Smiglo 121 czerwiec 30052017 issuu

Page 1

www.mlodziez.net

NAKŁAD 3000 EGZ. ISSN 1730-9085

121 KRAKOWSKI MAGAZYN MŁODYCH CZERWIEC 2017

wodą »City for Children« 2011 2nd Place

City of Krakow

Spacer pod

Licencja na magię

Trzy magiczne literki: DIY

Za kulisami młodej sceny

Z szablą przez wieki


OKO NA KRAKÓW

Jak to z koleją w Krakowie było D

awno, dawno temu… W 1844 roku narodził się pomysł połączenia Wiednia z Galicją linią kolei żelaznej. Pociągi ze stolicy cesarstwa miały docierać w nasze strony przez Zator, Skawinę i Podgórze. Co ciekawe, plan nie zakładał postoju w Krakowie. Jednak plany budowy połączenia Wiednia z Galicją spełzły na niczym. Inwestor zrezygnował z obmyślonego wcześniej projektu. Mieszkańcom Krakowa jednak bardzo zależało na dobrym połączeniu kolejowym z innymi miastami. Władze miasta zdecydowały więc o budowie trasy do ważnych ośrodków górniczych na Śląsku. Aby zrealizować plan, przystąpiono do budowy stacji kolejowej. Dworzec główny został zaprojektowany przez architekta z Wrocławia Petera Rosenbauma. Budowa rozpoczęła się w 1844 roku, a skończyła trzy lata później.

LOKOMOTYWA CIĄGNIE NA ŚLĄSK Niedługo później po raz pierwszy na tory wyjechała Krakowsko-Górnośląska Kolej Żelazna. Kursowała pomiędzy Krakowem a Berlinem i zatrzymywała się w największych miastach, m.in. w Mysłowicach i Wrocławiu. W tym samym czasie powstało także połączenie ze wschodem. Pociąg kursował między Krakowem a Lwowem, zatrzymywał się między innymi na Podgórzu. W tym

2

krakowski magazyn młodych

czasie podróż pociągiem była dość popularna i dlatego kilkanaście lat później Kraków uzyskał połączenie z pobliskimi miasteczkami: Wieliczką i Niepołomicami. Stacja Podgórze-Płaszów powstała dopiero po przejęciu tego odcinka kolejowego przez Galicyjską Kolej Karola Ludwika w 1884 roku. Przystanku używali najczęściej pasażerowie, którzy przemieszczali się na obszary wschodnie Polski. Ze stacji korzystały także osoby jeżdżące pociągami na trasie Kraków – Oświęcim. Dworzec nie był zbyt okazały. Piętrowy budynek z niewielką przybudówką i werandą stał obok torów. Na parterze obsługiwano podróżnych, a na piętrze

Mieszkańcom Krakowa bardzo zależało na dobrym połączeniu kolejowym z innymi miastami. Władze miasta zdecydowały więc o budowie trasy do ważnych ośrodków górniczych na Śląsku.

fot. Wikipedia (NAC)

Pierwszy pociąg z krakowskiego dworca kolejowego wyjechał 13 października 1847 roku...


mieszkali kolejarze. Pod koniec XIX wieku zwiększono liczbę torowisk. Konieczna była także budowa elektrowni kolejowej (pierwszej na Podgórzu) w 1898 roku.

LUKSTORPEDĄ DO ZAKOPANEGO

W 1936 roku tzw. lukstorpeda ustanowiła rekord szybkości podróży między Krakowem a Zakopanem... Krakowem a Zakopanem, który wyniósł niespełna dwie godziny i dwadzieścia minut. Teraz pociągi jeżdżą na tej trasie 3 godziny i 30 minut. W pierwszej połowie XX wieku po przyłączeniu Podgórza do Krakowa zmieniła się nazwa jednego z przystanków kolejowych w Krakowie. Od tego czasu aż do dzisiaj funkcjonuje nazwa Kraków-Płaszów, a nie Podgórze-Płaszów.

STOI NA STACJI LOKOMOTYWA Opuszczone pociągi i lokomotywy. Zdewastowane składy, pokryte w wielu miejscach rdzą. Czyżby chodziło o skansen kolejowy w Chabówce? Nie. W Krakowie, zaledwie kilkanaście minut od ścisłego centrum, znajduje się lokomotywownia Płaszów. Miejsce to może być ciekawą alternatywą dla skansenu kolejowego. Warto przyjść tu chociaż na chwilę. Lokomotywownia Płaszów nie ma długiej historii. Powstała dokładnie 80 lat temu. Pracownicy tego budynku zajmują się

najczęściej naprawą zużytych pociągów. Część z nich to nowoczesne pojazdy, które przechodzą tylko gruntowne remonty. Jednak wśród wszystkich pociągów można odnaleźć też kilka takich, które nie nadają się do niczego. Zardzewiałe wagony odstraszają wyglądem i niezbyt solidną konstrukcją. Pewnie dlatego stoją tutaj na uboczu i niewiele osób w ogóle wie o istnieniu tak niezwykłego miejsca. Aby tu dotrzeć, wystarczy wysiąść z autobusu na przystanku Prosta i przejść całą ulicę Kolejową. Po chwili ukazują się stare wagony.

Od kilku lat pasażerowie coraz chętniej korzystają z usług PKP Intercity, Kolei Małopolskich lub innych przewoźników. ŚPIĄ POCIĄGI NA BOCZNICY Bocznica Kraków-Bieżanów. Przy torach kolejowych stoi 14 pociągów. Dokładnie 10 lat temu dokonano zakupu nowych pojazdów szynowych za pieniądze unijne. Dlaczego w takim razie 14 pociągów nie sunie po torach? Problemem okazały się formalności. Spółka PKP Intercity stwierdziła, że pociągi nie spełniają określonych standardów. Dlatego nie zostały wysłane na trasy i utknęły na Bieżanowie. O pojazdy „troszczą się” kibice, którzy przychodzą po nocy i obsmarowują je sprejem. Być może lepsze czasy nastaną, gdy Koleje Małopolskie odkupią od PKP pociągi, jednak na tę inwestycję potrzeba czasu i pieniędzy.

NOWOCZESNOŚĆ W NATARCIU Od kilku lat pasażerowie coraz chętniej korzystają z usług PKP Intercity, Kolei Małopolskich lub innych przewoźników. Nic w tym dziwnego. Komfort podróży bardzo się poprawił w porównaniu z ubiegłymi latami. Powstaje coraz więcej połączeń kolejowych, a nowoczesne pojazdy zachęcają, aby nimi podróżować. W Krakowie rozpoczęły się nowe inwestycje związane z koleją. Nie tak dawno zaczęła się budowa łącznicy kolejowej na Krzemionkach. Po jej skończeniu zdecydowanie skróci się czas podróży z Krakowa do Skawiny, Oświęcimia i Zakopanego. Mateusz Talaczyński

nr 121 | czerwiec 2017

3

fot. Wikipedia, Muri

Dokładnie rok później powstał dworzec Podgórze-Miasto. Stacja ta znajdowała się na miejscu obecnego przystanku kolejowego Kraków-Krzemionki. Nieco później, na początku dwudziestego wieku, wybudowano kolejny dworzec, który znajdował się przy obecnej Bonarce. Koniec XIX wieku to czas rozwoju kolejnych połączeń. Dzięki inicjatywie hrabiego Władysława Zamoyskiego Kraków po raz pierwszy uzyskał stały dostęp do Zakopanego. Początkowo po nowo utworzonej trasie jeździł parowóz z wagonami. Taki pociąg był w stanie jednorazowo przewieźć setki pasażerów. Z czasem jednak zrezygnowano z tego typu pojazdu. Zamiast parowozu pojawił się pociąg spalinowy, tzw. lukstorpeda. Podczas jednego ze swoich kursów w 1936 roku pociąg ustanowił rekord (wciąż niepobity) szybkości podróży między


KRAKOWSKI MAGAZYN MŁODYCH

Nowe pasje, nowe przygody!

»City for Children« 2011 2nd Place

City of Krakow

P

isarka Cecelia Ahern powiedziała: Dobrze jest znaleźć sobie hobby, które człowieka wciąga i sprawia, że z radością czeka się na kolejny tydzień, zamiast ponuro liczyć dni.

Projekt „Młody Kraków – Młode Media”, a wraz z nim magazyn „Śmigło”, otrzymał nagrodę Europejskiej Sieci Miast Przyjaznych Dzieciom w Stuttgarcie w roku 2011. Wydawca: Urząd Miasta Krakowa Biuro Miejski Ośrodek Wspierania Inicjatyw Społecznych os. Centrum C 10, 31-931 Kraków Adres redakcji: Dzienny Ośrodek Socjoterapii „Na Mogilskiej” ul. Mogilska 58, 31-545 Kraków Kontakt z redakcją: tel. 12 616-78-19 e-mail: redakcja.smiglo@gmail.com Redaguje zespół: Tomasz Talaczyński (redaktor naczelny), Wiktoria Dziedzic, Kamila Kucia, Jacek Liberacki, Mateusz Talaczyński, Anna Waliczek, Janek Skowronek, Marta Talaczyńska, Monika Miśkiewicz, Martyna Smoter, Łucja Woźniak, Jan Woźniak, Małgorzata Butrymowska, Alicja Bil. Opracowanie graficzne, pomoc redakcyjna i korekta: Loyal Solutions, ul. Budowlanych 52, 45-120 Opole, tel. 77 456-47-44 , 77 456-60-20, fax 77 453-03-30, e-mail: biuro@loyal.com.pl www.loyal.com.pl

Każdy z nas ma jakieś zainteresowania. Może to być piłka nożna, granie na jakimś instrumencie czy rysowanie. Jeśli jednak tylko ma się czas i pomysł, to zawsze warto spróbować czegoś nowego, co może nawet stać się naszą pasją. Jako że wakacje są coraz bliżej, to będzie bardzo dużo czasu wolnego. Aż dwa miesiące! Można wtedy spróbować wielu nowych atrakcji i przeżyć wiele przygód. My, redaktorzy Śmigła, przygotowaliśmy dla Was teksty o niecodziennych zainteresowaniach. Opisaliśmy między innymi biegi na orientację, zajęcia teatralne, sztukę iluzji czy nurkowanie. Każde z nich jest na swój sposób wyjątkowe i ciekawe. Mamy nadzieję, że dzięki tym opisom znajdziecie coś dla siebie. Coś, co przypadnie Wam do gustu. Może nawet zyskacie nowe hobby! Monika Miśkiewicz

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo ich skracania, zmiany tytułów oraz redakcyjnego opracowywania tekstów przyjętych do druku. Fotografie zamieszczone w magazynie są ogólną ilustracją tekstów, nie zawsze przedstawiają bohaterów artykułów.

Spis treści OKO NA KRAKÓW Jak to z koleją w Krakowie było . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 2-3

TEMAT NUMERU Program „Młody Kraków” jest kontynuacją realizowanego od 1999 roku w Krakowie Miejskiego Programu Przeciwdziałania Przestępczości Młodzieży (MPPPM). Adresatem programu są dzieci i młodzież w wieku szkolnym oraz środowiska związane z ich codziennym życiem, edukacją, wychowaniem i czasem wolnym. Program „Młody Kraków” realizowany jest w Urzędzie Miasta Krakowa przez Referat ds. Młodzieży i Seniorów przy współpracy ze Społecznym Doradcą Prezydenta Miasta ds. Młodzieży ks. Andrzejem Augustyńskim CM. Magazyn powstaje we współpracy ze Stowarzyszeniem „Siemacha”.

Licencja na magię . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5

Czas na zielony sport . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 6-7 Spacer pod wodą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 8-9

Z szablą przez wieki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 10-11

Trzy magiczne literki: DIY . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 12-13 Planszówkowy zawrót głowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 14-15

Za kulisami młodej sceny . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 16

STREFA ROZRYWKI Śmigłowy kącik naukowy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 Muzyczna skrzynka Śmigła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 17 Historyczne kalendarium Śmigła . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18 Recenzje młodzieżowe . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 18

Pamiętnik nastolatki . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19 Nastolatkowie gotują . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 19

4

krakowski magazyn młodych


TEMAT NUMERU

Licencja na magię Do opanowania magicznych sztuczek niezbędna jest ciężka praca.

Ś

wiatło gaśnie. Widzowie siedzą na swoich miejscach. Zaraz zacznie się występ. Z głośników rozlega się muzyka. Na scenę wchodzi ubrana na ciemno postać. W powietrzu zapala się jedna kula, potem druga… Rozpoczynają wspólny taniec i sprawiają, że publiczność siedzi jak zahipnotyzowana. Może rzeczywiście tak jest? Trudno oderwać wzrok od zadziwiającego układu, ocierającego się o granice zdrowego rozsądku. Dajemy się oszukać sprytnym sztuczkom kuglarza, a potem z podziwem nazywamy to magią. Wychodzimy z widowni z przekonaniem, iż jest to zdolność nadprzyrodzona, niedostępna dla zwykłych śmiertelników.

MARZENIA SĄ O KROK? Wielu marzy, aby znaleźć się na scenie, wśród błysku fleszy, a później usłyszeć gromkie brawa. Gdy wstajemy z krzesła pod sceną, zostawiamy te marzenia i wracamy do monotonii życia codziennego (lub oglądania filmików ze śmiesznymi kotami). Tymczasem bywa, że od spełnienia marzeń dzieli nas krok. Niemal dosłownie chwila, by spełnić ukryte pragnienie i imponować czymś więcej niż tylko godzinami spędzonymi na bezsensownym przerzucaniu internetu. Kuglarstwo to według definicji bawienie publiczności magicznymi sztuczkami, żonglerką i innymi trikami. Nie ma to jednak nic wspólnego z magią. Uzyskanie zamierzonego efektu, czyli zaskoczenia i rozbawienia publiczności, wymaga lat ciężkiego treningu, umiejętnego posługiwania się iluzją i mnóstwa kreatywności.

NA POCZĄTEK KARTY Początki, jak w przypadku wielu dziedzin, są ciężkie. Można zacząć np. od prostych sztuczek karcianych, polegających na efektownym tasowaniu kart czy np. „strzelaniu”. Jeśli ktoś zamierza zainteresować się występami z ogniem, tzw. fireshow, potrzebuje trochę więcej czasu niż opanowanie tasowana talii kart. Poi, czyli kule na sznurach służące do żon-

glerki, to must have na liście każdego początkującego kuglarza. Można nauczyć się kilku podstawowych trików, jak np. weave, który polega na poruszaniu obiema poi w tym samym kierunku, przeskakując cyklicznie z jednej strony ciała na drugą. Więcej informacji dla osób zainteresowanych tematem udzielić może strona kuglarstwo.pl. Jest na niej nie tylko sklep dla przyszłych magików, ale też praktyczne porady.

ZAWZIĄĆ SIĘ W SOBIE Michał Ciombor, uczeń drugiej klasy technikum elektronicznego, kuglarstwem interesuje się od około sześciu lat. – Wszystko się zaczęło, kiedy mój starszy brat pokazał mi bardzo prostą sztuczkę magiczną. Od tego momentu szukałem kolejnych trików w internecie i tak zaczęła się rozwijać moja pasja – wspomina. Jego pierwszy duży występ miał miejsce w muzeum lotnictwa. Trzynastoletni wówczas Michał występował z 17–18-letnimi członkami grupy happenerskiej GNGH, z którą ćwiczył od roku. Dzisiaj sam tworzy choreografię, występując także w pojedynkę. Muzykę modyfikuje na własne potrzeby, a sprzęt, którego używa, stworzył sam. Ciągle pnie się w górę, a jego marzeniem są występy na ulicy. – Chcę sprawić, żeby ludzie na ulicy się uśmiechali, mieli weselszy dzień – tłumaczy.

CZAROWANIE PUBLICZNOŚCI DAJE SATYSFAKCJĘ Chłopak przyznaje, że nie zawsze było łatwo. – Ważne jest, aby w takich chwilach zaciąć się i uparcie dążyć do celu, jaki sobie wyznaczysz. Gdy zaczynałem, obiecałem sobie, że osiągnę swój cel, i dzięki temu mam go ciągle przed oczami. Chcę znaleźć się na szczycie, być naprawdę dobry w tym, co robię, zaskakiwać ludzi. Kiedy podczas występu niszczę sobie sprzęt, coś idzie nie po mojej myśli, zaciskam zęby i idę dalej – opowiada Michał. Gimnazjaliście, który zaczyna, radziłby to samo. Może warto czasem poświęcić marnowany na coś innego czas, a zamiast obserwacji innych ludzi, wybrać krętą drogę w blasku świateł. Może nie zawsze jest łatwo, ale zawsze warto. Może to właśnie okaże się czyjąś pasją życiową, a znajomość nawet drobnych, łatwych do nauczenia trików może zaskoczyć znajomych! Łucja Woźniak

nr 121 | czerwiec 2017

5


TEMAT NUMERU

Czas na zielony sport T

rzy… dwa… jeden… Start! Ruszają. Teoretycznie zadanie jest proste: dobiec do mety. Muszą to zrobić w jak najkrótszym czasie. Organizatorzy wypuszczają kolejno zawodników w krótkich odstępach czasu, co kilka minut. Uczestnicy biegną najczęściej przez las, błoto czy bagnisty teren, kierując się mapą i kompasem. Na samym początku rywalizacji dostają mapkę terenu, po którym będą się poruszać. Mapka do biegów na orientację różni się wyglądem od tej zwykłej. Plan obszaru (najczęściej nieznane i nieodkryte tereny) jest bardzo dokładny. Zaznaczone są różne pagórki, wzniesienia, ścieżki, bagna itd. Tak stworzona mapa dokładnie odzwierciedla rzeczywistość i ułatwia zlokalizowanie punktów kontrolnych, do których należy dobiec. Nieodłącznym i niezbędnym narzędziem używanym w biegach na orientację jest kompas. Poza wskazywaniem kie-

runków geograficznych można nim wyznaczyć azymut kierunku, w którym należy biec.

SĄ EMOCJE, JEST SATYSFAKCJA Po drodze konkurenci zatrzymują się w punktach kontrolnych i zaznaczają swoją obecność. Robią to specjalnym dziurkaczem lub przykładając specjalny kod do czytnika. W czasie biegu trzeba dbać o to, żeby zaliczyć wszystkie punkty pośrednie i żeby na czas być na finiszu. W przypadku niespełnienia któregokolwiek z tych warunków naliczane są punkty karne. Emocjonująca rywalizacja pomiędzy indywidualnymi konkurentami lub grupami złożonymi najczęściej z dwóch osób przynosi dużą satysfakcję i wciąga coraz więcej ludzi. Biegi na orientację stają się coraz częstszą formą spędzania czasu.

BIEGIEM Z ZIMNEJ NORWEGII

Teoretycznie zadanie jest proste: dobiec do mety. Muszą to zrobić w jak najkrótszym czasie.

6

krakowski magazyn młodych

Biegi na orientację są stosunkowo młodą dyscypliną sportu. Za ich początek można uznać rok 1897. Wtedy odbyły się pierwsze tego typy zawody w Norwegii, w miejscowości Bergen. Na samym początku dyscyplina nie cieszyła się wielkim zainteresowaniem. Uczestniczyli w niej głównie wojskowi, ze względu na bardzo

fot. Archiwum WKS Wawel Kraków

Biegi na orientację mogą być fantastyczną – nie tylko wakacyjną – przygodą.


długie i trudne trasy długodystansowe. Nic dziwnego, że był to sport jedynie dla „wybrańców”. Prawdziwy rozkwit nastąpił po I wojnie światowej. W pierwszej połowie XX wieku odbyły się pierwsze biegi międzynarodowe, w których uczestniczyły kraje skandynawskie – Norwegia i Szwecja. Wkrótce zawody „BnO” zawitały do kolejnych krajów, głównie w Europie Środkowej. Pierwsze polskie zawody w biegach na orientację odbyły się w 1957 roku w Lubniewicach. Doszło na nich do ciekawego incydentu. Twórcy zawodów wymyślili tzw. limit czasu. Chodziło o to, że na mecie trzeba było stawić się o określonej porze. Jeśli ktoś stawił się zbyt wcześnie lub zbyt późno, tracił punkty. Konkurenci, chcąc zdobyć jak najlepsze miejsce i dotrzeć na finisz zgodnie z wytycznymi, kryli się w krzakach. Następnie, gdy zbliżała się właściwa pora, wychodzili z ukrycia. Organizatorzy byli zaskoczeni, gdy większość uczestników docierała punktualnie jak w szwajcarskim zegarku. Trzy lata później we Wrocławiu powstał pierwszy polski Klub Imprez na Orientację. Następne lata to intensywny rozwój tej dyscypliny. Dzisiaj sport ten jest bardzo popularny i praktykuje go coraz większa liczba osób.

przygody z tym sportem. Pasją zarazili go rodzice, którzy wcześniej też trenowali. – Pokazali mi tę dyscyplinę i od razu mi się spodobała – opowiada. Marcin jest doświadczonym zawodnikiem. Dotychczas zdobył 29 medali mistrzostw Polski, na najwyższym stopniu podium stawał dwa razy. – Zdecydowanie najważniejszym dla mnie sukcesem jest zeszłoroczny brązowy medal mistrzostw Europy juniorów w rywalizacji sztafet. Lubię także wspominać czwarte miejsce zdobyte podczas mistrzostw Europy juniorów w 2014 roku w biegu klasycznym – opowiada. Biegi na orientację zdecydowanie nie są sportem dla „wybrańców”. Nie trzeba uczestniczyć w zawodach, żeby spróbować tej formy aktywności. W każdym województwie w Polsce powstały tzw. stałe trasy. W wielu miejscach zamontowano stałe punkty fot. Archiwum WKS Wawel Kraków

Biegi na orientację są stosunkowo młodą dyscypliną sportu. Za ich początek można uznać rok 1897. Wtedy odbyły się pierwsze tego typy zawody w Norwegii, w miejscowości Bergen.

ZIELONE PUNKTY KONTROLNE Marcin Biederman samodzielne po raz pierwszy uczestniczył w biegu na orientację, gdy miał 9 lat. Obecnie mija 10 lat jego

kontrolne, a na stronie internetowej zielonypunktkontrolny.pl zamieszczono bazę z projektami tych tras. Każdy z nas może pobrać mapkę, wydrukować ją, a następnie wyruszyć w teren, gdzie znajdzie drewniane punkty kontrolne z konkretnym numerkiem. Stałe trasy są ciekawą alternatywą dla zawodów zwłaszcza dla osób początkujących.

fot. Archiwum WKS Wawel Kraków

BIEGI NA ORIENTACJĘ – JAK ZACZĄĆ? – Zielony sport to połączenie wielu umiejętności. Zawodnik musi wiedzieć, jak posługiwać się mapą, musi umieć przenieść z niej plan na rzeczywisty teren i poprawnie przebiec trasę. Nie bez znaczenia jest też umiejętność koncentrowania się, a na poziomie mistrzowskim trzeba również mieć porządną kondycję biegową – opowiada Marcin Biederman. Pojawia się pytanie: jak zacząć? Najprostszym sposobem jest wstąpienie do sekcji biegów na orientację. W Krakowie taką sekcję ma WKS Wawel (ulica Podchorążych 3). Wystarczy przyjść na jeden z treningów, które odbywają się we wtorki i czwartki o godzinie 17.30. W razie jakichkolwiek pytań warto porozmawiać z trenerem tej sekcji. Mateusz Talaczyński

nr 121 | czerwiec 2017

7


TEMAT NUMERU

Spacer pod fot. Monika Miśkiewicz

Nurkowanie to pasja, która dostarcza niezwykłych emocji!

N

urkowanie z butlą tlenową to doświadczenie, którego nie da się zapomnieć, a tuż po wyjściu z wody od razu chce się do niej wrócić. Z początku może się to wydawać dziwne, ponieważ okazuje się, że także pod wodą można oddychać. Z czasem wydaje się to po prostu naturalne. Nurkowanie dostarcza adrenaliny i intensywnych wrażeń, a jednocześnie pozwala na zrelaksowanie.

EGZAMIN NA NURKA Aby zostać nurkiem, trzeba mieć co najmniej 12 lat, umieć pływać i czuć się swobodnie w wodzie. Trzeba jednak pamiętać, że nie jest to tylko zabawa. Kto chce zdobyć licencję na nurkowanie, musi zdać dwa testy: teoretyczny (test pisemny, który zdajemy po przeczytaniu książki przekazywanej przez egzaminatora) oraz praktyczny, podczas którego trzeba wykonać pod wodą konkretne zadania, np. ściągnąć i założyć maskę i porozumieć się z partnerem gestami (znakami nurkowymi). Test praktyczny sprawdza, czy poradzili-

Nurkowanie dostarcza adrenaliny i intensywnych wrażeń, a jednocześnie pozwala na zrelaksowanie.

8

krakowski magazyn młodych

wodą

byśmy sobie z konkretnymi sytuacjami, które mogą się wydarzyć w przyszłości. Np. jeśli twój partner przez przypadek skopie ci maskę albo twój aparat oddechowy wypadnie ci z ust.

TYCH EMOCJI NIE SPOSÓB ZAPOMNIEĆ Pamiętam, gdy pierwszy raz poszłam nurkować – pamiętam wszystkie emocje z tym związane. Byliśmy na otwartym morzu i zakotwiczyliśmy łódź w zatoce, gdzie było około 15 metrów głębokości. Byłam najmłodsza z początkujących nurków, miałam 14 lat. Zdecydowałam jednak, że nie mogę zaprzepaścić takiej okazji i dzięki temu poznałam jedno z moich ulubionych hobby. Pierwsze nurkowanie łączy się z wieloma zróżnicowanymi uczuciami. Jest się jednocześnie podekscytowanym, szczęśliwym i przestraszonym. Jednak po kilku minutach człowiek przyzwyczaja się do orzeźwiającej wody na twarzy oraz otaczającego nas pięknego podwodnego świata.

NA ŚWIATOWYM POZIOMIE Nie ma nurkowania bez sprzętu, jednak nie warto go od razu kupować. Wiąże się to z wieloma komplikacjami. Po zapisaniu się na kurs firma wypożycza sprzęt na czas zdawania licencji. Podstawowymi elementami sprzętu nurkowego są: maska, fajka, automat oddechowy, pas balastowy, przyrządy pomiarowe, kamizelka, pianka, płetwy i butla tlenowa. Na wybór modelu sprzętu


składa się wiele czynników, zaczynając od miejsca nurkowania, a kończąc na indywidualnych preferencjach. PADI (Professional Association Diving Instructor) to największa na świecie organizacja szkoleniowa zajmująca się nauczaniem nurkowania. PADI opracowuje programy szkoleniowe oraz określa standardy szkolenia. Przygotowuje też materiały wymagane podczas szkolenia, nadzoruje poziom prowadzonych kursów, nadaje uprawnienia instruktorom nurkowania i oferuje swoje wsparcie dla zawodowych członków PADI. Profesjonalizm instruktorów PADI oraz baz i resortów nurkowych PADI spowodował, że certyfikacje nadawane przez PADI są uznawane praktycznie na całym świecie.

WIĘCEJ NIŻ ZABAWA Nurkowanie jest nie tylko rozrywką lub odpoczynkiem. Podczas podwodnych spacerów uczymy się wielu umiejętności. Sport ten trzeba uprawiać w parach – należy nurkować z partnerem. Dzięki temu uczymy się współpracy, odpowiedzialności za siebie i partnera, komunikacji niewerbalnej (można się porozumiewać jedynie znakami nurkowymi), zachowania spokoju oraz bycia opanowanym w każdej sytuacji.

TU ZNIKAJĄ WSZYSTKIE ZMARTWIENIA Setki tysięcy ludzi podziela tę pasję. Yasmin Lee, instruktor nurkowy, opowiada: – W nurkowaniu najbardziej lubię to nagłe uczucie euforii,

Nurkowanie jest nie tylko rozrywką lub odpoczynkiem. Podczas podwodnych spacerów uczymy się wielu umiejętności. Sport ten trzeba uprawiać w parach – należy nurkować z partnerem. kiedy po długich przygotowaniach w końcu się zanurzam. To, co wcześniej odbywa się na powierzchni, nie ma w sobie wiele gracji – przypinanie balastu, podnoszenie ciężkich butli z powietrzem, naciąganie płetw. Często dochodzą do tego trudne warunki pogodowe, morze jest wzburzone, a na dodatek pada deszcz. Ale jak już głowa znajdzie się pod wodą, to wszystko się uspokaja, cichnie, spowalnia. Wszystkie zmartwienia z góry przestają mieć jakiekolwiek znaczenie. Zostaje tylko absolutny spokój. Mimo że nurkowanie nie jest dla wszystkich, zawsze znajdą się osoby, dla których stanie się jednym z ulubionych zajęć. Dla zainteresowanych tematem: więcej informacji można znaleźć np. na: padi.com i nurkomania.pl.

fot. Monika Miśkiewicz

Monika Miśkiewicz

nr 121 | czerwiec 2017

9


fot. Ewa Kłeczek

TEMAT NUMERU

Z szablą przez wieki Podczas krakowskiego święta Rękawki można spotkać wojów z różnych epok.

SPOTKANIE ŚWIATÓW POD KOPCEM KRAKUSA

S

ylwetka krzepkiego rotmistrza ułanów dosiadającego pięknego siwego ogiera o kremowej grzywie wyraźnie zaznacza się na tle wzgórza. Twarz szpakowatego oficera ściągnięta w gniewnym grymasie zdecydowanie nie wróży łatwego zwycięstwa rosłemu mężczyźnie w stroju słowiańskiego woja, który, gestykulując ręką, ostrym tonem prowadzi z jeźdźcem żywy spór. Wydaje się, że lada chwila krewki kawalerzysta porwie szablę przytroczoną pod tybinką do końskiego boku... Na szczęście obaj przeciwnicy dochodzą najwyraźniej do porozumienia, gdyż ich oczy przestają miotać gromy i jaśnieją, a dłonie spotykają się w pojednawczym uścisku. Gdy Słowianin opuszcza plac ćwiczeń, rotmistrz zakrzykuje do pozostającej

Ukoronowaniem festynu jest przedstawienie wielkiego zbrojnego starcia pomiędzy drużynami.

10

nieco z boku piątki swoich podkomendnych: „Szwaaadron! Ławą maaarsz!”. Na ten rozkaz nieco bezładny dotychczas szyk ułanów błyskawicznie wygładza się w równą linię, po czym oddział wykonuje zwrot w prawo, by następnie podążyć za swoim dowódcą w kierunku wzgórza.

krakowski magazyn młodych

Taką scenę zobaczyłem 18 kwietnia br. u stóp podgórskiego kopca Krakusa, gdzie tego dnia odbywała się Rękawka, festyn o starosłowiańskim rodowodzie. Co roku ma tu miejsce ogólnopolski zlot grup rekonstrukcyjnych, których członkowie, przebrani w pieczołowicie skomponowane stroje z epoki, wcielają się w role słowiańskich wojowników z X wieku. U stóp wzgórza wyrasta wówczas sporych rozmiarów wioska, podczas zwiedzania której można podziwiać uzbrojenie wojów czy owoce rękodzielniczej pracy ich małżonek. Ukoronowaniem festynu jest przedstawienie wielkiego zbrojnego starcia pomiędzy drużynami. W tym roku imprezę swoją obecnością uświetnił również Krakowski Szwadron Ułanów im. Józefa Piłsudskiego, dzięki czemu pod kopcem Krakusa doszło do zderzenia trzech światów – współczesnych mieszkańców Krakowa, barwnych słowiańskich wojowników oraz zawadiackich przedwojennych kawalerzystów.

REKONSTRUKTORZY W KAŻDYM WIEKU Drużynę Rujewit zastaję, gdy jej członkowie posilają się obiadem ugotowanym nad z trudem rozpalonym ogniskiem (nie-


Jeżeli bowiem ktoś nosi polski mundur i orzełka, to nie może go plamić. Za ten mundur i orzełka nasi przodkowie ginęli. ustannie pada bowiem deszcz ze śniegiem, poza tym daje się odczuć przenikliwy ziąb). Zastępca dowódcy drużyny, którego wszyscy wołają imieniem Cierpisław, opowiada: – W naszej działalności chodzi przede wszystkim o samorozwój, przełamywanie własnych słabości i pokonywanie kolejnych granic. Grupy przyjechały tutaj wczoraj i spały w namiotach, pod kocami i skórami, a pogoda nie była lepsza niż teraz. Zależy nam także na zdobywaniu wiedzy historycznej oraz szerzeniu informacji na temat życia naszych przodków. Wreszcie – zaprawiamy się fizycznie, jest to też rodzaj sportu. Mój rozmówca wyjaśnia także, iż do drużyny należą osoby w bardzo różnym wieku. Są to bowiem zarówno ludzie około pięćdziesięcioletni, jak i ich ośmioletnie dzieci. Po namyśle dodaje: – Co bardzo ważne, członkowie naszej grupy trzymają się razem również poza rekonstrukcją. Budujemy więź, o którą nieraz może być trudno w dzisiejszych czasach.

UŁAN MA SWÓJ HONOR Po przeciwnej stronie wzgórza odbywa się w tym czasie popis kawaleryjski, organizowany przez ułanów. Jest na co popatrzeć, gdyż właśnie trwa pokaz rąbania szablą – jeźdźcy przejeżdżają kłusem przez zaimprowizowany tor, ścinając w locie nabite na paliki jabłka czy kapuściane głowy. Po każdym celnym ciosie, a takich jest większość, słychać gromkie brawa, docierające od strony zapatrzonej publiczności. Po skończonych ćwiczeniach kawalerzyści osadzają konie w miejscu, a rotmistrz wygłasza krótką pogadankę o postaci Józefa Piłsudskiego i nadchodzącej setnej rocznicy odzyskania niepodległości. Później ułani odjeżdżają z placu, by już za chwilę obwozić żądnych wrażeń śmiałków na swoich wierzchowcach. Tymczasem rotmistrz Henryk Bugajski wyjaśnia: – Nie jesteśmy rekonstruktorami, oni w razie potrzeby zjeżdżają się z różnych miejsc ze swoimi końmi, a my mamy stajnię, w której mieszkają wszystkie wierzchowce, na których regularnie ćwiczymy. Podkreślając wyjątkowość oddziału, opowiada, iż na dowódcę namaścił go przed jedenastoma laty prawdziwy, przedwojenny kawalerzysta, gen. Michał Gutowski (1910–2006). Generał widział, jak prowadzę młodych ludzi. Niektórzy ułani z innych grup nadużywali alkoholu, ja zaś starałem się tłumaczyć moim podkomendnym, że nie tędy droga, że nie zbuduje się w ten sposób wewnętrznego etosu ani prestiżu. Jeżeli bowiem ktoś nosi polski mundur i orzełka, to nie może go plamić. Za ten mundur i orzełka nasi przodkowie ginęli.

Mój rozmówca wyjaśnia także, iż do drużyny należą osoby w bardzo różnym wieku.

fot. Ewa Kłeczek

Gdy kończymy rozmowę, do rotmistrza podchodzi 16-letni chłopak i pyta dowódcę szwadronu, jakie warunki należy spełnić, aby dołączyć do jego oddziału. Po chwili pytam go o źródła motywacji. Odpowiada z błyskiem w oku: – Powinniśmy kultywować naszą tradycję i nie pozwalać, by ktoś nam wmawiał, że mamy się jej wstydzić. Wręcz przeciwnie, musimy pokazywać na zewnątrz, że jesteśmy z niej dumni. Janek Woźniak

SPOTKANIE Z WIKINGAMI Nieopodal rozbiła namiot drużyna wikingów, wśród których rozpoznaję mojego znajomego, Patryka, na co dzień studenta informatyki. Po powitaniu Gerard (bo tak zwracają się do niego towarzysze broni) opowiada, dlaczego zdecydował się zostać normańskim wojownikiem: – Główną rolę odegrała tu chyba ciekawość. Po zakończeniu przygody z harcerstwem chciałem poznać jakąś inną interesującą społeczność i dziś nie żałuję mojej decyzji. Jest to świetny sposób na wgłębianie się w historię od innej strony niż ta prezentowana w szkolnych podręcznikach.

nr 121 | czerwiec 2017

11

Fot. Jan Woźniak

JESTEŚMY DUMNI Z TRADYCJI


TEMAT NUMERU

Trzy magiczne literki:

DIY

Nie trzeba być wielkim mistrzem, by tworzyć wielką sztukę, która zmieni nasze najbliższe otoczenie.

świetnie. Poduszka dla psa ze starej koszuli. Doniczki z puszek po skondensowanym mleku. Świeczki z pomarańczy. Minikosze na śmieci na biurko z plastikowych kubków po kawie, a nawet drobne meble. Wszystkie te niepozorne przedmioty z pomocą farb, kleju, nici, waty i odrobiny wyobraźni tworzą efektowne dzieła. Każdy wybredny doceni możliwość stworzenia dekoracji o doskonałym kształcie, rozmiarze i w idealnej dla siebie gamie kolorystycznej. Koniec z godzinami włóczenia się po sklepach dekoracyjnych w poszukiwaniu dopełnienia wystroju. Poza tym dekoracjami DIY można łatwo zmienić klimat wnętrza, które się nam znudziło, o sto osiemdziesiąt stopni :) Zajrzyj tu: Nim C

KOSMETYKI

DIY

to trochę mniej tradycyjne, a bardziej praktyczne oblicze sztuki. Kocham sztukę, ale jej tworzenie może nie być dla każdego. Ale DIY już tak. DIY to ostatnimi czasy wielki hit w mediach społecznościowych i na blogach. Youtuberzy lansują wszelkie przedmioty zrobione samodzielnie, bo DIY jest właśnie skrótem od angielskiego Do It Yourself. Co można zrobić? Wszystko, ale ja do pokazania wybrałam najpopularniejsze kategorie.

DEKORACJE WNĘTRZ Szeroko rozumiane ozdóbki to niewątpliwie królowie DIY. Można je zrobić z dosłownie wszystkiego i wyglądają naprawdę

12

krakowski magazyn młodych

Jeśli jesteś dziewczyną, prawdopodobnie wiesz, że maseczki kosztują fortunę. Maseczki DIY – grosze. Woda + jogurt naturalny + aspiryna = maseczka przeciwtrądzikowa, połączenie awokado, miodu i jogurtu daje cudownie nawilżenie… Zajrzyj na YouTube po więcej inspiracji. Czy wiesz, że starą pomadkę Eos da się odtworzyć? Tak, to prawda. Nie musisz znów wydawać pieniędzy na następną. Jest też ratunek dla rozkruszonych ukochanych cieni. Wystarczy spirytus, woreczek, moneta i bawełniana ściereczka. Możesz sama zrobić tęczowy rozświetlacz,

Jest mnóstwo powodów, by zainteresować się DIY. To pomysł dla tych, którzy chcą nieustannie upiększać przestrzeń wokół siebie.


wosk do brwi czy przerobić zwykły szampon na wystrzałową mieszankę idealną dla twoich włosów. Zajrzyj tu: SaraBeautyCorner

PRZYBORY SZKOLNE Tak… Szkoła potrafi wykończyć. Poczujesz się trochę lepiej, jeśli wniesiesz cząstkę siebie w swój szkolny arsenał. Możesz okleić zeszyty wycinkami z ulubionych gazet, zdjęciami albo zupełnie od podstaw zrobić np. notesiki markujące zwierzęta czy owoce, teczki i segregatory. A może szminka w gumce ołówka? Z łatwością zamienisz też puszki po napojach i glinkę samoutwardzalną w przyborniki na biurko. Albo zrobisz wyjątkową strugaczkę z pudełka po tiktakach. Zajrzyj tu: Wengie

AKCESORIA UŁATWIAJĄCE ŻYCIE Jedziesz na wycieczkę i nigdy nie wiesz, co zrobić z mokrą szczoteczką? Jak jej nie ubrudzić? Czy myślałeś, by wykorzystać do tego zwykły spinacz? Jak ze zwykłej słomki zrobić pojemniczek na ulubiony szampon czy płyn to go? Kiedy leżysz i przeglądasz insta, telefon wciąż spada ci na twarz? Wystarczy do starego case’a przykleić uchwyt i gotowe. Może zrobisz własny powerbank za 20 zł? Możesz wreszcie zwalczyć plączące się słuchawki, używając rolki po bandażu. Oglądasz film na smartfonie i szukasz podpórki? Nic prostszego, użyj opakowania z kasety. Zajrzyj tu: 5-Minute Crafts

DLACZEGO DIY TO HOBBY DLA KAŻDEGO? Jest mnóstwo powodów, by zainteresować się DIY. To pomysł dla tych, którzy chcą nieustannie upiększać przestrzeń wokół siebie. Dla tych, którzy mają zacięcie artystyczne. Dla tych, którym opatrzyła się przestrzeń wokoło. Dla tych, którzy chcą zaoszczędzić trochę pieniędzy, wykonać niepowtarzalny prezent, wykorzystywać pozorne tylko śmieci, oczyścić szafki ze wstążek, kolorowych papierów, starych artykułów z podstawówki i innych rzeczy, trochę za ładnych, żeby je wyrzucić.

JAK TO SIĘ ZACZĘŁO? Termin DIY pojawił się na początku XX wieku, a upowszechnił po II wojnie światowej. Na początku dotyczył wywodzącej się z subkultury hippie i punk idei samodzielnego tworzenia, m.in. organizowania niesponsorowanych koncertów, malowania koszulek, wydawania utworów muzycznych własnym kosztem. Nazwę DIY przyswoiły sklepy z narzędziami i przyborami dla majsterkowiczów, by w latach dziewięćdziesiątych XX wieku dzięki popularyzacji internetu ruch objął szerszy zakres twórczych działań, a sieć zasypały blogi i vlogi oferujące tutoriale krok po kroku objaśniające, jak samodzielnie wykonać dane przedmioty dekoracyjne, użytkowe czy elementy remontu. W czerwcu 2016 roku odbył się sondaż „Zrób to sam. Jak Polacy łączą przyjemne z pożytecznym? ”, według którego aż 73% Polaków nie tylko samodzielnie tworzy przedmioty użytkowe i dekoracyjne, ale także czerpie z tego przyjemność. DIY to niewymagające, „pełnoetatowe” hobby, ale może właśnie dlatego nigdy się nie nudzi. Od czasu do czasu siadamy pchani chęcią stworzenia czegoś i… po prostu zaczynamy. Ania Waliczek

DIY to ostatnimi czasy wielki hit w mediach społecznościowych i na blogach. Youtuberzy lansują wszelkie przedmioty zrobione samodzielnie.

nr 121 | czerwiec 2017

13


Gralicja, największa impreza gier planszowych w Krakowie. Marzeniem krakowskich planszomaniaków jest duża impreza na Tauron Arenie.

Gry planszowe to silny środek uzależniający! Mimo że pochłania dużo czasu i pieniędzy.

R

Planszówkowy zawrót głowy

ozgrywka trwa godzinę, a nawet kilka. Do tego jeszcze doliczyć trzeba czas na tłumaczenie zasad któremuś z graczy. Jeśli ktoś zapragnie mieć grę na własność, szykuje się wydatek rzędu kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Nie wygląda to dobrze, a przecież kochamy je... Zaletą gier planszowych jest to, że są gwarancją dobrej zabawy, pomagają rozwijać zdolności intelektualne oraz budować dobre relacje z ludźmi. Są przydatne w gronie przyjaciół lub na różnego rodzaju imprezach.

KONTYNENT PEŁEN GRACZY Świat planszówek to prawdziwy kontynent. Zamieszkują go „znawcy” – zaawansowani gracze, którzy mają na swoim koncie

Zaletą gier planszowych jest to, że są gwarancją dobrej zabawy, pomagają rozwijać zdolności intelektualne oraz budować dobre relacje z ludźmi.

14

krakowski magazyn młodych

wiele rozegranych partii i aby mieć ich jeszcze więcej, są w stanie pochłonąć kilkudziesięciostronicowe instrukcje do gier, które do rozłożenia czasami wymagają stołu pingpongowego. Są też ludzie, którzy grywają w planszówki od czasu do czasu – najczęściej rodziny z dziećmi. Ci wolą raczej proste zasady, takie, które pojmą dzieci. Aby zadowolić wszystkich, powstało mnóstwo gatunków gier planszowych. Są gry strategiczne, ekonomiczne, zręcznościowe, karciane, imprezowe, a także gry rodzinne. Dzięki temu każdy może wybrać grę dla siebie. Idealną grą byłaby taka, która łączy w sobie cechy wszystkich gatunków. W takiej grze każdy z graczy, niezależnie od tego, co lubi, może znaleźć coś dla siebie.

DLA KAŻDEGO COŚ DOBREGO Taką przynajmniej częściowo uniwersalną grą jest „Catan” Klausa Teubera. Łączy elementy strategii i ekonomii, a przy tym zachowuje proste zasady. Ma również swój specyficzny klimat, na który składają się barwne ilustracje oraz budowanie własnej cywilizacji z plastikowych miast, osad, dróg i portów. Najciekawsze jednak jest to, że rozgrywka w „Catan” za każdym razem jest inna. Dzięki temu gracze chętnie sięgają po nią powtórnie. To ogrom-

fot. Jakub Róg

TEMAT NUMERU


W Krakowie od lat organizowany jest np. cykliczny konwent gier planszowych nazywany „Gralicją”. na zaleta wynikająca z faktu, że na początku każdej gry zawodnicy sami budują planszę. A jeśli plansza się zmienia, grający są zmuszeni do dobrania odpowiedniej taktyki w zależności od sytuacji na wyspie Catan. Gra ta w 1995 roku zdobyła nagrodę Spiel des Jahres oraz kilka innych nagród niemieckich, a po wydaniu w Polsce, w 2005 tytuł Gry Roku. W obrębie każdego z gatunków gier ukształtowały się pewne schematy budowy gry, powtarzają się też różne pomysły konstruktorów. Istnieją jednak oczywiście także takie gry, które się wyróżniają właśnie nietypowością i niestandardowym podejściem autorów do ich tworzenia.

nieważ pozwala ćwiczyć komunikację z innymi ludźmi. Właśnie po to stworzył ją dr Jean-Louis Roubira.

ABY SPOTKAĆ SIĘ Z LUDŹMI Planszówki znajdziemy w niejednym krakowskim lokalu. W naszym mieście jest trochę miejsc, w których zobaczymy ich pełne regały. A nad nimi ludzi popijających kakao i pochylających się nad kolorową planszą. Gestykulują, przekrzykują się nawzajem, dyskutują na temat zgodności swych czynów z instrukcją albo po prostu cieszą się grą. Sprzedawca siedzący za kontuarem uśmiecha się pod nosem, patrząc na wypełnioną młodymi ludźmi salę. W takich miejscach często odbywają się mniejsze lub większe turnieje albo imprezy planszówkowe, będące atrakcją dla znawców i autorów gier. W Krakowie od lat organizowany jest np. cykliczny konwent gier planszowych nazywany „Gralicją”. 20–21 maja tego roku odbył się na os. Piastów 34. Kiedy piszę tekst, jesteśmy jeszcze przed imprezą. Organizatorzy zaplanowali rozegranie dwunastu turniejów różnych gier oraz dwa specjalnie dedykowane dzieciom.

I TY MOŻESZ SPRÓBOWAĆ Tak naprawdę każdy może stworzyć grę planszową. Koniecznym warunkiem jej wydania jest przede wszystkim pomysł. Aby wydać własną grę, trzeba wykonać jej prototyp – pierwszy egzemplarz przeznaczony do testów. Najczęściej nie zawiera on wymyślnych rysunków, a komponenty pochodzą z pudełek od innych gier. Po wysłaniu takiego prototypu do któregoś z wydawnictw, jeśli nasz projekt się spodoba, możemy podpisać umowę z wydawnictwem, a ostatecznie zobaczyć własne nazwisko na sklepowym pudełku. Choć planszówki stanowią bardzo różnorodną dziedzinę (bo można być graczem, autorem, prowadzić kawiarenkę z planszówkami albo wydawnictwo), cel jest wspólny: pomagać ludziom spędzać miło czas w sympatycznym gronie oraz budować przyjazną społeczność. Jan Skowronek

GRA, KTÓRA LECZY Jako przykład niech posłuży „Dixit”. Autorem tej gry jest Jean-Louis Roubira, lekarz pracujący z młodzieżą. „Dixit” to łacińskie słowo oznaczające „powiedział”. Na tym właśnie polega cała gra – na mówieniu. Gracze mają za zadanie znajdować najlepsze opisy do kolorowych kart z abstrakcyjnymi rysunkami. Mogą to być sentencje, słowa czy gesty. Można nawet zaśpiewać piosenkę. Sztuka polega na tym, żeby opisać obrazek w sposób niezbyt oczywisty, ale równocześnie niezbyt odległy. „Dixit” jest fenomenalną grą, bo angażuje wyobraźnię graczy, uczy ich komunikacji oraz interpretacji abstrakcji. Oprócz tego gra świetnie nadaje się do pracy z osobami mającymi problemy osobowościowe, po-

nr 121 | czerwiec 2017

15


TEMAT NUMERU

Za kulisami młodej sceny Spektakl trwa godzinę, ale jego przygotowanie to wiele miesięcy mozolnych prób.

J

eszcze tylko pięć minut i zaczynamy. Ustawiamy się za kulisami, blackout i wchodzi światło. Po kolei każdy ustawia się na scenie, słychać pierwsze szelesty, dźwięki, rytmy. Akcja toczy się nadzwyczaj szybko. Już jesteśmy w połowie spektaklu i… nagle końcowa scena. Gromkie brawa, wychodzimy na proscenium, kłaniamy się i ogarnia nas to niezwykłe uczucie, kiedy widzimy, jak widzowie doceniają kilka miesięcy naszej pracy. Dla takich chwil warto żyć!

Kilka miesięcy przed premierą. Wszyscy już są – poza dwiema koleżankami. Jedna wchodzi szybko i jak zwykle z uśmieszkiem dodaje: – Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie. Po pięciu minutach przychodzi następna. Pewne rzeczy są niezmienne... Początek każdej próby tak wygląda. Kolejne pięć minut upływa na rozmowach, wychodzeniu na korytarz po wodę do dystrybutora. Po pięciu czy sześciu takich rundkach reżyser oznajmia, że czas zacząć próbę. Grupa jest dość gadatliwa, więc nawet kiedy drzwi od sali są już zamknięte, niektórzy dalej rozmawiają, co prowadzi do czegoś, czego nikt z nas nie lubi (oczywiście poza panem Pawłem). Soczysty, niezwykle głośny gwizd, który dochodzi do bębenków z podwójną siłą i przeszywa nas na wylot. To znak, że próba zaczęła się na serio. Rozgrzewka dykcyjna to stały element każdej próby. Przez pierwsze kilka prób to istna katorga. Każdy po kolei musi – jak to mówi reżyser – otwierać dziób. Na początku: młynek językiem po zębach 20 sekund; samogłoski: gag, geg, gig... i tak dalej; znowu

16

krakowski magazyn młodych

młynek w drugą stronę; wreszcie przychodzi czas na ulubioną część wszystkich uczestników – łamańce językowe. Ulubiona fraza wszystkich brzmi: Wyindywidualizowałem się z rozentuzjazmowanego tłumu oklaskującego przeintelektualizowane i przeliteraturalizowane dzieło. Jeszcze parę innych i ufff… KONIEC. Gdy tekst jest już wybrany, rozpoczynamy scena po scenie rozkład wszystkiego na czynniki pierwsze. Na początku wszystko jest bardzo techniczne, ustalamy, jak wchodzimy na scenę, jak się przemieszczamy, kto gdzie stoi. I powtarzamy to w nieskończoność dosłownie i w przenośni. Takie próby trwają kilka miesięcy i są najgorsze. Mozolne, wyczerpujące i nużące. Ale gdy spektakl jest już rozrysowany od A do Z, zaczyna się zabawa z ruchem, mimiką, emocjami, mową. Ćwiczymy wiele wariantów, by wybrać ten najlepszy. Te próby są najprzyjemniejsze. Każdy już wie, co ma robić, jak się zachowywać; gra aktorska przychodzi samoistnie. Na kolejnych próbach przychodzi wybór strojów, muzyki, rekwizytów. I wreszcie ustalenie dat prób z oświetleniem. Wtedy każdy już wie, że zbliża się to, na co wszyscy czekamy cały rok: PREMIERA. Po premierze próby są już lżejsze, tzn. nadal jest rozgrzewka dykcyjna, jeden pełny przebieg spektaklu, by nie wypaść z rytmu. Ale czas trwania próby zmniejsza się z trzech godzin do półtorej. Oczywiście na końcu musimy jeszcze doprowadzić salę do porządku, ustawić ławki szkolne na swoje miejsca razem z krzesłami, bo próby odbywają się w szkole. Gdy wszystko wygląda na uporządkowane, wychodzimy z zajęć. Wszystko wraca do normy i nie jesteśmy już granymi przez siebie postaciami, które mają określone cechy charakteru i sposób bycia. Wracamy do rzeczywistości na kilka dni. A za tydzień kolejna próba i kolejne mierzenie się z samym sobą, by nie wypaść z roli… Martyna Smoter, fot. Paweł Buszewicz


STREFA ROZRYWKI

Czy wiesz, że…

Śmigłowy kącik naukowy Osobliwości w probówce płynące Ciecz to jeden z podstawowych stanów skupienia. Próba okiełznania żywiołu wody to dla człowieka za mało. Do dziś powstają ciecze o niesamowitych właściwościach. Pochylmy się nad dwiema.

dalszych badań. Tu pojawia się pytanie: czy to możliwe, aby „mokra gąbka” zastąpiła nam drzewa, wychwytujące z atmosfery dwutlenek węgla?

PŁYNNA ZBROJA IRON MANA?

Materiały porowate są ważne dla technologii użytkowych. Jednak naukowcy z Irlandii Północnej poszli o krok dalej i stworzyli ciecz, która zachowuje stałe „dziury” w swojej strukturze. Jej cząsteczka zbudowana jest z komórek złożonych z pierwiastków: węgla, wodoru, tlenu i pustej przestrzeni w środku. Taka „komórka” jest mieszana z innymi płynami, które są rozpuszczalnikami. Cząsteczki środków rozpuszczalnikowych są znacznie większe niż „komórka” i nie przenikają przez „pręty” tej ostatniej. W rezultacie pory w cieczy są zdolne do zatrzymywania oraz zbierania mniejszych cząstek (zwłaszcza gazów). Zdolność do absorpcji (pochłaniania gazu) może usprawnić wychwytywanie szkodliwych substancji, m.in. metanu i tlenku węgla (IV). Wymaga to jednak

Zespół naukowców z Politechniki Warszawskiej oraz Instytutu Technologii Bezpieczeństwa Moratex w Łodzi opracował ciecz, która twardnieje w chwili uderzenia. Pomysł został opracowany w ramach projektu „Inteligentne pancerze pasywne z zastosowaniem cieczy reologicznych ze strukturami nano”. Zastosowanie znajdzie najprawdopodobniej w kamizelkach kuloodpornych. Zwiększy to znacznie komfort ich noszenia i podniesie skuteczność. Ugięcie, które powstaje w momencie kontaktu kamizelki kuloodpornej z pociskiem, wynosi obecnie 4 cm. Oznacza to, że jest duże ryzyko uszkodzenia narządów wewnętrznych. W przypadku wynalazku Polaków prawdopodobieństwo uszkodzenia znacznie maleje, ponieważ owo ugięcie wynosi zaledwie 1 cm! Poprawi to bezpieczeństwo i możliwości batalistyczne żołnierzy. Ciecz może znaleźć zastosowanie także w zderzakach samochodów lub innych pojazdów. Zmniejszy śmiertelność i wniesie świat technologii na znacznie wyższy poziom. Łucja Woźniak

Hiszpański czerwiec

(Moniki Lewczuk), Meksyku (Paty Cantú) i Włoch (Emmy Marrone).

Álvaro Soler to hiszpański piosenkarz, który popu-

Enrique Iglesias

PŁYNĄCA GĄBKA

larność zyskał w 2015 roku dzięki piosence „El mismo sol”. Muzyką zainteresował się, gdy miał 10 lat. Wówczas zaczął uczyć się gry na pianinie. W wieku 19 lat razem ze swoim bratem Gregorym i Ramonem Corbinosem utworzył zespół Escapist. W maju 2011 roku wygrali uniwersytecki konkurs muzyczny, a w grudniu zmienili nazwę grupy na Urban Lights. W 2013 roku wzięli udział w hiszpańskim konkursie talentów „¡Tú síe que vales! ”, gdzie doszli do finału. Rok później Álvaro opuścił zespół i rozpoczął solową karierę muzyczną. W kwietniu 2015 roku wydał swój debiutancki singiel zatytułowany „El mismo sol”, który szybko zyskał popularność i pojawił się na pierwszym miejscu list przebojów we Włoszech i Polsce oraz w Top 20 w Szwajcarii, Hiszpanii, Austrii, Belgii i Holandii. W czerwcu 2015 roku wydał swój pierwszy album „Eterno Agosto”, a pod koniec sierpnia ukazała się dwujęzyczna wersja piosenki „El mismo sol” z udziałem Jennifer Lopez. W 2016 roku album został wydany jeszcze raz, ale z dodatkowymi trzema utworami: „Sofia”, „Animal” i „Libre”. „Sofia” była jego kolejnym hitem, a piosenka „Libre” zyskała bardzo dużą popularność – Álvaro nagrał ją w trzech językach, śpiewając z udziałem wokalistek z Polski

jest hiszpańskim piosenkarzem, kompozytorem i aktorem. Karierę muzyczną rozpoczął już w szkole średniej, kiedy wystąpił w musicalu „Hello, Dolly!”. W czasie studiów postanowił spróbować swoich sił w branży muzycznej, więc rozesłał swoje demo do różnych wytwórni i po kilku miesiącach podpisał kontrakt z jedną z nich. W 1995 roku wydał swój debiutancki album „Enrique Iglesias”. Znalazły się na nim przede wszystkim popowo-rockowe ballady, w tym dwa przeboje: „Si Tú Te Vas” i „Experiencia Religiosa”. Dzięki temu albumowi Enrique Iglesias dostał Nagrodę Grammy w kategorii najlepszy wykonawca latynoski. Przez lata współpracował m.in. z Eltonem Johnem, Bruce’em Springsteenem, Willem Smithem, Whitney Houston, Pitbullem i Jennifer Lopez. W 2014 roku wydał kolejny – już dziesiąty – album, a z nim następne hity, m.in. „Duele el corazon” i „Bailando”, który najpierw został nagrany po portugalsku, a rok później po angielsku. Inne jego najpopularniejsze piosenki to: „Bailamos”, „Hero”, „Rhythm Divine”, „Tired of Being Sorry” i „Could I Have This Kiss Forever”. Monika Miśkiewicz

nr 121 | czerwiec 2017

17


STREFA ROZRYWKI

Wyszperane na strychu, czyli historyczne kalendarium

„Śmigła” 1 czerwca 1895 – w Chorobrowie koło Brzeżan urodził się Tadeusz Bór-Komorowski, generał Wojska Polskiego, komendant główny Armii Krajowej (1943–1944). 1 czerwca 1942 – Niemcy rozpoczęli budowę obozu zagłady w Treblince. 1 czerwca 1980 – zaczęła nadawać telewizja CNN. 3 czerwca 1942 – rozpoczęła się japońsko-amerykańska bitwa o wyspy Midway na Pacyfiku podczas II wojny światowej. 5 czerwca 1938 – w III Mistrzostwach Świata w Piłce Nożnej, rozgrywanych we Francji, reprezentacja Polski przegrała po dogrywce z Brazylią 5:6; cztery bramki dla polskiej reprezentacji strzelił w tym meczu Ernest Wilimowski. 6 czerwca 1968 – zmarł Robert Kennedy, amerykański polityk (ur. 1925). 9 czerwca 1898 – Chińczycy wydzierżawili Brytyjczykom Hongkong. 10 czerwca 1920 – polskie oddziały wycofały się z Kijowa podczas wojny polsko-bolszewickiej. 11 czerwca 1940 – okręt podwodny ORP Orzeł został oficjalnie uznany za stracony.

12 czerwca 1897 – K. Elsener opatentował szwajcarski scyzoryk. 13 czerwca 2004 – w Polsce po raz pierwszy przeprowadzono wybory do Parlamentu Europejskiego. 15 czerwca 1924 – rdzenni Amerykanie otrzymali obywatelstwo amerykańskie. 16 czerwca 1992 – otwarto pierwszą restaurację McDonald’s w Polsce. 18 czerwca 1815 – w bitwie pod Waterloo cesarz Napoleon Bonaparte poniósł ostateczną klęskę. 19 czerwca 1963 – rozpoczął się pierwszy Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. 20 czerwca 1793 – urodził się Aleksander Fredro, polski komediopisarz, pamiętnikarz i poeta (zm. 1876). 21 czerwca 2004 – pierwszy prywatny załogowy statek kosmiczny odbył lot w kosmos. 22 czerwca 1792 – Stanisław August Poniatowski ustanowił order Virtuti Militari. 26 czerwca 1295 – Przemysł II został koronowany na króla Polski, od tego dnia Orzeł Biały jest symbolem Polski. 28 czerwca 1956 – w Poznaniu doszło do robotniczych protestów, które przerodziły się w walki uliczne; do ich stłumienia władze komunistyczne użyły wojska; życie straciło wówczas 58 osób. 30 czerwca 1908 – miała miejsce katastrofa tunguska – ogromna eksplozja w środkowej Syberii na północ od jeziora Bajkał, na obszarach niezamieszkanych.

„Wiedźmy” – Roald Dahl

T

o kolejna książka Roalda Dahla, jaką przeczytałam, i znów się nie zawiodłam. Uważam nawet, że „Wiedźmy” to zdecydowanie lepsza pozycja od ,,Fantastycznego Pana Lisa”, który nadaje się dla czytelników w każdym wieku. Choć młodsze osoby mogłyby się nieco wystraszyć całej historii. Książka opowiada o ośmioletnim chłopcu (co ciekawe, w treści nie było ani słowa o jego imieniu), który mieszka z babcią od czasu śmiertelnego wypadku jego rodziców. Babcia bohatera to wcale nie taka najzwyklejsza kobieta. Jest… emerytowanym wiedźmologiem. Z racji tego opowiada swojemu wnuczkowi najróżniejsze historie na temat wiedźm: jak wy-

glądają, jak się zachowują, jak je odróżnić od innych osób itp. A w końcu chłopiec podczas zabawy spotyka... nie jedną, ale kilkadziesiąt wiedźm, z Arcywiedźmą na czele. Niestety, nie kończy się to dobrze... Lektura bardzo wciąga. Nie można od niej oderwać wzroku aż do ostatniej strony. Jest napisana bardzo przystępnym językiem. Litery są duże, a strony zdobią śliczne ilustracje autorstwa Quentina Blake’a, co dodatkowo umila czytanie. Ale najważniejsze jest chyba przesłanie. Moim zdaniem książki Roalda Dahla pokazują, iż z każdej sytuacji jest jakieś wyjście i nie należy się poddawać. Książkę polecam. To zabawna przygodowa opowieść, która uprzyjemni dzień każdemu. I pamiętajcie: wiedźmy kryją się wśród nas... Strzeżcie się! Marlena, 13 lat

Recenzje przygotowują uczniowie z Młodzieżowego Klubu Recenzenta działającego przy Gimnazjum nr 19 oraz Zespole Szkół Salezjańskich w Krakowie. http://recenzje-mlodziezowe.blogspot.com/

18

krakowski magazyn młodych


Czerwiec Ha! Ha! Ha! Moi wrogowie trafili do dyrektora i mają kłopoty. Jestem z tego dumna! Zupełnie jakbym była gliną i wtrąciła zbrodniarzy do paki. Nienawistne spojrzenia, które mi rzucali na korytarzu, były miodem na moje serce. Wiem, że to złośliwe myśli, ale nie mogę im się oprzeć. Ach, wreszcie pokonani. Jednak nie wszyscy byli zadowoleni z tego, że zmieniałam tradycję szkoły. Na jednej z przerw podeszła do mnie wysoka dziewczyna z kolczykiem w nosie.

Zdrowa zielona przekąska: brokuły w sosie śmietanowo-koperkowym.

– Dziecko, to, że tak łatwo pokonałaś tych głupów z trzeciej klasy, nie znaczy, że pokonałaś wszystkich. Wojna się dopiero zaczęła. – Nie wydaje mi się – odparłam bezczelnie. – To już koniec. Patrz i ucz się. Odwróciłam się na pięcie i przeszłam środkiem korytarza, zaczepiając wszystkich po kolei. – Hej, Stefan – zwróciłam się do niskiego blondyna. – Wiesz, chyba podobasz się Julii, powinieneś z nią pogadać. – Ale ona jest humanistką. Uśmiechnęłam się i wzruszyłam ramionami. – Zrobisz z tą informacją, co zechcesz. – Ej, Karol! – zawołałam do kolegi z równoległej klasy. – Jesteś dobry w tenisa, może zagrałbyś z chłopakami z grupy sportowców. – Myślisz? – No pewnie! Szłam jak burza przez korytarz, a dziewczyna z kolczykiem w nosie patrzyła na mnie jak na wariatkę. – Jesteś nienormalna! – krzyknęła. Miała tego pecha, że tuż za nią stała nauczycielka matematyki. Najgroźniejsza kobieta w szkole. Twarz miała pomarszczoną jak śliwka. Lodowato błękitne oczy spojrzały na nią zza grubych szkieł. – Co ty wykrzykujesz? – oburzyła się nauczycielka. – Nazwisko i klasa! Ucieszona oddaliłam się od miejsca zdarzenia. Wiedziałam, że najgorsze już za mną. Teraz szkoła należy do mnie! Od przyszłego roku rządzę ja, a nie gość o słabej ksywce. To koniec ery Kubusia. Zaczyna się era Bianki. Gosix

sudoku 4

Składniki: 1 świeży brokuł

8

Brokuł wrzucamy do wrzącej i posolonej wody. Gotujemy przez ok. 5 minut. Następnie przekładamy na sitko.

Sos: z 1 kostka rosołowa z 500 ml wrzącej wody z 50 g margaryny z 2 łyżki mąki pszennej z 2 pęczki koperku z 2 łyżki śmietany 18%

Kostkę rosołową rozpuścić w wodzie. W rondelku rozpuścić margarynę i dodać mąkę, energicznie mieszając, aż do połączenia składników, następnie wlewamy stopniowo przygotowany wcześniej bulion, nadal intensywnie mieszając, by nie zrobiły się grudki. Do gotowego sosu dodajemy śmietanę i koperek. Polać brokuły sosem i zajadać! Smacznego! Gotowała Alicja Bil

2

6 9

6

3

8 6

8 2

3 7

5

7

2 5 7

4

6

7

8

2 5

7

1 3

4 6

5

nr 121 | czerwiec 2017

19

STREFA ROZRYWKI

Naprawdę nie wiem, jak to się stało. Człowiek normalnie wybiera sobie gimnazjum. Nie najlepsze, nie najgorsze. Po prostu – najzwyklejsze. A tu co? Nagle znajduje się pośrodku bitwy jakichś szkolnych gangów. Bez uprzedzenia, bez przygotowania i bez możliwości odwrotu. Ścisłowcy, humaniści, artyści i sportowcy – oto problem mojej szkoły. Najgorsze jest to, że grupy są wymieszane między klasami na różnych poziomach, a pierwszaki przechodzą test. Ale nie jakąś głupią klasówkę z majcy. To jest test, o którym nauczyciele nie mają pojęcia.


Pisanie to Twoja pasja?

Dołącz do naszego redakcyjnego zespołu!

Zadzwoń lub napisz do nas i dowiedz się więcej: tel.

redakcja.smiglo@gmail.com


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.