4 minute read
Klub anonimowych
48
No 3 V 2022 Klub anonimowych
Advertisement
Jolanta Reisch Klose
Dzień dobry, nazywam się Beata i jestem anonimową… - głos jej się załamuje i niepokojem patrzy na siedzące w kręgu na krzesłach kobiety. Jest ich siedem. Kilka elegancko ubranych, ze starannym makijażem. W kontraście do nich siedzą panie, które ubrania kupują w ciucholandach, i to nie z wyceny, raczej te najtańsze, na wagę. Mają spracowane ręce i połamane paznokcie.
Salka prezentuje się raczej ascetycznie. Podłoga z szarego, przetartego tu i ówdzie linoleum, spod którego wyziera równie szary betom. Pod jedną ze ścian, niegdyś białych, dzisiaj szarością dorównujących podłodze, stoi koślawy stół a na nim, jedyna nowa rzecz, ekspres do kawy. Obok piętrzą się białe filiżanki, a na talerzyku kilka ciasteczek. Wystroju dopełniają plakaty na ścianach, gdzie króluje słowo Anonimowa, odmienione przez wszystkie przypadki.
Beata należy do tych eleganckich. Bierze głęboki oddech, taki jak przed skokiem do zimnej wody (Beata uwielbia wodę) i zaczyna raz jeszcze: nazywam się Beata i jestem anonimową ofiarą.
Kobiety kiwają głowami ze zrozumieniem, a prowadząca spotkanie zachęca: - dzień dobry Beato, chcesz nam o tym opowiedzieć.
O tak, Beata bardzo chce, słowa jednak z trudem przechodzą przez gardło. Jej opowieść jest podobna do tych, które odrapane brudne ściany salki, gdzieś w podziemiach równie anonimowego budynku, słyszały wielokrotnie, i to w różnych wariantach. Wykształcona, młoda i pełna zapału dziewczyna tuż po studiach „wygrywa” stanowisko z możliwością awansu w korporacji. Pracuje ciężko, w dwójnasób, bo słyszała, że kobieta się musi bardziej zasłużyć, by dostać to samo, co kolega siedzący biurko w biurko. Okazuje się, że to jednak nie wystarcza. Jej wypłata jest niższa niż jego, chociaż teoretycznie pracują na równorzędnych stanowiskach. Z tym, że on chodzi z szefem i kolegami w każdy piątek na piwo do pubu. A tam rozdają karty. Więc awans trafia się koledze. Ona cierpliwie czeka na swoją kolej. Nie upomina się, nie negocjuje, pracuje jeszcze więcej, by pokazać, jak wartościowym jest pracownikiem. Kolejny awans tafia do innego kolegi, choć przyszedł do firmy dwa lata po niej i startował z niższego pułapu. Beata tkwi zawodowo dokładnie w tym samym miejscu, w którym zaczynała, tylko projekty do realizacji dostaje bardziej skomplikowane niż koledzy, i jest z nich dużo bardziej skrupulatnie rozliczana. Zawsze coś źle, coś za
49
No 3 V 2022
50
No 3 V 2022 mało albo nie na czas. – Bo jak się psa chce uderzyć, to kij zawsze się znajdzie – kończy sentencjonalnie, a w jej głosie słychać narastającą złość i frustrację.
Siedzące w kręgu kobiety kiwają empatycznie głowami, i uśmiechają się pokrzepiająco. Czekają na swoją kolej, bo każda z nich też ma historię do opowiedzenia. - jestem Hanka i jestem anonimową ofiarą.
Hanka wygląda jak piękny kolorowy kwiat, wysoka, smukła, ubrana fantazyjnie, jak te wysokie dziewczęta na zdjęciach w magazynach mody. Czy tak wygląda ofiara? – W szkole teatralnej reżyser, którego uwielbiałam… – dziewczyna odwraca głowę, jakby odwracała wzrok od tego, co chce powiedzieć. – Wywołał mnie na scenę, i nagle uderzył w twarz tak mocno, że z nosa pociekła mi krew. Upadłabym, gdy nie ściana za mną. A on spokojnie powiedział do kolegi, który partnerował mi w tej scenie, ma się uczyć, bo tak powinno się grać. Musiałam robić takie rzeczy… – głos jej się załamuje. Nie kończy opowieści, patrzy tylko w dal niewidzącym wzrokiem. - Mam na imię Karolina i jestem anonimową ofiarą. Pracuję jako dziennikarka w dużym, opiniotwórczym portalu, w stolicy – dodaje z dumą. - Mój szef zabronił mi pójść na pogrzeb taty, bo powiedział, że jest pilny materiał do zrobienia. Chcesz głupia szmato pracować w tej redakcji, to utwardź sobie tyłek. Albo zrób z niego inny pożytek, tak do mnie krzyczał – wyrzuca z siebie młoda kobieta w obcisłych jeansach, białej bluzeczce, której szyję zdobi delikatny sznur perełek. - Mam na imię Renata i jestem anonimową ofiarą. Pracuję w szpitalu jako pielęgniarka. To tam poznałam takie słowa jak półmózg, a debilka, kretynka, niedouk słyszałam niemal codziennie. Przy pacjentach. Wykrzykiwane, doprawiane drwiną i pogardą. Dowiedziałam się też, że jestem złodziejką, bo ginęły pieniądze z szafek z ubraniami. - Jestem Danuta i pracowałam jako sprzątaczka w szkole. Najpierw zachorowałam a zwolnienie lekarskie rzeczywiście trochę się ciągnęło – wyznała ze skruchą. – Ja naprawdę byłam chora! Potem zachorował mój tato, to się nim opiekowałam. Umarł. Chciałam wrócić do pracy, ale zamiast tego dyrektor mnie zawołał i wręczył wypowiedzenie. Powiedział, że nie będzie trzymał darmozjada, a do jazdy na miotle znajdzie się wiele chętnych i jeszcze go w rękę za tę pracę pocałują. - To już wszystko? – prowadząca spotkanie rozgląda się i patrzy w smutne twarze siedzących w kręgu kobiet. Żadna nie chce mówić, więc kończy – dziękuję wam, że podzieliłyście się z nami swoją opowieścią. - I co teraz? - Nic – wzrusza ramionami - Wracamy do domu, żyjemy dalej jak do tej pory. A za tydzień spotykamy się znowu w naszym Klubie Anonimowych Ofiar. - Po co? – pada pytanie z kręgu.
Odpowiedzi nie słychać.
Jolanta Reisch Klose www.jolantareisch.pl,