Woldenberczycy – bliscy i znani
Woldenberczyków
Żołnierze Września 1939 i Powstania Warszawskiego
Praca zbiorowa pod redakcją Andrzeja Pazdy
Poznań 2022
Stowarzyszenie
Woldenberczycy – bliscy i znani
Zespół konsultacyjny
Anna Matuchniak-Mystkowska
Wiesław Dembek
Andrzej Grzybowski
Dariusz Stawicki
Projekt okładki
Zdzisław Izydorczak
wykorzystano motyw Pomnika Woldenberczyka w Dobiegniewie
wg proj. Zbigniewa Wilmy
Redakcja techniczna, korekta
Błażej Kusztelski
Skład, łamanie
Maciej Torz
© Copyright 2022 by Authors and Stowarzyszenie Woldenberczyków
Wydano nakładem Stowarzyszenia Woldenberczyków
Stowarzyszenie Woldenberczyków
66-520 Dobiegniew, ul.Gorzowska 11
ISBN 978-83-945881-2-0 Stowarzyszenie Woldenberczyków
Wydawca
Oficyna Wydawnicza G&P
GOŚCIAŃSKI & PRĘTNICKI
ul. Strzeszyńska 269a, 60-479 Poznań
Spis treści 1. Słowo wstępne – Andrzej Pazda .................................. 9 2. Biogramy Władysław Babski – W. Dembek (2.1) ............................. 11 Kazimierz Baj – A. Grzybowski (2.2) .............................. 14 Zdzisław Bitner – E. Cadler, E. Kaczmarek (2.3) ..................... 18 Henryk Borakowski – A. Grzybowski (2.4) .......................... 22 Marian Brandys – A. Pazda (2.5) ................................... 25 Arkady Brzezicki – D. Stawicki (2.6) ................................ 28 Jan Feliks Busiakiewicz – A. Grzybowski (2.7) ....................... 33 Stanisław Chlebda – W. Chlebda (2.8) .............................. 36 Jan Chmurowicz – D. Stawicki, A. Pazda (2.9) ...................... 42 Damazy Choraszewski – I. Choraszewska (2.10) 48 Marian Ciężkowski – W. Ciężkowski (2.11) ......................... 53 Franciszek Dąbrowski – J. Tuliszka, W. Samól (2.12)................. 57 Wacław Mikołaj Dembek – W. Dembek jr. (2.13) .................... 61 Witold Stanisław Domański – W. Domański jr. (2.14)................ 66 Otto Fiński – D. Stawicki (2.15) .................................... 69 Julian Frankowski – M. Korobacz (2.16) ............................ 73 Kazimierz Frankowski – Z. i M. Frankowscy (2.17) .................. 77 Jerzy Fularski – D. Stawicki (2.18) .................................. 81 Stefan L. Grodecki – J. Tuliszka, W. Samól (2.19) .................... 86 Jan Gryczman – J. Tuliszka, W. Samól (2.20) ........................ 88 Ludwik Guzdek – A. Guzdek (2.21) ................................ 91 Eugeniusz Jędrusiak – J. Jędrusiak (2.22)........................... 95 Lucjan Kapturczak – B. Kapturczak (2.23) .......................... 100 Wincenty Klimczewski – M.H. Niżankowska (2.24) ................. 103 Edmund I.Kolendowski – M. i E. de Mezer (2.25) ................... 108 Ryszard Koncewicz – M. Listkiewicz (2.26) ......................... 112 Henryk Kosicki – W. Kosicki (2.27) ................................. 117 Wacław Kotański – B. Kozłowska (2.28) ............................ 119 Zdzisław Kręgielski – J. Tuliszka, W. Samól (2.29) ................... 124
6 Spis treści Józef Kuropieska – D. Stawicki (2.30) ............................... 126 Kazimierz Laskowski – D. Stawicki (2.31) .......................... 131 Innocenty Libura – K.P. Małys OSB (2.32) ......................... 135 Witalis Ludwiczak – M. Ziółkowski (2.33) .......................... 139 Konrad Majcherski – A. Matuchniak-Mystkowska (2.34) ............ 142 Edmund Maleszka – Sł. Maleszka (2.35) ............................ 146 Kazimierz Michałowski – Ł. Kościółek (2.36) ....................... 150 Jan Mickunas – D. Stawicki (2.37) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 154 Jerzy Młodziejowski – W. Młodziejowski (2.38) ..................... 160 Michał Niczko – R. Niczko (2.39) .................................. 169 Marian Paluchowski – Wł. Paluchowski (2.40) ...................... 173 Antoni Paprocki – A. Grzybowski (2.41) ............................ 178 Zygmunt Pazda – A. Pazda (2.42) .................................. 181 Józef Pełka – J. Tuliszka, W. Samól (2.43)............................ 185 Kazimierz Pierzchlewicz – M. Cronin (2.44) ........................ 187 Roman Pigłowski – W. Pigłowska (2.45) ............................ 193 Zenon Polak – M. Czarnecka (2.46) ................................ 196 Zbigniew Przybyszewski – A. Grzybowski (2.47) .................... 200 Leon Ratajczak – T. Kosicka (2.48) ................................. 205 Zbigniew Rowiński – K. Rowiński (2.49) ........................... 207 Kazimierz Rudzki – A. Pazda (2.50)................................ 212 Tadeusz Rutkowski – U. K. G. i T. Rutkowscy (2.51) ................. 217 Witold Rytwiński – L. Rytwiński (2.52) ............................. 221 Władysław Sierko – W. Dembek, D. Jałoszyński, K. Grzybowski (2.53) .. 223 Eugeniusz Skupiński – M. Izydorczak (2.54) ........................ 229 Zygmunt Sochoń – W. Dembek (2.55) .............................. 234 Henryk Stawicki – D. Stawicki (2.56) ............................... 237 Kazimierz Świtalski – A. Grzybowski (2.57) ......................... 240 Wacław Szalewicz – A. Pazda (2.58) ................................ 244 Kazimierz Szalewicz – A. Pazda (2.59) ............................. 246 Edward Szewczuk – J. Tuliszka, W. Samól (2.60)..................... 249 Leon Taylor – J.R. Taylor (2.61) .................................... 251 Józef Tokarczyk – K. Wyrzykowska (2.62) .......................... 255 Edward Trojanowski – J. Trojanowski (2.63) ........................ 258 Wojciech Trojanowski – D. Stawicki (2.64) ......................... 262 Michał Uniatycki – J. Uniatycki (2.65) .............................. 267 Józef Unrug – A. Pazda (2.66) ..................................... 269 Alfred Maksymilian Wallner – A.M. Wallner (2.67) ................. 272 Gabriel Wierzbicki – J. Wierzbicki (2.68) ........................... 275
7 Spis treści Władysław Wiro-Kiro – A. Wiro-Kiro (2.69) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 278 Zygmunt Wójcik – W. Szczęsna (2.70) .............................. 282 Stanisław Zaleski – O. Zaleski (2.71) ................................ 286 3. Twórcy poezji woldenberskiej – P. Słowiński ........................ 288 4. Historie jenieckie – A. Matuchniak-Mystkowska ..................... 292
Słowo wstępne
Szanowni Państwo
W 2014 roku – z inicjatywy ówczesnego Burmistrza Dobiegniewa Pana Leszka Walocha – zostało reaktywowane Stowarzyszenie Woldenberczyków, powołane do życia w roku 2001 przez żyjących wówczas jeszcze Jeńców Oflagu II C i członków ich rodzin. Stwierdzono wtedy, myśląc o następnych pokoleniach, że konieczne jest opracowanie kompendium wiedzy o tamtych czasach, o ewenemencie, jakim niewątpliwie był Oflag II C Woldenberg. Dziś jest on także nazywany nieraz modelowym obozem niemieckim dla oficerów polskich, ale choć nie musimy podzielać tego stanowiska, to jednak trudno się nie zgodzić, że właśnie tam w Oflagu II C, dla zachowania narodowej tożsamości, dla zapewnienia Polsce po wyzwoleniu kadr odbudowujących Ojczyznę, w co wierzyli wszyscy, toczyło się życie realizujące te cele.
O tym możecie się Państwo przekonać z biogramów Jeńców obozu, umieszczonych na stronach tej książki. Przedstawiamy w niej ilustrowane fotografiami życiorysy oficerów zawodowych i oficerów rezerwy: literatów, plastyków, muzyków, aktorów, nauczycieli i naukowców, sportowców, trenerów, lekarzy, architektów, inżynierów – tych Znanych a równocześnie nam Bliskich, a także tych Bliskich – nam Najbliższych, choć mniej znanych innym, jak to określiła i podsumowała w rozdziale Historie jenieckie – Prof. Anna Matuchniak-Mystkowska. Znajdziecie też tam Państwo tło, w jakim życie obozowe te życiorysy pisało.
W rozdziale Twórcy poezji woldenberskiej, autorstwa dr. Przemysława Słowińskiego nakreślono zarówno atmosferę, w jakiej powstawała poezja pisana za drutami, jak i sygnalnie sylwetki jej twórców, którzy tam chcieli wykrzyczeć swój protest przeciwko zniewoleniu narodu i ich samych.
Czas, jaki upłynął od roku 2014, liczony dwoma kadencjami Zarządów Stowarzyszenia Woldenberczyków, zaowocował m.in. wydaniem broszury „Oflag II C Woldenberg. Wczoraj i dziś”, dwoma wydaniami książki „Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica” oraz pomysłem opracowania biogramów jeńców i to zarówno opisujących ich życie przed agresją hitlerowską, a potem pobyt i działalność w niewoli, jak również losy po wyzwoleniu. Czy to się udało? Kilkuletnia praca przyniosła efekt w postaci ponad siedemdziesięciu biogramów. Zapewne uda się
Słowo wstępne
w przyszłości pozyskać czy opracować kolejne biogramy. Te publikowane obecnie zostały opracowane przez rodziny Jeńców, przez członków naszego Stowarzyszenia, przez przedstawicieli Muzeum II Wojny Światowej, a także przez osoby, którym Jeńcy Oflagu II C byli bliscy czy też stali się dla nich ważnymi osobami, szczególnie zasłużonymi w odbudowie Ojczyzny. Dlatego też książkę zatytułowaliśmy: Woldenberczycy – bliscy i znani Żołnierze Września 1939 i Powstania Warszawskiego. Odpowiedź na pytanie: „czy to się udało?” pozostawiamy Państwu, niemniej już dziś i z tego miejsca wszystkim zaangażowanym w powstanie tej książki, pisanej przecież „honorowo”, jak to określano w Oflagu II C, składamy serdeczne podziękowanie. Szczególne podziękowanie należy się także naszym PT Członkom i sympatykom, z których składek i darowizn udało się koszty wydania książki sfinansować.
Wiele z tych biogramów zawiera wątki emocjonalne i bardzo osobiste, szczególnie te pisane piórem osób bliskich Jeńcom, i mimo że w większości autorami ich nie są historycy zawodowi, to jednak oparte zostały na faktach, a także pamięci rodzinnej, tak nazwanej przez prof. W. Chlebdę. Przez to też mają – jak się wydaje – swoją unikatową wartość, choć może nie zawsze w pełni historycznego dokumentu.
Wszystkich zainteresowanych zapraszamy do redagowania czy współredagowania kolejnych biogramów Jeńców Oflagu II C, zarówno tych bliskich nam, jak i tych powszechnie znanych, którzy tworzyli zręby Ojczyzny po pięciu latach niewoli hitlerowskiej.
Andrzej Pazda
4 czerwca 2022 r.
10
.
Władysław Babski (1906 – 1982)
Władysław Babski urodził się 5 czerwca 1906 r. w Warszawie jako dziecko Józefa Babskiego i Julii z domu Kopiec. Ciotka Władysława, Maria Babska, była trzecią żoną Henryka Sienkiewicza.
Po ukończeniu czterech klas w Progimnazjum im. B. Muszyńskiego w Warszawie Władysław Babski był zmuszony z powodu śmierci ojca do podejmowania dorywczych prac i uczenia się w domu. Maturę zdał dopiero w 1925 r. jako eksternista. Potem studiował przez rok matematykę na Uniwersytecie Warszawskim, jednak przeniósł się na Wydział Inżynierii Politechniki Lwowskiej. Ukończył studia w lutym 1932 r., uzyskując stopień inżyniera hydrotechniki.
Po uzyskaniu dyplomu ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Saperów w Modlinie. W 1933 r. rozpoczął pracę zawodową w Oddziale Wodno-Melioracyjnym Urzędu Wojewódzkiego w Brześciu nad Bugiem. W latach 1935-1938 pod jego kierownictwem wykonano wiele obiektów melioracyjnych, mostów, dróg, jazów oraz regulacje rzek Hrywdy, Muchowca i Wieńca. W 1938 r. powołano go do pracy w Dowództwie Okręgu Korpusu X w Przemyślu, gdzie projektował i wykonywał umocnienia żelbetowe.
Zmobilizowany został 31 sierpnia 1939 r. w Przemyślu, otrzymując przydział do 4. Pułku Saperów w 5. Dywizji Piechoty w stopniu podporucznika. Jego jednostka została przerzucona do Warszawy, której bronił w Grupie Obrony Warszawy gen. Waleriana Czumy, w 5. Samodzielnym Batalionie Saperów. W niewoli znalazł się 29 września 1939 r. i osadzony został najpierw w Oflagu X B Nienburg, następnie w Oflagu XVIII C Spittal, skąd przeniesiono go w połowie 1940 r. do Oflagu II C Woldenberg. Jako obrońca Warszawy przebył więc tę samą obozową drogę, co opisani w innych biogramach – ppor. Wacław Dembek i ppor. Zygmunt Wójcik.
W trakcie ewakuacji obozu znalazł się w lutym 1945 r. w stalagu XB Sandbostel w północno-zachodnich Niemczech, gdzie w czasie wojny zmarło z głodu i chorób około 50 tys. jeńców różnych narodowości, a który został wyzwolony
Władysław Babski (1906 – 1982)
29 kwietnia 1945 r. przez wojska brytyjskie. Wspominał niezwykle wyczerpujący marsz przez całe północne Niemcy, kiedy utracił 30 kg masy ciała, maszerując po kilka dni bez pożywienia. Przebyte w obozie choroby oraz przeżycia ewakuacyjne odebrały mu zdrowie do tego stopnia, że po wojnie otrzymał uprawnienia inwalidzkie.
Od 1946 r. przez siedem lat pracował przy odbudowie Warszawy, z początku jako wojskowy. Pełnił m.in. funkcje kierownicze przy odbudowie gmachu Akademii Sztabu Generalnego, Hotelu Warszawa, Pałacu Staszica i budowie gmachu
Ministerstwa Rolnictwa. W latach 1954-1956 był zatrudniony w Energoprojekcie w charakterze projektanta. Pracował w tym okresie jako główny projektant przy budowie elektrowni w Koninie.
12
Władysław Babski (1906 – 1982)
Wspominał, że tuż po wojnie, jak wielu innych „sanacyjnych” oficerów, padł ofiarą oskarżenia o malwersacje i wraz z grupą swoich kolegów został aresztowany. Postawiono go przed komisją śledczą, gdzie najwyższy stopniem, obwieszony orderami funkcjonariusz UB wstał niespodziewanie na jego widok i powiedział: – Panie inżynierze, pan nie może być złodziejem. Jest pan wolny! – Władysław rozpoznał w nim swego przedwojennego podwładnego narodowości żydowskiej z Brześcia, któremu pomógł, gdy ten był w trudnej sytuacji życiowej i materialnej.
Od 1956 r. Władysław Babski poświęcił się pracy naukowo-badawczej w Instytucie Melioracji i Użytków Zielonych w Falentach (obecnie Instytut Technologiczno-Przyrodniczy), gdzie pracuje dotychczas autor niniejszej notki. W latach
1956-1964 prowadził jednocześnie zajęcia dydaktyczne na Wydziale Inżynierii Sanitarnej i Wodnej Politechniki Warszawskiej oraz konsultował, jako główny specjalista, projekty budowli melioracyjnych i mostów w Centralnym Biurze Studiów i Projektów Wodno-Melioracyjnych w Warszawie. Został odznaczony między innymi Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Władysław Babski ożenił się przed wojną. Ze związku tego miał córkę i syna. Jego druga żona zmarła we wczesnych latach 60. Trzecią żoną została w 1967 r.
Jadwiga Maria z domu Marchocka.
Zmarł 25 grudnia 1982 r. i spoczywa na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Opracował Wiesław Dembek, Prezes Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie noty pamiątkowej oraz wspomnień i dokumentów udostępnionych przez Żonę – Jadwigę Marię Babską
Warszawa-Falenty, październik 2019 r.
13
Kazimierz Baj (1914 – 1994)
Kazimierz Baj urodził się 30 lipca 1914 r. w Brzozie Królewskiej. Jego rodzicami byli Józef Baj, dyrektor i nauczyciel miejscowej szkoły, i Izabela z domu Wogurka, także nauczycielka. Miał pięcioro rodzeństwa: starsze siostry – Marię i Zofię i brata Stanisława oraz młodszych braci – Jana i Władysława. Początkowo uczęszczał do szkoły powszechnej w rodzinnej miejscowości. Potem, kiedy cała rodzina przeniosła się z Brzozy Królewskiej do Leżajska, on i jego młodsi bracia kontynuowali naukę w leżajskim Państwowym Gimnazjum i Liceum im. Bolesława Chrobrego. W szkole tej działał Hufiec Szkolny. W czerwcu 1931 r., podczas Zawodów Powiatowego PW, Kazimierz Baj – członek tegoż Hufca – zajął pierwsze miejsce w strzelaniu. W 1932 r. Kazimierz zdał maturę, otrzymał świadectwo dojrzałości i rozpoczął studia na Wydziale Chemii Politechniki Lwowskiej. Ze względu na sytuację społeczno-polityczną (strajki chłopskie na terenach lwowskich, zamieszki w mieście) musiał przerwać naukę we Lwowie. Przeniósł się do Poznania, by w latach 1933–1936 studiować na Wydziale Wychowania Fizycznego. Jego pracę magisterską dotyczącą dziedziny antropologii wychowania a także egzamin końcowy oceniono bardzo dobrze. Dyplom ukończenia uczelni i tytuł magistra wychowania fizycznego otrzymał 16 grudnia 1937 r. Od razu rozpoczął pracę zawodową jako nauczyciel wychowania fizycznego w Równym na Wołyniu, najpierw w Prywatnym Gimnazjum Koedukacyjnym Związku Osadników, potem w Prywatnym Gimnazjum i Liceum Koedukacyjnym T. Piekarskiego.
Małżonkowie Kazimierz i Teodora 1939 r.
Kazimierz Baj (1914 – 1994)
18 lutego 1939 r. w Katedrze Przemyskiej Kazimierz Baj wziął ślub z Teodorą z domu Chmiel (koleżanką z liceum leżajskiego). Pod koniec sierpnia 1939 r., został powołany do wojska w stopniu podporucznika – do 5. Pułku Strzelców Podhalańskich (podhalańczyków) wchodzącego w skład 22. Dywizji Piechoty
Górskiej Armii.
1 września rozpoczęła się II wojna światowa. Po kilkunastu dniach ciężkich walk i po rozbiciu polskich oddziałów Kazimierz Baj dostał się do niewoli niemieckiej. Początkowo znalazł się w obozie jenieckim Oflag II B Arnswalde (dzisiejsze Choszczno), potem przewieziono go do obozu Oflagu II C Woldenberg (dzisiejszy Dobiegniew).
Przetrwał prawie 6 lat niewoli w Woldenbergu dzięki zaangażowaniu się w pracę i naukę. W obozie – od grudnia 1940 r. do stycznia 1945 r. – był nauczycielem i instruktorem wychowania fizycznego, a także organizatorem i kierownikiem grupy wychowania fizycznego Wyższego Kursu Nauczycielskiego zorganizowanego przez Koło Nauczycielskie, pełniąc jednocześnie rolę skarbnika, jak również sekretarza w Kole Wychowawców Fizycznych. Miał zajęcia z jedną z osiemnastu istniejących na terenie obozu grup swych kolegów – jeńców uprawiających gimnastykę poranną. Prowadził dwa turnusy dokształcania nauczycieli szkół podstawowych z zakresu wychowania fizycznego. Każdy taki turnus obejmował 400 godzin wykładów i zajęć praktycznych. Za swoją działalność w obozie, za zasługi na polu kultury fizycznej, a w szczególności za pracę organizacyjną, instruktor-
15
Przed wyruszeniem na front
ską i zawodniczą Biuro Pomocy dla Jeńców Wojennych YMCA w dniu 1 grudnia 1944 r. przyznało mu prawo noszenia odznaki sportowej YMCA. Uczył innych, ale także sam korzystał z różnych form dokształcania. W obozie opanował doskonale znajomość języka francuskiego w mowie i w piśmie.
Szczególna przyjaźń łączyła go z trzema współtowarzyszami niedoli. Byli to Zygmunt Butkiewicz, Józef Dorobek i Eugeniusz Skupiński. Spotkali się ponownie niedługo po zakończeniu wojny. Ich przyjaźń, wzajemne odwiedziny i spotkania w gronie całych rodzin trwały do końca ich dni.
Po uzyskaniu wolności Kazimierz Baj wrócił do Leżajska i tam od 15 marca 1945 r. zaczął pracować jako komendant Hufca Szkolnego przy gimnazjum i liceum leżajskim. Był też nauczycielem języka francuskiego i przysposobienia wojskowego.
We wrześniu 1946 r. wyjechał do Wrocławia. Po zweryfikowaniu dyplomu wyższej uczelni, zwolniony z egzaminu państwowego na nauczyciela szkół średnich, otrzymał kwalifikacje zawodowe do nauczania ćwiczeń cielesnych i higieny jako przedmiotów głównych i somatologii (nauka o budowie ciała ludzkiego, zwierzęcego i roślinnego) jako przedmiotu dodatkowego w szkołach średnich ogólnokształcących i seminariach nauczycielskich. W latach
1947–1949 uczył w Gimnazjum Radiotechnicznym w Dzierżoniowie.
W 1949 r. przeniósł się na stałe do Warszawy i rozpoczął pracę w Centralnym
Urzędzie Szkolenia Zawodowego na stanowisku starszego inspektora, a potem wizytatora wychowania fizycznego w Ministerstwie Oświaty. W 1959 r. zajął się problemem gimnastyki rehabilitacyjnej. Pracował jako nauczyciel w podlegającemu Wydziałowi Zdrowia i Opieki Społecznej Ośrodku Szkolenia Zawodowego w Otwocku przy Centrum Leczniczo-Rehabilitacyjnym im. Hanki Sawickiej, w którym potem został dyrektorem do spraw pedagogicznych. Jednocześnie w latach 1965-1968 był starszym asystentem w Katedrze Rehabilitacji na Wydziale Wychowania Fizycznego warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego.
1 września 1976 r. przeszedł na emeryturę. Został odznaczony Medalem 10-lecia Polski Ludowej (17.01.1955), Srebrnym Krzyżem Zasługi (22.07.1956), oznaką „Za wzorowa pracę w służbie zdrowia” (7.04.1972) i Krzyżem Kawalerskim Odrodzenia Polski (23.12.1974).
16
Kazimierz Baj (1914 – 1994)
Pożegnanie z uczniami, Dzierżoniów 1949
Kazimierz Baj (1914 – 1994)
W związku z wykonywanymi obowiązkami zawodowymi wyjeżdżał kilkakrotnie służbowo za granicę: w latach 1958 i 1977 do ZSRR, w 1962 r. do Francji, w 1966 r. do Jugosławii i w latach 1970 i 1973 do Rumunii.
Miał dwoje dzieci: córkę Marię (ur. 29.07.1947 r.) i syna Andrzeja (ur. 9.05.1953 r.). Doczekał się trzech wnuków (Janusza, Pawła i Jacka). Był dobrym, uczciwym, pracowitym człowiekiem. Kochał sport, przyrodę. Dzięki swojemu hobby – filatelistyce – nawiązał listownie wiele znajomości na całym świecie.
Zmarł w Warszawie 30 grudnia 1994 r. Został pochowany na Warszawskim Cmentarzu Komunalnym Północnym (Wólka Węglowa).
Opracował dr Andrzej Grzybowski, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie dostępnej literatury oraz materiałów ze zbiorów Muzeum Woldenberczyków
Poznań, listopad 2019 r.
17
Zdzisław Bitner (1909 – 1997)
Zdzisław Büttner urodził się 28 stycznia 1909 r. w Poznaniu w rodzinie Leona Büttnera i Pauliny z d. Dąbrowskiej jako ich drugie dziecko. (Po wojnie zmienił pisownię nazwiska na Bitner). W latach 19141918 uczęszczał do niemieckiej szkoły (tzw. Volksschule). Rodzice popołudniami posyłali synów na prywatne lekcje języka polskiego i historii. Jako niespełna dziesięcioletni chłopiec przeżywał Powstanie Wielkopolskie. Ojca stracił mając 12 lat. Odtąd matka samotnie wychowywała troje dzieci: brata Witolda i siostrę Irenę. Po ukończeniu w 1928 roku Gimnazjum Koedukacyjnego w Dębiu n. Nerem rozpoczął studia w Państwowej Wyższej Szkole Budowy Maszyn i Elektrotechniki w Poznaniu na nowo powołanym Wydziale Elektrycznym. Koszty swoich studiów i prawnicze studia brata Witolda opłacał ze środków uzyskanych z korepetycji przedmiotów ścisłych. W czasie studiów opracował wraz z Romanem Czaplickim skrypt z wykładów prof. Eugeniusza Jezierskiego „Oświetlenie elektryczne”. Był to wówczas jedyny skrypt z tej dziedziny. Studia ukończył w 1932 roku jako pierwszy absolwent Wydziału Elektrycznego późniejszej Politechniki Poznańskiej.
Po odbyciu w latach 1932-1933 czynnej służby wojskowej w Szkole Podchorążych Rezerwy Wojsk Łączności w Zegrzu rozpoczął pracę w Zjednoczeniu Elektrowni Okręgu Radomsko-Kieleckiego w Skarżysku Kamiennej, a potem w Urzędzie Miar w Poznaniu. W połowie 1937 r. przeszedł do pracy w spółce Pomorska Elektrownia Krajowa Gródek jako kierownik techniczny Oddziału w Grudziądzu. Czynnie uczestniczył w zainicjowanym przez dyrektora spółki
A. Hoffmanna propagowaniu na te-
Zdzisław Bitner (1909 – 1997)
renie Pomorza zwiększenia zużycia energii elektrycznej poprzez m.in. szersze zastosowanie ogrzewania elektrycznego (słynne piecyki z Gródka), wprowadzenie oświetlenia elektrycznego oraz wykorzystywanie energii elektrycznej do napędu maszyn. Wówczas to z uwagi na brak dostatecznie rozwiniętej sieci elektroenergetycznej opracowano i uruchomiono przewoźne stacje transformatorowe 15/0,4 kV oraz silniki elektryczne do napędu młocarni, które rolnicy ustawiali wzdłuż linii napowietrznych 15 kV.
W sierpniu 1939 r. został
zmobilizowany i brał udział
w kampanii wrześniowej –
jako dowódca plutonu w kompanii łączności 16. Dywizji
Piechoty – w stopniu podporucznika. Walczył w bitwie nad Bzurą, a po jej zakończeniu przebił się do Warszawy.
Zrządzeniem losu w obronie stolicy uczestniczył jego brat
marzec 1940, w Oflagu XIA Osterrode. Zdz. Bitner drugi od prawej
Witold (w cywilu prawnik–adwokat), który zginął tam pod koniec września. Pochowany został na Powązkach Wojskowych w Warszawie.
Do niewoli niemieckiej dostał się Zdzisław w Puszczy Kampinowskiej, osadzony pierwotnie w oflagu XI A Osterode, w górach Harzu, jako jeniec wojenny nr 446/XIA. Przed wojną był aktywnym członkiem Związku Zachodniego, poszukiwanym przez Niemców. Paradoksalnie pobyt w niewoli uchronił go najprawdopodobniej przed śmiercią, bowiem na przełomie września i października
Niemcy kilkakrotnie przeszukiwali jego miejsce zamieszkania w Grudziądzu.
Już w październiku 1939 r. grupa oficerów, a w cywilu elektryków, zorganizowała się początkowo pod nazwą Koło Obozowe Stowarzyszenia Elektryków Polskich. Niemiecka komenda obozu nazwy tej nie przyjęła do wiadomości. Organizację wpisano do niemieckiego rejestru pod nazwą Koło Elektryków w ramach Kół Naukowych Obozu. Koło liczyło ok. 30 członków: oficerów elektryków silno- i słaboprądowców oraz oficerów nie będących elektrykami, lecz interesujących się tą dziedziną wiedzy. Trzon tego koła wykazywał przez cały czas niewoli dużą prężność, tak że stał się ośrodkiem nadającym ton pracy w różnych innych obozach jenieckich, do których organizatorów tego Koła przewieziono. Do tego grona należał również ppor. inż. Zdzisław Bitner, przeniesiony w 1940 r. do Oflagu IIC Woldenberg.
Polscy oficerowie świadomi byli, że ich pobyt w obozie może potrwać wiele lat. A zgodnie z konwencją genewską mogli zajmować się pracą kulturalno-oświatową w postaci prowadzenia wszelkiego rodzaju kursów i wykładów, organizowania bibliotek, imprez artystycznych i sportowych. Pomimo stosowanych przez
19
Zdzisław Bitner (1909 – 1997)
władze niemieckie znacznych ograniczeń i utrudnień w realizacji tych uprawnień, działania te były stopniowo coraz bardziej rozszerzane i doskonalone. W Oflagu IIC Zdzisław Bitner wraz z ppor. inż. Januszem Gniewiewskim założył Koło Elektryków. Przez cały czas pobytu w obozie był jego sekretarzem, jednym z najaktywniejszych elektryków, którego projekty, opracowania i zeszyty–konspekty znalazły się w Muzeum Woldenberczyków. Popularyzując elektrotechnikę i elektroenergetykę w latach 1943-1944, wygłaszał odczyty „O zakresie użytkowania energii elektrycznej”, ale również studiował matematykę. W ramach „Powszechnego Obozowego Konkursu na projekt zagrody wiejskiej i domu mieszkalnego jednorodzinnego na wsi” (12-16.03.1944 r.) opracował z kolegą elektrykiem ppor. inż. Romanem Mastalerzem projekt elektryfikacji zagrody wiejskiej. W ramach działalności Koła opracowano także założenia do budowy dużej elektrowni cieplnej oraz planowano rozwój powojennej energetyki polskiej. Wykonano prace studialne dotyczące elektryfikacji polskiej wsi. Po wojnie prace te były punktem wyjścia do rzeczywistych działań. Po wyzwoleniu w 1945 r. Zdzisław Bitner wrócił do Grudziądza. Jako kierownik podokręgu w Zjednoczeniu Energetycznym Okręgu Bydgosko-Toruńskiego opracował koncepcję energetycznego zasilania Grudziądza. Nadzorował odbudowę obiektów energetycznych i projektował nowe. Pracował również jako nauczyciel. W latach 1945-50 był więc nauczycielem w Liceum Ogólnokształcącym dla pracujących, ucząc fizyki i matematyki. Z kolei w Szkole Zawodowej dla dorosłych prowadził zajęcia z przedmiotów elektrotechnicznych. W taki sposób zastępowany był brak kadry nauczycielskiej wymordowanej przez okupanta.
W 1947 r. zawarł związek małżeński z Heleną Szydłowską. Mieli czworo dzieci: Witolda, Elżbietę, Marię i Annę. W 1950 r. został powołany na stanowisko dyrektora Zjednoczenia Energetycznego Bydgosko-Toruńskiego, a rok później mianowany dyrektorem nowo utworzonego Zakładu Zbytu Energii w Bydgoszczy. W tym samym roku został dyrektorem Zakładu Energetycznego Toruń, pracując na tym stanowisku do 1953 r. Następne pięć lat to praca w Ministerstwie Energetyki w Warszawie w charakterze starszego inspektora eksploatacji. W 1958 r. wrócił do Bydgoszczy, gdzie rozpoczął pracę w Zakładach Energetycznych Okręgu Północnego. Przez 4 lata kierował tam Działem Sieci, a następnie Okręgową Dyspozycją Mocy do początku 1968 r. Do przejścia na emeryturę w 1975 r., dysponując ogromnym doświadczeniem zawodowym, pracował mimo pogarszającego się stanu zdrowia na stanowisku Głównego Specjalisty ds. analiz awarii i rewizji technicznej.
20
Zdzisław Bitner (1909 – 1997)
Zdz. Bitner, gość honorowy Jubileuszu
SEP 1982
Działalność w Stowarzyszeniu Elektryków Polskich była pasją inż. Zdzisława Bitnera. Do tej organizacji wstąpił już w 1937 r. w Oddziale Toruńskim SEP. Po wyzwoleniu zorganizował Koło SEP w Grudziądzu. W styczniu 1954 r. był współzałożycielem Koła Zakładowego SEP przy Zakładzie Sieci Elektroenergetycznych w Toruniu i jego wiceprzewodniczącym. Najbardziej twórczy okres
jego działalności w SEP przypadł na lata 1960-1975, kiedy to pełnił nieprzerwanie obowiązki prezesa Oddziału Bydgoskiego SEP, rozwijając znacznie Oddział i aktywizując jego działalność. Po piętnastu latach prezesury została mu nadana przez Zjazd Delegatów Oddziału godność Honorowego Prezesa Oddziału Bydgoskiego SEP. Następnie w latach 1975-1987 był nieprzerwanie wiceprezesem Zarządu Oddziału Bydgoskiego i członkiem Zarządu Głównego SEP dwóch kadencji (19841987 i 1987-1990). W 1984 r. XXIII Walny Zjazd Delegatów SEP nadał mu godność Członka Honorowego SEP, najwyższego wyróżnienia Stowarzyszenia.
Zmarł 12 lipca 1997 r. Odszedł człowiek, który całe swoje życie poświęcił rodzinie, pracy zawodowej i realizowanej z pasją działalności społecznej. Inicjował wiele działań i akcji na rzecz środowisk elektryków, ale także w telekomunikacji i przemyśle. Był sumienny i wymagający wobec siebie i innych, ale jednocześnie serdeczny i wyrozumiały. Zasłużony działacz SEP, Honorowy Członek Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Poznańskiej, Honorowy Prezes Oddziału Bydgoskiego SEP. Członek Honorowy Stowarzyszenia Elektryków Polskich. W uznaniu działalności zawodowej i społecznej w stowarzyszeniach naukowo-technicznych wyróżniony
Złotą Odznaką Zasłużony dla Energetyki oraz złotymi odznakami honorowymi SEP i NOT. Odznaczony m.in. Medalem za udział w wojnie obronnej, Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Pochowany został na Cmentarzu parafii Św. Wincentego a Paulo w Bydgoszczy przy ul. Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
Opracowali: Edward Cadler i Eugeniusz Kaczmarek
– Oddział Gorzowski Stowarzyszenia Elektryków Polskich, na podstawie: Oflag II C Woldenberg, pr. zb. pod red. Stefana Kotarskiego, KiW, Warszawa 1984; Marian Brandys, Wyprawa do oflagu, Stowarzyszenie Woldenberczyków, 2016; Archiwum rodzinne Witolda Bitnera, syna ppor. inż. Zdzisława Bitnera; Inż. Zdzisław Bitner 1909-1997, Energetyka, nr 9-1997; Zasoby Muzeum Woldenberg IIC Gorzów, 25 września 2019 r.
21
Henryk Borakowski (1907 – 2001)
Henryk Borakowski urodził się 2 lipca 1907 r. w miejscowości Szawle na Litwie. Pierwsze lata swego życia spędził w Libawie. Od 1919 r. mieszkał w Warszawie, gdzie po zdaniu matury w gimnazjum T. Rejtana wstąpił w 1927 r. do Państwowej Szkoły Morskiej w Tczewie. Skończył ją w 1930 r. z wynikiem bardzo dobrym i z tego powodu został zwolniony z egzaminu praktycznego. Od listopada 1930 r. do stycznia 1932 r. odbywał obowiązkową służbę wojskową w Szkole Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu i na ORP Wicher, a parę miesięcy po zwolnieniu z wojska zamustrował się na statkach s/s Lublin i s/s Kościuszko.
W połowie 1935 r. Henryk Borakowski objął stanowisko sekretarza w Departamencie Morskim Ministerstwa Przemysłu i Handlu w Warszawie, równocześnie pełniąc funkcję referendarza żeglugowego, pływając w czasie urlopów na „Piłsudskim” i „Batorym”.
W 1937 r. zdał bardzo trudny państwowy egzamin na urzędnika I kategorii w państwowej administracja morskiej i na własną prośbę jesienią tegoż roku mianowano go kapitanem portu i inspektorem rybołówstwa we Władysławowie. W sierpniu 1939 r. został zmobilizowany i jako ppor. marynarki wcielony do Oddziału Kutrów. Brał udział w obronie Helu jako zastępca dowódcy 43. Baterii Artylerii Nadbrzeżnej kmdra ppor. W. Prowansa i oficer kompanii przeciwdesantowej w Jastarni. Po upadku Helu przebywał od października 1939 r. w niewoli niemieckiej w oflagach: X B Nienburg, XVIII C Spittal i ostatecznie II C Woldenberg. Pobyt w obozach wykorzystał, studiując języki obce i ekonomię.
Po odzyskaniu wolności, w lutym 1945 r., Henryk Borakowski wrócił do Warszawy i zgłosił się do Pomorskiej Grupy Operacyjnej, po czym został skierowany do pracy przy organizacji naczelnych władz gospodarki morskiej, najpierw Departamentu Morskiego w Ministerstwie Przemysłu, przekształconego w Ministerstwo Żeglugi i Handlu Zagranicznego, a w końcu w Ministerstwie
Żeglugi. Brał udział w pracach Komisji Repatriacyjnej w Berlinie jako delegat swego resortu. W Ministerstwie Żeglugi pracował do 1950 r. jako inspektor,
Henryk Borakowski (1907 – 2001)
później jako naczelnik wydziału, doradca żeglugowy oraz zastępca dyrektora departamentu morskiego i żeglugowego, a równocześnie wykładał prawo morskie i ekonomikę transportu morskiego w Szkole Konsularno-Dyplomatycznej przy Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Był też członkiem szeregu Komisji, w tym Komisji Rewizyjnej Polskiej Żeglugi Przybrzeżnej „Gryf”, Podkomisji Komunikacyjnej przy Min. Przemysłu, Komisji do spraw Konwencji Morskich, jak również pełnił kilka innych jeszcze funkcji, m. in. przewodniczącego polskiej delegacji rządowej na międzynarodowej Konferencji w sprawie Bezpieczeństwa Życia na Morzu.
W 1950 r. Henryk Borakowski został na własną prośbę przeniesiony na Wybrzeże, gdzie zatrudnił się w Państwowym Centrum Wychowania Morskiego, wykładając prawo morskie i przedmioty morskie – fachowe. Prowadził także zajęcia w Morskim Technikum Mechanicznym i w Technikum Rybołówstwa Morskiego oraz był wykładowcą na licznych kursach zawodowych dla oficerów. W przerwach letnich pływał jako kierownik nauk na „Darze Pomorza’’ i zastępca kapitana na „Karpatach” (1950), jako kapitan statku szkolnego „Janek Krasicki” (1951) i jako kapitan statku szkolnego „Henryk Rutkowski” (1952). W 1953 r. przeniesiony go służbowo do Morskiego Urzędu Rybackiego na stanowisko st. inspektora i p.o. naczelnika portów rybackich, a po połączeniu MUR z GUM został starszym inspektorem nawigacyjno-pokładowym statków rybackich. W 1956 r. objął w GUM stanowisko naczelnika wydziału portów i został delegatem Ministra w komisji weryfikacyjnej marynarzy i rybaków dalekomorskich.
W styczniu 1957 r. kapitan Henryk Borakowski został dyrektorem Szkoły Rybołówstwa Morskiego w Gdyni, co nie przeszkadzało mu w prowadzeniu zajęć w Wyższej Szkole Marynarki Wojennej oraz w letnim pływaniu w charakterze kapitana na statkach Polskiej Żeglugi Morskiej.
Na zamieszczonym powyżej zdjęciu: dyrektor Szkoły Rybołówstwa Morskiego kapitan Henryk Borakowski i kapitan K.O. Borchart w dniu 1 Maja 1960 r.
W 1961 r. kapitan Borakowski opuścił szkolnictwo morskie i przeszedł na stałe do Polskiej Żeglugi Morskiej, dowodząc kolejno statkami tego armatora: „Ko-
23
24
Henryk Borakowski (1907 – 2001)
palnia Zabrze”, „Boginka”, „Mazury”, „Chemik”, „Rusałka”, „Wrocław”, „Rzeszów”, „Świdnica” i „Poznań”. Po przejściu na emeryturę w 1969 r. odbywał w lecie rejsy, pełniąc rolę kapitana kolejnych statków. Jego ostatnie pływanie to półroczny rejs czarterowy zbiornikowca „Karpaty”, zakończony wiosną 1972 r. W 1977 r. Henryk Borakowski stał się jednym z założycieli Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej, pełniąc początkowo funkcję Sekretarza Stowarzyszenia, a później, przez dwie kolejne kadencje, przewodniczącego Sądu Koleżeńskiego, Za zasługi położone przy odbudowie polskiej gospodarki morskiej kpt. Henryk Borakowski został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi – pierwszym, jaki po wojnie nadano w resorcie, a w 1957 r. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Pomimo przejścia w stan spoczynku kpt. Henryk Borakowski nie przestał pracować „dla morza”. Udzielał się czynnie w Zakładzie Eksploatacji Zbiornikowców PŻM w Gdyni, a gdy ten armator stanął przed koniecznością uruchomienia szkoleń zespołów załogowych w zakresie bezpieczeństwa pracy na zbiornikowcach, kapitan Borakowski, wykorzystując swoją teoretyczną i praktyczną znajomość przedmiotu, przystąpił do opracowania stosownego podręcznika. Wydany przez
Wyższą Szkołę Morską w Gdyni podręcznik okazał się już drugą pracą po wydanej w 1956 r. książce „Zbiornikowce i ich eksploatacja”.
Kapitan Henryk Borakowski zmarł 5 stycznia 2001 r. i został pochowany na cmentarzu komunalnym w Sopocie.
Opracował dr Andrzej Grzybowski, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie dostępnej literatury, w tym: Kadry Morskie Rzeczpospolitej, tom II, Polska Marynarka Wojenna, pod redakcją Jana K. Sawickiego; Album: Wyższa Szkoła Morska, Gdynia 1996; Sprawozdania z działalności Stowarzyszenia Kapitanów Żeglugi Wielkiej (1977-2009)
oraz materiały ze zbiorów Muzeum Woldenberczyków. Zdjęcie z portalu internetowego NK.
Poznań, listopad 2019 r.
Marian Brandys (1912 – 1998)
Marian Brandys urodził się 25 stycznia w 1912 r. w Wiesbaden (Niemcy) w polskiej, zasymilowanej rodzinie żydowskiej. Jego ojciec był właścicielem domu bankowego. Początkowo po powrocie do Polski Brandysowie zamieszkali w Łodzi. Obaj synowie – Marian i młodszy Kazimierz, którzy mieli się zapisać w polskiej historii literatury – ukończyli tam gimnazjum. Potem Marian studiował prawo i ekonomię na Uniwersytecie Warszawskim. „Przed wojną głównym moim zajęciem było chorowanie na astmę” – wspominał Marian Brandys po latach w wywiadzie dla Anny Bikont i Joanny Szczęsnej.
W czasie kampanii wrześniowej Brandys został dowódcą konnego plutonu karabinów maszynowych w ramach grupy operacyjnej Polesie. Brał udział w walkach w rejonie Woli Gułowskiej, stanowiących ostatni etap bitwy pod Kockiem. Wzięty do niewoli, trafił ostatecznie na początku 1940 r. do Oflagu II C w Woldenbergu (dziś – Dobiegniew). Swoje przeżycia Marian Brandys opisał po latach w książce „Wyprawa do oflagu”.
W obozie polscy oficerowie pochodzenia żydowskiego zostali zgromadzeni w jednym baraku i wyłączeni częściowo ze wspólnego obozowego życia innych jeńców, co Brandys odczuł jako dramatyczne odrzucenie od polskości, z którą przecież się identyfikował. Właśnie tam za drutami zapoczątkował swą działalność literacką. W konkursie zorganizowanym przez oflagowe Koło Nauczycielskie w listopadzie 1942 r. otrzymał nagrodę w wysokości 75 lagermarek za nowelę „Imponderabilia” oraz pierwszą nagrodę za opowiadanie „Inwalidzi”. Był też znakomitym obserwatorem życia obozowego. Tak ocenił m.in. znaczenie obozowego teatru stworzonego przez współjeńców: „Potężny akumulator zasilający naszą gasnącą energię. To był dla naszych zatrutych niewolą dusz lek odkażający o mocy przewyższającej wszystkie lekarstwa znajdujące się w dyspozycji naszych obozowych lekarzy”.
W ostatnich miesiącach wojny, po wyzwoleniu z oflagu w styczniu 1945 r., Marian Brandys był korespondentem frontowej gazety „Zwyciężymy” i jako sprawozdawca prasowy jeden z pierwszych wszedł do zdobytej Kancelarii Rzeszy w Berlinie, a swe reportaże pisał ponoć na blankietach listowych Hitlera.
Marian Brandys (1912 – 1998)
Po wojnie, kiedy wstąpił do PPR, pracował jako dziennikarz w Gdyni i w Warszawie, pisząc reportaże, felietony i recenzje. W 1948 r., po zjednoczeniu PPR z PPS, wyjechał do Włoch jako korespondent Agencji Prasowo-Informacyjnej. Owocem podróży był tom reportaży „Spotkania włoskie”. Od 1950 r. pracował w „Nowej Kulturze”
i współpracował ze „Światem”. W 1952 r. opublikował reportaż „Początek opowieści”
o budowie Nowej Huty, gloryfikujący nową PRL-owską rzeczywistość. Wtedy też powstała wspomniana książka o charakterze reportażu pt. „Wyprawa do oflagu”.
Maria Janion po śmierci Brandysa wspominała: „W swoich słynnych cyklach
książek historycznych, takich jak przede wszystkim <Kozietulski i inni> czy <Koniec świata szwoleżerów>, Marian Brandys stworzył zupełnie nowy sposób polskiego pisania o przeszłości. (...) Nie był <brązownikiem>, ale nie był też <antybrązownikiem>.
Nie pisał w tradycyjnym rozumieniu <ku pokrzepieniu serc> ani też, by <rozdzierać rany>. Sam się najlepiej pośrednio scharakteryzował przez metaforę kogoś, kto pracuje przy centryfudze czasu, w której się scedza świadomość historyczna narodu”.
Ryszard Kapuściński, który Brandysa zaliczał do swoich mistrzów, zauważył, że podczas lektury powieści historycznych Brandysa „w sposobie zbierania materiału, w sposobie pisania, czuć zawsze pulsujący nerw reportera, jego niezaspokojoną ciekawość, jego uporczywą dociekliwość, jego wspaniałą sztukę dziwienia się, nieukrywaną radość odkrycia”.
W 1966 r., po usunięciu z PZPR Leszka Kołakowskiego, Marian Brandys wystąpił z partii. W tym czasie poznał swoją przyszłą żonę – Halinę Mikołajską. Podobno spotkali się w ZAiKS-ie w Zakopanem, a kiedy „podeszła do stolika, gdzie siedziałem z jedną panią, która bardzo mi się podobała, i powiedziała: – Siedzi Pan przy niewłaściwym stoliku, z niewłaściwą kobietą. – Zabrała mnie do swojego stolika i tak już zostało” – wspominał po latach Marian Brandys, który właśnie poprzez żonę związał się z KOR-em.
Tuż przed śmiercią Haliny Mikołajskiej (22 czerwca
1989 r.) Marian Brandys ochrzcił się i wziął z nią w szpitalu ślub kościelny. „Halina nie mogła znieść myśli, że nie będziemy leżeli obok siebie w grobie”, jak wyznał.
W 1976 r. był jednym z sygnatariuszy protestu zwanego Memoriałem 101 przeciwko zmianom w Konstytucji zapewniającym przewodnią rolę
PZPR w państwie oraz trwały i nienaruszalny sojusz z ZSRR. W efekcie tego objęto go zakazem druku.
Na początku lat 80. Brandys dużo publikował w drugim obiegu (m.in. „Moje przygody z historią”, „Małpeczka”, „Twardy człowiek”). Za „Generała Arbuza”, opowieści o gen. Józefie Zajączku, otrzymał w 1989 r. Nagrodę Kulturalną „Solidarności”.
26
Marian Brandys (1912 – 1998)
Na początku lat 90. zaczęły ukazywać się „Dzienniki” Brandysa. W ostatnich latach życia ciężko chorował, wciąż pracując nad swoją ostatnią książką „Jasienica i inni”.
Zmarł 20 listopada 1998 r. w Warszawie. Pochowany został na cmentarzu leśnym w Laskach, gdzie spoczywa wraz ze swoja zmarłą w 1989 r. żoną Haliną Mikołajską.
Opracował Andrzej Pazda, Stowarzyszenie Woldenberczyków, na podstawie dostępnej literatury, w tym m.in.: A. Bukowski, Za drutami oflagów, PWN, 1993; Oflag II C Woldenberg, KiW, 1984; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, SW, 2017 oraz ogólnie dostępnych materiałów w zasobach Internetu
27
Poznań, 23 listopada 2019 r.
Arkady Brzezicki (1908 – 2014)
Arkady Brzezicki urodził się 4 grudnia 1908 r. w Groznym (stolicy dzisiejszej Czeczeni), w rodzinie zesłańca, pracownika tamtejszej kolei. Po kilku latach rodzina przeniosła się do kaukaskiego kurortu Mineralne Wody i tam Arkady rozpoczął naukę w rosyjskiej szkole. Po zwycięskiej wojnie z bolszewikami rodzice postanowili wrócić do wolnej już Polski. Ojciec jako długoletni pracownik kolei dostał wagon towarowy, którym dzięki jego zaradności udało się całej rodzinie po długiej podróży cało przekroczyć granicę radziecko-polską.
Początkowo zamieszkali w Stanisławowie, następnie tymczasowo u krewnych w Brwinowie, po czym przenieśli się do Warszawy. Naukę w polskiej już szkole średniej Arkady kontynuował w Mielniku n/Bugiem oraz w Białej Podlaskiej i tam też zdał maturę. Po maturze w ramach obowiązkowej służby wojskowej uczestniczył w latach 1929–1930 w Kursach Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty w Grudziądzu. Mile wspominał nowocześnie urządzone koszary, wysoki poziom nauczania i świetną atmosferę. Kursy te ukończył w stopniu plutonowego podchorążego rezerwy.
Wtedy też dowiedział się o istnieniu w Warszawie Centralnego Instytutu Wychowania Fizycznego (CIWF), uczelni powstałej w 1929 r., późniejszej Akademii Wychowania Fizycznego (AWF) im. Józefa Piłsudskiego. W 1930 r. po pomyślnym zdaniu egzaminów został studentem CIWF, który ukończył w 1932 r. W trakcie studiów jego wykładowcy, widząc dużą sprawność fizyczną Arkadego, zaproponowali mu wstąpienie do WKS Legia. Początkowo uprawiał lekkoatletykę i tenis, porzucając później te dyscypliny dla szermierki. Przez wiele lat był świetnym szablistą, reprezentantem Polski, a po zakończeniu kariery sportowej uznanym działaczem sekcji szermierczej Legii.
Arkady Brzezicki po ukończeniu CIWF skierowany został do pracy w Collegium Marianum – Gimnazjum Biskupiego w Pelplinie na Pomorzu w charakterze nauczyciela wychowania fizycznego. Uzupełnił wówczas studia już na AWF-ie i jednocześnie po odbytych ćwiczeniach wojskowych uzyskał nominację na stopień
Arkady Brzezicki (1908 – 2014)
podporucznika rezerwy, i jako już oficer prowadził w starszych klasach zajęcia z przysposobienia wojskowego. Praca z młodzieżą sprawiała Arkademu zawsze ogromną przyjemność. Realizując swoje sportowe pasje, organizował zajęcia pozalekcyjne dla młodzieży. Zimą były to narty, łyżwy, a latem m.in. spływy kajakowe na pobliskiej rzece Wierzycy.
W sierpniu 1939 r. dostał powołanie do Pułku Piechoty w Gniewie. Walczył ze swoim oddziałem na Mazowszu. 19 września pod Łowiczem, po sforsowaniu Bzury, przebijając się z niemieckiego okrążenia, Arkady Brzezicki dostał się do niewoli. Początkowo do obozu przejściowego Osterode w górach Harzu jako jeniec wojenny nr 502/XI.A. Stamtąd późną jesienią 1939 r. został przeniesiony do będącego jeszcze w budowie Oflagu II C Woldenberg. Pozostał tam aż do wyzwolenia w 1945 r.
Koło Wychowania Fizycznego i Sportu w Oflagu II C. Czwarty od lewej stoi por. Arkady Brzezicki
Jako absolwent AWF doskonale rozumiał, że tężyzna fizyczna może pomóc w zwalczaniu stresu wywołanego pobytem w oflagu. Stąd jego zaangażowanie w tworzenie i działalność Koła Wychowania Fizycznego organizującego kursy specjalistyczne i imprezy sportowe. Stał się tam cenionym wykładowcą oraz świetnym współorganizatorem wielu turniejów, pokazów i rozgrywek sportowych.
Do historii przeszła w 1944 r. – czyli w roku olimpijskim – organizacja zawodów sportowych na wzór Olimpiady zaplanowanej na ten rok w Londynie, a z powodu wojny odwołanej. Była to wyjątkowo udana impreza, która złotymi
29
Arkady Brzezicki (1908 – 2014)
zgłoskami zapisała się w historii światowego olimpizmu. Pan Arkady był jednym z jej organizatorów. Niestety zakończenie zawodów nie było już tak uroczyste z powodu otrzymania informacji o tragicznym upadku Powstania Warszawskiego.
30 stycznia 1945 r., po kilkudniowej ewakuacji obozu, nastąpiła długo oczekiwana wolność, którą por. Arkady Brzezicki wraz z prawie połową jeńców (ok. 3000) odzyskał 50 km na zachód od Woldenbergu w majątku Deetz (obecnie Dziedzice). Wydarzenia tamtych dni okazały się bardzo bolesne, bo w chwili potyczki zbrojnej i odbijania obozu przez radziecki czołg zginęło 30 kolegów oficerów. Dla Arkadego było to tragiczne przeżycie, a wolność – jak się szybko zorientował – niejedno miała imię.
Powrócił do Warszawy, włączając się – podobnie jak inni woldenberczycy
do pracy przy odbudowie kraju. Wielu z nich było przecież świetnie przygotowanych zarówno zawodowo, jak też intelektualnie.
Pan Arkady powrócił do uprawiania sportu. Sukcesów miał sporo. Był wielokrotnym mistrzem Polski w szabli i reprezentantem kraju na zawodach międzynarodowych. Jednak z racji swojego wieku powoli rezygnował z czynnego uprawiania sportu, przechodząc do roli działacza. Objął funkcję szefa sekcji szermierczej Legii, którą piastował przez 30 lat.
Mistrzostwa Polski 1947, pierwszy z lewej Arkady Brzezicki
W tym czasie stworzył podwaliny pod potęgę polskiej szermierki. Wychował takie sławy jak: Jerzy Pawłowski, uznawany do dziś za szermierza wszechczasów, czy Ryszard Zub – późniejszy doskonały trener i twórca sukcesów szermierczych reprezentacji Włoch.
30
–
Arkady Brzezicki (1908 – 2014)
W 1951 r. Arkady Brzezicki poślubił Marię Morawińską, swoją dawną koleżankę z Akademii Wychowania Fizycznego, późniejszą współzałożycielką Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie i jego pierwszą dyrektor. Można śmiało przyjąć, że duch olimpizmu towarzyszył rodzinie Brzezickich na co dzień.
Arkady Brzezicki należał do osób o szerokich zainteresowaniach. Poza podstawową działalnością, jaką był sport, pracował w wydawnictwie „Sport i Turystyka”, prowadząc tam dział artystyczny, odpowiadając za albumy o sporcie. Został też autorem wielu książek o tematyce sportowej. Po przejściu na emeryturę w pełni oddał się swojej innej pasji, jaką było łowiectwo. Był redaktorem miesięcznika myśliwych „Łowiec Polski”.
Arkady Brzezicki należał do miłośników przyrody.
Kochał Tatry, które poznał dokładnie. Regularnie co roku przez 53 lata wraz z żoną Marią w marcu wyjeżdżał tam na narty, mając bazę w pięknym Schronisku Murowaniec na Hali Gąsiennicowej. Fotka z nartami i uśmiechem Arkadego mówi sama za siebie.
Mimo wielu aktywności Arkady Brzezicki przez całe życie nosił w sercu wspomnienie obozu i kolegów woldenberczyków. Po wojnie spotykał się z nimi, dbając o utrzymanie więzi środowiska. Od 1960 r. brał udział we wszystkich Zjazdach Woldenberczyków. Czuł się bardzo związany z Dobiegniewem, z młodzieżą ze Szkoły Podstawowej wybudowanej w 1963 r. przy dużym zaangażowaniu woldenberczyków z całej Polski. Jednym z propagatorów tej akcji był właśnie Arkady Brzezicki. W 1995 r. podczas kolejnego Zjazdu szkole tej nadano imię „Żołnierzy Września – Woldenberczyków ”.
W 2007 r. na Zjeździe Woldenberczyków Arkady Brzezicki jako najstarszy, w otoczeniu już tylko 4 woldenberczyków, dokonał przecięcia wstęgi podczas otwarcia przebudowanego, a powstałego w roku 1987 r. Muzeum Woldenberczyków.
Tego samego roku udzielił wywiadu wielkiemu włoskiemu dziennikowi „Corriere della Sera”, w którym opisał m.in. życie obozowe, w tym przebieg woldenberskiej olimpiady w 1944 r. Wywiad ten zrobił na władzach Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego w Lozannie ogromne wrażenie. W uznaniu zasług Arkady Brzezicki otrzymał wspaniałą statuetkę, którą wraz z listem gratulacyjnym od Przewodniczącego MKOl Jacquesa Rogge, wręczyła mu Irena Szewińska, członek MKOl. Rok później, czyli w 2008 r., mając już wtedy 100 lat (!), ową statuetkę Arkady Brzezicki przekazał do zbiorów Muzeum Woldenberczyków.
Wtedy też powstała idea utworzenia wystawy „Igrzyska za drutami”, aby wydarzenia tamtych dni zostały przypomniane i mocniej utrwaliły się w cza-
31
Arkady Brzezicki (1908 – 2014)
sach obecnych. Pan Arkady był bezsprzecznie współtwórcą tej idei. Niestety w otwarciu tej wystawy w 2014 r. już nie uczestniczył z racji swego wieku, ale w kuluarach dominował jego duch. Wspominano go wielokrotnie jako wspaniałego, sprawnego organizatora, a przede wszystkim znakomitego, lubianego gawędziarza.
Arkady Brzezicki zmarł 19 grudnia 2014 r. w wieku 106 lat., trzy miesiące po otwarciu wystawy pt. „Igrzyska za drutami”. Był przedostatnim żyjącym woldenberczykiem. Odszedł zapewne uspokojony, że jego dzieło nadal żyje.
Spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie, pożegnany przez bliskich i przyjaciół ze Stowarzyszenia Woldenberczyków w asyście honorowej Wojska Polskiego.
Na fotografii Arkady Brzezicki na tle autentycznej flagi Olimpiady w 1944 r. w momencie przekazywania muzeum statuetki Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Arkady Brzezicki, Z mojego życia, Wydanie Jubileuszowe w 100. rocznicę urodzin autora; Kronika pracy Koła Wychowawców WF spisana w obozie w latach 1940-1944 przez sekretarza Koła ppor. Tadeusza Jakubowskiego – jeńca nr 266 IIC (oryginał w zbiorach Muzeum Sportu i Turystyki w W-wie), Informacja zawarta na stronie internetowej ZAiKS-u; Umieszczone zdjęcia pochodzą z książki „Z mojego życia” oraz z zasobów Muzeum Woldenberczyków
32
Łódź, 22 marca 2019 r.
Jan Feliks Busiakiewicz (1907 – 2010)
Jan F. Busiakiewicz urodził się 8 lutego 1907 r. w Tuszynie, niedaleko Łodzi, z ojca Józefa i matki Ewy Pietrzyk. Był najmłodszym z rodzeństwa. Ojciec Jana umarł w 1914 r. Matka została z czwórką dzieci. Ciężar utrzymania rodziny wzięła na siebie, pracując jako nauczycielka, najstarsza siostra Jana, Barbara, która w 1915 r. wyszła za mąż za przedsiębiorcę budowlanego Kazimierza Grzybowskiego. Rodzina w 1919 r. przeniosła się do Poznania, a dzięki niezłej sytuacji finansowej szwagra mógł Jan po ukończeniu szkoły podstawowej rozpocząć naukę w renomowanym poznańskim liceum. Matura tudzież późniejsze studia „lądowe” zupełnie nie odpowiadały Janowi.
Mimo stosowanych przez siostrę i szwagra różnych metod „łagodnej perswazji”, z ciężką pracą na budowie włącznie, osiemnastoletni Jan pewnego dnia opuścił Poznań i udał się nad świeżo odzyskane polskie morze, i z nim związał swoją przyszłość. Początkowo pływał na statkach handlowych, później na żaglowcu ORP Lwów, który spełniał rolę jednostki handlowo-szkoleniowej. W 1927 r. ukończył Szkołę Morską w Tczewie, a trzy lata później Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu, gdzie 15 sierpnia 1930 r. uzyskał awans na podporucznika marynarki. Jego kolegą kursowym był m.in. Zbigniew Przybyszewski, także jeniec obozu Woldenberg, zamordowany w 1952 r. przez komunistów w sfingowanym procesie. Do wybuchu wojny Jan Busiakiewicz służył w Polskiej Marynarce Wojennej. Był między innymi oficerem wachtowym na ORP Mazur, zastępcą dowódcy okrętów ORP Krakowiak i ORP Mazur oraz pierwszym oficerem artylerii na ORP Wicher i ORP Grom. Wybuch wojny zastał kapitana Busiakiewicza na stanowisku zastępcy dowódcy II Morskiego Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej stacjonującego na Helu. Wspólnie z marynarzami tego dywizjonu uczestniczył nie tylko w obronie Helu, ale także w tłumieniu prób poddania półwyspu przez część miejscowej ludności. To działanie mogło mieć wpływ na jego późniejsze osadzenie w obozie koncentracyjnym. Po kapitulacji Helu 2 października 1939 r. przebywał w niewoli niemieckiej w obozach XB Nienburg, XVIII Spittal i II C Woldenberg.
Jan Feliks Busiakiewicz (1907 – 2010)
W obozie Woldenberg od początku współdziałał z twórcami Teatru Obozowego. Tam nawiązała się przyjaźń jeńca kpt. mar. Jana Busiakiewicza z innym jeńcem – ppor. Antonim Paprockim, współautorem sztuki „Na pokładzie”. Sztuka ta była inscenizowaną gawędą o życiu marynarskim i nie mogłaby powstać bez „opowieści marynarskich” snutych przez kpt. mar. Bohdana Mańkowskiego i kpt. mar. Jana F. Busiakiewicza. Ppor. Antoni Paprocki, przed wojną pracownik MSZ, w obozie działał w tzw. Zaułku Poetów, tworząc wiele wierszy o tematyce obozowej. Tomik wierszy, własnoręcznie przepisany na maszynie i z dedykacją autora, Jan F. Busiakiewicz przechowywał jako najcenniejszą obozową pamiątkę. Jan F. Busiakiewicz był komendantem baraku 15B, należał do grupy 66 najbardziej zaufanych jeńców przygotowujących ucieczki. Uważa się, że właśnie te działania, jak również wcześniejsze na Helu, mogły być przyczyną jego aresztowania przez Gestapo w listopadzie 1944 r. Początkowo w grupie 10 jeńców został wywieziony do Piły, potem Szczecina, a później osadzony w Policach, skąd w lutym 1945 r. przewieziono go do obozu koncentracyjnego Sachsenhausen. Tam uratował go od śmierci współwięzień ppor. mar. Konstanty Siemiaszko. Po wyzwoleniu przez aliantów i pobycie w koszarach Bessieres w Paryżu rozpoczął w Wielkiej Brytanii służbę w Polskiej Marynarce Wojennej. Początkowo na ORP Piorun, a później jako zastępca dowódcy krążownika ORP Conrad. To jemu przypadł smutny „zaszczyt” opuszczenia w 1946 r. polskiej bandery na krążowniku, który został zwrócony stronie brytyjskiej.
34
Na zdjęciu z 1946 r. komandor Jan Busiakiewicz wraz z towarzyszącymi oficerami na pokładzie ORP Conrad.
Jan Feliks Busiakiewicz (1907 – 2010)
Po awansie na stopień kmdr. ppor. został dyrektorem nauk na kursach przysposobienia Marynarki Wojennej prowadzonych w Londynie. Zdemobilizowany w 1949 r. w stopniu komandora porucznika zamieszkał w Londynie, prowadząc hurtownię materiałów biurowych i czynnie działając w Samopomocy Marynarki Wojennej (SMW). Do 1971 r. był tam sekretarzem, później skarbnikiem, a od 1971 prezesem. Organizował światowe zjazdy SMW w 1975 r. i 1981 r., kiedy został członkiem honorowym SMW. W 1989 r. był uczestnikiem zjazdu w Henley. W 1991 r. reprezentował SMW na spotkaniu z prezydentem Lechem Wałęsą w Ambasadzie Polskiej w Londynie.
8 lutego 2007 r. w Chislehurst pod Londynem obchodził 100-lecie urodzin, otrzymując życzenia od Królowej Angielskiej, Premiera RP i Ministra Obrony Narodowej, które osobiście wręczył mu, w imieniu Polskiej Marynarki Wojennej, kontradmirał Adam Mazurek z grupą oficerów.
Jan Busiakiewicz zmarł w Londynie w czerwcu 2010 r. w wieku 103 lat. Po uroczystym pożegnaniu w kościele pw. św. Andrzeja w Londynie prochy śp. Jana Busiakiewicza i jego żony Barbary zostały złożone w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu.
Opracował Andrzej Grzybowski, wnuk siostry Jana Busiakiewicza, Barbary Grzybowskiej, na podstawie przekazów rodzinnych i dostępnej literatury
35
Poznań, 5 marca 2019 r.
Stanisław Chlebda (1909 – 1971)
Stanisław Chlebda – mój Ojciec – urodził się 14 kwietnia 1909 r. we wsi Byszyce pod Wieliczką. Był jednym z pięciorga dzieci rodziny tak biednej, że dopiero po kilkunastu latach od postawienia chałupy stać ją było na pokrycie klepiska podłogą z desek. Pieniędzy starczyło więc na wyedukowanie tylko jednego z dzieci; był nim właśnie Stanisław. Ze starego wojskowego szynela uszyto mu palto i posłano do szkoły: codziennie 9 kilometrów na piechotę do Wieliczki i 9 kilometrów z powrotem do Byszyc. Nie poprzestał na szkole powszechnej i gimnazjum w Wieliczce: w 1932 r. skończył Państwowe Pedagogium w Krakowie, zdobywając jako pierwszy z rodu wykształcenie i uprawnienia „do nauczania w publicznych i prywatnych szkołach powszechnych”. Zgodnie z tymi kwalifikacjami dwudziestoczteroletni nauczyciel podjął pracę najpierw w Porąbce, a następnie w Myszkowie, robotniczym mieście zagłębiowskim, gdzie w 7-klasowej szkole publicznej poznał nauczycielkę Zofię Dyjankę, wychowankę Państwowego Żeńskiego Seminarium
Nauczycielskiego w Zawierciu. Zanim się w kwietniu 1938 r. zaręczyli, a rok później, już u progu wojny, pobrali, pędzili życie biedne, pracowite, ale jak można sądzić z zachowanych zdjęć – szczęśliwe: wycieczka z uczniami do Wieliczki, wspólne wypady rowerowe za miasto, odpoczynek w skałkach Jury Krakowsko-Częstochowskiej, pomoc przy żniwach w rodzinnych Byszycach. Obydwoje w 1934 r. wstąpili do Związku Nauczycielstwa Polskiego.
Ale równolegle z dokumentacją drogi nauczycielskiej w domowym
Stanisław Chlebda (1909 – 1971)
archiwum znalazły się także świadectwa zdobywania innych jeszcze kwalifikacji. I tak we Włodzimierzu, 24 czerwca 1930 r., tytularny kapral Stanisław Chlebda z 6. Pułku Artylerii Polowej zdobył stopień podchorążego. Z kolei 11 sierpnia 1933 r. ppor. rez. Stanisław Chlebda, przynależny do 25. Pułku Artylerii Lekkiej, wypełnił warunki próby przewidzianej dla jego kategorii wiekowej. 21 października 1938 r. prezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mościcki mianował mojego przyszłego Ojca porucznikiem rezerwy w korpusie oficerów artylerii. Oznaczało to, że kiedy przyjdzie czas – a przyszedł niespełna rok później – porucznik Chlebda zostanie 25 sierpnia 1939 r. zmobilizowany i uda się na front.
21 września 1939 r. po przegranej bitwie pod Tomaszowem Lubelskim Ojciec dostał się do niewoli. Jego wojennym adresem stał się na kilka miesięcy Oflag XI B w Braunschweigu, a potem na długi okres pięciu lat – Oflag II C w Woldenbergu, dzisiejszym Dobiegniewie. Ze skąpych przekazów rodzinnych wiem, że po wybuchu wojny 27-letnia Zofia Chlebdowa i jej 10-letnia siostra uciekały przed Niemcami z Myszkowa w stronę Sandomierza, a następnie, po wkroczeniu Rosjan, uciekały w drugą stronę – skąd właśnie przyszły. Zaraz po powrocie do Myszkowa Mama dostała wiadomość, że Tato został wzięty do niewoli i że pociąg z jeńcami gdzieś się na pobliskiej stacji zatrzymał. Mama zdążyła się wtedy zobaczyć ze swym mężem i przekazać mu zapasowe okulary. Potem przez ponad pięć lat jedynym kontaktem między małżonkami były listy i niekiedy zdjęcia, z rzadka także paczki.
37
ppor. rez. St. Chlebda (pierwszy z prawej) 23. Pułk Artylerii lekkiej 1938
Stanisław Chlebda (1909 – 1971)
Z równie skąpych opowieści Ojca wiem, że był namiętnym filatelistą, należał do Koła Filatelistów i zbierał znaczki poczty obozowej, które ocalił podczas ewakuacji (podobnie jak kilka obozowych drzeworytów). Zupełnie szczególnym obozowym dokumentem jest zaświadczenie o ukończeniu przez Ojca kursu z zakresu administracji szkolnej dla kierowników szkół powszechnych („w ilości 110 godzin i po złożeniu pracy piśmiennej na temat <Roczny plan wychowawczy kierownika szkoły>”), wydane przez Koło Nauczycielskie Oficerskiego Obozu Jeńców Wojennych w Woldenbergu 12 lipca 1942 r. i podpisane przez przewodniczącego Komisji Kulturalno-Oświatowej Obozu podpułkownika Wilczewskiego. Nie ma więc niczego dziwnego w fakcie, że kiedy udało się Ojcu przeżyć zarządzoną przez Niemców ewakuację obozu i w końcu stycznia 1945 r. wrócić do Myszkowa, już kilka dni później, 2 lutego 1945 r., zgłosił się do pracy w myszkowskiej Szkole Publicznej nr 2.
Władze oświatowe chciały jednak inaczej. Na południu dzisiejszej Opolszczyzny, u stóp Kopy Biskupiej w Jarnołtówku – ówcześnie Arnoldsdorf – kilometr od granicy z Czechami stała opuszczona przez Niemców szkoła. Mało kto chciał się zapuszczać w te niepewne rejony, ale dawały one szanse na rozpoczęcie życia od zera: życia prywatnego i życia zawodowego. W połowie 1945 r. Rodzice przenieśli się na ziemię „śląsko-dąbrowską” i 4 września, inaugurując pierwszy powojenny rok szkolny, podnieśli nad jarnołtówecką szkołą polską flagę. Spędzili w Jarnołtówku siedem niesłychanie trudnych i pracowitych lat, mając jednak poczucie budowania czegoś, czego w tym rejonie nigdy nie było, a co miało szanse przetrwać dziesięciolecia. Szkoła w Jarnołtówku działa do dziś, a mijam ją zawsze z tym większym wzruszeniem, że była też moim szczęśliwym domem rodzinnym.
W 1952 r. rozpoczął Ojciec pierwszą ze swych dwóch kadencji posła na Sejm i cała rodzina przeniosła się do Głuchołazów. Sejm był, jak wiadomo, w nieosiągalnej dla nas – dzieci – stolicy, więc w oczach Brata i moim pozostała przede wszystkim codzienna nauczycielska krzątanina Rodziców: najpierw w Szkole
Podstawowej nr 1, potem, od 1956 r. – w głuchołaskiej Szkole nr 3 „na górce”, którą Ojciec wznosił nie tylko własną inicjatywą, ale i najdosłowniej swoimi i Maminymi rękami, łopatą, motyczką, grabiami, bo takie to były czasy. Określenie
„sojusz robotniczo-chłopski” nie było w naszym domu hasłem z marksistowskiego podręcznika: Mama z robotników, a Tato z chłopów do pracy fizycznej byli
38
zaprawiani od dziecka, a chociaż formuł „praca od podstaw” i „praca organiczna” nikt w domu nie używał, to właśnie one pasują najbardziej do zasad, którymi kierowali się Rodzice i które niejako z powietrzem wdychałem na co dzień wraz z Bratem. „Najpierw obowiązek, potem przyjemność” stanowiło pierwszą z reguł domowego dekalogu.
Z pracą nauczycielską Ojciec rozstał się dopiero w 1961 r., kiedy został sekretarzem Wojewódzkiego Komitetu Stronnictwa Demokratycznego, co całą rodzinę zmusiło do porzucenia Gór Opawskich i osiedlenia się w ciemnym ówcześnie i siermiężnym Opolu. Mimo że Ojciec zajmował prominentne na tamte czasy stanowisko, w domu nigdy się nie przelewało. Każdy dzień kończył się widokiem Mamy nad specjalnym zeszytem, w którym notowała najmniejszy nawet wydatek i sprawdzała, ile zostało do pierwszego. Ojciec przez całe swoje życie nigdy nie był w sanatorium i nigdy nie zobaczył zagranicy. Dziś biura poselskie to odrębne pomieszczenia w mieście opłacane z budżetu państwa; biuro poselskie Ojca stanowił jego pokój w naszym domu i prywatny telefon.
Dla mnie i Brata nasz Tato był nie tyle posłem i sekretarzem, ile Tatą właśnie, który budził nas co rano śpiewanką „Wstawajcie, lube dziatki, kukułka zakukała”, burczał „Ktoś tu ma długi ogon”, gdy ów ktoś nie zamknął za sobą drzwi, powątpiewał w różne solenne zapewnienia cierpkim „Pierdu-drzystu, będziesz organistą!” lub równie finezyjnym „Świdry-midry, w dupie widły, a na końcu gwóźdź!”, bo język potrafił mieć po chłopsku barwny.
Rodzinna pamięć o pobycie Ojca w oflagu kojarzy mi się nieodmiennie z oprawionym w skromne ramki drzeworytem Stefana Michalskiego, przedstawiającym warszawską syrenę w żołnierskim szynelu, z ołówkowym podpisem autora. Kilka innych obozowych drzeworytów Ojciec trzymał w teczce, ten jeden wisiał u niego w gabinecie. Pobyt Ojca w obozie nie stanowił dla jego synów tajemnicy, ale była to informacja ujawniana oszczędnie, w proporcji, którą ta obozowa syrena dobrze ilustruje: jeden niewielki drzeworyt na wierzchu, wszystko inne, co Ojciec wyniósł z obozu – w ukryciu, chociaż nie pod kluczem. Znaliśmy z Bratem i te pozostałe drzeworyty, i sporą kolekcję znaczków poczty obozowej, i świadectwo ukończenia przez Tatę w obozie kursu dla kierowników szkół, i obozowy przybornik do golenia, którego używał do końca życia. Znaliśmy też te zdjęcia, które Mama Ojcu do obozu wysyłała i które wraz
39
Stanisław Chlebda (1909 – 1971)
Stanisław Chlebda (1909 – 1971)
z nim wróciły po pięciu latach do domu; były osobliwe, gdyż miały na brzegu szereg dziurek. Nie wzięły się z tego, że je Tato przyszpilał do pryczy, jak przez lata myślałem, lecz z tego, że były zgodnie z przepisami przyszywane do wysyłanych z Myszkowa listów. Na jednym ze zdjęć zachował się zielony kordonek, którym fotografia ta była do listu przyszyta. Z tyłu każde z tych zdjęć opatrzone jest stemplem niemieckiej cenzury obozowej: „Geprüft”.
Nie przypominam sobie jednak, aby Tato o historii tych rzeczy opowiadał, nie mam w pamięci ani jednej jego woldenberskiej opowieści, pamiętam jedynie, że nucił czasem „Oj, Aniu, Aniu, wyjdź przed sień” (kiedyś do tego śpiewu dołączyła Mama) i wiedziałem, że była to piosenka obozowa. To raczej Mama – choć też rzadko i oszczędnie – dawkowała nam swoje wojenne wspomnienia, z których dzisiaj, po tylu latach, pozostały tylko strzępy. To od Mamy wiem, że Tato przesiedział w obozie (w domu nie mówiło się „oflag”, wyłącznie „obóz”) całą wojnę, że wysyłała Mu paczki, że w pierwszą obozową Wigilię Tato z kolegami spruli czyjś zielony sweter i zrobili z tej włóczki choinkę, a przede wszystkim to, że wszystko, co Ojcu udało się z obozu wynieść, ma szczególną cenę ze względu na okoliczności: „Podczas ewakuacji obozu ludzie wyrzucali wszystko,
40
Stefan Michalski, Syrena walczącej Warszawy Według rzeźby S. Horno-Popławskiego, 1942
nawet szczoteczki do zębów, żeby lżej było iść, a twój Tato jednak zachował te znaczki i drzeworyty” – wspominał. Tato bardzo nie lubił cebuli, więc mam w uszach słowa Mamy, że „nawet w obozie, gdzie był głód i chłód, Tato cebuli do ust nie brał”; owo „nawet w obozie” było intonacyjnie podkreślane. Nie było w domu żadnego „kultywowania pamięci”, żadnej celebracji rocznic – czy to wzięcia Ojca do niewoli, czy wyzwolenia obozu; wiedza na temat obozowych losów Ojca stała się pewnego rodzaju oczywistością, która – niestety – nie wymaga pytań. Nawet gdy Ojciec otrzymał w latach 60. Krzyż Walecznych za kampanię wrześniową (była to, zdaje się, jakaś bardziej masowa akcja ówczesnych władz), nie skłoniło to nikogo w domu do wojennych wspominków – przynajmniej w obecności synów. Tato czytał wojenną literaturę wspomnieniową, zdaje się, że korespondował z paroma kolegami z obozu, ale nie wiem nawet, czy brał udział w którymś ze zjazdów woldenberczyków po 1958 r. i czy odwiedził teren obozu, jak czytany przez niego Marian Brandys. Mam jedynie w pamięci, z jak gorzkim przekąsem Mama czy Tato mówili o tym, że w barakach obozowych władze polskie urządziły po wojnie hodowlę świń.
Mama przechowywała też w kredensie listy Taty z obozu; było ich na oko kilkadziesiąt, wszystkie pisane ołówkiem, ale w miesiąc po śmierci Mamy Tato zamknął się w pokoju i wszystkie te listy zniszczył. Miesiąc później sam nie żył.
Zmarł nieoczekiwanie w wieku ledwie 62 lat. Może należało tego oczekiwać, gdy w 1971 r. zmarła nasza Mama. Po 32 latach małżeństwa byli z sobą tak silnie związani, że gdy zabrakło jednego, po dwóch miesiącach odeszło i drugie. Było ich wspólnym życzeniem, by na ich płycie nagrobnej widniał napis „Nauczyciele”; tak się też stało. Stoi za tym napisem niezwykła droga dwojga ludzi z drewnianej chłopskiej chałupy i z kamiennego robotniczego domu, droga typowa dla całego pokolenia Polaków tamtego czasu, inteligencji w pierwszym pokoleniu, która tę inteligenckość wydarła sobie pazurami, potem, krwią i rozumem i która w ten inteligencki etos wprowadziła drugie pokolenie – swoje dzieci.
Opracował prof. Wojciech Chlebda, syn por. Stanisława Chlebdy, na podstawie przekazów i pamięci rodzinnej oraz zachowanych dokumentów
Opole, październik 2019 r.
41
Stanisław Chlebda (1909 – 1971)
Jan Chmurowicz (1887 – 1965)
Jan Władysław Chmurowicz urodził się 31 grudnia 1887 r. w Przeworsku, na terenie ówczesnego zaboru austro-węgierskiego. Był piątym z siedmiorga dzieci Walentego i Karoliny z d. Minkiewicz. Jan – bo jedynie tym imieniem będzie się posługiwał – miał trzech braci i trzy siostry. Chmurowiczowie byli rodziną średniozamożną, katolicką, a dzieci wychowywano w duchu głębokiego patriotyzmu.
W 1894 r. Jan rozpoczął naukę w 4-klasowej Szkole Ludowej w Przeworsku. Dalszą edukację kontynuował w Gimnazjum w Samborze, gdzie ukończył dwie klasy oraz w Gimnazjum Klasycznym w Krakowie. Tam też w 1908 r. zdał egzamin maturalny. Następnie podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim. Przerwał je w 1909 r. i jako ochotnik zgłosił się do zasadniczej służby wojskowej w 45. austro-węgierskim Pułku Artylerii Polowej w Przemyślu. Zasadniczą służbę wojskową ukończył w stopniu kanoniera. Po jej odbyciu podjął pracę w Urzędzie Podatkowym w Przeworsku.
W międzyczasie ukończył dziesięciomiesięczny kurs kolejowy i dnia 1 lipca
1912 r. rozpoczął pracę w Cesarsko-Królewskich (C.K.) Kolejach Państwowych w charakterze urzędnika ruchu we Lwowie. W trakcie tej pracy odbywał obowiązkowe jednomiesięczne ćwiczenia wojskowe będące kursami oficerskimi. Wybuch
I wojny światowej zastał go w trakcie kolejnych ćwiczeń, co spowodowało automatyczne zatrzymanie w wojsku już wtedy podporucznika Jana Chmurowicza jako oficera wywiadowczego w macierzystym 45. Pułku Artylerii Polowej, w którym od 1 listopada 1916 r. był już dowódcą baterii. W 1917 r. został oficerem zawodowym w stopniu porucznika, poświęcając służbie wojskowej całe swoje dalsze życie. W międzyczasie przez dwa miesiące walczył na froncie włoskim, gdzie dowodził grupą złożoną z dziewięciu baterii w 56. Pułku Artylerii Polowej. W trakcie służby w Cesarsko-Królewskiej Armii został trzykrotnie odznaczony wysokimi odznaczeniami wojskowymi. Aktywna służba wojskowa niestety odbiła się na jego zdrowiu. Por. Jan Chmurowicz uskarżał się na dolegliwości sercowe, co skutkowało częstymi
Jan Chmurowicz (1887 – 1965)
pobytami w sanatoriach oraz urlopami zdrowotnymi, które spędzał w domu w Przeworsku.
Dekretem Naczelnego Wodza Wojsk Polskich dnia 1 listopada 1918 r. por. Jan Chmurowicz – podobnie jak 117 oficerów z byłej armii austro-węgierskiej – został przyjęty do Wojska Polskiego. Już jako kapitan otrzymał przydział do Okręgu Wojskowego „Kraków” i skierowanie do Komendy Uzupełnień w Przemyślu jako oficer werbunkowy.
W 1919 r. zawarł związek małżeński z Anną Pikor, pracownicą poczty w Przeworsku. Doczekali się dwójki dzieci: córki Jadwigi i syna Juliana.
Kpt. Jan Chmurowicz brał udział w wojnie polsko–bolszewickiej, dowodząc dywizjonem w 1. Pułku Artylerii Polowej z Gródka Jagiellońskiego, a następnie od 20 marca 1920 r. dowodząc 3. Pułkiem Artylerii Ciężkiej. Awans w strukturach dowodzenia przyniósł mu również awans do stopnia majora. Prowadził zacięte, zwycięskie walki z bolszewikami w rejonie Niemna, które trwały do 25 września 1920 r.
W uznaniu zasług na polu walki w dniu 23 grudnia 1920 r. mjr Jan Chmurowicz odznaczony został Orderem Virtuti Militari V klasy.
17 listopada 1921 r. skierowano go do Chełma, gdzie przejął dowodzenie 2. Pułkiem Artylerii Ciężkiej. W 1922 r. uzyskał stopień podpułkownika, sprawując jednocześnie funkcję dowódcy Garnizonu Chełm. W dniu 15 sierpnia 1924 r. otrzymał awans na stopień pułkownika. Dwa lata później, 25 kwietnia 1926 r., został skierowany na kurs unitarny do Wyższej Szkoły Wojennej w Rembertowie, który zakończył się 14 czerwca 1926 r. Siłą rzeczy nie brał udziału w przełomowym dla Polski przewrocie majowym, ale swoją dalszą działalnością jednoznacznie opowiedział się za zwycięskimi siłami sanacji.
W kwietniu 1929 r. został komendantem Szkoły Strzelania Artylerii wchodzącej w skład Centrum Wyszkolenia Artylerii w Toruniu. W październiku
Mjr Jan Chmurowicz.
Zdjęcie z okresu wojny polsko-bolszewickiej
1930 r. oddelegowano go do Centrum Studiów Taktycznych Artylerii w Metz (Francja) na kurs wyższych dowódców artylerii. Po powrocie z Francji w grudniu 1930 r. został dowódcą 7. Grupy Artylerii w Poznaniu.
Ogromną tragedią dla niego była śmierć w dniu 24 maja 1931 r. – po długiej i ciężkiej chorobie – ukochanej żony Marii. Kolejnym ciosem dla płk. Jana Chmurowicza – artylerzysty było przeniesienie go z dniem 31 września 1931 r. do odległych Baranowicz na stanowisko dowódcy 20. Dywizji Piechoty. Spowodowało to rozstanie z synem uczącym się w poznańskim gimnazjum.
43
44 Jan Chmurowicz (1887 – 1965)
W grudniu 1934 r. płk Jan Chmurowicz objął stanowisko I z-cy dowódcy 15. Dywizji Piechoty gen. Wiktora Thommee oraz dowódcy Garnizonu Bydgoszcz, gdzie też aktywnie włączył się w działalność społeczną na rzecz miasta. Pod koniec 1935 r. płk Jan Chmurowicz otrzymał awans na stopień generała brygady.
Tuż przed wybuchem II Wojny Światowej gen. Jan Chmurowicz starał się o dowodzenie którąś z jednostek liniowych. Nie uzyskał tego mianowania i wybuch wojny zastał go w trakcie przeprowadzania mobilizacji X Korpusu. Dopiero 8 września otrzymał rozkaz zorganizowania obrony Przemyśla. Od początku wojny Twierdza Przemyśl była silnie bombardowana przez lotnictwo niemieckie. Możliwości dłuższego utrzymania miasta okazały się znikome. Wieczorem
14 września 1939 r. dowódca Frontu Południowego gen. Kazimierz Sosnkowski nakazał opuszczenie Przemyśla. Natomiast 22 września, widząc nacierającą od strony Lwowa Armię Czerwoną, nakazał swoim oddziałom rozproszenie się. Sam przebrany w ubranie cywilne przedzierał się na Węgry. Gen. Jan Chmurowicz poszedł w jego ślady, przebrał się w ubranie cywilne i najpierw udał się do Przemyśla. Tam jednak rozpoznał go Ukrainiec, konkubent generalskiej gospodyni, i zadenuncjował władzom niemieckim. W efekcie 28 września 1939 r. zatrzymano generała i wówczas rozpoczął się jeniecki okres w jego życiu.
Najpierw jako chory na zapalenie woreczka żółciowego do 2 stycznia 1940 r. przeleżał w szpitalu Czerwonego Krzyża w Krakowie-Łobzowie. Po zwolnieniu ze szpitala przewieziono generała do Oflagu VII C Laufen koło Salzburga. Tam nadano mu numer jeniecki 1/VII C i chorego ponownie umieszczono w szpitalu. W lipcu 1940 r., po krótkim pobycie w Oflagu XI B Braunschweig, przeniesiono gen. Chmurowicza do Oflagu II C Woldenberg. Obóz był jeszcze w trakcie budowy i panowały tam złe warunki sanitarne. Nie wiadomo co było powodem, ale 16 sierpnia 1940 r. gen. Chmurowicz został karnie przeniesiony do Oflagu VIII B Silberberg (dzisiejsza Srebrna Góra k. Ząbkowic Śl.). Był to oflag o zaostrzonym rygorze, z ciężkimi warunkami bytowymi. Mieścił się w warownej twierdzy. Wilgotne cele, w ciągu doby częste apele, kiepskie jedzenie, ograniczone paczki żywnościowe i korespondencja, a pomimo tego – jak wspominał generał – postawa oficerów i duch patriotyczny stały tam na wysokim poziomie. Po ataku serca gen. Chmurowicz przez trzy tygodnie przebywał w szpitalu w Langenbielau. Do Oflagu Silberberg już nie wrócił i na ok. dwa miesiące znalazł się w Oflagu IV B Koenigstein k/Drezna. Stamtąd w dniu 4 listopada 1940 r. przewieziony został do Oflagu VIII E Johannisbrunn – dzisiejsze Janske
Koupele na Czeskim Śląsku. Oflag nazwany był „generalskim”, bo przebywało tam m.in. 29 generałów polskich, 7 francuskich, 7 holenderskich. Warunki do życia były dużo korzystniejsze niż w obozach poprzednich. W maju 1942 r. zlikwidowano jednak obóz generalski i wszystkich Polaków przeniesiono do Oflagu VII A w Murnau w Bawarii.
Po kolejnym nawrocie choroby serca i pobycie w szpitalu generał trafił ostatecznie w listopadzie 1942 do Oflagu II C Woldenberg. Tam w grudniu 1942 r. dotarł do niego tajny rozkaz gen. Władysława Sikorskiego, w którym gen. Jan Chmurowicz został mianowany Konspiracyjnym Komendantem Oflagu. Była to głęboko ukryta funkcja, nieznana Niemcom, ale również znacznej części jeńców. Pierwszą decyzją generała było odtworzenie związków taktycznych, przygotowujących oflag na cztery warianty sytuacyjne:
1.) Likwidacja oflagu przez Niemców. Wariant zakładał zbrojne przejęcie obozu. Był to chyba najbardziej logiczny i sensowny wariant, bo takie zagrożenie naprawdę istniało.
2.) Wybuch rewolucji w Niemczech i powstały chaos. Wariant zakładał wymarsz obozu w kolumnach na zachód za Łabę i po drodze zbieranie Polaków pracujących u Niemców.
3.) Zajęcie obozu przez Armię Radziecką. W tym przypadku przewidywano własną obsadę i zakaz oddalania się z obozu. Chciałoby się zapytać „i co dalej”?
4.) Kapitulacja Niemiec. W tym wypadku należało przejąć obóz od Niemców, zamknąć wyjścia, zapewnić wyżywienie i czekać na rozkazy radiowe. Warianty te na papierze wyglądały pięknie, ale życie dopisało piąty scenariusz, jakże odmienny od zakładanych.
Ważne zdarzenie w związane z pobytem gen. Chmurowicza w Woldenbergu miało miejsce latem 1943 r. Niemcy po odkryciu masowych grobów oficerów
45 Jan Chmurowicz
(1887 – 1965)
Polska generalicja w Oflagu VII A Murnau. Drugi z lewej, siedzący J.Chmurowicz
polskich pomordowanych w Katyniu zorganizowali kilka międzynarodowych delegacji w celu wizytacji miejsca mordu. Jedna z delegacji miała składać się z polskich oficerów więzionych w oflagach. Właśnie gen. Chmurowicz został przez Niemców wyznaczony do takiego wyjazdu. Był już nawet w Berlinie, skąd delegacja miała wylecieć do Katynia. Odmówił wtedy swego udziału, motywując to oficjalnie kłopotami z sercem. W swoich „Wspomnieniach…” ze szczegółami opisał to zdarzenie, podając prawdziwy powód odmowy, a mianowicie: nie chciał brać udziału w kolejnej propagandowej akcji Goebbelsa. Był mylnie przekonany, że mordu w Katyniu dokonali Niemcy, a celem wizyty w miejscu pogrzebania zwłok było zrzucenie podejrzeń na ZSRR.
Jako konspiracyjny dowódca wojskowy gen. Chmurowicz od połowy 1943 r. wszedł w konflikt z Najstarszym Obozu – cieszącym się wielkim autorytetem wśród jeńców płk. Wacławem Szalewiczem. Powodem było coraz silniejsze wkraczanie gen. Chmurowicza w kompetencje zastrzeżone dla Najstarszego Obozu. Uznając starszeństwo stopnia generała, w dniu 4 kwietnia 1944 r. płk Szalewicz złożył rezygnację ze swej funkcji, motywując to względami zdrowotnymi.
Jak podaje Jan Olesik w swojej książce „Oflag II C Woldenberg”, gen. Chmurowicz był zdecydowanym zwolennikiem skierowania jeńców na Zachód w razie oswobodzenia obozu. Doprowadziło go to do konfliktu z przebywającymi w obozie po Powstaniu Warszawskim dowódcami Armii Krajowej, którzy uważali za konieczny powrót jeńców do kraju i służenie mu na jego terenie. Wyzwolenie grupy oficerów, w której znalazł się gen. Chmurowicz, nastąpiło 30 stycznia 1945 r. w majątku Deetz, dzisiejsze Dziedzice. Okoliczności tego wyzwolenia są ogólnie znane.
Po wyzwoleniu generał powrócił jednak do Polski i już 13 lutego 1945 r. dotarł do Krakowa, i zamieszkał u swojej córki Jadwigi. Następnego dnia zameldował się w Komendzie Radzieckiej w Krakowie z meldunkiem o gotowości do służby wojskowej. Dnia 7 marca został wezwany do Warszawy do marszałka Michała Roli-Żymierskiego i tam kazano mu napisać sprawozdanie z pobytu w niewoli. Niestety otrzymał odmowę i do Ludowego Wojska Polskiego nie został przyjęty. Nie umotywowano wprost powodów tej decyzji, ale odtąd generał miał ogromnie kłopoty z podjęciem pracy odpowiadającej jego kwalifikacjom. Dopiero 1 stycznia 1946 r. udało mu się zdobyć pracę urzędnika w Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Krakowie.
W kwietniu 1947 r. Jan Chmurowicz wstępuje w szeregi Polskiej Partii Robotniczej, ale już w połowie listopada 1948 r. został z PPR usunięty. Ponoć w złym świetle przedstawiona została jego działalność w przedwojennej Polsce. Równolegle od kwietnia 1948 r. przeciwko Chmurowiczowi toczyło się postępowanie związane z nadużyciami w Spółdzielni, w której pracował. Generał nie był głównym oskarżonym i nie został skazany, jednak pomimo oczyszczenia z zarzutów został zwolniony z pracy, tracąc środki do życia.
46 Jan
Chmurowicz (1887 – 1965)
W dniu 21 kwietnia 1948 r. następuje istotna zmiana w życiu generała. Pojął za żonę Jadwigę Kowalską – koleżankę swojej córki, młodszą od niego o 35 lat. W rok po ślubie na świat przyszedł ich syn Wojciech.
Od kwietnia 1951 r. gen. Jan Chmurowicz podjął pracę jako pracownik umysłowy w Wytwórni Lalek w Krakowie. Równolegle działał w Zarządzie Towarzystwa Strzeleckiego „Bractwo Kurkowe” w Krakowie.
Zmarł w Szpitalu Wojskowym w Krakowie 5 listopada 1965 r. w wieku 77 lat. Pochowany został na Cmentarzu Rakowickim w grobowcu rodzinnym. W pogrzebie uczestniczyli towarzysze broni, podkomendni i rzesze mieszkańców Krakowa. Przybyła też oficjalna delegacja z rodzinnego Przeworska. Orszak żałobny prowadził ks. bp Jan Pietraszko. Orkiestra wojskowa odegrała hejnał Wojska Polskiego.
Ostatnią, piękną laudację nad grobem wygłosił gen. bryg. Mieczysław Boruta-Spiechowicz – towarzysz broni z września 1939 r.
Opracowali: Dariusz Stawicki i Andrzej Pazda, członkowie Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Artylerzysta Piłsudskiego. Wspomnienia gen. Jana Chmurowicza, oprac. Krzysztof Drozdowski. Agencja Wydawnicza CB Andrzej Zasieczny, 2019 r.; Jan Chmurowicz, encyklopedia.biolog.p.; Gen. bryg. WP II RP Jan Władysław Julian Chmurowicz – ku pamięci. Ogrody Wspomnień. Cmentarz Internetowy (ogrodywspomnien.pl); Jan Olesik, Oflag II C Woldenberg, MON, 1988; Materiały z CMJW w Łambinowicach k/Opola, dot. pobytu w Oflagach – 2022 r.
Łódź, Poznań marzec 2022 r.
47
Jan Chmurowicz (1887 – 1965)
Damazy Gracjan Choraszewski (1912 – 1990)
Damazy Gracjan Choraszewski urodził się 20 września 1912 r. w Gnieźnie jako najmłodsze z dzieci Józefa Małolepszego i Zofii z domu Fredyk. Miał dwoje rodzeństwa – siostrę Irenę i brata Tadeusza. Rodzice dbali nie tylko o zaspokojenie codziennych potrzeb dzieci, ale starali się wychować je na szlachetnych i kulturalnych ludzi. Po ukończeniu trzech klas szkoły powszechnej Damazy uczęszczał do Państwowego Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Gnieźnie. Ośmioletnią naukę zakończył w 1931 r., uzyskując świadectwo dojrzałości. Sytuacja materialna nie pozwoliła mu jednak na rozpoczęcie wymarzonych studiów, toteż postanowił wstąpić do wojska. Pierwszą jednostką był 69. Pułk Piechoty w Gnieźnie. W sierpniu 1931 r. dostał się do Szkoły Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, którą ukończył w 1932 r., uzyskując tytuł podchorążego rezerwy. Po kursie unitarnym broni pancernych w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernych w Warszawie pełnił służbę w 1. Pułku Pancernym w Poznaniu.
W październiku 1932 r. rozpoczął studia prawnicze na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. W czasie studiów działał w korporacji akademickiej „Sigismundi”, Akademickim Kole Gnieźnian, Związku Oficerów Rezerwy, Związku Polskiej Młodzieży Demokratycznej i PCK. Swoją przygodę z muzyką rozpoczął w chórze akademickim, a kontynuował w zespole wokalnym VOX kierowanym przez gnieźnieńskiego kompozytora Klemensa Waberskiego. Zespół w 1936 r. przekształcił się w Amatorski
Damazy Gracjan Choraszewski (1912 – 1990)
Kwartet Wokalny „Revellersi”, występujący do 1962 r. w całej Polsce oraz współpracujący z Polskim Radiem.
W 1934 r. Damazy zmienił nazwisko na Choraszewski, przyjmując nazwisko rodowe swojej babci, wygasłe na skutek braku męskich potomków. Po trzech latach sytuacja rodzinna zmusiła go do przerwania nauki. W 1935 r. podjął pracę w Zjednoczonych Związkach Powiatów Województw Poznańskiego i Pomorskiego w Bydgoszczy.
W styczniu 1935 r. został mianowany podporucznikiem rezerwy i wcielony do 1. Batalionu Pancernego. Od maja do lipca 1936 r. odbywał ćwiczenia w tymże batalionie. W latach 1937-1938 pracował w Urzędzie Skarbowym w Mogilnie. W 1938 r. ukończył kurs techniczno-warsztatowy dla oficerów rezerwy broni pancernych w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernych w Modlinie.
25 sierpnia 1939 r. stawił się na rozkaz mobilizacyjny w 1. Batalionie Pancernym w Poznaniu i został przydzielony do kolumny samochodów ciężarowych jako jej dowódca. Kolumna ta brała udział w kampanii wrześniowej w składzie Armii „Poznań” i podlegała bezpośrednio generałowi dywizji Tadeuszowi Kutrzebie. Jej zadaniem było przewożenie wojsk i amunicji z Poznania do okolic rzeki Bzury. Ppor. rez. Damazego Choraszewskiego wspomina uczestnik tamtych wydarzeń – Ludwik Głowacki w swojej książce: „17. Wielkopolska Dywizja Piechoty w kampanii 1939 roku”. W kolejnych dniach wojny pełnił funkcję zastępcy dowódcy pierwszej grupy marszowej Armii „Poznań”, w składzie której uczestniczył w bitwie nad Bzurą, wykonując m.in. niebezpieczne zadanie polegające na rozładowaniu pociągu przewożącego broń i amunicję, który utknął w lesie pod Kutnem. Miejsce pobierania amunicji było otoczone oddziałami wojsk hitlerowskich. W operacji tej uczestniczyły cztery kolumny samochodów ciężarowych (120 pojazdów). Ładunek przewieziono we wskazane, bezpieczne miejsce, w rejon Łęczycy. Po wykonaniu zadania dowództwo Armii „Poznań” postanowiło ppor. Damazego Choraszewskiego odznaczyć Krzyżem Walecznych, który nie został mu wtedy wręczony, gdyż oddział, którym dowodził, otrzymał rozkaz dostarczenia amunicji oddziałom artyleryjskim walczącym nad Bzurą. 17 września w okolicach Wyszogrodu jego oddział został rozbity, a jemu samemu udało się przedrzeć przez linię wroga i przeprawić przez Bzurę do Puszczy Kampinoskiej. Tam rozbroił kilkuosobowy patrol niemiecki, a jeńców doprowadził do dowództwa armii. Po trzech dniach przedostał się do oblężonej Warszawy. Od tego momentu uczestniczył w walkach jako żołnierz Armii „Warszawa”. Na rozkaz Dowództwa Obrony z 20 września zorganizował w koszarach 1. Dywizjonu Artylerii Konnej wojskową kolumnę transportową, która codziennie przewoziła zaopatrzenie dla walczących wojsk. Po kapitulacji Warszawy w dniu 29 września zdał samochody należące do kolumny Zakładowi Oczyszczania Miasta.
49
Damazy Gracjan Choraszewski (1912 – 1990)
Od 2 października 1939 r. do 25 stycznia 1945 r. przebywał w obozach jenieckich – początkowo w Oflagu
XI B Braunschweig, a od połowy 1940 r. w Oflagu II C Woldenberg, gdzie został przydzielony do baraku
16 B. W Oflagu II C Woldenberg spotkał starszego brata, ppor. Tadeusza Małolepszego, żołnierza
15. Wielkopolskiej Dywizji Piechoty walczącej w składzie Armii „Pomorze”, tudzież kilku znajomych sprzed lat, między innymi pierwszego obozowego mistrza szachowego – ppor. Kazimierza Badylaka. W niewoli poznał Edmunda Maleszkę i Zenona Polaka, którzy po wojnie, podobnie jak on, trafili do Kępna, gdzie spędzili resztę swojego życia. W dniu ewakuacji, 25 stycznia 1945 r., Damazy Choraszewski wyruszył z obozu z grupą „Wschód”, która została oswobodzona przez żołnierzy radzieckich w folwarku Deetz. W drugiej połowie lutego 1945 r. Damazy Choraszewski szczęśliwie powrócił do domu. Jego najbliższym również udało się przeżyć czas okupacji. Zamieszkał w mieszkaniu rodziców w Poznaniu. Odzyskując wolność, stanął jednak w obliczu problemów związanych z odnalezieniem się w tej nowej rzeczywistości. Jako były jeniec oflagu pragnął spokoju i stabilizacji. Szukał zajęcia, które pozwoliłoby mu wyrwać się z apatii, zapomnieć o przeżyciach minionych lat. Chciał jak najprędzej spotkać się z Teresą, znajomą sprzed wojny, z którą korespondował z oflagu przez całe długie pięć lat. To myśl o niej, o ich wspólnej przyszłości podtrzymywała go na duchu i pozwalała przeżyć najtrudniejsze chwile niewoli.
50
Damazy Gracjan Choraszewski (1912 – 1990)
Na początku marca 1945 r. Damazy odwiedził Teresę i jej rodzinę w Jarocinie. We wrześniu pobrali się, a w 1946 r. urodziło się ich pierwsze dziecko – córka Wanda. Od maja do listopada 1945 r. pełnił służbę w Kwatermistrzostwie Dowództwa Poznańskiego Okręgu Wojskowego. Został mianowany porucznikiem. W tym samym roku ukończył trzymiesięczny kurs przeszkolenia oficerów sztabowych w Centrum Wyszkolenia Broni Pancernych w Modlinie. Od 1 września pełnił funkcję zastępcy kierownika Rejonowego Zarządu Kwaterunkowo-Eksploatacyjnego w Gnieźnie. Na początku listopada na własną prośbę został zwolniony z czynnej służby wojskowej i mógł wznowić rozpoczęte przed wojną studia. Tytuł magistra praw uzyskał w 1947 r. Od 1946 r. był kierownikiem handlowym tartaku u swojej szwagierki Marii Garsztkowej. Po upaństwowieniu przedsiębiorstwa pracował na tym stanowisku jeszcze przez kilka miesięcy.
W 1948 r. Damazy Choraszewski przeprowadził się z rodziną do Kępna i zamieszkał w kamienicy swoich teściów. Podjął pracę w Wydziale Powiatowym na stanowisku kierownika referatu planowania gospodarczego. Od 1950 r. pracował w resorcie Ministerstwa Sprawiedliwości – początkowo jako aplikant, a od 1952 r. jako sędzia. W latach 1954-1978 pełnił funkcję wiceprezesa Sądu Rejonowego w Kępnie. Po przejściu na emeryturę został radcą prawnym Wojewódzkiego Związku Spółdzielni Rolniczych „Samopomoc Chłopska” w Zakładzie Gospodarczym w Wieruszowie.
W 1963 r. Damazy Choraszewski otrzymał awans na stopień kapitana. Należał do Zrzeszenia Prawników Polskich oraz Związku Zawodowego Pracowników Leśnych i Przemysłu Drzewnego. W Kępnie wstąpił do koła Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego. Pełnił też funkcję przewodniczącego Powiatowego Komitetu Odbudowy Stolicy, był radcą prawnym i rzecznikiem spraw dyscyplinarnych kępińskiego koła ZBoWiD oraz sędzią Wojewódzkiego Sądu Koleżeńskiego tego związku.
Został odznaczony Krzyżem Walecznych, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem „Za Udział w Wojnie Obronnej 1939”, Medalem „Za Warszawę 1939-45″, Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945 i Odznaką Grunwaldzką.
Życie rodzinne i zawodowe układało mu się pomyślnie. W Kępnie urodzili
się jego trzej synowie: Juliusz, Krzysztof i Maciej. Doświadczenia życiowe spowodowały, że doceniał wolność i niezależność, nie pozwalał sobą sterować. Mimo zajmowanego stanowiska nie krył swojego katolickiego wyznania i nie obawiał
się reperkusji związanych z jawnym uczestnictwem w obrzędach kościelnych. Był
51
Damazy Gracjan Choraszewski (1912 – 1990)
człowiekiem skromnym, nieprzywiązującym wagi do dóbr materialnych. Uważał, że mądrość życiową zdobywa się dzięki umiejętności współżycia z ludźmi. Zawsze postępował zgodnie ze swoimi przekonaniami. Nie wartościował ludzi pod względem statusu materialnego czy pozycji społecznej. Często jako radca prawny udzielał nieodpłatnej pomocy osobom znajdującym się w trudnej sytuacji finansowej. Zjednywał sobie ludzi wesołym i przyjaznym usposobieniem.
Brał udział w zjazdach byłych jeńców Oflagu Woldenberg II C, które traktował jako spotkania przyjaciół.
Zdjęcie poniżej zostało wykonane przy okazji podróży, w gronie kolegów, na Zjazd Woldenberczyków w Dobiegniewie. Damazy Choraszewski pierwszy z prawej.
Zmarł 8 stycznia 1990 r. w wieku 78 lat. Został pochowany na cmentarzu w Kępnie.
Opracowała Izabela Choraszewska, wnuczka Damazego Choraszewskiego, na podstawie przekazów rodzinnych i dostępnej literatury
Kępno, 15 sierpnia 2019 r.
52
Marian Ciężkowski (1911 – 1986)
Marian Ciężkowski urodził się 30 czerwca 1911 r. w Wadowicach jako syn Wojciecha (niższego urzędnika sądowego) z Krościenka i Marii ze Słowików ze Szczawnicy. W latach 1921-30 uczęszczał do gimnazjum im. Marcina Wadowity w Wadowicach, kończąc je „zwyczajnym egzaminem dojrzałości nowego typu klasycznego”. Następnie podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim, uzyskując w 1936 r. tytuł magistra filozofii w zakresie historii oraz drugi w zakresie geografii, oba z wynikiem bardzo dobrym. Po ukończeniu studiów został słuchaczem Studium Turyzmu w Uniwersytecie Jagiellońskim, kończąc je jako pierwszy rocznik w 1937 r.
Po ukończeniu studium, mając odpowiednie przygotowanie, objął w 1937 r. stanowisko sekretarza i referenta turystycznego w „Karpatach Wschodnich” –Wojewódzkim Związku Międzykomunalnym Gmin Miejskich i Wiejskich oraz Powiatów Letniskowych i Turystycznych przy Urzędzie Wojewódzkim w Stanisławowie. Został też członkiem korespondentem krajowym Ligi Popierania Turystyki na obszar tego województwa. Po roku awansował, obejmując od lipca 1938 r. Referat Turystyki w Urzędzie Wojewódzkim w Stanisławowie. Współpracował ze wszystkimi organizacjami turystycznymi w województwie, organizował wczasy robotnicze, współdziałając w szczególności z Ministerstwem Komunikacji, Centralnym Biurem Wczasów Robotniczych, Instytutem Oświaty i Kultury oraz Wspólnotą Interesów.
Tuż przed wybuchem wojny opublikował statystyczne opracowanie ruchu letniskowego w woj. stanisławowskim. Wojna jednak przerwała realizację zamierzonego cyklu publikacji o gospodarczym znaczeniu wsi letniskowych. Nie doczekał się również realizacji jego projekt wzorcowego wczasowiska dla robotników i pracowników umysłowych.
Podczas studiów, w latach 1934-35, ukończył też Dywizyjny Kurs Podchorążych Piechoty w Krakowie przy 20. Pułku Piechoty, uzyskując stopień podchorążego, a służbę czynną odbył w 12. Pułku Piechoty w Wadowicach. Mianowany
Marian Ciężkowski (1911 – 1986)
w 1937 r. na podporucznika rezerwy. Podczas mobilizacji w sierpniu 1939 r. został powołany do służby czynnej. Po wybuchu wojny przydzielony do 12. Wadowickiego Pułku walczył m.in. w Osuchowie i pod Narolem, aż do kapitulacji pułku 20 września pod Cieszanowem.
Po wzięciu do niewoli przebywał jako jeniec numer 156/XI-B w obozie XI-B
Braunschweig do maja 1940 r., a następnie w oflagu II-C Woldenberg, w baraku 10a. W niewoli podjął pracę samokształceniową w zakresie geografii, turyzmu, języka angielskiego i niemieckiego. Wygłaszał odczyty o terenach turystycznych i wczasowiskowych w Polsce. Podczas ewakuacji obozu wszedł w skład kolumny „Wschód”, której jeńcy odzyskali wolność 30 stycznia 1945 r. w Dziedzicach.
Po wyzwoleniu i krótkim pobycie w rodzinnych Wadowicach prowadził przez miesiąc od połowy marca 1945 r. referat osadnictwa miejskiego w Wojewódzkim Oddziale PUR w Katowicach, skąd został przeniesiony na stanowisko kierownika Powiatowego Oddziału PUR w Oleśnie. Od 1 września 1945 r. pełnił funkcję kierownika Oddziału Osadnictwa PUR w nowej ekspozyturze w Kłodzku do końca lutego 1947 r., kiedy wskutek likwidacji Oddziału zwolnił się na własną prośbę i podjął pracę w uzdrowiskach. Podczas pracy w Kłodzku był współzałożycielem w 1946 r. Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, w którym do końca sierpnia 1949 r. pełnił funkcję wiceprzewodniczącego, a po przeniesieniu się do Lądka-Zdroju założył tam Koło PTT. W 1947 r. brał udział w pracach Komisji Nomenklatury Sudetów, Podkomisji dla obszaru Ziemi Kłodzkiej, nadając polskie nazwy pasmom górskim, szczytom oraz rzekom i zaporom. W dniu 6 marca 1947 r. ówczesny Zarząd Państwowych Uzdrowisk Dolnośląskich w obecnym Szczawnie-Zdroju przyjął go w poczet pracowników Państwowego Uzdrowiska Lądek na stanowisko referenta. Po okresie próbnym został kierownikiem/zastępcą dyrektora działu administracyjnego, na którym to stanowisku pozostał do końca czerwca 1954 r., pełniąc w międzyczasie funkcję dyrektora uzdrowiska od października 1951 r. do sierpnia 1952 r. Na własną prośbę przeszedł od 1 września 1954 r. na stanowisko geologa, na którym pracował przez 23 lata, aż do przejścia na emeryturę.
Marian Ciężkowski działał jednocześnie społecznie. W 1949 r. został członkiem Zarządu Miejskiego Lądka-Zdroju, w 1954 r. – radnym Miejskiej Rady Narodowej, a w lutym 1958 r. – dodatkowo radnym Powiatowej Rady Narodowej w Bystrzycy Kłodzkiej. Równocześnie wybrano go na przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej w Lądku-Zdroju, którą to funkcję, łącznie z pracą w uzdrowisku, pełnił do 14 czerwca 1965 r.
W okresie pracy na stanowisku przewodniczącego MRN powstało z jego inicjatywy i zostało zrealizowanych wiele przedsięwzięć, w tym m.in. budowa szkoły 1000-lecia (na następnej stronie fotografia przedstawia go otwierającego szkołę), obwodnica miasta, kanalizacja, nowe ujęcia wód leczniczych.
54
W swej działalności zawodowej, w latach sześćdziesiątych XX w., prowadził badania nad optymalnym wykorzystywaniem do zabiegów radonu wydzielającego się z wód termalnych. Efekty tych prac zaprezentował na Międzynarodowym Sympozjum Balneotechnicznym w Warszawie w 1967 r. Prowadził również badania nad zawartością radonu w wodach Lądka-Zdroju i okolicy, stwierdzając m.in. najwyższą w kraju zawartość tego gazu w wodach wypływających z jednej ze sztolni w Masywie Śnieżnika i podejmował wysiłki w celu stworzenia tu ośrodka lecznictwa podziemnego (na wzór powstającej wówczas sztolni leczniczej – inhalatorium w Kowarach) w ramach projektowanego w tym czasie olbrzymiego centrum „Zakopane II”.
W 1966 r. rozpoczął prace związane z organizacją Muzeum Balneotechnicznego w Lądku-Zdroju. Zbierał eksponaty dotyczące lecznictwa uzdrowiskowego oraz jego historii w Polsce i na świecie. Niestety zbiory pozostawione po przejściu na emeryturę uległy rozproszeniu. Był także pierwszym eksploratorem odkrytej w 1966 r. Jaskini Niedźwiedziej w Kletnie.
Szczególny okres satysfakcji z pracy geologa uzdrowiskowego przyniosły mu lata 1969-73, kiedy to brał czynny udział jako pracownik Państwowego Przedsiębiorstwa „Obsługa Techniczna Uzdrowisk” na części etatu (od 1 października 1969 r. do 30 września 1972 r.) w prowadzonych na terenie uzdrowiska pracach geologiczno-poszukiwawczych i wiertniczych nad nowymi ujęciami wód leczniczych, o rozpoczęcie których czynił starania wcześniej jako przewodniczący MRN.
Przez cały czas swojej pracy mgr Marian Ciężkowski bez względu na formalnie zajmowane stanowisko był ceniony jako konkretny znawca zagadnień uzdrowiska, co miało szczególne znaczenie wobec ustawicznych zmian personalnych w dyrekcji. Był autorem bądź współautorem blisko 20 artykułów i wystąpień na konferencjach naukowych.
55 Marian Ciężkowski (1911 – 1986)
Marian Ciężkowski (1911 – 1986)
Pierwszy wylew w 1973 r. wytrącił go z intensywnej pracy zawodowej. Od września 1977 r. przeszedł na emeryturę. Szóstego z kolei wylewu nie przeżył, zmarł 8 czerwca 1986 r. w umiłowanym Lądku-Zdroju; tu też został pochowany na Cmentarzu Parafialnym.
Marian Ciężkowski był człowiekiem wytrwałym, pracowitym, cierpliwym, skromnym i przyjaznym dla ludzi. Otaczał go powszechny szacunek i przyjaźń oraz uznanie dla roli, którą pełnił przez ponad ćwierć wieku w Lądku. Był wyróżniony wieloma odznaczeniami państwowymi, w tym m.in. Krzyżem Kawalerskim OOP, Medalem Zwycięstwa i Wolności, Medalem Zasłużony na Polu Chwały.
Z małżeństwa z Haliną Mikitą miał dwóch synów – Wojciecha i Macieja.
W dniu 16 czerwca 2019 r. w Dobiegniewie, na terenie byłego obozu jenieckiego Woldenberg, miało miejsce spotkanie rodzin dwóch b. jeńców wojennych: Mariana Ciężkowskiego (nr 156/XI-B) i Innocentego Libury (nr 395/XI-B). Wnuczka pierwszego i powinowaty drugiego pobrali się. Ciekawostką jest to, że obaj jeńcy musieli się znać, gdyż zostali wspólnie wzięci do niewoli w trakcie walk pod Narolem oraz razem przebywali w obozie XI-B Braunschweig, gdzie otrzymali zbliżone numery obozowe.
Opracował Wojciech Ciężkowski, syn Mariana Ciężkowskiego, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: A. Madeyski, Marian Ciężkowski (1911-1986) – wspomnienie pośmiertne, „Problemy Uzdrowiskowe”, z. 7-8 (237-238), 1987
Wrocław, listopad 2020 r.
56
Franciszek Dąbrowski (1904 – 1962)
Franciszek Dąbrowski urodził się 17 kwietnia 1904 r. w Budapeszcie. Jego ojciec, Romuald, służył wówczas jako oficer w stopniu porucznika w armii austro-węgierskiej. Jego matka, Elżbieta, pochodziła z arystokratycznej rodziny Brulików. Naukę rozpoczął w 1910 r. w szkole ludowej w Budapeszcie, a kontynuował w Wiedniu. Szkołę średnią (gimnazjum realne) w Ems ukończył w czasie trwania pierwszej wojny światowej. Po rozpadzie Austro-Węgier i odzyskaniu przez Polskę niepodległości powrócił wraz z rodzicami do rodzinnego kraju, do Krakowa, gdzie wstąpił do Korpusu Kadetów Nr 1 (rodzaj szkoły oficerskiej) w Łobzowie (dziś północno-zachodnia część Krakowa).
Jako kadet – ochotnik wziął udział w wojnie polsko-rosyjskiej w 1920 r. Rok później Korpus Kadetów przeniesiono do Lwowa. Tam Fr. Dąbrowski zdał maturę
Westerplatte 1939 r. kpt. Fr. Dąbrowski – trzeci od prawej
i został przyjęty do Szkoły Podchorążych w Warszawie. Po promocji 1 lipca 1923 r. na pierwszy stopień oficerski podporucznika otrzymał przydział do 3. Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku, na stanowisko dowódcy plutonu. W 1924 r. przeszedł półroczne szkolenia w Centralnej Szkole Strzelniczej w Toruniu w zakresie obsługi broni maszynowej. 1 lipca 1925 r. awansował na stopień porucznika i dowódcę kompanii. W marcu 1931 r. przeniesiony został do batalionu szkolnego podchorążych piechoty w Biedrusku. We wrześniu 1932 r. znajdował się w dyspozycji szefa Departamentu Piechoty Ministerstwa Spraw Wojskowych; pod koniec roku przydzielony do 29. pułku piechoty w Kaliszu na stanowisko dowódcy plutonu. 27 czerwca 1935 r. został awansowany do stopnia kapitana ze starszeństwem wstecznym z dniem 1 stycznia 1935 r. Dalszą służbę pełnił jako dowódca kompanii.
Jako kawaler i specjalista broni maszynowej przeniesiony został do służby w Gdańsku, w Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Trafił tam 6 grudnia 1937 r. i objął stanowisko zastępcy komendanta (wówczas był nim mjr Stefan Fabiszewski). Podczas obrony Westerplatte kierował działaniami obronnymi jako zastępca dowódcy Składnicy oraz dowódca oddziału wartowniczego. Po kapitulacji trafił do niewoli, najpierw 9 września 1939 r. do oficerskiego obozu przejściowego w Riesenburgu (Prabuty). Stamtąd przeniesiono go do Oflagu XVIII A Lienz (nr obozowy 1778), a następnie 31 maja 1940 r. do Oflagu II C Woldenberg (Dobiegniew), gdzie spędził resztę wojny.
Uwolniony został wraz z grupą „Wschód” w majątku Deetz (Dziedzice) w dniu 30 stycznia 1945 r. przez oddziały Armii Czerwonej, a dwa tygodnie później, 14 lutego 1945 r., stawił się w punkcie PCK w Warszawie, prosząc o pomoc w dotarciu do Krakowa. Na własną prośbę powrócił do czynnej służby wojskowej i 30 lipca 1945 r. objął stanowisko dowódcy plutonu oficerskiego w kadrowym zalążku nowej polskiej Marynarki Wojennej – Pierwszym Samodzielnym Morskim Batalionie Zapasowym (SMBZ).
Zweryfikowany w stopniu majora, otrzymał stopień równorzędny w marynarce wojennej – komandora podporucznika. Po przekształceniu SMBZ
w Szkolny Pułk Marynarki Wojennej został szefem sztabu tej jednostki, a od początku 1946 r. – dowódcą Kadry Marynarki Wojennej. 1 stycznia 1947 r. awansowano go do stopnia komandora porucznika. W marcu 1947 r. otrzymał przeniesienie na stanowisko komendanta ośrodka szkolenia MW w Ustce. 10 grudnia 1949 r. mianowany został szefem Biura Dowódcy Marynarki Wojennej w Gdyni.
58
Franciszek Dąbrowski (1904 – 1962)
W związku z obustronnym zapaleniem płuc 15 grudnia 1949 r. skierowano go do przeciwgruźliczego sanatorium wojskowego w Otwocku, gdzie leczył się aż do 29 września 1950 r. W związku z długotrwałą chorobą i brakiem możliwości objęcia stanowiska szefa Biura Dowódcy MW znalazł się w dyspozycji Departamentu Personalnego Ministerstwa Obrony Narodowej. W lipcu 1950 r. wojskowa komisja lekarska orzekła całkowitą niezdolność do pełnienia służby i 28 września został przeniesiony w stan spoczynku.
Wraz z najbliższymi przeniósł się wówczas do Krakowa. W następnym roku, od lutego do sierpnia, ponownie przebywał na leczeniu sanatoryjnym, tym razem w Wodzisławiu Śląskim. Po zakończeniu kuracji zatrudnił się w charakterze kasjera w Klubie Międzynarodowej Książki i Prasy. Dorabiał jako tłumacz tekstów z języka węgierskiego, jak również pracą chałupniczą. W 1953 r. ponownie leczony sanatoryjnie. Po wydarzeniach październikowych 1956 r. udało mu się zatrudnić w Nowohuckim Przedsiębiorstwie Transportowym Budownictwa „TRANSBUD”.
„Rocznica wybuchu II wojny, Gdynia 2.IX.1945, Kpt. mar. F. Dąbrowski pierwszy z lewej” – fot. J. Uklejewski
Miał rodzinę: żonę Helenę Dąbrowską (7 października 1911 – 3 sierpnia
1962) i dzieci: Elżbietę i Aleksandra Cichowicza (przybrany syn). Na początku 1962 r. podupadł na zdrowiu i trafił do krakowskiego szpitala. Tam nagle zmarł
59
Franciszek Dąbrowski (1904 – 1962)
60
Franciszek Dąbrowski (1904 – 1962)
24 kwietnia 1962 r. i został uroczyście pochowany w asyście wojskowej w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie (Kw. LXVII, R. płd 1, M 4). Współzałożyciel i aktywny członek Związku Obrońców Westerplatte, organizacji wchłoniętej później przez Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (Sekcja Westerplatczyków w Zarządzie Okręgowym ZBoWiD w Gdańsku). Od 21 maja 1998 r. – honorowy obywatel miasta Gdańska. Odznaczenia: Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921, Medal Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości, Srebrny Krzyż Zasługi (1939 r.), Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari (1945 r.), Medal Zwycięstwa i Wolności 1945, Medal za Odrę, Nysę, Bałtyk, Odznaka Grunwaldzka (1946 r.), Złoty Krzyż Zasługi (1946 r.).
Opracowali: dr. Jarosław Tuliszka we współpracy z Wojciechem Samólem (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) na podstawie: Dróżdż K.H., Walczyli na Westerplatte. Badania nad stanem liczbowym załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej we wrześniu 1939 roku, Oświęcim 2017; Górnikiewicz-Kurowska St., Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Wydanie II poszerzone i poprawione, Gdańsk 2012; Westerplatte. Zebrał, opracował i wstępem opatrzył Z. Flisowski. Warszawa 1978; Roczniki Oficerskie 1923, 1923, 1932 i 1935-1939 oraz wybrane teczki personalne z: Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Gdańsku oraz Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Fot. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej
Gdańsk, w maju 2022 r.
Wacław Mikołaj Dembek (1907 – 1994)
Wacław Mikołaj Dębek (w Oflagu II C i po wojnie – Dembek) urodził się 10 września 1907 r. we wsi
Krupe na Lubelszczyźnie w rodzinie dostatnich rolników – Michała Dębka (a w carskich rejestrach Dąbka)
i Antoniny z domu Zajączkowskiej. W latach 1918-28 uczęszczał do bardzo cenionego Gimnazjum Państwowego im. Stefana Czarnieckiego w Chełmie. W 1926 r. uzyskał zaświadczenie dowództwa 7. pułku Legionów o ukończeniu kursu przysposobienia wojskowego w zakresie wyszkolenia bojowego pojedynczego strzelca. Służbę wojskową odbył w latach
1928-1929 w 7. baterii szkolnej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim. Przysięgę złożył 21 października 1928 r. Po odbyciu stosownych ćwiczeń został w 1932 r. awansowany do stopnia podporucznika rezerwy artylerii z przydziałem mobilizacyjnym do 27. Pułku Artylerii Lekkiej.
Na przełomie lat 20. i 30. podjął pierwszą pracę w charakterze komisarza kontroli skarbowej w Urzędzie Skarbowym Akcyz i Monopolów w Równem, a potem w Kowlu na Wołyniu. We wrześniu 1932 r. został przyjęty do „grona obywateli akademickich Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie”, co stwierdzono w matrykule „opatrzonej pieczęcią Szkoły i własnoręcznym podpisem Rektora”. W tymże roku Wacław Dębek otrzymał świadectwo Państwowej Odznaki
Sportowej na podstawie decyzji Wojewódzkiego Komitetu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego w Łucku. By zarobić na studia, podjął pracę poborcy skarbowego w Izbie Skarbowej Grodzkiej.
Lato 1939, W. Dembek z piękną Jadwigą
Opowiadał później, że praca miała taki charakter, i bardzo dodawał mu otuchy oficerski browning noszony w kieszeni płaszcza.
1 października 1935 r. Wacław Dębek podejmuje pracę w Państwowych Zakładach Inżynierii Fabryki Samochodów Osobowych i Półciężarowych w Warszawie. Tam poznaje piękną absolwentkę Państwowego Liceum Handlowego Żeńskiego – Jadwigę Kucharską. Znajomość została zwieńczona zaręczynami, a ślub zaplanowano na wrzesień 1939 roku (!). Zamiast tego wybucha wojna. Ppor. Dębek stawił się do punktu mobilizacyjnego w Rembertowie. Brał udział w obronie Warszawy na stanowisku dowódcy 2 plutonu w 1 baterii 41. Dywizjonu Artylerii Lekkiej. Walczył na Kole, ryglując trzema działami swego plutonu ulicę Górczewską. Obok niego walczył ppor. Zygmunt Wójcik, jego towarzysz broni i kolega obozowy, którego biografia znajduje się na dalszych stronach książki. 18 września ppor. Dębek został lekko ranny, a po kapitulacji Warszawy, już 29 września, znalazł się ze swym oddziałem w konwoju niemieckim.
Jako zarejestrowany w Chełmie – strefie okupacji sowieckiej, a wzięty do niewoli w Warszawie, mógł wybierać, do którego nieprzyjaciela się zgłosi jako jeniec wojenny. Wybierając niewolę niemiecką, uniknął losu swoich kolegów z Lubelszczyzny, których ciałami wypełniono mogiły Katynia i Ostaszkowa.
W zbiorach rodzinnych zachował się komplet około 300 listów, kartek i poświadczeń przekazów paczkowych i pieniężnych wojennej poczty jenieckiej – Kriegsgefangenenpost, co stwarza bardzo spójny obraz jenieckiej historii. Pierwszy list ze zbioru napisany był 5 października 1939 r. i wysłany z etapu w Łowiczu; ostatni nosił datę 12 grudnia 1944 r. Zachowało się unikatowe zdjęcie narzeczonej Jadwigi czytającej jeden z listów od przyszłego męża, a mego późniejszego ojca.
„Dębek Wacław Leutnant znalazł się w Offizierslager X-B; Block I; Komp. III; Zimmer 85; Deutschland“. Był to oflag przejściowy w Nienburgu. 22 listopada 1939 r. Ojciec informował w liście, że od paru dni znajduje się w południowych Niemczech, w pięknej okolicy górskiej. Tym razem adres zwrotny brzmiał: Lagernummer Oflag XVIII C, Barack 6/W; Deutschland (Allemagne). Obóz ten znajdował się w miejscowości Spittal nad Drawą, obecnie na terenie Austrii. W obozie tym Ojciec prowadził sklep. Pisał, że Nowy Rok obchodził z kolegami w obozie, pijąc szampana, a więc warunki tamtejsze nie były najgorsze, co potwierdza się także w relacjach innych jeńców. Do jeńców docierały paczki z pomocą humanitarną z Genewy i Paryża. Na liście
62 Wacław
Mikołaj Dembek (1907 – 1994)
z 15 stycznia 1940 r. pojawił się po raz pierwszy obozowy numer ppor. Dembka (Gefangenennummer): 139/XVIII C, który mu towarzyszył aż do wyzwolenia. W kolejnym liście z 17 czerwca 1940 r. powiadamiał rodzinę, że przebywa w Prusach, gdzie: „jest znacznie gorzej”. Ppor. Dembek znalazł się więc na terenie będącego w budowie Oflagu II C w Woldenbergu, spędzając tam blisko 5 lat.
Ojciec należał do licznej grupy „gefangenów”, którzy bardzo szybko zarazili się pędem do zdobywania wiedzy. Uczył się języka angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego, myśląc jednocześnie o czeskim i hiszpańskim. Zaliczył również m.in. kurs buchalteryjny i samochodowy: „nic mi się nie stanie; wszystko na papierze” – pisał uspokajająco do narzeczonej, która zresztą posiadała już prawo jazdy. Otrzymywany żołd wysyłał do niej, a ona z kolei przygotowywała dla niego paczki. Korespondencja bardzo dobrze oddaje rytm życia obozowego: gdy jeniec prosił o przysłanie chleba lub kaszy, oznaczało to, że w obozie głód. W marcowym liście z 1944 r. po raz pierwszy Ojciec opisał lata głodu: „(…) pamiętam jakieś 1,5–2 lata wstecz, gotowało się nać rzodkiewek na szpinak; kończąc tzw. obiad człowiek nieraz płakał, że już koniec; o różnicę 1 ziemniaka w porcji robiło się sprawę stanu; misek się nie myło, bo szkoda”.
Ojciec osadzony był w części „b” baraku nr 7. Wiadomo, że przebywali tam również: por. Stanisław Jarosiński, ppor. Czesław Kryszan, ppor. Władysław Straszak, ppor. Władysław Wiro-Kiro.
W momencie ewakuacji 25 stycznia 1945 r. ppor. Dembek przebywał wśród 153 jeńców na Izbie Chorych. Cierpiał poważnie na typowe schorzenie obozowe
owrzodzenie żołądka i w końcowej fazie wojny przeszedł jego częściową resekcję, zapewne przeprowadzoną w którymś z niemieckich szpitali. Będąc w grupie najwcześniej oswobodzonych, powrócił w lutym 1945 r. do Warszawy i po ponad pięciu latach rozłąki spotkał się ze swoją narzeczoną. Zawarli związek małżeński bezzwłocznie – 2 kwietnia 1945 r. w rzymsko-katolickiej parafii św. Teresy we Włochach pod Warszawą.
Ojciec miał ogromne zamiłowanie do rolnictwa, dlatego bez przerwy w wolnym czasie uprawiał jakieś pole lub działkę, czytał fachową literaturę i prenumerował pisma dla rolników. Rolnictwo było niezwykle ważne w Jego życiu, stąd mło-
63
Wacław Mikołaj Dembek (1907 – 1994)
–
Wacław Dembek (pierwszy od prawej) w Ogflagu Spittal, luty 1940 r.
dzi małżonkowie starali się w chaosie powojennym znaleźć swoją szansę właśnie w rolnictwie. Małżeństwo podjęło dwie nieudane próby zainstalowania się na tzw. Ziemiach Odzyskanych – jako posiadacze 100-hektarowego poniemieckiego gospodarstwa we wsi Kladow (ob. Kłodawa), a następnie młyna na Mazurach (Ojciec był synem młynarza). Obiekty te zostały bardzo szybko upaństwowione.
Wykorzystując nabytą w obozie znajomość języka angielskiego, Ojciec podjął na krótko pracę tłumacza w Polskim Radio. Bywał przy tym w czytelni British Council wyposażonej w dobre słowniki. Pewnego dnia, wychodząc z siedziby ośrodka, został zatrzymany przez cywilnych funkcjonariuszy
UB i spędził dwie doby w areszcie o chlebie i wodzie. Na pożegnanie „poproszono” go, aby zaprzestał wizyt w ośrodku.
Perspektywa powiększenia się rodziny zmusiła Ojca do normalizacji jego ambicji zawodowych. W 1947 r. podjął pracę w Miejskim Przedsiębiorstwie Remontowo-Budowlanym w Warszawie jako kierownik działu zaopatrzenia. Wspominał, że praktyką dnia codziennego były społeczne akcje odgruzowywania Warszawy trwające często do nocy. W 1954 r. zatrudnił się w Przedsiębiorstwie Budowy Sieci Cieplnych na Żeraniu, gdzie pracował przez 20 lat aż do emerytury, a więc do 1974 r. W 1948 r. urodził się mu pierwszy syn Mirosław, a w 1950 r. autor niniejszych wspomnień.
Wacław Dembek (w środku) z żoną i synami
Pięcioletni pobyt w obozie w charakterze oficera przyniósł Ojcu poczucie tożsamości ze stanem wojskowym. Starał się więc wpoić nam od najmłodszych lat żołnierskiego ducha, czemu służyły ćwiczenia strzeleckie i nauka szermierki. Elementem patriotyczno-wojskowego wychowania stało się m.in. regularne, wieczorne głośne czytanie nam Trylogii. Trzeba też podkreślić, że byliśmy od najmłodszych lat uświadamiani przez Rodziców politycznie. Dzięki temu już jako dziecko miałem pełną świadomość politycznej sytuacji Polski i roli, jaką odgrywał wobec nas Związek Sowiecki. Do istotnych elementów wychowania politycznego należał nasz mimowolny, wieloletni udział w nasłuchach Wolnej Europy i Głosu Ameryki, które stanowiły ulubione wieczorne zajęcie Ojca.
O „obozie” wspominało się w domu bardzo często, choć nigdy w formie systematycznych opowieści. Ojciec do końca życia zachowywał daleko idącą samodyscyplinę, jeśli chodzi o rozkład dnia, dietę itp. Zawsze też cechowała go
64 Wacław Mikołaj Dembek (1907 – 1994)
Wacław Mikołaj Dembek (1907 – 1994)
oszczędność i gospodarność. W latach 80. otrzymał świadczenia kombatanckie, co pozwoliło Rodzicom – uwolnionym już od utrzymywania dzieci – spokojnie wiązać koniec z końcem.
Wacław Mikołaj Dembek zmarł na udar mózgu 6 lipca 1994 r. Mama zmarła trzy lata później – 7 marca 1997 r. Rodzice pochowani są na cmentarzu służewieckim przy kościele św. Katarzyny w Warszawie. Doczekali się pięciorga wnucząt, a szóste przyszło na świat kilkanaście lat po ich śmierci. Aby nie kończyć opowiadania smutnym motywem, dodam, że rodzinna, 150-letnia chata w Rejowcu została w latach 90. XX w. wraz z obejściem odkupiona przez kolekcjonera pamiątek etnograficznych, który założył w niej Izbę Regionalną. Można ją obecnie zwiedzać; w chacie zachowało się – obok wielu innych – kilka oryginalnych eksponatów z czasów dzieciństwa mego Ojca.
65
Opracował Wiesław Dembek – syn Wacława
Wrzesień 2019 r.
Ministerstwo Skarbu, Drzeworyt Z. Pazdy 1943
Witold Stanisław Domański (1914 – 2008)
Mój ojciec, Witold Stanisław Domański, urodził się 13 października 1914 r. w Warszawie, ale kiedy miał pięć lat, rodzina przeniosła się do Skierniewic, ponieważ jego ojciec, a mój dziadek – Stanisław, objął posadę dyrektora majątku SGGW tam właśnie usytuowanego. Po ukończeniu szkoły dostał się na Politechnikę Warszawską, ale ze względów finansowych nie zdołał jej ukończyć i wstąpił do wojska.
Najpierw była Szkoła Podchorążych Piechoty w Różanie, potem 31. Pułk Artylerii Lekkiej w Toruniu, a na koniec powrót do domu, czyli do Skierniewic, gdzie stacjonował 26. Pułk Artylerii Lekkiej. Podczas wojny brał udział m.in. w walkach nad Bzurą, za co odznaczono go Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari. Dość długo, a konkretnie 32 lata, przyszło poczekać, aż przypną mu go do piersi. Odznaczenie wręczono bowiem Ojcu dopiero w lipcu 1971 r. Po walkach nad Bzurą, pod Sochaczewem, 19 września skończyła się dla niego wojna, a zaczęła niewola.
Niewola to oczywiście obóz w Woldenbergu, wcześniej jeszcze krótko w Prenzlau, gdzie „odznaczono” Ojca numerem jenieckim 48633/IIA. O negatywach tej pięcioletniej kuracji odchudzającej na brukwi i stokfisie nie warto pisać, natomiast niewątpliwym zyskiem było dobre zaznajomienie się z językiem angielskim. W obozie w Woldenbergu „odchudzali się” bowiem również anglojęzyczni, więc okazji do nauki nie brakowało. Woldenberski kurs angielskiego bardzo się Ojcu w powojennym życiu przydał.
Witold Stanisław Domański (1914 – 2008)
Kiedy Niemcy uciekając przed Rosjanami, gnali jeńców na zachód, Ojciec wraz z kilkoma kolegami zagrzebał się w sianie w stodole, w której nocowali. Mimo rannego „przeszukiwania” tego siana bagnetami niemieckich żołnierzy udało im się jakoś ocaleć i wyruszyć na wschód. Decyzja odważna, choć krytykowana przez wielu współtowarzyszy woldenberskiej niewoli wspominających Katyń. Wielki miał w niej udział fakt, że w kraju pozostała panna Helena Kwiatkowska, swego czasu studentka SGGW, odbywająca przed wojną praktyki właśnie w skierniewickim majątku. Jeszcze w 1945 r. panna Kwiatkowska zmieniła nazwisko na Domańska.
Życie przedwojennego oficera w ludowej ojczyźnie nie było usłane różami. Zmobilizowany wkrótce po powrocie, trafił ponownie do... Torunia. Nie jestem pewien, czy można nazwać przygodami to, co działo się w tamtych koszarach, ale działo się bardzo wiele, a zakończyło dla Ojca w lutym 1946 r. Na odchodne opatrzony został pismem „Charakterystyka Służbowa” nadmieniającym, że obywatel jest „dobrze rozwinięty i kulturalny”, ale „wykazuje jaskrawie reakcyjne poglądy. Przeciwnik demokratycznego ustroju Polski. Negatywnie nastawiony w stosunku do Związku Radzieckiego i oficerów Armii Czerwonej”. Koniec cytatu. Polecam napisane przez Ojca wspomnienia pt. „Z koroną i bez”, wydane przez Oficynę Wydawniczą Ajaks. Tam znaleźć można więcej pikantnych kawałków opisujących zderzenia kulturowe z ludźmi wschodu. Bo przecież w tym „polskim wojsku” dowódcami byli w zdecydowanej większości Rosjanie. Rosjanie źli i dobrzy, ponieważ nie sposób pominąć faktu, że przed poważnymi reperkusjami z powodu hardej postawy ojca uchronił go właśnie jeden z rosyjskich dowódców. A poszło o odpowiedź podczas odprawy z dowódcą pułku na pytanie: „Dlaczego Domanskij w waszej baterii jest zero dezercji, a w innych tak wiele?”. Odpowiedź brzmiała: „Bo ja ich nie okradam i traktuję jak ludzi”. Tego pułkownik zwycięskiej armii płazem puścić nie mógł! Ciężkie chmury zawisły nad ojcem po tym wystąpieniu i nie wiadomo, w której części świata by się znalazł, gdyby nie inny dowódca, niższego szczebla, który uratował go, odsyłając z jednostki na kurs łączności.
Po zwolnieniu z wojska Ojciec imał się przeróżnych zajęć, był m. in. kierownikiem krochmalni, nauczycielem, potem próbował zostać dziennikarzem i przeszedł bez problemu „pisemny” w „Życiu Warszawy», ale wtedy dziennikarstwo nie było dostępne dla przedwojennego oficera mającego na dodatek rodzeństwo na Zachodzie. Dobre pióro nie stanowiło wystarczającego argumentu. Udało się dopiero w 1957 r. Znalazło się bowiem miejsce w „Przeglądzie Sportowym”, w którym doczekał Ojciec emerytury w 1976 r. Jako człowiek z wewnętrzną koniecznością stałej aktywności nie zasiadł jednak przed telewizorem, a oddał się działalności w związkach sportowych. Przez lata był sekretarzem Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, napisał nawet książkę o wyprawach
67
68 Witold Stanisław Domański (1914 – 2008)
polskiej reprezentacji do Kanady. Pracował również na rzecz sportu, z którym związany był przez całe praktycznie życie, czyli jeździectwa. W 2007 r. uhonorowany Złotym Medalem Polskiego Komitetu Olimpijskiego „Za zasługi dla polskiego ruchu olimpijskiego”.
Zmarł 25 lutego 2008 r. w Warszawie. Został pochowany na cmentarzu Bródnowskim.
Witold Domański jr
Warszawa 6 kwietnia 2019 r.
Mecz. Drzeworyt St. Żukowski 1943
Otto Fiński (Finkenstein) (1898 – 1962)
Jakub Otto Finkenstein urodził się 29 września 1898 r. w Złoczowie. W późniejszych przekazach posługuje się jedynie imieniem Otto. Otto Finkenstein młodość spędził w Wiedniu, gdzie na stałe mieszkała jego matka. Na obszarze Galicji utrzymanie świadomości narodowej i przynależności do społeczności polskiej było stosunkowo najłatwiejsze. Stąd należy przyjąć, że Otto Finkenstein w pełni czuł się Polakiem. O tym też świadczy jego udział w latach 1919-1920 w wojnie polsko-bolszewickiej, po zakończeniu której został zweryfikowany w stopniu porucznika artylerii i przeniesiony do rezerwy.
Następnie uzupełniał wykształcenie w Wiedniu na studiach pedagogicznych. Dalszą naukę kontynuował w Berlinie w Wyższej Szkole Wychowania Fizycznego (Hochschule), którą ukończył w 1925 r., a od 1926 r. pracował tam jako asystent. Po powrocie do kraju w 1930 r. nostryfikował dyplom uczelni berlińskiej w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie (późniejsza AWF). Następnie pracował jako nauczyciel wychowania fizycznego w Sosnowcu do 1930 r. oraz w Łodzi do 1939 r. W 1939 r. por. rez. Otto Finkenstein uczestniczył w kampanii wrześniowej. Walczył na Lubelszczyźnie w 5. PAL na stanowisku dowódcy kolumny samochodowej dywizjonu artylerii lekkiej. Brał udział w bitwie pod Kockiem. Po kapitulacji oddziałów polskich dostał się do niewoli niemieckiej 6 października 1939 r. w Woli Gułowskiej. Początkowo przetrzymywany był w Stalagu IX A Ziegenhein, gdzie otrzymał nr jeniecki 733/Stalag IXA, po czym przeniesiony został już do Oflagu IX B Wielburg. Następnie 25 maja 1940 r. trafił do Oflagu XI A Osterode, by ostatecznie 31 lipca 1940 r. znaleźć się w Oflagu II C Woldenberg.
W Woldenbergu por. Otto Finkenstein jako absolwent Szkoły Wyższej o specjalności wychowania fizycznego włączył się od początku aktywnie w działalność Koła Sportu i Wychowania Fizycznego. Koło to oprócz organizacji imprez sportowych prowadziło szeroko zakrojoną działalność dydaktyczną w postaci wykładów na kursach nauczycielskich, kursach specjalistycznych itp. Szczególnie kursy z zakresu masażu i automasażu regeneracyjnego były specjalnością por. Otto Finkensteina.
Otto Fiński (Finkenstein) (1898 – 1962)
Miał znakomite przedwojenne przygotowanie teoretyczne w tym zakresie, był też cenionym i świetnym wykładowcą. Absolwenci tych kursów zasilali później szeregi organizatorów całego życia sportowego w oflagu. Ogółem kursy masażu i automasażu ukończyło ok. 700 jeńców. Dzięki tak licznej kadrze udało się od 1944 r. wprowadzić w oflagu w pełni profesjonalną gimnastykę rehabilitacyjną, gdyż urazowość wśród uprawiających sport była duża. A to głównie z racji ogólnego wycieńczenia organizmów, jak również jakości wyżywienia. Po wyzwoleniu absolwenci tych kursów wyposażeni w honorowane w Polsce Ludowej dyplomy znakomicie wypełnili ogromne braki w służbie zdrowia.
25 stycznia 1945 r. por. Otto Finkenstein wraz z ok. 3 tysiącami jeńców został ewakuowany na zachód. Wolność odzyskał 30 stycznia 1945 r. w majątku Deetz (obecnie Dziedzice), niestety okupioną śmiercią 30 kolegów, którzy zginęli w potyczce zbrojnej w chwili odbijania ich od Niemców przez czołgi radzieckie.
Po powrocie do kraju osiadł w Warszawie, przyjmując nazwisko Fiński. Wstąpił do Ludowego Wojska Polskiego. W lutym 1948 r., już jako pułkownik LWP, został Szefem Sztabu nowo powołanej organizacji Służba Polsce. Była to organizacja o charakterze paramilitarnym utworzona na wzór wojskowy dla młodzieży w wieku 16–21 lat. Podstawowym celem tej organizacji było włączenie się w odbudowę kraju ze zniszczeń wojennych – głównie Warszawy. Otto Fiński działał też aktywnie w Polskim Komitecie Olimpijskim, będąc jego wiceprezesem. W latach 1948-1962 pełnił funkcję Prezesa Polskiego Związku Szermierczego. Był też szefem Sekcji Szermierczej WKS Legia Warszawa. Śmiało można przyjąć, że to pod jego kuratelą rozpoczął swoją wspaniałą karierę sportową Jerzy Pawłowski, późniejszy szermierz wszechczasów, który bardzo ciepło wypowiadał się o swoim prezesie Otto Fińskim w książce „Trud olimpijskiego złota” wydanej w 1973 r., czyli już po śmierci Otto Fińskiego.
Równolegle mgr Otto Fiński pracował naukowo w Akademii Wychowania Fizycznego, kierując w latach 1953-1956 Pracownią Teorii Sportu w Zakładzie Wychowania Fizycznego, wchodzącego w skład Instytutu Naukowego Kultury Fizycznej (INKF) przy Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Jego pracownicy prowadzili badania w zakresie ogólnej sprawności fizycznej zawodników boksu, kolarstwa, koszykówki, strzelectwa, pływania, lekkoatletyki i szermierki. W tym czasie zaczął tworzyć wraz z najbliższymi współpracownikami: Tadeuszem Ulatowskim, Janem Jaworskim i Pawłem Rotkiewiczem nową dyscyplinę badawczą – Teorię Sportu, która skupiała się głównie wokół problemów metodyki treningu oraz techniki i taktyki walki sportowej.
W latach 1956-1962 już jako docent Otto Fiński kierował pracami Samodzielnej
Pracowni Teorii Sportu przy samodzielnym Instytucie Naukowym Kultury Fizycznej, której nadrzędnym celem było rozwijanie szerokiej współpracy z innymi instytutami naukowymi, a szczególnie z uczelniami wychowania fizycznego w kraju i za granicą.
70
Otto Fiński (Finkenstein) (1898 – 1962)
Otto Fiński jako jeden z przedstawicieli najstarszego pokolenia wykładowców – praktyków wraz ze swoim przyjacielem Kazimierzem Laskowskim (współwięźniem Oflagu II C Woldenberg), Feliksem Stammem (słynnym trenerem boksu
Papa Stammem), Władysławem Dobrowolskim i Janem Fazanowiczem stworzyli trzon tzw. Bielańskiej Szkoły Trenerskiej, których cechowała dogłębna znajomość sportu, oddanie wybranej dyscyplinie sportu, stałe doskonalenie kunsztu trenerskiego, przestrzeganie zasad treningu, usprawnienie metodyki treningu, wzbogacanie środków treningowych i systematyczność pracy. Wypracowane wtedy przez tę nieformalną Bielańską Szkołę Trenerską zasady mają charakter uniwersalny i w wielu obszarach są aktualne do dziś.
Otto Fiński był też gorącym propagatorem treningu obwodowego (dzisiejszy Crossfit), składającego się z wielu różnych ćwiczeń. Trening ten polegał na wykonywaniu ćwiczenia w obrębie danej jednostki czasowej lub ilości powtórzeń, by następnie przejść do następnego ćwiczenia. Należy też wspomnieć o innej pasji Otto Fińskiego, którą tak świetnie uaktywnił i rozwinął podczas pobytu w obozie jenieckim w Woldenbergu, a mianowicie o masażu sportowym. Po wojnie nadal z powodzeniem działał na tym polu. W wielu czasopismach sportowych ukazywały się jego artykuły propagujące idee i korzyści płynące z masażu sportowego, dzieląc go na masaż treningowy przed sezonem, masaż rozgrzewkowy przed zawodami, masaż wysiłkowy w przerwie zawodów oraz masaż po zawodach (po treningu). W uznaniu zasług Otto Fińskiego dla rozwoju idei masażu Klub „Ludzie Masażu” nadał mu tytuł: „Historycznego Członka Klubu Masażu” – nr karty członkowskiej 031/KLM/P/H/2015.
W latach 1957-1962 Otto Fiński był też członkiem Komitetu Redakcyjnego rocznika „Wychowanie Fizyczne i Sport”, związanego z samodzielnym Instytutem Naukowym Kultury Fizycznej w Warszawie. Przewodnią ideą powołania czasopisma było skupienie wokół pisma zespołu specjalistów w dziedzinie szeroko pojmowanej kultury fizycznej, jej aspektów humanistycznych i biologicznych.
Otto Fiński zmarł 19 stycznia 1962 r. w Warszawie.
W uznaniu ogromnych zasług Otto Fińskiego dla rozwoju szermierki w Polsce w latach 1962-1990 organizowano w różnych miastach w Polsce doroczny Międzynarodowy Turniej Szermierczy w Szabli o tzw. Szablę Wołodyjowskiego, będący jednocześnie Memoriałem im. Otto Fińskiego. Były to zawody szermiercze najwyższej rangi, zaliczane do cyklu międzynarodowych zawodów o Puchar Świata.
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Kronika Pracy Koła Wychowawców WF, spisana w obozie w latach
1940-1944 przez sekretarza Koła ppor. Tadeusza Jakubowskiego nr 266 IIC (Oryginał w zbiorach Muzeum Sportu i Turystyki w W-wie);
71
–
Otto Fiński (Finkenstein) (1898 – 1962)
Mała Encyklopedia Sportu, cz. 1, Wyd. Sport i Turystyka, 1984 r.;
www.wikipedia.pl
www.leksykonmasazu.pl – 2015
Leszek Magiera, Leksykon masażu i terminów komplementarnych, Kraków 2015; Jerzy Pawłowski, Trud Olimpijskiego złota, 1973, Źródło foto: www.absolwenci-awf-warszawa.pl
CMJW w Łambinowicach – info. WASt ( sygn. 5004, 5044, 5305, 5472, 5479 )
72
Edukacja cielesna. Drzeworyt Z. Pazdy 1942
Julian Frankowski (1907 – 1987)
Julian Frankowski urodził się 9 stycznia 1907 r. w Zdroju, gmina Grodzisk Wielkopolski. Ojciec był nauczycielem i członkiem zarządu Banku Ludowego w Grodzisku Wlkp. Miał ośmioro rodzeństwa. Mimo że wszystkie dzieci urodziły się pod zaborem niemieckim, zostały wychowane w duchu patriotycznym na wzorowych Polaków, co znalazło swoje odbicie w późniejszym ich życiu pełnym poświęcenia dla Ojczyzny. Najstarszy brat Tadeusz był powstańcem wielkopolskim, powstańcem śląskim oraz dowódcą plutonu podsłuchu w 72 Biurze Cenzury Armii „Poznań”. Starszy brat Stefan poległ na wojnie polsko-bolszewickiej pod Kojdanowem w 1920 r. Starszy brat Mścisław był także powstańcem wielkopolskim i działaczem społeczno-politycznym; za działalność konspiracyjną hitlerowcy zamordowali go przez ścięcie na gilotynie w berlińskim więzieniu Ploetzensee w marcu 1942 r. Najmłodszy brat Marian, który prowadził działalność konspiracyjną wspólnie z bratem Mścisławem, został zamordowany przez hitlerowców w Forcie VII w Poznaniu w kwietniu 1941 r.
Po maturze w 1925 r. otrzymał posadę nauczyciela, początkowo w Zdroju, a następnie kolejno w Grodzisku Wlkp., Oborze i Świniarach, powiat Gniezno. Od 1936 r. był kierownikiem szkoły powszechnej w Bielawach, powiat Gniezno.
W 1936 r. zawarł związek małżeński z Zofią Eder, córką powstańca wielkopolskiego i emerytowanego kierownika szkoły powszechnej w Urbanowie. Miał z nią czworo dzieci: córkę i trzech synów.
W pierwszych dniach września 1939 r. wstąpił ochotniczo
Julian
Frankowski
(1907 – 1987)
do III Kompanii Batalionu Obrony Narodowej „Opalenica”. Jako strzelec z cenzusem został zwiadowcą w poczcie dowódcy kompanii i brał udział w działaniach wojennych batalionu. Po jego rozbiciu w bitwie pod Kutnem w dniu 18 września 1939 r. dostał się do niewoli niemieckiej, którą przebył w kilku obozach jenieckich: 1) Stalag XI B Fallingbostel, w którym przebywał do 11 listopada 1939 r., pełniąc funkcję dowódcy kompanii, a później męża zaufania obozu; 2) Stalag II A Neubrandenburg, w którym z kolei przebywał do 20 czerwca 1941 r. m.in. pełniąc funkcję tłumacza obozowego w bibliotece obozowej; 3) Oflag II C Woldenberg, w którym przebywał do chwili ewakuacji obozu 25 stycznia 1945 r.
Do Oflagu II C Woldenberg trafił 22 czerwca 1941 r. w dniu napaści Niemiec hitlerowskich na ZSRR wraz z grupą ok. 120 jeńców (głównie podchorążych) przeniesionych z obozu w Neubrandenburgu. Początkowo był zakwaterowany w baraku 25a, a następnie przeniesiony do baraku 20a – batalion IV, gdzie został szefem kompanii podchorążych. Od września 1941 r. pełnił funkcję szefa kancelarii Najstarszego Obozu – płk. Stefana Biestka, a następnie płk. Wacława Szalewicza. Pracując pod kierownictwem mjr Stanisława Mastalskiego, pisał m.in. rozkazy dzienne i inne pisma wychodzące z obozu, a ponadto pomagał oficjalnemu tłumaczowi por. Chrzanowskiemu w tłumaczeniach różnych pism i dokumentów na język niemiecki.
74
J. Frankowski z kolegami (siedzący, drugi z prawej)
Zofia Frankowska z dziećmi 1942 r.
Julian Frankowski (1907 – 1987)
W obozie Julian Frankowski zapisał się na Wyższy Kurs Nauczycielski i studiował pedagogikę, psychologię i metodykę. Po dwuletniej nauce zdał egzamin pisemny i ustny przed Komisją Kulturalno-Oświatową, której przewodniczył prof. Kazimierz Michałowski. Po ewakuacji obozu II C Woldenberg uciekł z marszu i został złapany w Dąbiu pod Szczecinem, a następnie dołączony do ewakuowanego obozu oficerskiego Gross Born. Po ok. 800 km marszu doszedł 29 marca 1945 r. wspólnie z innymi jeńcami do Stalagu XI A Sandbostel, gdzie 20 kwietnia 1945 r. został oswobodzony przez wojska angielskie.
Po uwolnieniu Julian Frankowski od 29 kwietnia 1945 r. pracował w Polskim Dowództwie Obozu pod dowództwem płk. Ignacego Izdebskiego, lecz nie widząc tam możliwości szybkiego powrotu do kraju, wyjechał w czerwcu 1945 r. w celu poszukiwania swoich krewnych do obozu oficerskiego Murnau pod Monachium i dalej do obozu w Markt Pongau oraz Golling w Austrii. Do kraju wrócił 18 września 1945 r., dokładnie po 6 latach niewoli oraz tułaczki wojennej i od 1 października 1945 r. ponownie objął posadę kierownika szkoły w Bielawach, powiat Gniezno.
75
J. Frankowski, 1945 r.
J. Frankowski, drugi z lewej, Kłecko 1965
Przed Barakiem 20a, Dobiegniew 1970
Julian Frankowski (1907 – 1987)
Julian Frankowski przez całe życie pielęgnował wspomnienia ze swoich pobytów w obozach jenieckich i utrzymywał stałe, bliskie kontakty m.in. z kolegami z Obozu II C Woldenberg. Brał udział w zjazdach woldenberczyków, m.in. latem 1979 r., kiedy przyjechał też ze swymi najbliższymi. Oprócz pracy zawodowej pełnił wiele funkcji społecznych: był przewodniczącym Gminnej Komisji Oświatowej oraz pełnomocnikiem do walki z analfabetyzmem na Gminę Kłecko, organizatorem i księgowym Kółka Rolniczego w Bielawach, przewodniczącym Rady Banku Spółdzielczego w Kłecku.
Julian Frankowski okazał się także zapalonym myśliwym, członkiem Koła Łowieckiego w Kłecku, w którym działał od 1947 r. oraz pszczelarzem posiadającym własną małą pasiekę w Bielawach, a następnie w Działyniu.
Z dniem 1 września 1973 r. przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Gnieźnie, pracując społecznie i działając w radzie dzielnicowej. Został uhonorowany państwowymi odznaczeniami, m.in.: Złotym Krzyżem Zasługi w 1973 r., Medalem Zwycięstwa i Wolności w 1976 r., a także Srebrnym i Złotym Medalem Polskiego Związku Łowieckiego, Odznaką Zasłużonego Działacza Ruchu Spółdzielczego oraz Medalem Komisji Edukacji Narodowej.
Julian Frankowski zmarł 27 września 1987 r. i spoczywa na zabytkowym Cmentarzu św. Piotra i Pawła w Gnieźnie.
Opracował Maciej Korobacz, wnuk J. Frankowskiego, na podstawie spisanych wspomnień, dokumentów, zdjęć i pamiątek
76
Poznań, 21 czerwca 2019 r.
Kazimierz Frankowski (1902 – 1972)
Kazimierz Frankowski urodził się 25 listopada 1902 r. w Nowem n/Wisłą w rodzinie polskiej znanej z patriotyzmu, w okresie niewoli pruskiej. Liceum matematyczno-przyrodnicze skończył w 1920 r. w Gniewie, by tego samego roku zapisać się na Wydział Budownictwa Wodnego Politechniki Gdańskiej (Technische Hochschule zu Danzig). Dyplom ukończenia studiów otrzymał 26 stycznia 1925 r. Następnie podczas ponad rocznego pobytu w Anglii ukończył studium handlu zagranicznego w Londynie.
Z dniem 1 lipca 1927 r. nasz Ojciec został powołany do odbycia służby wojskowej w Szkole Podchorążych Saperów w Modlinie, którą ukończył 1 lipca 1928 r.. Szczegółowy przebieg służby wojskowej opisujemy na podstawie dokumentów z Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, który był następujący: od 15 lipca do 1 października 1928 r. i następnie od 1 lipca do 15 sierpnia 1930 r. – udział w ćwiczeniach rezerwistów jako podchorąży 8. batalionu saperów i dowódca plutonu; od 15 sierpnia do 1 października 1932 r. i następnie od 15 sierpnia do 1 października 1935 r. – udział w ćwiczeniach rezerwistów jako oficer rezerwy; od 15 lutego do 15 marca 1937 r. – udział w ćwiczeniach rezerwistów 7. batalionu saperów jako oficer gospodarczy.
Pracę zawodową rozpoczął na budowie elektrowni Jachcice w Bydgoszczy. W listopadzie
1929 roku zawarł związek małżeński z Cecylią
Dominikowską z Grudziądza, nauczycielką z zawodu. Nie mogąc dalej pracować w swoim zawodzie z powodu bezrobocia w przemyśle budowlanym, po półrocznym bezrobociu i po przeniesieniu się do Zbąszynia w województwie
Kazimierz Frankowski (1902 – 1972)
poznańskim, otworzył firmę wikliniarską. Idąc za tradycjami rodzinnymi, pomimo ukończenia Politechniki Gdańskiej, poświęcił się zawodowo przetwórstwu wikliny. W okresie międzywojennym, kiedy przetwórstwo to na terenie województwa poznańskiego było prowadzone wyłącznie przez Niemców, zakłada w Zbąszyniu polską firmę wikliniarską „Inż. K. Frankowski i ska – Eksport wikliny” i organizuje eksport wikliny okorowanej na rynki europejskie. Zdolności organizacyjne, umiejętność nawiązywania kontaktów handlowych oraz gwarantowana jakość surowca sprawiły, że firma Ojca stała się w niedługim czasie jedną z najpopularniejszych w kraju i za granicą. Firma działała aż do wybuchu II wojny światowej.
W dniu 15 sierpniu 1939 r. Kazimierz Frankowski zostaje zmobilizowany i przydzielony do 17. Batalionu Saperów w Armii „Poznań” w charakterze oficera gospodarczego. (Dowódcą batalionu był kpt. Aleksander Karchesy, który zginął 22 września 1939 r. pod Łomiankami koło Warszawy.) Podczas bitwy nad Bzurą brał udział w budowie mostu przez rzekę. Wspominał, że ile razy most był na ukończeniu, nadlatywały niemieckie samoloty i go bombardowały. Podczas prób przebicia się w małej grupie żołnierzy, składającej się ze wszystkich broni, przez Puszczę Kampinoską do Warszawy, w trakcie starcia z nieprzyjacielem Ojciec został ranny w prawy bok. Biegnący do niego niemiecki oficer krzyczał, że go zastrzeli, bo jest artylerzystą (czarny otok na czapce), a polska artyleria zadała duże straty jednostkom niemieckim. Ojciec znający biegle język niemiecki odpowiedział, że jest saperem (też mieli czarny otok) i to go uratowało od śmierci.
Raniony w Puszczy Kampinoskiej 18 września 1939 r. został wzięty do niewoli niemieckiej i przewieziony do szpitala w Tomaszowie Mazowieckim, gdzie przebywał do 18 października 1939 r., a stamtąd do szpitala w Piotrkowie, gdzie przebywał do 25 listopada 1939 r. Kolejnym etapem był obóz przejściowy w Kielcach, skąd został wywieziony do obozu jenieckiego w Norymberdze (8.XII.1939 – 25.I.1940). W okresie od 27.I.1940 do 15.V.1940 przebywał w obozie jenieckim w Laufen (Bawaria), a w okresie od 20.V.1940 do 14.IX.1940 w Arnswaldzie. Do obozu jenieckiego Oflag II C Woldenberg przeniesiono go 15 października 1940 r., gdzie przebywał aż do ewakuacji obozu, czyli do 25 stycznia 1945 r. W oflagu w Bawarii otrzymał numer ewidencyjny 32348/XIII A.
Od początku wojny Rodzice byli poszukiwani przez Gestapo na wniosek przedstawicieli niemieckich firm wikliniarskich, którzy twierdzili, że polska firma zagrażała gospodarce niemieckiej. Przed wojną firma Ojca eksportowała dużo wikliny do Niemiec i innych krajów europejskich, choć przed założeniem tej firmy w Zbąszyniu produkcja wikliny w Europie była domeną firm niemieckich. Tak więc w 1941 r. do oflagu przybyło Gestapo z żądaniem wypuszczenia Ojca na konieczne przesłuchania. Komendant oflagu nie wydał go w ręce Gestapo, ponieważ stwierdził, że nieco wcześniej kilku więźniów nie wróciło z „takich” przesłuchań, „zachorowawszy w trakcie”. Z informacji, które od Ojca otrzymaliśmy wynika, że w Woldenbergu nie
78
dochodziło do rażących wypadków naruszenia konwencji genewskiej. Również Mama była poszukiwana przez Gestapo jako osoba związana z firmą wikliniarską.
Po wojnie Rodzice otrzymali z urzędu miejskiego w Zbąszyniu zestaw pism wysyłanych do wielu miast w Polsce z zapytaniem o pobyt jednego z nich. Zachowało się także kilka listów, które Ojciec wysyłał z obozu. Ze względu na cenzurę obozową, której podlegała korespondencja, przesyłane informacje były bardzo ogólne, gdyż o wielu sprawach nie wolno było pisać. W 1943 r. dowiedział się z listów od żony o śmierci ich jedynego, 11-letniego syna, który umarł na dyfteryt w szpitalu w Grudziądzu, bo lekarze niemieccy nie mieli leków dla Polaków. Jego powojenni synowie to urodzony w 1946 r. Zbigniew i w 1948 r. Michał.
Ojciec należał do „Koła Pomorzan”, którego kierownikiem był por. Bernard Kula. W oflagu współdziałał w prowadzeniu różnych szkoleń. W czasie pobytu w obozie ukończył kilkumiesięczny kurs pilotażu. Z opowiadań pamiętamy, że była sporządzona jakaś niewielka konstrukcja, na której przeprowadzano „praktyczne” szkolenie. Dużo czasu Ojciec poświęcał na naukę języków: szwedzkiego, francuskiego i holenderskiego, gdyż przed wojną między innymi do tych krajów eksportował wiklinę. W ostatnich latach pobytu miał ograniczoną możliwość angażowania się w różne prace ze względu na typowe schorzenie obozowe – owrzodzenie żołądka.
Z powodu zbliżającego się frontu wschodniego w dniu 25 stycznia 1945 r. następuje ewakuacja Oflagu II C. Więźniowie zostali podzieleni na dwie grupy „wschodnią” i „zachodnią”. Ojciec był w grupie „zachodniej” i po forsownym marszu na zachód Niemiec, w pobliżu Lubeki w dniu 3 maja 1945 r., jeńcy zostali oswobodzeni przez wojska angielskie. Ojciec wstąpił tam do wojska angielskiego.
17 lipca 1945 r. wrócił do Zbąszynia i podjął pracę nad odbudową przedsiębiorstwa wikliniarskiego zniszczonego całkowicie podczas okupacji i w ostatnim okresie działań wojennych. Był współorganizatorem i właścicielem firm: wikliniarskiej „Powil” w Zbąszyniu i koszykarskiej „Polblask” w Rudniku n/Sanem. Dzięki Jego inicjatywie i wysiłkowi organizacyjnemu już w 1946 r. odżył polski eksport wikliny i wyrobów koszykarskich na rynki światowe. Po przejęciu firmy „Powil” pod zarząd państwowy w dniu 15 lipca 1949 r. został aresztowany i więziony w Nowym Tomyślu do 17 grudnia 1949 r. za rzekomy sabotaż gospodarczy. Wyrokiem Sądu Okręgowego w Poznaniu z dnia 31 stycznia 1950 r. został uniewinniony. Od 1 grudnia 1950 r. przez około rok pracował w Państwowym Szpitalu Klinicznym w Szczecinie w charakterze kierownika oddziału ogólnej administracji.
79
Kazimierz Frankowski (1902 – 1972)
Po upaństwowieniu zakładów produkcyjnych na rzecz przemysłu państwowego Ojciec poświęcił się pracy doświadczalnej. Przygotował opracowania na temat uprawy i przetwórstwa wikliny, przeprowadził różne badania nad racjonalizacją obróbki wikliny oraz wykładał na licznych kursach wikliniarskich. Wyniki doświadczeń zamieścił w pracy „Wiklina – uprawa i przerób” współautorstwa: Frankowski, Jeżewski, Chodorowski, wydanej w 1961 r. (drugie wydanie, uzupełnione – 1964 r.), która przedstawiała w sposób popularny osiągnięcia polskiej nauki i praktyki w dziedzinie wikliniarstwa. Po 1956 r. otworzył niewielki, prywatny zakład przerobu wikliny. Współpracował z państwową branżą wikliniarską jako ekspert, opiniodawca norm przedmiotowych, autor artykułów zawodowych i tłumacz wydawnictw zagranicznych. Równolegle prowadził prace doświadczalne w zakresie mechanizacji procesu przetwórstwa, koncentrując się na najbardziej pracochłonnej i uciążliwej operacji procesu korowania wikliny. Prace te zostają zakończone sukcesem, a skonstruowany prototyp maszyny do korowania wikliny staje się podstawą do uzyskania patentu.
W okresie poprzedzającym jego śmierć usiłował rozwiązać drugi palący problem działalności branżowej – skonstruować samobieżną maszynę do wycinki wikliny na plantacjach. Praca ta nie została zakończona. Ostatnią publikacją Ojca była publikacja „Przetwórstwo wikliny. Poradnik”, Warszawa, 1972, w którym zawarł doświadczenia praktyczne całego swojego życia.
Ojciec zmarł na zawał 26 lutego 1972 r. w Zbąszyniu, gdzie został pochowany.
Opracowali: Zbigniew i Michał Frankowscy, synowie Kazimierza, na podstawie przekazów i pamięci rodzinnej oraz zachowanych dokumentów
80
Kazimierz Frankowski (1902 – 1972)
Jerzy Fularski (1917 – 2013)
Jerzy Fularski urodził się 7 maja 1917 r. w Pielaszowie koło Sandomierza. Jego ojciec Antoni początkowo miał być księdzem, tak jak chcieli rodzice. Ale będąc na trzecim roku seminarium, poznał Anielę Łukasiewicz prowadzącą obok tego seminarium „ochronkę” (coś na wzór dzisiejszego przedszkola) i ku rozpaczy dziadków opuścił duchowną uczelnię. Ojciec Jerzego po ślubie z Anielą początkowo był nauczycielem w szkole wiejskiej w Pielaszowie, później po ukończeniu kursów księgowości pracował w spółdzielczości „Społem” w Ostrowcu, a następnie w Wierzbinku k/Starachowic. I tam właśnie Jerzy uczęszczał do Szkoły Powszechnej (dziś Podstawowej). Jak wspominał – nie był wybitnym uczniem, często dostawał linijką „po łapach” i klęczał na grochu. Takie to były czasy.
Rodzina Fularskich była nieźle sytuowana i postanowiła przenieść się do Sandomierza celem umożliwienia synom dalszej nauki. Jerzy Fularski uczęszczał do Gimnazjum i Liceum im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Sandomierzu. Szkoła mieściła się w pięknym, zabytkowym zespole dawnego klasztoru tzw. Collegium Gostomianum, ufundowanego w 1602 r. przez kasztelana sandomierskiego Hieronima Gostomskiego. W Gimnazjum istniał wysoki poziom nauczania i była też wspaniała kadra nauczycielska, potrafiąca wzbudzić w młodzieży szerokie zainteresowania. Jerzy został aktywnym harcerzem i wziął udział w zlocie skautów z całej Europy, który odbył się latem 1929 r. w Poznaniu, w ramach Powszechnej Wystawy Krajowej. Drużyna z Sandomierza okazała się najmłodsza wśród uczestników. W Gimnazjum działał też prężny klub wodniaków, dysponując dużą ilością kajaków, żaglówek i łodzi wiosłowych. Jerzy połknął bakcyla kajakarstwa i żeglarstwa, namiętnie pływając po Wiśle. Rodzice to zaakceptowali i nie żałowali pieniędzy na obozy żeglarskie, które latem odbywały się w Gdyni i Jastarni.
W latach 1933-34 był Jerzy uczestnikiem obozów żeglarskich prowadzonych przez generała w stanie spoczynku – Mariusza Zaruskiego i pływał po Bałtyku na jachcie „Zawisza Czarny”, dzięki czemu zdobył stopień sternika żeglugi jachtowej. Ten okres młodości znakomicie wykształcił u Jerzego silny charakter oraz głęboki patriotyzm. Już w niedalekiej przyszłości, w czasie II wojny światowej, to zaowocowało.
Jerzy Fularski (1917 – 2013)
Po zdaniu matury w 1935 r. został przyjęty do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Pierwsze zajęcia miały miejsce w Różanie. Po pierwszym roku odbył praktyki w Wyższej Szkole Wojennej w Rembertowie, w tzw. „batalionie pokazowym”, i brał udział w ćwiczeniach dla francuskiego generała Gamelina. Po zakończeniu tych praktyk awansował do stopnia kaprala. Drugi i trzeci rok odbył w Ostrowi Mazowieckiej. W listopadzie
1938 r. w Warszawie w obecności Prezydenta
Mościckiego odbyła się defilada nowo mianowanych podporuczników wszystkich broni. Po ukończeniu Szkoły Podchorążych ppor. Jerzy Fularski dostał przydział do 86. Pułku Piechoty w Mołodecznie.
W chwili wybuchu wojny 86. PP, wchodzący w skład Armii „Prusy” pod dowództwem gen. Stefana Dąb-Biernackiego, znalazł się w rejonie Łowicza. Następnie pułk ten jako druga linia obrony skierowany został w rejon Piotrkowa Trybunalskiego. Tam po krótkiej bitwie pod Białobrzegami w dniach 21-22 września 1939 r. został rozbity i zaprzestał walk. Dziś twierdzi się, że potężna Armia „Prusy” praktycznie nie przystąpiła do walki obronnej z najeźdźcą z powodu wyjątkowo nieudolnego działania dowództwa.
Ppor. Jerzy Fularski wraz z kilkoma żołnierzami próbował przedostać się do Warszawy, został jednak ujęty i przewieziony do obozów jenieckich. Początkowo przebywał w obozach przejściowych: Stablack (Stabławki) i Riesenburg (Prabuty), po czym przewieziono go i osadzono w oflagu XVIIIA Lienz w Tyrolu w Austrii, w pobliżu granicy włoskiej, już jako jeńca wojennego nr 20359/XVIIIA. W Lienz przebywał do 30 maja 1940 r., a następnie przeniesiony został do Oflagu IIC Woldenberg, skąd wraz z kpt. Jerzym Mickulasem zbiegł w dniu 28 czerwca 1940 r., czyli po niecałym miesiącu pobytu. Była to pierwsza udana ucieczka jeńców z Oflagu IIC Woldenberg.
Wyjątkowość tego zdarzenia nakazuje przybliżenie faktów. Ppor. Jerzy Fularski i kpt. Jan Mickunas poznali się i zaprzyjaźnili już w obozie przejściowym
Stablack. Los chciał, że później cały czas byli razem w Riesenburg, Lienz i Woldenberg. Już w trakcie pobytu w Lienz planowali ucieczkę. Lienz był małą miejscowością w Dolomitach Alpejskich w pobliżu granicy włoskiej i szwajcarskiej.
Słusznie uznali, że skuteczna ucieczka z tego górskiego miejsca i przedarcie się do Polski jest nierealne. Natomiast kiedy los ich rzucił do Woldenberga stwierdzili, że
82
Jerzy
Fularski (1917 – 2013)
to przeznaczenie. W końcu Woldenberg był stosunkowo niedaleko polskiej granicy. Przygotowania do ucieczki ruszyły ostro – szykowali głównie prowiant w postaci sucharów. W tym czasie Oflag II C był w trakcie rozbudowy i przyjmowania nowych jeńców. Panował mały rozgardiasz i nie było jeszcze pełnego reżimu. Kierując się zasadą „pod latarnią najciemniej”, przyjaciele wykorzystali świeżo wybudowaną kanalizację tuż obok środkowej wieży strażniczej. Uznali, że z góry strażnik ich nie zobaczy, a z następnych wież z racji odległości też ich nie dostrzegą. Ruszyli o godz. 21.30 w trakcie wymiany wart. Nie musieli się napracować, aby w miękkiej jeszcze ziemi przeczołgać się wzdłuż rur pod drutami poza obóz. Udało się, choć z dalszej wieży strzelano do nich, ale z racji odległości na szczęście niecelnie. Działali rozsądnie i w pierwszych dniach okopali się najpierw w pobliskim kartoflisku, potem w zagajniku blisko obozu, słusznie uznając, że będą szukani głównie w dalszej okolicy. Przeczekali najgorsze i udali się w stronę Polski. Nie mieli map i szli głównie nocami, kierując się intuicyjnie: „Wedle gwiazd na wschód”, jak swoją książkę zatytułował Jerzy Fularski. Kilka dni przedzierali się przez Puszczę Notecką. A potem po przekroczeniu Noteci była już Polska. Mieli szczęście, bo po drodze spotkali wielu życzliwych ludzi. Pomagali im we wszystkim, dzięki temu po miesiącu dotarli już pociągiem do Warszawy.
Pomimo że obaj włączyli się natychmiast w działalność konspiracyjną, drogi przyjaciół rozeszły się. Jan Mickunas chciał być bliżej rodziny i żony, która niedawno urodziła dziecko. Natomiast Jerzy Fularski, poprzez poznanego jeszcze w Sandomierzu płk. Jana Rzepeckiego, nawiązał kontakt z najwyższym dowództwem ZWZ–AK. Zaraz na początku poprosił płk. Rzepeckiego o umożliwienie mu przedostania się do czynnej Armii Polskiej na Bliskim Wschodzie. Tam widział swoje miejsce. Jednak polecono mu pozostać w Warszawie i włączono do komórki pozyskującej i kompletującej broń dla AK. Na skutek „wsypy” został aresztowany i osadzony w alei Szucha. Uciekł jednak z transportu wiozącego go na rozstrzelanie. Ciężko kontuzjowany w kolano długo kurował się. Nie mogąc wrócić do Warszawy, zatrzymał się u brata w Końskich, który również działał w AK. Wtedy od płk. Rzepeckiego otrzymał nakaz powrót do Warszawy. Tam poznał samego Komendanta ZWZ– AK gen. Stefana „Grota” Roweckiego i otrzymał wtedy misję przedostania się na Zachód oraz odszukania gen. Michała Tokarzewskiego. Gen. Tokarzewski brał udział w obronie Warszawy, a po klęsce skierowany został do Lwowa celem zorganizowania tam konspiracji. Po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej aresztowany i osadzony był na Łubiance. Zwolniony na mocy porozumienia Stalin-Sikorski przedostał się do Syrii. Wtedy kontakt z nim się urwał. Ppor. Jerzy Fularski miał za zadanie odnaleźć go i oddać się do jego dyspozycji. Na podróż otrzymał od samego gen. „Grota” Roweckiego 100 dolarów w złocie i 20 w banknotach. W tym czasie była to suma ogromna. Pod koniec października 1941 r. wyruszył pociągiem do Krakowa i następnie do Zakopanego. Drogą przez
83
Halę Gąsiennicową obok schroniska Murowaniec, następnie przez Przełącz Świnicką dotarł do Doliny Liptowskiej już na Słowacji.
Dalsza szczegółowa relacja to materiał na pasjonującą powieść, względnie atrakcyjny film.
W skrócie – przez Słowację Jerzy dotarł na Węgry. Miał adresy kontaktowe, pod którymi pomieszkiwał, a mimo to na Węgrzech był dwukrotnie aresztowany. Udawało mu się zbiec. Natomiast nie uciekał, gdy w październiku 1942 r. został zatrzymany i osadzony w obozie blisko granicy węgiersko-austriacko-jugosłowiańskiej. Była to forma internowania wielu Polaków, ale w warunkach znakomitych, mieszkali bowiem w jakimś pałacyku. W tym czasie wznowił kontakt listowy ze swoją sympatią – Marią Miłobędzką, którą poznał jeszcze w Sandomierzu, w tym czasie mieszkającą z rodziną w Aninie koło Warszawy. Przesiedział w obozie całą zimę, odzyskując siły i na wiosnę 1943 r. udał się już bez problemów dalej ze swą kurierską misją. Potem pociągami przedostał się przez Jugosławię i Bułgarię do Grecji. Po przeprawieniu się przez rzekę Maricę znalazł się w Turcji. Tam zatrzymany przez turecką straż graniczną, odesłany został do Grecji i przekazany władzom niemieckim. Znając język niemiecki wszędzie przedstawiał się jako Paul Wirth. Przetransportowany do Wiednia został poddany badaniu i dokładnej weryfikacji. Uznał, że to czas zdekonspirować się i przedstawił się jako ppor. Jerzy Fularski, zbieg z Oflagu w Woldenbergu. Po potwierdzeniu zeznania przetransportowano go przez Berlin i Szczecin do Woldenberga, gdzie ponownie znalazł się 9 października 1943 r. Okazało się wtedy, że Niemcy utajnili ucieczkę z 1940 r. i wykreślili kpt Mickunasa i ppor. Fularskiego z listy jeńców. Nie było wyjścia i ppor. Jerzy Fularski ponownie został jeńcem wojennym i otrzymał nowy nr 14/Oflag IIC. To była naprawdę sytuacja bez precedensu. W obozie stał się prawdziwym bohaterem. Opowieściom o jego wyprawie przez Europę nie było końca. Po klęsce Powstania Warszawskiego do Oflagu II C trafiło wielu wyższych oficerów AK. Z wieloma jego ścieżki konspiracyjne krzyżowały się.
Ppor. Fularski łącznie z częścią jeńców Oflagu wolność odzyskał 30 stycznia
1945 r. w majątku Deetz (Dziedzice). Tym razem szybko dotarł do Warszawy. Pamiętał drogę, którą przebył w 1940 r. Odnalazł rodziców, którzy mieszkali w Piasecznie, oraz Marysię Miłobędzką „Niuśkę”, która mieszkała w Aninie. Po tygodniu wzięli ślub. Wyjechał z żoną do Łodzi, gdzie pracował w dużej przechowalni owoców.
W 1948 r. Jerzy Fularski powrócił wraz z najbliższymi do rodzinnego domu w Sandomierzu. Początkowo prowadził sklep papierniczy, a po roku podjął pracę
84
Jerzy Fularski (1917 – 2013)
Maria i Jerzy Fularscy z dziećmi, 1952 r.
Jerzy Fularski (1917 – 2013)
w Spółdzielni Owocarsko-Warzywniczej, gdzie pracował do emerytury w 1977 r. Jerzy kochał też pszczoły, miał więc liczną pasiekę. Wiedzę o pszczelarstwie nabył podczas pobytu w Oflagu. W wolnych chwilach namiętnie wędrował po Tatrach i rozlewiskach Biebrzy. Natomiast z niewiadomych powodów nie udzielał się w prężnych powojennych strukturach woldenberczyków. To zapewne spowodowało, że dopiero w 1975 r. odebrał przyznane w kwietniu 1967 r. wszystkim uciekinierom z Woldenberga – na wniosek najstarszego Oflagu IIC płk. Wacława Szalewicza skierowany do członka Rady Głównej ZBOWiD gen. Juliusza Rómmla - odznaczenie bojowe: Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari V Klasy. O odznaczeniu tym dowiedział się też przypadkiem, czytając książkę Józefa Kuropieski „Obozowe refleksje – Oflag IIC”, gdzie autor wymienił wszystkich odznaczonych woldenberczyków. Piękna tablica z wykazem odznaczonych kawalerów Orderu Virtuti Militari znajduje się w Dobiegniewie przy wejściu do Muzeum Woldenberczyków. W 1994 r. Jerzy owdowiał – zmarła jego ukochana żona Niuśka.
W 2008 r. po raz pierwszy odwiedził Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie i miejsce, z którego dokonał brawurowej ucieczki. W następnym roku ponownie zawitał do Dobiegniewa, biorąc udział w uroczystościach z okazji 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, podczas których na Placu im. ppor. Tadeusza Starca, dokonał wraz z dwoma innymi woldenberczykami odsłonięcia Pomnika Woldenberczyka. Por. Jerzy Fularski z dumą prezentował wtedy przypięty do marynarki Order Virtuti Militari. Była to Jego ostatnia wizyta w Dobiegniewie. Por. Jerzy Fularski zmarł 26 listopada 2013 r. w wieku 96 lat. Odszedł wielki patriota i wspaniały woldenberczyk. Spoczywa na Cmentarzu Komunalnym na Kruku w Sandomierzu (Sektor 24, grób 4632).
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków na podstawie: Jerzy Fularski, Wg gwiazd na wschód – Moja ucieczka z oflagu, 2009 r.; Absolwenci I LO Collegium Gostomianum w Sandomierzu; Zmarł Woldenberczyk Jerzy Fularski, Gazeta Lubuska z dn 26.11.2013 r.;
CMJW w Łambinowicach - info. WASt sygn. 5064, 5619, 5631
Łódź, 1 marca 2021 r.
85
Stefan Ludwik Grodecki (1903 – 1968)
Stanisław L. Grodecki urodził się 25 sierpnia 1903 r. w Niedźwiedziu w powiecie limanowskim. Syn Jana Grysia i Karoliny z domu Piwiwarska. W latach 1910-1915 uczęszczał do szkoły powszechnej w Szczyżycu. W 1923 r. ukończył Państwowe Gimnazjum w Myślenicach i 5 czerwca 1923 r. zdał maturę z wynikiem celującym. Przed rozpoczęciem studiów technicznych odbył w 1924 r. praktykę zawodową w zakładach Zieleniewskiego w Krakowie. W 1924 r. został przyjęty na studia na Politechnice Gdańskiej na Wydziale Budowy Maszyn. Wstąpił w szeregi Związku Polaków w Gdańsku. Studia, z przerwami w nauce, skończył w 1933 r., uzyskując tytuł inżyniera. W trakcie studiów zatrudnił się w charakterze pracownika biurowego w Dyrekcji Okręgu Kolei Państwowych w Gdańsku.
Od 14 sierpnia 1929 r. powołano go do odbycia służby wojskowej w 5. Baonie Podchorążych Rezerwy w Łobzowie, od 24 września 1930 r. – w Szkole Podchorążych Rezerwy Lotnictwa, skierowany następnie do służby w 2. Pułku Lotniczym w Krakowie. Jako plutonowy podchorąży ze specjalnością obserwatora zwolniony do rezerwy 18 września 1930 r. Powrócił do Gdańska, gdzie kontynuował studia i pracę w PKP. W 1932 r. awansowany do stopnia podporucznika, a 1 stycznia 1935 r. porucznika rezerwy. W 1931 r. uzyskał administracyjną zgodę na zmianę nazwiska z „Gryś” na „Grodecki”. Zwolnił się z pracy w gdańskiej DOKP i przyjął pracę od 1 sierpnia 1934 r. w Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w Gdańsku w charakterze cywilnego kierownika technicznego basenu portowego, elektrowni i wodociągów.
W czasie obrony Westerplatte od 1 do 7 września 1939 r. był adiutantem dowódcy i oficerem technicznym. Od 7 września jeniec Nr 2106, najpierw w obozie przejściowym w Riesenburgu (Prabuty), a potem Oflagu XVIII A Lienz. 31 maja
1940 r. przeniesiony do Oflagu II C w Woldenberg (Dobiegniew), gdzie spędził resztę wojny. Uwolniony 30 stycznia 1945 r. w Deetz przez oddziały Armii Czerwonej. Wraca do Gdańska, gdzie w lipcu 1945 r. zatrudnił się jako kierownik ruchu portowych urządzeń przeładunkowych w Porcie Gdańsk. Od 1 listopada
1945 r. pracował w Centrali Zbytu Produktów Przemysłu Węglowego Gdańsk-
-Gdynia na stanowiskach starszego inżyniera ruchu, kierownika technicznego portu węglowego, głównego inżyniera portu. 16 kwietnia 1948 r. przeniesiony do wojskowej rezerwy. Od 1 stycznia 1950 r. został naczelnym inżynierem ruchu w Zarządzie Portu Gdańsk-Gdynia. Od 1 kwietnia 1954 r. przeniesiony do Centralnego Zarządu Portów Ministerstwa Żeglugi w Warszawie na stanowisko głównego mechanika.
Współzałożyciel i aktywny członek Związku Obrońców Westerplatte, organizacji wchłoniętej później przez Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (Sekcja Westerplatczyków w Zarządzie Okręgowym ZBoWiD w Gdańsku). Od 1945 r. członek Stronnictwa Demokratycznego. Od 21 maja 1998 r. honorowy obywatel miasta Gdańska.
Odznaczenia: Medal za Długoletnią Służbę (1938), Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari (1945), Srebrny Krzyż Zasługi (1946), Medal Zwycięstwa i Wolności 1945 (1947), Medal za Odrę, Nysę, Bałtyk (1947), Odznaka Grunwaldzka (1960), Złoty Krzyż Zasługi (1952), Medal 10-Lecia PRL (1955), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (1955), Złota Odznaka „Zasłużony Pracownik Morza” (1956).
Żona Janina Kramarz, syn Jan (1946), córka Barbara (1949).
Zmarł 16 sierpnia 1968 r. Pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie – kwatera B18, rząd 1, grób 8.
Opracowali: dr. Jarosław Tuliszka we współpracy z Wojciechem Samólem (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) na podstawie:
Dróżdż K.H., Walczyli na Westerplatte. Badania nad stanem liczbowym załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej we wrześniu 1939 roku, Oświęcim 2017; Górnikiewicz-Kurowska Stanisława, Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Wydanie II poszerzone i poprawione, Gdańsk 2012; Westerplatte. Zebrał, opracował i wstępem opatrzył Zbigniew Flisowski. Warszawa 1978; Roczniki Oficerskie 1923, 1923, 1932 i 1935-1939
oraz wybrane teczki personalne z: Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Gdańsku oraz Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Fot. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej
Gdańsk, maj 2022 r.
87
Stefan Ludwik Grodecki (1903 – 1968)
Jan Gryczman (1898 – 1985)
Jan Gryczman urodził się 20 kwietnia 1898 r. w Przeworsku. Syn Wojciecha i Katarzyny z domu Soszowa. W latach 1907-1912 uczęszczał do pięcioklasowej Ludowej Szkoły Powszechnej w Przeworsku. Po jej ukończeniu pracował jako praktykant w Cukrowni w Przeworsku, a także zatrudniał się do pracy w polu oraz jako robotnik w przeworskim młynie.
Od 6 stycznia 1918 r. powołany do odbycia służby w armii austro-węgierskiej. Służył w 90. Pułku Piechoty i od 30 marca wziął udział walkach na froncie włoskim, a od 30 kwietnia wraz ze swoim pułkiem stacjonował na okupowanej Ukrainie.
Po zakończeniu wojny powrócił do kraju. Absolwent sześcioklasowego Państwowego Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczego w Jarosławiu (w latach 1923-1930). Ponadto ukończył kurs rolniczy i kurs prawa (jednoroczny). Od
Westerplatte 1939 r. chor. J. Gryczman w drugim rzędzie, pierwszy od prawej
Gryczman (1898 – 1985)
2 lutego 1920 r. powołany do odbycia czynnej służby wojskowej w 5. Pułku Piechoty Strzelców Podhalańskich w Przemyślu. Po odsłużeniu zdecydował się na pozostanie w wojsku w charakterze żołnierza zawodowego. Przyjęty 6 stycznia 1923 r. do wojskowej służby zawodowej. Został przydzielony do 3. Pułku Piechoty Legionów stacjonującego w Jarosławiu. Był szefem kompanii i dowódcą broni towarzyszącej (maszynowej). Przeszedł kolejne szczeble kariery i w 1929 r. został awansowany do najwyższego stopnia podoficerskiego - stopnia chorążego.
27 maja 1920 r. ukończył Szkołę Podoficerską w Grudziądzu, a 20 listopada 1920 r. Okręgową Szkołę Podoficerską we Lwowie. W 1923 r. przeszedł półroczny kurs obsługi broni maszynowej w Centralnej Szkole Strzelniczej w Toruniu. Jako wyróżniający się żołnierz, posiadający odpowiednie przygotowanie specjalistyczne, 31 marca 1939 r. wraz z podległymi żołnierzami zameldował się do Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w Wolnym Mieście Gdańsku. Była to druga część nowej załogi wymiennej Składnicy.
Od maja 1939 r. aktywnie uczestniczył w skrytym budowaniu ziemnych umocnień polowych placówki „Prom”, najdalej wysuniętego na wschód dużego punktu oporu. Ze względu na przeziębienie por. Leona Pająka, dowódcy placówki „Prom”, w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1939 r. dowodził nocną obsadą tej placówki. Po wybuchu wojny krótkotrwale dowodził placówką. Przekazał dowodzenie po przybyciu na placówkę por. Leona Pająka wraz ze wsparciem kilku żołnierzy. Po ciężkim zranieniu por. Pająka przejął ponownie dowodzenie. Rozkazał przeniesienie rannego dowódcy do koszar. W związku z naporem oddziału niemieckiego i brakiem możliwości utrzymania się na pozycji na wyraźny rozkaz mjr. Sucharskiego wycofał placówkę do wartowni Nr 1. Przejął dowodzenie wartownią od plut. Piotra Budera. Po kapitulacji 7 września dostał się do niewoli (numer jeńca 1841). Jak większość westerplatczyków umieszczony pierwotnie w Stalagu I A Stablack (obecnie Stabławki). Po pół roku, 14 lutego 1940 r., został przeniesiony do Oflagu XVIII
B Wolfsberg (obecnie Austria) – numer jeńca 157. W okresie od 17 lutego 1943 r. aż do 31 stycznia 1945 r. przebywał w Oflagu II C Woldenberg (obecnie Dobiegniew). W lutym 1945 r., jak wszyscy jeńcy tego oflagu, ewakuowany marszem pieszym w kierunku zachodnim. Oswobodzony w trakcie marszu przez żołnierzy Armii Czerwonej.
89 Jan
90 Jan Gryczman (1898 – 1985)
Po powrocie do kraju kontynuował służbę wojskową. 12 marca 1945 r. przyjęty do Oficerskiej Szkoły Intendentury w Lublinie. Po jej ukończeniu i promocji otrzymał przydział do Modlina na stanowisko kwatermistrza. Przeniesiony potem na równorzędne stanowisko do pułku saperów we Włocławku.
Na emeryturę przeszedł 9 kwietnia 1954 r. jako zastępca kwatermistrza dywizji w stopniu kapitana. Zatrudnił się jako kierownik transportu w Odlewni i Emalierni w Grudziądzu. Po przeprowadzce 15 lipca 1956 r. do Nowej Dębi przez cztery lata był kierownikiem oddziału zaopatrzenia robotniczego w Zakładach Metalowych, a 16 września 1960 r. został wybrany prezesem tamtejszej Spółdzielni Inwalidów. Na skutek udaru mózgu utracił zdolność mówienia. W 1978 r. zamieszkał w Domu Weterana Związku Bojowników o Wolność i Demokrację w Warszawie. Od 21 maja 1998 r. honorowy obywatel miasta Gdańska. Odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi (1926), Medalem Dziesięciolecia Niepodległości (1928), Medalem za Wojnę 1918-1921 (1928), Medalem „Za długoletnią służbę” (1938), Srebrnym Medalem „Zasłużony na Polu Chwały” (1946), Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945 (1946), Srebrnym Medalem „Zasłużonym na Polu Chwały” (1947), Krzyżem Srebrnym Orderu Virtuti Militari (1953), Odznaką Grunwaldzką (1960).
Żona Bronisława, dwoje dzieci: Edward (1927), Irena (1928).
Zmarł 19 lipca 1985 r. Został pochowany na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie - Kwatera 6 I rząd 6 grób 9.
Opracowali: dr. Jarosław Tuliszką we współpracy z Wojciechem Samólem (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) na podstawie: Dróżdż K.H., Walczyli na Westerplatte. Badania nad stanem liczbowym załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej we wrześniu 1939 roku, Oświęcim 2017; Górnikiewicz-Kurowska Stanisława, Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej
Składnicy Tranzytowej, Wydanie II poszerzone i poprawione, Gdańsk 2012; Westerplatte. Zebrał, opracował i wstępem opatrzył Zbigniew Flisowski, Warszawa 1978; Roczniki Oficerskie 1923, 1923, 1932 i 1935-1939 oraz wybrane teczki personalne z: Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Gdańsku oraz Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej. Fot. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej
Gdańsk, maj 2022 r.
Ludwik Guzdek (1910 – 1991)
Ludwik Guzdek urodził się 28 lipca 1910 r. w Brnie. Ojciec Wincenty Guzdek (1873-1946), urzędnik państwowy, absolwent Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego, przeszedł na emeryturę w 1933 r. jako naczelnik w Urzędzie Skarbowym Akcyz i Monopolów Państwowych w Krakowie. Uprzednio wraz z całą rodziną wizytował różne placówki na terenie Monarchii Austro-Węgierskiej.
Ludwik wraz z rodzicami i bratem Marianem osiadł w Krakowie w 1919 r. i mieszkał wraz z nimi, a następnie ze swoją rodziną, w uroczej kamienicy na Półwsiu Zwierzynieckim. Mieszkanie to potomkowie jego zajmują do dziś. Mama Ludwika – Helena Guzdek (1884-1946) z domu Mucha była panią domu, niezwykle kochaną i kochającą, szanowaną przez męża i synów. Mąż Wincenty po jej śmierci w 1946 r. nie wyobrażał sobie dalszego życia, zachorował i wkrótce zmarł. Wśród pamiątek poobozowych zachowała się ułożona przez Helenę modlitwa w intencji synów – Ludwika i Mariana.
Maturę bronił Ludwik w 1930 r. w Gimnazjum im. A. Mickiewicza w Krakowie. W 1938 r. z rąk Prezydenta Ignacego Mościckiego otrzymał Patent Oficerski
Ludwik Guzdek (1910 – 1991)
75/1938 z mianowaniem na podporucznika rezerwy w korpusie oficerów łączności ze starszeństwem od dnia
1 stycznia 1938 r.
Uczestniczył w walkach 1939 r. jako oficer łączności Armii „Kraków”, która koło Kraśnika z generałem Antonim Szylingiem połączyła się z Armią „Lublin” gen. Tadeusza Piskora i jako jednolite zgrupowanie uczestniczyła w bitwie pod Tomaszowem Lubelskim 17–20 września. Wobec braku możliwości przebicia się na południe skapitulowała. Wzięty do niewoli Ludwik Guzdek w miejscowości
Cieszanów i początkowo osadzony w Oflagu XI B Braunschweig zostaje przeniesiony ostatecznie do Oflagu II C Woldenberg, który stał się jego miejscem pobytu przez najbliższe 5 lat.
Na terenie obozu angażował się w działalność Teatru Obozowego. Jako członek zespołu technicznego był odpowiedzialny wraz z podporucznikami Janem Jałowcem, Janem Sobieskim i Zygmuntem Surowcem za oświetlenie sceny. Przed zimowymi świętami 1943 r. podchorąży Juliusz Podgórski zaprojektował duży, wolnostojący zegar o wysokości ponad jednego metra, z całkowicie drewnianym mechanizmem. Ludwik Guzdek wykonał go wraz z ppor. Zygmuntem Jałowcem.
92
Moment wzięcia do niewoli. Por. L. Guzdek pierwszy z lewej, w środku gen. bryg. B. Mond
Ludwik Guzdek (1910 – 1991)
Zegar ten, ukazujący prawidłowo czas, był ustawiony w oszklonej szafce przed wejściem do budynku kantyny. Niemcy pokazywali go przybywającym do obozu komisjom jako swego rodzaju kuriozum, nie wiedząc, że pod zegarem była skonstruowana jedna ze skrytek na broń, wykorzystywana pod pozorem obsługiwania zegara. Zegar niestety nie zachował się. Został zniszczony podczas pożaru budynku kantyny już po opuszczeniu obozu przez jeńców.
Po II Wojnie Światowej i powrocie do Krakowa
Ludwik Guzdek wiąże swoje losy z uwielbianą elektrotechniką. Uczestniczy w akcjach elektryfikacji wsi polskiej jako projektant sieci energetycznych. Zostaje zatrudniony w Biurze Projektów Energoprojekt Kraków (obecnie Spółka Akcyjna). Pracował tam aż do emerytury. Przez całe życie zawodowe należał do Stowarzyszenia Elektryków Polskich i wielokrotnie był przewodniczącym koła SEP przy krakowskim Energoprojekcie.
W roku 1946 ożenił się z Anną Szlauer (19222009), z którą miał dwoje dzieci – Jerzego (1947) i Martę (1950).
Mego dziadka Ludwika zapamiętałam jako osobę niezwykle dla mnie ciepłą i bliską. Spędzałam z nim długie godziny, rozkręcając różne urządzenia elektryczne. Pokazywał mi, jak one działają i co z czym należy łączyć. O obozie opowiadał niewiele, może dlatego, że byłam jeszcze dzieckiem. Pamiętam kilka historii, tych o teatrze, zegarze, o nauce języków obcych, o spacerach wokół obozu, o paczkach, które przychodziły i były wykorzystywane całkowicie, bo nawet opakowania po marmoladzie przydawały się do bardzo różnych celów, wykorzystywane także przez obozowych drzeworytników do ich twórczości. Znam historię jego zegarka, który nosił przez całą wojnę, a który obecnie ja noszę. Dziadek nie opowiadał mi o trudnościach, o głodzie i smutku, a w mojej dziecięcej głowie obóz Woldenberg stał się podobny do obozów harcerskich, na które sama jeździłam.
Słowa te piszę w mieszkaniu moich Dziadków i Pradziadków, będąc otoczona pamiątkami po całej mojej rodzinie. Wśród nich są również te z obozu Woldenberg należące do Dziadka Ludwika, osoby pogodnej, którego powiedzonka i bon moty funkcjonują w rodzinie i poza nią, do dziś.
Ludwik Guzdek odszedł dnia 14 kwietnia
1991 r., pozostawiając żonę Annę, syna Jerzego, cór-
93
kę Martę, wnuczęta: Agnieszkę, Daniela, Melanię i Artura. Od tamtego czasu na świecie pojawiły się prawnuki: Marek, Leonard i Benedict. Dziadek spoczął w rodzinnym grobowcu na Cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Opracowała Agnieszka Guzdek, wnuczka Ludwika, na podstawie przekazów i pamiątek rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: Oflag II C Woldenberg, KiW 1984; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, SW 2017
Kraków, 5 lutego 2021 r.
Składamy serdeczne podziękowania zespołowi Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu za zidentyfikowanie na zdjęciu generała bryg. Bernarda Monda SW
94
Ludwik Guzdek (1910 – 1991)
Teatr. Drzeworyt St. Żukowskiego 1944
Eugeniusz Jędrusiak (1901 – 1968)
Eugeniusz Jędrusiak urodził się 20 września 1901 r. w Turzy, niewielkiej wsi koło Gorlic będącej wówczas pod zaborem austriackim w rodzinie wielodzietnej, jako syn Wojciecha i Julii z domu Burkot. Jego ojciec był znanym kamieniarzem, zdobywcą brązowego medalu na Wystawie Krajowej we Lwowie w 1894 r., a jego prace przetrwały do dzisiaj. Niestety umarł młodo w 1906 r. i odpowiedzialność za wychowanie Eugeniusza spoczęła na matce. Pierwsze nauki pobierał w szkole w rodzinnej wsi pod bacznym okiem wujostwa – Mikołaja i Apolonii Jędrusiaków. Wpływ Mikołaja zaważy w przyszłości na obranej przez Eugeniusza życiowej drodze.
1 września 1914 r. Eugeniusz Jędrusiak wstąpił w progi C.K. Gimnazjum w Gorlicach (obecnie to L.O. im. Kromera), jednak wybuch I wojny światowej sprawił, że po paru tygodniach nauka została przerwana. W 1915 r. powrócił do nauki i kontynuował ją do 1922 r. W dniu 16 czerwca 1922 r. zdał egzamin dojrzałości. Czas spędzony w gimnazjum służył nie tylko nauce, ale również rozwijaniu samodzielności, patriotyzmu, udziałowi w wydarzeniach 1918 r. Wydatnie wspomagał go starszy brat Józef, legionista I Brygady Legionów Józefa Piłsudskiego, uczestnik walk pod Krzywopłotami i Kostiuchnówką, odznaczony Krzyżem Niepodległości.
W czasie najazdu bolszewickiego Eugeniusz zgłosił się na ochotnika do wojska, otrzymując przydział do 1. Pułku Strzelców Podhalańskich w Nowym Sączu. Służbę pełnił od 10 lipca do 31 października 1920 r. Otrzymał dyplom i odznakę ofiarnych Obywatelskiego Komitetu Obrony Państwa.
Od 1 września 1922 r. do 25 czerwca 1923 r. uczęszczał na roczny Państwowy Kurs Nauczycielski dr. Rowi-
da w Krakowie, na zakończenie składając egzamin nauczycielski. Jednocześnie w 1923 r. zapisał się na wydział filozoficzny Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. 1 sierpnia 1923 r. to data objęcia przez Eugeniusza Jędrusiaka pierwszej nauczycielskiej posady na Śląsku, w Królewskiej Hucie (obecnie Chorzów). Ze Śląskiem związał swą przyszłość na długie lata, mimo że dla polskiego nauczyciela nie było to łatwe miejsce do pracy. Ludność tych terenów posługiwała się w większości gwarą, słabo znając język polski. Do przybyszy odnoszono się z pewną rezerwą i nieufnością, bo pamiętać należy, że ziemie te wróciły do Rzeczypospolitej Polskiej dopiero w czerwcu 1922 r. w wyniku III Powstania Śląskiego, któremu przewodził Wojciech Korfanty. On to właśnie w wydanym dnia 1 lutego 1921 r. apelu do nauczycieli polskich zachęcał do podejmowania pracy w szkolnictwie na Górnym Śląsku. Apelował o to również pierwszy wojewoda śląski Józef Rymer. Po przeszło 2 latach studiów z uwagi na trudności materialne, jak i konieczną pomoc rodzinie, Eugeniusz przerwał studia, oddając się tylko pracy nauczycielskiej i samokształceniu. Pracował kolejno w Odrze, Pszowskich Dołach, a w 1927 r. przyjął posadę w Syryni, gdzie 1 października 1927 r. został mianowany stałym kierownikiem 6-klasowej Szkoły Powszechnej III stopnia. Będąc jeszcze na placówce w Pszowskich Dołach złożył drugi egzamin kwalifikacyjny z wynikiem b. dobrym.
Lata spędzone na posadzie w Syryni, mimo trudności dnia codziennego, były okresem wytężonej pracy tak zawodowej jak i społecznej, a gdy dodać do tego coroczne szkolenia wojskowe, kursy, otrzyma się obraz życia polskiego nauczyciela w okresie międzywojennym. Od początku pracy w szkolnictwie działał Eugeniusz w Związku Nauczycielstwa Polskiego – od 1930 r. do 1939 r. był prezesem ogniska Pszów. Również od 1930 r. pełnił funkcję sekretarza w Polskim Związku Zachodnim w Syryni, a w Związku Powstańców Śląskich – funkcję dowódcy 3. kompani z siedzibą w Syryni.
Pracując jeszcze w Pszowskich Dołach, poznał swą przyszłą żonę, również nauczycielkę z pobliskich Gorzyc, Teresę Baranównę, z którą bierze ślub 14 sierpnia 1928 r. w Krakowie. Od tego też roku w związku z tzw. ustawą celibatową obowiązującą na Śląsku musiała jako żona kierownika szkoły zrezygnować z pracy nauczycielskiej. Ich rodzina stopniowo się powiększała, a w 1939 r. posiadali troje
96
Eugeniusz Jędrusiak (1901 – 1968)
Eugeniusz Jędrusiak (1901 – 1968)
dzieci: Aleksandrę, Józefa i Bolesława. Nie obyło się jednak bez rodzinnej tragedii, gdy w 1931 r. umarł tuż po urodzeniu syn Antoni. W tym samym roku Eugeniusz otrzymał awans na podporucznika rezerwy. Od
tego momentu związany był z 3. Pułkiem Strzelców Podhalańskich w Bielsku.
Odbywał w nim coroczne ćwiczenia w okresie letnim. Do 1931 r. odbył też szkolenie wojskowe w Baonie Szkolnym Piechoty (tzw. korpus nauczycielski w Bronowicach), w 16.
Pułku Piechoty w Tarnowie, w Brześciu nad Bugiem, w Baonie Podchorążych Piechoty Nr 2 w Biedrusku.
W roku szkolnym 1933/34 skończył w Poznaniu Państwowy Wyższy Kurs Nauczycielski w grupie matematyczno-fizycznej. W pracy szkolnej i w działaniach pozaszkolnych wspomagali Eugeniusza oddani nauczyciele, z którymi nawet w trudnych czasach późniejszej niewoli pozostawał w kontakcie. Lato 1939 r. nie należało już do spokojnych. Wojna wisiała na włosku. Po zakończeniu roku szkolnego wyjechał w dniu 12 lipca na ćwiczenia w 3. PSP w Bielsku trwające do 18 sierpnia. W ich trakcie awansował do stopnia porucznika rezerwy. Po powrocie pozostał już tylko czas na uporządkowanie bieżących spraw zawodowych i przygotowanie rodziny do wyjazdu do rodzinnej Turzy.
Por. rez. Eugeniusz Jędrusiak został zmobilizowany 31 sierpnia 1939 r. i trafił do swego macierzystego pułku w Bielsku. Zapewne w dniu mobilizacji nie przypuszczał, że z rodziną zobaczy się dopiero za 5 długich lat. Początkowo został przydzielony do tzw. nadwyżek. Wraz z pułkiem opuścił Bielsko w nocy z 1 na 2 września. Pułk ten walczył w okolicach Mogilan, a następnie wycofał się pod naporem wojsk niemieckich, tocząc po drodze potyczki z wrogiem. Jak twierdził Eugeniusz, dopiero w Sokołowie na osobiste polecenie gen. Kustronia organizował z rozbitków 21. Dywizji Górskiej trzy kompanie, z których jedna została oddana pod jego komendę. Przez kilka dni toczył walkę z przeważającymi siłami niemieckimi, będąc pod bezpośrednimi rozkazami gen. Kustronia, a następnie kpt. Żurka pełniącego funkcję dowódcy pułku. Po bitwie pod Oleszycami przedziera się na południe, dołączając do kolumny samochodowej, z którą we wsi Różaniec trafia 17 września 1939 r. do niemieckiej
97
niewoli. Za udział w walkach otrzymał od ówczesnych władz wojskowych Krzyż Walecznych. Zapewne nie wiedział o tym, gdyż odznaczenie to odebrała dopiero żona po jego śmierci.
Jako jeniec, zanim trafi do Oflagu II C Woldenberg, przebywał kolejno w Krakowie do 29 października 1939 r., w Stargardzie do 6 listopada 1939 r. i w Arnswalde do 17 listopada 1940 r. Już w Oflagu Arnswalde II B włącza się do prac Koła Nauczycielskiego, które kontynuuje również po przybyciu do oflagu w Woldenbergu. Pracuje na kursach żołnierskich, uczy się języków obcych, a w swoim baraku 14a jest skarbnikiem. Gdy w 1943 r. zorganizowano w obozie studia akademickie i uruchomiono Sekcję Pedagogiczną, zapisuje się w poczet słuchaczy. Uczęszcza na wykłady logiki z metodologią i teorią poznania oraz historii filozofii, psychologii ogólnej i genetyki. Odbył też proseminarium z pedagogiki, socjologii, socjologii wychowania oraz historii wychowania. Złożył egzaminy i napisał pracę proseminaryjną na temat „Zagadnienie kontaktu pedagogicznego”. Mimo tak wielu trudów i przeciwności życia codziennego w oflagu, które już dokładnie zostały opisane, można uznać, że okres ten nie był dla Eugeniusza czasem straconym. Po ewakuacji obozu w dniu 25 stycznia 1945 r. wraz z grupą „Wschód” został uwolniony w Deetz – Dziedzice w dniu 30 stycznia 1945 r. Radosna ta chwila okupiona została śmiercią wielu kolegów.
Do rodzinnej Turzy i do rodziny powrócił około połowy lutego, w mroźny zimowy wieczór, kończąc swój wojenny szlak rozpoczęty 1 września 1939 r. Mimo planów pozostania w rodzinnej Turzy trafił do Sosnowca, gdzie już 21 kwietnia
1945 r. rozpoczął pracę jako nauczyciel matematyki i fizyki w Liceum im. B. Prusa w Sosnowcu. Rodzina dołączyła dopiero z końcem lata, gdy Eugeniusz miał już zapewnione mieszkanie, a żona pracę nauczycielki w szkole podstawowej. Do grudnia
1949 r. uczył jeszcze w Państwowym Liceum Pedagogicznym oraz w Państwowej
Szkole Przemysłowej. W 1948 r. skończył kurs specjalny wprowadzający do szkolnictwa zawodowego. a w 1949 r. – kurs fizyki i maszynoznawstwa w Katowicach. Po ich ukończeniu objął posadę dyrektora w Gimnazjum Przemysłowo- Górniczym.
Szkoła ta w 1950 r. została przemianowana na Liceum Przemysłu Węglowego, a rok później na Technikum Górnicze Ministerstwa Górnictwa.
98
Eugeniusz Jędrusiak (1901 – 1968)
Eugeniusz Jędrusiak (1901 – 1968)
Rok 1953 to przejście na stanowisko dyrektora Technikum Górniczego w Stalinogrodzie – tak wówczas nazwano Katowice. W szkole tej pracował ponad 10 lat do czasu przejścia na emeryturę w 1965 r. Nie był to łatwy okres w życiu miasta, jak i kraju. również czas zderzenia ideałów, jakie niósł w sobie przedwojenny nauczyciel, ze światem narzuconej obcej ideologii. Mimo wielu sprzeczności swoją pracę wykonywał jak zawsze z pełnym zaangażowaniem, kosztem swojego wolnego czasu, którego praktycznie nie miał.
4 grudnia 1954 r. został wyróżniony nadaniem stopnia górniczego: dyrektor górniczy III stopnia. Za swą pracę otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi, kilka odznaczeń resortowych, ale też to co najważniejsze – pamięć swych uczniów, o dobro których przez całe swe nauczycielskie życie zabiegał. Mimo że powojenna oświata oparta była na ideologicznych, obcych nam podstawach, Eugeniusz Jędrusiak –nauczyciel, por. rezerwy, woldenberczyk – pozostał wierny Rocie Nauczycielskiej Przysięgi, którą złożył, podejmując pierwszą posadę w szkole. Jej słowa warto przytoczyć w oryginalnej pisowni, bo wartość tych słów nie powinna ulec degradacji i zapomnieniu: „Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, że na powierzonem mi stanowisku urzędowem przyczyniać się będę w mym zakresie działania ze wszystkich sił do ugruntowania wolności, niepodległości i potęgi Rzeczypospolitej Polskiej, której zawsze wiernie służyć będę, wszystkich obywateli kraju w równem mając zachowaniu, przepisów prawa strzec będę pilnie, obowiązki mego urzędu spełniać gorliwie i sumiennie, polecenia mych przełożonych wykonywać dokładnie, a tajemnicy urzędowej dochowam. Tak mi Panie Boże dopomóż”.
Lata pracy, szczególnie w okresie powojennym, czas wojny, oflag, znacząco nadszarpnęły zdrowie Eugeniusza. Zmarł 18 grudnia 1968 r. Spoczywa wraz żoną na cmentarzu parafialnym w Sosnowcu.
Opracował wnuk – Janusz Jędrusiak na podstawie zachowanych pamiątek rodzinnych oraz akt archiwalnych
99
Lucjan Kapturczak (1906 – 1956)
Lucjan Kapturczak, mój Ojciec, urodził się 26 grudnia 1906 r. w miejscowości Borek, pow. Gostyń, jako drugi syn z ośmiorga dzieci Ludwika i Władysławy z Podróżnych. Jego ojciec należał do Bractwa Kurkowego ( na zdjęciu po prawej w galowym stroju tej organizacji ), a jako krawiec zapewniał byt rodzinie, matka natomiast zajmowała się domem. Jak wynika z relacji rodzinnych, Kapturczakowie przed I wojną światową mieszkali w kilku miejscowościach Wielkopolski. Podczas działań wojennych ich rodzina trafiła do Wanne (Niemcy), skąd wróciła do Polski w 1915 r. Od 1920 r. mieszkali w małym domku przy ul. Kościuszki w Bojanowie. Tam Lucjan ukończył Państwową Średnią Szkołę Rolniczą.
W latach 30. rozpoczął służbę wojskową w 18. Pułku Ułanów Pomorskich w Toruniu, gdzie awansował do stopnia podporucznika. Nie ma zbyt wiele informacji o jego służbie jako kawalerzysty. Zachowało się jedno zdjęcie, wydaje się, że z beztroskiego okresu
międzywojennego, na którym oficerowie z udawanym smutkiem odwiedzają chorego, po obfitej biesiadzie, kompana.
Z tego też czasu pochodzą zapewne słynne żurawiejki (żartobliwe dwuwiersze przejęte przez kawalerzystów polskich od kawalerzystów rosyjskich):
Lucjan Kapturczak (1906 – 1956)
Pełen manier ładnych dworskich Osiemnasty pułk pomorski. Czy śnieg pada, czy deszcz leje Osiemnasty zawsze wieje. Wiać przez morze na Pomorze Osiemnasty zawsze może.
W 1937 r. Lucjan Kapturczak ożenił się z panną Janiną Nowacką, a w 1938 r. urodziła się ich pierwsza córka. Młodym małżonkom i rodzicom małej Mirki nie dane jednak było długo cieszyć się rodzinnym szczęściem.
We wrześniu 1939 r. ojciec trafił do niewoli. Nie wiem, czy brał udział w słynnej szarży kawaleryjskiej pod Krojantami koło Chojnic 1 września, i w jakich okolicznościach trafił do niewoli. W latach 1939-1945 więziony był w niemieckich obozach jenieckich: Oflag II D-Gross Born (obecnie Borne Sulimowo) i Oflag II C Woldenberg (obecnie Dobiegniew). Ze szczątkowych wspomnień, którymi Ojciec zbytnio się nie dzielił, choćby wobec krótkiego czasu jaki był mu dany po wojnie, zachował się obraz jak „hitlerowcy strzelali jak do psów”, a na obiad była „zupa z pokrzyw”. Oczywiście były paczki żywnościowe słane do oflagu od rodziny, ale to nie uchroniło ojca przed szkorbutem i katarem żołądka. Z jego opowieści, a może po jego śmierci z opowieści Mamy, zachowało się w mojej pamięci wspomnienie prób ucieczki z obozu m. in. poprzez tworzenie podziemnego przejścia. Ziemia była wynoszona w małych woreczkach i niepostrzeżenie rozsypywana na zewnątrz. Pamiętam też opowieści o stworzeniu przez jeńców drewnianego zegara.
Z relacji rodzinnych i zachowanych fotografii wynika, że nie obce były w rodzinie idee wolnościowe. Siostry Ojca pracowały w czasie okupacji jako sanitariuszki. Brat Henryk, nauczyciel, będąc (wg spisanych przez niego w 1969 r. wspomnień z okresu okupacji niemieckiej) pracownikiem Arbeitsamtu w Mińsku Mazowieckim, ratował Polaków przed wywiezieniem do Prus na roboty, chronił ludzi przed karami i osadzaniem w obozach. Współpracował i utrzymywał stały kontakt z organizacjami polityczno-wojskowymi AL i AK.
Wiosną 1945 r. Ojciec wrócił do wyuczonego zawodu. Służbowo przenoszono go do różnych miejscowości (Grzybno, Kobyły, Rybieniec), a przeniesiony do Szczecina nie miał zapewnionego mieszkania. Na szczęście kolega z oflagu (nie znam niestety nazwiska) przygarnął naszą rodzinę do swojego mieszkania przy
101
Lucjan Kapturczak (1906 – 1956)
ul. Śląskiej, dopóki rodzice nie znaleźli wolnego mieszkania przy ul. Piątego Lipca. Z zachowanej legitymacji ojca wynika, że był on w 1951 r. w Szczecinie kierownikiem Działu Analizy i Planowania w Okręgowym Zarządzie PGR Południowo-Szczecińskie. Rodzina się powiększała, a życie w mieście okazało się zbyt drogie, dlatego rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę na wieś do Sitna w pow. myśliborskim. Tu początkowo mieszkaliśmy w pięknym pałacu rządcy, a Ojciec był dyrektorem zespołu PGR.
Niewola bardzo odbiła się na jego zdrowiu. Kilkanaście dni po skończeniu 49 roku życia zmarł nagle na wylew krwi do mózgu – 7 stycznia 1956 r. Pochowany został na cmentarzu w Tetyniu.
Przedwczesna śmierć Ojca stanowi przyczynę naszych niezbyt dokładnych wspomnień z jego działalności w służbie wojskowej, niewoli i pracy zawodowej. Byliśmy dziećmi i pamiętamy go jako wspaniałego Tatę i prawego człowieka. Był bardzo skromny, nie przywiązując wagi do dóbr materialnych. Postępował zgodnie ze swoimi przekonaniami i nie wartościował ludzi pod względem statusu materialnego czy pozycji społecznej.
Nasza Mama zadbała o to, aby pośmiertnie Ojciec został odznaczony medalem za udział w wojnie obronnej 1939 r.
Opracowała Barbara Kapturczak, córka Lucjana Kapturczaka, na podstawie zgromadzonych notatek, przekazów rodzinnych i zdjęć
Samociążek, luty 2022 r.
102
Wincenty Klimczewski (1905 – 1998)
Wincenty Klimczewski urodził się 5 kwietnia 1905 r. we wsi Kadłubowo, w powiecie płońskim, w woj. warszawskim. Jego rodzice byli rolnikami, a on jednym z ich ośmiorga dzieci. Wykształcenie zdobywał, poczynając od 4-klasowej wiejskiej szkoły powszechnej, następnie zdał eksternistycznie egzamin do 2 klasy Gimnazjum Humanistycznego w Płońsku. Po jego ukończeniu kontynuował naukę w Liceum Humanistycznym w Wilnie. Studia podjął na Uniwersytecie im. Stefana Batorego. Po 2 roku studiów przeniósł się na Wydział Humanistyczny Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie uzyskał stopień mgr. filozofii w zakresie pedagogiki. W okresie studiów na UW korzystał z rocznego urlopu akademickiego z powodu powołania do Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty w Cieszynie, po której ukończeniu został przeniesiony do rezerwy w stopniu sierżanta podchorążego.
W grudniu 1934 r. w Kościele św. Krzyża w Warszawie wziął ślub z Marią Anielą Kazimir – nauczycielką zatrudnioną w Rypinie. Po dwóch latach urodziła się im córka. Jednakże praca zawodowa mego Ojca mogła być w pełni ustabilizowana dopiero po zdaniu kolejnych egzaminów nauczycielskich, zakończonych w maju 1938 r. egzaminem państwowym potwierdzającym kwalifikacje zawodowe do nauczania pedagogiki i propedeutyki filozofii. Pozwoliło mu to na uzyskanie statusu nauczyciela mianowanego w Państwowym Liceum Pedagogicznym w Inowrocławiu i oznaczało trwale uregulowaną sytuację zawodową oraz materialną. Zrealizowany został zakup mieszkania, koniec rozłąki i rodzinna stabilizacja.
Wybuch II wojny światowej dramatycznie zniweczył dalsze plany. Na 18 sierpnia 1939 r. wyznaczono termin mobilizacji i wcielenia mego Ojca do 67. Pułku Piechoty w Brodnicy w stopniu ppor. rezerwy, na stanowisko dowódcy plutonu CKM. Jednostka ta w końcowej fazie walk brała udział w bitwie nad Bzurą. Po ciężkich, przegranych bitwach w okolicy Sochaczewa i okrążeniu niemieckim w Puszczy
W. Klimczewski, lata 30-te
Maria A. z Kazimirów Klimczewska
Kampinoskiej podjął Ojciec wraz z grupą ocalałych żołnierzy próbę przedarcia się do Warszawy, zakończoną jednak niepowodzeniem. 19 września zostali ujęci i przekazani do obozów, początkowo w Żyrardowie, a potem w Skierniewicach.
Z powodu ropnego zapalenia ucha wewnętrznego został Ojciec w dniu 1 października 1939 r. przewieziony do cieszącego się złą sławą szpitala jenieckiego w Altengrabow, a następnie do szpitala wojskowego w Magdeburgu, gdzie po trepanacji czaszki i usunięciu grożącego śmiercią ropnego ogniska był hospitalizowany aż do stycznia 1940 r. Przetransportowany do obozu jeńców w Oflagu XI B w Braunschweigu został 24 czerwca 1940 r. przewieziony do Oflagu II C Woldenberg z numerem obozowym 1513/XIb i osadzony w baraku 15a. należącym do Obozu Wschód, gdzie jeszcze w tym samym roku podjął działalność organizacyjną i dydaktyczną mającą na celu przygotowywanie kadry nauczycielskiej do podjęcia pracy w powojennej Polsce.
Jak wynika z zaświadczenia nr 1/2 z dn. 9.09.1944 r. wydanego mu przez przewodniczącego Komisji Kulturalno-Oświatowej, ppłk. Jana Ciałowicza, działalność ta, prowadzona w ramach jednego z najbardziej znaczących działań podejmowanych w Oflagu II C, tzn. Wyższego Kursu Nauczycielskiego (WKN) – trwała nieprzerwanie od 1940 r. do 1944 r. Godzi się odnotować tutaj następujące aktywności ppor. Wincentego Klimczewskiego:
– w 1940 r., w ramach Wyższego Kursu Nauczycielskiego (WKN), organizuje Pierwszy Kurs w ramach Działu A /Pedagogiczny/ i kieruje nim od grudnia tegoż roku do czerwca 1942 r., następnie tworzy Kurs I a, którym kieruje do listopada 1942 r., wykładając tam psychologię, pedagogikę z dydaktyką oraz logikę;
– organizuje uzupełniające kursy dla kandydatów przygotowujących się do egzaminu z zakresu objętego WKN, prowadząc tam wykłady;
– w latach 1942/43 prowadzi lekcje z propedeutyki filozofii na Kursie Maturalnym dla szeregowych;
– w 1943 r. organizuje półroczny Kurs Pedagogiczny dla kandydatów na nauczycieli szkół powszechnych, kieruje nim oraz prowadzi wykłady z zakresu dydaktyki ogólnej;
104
Wincenty Klimczewski (1905 – 1998)
Podziękowania Słuchaczy WKN, cytat S. Hessena
– w latach 1943/44 prowadzi Proseminarium Pedagogiczne dla studentów Sekcji Pedagogicznej;
w tym samym czasie wykłada pedagogikę na Studium Pedagogicznym dla kandydatów na nauczycieli szkół średnich;
w latach 1943/44 prowadzi wykłady na III Kursie WKN Dział A z zakresu dydaktyki ogólnej;
w Komisji Egzaminacyjnej WKN, której przewodniczy prof. Kazimierz Michałowski, jest stałym członkiem jako egzaminator z zakresu pedagogiki i dydaktyki.
W dniu 25 stycznia 1945 r., kiedy rozkaz ewakuacji skazał jeńców Oflagu II C podzielonych na dwa obozy, „Zachód” i „Wschód”, na wymarsz w kierunku zachodnim, Ojciec mój znalazł się w V batalionie obozu „Zachód”, który przebył najdłuższą pieszą trasę do obozu w Sandbostel, skąd jeńcy zostali przewiezieni do Lubeki. Tam 2 maja 1945 r. zostali oswobodzeni przez wojska alianckie.
Po uwolnieniu Wincenty Klimczewski pracował społecznie w Związku Polaków jako członek Komisji Kulturalno-Oświatowej, organizując pomoc dla szkół dzieci polskich w regionie Schleswig-Holstein. Repatriowany do Polski 18 marca 1946 r. zgłosił się po odnalezieniu żony i córki do Kuratorium Szkolnego we Wrocławiu, w którym 1 kwietnia powierzono mu organizację Liceum Pedagogicznego i Szkoły Ćwiczeń w Legnicy, przekazano listę kandydatów na wstępny kurs pedagogiczny i mianowano przewodniczącym Rejonowej Komisji Kształcenia Nauczycieli Niewykwalifikowanych w Legnicy. Kadra nauczycielska, którą od pierwszych dni nominacji ściągał z całej Polski, m.in. przy wykorzystanie kontaktów z woldenberczykami, była wkrótce nie tylko w komplecie, ale także wysokiej klasy. Dodatkowym plusem okazały się ocalałe budynki mieszkalne, które udawało się Ojcu pozyskiwać na mieszkania dla nauczycieli i na internaty dla uczniów. Uzyskanie własnego budynku szkolnego stanowiło niezwykle trudną sprawę, gdyż Legnica stała się siedzibą sztabu Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Wojska te zajmowały łącznie 1,2 tys. obiektów, to znaczy jedną trzecią przedwojennej zabudowy Legnicy. Wszystkie dawne budynki szkolne zostały zajęte przez lazarety. Ponieważ te najbardziej zdewastowane były kolejno opuszczane, więc od 1 września 1946 r. Liceum Pedagogiczne ze Szkołą Ćwiczeń otrzymały pierwszy własny budynek dla 414 uczniów. Jego przepalony pożarem dach uniemożliwiał jednak naukę w okresie zimowym. Przeprowadzka do kolejnego opróżnionego lazaretu także nie zapewniała podstawowych warunków bytowych. Dopiero podjęte wiosną 1947 r. starania o duży i tylko częściowo wykorzystywany przez lazaret gmach w centrum Legnicy zakończyły się sukcesem. Stało się to dzięki długim zabiegom Ojca w Delegaturze Rządu o uzyskanie osobistej interwencji odpowiedzialnego za sprawy kwaterunkowe mjr. Boleckiego u dowódcy wojsk radzieckich, marszałka Konstantego Rokossowskiego.
Mimo tego sukcesu źródłem narastającej frustracji stawały się z czasem dla Ojca wykłady z psychologii i pedagogiki. Dysponując wiedzą nabytą pod kierun-
105
Wincenty Klimczewski (1905 – 1998)
–
–
–
Wincenty Klimczewski (1905 – 1998)
kiem takich osobowości jak Kotarbiński, Tatarkiewicz czy Baley, odczuwał imperatyw jej przekazywania zamiast zgodnych z programem i zapisanych w dzienniku lekcyjnym
jako temat metod uczonego radzieckiego Makarenki. Jakkolwiek takie postępowanie nie było zgodne
z jego zasadami, to jednak w uczniach pozostawiło głęboki pozytywny ślad. Świadczy o tym artykuł „Przeskok przez Makarenkę”, który w jednym z periodyków legnickich zamieścił jeden z nich.
Chcąc jednak pozbyć się takich dylematów, w 1949 r. podjął Ojciec zaoczne studia na Wydziale Matematyki Uniwersytetu Wrocławskiego, uzyskując w czerwcu 1953 r. dyplom kwalifikujący do nauczania matematyki. Tu ideologiczna indoktrynacja nie mogła znaleźć miejsca. Ale ponieważ także jako dyrektor nie potrafił nagiąć się do akceptowalnego dla władz poziomu konformizmu, z dniem 31 sierpnia 1949 r. sam zrezygnował z kierowania Liceum Pedagogicznym, jeszcze przez dwa lata pozostając na etacie nauczycielskim. Od 1 września 1951 r. przeniósł się do szkolnictwa zawodowego, a więc Technikum Energetycznego, następnie Technikum Samochodowego w Legnicy, wykładając w nich matematykę oraz pełniąc funkcję zastępcy, a następnie dyrektora tej placówki. Od 1959 r. włączył się w prace nowo powstałego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Legnicy. W 1962 r. został powołany na stanowisko kierownika
Sekcji Matematycznej w Okręgowym Ośrodku Metodycznym we
Wrocławiu, z etatem nauczyciela matematyki w Technikum
Energetycznym, a następnie w Technikum Samochodowym. Był związany ze szkolnictwem zawodowym we
Wrocławiu aż do roku
1970, kiedy przeszedł na emeryturę.
106
Z maturzystami Technikum Samochodowego Wrocław, maj 1972
Na Zjeździe Woldenberczyków, Dobiegniew 1991
Nie zrezygnował jednak z aktywności. W 1980 r. zawiązał nauczycielskie koło „Solidarności”, któremu przewodniczył, był aktywnym członkiem Klubu Inteligencji Katolickiej we Wrocławiu przez różne środowiska zapraszanym na wykłady. Regularnie wspomagał finansowo organizacje charytatywne, szczególnie zajmujące się samotnymi matkami, a także rodziny wielodzietne. Za wsparcie, także duchowe, przez lata byli mu wdzięczni uczniowie, którzy już jako ludzie dojrzali odwiedzali go aż do śmierci.
Bardzo cenił sobie odbytą służbę wojskową i mundur. Zachował i przekazał na pamiątkę mojemu synowi swój pas oficerski z bitwy nad Bzurą. Regularnie uczestniczył w Zjazdach Woldenberczyków. W 50. rocznicę Kampanii Wrześniowej otrzymał awans na stopień porucznika, a w 1994 r. na kapitana. W uznaniu zasług całej drogi życiowej został wyróżniony wieloma odznaczeniami wojennymi, państwowymi i regionalnymi, w tym m.in.: Odznaką Grunwaldzką, Złotą odznaką „Zasłużony dla Dolnego Śląska”, Złotym
Krzyżem Zasługi, Złotą Odznaką ZNP, Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim OOP, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Medalem za Udział w Wojnie Obronnej 1939, Krzyżem Kampanii Wrześniowej, Odznaką Honorową za Zasługi dla miasta i gminy Dobiegniew. Ostatnie odznaczenie, jakim go wyróżniono, to Kombatancki Krzyż Zasługi przyznany rok przed 80 rocznicą urodzin.
Zmarł w dniu 4 sierpnia 1998 r. w 84 roku życia. Został pochowany w grobowcu rodzinnym na Cmentarzu Grabiszyńskim we Wrocławiu.
Opracowała Maria Hanna Niżankowska, z domu Klimczewska – córka, na podstawie zgromadzonych przez Ojca dokumentów, notatek i zdjęć, a także wydanego przez Krajową Komisję Woldenberczyków opracowania UNIWERSYTET ZA DRUTAMI.
Oświata i nauka oraz wf i sport w ofl.IIc Woldenberg 1940-1945, zeszyt nr 9-10*
*) egzemplarz tego opracowania został przekazany przez mego Ojca w darze do zbiorów
rękopiśmienniczych Ossolineum i został wpisany do Księgi Przybytków Działu Rękopisów pod nr. akc. 94/95.
107 Wincenty Klimczewski (1905 – 1998)
Kpt. W. Klimczewski z żoną Marią i córką Hanną, 1994
Edmund Izydor Kolendowski (1898 – 1967)
Edmund Izydor Kolendowski urodził się pod Drohobyczem 4 kwietnia 1898 r. Do wybuchu I wojny światowej mieszkał we Lwowie, gdzie uczęszczał do szkół. Jako zaledwie szesnastolatek, 1 sierpnia 1914 r., wstąpił do Legionów Polskich pod dowództwem Józefa Piłsudzkiego. 6 sierpnia wyszedł z Pierwszą Kadrową z Krakowa z Oleandrów. Służył w 5. p.p. Legionów jako szeregowiec. Po zakończeniu wojny rozpoczął 1 listopada 1918 r. służbę w Armii Polskiej, będąc już w stopniu porucznika. Brał udział w obronie Lwowa. Walczył przez cały czas wojny polsko-bolszewickiej, a w decydującej bitwie nad Niemnem we wrześniu 1920 r. zostaje ciężko ranny.
W Wojsku Polskim służył kolejno w 38. p.p. Strzelców Lwowskich w Przemyślu, Brygadzie Korpusu Ochrony Pogranicza w Baranowiczach i 18. p.p. w Skierniewicach. W kampanii wrześniowej walczył już w randze majora. Po kapitulacji udało mu się zbiec i powrócić do Skierniewic do ukochanej żony Józy, córki Basi i synka Zinka. Niestety nieznana mu osoba doniosła Niemcom i już po kilkunastu godzinach został zatrzymany i przewieziony do niemieckiego obozu w Braunschweigu, gdzie nadano mu numer jeniecki 1577/XI
B. Od 1940 r. aż do ewakuacji obozu był jeńcem Offlagu II C w Woldenbergu. Do Polski wrócił w lutym 1945 r. W odrodzonym Wojsku Polskim służył od lipca 1945 r. do marca 1947 r. Został dowódcą 12. p.p. w Pleszewie w randze podpułkownika.
Jego długą służbę dla Ojczyzny naznaczoną trudami trzech wojen, zakończył nieszczęśliwy wypadek na prostej drodze.
W czasie służbowego wyjazdu z Pleszewa do Biedruska stracił lewą nogę powyżej kolana. Sprawcą był pijany rosyjski kierowca wojskowego samochodu. Mianowany pułkownikiem w stanie spoczynku z dniem 8 października 1947 r. został przeniesiony na emeryturę.
Jako dzielny i prawy żołnierz był szykanowany w latach terroru stalinowskiego. Jedyną pociechą było to, że na skutek inwalidztwa uniknął być może sądu, więzienia czy wręcz śmierci w procesach politycznych wytaczanych przedwojennym oficerom. Do końca życia mieszkał w Poznaniu z kochającą go gorąco rodziną. Zmarł 25 stycznia
1967 r. zapomniany przez Ojczyznę, ale otoczony bliskimi, za których szczęście i wolność walczył. Pochowany został na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.
Dziś po naszym Dziadku i Pradziadku Mundzie, jak go nazywaliśmy w domu i dalej nazywamy w myślach, pozostały ordery i odznaczenia, zdjęcia, pochwalne opinie przełożonych, kilka starych legitymacji i dokumentów. W naszych sercach przechowujemy ciepłe i dobre wspomnienia; podziw, że nigdy nie skarżył się na swój los. Do końca życia kochał marszałka Piłsudzkiego i Polskę. Niestety wciąż powraca żal, że za życia nie zaznał należnego mu szacunku i wdzięczności od ukochanej Ojczyzny.
Cześć Jego pamięci!
Opracowały: Marta i Ewa de Mezer, wnuczka i prawnuczka po kądzieli Edmunda Kolendowskiego na podstawie posiadanych dokumentów w rodzinnym archiwum i pamięci rodzinnej
Postscriptum
Jako autorki tej krótkiej noty biograficznej, pozwalamy sobie jeszcze na kilka osobistych zdań i myśli.
Marta de Mezer – wnuczka Edmunda, córka jego córki Barbary: W moich wspomnieniach Dziadek Munda jest starszym panem, strażnikiem domu, moim opiekunem, gdy pozostali członkowie rodziny wychodzili do pracy i szkoły. Gdy podrosłam, czekał na balkonie na wracającą po lekcjach wnuczkę i machaliśmy do siebie z radością na powitanie. Słyszę głośne stukanie jego ciężkiej protezy i laski o drewnianą podłogę. Widzę go w ulubionym zielonym fotelu czytającego „Politykę” lub kolejną książkę o polskim wojsku i wojnach. Słyszę dys-
109
Edmund Izydor Kolendowski (1898 – 1967)
Edmund Izydor Kolendowski (1898 – 1967)
kusje z moim Ojcem, który kupował te książki i również je czytał. Jakże żałuję, że nie rozumiałam wówczas opowieści mojego Dziadka. Upływający czas zatarł szczegóły, ale emocje pozostały: podziw dla Dziadka bohatera i miłość do Dziadka towarzysza dzieciństwa. Historię Jego życia odkrywałam jako osoba dorosła, starając się uporządkować dokumenty i pamiątki, które ocalały z wojennej pożogi. Boli mnie, że nie dożył czasów, gdy w Polsce można było znów mówić otwarcie o Legionach, obrońcach Lwowa, przedwojennej armii, stalinowskim terrorze.
Ewa de Mezer – prawnuczka
Edmunda, córka Marty:
Na ścianie wisi czarno-biała fotografia. Pan w średnim wieku spogląda z niej wzrokiem pełnym przenikliwości, lecz nie chłodnej i zdystansowanej. W oczach widać życzliwą uważność i coś trudno uchwytnego, co pojawia się w tęczówkach ludzi, którzy niejedno widzieli, patrzą głębiej, rozumieją więcej.
Pradziadek często tak na mnie spogląda, a ja patrzę na niego, gdy tylko wchodzę do pokoju mojej Babci. Znam go właściwie tylko z tej fotografii, oprawnej w skromną drewnianą ramkę. Choć jest jeszcze coś. Widzę codziennie w lustrze ten sam owal twarzy, dość szeroki. Ciekawe czy Pradziadek Munda też dostrzegłby między nami podobieństwo? Na zdjęciu nie widać Pradziadka postury, ale wiem, że był człowiekiem niewysokim. Tak jak wszystko, co ukryte przede mną poza kadrem zdjęcia, a o czym dowiedziałam się dzięki opowieściom Babci, córki Pradziadka i wspomnieniom mojej Mamy, czyli wnuczki Edmunda. Czarno-biały Pradziadek, w naszym rodzinnym domu po prostu Munda, był dla mnie w dzieciństwie niczym postać z legend albo baśni. Jednonogi Wielki Bohater w małym ciele! Nim byłam w stanie jako osoba dorosła prześledzić jego wojenne losy i powojenne trudy, zapadały we mnie niezwykłe o nim opowieści. Na przykład z czasu legionów. Ułani odpoczywają w lesie. Nagle Pradziadek podrywa oddział i wydaje rozkaz, aby natychmiast opuścić obozowisko. Ledwo dopadli skraju lasu, a tam skąd umknęli, dobiegł ich huk łamanych drzew. Pradziadek, wspaniały jeździec, który kochał i doskonale znał konie, dostrzegł chwilę wcześniej ich nerwowe za-
110
Edmund Izydor Kolendowski (1898 – 1967)
chowanie. Zaufał zwierzętom, które czuły zbliżające się niebezpieczeństwo. Podejmując jako dowódca błyskawiczną decyzję, uratował życie żołnierzy i wierzchowców przed niszczycielskim żywiołem wiatru, który spustoszył leśne obozowisko. Dla małej dziewczynki opowieść niczym o Magu.
Wszystko co związane z Pradziadkiem było nieco mistyczne, na swój sposób niezwykłe. Na przykład zielony koc. Też był inny, bardzo gruby, ciasno spleciony, aż trochę sztywny. Najcieplejszy koc na świecie. To po Pradziadku z darów ze szwajcarskiego Czerwonego Krzyża dla jeńców Woldenbergu. Nawet balkon przy moim dziecięcym pokoju nie był takim po prostu balkonem. To było miejsce Mundy. Nieraz patrzyłam przez drzwi balkonowe i wyobrażałam sobie, jak mogła wyglądać ulica, gdy Pradziadek na nią spoglądał. Czy było wielu przechodniów, czy jeździły samochody, czy było słychać tramwaje i gwar Rynku Jeżyckiego? Nie wiem, co Pradziadek widział, ale wiem, czego wypatrywał. Nie mógł o jednej nodze z ciężką protezą pójść po Małą Dziewczynkę do szkoły, ale mógł jej towarzyszyć spojrzeniem. Munda siedząc na balkonie, czekał na powrót do domu mojej Mamy. No i wreszcie Pradziadek przy stole. Tym samym, przy którym jadałam przez całe dzieciństwo, wielkim i drewnianym. Przy tym samym stole siadał Pradziadek, czy to nie jest niezwykłe? Jem wolno, zawsze kończę ostatnia, ale Munda pewnie by się do mnie uśmiechnął i mi potowarzyszył.
Nie poznałam nigdy Pradziadka, a jednak we mnie żyje. Teraz myślę, że niezwykłość opowieści, które słyszałam od dzieciństwa, to odpowiedź dziecięcej wrażliwości na słowa pełne miłości i ciepła, na historie opowiadane z dumą. Bo Pradziadek nigdy dla nas nie umarł, był obecny w naszym domu nawet dla mnie, urodzonej 18 lat po Jego odejściu. W moim mieszkaniu stoi jego zielony fotel i czeka tuż przy wejściu.
111
Poznań, maj 2022 r.
Ryszard „Faja” Koncewicz (1911 – 2001)
Ryszard Koncewicz urodził się 12 kwietnia 1911 r. we Lwowie na Łyczakowie, gdzie uczęszczał do szkoły powszechnej, a następnie do VI Gimnazjum Realnego mieszczącego się przy ul. Św. Antoniego. Z nauką nie miał większych problemów, ale jak wielu chłopców w tym wieku każdą wolną chwilę poświęcał uprawianiu sportu, głównie piłki nożnej.
Mając 16 lat, potajemnie zapisał się do Klubu Sportowego „Lechia” Lwów. Potajemnie, gdyż władze szkolne nie zezwalały młodzieży uczestniczenia w rozgrywkach dorosłych. Od samego początku ten niski chłopak (ok. 165 cm wzrostu) wyróżniał się ogromną ruchliwością, sprytem i świetnym opanowaniem piłki. Mówiono o nim, że „ma oczy dookoła głowy”. Znakomicie dawał sobie radę z wyższymi i starszymi zawodnikami przeciwnych drużyn. Niestety, jak u wielu młodych ludzi, jego świetnie rozwijająca się kariera sportowa została brutalnie przerwana w 1939 r. wybuchem II wojny światowej.
Ryszard Koncewicz jako zawodnik Lechii Lwów, pierwszy z prawej
Ryszard „Faja” Koncewicz (1911 – 2001)
Ryszard Koncewicz po zdaniu matury pod koniec lat 20. podjął pracę w Lwowskiej Dyrekcji Poczt i Telegrafów. W ramach obowiązkowej służby wojskowej wstąpił na roczny kurs do Dywizyjnej Szkoły Podchorążych Rezerwy. Po ukończeniu tego kursu skierowany został do 40. Pułku Piechoty im. „Dzieci Lwowskich” na okresowe ćwiczenia, po odbyciu których w 1935 r. uzyskał stopień podporucznika rezerwy. W 1937 r. ożenił się z lwowianką Heleną Lachowicz. Młodzi małżonkowie zamieszkali przy ul. Zapolskiej 1. W sierpniu 1939 r. po ogłoszeniu mobilizacji Ryszard Koncewicz przybył do swojego 40. Pułku im. Dzieci Lwowskich i tam mianowany został dowódcą plutonu w 8. Kompanii III Batalionu. Paradoksalnie dowódcą tej właśnie kompanii był por. Zdzisław Pacak–Kuźmirski, późniejszy – jak Ryszard Koncewicz - woldenberczyk i wręcz niezłomny organizator kilku ucieczek z Oflagu II C. Postać por. Zdzisława Pacak–Kuźmirskiego w woldenberskich annałach owiana jest wręcz legendą.
W ramach działań wojennych 40. Pułk im. Dzieci Lwowskich w dniu 5 września 1939 r. udawał się w kierunku Prus Wschodnich, lecz sytuacja na froncie zmieniła się, więc pułk został zatrzymany w Warszawie i skierowany do obrony stolicy. Po ciężkich walkach ówczesny dowódca obrony Warszawy, generał Juliusz Rommel, wydał w dniu 27 września rozkaz zaprzestania dalszych walk i kapitulacji. Wielu bohaterskim obrońcom Warszawy generał Rommel wręczył bojowe odznaczenia. Podporucznik Ryszard Koncewicz otrzymał Krzyż Walecznych oraz Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari.
Wielu obrońców stolicy Niemcy skierowali do obozów jenieckich. Ppor. Ryszard Koncewicz najpierw znalazł się w obozie przejściowym w Nienburgu, następnie w Oflagu XVIII Spittal już jako jeniec wojenny nr 349/XVIII C. Na wiosnę 1940 r. przewieziony został do Oflagu II C Woldenberg (dzisiejszy Dobiegniew) i tam pozostał do wyzwolenia.
Pobyt za drutami to permanentna monotonia i dramatyczna bezczynność (oficerowie nie pracowali). W tej sytuacji znalezienie sobie racjonalnego zajęcia było koniecznością. Ryszard Koncewicz postawił na to, co wcześniej robił najlepiej – na sport. Uprawianie jakiejkolwiek formy sportu pozwalało na zachowanie w miarę normalnej sprawności i tężyzny fizycznej. Wraz z upływem czasu w oflagu zawiązywały się kluby sportowe, które tworzyli jeńcy ze swoich regionów. Ryszard Koncewicz z grupą lwowiaków założył KS Lwów. Powstały rozgrywki w wielu dyscyplinach sportu. Oczywiście Ryszard Koncewicz postawił na piłkę nożną. Był też bardzo aktywny w działalności organizacyjnej. Odkrył u siebie zdolności dydaktyczne. Prowadził szereg kursów szkoleniowych w zakresie treningu piłkar-
113
114 Ryszard „Faja” Koncewicz (1911 – 2001)
skiego, sędziowania itd. Ta działalność bardzo go rozwinęła, co po wyzwoleniu już w wolnej Polsce pozwoliła mu na kontynuowanie pracy w sporcie z bardzo dobrym skutkiem (o tym w dalszej części). Z racji swojej działalności oraz umiejętności sportowych nie tylko w piłce nożnej (był też świetnym gimnastykiem, szczypiornistą) stał się w oflagu osobą szalenie popularną i lubianą. I tak minęło ciężkich 5 lat za drutami.
W styczniu 1945 r. zbliżający się do Woldenberga front wojenny spowodował ewakuację oflagu. Niemcy postanowili zabrać ze sobą wszystkich jeńców. 26 stycznia nastąpił wymarsz dwóch grup po ok. 3000 jeńców każda. Po kilkudniowej ewakuacji obozu w strasznych zimowych warunkach nastąpiła wreszcie w dniu 30 stycznia 1945 r. w majątku Deetz (obecne Dziedzice) długo oczekiwana wolność grupy „Wschód”, w której znajdował się por. Ryszard Koncewicz. Okoliczności tego wyzwolenia miały dramatyczny przebieg, gdyż w potyczce zbrojnej radzieckiego czołgu z niemiecką obstawą zginęło 17 kolegów oficerów. Trudno wyobrazić sobie tragizm tego zdarzenia. Po wyzwoleniu por. Koncewicz nie miał dokąd wracać. Lwów nie był już polski, a jego żona i najbliższa rodzina zostali deportowani w głąb ZSRR. Dowiedział się wtedy, że w Bytomiu osiedliło się wielu mieszkańców Lwowa, w tym wielu piłkarzy lwowskich klubów: Pogoni, Czarnych i Lechii. Bez namysłu udał się więc do Bytomia, by tam z zapałem włączyć się w działalność sportową. Współtworzył powstanie klubu sportowego Polonia Bytom, w którym powrócił do czynnego uprawiania piłki nożnej. Grał tam w latach 1946-1947. Następnie zajął się pracą trenerską w śląskich klubach, szybko osiągając świetne wyniki, zdobywając tytuły Mistrza Polski: w 1952 r. z Ruchem Chorzów, w 1954 r. z Polonią Bytom i w 1956 r. z Legią Warszawa. Wtedy też na stałe przeniósł się do Warszawy.
W międzyczasie w ramach repatriacji powróciła do Polski jego ukochana żona Helena. W szczęśliwym związku przeżyli razem 50 lat. Pani Helena po długiej chorobie zmarła w 1988 r.
Równolegle z pracą trenerską w klubach R. Koncewicz pracował również z reprezentacją Polski. W 1948 r. był asystentem słynnego Wacława Kuchara. W 1950 r. w Sofii w meczu z Bułgarią po raz pierwszy
Trrener R. Koncewicz w otoczeniu legend polskiej piłki – Ernesta Pohla i Zygfryda Sołtysika
samodzielnie poprowadził reprezentację Polski, osiągając historyczną wygraną 1:0. Drużynę narodową prowadził w 70 meczach: 46 wygranych, 13 zremisowanych i 19 przegranych. Przygoda z reprezentacją trwała z przerwami do 1970 r., kiedy zastąpił go legendarny dziś Kazimierz Górski.
Popularny w środowisku piłkarskim „Faja” (nigdy nie rozstawał się z ulubioną fajką) przeszedł do pracy w Polskim Związku Piłki Nożnej, organizując od podstaw Wydział Szkolenia Trenerów. Był redaktorem naczelnym periodyku „Materiały Szkoleniowe PZPN”, który w tamtych czasach stał się bezcennym źródłem wiedzy szkoleniowej dla instruktorów i trenerów. W latach 1979-1980 był wiceprezesem PZPN ds. szkolenia. W środowisku cieszył się ogromnym autorytetem u zawodników, trenerów i działaczy. Nazywano go nawet „Profesorem Futbolu”. Był też wykładowcą na AWF w Warszawie i Poznaniu. Jego zasługi dla rozwoju piłki nożnej w Polsce są ogromne. Śmiało można przyjąć tezę, że stworzył podwaliny pod późniejsze sukcesy naszej piłki nożnej. To on wychował całą grupę wspaniałych naszych trenerów, takich jak: Edmund Zientara, Andrzej Strejlau, Jacek Gmoch, Ryszard Kulesza, Leszek Jezierski, Wojciech Łazarek, Antoni Piechniczek i inni.
Ryszard Koncewicz to postać niezwykła w naszym piłkarstwie: żołnierz, patriota, wspaniała osobowość, a jednocześnie człowiek pełen skromności i niezłomnych zasad. Za swoją postawę w życiu odznaczony został wieloma odznaczeniami państwowymi i sportowymi, m.in. Krzyżami: Komandorskim, Oficerskim i Kawalerskim OOP. Był też Honorowym Członkiem PZPN i PKOL.
Jako autor niniejszej notki biograficznej miałem ogromną przyjemność poznać go osobiście. Zawsze mówił ciekawie, ze swadą, posługując się piękną polszczyzną, z delikatnym lwowskim akcentem. Była to naprawdę osobowość wyjątkowa. W 1995 r. z inicjatywy ówczesnego Prezesa PZPN Kazimierza Górskiego i mojej skromnej osoby, pełniącej wtedy funkcję Sekretarza Generalnego PZPN, przy zaangażowaniu i życzliwości władz Gminy Dobiegniew utworzony został rozgrywany do dziś doroczny wakacyjny turniej piłkarski dla dzieci i młodzieży z całego świata pod nazwą: „Dobiegniew Cup”. Turniej kultywuje sportowe tradycje jeńców oflagu – woldenberczyków. Ryszard Koncewicz jako legenda tamtych wojennych lat do ostatnich swoich dni był honorowym gościem tej imprezy.
Cały czas utrzymywał bliski kontakt z coraz mniej liczną grupą woldenberczyków, uczestnicząc w ich dorocznych zjazdach w Dobiegniewie. Bywał też częstym gościem młodzieży w Szkole Podstawowej im. Żołnierzy Września – Woldenberczyków, wybudowanej w 1963 r. ze składek woldenberczyków z całej Polski. Ryszard Koncewicz był jednym z aktywniejszych inicjatorów tej budowy. W 1995 r. w uznaniu zasług dla społeczności dobiegniewskiej Rada Miejska Dobiegniewa nadała Ryszardowi Koncewiczowi tytuł Honorowego Obywatela Miasta Dobiegniew.
115
Ryszard „Faja” Koncewicz (1911 – 2001)
Ryszard „Faja” Koncewicz (1911 – 2001)
W 1999 r. utworzone zostało w Dobiegniewie gimnazjum. Kierownictwo tej szkoły uznało, że osoba Ryszarda Koncewicza i jego życie to wspaniały wzorzec dla młodzieży i postawiło wniosek o przekazanie mu patronatu nad tą szkołą. „Gimnazjum im. Porucznika Ryszarda Koncewicza” – taki też wniosek na XX Zjeździe Woldenberczyków spotkał się z entuzjazmem przybyłych i został przyjęty przez aklamację.
Ryszard Koncewicz zmarł 15 marca 2001 r. Spoczywa w Warszawie na Cmentarzu Brudnowskim (kw 69F).
Opracował Michał Listkiewicz, członek Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Materiały pozyskane z Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie; Andrzej Jucewicz, Selekcjonerzy, Wyd. Sport i Turystyka; Materiały archiwalne Polskiego Związku Piłki Nożnej
116
Sierpień 2019 r.
Henryk Kosicki (1896 – 1967)
Mjr Henryk Kosicki urodził się 14 stycznia 1896 r. w Poznaniu, w rodzinie Franciszka i Józefy z domu Konieczna. W tym mieście skończył dziewięć klas szkoły wydziałowej i trzy semestry Państwowej Szkoły Budowlanej. 2 sierpnia 1914 r. powołany został do armii niemieckiej i 13 września 1916 r. ukończył kurs aspirantów oficerskich. Walczył we Francji i jako dowódca plutonu 3. pułku gwardii przeszedł 29 września 1916 r. na stronę francuską, pozostając w niewoli do 13 maja 1918 r., kiedy ochotniczo wstąpił do Armii Polskiej we Francji. Tam 11 października 1918 r. ukończył kolejny kurs aspirantów, tym razem oficerów inżynierii. 15 lutego 1919 r. został dowódcą plutonu 1. kompanii w 1. pułku inżynieryjnym I Dywizji, a 20 marca 1919 r. otrzymał nominację na podporucznika. 3 maja 1919 r. przydzielono go do obozu w Damfront. Tam w dniu 4 sierpnia 1919 r. został dowódcą kompanii 18. Batalionu Saperów 7. Dywizji generała Hallera i następnie walczył w wojnie polsko bolszewickiej. 19 stycznia 1921 r. otrzymał awans na porucznika, a 20 sierpnia 1921 r. wcielony został do 3. Pułku Saperów, skąd 5 października 1921 r. przeniesiono go do 8. Pułku Saperów, w którym został dowódcą szkoły podoficerskiej. W grudniu 1921 r. objął funkcję dowódcy batalionu.
W dniu 13 czerwca 1923 r. złożył eksternistycznie w Państwowym Gimnazjum Matematyczno-przyrodniczym w Grudziądzu egzamin dojrzałości. Pełniąc służbę w 8. Pułku Saperów uzupełniał wiedzę korespondencyjnie na Politechnice Warszawskiej i w Oficerskiej Szkole Inżynierskiej. 1 grudnia 1924 r. został awansowany do stopnia kapitana i w tym samym roku na podstawie egzaminu konkursowego został wysłany na studia do Ecole du Genie w Wersalu, równocześnie studiując w Ecole du Genie Cywile w Paryżu; obie te uczelnie te ukończył w 1926 r.
W lutym 1924 r. żeni się z Martą z domu Witt i z tego związku rodzi się dwoje dzieci: Stanisław (ur. 1926 r.) oraz Bogumiła (ur. 1932 r.) Syn Stanisław był żołnierzem Armii Krajowej na terenie świętokrzyskiego pod pseudonimem Bohun i stał się archetypem Maćka Chełmickiego w powieści „Popiół i diament” Jerzego Andrzejewskiego.
Henryk Kosicki (1896 – 1967)
Po powrocie do kraju w latach 1926-1927 pracuje jako referent w Centrum Wyszkolenia
Saperów. W latach 1927-1935 kolejno zajmuje odpowiedzialne funkcje wojskowe zarówno dowódcze jak i sztabowe oraz szkoleniowe, w tym także w Ministerstwie Spraw Wojskowych.
1 stycznia 1936 r. mianowany zostaje majorem w korpusie oficerów inżynierii i saperów. W 1938 r. nadal pracuje jako kierownik studiów saperów w ramach Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych. Pół roku później, już w 1939 r., zostaje przeniesiony do Poznania, gdzie obejmuje dowodzenie 14. batalionem saperów. Wybucha wojna i wraz z batalionem zostaje skierowany do obrony Warszawy. Po kapitulacji przebywa w obozach Nunburg, Itzchee, Sandbestel, Lubeka i Woldenberg, skąd wraca 1945 r.
Od 15 kwietnia 1945 r. do marca 1948 r. pracuje w Urzędzie Wojewódzkim w Gdańsku jako kierownik oddziału przemysłu budowlanego Ministerstwa Odbudowy. Od czerwca 1949 r. – w Wojskowym Przedsiębiorstwie Budowlanym w Bydgoszczy na stanowisku kierownika, a następnie dyrektora technicznego. W 1951 r. zatrudniony jest na stanowisku projektanta – konstruktora i rzeczoznawcy w Zarządzie Budownictwa Wojskowego nr 2 w Bydgoszczy. Następne dziesięć lat kieruje Pracownią Konserwacji Zabytków w Toruniu.
Zmarł 10 czerwca 1967 r. Pochowany został na Cmentarzu w Toruniu.
W uznaniu zasług poniesionych zarówno w okresie przed wybuchem wojny, jak i w czasie walk w obronie Warszawy został wyróżniony wieloma odznaczeniami państwowymi i branżowymi, w tym m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu
Odrodzenia Polski, Krzyżem Walecznych, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918-1920, Medalem Niepodległości „Commemoratiwe” oraz Medalem „Interalliee”.
Opracował dr med. Włodzimierz Kosicki, bratanek Henryka, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: St. Kosicki, Wojna, wojna, wojenka, Olsztyn 1988; K. Kąkolewski, Diament odnaleziony w popiele, TRIO, Warszawa 1995
Poznań, 22 lutego 2019 r.
118
Wacław Kotański (1915 – 2001)
Wacław Kotański urodził się 10 grudnia 1915 r. w miejscowości Sułocin koło Sierpca, na ziemi płockiej (woj. mazowieckie), z rodziców Mikołaja i Ludwiki z Witczaków. Rodzina była niezamożna, ale nieobce jej były idee wolnościowe. Jego dwaj starsi bracia, a także pięcioro stryjecznego rodzeństwa, brali udział w walkach o niepodległość Polski w latach 19181920. Po ukończeniu 7-klasowej Szkoły Powszechnej im. A. Mickiewicza kontynuował naukę w Gimnazjum nr 1 im. I. Mościckiego w Sierpcu – ukończoną egzaminem dojrzałości w 1935 r. Szkoła wpoiła uczniom dewizę, której mój Ojciec był zawsze wierny:
By zawsze było nasze hasło wierzyć w czyn a nigdy w słowo, choćby nam i słońce zgasło zapalimy je na nowo!
Po ukończeniu gimnazjum wstąpił na ochotnika do wojska. W latach 19351936 odbył czynną służbę wojskową w 8. Dywizji Piechoty – gdzie ukończył Dywizyjny Kurs Podchorążych Rezerwy w stopniu sierżanta podchorążego, co w owym czasie stanowiło duże wyróżnienie. W 1936 r. zaliczył IV Dywizyjny Kurs Piechoty przy 13. Pułku Piechoty w Pułtusku, należącym do 8. dywizji piechoty, a następnie został przydzielony do 32. Pułku Piechoty zakwaterowanego w Psarach.
Po demobilizacji (w latach 1936-1937) studiował na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej, jednak przerwał naukę z braku środków materialnych. Jeszcze jako student zgłosił się do Ministerstwa Spraw Wojskowych, które ogłosiło zaciąg do wojska. Otrzymał przydział do Samochodowej Kompanii Łączności w Grodnie jako pracownik kontraktowy w charakterze dowódcy plutonu, a następnie kompanii łączności baonu telegraficznego (budowa linii stałych na rzecz Min. Spraw Wojskowych) w organizowanych w tym czasie Junackich Huf-
120
Wacław Kotański (1915 – 2001)
cach Pracy (JHP). W latach 1938-1939 ukończył Szkołę Podchorążych Wojsk
Łączności w Zegrzu. Praktykę oficerską odbył w jednostce liniowej – V Baonie Telegraficznym w Krakowie.
1 września 1939 r., zgodnie z przydziałem mobilizacyjnym, trafił do Centrum
Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie w charakterze oficera mobilizacyjnego dywizyjnej kompanii łączności, utworzonej na potrzeby 39. Dywizji Piechoty. W nocy z 7 na 8 września 1939 r. jednostkę skierowano pośpiesznie do dyspozycji dowódcy obrony Warszawy. W pierwszej fazie obrony był Waclaw Kotański oficerem łącznikowym u gen. W. Czumy, później zaś u płk. M. Porwita (d-cy obrony lewobrzeżnej Warszawy). Od 8 września 1939 r. walczył jako dowódca plutonu
50. Kompanii Łączności pod dowództwem kpt. K. Merklejna, a od 18 września
1939 r. był oficerem łącznikowym pod dowództwem płk. L. Okulickiego, który dowodził zgrupowaniem swego nazwiska w obronie Woli. W dniu 28 września
1939 r., a więc w dniu kapitulacji Warszawy, Kotański został mianowany podporucznikiem, co zapewniło mu status oficera. Za udział w obronie stolicy został odznaczony Krzyżem Walecznych i orderem wojennym Virtuti Militari po raz pierwszy.
Oflag II C, listopad 1941 r., W
Po kapitulacji Warszawy już w październiku 1939 r. znalazł się w obozie jenieckim Oflag X B Nienburg, a od listopada 1939 r. przebywał w Oflagu XVIII C Spittal w Karyntii (płd. Austria) z nr. obozowym 370/XVIIIC. W maju 1940 r. trafił ostatecznie do Oflagu II C Woldenberg. Z faktem niewoli nie pogodził się nigdy. Od początku brał czynny udział w obozowej konspiracji, nosząc pseudonim
Kotański pierwszy z lewej
konspiracyjny „Szaruga”. W Oflagu II C należał do oddział bojowego kpt. Zdzisława Pacaka-Kuźmirskiego, pełniąc jednocześnie obowiązki adiutanta dowódcy łączności w konspiracji obozowej mjra Józefa Chebdy.
Był uczestnikiem ucieczek z obozu. Dnia 15 lipca 1941 r. wraz z kpt. Bolesławem Żarczyńskim i ppor. Romanem Okuszko uciekł brawurowo z oflagu przez bramę główną w wozie z obierkami. Mimo pościgu i poszukiwań listami gończymi dociera do kraju i nawiązuje łączność konspiracyjną. Schwytany w zasadzce pod Obornikami zostaje osadzony w Forcie VII w Poznaniu, gdzie znajdowało się m.in. gestapowskie więzienie policyjne. Po dwumiesięcznych dochodzeniach i śledztwie znalazł się znów za drutami, gdzie w dalszym ciągu pełnił odpowiedzialne funkcje w konspiracji. Był uczestnikiem wielu przedsięwzięć, m.in. brał udział w pracach przy tzw. „podkopie gigancie”
– podziemnym tunelu o dł. 100 m.
Po wojnie za tę działalność został odznaczony po raz drugi orderem
wojennym Virtuti Militari kl. V.
Mój ojciec uczestniczył też w codziennym życiu obozowym. Przyjaźnie koleżeńskie, które nawiązał, pielęgnował później i utrzymywał do końca swego życia. Poszerzał wiedzę – jako wolny słuchacz – na obozowym uniwersytecie, słuchając wykładów z zakresu historii, podstaw archeologii, filozofii, a także wiedzy agrarnej, jako że zagadnienia wsi były mu zawsze bliskie. Uczył się także języka niemieckiego oraz pogłębiał łacinę, której uczył się jeszcze w szkole, co przydało się później w pracy zawodowej. Wolność odzyskał 30 stycznia 1945 r. podczas tragicznych wydarzeń w majątku Deetz, biorąc czynny udział w walce z konwojentami. Po wyzwoleniu obozu przedostał się do kraju.
Uczestnicy ucieczki lipiec 1941, od lewej: R. Okuszko, W. Kotański, B. Żarczyński – 1979
Od lutego do marca 1945 r. bierze udział w pracach Rejonowej Komisji Uzupełnień w Kole n/Wartą, gdzie otrzymał przydział do Państwowego Urzędu Samochodowego, a następnie do Samodzielnego Pułku Samochodowego Rządu, w którym służył do końca wojny. Na przełomie lat 1946-1947 został aresztowany i osadzony w warszawskim więzieniu na Mokotowie. Zwolniony w czerwcu
121
Kotański
–
Wacław
(1915
2001)
1947 roku otrzymał skierowanie do Szczecina i zatrudnienie w charakterze kierownika bazy transportowej w przedsiębiorstwie Centrala Rybna. W latach represji stalinowskich 1947-1953 był jeszcze trzykrotnie aresztowany.
W latach 1948-1952 studiował na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu im. M. Kopernika w Toruniu, gdzie uzyskał tytuł magistra filozofii. W latach 19471976 był zawodowo związał się z gospodarką morską Pomorza Zachodniego, pracując w różnych przedsiębiorstwach, z których ostatnim było Przedsiębiorstwo Handlu Zagranicznego „Rybex”. W latach 1952-1987 związany był jednocześnie z oświatą dla dorosłych na Pomorzu Zachodnim jako długoletni nauczyciel historii, jak również wicedyrektor i dyrektor Korespondencyjnego Liceum dla Dorosłych oraz Liceum Ogólnokształcącego dla Pracujących. Na emeryturę przeszedł w roku 1985.
Od 1956 roku był aktywnym członkiem Zarządu Okręgu i Okręgowej Komisji Historycznej ZBoWiD. Przede wszystkim jednak pełnił funkcję prezesa Środowiska Żołnierzy Września 1939 – Woldenberczyków jako jego długoletni i ostatni przewodniczący od roku 1990 do chwili śmierci w 2001 r. Z pasją gromadził wszelkie woldenbergiana, przyczyniając się wydatnie do utrwalenia historii jeńców polskich osadzonych w Oflagu II C. Był inicjatorem, współrealizatorem i współautorem publikacji dokumentacyjnych, w tym serii kilkudziesięciu Zeszytów Krajowej Komisji Woldenberczyków. Przez cały okres swej działalności inicjował i współtworzył prace i czyny upamiętniające bohaterską walkę Żołnierza Polskiego z Września 1939 i Jego martyrologię w niewoli (Muzea Woldenberczyków w Dobiegniewie i Barlinku, Izby Pamięci, pomniki, cmentarze wojenne itp.). Sprawował m.in. opiekę nad szkołami powstałymi z inicjatywy Woldenberczyków w Dobiegniewie, Dziedzicach, Choszcznie, Barlinku i Stargardzie Szczecińskim. Jako nauczyciel historii krzewił wiedzę historyczną i obywatelską wśród młodzieży, dając jednocześnie przykład patriotycznego rozumienia obowiązku wobec Ojczyzny. Działał aktywnie w organizacjach społecznych.
Dnia 26 kwietnia 1986 roku, z okazji 41. rocznicy wyzwolenia Szczecina, został wpisany do Księgi Zasłużonych Pomorza Zachodniego. Był odznaczony orderem Polonia Restituta, dwukrotnie Krzyżem Srebrnym Virtuti Militari, Krzyżem Oficerskim OOP, Krzyżem Walecznych oraz wieloma innymi odznaczeniami alianckimi, państwowymi i resortowymi.
W 1952 r. zawarł związek małżeński z torunianką – Marią Krzewińską (1921-2003). Z małżeństwa urodziła się w 1953 r. córka Barbara, a w 1954 r.
– Krystyna Maria. Byłby dumny z jedynego wnuka Jana Mikołaja, który jest architektem.
Był zamiłowanym bibliofilem. Wielką pasję Ojca stanowiła literatura dokumentalno-historyczna, szczególnie z okresu II wojny światowej, ale także świata antycznego, filozofii, literatury klasycznej. Zgromadził pokaźną bibliotekę, któ -
122
Wacław Kotański (1915 – 2001)
Wacław Kotański (1915 – 2001)
rą wciąż uzupełniał. Żył zgodnie z zasadą: Bóg-Honor-Ojczyzna, wpojoną mu w domu rodzinnym i szkołach, które ukończył. Był człowiekiem czynu, niezwykle zapracowanym i zaangażowanym w to, czego się podjął, i wierny przysięgom, które złożył.
Spoczywa wraz z Mamą na Cmentarzu Centralnym w Szczecinie.
Opracowała córka Barbara Kozłowska z domu Kotańska na podstawie archiwum rodzinnego i dostępnej literatury (m.in. Wojskowy Przegląd Historyczny nr 4, 1965, str. 432-435).
Do publikacji przygotował Wiesław Dembek – prezes Stowarzyszenia Woldenberczyków
Szczecin, wrzesień 2019 r.
Obszerne archiwum woldenberskie Wacława Kotańskiego zostało w roku 2019 przekazane przez rodzinę do Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie (przyp. redaktora).
123
Podziemna droga do wolności. Drzeworyt, Z. Pazdy 1975
Zdzisław Kręgielski (1912 – 1987)
Zdzisław Kręgielski urodził się 15 września 1912 r. w Skokach. Był synem Wiktora i Jadwigi z domu Ratuszewskiej. Szkołę powszechną w Poznaniu ukończył w 1922 r., a absolwentem gimnazjum, też w Poznaniu, został w 1933 r.
Karierę wojskową rozpoczął 15 września 1933 r. od dywizyjnego kursu podchorążych rezerwy przy 59. Pułku Piechoty Wielkopolskiej w Inowrocławiu. Po trzymiesięcznym kursie aplikacyjnym (od 2 kwietnia do 1 lipca 1934 r.) został przyjęty 15 października 1934 r. do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Jako jej absolwent awansowany 15 października 1936 r. na stopień podporucznika.
Służbę oficerską rozpoczął 31 lipca 1936 r. od stanowiska dowódcy plutonu w 69. Pułku Piechoty w Gnieźnie. Podczas służby w tym pułku doszedł do stanowiska zastępcy dowódcy kompanii. 31 lipca 1939 r. przeniesiony do 2. Morskiego Batalionu Strzelców w Gdyni-Redłowie, a 4 lipca przerzucony do miejsca docelowego – Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w Wolnym Mieście Gdańsku. W czasie obrony Składnicy we wrześniu 1939 r. był dowódca placówki „Przystań”.
Od 7 września w niemieckiej niewoli. Najpierw umieszczony w obozie przejściowym w Riesenburgu (Prabuty), a potem w Oflagu XVIII A Lienz (numer jeńca 1780). Z końcem maja 1940 r. przeniesiony do Oflagu II C w Woldenbergu (Dobiegniew), gdzie spędził resztę wojny. Uwolniony 30 stycznia 1945 r. w Deetz przez oddziały Armii Czerwonej.
Po oswobodzeniu trafił do Gniezna, gdzie zatrudnił się jako instruktor wychowania fizycznego. Niedługo potem, po zweryfikowaniu 15 lutego przez komisję w stopniu porucznika, został w kwietniu 1945 r. powołany do służby w 1. Samodzielnym Morskim Batalionie Zapasowym, a po utworzeniu Szkoły Specjalistów Morskich w Gdyni był od 20 maja 1945 r. dowódcą kompanii w tej jednostce. W maju 1946 r. awansowany do stopnia kapitana. 14 marca 1947 r. zdemobilizowany.
Od 1 kwietnia 1947 r. do 31 stycznia 1948 r. – współwłaściciel Firmy Rybnej
„Rekin” w Helu. Do 31 marca 1949 r. – agent handlowy firmy „Orkan” w Gdyni.
Zdzisław Kręgielski (1912 – 1987)
W 1949 r. przyjęty do pracy w Państwowym Przedsiębiorstwie Budowlanym. W 1951 r. ukończył Technikum Budowlane w Poznaniu. Przez dwa lata (19511953) pracował jako technik w Zjednoczeniu Budownictwa Miejskiego nr 1 w Poznaniu, a od 1954 r. jako technik i następnie starszy inspektor w poznańskim Zjednoczeniu Instalacji Sanitarnych i Elektrycznych Budownictwa Miejskiego. Od grudnia 1968 r. został kierownikiem komisji wynalazczości w Zjednoczeniu Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej w Poznaniu. W 1976 r. przeszedł na emeryturę.
Na początku lat 80. uhonorowany został stopniem komandora porucznika w stanie spoczynku.
Od 1 września 1949 r. był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Związku Obrońców Westerplatte, organizacji wchłoniętej później przez Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (Sekcja Westerplatczyków w Zarządzie Okręgowym ZBoWiD w Gdańsku).
Odznaczenia: Krzyż Srebrny Orderu Virtuti Militari (1945 r.), Złoty Krzyż Zasługi, Medal Zwycięstwa i Wolności 1945 (1946 r.), Medal za Odrę, Nysę, Bałtyk (1946 r.), Odznaka Grunwaldzka (1946 r.), Złoty Krzyż Zasługi, Medal 10-Lecia PRL, Medal 30-Lecia PRL, Odznaka Przodownika Pracy, Złota Odznaka Związków Zawodowych.
Żona Jadwiga z domu Brózda, córka Danuta (1949 r.). Zmarł 31 lipca 1987 r. Pochowany na cmentarzu Komunalnym Poznań – Junikowo, pole AZ – M-P6-2.
Opracowali: dr. Jarosław Tuliszka we współpracy z Wojciechem Samólem (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) na podstawie:
Dróżdż K.H., Walczyli na Westerplatte. Badania nad stanem liczbowym załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej we wrześniu 1939 roku, Oświęcim 2017; Górnikiewicz-Kurowska Stanisława, Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Wydanie II poszerzone i poprawione, Gdańsk 2012; Westerplatte. Zebrał, opracował i wstępem opatrzył Zbigniew Flisowski. Warszawa 1978; Roczniki Oficerskie 1923, 1923, 1932 i 1935-1939 oraz wybrane teczki personalne z: Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Gdańsku oraz Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Fot. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej
Gdańsk, maj 2022 r.
125
ppor. Zdz. Kręgielski - pierwszy z lewej
Józef Kuropieska (1904 – 1998)
Józef Kuropieska urodził się w dniu 25 maja 1904 r. w Jedlni (gubernia radomska, pow. Kozienice). Rodzice jego: Stanisław i Józefa z domu Cybula byli chłopami bezrolnymi i utrzymywali się głównie z dorywczych prac przy wyrębie lasów. W domu panowała bieda i Józef jako 10-latek musiał również pracować. O nauce nie mogło być mowy, bo szkoła w Jedlni była dostępna jedynie dla dzieci gospodarzy płacących podatki rolne. Dopiero od 1915 r., gdy do Jedlni przybyli Austriacy, szkoły powszechne stały się dostępne dla wszystkich dzieci i Józef mógł rozpocząć naukę. Aby umożliwić mu dalszą edukację rodzice przeprowadzili się do Radomia. Tam Józef uczył się w Seminarium Nauczycielskim, aktywnie działając w harcerstwie oraz należąc do radomskich struktur POW. To zapoczątkowało jego miłość do wojska i tam widział swoją przyszłość.
Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty w Warszawie, uzyskując promocję w 1923 r. Praktyki odbył w korpusie kadetów we Lwowie oraz w Szkole Podoficerskiej 85. Pułku Strzelców Wileńskich. W 1926 r. jako podchorąży uczestniczył w zamachu majowym po stronie sił rządowych. W 1928 r. został awansowany do stopnia porucznika i pełnił funkcję dowódcy kompanii.
W 1932 r. zawarł związek małżeński z Leopoldą z domu Jabłońską, z którą miał córkę i dwóch synów. Po śmierci żony ożenił się w 1985 r. z Teresą Drozd z domu Ryłko, która zmarła w 2006 r.
W latach 1934-1936 był słuchaczem utworzonej przez Józefa Piłsudskiego Wyższej Szkoły Wojennej w Rembertowie. Ukończenie tej renomowanej uczelni przyniosło mu awans na stopień kapitana WP oraz prawo do używania tytułu oficera dyplomowanego. W 1936 r. został skierowany do służby w sztabie 22. Dywizji Piechoty Górskiej w Przemyślu na stanowisku pierwszego oficera sztabu. W 1938 r. przeniesiony do Wojskowego Biura Historycznego.
W czasie wojny obronnej we wrześniu 1939 r. był Szefem Sztabu Grupy Operacyjnej „Bielsko”, wchodzącej w skład Armii „Kraków”. Po bitwie pod Tomaszowem Lubelskim w dniu 20 września 1939 r. kpt. dypl. Józef Kuropieska dostał się do nie-
woli, najpierw do obozów przejściowych w dawnych koszarach w Dębicy i Bochni, a pod koniec października 1939 r. przewieziony został do Oflagu XI B Braunschweig i tam figurował już jako jeniec wojenny nr 59/XIB. Następnie w czerwcu 1940 r. kpt. Józef Kuropieska przeniesiony został do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przebywał do chwili ewakuacji obozu, tj. do 25 stycznia 1945 r. Od początku pobytu w Oflagu II C, mając świadomość, że wolność nie nastąpi szybko, aktywnie włączył się w tworzenie struktur Komisji Kulturalno-Oświatowej. Rozumiał, że taka aktywność pozwoli jeńcom na zminimalizowanie obozowej gehenny i utrzymanie jako takiej sprawności intelektualnej. Miał też duże zdolności do przekazywania wiedzy innym, ale czynił to głównie wobec zwolenników swoich poglądów politycznych. A były to poglądy jednoznacznie lewicowe, by w końcowym okresie pobytu w obozie przekształcić się w poglądy skrajnie komunistyczne. Trudno powiedzieć co zadecydowało, że świetnie wykształcony przedwojenny oficer miał poglądy tak radykalnie inne od poglądów powszechnie panujących w oflagu. W swojej książce „Obozowe refleksje Oflag IIC” sugerował, że mogła mieć na to wpływ duża niesprawiedliwość społeczna, jaką doświadczył w dzieciństwie. W obozie zdecydowanie dominowały poglądy prawicowe, wrogie wobec ZSRR. Zwolennicy sanacji często mocno ścierali się z endekami i to była główna linia politycznych konfliktów. Natomiast komuniści stanowili zdecydowany margines. Choć trzeba przyznać, że w miarę przybliżania się frontu i przenikającej do oflagu propagandy radzieckiej, rozrastały się szeregi zwolenników wizji Polski kpt. Kuropieski, tj. braterskiego sojuszu z ZSRR.
Zbliżający się front wschodni spowodował ewakuację Oflagu II C, która nastąpiła 25 stycznia 1945 r. Kpt. Józef Kuropieska wraz z częścią Obozu Zachód został pognany w głąb Niemiec. W marcu 1945 r. jego V batalion dotarł do Stalagu X B Sandbostel niedaleko Hamburga, skąd po kilkutygodniowym pobycie został przetransportowany w kierunku Lubeki. Tam pod Lubeką w dniu 3 maja 1945 r. batalion V został wyzwolony przez żołnierzy brytyjskich.
Wielu kolegów kpt. Kuropieski postanowiło pozostać na Zachodzie, natomiast on sam wraz z nieliczną grupą ruszył do Polski. W miarę szybko (samochodami, pociągami), bo już 12 maja dotarł do Warszawy. Ciekawostką jest fakt, że w drodze powrotnej „zajrzał” do Dobiegniewa, gdzie w oflagu, w którym spędził 5 lat, więziono już jeńców niemieckich.
Zgłosił się do Ludowego Wojska Polskiego i został zweryfikowany w stopniu majora.
15 maja 1945 r. otrzymał przydział do Głównego Zarządu Polityczno-Wychowawczego. Następnie jako jeden z nielicznych oficerów z wyższym wykształceniem wojskowym został przeniesiony do oddziału operacyjnego Sztabu Generalnego WP. W czerwcu 1945 r. otrzymał awans na podpułkownika i został dowódcą kompanii honorowej, która uczestniczyła w paradzie zwycięstwa w Moskwie.
127
Józef Kuropieska (1904 – 1998)
We wrześniu 1945 r. został mianowany Szefem Sztabu Polskiej Misji Wojskowej w Wielkiej Brytanii. Od lutego 1946 r. pełnił funkcję attaché wojskowego przy Ambasadzie RP w Londynie. Odwołany do kraju w 1947 r. otrzymał awans na stopień podpułkownika, a wkrótce na pułkownika. Dowodził 15. Dywizją Piechoty w Olsztynie, a później pełnił obowiązki Dyrektora Nauki Akademii Sztabu Generalnego w Rembertowie. W 1948 r. otrzymał awans na stopień generała brygady, obejmując stanowisko z-cy szefa Sztabu Generalnego. W 1949 r. objął stanowisko szefa Sztabu Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Niestety coś zaczęło zgrzytać w trybach tej wspaniałej kariery wojskowej. Minister Obrony Narodowej Konstanty Rokossowski w styczniu 1950 r. wydał rozkaz usuwania przedwojennych oficerów z Ludowego Wojska Polskiego. Często towarzyszył temu wręcz wrogi stosunek do nich. Zaczęły się śledzenia i areszty, z reguły pod fałszywymi zarzutami.
W swojej świetnej książce „Z mojego życia” Arkady Brzezicki, również woldenberczyk, tak opisuje pewne zdarzenie: „W marcu 1950 roku na Kasprowym Wierchu przypadkowo spotkałem gen. Kuropieskę. Ubrany był podobnie jak ja, w wiatrówkę i spodnie narciarskie. Odwołał mnie na bok i pokazał stojącego opodal osobnika w długiej czarnej jesionce, który go stale śledził. Generał wyraźnie stracił dawny humor i pewność siebie. Zapewne już wtedy zdawał sobie sprawę z tego, czym to się skończy”. I rzeczywiście, w maju 1950 r. podczas ćwiczeń w Giżycku gen. Józef Kuropieska został aresztowany pod fałszywym zarzutem współpracy z wywiadem brytyjskim. Tego samego dnia zatrzymano również generałów: Jerzego Kirchmayera i Stefana Mossora. Przez dwa lata gen. Kuropieska poddawany był brutalnemu śledztwu. W dniu 25 czerwca 1952 r. skazano go na karę śmierci i utratę praw publicznych na zawsze. Przebywał w celi śmierci, ale wyroku nie wykonano. W wyniku przemian politycznych, jakie nastąpiły w Polsce po śmierci Stalina, 25 czerwca 1954 r. Sąd Najwyższy uchylił wyrok, dopatrując się wielu nieprawidłowości w przebiegu procesu. W grudniu 1955 r. Kuropieska został zwolniony z aresztu, a w czerwcu 1956 r. całkowicie zrehabilitowany.
Powrócił do czynnej służby wojskowej jako redaktor naczelny Wojskowego Przeglądu Historycznego. W latach 1957-1964 pełnił funkcję Dowódcy Warszawskiego Okręgu Wojskowego. W 1957 r. otrzymał awans na stopień generała dywizji. W okresie tym podjął starania o sformowanie w Wojsku Polskim związku taktycznego Wojsk Powietrzno-Desantowych. Starania te zostały uwieńczone powodzeniem. Dzięki jego inicjatywie, w dziesięć lat po rozformowaniu słynnej elitarnej 1. Samodzielnej Brygady Spadochronowej gen. Stanisława Sosabowskiego, powstała w Krakowie 6. Pomorska Dywizja Powietrzno-Desantowa, znane później „Czerwone Berety”. To było jego ukochane „dziecko”. Formując tę elitarną dywizję, gen. Kuropieska nie wahał się nawiązywać do rozwiązań organizacyjnych, jak i metod szkoleniowych stosowanych w jej sławnej poprzedniczce.
128 Józef
Kuropieska (1904 – 1998)
Dywizja była świetnie wyposażona i uzbrojona. Stanowiła naprawdę doborowy związek taktyczny dysponujący ogromnymi możliwościami na ówczesnym polu walki.
W latach 1963–1968 gen. Kuropieska pełnił bardzo prestiżowe stanowisko
Komendanta Akademii Sztabu Generalnego w Rembertowie. Był autorem i propagatorem szeregu nowatorskich
koncepcji w nauczaniu słuchaczy
ASG. Często wzorował się na przedwojennej
Wyższej Szkole
Wojennej, co przysparzało mu
wielu przeciwni-
ków w gronie
wyższej kadry dowódczej, wywodzącej się z sił zbrojnych formowanych w ZSRR – Armii Czerwonej bądź Armii Ludowej. W 1968 r. decyzją Ministra Obrony Narodowej, Marszałka Polski Mariana Spychalskiego, generał został przeniesiony w stan spoczynku
Będąc już na emeryturze, poświęcił się pisarstwu. Napisał szereg ciekawych książek o charakterze wspomnieniowym, w których szczegółowo opisał całe swoje wojskowe życie od 1923 r. do końca kariery wojskowej. Był wieloletnim członkiem Stowarzyszenia Pisarzy Polskich, członkiem Komitetu Redakcyjnego kwartalnika „Wojskowy
Przegląd Historyczny” oraz członkiem Rady Naczelnej ZBOWiD. W 1988 r. otrzymał awans na stopień generała broni.
W trakcie swojego bogatego wojskowego życia otrzymał wiele odznaczeń, a w 90. rocznicę urodzin w 1994 r. prezydent RP Lech Wałęsa udekorował generała Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski. Natomiast 2 września 1998 r. prezydent RP Aleksander Kwaśniewski odznaczył generała (już pośmiertnie ) Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski.
Gen. broni Józef Kuropieska zmarł w dniu 31 sierpnia 1998 roku w wieku 94 lat. Spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (kwatera A30-tuje-10).
129
Józef Kuropieska (1904 – 1998)
Józef Kuropieska (1904 – 1998)
Rozkazem Nr 145/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 10 czerwca 2002 r. gen. broni Józef
Kuropieska został patronem 6. Batalionu Dowodzenia 6. Brygady Desantowo-Szturmowej w Krakowie. czyli dawnych „Czerwonych Beretów”.
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie:
J. Kuropieska, Obozowe refleksje – Oflag IIC, KAW, Kraków 1985 r.; www.wikipedia.org
6. batalion dowodzenia – Patron (https://6bdow.wp.mil.pl/pl/pages/patron); www.wikiwand.com/pl/Józef_Kuropieska www. Józef Kuropieska|Stowarzyszenie Pisarzy Polskich (sppwarszawa.pl)
PlWiki > Józef Kuropieska
Materiały z CMJW w Łambinowicach k/Opola dot. pobytu w Oflagach – 2022 r.
Łódź, marzec 2022 r.
130
Kazimierz Laskowski (1899 – 1961)
Kazimierz Laskowski urodził się 7 listopada 1899 r. w Troicku na Syberii (gubernia orenburska) w patriotycznej rodzinie polskiej szlachty (herbu Korab). Jego dziadkowie byli uczestnikami powstania styczniowego w 1864 r. Natomiast rodzice za działalność przeciwko władzy carskiej zostali zesłani na Sybir. Kazimierz początkowo uczył się w domu rodzinnym, a następnie w latach 1910-1914 w gimnazjach w Troicku i Witebsku. W 1914 r. Laskowscy powrócili z zesłania i zamieszkali w Warszawie. Kazimierz kontynuował naukę w Gimnazjum Towarzystwa Ziemi Mazowieckiej w Warszawie przy ulicy Klonowej (1914-1918).
Od 1916 r. był członkiem warszawskiego gniazda Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” oraz równolegle Warszawskiego Koła Sportowego „Agrykola”, gdzie rozpoczął treningi boksu i szermierki. Jesienią 1918 r. brał czynny udział w rozbrajaniu Niemców na ulicach Warszawy. W listopadzie 1918 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty (Ostrów Mazowiecka i Warszawa), którą ukończył 24 czerwca 1919 r. w stopniu podporucznika. Uczestniczył w wojnie polsko–bolszewickiej 1920 r. jako dowódca plutonu i kompanii w 44. Pułku Strzelców Kresowych.
Po wojnie już w stopniu porucznika pozostał w wojsku w służbie czynnej. W latach 1921-1922 uczestniczył w pierwszym kursie dla nauczycieli wychowania fizycznego zorganizowanym wspólnie przez Centralną Wojskową Szkołę Gimnastyki i Sportów oraz Studium Wychowania Fizycznego przy Uniwersytecie Poznańskim, który ukończył we wrześniu 1922 r. Następnie przez rok był instruktorem boksu i szermierki w CWSGiS w Poznaniu. Od 1923 r. do 1926 r. pełnił funkcje szefa pionu wychowania fizycznego w Szkole Podchorążych Piechoty w Warszawie. Równolegle był instruktorem sportu w Państwowym Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie (późniejsza AWF). Sport był jego pasją. Uprawiał czynnie i z powodzeniem głównie sporty walki – boks, japońskie ju-jitsu, francuską odmianę kickboxingu – savate, szermierkę. Przejawiał dużą aktywność w tym obszarze, pogłębiając swoją wiedzę na licznych kursach i stażach
Kazimierz Laskowski (1899 – 1961)
w najsłynniejszych ośrodkach sportowych Niemiec, Francji, Włoch i Węgier. Jako zawodnik zdobył w 1925 r. mistrzostwo Polski w boksie w wadze półśredniej. Kilkakrotnie osiągał też tytuły mistrzowskie w szermierce we wszystkich konkurencjach (w szabli, w szpadzie i we florecie). Jednak największy sportowy triumf Kazimierz Laskowski odniósł w szermierce na Olimpiadzie w Amsterdamie w 1928 r., zdobywając brązowy medal w drużynowych zawodach w szabli. W spragnionym sukcesów kraju medal ten przyjęto z ogromnym entuzjazmem.
Niestety po Olimpiadzie popadł w konflikt z Polskim Związkiem Szermierczym, który kwestionował jego status jako amatora. W konsekwencji czego nie mógł wziąć udziału w następnych Igrzyskach Olimpijskich w 1932 r. w Los Angeles i w 1936 r. w Berlinie. To spowodowało, że Kazimierz Laskowski coraz mocniej angażował się w działalność trenerską i szkoleniową. W tym czasie sędziował również mecze bokserskie. W 1930 r. został kierownikiem dwuletnich kursów fechmistrzowskich zorganizowanych na terenie CIWF (późniejsza AWF). Trenował tam nie tylko zawodników dla sportu wyczynowego, lecz także kadry instruktorskie dla wojska. W latach 1931-1939 prowadził też dział wychowania fizycznego i sportu w wydawanej przez swojego brata Ottona Laskowskiego „Encyklopedii Wojskowej”. W 1937 r. uzyskał awans na stopień kapitana WP.
W kampanii wrześniowej kpt. Kazimierz Laskowski dowodził kompanią 95. Pułku Piechoty w składzie 39. Dywizji Piechoty Rezerwowej (Armia „Prusy”).
27 września 1939 r. dostał się do niewoli niemieckiej. Przetrzymywany był najpierw w obozie przejściowym Hoyersvelde, a następnie w Oflagu IX C Rotenburg
już jako jeniec wojenny nr 127/IXC, potem w Oflagu XI B Braunschweig, a od wiosny 1940 r. w Oflagu II C Woldenberg. Mając tak wspaniałe przygotowanie zawodowe i osiągnięcia sportowe, kpt. Kazimierz Laskowski w oflagu natychmiast włączył się w działalność Koła Nauczycieli WF. Prowadził szeroką działalność propagatorską i dydaktyczną. Był inicjatorem ogólnych, wszechstronnych ćwiczeń fizycznych wśród jeńców. Ponieważ w oflagu uprawianie szermierki było zakazane, swoją wiedzę i aktywność sportową skierował na propagandę boksu, trenując zawodników i organizując zawody bokserskie. Czyli – kolokwialnie mówiąc – ukochaną szermierkę zamienił na „szermierkę na pięści”.
Pod koniec wojny zbliżający się front wschodni spowodował ewakuację Oflagu II C, która nastąpiła 25 stycznia 1945 r. Sześć obozowych batalionów jeńców
132
Kazimierz Laskowski (1899 – 1961)
podzielili Niemcy na dwie grupy: obóz „Wschód” i obóz „Zachód”, każda po ok. 3000 jeńców, które przy siarczystym mrozie zostały pognane w głąb Niemiec. To była prawdziwa gehenna jeńców. Grupa, w której znalazł się kpt. Kazimierz Laskowski (obozowy V batalion), przeszła całe prawie Niemcy i wolność swoją odzyskała po akcji oddziałów kanadyjskich 2 maja 1945 r. w okolicach Lubeki. Kpt. Kazimierz Laskowski pozostał na terenie Niemiec, przyjmując pracę na rzecz UNRRA . W latach 1945-1946 był komendantem OXFORD CAMP – obozu dla tzw. Dipisów (Displaced Persons) narodowości litewskiej, łotewskiej i estońskiej w brytyjskiej strefie okupacyjnej. Od połowy 1946 r. przeszedł do Polskiej Misji Wojskowej, a następnie do Konsulatu RP w Berlinie jako kierownik referatu transportowego oraz przedstawiciel Polski w Zjednoczonej Egzekutywie Repatriacyjnej przy Sojuszniczej Radzie Kontroli Niemiec.
Do Polski powrócił w maju 1948 r. w stopniu majora. W grudniu tego roku skierowano go do pracy w Komendzie Głównej organizacji paramilitarnej „Służba Polsce”. W 1949 r. jako pięćdziesięciolatek wrócił na krótko do czynnego uprawiania szermierki, częstokroć bijąc dwukrotnie młodszych rywali i zdobywając z drużyną CWKS Legia Warszawa tytuł drużynowego wicemistrza Polski w szabli i szpadzie.
W grudniu 1949 r. przeniesiony został do AWF w Warszawie, gdzie jako ekstern ukończył studia i otrzymał tytuł magistra wychowania fizycznego. Pozostał na AWF, pracując początkowo jako adiunkt Działu Ciężkiej Atletyki, następnie jako adiunkt Ośrodka Metodycznego Wydziału Wojskowego AWF. Od 1951 r. kierował Zakładem Szermierki i Boksu. Natomiast w styczniu 1954 r. objął stanowisko kierownika Katedry Szermierki, Boksu i Strzelectwa Sportowego oraz Kierownika Zakładu Szermierki, które pełnił do 1961 r. Równolegle do 1959 r. pracował też w sztabie trenerskim reprezentacji Polski w szermierce. Był to okres największych sukcesów tej dyscypliny.
Kazimierz Laskowski pracując naukowo na AWF, jako jeden z przedstawicieli najstarszego
pokolenia wykładowców – praktyków, wraz ze swoim przyjacielem Otto Fińskim (współwięźniem Oflagu II C Woldenberg) oraz Feliksem
Stammem (słynnym trenerem boksu „Papa”
Stammem), Władysławem Dobrowolskim i Janem Fazanowiczem stworzyli trzon tzw. Bielańskiej Szkoły Trenerskiej; cechowała ich dogłębna znajomość sportu, oddanie wybranej dyscyplinie sportu, stałe doskonalenie kunsztu trenerskiego, przestrzeganie zasad treningu, usprawnienie metodyki treningu, wzbogaca-
133
Kazimierz Laskowski (1899 – 1961)
nie środków treningowych i systematyczność pracy. Wypracowane wtedy przez tę nieformalną Bielańską Szkołę Trenerską zasady mają charakter uniwersalny i w wielu obszarach są aktualne do dziś.
W życiu rodzinnym Kazimierz Laskowski był dwukrotnie żonaty – pierwszy raz w 1929 r. z Amelią Gabrielą Pawicką (z Podczaskich), która w okresie międzywojennym była znaną florecistką; drugi raz z Marią Teresą z Rychterów. Z drugą
żoną miał dwóch synów: Kazimierza Wacława i Wacława Ottona. Niestety Kazimierz Laskowski swoje wspaniałe, bogate życie zakończył zdecydowanie przedwcześnie. Zmarł 20 października 1961 r. w Warszawie w wieku 62 lat.
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Kronika Pracy Koła Wychowawców WF spisana w obozie w latach 1940-1944 przez
sekretarza Koła ppor. Tadeusza Jakubowskiego nr 266 II C (Oryginał w zbiorach Muzeum Sportu i Turystyki w W-wie);
Mała Encyklopedia Sportu – cz. 2, Wyd. Sport i Turystyka, 1984 r.;
https://www.olimpijski.pl/pl/bio/1266,laskowski-kazimierz.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Laskowski_(sportowiec)
Zdjęcia – domena publiczna: https://pl.wikipedia.org/wiki/Kazimierz_Laskowski_ (sportowiec)
Zygmunt Głuszek, Polscy Olimpijczycy 1924–1984, Wyd. Sport i Turystyka, 1987 r.; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, Stowarzyszenie Woldenberczyków, Praca zbiorowa Dobiegniew 2017 r.
Łódź, luty 2020
134
Innocenty Libura (1901 – 1993)
Innocenty Libura urodził się 17 czerwca 1901 r. w Michałowicach pod Krakowem jako pierworodny syn Ludwika i Marii z Rucińskich. Ojciec był jednym z pierwszych nauczycieli w tamtejszej szkole ludowej, matka – urodzoną na Syberii córką zesłańca po powstaniu styczniowym. Początkowe nauki Innocenty pobiera w domu rodzinnym i michałowickiej szkole pod kierunkiem ojca, który utkwi mu w pamięci jako wzór pedagoga i wychowawcy. Z czasem sam pójdzie w ojcowe ślady, wybierając zawód nauczyciela. Szkołę średnią odbywa najpierw w progimnazjum w Miechowie, następnie w gimnazjum w Olkuszu, dokąd Liburowie przenoszą się w 1914 r.
W 1915 r. Innocenty zostaje członkiem I Olkuskiej Drużyny Skautowej im. Tadeusza Kościuszki. Do drużyny wstępuje też jego brat, Walerian, potem też i najmłodszy z rodzeństwa – Józef, a siostra Maria zostaje drużynową pierwszej drużyny żeńskiej. Dla całej czwórki to ważny okres. Jak sam Innocenty napisze po latach: Wychowywał mię dom rodzinny, szkoła i drużyna skautowa. Można by jednak tę kolejność odwrócić, jeśli chodzi o wpływ na kształtowanie mej osobowości. Bo skauting i późniejsze harcerstwo najsilniej chyba decydowały o mej postawie życiowej i kolejach żywota.
Tuż po wyzwoleniu w 1918 r. Innocenty z Walerianem pełnią służbę wartowniczą w stolicy jako członkowie Batalionu Harcerskiego. Dwa lata później służą podczas wojny z najeźdźcą bolszewickim jako ochotnicy na froncie w szeregach 201. opp. Innocenty zostaje ranny w bitwie nad Wkrą dnia 15 sierpnia. Jego pułk za walki pod Surażem, Paprocią i udział w Bitwie Warszawskiej otrzymuje krzyż Virtuti Militari.
Innocenty Libura (1901 – 1993)
W 1921 r. Innocenty zdaje maturę w gimnazjum olkuskim i jesienią podejmuje studia na UW z zakresu filologii polskiej i historii sztuki. Studia rozpoczęte w Warszawie kończy w Krakowie na UJ w 1926 r. W krótkiej przerwie podejmuje – jako polonista – praktykę nauczycielską w Olkuszu. Aby zdobyć środki na studia, ima się dodatkowo różnych prac – m.in. przy budowie portu w Gdyni i przy spisie ludności na Kresach oraz jako robotnik w cukrowni we Francji. Równolegle rozwija działalność w harcerstwie. Jeszcze w sierpniu 1921 r. odbywa kurs instruktorski pod kierunkiem harcmistrza RP – Tadeusza Strumiłły.
W 1926 r. podejmuje pracę w Gimnazjum Państwowym w Rybniku – mieście, w którym osiądzie na stałe. Tu poznaje swą przyszłą żonę, Franciszkę Dylkiewicz, z którą bierze ślub w roku następnym. Buduje dom, rodzina szybko się powiększa, rodzi się siedmioro dzieci.
Na zdjęciu obok – z żoną Franciszką, najmłodszym bratem Józefem, siostrą żony –Felicją oraz dziećmi: Marylą, Anielą, Zbigniewem, Jerzym, Władysławem i Teresą.
Pozycja społeczna nauczyciela jest w tym czasie wysoka, zarobki niemałe, a na Górnym Śląsku otrzymują oni jeszcze specjalny dodatek. Pracy wychowawczej sprzyja też śląskie środowisko – pamiętne okresu niewoli i własnych powstań. Już jesienią 1926 r. udaje się młodemu poloniście sformować z własnych uczniów IV Rybnicką Drużynę Harcerską im. Henryka Sienkiewicza. Jego praca z młodzieżą przekracza daleko ramy zajęć szkolnych i rozszerza się na cały powiat. W 1929 r. drużyna bierze udział w III Wszechświatowym Zlocie Skautów w Birkenhead pod Liverpoolem. Zainteresowania historyczno-literackie Innocentego owocują rozprawą doktorską o Dominiku Magnuszewskim, napisaną pod kierunkiem prof. Ignacego Chrzanowskiego i obronioną na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1931 r.
Szczęśliwe i twórcze lata przecina dramat września 1939 r. Innocenty – humanista z powołania – wojnę zawsze uważał za największe zło (w 1920 r. w bitwie nad Wkrą zgłosił się dobrowolnie do służby jako sanitariusz, woląc – jak twierdził
ludzi ratować niż zabijać), jednak w chwili dziejowej potrzeby czynny udział w obronie ojczyzny uważał za obowiązek i zaszczyt. Od 1931 r. jako oficer rezerwy odbywa latem kursy i ćwiczenia wojskowe. We wrześniu walczy w stopniu porucznika w szeregach 75. pp Armii „Kraków” na szlaku od Nowego Korczyna przez Baranów, Puszczę Solską, Biłgoraj do Tomaszowa Lubelskiego; ostatecznie w oko-
136
–
licach Narola dostaje się do niewoli. Jako jeniec przebywa kolejno w obozach w Bochni, Braunschweigu i Woldenbergu. Niewola pod zwierzchnictwem Abwehry jest dlań na swój sposób opatrznościowa – pozwala uniknąć gestapo i szubienicy za krzewienie polskości na Górnym Śląsku. Los nie oszczędzi natomiast najmłodszego z braci, Józefa, który – dostawszy się do niewoli sowieckiej, zginie zamordowany w Charkowie. W Woldenbergu Innocenty, korzystając z tamtejszych możliwości, angażuje się w prace Komisji Kulturalno-Oświatowej. Uczy polskiego i historii literatury na kursach maturalnych oraz na Wyższym Studium Nauczycielskim, czasem też miewa wykłady dla szerszego grona oficerów (Funkcja społeczna literatury, Język polski na tle języków słowiańskich i in.). Mając zdolności plastyczne, na zamówienie sporządza ołówkiem i pędzlem portrety kolegów. Prowadzi dziennik jeniecki ilustrowany grafiką i zdjęciami, koresponduje z rodziną, odtwarza swą autobiograficzną powieść „Krokiem zdobywców” poświęconą czasom harcerskiej młodości, której pierwszy rękopis przepadł w zawierusze wrześniowej. Zbiera też obozowe pamiątki: znaczki poczty obozowej, stemple, drzeworyty, rysunki. Część z tych zbiorów uda mu się ocalić, m. in. pamiątkowy pierścień ulany dlań ze srebra przez absolwentów kursu maturalnego (na zdjęciu).
Po wyzwoleniu Innocenty Libura powraca do Rybnika i kontynuuje pracę w gimnazjum. Redaguje „Księgę pamiątkową Państwowego Gimnazjum i Liceum w Rybniku 1922-1947”. Inicjuje wmurowanie w szkole tablicy pamiątkowej ku czci poległych nauczycieli i wychowanków. Wciąż działa w harcerstwie, które jednak w 1949 r. zostaje zawieszone przez władze komunistyczne. Za otwartą krytykę tej decyzji profesor Libura zostaje wyrzucony ze szkoły. Ratuje go przyjęcie do pracy w rybnickim gimnazjum żeńskim, z którym pozostanie związany do 1974 r. Lekcje polskiego pod jego kierunkiem nie zyskają jednak aprobaty dyrekcji. Wolno będzie mu uczyć jęz. rosyjskiego, a gdy w 1961 r. zmuszony zostanie do przejścia na tzw. wcześniejszą emeryturę, będzie mógł prowadzić jedynie pozalekcyjne zajęcia z łaciny.
Po reaktywowaniu harcerstwa w 1956 r. ponownie włącza się w prace Komendy Hufca. Działa też w Lidze Ochrony Przyrody (srebrna odznaka honorowa w 1964 r.), Lidze Morskiej i PTTK (złota odznaka 1967 r.), jest członkiem Towarzystwa Miłośników Rybnika (złota odznaka Zasłużonego dla Rybnika 1979 r.),
137
Innocenty Libura (1901 – 1993)
pisze i publikuje z myślą o utrwalaniu historii regionu, ratowaniu jego zabytków i przyrody. Pod jego redakcją ukazuje się „Przewodnik po ziemi rybnicko-wodzisławskiej” (1965), opracowuje też księgę jubileuszową 50-lecia I Liceum w Rybniku (1973 r.). W 1984 r. wydaje obszerne „Dzieje domowe powiatu” (Nagroda im. Józefa Ligęzy 1985). Przy okazji „odwilży” światopoglądowych w PRL otrzymuje szereg odznaczeń i nagród: w 1975 r. – Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, w 1982 r. – Śląską Nagrodę im. Juliusza Ligonia, Krzyż Walecznych i Medal za Udział w Wojnie Obronnej 1939, Złotą Odznakę ZNP (1986 r.), Medal Komisji Edukacji Narodowej (1991 r.). Po upadku systemu komunistycznego wręczono mu również Krzyż za Udział w Wojnie 1918-1921.
Umiera wiosną 1993 r. Pogrzeb odbył się w Rybniku z udziałem licznych wychowanków i harcerzy. Miasto utrwaliło pamięć profesora, nadając ulubionemu przezeń zaułkowi w centrum Rybnika miano Dróżki Profesora Libury.
Opracował Konrad Przemysław Małys OSB, wnuk po kądzieli, na podstawie archiwów rodzinnych
Tyniec, 5 sierpnia 2019 r.
138
Innocenty Libura (1901 – 1993)
Witalis Ludwiczak (1910 – 1988)
Witalis Ludwiczak urodził się 20 kwietnia 1910 roku w Poznaniu, gdzie w 1929 roku ukończył Gimnazjum św. Marii Magdaleny, a w 1935 roku uzyskał dyplom magistra prawa na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. Jego pasją pozazawodową był sport; już jako uczeń próbował różnych dyscyplin, koncentrując się na wioślarstwie (w 1933 r. zdobył mistrzostwo Polski w czwórkach bez sternika), a przede wszystkim na hokeju na lodzie. Był członkiem (i kapitanem) hokejowej reprezentacji narodowej podczas dwóch kolejnych igrzysk olimpijskich w Lake Placid (1932 r.) i Garmisch-Partenkirchen (1936 r.), w których Polska uzyskała dwukrotnie czwartą lokatę; grał też podczas pięciu mistrzostw świata. W reprezentacji rozegrał 47 meczów.
W roku 1936 rozpoczął pracę w urzędzie miejskim w Katowicach, mogąc w tym mieście trenować na najlepszym ówcześnie polskim lodowisku. Jednocześnie oddał się pracy naukowej, przedstawiając w czerwcu 1939 roku gotową rozprawę doktorską swojemu promotorowi.
W 1934 roku został powołany do odbycia służby wojskowej w 57. Pułku Piechoty, uzyskując stopień podchorążego, a następnie nominację na podporucznika. 24 sierpnia 1939
roku jako podporucznik rezerwy został zmobilizowany i skierowany do Armii „Kraków”, w jej szeregach walczy w okolicach Stalowej
Woli i Tomaszowa Lubelskiego, a po jej rozbiciu – próbując przedostać się na Węgry – trafił 20 września w ręce Austriaków. Osadzony najpierw w Oflagu XI A Osterode, 30 lipca 1940 przeniesiony do oflagu w Woldenbergu, gdzie przebywał do momentu uwolnienia w tragicznych okolicznościach w styczniu 1945 roku.
W obozie stał się aktywnym uczestnikiem i organizatorem życia sportowego i kulturalnego. Był członkiem i wiceprezesem klubu „Warta”, grał w różnych turniejach (m.in. siatkówka „trójek”), wraz z kolegami organizował olimpijskie igrzyska jenieckie w 1944 roku. Wystawiał sztuki teatralne, a w tym „Marię Stuart”
Słowackiego, zmuszony na żądanie władz obozu przetłumaczyć najpierw tekst sztuki na język niemiecki. Udzielał także lekcji angielskiego. Dzięki swemu przygotowaniu prawniczemu i sportowemu przygotował wraz z kolegami statut Akademickiego Związku Sportowego z powodzeniem wykorzystany po wojnie.
Ciężkim przeżyciem w czasie pobytu w oflagu stał się dla niego rozwód z poślubioną w 1936 roku Polką z korzeniami austriackimi. Po wybuchu wojny podpisała ona volkslistę, proponując małżonkowi zrobienie tego samego, a kiedy Witalis Ludwiczak oczywiście odmówił, wówczas na jej wniosek sąd niemiecki orzekł o rozwiązaniu małżeństwa z przyczyn „niezgodności rasowej”.
Po wojnie podjął pracę na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego, gdzie przeszedł wszystkie szczeble naukowego awansu: od asystenta
(1945 r.) do profesora zwyczajnego nauk prawnych (1969 r.), pełniąc też m.in. funkcje prodziekana Wydziału Prawa i prorektora UAM (1965-1968). Przez wiele lat, ze względu na nieuwzględnianie w swojej twórczości marksizmu, miał kłopoty z publikacją prac naukowych. Ostatecznie wyspecjalizował się w prawie międzynarodowym i cywilnym porównawczym (w czym pomagała mu bardzo dobra znajomość i łaciny, i nowożytnych języków europejskich), doprowadzając do powstania osobnej katedry poświęconej tej problematyce i publikując m.in. wielokrotnie wznawiany podręcznik „Międzynarodowe Prawo Prywatne”. Był autorem ponad 60 publikacji naukowych.
Pełnił też funkcję sędziego, przez kilka lat bezskutecznie starając się o przyjęcie do zawodu adwokata, co udało się ostatecznie dopiero w 1958 roku, ale po 6 latach zrezygnował z adwokatury. Przez kilka lat był sprawozdawcą radiowym (relacjonując m.in. proces hitlerowskiego namiestnika Kraju Warty – Artura Greisera). Zaangażował się w ruch sportowy, będąc m.in. członkiem i wieloletnim prezesem AZS Poznań. Wielokrotnie odznaczany, najbardziej jednak cenił sobie przyznany mu w 1985
140 Witalis Ludwiczak (1910 – 1988)
Witalis Ludwiczak (1910 – 1988)
roku medal Kalos Kagathos (zdjęcie na poprzedniej stronie) nadawany wybitnym sportowcom osiągającym sukcesy również poza sportem.
W 1948 r. zawarł związek małżeński z Wiesławą Węgrzynowicz (nauczycielką, doktorem chemii), z która miał dwie córki: Annę (radcę prawnego) i Ewę (doktora fizyki).
Zmarł nagle 17 czerwca 1988 roku, w dniu, w którym wraz z żoną i rodziną uroczyście obchodził 40-lecie małżeństwa. Pochowany został na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu.
W 2014 r. imię Witalisa Ludwiczaka nadano sztucznemu lodowisku „Chwiałka” na Łęgach Dębińskim w Poznaniu.
Opracował prof. Marek Ziółkowski, b. wicemarszałek Senatu RP, zięć prof. W. Ludwiczaka, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: Witalis Ludwiczak, Prawnik z olimpijskim paszportem, WP, 2004
Poznań, 27 maja 2019 r.
141
Konrad Majcherski (1900 – 1989)
Konrad Henryk Majcherski urodził się 19 stycznia 1900 r. w Piotrkowie Trybunalskim. Był synem Józefa Majcherskiego i Zofii z Basińskich. Ojciec – inżynier dróg i mostów, budowniczy kolei warszawsko-wiedeńskiej, radny miasta; matka pochodziła z rodziny ziemiańskiej; zmarła gdy syn miał 4 lata. Rodzina zamieszkiwała we własnej kamienicy przy ul. Piłsudskiego – obecnie Wojska Polskiego 65. Konrad początkowo pobierał nauki w domu, a następnie w państwowym Gimnazjum im. Bolesława Chrobrego w Piotrkowie, które ukończył w 1919 r.
Patriotyczne wychowanie sprawiło, że zgłosił się do wojska jako ochotnik 5 kwietnia 1919 r. Pierwszy przydział otrzymał do Batalionu Zapasowego 26. Pułku Piechoty w Nowo-Radomsku, w którym od 20 czerwca 1919 r. odbył półroczne wyszkolenie rekruckie, potem kurs szkoły podoficerskiej (luty – maj 1920 r.), a następnie kurs gimnastyczno-sportowy przy D.O.K w Piotrkowie, po którym został instruktorem wyszkolenia rekruckiego w macierzystym pułku (funkcję tę sprawował do 30 września 1920 r.). Miał predyspozycje do uprawiania i nauczania różnych dyscyplin sportowych: jazdy konnej, narciarstwa, tenisa i lekkiej atletyki, o czym świadczą dokumenty formalne i fotografie rodzinne. Następnie uczył się w Wielkopolskiej Szkole Podchorążych Piechoty w Bydgoszczy, gdzie 16 marca 1921 r. został mianowany podchorążym piechoty, uzyskując pochwałę korpusu oficerskiego za wytężoną pracę i wyniki. Przez kolejny rok, od 16 marca 1921 r. do 1 stycznia 1922 r., studiował w Centralnej Szkole Karabinów Maszynowych w Chełmnie, otrzymując dobrą opinię za kompetencje bojowe i instruktorskie oraz walory moralne. Od 6 sierpnia 1921 r. do 4 września 1923 r. służył w tej szkole jako dowódca plutonu, a od 5 września 1923 r. do 3 września 1924 r. był instruktorem w Centralnej Szkole Strzelniczej w Toruniu (powstałej z połączenia szkół wojskowych w tych miastach).
Równocześnie z zapisami do szkoły wojskowej został 25 marca 1921 r. przypisany ewidencyjnie do 79. Pułku Piechoty w Słonimie na Wileńszczyźnie, gdzie w stopniu podporucznika (od 1 sierpnia 1921 r.), a potem porucznika (od 29 lipca 1923 r.)
Konrad Majcherski (1900 – 1989)
służył od 4 września 1924 r. do 27 marca 1930 r., pełniąc różne funkcje (młodszego oficera, zastępcy dowódcy i dowódcy kompanii) w kilku oddziałach tego pułku (1, 2 i 3 kompanii ckm, 7 kompanii). W okresie od 31 stycznia do 5 kwietnia 1924 r. uczestniczył w kursie oficerów broni w Warszawie. W latach 30. (od 28 marca 1930 r. do 5 grudnia 1936 r.)
służył w 20. Batalionie Korpusu Ochrony Pogranicza jako dowódca kompanii i adiutant; najpierw w latach 1930-1932 w Nowych Święcianach, a w latach 1933-1936 w Postawach, gdzie prawdopodobnie pełnił funkcję komendanta powiatowego Przysposobienia Wojskowego. Od 6 grudnia 1936 r. był oficerem 25. Pułku Piechoty w Piotrkowie Tryb. – dowódcą
2. kompanii ckm, potem 6. kompanii strzeleckiej w II batalionie. Awans na kapitana otrzymał 19 marca 1938 r.
Z macierzystym pułkiem przeszedł przygotowania do wojny i kampanię wrześniową.
W dniach 1-8 września 1939 r. kpt. Konrad Majcherski pełnił funkcję zastępcy oficera operacyjnego 25. Pułku Piechoty
7. Dywizji Piechoty, działającego w ramach Armii „Kraków”.
Do niewoli niemieckiej został wzięty 8 września 1939 r. pod Mirowem k. Częstochowy.
Był jeńcem w Dulagu
B Lamsdorf (wrzesień
1939 r.), Oflagu X A Itzehoe (wrzesień 1939 r.
– styczeń 1941 r.), gdzie
nadano mu numer je-
niecki 613/X A, Oflagu X
A Sandbostel (11 stycznia 1941 r. – październik 1941 r.), Oflagu X
C Lübeck (29 października 1941 r. – kwiecień
1942 r.), Oflagu II C
Woldenberg (21 kwietnia 1942 r. – 25 stycznia 1945 r.). Zachowała się jego korespondencja jeniecka opisująca życie w oflagach, zajęcia edukacyjne, kulturalne (spektakle teatralne,
143
Oflag X A Sandbostel 1941, kpt. K Majcherski pierwszy z lewej
Kpt. K. Majcherski (na koniu) – powrót z manewrów 25. P.P. – 1938 r.
Konrad Majcherski (1900 – 1989)
koncerty, wystawy), sportowe (treningi, zawody, igrzyska olimpijskie „za drutami”). W Oflagu II C Woldenberg uczył się języka niemieckiego, ukończył kurs pszczelarski, uczestniczył w tajnych szkoleniach wojskowych.
Kpt. Konrad Majcherski powrócił z niewoli do domu w Piotrkowie 9 lutego
1945 r. Po dwóch miesiącach rekonwalescencji rozpoczął pracę jako robotnik, chcąc uniknąć prześladowań spotykających oficerów. Od kwietnia 1945 r. do 31 sierpnia
1946 r. pracował w Państwowej Fabryce Sklejek w Piotrkowie, najpierw jako brakarz, potem jako kierownik zaopatrzenia. Następnie, od września 1946 r. do lutego
1955 roku r. – jako starszy referent w hurtowni „ARGED” w Piotrkowie, a od marca
1955 r. do marca 1957 r. roku jako kierownik administracyjny w Zespole Przemysłu
Rolnego w Niechcicach. Ze swoich obowiązków zawodowych wywiązywał się sumiennie, o czym świadczy otrzymany w 1954 r. dyplom uznania za pracę.
Od 1957 r. z powodu chorób serca i nerek był na rencie, potem na emeryturze. To niewątpliwe skutki ponad pięcioletniej niewoli w niemieckich obozach jenieckich. W okresie PRL w prywatnych kontaktach używał określenia „kapitan byłego Wojska Polskiego” lub „kpt. W.P. sprzed 1939 r.”, dodając informacje o służbie stałej i obecnym stanie spoczynku. W dokumentacji wojskowej są odnośne zapisy:
„Od 20 czerwca 1919 r. do 25 stycznia 1945 r. roku – służba w wojsku”, „9 IX 39 – 25 I 45 niewola niemiecka”; „kpt. zawodowy sprzed 1939 r., zdolny do służby liniowej, specjalność cywilna – urzędnik”. Nie został powołany do służby w odrodzonym Wojsku Polskim. Przeniesiony do rezerwy w stopniu kapitana 31 grudnia 1950 r., uznany został 1 października 1958 r. za zdolnego do służby nieliniowej, a 1 stycznia 1961 r. zwolniony z powszechnego obowiązku wojskowego. Historia rodzinna przedstawia się następująco. Zgodnie z przepisami musiał uzyskać zgodę na ślub od władz wojskowych, oceniających narzeczoną i jej rodzinę. Z uwagi na niską gażę oficerską wymagano też urzędowego oświadczenia od jego ojca, Józefa Majcherskiego, o udzielaniu wsparcia finansowego synowi i jego rodzinie. Dnia 8 września 1925 r., w Kościele OO Dominikanów w Piotrkowie, Konrad Majcherski zawarł związek małżeński z Bronisławą Wróblewską, córką Teofila Wróblewskiego i Ludwiki Cecylii z Makowskich, piotrkowianką, absolwentką pensji Henryki Domańskiej. W lokalnej gazecie, w rubryce „osobiste”, odnotowano ślub oficera i podano informację: „Wracając z kościoła, panna młoda złożyła swój bukiet
144
K. Majcherski z żoną Bronisławą i córką Barbarą. 1937 r.
Konrad Majcherski (1900 – 1989)
ślubny na niedawno postawionej płycie Nieznanego Żołnierza”. Dnia 2 listopada 1926 r. w Słonimie na Wileńszczyźnie urodziła się ich jedyna córka Barbara Eugenia (moja Matka, żołnierz AK, dr laryngolog).
Przed wojną Konrad Majcherski, mój Dziadek, był odznaczony kilkoma orderami: Odznaką KOP za służbę graniczną, Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości, Medalem za ofiarną pracę w 1931 r., Państwową Odznaką Sportową w 1936 r., Medalem pamiątkowym Prezydenta Ignacego Mościckiego, a po wojnie w 1958 r. – Odznaką Grunwaldzką, w 1982 r. – Medalem za Wojnę Obronną 1939 r. i w 1985 r. – Krzyżem Kampanii Wrześniowej.
Kpt. Konrad Majcherski zmarł 27 grudnia 1989 r. w Łodzi. Jest pochowany na Starym Cmentarzu w Piotrkowie wraz z żoną Bronisławą, która odeszła wcześniej (1901-1979).
Swoje życie poświęcił rodzinie i ojczyźnie jako kochający mąż, ojciec, dziadek i pradziadek, a przede wszystkim żołnierz respektujący hasło „Bóg, honor, Ojczyzna”. Utrzymywał kontakt z kolegami z 25. PP, o czym świadczy korespondencja zawierająca zawsze rozważania o kampanii wrześniowej 1939 r., przyczynach klęski, latach niewoli. Równocześnie był człowiekiem radosnym, mającym wiele zainteresowań literackich, muzycznych, sportowych. Nie mógł już jeździć konno, ale maszerował na spacery, co dawało kontakt z przyrodą i poczucie wolności, tak ważne dla byłego jeńca żyjącego przez lata „za drutami”.
Fotografie z archiwum prywatnego Anny Matuchniak-Mystkowskiej, wnuczki kpt. Konrada Majcherskiego, ilustrują istotne momenty w Jego biografii: służbę wojskową, niewolę w niemieckich obozach jenieckich, życie rodzinne.
Opracowała Anna Matuchniak-Mystkowska, wnuczka kpt. Majcherskiego, na podstawie: Za drutami oflagów. Jeniec wojenny 613/ X A, CMJW, Opole 2016; Wspomnienia rodzinne i fotografie z archiwum prywatnego
145
Edmund Maleszka (1910 – 1990)
Edmund Maleszka urodził się 22 października 1910 r. w Grabonogu, w powiecie gostyńskim. Jego rodzicami byli Tomasz – robotnik rolny i Marianna z domu Kosmalska. Był najstarszym z jedenaściorga dzieci państwa Maleszków. Do szkoły podstawowej zaczął uczęszczać jeszcze w zaborze pruskim, a w latach 1922-1930 uczył się w Gimnazjum Miejskim w Gostyniu. Tam też zdał maturę.
Bezpośrednio po ukończeniu szkoły odbył zasadniczą służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu i w 17. Pułku Artylerii Lekkiej w Gnieźnie. Po zakończeniu tej służby przez rok był bezrobotny. Dopiero w 1932 r. został zatrudniony w Izbie Skarbowej w Brześciu nad Bugiem, później pracował w urzędach skarbowych w Pińsku i Kobryniu.
W 1934 r. podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Jako specjalizację wybrał cywilistykę. Uczestniczył też w seminarium doktoranckim z zakresu prawa budżetowego. Jego kolegą z roku był Menachem Begin, późniejszy premier Izraela, laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Podczas studiów, aby zdobyć środki na utrzymanie, podejmował się różnych zajęć dorywczych. W 1938 r. ukończył studia magisterskie. Trudne warunki bytowe zmusiły go do poszukiwania stałej pracy zarobkowej. Znalazł ją w Katowicach w banku o nazwie Śląski Zakład Kredytowy. Na początku 1939 r. został zatrudniony
w Ubezpieczalni Społecznej w Ostrowie Wielkopolskim. Tam poznał swoją przyszłą żonę – Halinę Ruszyńską, z zawodu farmaceutkę. Jego starania o przyjęcie na aplikację sądową okazały się bezowocne, a dalsze studia podyplomowe przerwała konieczność pracy z dala od ośrodka uniwersyteckiego, a potem wojna.
Edmund Maleszka (1910 – 1990)
Edmund Maleszka został zmobilizowany 30 sierpnia 1939 r. Następnego dnia jako oficer rezerwy artylerii trafił do Ośrodka Zapasowego 17. Pułku Artylerii Lekkiej w Kielcach. Od pierwszego dnia wojny wraz z oddziałem przemieszczał się na wschód Polski. 19 września w pobliżu Jaktorowa pod Przemyślanami (około 50 kilometrów od Lwowa) został rozbrojony i dostał się do niewoli radzieckiej.
3 października trafił do obozu przejściowego dla polskich jeńców w Szepietówce. Tam odbywała się wstępna selekcja żołnierzy. Szeregowców i podoficerów pochodzących z terenów Rzeczpospolitej zajętych przez III Rzeszę odesłali Sowieci pod koniec października 1939 r. do swoich sojuszników – Niemców (w ramach wymiany jeńców). Dla oficerów był to przystanek w drodze, z której nie było powrotu. Stamtąd trafiali do miejsc kaźni – Katynia, Miednoje i Starobielska. Edmund został zakwaterowany w sali numer pięć z 12 innymi oficerami. Tworzyli oni grupę, którą nazwali „13 Bakłażan” – od zjedzonego wspólnie bakłażana. Nazwiska i adresy swoich kolegów spisał w dzienniku, który prowadził od dnia mobilizacji. Chciał ich odnaleźć po wojnie. Do grupy tej należeli także: ppor. Jerzy Bowdziej, ppor. Jan Drózd, kpt. Eugeniusz Górecki, por. Roman Grzybowski, por. Tadeusz Kawiński, por. Adam Kędzior, kpt. Stanisław Malinowski, kpt. Roman Manikowski, kpt. Eugeniusz Sienkiewicz, kpt. Bronisław Skibniewski, por. Jan Słomiany i mjr Władysław Wolanin.
W początkowym okresie istnienia obozów sowieckich, ze względu na nieprzygotowanie do przyjęcia tak dużej liczby jeńców, panował w nich ogólny bałagan organizacyjny. Dotyczyło to także ewidencji osób przybywających do obozów. Ponieważ żołnierze często nie mieli żadnych dokumentów odnotowywano w rejestrach dane personalne przez nich podawane, które nie zawsze były prawdziwe. Niektórzy oficerowie, przeczuwając zagrożenie ze strony czerwonoarmistów, ukrywali swoje stopnie wojskowe, pozbywali się dystynkcji lub zamieniali się mundurami z szeregowcami. Dzięki temu cześć z nich uniknęła śmierci. W tej beznadziejnej sytuacji los „uśmiechnął się” także do podporucznika Maleszki. Okazało się, że podoficer, który tworzył listę 100 żołnierzy do przekazania Niemcom, był jego krajanem. Zaproponował mu, aby zamienił się z nim dokumentami, dzięki czemu będzie mógł wpisać go na tę listę. Edmund zgodził się, nie wiedząc jeszcze wtedy, że ta decyzja uratowała mu życie. Zaproponował swoim kolegom z „13 Bakłażan”, aby także skorzystali z okazji wydostania się z niewoli radzieckiej. Ci jednak odmówili, uznając rzecz za niehonorową. Po wojnie odszukał wszystkich, ale niestety na liście katyńskiej. Ocalał jako jedyny.
147
Edmund Maleszka (1910 – 1990)
Jego współtowarzysz niewoli nie cieszył się długo swoim „awansem”, gdyż zdradziły go dłonie, które jednoznacznie określiły jego pozycję społeczną. Był kowalem, więc gdy żołnierze radzieccy, którzy podczas selekcji często sprawdzali jeńcom ręce, zobaczyli jego spracowane dłonie, nie uwierzyli, że jest oficerem. W ten sposób obaj trafili do grupy przeznaczonej do odsyłki. 24 października wyjechali z Szepietówki z grupą poznańską.
Kiedy Edmund Maleszka znalazł się na terenach zajętych przez Niemców, zgłosił im, że jest oficerem. Został przetransportowany do Stalagu XI A Altengrabow, w którym przebywał od 7 do 15 listopada. Następnie trafił do Oflagu XI B
Braunschweig, gdzie spędził sześć miesięcy. Od maja 1940 r. do stycznia 1945 r. był jeńcem Oflagu II C Woldenberg. Podczas pobytu w niewoli nadal prowadził swój dziennik, mimo że było to zakazane. Opuścił obóz 25 stycznia 1945 r. wraz z grupą „Wschód”, która po pięciu dniach wycieńczającej wędrówki została wyzwolona w majątku Deetz.
Po odzyskaniu wolności
Edmund Maleszka wrócił do Ostrowa Wlkp. i ożenił się z poznaną przed wojną Haliną
Ruszyńską. 15 marca 1945 r. podjął aplikację w Sądzie
Okręgowym, a w rok później, we wrześniu, zdał egzamin
sędziowski z wynikiem celującym. Był asesorem w Sądzie Grodzkim w Ostrowie Wlkp., a następnie pełnił funkcję kierownika Sądu w Rzepinie. W tym czasie mieszkał z żoną w Grabowie, gdzie w styczniu 1947 r. przyszedł na świat jego pierwszy syn – Andrzej. W listopadzie tegoż roku przeprowadził się z rodziną do Kępna i tu osiadł już na stałe. Początkowo pracował jako asesor, a w 1948 r. został sędzią i objął stanowisko prezesa Sądu Powiatowego. Funkcję tę pełnił przez 19 lat. W Kępnie urodził mu się drugi syn – Sławomir.
W 1955 r. dostał propozycję przeniesienia do Sądu Najwyższego, ale ze względów osobistych nie skorzystał z tej oferty. Następnie przez wiele lat był szefem Państwowego Biura Notarialnego. Po przejściu na emeryturę pracował jako radca prawny w Powszechnym Zakładzie Ubezpieczeń.
Edmund Maleszka był czynnym członkiem wielu organizacji społecznych i politycznych. Przed wojną udzielał się w Lidze Obrony Powietrznej Państwa, Polskim Czerwonym Krzyżu, Związku Straży Pożarnych i Związku Rezerwistów. Od 1945 r. należał między innymi do: Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego, Towarzystwa Przyjaciół Młodzieży Akademickiej, Ligi Morskiej i Zrzeszenia
148
Prawników Polskich. Był organizatorem i przewodniczącym Powiatowego Komitetu Obrońców Pokoju w Kępnie. W 1948 r. współorganizował wystawę powiatową, a w latach 1960-1966 pełnił funkcję zastępcy przewodniczącego Powiatowego Komitetu Obchodów 1000-lecia Państwa oraz 300-lecia miasta Kępna. Współpracował przy publikowaniu wydawnictw, pisał artykuły, zabrał też głos na falach Polskiego Radia. Od grudnia 1954 r. był członkiem rad narodowych – miejskiej i powiatowej, w których zajmował stanowisko przewodniczącego.
Za swoją działalność został uhonorowany wieloma odznaczeniami i dyplomami, w tym: Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotą Odznaką Zrzeszenia Prawników Polskich, Odznaką 1000-lecia Państwa Polskiego, Odznaką Honorową za Zasługi w Rozwoju Województwa Poznańskiego.
Otrzymał też dyplom uznania Ministra Sprawiedliwości oraz dyplom – podziękowanie „Dni Kępna 1960”.
Edmund Maleszka zmarł nagle 15 stycznia 1990 r. Jest pochowany na cmentarzu w Kępnie.
Opracował Sławomir Maleszka, syn Edmunda Maleszki, na podstawie przekazów rodzinnych oraz zapisków Ojca, w tym biografii i dziennika
Styczeń 2020 r.
149
Edmund Maleszka (1910 – 1990)
Kazimierz Michałowski (1901 – 1981)
Kazimierz Józef Marian Michałowski urodził się 14 grudnia 1901 r. w Tarnopolu (dzisiejsza Ukraina). Był synem Mariana Michałowskiego, oficera armii austriackiej i urzędnika państwowego oraz Kazimiery z d. Ostrowskiej. Po śmierci ojca w 1910 r. Kazimierza i jego młodszego brata Mariana samotnie wychowywała matka.
W 1918 r. Michałowski zakończył naukę w gimnazjum klasycznym w Tarnopolu. W tym samym roku rozpoczął służbę wojskową w Szkole Podchorążych Piechoty Polskiej Organizacji Wojskowej w Tarnopolu. Rok później, już jako kapral i sekcyjny, wziął udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Zimą 1919 r., na mocy rozporządzenia ówczesnego ministra spraw wojskowych, otrzymał trzymiesięczny urlop z jednostki wojskowej na podjęcie studiów uniwersyteckich. Z początkiem stycznia 1921 r. Michałowski został bezterminowo urlopowany. Powrócił na studia i do 1924 r. kontynuował naukę na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, specjalizując się w historii sztuki i filozofii.
Po ukończeniu studiów został zatrudniony w macierzystej uczelni na stanowisku młodszego asystenta. 6 maja 1926 r. obronił dysertację doktorską, otrzymał awans na starszego asystenta, a rok później dostał stypendium Ministerstwa Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego na podjęcie zagranicznych studiów specjalistycznych. W 1928 r. Michałowski rozpoczął pracę na wykopaliskach w Grecji, w Tasos i Delos na Krecie. Czas ten zaowocował napisaniem rozprawy habilitacyjnej, na podstawie której w grudniu 1929 r. został mianowany docentem archeologii klasycznej. Po powrocie do kraju w 1930 r. osiadł wraz z matką w Warszawie, podjął pracę na Uniwersytecie Warszawskim [dalej: UW] i zaczął tworzyć katedrę archeologii klasycznej.
W 1933 r. Kazimierz Michałowski został profesorem nadzwyczajnym. W latach 1936-39 wspólnie z Instytutem Francuskim Archeologii Wschodu w Kairze oraz uczonymi z UW prowadził wykopaliska w egipskim Edfu. W 1937 r. Muzeum Narodowe w Warszawie [dalej: MN] otwarło wystawę prezentującą dokonania Polaków i ich odkrycia. W tym samym roku Michałowski został mianowany profesorem zwyczajnym. Po powrocie z Egiptu Michałowski otrzymał powołanie na ćwiczenia wojskowe w Kojrankach koło Wilna. Rozpoczął je 29 lipca 1939 r. jako oficer informacji w sztabie 5. Pułku Piechoty Legionów w Wilnie. Jako porucznik rezerwy brał udział w walkach obronnych we wrześniu 1939 r. w rejonie Pułtusk – Wyszków – Siedlce – Łuków. Do niemieckiej niewoli dostał się 14 września. Przez obozy przejściowe w Hohenstein (dzisiejszy Olsztynek) i Riesenburgu (dzisiejsze Prabuty) trafił w listopadzie
1939 r. do Oflagu XVIII A Lienz w Austrii, gdzie otrzymał numer jeniecki 240/XVIII
A. Dnia 31 maja 1940 r. wraz z innymi jeńcami został przewieziony do Oflagu II C Woldenberg (dzisiejszy Dobiegniew), w którym przebywał do stycznia 1945 r.
Za drutami oflagów aktywnie uczestniczył w życiu jenieckiej braci. Wygłaszał liczne odczyty dotyczące aktualnej sytuacji jeńców oraz prowadził prelekcje z zakresu historii, sztuki i archeologii. W Oflagu II C Woldenberg był jednym z organizatorów nauczania wśród jeńców oraz kuratorem Stowarzyszenia Studentów
Polskich Szkół Akademickich „Bratnia Pomoc” i Naukowego Koła Orientalistycznego [dalej: NKO], które z czasem zyskało nieformalną nazwę „Uniwersytetu Woldenberskiego”. Michałowski stał na jego czele od samego początku, a w sierpniu 1944 r. został formalnie wybrany przez grono profesorów jego dyrektorem (rektorem). Od 1 marca 1944 r. był członkiem Komisji Kulturalno-Oświatowej, sprawował funkcję przewodniczącego Komisji Egzaminacyjnej wyższych kursów nauczycielskich Koła Nauczycielskiego i szeregu komisji studiów akademickich.
151
Kazimierz Michałowski (1901 – 1981)
Komisja Kulturalno-Oświatowa. Stojący, drugi od prawej por. prof. K. Michałowski
Kazimierz Michałowski (1901 – 1981)
Skrupulatnie ewidencjonowany przebieg nauki studentów po wojnie posłużył do weryfikacji lat studiów oraz odbytych kursów. Podczas wojny Michałowski stracił swojego jedynego brata, porucznika lotnictwa służącego w Dywizjonie 300. Marian Michałowski zginął w nocy z 8 na 9 czerwca 1942 r. podczas lotu bojowego nad Essen (Niemcy). Po odzyskaniu wolności w styczniu 1945 r. Michałowski przybył do Krakowa, gdzie po Powstaniu Warszawskim (1944 r.) schroniła się jego matka; następnie we dwójkę wrócili do Warszawy.
W pierwszych latach po zakończeniu działań zbrojnych Michałowski był dziekanem Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Warszawskiego (1946-1948), następnie prorektorem UW (1948-1949), wicedyrektorem Muzeum Narodowego w Warszawie oraz kierownikiem Galerii Sztuki Starożytnej (od 1945 r.). Pełnił funkcję sekretarza generalnego Towarzystwa Naukowego Warszawskiego [dalej: TNW] od 1949 r., następnie objął stanowisko kierownicze w Polskiej Akademii Nauk [dalej: PAN], która kilka lat później wchłonęła TNW i Polską Akademię Umiejętności. Michałowski znakomicie łączył funkcje poszczególnych instytucji, budując na ich gruncie silny ośrodek archeologii śródziemnomorskiej.
1 kwietnia 1945 r. poznał swoją przyszłą żonę – Krystynę Baniewicz. Ślub odbył się 26 grudnia 1945 r. w Podkowie Leśnej. W listopadzie 1946 r. urodził im się syn Jan, a w grudniu 1948 r. córka Małgorzata. W 1949 r. przejął dodatkowo opiekę nad osieroconym bratankiem Andrzejem. Niebawem zmarła mu matka, więc Michałowscy mieszkający dotąd w Warszawie, przenieśli się do rodzinnego domu Krystyny w Podkowie Leśnej.
Pierwsze polskie powojenne badania archeologiczne Michałowski poprowadził na Krymie (1956-58).
W kolejnych latach organizował
i uczestniczył w ekspedycjach w Egipcie (od 1957 r.), Syrii (od 1959 r.), Sudanie (od 1961 r.), na Cyprze (od 1965 r.) i w Iraku (od 1975 r.). Największych odkryć archeologicznych dokonał na pograniczu egipsko-sudańskim (1961-64). Odkopanie przez polskich archeologów wczesno-chrześcijańskiej katedry w Faras dało pole do rozwoju nowej nauki, jaką stała się nubiologia. Dzięki licznym zabytkom pozy-
152
Kazimierz Michałowski (1901 – 1981)
skanym przez Michałowskiego dla MN uznano Warszawę za centrum badań nad chrześcijańską Nubią, a jego samego wybrano prezesem Society of Nubian Studies. W 1972 r. prof. Michałowski przeszedł na emeryturę. Wciąż jednak pełnił funkcję wicedyrektora MN, kierownika Zakładu Archeologii Śródziemnomorskiej PAN i Polskiej Stacji Archeologii Śródziemnomorskiej w Kairze, której powołanie i otwarcie nastąpiło w 1959 r. Zmarł 1 stycznia 1981 r. w Warszawie. Jego ciało spoczęło na cmentarzu w Brwinowie koło Warszawy.
Opracował mgr Łukasz Kościółek (doktorant na wydziale Historii i Dziedzictwa Kulturowego Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, członek Stowarzyszenia Woldenberczyków) na podstawie spuścizny prof. Kazimierza Michałowskiego zdeponowanej w archiwach Uniwersytetu Warszawskiego, Muzeum Narodowego w Warszawie, Polskiej Akademii Nauk w Warszawie oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: Bednorz R., Aby mogli przetrwać. Pomoc dla polskich jeńców wojennych w niewoli Wehrmachtu 1939-945; Bernhard M. L., Kazimierz Michałowski 1901-1981, „EOS” (1982) t. 70, fasc. 1; Górski J., Kazimierz Michałowski – twórca polskiej archeologii śródziemnomorskiej, [w:] Starożytność chrześcijańska. Materiały zebrane, t. 1, red. J. C. Kałużny, Kraków 2007; Kisielewicz D., Oficerowie polscy w niewoli niemieckiej w czasie II Wojny Światowej, Opole 1998; Kościółek, Ł., Z Tarnopola do Faras. Życie i działalność naukowa prof. Kazimierza Michałowskiego, [w:] Starożytność chrześcijańska. Materiały zebrane, red. J. C. Kałużny, t. 4, Kraków 2016; Macyszyn J., Położenie internowanych i więzionych żołnierzy polskich na terenie Europy Zachodniej 1939-1940, „Niepodległość i Pamięć (2016) nr 3; Michałowski K., Rozwój polskiej archeologii śródziemnomorskiej, [w:] U nas i u sąsiadów. Nauka w latach 1970-1980, red. W. Michajłow, Warszawa 1984; Michałowski K., Wspomnienia, Warszawa 1986; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, red. W. Dembek, Dobiegniew 2017; Rezler-Wasilewska V., Działalność naukowo-oświatowa polskich jeńców wojennych w niemieckich i radzieckich obozach podczas II wojny światowej, Opole 2001; Rezler-Wasilewska V., Kazimierz Michałowski. 1901-1981, „Łambinowski Rocznik Muzealny” (2009) t. 32; Tomiczek H., Oflag II C pamiętał o Trzecim Maja. Przyczynek do historii oflagów, „Niepodległość i Pamięć” (2000) nr 16
Kraków, 24 listopada 2020 r.
153
Jan Kazimierz Mickunas (1907 – 1973)
Jan Kazimierz Mickunas urodził się 20 kwietnia 1907 r. w Kazimierzy Wielkiej, w powiecie pińczowskim. Był wnukiem litewskiego emigranta Kazimierza Mickunasa, który wraz z żoną Polką Katarzyną osiadł na kielecczyźnie w Kazimierzy Wielkiej. To wyjaśnia litewskie nazwisko Jana. Ojciec Jana – również Kazimierz poślubił Marię, córkę polskiego ziemianina Adama Rayskiego herbu Kietlicz, który w swoim majątku w okolicy Pińczowa prowadził dużą hodowlę koni, głównie dla wojska. Stąd zaszczepiona przez dziadka ogromna miłość Jana do koni, która towarzyszyć mu będzie przez całe życie. Początkowo Mickunasowie mieszkali w Ojcowie i tam Jan rozpoczął edukację w domu rodzinnym pod okiem ojca, który był nauczycielem. Od 1917 r. uczęszczał do Gimnazjum w Kielcach, ale po śmierci ojca wychowaniem Jana zajął się stryj, lekarz mieszkający w Sosnowcu. Tam Jan ukończył I Państwowe Gimnazjum Męskie im. Bolesława Prusa, zdając maturę z wyróżnieniem. W 1924 r. wstąpił do Szkoły Podchorążych w Warszawie, którą rok później ukończył jako prymus. W latach 1925-1927 był słuchaczem Oficerskiej Szkoły Artylerii w Toruniu, którą ukończył również jako prymus, uzyskując stopień podporucznika. Jako prymus otrzymał złotą szablę od Prezydenta Rzeczpospolitej i miał prawo wybrać jednostkę, w której chciał służyć. Jan wybrał oczywiście miejsce, gdzie były konie, czyli 4. Dywizjon
Artylerii Konnej w Suwałkach. Po dwóch latach służby w 1929 r. awansował do stopnia porucznika. W 1931 r. został skie-
Mickunas (1907 – 1973)
rowany na roczny kurs Instruktorów Jazdy Konnej i Zaprzęgami w Centrum Wyszkolenia Artylerii w Toruniu. Ukończył go jako prymus i do 1935 r. pozostał jako instruktor jazdy konnej w CWA. Do Suwałk już nie wrócił.
Był świetnym jeźdźcem – jednym z najlepszych
w przedwojennej Polsce.
Startował w wielu zawodach
hippicznych, uzyskując
w 1934 r. tytuł wicemistrza
Polski we Wszechstronnym
Konkursie Konia Wierzchowego (WKKW). W 1935 r.
został przeniesiony do 1. Dywizjonu Artylerii Konnej w Warszawie. W tym czasie przygotowywał do startu na Olimpiadzie w Berlinie w 1936 r. klacz „Tośkę”, na której major Seweryn Kulesza wywalczył srebrny medal w drużynowym konkursie
WKKW. Na Olimpiadzie 1936 był rezerwowym w składzie reprezentacji polskich jeźdźców, co było wtedy sporym wyróżnieniem. W latach 1937-1939 był instruktorem Grupy Sportu Konnego w Grudziądzu. W czerwcu 1939 r. został kierownikiem polskiej grupy i zarazem zawodnikiem na wielkich międzynarodowych zawodach jeździeckich w Turynie. W roku 1939 na swej ulubionej siwej „Dianie”, podczas XII Międzynarodowych Pokazów Konia Wierzchowego w Warszawie zdobył I miejsce (zdjęcie powyżej). Przygotowywał też polską reprezentację do Igrzysk Olimpijskich w Helsinkach, mających się odbyć w 1940 r. Start na Igrzyskach Olimpijskich był jego marzeniem. Niestety wojna pokrzyżowała te plany. W 1938 r. ożenił się z Janiną Budzińską. Gdy walczył w kampanii wrześniowej 1939 r., urodziła się ich córka Katarzyna. Przed udaniem się na front odwiózł jeszcze żonę do szpitala, żeby bezpiecznie urodziła. Takie dylematy mieli wtedy polscy patrioci. Trudno się dziwić, że potem będąc w niewoli, robił wszystko, aby się z niej wydostać i pognać do najbliższych.
W kampanii wrześniowej Jan Mickunas walczył już jako kapitan w 7. Pułku Artylerii Ciężkiej, należącego do Armii „Poznań” pod dowództwem gen. Tadeusza Kutrzeby. Po ciężkich bitwach nad Bzurą, kiedy nie było już możliwości przedostania się do Warszawy, 20 września 1939 r. 7. PAC zaniechał walk i kpt. Jan Mickunas dostał się do niewoli. Początkowo przebywał w obozach przejściowych: Stablack (Stabławki) i Riesenburg (Prabuty), po czym został przeniesiony i osadzony w oflagu XVIII A Lienz w Tyrolu w Austrii, w pobliżu granicy włoskiej, jako jeniec wojenny nr 20672. W Lienz przebywał do 30 maja 1940 r., a następnie przeniesiony został do Oflagu II C Woldenberg, skąd wraz z ppor. Jerzym Fularskim zbiegł
155 Jan
Kazimierz
w dniu 28 czerwca 1940 r., czyli po niecałym miesiącu pobytu. Była to pierwsza udana ucieczka jeńców z Oflagu II C Woldenberg. Wyjątkowość tego zdarzenia nakazuje przybliżenie faktów. Kpt. Jan Mickunas i ppor. Jerzy Fularski poznali się i zaprzyjaźnili w obozie przejściowym Stablack. Los chciał, że później cały czas byli razem w Riesenburgu, Lienzu i Woldenbergu. Już w trakcie pobytu w Lienzu planowali ucieczkę. Lienz był małą miejscowością w Dolomitach Alpejskich w pobliżu granicy włoskiej i szwajcarskiej. Słusznie uznali, że skuteczna ucieczka z tego górskiego miejsca i przedarcie się do Polski jest nierealne. Natomiast kiedy los ich rzucił do Woldenberga, stwierdzili, że to przeznaczenie. W końcu Woldenberg był stosunkowo niedaleko polskiej granicy. Przygotowania do ucieczki ruszyły ostro – szykowali głównie prowiant w postaci sucharów. W tym czasie Oflag II C był w trakcie rozbudowy i przyjmowania nowych jeńców. Panował mały rozgardiasz i nie było jeszcze pełnego reżimu. Na zasadzie: „pod latarnią najciemniej” przyjaciele wykorzystali świeżo wybudowaną kanalizację tuż obok środkowej wieży strażniczej. Uznali, że z góry strażnik ich nie zobaczy, a z następnych wież z racji odległości też ich nie zobaczą. Ruszyli o godz. 21.30 w trakcie zmiany wart. Nie musieli się napracować, aby w miękkiej jeszcze ziemi wzdłuż rur przeczołgać się pod drutami poza obóz. Udało się, choć z dalszej wieży strzelano do nich, ale z racji odległości na szczęście niecelnie. Działali rozsądnie i w pierwszych dniach okopali się najpierw w pobliskim kartoflisku, potem w zagajniku blisko obozu, słusznie uznając, że będą szukani głównie w dalszej okolicy. Przeczekali najgorsze i udali się w stronę Polski. Nie mieli map, szli głównie nocami, kierując się intuicyjnie: „Wedle gwiazd na wschód”, jak później swoją książkę zatytułował Jerzy Fularski. Kilka dni przedzierali się przez Puszczę Notecką. A potem po przekroczeniu Noteci była już Polska. Mieli szczęście, bo po drodze spotkali wielu życzliwych ludzi. Pomagali im we wszystkim, dzięki temu po miesiącu dotarli pociągiem do Warszawy.
Kiedy już się dobrze na wolności poczuli, u kpt. Jana Mickunasa odezwała się pełna fantazji dusza kawalerzysty. Nie darował sobie i wysłał z Warszawy do niemieckiego komendanta Oflagu II C pocztówkę treści: „Przepraszam, że opuściłem obóz bez pożegnania. Pluskwy, twarde prycze i kiepskie żarcie nie dawały szans, żeby tam wytrzymać”. Niemców mało szlag nie trafił i w „odwecie” usunęli ich obu z listy jeńców. Tak jakby ich tam nigdy nie było. Ta sprawa wyszła na jaw po kolejnym niesamowitym zbiegu okoliczności, gdy po trzech latach ppor. Jerzy Fularski ponownie „wylądował” w Oflagu II C.
Chociaż w Warszawie obaj uciekinierzy włączyli się w działalność konspiracyjną, drogi ich rozeszły się. Jan chciał być bliżej rodziny i żony, która niedawno urodziła dziecko. Natomiast Jerzy nawiązał kontakt z najwyższym dowództwem
ZWZ-AK i jako kurier usiłował przez „zieloną granicę” przedostać się na zachód. Kpt. Jan Mickunas też nawiązał kontakty z AK. Wyrobiono mu fałszywe dokumen-
156 Jan
Kazimierz Mickunas (1907 – 1973)
ty inwalidzkie na nazwisko Henryk Rażniewski i przyjął pseudonim „Zaporożec”. Wyjechał w okolice Puław do majątku Osiny, gdzie pracował jako robotnik rolny, pełniąc jednocześnie funkcję komendanta Rejonu AK w Żyżynie. Znając dobrze język niemiecki został tłumaczem w gminie Żyżyn, co było świetną przykrywką do działalności konspiracyjnej. Następnie administrował majątkami Jawidz i Snopków w pow. Lubartów. W strukturach AK pełnił funkcję oficera wywiadu obwodu AK Puławy o ps. „Sterling”, dowodząc jednocześnie oddziałem zbrojnym. Po wejściu w 1944 r. oddziałów Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego zawierzył wezwaniom PKWN do ujawniania się i 3 sierpnia 1944 r. zgłosił się do Komendantury w Lublinie. Niestety po kilku dniach został aresztowany i osadzony w obozie NKWD na Majdanku, a 22 sierpnia 1944 r. wywieziony na wschód do Diagilewa pod Riazaniem do łagru NKWD nr 178. Warunki niewoli sowieckiej były straszne. Jan wielokrotnie poddawany był brutalnym przesłuchaniom. Wykorzystał jednak okazję i 22 marca 1945 r. wraz z kilkoma kolegami z AK uciekł. Był osobą szalenie inteligentną i wiedząc, że będą poszukiwani w drodze na zachód, przez jakiś czas przemieszczali się w kierunku przeciwnym na wschód, głównie pociągami towarowymi. Ostatecznie po dziesięciu dniach dotarli do Wilna, gdzie otrzymali wszelką pomoc u polskich zakonnic, łącznie z nową tożsamością.
Jan Mickunas opuścił Wilno 19 kwietnia 1945 r. „uzbrojony” w papiery na nazwisko Kazimierz Bojarun i dotarł pociągiem repatriacyjnym do Poznania, gdzie u rodziny mieszkała jego żona z córeczką Kasią. Z Poznania rodzina przeniosła się do Sompolna; tam szwagier pracował jako nadleśniczy i załatwił Janowi pracę. W marcu 1947 r. urodził się Janowi syn Wojciech, przyszły – równie znakomity jak ojciec – jeździec i olimpijczyk z Monachium. Wówczas cała rodzina nosiła jeszcze nazwisko Bojarun, dopiero po ujawnieniu się w ramach amnestii w 1947 r. powróciła do swojej tożsamości.
1 czerwca 1947 r. Jan Mickunas zatrudniony został w Gimnazjum Samorządowym w Sompolnie jako nauczyciel matematyki i fizyki. Na Uniwersytecie Jagiellońskim po krótkim kursie eksternistycznym uzyskał dyplom uprawniający do nauczania także języka angielskiego. Jan miał wyjątkowe zdolności do języków, bo oprócz angielskiego i rosyjskiego znał jeszcze niemiecki i francuski. Pracował
157 Jan Kazimierz
Mickunas (1907 – 1973)
J. Mickunas z żoną Janiną i synem Wojciechem 1952 r.
w Sompolnie zaledwie 8 lat, to jest do 1955 r., ale dał się poznać jako bardzo zdolny i dobry nauczyciel. Wielu jego absolwentów studiowało filologię angielską i rosyjską. W 1955 r. przeniósł się do Technikum Rachunkowości Rolnej w Zieleńcu koło Gorzowa Wielkopolskiego, gdzie objął funkcję dyrektora. W tym czasie napisał podręcznik do nauki języka angielskiego My English Book, który był wznawiany 17 razy.
Po 1956 r. za służbę w AK został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami oraz został awansowany do stopnia majora w stanie spoczynku. Natomiast 13 kwietnia 1967 r., na wniosek najstarszego Oflagu II C płk. Wacława Szalewicza, skierowanego do członka Rady Głównej ZBOWiD gen. Juliusza Rómmla – za udaną ucieczkę z oflagu mjr Jan Mickunas otrzymał odznaczenie bojowe: Srebrny Krzyż Orderu Virtuti Militari V Klasy.
W 1962 r. porzucił zawód nauczyciela i wrócił do pracy z końmi. Został zatrudniony jako kierownik wyszkolenia w Polskim Związku Jeździeckim, a następnie kierował Zakładem Treningowym w Stadninie Koni w Chyszowie koło Tarnowa. W lipcu 1963 r. przyjął etat trenera w Zakładzie Treningowym Poznań-Wola, gdzie pracował do 1972 r., do przejścia na emeryturę. W uznaniu zasług Polski Związek Jeździecki odznaczył Jana Mickunasa Honorową Złotą Odznaką. Jedną z jego życiowych aktywności było też pisanie artykułów w cyklu „Szkolenie Młodego Konia”, zamieszczanych w miesięczniku „Koń Polski”.
Jan Mickunas był również cenionym sędzią
międzynarodowym w jeździectwie. Polski Związek
Jeździecki powierzył mu
przygotowanie polskiej kadry narodowej w konkurencji WKKW do udziału
w Igrzyskach Olimpijskich
w 1972 r. w Monachium –w tym jego syna Wojciecha.
158 Jan Kazimierz Mickunas (1907 – 1973)
Jan Kazimierz Mickunas (1907 – 1973)
159
Udział syna w Olimpiadzie to symboliczne spełnienie Jego marzeń z lat młodości. Na Igrzyska jednak nie pojechał z powodu pogarszającego się stanu zdrowia.
Mjr Jan Mickunas był wspaniałym Polakiem i patriotą. Swoje wybitne życie zakończył zdecydowanie przedwcześnie. Zmarł 2 listopada 1973 r. w wieku 66 lat. Spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie (kw E, rząd 5, grób 5).
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Jerzy Fularski, Wg gwiazd na wschód – Moja ucieczka z oflagu, red. Władysław Wróblewski, 2009 r.;
www.wikipedia.pl
www.ogrodywspomnien.pl/index/showd/95992
Jan Kazimierz Mickunas - Legendy Polskiego Jeździectwa (legendypolskiegojezdziectwa.pl);
Zygmunt Głuszek, Polscy Olimpijczycy 1924-1984, wyd. Sport i Turysrtyka, 1988; Mała Encyklopedia Sportu, cz. 2, wyd. Sport i Turystyka, 1987;
CMJW w Łambinowicach - info. WASt sygn. 5617, 5619, 5631
Łódź, 1 marca 2021 r.
Bezpańskie konie. Drzeworyt E. Pichella. 1943 r.
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Jerzy Młodziejowski urodził się 2 lutego 1909 roku w Łuhinkach na Wołyniu. Był pierworodnym synem utalentowanej aktorki sceny wileńskiej – Bronisławy Wojciechowskiej i Ludwika Młodziejowskiego, ziemianina zauroczonego muzyką przez matkę Walentynę, cenioną pianistkę, i teatrem – za sprawą wybitnych już wówczas dokonań scenicznych swej starszej siostry Nuny. Do dworku Młodziejowskich nad rzeką Żerew zjeżdżali nierzadko wybitni artyści scen polskich, by wymienić tylko Stanisławę Wysocką (matkę chrzestną Jerzego), Antoninę Dybizbańską, Aleksandra Zelwerowicza, Kazimierza Junoszę Stępowskiego czy Stefana Jaracza. Wraz z aktorkami z rodziny gospodarzy grali dla zaproszonych gości z okolicy niezwykłe przedstawienia. Niezwykłe, bo w maleńkiej wiosce, na scenie z elegancką kurtyną i widownią chronioną dachem – zbudowanych w przydomowym ogrodzie przez Ludwika. Poza ludźmi teatru bywali tu znani muzycy z Warszawy, Kijowa, Poznania, literaci, krytycy, pisarze (m.in Kornel Makuszyński), malarze ze Lwowa i Krakowa (m.in. Maria Niedzielska).
Pierwszą „szkołę życia” zaczynał więc Jerzy, wraz z młodszym bratem Bronisławem, pośród znamienitych gości. Wszelako najważniejsze w domowej edukacji były rodzinne wzory. W domu obowiązywały tylko dwa „przedmioty”: kulturalne zachowanie i ładne mówienie po polsku. Reszta poczynań dorosłych służyła rozbudzaniu wrażliwości dzieci. Tak wyglądała nauka w rodzinnej „szkole podstawowej”.
Dalej trzeba było uczyć się samemu w odległym o 160 kilometrów Kijowie. Jerzy zaliczył tam pierwszą klasę gimnazjalną, lecz musiał pilnie wracać do Łuhinek. Nad jego dom bowiem, podobnie jak nad setki polskich domów, nadciągały burze światowej wojny, a za nimi bolszewickie pogromy. Zimą 1917 r. było już bardzo źle. Zewsząd dochodziły wieści o spaleniu tego czy innego dworu i o tragicznych śmierciach ich gospodarzy. Pogrążony w głębokiej depresji Ludwik pozostał z matką Walentyną na straży domu. Bronisława z synami postanowiła bezzwłocznie uciekać na zachód.
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Na stacyjce w Łuhinkach wsiedli potajemnie do pociągu towarowego i po długiej podróży w silnym mrozie i w jeszcze większym strachu dotarli przez Kowel i Lublin do Warszawy. Jurek nigdy już nie zobaczył swoich najbliższych z Łuhinek, jak również rodzinnego domu. Bronisława Młodziejowska z listu od kogoś z łuhińskich sąsiadów dowiedziała się, że jej mąż został wywleczony z domu i błąkając się w śnieżycy, zmarł z wyczerpania, ponoć w Żytomierzu. A nieopodal Stepanówki horda bestialców utopiła w Żerewiu babcię Walentynę. Ktoś nocą, w nieznanym miejscu na cmentarzu, pochował zwłoki nieszczęsnej seniorki rodu. Taki był koniec wołyńskiej historii Młodziejowskich. Szczęściem nie wszyscy tam zginęli. Bronisława z synami, po rocznym pobycie w Warszawie, przybyła w 1918 r. do Poznania. Nad Wartę sprowadziła ich ciotka Nuna, dyrektorująca wraz z mężem Bolesławem Szczurkiewiczem Teatrowi Polskiemu. Bronisława została w nim przez lata cenioną i bardzo lubianą aktorką. Jej syn Jerzy miał 9 lat, gdy 27 grudnia na scenie tego właśnie teatru oglądał „Betlejem” Lucjana Rydla. Przedstawienie przerwały odgłosy strzałów z pobliskiej ulicy. Zaczynało się właśnie Powstanie Wielkopolskie wygrane niebawem dzięki bohaterstwu i rozwadze Polaków. Poznań po 125 latach okupacji pruskiej był wreszcie wolny!
W tym mieście Jerzy Młodziejowski spędził swe dorosłe życie. Najpierw w 1919 r. przyjęty został do drugiej klasy renomowanego Gimnazjum św. Marii Magdaleny. W 1927 r. zdał trudny egzamin końcowy. Absolwent szkoły, z historią sięgającą 1303 roku, mógł być dumny, lecz chyba bardziej niż maturalne uniesienie porwał go epizod w trakcie nauki, choć akurat ze szkolną nauką niewiele miał wspólnego. Otóż w 1923 r., mając 14 lat, pojechał na gimnazjalną wycieczkę do Zakopanego. Kilka tatrzańskich dni pod magicznym przewodnictwem Mieczysława Koniecznego, profesora języka francuskiego, rozbudziło w Jerzym nigdy niezgasłą miłość do Tatr.
Tatry jednak daleko są od Poznania, a młodego maturzystę na nadwarciańskich nizinach wciąż przyciągała muzyka. No i nie porzucił „starej” miłości. Wrócił do rozpoczętej jeszcze w Łuhinkach nauki gry na skrzypcach. Dostał się do Konserwatorium Poznańskiego. Grał w szkolnej orkiestrze pod batutą samego Feliksa Nowowiejskiego, śpiewał w chórze, chadzał do opery, słuchał wykładów z teorii muzyki i zaczął studiować. Tyle że na Wydziale... Matematyczno Przyrodniczym Uniwersytetu Poznańskiego, a dokładniej – na geografii. Tę zaskakującą, ale przemyślaną decyzję poprzedziły lekcje przyrodnicze u profesora Konstantego Steckiego i ekscytująca wyprawa geologiczna w Tatry z profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego, sławnym geologiem Edwardem Passendorferem. Młody pasjonat z Poznania wstąpił do Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i (ku rozpaczy matki) rozpoczął ekstremalną wspinaczkę. Dowodem pozostaje pierwsze przejście drogi nr. 56 na północno-wschodniej ścianie Świnicy. Zrobił to 25 lipca 1930 r. wraz z Ritą Thielówną. Wariant ów nazywany jest „Drogą Młodziejowskiego”.
161
W 1932 r. młody taternik ukończył studia. Uzyskał dyplom magisterski na podstawie pracy pt. „Morfologia grzbietowa Polskich Tatr”. Recenzent orzekł krótko: wnikliwa i klarownie napisana. Do tego warsztatowego uznania przyczyniły się zapewne życzliwe rady językowe ojczyma – Witolda Noskowskiego (od 1923 r. drugiego męża Bronisławy Młodziejowskiej). Ów krytyk teatralny i muzyczny, nadzwyczaj muzykalny człowiek, stał się dla Jerzego kochającym ojcem, przykładem rzetelności i dziennikarskiej klasy. To Witold Noskowski, widząc tatrzańską pasję swego pasierba, skontaktował go z generałem Mariuszem Zaruskim – legendarnym taternikem, miłośnikiem najpiękniejszych gór Polski i twórcą GOPR-u, a także z Juliuszem Zborowskim, dyrektorem Muzeum Tatrzańskiego. Oni w wielkiej mierze sprawili, że Młodziejowski znalazł się w siódmym niebie, a dokładniej – nad Morskim Okiem, na Mięguszowieckim, Rysach, Gerlachu, Zawracie, Świnicy, Orlej Perci, Krywaniu, Tomanowej Przełęczy, w Kościeliskiej. Po prostu wszędzie w Tatrach...
Z wierchów jednak trzeba było niekiedy zejść na ziemię i zarabiać na życie. Pracę pedagogiczną rozpoczął w gimnazjum Chrobrego w Gnieźnie, a potem uczył geografii w poznańskich gimnazjach: Mickiewicza i Jana Kantego. W latach 1932-33 musiał odbyć służbę wojskową w podchorążówce 57. Pułku Piechoty. Chociaż bardzo celnie strzelał, nie lubił raczej czyścić karabinu, za to w koszarach zorganizował chór (wszak wojsko musi śpiewać) i występował w orkiestrze... dętej macierzystego pułku. W pażdzierniku 1933 r., dzięki rekomendacji sławnego kartografa, profesora Eugeniusza Romera, objął stanowisko aplikanta w Wojskowym Instytucie Geograficznym w Warszawie. Pod tym szyldem dokonał pionierskiej pracy – pomiaru jezior tatrzańskich. Jego wyliczenia i mapy batygraficzne aktualne są do dzisiaj!
Podporucznikowi rezerwy jakoś niewygodnie było w mundurze, więc pożegnał się z wojskiem i powrócił do Poznania. Stworzył tutaj wraz z przyjaciółmi – Julianem Benschem i Stanisławem Strugarkiem – kabaret radiowy „Wesoła poznańska trójka”. Na antenie Rozgłośni Poznańskiej wygłaszał błyskotliwe pogadanki w popularnej audycji „Kawiarenka pod uśmiechem”. W prasie zamieszczano coraz częściej jego felietony muzyczne i krajoznawcze. Zredagował wraz z profesorem Adolfem Chybińskim książeczkę o swym ulubionym kompozytorze – Mieczysławie Karłowiczu, którego 8 lutego 1909 r. zasypała lawina w Tatrach, sześć dni po urodzinach Jerzego z Łuhinek...
Ten siedział teraz nad doktoratem. Tytuł uzyskał na podstawie rozprawy: „Morfologia Siwych Stawów w Dolinie Kościeliskiej w Tatrach”. Do tego doszedł medal od Uniwersytetu Poznańskiego.
Doktor Jerzy Młodziejowski w geograficznym uniesieniu nie zapomniał bynajmniej o pięciolinii. Komponował, śpiewał tenorem w chórze „Echo” (znów pod Nowowiejskim), akompaniował na fotepianie w kabarecie „Różowa kukułka”, tworzył ilustracje muzyczne do sztuk teatralnych w Teatrze Polskim (m. in. do
162 Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
„Romea i Julii”). Założył Poznański Kwartet Smyczkowy i grał w nim na altówce (przez 25 lat dali 271 koncertów).
Wrześniowy wybuch II wojny światowej przekreślił wszelkie plany i marzenia. Na odsiecz bombardowanej przez hitlerowców Warszawie ruszyła Armia „Poznań” z szeregami piechoty, w których znalazł się podporucznik Jerzy Młodziejowski. Po bohaterskiej bitwie nad Bzurą i upadku stolicy zdziesiątkowane oddziały polskie zmuszone zostały do kapitulacji. Pod kolumną króla Zygmunta na Placu Zamkowym musieli złożyć broń i poddać się rygorom niewoli. Długo trwała pociągowa tułaczka jeńców, od obozu w Nienburgu nad Wezerą, aż po leżący w alpejskiej Karyntii Spittal nad Drawą. W końcu maja 1940 r. zamknięto ich ostatecznie w Woldenbergu (dziś Dobiegniew).
Jerzy napisał do domu, że wraz z kilkoma tysiącami załamanych rodaków siedzi za drutami Oflagu II C i martwi się brakiem wieści od brata. Wiedział tylko, że Bronisław w szeregach Armii „Kielce” bronił Lwowa przed wrześniową napaścią
Sowietów i jako jeniec trafił do obozu w Starobielsku. Tam ślad po nim się urwał... Wiele lat potem jego najbliżsi poznali prawdę o niewyobrażalnej zbrodni, jaką w maju 1940 r. było rozstrzelanie przez Sowietów blisko 22 tysięcy polskich jeńców wojennych. Wśród nich był 28-letni podporucznik z Poznania.
Do Woldenbergu tymczasem przyszedł list od Matki, która napisała starszemu synowi: „Od Bronka ciągle nic, a Ojciec został zabrany z domu przez gestapo i osadzony w Forcie VII. Mam bardzo złe przeczucia”. Niebawem okazało się, że Witold Noskowski, jak wielu poznańskich intelektualistów, przepadł bez śladu w tym okrutnym miejscu.
Aby nie pogrążyć się w zupełnej rozpaczy, Jerzy postanowił wszystkie swe siły poświęcić obozowej działalności na muzycznym i edukacyjnym polu. Założył i prowadził chór „Echo”, komponował, opracowywał na męskie głosy polskie pieśni, grał w obozowej orkiestrze
163
Plac apelowy Oflagu II C. Występ Chóru Echo pod batutą J. Młodziejowskiego
symfonicznej i często także nią dyrygował. Dzięki nadzwyczajnej pamięci i łatwości mówienia wygłaszał prelekcje z historii muzyki, ale też profesjonalne wykłady geograficzne. Zawiązał z grupą kolegów jeniecką filię Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego z pogadankami i góralską nutą. A wieczorami w baraku 13 B przypominała się obozowa piosenka: „Hej Aniu, Aniu, wyjdź przed sień, wojsko wróci lada dzień...”. I szły zza drutów listy do panienki poznanej tuż przed wojną nad Dunajcem.
Szczególne miejsce w obozowej aktywności Jerzego Młodziejowskiego miały Audycje Dobrej Muzyki. Wyłączywszy zimy, odbywały się w soboty po apelu południowym. Zrealizował 86 takich audycji. Przedstawił w ich trakcie ponad 400 utworów wykonywanych przez kolegów – muzyków. Mówili o nim: nasz Minister Kultury, a po latach któryś zauważył: „Nic z oflagowych poczynań muzycznych czy teatralnych nie odbywało się bez jego udziału bądź inspiracji”. Jeśli ci ludzie zamknięci w podłych barakach potrafili przetrwać ów czas niewoli, to dzięki powszechnemu kształceniu się, dzięki stałym kontaktom ze sztuką i muzyką. Jerzy Młodziejowski uczynił tu wiele. Widać to do dzisiaj w ekspozycji Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie.
Pod koniec stycznia 1945 r., gdy ofensywa Armii Czerwonej zbliżała się do Woldenbergu, Niemcy wyprowadzili z obozu w kierunku zachodnim długie kolumny jeńców. Jedna z nich, 30 stycznia – jak zapamiętał Jerzy – dotarła w okrutnej śnieżycy do miejscowości Deetz (dzisiaj Dziedzice). Tam hitlerowscy strażnicy zostali osaczeni i rozgromieni przez Rosjan. Niestety Woldenberczycy stracili w tej walce kilkunastu nieszczęsnych kolegów, ale po pięciu latach niewoli byli wolni.
Jerzy Młodziejowski powrócił do Poznania i ujrzał okropnie zrujnowane miasto. Wojna tutaj jakby przed chwilą trzasnęła drzwiami. W obozowym mundurze szedł do domu wyludnionymi ulicami, pośród ruder i gruzów. Ich mieszkanie przy ul. Działowej nie istaniało, a Mama nie wróciła dotąd z przymusowego wysiedlenia. Szukał więc gorączkowo jakiegokolwiek lokum. Znalazł skromny kąt na ocalałym podczas bombardowań poddaszu, a niedługo potem odnalazł pod Częstochową panienkę, z którą listownie „rozmawiał” w niewoli i poprosił by została jego żoną. W listopadzie 1945 r. odbył się ślub Jerzego Młodziejowskiego z Ewą Schechtlówną, córką profesora Edwarda Schechtla, ichtiologa rodem z Kołomyji, a zawodowo – szefa Katedry Rybactwa i Łowiectwa Uniwersytetu Poznańskiego. Z jego seniorską aprobatą i pod ojcowską, czułą opieką zaczęli Młodziejowscy nowe życie. Pan młody miał szczęście i szybko znalazł pracę. Profesor August
Zierhoffer, obejmując wówczas Katedrę Geografii UP, mianował go starszym asystentem. Można rzec: taki młody, a już... starszy. W każdym razie zaczęła się dlań trudna praca dydaktyczna. Wykłady, seminaria, ćwiczenia ze studentami, badania terenowe. Zajęć było masę, ale Jerzy działał w swoim żywiole. A do tego w sylwestrowy wieczór 1946 r. pojawił się na świecie jego syn pierworodny.
164
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Nowy Rok zaczął się pod gwiazdami nadziei. Poznań powoli wracał do życia i każdy z mieszkańców próbował wnieść do jego odbudowy swoją cegiełkę. Jerzy za punkt honoru postawił sobie reaktywację Poznańskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Oddział powstał niebawem przy znacznym wkładzie organizacyjnym Młodziejowskiego, zaś jemu przyszło prezesować poznańskim taternikom.
Pod koniec maja 1948 r. pan doktor posiadał już drugiego syna, ale miał też zawodowy dylemat. Oto Tadeusz Szeligowski, tworzący wówczas Filharmonię Poznańską (dzisiaj jego imienia), zaczął usilnie namawiać uniwersyteckiego specjalistę od skał, moren i krain do pracy w krainie muzycznej. Geograf pożegnał się definitywnie z uczelnią i został altowiolistą, a równocześnie redaktorem programów koncertowych i prelegentem w Filharmonii. Kolejne zrządzenie losu nastąpiło, gdy Szeligowski sprytnie przypominając przyjacielowi „przetarcie” w Woldenbergu, poprosił, by sięgnął po batutę i w zastępstwie zagranicznego dyrygenta poprowadził orkiestrę. Altowiolista ryzykując wiele, dyrygował z tremą, ale też nadspodziewanie dobrze. Pewnie dlatego sławny maestro Opery Poznanskiej –Walerian Bierdiajew rzekł mu krótko: Zrobię z pana dyrygenta. I zrobił. Człowiek od prelekcji został rychło asystentem, a w 1950 r. drugim dyrygentem Filharmonii Poznańskiej u boku Stanisława Wisłockiego.
W tym samym czasie urodził się trzeci syn Jerzego. Uśmiechnięty Lulu jako jedyny z braci doświadczył po kilku latach przyjemności wędrowania z Tatą po Tatrach. Dla obu była to prawdziwa frajda. Dowodem – rozdział „To Kościeliska!” z książki „O Tatrach rozmowy”.
W 1952 r. Jerzy Młodziejowski otrzymał propozycję z tych nie do odrzucenia. Ministerstwo Kultury i Sztuki skierowało go do Opola, by na odzyskanej ziemi zorganizował orkiestrę symfoniczną. Musiał zostawić w Poznaniu żonę z małymi dziećmi, filharmonię, marzenia. Pojechał na dwa lata nad Odrę i orkiestra opolska pod jego batutą zaczęła całkiem obiecująco grać pierwsze koncerty. Skomponował w tym czasie kilka utworów opartych na folklorze ziemi opolskiej i ścieżkę dźwiękową do filmu „Ziemie Odzyskane”. A z Poznania nadeszła wiadomość najbardziej wyczekiwana. Oto był już na świecie synek czwarty, więc Młodziejowski miał w domu poznański, choć nie skrzypcowy kwartet!
W 1954 r. opolski „zesłaniec” mógł wracać do Poznania, gdzie na powitanie zlecono mu prowadzenie orkiestry, która będzie prezentowała muzykę symfoniczną w tak zwanym terenie. Został oficjalnie kierownikiem artystycznym i pierwszym dyrygentem Wielkopolskiej Symfonicznej Orkiestry Objazdowej.
165
Ostatni człon tej nazwy brzmiał może cokolwiek komicznie, lecz najważniejsza była autentyczna misja upowszechniania muzyki, jaką zespół sprawował przez 17 lat w miastach, miasteczkach, szkołach, domach kultury, zakładach pracy. Jerzy Młodziejowski na koncertach popularnej „Objazdówki” dyrygował i prowadził prelekcje. Czynił to z fantazją i humorem. Jego koncertowe pogadanki pomagały setkom słuchaczy zajrzeć, najczęściej pierwszy raz „na żywo”, w zaczarowany świat muzyki. Światem codziennym dyrygenta był dom rodzinny. Ewa Młodziejowska urodziła czterech synów: Witolda, Bronisława, Ludwika, Edwarda. Ich pojawienie się i także imiona były po okrutnej wojnie symbolami odradzającego się życia w rodzinie Młodziejowskich. Zamieszkali w domu na Sołaczu i za płotem mieli ul. Góralską. Dla Jerzego ów zbieg okoliczności był niemałą radością – oto w Poznaniu znalazł się najbliżej swych gór.
Ewa za to miała olbrzymią górę obowiązków. Od świtu do nocy prowadziła dom. Wymagała od dzieci codziennej przyzwoitości i zawsze dbała o ciszę, gdy tato komponował. A mężowi przypominała, że musi już wychodzić, bo nie zdąży... Mama – nieoceniony fundament i strażnik rodziny. Ojciec zaś miał dla chłopców prawdziwie gołębie serce. Czasami tylko radził – wspinajcie się własnymi drogami, ćwiczcie humor, słuchajcie muzyki i podśpiewujcie sobie, bo to najlepsze lekarstwo na troski i zmartwienia. I śpiewali. Wszyscy czterej synowie i także wnuk Andrzej byli „Poznańskimi Słowikami” Stefana Stuligorsza. Równocześnie zdobywali wykształcenia, tytuły naukowe i nawet generalskie szlify (Bronisław). Synowie Ewy i Jerzego wciąż byliby sołackim kwartetem, gdyby nie tragiczna smierć Ludwika w 2018 r. ...
W 1968 r. we Włoszakowicach (miejscu urodzenia Karola Kurpińskiego, autora m.in. „Warszawianki”) profesor warszawskiej Akademii Muzycznej
Ludwik Kurkiewicz i Jerzy Młodziejowski zorganizowali Konkurs Młodych Klarnecistów. Coroczną edycję przekształcono z czasem w międzynarodowy konkurs muzyków grających na instrumentach drewnianych. Odbywa się do tej pory, zaliczywszy ponad 50 edycji! Obaj inicjatorzy zjednali sobie mieszkańców Włoszakowic. Zostali Honorowymi Obywatelami, dwie ulice noszą ich nazwiska, a obaj
166
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
z atencją patrzą z portretów umieszczonych w reprezentacyjnej Sali Trójkątnej Pałacu Sułkowskich – dziś siedzibie Urzędu Gminy.
A w Poznaniu w 1970 r. ktoś ważny zawyrokował, iż lud pracujący miast i wsi potrzebuje lżejszych wrażeń. Orkiestra Objazdowa zmienila profil na operetkowo-rozrywkowy i koniec końców rozpłynęła się w niebycie. Młodziejowski na starość i pocieszenie dostał pracę w radiu. Znów w radiu i znów przed mikrofonem. Ten na szczęście nigdy mu nie przeszkadzał. W Rozgłośni Poznańskiej zapamiętano jego gawędy muzyczne, recenzje z sal koncertowych i felietony. Wszystkie mówione „z kapelusza”, czyli z pamięci, bez żadnych kartek z podpowiadającym tekstem.
W telewizji ogólnopolskiej w latach 1960-63 zrobił Jerzy Młodziejowski 26 programów w cyklu „Sylwetki kompozytorów”. Barwnie przedstawił w nich gigantów światowej muzyki symfonicznej. Sam zaś skromnie i wytrwale komponował i jakoś szczęśliwie oparł się awangardowym prądom. Jego muzyka miała czytelny motyw przewodni, często oparta była na melodyce ludowej, głównie podhalańskiej i wielkopolskiej. Napisał blisko 130 utworów wokalnych, kameralnych, organowych i orkiestrowych.
Spuścizna publicystyczna Młodziejowskiego to setki tekstów zamieszczanych na łamach prasy codziennej, a także w muzycznych oraz krajoznawczych wydawnictwach periodycznych. Wiele z nich powstało po podróżach zagranicznych, organizowanych przez Związek Kompozytorów Polskich. Jako przedstawiciel tego gremium jeździł na festiwale, kongresy, konferencje muzykologów, w odległe nieraz strony, ale też całkiem blisko. Szczególną estymę miał dla kraju, który wówczas zwał się Czechosłowacją, a dziś stanowi dwa państwa: Czechów i Słowaków. Mówił biegle po czesku, wędrował z zachwytem po słowackich Tatrach, uwielbiał Pragę z jej coroczną „Wiosną muzyczną”. Wśród rodaków Janacka, Smetany i Dworzaka znalazł wielu przyjaciół, którzy doceniali jego rolę w popularyzowaniu w Polsce świetnej muzyki naszych południowych sąsiadów.
W 1974 r. Jerzy Młodziejowski przeszedł na emeryturę, w sierpniu 1976 r. odbył ostatnią w życiu wędrówkę po Tatrach. Na starość pisał książki.
Znikały błyskawicznie z księgarskich półek jego wspomnienia z Tatr i Podtatrza, opatrzone archiwalnymi dziś zdjęciami. Pierwsze były „O Tatrach rozmowy” (1974 r.) dedykowane Polskiemu Towarzystwu Tatrzańskiemu. Potem – „Moja tatrzańska symfonia”
(1981 r.) napisana w hołdzie muzyce Mieczysława Karłowicza, poezji Kazimierza
167
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Tetmajera, malarstwu Leona Wyczółkowskiego. Wreszcie „Orawą... Podhalem... Spiszem...” (1983 r.) – gawędy krajoznawcze napisane bajecznie niedzisiejszym, pięknym językiem ilustrowane drzeworytami przyjaciela z oflagu Zygmunta Pazdy. Inspiratorem tych książek był Juliusz Zborowski, legendarny dyrektor Muzeum Tatrzańskiego. „Samuel” – jak zwali go przyjaciele – dla Młodziejowskiego był wyrocznią, najważniejszym przewodnikiem i z czasem najlepszym przyjacielem. „Samuel” kierował Jerzego zawsze tam, gdzie byli ciekawi ludzie, gdzie można było coś naprawdę pięknego zobaczyć, sfotografować, opisać. Odciągnął go od wspinaczki i skierował ku krajoznawstwu i na Podtatrze. Jerzy był mu za to niepomiernie wdzięczny.
Andrzej Jazdon, z Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznianiu, od lat pieczołowicie katalogujący dorobek Jerzego Młodziejowskiego, napisał kiedyś: „Dla niego nie było ważne wejście na szczyt, ważny był każdy metr drogi, każdy spotkany człowiek. Od młodości bał się, że zmarnuje swoje życie, że nie potrafi wypełnić go ważną treścią. Ważną dla siebie i dla innych. Po latach mógł ze spokojem napisać: «Nie przespałem, nie przepasowałem życia»”
Jaki był w życiu? Przy całym swym temperamencie i widocznej pewności siebie w głębi duszy pozostawał zawsze skromnym i bardzo samokrytycznym człowiekiem. Szanował ludzi przyzwoitych i mądrych (nieważne czy to profesor, czy prosty baca), ale z drugiej strony nie bał się zgryźliwie dopiec nudziarzom, a swym niewyparzonym językiem potrafił publicznie przywalić tępym politrukom i łgarzom. Stąd na brak wrogów nigdy nie narzekał. Mówiono o nim: Najlepszy geograf wśród muzyków i najlepszy muzyk pośród geografów. Jerzy Młodziejowski – romantyk, miłośnik przyrody, dobrej muzyki, piękna i spokoju Tatr, był jednocześnie wulkanem, kawalarzem, pełnym wigoru i aktywności artystą.
Na starość powalony został ciężką chorobą. Przez swe ostatnie cztery lata nie podnosił się z łóżka. Nie mógł czytać i pisać. Cały czas była przy nim żona Ewa. Jej dyktował i dedykował pamiętnik, który zatytułował „Od Żerewu na brzeg Warty”.
Zmarł 7 maja 1985 r. Pochowany został obok ukochanej Mamy Bronisławy na poznańskim cmentarzu przy ul. Lutyckiej.
Non omnis moriar.
Poznań, październik 2020 r.
168
Jerzy Młodziejowski (1909 – 1985)
Witold Młodziejowski
Michał Niczko (1904 – 1961)
Michał Niczko urodził się 13 stycznia 1904 r. w Kijowie w rodzinie ziemiańskiej. W roku 1919 r. przeprowadził się wraz z rodzicami do Polski. W 1920 r., podczas decydującej fazy wojny polsko-bolszewickiej, zgłosił się na ochotnika do wojska, zatajając swój prawdziwy wiek (miał wtedy zaledwie 16 lat). Wziął udział w Bitwie Warszawskiej, służąc w 8. Dywizjonie Artylerii Konnej dowodzonym przez ppłk. Artura Buola, w składzie 8. Brygady Jazdy. Po rozgromieniu Rosjan pod Warszawą oddział, w którym służył, został przetransportowany do Chełma, skąd posuwał się na wschód w pościgu za uchodzącą armią Budionnego.
Po zdaniu matury w Jędrzejowie w 1923 r. rozpoczął studia na wydziale prawa Uniwersytetu Warszawskiego. Przerwał je jednak po roku i przeniósł się do nowo powstałej Szkoły Morskiej
w Tczewie. Podczas rejsu szkoleniowego w 1925 r. uzyskał przydomek
Dalaj Lamy, pod którym był znany w światku żeglugowym (okoliczności temu towarzyszące barwnie opisał Karol Borchardt w książce „Znaczy Kapitan”). Michał Niczko ukończył
Szkołę Morską w 1927 r. W maju następnego roku ukończył kurs podchorążych rezerwy w Oficerskiej Szkole
Marynarki Wojennej w Toruniu. Następnie rozpoczął pracę na statkach przedsiębiorstwa Żegluga Polska
S.A., przechodząc wszystkie szczeble od marynarza do kapitana. Dyplom kpt. ż.w. uzyskał w 1936 r., a w marcu 1938 r. otrzymał dowództwo statku m/s Oksywie, którym dowodził do
170
Michał Niczko (1904 – 1961)
wybuchu wojny. Wtedy też poznał Bożenę Glińską, z którą w lutym 1939 r. zawarł związek małżeński.
Ppor. rez. mar. Michał Niczko nie skorzystał z możliwości wyreklamowania z wojska (byli potrzebni kapitanowie, którzy z uwagi na zbliżającą się wojnę mieli dowodzić opuszczającymi Polskę statkami handlowymi) i na tydzień przed wybuchem wojny został zmobilizowany, i przydzielony do Oddziału Kutrów Trałowych (OKT). Z oddziałem tym przepłynął w dniu 1 września z Oksywia do miejscowości Hel. Po rozwiązaniu OKT w pierwszych dniach września służył jako dowódca plutonu w oddziałach przeciwdesantowych w rejonie portu rybackiego w Helu. Był uczestnikiem ucieczki 2 kutrów (będąc dowódcą jednego z nich), które w noc poprzedzającą kapitulację Helu usiłowały się przedrzeć do Szwecji. Kutry zostały niestety ujęte przez niemieckie jednostki patrolujące wody wokół Helu i doprowadzone do Pilawy. Po krótkich pobytach w obozach przejściowych w Klein Dexen i Riesenburgu (Prabuty) Michał Niczko trafił do Oflagu XVIII B w miejscowości Wolfsberg (dzisiejsza Austria). Za udział w próbie ucieczki podkopem z tego obozu został przeniesiony w kwietniu 1940 r. do karnego Oflagu VIII B w twierdzy Silberberg (Srebrna Góra). Początkowo przebywał w forcie Spitzberg (na zdjęciu poniżej, drugi z prawej). Następnie trafił z grupą 20 oficerów, których Niemcy uważali za najbardziej skłonnych do ucieczki, do lepiej strzeżonego fortu Hohenstein położonego na przeciwległym wzgórzu. Był uczestnikiem brawurowej ucieczki z tego fortu, gdy jako pierwszy z 10 uciekających więźniów opuścił się po linie związanej z prześcieradeł z fortecznego okna do fosy. Po około 10 dniach uciekinierzy zostali przypadkowo ujęci w pobliżu granicy między Protektoratem Czech i Moraw a Węgrami.
Michał Niczko (1904 – 1961)
Po tej ucieczce Michał Niczko został przeniesiony do słynnego Oflagu IV C w Colditz, gdzie Niemcy przetrzymywali najbardziej niebezpiecznych jeńców z całej Europy, niezależnie od kraju ich pochodzenia (zwyczajową procedurą było grupowanie jeńców w różnych obozach zgodnie z ich narodowością). Stamtąd trafił w sierpniu 1943 r. do Oflagu II C Woldenberg (Dobiegniew), gdzie mieszkał
w baraku 16 B, który nie był barakiem marynarskim. W oflagu tym zaprojektował
tajną nalepkę propagandową „Victory” wydaną
w związku z lądowaniem aliantów w Normandii
6 czerwca 1944 r. W Oflagu II C przebywał aż do oswobodzenia w styczniu 1945 r.
Na początku kwietnia tegoż roku wyruszył
z 1. Grupą Operacyjną
z Bydgoszczy do Gdyni, gdzie brał udział w porządkowaniu obiektów miejskich i portowych.
Oflag IV C Colditz. M. Niczko drugi z prawej, siedzący w środku adm. J. Unrug
Następnie pracował jako pilot portowy Gdyni, a w październiku 1945 r. udał się do Londynu, aby zostać kapitanem s/s Kraków. Kolejne statki, którymi dowodził to: „Morska Wola”, „Waryński”, „Borysław”, „Śląsk” i „Kiliński”. W 1950 r. przeszedł na własne życzenie do pracy na lądzie i został wykładowcą nawigacji w Szkole Morskiej w Szczecinie. W 1951 r. powrócił do pracy na morzu, ale już w styczniu 1953 r. został zwolniony z pływania w wyniku donosu o jego krytycznym nastawieniu do ustroju komunistycznego. W tym okresie zmuszony był imać się różnych prac, z fizycznymi włącznie. W końcu znalazł zatrudnienie jako
inspektor Polskiego Rejestru Statków, gdzie zorganizował i kierował stacją badań kompasów magnetycznych. Wydal wtedy pracę „Kompasy Magnetyczne”.
171
172
Michał Niczko (1904 – 1961)
W wyniku „odwilży październikowej” w 1956 r. powrócił do pływania, obejmując dowództwo statku s/s Bytom, a następnie m/s Marceli Nowotko w jego pionierskim rejsie do Japonii w 1957 r. Było to pierwsze w historii zawinięcie polskiego statku handlowego do tego kraju (porty Kobe i Yokohama). Kolejnymi dowodzonymi przez niego statkami były m/s Pokój i m/s Warski. W grudniu 1960 r. udał się do Szczecina, gdzie został kapitanem nowo budowanego tam drobnicowca m/s Bydgoszcz. Na pokładzie tego statku w dniu 9 stycznia 1961 r. zmarł w 2 godziny po wyjściu „Bydgoszczy” ze Szczecina. Pochowany został na cmentarzu witomińskim w Gdyni.
Biogram Michała Niczko znajduje się w „Polskim Słowniku Biograficznym” wydanym przez Ossolineum, a jego postać przewija się często na kartach literatury marynistycznej, w tym przede wszystkim w twórczości Karola Borchardta, jak również Eugeniusza Wasilewskiego i Andrzeja Parepeczko. Tablicę poświęconą jego pamięci można oglądać w Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu.
Michał Niczko posiadal różnorakie talenty artystyczne (plastyczne, muzyczne). Na zdjęciu obok – wspomniana wcześniej tajna nalepka propagandowa „Victory” wydana w związku z lądowaniem aliantów w Normandii, wykonana w obozie Woldenbeg II C. Michał Niczko był również uzdolnionym modelarzem. Na zdjęciu poniżej – zbudowany przez niego model żaglowca „Bożena Niczko”, którego kadłub wzorowany był na słynnym kliprze herbacianym
„Cutty Sark”, natomiast maszty i olinowanie skopiowane zostały z przedwojennego żaglowca szkolnego „Lwów” (model ten rodzina Kapitana sprezentowala Muzeum Morskiemu w Gdańsku).
Opracował Robert Niczko, syn Michała, na podstawie przekazów i pamiątek rodzinnych oraz dostępnej literatury
Gdynia, 23 października 2019 r.
Marian M. Paluchowski (1913 – 1986)
Mój Ojciec – Marian Paluchowski urodził się w piątek 4 kwietnia 1913 r. w Stryju (dziś Ukraina). Rodzice z dziećmi przenieśli się do Poznania, gdzie mieszkali przy ul. Marszałka Focha 84 m. 4. W latach 1922-1930 uczył się w Państwowym Gimnazjum I. Paderewskiego w Poznaniu i tam 15 maja otrzymał świadectwo maturalne.
W roku 1931 rozpoczyna dorosłe życie: studia na Wydziale Prawno-Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego, ale niestety przerywa je z powodów finansowych. Od września 1932 r. podejmuje pracę w Urzędzie Skarbowym
w Rawiczu. W maju 1933 r. zostaje pracownikiem Urzędu Skarbowego w Poznaniu na stanowisku sekretarza administracyjnego Izby Skarbowej jako urzędnik X grupy.
W latach 1935-1936 odbywa służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy w Poznaniu, uzyskując stopień podporucznika rezerwy. W 1936 r. ponownie podejmuje studia w Wyższej Szkole Handlowej w Po-
„Czterej
1938
znaniu (dziś Uniwersytet Ekonomiczny), kontynuując je do 1939 r., kiedy przerywa je wojna. W tym też czasie zostaje członkiem Korporacji Akademickiej „Magna Polonia”.
14 sierpnia 1939 r. wstępuje w związek małżeński z Marią Kruszelnicką, który przypieczętowują w dniu 15 sierpnia ślubem kościelnym w parafii Matki Boskiej Bolesnej na Łazarzu. Wcześniej,
muszkieterowie” –jeszcze radośnie grudzień
Z narzeczoną Marią Kruszelnicką w Warszawie (4.06.1939)
Marian M. Paluchowski (1913 – 1986)
7 sierpnia 1939 r., pisze do swojej siostry Zosi: „Pośpieszyliśmy się z tym terminem ślubu, bo podmuchy wojenne zaczynają być coraz silniejsze i moglibyśmy nie zdążyć wypełnić celu naszej znajomości. Może nic z tego pobrzękiwania szabelką, które na razie jest chrzęstem pióra i farby drukarskiej, nie będzie, ale lepiej nie tracić ani jednej szansy, aby mogło być lepiej”.
Zostaje zmobilizowany 24 sierpnia 1939 r. i w szeregach 57. Pułku Piechoty Wielkopolskiej jako dowódca plutonu moździerzy 3. Kompanii bierze udział w bitwie nad Bzurą. Tam 22 września w Starych Budach (w gminie Młodzieszyn) dostaje się do niewoli. Trafia najpierw w październiku do obozu jenieckiego Stalag XIA w Osterode am Harz, a od kwietnia 1940 r. staje się więźniem w Oflagu II C Woldenberg. Jego numer jeniecki 417/XIa. W oflagu odkrywa w sobie potrzebę działania zgoła innego aniżeli związanego z kierunkiem podejmowanych studiów. Współzakłada i organizuje działanie teatru kukiełkowego, jest też jednym z jego aktorów. Teatr kukiełkowy to jeden z trzech działających na terenie Oflagu II C. Prócz niego funkcjonują wtedy również dwa teatry dramatyczne: szeregowców i oficerów. Na początku
1941 r. powstaje Jeniecki Teatr Lalek
Oflagu II C Woldenberg, który do końca swego istnienia daje za obozowymi drutami 420 przedstawień
14 sztuk. Tam Ojciec mój poznaje
174
Po ślubie kościelnym – 15 sierpnia 1939
Marian M. Paluchowski (1913 – 1986)
m. in. Stanisława Strugarka (potem dziennikarza i felietonisty w poznańskim radio), Jerzego Młodziejowskiego (muzyka i redaktora muzycznego w radio), Kazimierza Rudzkiego (aktora), Stefana Flukowskiego (pisarza), Jerzego Hryniewieckiego (architekta; twórcę lalek w oflagu), Stanisława Hiszpańskiego (rysow nika, twórcę scenografii w oflagu) oraz Jana Urbana (twórcę rekwizytów i lalek w oflagu) (fotografia na poprzedniej stronie). Może się to wydać dziwne, ale pobyt w obozie jenieckim całkowicie zmienił życie Mariana Paluchowskiego – z urzędnika stał się człowiekiem sztuki.
Rodzice Ojca i jego siostra oraz jej dwaj synowie (Andrzej i Jurek Bieńkowscy) uciekli z Poznania 31 sierpnia 1939 r. do Lwowa. Stamtąd, po zajęciu miasta przez Rosjan, 13 kwietnia 1940 r. wywieziono ich do pracy w kołchozie „Droga Lenina” (Obwód Semipałatyński, Republika Kazachska). Mój dziadek Władysław zmarł tam z głodu w lutym 1941 r. Matka Stanisława i siostra Zofia Bieńkowska wraz z dwójką dzieci wyszły z ZSRR w 1941 r. dzięki mężowi Zofii, Wincentemu Bieńkowskiemu, jeńcowi osadzonemu w Kozielsku, a po roku w Griazowcu, późniejszemu żołnierzowi armii gen. Andersa. Przez Iran, Palestynę i Wielką Brytanię znalazły się w 1948 r. w USA. Zosia zmarła na tyfus w 1951 r. Mój Ojciec nie widział Matki do 1964 r., kiedy wreszcie odwiedził ją w USA; po 1956 r. jedynie korespondowali ze sobą.
Po oswobodzeniu w lutym 1945 r. pracuje najpierw w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym w Bydgoszczy (1945-1946), a potem po powrocie do Poznania od marca 1946 r. do grudnia 1949 r. w Zarządzie Centralnym Państwowych Nieruchomości Ziemskich (Inspektor Działu Zaopatrzenia i Zbytu w Poznaniu przy ul. Fredry 12). W latach 1945-46 jest jednocześnie kierownikiem Teatru Baj Pomorski w Bydgoszczy. Założycielkami tego teatru były Jadwiga Badowska oraz Irena Pikiel-Samorewiczowa, które przyjechały do Bydgoszczy z wileńskiej „Bajki”. Pierwszą siedzibą teatru zostaje sala Rzeźni Miejskiej przy ul. Jagiellońskiej 79 (w której podczas wojny działał niemiecki teatr marionetkowy).
175
Ojciec z Matką w Utica, NY (1964)
Lalki Teatru Baj Pomorski
176
Marian M. Paluchowski (1913 – 1986)
Oprócz pracy zawodowej w latach 1946-1950 Marian Paluchowski prowadzi w Poznaniu świetlicowy amatorski zespół teatralny organizacji YMCA i Zespół Żywego Słowa Spółdzielni Wydawniczo-Oświatowej „Czytelnik”.
W 1945 r. przedwojenna aktorka Halina Lubicz zakłada Poznański Teatr Marionetek. To ona wynajmuje od proboszcza kościoła pod wezwaniem św. Marcina salkę w domu parafialnym przy ul. Święty Marcin 8 (wówczas Armii Czerwonej; dziś już tego domu nie ma). 1 września 1946 roku scena przyjmuje nazwę Teatru Lalki i Aktora, a 29 października – Państwowego Teatru Młodego Widza. Od 15 września 1950 r. mój Ojciec zostaje dyrektorem i kierownikiem artystycznym tegoż teatru i reżyseruje w nim niektóre przedstawienia.
W 1951 r. teatr ten decyzją Ministerstwa Kultury zostaje włączony jako jedna ze scen do kombinatu Państwowych Teatrów Dramatycznych w Poznaniu (obok Teatru Polskiego i Nowego oraz tzw. Teatru Objazdowego). Ojciec zostaje powołany na wicedyrektora połączonych scen i funkcję tę pełni od 1 stycznia 1951 r. do 30 września 1954 r. (Poznań, ul. 27 Grudnia 8/10). Od 1 października 1954 r. do 30 kwietnia 1958 r. jest zastępcą dyrektora Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki (za drugiej dyrekcji Zdzisława Górzyńskiego; Poznań, ul. Fredry 9). [Na zdjęciu powyżej pierwszy z lewej.] W maju 1957 r. wstępuje do SPATIF –ZASP, a do września 1970 r. jest członkiem Zarządu Oddziału w Poznaniu.
Od maja 1958 r. przez 14 lat pełni Ojciec funkcję redaktora naczelnego ośrodka regionalnego Telewizji Polskiej w Poznaniu. W 1963 r. zostaje członkiem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (od 1982 – SD PRL). W czerwcu 1967 r. otrzymuje uprawnienia realizatora TV (wizji) III kategorii. W sierpniu 1974 r. po złożeniu egzaminu otrzymuje Kartę Mikrofonową kat. L. Gra też drobne role
Zespół Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki
Marian M. Paluchowski (1913 – 1986)
w poznańskim Teatrze Polskiego Radia. Po przejściu na wcześniejszą emeryturę w 1972 r. pracuje nadal jako dziennikarz radiowy.
W uznaniu bogatego dorobku odznaczony został m.in. Krzyżem Oficerskim i Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz Krzyżem Walecznych, a także Medalem „Za udział w wojnie obronnej 1939”. W styczniu 1975 roku zostaje też Honorowym Obywatelem Miasta Dobiegniewa.
Ojciec był kochającym mężem i czułym tatą. W dzieciństwie opowiadał nam długie historie o bohaterach w naszym wieku, na które niecierpliwie czekaliśmy. Pamiętam też cotygodniowe wyprawy do ZOO i karmienie zwierząt suchym chlebem, a także wakacje z Rodzicami, na które jeździliśmy regularnie z siostrą Basią.
Zmarł w poniedziałek 15 września 1986 r. i jest pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.
Opracował Jacek Władysław Paluchowski, syn Mariana, na podstawie przekazów rodzinnych, zdjęć, listów oraz danych z Internetu i literatury
Poznań, 24 maja 2022
177
Zespół Redakcji Publiczno-Informacyjnej PR w Poznaniu. Ojciec stoi jako drugi od prawej
W zoo z siostrą Basią – 1952 r. Wakacje letnie z siostrą Basią1955
Antoni Paprocki (1906 – 1993)
Antoni Paprocki urodził się 25 października 1906 roku w Zaporożu. Lata szkolne to ciągłe pokonywanie piętrzących się trudności związanych z sytuacją rewolucyjną w Rosji. Wyższe studia ukończył już w wolnej Polsce w roku 1932 na Politechnice Warszawskiej. Potem odbył roczne studia podyplomowe w Paryżu na Ecole du Genie CiviI. W kampanii wrześniowej początkowo był oficerem łącznikowym w 18. Pułku Artylerii Lekkiej, potem walczył w oddziałach liniowych w bojach pod Radogoszczą, Zambrowem, Andrzejewem i Łętownią.
Po kapitulacji ppor. artylerii konnej Antoni Paprocki dostał się do niemieckiej niewoli i po krótkich pobytach w trzech kolejnych oflagach zlokalizowanych na terenie Austrii został w połowie 1940 roku jeńcem Oflagu II C Woldenberg. Od pierwszych chwil pobytu w obozie czynnie działał w nieformalnym sztabie intelektualno-moralnym, który stanowił coś w rodzaju obozowego „rządu dusz”. Działał między innymi w utworzonym przez ppor. Lwa Sapiehę Klubie Literackim, który zrzeszał pisarzy, poetów i wszystkich jeńców zainteresowanych literaturą w najszerszym tego słowa znaczeniu. W późniejszych latach na kanwie Klubu Literackiego powstało Koło Literackie, by w 1942 roku przekształcić się w tzw. Zaułek Literacki. Członkowie tych grup prowadzili ożywione życie kulturalne, organizując wykłady, pogadanki czy inne formy pozwalające na rozwinięcie talentów nie tylko przez ludzi parających się na co dzień sztuką. Dużym zainteresowaniem cieszyły się różnego rodzaju konkursy poetyckie i prozatorskie.
Antoni Paprocki służąc innym swoją wiedzą, sam poszerzał i pogłębiał swoje wiadomości. Studiował głównie astronomię i astrologię. Jako inżynier uważał takie łączenie różnych nurtów ludzkiej myśli za istotny element swego życia i przeżycia w niemieckich obozach jenieckich. Efektem tych pogłębionych historycznych studiów były liczne publikacje wydawane już w latach powojennych. Próbą syntezy lat spędzonych w niewoli było stwierdzenie: „W obozie nie miałem czasu na nudzenie się, mimo że brak ciepła, światła i w części wyżywienia nie stwarzały warunków do pracy twórczej. Może dzięki temu nauczyłem się wytrwałości nawet w sprawach nieprzynoszących korzyści. Ciągle nad tym pracowałem, również i po wojnie”.
Antoni Paprocki pełnił liczne funkcje w strukturach obozowych. Przez pewien czas, od lutego 1944 roku, był kierownikiem literackim teatru obozowego. W czasie pełnienia tej funkcji przygotowano i wystawiono w tym teatrze między
innymi widowisko muzyczno-taneczne „Piknik” w opracowaniu Henryka Rostworowskiego z muzyką Stanisława Gajdeczki, a w reżyserii Janusza Ziejewskiego – sztuki Roberta Cedrica Sheriffa „Kres wędrówki” i Bernarda Shawa „Żołnierz czy bohater”. Tę ostatnią wystawiono w listopadzie 1944 roku, a wśród widzów znaleźli się już powstańcy warszawscy. Sztuka angielskiego dramaturga, który bardzo sobie cenił zdrowy rozsądek, dała pretekst do wyszydzenia pseudobohaterstwa i obłudy, okrywającej płaszczykiem heroizmu zwyczajne tchórzostwo, okrucieństwo czy też romantyczną fanfaronadę. W teatrze obozowym grało wielu jeńców, odtwarzając zarówno role męskie, jak i kobiece. Rolę konferansjera pełnił w tym teatrze aktor Kazimierz Rudzki, a układy taneczne przygotowywał Sławomir Lindner.
Jednym z pierwszych spektakli zrealizowanych w teatrze obozowym okazała się wystawiona w marcu 1941 roku sztuka „Na pokładzie”, której współautorem był ppor. Antoni Paprocki. Ta inscenizowana gawęda o życiu marynarskim nie mogłaby powstać bez „opowieści marynarskich” snutych przez innych jeńców, między innymi przez kapitanów marynarki: Bohdana Mańkowskiego i Jana Feliksa Busiakiewicza. Przyjaźń tam zawiązana przetrwała lata. Tomik wierszy Antoniego Paprockiego, powstałych w czasie internowania w Woldenbergu i własnoręcznie przepisanych na maszynie, z dedykacją autora, przechowywał Jan Busiakiewicz jako najcenniejszą obozową pamiątkę, która została przekazana przez rodzinę do Muzeum Woldenberczyków.
Obecnie w dorocznych Konkursach Poezji Obozowej jednym z wyróżnień jest Nagroda Specjalna im. porucznika Antoniego Paprockiego. Laureat oprócz nagrody rzeczowej otrzymuje reprint opisanych wyżej maszynopisów. Oryginał został ofiarowany przez autora w 1979 roku w Londynie przyjacielowi z czasów internowania – Janowi Feliksowi Busiakiewiczowi.
Antoni Paprocki był także współautorem innej sztuki teatralnej – „Testament” oraz przygotował teksty do dwóch zbiorów drzeworytów autorstwa Eugeniusza
Pichella: „Teka morska” i „Teka legend”. Wiersze, teksty sztuk teatralnych i piosenek powstałych w Woldenbergu II C zostały zebrane w publikacji „Teksty prof. dr. inż. Antoniego Paprockiego 1906-1993”. Niestety wiele utworów poginęło, a w innych ocalałych wierszach autor wprowadził pewne poprawki, które zostały uwzględnione w przywołanej publikacji.
Po wojnie Antoni Paprocki ożenił się z Janiną Żbikowską (w roku 1951 małżonkom urodziła się córka Małgorzata). Zgodnie z wykształceniem zdobytym przed wojną pracował Paprocki w instytucjach związanych z budownictwem, a jednocześnie na Politechnice Warszawskiej, gdzie w 1961 roku obronił tytuł doktora nauk technicznych, z kolei w 1964 roku uzyskał tytuł doktora habilitowanego. Profesorem nadzwyczajnym został w roku 1972, a tytuł profesora zwyczajnego otrzymał w 1981 roku. Dzięki olbrzymiej wiedzy i pasji badawczej stał
179
Antoni Paprocki (1906 – 1993)
się powszechnie uznawanym i cenionym specjalistą w problematyce technologii betonu. Od 1963 roku do czasu przejścia na emeryturę w 1982 roku kierował Zakładem Betonu w ITB w Warszawie. Był autorem i współautorem 52 patentów, ekspertem i doradcą na wielkich budowach, takich jak elektrownia wodna w Solinie, elektrownia Bełchatów czy też elektrownia Kozienice. Przez blisko 20 lat brał udział w pracach Komisji Sejmowych jako ekspert. Był członkiem Grupy Ekspertów Węgla i Energii przy ONZ.
W uznaniu zasług na polu naukowym o znaczeniu światowym został wyróżniony opublikowaniem tych osiągnięć w „Men of Achievement” wydawanym przez International Biographical Centre Cambridge. Za swoje osiągnięcia otrzymał wiele odznaczeń i wyróżnień państwowych i resortowych. Był związany z warszawskim środowiskiem Woldenberczyków praktycznie od chwili jego powstania. Do śmierci Antoni Paprocki jako przedstawiciel tego środowiska pracował w krajowym kierownictwie Polskiego Stowarzyszenia Kombatantów. Był człowiekiem prawym i wspaniałym kolegą, niezwykłą osobowością i wybitną indywidualnością, „który tylko raz poddał się losowi”.
Zmarł w Warszawie 16 grudnia 1993 roku. Wybrane tytuły jego książek świadczą, że profesor był człowiekiem renesansu a jego zacytowana w tekście próba podsumowania pobytu w Woldenbergu okazała się nadzwyczaj trafna.
Opracował Andrzej Grzybowski, wnuk siostry Jana Busiakiewicza – Barbary Grzybowskiej, na podstawie artykułu: Antoni Paprocki, autorstwa Janiny Paprockiej, Wacława Kotańskiego i Henryka Tomiczka, Warszawa KKW 1999 oraz materiałów dotyczących oflagu Woldenberg IIC.
Ważną rolę spełniły też osobiste wspomnienia Jana Feliksa Busiakiewicza.
180
Antoni Paprocki (1906 – 1993)
Zygmunt Pazda (1911 – 1987)
Zygmunt Pazda urodził się 23 października 1911 r. w Kolonii n/Renem. Po powrocie do kraju w 1920 r. i ukończeniu szkoły powszechnej podejmuje w 1925 r. naukę w Państwowym Seminarium Nauczycielskim w Działdowie, które kończy w 1930 r. I wtedy też rozpoczyna swą pierwszą pracę nauczycielską na Pomorzu. W październiku 1932 r. powołany zostaje do służby wojskowej w Grudziądzu, gdzie w lipcu 1933 r. kończy Dywizyjny Kurs Podchorążych Rezerwy 65. Pułku Piechoty. W styczniu 1935 r. uzyskuje nominację na podporucznika rezerwy. Skierowany przez Inspektorat Szkolny Okręgu Pomorskiego kończy w 1937 r. Wyższy Kurs Nauczycielski (WKN), studiując równolegle w Państwowym Instytucie Robót Ręcznych (PIRR) w Warszawie, który kończy w 1939 r. W sierpniu 1939 r. zmobilizowany jako podporucznik piechoty, dowódca plutonu CKM, bierze udział w obronie Warszawy, gdzie po kapitulacji trafia do niewoli, początkowo do stalagu XVIII C Spittal w Austrii, a następnie w lutym 1940 r. po wybudowaniu i zorganizowaniu oflagu w Dobiegniewie – do Oflagu II C Woldenberg.
W obozie jenieckim wraz z E. Pichellem, St. Żukowskim, M. Puchalskim, J. Knothe, St. Michalskim i B.Z. Nowickim jest inicjatorem twórczości drzeworytniczej. Czas swój poświęca grafice, a dokładniej – uprawiając drzeworyt i tzw. technikę suchej igły; pracuje głównie na użytek poczty obozowej, która zastępowała obecne mass media. Swoje doświadczenie nauczyciela, który to zawód traktował zawsze z pasją, wykorzystuje przy organizacji kursu rysunku w ramach Wyższego Kursu Nauczycielskiego, kierując tym kursem od początku jego powstania, czyli od września 1940 r. do września 1944 r., i będąc także jednym z wykładowców. Z myślą o polskich szeregowcach, jeńcach oflagu, jest także jednym ze współorganizatorów kursów maturalnych, pełniąc jednocześnie funkcję wykładowcy.
Autoportret, sucha igła
W obozie spod jego ręki wyszły teki drzeworytnicze, w tym „Teka Warszawa” –wiernie odtwarzająca zabytki stolicy, „Teka Woldenberska” – zawierająca obrazki z życia obozowego, „Teka Pułkowa” – tworzona z okazji świąt pułków różnych rodzajów wojsk czy wreszcie obszerny zestaw druczków i listowników stosowanych w ramach poczty obozowej, a także exlibrisy wykorzystywane w bibliotece obozowej. Po forsownym marszu w trakcie ewakuacji obozu i tragicznej potyczce konwojujących żołnierzy Wehrmachtu z oddziałem Armii Czerwonej w miejscowości
Deetz, obecnie Dziedzice, wraz z całym batalionem „Wschód” odzyskuje w dniu 30 stycznia 1945 r. upragnioną wolność. Tułaczka przez nieomal pół Polski zaprowadziła go na teren byłej Generalnej Guberni, gdzie w pobliżu Częstochowy odnajduje swoją narzeczoną Wandę Burzyńską, koleżankę ze studiów w PIRR. Wkrótce, w dniu 8 marca, czcząc w ten sposób kobiety – jak mawiał wstępuje w związek małżeński i wraz z żoną udaje się do Chojnic na Pomorzu, gdzie po powrocie z Niemiec zamieszkała jego rodzina.
Tam Zygmunt podejmuje pracę nauczyciela zajęć praktycznych w Gimnazjum Ogólnokształcącym, Wanda natomiast naucza technik reklamy w Gimnazjum Handlowym. Oboje pracują jednocześnie jako plastycy. W 1948 r. zostają przyjęci w szeregi Związku Polskich Artystów Plastyków. Wg ich projektów powstał m.in. w Chojnicach pomnik „Za Naszą i Waszą Wolność” oraz ołtarz Św. Józefa w Bazylice Mniejszej ufundowany przez miejscowy Cech Rzemieślniczy. Wanda jest autorką obrazu Św. Józefa umieszczonego w ołtarzu.
W 1946 r. Zygmunt Pazda otrzymuje polecenie Ministerstwa Oświaty, podpisane przez Dyrektora Departamentu Szkolnictwa Zawodowego Stanisława Kwiatkowskiego, także byłego jeńca Oflagu II C, zorganizowania wieczorowej Szkoły Zawodowej w Chojnicach, gdzie pełni funkcje dyrektora i sekretarza w jednej osobie, a jednocześnie przewodniczącego Komisji Egzaminacyjnej przy trwającej kilka lat akcji weryfikowania rzemieślniczych dyplomów mistrzowskich zdobywanych czy to podczas okupacji na przeróżnego rodzaju „kompletach”, czy też w oflagach i stalagach.
W 1949 r. wraz z rodziną powiększoną już o dwójkę dzieci – Marię Jolantę i Andrzeja – przenosi się do Poznania, gdzie jednocześnie rozpoczyna pracę jako wizytator Szkół Zawodowych w Okręgu Poznańskim, a wkrótce po tym zostaje
182
Zygmunt Pazda (1911 – 1987)
powołany na stanowisko wicedyrektora Dyrekcji Okręgowej Szkolnictwa Zawodowego. W 1954 r. rodzi się drugi syn Jacek, dziś już niestety nieżyjący – zmarł w styczniu 2018 r. w Poznaniu. Kiedy po pięciu latach działalności DOSZ zostaje wcielony do Kuratorium Szkolnego w Poznaniu, Zygmunt otrzymuje stanowisko wicedyrektora tworzonego w Poznaniu Technikum Kolejowego. W 1965 r. zostaje mianowany dyrektorem naczelnym, pracując na tym stanowisku aż do przejścia na emeryturę w 1972 r.
Poza pracą w administracji szkolnej kontynuuje swoją pasję graficzną już jako członek Związku Polskich Artystów Plastyków, poświęcając się głównie tematyce tatrzańskiej oraz wspomnieniom z życia obozowego. Jego liczne drzeworyty pozostałe w zbiorach rodzinnych znajdują się też w wydawnictwach książkowych: „Ród Gąsieniców” Józefa Kapeniaka, „Morskie Oko”, „Symfonia Tatrzańska” i „Podhalem, Orawą i Spiszem” Jerzego Młodziejowskiego, także jeńca Oflagu II C – geografa i muzykologa) oraz w zbiorach muzealnych: Muzeum Historycznego Miasta Warszawy (1945 i 1992) –„Ruiny Kościoła św. Jacka”; Muzeum Narodowego w Bydgoszczy (1945)
– „Dworek w Krzemieńcu”; Muzeum Tatrzańskiego w Zakopanem (1955) – „Teka Tatrzańska”; Muzeum w Kórniku (1977); Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie (1985) – drzeworyty wykonane w obozie, plansze oraz znaczki poczty obozowej, jak również „Teka Woldenberska” i matryce tej teki, przekazane tam przez samego Zygmunta, a także później jego syna Andrzeja; Muzeum Historycznego w Poznaniu (1996) oraz Muzeum Historyczno-Etnograficznego w Chojnicach (2005), a ostatnio „Teka Pułkowa” przekazana w 2021 r. Muzeum II Wojny w Gdańsku.
W 1973 r. zostaje awansowany do stopnia porucznika. W uznaniu zaangażowania w działalność obozową, a także pracę zawodową i społeczną po wyzwoleniu
183
Zygmunt Pazda (1911 – 1987)
Rok 1959. rodzina w komplecie
Dworek J. Słowackiego w Krzemieńcu
zostaje wyróżniony wieloma oznaczeniami państwowymi, regionalnymi i branżowymi, w tym m.in. Odznaką Grunwaldzką, Medalem za Warszawę, Medalem za Udział w Wojnie Obronnej, Medalem Komisji Edukacji Narodowej oraz Krzyżem Kawalerskim i Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Pomimo głębokiego zaangażowania w swoją pasję nauczycielską, czego wyrazem była i do dziś bywa sympatia i uznanie ze strony Jego uczniów, a także oddania się pasji grafika i drzeworytnika, dał się poznać jako kochany i troskliwy Ojciec, pokazujący nam, swoim dzieciom piękno świata, a przede wszystkim polskich gór. Patriotyzm, obowiązkowość i poszanowanie drugiego człowieka to cechy, które nam wdrażał każdego dnia, gdy tylko był z nami, choć w pierwszych latach powojennych nie było to częste. Generalny przekaz naszego Ojca można by ująć słowami wypowiedzianymi później przez Władysława Bartoszewskiego: „Jeżeli nie wiesz, jak się zachować, to zachowuj się przyzwoicie”. Czy cała ta nauka trafiła na właściwy grunt i wydała owoce? Nie mnie to oceniać.
Ostatnie lata życia związał z pracą projektową i graficzną przy organizowaniu Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie, które zostało otwarte we wrześniu 1987 r., 3 miesiące po jego śmierci. W tym też czasie wiele prac graficznych wykonał dla placówek kulturalnych byłego wojewódzka gorzowskiego, które uhonorowało Ojca medalami okolicznościowymi oraz Honorowym Obywatelstwem Miasta Gorzowa.
Doczekał się czwórki wnucząt: Tomasza, Zuzanny, Ewy i Michała, piąty wnuk Wojciech urodził się już po Jego śmierci. Zmarł 4 czerwca 1987 r. w Poznaniu i tam też został pochowany na Cmentarzu Górczyńskim.
Opracował Andrzej Pazda, syn Zygmunta, wiceprezes Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: A.Bukowski, Za drutami oflagów, PWN, 1993; Oflag II C Woldenberg, KiW, 1984; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, SW, 2017; Słownik grafików Wielkopolski XX wieku, DW K.M. 1996
Poznań, 23 października 2021 r.
184
Zygmunt Pazda (1911 – 1987)
Józef Pełka (1899 – 1951)
Józef Pełka urodził się 28 stycznia 1899 r. w Pabianicach. Syn Marcelego i Marianny z domu Tomaszewska. Starszy sierżant, podoficer zawodowy 2. pułku piechoty Legionów w Sandomierzu.
W marcu 1939 r. oddelegowany na pół roku do służby w Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w Wolnym Mieście Gdańsku. Przybył tam 17 marca wraz z podległymi żołnierzami pierwszej grupy wiosennej zmiany załogi Składnicy. Pełnił obowiązki szefa oddziału wartowniczego. Z dniem 1 lipca 1939 r. awansowany do stopnia chorążego. W czasie obrony Westerplatte we wrześniu 1939 r. przebywał w koszarach.
Westerplatte 1939 r. st. sier. J. Pełka – drugi od prawej
Wzięty do niewoli 7 września i umieszczony w Oflagu XVIII B Wolfsberg (nr jeńca 400). Prawdopodobnie w 1940 r. przeniesiony do Oflagu II C Woldenberg (obecnie Dobiegniew). Z kolei 26 listopada 1944 r. przeniesiony do Stalagu IV B Mühlberg. Zapewne poważne dolegliwości chorobowe sprawiły, że trafił do szpitala jenieckiego w Zeithain (ok. 60 km na północny zachód od Drezna).
186
Józef Pełka (1899 – 1951)
Brak informacji o powojennych losach. Wiadomo, że przyjechał do Łodzi, gdzie odnalazł rodzinę. Uzyskał status inwalidy wojennego. Podczas leczenia w Sanatorium Przeciwgruźliczym w Otwocku zmarł 16 lipca 1951 r. Został pochowany 18 lipca na cmentarzu parafialnym w Otwocku. Miejsce mogiły nie zostało do tej pory ustalone.
Pośmiertnie w 1990 r. odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari, a od 21 maja 1998 r. został honorowym obywatelem miasta Gdańska.
Żona Zofia, dwie córki: Barbara (ur. 14 kwietnia 1939 r.) i Joanna (ur. 2 października 1947 r.).
Opracowali: dr. Jarosław Tuliszka we współpracy z Wojciechem Samólem (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) na podstawie: Dróżdż K.H., Walczyli na Westerplatte. Badania nad stanem liczbowym załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej we wrześniu 1939 roku, Oświęcim 2017; Górnikiewicz-Kurowska Stanisława, Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Wydanie II poszerzone i poprawione, Gdańsk 2012; Westerplatte. Zebrał, opracował i wstępem opatrzył Zbigniew Flisowski. Warszawa 1978; Roczniki Oficerskie 1923, 1923, 1932 i 1935-1939
oraz wybrane teczki personalne z: Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Gdańsku oraz Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Fot. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej
Gdańsk, maj 2022 r.
Kazimierz Pierzchlewicz (1918 – 1995)
Kazimierz Pierzchlewicz urodził się 25 marca 1918 r. w Lubiniu pow. Kościan jako syn wiejskiego krawca. Po 4 latach nauki w szkole podstawowej w Lubiniu, naukę kontynuował w szkole średniej w gimnazjum staroklasycznym im. Gen. Józefa Wybickiego w Śremie, zakończonej egzaminem maturalnym w 1937 r. Zaraz po maturze zgłosił się jako ochotnik do wojska na kurs Podchorążych 17. Dywizji Piechoty w Gnieźnie. W czerwcu 1938 r. otrzymał awans na kaprala podchorążego. Po ukończeniu kursu otrzymał przydział do 68. Pułku Piechoty we Wrześni na stanowisko z-cy dowódcy plutonu, a we wrześniu został przeniesiony do rezerwy.
W roku szkolnym 1938/1939 rozpoczął studia polonistyczne na Uniwersytecie Poznańskim. Po ukończeniu pierwszego roku powołano go na ćwiczenia 68. Pułku Piechoty we Wrześni. Po 6-tygodniowych ćwiczeniach został zwolniony i wrócił do Śremu, gdzie mieszkali już wtedy jego rodzice. Tam zastała go karta mobilizacyjna wzywająca do stawienia się w Ośrodku Zapasowym 17. DP w Skierniewicach. W związku z ewakuacją ośrodka znalazł się na terenie wschodniej Polski. Przebył pieszo drogę od Skierniewic, przez Warszawę, Łuków, Szack do Kowla, gdzie otrzymał broń i wszedł w skład tzw. grupy kowelskiej, dowodzonej przez płk. dypl. L. Koca, wchodzącej w skład armii gen. Kleberga.
Nie skorzystał z demobilizacji w miejscowości Liski, na zachód od Horodła, i pozostał w szeregach Wojska Polskiego, z którym dotarł do Janowa Lubelskiego, gdzie 29 września 1939 r. brał udział w bitwie pod Polichną Górną. Grupa wojskowa, do której należał, była jedną z ostatnich regularnych oddziałów Wojska Polskiego walczącego na terenie Polski. 2 października złożył broń w rejonie wsi Momoty w południowo-wschodniej części woj. lubelskiego. Wzięty do niewoli przez wojska radzieckie znalazł się w obozie w Szepetówce, gdzie przebywał 3 tygodnie. Były tam skrajnie trudne warunki. Pamiętam historię opowiadaną przez Ojca o biednej, wodnistej zupie, którą otrzymywali raz na 3 dni. Gdy szedł z tą zupą, lawirując pomiędzy leżącymi na ziemi żołnierzami, potknął się o czyjeś nogi i zupa się wylała. Gdy o tym mówił, wtedy głos mu się załamał i z oczu popłynęły szybko
otarte łzy. Z pobytem w Szepetówce łączy się też inna dramatyczna historia, a mianowicie w ogólnie panującym bałaganie Rosjanie nie mieli dokładnych informacji, kto jest oficerem, a kto nie. Według wspomnień Mamy – Wandy Pierzchlewiczowej o Ojcu: „Fortunną dla niego okazała się okoliczność, że nie wyeksponował na mundurze gwiazdki, otrzymanej w kampanii wrześniowej – odłożył to do uroczystej okazji – tzn. na ogląd zewnętrzny pozostał szeregowym, i tak uniknął złowrogiej wywózki w kierunku Katynia”. Ojciec opowiadał o dylemacie, jaki miał wraz z kolegami, czy „przyznać” się do awansu na oficera, skoro „oficjalna” informacja i stosowne dokumenty nie dotarły do jednostki z powodu wojny. Warto też podkreślić, że podejmując taką decyzję, nikt nie wiedział, który wybór będzie lepszy; niektórzy spodziewali się, że oficerowie będą traktowani lepiej i dopiero historia pokazała, że oficerowie wysłani zostali do Katynia, a szeregowców i podoficerów pochodzących z ziem zachodnich przekazano Niemcom na podstawie umowy między Trzecią Rzeszą a ZSRR o wymianie jeńców wojennych. Cała ta historia jest jednak trochę owiana tajemnicą i być może wdarły się tu jakieś niespójności czy nawet przeinaczenia, bo w czasach mojej młodości o tych dramatycznych czasach specjalnie się nie mówiło (szczególnie w kontekście zamordowanych w Katyniu polskich oficerów). Po wymianie jeńców Kazimierz znalazł się początkowo w obozach przejściowych w Radomiu i Stargardzie, a następnie w Neubrandenburgu (grudzień 1939 r. – czerwiec 1941 r.) i w Woldenbergu (22 czerwca 1941 r. – 17 stycznia 1945 r.) – słynnym Oflagu II C, stalagu II. Był zakwaterowany w baraku 20 a dla podchorążych. Otrzymał nr 14427.
188 Kazimierz
Pierzchlewicz (1918 – 1995)
Pocztówka obozowa, K. Pierzchlewicz w tylnym rzędzie, drugi od prawej
Z tego czasu zachowały się zdjęcia/pocztówki przygotowane w obozie, które Ojciec wysyłał do swoich rodziców do Śremu. Poniżej rewers jednej z tych pocztówek. W obozie tętniło zresztą życie kulturalno-oświatowe. Ojciec wspominał często o ciekawych wykładach czy seminariach, w których miał okazję uczestniczyć (np. prof. Kazimierza Michałowskiego), czy występach działającego w obozie teatru z Kazimierzem Rudzkim na czele. Dla młodego studenta tacy towarzysze niedoli byli okazją do rozwoju, co Ojciec zawsze podkreślał. A ponieważ był po pierwszym roku polonistyki, w obozie korzystał z możliwości studiowania, biorąc udział w kursach, spośród których niektóre po wojnie były uznane przez Uniwersytet Poznański. O ile dobrze pamiętam był w sekcji filologicznej.
K. Pierzchlewicz czwarty od prawej
Również z obozu wyniósł świetną umiejętność gry w brydża, czasami próbowałam go namówić na grę, ale jego to już nie ciągnęło i mawiał, że on już swoje w życiu nagrał, a jak już dał się namówić, to wszyscy mu „za długo myśleli”. Oprócz działalności kulturalno-oświatowej rozwijało się też życie sportowe. Ojciec należał do Klubu Sportowego SKRA. Z tego klubu pozostał mu na całe życie przyjaciel Benio (Bernard) Szymański. W styczniu 1945 r. rozpoczęła się ewakuacja obozu przez Niemców w dwóch kolumnach Zachód i Wschód. Ojciec był w kolumnie Wschód i został uwolniony przez oddziały radzieckie w rejonie Pyrzyc, w majątku Deetz. Często od tego, do której grupy ewakuacyjnej jeniec został przypisany, zależał jego przyszły los. Pamiętam przyjaciela Ojca – Mariana (niestety nie mogę sobie przypomnieć nazwiska), który w wyniku ewakuacji dostał się na zachód do Niemiec, gdzie pozostał, ożenił się, a potem wyemigrował do Australii. Utrzymywali jakieś kontakty listowne, a po wielu wielu latach Marian przyjechał odwiedzić Europę. Żona pojechała do Niemiec a Marian ze swoim synem Johnem Aloysiusem przyjechali do Polski, gdzie wszyscy się spotkaliśmy i zaprzyjaźniliśmy.
Po oswobodzeniu, co nastąpiło 30 stycznia 1945 r., Kazimierz dotarł do domu w Śremie już 14 lutego 1945. W październiku 1945 r. powrócił na przerwane wojną studia, które ukończył w 1949 r.
189 Kazimierz Pierzchlewicz
(1918 – 1995)
Pocztówka obozowa,
W maju 1949 r. rozpoczął pracę w Polskim Radiu w Poznaniu. Początkowo pracował jako korektor. Według jego radiowej koleżanki Urszuli Lipińskiej, która napisała o nim wspomnienie pt. „Pożegnanie” w Gazecie Wyborczej: „Niezbędny był również jako doradca językowy, ponieważ wiedzieliśmy, że wszystkie zawiłości gramatyki, pisowni i stylistyki języka polskiego ma, jak to się mówi, w małym palcu”. W tamtych latach spotkał się w Radio z innym byłym jeńcem obozu
Stanisławem Strugarkiem, znanym i niezapomnianym gawędziarzem występującym na antenie Polskiego Radia w Poznaniu, prowadzącym audycje wiejskie, regionalne i estradowe, będącym miłośnikiem i propagatorem gwary poznańskiej jako Wuja Ceśku. Obaj byli sąsiadami z tej samej ulicy.
W 1953 r. ożenił się z koleżanką –polonistką Wandą z domu Wendland. Miał z nią jedną córkę Magdę.
Wracając do pracy w Radiu w latach 50-tych: po śmierci Floriana Wrombla, odejściu do telewizji
Michała Nowakowskiego, Jana Grzędzielskiego do Warszawy –przejął Ojciec Redakcję Publicystyki Ekonomicznej w Rozgłośni i odtąd ta dziedzina stała się jego dziennikarską pasją. Prowadził cykl audycji publicystycznych, jak np. „Wielkopolska gospodarna” – o ludziach z inicjatywą i ciekawymi pomysłami, czy też „Patrioci na co dzień” – o ludziach, których teraz nazywamy pracoholikami, a których wtedy też nie brakowało. Jego prawdziwą pasją były Międzynarodowe Targi Poznańskie i w ogóle problematyka proeksportowa. Nawiązał nawet w tej materii współpracę z prasą poznańską, w efekcie czego narodziła się inicjatywa wspólnego konkursu pt. „Wielkopolska dla eksportu”, z nagrodami dla najlepszych, fundowanymi przez co bogatsze firmy, i popularyzacją tej idei w gazetach i na poznańskiej antenie. W redakcji Publicystyki w latach 70. współpracował też z innym jeńcem obozu w Woldenbergu – Marianem Paluchowskim.
W Polskim Radiu pracował nieprzerwanie do emerytury w 1980 r., zresztą przejście na emeryturę wiele w jego codziennym życiu nie zmieniło, w dalszym cią-
190 Kazimierz
Pierzchlewicz (1918 – 1995)
–
Kazimierz Pierzchlewicz (1918 – 1995)
gu codziennie chodził do siedziby radia na ul. Strusia, siadał przy swoim biurku, a jego audycje w dalszym ciągu ukazywały się na antenie. Trwało to bodajże do wczesnych lat 90., do czasu kiedy Polskie Radio musiało opuścić budynek przy ul. Strusia.
Kolejną jego pasją pochodzącą jeszcze z czasów studiów było bibliofilstwo. Kupował namiętnie wielkie ilości często w tych czasach niedostępnych książek –od pozycji filologicznych, przez filozofie, filozofie chrześcijańską, literaturę piękną, słowniki, encyklopedie i wiele innych.
Kompletował też całe roczniki tygodników (pamiętam np. roczniki Przekroju czy Tygodnika Powszechnego). Do tego chyba na skutek wieloletniego życia obozowego nie lubił niczego wyrzucać, za to wszystko gromadził. Ten wielki księgozbiór oraz gazety i wszystko inne nie mogło się zmieścić w dwu pokojowym mieszkaniu w bloku. Wynajmował więc gdzieś w mieście rożne lokale, pomieszczenia, skrytki gdzie umieszczał swoje zbiory. W latach 90-tych po upadku komuny te lokale nagle stały się potrzebne, ludzie zakładali małe sklepiki czy inną działalność. No i nagle jeden z tych lokali wypowiedział Ojcu najem. Musiał uporządkować swój księgozbiór i planował go oddać do bibliotek. Nie mógł się jednak z tym wszystkim pożegnać – pamiętam jak chodził tam tego lata 1995, dzień w dzień w celu porządkowania, wracał na obiad i znowu szedł do wieczora. Nie pozwalał sobie w tym pomagać, a sam chyba nie umiał bo prace się specjalnie nie posuwały, a czas uciekał. Ta presja Go przerosła - pewnego dnia, a było to 16 sierpnia 1995 wyszedł jak zwykle po obiedzie i…. już nie wrócił. Umarł na ulicy na zawał serca ...idąc z pustymi kartonami otrzymanymi w sklepie spożywczym, które miały mu służyć do pakowania książek.
Z żoną, dzień przed nagłą śmiercią –15 sierpnia 1995
Za zasługi w kampanii wrześniowej oraz działalność społeczną i zawodową został uhonorowany wieloma odznaczeniami państwowymi i branżowymi, w tym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Medalem Zwycięstwa i Wolności 1945, Brązową Odznaką Odbudowy Warszawy, medalem „Za udział w wojnie obronnej 1939”.
Spoczywa na Cmentarzu Górczyńskim w Poznaniu.
191
Z czasów obozowych zachowała się wzruszająca „Modlitwa Obozowa” autorstwa Adama Kowalskiego i z Jego muzyką.
Opracowała Magda Cronin, córka Kazimierza Pierzchlewicza, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in. znaleziony własnoręczny życiorys Ojca; Wspomnienie koleżanki radiowej Urszuli Lipińskiej: Kazimierz Pierzchlewicz / POŻEGNANIE, Gaz. Wyb. Poznań nr 244, wydanie z d. 18-10-1997; Wanda Pierzchlewiczowa, Mała historia Żołnierza Polskiego Września
Kazimierza Pierzchlewicza (1918-1995) (w:) Zeszyty Historyczne TMZW, 2015, nr 2: II wojna światowa we wspomnieniach wronczan
Monachium, grudzień 2020 r.
192
Kazimierz Pierzchlewicz (1918 – 1995)
–
Roman Pigłowski herbu Sokola (1910 – 1962)
Roman Pigłowski (syn Teodora i Anastazji Jadwigi z Jatelnickich) urodził się 26 lipca 1910 roku w Lublinie. Wychowywany był m.in. przez ciotkę – siostrę swego ojca, gdyż w czasie rewolucji bolszewickiej w Rosji ojciec (oficer armii carskiej) zaginął, a matka ze starszym synem Bronisławem nie zdołała wrócić do powstającej Polski. (Brat Romana – Bronisław, przyjechał do kraju dopiero w 1927 roku). Pieczę nad młodym chłopcem sprawowali również wujowie: generałowie Bolesław Jacyna-Jatelnicki i Leon Berbecki. Oni też niewątpliwie ukierunkowali jego karierę zawodową.
Roman ukończył Korpus Kadetów Nr 2, który znajdował się początkowo w Modlinie, a później został przeniesiony do Chełmna. Od września 1929 roku rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych Kawalerii CWK w Grudziądzu, którą ukończył w 1931 roku. W tym też roku rozpoczął służbę w 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich w Bydgoszczy.
W sierpniu 1936 roku ożenił się z bydgoszczanką Bogną Janicką. Ślub odbył się w uroczym
kościele garnizonowym w Bydgoszczy. Jak twierdziły ciotki
i znajome, była to najpiękniejsza i najwytworniejsza para w mieście. Troje dzieci z tego związku to Dobrochna urodzona w 1939 r., Wiesława – 1946 r. i Bogdan –1949 r. Roman był ukochanym
zięciem moich dziadków – Julianny i Józefa Janickich, odwzajemniał ich miłość, której, jak sądzę, był pozbawiony przez brak rodziców w dzieciństwie. A potem stał się wspaniałym, oddanym ojcem, który starał się poświęcać nam czas i wiele nas nauczył, a wiedzę i zainteresowania miał szerokie.
194
Roman Pigłowski herbu Sokola (1910 – 1962)
W dniu wybuchu II wojny 1939 roku Roman Pigłowski pełnił funkcję oficera informacyjnego pułku. Po ciężkich walkach stoczonych przez pułk w okolicach Grupy na Pomorzu – bitwa pod Bukowcem – dostał się do niewoli niemieckiej już 3 września. Do stycznia 1945 roku osadzony w oflagu w Lubece, a później w Woldenbergu
W rodzinnym gronie z córeczką Dobrochną, 1939 r.
Po likwidacji obozu odłączył się od konwoju z trzema towarzyszami i przez Poznań dotarł pamiętnego dla mojej Mamy dnia 16 lutego 1945 roku do Bydgoszczy. Droga ta, przebyta w większości pieszo nocami przy silnym mrozie i bez pożywienia, była wielokrotnie nam dzieciom opowiadana. Przyjaciółmi Ojca z oflagu zostali również kawalerzyści Ignacy Cieplak i Marian Jarząbkiewicz, którzy byli częstymi gośćmi w naszym domu. Tworzyli wraz z dwoma kolegami Ojca z pułku doborowe towarzystwo – piękni, przystojni i pełni dowcipu, choć czasy stalinowskie były dla nich z pewnością pełne grozy i niepewności o swój los.
Po zakończeniu działań wojennych, kiedy wszyscy członkowie rodziny „lizali rany” po ciężkich przejściach okupacyjnych, Rodzice zostali praktycznie tak jak stali, gdyż cały dorobek i mieszkanie w Warszawie zostały pod gruzami zbombardowanego w czasie Powstania Warszawskiego domu. Zaczynali wszystko od „zera”. Świetne kariery zawodowe rozpoczęte przed wybuchem wojny spełzły na niczym. Przez krótki okres w 1945 roku Ojciec pracował w PCK w Bydgoszczy. Od czerwca 1945 roku do września 1948 roku pełnił służbę w Wojsku Polskim na
Roman Pigłowski herbu Sokola (1910 – 1962)
stanowiskach zastępcy dyrektora Oficerskiej Szkoły Wojsk Pancernych w Modlinie, wykładowcy broni pancernej Oficerskiej Szkoły Piechoty i Kawalerii w Centrum Wyszkolenia Piechoty w Rembertowie oraz referenta Inspekcji i Spraw Wojskowych w gabinecie Naczelnego Dowódcy WP i Ministra Obrony Narodowej. Od września 1948 roku na własną prośbę przeniesiony do rezerwy w stopniu majora. Kolejno awansowany do stopnia podpułkownika.
W cywilu pracował w resorcie kinematografii jako naczelnik wydziału oraz w spółdzielczości kinematograficznej. Nigdy też nie wstąpił do żadnej partii politycznej ani nawet do związków zawodowych. W tych sprawach był jak na tamte czasy prawie wyjątkiem. Interesował się historią nie tylko najnowszą. W ramach dodatkowej pracy był przewodnikiem wycieczek po Warszawie, również prowadzonych w języku niemieckim. Ponadto kochał pracę w ogródku działkowym, uzyskując niezwykłe plony owoców i warzyw.
Czas spędzony w niewoli niemieckiej z pewnością odbił się na jego zdrowiu. A lata stalinowskie też nie były przyjazne dla przedwojennych oficerów. Zmarł przedwcześnie 7 grudnia 1962 roku w Warszawie po ciężkiej chorobie nowotworowej. Pochowany jest w Warszawie na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach (kw. II B 30).
Opracowała Wiesława Pigłowska, córka Romana Pigłowskiego, na podstawie przekazów rodzinnych, posiadanych dokumentów oraz pamiątek
Warszawa, 15 czerwca 2019 r.
195
Zenon Polak (1909 – 1992)
Zenon Polak urodził się 9 lipca 1909 r. w Wieruszowie. Pochodził z niezamożnej, wielodzietnej rodziny rolniczo-robotniczej. Po ukończeniu nauki w miejscowej szkole podstawowej uczęszczał od 1923 r. do neoklasycznego gimnazjum w Kępnie, do którego przez pięć lat dojeżdżał pociągiem. Wymagało to dużego wysiłku, ale narastająca w młodym Zenonie chęć zdobywania wiedzy przezwyciężała wszelkie niedogodności.
W 1929 r. otrzymał świadectwo dojrzałości i myślał o kontynuowaniu edukacji. Wspomina o tym w swoich zapiskach: „W dniu ukończenia gimnazjum miałem pełno nadziei na przyszłość. (…) Marzyłem o studiach, o skończeniu medycyny, prawa czy wyższej szkoły handlowej. Miałem lat dwadzieścia, a więc byłem w wieku, w którym, jak to się mówi, skrzydła rosną”.
Niestety, z powodu niezwykle trudnej sytuacji materialnej rodziny, wyniszczonej po I wojnie światowej, nie mógł kontynuować nauki. Po dwóch latach poszukiwania stałej pracy trafił we wrześniu 1930 r., do Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty w Nisku nad Sanem. Następnie został przydzielony do 70. Pułku Piechoty w Pleszewie, gdzie przez trzy miesiące odbywał ćwiczenia. Jesienią 1931 r. w stopniu plutonowego podchorążego rezerwy powrócił do cywila, a w roku następnym został mianowany podporucznikiem.
W tym czasie otrzymał posadę w Zarządzie Miejskim w Wieruszowie, gdzie pracował do wybuchu II wojny światowej na stanowisku księgowego. Tam też poznał swoją przyszłą żonę – Felicję. Na przełomie lat 1938-39 odbył pięciomiesięczny kurs w Instytucie Komunalnym w Warszawie. Po ukończeniu szkolenia zaproponowano mu stanowisko sekretarza gminy niedaleko Warszawy, ale nie przyjął tej oferty. Jako podporucznik rezerwy z nominacji został w styczniu tegoż roku przydzielony do 27. Pułku Piechoty w Częstochowie, gdzie od marca do maja odbywał ćwiczenia wojskowe. 28 czerwca 1939 r. wziął ślub i postanowił pozostać w Wieruszowie. Niedługo potem przeniesiono go do nowo organizowanego I Wieluńskiego Batalionu Obrony Narodowej. W lipcu wyjechał na manewry w rejon Wielunia. Tam jako pierwszy sformował pluton cyklistów. Podczas ćwi-
czeń w okolicach Praszki dotarł na motocyklu do granicy, gdzie po drugiej stronie stacjonowały już liczne oddziały regularnego wojska III Rzeszy. Po krótkim – niespełna miesięcznym pobycie w domu musiał 23 sierpnia ponownie stawić się w swojej jednostce, tym razem już nie na ćwiczenia.
Ten dzień tak opisał we wspomnieniach: „Nie było wyjścia z sytuacji. Rząd nasz ogłosił mobilizację częściową. Gorączka wojny ogarnęła cały kraj. 23 sierpnia zostaliśmy znów powołani do naszych jednostek. Pożegnałem wówczas moje rodzinne miasteczko, żonę, rodzinę niemal ze łzami w oczach. Przeczuwałem, że ich nieprędko zobaczę, jeśli w ogóle przeżyję i będę znów wśród nich, co ku wielkiemu szczęściu było mi jednak pisane. Opuściłem ich na z górą pięć i pół roku, na czas, który mierzyło się nieraz godzinami z tęsknoty i niepewności jutra. Nadchodziła największa tragedia naszego narodu, a potem ludzkości – wielka druga wojna światowa, która w skutkach przyniosła śmierć milionom istot w różnych warunkach – od pola bitwy do katowań i kominów w obozach koncentracyjnych, przyniosła łzy, głód, nędzę, strach, terror i wszystkie nieszczęścia”.
Od 1 września Zenon Polak bierze udział w walce zbrojnej przeciwko najeźdźcy jako dowódca III plutonu 2. Kompanii „Wieruszów” wchodzącej w skład I Wieluńskiego Batalionu Obrony Narodowej. W swoich wspomnieniach dokładnie opisał pierwszy dzień wojny: „Jest wczesny mglisty ranek 1 września. Przystępujemy do kopania rowów strzeleckich, potem zmiana pozycji i nagle w górze we mgle słyszymy ryk dużej ilości samolotów. Sądzimy, że to polskie lecące na zachód. Niestety, w kilka minut po przelocie słyszymy olbrzymi huk eksplodujących bomb. Później dowiadujemy się od ludności uciekającej, że to zbombardowany został Wieluń, w tym pierwsze bomby spadły na miejscowy szpital. Rozpoczęła się prawdziwa wojna nie z pozycji liniowych piechoty, ale lotnictwa, które zdradziecko zdruzgotało nasze zaplecze, większe miasta, magazyny, węzły kolejowe”.
Dowódcą baonu był kpt. Stefan Faczyński, a jego zastępcą kpt. Edward Rajpold, z którym później Zenon znalazł się w niewoli. Na czele kompanii wieruszowskiej stał por. Wiktor Sas. W godzinach przedpołudniowych dołączył do nich młody oficer rezerwy – ppor. Tadeusz Zajdel jako dowódca plutonu II. Jeszcze w tym samym dniu doszło do starcia z siłami nieprzyjaciela na skraju lasu pod wsią Krajanka, gdzie zaskoczone przez wojsko niemieckie odziały polskie, które dostały rozkaz przeciwnatarcia, poniosły duże straty. W tym pierwszym starciu polegli między innymi oficerowie Sas i Zajdel. Tego drugiego tak wspomina w swoich zapiskach: „Nie zapomnę nigdy instynktownego niepokoju i przeczucia kolegi Zajdla, który ubrany w mundur wyjściowy, wysokie buty, został ledwie przydzielony do naszej kompanii, a za kilka godzin biedak złożył swe życie w obronie ojczyzny”.
Po dramatycznej walce podporucznik Polak, nie widząc szans na przedarcie się przez niesłabnący ogień wroga i nie mając kontaktu z pozostałymi oddziałami, podjął decyzję o odwrocie. Wycofywał się na wschód w kierunku wsi Czastary,
197
Zenon Polak (1909 – 1992)
następnie przez Sokolniki, Lututów, Złoczew do Sieradza, a stamtąd na Łódź i Warszawę, cały czas uczestnicząc w walkach. 7 września dotarł do stolicy, gdzie spędził noc. Przez kolejne dni wraz z innymi jednostkami piechoty bronił linii Wisły w okolicach Góry Kalwarii. Po przedarciu się Niemców przez rzekę, aby nie dostać się do niewoli oddalił się wraz z oddziałem na wschód jedyną możliwą drogą – w kierunku Brześcia nad Bugiem.
Czynny udział Zenona
Polaka w kampanii wrześniowej zakończył się 17 września – tego dnia
w okolicy miejscowości
Siennica dostał się do niewoli niemieckiej. Po kilku dniach marszu został
wraz z innymi jeńcami przewieziony wagonem towarowym do obozu przejściowego niedaleko Królewca, a następnie do Oflagu XVIII A w Lienzu nad Drawą w Austrii.
4 czerwca 1940 r. trafił do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przydzielono go do baraku 2b.
W listopadzie 1943 r. z powodu ciężkiej choroby został przeniesiony do szpitala w Stargardzie Szczecińskim. Po ratującej mu życie operacji pozostał tam na rekonwalescencji, wykonując jednocześnie różnego rodzaju prace związane z opieką nad chorymi, pełniąc też funkcję grabarza. Dzięki temu
mógł kontaktować się z osobami z zewnątrz i zdobywać informacje, które później przekazywał do obozu. Podczas pobytu w szpitalu dwa razy odwiedziła go żona.
W marcu 1945 r. przeżył naloty i bombardowanie miasta przez armię radziecką. 10 marca razem z innymi jeńcami-rekonwalescentami został wyzwolony. W cztery dni później wrócił do domu. Po odzyskaniu
wielu
wybrał
198 Zenon Polak (1909 – 1992)
sił postanowił podjąć pracę. Spośród
ofert
stanowisko referenta podatkowego w byłym Starostwie Powia-
Oflag Lienz XVIIIA, luty 1940 r. Z. Polak pierwszy z prawej
towym w Kępnie. Zajmował się finansami i budową budżetu samorządu powiatowego oraz nadzorem nad całą gospodarką powiatu.
W 1946 r. przyszła na świat jego pierwsza córka Maria, następnie w 1951 r. –Ewa, a w dwa lata później – Hanna. W 1959 r. rozpoczął studia zaoczne w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Poznaniu. Ukończył je po pięciu latach, uzyskując tytuł magistra. W latach 1955-1975 pracował na stanowisku kierownika Wydziału Finansowego Prezydium Powiatowej Rady Narodowej w Kępnie. W wieku 66 lat przeszedł na emeryturę. Jako osoba bardzo aktywna podejmował się przez 17 lat emerytury różnych zajęć społecznych. Udzielał się w powiatowym kole Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, w którym pełnił funkcję wiceprezesa. Był radnym i do 1978 r. zastępcą przewodniczącego Rady Narodowej Miasta i Gminy Kępno. Wybrany na dalszą kadencję został członkiem prezydium oraz przewodniczącym Komisji Rozwoju Gospodarczego i Gospodarki Komunalnej. Od 1976 r. przez dwa lata był sekretarzem Zarządu Miejsko-Gminnego Towarzystwa Wiedzy Powszechnej. Dodatkowo z uwagi na zwiększone potrzeby finansowe rodziny (córki Maria i Hanna studiowały w Poznaniu i we Wrocławiu) podjął też pracę na pół etatu w administracji Zespołu Opieki
Zdrowotnej w Kępnie i pracował tam do 1978 r.
Zenon Polak zmarł 7 lutego 1992 r., mając 83 lata. Został pochowany na cmentarzu w Kępnie.
Opracowała Maria Czarnecka, córka Zenona Polaka, na podstawie przekazów rodzinnych oraz zapisków Ojca, w tym biografii i wspomnień
Styczeń, 2020 r.
199
Zenon Polak (1909 – 1992)
Zbigniew Przybyszewski (1907 – 1952)
Komandor Zbigniew Przybyszewski to postać, obok której nie można przejść obojętnie. Jego życie i tragiczna śmierć to przykład, że słowa: Honor i Ojczyzna mają najwyższą wartość.
Tak się złożyło, że miałem możliwość poznać komandora osobiście. Działo się to dawno, pod koniec lat 40. ubiegłego wieku, kiedy moi rodzice odwiedzali dość często piękny dom państwa Przybyszewskich, położony na wzgórzu górującym nad Gdynią w pobliżu Polanki Redłowskiej. Sześcioletniego chłopca, jakim byłem w 1949 roku, te „piękne okoliczności przyrody” niekoniecznie zachwycały. Czekałem na główną atrakcję – rejs motorówką po basenach portu w Gdyni. Wtedy dopiero mogłem podziwiać pana Zbyszka, bo tak się do pana komandora zwracał mój tata. Motorówką sterował marynarz, ale czuło się, że tu pan komandor jest dość wymagającym dowódcą. Szczegółów niestety nie pamiętam, ale wiem, że było to dla mnie duże przeżycie.
Zbigniew Przybyszewski (1907 – 1952)
Ale po kolei… Skąd moja rodzina poznała państwa Przybyszewskich? Przyszły komandor urodził się 22 września 1907 roku w Giżewie koło Kruszwicy. W tym samym roku, ale w Tuszynie pod Łodzią, 8 lutego urodził się brat mojej babci –Jan Feliks Busiakiewicz. Los zetknął ze sobą obu młodzieńców w roku 1927, kiedy to wstąpili na Wydział Morski Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu. Niektóre źródła mówią, że do ich spotkania mogło dojść jeszcze wcześniej w Szkole Morskiej w Tczewie. Obaj podchorążowie rozpoczęli zajęcia szkoleniem rekruckim. Promowani zostali na stopień podporucznika MW 15 sierpnia 1930 roku.
Po ukończeniu szkoły drogi ich kariery biegły równolegle. Służyli w polskiej Marynarce Wojennej w jej okresie bujnego rozwoju. Do służby wchodziły coraz to nowsze okręty, stąd liczne nowe przydziały. Po pierwszym awansie porucznik Przybyszewski, pod koniec 1933 roku, był przez pewien czas dowódcą kompanii w Kadrze Floty w Gdyni, a po kursie we Francji w 1934 roku został oficerem artylerii na okręcie podwodnym ORP Wilk. Zbigniew Przybyszewski niezależnie od pracy w marynarce wojennej zajmował się aktywnie jachtingiem, piastował kierownicze stanowiska w Ośrodku Szkolenia Jachtingu Morskiego i kilkakrotnie brał udział w regatach na Bałtyku. W 1935 roku zmienił stan cywilny, biorąc za żonę Helenę Poważe, siostrę kolegi ze Szkoły Podchorążych. Nowo poślubieni małżonkowie zamieszkali w Gdyni przy ulicy Ejsmonta. Właśnie na tym ślubie moja babcia, siostra Jana Busiakiewicza, poznała państwa Przybyszewskich. Przyjaźń mojej babci Barbary z panią Heleną, zwaną Leną, przetrwała długie lata. Głównie po aresztowaniu w 1950 roku Komandora i jego tragicznej śmierci zadanej mu przez ubeckich
201
oprawców. Natychmiast po aresztowaniu zaczęło się okrutne śledztwo – bezsensowne zarzuty spisku i szpiegostwa oraz nieustające tortury, których grozę trudno sobie nawet wyobrazić. Pani Helena z córką musiała opuścić dom, który skonfiskowano, a który był własnością państwa Przybyszewskich. Otrzymała również pod groźbą kary więzienia nakaz opuszczenia na zawsze Wybrzeża na odległość nie mniejszą niż 100 kilometrów.
Wnuczka komandora Przybyszewskiego, Anna Bogucka-Narloch, tak po latach wspomina tę przyjaźń: „Moja Babcia i Mama nie tylko przeżyły tragedię, ale znalazły się w bardzo trudnej sytuacji, wyrzucone z domu, bez środków do życia. Zamieszkały w Toruniu, gdzie ja się urodziłam. Pomagał im mieszkający po wojnie w Londynie Jan Busiakiewicz, oficer Marynarki Wojennej, przyjaciel dziadka jeszcze ze szkoły, ojciec chrzestny mojej Mamy. Później Helena Przybyszewska zamieszkała w Poznaniu”. W tym to okresie przyjacielskie kontakty pani Leny, aktorki teatru Marcinek, z moją rodziną uległy zacieśnieniu. Pani Lena bywała w domu mojej babci i naszym. Jej córka, Danusia, dawała nam mini recitale, grając na wiolonczeli. Ja, mając wtedy piętnaście lat, doskonale te spotkania pamiętam. Później, po wyjeździe pani Leny do Białegostoku, aż do śmierci mojej babci, trwały kontakty korespondencyjne. Wuj Jan Busiakiewicz, w czasach kiedy to już było możliwe, podczas kolejnych wizyt w Polsce nigdy nie zapominał o odwiedzinach żony swojego przyjaciela. Wróćmy jednak do lat trzydziestych. Po ślubie Zbigniew Przybyszewski pnie się po kolejnych stopniach kariery wojskowej. W 1936 roku obejmuje funkcję zastępcy dowódcy torpedowca ORP Mazur, a od 1937 roku pływa jako I oficer artylerii na niszczycielu ORP Burza. Ze względu na znakomitą opinię i świetne wyniki strzelań artyleryjskich dowodzonych przez niego marynarzy-artylerzystów zostaje, już jako kapitan marynarki, mianowany pod koniec 1938
roku dowódcą XXXI Baterii Artylerii Nadbrzeżnej na Helu. Zbudowana w 1935
roku XXXI Bateria Artylerii Nadbrzeżnej – to najpotężniejsza i niestety jedyna w okresie przedwojennym polska bateria najcięższej artylerii, zwana także imieniem jej twórcy kmdr. Heliodora Laskowskiego. Składała się z czterech dział Boforsa o kalibrze 152,4 mm – zlokalizowanych na żelbetowych stanowiskach usytuowanych na skraju cypla Półwyspu Helskiego. Kapitan Przybyszewski razem z żoną Heleną i dwuletnią córką Danusią przenosi się wówczas z Gdyni na Hel. W willi „Promiennej”, otoczonej sosnowym lasem, młodzi małżonkowie spędzają
ostatnie przez wojną święta Bożego Narodzenia.
202
Zbigniew Przybyszewski (1907 – 1952)
Zbigniew Przybyszewski (1907 – 1952)
Wybucha wojna i już pierwszej nocy Niemcy rozpoczynają atak na półwysep Helski. Ogromną część ciężaru obrony cypla przejmuje natychmiast bateria Laskowskiego, nie dopuszczając w pobliże wielokrotnie lepiej uzbrojonych okrętów niemieckich. 3 września ma miejsce pojedynek artyleryjski, w którym polskie pociski trafiają w maskę działa niszczyciela Leberecht Maass. Pancerniki Schlezwig-Holstein i Schlesien wielokrotnie nie wytrzymują pojedynku artyleryjskiego z baterią helską i ukrywają się za zasłoną dymną.
25 września dowódca baterii, kapitan Przybyszewski, zostaje ranny, ale szpital opuszcza już 28 września. W nocy z 1 na 2 października załoga baterii cyplowej rozpoczyna niszczenie swoich stanowisk – centrali artyleryjskiej, dalmierzy, przyrządów celowniczych. Z relacji porucznika Pawlikowskiego: „Wkrótce nadjechali samochodami niemieccy oficerowie, wysiedli, zbliżyli się do dowódcy, oficer niemiecki zasalutował i wyjął papierośnicę, częstując kapitana Przybyszewskiego papierosem, ten jednak energicznie odmówił, co nam się bardzo podobało. Niemiec zakomenderował z pruską butą – zdać broń! Wtedy kpt. Przybyszewski pobladł i z zaciśniętymi wargami wyszedł z szeregu. Niewprawnie manewrując jedyną zdrową ręką odpiął kordzik. Niemiec wyciągnął po niego rękę, ale ranny podszedł do nadbrzeża i z rozmachem cisnął broń w morze”. Ten symboliczny gest mówił więcej niż wiele słów. Obrońcy Helu zostają umieszczeni w oflagach i stalagach. Kapitan Przybyszewski trafia do oflagów: X B Nienburg, XVIII B Spittal.
W obozie II C Woldenberg od 1941 roku wraz innymi jeńcami, wśród których jest jego przyjaciel, kapitan Jan Feliks Busiakiewicz, rozpoczyna działania mające na celu ucieczkę. Niestety w lipcu 1942 roku Niemcy odkrywają tunel, który miał już blisko 50 m. Chcieli ukarać cały obóz, ale wtedy wśród 57 spiskowców zapada decyzja. Ośmiu ochotników wyłonionych drogą losowania bierze winę na siebie jako organizatorzy i wykonawcy podkopu. Jest wśród nich Przybyszewski. Niemcy z całą powagą wymierzają karę czternastodniowego aresztu domowego. Kapitan Przybyszewski otrzymuje uzasadnienie: „…przy współudziale innych jeńców wojennych wykopał chodnik podziemny o długości 40 m i do podstemplowania ścian bocznych i powały zabrał po kryjomu deski wyjęte z łóżka, i w końcu – wbrew obowiązującym przepisom – założył w takowym instalację elektryczną, pobierając w ten niedozwolony sposób prąd z obozowej sieci elektrycznej”. Ot, niemiecki porządek i dokładność. Następna próba ucieczki podjęta zostaje w lipcu 1943 roku w zbiorniku na drewno samochodu ciężarowego wyjeżdżającego z obozu, też niestety zakończona niepowodzeniem i powrotem pod strażą do obozu.
Po wyzwoleniu obozu kapitan Przybyszewski wahał się – jak wielu Polaków przebywających na Zachodzie – czy wrócić do Polski zmienionej zarządzeniami Jałty. Wybrał Polskę i w kwietniu 1945 roku wrócił do swojego domu w Gdyni i do ukochanej Marynarki Wojennej. Piastował w wojsku ważne funkcje, tworzył system artyleryjskiej obrony Wybrzeża. Mimo kolejnego awansu na stopień komandora porucznika,
203
czuł się w wojsku źle. Mianowano go szefem Służby Artyleryjskiej w Dowództwie Marynarki Wojennej w Gdyni. Latem 1950 roku awansował na stanowisko zastępcy szefa Wydziału Marynarki Wojennej przy Sztabie Generalnym WP.
Jako pierwszy z tak wysoko postawionych oficerów został aresztowany 16 września 1950 r. Reszta jest znana i opisana wcześniej. Sam komandor nie wystąpił o ułaskawienie, ale rodzina starała się wszelkimi sposobami nie dopuścić do wykonania orzeczonej kary śmierci. Nie pomógł list córki komandora, małej Danusi Przybyszewskiej, która błagała prezydenta Bieruta o litość dla swego tatusia. 16 grudnia 1952 roku komandor Przybyszewski został zabity strzałem w tył głowy na korytarzu więzienia.
Decyzją Naczelnego Sądu Wojskowego z 24 kwietnia 1956 roku postępowanie karne zostało wznowione i po ponownym rozpatrzeniu sprawy uchylono wyrok z 1952 r., stwierdzając całkowitą niewinność skazanych. Wdowie po komandorze zwrócono skonfiskowany dom. Pani Helena, żona komandora, w latach siedemdziesiątych wróciła na Wybrzeże i zamieszkała w Gdańsku Wrzeszczu, gdzie pracowała jako aktorka w Teatrze „Miniatura”.
Szczątki komandora Zbigniewa Przybyszewskiego odnaleziono wiosną 2013 r. w kwaterze „Ł” Cmentarza Wojskowego na Powązkach. 28 lutego 2014 r. – podczas uroczystości w Belwederze z udziałem Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego – IPN ogłosił, że udało się ustalić tożsamość Zbigniewa Przybyszewskiego. Notę identyfikacyjną odebrała Anna Bogusławska-Narloch, wnuczka komandora.
Uroczysty pogrzeb państwowy – z udziałem najwyższych władz państwowych – trzech komandorów: Przybyszewskiego, Mieszkowskiego i Staniewicza, ofiar zbrodniczych działań UB, odbył się 16-17 grudnia 2017 roku na Helu, a później na cmentarzu w Gdyni na Oksywiu.
Opracował dr Andrzej Grzybowski, członek Zarządu SW, na podstawie własnych wspomnień i przekazów oraz: Kadry morskie Rzeczypospolitej, tom III, Wyższa Szkoła Morska, Gdynia 1996; Oflag II C Woldenberg, Wspomnienia jeńców, KiW, Warszawa 1984; Tomiczek H., Zarudzki M., Jeniecka konspiracja wojskowa w oflagu II C Woldenberg, WP, 1989; Bohater obrony Helu Komandor porucznik Zbigniew Przybyszewski 1907-1952; Komandor porucznik Zbigniew Przybyszewski „Zbyszko z Kruszwicy”, Kruszwica tk Twoja Kruszwica; Kiedy czytam o dziadku, płaczę. Wspomnienia wnuczki p. Anny Boguckiej-Narloch, Puls, Wejherowa 2013; Zbiory NAC
Poznań, marzec 2022 r.
204
Zbigniew Przybyszewski (1907 – 1952)
Leon Ratajczak (1908 – 1986)
Leon Ratajczak urodził 8 kwietnia 1908 r. w Słomowie, powiat Oborniki, jako szóste z kolei dziecko Józefa i Elżbiety z domu Bartol. Od szóstego roku życia uczęszczał do szkoły, początkowo w Słomowie, a potem w Rogoźnie Wlkp., kończąc ją w 1922 r. W tym samym roku zdał egzamin wstępny do Seminarium Nauczycielskiego w Rogoźnie, które ukończył w 1927 r. i otrzymał posadę nauczyciela, początkowo w Szerleju na Śląsku, a potem w Studzieńcu w woj. poznańskim.
1 października 1929 r. został powołany do odbycia obowiązkowej służby wojskowej w Szkole Podchorążych w Śremie, którą ukończył łącznie z praktyką w pułku 18 września 1930 r., a trzy lata później otrzymał nominację na podporucznika rezerwy.
Z dniem 1 października 1930 r. ponownie podjął pracę na stanowisku nauczyciela w Murowanej Goślinie, przygotowując się jednocześnie do studiów na Wyższym Kursie Nauczycielskim. Kurs ten ukończył 1 września 1938 r., a równolegle do 30 czerwca 1939 r., uczęszczał na wykłady na Uniwersytecie Poznańskim.
24 sierpnia 1939 r. otrzymał kartę mobilizacyjną i został powołany do 59. Pułku Piechoty w Inowrocławiu. W szeregach pułku walczył do 20 września, a następnie przedarł się do Warszawy, gdzie brał udział w jej obronie na Pradze. Po kapitulacji trafił 2 października 1939 r. do niewoli niemieckiej, początkowo do obozu oficerskiego w Braunschweigu, a od 1940 r. – po zorganizowaniu oflagu w dzisiejszym Dobiegniewie – do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przebywał do stycznia 1945 r. W obozie, mając przygotowanie humanistyczne, angażował się w organizację biblioteki, pogłębiając też swoje wiadomości w ramach działającego tam Wyższego Kursu Nauczycielskiego. Dzięki temu po wojnie mógł się zapisać na trzeci rok studiów na Uniwersytecie Poznańskim.
Po powrocie z obozu ciężko chorował, tak więc pracę zawodową mógł podjąć dopiero 1 kwietnia 1946 r. na stanowisku nauczyciela i zastępcy dyrektora Liceum Pedagogicznego w Rogoźnie Wlkp. Pracując tam, jednocześnie kontynuował studia uniwersyteckie w zakresie pedagogiki, które ukończył w listopadzie 1947 r. obroną pracy magisterskiej. Od 1 października 1948 r. zostaje przeniesiony na sta-
Leon Ratajczak (1908 – 1986)
nowisko dyrektora Liceum Pedagogicznego przy ul. Mylnej w Poznaniu, gdzie pracuje do końca sierpnia 1954 r.
Z uwagi na talent organizacyjny i wysokie kwalifikacje pedagogiczne od 1 lipca 1954 r. powierzono mu organizację studiów nauczycielskich na terenie miasta Poznania z równoczesnym pełnieniem obowiązków dyrektora Studium Nauczycielskiego przy ul. Szamarzewskiego. Jednak od 1 grudnia 1956 r. z powodu krytycznego stanu opuszczonej przez niego placówki przy ul. Mylnej wraca do niej ponownie na stanowisko dyrektora. Od 1 września 1958 r. na tej bazie organizuje II Studium Nauczycielskie w Poznaniu, którego dyrektorem pozostaje do 31 sierpnia 1970 r., czyli do przejścia na emeryturę. Placówka ta wykształciła w najtrudniejszym powojennym czasie liczną kadrę wartościowych nauczycieli dla potrzeb oświaty województwa poznańskiego, a dyrektor Leon Ratajczak potrafił młodzieży zaszczepić umiłowanie zawodu, dążenie do nieustannego podnoszenia swoich kwalifikacji i doskonalenia umiejętności. Sam osobistym przykładem dawał dobry wzór wychowankom. Prowadził też liczne badania, w wyniku których powstała rozprawa doktorska i w 1960 r. uzyskał tytuł doktora nauk humanistycznych na Uniwersytecie Poznańskim. W uznaniu zasług na polu kształcenia nauczycieli został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz innymi odznaczeniami resortowymi i regionalnymi.
Poza intensywnym życiem zawodowym założył szczęśliwą rodzinę, żeniąc się w 1950 r. z Ireną Giełzak, również nauczycielką – mgr. polonistyki, u której znalazł nie tylko miłość, ale i wsparcie we wszystkich działaniach. Był kochającym i czułym ojcem dla swoich trzech córek: Teresy, Bożeny i Anny oraz wspaniałym dziadkiem dla wnuków: Aleksandra i Sławomira.
Zmarł 29 grudnia 1986 r. w Poznaniu i został pochowany na Cmentarzu Miłostowo.
Opracowała dr med. Teresa Kosicka, córka Leona, na podstawie dokumentów pozostających w rodzinie oraz pamięci rodzinnej
Poznań, 18 lutego 2019 r.
206
Zbigniew Rowiński (1905 – 1986)
Z urodzenia ostrowianin, z wykształcenia prawnik, lotnik, jeniec wojenny w Oflagu II C Woldenberg, członek komisji międzynarodowej uczestniczącej w ekshumacji grobów katyńskich w 1943 r., żołnierz Armii Andersa skazany na życie na obczyźnie, fotograf, sprzedawca, administrator, emeryt – nie dane mu było powrócić do Ojczyzny, zmarł jako londyńczyk.
Zbigniew Rowiński urodził się 9 lipca 1905 r. w Ostrowie Wlkp. Był synem Stefana Rowińskiego, znanego księgarza i wydawcy, działacza niepodległościowego i politycznego w czasach zaboru pruskiego, w okresie międzywojennym i okupacji niemieckiej, desygnowanego na pierwszego burmistrza Ostrowa w niepodległej Polsce. Matką Zbigniewa była Kazimiera Poturalska, córka Teodozji i Ludwika, kupca ostrowskiego, wnuczka powstańca listopadowego. Zbigniew posiadał rodzeństwo: brata Bogdana – lekarza, Lecha – ekonomistę i siostrę Wandę – geografa.
Naukę w zakresie podstawowym pobiera w Ostrowie. Następnie w rodzinnym mieście kontynuuje naukę w Gimnazjum Męskim. W tym okresie działa w Towarzystwie Tomasza Zana, redaguje też szkolne czasopismo „Promień”. Maturę zdaje w 1924 r. Po maturze wyjeżdża na studia prawnicze do Poznania. Studiuje na wydziale prawno-ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego im. Adama Mickiewicza. Uzyskuje tytuł magistra praw 18 lipca 1930 r.
Po studiach rozpoczyna jednoroczną służbę wojskową w Podchorążówce Piechoty w Jarocinie. Tam zainteresowawszy się lotnictwem, uzyskuje możliwość na-
uki pilotażu w 3. Pułku Lotnictwa w Poznaniu. W ślad za tym w listopadzie 1930 r. przeniesiony zostaje do Podchorążówki Lotnictwa w Dęblinie. Kończy ją, uzyskując tytuł pilota rezerwisty w randze podporucznika. Przydzielony zostaje do 1. Pułku Lotnictwa w Warszawie.
Po okresie przeszkolenia wojskowego zaczyna pracować jako aplikant w Sądzie Okręgowym w Ostrowie, później w Sądzie w Poznaniu. Powraca jednak do Sądu w Ostrowie, skąd otrzymuje przeniesienie do Sądu Okręgowego w Katowicach. Zdaje egzamin na prokuratora i otrzymuje skierowanie do pracy w Prokuraturze Okręgowej Sądu w Katowicach.
Tuż po objęciu tego stanowiska zostaje wcielony do 3. Pułku Lotnictwa Armii
Poznań w Ławicy k/Poznania, skąd udaje się na wojnę. Uczestniczy w walkach w bitwie nad Bzurą jako pilot 131. Eskadry Myśliwców. 1 października 1939 r. po walkach w obronie Warszawy dostaje się do niewoli niemieckiej. Trafia pierwotnie do obozu jenieckiego Oflag XI B Braunschweig, gdzie otrzymuje numer jeńca 1205/XIB. Stamtąd przewieziony zostaje do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przebywa aż do wyzwolenia. Wykorzystując swoją wiedzę zawodową i posiadane umiejętności, aktywnie włącza się w życie obozowe.
W 1943 r. Niemcy ujawnili zbrodnię ludobójstwa popełnioną w Katyniu przez Sowietów na jeńcach – oficerach polskich. Władze niemieckie chcąc propagandowo wykorzystać ten fakt, wyznaczyły komisję składającą się z jeńców, oficerów alianckich oraz oficerów polskich z Oflagu II C Woldenberg, której celem było dokonanie wizji lokalnej miejsca zbrodni, ustalenie faktów popełnionego ludobójstwa, dokonanie ekshumacji ofiar, określenie ich tożsamości i ostateczne potwierdzenie winy Sowietów. Działalność komisji miała również na celu przeciwdziałanie propagandzie sowieckiej prowadzonej od 1941 r., obciążającej za tę zbrodnię Niemców. W skład tej komisji Niemcy wyznaczyli ppor. Zbigniewa Rowińskiego i kpt. Konstantego Adamskiego z Oflagu II C Woldenberg; uczestniczyli w niej również Amerykanie: ppłk. John H. Van Vliet jr. i kpt. Donald B. Steward oraz oficerowie brytyjscy. Z uwagi na bardzo dobrą znajomość języka niemieckiego
208 Zbigniew Rowiński (1905 – 1986)
i profesję prokuratorską ppor. Zbigniew Rowiński został wyznaczony na tłumacza i kierownika tego zespołu. Zostaje przewieziony przez Niemców pociągiem do Berlina, a stamtąd samolotem do Smoleńska z międzylądowaniem w Warszawie. W Katyniu jest 17 kwietnia 1943 r. i uczestniczy w ekshumacji pierwszych 300 ofiar zbrodni, z których tylko 160 udało się zidentyfikować. Pomimo surowego zakazu Niemców do nieposiadania jakichkolwiek materiałów piśmiennych udaje się Zbigniewowi Rowińskiemu odtworzyć z pamięci plan lasu katyńskiego, miejsce dołów ekshumacyjnych i ilość wydobytych z nich ciał pomordowanych – co obrazuje wykonany przez niego zachowany szkic. Udaje się mu także z jednej z mogił wynieść kawałek sznura, którym były związane ręce ofiary. Po powrocie do obozu Woldenberg składa Najstarszemu Obozu szczegółowy raport z działalności zespołu, któremu przewodniczył.
W obozie nadal aktywnie uczestniczy w życiu oflagu, teraz jako komentator dochodzących do jeńców wiadomości z zewnątrz. Komentarze te znane są w obozie jako „Braunszwajgierki” i „Obzieracze”, ciesząc się sporym zainteresowaniem jeńców. Stają się przyczynkiem do powstania satyrycznej „Kroniki agencji jotpepe”. Współudział w jej powstaniu ma por. Andrzej Bukowski, późniejszy autor m.in. książki „Za drutami oflagów. Dziennik oficera 1939-1945”. Zbigniew Rowiński wykazuje się też zdolnościami aktorskimi, co potwierdza jego udział w organizowanej przez jeńców grupie teatralnej. I tak w marcu 1943 r. występuje w roli hr. Almaviva w „Cyruliku Sewilskim” w reżyserii Jana Koehera i z muzyką Jerzego Młodziejowskiego, a w 1944 r. w sztuce „Kres wędrówki” Roberta Cedrica Sheriffa. Zachowały się fotografie z tych obozowych kulturalnych wydarzeń.
Zbliżający się pod naporem Armii Czerwonej front powoduje, że 24 stycznia 1945 r. niemiecki kpt. Meyerhoffer powiadamia jeńców o zarządzonej rankiem następnego dnia ewakuacji obozu. Ta zaskakująca decyzja powoduje olbrzymie zamieszanie w obozie i nieufność wobec okupanta, gdyż jeńcy spodziewają się wyzwolenia obozu przez nacierające wojska, a nie pieszej wędrówki w głąb Niemiec w śniegu i silnym mrozie. Organizacyjnie jeńców podzielono na dwa obozy i 4 bataliony. Zbigniew Rowiński zostaje przydzielony do obozu „Zachód”, a w nim do 4. batalionu. W bardzo mroźny dzień 25 stycznia 1945 r. w odstępie paru godzin bataliony ruszają w drogę. Do 28 stycznia pokonają usianą trupami drogę przez Osiek, Ogardy, Nieoporowice, Żabicko do Sarnik. Po noclegu w Sarnikach ppłk Stanisław Sztarejko przejmuje dowodzenie 4. batalionem i rozkazuje dalszy marsz z Niemcami w stronę Szczecina. 16 lutego batalion stacjonuje w Zierzow, 8 marca dociera do Boinzenburga nad Łabą. Tam wydzielona zostaje z batalionu 400-osobowa grupa, w której znajduje się Zbigniew Rowiński. Grupa ta, załadowana do towarowych wagonów i przez 12 dni podróży bombardowana przez lotnictwo aliantów niszczące szlaki kolejowe, dociera po przeszło 800 km do Oflagu VII A w Murnau. Tam Zbigniew Rowiński spotyka się z młodszym bratem
209
Zbigniew Rowiński (1905 – 1986)
Lechem, jeńcem Murnau od pięciu lat. 25 kwietnia wojska amerykańskie wyzwalają jeńców obozu w Murnau, ratując im życie, gdyż w tym właśnie dniu na rozkaz
Heinricha Himlera wszyscy jeńcy obozu w Murnau mieli być zamordowani. Wolny po pięciu latach niewoli Zbigniew Rowiński kieruje swe kroki do Armii Andersa walczącej z Niemcami u boku aliantów. Zostaje przyjęty do II Korpusu Polskiego jako instruktor prawa karnego w Dowództwie Zamorskim. 27 listopada 1945 r. składa raport z pobytu w Katyniu przed dowództwem armii Andersa. Później w kwietniu 1952 r. w Rzymie raportuje ponownie, tym razem przed międzynarodową Komisją Reprezentantów USA. Materiały te zostają przekazane do Trybunału Norymberskiego. Zeznania
Zbigniewa Rowińskiego w sprawie zbrodni katyńskiej mają negatywny wpływ na losy młodszego brata Lecha, z którym spotyka się w Arco, a który po powrocie z Anglii do kraju w 1946 r. nie może otrzymać pracy i nie może awansować mimo otrzymanych propozycji. W tym czasie jest też dwukrotnie przesłuchiwany przez służby bezpieczeństwa PRL.
W 1946 r. Zbigniew zostaje przeniesiony do Wielkiej Brytanii, gdzie po raz trzeci spotyka się z bratem Lechem. Po dwuletnim pobycie w Polish Rasettlement Corps kończy kursy fotografii kolorowej, a po rozwiązaniu Korpusu rozpoczyna praktykę zawodową w Cardiff, otwiera własny zakład fotograficzny i przeprowadza się do Londynu. Kolejno prowadzi sklep z maszynami do pisania i urządzeniami do tłoczenia płyt gramofonowych. Przed przejściem na emeryturę pracuje jako administrator gospodarczy firmy Rosenthal. W późnych latach swego życia żeni się z Marią
Plucińską, znaną mu z okresu przedwojennego dziennikarką. Pozostają bezdzietni. W okre-
210
Zbigniew Rowiński (1905 – 1986)
Zbigniew Rowiński (1905 – 1986)
sie pobytu w Londynie odwiedza Polskę dwukrotnie, lecz dopiero po otrzymaniu obywatelstwa brytyjskiego, które zapewniało mu bezpieczeństwo osobiste, zagrożone w związku z zeznaniami w sprawie Katynia. W czasie pobytu w Polsce dostaje ataku serca, co kończy się pobytem w szpitalu i koniecznością ściągnięcia kierowcy z Londynu, który odwozi go do Anglii.
Przez ostatnie lata swego życia ciężko choruje. Otoczony troskliwą opieką żony umiera w Londynie 17 maja 1986 r. Pochowany zostaje w rodzinnym grobowcu w Ostrowie Wielkopolskim na cmentarzu przy ul. Limanowskiego.
Za życia odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi oraz innymi wieloma odznaczeniami polskimi i brytyjskimi. Był człowiekiem dobrym, zacnym, uczciwym, wielkiego serca i gorącym patriotą.
Opracował Krzysztof Rowiński, bratanek Zbigniewa Rowińskiego, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in. A.Bukowski, Za drutami oflagów, PWN, 1993; „Oflag II C Woldenberg”, KiW 1984; Materiały CMJW, Wikipedia 2020
Poznań, 2 marca 2021 r.
211
Kazimierz Rudzki (1911 – 1976)
Kazimierz Rudzki urodził się w Warszawie 6 stycznia 1911 r. jako syn Bronisława Rudzkiego, właściciela firmy gramofonowej i wydawnictwa muzycznego z siedzibą przy ul. Marszałkowskiej. Po ukończeniu Gimnazjum Ziemi Mazowieckiej (1929 r.) studiował w warszawskiej Wyższej Szkole Handlowej. Dyplom uzyskał na podstawie pracy „Przemysł muzyczny w Polsce”; i nic dziwnego, pomagał bowiem wtedy ojcu w rodzinnej Fabryce Płyt Gramofonowych. Ale mimo ukończenia studiów ekonomicznych ciągnęło go do świata artystycznego. Został więc najpierw słuchaczem Instytutu Reduty (szkoły aktorskiej) Juliusza Osterwy, a następnie PIST na Wydziale Reżyserii pod kierunkiem Leona Schillera.
W latach 1933-35 odbył dwuletnią służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy Łączności w Zegrzu. Tam w 1935 r. uzyskał nominację na podporucznika. Rok 1938 okazał się przełomowy: ukończył reżyserię, a jego pracą dyplomową były dwa akty „Żabusi” Gabrieli Zapolskiej. Zadebiutował także jako aktor
niewielką rólką w Teatrze Powszechnym.
Niestety dobrze zapowiadającą się karierę przerwała wojna.
Zmobilizowany 30 sierpnia 1939 r. ppor. K. Rudzki wziął udział w kampanii wrześniowej jako łącznościowiec, dowódca radiostacji, a po bitwie pod Kockiem (2-6 października) dostał się do niewoli, spędzając w niemieckich obozach jenieckich całą wojnę. Najpierw trafił do obozu w Weilburgu nad Lahną, gdzie prowadził program artystyczny „Czarna kawa przy piwie”. W sierpniu 1940 r. został przewieziony do Oflagu II C Woldenberg, gdzie pozostał aż do ewakuacji w styczniu
1945 r. i oswobodzenia po tragicznej potyczce Niemców ze szpicą Rosjan w miejscowości Deetz.
Kazimierz Rudzki (1911 – 1976)
Oflag II C, największy obóz jeniecki z okresu II wojny światowej, zasłynął m.in. z artystycznej aktywności przetrzymywanych w nim jeńców. To właśnie tam Kazimierz Rudzki był jednym z inicjatorów powołania jenieckiego teatru, który wystawiał widowiska rewiowe i dramatyczne; pod jego artystycznym kierownictwem powstawały też przedstawienia lalkowe.
Już w październiku 1940 r., jeszcze na plenerowej scenie, zaimprowizowano z niemałym wkładem K. Rudzkiego dwa pierwsze widowiska zatytułowane „Cyrk”. Sprawował pieczę nad całością przedstawień, przejmując także rolę konferansjera, a później reżyserując już na zorganizowanej nieomal profesjonalnie scenie uroczystą premierę „Noworocznej rewii”. W lutym 1941 r. kolejną premierą była „Noc na Goboto”. Paradoksalnie właśnie w czasie obozowej niewoli Rudzki szlifował swoje umiejętności konferansjera. Jednocześnie nie ograniczając się tylko do funkcji aktora, konferansjera i reżysera, podjął się także szkolenia młodych kandydatów na aktorów. W sierpniu 1942 r. wraz ze Stefanem Flukowskim i Janem Koecherem zorganizował cykl wykładów z dziedziny historii teatru i dramatu.
To także K. Rudzki wyreżyserował m.in. „Zemstę” Al. Fredry, oczywiście w warunkach obozowych, co uwiecznił Andrzej Nowicki w swojej fraszce:
„Dziwny to teatr. Teatr to jedyny, A drugi taki nie wiem gdzie. Chłopcy w tym teatrze grają za dziewczyny, Ale na odwrót – niestety nie”.
Nie sposób tutaj opisać całej działalności Kazimierza Rudzkiego w okresie zniewolenia w Oflagu II C Woldenberg. Niemałe zasługi położył wraz z innymi współjeńcami także w organizacji i prowadzeniu teatru kukiełek.
213
Kazimierz Rudzki (1911 – 1976)
Po wyzwoleniu z niewoli powrócił w lutym 1945 r. do Warszawy, gdzie na krótko zaangażował się w prace powstającej właśnie Szkoły Dramatycznej Janusza Strachockiego, wkrótce jednak wyjechał do Torunia. Jego zasługą był współudział w organizacji tworzonego tam właśnie Teatru Ziemi Pomorskiej (dzisiejszego Teatru im. Wilama Horzycy) – sprawował w nim funkcję dyrektora sceny. Zmobilizowany w kwietniu 1945 r. przydzielony został jako asystent reżysera do zespołu realizującego pierwsze wydania Polskiej Kroniki Filmowej. Epizod ten trwał krótko i już w sezonie 1945/46 Kazimierz Rudzki znalazł się w zespole Teatru Wojska Polskiego. W nim właśnie przygotował w grudniu 1945 r. „Wesele Figara”
Beaumarchais’go, w którym – co wytknęli mu ówcześni recenzenci gazet związanych z przejmującą władzę partią komunistyczną – nader ostrożnie eksponował motyw rewolucyjny. Był jednym z twórców Teatru Kameralnego Domu Żołnierza. Ta scena, współprowadzona z Erwinem Axerem, Jerzym Wyszomirskim i Michałem Meliną, dała początek istniejącemu do dziś warszawskiemu Teatrowi Współczesnemu.
W marcu 1948 r. zawarł związek małżeński z Walerią Ablewską i razem z Teatrem Syrena przeniósł się do Warszawy: do 1955 r. był jego aktorem i reżyserem, a w latach 1950–1953 także dyrektorem. Do końca życia pozostał związany z Teatrem Współczesnym. Jego sceniczny dorobek nie jest wprawdzie szczególnie imponujący: około dwudziestu ról, nie zawsze pierwszoplanowych, za to jednak zapewniających mu popularność jako aktorowi teatralnemu.
Do jego najwybitniejszych występów we Współczesnym zaliczono m.in. role: Hieronima w „Pierwszym dniu wolności” Leona Kruczkowskiego (1959 r.), szalonego lekarza w sztuce „Knock, czyli triumf medycyny” Julesa Romainsa (1960 r.) czy męża w „Szczęśliwym wydarzeniu” Sławomira Mrożka (1973 r.). Jego ostatnim występem teatralnym była rola w „Grze” Wojsława Brydaka (1975 r.) w reżyserii Macieja Englerta, gdzie wcielił się w... postać Konferansjera (!). Rola Konferansjera została jakby specjalnie dla niego napisana, trudno więc było odróżnić, co jest tekstem autora, co odaktorskim komentarzem, a co zwyczajnie sugestią osobowości Kazimierza Rudzkiego.
Przed kamerą zadebiutował w 1957 r. w „Eroice” Andrzeja Munka w roli podporucznika Turka, gdzie w drugiej etiudzie, czyli „Ostinato – Lugubre”, wykorzystał swoje doświadczenia z niemieckiego oflagu. Potwierdzał to Jan Knothe, polski architekt, pisarz i dyplomata, także jeniec Oflagu II C, tak pisząc o zetknięciu się z tym dziwnym aktorem: „Pierwszy wizerunek Rudzkiego i najbardziej zachowany w pa-
214
mięci – to właśnie ten z obozu. Rogatywka, wojskowy płaszcz i do tego trochę zbyt cywilny szalik. Takuteńki, jak go oglądali później wszyscy w filmie i na scenie”. Akcja tej noweli rozgrywa się w niemieckim oflagu – po raz pierwszy na ekranie przedstawiono życie polskich oficerów w niemieckim obozie jenieckim w czasie II wojny światowej. Wyrazista postać podporucznika Turka wykreowana przez Kazimierza Rudzkiego nadała temu obrazowi właściwy koloryt przekazujący przesłanie filmu. Godzi się tutaj przytoczyć anegdotę opowiedzianą przez osobę oddaną pamięci oficerów września – prof. arch. Zbigniewa Wilmę, autora Pomnika Woldenberczyka. Otóż po premierze filmu młody wtedy Zbyszek, poprzez rodziców mający kontakt towarzyski z Kazimierzem Rudzkim, chcąc wyrazić swoje wrażenia po projekcji, zwrócił się do aktora ze słowami: „Panie Kazimierzu, jak pan to znakomicie zagrał!”, na co Kazimierz Rudzki ze swoistym spokojem i kamienną twarzą odparł: „Zbyszku, pięć lat próbowałem”.
Mistrzostwo riposty Pana Kazimierza wyraża się także i w takiej anegdocie, gdzie do legendy przeszła jego rada dana koledze z reżyserskich studiów, późniejszemu wybitnemu krytykowi filmowemu, który od zawsze był na bakier z higieną. Gdy ten zarzekał się, że bierze codziennie kąpiel, Rudzki z kamienną twarzą, ale i z troską w głosie miał rzec: „ale może częściej zmieniaj wodę”. Znana jest też słynna anegdota z rozmowy z Arturem Sandauerem na temat profesury Kazimierza Rudzkiego. Aktor miał stwierdzić, że tylko dlatego został profesorem, by jego ulubieniec Bogdan Łazuka mógł zostać magistrem. To wreszcie Kazimierz Rudzki był autorem słynnego komentarza do hucznie obchodzonego dwudziestolecia Polski Ludowej w 1964 r.: „Dwadzieścia lat minęło, jak z knuta strzelił”. W kolejnych latach Kazimierz Rudzki często występował w spektaklach telewizyjnych, ale dopiero w 1962 r. Stanisław Różewicz obsadził go w jednej z nielicznych głównych ról, jakie przyszło mu zagrać przed kamerą. Był to „Głos z tamtego świata»: akcja filmu toczy się na początku lat 60. w Krakowie. Niespełniony lekarz nazwiskiem Aksamitowski (w tej roli kapitalny Kazimierz Rudzki), mimo że nie ukończył studiów medycznych, zarabia na życie udzielaniem porad lekarskich. Nie kończy się to happy endem. Kazimierz Rudzki na pewno zostanie zapamiętany z występów w serialu „Wojna domowa» (1965-1966, reż. Jerzy Gruza), w którym zagrał nieco staromodnego ojca dorastającego chłopaka zafascynowanego big-beatem. Wracając jeszcze do scenerii II wojny światowej i to z „przymrużeniem oka”, zapamiętamy także Kazimierza Rudzkiego dzięki epizodycznej roli w kapital-
215
Kazimierz Rudzki (1911 – 1976)
Kazimierz Rudzki (1911 – 1976)
nej komedii „Jak rozpętałem II wojnę światową” (1969 r.) w reżyserii Tadeusza Chmielewskiego. W części II, zatytułowanej „Za bronią”, główny bohater – szeregowy Franek Dolas (genialny Marian Kociniak) – po wielu perturbacjach trafia do jednostki Anglików, którą dowodzi kapitan Ralf Peacoock – tę postać, trafnie i nieprzypadkowo noszącą nazwisko „Paw”, brawurowo zagrał Kazimierz Rudzki, umiejętnie parodiując stereotyp sztywnego brytyjskiego oficera i dżentelmena. Nie sposób omówić wszystkich ról filmowych Kazimierza Rudzkiego, a przecież jego twórczość to także radio i kabarety: „Szpak”, „Wagabunda” i „Pod Egidą”. Trudno nie wspomnieć go także jako prowadzącego „Kącik wynalazcy” w „Podwieczorku przy mikrofonie”
Przez ostatnie dwa lata życia Kazimierz Rudzki zmagał się z chorobą nowotworową. Jego odejście tak wspominał Erwin
Axer: „Pożegnaliśmy się w lecie, wyjechałem, a kiedy powróciłem w jesieni na dzień jeden, dzwonił do mnie, żeby się usprawiedliwić z niemożności zagrania w Katowicach swojej roli w <Rzeczy listopadowej>. Był właśnie w szpitalu. Mówił rzeczowo i dość raźnie, ale słuchając, wiedziałem, że wie, i on wiedział już, że ja wiem. Pożegnał się krótko, tak jak zwykł się był żegnać, bez względu na to, czy to było na jutro, na rok czy na zawsze”.
Kazimierz Rudzki zmarł 2 lutego 1976 r. w Warszawie. Został pochowany na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Opracował Andrzej Pazda, wiceprezes Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie przekazów osobistych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: A. Bukowski, Za drutami oflagów, PWN, 1993; Oflag II C Woldenberg, KiW, 1984; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, SW, 2017
Poznań, 26 marca 2020 r.
216
Tadeusz Rutkowski (1906 – 1977)
Tadeusz Rutkowski urodził się 9 marca 1906 r. w Białymstoku w rodzinie wielodzietnej. Rodzicami
czwórki rodzeństwa byli Jan i Irena z domu Kaszyńska. W 1926 r. wstąpił do Oficerskiej Szkoły Marynarki Wojennej w Toruniu (OSMW), przemianowanej w 1928 r. na Szkołę Podchorążych Marynarki Wojennej (SPMW). Szkołę i naukę w Korpusie Morskim ukończył 14 sierpnia 1929 r. Zdjęcie poniżej przedstawia moment promocji rocznika 1929. W dniu 16 listopada
1931 r. objął stanowisko dowódcy Baterii Artylerii Nadbrzeżnej 105 na Helu. W 1932 r. był słuchaczem I Kursu Oficerów Artylerii Morskiej (KOAM).
Teorię zdobywał w Warszawie, a staże praktyczne odbywał w Tulonie, gdzie szkolił się na ciężkich krążownikach i kontrtorpedowcu. W grudniu 1932 r. został zaokrętowany na niszczycielu ORP Burza jako II oficer artylerii. W czasie służby na niszczycielu uzyskał 1 października 1933 r. awans na porucznika Marynarki
Wojennej. Od 1 listopada
1933 r. do 28 lutego 1935 r. jako porucznik PMW był kolejno: dowódcą kanonierki ORP Komendant
Piłsudski oraz zastępcą dowódcy ORP Generał Haller.
W listopadzie 1934 r. połączył się węzłem małżeńskim z Wandą Orlicką, córką działacza narodowego i komisarza plebiscytowego w 1918 r. na okrąg gliwicki – Feliksa Orlickiego. Od 1 marca 1935 r. do 15 października 1935 r. pełnił obowiązki oficera artylerii Sztabu Dowództwa Floty w Gdyni. Od 16 października
1935 r. do 31 maja 1936 r. w Kierownictwie Marynarki Wojennej w Warszawie był
Tadeusz Rutkowski (1906 – 1977)
referentem broni, a potem pełnił obowiązki zastępcy Szefa Artylerii i Uzbrojenia Kierownictwa MW. Z końcem 1936 r. do marca 1937 r. był w Szefostwie
Fortyfikacji w Gdyni kierownikiem montażu centrali artyleryjskiej i kierowania ogniem Baterii
152,4 mm „Bosfor” na Helu.
Od 10 marca 1937 r. przez dwanaście miesięcy –podczas budowy niszczyciela, stawiacza min ORP Gryf w stoczni „Normanda” w Hawrze (Francja) – był członkiem kierownictwa Komisji Nadzoru Budowy, w której zastąpił kpt. mar. Stanisława Mieszkowskiego. Następnie uczestniczył w Komisji Odbiorczej i jako
członek pierwszej załogi, na stanowisku I oficera artylerii, 6 marca 1938 r. przyprowadził okręt do Polski, do Gdyni. Dnia 19 marca 1938 r. uzyskał awans na stopień kapitana Marynarki Wojennej, pełniąc na ORP Gryf funkcję I oficera artylerii do 10 czerwca 1939 r.
W czerwcu 1939 r. objął dowództwo szkolnego okrętu artyleryjskiego, torpedowca ORP Mazur, którego załoga walczyła z bombardującymi port samolotami niemieckimi w dniu 1 września 1939 r. aż do zatonięcia okrętu. Ocenia się, że zginęło około 50 ludzi z 77-osobowej załogi. Wybuch bomby i kotłów okrętowych wyrzucił do morza dowódcę okrętu, kpt. mar. T. Rutkowskiego, który po wyratowaniu się, zgłosił się do dowódcy Dywizjonu Artylerii Nadbrzeżnej (DAN-u) obrony Helu, kmdr. ppor. (majora artylerii lądowej)
Stanisława Kukiełki i uczestniczył w obronie Helu oraz Oksywia jako jego zastępca. W trakcie obrony wybrzeża kpt. mar. Tadeusz Rutkowski wraz z kmdr. ppor.
St. Kukiełką współpracowali, a następnie nadzorowali przeniesienie dział z zatopionego w porcie stawiacza min ORP Gryf. Działo nr. 3 jednolufowe kal. 120 mm
Bosfors i nr. 4 dwulufowe kal. 120 mm Bosfors zostało zdjęte i ustawione na Helu.
Na zdjęciu powyżej kapitanowie marynarki: Marian Wojcieszek, Zbigniew
Przybyszewski i Tadeusz Rutkowski.
Po kapitulacji Rejonu Umocnionego Helu kpt. mar. T. Rutkowski został 2 października 1939 r wzięty do niewoli. Oficerów przewieziono do Gdańska i ulokowano na okręcie szpitalu „Wilhelm Gustlof”. Gestapo już na tym okręcie rozpo-
218
częło przesłuchiwanie jeńców, szczególnie poszukując oficerów Wydziału II. Oficerów, obrońców wybrzeża, przewieziono z Gdańska do Gdyni, skąd 5 maja 1939 r. zostali rozwiezieni do oflagów: najpierw do X C Nienburg nad Wezerą, a potem do Austrii, do obozu XVIII C Spittal nad Drawą. I wreszcie stamtąd 1 czerwca 1940 r. oficerów Marynarki Wojennej – obrońców Helu, Jastarni, Gdyni i Oksywia – przeniesiono do Oflagu II C w Woldenbergu, gdzie osadzono ich w baraku XV B. Wśród przybyłych był kpt. mar. Tadeusz Rutkowski.
Honorem i obowiązkiem każdego jeńca Oflagu II C była konspiracja. Brał w niej udział każdy jeniec, indywidualnie lub w grupach. Nie znaczy to, że w czasie walki konspiracyjnej nie było tragedii i ofiar, np. w baraku XV B kpt. mar. J. Busiakiewicz, por. mar. K. Rekner i por. Radoński w listopadzie 1944 r. byli zatrzymani, przesłuchiwani i oddani gestapo.
Jeniec, kpt. mar. T. Rutkowski kilka razy trafiał do aresztu.
Już po wyzwoleniu w 1946 r. kpt. Rutkowski został powołany do służby w Polskiej Marynarce Wojennej i zweryfikowany
w stopniu komandora podporucznika, a potem skierowany do artylerii, gdzie otrzymał przydział do Sztabu Głównego MW na stanowisko Pomocnika, a następnie Szefa Oddziału Operacyjnego Wyszkolenia Morskiego. Od lutego 1947 r. przez pół roku pełnił w Sztabie funkcję Oficera Artylerii Floty i dodatkowo obowiązki Dowódcy Dywizjonu Artylerii Kolejowej. W sierpniu 1947 r. kmdr ppor. T. Rutkowski objął stanowisko Szefa Sztabu Szczecińskiego Okręgu Nadmorskiego, zastępując kmdr. por. Kraszewskiego i przenosząc się z rodziną do Świnoujścia. Od czerwca 1950 r. do początku 1951 r. pełnił tam obowiązki dowódcy Szczecińskiego Obszaru Nadmorskiego. W 1950 r. awansował na stopień komandora porucznika i 21 grudnia 1950 r., ciesząc się jeszcze bardzo dobrymi i wysokimi ocenami Dowództwa PMW w Gdyni, objął dowództwo Bazy Marynarki Wojennej w Świnoujściu.
Zdjęcie kpt. mar. Tadeusza Rutkowskiego w czasie pobytu w Woldenbergu. Portret Ojczulka namalowany w 1944 r. w Woldenbergu przez ppor. Edmunda Czarneckiego nr.18503/ XVIIIA
W latach 1948-1950 w całej Marynarce Wojennej wobec sanacyjnych oficerów II Rzeczypospolitej, „oflagowców” i tym podobnych „wrogów socjalistycznego państwa”, posypały się donosy, szykany i oskarżenia o szpiegostwo oraz spiski. Wobec kmdr. por. T. Rutkowskiego – za rzekomą współpracę z oskarżonymi komandorami (R. Kasperskim, St. Mieszkowskim, M. Wojcieszkiem i innymi) i jako podejrzanego przedwojennego oficera Wydziału II, z kontaktami z osobami oskarżonymi w „procesie Tatara” za przynależność do „wrogiej konspiracyjnej i podziemnej organizacji”
219
Tadeusz Rutkowski (1906 – 1977)
na terenie Marynarki Wojennej – prowadzono bardzo skrupulatną inwigilację (założono Akta Rozpracowania Pojedynczego), podsłuchy oraz całodobową obserwację życia osobistego, jak i służbowego. 10 grudnia 1951 r. Tadeusza Rutkowskiego wezwano do Dowództwa MW w Gdyni i następnie 11 grudnia 1951 r. do Warszawy, do Urzędu Bezpieczeństwa, i tam jako sanacyjnego oficera, „woldenberczyka”, podejrzanego i niepewnego ideowo, w ramach „rusyfikacji” PMW i po blisko tygodniowym przesłuchiwaniu zwolniono dyscyplinarnie ze służby w Polskiej Marynarce Wojennej z dniem 15 grudnia 1951 r., pozbawiając go prawa do emerytury wojskowej. Od stycznia 1952 r. poszukiwał pracy i stałego zatrudnienia, ale ciągle spotykały go odmowy z powodów politycznych. Za zwolnionymi oficerami poszły do ich miejsca zamieszkania polecenia – nie zatrudniać! Podejmował więc dorywcze prace fizyczne, ponieważ nigdzie nie chciano (było zakazane!) zatrudnić go na stałe. Od 1 stycznia 1954 r. został wreszcie zatrudniony w Polskim Rejestrze Statków (PRS). Był założycielem placówki w Świnoujściu, biegłym rzeczoznawcą przy Izbie Morskiej w Gdyni oraz przedstawicielem Ministerstwa Żeglugi przy Izbie Morskiej. Będąc inspektorem, stał się też wieloletnim ekspertem Polskiej Izby Handlu Zagranicznego i jedynym dewiatorem na wybrzeżu zachodnim od Darłowa do Świnoujścia.
Za wieloletnią pracę, za osiągnięcia i rzetelność został wyróżniony przez Ministerstwo Żeglugi Złotą Odznaką „ZASŁUŻONY PRACOWNIK MORZA”. Na emeryturę odszedł w 1971 r., ale jeszcze do końca 1974 r. pracował w PRS dodatkowo na pół etatu. Zmarł w dniu 27 marca 1977 r. w Świnoujściu, przeżywszy 71 lat, w tym 30 lat w mieście, w którym mieszkał do śmierci.
Kmdr por. Tadeusz Rutkowski został wyróżniony wieloma oznaczeniami i medalami: Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari V kl, Krzyżem Oficerskim Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Medalem za Długoletnią Służbę, Medalem Zwycięstwa i Wolności, Medalem za Odrę, Nysę, Bałtyk, Medalem „Siły Zbrojne w Służbie Ojczyzny” i Odznaką Grunwaldu. W rocznicę 100-lecia powołania i utworzenia Polskiej Marynarki Wojennej w 1918 r. Minister Obrony
Narodowej, decyzją Nr. 3191 z dnia 21 listopada 2018 r., pośmiertnie awansował
Tadeusza Rutkowskiego na stopień komandora Polskiej Marynarki.
Wspomnienia o Ojczulku-komandorze zebrały, opracowały i spisały dzieci: Urszula, śp. Krzysztof, Grzegorz i Tomasz
Świnoujście, styczeń 2020 r.
220
Tadeusz Rutkowski (1906 – 1977)
Witold Rytwiński (1908 – 1980)
Por. Witold Rytwiński, syn Ambrożego i Anieli z Jankowskich, urodził się 25 września 1908 roku w Strzałkowie na Białorusi. Rodzice pochodzili z rodzin rolniczych. Ambroży Rytwiński był pracownikiem umysłowym w administracji majątku rolnego Radziwiłłów. Syn Witold w 1930 roku ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Nieświeżu. Złożył tam egzamin maturalny w maju, a jesienią został powołany do służby wojskowej. W 1931 roku ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty w Zambrowie. W następnych latach odbywał ćwiczenia kilkutygodniowe w 78. pp., 45. pp. i w 71. pp.
Po szkole podchorążych został przeniesiony do rezerwy. W roku 1937 awansował do stopnia porucznika. Jednocześnie w latach 1931-1935 pracował jako nauczyciel w Klewaniu na Wołyniu, a następnie do wybuchu wojny w Nowogrodzie koło Łomży. W sierpniu 1939 roku został zmobilizowany i brał udział w Kampanii Wrześniowej. 13 września 1939 roku dostał się do niewoli niemieckiej. Początkowo umieszczony w obozach przejściowych w Riesenburg (Kętrzyn) i Lienz, a następnie w roku 1940 przewieziony do stałego obozu w Woldenbergu (obecnie Dobiegniew), gdzie przebywał aż do wyzwolenia, tzn. do roku 1945.
W obozie dał się poznać jako osoba o dużych umiejętnościach manualnych, dzięki czemu szybko włączył się w działalność powstającego w obozie teatru, wykonując tam jakże ważne, a jednocześnie w warunkach obozowych trudne prace techniczne i rekwizytorskie. Niejako w ramach tej działalności wykonał protezy dłoni dla Józefa Cebo (przyszłego teścia). Poprzez system cięgien dawały one możliwość chwytania i trzymania pióra. Był wykonawcą drewnianej makiety karabinu Mauser, użytego w słynnej i, co ważne, udanej ucieczce z obozu pięciu polskich jeńców. Makieta ta do dziś eksponowana jest w Muzeum Woldenberczyków. W latach sześćdziesiątych Witold Rytwiński wykonał replikę tego karabinu. Posługiwał się przy tym, tak jak w obozie, jedynie scyzorykiem. Replika, do złudzenia przypominająca oryginał, została wykorzystana przy produkcji filmu „Tyrolinka” w reżyserii Romualda Wierzbickiego (prod. 1979 rok), opowiadającego o tej ucieczce. Rekwizyt niestety zaginął, podobnie jak i sam film.
Książka „Wrzesień… Oflag… Wyzwolenie” opisuje udział Witolda Rytwińskiego w organizacji podkopu przygotowującego kolejną ucieczkę. Niestety ucieczka nie doszła do skutku, a on sam przypłacił to aresztem. Aktywność Witolda to nie tylko ta opisana powyżej. Z listów pisanych do swej przyszłej żony – Jadwigi dowiadujemy się, że był zaangażowanym członkiem chóru, grywał na skrzypcach, zajmował się uprawą warzyw, wykorzystując nasiona przesłane pocztą. Korzystał także z możliwości dokształcania. Ukończył kilka kursów, w tym wyższy kurs matematyki. W lutym 1945 roku odzyskał wolność. Dzięki swej aktywności w okresie niewoli przeżył obóz w dość dobrej formie fizycznej i psychicznej, co nie wszystkim jeńcom niestety się udało.
26 lutego 1945 roku w Kozienicach koło Radomia zawarł związek małżeński z Jadwigą Cebo (adresatką bardzo wielu listów wysyłanych z Oflagu II C Woldenberg). Doczekał się dwojga dzieci – Mirosławy (ur. 1946 roku) oraz Lecha (ur. w 1948 roku). W latach 1945-1950 prowadził księgarnię w Świnoujściu. Z powodów rodzinnych i zdrowotnych wrócił z rodziną do Kozienic, gdzie pracował w Narodowym Banku Polskim jako inspektor kredytowy. Dokształcał się w dziedzinie księgowo-finansowej.
Kozienice to nie ostatnie miejsce zamieszkania. Kolejnym miastem była Iłża, a następnie Starachowice, w których podjął pracę w Fabryce Samochodów Ciężarowych w dziale finansowo-księgowym. Ostatnie lata swego życia Witold Rytwiński spędził w Olsztynie, gdzie zamieszkały jego dzieci. Tam też zmarł 4 września 1980 roku. Został pochowany w grobowcu rodzinnym w Warszawie na Cmentarzu Bródnowskim.
Obecnie żyje dwoje dzieci, cztery wnuczki i czworo prawnuków Witolda i Jadwigi Rytwińskich. Do dziś zachowało się kilka pamiątek z obozu, m.in. ozdobne pudełko-szkatułka z inicjałami JC (Jadwiga Cebo – przyszła żona), portret namalowany przez Edmunda Czarnieckiego, pagon od munduru z gwiazdkami wykonanymi z blachy z puszki od konserw, a także komplet 130 listów i kartek wysyłanych z obozu, czekających obecnie na wydanie drukiem.
Opracował Lech Rytwiński, syn Witolda, na podstawie przekazów rodzinnych, listów wysłanych z obozu oraz dostępnej literatury
Olsztyn, 18 lutego 2019 r.
222 Witold
–
Rytwiński (1908
1980)
Władysław Sierko (1900 – 1945)
Władysław Sierko urodził się 20 lutego 1900 r. w Suwałkach jako syn Marianny z domu Więcko (18641956) i Józefa (1864-1930). Był trzecim z sześciorga rodzeństwa: Janiny (1899-1980), Stefanii (1902-1963) i Heleny (1908-1929), która zmarła na tyfus w pierwszym roku swojego małżeństwa, oraz Kazimierza (1896-1977), Władysława (1900-1945) i najmłodszego Witolda (1904-1939). Ich ojciec, Józef Sierko, był zawodowym żołnierzem. Jako kawalerzysta służył w stopniu feldfebla (sierżanta) w 19. Pułku Strzelców Imperium Rosyjskiego w Suwałkach, przyporządkowanym 5. Brygadzie Strzelców 3. Korpusu Armijnego.
Przed I wojną światową cała rodzina wyjechała do rosyjskiego Woroneża.
Wiadomo, że migracje mieszkańców rejonu Suwałk na wschód były dość częste i odbywały się dobrowolnie lub z nakazu carskich władz. Informacje z tego okresu są bardzo fragmentaryczne. Podczas pobytu w carskiej Rosji Władysław i jego starszy brat Kazimierz uczęszczali do rosyjskiego gimnazjum. Wiadomo, że Władysław skończył pięć klas gimnazjum rosyjskiego w Tule, dzięki czemu biegle mówił i pisał po rosyjsku. Brat Władysława – Kazimierz walczył w kawalerii w czasie Rewolucji Październikowej przeciwko bolszewikom. Po I wojnie światowej cała rodzina Sierko wróciła do Suwałk, w których na stałe osiedli Kazimierz oraz Janina i Stefania.
Władysław, w nieznanych dzisiaj okolicznościach, w wieku zaledwie szesnastu lat, wstąpił do armii rosyjskiej, w której służył od 1 marca 1916 r. do 2 marca 1918 r. Brak jest bezpośrednich informacji o jego kolejach losu z tamtych lat. 2 sierpnia 1919 r. przystąpił jako ochotnik do Brygady Syberyjskiej, otrzymując przydział jako kanonier do 3. baterii I dywizjonu 30. Syberyjskiego Pułku Artylerii Polowej. Brygada ta składała się z żołnierzy polskich formacji utworzonych w carskiej Rosji na jej syberyjskich rubieżach. Po wybuchu rewolucji w Rosji żołnierze ci przedarli się, walcząc z bolszewikami do Chin i powrócili do kraju drogą morską na polskim okręcie przez Nagasaki, Singapur, Gibraltar i Kopenhagę! Początkowo planowano dla żołnierzy demobilizację i urlopy dla oficerów, ale
groźba najazdu bolszewickiego spowodowała, że pozostali oni w służbie czynnej. Dowódcy polskiej armii podkreślali bardzo wysokie morale i wolę walki tych zahartowanych tułaczką żołnierzy.
W szeregach Brygady Syberyjskiej kanonier Władysław Sierko walczył w obronie Warszawy w sierpniu 1920 r. Za zasługi wojenne w bitwie warszawskiej otrzymał 12 września 1920 r. awans na kaprala. Podjął wówczas decyzję o pozostaniu w wojsku polskim jako żołnierz zawodowy. Dalsze lata wypełniła mu więc służba wojskowa. W 1930 r. rozpoczął naukę w Szkole Podchorążych dla Podoficerów w Bydgoszczy. Trwającą trzy lata edukację ukończył 15 sierpnia 1933 r., uzyskując średnie wykształcenie, świadectwo dojrzałości oraz stopień podporucznika służby stałej. Rok później otrzymał awans na porucznika, a w roku 1938 – na kapitana wojska polskiego. Na jednym z balów „podchorążówki” poznał 12 lat młodszą Emilię z domu Osińską, z którą ożenił się 1 czerwca 1933 r. Miał z nią dwoje dzieci – Barbarę (ur. 1934) i Stanisława Jerzego (ur. 1938 r.). Zamieszkali w Grudziądzu, gdzie młody oficer otrzymał służbowy przydział do 65. Starogardzkiego Pułku Piechoty 16. Pomorskiej Dywizji Piechoty na stanowisku dowódcy plutonu artylerii.
Do niewoli dostał się 4 września 1939 r. w rejonie Grudziądza. Jego pułk na skutek ogromnych strat w walkach z przeważającymi siłami wroga przestał istnieć 18 września jako samodzielna jednostka po przedarciu się w rejon Puszczy Kampinoskiej. Już w pierwszym dniu wojny Władysław Sierko stracił swego młodszego brata – Witolda. Bosman Witold Sierko 1 września 1939 r. wszedł na pokład stojącego przy nabrzeżu w Oksywiu okrętu ratowniczego Nurek, aby przekazać dokumenty przysłane z kapitanatu portu w Gdyni. W tym momencie nastąpił atak bombowy niemieckich sztukasów. Jedna z bomb wpadła przez komin do wnętrza okrętu, powodując eksplozję paliwa i amunicji. W wyniku wybuchu zginęło na miejscu 16 z 22 członków załogi w tym bosman Witold Sierko.
Po dostaniu się do niemieckiej niewoli kpt. Władysław Sierko został internowany w Oflagu XVIII A Lienz/Drau na terenie Austrii, gdzie otrzymał numer obozowy 1428/XVIII A. 31 maja 1940 r. przeniesiono go do Oflagu II C Woldenberg (Dobiegniew) i umieszczono w baraku nr 3 (części „b”) w obrębie batalionu IV tzw. Obozu Zachód. Nie zachowały się informacje o jego aktywności obozowej. Przez cały okres niewoli miał stały listowny kontakt z żoną, która po wybuchu wojny zamieszkała wraz z dziećmi w rodzinnej kamiennicy w Bydgoszczy przy ul. Chodkiewicza (rodzina Kapitana zamieszkuje tam do dzisiaj). Część listów zachowała się w rodzinnych archiwach.
Wiadomo, że już przed wybuchem wojny W. Sierko chorował na wrzody żołądka i dwunastnicy. W liście z grudnia 1939 r. narzekał na żołądek, zaznaczając, że leczy się i jest na diecie. W liście z czerwca 1941 r. pocieszał rodzinę, że czuje się dobrze. W liście z października 1944 r. donosił o panującym głodzie, podkre-
224
Władysław Sierko (1900 – 1945)
Władysław Sierko (1900 – 1945)
ślając: „mocno wierzę w tegoroczny koniec wojny i dlatego głód nie jest straszny”. Jednocześnie skarżył się na złe samopoczucie – „nieróbstwo, powolne myślenie i bezgranicza obojętność. Jest to fatalne piętno pięcioletniej niewoli”. By nie martwić żony, nie wspomina w kolejnych listach o coraz bardziej pogarszającym się zdrowiu, o czym Emilia dowiaduje się z listów od przyjaciół Kapitana.
Nie sposób nie wspomnieć o roli Emilii Sierko – żony Kapitana, która samotnie wychowując dwoje małoletnich dzieci, każdą wolną chwilę poświęcała na przygotowywanie paczek. Wysyłała je do obozu nie tylko mężowi, ale także kilku jego przyjaciołom mimo wielu wyrzeczeń. Zachowały się do dzisiaj przekazy paczek do kolegów męża. Na każdym z przekazów Emilia notowała wysyłane produkty. Pisała także do nich listy podtrzymujące ich na duchu. Na adres jej bydgoskiego mieszkania – jako swoistej skrzynki kontaktowej – jeńcy Oflagu II C Woldenberg przesyłali wieści dla swoich bliskich (zachowało się kilka takich listów). Korespondowała z niektórymi także po wojnie.
Jeszcze w czasie służby w Grudziądzu kpt. Sierko zaprzyjaźnił się z por. Stanisławem Moszyńskim (ur. 1905 r.) – oficerem łączności w dowództwie 65. pułku. Żołnierski los sprawił, że por. Moszyński, który dostał się do niemieckiej niewoli 19 września 1939 r., również 31 maja 1940 r. z Oflagu XI A Osterode –Harz (nr obozowy 611/XI A) przeniesiony został do Oflagu II C Woldenberg i skierowany do baraku 2 b. Przyjaciele zawarli w obozie umowę: jeśli jeden z nich zginie, drugi zaopiekuje się jego rodziną. Tak też się stało. Stanisław był kawalerem, więc obiektem jego troski była siostra.
Podczas ewakuacji oflagu, rozpoczętej 25 stycznia 1945 r., IV batalion był konwojowany przez Niemców szlakiem Seegenfelde (Tarnowo), Gross Latzkow (Laskowo), Woitfick (Oćwieka). 30 stycznia skrajnie wyczerpani jeńcy dotarli do majątku Cossin (Kosin). Tamże, najprawdopodobniej w nocy z 30 na 31 stycznia, podczas noclegu w stodole na kilkunastostopniowym mrozie kapitan Władysław Sierko zmarł na skutek krwotoku wewnętrznego spowodowanego pęknięciem wrzodów dwunastnicy, w wyniku zbyt forsownego marszu, i w konsekwencji zapaleniem otrzewnej.
Owrzodzenie żołądka było chorobą typową wśród niedożywionych chronicznie jeńców Oflagu II C. Tak się składa, że ojciec współautora niniejszych słów – Wacław Dembek – cierpiał w oflagu na podobne schorzenie. Na krótko przed ewakuacją przeszedł jednak operację usunięcia wrzodów i 25 stycznia znajdował się w izbie chorych. Uchroniło go to od dylematu, czy wyruszać z konwojem, a w konsekwencji od pewnej śmierci.
Batalion IV został 31 stycznia popędzony dalej na zachód, zaś kapitana Sierko pochowali na miejscowym cmentarzu polscy robotnicy przymusowi oraz jeniec jugosłowiański. W trakcie pochówku nadjechał niemiecki samochód pancerny, aby sprawdzić, co dzieje się na cmentarzu. Niemcy poinformowani, że chowany
225
jest oficer, zrozumieli, że chodzi o oficera niemieckiego i polecili postawienie krzyża z nazwiskiem zmarłego. Na drewnianym krzyżu wypalono rozgrzanym gwoździem imię i nazwisko Władysława Sierko.
IV batalion odzyskał wolność dopiero 29 kwietnia na terenie Rzeszy. W trakcie ewakuacji jeńcy odłączali się jednak od głównej grupy w różnych okolicznościach. Musiał do nich należeć również porucznik Moszyński, bowiem jego ślub z Emilią
wdową po zmarłym Kapitanie został zarejestrowany już 11 marca 1945 r. W ten sposób Stanisław wywiązał się ze słowa danego przyjacielowi. W warunkach męskiej, wojennej depopulacji nie była to wcale historia odosobniona. Stanisław miał z Emilią troje dzieci – Ludomira, Bożenę i Marka. Tak więc wychowywał pięcioro dzieci – dwoje pasierbów i troje własnych. Jako przedwojenny oficer, tak jak wielu innych kolegów, padł jednak ofiarą komunistycznych represji i został uwięziony na kilka lat. Mając zdrowie zniszczone obozem i więzieniem, zmarł 9 czerwca 1964 r. w wieku 59 lat. Emilia – wdowa po kpt. Sierko i por. Moszyńskim pozostała sama z pięciorgiem dzieci. Tymczasem fatum Władysława Sierko trwało nadal. Drewniany krzyż z jego nazwiskiem został z czasem na kosińskim cmentarzyku zastąpiony betonowym, ale jego wykonawca, nie będąc najwidoczniej w stanie odczytać zatartego nazwiska, wyrył na krzyżu nazwisko Sterko. W ten sposób grób kapitana Sierko zniknął z oficjalnych rejestrów. Rodzinie w chaosie powojennym jego grobu nie udało się odnaleźć, pomimo podejmowanych poszukiwań.
Po 70. latach, w 2015 r., inicjatywę zidentyfikowania Zmarłego podjęli dwaj okoliczni mieszkańcy: nauczyciel historii w gimnazjum w Przelewicach – Dariusz Jałoszyński oraz emerytowany rolnik – Kazimierz Grzybowski. Dariusz Jałoszyński zwrócił się do prezesa Stowarzyszenia Woldenberczyków o pomoc w uzyskaniu jakichkolwiek informacji o zmarłym. Na podstawie literatury udało się odtworzyć trasę ewakuacji i fakty z nią związane, jednak dezorientujący był fakt, że kpt. Sterko nie figurował na liście jeńców Oflagu II C. Przełom nastąpił w kilka dni później, gdy Kazimierz Grzybowski, studiując wielotysięczną listę, a Dariusz Jałoszyński analizując wspomnienia naocznego świadka przybycia jeńców batalionu IV do Kosina, odnaleźli na niej zbliżone nazwisko – kpt. Władysława Sierko. Dzięki tym tropom, przeszukując Internet oraz wykorzystując dane uzyskane przez Dariusza Jałoszyńskiego w archiwum Centralnego Muzeum Jeńców Wojennych w Łambinowicach-Opolu, udało się ustalić szereg danych personalnych kpt. Władysława Sierko.
226
Władysław Sierko (1900 – 1945)
–
Władysław Sierko (1900 – 1945)
Pozostawał problem odszukania rodziny Kapitana i potwierdzenia jego tożsamości. W archiwalnych danych muzeum zachował się przedwojenny adres korespondencyjny żony kpt. Sierko w Bydgoszczy oraz karta meldunkowa z informacją o śmierci kapitana (w m. Cossin, Kreis Pyritz 31.01.1945). W tym momencie do akcji wkroczyli dziennikarze Telewizji Bydgoszcz, zainspirowani przez Kazimierza Grzybowskiego. Rodzina kapitana Władysława Sierko została odnaleziona!
2 września 2015 r., w asyście honorowej eskorty Wojska Polskiego, nad skromną mogiłą Kapitana odbyło się wzruszające spotkanie jego rodziny, miejscowych działaczy oraz zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków.
Ciąg dalszy nastąpił w dniu 11 września
2016 r., kiedy w Kosinie odbyła się uroczystość odsłonięcia nowego pomnika nagrobnego kapitana Władysława Sierko. Podniosłą uroczystość zapoczątkowała msza pogrzebowa, na którą śp. kapitan Władysław Sierko czekał ponad 70 długich lat. Na grobie zasłużonego żołnierza, uczestnika wojen obronnych 1920 r. i 1939 r., zapalono znicze i złożono kwiaty. W uroczystości wzięła udział najbliższa rodzina kapitana Sierko, przedstawiciele Urzędu Wojewódzkiego oraz władz samorządowych, Wojska Polskiego, fundacji i stowarzyszeń patriotycznych, w tym oczywiście Stowarzyszenia Woldenberczyków, Archiwum Państwowego, jak również weterani wojenni, nauczyciele i dziennikarze.
Kilka słów o dzieciach kpt. Władysława Sierko:
Barbara Sierko-Bryła – wieloletni pedagog, pianista i akompaniator w Państwowym Zespole Szkół Muzycznych im. Artura Rubinsteina w Bydgoszczy. Wykształciła wielu pianistów, absolwentów PZSM, studentów Akademii Muzycznych w Polsce. Jej uczniowie wielokrotnie uczestniczyli w konkursach pianistycznych
227
w Polsce i na świecie, zdobywając nagrody i wyróżnienia. Zwieńczeniem jej dorobku było otrzymanie w 2000 roku medalu KEN za zasługi dla szkolnictwa muzycznego Pomorza i Kujaw. Zmarła w roku 2012, a więc zaledwie 3 lata przed odnalezieniem grobu Jej Ojca.
Stanisław Jerzy Sierko – skończył Technikum Mechaniczne w Bydgoszczy w klasie lotnicze silniki spalinowe. Naukę kontynuował w Szkole Chorążych Personelu Technicznego Wojsk Lotniczych w Oleśnicy. 25 lat prowadził modelarnie lotnicze LOK i SM „Jedność” w Bydgoszczy. Wykształcił wielu uzdolnionych uczestników zawodów krajowych i międzynarodowych. Zdobył wraz z drużyną tytuł mistrzów świata w Rumunii. Miał startować na mistrzostwach świata w Japonii w latach 1985-86, ale przegrał walkę z nowotworem. Zmarł 27 grudnia
1985 r. Największe osiągnięcia miał w konstruowaniu mikromodeli budowanych z balsy i mikrofilmu, ważących 1,5 grama i latających do 45 minut.
Opracowali: Wiesław Dembek i Dariusz Jałoszyński przy współpracy Kazimierza Grzybowskiego, na podstawie wspomnień rodziny kpt. Sierko – Bożeny Ober (córki por. Moszyńskiego), Zofii Moszyńskiej (synowej por. Moszyńskiego), Marka Moszyńskiego (syna por. Moszyńskiego) i Bożeny Kaplińskiej (wnuczki Kazimierza Sierko)
228 Władysław
Sierko (1900 – 1945)
Październik 2020 r.
Eugeniusz Skupiński (1911 – 1991)
Eugeniusz Skupiński, syn hallerczyka Antoniego i Agnieszki z domu Malinowskiej, urodził się 31 lipca 1911 r. w Łęczycy. Rodzice posiadali gospodarstwo rolne, z którego utrzymywali 7-osobową rodzinę (syna i 4 córki). Syn Eugeniusz jako najstarszy z rodzeństwa od najmłodszych lat pomagał dorosłym w pracach na roli. Po ukończeniu szkoły powszechnej w 1927 r. kontynuował naukę w Seminarium Nauczycielskim im. G. Piramowicza w Łęczycy, które ukończył w 1933 r. W tym samym roku rozpoczął roczną czynną służbę wojskową w Dywizyjnej
Podchorążówce Rezerwy w Skierniewicach, którą ukończył 17 września 1934 r. Z uwagi na brak pracy w zawodzie nauczycielskim, dopiero po roku od odbycia służby wojskowej, a więc z dniem 1 września 1935 r. udało mu się uzyskać zatrudnienie w charakterze nauczyciela w szkołach powszechnych na terenie ówczesnego powiatu Rawa Mazowiecka – w miejscowościach: Rzeczyca, Podkonice, Leopoldów, Roszkowa Wola.
Należy stwierdzić, że podjęta wtedy praca stała się dla niego pasją, w której spełniał się do końca swojego życia jako człowiek i wychowawca dzieci i młodzieży. Była ona również ważna jeszcze z innego powodu, bardziej osobistego – w Roszkowej Woli poznał nauczycielkę Anastazję Kostrzewę, z którą w 1937 r. zawarł związek małżeński. Z dniem 1 sierpnia 1939 r. oboje małżonkowie zostali przeniesieni z Roszkowej
Woli do Cielądza: Eugeniusz
Skupiński – na stanowisko
kierownika tamtejszej szkoły II stopnia, a jego żona – na nauczycielkę tejże szkole. Wybuch II wojny światowej przerwał jednak pracę zawodową
Eugeniusza Skupińskiego.
Już 23 marca 1939 r. został powołany w stopniu podporucz-
nika do służby w 18. Pułku Piechoty w Skierniewicach na stanowisko dowódcy
Plutonu Kolarzy. We wrześniu 1939 r. jako dowódca oddziału rozpoznawczego 18. PP, w składzie 26. DP, brał udział w bitwach z Niemcami nad Notecią, Wisłą i Bzurą. Nad Bzurą 16 września Armia ,,Pomorze” została rozbita. Po zakończeniu walk, przedzierając się do Warszawy, ukrywał się na wiślanej wyspie koło wsi Śladów, vis a vis
Czerwińska, gdzie jednak 23 września 1939 r. dostał się wraz z częścią oddziału do niewoli niemieckiej. Można powiedzieć, że „w tym nieszczęściu miał trochę szczęścia”. Kilka dni wcześniej, 18 września 1939 r., w tym właśnie miejscu, na lewym brzegu
Wisły, Niemcy rozstrzelali 252 żołnierzy
Wojska Polskiego wziętych do niewoli oraz
106 mieszkańców Śladowa i okolicznych
wsi. Tę zbrodnię upamiętnia postawiony tam po wojnie pomnik.
Droga Eugeniusza Skupińskiego jako jeńca wojennego rozpoczęła się od transportu do Oflagu XVIII B Wolfsberg w Austrii (zdjęcie poniżej), z którego został przeniesiony do Oflagu II C Woldenberg i osadzony w baraku 6a. Otrzymał numer 485/ XVIII B. Jeniecką niedolę i złe warunki bytowe w obozie pomagały mu przetrwać m.in. listy i paczki od żony, twórcze życie kulturalne i sportowe, a także zajęcia podnoszące zawodowe kwalifikacje na kursach organizowanych przez jeniecką Komisję Kulturalno-Oświatową. W ramach tych kursów ukończył program z zakresu administracji szkolnej, matematyki i wychowania fizycznego. Do naszych czasów zachowały się dwa dokumentujące to zaświadczenia: na stronie obok jedno z nich – Zaświadczenie Nr 74 z dnia
12 lipca 1942 r. Koła
Nauczycielskiego – Kurs z zakresu administracji
szkolnej oraz Zaświadczenie Nr 58/1132/44 z dnia
28 lipca 1944 r. Komisji
Kulturalno-Oświatowej –
Wyższy Kurs Nauczycielski Koła Nauczycielskiego „w zakresie programu wychowania fizycznego”.
230
Eugeniusz Skupiński (1911 – 1991)
Eugeniusz Skupiński (1911 – 1991)
Eugeniusz Skupiński odzyskał wolność 30 stycznia 1945 r., kiedy podczas dramatycznej ewakuacji całego oflagu w głąb Niemiec jego VI batalion podniósł bunt w majątku Jesionowo, skutkujący ucieczką eskortujących go Niemców. W tym wydarzeniu niewątpliwie pomogły jeńcom odgłosy walki i zbliżający się do folwarku czołg radziecki. Pobyt w oflagu Eugeniusza Skupińskiego zaowocował wieloma przyjaźniami, z których kilka przetrwało wiele lat po wojnie, np. z Kazimierzem Bajem, Zygmuntem Butkiewiczem czy
Józefem Dorobkiem i ich rodzinami.
Po powrocie z niewoli podjął pracę na stanowisku kierownika szkoły podstawowej w Cielądzu od 17 lutego 1945 r. Dokończył jej budowę rozpoczętą przed wojną, wyposażył w sprzęt i pomoce
naukowe oraz podniósł stopień
organizacyjny tej szkoły ze stopnia II-go do III-go. Oprócz pracy
zawodowej prowadził również
czynną działalność społeczną – był radnym i członkiem Prezydium GRN Gminy Regnów,
231
Oflag XVIII B Wolfsburg rok 1939
Eugeniusz Skupiński (1911 – 1991)
przewodniczącym Komisji Oświaty i Kultury, prezesem Ogniska ZNP, prezesem Ochotniczej Straży Pożarnej w Cielądzu. Tam też wraz z żoną Anastazją prowadził Koło Młodzieży „Wici”, a także zainicjował i powołał do życia Spółdzielnię Spożywców „Społem”, w której przez pięć lat prowadził społecznie księgowość.
O tym, jak ważną był osobą dla lokalnej społeczności, świadczy najlepiej fakt, iż kiedy odwiedzili wraz z żoną Cielądz w 1978 r., zostali oboje rozpoznani i witani bardzo serdecznie przez mieszkańców. W Cielądzu miało miejsce jeszcze jedno istotne wydarzenie w życiu małżeństwa Skupińskich – urodziła im się córka Maria, autorka niniejszej biografii.
Z dniem 1 stycznia 1952 r. Eugeniusz Skupiński został przeniesiony na stanowisko nauczyciela do nowo otwartego Państwowego Zakładu Wychowawczego dla Głuchych (chłopców) w Nowym Mieście nad Pilicą. Chcąc podnieść swoje kwalifikacje, ukończył w 1954 r. naukę w Państwowym Instytucie Pedagogiki Specjalnej – dział głuchych w Warszawie (obecnie Akademia Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej), po czym przejął funkcję kierownika szkoły zawodowej w tymże PZW. Pracował tam do 31 sierpnia 1957 r.
Z uwagi na poobozową traumę (męczył go tłum ludzi) Eugeniusz Skupiński nie skorzystał z propozycji przeprowadzenia się wraz z rodziną do Warszawy i objęcia kierowniczego stanowiska w jednej ze szkół podstawowych. Natomiast na własną prośbę został przeniesiony z dniem 1 września 1957 r. do Państwowego Zakładu dla Dzieci Głuchych w Otwocku-Śródborowie (obecnie Specjalny
Ośrodek Szkolno-Wychowawczy Nr 2 w Otwocku), gdzie pełnił przez kolejne
lata funkcje: kierownika internatu, kierownika szkoły, zastępcy dyrektora zakładu d/s szkolnictwa. W szkole, w sfeminizowanym gronie pedagogicznym, był autorytetem jako człowiek i pedagog. Wspominające go nauczycielki podkreślały jego spokój, zaangażowanie w rozwiązywaniu problemów dydaktyczno-wychowawczych, dobrą atmosferę oraz sprawiedliwe podejście w ocenach pracy poszczególnych osób. Według wystawianych opinii był powszechnie lubianym i szanowanym kolegą.
Eugeniusz Skupiński również w Otwocku pracował społecznie, będąc przez dwie kadencje radnym Miejskiej Rady Narodowej w Otwocku, pracując w Komisjach Kultury i Oświaty oraz Budownictwa i Gospodarki Komunalnej; przez rok pełnił też funkcję Powiatowego Inspektora Pracy przy Zarządzie oddziału powiatowego ZNP w Otwocku oraz przez siedem lat był prezesem Ogniska ZNP w Państwowym Zakładzie dla Dzieci Głuchych w Otwocku-Śródborowie.
Za zaangażowanie w pracę zawodową i społeczną otrzymał następujące odznaczenia: Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi, Złotą Odznakę ZNP, Złotą Odznakę „Za Zasługi dla Województwa Warszawskiego”, Medal Komisji Edukacji Narodowej oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski. W swoim życiu nie był związany z żadną partią polityczną.
232
Eugeniusz Skupiński (1911 – 1991)
Eugeniusz Skupiński przeszedł na emeryturę z dniem 1 września 1971 r., jednak jeszcze przez kilka lat pracował w niepełnym wymiarze godzin w Zakładzie, służąc radą i pomocą w pracy z dziećmi.
Pobyt w oflagu miał wpływ na jego życie – nie znosił tłumów i najlepiej czuł się w otoczeniu przyrody. Zamieszkanie w otwockich lasach zaspokajało jego wewnętrzne potrzeby, jak też dawało możliwość realizowania hobby, jakim było wędkowanie, wyprawy rowerowe oraz uprawianie warzyw na piachach (!) w maleńkim ogródku.
Wierną towarzyszką jego życia była żona Anastazja Skupińska, nauczycielka z 35-letnim stażem, według zgodnej opinii przełożonych – wybitny pedagog. W czasach okupacji niemieckiej w latach 1941-1945 prowadziła tajne nauczanie, zaś po wojnie oprócz pracy zawodowej pełniła różne dodatkowe funkcje, w tym m.in. w PZW dla Dzieci Głuchych w Otwocku-Śródborowie była kierownikiem Zespołu Samokształcenia Nauczycieli. Otrzymała także Srebrny i Złoty Krzyż Zasługi oraz Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski.
Pod koniec swojego życia oboje małżonkowie przeprowadzili się do córki mieszkającej w Warszawie. Tam też oboje zmarli w 1991 r.; Anastazja Skupińska w dniu 2 stycznia, Eugeniusz Skupiński – w dniu 15 czerwca. Pochowani są w grobie rodzinnym na „starym” cmentarzu w Radzyminie.
Opracowała Maria Izydorczak – córka Eugeniusza
Warszawa, sierpień 2020 r.
233
Zygmunt Sochoń (1909 – 1998)
Zygmunt Sochoń urodził się 7 lutego 1909 roku w Królewie (ówczesna gmina Gródek, powiat białostocki, gubernia grodzieńska, obecnie Białoruś) jako syn Aleksandra, robotnika w przemyśle włókienniczym, i Józefy z Łaniewskich z rodziny rolniczej. W 1929 r. ukończył Gimnazjum Humanistyczne im. Zygmunta Augusta w Białymstoku i wstąpił na Wydział Inżynierii Wodnej Politechniki Warszawskiej. Zdjęcie po prawej zostało zrobione w Białymstoku w 1929 r., w zakładzie fotograficznym Izrael Rendel, dla potrzeb świadectwa dojrzałości. Studia ukończył 27 czerwca 1934 r. z dyplomem inżyniera hydrotechnika. Początkowo pracował w Bokówce pod Kielcami, a następnie odbywał służbę wojskową w Szkole Podchorążych Rezerwy w Modlinie i praktykę w Batalionie Saperów w Wilnie.
We wrześniu 1935 r. rozpoczął pracę w Oddziale Wodno-Melioracyjnym Wydziału Rolnictwa i Reform Rolnych Urzędu Wojewódzkiego w Białymstoku. Od 1938 r. kierował referatem melioracji podstawowych, pełniąc ogólny nadzór nad robotami wykonawczymi przy regulacji rzek w województwie białostockim. W tym czasie uczestniczył też w szkoleniu młodszej kadry melioracyjnej.
Z początkiem 1939 r., w ramach przygotowań obronnych, wykonał system urządzeń piętrzących i zalew doliny Biebrzy w rejonie Burzyna pomiędzy Wizną a Osowcem. Uczestniczył też w budowie rowów przeciwczołgowych, a po zmobilizowaniu 26 sierpnia 1939 roku brał udział w stopniu podporucznika w pracach przygotowawczych do działań obronnych Batalionu Saperów w Łomży, należącego do 18. Dywizji Piechoty w ramach Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Narew”. W czasie walk, tuż przed dostaniem się do niewoli, w wyniku wybuchu pocisku stracił przytomność i został przysypany ziemią. Na skutek uderzenia podmuchu przez całe życie cierpiał na okresowe bóle,
skurcze mięśniowe i niewydolność naczyń w kontuzjowanej nodze. Jako adiutant dowódcy batalionu został wzięty do niewoli 13 września 1939 r. w rejonie Łomży i skierowany do Oflagu XVIII A Lienz (Tyrol), a następnie 31 maja 1940 r. przeniesiony do Oflagu II C Woldenberg.
Wspomnienia z pobytu w obozach jenieckich były dla niego bardzo bolesne. Doznania dojmującego głodu i okropnego zimna pamiętał przez całe życie. Jego syn Andrzej wspomina, że widział kiedyś maleńką, wyświechtaną fotografię obozową Ojca, opuchniętego z głodu, w resztkach niedopinającego się munduru, stojącego na śniegu na tle Alp. Na zdjęciu poniżej, pochodzącym z Lienzu, nie widać jeszcze fizycznego wycieńczenia jeńców. Ppor. Zygmunt Sochoń widoczny jest na pierwszym planie, w środku siedzących oficerów.
W Oflagu II C prowadził wykłady i ćwiczenia z hydrauliki i budownictwa wodnego dla studentów i seminaria z regulacji rzek dla inżynierów i techników zrzeszonych w obozowym Kole Hydrotechników. W obozie przeprowadzał też analizy z zakresu teorii przepływu cieczy i napisał na ten temat rozprawę doktorską pt. O przepływie cieczy w kanałach, która zaginęła – wysłana do siedziby PCK w Szwajcarii.
Warto w tym miejscu przytoczyć słowa Edwarda Ginalskiego i Stefana Kotarskiego, autorów rozdziału Koła fachowe i kursy oraz praca indywidualna w obozie w książce „Oflag II C Woldenberg. Wspomnienia jeńców”. Pisząc o twórcach obozowych wspominali: „W straszliwym tłoku i rozgwarze, w gęstym dymie i zaduchu, przez wiele godzin umieli pracować ci, którzy decydowali się coś osiągnąć, coś stworzyć, którym silna wola nakazywała pożytecznie zużyć czas przymusowego zamknięcia”.
Ppor. Sochoń odzyskał wolność 30 stycznia 1945 r. w trakcie pamiętnych wydarzeń w folwarku Deetz. Jego syn przekazał wspomnienia Ojca o tym, że wracał on stamtąd z kolegami czym i jak się dało do domu pod Białymstokiem. Po drodze nocowali w domach opuszczonych przez rodziny niemieckie, co nie było bezpieczne. Jego obowiązkiem, jako jedynego sapera w grupie, było bowiem rozbrajanie zaminowanych drzwi do domów i np. drzwiczek pieców oraz kuchenek. Wielokrotnie znajdował granaty zmyślnie podwiązane drutem do klamek. Nadal brakowało jedzenia i kiedy czasem znajdywali spiżarnie ze słoikami z kompotami, było to ich jedyne pożywienie przez szereg dni.
235
Zygmunt Sochoń (1909 – 1998)
Do domu dotarł 25 lutego 1945 r. W marcu 1945 r. podjął pracę w Wydziale Wodno-Melioracyjnym Wojewódzkiego Urzędu Ziemskiego w Białymstoku jako kierownik Oddziału Melioracyjnego. W 1946 r. został przeniesiony służbowo do pracy w Departamencie Wodno-Melioracyjnym w Ministerstwie Rolnictwa i Reform Rolnych w Warszawie. W 1950 roku powołano go na wicedyrektora Biura Projektów Wodno-Melioracyjnych, w organizacji którego brał czynny udział. Był zmuszony po raz drugi napisać pracę doktorską. W roku 1951 na podstawie rozprawy pt. Badanie możliwości swobodnego przejścia zwierciadła wody przez linię głębokości krytycznych (punkty krytyczne) uzyskał stopień doktora nauk technicznych. W 1954 roku objął stanowisko dyrektora nowo tworzonego resortowego Instytutu Melioracji i Użytków Zielonych w Falentach (obecnie Instytut Technologiczno-Przyrodniczy – Państwowy Instytut Badawczy), którym kierował do 1972 roku. W trakcie pracy w Instytucie uzyskał w 1955 roku tytuł naukowy docenta oraz kolejno – w 1958 roku tytuł profesora nadzwyczajnego i w 1968 roku tytuł profesora zwyczajnego nauk technicznych.
W 1972 roku przeszedł na własną prośbę na stanowisko samodzielnego pracownika naukowo-badawczego i profesora – konsultanta. Jednocześnie w tymże roku został zaangażowany na stanowisko profesora zwyczajnego w ówczesnym Instytucie Melioracji Rolnych i Leśnych Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Prowadził tam przez wiele lat wykłady, ćwiczenia, seminaria i postępowania dyplomowe. Wielu jego wychowanków wspomina go jako naukowca i człowieka niezwykle rzetelnego i wyrozumiałego.
Na początku lat 80. emerytowany już profesor oraz młody magister – autor niniejszego biogramu – siedzieli często naprzeciwko siebie sami w małej, zimnej salce czytelni naukowej ich Instytutu, i nie mieli zupełnie pojęcia, że zerkają na siebie –dawny luminarz woldenberski i przyszły prezes Stowarzyszenia Woldenberczyków.
Prof. Zygmunt Sochoń był członkiem wielu organizacji i towarzystw naukowych. Otrzymał nagrody państwowe i odznaczenia, w tym Krzyż Kawalerski (1955 r.) i Oficerski Orderu Odrodzenia Polski, medal za udział w wojnie obronnej 1939 (1983 r.), Medal Zwycięstwa i Wolności 1945 (1983 r.).
Z małżeństwa z Bolesławą Pałczyńską miał syna Andrzeja, absolwenta Wydziału Elektroniki Politechniki Warszawskiej. Zmarł 8 października 1998 r. w Warszawie i spoczywa na cmentarzu w Powsinie.
Opracował prof. Wiesław Dembek, prezes Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie relacji Rodziny oraz wspomnień napisanych przez profesorów: Zdzisława Mikulskiego i Czesława Somorowskiego
Falenty 24 października 2019 r.
236
Sochoń
–
Zygmunt
(1909
1998)
Henryk Stawicki (1904 – 1986)
Henryk Stawicki urodził się 2 stycznia 1904 roku w Łodzi, w rodzinie urzędnika kolejowego. W 1923 roku zdaje maturę w Gimnazjum Realnym Tomaszewskiego w Łodzi. W latach 1924-1929 studiuje na Wydziale Filozoficznym Sekcji Chemicznej Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie uzyskuje tytuł mgr. chemii.
W latach 1930-1931 jest słuchaczem V Kursu Wołyńskiej Szkoły Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, który kończy w stopniu podchorążego rezerwy. Po kolejnych ćwiczeniach wojskowych w latach 1932-1933 otrzymuje nominację na podporucznika rezerwy.
W 1933 roku żeni się z łodzianką Alicją (Lidką) Królikowską i razem zamieszkują w Warszawie przy ulicy Mokotowskiej 52. W czasie wojny ten przytulny dom stał się punktem kontaktowym, a także azylem dla bliższej i dalszej rodziny z całej Polski. Tymczasem we wrześniu 1938 roku rodzi się moja siostra Elżbieta, mieszkająca obecnie w Wiedniu. Do wybuchu II wojny światowej Heniuś, bo tak nazywała go rodzina, pracuje w Instytucie Chemii w Warszawie. Z chwilą wybuchu wojny bierze udział w kampanii wrześniowej w szeregach Armii Łódź –10. Pułk Artylerii Lekkiej. Niestety walka nie trwa długo, bo już około 18 września 1939 r. w rejonie Tomaszowa dostaje się do niewoli niemieckiej.
Mama moja całą okupację spędziła w Warszawie w bardzo trudnych warunkach. Nigdy wcześniej nie musiała pracować i nagle wraz z maleńką córką została praktycznie bez środków do życia. Był to dla niej bardzo trudny okres i nieraz – paradoksalnie –korzystała z pomocy przesyłanej przez ojca z obozu. Dodatkowo podczas Powstania Warszawskiego zbombardowany zostaje dom przy ul. Mokotowskiej. Straciła wtedy cały dorobek, w tym, co dla niej bardzo ciężkie, korespondencję obozową z mężem,
ratując jednak życie swoje i córki. Po przeszukaniu gruzów udało się Mamie znaleźć jedynie kilka sztućców z rodzinnej zastawy stołowej. Do dziś stanowią one rodzinną pamiątkę po tamtych powstańczych czasach. Po Powstaniu mamę wraz z Elżunią i „węzełkiem” w ręku ewakuowali Niemcy do obozu przejściowego w Pruszkowie. Po krótkiej kwarantannie zostają wywiezione do Skarżyska-Kamiennej, skąd już po zakończeniu działań wojennych wracają w rodzinne strony do Łodzi.
Ojciec od momentu dostania się do niewoli do listopada 1939 r. przebywał w obozie przejściowym w Krakowie. Stąd przewieziony zostaje do Oflagu II B Arnswalde (obecnie Choszczno), gdzie przebywa do 17 września 1940 r. jako jeniec wojenny nr 2169/II B. Oflag II C Woldenberg staje się następnym i ostatnim już etapem wojennej tułaczki Taty. Przebywa tam do dnia 25 stycznia 1945 r., a więc do likwidacji obozu. O jego jenieckim życiu rodzina niewiele wiedziała. Obozowe listy będące najlepszym przekazem tamtych dni spaliły się wraz całym mieszkaniem, a po wojnie –podobnie jak wielu Polaków w tamtych czasach – ojciec unikał opowiadań o pobycie w niewoli. Tak jakby chciał ten okres wymazać z pamięci. A może bał się czegoś? Chciał chronić własną rodzinę? Czasem przełamywał ten opór i wtedy udawało się pozyskać jakieś szczątkowe wieści. Wyzierał z nich obraz człowieka, który nie był obozowym liderem, jeńcem wyróżniającym się zmysłem organizacyjnym i aktywnością, ale korzystał w pełni z „dobrodziejstw” tego, co inni tak wspaniale w obozie inicjowali. Nie musiał uzupełniać wykształcenia, gdyż to zdołał uzyskać jeszcze przed wojną, ale brał udział w wielu kursach naukowych i specjalistycznych, a przede wszystkim kontynuował naukę języków obcych. To była jego pasja. Wydaje się, że w swoim wykształceniu i znajomości języków obcych widział przyszłość. Doskonała znajomość angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego okazała się bardzo przydatna po wojnie. W oflagu ukończył kurs pszczelarstwa, dzięki czemu mógł opiekować się obozowymi pasiekami. Ulubionym panaceum na zajęcie czasu były, jak opowiadał, długie spacery. Poświęcał im każdą wolną chwilę. Miał wtedy czas na refleksje, planował przyszłość. Wojna przecież musiała się skończyć. Żył tą nadzieją.
Wieczorem 24 stycznia 1945 r. naznaczono na ranek następnego dnia ewakuację obozu. W grupie liczącej trzy tysiące gnanych na zachód jeńców był mój Tata. Po pięciu dniach wycieńczającego marszu w śniegu i mrozie, po przejściu blisko 40 km, dotarli do majątku Deetz (obecnie Dziedzice). Tam po krótkiej potyczce zbrojnej z radzieckim czołgiem i ucieczce Niemców, w dniu 30 stycznia 1945 r., Tata – wraz z całą grupą jeńców – odzyskał wolność. Niestety wolność okupioną tragicznie, gdyż 30 kolegów w potyczce tej zginęło. Po wyzwoleniu i blisko miesiącu kolejnej tułaczki przez wyzwolony kraj powrócił ojciec w rodzinne strony
238
Henryk Stawicki (1904 – 1986)
do Łodzi, do czekających już tam z utęsknieniem żony Lidki i Elżuni. W grudniu 1945 roku urodziłem się ja (syn Dariusz).
W tamtych czasach oprócz rodziny nikt z otwartymi rękoma nie czekał na wykształconego magistra chemii, ale jednocześnie jeńca niemieckiego oflagu. Takie to były realia. Ojciec miał więc duże kłopoty ze znalezieniem pracy zawodowej zgodnie ze swoim wykształceniem i do 1951 roku pracował u kuzyna w prywatnym sklepie sportowym w Łodzi jako sprzedawca. Na szczęście udało mu się podjąć pracę w Przedsiębiorstwie Obrotu Chemikaliami Organicznymi i Barwnikami „Chemikolor” w Łodzi, z czasem na stanowisku kierownika działu. I wtedy właśnie okazało się jak dalekowzrocznie Tata patrzył, ucząc się języków. Bowiem jego perfekcyjne opanowanie języków: angielskiego, niemieckiego i rosyjskiego, wykorzystywano w pracy zawodowej, powierzając mu rolę tłumacza w służbowych kontaktach z delegacjami zagranicznymi.
W tamtym okresie znajomość trzech języków obcych była dużym kapitałem. Pod koniec pracy ówczesna władza doceniła to, wysyłając Ojca w 1961 roku do Chin na Polską Wystawę Przemysłową w Pekinie jako przedstawiciela Ministerstwa Przemysły Chemicznego. Pobyt w Chinach trwał dwa miesiące. Nie każdemu trafiała się taka okazja. Opowieściom o tym egzotycznym kraju nie było końca. Tata z tej podróży był niezmiernie dumny i szczęśliwy. Całe swoje zawodowe życie Ojciec mój poświęcił Przedsiębiorstwu „Chemikolor”, gdzie pracował do chwili przejścia na emeryturę w 1969 roku.
W 1983 roku rodzice moi obchodzili 50-lecie zawarcia związku małżeńskiego. Te piękne chwile przeżyli w otoczeniu najbliższej rodziny: mojej żony, a ich synowej Bogumiły, naszych dzieci i ich wnuków – Gabrieli i Sebastiana oraz wnuka Zbyszka, syna córki Elżbiety. Była też dalsza rodzina, z którą rodzice przeżyli okupację i czasy powojenne. Niestety spotkań z prawnukami Rodzice już nie doczekali. 9 października 1985 roku zmarła Alicja – jego żona i moja Matka.
Natomiast Ojciec mój, Henryk Stawicki, zmarł rok później – 20 grudnia 1986 roku. Miał 82 lata. Pochowani są oboje w części katolickiej Starego Cmentarza w Łodzi przy ulicy Ogrodowej.
Opracował Dariusz Stawicki, syn Henryka Stawickiego, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, – na podstawie relacji i pamiątek rodzinnych
17 marca 2019 r.
239
Henryk Stawicki (1904 – 1986)
Kazimierz Świtalski (1886 – 1962)
Kazimierz Świtalski urodził się 4 marca 1886 roku w Sanoku jako syn Albina Świtalskiego – powstańca styczniowego i wicestarosty sanockiego. Po ukończeniu gimnazjum w Sanoku studiował w latach 1904-1910 polonistykę na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Lwowskiego. W latach 1915-1917 był oficerem w sztabie I Brygady Legionów. Po aresztowaniu Józefa Piłsudskiego został komendantem Polskiej Organizacji Wojskowej we Lwowie. Brał udział w obronie Lwowa przed Ukraińcami w listopadzie
1918 roku, a od grudnia służył w Adiutanturze Generalnej Naczelnika Państwa i Naczelnego Wodza.
W latach 1923-1925 jako major WP zatrudniony był w Biurze Historycznym Sztabu Generalnego, ściśle współpracując z Komendantem przebywającym wtedy w Sulejówku. Po przewrocie majowym został dyrektorem departamentu politycznego Ministerstwa Spraw Wojskowych, a potem Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Należał do najbliższych współpracowników Józefa Piłsudskiego. Między innymi wraz z Walerym Sławkiem był twórcą Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem.
W roku 1928 został ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego. Od
14 kwietnia do 7 grudnia 1929 roku pełnił funkcję premiera rządu RP, a w 1930 roku został marszałkiem Sejmu RP, którą to funkcję sprawował do lipca 1935 roku. Po śmierci Marszałka został jako jeden z przedstawicieli tzw. grupy pułkowników odsunięty na boczny tor – objął funkcję wojewody krakowskiego. Po krwawo stłumionej manifestacji robotniczej pozbawiono go w kwietniu 1936 roku stanowiska. Do końca II RP pracował
jako wiceprezes w Instytucie Badania Najnowszej Historii Polski, przygotowując edycję Pism Zbiorowych Marszałka Józefa Piłsudskiego. We wrześniu 1939 roku został zatrzymany w Brześciu Litewskim przez Niemców i jako oficer pospolitego ruszenia trafił do Oflagu XVIII A Lienz, a od 28 maja 1940 roku do Woldenberga. Major Kazimierz Świtalski był najznaczniejszym politykiem okresu międzywojennego osadzonym w obozie jenieckim. Jego przynależność do obozowej grupy legionowo-sanacyjnej, a zwłaszcza niefortunne rządy na stanowisku wojewody krakowskiego, spotkały się z ostrą krytyką większości jeńców. Jego „jedyne publiczne wystąpienie było z pewnością sensacją obozową, ale i dla niejednego głębokim rozczarowaniem”. Przeciwnicy polityczni zwalczali jego poglądy, a jego obóz polityczny był na tyle słaby, że K. Świtalski – były minister, premier i senator RP – nie kontynuował działalności wykładowej w obozie. Ciężkim ciosem była dla niego wiadomość o śmierci jedynego, 16-letniego syna, który walczył w Powstaniu Warszawskim.
Po oswobodzeniu z niewoli zdecydował się wrócić do żony przebywającej w kraju. Nie wrócił do działalności publicznej, ale nie krył też swoich poglądów. Środowiska emigracyjne w październiku 1946 roku i listopadzie 1947 roku chciały sprowadzić go do USA, ale nie zgodził się na to. W nocy z 15 na 16 listopada 1948 roku Kazimierz Świtalski został aresztowany przez funkcjonariuszy komunistycznego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jako jedyny spośród najwyższego kierownictwa piłsudczykowskiego przebywający w kraju stał się dla bezpieki szczególnie cenną „zdobyczą”. Bezpieka skonfiskowała jego szkice polityczne i notatki. Aresztowanie go świadczyło, iż komuniści będą mordować i tępić nie tylko żołnierzy AK, podziemia niepodległościowego, ale także przedwojennych polityków. Został pociągnięty do odpowiedzialności karnej na podstawie dekretu Krajowej Rady Narodowej z 22 stycznia 1946 roku o „faszyzacji kraju i odpowiedzialności za klęskę wrześniową”. Ostatecznie stanął przed Sądem Wojewódzkim dla m. st. Warszawy (wydział IV Karny). Akt oskarżenia zarzucał mu, że od wiosny 1927 r. do kwietnia 1936 r. w związku z wykonywaniem kierowniczych urzędów w państwie, „realizując funkcje sanacyjnego rządu faszystowskiego – dławienia oporu mas pracujących miast i wsi – działał na szkodę Narodu Polskiego, osłabiając ducha obronnego społeczeństwa”. Jako premier „pogłębiał dalszą faszyzację ustroju przez utrzymywanie wzmożonej polityki represyjnej przeciwko lewicowym organizacjom, a nadto przez organizowanie i prowadzenie szerokiej akcji propagandowej w duchu faszystowskim, występując w szczególności za ograniczeniem władzy Sejmu i rewizją Konstytucji”. Akt oskarżenia zarzucał mu ponadto, że w „roku 1945 sporządził w celu rozpowszechniania paszkwil, którego treść zawierająca fałszywe wiadomości mogące wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego szkalowała Naczelne Organy Państwa”. Rozprawa przeciwko byłemu premierowi K. Świtalskiemu rozpoczęła się 25 maja 1954 roku. Składowi sędziowskiemu przewodniczył sędzia
241
Kazimierz Świtalski (1886 – 1962)
Z. Kaczyński. Obrońcą oskarżonego był Mieczysław Buczkowski, a prokuratorem Benedykt Jodelis.
W ostatnim dniu procesu, 28 maja 1954 roku, Świtalski poprosił „o sprawiedliwy wyrok”. Jego ogłoszenie nastąpiło w dniu 31 maja 1954 roku. Sąd podzielił zdanie prokuratora i na podstawie art. 1, 3 i 6 wspomnianego dekretu z 22 stycznia 1946 roku wymierzył mu łączną karę 8 lat więzienia za całokształt jego przedwojennej działalności politycznej „skierowanej przeciwko polskim masom pracującym, walczącym o wolność społeczną, o swobody demokratyczne, o pracę, o chleb i pokój”.
Adwokat Mieczysław Buczkowski złożył odwołanie od wyroku do Sądu Najwyższego, ale ten wyrokiem z dnia 15 października 1954 roku „utrzymał zaskarżony wyrok w mocy”. Początkowo karę odbywał w więzieniu na Mokotowie, a w maju 1955 roku przeniesiony został do Centralnego Więzienia Karnego w Potulicach koło Bydgoszczy. Jego stan zdrowia stale pogarszał się – chory był na gruźlicę, uszkodzenie słuchu, przewlekły stan zapalenia nerek oraz poważne osłabienie serca. W tej sytuacji Sąd Wojewódzki dla m.st. Warszawy decyzją z dnia 17 maja 1956 roku złagodził karę więzienia do lat 4, a następnie uznał ją za odbytą.
Po wyjściu z więzienia K. Świtalski wraz z żoną Janiną zamieszkał w Zalesiu Dolnym. Nie akceptując obcej komunistycznej władzy, wybrał „emigrację wewnętrzną”, koncentrując się na sprawach historyczno-wydawniczych związanych z osobą Marszałka Piłsudskiego. Po wielu próbach udało mu się odzyskać niewielką część skonfiskowanych w 1948 roku przez bezpiekę materiałów historycznych. Nawiązał też kontakt z piłsudczykami z Instytutu Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku oraz Londynie, przygotowując edycję listów Marszałka z lat 1919-1927. Pod sam koniec życia przeprowadził się w 1962 roku do Warszawy.
23 grudnia 1962 roku został ciężko ranny w wypadku – wpadł pod warszawski tramwaj. Nie odzyskał przytomności i zmarł w szpitalu 28 grudnia 1962 roku. Pochowany został na warszawskich Powązkach. Nad mogiłą w trakcie pogrzebu, w którym uczestniczyło wielu jego kolegów z oflagu II C, Jerzy Hryniewiecki powiedział: „Pamiętamy go z obozu jeńców, jego wspaniałą żołnierską postawę, jego głęboką mądrość, sceptyczny uśmiech, niezwalczony optymizm. Wiemy o jego niezłomnej postawie w czasie trudnych lat w więzieniu. Znamy jego nieustępliwą lojalność w stosunku do przekonań całego życia, która nie
242
Kazimierz Świtalski (1886 – 1962)
pozwoliła mu na najskromniejszy kompromis, gdyż – jak mówił <nie mógłbym z podniesionym czołem stanąć do meldunku na tamtym świecie>”.
Opracował: dr Andrzej Grzybowski, członek Zarządu SW, na podstawie m.in.: portal Dzieje.pl; Biogramy.pl Tygodnika Sanockiego nr 10 (93); Cytat z wystąpienia Kazimierza Świtalskiego w Woldenbergu z: Oflag II C Woldenberg. Wspomnienia jeńców KiW, Warszawa 1984 (s.111)
Poznań, 24 maja 2019 r.
243
Kazimierz Świtalski (1886 – 1962)
Ministerstwo Skarbu – Drzeworyt E. Pichella, 1943
Kazimierz Szalewicz (1903 – 1986)
Urodził się 31 stycznia 1903 r. w Orle; syn Ksawerego i Leontyny z domu Narkiewicz. Ukończył gimnazjum w Wilnie, gdzie działał w ruchu harcerskim. W styczniu 1919 r., w wieku 16 lat, wstąpił do oddziału partyzantki majora Jerzego Dąbrowskiego (18891940), który wraz ze swoim bratem Władysławem zorganizował dywizjon kawalerii Samoobrony Wileńskiej podobny do Samoobrony Lidzkiej. Następnie służył w ekspozyturze żandarmerii polowej w Wilnie i Nowych Święcianach przy I Dywizji Piechoty Legionów u majora Bolesława Popowicza (1878-1937), późniejszego senatora RP. W czasie inwazji bolszewickiej wstąpił do tworzonego w Warszawie 211. Pułku Ułanów, który został przemianowany na 23. Pułk Ułanów Grodzieńskich. Wiosną 1921 r. zdał egzaminy do Szkoły Morskiej w Tczewie, w której uzyskał maturę, a następnie studiował przez trzy lata w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej także w Tczewie. Ukończył ją w 1927 r. jako prymus. Młody podporucznik marynarki wojennej RP odbył staż dalekiego pływania na francuskim krążowniku
„Jeanne d’Arc”, a po powrocie do kraju został oficerem flagowym dowódcy floty. Pływał na ORP Iskra, trzymasztowym szkunerze – okręcie szkolnym Polskiej Marynarki Wojennej, jako zastępca dowódcy i oficer nawigacyjny; dowodził też trałowcami. W 1929 r. ukończył kurs pilotażu w Bydgoszczy. W 1935 r. został dowódcą eskadry, a podczas jego dowodzenia eskadra ta otrzymała trzy wodnosamoloty R-XIIIG.
Już jako kapitan marynarki został pierwszym dowódcą trałowca ORP Czajka.
Podniesienie bandery na tym okręcie odbyło się 10 lutego 1936 r. Był to okręt flagowy dywizjonu minowców. W dniu 1 stycznia 1938 r. Kazimierz Szalewicz został awansowany do stopnia komandora podporucznika w korpusie oficerów morskich. Podczas międzynarodowych regat marynarek wojennych w Kilonii w dniach 9-16 lipca 1938 r. był szefem ekipy polskiej.
W pierwszym dniu wojny służył w Pucku w batalionie lotniczo–morskim. Gdy zginął dowódca Morskiego Dywizjonu Lotniczego kmdr por. pil. Edward
Szystowski, objął po nim obowiązki dowódcy dywizjonu. Kmdr ppor. pil. Kazimierz Szalewicz tak zrelacjonował to zdarzenie: „Nalot npla zauważyłem zawczasu, tak że po sygnale syreny wszyscy mieli czas zająć swe stanowiska lub zejść do rowów przeciwlotniczych. Dowódca i paru podoficerów, którzy przy nim zebrali się na ulicy przed kasynem i nie udali się do rowów – zginęli od jednej bomby. Morski Dywizjon Lotniczy był przygotowany do nalotu: wodnosamoloty zakotwiczone na wodzie, magazyny wywiezione, amunicja, benzyna i sprzęt przygotowane w czołówce na Helu. Po nalocie objąłem d-two i zgodnie z planem ewakuowałem MDL na Hel”. Oficerem taktyczno-operacyjnym był wtedy kpt. mar. pil. Aleksander Krawczyk, a ofcerem sztabu por. mar. Zdzisław Juszczakiewicz.
W kolejnych dniach wojny kmdr Szalewicz uczestniczył w obronie Helu. Po kapitulacji załogi tego półwyspu próbował ucieczki na kutrze rybackim, lecz nie udało mu się przedrzeć przez blokadę niemieckich okrętów. Zbiegł z niewoli podkopem z oflagu XVIII A w Lienz (Austria), lecz w Alpach nie zdołał uciec przed niemieckim pościgiem i znów musiał powrócić za druty, tym razem oflagu II C Woldenberg. Tam spotkał się ze swym krewnym Wacławem Szalewiczem, najstarszym obozu, z którym wspólne korzenie sięgały pradziadka, a jednocześnie łączyły ich także tradycje wojskowe.
O jenieckim życiu Kazimierza Szalewicza rodzina niewiele wiedziała. Obozowe listy będące najlepszym przekazem tamtych dni niestety nie przetrwały, a i z bliższą rodziną utracono kontakt. Wyzwolony w 1945 r. przez wojska zachodnich aliantów zdołał dołączyć do marynarki wojennej w Anglii, gdzie służył przez dwa lata aż do demobilizacji. Natępnie przeniósł się do Maroka i tam rozpoczął znów pracę na statkach. Osiedlił się w Casablance nad Oceanem Atlantyckim. Był kapitanem żeglugi wielkiej na statkach marokańskich. Pływał do późnych swych lat. Często odwiedzał Polskę.
Z żoną Wandą z Dąbkowskich (1912-1949) miał syna Andrzeja i córkę Beatę. Zmarł w 1986 r. w Nicei na Lazurowym Wybrzeżu. I tam też został pochowany.
Oporacował Andrzej Pazda na podstawie: Materiały Instytutu Historycznego i Muzeum Londynu, Nr akt Mar. A. II/4.; J. Pawlak, Polskie eskadry w latach 1918-1939, T.II i III”; A. Szalewicz, „Rodopis Szalewiczów”
245
Kazimierz Szalewicz (1903 – 1986)
Wacław Szalewicz (1895 – 1978)
Wacław Szalewicz urodził się 13 maja 1895 r. w majątku Niepracha w powiecie lidzkim – województwo nowogródzkie – jako syn Józefa i Teresy z Berdowskich. Maturę zdaje w 1913 r. w Połockim Korpusie Kadetów i w tym też roku rozpoczyna studia na wydziale mechanicznym Politechniki w Sankt Petersburgu. Z chwilą wybuchu I wojny światowej wstępuje w 1914 r. do Oficerskiej Szkoły Artylerii. Tam w maju 1915 r. kończy kurs przyspieszony ze stopniem chorążego i już w czerwcu zostaje wysłany na front do 26. Brygady Artylerii. Walczy na frontach północnowschodnich przeciwko Austrii i Niemcom. Zostaje awansowany do stopnia porucznika i w marcu 1917 r., kiedy wybucha rewolucja w Rosji, wraca do 26. Brygady Artylerii na front rumuński, gdzie wraz z innymi zakłada Związek Wojskowych Polaków. Na zjeździe Związku w Piotrogrodzie Wacław Szalewicz zostaje wybrany do władz zjazdu i wchodzi do organów Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego zwanego „Naczpol”, twórcy słynnego I Korpusu Polskiego.
We wrześniu 1917 r. przenosi się do I Korpusu Polskiego na Wschodzie pod dowództwo generała Józefa Dowbor-Muśnickiego, głównodowodzącego później zwycięskim Powstaniem Wielkopolskim. Awansuje na stopień kapitana sztabowego i walczy pod Witebskiem i Bobrujskiem z rewolucyjnie nastawionym i podburzonym przez bolszewików chłopstwem białoruskim. Współtworzy oddział artylerii, zostaje dowódcą
V Baterii w I Brygadzie Artylerii. W 1919 r. ponownie zostaje przeniesiony pod dowództwo gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego do Armii Wielkopolskiej, by rok później otrzymać rozkaz formowania w Grudziądzu Ochotniczego Kresowego Pułku Artylerii.
W czerwcu 1920 r. zawiera związek małżeński z Heleną Olszowską, z którego to związku rodzi się córka Maria. We wrześniu 1921 r. awansuje do stopnia majora i zostaje zastępcą dowódcy 29. Pułku Artylerii Lekkiej w Grodnie. W 1926 r. otrzymuje stopień podpułkownika, następnie w 1932 r. – stopień pułkownika, otrzymując funkcję dowódcy 3. Pułku Artylerii Lekkiej w Zamościu. Jesienią 1938 r. obejmuje dowództwo 13. Dywizji Piechoty. We wrześniu 1939 r. walczy pod Hrubieszowem, Tomaszowem Lubelskim, Łoszczowem i Terespolem Lubelskim, gdzie zostaje ranny i 28 września kapituluje honorowo. Po pobycie w szpitalu wywieziono go 29 grudnia
1939 r. do obozu Laufen w Austrii, a następnie w połowie 1940 r. do Oflagu II C Woldenberg. Przebywa tam do 25 stycznia 1945 r., a więc do chwili ewakuacji obozu. Wolność odzyskuje 30 stycznia 1945 r. po odbiciu ewakuowanego batalionu Wschód przez szpicę Armii Czerwonej, co kończy się tragicznym wydarzeniem dla 17 oficerów poległych od wystrzału z armaty czołgowej czerwonoarmistów.
W obozie Oflag II C Wacław
Szalewicz jako jeden z najstarszych stopniem pełni funkcję Najstarszego Obozu, najdłużej spośród innych najstarszych obozu, jako czwarty z kolei – po płk. Stanisławie Engelu, płk. Ignacym Misiągu oraz płk. Stefanie Biestku; dokładnie 19 i pół miesiąca, od 15 sierpnia 1942 r. do 4 kwietnia 1944 r. Po nim funkcję tę aż do wyzwolenia objął płk. Wacław Młodzianowski. Płk Wacław Szalewicz w czasie pełnienia tej funkcji daje się poznać jako osoba wielce zaangażowana w organizację życia obozowego, a w tym konspiracyjnego ruchu oporu Oflagu II C. Jeden ze współjeńców – por. Józef Pacak-Kużmirski, uczestnik brawurowej ucieczki z obozu, po latach napisał: „Do największego rozkwitu działania podziemnego i życia obozowego doszło w latach 1942-1944, kiedy Najstarszym Obozu był płk. Wacław Szalewicz…”.
Trudno tu nie odnotować niektórych wydarzeń potwierdzających słowa por. Józefa Pacak-Kuźmirskiego. Otóż po tragicznych wydarzeniach „krwawego piątku” 5 lutego 1943 r., kiedy to otworzono ogień do spacerujących jeszcze przed capstrzykiem jeńców, płk W. Szalewicz zgłasza stanowczy protest na ręce komendanta obozu. Ten jednak protest zarówno zgłoszony ustnie, jak i pisemnie odrzuca. W efekcie płk Szalewicz jako Najstarszy Obozu wydaje w dniu 10 lutego 1943 r. rozkaz tzw. szczególny skierowany do OKW (Oberkommando der Wehrmacht), w którym żąda powołania komisji do przeprowadzenia śledztwa z udziałem delegata Czerwonego Krzyża i w konsekwencji ukarania winnych. Skutkiem tego pojawia się w obozie delegat Czerwonego Krzyża, któremu dzięki fortelowi,
247
Wacław Szalewicz (1895 – 1978)
w czym także ma udział płk Szalewicz, udaje się wręczyć pisemny opis zdarzenia oraz odrzucony przez komendanta obozu protest. Co więcej, możliwe okazuje się złożenie wyjaśnień przez Najstarszego Obozu, do czego komendantura niemiecka nie chciała dopuścić. Skutkiem takiego obrotu sprawy nastąpiła zmiana na stanowisku komendanta obozu i szefa Abwehry.
Kolejnym doniosłym aktem jest rozkaz tzw. „ogólny” wydany 9 lipca 1943 r., związany ze śmiercią gen. Władysława Sikorskiego, po którego odczytaniu i zmówieniu żarliwej modlitwy Wieczne odpoczywanie z jenieckich piersi wyrywa się hymn polski Jeszcze Polska nie zginęła!
Od początku 1942 r. działająca już wcześniej w obozie komórka kontrwywiadu zaczyna tracić swój obronny i wyłącznie antyniemiecki charakter. Dochodzi nawet do śledzenia jenieckich szeregów pod kątem działalności komunistycznej, wywrotowej, a nawet i antypaństwowej. Działania takie zaczęły ingerować w uprawnienia Najstarszego Obozu i to było ostatecznym powodem rezygnacji płk. Szalewicza z tej funkcji z dniem 4 kwietnia 1944 r.
Płk Szalewicz ma także swój udział w obozowej działalności edukacyjnej. Prowadził Instytut Rosyjski, akceptowany przez Niemców do momentu agresji hitlerowskiej na ZSRR w 1941 r. Z chwilą agresji władze niemieckie obozu nakazują likwidację nie tylko Instytutu, ale i wszystkich kursów języka rosyjskiego. Od tego momentu działalność ta schodzi do konspiracji.
Po wyzwoleniu w 1945 r. Wacław Szalewicz podejmuje pracę w Okręgowym
Urzędzie Likwidacyjnym w Krakowie. Pracuje tam do 1948 r., potem przechodzi do pracy w zjednoczeniu Budownictwa Miejskiego, a następnie od 1959 r. do Miastoprojektu Kraków. W 1963 r. odchodzi na emeryturę, włączając się jednocześnie w działalność społeczną byłych jeńców Oflagu II C Woldenberg. Przez wiele lat jest też prezesem Koła Woldenberczyków w Krakowie.
W uznaniu zasług wojennych, a także działalności zawodowej i społecznej zostaje odznaczony m.in. Orderem Wojennym Virtuti Militari, Krzyżem Walecznych, Krzyżem Zasługi Wojsk Litwy Środkowej, Krzyżem Oficerskim Orderu
Odrodzenia Polski.
Umiera 1 listopada 1978 r. w Krakowie. Spoczywa wraz z żoną i córką na Cmentarzu Rakowickim w Kwaterze Wojskowej.
Opracował Andrzej Pazda, Wiceprezes Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie dostępnej literatury, a w tym: Rodopis Szalewiczów, Warszawa 2008; Za drutami oflagów, Warszawa 1993; Oflag II C Woldenberg, Warszawa 1984; Oflag II C – to brzmi jak tajemnica, Dobiegniew 2017
Poznań, 20 sierpnia 2019 r.
248 Wacław Szalewicz (1895 – 1978)
Edward Szewczuk (1892 – 1964)
Edward Szewczuk urodził się 27 lutego 1892 r. w Podhorcach, powiat Złoczów (obecnie Ukraina). Syn Teodora i Eugenii z domu Herman. Ukończył siedmioklasową szkołę wydziałową.
Od 1 kwietnia 1913 r. aż do końca I wojny światowej służył w austrowęgierskim 1. Pułku Kolejowym w Wiedniu, a 1 listopada zgłosił się na ochotnika do Wojska Polskiego, zweryfikowany w stopniu sierżanta. Przeszedł półroczny kurs piechoty w Centralnej Szkole Piechoty w Chełmnie oraz półroczny kurs saperski w Obozie Wyszkolenia Saperów w Legionowie. Próbował studiować na Wydziale Budownictwa Lądowego Politechniki we Lwowie. Służył w 2. Pułku Mostów Kolejowych, przemianowanym później na II Batalion Mostów Kolejowych w Jabłonnie. 1 lipca 1921 r. awansowany do stopnia chorążego. Podczas służby był dowódcą kompanii warsztatowej i oficerem materiałowym w Jędrzejowie oraz oficerem materiałowym budowy mostów w różnych miejscowościach.
1 grudnia 1930 r. oddelegowany został z macierzystego batalionu do służby w Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte w Wolnym Mieście Gdańsku. Objął stanowisko dowódcy plutonu technicznego, kierownika magazynów oraz administratora nieruchomości. Jako fachowiec uczestniczył w budowie umocnień składnicy. Brał udział w obronie składnicy we wrześniu 1939 r.
Od 7 września przebywał w niewoli (numer jeńca 1840) w Stalagu I A Stablack (dziś
Westerplatte 1939 r. chor. E. Szewczuk – trzeci od lewej
250
Edward Szewczuk (1892 – 1964)
Stabławki). Przeniesiony do Oflagu XVIII B Wolfsberg (zmiana numeru jeńca na 510). Ostatecznie umieszczony w Oflagu II C Woldenberg (obecnie Dobiegniew), gdzie spędził resztę wojny. Uwolniony 30 stycznia 1945 r. w Deetz przez oddział Armii Czerwonej.
W lutym 1945 r. był już w rodzinnym Legionowie. Tam 1 marca zorganizował Referat Aprowizacji i Handlu, Komitet Opieki Społecznej oraz Towarzystwo Przyjaciół Żołnierza, a pod koniec tego roku także Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”, której został prezesem. W styczniu 1948 r. wybrano go prezesem Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Kołbieli.
Zmarł 31 marca 1964 r. Pochowany na cmentarzu parafialnym w Gliwicach-Bojkowie. Był członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, Związku Obrońców Westerplatte, organizacji wchłoniętej później przez Związek Bojowników o Wolność i Demokrację (Sekcja Westerplatczyków w Zarządzie Okręgowym ZBoWiD w Gdańsku).
Żona Helena, córka Eugenia Maria.
Odznaczenia: Medal Pamiątkowy za Wojnę 1918-1921, Medal 10-lecia Niepodległości, Brązowy Medal „Za długoletnią służbę”, Srebrny Medal „Za długoletnią służbę” (1939 r.), Brązowy Krzyż Zasługi, Srebrny Krzyż Virtuti Militari (1953 r.), Złoty Krzyż Zasługi (1960 r.).
Opracowali: dr. Jarosław Tuliszka we współpracy z Wojciechem Samólem (Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku) na podstawie: Dróżdż K.H., Walczyli na Westerplatte. Badania nad stanem liczbowym załogi Wojskowej Składnicy Tranzytowej we wrześniu 1939 roku, Oświęcim 2017; Górnikiewicz-Kurowska S., Westerplatczycy. Losy Obrońców Wojskowej Składnicy Tranzytowej, Wydanie II poszerzone i poprawione, Gdańsk 2012; Westerplatte. Zebrał, opracował i wstępem opatrzył Zbigniew Flisowski. Warszawa 1978;
Roczniki Oficerskie 1923, 1923, 1932 i 1935-1939 oraz wybrane teczki personalne z Centralnego Archiwum Wojskowego w Warszawie, Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych w Warszawie, Archiwum Państwowego w Gdańsku oraz Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej Fot. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej
Gdańsk, maj 2022 r.
Leon Taylor (1913 – 2000)
Leon Robert Antoni Taylor urodził się 17 stycznia 1913 r. w Krakowie. Był najstarszym z czterech synów Edwarda Taylora (1884-1964), późniejszego znanego profesora ekonomii na Uniwersytecie Poznańskim i Wandy z Wybranowskich (1888-1964). Po ukończeniu nauki w gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu zdał bardzo dobrze maturę i w 1930 r. rozpoczął studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Poznańskiego. W czasie studiów należał do Młodzieży Wszechpolskiej, był członkiem studenckiego Koła Prawników i Ekonomistów na Uniwersytecie (w roku akademickim 1934/35 jako jego prezes), został też wybrany do korporacji akademickiej Corona (w roku 1933/34 – jej prezes). W późniejszym okresie nie wstąpił do Stronnictwa Narodowego, gdyż nie odpowiadał mu jego niedemokratyczny charakter.
Stopień magistra praw otrzymał 5 listopada 1935 r., po czym zapisał się na seminarium doktoranckie prof. Józefa Sułkowskiego i został asystentem wolontariuszem w Katedrze Prawa Handlowego i Międzynarodowego Prywatnego na Uniwersytecie Poznańskim. W tym samym roku rozpoczął aplikację adwokacką w Okręgowej Izbie Adwokackiej w Poznaniu. W dniu 6 lipca 1937 r. otrzymał dyplom i stopień doktora praw, a 8 października 1937 r. ożenił się z Zofią Rubach.
W latach 1932–33 Leon zawiesił studia i odbył ochotniczo jednoroczną służbę wojskową w Szkole
Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu, po czym jako podchorąży plutonowy rezerwy został przydzielony do 7. Pułku Strzelców Konnych Wielkopolskich w Poznaniu. Za swój największy wówczas sukces uważał zajęcie drugiego miejsca w konkursie hippicznym plutonu. Po dwukrotnym odbyciu ćwiczeń mianowano go podporucznikiem rezerwy ze starszeństwem od 1 stycznia 1935 r. W sierpniu
Leon Taylor (1913 – 2000)
1939 r. Leon dostał kartę mobilizacyjną i 24 sierpnia stawił się w 69. pułku piechoty w Gnieźnie. Tam otrzymał przydział dowódcy plutonu konnego w kompanii zwiadu. W pułku tym, wchodzącym w skład Armii Poznań, odbył kampanię wrześniową wraz z obroną Warszawy, gdzie wraz ze swym plutonem przydzielony został do 56. pułku piechoty dowodzonego przez płk. Wojciecha Tyczyńskiego. Wziął udział w obronie stolicy na odcinku ul. Sękocińskiej gdzie walczył aż do kapitulacji miasta 28 września 1939 r. Za kampanię wrześniową został odznaczony
Krzyżem Walecznych.
Po kapitulacji Warszawy dostał się do niewoli niemieckiej, z początku do Oflagu II A w Prenzlau, a od listopada 1940 r. do stycznia 1945 r. przebywał w Oflagu II C w Woldenbergu z numerem obozowym 1860. W Woldenbergu prowadził zajęcia akademickie dla studentów akademii handlowych i akademii nauk politycznych oraz kandydatów na te studia po wojnie. Był członkiem zarządu powstałego w oflagu Koła Prawników, wykładał prawo prywatne międzynarodowe dla studentów prawa i brał udział w egzaminach.
Zaświadczenia z tych egzaminów były respektowane po wojnie. Łącznie miał pod opieką około 300 oficerów-studentów. Mimo trudnych warunków bytowych w obozie, lecz dzięki bardzo zasobnej obozowej bibliotece, Leon, jak pisał w listach z oflagu, rozszerzał swe zainteresowania historią, socjologią, ekonomią, historią sztuki, czytał literaturę piękną i pogłębiał znajomość angielskiego. Odzyskał wolność po odbiciu w końcu stycznia części jeńców wojennych przez wojska radzieckie. Za działalność dydaktyczną w Oflagu II C został odznaczony Medalem Komisji Edukacji Narodowej. Wojna nie oszczędziła dwóch braci Leona. Stanisław (ur. 1918 r.), student chemii na Politechnice Lwowskiej, a w kampanii wrześniowej dowódca plutonu w 7. pułku strzelców konnych wielkopolskich, zasłużony zwłaszcza w bitwie pod Brochowem, zginął w Puszczy Kampinoskiej w czasie natarcia na gajówkę Zamość. Z kolei Jan (ur. 1925 r.), młodszy brat
252
Leon Taylor (1913 – 2000)
Leona, po wejściu w 1945 r. Armii Czerwonej na Kielecczyznę, gdzie przebywał u rodziny, za działalność w AK został 19 stycznia 1945 r. aresztowany przez NKWD i dopiero w październiku 1947 wrócił z łagru w Zagłębiu Donieckim. Najmłodszy brat Karol (ur. 1928 r.), późniejszy biochemik i rektor Uniwersytetu Gdańskiego, nie brał udziału w wojnie – w 1939 r. był jedenastoletnim chłopcem. Po odzyskaniu wolności w 1945 r. Leon wrócił 8 lutego do Poznania i od razu zaczął starania o uwolnienie swej żony Zofii aresztowanej przez NKWD i więzionej w Częstochowie, co udało się w kwietniu 1945 r. Wcześniej w marcu 1945 r. zgłosił się do pracy w Uniwersytecie Poznańskim i w czerwcu został asystentem, a od 1 sierpnia adiunktem w Katedrze Prawa Handlowego. W październiku otworzył też kancelarię adwokacką. W 1949 r. Ministerstwo Oświaty zawiadomiło rektora Uniwersytetu, że nie wyraża zgody na dalsze zatrudnienie Leona. W tym też roku miała miejsce weryfikacja adwokatów i Leon obawiając się, że może zostać również skreślony z listy adwokatów, zlikwidował w lecie praktykę adwokacką. Przetrwał jako radca prawny w instytucjach państwowych do 1952 r., kiedy to zamiast kancelarii prywatnych powstały łatwiejsze do inwigilacji zespoły adwokackie. Wstąpił wówczas do jednego z zespołów adwokackich w Poznaniu.
Pod koniec 1956 r. Leon został wybrany prezesem Związku Oficerów Rezerwy w Wielkopolsce, powołanego do życia na fali Października. Na tej podstawie mianowano go członkiem Rady Głównej ds. Oficerów Rezerwy przy MON. Władze nie dopuściły jednak do autonomii związku i od 1960 r. Rada przestała funkcjonować. Zarząd Sądownictwa Wojskowego wpisał Leona 17 października 1957 r. na listę obrońców wojskowych, którą to funkcję pełnił do końca swej praktyki adwokackiej.
Od jesieni 1980 r. do grudnia 1981 r. Leon Taylor udzielał porad prawnych w siedzibie NSZZ „Solidarność” w Poznaniu, a w latach stanu wojennego 1981-83 bronił młodzież należącą do zdelegalizowanej wówczas „Solidarności” w procesach karnych przed Sądem Wojsk Lotniczych w Poznaniu. Decyzją władz PRL nie zezwolono mu na indywidualną praktykę adwokacką, co środowisko prawnicze odebrało jako karę za zaangażowanie w działalność w wielkopolskiej „Solidarności” w latach 1980-1981. Na krajowym zjeździe adwokatury w październiku 1983 r. Leon został wybrany na członka Naczelnej Rady Adwokackiej. Wybór ten był ponawiany w latach 1986 i 1989, tak więc pełnił tę funkcję przez trzy kadencje, do 1992 r. Natomiast na zjeździe w listopadzie 1992 r. został wyróżniony odznaką
„Adwokatura Zasłużonym”. W okresie od lipca 1989 r. do października 1991 r. (w kadencji Sejmu kontraktowego), wysunięty przez Obywatelski Klub Parlamentarny i wybrany przez Sejm, był członkiem Trybunału Stanu.
Po upadku PRL w 1989 r. Leon zaangażował się w prostowanie tendencyjnego obrazu jenieckiej społeczności oflagu Woldenberg, stworzonego przez autorów będących na usługach władz komunistycznych. Podawał też przemilczane
253
254
Leon Taylor (1913 – 2000)
wcześniej informacje o byłych jeńcach prześladowanych w okresie PRL, w tym i niewinnie straconych.
Leon Taylor był osobą bardzo towarzyską i świetnym tancerzem. Na drugim roku studiów podczas karnawału wziął udział w 40 imprezach tanecznych, a przy tym zaliczył wszystkie egzaminy z wynikiem celującym. Był trzykrotnie żonaty, z Zofią Rubach, Aleksandrą Kurowską i Marią Ziarkowską. Z pierwszego małżeństwa miał dwoje dzieci: Wandę i Jacka. Jacek, adwokat, był w latach PRL działaczem demokratycznej opozycji i obrońcą w procesach politycznych, potem posłem na Sejm I i II kadencji z listy Unii Demokratycznej, a w rządzie Jerzego Buzka kierownikiem Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Z drugiego małżeństwa Leon miał syna Tomasza, obecnie profesora fizyki na uniwersytecie Northeastern w Bostonie w USA.
Leon Taylor zmarł 3 października 2000 r. i został pochowany na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.
Opracował Jan R.E. Taylor, bratanek, na podstawie archiwum rodzinnego oraz materiałów faktograficznych, w tym m.in.: L. Taylor, Oflag II C Woldenberg, „Przegląd Katolicki” nr 45/46, 5/12 listopada 1989; L. Taylor, W sprawie książki Oflag II C Woldenberg, „Wojskowy Przegląd Historyczny”, tom XXXIV, 1989, nr 4; korespondencja L. Taylora z kierownictwem Muzeum Woldenberczyków – w posiadaniu rodziny
Maj 2022
Józef Tokarczyk (1904 – 1961)
Józef Tokarczyk urodził się 17 grudnia 1904 roku w Nowym Sączu z ojca Jędrzeja i matki Krystyny Skrabskiej. Posiadał troje rodzeństwa. Ojciec Józefa, naczelnik Straży Pożarnej w Nowym Sączu, umiera w 1908 roku po powodzi, podczas której ratował ludzi zaskoczonych katastrofą. Matka akuszerka zostaje z czwórką dzieci.
Z dniem 1 września 1911 roku Józef rozpoczyna naukę w szkole ludowej w Nowym Sączu, a następne 3 lata uczy się w szkole wydziałowej. W 1919 roku podejmuje naukę w Państwowym Męskim Seminarium Nauczycielskim w Starym Sączu. W 1925 roku składa egzamin dojrzałości i uzyskuje uprawnienia do pełnienia obowiązków nauczyciela. Otrzymuje stypendium i z tego powodu został zobowiązany do 6-letniej służby w publicznych szkołach powszechnych. Pierwszą posadę obejmuje w 1925 roku w Powszechnej Szkole Katolickiej z polskim językiem wykładowym w powiecie kościańskim, w miejscowości Zgliniec. Po odbyciu rocznej służby wojskowej w 1927 roku jest ponownie zatrudniony jako nauczyciel w miejscowości Granówko, następnie w 1928 roku zostaje przeniesiony na stanowisko nauczyciela do szkoły siedmioklasowej III-go stopnia w Kościanie, w której uczy do wybuchu II wojny światowej.
W maju 1931 roku po złożeniu egzaminu zostaje uznany stałym nauczycielem publicznych szkół powszechnych. Doskonali swe umiejętności, uczestnicząc w kursach, między innymi z rysunku i zajęć praktycznych z zakresu modelarstwa lotniczego. Lata 1928-1939 są okresem jego szczególnej aktywności zawodowej i społecznej. W 1938 roku otrzymuje mianowanie na członka komisji egzaminów nadzwyczajnych w charakterze egzaminatora. Wyróżnia się wysoką sprawnością fizyczną, uczestniczy w siedmiotygodniowym kursie przysposobienia wojskowego. Przechodzi następujące działy wyszkolenia: wychowanie fizyczne, szkoła grenadierów, szkoła strzelca, szermierka na bagnety, służba polowa wewnętrzna i organizacja armii.
Aktywność Józefa Tokarczyka w okresie międzywojennym zostaje uznana i wysoko uhonorowana, o czym świadczą: Honorowa Odznaka Komendanta
Przysposobienia Wojskowego, Srebrny Krzyż Zasługi nadany przez Prezydium Rady Ministrów w dniu 20 września 1938 roku. Wybuch drugiej wojny światowej w 1939 roku przerywa jego działalność zawodową i społeczną. Już dnia 25 sierpnia 1939 roku zostaje powołany do Kościańskiego Batalionu Obrony Narodowej. Walczy pod Śremem, Kołem, Koninem, Piątkiem, Sochaczewem, Iłowem, Żychlinem i Kutnem. 18 września 1939 roku po bitwie pod Sochaczewem dostaje się do niemieckiej niewoli. Przebywa najpierw w górach Harzu w Osterode, następnie w Oflagu II C w Woldenbergu. W swoich wspomnieniach jeńca wojennego stwierdza, że „w latach 1939-1941 los jeńców był w rękach hitlerowców, którzy byli panami życia i śmierci każdego z nas”. Łamanie praw jenieckich w obozach spowodowało ingerencję Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Genewie. Nastąpiły lustracje obozów. Dzięki pomocy organizacji Międzynarodowego Czerwonego
Krzyża, który przekazywał między innymi pomoc materialną i rzeczową, jeńcy mogli organizować życie kulturalno-oświatowe i sportowe, kursy naukowe i artystyczne studia na poziomie uniwersyteckim.
Józef Tokarczyk jako jeniec wojenny prowadzi
wśród oficerów obozową bibliotekę, jest też kierownikiem grupy dekoratorów przy teatrze obozowym
gdzie także pokazuje się na scenie i aktywnie działa w klubach sportowych. Prowadzi warsztat szewski i rymarski.
Pod koniec wojny przeżywa chwile ciężkie i prawie tragiczne. Zostaje wezwany do Abwehry, gdzie oświadczono, że jest zwolniony z obozu. Za bramą obozu, dokładniej na dworcu kolejowym, zostaje aresztowany i jako cywil osadzony w więzieniu w Szczecinie w pojedynczej celi. Po dwóch miesiącach odbywa się rozprawa sądowa. Zarzucono mu, że jest winny morderstw internowanych Niemców z okolic Kościana, Śmigla i Nietążkowa i za to sąd niemiecki skazuje go na karę śmierci. Interwencja MCK uratowała go od wyroku. Po sześciu miesiącach pobytu w więzieniu, w tym trzech miesiącach między życiem a śmiercią, zostaje odesłany z powrotem do oflagu.
Dnia 25 stycznia 1945 roku Niemcy ewakuują obóz oficerski w Woldenbergu. Pod presją eskorty niemieckiej przez 38 dni w męczącym i uciążliwym marszu, śniegu i mrozie oraz bez wyżywienia polscy oficerowie podążają na zachód. Grupa zostaje odbita w strefie frontowej przez wojska alianckie. Z obozu aliantów
J. Tokarczyk wraca do kraju.
Na ziemię ojczystą dociera w czerwcu 1945 roku i odbywa kilkutygodniową kurację zdrowotną. Potem starosta kościański powierza mu w sierpniu 1945 r.
256 Józef
Tokarczyk (1904 – 1961)
Na zdjęciu w roli strażnika w sztuce „Cyrulik Sewilski”
Józef Tokarczyk (1904 – 1961)
funkcję tymczasowego burmistrza w Śmiglu. W dniu 18 września 1945 roku, mając 41 lat, zawiera związek małżeński z Zofią Jurgą z Kościana. Z ich małżeństwa rodzi się w 1946 roku syn Andrzej oraz w 1951 roku córka Krystyna. Stanowisko burmistrza miasta Śmigla piastuje przez 4 lata. Zostaje zwolniony na własną prośbę z uwagi na podjęcie pracy w szkolnictwie zawodowym w Kościanie. Mimo starań nie otrzymuje mianowania w tym zawodzie. Jest nauczycielem kontraktowym, będąc jednocześnie w latach 1950-1952 dyrektorem szkoły. Po odwołaniu go z zajmowanego stanowiska pełni kolejno funkcje: dyrektora Wojewódzkiej Zbiornicy Przemysłowych Surowców Wtórnych (1952-1954), a następnie dyrektora Kościańskiej Fabryki
Mebli (1954-1959). Uważając, że stała mu się krzywda, odwołuje się w 1957 roku do komisji rehabilitacyjnej dla nauczycieli przy Wojewódzkiej Radzie Narodowej – Wydział Oświaty w Poznaniu. Komisja orzeka, że Józef Tokarczyk „został zwolniony ze stanowiska dyrektora szkoły na podstawie decyzji czynników politycznych i administracyjnych i postanowiła zrehabilitować go i przywrócić prawo powrotu do szkolnictwa zawodowego”.
Z dniem 1 września 1959 roku powraca na stanowisko nauczyciela szkoły zawodowej w Kościanie, gdzie pracuje zaledwie dwa lata. Umiera 22 września 1961 roku w kościańskim szpitalu, mając 57 lat. Spoczywa na cmentarzu parafialnym w Kościanie.
Opracowała Stanisława Krystyna Wyrzykowska, córka Józefa Tokarczyka, na podstawie przekazów rodzinnych i dostępnej literatury, w tym „Gazeta Kościańska” 1992; Józef Tokarczyk – wspomnienia jeńca wojennego PCK w Powiecie Kościańskim 1919-1959
Olsztyn, 20 lutego 2019 r.
257
Edward Trojanowski (1918 – 1978)
Edward Trojanowski urodził się 27 września 1918 r. w Stanisławowie. Rodzina mieszkała wówczas w Winnikach pod Lwowem. Jego ojciec Edward Trojanowski, po którym nosił imię, z zawodu nauczyciel, był po ukończeniu Oficerskiej Szkoły Artylerii we Francji kapitanem artylerii. Edward jr. ukończył gimnazjum w Brześciu n/Bugiem, zdając tam maturę. Jako zapalony harcerz prowadził Pierwszą Drużynę Harcerską w Brześciu. W 1937 r. dostał się do Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej (SPMW) w Toruniu. W 1938 r. uczestniczył
w rejsie po Morzu Śródziemnym na ORP Iskra, na którym zastępcą dowódcy był
ówczesny kpt mar. Kazimierz Bartoszyński, a oficerem wachtowym por. mar.
Kazimierz Wnorowski, później także osadzeni w Oflagu Woldenberg II C.
24 sierpnia 1938 r. wraz z całą SPMW przeniesiony został do Bydgoszczy, skąd
6 września 1939 r. podchorążowie ewakuowani zostali do Pińska i Horodyszcza. Tam 15 września zostali mianowani podporucznikami marynarki s.w. ze starszeństwem od 1 września 1939 r., o czym dowiedzieli się dużo później. Rozkaz nie dotarł na czas z powodu walk na wschodniej granicy.
Pod Horodyszczem Edward Trojanowski wziął udział w pierwszym swoim poważniejszym starciu z Sowietami, za które jako dowódca patrolu otrzymał Krzyż Walecznych. Tam także minął się ze swoim ojcem walczącym około 20 kilometrów od niego, o czym dowiedział się od spotkanych wycofujących się żołnierzy. Nigdy go już nie zobaczył, ponieważ ojciec został zamordowany w Katyniu, a raczej w Charkowie i pochowany wraz z 4301 oficerami w Piatichatkach.
Edward Trojanowski został mianowany dowódcą drużyny karabinów maszynowych i wcielony do Batalionu Morskiego, z którym trafił do Samodzielnej Grupy Operacyjnej „Polesie” dowodzonej przez generała Franciszka Kleberga. Walczył pod Kockiem i Wolą Gułowską. Tam otrzymał Krzyż Walecznych po raz drugi. Po kapitulacji
SGO „Polesie” 6 października 1939 r. trafił do niewoli.
Edward Trojanowski (1918 – 1978)
Początkowo przewieziony do Oflagu II B Arnswalde, gdzie nadano mu numer ewidencyjny 1077/ II B, został potem przeniesiony do Oflagu Woldenberg II C.
Wszyscy oficerowie Marynarki Wojennej zostali umieszczeni w jednym baraku marynarskim XV B. Edward Trojanowski pełnił w nim funkcję adiutanta starszego baraku. Umieszczono tam także wyjątkowo kapitana artylerii Jerzego Wojciechowskiego, który w kampanii wrześniowej dowodził monitorem ORP Kraków – małym opancerzonym okrętem rzecznym.
W zimny poranek 25 stycznia 1945 r. E. Trojanowski został przydzielony do kolumny „Wschód”, która ruszyła w kierunku północno-zachodnim i po pięciu dniach marszu w mrozie i śniegu dotarła do folwarku Deetz. W chwili gdy pierwsze czołgi rosyjskiego zwiadu dotarły w okolice folwarku, a Niemcy całkowicie zdezorientowani zajęci byli próbą zorganizowania obrony, Edward podjął ucieczkę wraz z kolegą ppor. Ryszardem Koncewiczem. Wymknęli się ze słabo chronionej stodoły, przeskakując ogrodzenie folwarku, i opuścili jego teren. W parę chwil później wszyscy jeńcy zostali uwolnieni z rąk niemieckich. Niestety 18 jeńców, którzy pozostali w stodole, zginęło, a kilku zostało rannych w wyniku niefortunnego strzału z działa jednego z nacierających czołgów sowieckich.
por. E. Trojanowski D-ca Plutonu 1946
Po wojnie Edward Trojanowski trafił na Oksywie podobnie jak kilku jego kolegów z obozu, gdzie tworzona była powojenna Marynarka Wojenna. Tam zostały zweryfikowane ich stopnie wojskowe. Został dowódcą plutonu zapasowego MW. Zamieszczone powyżej zdjęcie wykonano na Oksywiu w 1946 r. Z chwilą przyprowadzenia do kraju okrętu podwodnego ORP Ryś przez kmdra por. Bohdana Mańkowskiego, także byłego jeńca Oflagu II C, na jego wniosek Edward został zastępcą dowódcy okrętu. W tym także czasie wziął ślub z Janiną, łączniczką AK, która podczas wojny organizowała wysyłanie paczek do oflagu. Ukrywała się jeszcze długo po wojnie, a w czasie PRL wielokrotnie była aresztowana, internowana. W 2015 r. została pośmiertnie odznaczona Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski
Po krótkim okresie E. Trojanowski został wydalony ze służby w MW, podobnie jak większość jego kolegów – przedwojennych oficerów. Otrzymali zakaz za-
259
260
Edward Trojanowski (1918 – 1978)
trudnienia i zamieszkania na wybrzeżu. Trafił do Olkusza, gdzie krótko pracował jako nauczyciel przysposobienia wojskowego. Z braku fachowców władza komunistyczna zgodziła się jednak na zatrudnienie oficerów MW w gospodarce morskiej. Po kilku miesiącach, jeszcze w 1947 roku, trafił Edward do Szczecina po otrzymaniu propozycji od Dyrektora Głównego Urzędu Morskiego w Gdańsku, późniejszego Dyrektora Żeglugi w Urzędzie Morskim w Szczecinie, kapitana mar. Tadeusza Wysockiego, także byłego jeńca Oflagu II C. Trojanowski objął wtedy obowiązki Oficera Portu i jednocześnie uczestniczył w tworzeniu pilotażu portowego i morskiego. W zorganizowanym pierwszym kursie pilotów brał udział jako wykładowca i jednocześnie jako kursant. Został pilotem, później starszym pilotem, a w 1956 r. po strajku pilotów został przez nich wybrany Szefem Pilotów w Szczecinie – Świnoujściu. Potem awansowany na kapitana. Zdjęcie kapitana jako Szefa Pilotów zostało wykonane w 1973 r. Kapitan wprowadził do Szczecina pierwszy w powojennej historii, obcy wówczas, okręt wojenny NATO – angielską fregatę.
Wraz z żoną Janiną, z którą miał dwóch synów: Lecha Macieja i Jacka Antoniego, prowadził „otwarty dom” w Szczecinie przy ul. Parkowej 2. Przez ich mieszkanie przewinęło się wielu kolegów ze Szkoły Podchorążych Marynarki Wojennej w Toruniu i wielu byłych jeńców Oflagu II C Woldenberg. Wśród nich byli tacy, którzy w Szczecinie pozostali, a część z nich podjęła pracę w pilotażu i gospodarce morskiej. Część zamieszkała w tym domu, zwanym „Domem Kapitanów”, m.in. kmdr ppor. Piotr Cegielski, kmdr por. Bohdan Mańkowski, kpt. art. Jerzy Wojciechowski, kmdr por. Witold Prowans i kpt. mar. Edward Trojanowski.
Z lat 60. zachowało się kilka unikatowych zdjęć z pobytu już kapitana – Edwarda Trojanowskiego w Dobiegniewie. W tym czasie baraki obozowe wykorzystywano jako obory do hodowli świń. Dyrektorem tego państwowego przedsiębiorstwa był były jeniec Oflagu Woldenberg II C.
Kapitan Edward Trojanowski zmarł 21 czerwca 1978 r. w Szczecinie, gdzie został pochowany na Cmentarzu Centralnym.
Opracował Jacek Trojanowski – syn, członek Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie: Materiały archiwum rodzinnego w dyspozycji opracowującego; Wspomnienia Ojca oraz Jego kolegów odtwarzane z pamięci; Jan Kazimierz Sawicki, Kadry Morskie Rzeczypospolitej, tom II
31 sierpnia 2019 r.
261
Edward Trojanowski (1918 – 1978)
Święto morza. Drzeworyt Z. Pazdy, 1944
Wojciech Trojanowski (1904 – 1988)
Wojciech Trojanowski urodził się 25 września 1904 r. w Krakowie, w rodzinie inteligenckiej. Jego dziadek Zygmunt był sławnym chemikiem, a ojciec Edward cenionym malarzem oraz profesorem Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Wojciech uczył się w Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Warszawie. Naukę przerwał w 1920 r., by w patriotycznym odruchu jako bardzo młody chłopak zaciągnąć się ochotniczo do wojska i walczyć z bolszewikami. Gimnazjum ukończył dopiero w 1925 r., rozpoczynając studia na Wydziale Mechanicznym Politechniki Warszawskiej.
W czasach szkolnych na warszawskiej Agrykoli łyknął bakcyla sportu. Następnie już wyczynowo uprawiał lekkoatletykę w AZS Warszawa. Upodobał sobie konkurencję dość specyficzną, a mianowicie bieg na 110 m przez płotki. Płotkarz musi mieć bardzo długi krok, co przy jego wysokiej, szczupłej sylwetce sprawdzało się znakomicie. W tej konkurencji uzyskiwał bardzo dobre wyniki, będąc wielokrotnym rekordzistą Polski. W 1927 r. został srebrnym medalistą akademickich mistrzostw świata. Swoje znakomite warunki fizyczne wykorzystywał również w skoku wzwyż oraz w trójskoku. Jako świetny, wszechstronny sportowiec znalazł się w reprezentacji Polski na Igrzyska
Olimpijskie w Amsterdamie w 1928 r.
Niestety sukcesów nie osiągnął i w biegu na 110 m przez płotki odpadł w eliminacjach. I wtedy właśnie w Amsterdamie rozpoczęła się jego dziennikarska przygoda. Zaczął pisać sprawozdania z tej Olimpiady do warszawskiego tygodnika „Stadion”. Musiały to być dobre reportaże, bo został zauważony przez szefów
koncernu „Dom Prasy” i od 1929 r. został stałym współpracownikiem „Prze-
glądu Sportowego”, którego naczelnym redaktorem był wtedy poeta Kazimierz Wierzyński. Objął dział lekkoatletyczny, ale pisał również o boksie. Pisał też do gazet codziennych. Z tego też okresu datują się jego pierwsze kontakty z mikrofonem.
W 1931 r. na stałe został pracownikiem Polskiego Radia. Szybko zdobył sławę, a jego sprawozdania z najważniejszych imprez sportowych były niesamowicie barwne, mocno działające na wyobraźnię. Relacjonując wydarzenia, mówił bardzo emocjonalnie, z dużą ekspresją, a nawet egzaltacją. Krążyły żartobliwe pogłoski, że Trojanowski jako syn malarza-portrecisty równie wspaniale „maluje głosem”. Jego radiowe relacje pełne były dykteryjek, a już słynne: „Jaka szkoda, że państwo tego nie widzą” przeszło do annałów sportowego dziennikarstwa radiowego. To trafiało do słuchaczy, którzy wręcz go uwielbiali, a należy pamiętać, że były to czasy, gdy radio stanowiło podstawowy środek przekazu. Wojciech
Trojanowski relacjonował też m.in. w 1936 r. przebieg letniej Olimpiady w Berlinie oraz zimowej w Garmisch-Partenkirchen, jak również przebieg Mistrzostw Europy w sportach zimowych FIS w Zakopanem w 1939 r. W 1939 r. zagrał sprawozdawcę sportowego w filmie „Sportowiec mimo woli” – czyli samego siebie. Tam też można dziś usłyszeć Jego głos. W dniu 27 sierpnia 1939 r. był sprawozdawcą radiowym meczu piłkarskiego Polska – Węgry na stadionie Legii w Warszawie. Polska wygrała 4:2 i była to ostatnia wielka, spontaniczna radość Polaków tuż przed wybuchem II wojny światowej, a głos Wojciecha Trojanowskiego niestety zamilkł w eterze na długie lata.
W kampanii wrześniowej ppor. Wojciech Trojanowski, „król radiowych reporterów”, walczył w obronie Warszawy w 10. Poznańskim Dywizjonie Artylerii Przeciwlotniczej. Po kapitulacji Warszawy 28 września 1939 r. dostał się do niewoli. Najpierw do Oflagu XI B Braunschweig, gdzie otrzymał nr jeniecki 1336/ XIB. Wiosną 1940 r. przeniesiono go do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przebywał do ewakuacji tj. do dnia 25 stycznia 1945 r. W oflagu od początku „ostro wziął się do roboty”, oczywiście na niwie sportowej. Działał w założonym jeszcze w Braunschweig Klubie Sportowym „Orle”. „Orle” był jednym z prężniejszych i liczniejszych klubów w Oflagu II C. Wojciech Trojanowski współdziałał też w organizacji wielu imprez sportowych. Jako postać bardzo popularna prowadził różne spotkania, na których opowiadał o wydarzeniach, jakie sam wcześniej re-
263
Wojciech Trojanowski (1904 – 1988)
264
Wojciech Trojanowski (1904 – 1988)
lacjonował. Były to tzw. „wieczory autorskie”, podczas których licznych słuchaczy wzruszał do łez barwnymi, improwizowanymi transmisjami ze stadionów, przypominając – między innymi – niezwykle sugestywnie zwycięstwo Janusza
Kusocińskiego w biegu na 10 000 m na Olimpiadzie w Los Angeles w 1932 r. A był naprawdę czarodziejem słowa. Obozowe spotkania z nim stanowiły wyjątkowo skuteczne odtrutki na obozową beznadzieję. Śmiało można zaryzykować
twierdzenie, że Wojciech Trojanowski był kontynuatorem „żywego radia” za drutami Oflagu II C Woldenberg. Co prawda wyraźnie zmniejszyła się tam liczba jego „abonentów”, ale kto wie, czy siła oddziaływania jego „transmisji z życia” nie była silniejsza i bardziej potrzebna od tych, które przeprowadzał z olimpijskich obiektów Garmisch Partenkirchen, Berlina czy zakopiańskiego FIS-u. Tak upłynęło ponad 5 lat za drutami.
Zbliżający się front wschodni spowodował ewakuację Oflagu II C, która miała miejsce 25 stycznia 1945 r. Cały oflag podzielony na dwie grupy „wschód” i „zachód” forsownym marszem pognano w głąb Niemiec. Część jeńców z grupy „zachód” dotarła aż pod Hamburg i Lubekę, gdzie w pierwszych dniach maja została wyzwolona przez aliantów. Wojciech Trojanowski tam nie trafił. Wcześniej uciekł z tego „pochodu rozpaczy” i postanowił walczyć z Niemcami. Wstąpił więc do armii brytyjskiej, służąc jako oficer łącznikowy w 176. Medium Artillery Regiment do końca 1945 r., kiedy został zdemobilizowany. Postanowił wtedy nie wracać do kraju, wybierając trudną i ciężką drogę emigranta politycznego. W 1946 r. wyjechał z Niemiec do Anglii. Pracował w różnych zawodach, m.in. jako menager Domu Lotników i sekcji teatralnej polskiej YMCA.
Kiedy zbliżał się termin pierwszej powojennej Olimpiady w Londynie w 1948 r., stacja BBC – znając umiejętności i przedwojenne dokonania Wojciecha Trojanowskiego – zaproponowała mu współpracę. Dzięki temu podczas Igrzysk Olimpijskich w Londynie rozpoczął się drugi, emigracyjny rozdział pracy króla sportowych reporterów II Rzeczpospolitej. Jeszcze
cztery lata pracował w BBC, po czym w latach 1952-1976 zatrudniono go w sekcji polskiej rozgłośni Radia Wolna Europa w Monachium. W ramach RWE prowadził sprawozdania z Igrzysk Olimpijskich w Insbrucku w 1964 r., w Grenoble w 1968 r. oraz w Monachium w 1972 r., kończąc olimpijską przygodę w 1976 r. z Montrealu. Prowadził
też reportaże z różnych światowych wydarzeń, w tym ze startów amerykańskich statków kosmicznych.
W ramach RWE współpracował z takimi tuzami wolnego dziennikarstwa jak: Alina Perth-Grabowska, Jan Nowak-Jeziorański czy też Wiktor Trościanko, którzy na władze komunistyczne w Polsce działali jak przysłowiowa „płachta na byka”. Siłą rzeczy Wojciech Trojanowski, który specjalnie nie angażował się politycznie, dzięki swojej ogromnej popularności w Polsce również został wciągnięty wraz z całą ekipą RWE na listę wrogów ludu i oskarżonych o działalność antypaństwową; dziś bez wątpienia zaszczytną listę. Specjalnie więc nie dziwi fakt, że w wydanej w 1987 r. „Małej Encyklopedii Sportu” wyd. „Sport i Turystyka” hasła „Wojciech Trojanowski” nie ma. Cenzura nie dopuściła noty o olimpijczyku i najpopularniejszym sprawozdawcy sportowym II Rzeczpospolitej.
I to właśnie wtedy w 1986 r. na łamach organu ZBOWiD-u „Za Wolność i Lud” pojawił się obrzydliwy paszkwil autorstwa Stanisława Krawczyka pt. „Kto był skuty z gen. <Grotem>”. Niesamowitość tego artykułu zobowiązuje do przytoczenia fragmentów. Autor pisze tak, cyt.: „Gen. <Grota> Roweckiego zadenuncjował długoletni współpracownik Abwehry (dosłownie: alte Abwehrmitarbeiter)
Wojciech Trojanowski, znany przed wojną w Polsce dziennikarz sportowy. On to właśnie, skuty z Generałem po aresztowaniu, został z ulicy Spiskiej przewieziony do gmachu gestapo w Alei Szucha i po odebraniu od niego niezbędnych wyjaśnień dyskretnie zwolniony” . Należy przypomnieć, że aresztowanie gen. Stefana „Grota” Roweckiego miało miejsce w Warszawie 30 września 1943 r., czyli w czasie gdy Wojciech Trojanowski przebywał w Oflagu II C Woldenberg. Niedorzeczność tego paszkwilu jest porażająca. Stanisław Krawczyk posądził Bogu ducha winnego człowieka o najcięższą zbrodnię. Autor nie zadał sobie minimalnego trudu, aby sprawdzić fakty. Rezonans w środowisku woldenberczyków był natychmiastowy. Redakcja została zmuszona do drukowania listów współtowarzyszy niedoli Wojciecha Trojanowskiego: A. Blomberga, A. Zarudzkiego, S. Poznańskiego, Z. Kurkowskiego, J. Kukucza, A. Czerwińskiego, J. Kuropieski, M. Brandysa, Z. Turlaka, J. Wadeckiego, J. Hryniewieckiego, W. Domańskiego i innych jeńców Oflagu II C, którzy nie musieli specjalnie udowodniać, że Wojciech Trojanowski nie mógł być na Spiskiej w czasie, kiedy siedział z nimi za drutami w Woldenbergu. List z Londynu do redakcji „Za Wolność i Lud” oraz do SDP przesłał również leżący już w łóżku po dwóch operacjach serca Wojciech Trojanowski, pisząc w nim krótko, że z gen. „Grotem” nigdy w życiu się nie spotkał, a że z tego, iż był agentem Abwehry, nie ma się zamiaru tłumaczyć, gdyż jest to tylko jedno z wielu bezwstydnych kłamstw i bezsensownych domysłów autora artykułu. Po kilku miesiącach pod koniec 1987 r. na łamach „Za Wolność i Lud” ukazało się krótkie wyjaśnienie i lakoniczne przeprosiny autora.
265
Wojciech Trojanowski (1904 – 1988)
Redaktor Bogdan Tuszyński – autor wspaniałego artykułu o Wojciechu
Trojanowskim, który ukazał się w 1990 r. na łamach Kwartalnika Historii Prasy Polskiej – był z „królem reporterów” w stałym kontakcie. Poinformował go o aspektach formalno-prawnych sprawy i o przysługującym mu dochodzeniu ochrony dóbr osobistych na drodze postępowania przed sądem powszechnym. Niestety, kiedy te dobre rady dotarły do Londynu, Wojciech Trojanowski nie wychodził już z domu i rzadko podnosił się z łóżka. Zmarł w Londynie 16 czerwca 1988 r. w wieku 84 lat, pół roku po zakończeniu tej brudnej, plugawej afery.
Dziś na szczęście mamy inne czasy i do przestrzeni publicznej powróciła pełna wiedza o tym wspaniałym woldenberczyku. W dniu 19 grudnia 2018 r. na uroczystej gali wręczenia Nagród Sportowych Polskiego Radia, która odbyła się w Centrum Olimpijskim PKOL w Warszawie pod patronatem Ministra Sportu i Turystyki Witolda Bańki, Wojciech Trojanowski uhonorowany został tytułem: Radiowy Sprawozdawca Stulecia.
Opracował Dariusz Stawicki, członek Zarządu Stowarzyszenia Woldenberczyków, na podstawie:
Bogdan Tuszyński, Wojciech Trojanowski – wyd. Kwartalnik Historii Prasy Polskiej, 1990 r.; Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, Stowarzyszenie Woldenberczyków, Praca zbiorowa, Dobiegniew 2017 r.; Wojciech Trojanowski – niebanalny sprawozdawca sportowy, www.polskieradio24.pl.
https://www.polskieradio24.pl/5/4147/Artykul/2235642,Wojciech-Trojanowskiniebanalny-sprawozdawca-sportowy
Łódź, marzec 2020 r.
266
–
Wojciech Trojanowski (1904
1988)
Michał Uniatycki (1911 – 1991)
Michał Uniatycki urodził się 23 czerwca 1911 r. w Kamieńcu Podolskim jako syn Mikołaja i Julii z Krajewskich. Po ukończeniu gimnazjum w Kamieńcu podejmuje naukę w średniej szkole rolniczej w Białokrynicy, którą kończy w 1932 r. Po odbyciu praktyki i złożeniu egzaminu dyplomowego uzyskuje tytuł technika rolnego. Służbę wojskową odbywa w Szkole Podchorążych Rezerwy Kawalerii w Grudziądzu w okresie od września 1933 r. do lipca 1934 r. W lipcu 1935 r. zostaje powołany do odbycia ćwiczeń wojskowych w 12. Pułku Ułanów Podolskich w Krzemieńcu, a po ich zakończeniu otrzymuje nominację na stopień podporucznika rezerwy.
Swoją pierwszą pracę zawodową podejmuje w 1932 r. jako pomocnik kierownika gospodarstwa rolnego. Od sierpnia 1934 r. do stycznia 1939 r. pracuje na stanowisku starszego asystenta w Rolniczym Zakładzie Doświadczalnym przy Cukrowni Szpanów, a od stycznia 1939 r. – jako inspektor plantacji w Cukrowni Chodorów.
Po mobilizacji we wrześniu 1939 r. bierze udział w wojnie obronnej w szeregach Armii „Łódź” w stopniu podporucznika kawalerii. Zostaje ranny i trafia do niewoli niemieckiej, pierwotnie do oflagu XVIII B w Wolfsbergu w Austrii, a następnie do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przebywa aż do wyzwolenia w lutym 1945 r. Czas niewoli dzieli pomiędzy udziałem w urządzaniu skeczów i organizacji poranków literackich prowadzonych między innym przez późniejszego dziennikarza radiowego Polskiego Radia
w Poznaniu Stanisława Strugarka, a grą w brydża, która była bardzo popularnym panaceum na przetrwanie.
Po wyzwoleniu w marcu 1945 r. podejmuje pracę inspektora plantacji w Cukrowni Melno, potem od 1947 r.
– głównego inspektora plantacji w Cukrowni Świdnica, a następnie od 1950 r. w Cukrowni Gostyń. W 1946 r. wstępuje w związek małżeński z Genowefą z domu Was.
Ze związku tego w roku 1947 rodzi się ich jedyny syn
268
Michał Uniatycki (1911 – 1991)
Jerzy. W 1957 r. uzyskuje dyplom inżyniera rolnictwa w zakresie uprawy roli i roślin w Wyższej Szkole Rolniczej w Poznaniu. W sierpniu 1965 r. przejmuje obowiązki zastępcy dyrektora Cukrowni Szamotuły, a w kwietniu 1969 r. zostaje powołany na stanowisko dyrektora Cukrowni Zbiersk, którą kieruje praktycznie do przejścia na emeryturę w roku 1976 r.
Michał Uniatycki za wieloletnią owocną pracę zawodową został odznaczony kilkoma odznaczeniami państwowymi i resortowymi, w tym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Dał się poznać przede wszystkim jako koleżeński i sprawiedliwy dowódca, przełożony i kolega. Pozostawił po sobie dobre wspomnienia także wśród członków Rodziny Woldenberskiej, w ramach której czynnie uczestniczył w jej spotkaniach.
Zmarł w dniu 12 sierpnia 1991 r. i został pochowany na Cmentarzu Junikowskim w Poznaniu.
Opracował Jerzy Uniatycki, syn Michała, na podstawie przekazów rodzinnych oraz dostępnej literatury, w tym m.in.: Gazeta Cukrownicza nr 6/1992; Zbigniew Kowalewski, Stowarzyszenie Techników Cukrowników, Wyd. W.C.T. NOT, Warszawa1959;
Pół Wieku Działalności Stowarzyszenia Techników Cukrowników, oprac. zbiorowe, Warszawa 1969
Wronki, 14 marca 2019 r.
Gra w bridge. Akwarela Z. Pazdy 1943
Józef Unrug (1884 – 1973)
Józef Unrug urodził się 7 października 1884 r. w Brandenburgu koło Berlina, w rodzinie kultywującej polskie tradycje sięgające XVI w., kiedy to przodek rycerskiego rodu von Unruh – Krzysztof I otrzymał polski indygenat i osiedlił się w Wielkopolsce. Józef kontynuował rodzinne rzemiosło wojskowe, jako że jego ojciec Tadeusz służył w randze generała w gwardii pruskiej. Józef Unrug, do zakończenia I wojny światowej walczył w marynarce wojennej Cesarstwa Niemieckiego jako dowódca flotylli i komendant szkoły okrętów podwodnych. Tuż po odzyskaniu niepodległości wystąpił z Kaiserliche Marine i wraz z innymi polskimi żołnierzami, którzy walczyli dotąd po stronie zaborców, wrócił do Polski, by rozpocząć służbę w Polskich Siłach Zbrojnych. 19 maja 1919 r. zgłosił gotowość do odbudowy polskiej marynarki wojennej. Jako podwładny, a następnie wieloletni przyjaciel admirała Jerzego Świrskiego tworzył i odradzał polską flotę wojenną. W 1925 r. został jej dowódcą. Kilkanaście lat wcześniej poznał
Zofię, swą przyszłą żonę, z którą ożenił się w 1921 r. Państwo Unrug mieli jednego syna, Horacego, ur. w 1930 r.
W 1933 r. Józef otrzymał kolejny awans do stopnia kontradmirała, a tuż przed wybuchem II wojny światowej objął stanowisko dowódcy Floty i Obrony Wybrzeża. Ta część polskiej ziemi wraz z Helem, broniona przez admirała
Józefa Unruga i jego żołnierzy, była jednym z najdłużej utrzymujących się punktów oporu w trwającej kampanii wrześniowej. Jednak po poddaniu się Warszawy, wobec naporu wojsk niemieckich, złej sytuacji polskich wojsk lądowych
i przede wszystkim w trosce o ludność cywilną, Józef Unrug – jako dowódca
i żołnierz podjął najtrudniejszą decyzję o kapitulacji. 2 października 1939 r. o godz. 11.OO Hel zapisał się w historii jako ostatnia kapitulująca twierdza
Wojska Polskiego.
Admirał Józef Unrug trafił do niewoli niemieckiej. Wraz z innymi oficerami
i uczestnikami walk na Helu został umieszczony w oficerskim obozie jenieckim –najpierw w Oflagu X B Nienburg, następnie w VIII B Silberberg, XVII C Spitall, II C Woldenberg, VII B Sandbostel, IV C Colditz, X C Lubeka, a w 1941 r. osta-
tecznie trafił do Oflagu VII A Murnau, gdzie spędził cztery lata aż do kwietnia 1945 r., czyli do uwolnienia przez wojska amerykańskie. W Oflagu Colditz doszło do heroicznego świadectwa wierności i odwagi. Na podejmowane przez Niemców próby porozumienia się w języku niemieckim admirał odpowiadał w języku polskim i w obecności polskiego świadka stwierdził: „Jestem polskim oficerem i wyrzuciłem z pamięci język niemiecki 1 września 1939 roku”.
Jako urodzony w Niemczech, w spolszczonej rodzinie, ale o niemieckich korzeniach szlacheckich, mówił lepiej po niemiecku niż po polsku, lecz w obozowych kontaktach z Niemcami obcował jedynie w języku polskim, przez tłumacza. W obozach przeczytał ponad 400 książek po angielsku i francusku, a żadnej w języku niemieckim. Odmówił przejścia w stopniu admirała na stronę niemiecką i objęcia ważnego stanowiska w Kriegsmarine, dzieląc niewolę ze swoimi marynarzami.
Po zakończeniu II wojny światowej Józef Unrug trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie brał udział w demobilizacji Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Został pierwszym zastępcą szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej, a 2 września 1946 r. otrzymał awans do stopnia wiceadmirała. W styczniu 1947 r. został odznaczony Złotym Krzyżem Orderu Wojennego Virtuti Militari IV klasy.
Rząd brytyjski przyznał Józefowi Unrugowi emeryturę, jednakże on, solidaryzując się z setkami tysięcy polskich żołnierzy walczących po stronie aliantów, którzy takich świadczeń nie otrzymali – odmówił jej przyjęcia. Nie akceptując też systemu politycznego odradzającej się Ojczyzny, zdecydował
270 Józef Unrug (1884 – 1973)
się na emigrację. W 1948 r. razem z żoną wyjechali do Maroka, gdzie Józef Unrug pracował fizycznie w magazynach portowych. Od 1955 r. zamieszkał w Lailly-en-Val koło Beaugency we Francji, pracując jako kierowca ciężarówki wożący żywność z pobliskiego miasteczka. Zmarł w wieku 88 lat w Domu Spokojnej Starości Polskiego Funduszu Humanitarnego w Lailly-en-Val. Pochowany został 5 marca 1973 r. w kaplicy zamku Montrésor nad Loarą . Jego żona zmarła w 1980 r.
24 września 2018 r. zwłoki Józefa Unruga i jego żony Zofii zostały ekshumowane w Montrésor i przeniesione do francuskiego portu w Brest, gdzie czekała gwardia honorowa. Po
45 latach admirał miał spocząć na ziemi ojczystej. W dniach 1-2 października 2018 r. w Gdyni Oksywiu odbyły się uroczystości pogrzebowe Józefa i Zofii Unrugów po sprowadzeniu ich trumien do Polski. Po czuwaniu przy trumnach w kościele garnizonowym Marynarki Wojennej pw. Matki Boskiej Częstochowskiej odprawiona została Msza św., a następnie spod kościoła wyruszył kondukt na Cmentarz Marynarki Wojennej w Gdyni. W tej ostatniej drodze Admirała uczestniczył przedstawiciel naszego Stowarzyszenia – Michał Listkiewicz. Tam też podczas pogrzebu Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Duda ogłosił dokonany 21 września awans Józefa Unruga do stopnia admirała floty. Prezydent wręczył go wnukowi Admirała, Christophe’owi Unrugowi, obecnemu burmistrzowi miasteczka Montrésor.
Opracował: Andrzej Pazda, Wiceprezes Stowarzyszenia Woldenberczyków na podstawie materiałów Biura Bezpieczeństwa Narodowego
oraz
Oflag II C Woldenberg. Praca zbiorowa, KiW, 1984; A.Bukowski, Za drutami oflagów, PWN, 1993
Dobiegniew, styczeń 2019 r.
271
Józef Unrug (1884 – 1973)
Alfred Maksymilian Karol Wallner (1893 – 1948)
Alfred Maksymilian Karol Wallner urodził się 10 marca 1893 r. w miejscowości Sambor, woj. lwowskie, z rodziców Franciszka i Albiny. Uczęszczał do gimnazjum Ojców Jezuitów w Chyrowie, po którym ukończył Szkołę Telegrafistów przy Dyrekcji Poczt i Telegrafów we Lwowie. W 1911 r. zapisał się do patriotycznej, paramilitarnej formacji Polowych Drużyn Sokolich.
W dniu 1 września 1908 r. rozpoczął służbę wojskową w armii austriackiej, w której ukończył 2-letnią szkołę podchorążych piechoty w Łobzowie. Po wybuchu I wojny światowej wstąpił ochotniczo we wrześniu 1914 r. do 2. Pułku Legionów Polskich. W międzyczasie został mianowany na kaprala, a następnie na plutonowego. W latach 1914-1917 pełnił służbę w Oddziale Telefonicznym Legionów Polskich, a do lutego 1918 r. w kompanii telegraficznej Polskiego Korpusu Posiłkowego na stanowisku dowódcy pododdziału. W czerwcu 1915 r. został mianowany chorążym, a w listopadzie 1916 r. podporucznikiem. Brał udział w kampanii karpackiej i 29 października 1914 r. w bitwie z Rosjanami pod Mołotkowem na Ukrainie został ranny. Potem wraz z innymi legionistami płk. Hallera, którzy porzucili armię austriacką, starał się przedrzeć pod Rarańczą do Legionów Polskich w Rosji. Jako odpowiedzialny za likwidację kanałów łączności był w ostatniej grupie przebijających się do Rosji. Grupa ta została odcięta od głównych sił przez austriacki pociąg pancerny i nie zdołała się przebić. Alfred Wallner został 16 lutego 1918 r. aresztowany, oskarżony o zdradę i osadzony w obozie jeńców na Węgrzech, gdzie przebywał do 1 października 1918 r., kiedy to cesarz Austro-Węgier ogłosił, w obliczu przegrywanej wojny, abolicję dla oskarżonych.
Od 10 października 1918 r., a więc 4 dni po ogłoszeniu niepodległości Polski, Alfred Wallner służył już w formacjach łączności Wojska Polskiego. 12 października, w dniu, w którym Rada Regencyjna przejęła od okupantów zwierzchność nad wojskiem, został mianowany na stopień porucznika. Brał udział w rozbrajaniu Niemców w Warszawie, gdzie zajął Główną Stację Telegraficzną i został jej komendantem, a następnie dowódcą Telegrafów i Telefonów w Okręgu Warszaw-
Alfred Maksymilian Karol Wallner (1893 – 1948)
skim. Miał przydział do Komendy Wojskowej i Sekcji Elektrotechnicznej Ministerstwa Spraw Wojskowych.
1 grudnia 1918 r. rozpoczął służbę w 1. Pułku Telegraficznym na stanowisku zastępcy, a następnie dowódcy kadry i dowódcy oddziału. W lutym 1919 r. został wyznaczony na stanowisko oficera łączności i dowódcy zorganizowanego Batalionu Telefonicznego (zapasowego) Dowództwa Okręgu Generalnego Warszawa. Od 1 sierpnia 1919 r. objął dowództwo 2. Batalionu Telegraficznego w Puławach, a 1 grudnia uzyskał nominację na stopień kapitana. W trakcie wojny polsko-bolszewickiej został wysłany w marcu 1919 r. na Front Litewsko-Białoruski i wyznaczony na stanowisko szefa łączności frontu. Mianowany na stopień majora w dniu 1 kwietnia 1920 r. pełnił w tym samym roku kolejno funkcje
szefa łączności 4. Armii, szefa łączności Frontu Północnego i szefa łączności 3. Armii.
1 maja 1921 r. otrzymał przydział do Batalionu Telegraficznego Zapasowego nr 2 w Grudziądzu na stanowisko zastępcy dowódcy oddziału. W 1922 r. był słuchaczem dwóch kursów szefów łączności przy Szkole Sztabu Generalnego w Warszawie. W latach 1921-1924 r. pełnił przemiennie funkcje zastępcy
lub dowódcy 3. Pułku Wojsk Łączności. W międzyczasie ukończył 4-miesięczny kurs uzupełniający dla dowódców formacji łączności w Obozie Wyszkolenia Wojsk Łączności w Zegrzu, zwanym „kolebką polskich łącznościowców”.
Od kwietnia 1924 r. pozostawał w dyspozycji komendanta Obozu Szkolnego Wojsk Łączności w Zegrzu. W dniu 20 maja 1924 r. objął dowództwo batalionu szkolnego w Ośrodku, a w lipcu tego roku został przeniesiony na stanowisko kwatermistrza do 1. Pułku Wojsk Łączności. Z dniem 1 czerwca 1926 r. objął funkcję dowódcy 7. Samodzielnego Batalionu Telegraficznego w Poznaniu. Z kolei 20 kwietnia 1927 r. został mianowany na stopień podpułkownika i od czerwca pełnił obowiązki szefa łączności Dowództwa Okręgu Korpusu nr VII. W 1931 r. odbył kurs szyfrowania przy 14. Dywizji Piechoty, a na przełomie lat 1932/1933 – kurs informacyjny dla oficerów sztabowych łączności przy Ministerstwie Poczt i Telegrafów w Warszawie. Kurs ten zakończył się 6-miesięczną praktyką w tym ministerstwie. Z dniem 30 września 1934 r. został przeniesiony do rezerwy. W tym samym roku rozpoczął pracę na stanowisku naczelnika Wydziału Telegraficzno-Telefonicznego w Dyrekcji Okręgu Poczt i Telegrafów w Wilnie. Od 1936 r. aż do wybuchu wojny był dyrektorem Okręgu Poczt i Telegrafów województwa poznańskiego.
273
Alfred Maksymilian Karol Wallner (1893 – 1948)
W czasie II wojny działał w strukturach AK w Dowództwie Wojsk Łączności jako szef Działu Odtwarzania Sił Zbrojnych, nosząc pseudonim konspiracyjny Adam Bandera. Po kapitulacji Powstania Warszawskiego został wraz z setką innych wyższych oficerów Armii Krajowej internowany w Oflagu II C Woldenberg. Nie zachowały się z tego okresu żadne pamiątki rodzinne. Wolność odzyskał najprawdopodobniej tak jak inni AK-owcy, czyli w wyniku dramatycznych wydarzeń w majątku Deetz (obecnie Dziedzice) 30 stycznia 1945 r.
Po wojnie zamieszkał w Opolu, gdzie pracował w Zarządzie Nieruchomości Ziemskich. 28 czerwca 1948 r. został zatrzymany przez Urząd Bezpieczeństwa. Kilka dni później żona otrzymała informację, że zmarł na serce. W chwili śmierci miał 55 lat. Został pochowany na cmentarzu w Opolu. W latach 70. ciało ekshumowano i złożono na cmentarzu Gdańsk-Srebrzysko w grobowcu rodzinnym.
Alfred Maksymilian Karol Wallner posiadał wiele orderów i odznaczeń II RP, w tym dwa Krzyże Walecznych za wojnę polsko-bolszewicką, Order Virtuti Militari za Powstanie Warszawskie oraz Złoty Krzyż Zasługi.
Opracował syn – Alfred Maria Wallner w oparciu o dokumenty rodzinne oraz wydawnictwa: Marek Zajączkowski, Wielkopolskie oddziały wojsk łączności 1918-1939; Kazimierz Malinowski, Żołnierze Łączności walczącej Warszawy; wspomnienia mojego Ojca w reprincie książki z lat 1927- 28: Za kratami więzień i drutami obozów
274
Styczeń 2020 r.
Zamek Królewski. Drzeworyt, Z. Pazda 1944
Gabriel Wiktor Wierzbicki (1915 – 1990)
Gdy rodzice byli jeszcze w kwiecie wieku, a my tak około dwudziestki, nie było czasu, żeby się pytać o szczegóły z ich życia. Teraz już po siedemdziesiątce przychodzą mi na myśl setki pytań. Za późno!
Moj ojciec, Gabriel, pochodził z patriotycznej rodziny z okolic Lwowa. Jego dziadek, Jan Mieczysław, był uczestnikiem Powstania Styczniowego, a jego ojciec, Wiktor, miał życiowego pecha. Będąc kierownikiem tartaku w Czerniowcach, gustował w Węgierkach (granica była tuż, tuż). Niestety z pierwszą żoną, z którą miał kilkoro dzieci, nie pożył długo. Położyła ją do grobu gruźlica. Historia się powtórzyła z moją babcią, też Węgierką. Osierociła mojego ojca, jak był nastolatkiem. W tym czasie mieszkali w Łowiczu, gdzie babcia została pochowana.
Dalej życie mego Ojca, Gabriela Wierzbickiego, potoczyło się, jak wielu innym: najpierw gimnazjum, potem szkoła oficerska i promocja na podporucznika (1939 r.) i wojna. W bitwie nad Bzurą został ciężko ranny odłamkami szrapnela. Przerzucany ze szpitalika do szpitalika został w końcu operowany w Łodzi, a po operacji aresztowany i zesłany do Woldenberga. Tam przeżył z kilkoma tysiącami takich jak on ponad 5 lat.
Jakież to było silne pokolenie, jaki silny był nasz naród. Moi amerykańscy koledzy nie mogą uwierzyć, że po tym wszystkim miał normalną rodzinę. „Nasi chłopcy po kilku miesiącach wojny Desert Storm wracali z urazami psychicznymi, na narkotykach, a wy? Ach ci Polacy” – mówią.
Wśród woldenberczyków Ojciec raczej się niczym nie wyróżniał. Był jednym z najmłodszych, chyba lubiany przez kolegów, dowcipniś i dobry sportowiec. Mam srebrny medal z mistrzostw obozu jenieckiego w koszykówce. Jego starszym kolegą, którego prycza stała obok, był Bronisław Łucznik. Któregoś dnia złapał go ojciec na oglądaniu zdjęć ładnej dziewczyny. „Pokaż to zdjęcie” – poprosił ojciec. „Ale tylko z daleka i nie rób sprośnych uwag, bo to moja siostrzenica” – odpowiedział Bronisław. Ojca zamurowało. „Tak pięknej kobiety nigdy nie widziałem. Daj mi jej adres!”.
Po kilku latach korespondencji ojciec się oświadczył i czekali na koniec wojny. Ten koniec wreszcie nadszedł, ale ojca natychmiast porwali do armii Andersa. Był w Maroku, potem we Włoszech i wreszcie w Anglii. Wracać czy nie wracać? Oto było pytanie. Wrócił w końcu listopada 1947 r. Mama, Jadwiga z domu Skarzyńska (kapitan Stanisław Skarzyński był jej krewnym), czekała w Gdyni. Ślub w Łodzi po miesiącu, a ja się urodziłem rok później. Mieszkali w czynszowej kamienicy, w tej samej co dziadkowie Skarzyńscy i wujek Bronek Łucznik z żoną. Mieli pokój z kuchnią, kuchenkę na węgiel, kran w korytarzu, a wychodek w końcu podwórza. Ojciec rozpoczął pracę w handlu zagranicznym, w końcu szkoła oficerska (przedwojenna) i kilka języków to była dobra rekomendacja. Ale w 1950 r. wszystko się odmieniło. Takich jak on „wrogów ludu” wyganiano z pracy i prześladowano. Ojciec był wielokrotnie aresztowany.
Moje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa: łomot do drzwi, wchodzi dwóch smutnych drabów. „Obywatel Wierzbicki? Pójdziecie z nami”. Ja przestraszony: „Mamusiu, kiedy tatuś wróci”. Mama przez łzy: „Może jutro, a może nigdy”.
Te przeżycia złamały go. Zrobił się ostrożny i prosił mnie, żebym się nie wychylał. Do handlu zagranicznego wrócił dopiero w 1960 r. i to dzięki kolegom z dzieciństwa mojej Mamy. Już nie był prześladowany, a „tylko” dyskryminowany. Do partii zapisać się nie chciał. Metoda marchewki: „Wyjedzie pan na placówkę za granicę, ale proszę podpisać ten dokument” – też nie działała. Konfidentem nie został. I tak doczekał emerytury. Tak jak przystało na przedwojennego oficera pozostał wierny zasadzie „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Umarł w 1990 r. też z honorem. Poszedł na własnych nogach na operację prostaty. Profesor brał 200 dolarów łapówki za operację. Ojciec nie dał i był operowany chyba przez mało doświadczonego. Zmarł po kilku tygodniach w wyniku nieudanej operacji. Rodzice wycierpieli dużo w życiu i ja starałem się im to zrekompensować. Chciałem, żeby byli ze mnie dumni. Magisterium z fizyki, magisterium z matematyki, doktorat z fizyki jądrowej, wyjazd do Nigerii, ale najbardziej oszołomił Ojca nieoczekiwany telefon. Przez kilka tygodni nie było od nas wiadomości z Nigerii i nagle telefon. „Dzień dobry, Tatusiu”. „Jacek,
276
Gabriel Wiktor Wierzbicki (1915 – 1990)
gdzie ty jesteś?”. „W Stanach!”. Długa cisza. „Synu, jestem z ciebie dumny”. Był to rok 1986 r. Doczekał się czwórki wnuków. A ze swoich siedmiorga wnucząt byłby
dziś bardzo dumny.
Opracował Jacek Wierzbicki, syn Gabriela, na podstawie pamięci rodzinnej, w tym opowieści Ojca
Troy, stan Michigan USA, maj 2022 r.
277 Gabriel Wiktor Wierzbicki (1915 – 1990)
Ul. Drzeworyt St.Zukowski 1943
Władysław Wiro-Kiro (1904 – 1981)
Mój Ojciec, Władysław Wiro-Kiro, urodził się 7 marca 1904 r. w Wilnie; tam spędził dzieciństwo i młodość, zdał maturę i – poza okresem studiów tudzież pierwszej pracy – przebywał do sierpnia 1939 r. Rodzina Ojca jest pochodzenia fińskiego – jego dziad przeniósł się w 1875 r. z Finlandii na Litwę właśnie w okolice Wilna. W 1920 r. Władysław brał udział w wojnie polsko-rosyjskiej w oddziałach uczniowskich i podczas tych działań został ranny. W latach 1927-1930 odbył studia na Uniwersytecie Poznańskim na Wydziale Lekarskim w Studium Wychowania Fizycznego. Pracę nauczyciela wychowania fizycznego rozpoczął w 1931 r. w powstałym w 1776 r. gimnazjum w Trzemesznie, bardzo zasłużonym dla Wielkopolski. W 1933 r. powrócił do Wilna i podjął pracę w Państwowej Szkole Technicznej. Po studiach odbył też służbę wojskową w Batalionie Podchorążych Rezerwy Piechoty. Po ćwiczeniach wojskowych awansował do stopnia podporucznika rezerwy piechoty (1 stycznia 1932 r.) z przydziałem do 5. Pułku Piechoty Legionów „Zuchowatych” w Wilnie, a z dniem 1 stycznia 1938 r. – do stopnia porucznika.
Ojciec miał dwie pasje: motoryzację i sport. W wolnych chwilach zajmował się głównie motocyklami i samochodami – mógł w nieskończoność „grzebać” w silnikach i podzespołach; chyba bardziej lubił pracę w warsztacie niż samą jazdę. Ze sportem był związany przez całe życie, najpierw jako czynny zawodnik, a później jako trener i działacz sportowy. Okazał się zresztą sportowcem wszechstronnym,
Budapeszt 1929, drużyna hokejowa, W. Wiro – Kiro drugi z lewej
Władysław Wiro-Kiro (1904 – 1981)
występując zarówno jako lekkoatleta (reprezentant Uniwersytetu Poznańskiego w rzucie dyskiem i pchnięciu kulą), wioślarz (startował w mistrzostwach Polski), absolwent kursu szybowcowego, piłkarz (grał na pozycji bramkarza), a przede wszystkim jako hokeista. W hokeju na lodzie odnosił największe sukcesy. Grał jako bramkarz w reprezentacji Polski, z którą w 1929 r. w Budapeszcie zdobył wicemistrzostwo Europy (po porażce w finale 1 : 2 z Czechosłowacją); był to największy sukces polskiego hokeja w historii. Czynnym hokeistą pozostawał do 1939 r., grając w wileńskich klubach: AZS, a później w Wilii, Kolejarzu i KPW Ognisku. Będąc jeszcze zawodnikiem, rozpoczął pracę szkoleniową, był asystentem Kanadyjczyka Harolda Fatrenera – trenera reprezentacji Polski podczas mistrzostw Europy w 1931 r. w Krynicy Górskiej, gdy Polska ponownie zdobyła wicemistrzostwo Europy. Potem został kierownikiem szkolenia Polskiego Związku Hokeja na Lodzie, a równolegle był również sędzią piłkarskim i prowadził mecze ekstraklasy. Zmobilizowany w sierpniu 1939 r. uczestniczył w kampanii wrześniowej jako adiutant dowódcy II Batalionu 5. Pułku Legionów w składzie 1. Dywizji Piechoty Legionów grupy operacyjnej „Wyszków”. Wraz z batalionem walczył nad Narwią i Bugiem, potem pod Wyszkowem i na Lubelszczyźnie podczas bitwy pod Węgrowem. Wyróżnił się, prowadząc natarcie na bagnety pod Różą Podgórną, gdzie 14 września 1939 r. dostał się do niewoli.
Okres wojny spędził najpierw w Oflagu XVIII B Wolfsberg w Karyntii w Austrii, a od czerwca 1940 r. – w Oflagu II C Woldenberg, który stał się wyjątkową „instytucją”, bo tam znalazł się naprawdę kwiat inteligencji: inżynierowie, lekarze, nauczyciele, aktorzy, plastycy, naukowcy różnorodnych dziedzin. Mając nadmiar czasu i wielce ograniczoną przestrzeń, wspaniale się zorganizowali, tworząc różnorodne grupy samokształcenia i współdziałania. Ojciec uczęszczał na kursy motoryzacyjno-warsztatowe, masażu i inne oraz sam udzielał się, prowadząc zajęcia sportowe i organizując imprezy. W polskich obozach jenieckich aktywność fizyczna była w pełni zorganizowana. Codzienna gimnastyka i kilkukilometrowe marsze stały się powszechne.
279
Rok 1924, drużyna piłkarska, W. Wiro – Kiro pierwszy z lewej
Prowadzono rozgrywki w grach zespołowych, istniały kluby sportowe, organizowano różnorodne imprezy sportowe, w tym „igrzyska olimpijskie” w 1940 i w 1944 r. W Woldenbergu cała działalność o takim charakterze znajdowała się w gestii Związku Wojskowych Klubów Sportowych i Koła Wychowawców Fizycznych. W 1941 r. utworzono dla obu organizacji jednostkę nadrzędną – Kierownictwo Wychowania Fizycznego, w skład którego od 1942 r. wchodził Ojciec. Uczestniczył także aktywnie w działalności Koła Wychowawców Fizycznych, prowadząc zajęcia teoretyczne i praktyczne z gimnastyki, gimnastyki rehabilitacyjnej, usprawnienia leczniczego oraz masażu i automasażu. Uzyskane na nich kwalifikacje były po wojnie honorowane przez Ministerstwo Oświaty. Wyzwolenie zastało Ojca w okolicach Lubeki. Po uwolnieniu z niewoli w 1945 r. powrócił do Polski i wraz z moją Mamą zamieszkał w Warszawie. Od 1948 r. aż do śmierci mieszkali oboje na terenie Akademii Wychowania Fizycznego.
Władysław Wiro-Kiro początkowo pracował w Sejmie w jednostce transportu samochodowego, a następnie w instytucjach sportowych: w latach 1947-57 – w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej, w latach 1957-58 – w Polskim Związku Szermierczym, w latach 1958-61 – w Polskim Związku Hokeja na Lodzie, z którym już wcześniej współpracował. Był m.in. trenerem reprezentacji Polski w latach 1955-56 wspólnie z Mieczysławem Palusem (Olimpiada w Cortina d`Ampezzo 1956 – 8 miejsce), a następnie w latach 1957-58 – z Andrzejem Wołkowskim (mistrzostwa świata w Oslo 1958 – 8 miejsce). Był też szefem wyszkolenia oraz wiceprezesem PZHL. W 1958 r. rozpoczął pracę w Polskim Komitecie Olimpijskim, gdzie w zespole metodyczno-szkoleniowym opiekował się z ramienia PKOl hokejem na lodzie, biatlonem, pięciobojem nowoczesnym, strzelectwem i jeździectwem. Pracował tam do emerytury w 1972 r.
Pod koniec lat 60. rozpoczął pracę nad książką poświęconą metodyce szkolenia w hokeju na lodzie, w której uwzględniał również doświadczenia czeskie i rosyjskie – miał bardzo dobre relacje z trenerami z tych krajów. Niestety w 1972 r. tę pracę przerwała choroba.
O pobycie Ojca w Woldenbergu wiedziałem „od zawsze” z powodu rozmaitych relacji towarzyskich. W oflagu poznał on i zaprzyjaźnił się szczególnie z trzema osobami, z którymi moi Rodzice utrzymywali bardzo serdeczny kontakt do końca życia. Byli to: Stanisław Horno-Popławski, Leon Hermanowicz i Otto Fiński.
280
Władysław Wiro-Kiro (1904 – 1981)
Władysław Wiro-Kiro (1904 – 1981)
Stanisław Horno-Popławski także pochodził z Wilna. Obaj w 1940 r. doprowadzili do poznania się ich żon pozostawionych w Wilnie.
Moi rodzice pobrali się w czerwcu 1939 r. Mama nie tylko zaprzyjaźniła się z panią Inką Popławską, ale także z kuzynami Stanisława: malarzem Adolfem Popławskim i lekarzem Stanisławem Popławskim, bardzo aktywnymi członkami wileńskiej Armii Krajowej, którzy po „wyzwoleniu” Wilna w 1944 r. zostali zesłani do łagrów syberyjskich na 12 i 11 lat. Kontakt z Inką i Stanisławem Popławskimi, poza kilkoma wizytami, był z racji odległości dzielącej Warszawę i Gdańsk głównie korespondencyjny. W latach 70. miałem przyjemność ich odwiedzić i zobaczyć Profesora przy pracy w ich domu-pracowni w Bukowinie Tatrzańskiej, a kilka lat później – w letniej pracowni w Szwajcarii Kaszubskiej. Mój Ojciec otrzymał w latach 50. w prezencie od Stanisława Horno-Popławskiego dwie rzeźby – w tym replikę Madonny Woldenberskiej /fot. obok/.
Z kolei Leon Hermanowicz i Otto Fiński mieszkali w Warszawie, więc i kontakty były łatwiejsze i częste. Relacje Ojca z architektem Leonem Hermanowiczem pozostawały bardzo bliskie. Wuj Leon został moim Ojcem Chrzestnym, a mój Ojciec Ojcem Chrzestnym jego syna. Wuj Leon miał bardzo duży zbiór znaczków poczty obozowej. Jeszcze częściej odwiedzali nas mieszkający niedaleko Otto Fiński z żoną Krystyną (nie mieli dzieci), aby posiedzieć na trawie lub pójść na spacer po pięknym terenie AWF-u. Niestety wujek Otek wcześnie zmarł (w 1962 r.), ale przyjacielskie relacje z ciocią Krysią pozostały do końca. Pomimo częstych kontaktów nigdy nie byłem świadkiem ich wspomnień z Woldenbergu. Wydaje się, że nie chcieli wracać do tamtych czasów. Ojciec też bardzo niewiele powiedział mi o swojej kampanii wrześniowej (poza tym, że zastrzelono pod nim konia, a innym razem przestrzelono mu płaszcz) i o pobycie w Woldenbergu.
Był chyba typowym „wilniukiem”, to znaczy człowiekiem spokojnym, przyjaźnie nastawionym do ludzi, szczerym, bardzo uczciwym i lojalnym. Nie miał „parcia” na stanowiska i robienie kariery. Posiadał bardzo szeroką wiedzę, ilekroć o coś pytałem, dostawałem odpowiedź. Był bardzo skromny.
Odznaczony został Krzyżem Walecznych przez Rząd Emigracyjny w Londynie w 1948 r. oraz srebrnym krzyżem Orderu Virtuti Militari otrzymanym w PRL-u.
Władysław Wiro-Kiro zmarł 30 października 1981 r. w wieku 77 lat; spoczywa na Cmentarzu Komunalnym Północnym w Warszawie.
Opracował Andrzej Wiro-Kiro, syn Władysława
Styczeń 2022 r.
281
Zygmunt Wójcik (1907 – 1981)
Zygmunt Stanisław Wójcik, syn Adama i Antoniny z Nowickich, urodził się w Kielcach 27 kwietnia 1907 r. W 1925 r. ukończył Państwowe Gimnazjum im. J. Śniadeckiego w Kielcach. Po uzyskaniu świadectwa dojrzałości przeniósł się do Warszawy. Marzył o studiach chemicznych na Uniwersytecie Warszawskim, ale realizacja tych pragnień nie była łatwa. Już jako student musiał sam zapracować na swoje utrzymanie, więc początkowo udzielał korepetycji. Pierwszą pracę zarobkową podjął w lipcu 1928 r. w Centralnym Laboratorium Państwowego Monopolu Spirytusowego w Warszawie, a później na czas kampanii 1928-29 był zatrudniony w Cukrowni Ostrowy. Od 1 września 1929 r. do 11 sierpnia 1931 r. pracował w Centralnym Laboratorium Chemicznym Polskiego Monopolu Tytoniowego. Studia kontynuował w godzinach popołudniowych. Był pełnoprawnym członkiem (tzw. barwiarzem) Korporacji Akademickiej Vigintia od początku jej powstania, a więc od maja 1927 r.
Po studiach, już jako mgr chemii, został powołany do czynnej służby wojskowej w Szkole Podchorążych Rezerwy Artylerii we Włodzimierzu Wołyńskim, którą odbył w okresie od 12 sierpnia 1931 r. do 13 września 1932 r. Po powrocie do Warszawy, w okresie od 1933 r. aż do wybuchu wojny, pracował w Zakładach Wyrobów Metalowych Konrad Jarnuszkiewicz i S-ka na stanowisku kierownika laboratorium.
Zygmunt Wójcik (1907 – 1981)
Brał czynny udział w obronie Warszawy ‒ Zachód jako oficer zwiadowczy i zarazem jeden z pięciu oficerów I Baterii 41. Dywizjonu Artylerii Lekkiej. Dowódcą II plutonu tej samej baterii był ppor. rez. Wacław Dembek, którego biogram znajduje się również w tej książce. Po kapitulacji Warszawy w dniu 29 września 1939 r. i po złożeniu broni na boisku sportowym przy ulicy Wolskiej jeńcy rozpoczęli marsz do Łowicza, skąd tydzień później zostali wywiezieni w głąb Niemiec.
Ppor. Zygmunt Wójcik przebywał w następujących obozach:
Oflag X B Nienburg n/Wezerą (11.10.1939 – 9.11.1939) i Oflag
XVIII C Spittal n/Drawą, barak 6 (12.11.1939 – 30.05.1940), numer obozowy
836/XVIII C. Najdłużej – jak zresztą większość jego towarzyszy – był jeńcem
Oflagu II C Woldenberg, barak 9 b (30.05.1940 – 25.01.1945). Dwa zdjęcia z Oflagu XVIII C Spittal. To górne, wykonane dnia 17.02.1940 r., przedstawia jeńców w pełnym umundurowaniu, przed barakiem. Ppor. Zygmunt Wójcik drugi z prawej, pierwszy od prawej ppor. Wacław Dembek. Na odwrocie zdjęcia (poniżej, z prawej strony) kolejne podpisy: Jarosiński, Poliszkiewicz, Konwicki, Straszak, Dembek, Bończa - Skarżyński, … (nieczyt.), Wolfram, Łapiński,
283
Słubicki, Zakrzewski, Żero. Lewe zdjęcie poniżej, wykonane zapewne wiosną 1940 roku, przedstawia tych samych oficerów, ale w „strojach niekompletnych” i jest bardzo unikatowe z tego właśnie względu.
Dnia 25 stycznia 1945 r. rozpoczęła się ewakuacja obozu jenieckiego Oflag II C Woldenberg. Jeńcy zostali podzieleni na dwie grupy. Jedna z kolumn jeńców zatrzymała się w miejscowości Deetz (Dziedzice) gdzie – jak wynika z zapisków Zygmunta Wójcika – dnia 31 stycznia, po 6 dniach marszu, jeńcy zostali uwolnieni przez 3 czołgi radzieckie. Zygmunt miał odmrożone nogi, ale żył i udało mu się wrócić do kraju. W Łodzi odnalazł żonę, a w Boczkach pod Głownem – siedmioletnią córkę Wandę.
Od kwietnia 1945 r. został zatrudniony w charakterze instruktora uprawy tytoniu w Zakładzie Uprawy Tytoniu w Grudziądzu. Żona dalej pracowała i mieszkała w Łodzi. Ostatecznie po kolejnych dwóch latach rozłąki podjęli decyzję o zamieszkaniu w Grudziądzu, co nastąpiło w sierpniu 1947 r. Ich wspólne życie nie trwało jednak długo. Dnia 5 grudnia 1947 r. Zygmunt Wójcik wraz z kilkunastoma innymi osobami został aresztowany i wyrokiem Sądu Okręgowego w Grudziądzu, za działania na szkodę Skarbu Państwa, skazany w trybie doraźnym na pięć lat więzienia. Ówczesne prawo w zestawieniu z realiami życia i pracy było skonstruowane tak, że skazać można było praktycznie każdego, co szczególnie chętnie wykorzystywano wobec „oficerów sanacyjnych”.
Zwolniony został przedterminowo 22 września 1951 r. i w styczniu 1952 r. znalazł zatrudnienie w Pomorskiej Wytwórni Chemicznej w Bydgoszczy. Wkrótce w celu zorganizowania nowego działu produkcji odczynników analitycznych został przeniesiony do Spółdzielni Pracy Wytwórni Barwników i Wyrobów Chemicznych również w Bydgoszczy. Z zadania tego wywiązał się wzorowo i w ustalonym terminie. W zakładzie tym, przemianowanym później na Spółdzielnię Pracy „Technochemia”, przepracował 23 lata, pełniąc kolejno funkcje majstra produkcji, kierownika laboratorium, kierownika działu produkcyjnego i kierownika zakładu. Dnia 30 czerwca 1974 r. przeszedł na emeryturę. Rozwiedziony w 1950 r. ożenił się ponownie w marcu 1960 r. Do końca życia mieszkał w Bydgoszczy.
Miał wielu przyjaciół i wiele zainteresowań – żeglarstwo, konie, psy, fotografia artystyczna. Druga żona dzieliła z nim te pasje. W 1960 r. jego prace zostały wyróżnione w konkursie
284 Zygmunt Wójcik (1907 – 1981)
fotograficznym o tematyce regionalnej, zorganizowanym przez Zarząd Okręgowy PTTK. Wraz z żoną
założył hodowlę polskich owczarków nizinnych. Psy z ich hodowli „Spod Żagla”
uzyskiwały najwyższe odznaczenia. Za działalność w Związku Kynologicznym dostał Odznakę Honorową. W 1976 r. Klub
Ras Polskich z RFN przyznał mu dyplom uznania za osiągnięcia w hodowli PON-a.
Udział w obronie Warszawy, pobyty w obozach i więzieniu w PRL-u odbiły się na jego zdrowiu. Zmarł w Bydgoszczy 6 stycznia 1981 r. w wieku 73 lat. Jest tu pochowany na Bielawkach.
Opracowała Wanda Szczęsna, córka Zygmunta, na podstawie relacji i pamiątek rodzinnych
Toruń, 13 czerwca 2019 r.
285 Zygmunt Wójcik (1907 – 1981)
Stanisław Zaleski (1899 – 1977)
Stanisław Zaleski urodził się 12 stycznia 1899 r. w majątku Omniszów – rodowej posiadłości matki, powiat Borysów, jako „syn szlachcica Witolda Kamila (dwojga imion) i Zofii Barbary Elżbiety (trojga imion) baronówny Von Felkersahm Zaleskich” – według posiadanego dokumentu. Kolejny zapis tego dokumentu stwierdza, że zamieszkali w Odessie przy ul. Dalnickiej nr 27. Tam Stanisław ukończył Państwową Szkołę Realną nr 2, w której także zdał egzamin maturalny, oraz zaliczył 3 semestry na Wydziale Mechanicznym Politechniki Odesskiej. W czasie rewolucji październikowej podjął pracę jako palacz parowozu. Po powrocie do kraju 6 sierpnia 1922 r. ojciec Stanisława – Witold, który był aptekarzem, podjął pracę w aptece Ubezpieczalni Społecznej w Warszawie przy ul. Mariańskiej, natomiast Stanisław wstąpił ochotniczo do Wojska Polskiego. W sierpniu następnego roku został skierowany do Szkoły Podchorążych w Warszawie, którą ukończył jako sierżant podchorąży z lokatą 57 na 172 uczestników. Następnie szkolił się w Oficerskiej Szkole Artylerii w Toruniu, którą ukończył jako podporucznik, otrzymując przydział do 7. Pułku Artylerii Ciężkiej.
28 maja 1929 r. Stanisław Zaleski ożenił się z Ludwiką Rutkowską urodzoną 27 września 1902 r. w Trzebinie w województwie poznańskim, która po ukończeniu Uniwersytetu Poznańskiego zdała 29 maja 1928 r. przed Państwową Komisją egzamin upoważniający do nauki biologii, chemii i mineralogii w szkołach średnich. Stanisław po trzech latach służby w Dubnie, w bardzo niebezpiecznym rejonie na granicy wschodniej, wrócił do 7. Pułku Artylerii Ciężkiej w Poznaniu. 29 lipca 1931 urodził się syn Olgierd. W 1935 r. Stanisław przeszedł do nowoczesnego, całkowicie zmotoryzowanego oddziału artylerii przeciwlotniczej 7. Dywizjonu Artylerii Przeciwlotniczej, gdzie dowodził 2. baterią w stopniu kapitana.
W sierpniu 1939 r., tuż przed wybuchem wojny, został zaatakowany trzema strzałami przez okno we własnym mieszkaniu. 1 września 1939 r. objął dowództwo w ramach obrony przeciwlotniczej Armii Poznań, dysponując 4 działami 40 mm i 2 działami na terenie fabryki H. Cegielski. Dalszy udział w wojnie obronnej to walki w szeregach Armii „Poznań”, bój pod Sochaczewem, Łowiczem i bitwa nad Bzurą. Dowodzony przez niego pododdział w czasie kampanii wrześniowej zestrzelił 12 samolotów.
Przejście przez Bzurę na wschód okazało się niemożliwe z uwagi na wysoki poziom wody. Zdecydowano więc o przedarciu się małymi grupami do Warszawy. Jednak w Puszczy Kampinoskiej oddział wpadł w zasadzkę i wszyscy dostali się do niewoli. Stanisław Zalewski został osadzony na krótko w Oflagu IX B Weilburg nad Lahnem, a następnie przez pięć lat w Oflagu II C Woldenberg z numerem obozowym 722/IX B. W ramach Uniwersytetu Woldenberskiego uczestniczył w wykładach o sztuce, archeologii i architekturze.
Po wyzwoleniu, po tragicznej potyczce w miejscowości Deetz, wrócił 9 lutego 1945 r. do żony i syna, których odnalazł w Skierniewicach. Pełen zapału zgłosił się natychmiast do wojska. Był w Oficerskiej Szkole Wojsk Pancernych w Chełmie i Modlinie. Awansował do stopnia pułkownika, jednak ze względów politycznych w 1946 r. został z wojska usunięty, jak wielu innych „oficerów sanacyjnych”.
Po tym fakcie włączył się w tworzenie Państwowej Komunikacji Samochodowej PKS, pracując w niej jako dyrektor techniczny. Niestety i stąd go usunięto, ale tym razem pozostawał bez pracy prawie trzy lata. Po tym okresie został dyrektorem Biura Rejonowego POLMOZBYT (części samochodowe, ogumienie). Po dłuższej przerwie rozpoczął pracę w Przedsiębiorstwie Budownictwa Warszawa KAM, a następnie w Hydrobudowie I. Ostatnią jego pracą przed przejściem na emeryturę była budowa Kanału Żerańskiego i Zalewu Zegrzyńskiego.
Na emeryturze zaangażował się w pracę społeczną w ZBoWiD. Syn Olgierd założył rodzinę z Teresą z Wróblewskich, w której urodziło się dwoje wnucząt Stanisława – Iwona i Olgierd. Nie doczekał już urodzin sześciorga prawnuków: Izy, Kuby, Oli, Grety, Teresy i Klemensa. Odszedł 7 listopada 1977 r. i spoczywa na Cmentarzu Wojskowym na Warszawskich Powązkach.
Opracował Olgierd Zaleski (†2019), syn Stanisława Zaleskiego, na podstawie przekazów rodzinnych oraz zapisków Ojca, w tym: Bitwa nad Bzurą w dokumentach i wspomnieniach; 14 Wielkopolska Dywizja Piechoty, Wydawnictwo Tetragon; Wspomnienie z wrześniowych dni, Wydawnictwo Poznańskie, 1975
Warszawa, czerwiec 2016 r.
287
Stanisław Zaleski (1899 – 1977)
Twórcy poezji woldenberskiej
W oflagowej rzeczywistości literatura była istotnym elementem życia jeńców Oflagu II C Woldenberg. Dla części z nich stanowiła łącznik ze światem zewnętrznym, dla innych sposób na ucieczkę od otaczających realiów, kolejni widzieli w niej najwłaściwszy sposób spędzania wolnego czasu. Miłośnicy literatury tworzyli bardziej lub mniej sformalizowane inicjatywy, których celem było propagowanie wiedzy oraz idei związanych z literaturą. Organizowane w obozowych barakach spotkania, następnie ogólnodostępne wykłady literaturoznawcze cieszyły się – podobnie jak poranki literackie – dużą popularnością. Jeńcy regularnie pisali listy, a spod ręki wielu wychodziły utwory literackie. Obozowi literaci stawali w szranki, rywalizując w wielu konkursach nowelistycznych czy poetyckich. Organizowano je jako samodzielne inicjatywy literackie lub wraz z konkretnymi wydarzeniami obozowymi. Zgłaszali się do nich liczni twórcy, a werdykty jury były szeroko komentowane przez społeczność jeniecką.
W Oflagu II C Woldeneberg ukształtowała się grupa wiodących poetów, do których należeli: ppor. Edward Fiszer, ppor. Stefan Flukowski, ppor. Władysław Milczarek, ppor. Andrzej Siła-Nowicki. Tę grupę wspierało grono wyróżniających się poetów obozowych, a należeli do nich: por. Jan Knothe, ppor. Henryk Rostworowski, ppor. Antoni Paprocki, ppor. Eugeniusz Gołębiowski, ppor. Aleksander Bem, ppor. Wiktor Richter, ppor. Henryk Krzyżanowski, ppor. Władysław Turowski, por. Stefan Podebry, ppor. Józef Bohatkiewicz. Byli poetami lirycznego krajobrazu, żarliwymi piewcami Warszawy, jak również poszczególnych regionów Rzeczypospolitej, poetami poezji patriotycznej, historycznej, jak również erotycznej. Poniżej zaprezentowano kilka wybranych notek biograficznych obozowych poetów.
Edward Fiszer (ur. 10 X 1916 r. w Słupcy, zm. 13 I 1972 r. w Poznaniu) – poeta, autor tekstów piosenek, librecista. Debiutował literacko w 1936 roku, przed rozpoczęciem II wojny światowej studiował filologię polską. W Oflagu II C Woldenberg przebywał w latach 19401945, tam należał do czołowych poetów, członek Klubu Literackiego i grupy literackiej Zaułek Poetów. Był autorem tekstów sztuk lub ich adaptacji na potrzeby wystawianych przez Oficerski Teatr Dramatyczny. Tworzył także teksty piosenek dla jenieckiego Teatru Kukiełek. Był jednym z najbardziej płodnych poetów obozowych, tworzącym teksty o zabarwieniu patriotycznym. Stworzył tekst piosenki
„Ania”, która stała się jenieckim obozowym hymnem. Po uwolnieniu współpracował z Polskim Radiem. Był jednym z inicjatorów Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Tworzył teksty piosenek dla największych gwiazd polskiej piosenki. Kilkukrotnie nagradzany za twórczość literacką.
Jan Knothe (ur. 18 II 1912 r. w Winnicy, zm. 19 XII 1977 r. w Warszawie) –architekt, grafik, literat, dyplomata.
Przed II wojną studiował architekturę. Podczas pobytu w Oflagu II C współpracował z Oficerskim Teatrem Dramatycznym, odpowiadając za przygotowanie rekwizytów i scenografii. Należał do Klubu Literackiego i Koła Literackiego, z ramienia którego prowadził wykłady literaturoznawcze, współorganizował obozowe wydarzenia literackie. Był autorem wierszowanego przekładu „Ramajany”, liczącego około pięciu tysięcy wierszy; niestety tekst zaginął. Podczas pobytu w oflagu stworzył także liczne grafiki metodą gwaszu, drzeworytu i rysunku. Po wyzwoleniu mieszkał w Warszawie, gdzie pracował przy najważniejszych projektach związanych z odbudową stolicy. Ilustrował także książki. Wielokrotnie nagradzany za projekty architektoniczne.
Antoni Paprocki (ur. 25 X 1906 r. w Zaporożu, zm. 16 XII 1993 r. w Warszawie) – inżynier, specjalista w zakresie betonów, naukowiec, poeta.
W 1932 r. ukończył studia na Politechnice Warszawskiej. W Oflagu II C Woldenberg przebywał w latach 1940-1945. Działał w tamtejszych Klubie Literackim, Zaułku Literackim oraz Kole Literackim. Był współautorem tekstów sztuk wystawianych w jenieckim Teatrze Oficerskim. Reżyserował także wystawiane przez teatr sztuki, a pod koniec niewoli pełnił w nim również funkcję kierownika literackiego. Po uwolnieniu powrócił do kraju, mieszkał i pracował w Warszawie. W 1961 r. uzyskał na Politechnice Warszawskiej stopień doktora nauk technicznych, w 1964 r. doktora habilitowanego, a w 1981 roku profesora zwyczajnego. Był członkiem Grupy Ekspertów Węgla i Energii przy ONZ.
Józef Bohatkiewicz (ur. 27 IX 1908 r. w Hołubiczach, zm. 8 VI 1978 r. w Szczecinie) – pedagog, poeta, działacz społeczny.
Pod koniec lat 20. XX w. ukończył Państwowe Seminarium Nauczycielskie im. Tomasza Zana w Wilnie. W Oflagu II C Woldenberg przebywał w latach 1940-1945. Podczas pobytu w niewoli poza tekstami poetyckimi stworzył obszerny dziennik obrazujący z wielką dokładnością życie jeńca. Po uwolnieniu osiadł w Szczecinie, gdzie pracował w Kuratorium Oświaty a także miejscowych liceach. Napisał i opublikował liczne artykuły prasowe poświęcone Oflagowi II C, był również autorem monografii na ten temat. Przez szereg lat kierował Nauczycielskim Klubem Literackim Związku Nauczycielstwa Polskiego. Współorganizował Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie.
289
Twórcy poezji woldenberskiej
Henryk Rostworowski (ur. 27 I 1912 r. w Rybczewicach, zm. 31 VIII 1984 r. w Warszawie) – prawnik, literat, tłumacz, aktor, konferansjer, piosenkarz. Przed rozpoczęciem II wojny światowej studiował w Institut Commercial w Grenoble oraz na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. W Oflagu II C Woldenberg przebywał w latach 1940-1945. W niewoli przygotował tomik wierszy pt. „Kamieniołomy”. Wraz z innymi kolegami z obozu współorganizował obozowy Teatr Oficerski, którego był kierownikiem literackim, reżyserem i aktorem; napisał także teksty kilku sztuk. Współpracował z jenieckim Teatrem Kukiełek, w którym reżyserował. Współorganizował i brał udział w oflagowych Porankach Literackich. Pisał teksty piosenek i wykonywał je zarówno podczas niewoli, jak i po uwolnieniu. Po wyjściu z niewoli w drugiej połowie lat 40. XX w. pozostał związany z teatrem i piosenką. Był autorem widowisk oraz przekładów tekstów sztuk teatralnych i piosenek. Współpracował z Polskim Radiem, występując w nim jako autor tekstów i piosenkarz. Nagrał blisko 30 płyt. W nagraniach towarzyszył mu przeważnie Zespół Instrumentalny Mieczysława Janicza. W kolejnej dekadzie poświęcił się pracy pisarskiej i tłumaczeniom.
Władysław Milczarek (ur. 14 XII 1916 r. w Równym, zm. 18 IX 1993 r. w Warszawie) – poeta, prozaik, dziennikarz, radiowiec.
Przed II wojną światową studiował ekonomię w Szkole Nauk Politycznych w Warszawie. Podczas odbywania służby wojskowej współredagował tygodnik „Podchorąży”. W 1934 r. opublikował debiutancki tomik poezji pt. „Wieża Babel”. W Oflagu II C Woldenberg przebywał w latach 1940-1945. Należał do czołowych poetów tworzących w tym obozie. Stworzył tam m.in. cykl wierszy pt. „Syn Cieśli”, włączał się w animację wydarzeń kulturalnych. Po uwolnieniu z obozu powrócił do kraju, osiadł w Warszawie. Współpracował z gazetą „Rzeczpospolita” oraz z Polskim Radiem. Był współautorem słuchowiska „W Jezioranach”. Próbował publikować swoje utwory, jednak cenzura istotnie ograniczała jego twórczość, co skłoniło go do ograniczenia tego rodzaju twórczości.
Stefan Bronisław Flukowski (ur. 18 VIII 1902 r. w Warszawie, zm. 8 V 1972 r. w Świnoujściu) – pisarz, tłumacz, poeta, oficer Wojska Polskiego.
Przed wybuchem II wojny światowej studiował prawo i jednocześnie filozofię na Uniwersytecie Warszawskim. Był związany zarówno z zawodem prawniczym, jak też z życiem literackim jako współzałożyciel i członek grupy literackiej Kwadryga tudzież współpracownik jej organu prasowego „Kwadryga”. W tym czasopiśmie w 1927 r. debiutował literacko. Dwa lata później opublikował pierwszy tomik poezji pt. „Słońce w kieracie”. Współpracował także z innymi czasopismami literackimi. Podczas II wojny światowej w 1940 r. trafił do Oflagu II C Woldenberg, gdzie przebywał do 1945 r. Tam był członkiem Klubu Literackiego i Koła
290
Twórcy poezji woldenberskiej
Twórcy poezji woldenberskiej
literackiego oraz współzałożycielem jenieckiego Teatru Oficerskiego, dla którego napisał teksty kilku sztuk. Współorganizował także Poranki Poetyckie. Należał do grupy najważniejszych obozowych poetów. Po powrocie z niewoli zamieszkał w Krakowie, tam w drugiej połowie lat 40. XX w. pełnił funkcję kierownika literackiego Teatru im. Juliusza Słowackiego oraz prezesa krakowskiego oddziału Związku Literatów Polskich. Publikował w różnych czasopismach, redagował serię Nowy Teatr. W kolejnej dekadzie zamieszkał w Warszawie, gdzie nadal prowadził działalność związaną z literaturą i życiem kulturalnym, a także publikował własne teksty.
Andrzej Siła-Nowicki (ur. 29 XII 1909 r. w Warszawie, zm. 9 IV 1986 r. w Warszawie) – poeta, satyryk, autor słuchowisk radiowych, tłumacz literatury anglojęzycznej.
Przed rozpoczęciem II wojny światowej studiował prawo na Uniwersytecie Warszawskim. W 1930 r. debiutował w tygodniku „Cyrulik Warszawski”. Był współzałożycielem tygodnika „Szpilki”. Podczas II wojny światowej dostał się do niewoli. W Oflagu II C przebywał w latach 1940-1945. Tam należał do Klubu Literackiego grupy Zaułek literacki. Był współautorem tekstów i adaptacji sztuk przygotowywanych dla jenieckiego Teatru Oficerskiego. Współorganizował Poranki Literackie. W obozie należał do grupy najważniejszych poetów. Po wyjściu z niewoli powrócił do kraju, osiadł w Łodzi, ale jeszcze w 1945 r. wyjechał do Londynu, gdzie do 1948 r. pracował jako korespondent Polskiej Agencji Prasowej. Do kraju powrócił w 1956 roku.
dr Przemysław Słowiński, Akademia im. Jakuba z Paradyża w Gorzowie Gorzów, 17 maja 2022 r.
291
Historie jenieckie
Wprowadzenie
Podsumowując oddaną do rąk Czytelników książkę Woldenberczycy – bliscy i znani Żołnierze Września 1939 i Powstania Warszawskiego, pragnę poruszyć kilka kwestii: jak wyglądał niemiecki system jeniecki, czym był Oflag II C Woldenberg, kim byli Woldenberczycy, jakie są źródła wiedzy o polskich oficerach w niewoli
Wehrmachtu oraz kim są autorzy tej publikacji. Wymaga to powtórzenia pewnych informacji z naszej wcześniejszej książki Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, a także innych publikacji, bo nie sposób zakładać, że wszyscy czytelnicy znają historię i tajemnicę tego obozu; liczymy przecież na nowych zainteresowanych sprawami jenieckimi. Zwarta relacja powinna ułatwić lekturę kilkudziesięciu biografii polskich oficerów, pokazując, jak losy każdego człowieka składają się na dzieje pokolenia. A było to pokolenie niezwykłe i ich losy oraz dokonania też są niezwykłe.
Niemiecki system jeniecki
Oflag to skrót od niemieckiego Offizierslager für kriegsgefangene Offiziere czyli obozu jenieckiego, w którym trzymani byli oficerowie wzięci do niewoli w czasie działań wojennych lub okupacji podczas II wojny światowej. W dwudziestu niemieckich okręgach wojskowych istniało prawie 800 obozów różnego typu dla 10 milionów jeńców wojennych z Europy i całego świata. W tej liczbie było prawie pół miliona polskich żołnierzy i oficerów (440 tys. – czyli połowa zmobilizowanych w 1939 r.), 5,7 mln Rosjan, 1,6 mln Francuzów, 600 tys. Włochów, 180 tys. Serbów, 172 tys. Brytyjczyków, 95 tys. Amerykanów, 60 tys. Belgów. W zasadzie oddzielnie gromadzono oficerów (w ponad 100 oflagach) oraz podoficerów i żołnierzy szeregowych (w ponad 200 stalagach), z uwagi na wymogi konwencji genewskich. Żołnierzy dręczono przymusową pracą ponad siły, oficerów – przymusową bezczynnością, prowadzącą do obłędu. Wszystkich trzymano za drutami, głodzono i szykanowano.
Po wojnie obronnej 1939 r. do niewoli niemieckiej trafiło prawie 20 tysięcy polskich oficerów (połowa korpusu oficerskiego), kolejni dołączyli po przeję-
ciu internowanych z Rumunii i Węgier oraz po upadku powstania warszawskiego (17 tysięcy żołnierzy Armii Krajowej – mężczyzn, kobiet i dzieci). W 1939 r. Niemcy założyli na terenie Polski 23 obozy dla jeńców wojennych, w następnych latach – 6, a potem przemieszczali i komasowali jeńców polskich. W 1944 r. polscy oficerowie i niektórzy żołnierze byli zgrupowani w 4 obozach: Oflagu II C w Woldenbergu – obecnie Dobiegniewie, Oflagu II D w Gross Born – Bornym Sulinowie (obydwa w okręgu Szczecina), Oflagu VI B w Dössel (okręg Münster) i Oflagu VII A w Murnau (okręg Monachium). Numery rzymskie oznaczają okręgi wojskowe Rzeszy niemieckiej, w których znajdował się obóz, natomiast litery alfabetu – kolejność ich powstawania.
Obozy jenieckie budowano według jednolitego schematu, o czym świadczą zachowane plany, rysunki, fotografie oraz miejsca pamięci, choć tylko w niektórych pozostały do dziś budynki, ogrodzenia, wieże strażnicze. Biorąc pod uwagę liczbę uwięzionych, zajmowały relatywnie niewielką powierzchnię, co ułatwiało nadzór, a pogarszało warunki życia jeńców. Podstawowe formy opresji przestrzennej to zamknięcie „za drutami” oraz stłoczenie w ciasnych barakach, gdzie panowały złe warunki (ciemno, zimno, brak wody). Wszystkie budynki obozowe, baraki mieszkalne, świetlice, sale odczytowe, koncertowe, teatralne, kuchnia, kawiarnia, kaplica, place i boiska stanowiły terytoria grupowe. Sfera prywatna nie istniała.
Wymuszona zmiana tożsamości polegała na nadaniu numerów jenieckich, wybitych na blaszkach tzw. nieśmiertelnikach, które jeńcy mieli nosić jak medaliki, oraz wykonaniu tzw. zdjęć niewolników – fotografii dokumentacyjnych z widocznymi gefangennummerami. Numery te należało podawać na adresach listów, bo w oflagu polski oficer stawał się przede wszystkim jeńcem wojennym „numer…”. Wielu autorów biografii zamieszcza takie fotografie jenieckie swoich bliskich. Warto zauważyć, że woldenberczycy nie mieli numerów z oznaczeniem II C, bo to nie był ich pierwszy obóz i początek niewoli.
Głodzenie jeńców też było formą dręczenia, wynikającą nie tylko z wojennych trudności z aprowizacją, ale z polityki społecznej okupanta, zmierzającej do wyniszczenia biologicznego i eksterminacji ludności podbitych krajów. Jeńcy otrzymywali wyżywienie obozowe tzw. fasowane, składające się z chleba, tłuszczu, marnej wędliny lub sera, marmolady, zupy, „herbaty” o łącznej dziennej wartości odżywczej ok. 1000 kalorii, czyli poniżej minimum niezbędnego do utrzymania głównych funkcji życiowych. Brak paczek z domu czy od organizacji pomocowych (Czerwony Krzyż, YMCA) przez 3 miesiące oznaczał choroby i śmierć z wygłodzenia. Problem ten jest wyartykułowany w dziennikach, listach i opowiadaniach oficerów – jeńców wojennych, choć relacje poddane zostały autocenzurze i cenzurze niemieckiej. „To ich niemiecki ‘naukowy’ system. Głodzić. (...) Problem wojny to problem głodu” – pisał por. Marek Sadzewicz (Oflag, 1958, s. 50).
293
Historie jenieckie
Kolejne formy prześladowania to apele, rewizje, rekwizycje skromnego dobytku jenieckiego, ograniczenia paczek i korespondencji, areszt, zesłanie do obozu koncentracyjnego, śmierć. Nie wszystkie takie zdarzenia są zamieszczone w krótkich biografiach jenieckich, ale zapewne przetrwały w pamięci jeńców i ich potomnych; warto zapisać wszystkie wspomnienia.
W instytucjach totalnych pojawiają się specyficzne procesy społeczne i techniki adaptacyjne: bunt (konspiracja i ucieczki), wycofanie się (choroba drutów), zadomowienie i zimna kalkulacja. Niektórzy z bohaterów naszej książki byli organizatorami i uczestnikami brawurowych ucieczek, wielu działało w obozowej konspiracji (kursach wojskowych, nasłuchu radiowym, tajnych kontaktach z innymi obozami i zbrojnym podziemiem w kraju). Wytworzony został żargon – język podwładnych, częściowo znany także nadzorcom, zwłaszcza cenzorom (np. Ania to Anglia, Frania – Francja, ciocia Gercia – Niemcy, jaskółki – samoloty, licznik – oficer kontrolujący obecność na apelu, kujoni – uczący się oficerowie, aktorki – mężczyźni grający role kobiet w obozowym teatrze, trawiata – ohydna zupa jarzynowa, foka – fundator obozowej kawy). Strategie przystosowania do życia w niewoli były wielorakie: korespondencja z bliskimi, aktywność edukacyjna, kulturalna, sportowa, religijna, wspólne gospodarowanie zapasami żywnościowymi w gronie koleżeńskim (tzw. sitwy), funkcjonalne wykorzystanie przestrzeni na kaplicę, świetlice, sale teatralne, ogródki. Konwencja genewska z 27 lipca 1929 r. (art. 7) zapewniała jeńcom wojennym prawo do prowadzenia działalności kulturalnej, oświatowej, sportowej, religijnej, organizowanych oddolnie przez samych jeńców, a także przez polskie władze obozowe.
Oflag II C Woldenberg i Woldenberczycy
Oflag II C Woldenberg był największym obozem jenieckim dla polskich oficerów w czasie II wojny światowej. Funkcjonował od 21 maja 1940 r. do 25 stycznia
1945 r. Powstanie oflagu poprzedziło istnienie Stalagu II C Woldenberg (28 IX
1939 – 21 V 1940) dla 500 podoficerów i szeregowców – przymusowych robotników, którzy mieszkając w prymitywnych warunkach, murowali baraki przyszłego obozu dla oficerów.
Pierwszy transport oficerów dotarł do Woldenbergu / Dobiegniewa w początku czerwca 1940; został pięknie opisany przez Witolda Młodziejowskiego, syna ppor. Jerzego Młodziejowskiego, kapelmistrza, który prowadził chór
„Echo”. Wszyscy Polacy, maszerujący pod strażą niemieckich nadzorców, spontanicznie zaintonowali „Bogurodzicę” – w takim kilkusetosobowym chórze nikt przedtem i nigdy potem nie śpiewał. (Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, 2017).
294
Anna Matuchniak-Mystkowska
W latach 1940–1942 Niemcy przewieźli tu oficerów i szeregowych z likwidowanych (całkowicie lub częściowo) obozów w Arnswalde, Braunschweigu, Linzu, Lubece, Murnau, Prenzlau, Sandbostel, Laufen, Spittal i innych. Wiosną 1942 r., po przetransportowaniu 804 oficerów z Oflagu X C Lübeck, obóz w Woldenbergu osiągnął najwyższy stan osobowy – 6740 jeńców, w tym 5944 oficerów i 796 posiadających niższe stopnie wojskowe. Według danych z końca 1943 r., wszyscy oficerowie mieli wykształcenie średnie (5964) lub wyższe (1161). Oficerowie zawodowi stanowili 1/3 jeńców (ok. 2 tys.), a oficerowie rezerwy – 2/3 (prawie 4 tys.). Jesienią 1944 r. dotarli tam jeszcze powstańcy warszawscy, co spowodowało przekwaterowania w obozie. Społeczność jeniecka Oflagu II C była młoda wiekiem (średnia 37 lat) i szarżą, przeważali porucznicy i podporucznicy (80% tj. prawie 5 tys.). Wypada podać też liczebność oficerów wyższych rang: 1 generał, prawie 100 pułkowników i podpułkowników, ponad 200 majorów, ponad 800 kapitanów. Jeśli chodzi o rodzaj broni, dominowali oficerowie piechoty (prawie 60%) i artylerii (prawie 20%), mniej liczni byli kawalerzyści (7%), a nieliczni – ci z marynarki; proporcje te odpowiadają strukturze polskiej armii. W naszej książce przedstawiamy życiorysy tylko 70 z 7000 żołnierzy, ale wszystkich szarż i rodzajów broni.
Funkcje komendantów obozu czyli „najstarszych” pełnili: płk Stanisław Engel (V – VI 1940), płk. Ignacy Misiąg (VI 1940 – XII 1941), płk. Stefan Biestek (XII 1941 – VIII 1942), płk. Wacław Szalewicz (VIII 1942 – III 1944) i płk. Wacław Młodzianowski (IV 1944 – I 1945); ich praca była trudna i odpowiedzialna.
Organizacyjnie Oflag II C Woldenberg dzielił się na „Obóz Wschód” i „Obóz Zachód”, po 3 bataliony w każdej części. Bataliony, składające się z kompanii po 100 – 150 osób, liczyły po około 1000 jeńców. W każdym batalionie była 1 kompania szeregowych, podoficerów, podchorążych. We wspomnieniach oficerów pojawia się jeszcze „VII batalion” – cmentarz jeniecki. Oba te „adresy obozowe” miały znaczenie przy ewakuacji obozu w końcu stycznia 1945 r. i wpływ na dalsze losy jeńców.
Oflag II C Woldenberg zajmował powierzchnię 17 hektarów, a wraz z przyległym przedoboziem przeznaczonym dla Niemców – 25 hektarów. Obóz miał kształt kwadratu o boku 1700 m; był otoczony kilkoma rzędami drutów kolczastych i 8 wieżami strażniczymi wyposażonymi w reflektory i karabiny maszynowe, a także podzielony ogrodzeniami wewnętrznymi. Na tej przestrzeni zbudowano 25 baraków mieszkalnych o wymiarach 60 – 75 m na 10 m oraz kilkanaście innych budynków: świetlice batalionowe (6), węzły sanitarne (6), kuchnie obozowe (2 – „Wschód” i „Zachód”), kantynę, kaplicę, salę odczytową, salę teatralną, paczkarnię. Nie należy jednak wyobrażać sobie, że były to normalne świetlice czy mieszkania. Prycze były ustawione tak ciasno, że ledwie można się między nimi przecisnąć, co dobrze oddaje rekonstrukcja muzealna. Jednak takie legowisko to
295
Historie jenieckie
jedyne miejsce prywatne, służące za łóżko, szafę, spiżarnię, biurko, skarbiec pamiątek – listów od najbliższych i ich fotografii umieszczanych u wezgłowia. Fotografie pełniły funkcje zgoła magiczne, kompensacyjne – przywoływały obecność żony, dzieci, krewnych i przyjaciół (połowa oficerów miała żony, a prawie połowa także dzieci). Posiadały także funkcje praktyczne i kontrolne, gdyż pozwalały zorientować się jak wyglądają, czy są zdrowi czy wyniszczeni głodem, chorobą, tęsknotą. Autorzy biografii jenieckich zamieścili też takie właśnie fotografie przysyłane z obozu i do obozu. My również patrzymy na nie badawczo i ze wzruszeniem. Starając się polepszyć swoje wyposażenie, jeńcy konstruowali z resztek zdobycznych desek, opakowań czy paczek – taborety, półeczki, blaty do pisania, itp. „przydasie”, zyskując tym samym miano „robinsonów”. Warunki sanitarne były spartańskie. Barak dzieliła na dwie części wspólna, skromnie wyposażona umywalnia, tylko z zimną wodą. Ustępy znajdowały się na zewnątrz, w odległości 50 m od baraków należących do danego batalionu.
Twórczości literackiej, plastycznej czy teatralnej nie sprzyjała niewola i trudne warunki lokalowe w barakach: zimno, wilgoć, niedostateczne oświetlenie, hałas wynikający ze stałej obecności setek współtowarzyszy niedoli, monotonia życia obozowego, głód, niewygody, niepokój o los własny i najbliższych. A jednak w Woldenbergu, na przekór sytuacji, dla zachowania sprawności intelektualnej i siły ducha, artyści tworzyli wspaniałe dzieła sztuki, cieszące się zainteresowaniem szerokiej publiczności. Zgromadzeni w oflagach oficerowie byli przecież przedstawicielami polskiej inteligencji, a do profesjonalistów dołączali utalentowani amatorzy, z czasem uzyskując kompetencje i dyplomy zawodowe. Każdej z dziedzin sztuki i każdemu z tych środowisk wypada poświęcić uwagę.
Literaci obozowi pisali wiersze, teksty piosenek, opowiadania, nowele, sztuki teatralne, dokonywali przekładów literatury obcej i adaptacji scenicznych. Ważnymi obozowymi twórcami byli: Stefan Flukowski, Andrzej Siła-Nowicki, Jan Knothe, Władysław Milczarek, Henryk Rostworowski, Edward Fiszer, Antoni Paprocki, Aleksander Bem, Ludwik Natanson, Lew Sapieha, Marian Brandys; biografie niektórych z nich są zamieszczone w naszej książce. Podporucznik Edward Fiszer jest najbardziej znany jako autor tekstu piosenki Ania, która stała się hymnem obozowym tak popularnym, że zakazanym przez Niemców, a potem także przez komunistów: Aniu, Aniu, wyjdź przed sień, / Wojsko wróci lada dzień. / I we dwoje znów pod ręce / Pójdzie mundur przy sukience. Ośmielam się przytoczyć ten fragment ze względów historycznych i sentymentalnych, wyjaśniając, że jestem „Anią z Woldenberga”, nadano mi imię dla upamiętnienia losów Dziadka – kpt. Konrada Majcherskiego i jego tęsknoty za wolnością przez lata niewoli „za drutami”.
Plastycy tworzyli nie tylko piękne obrazy, rysunki, grafiki, drzeworyty, ale także plakaty, legitymacje, dyplomy, karty i znaczki pocztowe, oraz dekoracje i kostiumy teatralne, łącząc sztukę czystą i sztukę użytkową. Religijne i patriotyczne
296
Anna Matuchniak-Mystkowska
kompozycje plastyczne wykonywano na ważne uroczystości przez wszystkie lata niewoli. Była to sztuka wielkich idei, małych form i ubogich materiałów. Wypada wymienić nazwiska znakomitych artystów obozowych zajmujących się najczęściej kilkoma dyscyplinami: Eugeniusz Pichell, Stanisław Żukowski, Marian Stępień, Jan Knothe, Stefan Michalski, Jerzy Staniszkis, Mieczysław Puchalski, Janusz Łonicki, Mikołaj Sasykin, Zygmunt Pazda.
Muzycy zapewniali oprawę muzyczną imprez religijnych, patriotycznych, rozrywkowych oraz spektakli teatralnych. W Oflagu II C działały trzy orkiestry (orkiestra symfoniczna prowadzona przez zawodowego kapelmistrza por. Józefa Klonowskiego, orkiestra jazzowa, kierowana przez por. Stanisława Gajdeczkę, zespół mandolinistów kpt. mar. Jana Dobrzańskiego), trzy chóry („Echo” ppor. Jerzego Młodziejowskiego, „Lech” ppor. Lecha Bursy, „Harfa” por. Stefana Sentery). Sala koncertowa miała około 400 miejsc, zawsze wykorzystanych przez publiczność. W okresie letnim orkiestry i chóry koncertowały na powietrzu.
Teatr umożliwiał twórczość artystom profesjonalnym i utalentowanym amatorom, oddziaływał na szeroką publiczność, kształtował gusty, umożliwiał sensowne spędzanie czasu, podtrzymanie na duchu, przeciwdziałał „chorobie drutów kolczastych”, dawał wyzwolenie w niewoli i z niewoli. „Pokrzepieniu serc” sprzyjał humor, a nie tylko recytacje i pieśni patriotyczne, więc w repertuarze był i teatr rozrywki (komedia, rewia, kabaret) i teatr artystyczny (dramat, klasyka). Pełnił też funkcje ekonomiczne, bo wprawdzie cały zespół pracował za darmo, ale widzowie płacili za wejście lagermarkami lub papierosami, więc zebrane fundusze pozwalały na pokrycie potrzeb teatru oraz wpłaty na Fundusz Wdów i Sierot. Ponadto wspierał działalność konspiracyjną, bo materiały budowlane zamawiane w celu wykonania dekoracji służyły też do konstruowania podkopów i przygotowywania ucieczek czy robienia skrytek na radio pod sceną. Teatr wymagał współpracy specjalistów z wielu dziedzin sztuki i techniki, pełnił zatem funkcje integrujące środowisko jenieckie. W Oflagu II C działały trzy teatry (dramatyczne i kukiełkowy)
W teatrze dramatycznym wystawiono 24 sztuki, niektóre z nich wielokrotnie (Cyrulika sewilskiego, Zemstę – ponad 30 razy). Teatr Kukiełek przygotował 14 sztuk i wystawił 420 przedstawień, które obejrzało około 60 tys. widzów – żołnierzy, a zatem każdy statystyczny jeniec był w tym teatrze dziesięciokrotnie i zapewne wielu obejrzało każdą sztukę. Na scenie występowali znani aktorzy: Kazimierz Rudzki, Janusz Ziejewski, Jan Koecher oraz wielu utalentowanych amatorów, jak Stanisław Lindner, późniejszy aktor zawodowy. Repertuar teatralny był ograniczony ze względu na konieczność eliminowania postaci kobiecych ze scenariuszy. Początkowo grano więc tylko składanki z fragmentów utworów lub wybierano te „bez kobiet”. W końcu postanowiono wystawiać pełne spektakle, w których role kobiet zagrają mężczyźni. Tak jak w teatrze antycznym aktorzy mogli nosić maski, częściej jednak dzięki kostiumom i charakteryzacji mężczyźni imitowali kobiety.
297
Historie jenieckie
W Muzeum Woldenberczyków w Dobiegniewie znajduje się na ten temat grafika Stanisława Żukowskiego, określona więcej niż tytułem „Teatr”, bo czterowierszem autorstwa Andrzeja Siły-Nowickiego: Dziwny to teatr, teatr to jedyny, / A drugi taki, nie wiem gdzie. / Chłopcy w tym teatrze grają za dziewczyny, / Ale na odwrót – niestety nie.
Wychowanie fizyczne i sport umożliwiały utrzymanie kondycji fizycznej i psychicznej wszystkich jeńców, sportowcom zapewniały czynne uczestnictwo w zawodach, a kolegom – kibicowanie. W obozie były place apelowe, boiska i sale sportowe. Działały kluby sportowe: Warta, Wawel, Orlę, Lwów, Kresy, Kotwica czy Skra, kontynuujące tradycje tych przedwojennych, uprawiano lekkoatletykę
i gry zespołowe. W zawodach Roku Olimpijskiego 1944 w Oflagu II C Woldenberg wzięło udział 466 zawodników startujących w 16 dyscyplinach. Zamieszczamy życiorysy wielu sportowców, w tym polskich olimpijczyków i trenerów (Kazimierz Baj, Arkady Brzezicki, Witold Stanisław Domański, Otto Fiński, Jan Mickunas, Ryszard Koncewicz, Kazimierz Laskowski, Witalis Ludwiczak, Wojciech Trojanowski, Władysław Wiro-Kiro).
Przedstawiamy ilustrowane fotografiami życiorysy oficerów zawodowych i oficerów rezerwy: literatów, plastyków, muzyków, aktorów, nauczycieli i naukowców, sportowców, trenerów, lekarzy, architektów, inżynierów – tych Znanych a równocześnie nam Bliskich, a także tych Bliskich – nam Najbliższych, choć mniej znanych innym. Każdy mógł nauczać w swojej specjalności i korzystać z edukacyjnego wsparcia kolegów oficerów; obok handlu wymiennego istniała „edukacja wymienna”, zorganizowana formalnie i profesjonalnie.
Utworzona w 1940 r. Komisja Kulturalno-Oświatowa prowadziła pięć wydziałów: Kursy i Koła Naukowe, Biblioteki, Imprezy Artystyczne, Oświata Żołnierska, Wychowanie Fizyczne i Sport. Działały też inne instytucje, jak ZHP i liczne koła: Koło Etyczno-Religijne, Filatelistów, Plastyków, Nauczycielskie, Prawników, Architektów, Historyków, Literatów, Ekonomistów, Elektryków, Spółdzielców, Leśników, Łowieckie, Rybackie, Mierniczych Przysięgłych oraz Studium Lotnicze. Organizowano edukację na wszystkich poziomach, kształcono w wielu dziedzinach, nauczano języków obcych, prowadzono kursy specjalistyczne w kilkudziesięciu zawodach. Działał Uniwersytet Woldenberski, którego dyplomy były uznawane po wojnie. Prowadzono studia prawnicze, leśnicze, weterynaryjne, rolnicze, geograficzne, pedagogiczne, ekonomiczne, inżynieryjne (budownictwo lądowe, mechanika, elektryczność) i orientalistyczne. „W lutym 1944 r. liczba słuchaczy wynosiła ok. 1500, a wykładowców ok. 80. Prace prowadzono w 27 sekcjach. Postacią wybijającą się w zakresie inicjatyw studiów akademickich był znakomity powojenny egiptolog – por. prof. Kazimierz Michałowski. 1 sierpnia 1944 r. został on oficjalnym dyrektorem studiów akademickich, co równało się godności rektora nieoficjalnego ciała, jakim był uniwersytet woldenberski” (W. Dembek,
298
Anna Matuchniak-Mystkowska
w: Oflag II C Woldenberg – to brzmi jak tajemnica, 2017, s. 70). Przywołując wspomnienia Dziadka mogę dodać, że dzięki temu wybitnemu uczonemu (którego życiorys jest zamieszczony w naszej książce), wszyscy zainteresowali się archeologią i Egiptem. W Oflagu II C działały trzy biblioteki (żołnierska, beletrystyczna i naukowa), liczące około 30 tys. pozycji (2/3 naukowych, 1/3 beletrystycznych), a 200 oficerów i podoficerów obsługiwało tysiące czytelników (300 tys. wypożyczeń literatury pięknej rocznie, czyli 50 wypożyczeń rocznie na statystycznego jeńca – imponujące!).
Oflag II C Woldenberg był największą polską szkołą w latach II wojny światowej.
Woldenberczycy po wojnie
Dnia 25 stycznia 1945 r. nastąpiła ewakuacja całego obozu. Po ponad pięciu latach niewoli żołnierze wyszli poza druty, lecz wielu nie doczekało wyzwolenia i powrotu do domu. „Adres obozowy” miał znaczenie przy ewakuacji, bo inaczej przebiegała trasa każdego batalionu. Jeńcy z „Obozu Wschód” zostali wyzwoleni przez Armię Czerwoną 30 stycznia w majątku Deetz (obecnie Dziedzice), już po kilku dniach trudnego marszu w chłodzie i o głodzie, który jednak spowodował wiele ofiar śmiertelnych. Mieszkańcy Dziedzic, harcerze z Dobiegniewa i członkowie Stowarzyszenia Woldenberczyków co roku uczestniczą w akcjach upamiętniających to wydarzenie. Natomiast oficerowie „Obozu Zachód” w ciągu 2 miesięcy przebyli pieszo 700 km, docierając aż w okolice Hamburga. Wielu zmarło z ran i wycieńczenia. Ci, którzy przeżyli, zostali wyzwoleni przez zachodnich aliantów, ale mogli powrócić do kraju dopiero pod koniec roku albo wybrać emigrację. Decyzje były trudne i brzemienne w skutki.
Istotne dla losów wojennych i powojennych w związku ze zmianą granic państwa polskiego było pochodzenie terytorialne: 65,8% oficerów wywodziło się z centralnej Polski (województwa białostockie, kieleckie, krakowskie, lubelskie, lwowskie, warszawskie), 18,2% – z zachodniej (województwa śląskie, łódzkie, poznańskie, toruńskie), a 16% – ze wschodniej (nowogródzkie, poleskie, stanisławowskie, tarnopolskie, wileńskie, wołyńskie); z kolei 16% urodziło się za granicą (gł. na Podolu). Warto wymienić poszczególne województwa, gdyż w wyobraźni czytelnika dominuje mapa współczesnej Polski bez Kresów Wschodnich. Polscy oficerowie kochali swoje rodziny i kochali Ojczyznę, tę wielką – Polskę oraz swoje małe ojczyzny lokalne. Wszystkich dotknęła praktycznie i emocjonalnie zmiana granic i ustroju politycznego, ale Polacy z Kresów Wschodnich stracili swoją ojczyznę lokalną, już nigdy nie wrócili do domów w rodzinne strony. Sytuacja ta dotyczyła wielu bohaterów tej publikacji.
299
Historie jenieckie
Anna Matuchniak-Mystkowska
W listach, dziennikach, wspomnieniach i biografiach są informacje o trudnych decyzjach, tragicznych losach żołnierzy i ich rodzin (bieda, choroby, śmierci, przesiedlenia, rozwody). Czasem jednak historie rodzinne miały szczęśliwe zakończenie – wszyscy przeżyli i spotkali się: małżonkowie, dzieci, rodzice, krewni i przyjaciele. Były śluby z narzeczonymi, które czekały wiernie jak Penelopa. Były śluby z korespondencyjnymi narzeczonymi spotkanymi pierwszy raz po wojnie. I te wątki radosne i te smutne pojawiają się w biografiach zamieszczonych w naszej wspólnej książce.
Opublikowane biografie opowiadają również o rodzinie pochodzenia, często dotkniętej prześladowaniami zaborców jeszcze przed odzyskaniem niepodległości Polski w 1918 r. Zawierają też informacje z okresu przedwojennego o edukacji, pracy, dane z lat wojny, w tym udział w wojnie obronnej 1939 r., a także losy powojenne, uderzający jest historyczny i osobisty charakter tych relacji. Opowiadają też o losach rodziny, którą założyli, o żonie, dzieciach, o trudnych latach powojennych, gdy w Polsce Ludowej przedwojenni oficerowie byli traktowani podejrzliwie, a niekiedy wręcz prześladowani, ograniczano im możliwości pracy, studiowania, podróżowania, kariery zawodowej, choć w zdecydowanej większości wywodzili się – mówiąc językiem propagandy PRL – z klas pracujących miast i wsi. Niektórzy decydowali się na akces do partii politycznych, zarówno z pobudek ideowych jak i praktycznych. Powodowało to pewne dysonanse rodzinne i koleżeńskie, a pamięć o tych decyzjach, obecnie niekiedy ukrywana, ciąży na kolejnych pokoleniach. Niektórzy wybrali emigrację i rozproszyli się po całym świecie. Wszyscy pracowali dla dobra kraju i swoich bliskich, nie sposób więc powtarzać dokonań i zasług poszczególnych oficerów wymienionych już w ich biografiach. Każda relacja o życiu żołnierza i oficera składa się na historię pokolenia, które dla Polski walczyło i pracowało.
Relacje o niewoli niemieckiej
Realia obozowe zostały opisane przez historyków w książkach i artykułach mających charakter monograficzny lub problemowy. Znakomite są opracowania tematyczne o polskich jeńcach w niewoli niemieckiej, o dystrybucji paczek, działalności naukowo-oświatowej, życiu religijnym, wychowaniu fizycznym i sporcie oraz o poszczególnych obozach jenieckich autorstwa: Jana Olesika, Juliusza
Pollacka, Danuty Kisielewicz, Róży Bednorz, Norberta Honki, Wojciecha
Półchłopka, Violetty Rezler-Wasielewskiej, Piotra Stanka, Sławomira Gizińskiego i Andrzeja Szutowicza, Wiesława Dembka i innych.
Wskazując na autorów i czas wykonania, trzeba zauważyć, że są to opracowania ex post, dokonywane przez współczesnych badaczy, nie zaś uczestników II wojny
300
światowej. Bohaterowie tamtych czasów o swoich losach opowiadali (to historia mówiona, przekazana nam, członkom rodzin) i opisywali je w listach, dziennikach, pamiętnikach (relacje o teraźniejszości), a potem w niepublikowanych notatkach czy książkach wspomnieniowych (relacje o przeszłości). Obszerna literatura wspomnieniowa i biograficzna polskich żołnierzy i oficerów, uczestników II wojny światowej – dzienniki i pamiętniki pisane w obozach jenieckich oraz wspomnienia zredagowane po wojnie z pamięci lub na podstawie własnych zapisków – ma walory dokumentalne i literackie. Cenne są książki Mariana Brandysa, Józefa Bohatkiewicza, Andrzeja Bukowskiego, Franciszka Brzezińskiego, Jerzego Fularskiego, Józefa Kuropieski, Adama Lewickiego, Władysława Milczarka, Wiesława Mireckiego, Marka Sadzewicza, Aleksandra Sałackiego, Eustachego Sapiehy i Pawła Wiktorskiego, zarówno pod względem informacyjnym jak i emocjonalnym. W publikacjach uczestników II wojny światowej została zapisana historia przeżyta i zapamiętana.
Nieliczne są opracowania socjologiczne dotyczące oflagów i polskich jeńców wojennych, wykorzystujące literaturę historyczną i biograficzną, dokumenty urzędowe i osobiste (listy, fotografie), zbiory muzealne i kolekcjonerskie, łącząc podejście historyczne, socjologiczne i biograficzne (Matuchniak-Krasuska Anna, Za drutami oflagów. Studium socjologiczne, 2014; Za drutami oflagów. Jeniec wojenny 613/X A, 2016, Niewola i nadzieja. Korespondencja wojenna Andrzeja i Krystyny Mystkowskich, w opracowaniu Anny Matuchniak-Mystkowskiej, Jana Mystkowskiego, Piotra Stanka, 2018; Matuchniak-Mystkowska Anna, Sport jeniecki w Oflagach II B Arnswalde, II C Woldenberg, II D Gross Born. Analiza socjologiczna, 2021). Zawierają obszerną bibliografię.
Wspólne książki potomków jeńców wojennych i pasjonatów historii o woldenberczykach (Oflag II C – to brzmi jak tajemnica oraz Woldenberczycy – bliscy i znani Żołnierze Września 1939 i Powstania Warszawskiego) wykorzystują unikatowe dokumenty osobiste i dzielą się nimi ku pamięci Bliskich i Znanych. Książki te wpisują się w tradycję studiów biograficznych klasyków polskiej socjologii –Floriana Znanieckiego, Józefa Chałasińskiego, Jana Szczepańskiego oraz badaczy współczesnych.
Zachowały się też różne dokumenty, listy, fotografie, nieśmiertelniki, stanowiące cenne pamiątki rodzinne, eksponaty muzealne, źródła dla opracowań naukowych i poszukiwania prawdy dziejowej. Nie wszystkim jednak udało się zachować pamiątki z tamtych lat: listy, notatki, fotografie. Cudze historie, ale przecież podobne do tych dotyczących własnej rodziny, pozwalają na znalezienie „korzeni”, lepsze zrozumienie i przeżycia kompensacyjne. Druga wojna światowa dotknęła wszystkich Polaków, historia tkwi w pamięci i sercach. Obowiązkiem starszego pokolenia jest przekazanie tradycji, a obowiązkiem młodszego – jej przejęcie. Myślę, że my wszyscy – członkowie Stowarzyszenia Woldenberczyków,
301
Historie jenieckie
Anna Matuchniak-Mystkowska
współautorzy książek o naszych Bliskich i Znanych – realizujemy to zadanie. Losy żołnierzy i oficerów oraz historia Polski pozostały we wspomnieniach jeńców wojennych i ich potomków, a relacje te pozwalają na przekształcenie rodzinnej pamięci komunikacyjnej w społeczną pamięć kulturową.
Jak pisał poeta woldenberski por. Aleksander Bem – „nam nie wolno zapomnieć” (Drut opasał w krąg, 1984, s.14).
Kto wróci synom ojców, łzy matek zapłaci, Odbuduje zniszczenia wojennej machiny? (…)
Nam nie wolno zapomnieć, nie wolno wybaczyć
Tych krzywd i upokorzeń, które dziś cierpimy.
302
Anna Matuchniak-Mystkowska
Choroba drutów. Drzeworyt, M. Sasykin 1943