ARCYTEKTURA #1/09

Page 1

nieregularnik studentów wydziału architektury politechniki warszawskiej

Wydział ma własne czasopismo!

.33 9 586 4.4 9 6

2931.339

5864.496

42

933.1392

5864.496 694.4685

5864.496

32

694.4685

2931.339 933.1392

2931.339

24

5 zł

(13) | i/2009

12

nr1

4

293 1

tamizo – rozmowa Trybuś Erasmusy juliusz żórawski ProjekTy sTudenckie


WSPÓŁPRACA: Dorota Nagowska, Aleksandra Pawłowska, Piotr Zbierajewski, Tomasz Olszewski, Hubert Wójcicki, Eliza Biała, Amelia Żyndul, Mateusz Potempski, Krzysztof Górnicki KORESPONDENCI: Joanna Irzyk-Skarżyńska, Katarzyna Westrych, Mateusz Bednarz, Amelia Żyndul, Zygmunt Borawski, Jan Gronkiewicz AUTORZY OPUBLIKOWANYCH PROJEKTÓW STUDENCKICH: Katarzyna Wierzchnicka, Maciej Abramczyk, Julia Jankowska, Piotr Janus, Aleksandra Borowska, Wojciech Piwowarczyk, Andrzej Zajkowski, Gustaw Dmowski, Dagmara Czarnecka, Dorota Nagowska, Jan Pawlik, Piotr Straszak KONTAKT: arcytektura@gmail.pl lub przez Samorząd Wydziałowy

czasopismo studentów wydziału architektury politechniki warszawskiej

24 32 42

(13), volumin vi | maj 2009 (13), volumin vi | maj 2009

12

nr1 nr1

4

arcytektura

Wydział ma własne czasopismo!

tamizo – rozmowa Trybuś Erasmusy juliusz żórawski ProjekTy sTudenckie 5 zł

I_IV_OKLADKA_a01_06.indd 19

2009-05-27 14:14:56

PROJEKT OKŁADKI: Piotr Karski

Czasopismo powstało dzięki życzliwej pomocy firmy dystrybutora programu

w Polsce.

Piotr Karski student III roku Wydziału Grafiki ASP w Warszawie

Joanna Rzezak studentka II roku Wydziału Architektury PW i II roku Wydziału Malarstwa ASP w Warszawie

OPRACOWANIE GRAFICZNE: Joanna Rzezak, Piotr Karski

Michał Rogoziński student III roku Wydziału Architektury PW

Zuzanna Bluszcz studentka IV roku Wydziału Architektury PW

Maja Abramczyk studentka V roku Wydziału Architektury PW

Joanna Koszewska studentka V roku Wydziału Architektury PW

Grzegorz Mika student IV roku Wydziału Architektury PW

Stanisław Depowski student IV roku Wydziału Architektury PW

REDAKCJA: Stanisław Depowski, Grzegorz Mika, Joanna Koszewska, Maja Abramczyk, Michał Rogoziński, Zuzanna Bluszcz


i c ś e r

na wstępie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

t S i p S

ie: stęp Na w akcji d Od re e : encki ursy kursy stud k n Ko on alne k Aktu a: dzi mow i z Ło Roz – młodz zo Tami : róże Pod ta ar Dżak em Po paru miesiącach pracy długo zapowiadana : ybusi owa sławem Tr m z Ro Jaro iad z Arcytektura ujrzała światło dzienne. Wydajemy pierwWyw ik adn por – D szy numer reaktywowanego czasopisma warszawskich 234 rujemy e d n e R ry studentów architektury. Arcytektura, której kolejny rozdział tektu us archi m z s e a b Er sto . Mia dziś rozpoczynamy, poza nazwą i ideą nie ma wiele wspólnego Ateny w mus dentó z czasopismem wydawanym kilkanaście lat temu. Reaktywacja Eras korespon je Relac to tylko pretekst, aby pojawiło się coś, czego według mnie brai nii ktyk Pra E z Rumu T ku kowało na Naszym Wydziale. Nie będzie to magazyn poświęcony IAES wie XXI gie y ł nolo eria stricte architekturze. Choć oczywiście przepełnione architekturą Mat zesne tech c o Now na wskroś, bo tym się zajmujemy. Nie będziemy ekscytować się kolejoria Hist Żórawski z s nymi konkursami, wygranymi przez czołowe pracownie architektoniczJuliu o... y r tko ne, bo o tym zawsze jest głośno. Nie będziemy też specjalnie komentować Kró hop Facto s k r o W sytuacji polskiej architektury. Chcielibyśmy skupić się bardziej na sprawach o... u tko Kró aniu klub sk bezpośrednio nas dotyczących. Dlatego prezentujemy wyłonione subiektywOdzy o... ch a tko nie ciekawe projekty studenckie, publikujemy wywiad z młodymi architektami Kró ich ogrod sk kie Arab enc tud w i piszemy o Warszawie, „naszym miejscu na Ziemi”. W obliczu szansy odzyskas y jektó jekt Pro bnych pro a r g nia przez studentów wydziałowego klubu i organizacji tego miejsca po swojemu 11 z

01

02

Od redakcji

04

10

12

16

20

24

29

30

35

38

40

43

42

czy restrukturyzacji i reformowania (nawet jeśli powolnego i bolesnego) naszego skostniałego Wydziału, warto zacząć to na bieżąco wszystkim przekazywać.Dziękuję osobom, które żywo zaangażowały się w mój pomysł, bo bez nich nie byłoby możliwe powstanie Arcy. Mam nadzieję, że to co stworzymy stanie się indywidualnym obrazem naszych czasów odbijającym nasze obecne życie. A jeśli nie – to przynajmniej miłym przerywnikiem nudnych wykładów.

Stanisław Depowski


konkursy

konkursy ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

2

Prezentujemy subiektywny przegląd konkursów architektonicznych i okołodizajnerskich

Konkurs SQUATCITY na innowacyjne, ale możliwe do realizacji rozwiązanie low-tech problemu squattingu w skali urbanistycznej, architektonicznej i detalu, które umożliwi mieszkańcom slumsów (31.6% mieszkańców miast na całym świecie) życie w godnych warunkach. Ostateczny termin przesyłania prac: 31 maja 2009 Nagrody: I miejsce: 2000 $ II miejsce: 1000 $ III miejsce: 500 $ Publikacja na IV Międzynarodowym Biennale Architektury w Rotterdamie Więcej na www.squatcity.net Konkurs na staż VELUX w biurze architektonicznym firmy VELUX w Hørsholm koło Kopenhagi Warunki konkursowe: 1 etap: list motywacyjny curriculum vitae referencje od nauczyciela akademickiego prezentacja na płycie CD zawierająca portfolio 2 etap: rozstrzygające rozmowy kwalifikacyjne, które odbędą się w czerwcu Decydujące kryteria wyboru: bardzo dobra znajomość języka angielskiego twórcza i kreatywna osobowość dobre umiejętności wizualizacyjne Ostateczny termin przesłania wymaganych dokumentów: 5 czerwca 2009 Więcej na www.velux.pl/ Profesjonalisci/Klub-architekta/Kącikstudencki/taz_2008/ Peroni Nastro Azzurro Blue Ribbon Design Awards 2009. Międzynarodowy konkurs dizajnerski na innowacyjny projekt akcesoriów (zastawy, szklanek, przyrządów, gadżetów…) inspirowanych firmą Peroni i promujących ją. Uczestnicy: powinni mieć ukończone 25 lat. Ostateczny termin nadsyłania prac: 8 czerwca 2009 Nagrody: dwie Pierwsze Nagrody po 5000 € wystawa finałowych prac konkursowych – Muzeum Designu w Londynie Więcej informacji na www.designboom.com/peroni.html Konkurs Ecohouse na projekt energooszczędnego domu dla maksymalnie sześciu osób o powierzchni około 120 mkw.. Należy zminimalizować zużycie surowców oraz materiałów i zastosować zasady „powolnego budownictwa”. Dom powinien być przewidziany na przetrwanie przynajmniej do końca tego stulecia i odporny na ekstremalne warunki pogodowe. Ostateczny termin składania prac: 25 czerwca 2009

Nagrody: I Nagroda: ?2000 II Nagroda: ?1000 III Nagroda ?500 Więcej na www.concretecentre.com/ main.asp?page=1916 Międzynarodowy konkurs studencki na logo dla produktów ekologicznych UE organizowany przez Dyrekcję Generalną ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich Komisji europejskiej. Celem UE jest opracowanie nowego znaku dla europejskich produktów ekologicznych, który obowiązkowo znajdzie się na milionach opakowań w całej Europie. Ostateczny termin nadsyłania prac poprzez stronę internetową konkursu: 25 czerwca 2009 roku Nagrody: I miejsce: 6000 € II miejsce: 3500 € III miejsce: 2500 € Zasady konkursu na www.ec.europa.eu/organic-logo Konkurs studencki URBAN (SU)STA(INA) BILITY na niekonwencjonalną i innowacyjną koncepcję urbanistyczno-architektoniczną terenu dawnego lotniska Tempelhof w centrum Berlina o powierzchni ponad 360 ha. Celem jest stworzenie nowego wizerunku nowoczesnego miasta uwzględniającego aspekty ekologiczne, ekonomiczne i socjalne. Forma prac konkursowych: dwie plansze A3 w formacie .pdf Ostateczny termin nadsyłania prac drogą internetową: 29 czerwca 2009 Nagrody: I Nagroda 4000 € II Nagroda 2500 € III Nagroda 1500 € Regulamin konkursu na www.ifhp.de Konkurs CARGO-Transformacje na projekt artystyczny (wystawa, instalacja, performance, adaptacja, obiekt itp.) w celu stworzenia nad Wisłą twórczej przestrzeni dla sztuki Trzy kategorie prac: a. projekt artystyczny wykorzystujący kontener (transportowy lub budowlany) b. projekt zagospodarowania przestrzeni nadwiślańskiej przy użyciu kontenerów c. „freestyle” – projekt innego typu tymczasowej architektury dla celów artystycznych. Ostateczny termin nadsyłania prac: 30 czerwca 2009 Nagrody: 1. Trzy nagrody po 2500 z (po jednej w każdej kategorii) 2. Publikacja na stronie internetowej www.2b. art.pl 3. Realizacja trzech projektów (niekoniecznie nagrodzonych) Regulamin konkursu na www.2b.art.pl Międzynarodowy konkurs studencki ARCHITECTS for HEALTH na projekt związany z architekturą

zdrowia Ostateczny termin przesyłania prac: 3 lipca 2009 Kryteria: uczestnik musi być studentem lub mieć ukończone studia w ciągu ostatnich 18 miesięcy konkurs otwarty dla studentów z całego świata Opłata uczestnictwa: £10 Forma prac: 4 poziome plansze A3 opis 300 – 600 słów Nagrody: Zależne do decyzji sądu konkursowego (zeszłoroczny zwycięzca otrzymał £1000) prezentacja w RIBA w sierpniu 2009 Więcej na www.afhawards.org Pomysłowy Salon. Konkurs wnętrzarski na projekt jednego z dwóch zestawów mebli salonowych: A: sofa jednoosobowa, sofa dwuosobowa, sofa trzyosobowa z funkcją spania, meblościanka składająca się z min. 5 elementów B:- fotel, narożnik z funkcją spania, meblościanka składająca się z min. 5 elementów Ostateczny termin przesyłania prac (przesunięty): 15 lipca 2009r Nagrody: pierwsze miejsce: 4 000 zł oraz realizacja prototypu zaprojektowanych mebli drugie miejsce: 2 000 zł wyróżnienie: 1 000 zł oraz niespodzianka (zwycięzcy zobowiązani są zapłacić przewidziane w obowiązujących przepisach podatki od wysokości przyznanych nagród) Więcej informacji na www.wajnert.pl Konkurs architektoniczno-designerski na opracowanie wstępnej koncepcji ekspozycji Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku Terminy: 08.06.2009 – termin składania wniosków o dopuszczenie do udziału w konkursie 22.09.2009 – termin składania prac konkursowych Nagrody: 1. Najlepsza praca: 50 000 € 2. Pozostałe nagrody i wyróżnienia ustala sąd konkursowy (łącznie 50 000 €) oraz pełnienie nadzoru autorskiego nad jego realizacją. 3. Zaproszenie autorów trzech prac konkursowych, które uzyskają największą ilość punktów do negocjacji, których przedmiotem będzie szczegółowe opracowanie projektu ekspozycji Regulamin konkursu wraz z załącznikami na www.muzeum1939.pl Konkurs Animotion na najlepszą animację komputerową. Ostateczny termin składania prac: 1 października 2009 Więcej na www.animotion.pl


Konkurs Ambasador Zrównoważonego Rozwoju, w którym mogą wziąć udział autorzy prac licencjackich, inżynierskich i magisterskich złożonych lub obronionych w roku akademickim 2007/2008 lub 2008/2009. Zgłoszenia: do 7 października 2009 Nagrody: Nagroda Grand Prix w wysokości 5.000,- zł Dwie Nagrody Główne w wysokości 3.000,- zł Uczestnictwo w międzynarodowych warsztatach w Niemczech w listopadzie 2009 r. Szczegółowy regulamin i zasady konkursu na www.ambasadorekologii.pl

Studencki konkurs urbanistycznoarchitektoniczny na opracowanie projektu koncepcyjnego dworca PKP i PKS z terenami przyległymi w Koszalinie organizowany przez gminę miasto Koszalin przy współudziale SARP w Koszalinie. Ostateczny termin nadsyłania prac: 19 – 20 października 2009 Nagrody: I nagroda – 100.000 zł II nagroda – 50.000 zł III nagroda – 25.000 zł 3 wyróżnienia po – 5.000 zł Regulamin konkursu oraz załączniki na www.architektsarp.pl/dworce/ Zepter International Design Award ARTZEPT 2009 „Tea for two”, VI edycja międzynarodowego konkursu skierowanego do młodych dizajnerów z całego świata na projekt zestawu do herbaty z czajniczkiem do parzenia Ostateczny termin nadsyłania prac pocztą: 20 października 2009 Nagrody: I miejsce: 10 000 € II miejsce: produkty Zepter o łącznej wartości 4 000 € III miejsce: produkty Zepter o łącznej wartości 3 000 €

Opracował: Hubert Wójcicki

P

rzedmiotem konkursu jest wypracowanie nowatorskich rozwiązań mieszkalnictwa dla miejsc położonych na terenie całej Europy. Jako największy europejski konkurs dotyczący mieszkalnictwa Europan jest najbardziej znanym sposobem na zaistnienie jako architekt w Europie.Bardzo ważną cechą tego konkursu jest fakt, że dla uczestnictwa nie są wymagane uprawnienia projektowe wydawane przez izby zawodowe. Wystarczy, że chociaż jedna osoba z zespołu biorącego udział w konkursie posiada dyplom świadczący o ukończeniu uczelni wyższej (również inżynierski). Europan jest federacją zainicjowaną w 1988 roku przez 9 państw europejskich. Dzisiaj jest

ideowy konkurs młodych architektów i osób zajmujących się gospodarką przestrzenną, którzy nie ukończyli 40 lat. to już zrzeszenie dziewiętnastu narodowych struktur zwanych komitetami organizacyjnymi. Uczestnicy mogą wybrać jako przedmiot swojej pracy dowolny z położonych w całej Europie terenów zgłoszonych do konkursu przez organizatorów poszczególnych komitetów. Takie zasady konkursu sprzyjają uzyskaniu nowego spojrzenia uczestników np. uczestnicy z południowych Włoch mogą się ustosunkować w swoich pracach studialno-projektowych na problemy terenu położonego w północnej Finlandii. Dzięki Europanowi powstają interesujące formy współpracy intelektualnej, zwłaszcza od czasu rozszerzenia konkursu na kraje wschodnioeuropejskie.

Ogólne warunki konkursu: Każdy temat (wybrana lokalizacja proponowana przez poszczególne kraje) składa się z przygotowanych trzech „poziomów” opracowania zagadnienia. 1. Conurbation (konurbacja), skala od 1:20000 do 1:50000 2. Study site (obszar studialny), skala od 1:5000 do 1:10000 3. Project site (miejsce projektu), skala od 1:500 do 1:1000

Terminarz: Zakończenie rejestracji uczestników: piątek, 29 maja 2009 Ostatni dzień składania prac: poniedziałek, 29 czerwca 2009 Wstępna selekcja prac przez krajowe jury: wrzesień – październik 2009 Międzynarodowa analiza porównawcza wybranych prac: listopad 2009 Końcowa ocena prac przez krajowe jury konkursu: grudzień 2009 – styczeń 2010 Ogłoszenie wyników konkursu: piątek, 23 stycznia 2010

Informacje strona centrali europejskiej www.europan-europe.com strona edycji polskiej www.europan.com.pl kontakt z organizatorami polskiej edycji europan@europan.com.pl

Nagrody: Zwycięzcy: 12.000€ Laureaci drugich miejsc: 6.000 €

3

Konkurs Prowokacyjna Elegancja na aranżację wnętrz z wykorzystaniem mebli i dodatków z oferty handlowej firmy Kler Ostateczny termin składania prac: 15 października 2009 Jury: Normal 0 false false false MicrosoftInternetExplorer4 Piotr Kler, Magdalena Kiełkiewicz, Ewa Kuryłowicz, Romuald Loegler, Witold Szymanik Nagrody: Normal 0 false false false MicrosoftInternetExplorer4 I nagroda – 5 000 zł oraz oprogramowanie ArchiCAD SE2009 II nagroda – 3 000 zł oraz oprogramowanie Piranesi III nagroda – 2 000 zł oraz oprogramowanie Artlantis Studio 5 wyróżnień po 1000 zł oraz iPod Nano Więcej na www.kler.eu

konkurs EuroPAn


rozmowa ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

4

Gościem pierwszego wywiadu nowej Arcytektury jest młoda pracownia Tamizo z Łodzi. Przez ostatnie 5 lat ich minimalistyczne projekty stały się bardzo rozpoznawalne. Zapytaliśmy o wszelkie aspekty działalności projektowej przydatne studentom właśnie rozpoczynającym pracę zawodową.

Wywiad przeprowadzili: Grzegorz Mika i Maja Abramczyk

A r c y t e k t u r a : Jak ro z p o cz ę liście współpracę z pierwszym klientem, w jaki sposób do niego dotarliście? Czy też może on dotarł do Was? Czy odczuwaliście presję związaną ze spełnieniem oczekiwań stawianych przez inwestora.? I jak zdobywacie zlecenia z upływem czasu? Mateusz Stolarski: Może zacznę od tego, że zaczęliśmy pracować w zawodzie dość wcześnie. Już od drugiego roku studiów robiliśmy nasze pierwsze zlecenia. Na początku były to zlecenia od zaprzyjaźnionych pracowni architektonicznych, raczej drobne tematy – tak jak to robi większość studentów. Wtedy robiliśmy wszystko to, co do nas przychodziło, najlepiej jak tylko potrafiliśmy. Nasz Pierwszy prywatny i wspólny temat, to był

zupełny przypadek. Inwestor trafił do nas, przez polecenie od kogoś z rodziny. Był to projekt wnętrz w domu jednorodzinnym . Podczas pracy nad tym zleceniem przyszły pierwsze, mgliste jeszcze wtedy pomysły na wspólną pracownię architektoniczną. Aleksandra Zdziechows k a : Chcieliśmy robić coś, co przede wszystkim sprawia nam satysfakcje estetyczna, którą moglibyśmy zarażać innych. I to była nasza pierwsza, główna wytyczna, którą postawiliśmy sobie na wstępie. M.S.: Na początku zdarzały się tematy raz lepsze, raz gorsze, ale mimo to, robiliśmy je. Z czasem doszliśmy do wniosku, że istotna jest dla nas konsekwencja. Uznaliśmy wówczas, że nie będziemy robić rzeczy, które nie dają

od lewej siedzą: Wojciech Jaksa, Aleksandra Zdziechowska, Mateusz Stolarski, Piotr Walerysiak


nam zadowolenia. Wtedy też po raz pierwszy można było poczuć dyskomfort wykonywania powierzonych zleceń przez inne pracownie. Zaczęliśmy dostrzegać różnice w wykonywaniu zleceń dla innych architektów i dla własnych klientów. Będąc studentami mogliśmy sobie pozwolić na odmówienie zlecenia. Był to okres gdzie nie czuliśmy ciśnienia, nie mieliśmy żadnych kosztów prowadzenia działalności więc z czasem robiliśmy tylko to, co uważaliśmy za słuszne. Ta konsekwencja i upór spowodowały, że nasze dokonania i portfolio zaczęły rosnąć. W tej chwili nasza strona internetowa generuje nam 90 procent wszystkich zleceń. Jest to komfortowa sytuacja, ponieważ potencjalny inwestor, wie czego może się po nas spodziewać. Wszystkie nasze projekty są dość spójne i charakterystyczne, wiec jeśli ktoś do nas trafia jest ukierunkowany. W takiej atmosferze współpracuje się bardzo komfortowo.

fot.:Krzysztof Nowak

5

Arcy: Czyli nie ma takiej sytuacji, że pojawiają się przypadkowe osoby? M.S.: Zdarzają się, jednak jak tylko dowiadujemy się, że to jest ktoś przypadkowy to prosimy – „zerknij na stronę, zobacz co robimy, sprawdź, czy to ci odpowiada,”. Najgorsze są sytuacje, kiedy proponujemy coś, a oczekiwania osoby zamawiającej są rozbieżne z naszym wyobrażeniem, wtedy zaczyna się niepotrzebna walka. Żadna ze stron nie jest zadowolona. Na dłuższą metę takie sytuacje nie mają sensu. A.Z.: Powracając jeszcze do Twojego pierwszego pytania, o to jak zaczynaliśmy? Otóż na studiach braliśmy udział w licznych konkursach studenckich. Często organizowały je takie firmy jak Koło, Cersanit czy Architektura – Murator. Konkursy te, sprawiały nam wiele przyjemności z możliwości projektowania, a jednocześnie na nich ćwiczyliśmy nasz warsztat. Udział w konkursach dał nam pewne doświadczenie oraz nauczył nas jak nie zamykać się na zwariowane pomysły. Myślę, że było to bardzo cenne, jeżeli chodzi o pierwsze kroki w projektowaniu. Arcy: Jak doszło do powstania waszej pracowni? Kiedy uznaliście, ze nie ma na co dłużej czekać? Kiedy warto rozpocząć działalność? M.S.: Trudno powiedzieć, kiedy nasza pracownia powstała, bo można podejść do tego zagadnienia na dwa sposoby. Pierwszy, to założenie grupy, stworzenie nazwy, strony internetowej. To było dosyć wcześnie… trzeci, czwarty rok studiów... A.Z.: Czwarty. M.S.: Wtedy to była nieoficjalna działalność, która nie generowała kosztów, dzięki czemu mogliśmy działać bez ograniczeń. Ten etap można zacząć zawsze i uważam, że im wcześniej tym lepiej. Pozwala on bowiem zbudować sobie markę i doświadczenie. Kiedy skończyliśmy studia, mieliśmy już pewną ilość zleceń, które p o z w a lały nam na założenie własnej pr a c ow n i . Nie musieliśmy zadawać sobie pytania „co dalej?”. Mimo to, jeszcze nie był to moment, w którym zdecydowaliśmy się na założenie pracowni. Trafiła nam się okazja, żeby pracować przy bardzo dużym projekcie wykonawczym, więc podjęliśmy wyzwanie. Przez rok braliśmy udział w tym projekcie, sporo ucząc się i przy okazji dostając nieźle w kość. To doświadczenie, zmotywowało nas do podjęcia kolejnego kroku. Uznaliśmy, że mamy odwagę, determinacje oraz odpowiednią ilość zleceń, że możemy spróbować działać na własną rękę. A.Z.: Szczególnie trudne były dla nas sytuacje gdzie podejmowane były decyzje projektowe bez naszego udziału. Nie umieliśmy się z tym pogodzić. Nie zgadzaliśmy na wszystkie rozwiązania projektowe.I to był przełomowy moment. Arcy: Na co trzeba uważać na samym początku? Gdzie można się przeliczyć? Z kosztami albo z brakiem zleceń?


rozmowa

6

ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

A.Z.: Uważać trzeba zawsze. M.S.: Dokładnie, uważać trzeba – zawsze, bo czasy się zmieniają. Przed chwilą był okres kiedy, nie zależnie od tego co się robiło i jak, miało się mnóstwo pracy. Dziś ta sytuacja jest inna. Wszyscy mocno się obawiają tego, co zdarzy się w tym roku. Podjęcie decyzji o prowadzeniu własnej działalności powinna wynikać z rozsądku, powinno się skalkulować, czy jestem w stanie wziąć odpowiedzialność za tą decyzję. My zaczęliśmy od wybrania kierunku, którym chcemy podążać i mając już pewien zasób klientów, mogliśmy sobie na to pozwolić. Niekiedy zakładając biuro zbyt wcześnie, można wpaść w pułapkę: nie mam z czego żyć i za co utrzymać pracowni, podejmuję się każdego zlecenia, a to pierwszy krok w złym kierunku. Arcy: Od czego zaczynacie pracę nad kolejnym projektem? Czy są to działania indywidualne (typu wewnętrzny mini konkurs w pracowni)? Jaki jest wasz pierwszy krok w całym procesie? Jak wygląda metodyka pracy? Ile czasu w procesie projektowania zajmuje Wam faza koncepcji. Ile udziału w tej pierwszej fazie ma klient? M.S.: Praca nad projektem zawsze rozpoczyna się od analiz danych oraz od rozmowy z klientem. Drugą rzeczą jest kontekst, czyli wizja lokalna w miejscu gdzie dany projekt ma powstać. Jest to niezbędny element, aby poznać najbliższe otoczenie nowoprojektowanego obiektu. Te dwa kluczowe aspekty są wstępem do dyskusji. Dyskusja ta, zmienia swoje oblicza w zależności od skali obiektu. Z nią bywa różnie, np. projektując osiedle nie możemy sobie założyć z góry, wydumanej, górnolotnej idei. Trzeba wziąć pod uwagę mnóstwo ważnych aspektów. Taki temat wymaga maksymalnego zaangażowania projektowego, kilku-kilkunastu osób. Arcy: Jest was czworo i każdy przedstawia swoją interpretację, rozwiązania projektowe i wybieracie lepsze, czy razem stoicie nad kalką i wymieniacie się pomysłami i szukacie jakiejś syntezy ? M.S.: Jeżeli mówimy o dużym konkursie to zazwyczaj najpierw spotykamy się i dyskutujemy. Każdy ma jakąś swoja pierwszą myśl, wizje i może ją przedstawić. Nawiązuje się rozmowa i to jest wstęp do projektowania. Później w zależności od tego jak wygląda podział tematów w danym momencie, bierze się za to jedna, dwie, trzy… osoby. A.Z.: Takim podstawowym elementem jest wspomniana dyskusja. Ona zajmuje nam najwięcej czasu na wstępie. Pomysłów jest zawsze kilka i trzeba wybrać te, które dają szansę na wykreowanie czegoś naszym zdaniem najbardziej odpowiedniego. M.S.: Jeśli projekty jest mały to najczęściej jest tak, że jedna osoba robi koncepcję, a w międzyczasie wspólnie omawiamy temat i zastanawiamy się nad nim. Ktoś inny może mieć celna uwagę, świeże spojrzenie i dzięki takim dygresjom można coś w danym projekcie zmienić. To wszystko zależy od wspominanej już skali tematu. A.Z.: Też nie jest tak, że nasza dwójka ma monopol na dobry projekt. Co osoba to nowe pomysły, inne spojrzenie, nowa wrażliwość, wiec absolutnie nie chcemy ograniczać się nawzajem, przynajmniej na wstępie. Arcy: Czy Doszło kiedyś do scyArchitektura sji miedzy wami a inwestorem w pewnym na linii koncepcji? Na jakie ustępstwa można pójść wobec sensie jest inwestora jednocześnie forsuproduktem. jąc swoje rozwiązania, styl i poTo jak ją mysły? Czy macie jakieś anegdopodamy, jak ty które mogą być pouczające? rozmawiamy M.S.: Mieliśmy kiedyś klienta, z którym twardo negocjowaliśmy warunki, ale negocjaz klientem, cje nie dotyczyły estetyki tylko ceny projektu. Nie chcieliśmy się zgodzić na warunki, które ma duże znaczenie na nam zaproponował i mocno się tego trzymaliśmy. Klient wstępnie z nas zrezygnował proostateczny sząc o odesłanie materiałów. Po trzech dniach efekt. zadzwonił ponownie i powiedział że zmienia

zdanie. Okazało się, że spodobał mu się fakt, że jesteśmy słowni i szybko odesłaliśmy materiały. To jedyny przykład, który mi przychodzi w tej chwili do głowy. Kłótnie z klientem nie zdarzają się. Zdarzają się sytuacje kiedy popełniamy jakieś błędy, wtedy staramy się je szybko poprawiać. Na etapie budowy albo na etapie projektowym, takie sytuacje maja czasem miejsce. Rozwiązujemy takie wpadki zawsze polubownie. A.Z.: Zawsze jasno i czytelnie określamy zakres naszych prac oraz rodzaj estetyki jaki jest nam bliski i jeśli nie spełniamy oczekiwań, to nie mamy problemu, aby odmówić dalszej współpracy. Arcy: Czy jesteście na takiej pozycji ze jesteście gotowi zrezygnować z jakiegoś klienta w imię tego żeby zachować wasz puryzm stylu? A.Z.: Myślę, że tak. M.S.: Nie robimy nic przeciwko sobie – to jest podstawowa zasada, której się trzymamy. Temat rodzi temat. Jeżeli zrobi się jeden projekt wbrew sobie, to za nim z pewnością przyjdą 3 podobne. Wychodzimy z założenia, że warto robić coś, co się czuje, co spra-

h-house, dom

jednorodzinny wia przyjemność. Wtedy praca ma sens. w Pabianicach, 2008 Póki co to się sprawdza. Arcy: Co możecie powiedzieć na temat przecierania szlaków, stawiania pierwszych kroków w biznesie architektonicznym przez młodych ludzi, takich jak Wy? Czy macie jakieś spostrzeżenia i uwagi dla studentów architektury, którzy dopiero zaczynają działalność? A.Z.: To co ja bym mogła podpowiedzieć ze swojej strony to, aby studenci architektury tak naprawdę interesowali się nią. Nie wystarczy ukończyć studiów, chodzi bardziej o to, żeby robić to jak najlepiej. Architekturą należy zajmować się z pasją. M.S.: Jeżeli się ją czuje to ma to szanse wówczas wypalić. Z własnych dotychczasowych obserwacji mogę powiedzieć, że góra 10% studentów naszego kierunku, to ludzie, którzy w architekturze coś zadziałają, którzy ją kochają, czują ją. Wiedza, że chcą coś w tej dziedzinie osiągnąć. Reszta studentów albo zostanie w zawodzie uprawiając go z większym lub mniejszym zaangażowaniem, albo zajmie się czymś zupeł-


nie innym, grafiką, biznesem, otworzą własną kawiarnię… i pewnie będą równie szczęśliwi. Arcy: Tu dochodzimy do kolejnego pytania – co jest największym utrudnieniem dla młodej ekipy na Polskim rynku gdzie mamy potentatów, którzy zgarniają gros zamówień? Czy nie dochodzi do faworyzowania? A.Z.: Faktycznym minusem jest nasz młody wiek. Na pewno nie mamy jeszcze doświadczenia na wielu poziomach i nie dysponujemy tysiącami wybudowanych metrów kwadratowych. Mankamenty te, nie powinny jednak nas w żaden sposób ograniczać i dyskwalifikować szczególnie w przypadku brania udziału w konkursach architektonicznych. Tworzy się zamknięte kolo, które ogranicza rozwój młodych pracowni i architektów. M.S.: Jeżeli chodzi o konkursy, to jest to dosyć dziwna sytuacja. Żeby stanąć do większości z nich trzeba mieć wysokie ubezpieczenie, kilka tysięcy metrów powierzchni wybudowanych, najlepiej budynki użyteczności publicznej... Naszym zdaniem jest to dyskryminacja młodych pracowni. Ro-

zumiem takie obostrzenia w momencie zlecenia, kiedy inwestor chce nam powierzyć swoje, niemałe w końcu pieniądze. Wtedy dużo ryzykuje i powinien mieć prawo do bezpieczeństwa. Natomiast w tym momencie mówimy o konkursie, o idei. Na tym etapie grupa studentów architektury może zrobić znacznie lepszy projekt, niż duża pracownia architektoniczna z wielką renomą. Załóżmy że taka sytuacja ma miejsce, wtedy nic nie stoi na przeszkodzie żeby ‘młodzi’ dogadali się ze ‘starszymi’ i zrealizowali temat wspólnie. Tego typu utrudnienia w konkursach cały czas nas dotykają. W większości konkursów sami niestety nie możemy wystartować. Arcy: Jak oceniacie zainteresowanie minimalistyczną architekturą, dość awangardową jak na Polskie realia? Ludzie, którzy się do was zgłaszają to duży czy mały odsetek zainteresowanych takim stylem ? A.Z.: Na szczęście, wspomniany odsetek powiększa się. Aktualnie świadomość architektoniczna naszego społeczeństwa jest jeszcze niska. Z tym borykamy się na co dzień. Te braki, wynikają z nasze-

7

h-house, dom jednorodzinny w Pabianicach, 2008

Nie go wykształcenia, zainteresowań oraz otoczenia w którym żyjemy. wystarczy Każdy jest w stanie wymienić sławnego maukończyć larza, poetę, muzyka, kiedy jednak spytamy studiów, się o architekta, to mało kto wymieni chociaż jednego. Brak nacisku na kształcenie estetyki chodzi i wrażliwości na otaczającą nas rzeczywistość bardziej o to, wpływa na aktualny obraz Polski. M.S.: To nie tylko kwestia architektury, żeby robić to to również problem wzornictwa przemysłojak najlepiej. wego, identyfikacji wizualnej, grafiki, każArchitekturą dego elementu, który nas otacza. Wystarczy należy przekroczyć granice Niemiec i zobaczyć jak wygląda poziom oznaczenia instytucji pań- zajmować się stwowych, budynków, ulic. Ten porządek jest z pasją. zupełnie inny, to wszystko ma pomysł i jakość. To, co nas otacza silnie wpływa na nasze samopoczucie. Idziemy ulicą, potykamy się o krzywy chodnik, mijamy żółto – beżowo – różowy budynek. To wszystko, ma wpływ na jakość naszego życia, no to jak się czujemy, czy przyjdziemy szczęśliwi do domu, pracy, jakie mamy relacje z ludźmi. Niestety mało osób zdaje sobie z tego sprawę i ciężko z tym coś zrobić. Myślę, że przed nami wiele lat żmudnego kształcenia, ale na szczęście sytuacja zmienia się w dobrym kierunku. Ludzie korzystają z obcojęzycznych czasopism, internetu, książek, wszystko to jest łatwo dostępne. A.Z.: To o czym Mateusz wspomniał, ma swoje korzenie w dzieciństwie. Uczymy sie w salach w których ściany nie są odnawiane, krzesełka oraz ławki mają stylistykę sprzed wielu lat. Nie zawsze są one ergonomiczne i przystosowane dla korzystających z nich uczniów. Właśnie te detale kształtują naszą wrażliwość, poczucie estetyki. Jeśli zaczniemy je zmieniać w naszym najbliższym otoczeniu, to z pewnością z czasem, jakość naszego życia będzie zmierzać ku lepszemu. Arcy: Czy wierzycie że w Polsce jest możliwe osiągnięcie wysokiego poziomu estetyki przestrzennej? M.S.: Ja jestem optymistą. Na pewno tak. Jest to kwestia osób, które o tym decydują i ich świadomości. Mamy wiele problemów do pokonania jako architekci. Jednym z nich są niektórzy konserwatorzy, którzy często utrudniają lub uniemożliwiają rozwój miast i ich tkanki. Ślepo bronią się przed architekturą współczesną i uniemożliwiają jej realizacje, co często prowadzi do kompromisów i realizacji budynków, które są mało atrakcyjne. Nie powinno być tak, że decyzja o tym, jak wyglądać będzie miasto zależy od decyzji jednego człowieka. A.Z.: Często te decyzje są dyskusyjne. Nie poparte żadnymi przykładami i trafnymi argumentami, i z tym nie zgadzamy się. Arcy: Czym dla was jest Architektura ? M.S.: Ooo! (śmiech) ciężkie pytanie. Nie wiem czy w chwili obecnej umiem w pełni odpowiedzialnie na nie odpowiedzieć. A.Z.: Ja mogę wstępnie powiedzieć, czym dla mnie jest architektura. Otóż jest moją rzeczywistością, która mnie otacza oraz wypełnia moja codzienność. Żyje z nią od świtu do nocy. Architektura to również moje hobby np. jeśli juz wybieramy się na wakacje, to wyjazd jest z góry ukierunkowany na odkrywanie czegoś nowego w architekturze w nowym dla nas miejscu. M.S.: Myślę, że my nadal szukamy odpowiedzi na to pytanie i chyba jest troszkę za wcześnie żeby na nie odpowiedzieć. Dla mnie architektura to próba zapanowania nad przestrzenią, przy użyciu różnych środków, ale to ma tak dużo wymiarów. Może w takim razie powiem, czym dla mnie charakteryzuje się, dobra architektura. Ma na pewno ideę, nawiązuje do kontekstu, ma dobry detal. Istotne jest żeby była wymyślona i zrealizowana konsekwentnie według pomysłu. Nie ma znaczenia styl, język jakim się posługuje architekt, liczy się jakość i konsekwencja. A.Z.: Chodzi o to żeby architektura była mądra, szczera i aby niczego nie udawała.


rozmowa ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

M.S.: Architektura niezależnie od epoki w jakiej powstaje może być dobra. W każdej epoce powstawały zarówno świetne i słabe budynki. Istotą jest to, żeby architektura był prawdziwa. W momencie kiedy mamy zaprojektować nowy budynek w kontekście budynku zabytkowego wszelkie próby dosłownego nawiązywania do sąsiada przy pomocy języka historycznego wypadną blado przy oryginale. Głównie za sprawą zmiany technologii. Zmieniają się materiały, możliwości, nasze potrzeby, więc architektura też powinna się zmieniać. Inaczej stanęlibyśmy w miejscu. Co więcej wydaje mi się, że stawianie słabej kopii obok oryginału powoduje, że oba budynki tracą na przekazie. Natomiast kontrast nowego ze starym może uwypuklić ich indywidualność i dodać obu wartości. A.Z.: Powinniśmy jednak szanować kontekst miejsca, z którym aktualnie przyszło nam się zmierzyć. Arcy: Jak szukacie inspiracji i gdzie? Czy da się określić skąd się bierze pierwsza myśl? M.S.: Za każdym razem jak siadamy do projektu próbujemy znaleźć ideę. To nie jest łatwe zadanie. Znalezienie punktu zaczepienia dla projektu jest kluczowym elementem. Pod tym względem bardzo mi się podoba działalność grupy Promes. Jest to przykład pracowni, w której wszystko jest oparte o ideę, wszystko z niej wynika. Uważam, że to słuszna droga , choć z pewnością wymaga wyczucia, gdyż czasami może prowadzić w zupełnie niespodziewane kierunki. Niekiedy prowadzi do projektu genialnego, a czasami do totalnej klapy. Dlatego myślę, że nie można kurczowo trzymać się jednego pomysłu. Należy ciągle analizować sytuację. Sprawdzać jakie konsekwencje wynikają z wcześniej poczynionych kroków. Arcy: A czy gdzieś w każdym projekcie próbujecie przemycić tą zasadę Miesa van der Rohe less is more, które dla was jest jakimś ideotypem ? M.S.: Rzeczywiście, prostota to stan do, którego zawsze dążymy. Oczywiście nie robimy tego na siłę, bardziej wynika to z naszych wewnętrznych przekonań, upodobań estetycznych. Im coś jest prostsze tym bardziej nam się podoba. W trakcie prac nad każdym projektem badamy wiele wariantów bryłowych, funkcjonalnych po czym na końcu okazuje się, że wybieramy najprostsze rozwiązanie. Dodam przy tym, że prostota to wcale nie jest pójście na łatwiznę. W minimalizmie niezwykle istotne są detale. Jak się czegoś szczegółowo nie przeanalizuje i nie przemy-

k-house, dom śli na etapie projektu to z pewnością jednorodzinny w miejscowości na budowie pojawi się 1000 różnych Turek, 2007 drobnych ale rzucających się w oczy elementów, które niweczą cały wysiłek projektowy. Arcy: Forma czy funkcja? A.Z.: I to i to. Niedawno prowadziliśmy wykład w Lublinie, który zatytułowaliśmy: ‘fofu – czyli balansowanie pomiędzy formą i funkcją’. M.S.: Przygotowując się do naszego pierwszego wykładu, zastanawialiśmy się jaka jest nasza metoda projektowa. Z dotychczasowych obserwacji wynikało, że trochę uogólniając, istnieją dwie podstawowe metody, którymi posługują się architekci. Jedni rozpoczynają od rozwiązania rzutu, który następnie podnoszą do trójwymiaru. Na bryłę, którą w ten sposób otrzymują naklejają elewację (najczęściej, którąś z ostatnio przeglądanego numeru czasopisma, niekoniecznie świadomie). Inni przeciwnie, wymyślają na początku bryłę budynku, rzeźbę, w którą później starają się upchnąć funkcję. Wtedy też zorientowaliśmy się, że nasza metoda balansuje gdzieś pomiędzy. Zaczynamy od idei, na bazie której budujemy pierwsze elementy naszej układanki. Ciągle jednak sprawdzamy jakie konsekwencje formalne i funkcjonalne wynikają z podjętych decyzji. Czy ściana postawiona na rzucie dobrze współgra z pozostałymi elementami bryły i czy coś co dobrze wygląda w bryle równie dobrze broni się na rzucie. A.Z.: Wiąże się to z tym, ze powstaje mnóstwo modeli w momencie jak pracuje się nad projektem. Trzeba ciągle badać, czy proporcje są dobre, czy funkcja jest rozwiązana czytelnie i jasno dla odbiorcy dla którego projektujemy. Wciąż należy podejmować decyzje, które w efekcie prze-


tuje nas jak małolatów, studentów, którym nie do końca można zaufać. A.Z.: Niejednokrotnie na forach internetowych spotykam się z opiniami „… robią ładne wizualizacje, ale czy są w stanie tak wybudować ?” Nadszedł czas, kiedy to co zaprojektowaliśmy wreszcie powstaje, dzięki czemu będziemy mogli skonfrontować, rzeczywistości z naszymi wyobrażeniami. M.S.: Za chwilę kilka zdjęć z naszych realizacji powinno się ukazać. Głównie są to rzeczy małe, ale dzięki współpracy z biurem NOW, pracujemy też nad dużymi projektami i konkursami. Niektóre z nich mają spore szanse na realizacje. Arcy: Ile ze wszystkich projektów opublikowanych na stronie ma realne szanse doczekać się realizacji? A.Z.: Nie umiem rzucić liczbami, ale myślę, że co najmniej połowa jest aktualnie zaawansowana, albo na ukończeniu. Na stronie internetowej jest też kilka projektów, które z różnych względów się rozmyły, i raczej nie powstaną. M.S.: Są też projekty konkursowe. Póki co nie zdobyliśmy żadnej pierwszej nagrody w konkursie realizacyjnym. Za to większość wnętrz, które pokazujemy już powstały, albo wciąż powstają. A.Z.: …Albo już powstały i już nie uda się zrobić fotografii. M.S.: Tak, nie wszystkie projekty możemy sfotografować. Niektórzy klienci się nie zgadzają, niektórzy nie kończą projektu w 100 %, albo po prostu mają bałagan i lepiej jest nadal pokazywać wizualizacje. Arcy: Czy moglibyście opowiedzieć o jednym konkretnym projekcie, który Wam zapadł w pamięć? Jak wyglądał rozwój tego projektu? A.Z.: Biblioteka Białostocka – projekt konkursowy, wykonywaliśmy go wspólnie z pracownią NOW. Sam pomysł, a w efekcie i bryła, wyszła nam bardzo czysto. Zanim uzyskaliśmy ostateczny efekt, powstało kilka modeli oraz wariacji na ten temat. Przyszła chwila, w której uznaliśmy, ze wszystko co tej pory powstało nie ma silnego przekazu i musimy coś z tym ostatecznie zrobić… M.S.: Kluczowy moment. Robimy czy nie robimy? Jeżeli robimy to jak i co ? Spotkaliśmy się żeby ustalić plan działań, zaczęliśmy rozmawiać i wtedy zakiełkowało, powstała nowa idea, do której każdy z nas był przekonany. Jeden prosty ruch, który rozwiązywał wszystkie problemy lokalizacji zarazem wykorzystując jej atuty. W tym momencie wystarczyło konsekwentnie rozwinąć koncepcje. A.Z.: Wyszedł nam samograj, funkcja zaczęła sie czysto wpisywać, powstały atrakcyjne wnętrza, wszystko zaczęło z czegoś wynikać. Buduje się ciąg logicznych zdarzeń, które w efekcie mają poparcie i odbicie w bryle. M.S.: Ale żeby do tego momentu dojść trzeba było wcześniej przerobić kilka wariantów. Arcy: Skąd koncepcja mocnej podłużnej bryły z rastrową siatką okien? M.S.: Zacznę od tego, że mieliśmy do czynienia z dosyć specyficzną sytuacją. Trójkątna działka na skraju campusu, odcięta skarpą , położona 4 metry niżej niż pozostały teren. Wzdłuż całego założenia biegł zadaszony trakt pieszy, który kończył swój bieg na naszej działce. Rozważaliśmy też kierunki, z których napływali ludzie, strony świata, nasłonecznienie, widoki, otwarcia. A.Z.: Przypadkiem okazało się, że jeden z naszych klientów studiował w Białymstoku. Wspomniał, że tak naprawdę nie ma tam wspólnego miejsca, placu gdzie studenci mogliby się spotkać w przerwach miedzy zajęciami. Pomyśleliśmy, że warto byłoby to zmienić. M.S.: Ten wysoki, wąski element stanowi po pierwsze kontynuację kierunku traktu komunikacyjnego. Z drugiej strony odcinał nas od najbardziej ruchliwej ulicy, otwierał plan na las, który znajdował się tuż obok. Pozwolił nam też stworzyć przedpole, na którym mogłoby toczyć się życie studenckie. A.Z.: Spełniliśmy warunki konkursu, funkcja która powstała jest klarowna i ciekawa. Powstały duże otwarcia i wysokie wglądy w miejscach gdzie zaprojektowaliśmy czytelnie. Wszystko to, wyszło dobrze i interesująco. M.S.: Czy dobrze? To już subiektywna opinia... A.Z.: Tak, to jest moje prywatne zdanie.

9

kładają się na projekt. Ważne jest też to, aby w odpowiednim momencie umieć podjąć właściwą decyzję, gdyż czasem trzeba porzucić wszystko co powstało dotychczas i zacząć całą zabawę od początku. Arcy: Jaki jest Wasz ulubiony projekt? A.Z.: Następne ( śmiech ) M.S.: Nasz ? Nie wiem ;) Arcy: Ten z którego jesteście najbardziej usatysfakcjonowani... M.S.: W tej chwili trudno powiedzieć. Czym innym jest projekt na papierze, a czym innym jego realizacja. Dopiero kiedy powstanie budynek będziemy mogli powiedzieć czy jesteśmy z niego zadowoleni. Na etapie budowy wiele rzeczy może się zmienić i nie zawsze mamy na to wpływ, niestety wiele zależy od klienta. W naszym przypadku pierwsze realizacje dopiero powstają. V-house jest już prawie skończony. Nie wygląda on dokładnie tak jak go zaprojektowaliśmy. W trakcie realizacji inwestor zrezygnował z drewna na elewacji, które było dosyć istotnym elementem budynku. W związku z tym pewne detale wyszły nie tak jak chcieliśmy. Decyzja zapadła w momencie, w którym niewiele można było juz zrobić… A.Z.: Detale są inne niż planowaliśmy. Zmieniły się również okna od tyłu, przez co teraz dom wygląda inaczej niż na etapie koncepcji. M.S.: Ostatecznie nie jest źle, projekt i tak jest naszym zdaniem ok, choć nie ma co ukrywać, mógł być o wiele lepszy. Kolejne nasze projekty powstają i póki co jesteśmy z nich zadowoleni. Arcy: Pytanie o warsztat. Na jakich programach funkcjonuje Wasza pracownia ? M.S.: Korzystamy głównie z ArchiCADa. Do renderowania używamy 3d maxa z vray’em. Do obróbki grafiki Photoshopa. Ostatnio trochę się posiłkujemy Sketchupem, który ma sporo zalet, ale ja jestem przywiązany do ‘maxa’ i chyba tak już zostanie. Oczywiście znamy też AutoCADa, ale w firmie z niego nie korzystamy. Arcy: Wasze wizualizacje są bardzo dobre i czytse. Jak bardzo forma podania projektów wpływa na sukces? M.S.: Sposób podania projektu ma duże znaczenie. To, jak podasz projekt wpływa ostatecznie na to jaki klient do ciebie przyjdzie. To jest dokładnie tak jak z produktem na półce w sklepie. Niektórzy klienci patrzą wyłącznie na cenę, dla innych ważna jest jakość, a jeszcze inni patrzą na to, jak produkt jest opakowany. Architektura w pewnym sensie jest produktem. To jak ją podamy, jak rozmawiamy z klientem, ma duże znaczenie na ostateczny efekt. Ale nie powiedziane, że musi to być wizualizacja. Równie dobrze można przedstawić projekt makietą, rysunkiem odręcznym... A.Z.: Jeżeli ktoś naprawdę dobrze rysuje albo pięknie maluje za pomocą akwareli to uważam, że nie musi się katować i na siłę uczyć 3D Maxa. Ważne jest tylko to, aby wybrany warsztat był dobry. Arcy: Znajdujecie czas na życie prywatne, ile czasu spędzacie w pracy? M.S.: Dobre pytanie. Kiedy prowadzi się pracownię architektoniczną, ciężko mówić o momencie kiedy nie jest się w pracy. Pracujemy bardzo dużo, chociaż ostatnio, w momencie kiedy wsparli nas koledzy trochę się poprawiło w tej kwestii. A.Z.: Tak naprawdę pracujemy codziennie od 10.00 do... I tu zależy, są dni że do 18, czasem do 22, a czasem trzeba zostać do 8.00 następnego dnia. M.S.: Wyjście z biura nie oznacza jednak końca pracy. W domu do wysłania są maile, analizy, telefony i tysiące innych drobnych rzeczy na które nie było czasu w pracy Trzeba cały czas mieć rękę na pulsie. Jak ma się własną firmę to pracuje się non stop. A.Z.: Nie ma czegoś takiego, że przychodzi się do domu i zapomina się o tym co się działo w pracy. Musimy planować rozkład zajęć na następny dzień. Czasami też przypadkiem myśli się o jakimś zagadnieniu projektowym właśnie poza biurem. Mnie zdarza się to często, kiedy już kładę się do snu. Arcy: Jakie macie plany na przyszłość? Czy szykują się jakieś nowe realizacje? M.S.: Myślę, że aktualnie jesteśmy w punkcie przełomowym, do momentu kiedy nie pokażemy co jesteśmy w stanie zrealizować, wielu trak-


podróże ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Kampung vs. wieżowce

10

ka Relacja: Joanna Irzyk-Skarżyńs

Kampung z dostępem… północna Dżakarta

Indonezja… palmy, ciepłe morza, dzikie plemiona na końcu świata… Niekoniecznie. Obraz bezludnych plaż znika natychmiast po półtoragodzinnej jeździe z lotniska do centrum stolicy 237 milionowego kraju.

T

o nie jest trzeci świat, a przynajmniej trudno go zobaczyć w Dżakarcie. Żyjąc tu przez kolejne miesiące można zupełnie zapomnieć, że 40% Indonezyjczyków nie ma dostępu do elektryczności. Mieszkam tu od niedawna i postanowiłam przekonać się jaka jest Dżakarta.

Najłatwiej zobaczyć w niej zakorkowaną, śmierdzącą kanałami aglomerację pełną drapaczy chmur. Co miesiąc powstają nowe biurowce, apartamentowce czy miasta w mieście, czyli kolosy mieszczące w sobie centra handlowe, biura, mieszkania, siłownie, restauracje, hotele, a nawet szpitale. To co w szczególności odróżnia budowle wysokościowe w Europie od lokalnych to funkcja. Ponad połowa wieżowców w Dżakarcie to mieszkaniówka. Nie są to może drapacze chmur sięgające 250 metrów, ale M2 na 30 lub 40 piętrze uważa się tu za zupełnie normalne. Biorąc pod uwagę, że w aglomeracji Jabotabek (Dżakarta, Bogor, Tangerang, Bekasi), zajmującej


powierzchnię zbliżoną do województwa mazowieckiego, mieszka ponad 20 milionów ludzi wiele tłumaczy. To miasto nieubłaganie rośnie wzwyż zapominając niestety o tak „nieopłacalnych” inwestycjach jak parki, szkoły, tereny rekreacyjne czy nawet transport publiczny i infrastruktura drogowa, które pozwoliłyby o 16.30 wydostać się do domów wszystkim pracownikom 50-piętrowych biurowców. Inne, nieco trudniejsze do uchwycenia oblicze Dżakarty to urok holenderskiej kolonii. Indonezyjczycy bardzo źle wspominali czasy okupacji i po wyzwoleniu w latach czterdziestych XX w. chcieli niszczyć wszystko, co kojarzyło się z okupantem. Na szczęście ostatnio i lud wyzwolony odkrył urok rynku, holenderskich zabudowań dających przyjemny chłód i nadających się nie tylko dla turystów. Po remoncie nawierzchni „starówki”, postawieniu paru ławek i odświeżeniu elewacji dzielnica Kota zyskuje uznanie, także u młodych mieszkańców stolicy. Szkoda tylko, że po „wtórnym wykorzystaniu materiałów budowlanych” z holenderskiego miasta portowego postał „skansen” niewiele większy niż kwartał otaczający rynek.

Kampungi

Kolejnym, choć pewnie nie ostatnim, elementem Dżakarty są kampungi. Słowo to pierwotnie oznaczało pojedyncze zabudowania z przyległymi do nich polami ryżowymi. Następnie zaczęło oznaczać wioskę. Od czasu wielkiego rozwoju miast określa również slumsy wewnątrz aglomeracji. To teren, gdzie bule, czyli biali, się nie zapuszczają. Dla lepszego samopoczucia wybrałam się tam z aparatem w męskim towarzystwie. Jeśli w pobliżu biurowców czy w centrum handlowym można usłyszeć „hello myster”, to w kampungu jest się obcym. Nie oznacza to, że są to tereny niebezpieczne. Nic podobnego. Natomiast rządzą się prawami wioski. Tu obcy jest natychmiast wychwytywany, tym bardziej jeśli jest nim biała kobieta. W uliczkach o metrowej szerokości, wśród domów stawianych siłami dosłownie całej rodziny i sklepików wysuwanych przed baraki ciężko czuć się swobodnie. Jednak to dopiero tu odkrywa się gdzie mieszkają setki tysięcy kierowców, opiekunek

do dzieci, kasjerek w sklepach, a nawet pań z mniejszych biur. Nie mają kanalizacji, dostępu do ciepłej wody, często nawet z wodą pitną są tu poważne problemy. Nie przesadzę jeśli powiem, że gros tych ludzi nie ma nawet własnej ubikacji. W kampungu, który zwiedzałam najdłużej, przez przypadek znalazłam się w „toalecie”. Jedna z alejek podobnych do wszystkich innych prowadziła do desek wysuniętych nad kanał i... to tyle. Pomijając nawet brak kanalizacji, ustępu, czy wody, ciężko pogodzić się z myślą, że ludzie „wypinają się” prosto w okna sąsiadów z drugiej strony kanału. To też tłumaczy dlaczego w Indonezji rok rocznie, co najmniej 300 na 1000 Indonezyjczyków cierpi na choroby pochodzące z wody, w tym cholerę, dyzenterię i żółtą febrę. Jak powiedział pewien profesor z Indii – nie można mówić o silnym i rozwiniętym kraju jeśli większość jego mieszkańców żyje w takich warunkach, niezależnie od ilości wieżowców. Więc jaka jest Dżakarta? Nie wiem, i pewnie wiele kolejnych lat tutaj nie pozwoliłoby mi jej zrozumieć, ale postaram się i co zobaczę – będę Wam co jakiś czas przesyłać.

Absolutorium studiów magisterskich WAPW zrobiła w 2007; w Indonezji, gdzie pracuje jej mąż, zajmuje się swoją pracą magisterską na temat mieszkalnictwa w Dżakarcie; pełnoetatowa mama rocznej Hanki.

Dżakarta w czasie pory deszczowej w smogu – widok od północy z autostrady.

11

Holenderska kolonia

Dzielnica mieszkaniowo biurowa na północy Dżakarty

Joanna Irzyk-Skarżyńska

Skromny blok mieszkaniowy przy autostradzie w północnej części Dżakarty – marzenie wszystkich mieszkanców kampungów.


rozmowa ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

12

Jak zdobyliśmy Jak zdobyliśmy Jak zdobyliśmy lwa

lwa lwaJak

zdobyliśmy lwa

W zeszłym roku odbyło się XI Biennale Architektury w Wenecji. Tym razem hasłem było „Out there. Architecture beyond building”. Nagrodę Złotego Lwa za pawilon narodowy otrzymała polska ekspozycja „Hotel Polonia. Budynków życie po życiu” zorganizowana przez warszawską Zachętę. To dzieło kuratorów Grzegorza Piątka i Jarosława Trybusia oraz Nicolasa Grospierre’a i Kobasa Laksy odpowiedzialnych za fotograficzne przedstawienie koncepcji.

Rozmawiali: Joanna Koszewska i Tomek Kaczor


Złoty Lew dla polskiego pawilonu

to znaczy, opakować produkt intelektualny w coś, co będzie atrakcyjne, więc również i w żart. T.K.: A który z tych projektów jest Waszym ulubionym? To zależy, z której strony patrząc, bo jeśli chodzi o warstwę wizualną, to najmocniej działa Rondo 1 [przebudowane na kolumbarium – przyp. red.], natomiast jeśli chodzi o warstwę ideową – Licheń. Bo on jest najmniej smutny. On jest w gruncie rzeczy ... przyjemny. Joanna Koszewska: Przyjrzeliśmy się tym wybranym obiektom i wszystkie z nich są współczesne, powstały w ostatniej dekadzie. Czy w związku z tym uważacie, że warto jeszcze budować obiekty dostosowane ściśle do jednej funkcji? Czy to jest jeszcze aktualne? Z pewnością warto, tylko nie w ten sposób. Jeżeli chcemy tworzyć coś dla jednej jedynej funkcji, nie zakładając zmiany, to powinniśmy postawić namiot. Nie trzeba daleko iść. 500 m stąd było City Center zbudowane 15 lat temu, przy Emilii Plater. Budynek solidny, prestiżowy, i ... już go nie ma. Budują tam Libeskinda. Budynek który tam stał miał zaledwie 15 lat, ale nie był w stanie przystosować się do nowych funkcji, moda się zmieniła itd., itd. A więc lepiej było tam postawić coś... mniej „twardego”. J.K.: Czy Wasz projekt był przekazem przede wszystkim do polskich odbiorców, czy był to komunikat o polskiej architekturze skierowany do szerszej publiczności? Ani jedno, ani drugie. To komunikat został oparty na polskich przykładach, ale dotyczy problemu jak najbardziej światowego. Trochę niezręcznie mi o tym mówić, ale to, co jury uznało za najcenniejsze, to właśnie „poruszenie problemu globalnego przy zachowaniu lojalności wobec własnego narodu”. A zatem przykłady są z Polski – problem jest globalny. J.K.: Czy ta krytyka jest jakąś wskazówką jak podchodzić do architektury współczesnej? Czy wracające pomysły na rekonstruowanie w Polsce zniszczonych obiektów są ucieczką od problematyki współczesnych budynków odpowiadających na aktualne potrzeby? Ja nie myślę źle o naszym narodzie, dlatego nie mówiłbym, że ta potrzeba o której mówicie, jest powszechna. To jest potrzeba pewnej grupy ludzi, która bardzo instrumentalnie posługuje się architekturą i pamięcią. Manipuluje przy pamięci. Ale mniejsza o to. Jaki wniosek z tego szczególnie tutaj powinno się wyciągać? Taki mianowicie, że powinno się budować i tworzyć odpowiedzialnie, dlatego że jesteśmy w okresie boomu gospodarczego i budujemy dużo i niezwykle nieodpowiedzialnie. Hiszpania ten boom przeżyła trochę wcześniej i już są problemy z tym całym betonem, który tam się wylał przez ostatnie 10‒15 lat. T.K.: Temat Biennale nasuwa skojarzenia z przyszłością. Czy w związku z tym można określić, kim będzie architekt przyszłości? Jeszcze konstrukorem-budowniczym, czy raczej wizjonerem-filozofem?

13

y

Tomek Kaczor: Skąd pomysł na taką realizację? Jarosław Trybuś: Z pewnością zauważyliście, że trwałość zatraca dotychczasowe znaczenie jako wartość, a zaczyna być postrzegana jako antywartość. I wcale nie jest mi przykro z tego powodu, ale chcę powiedzieć, że architektura powinna reagować na to zakwestionowanie trwałości jako wartości. W starożytnej definicji architektury, jako jej naczelną cechę, uznaje się trwałość właśnie, potem użyteczność, a dopiero na końcu – piękno [Traktat Witruwiusza – przyp. red.]. Ta trwałość była kiedyś synonimem solidności, czyli tego, żeby wzniesiona budowla nie zawaliła nam się na głowę. Z czasem jednak zaczęła być rozumiana niemal symbolicznie, to znaczy, żeby budynki stały wiecznie, jak piramidy. Dziś wciąż chcemy zachować pozory tej trwałości. Obkładamy budynki półcentymetrową warstwą kamienia czy cegły, po to żeby udawać, imitować trwałość. A to po pierwsze nie jest prawda, a po drugie my tej trwałości wcale nie potrzebujemy! Potrzebujemy czegoś, co bardzo szybko może się zmieniać. Wszystko się zmienia. Wszystkie dziedziny techniki i wszystkie sztuki zmieniają się wraz z całą rzeczywistością, a architektura – nie. Architektura, korzystając z repertuaru nowych technologii, wciąż tworzy właściwie to samo, czyli sztywne budynki udające wieczną trwałość. I o tym jest ten projekt. T.K.: Czy cały projekt był wymyślony na potrzeby Biennale, czy może wcześniej mieliście już podobne pomysły, przemyślenia? Czy temat Biennale, „Architektura poza budowaniem”, był tutaj jakąś inspiracją? O tym zjawisku myśleliśmy od dawna, ale tu nadarzyła się okazja, żeby zakomunikować je szerszemu odbiorcy. Temat tegorocznego Biennale był bardzo inspirujący, gdyż otwierał na teorię. Na to, co jest niezwykle istotne obecnie w architekturze. Bo budować to nie sztuka. Stawiać możemy wszystko, co chcemy. Należy tylko zapytać, po co i czy to jest aby odpowiedzialne. T.K.: Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że jest to jakaś forma żartu. Przebudowanie bazyliki w Licheniu na aquapark jest dosyć zabawne... Tak, oczywiście, to jest żart. Chodziło o to, żeby tę ideę, o której mówi projekt, a o której mówi się bardzo trudno, jakoś komunikatywnie zilustrować. Dlatego zdecydowaliśmy, że zostanie ona zilustrowana przez fotomontaże, które pokażą rzecz zupełnie nienową, a mianowicie zmianę funkcji. I tu znowu dochodzimy do sedna projektu: architektura od zawsze albo zmienia swoją funkcję i wtedy jest w stanie przetrwać dłużej, albo staje się ruiną. Wszyscy to wiedzą. Ale budowle, które się stawia ostatnio, te dumne, oficjalne budynki, nie zakładają zmiany. To znaczy, architekci, tak samo jak inwestorzy, tworząc budynek, w ogóle nie przyjmują do wiadomości, że może on się zmienić w przyszłości. Co więcej – on będzie musiał się zmienić, bo inaczej nie przetrwa! Więc tworząc takie scenariusze i prosząc świetnych artystów o wykonanie wersji wizualnej tych scenariuszy, chcieliśmy zwrócić uwagę na to zjawisko także w sposób żartobliwy. Oczywiście że tak. To nie są scenariusze, w które ktokolwiek wierzy. T.K.: Zatem poważna refleksja, ale na żartobliwym przykładzie? Tak, bo chyba inaczej się nie da. Tym bardziej, że taka impreza jak Biennale, to jest supermarket. Tam jest tak wiele pawilonów i tak wiele wątków, że aby można było zwrócić uwagę na swoją myśl, na swój projekt, należy zadziałać tak jak w supermarkecie,


rozmowa ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

14

Kuratorzy Grzegorz Piątek i Jarosław Trybuś na otwarciu wystawy Disco Zachęta

Architekt przede wszystkim powinien odpowiadać na potrzeby odbiorcy. To jest jego podstawowa powinność. Przeżyliśmy już okres, w którym architekci chcieli być inżynierami nowego społeczeństwa. To się nie sprawdziło. Architekt przyszłości przede wszystkim powinien się wsłuchać w potrzeby odbiorcy. Ale żeby się w nie wsłuchać, musi mieć szeroką wiedzę właściwie ze wszelkich dziedzin. Więc czy będzie myślicielem? Na pewno. Na pewno powinien też być otwartym intelektualistą. Może należy powiedzieć, że człowiekiem mądrym – w tym mieści się już to, że będzie otwarty. Otwarty na potrzeby, a nie zafiksowany na jakichś swoich przyzwyczajeniach. To był by ideał. J.K.: Albo powinien, tak jak zrobiliście to w Waszym projekcie, nawiązać współpracę z przedstawicielami innych dziedzin. Wiadomo, że razem z Wami przy projekcie pracowało także dwóch artystów – Mikołaj Grospierre i Kobas Laksa. Czy ich doświadczenie miało także jakiś wpływ na ostateczną wersję? Jak najbardziej. Znaliśmy wcześniej inne prace i Mikołaja Grosspierre’a, i Kobasa Laksy, i gdy próbowaliśmy wizualizować sobie w wyobraźni ten projekt, to wyglądał on tak, że tylko oni mogli go zrobić. Zaprosiliśmy ich do projektu, żeby wykonali prace, które będą ilustracją dla scenariusza. Przy czym jeśli chodzi o warstwę estetyczną czy artystyczną, mieli pełną swobodę. J.K.: Jury nazwało polski pawilon manifestem. Tak...? [Śmiech.] Tego nie pamiętałem... J.K.: Czy jest to w takim razie manifest, który jest społeczną krytyką architektury, czy architektoniczną krytyką społeczeństwa? Nie, nie... już wiadomo, że architektura się myli. To życie ma zawsze rację. Sam Corbusier powiedział to pod koniec życia. A zatem nie ma mowy o tym, żeby społeczeństwo nie dorosło do jakiejś architektury. Kolejność jest zawsze odwrotna. Architektura spełnia służebną funkcję wobec społeczeństwa i uciekanie od tego powoduje różne rodzaje degeneracji. A zatem nasz projekt to krytyka architektury z punktu widzenia szeroko rozumianych potrzeb bliskiej już przyszłości.

T.K.: Na potrzebę wernisażu wystawy, która będzie prezentowała nagrodzone w Wenecji prace, przerabiacie Zachętę na dyskotekę. Co spowodowało takie skojarzenie? To jest to samo, co wydarza się na fotomontażach, tylko w trójwymiarze. Jak wiecie w Wenecji pawilon był przerobiony na hotel. Pokazaliśmy w ten sposób, że ten pawilon wystawienniczy stoi przez większość roku pusty, nie służąc nikomu, podczas gdy Wenecja się dusi. Brakuje tam miejsc noclegowych, choć właściwie cała Wenecja jest już jednym wielkim hotelem. Skomentowaliśmy więc w ten sposób tę architekturę, przekształcając ją na miejsce do spania. W Warszawie miejsc do spania nie brakuje. Zatem zastanowiliśmy się nad innym problemem dotyczącym współczesnej kultury. Mianowicie w latach 90. i na początku XXI wieku, obserwowaliśmy przyrost różnego rodzaju powierzchni komercyjnych: restauracji, sklepów, kawiarń, w obrębie budynków poświęconych kulturze. Był on znacznie szybszy niż przyrost powierzchni bezpośrednio poświeconych funkcji tych obiektów, np. wystawienniczej. To świadczy o pewnym trendzie: komercjalizacji i „uludycznienia” kultury, która staje się zabawką. Nie ma w tym ani krzty krytyki, jest tylko stwierdzenie. A zatem możemy sobie wyobrazić, że to miejsce, jakim jest Zachęta za jakiś czas może zostać pożarte, może nie przez dyskotekę, ale np. przez większy sklep muzealny czy większą restaurację. 4 lata temu w National Gallery w Londynie, była tam jedna restauracja, teraz są już trzy. A więc możemy się spodziewać, że tutaj także zajdzie ten proces i architektura będzie musiała się do niego dostosować. Dlaczego disco? Bo tu, w tym miejscu, w którym się znajdujemy [Obiekt Znaleziony w podziemiach Zachęty – przyp. red.], odbywają się dyskoteki. Wyobrażamy sobie, że Obiekt Znaleziony zacznie pożerać Zachętę. Pamiętajmy także o tym, o czym wcześniej mówiłem, a zatem o opakowaniu dla idei. Żeby ta idea została zauważona, musi zostać atrakcyjnie opakowana. Mam nadzieję, że to opakowanie będzie atrakcyjne i przyciągnie publiczność, której będzie się chciało poczytać podpisy pod pracami i wziąć do ręki katalog. J.K.: Wynotowaliśmy taki cytat z Waszej wypowiedzi: „Chcemy spuścić powietrze z budowli, które udają, że zmienność ich nie dotyczy”. Czy tak naprawdę chodzi o spuszczenie powietrza z budowli czy


z inwestorów, ich nastawienia, czy z odbiorców? Ze wszystkich. Ze wszystkich, którzy ulegają złudzeniu trwałości. Z architektury, z jej bezpośrednich twórców, czyli architektów, których ego jest często bardzo przerośnięte, z inwestorów, którym się wydaje, że kiedy opłacają to przerośnięte ego, to jest wtedy fajnie, a także z użytkowników, którzy są skłonni wierzyć, że ta cienka warstwa kamienia na elewacji świadczy o tym, że budynek będzie stał wiecznie. J.K.: Czyli wszyscy się składają na ten proces budowania? Betsky [kurator Biennale architektury w Wenecji – przyp. red.] napisał o tym bardzo dobitnie w manifeście Biennale, że architektura nie jest budowaniem. Budowanie to budowanie. To czynność. A architektura jest czymś więcej. Jest myśleniem. A budynki, które powstają z budowania w istocie nie są architekturą, bo są obciążone problemem kompromisu związanego z prawem, z możliwościami technologicznymi, finansowymi itd., itd. J.K.: Taki był Transfer [projekt Jarosława Kozakiewicza na Biennale w Wenecji sprzed 2 lat – przyp. red.]. Pokazywał całkowicie utopijną wizję, ale o dziwo nie budził skojarzeń, że jest to wirtualny projekt. Wchodzący tam pytali: „Naprawdę macie w Warszawie takie tunele?”. No właśnie, i nie wiadomo, czy to dobrze, czy źle. Zresztą ciekawe, że z kolei sporo gości na tegorocznym Biennale sądziło, że fotografie Lichenia, te jak najbardziej prawdziwe, są fotomontażami. W pobliskim Poznaniu, jak pewnie wiecie, jest wielka synagoga przerobiona przez nazistów na basen. I ona do dzisiaj jest basenem. Niektórych to oburza, całkiem zresztą słusznie, ale większości jednak nie. Mniejsza o to. To funkcjonuje

Świątynia w Licheniu jako aquapark

15

Życie po życiu Budynku Metropolitan przy. pl. Piłsudskiego w Warszawie


234D! ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Lekcja pierwsza: Michał Rogoziński

16

Interesujesz się grafiką? Animacją? Jesteś studentem architektury lub ASP albo po prostu masz kłopoty z prawidłowym stworzeniem wizualizacji, modelu, planszy, a po próbach uzyskania pomocy u babci z zakresu renderingu, usłyszałeś/łaś: „wnusiu, rentgen to ja robiłam miesiąc temu ostatnio”? esteś na właściwej stronie! Właśnie tutaj wielką dmuchawą wiedzy będziemy rozwiewać wszelkie wątpliwości związane z wizualizacjami, modelowaniem 3D, teksturowaniem, eksportowaniem rysunków oraz obsługą najnowszych programów graficznych, które powinien w dzisiejszych czasach znać każdy architektoniczny wyjadacz. Przedstawione przez nas tutoriale będą jednak wymagać podstawowej wiedzy z zakresu obsługi narzędzi w programach jakich będziemy tu używać. Zachęcamy również do własnego studiowania, przeszukiwania zawartości Internetu, gdzie czekają na Was tysiące gotowych już tutoriali oraz czytaniu pomocy w programach (dostępnych po wciśnięciu klawisza F1 =) W pierwszym numerze pokażemy zastosowanie najważniejszych map w Shaderach 3D i ich właściwości, oraz jak prawidłowo przygotować tekstury na podstawie zdjęć.

Mapa proceduralna Marble zastosowana jako Diffuse Map

Tekstury Tekstury wykorzystywane w programach 3D podzielimy na trzy rodzaje: Rastrowe – obrazy reprezentowane za pomocą pionowo-poziomej siatki pikseli o kolorze zdefiniowanym przez 3 wartości RGB – Red, Green, Blue. Wielkość obrazka rastrowego nie może zostać zwiększona bez utraty jego jakości. Są to wszystkie zdjęcia i obrazy np. bmp, jpg, tiff etc. Proce duralne – generowane w programie 3D za pomocą określonych procedur matematycznych. Jej wygląd określają wartości parametrów oraz iteracji algorytmu, który określa mapę. Dzięki temu jakość takich map jest nieskończenie wielka. Ważną zaletą jest możliwość animowania tych parametrów (np. szum na powierzchni wody, która powoli

Mapa proceduralna Wood zastosowana jako Diffuse Map

się uspokaja i wygładza). Przykładem mapy proceduralnej są fraktale. Tekstury proceduralne mogą być również generowane w 3D, przez co nie musimy się martwić mapowaniem obiektu np. kawałka drewna, w którym struktura przestrzenna słojów nie może zawierać zniekształceń. W tym przypadku mapowanie za pomocą tekstur rastrowych może być bardzo trudne w zależności od złożoności obiektu na którym układamy teksturę. Wadą map proceduralnych jest jednak mała fotorealistyczność w porównaniu do tekstur opartych na rastrowych fotografiach prawdziwego kawałka materiału. Animacje – pliki typu *.mpg, *.avi, możemy ich używać jako opisane poniżej mapy. Dają ogromne możliwości przy animacji i kompozycji

Mapa proceduralna Noise zastosowana jako zniekształcenia powierzchni Bump Map


Materiały

mapa Checker zastosowana jako Reflect Map

bitmapa zastosowana jako Reflect Glossiness

bitmapa z logo zastosowana jako Refract Map

17

Materiał, który nakładamy na obiekt w 3dsmax to Shader, w którego skład wchodzą wszystkie mapy oraz parametry, określające właściwości materiału: refleksyjność, przezroczystość, zniekształcenia, efekt anizotropowy etc. W zależności od wybranego rodzaju materiału oraz silnika renderującego będziemy mieć do dyspozycji inny zestaw slotów do map. Wymienione poniżej mapy występują w materiałach VrayMtl oraz Standard w 3D Studio Max. Nie musimy określać wszystkich z nich, niektóre materiały można tworzyć nie używając żadnej mapy, np. idealne szkło, lustro, metal, lakier. Jednak aby wiernie odzwierciedlić wygląd materiałów występujących w realnym świecie czasami trzeba użyć nawet kilku map osobno dla odbić, wyżłobień, przezroczystości, koloru etc. Najczęściej występujące rodzaje map to: Diffuse – mapa podstawowa, określająca wygląd materiałów np. ściana z cegieł, drewno, beton. Jeżeli tworzymy materiał jednolity o określonym kolorze – możemy ją pominąć. Reflect/Reflection – mapa zawierająca informacje, w których miejscach materiał odbija bardziej światło, a w których mniej. Dla większości materiałów występujących w realnym świecie (oprócz niektórych metali) powinna być ona w skali szarości. Reflect Glossiness – tutaj określamy ostrość odbicia. Np. dla lustra nie musimy określać mapy, ponieważ cała jego powierzchnia odbija równomiernie. Chyba, że lustro nam się ubrudziło... wtedy nakładamy mapę z zaciekami, smugami etc. Możemy się również pokusić o efekt pary wodnej, która również odbija światło, ale z dużym rozproszeniem. Refract/Refraction – mapa określająca rejony, w których obiekt przepuszcza światło. Glossiness – informacje zawarte w mapie w skali szarości określają rozmycie promieni przepuszczanych przez obiekt np. szkło matowe, mętna woda. IOR – określa współczynnik załamywania promieni przez przezroczysty materiał. Rzadko wykorzystywana mapa, przy tworzeniu materiałów przepuszczalnych światło najlepiej ustawić IOR w parametrach materiału. Bump Map – mapa wyżłobień, uwypukla rejony białe i wtłacza rejony czarne. Działa tylko w skali szarości, jednak w wielu przypadkach możemy zastosować mapę Diffuse jako Bump Mapę – program sam wtedy przetworzy kolory w przejścia szarości. Należy jednak pamiętać, że mapa Diffuse nie ma nic wspólnego z poziomem wyżłobień. Dla podłogi z czarnymi kafelkami i białymi spoinami Bump Mapa powinna być negatywem. Tak, aby to, co jasne, zostało uwypuklone. Bump Mapa nie jest ideałem i bardzo łatwo ją zauważyć, czasami wręcz może pogorszyć wygląd naszego renderu gdy ustawimy jej zbyt dużą wartość. Lepszym odpowiednikiem jest... Displace/Displacement – efekt podobny do Bump Mapy, jednak działa na zasadzie zagęszczania siatki obiektu i przekształceniach na poziomie modelu, przez co rendery z Displacement wyglądają o wiele bardziej realistycznie. Opacity – przezroczystość obiektu, bez załamywania promieni (IOR=1) Oczywiście wszystkie te właściwości możemy określić bez użycia map, wtedy będą one jednakowe na całej powierzchni obiektu.

bitmapa z logo jako Refract Glossiness

mapa Tiles jako BumpMap ta sama mapa w slocie Displace.

materiał powietrze spod powierzchni wody próżnia powietrze dym alkohol lód

Tabela wartości IOR (Index Of Refraction) dla najważniejszych ciał stałych i cieczy występujących w przyrodzie:

woda szkło kwarc rubin kryształ diament

* – wartość oszacowana na podstawie 35 próbek mieszanki wymienionych ciał stałych i ciekłych, po 35 próbkach autor zaprzestał dalszych badań...

mojito (biały rum+limonka+woda gazowana + pokruszony lód z cukrem + kilka listków mięty, zamieszać dużą łyżeczką lub mieszadełkiem , dodać palemkę , pić przez słomkę ;)

współczynnik ior

0,75 1,0 1,0003 1,02 1,329 1,3 1,333 1,44‒1,7 1,55 1,77 2,00 2,417 1,329 – 3,68*


234D! ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

18

Tworzenie tekstur typu pattern w Photoshopie:

Są to tekstury powtarzalne w układach poziomym, pionowym lub w obydwu naraz. Po ułożeniu takich map jedna obok drugiej miejsca styku powinny być niezauważalne. Pokażemy Wam jak taką mapę zrobić wykorzystując zdjęcie kostki brukowej na dziedzińcu WAPW. Na początku potrzebujemy zdjęcie lub obraz, z którego chcielibyśmy utworzyć pattern. W przypadku zdjęć należy pamiętać, aby były one robione w jednolitym naświetleniu – w cieniu lub najlepiej przy zachmurzonym niebie bez ostrych cieni oraz rozbłysków. Aparat najlepiej ustawić na statywie, a zdjęcie wykonać z jak największej odległości przy maksymalnym przybliżeniu, aby zminimalizować dystorsję beczkową (wybrzuszenie obrazu przy zbyt bliskiej odległości). Jest to szczególnie ważne gdy robimy zdjęcia materiałów z wyraźnym podziałem np. paneli, desek, płyt kamiennych, kostki chodnikowej. Gdy zdjęcie wykonaliśmy pod niewielkim kątem, możemy użyć narzędzia Cropp z funkcją Perspective w Adobe Photoshop. Utwórzmy więc przykładowy pattern: 1. Otwieramy zdjęcie w Photoshopie, duplikujemy warstwę i chowamy (może nam się później przydać) 2. Wycinamy odpowiedni fragment narzędziem Cropp, aby krawędzie obrazu przebiegały w spoinach. 3. Nakładamy Filter>Other>Offset z zaznaczoną funkcją Wrap Around – tak, aby podział wypadł mniej więcej w połowie obrazu. 4. Korzystając z narzędzi Healing Brush, Patch Tool, Clone Stamp i ogólnie kombinując niwelujemy nieprawidłowe podziały, żeby stały się niezauważalne, a obraz jednolity. Najlepiej nadaje się do tego Clone Stamp. Trzymając Alt wskazujemy narożnik kostki a następnie kopiujemy ją pędzlem w miejsce, które chcemy zretuszować. Uwaga: nie modyfikujcie nic przy krawędziach obrazu! 5. Po raz kolejny używamy Offset ale tym razem z przesunięciem o ¼ obrazu i korygujemy ewentualne błędy. Możemy to powtórzyć wiele razy aż do osiągnięcia zadowalającego rezultatu. 6. Zapisujemy plik (najlepiej w formacie .jpg) i sprawdzamy jak nasza tekstura wygląda po nałożeniu na obiekt w 3dsmax. W ustawieniach Bitmapy regulujemy jej zwielokrotnienie w poziomie (U) oraz pionie (V) za pomocą wartości Tiling. 7. Może się okazać, że nałożony pattern wygląda nieładnie i łatwo zauważyć powtarzany fragment. W tym celu możemy powiększyć rozdzielczość tekstury duplikując ją np. dwukrotnie w poziomie i pionie używając Canvas Size, a następnie usuwając najbardziej charakterystyczne, powtarzane elementy i nadając każdemu z nich unikalny wygląd jak w pkt.4. Ideałem jest stworzenie tekstury dla całego obiektu/płaszczyzny. Jednak w przypadku murów z cegieł, desek elewacyjnych, kostek, dziurek, siatek wykorzystanie patternów znacznie przyspiesza pracę.

Pamiętaj, że: - najlepiej aby rozdzielczość tekstury była wyrażona kolejną potęgą dwójki czyli: ...,128x128 ,256x256,512x512,1024x1024,2 048x2048,... itd. Karty graficzne oraz programy renderujące lepiej je przetwarzają. – należy pamiętać, aby rozdzielczość tekstur nie była niższa niż jej docelowa rozdzielczość na renderze. Gdy obiekt zajmuje ¼ docelowego renderu o rozdzielczości 1024x768 to rozdzielczość tekstury na tym obiekcie powinna być nieco większa niż 512x256. Oczywiście w przypadku gdy np. tekstura narysowana jest

tak, aby pokryć sześcian, a widoczna jest tylko jedna jego ściana to bierzemy pod uwagę tylko rozdzielczość fragmentu tekstury dla widocznej ściany. – dobrze jest edytować obraz w rozdzielczości większej niż wyjściowa np. tworzyć teksturę w 1024x1024 a po skończeniu, spłaszczać warstwy (Image Flatten), zmniejszać do 512x512 i zapisać. Oczywiście oryginalny plik należy zachować w formacie *.PSD nieskompresowany i ze wszystkimi warstwami w przypadku ewentualnej reedycji oraz do tworzenia innych map.

Narzędziem Cropp z zaznaczoną funkcją Perspective zaznaczamy punkty fragmentu który nas interesuje, zgodnie z perspektywą zdjęcia...

...a program przetworzy to w prostokątny obraz

Ad.1

Ad.2

Ad.3

Ad.4

Ad.5

Ad.7a

Ad.7b

Ad.7c


aktualności ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Forum studentów Architektury już jest!

est bezpośrednią kontynuacją forum Koalicja Miast, które zapoczątkował nasz kolega Gall Podlaszewski. Koalicja Miast powstała, aby skupić aktywnych studentów architektury, psychologii środowiskowej, socjologii i innych pokrewnych dziedzin. Z inicjatywy km odbyły się dwa konkursy fotograficzne, a także interdyscyplinarne warsztaty planistyczne ad publicandum w związku z brakiem wydziałów planowania miejskiego na polskich uczelniach. Jednak po jakimś czasie inicjatywa KM wymarła – z relacji Galla wynika, że zaczęła się z niej robić „wielka polityka” i Koalicja powoli odchodziła od początkowych idei.

Reaktywacja

Po kilku latach nieobecności, kilka miesięcy temu, Jurek Łątka, przewodniczący Wydziału Architektury Politechniki Wrocławskiej, postanowił kontynuować pomysł Galla. Udało się połączyć siły wydziałów architektury wielu polskich uczelni technicznych i – po pierwszym wstępnym spotkaniu we Wrocławiu – na pierwszy zjazd, który odbył się w Warszawie przyjechali aktywni studenci z Białegostoku, Gdańśka, Krakowa, Łodzi, Poznania, Gliwic, Szczecina i Wrocławia. Jak napisał Jurek specyfika naszych studiów – będących mariażem zagadnień technicznych, artystycznych wizji i humanistycznego podejścia – sprawia, że koniecznością stało się zwołanie reprezentacji studentów architektury. Oprócz reprezentowania środowiska studenckiego i wyrażania opinii przed instytucjami publicznymi, Forum Studentów Architektury ma na celu rozwijanie więzi między studentami oraz wspieranie samorządności studenckiej. Mamy

19

Pierwsze nieformalne spotkanie Forum Studentów Architektury we Wrocławiu

7 marca 2009 powołaliśmy do życia Forum Studentów Architektury w celu stworzenia wyrazistego głosu studenckiego środowiska architektonicznego. Relacjonuje: Staś Depowski

zamiar podejmować wspólne inicjatywy naukowe i projekty pozwalające na rozwój architektonicznego środowiska akademickiego, takich jak wspólne warsztaty projektowe, Konferencja Naukowa Studentów Architektury, szkolenia i wykłady znanych architektów.

Zapraszamy studentów do współpracy

Chcielibyśmy, żeby Forum stało się zauważalne na arenie ogólnopolskiej. Jednym z wielu problemów do rozwiązania jest np. kwestia uprawnień projektowych wydawanych przez Izbę Architektów rp, która nie dostosowała ich do zmiany jaką wprowadził system boloński i nie przyjmuje architektów z dyplomem inżynierskim. Inne problemy

to program studiów, różny na każdej uczelni i często na niskim poziomie, niedostosowany do realiów. Podobne organizacje powstały już w innych krajach np. istniejący od 10 lat brytyjski Archaos reprezentujący studentów na poziomie ogólnokrajowym, między innymi przed Royal Institute of British Architects. Członkostwo jest tam automatyczne – każdy student architektury ma prawo do czynnego uczestnictwa. A trzeba zauważyć, że w Wielkiej Brytanii studenci architektury mogą należeć do riba. Dlatego w Polsce powołanie Forum Studentów Architektury wydaje się jeszcze bardziej potrzebne, ponieważ ani Izba Architektów rp, ani sarp nie przewiduje dla studentów możliwości zabierania głosu w jakikolwiek sposób.


erasmus ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Ateny. MiAsto bez Architektury Opowiada i rysuje: Zuzia Bluszcz

20

Nie będę ukrywać, że wybranie Aten jako miejsca na wyjazd na Erasmusa nie było z mojej strony przemyślaną decyzją. Gdy zajęte zostały już dwa miejsca do Brukseli (mój pierwszy wybór), a pani Marta wyczytała moje nazwisko zawieszając swój głos w pytaniu, bez namysłu odpowiedziałam: „Ateny poproszę!”.

L

ista skojarzeń ze stolicą kraju, w którym nigdy wcześniej nie byłam, była krótka: starożytne zabytki, ciepłe temperatury przez większość roku, piękne wyspy. Dopiero moi rozmówcy, przed którymi przyznawałam się do swojego wyboru zaczęli mi uświadamiać, że Ateny mimo, iż są kolebką cywilizacji Europejskiej, dzisiaj prezentują się jako betonowa dżungla, w dodatku brudna i pełna hałasu. Szybkie spojrzenie na miasto przez Google Earth również nie natchnęło mnie optymizmem, ponieważ nie sposób było nie zauważyć bardzo intensywnej, zazwyczaj ortogonalnej siatki wąskich ulic. Cóż, wszystko to jest prawdą; Ateny są brudne, głośne i ciasne, ale są też miastem zupełnie innym niż miasta Polski i północnej Europy, co sprawiło, że mieszkanie tam przez pół roku było naprawdę ciekawe i pozwoliło zauważyć szereg rzeczy, które umknęłyby zapewne podczas tygodniowej wycieczki turystycznej. Sądzę, że wszyscy studenci wiedzą, że Erasmus to niesamowite doświadczenie, wyjazd pełen zabawy, przygód, owocujący nowymi znajomościami i doświadczeniami, nie będę zatem o tym pisać. Jeśli ktokolwiek jeszcze wątpi w sens wyjazdu na to stypendium niech obejrzy film L’Auberge espagnole (w Polsce znany jako Smak życia). Uważam, że należy raczej opisać miasto, w którym miałam okazję mieszkać i wykonać kilka projektów.

Urban sprawl po grecku

Stolica Grecji zdumiewa i zaskakuje, nie zawsze pozytywnie. Jak większość metropolii Ateny to miasto kontrastów. Z jednej strony mamy więc rozleniwionych mieszkańców, pół dnia okupujących stoliki kawiarniane, zajętych rozmowami lub taksowaniem wzrokiem przechodniów, z drugiej szalony ruch drogowy, kierowców trąbiących dwie sekundy

po zapaleniu się zielonego światła i niecierpliwych motocyklistów wdzierających się między pieszych. Szacunkowa gęstość zaludnienia Aten to 19 133 os./km² (dla porównania gęstość zaludnienia Warszawy to 3 302 os./km²). Miasto wypełniło już przestrzeń jaką wyznaczają mu otaczające je wzgórza i morze. Jego odnogi już wysuwają się ze szczelin na wschodzie oplatając coraz ciaśniej górę Hymettos, która oddziela miasto od lotniska. Kiedy chodzi się po ulicach, można odnieść wrażenie, że każdy metr kwadratowy ma tu wagę złota. Gdybyśmy chcieli porównać typową tkankę miejską Aten z jakimś fragmentem Warszawy, byłby to rejon ścisłego śródmieścia (Hoża i Wspólna) czyli mniej więcej siedmiokondygnacyjne budynki wypełniające prostopadłą siatkę ulic, wąskie chodniki, mało zieleni, wiele zaparkowanych wszędzie samochodów. W Atenach do tego wszystkiego dochodzą jeszcze kontenery na śmieci, które stoją bezpośrednio na ulicy, przed wejściami do klatek schodowych (z jednej strony jest to wygodne, z drugiej mało estetyczne). Ulice są wąskie i, poza tymi największymi, jednokierunkowe. Chodnik ma czasem pół metra szerokości, czasem zupełnie znika.

Agora, Akropol i poly-katoika

Richard Scoffier, francuski architekt i pisarz w swoim tekście zamieszczonym w katalogu wystawy greckiego pawilonu

na weneckim biennale „Athens 2002: Absolute Realism” pisał: „Tutaj, w Atenach, parki archeologiczne są zupełnie odcięte od miasta. Turyści, dobrowolni więźniowie śródmieścia, które jest zamknięte dla ruchu kołowego, nigdy nie mieszają się z miejscową społecznością, żyjącą w swoich sąsiedztwach jak w klasztorach. Ateny odrzucają mobilność i wędrowanie, wolą poezję kolażu dwóch niezwiązanych ze sobą światów. Określają się zarazem jako miasto cezury.” Choć Scoffier przesadza, jest to trafna uwaga odnośnie Aten, których centrum należy do turystów. To tam możemy znaleźć piesze ulice, małe place, parki. Przestrzeń jest zadbana, ale wystarczy przejechać jedną stację metra, aby znowu znaleźć się w labiryncie. Choć, jak już wspomniałam, Ateny to głównie ortogonalna siatka ulic, bardzo łatwo stracić w niej orientację. A to dlatego, że jest to przestrzeń bez żadnych punktów odniesienia. Mimo, że kwartały są podzielone na niewielkie działki, wszystkie budynki są bardzo podobne do siebie. Ich elewacje to właściwie tylko bardzo duże balkony wypełnione roślinami doniczkowymi i zasłonięte roletami. W książce „Mutations” Yannis Aesopos i Yorgos Simeoforidis tak opisują zabudowę Aten: „Grecki dom wielorodzinny – poly-katoika – jest realizacją corbusierowskiego systemu Domino: betonowa rama, klatka schodowa i szyb windy. Typ budynku, który oferuje prostotę


21 Czy w tym szaleństwie jest metoda? Mimo dosyć ścisłej ortogonalnej siatki ulic, Ateny widziane z Akropolu wcale nie sprawiają wrażenia miasta poukładanego, bo wcale takie nie są..


erasmus ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

22

Elewacja nie istnieje. Są tylko balkony i długie rolety. W parterach reklamy lokali i samochody stojące bardzo blisko budynków. Architektura znika pod tymi warstwami i rzadko, nieśmiało przypomina o sobie w bardziej reprezentacyjych rejonach.


Why diagonal when it can be orthogonal I właśnie dla tego organizmu projektowaliśmy. Projekt architektoniczny okazał się trudny. Niewielka działka w centrum miasta,

23

konstrukcji, oszczędność i trwałość, wzór do powtarzania w nieskończoność, podstawa dla nowej, rodzimej architektury.” Benoit Goetz w „Athens 2002: Absolute Realism” posuwa się nawet do stwierdzenia że Ateny to „miasto bez architektury”. To sformułowanie nie dawało mi spokoju. W końcu Ateny to miasto, nad którym wznosi się Akropol, który rysowałam na zajęciach z HAPu, tak samo jak Agorę ze wszystkimi jej fazami rozwoju. To miasto posiadające kompleks olimpijski zaprojektowany przez Calatravę. Jednak, jak zauważa Thanasis Moutsopoulos w „Athens 2002: Absolute Realism”: „Dzisiejsze miasta przypominają żałosne spektakle, które mają być przedstawiane turystom w klimatyzowanych autobusach. Gość w mieście zauważa tylko to, co niezwykłe, zaś mieszkaniec zajmuje się tym, co jest zwykłe i co bierze na siebie wszystkie wymiary codziennego szaleństwa.” Cezura, o której pisze Scoffier, wydaje się oddzielać kwartały wypełnione polykatoikami od rejonu turystycznej Plaki. Modernistyczna, surowa zabudowa bez detalu z rzadka ustępuje miejsca małym neobizantyjskim świątyniom lub starym, niskim kamienicom. „Here, in Grece, we like white” wyjaśniała mi właścicielka apartamentu, w którym mieszkałam. To prawda, wystarczy popatrzeć na pocztówki z wysp takich jak Mykonos zabudowanych małymi pobielanymi domkami, ale wystarczy też wyjrzeć przez okno w Atenach i spojrzeć na surowe, zazwyczaj białoszare elewacje poly-katoika. Co jest najciekawsze, brak lub znaczne ograniczenie przestrzeni publicznych, dogodnych dla pieszych, w ogóle nie tamuje ateńskiego życia społecznego. Wysokie temperatury przez większość roku sprawiają, że ulice są pełne życia. Wszystkie z niewielu placów są zawsze wypełnione ludźmi, którzy siedzą w ogródkach kawiarnianych lub po prostu na ławkach. Ulice, na których znajdują się kluby i lokale w weekendowe wieczory wypełnia tłum, który można porównać do tego, który przemierza warszawską Arkadię w dni wyprzedaży. Ten sposób życia, który w Polsce nazywamy południowym w połączeniu z intensywną zabudową miejską sprawia, że Ateny odbiera się jako tętniący życiem organizm.

niedaleko Muzeum Archeologicznego, przy jednej z głównych ulic, miała stać się siedzibą Ateńskiego Związku Architektów. Przylegał już do niej jeden budynek, typowy poly-katoika. Niełatwo było przekonywać prowadzących do naszych koncepcji. Każdy kąt, który wyznaczał skos odbiegający od ortogonalnej siatki musiał mieć solidne uzasadnienie. Konstrukcja musiała być odporna na trzęsienia ziemi, co wykluczało niektóre z naszych propozycji. Jako grupa zagranicznych studentów biorąca udział w zajęciach razem z Grekami często odnosiliśmy wrażenie, że nasze projekty są odbierane jako nie pasujące od otoczenia. Zarzucano nam, że na siłę staramy się projektować dziwne formy. Z kolei większość Erasmusów stwierdzała, że wszystkie greckie projekty są do siebie podobne. Poniekąd mała działka i solidna konstrukcja – zazwyczaj regularna i dość gęsta siatka słupów – wyznaczała formę. Wszelkie odchylenia należało wielokrotnie konsultować z konstruktorami i starannie wyjaśniać. Łatwiejszy okazał się projekt urbanistyczny. Właściwie nie było to projektowanie nowej zabudowy, ale regeneracja intensywnie zabudowanych okolic głównego dworca Larissa. Należało

więc skupić się przede wszystkim na tym, żeby uczynić przestrzeń bardziej przyjazną mieszkańcom, stworzyć dogodne połączenia piesze. Jednym z problemów okolicy było to, że tory kolejowe dzieliły ten fragment miasta na dwie części o odmiennym charakterze. Trzeba było więc stworzyć połączenia, zagospodarować działki znajdujące się przy torach. Faza projektowa była zresztą poprzedzona solidną analizą teoretyczną, której od nas, jako cudzoziemców, prowadzący wymagali szczególnie. To teoretyczne przygotowanie pozwalało nie tylko lepiej wykonać projekt, ale też poznać miasto, jego wady i zalety. Erasmus w Atenach dla studenta architektury nie jest typowy. Nie polega na możliwościach przechadzania się pomiędzy realizacjami, które do tej pory można było zobaczyć na kartach nowych wydań o nowej, odważnej architekturze. Nie da się ukryć, że nie ma tutaj zbyt wielu wzorców, które można by przenieść do Polski. Wydaje mi się jednak, że dzięki temu taki wyjazd jest wyzwaniem, ponieważ wymaga, aby zacząć szukać. Szukać odpowiedzi na pytania, które nasuwają się podczas spacerów po ulicach, rozmów z greckimi studentami czy podziwiania panoramy miasta z któregokolwiek ze wzgórz. Ευχαριστώ!


współpraca ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

nie tylko wapw

szkoły architektury – inaczej Poniższy dział ułatwi studentom Wydziału Architektuty wybór szkoły na wymianę w ramach Programu Erasmus. Przeczytacie tu też jak wygląda nauka na innych wydziałach w mniej lub bardziej odległych miejscach. Opowiada: kraj: Dania Mateusz Bednarz Miasto: Horsens szkoła: Architectural Technology and Construction

24

Managment, VIA Univer

Wymagania Konkurencja co roku jest inna i ciężko powiedzieć czy trudno się tu dostać na wymianę. W poprzednich latach Horsens nie było raczej najbardziej obleganym kierunkiem, z drugiej strony jednak wszystkie miejsca dostępne się zapełniają.

Warunki życia Koszty życia w Danii są bardzo duże. Na początku ceny mogą wydawać się szokujące, ale rozważnie dobierając produkty i pilnując wydatków da się przeżyć. Powinno się przywieść ze sobą trochę gotówki na start – szczególnie, że szkoła wymaga praktycznie od razu opłacenia pierwszego miesiąca w akademiku i wpłacenia depozytu. Razem +/- 3000 koron. Najlepiej jest zakwaterować się w akademikach. Jako student z wymiany płaci się tylko około połowy normalnego czynszu czyli 1200‒1600 koron. CMW PW zapewnia studentom dofinansowanie. Jako że Dania jest droga – znajduje się w najwyższym progu dofinansowania. W tym roku wyniosło ono 398,- Euro miesięcznie. Jest to jednak tylko dodatek i ta kwota nie pokrywa wszystkich kosztów życia. Jeżeli ma się dobre wyniki w nauce i kiepską sytuację finansową (czyli kwalifikujesz się do stypendium socjalnego) – można się ubiegać o dodatkowe dofinansowanie. Jeżeli masz wyższe dochody, ale dobre wyniki w nauce – też możesz się o to stypendium ubiegać, ale trudniej je wtedy dostać.

Szkoła

Studia trwają siedem semestrów i uzyskuje się dyplom Constructing Architect. To coś pomiędzy architektem, konstruktorem a menagerem. Po 7 sem. i uzyskaniu stopnia Bachelor można przystąpić do studiów na poziomie Master. Szkoła jest nieco inna niż WAPW nie tylko dlatego, że ma nowy, a nie historyczny budynek oraz nie kształci typowych architektów – projektantów. 90% studentów stanowią osoby z całego świata, studiujące albo w ramach wymian, albo takie, które przyjechały na cały tok studiów. Z tego powodu atmosfera na Uni jest multikulturowa i codziennie spotyka się ciekawych ludzi z całego świata. Ciężko mówić o jakichś wadach czy zaletach – jest tu po prostu inaczej i ma się możliwość zdobycia nowych ciekawych i, mam wrażenie, przydatnych rzeczy.

Zajęcia Program zmienia się nieco co roku i w zależności od semestru, ale generalne zasady są podobne. Np. na ocenę projektu na semestrze czwartym przypada: 30% – architekture, design; 30% – sustainability; 30% – build ability, project organization; 10% – price, fitting an economic frame. Jak widać wygląda to tak jak na WAPW, gdzie po prostu tworzysz architekturę. Duży nacisk kładzie się tutaj na spełnienie norm energetycznych więc obiekt projektowany powinien być jak najbardziej ekologiczny [sustainable], zarówno w użytkowaniu jak i w budowie i rozbiórce. Jako Constructing Architect musisz umieć oszacować koszty projektu, zaplanować precyzyjne prace od stadium projektu do budowy.

Budynek jest nowy więc jego infrastruktura jest na wysokim poziomie. Na korytarzach są komputery oraz bezprzewodowy Internet. Jest otwarty 24/7, jednak żeby wejść po godzinach, potrzeba karty. Kartę taką wyrabia Ci uniwersytet w ok. 2‒3 tyg. Jest wiele pracowni oraz biblioteka (również z książkami w jez. angielskim i niemieckim). Dostępne są ksera, drukarki i plotery, ale korzystanie z nich nie jest darmowe. Należy doładować sobie konto i można drukować. Opłaty nie są duże, ale plotowanie już trochę kosztuje. Jednak nie jest powiedziane, że projekt trzeba będzie na koniec wydrukować, czasem wymagana jest prezentacja na rzutniku cyfrowym.

Miasto, życie, after school

Miasteczko samo w sobie jest niewielkie i ciężko tu o jakieś muzea, jednak w samym mieście jest parę obiektów godnych obejrzenia. Dużo więcej ciekawych budynków znajduje się w oddalonym o ok. 60km Aarhus. Ale tak naprawdę najlepiej odwiedzić Kopenhagę. W szkole są sami obcokrajowcy, duńskich studentów jest niewielu i rzadko się integrują z ludźmi spoza Danii. Można spokojnie powiedzieć, że w tym niewielkim miasteczku jest ładnych paręset studentów z zagranicy. Ludzie są chyba ze wszystkich krajów świata. Może poza Koreą Północną…

Podsumowanie Horsens jest czymś innym niż WAPW i ciężko o tego typu doświadczenia w Warszawie. Można nauczyć się wielu rzeczy, które potem zaprocentują podczas pracy w zespole w pracowni architektonicznej.


kraj: Włochy Miasto: Rzym szkoła: Facolta` di Architektura

Valle Giulia, Universita` La Sapienza Opowiada:: Amelia Żyndul

Warunki życia

Szkoła Studia są jednolite i trwają pięć lat – Architektura U.E. oraz kilka trzyletnich studiów, o których opinie są z grubsza takie, że Architektura e Scienze Della citta` to w miare podobny poziom co UE, a reszta jest oszukiwaniem studentów i zmarnowanym czasem. Po studiach pięcioletnich zdaje się Sintesi Finale czyli taki nasz dyplom magisterski. Poza tym na wydziale odbywają się też egzaminy państwowe. Wydział charakteryzuje siędobrym poziomem prowadzących w kontraście do gorszego poziomu studentów, wspaniałym położeniem koło centrum i pięknego parku miejskiego Villa Borghese. Uczelnia jest dobrze skomunikowana. Posiada fajną stołówkę. Na wydziale odbywa się wiele wykładów i spotkań z ciekawymi ludźmi na temat architektury. Ma on też ciekawą ofertę zajęć opcjonalnych jak Scenografia czy Iluminotechnika.

Zajęcia i staże Tematy zajęć są standardowe, takie jak na WAPW. Mieszkaniówka, domek itd. Opracowanie też podobne. Nacisk na analizy. Na korekty trzeba przynosić wydruki w skali, najlepiej na planszach. Za krótko jednak tam studiowałam, żeby mieć jakiś zdecydowany pogląd. Nie ma modelarni. Jest ploter, tani, kiepski i zawsze zapchany. Wszystkie aule są zawsze otwarte. Jest Internet bezprzewodowy i dużo gniazdek elektrycznych. Jest biblioteka, z której Erasmusi nie mogą korzystać dla zasady, „bo nie oddają”. Kontakt i ramy czasoprzestrzenne współpracy są bardzo zależne od prowadzącego. Rozstrzał od prof. Andrea Moneta, który jest w stanie prowadzić egzamin po angielsku, działa zawsze wg zasady „in dubio pro reo” (w razie wątpliwości na korzyść) i ma doświadczenie w prowadzeniu zajęć z Erasmusami, aż po prof. Laurę Ricci, która oblewa Erasmusów za słabą znajomość języka, oskarżając ich o falsyfikowanie projektów. Miałam okazję poznać oboje, choć nie oblałam u Ricci. Panuje ogólna dezinformacja. Laboratoria czyli projekt plus wykład to10 godzin obowiązkowych zajęć w tygodniu. Wszystkie zajęcia są dwa razy w tygodniu. Dużo czasu spędza się w szkole, raczej go trwoniąc. Prowadzący potrafią spóźniać się po 40 minut. A w domu i tak trzeba swoje zrobić.

Miasto, życie, after school W Rzymie jest wszystko. Przewodników jest dużo w Empiku i z grubsza piszą prawdę. A w dodatku tu zawsze świeci słońce, chyba

Podsumowanie O tym, że warto jechać do Rzymu, a nawet należy nie trzeba przekonywać nikogo. O tym, że warto studiować na wydziale Valle Giulia nie przekonywałabym nikogo. Jest to cenne doświadczenie, studiując chcąc nie chcąc czegoś się uczymy. Na zagranicznej uczelni poznajemy na własnej skórze inne podejście do nauczania, inne mechanizmy funkcjonowania uczelni, struktury, stosunek studentów do przedmiotu (tu architektury). Warto to przeżyć, a potem samemu ocenić, czy było warto.

kraj: Włochy Miasto: Mediolan szkoła: Politecnica

di Milano, Facolta`di Design Bovisa, Communication Design Opowiada:: Katarzyna Westrych

Wymagania Dostać się tu jest trudno, trzeba mieć dobre portfolio, CV, list referencyjny, list motywacyjny i dobre osiągnięcia w nauce. Nie wiem jak duża jest konkurencja, ale na roku jest 150 osób, w tym z zagranicy (ze mną) 4, więc chyba spora jednak.

25

WYSOKIE KOSZTY! W Rzymie nie ma akademików. Trzeba znaleźć sobie pokój, mieszkanie lub stancję. Ceny są wysokie, a standardy niskie. O mieszkaniach za 200 Euro za miesiąc bez opłat słyszałam tylko plotki. Znana jest historia o pokoju pięcioosobowym bez okien. Normalny pokój podwójny (camera doppia): 350‒450 Euro z opłatami, a jedynki – 500 Euro i więcej. Przy dzisiejszym kursie to pokój za 2500zł! A stypendium w tym roku wynosiło 345 Euro na miesiąc. Mieszkania najlepiej szukać na stronie www.roma.bakeca. it albo na miejscu. Jest masa ogłoszeń w całym mieście. Studenckie dzielnice z dobrym dojazdem na wydział to San Lorenzo i rejon pizza Bologna oraz piazza del Popolo. Potem warto szukać na Ottaviano w stronę Watykanu lub w drugą stronę wzdłuż linii metra A na południe. Wydruki różnie i w różnym standardzie. Mniej więcej 12 Euro za A1 w kolorze. Na papierze fotograficznym A0 w kolorze – 25 Euro. Jedzenie. Chleb 1‒4 Euro, mleko 1,5 Euro, makaron 0,6‒1,3 Euro za 500g, Pizza na mieście 1‒4 Euro za kawałek, w pizzeri 4‒10E uro za pizzę. Jogurty 1‒2 Euro. Kawa Lavazza 500g 2,5‒3,8 Euro. Banany, pomidory – 1 Euro/kg. Mięsa za dużo nie jadłam więc nie pamiętam cen. Najlepiej jeść makaron. Kawa na mieście 1Euro na stojąco.

Uczelnia jest jednak brudna i źle zorganizowana dla Erasmusów. Brak wskazówek co do zajęć i prowadzących dla studentów zagranicznych. Brak przygotowania do przyjęcia dużej liczby studentów zagranicznych. Niedoinformowani prowadzący. Ogólna dezinformacja. Biuro Erasmusa rozumie Erasmusów i ich problemy na źle zorganizowanej uczelni i nie robi im dodatkowych problemów. W 1968 wydział uczestniczył w strajkach studenckich – jest to ciekawa tradycja, do której studenci odnoszą się w jakimś stopniu.

że pada deszcz :) Nie wiem, czy Rzym to nie najbardziej multikulturowe miasto na świecie. Nie widziałam tylu nacji nawet w Paryżu ani Londynie. Może Tokio albo Nowy York mogą konkurować. Są tu z najróżniejszych powodów. Turyści, robotnicy, handlarze, badacze, naukowcy, pielgrzymi, kler, żebracy, studenci z wymian, studenci z zagranicy na stałe. Większość musi wejść w kulturę przede wszystkim ze względu na język. Wydział także pełny jest obcokrajowców. Wśród Erasmusów przeważają Hiszpanie. Na całej La Sapienzy samych Erasmusów z Hiszpanii w zimowym semestrze było 1300.


współpraca ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Warunki życia Koszty życia w Mediolanie są koszmarnie wysokie. Wszystko jest bardzo drogie. Powiedzmy, że za mieszkanie (miejsce w 2-osobowym pokoju) płaci się średnio 350 Euro i co najmniej drugie tyle kosztuje miesięcznie ‘życie’. Jeśli chce się pracować – obowiązkowo trzeba znać język włoski, ale i tak trudno gdziekolwiek się zahaczyć. Zakwaterowanie na własną rękę (wynajmuje się mieszkania z innymi studentami). Jeżeli przedstawi się dokumenty potwierdzające cieżką sytuację materialną, można ubiegać się o miejsce w akademiku.

26

Szkoła Studia magisterskie dwuletnie. Dyplom robi się z reguły po dwóch latach… chyba, że ktoś się bardzo spreży. Zalety: Mediolan – stolica designu…. Samo umieszczenie nazwy szkoły w CV jest już plusem. Poza tym współpracuje ona sciśle z wielkimi designerami, prowadzone są w ramach zajec warsztaty z ich udziałem, jest możliwość zrobienia czegos ‘prawdziwego’’, po warsztatach prace nie są prezentowane na wystawce uczelnianej, ale publikowane w magazynach o designie, wystawiane na biennale sztuki itd. Plusem jest też możliwość kompletnie innego podejścia do nauki. Tutaj edukacja przeprowadzana jest zupełnie inaczej niż w Polsce. Dużo większy nacisk kładzie się na analizy, wstępny etap projektowania, kreowanie koncepcji.. bardzo ważne jest to JAK dochodzi się do finalnego rozwiązania, liczy się cały proces, a nie tylko produkt końcowy. Wszystkie projekty (albo przynajmniej większość) robi się w grupach. Na początku myślałam, że to minus, ale teraz dostrzegam w tym zaletę – przygotowuje to do późniejszej pracy w swiecie rzeczywistym, gdzie projekt zawsze musi zostać zaakceptowany przez inne osoby i często wymaga to kompromisów… Oczywiście plusem jest również nauka języka – również tego fachowego. Dodatkowo kampus Bovisa jest bardzo ciekawy z punktu widzenia architektonicznego, jest to adaptacja budynków postindustrialnych, a przestrzeń między nimi to miejsce spotkań studentów, spędzania wolnego czasu między zajęciami – coś, czego zdecydowanie brakuje u nas. A, bym zapomniala – byłam na serii gościnnych wykładów prowadzonych kolejno przez: Rema Koolhaasa, Zahę Hadid i Tadao Ando , tak na dobry początek. Wady – duża biurokracja, ale to chyba wszędzie niestety…

Zajęcia Projekty będę mieć dopiero w drugim semestrze – pierwszy jest teoretyczny. Okaże się. Dokładnie jeszcze wszystkiego nie sprawdziłam, bo nie miałam takiej potrzeby, ale wiem, że zaplecze jest doskonałe. Widziałam np. saleę do zajeć z fotografii – pełny profesjonalizm. Widziałam też makiety wykonane

na wydziale – patrząc na nie nie ma się wątpliwości, że modelarnia musi być rewelacyjna i bardzo dobrze wyposażona. Nie wiem jak z plotowaniem, chyba plotera nie posiadamy – wokół campusu jest wiele punktów drukarskich, a w nich wieczne kolejki. Minusem jest to, że nic tu nie działa 24h. Jeśli oddanie projektu ma się w poniedziałek to trzeba wydrukować go najpóźniej w sobotę po południu (w niedzielę wszystko zamknięte). Kontakt jest bardzo duży. Profesorowie utrzymują ścisły kontakt mailowy ze studentami, bardzo chętnie odpowiadają na wszelkie pytania, wchodzą w dyskusje, cieszą się jeśli jest zainteresowanie tematem, sami prowokujaąkonstruktywne rozmowy.Dużo pracuje się na uczelni w trakcie zajeć. Ale dokładniej przekonam się o tym jeszcze w drugim semestrze, robiąc wieksze projekty.

Miasto, życie, after school

Życie artystyczne kwitnie. Muzea, galerie, wystawy, wernisaże, eventy, oficjalne, alternatywne, eleganckie, podziemne, w budynku, na ulicy... Wszystkiego pod dostatkiem. Dzieje się tu bardzo dużo albo jeszcze więcej. Aż brak czasu. Minusem jest to, że życie jest bardzo drogie i nie na wszystko można sobie pozwolić. W Mediolanie jest bardzo dużo osób spoza tego miasta. Pełen przekrój – całe Włochy, Europejczycy, Chińczycy…można wymieniać i wymieniać. Spotka się tu każdego. Na moim kursie akurat zagranicznych jest garstka, ale to chyba wyjątek. Na ulicy słyszy się wszystkie możliwe języki.

Podsumowanie Warto, jeżeli nie przeraża Cię ciągła mgła i niesamowite ilości deszczu i jeśli nie działa na Ciebie depresyjnie to, że za oknem często jest szaro i ponuro (chociaż ponoć na wiosnę ma się wszystko zmienić i być bardzo słonecznie – czekam na to!). Mediolan daje bardzo dużo możliwości rozwoju zawodowego i na pewno jest bardzo ważnym punktem w CV.

Chcesz podzielić się swoimi wrażeniami z wymiany Skontaktuj się z nami: arcytektura@gmail.com Opublikujemy Twoją relację w kolejnym numerze Arcytektury

kraj: Szwajcaria Miasto: Mendrisio szkoła: Uniwersytet

Włoski w Szwajcarii Opowiada:: Zygmunt Borawski

Wymagania Do szkoły nie jest trudno się dostać, też z tego powodu, że jest stosunkowo nowa (założona w 1996). Mimo niezłej już renomy jest jeszcze mało znana. Sposoby dostania się są trzy. Pierwszy to zapisać się na pierwszy rok studiów. Tu wymagane są (oprócz przetłumaczonej matury i świadectwa z ostatniego roku liceum) oceny z pierwszego roku studiów. To wystarczy, by być przyjętym bez testu egzaminacyjnego. Drugim sposobem jest dostać się tam na studia magisterskie. Tu już sprawa się komplikuje. Oprócz stosu wymaganych dokumentów, których lista dostępna jest na stronie szkoły (www.arch.unisi.ch) wymagane jest schludne i obszerne portfolio z pracami wykonanymi do tej pory. Trzecim sposobem jest być przyjętym na rok w ramach programu Erasmus. I tu jednak jest problem, ponieważ Uniwersytet Włoski w Szwajcarii ma bardzo mało podpisanych umów wymiany. Pracuje nad tym, by mogli tu przyjeżdżać również studenci z Warszawy. Jest to jednak długa i wyczerpujaca transakcja, która może troche potrwac.

Warunki życia Koszt za semestr to 2 tys. Euro. Do tego trzeba doliczyć utrzymanie, coć około 20 frankow dziennie i koszty związane z pracą w szkole (modele, materiały i inne). Mendrisio to małe miasteczko, ale nie trudno tu dostać pokój lub wynająć na spółkę z kimś mieszkanie. Istnieje też dom studenta, który jest bardzo dobrze i nowocześnie wyposażony. Jest to kilkanaście mieszkań, w każdym mieszczą się cztery pokoje i dwie łazienki. Do tego salon i kuchnia.

Szkoła Szkoła jest bardzo osobliwa. Oprócz pierwszego roku, na którym wybór profesora jest niemożliwy, na starszych latach w pierwszych dniach szkoły odbywa się prezentacja profesorów. Każdy prezentuje swoje projekty


Zajęcia i staże Każdy z profesorów ma swoje preferencje prezentowania projektów, ale jest jedna wspólna linia. Znikoma ilość renderingow. Profesorowie w Mendrisio uważają, że jest to dobre do sprzedania projektu klientowi, który mało rozumie rzuty i przekroje. Fundamentem są tu plany, obszerne i duże, drukowane na tablicach A0 lub A1 i zdjęcia terenu lokalizacji (w trakcie semestru odbywają się przynajmniej dwa obowiązkowe wyjazdy, by móc to omówić z profesorem). Szalenie ważny jest model. Świetnie wyposażona modelarnia otwarta jest 24 godziny na dobę (tak jak cała szkoła), można w niej nabyć materiały (tańsze niż zazwyczaj, ponieważ sklepik jest częścią szkoły, a nie autonomicznym kioskiem, który znjaduje się sprytnie w tym samym budynku co wydział i dyktuje swoje ceny...).

W szkole znajduje się kilka ploterów ogólnodostępnych. Na początku roku student dostaje konto z pewną iloscią pieniędzy (wliczoneychw czesne), dzięki któremu można drukować na miejscu wszystkie prace. Prezentacja projektów jest obszerną dyskusją nie o tym jak bardzo budynek szokuje lub wprawia w zachwyt krzykliwymi elewacjami, lecz o tym jak budynek działa (czy w ogóle działa), jak wiąże się z terenem i jaka jest jego funkcja, czy ją spełnia i czy tym samym spełnia wszystkie wymogi. Czy po całej tej „nudnej” i „żmudnej” analizie można powiedzieć, że ten budynek wzbudza w nas pewne pozytywne emocje. Bo tu (co było dla mnie szalenie istotną nauczka) profesorowie wierzą, że aby budynek mógł osiagnąć miano bycia „pięknym” musi spełniać te wszystkie wymogi. Potrzebna jest dogłębna i wnikliwa analiza, nie tylko funkcji, ale i relacji jakie budynek tworzy z człowiekiem i miejscem. To wszystko jest fundamentem wszelkiego myślenia o architekturze. Naturalnie więcej pracuje się w szkole, ponieważ wszystko się tu mieści. Nawet najwięksi indywidualiści po pewnym czasie się łamiaą i pracują w szkole, bo jest ona zawsze pełna ludzi. Oprócz projektowania jest też zabawa. To jak nieprzespane noce u kogoś w domu, w trakcie których wspólnie projektowaliśmy i rysowaliśmy coś na budowictwo i zajadaliśmy się budyniem... Tu, zamiast małej grupy, jest cała szkoła.

Miasto, życie, after school

Zycia poza szkołą jest mało. Bombarduje nas praca i nie ma kiedy poświęcić się zabawie. Naturalnie każdemu udaje się urwać na jeden lub dwa wieczory. W takim wypadku wszyscy jadą do Mediolanu, który znajduje się 45 minut pociągiem stąd lub do Lugano, które jest oddalone o kwadrans. Cała szkoła to zbieranina obcokrajowców. Są tu ludzie z całego świata. Mimo tego, że kursy są po włosku większość osób mówi po angielsku. Wielu profesorow również wymaga prezentowania projektów po angielsku, ponieważ często goście pochodzą z zagranicy i nie znają włoskiego. Można uznać, że jest kilka jezykow oficjalnych.

Podsumowanie Warto. Nie tylko dlatego, że szkoła jest w Szwajcarii, miejsca najpiękniejszej i najbardziej niesamowitej architektury, ale też dlatego, że sposób myślenia o projekcie jest diametralnie inny od tego, do którego udało mi się przyzwyczaić przez rok sudiów na PW. Współpraca z profesorami, wymiana myśli, analiza wszelkich aspektów projektowania i kursy (historii architektury, filozofii architektury, estetyki...) są tak pełne i satysfakcjonujące, że nie można być niezadowolonym. Jest to szkoła trudna i wymagająca, ale każdy wydział architektury taki jest. W końcu taka natura tego zawodu.

kraj: Austria Miasto: Wiedeń szkoła: Instytut

Architektury – Uniwersytetu Sztuk Stosowanych w Wiedniu Opowiada:: Jan Gronkiewicz

Wymagania Informacje praktyczne dotyczące egzaminów wstępnych i programu nauki można znaleźć na stronie: www.dieangewandte.at/architecture

Szkoła Instytut Architektury składa się z trzech studiów prowadzonych przez trzech profesorów : Zahę Hadid, Wolfa Prixa i Grega Lynna. Każde z nich ma trochę inny profil i inne podejście do projektowania. Szkoła jest elastyczna – jej organizacja zależy od studentów, a nie od nauczycieli. Forma „otwartego studia” pozwala na dynamiczną wymianę doświadczeń, umiejętności i wiedzy. Podstawą uczenia się są raczej badania, eksperyment, praca w grupach i założenie, że studenci powinni uczyć się od siebie nawzajem. W szkole nie ma podziału na lata – starsi studenci pomagają młodszym współpracując razem przy projektach.

Zajęcia Każdy projekt trwa semestr albo dwa. Zaczyna się ogólnie zarysowanym zagadnieniem, które studenci zaczynają badać i rozwijać. Co tydzień każdy prezentuje swoją pracę, a prowadzący po dniu krytyk formułują zadania na nadchodzący tydzień. Często w czasie semestru ludzie dobierają się w grupy i zaczynają wspólnie pracować nad tematami, które ich interesują. W czasie procesu studenci badają najnowsze technologie, śledzą zmiany zachodzące w nauce, ekonomii i polityce, odkrywając pola, na których te dziedziny się spotykają i przenikają. W ten sposób wyłaniają się nowe problemy dla współczesnej architektury i nowe pomysły jak je rozwiązywać. Każdy z nich jest nieustannie poddawany krytycznej ocenie. Poszukując innowacji, studia przez cały czas zmieniają swoje struktury

27

i program na nadchodzący rok. Po tym fascynującym i dosyć dziwnym zdarzeniu każdy student wpisuje pięć nazwisk profesorów, poczynając od tego, do którego chciałby trafić najbardziej i czeka na przydzielenie, które „podobno” odbywa się drogą komputerową. Na pierwszym i drugim roku jeden profesor towarzyszy Ci przez cały rok, na starszych latach zmienia się co semestr. Jednego profesora mogą wybrać uczniowie trzeciego i piątego roku (dyplomy mają oddzielny tryb nauki). To powoduje, że pracujemy ze starszymi nad tym samym projektem, konfrontujemy się z ludźmi o rożnych doświadczeniach Profesor zazwyczaj ma dwóch lub więcej asystentów, którzy są zawsze w trakcie zajęć. Atelier projektowe trwa trzy dni w tygodniu. Składa się z krytyk projektów, które cała grupa prezentuje wspólnie i omawia przy jednym stole oraz z krytyk indywidualnych, które odbywają się zazwyczaj tylko z profesorem. Jest to niewatliwie rzecz, której mi brakowało w Warszawie. Do tego też oddanie projektow odbywa się przy wszystkich. Najpierw prezentacja projektu (około 10 minut), poźniej dyskusja z profesorem, który towarzyszył Ci cały semestr i sledził Twój postęp oraz (i tu bardzo miła rzecz) z gościem, który patrzy na projekt z innej perspektywy, na coś nowego i świeżego. Istotny jest punkt konfrontacji wrażeń. Gośc jest zazwyczaj wybierany w związku z tematem, który się omawiało w trakcie semestru. Na prezentacji projektów Atelier Prof. Marca Collomba, który zajmował się zagospodarowaniem nowej dzielnicy w Mediolanie, został zaproszony jeden z najważnijeszych mediolańskich urbanistów. To wszystko odbywa się przed całą grupą i każdym, kto chce przyjść i posłuchać. Drzwi są otwarte dla wszystkich. Pamietam jak w Warszawie po sali wystawowej chodzili profesorowie i oceniali prace. Później wkraczali studenci i szukali swoich projektów z wpisaną oceną. Tutaj byłoby to nie do pomyślenia. Każdy ma swoje pięć minut i ocena wystawiana jest po tym całym swoistym festynie.


współpraca

krotko o...

ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

organizacyjne i metody pracy. est to możliwe jedynie wtedy gdy administracja szkoły jest na tyle otwarta i elastyczna, żeby móc się szybko i zręcznie dostosowywać do tych zmian.

28

Tryb studiów Każdy student może swobodnie wybierać swój własny tok uczenia się i zmieniać go dowolnie w trakcie nauki. Większość przedmiotów zalicza się poza studiem, w katedrach konstrukcji, teorii architektury, czy technik komputerowych lub, najczęściej, indywidualnie umawiając się z prowadzącymi. Na zajęcia można chodzić w ciągu semestru, albo w czasie ferii i wakacji. Wiele osób wyjeżdża co roku na wymiany do szkół w Londynie, Los Angeles albo Nowym Yorku. W studiach jest około 30‒40 osób. Ponieważ są one międzynarodowe, językiem wykładowym jest angielski. Na przeglądy semestralne zapraszani są goście z różnych znanych zagranicznych szkół i biur, zawsze wnosząc do krytyki nowe spojrzenie. Jest wiele wystaw i gościnnych wykładów, organizowane są konferencje dla architektów i warsztaty dla studentów. Raz w roku tworzone jest na jeden semestr gościnne studio, do którego mogą zdawać studenci ze studia Hadid, Prixa i Lynna. W szkole jest mała poczta, z której Instytut rozsyła redagowaną przez studentów gazetkę.

After school Wieczorami na terenie szkoły odbywaja się wernisaże, pokazy filmów i imprezy. Każde studio (nie tylko architektoniczne – oprócz tego w szkole znajduja się studia fotografii, multimediów, malarstwa, mody itp.) co najmniej raz w miesiącu urządza dużą imprezę. Zapraszani są DJ-e, performerzy, muzycy jazzowi i eksperymentalni. Tłumy młodych ludzi z całego Wiednia ściagają i ustawiają się w długiej kolejce przed wejściem. Wszyscy bawią się do białego rana. W szkole naukę łaczymy z rozrywką.

Chcesz podzielić się swoimi wrażeniami z praktyk Skontaktuj się z nami: arcytektura@gmail.com Opublikujemy Twoją relację w kolejnym numerze Arcytektury

archicaD 12 i artlantis stuDio

specjalna oferta Dla MłoDych użytkowników Firma Graphisoft wprowadziła ostatnio specjalne ceny programu ArchiCAD 12 dla młodych architektów korzystających wcześniej z jego edukacyjnej wersji.

Oferta dotyczy osób, które ukończyły studia nie dawniej niż 2 lata temu (lub wciąż studiują), a także firm kierowanych przez takie osoby. Graphisoft chce w ten sposób ułatwić start zawodowy młodym użytkownikom ArchiCADa i liczy przy tym, że będą oni szybko rozwijać swoją działalność zawodową i nabywać kolejne stanowiska programu. Cena ArchiCADa dla młodych użytkowników wersji edukacyjnej została obniżona o wysokość podatku VAT, wynosi więc 3.960 EUR brutto (zwykle jest to cena netto). Z kolejnej zniżki można skorzystać przystępując do ArchiCLUBu – klubu użytkowników ArchiCADa. Cena ulega wtedy obniżeniu o kolejne 18%. Członkostwo ArchiCLUBu wiąże się z wpłacaniem kwartalnej składki, jednak otrzymuje się za darmo uaktualnienia programu. Ze względu na spore wahania kursów walut Graphisoft przelicza ostatnio ceny po swoim własnym kursie, nieco niższym od rynkowego. W czerwcu stosowany jest kurs 1 EUR = 3,99 PLN. Cena ArchiCADa dla młodych architektów przystępujących do ArchiCLUBu wynosi więc teraz niewiele ponad 10 tys. zł netto! Na podobnych zasadach dostarczany jest też program Artlantis Studio, zaawansowany program renderujący współpracujący nie tylko z ArchiCADem. Więcej informacji: www.archicad.pl


praktyki ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Praktyki z iaEStE czyli jak sprawdzić, że Świat jest taki mały

Relacjonuje: Eliza Biała

pierwszym momencie większości osób przychodzi na myśl popularny program LPPErasmus, jednak to nie wszystko. Istnieją jeszcze Erasmus-praktyki czyli dawny Leonardo, kursy BEST oraz IAESTE, na którym to właśnie chciałabym się skupić i zapiać kilka peanów na jego cześć. Dylematy gdzie jechać na Erasmusa sprawiają, że rozważania na temat Europy zaczynają ograniczać się do tych kilku krajów, z którymi akurat nasz wydział ma podpisane umowy. Pod tajemniczo brzmiącym skrótem IAESTE (International Asociation for Exchange of Students for Technical Experiences) kryje się ogólnoświatowa (!) organizacja studencka mająca już przeszło 60 lat. Jej głównym celem jest umożliwienie studentom kierunków technicznych odbycia stażu za granicą przy jedno-

czesnym promowaniu „międzynarodowego zrozumienia i współpracy”. Pod dość enigmatycznym stwierdzeniem w cudzysłowie kryje się cała otoczka, różniąca IAESTE od zwykłego biura pośrednictwa pracy. W każdym mieście, w którym istnieje możliwość odbycia praktyki istnieje Komitet Lokalny organizacji, który w ciągu roku akademickiego szuka ofert praktyk dla studentów zagranicznych, a w czasie wakacji pomaga im poznać i zrozumieć kraj, w którym się znaleźli. Wszyscy studenci odbywający swoje staże w jednym mieście mieszkają razem, co sprawia, że poznanie i zrozumienie ludzi przybyłych z jeszcze innych krajów wychodzi mimochodem np. współpracując przy gotowaniu lub zmywaniu. Ja wylądowałam w... Rumuni. Niby blisko, ale mnogość stereotypów i wyobrażeń stawia go na równi z daleką Afryką, gdzie mieszka murzynek Bambo. Otóż w Rumuni ani wszyscy nie są żebrakami, ani Drakula nie wysysa krwi niewinnym turystom. Bukareszt, w którym spędziłam całe dwa miesiące zeszłych wakacji, może się pochwalić czteroma liniami metra, oryginalną zabudową historyczną, jak również socjalistyczną spuścizną, która jednak zdecydowanie różni się od naszego rodzimego PKiN. I wszędzie trawertyn jako najpopu-

larniejszy materiał okładzinowy. Co prawda wiele budynków jest w nienajlepszym stanie technicznym lub są po prostu brudne, ale nie powinniśmy popadać w dumę pamiętając o Dworcu Centralnym. Pracowałam w biurze architektonicznym pamiętającym jeszcze dawne realia ekonomiczne i mającym trochę problemów z odnalezieniem się we współczesnej rzeczywistości. Był to jednak wyjątek w porównaniu z pracodawcami innych praktykantów. Młode rumuńskie biura architektoniczne wyglądają tak jak ich odpowiedniki w Polsce czy innym europejskim kraju. W tym samym czasie co ja swoje praktyki w Bukareszcie odbywali również studenci z tak egzotycznych krajów jak Indie, Tajlandia, Brazylia, Argentyna, Chiny, Syria, Turcja, ale również europejko-egzotycznych krajów byłej Jugosławii (Bośnia i Hercegowina, Serbia, Chorwacja, Czarnogóra) lub po prostu europejskich – z Belgii, Austrii,Hiszpanii, Irlandii, Grecji i Czech. Jeżeli też chcesz przeżyć takie niezapomniane wakacje, zapoznaj się ze szczegółami funkcjonowania IAESTE już dziś (www.iaeste.pw.edu.pl), a może za rok wyjedziesz do innego, równie egzotycznego kraju.

29

W

To, że WAPW nie jest niezależną jednostką akademicką, a wydziałem wplątanym w strukturę politechnicznego molochu przynosi szaremu studentowi wiele możliwości, których może nie do końca być świadom. Otóż na naszej Alma Mater zagnieździło się kilka organizacji oraz kilka programów stypendialnych, które pozwalają w dość łatwy sposób poznać realia życia i studiowania w całkowicie odmiennych warunkach niż w Warszawie.


MATERIAŁY materiały xxi wieku ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

30

„Nie podoba się nam wyraz „projektowanie”. Znaczy to wszystko i nic. Wielu z nas myśli, że potrafią zaprojektować wszystko – od grzebienia do stacji kolejowej. Rezultat jest taki, że nic nie jest dobre. Nas interesuje tylko budowanie. Wolałbym żeby architekci używali słowa „budowanie” i aby najlepsze wyniki należały do „sztuki budowania”

Ludwig Mies van der Rohe

XXI WIEKU Opracował: Tomasz Olszewski By BUDOWAĆ domy na miarę naszych czasów, już dziś konieczna jest świadomość, czym ludzkość dysponuje i przed czym musi się bronić. Współczesne materiały redefiniują większość przyjętych i wciąż stosowanych standardów. Pojęcia takie jak wytrzymałość, giętkość, izolacyjność, transparentność, kolor, faktura często nie wystarczają dla opisania cech współczesnych supermateriałów, dających coraz większą swobodę w kreowaniu detali, budynków, miast, świata. Celem niniejszego działu ma być analiza i klasyfikacja współcześnie dostępnych materii, pełniących funkcję tworzywa przestrzeni, a wiec i nadających się do budowania lub wspomagających proces tworzenia i diagnozowania architektury.

B-Surface

W

szystko co jest naturalne, jest żywe i podlega ciągłym transformacjom i ewolucjom. Nasze istnienie i doświadczenia są zatopione w chwili obecnej i przyszłej. Kluczowymi słowami wzornictwa B.lab jest nauka transformacji. 1Firma B.lab Italia stworzyła u progu XXI wieku materiał kompozytowy tworzący ciekawe, niepowtarzalne i zmienne w czasie efekty wizualne. B-surface to gotowy produkt rynkowy występujący w kilku kolorach i kształtach podstawowych oraz w za-

sadzie nieograniczonym wachlarzu zestawień barw i kształtów na zamówienie. Może zostać wykorzystany na wszelkiego typu powierzchniach poziomych takich jak podłogi czy blaty meblarskie. Wierzchnia strona płyty jest wykonana z akrylowej, przezroczystej membrany pod którą znajduje się przestrzeń wypełniona nie mieszającymi się płynami o co najmniej dwóch różnych kolorach. Spodnia strona panelu jest wykonana z twardego tworzywa nadającego całości sztywność. Pod wpływem niewielkiego obciążenia – np. dotyku lub nacisku stóp – wierzchnia membrana lekko się odkształca powodując przelewanie się cieczy i tworzenie się fantazyjnych, tymczasowych

wzorów. Do dnia dzisiejszego materiał nie jest jeszcze zbyt popularny, pomimo swych niezaprzeczalnych atutów użytkowych i estetycznych. Liczba realizacji architektonicznych i meblarskich z wykorzystaniem B-surface stale rośnie. W Polsce płyty podłogowe zostały wykorzystane w 2007 roku jako element wykończenia części posadzki w jednym ze sklepów wolnocłowych w nowym skrzydle warszawskiego lotniska Okęcie. więcej na www.blabitalia.com


Y

U

LiTraCon™ beton przewodzący światło

W

Biosteel

N

ić pajęcza to jeden z najbardziej wytrzymałych materiałów na Ziemi. Jest nieprawdopodobnie odporna na siły rozciągające, bardzo elastyczna, a przy tym ultralekka i ulega biodegradacji. Zbudowana jest z białek, które mają zdolność łączenia się ze sobą tworząc włóko. Pająki produkują różnego typu nici, służące odmiennym celom. Ten sam pająk potrafi wyprodukować nić na kokon a także włókno o grubości zaledwie 1/10 ludzkiego włosa wykorzystywane do budowy sieci. Filigranowa pajęczyna potrafi zatrzymać pszczołę, poruszającą się z prędkością około 30km/h! Pomimo nieprawdopodobnych właściwości mechanicznych, włókna pajęcze nie były do tej pory używane na większą skalę przez człowieka, ze względu na zdecydowanie zbyt małą ilość surowca. Naukowcy z NexiaBiotechnologies Ltd. wyizolowali geny kodujące białka nici pajęczej. Wykorzystano je następnie do stworzenia genetycznie modyfikowanych komórek ssaków. Udało się

Produkt wygrał prestiżową nagrodę Red Dot 2005 Design Award za najwyższą jakość designu, następnie LeafAwards w 2006 roku oraz IF Material Awards w 2008. Powstało już kilka realizacji architektonicznych z użyciem tej materii, między innymi: “Europe Gate” – rzeźba stworzona z okazji wstąpienia przez Węgry do Unii Europejskiej (realizacja 2004 Komárom, Węgry), “Ein Haus fuers Leben’” (2005 Sittensen, Niemcy), elewacja wejściowa Museum Cella Septichora (2006 Káptalan utca, Pécs, Węgry),ściana podświetlana w Montblanc Boutique (2006 Montblanc Ginza Bldg., Ginza, Chouku, 104‒0061 Tokyo, Japonia), ściana ekspozycyjna w siedzibie Belgijskiego Stowarzyszenia Cementu FEBELCEM (2007 Bruksela, Belgia). Pomimo stosunkowo wysokiej ceny planowane są kolejne realizacje z wykorzystaniem betonu przewodzącego światło.

uzyskać transgeniczne chomiki, krowy i kozy, które produkują mleko zwierające proteiny pajęczych nici. Genetycznie zmodyfikowane kozy BELE® (Breed Early Lactate Elary – wczesna prokreacja, wczesna laktacja), produkują mleko bogate w białka nici pajęczych w ilościach pozwalających myśleć o przemysłowym wytwórstwie. Podczas specjalnego procesu produkcyjnego, wodny roztwór z wyizolowanymi białkami, identycznie jak ma to miejsce w przypadku pająków, jest rozciągany i zastyga w 1/10 sekundy tworząc włókna. Powstaje w ten sposób materiał o nazwie BioSteel®, prawie tak samo wytrzymały jak prawdziwa pajęcza nić. Obecnie Nexia Biotechnologies Inc. pracuje nad gotowymi rynkowymi produktami do zastosowań medycznych i mikroelektronicznych. BioSteel® może być wykorzystana w prawie wszystkich gałęziach przemysłu; zastępując tradycyjne nici do szwów lekarskich, służąc jako materiał do budowy ekologicznych sieci rybackich, tworząc tkaniny, z których zrobione będą kamizelki kuloodporne, ubrania ochronne czy ultrawytrzymałe spadochrony. Aby zobrazować wytrzymałość nowego mate-

riału wystarczy wspomnieć, że według szacunków splot włókien Biosteel®, o średnicy zaledwie 2,5cm mógłby zatrzymać lądujący na lotniskowcu bojowy odrzutowiec! Wachlarz potencjalnych zastosowań jest w zasadzie nieograniczony i w dużej mierze będzie zależny od ceny rynkowego produktu. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można uznać, że prędzej czy później BioSteel® zostanie wykorzystana w architekturze, najprawdopodobniej jako materiał na cięgna lub ustroje siatkowe. Coraz częściej naukowcy szukają inspiracji w przyrodzie i próbują ją naśladować. Technologia jest niezwykle cenna i rozwojowa, można ją uznać za doskonały przykład biomimetyki. Pozwala ona na pozyskanie dużych ilości bardzo odpornego i wytrzymałego materiału. Dodatkowym atutem jest ekologiczny proces produkcji, który nie powoduje emisji szkodliwych związków do środowiska.

więcej na www.litracon.hu

więcej na www.nexiabiotech.com

31

2001 roku węgierski architekt Áron Lasonczi, we współpracy z naukowcami z Uniwersytetu Technicznego w Budapeszcie, opracował beton przewodzący światło. Obecnie materiał nosi nazwę handlową LiTraCon™ i od 2004 roku jest produkowany na Węgrzech przez firmę architekta-wynalazcy. LiTraCon™ (light transmitting concrete) jest rodzajem materiału hybrydowego składającego się w 96% z wysokogatunkowego betonu i w 4% z włókien światłowodowych. Taka mieszanka tworzy homogeniczną materię, zarówno pod względem struktury, jak i wykończonych, polerowanych powierzchni. Produkt jest standardowo dostępny w postaci bloków o wymiarach 300x600mm i grubościach od 25 do 500mm, w kolorze białym, szarym lub czarnym. Na specjalne zamówienie możliwa jest zarówno produkcja bloków jak i paneli o nietypowych for-

matach i kolorach. Światłowody, zatopione w betonie prostopadle do dwóch głównych powierzchni bloku, przewodzą światło z jednej strony bloku na drugą. Po ciemnej stronie bloku wyraźnie widać “cienie” obiektów przesłaniających źródło światła, nie występuje zjawisko dyfrakcji. Dodatkowym atutem materiału jest brak zniekształceń w widmie barwnym światła przenoszonego za pomocą światłowodów z powierzchni jasnej na ciemną. Możliwe jest stworzenie ściany kilkunastometrowej grubości o niezmiennych parametrach przewodzenia światła (światłowody przewodzą fale świetlne w zasadzie bez żadnej straty na odległość ok. 20m). Bloki LiTraCon™ mogą z powodzeniem pełnić nie tylko funkcje dekoracyjne, ale i być pełnoprawnym materiałem konstrukcyjnym. Mała zawartość włókien światłowodowych nie wpływa na parametry betonu (wytrzymałość na ściskanie na poziomie 50N/mm2, wytrzymałość na zginanie 7N/mm2, gęstość 2100‒2400kg/m3). Istnieje możliwość wykonania bloków betonowych ze zintegrowaną warstwą izolacji termicznej.


historia

uliusz Żórawski

32

uliusz Żórawski zaliczany był przed wojną do czołówki awangardy architektonicznej w Polsce. Budynki jego autorstwa odznaczały się luksusowym wykończeniem oraz wielką dbałością o detale i wykonanie. Dziś, 70 lat od ostatnich spektakularnych projektów, możemy zobaczyć w Warszawie szereg bardzo interesujących realizacji architekta, którego życiorys odszedł już prawie w zapomnienie, mimo tak znacznego dorobku. Urodził się 2 października 1898 roku w Krakowie. Jego matką była Leokadia z Jewniewiczów. Ojcem był znany krakowski matematyk Kazimierz Stefan Żórawski, profesor UJ, członek Polskiej Akademii Nauk. W 1916 roku Juliusz Żórawski ukończył krakowską szkołę im. Jana III Sobieskiego. Ponieważ trwała wojna, los związał Żórawskiego z armią C.K. Austro-Węgier. W 1917 ukończył prestiżową Szkołę Oficerską w Wiedniu. Skierowany został na front austriacko-włoski w północnych Włoszech. W 1918 r., po zakończeniu działań wojennych, wstąpił do odradzającego się Wojska Polskiego. Do 1920 r. był instruktorem w warszawskiej Centralnej Szkole Puszkarskiej. Po przejściu do rezerwy postanowił poświęcić się architekturze. Żórawski studiował na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej w latach 1920‒1927. W czasie studiów dorabiał na utrzymanie, m.in. projektując plakaty jak wielu innych ówczesnych studentów tworzących potem środowisko grafików – architektów w Warszawie. Po ukończeniu studiów, w 1927 r., Żórawski otworzył własne biuro projektowe ( wolną praktykę jak się wtedy mawiało), które prowadził nieprzerwanie aż do wybuchu wojny. Najważniejsze projekty zostały zrealizowane w drugiej połowie lat 30., w okresie dobrej koniunktury gospodarczej. W Warszawie nowe dzielnice takie jak Mokotów czy Żoliborz stały się atrakcyjnymi terenami dla nowych inwestycji mieszkaniowych. Projekty z tamtego okresu są dziś najbardziej awangardowymi budynkami – najpełniej realizującymi w sytuacji miejskiej pięć zasad architektury nowoczesnej, sformułowanych przez Le Corbusiera (1887 -1965) w „L’Esprit Nouveau”. Były to: posadowienie budynku na słupach, przez co parter stawał się „uwolniony”, horyzontalne pasmowe okna w celu maksymalizacji nasłonecznienia pomieszczeń, uwolnienie rzutu dające możliwość dowolnego kształtowania pomieszczeń poprzez zastosowanie konstrukcji słupowo-płytowej i cienkich ścianek działowych, umieszczenie funkcji rekreacyjnych na płaskim dachu budynku, „uwolnienie” fasady również dzięki konstrukcji żelbetowej, która pozbawiona funkcji konstrukcyjnej mogła być dowolnie kształtowana przez architekta. Przełomowe rozwiązania, które dość szybko dotarły nad Wisłę m.in. dzięki grupie Praesens, stały się inspiracją dla Żórawskiego w jego realizacjach w latach 30. W 1927 roku rozpoczął także pracę naukową na naszym Wydziale, wpierw jednocześnie jako asystent profesorów Karola Jankowskiego (1868- 4 I 1928) i Czesława Przybylskiego (1880- 1936), a potem u profesora Adolfa Szyszko-Bogusza (1883 -1948) w Katedrze Projektowania Monumentalnego. Pomiędzy 1936 a 1939 zasiadał w zarządzie głównym SARP. W lecie 1939 roku, gdy wiadomo było, że wojna jest nieunikniona, Żórawski (jako porucznik rezerwy) został zmobilizowany. Nie wiadomo czy brał udział w walce, ale dostał się do niewoli sowieckiej, z której szczęśliwie uciekł używając własnego samochodu (oficerowie polscy wzięci do niewoli zostali zamordowani w Katyniu). Podczas okupacji nadal prowadził pracę naukową poświęconą teorii architektury,

Tekst: Grzegorz Mika

ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009


której efektem był doktorat obroniony w 1941 r. na tajnym Wydziale Architektury. Praca, której promotorem był filozof i historyk sztuki Władysław Tatarkiewicz (1886‒1980) była pionierskim opracowaniem na temat psychologicznego wpływu brył, form i stylów architektonicznych na odbiorcę i użytkownika. Wyprzedziła o półtorej dekady pierwsze zagraniczne opracowania tego typu. Doktorat w poszerzonej wersji wydany został w 1952 jako książka zatytułowana „O budowie formy architektonicznej”. Okres od 1941 do 1945 Żórawski spędził w Zakopanem, gdzie pracował (zapewne za zgodą Państwa Podziemnego) w Zarządzie Miejskim i zaprojektował budynek hotelu „Orbis”. Po zakończeniu wojny wrócił do Krakowa, gdzie w 1946 roku współtworzył powstający na bazie Akademii Górniczej nowy Wydział Architektury Politechniki Krakowskiej. Prowadził tam Katedrę Kompozycji Architek-

starchitect

XX-lecia międzywojennego tonicznej. W 1948 roku otrzymał tytuł profesora nadzwyczajnego. Okres powojenny okazał się być dość trudny. Fakt pełnienia wysokich funkcji w przedwojennym, „sanacyjnym” SARPie był dyskwalifikujący dla nowych władz Polski, które systematycznie monopolizowały również rynek architektoniczny, a zwłaszcza jego najbardziej lukratywną w owym czasie część czyli duże zamówienia publiczne. Architekci, którzy nie mogli już prowadzić własnych pracowni, zatrudniani byli w państwowych przedsiębiorstwach projektowych „Zwrot socrealistyczny” zapoczątkowany referatem Bolesława Bieruta z czerwca 1949 oznaczał dla Żórawskiego twórczy niebyt. Już same podstawowe założenia architektury socrealizmu kłóciły się z tym, co realizował dotychczas. W jego teczce roboczej zachował się szereg przykładowych projektów mieszkaniowych utrzymanych w duchu monumentalizmu, bardzo dalekich od awangardowych projektów XX-lecia międzywojennego. Te projekty były próbą dopasowania się do oficjalnej stylistyki popieranej przez komunistów. Od 1951 roku Żórawski pełnił funkcję naczelnego bądź głównego architekta w szeregu dużych państwowych biur projektowych – „kombinatów branżowych”, realizujących projekty dla przemysłu. Ich nazwy mogą dziś brzmieć śmiesznie, ale 50 czy 60 lat temu, gdy nie można było prowadzić własnych pracowni, były jak najbardziej realne i pracowało tam wielu zdolnych architektów i urbanistów. W realiach szalejącego stalinizmu można uznać to za zawodową „zsyłkę” jak na dorobek i możliwości Żurawskiego. Warto przyto-

czyć jednak ich nazwy, choćby dla faktografii, ażeby nie zatarły się w pamięci. Między 1951 a 1957 były to: Centralne Biuro Projektów Budownictwa Przemysłowego w Warszawie, Biuro Studiów i Projektów Budownictwa Przemysłowego (tamże) oraz Biuro Projektów Budownictwa Przemysłowego w Krakowie. W 1957 projektował rozbudowę domu mieszkalnego na Krętej. W tym samym czasie prowadził też działalność dydaktyczną na WAPK, gdzie był kierownikiem Katedry Architektury Przemysłowej. Jej zwieńczeniem było otrzymanie tytułu profesora zwyczajnego w 1964 roku. Przewlekle chory od 1957 roku zmarł w Krakowie dnia 24 listopada 1967.

Realizacje architektoniczne

Właściwy okres twórczości Żurawskiego przypada na lata 1930‒39. Wtedy to pracownia osiągnęła pokaźny dorobek. Są to przede wszystkim kamienice mieszkalne, budynki bankowe dla PKO i budynki kinoteatrów. Poza tym Żórawski wziął udział w co najmniej dziesięciu konkursach na przestrzeni lat 1931‒39. Piszę „najmniej”, gdyż nie do końca dziś wiadomo w ilu brał udział, a wiemy, że tyle jego prac zostało nagrodzonych. Jako ciekawostkę warto napisać, że jego autorstwa była także scenografia filmu znanego przedwojennego filmu „Dziesięciu z Pawiaka”. Najprawdopodobniej jego pierwszym zrealizowanym w stolicy projektem była willa profesora Zakrzewskiego w warszawskiej Kolonii Staszica (ul. Filtrowa 13). Została zaprojektowana w 1922 roku wspólnie z Antonim Dygatem (1866 -1949) i wybudowana do 1930.

Apartment House, 1933


historia ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

W latach 30. jednym z głównych ówczesnych deweloperów był Fundusz Kwaterunku Wojskowego budujący w Stolicy szereg osiedli i domów dla kadry oficerskiej II RP. Żórawski zrealizował dla FKW jedno zlecenie w 1936 roku – dom dla podoficerów piechoty, znajdujący się na ulicy Emilii Gierczak w Rembertowie, na terenie ówczesnego Centrum Wyszkolenia Piechoty (dzisiejsza Akademia Obrony Narodowej). Co ciekawe budynek wykonany jest z cegieł cementowych, które były regulaminowym materiałem do budowy domów kwaterunkowych. Budynek ma ciekawy układ – są to dwa prostokątne skrzydła nanizane na oś bardzo dużego kąta rozwartego. Fasada jest zróżnicowana – siatka pogrupowanych otworów okiennych przeciwstawiona jest osiom klatek schodowych, które są dodatkowo delikatnie uwypuklone. Łącznie w dwupiętrowym budynku znalazło się 51 mieszkań dwupokojowych dla podoficerów, jedno- i dwutraktowych. Okres od 1937 do 1939 roku był zawodowo bardzo udany dla Żórawskiego. Na deskach jego pracowni powstało czternaście projektów realizacyjnych (dziesięć w stolicy) i kolejne cztery projekty konkursowe. Te ostatnie zdobyły trzy pierwsze i jedną drugą nagrodę. Ciekawym faktem jest, że trzy z tych konkursów organizowany był przez duże państwowe instytucje finansowe – PZU, Bank Rolny i Państwowy Zakład Emerytalny (protoplasta dzisiejszego ZUS). Pokazuje to wyraźnie wzrost znaczenia mecenatu państwowego w architekturze Polski okresu sanacji.

34

W 1930 otwarto kinoteatr Atlantic na Chmielnej z wnętrzami projektu Żurawskiego. Było to najnowocześniejsze na owe czasy dwusalowe kino w Warszawie, mogące pomieścić ok. 1000 osób. Nowością było też pełne udźwiękowienie sal. W 1933 roku oddany został do użytku pierwszy dom skomponowany wg zasad LeCorbusiera: dom Hoffmana – Apartament House przy dzisiejszej ulicy Nowowiejskiej. Jest to budynek, w którym po raz pierwszy w Warszawie pojawiły się luksusowe mieszkania pied a terre (kawalerki) do tymczasowego wynajmu. W kamienicy było ich 62 i dodatkowo 4 mieszkania pięciopokojowe. Każde z mieszkań miało łączność parlofonem ze służbą, której mieszkania znajdowały się na parterze. Kawalerki były w całości wyposażone w luksusowe meble, autorstwa Żórawskiego. Jest to jeden ze sztandarowych warszawskich przykładów stylu okrętowego w awangardzie lat 30. Na dachu znajdował się taras użytkowy, wolna elewacja miała pasmowe okna, które przełamane były ryzalitem i zaokrąglonymi loggiami. Całość, jak na czasy kryzysu, robiła spektakularne wrażenie w Warszawie, była zwiastunem nowych nurtów architektonicznych. Rok 1934 przyniósł kolejne dwie realizacje – kinoteatry „Roma” na Elektoralnej i „Axi” na Chmielnej. Rok później zbudowano bliźniacze domy mieszkalne przy Puławskiej 24a/b. Także tutaj Żórawski starał się przemycić nowe rozwiązania. Parter budynku jest podcięty, na dachu są tarasy użytkowe z betonowymi, kolebkowymi daszkami. Ciekawym akcentem są też dwie przeszklone klatki schodowe o bardzo wertykalnym wyrazie.

1. 2.

3. 4.


W 1937 roku zbudowano gmach PKO w Wilnie (w kooperacji z inżynierem Zbigniewem Pugetem, partnerem Żórawskiego przy wielu pracach konkursowych). Pozostałe trzy realizacje z tego roku znajdują się w Warszawie i szczęśliwie wszystkie przetrwały zawieruchę wojenną. Pierwszy z nich to kamienica na ul. Bartoszewicza 1, zaprojektowana we współpracy z Lucjanem Korngoldem. Sześciopiętrowy dom wpisuje się w zespół urbanistyczny – kwartał reprezentacyjnych, wielkomiejskich kamienic. Zbudowane w latach 1937‒39 stanowiły zwieńczenie nowo projektowanej, reprezentacyjnej Alei na Skarpie. Kamienica reprezentuje styl modernistyczny. Są tu zarówno pasmowe okna, podcięty parter jak i detale stylu okrętowego. Fasada obłożona jest piaskowcem ułożonym w geometryczny wzór. Hol wejściowy wyłożony jest drogim kamieniem, a winda (przed wojną) wjeżdżała bezpośrednio do dużych dwustronnych mieszkań. Jak na warunki śródmiejskie mieszkania były dość dobrze doświetlone oraz posiadały loggie i balkony. Luksus i wysoka jakość wykonania są cechami czterech wzniesionych kamienic, które projektował Żórawski w owym czasie – Domu Wedla, Domu PZUW „Feniks”, domu na ul. Krętej oraz domu mieszkalnego w Alei Przyjaciół

„Czas sukcesów”

Żórawski nie ograniczał się w owym czasie tylko do projektów budownictwa mieszkaniowego. Fakt, iż architektura stylu modern sta-

ła się dość popularna w kraju oraz poprawa koniunktury gospodarczej przełożyły się na szereg nowych inwestycji publicznych i wojskowych, które trafiły na deski jego pracowni. Przed wybuchem wojny rozpoczęto budowę tylko kilku. Do tych niezrealizowanych zaliczają się m.in. rozbudowa fabryki zbrojeniowej „Granat” w Kielcach, Teatry Żołnierza w Siedlcach i Włodzimierzu Wołyńskim, nowy budynek drukarni PKO na staromiejskim Bugaju i gmach PKO w Katowicach. Jedynym budynkiem użytkowym, który Żórawski ukończył przed wojną, jest budynek Szkoły Powszechnej na Różanej z 1938 roku. Jest to nieduży, funkcjonalistyczny zespół, pierwotnie przeznaczony dla (aż) trzech szkół powszechnych. Całość składa się z dość rozsądnie rozłożonych brył, zróżnicowanych wysokością oraz funkcją. Ich główna fasada osadzona jest na odcinku koła, w celu zapewnienia maksymalnego naturalnego światła. Budynek jest pewnym odejściem od ówczesnych „prostokątnych” układów budynków szkół. Poza tym wszystkim Żórawski prowadził też prace nad kolejnymi czterema domami mieszkalnymi w Warszawie – dla urzędników państwowych i dla dwóch prywatnych inwestorów. Najbardziej zaawansowany postęp prac był przy budynku na ulicy Tamka 14, realizowanym najprawdopodobniej na zlecenie Róży Wolanowskiej, córki znanego fabrykanta. Miał to być kolejny luksusowy apartment-house zbudowany według Pięciu Zasad. Do września 1939 wzniesiono konstrukcję, która przetrwała wojnę. Niestety, po 1945 r. dom został ukończony z całko-

35

7.

5.

1. Dom podoficerski w Rembertowie 2. kamienice Puławska 24a/24b 3,8. Kamienica na Bartoszewicza (dawna Aleja na Skarpie) 1937 4. Tamka 14, nieukończony projekt Żórawskiego 5,6. Kamienica na Krętej, 1937 7. Szkoła Powszechna przy ul. Różanej, 1937

8. 6.


36

9.

11. 10.

witym pominięciem cech awangardowych. W dzisiejszej skali ilość zleceń z trzech przedwojennych lat koniunktury można śmiało porównać do „pracowitości” takich dzisiejszych biur jak JEMS albo APAKA. W środowisku warszawskim był to jeden z popularniejszych ówczesnych projektantów mieszkaniowych obok takich postaci jak Weker, Paradistal, Pniewski czy Syrkusowie. Wszyscy oni w owym czasie zrealizowali kilkadziesiąt luksusowych czynszówek, które stanowią obszerny materiał dla dalszych publikacji historycznych. Jedna z mniejszych realizacji, kamienica na Krętej (1937 -1938), mimo swej skali, pełna jest ciekawych zagrań projektanta. W wysokim parterze znajdują się dwupoziomowe mieszkania z własnymi ogródkami Na ostatniej kondygnacji zaprojektowane są „pied a terre”, z własnym tarasem, przykrytym betonowym daszkiem. Elewacje dla podniesienia prestiżu obłożone są piaskowcem. Południowa elewacja ma ciekawą, wklęsłą formę. Osadzone są w niej spore portfenetry zaakcentowane miniaturowymi balkonami. Dom Jana Wedla na ulicy Puławskiej 28 wybudowano w latach 1935- 38. Jest to pierwszy w Polsce dom w konstrukcji półszkieletowej – spawany żelazny szkielet osadzony został na betonowych poduszkach. Całość kompozycji silnie odwzorowuje Pięć Zasad- elewacja jest pasmowa, okna poziome, a przestrzeń mieszkań można dowolnie aranżować dzięki zastosowaniu cienkich ścian działowych. Na dachu znajduje się taras rekreacyjny dla mieszkańców. Żórawski zrezygnował z podwórek studni na rzecz otwartych prześwitów, które zbliżały wewnętrzną zieleń bezpośrednio do ulicy. W jego odczuciu pozwalało to rozszerzyć przestrzeń ulicy przy jednoczesnym nawiązywaniu do luźno zabudowanego miasta w zieleni. Obiekt był szeroko komentowany i przyczynił się do wzrostu popularności twórcy.

Duże jednostki mieszkalne

12.

13.

W tym samym czasie trwały prace budowlane przy dwóch diametralnie różnych inwestycjach mieszkaniowych, które równie mocno odzwierciedlały awangardowe trendy. W obu przypadkach – dużego bloku przy ulicy Mickiewicza 34/36 (tzw. „Szklany Dom” ) i kameralnego domu w Alei Przyjaciół – każde rozwiązanie jest konsekwentnym realizowaniem postulatów Le Corbusiera. Pierwszy budynek to kamienica Państwowego Zakładu Ubezpieczeń Wzajemnych Pracowników Umysłowych „Feniks” (ach, te przedwojenne nazwy), wzniesiona w latach 1937‒1938. Obiekt uważany jest za najwybitniejszy przykład realizacji Pięciu Zasad w Polsce. Żórawski, który dostał I miejsce w konkursie realizacyjnym, zaprojektował blok, który poniekąd definiuje „maszynę do mieszkania”. Pięciopiętrowa bryła budynku osadzona jest częściowo na wielkich eliptycznych słupach – z dużym prześwitem, z przejazdem do podziemnego garażu (ówczesne novum!). Na parterze zlokalizowane są też sklep i pomieszczenia użytkowe. Na ostatniej kondygnacji znajdują się dwa


37

duże tarasy rekreacyjne dla mieszkańców, z czego jeden dwupoziomowy. Oba zwieńczone są betonowymi zadaszeniami. Obok nich znajduje się szereg pomieszczeń wspólnych dla mieszkańców. Bryła wkomponowana jest w delikatny spadek ulicy, dzięki czemu sprawia wrażenie wnoszącej się nad ziemię. Główna elewacja ma ponad 120 metrów długości i jest w całości przebita dużymi pasmowymi oknami. W budynku znajduje się około stu mieszkań – kawalerek oraz dwu- i trzypokojowych, co czyni z niego jednostkę mieszkalną średniej skali, ale i też największy obiekt mieszkaniowy autorstwa Żórawskiego. Drugi dom to kamienica w Alei Przyjaciół 3, wzniesiona w latach 1937‒38. Jest to jedna z najwybitniejszych realizacji mieszkaniowych przedwojennej Warszawy. Budynek zaprojektowany jest w konstrukcji szkieletowej, jest częściowo osadzony na słupach i ma prawie całkowicie przeszkloną fasadę. Parter, mieszczący hol i nieduże zaplecze techniczne, uformowany jest w miękkie, łukowe formy, komponujące się z zaprojektowaną zielenią dziedzińca. Na płaskim dachu znajduje się taras użytkowy oraz maszynownia wind, którą wieńczy dość spektakularny (i kontrowersyjny na owe czasy) zawinięty betonowy daszek. W środku, na każdej kondygnacji znajdują się cztery mieszkania – dwie luksusowe kawalerki i dwa mieszkania trzypokojowe ze służbówkami (powierzchnia ~80mkw.). Mieszkania, wyróżnia bardzo dokładny i zoptymalizowany rozkład, dający jednocześnie możliwość dowolnej przebudowy i jednoprzestrzennej aranżacji. Budynek o kubaturze około 5800 m3 wyróżnia się bardzo wysoką jakością wykończenia – zarówno materiałowego (ceramika, kamienie) jak i funkcjonalnego – zainstalowano tutaj domofony, markizy nad portfenetrami i windy z wejściem bezpośrednio do mieszkań. Ostatnim ukończonym i oddanym do użytku przed wojną obiektem jest Tor Wyścigów Konnych, otwarty w czerwcu 1939 r. Budowa kompleksu trwała od 1931. Był to największy i najnowocześniejszy obiekt tego typu w Europie. Głównym współprojektantem był Zygmunt Plater-Zyberk we współpracy Janusza Alchimowicza, Tadeusza Giżyckiego i innych. Całość była wielkim założeniem planistycznym, umiejscowionym na obrzeżach miasta, obok planowanej trasy NS. Projekt powstał po objeździe torów konnych w Europie, dzięki czemu zastosowano najnowsze technologie budowlane i możliwe było uniknięcie błędów funkcjonalnych. W ramach tego powstał w miarę jednorodny architektonicznie i krajobrazowo kompleks składający się na budynki trzech Trybun (o różnym poziomie luksusu) mogącymi pomieścić łącznie prawie 13 tysięcy widzów, budynek administracyjny, wieżę ciśnień, siodlarnie, magazyny towarowe, domy mieszkalne i szereg pomniejszych obiektów, wraz z parkingiem na dwa tysiące samochodów. Budynki, które powstały w przeciągu kilku lat reprezentują m.in. skrajny funkcjonalizm, modernistyczny klasycyzm i styl okrętowy. Całość zespołu tworzy bardzo spektakularny efekt, który dzięki nowoczesnym rozwiązaniom nawet dziś robi doskonałe wrażenie na użytkownikach.

14. 15.

9. Dom Wedla na Puławskiej, 1935‒38 10. Mieszkanie 3-pokojowe w Domu Wedla 11. Dom “Feniks”, mieszkanie 3-pokojowe 12. „Szklany Dom” ul. Mickiewicza 36/36. Widok na skrzydło od strony dziedzińca, 1938 13. „Szklany Dom” ul. Mickiewicza 36/36. Widok ogólny, 1938 14. Kamienica w Al. Przyjaciół, stan ok. 1938 15. Kamienica w Al. Przyjaciół, stan obecny 16. Budynek w Alei Przyjaciół. Rzut piętra 17. Reprezentacyjna Trybuna 1. Wyścigi Konne na Służewcu

16.

17.


aktualności ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

WF_091

38

– Warsztaty z projektowania generatywnego i cyfrowej fabrykacji. Fundacja Workshops Factory (WF) stawia sobie za cel promocję i propagowanie cyfrowego paradygmatu we współczesnej architekturze i wzornictwie przemysłowym; kładąc szczególny nacisk na rozumienie procesu projektowego jako zamkniętego i sprzężonego cyklu, który zaczyna się generatywnym bądź parametrycznym modelowaniem, a kończy cyfrową fabrykacją. Jedna z pierwszych inicjatyw organizowanych przez WF (przy współpracy z WAPW) były warsztaty WF_091, które odbyly

się w pierwszy we eke nd kw i e t n i a na Wydziale Architektury Politechniki Warszawskiej. WF_091 rozpoczał się od cyklu wykładów prezentujacych spektrum możliwości generatywnych metod projektowania, proces projektowania jako regulacji przepływu informacji oraz komputerowe wspomagania wytwarzania. Następnie uczestników warsztatów zapoznano ze składnią Visual Basic Script – językiem skryptowym wbudowanym w aplikacje Rhinoceros. Zdecydowana większość uczestników nie posiadała żadnej wcześniejszej wiedzy programistycznej. Jednakże w przeciągu jednego dnia intensywnej pracy byli w stanie opanować Rhino VB scripting

workshop factory Opracował: Krzysztof Górnicki


Wiecej informacji uzyskac można na: www.workshopsfactory.com Bezpośredni kontakt z organizatorami: workshopsfactory@gmail.com

39

na tyle by uzupełnić zaproponowany przez Workshops Factory skrypt o dodatkową procedurę generatywną. Definicja parametrów informujących tę procedurę należała do uczestników. W ten sposób powstały parametryczne meble miejskie uzależnione od wieku, wagi czy wzrostu ich użytkowników. Jednym z parametrów stała się nawet średnica ekranu laptopa osoby korzystającej z siedziska. Ostani dzień warsztatów poświęcony został na produkcję propotypów mebli w skali 1:1. W tym celu wykorzystany został ploter termiczny. Dzięki temu zilustrowano tym samym spektrum zagadnień związanych ze sprzężeniem procedur generatywnych z komputerowym wspomaganiem wytwarzania (CAM). Kolejne warsztaty wkrótce.


krótko o... ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

KLUBU

ODZYSKANIE

40

P

o siedmiu miesiącach starań i wielokrotnych rozmowach z Dziekanem wreszcie zaistniała szansa odzyskania dla studentów WA PW wydziałowego klubu. Udało się doprowadzić do jego opuszczenia przez byłego najemcę. A nie było to wcale proste, bo samorząd podejmował już próby namówienia do tego poprzednie władze. Tym razem nie obyło się bez podjęcia drastycznych kroków – pomimo upłynięcia ważności umowy w październiku zeszłego roku, nie dało się wcześniej nakłonić ani zmusić najemcę do wyprowadzki. Dopiero odcięcie mediów spowodowało jego rezygnację. Mamy szczęście, że nie doszło do wejścia na drogę sądową, bo mogłoby to trwać latami. Oddanie wydziałowego klubu studentom było jednym z podstawowych postulatów, pod którymi podpisał się nowy Dziekan przed wyborami i do realizacji którego się zobowiązał. Zaproponował, aby studenci zmienili go w miejsce codziennych spotkań środowiska akademickiego. Kto lubił Punkt i tamtejsze imprezy może czuć żal, ale to naturalna kolej rzeczy, że takie miejsca znikają i na ich miejsce pojawiają się zawsze nowe. W podziemiach planujemy zorganizować klub akademicki, który codziennie spełniałby funkcję miejsca pracy, spotkań i całego wydziałowego życia. Po remoncie podziemia może stać się jednym z przyjemniejszych miejsc na Naszym Wydziale, dostępnym dla każdego o każdej porze. Wymaga to jednak sporych nakładów finansowych i przychylności wielu władz. Naszym pierwszym celem jest wprowadzenie kontroli dostępu na WA PW, która umożliwi bezpieczniejsze jego funkcjonowanie. Zamknięcie sal poza godzinami zajęć było spowodowane kuriozalnym faktem – ktoś regularnie kradł żarówki energooszczędne. Aby tego uniknąć ideałem byłoby wprowadzenie przy drzwiach wejściowych na Wydział Architektury czytnika elektronicznych legitymacji studenckich. Istnieje szansa, że Klub Architektów będzie otwarty do późnych godzin, dłużej niż obecnie otwarty jest dla studentów wydział, najlepiej przez całą dobę, siedem dni w tygodniu. Wzorem są europejskie wydziały

Felieton: Staś Depowski WRS WA PW architektury, do których studenci mają wstęp o każdej porze dnia i nocy, mogą tam pracować poza godzinami zajęć. Życie studenckie dzieje się właśnie tam, otwarte są też pracownie komputerowe i modelarnie. Odzyskanie i reorganizacja klubu to nie jedyne szanse na przyszłość. Liczymy, że niedługo nasza wydziałowa biblioteka przejdzie gruntowną reformę i elektronizację. Planowane jest także uruchomienie wydziałowej ploterowni przeznaczonej dla studentów, żebyśmy nie byli skazani na ciągłe ekstremalne wydatki. Czekamy wciąż na udostępnienie studentom pomieszczenia na przechowywanie makiet i materiałów do studiowania oraz pracowni komputerowej 109, niezależnie od zainstalowanego tam oprogramowania. Internet jest równie potrzebny – nie można wymagać, aby wszyscy studenci mieli własne laptopy. Zapraszamy wszystkich zainteresowanych studentów na spotkanie i rozmowę jak powinien działać klub i co powinno się w nim znaleźć, czego byśmy sami chcieli. Odbędzie się ono we wtorek 2 czerwca 2009 o godzinie 12:00 w klubie. Jeśli nie znacie innych postulatów studenckich, pod którymi podpisał się Dziekan – odwiedzajcie stronę internetową wydziałowego samorządu: www.arch.pw.edu.pl/samorzad


JUrrASIc PArK w ArABII SAUDYJSKIEJ

T

Felieton: Ola Pawłowska

rudno sobie wyobrazić deszcz w Rijad, mieście polożonym w pólnocnej części Arabii Saudyjskiej, rocznie pada tam mniej niż 15 cm wody. kiedy temperatura wzrasta do 110F nie jest to jeszcze upal, to zaledwie letni dzień. W 2006 roku miasto oglosilo konkurs na ogród botaniczny. Zwycieski projekt spólki biur Barton Willmor i Buro Happold to największy dotychczas planowany obiekt architektoniczny o takim przeznaczeniu. Zabierze odwiedzających na spacer poprzez setki tysięcy lat opowiadając o różnorodności botanicznej tego regionu. Projekt ma być ukończony i otwarty w 2011 roku. Będzie nie tylko botanicznym muzeum roślin ale także spojrzeniem na przyszle możliwości regionu. Projektanci mają nadzieję tym sposobem uczyć odwiedzających o procesach i konsekwencjach kurczenia się zasobów naturalnych, o wplywie dzalalności czlowieka na klimat, a także o korzyściach jakie plyną z ochrony środowiska. Szacowany koszt projektu to 200 milionów dolarów. Ma zajmować teren o powierzchni 20 akrów (to okolo 15 boisk futbolowych). Ksztalt nachodzących na siebie dwóch sierpów wiąże się z symboliką religii muzulmańskiej. Ogród ma być podzielony na 6 części, każda z nich to kolejny okres w dziejach Ziemi rozpoczynając od Devonu, kończąc na Pliocenie, gdy pólwysep arabski porośnięty byl jeszcze bujną roślinnością. Wymarle gatunki prezentowane będą na modelach i przez blisko spokrewnione obecne gatunki. Dodatkowo, po obejrzeniu historycznej części ogrodu, odwiedzający będą mogli przyjrzeć się prognozom na przyszlość. Siódma część ogrodu to tzw. ogród wyborów. Są to dwie ścieżki, dwa modele przyszlości jakie mogą czekć naszą planete. Pierwsza ukazuje to, co stanie się jeśli nie ograniczymy zużycia naturalnych zasobów i będziemy ignorować wzrost wydzielania CO2 do atmosfery. Idąc ta ścieżką będziemy odczuwać wzrost temperatury, a wizualizacje ukażą przeistaczanie się terenów zielonych w stepy i pustynie. na końcu staniemy na platformie ze zwęgloną ziemią. To posępna przyszlość, ale druga ścieżka przedstawia tą optymistyczną wersje. Zobaczymy na niej w jakim kierunku powinniśmy podążać aby ochronić Ziemie. Przedstawia metody pozyskiwania czystej energii i nowe, przyjazne technologie. O korzyściach

przekonamy się obserwując makietę miasta Rijad, która pokaże w jak dużym stopniu czysta energia może zasilić miasto. Ściezka zakonczy się krajobrazem sprzed 1,5 miliona lat, kiedy tereny arabii saudyjskiej byly porośnięte bujną roślinnością. Ogród botaniczny na pustyni to nielatwe zadanie. Mówiąc o samowystarczalności i ekologi jak sprostać zalożeniom projektu? Najtrudniejszym zadaniem bylo to aby utrzymać chlodną temperaturę wewnątrz ogrodu i jednocześnie oszczędzać energię. Odpowiedzią są wysoko rozpięte lukowe dachy z teflonu.Będzie to największa taka konstrukcja na świecie.Wykorzystanie teflonu jako glównego materialu ograniczy doplyw promieni slonecznych i ochroni przed nagrzewaniem. chlodne powietrze będzie utrzymywalo się w niżyszej części ogrodu, a cieplejsze gromadzić się będzie w górnych partiach. Panele sloneczne i lustra mają produkować większość potrzebnej energii na chlodzenie i prace maszyn. Opracowane sa dwie metody. Pierwsza wykorzystuje lustra, które nagrzewają wodę w specjalnym basenie powodując jej parowanie. Para ma napedzać turbinę podlaczoną do generatora prądu. Druga metoda to tradycyjny system paneli slonecznych, który będzie produkowal enrgię w letnie miesiące. Pozyskanie slodkiej i czystej wody bedzie kolejnym wyzwaniem. Projekt zaklada wykorzystanie oczyszczanej wody ze ścieków i wód gruntowych. W najbliższych latach konstrukcja i utrzymanie ogrodu bez wątpienia ujawni nowe problemy z którymi projektanci będą musieli się zmierzyć. Jeśli będzie się to udawać i zastosowane technologie będą dawaly wymierne korzyści, wszyscy na tym skorzystamy.

41

W sercu pustyni powstaje futurystuczny projekt ogrodu botanicznego – odpowiednik angielskiego Eden Project.


projekty studenckie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

PROJEKTY STUDENCKIE 42

Tegoroczna zimowa sesja oddań prac semestralnych obfitowała jak zwykle w duże ilości dobrych projektów. Publikujemy kilka naszym zdaniem najlepszych, wybranych przez kolegium redaktorskie. Jest to subiektywna ocena, niezależna od ocen prowadzących. Mamy nadzieję, że będzie to świeże studenckie spojrzenie na to, nad czym każdy z nas pracuje.Zachęcamy do przejrzenia.

Semestr 1 Kasia Wierzchnicka, semestr 1, wyspa-hotspot; prowadząca: Maria Brykalska – Karłowska; Pracownia Architektury Wnętrz i Form Przemysłowych


Semestr 3 Maciek Abramczyk, semestr 3, projekt stanicy żeglarskiej w Rucianem; prowadzący: mgr inż. arch. Andrzej Nasfeter; Pracownia Architektury Budynków Użyteczności Publicznej pod Katedrą Projektowania Architektonicznego

43


projekty studenckie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Semestr 3

44

Julia Jankowska, semestr 3, projekt stanicy żeglarskiej w Rucianem; prowadzący: mgr inż. arch. Andrzej Nasfeter; Pracownia Architektury Budynków Użyteczności Publicznej pod Katedrą Projektowania Architektonicznego


Semestr 5 Piotrek Janus, semestr 5, projekt zespołu budynków wielorodzinnych przy ulicy Szaserów w Warszawie; prowadzący: mgr inż. arch. Sławomir Kowal; Pracownia Projektowania Architektonicznego Wspomaganego Komputerem

45


projekty studenckie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Semestr 7

46

Aleksandra Borowska, semestr 7, projekt budynku siedziby fundacji Gutek Film; prowadzący: dr inż. arch. Andrzej Ustian oraz mgr inż. arch. Dariusz Hyc; Pracownia Architektury w Kontekście Kulturowym w Zakładzie Mieszkalnictwa i Architektury Krajobrazu


Semestr 7 Wojtek Piwowarczyk, semestr 7, projekt budynku Instytutu Esencji Dźwięku; prowadzący: prof. nzw. dr hab. inż. arch. Stefan Kuryłowicz; Samodzielna Pracownia Architektury Wieloprzestrzennej i Przemysłowej

47


projekty studenckie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Semestr 9

48

Andrzej Zajkowski, semestr 9, projekt budynku siedziby firmy Deutsche Bank; prowadzący arch. Janusz Pachowski; Pracownia Architektury Użyteczności Publicznej pod Katedrą Projektowania Architektonicznego


Semestr 9 Gustaw Dmowski, semestr 9, projekt budynku w zabudowie plombowej na warszawskiej Pradze; prowadzący: dr inż. arch. Jan Słyk; Pracownia Projektowania Architektonicznego Wspomaganego Komputerem pod Katedrą Projektowania Architektonicznego

49


projekty studenckie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Semestr 9

50

Dagmara Czarnecka, semestr 9, projekt urbanistyczny terenu przy ulicy Prądzyńskiego w Warszawie; prowadzący: dr inż. arch. Ewa Pachowska; Pracownia Kompozycji Urbanistycznej Zakładu Podstaw Kształtowania Architektonicznego i Urbanistycznego


Semestr 9 Dorota Nagowska, semestr 9, projekt urbanistyczny centrum usługowo-handlowego na warszawskich Kabatach; prowadząca: dr inż. arch. Katarzyna Pluta; Zakład Projektowania Urbanistycznego

51

Semestr 9


projekty studenckie ARCYTEKTURA nR1 (13) | I/2009

Semestr 11

52

Jan Pawlik, semestr 11, projekt Świątyni Pokoju – Miejsca Sacrum i Pamięci w Warszawie, prowadzący: prof. dr hab. inż. arch. Konrad Kucza-Kuczyński i mgr inż. arch. Anna Wierzbicka; Pracownia Architektury Sakralnej i Monumentalnej pod Katedrą Kształtowania Architektonicznego i Urbanistycznego


Semestr 11 Piotr Straszak, semestr 11, adaptacja budynku dawnej trafostacji miejskiej przy ulicy Mińskiej 36 w Warszawie na klub osiedlowy z restauracją; prowadzący: prof. nzw. dr inż. arch. Stefan Westrych i mgr inż. arch. Jan Mazur; Pracownia Architektury Wnętrz i Form Przemysłowych



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.