ALL_Inclusive 2019 ZIMA

Page 1

W W W. ALL- INCLUSIVE .COM . PL

ZIMA 2019/2020 E G Z E M P L A R Z B E Z P Ł AT N Y

ISSN 1898-1763

NR 3/2019 (43)

Mauritius

– MAGICZNy zakątek Afryki

STR. 66 –75 DALEKIE PODRÓŻE

EUROPODRÓŻE

TURYSTYKA AKTYWNA

POLACY W TURYSTYCE

Indonezja

Gruzja

Italia

str. 78–90

str. 130–144

str. 188–201

– z bali na koniec świata

wczoraj i dziś

dla spragnionych ruchu


Hawana, Hawana,punkt punktwypadowy wypadowy 500 500lat latspotkań spotkań

Odkrywanie Odkrywanie w tym w tym samym samym czasie czasie miasta miasta i plaży i plaży to najlepsza to najlepsza połączona połączona wycieczka, wycieczka, jakąjaką można można zrealizować. zrealizować. Dzięki Dzięki Iberostar Iberostar Hotels Hotels & Resorts & Resorts będziesz będziesz mógł mógł poznać poznać wspaniałe wspaniałe miasto miasto – klimatyczną – klimatyczną Hawanę, Hawanę, pełną pełną zabytkowych zabytkowych budynków, budynków, wydarzeń wydarzeń kulturalnych, kulturalnych, bogatej bogatej historii historii i tradycji, i tradycji, która która świętuje świętuje swoje swoje 500-lecie 500-lecie powstania. powstania. Po kilku Po kilku dniach dniach cieszenia cieszenia się się jej atrakcjami jej atrakcjami wyrusz wyrusz na poszukiwanie na poszukiwanie idealnego idealnego wybrzeża wybrzeża i zakończ i zakończ Twoje Twoje wakacje wakacje kąpielą kąpielą nadnad jedną jedną z najlepszych z najlepszych plażplaż na świecie, na świecie, w jednym w jednym z sześciu z sześciu hoteli, hoteli, które które Iberostar Iberostar mama w kurorcie w kurorcie Varadero. Varadero.

HAWANA HAWANA � VARADERO � VARADERO � CAYO � CAYO SANTA SANTA MARÍA MARÍA � CAYO � CAYO GUILLERMO GUILLERMO � CAYO � CAYO COCO COCO TRINIDAD TRINIDAD � HOLGUÍN � HOLGUÍN � SANTIAGO � SANTIAGO DE CUBA DE CUBA



4

SPIS TREŚCI DRODZY CZYTELNICY, ODKRYWCY I PODRÓŻNICY!

DALEKIE PODRÓŻE

6–144

Zachwycające krajobrazy Ekwadoru

6

W Wasze ręce trafia kolejne wydanie magazynu „All Inclusive”. Baczną uwagę poświęcamy w nim magicznemu zakątkowi Afryki ©© Magda Ghia

– wielokulturowemu i barwnemu

downych plaż, lazurowej wody Oceanu Indyjskiego, majestatycznych gór, szczęśliwych ludzi, egzotycznej mieszanki afrykańskich rytmów segi, indyjskich zapachów i kolorów, azjatyckiej kultury i europejskiego komfortu. Wiele można powiedzieć na temat tej

6

czarującej wyspy, nazywanej mniejszą siostrą Madagaskaru, ale co do jednego nie sposób mieć wątpliwości – warto ją odwiedzić,

©© ISTOCK.COM/PatricioHidalgoP

Mauritiusowi, określanemu mianem raju na ziemi. To kraina cu-

aby spędzić na niej idealne wakacje. Poczesne miejsce w najnowszym, zimowym numerze „All Inclusive” zajmuje też, jak zwykle u nas, pasjonująca tematyka karaibska i latynoamerykańska. Arkadiusz Winiatorski, który przeszedł z Panamy do Kanady pieszo, pokonując w 384 dni 11 794 km (!), przedstawia instrukcję, jak sprawić, żeby Kostaryka – państwo w Ameryce Centralnej o zapierającej dech w piersiach, onieśmielającej przyrodzie i spektakularnych pejzażach – stała się naszą krainą szczęśliwości. Wystarczy w niej zrobić osiem rzeczy: 1. spojrzeć w oczy naturze, 2. odkryć wybrzeże pełne niespodzianek, 3. zagrać w kostarykańskie „Jumanji”, 4. prześcignąć żółwie, 5. stanąć na aktywnym wulkanie, 6. zawisnąć w koronach drzew, 7. zejść pod ziemię, 8. otulić się aromatem kawy. Wówczas z pewnością zakrzykniemy radośnie „pura vida!”. Z kolei Marcin Wesoły, twórca blogu Caribeya.pl, prezentuje

Osiem rzeczy do zrobienia w Kostaryce

18

Z czym kojarzy się Kostaryka...?

28

Wszystkiego najlepszego, Hawano!

30

Jamajka we współczesnej odsłonie

44

Las Galeras, czyli notatki z dominikańskiego raju

54

Mauritius – magiczny zakątek Afryki

66

nam swoje notatki z dominikańskiego raju – Las Galeras, w którym zakochał się od pierwszego wejrzenia. Bartosz Wójcik, tłumacz literatury karaibskiej, napisał o szalenie interesującej Jamajce we współczesnej odsłonie. Magdalena Bastida-Dziewiątkowska, mieszkająca na Kubie, gdzie przywiodła ją miłość, od ponad 10 lat, składa zasłużony hołd i najlepsze życzenia zacnej jubilatce, niezmiernie klimatycznej Hawanie – obchodzącej 16 listopada 2019 r. 500. roczBahía de La Habana). Wreszcie autorka blogu swiatkoniczyny.eu, Arleta Klaver, przybliża zachwycające krajobrazy Ekwadoru i wysp Galapagos, z których odkrywaniem nie należy się śpieszyć, gdyż na

66

każdym kroku czeka na nas tutaj coś nowego, zaskakującego. To samo zresztą tyczy się chociażby Gruzji czy grającej na duduku Armenii. Piszą o nich piękne słowa Andrzej Meller, znany dziennikarz, reportażysta i korespondent wojenny, oraz nasz wysłannik do ojczyzny gościnnych Ormian, Paweł Pakieła. Zapraszamy serdecznie do lektury i życzymy Wam z całego serca szczęśliwego i zdrowego Nowego, 2020 Roku z wieloma wspaniałymi podróżami po naszym fascynującym globie z magazynem „All Inclusive” w dłoni!

ZIMA 2019/2020

MICHAŁ DOMAŃSKI

Maurytyjskie cuda

76

Indonezja – z Bali na koniec świata

78

MJanma naszymi oczami

92

Nepal – yeti, Himalaje i czorteny

102

©© ISTOCK.COM/Freeartist

nicę założenia nad zatoką Carenas (Bahía de Carenas, obecnie


5

ZAPRASZAMY TAKŻE NA WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL 112

WEEKEND W POLSCE

172–184

Wielkopolskie – wielka historia, wielka przygoda

120

Gruzja wczoraj i dziś

130

172 TURYSTYKA AKTYWNA

188–213

ITALIA dla spragnionych ruchu

EUROPODRÓŻE Islandia zimą

188

©© ISTOCK.COM/saiko3p

130 146–169

188

146 Aktywny urlop na Wyspach Kanaryjskich

U sąsiadów na Litwie

160

©© ISTOCK.COM/Olga_Gavrilova

TRENDY

146

©© Paweł Florczyk

Armenia grająca na duduku

©© JORDAN TOURISM BOARD

112

172

204

214–222

Od portu do portu

214

POLACY W TURYSTYCE

224–225

Hawaje mają nadprzyrodzoną siłę

ZIMA 2019/2020

224

©© R.Ridi4181

U źródeł cywilizacji w Jordanii


6 DALEKIE PODRÓŻE

Zachwycające krajobrazy

Ekwadoru

©© ISTOCK.COM/reisegraf

Arleta Klaver www.swiatkoniczyny.eu

SS Wikunie andyjskie pasące się spokojnie na zboczu niedaleko ośnieżonego wygasłego wulkanu Chimborazo

« Niewielki Ekwador, leżący w północno-zachodniej części Ameryki Południowej, jest jednym z najbardziej niedocenianych krajów tego kontynentu. To kraina zaskakujących kontrastów, różnorodnych krajobrazów, dziewiczej natury i ciekawej architektury. Każdy znajdzie

©© ISTOCK.COM/RenHo

TT Wyspy Galapagos do dziś zadziwiają przyrodników wielkim bogactwem i zróżnicowaniem fauny i flory

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/PatricioHidalgoP

7

SS Spektakularny wodospad San Rafael, najwyższy w kraju (ok. 150 m), na południowy wschód od Otavalo

w niej coś dla siebie. Można tu wędrować po amazońskim lesie, spacerować po kolonialnych miastach czy wypatrywać zwierząt na wyspach Galapagos. Wyprawę do tego kraju warto polecić zarówno aktywnym podróżnikom, jak i rodzinom z dziećmi. »

©© ISTOCK.COM/MindStorm-inc

TT Sześć kopuł Katedry Niepokalanego Poczęcia w mieście Cuenca widocznych z okna pobliskiego budynku

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/SL_Photography

8 DALEKIE PODRÓŻE

SS Wzgórze El Panecillo, na którym stoi skrzydlata Matka Boska strzegąca Quito i jego mieszkańców

Z

racji urozmaiconego ukształtowania terenu w Ekwadorze występują różne odmiany klimatu równikowego: od suchej na południowym zachodzie po górską na wyżej położonych obszarach. W tym regionie świata nie wyróżnia się zimy, wiosny, lata czy jesieni. Na wybrzeżu jest ciepło przez cały rok. Jeśli ktoś planuje odwiedzić akurat ten kontynent, ale nie wie, który kraj wybrać, z całego serca polecam Ekwador. Nazywa się go

Ameryką Południową w pigułce. Chciałabym przedstawić te miejsca, które zasługują na szczególną uwagę.

DWIE TWARZE STOLICY Większość podróżników rozpoczyna swoją przygodę z Ekwadorem w jego stolicy – Quito. Miasto leży na średniej wysokości 2850 m n.p.m. w paśmie Andów, znajduje się blisko równika i jest częściowo otoczone aktywnymi wulkanami. Ze względu na takie właśnie położenie warunki pogodowe zmie-

©© ISTOCK.COM/PatricioHidalgoP

TT Nowoczesna część Quito z wysoką zabudową i otwarty w 1976 r. Park La Carolina (dzielnica Iñaquito)

ZIMA 2019/2020

niają się w nim bardzo szybko. W ciągu jednego dnia nierzadko da się zaobserwować zjawiska charakterystyczne dla wszystkich czterech pór roku strefy umiarkowanej. Quito można podzielić na dwie części: zabytkową i współczesną. W historycznym centrum wciąż czuć atmosferę kolonialnej Ameryki Południowej. Wokół Plaza de la Independencia (Plaza Grande) i Plaza de San Francisco znajduje się wiele muzeów, kościołów i budynków z epoki hiszpańskich kolonistów. Nie wolno ominąć Bazyliki Narodowego Ślubowania (Basílica del Voto Nacional). Nie trudno ją zauważyć. Ta pokaźnych rozmiarów budowla stoi na stromym zboczu. Zbudowana jest w stylu neo­gotyckim. Warto zwrócić tu uwagę na elementy dekoracyjne. Fasadę świątyni zdobią rzeźby żółwi i legwanów, które spotyka się na wyspach Galapagos. Współczesne Quito to kolorowe ulice, modne restauracje, kawiarnie i bary z muzyką na żywo. Przy Plaza Foch w „Coffee Tree” serwuje się świeże soki owocowe, a w „Juan Valdez Café” – pyszną kawę. Warto też wybrać się na El Panecillo (3035 m n.p.m.), wzgórze z figurą skrzydlatej Matki Boskiej czuwającej nad miastem (Virgen de Quito, Virgen de El Panecillo). Można stąd podziwiać wspaniałą panoramę stolicy. Jeśli ktoś nie ma jeszcze dość pięknych widoków, powinien wjechać kolejką gondolową TelefériQo na wulkan Pichincha


©© ISTOCK.COM/PatricioHidalgoP

9

INDIANIE Z OTAVALO Mniej więcej 90 km na północny wschód od stolicy Ekwadoru leży Otavalo. To ponad 40-tysięczne miasto najbardziej znane jest ze słynnego na całym świecie kolorowego targu. Swoje towary sprzedają na nim gościnni Indianie mieszkający w okolicznych wioskach. Mogłoby się wydawać, że żyjący tutaj Otavalos (Otavaleños) niewiele różnią się od innych rdzennych mieszkańców z tej części kontynentu. Stanowią jednak wyraźnie odrębną grupę, co podkreślają m.in. charakterystycznymi kolorowymi strojami. Poza tym łatwo nawiązują kontakt z obcymi i są bardzo przedsiębiorczy. Na targu w Otavalo już od wczesnego ranka handlują rękodziełem artystycznym i innymi swoimi oryginalnymi wyrobami. Nie brakuje tu wzorzystych tkanin, przedmiotów z drewna czy instrumentów muzycznych. Targowisko rozciąga się na kilka placów i dzieli się na strefy z konkretnymi towarami. Otavalo usytuowane jest w malowniczej, zielonej okolicy. Leży na średniej wysokości 2550 m n.p.m., w sąsiedztwie kilku wulkanów. W miejscowych agencjach turystycznych można wypożyczyć rower lub zamó-

SS Powstałe w kalderze wulkanu jezioro Cuicocha z czterema kopułami lawowymi tworzącymi dwie wysepki

wić przejażdżkę konną. Istnieje tu wiele szlaków pieszych, a do najbardziej atrakcyjnych należy pętla wokół jeziora kraterowego Cuicocha (3246 m n.p.m.). Większość tras prowadzi przez małe indiańskie osady, gdzie z bliska przyjrzymy się pracy rzemieślników i artystów oraz codziennemu życiu mieszkańców. Po drodze do Otavalo warto odwiedzić Mitad del Mundo, czyli Środek Świata, który leży ok. 25 km na północny wschód od historycznego centrum Quito. Zacznijmy jednak

od tego, że w Ekwadorze są wytyczone dwie linie równika. Ta pierwsza, dobrze rozreklamowana, każdego dnia przyciąga wielu turystów. W odległości mniej więcej 240 m na północ od niej znajduje się właściwy równik, wyznaczony na podstawie aktualnych danych. Pracujący tu przewodnicy z pasją opowiadają o historii i tradycjach Ekwadoru. Można również czynnie uczestniczyć w pomysłowych pokazach prezentujących zjawiska fizyczne. To świetna zabawa dla dzieci i dorosłych. 

TT Na targu w Otavalo (Feria de Artesanías) okoliczni Indianie sprzedają wykonane przez siebie wyroby

©© ISTOCK.COM/xeni4ka

(4784 m n.p.m.). Górna stacja (Cruz Loma) znajduje się na wysokości 3947 m n.p.m. Z tego miejsca rozległe Quito prezentuje się naprawdę fantastycznie.

ZIMA 2019/2020


10 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/miroslav_1

©© ISTOCK.COM/joreasonable

SS Dziewiczy Park Narodowy Yasuní rozciąga się między rzekami Napo i Curaray, w dorzeczu Amazonki

SS Nieduże małpy sajmiri żyjące w gałęziach drzew

SS Jaguar amerykański w gęstym amazońskim lesie

WŚRÓD WULKANÓW

sposobów. Górzysta okolica urozmaicona pięknymi wodospadami idealnie nadaje się na przyjemny spacer. Do wyboru są także np. rafting, kanioning, zjazdy tyrolką, skoki na bungee, wspinaczka, przejażdżki

Nasz kolejny cel stanowi 15-tysięczne Baños (Baños de Agua Santa) u podnóży wulkanu Tungurahua (5023 m n.p.m.). W tym rejonie można spędzić czas aktywnie na wiele

TT Tungurahua oznacza w języku keczua Gardziel Ognia, wulkan ten znany jest także jako Czarny Olbrzym

©© ISTOCK.COM/joreasonable

Podróż przez Ekwador nie będzie kompletna bez wizyty w Amazonii. My jednak naj­ pierw zatrzymujemy się w miejscowości Papallacta otoczonej zielonymi chmurami bujnej roślinności. Można tu wziąć kąpiel w pięknie położonych gorących źródłach lub wybrać się na spacer po tajemniczym lesie. Z Papallacty jedziemy w kierunku Amazonii. Obserwując przesuwające się przed naszymi oczami widoki, uświadamiamy sobie, co tak naprawdę jest skarbem Ekwadoru – to ogromna różnorodność malowniczych krajobrazów. Otoczeni wszech­obecną zielenią zjeżdżamy na niżej położone tereny, gdzie panuje klimat tropikalny. Wszędzie wzdłuż drogi widzimy kawowce, kakaowce i papaje. Mijamy ogromne plantacje bananów, aż naszym oczom ukazuje się las deszczowy. I choć w Ekwadorze leży tylko niewielka część Amazonii, fragment ten jest naprawdę imponujący. Ekwadorską amazońską puszczę można poznawać na różne sposoby. Naj­bardziej oczywiste rozwiązanie stanowi wizyta w rozległym Parku Narodowym Yasuní (ok. 10 tys. km² powierzchni), położonym na wschodzie kraju. Jest on jednym z naj­ bardziej bioróżnorodnych obszarów na świecie. Panuje na nim duża wilgotność, będąca wynikiem wzmożonego parowania wody w gorącym równikowym klimacie zatrzymywanej wyżej przez korony drzew. Występuje tu ogromna liczba płazów (ok. 150 gatunków), gadów (121 gatunków), ryb (ponad 380 gatunków), ptaków (blisko 600 gatunków) i ssaków (mniej więcej 200 gatunków). Yasuní jest najlepszym miejscem w Ekwadorze, aby zobaczyć tapira amerykańskiego, pumę czy jaguara. Żeby udało się na nie natknąć, przyda się jednak nieco szczęścia. Małpy, ary i kolorowe żaby spotyka się znacznie częściej. Prawdziwymi znawcami tej części lasu deszczowego są miejscowi Indianie. To oni oprowadzają turystów i odkrywają przed nimi wiele tajemnic przyrody. Ostatnie kilka kilometrów do miejsca zakwaterowania pokonujemy długim kajakiem. Nasz domek jest całkowicie ekologiczny, zbudowany z naturalnych, lokalnych materiałów. W oknach mamy tylko siatkę, która zatrzymuje nieproszonych gości. O zmroku pochodnie oświetlają cały teren, a w środku domku tli się mała lampka olejowa. Z głębi lasu dochodzą odgłosy zwierząt. Wydaje się nam, że znaleźliśmy się w jakimś filmie.

©© ISTOCK.COM/SL_Photography

PUSZCZA AMAZOŃSKA


©© ISTOCK.COM/estivillml

11

SS Wisząca kładka w sąsiedztwie wodospadu Kocioł Diabła (Pailón del Diablo) w pobliżu miasta Baños

rusza się tylko pod okiem doświadczonego przewodnika. Amatorzy mogą zdecydować się na wycieczkę szlakiem, który zaczyna się na 4800 m n.p.m. Dociera się nim aż na 5000 m n.p.m. Trasa wznosi się równo­

miernie i rozpościerają się z niej spektakularne widoki, ale ze względu na znaczną wysokość jej pokonanie bywa dość trudnym zadaniem. Nie wolno zapomnieć o odpowiednim zapasie wody. 

TT Parque Maldonado – historyczny plac w centrum Riobamby, przy którym wznosi się Katedra św. Piotra

©© ISTOCK.COM/Rudimencial

konne lub wyprawy rowerowe. Bez problemu wypożyczymy tu kajak, rower czy quad. W Baños działa wiele hoteli, restauracji i agencji turystycznych. Miasto uchodzi również za miejscowość wypoczynkową. Słynie z wód termalnych z dużą zawartością siarki. Kąpiel w gorących źródłach relaksuje i wpływa dobroczynnie na skórę. Podczas pobytu w Baños nie wolno jednak zapominać, że jest się prawie na równiku, więc nawet w pochmurny dzień dość szybko można nabawić się poparzeń słonecznych. W odległości ok. 1,5 godz. jazdy stąd (75 km na południowy zachód) znajduje się Riobamba, znana też jako sułtanka Andów. To 250-tysięczna stolica prowincji Chimborazo. Według jej mieszkańców czas zatrzymał się tu ok. 30 lat temu, dzięki czemu panuje w niej wyjątkowa atmosfera. Do Riobamby warto przyjechać nie tylko dla samego miasta. Uroku tej okolicy dodaje przede wszystkim widok na cztery szczyty wulkanów – Chimborazo, Tungurahua, El Altar i Carihuairazo. Chimborazo, El Coloso de los Andes, o wysokości 6263,47 m n.p.m., stanowi najwyższą górę Ekwadoru. Wspinaczka na jego szczyt to wyzwanie dla prawdziwych alpinistów. Na wyprawę na ten wulkan wy-

ZIMA 2019/2020


12 DALEKIE PODRÓŻE Poszukiwaczom przygód polecam zjazd rowerem górskim z wulkanu. Znajduje się tu jeden z najpiękniejszych szlaków rowerowych w całym Ekwadorze. Trasa rozpoczyna się tuż przy kafejce, położonej na wysokości 4800 m n.p.m., i ma 27 km długości. Pierwszy odcinek prowadzi drogą szutrową, ostatni fragment pokonuje się drogą asfaltową. Zjeżdża się na 3000 m n.p.m., a ze szlaku można podziwiać różne krajobrazy. Rowery rezerwuje się przy zakupie wycieczki w jednej z agencji turystycznych w Riobambie. Zostają one później dostarczone na miejsce, skąd rozpoczyna się zjazd.

Kolejną atrakcją w okolicy Riobamby jest przejazd kolejką wyruszającą z miasteczka Alausí. Pociąg pokonuje część dawnej drogi kolejowej prowadzącej z Quito do Guayaquil. Z powodu powstania autostrad połączenie to straciło swoje znaczenie, ale na szczęście tory wciąż pozostają w użytku. Dziś wokół góry Nariz del Diablo poruszają się głównie turyści. Ta trasa kolejowa należy do najbardziej wyjątkowych na świecie. Szczególnie spektakularny jest jej ostatni odcinek. Pociąg pokonuje w tym miejscu ok. 500 m przewyższenia. Zygzakiem wspina się po stromym zboczu góry i zjeżdża w dół. Choć w trakcie jazdy nie wolno już siedzieć na dachu, nie utrudnia to zbytnio oglądania przepięknych widoków. Trasa prowadzi wśród surowych krajobrazów, które zapierają dech w piersiach. Podczas pobytu w Ekwadorze koniecznie trzeba znaleźć czas na przejażdżkę tym pociągiem!

©© ISTOCK.COM/IRYNA KURILOVYCH

POCIĄGIEM PRZEZ ANDY

SS Pociąg wyruszający na widokową trasę wokół góry Nariz del Diablo (Nos Diabła) z miasteczka Alausí

Z Riobamby jedziemy do Cuenki, naj­bardziej kulturalnego miasta kraju. Chociaż jest trzecim co do wielkości ośrodkiem miejskim w Ekwadorze (ma ok. 600 tys. mieszkańców), zupełnie się w nim tego nie odczuwa. Cuenca zachwyca swoją spokojną atmosferą. Zabytkowe centrum miasta zostało wpisane w 1999 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Składają się na nie zabudowania z epoki kolonialnej, wąskie uliczki i zielone place. Znajduje się tu wiele różnych muzeów i galerii oraz kilka­dziesiąt kościołów. Najważniejszym zabytkiem Cuenki jest Katedra Niepokalanego Poczęcia (Catedral de la Inmaculada Concepción, Catedral Nueva), widoczna niemal z każdego punktu miasta. Wzrok przyciągają szczególnie jej biało-niebieskie kopuły. Warto nie tylko obejrzeć wnętrze świątyni, lecz także

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/IRYNA KURILOVYCH

CENTRUM KULTURALNE

SS Listopadowy Festival Internacional de Títeres Titiri Cuenca, międzynarodowy festiwal teatru lalek

wejść na taras na dachu, skąd rozciąga się wspaniały widok na historyczne centrum. Poza tym polecam zajrzeć na targ kwiatowy (Plazoleta del Carmen, Plaza de las Flores), przespacerować się wzdłuż rzeki Tomebamby i odwiedzić jeden z warsztatów, w których wyrabia się… kapelusze panama. Ze względu na swój charakter Cuenca jest atrakcyjnym miejscem dla każdego, kto uwielbia sztukę, przyrodę i spokój. To najbardziej urokliwe miasto w Ekwadorze. Właśnie w nim prawdopodobnie najlepiej

zachowały się hiszpańskie wpływy kolonialne i związane z nimi tradycje, widoczne m.in. w kulinariach. Tu historia, teraźniejszość i przyszłość idą ze sobą w parze.

NIEPOZORNY PARK Osobom kochającym dziewiczą naturę i miłośnikom wędrówek zdecydowanie polecam Park Narodowy Cajas, oddalony od Cuenki o jakąś godzinę jazdy (ok. 35 km na północny zachód). Rozciąga się on wzdłuż głównej drogi do Guayaquil i łatwo do niego doje-


13

©© ISTOCK.COM/marcelina1982

W TOWARZYSTWIE ZWIERZĄT

©© ISTOCK.COM/AlbertoLoyo

SS W Parku Narodowym Cajas wędruje się wśród ponad tysiąca krystalicznie czystych zbiorników wodnych

SS Pocztówkowa, spokojna, blisko 3-kilometrowa Playa Los Frailes w granicach Parku Narodowego Machalilla

chać autobusem. Przed wejściem należy się zarejestrować w biurze usytuowanym przy bramie parku. Wymagane jest okazanie paszportu lub jego kopii. W Cajas znajduje się kilka szlaków o zróżnicowanym czasie przejścia (od 2 do 8 godz.). Do wycieczki po parku trzeba się solidnie przygotować. Jego obszar leży na wysokości pomiędzy 3100 a prawie 4500 m n.p.m. Powietrze jest tu wilgotne, pogoda dość zmienna. Często pojawia się też gęsta mgła.

Zajmujący powierzchnię ponad 285 km² park słynie z pięknych widoków. Są w nim wysokie grzbiety górskie, 235 jezior po­ lodowcowych i niemalże bajkowe lasy. Na pierwszy rzut oka tutejsza roślinność wygląda na mało zróżnicowaną. Jednak wystarczy bliżej się jej przyjrzeć, aby dostrzec rozmaite gatunki flory. Park Narodowy Cajas jest dużo bardziej wyjątkowy aniżeli się wydaje. Żeby lepiej go poznać, należy wybrać się na wycieczkę z lokalnym przewodnikiem.

W Ekwadorze warto odwiedzić nie tylko las deszczowy. Ten kraj stanowi prawdziwy raj dla miłośników zwierząt. Występuje w nim mnóstwo gatunków fauny: od pingwinów równikowych na Galapagos po wieloryby w wodach Pacyfiku. Każdego roku między czerwcem a październikiem ogromna liczba humbaków gromadzi się w pobliżu ekwadorskiego wybrzeża. Aby je obserwować, naj­lepiej udać się do Parku Narodowego Machalilla (ponad 750 km² powierzchni). Wielbicieli przyrody powinna zainteresować należąca do niego Isla de la Plata, zwana również Galapagos dla ubogich. Kto zechce się wybrać na tę niewielką Srebrną Wyspę, może zatrzymać się w spokojnym rybackim miasteczku Puerto López. Choć miejscowość nie wygląda szczególnie atrakcyjnie, a na pobliskiej plaży nie zawsze przygrzewa słońce, miejsce cieszy się sporą popularnością. Wśród turystów Isla de la Plata uchodzi za dużo tańszy odpowiednik Galapagos. W Puerto López organizuje się na nią wycieczki łodzią motorową. Na wyspie odwiedzający odbywają kilkugodzinny spacer. Jej największą atrakcją jest możliwość obserwowania z bardzo bliskiej odległości występujących tu ptaków. Spotyka się na niej gatunki typowe dla archipelagu Galapagos. Głuptaki niebieskonogie tańczą wesoło, aby zainteresować potencjalną partnerkę. Fregata wielka nadmuchuje swój czerwony worek gardłowy. Czasem u wybrzeży można natknąć się na uchatki patagońskie czy żółwie morskie. Za wstęp do Parku Narodowego Machalilla zapłacimy w przeliczeniu zaledwie kilka złotych. Dlatego wizyta w nim nie nadwyręży zbytnio naszego budżetu wyjazdowego. Od czerwca do października po drodze na wyspę łatwo w niewielkiej odległości od łodzi wypatrzeć wspomniane humbaki. Można wówczas obserwować ich nie­ zwykłe rytuały godowe. Wykonują imponujące ewolucje kończące się wpadnięciem z pluskiem w wody oceanu. Nie bez powodu biolodzy nazywają Puerto López stolicą wielorybów. Ze względu na sporą liczbę turystów na plaży w miasteczku bywa bardzo tłoczno. Na północ stąd znajduje się Playa Los Frailes, która jest częścią Parku Narodowego Machalilla. To jedna z najpiękniejszych plaż w Ekwadorze. Często nie spotyka się na niej nikogo, dzięki czemu można ją mieć tylko dla siebie. 

ZIMA 2019/2020


14 DALEKIE PODRÓŻE ŚLADEM DARWINA

wanych jest wiele wycieczek, ale ich ceny są zwykle wysokie (od 30 do 200 dolarów amerykańskich za osobę). Dlatego warto rozważyć samodzielne poruszanie się po archipelagu. Można np. wypożyczyć łódkę lub rower, zdecydować się na zwiedzanie na piechotę czy skorzystać z pomocy lokalnego taksówkarza, który dowiezie nas we wskazane miejsce. Zawsze trzeba jednak

Położony blisko 1 tys. km na zachód od wybrzeży Ekwadoru archipelag ma pochodzenie wulkaniczne. W celu ochrony tak unikatowego przyrodniczo obszaru w rejonie Galapagos utworzono w 1959 r. park narodowy. Archipelag składa się z 19 większych wysp (o powierzchni powyżej 1 km²) i licznych małych wysepek. Wiele miejsc wolno odwiedzać tylko z przewodnikiem,

©© ISTOCK.COM/ANDREYGUDKOV

©© ISTOCK.COM/Christian Herzog

Komu już uda się dotrzeć do Ekwadoru, powinien poważnie zastanowić się nad wizytą na Galapagos. Ten leżący na Pacyfiku archipelag pełen jest tajemnic. Nie da się go porównać z żadnym innym miejscem na świecie. Ze względu na odizolowanie od kontynentu i brak drapieżników na wyspach rozwinęły się endemiczne gatunki zwierząt. Kor-

SS Endemiczny dla wysp Galapagos legwan morski to jedyna żyjąca jaszczurka żywiąca się w morzu

©© ISTOCK.COM/paulacobleigh

©© ISTOCK.COM/SL_Photography

SS Płytkie gniazdo fregaty wielkiej w niskim krzewie

SS Żółwie słoniowe charakteryzują się łagodnym usposobieniem, samce nie są wobec siebie agresywne

SS Niezmiernie fotogeniczne głuptaki niebieskonogie

morany straciły zdolność latania, legwany nauczyły się szukać pożywienia pod wodą, a żółwie urosły do ogromnych rozmiarów. Ten wyjątkowy charakter Galapagos odkrył Karol Darwin (1809–1882), który dotarł tu we wrześniu 1835 r. Poczynione przez badacza spostrzeżenia stały się dla niego pobudkami do sformułowania teorii ewolucji.

pamiętać, że jesteśmy tu gośćmi. Nie należy więc schodzić z wytyczonych ścieżek ani dotykać zwierząt, choć wydają się być oswojone. Często nie boją się ludzi, podchodzą do człowieka bardzo blisko, jakby nic nie robiły sobie z jego obecności. Warto zachować dystans 2 m i pozwolić im na określenie warunków spotkania. 

ZIMA 2019/2020

ale w nie­które można wybrać się samodzielnie, co wychodzi nieco taniej. Z Quito lub Guayaquil dolecimy na Baltrę (Aeropuerto Seymour) lub San Cristóbal. Pomiędzy wyspami przemieszcza się tu zazwyczaj łodziami motorowymi. Taka wyprawa zajmuje ok. 2 godziny i kosztuje 25–30 dolarów amerykańskich za osobę. Na miejscu ofero-



©© ISTOCK.COM/DC_Colombia

16 DALEKIE PODRÓŻE

SS Wysepka Bartolomé sąsiadująca z większą Santiago, po prawej charakterystyczna skała Pináculo (Szczyt)

Mnóstwo turystów ignoruje tutejszą florę, choć jest tak samo wyjątkowa jak fauna. Rośliny nie mają na archipelagu łatwo. W wielu miejscach ledwo mogą się utrzymać. Na Galapagos jest raczej sucho. Dużą część wybrzeża porastają lasy namorzynowe, ale wnętrze wysp wypełniają zazwyczaj surowe obszary. Gęste lasy liściaste spotyka się zwłaszcza na tych większych, w wyżej położonej części lądu. Na archipelagu występują także skupiska kaktusów. Galapagos to naprawdę szczególne miejsce. Przypomina ukrytą przed resztą świata oazę. Miejmy nadzieję, że dzięki zaangażowaniu naukowców i organizacji ekologicznych uda się uchronić żyjące na wyspach gatunki zwierząt przed wyginięciem.

Dla mnie to wystarczająco dużo powodów, aby jeszcze kiedyś tu wrócić. W Ekwadorze wciąż żywe są też dawne zwyczaje i tradycje. Dlatego z jego odkrywaniem nie należy się śpieszyć. Na każdym kroku czeka w nim na

TT Żółw morski w otoczeniu ławicy kolorowych ryb chętnie ściągających w okolicę archipelagu Galapagos

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/LFPuntel

*** W Ekwadorze znajduje się oczywiście znacznie więcej miejsc i atrakcji zasługujących na zainteresowanie niż te przeze mnie wymienione. Warto przejechać się wzdłuż wyjątkowego wybrzeża, wybrać się na kilku­ dniowy trekking wokół jeziora kraterowego Quilotoa (3914 m n.p.m.) czy zatrzymać się na południu w okolicach Vilcabamby, gdzie można odpocząć pośród zielonych wzgórz.

nas coś nowego. Niczego nie wolno ominąć, niezależnie od tego, czy jest to kolejny zapierający dech w piersiach krajobraz, czy wioska zamieszkana przez ludzi o ciepłych sercach. 



18 DALEKIE PODRÓŻE

Osiem rzeczy do zrobienia

w Kostaryce ARKADIUSZ WINIATORSKI www.stonesontravel.com

SS Playa Manzanillo położona nad Morzem Karaibskim

©© ISTOCK.COM/ABDESIGN

TT Chwytnica kolorowa (czerwonooka) ma smukły tułów, cienkie nogi i palce zakończone przylgami

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/JasonOndreicka

19

©© ISTOCK.COM/Simon Dannhauer

SS Idealna na błogi wypoczynek wysepka Tortuga usytuowana w zatoce Nicoya w prowincji Puntarenas

TT Niewielkich rozmiarów uszatek szmaragdowy z podrodziny kolibrzyków żywiący się nektarem kwiatów

©© Costa Rican Tourism Board

©© ISTOCK.COM/Salinger

TT Krótki postój przy wielkich korzeniach puchowca

« Usiądź wygodnie, zamknij oczy i wyobraź sobie turkusową wodę skrywającą kolorową rafę koralową i soczyście zielony las deszczowy. Pomiędzy palcami przesypujesz biały piasek z niekończącej się plaży, a w powietrzu unosi się zapach kawy pochodzącej z najlepszych plantacji na świecie. Gdzieś dalej słychać nawołujące się zwierzęta, na horyzoncie majaczą cicho pomrukujące aktywne wulkany. To Kostaryka – kraj, którego przyroda zachwyca i onieśmiela. »

ZIMA 2019/2020


20 DALEKIE PODRÓŻE

K

ostarykanie kilka razy dziennie pozdrawiają się wyrażeniem pura vida, co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „czyste życie”. To coś więcej niż dzień dobry. W tym pozdrowieniu jest radość i szacunek dla wszystkiego, co żyje. Oddaje ono filozofię, którą kierują się mieszkańcy Kostaryki, wdzięczni za otaczający ich świat i bez względu na okoliczności starający się zawsze zachować pogodę ducha. Pura vida stanowi też swoisty znak pokoju przekazywany przy każdej nadarzającej się okazji. Armię rozwiązano tu 1 grudnia 1948 r. Dzięki zaoszczędzonym w ten sposób środkom kraj może się dziś poszczycić służbą zdrowia, opieką społeczną i edukacją na wysokim poziomie. Wskaźnik analfabetyzmu sięga zaledwie 3 proc., a średnia życia wynosi 80 lat. To m.in. dlatego według międzynarodowych rankingów ticos, jak samych siebie nazywają Kostarykanie, są najszczęśliwszymi ludźmi na świecie. Gdy patrzy się na niewielką Kostarykę leżącą pomiędzy dwoma oceanami, wydaje się, że nawet natura robi wszystko, aby mieszkańcom tych stron uśmiech nie schodził z twarzy. Kraj inwestuje ogromne pieniądze w ochronę przyrody. Aż ponad 25 proc. jego powierzchni stanowią parki narodowe i rezerwaty. Chciałbym przedstawić instrukcję, jak sprawić, aby Kostaryka stała się naszą krainą szczęśliwości. Oto osiem zadań do wykonania.

SS W dziewiczym Rezerwacie Lasu Mglistego Monteverde występuje ponad 2,5 tys. gatunków roślin

rzą labirynt pełen zakamarków i zakrętów. Po całym dniu wrażeń najlepiej ochłodzić się pod 30-metrowym wodospadem La Llorona, czyli Płaczka – swoje łzy wylewa ona bez­ pośrednio na jedną z plaż. W Kostaryce występuje aż 9 tys. gatunków roślin, w tym ok. 800 gatunków paproci, czyli więcej niż w Meksyku, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie razem wziętych. Największe okazy paprociowych, osiągające wysokość nawet 20 m, rosną m.in. w dziewiczym i całkowicie zaskakującym Rezerwacie Lasu Mglistego Monteverde (Reserva

SPÓJRZ W OCZY NATURZE

ZIMA 2019/2020

TT Plaża Santa Teresa leżąca niemal na końcu półwyspu Nicoya przyciąga zapalonych surferów

©© ISTOCK.COM/lenawurm

Widziana z lotu ptaka Kostaryka przypomina morze niekończącej się zieleni. W kraju o powierzchni nieznacznie większej od terytorium Słowacji znajduje się aż 28 parków narodowych. Dodatkowo dochody uzyskane z podatku wliczonego w cenę benzyny rząd przeznacza na opłaty dla właścicieli ziem, aby ci nie wycinali lasów, a zamiast tego tworzyli nowe plantacje drzew. Warto odwiedzić półwysep Osa, którym w połowie XX w. zawładnęła gorączka złota. Dzisiaj turystów przybywających w to miejsce przyciągają skarby 13 ekosystemów i naj­większy w Kostaryce park narodowy – Corcovado (zajmujący obszar ok. 46 ha). Właśnie tutaj można podziwiać krokodyle łypiące okiem z burych odmętów rzek, a podczas spaceru brzegiem jeziora Corcovado spotkać wszędobylskie ostro­ nosy z zawadiacko sterczącymi ogonami. Wędrówka wzdłuż rozłożystych korzeni drzewa z rodzaju Ceiba, zwanego po polsku puchowcem, jest prawdziwą podróżą w nieznane. Wystające ponad ziemię odnogi two-

Biológica Bosque Nuboso Monteverde). To największe skupisko lasów mglistych w Kostaryce uchodzi za najbardziej zieloną i tajemniczą część kraju. W trakcie wędrówki górskimi grzbietami (Sierra de Tilarán), nad którymi stale gromadzą się chmury i zawiesiste mgły, przy odrobinie szczęścia spotkać można nietoperze, torbacze, szopy i uznawanego za najpiękniejszego ptaka Ameryki – kwezala herbowego. Miejscem wartym zainteresowania jest Park Narodowy Cahuita, obejmujący fragment przepięknego karaibskiego wybrze-


©© ISTOCK.COM/David González Rebollo

21

©© ISTOCK.COM/bogdanhoria

©© ISTOCK.COM/ALDO GRANGETTO

SS Sirena, siedziba strażników w Parku Narodowym Corcovado, odwiedzana przez ostronosy białonose

ża. O ile wejście do pozostałych parków i rezerwatów wiąże się z uszczupleniem budżetu zazwyczaj o dobrych kilka­dziesiąt dolarów amerykańskich, o tyle tutaj opłaty za wstęp się nie pobiera. Zamiast tego odwiedzający są proszeni o darowiznę w sugerowanej wysokości 5 dolarów amerykańskich. Dobrą bazę wypadową do wycieczek po tej okolicy stanowi Puerto Viejo (Puerto Viejo de Talamanca), mała miejscowość położona nad Morzem Karaibskim. Tylko tu można rano posiedzieć na plaży, po drugim śniadaniu odwiedzić plantację kakao, po południu podziwiać motyle w sanktuarium, wieczorem odbyć konną przejażdżkę wzdłuż morskiego brzegu i poimprezować w japonkach na zakończenie pełnego wrażeń dnia.

SS Piękny kwezal herbowy w celu złożenia jaj i odchowania potomstwa zakłada gniazdo w dziupli drzewa

Plaża Santa Teresa, ze stałym wiatrem od brzegu, uchodzi za jedno z najlepszych miejsc w Ameryce Centralnej dla łowców fal. Mimo ogromnej popularności wśród turystów zachowała ona swój sielski charakter. Wciąż można tu spotkać głównie Kostarykan piekących na grillach świeżo złowione ryby. Przed tymi, którzy chcieliby poczuć się jak Tarzan, otworem stoi las deszczowy stykający się ze złotym nadmorskim piaskiem. Z kolei główną atrakcją plaży Avellana nie są fale, lecz historia... 400-kilogramowej świni o wdzięcznym imieniu Lola. Ten tłuś-

cioszek był gwiazdą wybrzeża w prowincji Guanacaste. Lolę spotykało się spacerującą wokół szkółki surferskiej, moczącą raciczki w lazurowych wodach oceanu czy opierającą się o bar nazwany tak jak ona. Niestety sympatyczna locha odeszła jakiś czas temu. Świat nie lubi jednak próżni, więc pojawiła się jej następczyni – Lolita. Właśnie jej plaża Avellana zawdzięcza swoją ekscentryczną i jednocześnie beztroską atmosferę. Na tych, którzy zdecydują się na nieco dłuższy rejs, czeka Wyspa Kokosowa (Isla del Coco). Położona ponad 530 km na 

TT W okolicy raf koralowych u wybrzeży Wyspy Kokosowej pojawiają się np. ryby z rodziny młotowatych

ODKRYJ WYBRZEŻE PEŁNE NIESPODZIANEK

©© ISTOCK.COM/Divepic

Po hiszpańsku costa rica znaczy „bogate wybrzeże”. Nazwa wydaje się jak naj­bardziej adekwatna, ponieważ w tym stosunkowo niewielkim kraju o powierzchni 51 100 km², zamieszkałym przez ponad 5 mln osób, linia brzegowa ma aż 1290 km długości. Dla porównania w mniej więcej sześć razy większej Polsce jest to tylko 770 km. Wybrzeże pokrywa prawie 300 plaż. Wiele z nich zajmuje pierwsze pozycje na listach naj­ piękniejszych na świecie.

ZIMA 2019/2020


22 DALEKIE PODRÓŻE

©© ISTOCK.COM/atese

SS Sajmiri rdzawogrzbiete w lesie nad Pacyfikiem

SS Spektakularny wodospad na skalistym klifie porośniętym bujną roślinnością na Wyspie Kokosowej

SS Śpiący leniwiec mocno uczepiony gałęzi drzewa

południowy zachód od wybrzeża Kostaryki, stanowi najbardziej na południe wysunięty fragment Ameryki Północnej. Została objęta w 1978 r. granicami parku narodowego i wpisana w 1997 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Jest prawdziwą perłą unoszącą się pośród fal Oceanu Spokojnego. Istnieje szereg legend, które mówią, jakoby korsarze ukryli tutaj swoje łupy. Część historyków twierdzi, że to właśnie Wyspę Kokosową przedstawił w swojej książce przygodowej Wyspa skarbów z 1883 r. szkocki powieściopisarz Robert Louis Stevenson (1850–1894). Turyści z całego świata przybywają na nią nie tylko, aby odnaleźć zdobycze piratów. Podziwiają tu również bezcenne wręcz skarby przyrody. Niezamieszkała Isla del Coco (wyjątek stanowi strażnica parku narodowego) została uznana w plebiscycie na nowe 7 cudów natury za drugą naj­piękniejszą wyspę na naszym globie (zaraz po Galapagos). Profesjonalne Stowarzyszenie Instruktorów Nurkowania (Professional Association of Diving Instructors – PADI) umieściło tę okolicę na liście 10 najlepszych miejsc do nurkowania na ziemi. W krystalicznie czystej, błękitnej wodzie oceanu rafę koralową opływają tysiące kolorowych, wzorzystych ryb. Warto mieć oczy dookoła głowy, bo spotkać tu można długie barrakudy, ogromne diabły morskie (manty), żarłacze tygrysie, żółwie zielone, a także ryby młoty, miecz-

samo powoli się rozmnażają i na dodatek bardzo długo przystosowują się do nowych warunków. Póki co można je oglądać w Kostaryce na wolności, chociaż ich tropienie to zajęcie dla wytrwałych. Trzymają się z dala od dróg i siedlisk ludzkich. Jednak ci, którzy cierpliwości lub większej ilości czasu nie mają, mogą obserwować całe ich gromady w największym na świecie sanktuarium leniwców położonym niedaleko 100-tysięcznego miasta Limón (Sloth Sanctuary). Równie często co pod nogi warto tutaj spoglądać w górę. W całej Ameryce Centralnej występuje ok. 1,2 tys. gatunków ptaków, z czego aż 920 z nich wybrało na swój dom właśnie Kostarykę. Różno­kolorowe ary rozłożystymi skrzydłami strąciły już niejeden kapelusz turysty. Grupa rozmaitych kolibrów spijających nektar z obłędnie pachnących kwiatów wygląda jak efektowna, wielo­barwna chmura. Najlepszym budzikiem są tęczowe tukany, które swoimi dziobami stukają rano nad oknami. Na obserwowanie ptaków najlepiej udać się do miasteczka San Gerardo de Dota, Rezerwatu Curi-Cancha, parków narodowych Tortuguero lub Manuel Antonio, Stacji Badawczej La Selva koło miejscowości Puerto Viejo w kantonie Sarapiquí czy na Rancho Naturalista niedaleko miasta Turrialba. Podczas spaceru w jakiejkolwiek części kraju z pewnością towarzyszyć nam będzie gromada motyli. Spotyka się tu blisko

ZIMA 2019/2020

niki, delfiny i wieloryby. Nie bez przyczyny eksperci nazywają Wyspę Kokosową małym Galapagos Kostaryki.

ZAGRAJ W KOSTARYKAŃSKIE „JUMANJI” W tym kraju Ameryki Centralnej znajduje się kilkanaście chronionych siedlisk zwierząt. Ale żeby spotkać się twarzą w twarz z większością z nich, nie trzeba daleko wędrować. Wystarczy otworzyć okno! Zwierzęta są tutaj wszędzie, a Kostarykę nazywa się ogrodem zoologicznym bez krat. Odznacza się ona największą bioróżnorodnością na 1 km² spośród wszystkich krajów na świecie. Występuje w niej ponad 500 tys. gatunków roślin i zwierząt (ok. 1,8 na 1 km²). Codzienność stanowi tu widok rozmaitych małp przeskakujących śmiało ponad drogą z jednego drzewa na drugie. Na świniowate pekari czy cętkowane tapiry łatwo się natknąć, gdy idzie się do sklepu. Wpraszające się bez zapowiedzi do domowego ogródka pancerniki, szopy czy gigantyczne legwany po kilku dniach pobytu w Kostaryce nie robią już na nikim wrażenia. Za najbardziej charakterystycznych przedstawicieli kostarykańskiej fauny uchodzą jednak leniwce. Niestety te pocieszne ssaki zagrożone są wyginięciem. Ze względu na nieprzerwaną wycinkę lasów tropikalnych tracą one swoje naturalne środowisko życia, a leniwce jak powoli się poruszają, tak


©© ISTOCK.COM/dmodlin01

©© ISTOCK.COM/Simon Dannhauer

23

SS Samiec i samica jaskrawo ubarwionej ary żółtoskrzydłej nie różnią się od siebie upierzeniem

25 gatunkom tych delikatnych uskrzydlonych owadów, a do tego kilkunastu gatunkom ciem i żab drzewnych. Z kolei Morski Park Narodowy Ballena (Parque Nacional Marino Ballena) koło Uvity powinien znaleźć się na liście miejsc do odwiedzenia przygotowanej przez miłośników podpatrywania trochę większych zwierząt. Od grudnia do kwietnia goszczą w nim humbaki przybywające z północy, a od lipca do listopada – te przypływające z południa. W tym okresie w przybrzeżnych wodach wręcz się od nich roi, więc podczas każdego rejsu łodzią turyści podziwiają wynurzające się z oceanu olbrzymy.

©© ISTOCK.COM/jarnogz

©© ISTOCK.COM/Harry Collins

PRZEŚCIGNIJ ŻÓŁWIE

SS Żółwie morskie składają jaja m.in. na piaszczystych plażach w Parku Narodowym Tortuguero

2 tys. ich gatunków (czyli 10 proc. gatunków z całego świata). Chyba najbardziej znany jest opalizujący, niebieski motyl z rodzaju Morpho, niekwestionowany symbol Kosta-

ryki. W jednym tylko sanktuarium (La Paz Water­fall Gardens), w okolicy Parku Narodowego Juan Castro Blanco w prowincji Alajuela, można przyjrzeć się aż ponad

Do wioski Tortuguero, leżącej na wschodnim wybrzeżu kraju, na piaszczystej wyspie, dostać się można wyłącznie drogą wodną. Dla niemal 1,5 tys. mieszkających w niej ludzi głównym środkiem transportu są łodzie, którymi poruszają się oni po kanałach rzecznych. Z kolorowych domków, rozrzuconych nad Morzem Karaibskim, rozchodzi się zapach przyrządzanych na mleku kokosowym świeżych ryb, homarów czy krewetek. Żyje się tu w rytmie reggae, ponieważ wioskę tę w dużej mierze zamieszkują przybysze z Jamajki. Razem z nimi przywędrował 

ZIMA 2019/2020


24 DALEKIE PODRÓŻE używany na wyspie jamajski kreolski (patois) z wyraźnymi elementami języka angielskiego. W miejscu tym powstał Park Narodowy Tortuguero, którego gwiazdami są żółwie morskie. W okolicy obserwować można aż cztery ich gatunki. Największą popularnością cieszą się żółwie zielone, które ważą średnio ok. 200 kg. Od czerwca do października wychodzą na brzeg, aby w wykopanych w piasku jamach złożyć jedno­razowo do blisko 200 jaj. W szczytowym okresie (lipiec–sierpień) plaże robią się naprawdę tłoczne, ponieważ dociera na nie nawet 20 tys. osobników. Ich coroczne pielgrzymki mogą wydawać się urocze, lecz w rzeczywistości to prawdziwa walka o przetrwanie. W latach 60. XX w. żółwiom zielonym groziła zagłada. Przyczyniło się do tego kłusownictwo i przeświadczenie, jakoby ich jaja były afrodyzjakiem. Ochronę nad bezbronnymi stworzeniami roztoczył w latach 50. amerykański uczony i ekolog Archie Carr (1909–1987), który jako pierwszy zaczął je śledzić, liczyć i oznakowywać. Dzięki pracy jego życia i temu, że udało mu się przekonać rząd Kostaryki do utworzenia w 1975 r. parku narodowego, dzisiejszą populację żółwi zielonych szacuje się na 85 tys. osobników. Wciąż zaliczane są one do gatunków zagrożonych, ale dzięki takim miejscom jak Tortuguero ich szansa na przetrwanie znacznie wzrasta.

TT Stożek wulkaniczny Arenal na tle nocnego nieba

SS Laguna Caliente, jezioro w kraterze wulkanu Poás

Kostarykanie, jak i odwiedzający w tym czasie San José amerykański prezydent John F. Kennedy (1917–1963). Położony na północ od stolicy Poás (2708 m n.p.m.) przyciąga nie tylko naj­ większym na świecie kraterem gejzerowym, systematycznie wystrzeliwującym słup pary wodnej, ale też jednym z najbardziej kwaś-

nych jezior na naszym globie. Z powodu wysokiej temperatury wody, wahającej się od 35 do 85°C, i pH bliskiemu 0 w zbiorniku tym nie rozwija się życie. Kąpiel w naturalnych sadzawkach błotnych i jeziorkach utworzonych na zboczach innego wulkanu – Rincón de la Vieja (wznoszącego się na wysokość 1916 m n.p.m. i znajdującego się w północ-

Ze względu na usytuowanie w jednym z najbardziej aktywnych sejsmicznie rejonów świata Kostaryka zyskała miano kołyski Ameryki. Z 32 aktywnych wulkanów w Ameryce Centralnej aż 5 (Rincón de la Vieja, Arenal, Turrialba, Irazú i Poás) znajduje się właśnie tutaj. Uważane są za jedne z naj­ piękniejszych na ziemi. Księżycowy kraj­ obraz ich zboczy pokrytych gdzieniegdzie wątłą roślinnością w połączeniu z magmą wyrzucaną gwałtownie w powietrze tworzy widok na długo zapadający w pamięć. Popularnym celem wycieczek ze stolicy kraju, San José, jest najwyższy w całej Kostaryce wulkan Irazú (3432 m n.p.m.). Na jego szczycie czeka jezioro kraterowe hipnotyzujące swoją zieloną barwą. W pogodne dni można stąd również podziwiać widok na oba oceany. Gdy wulkan wybuchł w połowie marca 1963 r., niebo przesłoniła na kilka dni gruba chmura pyłu. Wydarzenie to zapamiętali na długo zapewne zarówno

ZIMA 2019/2020

©© Costa Rican Tourism Board

STAŃ NA AKTYWNYM WULKANIE


25 Wypływająca z niego lawa zalała pobliskie wioski Tabacón, Pueblo Nuevo i San Luís, w wyniku czego zginęło 87 osób. Dzisiaj w okolicy znajduje się niezwykłe kąpielisko. Źródła termalne otacza las tropikalny pełen gekonów i innych jaszczurek. Po zapadnięciu zmroku podziwiać tu można strzelające w górę płomienie, wulkaniczne skały i gwiazdę wieczoru – płynącą szerokim strumieniem żarzącą się lawę. Kto chce zatrzymać się w pobliżu, aby obejrzeć to widowisko, ma do wyboru liczne komfortowe hotele usytuowane w bezpiecznej, tzn. kilku­kilometrowej, odległości od Arenal.

©© ISTOCK.COM/Simon Dannhauer

ZAWIŚNIJ W KORONACH DRZEW

©© ISTOCK.COM/Simon Dannhauer

TT Kładka spacerowa umieszczona na wysokości koron drzew w Rezerwacie Lasu Mglistego Monteverde

no-zachodniej części kraju) – wpływa za to korzystnie na zdrowie. Łagodzi objawy artretyzmu i chorób skórnych oraz wspomaga proces przemiany materii. Najbardziej znanym wulkanicznym szczytem Kostaryki jest Arenal (1670 m n.p.m.), dominujący nad naturalnym zbiornikiem wodnym powiększonym

znacznie (do powierzchni 85 km²) w 1979 r. w wyniku postawienia tamy. Według ekspertów wierzchołek tego wulkanu to jeden z naj­bardziej idealnych stożków na świecie. Jednak Arenal potrafi ukazać także swoje bardziej wybuchowe oblicze. Po blisko 500 latach głębokiego snu postanowił o sobie przypomnieć pod koniec lipca 1968 r.

Turyści pragnący spojrzeć na kostarykańską przyrodę z innej perspektywy mogą spróbować swoich sił we wspinaczce w koronach drzew. Od dziecięcej zabawy różni się ona tym, że drzewa są wysokości 10-piętrowych budynków. Aby dotrzeć do ich wierzchołków, należy zaopatrzyć się w sprzęt alpinistyczny. Amatorzy tego typu rozrywki, wykorzystujący wyposażenie używane przez arborystów (osoby zajmujące się pielęgnacją drzew), wolno, lecz wytrwale przebijają się przez kolejne warstwy lasu. Taka wspinaczka wymaga dobrej kondycji fizycznej, ale widok rozciągający się ponad zielonymi koronami w pełni rekompensuje wylany pot i zmęczenie mięśni. Na szczęście wszystko odbywa się pod czujnym okiem przeszkolonych opiekunów oraz… całego mnóstwa ptaków, leniwców i reszty zwierząt z małpami na czele. Jeśli ktoś woli poruszać się w poziomie, powinien wybrać sky walk, czyli ścieżkę, na którą składają się kładki zawieszone wśród drzew. Podczas spaceru po nich ma się szansę podziwiać przepiękne krajobrazy i obserwować miejscową faunę. Śpiew ptaków i mrożące krew w żyłach zawołania wyjców towarzyszą z kolei tym, którzy zdecydowali się na ekscytujący zjazd na tyrolce. Nie­ zapomnianych wrażeń dostarcza również wycieczka z przewodnikiem przez zielony las deszczowy po zapadnięciu zmroku. To świetna okazja do przyjrzenia się wężom, tarantulom i rozmaitym owadom.

ZEJDŹ POD ZIEMIĘ Kostaryka zachwyca nie tylko tym, co nad ziemią, ale też tym, co pod nią. Przez długi czas zapomniane jaskinie Venado zostały na nowo odkryte przez myśliwych w 1945 r. Dzisiaj można w nich szukać śladów ostatnich 6 mln lat. Wystające ze ścian muszle i inne 

ZIMA 2019/2020


©© cavernasdelvenadocr.com

26 DALEKIE PODRÓŻE

SS Podziemny wodospad znajdujący się na trasie dla zwiedzających w kompleksie jaskiń Venado

morskie skamieliny zaświadczają o tym, że niegdyś ta okolica znajdowała się pod wodą. W małych jamach kryją się śpiące nietoperze, pająki i owady. Zaopatrzeni w latarki i kaski ochronne zwiedzający przeciskają się przez wąskie szczeliny, przemierzają 35-metrowe komnaty i pokonują podziemną rzekę. Bardziej zaawansowani eksploratorzy grot powinni odwiedzić kompleks jaskiń w Parku Narodowym Barra Honda. Naj­głębsza z nich jest Santa Ana (240 m). Speleo­lodzy wciąż nie wiedzą, jakie niespodzianki czekają jeszcze pod ziemią w tym rejonie. Do tej pory odkryto 42 jaskinie i szacuje się, że to zaledwie połowa. W przeciwieństwie do innych tego rodzaju miejsc w kraju tutaj nie wprowadzono jeszcze zbyt wielu udogodnień dla turystów. Podczas kilkugodzinnej wyprawy korzysta się z licznych drabinek i przechodzi przez przesmyki. W jej trakcie można się poczuć niczym Indiana Jones! Na tych najodważniejszych i najbardziej doświadczonych czeka Damas (mająca długość ponad 286 m i głębokość blisko 22 m).

Wiele jaskiń w Kostaryce przystosowano chociaż minimalnie do ruchu turystycznego, ale ta do nich nie należy. Jej wnętrze widzieli więc nieliczni. Eksploruje się tu komory o nietypowym kształcie i wąskie tunele ze stropem zawieszonym 10 m wyżej. Trudno oświetlić go latarkami, ale może to i lepiej, bo światło poderwałoby do lotu setki odpoczywających w górze nietoperzy.

OTUL SIĘ AROMATEM KAWY Wielbiciele małej czarnej powinni przyjrzeć się bliżej Dolinie Centralnej (Valle Central, Meseta Central, Depresión Central), położonej w środkowej części kraju, zwanej spichlerzem Kostaryki. Ze względu na żyzne wulkaniczne gleby i umiarkowane temperatury powietrza na tych zielonych terenach wyrosły liczne wioski rolnicze i plantacje. To właśnie tutaj pada latynoski śnieg, jak określa się białe płatki kwitnących kawowców. Tradycja uprawy kawy w Kostaryce sięga końca lat 70. XVIII w. Do niemal połowy XIX stulecia większa

©© ISTOCK.COM/Arnoldophoto

TT Dojrzałe owoce kawowca są czerwone i zawierają w sobie zazwyczaj dwa półokrągłe ziarna kawy

ZIMA 2019/2020

część zbiorów wysyłana była do Chile, tam przepakowywana w worki z napisem Café Chileno de Valparaíso i transportowana do Wielkiej Brytanii. Dopiero po odkryciu tego faktu w 1843 r. przez kapitana brytyjskiego statku The Monarch, Williama Le Lacheura (1802–1863), Europa zaczęła handlować kostarykańskim towarem bezpośrednio z jego wytwórcą. Dziś tutejsza kawa zdobywa prestiżowe nagrody w między­narodowych konkursach. Jej uprawa jest ważnym źródłem dochodów dla Kostarykan i elementem lokalnej kultury. Wiele plantacji otwiera swoje bramy dla tych wszystkich, którzy pod okiem eksperta chcą zaznajomić się z wykonywaną na nich pracą – od pielęgnowania sadzonek aż po parzenie aromatycznego napoju. To okazja do poznania najbardziej strzeżonych i nieraz gorzkich tajemnic produkcji kawy. Odwiedzający udają się na pole, zaglądają do przetwórni i palarni, a na koniec czeka ich catación – profesjonalna degustacja płynnego czarnego złota. Spacer po ogromnej posiadłości należącej do firmy Café Britt (w okolicach miejscowości Barva w prowincji Heredia) przypomina podróż w czasie. Na tej plantacji wciąż stosuje się metody przemysłowe i maszyny pochodzące z początku XX w. Można tu zobaczyć najstarszy w kraju młyn do mokrej obróbki ziarna oraz uczestniczyć w zbiorach czerwonych owoców kawowca. W Doka Estate poznaje się historię jednego z najpotężniejszych rodów kawowych w Kostaryce (rodziny Vargas). Uprawia się w niej kawę organiczną metodą shade-growing (hodowania w cieniu), w sposób nie naruszający równowagi ekosystemu. Chętni mogą zatrzymać się tu na kilka dni w przygotowanych dla turystów pobliskich wygodnych kwaterach. Warta uwagi jest Coope Santa Elena, kooperatywa obejmująca 42 niewielkie gospodarstwa z dystryktu Monteverde. Ich właściciele wspólnie rozdysponowują zasoby i podejmują decyzje dotyczące upraw, a także tego, gdzie podczas danej wycieczki trafią zwiedzający. Wybierane są gospodarstwa z największą ilością zbiorów dobrej jakości, aby zapewnić gościom wyjątkowe doznania. Na tych, którzy w kawie nie gustują, czeka szereg innych ekologicznych plantacji. Chętni na własne oczy mogą zobaczyć, jak uprawia się kurkumę (ostryż długi), kakaowce, cynamonowce, wanilię i inne egzotyczne przyprawy. Wycieczki często połączone są z degustacją specjałów przyrządzonych z lokalnych produktów. 


Tworzymy doświadczenia ... niKaragua

Belize

gwatemala

KostaryKa

salwador

Panama

Honduras Jest takie miejsce, gdzie możesz znaleźć piękne krajobrazy i bogatą kulturę. Ląd dziewiczych plaż, bujnych lasów deszczowych, imponujących wulkanów i przyjaznych uśmiechów. Dom 8% światowej bioróżnorodności i tajemnic cywilizacji Majów, Ameryka Centralna wita Cię najbardziej ekskluzywnymi doświadczeniami i niezapomnianymi przygodami. Jesteśmy lokalnymi ekspertami i Twoim punktem kompleksowej obsługi, który może Tobie pomóc odkryć region poprzez wakacje szyte na miarę, wycieczki z przewodnikiem, rezerwacje hoteli, transfery, programy podróży po jednym kraju i łączące wiele krajów oraz podróże oparte na doświadczeniach w: Panamie, Kostaryce, Nikaragui, Hondurasie, Salwadorze, Gwatemali i Belize.

Panama - KostaryKa - niKaragua - Honduras - salwador - gwatemala - Belize www.pure.tours

Destination Management Company

 sales@pure.tours


28 DALEKIE PODRÓŻE

Z czym kojarzy się

Kostaryka...? opracował: MICHAŁ DOMAŃSKI

« Takie pytanie skierowaliśmy do dwóch wybranych ekspertek biegłych w tematyce kostarykańskiej. Większości osób ten nieduży, ale za to niezmiernie zróżnicowany, pełen atrakcji i soczystych kolorów kraj w Ameryce Centralnej, położony malowniczo nad Morzem Karaibskim i Oceanem Spokojnym, kojarzy się przede wszystkim z bujną i dziewiczą przyrodą, majestatycznymi wulkanami, bajkowymi plażami, wspaniałymi rafami koralowymi, popularną wśród poszukiwaczy skarbów i miłośników podwodnych przygód Wyspą Kokosową (Isla del Coco), leczniczymi i odprężającymi gorącymi źródłami, bezkresnymi i wiecznie zielonymi lasami tropikalnymi, wielką bioróżnorodnością, troską o ekologię, turystyką przyjazną środowisku naturalnemu, brakiem armii, gościnnymi i miłymi mieszkańcami („ticos”), gorącymi latynoskimi rytmami, doskonałą kawą (na czele z moją ulubioną pochodzącą z Doka Estate lub Café Britt), egzotycznymi owocami i przyprawami, rozległymi plantacjami bananów i ananasów czy wreszcie optymistycznym, radosnym wyrażeniem „pura vida”. To ostatnie stanowi nieodłączny element dziedzictwa kulturowego Kostaryki. W dosłownym tłumaczeniu z języka hiszpańskiego oznacza „czyste życie” albo „pełnię życia”. W rzeczywistości jednak jego znaczenie jest zdecydowanie bardziej szerokie – to cała filozofia, dewiza życiowa najszczęśliwszego narodu świata, Kostarykan (według światowego wskaźnika szczęścia, HPI – Happy Planet Index). Poniżej zamieszczamy krótkie, lecz szalenie interesujące wypowiedzi naszych rozmówczyń poświęcone ojczyźnie sympatycznych „ticos”, określanej mianem raju w miniaturze czy też Szwajcarii Ameryki Środkowej. »

ZIMA 2019/2020

©© istock.com/sasun1990

SS Wiszący most na terenie Rezerwatu Lasu Mglistego Monteverde z w 90 proc. dziewiczą tropikalną puszczą


29 ESTERA HESS | WŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY ESTA TRAVEL

©© Estera Hess

`` Costa Rica, czyli Bogate Wybrzeże, to dla mnie przede wszystkim leniwce. I choć widziałam je wcześniej w brazylijskiej Amazonii, dopiero tutaj zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Oglądane w swoim naturalnym środowisku nieraz zaskakują. Ostatnio zupełnie niespodziewanie natknęłam się na leniwca w drodze do Parku Narodowego Tortuguero, gdzie na jednej z wielkich plantacji bananów wisiał niewzruszony na przewodach wysokiego napięcia przy słupie. Skoro o Tortuguero mowa, to na podglądanie żółwic składających jaja wybrałam się do niego specjalnie w porze deszczowej. Pomysł nie należał do najlepszych, bo lało codziennie, często nawet całą noc, a nie jak wcześniej zakładałam, przez godzinę czy dwie. Takiej ulewy wydającej niesamowite dźwięki nie przeżyłam jeszcze nigdzie na świecie. Jednak najbardziej niezwykłe było obserwowanie żółwi. Najpierw śledziłam je na plaży oświetlonej akurat światłem księżyca w pełni (podobno w takich warunkach najwięcej z nich wychodzi na brzeg). Potem z daleka przyglądałam się, jak wykopują dołki w piasku. Wreszcie mogłam podejść na tyle blisko, aby oglądać żółwicę przy składaniu jaj. Oczywiście wszystko odbywało się pod ścisłą kontrolą pracowników parku.

©© Estera Hess

SS Spotkanie z leniwcem w okolicach Puerto Viejo

SS Leniwe popołudnie na blisko 12-kilometrowej plaży Savegre nad Pacyfikiem (w kantonie Quepos)

Kostaryka kojarzy mi się także z tyrolkami. Mimo iż są one obecnie popularne na całym świecie, według mnie te tutejsze nie mają sobie równych. Uwielbiam zjeżdżać w rejonie miejscowości La Fortuna. Specjalnie przygotowane platformy, opasające pnie wysokich drzew, dzieli czasem od siebie nawet kilkaset metrów (największa odległość to 960 m). Przy dobrej pogodzie, a ta lubi być w tym regionie kapryśna, można z nich podziwiać las tropikalny. W przerwie pomiędzy koronami widać nawet wulkan Arenal i cudne jezioro o tej samej nazwie. Gdy człowiek dobrze się rozpędzi, na takiej rozwieszonej wśród drzew linie osiąga prędkość nawet ok. 50 km/godz. W tym kraju zachwyca przede wszystkim natura. Tu nic nie jest zwykłe. Jeśli pojawiają się kolibry, to są ich dziesiątki, w najróżniejszych barwach, od małego po całkiem maleńkiego. Jeżeli spotykamy motyle, to od razu setki, z których wiele stanowi endemity. Wyjce w koronach drzew wydają z siebie naprawdę głośne pohukiwania. Plaż Kostaryka ma mnóstwo: do wyboru, do koloru. Są białe, żółte, czarne. Zdecydowanie jest w czym wybierać.

©© Frank Ravizza

JADWIGA KOŚCIÓŁEK | WŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY DREAMGO Drugim skojarzeniem, które pojawia się w mojej głowie, jest nieustająca przygoda! Kostaryka stanowi raj dla amatorów aktywnego spędzania czasu i poszukiwaczy wrażeń. Zjazdy tyrolkami i przeprawy mostami rozciągniętymi między koronami drzew w Rezerwacie Lasu Mglistego Monteverde, trekking u podnóża majestatycznego wulkanu Arenal, spływ pontonem rzeką Pacuare czy przejażdżka konna wokół malowniczych wzgórz w kantonie Pérez Zeledón to tylko kilka przykładów pomysłów na urozmaicenie wizyty w tym kraju. Kostaryka oczarowuje piękną przyrodą, podróż po niej wywołuje wiele pozytywnych emocji i dostarcza wyjątkowych przeżyć, ale w jej trakcie można też się zrelaksować. Baterie podładujemy w którychś z licznie tu występujących gorących źródeł. Polecam także spędzić kilka dni w okolicy jednej ze wspaniałych plaż. Wybrzeże Kostaryki ma łącznie 1290 km długości, więc każdy znajdzie na nim własny szczęśliwy zakątek.  TT Rzekotka czerwonooka prowadzi nocny tryb życia

SS Arenal – jeden z najbardziej aktywnych wulkanów Kostaryki, położony ok. 8 km od miasta La Fortuna

©© Trevor Cole

`` Kostaryka jest dla mnie miejscem, w którym można poczuć potęgę natury i dać się oczarować jej nie­ samowitym cudom. Olbrzymie obszary bujnych, wiecznie zielonych lasów deszczowych skrywają niezliczone gatunki roślin i niezwykłych zwierząt. Warto rozglądać się bacznie wokoło, a najlepiej skorzystać z wytrawnego i sprawnego oka lokalnego przewodnika, który pomaga wytropić barwne tukany, mrówkojady czy wiszące na gałęziach drzew leniwce. Ciekawym doświadczeniem jest nocna wycieczka do lasu w czasie największej aktywności wielu jego mieszkańców. Zaopatrzeni w latarki tropiciele mogą liczyć na spotkania z kolorowymi owadami, wężami lub żabami, w tym z charakterystyczną rzekotką czerwonooką (chwytnicą kolorową). Kostaryka to również kraj wulkanów, spośród których pięć wciąż pozostaje aktywnych. Wulkaniczne stożki dumnie sięgające chmur w połączeniu z otaczającą je bujną roślinnością robią niesamowite wrażenie.

ZIMA 2019/2020


30 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020


31

Wszystkiego najlepszego,

Hawano!

SS W październiku odsłonięto w całości po odrestaurowaniu złocistą kopułę Kapitolu

« Kiedy 28 października 1492 r. Krzysztof Kolumb dopłynął do wybrzeży Kuby, w zachwycie wyznał, że to najpiękniejsza kraina, jaką kiedykolwiek widziały ludzkie oczy. Jakże prawdziwe były te słowa, nadal można się przekonać. Wyspa wciąż wzbudza podziw i dziś, 527 lat po przybyciu odkrywcy, stanowi jedno z najciekawszych miejsc do odwiedzenia na świecie. Jej stolica, Hawana, godnie reprezentuje kraj. »

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Jui-Chi Chan

Magdalena Bastida-Dziewiątkowska


32 DALEKIE PODRÓŻE

H

awana, największe miasto Kuby (ok. 2,1 mln mieszkańców), na części turystów nie zrobi wrażenia, ale innych rozkocha w sobie. Jedni będą zauroczeni tylko przez chwilę, inni wpadną po uszy na całe życie. A królowa Karaibów na każdego spogląda przychylnie i tylko co jakiś czas poprawia koronę i dumnie rządzi dalej.

Królewskich (Castillo de la Real Fuerza) do okazałego pałacu (Palacio de los Capitanes Generales) na Plaza de Armas – placu Broni. W tym czasie ukończono także budowę Katedry (Catedral de La Habana), w której

nie Hiszpanii ostatecznie zakończyła interwencja Stanów Zjednoczonych w 1898 r. W pierwszej połowie XX stulecia sytuację na Kubie kontrolowali Amerykanie. Hawana rozkwitała.

Kubańska stolica zasługuje na rozgłos. Na szczęście jest doskonały powód, aby mówić o niej dużo i często. W 2019 r. obchodzi okrągłe 500. urodziny.

WCZORAJ I DZIŚ

ZIMA 2019/2020

SS Wieża Castillo de los Tres Reyes Magos del Morro zaczęła pełnić funkcję latarni morskiej od 1764 r.

©© ISTOCK.COM/JoannElle

San Cristóbal de La Habana – taką nazwę otrzymało 16 listopada 1519 r. siódme miasto założone przez hiszpańskich kolonizatorów na Kubie. Ceremonia z pierwszą mszą świętą odbyła się na najstarszym placu Starej Hawany (La Habana Vieja), Plaza de Armas, w cieniu ogromnej ceiby (puchowca). Drzewo to, zwane kubańskim baobabem, do dziś uchodzi za święte w kulturze afro­kubańskiej. U jego stóp składają ofiary wyznawcy santeríi, synkretycznej religii, która zrodziła się wśród ludności pochodzącej z Afryki Zachodniej, skąd Hiszpanie sprowadzali na wyspę niewolników. Często można zobaczyć, jak Kubańczycy po prostu czule obejmują lub całują ceibę. Hawana nie od razu została stolicą (do 1556 r. było nią Santiago de Cuba). Potem mimo systemu twierdz obronnych zbudowanych na przełomie XVI i XVII w. miasto łupili piraci, a Wielka Brytania usilnie próbowała odbić je Hiszpanom. Udało jej się to w sierpniu 1762 r., kiedy to Brytyjczycy zdobyli Castillo del Morro (Castillo de los Tres Reyes Magos del Morro), zajęli Hawanę i przejęli władzę na zachodzie wyspy. W wyniku podpisanego w lutym 1763 r. pokoju paryskiego Hiszpania odzyskała Kubę. Wielkiej Brytanii oddała za nią Florydę. W celu wzmocnienia systemu obrony stolicy powstał kolejny obiekt – La Cabaña (Fortaleza de San Carlos de La Cabaña), jedna z najpotężniejszych twierdz obronnych Ameryki. Po zmroku (od 21.00 do 4.30) kanał prowadzący do zatoki (Bahía de La Habana), czyli wejście do portu i miasta, był zamykany grubym łańcuchem rozciągniętym między Castillo del Morro a Castillo de San Salvador de La Punta. Ogłaszał to strzał z armaty z fortecy La Cabaña. Dziś ceremonia w strojach z epoki i sam wystrzał są wieczorną atrakcją turystyczną. Pod koniec XVIII stulecia gubernatorowie hiszpańscy przenieśli się z małej Twierdzy Sił

SS Najsłynniejszą hawańską ceibę rosnącą przed El Templete wycięto z powodu choroby 9 lutego 2016 r.

w 1795 r. złożone zostały szczątki Krzysztofa Kolumba (ok. 1451–1506), przewiezione z pobliskiej Dominikany (przeniesiono je później – w 1898 r. – do katedry w hiszpańskiej Sewilli). Druga połowa XIX w. to okres walk narodowo­wyzwoleńczych. Panowa-

W latach 30., również dzięki interesom mafijnym, miasto rozbudowywało nowo­ czesną infrastrukturę. Powstały wówczas jedne z pierwszych drapaczy chmur w Ameryce Środkowej, hotele, apartamentowce, kina i teatry oraz kasyna i cała sieć przemysłu


33 rozrywkowego kontrolowanego przez mafię i coraz bardziej skorumpowane władze. To w Hawanie wykonano pierwszą zarejestrowaną rozmowę telefoniczną w języku hiszpańskim, tu uruchomiono pierwszą w Ameryce

dowy osiedli mieszkaniowych na obrzeżach Hawany, szkół i szpitali. Tak rodziła się socjalistyczna rzeczywistość. Architektura kolonialna i art déco skazana została na samotną walkę ze słońcem, deszczem i czasem…

©© ISTOCK.COM/MaboHH

©© ISTOCK.COM/Mauro_Repossini

wało amerykańskich aut, oprócz autobusów i taksówek wysokimi estakadami mknęły po stolicy tramwaje. Do otwartego 30 grudnia 1930 r. Hotelu Nacional de Cuba oprócz rodzin mafijnych zjeżdżali celebryci z całego

SS Plaza de la Catedral, jeden z pięciu głównych placów La Habana Vieja, z barokową Catedral de La Habana

©© ISTOCK.COM/MarcoRof

©© ISTOCK.COM/diegograndi

TT Ubrana na biało wyznawczyni religii santería

Łacińskiej całkowicie automatyczną centralę telefoniczną (ok. 1909 r.), a hotel Riviera z lat 50. miał ponoć pierwszy na świecie system centralnej klimatyzacji. Habana Hilton otworzył w 1958 r. na ostatnim, 23. piętrze kabaret z rozsuwanym dachem, ulice centrum rozświetliły jedne z pierwszych latarni, przyby-

SS Fasady dość wielu starych kamienic przy Paseo del Prado zostały ostatnio poddane renowacji i odmalowane

świata, głównie amerykańskie gwiazdy kina, muzyki, sportu, ale też politycy. Triumf rewolucji Fidela Castro zatrzymał hazard i rozrywkę, w sektorze prywatnym rozpoczął się proces nacjonalizacji. Bogaci ludzie zaczęli opuszczać miasto. Lata 60.–90. to okres bu-

W 1982 r. La Habana Vieja i jej potężny system fortyfikacji trafiły na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Renowację zabytków wspierały także władze miasta. Po wielkim kryzysie związanym z rozpadem ZSRR, który przez lata udzielał 

ZIMA 2019/2020


pomocy odizolowanej od świata Kubie, w połowie lat 90. zaczęła się rozwijać turystyka komercyjna. Ze względu na brak miejsc noclegowych uruchomiono sieć tzw. casas particulares – domów kubańskich z pokojami do wynajęcia. Jednak turyści zagraniczni jeszcze długo żyli w zupełnie odrębnej rzeczywistości niż codzienność mieszkańców. Zwiedzali Hawanę, podążając odremontowanymi ulicami historycznego centrum. Resztę objeżdżali zazwyczaj klimatyzowanym autokarem. Zaglądali na plac Rewolucji (Plaza de la Revolución), targ z pamiątkami, szli na obiad do restauracji. Sytuacja Kubańczyków zaczęła się zmieniać od 2008 r. Zezwolono na posiadanie dewiz i wyjazd z kraju bez specjalnego pozwolenia, miejscowi mogli korzystać z hoteli, taksówek, autobusów i sklepów komercyjnych. Powstała ustawa o prywatnej działalności. Rozpoczęły się remonty, które niewątpliwie przyspieszyły w związku ze zbliżającym się 500-leciem miasta.

©© ISTOCK.COM/IulianU

34 DALEKIE PODRÓŻE

SS Dzieci bawiące się beztrosko na ulicy w Hawanie

TT Uliczny zespół grający obok Hotelu Ambos Mundos

W stolicy żyje ponad 2,1 mln habaneros. Są wśród nich ci mieszkający tu od pokoleń i ci, którzy przyjechali w poszukiwaniu lepszego życia. Na obszarze La Habana Vieja część turystyczna sąsiaduje z kamienicami, gdzie lokale ze względu na dużą wysokość podzielono na mniejsze mieszkania również w poziomie. Do bocznych ulic jeszcze nie dotarły prace renowacyjne. Z balkonów zwieszają się tu gałęzie drzew wrastających w mury, budynki podpierają drewniane rusztowania. Domy w najgorszym stanie są częściowo, a czasem całkowicie opustoszałe. Z nie­ których zabudowań zachowały się tylko samotne ściany. W równie gęsto zaludnionej, a miejscami przeludnionej dzielnicy Centro Habana dostrzec można najwięcej zniszczeń, ale w niej też toczy się prawdziwe życie Kuby. Na ulicach, w podwórkach, na targach, straganach, w sklepach i starych państwowych bodegach, gdzie na szalkowych wagach odważa się kartkowy przydział ryżu, cukru i fasoli, spotykają się mieszkańcy stolicy. Drzwi i okna są pootwierane, panuje upał. Z górnych okien do osób stojących na chodniku zjeżdżają na sznurkach koszyki z różnymi rzeczami – to łatwiejszy sposób transportu niż noszenie wszystkiego po schodach. W kamienicach nie ma domofonu, a czasem nawet i dzwonka, więc ludzie po prostu się nawołują. Jedni obserwują, inni grają w domino, trzy staruszki na bujanych fotelach szydełkują, rikszarze odpoczywają w cieniu.

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Golden_Brown

ZWYCZAJNE ŻYCIE

TT 16 listopada pod Kapitolem odbyła się huczna gala z koncertem i wspaniałym pokazem ogni sztucznych


©© ISTOCK.COM/Remanz

35

©© ISTOCK.COM/Thomas De Wever

SS Hawańczyk wciągający na balkon załadowany koszyk

©© Cubatravel

SS Sklepik działający przy wejściu do kamienicy

Z małych i dużych głośników z mieszkań, samochodów i smartfonów rozbrzmiewa muzyka. Obok siebie żyją tu katolicy, wyznawcy santeríi, protestanci i ateiści. W czerwcu 2015 r. otwarto także meczet, a w alei Portowej (Avenida del Puerto) wznosi się cerkiew. Są również mniejszości seksualne. Hawana jest kolorowa, nie tylko ze względu na różne odcienie skóry jej mieszkańców, ich słabość do wzorzystych ubrań i błyskotek. Uroku dodaje jej słońce, prawie zawsze niebieskie niebo, kolory budynków i starych amerykańskich aut oraz muzyka i ciągły gwar, miasto właściwie nie zasypia… Oprócz stacjonarnych i obwoźnych straganów z warzywami i owocami, sklepów z mięsem, małych i dużych eleganckich restauracji i kawiarni, skromnych barów i okienek z pizzą, lodami, kanapkami czy napojami działają też lokalne minibiznesy. Handluje się wszystkim: tanimi cygarami, kawą z bodegi, paczkami makaronu. Starsze kobiety sprzedają kawę z termosu i zapałki, ktoś oferuje Diario Granma – gazetę codzienną składającą się z czterech–ośmiu stron, ktoś inny napełnia zapalniczki. Popołudniami i po zmroku dzieci grają na ulicach w piłkę, kulki czy kapsle albo bawią się w chowanego. Jest bezpiecznie. Im później, tym chłodniej, więc ludzie wychodzą przed domy. Handlarze rozwożą lody i ciastka. Już ok. 17.00 w wielu miejscach zaczynają się imprezy taneczne. Większość osób pracuje, a że bawią się intensywnie, wystarcza im, że imprezowanie kończą o 21.00. Kto może, rusza dalej w miasto – oferta rozrywkowa jest szeroka i na każdą kieszeń. Inaczej mieszka się w rozległym Vedado z hotelami, ambasadami i placem Rewolucji. Tutaj zabudowę stanowią w większości wolnostojące domy i wille, po ulicach jeździ więcej aut. W Hawanie w porównaniu z resztą Kuby spotyka się najwięcej samochodów, ale tych prywatnych wciąż jest bardzo mało ze względu na wysokie ceny. Autobusy są zazwyczaj pełne, tak samo jak taksówki zwykłe (libres) i zbiorcze (colectivos). Kryzys paliwowy wpłynął niekorzystnie na transport miejski. Chcąc nie chcąc ludzie pokonują pieszo ogromne odległości. Dlatego nie spacerują, raczej szukają cienia i ławki. W Hawanie znajduje się wiele zielonych parków i skwerów dających wytchnienie w upały. Ze względu na dużą populację miasto rozlewa się na obrzeża, gdzie tworzy się morze blokowisk, w których także kwitnie życie. Słychać muzykę, nawoływania obwoźnych handlarzy, a wieczorem okna świecą charakterystycznym ostrym światłem jarzeniówek.

URODZINY PRZEZ CAŁY ROK Co roku, 15 listopada o północy, Hawańczycy stoją godzinami w długiej kolejce na placu Broni, aby okrążyć trzykrotnie w specyficzny sposób ceibę i rzucić w koronę drzewa monety. Ma to przynosić szczęście i pomyślność. W roku jubileuszu stolicy 16 listopada wypadał w sobotę, zapowiadał się magiczny weekend i taki poniekąd był. Dwu­ krotnie niebo nad Hawaną rozbłysło tysiącem sztucznych ogni. W piątek 15 listopada wysprzątana w czynie społecznym słynna nadmorska promenada Malecón zapełniła się tłumami. Zapowiadany deszcz przyspieszył pokaz, który zaczął się tuż przed 22.00. Widzowie przez ponad 20 minut zachwycali się niezwykłą feerią barw. Oklaski rozbrzmiewały bardzo długo. Takiego przedstawienia jeszcze tu nie było. Zresztą goście z zagranicy również przyznawali, że to jedno z najlepszych widowisk, jakie widzieli. Niebo rozświetliło 16 tys. fajerwerków, a na koniec pojawiły się na nim napisy Habana 500 i Viva Fidel. Następnego dnia pod Kapitolem (Capitolio de La Habana) odbyła się wielka gala z koncertem i kolejnym pokazem sztucznych ogni. Tym razem tłumy zapełniły Park Centralny (Parque Central). Ciociu, trzeba korzystać! – krzyczała do mnie siostrzenica. Następna taka fiesta będzie za 500 lat! Stolicę Kuby z okazji okrągłego jubileuszu odwiedzili m.in. król i królowa Hiszpanii (Filip VI i Letycja), a z madryckiego Muzeum Narodowego Prado do Narodowego Muzeum Sztuk Pięknych w Hawanie sprowadzony został na miesiąc autoportret Francisca Goi z 1815 r., jedno z ostatnich dzieł tego wielkiego malarza (1746–1828). Miastu dedykują swoje prace artyści, a rekordy – sportowcy. Wszystkie wydarzenia organizuje się w hołdzie stolicy, czy to maraton uliczny, czy przejazd masy cyklistów. Poeci piszą wiersze i poematy, budowniczowie pracują w tempie zupełnie niekubańskim. Po blisko 10 latach ukończono remont Kapitolu, obecnej siedziby Zgromadzenia Narodowego Władzy Ludowej (Asamblea Nacional del Poder Popular). W październiku została odsłonięta w całości złocista kopuła i niczym drugie słońce opromieniła Centro Habana. Warto zwiedzić Kapitol z przewodnikiem, renowacja trwała długo, ale efekt jest oszałamiający. Jak grzyby po deszczu wyrastają w stolicy kolejne hotele. W samym sercu miasta w odremontowanym budynku z końca XIX w. otwarto luksusowy Gran Hotel Manzana Kempinski La Habana. Nowy, 5-gwiazdkowy Iberostar Grand Packard zapewnia swoim gościom spektakularny widok na 

ZIMA 2019/2020


©© Iberostar Hotels & Resorts

36 DALEKIE PODRÓŻE

SS Nowy, 5-gwiazdkowy hotel Iberostar Grand Packard z basenem typu infinity na tarasie wypoczynkowym

©© Cuba Tourist Board

©© ISTOCK.COM/Mauro_Repossini

SS Bulwar Malecón, zachód słońca nad zatoką Hawana

SS We wnętrzu rozsławionego przez Ernesta Hemingwaya baru „Floridita” goście tańczą przy muzyce na żywo

SS Warsztaty taneczne prowadzone przez Kubańczyka

wejście do zatoki oraz Castillo del Morro i twierdzę La Cabaña. Prado y Malecón (SO/ Paseo del Prado La Habana, 5 gwiazdek z plusem) wybudowany u zbiegu deptaków Prado (Paseo del Prado) i Malecón ma trzy najwyższe tarasy w Hawanie. Wśród mieszkańców panują różne opinie na temat tego nadzwyczajnego ożywienia w mieście. Jedni są zaangażowani i dumni, inni narzekają, że to wszystko na pokaz, dla mediów i ważnych gości. Jednak hawańczycy potrafią się bawić, a poczucie dumy narodowej i patriotyzm lokalny ostatecznie zazwyczaj biorą górę.

czątku XX stulecia. Znany jest doskonale z filmów i teledysków, m.in. spektakularnych scen z Szybcy i wściekli 8 (2017 r.) i nostalgicznych kadrów z Buena Vista Social Club (1999 r.). Obecnie to kolejny symbol miasta, miejsce kultowe, choć dzieją się na nim zwyczajne rzeczy. Ludzie uprawiają poranny jogging, jeżdżą na rowerach, spacerują, randkują, ktoś łowi ryby, inny czyta, gra na trąbce, na skrzypcach albo zwyczajnie odpoczywa na ciepłym murku, chłodzony morską bryzą. Wieczorem Malecón zapełnia się bardziej niż za dnia. Słychać muzykę na żywo – są mariachi, mężczyzna z akordeonem, kowboj z gitarą. Pojawiają się boomboxy, głośniki. Każdy znajdzie tu coś odpowiadającego jego muzycznemu gustowi. Jest bezpiecznie, sporo policji.

MAGICZNE BULWARY Prado i Malecón to dwa najbardziej żywe i charakterystyczne bulwary stolicy. Ten pierwszy jest zawsze pełen ludzi. Lubią

ZIMA 2019/2020

się oni chłodzić w cieniu rosnących wzdłuż niego starych drzew. Zbiera się tu młodzież w szkolnych mundurkach, chłopcy rozgrywają mecze piłki nożnej, kręcą się desko­ rolkarze i rolkarze. Na środku można oglądać wystawę fotografii wielkoformatowej. Bliżej Parku Centralnego rozstawiają się uliczni handlarze obrazów. Zanim przywrócono własność prywatną, to na Prado działał nie­ legalny rynek nieruchomości. Podczas spaceru bulwarem mija się m.in. francuską perfumerię Guerlain z lat 50. (dziś funkcjonuje w niej państwowa drogeria), dawne kasyno, w którym mieści się urząd stanu cywilnego, oraz piękny Hotel Sevilla z 1908 r. Malecón składa się właściwie z betonowego falochronu, szerokiej ulicy i nad­ morskiego deptaka zbudowanego na po-


©© ISTOCK.COM/MarcoRof

37 tapas & bar, Color Café, El Cocinero, Esencia Habana, Café Crystal, HQ Bar, Bar Encuentro, Bombay Bar & Lounge i wielu innych gra się jazz, rock, rap, hip-hop, funk, reggae, chill house, jazz house, house, fusion. Od 25 października do 2 listopada odbywał się Festival Mozart Habana 2019. Na ulicach często spotyka się mniejsze lub większe orkiestry. Pokazują przypadkowej publiczności, że dzieła z repertuaru filharmonii wcale nie muszą być poważne i można nawet przy nich tańczyć. Nie sposób nie wspomnieć również o Buena Vista Social Club. Dziś grają głównie przyjaciele, dzieci i wnuki liderów, ale warto dodać, że jedyna żyjąca wokalistka Omara Portuondo wystąpiła właśnie na otwarciu Cartagena Jazz Festival, a Chucho Valdés zgarnął nagrodę Latin Grammy za najlepszy album jazzowy. Muzykę słychać w Hawanie właściwie na każdym rogu. Wszyscy muzycy występujący na ulicy czy w barach żyją

z napiwków i sprzedaży płyt. Dlatego warto być hojnym i nagrodzić ich występ. Często od wrzuconej monety ważniejsza bywa nasza uwaga i szczere zainteresowanie tym, co robią. Salsa kojarzy się głównie z tańcem. W stolicy kraju pojawia się coraz więcej mniejszych i większych szkół. Czasem taką rolę odgrywa prywatny salon z wielkim lustrem i głośnikiem. Razem z Hawaną okrągłe urodziny, 50., obchodzi w tym roku jedna z najlepszych grup salsowych na Kubie – Los Van Van. Uhonorowana wieloma krajowymi i międzynarodowymi nagrodami, wciąż gra. W maju 2014 r. zmarł jej założyciel, Juan Formell. Przy muzyce zespołów Los Van Van, Charanga Habanera czy Havana D’Primera trudno nie tańczyć, a salsa jest bardzo prosta. Wielbiciele klasyki powinni udać się do Gran Teatro de La Habana. Zmarła 17 października 2019 r. primabalerina narodowego 

©© ISTOCK.COM/Flavio Vallenari

TT Muzycy grający na murku przy deptaku Malecón

NIE TYLKO SALSA Jeszcze niedawno imprezy taneczne czy koncerty odbywały się w mniejszej liczbie miejsc – Casa de la Música de Miramar i Casa de la Música de Galiano, salsowym klubie 1830, usytuowanym nad brzegiem morza, z wielkim tarasem pod gołym niebem, oraz w tzw. kabaretach: Salón Rojo, Don Cangrejo i La Cecilia. Muzyki jazzowej słuchano w La Zorra y El Cuervo lub Jazz Café w Galerías de Paseo. Od paru lat klubów i barów szybko przybywa. Wszystkie mają swoje profile w serwisach społecznościowych Facebook i Instagram, a gdzie pójść, można zdecydować po przejrzeniu np. oferty kulturalnej stolicy na jednej z wielu grup w aplikacji WhatsApp (nazwanych Habaneando). W lokalach takich jak El Tablao, Bertold Brecht, BuleBar 66, Bembé

Colonial Tours, BŁYSKOTLIWI WESELI LUDZIE! Wasza najlepsza opcja DMC na Karaibach Wasz idealny partner w Republice Dominikańskiej, Meksyku, Portoryko i na Kubie PROFESJONALIZM, JAKOŚĆ, DOŚWIADCZENIE Wielojęzyczny zespół do dyspozycji swoich Klientów Rezerwacje on-line wszystkich hoteli w najlepszych taryfach Wycieczki i objazdówki

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/Golden_Brown

38 DALEKIE PODRÓŻE

SS Hotel Nacional de Cuba (sieci Gran Caribe) odwiedziło od 30 grudnia 1930 r. wiele znanych osobistości

zespołu baletowego Alicia Alonso, królowa kubańskiego tańca, pozostawiła godnych następców. Wśród nich są Carlos Acosta, bohater wyświetlanego także w Polsce filmu Yuli (2018 r.), czy Lizt Alfonso, której zespół (Lizt Alfonso Dance Cuba) wrócił niedawno z tournée po Kanadzie i już szykuje się do kolejnej trasy.

W BLASKU REFLEKTORÓW W październiku 2019 r. w Hawanie odbył się Międzynarodowy Festiwal Teatralny. W pierwszej połowie grudnia, jak co roku, na 11 dni całe miasto zatopiło się w filmowej rzeczywistości podczas kolejnej edycji Międzynarodowego Festiwalu Nowego Kina Latyno­amerykańskiego (Festival Internacional del Nuevo Cine Latinoamericano). Centrum wydarzenia ustanowiono w najbardziej prestiżowym hotelu w mieście – 5-gwiazdkowym Nacional

choć na jeden dzień zagląda do Hawany. Miasto, jak reszta kraju, żyje głównie z turystyki. Poza tym pracują tu przedstawiciele placówek dyplomatycznych czy zagranicznych firm. Obcokrajowcy wiążą się również z Kubańczykami. Mieszanych małżeństw na wyspie jest stosunkowo mało, takie pary wyjeżdżają zwykle za granicę. W dalszym ciągu panuje przekonanie, że przybysze z zewnątrz mają więcej pieniędzy, powinni więc płacić. Obcokrajowcy trzymają się zatem raczej w swoim towarzystwie. Mimo serdeczności i otwartości Kubańczyków pozostają yumas. To określenie uważane bywa przez niektórych za obraźliwe, ale yumas się kocha. Czasem ciepłego uczucia wystarcza na godzinę wspólnej jazdy turystycznym starym samochodem czy wieczorną imprezę na bulwarze Malecón. Nie ma co się obrażać, lepiej żyć chwilą i korzystać z uroków pobytu w stolicy, chociaż warto pilnować portfela.

de Cuba. Przed rewolucją na wyspie znajdowało się aż ponad 510 kin, w Hawanie było ich więcej niż w Paryżu czy Nowym Jorku. Do dziś kubańskie filmy należą do najlepszych w regionie. Osobom zainteresowanym kinematografią polecam szczególnie produkcję 7 dni w Hawanie (2012 r.) z Emirem Kusturicą w jednej z głównych ról. Hotel Nacional de Cuba od blisko 90 lat odwiedzają rozmaici celebryci. Przy barze znajdziemy tzw. salę sławy, a w niej zdjęcia wszystkich słynnych gości od grudnia 1930 r. aż do dziś. Są na nich członkowie amerykańskiej mafii z lat 30.–50., reżyserzy, aktorzy, muzycy, sportowcy i politycy. Jest Jurij Gagarin, Władimir Putin i Roman Polański.

SWOI I OBCY W kubańskiej stolicy nie brakuje obco­ krajowców. Prawie każdy z ok. 5 mln turystów przybywających na Kubę w ciągu roku

TT Kubańska flaga rozwieszona pomiędzy kamienicami

©© ISTOCK.COM/Arsgera

©© ISTOCK.COM/julianpetersphotography

TT Stare, ale doskonale utrzymane amerykańskie krążowniki szos zabierają turystów na wycieczki po Hawanie

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/StreetMuse

©© ISTOCK.COM/ad_foto

39

SS W La Habana Vieja często natkniemy się na starsze kobiety pozujące do zdjęć z grubym cygarem w dłoni

SS Zwijanie cygara (puro) z wysuszonych liści tytoniu

RUM, CYGARA I KAWA

(pod nazwą 1519) w przepięknej kryształowej karafce (w liczbie 500 butelek). Ta mieszanka starych rumów dobieranych w odpowiednich proporcjach przez maestros roneros od miesięcy, a mówi się, że i lat, osiągnęła zawrotną cenę niemal 2,7 tys. euro. Ten trunek z trzciny cukrowej podaje się na określone sposoby. Ciemne rumy pija się same, białe – w koktajlach. Za narodowy 

Na Kubie pija się głównie rum, a dla ochłody piwo. Hawanę wypełniają bary, ale nie jest nie­ taktem ani wykroczeniem napić się alkoholu w parku czy na bulwarze. Naj­popularniejszą markę kubańskiego rumu w kraju i za granicą stanowi Havana Club. Pierwsza destylarnia firmy powstała w Cárdenas w 1878 r. W logo marki nad nazwą umieszczono wiatrowskaz

La Giraldilla z 1632 r. z jednej z wież Castillo de la Real Fuerza – nieoficjalny symbol stolicy. Przedstawiać ma on Isabel de Bobadillę (ok. 1505–1546), pierwszą kobietę pełniącą funkcję gubernatora Kuby (w latach 1539–1544). Z okazji 500-lecia miasta La Giraldilla ożywa i pojawia się na wielu imprezach, a marka Havana Club wypuściła okolicznościowy rum

ZIMA 2019/2020


40 DALEKIE PODRÓŻE drink uchodzi mojito. Do podstawowych rumowych koktajli należą poza tym piña colada, cuba libre i daiquiri. Na to ostatnie można wybrać się do „Floridity” – serwuje się w niej wersję preferowaną przez Ernesta Hemingwaya, bez cukru i z sokiem grejpfrutowym. Muzeum cygar nie istnieje, nie ma takiej potrzeby. Fabryki, w których skręca się je ręcznie z liści tytoniu, są żywymi muzeami. Poza tym cygara się pali, nie ogląda. Takie

wygodny fotel i dobre towarzystwo. Nie zaszkodzi też szklaneczka rumu. Może być także burbon, brandy czy whisky, najlepiej amerykańska! Kawę Kubańczycy pijają mocną i słodką. Preferują małe porcje. Zabytkowe kawiarnie takie jak „Café el Escorial” bądź „Café O´Reilly” mają w ofercie lokalną, świeżo paloną arabicę. Kawę tę uprawia się na zboczach pasma górskiego Escambray w centralnej części kraju.

jest raczej w restauracjach. W okienku z tanimi przekąskami to po prostu bułka z szynką i wieprzowiną. Na większy posiłek można wybrać się do mniej lub bardziej eleganckich restauracji. W menu mają bardzo różnorodne dania: od naleśników, przez kurczaki, wieprzowinę, słynną szarpaną wołowinę, do obłędnych owoców morza. Jeśli ktoś chce spróbować wszystkiego w jednym miejscu, najlepszym wyborem będzie Fábrica de Arte Cubano (FAC). Otwarto ją kilka lat temu w ogromnym, postindustrialnym obiekcie. Na kilku poziomach znajdują się tutaj bary, restauracje, sale koncertowe, butiki, galerie i sale projekcyjne. W kompleksie Fábrica de Arte Cubano panuje zdecydowanie między­ narodowa atmosfera. W 2019 r. trafił on na listę 100 najwspanialszych miejsc na świecie według amerykańskiego tygodnika Time.

©© ISTOCK.COM/Erich Fend

UWIELBIAM TU BYĆ

©© ISTOCK.COM/Magrig

SS Popularny drink mojito nierzadko oferuje się w kubańskich barach w rozmaitych wersjach smakowych

SS Picadillo, tradycyjna potrawa z mielonej wołowiny, warzyw i owoców, której smak nadają różne przyprawy

wytwórnie, udostępnione do zwiedzania, stanowią niespotykane połączenie manufaktury i komunistycznego zakładu, gdzie można palić przy pracy albo zdrzemnąć się na liściach. Jednocześnie widok smartfonów i słuchawek u pracowników przypomina, że jest 2019 r., a Kubańczycy mogą już korzystać z mobilnego internetu. Cygarem nie należy się zaciągać. Zanim zacznie się palić, najlepiej znaleźć sobie przyjemne miejsce,

ZIMA 2019/2020

GDZIE I CO ZJEŚĆ Kubańczycy zapożyczyli z USA nie tylko coca-colę do rumu. Na stoiskach i w barach z kubańskim jedzeniem ulicznym królują hamburgery, hot dogi i pan con lechón, bułka z szarpanym mięsem wieprzowym (czasem z całego pieczonego prosiaka). Są również kanapki z omletem, serem i szynką. Specjał pod nazwą sandwich cubano (z szynką, serem i wieprzowiną) podawany

Zawsze cieszę się na spotkanie z Hawaną. Wybaczam jej upał, deszcz, burze. W czasie huraganu boję się o nią jak o bliską osobę. Uwielbiam pokazywać ją komuś pierwszy raz, a przy tym wciąż poznawać to miasto na nowo. Nigdy mnie nie nuży i nie nudzi. Zmienia się na moich oczach, widzę, jaki ma potencjał, i rozumiem trudy życia mieszkańców. Wiem, co znaczy brak wody, czasem prądu, pieniędzy. Nie obruszam się na proszących o drobne i nie krytykuje kosmicznych cen luksusowych hoteli, drogich restauracji i salonów Armaniego. Kręci mi się w głowie od tego, ile się tu dzieje. Chcę biegać po deptaku Malecón, ćwiczyć tai-chi na skwerze przy bloku, odwiedzać chiński cmentarz i galerie sztuki, grać w domino. Planuję nauczyć się w końcu obrotów w salsie. Znają mnie w Hawanie, jestem Magda, Polaca, Polaquita, Pola. Raczej nie mam kłopotów z przemieszczaniem się. Gdy się nie śpieszę, wybieram transport publiczny. Nie tylko po to, żeby zaoszczędzić, ale też dlatego, aby pobyć z ludźmi, posłuchać ich i z nimi porozmawiać. Czasem złoszczę się, że mnie zaczepiają i traktują jak turystkę, potem denerwuję się, że zbyt się spoufalają. Jednak kiedy boli mnie głowa, pytam obcych o tabletkę. Nie będę jedną z nich, nawet nie mieszkam w Hawanie na stałe. Po prostu uwielbiam tu być. Może z okazji 501 urodzin miasta amerykańska marka odzieżowa Levi’s wypuści nową wersję swoich najsłynniejszych spodni dżinsowych – 501… Ten model powinien stworzyć kubański projektant. Te quiero, Havana! 



42 DALEKIE PODRÓŻE

Jakie są najbliższe plany promocji turystycznej Kuby w Polsce? Co chcecie zrealizować w 2020 r.? Widzimy wzrost zainteresowania Polaków Kubą, a także popularność, jaką ten cel podróży osiągnął na rynku. Odegrała w tym dużą rolę m.in. kampania promocyjna Auténtica Cuba. Przyczyniła się ona też do zwiększenia rozpoznawalności wyspy. Przy jej okazji staraliśmy się poszerzać wiedzę o Kubie. Jako że już od wielu lat zajmujemy się promocją i sprzedażą oferty turystycznej Kuby na tym jakże istotnym rynku, postanowiliśmy znacznie bardziej skupić się na wyjściu poza rynek warszawski, mazowiecki i objąć działaniami handlowymi ważnych tour­operatorów, firmy incentivowe i agencje turystyczne z innych miast i regionów (np. Wrocławia, Poznania, Krakowa, Katowic, Lublina czy Trój­miasta) podczas wydarzeń odbywających się w ramach tzw. Roadshow Cubano All Inclusive, które organizujemy wspólnie z magazynem All Inclusive. Chcemy w ten sposób dotrzeć do naj­większych organizatorów turystyki wyjazdowej i agencji w Polsce. Będą to działania komercyjne, w które zaangażujemy się najbardziej w 2020 r. Nie opuścimy oczywiście rynku warszawskiego. Choć co prawda nie działają na nim najwięksi organizatorzy wyjazdów na Kubę, to ze względu na fakt, że Warszawa jest stolicą kraju, organizuje się w niej ważne wydarzenia związane z turystyką. ©© Cubatravel

tekst promocyjny

David Lobaina Frómeta, radca ds. turystyki Ambasady Kuby w Polsce i Ministerstwa Turystyki Kuby (Mintur) na Europę Środkową, w rozmowie z Michałem Domańskim.

Kto jest najważniejszym partnerem kubańskiej turystyki na rynku polskim? Z kim najczęściej realizujecie wspólne akcje promocyjne? Najważniejszymi partnerami dla Kuby są wszyscy Polacy, którzy chcą ją odwiedzić, a nie jest ich mało. Udało nam się połączyć dużą liczbę polskich touroperatorów, firm incentivowych i agencji turystycznych z naszymi biurami turystyki przyjazdowej. Blisko 70 z nich określa

ZIMA 2019/2020

nasz kraj jako bezpieczny i egzotyczny. Choć organizują niezbyt dużo wyjazdów na Kubę, mają je w swojej ofercie na stałe i jesteśmy pewni, że ich liczba będzie rosła. Między polskimi touroperatorami, firmami incentivowymi i ich kubańskimi partnerami na miejscu panują bardzo dobre relacje. Czartery z Polski na Kubę organizują Itaka, Rainbow i TUI Poland. To ostatnie biuro podróży wróciło na swoją wcześniejszą pozycję wśród organizatorów wycieczek na wyspę. Wszyscy ci duzi polscy touroperatorzy bardzo dobrze współpracują ze swoimi kubańskimi partnerami, traktują poważnie swoje operacje na wyspie i to właśnie im, a także ich klientom, poświęcamy szczególną uwagę. To z ich udziałem prowadzimy nasze akcje promocyjne. Jakie są najnowsze statystyki dotyczące przyjazdów turystów z Polski na Kubę? Które miejsca na wyspie i jakiego rodzaju atrakcje cieszą się największą popularnością wśród Polaków? Polska osiąga rekordowe wyniki, jeśli chodzi o podróże na Kubę – w 2018 r. odwiedziło nas blisko 40 tys. jej mieszkańców. Aktualne statystyki roczne będą bardzo zbliżone. Stawia to Polskę na 18 miejscu pod względem liczby trafiających do nas turystów z całego świata. To oznacza, że znalazła się wśród 20 krajów, z których przybywa na wyspę najwięcej gości. Jak więc widać, Kuba jest atrakcyjnym celem podróży z punktu widzenia zarówno polskich tour­operatorów, jak i ich klientów. Polacy chętnie wybierają się na wycieczki objazdowe, chcą poznawać nasz kraj. Lubią kubański rum (zwłaszcza drink mojito), jedzenie i cygara oraz przejażdżki starymi amerykańskimi samochodami. Podobają im się lokalne tańce i muzyka. Fascynuje ich Hawana. Łatwo zaprzyjaźniają się z Kubańczykami, często wyruszają katamaranami w rejsy po okolicy itd. Kuba stanowi również szczególne miejsce do organizowania wydarzeń typu MICE. Oferuje się na niej odpowiednie zaplecze logistyczne, jej baza hotelowa jest bardzo rozbudowana i znajdują się tu centra przeznaczone na spotkania biznesowe, konferencje i kongresy o zasięgu krajowym i międzynarodowym, wyposażone w technologie najnowszej generacji.

©© Cubatravel

Kuba – serce i perła Karaibów


43

W jaki sposób chciałbyś zwiększyć liczbę polskich gości w Twojej ojczyźnie? Chciałbym, żeby Polacy dostrzegli w niej kraj bardzo bezpieczny, którego mieszkańcy są nadzwyczaj gościnni, przyjaźni, ludzcy, otwarci na turystów i wspierający ich podczas podróżowania po wyspie. To kraina krystalicznie czystej, przejrzystej wody i gorących plaż – leży tu druga najpiękniejsza plaża świata według rankingu serwisu TripAdvisor z 2019 r., czyli Varadero. Polacy znakomicie dogadują się z Kubańczykami, dzięki czemu ich kubańskie wakacje są zawsze wspaniałe, radosne i niezapomniane. Chciałbym, aby polscy turyści wiedzieli, że gdy raz odwiedzą Kubę, będą na nią wracać wielokrotnie, ponieważ za każdym razem zostawią na niej swoich przyjaciół. Polecam Polakom, żeby na wyspie zrobili koniecznie kilka rzeczy. Powinni odwiedzić Hawanę i wpaść do baru „La Bodeguita del Medio” na wyśmienite mojito i do „Floridity” na doskonałe daiquiri, zaprzyjaźnić się z kimś, przejechać się po stolicy starym amerykańskim autem, zwiedzić potężne Castillo del Morro i La Cabañę, spróbować wybornej kubańskiej kawy i wypalić cygaro. Rok 2019 na Kubie był rokiem 500-lecia Hawany. A co ciekawego czeka nas w 2020 r.? Jakiego rodzaju ważne wydarzenia odbędą się w Twoim kraju? Przede wszystkim muszę zaznaczyć, że jubileusz Hawany to nie­ zmiernie istotne wydarzenie, zarówno dla Kuby, jak i dla całego świata, najważniejsze w 2019 r. Zaangażowali się w nie wszyscy Kubańczycy, niezależne od poziomu życia. Z tej okazji zaplanowano duże prace remontowe i restauracyjne w stolicy Kuby (stolicy wszystkich Kubańczyków). Na uroczystości związane z tym wielkim świętem zaproszone zostały osobistości z całego świata, a wśród najznamienitszych z nich znaleźli się król Hiszpanii Filip VI i jego żona, królowa Letycja. Obchody 500-lecia miasta są wyrazem uznania dla wszystkich Kubańczyków, a w szczególności dla głównego historyka Hawany, doktora Eusebia Leala Spenglera, wspaniałego syna Republiki Kuby i głównego pomysłodawcy restauracji i konserwacji historycznych zabytków kraju.

Rok 2020 upłynie pod znakiem rosnącej liczby polskich turystów na Kubie i nowych połączeń lotniczych na wyspę z Polski. W maju odbędą się Międzynarodowe Targi Turystyki – FITCuba, organizowane w modnym kurorcie Varadero, najważniejsze wydarzenie branży turystycznej w całym regionie. Dlaczego warto wybrać się na Kubę w najbliższym czasie? Co takiego niepowtarzalnego, czego nie znajdziemy nigdzie indziej na świecie, czeka na nas na tej gorącej jak wulkan karaibskiej wyspie? To jeden z najbezpieczniejszych krajów świata, prawdziwie magiczny, zamieszkany przez niezmiernie gościnny i przyjazny naród. Hawana otrzymała zaszczytny tytuł Iberoamerykańskiej Stolicy Koktajli. Kubańska stolica uchodzi za jeden z cudów świata. Port w Hawanie uznawany jest za ważny przystanek na trasie luksusowych statków wycieczkowych pływających po Karaibach. Z Kuby pochodzą najlepsi na naszym globie pięściarze i najlepsze siatkarki (tzw. Morenas del Caribe). To kraj o bogatej historii, ojczyzna rekordzisty świata w skoku wzwyż (Javiera Sotomayora). Tu mieszkają

©© Cubatravel

Wyspa może się pochwalić dużym bogactwem naturalnym. Utworzono na niej robiące duże wrażenie rezerwaty przyrodnicze, pozostające pod opieką naukowców i ekologów. Większość z nich udostępniono do zwiedzania turystom. W kraju znajduje się 7 słynnych historycznych miast, liczących sobie ponad 500 lat. Można w nich podziwiać cenne zabytki architektury i zaznajomić się z bogatą i żywą kubańską kulturą. Zagraniczni turyści mają możliwość wzięcia udziału w rozmaitych programach promujących literaturę, historię, architekturę, sztukę, tradycje, muzykę i taniec w różnych ich odmianach i nawiązywać przy tym bezpośredni kontakt z Kubańczykami. Istnieje cała gama produktów kulturalnych uzupełniających bogatą ofertę turystyczną wyspy. Do wyboru są też różnorodne aktywności będące w zasięgu każdego odwiedzającego. Poza tym na Kubie rozwija się także mocno turystyka zdrowotna. Działają tu ośrodki specjalizujące się w leczeniu rozmaitych schorzeń. Ich oferta skierowana jest do osób w różnym stanie zdrowia. Na turystów czeka jeszcze wiele innych interesujących propozycji, których nie sposób wymienić w jednym wywiadzie. Co naj­ważniejsze, niezmiernie bezpieczna Kuba bywa w końcu nazywana rajem czy też bramą, stolicą, sercem i perłą Karaibów.

SS Efektowny spektakl historyczny zorganizowany z okazji 500-lecia Hawany

sportowcy o ogromnym talencie Alberta Juantoreny, Any Fidelii Quirot i wielu innych. Wyspa kojarzy się z cenioną kulturą i cenną architekturą, wyśmienitym rumem, wybornymi cygarami, doskonałą kawą i gorącym tańcem. Po ulicach jeżdżą zabytkowe samochody z lat 50. XX w. będące ruchomymi muzeami. Na odwiedzających czeka poza tym jeszcze wiele innych atrakcji. Na Kubie, gdzie panuje wieczne lato, historia jest wciąż żywa. Turysta spotyka żyjących tu ludzi, stanowiących jeden z naj­większych skarbów kraju. Na wyspie można korzystać z różnorodnej oferty turystycznej: kulturalnej, przyrodniczej, wypoczynkowej. Są przepiękne plaże i krystalicznie czysta, ciepła woda, idealna do kąpieli o dowolnej porze dnia i nocy. Warto wypić najlepszy koktajl Iberoameryki, zobaczyć najlepszą salsę kubańską, pójść na spektakl do słynnej Tropicany, posłuchać tradycyjnej muzyki w stylu Buena Vista Social Club. Tak można doświadczyć autentycznej Kuby. Polscy turyści, którzy odwiedzili wyspę, wracają do domu zakochani w niej, dlatego znów się na nią wybierają. Polecam złożyć wizytę na Kubie i samemu sprawdzić, na czym polega ta jej wielka magia. 

ZIMA 2019/2020


44 DALEKIE PODRÓŻE

Jamajka we współczesnej odsłonie BARTOSZ WÓJCIK

SS Bungalowy ustawione na wodzie w przeznaczonym tylko dla dorosłych resorcie Sandals South Coast

©© ISTOCK.COM/Debbie Ann Powell

TT Rastafarianin sprzedający lecznicze zioła na plaży

ZIMA 2019/2020


©© Sandals & Beaches Resort

45

« Piszę ten tekst jesienią, kiedy jamajska biegaczka Shelly-Ann Fraser-Pryce właśnie zdobyła dwa złote medale na Mistrzostwach Świata w Lekkoatletyce 2019, do kin w Europie trafił dokument muzyczny „Serce Jamajki” („Inna de Yard: The Soul of Jamaica”), a do „No Time to Die”, najnowszego, 25. już pełnometrażowego filmu o przygodach Jamesa Bonda, wypuszczono zwiastun (teaser), który nie pozostawia żadnych wątpliwości, że bohater stworzony przed laty na Jamajce przez Iana Fleminga powróci w 2020 r. na karaibską wyspę. Krótki, niespełna półtoraminutowy klip pulsuje w rytm raggamuffinowej piosenki „Boom Shot Dis” duetu Kully B & Gussy G. Kadry wypełniają zdjęcia z planu filmowego: na ścianie wisi oprawiona mapa perły Antyli, wysmukłe palmy kołyszą się na tle zachodzącego słońca, samochód terenowy przejeżdża drogą w tropikalnej scenerii, kobiety tańczą podczas imprezy w klubie. Zieleń jest soczysta, montaż zostawia dużo miejsca dla wyobraźni, a tekst utworu zapowiada – co akurat nie zaskakuje – tajną misję i, jak można sądzić, moc przygód. »

TT Gęsto zalesione, pachnące kawą Góry Błękitne

©© ISTOCK.COM/GummyBone

P

ostać słynnego brytyjskiego agenta Ian Fleming (1908–1964) powołał do życia na kartach powieści w swojej jamajskiej rezydencji zwanej Golden­Eye, ale i kinowy James Bond pojawił się na Jamajce już w scenach do pierwszego filmu z całej serii, czyli Doktor No (z 1962 r.) – siedzibę tytułowego złoczyńcy zagrała kopalnia boksytu położona nie­opodal Ocho Rios. Wiele się od tego czasu na wyspie zmieniło i wydarzyło, łącznie z przyznaniem przez UNESCO prestiżowego tytułu Miasta Muzyki stołecznemu Kingston w 2015 r. Ponieważ przed nami europejska zima, przerwa świąteczno-noworoczna i wyspiarski karnawał (wypada w kwietniu 2020 r.), warto sprawdzić, co może nas czekać podczas podróży po ojczyźnie Usaina Bolta, Miss Lou i Boba Marleya.

Współczesna Jamajka jest różnorodna, a sami Jamajczycy są narodem o wyraźnej tożsamości. W historii wyspy dużą rolę odegrały podboje kolonialne, w wyniku których wprowadzono niewolnictwo i system plantacyjny. Ten dość niewielki kraj – pod względem powierzchni 160. na świecie (zajmuje 10 991 km²) – od dekad zaznacza swoje miejsce w światowej kulturze i sporcie. Ambicja i kreatywność Jamajczyków potrafią zadziwić. Bo czy pomysł stworzenia jamajskiej drużyny bobslejowej z myślą o zakwalifikowaniu się do konkurencji olimpijskiej w 1988 r. w kanadyjskim Calgary (na XV Zimowych Igrzyskach Olimpijskich) nie jest dowodem na siłę ludzkiej determinacji? Ta historia stała się kanwą amerykańskiego filmu z 1993 r. Reggae na lodzie (Cool 

ZIMA 2019/2020


46 DALEKIE PODRÓŻE

©© GoldenEye Resort

Runnings). Śladem męskiej drużyny poszły Jamajki. Jamajska kobieca reprezentacja w bobslejach zadebiutowała na XXIII Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 2018 r. w Pjongczangu. Wcześniej na północy kraju otwarto kolejkę stylizowaną na tor bobslejowy (o długości 1 km) na Mystic Mountain w Ocho Rios (Rainforest Bobsled Jamaica) – podczas przejażdżki można oglądać tropikalny krajobraz.

MUZYKA, BRYTYJCZYCY I WODA

ZIMA 2019/2020

©© UNIQUE VACATIONS (UK) LTD.

SS Luksusowy resort GoldenEye, domek gościnny nad laguną na terenie dawnej posiadłości Iana Fleminga

SS Przejażdżka tropikalną kolejką bobslejową w kompleksie Rainforest Adventures Mystic Mountain

©© visitjamaica.com

Sport to zresztą świetny łącznik ze światem jamajskiej muzyki. Sean Paul, gwiazda gatunku dancehall, w młodości trenował pływanie, a sam Usain Bolt już po skończeniu kariery lekkoatletycznej został współ­założycielem restauracji o podwójnej, sportowo-muzycznej nazwie „Tracks & Records” – jeden z lokali sieci znajduje się w popularnym wśród turystów centrum handlowym St. James Place w Montego Bay. I choć od śmierci króla reggae, Boba Marleya, który swoją drogą był oddanym fanem piłki nożnej, minęło już niemal 40 lat, jamajska muzyka popularna jest w iście wyczynowej formie. Wyspa pulsuje w rytmie gatunków karaibskich (z naciskiem na nowoczesny dancehall i bardziej tradycyjny nurt roots revival), odbywają się na niej liczne festiwale – do najznamienitszych należą Rebel Salute w Saint Ann (kolejną edycję zaplanowano na 17–18 stycznia 2020 r.) i Reggae Sumfest w Montego Bay (w 2020 r. organizowany 12–18 lipca), oraz cykliczne imprezy taneczne, np. sesje sound­systemowe w Kingston: Weddy Weddy Wednesday (w środy), Vinyl Thursdays (w czwartki), Dub Club (w soboty). Nowe pokolenie artystek, na czele z odnoszącą obecnie między­ narodowe sukcesy Koffee, ma także swój wkład w rozwój muzyki brytyjskiej. Bez wątpienia na tej największej z anglo­ języcznych wysp Morza Karaibskiego do dziś widać wyraźny wpływ kultury Wielkiej Brytanii, przejawiający się w takich pozostałościach z czasów kolonialnych jak nadal używane jednostki imperialne, praktykowany od lat dwupartyjny system parlamentarny, ukośny krzyż na fladze nawiązujący do brytyjskiego Union Jacka, nazwy geograficzne pochodzące od tych w Europie czy ruch lewo­stronny. Jednocześnie z uwagi na napływ ludności z Afryki oraz Indii i Chin w kraju wykształciła się wielokulturowa, choć spolaryzowana, społeczność. Tę sytuację opisuje raczej życzeniowa oficjalna dewiza Jamajki: „Z wielu – jeden lud” (Out of Many, One People).

SS W menu „Tracks & Records” Usaina Bolta znajdują się potrawy i przekąski inspirowane jamajską kuchnią

Wśród niespełna trzymilionowej populacji wyspy znajdziemy osoby, które z całym przekonaniem uważają się za potomków prekolumbijskich Arawaków. Ci dawni mieszkańcy Antyli znaleźli się również w jamajskim herbie: w jego centrum widzimy parę reprezentującą tę właśnie grupę etniczną – kobieta trzyma kosz owoców, a mężczyzna ma w ręce łuk. Towarzyszy im krokodyl

amerykański (Crocodylus acutus) – to nawiązanie do jednego z mitów kosmogonicznych, wedle którego ten właśnie gad (lub zgodnie z innymi podaniami – kajman) symbolizował ziemię unoszącą się na pierwotnym oceanie. Woda zresztą, nie tylko z uwagi na geograficzne i historyczne związki Oceanu Atlantyckiego i Morza Karaibskiego z Jamajką, jest nieodłącznym elementem tożsamości wy-


47 Niech nikogo nie zmyli kolokwialna nazwa Jamajki, upamiętniona m.in. w piosence Damiana Marleya Welcome to Jamrock. Słowo rock („skała”) kryje w sobie nie tylko surowość, przywołuje również takie znaczenia jak „opoka” i „klejnot”. Rzeczywiście flora i fauna wyspy zachwycają. Jednocześnie jej piękno przekonuje do słuszności praktykowania zrównoważonej turystyki, nie tylko ze względu na zmiany klimatyczne. Wraz z rozwojem tejże tworzone są obszary ochrony przyrody, np. Montego Bay Marine Park, obejmujące m.in. jamajskie bagna namorzynowe i rafy koralowe. Pielęgnuje się też ogrody botaniczne. Wśród nich znajdują się założone w 1873 r. Królewskie Ogrody Botaniczne w Kingston znane jako Hope Botanical Gardens, gdzie podziwiać można narodowe drzewo Jamajki Hibiscus elatus (blue mahoe), oraz położone w regionie Saint Mary Castleton Botanical Gardens, których historia także sięga jeszcze czasów wiktoriańskich (listopada 1862 r.).

©© ISTOCK.COM/Jan-Schneckenhaus

NIEDOSTĘPNE ZIELONE WZGÓRZA

©© ISTOCK.COM/Nahhan

©© ISTOCK.COM/Ralf Liebhold

SS Wodospady na rzece Dunn (Dunn’s River Falls) koło Ocho Rios mają ok. 55 m wysokości i 180 m długości

SS Ekscytujący spływ ręcznie robioną bambusową tratwą

SS Piękny kwiat endemicznego drzewa Hibiscus elatus

spiarzy. Nazwa wyspy w języku Arawaków, Xaymaca, oznacza „Krainę strumieni” lub „Krainę drewna i wody”. Poza, rzecz jasna, kąpielami morskimi (np. za dnia w kurorcie Negril, a wieczorem w świecącej lagunie w Trelawny) sztandarową wodną atrakcją turystyczną w tym kraju są wodospady: Dunn’s River Falls znajdujące się w okolicy Ocho Rios i YS Falls w regionie Saint

Elizabeth, oraz spływ drugą co do długości (po Rio Minho) tutejszą rzeką – ponad 53-kilo­ metrową Black River. Ten ostatni często nazywany jest Black River Safari z uwagi na występujące w dolnym biegu słodkowodne moczary i żyjące na ich obszarze krokodyle amerykańskie. Zresztą właśnie od poznawania pięknych krajobrazów i przyrody proponuję rozpocząć zwiedzanie tej karaibskiej wyspy.

Osoby chcące poznać kraj od mniej oczywistej strony zachęcam do udania się do Cockpit Country. Ten region od stuleci stanowi fascynującą (choć, co zrozumiałe, mniej dostępną niż wybrzeże) okolicę. Tak przedstawia serce Jamajki miejscowa pisarka i działaczka ekologiczna Diana McCaulay: Z powietrza Cockpit Country wygląda jak porośnięta zielenią, odwrócona wytłaczanka do transportu jajek. Nie ma zbyt wielu miejsc, z których można dostrzec ten region z poziomu podnóża wzgórz. Poza ptactwem i motylami, których na całej Jamajce jest mnóstwo, zwierzęta i roślinność przebywają tam w ukryciu. Pochowane. Dziwaczne. Żaba, która chrapie. Krab, który wychowuje potomstwo w skorupie należącej uprzednio do ślimaka. To miejsce, po którym stąpasz, które masz na wyciągnięcie rąk, gdybyś tylko wiedziała, gdzie skierować wzrok; to miejsce, które powoduje, że zwalniasz (Diana McCaulay, Wyblakłe niebo i granice pychy, przełożył Bartosz Wójcik, www.przekroj.pl/spoleczenstwo/, data publikacji 27.08.2019 r.). To tu, w „Krainie, w której ogląda się za siebie” (Land of Look Behind), w XVIII w. znaleźli schronienie Maroni (hiszp. Cimarrones, ang. Maroons), zbiegli czarni niewolnicy ukrywający się przed Brytyjczykami. Do dziś można odwiedzić położoną wśród plantacji bananów osadę Maroon Town, a także dawną marońską stolicę Accompong. W tej ostatniej raz do roku, w pierwszy poniedziałek 

ZIMA 2019/2020


©© jis.gov.jm

48 DALEKIE PODRÓŻE

©© ISTOCK.COM/Rott70

SS Styczniowy Accompong Maroon Festival upamiętniający zawarcie pokoju między Maronami a Brytyjczykami

SS Szybujący w powietrzu sępnik różowogłowy (urubu różowogłowy) trzyma skrzydła w kształcie litery V

stycznia, celebruje się Dzień Cudjoe, święto przywódcy Maronów. Z regionem związana jest też postać Nanny of the Maroons (ok. 1686–ok. 1755), komendantki pochodzącej z grupy etnicznej Aszanti (wywodzącej się z terenów współczesnej Ghany). Jej wizerunek znajduje się na banknocie o nominale 500 dolarów jamajskich (JMD). Pośmiertnie, jako jak dotąd jedyna kobieta, dołączyła do oficjalnego panteonu bohaterów narodowych Jamajki. Należą do nich również m.in. przywódca ruchu społecznego Marcus Garvey (1887–1940), premierzy Alexander Bustamante (1884–1977) i Norman Washington Manley (1893–1969). Z uwagi na niedostępność obszaru, aby wybrać się do Cockpit Country, trzeba skorzystać z oferty lokalnych przewodników, wykupić zorganizowaną wycieczkę lub przynajmniej wypożyczyć samochód terenowy. W jaskiniach w rejonie żyje wiele gatunków nietoperzy, w tym rzadkie okazy z rodzin straszakowatych i liścionosowatych, np. jęzorniki ryjówkowate. Te ostatnie, żywiące

ZIMA 2019/2020

się nektarem i pyłkiem kwiatowym, potrafią – podobnie jak także występujące na Jamajce kolibry – zawisać w powietrzu. Okolica przypadnie do gustu zaprawionym piechurom (warta zachodu jest trasa Troy–Windsor wiodąca przez las tropikalny) i bardziej doświadczonym grotołazom. Po szczegóły polecam zajrzeć na stronę internetową Jamaican Caves Organization (www.jamaicancaves.org), należącą do międzynarodowej organizacji zrzeszającej osoby z ponad 30-letnim doświadczeniem speleologicznym. Mniej skorym do forsowania się turystom proponuję wizytę w Green Grotto Caves, kompleksie jaskiń znajdującym się na północnym wybrzeżu wyspy, mniej więcej w połowie drogi między Montego Bay a Ocho Rios. Odegrał on pewną rolę w Bondowskim filmie Żyj i pozwól umrzeć (z 1973 r.). Jednak w Cockpit Country, i jest to mniej optymistyczny wątek opowieści o Jamajce, da się też zauważyć ekspansję sektora wydobywczego, który zagraża trwałości tego

delikatnego ekosystemu. Do bogactw naturalnych kraju należy boksyt wykorzystywany do produkcji aluminium. Szacuje się, że jamajskie złoża stanowią ok. 6–7 proc. światowych zasobów. Na szkodliwy wpływ przemysłu na te tereny, szczególnie górnictwa odkrywkowego, wskazują lokalne społeczności, organizacje pozarządowe i środowiska artystyczne (m.in. Buju Banton, Esther Figueroa czy Queen Ifrica). Ze względu na wzrost ekonomicznego znaczenia wyspy ten jej do tej pory nienaruszony zakątek zaczyna się zmieniać.

GÓRY PEŁNE ŻYCIA Podobno Krzysztof Kolumb na spotkaniu ze swoimi mocodawcami królową Izabelą I Kastylijską i królem Ferdynandem II Aragońskim, aby wytłumaczyć, jak ukształtowana jest powierzchnia Jamajki, pokazał im pomiętą kartkę papieru. Rzeczywiście, jak pozostałe wyspy Karaibów, tak i tę pokrywa nie tylko bujna roślinność. Wznoszą się na niej góry, przecinają ją wąwozy i doliny. Znaczna część kraju znajduje się na wyso-


©© ISTOCK.COM/eric laudonien

49

SS Ukryty wśród bujnej, tropikalnej roślinności dom ze wspaniałym widokiem na szczyty Gór Błękitnych

kości co najmniej 500 m n.p.m., a do celów podróży prowadzą nierzadko kręte i wąskie drogi. Na północnym wschodzie Jamajki rozciągają się dwa pasma górskie – John Crow Mountains i Blue Mountains. Oba zostały ob-

jęte w 1992 r. granicami parku narodowego. Występują tu endemiczne gatunki zwierząt (np. boa jamajski, turkusowiec, nocohutia jamajska i Papilio homerus, motyl z rodziny paziowatych).

TT Degustacja wyśmienitej Jamaican Blue Mountain Coffee na plantacji Craighton Estate w Irish Town

Nazwa tego pierwszego pasma pochodzi od jamajskiego określenia oznaczającego sępnika różowogłowego (urubu różowo­głowego), dużego ptaka drapieżnego z rodziny kondorowatych, który z uwagi na swoje znaczenie symboliczne pojawił się również w tytule debiutanckiej powieści (John Crow’s Devil z 2005 r., polskie wydanie: Diabeł Urubu, przełożył Robert Sudół, Kraków 2019) Jamajczyka Marlona Jamesa, laureata prestiżowej Nagrody Bookera w 2015 r. i najbardziej obecnie rozpoznawalnego na świecie żyjącego pisarza z Karaibów. Góry Błękitne, nazwane z kolei od najwyższego szczytu (Blue Mountain Peak, 2256 m n.p.m.), zachwycają niesamowitymi widokami – przy dobrej pogodzie, o co nietrudno, jeśli wyruszy się na wędrówkę nad ranem, dostrzec stąd można wybrzeże Kuby. Innym, równie urzekającym punktem widokowym jest Hardwar Gap – przełęcz o nazwie nadanej na cześć kapitana brytyjskiej armii Hardwara (1220 m n.p.m.). W górach spotyka się lasówkę jamajską (Setophaga pharetra) i antylę jamajską (Spindalis nigricephala), ale największym zainteresowaniem cieszy się w nich jednak coś innego niż ptaki. Mój tekst nie byłby kompletny, gdybym nie wspomniał o typowym tutejszym, choć jak podają socjologiczno-ekonomiczne źródła, niezbyt popularnym wśród samych Jamajczyków, napoju. Kawa, a konkretnie odmiana Jamaican Blue Mountain Coffee, uprawiana właśnie w Górach Błękitnych, pod względem spożycia na wyspie plasuje się za rumem Appleton czy lokalnym piwem Red Stripe. Zalicza się ją do ziaren wysokogatunkowych (tzw. gourmet coffee). To tłumaczy, dlaczego cieszy się uznaniem wybrednych klientów, wśród których dominują smakosze z Japonii i USA. Dla zainteresowanych dostępne są wycieczki na plantacje połączone z oprowadzaniem i degustacją. Tym, którzy chcą się przekonać, jak działa pionierskie jamajskie przedsiębiorstwo społeczne z branży kawowej, spodoba się wizyta w kawiarni organizacji Deaf Can! Coffee w Kingston, założonej i prowadzonej przez lokalne środowisko głuchych.

©© ISTOCK.COM/AndreyPanin1984

KURCZAK Z PLAŻOWEGO GRILLA Bogactwo flory i fauny oraz wpływy kulturalne przywiezione przez emigrantów znajdują swoje odzwierciedlenie w tradycjach kulinarnych Jamajki. W potrawach łączą się elementy kuchni afrykańskiej (głównie z Afryki Zachodniej), azjatyckiej (z Indii i Chin) i europejskiej, w różnych proporcjach. Od razu odradzam stołowanie się w restauracjach 

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/galitskaya

50 DALEKIE PODRÓŻE

©© ISTOCK.COM/neil bowman

SS Star apple, czyli po polsku „gwiezdne jabłko”

SS Bligia pospolita pochodzi z Afryki Zachodniej

SS Rajskie wybrzeże w okolicy kurortu Ocho Rios

specjalizujących się w daniach Starego Kontynentu, chyba że ktoś woli sprawdzone i dobrze sobie znane menu. Odważniejsi powinni wybrać restauracje hotelowe, które z reguły oferują również pozycje bazujące na lokalnych produktach i posiłkach Jamajczyków, oraz lokale sieci wyspiarskich fast foodów (Juici Patties, Tastee Jamaica), serwujące potrawy z ackee (bligii pospolitej – narodowego owocu Jamajki), callaloo (zielonego, liściastego warzywa podobnego do szpinaku) czy mrożonej, solonej ryby (saltfish). Aby jednak doświadczyć

pełni kulinarnych wrażeń, warto przystanąć przy przydrożnych straganach i spróbować ulicznego jedzenia (np. porcji curry goat, czyli duszonej koźliny, lub rice and peas – ryżu z czerwoną fasolą gotowanego na mleku kokosowym). Polecam udać się na Coronation Market, targ w Kingston, na którym sprzedaje się takie owoce jak naseberry (pigwica właściwa, sapodilla), star apple (Chrysophyllum cainito z rodziny sączyńcowatych) czy guinep (Melicoccus bijugatus, cotoperí z rodziny mydleńcowatych), a także odwiedzić pobliskie Fort Clarence Beach,

©© Sandals & Beaches Resort

TT Apartament z własnym dostępem do basenu wychodzący na plażę, resort all inclusive Sandals Montego Bay

ZIMA 2019/2020

Hellshire Beach lub Sugarman Beach, gdzie w atmosferze zupełnego luzu można najeść się do syta. Plaże te chętnie odwiedzają okoliczni mieszkańcy. Kupimy tu wegetariańskie placki (johnny cakes, kukurydziane festivals, bammies z manioku), gotowane zielone banany, makrelowy gulasz run down, pieczonego homara z sosem na bazie limonki, cebuli i ostrej papryki scotch bonnet czy soczystego lucjana czerwonego lub kurczaka w pikantnej marynacie jerk. Inny lokalny trend żywieniowy stanowi kierowanie się jadłospisem skomponowanym zgodnie z rastafariańskimi standardami ital. W skrócie zasady tej kuchni bliskie są ideom weganizmu – opiera się ona na diecie warzywnej, jedzenie z reguły gotuje się na węglu, a dodatkowo nie stosuje się w niej soli ani cukru. To coś dla osób wybierających slow food, preferujących żywność produkowaną etycznie i pochodzącą z pewnego źródła. Ital propaguje Mutabaruka, pisarz, poeta, muzyk i jedna z bardziej rozpoznawalnych jamajskich osobowości radiowych (polecam jego audycje na falach Irie FM, dostępne na bezpłatnej platformie pod adresem www.radio.garden). W swojej piosence Junk Food (Śmieciowe jedzenie) apeluje, aby odrzucić masowe produkty między­narodowych koncernów i skupić się na celebracji lokalności, co będzie korzystniejsze dla zdrowia, a współobywatelom zapewni stały dochód. Tego rodzaju potrawy przygotowuje od po-


©© ISTOCK.COM/Paul_Brighton

51

©© ISTOCK.COM/fallbrook

©© ISTOCK.COM/Paul_Brighton

SS Narodowe danie Jamajki – ackee and saltfish

nad dekady restauracja „House of Dread” (3 Vinery Road, Vineyard Town, Kingston), nazwana tak przez mieszkańców na cześć miejscowej drużyny piłkarskiej.

Gdyby dla odmiany ktoś jednak miał ochotę na przepyszne lody, to naj­ lepsze na wyspie wysokowęglowodanowe łakocie serwowane są w Devon House. Przy

WIĘCEJ JAKOŚCI NIŻ W JAKICHKOLWIEK INNYCH RESORTACH NA NASZEJ PLANECIE Doświadcz topowych, niezmiernie luksusowych, karaibskich wakacji all inclusive z Sandals Resorts. Sandals oczarowuje zakochane pary wyjątkowymi wakacyjnymi pakietami w luksusowych resortach na wyspach St. Lucia, Jamajka, Antigua, Bahamy, Grenada i Barbados, obejmującymi m.in. romantyczną, wykwintną kolację przy świecach dla dwojga, prześliczne, tropikalne położenie i plaże uznawane za jedne z najwspanialszych na świecie, z bezpłatnym nurkowaniem oferowanym w każdym resorcie i golfem w wybranych resortach. Jeżeli planujesz ślub, Sandals jest liderem w regionie Karaibów, jeśli chodzi o pakiety ślubne i miesiące miodowe.

SS Kurczak w marynacie jerk, ananas i papryczki

okazji zachęcam do obejrzenia tego historycznego budynku z 1881 r., przekształconego w muzeum skupiające się na czasach, 

JAMAJKA • SAINT LUCIA • ANTIGUA • BAHAMY • GRENADA • BARBADOS • TURKS & CAICOS

MIŁOŚĆ JEST WSZYSTKIM, CZEGO POTRZEBUJESZ ®

WSZYSTKO INNE JEST WLICZONE W CENĘ CHCESZ ZABRAĆ ZE SOBĄ CAŁĄ RODZINĘ? Wakacje Beaches Luxury Included® uwzględniają więcej wszystkiego dla każdego. Od każdego sportu na lądzie i wodzie, uprawianego pod słońcem, do wykwintnych posiłków o każdej porze w aż do 21 tematycznych restauracjach, aktywności i udogodnień dla osób w każdym wieku czy wreszcie luksusowych, przyjaznych dla rodzin apartamentów. Znajdziesz tu więcej atrakcji, więcej wyborów i więcej sposobów, żeby cieszyć się wspólnym czasem.

Sandals&Beaches Biuro na Europę Wschodnią tel. +7 495 628 61 44, e-mail: sandalsr@mtu-net.ru www.sandals.com www.beaches.com www.grandpineapple.com

ZAREZERWUJ POBYT W WIODĄCYCH NA ŚWIECIE RESORTACH ALL INCLUSIVE

ZIMA 2019/2020


52 DALEKIE PODRÓŻE z Etiopii, trzcina cukrowa z Nowej Gwinei za pośrednictwem Tahiti, pomarańcza z Chin przez Haiti. Podobnie rzecz ma się z palmami kokosowymi. Te charakterystyczne drzewa pojawiły się na Karaibach wraz z przybyszami z Azji Południowo-Wschodniej. Nawet marihuanę (Cannabis sativa), której posiadanie notabene w lutym 2015 r. zostało częściowo

SS Devon House, dawna rezydencja George’a Stiebela

TT W resorcie Sandals Negril na gości czeka 11 barów

wyspie to, jak przypomina przywoływana już Diana McCaulay, można zauważyć, że [k]raj­obraz współczesnej Jamajki obfituje w gatunki zawleczone: bligia pospolita pochodzi z Afryki Zachodniej, chlebowiec z Południowego Pacyfiku – dostał się tam za pośrednictwem londyńskiego ogrodu botanicznego Kew Gardens, banan i mango z Azji Południowo-Wschodniej, kawa

zdekryminalizowane (w przypadku znalezienia przy kimś suszu ważącego do 2 oz – ok. 57 g grozi mu co prawda mandat, ale już nie kara więzienia), przywieźli na wyspę indyjscy robotnicy najemni w XIX w. To opiewane przez jamajskich pieśniarzy i karaibskich bardów zioło (da erb), gloryfikowane przez legiony wyspiarskich zielarzy, w tym przez ikony popkultury pokroju Boba

©© Sandals & Beaches Resort

©© ISTOCK.COM/repistu

w których żył właściciel i główny lokator rezydencji – pierwszy czarnoskóry jamajski milioner, George Stiebel (1820–1896). Willę można wynajmować na potrzeby organizowania przyjęć weselnych. Znajdują się w niej też sklepy i restauracje. Oferta kulinarna kraju jest nad wyraz bogata i kosmopolityczna. Zresztą jeśli przyjrzeć się roślinom uprawianym obecnie na

ZIMA 2019/2020

Marleya i The Wailers (album Kaya z 1978 r.) czy Petera Tosha (albumy Legalize It z 1976 r. i Bush Doctor z 1978 r.), stało się artykułem pierwszej potrzeby o szerokim zastosowaniu. Ma znaczenie religijne dla rastafarian, którzy traktują je jak sakrament, stanowi produkt wybierany przez osoby szukające alternatywnych środków uśmierzających ból (produkcja medycznej marihuany wydaje się być zresztą jedną z lepiej rokujących gałęzi gospodarki kraju) i konkuruje z innymi używkami imprezowymi. W ostatnim czasie w związku z liberalizacją prawa na Jamajce powstało kilka sieci sprzedających wyroby medyczne na bazie marihuany (np. Epican w Kingston, Kaya Herb House w Falmouth i Saint Ann’s Bay). Swoją ofertę kierują głównie do klientów z klasy średniej oraz zagranicznych turystów. Wszelkie formalności, w tym wizyty lekarskie i recepty, można załatwić na miejscu. Na Jamajce nie wolno zapomnieć o rumie, tym bardziej że produkuje się na niej mnóstwo odmian tego trzcinowego alkoholu – od ciemnych po jasne. Jak pisze urodzony w 1982 r. w Londynie i mieszkający w młodości na Trynidadzie poeta, pisarz i muzyk Roger Robinson, nie ma to jak rozmowa właśnie przy tym trunku. Z kolei Olgierd Budrewicz (1923–2011), klasyk polskiego dziennikarstwa podróżniczego i autor m.in. zbioru Romans Morza Karaibskiego, tak oto wspominał w reportażu Jamajka, ziemia Negusa lądowanie w 1961 r. na południu wyspy, na pasie portu lotniczego upamiętnionego w jednej ze scen filmu Doktor No: Na upiornie wygrzanym lotnisku Palisadoes pod Kingston wetknięto mi w rękę prospekt reklamowy pewnej wytwórni rumu. Tytuł zapewniał: „Możesz mieć dużo radości z rumu Jamajka”. Tekst zaś zaczynał się od pytania: „Jak?” – i natychmiast dawał odpowiedź: „To jest proste. Zacznij tylko od jednej butelki” (Olgierd Budrewicz, Romans Morza Karaibskiego, Warszawa 1974). W ten oto przekorny sposób, bo zachęcający do dalszego zwiedzania i poznawania wyspy na własną rękę, kończę ostatnią część tekstu. Wypadałoby jeszcze wspomnieć o planowanym na koniec maja 2020 r. międzynarodowym festiwalu literackim Calabash w Treasure Beach oraz karaibskiej sztuce współczesnej (można się z nią zapoznać w instytucjonalnej National Gallery of Jamaica i powstałej w wyniku oddolnej inicjatywy strefie Life Yard w Kingston), która w ostatnich latach wyraźnie rozkwita. Już z tych powodów z pewnością warto tu zawitać. 


53

ZIMA 2019/2020


54 DALEKIE PODRÓŻE

Las Galeras, czyli notatki

z dominikańskiego raju MARCIN WESOŁY www.caribeya.pl

« To była miłość od pierwszego wejrzenia. W dodatku połączona z jakimś dziecięcym zachwytem, który budzi się w człowieku nagle i bez względu na wiek w kontakcie z naturalnym pięknem. To uczucie, jakiego doznałem wówczas nad zatoką Rincón, dojrzewało we mnie latami, rozwijało się z każdym kolejnym pobytem w Dominikanie.

ZIMA 2019/2020


SS Tropikalna okolica Las Galeras na półwyspie Samaná przypomina raj opuszczony przez pierwszych ludzi

Dotąd podróżowałem do tego cudownego karaibskiego kraju 10-krotnie. Tylko raz zdarzyło się tak, że nie mogłem odwiedzić Las Galeras, co uważam za osobiste nieszczęście... Pozostałe wizyty były zawsze intensywną przygodą, tropikalną idyllą albo zabawą w odkrywanie raju ponad 500 lat po Krzysztofie Kolumbie. »

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Beli_photos

55


56 DALEKIE PODRÓŻE

W

czerwcu 2007 r. mieszkałem w hotelu Real Bella Vista w Santo Domingo. Zajmowałem tani pokój z wiatrakiem łopoczącym na suficie i z widokiem na wybujały, owocujący mangowiec. W małej lodówce trzymałem podstawowe zapasy: piwo Presidente, dwie–trzy soczyste sztuki mango (jakże wspaniale smakują na zimno!) i maść na wszystko. Laptop miałem zawsze oblepiony sokiem owocowym i wszędobylskimi mrówkami. Pracowałem wówczas jako fotoreporter dla jednego z dzienników internetowych w dominikańskiej stolicy. Jeździłem po kraju wzdłuż i wszerz, od Boca Chica po Pedernales czy od San Cristóbal po Puerto Plata. Wieczorami przygotowywałem materiały zdjęciowe dla redakcji, planowałem kolejne dni, co nieco pisałem. Szczególnie zapadł mi w pamięć powrót z półwyspu Samaná. Znowu byłem oszołomiony dzikością tego regionu, bogactwem przyrody, rozmaitością pejzaży i serdecznością mieszkańców. Pierwszy raz dotarłem tam ponad rok wcześniej z Kingą, wtedy moją dziewczyną, dzisiaj żoną. Mógłbym sparafrazować początek powieści kolumbijskiego pisarza Gabriela Garcíi Márqueza Sto lat samotności, pisząc, że Las Galeras było wówczas niewielką osadą – dwadzieścia chat z trzciny oblepionej gliną […]. Świat był jeszcze tak młody, że wiele rzeczy nie miało nazwy i mówiąc o nich trzeba było wskazywać palcem.

KRAINA KOKOSA W 2007 r., korzystając z lokalnego transportu publicznego, jechałem z niezmiernie kolorowego miasta Santa Bárbara de Samaná (lub po prostu Samaná) do tego wymarzonego Las Galeras. Ówczesna droga sprawiała wrażenie tymczasowej. Dziurawa i nie­równa, wołała o pomstę do nieba. Za to atmosfera samej podróży była wspaniała, pełna chwil, które zostają w człowieku na długo. W takim dominikańskim środku lokomocji zawsze znajdzie się trochę przestrzeni, aby usiąść wśród ludzi, choć z reguły na pierwszy rzut oka miejsc brakuje. Jednak radosny kolektyw daje wewnątrz popis błyskawicznej samodyscypliny: jedni się przesuną, drudzy przegrupują, inni ścieśnią, starszyzna przycupnie bliżej środka, dzieci wezmą na kolana ich rodzice albo dziadkowie, dziewczyna usiądzie na kolanach swojego narzeczonego. W ten sposób kolejny pasażer wpasuje się w całość bez trudu i bólu. Dominikana powinna otrzymać Nagrodę Nobla za sztukę

ZIMA 2019/2020

SS Karaibskie domy w pastelowych kolorach w Pueblo Príncipe w mieście Santa Bárbara de Samaná (Samaná)

„kompresji” pasażerów w środkach transportu publicznego! Zresztą nieco ścisku w minibusie albo na pace pick-upa sprzyja zacieśnianiu więzi, a przecież o to chodzi. Usłyszałem wtedy od czarnoskórej współ­ pasażerki, sędziwej señory: Witamy, chłopcze, w „tierra de coco”, w „krainie kokosa”. Mimo wieku kobieta tryskała energią i zarażała humorem. Jej urzekający uśmiech obnażał uzębienie zdrowe i białe jak wnętrze orzecha. Wracała z targu, gdzie handlowała rybami, które o świcie złowił jej mąż. Wszystkie sprzedałam! – zakomunikowała, wskazując pustą miskę, w której pozostały jedynie srebrzyste łuski i rybi śluz. Intensywny morski zapach uderzał w nozdrza. Okoliczne wzgórza pokrywały majestatyczne gaje palm kokosowych. Tuż przed dotarciem do celu usłyszałem od mojej uroczej towarzyszki: Pośpiesz się, młody człowieku, i znajdź tu jeszcze swoje miejsce!. Dwanaście lat później ta odległa osada, leżąca gdzieś na krawędzi dominikańskiej mapy, jest wciąż tak samo malownicza. Nadal przyciąga swojskością, kameralną at-

mosferą i spokojem. Człowiek, który chcąc wyrwać się z europejskiego porządku czy uciec przed zimowymi szarościami i paraliżującymi temperaturami, pokona kilka tysięcy kilometrów dzielących go od tego miejsca, znajdzie tu kawałek swojego szczęścia wśród ludzi żyjących po swojemu i to zbawienne, wyczekiwane słońce, dodające życiu wigoru i barw. Przyjeżdżających do Las Galeras od razu oczarowuje miejscowa gościnność. Rozczulające jest także to, jak szybko człowiek przestaje czuć się tutaj obco, jak łatwo zaczyna funkcjonować w lokalnym rytmie i jak mu z tym dobrze. Oczywiście byłem naiwny, myśląc, że zachowam to miejsce dla siebie w stanie nietkniętym. Przecież zachwycałem się nim wielokrotnie, nie potrafiłem utrzymać języka za zębami. W duszy podróżnika, czy tego chce czy nie, ścierają się egoista z altruistą. W moim przypadku, mimo iż konflikt ten był burzliwy, wolałem się dzielić. Poza tym przekonałem się, jaką przyjemność daje pokazywanie znajomym czy najbliższym takich dominikańskich perełek, jak choćby półwysep


©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

57

SS Benzyna oferowana w szklanych butelkach po piwie Presidente przez przedsiębiorczych Dominikańczyków

NA PACE DO RAJU Taksówkarze przyjechali tak, jak zostało uzgodnione dzień wcześniej. Uśmiechnięci, zadowoleni, mimo wczesnej pory – znowu trafił im się opłacalny kurs. Dwie taksówki dla ośmiu osób; od rana przyzwoity zarobek. Ruszamy na dworzec autobusowy

w Santo Domingo. Stąd wybieramy się do miasta Samaná, leżącego na półwyspie… Samaná, nad zatoką… Samaná, w prowincji… Samaná. Zawsze jeżdżę na tej trasie żółtymi auto­busami przewoźnika Caribe Tours z terminalu przy alei 27 Lutego (Avenida 

TT Nowa, wygodna droga prowadząca do Las Galeras z równą, asfaltową nawierzchnią i namalowanymi pasami

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

Samaná. Chyba lubię przystanąć z boku i spojrzeć, jak inni reagują, kiedy na własne oczy widzą miejsca, które sam dobrze znam, i jakie przeżywają przy tym emocje. Wtedy podróż staje się jakby kompletna i przez to ciekawsza – dopełnia ją nowa dawka entuzjazmu, mnogość świeżych wrażeń. Bez wątpienia w samym Las Galeras widać zmiany, lecz są one raczej stopniowe niż gwałtowne, mimo napływu turystów. Obecnie do miejscowości prowadzi już porządna droga, a niedawno okolica doczekała się własnej stacji paliw. Jednocześnie handel benzyną w butelkach po piwie Presidente kwitnie jak dawniej. Każdemu wedle potrzeb – butelki są w trzech rozmiarach: małym, średnim i dużym. Stoją po kilkanaście sztuk na drewnianych kramikach przy poboczach dróg. Nie potrzebują lodówki i solidnego chłodzenia, jak w przypadku ich pierwotnej zawartości. Płaci się i przelewa paliwo z butelki do baku. Ten lokalny biznes to swoją drogą zmyślna forma recyklingu. Niektórych rzeczy po prostu nie można zmienić, i bardzo dobrze. Jedźmy więc do Las Galeras!

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

©© Ministerio de Turismo de República Dominicana

SS W Dominikanie warto codziennie raczyć się uprawianymi tu owocami, np. świeżymi ananasami i kokosami

ZIMA 2019/2020


58 DALEKIE PODRÓŻE 27 de Febrero), lecz tym razem zapomniałem wspomnieć o tym taksówkarzom. Usłyszeli jedynie nazwę „Samaná”, po czym zrobili swoje. Podrzucili nas tam, gdzie ich zdaniem było najlepiej, czyli na stację syndykatu transportowego Asotrapusa, wyglądającą jak skrzyżowanie hangaru z porządnie wyremontowaną stodołą. Rozkład jednak był aktualny, zrelaksowani kierowcy spokojnie popijali kawę, bagażowi dbali o resztę. W sumie ucieszyło mnie to niedopowiedzenie, bo dzięki niemu dokonałem odkrycia – poznałem nowy sposób wydostania się z Santo Domingo! W dodatku bilety okazały się tańsze niż w Caribe Tours. Miałem jeszcze zapas czasu, więc wyskoczyłem po coś do przegryzienia na drogę. Podróż potrwa 3 godz. i trzeba się posilić. Wypatrzyłem sprzedawcę empanadas, młodego Haitańczyka. Właśnie skończył smażyć te podobne do przerośniętych pierogów smakołyki z pysznym nadzieniem. Wziąłem kilka z jajkiem i parę z serem oraz porządną kiść bananów. Zdobyłem prowiant. Ruszy­ liśmy. Kiedy przyszło płacić za przejazd, okazało się, że w rolę cobradora (konduktora-kasjera) wcielił się… postawny czarnoskóry raper z Detroit, albo gangster, albo jedno i drugie. Przypominał dokładnie kogoś takiego. Na pewno nie wyglądał na typowego Latynosa z Dominikany. Oczywiście był Dominikańczykiem z krwi i kości, mówił po hiszpańsku, pochodził stąd, nie miałem co do tego wątpliwości. Jednak ewidentnie musiał być jednym z samanés, czyli mieszkańców półwyspu Samaná, którzy różnią się od swoich rodaków z innych części kraju. W tym regionie historia zostawiła wyraźny ślad. Nasz cobrador mógł mieć korzenie afroamerykańskie. Dwa wieki temu wielu wolnych czarno­ skórych emigrantów ze Stanów Zjednoczonych trafiło na Hispaniolę, na której leży Dominikana. Wówczas całą wyspą rządził prezydent z Haiti Jean-Pierre Boyer (1776–1850), przychylny osiedleńcom o afrykańskim pochodzeniu. W lutym 1822 r. wkroczył z siłami zbrojnymi do wschodniej, hiszpańskojęzycznej części Hispanioli i dokonał jej aneksji. Powstało wtedy jedno państwo pod rządami Haitańczyków. Boyer sprowadzał na półwysep Samaná nierzadko całe haitańskie rodziny. Okupacja dawnej hiszpańskiej kolonii Santo Domingo trwała 22 lata, zanim w 1844 r. narodziła się nie­ podległa Republika Dominikańska. Rezultaty relokacji byłych niewolników z USA, głównie ze wschodnich stanów, z miast takich jak Nowy Jork, Filadelfia czy

ZIMA 2019/2020

Baltimore, na terytorium Haiti, w tym na półwysep Samaná, bywały różne. Większość z nich w krótkim czasie powróciła rozczarowana tam, skąd przybyła. Ci zaś, którzy znieśli trudne warunki i odnaleźli się w nowej ojczyźnie, zachowali północno­ amerykańskie tradycje, również językowe. Dzisiaj potomkowie tamtych imigrantów zwani są Americanos de Samaná (samanés). Oczywiście mówią po hiszpańsku, lecz nie­ liczna starszyzna ponoć wciąż pamięta dawną, angielską mowę. Zanim cobrador pobrał opłatę, zapytał, dokąd jedziemy. Odparłem mu zgodnie z prawdą, że docelowo do Las Galeras, w mieście Samaná przesiądziemy się przy mercado – „targowisku”. Odrzekł, że nie ma sensu się przesiadać. Za dopłatą w wysokości kilkudziesięciu pesos dojedziemy bezpośrednio, w dodatku tak będzie taniej. Oczywiście jego rozwiązanie było praktyczne i logiczne, lecz ja zaplanowałem inny scenariusz. Obiecałem moim współ­ towarzyszom podróży, że ostatni odcinek trasy do Las Galeras pokonamy na pace terenówki! To miała być atrakcja. Cobrador uśmiechnął się, zrozumiawszy moje intencje. Tymczasem przy targowisku dopadła nas chmara oferujących dalszy przejazd. Chcieli nas wcisnąć do guaguas (minibusów). Oznajmiłem głośno jak przez tubę, że interesuje nas guagua otwarta – pojedziemy tylko na pace, nie ma innej możliwości! Dalej wszystko potoczyło się całkowicie w stylu dominikańskim, czyli pod hasłem no hay problema!. Dominikańczycy nie szukają problemów, tylko je rozwiązują. Pół minuty później mieliśmy upragnioną otwartą guaguę. Właśnie przybijałem piątkę z nowym szoferem, gdy wychwycił mnie wzrokiem nasz biletowy „raper” z auto­busu. Krzyknął, że człowiek, który nas zawiezie, jest jego znajomym i możemy spokojnie z nim jechać. Tacy potrafią być Dominikańczycy. Choć nasz cobrador sam nie zarobił dodatkowych pesos, nie nachmurzył się. Co więcej, zarekomendował nam właściwą osobę z konkurencji. Guagua, prezentująca się jak przewiewny papamobile, należała do nas w całości. Mieściła do ośmiu osób razem z bagażami. Nie wyobrażam sobie innego środka transportu na tym odcinku. Część ekwipunku znalazła się w nogach pasażerów na pace, reszta powędrowała na dach i została przymocowana misterną pajęczyną linek. Przed odjechaniem udaliśmy się jeszcze na chwilę na bazar, aby nacieszyć oczy mnogością tropikalnych kolorów, nawąchać się, pomacać, powybierać w tym

warzywno-owocowym szaleństwie. Wokół nas piętrzyły się aromatyczne, żółciutkie mango, limonki wielkości jabłek, stosy imbiru, kopce manioku (yuca), pochrzynu (ñame), kolokazji jadalnej (yautía coco, taro) i żółto­soczy strzałkowatej (yautía), hałdy zielonych i żółtych platanów (plátanos verdes, plátanos maduros), witki kolendry wyczuwalnej na kilometr i niewiarygodne mikropapryczki, niewiele większe od... ziaren pieprzu. Wreszcie ruszyliśmy w drogę! Ja zasiadłem obok kierowcy i znowu z otwartymi ustami spoglądałem na ten fantastyczny kawałek kraju. Do celu zostało nam 35 km. Na tej trasie jest naprawdę na co popatrzeć. Zapierająca dech w piersiach przyroda, zachwycające wybrzeże, malownicze pejzaże, osady wypełnione kolorowymi domami – szyja aż boli od wykręcania na prawo i lewo. Po trzech kwadransach dotarliśmy na kraniec dominikańskiego świata, do Las Galeras…

KRZYSZTOF KOLUMB TU BYŁ Guagua wyhamowuje kilkanaście metrów od lazurowej wody zatoki Rincón. Tu właśnie kończy się szosa, a szofer zaczyna fajrant przed kolejnym kursem. Szarawy asfalt ustępuje miejsca drobnemu piaskowi w kolorze mąki kukurydzianej. Plażę ocieniają pochyłe palmy kokosowe, targane morską bryzą. Oto karaibska pocztówka na żywo, bez retuszu: wczesne popołudnie pod błękitnym, tropikalnym niebem, rajsko. W nieznacznej odległości od brzegu widać bezludną miniwyspę – El Cayito – z minigajem palmowym. Wysepka liczy na oko jakieś kilkadziesiąt kroków. Na szczęście mało komu przychodzi do głowy, aby to potwierdzać. Zresztą nie jest łatwo do niej dobić ze względu na poszarpany, skalisty brzeg. Obmywające ją wody są ciemniejsze i mniej spokojne niż w innych miejscach w okolicy. El Cayito ma po prostu za zadanie sprawiać, aby zatoka Rincón słynęła z nie­ zapomnianych widoków... Wiele wskazuje na to, że Krzysztof Kolumb trafił w te rejony 12 stycznia 1493 r. podczas swojej pierwszej wyprawy do Nowego Świata. Odkryta wówczas okolica całkowicie go oczarowała. W streszczeniach dzienników pokładowych admirała można znaleźć dość precyzyjne informacje czy wskazówki: Płynął tedy dalej ku wschodowi aż do pięknego i bardzo wyniosłego przylądka, utworzonego przez prostopadłe skały, który nazwał Cabo del Enamorado. [...] Podpłynąwszy blisko, ujrzał jeszcze inny, piękniejszy, wyższy i bardziej zaokrąglony, 


SS Emocjonująca podróż otwartą guaguą

SS Odpoczywający przed kolejnym kursem kierowca z półwyspu Samaná

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

TT Łodzie pod palmami w Las Galeras

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

59

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

TT Banany prosto z drzewa są sprzedawane m.in. na ulicznych stoiskach

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

TT El Cayito – bezludna wysepka urozmaicająca widoki w zatoce Rincón

ZIMA 2019/2020


60 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

SS Ze względu na bogactwo ryb w okolicy wielu mieszkańców Las Galeras trudni się rybołówstwem

SS Samanés łodzie zostawiają po prostu na plaży

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

o 12 legua na wschód od Cabo del Enamorado; przylądek był cały skalisty i przypominał Cabo de São Vicente w Portugalii (Krzysztof Kolumb. Pisma, Warszawa 1970, przekład Anna Ludwika Czerny). Cabo del Enamorado – Przylądek Zakochanego znany jest obecnie jako Cabo Cabrón, czyli Przylądek Rogacza. Cóż, bywa i tak. Fragment lądu przypominający Kolumbowi portugalskie południowo-zachodnie wybrzeże to dziś Cabo Samaná (przylądek Samaná), kryjący w sobie wiele skarbów półwyspu, łącznie ze zjawiskową, bajecznie położoną plażą Frontón. Z innych zapisków słynnego żeglarza wynika, że na linii między Cabo Cabrón i Cabo Samaná odkrył wielką zatokę na 3 legua szeroką z małą wysepką pośrodku. Niewykluczone, że tą wysepką jest wspomniana wcześniej El Cayito – jeden z symboli Las Galeras. Kto jej nie zauważył, prawdopodobnie tam nie dotarł. I ma czego żałować. Las Galeras i jego okolice stanowią kwintesencję półwyspu Samaná – jednego z najpiękniejszych, najbardziej oszałamiających i fotogenicznych rejonów Dominikany. Ktokolwiek trafił w te strony, wraca zachwycony. Sami Dominikańczycy co i rusz zachęcają przyjezdnych, aby jechali na Samanę i odpoczęli w głuszy, w pobliżu miejsc, które przed wiekami urzekły załogę Kolumba. Obłędna, jakby spotęgowana w swojej bujności przyroda i majestat oceanu sprawiają, że wzbiera tu w człowieku radość, jaką musieli odczuwać pierwsi wyspiarze. Ten rejon zachwyci nawet naj­większego malkontenta. Do niektórych, nadal półdzikich plaż można dostać się zarówno lądem, jak i drogą morską. Jaki sposób wybierzemy, zależy od naszego apetytu na przygodę i budżetu. Przyda się auto terenowe z napędem na cztery koła albo motocykl, ewentualnie łódź motorowa, jeśli w grę wchodzi przeprawa wodna. Dotarcie motocyklem do niektórych miejsc zajmuje więcej czasu, często wymaga karkołomnych wyczynów, ale kosztuje mniej. Z kolei łodzią płynie się szybciej, lecz trzeba za to więcej zapłacić. Wszelkie niewygody zawsze rekompensują zjawiskowe krajobrazy. Na lądzie można oglądać plantacje ananasów czy kakaowców, gaje bananowe lub uprawy imbiru albo kolorowe dominikańskie chałupy, których widok zawsze raduje duszę. Z perspektywy łodzi podziwia się nie­poskromioną zieleń wybrzeża porośniętego palmami i migdałowcami. Na dalszym planie majaczą błękitne garby łańcucha Sierra de Samaná, skrywające ekskluzywny surowiec półwyspu – marmur.

TT Świt rozpoczynający spokojny dzień w Las Galeras


©© Ministerio de Turismo de República Dominicana

61

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

TT Podczas eksplorowania Samany quadami odkrywa się stojące na uboczu chatki ukryte wśród drzew

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

TT Playa Frontón, usytuowana u stóp skalistego, 90-metrowego klifu, leży na wschodnim krańcu półwyspu

Samanę warto także przemierzać pieszo, konno, rowerem czy wypożyczonymi quada­ mi. Pomarańczowoceglasty kurz szutrówek wczepia się w kołnierze koszul, prószy roz­ radowane twarze, osiada na aparatach, wnika zachłannie we wszystko. Czasem na odcinkach wciąż namokłych po nocnych deszczach zmienia się w rude błoto bluzgające spod tylnych kół gdzie popadnie. Komu to jednak przeszkadza, gdy nabijamy kilometry w plenerach zachwycających taką zmiennością i charakterem. Kiedy mijamy jakby usypane z mąki plaże obmywane przez oślepiająco jasne fale Atlantyku albo pagórkowate pastwiska ponaznaczane „cementowymi” pniami palm królewskich czy wiejskie mikrocmentarze z liczbą grobów do policzenia na palcach jednej dłoni i nie­słychaną aurą, bliższą raczej życiu niż śmierci… Wyjeżdżamy pełni energii rano. Wracamy późnym popołudniem o tzw. złotej godzinie – w czasie, gdy zachodzące słońce podlewa świat żółtozłocistym, miękkim światłem, najlepszym dla oka fotografa. Gdzieś w tej eksplodującej wigorem rzeczywistości żyją ludzie, Dominikańczycy, samanés. Wspaniali, przyjaźni, radośni, ujmujący. Chcą, aby przybysz z zewnątrz poczuł się tu dobrze. Nie sposób zresztą, żeby było inaczej. Również wieloryby, potężne, lecz pełne dostojeństwa humbaki, upodobały sobie wody w okolicy półwyspu Samaná i rokrocznie przypływają w te malownicze strony na gody. Można je wówczas dyskretnie obserwować.

MORSKIE TORTURY W Las Galeras od rana padał deszcz. A przecież prognozy pogody na ten marcowy dzień były inne! Żadnych opadów, tylko słońce, może gdzieniegdzie zachmurzenie. Jednak groźne chmury oberwały się nad zatoką Rincón i lało doprawdy rzęsiście. Widocznie tropikalna noc nie zdążyła wypłakać się przed świtem. Krople, wielkie jak pestki awokado, nadal smagały świat. Ulewa, zbyt mocna bryza i wzburzone fale oceanu nie sprzyjały zupełnie temu, co planowaliśmy, czyli podglądaniu humbaków. Zerkając w dal, rzuciłem nieco na wyrost, że się przejaśnia, że na szarym niebie widać już błękitne prześwity. Bardzo chciałem, aby tak było. Grupa znajomych parsknęła śmiechem. Optymista! – powiedział ktoś. Czekając na śniadanie, siedzieliśmy na tarasie pięknie położonego, kameralnego pensjonatu La Isleta składającego się z kilku bungalowów urządzonych prosto, lecz ze smakiem. Prowadzi go fantastyczny gospodarz, Dominique, Francuz 

ZIMA 2019/2020


©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

62 DALEKIE PODRÓŻE

SS Miejscowi ozdabiają kadłuby swoich napędzanych silnikami łodzi nazwami i kolorowymi malunkami

mieszkający od 20 lat w Dominikanie. Ponieważ w tej okolicy, jak sam powiada, był pionierem inwestycji turystycznych, jego uroczy zakątek znajduje się w pierwszej linii brzegowej. Z tego względu każdemu przyjezdnemu na ten widok natychmiast odbiera mowę. Przed laty Dominique podróżował od Brazylii po Tajlandię, szukając swojego miejsca na świecie. Nie potrafił oprzeć się urokom Dominikany. Tu zamieszkał, założył rodzinę i teraz dzieli się z innymi prze­ pięknym kawałkiem swojej przybranej ojczyzny. W niewielkim, lecz bujnym ogrodzie Dominique’a rosną marakuje, guawy, kalabasy, kwitną helikonie i hibiskusy. Czasem zbierałem dojrzałe, opadłe guawy na sok. Niektóre były napoczęte przez nietoperze. Indianie Taino wierzyli, że pod postacią tych nocnych ssaków duchy przodków wracają, aby się posilić. Dlatego guawa (gujawa) czy

SS Widok rozciągający się z pensjonatu La Isleta

też po hiszpańsku guayaba, co brzmi znacznie piękniej, ten jeden z najbardziej kojarzonych z tropikiem owoców, jest poświęcona zmarłym. Zresztą sam jej aromat mógłby wskrzesić nieboszczyka... Nazwa La Isleta, czyli w języku hiszpańskim Wysepka, pochodzi od wspomnianej wcześniej El Cayito, widocznej zresztą z pensjonatu. Niewiele trzeba tu było wymyślać. Na śniadanie dostaliśmy prócz smażonych jajek i tostów równiutko pocięte papaje i ananasy, sok z marakui oraz świeżą wodę kokosową, a przede wszystkim dominikańską kawę: mocną, aromatyczną, krzepiącą. Tymczasem nad przylądkiem Samaná, czyli tam, gdzie mieliśmy popłynąć tego dnia, uparcie czerniało zamiast jaśnieć. Po nie­ całej godzinie nastąpił cud. Przestało padać. Za to powietrze zwilgotniało jeszcze bardziej, bo teraz woda zmieniała się w parę.

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

TT W Las Galeras koniecznie trzeba spróbować prostych potraw z ryb złowionych tego samego dnia

ZIMA 2019/2020

W końcu dotarliśmy na plażę, gdzie miejscowi szykowali już łodzie na morską eskapadę, która o mały włos mogła nas ominąć. Było ich kilku­nastu. W tropiku gorsza pogoda nie zasiewa w ludziach wątpliwości. Uwijali się. Każdy wiedział, w co ma ręce włożyć. Wybierali deszczówkę z kadłubów, sprawdzali silniki Yamaha, liczyli kapoki. Joel przyjechał czarnym pick-upem i przywitał się z kim mógł. Był szefem, kapitanem kapitanów. Przywiózł plastikowe kanistry z paliwem, które ładowano do różnych łodzi. Jedna z nich zwała się Jorge Luis, czyli Jerzy Ludwik. Na innej widniał napis Dios y Hombre – Bóg i Człowiek; być może pomogą sobie nawzajem. Wciąż brakowało słońca, ale niebo powoli się rozchmurzało, ukazując gdzie­niegdzie ten upragniony błękit. Poza tym kłębowisko niechcianych chmur wyniosło się nad Cabo Cabrón, w kierunku przeciwnym do naszego celu. Problemem pozostawała jedynie dość silna bryza. Kiedy wszystko było gotowe, miejscowi skrzyknęli się w grupy i nadludzkim wysiłkiem, sapiąc, pojękując i klnąc, wypchnęli do oceanu wyekwipowane łodzie, które dotąd grzęzły w piasku pod wysmukłymi palmami. Po usadowieniu się jak trzeba i wyważeniu jednostki ruszyliśmy. Nasz el capitán nie szczędził potężnego silnika. Wtedy poczuliśmy, czym jest prawdziwa morska przygoda. Już od startu nami niemiłosiernie trzęsło i ciągle rzucało na boki. Nasza zuchwała szalupa napierała dziobem na coraz większe fale, tłukła nim spienione bałwany, cięła niesforne grzywacze. Co chwilę odrywało nas od kotłującego się oceanu, od tej rozszalałej, atramentowej topieli, po czym wpadaliśmy ponownie w jego rozbujane, zdradliwe ra-


miona z wielkim hukiem. Od tych nagłych uderzeń nasze ciała całe wibrowały, traciły rezon; pośladki gięły się na ławach łodzi jak plastelina na blacie stołu. Spojrzałem na kompana siedzącego obok. Po każdym twardym lądowaniu mrużył oczy, po każdym szturmie zaciskał zęby. Kapitan, obserwując nas, dławił się od śmiechu. Żywioł nie zamierzał słabnąć. Woda wdzierała się na pokład, mocząc nam ubrania, chlustając po oczach, po aparatach, po wszystkim. Była

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

63

SS Ekipa Dominikańczyków przygotowująca się do wypłynięcia na pełne morze wraz z grupą turystów

ciepła, nic dziwnego, że ok. 40-tonowe humbaki baraszkują w niej gorliwie o tej porze roku. Na domiar złego z resztki podejrzanych chmur lunął deszcz, nie tak mocny, jak ten poprzedni, ale doskwierający podwójnie. Co jeszcze mogło nas upokorzyć? Może spotkanie z jakąś morską ohydą, choćby legendarnym krakenem? Żadne takie monstrum nie wypełzło jednak z podwodnych czeluści. Po trwającej mniej więcej godzinę udręce

morze się uspokoiło i wreszcie zaświeciło słońce. Kiedy otrząśnięci z szoku i słonej wody wróciliśmy do życia, padło pytanie: I gdzie są humbaki?.

LEKCJA O HUMBAKACH Dla tych, którzy nie pamiętają lekcji biologii na temat tych wielkich i uroczych stworzeń, mamy zwięzłe résumé. Humbaki czy też inaczej długopłetwce oceaniczne to ogromne 

ZIMA 2019/2020


©© MARCIN WESOŁY/www.caribeya.pl

64 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

SS Pełna wrażeń wyprawa dla osób nie bojących się wody, wiatru i fal na obserwowanie humbaków

zacięciem wytrawnych podróżników. Co roku płyną po kilka tysięcy kilometrów z arktycznej północy na rozgrzane południe. Są wśród nich „Amerykanie”, „Kanadyjczycy”, „Grenlandczycy” i „Islandczycy”. U wybrzeży Dominikany, w błogim cieple podzwrotnikowych wód odbywają gody i wydają na świat potomstwo. Ciąża samicy trwa ok. 11–11,5 miesięcy, co oznacza, że humbaczątka będące owocem zeszło­ rocznych flirtów mają szansę urodzić się tam, gdzie zostały poczęte. W okolicy malowniczego półwyspu Samaná humbaki oddają się miłosnym igraszkom od wieków, rokrocznie, od stycznia do marca. Dlatego tutaj trafiliśmy. Tyle że te fascynujące stworzenia lubią się po­droczyć z ciekawskimi obserwato-

rami (a może wścibskimi podglądaczami?) i dość często chowają się w morskiej głębinie. Nie wyskakują z niej na zawołanie, nie mają parcia na szkło. Nam jednak dopisało szczęście. Na koniec naszej mokrej odysei humbaki nie zawiodły i pokazały się w całej okazałości. Pozwoliły na siebie popatrzeć chociaż przez chwilę. Wynurzone, przepływały blisko łodzi, pojedynczo bądź stadnie. Poruszały się elegancko, z gracją. Ich czarne, muskularne grzbiety, napinając się przy zanurzaniu, po­łyskiwały w słońcu. Obserwowanie humbaków to czysta frajda. Jest w tym jednocześnie coś mistycznego – patrzących opanowuje chwytające za serce uczucie, jakie wywołuje obcowanie z dziką naturą tu i teraz. Oto komplet cudownych wrażeń z pobytu w rajskim Las Galeras. 

TT Długopłetwce oceaniczne, samce próbują zwrócić uwagę samic m.in. wysokimi wyskokami z oceanu

©© Ministerio de Turismo de República Dominicana

morskie ssaki. Nazwa łacińska gatunku brzmi Megaptera novaeangliae i precyzyjnie oddaje znamienny szczegół anatomii tych olbrzymów. Termin megaptera pochodzi z greki. Tłumaczy się go jako „wielkie skrzydło”. Humbaki mają długie i masywne płetwy piersiowe przypominające skrzydła jakiegoś prehistorycznego ptaka. Podłużne głowy i żuchwy waleni poznaczone są charakterystycznymi guzami, które wyrastają w równych odstępach. Ich układ przypomina fragment gigantycznego alfabetu Braille’a. Co ciekawe, każdego osobnika można dokładnie zidentyfikować po unikatowym wzorze na płetwie ogonowej, podobnie jak człowieka po liniach papilarnych. Warto jeszcze odnotować, że humbak to po prostu... garbus. W języku angielskim zwie się humpback whale, a po hiszpańsku ballena jorobada (w obu przypadkach nazwy da się przetłumaczyć jako „wieloryb garbus”). Bierze się to stąd, że podczas zanurzania waleń ten „garbi się” w charakterystyczny sposób. Dorosłe osobniki mogą mierzyć nawet do 17 m, a ważyć do 45 t. Humbaki w codziennym menu stawiają na „owoce morza”, głównie w postaci krylu. Są wytrawnymi akrobatami i pieśniarzami. Potrafią wyskakiwać z oceanu z impetem, co dla takich gigantów jest nie lada wyczynem i świadczy o ich olimpijskiej sprawności. W celu komunikowania się korzystają z własnego systemu dźwiękowego, czyli tzw. pieśni. Nawołują się nimi, rozpoznają, wabią płeć przeciwną. Humbaki imponują


Puerto Plata

GoDominicanRepublic.pl


66 DALEKIE PODRÓŻE

Mauritius

– magiczny zakątek Afryki

Marcin Wesołowski www.wesolowski.co

TT Rajskie maurytyjskie plaże nad Oceanem Indyjskim

ZIMA 2019/2020

SS Kościół Notre-Dame Auxiliatrice z 1938 r. w miejscowości Cap Malheureux na północy Mauritiusu


©© ISTOCK.COM/Pascal Lagesse

67

©© ISTOCK.COM/Freeartist

SS Kwitnące wiktorie królewskie w Ogrodzie Botanicznym Sir Seewoosagura Ramgoolama w Pamplemousses

« Gdy samolot zbliża się do Sir Seewoosagur Ramgoolam International Airport, jedynego międzynarodowego lotniska na Mauritiusie leżącym na Oceanie Indyjskim, oczom pasażerów ukazuje się coś, co wielu określiłoby mianem raju na ziemi. Ten mały kraj stanowi część Afryki, choć od jej kontynentalnych wybrzeży dzieli go ok. 2 tys. km. Najbliżej stąd do francuskiego Reunionu. »

©© ISTOCK.COM/Freeartist

©© ISTOCK.COM/Dmitry_Chulov

TT Maurytyjka w kolorowym i wzorzystym stroju wykonująca tradycyjny taniec sega w Ville Valio

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/robertmandel

68 DALEKIE PODRÓŻE

TT Ozdobna wianowłostka królewska, płomień Afryki

SS Jedna z rozległych plantacji trzciny cukrowej

©© ISTOCK.COM/Freeartist

SS Zebrana trzcina cukrowa transportowana ciężarówką

T

o kraina wspaniałych plaż, lazurowej wody, pięknych gór i szczęśliwych ludzi. Mauritius jest wielokulturowy i kolorowy. Wiele można powiedzieć na jego temat, ale co do jednego nie sposób mieć wątpliwości – warto go odwiedzić, aby spędzić tu idealne wakacje. Przez setki lat wyspa Mauritius, położona daleko od rozwijającego się kolonialnego świata, pozostawała ziemią nietkniętą ręką człowieka. Była schronieniem dla nielotnych ptaków dodo (wymarłych ok. 1662 r.) i gigantycznych żółwi lądowych z rodzaju Cylindraspis żyjących czasami ponad 200 lat. Pierwsi przybysze docierali do niej powoli i jakby nieśmiało.

ZIMA 2019/2020

NA PERYFERIACH Przytoczenie skróconej historii kraju pomoże go lepiej poznać. Pierwsi osadnicy pojawili się na wyspie Mauritius w początkach XVI w., gdy przez kilka kolejnych lat zatrzymywali się na niej portugalscy żeglarze przemierzający oceany w poszukiwaniu nowych lądów. Stulecie XVII upłynęło pod znakiem rządów Holendrów, którzy szybko zużywali miejscowe naturalne bogactwa, w skutek czego przyczynili się do wyginięcia wspomnianego endemicznego dodo, do dziś pozostającego jednym z symboli republiki. Sprowadzili oni tu jednak trzcinę cukrową. Jej uprawa odgrywa współcześnie ważną rolę w gospodarce kraju. Holendrzy nadali też temu miejscu nazwę od imienia

księcia Mauritsa van Nassau (Maurycego Orańskiego, 1567–1625). Obecnie to jedno z 25 państw na świecie nazwanych na cześć jakiejś osoby. W stuleciu XVIII kolonią zarządzali Francuzi, a w XIX i przez większość XX w. Mauritius znajdował się w rękach Brytyjczyków. To właśnie wpływy francuskie i brytyjskie są najlepiej widoczne na wyspie. Współczesny kraj ogłosił nie­podległość w marcu 1968 r. Oprócz wyspy Mauritius w granicach republiki leżą również wyspy: Rodrigues, Cargados Carajos (Saint Brandon) i Agalega. Jak widać, Mauritius wciąż przechodził z rąk do rąk. Poza tym sprowadzano tu także niewolników z Afryki. Po zniesieniu niewol-


©© ISTOCK.COM/Myroslava

©© ISTOCK.COM/Thomas_Marchhart

69

TT Zachwycająca Ziemia Siedmiu Kolorów w Chamarel

SS Maurytyjski rum pija się często z coca-colą

MAURYTYJSKIE CUDA

Afrykę można odkryć w głębi lądu. Kto wybierze się do dystryktu Rivière Noire (inaczej Black River; w południowo-zachodniej części Mauritiusu), trafi m.in. na uprawy kawy. Nieopodal wioski Chamarel znajduje się też jedno z wielu miejsc, w których produkuje się lokalny niezwykle lekki, biały rum. Bujna roślinność wyspy mogła się rozwinąć dzięki specyficznemu mikro­klimatowi regionu. On również sprzyja wysokiej wydajności upraw. W grudniu na plaży wczasowicze cieszą się pełnią lata, lazurową wodą Oceanu Indyjskiego i boskim błękitnym niebem. W tym samym czasie kilkanaście kilo­ metrów dalej, wewnątrz Mauritiusu, pada lekki, tropikalny deszcz, który nawadnia wybujałą florę. 

©© ISTOCK.COM/Emilie1980

©© ISTOCK.COM/Balate Dorin

TT Panorama Parku Narodowego Wąwozów Rzeki Czarnej

nictwa w latach 30. XIX stulecia Brytyjczycy przywozili ze sobą służbę z subkontynentu indyjskiego. Wszystko to sprawiło, że dziś Mauritius charakteryzuje się niesamowitą mozaiką języków, obyczajów i kultur. Jego mieszkańcy żyją ze sobą w zgodzie. W kraju, którego populacja liczy blisko 1,3 mln ludzi, mówi się głównie trzema językami: lokalnym kreolskim (morisien, maurytyjskim), angielskim i francuskim. Spotkamy w nim wyznawców wszystkich największych religii świata (hinduizmu, chrześcijaństwa, islamu i buddyzmu). Sama wyspa Mauritius ma powierzchnię ok. 1,9 tys. km². Od czasu uzyskania niepodległości w 1968 r. w republice nie doszło do żadnego powstania, przewrotu ani puczu wojskowego.

Nieziemsko piękna natura to jeden z głównych powodów, dla których coraz więcej podróżnych dociera na wulkaniczny Mauritius otoczony długim pasem piaszczystych plaż. Do wspanialszych skarbów wyspy należy majestatyczne drzewo zwane płomieniem Afryki, rozkwitające tutaj jedynie w okresie Bożego Narodzenia. Wianowłostka królewska, bo taką ma nazwę systematyczną, naturalnie występuje w lasach położonego nieopodal Madagaskaru. Na Mauritiusie natrafimy na nią w wielu miejscach. Jednak roślinę, która w dużej mierze wpłynęła na wygląd wyspy, stanowi wspomniana już, soczyście zielona trzcina cukrowa.

ZIMA 2019/2020


70 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

TT Krajobraz kulturowy Le Morne wpisano w 2008 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO

©© ISTOCK.COM/Nuture

Wspomniana destylarnia to Rhumerie de Chamarel. Można w niej poznać wyjątkową historię kraju i spróbować jednego z jego największych skarbów – maurytyjskiego białego rumu należącego do naj­ lepszych na świecie. Także w tej okolicy kryje się inna interesująca atrakcja, czyli geologiczna formacja Ziemia Siedmiu Kolorów (Seven Coloured Earth, Terre des Sept Couleurs). Powsta­ła ona w wyniku osadzania się na skale wulkanicznej piasków o różnej barwie. Co ciekawe, mimo ulewnych deszczy kolorowe warstwy nie spływają i nie mieszają się ze sobą. Poza tym w centrum wyspy, z dala od rajskich plaż, znajduje się świątynia wybudowana ku czci hinduistycznego boga Śiwy. Wzniesiono ją nad jeziorem Grand Bassin (Ganga Talao), które powstało w wygasłym kraterze wulkanicznym. Z położonego w pobliżu świątyni szczytu roztacza się wspaniały widok na Mauritius i jego linię brzegową. Jednak w tej okolicy najbardziej dominującym elementem jest ogromny, 33-metrowy posąg Śiwy (Mangal Mahadev). Podczas święta Mahaśiwaratri (wypadającego pod koniec lutego lub na początku marca) wyznawcy hinduizmu, którzy stanowią niemal połowę populacji wyspy, pielgrzymują licznie do tego miejsca. Zamienia się ono wtedy w niesamowicie kolorową krainę, a zewsząd słychać szmer modlitw. Mauritius to jednak przede wszystkim piękne plaże i cudowne widoki na ocean. Dystrykt Rivière Noire znajduje się na południowy zachód od ponad 150-tysięcznej stolicy kraju, Port Louis. Od tego regionu właśnie można rozpocząć podróż dookoła wyspy w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Warto zatrzymać się w miejscowości Flic en Flac i wypożyczoną motorówką wybrać się z doświadczonym specjalistą od nurkowania z delfinami w głąb tutejszej zatoki. Ci, którzy wynajęli łodzie na dłużej, płyną po lazurowych wodach oceanu w kierunku Île aux Bénitiers, niewielkiej, bez­ludnej wysepki położonej tuż przy południowo-zachodnich brzegach Mauritiusu. To z niej rozciąga się wspaniały widok na słynną bazaltową górę na półwyspie Le Morne Brabant. Półwysep ten jest jedną z naj­ bardziej luksusowych części wyspy, wypełniają go ekskluzywne hotele i pola golfowe. Właśnie na nim wiele zakochanych par z Europy i Stanów Zjednoczonych postanawia przyrzec sobie wieczną miłość. Z racji prostych przepisów i przyjaznego podejścia do gości z zagranicy Mauritius stał się miejscem niezmiernie popularnym wśród osób, które

wolą zorganizować kameralną ceremonię ślubną w egzotycznej okolicy niż ogromne przyjęcie w swoim kraju. Tutejsza charakterystyczna góra Le Morne Brabant (556 m n.p.m.) uchodzi za symbol związany z historią wyspy. Według legendy na początku XIX w. półwysep stał się schronieniem dla uciekających niewolników. W dniu zniesienia niewolnictwa na Mauritiusie, 1 lutego 1835 r., wysłano tu

grupę funkcjonariuszy policji, którzy mieli poinformować ukrywających się, że zostali wyzwoleni. Jednak niewolnicy źle zinterpretowali widok sił policyjnych u podnóża góry. Ponieważ obawiali się schwytania, wspięli się na szczyt, a następnie skoczyli z niego w akcie samobójstwa. Od 1987 r. 1 lutego miejscowi świętują zniesienie niewolnictwa. Choć nie ma żadnych dowodów na potwierdzenie tej historii, pozostaje ona żywa. Góra


©© ISTOCK.COM/Freeartist

71

TT Plaża Gris Gris oświetlona wschodzącym słońcem

Le Morne Brabant symbolizuje tragiczny los niewolników, którzy nie widzieli wyjścia ze swojej dramatycznej sytuacji. Podążający dalej drogą lądową wzdłuż południowego wybrzeża wyspy powinni odwiedzić Gris Gris, jej najbardziej na południe wysunięty kraniec. W tej części kraju zobaczymy zupełnie inny ocean – otwarte przestrzenie, odsłonięte brzegi bez lagun. Okolica stanowi istny raj dla tych,

którzy uprawiają kitesurfing, a także… rekinów, od czasu do czasu pojawiających się w pobliżu. Mauritius słynie nie tylko z bajecznych widoków, ale również z trzciny cukrowej i wytwarzanego z niej rumu. Dlatego w trakcie jego zwiedzania nie można pominąć wizyty w istniejącej od 1819 r. fabryce rumu w Saint Aubin (Rhumerie de Saint Aubin). Pięknie utrzymany kolonialny dom

©© ISTOCK.COM/GoodOlga

SS Wybrzeże w okolicy miejscowości Flic en Flac

(należący do przybyłej z Francji rodziny Guimbeau), przypominający o okresie panowania francuskiego imperium, stoi w otoczeniu wypielęg­no­wa­nej zieleni. Mieszkał w nim kiedyś maurytyjski poeta, dziennikarz i dyplomata Édouard Maunick (urodzony we wrześniu 1931 r. w dystrykcie Flacq). Posiadłość sąsiaduje z rozległymi uprawami trzciny cukrowej, herbaty i wanilii. W południowej części wyspy warto też odwiedzić Park Przyrodniczy La Vanille w Rivière des Anguilles, gdzie podziwiać można żółwie olbrzymie i inne gatunki zwierząt. Przed przybyciem Holendrów, obok słynnego ptaka dodo, Mauritius zamieszkiwały gigantyczne żółwie (Cylindraspis inpeta), które były bardzo przyjazne, ciekawskie i nie bały się ludzi. Kolonizatorzy z Europy przyczynili się do ich wyginięcia. Z głównej wyspy zniknęły naj­prawdopodobniej ok. 1700 r., a z większości okolicznych wysepek – do 1735 r. Dziś we François Leguat Reserve na Rodrigues żyje łącznie ponad 3 tys. żółwi promienistych i olbrzymich. Te pierwsze uważane są za jedne z naj­piękniejszych na świecie. Z kolei żółwie olbrzymie należą do ostatnich żyjących przedstawicieli gigantycznych żółwi, które kiedyś zamieszkiwały wyspy Oceanu Indyjskiego. Osoby lubiące się bawić i korzystać z uroków życia nocnego powinny udać się na północny kraniec Mauritiusu do Grand Baie, gdzie znajdują się najlepsze kluby w kraju. Przy okazji warto zatrzymać się jeszcze w okolicy Cap Malheureux, żeby odwiedzić najbardziej urokliwy kościół na wyspie (Notre-Dame Auxiliatrice z 1938 r.). W końcu, jak w życiu, także i tu sacrum ciągle miesza się z profanum. Port Louis jest miastem pełnym życia i kolorów. Turyści zazwyczaj nie spędzają w nim zbyt dużo czasu. To przede wszystkim główny ośrodek administracyjny, biznesowy i kulturalny kraju. Z tego względu może sprawiać wrażenie zatłoczonego i głośnego. Serce stolicy stanowi wielki targ położony w jej centrum, na którym mieszkańcy zaopatrują się w świeże produkty z całego Mauritiusu. W mieście żyje niemal 15 proc. populacji republiki. Planem przypomina ono ośrodki miejskie w Europie – wokół historycznej części na przestrzeni wieków powstawały kolejne dzielnice. W dzisiejszym Port Louis mieszają się ze sobą wpływy europejskie, indyjskie, arabskie czy chińskie. Większość turystów po krótkiej wizycie na nabrzeżu noszącym nazwę Caudan Waterfront, gdzie działa wiele ciekawych kawiarni, barów i restauracji, rusza dalej, aby odkrywać naj­ bardziej ujmujące zakątki wyspy. 

ZIMA 2019/2020


72 DALEKIE PODRÓŻE PODĄŻAJĄC ZA SMAKIEM

INFORMACJE PRAKTYCZNE

Znakomitym sposobem na poznanie kraju jest zaznajomienie się z jego kulinariami. Kuchnia Mauritiusu należy do naj­smaczniejszych na świecie. Uchodzi za jedną z najlepszych kuchni kreolskich i słynie z naprawdę dobrego jedzenia ulicznego. Przez wieki imigranci z Chin, Europy (zwłaszcza Francji), Indii i Afryki osiedlali się na wyspie i przywozili ze sobą przepisy ze swoich rodzinnych stron. Elementy z różnych tradycji kulinarnych mieszały się z lokalnymi recepturami, w wyniku czego powstawały tutejsze potrawy. Oto kilka dań maurytyjskiej kuchni, bez których żadna podróż do tego kraju nie będzie pełna. Na uwagę zasługuje szczególnie curry z Mauritiusu. Ważne są w nim wszystkie składniki. Warto spróbować kreolskiego curry lub udać się do restauracji „Chez Rosy” w Souillac na curry z ośmiornicy czy świeżego homara. Kolejną tradycyjną maurytyjską potrawą jest fish vindaye. To niezmiernie aromatyczne danie, należące do najbardziej znanych na wyspie. Główne jego składniki mogą się różnić w zależności od wersji. Wyjątkowy smak nadają mu dodatki w postaci pikantnej cebuli, kurkumy, nasion gorczycy, czosnku i sosu imbirowego. Poza tym koniecznie trzeba tu spróbować boulet dim sum, czyli pierożków na parze z kolczochem jadalnym (warzywem w kształcie gruszki), kurczakiem, owocami morza lub warzywami, podawanych w bulionie z chili i szczypiorkiem. Ten przysmak można znaleźć na większości straganów i w wielu restauracjach na całej wyspie. Dużą popularnością cieszy się również bol renversé. Kurczaka lub krewetkę, smażone warzywa, chińskie sosy i ryż układa się w misce i odwraca do góry nogami podczas podawania. Na koniec na wierzchu kopuły układa się jajko sadzone. Żadnego turysty nie powinno także dziwić, gdy w menu znajdzie sałatkę z owoców tropikalnych. To jednak odmienna jej wersja niż ta, którą zwykle można zjeść w innych miejscach na świecie. Tutaj do owoców, takich jak ananas, mango, liczi, guawa (gujawa) czy jabłko (niekiedy dorzuca się nawet odrobinę ogórka), dodaje się pikantny sos z tamaryndowca, chili i sól, co zmienia charakter tego pozornie prostego dania i czyni je naprawdę pysznym specjałem. Podczas długich spacerów po plaży warto też pamiętać o piciu świeżej wody kokosowej. Jest jednym z naj­smaczniejszych napojów do ugaszenia pragnienia. Słońce grzeje tu bardzo mocno, więc o nawadnianiu zdecydowanie nie wolno zapomnieć.

Położony zaledwie 20° na południe od równika Mauritius promuje się jako cel podróży idealny przez cały rok, choć wielu Europejczyków kojarzy go głównie jako świetne miejsce dla osób uciekających przed mroźną zimą. Szczyt sezonu turystycznego na wyspie przypada na okres od października do kwietnia. Jest wówczas gorąco, wilgotnie i deszczowo. Od stycznia do marca występuje niewielkie ryzyko cyklonów. Zima trwa tutaj od maja do końca września. To pora ciepła i sucha. Wyspa ma swój charakterystyczny mikroklimat – kiedy w jednym rejonie pada, kilka kilometrów dalej z bezchmurnego nieba świeci słońce. Na Mauritius leci się z Polski tradycyjnymi liniami lotniczymi mniej więcej 12 godz., najczęściej z przesiadką w Dubaju, Rzymie, Londynie, Paryżu, Frankfurcie nad Menem czy Wiedniu. Ze względu na stosunkowo niedużą różnicę czasu nie grożą nam konsekwencje jet lagu. Międzynarodowy Port Lotniczy Sir Seewoosagura Ramgoolama leży w pobliżu Mahébourg na południowym wschodzie wyspy. Dojeżdżające do niego autobusy ekspresowe kursują z Port Louis i Mahébourg wiele razy dziennie. Poza tym można też skorzystać z taksówki. Hotele często oferują transfer z lotniska i na nie, zazwyczaj za dodatkową opłatą. Większość miejsc na Mauritiusie dzieli od portu lotniczego przynajmniej godzina jazdy. Funkcję komunikacji publicznej pełnią na wyspie autobusy, które są zwykle nie­ zawodne, choć poruszają się nieco powoli. Usługę świadczą różni przewoźnicy (w zależności od regionu). Korzystanie z tego środka transportu należy do najtańszych sposobów podróżowania po Mauritiusie. Można także wypożyczyć samochód. Kierowcy muszą posiadać międzynarodowe prawo jazdy i mieć ukończone 23 lata. Na ulicach obowiązuje ruch lewostronny (pamiątka po brytyjskim panowaniu). Walutą kraju jest rupia maurytyjska (MUR). Na miejscu można bez problemu wymienić na nią dolary amerykańskie i euro czy inne najpopularniejsze na świecie waluty. Karty płatnicze są akceptowane w hotelach, dużych sklepach i restauracjach. W większości miast i miejscowości turystycznych znajdują się bankomaty. Mieszkańcy Mauritiusu to ludzie bardzo gościnni. Często oferują poczęstunek przyjezdnym. Wyspa jest niezmiernie zróżnicowana pod względem kulturowym i religijnym, dlatego spotkamy się na niej z roz-

ZIMA 2019/2020

maitymi zwyczajami i zachowaniami. Choć mieszkańcy na pierwszy rzut oka wydają się preferować zachodni styl życia, w rzeczywistości są bardziej konserwatywni. Dlatego jeśli np. wybieramy się do miejsc kultu religijnego, powinniśmy zadbać o odpowiedni strój, nieodkrywający zbyt dużo ciała (kobietom przyda się chusta lub szal na głowę). Na plażach publicznych nie należy opalać się nago i topless. Mauritius jako cel wyjazdów wypoczynkowych cieszy się popularnością przede wszystkim wśród obywateli krajów Unii Europejskiej, Republiki Południowej Afryki czy Rosji. W związku z tym wybrzeże wyspy jest wypełnione luksusowymi enklawami hotelowymi. Jeśli akurat zatrzymamy się w jakimś urokliwym hotelu butikowym lub wynajętej willi, a chcielibyśmy skorzystać z jednych z piękniejszych plaż, powinniśmy sprawdzić, gdzie znajdują się większe obiekty o wysokim standardzie. Na Mauritiusie najlepsze plaże należą zazwyczaj do ekskluzywnych kompleksów hotelowych. Są upiększone dosypanym piaskiem i zasadzonymi palmami, bo te przywieźli ze sobą biali kolonizatorzy, aby stworzyć tu dla siebie raj. Często, żeby wejść na teren 5-gwiazdkowego hotelu, trzeba po prostu uiścić niewielką opłatę. Na plaże publiczne warto zabrać ze sobą specjalne buty do pływania. Brzeg oceanu bywa pokryty małymi kamieniami.

TYDZIEŃ NA WYSPIE Jeśli udajemy się na Mauritius na pobyt w formule all inclusive lub zorganizowane zwiedzanie, nie musimy sobie specjalnie zaprzątać głowy planowaniem wyjazdu. Jeżeli jednak zamierzamy poznawać wyspę na własną rękę, mamy się nad czym zastanowić. Oto moja propozycja, jak spędzić tutaj tygodniowy urlop. Pierwszy dzień po długim locie z Europy najlepiej przeznaczyć na relaksowanie się na plaży lub nurkowanie w pięknym Oceanie Indyjskim. Dzięki temu odpoczniemy nieco po trudach podróży. Wieczorem polecam odwiedzić lokalne knajpki i spróbować dań pysznej maurytyjskiej kuchni i wyśmienitego lokalnego rumu. Drugiego dnia warto wybrać się na zwiedzanie południowej części wyspy. Na początek należy udać się pod wspomnianą wcześniej bazaltową górę Le Morne Brabant, której kulturowy krajobraz (Le Morne Cultural Landscape) został wpisany w 2008 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Kolejnym punktem wycieczki powinny być 


©© ISTOCK.COM/Africanway

©© ISTOCK.COM/robertmandel

73

SS Woda kokosowa doskonale orzeźwia w upalny dzień

SS Port Louis, nabrzeże i współczesna zabudowa

TT Wyśmienite lokalne curry z ziemniakami i bananami

©© ISTOCK.COM/AsianDream

TT Zakupy na Central Market w stołecznym Port Louis

©© ISTOCK.COM/Mariha-kitchen

©© ISTOCK.COM/vale_t

SS Na targu rybnym w mieście Grand Baie sprzedaje się wszystko to, co łodzie przywożą z połowów

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/vale_t

74 DALEKIE PODRÓŻE

©© ISTOCK.COM/Freeartist

SS Sprzedawcy orzechów kokosowych często rozwożą swoje towary na rowerach w pobliżu plaż z turystami

TT Żółw olbrzymi w Parku Przyrodniczym La Vanille

©© ISTOCK.COM/intek1

SS Hamak postawiony w turkusowych wodach oceanu

ZIMA 2019/2020

malownicze wzgórza Chamarel. Lunch naj­ lepiej zjeść w jednej z pobliskich restauracji. Potem można jeszcze odwiedzić utworzony w 1994 r. Park Narodowy Wąwozów Rzeki Czarnej (Black River Gorges National Park), a wyprawę zakończyć podziwianiem zachodu słońca z panoramicznej restauracji „Le Chamarel”, z której roztaczają się nie­ samowite widoki. Osoby lubiące różnego rodzaju aktywności mogą trzeci dzień spędzić na grze w golfa, wędkowaniu na otwartych wodach, trekkingu lub przejażdżkach rowerem (górskim czy szosowym). Dużym zainteresowaniem cieszą się także rejsy wokół wyspy lub pływanie z delfinami. Na południowo-zachodnim wybrzeżu Mauritiusu panują znakomite warunki do uprawiania surfingu. Czwartego dnia można wybrać się na wycieczkę do miasta, chociażby stolicy kraju. Po spacerze po kolonialnym centrum Port Louis proponuję wstąpić na lunch na otworzony w 1812 r. tor wyścigów konnych Champ de Mars (najstarszy na półkuli południowej i jeden z najstarszych na świecie) lub posilić się przysmakami z ulicznych stoisk. Pamiątki z Mauritiusu zakupimy np. na Caudan Waterfront. Na dzień piąty warto zaplanować zwiedzanie północy wyspy, przede wszystkim rozległego Ogrodu Botanicznego Sir Seewoosagura Ramgoolama (Sir Seewoosagur Ramgoolam Botanic Garden) w Pamplemousses, który jest jednym z naj­ znakomitszych na świecie. Obiad można zjeść w Grand Baie, głównej miejscowości turystycznej Mauritiusu. Potem polecam udać się na przemierzanie dzikiej północy, szczególnie okolic miasteczka Grand Gaube.


©© ISTOCK.COM/Balate Dorin

75

SS Punkt widokowy Maconde na niewielkim cyplu między Le Morne a spokojną miejscowością Baie du Cap

Ostatnie dwa dni, szósty i siódmy, naj­ lepiej przeznaczyć na odwiedzenie różnych parków, jak chociażby wspomnianego już Parku Przyrodniczego La Vanille, gdzie żyją liczne żółwie olbrzymie i ponad 100 krokodyli nilowych. Poza tym warto też skorzystać z uroków najpiękniejszych plaż świata. To dobry moment, aby ogrzać się promieniami ciepłego słońca przed powrotem do Europy.

*** Wielu uważa, że ​​amerykański pisarz Mark Twain (1835–1910) opisał Mauritius jako raj na ziemi po swojej wizycie w 1896 r. W wydanej rok później ponad 700-stronicowej książce Following the Equator zawarł takie zdanie: This is the only country in the world where the stranger is not asked “How do you like this place?” (To jedyny kraj na świecie, w którym nieznajomemu nie zadaje się pytania: „Jak po-

doba ci się to miejsce?”.). Za każdym razem, gdy spoglądałem na innych ludzi, którzy przybyli do tego magicznego zakątka Afryki, odnosiłem wrażenie, że bardzo im się tutaj podoba. Wracające stąd osoby same zresztą to przyznają. Wielu naszych rodaków postanowiło nawet zostać na Mauritiusie na stałe. Miałem ich przyjemność spotkać, kiedy odwiedziliśmy ten kraj z moją przyszłą żoną, aby na czarującej plaży na romantycznej wysepce Bénitiers powiedzieć sobie sakramentalne tak. 

ZIMA 2019/2020


76 DALEKIE PODRÓŻE

Maurytyjskie cuda opracował: MICHAŁ DOMAŃSKI

SS Le Morne Brabant – półwysep na południowo-zachodnim krańcu Mauritiusu

©© ISTOCK.COM/Nuture

« Słynny amerykański pisarz Mark Twain, który zawitał na Mauritius w kwietniu 1896 r. i był nim oczarowany, stwierdził, że na początku świata najpierw musiało powstać właśnie to miejsce, a dopiero później, na jego wzór, Bóg stworzył biblijny Eden. Matka natura obdarzyła je w swojej łaskawości prawdziwymi bogactwami, wszystkim, co najpiękniejsze na naszym globie. To egzotyczna mieszanka gorących afrykańskich rytmów, indyjskich aromatów i kolorów, azjatyckiej kultury i europejskiego komfortu. Oddajmy jednak głos trzem ekspertkom z branży turystycznej, znającym wyśmienicie tę pełną cudów, pachnącą wanilią wyspę usytuowaną w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego, ok. 900 km na wschód od Madagaskaru. Zgodziły się one zdradzić nam, które zakątki na słonecznym Mauritiusie, nazywanym często rajem na ziemi, uważają za naprawdę magiczne. »

©© Clency Noyaux

`` Mauritius to kraj tak piękny, pełen uroczych miejsc, że niezmiernie ciężko wybrać jedno najbardziej magiczne. Szczególnie bliska mojemu sercu jest plaża we Flic en Flac. Podczas pobytu na wyspie zatrzymuję się właśnie w tym miasteczku. Codziennie obserwuję, jak zwykłe życie mieszkańców miesza się z niezwykłymi wakacjami turystów. Flic en Flac leży na zachodnim wybrzeżu, dlatego można podziwiać stąd cudowne zachody słońca. Jeśli tylko czas i obowiązki mi pozwalają, chodzę je oglądać dzień w dzień. Każdy z nich jest inny. Na plażę tę przychodzą oczywiście turyści z okolicznych hoteli i pobliskich apartamentów. Jednak bardzo często można na niej znaleźć miejsca zupełnie puste, ciche i spokojne. Lubię wtedy usiąść na małej skarpie, gdzie kończy się lasek drzew filao (rzewni skrzypolistnych) i zaczyna piasek. Kolor wody Oceanu Indyjskiego, zwłaszcza w słoneczny dzień, jest tutaj niesamowity! Najpiękniejszymi odcieniami barwi się mniej więcej w południe i wczesnym popołudniem. Plaża we Flic en Flac stanowi doskonałe miejsce na spotkanie z lokalną społecznością, szczególnie w weekendy, kiedy całe rodziny przyjeżdżają na nią na piknik. Jest wówczas bardzo gwarno. Ludzie przywożą namioty, grille, małe kuchenki, kosze z jedzeniem i napojami oraz… tutejsze instrumenty muzyczne. Wszędzie

©© Clency Noyaux

MAGDALENA IWANOWSKA-NOYAUX | MENEDŻER PROMOTOUR MAURITIUS NA EUROPĘ ŚRODKOWĄ I WSCHODNIĄ

©© Clency Noyaux

SS Wodospad Chamarel ma ok. 100 m wysokości

SS Biała, piaszczysta plaża Le Morne rozciągająca się u stóp majestatycznej góry Le Morne Brabant

ZIMA 2019/2020

słychać wtedy dźwięki segi. To tradycyjny gatunek muzyczny i styl tańca popularny na Mauritiusie. Sega ma korzenie afrykańskie. Jej zdecydowanym rytmem charakteryzuje się wiele maurytyjskich piosenek, często o tematyce erotycznej, oczywiście zrozumiałych tylko dla miejscowej ludności, ponieważ śpiewane są w lokalnym języku kreolskim (morisien), który zawiera mnóstwo dwuznaczności. Czyni to go zresztą jeszcze bardziej ciekawym. Nic na Mauritiusie nie jest oczywiste. To kolorowa wyspa, pełna różnych kultur, smaków, barw, języków i religii. Spędziłam na niej już łącznie blisko dwa lata i wciąż odkrywam nowe miejsca. Mauritius nigdy się nie nudzi…


77

©© DreamGo

`` Mauritius jest jedną z moich ulubionych wysp Oceanu Indyjskiego, ponieważ na jego małej powierzchni znajduje się tyle magicznych miejsc, że można się zatracić i zacząć zastanawiać, czy nie zostać na nim na zawsze. W moim osobistym rankingu na wysokiej pozycji uplasowało się południowo-wschodnie wybrzeże – rejon Blue Bay i miasta Mahébourg. W tej części kraju czas płynie leniwie, a widoki zapierają dech w piersiach. Na pobliskiej wysepce Aigrettes (Île aux Aigrettes) powstał rezerwat, gdzie mieszkają m.in. żółwie olbrzymie, synogarlice rdzawosterne i gekony. Możemy też wyobrazić sobie, jak dawno temu spacerował tu dodo. W niektórych miejscach postawiono pomniki tego legendarnego ptaka, symbolu Mauritiusu, oraz innych wymarłych zwierząt. Zwiedzanie odbywa się z lokalnym przewodnikiem, który tłumaczy, jakie endemiczne gatunki roślin występują na wyspie i w jaki sposób mieszkańcy chronią jej unikatową przyrodę. Jeśli popłyniemy dalej, dotrzemy do innych małych wysepek, kryjących ślady

©© DreamGo

Monika Jankowska | MENEDŻER DS. PODRÓŻY W DREAMGO

©© DreamGo

SS Endemiczny wikłacz maurytyjski na wysepce Aigrettes

SS Rejs na Île aux Fouquets (Île au Phare), na którą dotarli w 1598 r. pierwsi holenderscy osadnicy

przeszłości. Île de la Passe na początku XIX w. była świadkiem bitwy morskiej koło Grand Port pomiędzy Francuzami i Brytyjczykami, którzy walczyli o panowanie nad Mauritiusem. Po tych wydarzeniach pozostały na niej stare fortyfikacje. Na kolejnej, skalistej Île aux Fouquets, stoi latarnia morska zbudowana w 1864 r. Odkrywając wnętrze budowli, przeniesiemy się w czasie. Z wysepki rozpościera się widok na kontrastujące ze sobą wody błękitnej laguny i otwartego granatowego oceanu. W trakcie rejsu warto zatrzymać się na snorkeling i zajrzeć do podwodnego świata. Z pokładu katamaranu można również podziwiać góry wschodniego wybrzeża. Wyprawę trzeba koniecznie uprzyjemnić sobie popijaniem aromatycznego rumu, z którego Mauritius przecież słynie.

©© JUSTYNA SKUBIS

SS Île aux Aigrettes usytuowana w zatoce Grand Port

©© JUSTYNA SKUBIS

`` Jest coś takiego w Mauritiusie, że chcę na niego wracać. Może to klimat, może przyjaźni ludzie, a może fakt, że gdzie nie spojrzę, widok zawsze mnie zachwyca. Na każdym kroku dostrzegam piękno tej wyspy: lazur otaczających ją wód, cudowne piaszczyste plaże, szumiące łany trzciny cukrowej czy też zachwycające zielone wzgórza i góry. Spośród wszystkich miejsc na Mauritiusie najbardziej magiczna jest według mnie jego południowa część, a dokładnie okolica od Le Morne do miejscowości Souillac. Na tym odcinku droga wijąca się wzdłuż wybrzeża zabiera nas w romantyczną podróż po najbardziej „tradycyjnym” regionie wyspy. Mało tu hoteli i nie ma wcale nocnych klubów. Za to znajdziemy wiele wiosek, uroczych publicznych plaż i ciągnących się po horyzont pól trzciny cukrowej. Przekroczymy niejedną rzekę i spotkamy na trasie wiele pięknych hinduistycznych świątyń. Ten rejon zachwyca spokojem i swoją autentycznością, atmosferą niemal nietkniętego ludzką ręką raju. Jeśli zatrzymamy się np. w Bel Ombre, wiele atrakcji będziemy mieć w zasięgu zaledwie 30 minut jazdy. Wśród nich znajduje się choćby góra Le Morne Brabant z najpiękniejszym widokiem na wyspę czy Park Narodowy Wąwozów Rzeki Czarnej (Black River Gorges National Park), gdzie zobaczymy majestatycznie unoszące

©© FARAWAY CLUB

JUSTYNA SKUBIS | WŁAŚCICIELKA BIURA PODRÓŻY FARAWAY CLUB

SS Bois Chéri, zwiedzanie najstarszej plantacji herbaty na Mauritiusie, założonej w 1892 r.

się nad lasem rajskie ptaki. Poza tym jest jeszcze miejscowość Chamarel ze słynnym wodospadem i Ziemią Siedmiu Kolorów (Seven Coloured Earth). Nie wolno również zapomnieć o hinduistycznej świątyni nad jeziorem Grand Bassin (Ganga Talao), do której co roku pielgrzymują tysiące wiernych, oraz plantacji herbaty w Bois Chéri z fabryką i muzeum. Warto także udać się na punkt widokowy przy pomniku angielskiego kapitana Matthew Flindersa niedaleko miejscowości Baie du Cap czy obejrzeć klify Gris Gris, aby na własne oczy przekonać się, że Mauritius to wyspa wulkaniczna. To zaledwie kilka z atrakcji zasługujących na zainteresowanie. Na każdym kilometrze tej biegnącej wzdłuż wybrzeża drogi możemy jednak odkryć coś wspaniałego. Byłam tu wiele razy i jeszcze wiele razy wrócę, żeby chłonąć magię tego spokojnego regionu wyspy. 

ZIMA 2019/2020


78 DALEKIE PODRÓŻE

Indonezja

– z Bali na koniec świata

©© ISTOCK.COM/Valery Bocman

JERZY PAWLETA www.jerzypawleta.pl

TT Domy tongkonan z dachami przypominającymi łódź w wiosce w Tana Toraja na południu wyspy Sulawesi

©© ISTOCK.COM/fbxx

SS Pocztówkowa świątynia Tanah Lot na skale na Bali

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/Bicho_raro

79

TT Soczysta zieleń tarasowo ułożonych pól ryżowych

©© ISTOCK.COM/TPopova

SS Balijki wykonujące tradycyjny taniec legong w bogato zdobionych strojach i nakryciach głowy

ZIMA 2019/2020


80 DALEKIE PODRÓŻE

« Choć to może wydawać się nieprawdopodobne, w granicach Indonezji leży ponad 17,5 tys. wysp. Jej terytorium łączy ciepły Ocean Indyjski i rozległy Pacyfik. Ten kraj jest niczym odrębny świat, który potrafi zadziwić każdego odwiedzającego go przybysza. »

K

limat indonezyjskich wysp determinuje przede wszystkim ich położenie w rejonie równika. Dzięki niemu mogła się na nich rozwinąć bujna i zróżnicowana roślinność. Poza tym Indonezja należy do Pacyficznego Pierścienia Ognia – strefy, w której występują liczne wulkany. Właśnie duża aktywność wulkaniczna wpłynęła na wygląd tych malowniczych wysp.

sjonalnych szkół surfingowych. Wieczorem w barach, restauracjach i klubach rozkwita życie nocne. Jeżeli chcemy lepiej poznać Bali, powinniśmy wyruszyć w głąb lądu. Tu atrakcji jest co niemiara. Zachęcam do obserwowania z niewielkiego, wygodnego resor-

tu De Klumpu Bali życia balijskiej wioski. Z łoża z baldachimem, w jakie wyposażone są jego pokoje, rozpościera się widok na górę Agung, najwyższy czynny wulkan wyspy (2997 m n.p.m. lub 3031 m n.p.m.). Możemy z bliska przyjrzeć się uprawie ryżu, a nawet wziąć udział w jego sadzeniu czy

TT Przekąski, m.in. z orzechowym sosem satay i curry

TT Powożenie zaprzęgiem wołów na polu uprawnym

W folderach biur turystycznych znajdziemy przede wszystkim rajską Bali. Trudno się dziwić jej ogromnej popularności, bo różnorodnością atrakcji zaskakuje nawet osoby, które odwiedziły już mnóstwo naprawdę interesujących miejsc. Indonezja ma jednak wiele obliczy, dlatego tym razem chciałbym opisać jeszcze Sulawesi (Celebes), gdzie poczułem się zupełnie jak na końcu świata.

ZIMA 2019/2020

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

TT Aktywny wulkan Agung wybuchł ostatnio w czerwcu 2019 r., ale erupcja nie okazała się dużym zagrożeniem

©© ISTOCK.COM/trubavin

Zacznijmy właśnie od Bali, bo na niej większość turystów rozpoczyna swoją indonezyjską przygodę. Południe wyspy to raj wakacyjny – na wczasowiczów czekają tu białe plaże, wysmukłe palmy, ciepły ocean, rafy koralowe, rozmaite hotele, baseny z krystalicznie czystą wodą i pyszne jedzenie. Dużym plusem jest dobre skomunikowanie regionu. Turyści lądują pod kosmopolitycznym, ponad 900-tysięcznym Denpasarem (Ngurah Rai International Airport), który graniczy z większością nadmorskich kurortów. Potem rozjeżdżają się w zależności od swoich preferencji, np. do 5-gwiazdkowych hoteli w mieście Kuta czy atrakcyjnych resortów w miejscowości Jimbaran. W tej ostatniej knajpki wychodzą wprost na plażę. Podaje się w nich świeże owoce morza czy ryby, w tym sate lilit – typowe dla balijskiej kuchni szaszłyki rybne nadziewane na źdźbła trawy cytrynowej. Według amerykańskiej platformy CNNgo należą one do 50 naj­smaczniejszych potraw świata. Wokół rozbrzmiewa indonezyjska muzyka. Gdy z cienia nocy wyłania się wykonująca rytualny taniec Balijka, trudno oderwać od niej wzrok. Południe wyspy to też ulubione miejsce surferów. Zaawansowani i początkujący miłośnicy ujarzmiania fal mogą skorzystać z oferty jednej z licznych profe-

©© ISTOCK.COM/stanciuc

PIERWSZY PRZYSTANEK


81 w powożeniu zaprzęgiem wołów, brodząc po kolana w błotnistej mazi. Dla chętnych przygotowano kurs gotowania tradycyjnych potraw we wnętrzach balijskiego domu. Na koniec uczestnicy zajęć otrzymują specjalny certyfikat zaświadczający o ich kucharskich umiejętnościach. Warto także wybrać się na okoliczne pola i do tropikalnego lasu w poszukiwaniu malowniczych wodospadów, aby zażyć orzeźwiającej kąpieli. W ofercie resortu znajdują się tradycyjne balijskie masaże. Cały kompleks wkomponowany jest w otaczającą go przyrodę, a jego obiekty zbudowano według projektów wzorowanych na

miejscowej architekturze. To pomysł samego właściciela Putu Winastry, który pochodzi z nieodległej wioski i dzięki wieloletniemu doświadczeniu zdobytemu w branży turystycznej potrafił znakomicie połączyć ekologiczne rozwiązania z wymogami współczesnej turystyki.

TT Parada Ngrupuk z figurami demonów ogoh-ohog

TT Balijczycy podczas świętowania Nowego Roku

WSPÓLNE ŚWIĘTOWANIE

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

Ogromną zaletę pobytu na Bali stanowi możliwość uczestniczenia w lokalnych świętach. Na wyspie obchodzi się ich bardzo wiele. Ja wybrałem Nyepi, ruchomy dzień Nowego Roku, przypadający w marcu lub na począt-

©© ISTOCK.COM/idmanjoe

TT Pura Puseh, pokryta zdobieniami świątynia z XI w. w miejscowości Batuan, ok. 10 km na południe od Ubud

ku kwietnia (w 2020 r. wypada 25 marca). W typowej balijskiej wiosce, gdzie każdy dom ma jedną lub kilka małych świątyń, w których codziennie składa się symboliczną ofiarę – banten (zwykle w postaci kadzideł, kwiatów, ale też ciasteczek, słodyczy, owoców, papierosów lub pieniędzy), brałem udział w dwu­dniowym świętowaniu. Kulminacyjnym momentem pierwszego dnia jest Ngrupuk, parada olbrzymich rzeźb wykonanych ze sklejonego malowanego papieru, przedstawiających hinduistyczne bóstwa i demony ogoh-ohog, niesionych na specjalnych konstrukcjach na ramionach dorosłych, młodzieży i dzieci. Pochodowi towarzyszą koncerty żywiołowej muzyki gamelan, a kończą go szalone tańce i niszczenie przerażających postaci. Ciemności nocy rozjaśnia wtedy blask ognia trawiącego podpalane figury. Nazajutrz zaczyna się Dzień Ciszy (Nyepi) – czas na refleksję i robienie postanowień na nowy, jeszcze lepszy rok. Nikt nie opuszcza wtedy swojego domu (od godziny 6.00 do 6.00 następnego dnia). Na całej wyspie panuje spokój, a wieczorem zapada ciemność. Nie zapala się żadnych lamp. Nie działa komunikacja, nawet międzynarodowe lotnisko nie obsługuje pasażerów.

MAGIA WYSPY Na Bali warto zawitać do wioski Jatiluwih położonej u podnóża wulkanu Bratan (2276 m n.p.m.) z trzema kalderami. Na jego zboczach leżą opadające tarasowo efektowne pola ryżowe. W 2012 r. wpisano je na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (jako krajobraz kulturowy prowincji Bali). Tutejsze otoczone barwnymi kompozycjami roślinnymi świątynie wodne służą również do oznaczania poszczególnych poletek. Są częścią systemu irygacyjnego o nazwie subak, składającego się z kanałów i śluz, którego historia sięga IX w. Odzwierciedla on założenia tradycyjnej balijskiej filozofii Tri Hita Karana łączącej sferę duchową oraz świat ludzi i przyrody, powstałej w wyniku kontaktów kulturowych mieszkańców Bali i Indii na przestrzeni ostatnich 2 tys. lat. Oprócz strawy dla ducha ważna jest jednak strawa dla ciała. Miejscowe restauracje serwują dania bazujące na uprawianym w okolicy ryżu, takie jak nasi goreng. Jego podstawę stanowią smażony ryż i jajko, do których kucharz dodaje według uznania warzywa, mięsa lub owoce morza. Zaglądam też do XVI-wiecznej hinduistycznej świątyni wznoszącej się na formacji skalnej wystającej z oceanu. Jej nazwa 

ZIMA 2019/2020


– Tanah Lot – w języku balijskim oznacza „Ziemia w morzu”. To jedno z najświętszych miejsc na wyspie. W grocie pod świątynią odbywa się misterium, do którego ustawia się kolejka pielgrzymów i zaciekawionych turystów. Kapłan w geście oczyszczenia kciukiem naznacza czoła podchodzących ryżem. Za ucho wkłada im mały symboliczny kwiat. Na tacach trzymanych przez ubranych w białe szaty mężczyzn ląduje kilka monet lub banknotów. W ten sposób od stuleci sacrum miesza się z profanum. I tutaj trudno się oprzeć pokusie skosztowania lokalnych dań, tym bardziej, że z restauracji można podziwiać widok na malowniczy klif ze świątynią. Obok, w niewielkim teatrze na świeżym powietrzu, odbywa się słynny spektakl indonezyjski kecak. Jest on hipnotyzującym połączeniem gry aktorskiej, śpiewu i tańca. Zaczyna się zawsze tuż przed zachodem słońca. Aktorzy w demonicznych maskach odgrywają swoje role przy wtórze chóru półnagich śpiewaków siedzących wokół centralnego postumentu (małej świątyni), na którym palą się ognie. Tak manifestuje się magia wyspy.

©© ISTOCK.COM/Beboy_ltd

82 DALEKIE PODRÓŻE

SS W trakcie odpływu do Tanah Lot (region Tabanan) można dojść pieszo po odsłoniętych przez ocean skałach

Miejscem, którego nie wolno pominąć podczas zwiedzania Bali, jest Ubud, czyli jej kulturalna stolica. Sztuka wyziera tu zza każdego zaułka. Zapełnia uliczne stragany, niezliczone galerie i galeryjki, ale i uznane muzea. Należy do nich otwarta w 1996 r. ARMA (Agung Rai Museum of Art), jedna z najciekawszych placówek nie tylko w tym blisko 40-tysięcznym mieście, ale także na całej Bali. W kilku stojących w pięknym parku budynkach galerii, stworzonej przez miejscowego wizjonera i wielbiciela sztuki Agunga Raia, zebrano eksponaty sztuki tradycyjnej i współczesnej, balijskiej i światowej. Chwilę wytchnienia po wędrówce przez niezmiernie interesujące pawilony przynosi odpoczynek w małej, klimatycznej kafejce „Kafe ARMA” (kawa w cenie biletu wstępu) sąsiadującej z muzealnym sklepikiem z pamiątkami w całkiem rozsądnej cenie (ARMA Boutique). Swoją jakością prze­wyższają rzeczy, które znajdziemy w większości turystycznych sklepów w Ubud. W centrum miasta warto odwiedzić kilka wspaniałych świątyń i pałaców. Za wstęp do nich zapłacimy jedynie, jeśli będziemy chcieli wziąć udział w wieczornych pokazach tańca balijskiego z towarzyszeniem muzyki gamelan. To właśnie z nich słynie Ubud i one przyciągają najliczniejsze rze-

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Bicho_raro

MIASTO SZTUKI

SS Balijski zespół grający tradycyjną muzykę gamelan na procesji, używający m.in. membranofonów (bębnów)

sze turystów. Świątynię wodną Saraswati (Pura Taman Saraswati) możemy podziwiać z „Cafe Lotus”, popijając kawę, lokalne piwo Bintang lub drinka. Na Bali, będącej enklawą hinduizmu, nie ma problemu z kupnem alkoholu, w przeciwieństwie do wielu innych miejsc w Indonezji. Wieczorami bary i restauracje przy głównej ulicy Raya Ubud (Jalan Raya Ubud) oraz kilku sąsiednich rozbrzmiewają muzyką i zapełniają się turystami i młodzieżą. W mieście znajduje się poza tym obiekt zupełnie nieprzystający do wizerunku kraju muzułmańskiego, jakim jest Indonezja. Chodzi mi o położone za dwoma interesującymi mostami nad głębokimi wąwozami Muzeum Don Antonio Blanco z pracami ekstrawaganckiego, erotyzującego malarza Antonia Blanco (1912–1999), stylizującego

się na Salvadora Dalego. Mimo iż temu twórcy daleko do katalońskiego artysty, placówka ma niezwykle ciekawy charakter.

POD WULKANEM Wspominałem o magii Bali. Jednym z miejsc, które mnie oczarowały, są okolice aktywnego wulkanu Batur (1717 m n.p.m.). Wznosi się on wewnątrz rozległej kaldery. Znajduje się w niej również ogromne jezioro wulkaniczne o tej samej nazwie (ma powierzchnię 15,9 km²). Większość turystów przybywa tu, aby po noclegu w oferującym bajeczny widok Lakeview Hotel & Restaurant i nocnym marszu podziwiać wschód słońca z krawędzi krateru. Możliwość podziwiania potężnej kaldery, jeziora i sąsiednich wulkanów z góry oraz trekking wulkaniczną granią w pełni wyna-


©© ISTOCK.COM/Valery Bocman

83

SS Trumny z bambusa na cmentarzu w wiosce Trunyan

SS Wyprawa trekkingowa na krawędź krateru Batur

gradzają trud włożony w półtoragodzinną wspinaczkę. Po zejściu warto zanurzyć się w gorących źródłach gustownie zagospodarowanego kompleksu basenów termalnych łączących się z jeziorem Batur (Toya Devasya Natural Hot Spring). To wspaniałe, ale typowo turystyczne atrakcje. W okolicy czeka na nas zdecydowanie więcej. Przy jednej z najstarszych osad na Bali, leżącej na wprost wulkanu wiosce Trunyan (Terunyan), znajduje się niezwykły

cmentarz. Można do niego jedynie dopłynąć łodzią. Ta nekropolia jest jedną z trzech założonych przez mieszkańców rybackiej osady – każda z nich została przeznaczona dla osób zmarłych innego rodzaju śmiercią. Zwłoki są tu układane pod rosnącym w tej okolicy świętym drzewem taru menyan (zwanym również kadzidłowcem), neutralizującym zapach rozkładających się ciał. Na cmentarzu miejsca wystarcza jedynie dla 11 zmarłych naraz. Czaszki i kości wcześniej pochowa-

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

TT Pura Nunggu – figury wywołujące gęsią skórkę

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

SS W jeziorze kraterowym Batur w kalderze aktywnego wulkanu dominującym gatunkiem ryb jest tilapia nilowa

nych nieboszczyków kładzie się obok tymczasowych trumien z bambusa. W przylegającej do nekropolii, pochłanianej przez bujną roślinność świątyni królują wszędobylskie małpy. Atmosfera cmentarza przypomina nieco nastrój z filmów grozy. Inne niesamowite miejsce ukryte w bezkresnym tropikalnym lesie otaczającym Batur stanowi Pura Nunggu. Świątynia ta zaskakuje niezwykłością zmurszałych figur stojących pośród resztek kamiennych budowli, rzeźb nie przypominających 

ZIMA 2019/2020


SS Rytuał religijny odprawiany w wiosce Pemuteran

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

SS Na Bali warto wziąć czynny udział w obchodzonych na wyspie różnorodnych lokalnych świętach

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

84 DALEKIE PODRÓŻE

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

ZIMA 2019/2020

TT Goście przybyli na pogrzeb w wiosce w Tana Toraja

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

SS Stojące na palach drewniane budowle tongkonan

TT Specjalna konstrukcja na trumnę z ciałem zmarłej


85 w naj­mniejszym stopniu znanych bogów hinduizmu. Wykonawcy drewnianych posągów inspiracji szukali podczas wielo­ godzinnych medytacji. Efekty ich pracy są zadziwiające, kojarzą się bardziej z sennymi koszmarami niż relaksującymi wizjami, przywodzą na myśl wierzenia animistyczne, a nie współ­czesne religie.

NA PÓŁNOCY Odwiedzić należy też z pewnością północną część Bali. Na zachodnim wybrzeżu tego regionu odkryłem rybacką osadę Pemuteran, położoną malowniczo między górami a Morzem Balijskim. Mieszają się w niej wpływy muzułmanów (stanowiących ok. 87 proc. ludności Indonezji) i hinduistów. Pobliskie świątynie nie przypominają pomników do podziwiania, ale są żywymi wspólnotami wiernych i kapłanów. Możemy tutaj uczestniczyć w rytuałach religijnych jednoczących wiejską społeczność. Region ten zyskuje coraz większą popularność. Świadczyć o tym mogą nowo powstające kameralne resorty turystyczne. W balijskich knajpkach serwuje się wyśmienite balijskie potrawy, w muzułmańskich – muzułmańskie. W ośrodkach wypoczynkowych wykupimy rejs łodzią z rybakami, którzy zabiorą nas na podziwianie tutejszych raf koralowych. Przy obsłudze obiektów pracują niemal wyłącznie mieszkańcy wioski. Prekursorem takiego modelu turystyki w tej okolicy był Agung Prana. Opuścił on Denpasar, aby zrealizować swoją wizję wypoczynku w zgodzie z naturą i w duchu współpracy z lokalną społecznością. Nie­ małe znaczenie w jego koncepcji miało również respektowanie prywatności gości czy okazywanie szacunku ludziom, także ze względu na ich przekonania religijne. Te idee spotkały się z dużym zainteresowaniem na całym świecie. Leżący nad brzegiem morza i między górami kompleks Taman Sari Bali Resort & Spa jest znakomitym odzwierciedleniem jego wizji. Dużą wagę przywiązuje się tu do odbudowy rafy koralowej (tzw. Coral Restoration Project). Podczas nurkowania w pobliżu plaży z łatwością dostrzeżemy specjalne podwodne konstrukcje wspomagające rozwój ekosystemu. Kilkaset metrów

dalej rafa odnawia się w sposób naturalny. Choć rośnie wolniej, przybiera jeszcze intensywniejsze barwy.

INNA NIŻ WSZYSTKIE W poszukiwaniu indonezyjskiego końca świata postanowiłem wybrać się na wyspę Sulawesi, inaczej Celebes. Wiedziałem, że koniecznie będę chciał zobaczyć na niej chyba najbardziej niezwykłą na świecie, kilkudniową ceremonię pochówku zmarłego członka rodziny Toradżów (lokalnej grupy etnicznej). Po śmierci dalej mieszka on ze swoimi krewnymi, czekając na pogrzeb. Sam obrzęd, którego jednym z elementów jest rytualny ubój kilkudziesięciu wołów domowych, budzi ogromne kontrowersje i sprzeciw wielu organizacji próbujących doprowadzić do jego zakazania. Jednak Sulawesi słynie także ze swoich rajskich krajobrazów, zagubionych wysepek i pięknych raf koralowych, malowniczych, ciągle aktywnych wulkanów i gigantycznych połaci nieprzebytego lasu tropikalnego, wspaniałej kultury i znakomitej kuchni. Ma osobliwy kształt i równie wyjątkowy charakter pod względem etnicznym, religijnym czy politycznym. Dewiza Indonezji brzmi Jedność w różnorodności, a Celebes znakomicie ją oddaje.

OSTATNIE POŻEGNANIE Ląduję na południowym zachodzie wyspy w ok. 2-milionowym Makasar i natychmiast gnam setki kilometrów do Tana Toraja (to jedna z jednostek podziału administracyjnego w Indonezji noszących nazwę kabupaten). Pora deszczowa nie jest czasem pogrzebów, a właśnie tego dnia rozpoczyna się ceremonia pogrzebowa w małej wiosce obok miasta Rantepao, w samym sercu regionu! Przybywają setki gości z najbliższej i dalszej rodziny, znajomi i sąsiedzi. Oprócz słów współ­ czucia przynoszą całą masę prezentów: papierosy, cukier, kawę lub inne przydatne podczas wielodniowej celebracji artykuły. Zamożniejsi czy bliżsi członkowie rodziny przyprowadzają ze sobą świnie albo woły. Jestem na pogrzebie, biorę udział w ostatnim akcie wielomiesięcznego, a bywa i wieloletniego rytuału, który roz-

poczyna się w momencie śmierci kogoś z rodziny. Nieboszczyka przenosi się do środkowej izby tradycyjnego, zbudowanego w charakterystyczny sposób domu tongkonan, gdzie nie traktuje się go jako zmarłego, lecz jako śpiącego czy chorego i dzieli się z nim jedzeniem, piciem, papierosami. Ciało leży zabalsamowane w otwartej trumnie. Dom stoi na palach, a jego ogromny dach przypomina kształtem łódź. Skąd taka forma, skoro Tana Toraja znajduje się w sercu gór, z dala od jakiegokolwiek wybrzeża? Ktoś z gospodarzy tłumaczy mi, że Toradżowie wywodzą się z Chin. Tu na jednej z wysp obecnej Indonezji stworzyli odmienną od reszty jej mieszkańców, wyrazistą społeczność. Wielkie przedsięwzięcie obliczone na setki osób trzeba odpowiednio skoordynować, ustalić jego finansowanie. Potem wewnątrz wioski należy wybudować tymczasowe pawilony dla gości i dalszej rodziny czy wspomnianą konstrukcję na trumnę ze zmarłym. Gdy wszystko zostanie już ustalone i gotowe, a data pogrzebu oficjalnie ogłoszona, przybywają zaproszone osoby witane przez paradnie ubranych gospodarzy i dzieci w tradycyjnych, kolorowych strojach. Tym razem na marach spoczywa babcia, której portret zawieszony jest na tongkonan. Przygląda się wszystkiemu, sprawdzając, ile świń i wołów przyprowadzają goście. Od tego zależy, czy godnie wkroczy w zaświaty. Po dwóch niezwykłych dniach tańców, śpiewów, procesji, powitań, walk kogutów, jedzenia i picia następuje rytuał poświęcenia wołów. Na plac pomiędzy pawilonami, którego centralny punkt stanowi tzw. wieża mięsna, zostaje wprowadzony ogromny osobnik. Przywiązują go do masywnego pala wbitego w ziemię. Jest to wół albinos o jasnej, różowawej skórze ozdobionej szarymi plamami, wart tyle co dobry samochód. Rodzina, dorośli i dzieci, robią sobie ostatnie, pamiątkowe zdjęcie z pięknym zwierzęciem o błękitnych oczach. Mistrz ceremonii wyciąga zza pasa maczetę i wprawnym ruchem podcina wołowi gardło. Jest dobry w swoim fachu. Po chwili wół pada martwy na plac. Potem przychodzi kolej na 

ZIMA 2019/2020


86 DALEKIE PODRÓŻE następne. Na to, co się dzieje, mogę patrzeć tylko przez wizjer kamery czy aparatu fotograficznego. Nie potrafię podnieść oczu i przyglądać się walce o utrzymanie się na nogach kolejnego niezwykle silnego zwierzęcia. Nie rozumiem aplauzu i śmiechu widzów, gdy ofiara wyrywa wielkie pale, przewraca wątłe drzewa otaczające plac, pada na kolana i z trudem znów się podnosi, rozglądając się rozpaczliwie dookoła. Nie pojmuję zachwytu uśmiechniętych dzieci. Kiedy patrzę wokół, zauważam, że nie wszyscy dobrze się bawią. Jedna z młodych dziewczyn chowa twarz w dłoniach. Kolejnego dnia spotykam się z rodziną, aby ostatecznie pożegnać babcię. Jest spokojnie i uroczyście. Jedzenia i picia nadal nie brakuje. Rodzina robi sobie zdjęcia przy ustawionej na bambusowym postumencie ozdobnej trumnie. Inni wyrażają swój żal, płacząc i przytulając się do trumny. Gdy plac i pawilony są już pełne gości, grupa

mężczyzn podkłada długie bambusowe drągi pod skrzynię z ciałem i unosi ją. Zmarłą czeka ostatnia droga do grobowca usytuowanego na wzgórzu powyżej wioski. Za trumną ze zdjęciem babci ustawia się długi kondukt żałobny. Ruszamy, ale nie spokojnie i dostojnie, jak się spodziewałem. Mężczyźni podrzucają nieboszczkę, kręcą się z nią dookoła własnej osi i, śmiejąc się, maszerują lub nawet biegną w górę. Żałobnicy przyłączają się do zabawy, pokrzykując i dopingując tragarzy do większego wysiłku i kolejnych wygibasów z ciężką trumną. Gdy docieramy pod grobowiec, tłum się uspokaja, ale i zagęszcza. Trudno przebić się z ciałem do otworu drzwiowego. Wszyscy chcą wejść do niewielkiego budynku w kształcie kaplicy, aby pożegnać zmarłą, zrobić zdjęcie. Nad wejściem wisi święty obraz podobny do tych z polskich kościołów. Nie ma w tym nic dziwnego, Toradżowie w większości są chrześcijanami (protestantami). Kiedy dużą trumnę udaje się umieścić

TT Ozdobna trumna z nieboszczką niesiona na miejsce spoczynku i odprowadzana przez licznych żałobników

w ciasnym pomieszczeniu, rozlega się zawodzenie płaczek, którym wtórują kobiety z rodziny. Po jakimś czasie wszyscy roz­ chodzą się do domów.

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

KRÓLESTWO RAFY

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

TT Figurki tau tau przedstawiające zmarłych przodków umieszczane przy grobowcach przez Toradżów

ZIMA 2019/2020

Z Tana Toraja wyruszam na północny wschód Sulawesi, żeby spędzić trochę czasu na Bunaken. Ta niewielka wyspa (o powierzchni ok. 8,1 km²) uchodzi za jedno z ważniejszych centrów nurkowych w Indonezji. Leży nie­daleko ponad 430-tysięcznego miasta Manado i stanowi część Parku Narodowego Bunaken (Taman Nasional Bunaken), który zajmuje 890 km² (z czego tylko 3 proc. to ląd). Wody w tej okolicy mają temperaturę mniej więcej 27–29°C przy powierzchni. Występuje tu olbrzymia różnorodność koralowców, ryb i gąbek. Rejsy na rafy koralowe organizują liczne biura turystyczne usytuowane w Manado. Ja postanowiłem po prostu złapać łódź w tutejszym porcie. Nie było to trudne. O umówionej porze wsiadam do lokalnej motorówki. Podpływamy do najbliższej rafy koralowej przy Bunaken. Nie jesteśmy tu sami. Wokół krążą dziesiątki większych i mniejszych łodzi z turystami. Pod wodą też panuje niemały ruch, co jednak nie przeszkadza w kontemplowaniu nadzwyczaj pięknej fauny i flory. Ryby same podpływają pod maskę, czasem zaczepiają mnie dosyć natarczywie. Początkowo wydaje mi się, że są ciekawskie. Jednak po chwi-


©© ISTOCK.COM/Soft_Light

©© ISTOCK.COM/johnandersonphoto

87

SS Rejs po morzu Celebes w pobliżu północno-wschodniego wybrzeża Sulawesi, widok na wysepkę Manado Tua

li dostrzegam Indonezyjczyka z sąsiedniej motorówki wabiącego je pokarmem. Nie wiem, czy to legalne. Gdy koło nas zatrzymuje się duża jednostka pełna głośnych

chińskich turystów rozochoconych alkoholem, właściciel mojej łodzi szybko zgadza się zmienić miejsce. Pomysł okazuje się strzałem w dziesiątkę. Całkiem blisko

SS Barwna rafa koralowa w Parku Narodowym Bunaken

znajdujemy przepiękną, spokojną okolicę, gdzie wokół bajecznej rafy koralowej krążą nieprzebrane ilości kolorowych ryb i rybek, i to bez dokarmiania. 

ORGANIZATOR PODRÓŻY SZYTYCH NA MIARĘ

Nasze usługi:

Kierunki:

– firmowe wycieczki integracyjno-motywacyjne – wyjazdy studenckie – pobyty wypoczynkowe – wycieczki kulturalne – wyprawy przyrodnicze – turystyka przygodowa – trekkingi na wulkany – pielgrzymki

– – – – – – – –

Aby otrzymać więcej informacji, prosimy o kontakt z nami:

Zeskanuj tutaj! Nasz organizator wycieczek:

Bali i Lombok Komodo i Flores Yogyakarta Sumba Toradża Borneo Sumatra Papua

Bali Office Bale Yoga No.1, Kertha Lestari, Sanur, Bali – Indonesia 80224 tel. +62 (361) 8497 648 e-mail: info@adventureindonesia.com

www.adventureindonesia.com ZIMA 2019/2020


88 DALEKIE PODRÓŻE

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

Stałym punktem nurkowo-snorkelingowej wyprawy jest lunch na wyspie. Choć stanowi atrakcję przeznaczoną dla masowego turysty, ma swój urok. Poza tym podawane potrawy smakują wręcz genialnie. Nie przez przypadek w menu dominują pyszne świeże ryby i owoce morza. Można nawet dostać piwo.

©© Kadidiri Paradise Resort & Dive Centre

SS Wyspy Togian (Togean) w zatoce Tomini przypadną do gustu m.in. amatorom snorkelingu i nurkowania

TT Bungalow w Kadidiri Paradise Resort & Dive Centre

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

SS Długie molo koło resortu na wysepce Kadidiri

ZIMA 2019/2020

W ŚRODKU ZATOKI Podczas swojej wyprawy na koniec świata trafiam także na maleńką wysepkę Kadidiri. Wchodzi w skład Wysp Togian (Togean), malowniczego archipelagu usytuowanego na równiku, na Morzu Moluckim, pośrodku zatoki Tomini. Docieram w to rajskie miejsce szybką, dwusilnikową łodzią dla kilku­ nastu pasażerów. Potem przesiadam się na mały, blaszany statek transportowy, który dostarcza wodę i zaopatrzenie do mojego resortu. Z jego pokładu podziwiam pocztówkowy widok na dziesiątki wysepek. Spora część z nich nie jest zamieszkała. Porasta je bujna tropikalna roślinność. Gęste wilgotne lasy równikowe ozdobione są kępkami palm. Niezwykłe wrażenie robią maleńkie, piaszczyste zatoczki i bezludne plaże. Pojawiają się i większe zatoki. Na ich brzegach często dostrzegam kompleksy hotelowe. Na Kadidiri jest ich zaledwie pięć. Poza tym znajduje się tutaj niewielka wioska rybacka i to wszystko. Gdy zauważam charakterystyczne długie molo wbijające się głęboko w płytką, krystalicznie przejrzystą zatokę, wiem, że trafiłem do celu. Kadidiri Paradise Resort & Dive Centre to niewielki resort składający się z przestronnego, pełnego światła drewniano-bambusowego pawilonu restauracji, baru i recepcji w jednym oraz 30 bungalowów usytuowanych pośród soczystej zieleni lub na palach bezpośrednio nad wodą. Rzucam bagaże i swoje rozleniwione ciało na wielkie, drewniane łoże z baldachimem, które zajmuje niemal cały pokój. Nad moją głową leniwie szumi ogromny wentylator. Resztę wyposażenia stanowią małe biurko i szafka. Po chwili przenoszę się na taras ze stolikiem i hamakiem, aby do końca wy­sączyć mojego powitalnego drinka. Zanim pójdę uzgodnić z nadzwyczaj sympatyczną obsługą resortu plan na kilka najbliższych dni, zanurzam się w ciepłej, ale orzeźwiającej wodzie. Przyjemność pływania jest niezwykła. Z łatwością mogę obserwować niezliczone kolorowe rybki i podwodną roślinność, a gdy podnoszę głowę widzę pobliskie wysepki oraz malownicze wybrzeże i dziewiczą plażę. 



90 DALEKIE PODRÓŻE ścieżki łączące ze sobą wioskę i resorty. Na skrzyżowaniach wąskich traktów spotkamy niekiedy sprzedawców lokalnych napojów orzeźwiająco-alkoholowych. Niektóre ścieżki prowadzą na cudowne, bezludne plaże położone w zatoczkach pełnych palm. Do jednego z takich zakątków wybrałem się, aby w zupełnej samotności kontemplować piękno natury. Moim nieoczekiwanym

SS Lucjan, z którego przyrządza się smaczne dania

TT Biała plaża na skraju bujnego, tropikalnego lasu

SS Malowniczy zachód słońca nad spokojną Kadidiri

dopadły swoją ofiarę. Malujący się na mojej twarzy strach dostrzegła młoda dziewczyna z obsługi i wybuchła gromkim, radosnym śmiechem. Nie bój się, to są małe, zupełnie niegroźne rekiny rafowe, które tu często rano baraszkują. Idź popływać z nimi! – powiedziała, ocierając łzy.

Inny pomysł na spędzenie czasu stanowi wycieczka drewnianym katamaranem do malowniczej zatoczki jednej z sąsiednich wysepek, na której po pokonaniu stromego wybrzeża można wskoczyć do turkusowego jeziorka pełnego... meduz (tzw. Jellyfish Lake). To jedno z niewielu takich miejsc na świecie, gdzie popływamy bezpiecznie z tymi zwiewnymi zwierzętami. Są ich tu setki, a nawet tysiące i... nie parzą. Można także powędrować w głąb wilgotnego lasu równikowego, który zaczyna się tuż za bungalowem. Miejscowi wydeptali

towarzyszem został wioskowy czy resortowy pies, któremu najwyraźniej wędrówka przez tropikalną gęstwinę sprawiała mnóstwo radości. Biegał tam i z powrotem, przeskakiwał przez powalone drzewa i gałęzie, wypatrywał małp i ptaków. Aż nagle mu się znudziło, zawrócił i pędem pognał z powrotem. Zostałem sam. Małp, drzew, lian i palm zrobiło się jakby więcej. Na szczęście po chwili dojrzałem prześwitującą między drzewami wodę. Piękna, bielutka plaża była moja, tylko moja. Bez wątpienia znalazłem tutaj swój wymarzony koniec świata. 

©© ISTOCK.COM/Elena Odareeva

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

raju – przepięknej rafy koralowej. Wskakuję do wody z maską i rurką, zaawansowani nurkowie – z butlami. Nie mogę porównać naszych doznań, ale ja zdecydowanie nie zawiodłem się w swoich oczekiwaniach. Lokalni przewodnicy specjalizują się w poszukiwaniu olbrzymich ryb, np. barakud, czy wypatrywaniu trudno zauważalnych, małych morskich stworzeń.

©© JERZY PAWLETA/www.jerzypawleta.pl

Przy okazji muszę opowiedzieć historię, która wydarzyła się dzień czy dwa później. Gdy siedziałem rano na swoim tarasie, zauważyłem nagłe poruszenie w wodzie tuż przy plaży w miejscu, gdzie zaczyna się mała rafa koralowa. Ku mojemu osłupieniu i przerażeniu z morza wyłoniła się charakterystyczna płetwa grzbietowa rekina, a potem druga i trzecia. Drapieżniki najwyraźniej

MOJA PLAŻA Głównym zajęciem na wysepce Kadidiri jest nurkowanie lub snorkeling. Wypływamy szybką łodzią motorową w Morze Moluckie. Kotwiczymy opodal podwodnego

ZIMA 2019/2020


OD TWOICH KOMPLETNYCH WAKACJI DZIELI CIĘ JEDYNIE KILKA KLIKNIĘĆ Tworzenie wspomnień, które będą trwać przez całe życie. Program all inclusive Meliá Bali sprawia, że Twoje wakacje są łatwe i relaksujące. Pozostaje tylko po prostu usiąść i cieszyć się! Podróżowałeś tak daleko, Ty i Twój/Twoi ukochany/i, więc zasługujecie na komfortowe, spokojne, bezproblemowe wakacje. Nie czekaj dłużej i odkryj korzyści z programu all inclusive w Meliá Bali. W celu uzyskania dalszych informacji i rezerwacji prosimy o kontakt: reservation.meliabali@melia.com


92 DALEKIE PODRÓŻE

Mjanma naszymi oczami ALEKSANDRA WIŚNIEWSKA www.peryferie.com

« Mjanma (oficjalnie Myanmar, w publikacjach nadal również jako Birma) jest bramą do Azji Południowo-Wschodniej od strony północnego zachodu. Położoną w centrum kraju równinę Irawadi, kończącej swój bieg w Morzu Andamańskim, otaczają obszary górskie. Nad tą najdłuższą mjanmańską rzeką leży Mandalaj, a w jej delcie – Rangun. »

W

1056 r. król Anawrahta (panujący w latach 1044–1077), założyciel królestwa Paganu, uznał za religię narodową buddyzm therawada. Nowa filozofia życia z upływem czasu wypierała wcześniejsze wierzenia miejscowych. Była w tym tak skuteczna, że na przełomie XI i XII w. władca ze Sri Lanki Vijayabahu I zwrócił się o pomoc w krzewieniu buddyzmu właśnie do tego azjatyckiego imperium. Dziś buddyści stanowią mniej więcej 88 proc. populacji kraju, a za jeden z najważniejszych ośrodków kultu uchodzi Szwedagon. W Rangunie, dawnej stolicy Mjanmy (od listopada 2005 r. tę funkcję pełni Naypyidaw), lądujemy po zachodzie słońca. Taksówka wiezie nas przez duszny, majowy gwar ok. 7,5-milionowego miasta. Mimo iż pora jest już późna, na ulicach wrze jak w kotle. Korowody samochodów blokują przejazd. Do chóru ich klaksonów dołączają dzwonki riksz. Zniecierpliwieni kierowcy strzykają przez okna śliną czerwoną od przeżutego betelu – mieszanki liści pieprzu żuwnego, anyżu, goździków, kardamonu i gałki muszkatołowej. Maleńkie uliczne stragany, oświetlone minisłońcem żółtej żarówki, parują od gotowanego ryżu. Zapach ostrych przypraw sprawia, że zebranym wokół

ZIMA 2019/2020

klientom ślinianki zaczynają intensywnie pracować. Wśród nich są mężczyźni opasani kraciastymi longyi, kobiety z wysoko upiętymi bujnymi, czarnymi włosami i siedzące w zgięciu ich ramion szkraby ssące własną piąstkę. Przycupnięci na niziutkich, plastikowych stołeczkach, oddają się rozmowom nad daniem wyłożonym na liściach bananowca.

SZWEDAGON Rangun otwiera się przed nami niczym scena teatralna, przygotowująca widza na wejście głównego aktora. Wreszcie się pojawia. Z porozcinanej słupami świateł kotary nocnego nieba wyłania się perła w koronie miasta i całego kraju – Szwedagon. Wysoka na 99 m stupa, majestatycznie wznosząca się na niedużym wzgórzu Singuttara, króluje nad okolicą już od setek lat. Według powszechnego mniemania miała ona powstać ponad 2,6 tys. lat temu. Pokryta złotem i klejnotami, ochrania święte dla buddystów relikwie, m.in. osiem włosów z głowy Buddy. U jednej z czterech bram kompleksu świątynnego stajemy bladym świtem. Wejścia strzegą potężne figury chinthe. Mityczne stwory przypominające lwy ucieleśniają siłę i charyzmę tych zwierząt, są więc idealnymi strażnikami świętych miejsc. Za ich plecami złoty blask głównej stupy i pomniejszych 


SS Zespół zabudowań klasztorno-świątynnych wzniesionych na wulkanicznym neku Taung Kalat

ZIMA 2019/2020

©© istock.com/AvigatorPhotographer

93


94 DALEKIE PODRÓŻE kapliczek miesza się z lśniącą bielą marmurów, jaskrawymi kolorami kamiennych mozaik i misternymi ażurami rzeźbionych zdobień. Wschodzące słońce zalewa taras płynnym złotem. Mimo iż jest wcześnie rano, kompleks tętni życiem. Bose stopy pielgrzymów niosą ich od kapliczki do kapliczki. Przed złotymi figurami Oświeconego wierni składają prośby i dziękczynienia. Utrzymując dyskretny dystans, podążamy za nimi, obserwując te rytuały. Tak jak oni unikamy odwracania się plecami do wizerunków Buddy i kierowania stóp w ich stronę. Uczynienie tego oznaczałoby brak szacunku, podobnie jak dotknięcie bez pozwolenia buddyjskich mnichów, a nawet szat tychże. Oczywiście z obowiązujących zasad nic nie robi sobie naj­młodsze pokolenie. Pucułowate buzie dzieci, pomalowane przeciwsłoneczną pastą tanaka, rozciągają się w radosnym uśmiechu, kiedy tylko pulchna rączka zdoła uczepić się szafranowej togi. Wszystko dookoła bezgranicznie nas fascynuje. Nasz wzrok przyciąga szczególnie to, co dzieje się przy kapliczkach planetarnych. W każdej z nich umieszczono podobiznę Buddy będącego patronem osoby, która przyszła na świat danego dnia. Jego cechy oddaje figurka zwierzęcia przycupnięta u stóp kapliczki: urodzonych w poniedziałek charakteryzuje tygrys (inteligentny, silny i cierpliwy), w środę rano – tusker, czyli olbrzymi słoń z długimi kłami (nie­przewidywalny i entuzjastyczny), w środę po południu – słoń (skryty, ale mający szczęście w interesach), w piątek – świnka morska (kreatywna, kochająca i wrażliwa) itd. Szukamy wśród nich swoich patronów. Odpowiednio pouczeni przez przygodnych mnichów, czerpiemy wodę ze złotej czary przy posągu Buddy i trzy­krotnie go polewamy, aby wznieść modły za szczęście, za powodzenie w biznesie i za zdrowie. Kolejne trzy chluśnięcia trafiają na figurkę zwierzęcia, co oznacza prośbę o błogosławieństwo dla rodziny. Na koniec, w geście dziękczynnym, wieszamy na szyi Buddy girlandę kwiatów.

NOWICJAT Tymczasem tłum na tarasie pagody gęstnieje w oczach. Kiedy już myślimy, że miejsce nie jest w stanie przyjąć więcej pielgrzymów, zaczynają pojawiać się fantastycznie kolorowe korowody. Na ich czele kroczą chłopcy nie starsi niż 10 lat. Wyglądają niczym książęta z bajkowego królestwa. Każdy usta ma podkreślone czerwoną pomadką, kontury

ZIMA 2019/2020

oczu i brwi – czarną kredką, a głowę udekorowaną przypominającą koronę ozdobą z kwiatów i cekinów. Za chłopcami podąża cała procesja. Dzieciom towarzyszą rodzice. Ojciec za pomocą złotego parasola osłania syna przed słońcem. Matka niesie poskładane w schludny pakunek pomarańczową togę, misę jałmużną, brzytwę, wachlarz i kawałek płótna do filtrowania wody – wszystko, czego potrzebuje mnich. Procesja jest częścią ceremonii shinbyu będącej wprowadzeniem do buddyjskiego nowicjatu. Po raz pierwszy w swoim życiu chłopcy wstąpią do klasztoru – tym razem zaledwie na kilka dni w czasie trwania szkolnych wakacji. Dopuszczenie syna do nowicjatu uchodzi za najważniejszy religijny obowiązek rodziców. Wydarzenie ma tak doniosłą wagę, że małżeństwa nieposiadające potomstwa organizują shinbyu dla chłopców osieroconych bądź pochodzących z rodzin, których nie stać na opłacenie uczestnictwa w ceremonii. Korowód okrąża stupę zgodnie z ruchem wskazówek zegara. W ten sposób prawa ręka, utożsamiana z czynieniem dobra, zwrócona jest zawsze w stronę świętego obiektu. Procesja kończy się przed drzwiami do klasztoru, gdzie przeor udziela zgody na wstąpienie chłopca w poczet mnichów. Na znak inicjacji nowicjuszowi goli się głowę.

AUNG SAN SUU KYI Wieczorem po drodze na samolot do Paganu rzucamy jeszcze okiem na współczesny symbol Mjanmy – dom Aung San Suu Kyi. Do 2011 r. u władzy w Mjanmie pozostawała wojskowa junta. Rządy twardej ręki nie tylko zrujnowały gospodarkę kraju, ale również doprowadziły do jego izolacji na arenie między­narodowej. Wobec obywateli stosowano prześladowania, w szczególnie trudnej sytuacji znajdowały się mniejszości narodowe. Aung San Suu Kyi – córka generała Aung Sana (1915–1947), założyciela nowoczesnej armii, uważanego za bohatera, który przyczynił się do uzyskania przez Birmę niepodległości – sama stała się bohaterką. Uhonorowana w 1991 r. Pokojową Nagrodą Nobla Mjanmanka swoją walkę o demokrację i prawa człowieka przypłaciła represjami. Spędziła łącznie 15 lat w areszcie domowym i nie mogła nawet wziąć udziału w pogrzebie męża (angielskiego historyka Michaela Arisa), zmarłego w Wielkiej Brytanii w marcu 1999 r., bo bała się, że jeżeli wyjedzie z kraju, nie zostanie już do niego wpuszczona.

W 2010 r. przeprowadzono w Mjanmie pierwsze demokratyczne wybory. Stały się one początkiem końca jej izolacji. Zachód wycofał nałożone na kraj sankcje. Prezydent Thein Sein (urzędujący od końca marca 2011 r.) zniósł cenzurę i rozpoczął szereg reform. W 2012 r. Aung San Suu Kyi wystartowała w wyborach uzupełniających do parlamentu. Dzięki licznym głosom została deputowaną z ramienia Narodowej Ligii na rzecz Demokracji (NLD). Między­narodowa organizacja Amnesty International nazwała ją „supergwiazdą praw człowieka” (human rights superstar). Kilka lat później jej blask zaczął jednak przygasać. Opinia światowa nie potrafiła zrozumieć braku reakcji laureatki Pokojowej Nagrody Nobla na krwawe prześladowania muzułmańskiej grupy etnicznej Rohindżów (Rohingya). W kwietniu 2016 r. Aung San Suu Kyi objęła specjalnie stworzone stanowisko doradcy państwowego, faktycznie szefa rządu, czym wzbudziła nowe nadzieje na doprowadzenie do końca przemian demokratycznych w kraju.

PAGAN Jeśli zapytać kogoś, co najbardziej kojarzy mu się z Mjanmą, można się spodziewać, że w odpowiedzi najprawdopodobniej padnie: miasto Pagan. Niegdysiejsza stolica królestwa Paganu (w latach 849–1297) za czasów świetności szczyciła się posiadaniem w swoich granicach ponad 10 tys. buddyjskich świątyń i klasztorów. Po stuleciach zmian dynastycznych, podbojów dokonywanych przez sąsiadujące państwa i katastrof naturalnych zachowało się ich niewiele więcej niż 2,2 tys. Łącznie zajmują powierzchnię 104 km2 i wyglądają, jakby wyrastały wprost z brunatnoczerwonej ziemi równin centralnej Mjanmy. Niektóre są odrestaurowane i utrzymane w całkiem dobrym stanie – freski odświeżono, złocenia wypolerowano. Większość jednak sprawia wrażenie, jakby pozostawiono je samym sobie, a czas przez wieki ostrzył sobie ząb na ich krwiście czerwonych cegłach. Paradoksalnie to właśnie między murami tych zapomnianych świątyń spędzamy najbardziej pamiętne chwile. W ich mrocznych, chłodnych wnętrzach spotykamy żyjące tutaj rodziny. Kilkuletnie dzieci śpią na kocach rozłożonych wprost na kamiennej posadzce. Ich rodzice, w zamian za drobny datek, oprowadzają nas po zakamarkach budowli. Starsze latorośle zajmują się reklamą i marketingiem. Podchwyconymi od zagranicznych turystów wypowiedziami 


©© istock.com/OSTILL

©© istock.com/OSTILL

95

SS Kapliczki planetarne z wizerunkami Buddy w kompleksie Szwedagon znajdującym się w Rangunie

TT Chłopcy uczący się w buddyjskim klasztorze

SS Stupa Szwedagon odbijająca promienie słońca

©© istock.com/Jui-Chi Chan

SS Chinthe, czyli lwopodobny strażnik świątyni

©© istock.com/szefei

©© istock.com/lonelytravel

TT Aung San Suu Kyi uważana za bohaterkę narodową

ZIMA 2019/2020


96 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

TT Lalki występujące w przedstawieniach yoke thé

©© istock.com/intek1

wabią potencjalnych nabywców pamiątek. My łapiemy się na zawołanie nastoletniej dziewczynki powtarzającej po polsku: Powoli! Powoli! Uważaj na głowę!. Jak się okazuje, jej rodzina wyrabia lakierowane naczynia, wykonywane tradycyjnie od XII w. Za formowanie miseczek i kubeczków z roz­ miękczonego drewna bambusowego odpowiada ojciec. Starszy brat nakłada i poleruje warstwy lakieru otrzymanego z żywicy. Na koniec mama graweruje i maluje naczynia. Rodzinna manufaktura działa we wnętrzu jednej ze świątyń, zaraz przy ołtarzu z pozłacanym Buddą. Wschody i zachody słońca za każdym razem podziwiamy ze szczytu innej budowli. W ciągu dnia, kiedy upał sięga 45°C, chowamy się między ich murami. Z przyjemnie chłodnego wnętrza, pachnącego wilgocią i historią, oglądamy grających w chinlone. Ustawieni w kole nastoletni chłopcy z longyi fantazyjnie zawiniętymi na kształt krótkich spodenek kopią małą, ratanową piłkę. Ich ruchy przypominają bardziej wyćwiczoną choreo­grafię niż chaotyczną grę. Nie ma w tym nic dziwnego, bo ta narodowa dyscyplina Mjanmy jest połączeniem sportów walki i tańca. W swoich początkach, ok. 1,5 tys. lat temu, chinlone prezentowano na dworach królewskich, aby cieszyło oczy władców. Podczas oglądania meczu tej starożytnej gry pod bezkresnym, błękitnym niebem rozpostartym nad Paganem czujemy się tak jak dawni królowie. Ostatniego wieczoru zapoznajemy się z jeszcze jedną miejscową tradycją – teatrem kukiełkowym, którego dzieje w królestwie Paganu sięgają ponoć XI w. Rozkwit i naj­większa popularność tego gatunku, nazywanego yoke thé, przypadły na XVIII i XIX stulecie, kiedy to objęty był królewskim patronatem, co trwało aż do skolonizowania przez Brytyjczyków w styczniu 1886 r. całego terytorium Birmy. Teatr kukiełkowy odrodził się ponownie pod koniec lat 90. XX w., do czego przyczynił się jeden z generałów rządzącej junty (Khin Nyunt). Fakt ten jest o tyle ciekawy, że w przedstawieniach marionetkowych często krytykowano władzę. Lalkom uchodziło na sucho wiele komentarzy politycznych, za których wypowiedzenie zwykły obywatel trafiłby do więzienia. Być może pobłażliwe traktowanie marionetek wiązało się z wiarą w to, że mają one duszę i własną wolę, dlatego osoby pociągającej za sznurki nie wolno uważać za odpowiedzialną za swawolę kukiełki.

SS Widok na miasto Pagan z rzeką Irawadi w tle


©© istock.com/AvigatorPhotographer

97

TT Makaki chętnie odwiedzają kompleks świątynny Góra Puppa w poszukiwaniu łatwo dostępnego jedzenia

W trakcie powrotu do hotelu próbujemy nucić melodie z przedstawienia yoke thé. Egzotyczny śpiew aktorów, tak doskonale uzupełniający fabułę opowieści, w naszych ustach brzmi jak pojękiwania chorego koguta. Dla dobra ludzkości porzucamy starania, tym bardziej że gdy jesteśmy już w pobliżu hotelu, do naszych uszu docierają melodyjne głosy, którym raz po raz przerywa dźwięk gongu. Ciekawość prowadzi nas pod drzwi hotelowej kapliczki. Kilkanaście osób z obsługi siedzi na podłodze i rytmicznie, niemal jak w transie, kiwa się w takt zaśpiewów starszego jegomościa, uderzającego miarowo w niewielki gong. W przerwie pomiędzy modłami ktoś dostrzega w drzwiach nasze zdumione twarze i prowadzi nas do środka. Ktoś inny wkłada nam w ręce miski parującej fasoli z ryżem i zachęca do jedzenia. W między­czasie starszy mężczyzna wyjaśnia: Dziś przypada dzień urodzin Buddy – Kasone. Dla nas, buddystów, to bardzo specjalny dzień. Żeby go upamiętnić, polewamy wodą święty figowiec, bo pod nim Budda osiągnął oświecenie. Potem do pobliskich rzek i strumieni wypuszczamy ryby. Ma to symbolizować czynienie dobra, do którego nawołuje Budda. Dzień kończymy modlitwą. Wasza wizyta uczyniła nasze święto jeszcze bardziej wyjątkowym. Proszę, rozgośćcie się i czujcie się jak u siebie w domu. Przewodzący modłom wraca na swoje miejsce przy gongu i znów zaczyna intonować pieśni. Zamykamy oczy. Mimo iż nie rozumiemy słów, wraz z innymi ulegamy hipnotycznej sile jego głosu. Gdy znów docierają do nas odgłosy zewnętrznego świata, jest już po północy. Sami nie wiedząc kiedy, zatraciliśmy się w buddyjskiej ceremonii.

©© istock.com/efesenko

GÓRA PUPPA Ostatniego dnia przed wyjazdem do Mandalaj odwiedzamy świątynię na wulkanicznym neku Taung Kalat (657 m n.p.m.). Wzgórze to powstało w wyniku aktywności pobliskiego wulkanu Puppa, od którego nazwę wziął klasztor i kompleks świątynny – Góra Puppa (Mount Popa, 1518 m n.p.m.). Żeby dotrzeć na szczyt, musimy pokonać 777 schodów i stoczyć walkę z małpami kradnącymi wszystko, co popadnie – od butelek z wodą przez jedzenie po okulary słoneczne. Ze świątyni rozciąga się panoramiczny widok na okolicę, która wygląda jak zielona oaza pośród suchej równiny centralnej Mjanmy. Bujna roślinność mogła się tu rozwinąć dzięki ponad 200 strumieniom opływającym górę oraz żyznej ziemi bogatej w pył wulkaniczny. 

ZIMA 2019/2020


Panujące w tym rejonie warunki są idealne do zakładania upraw, m.in. winnej palmy (winodani wachlarzowatej). Na jednej z plantacji zatrzymujemy się na małą przekąskę. W szałasie z gałęzi palmowych przyglądamy się, jak właściciele przygotowują dla nas sałatkę ze sfermentowanych liści herbaty – laphet thoke. Mieszają je z podsmażonym czosnkiem, posiekanymi pomidorami i sproszkowanymi suszonymi krewetkami. Przed podaniem posypują obficie prażonymi orzechami ziemnymi, ciecierzycą i sezamem, a na koniec doprawiają ostrymi przyprawami. W efekcie powstaje kwaśno-ostra eksplozja smaków w miękko chrupiącym opakowaniu. Zajadając naj­popularniejsze danie Mjanmy, obserwujemy, jak na ziemnym palenisku wrze sok palmowy. Zdobywa się go poprzez odpowiednie nacinanie rośliny. Ze słodkiego płynu plantatorzy wyrabiają słodycze, a także lokalne wino. Z kolei wyciśnięte owoce miesza się z ryżem i gotuje, aż do otrzymania budyniowatego deseru, który posypany wiórkami kokosowymi smakuje jak niebo. Oprócz korzyści kulinarnych roślina dostarcza również materiałów na naczynia (talerze wykonywane z liści). Poza tym z pni robi się szkielety domów i mostów.

©© istock.com/fotoember

98 DALEKIE PODRÓŻE

SS Klasztor Mahagandhayon – pora posiłku mnichów

TT Rzędy śnieżnobiałych stup świątyni Kuthodaw

swoją misę jałmużną. Szafranowy korowód znika dokładnie w południe, kiedy kończy się ostatni posiłek dnia. Z klasztoru przenosimy się nad brzeg jeziora Taungthaman, gdzie przechadzamy się prawdopodobnie najstarszym i najdłuższym na świecie mostem tekowym – U Bein. Ukończona w 1851 r. konstrukcja o długości 1,2 km jest naprawdę imponująca. Wrażenie robi też informacja o pochodzeniu materiałów, z których powstała. Do budowy mostu użyto po części drewna z pałacu królewskiego w Inwie, kiedy po serii dużych trzęsień ziemi przeniesiono z niej stolicę do Amarapury (w lutym 1842 r.). Ponoć najpiękniej U Bein

prezentuje się o zachodzie słońca. Wygląda wtedy, jakby lewitował nad płonącą zachodem słońca wodą. Niestety nie możemy tego sprawdzić, bo przed nami kolejny punkt zwiedzania. Najświętsze miejsce Mandalaj – pagoda Mahamuni – jest domem ważącego 6,5 t i mierzącego ponad 3,8 m Buddy z brązu. Według podań to jeden z pięciu wizerunków Oświeconego wykonanych za jego życia. Pozostałe znajdują się w Indiach i… w raju. O pokrytą 15-centymetrową warstwą złotych listków statuę dbają zastępy mnichów. Do ich zadań należy m.in. mycie twarzy i zębów posągu.

W Mandalaj możemy zostać tylko jeden dzień. To krótko jak na drugie co do wielkości miasto w kraju (mające blisko 1,5 mln mieszkańców). Nasi przewodnicy twierdzą jednak, że damy radę. Aby wykorzystać ten czas jak najlepiej, zamiast z samochodów będziemy korzystać z motocykli, co okazuje się doskonałą decyzją. Poruszając się jednośladem, nie tylko chłoniemy chaos dawnej stolicy Birmy (w latach 1857–1885) – ostre zapachy, ogłuszające dźwięki – ale także omijamy rzeki samochodów zastygłych w niewiarygodnych korkach. Dzień zaczynamy od porannej wizyty w buddyjskim klasztorze Mahagandhayon w Amarapurze. Ośrodek ten jest placówką edukacyjną dla ponad 1 tys. mnichów. Spędzają oni w klasztorze od 7 do 10 lat. Zgłębiają tu zarówno filozofię buddyzmu, jak i setki zasad bycia dobrym mnichem. Zwiedzający mają szansę dowiedzieć się, na czym polega taka edukacja. Mieszkańcy klasztoru chętnie udzielają informacji i jeszcze chętniej dyskutują z przybyszami na tematy związane nie tylko z religią. Uczelnia jednak słynie wśród turystów przede wszystkim z widowiskowego posiłku mnichów. O ustalonej porze ustawiają się oni w długie kolejki do kantyny. Każdy dzierży

ZIMA 2019/2020

©© istock.com/bhidethescene

MANDALAJ


©© istock.com/tawanlubfah

99

SS Most U Bein i kolorowe łodzie o wschodzie słońca

Z Mahamuni mkniemy do podnóży wzgórza Mandalaj (ok. 240 m n.p.m.). Znajduje się tu świątynia Kuthodaw, znana również jako największa książka świata. Strony księgi stanowi 729 potężnych marmurowych płyt. Każda z nich zawiera fragment z Tipitaki (Trój­ kosza) – kanonu palijskiego, zbioru świętych

Stąd jest już blisko do słynnego wzgórza Mandalaj, na którym Budda miał przepowiedzieć powstanie miasta. Jego złota podobizna z uniesioną dłonią, wskazującą miejsce zbudowania ośrodka, stoi w jednej z dziesiątek świątyń wspinających się po zboczu wzniesienia. Na jego szczyt docieramy 

©© istock.com/AvigatorPhotographer

TT Pagoda Su Taung Pyae na szczycie wzgórza Mandalaj, skąd rozpościera się piękna panorama miasta

tekstów therawady. Ukończenie dzieła zleconego w 1860 r. przez króla Mindona (panującego w latach 1853–1878) zajęło osiem lat. Płyty rozstawione są na olbrzymim tarasie i osłonięte małymi, białymi stupami. Między nimi lawirują alejki schodzące się u otwartych na cztery strony świata wejść do kompleksu.

ZIMA 2019/2020


100 DALEKIE PODRÓŻE w błyskawicznym tempie, ponieważ wkrótce musimy stawić się przy autokarze, który zawiezie nas w okolice jeziora Inle.

JEZIORO INLE

ZIMA 2019/2020

TT Rybacy na łodziach ze stożkowatymi sieciami

SS Wioska wzniesiona na palach na jeziorze Inle

zakończonym pokazie podpływa i dobrze znanym gestem wyciągniętej dłoni domaga się datków. Zbierze sporo, bo w między­ czasie do naszej łodzi dołączyło jeszcze co najmniej 10 innych, wypełnionych po brzegi turystami. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że sami przyczyniamy się do nie­ odwracalnych zmian w życiu i tradycjach podobnych grup etnicznych. Z tego też powodu, kiedy żegnamy się z wioską, towarzyszy nam poczucie winy i żalu za czymś, co bezpowrotnie się skończyło.

Są jednak takie miejsca, w których atmo­ sfera przez wieki pozostanie identyczna. Zmieni się ich wygląd, staną się nieco bardziej zorganizowane, nieco nowocześniejsze, ale zawsze będą rozbrzmiewać tym samym gwarem. Bazar w Nyaungshwe pod tym względem nie zawodzi. Oprócz zrobienia zakupów na fantastycznie kolorowych stoiskach ze świeżymi warzywami z pływających ogródków, rybami prosto z Inle czy przyjemnie drażniących węch przyprawami można tu spróbować gotowych potraw. My szukamy

©© istock.com/R.M. Nunes

Jazda autokarem w Mjanmie jest przygodą samą w sobie. Zaczynamy od poszukiwań odpowiedniego autobusu w gnieździe chaosu, jakim są tutejsze dworce. Możemy wybierać między autokarami zwykłymi lub VIP. Nie różnią się one praktycznie niczym oprócz ceny przejazdu. Zdarza się, że autobusy odjeżdżają dużo wcześniej, niż podaje rozkład, o ile taki w ogóle istnieje. Fakt, że się spóźniają, trzeba za to przyjąć za pewnik. Podróż dostarcza nam niezapomnianych wrażeń. Brawura kierowców i nagminne ignorowanie zasad ruchu drogowego przyprawiają nas o ataki paniki. Na dodatek jedziemy autobusem nocnym, w ulewnym deszczu. Zapadnięcie w sen przynoszący błogą nieświadomość uniemożliwiają nam podskakiwanie naszego wehikułu na dziurawej drodze i nagłe manewry kierowcy wyprzedzającego na trzeciego pod górkę na zakręcie. Nad Inle jednak docieramy, co prawda 3 godz. za wcześnie, ale za to w jednym kawałku. O świcie przy hotelowym brzegu czeka już na nas drewniana łódź, którą przecinamy drugie co do wielkości jezioro Mjanmy (mające ok. 116 km² powierzchni). W jego okolicy żyją Intha, co w dosłownym tłumaczeniu znaczy Synowie Jeziora. Mieszkają w pływających wioskach. Ich domy stoją na palach nad powierzchnią zbiornika. W wiosce mają wszystko, nawet szkołę, do której dzieci zamiast dojeżdżać autobusem dopływają łódkami. Życie Intha związane jest z jeziorem – łowią w nim ryby, uprawiają ryż i ogródki warzywne na platformach zbudowanych na wodzie. Dziś jednak największe zyski czerpią z turystyki. W co drugim pływającym domu wytwarza się wyroby ze srebra. Zaraz obok mieszczą się przędzalnie i tkalnie, gdzie wykorzystuje się włókna lotosu. Podobnie jedynie turystyczną atrakcją są już rybacy, którzy rozsławili Inle na cały świat. Doświadczamy tego na własnej skórze. Naszą łódź mija łódź rybacka. Odziany w płócienne spodnie i bluzę sternik balansuje na rufie, stojąc na jednej nodze. Drugą, owiniętą wokół steru, kieruje łódkę w naszą stronę. W połowie drogi zarzuca manewrowanie wiosłem na rzecz iście akrobatycznych popisów z udziałem stożkowatej, sztywnej sieci. Znów stojąc na jednej nodze, drugą podnosi sieć do góry i balansuje tak na tle wschodzącego słońca ku uciesze naszych obiektywów. Po


©© istock.com/lim_jessica

101

©© istock.com/efesenko

TT Kobiety z twarzami umalowanymi pastą tanaka sprzedające ryby na bazarze Mingalar w Nyaungshwe

słynnego makaronu shan. Cienkie wstążki są wyrabiane ręcznie z mąki uzyskiwanej z ryżu uprawianego w okolicach odwiedzonego przez nas jeziora. Podaje się je w jedwabistym, ale mocno przyprawionym rosole. Zazwyczaj pływają w nim kawałki marynowanego kurczaka lub wołowiny. Makaron można jeść również bez aromatycznego rosołu, co moim zdaniem graniczy niemal z profanacją. Kucharka ze stoiska, które wybraliśmy, jest tak uradowana widokiem naszych ewidentnie roz­anielonych twarzy, że robi dla nas jeszcze tradycyjną zupę mohinga. To intensywny w smaku bulion rybny, zagęszczany mąką z ciecierzycy. Składnikami, bez których mohinga by nie istniała, są czosnek, cebula, trawa cytrynowa i imbir. Nie wolno też oczywiście zapomnieć o kawałkach ryby prosto z Inle, bo na niej gotuje się bulion. Zupę podaje się z makaronem ryżowym, posypuje szczypiorkiem i prażoną cebulą. Nasze porcje zostają jeszcze obficie ozdobione czerwienią posiekanych papryczek chili, które dajemy radę zjeść bez ziania ogniem. Właścicielka stoiska w ramach uznania za ten wyczyn postanawia nie wziąć od nas ani grosza. Zaoszczędzone pieniądze wydajemy na hektolitry wody. Mjanma ze swoją przebogatą historią, kulturą i tradycjami jest niesamowitym miejscem, pełnym zjawiskowych świątyń. Mnie jednak zawsze będzie się kojarzyła z otwartością i przyjacielskim nastawieniem ludzi, których spotkaliśmy na swojej drodze – z mnichami w Szwedagonie, którzy na migi i ze śmiechem tłumaczyli nam rytuał kapliczek planetarnych; ze starszymi kobietami na Taung Kalat, których dłonie pokryte gęstą siatką zmarszczek z nie­dowierzaniem dotykały bladej skóry moich przedramion; ze sprzedawczynią kwiatów, która ot tak, spontanicznie, przez uchylone okno samochodu wpięła mi we włosy kwiaty, i z Mjanmańczykami żyjącymi między świątyniami Paganu, którzy powitali nas w swoim świecie z szeroko otwartymi ramionami. 

ZIMA 2019/2020


102 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020


103

Nepal

– yeti, Himalaje i czorteny

SS Kolorowe flagi modlitewne rozwieszane przez wyznawców buddyzmu tybetańskiego w okolicy Annapurny

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Devilkae

ROMAN WARSZEWSKI www.warszewski.info


104 DALEKIE PODRÓŻE

« Czym lub kim jest yeti, raczej powszechnie wiadomo. To tajemniczy człowiek śniegu. Gdzie leżą Himalaje, też nie trzeba zazwyczaj wielu osobom tłumaczyć. Trudności mogą nastręczać zawarte w tytule czorteny. Śpieszę zatem z wyjaśnieniem. Są to przydrożne, a niekiedy śróddrożne, obiekty sakralne o prostopadłościennej podstawie, na której spoczywa półkula ze strzelistą iglicą. Jeśli miałbym je do czegoś porównać, powiedziałbym, że pełnią podobną funkcję jak stojące przy polskich drogach kapliczki lub krzyże. W Nepalu czortenów znajdziemy tysiące. »

Z

pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że to jeden z najciekawszych krajów świata. Tutaj jak nigdzie indziej ziemia dotyka nieba. W Nepalu wznosi się najwyższy ziemski tron – Himalaje – i jego misternie wyrzeźbiony porywistymi wiatrami podnóżek – przedproże Tybetu. Z przepiękną i niepowtarzalną przyrodą sąsiadują w nim wytwory bogatej kultury o sięgającym setek lat wstecz rodowodzie. Tu filozofia i różne religie czerpały inspiracje ze środowiska, w którym kształtowały się i wzrastały. Tego kraju w czasie wędrówek po świecie nie wolno ominąć, a po pierwszej w nim wizycie, trzeba go odwiedzić ponownie. Nepal składa się jakby z tarasów, które stopniowo wyłaniają się z niziny Teraju, a potem przez pogórze Śiwaliku i Małych Himalajów wspinają ku niebosiężnym himalajskim szczytom, aby następnie znów opaść ku Wyżynie Tybetańskiej. Zatem nawet ukształtowanie terenu przypomina w nim wielką świątynię. Nic więc dziwnego, że z sacrum można tutaj spotkać się na każdym kroku.

WROTA KRÓLESTWA Miejscem, z którego najlepiej wyruszyć na poznawanie kraju, jest niewątpliwie jego stolica – Katmandu. W niej znajduje się naj­większe nepalskie lotnisko (Tribhuvan International Airport) stanowiące łącznik ze światem zewnętrznym. To nie­przypadkowe sformułowanie, bo jeszcze do połowy XX w. do Nepalu dostać się było co najmniej tak samo trudno jak obecnie do Bhutanu. Sytuacja zmieniła się dopiero w latach 50. XX stulecia, gdy zaczęto tu organizować coraz częstsze wyprawy wysoko­ górskie, a Tenzing Norgay (1914–1986) i Edmund Hillary (1919–2008) zdobyli Mount Everest (29 maja 1953 r.). Stosunkowo niewielkie Katmandu liczyło wówczas ok. 100 tys. mieszkańców, potem jego populacja wzrosła do 200 tys.

ZIMA 2019/2020

SS Swayambhunath na wzgórzu w Kotlinie Katmandu

TT Małe stupy w kompleksie świątynnym Bodnath


105 Dopiero przełom XX i XXI w. przyniósł bardzo przyspieszony rozwój. Dzisiejsza stolica, zamieszkana przez mniej więcej 1,3 mln ludzi, w ogóle już nie przypomina miasta sprzed kilku czy kilkunastu lat. Początkowo było ono ledwie plamą na dnie śródgórskiej kotliny, która wzięła od niego nazwę (Kotlina Katmandu). Dziś wypełza daleko poza jej granice. Kompleks Swayambhunath – szacowne buddyjskie centrum pielgrzymkowe, jedno z najświętszych miejsc w okolicy, kiedyś znajdował się w znacznej odległości od

Katmandu. Obecnie można odnieść wrażenie, że stolica leży od niego o rzut kamieniem. Podobnie jest z równie ważną i atrakcyjną świątynia Bodnath.

W Katmandu trzeba przede wszystkim zobaczyć Durbar Square, czyli plac Królewskiego Pałacu, a na nim oczywiście pałace. Stanowią one najlepszy przykład nepalskiej (a właściwie newarskiej, bo kotlinę zamieszkują głównie Newarowie) architektury, w której

w doskonały sposób łączy się drewno z cegłą i kamieniem. Uwagę przykuwają drzwi i okna będące niepowtarzalnymi dziełami sztuki. Przez misterne koronki w okiennych otworach do wnętrza budowli wpada rozproszone światło. Jednocześnie w jakimś stopniu chronią one przed chłodem wieczoru czy zimy. Prócz pałaców na placu Durbar znajdują się świątynie – głównie hinduistyczne. Nie wolno ich ominąć. Na północy stoi ta poświęcona bogini Taledźu – największa 

TT Procesja z Kumari podczas festiwalu Indra Jatra

SS Budowle na placu Królewskiego Pałacu w Katmandu

TT Kolumna z Garudą na Durbar Square w Patanie

©© ISTOCK.COM/Idealnabaraj

©© ISTOCK.COM/raagoon

©© ISTOCK.COM/sihasakprachum

©© ISTOCK.COM/Adrian Catalin Lazar

©© ISTOCK.COM/Lindrik

PLAC PAŁACÓW I ŚWIĄTYŃ

ZIMA 2019/2020


106 DALEKIE PODRÓŻE i najwyższa w Kotlinie Katmandu, obecnie jeszcze nie do końca odbudowana po ostatnim, bardzo dotkliwym trzęsieniu ziemi z kwietnia 2015 r. Duże znaczenie ma także świątynia Degutale. Na południowo-zachodnim krańcu placu wznosi się Kumari Ghar, pałac, który zamieszkuje Kumari (Dziewica) – kilkuletnia dziewczynka uznawana za żyjącą hinduistyczną boginię (dewi). Swoje boskie przymioty traci ona w momencie, gdy wchodzi w okres dojrzewania. Wtedy wybiera się nową Kumari. Co ciekawe, dziewczynka, która ma stać się bóstwem, pochodzi zawsze z rodziny buddyjskiej. To najlepiej pokazuje naturalne przenikanie się tych dwóch porządków religijnych, tak typowe dla Nepalu.

BUDDYJSKIE MIASTO Patan (Lalitpur) był kiedyś odrębnym miastem, ale dziś stanowi przedmieścia Katmandu. Nadal jednak pozostaje całkiem czytelnym niezależnym założeniem urbanistycznym i ma zupełnie inny charakter niż hinduistyczno-buddyjska stolica. Patan jest zdecydowanie ośrodkiem buddyjskim. Według jednej z legend został założony przez Aśokę (panującego od ok. 268 do 232 r. p.n.e.), indyjskiego władcę, który jako pierwszy uznał buddyzm za religię państwową (na marginesie warto wspomnieć, że Lumbini, gdzie według tradycji urodził się Budda, też leży w Nepalu, w regionie Teraj). W mieście znajduje się 5 stup (rytualnych, półkolistych wzniesień) wiązanych z tym władcą, ale należy wątpić, czy pochodzą z aż tak zamierzchłych czasów. Niemniej w Patanie do dziś działa 18 klasztorów buddyjskich pierwszej rangi (a więc takich, które wyposażone są w dawne archiwa). Niegdyś było ich w nim jednak ponoć aż 150… Podobnie jak w Katmandu trzeba tu przede wszystkim udać się na miejscowy plac Durbar, a także na Mangal Bazaar. Ten pierwszy choć jest bardziej kameralny niż jego odpowiednik w stolicy, został w znacznie większym stopniu odbudowany po wspomnianym już trzęsieniu ziemi. Oprócz świątyni Mahabuddha wznoszą się na nim świątynie Taledźu i Degutale. Obie warte są poświęcenia im co najmniej kilku godzin uwagi. Inne bardzo charakterystyczne przybytki w okolicy stanowią świątynie ku czci Kriszny i Hariśankara (będącego połączeniem Wisznu z Śiwą). Nawet w Patanie, tym morzu buddyzmu, można więc odnaleźć wysepki hinduizmu. Taki właśnie jest Nepal!

ZIMA 2019/2020

ZDJĘCIE Z KAMIENNĄ RZEŹBĄ Za największą kulturową perłę w Kotlinie Katmandu należy jednak uznać Bhaktapur, zwany też Bhadgaonem – Miastem Ryżu. Ten ośrodek o bardzo wyrazistej urbanistycznej bryle otrzymał taką nazwę z racji faktu, że większość jego mieszkańców nadal pracuje na roli, właśnie przy uprawie ryżu. Również dlatego Bhaktapuru w ogóle nie ima się nowo­czesność. Zachował on nie­powtarzalny, średniowieczny charakter. Pod tym względem przypomina indyjski Jaisalmer z pustyni Thar w Radżastanie – miasto jakby wyjęte z Księgi tysiąca i jednej nocy. Atmosfera jest tu identyczna. Uliczkami, a raczej zaułkami Bhaktapuru można wędrować bez końca i pod żadnym pozorem nie wolno się spieszyć. Takim spacerem należy się delektować. Każda uliczka kusi dziesiątkami (a może nawet setkami) malowideł na ścianach domów, rzeźb, detali wykutych w metalu, obok których nie da się przejść obojętnie. Koniecznie trzeba zrobić im zdjęcia. W okolicy znajduje się także zatrzęsienie czortenów. W przeciwieństwie do Patanu czy Katmandu w Bhaktapurze atrakcje są rozmieszczone w różnych punktach. Tu też natrafimy na plac Durbar, ale prawdę mówiąc rozciąga się on na całe miasto.

SS Taras z rzeźbionymi kolumnami w Bhaktapurze

PRZYSTANEK POD ANNAPURNĄ Jeśli wybierać się poza Kotlinę Katmandu, to oczywiście trzeba udać się do Pokhary – ponad 400-tysięcznego miasta nad prze­ pięknym jeziorem Fewa (Phewa), leżącego u podnóża trzech ośmiotysięczników: Annapurny (8091 m n.p.m.), Dhaulagiri (8167 m n.p.m.) i Manaslu (8163 m n.p.m.). Można w tym miejscu odpocząć po wizycie w wielkomiejskiej stolicy. Przy dobrej widoczności dostrzeżemy stąd nepalski Matterhorn – szczyt Maćhapućhare (Rybi Ogon – 6993 m n.p.m.). Żeby jednak w pełni docenić jego urodę, należy opuścić miasto i ruszyć w kierunku majestatycznych Himalajów. Trasy trekkingowe prowadzące wokół Annapurny, na które miłośnicy gór wyprawiają się z Pokhary, uchodzą za najbardziej atrakcyjne pod względem widoków. Nie są zbyt wymagające, a podczas wędrówki można stanąć twarzą w twarz z niepowtarzalną nepalską przyrodą.

W KRAINIE TYGRYSA Nepalczycy stają się coraz bardziej świadomi wartości otoczenia, w którym przyszło im żyć. Starają się również dbać o środowisko naturalne. O ich nastawieniu do przyrody może świadczyć m.in. fakt, że

TT Tygrys bengalski jest z natury samotnikiem


©© ISTOCK.COM/master2

©© ISTOCK.COM/Daniel Gauthier

107

©© ISTOCK.COM/Crystal Frame Photography

SS Bhaktapur – statua króla Bhupatindry z dynastii Malla i dzwon świątynny na placu Durbar

TT Nosorożec indyjski w Parku Narodowym Ćitwan

©© ISTOCK.COM/miroslav_1

©© ISTOCK.COM/Utopia_88

SS Barwne łodzie w Pokharze na jeziorze Fewa

w Nepalu zaczęto skutecznie walczyć z wszech­obecnym plastikiem, zanim jeszcze zajęto się tym na Zachodzie. Zamiast plastikowych toreb i torebek powszechnie wprowadzono tu do obiegu darmowe wiskozowe woreczki wielo­krotnego użytku. W kraju znajduje się kilka rozległych parków narodowych, np. Ćitwan (ok. 953 km² powierzchni), Sagarmatha (1148 km²), Rara (106 km²) czy Langtang (1710 km²). Naj­ częściej odwiedzany jest ten pierwszy, istniejący od 1973 r. To właśnie w nim żyje jeszcze kilkaset nosorożców indyjskich oraz blisko setka tygrysów bengalskich. I jedne, i drugie zwierzęta można tutaj zobaczyć na własne oczy. Miejscowi przewodnicy znają ich siedliska, więc potrafią łatwo je wytropić. Przepływającą przez park rzekę Narayani zamieszkują gawiale – azjatyckie krokodyle. Dorosłe osobniki osiągają długość nawet 6 m. Gdy płynie się łodzią, nie sposób ich nie spotkać. Można się wręcz zdziwić, że gawiali jest tu aż tyle. Najtrudniej wytropić tygrysy. Jeśli ktoś nie ma zamiaru ograniczyć się tylko do oglądania ich śladów pozostawionych w grząskim gruncie, powinien zanocować w jednej z porozstawianych w dżungli ambon, przystosowanych do tego, aby dało się w nich spędzić wiele godzin. Rozmieszczone są wzdłuż szlaków, którymi w nocy tygrysy wędrują do wodopoju lub na żerowiska. Szansa na wypatrzenie tych zwierząt lub przynajmniej ich żarzących się w mroku oczu jest więc dość spora, tym bardziej że na wyposażeniu większości ambon znajdują się noktowizory. Nic zatem dziwnego, że ten dawny (do 2005 r.) królewski park, w Nepalu to określenie dodaje się zresztą do bardzo wielu nazw, cieszy się ogromną popularnością, i to nie tylko wśród zachodnich turystów. Chętnie odwiedzają go sami Nepalczycy (od Katmandu dzieli go zaledwie ok. 150 km) oraz Hindusi. W końcu Indie leżą tuż za miedzą. Teren parkowy przylega do terytorium tego kraju. Dlatego w jego południowo-zachodniej części natkniemy się na liczne posterunki wojskowe, mimo iż – przynajmniej oficjalnie – Nepal pozostaje w dobrych stosunkach z Indiami. Park można zwiedzać otwartymi jeepami, pieszo lub na słoniach. Tych ostatnich, chętnie użyczanych turystom za opłatą, jest tu stosunkowo dużo. W miejscowościach Tandi Bazar czy Sauraha, stanowiących najbardziej popularne bazy do wycieczek po Ćitwan, spotyka się je także na ulicach, ponieważ zastępują… ciężarówki. Jednak ze względu na protesty organizacji prozwierzęcych również 

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/DanielPrudek

108 DALEKIE PODRÓŻE

©© ISTOCK.COM/DanielPrudek

SS Widok z góry Kala Pattar na pobliski Mount Everest i podążającą w jego stronę grupę wspinaczy

SS Objuczone jaki na szlaku do bazy pod Mount Everestem, po lewej widoczny szczyt Ama Dablam

w Nepalu coraz niechętniej patrzy się na wykorzystywanie słoni jako atrakcji dla turystów marzących o egzotycznym safari.

CIEŃ CZŁOWIEKA ŚNIEGU Podczas gdy Ćitwan jest płaski, nizinny, w wielu miejscach podmokły, górski Park Narodowy Sagarmatha przyciąga urozmaiconym ukształtowaniem terenu i dla wielu główną atrakcją w kraju – wspaniałymi Himalajami. Na jego obszarze znajduje się kilka najwyższych gór świata, w tym Mount Everest, czyli Czomolungma (8848 m n.p.m.). Park nazwano od nepalskiej nazwy tego szczytu – Sagarmatha. Właśnie tu mieszkają słynni Szerpowie – tybetański lud doskonale sobie radzący w trudnych wysokogórskich warunkach.

ZIMA 2019/2020

Spośród nich rekrutowani są tragarze i przewodnicy wspierający wszystkie ważniejsze wyprawy w wysokie Himalaje. W tej okolicy też najbardziej żywa jest legenda yeti – tajemniczej dwunożnej, owłosionej istoty, pozostawiającej w śniegu duże ślady (gdyby nie ich rozmiar, można by je uznać za odcisk stopy człowieka). Według włoskiego himalaisty Reinholda Messnera pojawiające się w opowieściach stworzenie to po prostu niedźwiedź tybetański. Badacze uważają oczywiście yeti za postać mitologiczną. Być może stanowi on wspomnienie po mieszkających na tym obszarze przed kilkunastu tysiącami lat denisowianach – praludziach, żyjących na ziemi równocześnie z neandertalczykami. W Himalajach mieli oni przetrwać znacznie dłużej niż w innych częściach świata, a przodkowie

współczesnych Nepalczyków widywali ich, a nawet – co wykazują badania genetyczne – od czasu do czasu krzyżowali się z nimi. Dziś można usłyszeć m.in. historie o tym, jak yeti porywa nepalskie kobiety. Skoro jednak denisowianie dawno wyginęli, dlaczego w Himalajach znajduje się tajemnicze ślady? Naukowcy wyjaśniają, że to tylko pozornie odciski stóp istot poruszających się na dwóch kończynach. W rzeczywistości pozostawiają je po sobie niedźwiedzie, które podczas przemieszczania się swoimi tylnymi łapami trafiają dokładnie w miejsce, gdzie postawiły wcześniej przednie łapy. Dlatego też rozmiar tych śladów staje się nieco większy niż być powinien. Do Parku Narodowego Sagarmatha naj­ lepiej wybrać się między październikiem i majem, oczywiście z wyjątkiem okresu od grudnia do lutego, kiedy temperatury


109

©© ISTOCK.COM/Zzvet

MUSTANG, ALE NIE KOŃ

SS Wioska Jarkot położona wśród surowych górskich zboczy na obszarze dawnego Królestwa Lo

spadają znacznie poniżej 0°C, a dodatkowe utrudnienie stanowią obfite opady śniegu. Naj­popularniejsza jest wyprawa do bazy u podnóża Mount Everestu, podczas której można podziwiać najwspanialsze widoki

na okolicę. Z roku na rok decyduje się na nią coraz więcej osób. Przyciąga ich możliwość znalezienia się wśród najwyższych gór świata, w sąsiedztwie najsłynniejszego ośmiotysięcznika.

Osobom lubiącym duże wyzwania warto polecić Mustang, który aż do 1992 r. pozostawał niedostępny dla przybyszów z zewnątrz. Wbrew pozorom to nie żaden koń, lecz dawne Królestwo Lo (istniejące do października 2008 r.). Jest ono kawałkiem Tybetu przyklejonym do Nepalu. Z tego zresztą wynika jego wielka atrakcyjność. Jeśli ktoś nie był w indyjskim Ladakhu, a chciałby dowiedzieć się, jak wygląda Tybet, powinien udać się właśnie do tej części kraju. Szlak do nieformalnej stolicy Mustangu – Lomanthangu (Lo Manthangu, Lo Mantangu) – prowadzi wśród fantazyjnych piaskowcowych skał. Smagane przez suche wiatry, przybrały niezmiernie wymyślne kształty. To także kraina niezwykłych jaskiń, od dawna stanowiących dla ludzi powód do osiedlania się w tym odległym zakątku, i łatwych do znalezienia licznych skamielin, wśród których prym wiodą amonity. Region ten, oprócz wyznawców buddyzmu tybetańskiego, bardzo chętnie odwiedzają więc paleontolodzy. Mustang jest suchy i niegościnny. Jednak właśnie na tej surowości polega jego urok. Panuje tu klimat kontynentalny. Lata są krótkie, ale bardzo gorące. Mimo znaczącej wysokości nad poziomem morza temperatury dochodzą wówczas do 30°C. Z kolei surowe zimy trwają długo. Krajobraz urozmaica tylko rachityczna roślinność charakterystyczna dla Wyżyny Tybetańskiej. Jak często się to zdarza, w tym nie­ przyjaznym dla człowieka otoczeniu rozwinęła się bardzo bogata kultura. Niczym bezcenna szkatuła Mustang kryje w swoim wnętrzu niesamowite klasztory, czorteny i wielopiętrowe pałace. W nich znajdują się stare malowidła, rzeźby i przedziwne instrumenty muzyczne. Dźwięki wydobywające się z tych ostatnich są zaskakujące. To muzyka z całkiem innego czasu i innej przestrzeni, tak odmiennych jak sam Mustang. 

ZIMA 2019/2020


110 DALEKIE PODRÓŻE WOJOWNICY Z INDII

krewni. Sami poświęcają czas na snucie opowieści o tym, co przeżyli za granicą. Historie te robią zazwyczaj na słuchaczach niemałe wrażenie, bo rzadko który Nepalczyk ma okazję wyjechać do innego kraju.

Obok Szerpów jedną z wizytówek Nepalu są niewątpliwie Gurkhowie. Nieustraszeni wojownicy tworzący jedne z najbardziej bitnych oddziałów świata. Nie pochodzą stąd, przywędrowali z północnych Indii, z okolic Radżastanu. Ponieważ nie mogli poradzić sobie z naporem Mogołów w XV w., wyruszyli na wschód i trafili do dzisiejszego zachodniego Nepalu, gdzie założyli miasto Gorkha. W pamięci wciąż mieli swoją wo-

NA STOLE U WEGETARIAN

©© ISTOCK.COM/Siraj Ahmad

Na razie pisałem o Nepalu w samych superlatywach. Jednak z europejskiego czy ogólnie zachodniego punktu widzenia trudno w podobny sposób opisać nepalską kuchnię.

się zwykle na końcu. Poprzedzają je liczne przekąski, np. prażony groch, smażona wątróbka (uchodząca tu za wielki przysmak), ryżowe ciasto nasączone słodkim alkoholem. Jeżeli więc ktoś nie zachowa ostrożności, może się okazać, że na zasadniczą część posiłku w żołądku nie będzie już miał po prostu miejsca. W Nepalu najchętniej je się dhaal bhat (dal bhat) – gęstą zupę z soczewicy z gotowanym ryżem. To swojego rodzaju danie narodowe. Niektórzy spożywają je nawet dwa razy dziennie. Kolejną popularną potrawą są gotowane warzywa zwane tarkari. Niekiedy dodaje się do nich pieczone nie­ obrane ziemniaki. Poza tym podobnie jak w Indiach często serwuje się tu placki ryżowe czy ćapati (czapati, chapati) lub puri, które wypieka się z różnych typów mąki pszennej. Smak nadaje im zwykle pikantny sos achar ze startej papryki z dodatkiem stopionego masła. Za przysmak uchodzi chana churia – gotowany groch w sosie curry. Danie to popija się herbatą z mlekiem, herbatą z kardamonem, goździkami i cynamonem lub jakimś niezbyt mocnym, słodkim alkoholem. Jeszcze inną często spożywaną potrawą jest halawa – słodka papka z mąki ryżowej, niekiedy z dodatkiem orzechów i stopionego masła. Chrupie się do niej pakorę, czyli kulki z sera i różnych warzyw. TT Ciężki nóż kukri stanowi tradycyjną broń Gurkhów

jowniczą przeszłość, dlatego nadal szkolili się w walce. W ciągu 300 lat tak urośli w siłę, że... najechali Kotlinę Katmandu i przegonili stamtąd w 1769 r. dynastię Malla. Potem, do pojawienia się w tych stronach Brytyjczyków, rządzili Nepalem. Przybysze z Wielkiej Brytanii bardzo szybko poznali się na niezwykłych umiejętnościach Gurkhów. Uczynili z nich nepalską legię cudzoziemską. Wielokrotnie wykorzystywali ich w boju, m.in. w czasie I wojny światowej, w krwawych walkach o Bosfor oraz w bitwie pod Monte Cassino. Do dziś cztery pułki Gurkhów służą w Wielkiej Brytanii w straży przybocznej królowej Elżbiety II, a siedem stacjonuje w Indiach. Przynoszą Nepalowi znaczne dochody. Państwo za ich zagraniczną służbę otrzymuje 30 mln dolarów. W tak niewielkim i niezbyt zamożnym kraju jak Nepal to kwota nie do pogardzenia. Sami żołnierze też odnoszą spore korzyści: po latach służby cieszą się szacunkiem w społeczeństwie i są lepiej sytuowani niż przeciętni Nepalczycy. Zwykle zakładają prywatne firmy, gdzie zatrudnienie znajdują ich

Jak widać, w Nepalu dominuje więc dieta wegetariańska. Mięso jest wielkim rarytasem. Z jednej strony unika się go z uwagi na religię, a z drugiej nie każdy może sobie pozwolić na jego kupowanie ze względu na wysoką cenę. 

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Obencem

SS Młynki modlitewne z wypisanymi mantrami ustawione wokół głównej stupy kompleksu Swayambhunath

Dla przybysza z Zachodu jest ona po prostu bardzo specyficzna. Wielu osobom może nie przypaść do gustu. Na początek ważna uwaga: jeśli trafimy do kogoś w Nepalu w gościnę, powinniśmy pamiętać, że główne danie serwuje



112 DALEKIE PODRÓŻE

U źródeł cywilizacji

w Jordanii KATARZYNA BYRTEK

« Ziemia święta trzech wielkich religii – chrześcijaństwa, islamu i judaizmu, ruiny antycznych rzymskich miast, wykuta w skałach starożytna Petra – cała Jordania przesiąknięta jest historią. Przyciąga jednak nie tylko z tego powodu, ale i ze względu na wyśmienitą kuchnię, gościnnych ludzi i niezwykłe pustynno-księżycowe krajobrazy. W ostatnim czasie po uruchomieniu bezpośrednich połączeń lotniczych ten kraj coraz częściej pojawia się w planach wyjazdowych Polaków. Ponieważ nawet zapaleni podróżnicy stosunkowo mało o nim wiedzą, wycieczka do Jordanii jawi się jako egzotyczna wyprawa. Dla wielu osób jest też pierwszą wizytą na Bliskim Wschodzie. »

T

en w większości wyżynny kraj zajmuje powierzchnię prawie cztery razy mniejszą niż Polska (ok. 89 tys. km²) – południową granicę od północnej dzieli mniej więcej 400 km. Jego oficjalna nazwa brzmi Jordańskie Królestwo Haszymidzkie. Od wschodu i południa graniczy on z Arabią Saudyjską, od północnego wschodu – z Irakiem, od północy – z Syrią, a od zachodu – z Izraelem i palestyńskim Zachodnim Brzegiem. W związku z tym dość kłopotliwym położeniem mogą się pojawiać wątpliwości dotyczące kwestii bezpieczeństwa w Jordanii. Według polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych to państwo zagrożone terroryzmem. Trzeba jednak wiedzieć, że na ministerialnej stronie zaleca się zachowanie szczególnej ostrożności w związku z zagrożeniem terrorystycznym również podczas wyjazdu do Wielkiej Brytanii czy Francji. W Jordanii nie należy raczej obawiać się o swoje bezpieczeństwo. Odradza się jednak odwiedzanie terenów graniczą-

ZIMA 2019/2020

cych z Irakiem i Syrią, okolic miasta Ma'an (na południu kraju) czy obozów syryjskich i palestyńskich uchodźców. Miesięczną wizę konieczną do wjazdu i przebywania na terytorium Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego można bez problemu kupić na granicy. Warto rozważyć nabycie za pośrednictwem internetu tzw. Jordan Pass. W cenie karnetu mamy wizę (przy pobycie przynajmniej czterodniowym) i jedno­ razowe bilety wstępu do blisko 40 atrakcji, w tym na teren Petry. Od października 2018 r. do Jordanii dolecimy bezpośrednio z Polski – zarówno z Warszawy, jak i Krakowa – np. niskobudżetowymi liniami Ryanair. Do wyboru są także loty z przesiadką w tureckim Stambule. Największe lotnisko w kraju (Queen Alia International Airport) znajduje się ok. 30 km na południe od jego stolicy, Ammanu, gdzie większość turystów zaczyna zwiedzanie. Do Jordanii najlepiej wybrać się wiosną i jesienią, gdy panują 


SS Ad-Dajr (Klasztor) z I w n.e. w Petrze, wykuta w piaskowcu budowla z hellenistycznymi kolumnami

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/vovashevchuk

113


114 DALEKIE PODRÓŻE w niej przyjemne temperatury (18–25°C). Od czerwca do końca sierpnia daje się tu we znaki upał sięgający w niektórych regionach nawet 40°C. W zimie z kolei zdarza się, że temperatury spadają do ok. 0°C. W letnie i wiosenne dni zwiedzanie może utrudniać mocno świecące słońce, dotyczy to zwłaszcza stanowisk archeologicznych czy Wadi Rum, gdzie ciężko znaleźć choć kawałek cienia. Przed zaplanowaniem podróży warto sprawdzić, kiedy wypada ramadan (w 2020 r. – od 24 kwietnia do 23 maja), w czasie którego zgodnie z tradycją muzułmanie poszczą od świtu do zmierzchu. Dużych wrażeń dostarcza spędzenie w Jordanii ostatniego dnia tego miesiąca, czyli Id al-Fitr, jednego z naj­ większych świąt w roku (Święta Przerwania Postu). Poza kurortami turystycznymi należy ubierać się z szacunkiem do obowiązujących obyczajów – unikać zbyt krótkich spodenek czy głębokich dekoltów.

tyjskiego kościoła. Rozciąga się stąd jeden z naj­lepszych widoków na stolicę. U podnóża twierdzy znajduje się drugi najważniejszy zabytek miasta – teatr rzymski z II w., który mógł niegdyś pomieścić ok. 6 tys. widzów. Podczas spaceru po Ammanie nie wolno ominąć Rainbow Street z kawiarniami, restauracjami, małymi sklepikami z lokalnymi produktami i galeriami. W odległości jakichś 3 km od tej ulicy usytuowany jest Meczet Króla Abdullaha I, sąsiadujący z nowoczesnym centrum stolicy pełnym wieżowców i galerii handlowych. Młodych Jordańczyków przyciąga Paris Square i jego okolica, w której oglądać można sztukę uliczną i zajrzeć do przytulnych kafejek, gdzie królują wyśmienity humus i kawa z kardamonem.

W STAROŻYTNYM MIEŚCIE Mniej więcej 50 km na północ od Ammanu znajduje się blisko 60-tysięczny Dżarasz, słynący z odbywającej się pod koniec lipca imprezy kulturalnej Jerash Festival for Culture and Arts oraz ruin jednego z naj­lepiej zachowanych rzymskich miast na świecie (Gerazy). Jest coś magicznego w miejscach takich, jak to – po dziesiątkach wieków pozostały niby tylko zniszczone kolumny, kawałki bruku, resztki budowli, ale wystarczy jedynie odrobina wyobraźni, żeby zobaczyć tu kwitnący antyczny ośrodek. Badacze nie są pewni, kiedy dokładnie założono Gerazę. Najpewniej w IV w. p.n.e. zrobili to Aleksander Wielki i jeden z jego wodzów, Perdikkas. Nie­ które źródła wspominają również o III lub

TT W Ammanie, najludniejszym mieście Jordanii, znajduje się wiele mniejszych i większych meczetów

ZIMA 2019/2020

TT Owalne forum za Bramą Południową z dobrze zachowaną kolumnadą w ruinach starożytnej Gerazy

©© ISTOCK.COM/Jui-Chi Chan

W największym ośrodku Jordańskiego Królestwa Haszymidzkiego, Ammanie, żyje aż ponad 4 mln ludzi, czyli niemal połowa mieszkańców całego, 10,5-milionowego kraju. Jego początki sięgają starożytności, a istniejąca kiedyś w tym miejscu osada pojawia się nawet w Starym Testamencie (pod nazwą Rabbat Ammon, Rabbat), ale w rzeczywistości to młode, XX-wieczne miasto i nie ma w nim cennych perełek architektury bliskowschodniej. Jeszcze 140 lat temu znajdowała się tu niewielka miejscowość zamieszkana przez zaledwie 500 osób. W 1921 r. emir Abdullah I (1882–1951) wybrał ją na nową stolicę Transjordanii, bo leżała na trasie kolejowej, która łączyła Medynę z Damaszkiem. Do rozwoju miasta przyczynili się liczni uchodźcy, m.in. z Palestyny, a od niedawna również z Syrii. Dlaczego więc warto zatrzymać się w Ammanie choć na jeden dzień? Właśnie w nim zobaczymy współczesne oblicze Jordanii. Jak każda stolica jest on centrum biznesu, przyciąga młodych i kreatywnych. Można się tu przyjrzeć, jak na co dzień żyją Jordańczycy, poznać miejsca, gdzie spędzają wieczory, i zjeść coś smacznego w lokalnych knajpach. W Ammanie spodoba się też osobom lubiącym zakupy. Ceny w stolicy są niższe niż np. te w Petrze, dlatego warto kupić w niej pamiątki. Stanowi ona także dobrą bazę wypadową do zwiedzenia miast Dżarasz (starożytnej Gerazy) i As-Salt. Najwyższym punktem Ammanu jest Jabal al-Qal’a, cytadela z pozostałościami świątyni Herkulesa, pałacu Umayyad i bizan-

©© Jordan Tourism Board

WSPÓŁCZESNE OBLICZE KRAJU


115 centralny w formie owalnego forum o wymiarach ok. 90 na 80 m z 56 kolumnami jońskimi. Koniecznie trzeba obejrzeć teatr rzymski, wzniesiony w latach 81–96, z mniej więcej 5 tys. miejsc siedzących, hipodrom z widownią dla 15 tys. osób, nimfeum, czyli publiczną fontannę, świątynie Artemidy i Zeusa oraz ruiny kościołów chrześcijańskich. Z Ammanu łatwo dojechać również do jednego z pięciu obiektów w Jordanii wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Kasr Amra jest pustynnym zamkiem, który służył jako miejsce wypoczynku i baza wypadowa do polowań w okolicy. Budowla powstała na początku VIII w. i stanowi jeden z czołowych przykładów wczesnej sztuki i architektury islam-

TT Al-Chazna (Skarbiec) i Petra zostały na nowo odkryte dla Europejczyków w sierpniu 1812 r.

skiej. Na pierwszy rzut oka nie zachwyca, ale za największy skarb zamku trzeba uznać freski w jego wnętrzu – przedstawiają sceny z polowań, tancerzy, muzyków czy sześciu królów, a także znaki zodiaku, nagie postacie kobiece i sceny mitologiczne.

CUD ŚWIATA Chyba nie ma turysty, który przyjechałby do Jordanii i nie odwiedził jej największej atrakcji – Petry – ruin antycznego miasta umieszczonych w 1985 r. na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO i zaliczanych do nowych 7 cudów świata. Choć opłata za wstęp nie należy do najniższych, nie warto żałować ani dinara (JOD). Cena adekwatna jest zresztą do wielkości zabytku – naj­ więksi zapaleńcy zwiedzają miejsce nawet 

©© ISTOCK.COM/Oleksii Hlembotskyi

II w. p.n.e. Największy jej rozkwit przypadł na I i II w. n.e. Ruiny miasta odkrył i opisał na początku XIX stulecia niemiecki podróżnik Ulrich Jasper Seetzen (1767–1811). W latach 20. XX w. rozpoczęto w tym miejscu badania archeologiczne, które trwają do dziś. Zwiedzanie Gerazy zaczyna się przy łuku triumfalnym z II stulecia, nazywanym Bramą Południową lub Łukiem Hadriana, postawionym dla uczczenia odwiedzin cesarza rzymskiego Hadriana zimą 129–130 r. Przez całe miasto prowadzi pokryta brukiem główna ulica – podczas spaceru nią łatwo wyobrazić sobie rozmiary ośrodka. Wzdłuż tego traktu stoją kolumny i pozostałości zabudowań. Od głównej alei odchodzą boczne uliczki. Nie­ zwykłe wrażenie robi przede wszystkim plac

ZIMA 2019/2020


116 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

SS Mały Most w Khor al Ajram – jeden z łuków skalnych, jakie zobaczyć można na terenie Wadi Rum

©© Jordan Tourism Board

dwa czy trzy dni. Petra z greckiego znaczy „skała”. Dawna stolica królestwa Nabatejczyków w dużej części wykuta została właśnie w skale. Jej rozkwit przypada na okres od IV w. p.n.e. do II w. n.e. Ludzie osiedlali się jednak w tej okolicy od wczesnego paleolitu. Początkowo Nabatejczycy (starożytny lud pochodzenia semickiego) mieszkali w namiotach. Z czasem wybierali osiadły tryb życia. W swoich wykutych później w skale budowlach łączyli style architektoniczne zapożyczone z innych kultur. Na rozwój miasta wpływ miało korzystne położenie na skrzyżowaniu szlaków handlowych z Indii do Egiptu i z południowej Arabii do Syrii. Jego mieszkańcy sprzedawali karawanom wodę i pobierali opłaty za towary. Potężne skały chroniły Petrę przed atakami z zewnątrz. Nie zdobył jej ani jeden z wodzów Aleksandra Wielkiego Antygon Jednooki, ani słynny rzymski dowódca wojskowy Pompejusz Wielki, ani król Judei Herod Wielki, ani egipska królowa Kleopatra, ani cesarz Oktawian August, choć w końcu miasto stało się częścią Cesarstwa Rzymskiego w 106 r. (za cesarza Trajana). Do upadku ośrodka przyczyniły się m.in. trzęsienia ziemi z II, IV i VI w. Petrę przecinała niegdyś wyłożona białym kamieniem główna ulica (cardo maximus) prowadząca przez trzy duże rynki. W mieście znajdowały się sklepy, świątynie, pałace, grobowce i duży teatr. Dziś dociera się do niego pieszo przez wąski wąwóz. Po jego przejściu należy złapać się za szczękę, żeby nie opadła aż na piasek. Na końcu wąwozu czeka najpopularniejsza atrakcja Petry – wykuta w czerwonej skale, piętrowa budowla Al-Chazna (Skarbiec) z początku I w. Jej fasada ma aż ponad 40 m wysokości i 25 m szerokości. Funkcja obiektu do dziś nie jest znana. Możliwe, że był to skarbiec, świątynia lub okazały grobowiec jednego z nabatejskich władców (króla Aretasa IV). Al-Chazna pojawia się w filmie przygodowym z 1989 r. Indiana Jones i ostatnia krucjata. Równie majestatycznie wygląda Ad-Dajr (Klasztor), budowla większa niż Skarbiec, bo mająca fasadę wysoką na ok. 42 m i szeroką na 45 m. Poza tym w Petrze podziwiać można teatr na ok. 8 tys. osób. Na uwagę zasługują także wysoka na 23 m świątynia Kasr Bint Firaun wybudowana na planie kwadratu o boku 32 m, wielki zespół tzw. Grobowców Królewskich czy imponujący grobowiec rzymskiego senatora i namiestnika prowincji Arabia Petraea Sextiusa Florentinusa, zmarłego w 128–129 r. To tylko kilka naj­ ważniejszych zabytków miasta. Główny szlak zwiedzania liczy ok. 4 km (w jedną

SS Na brzegach Morza Martwego osadzająca się sól tworzy głowy i słupy o osobliwych kształtach

stronę). Odchodzą od niego jednak różne mniej uczęszczane trasy, z których warto wymienić choćby High Place of Sacrifice czy Al-Khubtha (Al-Khabtha) Trail. Dlatego na wizytę w Petrze polecam za­rezer­wo­wać przynajmniej dwa dni.

PUSTYNNA DOLINA Krajobraz z samotnymi skałami i jasno­ pomarańczowym piaskiem, szaleństwa na wydmach, dzika jazda samochodem z napędem na cztery koła, widok zachodzącego słońca barwiącego okolicę na złoto i czer-

wono oraz kolacja w obozie Beduinów – to najczęstsze wspomnienia turystów, którzy odwiedzają Wadi Rum. Ta pustynna dolina również trafiła na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (w 2011 r.). Wyglądem przypomina powierzchnię czerwonej planety, Marsa, czy raczej nasze wyobrażenie o niej. Nic zatem dziwnego, że służy za tło w produkcjach filmowych. Kręcono tu sceny do takich filmów jak Czerwona planeta, Prometeusz, Ostatnie dni na Marsie, Marsjanin, Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie czy Transformers: Zemsta upadłych.


117 ad Dami (1854 m n.p.m.), kaniony, ukryte źródła i jaskinie. Znajdują się tutaj liczne petro­glify, czyli naskalne malowidła. W Wadi Rum rządzą Beduini, którzy obsługują większość wycieczek na pustynię. Zwiedza się jeepem, quadami, na wielbłądzie, samochodem z przewodnikiem, razem z grupą turystów. Najpopularniejsze są jednodniowe lub kilkugodzinne wyprawy na pace jeepa, zakończone odwiedzinami w beduińskim obozie, z którego w czasie kolacji podziwia się wspaniale rozgwieżdżone niebo. Można w nim także spędzić noc.

©© ISTOCK.COM/PB57photos

PO PIERSI W WODZIE

TT Rafa koralowa i jej mieszkańcy w zatoce Akaba

Wadi Rum to niejedyne ciekawe miejsce, które zainteresuje osoby lubiące aktywnie spędzać czas. Niedaleko brzegu Morza Martwego, przy ujściu rzeki Wadi al-Maudżib (Wadi al-Mudżib), biblijnego Arnonu, znajduje się rezerwat biosfery UNESCO (Maudżib lub Mudżib). To najniżej położony rezerwat przyrody na świecie (leży na wysokości od 420 m p.p.m. do 900 m n.p.m.). Jego główną część stanowi dolina. Wytyczone tutaj szlaki otwierane są w różnych okresach w roku. Te, na których brodzi się w rzece w wodzie sięgającej do pasa czy klatki piersiowej i pływa w basenie pod wodospadem, można przemierzać od początku kwietnia do końca października. Naj­popularniejszą trasę, Siq Trail (ok. 2 km), turyści mogą pokonać samo­dzielnie. Na inne, takie jak Malaqi Trail (7 godz.), wolno wyruszyć tylko z przewodnikiem.

©© Jordan Tourism Board

WŚRÓD RAF KORALOWYCH

Słowo wadi oznacza dolinę o charakterze pustynnym, w której w porze deszczowej pojawia się woda tworząca rzekę. Rum to największy tego rodzaju obszar w Jordanii. Obejmuje nie tylko tereny pustynne, ale też najwyższy szczyt kraju – Dżabal Umm

Na południu terytorium Jordanii sięga zatoki Akaba, części Morza Czerwonego. Jordańskie wybrzeże liczy zaledwie ok. 26 km długości. Jedynym położonym tu miastem jest Akaba. Z lądu widać w tym miejscu ziemie trzech krajów: Egiptu, Arabii Saudyjskiej i Izraela. Pod wodą można podziwiać kolorowe rafy koralowe. W samej Akabie nie ma znaczących zabytków. To 150-tysięczne miasto jest jednak popularne wśród miłośników sportów wodnych i nurkowania (warto polecić przede wszystkim ogólno­ dostępny Aqaba Marine Park). Niedaleko stąd do wspomnianych Wadi Rum i Petry.

Odkryj Bliski Wschód

Dlatego Akaba zyskała dużą popularność wśród turystów, którzy chcą połączyć oglądanie zabytków historycznych z odpoczynkiem nad morzem.

FAŁSZYWE MORZE Największym zbiornikiem wodnym w Jordanii jest niezwykłe Morze Martwe, w rzeczywistości bezodpływowe, słone jezioro (jego zachodnia część należy do Izraela). Stanowi najgłębszą depresję na świecie – lustro wody znajduje się na 430,5 m p.p.m. i ze względu na wysychanie i parowanie ciągle się obniża. To akwen blisko dziesięć razy bardziej zasolony niż oceany (ok. 34 proc.), dlatego występują w nim jedynie niektóre bakterie i grzyby. Silne zasolenie uniemożliwia utonięcie czy pływanie – woda wypycha ciało na powierzchnię. Kąpiele w Morzu Martwym działają leczniczo. Na bazie soli i błota pozyskiwanych z jeziora produkuje się wiele kosmetyków. Niesamowicie prezentuje się także brzeg akwenu pokryty dziwnymi formacjami powstającymi z solnych kryształów. Nad Morze Martwe zjeżdża się z drogi nr 65 (tzw. Dead Sea Highway), przy której leży kilka ogólnodostępnych plaż. Dużym minusem jest jednak brak pryszniców, a po kąpieli w tak słonej wodzie warto byłoby się opłukać. Kto się tu wybiera, powinien wziąć ze sobą klapki czy jakiekolwiek inne buty, w których będzie mógł wejść do wody, bo w trakcie chodzenia po brzegu i po dnie jeziora łatwo skaleczyć stopy. Osoby chcące spędzić nad Morzem Martwym kilka dni urlopu mogą zarezerwować pokój w jednym z komfortowych resortów z basenami. Należy jednak pamiętać, że nie jest to typowa okolica wypoczynkowa – ze względu na duże zasolenie akwenu i mocno świecące słońce nie powinno się kąpać i opalać całymi dniami.

CHRZEST W JORDANIE Nazwa kraju pochodzi od rzeki, która nie tylko stanowi północno-zachodnią granicę państwa, ale również uchodzi za jedną z naj­słynniejszych na świecie. Jordan pojawia się kilkakrotnie już w Starym Testamencie. Z kolei w Nowym Testamencie właśnie w nim Jan Chrzciciel ochrzcił Jezusa. Tradycyjnie przyjmuje się, że miejscem, gdzie 

z PV Travels!

Klasyczne wycieczki • Trekking • Podróże przygodowe • Obsługa indywidualnych gości i grup • Wypoczynek • Wyjazdy służbowe • Incentive Travel • Spotkania, wydarzenia i konferencje • Transport… To tylko jedne z wielu naszych usług i aktywności w Jordanii i Omanie

e-mail: info@pvt.jo | www.pvt.jo ZIMA+962 2019/2020 3 215 5559, +962 77 77 67 938


©© wikimedia commons/Professor Bjorn Anderson

118 DALEKIE PODRÓŻE

SS Mozaika na podłodze w bizantyjskim Kościele św. Stefana, stanowisko archeologiczne Umm ar-Rasas

się to wydarzyło, jest Al-Maghtas (Betania za Jordanem). Powstałe tu stanowisko archeologiczne znajduje się od 2015 r. na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. W jego obrębie odkryto pozostałości kościołów i kaplic, klasztoru, jaskiń pustelniczych czy basenów chrzcielnych. Prace archeologiczne na szeroką skalę rozpoczęto dopiero w 1997 r., bo tereny przygraniczne były wcześniej zaminowane. Dziś nad rzekę każdego dnia przybywają pielgrzymi z całego świata. Wchodzą po schodach do wody zarówno z izraelskiego brzegu (Kasr al-Jahud), jak i od strony jordańskiej (Al-Maghtas), aby w ten sposób przyjąć chrzest. Na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO zostało też wpisane w 2004 r. stanowisko archeologiczne Umm ar-Rasas (Um er-Rasas, Kastrom Mefa’a), czyli po arabsku Matka Ołowiu, położone nieco poza głównym szlakiem turystycznym, ok. 30 km na południowy wschód od Madaby. Uważa się, że znajdowało się tu wymienione w Księ-

SS Betania za Jordanem – miejsce chrztu Jezusa

dze Jeremiasza miasto Mefaat. Ośrodek powstał mniej więcej pod koniec III stulecia na bazie ufortyfikowanego rzymskiego obozu wojskowego. W okolicy zachowały się ruiny kilkunastu świątyń, niektóre z nich z mozaikami podłogowymi. Archeolodzy pracują tu od lat 80. XX w., ale duża część zabudowań ciągle pozostaje ukryta pod gruzami.

zamku poddała się, gdy wyczerpały się zapasy jedzenia. Zamek Karak odgrywał ważną rolę w filmie Ridleya Scotta Królestwo niebieskie (2005 r.) z Orlandem Bloomem, Evą Green, Liamem Neesonem i Jeremym Ironsem w rolach głównych. Dziś twierdza jest ruiną, ale wciąż imponuje swoimi rozmiarami. Można swobodnie eksplorować jej korytarze i pod­ ziemia. Działa tu także muzeum, które opowiada o historii zamku i miasta oraz pracach archeologicznych.

ZAMEK KRZYŻOWCÓW Miasto Al-Karak leży na wysokości ok. 1000 m n.p.m. na płaskim wzgórzu otoczonym z trzech stron doliną. Rozciąga się stąd piękny widok na Morze Martwe i surowe obszary Jordanii. Naj­ ważniejszą budowlą jest tutaj ogromny zamek Karak (Kerak), zbudowany w latach 40. XII w. przez krzyżowców (Payena le Bouteillera) jako część fortyfikacji wzniesionych między Turcją i Akabą, które miały chronić świat zachodni przed tym wschodnim. Twierdzę wielokrotnie próbował zdobyć Saladyn (1138–1193), kurdyjski sułtan Egiptu i Syrii. Udało mu się w końcu w 1188 r. po ponad rocznym oblężeniu. Załoga

NA POCZĄTEK: MEZZE

©© iStock.com/yulka3ice

TT Różnorodne jordańskie przekąski (mezze) podawane w dużych ilościach na początku posiłku

ZIMA 2019/2020

Aby poznać dany kraj, trzeba spróbować lokalnych potraw. Kuchnia jordańska to wspaniała mieszanka smaków charakterystycznych dla Bliskiego Wschodu. Krzyżują się w niej wpływy arabskie i tureckie. W zasadzie do każdego posiłku podaje się chleb w postaci płaskich placków różnej grubości. Niedawno odkryto zresztą w północno-wschodniej Jordanii najstarsze na świecie ślady wypiekania pieczywa (sprzed ok. 14,5 tys. lat). Posiłek zwykle zaczyna się od mezze, czyli zimnych i ciepłych przekąsek serwowanych w małych miseczkach. Znajdują się wśród nich np. pikle, puszysty humus, baba ghanoush (pasta z pieczonego bakłażana), muhammara (pasta z pieczonej papryki i orzechów włoskich), jogurt, małe gołąbki z liści winogron nadziewane ryżem i ziołami, smażona wątróbka, falafel (kulki, kotleciki z cieciorki), grillowany ser halloumi, pasztecik z mielonej baraniny czy smażone pierożki sambousek. W formie mezze podawane są też sałatki takie jak fattoush ze świeżych warzyw oraz tabbouleh z kaszą bulgur, miętą i pomidorami. Po tym wstępie można przejść do dań głównych, z których większość to potrawy mięsne. Najpopularniejszym mięsem jest


©© Jordan Tourism Board

©© Jordan Tourism Board

119

jagnięcina. Przyrządza się ją chyba w każdy możliwy sposób. Robi się z niej m.in. shish kebab, czyli szaszłyki z mięsa mielonego, grillowane klopsiki, kotleciki o nazwie kofta, danie kibba naja (odpowiednik tatara, serwowany z grubo tartą pszenicą) czy mansaf (mięsne kawałki z sosem z jogurtu i ryżem podawane na cienkim placku chlebowym). Nie brakuje również potraw z kurczaka. Jada się także manakish (manaqish, manaeesh lub manakeesh), rodzaj arabskiej pizzy z zatarem, specjalną mieszanką przypraw.

SS Ekspozycja zorganizowana w zamku Karak, który krzyżowcy wznieśli jako potężną twierdzę obronną

W Jordanii należy poza tym skosztować specjałów kuchni Beduinów. W programie większości wycieczek do Wadi Rum znajduje się kolacja w obozie beduińskim, w czasie której podaje się przygotowywane w nie­ zwykły sposób danie o nazwie zarb. Składa się ono z kawałków kurczaka (niekiedy baraniny), warzyw i ziemniaków pieczonych na żarze w wykopanym w ziemi dole. Przyrządzanie potrawy trwa ok. 1,5–3 godz. Zarb serwuje się z ryżem.

Jordańskie desery są zazwyczaj bardzo słodkie. Dobrym przykładem jest hareeseh (basbousa) przygotowywany z pszenicznej mąki nazywanej semoliną i słodzony syropem. Do picia można zamówić słodką miętową herbatę lub kawę z dodatkiem kardamonu, której smak i zapach już zawsze będą nam przypominać wspaniałą podróż do Jordanii, krainy osobliwych czerwonych skał i piasków, niezwykłych wód oraz zupełnie wyjątkowych zabytków. 

Pielgrzymuj z Franciszkańskim Biurem do miejsc świętych:  Szlaki biblijne  Szlaki apostolskie  Szlaki sanktuariów  Szlaki misyjne

Nowość!!!

Jordania – Morze Martwe Pobyty wypoczynkowo-lecznicze. Słońce, woda i błoto Morza Martwego czeka na Ciebie! 17-24.02.2020 r. – Hotel Grand East HB cena 2670 PLN

Franciszkańskie Biuro Turystyczno-Pielgrzymkowe

Pełna oferta dostępna na stronie www.patrontravel.pl ul. Zakroczymska 1, 00-225 Warszawa tel. +48 22 635 97 75, +48 22 720 19 83 biuro@patrontravel.pl ZIMA 2019/2020


120 DALEKIE PODRÓŻE

SS Sewanawank na półwyspie Sewan – kościoły św. Apostołów (z lewej) i Matki Bożej (z prawej)

Armenia

grająca na duduku PAWEŁ PAKIEŁA

« Podczas zwiedzania Armenii często towarzyszą nam spektakularne widoki. Historie o zabytkach, których słuchamy wśród zapierających dech w piersiach krajobrazów, zapadają nam w pamięć najmocniej. Jesteśmy pod wrażeniem życzliwości Ormian, jaką okazują nam na każdym kroku, czy to w sklepie, na stacji benzynowej, czy jakimkolwiek innym miejscu. Dlatego już w trakcie naszej podróży myślimy o kolejnej wyprawie do tego kraju. Mamy w nim przecież jeszcze wiele do odkrycia. » ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/efesenko

121

©© My Armenia Program, Smithsonian Institution – USAID

TT Wspólne przygotowywanie tradycyjnego dania kchuch, zapiekanki przyrządzanej w glinianym naczyniu

ZIMA 2019/2020


122 DALEKIE PODRÓŻE

W

Gdy podróżujemy później minibusem, w pewnej odległości od Erywania zauważamy białe szczyty słynnego masywu wulkanicznego Ararat (5137 m n.p.m.). Chociaż dziś góra znajduje się w Turcji, 32 km od granicy z Armenią, to dla Ormian wciąż pozostaje ważnym symbolem, dlatego umieszczono ją m.in. na godle kraju. Według Starego Testamentu tu właśnie zatrzymała się arka Noego. Nasz minibus staje na poboczu, abyśmy mogli przywitać się z tą nietypową przystanią statku wiozącego uratowanych przed potopem ludzi i zwierzęta. Rozpoczynamy zwiedzanie najstarszego chrześcijańskiego państwa na naszym globie.

©© ISTOCK.COM/marlenka

Erywaniu, stolicy Armenii, wita nas ciepłe powietrze. Nieco zmęczeni po nocnym locie jedziemy przez jego przedmieścia. Nawet nie podejrzewamy, jak wiele smaków, kolorów i dźwięków będą przetwarzać nasze zmysły w ciągu kilku następnych dni.

SS Erywań i szczyty Wielkiego i Małego Araratu w tle

TT Norawank z Kościołem Matki Bożej i chaczkarami

Stolicą prowincji Wajoc Dzor jest 8-tysięczne miasto Jeghegnadzor. Słynie ono również z win produkowanych w jego okolicy. My odwiedziliśmy tutaj cenioną winiarnię Old Bridge, założoną w 1998 r., z nie­zmiernie gościnnymi gospodarzami. Należące do nich winnice rozciągają się na obszarze 3 ha na prawym brzegu rzeki Arpy, tuż obok miasteczka Arpi, na wysokości 1250–1300 m n.p.m. Naszą wizytę zakończyła degustacja wysokiej jakości trunków Old Bridge (aby utrzymać po-

ziom, właściciele zdecydowali się na wytwarzanie rocznie jedynie maksymalnie 10 tys. butelek).

NAJSTARSZY BUT Jeśli ktoś chce się cofnąć w czasie, powinien zawitać do jaskini, w której w 2008 r. znaleziono najstarszy na świecie skórzany but. Zachował się w zdumiewająco dobrym stanie. Jest w rozmiarze 37 i ma nawet sznurowadło. Rzeczona jaskinia znajduje się nie­daleko wioski Areni w prowincji Wajoc Dzor. Z tego względu stanowisko archeologiczne otrzymało roboczą nazwę Areni-1. W trakcie prowadzonych tu prac doszło do kolejnych odkryć. Co ciekawe, do jaskini można się dostać bardzo łatwo, a mimo to przez tyle lat nie wzbudzała ona dużego zainteresowania. Tymczasem w jej wnętrzu archeolodzy natrafili na szczątki trzech ludzi, w tym zakonserwowaną część tkanki mózgowej. Badania genetyczne pozwoliły stwierdzić, że próbka pochodzi od osobnika o niebieskich oczach i rudych włosach. Miejsce, gdzie znaleziono wspomniane buty, zostało oznaczone. Ogląda się je tuż po wejściu do jaskini. Potem przechodzi się do sztucznie oświetlonych, szerokich korytarzy, gdzie zaskakują dobrze zachowane fragmenty naczyń. Mają 6,1 tys. lat – kiedyś służyły do fermentacji wina. Winogrona udeptywano nogami, a sok ściekał do położonej niżej kadzi. Na naczyniach wyraźnie widać wysuszone ślady wina. Ciekawe, jak smakowało… Tego nie sprawdzimy, możemy za to spróbować współcześnie wytwarzanego w tych rejonach napoju bogów – Areni stanowi lokalne centrum winiarstwa.

ZIMA 2019/2020

ZAKRĘTY HISTORII Mieszkańcy jaskini Areni-1 żyli na początku okresu dobrobytu całej Wyżyny Armeńskiej (na jej terenie leżą dziś oprócz Armenii Turcja, Gruzja, Iran i Azerbejdżan). Pozyskiwano wówczas brąz, wynaleziono koło i uprawiano winorośl. Archeolodzy oceniają, że znaleziska dowodzące, iż przez te górzyste rejony


SS Jaskinia Areni-1 z najstarszą winiarnią świata

©© old bridge winery

©© Stephanie Moore/My Armenia Program, Smithsonian Institution – USAID

123

SS Cenione wina Old Bridge z doliny rzeki Arpy

niu 1990 r. Armenia ogłosiła niepodległość, potwierdzoną w referendum 21 września następnego roku. W tej skróconej historii zabrakło jednego z bardzo ważnych wydarzeń, które ukształtowało tożsamość Ormian. W 301 r. król Tiridates III pod wpływem św. Grzegorza Oświeciciela ustanowił chrześcijaństwo religią państwową, co czyni Armenię naj­starszym chrześcijańskim krajem na świecie. Sto lat później, ok. 405 r., mnich Mesrop Masztoc stworzył od podstaw ormiański alfa­bet składający się początkowo z 36 liter. Między X a XII w. zostały dodane kolejne 3 litery. Wprowadzenie pisma zwiększyło możliwości rozpowszechniania kultury i zjednoczyło społeczeństwo. Mimo burzliwych dziejów i licznych prób narzucenia obcych wzorców kulturowych i religijnych Ormianie nie porzucili swoich tradycji i potrafili zachować tożsamość narodową.

©© ISTOCK.COM/OSTILL

OCZY BOGA

wędrowały liczne grupy ludzi w poszukiwaniu korzystnych warunków do osiedlenia się, należy datować na ponad 1 mln lat wstecz. Jak niemal każdy kraj na świecie, Armenia miała w swoich dziejach okresy świetności i upadków. W I w. p.n.e. za króla Tigranesa II stała się najpotężniejszym państwem Azji Mniejszej, rozciągającym się od Morza Kaspijskiego do Śródziemnego i od Mezopotamii po Kaukaz. Później nierzadko była celem ataków sąsiadów, m.in. Persów i Turków, i trafiała pod panowanie najeźdź-

ców. Przez długi czas terytorium Armenii władało imperium osmańskie. W 1828 r. część jej ziem (wschodnia) przeszła w ręce Imperium Rosyjskiego. Najtragiczniejszą kartą w historii narodu była bez wątpienia rzeź Ormian – ludobójstwo dokonane przez Turków w latach 1915–1917. Szacuje się, że zginęło wtedy ok. 1,5 mln osób. Ci, którym udało się uciec, zaczęli tworzyć diasporę ormiańską poza granicami ojczyzny. Od listopada 1920 r. kraj funkcjonował jako jedna z republik Związku Radzieckiego. W sierp-

Gdy planuje się podróż do Armenii, nie należy się zastanawiać, czy zwiedzać słynne klasztory, ale ile z nich uda się zobaczyć podczas wizyty w tym kraju. W trakcie wyprawy od monasteru do monasteru można podziwiać wspaniałe krajobrazy, co nie­ wątpliwie stanowi jeden z największych jej atutów. Któregoś wieczoru cudowne widoki prowadzą nas do usytuowanego wśród czerwonych urwisk klasztoru Norawank położonego w prowincji Wajoc Dzor. To jeden z najchętniej odwiedzanych tego typu obiektów w Armenii. Nietrudno nam zrozumieć dlaczego – otaczająca go tajemnicza aura zachęca nas do odgadywania symboliki ukrytej w inskrypcjach i reliefach pokrywających zabudowania i płyty nagrobne. Jedna z płaskorzeźb przedstawia Boga, który uratował Norawank przed splądrowaniem przez Mongołów w 1238 r. Oczy Stwórcy są w kształcie migdałów. Mongołowie mieli dopatrzyć się w nich azjatyckich cech i ze względu na ten fakt powstrzymać się od ograbienia monasteru. Składający się z trzech budowli sakralnych kompleks jest wspaniałym przykładem architektury okresu średniowiecza. Uwagę przykuwa szczególnie Kościół Matki Bożej (Surb Astvatsatsin). Ukończony w 1339 r., był ostatnim dziełem słynnego wówczas architekta, rzeźbiarza i autora manuskryptów Momika (ok. 1260–1339), twórcy m.in. Kościoła Matki Bożej (Surb Astvatsatsin) w pobliskiej wiosce Areni. W projekcie klasztornej świątyni zastosował on rozwiązanie 

ZIMA 2019/2020


124 DALEKIE PODRÓŻE odmienne od obowiązujących kanonów. Tego rodzaju obiekty zwykle przykrywano kopułą. Tymczasem Momik zwieńczył go wielokolumnową rotundą, która dodała mu lekkości. Nie zerwał jednak całkowicie z tradycją – świątynia w dużym stopniu przypomina wieżowe budowle pogrzebowe z pierwszych lat po wprowadzeniu chrześcijaństwa w Armenii. Najstarszym zabytkiem monasteru Norawank jest Kościół św. Jana Chrzciciela (Surb Karapet) wzniesiony w IX–X w. Dzisiaj pozostały po nim tylko ruiny, ale nawet one działają na naszą wyobraźnię, więc poruszamy się wokół nich ze szczególną ostrożnością. Na północ od tego miejsca znajduje się główna świątynia, pod wezwaniem św. Szczepana Męczennika (Surb Stepanos Nakhavka), zbudowana w latach 1216–1221 według typowego schematu na planie krzyża z centralnie umieszczoną kopułą. Wystrój ma bardzo surowy. Przylegający do niej przedsionek należy, obok Kościoła Matki Bożej, do najważniejszych zabytków kompleksu klasztornego. Tympanon nad drzwiami przedstawia Maryję siedzącą na dywanie z małym Jezusem. W stuleciach XIII i XIV kult Matki Bożej był na tych terenach bardzo rozpowszechniony, dlatego wiele fasad tutejszych świątyń ozdobiono jej wizerunkami. Powyżej wspomnianego tympanonu jest kolejny, przedstawiający Boga Ojca prawą ręką błogosławiącego krzyż, a w lewej trzymającego głowę Adama, nad którą unosi się Duch Święty pod postacią gołębia. Właśnie jego oczy według legendy uratowały monaster przed napaścią Mongołów. Sama płaskorzeźba uchodzi za dość wyjątkową – w tamtym okresie wizerunek Boga Ojca pojawiał się rzadko. Na terenie kompleksu nasz wzrok przyciągają kamienne tablice z ciekawymi płaskorzeźbami. To tzw. chaczkary (kamienne krzyże), płyty nagrobne lub wotywne, z których dekorowania znany był także Momik. Stanowią charakterystyczny element ormiańskich cmentarzy czy miejsc kultu.

DUCHY PRZODKÓW Z licznych chaczkarów słynie nekro­polia Noratus. Pojawienie się stel wiąże się z początkami chrześcijaństwa w Armenii. Pierwsze tablice były drewniane. Na szczęście zdecydowano się na zmianę materiału i zaczęto wykorzystywać powszechnie tu występujący tuf wulkaniczny. Wykuwano w nim krzyż, którego kształt zmieniał się z upływem czasu. Końce jego rozszerzających się ramion zaczęto zdobić ornamen-

ZIMA 2019/2020

tami roślinnymi. Później ewoluowała sama forma równoramiennego krzyża. Dolne ramię stało się dłuższe. Pod nim umieszczano rozetę. Kompozycja wypełniała płytką, podłużną niszę. Zwiedzanie nekropolii Noratus zaczynamy od obejrzenia z przewodnikiem jednej z takich kamiennych płyt. Potem już sami przyglądamy się przeróżnym symbolom i przedstawieniom, które odnosiły się do zmarłych. Chaczkary znane były na terenie całej historycznej Armenii. Gdy część dawnych ormiańskich ziem opanowali Turcy i Azerowie, zdewastowali wiele cmentarzy, np. ten w Dżulfie (dziś położonej w Nachiczewańskiej Republice Autonomicznej), gdzie znajdowało się 20 tys. tablic! Okres komunizmu przetrwało na nim tylko 2,7 tys. płyt (wówczas stanowiły największy zbiór chaczkarów na świecie), ale w latach 1998–2005 zostały zniszczone, głównie przez wojska azerskie. Obecnie największa nekropolia z zabytkowymi stelami (w liczbie ponad 800 sztuk) leży właśnie w wiosce Noratus. Na kamienne krzyże można natknąć się w różnych miejscach na świecie, również i w Polsce. Świadczą one o obecności ormiańskiej diaspory.

ORMIAŃSKIE MORZE Nie sposób sfotografować wszystkich zachwycających krajobrazów w trakcie jednej podróży do Armenii. Zwyczajnie nie starczy na to czasu. Wysokie urwiska, głębokie wąwozy, wyniosłe szczyty czy też wyrzeźbione przez siły natury przeróżne formacje skalne można tu podziwiać na każdym kroku. Wśród tych widoków będących mozaiką poszarpanych linii jedno miejsce zaskakuje swoją monotonią. To jezioro Sewan. Podczas naszej wyprawy mamy okazję widzieć je często, ale wędrówkę wokół niego zaczynamy od jednego z piękniejszych punktów widokowych – półwyspu o tej samej nazwie. Nie dziwimy się, że zastajemy tutaj mnóstwo turystów, zarówno zagranicznych, jak i lokalnych. Pięknie ubrane dziewczyny pozują do zdjęć na tle turkusowej tafli jeziora. Może później podpiszą fotografię jako wspomnienie z nad morza Sewan, bo tak właśnie bywa nazywany ten akwen. Jeśli ktoś lubi zwiedzać miejsca wyjątkowe w skali świata, powinien wpisać go na swoją listę. To naj­większe jezioro na Kaukazie (mające ok. 1270 km² powierzchni) i jedno z najwyżej położonych na ziemi (1899,69 m n.p.m.). Okolicę polubiły ptaki – doliczono się w niej 210 ich gatunków. Występują tu m.in. gęś mała, kaczka hełmiasta,

błotniak łąkowy, orzeł stepowy, podgorzałka, łabędź czarnodzioby, orlica czy mewa armeńska. Od 2000 r. obszar ten ma status ostoi ptaków IBA (Important Bird Area). Na wycieczkę objazdową wokół akwenu warto więc zabrać lornetkę. Ze względu na piękne widoki rozciągające się z półwyspu Sewan trudno zrozumieć, dlaczego kiedyś wysyłano w to miejsce na banicję mnichów. Jak się przyjmuje, św. Grzegorz Oświeciciel założył tu w 305 r. Kościół Zmartwychwstania (Surb Harutiun). Niestety do dzisiaj zachowały się tylko jego ruiny. Ukaranych zakonników sprowadzono do wzniesionego w IX w. klasztoru, który przetrwał do naszych czasów i jest jednym z cenniejszych zabytków Armenii. Nazywa się Sewanawank. Jedna z legend mówi, że jego nazwa nawiązuje do uczynienia go miejscem zesłania dla nieposłusznych mnichów, więc tłumaczy się ją jako Sew Wank, czyli Czarny Klasztor. Według innego wyjaśnienia odnosi się ona do materiału, z którego zbudowano monaster – ciemnego tufu wulkanicznego. Poza tym w użyciu jest także nazwa Mariamaszen. Oznacza „wzniesiony przez Mariam”, ormiańską księżniczkę, córkę Aszota I (ok. 820–890), która obiecała zbudować 30 kościołów ku pamięci męża – księcia Wasaka z Sjuniku. Gdy postanowiono, że zakonnicy zostaną zesłani właśnie na pół­ wysep Sewan, był on jeszcze wyspą. Kiedy za rządów Józefa Stalina do użyźnienia okolicznych terenów zaczęto wykorzystywać wodę z jeziora, jego tafla opadła o blisko 20 m. W wyniku tego wyspa połączyła się z brzegiem. W kompleksie Sewanawank są dwa kościoły datowane na IX w. Przed główną świątynią stoją chaczkary bogato zdobione motywami roślinnymi. W 1930 r. monaster zamknięto, ale po odzyskaniu nie­ podległości przywrócono mu jego funkcję. Jest czynny do dziś. Na zachodnim brzegu jeziora Sewan znajduje się Hajrawank (Hayravank). Choć klasztor wydaje się zapomniany przez turystów, my uważamy go za niezmiernie foto­ geniczny. Szczególnie malowniczo prezentuje się widziany z sąsiedniego niewielkiego wzgórza. Turkusowe wody jeziora stanowią dla niego znakomite tło, trzeba tylko udać się tu po południu, gdy można stanąć plecami do słońca. Zespół klasztorny budowano od IX do XII stulecia. Najstarszymi obiektami są kościół (IX w.) i kaplica (X w.). Przedsionek dobudowano w XII w. Przy kościele znajduje się mały cmentarz z ciekawymi chaczkarami. 


©© ISTOCK.COM/Tom Cutts

©© ISTOCK.COM/Hayk Hovhannisyan

125

TT Półwysep Sewan niegdyś był wyspą na jeziorze

SS Noratus – cmentarz z ponad 800 chaczkarami

TT Hagharcin, kurs gotowania ormiańskich deserów

TT Gata to dość duży, słodki placek drożdżowy

TT Wizyta w Mikayelyan Family Farm w wiosce Noratus

©© Małgorzata Borkowska

©© ISTOCK.COM/NatashaBreen

©© magazyn all inclusive

©© ISTOCK.COM/efesenko

SS Klasztor Norawank, fasada Kościoła Matki Bożej

ZIMA 2019/2020


126 DALEKIE PODRÓŻE ZIELONA PÓŁNOC Północ kraju pod względem krajobrazu wygląda odmiennie od tego, do czego zdążyliśmy się przyzwyczaić. Wokół znów wznoszą się wzgórza, ale pokryte bujną zielenią. W tej części Armenii jej nie brakuje. Widokami zachwyca zwłaszcza Park Narodowy Dilidżan. Amatorzy pieszych wycieczek mogą w nim podziwiać interesującą florę i faunę, w tym rośliny wpisane na armeńską listę gatunków zagrożonych. Żyją tu np. niedźwiedzie brunatne, lisy, wilki i rysie. Do obserwowania licznej populacji ptaków przyda się lornetka. Wytyczone w parku trasy, których pokonanie nie zajmuje więcej niż jeden dzień (mają do 15–18 km), są całkiem bezpieczne i cieszą się popularnością. My jednak wędrówkę zostawiamy na kiedy indziej. Jej namiastkę daje nam wejście na ukryte w zieleni wzgórze. Z jego szczytu dostrzegamy coś, czego się tutaj nie spodziewaliśmy. W wąwozie, w dębowym lesie wystrzelają w górę trzy wieże rozbudowanego, jasnego kompleksu, z pewnością klasztornego. Nie widzimy żadnych dojazdowych dróg, a jedynie jakby unoszący się wśród zieloności, skąpany w słońcu monaster. Jednak da się do niego dostać i to całkiem zwyczajnie. Idziemy za Robertem (naszym wspaniałym przewodnikiem z Armenii). Po kilkunastu minutach docieramy do miejsca pełnego ludzi. Dopiero teraz zauważamy, jak duży teren zajmuje ten kompleks klasztorny. Nazywa się Hagharcin, co tłumaczy się jako „taniec orłów”. Te drapieżne ptaki można wypatrzyć nie tylko na niebie, ale również na murach monasteru, choć w tym drugim przypadku są wytworem rąk ludzkich. Na wschodniej fasadzie Kościoła Matki Bożej (Surb Astvatsatsin) przedstawiono dwóch braci Zakarian, którzy go ufundowali (w 1281 r.), a między nimi miniaturę budowli z siedzącym na niej orłem. Zespół klasztorny obejmuje bardzo dobrze zachowane średniowieczne świątynie. Naj­ starsza z nich – pod wezwaniem św. Grzegorza Oświeciciela (Surb Grigor) – pochodzi z X w. Została wzniesiona przez mnichów, którzy zbiegli z obszaru zachodniej Armenii będącego wówczas w rękach Bizancjum. Pozostałe kościoły zbudowano w XIII stuleciu. Wtedy monaster stał się głównym ośrodkiem kultu w kraju. W pobliżu kompleksu zauważamy stoisko gastronomiczne. Jest małe, ale za to otoczone sporą grupką ludzi pstrykających zdjęcia. Za dużym, metalowym stołem dwie kobiety w regionalnych czepkach wyrabiają ciasto. Okazuje się, że formowanie okrągłych

ZIMA 2019/2020

placków o nazwie gata i nadziewanie ich należy już do naszych zadań, bo czeka nas krótki kurs gotowania ormiańskich potraw.

DOLMA I KIELISZEK BRANDY Trudno nie wspomnieć tu o naszych doświadczeniach kulinarnych w Armenii. Kuchnia ormiańska rozwinęła się ze starożytnej kuchni azjatyckiej i liczy sobie ponad 3 tys. lat. Podczas zwiedzania warto zajrzeć do jakiego­kolwiek dużego czy średniego super­ marketu. My w celu zrobienia drobnych zakupów odwiedzamy Tsovagyugh Supermarket w dużej wsi Cowagjuch (Tsovagyugh), którego sporą część stanowi sklep z rybami. Poza skosztowaniem ciepłych jeszcze słodkich placków gata możemy w nim przyjrzeć się ich wyrabianiu. Jest też oczywiście słynny cienki chleb lawasz. Widzieliśmy w innych miejscach, jak wypieka się go w tradycyjnym wpuszczonym w ziemię glinianym piecu zwanym tonir. Tutaj służą do tego ogromne „tostery”, z których wychodzi placek zajmujący powierzchnię całego stołu.

Na naszych kolejnych warsztatach kulinarnych uczymy się, jak przygotować dolmę. Jesteśmy w 20-tysięcznym mieście Dilidżan (Dilijan) zwanym ormiańską Szwajcarią. Leży ono w sercu wspomnianego Parku Narodowego Dilidżan. Trafiamy do restauracji „Kchuch”. Jej nazwa oznacza gliniany garnek. Większość potraw przyrządza się w niej właśnie w kchuchu, który wkłada się do pieca opalanego drewnem. Dolma to danie przypominające gołąbki, ale zawijane w liście winogron. Nadzienie mogą stanowić warzywa, np. bakłażany, pomidory czy papryka, lub mięso z ryżem. Po uformowaniu roladek wkładamy je do glinianych garnków i umieszczamy w piecu. Ponieważ na efekt naszej pracy musimy nieco poczekać, wyruszamy na zwiedzanie miejscowości. Historyczna część Dilidżanu to mała, zabytkowa uliczka Szarambejana (Sharambeyan) z ciekawą, drewnianą archi­ tekturą z przełomu XIX i XX w. Odrestaurowaniem jej zajął się właściciel sieci Tufenkian Heritage Hotels, Amerykanin pochodzenia


©© ISTOCK.COM/Ezhukov

127

©© ISTOCK.COM/efesenko

©© magazyn all inclusive

SS Dolmy – ormiańskie gołąbki w liściach winogron

SS Monaster Hagharcin związany z dynastią Bagratydów

SS Odwiedziny u lokalnego artysty w Dilidżanie

ormiańskiego, James Tufenkian. Działa tu jego Old Dilijan Complex i Ananov Guest House w XIX-wiecznym budynku z charakterystycznymi drewnianymi balkonami. Kilka kroków od niego znajduje się interesująca

ekspozycja muzealna (Esayan Museum) zajmująca pokój niegdyś wielopokoleniowego domu. Oprócz starych zdjęć zgromadzono w nim różne elementy wystroju wnętrz, tekstylia, ręcznie wykonane instrumenty

©© Tufenkian Heritage Hotels

TT James Tufenkian rozpoczął renowację historycznej części Dilidżanu (ulicy Szarambejana) w 2004 r.

muzyczne oraz narzędzia z XIX stulecia. Lokalny przewodnik pomaga nam w rozszyfrowaniu funkcji wielu nieznanych akcesoriów. Opowiada również historię mieszkającej tu rodziny. Ponieważ do lunchu mamy jeszcze trochę czasu, nasz przewodnik prowadzi nas na ulicę Miasnikiana pod numer 26 A. Tego miejsca turyści jeszcze nie znają. Odwiedzamy lokalnego rzemieślnika od dziesięcioleci zajmującego się tworzeniem przeróżnych przedmiotów z drewna. Duże pomieszczenie i tutejszy ogród wypełniają setki mniejszych i większych rzeźb, figur, mebli itp. Po wizycie w nietypowym muzeum powoli wracamy do restauracji „Kchuch”, gdzie czekają już nasze dolmy. Na stół trafiają różne ich rodzaje. Warto spróbować każdej wersji farszu – na szczęście ormiańskie gołąbki są małe, więc nie trzeba martwić się nie­ wystarczającą pojemnością żołądka. Obok naszych wyrobów pojawiają się rozmaite sałatki: z bakłażana, papryki, pomidorów, rukoli itd. Jest też lawasz i chaczapuri – popularny w tych rejonach zapiekany placek z serem. Nie brakuje również trunków. Należy im zresztą poświęcić nieco uwagi. Znalezione w kompleksie Areni-1 pestki i resztki skórek pozwoliły na ustalenie, że używano tu owoców winorośli właściwej (Vitis vinifera). Jaskinia uchodzi za naj­starsze na świecie miejsce, gdzie produkowano wino (6,1 tys. lat temu). Nic zatem dziwnego, że w granicach Armenii leżą obecnie liczne uprawy winorośli. Dlatego na stole w restauracji „Kchuch” nie mogło zabraknąć lokalnego szlachetnego trunku. Tym, którzy są zainteresowani tajnikami winiarstwa, polecam odwiedzenie jakiejś winnicy, gdzie można posłuchać o ormiańskich winnych tradycjach i zdegustować wyroby. Zazwyczaj wina z Armenii bywają Polakom mniej znane niż brandy Ararat. Warto, podobnie jak my, złożyć wizytę w wytwórni tego najsłynniejszego trunku kraju znajdującej się w Erywaniu. Po wysłuchaniu ciekawej prelekcji dotyczącej procesu produkcji przenosimy się do sali, gdzie dla każdego z nas przygotowano trzy pękate kieliszki z różną zawartością. Tutaj słuchamy instrukcji, jak należy pić tego rodzaju alkohol, i przystępujemy do degustacji. Co prawda nie możemy spróbować brandy Ararat Dvin, w której zasmakował podobno Winston Churchill, ale sześcioletnia Ararat Ani czy dziesięcio­ letnia Ararat Akhtamar są nie mniej godne uwagi. W wytwórni działa poza tym sklep, gdzie warto zakupić cieszącą podniebienie pamiątkę z Armenii. 

ZIMA 2019/2020


128 DALEKIE PODRÓŻE W STOLICY I WOKÓŁ NIEJ

ZIMA 2019/2020

SS Kaskady w Erywaniu ukończono dzięki ormiańskiemu biznesmenowi i filantropowi Gerardowi Cafesjianowi

muzyką ludową i kulturą. Do dziś uchodzi za naj­popularniejsze narodowe dzieło muzyczne i teatralne. Wciąż trafia na deski teatru.

Jeśli ktoś ma więcej czasu na zwiedzanie, powinien wpaść do przynajmniej jednego z licznych muzeów, tym bardziej że te szczególnie warte uwagi znajdują się w nie­

Moja Armenia `` My Armenia Program (My Armenia) ma na celu popularyzację wiedzy o dziedzictwie kulturowym kraju i wspieranie miejsc promujących tradycyjne rzemiosła i zwyczaje. Projekt wcielił w życie w paź-

©© magazyn all inclusive

Dokładnie 572 stopnie popularnych Kaskad wiodą na szczyt wzgórza. Większość turystów wybiera schody ruchome, z których można podziwiać czasowe ekspozycje. Z góry dostrzegamy tylko trochę ciemniejszy niż niebo kontur Araratu z białym szczytem. Jesteśmy w blisko 1,1-milionowym Erywaniu. Tu ta majestatyczna góra stanowi jedyny niezmienny element rozciągających się przed oglądającymi widoków. Ze względu na położenie na skrzyżowaniu tras karawan przemieszczających się pomiędzy Europą a Indiami miasto to prężnie się rozwijało. Jego początki sięgają VIII w. p.n.e., kiedy król Urartu Argiszti I wzniósł tutaj twierdzę Erebuni (w 782 r. p.n.e.). Na przestrzeni stuleci Erywań wielokrotnie anektowały ościenne państwa. Rządzący w latach 1588–1629 szach perski Abbas I Wielki zlecił masową deportację ormiańskich mieszkańców miasta i zasiedlił je w 80 proc. muzułmanami. Dzisiaj stolica Armenii jest największym ośrodkiem w kraju. Życie w niej znacząco różni się od tego w małych wioskach i miasteczkach, które podupadły w czasach ZSRR. Tutaj o minionej epoce przypominają ogromne przestrzenie i monumentalna architektura charakterystyczne dla radzieckiej myśli urbanistycznej. Dobry przykład realizacji tej koncepcji stanowi plac Republiki, największy w Erywaniu. Został zaprojektowany przez Aleksandra Tamaniana (1878–1936), architekta odpowiedzialnego za opracowanie planu miasta w latach 20. XX w. Wokół placu stoją wielkie budynki wykonane z różnokolorowego tufu wulkanicznego. Jednym z nich jest gmach, w którym mieści się Galeria Narodowa i Muzeum Historii Armenii. Na placu Republiki organizowane są ważne uroczystości państwowe, a podczas letnich wieczorów i nocy odbywają się na nim pokazy tańczących fontann z podkładem muzycznym. Aleksander Tamanian zaprojektował także wspomniane Kaskady. Tę ich pierwotną wersję później zmodyfikowano, a budowa rozpoczęła się dopiero w 1971 r. Autorstwa architekta jest też budynek Armeńskiego Narodowego Akademickiego Teatru Opery i Baletu, który otwarto oficjalnie w styczniu 1933 r. W repertuarze tegoż szczególne miejsce zajmuje pięcioaktowa opera Anoush skomponowana przez Armena Tigraniana (1879–1950). Została napisana w 1912 r., ale w pełnej wersji wystawiono ją dopiero w 1935 r. w Erywaniu. Była pierwszą operą inspirowaną ormiańską

SS Wizyta w Telik Art School w mieście Iczewan

dzierniku 2015 r. Instytut Smithsona (Smithsonian Institution) z siedzibą w Waszyngtonie w USA, amerykańska placówka naukowo-badawcza. My Armenia Program funkcjonuje w ramach jej struktur, co umożliwia zaangażowanym w niego osobom korzystanie z bogatych doświadczeń i zasobów instytucji. Ważną rolę odgrywa tu współpraca z historykami, archeologami, antropologami, etnografami i innymi specjalistami, którzy służą pomocą podmiotom prowadzącym szeroko pojętą działalność kulturalną (zajmują się promowaniem ormiańskiego rękodzieła, kuchni, tańców, muzyki itp.). Głównym partnerem projektu jest Instytut Archeologii i Etnografii Armeńskiej Narodowej Akademii Nauk. Pod koniec sierpnia 2019 r. na zaproszenie My Armenia Program i pod wodzą redakcji magazynu All Inclusive na Zakaukazie przybyli przedstawiciele polskich mediów i szlaków kulinarnych. Na miejscu mogli zapoznać się z bogatą kulturą kraju i jego atrakcjami turystycznymi. Przez tydzień przemierzali Armenię, odbywali w niej górskie wędrówki, uczestniczyli w kursach gotowania i warsztatach rzemiosła oraz odwiedzali lokalne winnice.


©© ISTOCK.COM/venemama

129

wielkiej odległości od siebie. Nasz wybór pada na Matenadaran, według przewodników najważniejszą erywańską placówkę muzealną, w której zgromadzono ok. 23 tys. rękopisów i zwojów. Fragmenty niektórych z nich pochodzą z V w. (najstarszym całym manuskryptem jest Ewangelia o wskrzeszeniu Łazarza z 887 r.), kiedy to powstał alfabet ormiański. Jego litery umieszczono na wejściowej fasadzie koło posągu Mesropa Masztoca (ok. 361 lub 362–440). Po kilku­ minutowym spacerze dociera się stąd do muru z ormiańskim alfabetem, gdzie zwykle turyści robią sobie zdjęcia na tle swoich inicjałów. Obszary miasta zaprojektowane przez Aleksandra Tamaniana są stworzone do poruszania się pieszo – wszędzie jest blisko. W Erywaniu znajduje się wiele miejsc związanych ze znanymi postaciami i kulturą Armenii. W Alei Gwiazd upamiętniono m.in. Charles’a Aznavoura (1924–2018), który miał ormiańskie pochodzenie. W innym punkcie stolicy ustawiono wielkie szachy na cześć jednego z najlepszych szachistów świata – Garriego Kasparowa. Matka mistrza (Klara Szagenowna Kasparian) była Ormianką. Gra w szachy cieszy się w kraju dużą po-

©© ISTOCK.COM/1255k

©© ISTOCK.COM/OSTILL

SS Katedra w Eczmiadzynie, jej najcenniejszym skarbem jest grot Włóczni Przeznaczenia (Włóczni Lucjana)

SS Świątynia w Garni miała powstać w drugiej połowie I w. n.e. z polecenia króla Armenii Tiridatesa I

pularnością i jest obowiązkowym przedmiotem szkolnym, wyrabiającym umiejętność samodzielnego, strategicznego myślenia. Podczas zwiedzania można także spotkać sprzedawców instrumentu podobnego do fletu. To duduk, który powstaje z drewna morelowego. Instrumentu tego zaczęto prawdopodobnie używać ponad 3 tys. lat temu. Jest on ważnym elementem kultury ormiańskiej. W stolicy, podobnie jak w całym kraju, dba się o liczne miejsca kultu religijnego. W 2001 r. w Erywaniu konsekrowano Katedrę św. Grzegorza Oświeciciela (Surb Grigor Lusavorich). To obecnie największa budowla sakralna w Armenii – wewnątrz znajdują się ławki dla 1,7 tys. wiernych, co ma symbolizować 1,7 tys. lat, które upłynęły od wprowadzenia na tych terenach chrześcijaństwa. W świątyni przechowuje się relikwie św. Grzegorza Oświeciciela, sprowadzone z Neapolu. Ze stolicy warto wybrać się do oddalonego od niej o ok. 20 km na zachód Wagharszapatu, jednego z najświętszych miejsc dla Ormian. Znany pod historyczną nazwą Eczmiadzyn ośrodek jest siedzibą patriarchy Ormiańskiego Kościoła Apo-

stolskiego, katolikosa wszystkich Ormian. Tutej­szą katedrę, jak mówi tradycja, zaczęto wznosić w 301 r. Trudno uwierzyć, że mimo nie­ustannych najazdów budowla zachowała się do dziś. W 2000 r. świątynia została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO (wraz z innymi okolicznymi kościołami oraz zespołem archeologicznym w Zwartnocu). Nieco dalej, bo 30 km na wschód od Erywania, leży duża wioska Garni. Gdy do niej jedziemy, nie spodziewamy się, że czeka nas niespodzianka. Przyzwyczajeni do widoku ormiańskich monasterów, stajemy zdziwieni przed grecko-rzymską świątynią o doskonałych proporcjach, prostą i piękną. Poświęcona bogu słońca Mitrze budowla stanowi część kompleksu zniszczonej twierdzy z I w., będącej letnią rezydencją królów. To wierna rekonstrukcja obiektu, który legł w gruzach podczas trzęsienia ziemi w 1679 r. Odbudowano go w latach 1969–1975 z użyciem oryginalnych materiałów. We wnętrzu świątyni w Garni podziwiamy występ artysty. Grająca na duduku Armenia zaskakuje nas tak bardzo, że już myślimy o kolejnej wyprawie do tego fascynującego kraju. 

ZIMA 2019/2020


130 DALEKIE PODRÓŻE

Gruzja wczoraj i dziś ANDRZEJ MELLER

« Historia Gruzji to ciągłe najazdy, wojny obronne, rozbicia dzielnicowe i próby scalenia kraju. To również nieprzerwana walka o zachowanie tradycji i kultury tego – jak uważają Gruzini – najpiękniejszego kawałka świata podarowanego im przez Boga. Niedawno ich ojczyzna stanęła na nogi i szeroko rozpostarła ramiona, aby powitać turystów. »

ZIMA 2019/2020


SS Uszba (4710 m n.p.m.) zwana Matterhornem Kaukazu z racji podobieństwa do słynnego alpejskiego szczytu

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/Kotenko_A

131


132 DALEKIE PODRÓŻE

P

rzez dekadę po ogłoszeniu nie­ podległości, co miało miejsce 9 kwietnia 1991 r., Gruzja borykała się z wieloma problemami, a turystyka w niej kulała. Sytuacja zaczęła się polepszać, gdy po objęciu władzy w styczniu 2004 r. ekipa prezydenta Micheila Saakaszwilego spraw­ nie zabrała się za odbudowę kraju. Para­ doksalnie wojna pięciodniowa z sierpnia 2008 r. spowodowała, że oczy całego świata zwróciły się w kierunku Tbilisi, a w stro­ nę gruzińskiej granicy ruszyły miliony turystów.

Do Gruzji przyjechałem po raz pierwszy w końcowym okresie rządów Eduarda Szewardnadzego (1928–2014) w listopadzie 2003 r. Była wyniszczona wojnami i zapaścią ekonomiczną, przypominała zardzewiały skansen ZSRR. Symbolem tej sytuacji mógł być wówczas zrujnowany Hotel Iveria (obecnie luksusowy Radisson Blu Iveria Hotel) znajdujący się w centrum Tbilisi, w którym rezydowali uchodźcy z Abchazji i Osetii Południowej. Po gruzińskiej klęsce w tych regionach na początku lat 90. XX w. rzeka wygnanych Gruzinów rozlała się po całym kraju. Moje pierwsze wrażenia z pobytu w Gruzji były mieszane: z jednej strony wspaniali ludzie, majestatyczna przyroda, ostre imprezy, a z drugiej poczucie beznadziei, zniszczona infrastruktura i skorumpowana policja. Na drodze z Batumi do Bordżomi drogówka wyciągnęła mnie z marszrutki, żeby sprawdzić dokumenty. Podchmieleni już funkcjonariusze popijali wino z głębokiego dzbana, który stał na masce Łady Nivy. W Bordżomi pomagałem mojemu gospodarzowi Dawidowi zbierać drewno na opał w lesie, bo centralne ogrzewanie nie działało, a mróz był siarczysty. Z kolei w Gori nie znalazło się dla mnie miejsce w Hotelu Intourist stojącym obok pomnika Józefa Stalina, więc przy –11°C nocowałem w autobusie przerobionym na noclegownię, z oknami zabitymi dyktą, zaparkowanym gdzieś przy dworcu, owinięty w śpiwór dla alpinistów. W tbiliskim hotelu ciepłą wodę włączali o 19.00 jedynie na godzinę, za to co dwa dni recepcjonistka ciągnęła mnie na huczne

ZIMA 2019/2020

SS Stolica Gruzji, Tbilisi, po lewej na wzgórzu starożytna twierdza Narikala i Kościół św. Mikołaja

wesela znajomych. Wino kupione w sklepie najczęściej okazywało się zupełnie nie do picia, ale pod ławkami na podwórkach walały się strzykawki po heroinie. Taka była wtedy Gruzja – biedna, obdarta z godności, lecz serdecznie gościnna. W listopadzie 2003 r. zaczynała się akurat rewolucja róż, która miała to wszystko zmienić. Przed budynkiem parlamentu na

alei Rustawelego trwały ok. 10-tysięczne protesty opozycji, uważającej słusznie, że wyniki wyborów parlamentarnych z 2 listopada zostały sfałszowane przez rząd. W hotelu, w którym się zatrzymałem, zameldowali się także zwolennicy Asłana Abaszydzego rządzącego autonomiczną Adżarią od czasu upadku ZSRR i ogłoszenia niepodległości Gruzji. Zamienił on tę prowincję w prywatny,

TT Dom, w którym urodził się w grudniu 1878 r. Stalin, przeniesiony do poświęconego mu muzeum w Gori

©© ISTOCK.COM/venemama

REWOLUCJA RÓŻ

©© ISTOCK.COM/vvvita

Na odwiedzających czekają w Gruzji olśniewająca i bardzo zróżnicowana przyroda, wspaniałe zabytki architektury, a także wyśmienita kuchnia i wino. Przede wszystkim jednak spotkają tu oni gościnnych Gruzinów. Co ważne, w kraju jest obecnie bezpiecznie.


©© ISTOCK.COM/efesenko

133

SS Kolej linowa w uzdrowiskowej miejscowości Bordżomi słynącej z wody mineralnej o tej samej nazwie

ODBUDOWA I ZJEDNOCZENIE Na początku stycznia 2004 r. przeprowadzono wolne wybory prezydenckie. Wygrał je przewodzący Zjednoczonemu Ruchowi Narodowemu Micheil Saakaszwili. Nowy prezydent za cel numer jeden postawił sobie odbudowę kraju, zlikwidowanie korupcji i bandytyzmu, a przede wszystkim

zjednoczenie gruzińskich prowincji, które zaczęły się separować w wyniku nieostrożnej polityki narodowościowej jego poprzedników i przegranych przez Tbilisi konfliktów zbrojnych. Już na wiosnę Saakaszwili wysłał wojska na granicę z Adżarią. Abaszydze w obliczu groźby interwencji zbrojnej i ze względu na naciski protestujących Adżarów najpierw zarządził mobilizację swoich sił 

TT Panorama wciąż się rozbudowującego i unowocześniającego blisko 170-tysięcznego kurortu Batumi

©© ISTOCK.COM/kav777

mafijny folwark, nie odprowadzał podatków do Tbilisi, a pod Batumi stacjonowali rosyjscy żołnierze ochraniający jego niezależne państewko. Zwolennikom Abaszydzego wystawały spod czarnych, skórzanych kurtek lufy broni, więc obawiałem się, że pod parlamentem może dojść do prowokacji i rozlewu krwi. W dniu, w którym przejechałem z Adżarii do Gruzji, plotkowano, że przywódca adżarskiej republiki wysadził graniczny most z obawy przed rozlewem rewolucji na swoje quasi-księstwo. Tymczasem wypadki potoczyły się błyskawicznie. 22 listopada do parlamentu wkroczyły tysiące Gruzinów z różami w dłoniach, domagając się ustąpienia Siwego Lisa, jak lud nazywał Szewardnadzego, byłego I sekretarza Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Gruzji, szefa gruzińskiego KGB i ostatniego ministra spraw zagranicznych ZSRR. Prezydent w obstawie kilku­dziesięciu ochroniarzy uciekł z Tbilisi, a następnego dnia podał się do dymisji. Stałem wtedy pod parlamentem. W górę uniosły się gruzińskie flagi i wystrzeliły korki szampanów. Decyzję Szewardnadzego ponad 50-tysięczny tłum powitał z ogromnym entuzjazmem, zwłaszcza że wielu podejrzewało, iż to zasługa św. Jerzego, patrona kraju, którego święto (Giorgoba) wypada akurat 23 listopada. Tego dnia Gruzini z wielką nadzieją, ale i strachem zaczęli spoglądać w przyszłość.

ZIMA 2019/2020


134 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

busem, zwierzył mi się, że pierwszy raz jedzie tędy na trzeźwo i może podziwiać kraj­ obrazy. Sam trzeźwy w drodze do Mestii nigdy w swoim 40-letnim życiu za kółkiem nie siedział. Swanowie, znani z uporu, waleczności i praktykowania brutalnej zemsty rodowej, długo nie wpuszczali do wąwozu obcych. Mój znajomy, Murtaz, twierdził, że już starożytni opisywali, jak pogonili z Kodori zastępy Greków. Z dumą przypominał, że zatrzymali na przełęczy pod szczytem Uszba

(4710 m n.p.m.) armię Adolfa Hitlera, idącą ku roponośnym złożom pod Baku. Przestrzeganie prawa nigdy nie było mocną stroną górali. Nawet w czasach ZSRR, gdy na Kaukazie panował względny spokój, zdarzało się, że porywali rosyjskich alpinistów i puszczali ich dopiero po zapłaceniu okupu. Kiedy już w trakcie trwania wojny gruzińsko-abchaskiej (1992–1993) do wąwozu wkroczył oddział złożony z Ormian żyjących w Abchazji, Swanowie wybili co do nogi tych 300 chłopa, a ciała wrzucili do rzeki Kodori.

SS Wąwóz Pankisi znajdujący się w regionie Kachetia

TT Jeziora Koruldi położone na północ od Mestii

©© Caucasus X-Trek

i wysadził mosty graniczne, a potem 6 maja 2004 r. uciekł na zawsze do Moskwy. Gruzja przejęła pełną kontrolę nad autonomią. Podobne rozwiązanie nie udało się Saakaszwilemu z Osetią Południową. Za dużo było krzywd po obu stronach, ale przede wszystkim Osetyjczyków pod swoje skrzydła wzięła potężna Moskwa. Byłem w Cchinwali latem 2005 r., kiedy sporadycznie dochodziło już do wymiany ognia między milicjami osetyjskimi a Gruzinami. Szybko zostałem zapakowany do łady i deportowany na granicę po tym, jak postanowiłem odwiedzić gruzińskie wsie na terytorium Osetii Południowej. Ponowny wybuch tego nierozwiązanego konfliktu stanowił tylko kwestię czasu. Problemów ówczesnej Gruzji przysparzał też wąwóz Pankisi zamieszkały przez Kistów, którzy osiedlili się tu po upadku powstań górali kaukaskich przeciw carskiej Rosji w XIX w. W sąsiedniej Czeczenii trwała wojna. Bojownicy kursowali przez góry wte i wewte, a w dolinie leczyli rany i szkolili nowe kadry, o co Rosjanie mieli ciągłe pretensje. Dochodziło nawet do tego, że wąwóz był bombardowany przez nieoznakowane samoloty, które nadlatywały z północy. Saakaszwili postarał się o zwiększenie kontroli nad Pankisi, ale sytuację rozładowało przede wszystkim zakończenie działań wojennych w Czeczenii, a także niestety fakt, że miejscowi Kistowie, obywatele Gruzji, ruszyli na świętą wojnę do Syrii pod sztandarami Państwa Islamskiego. Dołączyli do nich również muzułmanie z Adżarii i gruzińscy Azerowie. Znacznie lepiej poszło nowym władzom z górską Swanetią, którą rządziła bandycka grupa rodu Apraszydzów. W marcu 2004 r. we wsi Ecera wylądował desant złożony z 10 helikopterów z żołnierzami spec­nazu. Przywódca klanu zginął w strzelaninie, a jego synów aresztowano i skazano na długo­letnie więzienie. W Swanetii, która do tej pory uchodziła za gruzińską Czeczenię, powoli zaczęło się robić spokojnie. Pierwszy raz odwiedziłem prowincję na Wielkanoc 2006 r. Nie jeździło się jeszcze wtedy do Swanetii ot tak. Po obu stronach trasy, którą ciężko uznać było za drogę, znajdowały się mogiły. Zawsze stały na nich butelki czaczy i szklanki, żeby pojawiający się w okolicy mogli wypić za ofiary wypadków, co prowadziło do kolejnych wypadków i konieczności ustawiania kolejnych krzyży, a także kolejnych butelek i szklanek. Koło się zamykało. Kiedyś nawet kolega Georgij, z którym wybrałem się potem do Swanetii


135 strzelającego na wiwat byli bezpieczni. Ponieważ wybranka zaszła w ciążę przed zamążpójściem, młoda para musiała natychmiast uciekać przez Zugdidi do Gruzji, aby uniknąć kłopotów ze strony braci zhańbionej dziewczyny. Kolejny raz odwiedziłem Swanetię tuż przed wybuchem wojny w Osetii Południowej w sierpniu 2008 r. Swańscy przyjaciele z Tbilisi zaprosili mnie na przypadające 28 lipca święto Kvirikoba. To dzień św. Cerykusa Archanioła, opiekuna gór

©© ISTOCK.COM/Leonid Andronov

W Tbilisi należało zorganizować kierowcę z jeepem (został nim Szukruja, weteran z Abchazji) i zapłacić mu sporo pieniędzy. Na miejscu musiałem być bez przerwy pod ochroną Swanów, nawet podczas wyjścia po papierosy do sklepu. Zresztą już pierwszego poranka zdałem sobie sprawę, że Swanetia to odrębna kraina, w której rządzi prawo gór. Obudziły mnie wystrzały z karabinu. Okazało się, że pod strzechę naszego gospodarza Rezo zbiegł młody chłopak, który w nocy porwał dziewczynę. W domu Swana

©© ISTOCK.COM/saiko3p

SS Górna Swanetia została wpisana w 1996 r. na prestiżową Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO

i jezior, pól i lasów. Swanowie z górzystej Swanetii i wąwozu Kodori, a nawet z całej Gruzji i świata zjeżdżają wówczas do malutkiej wsi Kalo położonej za Mestią, gdzie na wzgórzu stoi cerkiew ich patrona. Tu przez cały dzień składają ofiary z bydła domowego, palą świece w intencji pomyślności i rywalizują w podnoszeniu głazów i wielkiego dzwonu. A potem tęgo piją. Wtedy po raz pierwszy spotkałem w Swanetii turystów, choć towarzyszył mi lęk, że ta idylla wkrótce się skończy. Miesiąc wcześniej odwiedziłem Abchazję i zdałem sobie sprawę, że wojna może niebawem wybuchnąć. Moje obawy potwierdziła kolejna wizyta w tzw. Górnej Abchazji, a dokładniej w wąwozie Kodori, na kilka dni przed rozpoczęciem konfliktu. O wąwozie głośno zrobiło się w październiku 2001 r., gdy oddział czeczeńskiego komendanta Rusłana Giełajewa (1964–2004) przyjechał tu ciężarówkami gruzińskiego MSW z Pankisi i zaczął szturmować abchaskie posterunki w drodze na Suchumi. Do dziś nie jest jasny powód tej lokalnej awantury. Mogło się zdawać, że Giełajew chciał zdobyć stolicę Abchazji. Stracił jednak kilku­dziesięciu ludzi i wycofał się do Pankisi, a potem do walczącej z Rosjanami Czeczenii i Dagestanu, gdzie poległ. W końcu w lipcu 2006 r. Gruzja, rządzona już przez Saakaszwilego, który obiecał rodakom „zebranie ziem gruzińskich do macierzy”, przeprowadziła w Kodori udaną operację, zlikwidowała bandę niejakiego Emzara Kwicjaniego, dzięki czemu zyskała większą kontrolę nad wąwozem, i przeniosła tu siedzibę legalnego (tj. podległego Gruzji) rządu Abchazji z Tbilisi. Moskwa – która od początku lat 90. podważała integralność terytorialną kraju – uznała te działania za agresję i zapowiedź nowych walk. W Kodori, gdzie już dochodziło do starć Gruzinów ze stroną abchaską, widziałem w szpitalu pierwsze ofiary tej niewypowiedzianej i nie­ rozpoczętej jeszcze wojny. Mimo to życie toczyło się normalnie. Zostałem nawet zaproszony na swańskie wesele, gdzie tamada przez pomyłkę wzniósł toast „za małego, ale mądrego Lecha Kwaśniewskiego”. Miał oczywiście na myśli prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który od wiosny mediował na Kaukazie, żeby nie dopuścić do rozwinięcia się kolejnego konfliktu. Następnego dnia na polecenie generała Anzora Mergianiego, głównodowodzącego policją gruzińską w wąwozie, zostałem wywieziony z terytorium Kodori do Zugdidi. Cztery dni później, 7 sierpnia, wybuchła wojna gruzińsko-rosyjska o Osetię Południową. 

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/kapulya

136 DALEKIE PODRÓŻE

TT Wardzia, skalne miasto klasztor nad rzeką Kurą

SS Sweti Cchoweli, średniowieczna katedra, Mccheta

©© ISTOCK.COM/saiko3p

SS Tuszetia – północne zbocza Wielkiego Kaukazu

Do Gruzji na urlop

ZIMA 2019/2020

brać BelleVue Residence Batumi. Ten obiekt znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie 5-gwiazdkowego hotelu sieci Hilton. Mieszkający w apartamentach mają dostęp do oferowanych w tym ostatnim usług. Tuż obok, przy reprezentacyjnej alei Zwycięzców, powstaje również Holiday Inn (4 gwiazdki).

©© portabatumitower.com

`` Wiele krajów czerpie duże dochody z rozwoju turystyki. Gruzja również coraz chętniej inwestuje w ten właśnie rynek. Dzieje się tak nie bez przyczyny – liczba odwiedzających ją zagranicznych gości wrasta z roku na rok. Wśród nich są też osoby z większym budżetem wyjazdowym. Z myślą o nich powstają tu wciąż nowe inwestycje. Podobnie jak w różnych innych miejscach na świecie w Gruzji także buduje się apartamentowce z nastawieniem na sprzedaż nieruchomości wakacyjnych. Naj­więcej takich projektów realizuje się ze zrozumiałych powodów nad Morzem Czarnym. Ze względu na roz­ winiętą infrastrukturę turystyczną wśród najbardziej pożądanych lokalizacji przoduje Batumi. Do wyboru jest w nim wiele apartamentów i nadal planowane są kolejne inwestycje. Jeden z wartych uwagi obiektów stanowi Porta Batumi Tower, usytuowana niedaleko Wieży Alfabetu i diabelskiego młyna. Blisko stąd do najważniejszych atrakcji kurortu. Kto woli trochę mniej oblegane okolice tzw. Nowego Bulwaru, będącego przedłużeniem XIX-wiecznego założenia urbanistycznego, powinien zainteresować się kompleksem White Sails, w którym zapewniono wszelkie udogodnienia, takie jak baseny, centrum spa i fitness, parking, sklepy, kawiarnie, restauracje i inne. Osoby marzące o odrobinie luksusu mogą wy-

SS Sypialnia w apartamencie w Porta Batumi Tower

W Gruzji nie brakuje też miejsc do zatrzymania się podczas urlopu spełniających wszelkie współczesne standardy. W ostatnich latach otwarto w niej dużo nowych komfortowych hoteli. Wśród tych w stolicy kraju, Tbilisi, warto wymienić choćby luksusowy Wyndham Grand Tbilisi. Ciekawie prezentują się Stamba Hotel (należący do Adjara Group) powstały w budynku wydawnictwa z cza-

sów ZSRR czy Biltmore Tbilisi Hotel (Millennium Hotels and Resorts) funkcjonujący w szklanym wieżowcu. W 2017 r. oddano do użytku 5-gwiazdkowy designerski Iota Hotel Tbilisi z 90 pokojami. Poza tym niedawno odnowiono Sheraton Grand Tbilisi Metechi Palace usytuowany w pobliżu rzeki Kury. Także w innych regionach Gruzji można znaleźć ukończone w ostatnim czasie obiekty. Przykładowo w Kachetii w 2019 r. swoje podwoje otworzyły dla gości Holiday Inn Telavi czy Radisson Collection Hotel w Tsinandali. Ten drugi zwraca uwagę pokrytymi roślinnością zewnętrznymi ścianami. Z położonego na dachu basenu typu infinity rozciąga się tu piękny widok na okolicę. Gruzini stawiają również na turystykę zimową. Na narciarskiej mapie kraju obok znanych amatorom białego szaleństwa ośrodków Gudauri i Bakuriani pojawił się niedawno młody kurort Goderdzi, leżący w rejonie przełęczy o tej samej nazwie (2025 m n.p.m.), w górach Małego Kaukazu, w granicach Adżarii, ok. 100 km na wschód od Batumi. Otwarto go w 2015 r. i nadal jeszcze wiele interesujących projektów czeka w nim na realizację. Obecnie w Goderdzi buduje się m.in. nowoczesny hotel apartamentowy New Time Goderdzi. Przewidywany termin oddania tej inwestycji do użytku to grudzień 2020 r.


©© ISTOCK.COM/Motortion

137

©© ISTOCK.COM/prescott09

TT Czarujące Sighnaghi znane jest jako miasto miłości

WOJNA PIĘCIODNIOWA Walki o Osetię Południową trwały jedynie pięć dni, lecz przegrana oznaczała dla Gruzji duże, być może nieodwracalne, problemy. Rano 8 sierpnia 2008 r. obserwowałem wyrzutnie rakiet Grad ostrzeliwujące Cchinwali, stolicę regionu, i jak wszyscy Gruzini z lękiem czekałem na rosyjską odsiecz, która tego dnia Tunelem Rokijskim przekroczyła granicę z Rosją. Chwilę później na Gruzję spadły pierwsze bomby, a w ciągu następnych dni Rosjanie zajęli Gori i podeszli do miejscowości Igoeti leżącej 50 km od Tbilisi. Na drugim froncie wojska rosyjskie i abchaskie przejęły kontrolę nad Kodori, gdzie byłem na weselu, a policja i zamieszkujący wąwóz Swanowie zostali ewakuowani. Podporządkowały sobie również całą Osetię z pasem wsi gruzińskich wokół Cchinwali. Moi przyjaciele stracili dorobek swojego życia, ich dom rodzinny pod Achalgori (Akhalgori) znalazł się 2 km za ustawionym przez Rosjan szlabanem.

Z kolei 12 sierpnia byłem świadkiem poruszającego wiecu w Tbilisi – blisko 150 tys. Gruzinów wystąpiło z poparciem dla prezydenta Micheila Saakaszwilego. Wraz z przyjacielem, znanym piosenkarzem rocko­wym Achico Guledanim, trzymającym polską flagę, słuchaliśmy przemówienia Lecha Kaczyńskiego, który z prezydentami Litwy Valdasem Adamkusem, Ukrainy Wiktorem Juszczenką, Estonii Toomasem Ilvesem i premierem Łotwy Ivarsem Godmanisem przybył do Gruzji, aby zatrzymać wojnę. Polski prezydent mówił do zgromadzonych, że społeczność międzynarodowa ma obowiązek przeciwstawić się rosyjskim planom ekspansji terytorialnej. Tłum skandował: Polska, Polska, Przyjaźń, przyjaźń, Gruzja, Gruzja. Gruzini nigdy nie zapomnieli Polakom wsparcia, jakie otrzymali w czasie tych dramatycznych chwil. Konsekwencje wojny były dla Gruzji olbrzymie. Rosja uznała niepodległość Abchazji i Osetii Południowej, które być może na zawsze zostały oderwane od Tbilisi. W efekcie ok. 158 tys. ludzi musiało opuścić swoje domy. Straty gruzińskiej gospodarki, spowodowane przez rosyjskie bombardowania i działania okupacyjne, wyniosły ponad 20 mld dolarów. Zerwane zostały stosunki dyplomatyczne i handlowe z Rosją – naj­ większym rynkiem zbytu dla towarów z Gruzji. Wojna niewątpliwie ostudziła aspiracje Gruzinów związane ze wstąpieniem do UE i NATO i pogłębiła ich nienawiść do Rosjan.

Ekskluzywne apartamenty w górach i nad morzem na własność

Skorzystaj i zainwestuj w najszybciej rozwijający się rynek nieruchomości wakacyjnych w Europie  Załatwiamy wszelkie formalności  Obsługa wynajmu gwarantowana  Pełne prawo własności  Wpis w księdze wieczystej

BOOM TURYSTYCZNY Pamiętam, że tuż po zakończeniu konfliktu obawiano się, iż turyści szybko tu nie przyjadą, ale stało się inaczej. W okresie między rewolucją róż a wojną pięciodniową, a także po niej rząd gruziński ciężko pracował nad odbudową kraju i rozwijaniem nowoczesnej infrastruktury. Dzięki temu Gruzja powoli stawała na nogi. Wkrótce zaczęły ją odwiedzać miliony gości. Zrujnowany kraj z wolna zmieniał się w turystyczny raj, gdzie każdy może znaleźć coś dla siebie. Miłośnicy architektury odkryją tutaj wspaniałe zabytki wczesno­ chrześcijańskie i twierdze, koneserzy wina nie będą chcieli wyjeżdżać z Kachetii, wielbiciele przyrody, a przede wszystkim wysokich gór znikną na tygodniowych trekkingach w Swanetii, Tuszetii, Pankisi czy Chewsuretii, z kolei osoby marzące po prostu o błogim odpoczynku zrelaksują się na plażach Morza Czarnego w Batumi, Kvariati lub Kobuleti w Adżarii. Pozostali mogą krążyć po zjawiskowej Gruzji od miejsca do miejsca. Warto 

Dogodne formy finansowania Raty 0% lub preferencyjne kredyty

już od 120 tys. zł za 30 m2

niskie i przejrzyste podatki prognozowany zwrot inwestycji ok. 8 lat

Zadzwoń:

+48 22 618 08 70 +48 530 630 054 lub sprawdź wszystkie oferty na stronie

ZIMA 2019/2020 www.GruzjadlaCiebie.pl


©© ISTOCK.COM/Pretti

©© ISTOCK.COM/Anna Shkuratova

138 DALEKIE PODRÓŻE

SS Gruzińskie białe wino znakomicie komponuje się m.in. z lokalnymi serami i świeżymi owocami

SS Chinkali i chaczapuri adżarskie z jajkiem

Zima w Gruzji wy Marco Polo Hotel Gudauri istniejący od 1988 r. Znajdują się w nim restauracja, kilka barów i centrum spa. Do dyspozycji gości oddano także salę bilardową, a na najmłodszych czeka klub dziecięcy z animatorem. Z tarasu wzniesionego w 2014 r. Hotelu Alpina (3 gwiazdki) rozciąga się malowniczy widok na szczyty gór. W tutejszej restauracji

©© Marco Polo Hotel Gudauri

`` Na Kaukaz warto wybrać się również zimą. W tym czasie można nie tylko podziwiać wspaniałe ośnieżone szczyty górskie, lecz także poszaleć na stokach. Zimową stolicą Gruzji jest bez wątpienia Gudauri, położone w regionie Mccheta-Mtianetia (na wysokości 2196 m n.p.m.), 120 km na północ od Tbilisi. Sezon trwa tu od połowy grudnia do końca kwietnia. Kurort kusi niższymi cenami karnetów w porównaniu z europejskimi ośrodkami narciarskimi. Jednocześnie miejscowa infrastruktura jest na bardzo wysokim poziomie i spełnia oczekiwania zarówno początkujących narciarzy i snow­boardzistów, jak i tych zaawansowanych. W Gudauri czeka 57 km tras zjazdowych o różnym stopniu trudności, sześć wyciągów krzesełkowych i jeden gondolowy (GudAura) oraz cztery maty wjazdowe, w tym jedna dla dzieci. Poza tym są też szlaki do slalomu, slalomu giganta i supergiganta (z certyfikatami FIS) czy snowpark. Kurort cieszy się również popularnością wśród amatorów jazdy w stylu freeride – tak świetnych warunków do uprawiania tego rodzaju aktywności nie znajdziemy nigdzie w Europie.

©© Marco Polo Hotel Gudauri

SS Marco Polo Hotel Gudauri – salon z kominkiem

SS Leżący koło wyciągów Marco Polo Hotel Gudauri

W ośrodku udostępniono bezprzewodowy internet. Wieczór można spędzić w jednym z licznych barów czy klubów. W restauracjach podaje się m.in. pyszne potrawy tradycyjnej gruzińskiej kuchni. Baza noclegowa jest dość zróżnicowana. Do wyboru są hotele, hostele, pensjonaty i apartamenty. Każdy z pewnością znajdzie coś na swoją kieszeń. Nowoczesnymi, ale równocześnie przytulnymi wnętrzami przyciąga luksusowy, 4-gwiazdko-

ZIMA 2019/2020

można usiąść przy kominku i delektować się daniami kuchni gruzińskiej i europejskiej. Niezwykłą architekturą wyróżnia się nowy, butikowy obiekt noclegowy Quadrum Ski & Yoga Resort – ułożone kaskadowo prostopadłościany z dużymi oknami zostały ustawione na słupach wspinających się po zboczu. W centrum kurortu, niedaleko od wyciągów usytuowane są poza tym Hotel GoodAura czy Good Inn. W Gruzji znajdują się też inne chętnie odwiedzane ośrodki narciarskie. W północno-zachodniej części kraju, w Megrelii-Górnej Swanetii, koło miasta Mestia usytuowane jest Hatswali, a na wschód stąd – Tetnuldi. Z obu rozciąga się widok na szczyt Uszba o dwóch wierzchołkach: wyższym południowym (4710 m n.p.m.) i niższym północnym (4694 m n.p.m.). Tras wytyczono tu mniej, ale ludzi na stokach nie spotyka się dużo. W okolicy uprawia się także skitouring (wycieczki na nartach). Dla odmiany na południu, wśród gór Małego Kaukazu, niedaleko kurortu Bordżomi, leży na wysokości 1700 m n.p.m. Bakuriani (region Samcche-Dżawachetia). Ze względu na warunki i ukształtowanie terenu to miejsce odpowiednie m.in. dla rodzin z dziećmi.

zobaczyć odnowione stołeczne Tbilisi, dotrzeć do słynnych źródeł mineralnych w Bordżomi, wiekowej Mcchety, wysoko­górskiej Stepancmindy (ok. 1750 m n.p.m.), przypominającego Kapadocję skalnego miasta Wardzia czy zjawiskowego, romantycznego Sighnaghi. Wizytę w tym kraju urozmaicają fantastyczna kuchnia, wyśmienite wino i pyszne tropikalne owoce, a zamieszkują go serdeczni Gruzini. By móc godnie przyjmować turystów, Gruzja robiła krok za krokiem... Micheil Saakaszwili tuż po objęciu władzy zwolnił całą policję i przyjął do pracy nowych, nieskorumpowanych ludzi, którzy dostali godziwe pensje. Policjanci zamiast łupić przyjezdnych zaczęli ich ochraniać. W kraju zapanował niespotykany dotąd porządek, który zajął miejsce chaosu. Ugrupowanie Saakaszwilego w 2012 r. przegrało wybory parlamentarne, a sam polityk oskarżany o przekroczenie uprawnień i korupcję musiał uciekać za granicę w październiku 2013 r. (nie doczekawszy zakończenia swojej kadencji prezydenckiej). Nie zmienia to jednak faktu, że położył podwaliny pod współczesną Gruzję i dzięki niemu powróciła ona na turystyczną mapę świata. Takie były zresztą jego plany – żeby po latach zastoju ściągnąć do kraju turystów i dać Gruzinom na nich zarabiać. Kolejne rządy na szczęście kontynuują tę politykę, a goście z zagranicy chętnie odwiedzają Adżarię, Kachetię, Swanetię, Pankisi, Dżawachetię, Chewsuretię, Tuszetię, Tbilisi i w zasadzie każdy gruziński region. Poza zwykłą turystyką stawia się tu – co logiczne – na tworzenie interesującej oferty dla miłośników gór. 



©© ISTOCK.COM/irimeiff

140 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019/2020

Do poczytania po polsku o Gruzji `` Na polskim rynku znajdziemy wiele dobrze opracowanych przewodników turystycznych po Gruzji. Jeśli jednak ktoś chciałby przed podróżą do tego kraju przejrzeć innego typu publikacje, również nie powinien być zawiedziony. Osobom nasta-

©© WYDAWNICTWO W.A.B.

Wraz z nadejściem nowego rządu w styczniu 2004 r. nasze państwo przyjęło nową strategię rozwoju gospodarczego i turystycznego kraju, ze szczególnym uwzględnieniem turystyki górskiej. W związku z tym zaczęto intensywnie inwestować w infrastrukturę w popularnych ośrodkach turystycznych, takich jak duże miasta czy znane kurorty, a także złagodzono politykę podatkową – tłumaczy Georgi Maglakelidze, dyrektor Adventure Tourism School (ATS). Dzięki tym działaniom oraz ze względu na uwarunkowania geograficzne, kulturowe i społeczne turystyka w Gruzji rozwinęła się szybko i zyskała nowe formy. W czasach sowieckich istniały podstawy do rozkwitu turystyki górskiej, jednak współcześnie Gruzini starają się doszusować do alpejskich wzorców. W Bakuriani i Gudauri (położonym na wysokości ok. 2200 m n.p.m.), które znajduje się 120 km od Tbilisi, funkcjonują stoki narciarskie o między­narodowym standardzie. Można tu również uprawiać heliskiing. W 2018 r. Gudauri odwiedziło 350 tys. narciarzy, dla których przygotowano 57 km tras o rozmaitej trudności i teren o powierzchni 500 ha przeznaczony dla miłośników freeridingu. Poza tym w okolicy panują znakomite warunki do uprawiania skitouringu, a także paralotniarstwa czy speed­ridingu. Popularność słynnego kurortu Bakuriani usytuowanego w środkowej części Gruzji, niedaleko Bordżomi, też nie maleje. W ciągu ostatnich 10 lat powstało w nim kilka stoków narciarskich z nowoczesnymi wyciągami o łącznej długości 25 km. W 2023 r. ośrodek będzie gospodarzem Mistrzostw Świata w Narciarstwie Dowolnym i Snow­ boardzie (FIS Freestyle Ski & Snowboard World Championships), co z pewnością jeszcze zwiększy jego popularność.

TT W okolicy Gudauri można uprawiać heliskiing

©© Marco Polo Hotel Gudauri

SS Majestatyczne szczyty Kaukazu wznoszące się wokół popularnego kurortu narciarskiego Gudauri

Oprócz Bakuriani i Gudauri w kraju znajduje się kilka innych znanych kurortów. W górach Swanetii leżą Mestia i Tetnuldi. W ich rejonie można uprawiać wspinaczkę, freeriding, alpinizm, paralotniarstwo, speed­riding, heliskiing, jeździć konno czy wybrać się na zwykły trekking. Miejscowości te są atrakcyjne nie tylko ze względu na warunki odpowiednie dla amatorów sportów ekstremalnych, ale także z uwagi na wyjątkową kulturę regionu. Trzeba też wspomnieć, że w Gruzji powstają również nowe ośrodki narciarskie takie jak Bakhmaro w zachodniej części kraju bądź Goderdzi położone ok. 110 km na wschód od Batumi. 

SS Gaumardżos! Opowieści z Gruzji, wydanie z 2018 r.

wionym na lekturę lekką i przyjemną przypadnie do gustu książka Gaumardżos! Opowieści z Gruzji autorstwa Anny Dziewit-Meller i Marcina Mellera, którzy w bardzo przystępny sposób przybliżają czytelnikom informacje i ciekawostki o ojczyźnie Gruzinów. Opisem wyprawy w te strony jest Gruzja. W drodze na Kazbek i z powrotem Grzegorza Kapli relacjonującego m.in. swoje wejście na ten majestatyczny pięciotysięcznik. Nieco mniej typową pozycję stanowi Gruziński smak, którego autorami są Vaho Babunashvili i Radek Polak. To połączenie albumu fotograficznego, literatury kulinarnej i podróżniczej. Przepisy na potrawy zawiera także Książka antykucharska. Napisała ją Helena Amiradżibi, dla której tradycyjne receptury stają się pretekstem do wspominania losów swojej rodziny, arystokratycznego rodu mierzącego się z rzeczywistością Związku Radzieckiego. Wielbiciele reportaży mogą sięgnąć po serię o Kaukazie Wojciecha Góreckiego. Składają się na nią Planeta Kaukaz, Toast za przodków i Abchazja. Dzięki tym pozycjom można dowiedzieć się, jak bardzo skomplikowane są relacje między narodami zamieszkującymi tę część świata. O kaukaskim przenikaniu się kultur i życiu codziennym ludzi z dwóch sąsiadujących ze sobą krajów opowiada z kolei książka Marcina Sawickiego Pestki winorośli i trzy jabłka. Reportaże z podróży do Gruzji i Armenii.



©© ISTOCK.COM/Andrew_Mayovskyy

142 DALEKIE PODRÓŻE

SS Przełęcz górska Chkhunderi i lodowiec Tetnuldi

TT Wino wytwarzane w winnicy Chateau Napareuli

styczne, bary i hotele. Niespełna 40-letni Kuba Łuczak z Rzeszowa założył tu rodzinę i... plantację winogron, z których produkuje wyśmienite wino rkatsiteli i mtsvane oraz czaczę. Pierwszy raz przyjechałem do Gruzji w 1988 r. z rodzicami na wycieczkę. Dobrze zapamiętałem Batumi, trochę mniej Tbilisi, ale postanowiłem wrócić w te strony. Początkowo miałem plan, aby sprowadzać do Polski gruzińskie wino. Stanęło na tym, że produkuję je sam, a rodacy przyjeżdżają do mnie, aby go spróbować na miejscu. Kachetyjczycy wytwarzają ten trunek od 8 tys. lat. W Dolinie Alazańskiej (Alazani) powstaje 80 proc. wina produkowanego w Gruzji. Jest to możliwe dzięki panującemu w regionie klimatowi: zimy są łagodne, a słońce świeci przez 300 dni w roku. Ze względu na gleby wzbogacane minerałami niesionymi przez rzeki z gór miejscowe wina stanowią zapew-

©© Chateau Napareuli

Warto dostrzec wysiłki obecnego rządu, który przywiązuje dużą wagę do bezpieczeństwa w kurortach górskich i inwestuje w szkolenie ich pracowników. To z myślą o nich powstała placówka Adventure Tourism School. Wraz z Georgian Mountain Guides Association szkoła jest kandydatem na członka International Federation of Mountain Guide Associations – zaznacza Maglakelidze. Placówka jak dotąd wyszkoliła według między­narodowych standardów 200 przewodników różnych specjalizacji. Pracują w niej eksperci ze Szwajcarii.

POLACY WŚRÓD GRUZINÓW

TT Wspinaczka po stromej ścianie w wąwozie Pankisi

©© Caucasus X-Trek

W związku z rozwojem turystyki w Gruzji zaczęli działać także przedsiębiorcy zagraniczni, w tym Polacy. Prowadzą firmy tury-

ZIMA 2019/2020

ne unikat w skali świata – tłumaczy Polak. W pierwszym sezonie 2018 r. wyprodukowaliśmy w ramach eksperymentu 400 l wina czerwonego oraz 3 t białego „rkatsiteli” i 1 t białego „mtsvane”. Łączna pojemność naszych kwewri to 18 t i na pewno będę chciał wykorzystać każdy litr – dodaje winiarz. W kachetyjskiej wsi Napareuli obok swojej plantacji Kuba Łuczak prowadzi również hotelik Chateau Napareuli (z siedmioma pokojami dla gości), który w sezonie wydaje się być pełen tak Polaków, jak i ludzi z całego świata. Do wina raczy swoich gości specjałami kuchni kachetyjskiej: szaszłykami baranimi i wieprzowymi smażonymi na pędach starych winogron, zupą haszlamą czy bozbasz (rodzajem ostrego rosołu na baraninie z kulkami z mięsa cielęcego) i oczywiście dżondżoli (kiszonymi kwiatostanami 


CAUCASUS X-TREK

DISCOVER PANKISI GEORGIA

Odkryjemy dla Ciebie nowe oblicze Gruzji. Zabierzemy Cię konno i ZiŁ-em do doliny Pankisi, szczerego i prostego świata Kistów. Tutaj powrócisz do smaków dzieciństwa. Przypomnisz sobie jak smakują prawdziwe pomidory, poczujesz nieskazitelną czystość powietrza i wody. Wspólnie wyruszymy na wyprawę trekkingową do Tuszetii i Chewsureti. Góry swoją ciszą, dzikością i wielkością zmęczą Cię, ale i nauczą pokory. Nie będzie łatwo, ale kiedy dotrzesz do celu poczujesz prawdziwą satysfakcję. Zachłyśniesz się Kaukazem i jego majestatycznym pięknem. Tutaj odmienisz swoje życie i przezwyciężysz słabości. Ostrzegamy! Gruzja uzależnia. Wrócisz tutaj wcześniej czy później. Czekamy na Ciebie!

www.caucasusxtrek.com • caucasusxtrek@gmail.com • tel. PL +48 606 966 334 • tel. GE +995 599 803 998


144 DALEKIE PODRÓŻE

©© Caucasus X-Trek

kłokoczki kolchidzkiej), jogurtem matsoni z miodem i orzechami włoskimi, chaczapuri, chinkali, lobio (gulaszem z czerwonej fasoli) i kebabi. W gospodarstwie znalazło pracę kilku miejscowych, więc polski winiarz cieszy się dobrą opinią zarówno w okolicy, jak i w Tbilisi, dokąd wędrują butelki z Chateau Napareuli. Kolejną osobą z Polski, która związała swoje życie z Gruzją, jest Barbara Anna Konkolewska. Wspólnie z Kistem Abu Achishvilim z wąwozu Pankisi prowadzi firmę trekkingową Caucasus X-Trek. Przez cały rok organizują kameralne wyprawy indywidualne oraz trekkingi górskie z doliny Pankisi do Tuszetii i Chewsuretii. Dzięki nim wiele osób mogło przeżyć niezapomnianą przygodę życia. Jesteśmy dumni, że możemy pokazać świat, który do tej pory był zamknięty i dla większości niedostępny. Otwieramy dolinę Pankisi od środka, pokazując codzienne życie Kistów (gruzińskich Czeczenów), ludzi z wielkim sercem i bardzo gościnnych, jednak nie każdemu pozwalających się do siebie zbliżyć. W tym przypadku z pomocą

SS Górska dolina Pankisi, przez którą przepływa rzeka Alazani, to wymarzone miejsce na aktywny wypoczynek

przychodzi Abu, który urodził się i wychował w tej muzułmańskiej społeczności – opowiada właścicielka firmy. Choć sytuacja międzynarodowa Gruzji nadal daleka jest od stabilności, a Gruzinom brakuje solidnych sojuszników, na których

mogliby liczyć w wypadku chociażby konfliktu z Rosją, to wszystko wskazuje na to, że turystyka wciąż będzie się tu dynamicznie rozwijać. W końcu trudno nie zakochać się w kraju wybranym dla jego mieszkańców – jak sami wierzą – przez Boga. 

Gruzińska wyprawa z Polakami

SS Stół zastawiony smacznymi gruzińskimi potrawami

Oprócz wspomnianych w artykule Andrzeja Mellera Gruzja wczoraj i dziś Kuby Łuczaka i jego Chateau Napareuli oraz Barbary Anny Konkolewskiej i jej firmy trekkingowej Caucasus X-Trek w dolinie Pankisi na gruzińską przygodę zaprasza działający od lat z sukcesami na lokalnym rynku Georgia Adventure Club. To doświadczone biuro oferuje wycieczki grupowe dla klientów największych polskich tour­operatorów oraz programy dla turystów indywidualnych. Można się z nim wybrać na pełen atrakcji wyjazd integracyjno-motywacyjny, winobranie, objazdową podróż po Gruzji, wyprawę offroadową lub rajd konny. Georgia Adventure Club tworzy zgrany zespół pod egidą Marcina Rogalskiego. Z kolei Kavkaz Brothers w swojej ofercie mają wyprawy autorskie, pobyty w apartamentach w Batumi czy domu wakacyjnym w Signaghi, wyjazdy indywidualne czy podróżowanie po kraju motocyklem. Moż-

ZIMA 2019/2020

na z nimi zwiedzać Gruzję w sposób tradycyjny lub bardziej aktywnie, a nawet zupełnie nie­szablonowo. Do wyboru są wizyty w winnicach, rajdy konne, trekkingi w górach Kaukazu, wypoczynek nad Morzem Czarnym itd. Ciekawe propozycje oferują też inne biura turystyczne. Kameralna agencja Gruzja z Nami Wariatami korzysta podczas swoich wycieczek z pomocy miejscowych, którzy najlepiej znają własny kraj. Programy wypraw przygotowuje się w niej tak, aby ich uczestników zaciekawić tą niezwykłą krainą i zachęcić do powrotu w jej progi. Touroperator organizuje również wyjazdy integracyjne dla firm. Do Gruzji warto także wybrać się na narty lub snowboard. Zaplanowanie takiej eskapady może ułatwić serwis Zimawgruzji.pl. Za jego pośrednictwem zarezerwujemy pobyt w okolicy ośrodków narciarskich Gudauri, Bakuriani, Hatswali, Tetnuldi i Goderdzi. Przez internet zorganizujemy zakwaterowanie, zamówimy transfer z lotniska, wypożyczymy sprzęt czy wybierzemy instruktora. Poza tym klienci serwisu mogą liczyć też na pomoc polskiego przedstawiciela na miejscu i możliwość skorzystania z usługi typu concierge. W ofercie są również propozycje dla miłośników freeride’u. Kto chce wyruszyć w pokryte śniegiem góry, powinien sprawdzić, co przygotowało biuro 7 Senses Travel z siedzibą w Gudauri. W sezonie zimowym organizuje ono wyprawy typu skitour, czyli górskie wycieczki narciarskie. W planach na 2020 r. znalazły się np. skitourowe wejścia na Kazbek (5047 m n.p.m.) lub Lailę (4008 m n.p.m.). Latem z 7 Senses Travel można się z kolei wybrać na wędrówkę górską albo trekking połączony z offroadem. Do turystów kochających góry kieruje swoją ofertę Mountain Freaks Mountain Travel and Adventure Agency. Chętnych zabiera na szczyty w rejonie Kazbeku, Tuszetii i Chewsuretii, Swanetii i Raczy oraz trekking z Omalo przez Szatili do Juty. Agencja ta organizuje też wyprawy skitourowe czy wspinaczkowe.

Oprócz tego na osoby marzące o zobaczeniu Gruzji czekają Tamada Tour czy Caucasian Dream, oferujące m.in. wycieczki objazdowe, w trakcie których odwiedza się najbardziej interesujące miejsca w kraju. Na jedno- bądź kilkudniowe zwiedzanie zabiera swoich klientów Spirit of Georgia. Z polskojęzycznym przewodnikiem można odwiedzić te strony z LocalHost, biurem zajmującym się opracowywaniem wyjazdów indywidualnych, grupowych, motywacyjnych i tematycznych. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o małym hotelu, hostelu i restauracji w miejscowości Udabno w Kachetii, położonej niedaleko granicy z Azerbejdżanem. Obiekt ten założyli i prowadzą nasi rodacy Kinga i Ksawery. O ich projekcie opowiada jeden z reportaży Marcina Mamonia zatytułowanych Miłość w Udabno. Strach w Pankisi. Drugi

©© Caucasus X-Trek

©© Georgia Adventure Club

`` Okazuje się, że u gościnnych Gruzinów Polacy znajdują nie tylko wymarzone miejsce na urlop. Często zachwyceni tym wyjątkowym krajem postanawiają związać się z nim na dłużej. Dlatego decydują się np. zająć się w nim na stałe turystyką i pokazywać swoim rodakom, co takiego urzekło ich w Gruzji. Powodów jest wiele.

SS Obóz uczestników wyprawy po wąwozie Pankisi

z nich przybliża historię góralki z Podhala Barbary i gruzińskiego Czeczena (Kista) Abu z Caucasus X-Trek. Jeśli ktoś woli zatem skorzystać w gościnnej Gruzji z usług mniejszych, wyspecjalizowanych agencji turystycznych, do tego prowadzonych przez Polaków lub oferujących obsługę w języku polskim, ma naprawdę duży wybór.



146 EUROPODRÓŻE

Islandia zimą

MARCIN KOZICKI www.stacjaislandia.pl

ZIMA 2019/2020


SS Wejście do jaskini lodowej utworzonej w lodowcu Breiðamerkurjökull na południowym wschodzie Islandii

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/golfer2015

147


148 EUROPODRÓŻE

« Islandia w ostatnich latach stała się niezmiernie popularnym celem podróży. Ten fakt nie powinien dziwić, bo po pierwsze jest miejscem niezwykle atrakcyjnym turystycznie, a po drugie chociaż leży na dalekiej północy i może sprawiać wrażenie trudno dostępnej, to dzięki bezpośrednim i coraz tańszym lotom znajduje się naprawdę na wyciągnięcie ręki. Zresztą sytuacja wygląda tak nie tylko z perspektywy Polaka. Na całym świecie zapanowała moda na Islandię. Jednak znaczna część osób, które na nią docierają, koncentruje się wyłącznie na szybkim i pobieżnym zwiedzaniu. Taki turysta po powrocie odhacza kolejny kraj z listy tych wartych zobaczenia i tym samym osiąga poczucie spełnienia zadania, choć właściwie wcale go nie wykonał... »

ZIMA 2019/2020

SS Droga biegnąca przez pokrytą śniegiem wyspę

©© ISTOCK.COM/Photo_Concepts

Niestety rzeczywistość pokazuje, że Islandia latem wcale nie jest takim wymarzonym rajem dla zwiedzającego, jak może się wydawać. Tak naprawdę staje się wówczas piekłem wypełnionym tłumami – turystami przepychającymi i wpychającymi się wszędzie, bo większości z nich przecież się śpieszy. Gwarantuję, że trudno wtedy czerpać

©© Kraina Obrazu

C

o roku statystyki związane z branżą turystyczną na Islandii szaleją. Przybywa odwiedzających, ale też hoteli i innych miejsc przygotowanych pod wiecznie zgłodniałego wygody i nie­ spodzianek gościa. Liczby rosną i tylko czekać, aż w końcu ten boom doprowadzi do wybuchowej sytuacji. Bo trzeba wiedzieć, że wraz z coraz większym napływem turystów, wzrastają nie tylko dochody kraju, ale również złość i frustracja wielu Islandczyków, którzy mają już dość inwazji obcych. Zresztą podobne emocje udzielają się także innym osobom podróżującym po Islandii, zwłaszcza latem, kiedy zmienia się ona nie do poznania – temperatura powietrza jest względnie wysoka, opady mniejsze, drogi i szlaki łatwiej dostępne, a na dodatek występują białe noce. Wydłużony letni dzień sprzyja zwiedzaniu i upajaniu się krajobrazami. W obliczu urzekających islandzkich pejzaży miękną najtwardsze serca. Ci, którym brak talentu do fotografowania, nagle stają się świetnymi artystami. Lato sprawia, że na Islandię ciągną rzesze turystów. Wyspę zalewa ich głośna i rwąca rzeka. Miasteczka stają się ciasne, próżno też szukać ciszy i spokoju poza nimi, na łonie natury. Ruch na drogach gęstnieje. Oprócz krążących wszędzie licznych samochodów osobowych i kamperów pojawiają się tysiące autokarów pękających od pasażerów.

TT Obozowisko w sąsiedztwie pływających brył lodu


149 pośpieszyć, bo już za chwilę określenie „Islan­dia poza sezonem” przestanie mieć jakikolwiek sens.

Najbardziej odstraszają zatem turystów ciemność, zimno i nużąca mono­ chromatyczność krajobrazu. Jednak czy faktycznie Islan­dia jest tak bardzo ponura, zlodowaciała i nieefektowna zimą? Otóż, zdecydowanie nie! Ale wiele osób tego nie wie bądź nie przyjmuje do wiadomości. Dlatego zimową porą na wyspę przybywa znacznie mniej turystów. Poza tym ceny biletów lotniczych, noclegów i wynajęcia samochodu są wówczas znacznie niższe. To tylko niektóre zalety podróży na Islandię w zimie. Korzyści jest jednak dużo więcej.

NIEDOCENIANA PORA ROKU Na wstępie chciałem tylko zaznaczyć, że zimy na Islandii nie trzeba się bać. Jeśli ktoś nigdy nie był tu o tej porze roku, zapewne wyobraża sobie, że wyspa staje się wówczas lądem skutym lodem, niedostępnym, obumarłym, do tego przenikliwie zimnym i odstraszającym mrokiem. Myśli, że cały kraj znajduje się wtedy w stanie hibernacji, nic się w nim nie dzieje, tylko dzikie żywioły szaleją jak uwolnione z zamknięcia wściekłe zwierzęta.

JASNA STRONA CIEMNOŚCI

©© ISTOCK.COM/Jag_cz

satysfakcję z tego, że w końcu tu trafiliśmy, nie mówiąc już o jakimkolwiek delektowaniu się widokami. A przecież Islandia kojarzy się z panoramami o mistycznej aurze, wyludnionymi otwartymi przestrzeniami, gdzie mieszkają jedynie cisza i wiatr. Dlatego z ekscytacją myślimy o jej niesamowitej przyrodzie, z którą chcielibyśmy się połączyć. Marzymy o malowniczych kraj­ obrazach, którymi pragniemy nasycić nasze zmysły. Chcemy przeżyć wizytę na Islandii po swojemu, na własnych zasadach, ale czy jest to w ogóle możliwe? Tak, lecz nie latem. Można spróbować wybrać się tutaj poza sezonem, najlepiej zimą, która trwa zazwyczaj od listopada do marca. Należy się jednak

TT Latarnię morską w Akranes wzniesiono w 1918 r.

©© Kraina Obrazu

SS Grupa masywnych sopli lodu zwisających ze skały

Trudno nie zgodzić się z faktem, że w miesiącach zimowych dzień staje się tu zdecydowanie krótszy. Faktycznie słońce z rana jest wtedy leniwe i potrzebuje na przebudzenie nieco więcej czasu, a potem i tak nie chce mu się wdrapywać wysoko po drabinie na niebie. Pewnie czuje się przemęczone po sezonie letnim. Poza tym dość szybko się wypala i po południu, ok. 16.00–17.00, układa już swoją rozpaloną głowę do snu. Jednak dzięki białej kołdrze śniegu, która pokrywa Islandię i odbija ostatnie promienie, jeszcze przez jakiś czas mrok nie zapada. Nadal jest widno, z całą pewnością nie buro i ponuro. Trzeba wiedzieć, że najkrótszy islandzki dzień w roku wypada koło 20–23 grudnia i teoretycznie trwa ok. 4 godz. Przesilenie zimowe najczęściej bywa 21 grudnia. Potem każdy dzień staje się już o kilka minut dłuższy, a w lutym trwa 7–8 godz.

RAZ CIEPŁO, RAZ ZIMNO Do islandzkiego zimowego słońca jeszcze później wrócę, ale teraz chciałbym zahaczyć o temat mrozów czy też dokładniej trudnych warunków pogodowych. Niektórzy pogodę na Islandii porównują do kobiety o zmiennych nastrojach. Tutaj po prostu trzeba być ubranym ciepło, naj­lepiej na cebulkę. Wtedy już nie taki diabeł straszny, jak go malują. Owszem, na północy wyspy, szczególnie podczas sztormu lub śnieżycy, bywa przeraźliwie zimno, ale po pierwsze taki stan nie trwa długo, a po drugie nie dotyczy wszystkich rejonów kraju. Najkorzystniej w tym przypadku wypada jego południowa część, gdzie temperatury potrafią być nawet wyższe niż w Polsce. Wbrew pozorom klimat Islandii jest łagodniejszy, niż moglibyśmy przypuszczać czy wskazywałoby na to jej usytuowanie na mapie. Dzieje się tak za sprawą ciepłych prądów morskich, które opływają wyspę 

ZIMA 2019/2020


150 EUROPODRÓŻE runkach drogowych i atmosferycznych) czy www.safetravel.is (podającej aktualne szczegóły na temat jakości dróg z uwzględnieniem wpływu pogody).

ODCIENIE BIELI Za całkowitą bzdurę uważam stwierdzenie, że zimowa sceneria Islandii jest nudna i niezajmująca, że to tylko rozciągająca się po horyzont biel kłująca w oczy. Malkontenci mówią, że nie uświadczymy tu zimą żadnych atrakcji, bo są one schowane pod śniegiem albo zamarznięte. Nie ma nic bardziej mylnego. Bywałem na wyspie o różnych porach roku, w rozmaitych jej zakątkach, i największe wrażenie zrobiła na mnie

Jak widać, podróż na Islandię w zimie jest korzystna ze względów praktycznych i ekonomicznych (tańsze połączenia lotnicze, niższe koszty wypożyczenia samochodu i ceny hoteli, większa dostępność noclegów, mniej turystów) oraz estetycznych (nadzwyczajne widoki). Jednak to nie wszystko. Niektóre zjawiska, widoki i atrakcje pojawiają się tylko o tej porze roku.

POMOCNA DŁOŃ Chciałbym też wspomnieć o kilku firmach oferujących obsługę w języku polskim i zajmujących się organizacją wycieczek na Islandię, także w zimie. Guide to Iceland (www.guidetoiceland.is/pl) jest największą

©© ISTOCK.COM/Ultima_Gaina

i najsilniej oddziałują na jej południowo-zachodnim i południowym wybrzeżu. Im dalej na północ, tym średnie temperatury stają się niższe. Bez­sprzecznie przyczynia się do tego jeden z najbardziej uciążliwych czynników pogodowych na Islandii, a mianowicie wiatr. Potrafi być naprawdę mocny i dokuczliwy. Z powodu sztormu i burz śnieżnych zamyka się często niektóre drogi, przez co dojazd do różnych miejsc bądź wydostanie się z nich bywa niemożliwe. Jednak może się zdarzyć, że podczas naszego zimowego pobytu na wyspie pogoda będzie ładna i słoneczna. Zresztą w tym kraju nie powinniśmy jakoś specjalnie przywiązywać się do aktualnych warunków pogodowych.

SS Bryły lodowe przybierające niesamowity błękitny kolor unoszące się na jeziorze Jökulsárlón

W ciągu jednego dnia da się tu zaobserwować różne pory roku i rozmaite zjawiska atmosferyczne. Idealnie podsumowuje tę sytuację słynne islandzkie powiedzenie: Jeśli nie podoba ci się pogoda na Islan­dii, to poczekaj 5 minut. Z tego względu w trakcie planowania podróży po wyspie, jak i już w drodze warto korzystać z kilku stron internetowych: www.vegagerdin.is (z informacjami o bieżącym stanie islandzkich dróg), en.vedur.is (czyli serwisu Islandzkiego Biura Meteorologicznego – Veðurstofa Íslands), www.road.is (informującej o wa­

ZIMA 2019/2020

właśnie w tym czasie. Dopiero w zimowej oprawie krajobrazy i natura Islandii stają się najbardziej imponujące. Wtedy w pełni wybrzmiewa jej piękno, majestat i dzikość. To, co dotychczas czarowało swoim baśniowym ciepłym urokiem – te wszystkie wodospady, rzeki, wulkany, fiordy, góry i doliny – w zimie wygląda jeszcze bardziej niesamowicie. Widoki są o niebo lepsze. Mózg nie nadąża z przetwarzaniem obrazów na język emocji. Myślę, że dzieje się tak również za sprawą rozproszonego przez śnieg i lód pastelowego światła słońca.

miejscową platformą usług turystycznych, która współpracuje z setkami islandzkich operatorów. Znajdziemy na niej najniższe ceny. Jej użytkownicy mogą skorzystać z wygodnych możliwości odwołania rezerwacji i zwrotu pieniędzy. Do wyboru mamy całe mnóstwo różnego rodzaju wycieczek, ofert wynajmu samochodu i pakietów wakacyjnych. Portal Icestory (www.icestory.pl) prowadzą Berenika i Piotr mieszkający od wielu lat na Islandii, którzy wydali w Polsce dwie książki poświęcone tej wyspie. Oprócz zajmowania się promocją tego kraju organizują też wyjazdy do niego. Poza tym w ofer-


151 Try Iceland Tours (www.tryiceland.com) to biuro podróży założone i prowadzone przez polskie małżeństwo mieszkające od wielu lat na wyspie, autorów przewodników turystycznych po niej. Zabiera ono turystów na odkrywanie piękna islandzkich krajobrazów super jeepem, dzięki czemu mają oni szansę dotrzeć do najbardziej odległych i trudniej dostępnych miejsc w krainie ognia i lodu. Klienci mogą wybrać jedną z gotowych ofert albo stworzyć swój indywidualny plan, który organizator jest w stanie zrealizować. Iceland Rovers (www.icelandrovers.is) przygotowuje szyte na miarę wycieczki dla grup i indywidualnych zwiedzających na terenie całej Islandii. Agencja zajmuje

Świadczy też fachową pomoc w planowaniu tras. Oprócz tego w razie potrzeby zapewnia dodatkowe wyposażenie samochodu, np. nawigację GPS, ładowarki USB, urządzenie do połączenia z siecią Wi-Fi i sprzęt turystyczny (namioty, śpiwory, kuchenki gazowe, latarki itd.). Mała, rodzinna firma Asgard (www.wycieczkidoislandii.com) specjalizuje się w kompleksowym przygotowywaniu wizyt na wyspie. W jej ofercie znajdują się zarówno weekendowe wyjazdy, dopasowane do indywidualnych oczekiwań uczestników, jak i kilkutygodniowe wyprawy objazdowe. Na koniec warto jeszcze wymienić Niceland (www.niceland.pl), prowadzoną

©© Promote Iceland

cie mają również warsztaty fotograficzne z profesjonalną fotografką, na co dzień pracującą w radiowej Trójce, Aleksandrą Kaczkowską. Moon and Back (www.moonandback.pl) to firma założona przez Polaków od kilku­ nastu lat podróżujących w najdalsze zakątki świata. Teraz postanowili oni wykorzystać swoje doświadczenia i pokazywać innym piękno Islandii. Obsługują małe grupy turystów i oferują wieloaspektowe usługi, takie jak zakwaterowanie, wynajem kierowcy i wypożyczenie samochodu. Organizują także wycieczki specjalistyczne, np. 54-kilo­ metrowy trekking przez tzw. tęczowe góry (Landmannalaugar).

Na wyspie swoją siedzibę (w mieście Kópavogur w południowo-zachodniej części kraju) ma też biuro turystyczne Islandia4u (www.islandia4u.pl). Przygotowuje ono zarówno wyjazdy indywidualne, jak i grupowe z polskim przewodnikiem (w tym luksusowe i specjalistyczne). Jego specjalnością są wyprawy na lodowce i do jaskiń lodowcowych, które eksploruje z turystami już od ponad sześciu lat. Poza różno­rodnymi jedno­dniowymi i wielodniowymi wycieczkami organizuje również transfery na słynną Błękitną Lagunę oraz z lotniska w Keflavíku i na nie.

SS Najlepszy okres na podziwianie zorzy polarnej przypada między końcem września a kwietniem

się organizowaniem wypraw pieszych i samochodowych na wschodnie i zachodnie fiordy. Poza tym Iceland Rovers kieruje się wysokimi standardami obsługi mającymi na celu m.in. zminimalizowanie wpływu ruchu turystycznego na środowisko naturalne. ICE POL (www.icepole.eu) to polska wypożyczalnia samochodów na Islandii. Na życzenie klienta zapewnia odbiór z lotniska o każdej porze. Dostarcza także auto na wcześniej umówione miejsce. Firma oferuje konkurencyjne ceny i zajmuje się wszelkimi kwestiami związanymi z ubezpieczeniem.

przez grupę młodych i aktywnych podróżników, znających północne zakątki Europy, którzy zapraszają na wycieczki na Islandię z polskojęzycznymi przewodnikami.

ONIRYCZNY SPEKTAKL Jedną z najbardziej znanych islandzkich atrakcji jest bez wątpienia zorza polarna (określana łacińską nazwą aurora borealis na półkuli północnej). To niekwestionowana królowa krainy ognia i lodu. Trzeba ją zobaczyć przynajmniej raz w życiu. Zapewniam, że później już nic nie będzie takie samo. 

ZIMA 2019/2020


©© Promote Iceland

152 EUROPODRÓŻE

SS Wyprawa po potężnym jęzorze lodowym Svínafellsjökull prowadzona przez doświadczonego przewodnika

TT Jökulsárlón wypełnia woda z lodowca Vatnajökull

Zorza polarna powstaje w wyniku zderzenia się naładowanych cząsteczek wiatru słonecznego z polem magnetycznym Ziemi. Wówczas w wyższych warstwach atmosfery dochodzi do ich jonizacji. Intensywność zjawiska zależy od aktywności słonecznej, wielkości przyśpieszenia samych cząstek i przejrzystości nieba. Najpowszechniej spotykana jest zorza w kolorze zielonym, ale zdarzają się też fioletowe, czerwone, ró-

Po prostu, aby człowiek miał szansę dostrzec zorzę, musi się ona pojawić na ciemnym tle, a latem występują białe noce. Sezon na obserwowanie tej niezwykłej gry świateł trwa zazwyczaj od września do kwietnia. Warto wówczas śledzić dotyczące tego zjawiska prognozy. Takie informacje można znaleźć np. we wspomnianym serwisie Islandzkiego Biura Meteorologicznego (en.vedur.is) lub Aurora Service (www.aurora-service.eu).

ZIMA 2019/2020

żowe, żółte, pomarańczowe, białe i niebieskie. Aurora borealis przybiera również różne kształty. Raz ma postać delikatnej wstęgi lub serpentyny, drugim razem układa się w kolumny lub rozproszone chmury, a kiedy indziej tworzy masywne ściany. Pozostaje statyczna bądź subtelnie się porusza, tańczy i pulsuje na niebie. To świetlne zjawisko można obserwować na Islandii wyłącznie zimą, najlepiej z dala od skupisk miejskich.


©© ISTOCK.COM/Anna_Om

153

SS Błękitna lodowa jaskinia w lodowcu Skaftafellsjökull

1000 m. Na wyspie znajduje się też jedna z największych czap lodowych w Europie – Vatnajökull (7,9 tys. km2). Widok olbrzymich mas lodu zapiera dech w piersiach. Dziś jednak można znacznie więcej niż tylko podziwiać je z daleka. Chętni mają szansę postawić stopę na lodowcu i go dotknąć, a nawet wybrać się na trekking po nim wraz z odpowiednio przeszkolonym przewodnikiem. Takie wycieczki mogą odbywać się niemal każdego dnia o każdej porze roku, o ile oczywiście pozwala na to pogoda. Co zaskakujące, czasami mimo zamkniętych niektórych górskich dróg dojazd do lodowców jest możliwy. Do najpopularniejszych wśród amatorów wspinaczki i trekkingu należą Eyjafjallajökull, Mýrdalsjökull z jęzorem Sólheimajökull i wspomniany Vatnajökull z jęzorem Svínafellsjökull. Charakteryzują się one różnym zabarwieniem, choć dominuje w nich oszałamiający błękit. Co ciekawe, lód zawdzięcza tę barwę absorbowaniu całego spektrum kolorów z wyjątkiem właśnie niebieskiego. Im bardziej intensywny jest błękit lodowca, tym mniej w nim pęcherzyków powietrza. Trzeba także wiedzieć, że latem lodowe masy tracą swoją niesamowitą kolorystykę i po prostu szarzeją. Dzieje się tak, gdyż podgrzewane przez słońce pęcherzyki powietrza pękają, niszcząc strukturę lodu. Uwidaczniają się wtedy ciemne smugi – ślady ziemi i wulkanicznego popiołu, który osiadł na danych warstwach po erupcjach. W rejonie lodowców oprócz pieszych wędrówek dużym zainteresowaniem cieszą się również przejażdżki ogromnymi, kosmicznie wyglądającymi jeepami czy skuterami śnieżnymi oraz wycieczki na nartach lub psim zaprzęgiem. Oczywiście największe wrażenie te wiekowe lodowe kolosy robią zimą.

©© Promote Iceland

W ŚRODKU LODOWCA

Pod adresem www.windy.com zdobędziemy informacje o zachmurzeniu i przemieszczaniu się chmur. Przydaje się także darmowa aplikacja na telefon My Aurora Forecast.

SPACER PO LODOWEJ CZAPIE Jak na prawdziwą krainę lodu przystało, Islandia jest miejscami skuta lodem. Lodowce zajmują obecnie blisko 11 proc. powierzchni kraju. Ich grubość waha się od 400 do

Poruszać można się nie tylko po powierzchni lodowców, lecz także w ich wnętrzu. Z Vatnajökull odchodzi ok. 30 lodowych jęzorów, pod którymi co roku tworzą się jaskinie. Takie lodowcowe groty istnieją dość krótko. Pojawiają się wyłącznie zimą, najczęściej w okolicy listopada. Są wtedy odkrywane przez lokalnych przewodników, którzy mają odpowiednią wiedzę i doświadczenie pomocne w zapewnieniu turystom bezpieczeństwa podczas zwiedzania. W żadnym razie nie wolno wybierać się na ich eksplorowanie samodzielnie. Jaskinie pod wpływem warunków atmosferycznych kurczą się, topnieją, zapadają. Do marca wszystkie przestają istnieć. Na ich ponowne narodziny trzeba czekać do kolejnej

zimy. Gwarantuję, że wizyta w takiej lodowej komnacie ukształtowanej siłami natury jest wspaniałym przeżyciem. Zostaje w pamięci na całe życie.

NIEZIEMSKI TUNEL W głąb lodowca można się dostać na Islandii nie tylko przez jaskinie, ale również przez tunel. Znajduje się on w Langjökull. To drugi pod względem wielkości lodowiec w kraju (ok. 950 km² powierzchni). W przeciwieństwie do jaskiń jest on wytworem człowieka, a nie natury. Tunel powstał w ramach projektu Into the Glacier i można go odwiedzać przez cały rok. Przygotowania związane z jego utworzeniem trwały aż cztery lata, a zaangażowane w nie były rozmaite osoby – inżynierowie, geolodzy, glacjolodzy i architekci. Po licznych konsultacjach z naukowcami z Uniwersytetu Islandzkiego i pozyskaniu sponsorów wreszcie zakończono ten wstępny etap. W 2014 r. ruszyła budowa, która zajęła ok. 14 miesięcy. W wyniku przeprowadzonych prac powstał tunel o długości 500 m, opadający na głębokość 40 m. Dodam, że to najdłuższa tego typu konstrukcja na świecie. Oficjalne jej otwarcie odbyło się 1 czerwca 2015 r. Fakt, że tunel lodowy jest sztuczny, wcale nie ujmuje mu uroku. Co ciekawe, znalazło się w nim miejsce nawet na kaplicę, w której udziela się ślubów. Sam dojazd tutaj robi już kosmiczne wrażenie, bo turyści są dowożeni (na wysokość 1200 m n.p.m.) wielkimi, ośmiokołowymi pojazdami, odkupionymi od NATO i odpowiednio przerobionymi. Po drodze można upajać się widokami na imponujący lodowiec i nieograniczone przestrzenie.

LAGUNA Z LODU Na południowym wschodzie Islandii znajduje się jezioro Jökulsárlón. To jedno z naj­ bardziej turystycznych miejsc wyspy. Akwen o powierzchni ok. 18 km² wypełnia woda z topniejącego lodowca Vatnajökull. Taflę jeziora znaczą ogromne bryły lodu, które w promieniach słońca mienią się rozmaitymi odcieniami bieli, szarości i błękitu. Wielkie bloki o różnorodnych kształtach powoli i dostojnie dryfują w kierunku Oceanu Atlantyckiego. Jeżeli ktoś zastanawiał się, czy istnieje jakieś miejsce na Islandii, które lepiej odwiedzić zimą niż latem, to z pewnością Jökulsárlón rozwieje te wątpliwości. Zimowe słońce sprawia, że cała laguna lśni migotliwym blaskiem, a lód nabiera niemal hieratycznego, mistycznego charakteru. Ten baśniowy obraz uzupełniają pływające w jeziorze foki i unoszące się na niebie ptaki. 

ZIMA 2019/2020


154 EUROPODRÓŻE DIAMENTY NA PLAŻY Kolejną niecodzienną atrakcję na południowym wschodzie Islandii stanowi Diamentowa Plaża (Diamond Beach, Breiðamerkursandur). Leży ona zaledwie 500 m od Jökulsárlón, po drugiej stronie drogi. Zapewniam, że takich plaż na świecie istnieje niewiele. Co jest w niej takiego osobliwego? Otóż pokrywa ją ciemny, wulkaniczny piasek, który zdobią odłamki lodu. Pochodzą z pobliskiej laguny, a na brzeg wyrzucane są przez potężne fale Atlantyku. Błyszczące w promieniach zimowego słońca kryształy o różnej wielkości i kształtach wyglądają niczym prawdziwe diamenty wspaniale wyeksponowane na czarnym aksamicie. Diamentowa Plaża olśniewa i mami zmysły.

ZMROŻONE KASKADY Na Islandii znajduje się ogromna liczba zjawiskowych wodospadów. Zaręczam, że w zimie nie wszystkie zamarzają, a już na pewno nie te, które uchodzą za najbardziej interesujące i usytuowane są wzdłuż głównej drogi nr 1 (Þjóðvegur 1, Hringvegur). W miesiącach zimowych prezentują się naprawdę nie­samo­wicie. Majestatyczne kaskady spływającej wody, przymrożone i oblodzone progi skalne, zwisające lodowe sople, ośnieżone zbocza, a także dźwięk pękającego lodu i skrzypiącego pod stopami śniegu tworzą wyjątkowy nastrój. Wśród wodospadów, które szczególnie zimą zdobywają serca turystów i zasługują na uznanie z racji swojej efektowności, wymieniłbym: Seljalandsfoss (który można obejść), Skógafoss (mający 60 m wysokości), Svartifoss (przelewający się przez ciemne, bazaltowe kolumny), Hraunfossar (czyli grupę wodospadów lawowych), Gullfoss (dwukaskadowy i szeroki) czy Dettifoss (potężny, dziki i głośny).

PÓŁWYSEP Z PORTALEM Dyrhólaey to niewielki półwysep na południu wyspy, z którego rozpościera się jeden z najbardziej ekscytujących i unikatowych islandzkich widoków. Punkt obserwacyjny stanowi tutaj 120-metrowy klif. Należy wyjaśnić, że nazwa „Dyrhólaey” to w rzeczywistości zlepek trzech islandzkich słów: dyr – „drzwi”, hóla – „dziura” i ey – „wyspa”. Są one nieprzypadkowe. Po pierwsze, kiedyś ten cypel faktycznie był wyspą, która powstała po wybuchu wulkanu. Dopiero później połączyła się ona z Islandią. Po drugie, w skalnej ścianie Dyrhólaey znajduje się spory otwór powstały w wyniku erozji. Pod tym imponującym łukiem skalnym można nawet swobodnie przepłynąć łodzią, zu-

ZIMA 2019/2020

pełnie jakby przechodziło się przez drzwi. Mało tego, okazuje się, że przez tę dziurę da się również przelecieć niewielkim samolotem. Dowiódł tego w 1993 r. pilot kaskader Tomme Tailor.

NAD DZIKIM OCEANEM Reynisfjara, czarna plaża położona na południu Islandii, robi zawsze oszałamiające wrażenie. Jak można się domyślać, swój mroczny wygląd zawdzięcza ona eksplozji wulkanu, do której doszło w przeszłości. Wówczas gwałtownie topniejące lodowce naniosły w to miejsce mnóstwo żwiru i kamieni. Kruczoczarna plaża, która ciągnie się niemal po horyzont, kontrastuje z białymi, spienionymi falami. Posępną atmosferę potęgują jeszcze wyrastające z wody wielo­ metrowe, skalne iglice (jak głosi legenda, są skamieniałymi trollami), znajdujące się przy brzegu tajemnicze bazaltowe kolumny oraz naturalnie ukształtowana jaskinia Hálsanefshellir. Jak przystało na prawdziwą piękność, Reynisfjara jest bardzo nie­ przewidy­walna i niebezpieczna, choć za-

grożenie stanowi tak naprawdę sąsiadujący z nią dziki i bezlitosny ocean. Czarna plaża kusi i omamia turystę, przyciąga go do siebie i… prowadzi wprost w ramiona śmierci. Zginęło tu wiele osób. Dodam, że nie­dawno zamknięto na stałe wschodnią część wybrzeża z uwagi na znaczne obsunięcia ziemi. Warto wspomnieć jeszcze o tym, że w latach 90. XX w. amerykański Islands Magazine umieścił tę czarną islandzką plażę na liście 10 najpiękniejszych na świecie. Nie powinno zatem dziwić, iż posłużyła za scenerię do kilku produkcji – wśród nich są filmy Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie, W ciemność. Star Trek, Thor: Mroczny świat, Noe: Wybrany przez Boga, Interstellar czy serial telewizyjny Gra o tron.

MIASTECZKO WE MGLE Gdy zobaczy się już niewielki półwysep Dyrhólaey i usytuowaną w jego pobliżu plażę Reynisfjara, może się wydawać, że Islandia nie jest w stanie bardziej zadowolić turysty. Jednak okazuje się, że to jeszcze nie koniec atrakcji, bo tuż obok przy­


©© ISTOCK.COM/Bill_Vorasate

155

SS Reynisfjara, bazaltowe kolumny Reynisdrangar

©© Promote Iceland

©© ISTOCK.COM/GavranBoris

WW Diamentowa Plaża z lśniącymi w słońcu bryłami lodu

cupnęła mała, malownicza miejscowość Vík í Mýrdal. W jej okolicy także znajduje się czarna plaża, z tym że bardziej piaszczysta. Vík í Mýrdal cechuje osobliwa atmosfera. Ze względu na nią łatwo nabrać przekonania, że tutaj zawsze pada deszcz i wieje wiatr, a mgła tylko na chwilę wydaje się znikać. Ten mroczny nastrój ma jednak swój urok, tym większy, kiedy wiemy, że nazwę „Vík í Mýrdal” można przetłumaczyć jako Zatoka Bagiennej Doliny. Dodam, że w miasteczku działa sklep odzieżowy Icewear z pamiątkami i ubraniami z owczej wełny.

SS Miejscowość Vík í Mýrdal, w której okolicy spotyka się na klifach liczne kolonie maskonurów

wyspy). O tej porze roku schodzą one z gór w poszukiwaniu pożywienia. Całe stada reniferów pasą się czasem nawet niedaleko głównej drogi. Ich białe zimowe futro wygląda zjawiskowo. Warto wiedzieć, że zwierzęta te zostały sprowadzone na Islandię

z Norwegii pod koniec XVIII w. Choć trudno reniferom odmówić uroku, to jednak większe emocje budzą lisy polarne. Informacje o tych mieszkańcach regionu znajdziemy na stronie internetowej Arctic Fox Centre (www.melrakki.is). 

TT Wytrzymałe, krępe konie islandzkie są przyzwyczajone do trudnych warunków panujących na wyspie

SPOTKANIA Z FAUNĄ

©© Kraina Obrazu

Na południu i południowym wschodzie kraju zimą spotyka się nie tylko piękne konie islandzkie, które gdy stoją w śniegu i opierają się podmuchom wiatru, wyglądają naprawdę bohatersko. Oprócz nich i licznego ptactwa, mającego tutaj idealne warunki do rozwoju z powodu braku większych drapieżników, można też na własne oczy zobaczyć np. renifery (częściej) i lisa polarnego (rzadziej, bo ten upodobał sobie raczej zachód

ZIMA 2019/2020


156 EUROPODRÓŻE WSZYSTKO W JEDNYM MIEJSCU

miasteczka Grundarfjörður. Odegrała ona również znaczącą rolę w amerykańskim serialu fantasy Gra o tron. Półwysep słynie także z hodowli koni islandzkich. Można je tutaj spotkać niemal wszędzie. Niezależnie od pory roku i pogody Snæfellsnes jest po prostu niesamowitym miejscem.

BŁĘKITNE GORĄCE ŹRÓDŁA Po trudach zimowej podróży nie ma nic lepszego niż błogi relaks w cudownie ciepłej, lazurowej wodzie. Przyjemność z kąpieli bywa

energię geotermalną wykorzystują do ogrzewania wody, domów i szklarni czy produkcji energii elektrycznej. Same gorące źródła przynoszą jeszcze inny pożytek – są świetnym miejscem na odpoczynek. Na wyspie znajduje się ich mnóstwo. Do naj­większych i naj­słynniejszych należą jednak dwa kompleksy. Pierwszym jest wyróżniona przez magazyn National Geographic Błękitna Laguna (Blue Lagoon), która leży na półwyspie Reykjanes, w odległości niespełna 40 minut jazdy z Reykjavíku, stolicy kraju, i 20 minut

©© ISTOCK.COM/tawatchaiprakobkit

Jeśli ktoś nie ma zbyt dużo czasu na zwiedzanie, polecam zwłaszcza wizytę na pół­ wyspie Snæfellsnes w zachodniej części kraju. Mówi się, że jest on Islandią w pigułce, i wiele w tym prawdy. Znajdziemy na nim niemal wszystko, z czego słynie ta wyspa i z czym się kojarzy. Są tu wulkan i lodowiec (Snæfellsjökull – 1446 m n.p.m.), wodo­ spady (np. Bjarnafoss), pola lawowe, kratery (Eldborg), jasna i czarna plaża (Ytri Tunga i Djúpalónssandur), klify, fantazyjne forma-

SS Kirkjufell (463 m n.p.m.) na półwyspie Snæfellsnes

cje skalne (Lóndrangar), jaskinie (Vatnshellir, Sönghellir), park narodowy (Park Narodowy Snæfellsjökull), źródła termalne, latarnie morskie i inne atrakcje. Jednak prawdziwy klejnot tego regionu stanowi góra Kirkjufell (463 m n.p.m.), wznosząca się nieopodal

od Portu Lotniczego Keflavík (KEF). Drugi to Mývatn Nature Baths, kąpielisko położone na północnym wschodzie Islandii, w okolicy Reykjahlíð, otwarte 15 lat temu. Oprócz nich warto wymienić też Secret Lagoon koło wioski Flúðir, nowoczesne spa 

©© Kraina Obrazu

TT Mývatn Nature Baths – kąpielisko termalne otwarte przez cały rok, z wodą o temperaturze 36–40°C

ZIMA 2019/2020

jeszcze większa, kiedy w oddali można podziwiać ośnieżone szczyty górskie bądź tańczącą na niebie zorzę. Mieszkańcy położonej na styku płyt tektonicznych Islan­dii, usianej licznymi wulkanami, nauczyli się czerpać z mocy natury. Pozyskiwaną z wnętrza ziemi



©© Visit Reykjavík/Ragnar Th.

158 EUROPODRÓŻE

SS Winter Lights Festival w centrum Reykjavíku, parada przed Kościołem Hallgrímura (Hallgrímskirkja)

Krauma i centrum Laugarvatn Fontana nad jeziorem Laugarvatn w południowo-zachodniej części kraju, które od Reykjavíku dzieli ok. 70 minut jazdy. Na koniec dodam, że znaczna część gorących źródeł zachowała swoją pierwotną formę, niezmienioną przez człowieka. Wyglądają tak, jak stworzyła je matka natura.

MUZYCZNE ELDORADO Islandczycy kochają muzykę i są jednymi z najbardziej produktywnych artystów na świecie. Mimo stosunkowo niewielkiej populacji Islandii (360 tys. mieszkańców) co roku powstaje w niej wiele nowych zespołów i wydaje się naprawdę dużo albumów z utworami różnych gatunków muzycznych,

©© Visit Reykjavík/Ragnar Th.

TT Budynek Perlan (Perła) na wzgórzu Öskjuhlíð w stolicy Islandii – sześć zbiorników przykrytych kopułą

ZIMA 2019/2020

począwszy od klasyki i jazzu, przez muzykę elektroniczną, folkową i pop, aż po rock i metal. Na wyspie ogromną popularnością cieszą się także festiwale muzyczne, dlatego ich liczba ciągle wzrasta (obecnie jest ich ponad 50). Chociaż większość z nich odbywa się latem, to również i zimą można natrafić na wiele ciekawych imprez. Należy tu wymienić przynajmniej niektóre: Iceland Airwaves (na początku listopada), Sónar Reykjavík (lokalną edycję serii festiwali muzyki alternatywnej, odbywającą się pod koniec kwietnia), islandzki konkurs Músíktilraunir (na przełomie marca i kwietnia), Reykjavík Blues Festival (na początku kwietnia) czy wreszcie Myrkir Músíkdagar (Dark Music Days), których najbliższą edycję zaplanowano w terminie od 25 stycznia do 1 lutego 2020 r. Na dodatek o tej porze roku 130-tysięczna stolica Islandii rozbrzmiewa muzyką – niemal w każdym miejscu miasta grane są koncerty. W kraju organizuje się też mnóstwo innych interesujących wydarzeń kulturalnych. Według mnie wiele z nich mogłoby swoim wysokim poziomem przyćmić niejedną imprezę odbywającą się w kontynentalnej części Europy. Dość wspomnieć, że amerykański serwis CNN Travel w 2013 r. umieścił Reykjavík na liście 10 najlepszych miast do odwiedzenia zimą (10 best cities to visit in winter). Islandzka stolica znalazła się w tym rankingu także po jego zaktualizowaniu w 2017 r. Wśród największych atrakcji miasta wymieniono gorące źródła, lutowy Festiwal Zimowych Świateł (Winter Lights Festival) i lodowisko na zamrożonej tafli jeziora Tjörnin. Zresztą to ostatnie trafiło również na listę 13 naj­ piękniejszych lodowisk na świecie przygotowaną w 2017 r. przez Skyscanner. Islandia co chwilę pojawia się w różno­rodnych rankingach. Bywa obwoływana jednym z najszczęśliwszych krajów na świecie albo najbardziej bezpiecznych, albo tych, gdzie żyje się najlepiej. W 2012 r. amerykański magazyn National Geographic Traveler opublikował listę miejsc z całego świata, które koniecznie trzeba odwiedzić. Oczywiście Islandia się na niej znalazła. W 2018 r. wyprawa islandzką drogą nr 1 uplasowała się na szóstej pozycji w rankingu Najlepsze podróże (World’s Best Journeys) opracowanym przez kanadyjski serwis FlightNetwork. W tym samym roku amerykański TripAdvisor umieścił Reykjavík wśród 10 najdoskonalszych miast świata. Cóż, mam nadzieję, iż udało mi się pokazać, że te wszystkie wysokie noty to nie przypadek oraz że Islandia także zimą potrafi zachwycić, a wyprawa na nią może przerosnąć najśmielsze oczekiwania. 


Islandia Dla Ciebie

lokalny przewodnik mówiący w Twoim języku

Rodzinnie czy z grupą znajomych – Islandia4u uszyje wakacje na Twoją miarę. Dzięki małym grupom oraz ogromnemu doświadczeniu i wiedzy naszych przewodników mówiących po polsku pokażemy Ci Islandię jak nikt inny. To wszystko sprawi, że wyjazd na wyspę ognia i lodu na długo zapadnie Ci w pamięć. w w w.islandia4u.pl

+3548416645

islandia4u@gmail.com


160 EUROPODRÓŻE

SS Kościół św. Franciszka i św. Bernarda w Wilnie

©© blue oceans PR

TT Willa Dalija (dawna Willa Maurytanka z końca XIX w.) w centrum Druskiennik, pensjonat dla gości

ZIMA 2019/2020


161

U sąsiadów na

Litwie

©© ISTOCK.COM/RossHelen

MAGDALENA BARTCZAK

TT Zamek w Trokach, w którym zmarł w październiku 1430 r. wielki książę Witold, leży na jeziorze Galwe

©© ISTOCK.COM/virga8

©© ISTOCK.COM/vikau

TT Mierzeję Kurońską zamieszkiwali niegdyś Kurowie

« Litwa pomimo geograficznej, historycznej i kulturowej bliskości jest jednym z tych krajów, które nie są zbyt dobrze znane Polakom. W oczach wielu naszych rodaków stanowi wciąż dość mało oczywiste miejsce na spędzenie urlopu. Wielka szkoda, bo spodobałaby się zarówno miłośnikom przyrody i osobom aktywnym, jak i turystom interesującym się raczej kulturą, historią czy kulinariami. Sąsiadka Polski ma wszystko, co potrzebne, aby zainteresować podróżników. »

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/vejaa

162 EUROPODRÓŻE

©© ISTOCK.COM/Igor Banaszczyk

SS Ostra Brama z klasycystyczną kaplicą z 1829 r.

SS Cmentarz Na Rossie na stromym wzgórzu morenowym

Z

Litwą graniczymy od północnego wschodu. Możemy ją odwiedzać bez problemu, bo również należy do strefy Schengen. Z krajem tym łączy nas też Bałtyk. Warto więc skorzystać z okazji, żeby się do niego wybrać.

Za sprawą wspólnych dziejów i sentymentu do kresów, który nadal żywi wielu Polaków, Litwa wydaje się naszym rodakom znajoma. To właśnie z ziemiami leżącymi dziś w jej granicach związane są takie osobistości ze świata kultury, nauki czy polityki jak Adam Mickiewicz, Ignacy Domeyko, Eliza Orzeszkowa, Józef Piłsudski, Czesław Miłosz, Czesław Niemen i Tadeusz Konwicki. Jak już wspomniałam, spodoba się tu jednak nie tylko osobom pasjonującym się historią.

ZIMA 2019/2020

SS Cenny zespół zabytkowy w Wilnie w 1994 r. wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO

MIASTO GIEDYMINA Miejscem, które wzbudza najwięcej emocji i patriotycznych uczuć w polskich sercach, jest bez wątpienia Wilno. To największe pod względem powierzchni miasto krajów bałtyckich (zajmuje obszar 401 km²) do 1795 r. było stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego w Rzeczypospolitej Obojga Narodów, a w latach 1922–1939 leżało w granicach II Rzeczypospolitej. Jeszcze przed II wojną światową Polacy stanowili ponad połowę mieszkańców Wileńszczyzny i mniej więcej 70 proc. populacji samego Wilna. Stąd pewnie wielu polskich turystów, nawet tych przybywających tu po raz pierwszy, szybko nabiera przekonania, że znalazło się w znanych sobie stronach.

Niewątpliwie swój wielki urok litewska stolica zawdzięcza nie tylko zabytkom, licznym i różnorodnym (m.in. budowlom w stylu gotyckim, renesansowym czy klasycystycznym), lecz także okolicznym gęstym i bujnym lasom. Wilno otaczają zalesione wzgórza, które schodzą ku Staremu Miastu niczym kolejne rzędy amfiteatru. Scenę stanowi rozległa dolina, utworzona przez dwie pobliskie rzeki: spokojną Wilię i wpadającą do niej Wilejkę, przypominającą rwący górski strumień. Tak strategicznie położona okolica zachęcała do osiedlania się. Wilno jest ośrodkiem bardzo starym – według archeologów jego początki sięgają mniej więcej V w., choć pierwsze wzmianki o nim pochodzą dopiero z 1323 r. Właśnie wtedy w liście wielkiego księcia litewskie-


©© ISTOCK.COM/SilvanBachmann

163

©© ISTOCK.COM/Aleh Varanishcha

©© ISTOCK.COM/Leonid Andronov

SS Biegnący nad Niemnem 256-metrowy most Witolda Wielkiego łączący Aleksotę ze Starym Miastem w Kownie

go Giedymina (upamiętnionego wieloma pomnikami w całym kraju) do papieża Jana XXII pojawiła się adnotacja, iż powstał on w „naszym mieście Wilnie” (in civitate nostra Vilna). Władca, który panował w latach 1316–1341 i uchodzi za twórcę potęgi Litwy, wzniósł tutaj m.in. pierwszą drewnianą warownię i bardzo dbał o rozwój przyszłej stolicy. Zaczęła ona rozkwitać od 1387 r., gdy zorganizowano w niej uroczystość przyjęcia przez Wielkie Księstwo Litewskie chrztu. Wówczas ośrodkowi nadano prawa miejskie. Miasto powoli przemieniało się w barwny tygiel, w którym mieszały się ze sobą elementy różnych kultur i religii. Ślady tej wileńskiej mozaiki przetrwały do czasów współczesnych, o czym świadczą chociażby spisy powszechne przeprowadzane jeszcze w okresie, gdy Litwa była

SS Kowno – częściowo odrestaurowany krzyżacki zamek z lat 90. XIV w. stojący u ujścia Wilii do Niemna

jedną z republik ZSRR (1940–1991). Według nich w Wilnie mieszkali przedstawiciele nawet 70 różnych narodowości. Ludzie z rozmaitych grup etnicznych ściągali tu przez lata z różnych stron, m.in. z terenów dzisiejszej Białorusi, Rosji, Ukrainy, Niemiec, Austrii i Czech. Nad Wilią osiedlali się bardzo licznie Tatarzy, Karaimi i Żydzi. Miasto długo zresztą określano mianem Jerozolimy Północy – było jednym z naj­ ważniejszych ośrodków kultury judaistycznej na świecie. Echa wielo­kulturowej przeszłości można dziś dostrzec choćby w architekturze. W Wilnie znajdziemy kościoły katolickie, cerkwie i synagogi. Jednym z naj­ważniejszych śladów po Polakach jest oczywiście Ostra Brama, która została postawiona na początku XVI w. i stanowi

jedyną pozostałość po fortyfikacjach okalających niegdyś miasto. W powstałej w niej kaplicy przechowuje się obraz Matki Boskiej Ostrobramskiej, przez wielu wiernych uważany za cudowny. Został on namalowany najpewniej na początku XVII w. przez anonimowego autora i wkrótce potem zawisł na Ostrej Bramie. Nasi rodacy odwiedzają w Wilnie również cmentarz Na Rossie – jedną z naj­ ważniejszych polskich nekropolii. Znajduje się tu m.in. mauzoleum Matka i serce syna (z 1936 r.), w którym złożono serce Józefa Piłsudskiego, oraz groby Joachima Lelewela, Władysława Syrokomli czy Euzebiusza Słowackiego (teoretyka i historyka literatury, dramatopisarza, tłumacza, ojca słynnego poety). Na cmentarz warto wybrać się także 

ZIMA 2019/2020


POLACY W LITEWSKIM ŚWIECIE Niegdyś Polacy licznie zamieszkiwali również Kowno, obecnie największy ośrodek przemysłowy kraju. Blisko 94 proc. z jego 330 tys. mieszkańców stanowią dziś Litwini. Z tego powodu bywa ono często nazywane ostoją litewskości. W dwudziestoleciu między­wojennym, gdy Wilno leżało w granicach Polski, właśnie tutaj została de facto przeniesiona litewska stolica. Na każdym kroku znajdziemy w Kownie ważne historyczne obiekty – częściowo odrestaurowany krzyżacki zamek, imponujący główny plac ze strzelistym Ratuszem, liczne świą-

ZIMA 2019/2020

tynie, np. Bazylikę Archikatedralną Świętych Apostołów Piotra i Pawła, będącą naj­ większą gotycką budowlą sakralną na Litwie. Obowiązkowo trzeba się wybrać na spacer najsłynniejszą kowieńską ulicą – 1,6-kilo­ metrową aleją Wolności, która łączy Stare Miasto z nowocześniejszą częścią. Jest jedną z najdłuższych ulic w Europie przeznaczonych wyłącznie do ruchu pieszego. O tym, jakie znaczenie dla polskiej społeczności miało Kowno pomimo swojej litewskości, przypominają m.in. nazwy ulic i pomniki – przede wszystkim te poświęcone Adamowi Mickiewiczowi. Nasz wieszcz narodowy wkrótce po skończeniu studiów przez kilka lat mieszkał tu i pracował jako gimnazjalny nauczyciel literatury, historii i prawa. Właśnie podczas pobytu w tym mieście pisał takie swoje znane dzieła jak Ballady i romanse (wydane w 1822 r.), Grażyna (opublikowana w 1823 r.) oraz część II i IV Dziadów (powstawały w latach 1820–1821), choć sam miał przyznać, że Kowno było dla niego dużo mniej inspirujące niż Wilno, za którym zawsze tęsknił, gdy je opuszczał.

SS Wzgórze Czarownic koło Juodkrantė, drewniane rzeźby

TAK BLISKO, TAK DALEKO Mimo tych silnych kulturowych i historycznych związków, jakie przez lata łączyły nasze kraje, i popularnej opinii, że Kresy Wschodnie wciąż są ważne dla Polaków, powinniśmy pamiętać, że Litwini mają mocno zakorzenione poczucie odrębności etnicznej, kulturowej i językowej i dbają o zachowanie tożsamości narodowej. Język litewski (z grupy bałtyckiej wchodzącej w skład podrodziny bałtosłowiańskiej), uważany za jeden z naj­ starszych języków indoeuropejskich, może brzmieć dla nas egzotycznie i już na poziomie podstawowych zwrotów stanowić barierę trudną do pokonania. O ile więc ze Słowianami z innych krajów porozumiemy się raczej bez problemu, o tyle tu nie jest już tak łatwo. Nawet proste wyrażenia takie jak laba diena („dzień dobry”), ačiū („dziękuję”), į sveikatą („na zdrowie”) albo iki pasimatymo („do widzenia”) nie kojarzą się nam z niczym znajomym. Wielu Polaków wybierających się na Litwę nadal bywa przekonanych, że z jej mieszkańcami dogada się po polsku, ale to błędne założenie. Według najnowszych statystyk nasz język zna bądź rozumie nie więcej niż 6 proc. obywateli kraju. Warto postawić więc na angielski lub przyswoić sobie kilka najważniejszych słówek czy połączeń wyrazowych po litewsku – wówczas na pewno zrobimy dobre wrażenie. Tym bardziej że nasi sąsiedzi są ze swojego języka

TT Bursztyn określa się mianem litewskiego złota

©© ISTOCK.COM/Michele Ursi

ze względu na jego wyjątkową atmosferę i malownicze położenie na wzgórzach wśród drzew. Niezwykły charakter ma też Zarzecze. Należy ono do najstarszych rejonów Wilna, rozciąga się na wschód od Starego Miasta, na prawym brzegu Wilejki. Choć jeszcze do niedawna było omijane przez turystów, bo uchodziło za niebezpieczne i zaniedbane, dziś cieszy się opinią jednego z naj­ ciekawszych i najbardziej urokliwych miejsc w stolicy. Opanowane przez wileńską bohemę Zarzecze bywa porównywane do paryskiej historycznej dzielnicy Montmartre czy kopen­haskiego osiedla Christiania i rzeczywiście coś w tym jest – można tutaj poczuć wolnego ducha, a przy okazji wpaść do galerii, usiąść w klimatycznej kawiarni lub przespacerować się którymś z mostów przerzuconych przez Wilejkę. W 1998 r. mieszkańcy ustanowili tę część miasta… niezależną republiką (Užupis), z własną konstytucją, flagą i hymnem, władzami, a nawet patronem. Ten ostatni, Anioł Zarzecza, stoi na kolumnie na jednej z ulic i dmie w trąbę. Odwiedzić tę osobliwą republikę z pewnością powinni ci, którzy pragną przyjrzeć się Wilnu z jego najbardziej oryginalnej strony, choć tak naprawdę cała stolica przyciąga artystyczną atmosferą. Pełna jest krętych uliczek i zaułków, nad którymi w szumie okolicznych rzek unosi się duch poezji, legend i niemal namacalnej historii. Jak pisał w eseju Aby duchy umarłych zostawiły nas w spokoju (przedrukowanym w zbiorze Szukanie ojczyzny, Kraków 2001) Czesław Miłosz, który spędził tu lata młodości i wielokrotnie wracał do rodzinnych stron w utworach, [h]istoria tego miasta jest tak dziwaczna, że po prostu zaprasza, aby przenosić ją w wymiar baśni, co też nieraz czyniono, i opowieści zmieniały się zależnie od tego, kto opowiadał: czy byli to Litwini, czy Polacy, Żydzi czy Białorusini.

©© Rytis Seskaitis

164 EUROPODRÓŻE


©© ISTOCK.COM/Olga_Anourina

165

©© ISTOCK.COM/FuGazi

SS Malowniczo położona malutka Pervalka (część Neryngi) zamieszkiwana przez ponad 200 osób

TT Drewniane molo w Połądze ma 470 m długości

©© ISTOCK.COM/gorsh13

SS Z wydmy Parnidis (52 m wysokości) widać m.in. Nidę

bardzo dumni i pielęgnują go z ogromną pieczołowitością, o czym świadczy choćby fakt, że unikają używania zapożyczeń. Na hotel mówi się tutaj viešbutis, na hostel – bendrabutis, hamburger to mėsainis, a hot-dog – dešrainis. Jesteśmy małym krajem, który wielokrotnie musiał walczyć o swoje miejsce na mapie i niezależność – powiedziała mi kiedyś Litwinka poznana w podróży po jej pięknej ojczyźnie. Te zmagania zostawiły ślad w języku litewskim, używanym dziś przez blisko 3 mln ludzi na świecie.

SAHARA PÓŁNOCY Na terytorium tego największego z nad­ bałtyckich państw (65 300 km2 powierzchni i 2,8 mln mieszkańców) znajduje się m.in. 5 parków narodowych, 30 parków regionalnych, 3 państwowe rezerwaty przyrody, 2 rezerwaty kultury i ok. 300 obszarów chronionych. Mające prawie 100 km długości wybrzeże pokrywają plaże, lasy i wydmy. Natura obdarzyła Litwę bardzo hojnie i choć w kraju brakuje wielkich puszcz czy wysokich gór – najwyższe wzgórze (Wysoka Góra, Aukštojas) wznosi się na zaledwie 293,84 m n.p.m. – to tutejsze krajobrazy zadziwiają różnorodnością. W tej krainie morenowych wzgórz i łagodnie pofalowanych równin, szerokich dolin, bystrych rzek i setek jezior, odbijających w sobie niebo, do największych cudów przyrody zalicza się Mierzeja Kurońska. Oddziela ona Zalew Kuroński od otwartego Morza Bałtyckiego. Jej południowa część leży w granicach rosyjskiego obwodu kalinin­gradzkiego. Północny, litewski odcinek liczy 50 km. Wąski półwysep zbudowany jest z wielkich i piaszczystych wydm, porośniętych gęstymi, sosnowymi lasami, w których żyją m.in. łosie, sarny, dziki, lisy i ponad 300 gatunków ptaków. Ze względu na bogactwo fauny i flory oraz niezwykłe zagęszczenie tych wszystkich skarbów natury na niewielkim terenie Mierzeja Kurońska – określana mianem Sahary Północy lub Sahary Europy Wschodniej – od 2000 r. gości na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Duży fragment półwyspu od lat znajduje się też pod ochroną jako część założonego w 1991 r. Parku Narodowego Mierzei Kurońskiej. W tekstach dotyczących tego regionu często można spotkać informację, że leży tu miasto Nerynga (Neringa). W istocie jednak składa się na nie pięć dawnych osad rybackich, dziś funkcjonujących jako osobne miasteczka: Preila, Pervalka, Alksnynė, Juodkrantė i największe z nich 

ZIMA 2019/2020


SS Willa Kiersnowskich w Druskiennikach, nazywaną Wesołą, obecnie siedziba Muzeum Miejskiego

©© CENTRUM INFORMACJI TURYSTYCZNEj W DRUSKIENNIKACH

Nida (ok. 2,5 tys. mieszkańców). Jeśli chcemy nocować na mierzei, warto zatrzymać się w którymś z nich. Półwysep znakomicie zwiedza się na rowerze, bo prowadzi wzdłuż niego ścieżka rowerowa. To zresztą świetne miejsce na aktywny wypoczynek. Zadowoleni będą również miłośnicy żeglarstwa czy windsurfingu – znajdą tutaj idealne warunki do uprawiania tych sportów. Na atrakcyjne znaleziska na Mierzei Kurońskiej mogą liczyć poszukiwacze złota Północy, czyli bursztynu, z którego Litwini są ogromnie dumni. Ponoć największe na świecie muzeum tego skarbu morza (Palangos gintaro muziejus) działa w położonej nie­daleko miejscowości Połąga. Jest ona naj­popularniejszym, a zarazem naj­bardziej klimatycznym litewskim kurortem, pełnym pięknych, szerokich plaż oraz drewnianych willi i chałup, za sprawą których turyści z Polski nazywają ją nad­bałtyckim Zakopanem. Na przełomie XIX i XX w. często bywali w niej polscy artyści i inni przedstawiciele krakowskiej i zakopiańskiej bohemy, m.in. Stanisław Witkiewicz, Lucjan Rydel, Leon Wyczółkowski czy Tadeusz Miciński. Przemianę z nie­ wielkiej osady rybackiej w miejscowość wypoczynkową Połąga zawdzięcza rodzinie Tyszkiewiczów, która w pierwszej połowie XIX stulecia odkryła to miejsce i zaczęła je stopniowo rozbudowywać. Polscy arystokraci wznieśli tu elegancki pałac w stylu neorenesansowym otoczony ogrodem. Na ich zlecenie powstał także teatr, neo­gotycki kościół i malownicza przystań. Obok tej ostatniej pod koniec XIX w. wybudowano długie, drewniane molo, z którego dziś – jak twierdzą sami Litwini – można podziwiać jedne z najpiękniejszych zachodów słońca nad Bałtykiem.

©© ISTOCK.COM/MantiniLT

166 EUROPODRÓŻE

SS Snow Arena to jedyny otwarty przez cały rok kompleks sportów zimowych w krajach bałtyckich

towskiego Druskiennikom nadano status miejscowości leczniczej. Dziś litewski kurort cieszy się opinią jednego z najlepszych uzdrowisk klimatycznych i balneologicznych w całej Europie. Właśnie tu znajduje się ogromny park wodny w kompleksie Druskininkų sveikatinimo ir poilsio centras AQUA, naj­ większy i najpopularniejszy na Litwie, a zarazem należący do największych na kontynencie. Rozciąga się na powierzchni 30 tys. m2.

ZIMOWE ATRAKCJE

ZIMA 2019/2020

TT Strefa wypoczynkowa aquaparku w Druskiennikach m.in. z wannami masującymi i kaskadami wodnymi

©© AQUAPARK w Druskiennikach

Nadbałtyckie plaże, lasy i zatoki najlepiej odwiedzić wiosną, latem bądź wczesną jesienią. Za to zimowe miesiące sprzyjają wizycie w Druskiennikach – mieście położonym na południu Litwy, tuż przy granicy z Białorusią i ok. 50 km od Polski. Jego nazwa związana jest ze źródłami solankowymi (słowo druska to po litewsku „sól”, a druskininkas oznacza człowieka zajmującego się warzeniem soli), których w okolicy odkryto aż siedem. Tutejsze wody mineralne zawierają m.in. związki jodu, magnezu, wapnia i żelaza. Mają korzystny wpływ na układ odpornościowy i pokarmowy czy serce. Ze względu na te naturalne skarby już w 1794 r. dekretem króla Stanisława Augusta Ponia-

W rzeczywistości stanowi park rozrywki, w którym da się spędzić weekend albo nawet parę dni i wciąż odkrywać nowe atrakcje. Czekają w nim tropikalny klimat z temperaturą sięgającą 30°C, strzeliste palmy, błękitnolazurowa woda i bary z egzo­tycz­ny­mi koktajlami – przynajmniej na chwilę można więc oderwać się od szarej rzeczywistości i przenieść w inny, rozgrzany słońcem świat. Skorzystamy tu z basenów ze zjeżdżalniami i wodnymi kaskadami, wanien masujących


©© blue oceans PR

167

oraz strefy z 20 różnymi saunami i łaźniami. Oferta kompleksu obejmuje też liczne zabiegi wellness i spa – są wśród nich rozmaite rodzaje masaży, programy hydro­terapeutyczne i regeneracyjne, kuracje pielęgnujące i odżywiające skórę twarzy i całego ciała. To prawdziwa oaza, gdzie rozbrzmiewa muzyka relaksacyjna i dźwięki przyrody. Ci, którym marzy się nieco bardziej aktywny wypoczynek, również znajdą w Druskiennikach coś dla siebie i to całkiem nie­daleko

parku wodnego. Mowa o leżącym po drugiej stronie Niemna ośrodku sportów zimowych Snow Arena. Jest on naj­słynniejszym tego typu kompleksem nie tylko na Litwie, lecz także w tej części Europy. Tak naprawdę nie trzeba do kurortu przyjeżdżać właśnie zimą, bo białemu szaleństwu można się tutaj oddawać przez cały rok – w samym sercu Snow Areny umieszczono całoroczny stok narciarski o krytej trasie liczącej ponad 460 m długości. Łącznie wszystkie dostępne trasy dla

TT Park wodny w kompleksie leczniczym Grand SPA Lietuva z rozbudowaną ofertą rozrywek wodnych i saun

miłośników nart i snowboardu mają ponad 1,1 tys. m. Liczba ta robi wrażenie, szczególnie jeśli uświadomimy sobie, że Litwa stanowi raczej nizinny kraj.

SPECJALNOŚCI STOŁU Innym popularnym uzdrowiskiem są Birsztany, malowniczo położone wśród sosnowych lasów nad Niemnem, usytuowane ok. 80 km na północ od Druskiennik. Pełno w nich obiektów sanatoryjnych, z których wiele zbudowano w połowie XIX w., kiedy powstały tu ujęcia wód mineralnych 

©© grand spa Lietuva

SS Kolej linowa w Druskiennikach zapewnia piękne widoki na miasto, okoliczne lasy i zakola Niemna

ZIMA 2019/2020


168 EUROPODRÓŻE budynkami wyrasta Wzgórze Pieśni, pokryte drewnianymi rzeźbami nawiązującymi do litewskich pieśni ludowych, które określa się słowem daina. Stanowią one niezmiernie ważny element kultury Litwinów, nie­ rozerwalnie związany z ich historią. Inną istotną częścią kulturowego dziedzictwa Litwy jest jej kuchnia, bazująca głównie na mięsie i ziemniakach. Słynie ona również z przepysznego pieczywa – ciemnego, robionego na zakwasie, z dodatkiem miodu, kminku i rodzynek. Najlepiej jeść go w duecie z idealnym na upały chłodnikiem

litewskim. Warto także spróbować popularnej w kraju potrawy, z której Litwini są dumni, czyli cepelinów (kartaczy). Pod tą nazwą kryją się duże, podłużne pyzy z mięsem, nadzieniem grzybowym, białym serem bądź rybą. Serca turystów skradają też zwykle litewskie bliny – placki ziemniaczane podawane ze śmietaną lub sosem. Poza tym trzeba się skusić na babkę ziemniaczaną (znaną również jako kugelis), czyli zapiekankę z utartych ziemniaków, wymieszanych ze skwarkami ze świeżo stopionego boczku albo słoniny.

SS Kurhaus w Birsztanach, tuż obok parku Witolda

TT Cepeliny uchodzą na Litwie za danie narodowe

TT Kibiny to tradycyjna potrawa litewskich Karaimów

©© ISTOCK.COM/Dar1930

©© ISTOCK.COM/Michele Ursi

©© BIRŠTONO TURIZMO INFORMACIJOS CENTRAS

i odkryto bogate złoża borowiny. Dlatego większość najważniejszych zabytków w mieście stanowią budowle uzdrowiskowe. Należy do nich działające od 1927 r. sanatorium o nazwie Tulipan (Tulpės), gdzie z głębokości ponad 120 m wydobywa się wysoko­ zmineralizowaną wodę Vytautas, będącą litewskim specjałem. Na zainteresowanie zasługuje też prawdziwy symbol tego spokojnego miasteczka, czyli dawny dom zdrojowy z 1855 r. znany jako Kurhaus, wpisany na listę zabytków dziedzictwa narodowego. Pomiędzy tymi dwoma charakterystycznymi

ZIMA 2019/2020


169 dzime, to w rzeczywistości przywędrowało razem z Karaimami, którzy przybyli do tego regionu pod koniec XIV w. z Krymu i posługiwali się karaimskim zaliczanym do języków tureckich. Kilkaset rodzin zamieszkało w Trokach, miejscowości położonej prawie 30 km na zachód od Wilna. Jej symbol stanowi potężny zamek, stojący na wysepce na samym środku jeziora Galwe. Karaimi zajmowali się głównie handlem, rolnictwem i ogrodnictwem. Cieszyli się przy tym względną autonomią w ramach księstwa – otrzymywali liczne przywileje,

SS Dziedziniec zewnętrzny z rezydencją księcia, Troki

TT Słynny chłodnik litewski z ugotowanej botwinki

©© ISTOCK.COM/Arx0nt

©© ISTOCK.COM/leonardospencer

Istotny wpływ na tutejsze kulinarne zwyczaje mieli pochodzący z różnych stron mieszkańcy Litwy, a dawniej – Wielkiego Księstwa Litewskiego. Jednym z popularnych miejscowych przysmaków jest wywodzący się z kuchni tatarskiej kindziuk, wędzona wędlina wieprzowa. Inną wartą grzechu specjalnością są kibiny (kybyny) – pieczone pierożki z drożdżowego ciasta, wypełnione zazwyczaj farszem z jagnięciny lub coraz częściej wołowiny i wieprzowiny. Choć danie to także od dawna gości w litewskim menu i wielu Litwinów uważa je za ro-

pozwalające na posiadanie ziemi czy powoływanie własnego, odrębnego samorządu. Mogli też wznosić swoje świątynie (kienesy) oraz praktykować religię i kultywować tradycje, w tym również te kulinarne. Wspomniane kibiny najlepiej popijać bulionem, popularnym na Litwie kwasem chlebowym, tradycyjną ziołową nalewką lub którymś z ciemnych piw, uchodzących za specjalność tego kraju. A jeśli już mowa o napojach alkoholowych, to wizyta u naszych sąsiadów będzie z pewnością niepełna bez spróbowania lokalnych win, produkowanych przede wszystkim w regionach północno-wschodnich. Ze względu na niższe temperatury i warunki naturalne siłą rzeczy miejscowe trunki różnią się od tych z Europy Południowej. Zamiast winogron Litwini stawiają na inne owoce – przede wszystkim wypełniające ich sady i lasy jabłka, czarne porzeczki, aronie, wiśnie czy dzikie jagody. Wytwarzane z nich wina mają więc nieco słodszy smak i są zwykle podawane jako aperitif lub wino deserowe. Choć sama tradycja winiarska jest na Litwie dość młoda – sięga początków XX w. – to już w latach 30. XX stulecia niektóre winnice, jak choćby Voruta założona w miejscowości Onikszty (Anykščiai), zaczęły być doceniane na świecie. Do cieszących się uznaniem wytwórców należy także m.in. Gintaro Sino. Ta rodzinna winiarnia znajduje się tuż przy granicy z Łotwą, w mieście Jeziorosy (Zarasai). Produkuje słodkie, intensywne w smaku wina z jabłek, malin, porzeczek, jagód, wiśni i innych owoców. Przeciwwagę dla słodkich trunków stanowią te wytrawne i półwytrawne. Wytwarza się je na południu kraju, w mieście Olita (Alytus). Słynie ono głównie z win musujących, powstających na bazie takich popularnych szczepów jak riesling czy chardonnay. Są one sprowadzane z Włoch i na miejscu przechodzą wtórną fermentację. Tutejsze musujące wina Alita uchodzą za jedne z naj­ bardziej znanych i najlepszych tego typu win w regionie . Choć więc pewnie niewielu turystom kraj ten kojarzy się akurat z takim napitkiem, dla Litwinów, tak wysoko ceniących swoje lokalne tradycje, również winiarstwo stało się kolejnym powodem do dumy. Podczas odwiedzin na Litwie warto się przekonać, czy mają rację. Przykład rozwijania w ostatnich latach produkcji win stanowi zresztą dobre podsumowanie tego, co można odkryć u naszych sąsiadów. To niewątpliwie kraj pełen różnorodności, który jeszcze niejednym potrafi zaskoczyć. 

ZIMA 2019/2020


©© Grand SPA Lietuva

170 EUROPODRÓŻE

wiedzi, w których zaleca się prawidłowe odżywianie, kontrolowanie masy ciała i wykonywanie ćwiczeń fizycznych na wzmocnienie dna miednicy. Naturalnie w sieci są również cenne i sensowne porady, ale zastosowanie się do nich nie daje szybkiego efektu. Oczywiście dolegliwość ta nie należy do takich, z którymi da się żyć latami. Skrajną formę proponowanego leczenia stanowi interwencja chirurgiczna. Niemniej istnieje inna – fizjoterapeutyczna – metoda leczenia. To prawdopodobnie najskuteczniejszy rodzaj terapii ze wszystkich możliwych, jest nieinwazyjny i całkowicie bezbolesny. Program leczenia nietrzymania moczu i zapobiegania mu oferowany w popularnym południowolitewskim centrum sanatoryjnym z ofertą wellness Grand SPA Lietuva obejmuje serię zabiegów fizjo­ terapeutycznych z użyciem urządzenia Magneto STYM.

Narodziny dziecka to chwila wspaniała i długo wyczekiwana. Dla prawie co trzeciej młodej matki poród kończy się jednak nieprzyjemnym problemem. Jest nim nietrzymanie moczu. Oprócz niedogodności fizycznych powoduje ono silny dyskomfort psychiczny i często prowadzi do depresji. Otoczonymi druskiennickimi lasami sosnowymi największy w kurorcie kompleks leczniczy z ofertą wellness Grand Spa Lietuva ma duże doświadczenie w pomaganiu gościom w radzeniu sobie z tą dolegliwością.

RODZAJE I PRZYCZYNY Ze względu na to, że temat jest delikatny, kobiety cierpiące na nietrzymanie moczu nie mają innego wyjścia, jak wstydliwie ukrywać ten problem oraz próbować samodzielnie go rozwiązać i zwrócić się o pomoc do internetu jako „wiarygodnego” doradcy współczesnego człowieka. Na stronach internetowych można znaleźć wiele wypoTT Rozświetlony wieczorem dziedziniec wewnętrzny kompleksu Grand SPA Lietuva

©© Grand SPA Lietuva

tekst promocyjny

„Mokry wypadek” i jak sobie z nim poradzić w Druskiennikach

ZIMA 2019/2020

Według urologów istnieją dwa typowe rodzaje nietrzymania moczu: wysiłkowe (mimowolne wydzielanie płynu w wyniku zwiększonego ciśnienia wewnętrznego pojawiającego się np. z powodu wysiłku, kaszlu, śmiechu, kichania itp.) oraz naglące (mimowolne wydzielanie płynu w efekcie nagłego i bardzo silnego pragnienia oddania moczu, którego kobieta nie jest w stanie kontrolować). Z różnych powodów dolegliwość ta występuje częściej u kobiet niż u mężczyzn. I nie muszą być to kobiety w podeszłym wieku, ponieważ tym młodym również przydarza się nietrzymanie moczu. Po pierwsze, mięśnie dna miednicy u kobiet są z natury słabsze niż u mężczyzn. Po drugie, noszenie i urodzenie dziecka może poważnie ograniczyć wydajność tych mięśni – naturalnie zwiększona masa macicy i zmiany hormonalne zachodzące podczas ciąży działają na nie obciążająco. Nietrzymanie moczu często bywa również wynikiem komplikacji okołoporodowych i rozerwania mięśni krocza podczas porodu. Przyczyną pojawienia się dolegliwości może być interwencja chirurgiczna w obrębie narządów miednicy mniejszej. Naglące nietrzymanie moczu jest typowym objawem niedoboru żeńskiego hormonu estrogenu.


171 Program leczenia Magneto STYM opracowuje po konsultacji z pacjentem i indywidualnym badaniu specjalista medyczny Grand SPA Lietuva, który uwzględnia objawy i diagnozę. Zwykle zaleca się odbycie trzech sesji w tygodniu. Poprawę można odczuć już po pierwszych kilku, a po dwóch–trzech tygodniach terapii zauważalny jest utrzymujący się pozytywny efekt leczenia.

©© Grand SPA Lietuva

DLA CIAŁA I DUSZY Niemal wszystkim programom leczenia i rehabilitacji w sanatorium Grand SPA Lietuva towarzyszą dwa inne obowiązkowe elementy – terapia błotna i z użyciem wody mineralnej. Błoto lecznicze z Druskiennik stosowane w Grand SPA Lietuva charakteryzuje się bogatym składem chemicznym i biologicznym, zawiera wapń, magnez, żelazo, jod, potas oraz inne pierwiastki. Okłady błotne przynoszą unikatowy efekt terapeutyczny – działa ono przeciwzapalnie i tonizująco na organizm człowieka, poprawia krążenie krwi, normalizuje funkcjonowanie układu hormonalnego i immunologicznego.

SS Magneto STYM – wygodny fotel do skutecznego leczenia nietrzymania moczu

TERAPIA Z UŻYCIEM MAGNETO STYM: – naglące nietrzymanie moczu; – wysiłkowe nietrzymanie moczu; – mieszane nietrzymanie moczu; – po radykalnej prostatektomii; – nietrzymanie stolca; – rekonstrukcja po porodzie; – średnie formy wypadnięcia macicy i dróg moczowych; – rekonstrukcja po operacji dna miednicy; – przewlekłe zapalenie prostaty; – zaburzenia erekcji.

PRZEBIEG LECZENIA Leczenie za pomocą Magneto STYM jest bardzo komfortowe dla pacjenta. Nie ma bezpośredniego kontaktu ze skórą i w trakcie zabiegu nie stosuje się elektrod. Pacjenci nie odczuwają żadnych skutków ubocznych, a terapia nie powoduje bólu i nie wymaga wcześniejszego przygotowania. Podczas trwającej ok. 20 minut sesji osoba poddawana zabiegowi, która nawet nie musi się rozbierać, siedzi w wygodnej pozycji.

SS Borowina uważana jest słusznie za jeden z najcenniejszych darów natury

©© Grand SPA Lietuva

Urządzenie Magneto STYM zostało stworzone do leczenia dysfunkcji mięśni dna miednicy i nietrzymania moczu. Jego działanie opiera się na zastosowaniu progresywnej funkcjonalnej stymulacji magnetycznej (FMS – Functional Magnetic Stimulation), która powoduje zwiększenie wytrzymałości zwieracza i mięśni dna miednicy. Funkcjonalna stymulacja magnetyczna jako konwencjonalna metoda leczenia zapalenia gruczołu krokowego jest stosowana od ok. 20 lat. Dlatego jej skuteczność została już udowodniona w praktyce. Terapia polega na wywoływaniu skurczu mięśni dna miednicy za pomocą pulsującego pola magnetycznego wytwarzanego przez Magneto STYM. Sprawdza się w leczeniu wszystkich rodzajów nietrzymania moczu i kału. Poza tym metoda ta jest stosowana do przywracania funkcjonalności narządów układu moczowego i rozrodczego po interwencjach chirurgicznych, w okresie poporodowym oraz w wielu innych przypadkach.

©© Grand SPA Lietuva

URZĄDZENIE DZIAŁAJĄCE CUDA

SS Oczyszczające organizm codzienne picie wody mineralnej Lietuva (Litwa)

Picie krystalicznie czystej wody mineralnej Lietuva (Litwa), pochodzącej z głębokości 264 m, jest częścią terapii oczyszczającej w druskiennickim kompleksie leczniczym z bogatą ofertą wellness Grand SPA Lietuva. Ma ona wyjątkowe właściwości: odtruwa organizm, wzmacnia odporność, poprawia funkcjonowanie przewodu pokarmowego, zabija bakterie chorobotwórcze. 

www.grandspa.lt tel. +370 313 51 200 e-mail: reservation@grandspa.lt

ZIMA 2019/2020


172 WEEKEND W POLSCE

Wielkopolskie – wielka historia, wielka przygoda

BARBARA TEKIELI

SS Ratusz wznoszący się na poznańskim Starym Rynku

©© Sebastian Uciński

TT Pomnik króla Bolesława Śmiałego na skwerze przy ulicy Dąbrówki w Gnieźnie (Trakt Królewski)

ZIMA 2019/2020


©© Rogalowe Muzeum Poznania

173

©© poland.travel

SS W Rogalowym Muzeum Poznania poznamy m.in. tajniki wypieku słynnych rogali świętomarcińskich

TT Rezerwat Archeologiczny w Gieczu zaprasza co roku w listopadzie na wydarzenie plenerowe Dziady

©© Grzegorz Wójcik

©© Marcin Drab

TT Dolina Noteci – Wielka Pętla Wielkopolski

« Wielkopolska, nazwana po łacinie Polonia Maior (Wielka Polska), to jeden z najciekawszych regionów na mapie turystycznej naszego kraju. Warto jednak podkreślić, że obszar tej krainy historycznej nie pokrywa się z dzisiejszym województwem wielkopolskim. Na terenie tego ostatniego można znaleźć wiele cennych zabytków. Poza tym panują tu doskonałe warunki do aktywnego spędzania czasu. »

ZIMA 2019/2020


174 WEEKEND W POLSCE

R

©© Sebastian Uciński/Urząd Miejski w Gnieźnie

egion wielkopolski ma też swoje ciekawe zwyczaje kulturowe. W centrum Poznania, przy ulicy Półwiejskiej, stanął Pomnik Starego Marycha, fikcyjnej postaci posługującej się gwarą poznańską. Na zainteresowanie zasługuje także znakomita lokalna kuchnia. W województwie zachowało się również mnóstwo pałaców i dworów z muzealnym wyposażeniem. SS Figurka królika przedstawiająca bogatego kupca

©© Sebastian Uciński

Siedziba wojewody wielkopolskiego znajduje się w blisko 540-tysięcznym Poznaniu. To miasto dynamicznie się rozwijające, miejsce spotkań ludzi biznesu, kultury, sztuki, sportu i polityki. Każdego roku odbywa się w nim kilka tysięcy wydarzeń o zasięgu ogólno­polskim i między­narodowym. Tutaj powstało jedno z największych centrów kongresowo-wystawienniczych w kraju – Poznań Congress Center. Okolica może się poszczycić rozbudowaną bazą hotelową, obejmującą też obiekty znanych sieci i marek, takich jak Hilton, Sheraton, PURO Hotels, Park Inn by Radisson, Moxy by Marriott, Novotel, ibis czy Best Western. Do końca 2020 r. ma się pojawić tysiąc nowych miejsc noclegowych.

SS Posąg legendarnego Lecha nad jeziorem Jelonek

TT Na Wzgórzu Lecha stoi Archikatedra Gnieźnieńska

Polski Zbigniewa Oleśnickiego (1430–1493), wykonana z czerwonego węgierskiego marmuru, autorstwa Wita Stwosza. W pod­ ziemiach obok grobu Ignacego Krasickiego (1735–1801) zachował się napis nagrobkowy z ok. 1006 r. W Archiwum Archidiecezjalnym przechowywane są unikatowe eksponaty pochodzące z epoki Piastów – Złoty kodeks gnieźnieński najprawdopodobniej z końca XI stulecia i Bulla gnieźnieńska z lipca 1136 r. (wydana w Pizie).

Kto interesuje się historią powstawania naszego kraju, powinien odwiedzić Muzeum Początków Państwa Polskiego. Dla swoich gości przygotowało ono aplikację mobilną z interaktywną makietą wczesno­ średniowiecznego grodu gnieźnieńskiego w technologii 3D i AR (Augmented Reality – rozszerzonej rzeczywistości). Znakomitą atrakcją dla turystów indywidualnych jest Trakt Królewski – kilkukilometrowa trasa miejska, którą urozmaicają rzeźby królów

Za pierwszą stolicę Polski uznaje się Gniezno, choć należy pamiętać, że w przypadku okresu wczesnopiastowskiego trudno mówić o stolicy w późniejszym rozumieniu tego terminu. W tym czasie władca często podróżował razem z dworem i przenosił się z grodu do grodu. Niemniej właśnie tu pochowano św. Wojciecha (ok. 956–997), jednego z trzech głównych katolickich patronów naszego kraju. Najstarszą częścią miasta jest Wzgórze Lecha (117,1 m n.p.m.), na którym wznosi się dumnie Bazylika Prymasowska Wniebo­ wzięcia NMP. To siedziba najstarszej polskiej metropolii, ustanowionej przez papieża Sylwestra II. Pierwszego arcybiskupa metropolitę, Radzima Gaudentego, przyrodniego brata św. Wojciecha, intronizowano podczas słynnego zjazdu gnieźnieńskiego w 1000 r. – wtedy do grobu męczennika przybył z pielgrzymką cesarz rzymski Otton III, który spotkał się z księciem Bolesławem Chrobrym (967–1025), przyszłym królem Polski (od 1025 r.). W świątyni na uwagę zasługują Drzwi Gnieźnieńskie, nasz naj­cenniejszy zabytek sztuki romańskiej (z XII w.). Przedstawiają one sceny z życia św. Wojciecha. W bazylice znajduje się także płyta nagrobna arcybiskupa gnieźnieńskiego i prymasa

ZIMA 2019/2020

©© ISTOCK.COM/piotr borkowski

PIERWSZA STOLICA


175 zapomniane przysmaki i zwyczaje. Do miejskiego kalendarza wpisały się też na stałe listopadowy Festiwal Filmowy „Offeliada” i organizowany w pierwszej połowie grudnia jarmark bożonarodzeniowy.

©© ISTOCK.COM/cegli

GRÓD SPRZED WIEKÓW

TT Warsztaty ziemniaczane w Poznańskim Muzeum Pyry

koronowanych w gnieźnieńskiej katedrze oraz… 15 figurek królików. Sympatyczne zwierzęta stanowią zachętę do poznania jakiejś ciekawej postaci lub intrygującego faktu z ponadtysiącletniej historii miasta. Trasę najlepiej przemierzać z bezpłatną aplikacją Królika GOń. Do Gniezna warto wybrać się na jedną z odbywających się w nim cyklicznych imprez. Do takich wydarzeń należą imieniny miasta, organizowane w weekend po

23 kwietnia. Pielgrzymi przybywają wtedy na odpust ku czci św. Wojciecha. W wakacje przyciąga tu Królewski Festiwal Artystyczny, którego mottem jest odkrywanie „6 stanów skupienia Kultury” (muzyki, sztuk plastycznych, literatury, teatru, fotografii i filmu). Jedną z najbardziej rozpoznawalnych jego imprez stanowi Festiwal Kultury Słowiańskiej „Koronacja Królewska”. Gniezno przypomina wtedy średniowieczną wioskę, w której można poznać dawne rzemiosła,

©© Maciej Sankowski

SS Stare Miasto w Kaliszu na lewym brzegu Prosny

Dawną stolicę wschodniej Wielkopolski – obecnie 100-tysięczny Kalisz – wielu historyków utożsamia z Kalisią (Calisią), miejscowością wymienioną w dziele Geografia Klaudiusza Ptolemeusza, greckiego filozofa i uczonego (ok. 100–ok. 170). Miasto to jest jednym z najważniejszych ośrodków na Szlaku Piastowskim. Kazimierz III Wielki w 1343 r. podpisał w Kaliszu pokój z Krzyżakami. Do najstarszych kaliskich świątyń należy Katedra św. Mikołaja Biskupa, powstała w latach 1253–1257 w stylu gotyckim. Z kolei za Bazyliką Kolegiacką Wniebowzięcia NMP (Sanktuarium św. Józefa) wznosi się baszta Dorotka z połowy XIV stulecia, w której dzisiaj można oglądać multi­medialną wystawę nawiązującą do lokalnych tradycji i legend. Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej (powstałe w 1914 r.), będące obecnie w remoncie do końca 2021 r., skrywa prawdziwe skarby. Do najcenniejszych zalicza się romańska płyta nagrobna zmarłego w marcu 1202 r. Mieszka III Starego. Muzeum poza główną siedzibą ma jeszcze trzy oddziały: Rezerwat Archeo­logiczny w Kaliszu-Zawodziu z częściowo zrekonstruowanym wczesno­średniowiecznym grodem, Centrum Rysunku i Grafiki im. Tadeusza Kuli­ sie­wi­cza oraz Dworek Marii Dąbrowskiej w Russowie. Każdego roku w Kaliszu odbywają się Kaliskie Spotkanie Teatralne (w maju), festiwale jazzowe i muzyki dawnej. Z okazji jubileuszu 1850-lecia lokacji miasta w 2012 r. powstał album studyjny Night in Calisia Randy’ego Breckera i Włodka Pawlika nagrany z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Kaliskiej. Zdobył on prestiżową nagrodę Grammy w 2014 r.

W KRÓLESTWIE PYRLANDII W 2019 r. na mapie turystycznej Poznania pojawiła się nowa atrakcja – Poznańskie Muzeum Pyry. To jedyne miejsce w Polsce w całości poświęcone ziemniakowi. Trudno się dziwić, że powstało akurat tutaj, bo pyra stała się już symbolem miasta, a ono samo nazywane bywa Pyrlandią (podobnie jak cały region). W centralnej części Parku im. Jana Pawła II (na Łęgach Dębińskich) ziemniak ma nawet swój pomnik w formie 5-tono­ wego głazu narzutowego przywiezionego 

ZIMA 2019/2020


176 WEEKEND W POLSCE

POD RĘKĘ Z PIASTAMI Jedną z najstarszych oznakowanych tras turystyki kulturowej w Polsce stanowi Szlak Piastowski (www.szlakpiastowski.pl) przebiegający przez województwa wielkopolskie i kujawsko-pomorskie. Znajduje się na nim blisko 60 różnych obiektów pochodzących z epoki Piastów, takich jak bazylika w Gnieźnie, pozostałości grodu obronnego polskich władców na Ostrowie Lednickim czy Archi­ katedra Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu, prawdopodobne miejsce pochówku Mieszka I i Bolesława Chrobrego. Są także muzea, centra kulturowe (np. Brama Poznania ICHOT), wystawy, parki tematyczne, skanseny i grody piastowskie.

ZIMA 2019/2020

Urozmaicona oferta trasy skierowana została do turystów w różnym wieku i o różnych zainteresowaniach. Zwiedzanie można łączyć z aktywnym wypoczynkiem lub udziałem w jednej z imprez organizowanych od wiosny do jesieni. Prawdziwe święto szlaku odbywa się w czerwcu. To niezwykłe wydarzenie każdego roku przyciąga turystów i mieszkańców regionu do większości obiektów. Programy atrakcji przygotowywane w różnych miejscach na czerwcowy weekend mają wspólny temat przewodni. Organizatorzy szykują związane z nim niespodzianki. Muzea, rezerwaty archeologiczne, klasztory i kościoły są wówczas otwarte dla zwiedzających. Całe przedsięwzięcie uatrakcyjniają spacery z przewodnikiem, gry terenowe, rajdy, degustacje połączone z biesiadami i koncerty muzyki dawnej. W 2020 r. Weekend na Szlaku Piastowskim – Piastowska gra o tron odbędzie się w terminie 19–21 czerwca. Większość obiektów na szlaku jest dostępna przez cały rok. W sezonie organizuje się liczne inscenizacje, koncerty, warsztaty rękodzielnicze czy turnieje, ale również degustacje potraw, które jadali nasi przodkowie. Chętni mają w czym wybierać. Miłośnicy średniowiecznego rycerstwa sprawdzą się w niełatwej sztuce łuczniczej w Grodzie Pobiedziska na jednym z turniejów odbywających się w ramach Wiecu Piastowskiego (w kwietniu). Niemałą atrakcję stanowi strzelanie z potężnych katapult. W czerwcu można wziąć udział w Nocy Kupały w Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy. W jej trakcie odtwarza się słowiańskie obrzędy. Poza tym odbywają się tu też warsztaty plecenia wianków, interesujące konkursy i koncerty. W sierpniu warto przybyć do grodziska w Grzybowie na Grzybowski Turniej Wojów, aby oglądać zmagania tarczowników i wojowników pancernych oraz zobaczyć, jak wyglądało życie w czasach piastowskich, poznać słowiańskie zwyczaje i dawne rzemiosła. Wcześniej, bo w ostatni weekend lipca, w Gnieźnie organizuje się wspomniany Festiwal Kultury Słowiańskiej „Koronacja Królewska”. Jego uczestnicy mogą spotkać się z królem, wziąć udział w Turnieju Łuczniczym o Złoty Trzos Gnieźnieńskiego Grodu i dowiedzieć się czegoś o średniowiecznych zawodach.

WYSTRZAŁOWE PYZDRY Symbolem Pyzdr malowniczo położonych na wysokiej skarpie na prawym brzegu rzeki Warty jest armata, bo to tutaj użyto jej po raz pierwszy w Polsce. Ta niezwykła histo-

SS Ostrów Lednicki, domniemane miejsce chrztu Mieszka I

©© J. Wrzesiński

spod Stęszewa. Wielkopolskie pyry z gzikiem uchodzą za najpopularniejszą potrawę kojarzącą się z regionem. Muzeum mieści się na Starym Mieście przy ulicy Wronieckiej 18, w pobliżu Starego Rynku (wejście od ulicy Mokrej). Jego właściciel, Marcin Lutomski, zadbał, aby zwiedzający przy poznawaniu informacji o ziemniakach bawili się znakomicie. Chociaż ziemniaczanym królestwem jest Peru, gdzie uprawia się ponad 6,4 tys. odmian tej rośliny, to przez dwa wieki pyry zdążyły się zadomowić także w wielkopolskiej kuchni regionalnej. Do Polski sprowadził je król Jan III Sobieski (1629–1696). Sadzonkę ziemniaka ofiarował ukochanej Marysieńce. Goście muzeum odwiedzają dwór króla Pyry, gdzie władca zasiada na tronie i czaruje wszystkich swoim blaskiem. Poza tym biorą też udział w wykopkach. Każdy może również zasadzić własnego ziemniaka. W placówce znajdują się także atrakcje interaktywne: szukanie pyrowych akt czy maglowanie prania po krochmaleniu. Zwiedzający przenoszą się do dalekiego Peru, wraz ze słynnym hiszpańskim konkwistadorem Franciskiem Pizarrem podbijają inkaskie imperium. Ekscytująca jest także wyprawa w przestrzeń kosmiczną i oglądanie Układu Pyrocentrycznego. Wyjątkową atmo­sferę muzeum współtworzą stroje przewodników pochodzące z różnych epok, zapach pieczonych ziemniaków i tematyczna ścieżka dźwiękowa. Podczas wizyty można się również zaznajomić z wyrazami z gwary poznańskiej. Każdy gość uczestniczy w warsztatach przyprawiania i pieczenia wybranej przez siebie pyry, którą dostaje przy wyjściu. Na koniec w barze „Pod Pyrą” poznaje się dania na bazie ziemniaka z wielkopolskiej, polskiej i światowej kuchni.

SS Grzybowski Turniej Wojów w grodzie w Grzybowie


©© Mateusz Wrzesiński

177

©© Karol Budziński

TT Noc Kupały – czerwcowa impreza muzealna na wyspie Ostrów Lednicki, na terenie Małego Skansenu

TT Kościół Ścięcia Głowy św. Jana Chrzciciela w dawnym mieście królewskim Pyzdry, widok od strony Warty

ria została upamiętniona w kronice Janka z Czarnkowa, który opisuje starcie zbrojne pomiędzy Grzymalitami i Nałęczami w czasie wojny domowej w Wielkopolsce (1382–1385). W Muzeum Ziemi Pyzdrskiej znajduje się replika XIV-wiecznego działa nawiązującego do tej opowieści. Okoliczności użycia armaty w 1383 r. są tematem historycznych imprez, którym towarzyszą inscenizacje. Do najciekawszych z nich należą Wystrzałowe Pyzdry odbywające się w lipcu. Samo miasto stanowi ważne miejsce na Szlaku Piastowskim. Od początku swojego istnienia zjednywało sobie względy władców. Lokował je najpewniej w połowie XIII stulecia wielkopolski książę Bolesław Pobożny. Władysław Łokietek, którego Pyzdry wspierały w walce o zjednoczenie ziem polskich, w czerwcu 1318 r. zwołał w nich zjazd duchowieństwa i szlachty. Pyzdrzanie mieli ocalić życie królewicza Kazimierza (późniejszego króla Kazimierza Wielkiego) – dzięki ich pomocy udało mu się ponoć uciec przed Krzyżakami podziemnym tunelem pod rzeką Wartą w lipcu 1331 r. Władca przeznaczył potem znaczne środki na odbudowę zniszczonego przez krzyżackie wojska ośrodka i wybudował tu jeden z największych zamków w Polsce. Pyzdry stały się własnością królewską i w XV w. pod względem znaczenia nie ustępowały Kaliszowi. Dzieje miasta i eksponaty związane z epoką piastowską prezentuje wspomniane Muzeum Ziemi Pyzdrskiej. Mieści się ono w budynku dawnego klasztoru ojców franciszkanów, a część ekspozycji znajduje się w Domu Podcieniowym. W piwnicach zebrano najcenniejsze przedmioty, m.in. dwa skarby monet srebrnych z XI i XV stulecia oraz zbiór oryginalnych pergaminów królewskich. Wydarzenia z historii Pyzdr i ich najważniejsze budowle przedstawia kolorowy mural pokrywający szczytową ścianę hali sportowej usytuowanej niedaleko mostu na Warcie.

©© Karol Budziński

ZABYTKOWE PAŁACE Województwo wielkopolskie jest regionem z jedną z największych liczb zamków, pałaców i dworów w naszym kraju. Część dawnych siedzib znakomitych polskich rodów – Czartoryskich, Radziwiłłów, Leszczyńskich, Raczyńskich, Zamoyskich czy Działyńskich – pełni obecnie funkcje instytucji kultury, muzeów i placówek naukowych. W innych powstały hotele i restauracje (np. Pałac Tłokinia, Pałac Wąsowo, pałac przy Stadninie Koni Racot). 

ZIMA 2019/2020


178 WEEKEND W POLSCE

ZIMA 2019/2020

bibliotekę publiczną na terenach zaboru pruskiego (otwartą w maju 1829 r.), a także ufundowanie posągów Mieszka I i Bolesława Chrobrego do Złotej Kaplicy (Kaplicy Królów Polskich) w poznańskiej bazylice archi­ katedralnej. Znakomita kolekcja młodszego brata Edwarda Atanazego Raczyńskiego

©© wikimedia commons/Sławomir Milejski

W okolicy Poznania warto odwiedzić również siedzibę rodową Raczyńskich w Rogalinie. Późnobarokowe założenie powstało w drugiej połowie XVIII w. na zlecenie Kazimierza Raczyńskiego herbu Nałęcz (1739–1824), późniejszego starosty generalnego Wielkopolski i marszałka nadwornego

SS Pałac w Antoninie zaprojektował w 1820 r. dla księcia Antoniego Radziwiłła Karl Friedrich Schinkel

©© Karol Budziński

Na południu, między Ostrzeszowem a Ostrowem Wielkopolskim, znajduje się przyciągający turystów i melomanów pałac myśliwski książąt Radziwiłłów w Antoninie, dzieło wybitnego niemieckiego architekta Karla Friedricha Schinkla (1781–1841). Drewniany budynek, otoczony parkiem w stylu angielskim, został odrestaurowany w latach 70. XX w. dzięki staraniom Jerzego Waldorffa (1910–1999). Obecnie odbywa się tu od 38 lat wrześniowy Między­narodowy Festiwal „Chopin w barwach jesieni”. Słynny polski kompozytor dwukrotnie gościł w pałacu na zaproszenie księcia Antoniego Henryka Radziwiłła herbu Trąby (1775–1833), miłośnika sztuki, kompozytora i wiolonczelisty. Podobno artysta skomponował w nim w 1829 r. Poloneza C-dur op. 3 na fortepian i wiolonczelę. W pałacowej restauracji, kultywującej staropolskie tradycje kulinarne, serwuje się m.in. cielęcinę w sosie borowikowym alla „Chopin”. Jak powszechnie wiadomo, Antoni Henryk Radziwiłł był wielkim smakoszem. Na stół w jego rezydencji trafiały dania przygotowywane na bazie lokalnych produktów. Ten zwyczaj kontynuuje się i dziś. W restauracyjnym menu znaleźć można np. wędzonego karpia po radziwiłłowsku. W Antoninie bywał również książę Wilhelm, późniejszy cesarz Wilhelm I (1797–1888), który zakochał się z wzajemnością w córce księcia Antoniego Henryka Elizie (1803–1834). Do ślubu jednak nigdy nie doszło, bo nie wyraziły na niego zgody pruskie elity. Innym godnym polecenia miejscem jest pałac w Śmiełowie. Z Antonina można do niego dotrzeć trasą na Poznań, a po drodze warto wstąpić do zamku w Gołuchowie i pałacu w Dobrzycy. Dzieje śmiełowskiej rezydencji związane są z pobytem Adama Mickiewicza (1798–1855) w Wielkopolsce. Jeden z głównych przedstawicieli polskiego romantyzmu spędził w tym regionie blisko osiem miesięcy w 1831 r. (w tym kilka tygodni sierpnia w Śmiełowie) po nieudanej próbie przedostania się do walczących w powstaniu listopadowym w Królestwie Kongresowym. Echa wizyt w wielkopolskich dworach odnaleźć można na kartach Pana Tadeusza. Od 1975 r. w pałacu działa Muzeum Adama Mickiewicza, Oddział Muzeum Narodowego w Poznaniu. Zgromadzono w nim manuskrypty wieszcza, obrazy, rzeźby i ilustracje do jego utworów. Są także sale poświęcone dziełom Pan Tadeusz i Dziady. W parku angielskim należącym do posiadłości, któremu uroku dodaje Stara Lutynia, znajduje się Ogródek Zosi i pomnik słynnego literata.

SS Muzeum Adama Mickiewicza w Śmiełowie mieści się w klasycystycznym pałacu z końca XVIII stulecia

koronnego. Posiadłość wyróżnia się nie tylko ze względu na swoje walory architektoniczne i krajobrazowe. Szczególne miejsce w historii regionu i kraju zajmuje też z racji dokonań znakomitych członków rodu. Wnukowi Kazimierza Edwardowi Raczyńskiemu (1786–1845) Poznań zawdzięcza pierwszą

(1788–1874) jest trzonem zbiorów malarstwa obcego Muzeum Narodowego w Poznaniu z dziełami tak wybitnych mistrzów jak Hiszpanie Francisco de Zurbarán czy Diego Velázquez. Historię mecenatu zamknął ostatni męski przedstawiciel rodu, Edward Bernard Raczyński (1891–1993), prezydent RP


179 Kilkanaście kilometrów od Rogalina wznosi się jedna z najcenniejszych zachowanych wielkopolskich budowli – Zamek w Kórniku, siedziba znakomitego i wielce zasłużonego rodu Działyńskich, a wcześniej rodziny Górków. To obiekt wyjątkowy dla kultury i historii Polski. Zamek istniał

©© Jacek Cieślewicz

na uchodźstwie w latach 1979–1986, który rodzinny zespół rezydencjonalny przepisał na własność Fundacji im. Raczyńskich przy Muzeum Narodowym w Poznaniu. W północnym skrzydle pałacu można oglądać gabinet hrabiego pamiętający czasy jego pobytu w Londynie. Rezydencję otaczają ogród ro-

SS Na początku lat 70. XVIII w. w Rogalinie stworzono późnobarokowe założenie pałacowo-parkowe

tował miejsce do gromadzenia bezcennych pamiątek rodzinnych i narodowych. Zlecił także utworzenie parku – w ten sposób powstało arboretum z niezliczonymi gatunkami egzotycznych roślin. Dzisiaj zarządza nim Instytut Dendrologii PAN w Kórniku. Wśród wielu niespotykanych okazów można tutaj podziwiać słynne gruszki na wierzbie, czyli gruszę wierzbolistną. Ostatni właściciel Kórnika, wnuk Tytusa Działyńskiego, Władysław Zamoyski (1853–1924), w 1924 r. przekazał cały majątek rodzinny narodowi polskiemu. Zarządzać nim miała Fundacja Zakłady Kórnickie. Obecnie pieczę nad spuścizną Działyńskich i Zamoyskich sprawuje Biblioteka Kórnicka PAN. Do największych jej skarbów należą cenne starodruki, w tym najstarszy z nich – Ars moriendi z XV w., unikatowe wydania dzieł Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego, rękopisy Adama Mickiewicza (m.in. Dziady, część III), Juliusza Słowackiego i Cypriana Kamila Norwida. Władysław Zamoyski w okresie zaborów zakupił dobra zakopiańskie. Dzięki temu Galicja wygrała później spór prawny o okolice Morskiego Oka z Węgrami. Obszar ten przypadł potem w udziale II Rzeczypospolitej. Współpracownikiem hrabiego był Wincenty Szymborski (1870–1936) – ojciec Wisławy Szymborskiej. Noblistka przyszła na świat w lipcu 1923 r. na Prowencie, dziś części Kórnika, o czym przypomina ustawiona nad Jeziorem Kórnickim ławeczka z figurą poetki i fragmentami wiersza Kot w pustym mieszkaniu.

©© Marcin Klefas

REZYDENCJA KRÓLA

SS Zamek w Rydzynie to dzieło Włochów osiadłych w Polsce: Józefa Szymona Bellottiego i Pompeo Ferrariego

kokowy i park krajobrazowo-sentymentalny. Ten ostatni szczyci się naj­większym w Europie skupiskiem kilkusetletnich dębów szypułkowych, należących do naj­ważniejszych symboli Wielkopolski. Naj­słynniejsze z nich noszą imiona Lech, Czech i Rus, nawiązujące do legendy o założeniu państwa polskiego.

tutaj już w średniowieczu, był jednak przebudowywany. Neogotycki styl, w którym zachował się do dziś, zawdzięcza Tytusowi Działyńskiemu (1796–1861) – bibliofilowi interesującemu się drzewami i ogrodami, uczestnikowi powstania listopadowego. Hrabia założył również bibliotekę i zaprojek-

Największy w województwie wielko­polskim jest Zamek w Rydzynie, dawna rezydencja króla Stanisława Leszczyńskiego (1677–1766) i książąt Sułkowskich, obecnie Pomnik Historii. Gościli w nim monarchowie i dostojnicy z całego świata: król Szwecji Karol XII, August II Mocny, August III, car Piotr I. Odwiedzali ją też Jan Ursyn Niemcewicz i Adam Mickiewicz. W zamku wychowywał się słynny adiutant Napoleona Bonapartego – Józef Sułkowski (1773–1798). Tutaj mieściło się eksperymentalne Gimnazjum i Liceum im. Sułkowskich, w którym uczyło się wielu późniejszych znanych naukowców. Pod koniec roku zostanie ukończona renowacja wschodniej części zamku, wraz z reprezentacyjnymi schodami, tarasem bocznym i przyziemiem wkomponowanym bezpośrednio w średniowieczne mury. W odrestaurowanej wersji można będzie oglądać tę atrakcję pierwszy raz od ponad 100 lat. Na uwagę zasługują także znajdujące się na ścianach 

ZIMA 2019/2020


©© Tomasz Bartkowiak

180 WEEKEND W POLSCE

TT Rynek w Lesznie, wrześniowa impreza Powrót Króla

zamkowych odsłonięte freski Michelangela Palloniego i Georga Wilhelma Neunhertza. Namalowane w latach 1701–1745, były długo ukryte pod tynkiem. Natrafiono na nie podczas prac tynkarskich. Dzisiaj zamek przyciąga odwiedzających m.in. koncertami noworocznymi czy Rajdem Pojazdów Zabytkowych (organizowanym pod koniec kwietnia lub na początku maja), w którym biorą udział pojazdy wyprodukowane zarówno po II wojnie światowej, jak i w latach 20. XX w. Każdego roku odbywają się tu również pikniki i wystawy o tematyce militarnej, a programy imprez rozrywkowych wzbogacają wieczory z Robin Hoodem, Białą Damą czy Drakulą. Hotelowa restauracja serwuje przysmaki dawnych mieszkańców zamku: zupę cebulową Stanisława Leszczyńskiego czy deser królewny Biała Dama oraz regionalne specjały takie jak kaczka po wielkopolsku.

ROZWIŃ SKRZYDŁA

TT Parowozownia Wolsztyn z czynną lokomotywownią

©© Jacek Lewinski

SS Piknik Szybowcowy organizuje Lotnisko Leszno

ZIMA 2019/2020

Ważny ośrodek szybownictwa i baloniarstwa stanowi z kolei Leszno. Funkcjonuje w nim największe lotnisko szybowcowe w Europie i Centralna Szkoła Szybowcowa Aeroklubu Polskiego. Miasto czterokrotnie organizowało Szybowcowe Mistrzostwa Świata. Jednym z jego symboli są balony wypełnione ogrzanym powietrzem. Od wielu lat rozgrywa się tu także zawody balonowe o Puchar Leszna. Hasło promujące miasto brzmi Leszno. Rozwiń skrzydła. Nawiązują do niego piknik szybowcowy, jeden z miejscowych murali i instalacja przestrzenna z żurawiami autorstwa lubelskiego artysty Jarosława Koziary uatrakcyjniająca leszczyński deptak. Na malowidle ściennym uwieczniono też urodzonego tutaj poetę Stanisława Grochowiaka (1934–1976). Każdego roku we wrześniu

odbywa się Festiwal Miasto Grochowiaka, jedno z ważniejszych lokalnych wydarzeń kulturalnych. Leszno to także miasto baroku. Plan rynku pozostał niezmieniony od momentu lokacji (1547 r.). O czasach Leszczyńskich i Sułkowskich przypominają barokowe kamieniczki i jeden z najpiękniejszych ratuszów w Wielko­polsce. Do prawdziwych perełek architektonicznych należy Bazylika św. Mikołaja z nagrobkami braci Leszczyńskich: biskupa łuckiego Bogusława i Rafała, ojca króla Stanisława Leszczyńskiego. Maria (1703–1768), córka polskiego władcy i żona króla Francji Ludwika XV, uwielbiała muzykę. Do epoki, w której żyła, przenosi słuchaczy sierpniowy Festiwal Leszno Barok Plus. Wydarzeniem upamiętniającym Stanisława Leszczyńskiego jest wrześniowa impreza Powrót Króla. Poza tym w mieście na


©© Go Foto Studio Grzegorz Olejarz

181

©© Go Foto Studio Grzegorz Olejarz

SS Wolsztyn, panorama leżącego malowniczo nad rzeką Dojcą zabytkowego, obecnie 13-tysięcznego miasta

zainteresowanie zasługuje również dawna synagoga (tzw. Nowa Synagoga zbudowana w latach 1796–1799), jedna z największych i najlepiej zachowanych w regionie, zarządzana obecnie przez Muzeum Okręgowe w Lesznie.

PEŁNĄ PARĄ Do Wolsztyna turyści z Polski i Europy ściągają ze względu na niezwykłe położenie na pograniczu pojezierzy Poznańskiego i Lubuskiego, nad dwoma jeziorami Wolsztyńskim i Berzyńskim, połączonymi śluzą na rzece Dojcy, fascynującą historię i najstarszą w Europie wciąż czynną parowozownię. W mieście tym urodził się Józef Hoene-Wroński (1776–1853), znany filozof, matematyk i fizyk. W wolsztyńskim szpitalu z pierwszej połowy XIX w., wybudowanym jako Zakład chorych pod Samarytaninem,

w latach 1872–1880 pracował niemiecki uczony, lekarz i bakteriolog Robert Koch (1843–1910), laureat Nagrody Nobla. Swoje muzeum ma tu Marcin Rożek (1885–1944), wielko­polski rzeźbiarz tworzący w latach 30. XX w., związany z Państwową Szkołą Sztuk Zdobniczych, obecnym Uniwersytetem Artystycznym w Poznaniu. Nazwa „Wolsztyn” wywodzi się prawdopodobnie z języka niemieckiego, a jej genezy upatruje się w rozwoju przetwórstwa wełny na tych terenach. Niemiecki toponim Wollstein można potraktować jako złożenie dwóch wyrazów: Wolle („wełna”) i Stein („kamień”). Kamień to w tym przypadku dawna jednostka masy. Założycielem miasta, utworzonego między starszymi osadami (Niałkiem Wielkim i Komorowem), był rycerz z czasów Kazimierza Wielkiego – Peregryn Komorowski. Herb Wolsztyna z Matką Bo-

ską z Dzieciątkiem na półksiężycu nawiązuje do cystersów, którzy odegrali istotną rolę w dziejach ośrodka. Największą atrakcję miasta stanowi czynna od ponad 110 lat parowozownia (Parowozownia Wolsztyn Instytucja Kultury Województwa Wielkopolskiego), oddana do użytku w 1907 r. Miłośnicy turystyki postindustrialnej przyjeżdżają tu, aby zobaczyć składy ruszające w kierunku Poznania i Leszna. W hali głównej można podziwiać nadal działające lokomotywy, żurawie wodne, oryginalnie wyposażony warsztat i nastawnię z aparaturą blokową z 1891 r. Najwięcej emocji wzbudza polski parowóz z 1937 r. Pm36-2 Piękna Helena. Na przełomie kwietnia i maja odbywa się Parada Parowozów (w 2020 r. zaplanowano ją na 2 maja). Ta wyjątkowa impreza jest okazją do zaprezentowania starych lokomotyw z całej Europy. Wolsztyn przyciąga też wielbicieli muzyki. W 2020 r. zorganizowany w nim zostanie 25. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Organowej i Kameralnej. Jego koncertów można posłuchać w letnie niedziele w wolsztyńskiej Farze. Miasto gości również od ponad 10 lat Festiwal Czyste Country (XI edycja odbędzie się w terminie od 7 do 9 sierpnia 2020 r.). To jedyna tego typu impreza w Wielkopolsce. Biorą w niej udział znani artyści z kraju i z zagranicy. Nie mniej interesujące są okolice Wolsztyna – prawdziwy raj dla wodniaków i miłośników jazdy na dwóch kółkach, dla których przygotowano pięć tras rowerowych wiodących przez malownicze tereny. Warto odwiedzić pobliski Gościeszyn, w którym na początku stycznia 1832 r. gościł u powstańca listopadowego i ziemianina Tertuliana Koczorowskiego (1795–1847) Adam Mickiewicz.

Z NURTEM I POD PRĄD W dorzeczach Warty, Noteci i Prosny leży obszar, który zachwyci wielbicieli natury. Wśród dolin rzek i mnóstwa jezior można wypocząć z dala od miejskiego zgiełku i przeżyć niezapomnianą przygodę. Przebiega tędy największy w tej części Europy szlak wodny – Wielka Pętla Wielkopolski. Rozciąga się on na terenie trzech województw (wielko­polskiego, lubuskiego i kujawsko-pomorskiego) i liczy blisko 700 km. Dzięki połączeniu z Odrą, jej dopływami i kanałami łączącymi ją z drogami wodnymi Brandenburgii szlak jest skomunikowany z zachodnią częścią Europy. Przez Kanał Bydgoski, Wisłę i inne rzeki między­ narodowej drogi wodnej E70 da się dopłynąć do Kalinin­gradu i na Litwę. 

ZIMA 2019/2020


©© Bartłomiej Kończak, UMWW

182 WEEKEND W POLSCE

SS W sąsiedztwie Koła, w rejonie wsi Ochle, w widłach Kiełbaski i Warty, ma powstać rezerwat ptaków

Odcinek prowadzący Wartą i Notecią do Gopła i Jeziora Ślesińskiego można pokonać łodzią motorową w ciągu kilkunastu dni. Najlepiej jednak wyruszyć na poznawanie okolicy, bo leżą w niej piękne parki kraj­obrazowe oraz dziewicze tereny Puszczy Noteckiej czy Puszczy Zielonka i obszary Natura 2000. Po drodze warto też zatrzymywać się, żeby skorzystać z licznych atrakcji oferowanych przez rozmaite obiekty usytuowane w pobliżu szlaku. Wielka Pętla Wielko­polski potrafi zaciekawić nie tylko wodniaków. W jej rejonie można przejechać się drezyną, wyruszyć na wycieczkę rowerową lub konną. Ornitologów oczaruje Dolina Noteci, a osoby interesujące się zabytkami techniki zadziwią ponad 100-letnie śluzy, w tym unikatowa konstrukcja w Krostkowie, jedyna tego typu w Polsce. Po zacumowaniu nie­ opodal bazyliki archikatedralnej w Poznaniu warto odwiedzić Rezerwat Archeologiczny Genius loci lub pierwsze w naszym kraju multimedialne centrum interpretacji dziedzictwa Bramę Poznania ICHOT. Poza tym

nek dawnej synagogi. Stanowią one świadectwo współistnienia w mieście różnych kultur i religii. Nad brzegiem Jeziora Gosławskiego, w Gosławicach, stoi gotycki zamek zbudowany w latach 1418–1426 przez biskupa poznańskiego Andrzeja Łaskarza (1362–1426). Mieści się w nim siedziba Muzeum Okręgowego w Koninie, które może się pochwalić jedną z największych w Polsce kolekcji oświetlenia od czasów starożytnych do współczesnych. Miasto i jego okolice zachwycają prze­piękną przyrodą. Dolina Warty i pobliskie jeziora połączone ze sobą naturalnymi ciekami lub sztucznymi kanałami zaliczają się do naj­częściej odwiedzanych miejsc na mapie Wielkiej Pętli Wielkopolski.

można wybrać się do Rezerwatu Przyrody „Meteoryt Morasko” położonego w granicach miasta, tuż przy Suchym Lesie.

NA SZLAKU BURSZTYNOWYM Konin był osadą handlową na szlaku bursztynowym, który w czasach Cesarstwa Rzymskiego łączył wybrzeże Morza Adriatyckiego i Bałtyku. Dziś nawiązuje do niego Bursztynowy Szlak Rowerowy należący do Wielko­ polskiego Systemu Szlaków Rowerowych. Najcenniejszym zabytkiem miasta jest kamienny słup drogowy z inskrypcją z 1151 r., najstarszy w tej części Europy. Wzmiankowany w kronice Jana Długosza, wyznaczał połowę drogi pomiędzy ważnymi grodami piastowskimi: Kaliszem i Kruszwicą. Znajduje się on obecnie nieopodal gotyckiego Kościoła św. Bartłomieja, cechującego się ciekawą architekturą, podobnie jak Kościół św. Andrzeja Apostoła. Poza tym w Koninie warto zwrócić uwagę na świątynię i klasztor należące do franciszkanów, ewangelicko-augsburski Kościół Świętego Ducha i budy-

SPECJALNOŚĆ REGIONU

©© Jacek Cieślewicz

TT Konin, wykuty z piaskowca romański słup drogowy z łacińską inskrypcją dookoła ma ok. 2,5 m wysokości

ZIMA 2019/2020

Rogal świętomarciński to obok pyr z gzikiem najbardziej znany wielkopolski przysmak. Popularna legenda głosi, że historia tego wypieku sięga listopada 1891 r. Wówczas proboszcz parafii św. Marcina w Poznaniu miał zwrócić uwagę wiernym, aby w dniu święta patrona miasta nie zapominali o biednych. Wyzwanie podjął piekarz Walenty. Jako pierwszy upiekł rogale w kształcie podkowy, którą zgubił koń św. Marcina, i podzielił się nimi z ubogimi. Dziś tradycyjny słodki specjał nadziewany masą z białego maku z bakaliami i polewany lukrem cieszy się wciąż ogromną popularnością. Historię wypieku i tajniki jego przygotowywania można poznać w czasie warsztatów w Rogalowym Muzeum Poznania funkcjonującym pod adresem Stary Rynek 41/2 (wejście od ulicy Klasztornej 23) w zabytkowej renesansowej kamienicy z widokiem na słynne koziołki. To niezwykłe miejsce przez zabawę przybliża zwiedzającym historię Poznania, jego legendy i osobliwości poznańskiej gwary. 


IV edycja

4-5

kwietnia 2020

4-5

swimshow.pl

kwietnia 2020

4-5

runshow.pl

kwietnia 2020


184 WEEKEND W POLSCE Każdego roku w województwie wielko­ polskim odbywają się rozmaite imprezy lokalne. Warto tu wymienić m.in. Jarmark Wielkanocny czy Poznańską Pyrę organizowane w Muzeum Narodowym Rolnictwa i Przemysłu Rolno-Spożywczego w Szreniawie, czerwcowe Grodziskie Piwobranie bądź lipcowy Żywy Skansen w Dziekanowicach. W powiecie kaliskim stworzono Szlak Kulinarny „Kaliskie Smaki”, który zrzesza 12 obiektów związanych z dziedzictwem kulinarnym regionu. Można w nich spróbować np. ręcznie robionych andrutów kali-

SS Rogal świętomarciński z nadzieniem z białego maku

TT Kaczka po wielkopolsku podana z czerwoną kapustą

SS Rogalowe Muzeum Poznania, przygotowywanie rogali

Ponieważ to potrawa postna, w nazwie znalazły się ryby. W zupie brakuje ok z tłuszczu, dlatego ryby te są ślepe. Niedzielny obiad trudno sobie wyobrazić bez kaczki z pyzami drożdżowymi, zwanymi kluchami na łachu lub pampuchami, czy popularnego wielkopolskiego kapuśniaku – rumpucia, który serwuje się podczas imprezy w Rokietnicy pod Poznaniem w pierwszą sobotę września (festyn „Rokiet-

czy wrześniowe Targi Smaki Regionów zdecydowanie powinny trafić do kalendarza każdego smakosza. Podczas nich można nie tylko spróbować regionalnej kuchni, ale też kupić specjały z Wielkopolski. Podobną sposobność stwarzają także listopadowe Poznańskie Targi Piwne i uznany za jeden z najpiękniejszych jarmarków bożonarodzeniowych w Europie – Betlejem Poznańskie.

©© Rogalowe Muzeum Poznania

nica zaprasza Wielkopolan na rumpuć”). Na dobre trawienie warto wypić kieliszek benedyktynki. Ten likier na bazie spirytusu, ziół i korzeni od ponad 500 lat produkują zakonnicy z Lubinia. Produkty regionalne cieszą się coraz większym zainteresowaniem turystów, zwłaszcza gdy nawiązują do tradycji kulinarnych i są przygotowywane z produktów pochodzących z ekologicznych upraw. Takie poznańskie wydarzenia jak czerwcowy Jarmark Świętojański, sierpniowy Ogólnopolski Festiwal Dobrego Smaku

ZIMA 2019/2020

©© Piotr Piosik

©© Piotr Piosik

©© Jakub Pindych

W menu wielkopolskich restauracji kultywujących dawne tradycje znajduje się wiele dań regionalnych. Najpopularniejsze z nich przyrządzane są na bazie ziemniaków. Do domowego jadłospisu na stałe wpisały się plyndze (placki ziemniaczane), szagówki (kopytka) czy bambrzok (babka ziemniaczana nazwana tak na pamiątkę osadników z okolic Bambergu). Popularna zupa ślepe ryby (znana też jako rzodkie pyry) nie ma nic wspólnego z rybami. Jest przygotowywana z warzyw i przetartych ziemniaków, często zaciągana myrdyrdą, czyli zasmażką.

SS Poznańskie szagówki, czyli kopytka z Wielkopolski

skich, wielkopolskiej gęsiny czy prażuchów z kapustą. Turyści zachwyceni smakiem oleju rydzowego, pozyskiwanego z nasion lnianki (rydzu), lub sera smażonego z Nowego Tomyśla, którego sposób przygotowywania opisano w książce kucharskiej z 1899 r., z pewnością wrócą w te strony, aby przeżyć kolejną przygodę radującą podniebienie. 


tekst promocyjny

Odkryj smak przygody na TOUR SALON 2020 `` W dniach 14–16 lutego 2020 r. odbędzie się w Poznaniu 31. edycja Targów Regionów i Produktów Turystycznych TOUR SALON. Wydarzenie promowane będzie hasłem „Odkryj smak przygody”. Co ono oznacza?

Polacy lubią podróżować. Robią to coraz częściej, z różnych okazji. Odwiedzają polskie regiony, ale decydują się też na wyprawy poza granice kraju. Moda na podróżowanie rozwija się, a inspiracji dostarczają np. influencerzy i wydarzenia o tematyce podróżniczej. Do tej drugiej kategorii zaliczają się m.in. targi TOUR SALON. TOUR SALON ma stanowić punkt, w którym rozpoczyna się przygoda, miejsce, gdzie można się do niej przygotować. Dlatego do wzięcia udziału w wydarzeniu zapraszane są liczne firmy i instytucje. Wśród nich znajdują się regionalne organizacje turystyczne, jednostki samorządu terytorialnego, parki rozrywki, muzea, ogrody zoologiczne, opiekunowie szlaków turystycznych, touroperatorzy i biura podróży, hotele, centra wellness i spa, administratorzy uzdrowisk, sanatoria, organizatorzy wyjazdów tematycznych czy też producenci sprzętu turystycznego.

Zależy nam, aby ekspozycja miała charakter kompleksowy, żeby nadawała kierunek podróżom naszych gości, zachęcała do eksplorowania ciekawych miejsc w kraju i poza jego granicami, a także, aby podczas wydarzenia można było zapoznać się z aktualnymi trendami w ofercie sprzedawców sprzętu turystycznego czy odzieży outdoorowej – mówi Filip Bittner, dyrektor grupy produktów Między­ narodowych Targów Poznańskich. Przyszłoroczna edycja TOUR SALON odbędzie się pod hasłem „Odkryj smak przygody”. Jest ono myślą przewodnią, wokół której zaplanowano całe wydarzenie. TOUR SALON ma inspirować. Dlatego, jak pod­kreślają organizatorzy, w 2020 r. nie zabraknie spotkań ze znanymi podróżnikami. Chcemy również w ten sposób zaakcentować, że szczególną uwagę poświęcimy na targach turystyce kulinarnej. Coraz więcej turystów wybiera cel podróży ze względu na lokalną kuchnię. Zamierzamy, wraz z przedstawicielami regionów, promować ten rodzaj zwiedzania Polski i innych miejsc na świecie – informuje Filip Bittner. W przyszłym roku targi TOUR SALON zostaną zorganizowane w kompleksie Poznań Congress Center znajdującym się na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich. Zróżnicowane architektonicznie wnętrze tego obiektu umożliwia przeprowadzanie wydarzeń o różnorodnym charakterze: od spotkań biznesowych dla kilkunastu osób aż po imprezy, w których bierze udział kilka­dziesiąt tysięcy uczestników. Dlatego też kompleks ten idealnie nadaje się na organizację targów TOUR SALON, które łączą zainteresowania rozmaitych grup. Poznań Congress Center to miejsce, gdzie stanowiska wystawiennicze mogą sąsiadować ze strefami spotkań zarówno dla profesjonalistów, jak i mi-

łośników podróżowania. Do dyspozycji wystawców zostaną oddane trzy poziomy o bardzo przyjemnym i nowoczesnym wystroju. Przygotowaliśmy także projekty stoisk uwzględniające atrakcyjne rozwiązania graficzne, tak ważne przy tego typu imprezie i promowaniu turystyki. To z pewnością pozwoli na wyeksponowanie walorów miejsc prezentowanych podczas TOUR SALON – wyjaśnia Filip Bittner. Warto dodać, że na jednym z poziomów zostanie również wzniesiona scena, na której wystąpią zaproszeni podróżnicy. Z kolei w Sali Ziemi, należącej do najnowocześniejszych sal widowiskowych w Polsce, odbędzie się 8. edycja Festiwalu Podróżniczego Śladami Marzeń.

Jedna przestrzeń i mnóstwo emocji, inspiracji do wyruszenia na spotkanie przygodzie czy atrakcji dla zwiedzających. Wizyta na TOUR SALON 2020 jest świetnym pomysłem na zimowy weekend i może stanowić pierwszy krok na drodze do realizacji wakacyjnych marzeń – zapewnia Filip Bittner. Więcej informacji na stronie internetowej www.tour-salon.pl. 

ZIMA 2019/2020

185




188 TURYSTYKA AKTYWNA

Italia

dla spragnionych ruchu ANNA KŁOSSOWSKA italiannawdrodze.blogspot.com

« Konno, na rowerze, jachtem, kajakiem, podczas wędrówki po górskich szczytach lub nurkowania w głębinach – Włochy można zwiedzać na wiele sposobów, nie tylko oglądać bezcenne zabytki. Amatorom turystyki aktywnej z pewnością uda się w Italii zaplanować urlop marzeń. Niezależnie od pory roku zawsze czeka ich tu mnóstwo możliwości spędzenia czasu w ruchu. »

TT Spływ rzeką Noce w Val di Sole w Trydencie

©© ISTOCK.COM/StockPhotoAstur

TT Chiesa di San Michele in Foro (Lukka), bazylika ku czci św. Michała Archanioła przy placu św. Michała

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/StevanZZ

189

TT Zimą masyw Gran Sasso d’Italia w regionie Abruzja stanowi doskonałe miejsce na wycieczki na nartach

©© Trentino Sviluppo S.p.A/Marco Simonini

©© ISTOCK.COM/vynce

SS Ufortyfikowane Portoferraio na pięknej wyspie Elba

ZIMA 2019/2020


190 TURYSTYKA AKTYWNA

W

NARTY I SPA W TOSKANII Kto by pomyślał, że Toskania świetnie nadaje się na zimowy wyjazd, a jednak to prawda. Miłośnicy białego szaleństwa mogą wybierać spośród pięciu obszarów w okolicach Castelnuovo di Garfagnana, Monte Amiata, Abetone, ośrodków Doganaccia i Zum Zeri. Na chętnych czekają dobrze naśnieżone, ratrakowane trasy oraz wyciągi. Są odpowiednie dla każdego, niezależnie od poziomu zaawansowania i wieku. Stoki wygasłego wulkanu Amiata (1738 m n.p.m.) w Preapeninie Tyrreńskim przyciągają tych, którzy wzorem Skandynawów preferują nordic walking. Osoby pragnące połączyć zwiedzanie z uprawianiem sportu mile zaskoczy możliwość korzystania z lodowisk tworzonych zimą na placach średnio­ wiecznych miast Toskanii (i nie tylko tego regionu – ja ślizgałam się pośród zabytków w lombardzkiej Brescii!). W ośrodkach narciarskich oferuje się także przejażdżki skuterami śnieżnymi i sankami czy wyprawy na rakietach śnieżnych. Działają w nich również szkółki narciarskie i parki zabaw na śniegu. Warto polecić zwłaszcza te w Dolinie Światła – Val di Luce koło Abetone i Zum Zeri w historycznej krainie Lunigiana. Nazwa tej ostatniej pochodzi od założonego przez Rzymian w 177 r. p.n.e. portu Luna (obecnie Luni), gdzie czczono boginię księżyca. Dziś znajdują się w nim ruiny amfiteatru z II w. n.e. otoczone malowniczymi zboczami doliny rzeki Magry. Koniecznie trzeba go zobaczyć o wschodzie słońca, gdy zasnuty jest mgłami. Po ruchu na świeżym powietrzu warto odpocząć w gorących źródłach, zwłaszcza tych najsłynniejszych w Toskanii – w Bagno Vignoni (w gminie San Quirico d’Orcia)

ZIMA 2019/2020

SS Stok narciarski z wyciągiem krzesełkowym na wygasłym wulkanie Amiata (1738 m n.p.m.) w Toskanii

©© ISTOCK.COM/Hibiscus81

Każdy z 20 regionów Włoch jest inny. Różni się od pozostałych m.in. pod względem warunków geograficznych. Ma też swoje zwyczaje i kulturę. Jednak wszędzie można uprawiać rozmaite formy aktywności. Oto krótkie zestawienie moich propozycji dla tych, którzy nie lubią siedzieć w miejscu.

©© visittuscany.com

łosi słusznie nazywają swoją ojczyznę bel paese, „pięknym krajem”. Italia niczym Giacomo Casanova uwodzi turystów z całego świata. Lokalne władze stale dbają, aby liczba odwiedzających ich regiony nie malała. W związku z tym wciąż rozbudowują ofertę turystyczną, również tę przeznaczoną dla osób aktywnych i uprawiających rozmaite rodzaje sportu.

SS Słynny kompleks Terme Tettuccio w uzdrowiskowej miejscowości Montecatini Terme, prowincja Pistoia

i bardziej znanym Polakom Montecatini Terme. W tej ostatniej miejscowości nocuje mnóstwo turystów znad Wisły podczas wycieczek objazdowych. Co ciekawe, źródła w Montecatini Terme w 1918 r. badała pod kątem radioaktywności Maria Skłodowska-Curie, a kurację u wód odbywali tu kompozytorzy Giuseppe Verdi i Giacomo Puccini oraz Wiktor Emanuel II, pierwszy król zjednoczonych w 1861 r. Włoch. Nad współ­czesnym miastem góruje średniowieczne Montecatini Alto. Odkryłam je kilka lat temu i od tej pory zawsze udaję się do niego ponad 100-letnią kolejką elektryczną, którą wjeżdżam po stoku o nachyleniu do 38 proc. Taka przejażdżka dostarcza dreszczyku emocji. Dzięki nastro-

jowym knajpkom i sklepikom rzemieślników w Montecatini Alto można miło spędzić wieczór. Moim ulubionym miejscem na kąpiele w gorących źródłach jest jednak kompleks Terme di Saturnia położony na południu Toskanii, na nizinie Maremma. Według legendy termy te są dziełem boga Saturna. Tutejsze woniejące siarką wody o temperaturze 37,5°C uważane były niegdyś za przeklęte. Dziś może z nich korzystać każdy, i to bezpłatnie, pod gołym niebem w ułożonych tarasowo na zboczu naturalnych basenach utworzonych przez niewielki wodospad, przypominających te w tureckim Pamukkale. Osoby bardziej wymagające i dysponujące większym budżetem zadowoli bogata oferta


©© visittuscany.com

191

SS Butteri, toskańscy kowboje, zajmowali się niegdyś wypasaniem bydła na nadmorskiej nizinie Maremma

wałki drewna. W piasku tkwiły gigantyczne konary o fantazyjnych kształtach, przypominające rzeźby współczesnego artysty. Mój wzrok przyciągnęła stojąca na skarpie wieża z kamienia, już na poły zrujnowana – kiedyś służyła do wypatrywania piratów. Nagle usłyszałam rżenie, raz, drugi i trzeci. Ujrzałam konie, a na nich jeźdźców ubranych jak z westernu. Butteri, czyli toskańscy kowboje, niegdyś parający się tym samym co koledzy zza oceanu i równie niezbędni w gospodarstwach, bo na nizinie Maremma utrzymywano wielkie stada bydła, obecnie kultywują tradycje nieistniejącego już praktycznie zawodu jako członkowie Associazione Butteri d’Alta Maremma. Stowarzyszenie zrzesza od 1999 r. nastawione na obsługę turystów farmy, w których oferuje się miejsca noclegowe i specjalne menu, a przede wszystkim organizuje pokazy i lekcje jazdy konnej w stylu western. Byłam gościem w jednym z takich gospodarstw i podziwiałam popisy dwóch butteri, w tym jednej kobiety – od strzelania lassem po akrobacje na siodle i rozmaitego rodzaju salta. Cała Toskania poprzecinana jest zresztą licznymi szlakami konnymi, a także rowerowymi. Dotyczy to również niezmiernie klimatycznej Elby w archipelagu Wysp Toskańskich.

©© ISTOCK.COM/StevanZZ

OPŁYNĄĆ ELBĘ

SS Wspaniała panorama utworzonego w 1975 r. Parku Regionalnego Maremma, znanego też jako Park Uccellina

luksusowego ośrodka Terme di Saturnia Spa & Golf Resort z basenami i wannami z hydro­ masażem. W okolicy znajduje się wiele etruskich nekro­polii i średnio­wiecznych miasteczek, takich jak Pitigliano, Sorano czy Vitozza z kompleksem grot skalnych zamieszkałych od czasów prehistorycznych do końca XVIII stulecia.

KOWBOJE Z MAREMMY Lasy, tereny podmokłe, ale i te charakteryzujące się już śródziemnomorską roślinnością, a przede wszystkim plaże – taka jest moja Maremma, jeszcze nie zadeptana przez turystów skupionych na zaliczaniu Florencji, Krzywej Wieży w Pizie czy Sieny popular-

nej dzięki szalonemu wyścigowi konnemu, palio. Park Regionalny Maremma (Parco Regionale della Maremma), skrywający naj­ większe skarby tego miejsca, zajmuje dziś aż ponad 9 ha. Jako jedna z nielicznych osób otrzymałam pozwolenie na wjazd do rezerwatu samochodem terenowym. Po kwadransie kluczenia gliniastymi drogami wijącymi się pośród zdziczałych krzaków i drzew o splątanych ze sobą gałęziach moim oczom ukazała się w całej krasie Spiaggia di Marina di Alberese. Plaża była bezkresna, szeroka, pokryta tonami miękkiego i drobnego niczym mąka niemal białego piasku. O brzeg waliły wściekle fale Morza Tyrreńskiego, wyrzucające na brzeg muszle i ka-

Na początku epoki żelaza pod pełnymi żaglami okrążyli najpewniej Elbę utalentowani w wielu dziedzinach Etruskowie, którzy władali ziemiami Toskanii. Potem odkrył ją florencki ród Medyceuszy. Ci pozostawili po sobie bastiony dwóch fortec (Forte Stella i Forte Falcone) zbudowanych w Portoferraio przez księcia Kosmę I (1519–1574) dla obrony przed Turkami. Następnie na wygnaniu przebywał na wyspie od 4 maja 1814 r. do 26 lutego 1815 r. cesarz Francuzów Napoleon Bonaparte, który zapisał się w pamięci jej mieszkańców jako dobry gospodarz i budowniczy dróg spinających wcześniej oddzielone od siebie górskimi pasmami miejscowości. Przed dwoma miesiącami, na początku października, i ja opłynęłam Elbę. Na pokładzie eleganckiego jachtu (choć mogłam wybrać kajak) wyruszyłam z Portoferraio, 12-tysięcznej stolicy wyspy, gdzie przybijają promy z kontynentalnej części Włoch (głównie z Piombino), ale jest też spora marina. Kapitan Pietro pokazał mi widoczne od dołu ogrody pierwszej z dwóch rezydencji Napoleona Bonapartego. Villa dei Mulini znajduje się niemal na samej górze i trzeba się do niej wspiąć. Działające w niej muzeum być może nie obfituje 

ZIMA 2019/2020


192 TURYSTYKA AKTYWNA w bardzo liczne pamiątki po wodzu Francuzów, ale z tutejszego tarasu rozpościera się piękny widok na wyspę Capraia, prawdziwy raj geologiczny, zamieszkany przez unikatowe gatunki zwierząt i chętnie odwiedzany przez nurków. My jednak przyjęliśmy kurs wokół wyspy. Po drodze mijaliśmy skaliste wybrzeże i wyżłobione w nim przepastne groty, a także zatoczki z kolorowym piaskiem lub kamiennymi plażami, gdzie opalali się przyjezdni. Przepłynęliśmy obok malowniczych zatok Biodola, Procchio i Lacona, żeby zawitać wreszcie do Mariny di Campo, popularnej miejscowości turystycznej, uznawanej za jedną z najpiękniejszych na Elbie. Wszędzie roiło się od kajakarzy, windi kite­surferów, snurków i nurków w piankach z butlami na plecach, wykonujących z gumowych pontonów skok do tyłu wprost do krystalicznie czystej wody. Następnego dnia miałam okazję pokonać na dwóch kółkach trasę o długości 18 km prowadzącą wzdłuż wybrzeża w kierunku zachodnim (na miejscu mogłam przebierać w bogatej ofercie wypożyczalni, więc wybrałam naprawdę dobry rower, a na głowę włożyłam dla bezpieczeństwa kask). Wystartowaliśmy grupą z Mariny di Campo wygodną, szeroką, wytyczoną chodnikiem ścieżką rowerową, która wiedzie przez całe urokliwe miasteczko – od jego centrum z malowniczą nadmorską promenadą i rozległą, piaszczystą plażą okoloną knajpkami aż do jedynego na wyspie niedużego lotniska (najprawdopodobniej już w 2020 r. wylądują na nim samoloty z Florencji, Pizy i Mediolanu; na razie linie Silver Air Travels realizują jedynie loty ze szwajcarskiego Lugano). Po opuszczeniu miejscowości wjechaliśmy już na drogę, ale ruch panował niewielki, a kierowcy samochodów zachowywali się, jakby byli przyzwyczajeni do tego, że muszą dzielić jezdnię z jedno­śladami. Trasa nie należała do naj­łatwiejszych, bo Elba jest górzysta. Musiałam zmierzyć się z wielo­kilometrowymi podjazdami. Pierwszy z nich (o długości 3,5 km) zaprawił mnie w dalszych bojach. Nagrodą za wysiłek były tak samo długie zjazdy. Wycieczkę umilały mi spektakularne panoramy rozciągające się z kolejnych punktów widokowych. W Cavoli mogłam tylko westchnąć, gdy podziwiałam z góry jedną z najsłynniejszych, ale i najbardziej zatłoczonych w sezonie plaż na wyspie. Do przyciągania tłumów urlopowiczów z pewnością wystarcza jej biały piasek i naprawdę krystalicznie czysta woda. Pięknie kadrowały mi się też na zdjęciach dwa półwyspy: rozległy Capo di Poro, który właśnie zdobyłam,

ZIMA 2019/2020

oraz długi, cienki Punta di Fetovaia, obejmujący wody zatoki. Ten ostatni znajdował się jeszcze przede mną, gdyż moim celem było Wybrzeże Słońca, jak określane są okolice miejscowości Pomonte, pamiętającej czasy Etrusków. Od wieków wytapiano tu żelazo i wydobywano, a następnie ładowano na statki granit, o czym przypomina od­restauro­ wany drewniany żuraw Bigo di Forza stojący na kamienistym wybrzeżu stromo schodzącym do morza. Pomonte leży malowniczo u podnóża najwyższego szczytu Elby – Monte Capanne (1019 m n.p.m.). Dociera się na niego wyglądającymi jak koszyk jednoosobowymi klatkami zawieszonymi na linie. To zdecydowanie atrakcja dla osób lubiących zaznać dreszczyku emocji. Ze wspinających się coraz wyżej osobliwych wagoników kolejki (Cabinovia del Monte Capanne) widać nie tylko cały archipelag, lecz także Korsykę i toskańskie Wybrzeże Etrusków. Mniej zaprawionym w wyprawach na dwóch kółkach polecam rowery elektryczne. Pasjonaci kolarstwa górskiego powinni odwiedzić Capoliveri Bike Park, gdzie czeka na nich pięć tras o łącznej długości ponad 100 km przygotowanych na zboczach Monte Calamita (413 m n.p.m.). Amatorom zjazdów spodoba się Elba Gravity Park położony między Rio Mariną, Rio nell’Elba i Portoferraio (z siedzibą w Rio nell’Elba). Elba zachwyca wspaniałymi krajobrazami, małymi miasteczkami leżącymi w zatokach i w głębi lądu. Znajdują się tutaj pola golfowe (Elba Golf Club Acquabona i Golf Club Hermitage) oraz tereny idealne do trekkingu i wspinaczki.

TT Capoliveri Bike Park z pięcioma trasami dla rowerów

LUKKA I OKOLICE Nazwa miasta Lukka, które niesłusznie jest rzadziej odwiedzane przez polskich turystów, pochodzić może od celtycko-liguryjskiego słowa luk – „mokradła” lub luce – „polana” albo „światło”. Ostatnie hipotezy wskazują z kolei na rodowód etruski. Wzniesione w XVI–XVII w., wysokie na 12 m mury o długości ponad 4,2 km z 11 bastionami zagarniają potężnymi ramionami historyczne centrum. Pokrywa je ok. 75 ha trawnika. Po koronie murów można jeździć rowerem, jak i spacerować, a w każdą sobotę o godz. 9.00 wziąć na nich udział (bezpłatnie!) w biegu. Mura di Lucca park­ run stał się już tradycją i cieszy się coraz większym zainteresowaniem. Zdecydowanie lepszej formy wymaga październikowy Lucca Marathon. Jego trasa prowadzi od Lukki ku pobliskim dolinom.

Poruszanie się na dwóch kółkach po historycznej części miasta wybiera wielu lukkańczyków oraz turystów, ze mną na czele. Decydują się na takie rozwiązanie ze względu na wąskie uliczki, którymi mogą jeździć tylko małe pojazdy. Dlatego właśnie rowerem da się najłatwiej i najszybciej dotrzeć do największych tutejszych atrakcji turystycznych: placu Amfiteatru zbudowanego zgodnie z nazwą w miejscu dawnego rzymskiego teatru z II w., muzeum w domu rodzinnym Giacoma Pucciniego czy Katedry św. Marcina (Cattedrale di San Martino) z niezwykłej urody marmurowym grobow-


©© ISTOCK.COM/Ladiras

©© R.Ridi0132

193

TT Widok z Monte Capanne, najwyższego szczytu ELby

SS Malownicze zatoczki Elby warto opłynąć kajakiem

Szlaki piesze, rowerowe i konne przecinają Monte Pisano. Choć nazwa sugeruje, że dotyczy pojedynczej góry, tak naprawdę określa niewielki łańcuch stanowiący przedłużenie Alp Apuańskich, usytuowany między rzekami Serchio i Arno oraz Lukką i Pizą. To właśnie podziemne wody z Monte Pisano wykorzystywane są w termach Bagni di Lucca. Miejscowość odwiedzali m.in. Aleksander Dumas, Ferenc Liszt, Gioacchino Rossini, Niccolò Paganini, George Byron i Napoleon Bonaparte. Monte Pisano uwodzi pięknem natury, podobnie jak pełna opowieści o duchach, strzygach, bandytach

czy wilkach dolina rzeki Serchio, pocięta wartko płynącymi strumieniami, z malowniczymi wioskami i zamczyskami.

©© R.Ridi5591

©© ISTOCK.COM/andrzej63

SS Okolica portu w urzekającej Marinie di Campo

cem, który wyrzeźbił w latach 1406–1408 Jacopo della Quercia. Wykonanie sarkofagu zlecił władca Lukki Paolo Guinigi. W grobowcu pochowano miłość jego życia – zmarłą w połogu młodą żonę Ilarię del Carretto. Na rowerzystów czekają też trasy w okolicach miasta, zwłaszcza ta wiodąca do letnich rezydencji bogatych mieszkańców Lukki, budowanych między XVI a XIX w. w malowniczych dolinach. Wśród nich są Villa Reale di Marlia otoczona murem, Villa Bernardini należąca kiedyś do Ambasadora Republiki przy Watykanie czy przypominająca pałac Villa Grabau.

PREHISTORYCZNA SARDYNIA Sardynia, druga co do wielkości po Sycylii wyspa Morza Śródziemnego i jednocześnie Włoch, to kolebka cywilizacji nuragijskiej powstałej jako jedna z pierwszych kultur na obszarze mare nostrum. Śladem po niej jest chociażby blisko 200 menhirów, czyli długich głazów wbitych w ziemię, z parku archeologicznego Biru ‘e Concas leżącego w okolicy miejscowości Sorgono w prowincji 

ZIMA 2019/2020


©© ISTOCK.COM/VV-pics

194 TURYSTYKA AKTYWNA

SS Cala Goloritzè, położona w cieniu iglicy Aguglia di Goloritzè, uważana za królową sardyńskich plaż

di Goloritzè, uznawaną za niemal kultowy punkt wspinaczkowy na całej Sardynii. Pod skałą rozciąga się plaża stanowiąca jeden z symboli wyspy – Cala Goloritzè.

Choć papież Jan Paweł II chętnie wymykał się z Watykanu na narty właśnie na stoki masywu Gran Sasso (2912 m n.p.m.), to położona w środkowych Włoszech Abruzja bywa przez Polaków omijana. Czy zniechęca ich tragedia sprzed blisko trzech lat, gdy gi-

SS Jezioro ukryte w zjawiskowej Grocie Neptuna

©© ISTOCK.COM/Afonso Farias

TT Coddu Vecchiu koło Arzacheny, nuragijski grób gigantów zbudowany z granitowych głazów w epoce brązu

ZIMA 2019/2020

NIEODKRYTA ABRUZJA

©© ISTOCK.COM/kkoszowski

Nuoro. Są one starsze niż angielski kromlech Stonehenge (o co najmniej 300–400 lat). Część z nich ustawiono w formie korytarza, inne – w kręgu. Na jednym z głazów widnieje twarz z oczyma i ustami. Nieopodal znajduje się tzw. grób gigantów, znacznych rozmiarów nuragijska mogiła zbiorowa. Na wyspie zachowało się ich wiele. Sardynia to także miejsce, gdzie sacrum w postaci obchodów np. Święta Odkupiciela czy Wielkiego Tygodnia przenika się z profanum reprezentowanym m.in. przez szaloną gonitwę konną w miasteczku Sedilo będącą jednym z kluczowych elementów wydarzenia Ardia di San Costantino (6–7 lipca) ku czci św. Konstantyna, cesarza, który uratował chrześcijan przed prześladowaniami (wydany przez niego w 313 r. edykt mediolański wprowadzał wolność wyznania). Malownicze krajobrazy wyspy zachęcają do aktywnego zwiedzania. Warto zdobyć wapienną, 140-metrową iglicę Aguglia

Nieraz zdarzyło mi się uprawiać tu trekking czy jazdę konną (również po plaży), wielokrotnie pływałam kajakiem i żeglowałam. Osoby nastawione na aktywne spędzanie czasu mogą też zajrzeć w morskie głębiny. W centrach nurkowych wypożycza się profesjonalny sprzęt niezbędny do nurkowania wokół wraków spoczywających na dnie koło Olbii i nieopodal Capo Carbonara lub w okolicy podwodnych jaskiń w zatoce Orosei czy pobliżu Palau. Dzięki takiemu wyposażeniu można także dotrzeć do podziemnego jeziora w Grocie Neptuna utworzonej w skalnej ścianie Capo Caccia.

gantyczna lawina zniszczyła 4-gwiazdkowy Hotel Rigopiano w Farindoli i zabiła 29 osób? Może biorą sobie do serca medialne doniesienia o trzęsieniach ziemi, chociaż od ostatniego upłynęła dobra dekada? Dziś Abruzja zdążyła już się pozbierać po tym wydarzeniu i zaprasza na wakacje przez cały rok. Na zboczach masywu Gran Sasso przygotowuje się zimą 700 km tras dla narciarzy, ale w te góry warto się wybrać między wiosną a jesienią. Na niższych wzniesieniach tkwią niczym nasadzone na nie czapki średnio­ wieczne miasteczka z kamienia, w których wydaje się, że czas zatrzymał się przed wiekami. Taka jest moja ulubiona Civitella del Tronto w Val Vibrata, usadowiona na pochyłej skale z trawertynu zakończonej 


f

f

Chciałabym zaprezentować Państwu najpiękniejszą z Wysp Toskańskich. Elba ma do zaoferowania wiele atrakcji zarówno amatorom aktywnego spędzania wakacji, jak i tym, którzy preferują spokojniejszy wypoczynek. Jej najwyższy szczyt, Monte Capanne, stanowi część parku narodowego porośniętego lasami piniowymi, winoroślami i kasztanowcami. Z góry rozciąga się przepiękny widok na Elbę i okoliczne wyspy. Na szczyt dotrzeć możemy pieszo lub wjechać kolejką linową. Na całej wyspie wytyczono ok. 40 szlaków trekkingowych o różnych stopniach trudności. Przy plażach znajdują się liczne punkty do nurkowania. Po wypożyczeniu sprzętu można pod wodą obserwować barakudy, homary, szkarłatnice bądź mureny. W okolicy Capo Sant’Andrea znajduje się 45-metrowa ściana z rafą koralową. Miłośnicy historii powinni zwiedzić rezydencję Napoleona Bonapartego, który niegdyś został osadzony na Elbie. Niedaleko Pomonte na dnie morza spoczywa wrak frachtowca, cały czas przyciągający turystów. Na wybrzeżu wyspy znajduje się ok. 70 plaż, najwięcej jest ich w jej zachodniej części. Na wschodzie dominują skały i strome brzegi. Łagodny klimat Elby z suchym i gorącym latem z pewnością przypadnie do gustu plażowiczom. Wyspa słynie z idealnych warunków do uprawiania wind- i kitesurfingu, narciarstwa wodnego, nurkowa-

nia, snorkelingu, kolarstwa i paralotniarstwa oraz żeglowania i wędkowania. Komu dopisze szczęście, ten w krystalicznie czystych wodach dostrzeże delfiny, a nawet wieloryby. Nasz hotel znajduje się w okolicy Capo Sant’Andrea, gdzie można podziwiać bardzo charakterystyczne skały. Wieczorem spacerujący po nich oglądają jedyny w swoim rodzaju zachód słońca. Specjalizujemy się w organizacji imprez okolicznościowych w przepięknej scenerii. Hotel Barsalini od 60 lat jest dziedziczony z pokolenia na pokolenie. Wraz z mężem od 20 lat dokładamy wszelkich starań, aby każdy odwiedzający ten cudowny zakątek czuł się jak u siebie w domu i dał się oczarować magii tego wspaniałego miejsca. Na Elbę trafiłam przez przypadek, gdy wygrałam nagrodę z pracy. Był to wyjazd bardzo krótki, ale intensywny. Nigdy nie planowałam zamieszkać tutaj na stałe, moim rodzinnym miastem jest Wrocław. Jednak los sprawił, że w ciągu pobytu na wyspie poznałam miłość swojego życia, mojego obecnego męża Davide Barsalini. Wspólnie rozwijamy naszą działalność z roku na rok. Przez te wszystkie lata odwiedzałam cudowne zakątki Elby, a ta zawsze potrafiła mnie zaskoczyć. To wyspa czterech pór roku, która nigdy się nie nudzi. Zapraszam wszystkich do skorzystania z usług Hotelu Barsalini i odkrywania tajemnic Elby.

J

Ewa Milczarek-Barsalini

tel. +39 0565 908013/14 fax +39 0565 908920 e-mail: info@hotelbarsalini.com

www.hotelbarsalini.com


©© ISTOCK.COM/marzolino

©© ISTOCK.COM/clodio

196 TURYSTYKA AKTYWNA

SS Historyczne centrum urokliwej miejscowości Civitella del Tronto wznosi się na wysokości 589 m n.p.m.

SS Civitella del Tronto – wąska, brukowana uliczka

klifem. Miejscowość figuruje na liście naj­ piękniejszych włoskich miasteczek stowarzyszenia I Borghi più belli d’Italia. Opasują ją mury, a wjechać mogą do niej tylko nieliczne samochody dostawcze, parkujące zazwyczaj na jedynym tu nie­­wielkim placu. Zawsze podziwiam stąd widok na całą dolinę rzeki Vibraty, przez którą poprowadzono szlak rowerowy o długości 140 km. Wśród wąskich, pnących się ostro w górę zygzakami uliczek, po zmroku odwiedzanych jedynie przez koty, znajduje się jedna (Ruetta) opatrzona tabliczką dumnie głoszącą, że ona właśnie jest najwęższa we Włoszech (ma 40 cm szerokości), choć o ten tytuł ubiega się co najmniej kilka podobnie ciasnych zaułków w kraju. Nad miasteczkiem góruje ostatni bastion Burbonów, potężna

z najbardziej brawurowych akcji wywiadu niemieckiego w czasie II wojny światowej. Opowiadają o tym filmy dokumentalne: Wyzwolenie Mussoliniego (1943 r.), nakręcony przez naocznego świadka wydarzenia (lub kilku z nich), oraz zrealizowane przez włoskiego reżysera i scenarzystę Fabia Toncellego Uwolnić Duce! (z 2010 r.) i Operacja Dąb (z 2017 r.). Przez Gran Sasso wytyczono wielokilometrowy szlak filmowy. W ramach Warsztatów Turystycznych Apeninów (Workshop Turistico degli Appennini), zorganizowanych w połowie listopada 2019 r. przez Region Abruzja i Dystrykt Turystyczny Gran Sasso, udało mi się obejrzeć plany zdjęciowe poszczególnych, nie­rzadko między­ narodowych produkcji. W należącym kiedyś do Medyceuszy miasteczku Santo Stefano di Sessanio Giuseppe Tornatore kręcił 

forteca zajmująca powierzchnię 25 tys. m². Z jej półkilometrowej długości murów rozpościera się panorama gór pociętych szlakami turystycznymi. Prowadzą one wokół szczytów i jezior. Wśród tych ostatnich znajduje się Lago di Pietranzoni zwane lustrem Gran Sasso. Częścią masywu jest Campo Imperatore, płaskowyż o wysokości 1500–2000 m n.p.m. zwany Małym Tybetem. Gdy go przemierzałam, jego krajobraz kojarzył mi się także z pejzażami Irlandii, a nawet scenerią Dzikiego Zachodu. To fantastyczne miejsce na trekking i biwakowanie. W hotelu Campo Imperatore na przełomie sierpnia i września 1943 r. uwięziono po zdymisjonowaniu włoskiego dyktatora Benita Mussoliniego. Stąd też duce został uwolniony w wyniku jednej

©© ISTOCK.COM/Buffy1982

TT Dywan z kwitnących krokusów wiosennych na płaskowyżu Campo Imperatore, nazywanym Małym Tybetem

ZIMA 2019/2020


oty ednie l r ś o p z y Be i do Piz z Polsk a Elbę n i z Pizy r.! w 2020


198 TURYSTYKA AKTYWNA francusko-włoski film Czysta formalność (1994 r.), w którym zagrali Gérard Depardieu i Roman Polański. W otulonych mgłami ruinach zamczyska w Calascio (Rocca Calascio) w Zaklętej w sokoła (1985 r.) wyznawali sobie miłość Michelle Pfeiffer i Rutger Hauer.

nie używa się już zgodnie z ich pierwotnym celem, w powstałych na pomostach restauracjach można za to zjeść grillowaną rybę. Najlepiej wybrać się na nią po odwiedzeniu podwodnego świata – na wybrzeżu Abruzji działa wiele centrów nurkowych.

©© ISTOCK.COM/e55evu

©© ISTOCK.COM/ValerioMei

mi do uprawiania raftingu czy skoków na bungee (z mostów). W północnej części jej mniej więcej 130-kilometrowego wybrzeża leżą czyste, piaszczyste plaże w Peskarze i Pineto. W granicach tutejszego obszaru chronionego (Area Marina Protetta Torre

SS Zamek w Calascio (Rocca Calascio) leży na terenie Parku Narodowego Gran Sasso i Monti della Laga

©© ISTOCK.COM/Crisfotolux

SS Zaułek w miasteczku Santo Stefano di Sessanio

Pozostałości twierdzy wykorzystano również jako plan zdjęciowy w Imieniu róży (1986 r.) i serialu Ośmiornica 7 (1995 r.). Zniszczony przez trzęsienia ziemi zamek z białego kamienia, do którego wspięłam się nie bez zadyszki (wznosi się na wysokości 1460 m n.p.m.), uchodzi za jeden z symboli tego regionu Włoch. Abruzja to nie tylko masywy górskie Gran Sasso, Majella i Monti della Laga z kaskadami i grotami oraz rzekami idealny-

ZIMA 2019/2020

SS Z 22-metrowej wieży zegarowej z XIV w. w Passignano sul Trasimeno rozciąga się zachwycający widok

del Cerrano) można ponurkować. W pobliżu Punta Penna wznoszą się wydmy, na których gniazduje ptactwo. Południowa część wybrzeża jest skalista, a jej niewątpliwą atrakcją są nietypowe konstrukcje służące do połowu ryb. Pomysł na trabucco Rzymianie mieli ściągnąć jeszcze od Fenicjan. Taka imponująca maszyneria składała się z pomostu wysuniętego w morze i drewnianych ramion z rozpiętymi sieciami. Dziś konstrukcji

ROWEREM PRZEZ UMBRIĘ Położone przy granicy z Toskanią Jezioro Trazymeńskie jest latem gorące jak zupa. Nawet największy zmarzluch, taki jak ja, chętnie wskoczy więc do jego czystej, acz mętnej, wody albo popływa po nim kajakiem, rowerem wodnym czy łodzią motorową, które zacumowane są przy kempingach i hotelach. Akwen otaczają liczne szlaki rowerowe. Jeden z nich, opatrzony


199 Arrone ze świetnie zachowanymi średnio­ wiecznymi murami a Ferentillo, w którego okolicy wytyczono aż 350 szlaków wspinaczkowych. Można też w asyście przewodników zejść w skalne trzewia systemu wodospadów stworzonego przez Rzymian blisko

©© ISTOCK.COM/PetruStan

tablicami informacyjnymi, wytyczono śladem wojsk Hannibala, słynnego kartagińskiego dowódcy. W tym miejscu 21 czerwca 217 r. p.n.e. została stoczona ważna bitwa II wojny punickiej. Inna trasa łączy miasteczka rozmieszczone wokół jeziora. Leży na niej

©© ISTOCK.COM/f9photos

SS Cascata delle Marmore koło Terni w Umbrii, zbudowane przez człowieka wodospady mające wysokość 165 m

SS Zimowe kurorty w Dolomitach przyciągają co roku liczne rzesze amatorów jazdy na nartach i snowboardzie

np. malownicze Passignano sul Trasimeno z pozostałościami zamku średniowiecznego i wcześniejszych budowli, powstałych jeszcze za Longobardów. Szlakiem tym można wspiąć się na okoliczne wzgórza również na rowerze elektrycznym. W Umbrii aktywni turyści mają do wyboru sporo niebanalnych form spędzania czasu. Wśród nich warto wymienić chociażby rafting rzeką Nerą między miasteczkami

2,3 tys. lat temu (Cascata delle Marmore) albo na motocyklu wyruszyć szlakiem św. Franciszka z Asyżu do Gubbio.

TRYDENT PRZEZ CAŁY ROK Przez lata Trydent (Trentino) kojarzył mi się przede wszystkim z szusowaniem w Dolomitach. Urokliwa Val di Fassa z foto­genicznymi, zwłaszcza w promieniach zachodzącego słońca, szczytami Torri del Vajolet, Piz Boè,

Sassolungo i oczywiście najsłynniejszej Marmolady przyciąga aż siedmioma ośrodkami z 82 wyciągami i 150 trasami wokół grupy górskiej Sella. Bardziej zaawansowani narciarze krążą po Sellarondzie oplatającej ten masyw – 40-kilometrowym okręgu przecinającym przełęcze Pordoi, Sella, Gardena i Campolongo oraz doliny Fassa (Trydent), Gardena i Badia (Bolzano-Górna Adyga) czy Cordevole z Arabbą (Belluno). W Val di Fiemme, znanej z zawodów Pucharu Świata w Skokach Narciarskich (Predazzo) i Mistrzostw Świata w Narciarstwie Klasycznym (w 1991, 2003 i 2013 r.), poszaleją amatorzy wszelkiego rodzaju desek. Mają tu do dyspozycji 110 km tras, trzy snowparki i dwa zjazdowe tory saneczkowe. Obie doliny odwiedziłam latem. Odkryłam w nich wówczas malownicze szlaki dla piechurów. W pamięć zapadło mi także szusowanie po płaskowyżu Paganella. Z wznoszącego się na 2125 m n.p.m. szczytu widać tutaj cały grzebień masywu Adamello (3554 m n.p.m.) oraz tonące w lekkiej, różowej mgiełce jezioro Garda. W schronisku La Roda rozsmakowałam się w świeżutkiej rybie z grilla. Obok niego miałam też okazję opalać się na leżaku w styczniu. Później w miejscowości Andalo, gdzie nocuje wielu narciarzy, popływałam sobie w olimpijskim basenie i skorzystałam z masażu w komfortowym rodzinnym kompleksie rekreacyjnym Andalo Life Park. Zjechałam również z górującego nad stolicą regionu, Trydentem (Trento), szczytu Monte Bondone (2180 m n.p.m.), aby potem wskoczyć w rakiety śnieżne u jego podnóża (jak bardzo tutejsza okolica przypominała mi tatrzańskie dolinki!). Wieczorem na rynku otoczonym zdobionymi freskami kamieniczkami rozkoszowałam się kieliszkiem musującego wina Trento DOC. Zimą zamiast na nartach można pojeździć po śniegu także rowerem z grubymi oponami. Na tym tzw. fatbike’u zdobyłam w ubiegłym sezonie Monte Maggio (1853 m n.p.m.) w Alpach Cymbryjskich. Koła jednośladu zaskakująco dobrze trzymały się powierzchni, nawet pokrytej lodem. Po drodze odwiedziłam relikt z czasów zimnej wojny – jedną z 12 baz pocisków sił powietrznych NATO rozlokowanych na terenie północnych Włoch, dziś funkcjonującą jako muzeum. Do Trydentu można wybrać się o każdej porze roku. Val di Non zachwyciła mnie średnio­wiecznymi zamkami owianymi legendami, spowitymi wiosną zapachem kwitnących jabłoni. Tu również, z mocno tkwiącym na głowie kaskiem, eksplorowałam Canyon Rio Sass – huk górskiego 

ZIMA 2019/2020


©© Trentino Sviluppo S.p.A/Pillow Lab

200 TURYSTYKA AKTYWNA

SS Canyon Rio Sass w Val di Non (Trydent), metalowe kładki umożliwiające podziwianie kanionu od środka

W INNYCH REGIONACH

strumienia uderzającego o fantazyjne formacje skalne przyprawiał mnie o dreszcze! W wielu trydenckich kanionach uprawia się kajakarstwo, rafting i kanioning. Ja spływałam z nurtem w Val di Sole. Wybrałam rafting spienioną rzeką Noce, według magazynu National Geographic jedną z 10 naj­lepszych do uprawiania tego sportu na świecie. Poza tym mimo lęku wysokości pokonałam via ferratę dla początkujących. Via Colodri w pobliżu miejscowości Arco jest łatwa do przejścia i niedługa. Warto spróbować się z nią zmierzyć, bo rozpościera się stąd obłędny widok na jezioro Garda, które przyciąga osoby lubiące sporty wodne, a latem nawet amatorów kąpieli.

W innych regionach Italii też nie brakuje atrakcji dla aktywnych turystów. We Friuli-Wenecji Julijskiej narciarze i miłośnicy trekkingu wyruszają w Dolomity. Szerokie plaże w Lignano Pineta i Lignano Sabbiadoro pomieszczą zarówno opalających się, jak i grających w piłkę. Naj­ ciekawsze trasy turystyczne poprowadzone zostały w tym regionie przez okopy z I wojny światowej. Podczas wycieczki w ich rejonie doświadczyłam warunków pogodowych charakterystycznych dla wszystkich czterech pór roku, dzięki czemu mogłam choć w pewnej mierze wyobrazić sobie, w jakich okolicznościach walczyli 100 lat temu żołnierze, w tym młody Amerykanin – Ernest Hemingway (1899–1961). Jego zdjęcie znajduje się w miasteczku Kobarid (wł. Caporetto), położonym już po słoweńskiej stronie, w muzeum przypominającym, że właśnie pod Caporetto rozegrała się ważna bitwa I wojny światowej. Amerykański pisarz utrwalił potem wojenne wspomnienia w swojej powieści z 1929 r. Pożegnanie z bronią. W Ligurii warto udać się w rejs, tak jak chociażby George Byron i Percy Shelley, na wędrówkę śladami italofilki Marii Konopnickiej, której pamiątkowa tablica znajduje się na deptaku morskim w niepozornym Nervi, na odkrywanie kopalni łupka i plantacji bambusa w Val Fontanabuona, gdzie leży Terrarossa di Moconesi, skąd miała pochodzić rodzina Krzysztofa Kolumba. Położoną na wzgórzach, zatłoczoną stolicę Włoch, Rzym, najlepiej zwiedzać vespą lub popularnym segwayem, również nocą, gdyż zabytki są doskonale oświetlone. W Apulii

Rowerem można wybrać się na wyprawę trasami wiodącymi przez okoliczne doliny (Valsuganę kojarzoną z pyszną polentą, Val di Fiemme i Val di Fassa), wzdłuż rzeki Adygi i wokół jezior, np. Toblino. W lustrze tego ostatniego odbija się jeden z naj­ piękniejszych zamków (Castello di Toblino), jakie widziałam, uwieczniony niedawno we włoskiej filmowej wersji Romea i Julii (2015 r.). A po trudach dnia najlepiej udać się do gospody typu malga, urządzonej w dawnej chacie pasterskiej, aby skosztować lokalnych serów takich jak casolèt, Puzzone di Moena czy Vezzena oraz wędlin ciuìga, mortandela della Val di Non i lucanica trentina.

©© Trentino Sviluppo S.p.A/Daniele Lira

TT Via ferrata w paśmie górskim Dolomiti di Brenta w okolicy ośrodka narciarskiego Madonna di Campiglio

ZIMA 2019/2020


©© Trentino Sviluppo S.p.A/Ronny Kiaulehn

©© ISTOCK.COM/Aneeta Young

201

SS Wyprawa na rowerach górskich nad jeziorem Garda

SS W sezonie letnim w Dolomitach można się poruszać po wielu szlakach przeznaczonych do wędrówek pieszych

dla cyklistów wytyczono mleczny szlak w dolinie rzeki Itrii. Gdy podążałam tą trasą, mogłam nie tylko spróbować wytwarzanych tu serów: mozzarelli, burraty czy scamorzy, lecz także podziwiać skupiska trulli, czyli kopulastych, kamiennych domków. Figurujące od 2000 r. na Liście Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Wyspy Liparyjskie (Eolskie) leżące w sąsiedztwie

Sycylii są świetnym miejscem do uprawiania sportów wodnych. Można też wybrać się na trekking, np. na Filo dell’Arpa (Strunę Harfy, 675 m n.p.m.) na Alicudi, szlakiem prowadzącym wśród kasztanowców, drzew oliwnych i potężnych kaktusów obsypanych słodkimi owocami. Na tej wysepce nie odbywa się ruch kołowy, a bagaże i towary przewozi się na grzbietach mułów. Na Stromboli

wspięłam się na szczyt nadal aktywnego wulkanu (926 m n.p.m.), a na Vulcano zeszłam w głąb krateru i wykąpałam się w siarkowym błocie. Potem przez trzy dni cuchnęłam zgniłymi jajkami, ale skórę miałam gładką jak u niemowlęcia. Na koniec postanowiłam oddać się w czułe ręce specjalistów w jednym z licznych na archipelagu centrów spa. 

loty rednie Bezpoś do Pizy i z Polsk a Elbę n y iz P iz r.! w 2020

ZIMA 2019/2020


18 DALEKIE PODRÓŻE

ZIMA 2019


19

ZIMA 2019


204 TURYSTYKA AKTYWNA

Aktywny urlop

na Wyspach Kanaryjskich ©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Juan Diego Amador Rivero

SYLWIA JEDLAK-DUBIEL

TT Zawody triatlonowe Club La Santa IRONMAN Lanzarote, uczestnicy pokonujący trasę na rowerze czasowym

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Pedro Miguel Pérez Rodríguez

SS Parque Natural de la Corona Forestal na Teneryfie

ZIMA 2019/2020


©© RENÉ Egli/Tom Brendt

205

SS Windsurfer trenujący akrobacje na falach w okolicy plaży Sotavento

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Bramwell/Lex Thoonen

TT Gran Canaria to świetne miejsce dla osób uprawiających wspinaczkę

« Jeszcze jakiś czas temu Wyspy Kanaryjskie kojarzyły mi się z miejscem o charakterze typowego kurortu dla wczasowiczów. W końcu chętnie odwiedzają je rodziny z dziećmi oraz niemieccy, brytyjscy i skandynawscy emeryci. Brzegi Oceanu Atlantyckiego znaczą skupiska kompleksów hotelowych z basenami, piaszczyste plaże w ich okolicy obstawione są leżakami do wynajęcia. Przed restauracjami przy głównych ulicach i promenadach kelnerzy zagadują przechodzących. Tak właśnie Wyspy Kanaryjskie wyglądały w mojej wyobraźni. A potem poleciałam na Teneryfę… » ZIMA 2019/2020


206 TURYSTYKA AKTYWNA

Za królową archipelagu uważam Teneryfę i myślę, że wiele osób podziela moje zdanie. Leży ona w jego centrum wraz ze swoją niemal okrągłą w kształcie siostrą Gran Canarią. Na prawo od nich znajdują się Fuerteventura i zupełnie do niej niepodobna Lanzarote. Są położone najbliżej wybrzeży kontynentalnej Afryki, a dokładnie Maroka. Z zachodniego brzegu Teneryfy widać z kolei pobliską La Gomerę. Na północny i południowy zachód od niej leżą odpowiednio La Palma i El Hierro. Do naj­częściej i naj­ liczniej odwiedzanych należą trzy największe z wysp: Teneryfa (ok. 2035 km² powierzchni), Fuerteventura (1660 km²) i Gran Canaria (1560 km²). Z tego też powodu w ofertach biur podróży wycieczki na nie jest znaleźć najłatwiej. Amatorzy aktywnego spędzania czasu na pewno nie będą narzekać na nudę. Na archipelagu panują znakomite warunki przede wszystkim do uprawiania rozmaitych sportów wodnych, ale osoby lubiące górskie wędrówki, wycieczki rowerowe czy konne również nie wyjadą stąd zawiedzione. Po dniu pełnym emocji można się tu odprężyć w licznych centrach spa i wellness znajdujących się w komfortowych hotelach.

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Bramwell/Lex Thoonen

O

czywiście archipelag ma swoje wypoczynkowe oblicze, ale to naprawdę nie wszystko. Poza tym dzięki rozwiniętej infrastrukturze turystycznej każdy znajdzie zakwaterowanie w odpowiednim dla niego standardzie i cenie. Na dodatek choć wszystkie wyspy są pochodzenia wulkanicznego, różnią się od siebie pod względem krajobrazowym. To sprawia, że czas można na nich spędzać na różne sposoby. Smażenie się cały dzień na leżaku i pluskanie w ciepłej wodzie oceanu nie są zatem zajęciami obowiązkowymi.

SS Z poziomu kajaka wysokie, bazaltowe Klify Olbrzymów prezentują się naprawdę spektakularnie

się dopiero na miejscu. Aby dostać się na górę, trzeba przekroczyć granicę Parku Narodowego Teide (Parque Nacional del Teide) i właśnie on zrobił na mnie największe wrażenie – w pamięci utkwiły mi szczególnie zielone sosny kanaryjskie na tle błękitnego nieba, czarne wulkaniczne pola, pomarańczowe formacje skalne i czerwone żmijowce. Na jego terenie wytyczono szlaki piesze i wyznaczono punkty widokowe dostępne z dróg asfaltowych. Najlepiej poznawać tę okolicę w trakcie trekkingu. Osoby o dobrej kondycji mogą pokusić się o zdobycie szczytu wulkanu. Ze względu na dużą różnicę wysokości między wybrzeżem a wierzchołkiem należy wziąć pod uwagę czas potrzebny na aklimatyzację. W drodze na szczyt można zatrzymać się w schronisku Altavista (Refugio de Altavista – 3260 m n.p.m.). Na Wyspach Kanaryjskich panują zwykle temperatury wiosenno-letnie, ale na zboczach Teide

TENERYFA

ZIMA 2019/2020

TT Górzysta Teneryfa na pewno przypadnie do gustu miłośnikom jazdy na rowerze górskim lub trekkingowym

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Serafín Argibay Carballada

Zacznijmy od nieformalnej królowej. Na wyjazd na Teneryfę zdecydowałam się głównie z jednego powodu. Z pewnością nie jest on szczególnie zaskakujący ani oryginalny, w pełni zdaję sobie z tego sprawę. Moim głównym celem był wulkan Teide. Można by się zastanawiać, co czyni go takim interesującym. Już wyjaśniam. Po pierwsze, ponieważ cały archipelag należy do Hiszpanii, to najwyższa góra tego kraju (3718 m n.p.m.). Po drugie, ze względu na położenie wulkanu roztacza się z niego niesamowity widok na ocean i okoliczne wyspy, oczywiście jeśli akurat szczytu nie spowija kołdra z chmur, które otulają go niestety dość często. Jest jednak coś jeszcze, ale o tym przekonałam

bywa już chłodniej. W pobliżu wierzchołka często mocno wieje, a on sam pokrywa się zimą śniegiem. Dlatego warto pamiętać o cieplejszej odzieży. Na wysokości 3555 m n.p.m. znajduje się górna stacja kolejki linowej (znana jako La Rambleta), której wagonikami dostają się na wulkan całe rzesze turystów. Na sam szczyt dotrzeć już nie tak łatwo, gdyż aby wejść na szlak do niego prowadzący, trzeba najpierw zdobyć pozwolenie wydawane przez Park Narodowy Teide. Ze względu na dużą popularność Pico del Teide liczba osób wpuszczanych na jego wierzchołek została ograniczona (do maksymalnie 200 dziennie). O pozwolenie można się starać za pośrednictwem strony internetowej www.reservasparquesnacionales.es. Jeśli ktoś ma w planach zdobycie najwyższej góry Hiszpanii, powinien wyrobić je sobie wcześniej. My nie dokonaliśmy tej sztuki, ale i tak mieliśmy duże szczęście,


©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Martín Ros

207

SS Z punktu obserwacyjnego położonego nad osadą Masca rozpościera się wspaniały widok na wąwóz

bo pogoda dopisała jak nigdy – było ciepło i słonecznie, a na niebie ani jednej chmury (nie przydały się nam przeciwwiatrowe kurtki, wystarczyły swetry). Podczas okrążania szczytu mogliśmy oglądać sąsiednie wyspy – widzieliśmy La Gomerę, La Palmę, Gran Canarię, El Hierro, a nawet majaczącą w oddali Fuerteventurę. Na Teneryfie są jeszcze inne atrakcyjne miejsca, w które warto wybrać się na trekking. Wśród nich jest niewątpliwie wąwóz Masca (Barranco de Masca). Leży on w północno-zachodnim rejonie wyspy i schodzi prosto do oceanu. Na jego zboczach w głębi lądu znajduje się malownicza osada o tej samej nazwie. W przeciwległym rogu nieco trójkątnej w kształcie Teneryfy (na północnym wschodzie) rozciąga się Park Kraj­ o­brazowy Anaga (Parque Rural de Anaga). Tu wędruje się wśród soczyście zielonej roślinności. Część masywu Anaga (Macizo

(tzw. lewa fala, w Playa de las Américas) i El Conquistador (Playa de las Américas). Najmocniejsze fale występują na północy wyspy od października do lutego. Można tu także pograć w golfa, np. na profesjonalnych polach malowniczo położonych ośrodków Golf Costa Adeje (na południowo-zachodnim wybrzeżu Teneryfy) czy Golf del Sur (w gminie San Miguel de Abona). Osoby chcące się zrelaksować, mają taką możliwość m.in. w luksusowym hotelu Bahía del Duque (Costa Adeje), gdzie powstała strefa talasoterapii (dostępna dla osób od 16 lat) z zewnętrznym basenem z wodo­ spadem i stanowiskami do hydromasażu, saunami, hammamem, biczami szkockimi i tarasem do opalania się. W ofercie są też pakiety pobytowe z tematycznymi programami, które obejmują rozmaite zabiegi, w tym masaże, oraz zajęcia ruchowe, spotkania ze specjalistą od żywienia i fizjo­ terapeutą czy sesje medytacji. 

de Anaga), od którego park wziął swoją nazwę, wciąż porasta kanaryjski las wawrzynowy (laurisilva canaria; relikt formacji trzeciorzędowej). Wyspa przypadnie też do gustu kolarzom. Na asfaltowych drogach wijących się wokół Teide można uprawiać kolarstwo szosowe. To dobre miejsce na trening ze względu na różnice wysokości. Poza tym ciekawym pomysłem na urozmaicenie urlopu jest wyprawa kajakowa wzdłuż Acantilados de Los Gigantes – Klifów Olbrzymów wznoszących się w pobliżu miejscowości Los Gigantes. Nie zawiodą się również surferzy. Na wybrzeżu Teneryfy znajdą miejsca odpowiednie zarówno dla początkujących, jak i zaawansowanych. Wśród nich są m.in. Igueste de San Andrés (gmina Santa Cruz de Tenerife), Playa de Martiánez (w Puerto de la Cruz), Playa del Socorro (Los Realejos), Punta Blanca (Guía de Isora), La Izquierda

TT Wspinaczka skałkowa, gmina Arico na Teneryfie ©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Patrick A. Müller Suárez ©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Juan Diego Amador Rivero

TT W rejonie wulkanu Teide można poruszać się po szlakach przeznaczonych do wędrówek pieszych

ZIMA 2019/2020


208 TURYSTYKA AKTYWNA kompleksie hotelowym Fantasía Bahía Príncipe Tenerife przy Golf del Sur (w gminie San Miguel de Abona) znajduje się centrum spa i wellness z basenem z czterema łóżkami do kąpieli perełkowej, minikaskadą i masującymi strumieniami wody, a także sauną, łaźnią parową i prysznicami wrażeń. Można też skorzystać z różnych masaży i zabiegów, podobnie jak w Sunlight Bahía Príncipe San Felipe (4 gwiazdki) w Puerto de la Cruz. Tu na marzących o chwili wytchnienia czeka basen z łóżkami masujący-

przygód. Ze względu na fakt, że jest trudno dostępna i wiodą przez nią drogi szutrowe, naj­lepiej wybrać się tu samochodem z napędem na cztery koła. Podczas jazdy trzeba uważać na liczne kozy nic sobie nie robiące z obecności ludzi i wędrujące po pół­ wyspie całymi stadami. Używanie klaksonu nie­szczególnie je odstrasza, za to chętnie częstują się jabł­kiem czy sałatą serwowanymi z okna auta. Na Jandíi popularnością cieszą się wyprawy quadami i pojazdami buggy po surowych bezdrożach. Oprócz

©© Bahía del Duque

Na zainteresowanie zasługuje również elegancki, 5-gwiazdkowy Hotel Botánico & The Oriental Spa Garden w Puerto de la Cruz. Tutejsze centrum spa i wellness składa się z zewnętrznej części z basenem z wodospadem, mniejszym basenem z łóżkami do hydromasażu i jacuzzi w grocie oraz sąsiadującego z nią obiektu z kolejnym basenem, jacuzzi, japońską sauną, pokojem do aromaterapii, orientalnym laconium, łaźnią turecką i lodową świątynią. W ogrodzie jest także stylizowana na tajską pagoda do trady-

©© Bahía Príncipe Hotels & Resorts

SS Basen zewnętrzny z biczami wodnymi w strefie talasoterapii w luksusowym hotelu Bahía del Duque

SS Komfortowy gabinet do relaksującego masażu w centrum spa w Fantasía Bahía Príncipe Tenerife

SS Imponująca plaża Cofete leżąca na półwyspie Jandía

cyjnych tajskich masaży na świeżym powietrzu. Odprężyć można się też w znajdującym się niedaleko Bahía del Duque 5-gwiazdkowym hotelu Gran Tacande Wellness & Relax. Działa przy nim Vitanova Thalasso Spa & Wellness Center z bogatą ofertą zabiegów i masaży oraz strefą z basenami z wodą oceaniczną, hydromasażami, saunami i terapeutycznymi prysznicami. Na wyspie wiecznej wiosny swoje obiekty ma również sieć Bahía Príncipe Hotels & Resorts. W 5-gwiazdkowym, rodzinnym

obowiązkowych okularów przeciwsłonecznych warto na taką wycieczkę zaopatrzyć się w chustkę lub maskę do osłonięcia nosa i ust, bo w trakcie jazdy koła unoszą tumany piachu. O Fuerteventurze mówi się nieraz, że to plaża Wysp Kanaryjskich. My żeby się przekonać, ile jest w tym stwierdzeniu prawdy, wypożyczyliśmy samochód i ruszyliśmy na zwiedzanie co ciekawszych fragmentów wybrzeża. Najbliżej mieliśmy na Sotavento. Ta pocztówkowa plaża, na której okreso-

ZIMA 2019/2020

mi, mini­wodospadem i dyszami do hydro­ masażu szyi i pleców oraz fińska sauna, jacuzzi i strefa relaksacyjna.

FUERTEVENTURA Na mapie przypomina swoim zarysem małego kotka czającego się na Lanzarote. Jego wystający ogon stanowi górzysty pół­wysep Jandía z najwyższym szczytem wyspy – Pico de la Zarza (807 m n.p.m.) i prze­piękną plażą Cofete. Ta najbardziej dzika część Fuerteventury przyciąga poszukiwaczy


209 dzenia laguny polecam sprawdzić na stronie internetowej René Egli by Meliã, kiedy zapełnia się wodą (zależy to od pływów). Gdy jedzie się wzdłuż wschodniego wybrzeża wyspy, nietrudno zresztą dostrzec kitesurferów w różnych jego punktach. Poza tym popularność zyskuje sobie na Fuerteventurze także stand up paddling (SUP). Wiosłujących na deskach można spotkać np. w Corralejo w małej zatoczce położonej naprzeciw wysepki Lobos (ok. 5 km² powierzchni). W tej turystycznej miejscowo-

z oceanem można tu prosto z plaży pójść do jednej z knajpek na krewetki z czosnkiem (gambas al ajillo). My na surferów natknęliśmy się jeszcze koło miejscowości La Pared leżącej na granicy półwyspu Jandía. Gdy stanie się na klifie sąsiadującym ze skalistym przylądkiem zwanym Punta Guadalupe, od razu dostrzega się, co ich przyciąga – fale są długie i naprawdę wspaniałe. Na Fuerteventurze również istnieje wiele centrów spa i wellness. Sheraton Fuerteventura Beach, Golf & Spa Resort ma

©© RENÉ egli

wo tworzy się płytka laguna wypełniona błękitno­turkusową wodą, należy do miejsc wręcz obleganych przez amatorów sportów wodnych. Przyciągają ich tutaj znakomite warunki wiatrowe. Od 1984 r. działa w tym rejonie profesjonalne centrum kite- i wind­surfingu René Egli by Meliã. Na Sotavento mogą trenować osoby dopiero próbujące swoich sił w operowaniu żaglem czy latawcem i te bardziej zaawansowane. Lekcje prowadzą wykwalifikowani instruktorzy (są wśród nich też Polacy). Na

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Lex Thoonen

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Bramwell/Lex Thoonen

SS Profesjonalne centrum kite- i windsurfingu René Egli by Meliã nad turkusowymi wodami laguny Sotavento

wodzie o bezpieczeństwo kursantów dbają ratownicy. W centrum można wypożyczyć świetnej jakości sprzęt (wymieniany na nowy co 6–12 miesięcy) lub przechować swój własny oraz skorzystać z przebieralni, szafek i pryszniców. W pobliżu znajduje się Hotel Meliã Fuerteventura (4 gwiazdki plus). Sotavento doceniają również profesjonaliści z całego świata – latem, zazwyczaj na przełomie lipca i sierpnia, ściągają tu na Fuerteventura Windsurfing & Kiteboarding World Cup (w 2019 r. mistrzostwa odbyły się już po raz 34). Przed zaplanowaniem odwie-

SS Wyprawę jachtem wokół wysepki Lobos warto urozmaicić pływaniem, snorkelingiem i nurkowaniem w oceanie

ści leży niewielka, biała plaża Vista Lobos pokryta kawałkami koralowców przypominającymi do złudzenia popcorn. Na samą wysepkę warto wybrać się na nurkowanie i snorkeling. Na falach w okolicy Corralejo ślizgają się też surferzy. Popularna wśród nich wioska znajduje się jednak na zachód stąd, po drugiej stronie Fuerteventury. El Cotillo nie ma charakteru typowego kurortu wypoczynkowego z hotelami dla turystów. To odpowiednie miejsce dla osób lubiących luźną, surferską atmosferę. Po zmaganiu się

swoje Hespérides Thalasso Spa. Na gości czeka w nim strefa wodna, sauna, łaźnia turecka i rzymska, basen lodowy czy spa dla stóp oraz 12 gabinetów do wykonywania rozmaitych zabiegów. Do sieci R2 należy Bahía Playa Design Hotel & Spa w Tarajalejo, przeznaczony tylko dla dorosłych, z centrum spa i wellness z panoramicznym widokiem na ocean. Są tutaj m.in. basen z hydro­masażami i biczami wodnymi, sauna fińska i łaźnia turecka, można także skorzystać z masaży i zabiegów. W 4-gwiazdkowym hotelu 

ZIMA 2019/2020


210 TURYSTYKA AKTYWNA Barceló Fuerteventura Thalasso Spa znajduje się U-Spa. Na tę strefę składają się baseny z różno­rodnymi stanowiskami do hydro­ masażu, sauna, łaźnia turecka, caldarium, tepidarium, frigidarium, musicarium, pięć pokojów zabiegowych i studio fitness. Luksusowy Gran Hotel Atlantis Bahía Real (5 gwiazdek Grand Luxe) w Corralejo usytuowany jest w pobliżu malowniczej plaży. Dzięki temu z jego Spa Bahía Vital (o powierzchni ponad 3 tys. m²) rozciąga się widok na Lanzarote i wysepkę Lobos. Woda w basenie ma temperaturę 32°C, a wyposażono go w łóżka wodne, masujące siedziska, jacuzzi i dysze do hydromasażu. Do dyspozycji gości oddano fińską saunę, w której stosuje się chromo­terapię, dużą łaźnię parową i spa dla stóp. Przyjemne orzeźwienie zapewniają basen z zimną wodą i lodowa fontanna. Niewielkie centrum wellness działa też we wspomnianym Hotelu Meliã Fuerteventura przy pocztówkowej plaży Sotavento.

Dla mnie jest wyspą kontrastów. Z jednej strony to kanaryjskie centrum wypoczynkowe z kurortami nastawionymi na wczasowiczów chcących po prostu spędzić relaksujący urlop. Z drugiej wystarczy zajrzeć w głąb Gran Canarii, aby się przekonać, że można ją uznać za idealne miejsce na trekking. Kto lubi nadawać swoim wędrówkom jakiś cel, ma tu duży wybór. Najwyższym szczytem na wyspie jest Pico de las Nieves z Morro de la Agujereada (1956 m n.p.m.). Niestety jego część zajmuje teren wojskowy z radarem w kształcie dużej kuli, co nieco ogranicza poruszanie się wokół wierzchołka. Jednak z tego samego powodu doprowadzono do tego punktu drogę i zrobiono koło niej parking. Niedaleko stąd znajduje się słynna formacja skalna Roque Nublo (1813 m n.p.m.) często pojawiająca się na fotografiach promujących Gran Canarię. Znakomity panoramiczny widok na nią można podziwiać z innego tutejszego szczytu – El Campanario (1917 m n.p.m.). Przy dobrych warunkach Roque Nublo odznacza się bardzo wyraźnie na tle wulkanu Teide wznoszącego się na sąsiedniej Teneryfie. Jeśli ktoś wędruje w tej okolicy z aparatem, zwykle nie odpuszcza sobie jeszcze jednego punktu, a mianowicie okna skalnego o nazwie Ventana del Nublo. Ciekawie prezentuje się również trasa z Tasartico na plażę Güigüi (Guguy) położoną na zachodnim wybrzeżu wyspy. Najpierw trzeba pokonać przewyższenie, potem schodzi się już w stronę oceanu. Osoby lubiące brać udział w lokalnych wydarzeniach po-

ZIMA 2019/2020

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Bramwell/Lex Thoonen

GRAN CANARIA

SS Park Krajobrazowy Nublo (Parque Rural del Nublo) usytuowany w środkowej części Gran Canarii

winien zainteresować Gran Canaria Walking Festival. Ostatnia, 8. jego edycja odbywała się od 23 do 27 października 2019 r. W jej programie znalazło się sześć tras. Festiwal przyciągnął przeszło 800 uczestników z ponad 30 krajów. Na Gran Canarii odnajdą się też amatorzy wspinaczki. Mogą na niej skorzystać ze specjalnie przygotowanych szlaków zwanych vie ferrate (od tras we włoskich Dolomitach). Należą do nich np. La Guagua wytyczona na terenie Parku Przyrodniczego Tamadaba (Parque Natural de Tamadaba) czy Primera Luna i Jesús Beitia położone na północny wschód od kurortu Maspalomas. Na wyprawę wspinaczkową warto wybrać się z doświadczonym lokalnym przewodnikiem, bo on powinien wiedzieć najlepiej, w jakim stanie są aktualnie szlaki. Gran Canaria jest także prawdziwym rajem dla miłośników

kolarstwa górskiego. Można wyruszyć na rajd z miejsca zakwaterowania albo opłacić transport do punktu, z którego chce się zacząć wycieczkę. Wiele osób decyduje się zjechać z górzystego wnętrza wyspy nad brzeg oceanu. Na Gran Canarii znajdują się również sztuczne zbiorniki wodne, np. Chira, Ayagaures, Gambuesa i Candelaria, których okolica jest interesującym celem na wyprawę. Co ciekawe, na turystów czeka tu jeszcze inna, mniej spodziewana możliwość aktywnego spędzania czasu. Na wyspie chętni mogą pojeździć konno. Poza tym organizuje się na niej zawody w bodyboardingu Gran Canaria Frontón King Pro (ostatnia ich edycja odbyła się w dniach 12–26 października 2019 r.). Przeprowadzane są na północnym wybrzeżu w miejscowości El Frontón, gdzie tworzą się znakomite fale do uprawiania tego widowiskowego sportu.


©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Patrick A. Müller Suárez

211

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Serafín Argibay Carballada

SS W Parku Przyrodniczym Tamadaba znajdują się szlaki odpowiednie do uprawiania biegów górskich

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Martín Ros

TT El Frontón – fale doskonałe do bodyboardingu

Po dniu wypełnionym różnymi aktywnościami warto nieco odpocząć. Na południu wyspy w kompleksie Salobre Golf & Resort w Maspalomas działa centrum wellness Be Aloe. W wewnętrznej jego części znajdują się fińska sauna, łaźnia parowa, bio­tonicz­ne prysznice, kabina tlenowa i lodowa fontanna. Na zewnątrz pośrodku strefy wypoczynkowej umieszczono basen z masującymi strumieniami wody i łóżkami z hydromasażem. W ofercie są też liczne masaże i zabiegi. Na Gran Canarii powstały poza tym trzy kompleksy należące do Gloria Thalasso & Hotels (Gloria Palace San Agustín, Gloria Palace Amadores i Gloria Palace Royal). W każdym z nich można skorzystać ze stref spa i wellness. Największe jest centrum talaso­terapii w 4-gwiazdkowym Gloria Palace San Agustín Thalasso & Hotel – zajmuje powierzchnię ok. 7 tys. m², a jego baseny wyposażono w 34 stanowiska do hydro-

SS Na Gran Canarii amatorzy MTB mogą zjeżdżać po zboczach wśród zdumiewających formacji skalnych

masażu. Obiekt zaprojektował miejscowy architekt. Ogromne okna w osobliwym, falującym dachu wpuszczają do środka dużo naturalnego światła. W centrum wykonuje się także różnorodne zabiegi i masaże. Ciekawie prezentuje się również Villa del Conde Resort & Thalasso sieci Lopesan. Kompleks hotelowy (5 gwiazdek) przypomina małą kanaryjską wioskę z uliczkami i tradycyjną zabudową. Osoby potrzebujące się zrelaksować mają do dyspozycji centrum Corallium Thalasso Villa del Conde z częścią wewnętrzną i zewnętrzną. Dla chętnych przygotowano rozmaite programy tematyczne. Znajdują się tu okrągły basen z wodą morską, parowe łaźnie do terapii zapachowej i ziołowej, sauna do chromoterapii, prysznice sensoryczne, lodowa fontanna, basen flotacyjny z terapią światłem i dźwiękiem, pawilon mineralny do inhalacji solnych, pawilon do aromaterapii,

basen do terapii Kneippa oraz taras z widokiem na ocean. Poza tym można na prywatny użytek wynająć apartament spa.

LANZAROTE Niewątpliwie ta kanaryjska wyspa to zupełnie inny świat. Używam tego określenia nie bez powodu, bo jej wulkaniczne krajobrazy przypominają widoki z powierzchni obcej planety z filmów science fiction. Taki wygląd Lanzarote jest w znacznej mierze efektem serii erupcji z pierwszej połowy XVIII w. Obszar związany z tymi wydarzeniami obejmuje dziś Park Narodowy Timanfaya (Parque Nacional de Timanfaya). Niestety naj­ciekawszą jego część zwiedza się głównie autobusem (Ruta de los Volcanes – Szlak Wulkanów). Oprócz tego znajdują się w nim m.in. dwie trasy piesze. Ruta de Termesana to mniej więcej 

ZIMA 2019/2020


©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Bramwell/Lex Thoonen

212 TURYSTYKA AKTYWNA

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Pedro Miguel Pérez Rodríguez

SS W Parku Narodowym Timanfaya turyści obserwują zjawiska geotermiczne w wyznaczonych punktach

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Lex Thoonen

SS Trasę zawodów Club La Santa IRONMAN Lanzarote triatloniści uważają za niezmiernie wymagającą

SS Popularna piaszczysta plaża Papagayo na półwyspie o tej samej nazwie w południowej części Lanzarote

2-kilometrowy szlak wewnątrz parku, który przemierza się tylko z przewodnikiem. Ruta del Litoral o długości 9 km wiedzie wzdłuż wybrzeża – na tej trasie wolno poruszać się samodzielnie. Surowa Lanzarote idealnie nadaje się na miejsce zmagań z samym sobą i sprawdzenie swojej wytrzymałości. Dlatego organizuje się na niej zawody triatlonowe z serii

ZIMA 2019/2020

IRONMAN. Kolejna ich edycja zaplanowała została na 23 maja 2020 r. Zawodnicy będą musieli przepłynąć 3,8 km (świadkiem rywalizacji ma być Playa Grande w Puerto del Carmen), przejechać rowerem 180,2 km (trasa prowadzi przez niemal całą wyspę, a różnica wysokości na niej wynosi 2508 m) i przebiec 42,2 km (dystans podzielono na trzy odcinki wytyczone równolegle do wy-

brzeża). Tego, kto chciałby podczas pobytu na Lanzarote sprawdzić swoje fizyczne możliwości i zmienić perspektywę, może zainteresować oferta Sweatlodge Lanzarote. W jej ramach przygotowano siedmio­dniowy program regenerujący, przeznaczony dla kobiet i mężczyzn, który obejmuje trening (marsze i ćwiczenia wzmacniające), zajęcia jogi, oczyszczającą dietę i masaże. Produkt stworzyła Polka, Barbara Olszewska. Na nudę nie mogą tu też narzekać zapaleni nurkowie. Na początek trzeba wspomnieć o Museo Atlántico. W okolicy miejscowości Playa Blanca na dnie oceanu na ok. 12 m głębokości ustawiono 12 instalacji, na które składa się w sumie ponad 300 figur. Wśród nich są np. Nieśmiertelny (Inmortal), Ogród Hybryd (Jardín Híbrido), Łódź z Lampedusy (La Balsa de la Lampedusa) czy Przekraczanie Rubikonu (Cruzando el Rubicón). Autorem podwodnych rzeźb jest brytyjski artysta Jason deCaires Taylor. Na nurkowanie warto wybrać się również do kurortu Puerto del Carmen. W jego pobliżu znajduje się m.in. Błękitna Dziura (Agujero Azul) i formacja o nazwie Katedra (La Catedral). W wodach wokół wyspy można poza tym oglądać wraki statków. Liczne ławice ryb zbierają się z kolei niedaleko białej, piaszczystej plaży Flamingo (w Playa Blanca). Na północnym wschodzie Lanzarote leży miejscowość Caleta de Famara. Tutejszą plażę, zaliczaną do naj­piękniejszych na wyspie, chętnie odwiedzają surferzy i kitesurferzy. Podobnie jak na Teneryfie w tym rejonie archipelagu także powstało Vitanova Thalasso Spa & Wellness Center (w 5-gwiazdkowym Gran Castillo Tagoro w Playa Blanca). W tej samej okolicy znajduje się luksusowy Princesa Yaiza Suite Hotel Resort ze swoim Centro Thalasso & Spa z 50 pomieszczeniami do wykonywania zabiegów, masaży i rytuałów relaksacyjnych oraz hydro­terapii. Z kolei w Costa Teguise na gości czeka 4-gwiazdkowy hotel all inclusive HD Beach Resort & Spa z centrum spa i wellness specjalizującym się w terapiach i zabiegach dla osób uprawiających sport.

TRZY POZOSTAŁE Trójkąt na zachodzie archipelagu tworzą La Palma, La Gomera i El Hierro. Są one mniej znane turystom i nie powstała na nich tak rozwinięta infrastruktura jak na Teneryfie, Fuerteventurze czy Gran Canarii. Dlatego warto je polecić osobom raczej stroniącym od masowej turystyki i chcącym odpocząć od współczesnego świata.


©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Alex Bramwell/Lex Thoonen

SS Słynna Cascada de Colores na La Palmie zachwyca nietypową barwą skał, z których spływa woda

SS Typowe dla archipelagu sosny kanaryjskie porastają m.in. Park Narodowy Kaldery Taburiente

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Sacha Lobenstein

Podczas spaceru w niektórych miejscach długo nie spotyka się tutaj nikogo na swojej drodze. Zresztą właśnie do wędrówek są te wyspy zdecydowanie stworzone. Na La Palmie na amatorów wycieczek pieszych czekają Ruta de los Volcanes, szlak biegnący m.in. przez grafitowoszare zbocza ozdobione jedynie intensywnie zielonymi sosnami kanaryjskimi, i Park Narodowy Kaldery Taburiente (Parque Nacional de la Caldera de Taburiente), gdzie znajdują się wręcz bajkowy kolorowy wodo­spad – Cascada de Colores – i zupełnie nie­rzeczywista pomarańczowa (od żelaza) rzeka w Barranco de las Angustias – Wąwozie Strachów. Nie wolno też zapomnieć o naj­wyższym szczycie na wyspie – Roque de Los Muchachos (2426 m n.p.m.). Na zainteresowanie zasługuje on przede wszystkim z tego powodu, że w jego okolicy, na wysokości 2396 m n.p.m., powstało w 1985 r. ważne obserwatorium astronomiczne (Observatorio del Roque de los Muchachos). O tym, jak doskonałe warunki do oglądania nieba tutaj panują, można przekonać się nawet bez teleskopu, wystarczy spojrzeć w górę. Jeśli ktoś będzie miał już dość słońca palącego głowę i widoku wulkanicznych wzgórz, powinien udać się na północny wschód La Palmy do zielonego lasu wawrzynowego – Bosque de Los Tilos. On również skrywa malowniczy wodospad (Cascada de Los Tilos), ale zupełnie inny niż we wspomnianym wcześniej parku. Na leśne wyprawy zaprasza także La Gomera. W jej centrum leży wpisany w 1986 r. na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO Park Narodowy Garajonay (Parque Nacional de Garajonay). W nim trafia się do krainy niczym z filmów fantasy. Podczas podążania ścieżką wśród omszonych drzew wawrzynowych wyłaniających się z mgły trudno nie odnieść wrażenia, że zaraz na drodze pojawi się jakieś magiczne stworzenie. Z najwyższego szczytu La Gomery – Alto de Garajonay (1487 m n.p.m.) – można podziwiać wulkan Teide. Najbardziej nie­samowicie wygląda, gdy rozpościera się przed nim morze chmur. Jednym z najcharakterystyczniejszych punktów na wyspie jest formacja skalna Roque de Agando (1250 m n.p.m.). Na El Hierro wędrówkę warto połączyć z poznawaniem lokalnej historii. Żeby to zrobić, należy udać się do strefy archeologicznej El Julán i wyruszyć na ok. 11-kilometrowy spacer z przewodnikiem. Ogląda się tu m.in. zachowane do dziś petroglify Bimbaczów, rdzennych mieszkańców wyspy. Jednak El Hierro przyciąga przede wszystkim nurków. W pobli-

©© PROMOTUR TURiSMO CANARiAS, S.A./Obra Colectiva

213

SS Rezerwat Morski La Restinga – Morze Spokoju stanowi mekkę nurków ściągających licznie na El Hierro

żu usytuowanej na jej południowym wybrzeżu miejscowości La Restinga założono Rezerwat Morski La Restinga – Morze Spokoju (Reserva Marina La Restinga – Mar de Las Calmas), w którego granicach leży podwodny obszar wulkaniczny. Miejsce to zachwyca bogactwem flory i fauny. Spotyka się w nim mnóstwo gatunków ryb, w tym rekiny i manty. W październiku 2011 r. wy-

buchł tutaj najmłodszy kanaryjski podwodny wulkan – Tagoro. Poza tym na El Hierro można również polatać na paralotni. Z kolei na La Palmie będą mogli zaszaleć doświadczeni surferzy. Ich celem staje się zazwyczaj Playa de Los Guirres (Playa Nueva) w gminie Tazacorte. Wszystkie trzy malownicze wyspy warto także zjechać spokojnie wzdłuż i wszerz na rowerze. 

ZIMA 2019/2020


214 TRENDY

ZIMA 2019/2020


215

Od portu do portu MONIKA BIEŃ-KÖNIGSMAN www.hiszpanskiesmaki.es

SS Salon widokowy na statku Norwegian Bliss z 2018 r. odbywającym rejs w rejonie amerykańskiej Alaski

ZIMA 2019/2020

©© Norwegian Cruise Line

« W planach urlopowych większości osób wciąż dominują raczej wczasy w modnym kurorcie, wycieczki objazdowe lub wyjazdy organizowane na własną rękę. Do wyboru mamy jednak znacznie więcej. Ciekawą propozycją na połączenie wypoczynku ze zwiedzaniem mogą być rejsy wycieczkowe. Zatem wszyscy na pokład! »


©© COSTA CROCIERE S.P.A.

216 TRENDY

©© COSTA CROCIERE S.P.A.

SS Lekcje tańca dla pasażerów prowadzone na otwartym pokładzie statku Costa Diadema (klasa Dream)

SS Podróż pełnym atrakcji statkiem wycieczkowym z dziećmi może być cudowną przygodą dla całej rodziny

SS Zewnętrzne jacuzzi na jednostce Norwegian Bliss

T

tryb wakacyjny. Na dodatek fantastyczna obsługa ciągle dba o dobre samopoczucie pasażerów.

a forma podróżowania jest coraz bardziej popularna również i wśród Polaków. Jeśli komuś rejs kojarzy się z przeprawą promem lub nudą na sunącym powoli statku, to nic bardziej mylnego. Taka wyprawa może stanowić niezapomniane przeżycie. Kto marzy o prawdziwym wypoczynku, podczas którego zapomina się o pracy i stresie z nią związanym, powinien wypłynąć w morze. W trakcie rejsu fale będą go lekko kołysać nie tylko do snu. Poza tym na pokładzie luksusowego wycieczkowca na każdego czeka mnóstwo atrakcji. Istnieje jednak pewne niebezpieczeństwo – wiele osób po pierwszej podróży tego typu nie wyobraża już sobie, że urlop może wyglądać inaczej.

ZIMA 2019/2020

TYLKO RELAKS Wystarczy spędzić parę dni na spektakularnym statku, aby się przekonać, że codzienność i jej problemy zostały na brzegu. Na pokładzie czas płynie zupełnie inaczej. Nikt się nigdzie nie spieszy. Jedynymi sprawami, na których skupiają się pasażerowie, są kwestie związane z tym, jak zaplanować dzień, co smacznego zjeść lub jakie przedstawienie obejrzeć. Rano po śniadaniu można wybrać się na basen, poleżeć na leżaku czy pójść do biblioteki. Wieczorem w swoje progi zapraszają dyskoteki, kluby taneczne (choćby te z salsą), teatry i kina. Sieci komórkowe nie zawsze mają zasięg na morzu, dlatego nie musimy się martwić męczącymi rozmowami służbowymi. Telefon najlepiej przełączyć na tryb samolotowy, a siebie – na

BEZ ZBĘDNEGO BALASTU W podróży komfortowym statkiem wycieczkowym bardzo wygodne jest to, że nie trzeba przenosić się ze wszystkimi bagażami z hotelu do hotelu za każdym razem, gdy odwiedza się inne miasto. Ciągłe pakowanie i rozpakowywanie walizek oraz martwienie się, czy zdążymy na samolot, pociąg lub autobus, bywa męczące. Podczas rejsu można zupełnie się takimi rzeczami nie przejmować. Pływający hotel przybija do kolejnych portów razem z naszymi ubraniami wiszącymi w szafach. My za to mamy okazję, aby spokojnie wybrać się na zwiedzanie.


217 Karaiby, norweskie fiordy i rejon Bliskiego Wschodu. Kto chciałby przeżyć prawdziwą przygodę, może zdecydować się na podróż dookoła świata.

©© Norwegian Cruise Line

STATEK NA MIARĘ CZASÓW

COŚ DLA DZIECI Nie jest prawdą, że rejs stanowi zły pomysł na wyjazd z dziećmi, bo na statku będą się one nudzić i nie dadzą rodzicom spokoju. Na wycieczkowcach na najmłodszych czeka mnóstwo rozrywek. Są baseny, mini­kluby z animatorami, dyskoteki, place zabaw, przedstawienia i konkursy. W restauracjach przygotowuje się specjalne dziecięce menu. Na pokładzie nawet najmłodsi pasażerowie będą się więc znakomicie bawić.

W DOBREJ CENIE Jeszcze do niedawna panowało przekonanie, że luksusowe rejsy wycieczkowe są jedynie dla wybranych. Ostatnie lata pokazały jednak, iż na taką podróż mogą sobie pozwolić nie tylko najbogatsi turyści. Aby się o tym przekonać, wystarczy sprawdzić

i porównać koszt wczasów na wygodnym i pełnym różnorodnych atrakcji statku z ceną pobytu w hotelu o wyższym standardzie. Takie porównanie może pozytywnie zaskoczyć. Jeśli weźmie się również pod uwagę komfortowe warunki w kabinach, znakomitą obsługę, rozmaite formy rozrywki i bogatą ofertę kulinarną obejmującą potrawy z różnych kuchni świata, istnieje szansa, że okaże się, iż bardziej opłaca się wykupić bilet na wycieczkowiec niż wczasy w Egipcie, Maroku, Tunezji, Dubaju lub na Wyspach Kanaryjskich.

POPULARNE REJONY Rejsy luksusowymi statkami zyskują coraz większą popularność wśród turystów, także tych z Polski. Powodzeniem cieszą się szczególnie basen Morza Śródziemnego,

Najnowszy statek amerykańskiej firmy Norwegian Cruise Line (NCL) nosi nazwę Norwegian Encore. Jednostka w swój pierwszy próbny rejs wyruszyła 31 października 2019 r. z Bremerhaven w Niemczech, aby 2 listopada dotrzeć do Southampton w Wielkiej Brytanii. Następnie popłynęła do USA i 10 listopada zacumowała w porcie w Nowym Jorku. Potem odbyły się huczne chrzciny w Miami. Uroczystość tę uświetnił występ matki chrzestnej Norwegian Encore – amerykańskiej piosenkarki Kelly Clarkson. Warto tu wspomnieć, że statek ten jest pierwszą jednostką armatora pozbawioną plastikowych butelek. Do 1 stycznia 2020 r. NCL planuje wyeliminować je w całej swojej flocie. Norwegian Encore ma tonaż niemal 170 tys. t. Statek posiada 20 pokładów, w tym 16 pasażerskich. Znajduje się na nim ponad 2 tys. kabin mogących pomieścić 3998 gości. Obok tych wewnętrznych i zewnętrznych są też wersje Spa, The Haven i Family. Pasażerom z kabin i apartamentów Spa zapewniono łatwy dostęp do strefy spa i centrum fitness oraz bezpłatny wstęp do Thermal Spa Suites. Apartamenty serii The Haven przeznaczono dla osób, które cenią sobie prywatność, luksusowy wystrój i możliwość korzystania z obsługi przez całą dobę. Te z kategorii Family wyposażono w dodatkowe sypialnie, szafy i łazienki, dzięki czemu idealnie nadają się dla rodziców podróżujących z dziećmi. Na pokładzie oddano do użytku 15 restauracji, 12 barów, 3 baseny, centrum odnowy biologicznej Mandara Spa i teatr Encore z 800 miejscami. Warto wspomnieć również o wnętrzu kabin. Jeśli komuś się wydaje, że pasażerowie statku są zmuszeni do zatrzymania się w ciasnych pomieszczeniach, to bardzo się myli. Do dyspozycji mają oni przestronne łazienki i wygodne łóżka. Kabiny wyposażono także w sofy, biurka z krzesłem czy telewizor. Wyglądają więc zupełnie jak komfortowe pokoje hotelowe. Poza tym z okna rozpościera się zazwyczaj malowniczy widok na morze. Na pokładzie Norwegian Encore znajduje się też najdłuższy morski tor wyścigowy Encore Speedway (335 m) z czterema ostrymi zakrętami o promieniu do 4 m oraz arena do paintballa laserowego stylizowana na 

ZIMA 2019/2020


czasy starożytne, wzbogacona elementami wirtualnej rzeczywistości. W kompleksie Galaxy Pavilion o powierzchni ok. 930 m² można skorzystać z symulatorów VR (Virtual Reality) i trafić na safari wśród dinozaurów albo odwiedzić nowoczesny escape room i interaktywny teatr. Podróż najnowszym statkiem NCL dostarcza też wspaniałych doznań kulinarnych. Funkcjonuje na nim wiele różnych restauracji. Szczególnie godna polecenia jest włoska „Onda by Scarpetta”, gdzie można zjeść wyśmienity makaron z owocami morza lub soczystego tuńczyka. Jeśli ktoś gustuje w daniach mięsnych, koniecznie powinien się wybrać do „Cagney’s”. Musi tylko wziąć pod uwagę, że podawane tu steki są naprawdę ogromne. Jeżeli miałabym podać tylko jeden powód, dla którego należy wyruszyć w rejs właśnie na pokładzie Norwegian Encore, byłby to spektakl w wykonaniu The Choir of Man. Ten genialny musical odgrywany przed grupę samych mężczyzn doskonale oddaje atmosferę radości i czerpania przyjemności z podróży, jaka panuje na statkach NCL.

©© Laura Thiesbrummel/Norwegian Cruise Line

218 TRENDY

SS Norwegian Encore, apartament serii The Haven

TT Centrum Mandara Spa na statku Norwegian Encore

planowano z kolei wycieczki wzdłuż zachodniego wybrzeża USA, z Seattle na Alaskę (Norwegian Joy i Norwegian Sun). Podobnie jak wielu innych armatorów także ten kupił prywatną wyspę na Karaibach. Great Stirrup Cay (o powierzchni 1,08 km²) w archipelagu Bahamów to wakacyjny resort, gdzie pasażerowie mogą korzystać z prywatnej plaży i licznych barów oraz uprawiać różnorodne sporty wodne.

W 2019 r. NCL po raz 12 z rzędu otrzymała tytuł Wiodącej Europejskiej Linii Wycieczkowej (Europe’s Leading Cruise Line) w prestiżowym konkursie World Travel Awards.

Firma Norwegian Cruise Line jako pierwszy armator na świecie postawiła na zdobycie rynku masowego. Zaczęła swoją działalność w grudniu 1966 r. od organizowania krótkich rejsów na Bahamy. Na statkach NCL wprowadzono formułę Freestyle Cruising. Oznacza to, że pasażerowie nie muszą trzymać się sztywno zaplanowanych pór posiłków i dostosowywać do nich ubioru. Z atrakcji, restauracji, barów i miejsc rozrywki można korzystać wtedy, gdy ma się ochotę. Statki tego armatora łatwo rozpoznać, ponieważ ich burty zdobią bajecznie kolorowe grafiki, które dodatkowo podkreślają swobodną atmosferę panującą na pokładzie. Z NCL popłyniemy m.in. z Miami na Karaiby czy pod koniec listopada 2020 r. z Barcelony przez Maderę, Teneryfę, Tortolę (największą i najbardziej zaludnioną wyspę Brytyjskich Wysp Dziewiczych) do Portoryko (13-dniowa wyprawa Norwegian Epic). W ofercie są również rejsy wokół Australii i Nowej Zelandii lub w rejonie Bliskiego Wschodu. Od kwietnia 2020 r. z Nowego Jorku będzie można wyruszyć na Bermudy (Norwegian Gem, Norwegian Escape, Norwegian Encore, Norwegian Joy, Norwegian Dawn i Norwegian Breakaway), a od maja – do Kanady i Nowej Anglii (Norwegian Pearl, Norwegian Breakaway i Norwegian Encore). Na koniec kwietnia, maj, czerwiec i lipiec 2020 r. za-

ZIMA 2019/2020

©© Laura Thiesbrummel/Norwegian Cruise Line

BEZ STRESU

ODPOCZYNEK I ZWIEDZANIE Jeden dzień w Marsylii, drugi w Barcelonie, kolejny w Palmie na Majorce albo zwiedzanie Wysp Kanaryjskich? Takie wycieczki też są dostępne na rynku. Ma je w ofercie Costa


©© Norwegian Cruise Line

219

TT Park Güell projektu Antonia Gaudíego w Barcelonie

Cruises (Costa Crociere). W trakcie tygodniowego rejsu prawie każdego dnia można odwiedzać inne miasto w innym kraju. W ten sposób, bez ciągłego przenoszenia walizek, da się zobaczyć wiele miejsc w trakcie jednej podróży. Dzięki bogatej ofercie wycieczek fakultatywnych przygotowanych przez tego armatora pasażerowie mają okazję poznać miasta, w których cumuje ich statek. W Barcelonie mogą np. wyruszyć śladami słynnego

Przedsiębiorstwo Costa Crociere założyli Włosi (w 1854 r. w Genui) i choć obecnie linia należy do brytyjsko-amerykańskiej grupy Carnival Corporation & plc, wciąż pozostaje włoskim armatorem. Poza tym od 2004 r. kontroluje również niemiecką markę AIDA Cruises. Jak powszechnie wiadomo, mieszkańcy Italii od zawsze przywiązywali dużą wagę do pięknych wnętrz i przedmiotów. To ich zamiłowanie znajduje swoje 

©© ISTOCK.COM/Gatsi

SS Great Stirrup Cay – prywatna wysepka w archipelagu Bahamów należąca do Norwegian Cruise Line

architekta Antonia Gaudíego (1852–1926) do takich jego dzieł jak kościół Sagrada Família (Temple Expiatori de la Sagrada Família – Świątynia Pokutna Świętej Rodziny), Casa Milà czy Casa Batlló. Zwiedzanie trwa zazwyczaj mniej więcej 5 godz., ale jeśli ktoś nie chce, nie musi od razu wracać na pokład. Do portu kursują autobusy odwożące pasażerów, a statek odpływa zawsze późnym popołudniem, koło 17.00.

ZIMA 2019/2020


220 TRENDY odzwierciedlenie we wnętrzach statków Costa Cruises, które prezentują się naprawdę zjawiskowo. Na 21 grudnia 2019 r. przewidziano inau­ gu­ra­cyj­ny rejs z Savony w Ligurii naj­nowszej jednostki armatora – Costa Smeralda. Jest ona w całości zasilana ciekłym gazem ziemnym (LNG). Jej wystrój stanowi hołd złożony włoskiemu wzornictwu. Wnętrza urządzono we współpracy z takimi markami jak Poltrona Frau, Molteni&C, Roda, Flos i Kartell. Pasażerowie mogą więc na własne oczy przekonać się, jak wygląda prawdziwa elegancja rodem z Włoch. Najnowsze dzieło Costa Cruises będzie pływać po Morzu Śródziemnym i zabierze swoich gości m.in. do Barcelony, Marsylii, na Majorkę, Sycylię i do Rzymu. Jego nazwa nawiązuje do położonego na włoskiej Sardynii Szmaragdowego Wybrzeża (Costa Smeralda), uznawanego za jedno z naj­ piękniejszych na świecie. Na statku znajduje się zjawiskowy amfiteatr Colosseo położony na trzech pokładach. W jego repertuarze umieszczono najlepsze przedstawienia i pokazy. Na pokładzie powstał również centralny plac Trastevere z barami, sklepami i lokalami rozrywkowymi. Na Costa Smeralda działa także pierwsze pływające włoskie muzeum designu (CoDe o powierzchni 400 m²). Pasażerowie mogą korzystać z 11 restauracji, 19 barów, 4 basenów, aqua­parku, wielo­funkcyjnego boiska sportowego, ścieżki spacerowej i promenady, Samsara Spa, sauny, siłowni czy salonu piękności. Wrażenie robi też bogata oferta kulturalno-rozrywkowa. Na statku znajduje się strefa gier multi­medialnych, kasyno, Teatro Sanremo i klub jazzowy. Kabin jest 2612 – 788 wewnętrznych, 168 z oknem, 1522 z balkonem, 106 z balkonem i tarasem (ogrodem zimowym), a do tego 28 apartamentów z balkonem. Są one w stanie pomieścić maksymalnie blisko 6,6 tys. gości. Jednostki należące do Costa Cruises, AIDA Cruises i marki Costa Asia mogą przewozić łącznie powyżej 85 tys. pasażerów i odwiedzają ok. 250 różnych miejsc na całym świecie. Statki Costa Cruises pływają po Morzu Śródziemnym, Bałtyku i w okolicy norweskich fiordów, a także na Karaibach, wzdłuż wybrzeży Ameryki Centralnej i Ameryki Południowej, po wodach Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Omanu i Kataru czy w rejonie Dalekiego Wschodu. Poza tym armator ma w ofercie rejsy po Oceanie Indyjskim i dookoła świata. Obsługa na pokładzie posługuje się pięcioma językami: włoskim, angielskim, francuskim, niemie-

ZIMA 2019/2020

ckim i hiszpańskim (w wybranych przypadkach dodatkowo rosyjskim i portugalskim, a nawet polskim).

KSIĘŻNICZKA Z SERIALU Carnival Corporation & plc od 2003 r. zarządza również marką Princess Cruises. Na ich jednostkach były kręcone sceny do znanego amerykańskiego serialu komediowego z lat 1977–1987 Statek miłości (The Love Boat). Podczas rejsu można się więc poczuć niemal jak bohater jednego z jego odcinków. Princess Cruises organizuje wycieczki w następujących regionach: Europa, Kanada i Nowa Anglia, Alaska, Kalifornia i wybrzeże Pacyfiku, Meksyk, Karaiby, Ameryka Południowa i Antarktyda, Azja, Australia i Nowa Zelandia, Hawaje, Tahiti i południowa część Oceanu Spokojnego. Statki linii przeprawiają się przez Kanał Panamski i pływają do­ okoła świata. W skład floty wchodzi obecnie 18 luksusowych jednostek (w czerwcu 2020 r. dojdzie Enchanted Princess, a w listopadzie 2021 r. – Discovery Princess). Wśród nich naj­ większe są Sky Princess (mogąca pomieścić 1346 członków załogi i 3660 pasażerów), która zadebiutowała w drugiej połowie października 2019 r. na Morzu Śródziemnym i na początku grudnia na Karaibach, oraz Royal Princess, Regal Princess i Majestic Princess (te trzy ostatnie przygotowano na przyjęcie 3560 gości). Na ich pokładzie znajdują się specjalna promenada i bar ze szklanym dnem, przez które widać fale, oraz kino pod gwiazdami (tzw. Movies Under the Stars). Poza tym statki Princess Cruises wyposażono w centra spa, świetne restauracje i strefy zabaw dla dzieci. Pasażerowie mają do wyboru różne kabiny, a wśród nich te wewnętrzne, z balkonem, miniapartamenty czy luksusowe apartamenty.

PŁYWAJĄCA KRÓLOWA Do Carnival Corporation & plc należy także RMS Queen Mary 2, jeden z najlepszych wycieczkowców pływających po świecie. Wraz z MS Queen Elizabeth i MS Queen Victoria zalicza się go do tzw. trzech królowych. Wszystkie trzy statki kursują pod szyldem marki Cunard Line. RMS Queen Mary 2 został ochrzczony przez władczynię Wielkiej Brytanii Elżbietę II. Odbyło się to w styczniu 2004 r.

WŁOSKI SZYK Kolejną firmą z bogatą ofertą rejsową jest MSC Cruises (MSC Crociere) z siedzibą główną w Genewie i biurami operacyjnymi w Neapolu, Genui i Wenecji. Podlega ona pod szwajcarsko-włoskie przedsiębiorstwo

SS Costa Smeralda – taras i kabiny z balkonami

TT Linia Princess Cruises oferuje kino pod gwiazdami


©© COSTA CROCIERE S.P.A.

©© COSTA CROCIERE S.P.A.

221

SS Część trzypoziomowego amfiteatru Colosseo znajdującego się w samym sercu statku Costa Smeralda

Mediterranean Shipping Company (MSC), które uchodzi za jednego z największych operatorów na rynku. Szczyci się ono połączeniem tradycji z najnowszymi osiągnięciami technologicznymi. Obecnie MSC Cruises ma w swojej flocie 17 wycieczkowców, pływających po akwenach całego świata. Najnowsze jednostki, które dołączyły do niej w 2019 r., to MSC Grandiosa i MSC Bellissima. Rok temu oddano do użytku MSC Seaview, a dwa lata temu – MSC Seaside i MSC Meraviglia. Na tych pięciu luksusowych statkach znajdują się m.in. ekskluzywne MSC Aurea Spa, gdzie wykonuje się balijskie masaże i zabiegi, oraz liczne kawiarnie i restauracje z potrawami kuchni z regionu Morza Śródziemnego i innych części globu. Przygotowano też coś dla osób spragnionych rozrywek. Chętni mogą skorzystać z symulatora Formuły 1 albo wybrać się na widowiska artystyczne, w tym Cirque du Soleil (obie atrakcje są dostępne na MSC Meraviglia, MSC Bellissima i MSC Grandiosa). Poza tym czekają na nich seanse filmowe w kinie i liczne koncerty muzyczne, a także aquapark, kręgielnia i kompleks sportowy. MSC Cruises organizuje wycieczki w basenie Morza Śródziemnego oraz w rejonie Europy Północnej, Karaibów, Ameryki Południowej, Afryki i Półwyspu Arabskiego. Armator ten oferuje również sezonowe rejsy transatlantyckie.

©© CUNARD ASSET BANK

PO KRÓLEWSKU

TT MSC Aurea Spa na pokładzie jednostki MSC Magnifica

©© MSC RIGHTS

©© PRINCESS CRUISES

SS RMS Queen Mary 2 niedaleko portu w Nowym Jorku

Warto wspomnieć jeszcze o Royal Caribbean Cruises Ltd. (RCCL). To jeden z naj­większych (zaraz po Carnival Corporation & plc) i naj­ nowocześniejszych tego typu koncernów na świecie. Wchodząca w jego skład marka Royal Caribbean International (RCI) została założona w 1968 r. przez trzy norweskie firmy jako Royal Caribbean Cruise Line. W 1993 r. weszła na giełdę w Nowym Jorku (New York Stock Exchange – NYSE), a w przeciągu dwóch kolejnych lat otworzyła swoją główną siedzibę w Miami na Florydzie i oddała do użytku nowy statek Legend of the Seas (sprzedany w czerwcu 2016 r. brytyjskiej linii Thomson Cruises, obecnie Marella Cruises, i pływający pod nazwą Marella Discovery 2). W 1997 r. Royal Caribbean Cruise Line połączyła się z Celebrity Cruises, w wyniku czego powstała marka Royal Caribbean Inter­national. Utworzono również przedsiębiorstwo Royal Caribbean Cruises Ltd., które miało zarządzać tymi obiema odrębnymi liniami wycieczkowymi. Aktualnie pod szyldem Royal Caribbean International pływają luksusowe jednostki podzielone na sześć 

ZIMA 2019/2020


222 TRENDY i podpisaniu jej trzeba wpłacić depozyt. Taka zaliczka wynosi zazwyczaj 30 proc. wartości wycieczki. Przed upłynięciem ok. 45 dni do wyruszenia statku w drogę należy uiścić pozostałą kwotę.

©© MSC RIGHTS

większych klas: Oasis, Freedom, Voyager, Radiance, Vision i Quantum (istnieją jeszcze dwie pojedyncze klasy Sovereign reprezentowana przez Majesty of the Seas i Empress z Empress of the Seas).

SS Kompleks rozrywkowy z symulatorem Formuły 1 czekający na pasażerów pływających MSC Seaside z 2017 r.

Do bogatych atrakcji dostępnych dla pasażerów na statkach RCI należą m.in. lodowiska, aquaparki, ściany wspinaczkowe, pola do minigolfa, boiska do różnych gier, centra fitness, teatry z fantastycznym repertuarem, kasyna i sklepy. Po dwóch dekadach skupiania się głównie na Karaibach firma poszerzyła swoją ofertę i obecnie ma w niej też atrakcyjne rejsy w innych zakątkach świata: wokół Alaski, Kanady i wybrzeża Nowej Anglii, na Bermudy, w rejonie Ameryki Centralnej i Ameryki Południowej, Hawajów, Australii, Nowej Zelandii i wysp w południowej części Oceanu Spokojnego, Azji, Zatoki Perskiej i Północnej Afryki oraz Europy.

Zazwyczaj w cenę rejsu nie jest wliczona opłata za przelot w okolicę portu czy nocleg przed wejściem na pokład i po zakończeniu wyprawy. Czasem biura podróży przygoto-

z konkretną ofertą. Warto pamiętać, że przy wkraczaniu na terytorium niektórych krajów wymagana jest wiza. Za nią także płacimy sami. W zależności od tego, jaki pakiet wykupiliśmy, formuła all inclusive będzie obejmować tylko posiłki lub posiłki i napoje. Poza tym na statkach obowiązuje system bezgotówkowy. Na początku podróży otrzymujemy kartę, która stanowi zarówno nasz klucz do kabiny, jak i kartę do rejestrowania opłat. Na koniec rejsu dostajemy rachunek ze wszystkimi wydatkami poniesionymi w trakcie wycieczki. Przed wyruszeniem w drogę należy się upewnić, że mamy ze sobą dokument tożsamości. Jeśli statek będzie zatrzymywał się poza strefą Schengen, warto wziąć również ważny paszport. Ten ostatni tak naprawdę najlepiej zapakować nawet na europejski rejs. Nigdy nie wiadomo, czy trasa wycieczki nie ulegnie nieoczekiwanej zmianie ze względu na warunki pogodowe, niestabilną sytuację w danym regionie lub jakieś zdarzenie losowe. Jeśli chodzi o zawartość walizki, to powinniśmy wziąć rzeczy, które zwykle zabieramy na urlop. Oczywiście wybór garderoby zależy od tego, dokąd się udajemy. Warto pamiętać o kostiumie kąpielowym i stroju wieczorowym, który przyda się w przypadku

Aby zarezerwować wymarzoną wycieczkę, trzeba najpierw na stronie internetowej jednego z polskich biur podróży współpracujących z armatorami wyszukać interesujący nas region lub rodzaj wyprawy. Przy okazji warto także zwrócić uwagę na terminy rejsów. Po podjęciu decyzji należy skontaktować się z działem rezerwacji, aby wybrać formę zakwaterowania. Można to zrobić telefonicznie lub wysłać zapytanie na podany adres email bądź za pomocą formularza. Niektóre biura utrzymują rezerwację wstępną przez 24 godziny. W następnym kroku ich pracownicy przygotują umowę i przesyłają ją na adres klienta. Po zapoznaniu się z nią

ZIMA 2019/2020

©© ROYAL CARIBBEAN CRUISES LTD.

INFORMACJE PRAKTYCZNE

SS MS Quantum of the Seas z 2014 r., ekscytujący lot w pierwszym tunelu aerodynamicznym na pełnym morzu

wują jednak kompleksowe pakiety obejmujące również tego typu dodatkowe koszty. Oddzielnie płaci się też za wycieczki fakultatywne oraz np. zabiegi w centrum spa, korzystanie z kasyna czy wizyty u fryzjera. Poza tym trzeba przygotować sobie pieniądze na obowiązkowe napiwki dla załogi. Wszystkie te informacje powinniśmy otrzymać wraz

różnego rodzaju uroczystości, takich jak kolacja z kapitanem. Ze względu na możliwość korzystania na pokładzie z siłowni i fitness klubów dobrze zapakować sportowe ubranie i obuwie. Na morzu dostęp do internetu jest dosyć drogi, więc lepiej zostawić laptopa w domu. W końcu podczas rejsu chcemy przede wszystkim błogo wypocząć. 


223

Byłeś już wszędzie... A na rejsie?

Zarezerwuj już dziś!

www.namorzu.pl • 221-125-125 rezerwacja@namorzu.pl ZIMA 2019/2020


224 POLACY W TURYSTYCE

Hawaje mają nadprzyrodzoną siłę « Z naszym pełnym energii, żyjącym duchem „aloha” rodakiem Nikodemem Pikorem, właścicielem polonijnego biura podróży Hawaii Polonia Tours z siedzibą w Honolulu, stolicy i największym mieście cudownych Hawajów, rozmawia Michał Domański. »

`` W tym zimowym wydaniu magazynu All Inclusive prezentujemy Państwu sylwetkę Polaka działającego energicznie i z sukcesami w turystyce na Hawajach, najmłodszym z 50 stanów USA, dołączonym w sierpniu 1959 r. Na naszych łamach gości Nikodem (Niko) Pikor, od 2017 r. właściciel firmy Hawaii Polonia Tours. Ten zapalony surfer i, jak sam o sobie mówi, seryjny biznesmen, jest związany z zapierającym dech w piersiach wulkanicznym archipelagiem hawajskim i wspomnianym powyżej polonijnym biurem podróży już od 2006 r. Z kolei w następnym numerze (na wiosnę 2020 r.) wyruszymy na łatwo zdobywającą serca nawet najbardziej wymagających podróżników, niezmiernie klimatyczną toskańską Elbę. Na tej trzeciej co do wielkości włoskiej wyspie (mającej blisko 225 km² powierzchni), pełnej soczyście zielonej roślinności, spotkamy się z Ewą Milczarek-Barsalini, naszą sympatyczną rodaczką, współwłaścicielką Hotelu Barsalini. Już teraz zapraszamy gorąco do lektury! MICHAŁ DOMAŃSKI

©© HAWAII POLONIA TOURS LLC

Jak to się stało, że związał Pan swoje życie z dalekimi Hawajami? Od początku myślał Pan o poświęceniu się pracy w turystyce? Kariery w branży turystycznej nie planowałem właściwie nigdy. Życie, jak to ma w swoim zwyczaju, samo napisało mi taki scenariusz. Urodziłem się w Warszawie, całe dzieciństwo spędziłem w Lublinie, potem studiowałem na Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Głównej Handlowej w stolicy. Raczej radykalny pomysł zajęcia się na stałe turystyką zrodził się w mojej głowie, gdy byłem w Chicago. Mieszkałem razem z kumplem z licealnej ławki Bennym. Pamiętam ten mroźny listopadowy wieczór w 2006 r., od jeziora Michigan wyjątkowo mocno wiało. Trzecią noc z rzędu spędzałem przed laptopem, czytając i planując ucieczkę z Wietrznego Miasta przed nadejściem srogiej zimy. Moja dziewięcio­miesięczna przygoda z Chicago i „kariera” szofera limuzyn już zaczynała mnie nudzić. Pomysł powrotu do Warszawy i kontynuowania w niej studiów wydawał mi się abstrakcyjny. Czułem wzbierającą żądzę przygód i marzyłem o przyjemnym cieple. Zastanawiałem się tylko, co mam wybrać: Kalifornię czy Florydę. Czy zostać gwiazdą Hollywoodu czy polować na aligatory w Tampie? Kiedy tak rozmyślałem, Benny podniósł się z kanapy i z zamkniętymi

POLACY W TURYSTYCE NA ŚWIECIE

©© brightphotogallery via Twenty20

TT Diamond Head – wygasły stożek wulkaniczny koło Honolulu (232 m n.p.m.)

ZIMA 2019/2020

oczami, jak wyrocznia w transie albo po prostu przez sen, wymamrotał: Nikuś, Hawaje… To też Ameryka… i poszedł dalej spać. To wystarczyło. Następnego dnia kupiłem bilet w jedną stronę. Kompletnie nie wiedziałem, co będę na tych Hawajach robił. Nie miałem żadnych kontaktów. To był pełen spontan – dokładnie tak, jak przystało na 22-latka. Po wylądowaniu w Honolulu praktycznie od razu zakochałem się w oceanie i niemal każdej dyscyplinie sportowej, która się z nim wiąże. Interesowało mnie wszystko: kitesurfing, wycieczki polinezyjskimi kanoe, żeglowanie przez Pacyfik, polowanie z kuszą na ryby, nurkowanie z butlą i oczywiście surfing, a także po prostu pływanie. Minęło 13 lat, a ja nadal nie wyobrażam sobie życia z dala od wody i tropików, więc ucieczka z Hawajów raczej mi nie grozi. W jaki sposób i kiedy rozpoczęła się Pańska interesująca przygoda z hawajską branżą turystyczną? Jak doszło do tego, że w 2017 r. stał się Pan właścicielem znanego polonijnego biura podróży Hawaii Polonia Tours, założonego w Honolulu w styczniu 1991 r. przez Bożenę Jarnot, od 1998 r. konsula honorowego RP na Hawajach? Wszystkie zajęcia, jakimi się parałem po przybyciu na archipelag, były związane z branżą turystyczną. Na stateczku Star of Honolulu pracowałem w roli fotopstrykacza – robiłem i sprzedawałem Azjatom zdjęcia z rejsu. Jako szofer firmy Sakura Limousine woziłem gości z całego świata na ceremonie ślubne, sesje zdjęciowe, zwiedzanie wyspy. Po kilku miesiącach poznałem Bożenę Jarnot i najpierw wskoczyłem za kierownicę busa z uroczą tablicą rejestracyjną POLAND – Aloha State i tęczą w tle. Wkrótce potem znalazłem się za sterami biura. Nie upłynął rok na wyspach, a już zaangażowałem się całkowicie w działalność jedynego wówczas polskiego biznesu w promieniu 3 tys. km. Nasza firma świadczyła rozmaite usługi. Zajmowaliśmy się organizowaniem wycieczek, ślubów, rejsów i wypraw szytych na miarę czy rezerwacją pakietów podróżnych. Obsługiwaliśmy duże grupy, gości indywidualnych, milionerów, studentów. Gdy dzisiaj wspominam ten okres, jawi mi się trochę jak mozaika w kalejdoskopie. Na pewno nie było nudno. Uważam poza tym za ironię losu fakt, że moja praca koncentruje się na obsłudze rodaków na drugim krańcu świata. Sam nie mogę się nadziwić, jak do tego doszło, bo


225 kiedy trafiłem na Hawaje, nie szukałem więzi z Polską, raczej marzyłem o przygodach i czymś egzotycznym. Po 10 latach współpracy Bożena Jarnot postanowiła przejść na zasłużoną emeryturę. Ja po części z sentymentu do firmy, a po części z racji ambicji zawodowych zdecydowałem się przejąć jej biznes i dalej go rozwijać.

©© HAWAII POLONIA TOURS LLC

Czy trudno działa się na co dzień w hawajskiej turystyce? Czym charakteryzuje się tamtejszy rynek? Co go odróżnia od naszego, polskiego? Powiem uczciwie: trudno byłoby mi dokonać takiego porównania, bo tak naprawdę znam tylko rynek na Hawajach. Wiem za to, że nasze biuro jest prawdziwym unikatem. Ze względu na odległość dzielącą nas od Polski dociera tutaj garstka Polaków – może koło 10 tys. osób rocznie. Sezon turystyczny trwa cały rok, na archipelagu praktycznie nie odczuwa się zmian pogodowych. Stosunkowo trudno jest znaleźć kogoś do pomocy przy obsłudze naszych gości, gdyż polsko­języcznych mieszkańców Hawajów nie ma zbyt wielu. Ponieważ region stanowi część USA, mierzymy się z załatwianiem dużej liczby pozwoleń i rozmaitych wymaganych dokumentów.

SS Hawajskie dziewczynki uczą się sztuki tańca hula w szkołach zwanych hālau

sobie za to świetną opinię. Wszyscy członkowie naszego zespołu są pasjonatami, którzy poziomem obsługi zazwyczaj przekraczają oczekiwania klientów. Współpracujemy z wieloma biurami w Polsce i USA. Do naszych najważniejszych stałych partnerów mogę zaliczyć LogosTour, Logos Travel Marka Śliwki, Europa-Travel, DreamGo, Von Quintus, Rek Travel czy Polimex Travel. W 2020 r. planujemy nawiązać współpracę z innymi dużymi polskimi touroperatorami, jeżeli tylko uda im się zdobyć wystarczającą liczbę zainteresowanych.

©© jacspit_zer via Twenty20

Czy z usług turystycznych Pana hawajskiej firmy korzysta dużo polskich klientów? Co przede wszystkim przyciąga ich na wulkaniczny archipelag Hawajów? Każdego roku obsługujemy ok. 1,5–2 tys. gości. Jedni powierzają nam zorganizowanie wyjazdu od A do Z, inni dołączają tylko na pojedynczą wycieczkę. Przylatują tutaj, aby zrealizować swoje własne marzenia związane z tym rajskim archipelagiem. Różnorodność atrakcji, którymi można sobie urozmaicić pobyt na Hawajach, jest ogromna. Jedni pragną zobaczyć najaktywniejszy wulkan na świecie – Kīlauea (1247 m n.p.m.), drudzy chcą odwiedzić Pearl Harbor, a jeszcze inni wolą dopracować swoją opaleniznę. Zwykle udaje mi się też namówić Polaków, żeby spróbowali surfingu oraz skosztowali ahi poke (hawajskiej wersji sushi) i mai tai (najpopularniejszego na wyspach drinka).

SS Warto spróbować złapać falę na desce surfingowej na słynnej plaży Waikīkī

W jaki sposób promuje Pan swoje biuro podróży oraz hawajskie atrakcje turystyczne w Polsce? Kto należy do najważniejszych partnerów Hawaii Polonia Tours w naszym kraju? Promujemy się głównie za pomocą naszej strony internetowej. Poza tym zdobywamy klientów dzięki poleceniom osób, które korzystały z naszych usług. Na miejscu nie mamy konkurencji. Wyrobiliśmy

Dlaczego – Pańskim zdaniem – warto choć raz w życiu odwiedzić odległe Hawaje? Co jest w nich takiego magicznego, klimatycznego i spektakularnego, czego próżno szukać gdzie indziej na naszym globie? Hawaje mają w sobie manę, nadprzyrodzoną siłę. Oczarowują i rozkochują. Każda z wysp jest jak klejnot, a pomysły na przygody nigdy się nie kończą. Są tu dziewicze lasy tropikalne i setki wodospadów, nieskazitelnie czysty Pacyfik z pięknymi rafami koralowymi, wesołe delfiny i gigantyczne wieloryby. A do tego wszędzie dookoła panuje spokój i porządek jak przystało na 50 stan USA. Zapowiada się, że czytelnicy tego wywiadu będą mieli szansę zostać jednymi z pierwszych obywateli Polski, którzy odwiedzą Hawaje bez konieczności ubiegania się o wizę. Serdecznie zapraszam i gorąco pozdrawiam z Honolulu! 

e-mail: info@mojehawaje.pl www.mojehawaje.pl

ZIMA 2019/2020


226

ZNAJDŹ NAS: XX W Sejmie RP, ul. Wiejska 4/6/8, Warszawa – egzemplarze maga-

zynu otrzymują posłowie na SEJM RP XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie

prezesi wszystkich spółek notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych (GPW) w Warszawie XX Krajowa Izba Sportu (KIS), egzemplarze magazynu All Inclusive

otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do KIS

XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie

dyrekcja oraz lekarze Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu w Warszawie XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie

menedżerowie hoteli należących do sieci SILFOR XX Polska Izba Nieruchomości (PIN), egzemplarze magazynu

All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w PIN XX Tour de Pologne i Maratony Rowerowe Lang Team, egzemplarze

XX Polska Izba Turystyki (PIT), każde wydanie All Inclusive otrzy­

mują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm zrzeszonych w PIT XX Izba Turystyki Rzeczypospolitej Polskiej (ITRP), egzemplarze

magazynu All Inclusive otrzymują za pośrednictwem izb regionalnych wszystkie firmy zrzeszone w ITRP XX Polsko-Chińska Izba Gospodarcza (PCHIG), magazyn All Inclusive

otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do PCHIG XX Polsko-Hiszpańska Izba Gospodarcza (PHIG) , magazyn

All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do Polsko-Hiszpańskiej Izby Gospodarczej (Cámara de Comercio Polaco-Española) XX Polsko-Portugalska Izba Gospodarcza (PPCC) , magazyn

All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy firm należących do Polsko-Portugalskiej Izby Gospodarczej (Câmara de Comércio Polónia-Portugal) XX Włoska Izba Handlowo-Przemysłowa w Polsce (CCIIP), magazyn

All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do Włoskiej Izby Handlowo-Przemysłowej w Polsce (Camera di Commercio e dellʼIndustria Italiana in Polonia)

magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie wszyscy sponsorzy, partnerzy i patroni medialni powyższych imprez oraz prezydenci, burmistrzowie i wójtowie miast, gmin i miejscowości znajdujących się na trasie Tour de Pologne 2019 i Maratonów Rowerowych Lang Team 2019 XX Gdańska Organizacja Turystyczna (GOT), egzemplarze magazynu

All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm oraz instytucji zrzeszonych w GOT XX Łódzka Organizacja Turystyczna (ŁOT), egzemplarze magazynu

All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm oraz instytucji zrzeszonych w ŁOT XX Stowarzyszenie Branży Eventowej (SBE), magazyn All Inclusive

otrzymują bezpłatnie członkowie SBE w biurze SBE lub podczas spotkań SBE i Event Testów XX Fundacja „Mała Polska w Nepalu”, egzemplarze magazynu

All Inclusive otrzymują bezpłatnie prezesi, dyrektorzy i właściciele firm wspierających Fundację „Mała Polska w Nepalu” XX Centrum Kreowania Liderów, egzemplarze All Inclusive otrzy-

mują właściciele firm, biznesmeni i menedżerowie uczestniczący w seminariach i szkoleniach organizowanych przez Centrum Kreowania Liderów XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie

członkowie Klubu Inwestora XX Indyjsko-Polska Izba Przemysłowo-Handlowa (IPCCI), magazyn

All Inclusive otrzymują prezesi, dyrektorzy i właściciele firm należących do IPCCI XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują najaktywniejsi

XX Magazyn All Inclusive otrzymują bezpłatnie menedżerowie

spółek należących do Grupy Generali w Polsce XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie władze

użytkownicy portalu Travelmaniacy.pl, którzy mieszkają w Polsce

Związku Importerów i Producentów Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego – ZIPSEE „Cyfrowa Polska” oraz prezesi i dyrektorzy firm członkowskich ZIPSEE „Cyfrowa Polska”

XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymują bezpłatnie

XX Egzemplarze magazynu All Inclusive otrzymuje w nagrodę

menedżerowie, biznesmeni uczestniczący w konferencjach organizowanych w Centrum Konferencyjnym World Trade Center Poznań

10 najaktywniejszych w danym kwartale użytkowników między­ narodowego portalu nurkowego HotDive, którzy mieszkają w Polsce

W W W. ALL- INCLUSIVE .COM . PL

REDAKCJA ZIMA 2019/2020 E G Z E M P L A R Z B E Z P Ł AT N Y

ISSN 1898-1763

NR 3/2019 (43)

MAURITIUS

– MAGICZNY ZAKĄTEK AFRYKI

STR. 66–75 DALEKIE PODRÓŻE

EUROPODRÓŻE

TURYSTYKA AKTYWNA

POLACY W TURYSTYCE

INDONEZJA

GRUZJA

ITALIA

str. 78–90

str. 130–144

str. 188–201

– Z BALI NA KONIEC ŚWIATA

WCZORAJ I DZIŚ

DLA SPRAGNIONYCH RUCHU

ADRES REDAKCJI: UL. BOCIANIA 9, 05-462 STEFANÓWKA, GMINA WIĄZOWNA KOŁO WARSZAWY TEL. +48 793 272 543 E-MAIL: REDAKCJA@ALL-INCLUSIVE.COM.PL, MARKETING@ALL-INCLUSIVE.COM.PL WWW.ALL-INCLUSIVE.COM.PL REDAKCJA: MICHAŁ DOMAŃSKI, REDAKTOR NACZELNY, Prezes Wydawnictwa M.DOMANSKI@ALL-INCLUSIVE.COM.PL WSPÓŁPRACOWNICY: MAGDALENA BARTCZAK, MAGDALENA BASTIDA-DZIEWIĄTKOWSKA, MONIKA BIEŃ-KÖNIGSMAN, VICTOR BORSUK, KATARZYNA BYRTEK, ARLETA KLAVER, ANNA KŁOSSOWSKA, MARCIN KOZICKI, ANDRZEJ MELLER, GRZEGORZ MICUŁA, PAWEŁ PAKIEŁA, JERZY PAWLETA, BARBARA TEKIELI, ROMAN WARSZEWSKI, MARCIN WESOŁOWSKI, MARCIN WESOŁY, ARKADIUSZ WINIATORSKI, ALEKSANDRA WIŚNIEWSKA, BARTOSZ WÓJCIK

ZIMA 2019/2020

KOREKTA I REDAKCJA: SYLWIA JEDLAK-DUBIEL DZIAŁ MARKETINGU I REKLAMY: VIOLA DOMAŃSKI-SZABÓ, KIEROWNIK MARKETING@ALL-INCLUSIVE.COM.PL, SZABO.VIOLA@MEDIASOL.PL WYDAWNICTWO: MEDIA SOL MICHAŁ DOMAŃSKI M.DOMANSKI@MEDIASOL.PL OPRACOWANIE GRAFICZNE: Oto-Studio Piotr Zajączkowski STUDIO@oto-studio.PL | WWW.oto-studio.PL PROJEKT OKŁADKI: MARIUSZ KOZAK-ZAGOZDA DRUK CTP I OPRAWA: Drukarnia Standruk info@standruk.COM, TEL. +48 81 740 25 35, WWW.standruk.COM NAKŁAD: 19 000 EGZ., WSZYSTKIE BEZPŁATNE FOTOGRAFIA NA OKŁADCE: © istock.com/Myroslava




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.