Eksplozja rozwoju nr 3, 2016 nieregularnik

Page 1

nieregularnik nr 3, 2016 r.

Brian Tracy

C z y t a m k a ż d ą k s i ą ż k ę i a r t y k u ł, któr y może pomóc mi odnosić sukcesy

monika kowalska-aćimović

piotr jankowski

TRZY OBSZARY W PRACY MANAGERA

JAK ZACHOWAĆ SPOKÓJ SKORO WSZYSTKIE...

małgorzata dryl MOTYWACJA W KLASIE

angela madejska WYBÓR

mar ta gargas

BIZNESOWY BABY BLUES

monika danek

SIŁA UWAŻNOŚCI


Promocja 50% Dla Czytelników Eksplozji Rozwoju, którzy odbyli Structogram® 1 TYLKO 4,50 PLN brutto za dwie wersje TWOJEGO KCIUKA!! WPISZ KOD RABATOWY: ER2016


Drodzy Czytelnicy Zimowa aura sprzyja przemyśleniom. Wieczory są dłuższe, szybciej robi się ciemno, a kominek i świeczka przypominają nam o letnich upałach. W najlepsze trwają przygotowania do Bożego Narodzenia i znowu wiosną dnia będzie przybywać. Chciałoby się napisać… Ale nie piszę dalej. O co zatem chodzi? O czas! On jeden jest dla nas wszystkich ten sam. 86400 sekund na dobę. Obojętnie, kim jesteśmy, gdzie mieszkamy i ile mamy na koncie bankowym. On wciąż płynie. Pomimo naszych próśb. Patrzenia na zegar. Zaklinania go, kiedy się spieszymy. W ostatnim czasie, jego temat zajmuje mi sporo czasu… Zatem, Kochani, wspaniałego czasu. Bez względu na porę roku, zajęcia codzienne i nasze nastawienie. Niech czas nam sprzyja ☺ Redaktor Naczelna


Redakcja

wystarczy kliknąć na zdjęcie wybranego autora:-)


SPIS TREŚCI interaktywny

Brian Tracy WYWIAD

monika danek - SIŁA UWAŻNOŚCI małgorzata dryl - MOTYWACJA W KLASIE angela madejska - WYBÓR marzena dembicka - DLA KOGO ŚWIĘTOWANIE marta gargas - BIZNESOWY BABY BLUES sylwia hara-najdzion - SPOSÓB NA SUKCES redaktor naczelna: ANNA urbańska korekta: ANNA grzesik grafika, wskład: PAWEŁ jarząbek wydawca: CONCRET anna urbańska ul. Mieszka I 7d 86-300 Grudziądz + 48 56 46 356 81, 533 396 960

kontakt@EksplozjaRozwoju.pl

piotr jankowski - TRZY OBSZARY W PRACY MANAGERA małgorzata kirszenstein - ZRÓB SOBIE SWOT anna urbańska - JEGO WYSOKOŚĆ CZAS małgorzata dryl - KIEDYŚ BĘDZIE TAK odc. 6 agnieszka pruszyńska - JEDNA DROGA, WIELE MOŻLIWOŚCI monika kowalska-aćimović - JAK ZACHOWAĆ SPOKÓJ


Piękna, potężna, silna… ale jakże delikatna… SIŁA UWAŻNOŚCI czyli o tym, jak… odnieść sukces i nadal żyć:-)

W dzisiejszych czasach każdy dzień jest szybszy od poprzedniego, z każdym dniem staramy się sprostać kulturze sukcesu. Cały czas pędzimy do celu, wymagamy od siebie i innych coraz więcej. Chcemy być wiecznie idealnie piękni i doskonali w każdej dziedzinie, a przy tym wszystkim chcemy być szczęśliwi. Świat naszych naturalnych potrzeb takich jak: cisza, bezruch, czas tylko dla siebie, odpoczynek, marzenia, tradycja czy rodzina są dziś mało liczącymi się elementami życia, zostały zatracone i przysłonięte ciągłym pędem oraz chęcią osiągnięcia nienaturalnego sukcesu. W myśl, iż wszystko jest wynikiem, jaki wynik otrzymuje świat, oraz my sami dzięki takiej postawie? Do czego może to doprowadzić? Posłuchaj proszę, pewnej autentycznej historii. hop do góry


Pewnego dnia miało już być dobrze, oddech miał być... naturalny, nogi miały chodzić i pokonywać każdą większą lub mniejszą przeszkodę, ręce miały pracować, przytulać, dotykać, a głowa miała dać temu naturalną przestrzeń. Praca, dom, rodzina - wszystko miało być idealne. Ale to był mój scenariusz, życie przyniosło zupełnie coś innego, trudnego, nieznanego i niechcianego. Nie znając trudu sytuacji, nie wiedząc, co teraz, zaczęłam szukać - taka moja natura. Dni mijały, a naturalna przestrzeń życiowa nie była naturalna, już nie… była zupełnie różna..., inna…, nieznana. Aż trafiłam na coś pięknego, coś, z czym rozpoczynałam i kończyłam dzień. Coś, co stało się lampą podczas czasu: różnego, innego i nieznanego. Coś zupełnie naturalnego, ale, jakże innego i cennego, gdy naturalna przestrzeń życiowa stała się zaciśnięta. Może dziś i Twoja przestrzeń życiowa nieoczekiwanie się zmienia, a Ty nie masz natury poszukiwacza. Zastanawiasz się, co teraz? Nie obiecuję Ci, że to, co teraz przeczytasz będzie panaceum na wszystkie Twoje troski. Jednak, jeżeli pozwolisz sobie na powrót do swojego „naturalnego ja”, do swojego „wewnętrznego dziecka” i rozpoczniesz z nim przygodę, masz szansę stać się najlepszą wersją siebie.

Wszystko zaczęło się od książki o przewrotnym tytule: „Życie piękna katastrofa” Dlaczego po nią sięgnęłam… hm... ponieważ pierwsze zdanie było już dla mnie intrygujące: „Mądrością ciała i umysłu możesz pokonać stres, choroby i ból” i tak rozpoczęła się moja przygoda z uważnością, bo o niej będzie ten artykuł.

Według prekursora Jon Kabat-Zinna, uważność to szczególny rodzaj uwagi: świadomej, nieosądzającej i skierowanej na bieżącą chwilę. Mówiąc najprościej, uważność to świadomość każdej chwili. Pielęgnuje się ją przez celową koncentrację na rzeczach, nad którymi zwykle się nie zastanawiamy. Jest to systematyczny rozwój nowych rodzajów kontroli i mądrości w naszym życiu, oparty na naszych wewnętrznych zdolnościach, relaksacji, skupiania uwagi, świadomości i percepcji. Kiedy pod natłokiem zadań i ciągłego pośpiechu stajemy się głusi na własne potrzeby i pragnienia, a ciało traktujemy jako maszynę do kolejnego zadania, która ciągle musi… musi… musi… wówczas tracimy kontakt z naszą wewnętrzną naturą, która daje nam życiodajną energię. Odpoczynek, cisza i spokój zostają zastąpione wiecznym: muszę… powinienem… trzeba. Gdy ciało i głowa przestają szanować nasze decyzje, zazwyczaj wtedy zaczynamy się budzić z „sytuacji życiowej”. Wówczas bardzo nieświadomie, chaotycznie, próbujemy znaleźć jakiekolwiek złożone rozwiązanie. Niewielu z nas wie jak ponownie odzyskać swoją naturalną siłę. Każdy z nas na przestrzeni swojego życia doświadcza wielu wyzwań. Nie raz są one przyjemne, innym razem należą do kategorii tych niechcianych. Zmiana towarzyszy naszemu życiu od pierwszego wdechu do ostatniego wydechu. Całą naszą sytuację życiową wiecznie oceniamy, trzymając się jej, rozpamiętując i snując, co by było gdyby… dążymy do czegoś zupełnie innego niż jest. A gdzie w tym wszystkim jest nasze prawdziwe życie i jak do tego wszystkiego ma się uważność? Człowiek żyjący w pełni uważności to osoba, która zaczyna dostrzegać, iż sytuacja życiowa przysłania jej prawdziwe życie. Podejmuje decyzję, iż rozpoczyna proces świadomego doświadczania swojego życia chwila po chwili, nie odrzucając niczego, co się pojawia. Doświadczając uczy się wielu nowych rzeczy o sobie, o własnym sposobie

hop do góry


postrzegania świata, o trudnych bądź łatwych sytuacjach i relacjach. Uczy się sam siebie na nowo, poznaje swoje wzorce myślenia, charakterystyczne postawy umysłu oraz doświadcza swoich reakcji. Niech analogią będzie pogoda. Nasze życie jest tak samo zmienne jak pogoda. Osoba przyjmująca uważaną postawę nie próbuje siłą przyciągnąć słońca, gdy niebo grubo ścielą ciemne burzowe chmury. Uważność pozwala nam wtedy zobaczyć z bliska każde nasze chcenie… każdą myśl, impuls. Wszystko, co krzyczy w nas… chcę już być w innym miejscu niż jestem. Uważność uczy nas akceptacji sytuacji, cierpliwości, iż wszystko musi poczekać na swoją kolej. Uczymy się „robić przestrzeń”, aby móc wykorzystać wiatr życia, który wieje nam w oczy tak, aby pomimo burzy dotrzeć do własnego celu. Czy jest to prosta praktyka?… Zdecydowanie nie… to olbrzymie wyzwanie dla osób, u których miało być inaczej… A czy jest efektywna?... Zdecydowanie tak potrafi uratować i zmienić Twoje życie. Uważność daje Ci szansę, abyś stał się najlepszą wersją siebie. Uważność nie jest metodą na stres, jest to sposób życia, dzięki któremu poznajemy wiele szkodliwych przekonań. Jest to subtelny proces samoobserwacji, dzięki któremu zaprzyjaźniamy się z umysłem i potrafimy cieszyć się życiem. Natomiast spokój, jaki otrzymujemy w prezencie za bardzo ciężką pracę, to przyjemny efekt uboczny. Największym cudem, jaki może podarować Ci praktyka uważności to 5 sekund zanim zareagujesz. To tak, jak gdybyś był 5 sekund przed samym sobą. Wyobraź sobie, co by było, gdybyś naprawdę wiedział, co się stanie na świecie za 5 sekund? Myślę, że byłbyś najbogatszym i najmądrzejszym człowiekiem świata. I właśnie taką moc posiada praktyka uważności. Praktyka uważności jest tak naturalna, iż z olbrzymim powodzeniem i rezultatami praktykują ją małe dzieci, które są mistrzami uważności i tak efektywna, iż stała się przedmiotem wielu niesamowitych badań naukowych. Co teraz? Jak to zrobić?… aby uważność zaprosić do siebie i kto ją może praktykować? Po prostu zadecyduj, że chcesz żyć własnym życiem, a nie chcesz już dłużej trwać w sytuacji życiowej, którą stworzył Ci Twój umysł lub osoby stojące obok. Podczas mojej drogi niejednokrotnie pojawiały się burze, a nawet śnieżyce, ale zawsze miałam swoją lampę uważności przy sobie, która pozwoliła mi widzieć, słyszeć i czuć. Dziś jestem w miejscu, gdzie przeważnie świeci słońce, a deszcz pada sporadycznie. Czy wszyscy mogą praktykować uważność? A więc tak… dobrze by było, jednak, jeżeli wiesz, że w swojej głowie pochowałeś zbyt dużo, bądź ostrożny, bo lampa uważności na pewno rzuci na to światło. Dziś mija 3 lata jak praktykuję uważność w życiu formalnie i nieformalnie, jeśli masz pytanie lub ochotę dowiedzieć się czegoś więcej, bądź wspólnie po praktykować. Serdecznie Cię zapraszam .

Autor: Monika Danek

hop do góry


Mo tyw w k acja lasi e W naukowym świecie istnieje wiele badań i teorii wskazujących skuteczne techniki opanowania języka obcego, ale też i problemy nurtujące nauczycieli. Najczęściej wymieniane problemy, z którymi borykają się osoby nauczające języków obcych to: bierna znajomość słownictwa i struktur (czyli nieużywanie ich w praktyce), brak koncentracji, powtarzanie tych samych błędów, czy brak motywacji (Biedroń, s.31). Warto podkreślić, że są to problemy dostrzegane przez osoby nauczające u osób nauczanych, czyli mówiąc prościej – nauczycieli u uczniów. Skąd bierze się motywacja u ucznia? Przez wieki w szkołach ukształtowało się nauczanie pod egzamin. Jako nauczyciel w liceum od lat obserwuję proces powstawania podręczników i dążenie do tego, żeby ten podręcznik odwzorowywał modele zadań egzaminacyjnych. I co z tego wynika na dziś? Każdy uczeń umie (lub będzie musiał umieć) opisać obrazek, bo takie jest jedno z zadań na maturze. Niestety, nie mogę go tego nie nauczyć, ale mogę poszerzyć jego postrzeganie słynnego opisu obrazka poprzez uświadomienie mu, że przecież dane zwroty czy struktury są bardzo uniwersalne i można ich używać w przeróżnych sytuacjach. Czy to zmieni motywację ucznia? Czy nadal będzie zrzucał odpowiedzialność za swoje sukcesy i niepowodzenia na wrodzone zdolności, szczęście, humor, czy stopień trudności zadań? Jeśli przyjrzymy się dzieciom i temu, w jaki sposób odkrywają świat, z jaką ciekawością i otwartością dotykają, smakują, poznają rzeczywistość, zauważymy również, że ucząc się języka, po prostu go używają. Nie znają reguł (choć po pewnym czasie stosują je bezbłędnie), nie boją się błędów (a przecież często je popełniają) – po prostu się komunikują. Każde zdrowe dziecko prędzej czy później opanowuje swój język ojczysty (czasem więcej niż jeden, jeśli rodzice pochodzą z innych krajów). Czy w takim razie to oznacza, że każde dziecko ma wrodzone zdolności do uczenia się? Oczywiście, że tak. Co się zatem dzieje z tymi zdolnościami potem? Dlaczego niektórzy, kiedy przestają być dziećmi, żyją w przekonaniu, że brak im tych zdolności? Czy one zanikają? Najbardziej znany podział motywacji na wewnętrzną (intrinsic) i zewnętrzną (extrinsic) (Dӧrnyei) definiuje tę pierwszą jako opartą na ciekawości i czystym zainteresowaniu tym, czego się uczymy. Jest to właśnie ta motywacja, którą obserwujemy u dzieci – motywacja oparta o własne potrzeby. Motywacja zewnętrzna z kolei opiera się na efektach, często zyskach nie do końca związanych z tym, czego się uczymy, np. niektórzy uczą się dla ocen, czy właśnie tylko po to, by zdać egzamin. Niestety, szkoła to skostniała instytucja, oparta na średniowiecznych zasadach, częściowo zaczerpniętych ze starożytności. Od tamtych czasów przecież upłynęło już wiele stuleci, rozwinęliśmy się w każdej dziedzinie, a szkoła pozostała z grubsza taka

Robert Trzebiński

hop do góry


sama. Uczymy się dla ocen, zdajemy egzaminy, zapamiętujemy rzeczy, które od ręki dostępne są teraz w internecie. Nic więc dziwnego, że te „wrodzone zdolności”, czyli motywacja wewnętrzna po prostu zostają uśpione. Tak – uśpione. Celowo nie użyłam innego określenia, ponieważ badania na mózgiem dowodzą, że takie zdolności mamy wszyscy, zależy to tylko od tego, czy uczymy się w zgodzie z własną naturą. A gdyby tak uczyć metod uczenia się, uczyć odkrywać własną naturę i własne potrzeby? Jednym z najprostszych i najbardziej efektywnych sposobów jest dostosowanie trybu i sposobu nauczania do biostruktury ucznia. Wiele się teraz mówi o indywidualizacji w nauczaniu i aż dziw bierze, że jeszcze prawie nikt zajmujący się oświatą, nie zainteresował się wykorzystaniem trójpodziału mózgu wg MacLeana w nauczaniu. Już od kilkudziesięciu lat dysponujemy wiedzą o tym, jakie zachowania wynikają z dominacji jednej z trzech struktur mózgu: mózgu gadziego, układu limbicznego i nowej kory mózgowej (MacLean). Wszyscy doskonale wiemy, jak szybko uczy się dziecko i wcale nie dziwi nas fakt, że nie siedzi ono w ławce po kilka godzin dziennie nad książką. Mimo tej wiedzy, trzymamy tych, których chcemy czegokolwiek nauczyć w zamkniętych pomieszczeniach i niewygodnych ławkach, kilkadziesiąt godzin tygodniowo. Oczywiście, odpowiedzią będzie – taki mamy system, w pojedynkę systemu nie zmienimy. Dlatego warto przyjrzeć się trójpodziałowi mózgu i zastanowić się, w jaki sposób wykorzystać jego silne strony, dostosowując istniejący system nauczania do uczniów tkwiących w ławkach szkolnych. Analiza biostrukturalna istnieje na świecie już od lat 80. ubiegłego stulecia, do Polski dotarła parę lat temu. Jest prosta, niewartościująca i zwyczajnie ułatwia życie na wielu poziomach. To tylko kwestia czasu, gdy dotrze do szkół i zacznie się prawdziwa rewolucja w nauczaniu. Rewolucja ta będzie polegała na tym, że nauczyciel przestanie być wykładowcą, który przekazuje wiedzę i potem jej wymaga, ale będzie przewodnikiem, który tylko wskaże uczniowi drogę, jak się uczyć, a uczeń będzie wybierał, co mu jest potrzebne. W przypadku języka obcego doskonale wiemy, że nie można się go uczyć wybiórczo, ponieważ sytuacje, w których będzie on nam potrzebny są nieprzewidywalnie różnorodne. Zatem silna motywacja wewnętrzna u ucznia jest niezbędna, żeby sam chciał robić postępy w szybkim tempie. I taki nauczyciel-przewodnik będzie wzbudzać tę motywację, ponieważ będzie znał biostrukturę ucznia. Wykorzystując potencjał dominującej części mózgu ucznia, nauczyciel pomoże uczniowi odnaleźć pierwotną radość z uczenia się. W związku z tym, że człowiek nie rodzi się z całkowicie dojrzałym mózgiem, wskazane jest, by analizę biostrukturalną przeprowadzać po burzliwym często okresie dojrzewania u nastolatków. Niemniej jednak, kto miał do czynienia z grupką małych dzieci wie, że każde jest inne i że pewne cechy są zauważalne już w pierwszych latach życia. Niezależnie więc od wieku ucznia, odpowiednio przygotowany nauczyciel będzie umiał określić w przybliżeniu biostrukturę swoich podopiecznych i rozpoznać, które z trzech części mózgu są u niego najaktywniejsze: pień mózgu, międzymózgowie, czy kresomózgowie (Schoemen). Dzięki temu uczeń, u którego dominuje pień mózgu, będzie najczęściej pracował w grupie, będzie wykonywał zadania, które zaspokoją jego potrzebę bycia wśród ludzi, pomagania im. Taki uczeń będzie mógł w pewnym sensie „zadomowić się” w klasie, czując się częścią klasowej społeczności oraz współtwórcą ogólnego sukcesu. Będzie mógł się dzielić swoimi doświadczeniami, opowiadać i wymyślać historie. Będzie się bawił i będzie przychodził do klasy prawie jak do domu – do środowiska, które już zna i które w pewnym sensie sam sobie stworzył wraz z innymi. Jego klasowy „kącik” będzie ciepły, pełen stworzonych przez niego ozdób, zdjęć, obrazków. Nauczyciel będzie dla niego mentorem-przyjacielem. Uczeń z dominującym międzymózgowiem będzie chętnie brał udział w zadaniach, które polegają na współzawodnictwie. Będzie podejmował wyzwania oraz szybkie decyzje. Spodobają mu się praktyczne umiejętności zdobywane podczas lekcji – takie, które będzie mógł z miejsca wykorzystać. Polubi lekcje, podczas których dużo się dzieje i na których ma możliwość częstego bycia w centrum uwagi. Będzie doskonale pracował w grupie, w której otrzyma funkcję lidera i będzie mógł podejmować decyzje, a także delegować


zadania. Kiedy będzie potrzebował pobyć sam, dostanie zadanie, z którym poradzi sobie, jeśli będzie dla niego samego wyzwaniem. W klasie nie będzie potrzebował własnego stałego miejsca, ponieważ będzie mu wolno je zmieniać zależnie od tego, jak się czuje w danej chwili. Nauczyciel da mu możliwość samodecydowania oraz wyboru, będzie go chwalił za jakość, nie za ilość. A kiedy do klasy wejdzie uczeń, u którego dominuje kresomózgowie, dostanie tyle czasu, ile potrzebuje, żeby „oswoić się” z otoczeniem i zakwitnąć. To on będzie najczęściej pracował samodzielnie, a w grupie będzie lubił pracować, kiedy od niego będzie zależało planowanie i uporządkowanie w zadaniu. Doskonale sprawdzi się w zadaniach, w których będzie mógł wykorzystać fachową wiedzę, czy różnego rodzaju udogodnienia techniczne. Będzie przewidujący, rzeczowy i konsekwentny. Zapyta o szczegóły, żeby precyzyjnie wykonać zadanie. Choć z pozoru uległy, to tak naprawdę uczeń w pełni samodzielny, spodoba mu się praca w klasie, gdzie nikt mu nie będzie przeszkadzał i będzie miał możliwość skoncentrowania się na zadaniu. Zanim coś powie, będzie potrzebował czasu, żeby móc ułożyć takie wypowiedzi, które spełnią jego oczekiwania. Uczniowie z różnymi dominantami mogą doskonale współpracować i uczyć się razem i od siebie nawzajem. Proces nauczania dostosowany do ich natury wzbudzi ich motywację wewnętrzną, ponieważ będą mieli przestrzeń, by realizować swoje potrzeby. Wzbudzenie takiej motywacji to dopiero początek drogi do sukcesu w uczeniu się i nauczaniu, jednak jakże ważny – bez niego cały proces może być o wiele trudniejszy, a czasem nawet niemożliwy.

Autor: Małgorzata Dryl

BIBLIOGRAFIA: Biedroń Adriana: Czy neurologia ma zastosowanie w dydaktyce nauczania języków obcych? W: Problemy współczesnej dydaktyki języków obcych. Red. Pawlak Mirosław, Derenowski Marek, Wolski Bartosz. Poznań-Kalisz, 2009, s.2940. [dostęp 05.08.2016] Dӧrnyei Zoltán, Motivational Strategies in the Language Classroom. CUP 2001. MacLean, Paul D. Paul D. MacLean. W: Red. Squire Larry R. The history of neuroscience in autobiography. Vol. 2. W: Society for Neuroscience, 1996. s. 242–275. Schoemen Juergen, Ewolucja Osobowości. Structogram International 2015.

hop do góry


Mieszka I 7d

86-300 GrudziÄ…dz


W y b ó r, c z y l i n i e o g r a n i c z o n e m o ż l i w o ś c i . . . Jakiś czas temu zostałam zaproszona jako „gość specjalny”, ale incognito na warsztat pewnej młodej, dobrze zapowiadającej się moim zdaniem trenerki. Kasia poprosiła mnie, bym uczestniczyła w jej warsztatach i brała w nich czynny udział, i dała informację zwrotną. Zgodziłam się z ogromną przyjemnością. Od samego początku świetnie się bawiłam. Okazuje się, że wciąż uwielbiam się uczyć, a jeszcze bardziej przekazywać wiedzę dalej... być raz po jednej, raz po drugiej stronie... raz jako trener, innym razem jako uczestnik. Weszłam zatem w rolę i zaczęło się... kobiety, dziewczyny, panie w różnym wieku, z różnym bagażem doświadczeń, przyszły, ponieważ każda z nich, jak się później okazało, miała niskie poczucie własnej wartości. Jedno z ćwiczeń polegało na tym, że na dywanie przed nami rozsypane były karteczki z wypisanymi na nimi wartościami, między innymi: MIŁOŚĆ, PRZYJAŹŃ, DOBRO, PIĘKNO, ZDROWIE, BOGACTWO, PRZYJEMNOŚĆ i wiele, wiele innych. Siedziałyśmy w kręgu, każda z nas miała wybrać po trzy dla niej najważniejsze. Wszystkie otrzymałyśmy 10 żetonów, by kupić daną wartość. Czasem towarzyszyły temu naprawdę wielkie emocje jak na Giełdzie Papierów Wartościowych i twarde negocjacje. Z niecierpliwością czekałam na moją kolej... i cała podekscytowana patrzyłam na dwie wybrane karteczki z wartościami, na które do tej pory nie zwrócono uwagi. I wreszcie moja kolej, bez mrugnięcia okiem jednym tchem powiedziałam: „to ja poproszę PRAWDĘ I WYBÓR”. Widziałam zaskoczenie na ich twarzach... walczyły jak lwice o MIŁOŚĆ, PRZYJAŹŃ, BOGACTWO, PIENIĄDZE, ZDROWIE... niektóre dawały wszystkie dziesięć żetonów od razu za daną wartość. POTEM NASTAŁA CISZA... Trzymałam w dłoniach te dwie karteczki jak najcenniejszy skarb... i czekałam na to, co wydarzy się dalej. Kasia powiedziała, by każda z nas opowiedziała dlaczego właśnie ta wartość jest dla nas taka cenna... i w tej jednej chwili uświadomiłam sobie, że zarówno w moim życiu osobistym, jak i zawodowym, podczas moich warsztatów i coachingów te dwie wartości są podstawą. To właśnie PRAWDA daje mi Siłę i Moc każdego dnia, ponieważ dzięki niej zawsze i wszędzie jestem SOBĄ, nikogo nie udaję, nikogo nie oszukuję. A WYBÓR... za tę kartkę gotowa byłam walczyć... tylko nikt jej nie chciał, nie mogłam tego pojąć, ale gdy wytłumaczyłam dlaczego ją wybrałam, zobaczyłam w niektórych oczach zrozumienie i żal, że jej nie wzięły... Dlaczego WYBÓR??? Wybór to dla mnie Wolność, to miliony, miliardy, to nieograniczone niczym możliwości. To dla mnie kwintesencja życia w zgodzie ze sobą. Uświadomienie sobie tego dało mi ogromną radość. Jestem szczęściarą, mam wybór każdego dnia, w każdej minucie, w każdej chwili dokonuję wyboru, czy idę własną drogą, czy z niej zbaczam. Nic nie muszę, wszystko mogę. Decyzje podejmuję w głowie, wybór następuje w moim sercu... tak to u mnie działa :) Oczywiście za tym wszystkim idzie wzięcie ODPOWIEDZIALNOŚCI za powyższe wybory, ale o tym innym razem... Wiesz, że Ty też masz WYBÓR, zatem czego pragniesz? Autor: Angela Madejska

hop do góry


Dla kogo świętowanie? Świętowanie kojarzy się z sukcesem I to raczej dużym, nad małym nie mamy czasu się zatrzymywać, prawda? Świętujemy osiągnięcia i choć znaczna część uważa, że to, czego właśnie dokonali jest naturalne, ciągle jeszcze jest spora grupa celebrujących. Przepełnionych radością wyprawiania i lubiących czcić sukcesy. To zatrzymanie się ładuje im akumulatory i nastawia pozytywnie na kolejne zdobywanie. Wynik jest ważny Spotkałam ludzi robiących listę sukcesów, by pokazać sobie, że wysiłek się opłacił. Bez końcowego sukcesu, nawet nie wracali do tematu. Wybranie z porażki tego, co być może będzie cenne w przyszłości jest poza ich zasięgiem, nie potrafią, czy nie chcą? Czasami potrzeba konkurowania z innymi jest tak wysoka, że wszystko wkoło przestaje być dostrzegalne, tylko ambitny cel i jego spełnienie jest istotny. Nie ma wtedy miejsca nawet na odrobinę świętowania.

hop do góry


Masz swój ulubiony sposób świętowania? Niektórzy lubią własne ścieżki. Nie chcą grupowych wiwatów. Nie czują się komfortowo wśród innych ludzi, nie doświadczają radości bycia z grupą. Dla nich ominięcie swojego dnia urodzin jest możliwe. O co chodzi? O możliwość decydowania o tym, z kim i jak często chcemy się spotkać i świętować. Świętowanie każdego dnia. Moment picia kawy w filiżance pasującej do nastroju, zjedzenie przygotowanego wcześniej ulubionego posiłku, zauważanie kolorów, wyczuwanie zapachów, uważność na ludzi wokół siebie. Nieustanne podziwianie otaczającego świata. Akceptacja różnorodności i indywidualności. Część z nas ma swój własny rytm, prawie nic i nikt nie jest w stanie go przyspieszyć. Widzą wiele wokół siebie - każdego kwitnącego kwiata i przelatującego ptaka. Zachodzące słońce wprowadza ich w zachwyt. Cieszą się, gdy siedzą, radośnie idą, jest im dobrze, gdy jadą, komfortowo, gdy leżą. W zasadzie wszystko wokół jest dla nich nieustającą przygodą i niepowtarzalnym cudem. Celebrują wiele momentów. Twoje gadżety świętowania Część z nas lubi się dzielić. Dzielić się można na wiele sposobów: swoim czasem, swoimi pomysłami, swoimi pieniędzmi, swoją uwagą. Czy łatwiej im świętować? Gdy zapraszają innych, stawiają alkohol i organizują dobrą muzykę. Potrzebują dobrego jedzenia. Każda okazja jest dobra, aby otoczyć się balonami, fajerwerkami i kwiatami. Organizują, wyprawiają i cieszą się okazją wspólnie spędzonego czasu. Mają kalendarz świętowania – święta ruchome i stałe. Skupiają się na tym, aby tych ruchomych było jak najwięcej. A Ty po co świętujesz? ·

dla uznania ducha walki

·

dla spotkań z bliskimi

·

dla doświadczania radości

·

dla odprężenia

·

dla naładowania się pozytywną energią

·

dla ……………………….?

Autor: Marzena Dembicka

hop do góry


ZAPLANUJ z NAMI SWÓJ 2017 r. :-) kliknij


Biznesowy baby blues Nadchodzi ranek. W końcu. Przecież i tak nie śpisz od kilku nocy, tylko przewracasz się z boku na bok. Nadszedł ten dzień, kiedy możesz zrobić test ciążowy. Robisz. Chwila niepewności i zawahania. … Jest wynik – będziecie rodzicami. Historia z happy endem. I żyli długo i szczęśliwie. Słodkie Maleństwo – różowo – niebieskie wstążeczki, malutkie ciuszki, kocyki, grzechotki. Moc cudowności i słodkości. Cukierkowy świat. Będzie cudownie, bosko. A Ty będziesz najlepszą, najwspanialszą Mamą na świecie. On będzie najlepszym Tatą na świecie.

hop do góry


A Wasze Maleństwo spełni kiedyś wszystkie marzenia. Czyje? Swoje, Twoje, Partnera? Niestety. Życie – nie zawsze jest kolorowe, a po powrocie ze szpitala, nie zawsze jest różowo i słodko. Nadchodzą ciężkie chwile, nieprzespane noce i miliony pytań bez odpowiedzi. Kogokolwiek o cokolwiek nie zapytasz, każdy mówi coś innego. I co więcej – każdy ma swoją rację. Świętą rację, która na 100% jest niepodważalna i powinna rozwiewać wszelkie wątpliwości. A Ty zostajesz – dalej niepewna, bez rzeczowej i jasnej odpowiedzi…. Wtedy nadchodzi on – baby blues. Krótkotrwały, specyficzny stan emocjonalny, w którym młoda matka mierzy się z wątpliwościami i pytaniami wczesnego macierzyństwa. Stan ten nie wymaga zazwyczaj leczenia i co ważne, dotyka blisko 70% młodych matek. Stan ten pojawia się, pomimo tego, że cieszysz się z narodzin dziecka i ze wszystkich swoich sił starasz się prawidłowo wypełniać nowe obowiązki. Przechodzi naturalnie po około 2 tygodniach od momentu pojawienia się, kiedy to sytuacja w domu zaczyna się stabilizować, a matczyne obowiązki zaczynają powszednieć. Duże znaczenie przy przechodzeniu baby blues’a ma wsparcie najbliższych, a w szczególności ojca dziecka. Czasem nie masz dziecka. Czasem Twoje dzieci już dorosły, a Ty zapomniałaś czym był baby blues. Czasem czas na nowe dziecko. Czasem dzieckiem jest biznes. Wyczekany – niczym dwie kreski na teście ciążowym. Zaplanowany jak pokój dla małego człowieka. hop do góry


Ugoszczony w sercu i w głowie ze wszystkimi możliwymi ozdobnikami i wstążeczkami różnych kolorów. Obwieszczony światu i zarejestrowany w urzędzie. Wypisz – wymaluj. Nowy podmiot niczym nowy, mały człowiek. Początkowy doglądany w dzień i w nocy. O każdej porze dnia i nocy gotowa jesteś do niego biec. Nawet w piżamie. I bez makijażu. Niby wszystko w porządku. Początkowo radość, podniecenie. Wszak to przecież nikt inny tylko właśnie Ty zostałaś Przedsiębiorcą. Niestety często niczym w macierzyństwie, po pierwszej euforii przychodzi on – biznesowy baby blues. Pytania bez odpowiedzi. Miliony pytań. Nie zawsze trafione wybory. Rady z kapelusza. Konkurencja. Kiedyś usłyszałam, że kiedy podejmujesz się nowej pracy, na starcie przysługuje Ci „Szczęście Początkującego”. Powiem Ci jako matka i jako przedsiębiorca troszcząca się o troje dzieci (2 synów i firma), że to wszystko to guzik prawda. Masz sprzedaż i klientów, wystawiasz faktury, ale z czasem przychodzi właśnie on. Niechciany – biznesowy baby blues. I co z tego? Przecież Ty –Matka – Polka, Biznes – Matka… Że niby co? Nie dasz rady? Popełniłaś błąd? Nieeee… Nie śpisz. Nie jesz. Czasami masz wrażenie, że nie oddychasz. Nie myślisz o nikim i o niczym innym. Liczy się tylko Twoje dziecko – Twój biznes. Potrzebujesz wtedy wsparcia, pomocy. Potrzebny jest ktoś, kto na chłodno oceni sytuację. Ktoś, kto poda pomocną dłoń. hop do góry


Czasem jest to partner – ten sam, który dla Twojego noszonego pod sercem dziecka jest najlepszym Tatą na świecie. Ale czasem niekoniecznie. Bo co jak się nie zna na Twoim biznesie? Przecież nie musi. Wsparciem może być mentor, coach, wspólnik. Poszukaj pomocnej dłoni. Życzliwej, ale znającej się na Twoim biznesie osoby, która z serca doradzi Ci, którą iść drogą. Nie wywarzaj otwartych drzwi. Nie pchaj, gdy jest napisane ciągnij. Być może bywa baby blues i biznes blues. Być może miewasz chwile zwątpienia i pytania bez odpowiedzi. Masz prawo. Masz prawo do chwili zwątpienia, zawahania. Masz prawo pytać i szukać odpowiedzi. Masz prawo błądzić i powracać. Masz prawo upadać i wstawać. Masz prawo pełzać i płakać. Masz prawo świętować swoje sukcesy. Jak przeżyć te ciężkie chwile? Jak przeżyć baby blues i biznes blues? Kochaj swoje dziecko. Kochaj swój biznes. Rób to, co podpowiada Ci intuicja. Szukaj rozwiązań, które w Twojej głowie jawią się jako najlepsze i najskuteczniejsze. Szukaj, błądź, upadaj i podnoś się. Ale kochaj to, co robisz. Pracuj z pasją. Pracuj mądrze. Poszukuj autentyczności w codzienności. Bądź sobą i uwierz, że jesteś najlepszą wersją samego/samej siebie. Jakie więc mogą być Twoje dzieci? Najlepsze. Bez wątpienia. A baby blues i biznes blues? One przecież mijają – szybko i bez leczenia. Autor: Marta Gargas

hop do góry



Sposób na sukces czyli, szybki kurs zarządzania karierą.

Cytując Thomasa Edisona, swoje rozważania pragnę zacząć od stwierdzenia że: „Sukces przychodzi jedynie do tych, którzy działają, podczas gdy pozostali oczekują jego nadejścia”. Wiesz już, od czego zaczniemy kurs? Krok pierwszy - wziąć sobie do serca słowa Edisona. Kontrola nad Twoim sukcesem leży tylko w Twoich rękach!!! Musisz mieć plan i działać. Brak projektu swojej kariery jest bowiem tożsamy z rachunkiem prawdopodobieństwa. Nawet, jeśli nie jesteś orłem matematycznym, wierzę, że rozumiesz, co mam na myśli. W dążeniu do szeroko rozumianego sukcesu pamiętać trzeba, że sukces niejedno ma imię. Awans, stabilna praca, wysokie zarobki, realizacja własnych talentów i pasji, władza, święty spokój czy coś jeszcze innego? Jak się zowie Twój sukces? Kiedy poczujesz, że właśnie go osiągnąłeś? Żeby działać, trzeba wiedzieć, w którym kierunku chcemy iść, a więc musimy być świadomi. Posiadać samoświadomość. Krok drugi - postaraj się poznać z samym sobą jak najdokładniej. Porozmawiaj szczerze ze sobą o sobie. Krok trzeci - wyzbądź się stereotypów. Idealna praca nie istnieje? A skąd ta pewność? Idealna to taka, która daje Tobie poczucie spełnienia. A Ty już wiesz, czego pragniesz? Sukces gwarantują tylko znajomości i nie masz mocy sprawczej podczas zarządzania karierą? A próbowałeś? To może czas najwyższy zadbać o znajomości? Kiedy ostatnio dbałeś o swój networking? Personal branding sam się nie zrobi. Pamiętaj - stereotypy to tylko ograniczający wytwór Twojego mózgu. A kto ma na niego wpływ? Nikt inny jak tylko Ty sam! Już samo pojęcie „kariera”, zapożyczone z języka włoskiego – carriera, określa plac gonitwy, tor wyścigowy, szybki bieg, jazdę galopem. A więc do startu - start!!! Główne etapy zarządzania karierą w drodze do osiągnięcia sukcesu zawodowego to: określenie potrzeb i diagnoza swojej sytuacji obecnej oraz stworzenie własnej definicji kariery, zbudowanie celów rozwoju kariery, bilans zasobów, zidentyfikowanie luk/barier, plan uzupełniania lub/i likwidowania ich oraz monitoring i celebrowanie sukcesów. Prawda, że bardzo proste? hop do góry


Zbieraj i analizuj informacje o sobie i o tym, co się dzieje z Twoją karierą. Nie wiesz jak, nie jesteś obiektywny? Poproś o pomoc przyjaciela albo specjalistę w tym zakresie. Musisz uzyskać odpowiedzi na pytania, co potrafisz, do czego jesteś wręcz stworzony, jakie masz priorytety, jak wygląda Twoja hierarchia wartości. Kształtuj wizerunek własnego siebie - swoje aspiracje, swój styl życia, zainteresowania, a także wizerunek pracy idealnej, o której już wspominaliśmy (uwierz mi proszę - takowa istnieje). Nade wszystko kreuj realistyczne cele kariery. Usiądź i zastanów się jak wyobrażasz sobie siebie za 5 lat. Kim chcesz być, gdzie pracować, jakim portfolio chcesz się legitymować? Zrób indywidualną wizję kariery, swojego sukcesu. Wyobraź sobie to, jako drzewo. Korzenie to podstawowe wartości, którymi się kierujesz. Od głównego pnia odchodzą grube konary, oznaczające poszczególne dziedziny życia (praca zawodowa, życie osobiste - rodzina, relacje towarzyskie, działalność społeczna, zdrowie). Mniejsze gałęzie pozwalają sprecyzować oczekiwania związane z danym obszarem życia, np. przewidywane stanowisko, droga do jego osiągnięcia, niezbędne kwalifikacje, zadania realizowane na stanowisku, wysokość wynagrodzenia. Jak w każdym żywym organizmie, tak też w Twoim życiu, wszystko musi współgrać ze sobą. Gdy masz już zindywidualizowaną wizję, czas urzeczywistnić Twoje drzewo. Nadać mu realny kształt i barwy. Działaj, realizuj plan gałązka po gałązce, pnij się po konarach. Monitoruj swoje działania, poproś odpowiednią osobę o konstruktywny feedback. Pamiętaj o celebrowaniu każdego drobnego sukcesu! Nagradzaj się. Zarządzanie karierą to bowiem ciężka praca. Ale nie zapominaj o tym, co jest nieuniknione na tej drodze - o upragnionym sukcesie! Na koniec jeszcze jedna złota myśl. Otóż każdy człowiek ma w życiu albo wymówki, albo wyniki. Jak będzie z Tobą? Każdy z nas może być człowiekiem sukcesu. Sylwia Hara-Najdzion Doradca zawodowy, coach kariery

hop do góry


Trzy obszary w pracy

a

Wbrew powszechnej opinii, zarządzanie ludźmi nie jest prostą czynnością. Można nawet powiedzieć, że jest jedną z trudniejszych rzeczy w ujęciu pracy zawodowej. Dlaczego tak się dzieje? Managerowie bardzo często oczekują wysokiej efektywności, pomijając podstawowe założenia, które powinny towarzyszyć im podczas codziennej pracy. Jednym tych założeń, jest pytanie: „dlaczego ludzie coś robią, lub czegoś nie robią?” Często na to pytanie możemy szybko odpowiedzieć, iż problem leży w motywacji lub jej braku. Owszem, można się z tym zgodzić, ale należy zadać sobie także pytanie o źródło tego problemu. Skąd wynika brak motywacji i czym jest spowodowany? Nie znajdując źródła, w jaki sposób chcesz znaleźć odpowiedź i rozwiązanie? Praktyka moich kilkunastu lat pracy z managerami pokazywała, iż często znajdowali oni odpowiedzi na pytania o brak motywacji, tyle że to były ICH odpowiedzi. Podejście wielu zarządzających zespołami jest bardzo rutynowe, czerpiące z doświadczeń z przeszłości, a niekoniecznie każde takie doświadczenie da się przełożyć na obecną rzeczywistość. Mówiąc wprost, jeżeli kiedyś rozwiązałeś jakiś problem w zespole, dzisiaj być może potrzebujesz innego rozwiązania. Dlatego tak ważne jest, aby nie popadać w rutynę i żyć ze stwierdzeniem „ ja już to wszystko wiem”. Życie to proces ciągłej nauki, a nowe sytuacje pojawiające się każdego dnia stwarzają dla nas nowe możliwości rozwoju. Patrząc na zasoby ludzkie, dzisiaj ludzie mają inne oczekiwania, ponieważ oni się uczą, rozwijają i wzrastają ich oczekiwania wobec lidera. Sztuka prowadzenia ludzi do efektywności, zarówno ich własnej jak i zespołu, to sztuka stawiania sobie pytań i znajdywania odpowiedzi. To sztuka umiejętnej komunikacji, ale również otwartej i przyjaznej przestrzeni dla członków twojego zespołu. To sztuka zrozumienia naturalnych predyspozycji poszczególnych osób i umiejętność przydzielania im takich zadań, z którymi będą czuli się dobrze. I jakkolwiek zabrzmi to kontrowersyjnie - argumentem siły nie zrobisz nic. Sporo managerów w tym kraju tkwi jeszcze mentalnie w czasach poprzednich epok, w których ludzi zmuszano do niewolniczej pracy. Dziś już nie ma na takie zachowania miejsca. Oczywiście możesz to sprawdzić, jeżeli stać cię na to, aby wskaźnik rotacji personelu wyniósł 75% rocznie lub więcej. Dlatego obszar „otwartej przestrzeni” jest tak niezwykle istotny. To banał, ale ludzie zadowoleni pracują wydajniej i mają mniejszą skłonność do odejścia. Zbudowanie takiej atmosfery i przestrzeni dla ludzi, aby czuli się dobrze, jest często długotrwałym procesem, ale pewnie patrzysz równie długo na biznes czy zespół, który prowadzisz. Buduj więc otoczenie takim, w którym ty chciałbyś pracować i czerpać z tego przyjemność, nie tylko w postaci pieniądza. Idąc do kolejnego obszaru, który nazywam „budowaniem wartości”, możemy odnieść się do pytań, o których wspomniałem na początku tego artykułu, czyli „dlaczego ludzie coś robią, lub czegoś nie robią?”. Tu odwołam się jeszcze do naszych osobistych sytuacji towarzyszących nam niemal codziennie. Dlaczego kupujemy pewne rzeczy, dlaczego podejmujemy takie a nie inne decyzje? hop do góry


W większości odpowiedzią może być stwierdzenie, iż czujemy „wartość” decyzji zakupowej czy pozostałych. Wartość – czyli jaką korzyść osiągniemy dzięki tej decyzji, co w związku z nią otrzymamy, czy wpłynie to nas pozytywnie? Jak często zdarza nam się ważyć pewne decyzje? Codziennie. Kluczem do odpowiedzi bardzo często jest „wartość”, którą ktoś nam sprzedaje. I dokładnie tak samo, w mojej opinii, jest z motywacją lub jej brakiem. Jeżeli ludzie nie są „zaangażowani” w proces, jeżeli nie czują wartości, to po prostu czegoś nie robią. Dokładnie tak samo, jak Ty nie czując wartości oferowanego przez kogoś produktu czy usługi, po prostu go nie kupujesz. I można przytoczyć w tym miejscu przykład ilustrujący powyższe. Pewna osoba zapisała się rok temu na kurs prawa jazdy, jednak nie ukończyła go w całości. Pomijam fakt, iż nie miała własnego samochodu. Dlaczego go nie ukończyła? Dlaczego odpuściła? Bo widocznie nie było to dla niej w tym momencie ważne. To prawo jazdy nie miało „zbudowanej wartości”. Nie było motywacji w wyniku czegoś. A bardziej precyzyjnie – w wyniku braku czegoś. I patrząc na ten przykład, hipotetycznie mogłaby się pojawić wartość w postaci oferty pracy z dwukrotnie wyższym uposażeniem, jednak wymogiem byłoby posiadanie prawa jazdy (w związku ze specyfiką pracy). Czy w tym momencie nie byłaby to „zbudowana wartość” ? Jak wpłynęłoby to na motywację? Prawdopodobnie kurs zostałby ukończony. I właśnie o takie podejście w zarządzaniu zasobami ludzkimi chodzi. Budowanie wartości jest kluczowym elementem powodującym, że ludzie coś robią, co więcej osiągają ponadprzeciętne efekty. Pytanie „dlaczego….? „ to najsilniejsze narzędzie w pracy managera, ważne aby było wykorzystywane. Idąc dalej, zarządzanie wiąże się nierozerwalnie z delegowaniem, które jest procesem wymagającym nie tylko poprawnej komunikacji ( upewnij się, że ludzie zrozumieli Twój komunikat) ale też odpowiednim przydziałem zadań dla poszczególnych osób. Wielu managerów identyfikując potrzeby rozwojowe swoich podwładnych, wskazuje na obszary „do poprawy”. Kierunek skupienia przesuwa się na słabe strony, nad którymi trzeba popracować i je „wyciągnąć”. Praktyka często pokazywała, że takie osoby jechały później na szkolenia dotyczące tych obszarów, manager mocno je rozliczał z postępów, a w efekcie osoby te w kilka miesięcy później po prostu odchodziły z firmy. Znów pojawia się pytanie dlaczego? Kiedyś jeden ze znajomych zadzwonił z pytaniem o możliwość przeprowadzenia szkolenia dla jego dwóch pracowników. Komunikat brzmiał dokładnie w ten sposób: „czy mógłbyś przeprowadzić szkolenie dla 2 osób z mojej firmy, one są świetne w prowadzeniu dokumentacji, ale nie chcą sprzedawać…”. Te kilkanaście słów miało wielką moc, ponieważ stanowiło szybką diagnozę, co się może wydarzyć. Te osoby dobrze czuły się w innych obszarach, niż oczekiwał tego przełożony i sprawdzały się w tym świetnie. Z jakiegoś powodu unikały sprzedaży, bo było to dla nich niekomfortowe. Oczywiście, być może brakowało im umiejętności, które można zdobyć bez większego trudu, pytanie jednak brzmi, czy w późniejszym czasie chciałyby zajmować się sprzedażą, skoro wcześniej tego nie lubiły. Można zaryzykować nawet stwierdzenie, iż świadomie tego unikały. To hipoteza, ale bardzo często potwierdza się ona w praktyce. Niemal każdy, kto zajmował się sprzedażą, wybierał ze swojej oferty produkt, bądź produkty, z którymi czuł się w sprzedaży najlepiej. Pozostałe były mocno marginalizowane, mimo iż trzeba było je sprzedawać. To całkowicie normalne, że mając wybór, dokonujemy go na podstawie osobistych preferencji, wybieramy to, z czym czujemy się dobrze i pewnie. Dlatego bardzo często powinniśmy kierować skupienie na nasze najmocniejsze „karty”, najbardziej rozwinięte umiejętności, na nasze mocne strony. Czasem szkoda energii na słabe karty, skoro i tak nie będą wygrywać. Dlatego delegując zadania, powinniśmy dobierać je do indywidualnych umiejętności i predyspozycji członków zespołu. Samo słowo zespół oznacza zbiór, w którym mamy różne sylwetki, indywidualności i przede wszystkim spektrum możliwości. Pamiętając o „delegowaniu na predyspozycje”, określamy kolejny niezwykle istotny obszar w życiu managera. To kolejny element, który słowo efektywność zmienia z wyobrażeń na fakty. Podsumowując, w drodze do efektywności, trzy istotne obszary: otwarta przestrzeń, budowanie wartości, delegowanie na predyspozycje to narzędzia w codziennej pracy z ludźmi. Niezwykle skuteczne pod jednym warunkiem - gdy sprawdzisz w działaniu.

Autor: Piotr Jankowski

hop do góry


!

Zrób sobie

Zdarza się, że stoisz na rozdrożu i zastanawiasz się, w którą stronę pójść? Jaką podjąć decyzję, aby efekty były jak najkorzystniejsze? Jak osiągnąć cel, podczas sytuacji pt.: „mam pod górkę”? Jak nauczyć się akceptować zmiany, których niekoniecznie chcesz? Jak nauczyć się brać dla siebie jak najwięcej z wyżej wymienionych sytuacji?

Zachęcam do własnej analizy SWOT, dzięki której być może dokonasz bilansu samego siebie i znajdziesz swoje szanse, utwierdzisz się w swoich mocnych stronach, przekonasz się, że są na tyle mocne, aby stawić czoła zagrożeniom. Pamiętaj, najważniejsze podczas własnej analizy to być szczerym sam ze sobą. Zapewne pamiętasz z czasów szkolnych analizę SWOT, która została opracowana w latach 50 i 60 XX wieku przez naukowców i konsultantów biznesowych pracujących w Harvard Business School. Jest to technika służąca analizie, w której segregujemy posiadane informacje na cztery kategorie. Strengths – mocne strony, Weaknesses – słabe strony, Opportunities – szanse, potencjalne lub zaistniałe, Threats – zagrożenia, prawdopodobne lub istniejące w otoczeniu. W naukach ekonomicznych analiza SWOT jest stosowana do analizy wewnętrznego i zewnętrznego środowiska danej organizacji we wszystkich obszarach planowania strategicznego, jako narzędzie pierwszego etapu analizy strategicznej. Dziś analiza SWOT spotyka się z dużo większym zastosowaniem i wcale nie musisz mieć firmy, aby jej dokonywać. Każdy z nas jest małym przedsiębiorstwem i własnej analizy SWOT możesz dokonać planując np. swoją karierę zawodową. Możesz przeanalizować swoją osobowość pod względem konkretnego stanowiska, dzięki czemu uzyskasz informację, jak możesz jeszcze nad sobą pracować, jakie umiejętności pozyskać, wykorzystując swoje szanse i mocne strony, aby na danym stanowisku sobie poradzić. Wzmacniając swoje mocne strony, przygotujesz się na ewentualne zagrożenia. Zastosowanie analizy SWOT w procesie ocen pracowniczych pozwala na porównanie twojego obrazu z obrazem szefa. Podczas wyznaczania działań rozwojowych dla siebie, układania swojej ścieżki kariery, warto zrobić to razem z przełożonym. Dzięki temu otrzymujesz informację, jakie szef widzi w tobie mocne strony i słabe strony, i czy pokrywają się one z tymi, które ty widzisz w sobie. Co jeśli się nie pokrywają? Wiesz już nad czym musisz pracować. Tego typu analiza musi opierać się mocno na faktach odnotowanych z danego okresu podlegającego ocenie. Pracownik uczestniczący w układaniu planu dla siebie, będzie bardziej zaangażowany i odpowiedzialny za realizację działań niż taki, któremu narzuca się z góry plan realizacji w wyznaczonym terminie. SWOT służy również podczas dążenia do swojego celu, gdzie analizujemy sytuację bieżącą z pożądaną w przyszłości. Praktykując od niedawna coaching, wykorzystuję analizę SWOT podczas sesji z klientami. I naprawdę to narzędzie się sprawdza do pracy nad samym sobą. Analizując wszelkie zmiany, które cię spotkały, tracisz dużo czasu na narzekanie, rozpaczanie i rozpamiętywanie czegoś, czego już nie ma i na co nie masz wpływu. Zamiast takiej postawy, proponuję wypisz wszystkie dobre i złe rzeczy, jakie masz obecnie po danej zmianie, jakie widzisz szanse i zagrożenia po tym, że ta zmiana nastąpiła. Bierz jak najwięcej dla siebie z każdej zmiany, która cię spotyka, nawet z tej niechcianej. Mocne strony – twoje wewnętrzne siły, zalety, które dziś już masz, czynniki bieżące i oczywiście pozytywne w odniesieniu do twojego celu. Nie bez powodu nazywamy je czynnikami sukcesu. I choć wydawałoby się, że skoro je już masz to nic nie musisz z nimi robić, owszem musisz je cały czas wzmacniać. Pytania pomocne w tym obszarze: Co umiem robić dobrze? Jakie mam umiejętności? Jakie mam zalety?

hop do góry


Słabe strony – twoje bieżące wewnętrzne słabości, wady, które dziś masz i nie pomagają ci przybliżyć się do celu. Są to wszystkie ograniczenia, niedostateczne kwalifikacje, umiejętności, które ograniczają w osiągnięciu twoich celów, hamują w podjęciu decyzji. W tym przypadku musisz pracować nad ich niwelowaniem. Pytania, które warto sobie zadać: Co robię najgorzej? Czego nie umiem? Jakie mam wady? Jakich cech mi brakuje? Szanse – wszystkie przyszłe oraz pozytywne zjawiska zachodzące po osiągnięciu twojego celu. Dobrze wykorzystane pomagają zniwelować ewentualne zagrożenia. Są wynikiem stanu otoczenia oraz działań z zewnątrz. Krótko mówiąc, szanse to wszystko to, co chcesz mieć po osiągnięciu celu i pamiętaj, że należy je w pełni wykorzystywać. Pytania wspomagające: Kto może mi pomóc? Z jakich źródeł zasobowych mogę skorzystać? Jakie korzyści widzę po zmianie? Co się może stać najlepszego? Zagrożenia - wszystkie negatywne przyszłe czynniki z otoczenia, które mogą spowodować utrudnienia w funkcjonowaniu twojego celu, stać się barierą wobec akceptacji zmiany oraz być katalizatorem nowych pojawiających się przeszkód, nieprzewidzianych i nieoczekiwanych skutków po osiągnięciu twojego celu, podjęciu decyzji. To wszystko to, czego nie chcesz mieć po osiągnięciu celu, a więc musisz ich unikać. Przykładowe pytania: Co może się stać najgorszego? Jakie konsekwencje mogą mnie spotkać? Swoją analizę zacznij od sformułowania celu i przedmiotu analizy. Dobrze określony cel to taki, który posiada pewne cechy: pozytywny (sformułowany pozytywnie „Chcę ….”), mierzalny (możliwość sprawdzalności jego realizacji), ambitny (wzbudzający chęć do działania), realny (możliwy do osiągnięcia), terminowy (z określonym terminem realizacji) oraz w 100 % zależny od ciebie. Kiedy masz już obszar do rozmyślań, należy opracować swoje indywidualne mocne, słabe strony oraz szanse i zagrożenia w odniesieniu do przedmiotu analizy. I tu warto się chwilę zastanowić, a w razie trudności poprosić osoby z bliskiego ci otoczenia o opinię i wyrażenie jak cię spostrzegają. Zastanów się i odpowiedz sobie na pytania: jak możesz wykorzystać swoje mocne strony, aby wykorzystać wszystkie szanse i unikać zagrożeń? Jakie znaczenie mają twoje słabe strony w odniesieniu do wszystkich szans i zagrożeń? Jak możesz przeformułować swoje słabe strony, aby stały się szansami? Z jakich szans i mocnych stron skorzystasz w radzeniu sobie z zagrożeniami, nad jakimi słabymi stronami będziesz pracować, kiedy zaczniesz? Na podstawie tak dokonanej analizy, układamy zależności wszystkich czynników. Widzimy, których jest więcej, które mają wpływ na pozostałe, z którymi musimy pracować, a które po prostu okazują się nieznaczące w całym procesie dokonywanych zmian lub podejmowania decyzji. Widzimy swoje możliwości, które napędzają nas do działania i dają siłę na pokonywanie barier, identyfikujemy i przygotowujemy się na efekty uboczne, analizujemy wszystkie „za” i „przeciw”, ważymy, które cięższe i ważniejsze. Spróbuj w ten sposób rozpisać siebie, być może sam siebie zaskoczysz, ile szans na ciebie czeka. Swojego SWOT-a powtarzaj co jakiś czas, ponieważ zarówno my jak i otoczenie ciągle się zmieniamy. Na przestrzeni czasu zauważysz, że każda twoja analiza jest inna od poprzedniej. Zachęcam do dokonania własnej analizy SWOT i życzę dobrych wniosków.

Autor: Małgorzata Kirszenstein

hop do góry


Jego Wysokość Czas... Przed 20 laty jedna ze znajomych osób podesłała mi taki tekst: „Wyobraź sobie, że masz otwarte konto w banku. Codziennie na twój rachunek przelewana jest suma 86 400. Jest to kwota, z którą możesz zrobić, co chcesz, bank likwiduje saldo jeszcze tego samego dnia wieczorem. Kredyt się kończy. Konto zostaje wyzerowane. Pieniądze i cele, jakie można przy jej pomocy osiągnąć w danym dniu, bezpowrotnie przepadają. I tak się dzieje każdego dnia. A co ty byś zrobił? Wydałbyś każdego centa z rachunku oczywiście! Każdy z nas ma taki bank. Nazywa się CZAS. Codziennie udziela Ci kredytu w wysokości 86 400 sekund. Każdej nocy zabiera to, czego dobrze nie zainwestowałeś podczas dnia. Nie przenosi tego, co pozostało na następny dzień. Nie pozwala przekroczyć kredytu. Jeśli nie wykorzystasz swojego dziennego kredytu, będzie to tylko Twoja Strata. Tu nie ma powrotu. Tu nie można żyć na konto jutra. Musisz żyć na konto dnia dzisiejszego. Dlatego musisz zainwestować tak, aby otrzymać jak najwięcej zdrowia, szczęścia i sukcesu! CZAS biegnie. Wykorzystaj każdy dzień.

Jaką wartość ma jeden rok? Zapytaj studenta, który nie zdał decydującego egzaminu.

Jaką wartość ma jeden miesiąc? Zapytaj matkę, która urodziła za wcześnie dziecko.

Jaką wartość ma jeden tydzień? Zapytaj wydawcę tygodnika.

Jaką wartość ma jeden dzień? Zapytaj robotnika, który znalazł jednodniową pracę i ma dzieci do wykarmienia. hop do góry


Jaką wartość ma jedna godzina? Zapytaj zakochanych czekających na spotkanie.

Jaką wartość ma jedna minuta? Zapytaj biznesmena, który spóźnił się na samolot, mający go zawieźć na spotkanie mogące mu przynieść fortunę.

Jaką wartość ma jedna sekunda? Zapytaj osobę, która uniknęła wypadku.

Jaką wartość ma jedna milisekunda?

Zapytaj osobę, która po wielu latach ciężkich treningów i wyrzeczeń zdobyła srebrny medal na Olimpiadzie. Dbaj o każdą chwilę, która została Ci ofiarowana! Wykorzystaj ją. Pamiętaj, że czas na nikogo nie czeka. Wczoraj jest historią. Jutro tajemnicą. Dzień dzisiejszy jest darem”. Przyznam, że wówczas nie bardzo go rozumiałam. Myślałam sobie: bez przesady z tym czasem. On jest przecież nieograniczony. Był. Jest. Będzie! Ale z czasem, czas stał się ważniejszy. Prowadząc biznes, zajmując się domem, będąc mamą, partnerką, córką, widzę, jak ważną rolę odgrywa ON w naszym życiu.

hop do góry


Boskie RIO Kilka miesięcy temu zakończyła się Olimpiada w Rio de Janeiro, gdzie wymiar czasu zobaczyłam z zupełnie innej perspektywy. Pamiętam, kiedy ścigali się kolarze torowi, pojawiały się następujące komentarze: „Siedem dziesiątych setnych różnicy to przepaść… Przegrał jedną tysięczną sekundy… Cztery tysięczne sekundy zabrało mu medal… O 723 tysięczne przegrywają… 113 tysięcznych spowodowało, że…” Tutaj czas zupełnie inaczej płynął. A tysięczne sekundy powodowały, że ktoś płakał z radości albo z rozpaczy. Teraz po latach, widzę, że czas jest produktem mocno deficytowym. Że warto dbać o to, co robimy z czasem, jaki został nam dany. Przecież nikt nam nie obiecał jutra… Zatem mam dziś takie przemyślenie: Korzystajmy albo nawet wykorzystujmy czas, zarządzając sobą w nim. Bo czasem zarządzić się nie da. Można tylko sobą! Autor: Anna Urbańska

hop do góry


fragment powieści ...

KIEDYŚ BĘDZIE TAK - odc. 6

- Dzisiaj będziemy wyglądać podobnie. - Bartek ciągle nie reagował na to, co się do niego mówi. Był bierny i uległy, prawie jak niemowlę. Intuicyjnie stosowałem różne sztuczki, żeby go rozruszać – przed chwilą ułożyłem mu włosy przy pomocy mojej pasty. Stał spokojnie, a gdy odwróciłem go do lustra, jego wyraz twarzy nie zmienił się ani trochę. Ciągle bez wyrazu... Przyszło mi do głowy, żeby poszukać specjalisty. Przecież ten dzieciak potrzebuje pomocy. Cierpi do wewnątrz. Nie może tak być cały czas. Póki co, muszę go zabrać do pracy, bo Marcin cały dzień jeździ dla jakiejś firmy. Po drodze weszliśmy do sklepu. Co takie maluchy teraz lubią? Nawet nie wiem, czy on już czyta. - Może puzzle? Albo ten zestaw klocków? A lubisz Supermana? - propozycje sprzedawcy nie robiły oczywiście żadnego wrażenia na Bartku. Przechadziliśmy się między regałami i to ja bardziej interesowałem się ich kolorową zawartością. Prawdziwy raj dla maluchów. Nigdy nie byłem w takim sklepie, w dzieciństwie przecież prawie niczego nie było na półkach. Zresztą, nawet jeśli były jakieś zabawki, to żadnej z nich nigdy nie zabrałem z takiej półki do domu z własnego wyboru. Bezwiednie brałem kolorowe pudełka i pokazywałem małemu, już nawet nie oczekując reakcji. Miałem po prostu ochotę poudawać, że to dla niego, choć sam cieszyłem się zapachem i fakturą opakowań. Byłem tak oszołomiony kolorowym dobrobytem, że nie zauważyłem, kiedy Bartek złapał pluszową sowę. Była tak do niego podobna, że po kilku sekundach przestałem się dziwić, dlaczego ją przygarnął. - O, znalazłeś przyjaciela? Patrzyły na mnie dwie pary wielkich czekoladowych oczu. Przechylona głowa sowy miała w sobie przewrotność i ciekawość, jakby mówiła: „No i co teraz?” Przytulała się policzkiem do brody Bartka, a jej pluszowe pazury sterczały nad jego kolanami. Przy kasie nie próbowałem mu jej zabrać, a sprzedawca z wyczuciem sięgnął tylko czytnikiem do metki. Od razu zaproponował, żeby obciąć ten cenowy ogon i jak to zrobił, Bartek jeszcze bardziej wcisnął sowę w siebie, jakby dopiero teraz już całkowicie należała do niego.

Autor: Małgorzata Dryl

hop do góry


Jedna droga, wiele możliwości Życie składa się z etapów, które musimy przejść by osiągnąć cel, by spełnić marzenia, pragnienia, aby iść naprzód. Wszystko czego się w życiu podejmujemy ma jakiś konkretny punkt odniesienia. Najważniejsze aby wiedzieć czego się chce, gdzie podążamy i co chcemy osiągnąć krocząc właśnie ta droga. Mając na uwadze to, że każdy z nas jest inny, ma inne spojrzenie na otaczającą rzeczywistość, inaczej ją widzi, odczuwa, ma inny sposób bycia, można powiedzieć śmiało że ma też większe lub mniejsze możliwości rozwoju, osiągnięcia postawionych celów. Wszystko zależy od naszego nastawienia, woli a także podejścia do życia. Każdy z nas ma równe szanse by osiągnąć to czego pragnie. Najważniejsze jest to czy czegoś się na prawdę chce i jaka pracę się w to włoży. Większość z nas poddaje się na samym początku, obwiniając wszystko i wszystkich dookoła zamiast zmienić nastawienie i walczyć do końca. Nie ważne ile porażek się po drodze zaliczy, ważne jest to, że wciąż kroczymy, zbliżamy się tam gdzie zmierzaliśmy na samym początku. Każda porażka uczy nas czegoś nowego, rzuca światło na nasze błędy i pozwala pomijać je w przyszłości. Wszystko kroczy do przodu nawet jeżeli czasem wydaje nam się, że cofamy się w wstecz bądź stoimy w miejscu. Wszystko ma jakiś cel, wszystko dzieje się w naszym życiu po coś. Nawet jeżeli tego w danej chwili nie dostrzegamy. Najważniejsze to się nie poddawać i wciąż próbować zrobić to co chcemy... choć bywa ciężko. Nikt bowiem nie obiecywał, że wszystko będzie proste i przejrzyste. Trzeba przejść swoje aby cieszyć się uprawnionym sukcesem, wymarzonym celem. Silna wola i chęci są dobrym początkiem by osiągnąć wszystko co sobie założymy. Sami sobie jesteśmy sterem i okrętem. To my decydujemy gdzie w danym momencie się znajdujemy. To my mamy największy i najważniejszy wpływ na nasze życie i jego kierunek. Autor: Agnieszka Pruszyńska

hop do góry


Jak zachować spokój skoro wszystkie komórki w mózgu są nerwowe?

Spokój, stan równowagi psychicznej i wewnętrznej harmonii. Niezależnie od tego czy jesteśmy uzależnieni od adrenaliny czy też nie, taki stan jest dla większości z nas bardzo pożądany. Od czasu do czasu każdy tęskni za ciszą i błogostanem. W dzisiejszym świecie gdzie wszystko jest szybciej, mocniej, bardziej trzeba znaleźć sposób, żeby nie zwariować. Targety, deadliny, chęć zaspokajania swoich i innych oczekiwań sprawia, że żyje nam się trudniej.


Ciągły pęd i tempo życia dodatkowo temu sprzyja. W dobie komunikatorów, portali społecznościowych wszystko jest powierzchowne, na chwilę, w pośpiechu. Relacje coraz częściej ograniczają się do wymiany wiadomości na facebooku. Prawdziwa, szczera rozmowa to coraz większy wyczyn. Mamy zaawansowane technologie, ale inteligencja emocjonalna większości z nas pozostaje w epoce kamienia łupanego. Wirtualny świat jest dla większości po prostu prostszy i wygodniejszy w użyciu. Nie trzeba okazywać emocji, silić się na wyrozumiałość. Nie widać mimiki, gestów, nie słychać głosu. Albo się zrozumiemy, albo nie. Wykastrowani z umiejętności rozmowy doprowadzamy do konfliktów, które niejednokrotnie mogłyby nie istnieć. Mogłyby… Gdybyśmy nie snuli domysłów. Potrafili do siebie mówić i siebie słuchać. Chcieli siebie rozumieć. Robimy podstawowy błąd, psujący harmonię w związkach, przyjaźniach i w pracy – oceniamy, mierząc innych swoją miarą.

Każdy z nas ma swoją historię. Swoją przeszłość i doświadczenia. Ukształtowało nas wiele czynników. Środowisko w jakim wyrośliśmy, przekonania, które nam wpojono, ludzie jacy nas otaczali. To wszystko nam wdrukowano. Lata mijają, kartki się zapisują, a czas robi swoje. Przyjmujemy, że pewne rzeczy nigdy się nie zmienią i na tym kończy się cała praca nad sobą i nad relacjami. W pewnym sensie mamy niestety racje. W wielu badaniach dowiedziono jednak, że mniej więcej połowa cech osobowości, czy sposobów zachowania uwarunkowanych jest skłonnościami dziedzicznymi, a około połowa czynnikami środowiskowymi. Nie zmienimy przeszłości i tego w jaki sposób nas wychowano. Nie zmienimy czasu i warunków, w których się urodziliśmy. Nie zmienimy naszych genetycznych uwarunkowań. Ale możemy zrobić coś co mimo wszystko uspokoi nasze nerwy i wprowadzi choć trochę wewnętrznego spokoju do naszego pokręconego świata. Możemy spróbować ZROZUMIEĆ.

Już w roku 1973 P. MacLean, amerykański badacz mózgu, napisał: „W oparciu o badania mózgu , jestem głęboko przekonany, że znaczące rozpowszechnienie wiedzy na temat podstawowych funkcji mózgu i jego wpływu na zachowanie człowieka mogłoby w dużej mierze przyczynić się do tego, by ludzie żyli w większej harmonii ze sobą i całym społeczeństwem”. Dlatego też, aby móc interpretować i rozumieć zachowanie człowieka stworzył teorię analizy biostrukturalnej , na której oparta jest praca naszego mózgu. Narzędzie to jest w stanie rozróżnić autentyczne zachowania wynikające z genetycznych predyspozycji a zachowania wynikające z przyjęcia pewnej roli. Analiza biostrukturalna oparta na teorii mózgu składającego się z trzech części wykorzystuje wizualizację w ramach, której wiemy jaka część mózgu jest w naszym przypadku dominująca. Structogram, obrazujący naszą biostrukturę wykorzystuje trzy kolory – zielony, czerwony i niebieski do sklasyfikowania jakim typem osobowości jesteśmy. Skoro wiemy jak, pytanie - po co?

Próba zrozumienia dlaczego jesteśmy tacy a nie inni to podstawa poznania siebie. Istotna jest świadomość tego kim jesteśmy oraz tego kim nigdy nie powinniśmy próbować się stać. Możemy siebie oszukiwać, zmieniać, udawać. Pewne rzeczy jesteśmy w stanie wypracować. O ile nie robimy tym krzywdy sobie lub innym, to dobry kierunek zmian w stronę bycia lepszą wersją siebie. Jednak trzeba wiedzieć gdzie leży granica. Granica między autentycznością a sztucznością. Granica między tym co w zgodzie z nami a tym czego inni od nas oczekują. Jak powiedział niegdyś Dean Hame, specjalista z zakresu genetyki zachowania „Nie możemy stać się zupełnie tym kim byśmy chcieli. Ale możemy stać się tym, kim pozwolą nam być nasze możliwości” Podstawowym kluczem do sukcesu jest zatem zrozumienie zarówno własnych możliwości jak i ograniczeń.

Kolejnym krokiem do osiągnięcia spokoju w relacjach międzyludzkich jest zrozumienie innych. Dlaczego jedni z nas są emocjonalni a inni racjonalni? Dlaczego jedni szybciej myślą niż zrobią, a dla innych podjęcie decyzji bez tabelki w Excelu to jak skok na bungy? Dlaczego jedni stawiają „ja” ponad wszystko inni zaś dla innych są w stanie zapomnieć o sobie? Dlaczego jedni nie potrafią żyć bez hop do góry


dążenia do bliskości, a innym do szczęścia potrzebna jest bezpieczna odległość i dystans? Dlaczego jedni są impulsywni i dynamiczni a inni wyglądają jakby nic nie było w stanie wyprowadzić ich z równowagi, działają zgodnie z planem, spokojnie i konsekwentnie? O ile łatwiej byłoby nam żyć w harmonii ze światem gdybyśmy wiedzieli jakie są między nami różnice. Gdybyśmy mieli świadomość, że jedni potrzebują się wypłakać w rękaw a innych trzeba zostawić w spokoju gdy jest problem. Gdybyśmy mieli świadomość, że inność nie oznacza że ktoś nas nie lubi, nie kocha bądź nie szanuje. Tylko po prostu - jest inny.

Rzecz tyczy się również pracy. Spędzamy w niej większość swojego czasu. Dobrze jeśli pracujemy w miłej atmosferze, jesteśmy doceniani i efekty naszej pracy to ponadprzeciętne wyniki w realizacji planów i celów np. sprzedażowych. Nie zawsze jednak firma to miejsce, do którego idziemy z uśmiechem. Nie zawsze sami dobieramy sobie współpracowników. Często przyczyną niechęci do pracy są nasze relacje. Mamy kontakt z różnymi osobami. Musimy się mierzyć z różnymi sytuacjami, w których nie zawsze mamy zbieżne interesy. Powstają konflikty. Najłatwiej o to, w kontakcie z Klientem. Dobrze, jeśli wiemy jakie są jego oczekiwania i potrzeby, ale czy Klient nam to powie? Często nie. Jak wówczas dotrzeć? Poznając innych pod kątem analizy biostrukturalnej wiemy kto potrzebuje konkretów, a kto relacji w kontakcie z Nami. Kto lubi na spotkaniu czuć się „ważny” a kto „zaopiekowany”. Kto podejmie decyzje szybko, a kto musi wszystko sprawdzić i porównać. Wiedząc to nie tracimy czasu na domysły, czy Klient kupi czy nie kupi, czy współpraca przyniesie spodziewane rezultaty i czy efekt tej współpracy będzie zadawalał wszystkie ze stron. Jeśli wiemy jakimi mechanizmami się kieruje możemy spokojnie to ocenić. Mając wiedzę czego dany Klient potrzebuje nie przejmujemy się czy coś poszło „nie tak”. Z taką wiedzą zdarza się to bowiem znacznie rzadziej ;) Nie zawsze rozumiemy motywy działania naszych Klientów, przełożonych i podwładnych ale jest to wystarczająco dużo, żeby móc skupić się na kluczowym elemencie naszej wewnętrznej harmonii.

Tu pojawia się ostatni element - akceptacja. To nie jest łatwe. Całe życie się tego uczymy. O ile oczywiście chcemy. Błędy na tym polu są najlepszymi lekcjami. Mówimy „nigdy” gdy później zmieniamy zdanie. Mówimy „zawsze”, a mimo to robimy wyjątki. Świadomość swoich wad i ograniczeń jest równie ważna jak świadomość swoich możliwości. Wtedy bowiem nie udajemy przed światem ideałów. Nie żądamy też by tacy byli inni. Świadomość, że każdy czasem daje „ciała” powoduje, że łatwiej nam opanować nerwy i szybciej wyciągnąć z tego wnioski. Wieczne biczowanie się za błędy z pewnością nie przynosi nam spokoju. Obwinianie innych, że nie spełnili naszych oczekiwać też nie. Dlatego tak ważna jest akceptacja.

Bycie innym nie oznacza bycie gorszym, bądź lepszym. Świadomość i zgoda na to pozwoli z pewnością uniknąć wielu konfliktów. Zarówno wewnętrznych jak i z innymi, w życiu prywatnym jak i zawodowym. Wtedy oszczędzimy sobie nerwów, być może nawet łez, ale przede wszystkim cennego czasu. Czasu, który możemy wykorzystać na coś znacznie przyjemniejszego – cieszenie się życiem i świętym spokojem, na przekór naszym „nerwowym” komórkom :-)

Autor: Monika Kowalska-Aćimović

hop do góry


„Czytam każdą książkę i artykuł, który może pomóc mi odnosić sukcesy”

– wywiad z Brianem Tracy

Anna Urbańska: Pamiętam, jak sama 20 lat temu zaczynałam zajmować się rozwojem osobistym. Co byś radził młodym, którzy chcą się zająć rozwojem osobistym? Brian Tracy: Przede wszystkim trzeba zacząć od czytania najpopularniejszych książek o rozwoju osobistym. To jest punkt wyjścia, ponieważ to otwiera oczy na różne istniejące koncepcje. I jeśli masz szczęście, to może stać się nałogiem do tego stopnia, że już nigdy nie przestaniesz uczyć się i rozwijać do końca życia…

Anna Urbańska: Od jakiej książki należy zacząć Twoim zdaniem? Brian Tracy: Przeczytać oczywiście Twoją książkę! I potem czytać moją książkę z Sebastianem Kotowem i prawdopodobnie najlepszą książką jest moja książka Maksimum osiągnięć, którą wydałem w 1979 i która do dziś ukazała się w 40 językach na całym świecie i jest bardzo popularna. Ale jest też wiele innych, więc poproś innych ludzi o radę, zapytaj, jakie są ich ulubione książki i potem, cokolwiek Ci powiedzą, zdobądź tę książkę natychmiast, nie czekaj.

Anna Urbańska: Czy lepiej mieć jednego mentora, czy też szukać ich w różnych dziedzinach? Brian Tracy: Cóż, możesz mieć mentorów na dwa sposoby – albo wielu mentorów, czyli na każdym etapie życia masz jednego mentora, tak jak ja miałem, no może nie mentorów, ale starszych kolegów, którzy byli moimi przyjaciółmi i wskazywali mi drogę, kiedy byłem nastolatkiem, a potem kiedy zająłem się biznesem, korzystałem z rad starszych kolegów w biznesie. Więc możesz mieć różnych mentorów przez całe życie, zależnie od potrzeb. Możesz też mieć więcej niż jednego w tym samym czasie. Ja nie mam mentorów, ale mam przyjaciół, którzy dają mi dobre rady od lat.

hop do góry


Anna Urbańska: Jaka była Twoja misja na początku kariery i czy ona się zmieniła? Brian Tracy: Moją misją na początku mojej kariery było przetrwanie finansowe, ponieważ pochodzę z biednej rodziny i nie miałem pieniędzy, więc to, na czym się najpierw skupiłem, a jest to naturalne dla dwudziesto- i trzydziestolatka, był sukces finansowy. Dopiero po tym, jak odnosisz sukces finansowy, możesz zacząć myśleć o tym, jak pomagać innym ludziom, jak pomagać światu. Ludzie ciągle mówią o pomaganiu światu, ale nie mają pieniędzy. Musisz najpierw odnieść sukces finansowy, bo biedni ludzie nie pomagają nikomu. Tylko ludzie, którzy odnieśli ten sukces, mogą pomagać komukolwiek.

Anna Urbańska: Czy uważasz, że bycie sobą w biznesie jest bezpieczne? Czy ludzie biznesu powinni być autentyczni? Brian Tracy: Myślę, że to jest właśnie najważniejsze. Istnieją badania, które doprowadziły do tego samego wniosku. Chodzi o to, że pierwszą rzeczą, na którą zwracamy uwagę, kiedy spotykamy nową osobę jest ciepło i zaufanie. Czy jest przyjazna i czy mogę jej ufać? Jeśli tego nie osiągniesz, jeśli ludzie Cię nie lubią i Ci nie ufają, to nic więcej się nie wydarzy. A jedynym sposobem, w jaki możesz osiągnąć to ciepło i zaufanie jest bycie autentycznym i szczerym ze sobą samym, a potem z innymi.

Anna Urbańska: Jaka jest Twoja definicja rozwoju osobistego? Brian Tracy: Moja definicja to bezustannie się uczyć i rozwijać. Ja codziennie czytam przeciętnie przez 3 godziny. Dzięki temu, że podróżuję, mogę czasem czytać 8 godzin dziennie. A czytam każdą książkę i artykuł, który może pomóc mi odnosić sukcesy i też mogę potem się tym dzielić z moimi słuchaczami, i pomagać im odnosić sukcesy. To jest nieustannie trwający do końca życia proces. Anna Urbańska: Co znaczy „być szczęśliwym” w dzisiejszych czasach? Brian Tracy: Myślę, że każdy sam sobie musi to zdefiniować. Podstawową zasadą według Zygmunta Freuda jest to, że uciekamy od bólu w kierunku przyjemności, więc musisz sobie zadać pytanie, co jest Twoim bólem lub niedogodnością. Jeśli nie masz wystarczająco dużo pieniędzy, to próbujesz oddalić się od tego bólu usiłując zarabiać więcej. Jeśli ważysz za dużo albo nie jesteś zdrowy, i jest Ci z tym źle, to podążasz w kierunku przyjemności osiągnięcia kondycji fizycznej. Jeśli chcesz być szczęśliwy, chcesz mieć dobre relacje z innymi, szczęśliwe małżeństwo i szczęśliwe dzieci itd. Zależy to od tego, w którym miejscu się znajdujesz w życiu.

Anna Urbańska: Czy ktoś jest dla Ciebie autorytetem? Brian Tracy: Nie, ale podziwiam wiele różnych osób. Podziwiam każdego, kto korzysta w pełni ze swego potencjału. Czytam ich książki i czytam o nich historie, czytam artykuły, spotykam się z nimi. To nigdy nie jest jedna osoba, jest ich wiele. Anna Urbańska: Mówiłeś o książkach o rozwoju osobistym. A jaki był Twój pierwszy krok w tym rozwoju, czy to były książki, czy może coś innego? Brian Tracy: Moim pierwszym krokiem była filozofia, kiedy studiowałem i dowiedziałem się o filozofii indywidualizmu, odpowiedzialności indywidualnej i poczuciu własnej wartości, i jak one ze sobą współistnieją. Potem była książka Napoleona Hilla Myśl i bogać się, która była właściwie podsumowaniem 22 tomów o sukcesie ujętych w jednej książce. Otworzyła mi i milionom ludzi oczy na możliwości, które ma każdy.

Anna Urbańska: Jakie są Twoje plany na przyszłość? Brian Tracy: Mój plan to pomóc jednemu milionowi biznesmenów stać się milionerami tak szybko, jak to tylko możliwe. Zauważyłem, że wiele osób z mojej branży ma ten sam cel. Pracuję teraz bardzo ciężko nad opracowaniem seminariów, kursów i książek, które pomogą biznesmenom szybciej odnieść sukces.

hop do góry


Anna Urbańska: Jak ważna jest rodzina w Twoim życiu? Brian Tracy: Rodzina to dla mnie numer jeden. Od zawsze. Od czasu, kiedy się ożeniłem, powiedziałem mojej żonie, że ona i dzieci zawsze będą na pierwszym miejscu. I nigdy nie złamałem słowa. Oni są najważniejsi.

Anna Urbańska: Co Cię skłoniło do napisania książki z Sebastianem Kotowem? Brian Tracy: Sebastian to mój dobry kolega. Jest bardzo dobrym mówcą i myślicielem. Spotkaliśmy się więc, żeby zebrać nasze najlepsze pomysły dotyczące sukcesu osobistego i opisaliśmy je nie w jednej, a w trzech książkach – i znowu, po to, by pomóc ludziom piąć się szybciej, niż mogliby bez tych naszych pomysłów.

Anna Urbańska: Co sądzisz o pracy nowego rządu w Polsce? Brian Tracy: Zobaczymy. Kiedy rząd dochodzi do władzy, uczy się, że pomysły z kampanii wyborczej są często niepraktyczne. Najważniejszą więc rzeczą dla rządu jest elastyczność. Wierzę, że rządy przyjmują podstawową odpowiedzialność, która polega na wspomaganiu nowych przedsiębiorstw w ich wzroście i rozwoju, ponieważ decydującym czynnikiem, który wpływa na sukces kraju jest liczba nowych przedsiębiorstw powstających co roku. I rządy naprawdę mogą w tym pomóc, tworząc regulacje i podatki, które ułatwią ludziom zakładanie nowych firm. Nowe przedsiębiorstwa tworzą miejsca pracy i przynoszą bogactwo, dają możliwości na przyszłość, płacą podatki, wzbogacają całe społeczeństwo. I to właśnie mam nadzieję robi nowy rząd – tworzy środowisko, w którym przedsiębiorcy będą chcieli zakładać nowe firmy.

Anna Urbańska: A co z nastolatkami? Jak możemy pomóc 14-, 15-latkom rozwijać się? Brian Tracy: Ja sam mam czterech dorastających nastolatków i od zawsze mam filozofię wspierania ich, bez względu na to, co robią, bez względu na to, co się dzieje, zawsze ich wspieram. Nie można ich kontrolować, bo pójdą w swoją stronę, mają własne zainteresowania, własnych przyjaciół. Ale możesz być ich najlepszym przyjacielem w domu, będąc ich głównym źródłem wsparcia. I potem po prostu im ufaj, że jak dorosną, to wybiorą właściwą drogę.

Anna Urbańska: Bardzo dziękuję za rozmowę.

Brian Tracy o książce: „Mózg – fabryka sukcesu Anny Urbańskiej” Ta wspaniała książka Mózg, fabryka sukcesu Ani pomoże Ci stać się finansowo niezależnym szybciej, niż mógłbyś to zrobić bez tych podpowiedzi. Wiele ludzi dochodzi do niezależności finansowej w wieku lat 20 i 30, a większość ludzi w wieku 60, 65 nie ma pieniędzy w ogóle. Ta książka pokaże Ci, jak zwiększyć prędkość i oszczędzi Ci lata ciężkiej pracy i tysiące złotych lub dolarów inwestycji w czas, żeby osiągnąć ten sam poziom finansowy. Serdecznie polecam przeczytanie tej książki i wprowadzenie w życie tych zasad.

hop do góry




Do zobaczenia :-)


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.