ARCYTEKTURA #2/09

Page 1

NIEREGULARNIK STUDENTÓW WYDZIAŁU ARCHITEKTURY POLITECHNIKI WARSZAWSKIEJ

s.4

Moneo

s.20 Koszewski Japonia

nr2

(14) | II/2009

5 zł

s.46

s.34 Centraaa Lachert

s.6 przeARCY projek TEK towali TURĘ śmy bo tak nam się podoba!


Redaktor naczelny: 1. Stasiek Depowski

Redakcja:

2. Zuza Bluszcz, 3. Asia Koszewska, 4. Piotrek Łuszczyński, 5. Grzegorz Mika, 6. Dorota Nagowska, 7. Mateusz Potempski, 8. Michał Rogoziński, 9. Piotrek Zbierajewski

Współpraca

Marysia Kowalska, Dominika Kubieniec, Tomek Olszewski, Piotrek Staszewski, Karol Wawrzyniak

Korespondenci:

Janek Bagiński, Matylda Gąsiorowska, Kasia Górowska, Ania Kotowska, Ania Kozłowska, Monika Niezabitowska, Izabela Rybak

Autorzy opublikowanych projektów:

Piotrek Bień, Julia Biernacka, Jarek Gogłoza, Agnieszka Lecyk, Michał Lipiec, Agnieszka Marach, Piotrek Nowocień, Karolina Ostrowska, Piotr Person, Mateusz Rybak, Renata Pieńkowska, Monika Rychlicka

Opracowani graficzne:

10. Joanna Rzezak, 11. Piotr Karski

Zdjęcia:

12. Piotr Maciaszek

Kontakt:

arcytektura@gmail.com

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12


na wstępie

i c ś e r t is

Sp

ie: stęp Na wdakcji

01 : ursy Konk 02 wetka: Syl 04 owa: Rozm 06 orelacja: Fot 12 owa: Rozm 14 cja: Rela 18 óże: Podr u: wiek I X 20 X riały Mate 26 smus: Era 28 toria: His 34 tko o... Kró 36 tko o... Kró k: 37 adni r o p D– 234 38 m zdaniem: Moi 41 óże: Podr 42 owa: m z o R kie: 6 denc 4 u t s ekty Proj 52 Od re

Od redakcji Drugi numer rozpocznijmy dowcipem opowiadanym

niegdyś każdego roku przez Dziekana Kysiaka w tym

sy nkur ne ko l a u t Ak eo l Mon Rafae

wa C jekto o r p a Grup

okresie: „Wydziałowa wigilia to taki czas kiedy nawet dzie-

No

kani mówią ludzkim głosem” Jeśli to nie poprawiło Wam

jeszcze humoru to polecam wycięcie kalendarza z okładki

Stasiek Depowski

la entra

dyn h Bu zącyc c ń a cT

ię Zwyc

i ubranie obecnego prodziekana w zimowy anzug. Wesołych Świąt i udanej zimowej sesji

nckie stude

ków

na netto su Be r u k n cy ko

z

easa

... rawie

ły żu

ia Japon

ta oła la Dook

e ologi techn e n s ocze Now

entów

Powracamy. Z jednej strony trochę później niż planowaliśmy, z drugiej:

Arcy jest jak wino – warto poczekać, żeby była lepsza. Przez pół roku pod

naszym adresem wpłynęło wiele zarówno pozytywnych jak i krytycznych

uwag, za które serdecznie wszystkim dziękujemy. Właśnie tak duży odzew

po pierwszym numerze był mobilizujący do dalszej pracy i uświadomił Nam,

że należy kontynuować rozpoczętą rzecz, traktującą o nas samych i naszej przy-

szłej profesji. Sześć letnich i jesiennych miesięcy w życiu Wydziału przyniosło kilka

sesji dyplomowych i sukcesy naszych studentów – a wszystko warte opisania, zilustrowania i opublikowania.

Grzegorz Mika

R

pond kores elacje an L Bohd

t acher

o

9w ssa’0

aniu Pozn

ia D Gdyn

Days

esign

my eruje Rend a Studi

b ez b

arier

ota

ac Parin

ki zews

f Kos yszto z r K n zieka

Prod

egląd

prz ywny t k e i Sub

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

1


konkursy

Konkursy Prezentujemy kolejny, subiektywny przegląd konkursów architektonicznych i okołodizajnerskich. Gratulujemy też zajętych w konkursach miejsc studentom naszego wydziału.

Konkurs Wnętrze z oświetleniem

na opracowanie kompleksowego projektu wnętrza począwszy od jego kształtu przestrzennego, materiału i kolorystyki po elementy wyposażenia – meble oraz oświetlenie przy użyciu produktów współczesnego dizajnu.

Termin zgłoszenia udziału: 20 grudnia 2009

Termin składania prac: 27 stycznia 2010

Nagrody:

Nagroda za najlepsze oświetlenie – lampa firmy Foscarini Nagroda za najlepszą aranżację – mebel firmy Vitra

Więcej informacji na http://miasta.gazeta.pl/warszawa/1,982 39,7231034,Regulamin_konkursu_o_nazwie__Wykreuj_Warszawe_.html

Ostateczny termin rejestracji: 12 stycznia 2010

Konkurs Terma Design 2010

na projekt grzejnika łazienkowego – suszarki lub galanterii grzejnikowej, skierowany do projektantów sztuki użytkowej oraz wszystkich, którzy pasjonują się projektowaniem oryginalnych, innowacyjnych produktów.

Nagrody:

Ostateczny termin przesyłania prac: 18 stycznia 2010

Nagrody:

I miejsce: $2000 II miejsce: $1000 III miejsce: $500 Więcej informacji na www.evolo-arch.com

8 000 pln. Autorom najciekawszych projektów Organizator oferuje atrakcyjne nagrody, warsztaty projektowe oraz możliwość podjęcia dalszej współpracy.

Międzynarodowy konkurs FOSTERED: Space for the Homeless Child

3 stycznia 2010 r.

Termin rejestracji i składania prac:

Termin nadsyłania prac do pierwszego etapu:

na architektoniczne rozwiązanie problemu bezdomnych dzieci – kto nimi jest? Uchodźcy, sieroty, ubodzy, opuszczeni…? Jak sprawić by stali się przystosowanymi do życia dorosłymi?

Więcej informacji na www.termadesign.com

15 stycznia 2010

Połącz funkcje wanny i kabiny prysznicowej. Stwórz koncepcję przedmiotu codziennego użytku, który pod względem technologicznym, funkcjonalnym oraz stylistycznym stanowić będzie nowatorskie rozwiązanie, dedykowane użytkownikowi indywidualnemu.

SKEPPERTRADGARDEN

max. 2 plansze wielkości 24x36 cali•w formacie pdf

7000 pln

Nagrody:

dodatkowo:

Nagroda Prorektora ds. Studenckich PK Nagroda Dziekana WA PK Więcej informacji pod numerem telefonu 012 628 20 22 lub pocztą elektroniczną na adres ph@pro.onet.pl

IX edycja konkursu SPA-ART 09/10

Nagroda główna:

Fundacja Pro Artibus, Scherfbeck Society i fińskie miasto Raseborg organizują konkurs na pracę upamiętniającą fińską artystkę Helene Schjerfbeck (1862‒1946). Praca ma stanąć w parku nad morską zatoką, musi wytrzymać ekstremalne warunki pogodowe – od -25 do + 25 stopni.

Termin nadsyłania zgłoszeń:

Pula nagród wynosi 30 tysięcy euro.

22 grudnia 2009

Termin nadsyłania projektów: 12 kwietnia 2010

Termin nadsyłania prac: 15 stycznia 2010

Więcej informacji na www.proartibus.fi/english/schjerfbeck_en

Więcej informacji na www.spa-art.pl

Konkurs „Wykreuj Warszawę”

„Wymyśl swoje miejsce w Warszawie” konkurs w celu wyłonienia pomysłów artystycznych na rok 2016, które mogą zostać włączone do aplikacji Miasta do tytułu Europejskiej Stolicy Kultury 2016.

Termin nadsyłania projektów: 15 grudnia 2009

Nagrody:

Pierwsza Nagroda – 50 000 pln 9 nagród rzeczowych o łącznej wartości 18500 pln.

2

do 17 listopada – $60 później – $85

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

Konkurs eVolo – 2010 Skyscraper Competition

na projekt innowacyjnego drapacza chmur, budującego relacje z otoczeniem, miejskim życiem i miejską społecznością; ekologicznego i będącego w zgodzie z urbanistyką miasta, przy użyciu nowoczesnych materiałów, technologii i estetyki. Lokalizacja, program i wielkość – dowolne. Preferowane multidyscyplinarne grupy studentów, architektów, inżynierów i projektantów różnych branż. Akceptowane też zgłoszenia indywidualne.

Opłata rejestracyjna:

Forma prac:

Opłata rejestracyjna:

$44 lub $26 (wczesna rejestracja)

Nagrody:

1 miejsce – $500 2 miejsce – $250 3 miejsce – $100 Więcej informacji na www.sociodesignfoundation.org

Konkurs Kuchnie z pasją!

na projekt kuchni marzeń, wykorzystujący produkty firmy Deante.

Ostateczny termin przesyłania prac: 15 stycznia 2010

Nagrody:

1 miejsce – 4000 pln 2 miejsce – 2000 pln 3 miejsce – 1000 pln

Dodatkowo dla wszystkich trzech laureatów:

bateria kuchenna Mesteno firmy Deante, roczna prenumerata magazynów Świata Łazienek i Kuchni oraz Salon i Sypialnia oraz jednodniowe szkolenie dotyczące zagadnień CAD dla 3 osób z zespołu projektowego organizowane przez firmę CAD Projekt K&A s.c. Więcej informacji na: www.deante.pl/?id=889


Konkurs artystyczny Sztuka w kropki – Termo Organika

adresowany do twórców wszystkich dziedzin sztuki (profesjonalistów jak i amatorów). Rywalizować będą ze sobą prace reprezentujące różne artystyczne kierunki. Jedynym wymogiem jest wyeksponowany motyw czarnych kropek.

Ostateczny termin:

Termin rejestracji drogą pocztową: 15 lutego 2010

Termin nadsyłania prac w I etapie drogą e-mail: 15 marca 2010

Termin nadsyłania prac w II etapie (makieta) Nagrody:

Nagrody:

I miejsce: 12.000 pln Łączna pula nagród: 23.000 pln Więcej informacji na www.sztukawkropki-termoorganika.pl

Więcej informacji na stronie http://acbhm.org/

Konkurs na logo promocyjne miasta Wąbrzeźno

Festiwal HOŻARTY 2010 – Święto Sztuki

Urząd Miejski Gminy Miejskiej Wąbrzeźno ogłasza konkurs na logo promocyjne miasta. Konkurs ma charakter otwarty i adresowany jest do wszystkich, a w szczególności do osób zawodowo lub amatorsko zajmujących się działalnością plastyczną ukierunkowaną na działania marketingowe. Każdy uczestnik może złożyć maksymalnie 3 projekty, spełniające warunki zawarte w Regulaminie konkursu, wraz z poprawnie wypełnioną Kartą zgłoszenia.

Ostateczny termin przesyłania prac: 28 lutego 2010

Forma prac:

wydruki A3 lub A4 oraz pliki na płycie CD

Nagroda:

rzeczowa o wartości około 2000 pln Więcej informacji na www.wabrzezno.com

A fresh look at 20th century architectural heritage

Międzynarodowy konkurs UIA dla studentów architektury na model cyfrowy jednej z najwybitniejszych realizacji architektonicznych XX wieku w oparciu o oprogramowanie firmy Autodesk w dwóch kategoriach: Panoramic Imaging lub Image-Based-Modeling. Prestiż ani sława budynku nie powinny być decydującym kryterium jego wyboru.

Ostateczny termin rejestracji: 26 marca 2010

Opłata rejestracyjna:

20€ (zgłoszenia indywidualne) 60€ (zgłoszenia grupowe)

Ostateczny termin przesyłania prac: 26 kwietnia 2010

Nagrody:

dwie Główne Nagrody 3000€ dwie nagrody dodatkowe 1000€ Więcej informacji na www.3d20th.archi.fr/presentation.php

Atlantic City Boardwalk Holocaust Memorial

dwuetapowy konkurs realizacyjny na projekt pawilonu, zlokalizowanego na nadmorskim bulwarze w Atlantic City (New Jersey), upamiętniającego wydarzenia i ofiary Holocaustu.

Więcej informacji na www.akademiasztukaterii.pl

15 czerwca 2010

Główna Nagroda – zaproszenie do negocjacji realizacyjnych oraz 25 000$. 6 do 10 prac zakwalifikowanych do II-ego etapu zostanie uhonorowane kwotą po 2.500$ w celu realizacji makiety.

15 lutego 2010

najnowsze projekty budynków lub wnętrz z wykorzystaniem elementów architektonicznych nmc, dostępnych w ofercie handlowej firmy Aniro, dystrybutora dekoracji nmc w Polsce.

Organizatorzy święta ulicy Hożej szukają artystów, którzy mają ochotę wziąć udział w imprezie. Tematem przyszłorocznej imprezy są emocje i umiejętność ich wyrażania. Do wykorzystania jest przestrzeń miejska – witryny, bramy, trawniki, ściany kamiennic. Organizatorzy zastrzegają sobie moźliwość selekcji zgłoszeń.

Termin imprezy:

24 kwietnia 2010 roku.

Zgłoszenia wysyłajcie na adres: kasiawyrozebska@gmail.com

Schindler Award 2010

Ideowy konkurs studencki na zagospodarowanie terenu Letnich Igrzysk Olimpijskich 1936 w Berlinie. Temat przewodni: Access for All. Konkurs otwarty dla studentów ostatniego roku studiów I stopnia oraz studentów studiów magisterskich uczelni europejskich.

GRATULACJE

Szczepan Wroński, Wojciech Conder, Zuzanna Bujacz, Jan Jaworski, Kuba Kupikowski i Grzegorz Sławiński

(grupa projektowa młodych absolwentów WAPW) zdobyli pierwszą nagrodę w międzynarodowym konkursie na koncepcję Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie. Zespół zostanie zaproszony do negocjacji zlecenia projektów realizacyjnych..

Ostateczny termin składania prac: 30 lipca 2010

Więcej informacji na www.schindleraward.com

telefonART festiwal

to przegląd filmów, nakręconych telefonem komórkowym, skierowany do wszystkich, którzy posiadają telefon komórkowy z funkcją nagrywania plików video i chcą spróbować swoich sił w świecie filmu. Filmy powinny bazować na rejestracji rzeczywistości (dokumenty” ) i nie powinny być dłuższe niż trzy minuty. Filmy może nadesłać każdy, bez względu na wiek i miejsce zamieszkania.

Nagrody:

Nadesłane filmy prezentowane będą na stronie www.telefon.art.pl, najlepsze na stronach Polskiego Radia Szczecin i miejsca sztuki OFFicyna, a najlepsze z najlepszych na prestiżowym 18. Europejskim Festiwalu Filmów Dokumentalnych dokumentART.

Marek Rytych, Krzysztof Kryska, Małgorzata Piotrowska, Karol Pasternak i Radek Tabor (grupa studen-

tów WAPW ) zajęli trzecie miejsce w prestiżowym międzynarodowym konkursie na projekt budowy korytarza łączącego USA i Rosję w rejonie cieśniny Beringa.

Więcej informacji na www.telefon.art.pl

Konkurs SZTUKAteria w PRZESTRZENI! przeznaczony dla studentów – prześlij swoje

Gratulujemy sobie wydania drugiego numeru Arcytektury. W końcu... ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

3


sylwetka

Muzeum Romańskie, oddział Muzeum Narodowego w Meridzie

tekst: stasiek depowski

K

iedy usłyszałem, że jest szansa na zorganizowanie na WAPW wykładu jednej z międzynarodowych ikon dwudziestowiecznej architektury, Rafaela Moneo, pomyślałem, że to żart. Patrząc jednak z punkt u w i d z e n i a ś w i at a jesteśmy przecież największym wydziałem architektury uniwersytetu technicznego jednej z europejskich stolic. W dodatku z prawie stuletnią tradycją. Myślę, że zaproszenie z taką argumentacją przyjąłby niejeden światowej sławy architekt (oczywiście pod warun-

4

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

kiem nienagannej organizacji). Dla studentów WAPW, przyzwyczajonych do niedoskonałości tej szkoły, może wydawać się to śmieszne. Ja jednak wierzę i liczę na to, że ten wykład zapoczątkuje w Warszawie serię wykładów znanych na świecie architektów. I to tych z pierwszej ligi, ze ścisłej czołówki światowej, do której należy w moim pojęciu jest José Rafael Moneo Vallés, laureat Nagrody Pritzkera sprzed trzynastu lat oraz Nagrody Miesa van der Rohe 2001. Po ukończeniu Akademii Technicznej Architektury w Madrycie pracował w Danii u Jørna Utzona, bezpośredniego spadkobiercy Miesa van der Rohe czy LeCorbusiera. Za fundament swojej kariery uważa dwuletni pobyt

we Włoszech, gdzie podróżował studiując architekturę. Po zrobieniu doktoratu założył własną pracownię projektową. Wykładał w Madrycie, a w latach osiemdziesiątych został profesorem oraz dziekanem na Harvardzie. W swojej książce Moneo napisał: „Architektura jest przypisana do działki. Powinna być trafna to znaczy związana z otoczeniem. Zrozumienie jakie są jego właściwości i w jaki sposób się przejawiają, powinno być pier wszym obowiązkiem architekta – jeszcze przed rozpoczęciem prac nad budynkiem”. Wydaje mi się, że jest postacią, która w pełni zasługuje na prawo wypowiadania takich słów i przekonał już o tym niejednym swoim projektem.

Rafael Moneo za jeden z najważniejszych w swojej karierze uważa dwuletni pobyt we Włoszech, gdzie podróżował studiując architekturę.

Fragment werdyktu jury Nagrody Pritzkera z 1996 roku: Rafael Moneo jest wielkiej rangi architektem. Jego projekty mają niewiarygodny ładunek idei oraz pomysłów, które są filtrowane przez sito położenia, celu, formy, klimatu i innych uwarunkowań. W rezultacie wszystkie jego budynki są unikalne, ale jednocześnie rzadko są rozpoznawalne jako pochodzące spod tej samej ręki. W twórczości Moneo są motywy starożytne (Muzeum Sztuki Romańskiej w Meridzie), które jest jednym z najlepszych jego dokonań i minimalistyczne (pomnik w San Sebastian – dwa półprzeźroczyste sześciany). Pomiędzy tymi dwoma ekstremami rozciągają się nieograniczone wariacje różnych budowli, od rezydencji i apartamentów, poprzez muzea sztuki, stacje kolejowe, lotniska, fabryki, hotele i budynki biurowe. Każdy z projektów ma ponadczasową jakość, która jest dowodem talentu widocznego od pierwszego konceptu do ostatniego detalu ukończonego budynku. Zrealizowanie budowli jest dla niego sprawą najwyższej wagi. Moneo wierzy w budowanie, w rzeczywistość, która jest dużo bardziej skomplikowana niż czysta wyobraźnia architekta. Uważa, że materiał i technika są równie ważne jak wizja architekta i są integralną częścią tworzenia architektury.


fot: rngel rollón, neva micheva, andreas praefcke,

Świetlik w nowej części Muzeum Prado, Madryt

Kursaal siedziba Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w San Sebastian

Katedra rzymskokatolicka w Los Angeles

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

5


rozmowa

Życie w zachwycie Małgorzata Kuciewicz, Jakub Szczęsny i Krzysztof Banaszewski zaczęli współpracować jeszcze przed ukończeniem studiów, pracując nad organizacją Easy w 1995 w Zamościu oraz współtworząc pracownię dyplomową z grupą przyjaciół w 2000 roku. Po pierwszym nagrodzonym konkursie stworzyli centralę. Zajmują się wszystkim, co związane z projektowaniem przestrzeni – od mebli i wnętrz do architektury i urbanistyki. Sami siebie nie nazywają architektami, lecz synchronizatorami. rozmawiali: marysia kowalska i stasiek depowski portrety: piotrek maciaszek

Kuba Szczęsny – artystyczna dusza, twórca między innymi instalacji w Jaffie i platformy na Wiśle


Spotykamy się z Gosią Kuciewicz, Kubą Szczęsnym i jego synem Luckiem w kawiarni przy Chłodnej 25, kilka dni po wyprowadzce z pracowni na ulicy Burakowskiej. Stasiek Depowski: Niedawno zmieniliście siedzibę. Jak po przeprowadzce? Kuba Szczęsny: Lepiej. Nie ma grzyba na ścianie. Byliśmy na Burakowskiej 2 lata, ale tam było za zimno i wilgotno – dla Fungusa warunki idealne, ale my właściwie przez całą zimę musieliśmy się spotykać gdzie indziej. Nie było sensu inwestować w remont.

Marysia Kowalska: Ciężkie warunki pracy... To dlatego w Warszawie jest bardzo mało młodych pracowni?

Gosia Kuciewicz: Jest coraz więcej! 390, WWA, Projektor… Niestety mnóstwo młodych idzie od razu do dużych biur. K: To nie kwestia Warszawy, czy umownego podziału na miasta... Wszędzie są fantastyczni ludzie. Działamy w świecie. Robię teraz projekt w Białymstoku, zrobiłem dwa we Wrocławiu, w Krakowie, w Bieruniu.. Nie ma miast, jako osobnych pojęć. Problemem jest to, że architekci odczuwają przymus budowania, i chcą za wszelką cenę i szybko budować, a do tego najchętniej DUŻE obiekty. Za wszelką cenę mieć spełnienie, orgazm! Wchodzą w konsumpcyjną logikę. Nigdy nie jesteś dostatecznie zadowolony z tego co konsumujesz, bo to nigdy nie jest dostatecznie dobre. Przez jakiś czas posiłkujesz się pieniędzmi, które zarabiasz. Zaczynasz się ścigać na pieniądze. Ale do tego są lepsze zawody. Jesteś zaprogramowany, żeby chodzić na trzynaste piętro Pałacu Kultury do urzędniczki z Wydziału Architektury. Pójdziesz do pani Jadzi albo do pani Irenki. Oj, dzisiaj pani Jadzia jest chora to będzie trochę trudniej warunki zabudowy uzyskać. W tej logice żyje większość kadry Wydziału Architektury. Spójrzcie na nas – ile rzeczy zrobiliśmy w Warszawie? Mało: Ohel, Stacja Powiśle, pawilon RedBulla, kilka mieszkań. Ale jakoś żyjemy. Robimy fajne projekty, bierzemy udział w konkursach, zaczynamy kilka budów niewielkich, mniej lub bardziej eksperymentalnych obiektów. Budowanie nie jest najważniejsze. Jest efektem myślenia, które jest najważniejsze. Czasem efektem będzie performatywne wydarzenie, czasem artykuł, czasem książka, czasem wystawa, czasem rzecz wybudowana.

M: To jak się przebić?

K: Nie jestem chętny do dawania dobrych rad. G: Trzeba być aktywnym. K: A propos: teraz na stronie mamy zdjęcia burmistrza Tel-Awiwu, który wsadza głowę do naszej instalacji PCHECHONG w trakcie biennale. Dlaczego to było możliwe? Dlatego, że z głupia frant podszedłem do niego – a nikt nie chciał podejść, wszyscy się bali, wszędzie Mosad i ogólne zastraszenie ilością polityków na jednym metrze kwadratowym – i powiedziałem „Ej, ty jesteś burmistrzem?”, on powiedział „tak”, „no to chodź, zobaczysz fajna instalację”. Wszedł do środka i „ooooo... zima...”. Nie chodzi o to, jakim jestem gierojem, tylko o przywilej pozostawania, przynajmniej częściowo, człowiekiem z zewnątrz. G: Trzeba działać i kontakty się same porobią. Jak ktoś jest aktywny to ludzie do niego przychodzą.

SOFTBOX miękkie sciany małego mieszkania na Mokotowie, a wewnątrz HARDBOX z odzyskanych drewnianych drzwiczek mebli po babci właściciela.

Najpierw jest tak, że ktoś cię zapyta o budę dla psa, potem o coś większego i powoli to się rozwija. Można w tym czasie pracować w jakimś dużym biurze…

S: …ale wam nie było to potrzebne?

G: Nie. Na początku przez 3 lata robiliśmy wyłącznie konkursy architektoniczne, żadnych innych tematów. Praktycznie każdy był wygrany. A potem robiliśmy ich coraz mniej, bo było coraz mniej czasu. K: Przede wszystkim trzeba mieć odpowiednie podejście. Fantastyczna głowa to pierwsza możliwość. Druga – mieć bogatą żonę albo bogatych rodziców. To jest bardzo częste. Trzecia możliwość jeśli chodzi o komercyjny sukces w architekturze: mieć wujka, który jest szefem firmy budowlanej.

S: To którym typem jesteście Wy?

K: Niestety... żadne z nas nie śmierdziało kasą. Lucek Szczęsny: Nie można mówić kasą! K: Ok...groszem. My dużo zawdzięczamy temu, że na 5 lat „przytuliliśmy się” do pracowni mojego ojca, który również służył nam radą i pomocą techniczną, a to już dużo... Ale przede wszystkim trzeba mieć w sobie treść. Jak jej nie masz, to w najlepszym wypadku robisz komercyjne rzeczy: okienka, domeczki, biurowczyczki. Dlaczego treść jest tak ważna? Bo ludzie potrzebują treści, którą mogą się napełnić, tak samo, jak potrzebują chatek, żeby im na główki nie padało. Przeczytać książkę, zobaczyć film,

zobaczyć architekturę… albo wziąć udział w wydarzeniu przestrzennym, które ich wzbogaci wewnętrznie. Architekt jak reżyser filmowy jest amatorem, który musi znać dużo różnych rzeczy i umieć je spinać. Na drodze do możliwości tworzenia i uzewnętrzniania treści stoi często samo życie: za wcześnie podejmujemy się „dorosłych” odpowiedzialności i wchodzimy w automatyczną logikę kredytobiorcy. Przedwcześnie zgadzamy się na uprzeciętnienie swojego życia.

Budowanie nie jest najważniejsze. Jest efektem myślenia, które jest najważniejsze. Czasem efektem będzie performatywne wydarzenie, czasem artykuł, czasem książka, czasem wystawa, czasem rzecz wybudowana

&

Problemem jest to, że architekci odczuwają przymus budowania – za wszelką cenę chcą zbudować. Za wszelką cenę mieć orgazm! arcYteKtUra nr2 (14) | II/2009

7


Gosia Kuciewicz tańczy breakdance. Stale współpracuje z OSSA.

8

arcYteKtUra nr2 (14) | II/2009


fot: maeriały centrali

Nie dostałem z domu takiego przymusu, że pieniądze są najważniejsze w życiu. Moi rodzice są przeciętnymi polskimi inteligentami, dla których zawsze najważniejsze było to, żeby biblioteka była pełna fajnych książek

W efekcie tylko elita jeździ na studia za granicę i może sobie pozwolić na długie bycie „niepoważnym”. Ale to powoduje, że jest w stanie oferować ciekawe treści.

słuszna formuła. To powinna być jedna wielka pracownia architektoniczna. Nie chodzi tylko o kadrę. Dobrą metodą jest wymiana prowadzących – przyjeżdżają znane nazwiska z całego świata. W Warszawie jest sporo dobrych wykładów, ale tylko w Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

K: Tak. Jak nastąpi wymiana pokoleń, w tym pokolenia wciąż „straszącego” na polskich wydziałach architektury.

G: Nie ma tu takiego miejsca. Nasz Wydział Architektury nie prowadzi żadnej polityki wykładów gościnnych. Studenci powinni wiedzieć, że mogą wyjechać za granicę i potem bardzo łatwo tutaj wrócić. Na szczęście coraz więcej ludzi świadomie wybiera szkoły za granicą.

S: Ale teraz wszyscy jeżdżą za granicę – wróżycie w ys o k i p oz i om architektury za lat dwadzieścia?

S: A jak oceniacie kadrę warszawskiego Wydziału Architektury? Macie jakieś autorytety?

K: Chyba nie… G: Ja akurat miałam przyjemność trafić na kilku dobrych prowadzących: mnie uczył Marcin Sadowski z JEMSów, Krzysztof Jaraczewski, który można powiedzieć, że jest moim autorytetem. Hmmm… <śmiech>

S: …koniec autorytetów?

G:Chyba tak. Ale wbrew pozorom cenię sobie także zajęcia z Kuryłowiczem, warto poznać jak on myśli o pewnych rzeczach…

M: Macie swoją wizję jak powinny wyglądać studia architektury?

G: Patrząc na zachodnie uczelnie wydaje mi się, że studio – wszyscy pracują na uczelni – to jedynie

S: I to jest miejsce architektonicznie kulturotwórcze w Warszawie?

S: A chciałabyś uczyć kiedyś ludzi architektury?

G: Tylko poprzez warsztaty tak jak OSSA, z którą współpracuję. Poprzez dialog mogę wpływać na ludzi… A trzeba być bardzo aktywnym zawodowo, żeby uczyć na wydziale.

M: Jakie są wasze główne cele?

G: Życie w zachwycie! K:Życie pełną gębą… L: Tato, miałeś nie mówić: „gębą” ! K: Dobrze Lucku, ...buzią. Żyć w oniemieniu, że robimy coś wspaniałego i bierzemy udział w czymś wspaniałym, nasze głowy wybuchają nowymi pomysłami. Na pewno naszym celem

(3)

nie jest posiadanie żony w futrze i ferrari. G: A ja tam bym mogła mieć… K:Chciałabyś mieć taka żonę? Dla mnie pieniądze są wtórne. Nie dostałem z domu takiego przymusu, że pieniądze są najważniejsze w życiu. Moi rodzice są przeciętnymi polskimi inteligentami, dla których zawsze najważniejsze było to, żeby biblioteka była pełna fajnych książek. G: Frajda z dobrego pomysłu jest bardzo wielka. Jego realizacja najbardziej cieszy. Natomiast męka pracy z klientem tylko dla pieniędzy jest okropna. Wtedy człowiek nienawidzi architektury. K: I nienawidzi siebie, bo się prostytuuje. Oddaje się za pieniądze. G: Znamy oba te uczucia i po prostu wiemy jak to jest. Pracując nad rzeczami, których nie chcemy robić, mam moralniaka, że to jest stracony czas.

S: Wstydzicie się czegoś, co zaprojektowaliście?

G: Nie. Chodzi mi o jakieś tematy wnętrzarskie, które wydawały się ciekawsze i były obcinane. Myślisz wtedy: „Straciłam 15 miesięcy swojego życia. Po co?” K :Przeżywanie życia przede wszystkim. Chcemy żyć pełną gębą! L: Znowu to powiedziałeś!

S: Co czujecie jak przegracie konkurs? WYSPA.SYNCHRONIZACJA to pływająca platforma oczyszczająca wodę z Wisły pompowaną siłą mięśni osób ćwiczących na urządzeniach treningowych.

arcYteKtUra nr2 (14) | II/2009

9


Krzysiek Banaszewski na klatce schodowej w nowej siedzibie Centrali

10

arcYteKtUra nr2 (14) | II/2009


Kiedy w ciemnej przestrzeni przejścia pod estakadą Trasy Łazienkowskiej pojawia się przechodzień, kolorowe świetlówki rozbłyskają w zaprojektowanych sekwencjach i rozświetlają teren.

K: Różnie. Czasem poczucie, że nasz projekt był lepszy. Ale nie zawsze – np. Teatr Nowy. Zwycięska praca była podobna do naszej, ale miała coś, czego my nie mieliśmy.

S: Jak oceniacie sprawiedliwość polskich konkursów architektonicznych?

K: Różnie, mamy w ostatnich latach kilka skandalicznych przykładów, ale chyba w większości nie jest źle, choć pracując przy organizacji konkursów, mam wrażenie, że wojna odbywa się często również za kulisami, nie tylko „na deskach kreślarskich”... G: Nie wierzę w łapówkarskie układy. Bardzo często słychać wcześniej przed danym konkursem, że coś jest nie tak. K: W niektórych konkursach w ogóle nie braliśmy udziału po tym jak dostaliśmy cynk, że są jakieś tarcia. Na przykład Arkady Kubickiego. Jak warunki są dziwnie dokładnie opisane to znaczy, że ktoś ten konkurs już wygrał.

S: Taki architekt nie jest Twoim autorytetem?

K: Absolutnie nie jest! A jaki mieć stosunek do szanowanego pana architekta, który będąc szefem jury w danym konkursie zostaje ostatecznie realizatorem zlecenia, co do którego miał być obiektywnym sędzią? Środowisko warszawskich architektów, do którego się czasem odwołujecie, okazuje się wielką magmą prywatnych interesów. Dlatego nie bierzemy w tym udziału.

M: Macie jakieś marzenia?

K:Chcemy być wiecznie młodzi. Moment kiedy zaczynasz zauważać, ze powtarzasz własne myśli szukając coraz bardziej efektywnych procedur działania, efektywności twojego biura jest momentem, w którym zaczyna się twoja mentalna starość. To jest model promowany przez kapitalizm – efektywność, optymalizacja nakładu energii..

M: Jesteście przeciwko temu?

K: My jesteśmy na pozycji, którą opisuje zdanie powiedziane ustami Shigeru Bana: „Jestem zawsze niedopłacony, bo zawsze jestem nastawiony na eksperyment. Za eksperyment nikt nie płaci.” Gdybym miał jak amerykański architekt przepisywać to na godziny pracy, byłaby to wielka finansowa katastrofa. My chcemy za każdym razem eksperymentować, nie chcemy się powtarzać. Żyć tak jakby to był pierwszy dzień naszego życia. G: Ale czuje się jednak mądrzejsza.. K: Dzięki Bogu! Jakoś jednak tę wiedzę kumulujesz!

M: Robicie projekty bardziej dla własnej

satysfakcji czy zależy Wam na odczuciach widza, który ogląda Wasz budynek?

K: Kolejne słowo, jakie musimy skreślić z naszego słownika to „budynek”. Przed chwilą postawiliśmy w Jaffie, a teraz na biennale w Tel-Awiwie urządzenie, do którego ludzie wkładają głowy i oglądają polską zimę. Nie jest to budynek tylko urządzenie do odczuwania. Przeciętny Izraelczyk albo Palestyńczyk może odczuć coś,

Moment kiedy zaczynasz zauważać, ze powtarzasz własne myśli szukając coraz bardziej efektywnych procedur działania, jest momentem, w którym zaczyna się twoja mentalna starość. [...] My chcemy być wiecznie młodzi. Żyć tak jakby był to pierwszy dzień naszego życia co jest dla niego egzotyczne – powiew zimnej Europy. Ludzie wychodzą stamtąd zachwyceni! Tak, jak z żadnego nowego „fajnego” warszawskiego budynku.

S: Jakie macie teraz plany?

K: Milion planów… G: Ja chcę pojechać do Kanady, raz samochodem, raz samolotem… K: To ja chcę wejść na Górę Store Heften niedaleko Dale w Norwegii.

S: A architektonicznie?

K: Chcę postawić moją Wyspę Ekologiczną na Wiśle [ książka na temat projektu wydana przez Bęc Zmianę właśnie się ukazała – red.]. Chcę zrobić prototyp maszyny odsalającej wodę z Morza Śródziemnego; Projekt na temat fikcji filmowej z reżyserem Łukaszem Barczykiem, dom w Podkowie Leśnej poprzerastany drzewami – żadnego nie wycinamy, oraz najwęższy dom w Polsce (mogę jedynie zdradzić, że znajdzie się w Warszawie). W ogóle małe wąskie rzeczy mnie interesują; właśnie zaczynamy budowę domu na 9-metrowej działce w Wilanowie i koncepcję dla jeszcze węższego domostwa na Siekierkach. Mam chyba kompleks Ursynowa, na którym się wychowałem…<śmiech>. Dużo rzeczy się dzieje, jest dużo podróżowania. Właśnie skończyłem stałą instalację Polish Spring w Palestynie, otwieram tam następny obiekt w grudniu, biorę udział w programie rezydencjonalnym w Norwegii [Rooted Design for Routed Living – red.] i w Bat Yam w Izraelu. Tryb mało architektoniczny… Jestem w jury na Orange Warsaw Festiwal…

S: Gosiu, a Ty nad czym teraz pracujesz? G: Ja mam teraz wakacje. Jeden większy projekt na Mazurach, ale nie o wszystkim możemy mówić. Chciałabym zrobić niedługo konkurs na Plac Trzech Krzyży. K: Fantastyczne w naszym życiu jest to, że nie jesteśmy w terrorze ekonomiczno-komercyjnym. Chyba, że Gosia urodzi siedmioraczki to będzie musiała dorabiać…

S: Wszystkie będą architektami? Będziesz namawiał swojego syna Lucka na bycie architektem?

K: Może skończyć te studia, ale nie w Polsce, a chyba dla szerokości jego horyzontów byłoby lepiej, żeby nie był w tym kraju architektem. Architekci to nudziarze… <śmiech>

arcYteKtUra nr2 (14) | II/2009

11


fotorelacja

Noc Tańczących Budynków 2 października 2009 w Pałacu Zamoyskich, warszawskiej siedzibie SARP odbył się bal nawiązujący do słynnych wydarzeń towarzyskich jak nowojorska Fête Moderne – a Fantasie in Flame and Silver, zorganizowana w 1931 roku przez Society of Beaux Arts Architects, gdzie architekci bawili się w kostiumach nawiązujących do zaprojektowanych przez nich obiektów. Bal nawiązywał również do karnawałowych Bali Młodej Architektury, jakie odbywały się na WAPW w latach 20. i 30. minionego wieku. Zebrana przez organizatora kwota z wejściówek na bal została przeznaczona na renowację neonu modernistycznego dworca Warszawa Powiśle. Noc tańczących budynków przyciągnęła środowisko warszawskich architektów, w tym również naszych prowadzących. Wśród gości byli m.in. Marek Budzyński, Magdalena Staniszkis, Stefan Kuryłowicz, Jerzy Grochulski czy Christian Kerez. Jury – Krzysztof Mycielski, Grzegorz Piątek i Grzegorz Stiasny – wybrało najlepsze kostiumy balowe. I nagrodę otrzymał dr Aleksander Chylak, do nagrody nominowani byli również między innymi profesor Marek Budzyński czy doktor Jerzy Grochulski. tekst: stasiek depowski 1.

12

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009


2.

3.

5.

4.

1. Dariusz Hyc przebrany za latarnię warszawskiego Pasażu Wiecha 2. Prof. Stefan Kuryłowicz jako pogromca architektury 3. Dr Aleksander Chylak w płaszczu zaprojektowanym przez córkę obrazującym niezrealizowany od lat plan miejscowy dla warszawskiej Woli – przyczynę jego frustracji – I nagroda za najlepsze przebranie 4. Grzegorz Stiasny 5. Prof. Marek Budzyński z żoną Krystyną, partnerem w ostatnich projektach pracowni BBK owinięty girlandami winorośli Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego 6. Dr Jerzy Grochulski, prezes SARP w kulminacyjnym momencie balu zdominował salę obszernym kostiumem latarni morskiej na Helu Zdjęcia opublikowane dzięki uprzejmości miesięcznika Architektura-murator – organizatora balu. Pełna relacja z balu w nr 12/2009 Architektury-murator – organizatora balu.

6.

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

13


rozmowa

Różnorodność to nasza siła! rozmawiali: dorota nagowska i grzegorz mika zdjęcia: piotr maciaszek

Od lewej stoją: Jakub Kalinowski, Grzegorz Woronowicz, Piotr Kuś i Krzysztof Rewski

Młodzi polscy projektanci, studenci WAPW, zwyciężyli w międzynarodowym konkursie Designing In Teheran organizowanym przez firmę Benetton. Ich nazwiska wraz z projek-tem pojawiły się na kilkunastu wiodących serwisach internetowych poświęconych architekturze i designowi, w Polsce i na świecie. Jakub Kalinowski, Piotr Kuś, Krzysztof Rewski i Grzegorz Woronowicz opowiadają o niełatwej pracy zespołowej i swoich planach na przyszłość. Gratulujemy! Jak zapamiętaliście Wasze „5 minut” kiedy dowiedzieliście się o sukcesie? GW: Myśleliśmy, że to błąd na stronie. Nie wierzyliśmy, że to w ogóle możliwe.

Mieliś cie ok azj ę sp otk ać się 14

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

z jurorami konkursu? Odile Decq, Cino Zucchi czy designer Makio Hasuike to niemałe sławy europejskiej architektury.

GW: Osobiście spotkałem tylko jednego z jurorów, Portugalczyka Luisa Pereira Miguel’a. Poza tym, mieliśmy też kontakt mailowy z przewodniczącym jury – Cino Zucchim. Właściwie to ja pierwszy do niego napisałem. Pytałem o termin wypłacenia nagrody, bo przez długi czas po ogłoszeniu wyników nie dostawaliśmy na ten temat żadnych informacji.

A jak wygrana w konkursie odbiła się po korytarzach WAPW? Przyjmowaliście

gratulacje od profesorów i wykładowców czy tylko od kolegów?

KR: Gratulowali nam głównie znajomi z wydziału. Ze strony prowadzących reakcja była znacznie słabsza. Zaczepił nas pan Paweł Grodzicki i prowadzący z Pracowni Projektowania Wspomaganego Komputerem. GW: I mój promotor Jacek Wciślak. Według mnie grono profesorskie wydziału jest dość słabo zorientowane w bieżących konkursach. Tylko studenci, w większości, kojarzyli hasło „Teheran”.

Dlaczego wybraliście akurat ten temat? G W: S p o t k a l i ś my s i ę r a z we czwórkę i przeglądaliśmy


różne konkursy… KR: …tu była wysoka nagroda. [śmiech]

Jak wygrywa się konkurs? Co było Waszym kluczem do sukcesu?

GW: Postawiliśmy na czystą ideę i czysty przekaz. KR: Kiedy konkuruje się z tysiącem prac, trzeba mieć też trochę szczęścia. PK: My w ogóle nie zakładaliśmy, że wygramy. Dlatego projektowaliśmy bez żadnego stresu. Robiliśmy konkurs, żeby się czegoś nauczyć i popracować w drużynie, zobaczyć jak nam wyjdzie wspólne działanie. Mieliśmy „otwartą głowę” – wszystko wymyślaliśmy na luzie i z dużym poczuciem humoru.

A jak wyglądała praca w grupie?

[śmiech] GW: Pożarliśmy się w pewnym momencie. Generalnie było tak, że my z Krzysiem robiliśmy rzuty a Piotrek z Kubą zajmowali się wizualizacjami. PK: Podział był na 2D i 3D.

I był skuteczny?

PK: Nad koncepcją pracowaliśmy razem. KR: Przy oddaniu trzeba było podzielić się pracą. Bez podziału byśmy tego nie skończyli. GW: To był taki etap „produkcji”. Wcześniej spotkaliśmy się kilka razy w grupie.

Wg warunków konkursu mieli-

Budynek nie ma wiele wspólnego z imagem Benettona. Sugerowaliśmy się raczej kontekstem.

ście stworzyć „budynek– wizytówkę” firmy Benetton. Oprócz aspektów marketingowych obiekt oddawać miał też ducha arabskiego miasta. Jak zrealizowaliście te założenia?

KR: Przede wszystkim, staraliśmy się wpisać w kontekst miasta arabskiego. GW: Nasz budynek nie ma wiele wspólnego z imagem Benettona. Sugerowaliśmy się raczej kontekstem. Nawet we wnętrzach sklepu. W ostatnią noc przed oddaniem, jak pisałem opis, wpadłem na taki pomysł, że sklep ma być jak bazar z Bliskiego Wschodu. Byłby tam jakiś system, który sprawiałby, że ludzie ze sobą rozmawiają. Ubrania byłyby ze sobą połączone. Ktoś, przesuwając jedno ubranie, przesuwa też kolejne, co irytuje innych klientów i wywołuje dyskusję. I to okazało się hitem. Wszyscy się tym „bazarem” zachwycali.

Fasada waszego budynku wzbudzała chyba najwięcej emocji na forach internetowych. Jak odpowiecie

na zarzuty, że „to już było”, że ażurowy motyw nie jest oryginalnym pomysłem?

GW: A czy cegła już była? Można jeszcze robić ceglane ściany? KR: Prawda jest taka, że kto by tego konkursu nie wygrał, to pojawiłyby się jakieś zarzuty. Tak jest zawsze. To nie jest zarzut do elewacji, tylko do pracy, która wygrała. GW: Nie inspirowaliśmy się żadnym budynkiem, tylko ornamentem arabskim tj. perskim. PK: Zresztą to wszystko wynikało z zupełnie innej strony. Najpierw myśleliśmy o zigurracie, o jego schodkowej formie, a potem dochodziliśmy do materiałów, które mogłyby to wyrazić. KR: Fasada się stale zmieniała, mieliśmy wiele koncepcji.

I co dalej z projektem konkursowym? Planowana jest realizacja obiektu? Jaki byłby w tym Wasz udział?

GW: Konkurs był tylko na koncepcję. Niedawno mieliśmy jednak rozmowę z inwestorem i okazało się, że Benetton ma już swój własny projekt na tę działkę.

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

15


rozmowa

„Konkurs daje pewność siebie, jak się go wygra. Ja z Kaliniakiem [Kubą Kalinowskim] robiłem już wiele konkursów i nic nie wygrywaliśmy. To było dość dołujące: robisz coś, starasz się i nawet nie wspomną o Tobie. Trzeba więc być odpornym na porażkę.”

Wyższy o kilka kondygnacji, bardziej „PUM-owski”. Zaproponowano nam, żebyśmy zaprojektowali do ich budynku tylko „sukienkę” w stylu naszego konkursowego projektu. Czekamy na kontakt.

Jurorzy wielokrotnie podkreślali, że jednym z głównych celów konkursu było promowanie młodych twórców, którzy nie zaczęli jeszcze kariery zawodowej. Jako studenci pokonaliście setki doświadczonych architektów z całego świata. Czy konkurs traktujecie rzeczywiście jako start Waszej kariery?

GW: Na pewno była to dla nas reklama. A kariera – trudno powiedzieć, jak się potoczy. PK: Ja wierzę, że to dobry początek naszej karier y, bo uwierzyliśmy w siebie. Wiele osób kończąc studia myśli, że najpierw pójdzie do biura i będzie „wyrobnikiem” przez ileś lat. Ale według mnie większość osób ma taki potencjał, że mogłaby samodzielnie robić projekty, dobrze na nich zarabiać i jakoś się promować. Brakuje jednak tej wiary w siebie.

Dostaliście już jakąś propozycję pracy? A może zamierzacie założyć wspólnie swoją pracownię i idąc za ciosem rozgłosu, działać na własne konto?

GW: Na razie nie stać nas na własne biuro. Musielibyśmy dostać zlecenie na cały projekt, bo „Teheran” to była tylko koncepcja. KR: Jak do tej pory, nie dostaliśmy ani propozycji pracy od sławnych architektów ani żadnego zlecenia. Zdecydowaliśmy, że jeśli pojawi się oferta związana z konkursem tj. gdy ktoś będzie miał zlecenie dla nas jako laureatów to będziemy to wspólnie robić.

W jakim stopniu wiedza i umiejętności zdobyte na WAPW odbiły się w projekcie konkursowym?

GW: WAPW to jedyna nasza szkoła architektoniczna… PK: No tak, ale jak zaczynaliśmy robić ten projekt to chcieliśmy stworzyć coś zupełnie innego niż to, co robiliśmy do tej pory na studiach… GW: …a w efekcie zrobiliśmy tak samo jak na wydziale [śmiech] „Wrażeniówka”: wizualki i trzy plansze.

A czy nauczyliście się czegoś nowego dzięki udziale w konkursie? Wspominaliście już o pewności siebie…

GW: Konkurs daje pewność siebie, jak się go wygra. Ja z Kaliniakiem [Kubą Kalinowskim] robiłem już wiele konkursów i nic nie wygrywaliśmy. To było dość dołujące: robisz coś, starasz się i nawet nie wspomną o Tobie. Trzeba więc być odpornym na porażkę. PK: Nauczyliśmy się pracy w grupie! U nas na wydziale jest taki dziwny system (choć to się trochę zmienia), że pracujemy sami, ewentualnie w małych grupach, ale to dopiero na późniejszych latach. Na początku każdy robi wszystko indywidualnie. Na wystawie jest potem 100 prac, na które patrzy się tylko pobieżnie. Inny system poznałem w Berlinie, na seminarium prowadzonym przez profesora Gzella. Studenci robią tam projekty w grupach, nawet międzywydziałowych! Oni od początku uczą się pracy w zespo-

16

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

le. I to jest zupełnie naturalne. Żaden architekt nie pracuje przecież indywidualnie. A my, niestety, słabo pracujemy w grupie i powinniśmy się tego uczyć. Jak już wspomnieliśmy – my się przy konkursie pokłóciliśmy. Każdy z nas miał zupełnie inne podejście do wielu kwestii i trzeba było się dogadać. Różnorodność jest naszą siłą. Tak jak w naturze.

Gdzie będzie można jeszcze o Was usłyszeć? Dowiedziałam się o publikacji nowej książki o polskich architektach z Waszym udziałem.

KR: Tak, autor książki to Tadeusz Borucki. To będzie duża edycja z portretami i syntezą myśli polskich architektów od początku XX wieku do dziś. My jesteśmy na samym końcu książki jako najmłodsza generacja. PK: Pisali o nas też w kilku pismach, ale tylko wzmianki. Nie wiemy nawet w ilu i gdzie dokładnie. W Marku zajęliśmy kilka centymetrów kwadratowych. [śmiech]

W imieniu całej redakcji Arcytektury gratulujemy zwycięstwa i kibicujemy dalszym poczynaniom na polu architektury!

Szkice koncepcyjne i przekrój poprzeczny zwycięskiego projektu.


fot: maeriały chłopaków

(3)

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

17


relacja

EASA’09 – Italy

EASA 2009: www.easa.it EASA 2010: www.easauk.net

Tegoroczna ogólnoeuropejska impreza studentów architektury połączona z warsztatami odbyła się w słonecznej Italii, a dokładnie w małej miejscowości Darfo Boario Terme położonej w górach Lombardii.

„How to evoke the spirit?” – jeden z warsztatów konstrukcyjnych prowadzony przez Marcina Kołakowskiego.

P

tekst: dominika kubieniec zdjęcia: piotr maciaszek

rzepiękne otoczenie, pozytywnie wpływało na rozwój młodej myśli o architekturze i rzeczach pokrewnych. Włochy po raz drugi w historii The European Architecture Students Assembly gościły zgłodniałych twórczego działania studentów architektury z całej Europy i okolic. Wszystko działo się na przełomie lipca i sierpnia bieżącego roku, a tematem działań był „supermARCHet”. Organizatorzy proponowali tym samym rozważania nad istotą architektury oraz rolą architekta w rzeczywistości skomercjalizowanej, gdzie jakość produktu zależy od jego ceny, tudzież cena od jakości. Problemy, które miały być poruszone to: bezkompromisowa ingerencja nowo powstających budynków w wizualny porządek aglomeracji miejskich, nieformalne powiązanie technik sprzedaży z architekturą komercyjną oraz alternatywna droga kształtowania świadomości społecznej w zakresie konsumpcji. Zatem odbyły się warsztaty związane z głównym tematem bardziej lub

18

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

mniej. Grunt, że do wyboru było przeszło dwadzieścia różnych warsztatów w trzech kategoriach: warsztaty konstrukcyjne, teoretyczne oraz złożone. Każdy z warsztatów organizowany był jak co roku przez ekipy, w których skład wchodzili europejscy studenci i architekci. W związku z tym duet belgijskoturecki zaproponował budowę wieży widokowo-wypoczynkowej na skraju jeziora górskiego. Irlandczycy podeszli do sprawy przez pryzmat historii handlu we Włoszech i zdecydowali się wybudować loggię na terenie miasteczka Darfo. Niewielki, drewniany budynek znalazł nawet dla siebie inwestora i stanął na terenie prywatnych kortów tenisowych. Inna ekipa, tym razem irlandzko-niemiecko-belgijska, zbudowała własnoręcznie mały basen wolnostojący. Grupa złożona z Francuzów i jednego architekta z Austrii zaproponowała postawienie kina letniego i budowę zadaszenia nad widownią z modułów złożonych z plansz poliuretanu. Trzech

tutorów z Polski zaprojektowało „ruchome schody” które poruszały się w poziomie i tworzyły wygodne siedziska, które można było samodzielnie zaaranżować w zależności od potrzeb. Poziom tych warsztatów można uznać za wysoki chociaż bardzo uciążliwa była nieudolność głównych organizatorów, którym nie udało się sprowadzić materiałów na niektóre zajęcia. Wieczorami odbywały się też wykłady, które w zamierzeniach organizatorów miały rozwijać temat EASy. Niektóre były ciekawe. Jeśli chodzi o życie na EASie to jedzenie w tym roku było dobre i nie było go za mało. Chociaż na śniadanie było zawsze to samo... Spaliśmy w szkole podzieleni według narodowości w salach lekcyjnych i korzystaliśmy z infrastruktury kampusu szkolnego – w sali gimnastycznej była stołówka, cały teren służył za miejsce prac konstrukcyjnych, a sala komputerowa była salą komputerową. Przez zdecydowaną większość czasu pięknie świeciło słońce i było cie-


Ostatecznie większość warsztatów wymagała zaprzyjaźnienia się z młotkiem i piłą, choć były też takie na których robiło się projekt, tworzyło się z tektury, papieru czy bambusowych kijków, pracowało się z fotografią albo organizowało się performance lub akcję.

Jurek Sołtyk – najszybsze wiertło na easie – przy pracy na warsztacie Re.Pose (wieża widokowa).

Serpenti – włoscy hardrokowi maderfakersi przygrywają na dobranoc.

Szok! Polska tutorka wynoszona z imprezy za nieprzyzwoite zachowanie!

pło, zatem niektórzy uczestnicy warsztatów mieli wątpliwości, czy przy tak sprzyjających warunkach przyrody ogóle, nie lepiej byłoby oddać się słodkiemu próżnowaniu. Co też czynili. Sytuację pogarszał fakt, że niedaleko miejsca gdzie przebywaliśmy, znajdowało się przepiękne jezioro górskie, gdzie woda miała temperaturę idealną do kąpieli. Każdego wieczoru odbywała się zabawa taneczna, której przebieg zależał od uczestników oraz miejscowego oddziału Carabinierii. Kulminacyjnym punktem życia towarzyskiego na EASie jest ‘national evening’ na którym to odbywa się festiwal kultur. gdzie podczas niego obywatele poszczególnych państw odkrywają przed sobą nawzajem swoje tajniki kulinarne i inne sekrety dotyczące rodzimej kultury. A więc taka to była EASA. Było dużo zabawy, być może dałoby się spędzić ten czas trochę bardziej kreatywnie, być może było trochę za mało dyskusji… Należałoby zadać pytanie, co właściwie jest głównym celem takich spotkań. Jeśli jest nim wymiana doświadczeń pomiędzy studentami architektury na poziomie ogólnoeuropejskim, to być może wszelkie działania twórcze powinny mieć nieco bardziej intensywny charakter? Może należałoby organizować panele dyskusyjne i wykłady na wyższym poziomie? Oczywiście wszyscy uczestnicy i tak wrócili zadowoleni i zastanawiają się, co będzie za rok. A za rok EASA w Manchesterze, która zapowiada się całkiem nieźle. Ze względu na doświadczenie, znajomości i dobrą zabawę zdecydowanie warto się wybrać.

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

19


podróże

Dookoła latały żurawie

W trakcie wymiany studenckiej zajęcia skoncentrowane były na zastosowaniu japońskiej idei Fibercity na flamandzkim gruncie. Nauczyciel Bruno Peters, który spędził kilka lat pracując i studiując w Tokio, polecił nam wygooglowanie zasad programu „Vulcanus In Japan”. Swoją sugestię wspomógł kilkoma sloganami, wywołując tym samym entuzjastyczną reakcję studentów stłoczonych w dusznej sali wydziału architektury (przerobionego z salonu meblowego) znajdującego się w niebezpiecznej tureckiej dzielnicy… tekst: karol wawrzyniak

Pierwszy kontakt

Celem programu jest nawiązywanie kontaktów biznesowych między UE i Japonią, na wszystkich polach inżynierskich. Wielostopniowa klasyfikacja doprowadza do wyłonienia grupy 30‒40 stypendystów z rożnych branż i krajów. W trakcie rocznego pobytu w Japonii są oni najpierw przez 4 miesiące szkoleni w Tokio. Największy nacisk położony jest na naukę języka (5 godzin dziennie plus praca własna) i podstawy kultury. Cykl wykładów obejmuje również historię, ekonomię i biznes. Następnie grupa zostaje rozdzielona i każdy indywidualnie odbywa ośmiomiesięczne praktyki zawodowe w wybranej placówce.

Początkowo program zamknięty był dla architektów. Od kiedy jednak zostali oni dopuszczeni do programu, okazało się że to właśnie ta grupa odbywa jedne z najbardziej satysfakcjonujących staży. Niecały rok później ocknąłem się z płytkiego, choć zaskakująco długiego, snu. Na zużytym monitorze nie było już ani śladu po górach Uralu, a w okolicach punktu symbolizującego położenie samolotu widoczny był za to obcy napis „Sea of Japan”. To, że się tam znalazłem, zawdzięczam kilkunastu formularzom, listom, a także moim projektom, któ-

re miałem w portfolio. Do tego wiele zawdzięczam niezastąpionej pomocy Pauliny i przychylności uczelni.

Tokio

Zewnętrzne drzwi lotniska Narita i drzwi autokaru, którym najłatwiej świeżemu gajdzinnowi (obcokrajowcowi) dojechać do „centrum” dzieli od siebie prawdopodobnie niecałe dwadzieścia metrów. Przejście tego odcinka było jednak dla mnie jednym z najsilniejszych doświadczeń. Rozgrzane, gęste od wilgoci i spalin

Ustrud tin hendiamcor iriuscil ut loreet adit wismolobor si. Te magnibh essed ta Ipsusto odipsum illam, si blam inibh exerostissit nos

20

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009


autobusu powietrze przyklejało się do ciała, stawiało opór przy poruszaniu się, utrudniało oddychanie. Po tym dramatyczno-onirycznym doświadczeniu myślałem, że może być już tylko lepiej. Tokio było pierwszym azjatyckim i jak do tej pory największym miastem, jakie widziałem. (Wikipedia informuje o 8 mln populacji). Naturalne granice geograficzne doprowadziły do niesamowitego zagęszczenia tkanki miejskiej. Jej pochodzenie nie ma nic wspólnego z oczywistymi dla nas pojęciami placu czy ulicy zbudowanej dzięki pierzei. Historia tamtejszej urbanistyki to trakty komunikacyjne, wokół których umiejscowiona jest funkcja. Dlatego tektonika tamtejszej ulicy jest całkowicie nieporównywalna. Przepisy urbanistyczne Japonii tylko w wyjątkowych miejscach odnoszą się do pojęć estetycznych. Za to istotny jest na przykład dostęp do bezpośredniego światła słonecznego w określonym czasie, w zależności od funkcji lokalu. Z powodu wilgoci mokra pościel suszy się do południa na balkonach. Po godzinie dwunastej wilgoć z powietrza ponownie wnika w tkaniny. Dlatego dostęp doprzedpołudniowego słońca jest w mieszkaniach niezbędny. Liberalne przepisy w połączeniu z tradycjami budowania w małej skali na przedmieściach dają efekt organicznego labiryntu.

Dlatego Tokio mimo ciągłości tkanki miejskiej nie jest jednym organizmem. Jest zestawem nastrojów, kolekcją miast. Nie bez znaczenia są tu też podatki związane z dziedziczeniem, które z roku na rok doprowadzają do coraz większej fragmentaryzacji tych części miasta. Natomiast tkanka składająca się z budynków o dużej skali przypomina modernistyczny koszmar, o którym wielokrotnie pisał Patrick Schumacher. W tym przypadku trudno się z nim nie zgodzić. Działki wieżowców otoczone ze wszystkich stron wielopasmowymi, czasami wielopoziomowymi drogami, szerokie i głośne chodniki, od których wieżowce oddzielone są skromnym pasem obetonowanej zieleni – wszystko to sprawia, że jak najszybciej ma się ochotę schronić w jednej z tych wież.

Metro

Jednym z najistotniejszych czynników kształtujących co kształtujących? Urbanistykę? Kulturę? Logistykę? Tokio jest Chikatetsu (metro). Dawne centra zostały połączone siecią państwowych i prywatnych linii, z których najważniejsza jest Yamanote Line. Łączy ona największe stacje w pętlę, która wyznacza uptown i downtown. Jest ona również najbezpieczniejszą linią dla tych, którzy nad ranem wracają do domu po ciężkiej piątkowej lub sobotniej nocy. Wybierając inną nieprawidłową linię można się było obudzić na przykład gdzieś na peryferiach Yokochamy. Mieszkałem na obrzeżach Yamanote Line, dlatego dojeżdżałem do EU-Center w niecałą godzinę. Znajomi z kursu dojeżdżali nawet po 3 godziny. Sześć godzin dziennie stania w pociągu jest, bez żadnej przesady, normą w Tokyo. Nowe linie metra budowane są pod starymi, dlatego czasami podróż ruchomymi schodami na powierzchnię ziemi trwa tyle samo, ile sama jazda metrem. Opisywałem już warunki atmosferyczne, jakie panują latem na powierzchni ziemi. Klimat wewnątrz labiryntu stacji metra wydaje się być jeszcze gorszy (może z powodu strumieni lawy płynących pod ziemią:)). Za to po otwarciu drzwi do wagonu fala zimnego powietrza zmienia pot w szron. Pasażerowie próbują wykorzystać czas w metrze bez względu na pozycję w jakiej przyszło im podróżować. Więk-

szość śpi. Reszta robi wszystko, by tylko przez przypadek komuś nie spojrzeć w oczy. Ludzie obsesyjnie grają w zręcznościówki, oglądają filmy, przeglądają zdjęcia, czytają książki, próbują się uczyć i oczywiście podtrzymują kontakty towarzyskie wysyłając maile przez komórkę. Jakość posiadanej elektroniki to dla wielu jakość życia. Każda stacja ma swój specyficzny charakter. W Ueno najłatwiej zobaczyć przeszłość. Wysiadając na stacji Ginza pod dostatkiem będziemy mieli butików i podobno najlepszego, lecz niestety najdroższego sushi. Znana z filmów Shibuya, najpopularniejsze miejsce spotkań, obfituje w izakaya (restauracje). Wysiadając na pełnym barów dla obcokrajowców Roppongi, możemy poczuć się jak w domu dzięki wszechobecnym rosyjskim i polskim modelkom. Rozwrzeszczana i skryta pod warstwą reklam Akichabara zaszokuje nas elektroniczno-mangową subkulturą. Najbardziej nieklarowna ze stacji, Shinjuku, namiesza nam w głowie swoim podwójnym obliczem. Po jednej stronie jest bowiem pełna szkół i instytucji rządowych, po drugiej w rozżarzonych neonowym światłem ulicach Murzyni proponują nam relaksujące masaże w scenerii pełnej Rawuhoteru (love hotel).

ARCYTEKTURA nR2 (14) | ii/2009

21


podróże

Dlatego Tokio mimo ciągłości tkanki miejskiej nie jest jednym organizmem. Jest zestawem nastojów, kolekcją miast.

Rozrywka

Kyabakura jest interesującym zjawiskiem które można znaleźć jedynie w Japonii. To w dużym skrócie współczesna wersja gejszy. Lokale nazywane „domami” wypełnionymi są „rodzinami”, w których mężczyźni po pracy mogą pić w towarzystwie hostess. Płacą oni niebagatelne pieniądze za drinki, zapalanie papierosów i przyjemną konwersację. Około dwunastej klienci ostatnim metrem wracają do domu, a pijane już dziewczyny idą do takiego samego lokalu w jakim same pracują. Z tą różnicą, że odwrócona zostaje rola płci. Przepływ gotówki, zasady „wierności”, skala prezentów (niejednokrotnie zadowoleni klienci są wstanie podarować ulubionej hostessie mieszkanie) i cały ceremoniał powodują, że zjawisko to jest trudne do zrozumienia dla ludzi spoza Japonii. Dziwne z europejskiego punktu widzenia obyczaje można by mnożyć. Są one jednak zarezerwowane często dla Japończyków. Nawet majętny gajdzin przed większością lokali, gdzie odbywa się np. grupowe jedzenie sushi z leżącej dziewczyny, napotka jedynie uprzejmego pana, który z wielkim smutkiem nie wpuści go do środka...

Zagrożenia

Choć większość lokali rozrywkowych jest w rękach Jakuzy, obcokrajowcy są poważnym dopływem gotówki dla tego sektora. Dlatego nawet w rejonach mafii możemy być pewni, że włos nam z głowy nie spadnie. W kraju, w którym trudno być oszukanym, być może największym zagrożeniem jesteśmy sami dla siebie. Jednak to nadopiekuńcze, życzliwe i pacyfistyczne społeczeństwo ma wiele ukrywanych problemów: dzieci, które zamykają się na kilka lat w pokoju odmawiając jakiegokolwiek kontaktu ze światem ograniczając się do gier; fala znęcania się wśród[[[dzieci na dzieciach się znęcają czy może rodzice na dzieciach? Niezrozumiałe]]] dzieci, która często doprowadza do samobójstw. Bezdomni pracownicy korporacji mieszkający w kawiarenkach internetowych; serie samobójstw, które w skrajnych przypadkach mogą zatrzymać ruch pociągów; najrzadsze, choć najbardziej niebezpieczne ataki szaleńców na anonimowych przechodniów… Znaczenie jednostki w azjatyckich społeczeństwach bardzo się różni od tego, do czego przyzwyczaiły nas cywilizacje europejskie. Japońska chęć podporządkowania się i zmieszana z tłumem, połączona z wysokimi oczekiwaniami jest dla wielu niebezpieczną mieszanką.

Być gajdzinem

W trakcie minionego roku poznałem więcej osób niż przez całe moje życie. Powszechna

22

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

Nawet majętny gajdzin przed większością lokali, gdzie odbywa się np. grupowe jedzenie sushi z leżącej dziewczyny, napotka jedynie uprzejmego pana, który z wielkim smutkiem nie wpuści go do środka...

opinia jest jednak taka, że zaprzyjaźnienie się z kimś jest dla obcokrajowca czymś bardzo trudnym. Spowodowane jest to prawdopodobnie różnicami kutrowymi i kompleksami historycznymi. Próba nawiązania kontaktu po angielsku zazwyczaj spotyka się z sympatią i gorącymi komplementami. Prawda jest jednak taka, że może się udać jedynie z Japończykami, którzy byli już za granicą lub są wyjątkowo ciekawi świata. Używając języka japońskiego nawet w stopniu podstawowym wielokrotnie zwiększamy szansena poznanie kogoś. . Standardowe pytania, które każdy gajdzin usłyszy tysiące razy: Jesteś Amer ykaninem, Kanadyjczykiem, Australijczykiem? Ile masz lat? Smakuje ci japońskie jedzenie? Jesz surową rybę? A NATO (fermentowane nasiana soi? Jaką masz grupę krwi? Podobają ci się Japonki? Dlaczego przyjechałeś do Japonii? -(..)Wokół choinki, zamiast


Ustrud tin hendiamcor iriuscil ut loreet adit wismolobor si. Te magnibh essed ta Ipsusto odipsum illam, si blam inibh exerostissit nos

bombek latały żurawie, pewnie dlatego wyjazd do Japonii wydał mi się interesujący(...)

Irrashaimase!

W mieszkaniu Eszter, która właśnie rozpoczęła praktyki w Fukuoce, było zimno. Korzystałem z jej gościnności przez kilka dni, kończąc świąteczną podróż na południe. Po półprzytomnym pożegnaniu wyszedłem z mieszkania. Miałem wystarczająco dużo czasu by zdążyć na samolot do północnego miasta Sendai. Ulice były prawie puste, taki widok bez względu na godzinę w Japonii nie zdarza się często. Jedynie kolorowe szafy wypełnione napojami, z niestrudzonym zapałem wykrzykiwały Irrashaimase! (przybyłeś/witamy). Ciepła, plastikowa butelka z herbatą rozgrzała mi ręce, a po chwili metro zatrzymało się tuż pod moim terminalem, z którego miałem odlecieć na 8 miesięcy niezapomnianego doświadczenia.

Iv atelier hitoshi abe

Sendai, malowniczo położona stolica prefektury Miyagi, choć przyjazna dla zmotoryzowanych mieszkańców, jest uboga w jakiekolwiek atrakcje. Japończykom kojarzy się jedynie z potrawą Gyutan (krowi język) i malowniczymi wyspami pobliskiej Matsushimy. Najbardziej znaną realizacją w mieście jest Mediateka projektu ITOsensei.

Niecałą godzinę przed pierwszym spotkaniem znalazłem barak/garaż w którym miało znajdować się moje biuro. Oroshimachi to opuszczona magazynowa cześć miasta, dawny targ rybny. Komputerowe zarządzanie dostawami właściwie wyeliminowało potrzebę magazynowania dóbr. Pół godziny szukałem jakiegokolwiek sklepu, w którym mógłbym się ukryć przed skrzypiącym śniegiem. Jedyne co znalazłem to stacja benzynowa.

Biuro

W biurze były tylko dwie osoby, które pomogły mi ze wszystkimi formalnościami. Nazajutrz wyspany na nowym własnym futonie (materacu) zacząłem pierwszy dzień pracy. Dostałem miejsce z zakurzonym Mac’iem i paliwowy grzejnik, który ogrzewał mi nogi. Stalowa konstrukcja hali działała jak lodówka. Jedyną wskazówką jaką dostałem, było to, że biuro pracuje na japońskiej wersji VectorWorksa (w dość anachroniczny sposób) i że przez pierwszy miesiąc będę się oswajał z biurem (a biuro ze mną). Około dwunastej zostałem poinformowany o przerwie obiadowej, z której jednak nikt nie skorzystał. O piątej, w trakcie przerwy na herbatę, poinformowany powiedziano mi, że dobrze pracowałem i że zwyczaj

przerwy na herbatę wyznacza koniec dnia pracy. W rzeczywistości to tylko koniec oficjalnego dnia pracy, po tej przewie zaczynają się nadgodziny. Próbowałem dostosowania się do nadgodzin, ale po kilki dniach wiedziałem, że tym razem muszę dać za wygraną. Dzień zaczynał się o dziewiątej rano, a kończył po dwunastej w nocy, niejednokrotnie o drugiej. Nauka VectorWorksa po japońsku jest wyzwaniem, ale nie na tyle zajmującym, aby podtrzymywać moje zainteresowanie piętnaście godzin dziennie. Dodam jeszcze, że moi współpracownicy się do siebie nie odzywali, nie wychodzili na lunch, nie jedli, ani nie pili w trakcie pracy. Idealną ciszę przerywały jedynie telefony, wicher od czasu do czasu atakujący nasz blaszak, przejeżdżające tiry i moje wycieczki do toalety, spowodowane nadmiernym spożyciem rozrzewniających naparów. Zawsze czułem się winny zakłócając tę ciszę, lecz wracając do biurka miałem okazje przyjrzeć się moim współpracownikom, którzy czasami z zamkniętymi oczami kręcili myszką kółka. W Japonii nie liczy się efektywność lecz świadectwo ciężkiej pracy. Pracownik, który nie wykonuje swoich obowiązków w godzinach pracy i zostaje do późna, żeby dokończyć pracę jest pracownikiem postrzeganym w lepszym świetle niż ten który kończy swoje zadania przed czasem i zdąży wykonać jeszcze

ARCYTEKTURA nR2 (14) | ii/2009

23


podróże

Znaczenie jednostki w azjatyckich społeczeństwach bardzo się różni od tego, do czego przyzwyczajają nas cywilizacje europejskie. Japońska chęć podporządkowania się i zmieszana z tłumem, połączona z wysokimi oczekiwaniami jest dla wielu niebezpieczna mieszanką.

jakąś dodatkowa pracę przed rozpoczęciem nadgodzin. O awansie nie decydują umiejętności lecz staż pracy. Taki system działa spowalniająco, a mimo to Japonia jest światowym liderem na wielu polach. Jak wielki musi być więc nakład pracy przy tak niskiej efektywności?

Projektowanie

Pomimo różnicy temperamentów wydaje mi się, że udało nam się nawiązać porozumienie. Moje pierwsze „projektowe zadania” sprowadzały się do kolorowania okien[[[na makietach? Na renderach? Bo chyba nie normalnych okien…]]] i dorysowywania przycisków do windy na korytarzowych elewacjach. Niedługo po tym jednak mimo szalejącego kryzysu w biurze pojawiło się zlecenie na remont pokoi w dużym Rjokanie (tradycyjny japoński hotel) mieszczącym się w Matsushimie. Czterech architektów biura było do nieprzytomności pochłoniętych papierkową robotą, spotkaniami i wizytami na budowach. Pewnie dlatego zaproponowali mi opracowywanie koncepcji. Miałem więc okazję pokazać, że użycie komputera nie sprowadza się jedynie do wymiany rapidografa na ploter (takie podejście do oprogramowania jest szczególnie zaskakujące w kraju, w którym komputery regulują temperaturę deski klozetowej). Dzięki satysfakcji klienta otrzymałem czasową nieproporcjonalną do stażu i pozycji odpowiedzialność. Biuro nauczyło mnie wiele o ergonomii, która na małych powierzchniach zyskuje nowy wymiar. Niestety nie poznałem metodologii pracy podczas podejmowania dużych architektonicznych decyzji. W japońskim biurze pracownik nigdy nie koncesjonuje decyzji przełożonych, co niestety może skutkować stratą czasu i wykonywaniem podwójnej pracy. Największą trudnością był dla mnie brak atmosfery wyzwania (challenging vs rewarding), dlatego pod koniec poziom mojej motywacji był bardzo niski. Oczywiście inne projekty, wizyty na budowie i drobny konkurs, który zrobiłem w wolnym czasie z innym zespołem, urozmaicał moje życie zawodowe, lecz oczekiwana zmiana zawodowego światopoglądu nie nastąpiła.

Rozmowy o architekturze

Bogactwo imprez, koncertów i wystaw jest pożywką dla wyobraźni. Coroczna wystawa SD Review organizowana w tokijskiej dzielnicy Daikanyama ułatwia zawodowy start młodym projektantom (lau-

24

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

reatem był m. in. Sou Fujimoto nagrodzony Pritzkerem). Kompleks, autorstwa Fumihiko Maki, gości również sympozja i panele dyskusyjne związane z naszą branżą. „New Trends of Architecture in Europe and Asia-Pacific”. Był jednym z ciekawszych wydarzeń, których mogłem się przysłuchiwać. Młodzi architekci wyselekcjonowani przez sir Petera Cooka z jednej strony i ITO Toyo sensei z drugiej strony, w tematycznych panelach prezentowali swoją działalność i idee, z lokalnej i globalnej perspektywy. Jednak ciekawszy był ARCHITECTURAL EDUCATION SUMMIT. Na Tokyo University – oprócz wystawy, na której prace swoich uczniów prezentowały znane uczelnie – przez trzy dni można było przysłuchiwać się panelowym dyskusjom ludzi związanych z edukacją architektoniczną. Szeroki kulturowy przekrój, jak również różnorodne perspektywy, od ściśle akademickich do gwiazd praktyki, budowały bogaty obraz problemów, których nie należy ignorować. Zainicjowana przez Petera Eisenmana rewolucja


fot: www.shinjukumad.blogspot.com

(3), karol wawrzyniak(9)

Ustrud tin hendiamcor iriuscil ut loreet adit wismolobor si. Te magnibh essed ta Ipsusto odipsum illam, si blam inibh exerostissit nos

na Columbia University oderwała amerykańską edukację od realiów zawodu, kładąc nacisk na rozważania teoretyczne. Taka postawa miała zaowocować odpowiedziami na pytania, których współczesność nie zadaje, a których przyszłość oczekuje. Brak praktycznego zrównoważenia spowodowało jednak skrzywienie tej idei i dziś patrzymy na produkty, które rozszerzają pojęcie architektury lub po prostu już nie są architekturą. Ciekawymi propozycjami na rozwiązanie tego problemu są „super studia”. W trakcie tych zajęć, we współpracy z rożnymi instytucjami, uczelnie doprowadzają do realizacji akademickich projektów. O ile wirtualna rzeczywistość gier i telewizji zawsze interesowała architektów, to jednak reality show zrewolucjonizował myślenie o edukacji. Specyficzna interakcja w rzeczywistym czasie jest jedną z inspiracji dla kalifornijskiego „super studia”. Klienci, ekonomiści, branżowcy i producenci z prawdziwego świata tworzą w uniwersyteckich salach doskonałą symulację realiów zawodu. Tak jak w przypadku realisty show, granica pomiędzy prawdą i fikcją zaciera się. Mimo, że globalne projektowanie znane jest od dawna, według wniosków ze szczytu to właśnie teraz mamy do czynienia z kształ-

ceniem pierwszego pokolenia globalnych architektów. Konsensus co do kierunku rozwoju jest jednak bardzo trudny do uzyskania, gdyż większość uczelni przekonanych jest o słuszności własnego modelu nauczania, a przyszłość dla wszystkich jest niewiadomą. Trudno więc przewidzieć, w co wyposażony powinien być architekt przyszłości. Architektury nie można się nauczyć, więc próba nauczenia wydaję się tym bardziej karkołomna. Angielskie przysłowie pomaga w rozstrzygnięciu dylematu, co architekturą jest, a co nie, w związku z tym odpowiada również na dylematy związane ze sposobem nauczania. If something walks like dog, looks like dog and barks like dog, it certainly is a dog. Pisarzem jest ktoś, kto pisze, ale i bezustannie zastanawia się czym jest i czym powinna być literatura. Z architektem jest tak samo, zastanawiamy się nad architekturą w jej wszystkich aspektach. Z tą różnicą, że społeczeństwo oczekuje od nas, byśmy znali odpowiedzi na te pytania. Wymyśliliśmy więc zestaw przepisów i certyfikatów, dzięki którym społeczeństwo może czuć

się bezpieczniej, a my z większym spokojem możemy zajmować się tym, co nas tak naprawdę interesuje.

Jak to się nie skończyło?

Ja k o pi e r w s z y d o j e c h a ł e m do hotelu, w którym mieliśmy się zatrzymać w trakcie ostatecznych prezentacji. Wiedziałem, że mimo kilku ważnych spotkań, które jeszcze mnie czekały w Tokio, za dwa dni będę już w samolocie do Polski. Nic naprawdę istotnego już się nie wydarzy. Sprawdziłem e-mail i bezmyślnie spojrzałem w nieuporządkowany szkicownik. To nie był dobry moment na podsumowanie, ale przynajmniej w moim przypadku on nigdy nie nadchodzi. Japonia rozminęła się na wielu płaszczyznach z moimi dziecięcymi wyobrażeniami, dając mi więcej, niż byłem sobie w stanie wyobrazić. Mam nadzieję, że kontakt z tym krajem nie urwie się tak niespodziewanie i szybko jak się rozpoczął.

ARCYTEKTURA nR2 (14) | ii/2009

25


materiały xxi wieku

Materiały XXI wieku tekst: tomasz olszewski

“Naukowcy przewidują, że do 2100 roku Ziemia ociepli się o 1.4 do 5.8 stopni Celsjusza, a więc więcej, niż przyjmuje się, że miało to miejsce od zarania ludzkości do dziś. Obecnie uznaje się, że to ocieplenie jest wynikiem rosnącej koncentracji w atmosferze gazów cieplarnianych, a w szczególności dwutlenku węgla. Jednak z mojego doświadczenia niewiele osób jest świadomych, że w zindustrializowanym świecie budynki konsumują połowę energii, która jest w ogóle wytwarzana i są odpowiedzialne za połowę emisji dwutlenku węgla, druga połowa, w równym stopniu jest dzielona pomiędzy przemysł i transport. Architekci mają więc ogromną rolę do odegrania, by zmienić te proporcje.” sir Norman Foster

0006 / -----

.XXX

S

I

FUNKCJA

II

FUNKCJA

III

FUNKCJA

IV

FUNKCJA

V

FUNKCJA

Biblografia: http://www.cymat.com/faqs.htmll http://www.alusion.com/applications.html

SPIENIONE ALUMINIUM Spienione aluminium

nR

ii

Technologies Ltd.

Cymat

Spienione Aluminium

Spienianie metali było opracoi izolowanie termiczne komory tym się do recyklingu. i wymiarachXX na zamówienie. Spienianie metali było opracowywane i badane jużnadaje w latach osiemdziesiątych wywane i badane już w latach silnika od przedziału pasażerskiego. Produkcja materiału może przeZe względu na wieku. Procesowi spieniania można poddawać wiele metali, jak choćby stal, ołów, cynk,trudności z cięosiemdziesiątych XX wieku. W XXI wieku wiele gałęzi prze- biegać różnorodnie. Jedna z me- ciem producent zaleca pozostacynę,Procesowi miedz nikiel oraz aluminium. Dochoćby dniaprzemysł dzisiejszego najbardziej zaawansowane są spieniania można mysłu, jak tod polega na dodaniu do stopu wienie jemu wszelkich docinek. pracepoddawać polegające na produkowaniu i cięciu spienionego aluminium. W 1993 roku firma wiele metali, jak motoryzacyjny, lotniczy, ko- aluminium śladowych ilości ce- Panele poza naturalnym kolostal, ołów, cynk, cynę, smiczny, szkutniczy, wojskowy, ramicznych nierozpuszczalnych rem aluminium Alcanchoćby International, prezentując spienione aluminium jako w zasadzie gotwy produktmogą mieć różmiedz nikiel oraz aluminium. elektrotechniczny i elektronicz- proszków norodną wygrała nagrodę National Reaserch Council (Canada) Award for Product of the kolorystykę. Year. W wyniku Do dnia dzisiejszego najbar- ny zaczęły interesować się SAF i dostarczaniu do formy powie- dodatkowych procesów możliwe W roku firma sąKarmann na salonie samochodowym w Detroit dziej 1998 zaawansowane prace (Stabilized Aluminum Foam trza pod ciśnieniem a następniejako jest pierwsza uzyskanie powierzchni zaprezentowała realne, poza– stabilizowana laboratoryjne wykorzystanie tego materiału. polegające na produkowaniu piana aluminioschłodzenia odlewu. Gotowe Concept o otwartychcar porach z jednej i cięciu spienionego aluminium. wa). Istnieje także paleta goto- elementy produkty mogą przybierać for(Alusion Open Cell) lub dwóch Karmanna posiadał trójwymiarowo kształtowane wykonane ze spienionego W 1993 roku firma Alcan Inter- wych produktów do zastosowań mę płyt o różnych grubościach stron (Alusion Translucent) paaluminium, których zadaniem było absorbowanie energii ewentualnego zderzenia national, prezentując spienione architektonicznych. Materiał lub w pełni trójwymiarowo nela. Panele mogą być pokryi izolowanie termiczne komory silnika od przedziału aluminium jako w zasadzie go- jest dziesięciokrotnie lżejszy pasażerskiego. kształtowanych odlewów. Proces wane powierzchnią z tworzyw towy produkt wygrała nagro(0.4‒1.1 g/cm3) a mimo to dzie- produkcyjny choćmotoryzacyjny, dość skompli- sztucznych w celu uzyskiwania W XXI wieku wiele gałęzi przemysłu, jak choćby przemysł lotniczy, dę National Reaserch Council sięciokrotnie bardziej wytrzykowany jest relatywnie tani. gładkich powierzchni na przykosmiczny, szkutniczy, wojskowy, elektrotechniczny i elektroniczny zaczęły interesować (Canada) Award for Product mały niż tradycyjnie odlewane Obecnie co najmniej kilkana- kład do zastosowań meblarskich.. się SAF (Stabilized Aluminum Foam - stabilizowana piana aluminiowa). Istnieje także of the Year. W roku 1998 firma aluminium. Dzięki homogenicz- ście firm na świecie zajmuje Dotychczas zastosowano Alupaleta gotowych produktów do zastosowań Karmann na salonie samochonej budowie przypominającej architektonicznych. się produkcją różnorodnychMateriał sionTM w jest architekturze jako dowym w Detroit lżejszy jako pierwsza struktury koralowca lub kości, produktów wykonanych z tego element pomnika w 2001 roku dziesięciokrotnie (0.4-1.1 g/cm3) a mimo to dziesięciokrotnie bardziej wytrzymały zaprezentowałaodlewane realne, poza la-aluminium. materiał jest świetnym materiału. Jednym z pionierów został ufundowany Memoriał niż tradycyjnie Dzięki izolatohomogenicznej budowie przypominającej boratoryjne wykorzystanie tego rem termicznym, doskonale tłu- i popularyzatorów spienionego 91, upamiętniający pracowników struktury koralowca kości,mimateriał jest świetnym izolatorem doskonale materiału. Concept lub car Karwstrząsy i dźwięki, co czyni aluminium a takżetermicznym, właścicielem firmy International Union zabitłumi manna wstrząsy i dźwięki, co czyni z bardzo niego materiał odporny posiadał trójwymiarowo z niego materiał odporny licencjibardzo na wytwórstwo i sprze- na tychwybuchy w ataku na WTC; okładziny kształtowaneSAF elementy wykona- naponadprzeciętną wybuchy daż jest kanadyjska firma Cymat, ścienne, sufitowe i podłogowe i uderzenia. wykazuje trwałość i odporność na temperaturę ne ze spienionego aluminium, i uderzenia. SAF wykazuje po- która pod nazwą AlusionTM (wewnętrzne i warunki atmosferyczne, a przy tym nadaje się do recyklingu. których zadaniem było absor- nadprzeciętną trwałość i odpor- sprzedaje kilka typów paneli i zewnętrzne); elementy oświeProdukcja materiału możeność przebiegać różnorodnie. z metod polegatlenia; na dodaniu bowanie energii ewentualnego na temperaturę doJedna zastosowań architektoniczblaty; elementy oznakodo stopu ceramicznych nierozpuszczalnych proszków zderzeniaaluminium śladowych i warunkiilości atmosferyczne, a przy nych o różnych grubościach wania i ekspozycji. i dostarczaniu do formy powietrza pod ciśnieniem a następnie schłodzenia odlewu. Gotowe produkty mogą przybierać formę płyt o różnych grubościach lub w pełni 2(14) | /2009 26 ARCYTEKTURA trójwymiarowo kształtowanych odlewów. Proces produkcyjny choć dość skomplikowany


2008.12.26

0009 / -----

S

II

.XXX

FUNKCJA

III

FUNKCJA

IV

FUNKCJA

V

FUNKCJA

Transparentność szkła od zawsze była jego największym atutem. Problem pojawia się, gdy

SPD Smartglass 

SPD – Smartglass

Reaserch Frontiers Ltd.

Transparentność szkła od zawsze – urządzenie zawieszonych czą- lującego napięcie prądu elek- Różnego szklenia, przezierność tylko niezachodzi potrzeba czasowego ograniczenia przezierności przegrody szklanej. typu była jego największym atutem. stek), pozwalającą na kontrolo- trycznego możliwe jest bardzo znacznie niższa niż w przypadżaluzje i rolety są dziś które nie dziwiądokładne już nikogo. lat istnieje jednakszkła typu float, Problem pojawia się, gdy zacho-rozwiązaniami, wanie ilości widma świetlnego płynneOd i wkilku zasadzie ku klasycznego produkt, umożliwiający precyzyjne sterowanie przepuszczalnością szkłapo naturalnego dzi potrzeba czasowego ograni- bardzo (widzialnego i podczerwonego) natychmiastowe regulowanie podłączeniu odpowiedniego czenia przegrody przybez pomocy specjalnej folii lubinstalowania zaciemnienia jakichkolwiek folii. Wielkość napięcia(zużycie lub przezierności szkła organicznego konieczności elementów energii: około szklanej. Różnego typu żaluzje emulsji, którą pokrywa się tra- szklenia pokrytego folią SPD nie 0,62W/m2przy pełnej przezromechanicznych. i rolety są dziś rozwiązaniami, dycyjne szklenie. Materiał jest wpływa na szybkość ani na ja- czystości, 0W/m2 przy nieprzeReaserch Frontiers Incorporated opracowała technologię SPD (suspended particle któreFirma nie dziwią już nikogo. zbudowany z mikroskopijnych kość zaciemnienia. Dodatkowyzieronści-efekt znacznego przydevice - urządzenie zawieszonych cząstek) , pozwalającą nafolii kontrolowanie ilości widma Od kilku lat istnieje jednak rozmiarów cząstek o przypadmi zaletami są między in- ciemnienia szkła), bardzo niskie produkt, umożliwiający bardzo kowej orientacji, które niemalże nymi: ponad 99% ochrony przed zużycie energii świetlnego ( widzialnego i podczerwonego) przy pomocy specjalnej folii lub emulsji którąelektrycznej , precyzyjne sterowanie przepusz- całkowicie uniemożliwiają prze- szkodliwym promieniowaniem brak konieczności serwisowania, pokrywa się tradycyjne szklenie. Materiał jest zbudowany z mikroskopijnych rozmiarów czalnością szkła naturalnego lub nikanie światła. Po przyłożeniu ultrafioletowym, możliwość wy- prostota budowy, konkurencyjcząstek o przypadkowej orientacji, które niemalże korzystania całkowicie uniemożliwiająność przenikanie szkła organicznego bez koniecz- pola elektrycznego o znikomym na powierzchniach cenowa względem innych ności instalowania jakichkolwiek napięciu cząstki ulegają polazakrzywionych o nieregularograniczania przeświatła. Po przyłożeniu pola elektrycznego o znikomym napięciu icząstki ulegająsposobów polaryzacji i elementów mechanicznych. ryzacji i ustawiają się w spo-światła. nym kształcie, odporność, najprostszego puszczalności szkła, możliwość ustawiają się w sposób umożliwiający penetrację Dzięki duża zastosowaniu Firma Reaserch Frontiers Incor- sób umożliwiający penetrację zwiększenie wytrzymałości tafli zdalnego sterowania np. przez urządzenia regulującego prąduzastosowaniu elektrycznego możliwe jest bardzo dokładne płynne i porated opracowała technologię napięcie światła. Dzięki szklanej na uderzenie, polepsze- internet. w zasadzie regulowanie zaciemnienia Wielkość szklenia pokrytego folią SPD (suspendednatychmiastowe particle device najprostszego urządzenia regu- niefolii. parametrów akustycznych

Bibliografia: http://smartglass.com/ http://en.wikipedia.org/wiki/Smart_glass

SPD-SMARTGLASS

SPD nie wpływa na szybkość ani na jakość zaciemnienia. Dodatkowymi zaletami folii są między innymi: ponad 99% ochrony przed szkodliwym promieniowaniem ultrafioletowym, możliwość wykorzystania na powierzchniach zakrzywionych i o nieregularnym kształcie, duża odporność, zwiększenie wytrzymałości tafli szklanej na uderzenie, polepszenie parametrów akustycznych / ----2008.10.10 0001 S.XXX I II III szkła IV V szklenia, przezierność tylko nieznacznie niższa niż w przypadku klasycznego typu float, 2 po podłączeniu odpowiedniego napięcia(zużycie energii: około 0,62W/m przy pełnej 2 przezroczystości, 0W/m przy nieprzezieronści-efekt znacznego przyciemnienia szkła ), bardzo niskie zużycie energii elektrycznej , brak konieczności serwisowania, prostota budowy, konkurencyjność cenowa względem innych sposobów ograniczania przepuszczalności szkła, 3 możliwość zdalnego sterowania np. przez internet.  SPD-Smartglass jest gotowym, rynkowym produktem, który z powodzeniem może być i jest już używany we wszelkiego typu szkleniach architektonicznych takich jak ściany kurtynowe, okna, drzwi, świetliki, wewnętrzne szklenia działowe. Wykorzystanie tej technologii w budynkach o znacznej powierzchni szkleń elewacyjnych, umożliwia użytkownikom nie tylko AEROŻEL sterowanie transparentnością elewacji ale i umożliwia znaczne ograniczenie efektu Aerogel/Nanogel/Airglass zwany także “mrożonym dymem”, “stałym dymem” lub “niebieskim szklarniowego . zwany także “mrożonym dy- ko porowatych układach przy- ma charakter hydrofilowy ale Materiał pomimo swej kruchodymem”, jest ciałemwykorzystania stałym o nieprawdopodobnie i wieluzdumiewających Istnieje możliwość materiału w wielumałej innychgęstości gałęziach przemysłu, takich jak mem”, “stałym dymem” lub “nie- pominających fraktale, o porach za sprawą domieszek można ści ma fantastyczne właściwowłaściwościach fizycznych. Materiał wytworzony już w 1931 roku przez obciążeń(jest aeronautyka, przemysł samochodowy czypierwszy szkutniczy. Prawdopodobnie w bieskim dymem”, jest ciałem sta-lotniczy, mniejszych niżzostał 100nm.po raz stworzyć hydrofobowe tworzyściniedalekiej przenoszenia  Stivena Kistlera. Jego laboratoryjna produkcjaizolapolega naktóre usuwaniu płynnego z ciężar 4000 łym o nieprawdopodobnie małej Aerożele są doskonałymi wo, następnie może być komponentu wz stanie utrzymać będzie wykorzystywany urządzeniach AGD (np. lodówki frontowym przyszłości Smartglass gęstości i wielu zdumiewających torami termicznymi, niemalże poddawane obróbce laserem razy większy niż żelowej zawiesiny w procesie osuszania superkrytycznego. Pod wpływem tego procesu cząstki panelem wykorzystującym folie SPD), okularach a także billboardach reklamowych a być może on sam). Powłaściwościach fizycznych. Ma- uniemożliwiającymi wszystkie wodnym (czyli skoncentrowa- nieważ aż 99,8% objętości zajkrzemionki, aluminium, cyny lub węgla pozostają w skomplikowanych przestrzennie, wysoko nawet znakach drogowych.` 7 jest teriał został po raz pierwszy wy- trzy sposoby migracji ciepła nym strumieniem wody pod muje powietrze, materiał porowantych układach przypominających mniejszych 100nm. tworzony już w 1931 roku przez (konwekcję,radiację ifraktale, przewod- o porach ogromnym ciśnieniem).niż W dopółprzezroczysty-płytka gruboStivena Kistlera. laborato- nictwo). Ta grupa materiałów niemalże tyku areożeleuniemożliwiającymi przypominają coś ści 10mm przewodzi około 88% Aerożele sąJego doskonałymi izolatorami termicznymi, wszystkie ryjna produkcja polega na usuposiada lepszą izolacyjność pomiędzy polistyrenem ekstruwidzialnego spektrum światła). trzy sposoby migracji ciepła (konwekcję,radiację i przewodnictwo).Ta grupa materiałów waniu płynnego komponentu termiczną niż wełna mineralna dowanym a miękką pianką flo- Obecnie opracowywany sposób lepsząwizolacyjność termiczną niż wełna mineralna odmiany Bibliografia: z posiada żelowej zawiesiny procesie (niektóre odmiany przewyższarystyczną.(niektóre Pod wpływem lekkie- przewyższają wytwarzania umożliwia uzyskiparametry wełny mineralnej kilkukrotnie).Ponadto aerożele węglowe sąulegają dobrymi izolatorami osuszania superkrytycznego. PodFrontiers, ją parametry mineralnej go punktowego nacisku wanie różnorodnych kształtów, Strona internetowa Reaserch Stronawełny internetowa SmartglassInternational, Wikipedia wpływem tego procesu cząstki kilkukrotnie).Materiał Ponadto aerożele odwracalnym takich jak płyty, promieniowania radioaktywnego. standardowo maodkształceniom, charakter hydrofilowy ale cylindry,9rury krzemionki, aluminium, cynymożna węglowe są dobrymi izolatora- silniejszy nacisk powoduje o dowolnej grubości. Aerożel http://smartglass.com/ . domieszek za sprawą stworzyć hydrofobowe tworzywo, które następnie może być Web: http://en.wikipedia.org/wiki/Smart_glass lub węgla pozostają w skompli- mi promieniowania radioak- odkształcenia trwałe lub pęk- jest niepalny, nietoksyczny, bioYouTube: http://www.youtube.com/watch?v=rq4DlbvxSis . A nięcia i zniszczenie Cstrumieniem D wody podF poddawane obróbce (czyli skoncentrowanym kowanych przestrzennie, wyso-laserem tywnego.wodnym Materiał standardowo struktury. zgodny. . Http://www.youtube.com/watch?v=OYPC1rPZiVM&feature=related ogromnym ciśnieniem). W dotyku areożele przypominają coś pomiędzy polistyrenem . ekstrudowanym a miękką pianką florystyczną. Pod wpływem lekkiego punktowego nacisku ARCYTEKTURA 2(14) | /2009 27 ulegają odwracalnym odkształceniom, silniejszy nacisk powoduje odkształcenia trwałe lub pęknięcia i zniszczenie struktury. Materiał pomimo swej kruchości ma fantastyczne FUNKCJA

FUNKCJA

FUNKCJA

FUNKCJA

FUNKCJA

Biblografia; http://w1.cabot-corp.com

MATERIAŁ

AEROŻEL

MATERIAŁ

Cabot Corporation

opracowanie: TOMASZ OLSZEWSKI tomcat.arch@wp.pl

Aerozel

MATERIAŁ

INNOWACJA

INNOWACJA

INNOWACJA

INNOWACJA

nR

ii


erasmus

Gdzie na Erasmusa? Nasi koledzy studiujący za granicą, w ramach programu Sokrates-Erasmus lub na stałe, odpowiedzieli na nasze pytania. Ich relacje mogą Wam pomóc w wyborze szkoły albo po prostu pozwolą poszerzyć horyzonty.

Kraj: Hiszpania Miasto: Alcala de Henares Szkoła: Universidad de Alcala de Henares www.uah.es opowiada: katarzyna górowska

Wymagania

Problem z dostaniem się na Universidad de Alcala de Henares był jeden –język hiszpański. Z tego, co mi wiadomo, nie wszystkie miejsca w Hiszpanii zostały wykorzystane i to tylko ze względu na język.

Warunki życia

Myślę, że przeciętnie miesięczne utrzymanie to w okolicach 600‒700€ (moje stypendium to 305€). Najlepsza opcja, jeśli chodzi o zakwaterowanie, to wynajęcie pokoju. Koszt miesięcznie to ok. 250‒300€ (jednak raczej bliżej 300€). Jest też możliwość mieszkania w rezydencjach studenckich, jednak nie polecam – koszty są o wiele większe . Poza tym do centrum (na wydział i wszystkie atrakcje typu puby, kluby etc.) trzeba przyjeżdżać autobusem. Stypendium podstawowe to 305€. Można otrzymać dodatkowe stypendium, jeśli dochody rodziny są niskie.

Szkoła

Całość trwa 5 lat, bo wciąż nie ma systemu bolońskiego. Ale ostatni projekt robią przez cały rok i ten czas nie jest wliczony w cykl edukacji. Miasto jest jednym z najstarszych w Hiszpanii.

Z tego powodu cała architektura tworzy wspaniały klimat. Uniwersytet stanowi dużą część zabudowań, gdyż placówka jest dużym ośrodkiem dydaktycznym. Część budynków pochodzi sprzed XV w. Wydział architektury jest jednym z zabytków tego miasta, w ciekawy sposób zmodernizowanym. Wspaniałą częścią wydziału jest oszklone patio w centralnej części budynku, w którym można pracować lub po prostu odpoczywać.

Zajęcia

Największą różnicą pomiędzy WAPW, a uczelnią w Alcala jest czas. Przeciętnie projekt robi się tutaj w miesiąc. Zatem przy temacie „termy” lub „szpital” nie trudno się domyślić jak mało dopracowane są projekty. Początkowo słyszałam, że z tego powodu projekty te są zupełnie ideowe. Jednak na moim zajęciach o konceptach rozmawia się mało. Studenci od razu rozpoczynają prace nad rzutami w CADzie. Pomimo to rzuty czy przekroje są naprawdę niedopracowane. Uważam, że z powodu braku czasu wszyscy popełniają także podstawowe błędy. Ponadto żeby dostać się na ten wydział, nie ma żadnych egzaminów z rysunku. Studenci zatem ry-

sować nie potrafią prawie wcale. Niektórzy nie są też kreatywni (na pierwszym roku podobno niczym dziwnym nie jest, gdy ktoś zaprojektuje sklep z odzieżą w kształcie t-shirtu). Z tego powodu przez pierwsze 2 lata odpada połowa. Zajęcia na wyższych latach są zupełnie inne. Studenci są naprawdę kreatywni i otwarci. Biblioteka jest bardzo dobrze wyposażona i zmodernizowana. W przeciwieństwie do WAPW nie ma problemu ze znalezieniem czegokolwiek. O kontakt z nauczycielami w sumie ciężko. W grupach jest po 50 osób i dlatego praca na zajęciach jest zupełnie inna. Nie ma korekt typowo indywidualnych jak na WAPW. Za każdym razem należy przygotować prezentacje. Student pokazuje wszystkim swój projekt na rzutniku, a potem toczy się ogólna dyskusja na ten temat. Niestety nie ma często czasu, żeby każdy zaprezentował swój projekt, chociaż raz przez miesiąc trwania tego projektu.

jest jednak niedaleko. W samym mieście jest bardzo dużo Polaków mieszkających tu na stałe. Erasmusów jest około 300‒400.

Miasto, życie, after school

Minusy

Dużo zabytków. Cała Alcala de Henares jest na liście światowego dziedzictwa UNESCO. Samych galerii jest niewiele. Do Madrytu

Podsumowanie Plusy

+ Świetne położenie – 40 minut do centrum Madrytu (pociągiem lub autobusem). Bez problemu również z nocnymi powrotami z imprez. + Utrzymanie tutaj jest o wiele tańsze niż w samej stolicy, a korzystanie z atrakcji madryckich całkiem łatwe. + Alcala jest typowym miastem hiszpańskim, z całym klimatem; o wiele łatwiej poznać tu kulturę niż w międzynarodowym, wielokulturowym Madrycie. + Miasto jest nieduże, więc wszędzie jest blisko; łatwo poznawać nowych ludzi; + Prężnie działa tu organizacja ESN! + W Alcala odbywają się przeróżne znane i mniej znane festiwale, m.in. festiwal filmowy. – Możliwe, że po dłuższym pobycie (pod koniec semestru letniego) można popaść w znudzenie samym miastem, bo duże nie jest.

Prezentujemy zebrany materiał foto:

Zespół graficzny Arcytektury (Asia i Piotrek) wybrali się z misją szpiegowską do Kasi Górowskiej i Oli Pawłowskiej, które zmagają się z Erasmusem w Alcala de Henares. Było ciężko: 18°C i słońce (25.listopada) 28

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

1

2


fot: piotr karski

1. 2. 3. 4. 5.

3

4

5

(4), aleksandra pawłowska (1)

Pierwsze śniadanie w Alcali – jak widać praca na projektem wre. Mirador – Mekka madryckich studentów architektury. Dziedziniec wydziału architektury w Alcala de Henares, dawny klasztor Biblioteka wydziałowa mieści sie w dawnej kaplicy przyklasztornej No i impreza... Od lewej: Polina Zakharova, wydział Filosofia y Letras w Alacala de Henares, z St. Petersburga, Ola Pawłowska Dominika Jagielska, wydział economicas w Alcala de Henares, z Krakowa, Kasia Górowska

Kraj: Belgia Miasto: Bruksela Szkoła: Ecole d’architecture La Cambre www.lacambre-archi.be opowiada: ania kotowska

Wymagania

Zapisy zaczynają się w wakacje. Należy zapłacić wpisowe (550 euro za rok studiów magisterskich). Selekcja studentów następuje po egzaminach, po pierwszym roku podobno odpada ponad połowa uczniów. Ja dostałam się po rozmowie z dyrektorem szkoły.

Dokumenty do złożenia

4 zdjęcia, przetłumaczony odpis aktu urodzenia, przetłumaczone na język francuski dyplom ukończenia szkoły z suplementem, opis dyplomu w języku francuskim, kopia pozwolenia pobytu do wyrobienia na miejscu jeśli jest się studentem (na legitymację czeka się około miesiąca), potrzebne jest ubezpieczenie w NFZ, dowód opłaty za studia

Warunki życia

Koszt mieszkania to około 300‒400€. Można znaleźć taniej, ale w zaniedbanych i czasem niezbyt bezpiecznych dzielnicach. Najlepsze jest mieszkanie w pobliżu uczelni. Miesięczne utrzymanie to około 300€, jedzenie jest stosunkowo tanie, kosmetyki – co najmniej dwa razy droższe niż w Polsce, bilet roczny bus/metro dla studentów – 50€, po skończonym 25 rokiem życia – miesięczny kosztuje 44€. Mieszkanie łatwo znaleźć, jest dużo ofert (do Brukseli przyjeżdża się najczęściej na krótko do pracy). Niestety są drogie. Można skorzystać bezpłatnie z pomocy agencji nieruchomości albo zapytać na wydziale

o tzw. „koty” (mieszkania studenckie). Ceny za mieszkanie z dzieloną łazienką/wc/kuchnią to 250‒400€) Informacje o dofinansowaniu można znaleźć na www.buwiwm.edu.pl. Stypendia studenckie przyznawane są uczniom, których rodzice pracują lub pracowali w Belgii. Można też ubiegać się o pomoc w dziale socjalnym szkoły, która daje drobne prace – możliwość zarobienia trochę pieniędzy np. w bibliotece szkolnej.

Szkoła

Studia trwają 5 lat (3+2). Dyplomem jest praca w formie książki na wybrany przez siebie temat. Sam budynek szkoły nie jest zbyt zachęcający, stary i zniszczony, dzięki czemu wszyscy czują się w nim na luzie, nie ma strachu, że się coś popsuje. Można wszystko przestawiać i brudzić. W przyszłości wydział ma się przenieść do nowego budynku, więc nie ma sensu robić renowację. Największą zaletą szkoły są nauczyciele. Bardzo przyjaźnie nastawieni do uczniów. Panują relacje koleżeńskie, wszyscy mają po około 30‒40 lat, przez co kontakt jest łatwiejszy. Podejście jest inne niż na WAPW i program bardziej „nowoczesny” (architektura współczesna to ta po 1990.,a nie jak u nas od początku XX wieku). Na ostatnim roku prawie wszystkie przedmioty są wybieralne. Na ostatnich trzech projekt robi się je grupowo. Wszyscy są przemieszani i traktowani jednakowo. Ze wszystkich przedmiotów

najbardziej zadowolona jestem z zajęć z architektury ekologicznej i zrównoważonej. Wszystkie najnowsze techniki omawiane przez prawdziwych specjalistów (wykłady, filmy, wycieczki, spotkania z architektami, darmowe książki i magazyny – to, czego brakowało mi na naszym wydziale).

Zajęcia

Podobnie jak we francuskich szkołach na projekcie pracuje się przede wszystkim na makietach. Nikt nie umie robić wizualizacji (nawet w skeczapie). Zajęcia z projektowania i innych przedmiotów są podzielone na około czterech-pięciu pomniejszych oddań przed końcem semestru. Biblioteka jest dobrze wyposażona, ale jest ciągły problem z drukowaniem, jest mało drukarni (blisko szkoły tylko jedna). W szkole jest tylko jeden skaner i ksero dla studentów, ale trzeba mieć do niego kartę na wydruki, która kosztuje 15 € ,więc na krótko się to nie opłaca. Nie ma oddzielnej modelarni, ale można pracować wszędzie w każdej sali, w której akurat nie ma zajęć. Szkoła jest zamykana na noc. Dużą wagę przywiązuje się tu do wyboru prowadzących. Na wstępie każdych zajęć dostajemy tez adres mejlowy od prowadzących, mejlem wysyłane są tez streszczenia z zajęć (wykłady prowadzone są w postaci prezentacji w powerpoincie), więc ma się stały kontakt. Jest więcej pracy na uczelni, ale przed każdym oddaniem zarywa się też noce.

Miasto, życie, after school

Niedaleko uczelni jest CIVA – muzeum architektury. Wykłady i wystawy organizuje też BOZAR czyli centrum kulturalne przy Muzeum Sztuk Pięknych. Wykłady są tam niestety zawsze płatne 5‒7 €. Czasem szkoła organizuje spotkania z architektami i wystawy. Dużym plusem Brukseli jest jej bliskość z Holandią, (3h pociągiem do Amsterdamu) czy Francją. Polecam też zwiedzanie Belgii, co jest bardzo proste dzięki małym odległościom. Z przyjemności trzeba dodać, że Belgia słynie z pysznej czekolady i piwa (w przewodniku po Belgii rozdział o gatunkach piwa zajmuje jedną trzecią książki!). Dużym plusem jest też dostępność koncertów, których jest mnóstwo, a bilety są o wiele tańsze niż u nas. Na uczelni (podobnie jak w całej Brukseli) większość ludzi to obcokrajowcy. W mieście przeważają Turcy, Marokańczycy, Polacy, Francuzi, Niemcy, Grecy, Włosi… Na uczelni jest dużo ludzi z Luksemburga, który nie ma swojej szkoły architektury. Kiedy przyjechałam i ktoś pytał skąd jestem, na odpowiedź „z Polski” słyszałam „no dobra, ale z jakiego miasta?” Bruksela to chyba największa mieszanka „miejscowych obcokrajowców”.

Podsumowanie

Szkołę polecam jak najbardziej! Ale miasta na dłużej raczej nie, chyba że ktoś potrafiłby być na tyle energetyczny, żeby radzić sobie z deszczowo-wilgotno-sennym klimatem.

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

29


erasmus

Kraj: Holandia Miasto: Eindhoven Szkoła: TU/e = Technische Universiteit Eindhoven www.tue.nl opowiada: ania kozłowska

Wymagania

Jeżeli jedziesz na wymianę z naszego wydziału – jest zawsze dużo chętnych na Holandię… warto mieć wysoką średnią, aby otrzymać pierwszeństwo wyboru. Jeżeli ubiegasz się o szkołę indywidualnie – brane są pod uwagę oceny z Polski oraz egzamin z języka angielskiego toefl.

Warunki życia

Koszty życia to około 200 euro + zakwaterowanie najczęściej w domach studenckich około 400 euro.

Szkoła

Studia są dwustopniowe i trwają:pierwszy stopień – 3 lata, (bachelor degree) drugi stopień – 2 lata (master degree). Uczelnia jest bogata, jest więc dostęp do wszystkiego o czym sobie zamarzysz… Warunki studiowania są bardzo dobre – wyposa-

żenie wnętrz, komputery, dostęp do wiedzy…

Zajęcia

Główny projekt to połączenie projektu urbanistycznego z architektonicznym. Pracuje się w trzyosobowych międzynarodowych grupach. Nacisk przy projekcie jest głównie na robienie modeli, miliony modeli… Jednak infrastruktura szkoły na to pozwala. Cała kondygnacja podziemna to modelarnia. Zaopatrzona jest w przeróżne materiały, od gwoździków, poprzez sztuczne drzewka, papiery, kartony, drewno, a nawet pleksi – wszystko za free! W związku z tym, że funkcjonuje modelarnia, większość czasu spędza się właśnie tam. Niestety jest zamykana o 17:00 i to oznacza koniec Twojego dnia w szkole. Za to w domu nie pracuje się w ogóle! Jeżeli chodzi o inne dogodności

to dobrze zaopatrzona biblioteka – wszystkie pożądane czasopisma. Wszystko na miejscu można zeskanować (za darmo). Na wydziale działa też drukarnia (dostępne wszystkie formaty), która daje na wstępie każdemu studentowi 15 euro na potrzeby drukowania, a potem doładowujesz swoje konto (za niewielkie pieniądze).

Miasto, życie, after school

Już samo zwiedzanie holenderskich miast jest oglądaniem dobrej architektury. Wystarczy podjechać do podmiejskich osiedli, aby spotkać przykłady mieszkaniówek znanych z literatury. W samym Eindhoven jest parę galerii, miasto co roku podejmuje też różne akcje w przestrzeniach publicznych związane z designem. Na wydziale architektury jest mnóstwo studentów zagra-

nicznych! Sami Holendrzy też są bardo chętni do współpracy. Przede wszystkim nikt w szkole nie ma problemu z językiem angielskim od pani sprzątaczki po wykładowcę… Dogadasz się z każdym, co więcej każdy bardzo chętny do pomocy i robi to z uśmiechem na ustach.

Podsumowanie

Holandia to nieduży kraj (w którym w dodatku wszystko wolno…) – można łatwo po nim podróżować. Szybko można dotrzeć do Amsterdamu, Utrechtu czy Hagi, położonej nad Morzem Północnym. Poza tym Eindhoven leży blisko granicy z Belgią – popularne są też wycieczki do Brukseli czy Antwerpii. Aktywne wakacje… Polecam!

Kraj: Portugalia Miasto: Lizbona Szkoła: Universidade Lusiada de Lisboa www.lis.ulusiada.pt opowiada: janek bagiński

Warunki życia:

W Portugalii żyje się zasadniczo bardzo przyjemnie i niezbyt drogo. Są oczywiście rzeczy specyficzne, ale osób które są niezadowolone po pobycie w Lizbonie chyba nie ma za dużo. Pierwsza sprawą którą trzeba załatwić po przyjeździe jest znalezienie mieszkania. Szkoła nie dysponuje domami studenckimi. Istnieje natomiast spory rynek mieszkań i pokoi wynajmowanych studentom. Ceny wahają się w okolicach 250€ za pokój dla jednej osoby. Możliwe jest znalezienie czegoś niezbyt drogiego w bardzo ładnym miejscu. Najbardziej zadowoleni byli znajomi którzy zdecydowali się wspólnie wynajmować mieszkanie i dzielić kosztami. Mimo większych pozornych trudności takie „wspólne” mieszkania

30

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

funkcjonowały najlepiej. Mieszkania zdecydowanie należy szukać w centrum miasta, np. poprzez stronę Erasmus Lisboa (www.erasmuslisboa.com). Najlepsze dzielnice do mieszkania to Graça, Chiado, Principe Real. Głośno i dużo turystów jest na Alfamie i Bairro Alto. Po centrum Lizbony można poruszać się na piechotę. Warto jednak wyrobić sobie Lisboa Viva i wykupić bilet miesięczny – 28€ za miesiąc. W Lizbonie jest bardzo dużo miejsc, w których można coś zjeść. Ceny to ok 8€ za obiad. W stołówce szkolnej jest ciut taniej. W wielu miejscach kuchnia jest otwarta tylko w porze obiadu lub kolacji. Warzywa, owoce itd najlepsze są w małych lokalnych sklepach. Funkcjonują też małe piekarnie,

które są jednak na ogol bardzo krótko czynne. Podstawowe zakupy na kilka dni to koszt w okolicach 20€.

Szkoła:

Uniwersytet Lusiada jest niedużą prywatną szkołą. Znajduje się w dzielnicy Belem, ok piętnaście minut drogi tramwajem od centrum miasta. Kampus jest podzielony na dwie części, które oddalone są od siebie o kilkaset metrów. Pierwsza część znajduje się w zabytkowej rezydencji i we współczesnych budynkach w jej ogrodzie. Druga część, w której jest Wydział Architektury, to współczesne budynki, prawdopodobnie wcześniej funkcjonujące jako warsztaty, zaadaptowane do potrzeb szkoły. Cały czas zresztą na terenie campusu pro-

wadzone są prace poprawiające warunki studiowania. W ciągu pierwszego miesiąca pobyty odbywa się kurs języka portugalskiego – jest on dobrą okazją do poznania osób które przyjechały na Erasmusa, natomiast trudno na nim nauczyć się choćby podstaw portugalskiego.

Zajęcia:

Będąc Erasmusem trzeba zapisać się na wybrane przez siebie zajęcia. Do dyspozycji mamy cała ofertę uczelni w tym zajęcia z wydziałów: Architektury, Designu oraz Komunikacji i Multimediów. Nie trzeba się śpieszyć – można pójść na parę zajęć i wybrać najciekawsze. Utrudnieniem jest to, że wykłady i ćwiczenia są w języku portugalskim, natomiast


z prowadzącymi można przeważnie rozmawiać po angielsku. Również egzaminy i kolokwia można zdawać po angielsku. Tak jak i w Warszawie najważniejszym przedmiotem jest projekt architektoniczny. Trwa cały rok i jest podzielony na etapy. Najpierw opracowuje się temat w skali urbanistycznej a w kolejnych etapach pracy przechodzi się do rozwiązań w skali architektonicznej. Tematy są na ogol dość ciekawe, zlokalizowane w Lizbonie i okolicy. Pracuje się dość wolno, dużą wagę przywiązuje się do makiet. Pod koniec

semestru odbywają się publiczne prezentacje i dyskusje nad projektami. Studenci mają do dyspozycji dość dobre zaplecze: mediatekę, sale z komputerami, drukarnie, sale do pracy itd.

Miasto, życie after school:

Miejsc do których można wyjść wieczorem jest bardzo dużo – o rożnym charakterze, są one rozsiane po całym mieście a najwięcej ich jest na Bairro Alto. Warto przejrzeć bezpłatny informator Agenda Cultural, z infor-

macjami o koncertach, wystawach i imprezach. Dużą atrakcja Lizbony jest Fado. Można pójść na wieczór Fado do wielu miejsc, jednak na ogol ma to bardzo turystyczny charakter. Warte polecenia są wieczory fado w Chapito i Bacaloeiro. Studia nie zajmują dużo czasu więc spokojnie można podróżować po Portugalii np. wynajętym samochodem. Koniecznie trzeba pojechać do Porto. Zniżkę w pociągach mają posiadacze kart €26. W okolicach Lizbony jest rów-

nież sporo ładnych plaż. Dojeżdża się na nie pociągiem podmiejskim lub autobusem ok. pól godziny. „Sezon” trwa od wiosny do jesieni.

Podsumowanie:

Wyjazd do Lizbony to przede wszystkim świetna przygoda, okazja do mieszkania w pięknym i ciekawym miejscu, dobrej zabawy. Szkoła nie jest specjalnie trudna ale na pewno można mieć poczucie ze czas w niej spędzony nie był stracony.

Kraj: Niemcy Miasto: Karlsruhe Szkoła: Technische Universität Karlsruhe www.uni-karlsruhe.de opowiada: izabela rybak

Wymagania

Na jedno- lub dwusemestralną wymianę na Uniwersytet Techniczny w Karlsruhe dostać się nie jest się ciężko. Na niemieckojęzyczne wymiany jest coraz mniej chętnych osób. Natomiast egzamin wstępny na studia od pierwszego roku polega na rozmowie kwalifikacyjnej o ogólnych zainteresowaniach tematem – sztuką, muzyką, architekturą, obejmuje umiejętności konwersacji, perswazji, dowodzenia swoich racji (wiem to z rozmów ze studentami niemieckimi).

Warunki życia

Kosztów życia w Karlsruhe dokładnie nie policzyłam, na pewno trzeba mieć dodatkowe 600 € na wszelkie zwrotne kaucje. Zakwaterować się można w akademiku lub w tzw. WG (Wohngemeinschaft) i uważam, ze obie opcje maja swoje plusy i minusy. Ja mieszkałam w akademiku i nie zamieniłabym tego na inną opcję (na okres 1‒2 semestrów). W akademikach są tylko pokoje jednoosobowe, zazwyczaj z umywalką (ceny od 190‒250€), choć jest też trochę pokoi bez umywalek (ok. 150€). Ceny akademików zależne są od lokalizacji w mieście, które i tak jest niewielkie i przemieszcza się po nim przede wszystkim rowerem. WG okazują się zazwyczaj droższe (ponad 300€). Wiele

zależy od tego na jak liczną WG się trafi i na jakich w niej ludzi. Wśród moich znajomych wszyscy byli zadowoleni. Koszty jedzenia można zminimalizować poprzez jedzenie w mensie (dla dziewczyn zupełnie wystarczający obiad za 2,00‒2,50€) lub zakupy w tanich supermarketach. Akademiki sa wyposażone w obszerne i wygodne kuchnie, które poza funkcją gotowania i jadalną pełnią zazwyczaj funkcje salonu i pokoju telewizyjnego. (Do imprezowania służą bary w podziemiach budynków). Warto pamiętać, że poza dofinansowaniem Sokrates/Erasmus, zgłaszając się do końca czerwca można uzyskać dofinansowanie z Samorządu SSPW.

Szkoła

W Niemczech studia trwają 6 lat – Niemcy są w trakcie zmiany systemu na system boloński, ale jeszcze obowiązuje stary – według wielu lepszy. Pierwsze dwa lata nauki prowadzą do tzw. Vordiploma – obejmują większość przedmiotów ścisłych. Pierwsze półtora roku oddaje się projekty wykonane ręcznie (mimo, że nie trzeba mieć umiejętności rysunkowych przed pójściem na studia), następnie należy obowiązkowo odbyć kursy programów komputerowych i od następnego semestru oddawać projekty zrobione na komputerze. Stosu-

nek niemieckich prowadzących do wizualizacji jest raczej nieprzychylny – zdecydowanie wolą rysunki odręczne, które żyją, wiele razy poprawiane, po których widać, że ktoś poświęcał swoją uwagę projektowi, myślał nad nim i kombinował. Podczas pierwszych dwóch lat nauki należy odbyć 3 miesiące praktyk na budowie. Przez kolejne 4 lata wszystkie przedmioty są wybieralne – od teoretycznych, przez analityczne, do projektowych. Oferta jest niezwykle bogata. W tym okresie studenci mają obowiązek odbycia min. 5 projektów i 3 „stegreifów” – krótkich, bardzo samodzielnych projektów. Podczas jednego semestru mają możliwość zaliczenia max. 4 przedmiotów oficjalnych (projektu i seminariów) i dowolnej ilości „stegreifów” (projekt wykonywany samodzielnie z jedną lub dwiema korektami, wyjazdowe zlecenie dla grupy studentów, konkurs itp.) Za wszystko dostają oni punkty SWS (odpowiednik ECTS), również za warsztaty wyjazdowe. Oferta taka jest zazwyczaj niepowtarzalna. Co semestr Profesorowie przygotowują nowe projekty seminariów, tak, aby studenci i oni sami mogli nauczyć się czegoś nowego. Jest oczywiście parę przedmiotów, które odbywają się cyklicznie, ale jest ich stosunkowo niewiele. Po 4 latach broni się pracy

dyplomowej. Do ostatecznego dyplomu w Niemczech trzeba mieć odbyte 3 korekty, oddaje się plansze i ma się 2 tygodnie na wykonanie modelu. Bardzo ważnym punktem studiów są obowiązkowe sześciomiesięczne praktyki. Dużo studentów niemieckich wyjeżdża wtedy do krajów na całym świecie (poznałam osoby, które były w Szwajcarii, Anglii, Australii i w Chinach). Istotnym ułatwieniem znalezienia pracy jest stanowisko HIWI (Hilfe Wissenschaftler) na wszystkich wydziałach. Studenci pracują w odpowiednikach naszych katedr – szukając materiałów, segregując, gromadząc informacje, tworząc prezentacje, filmy, pokazy slajdów – jednym słowem pomagając prowadzącym. Otrzymują za to miesięczne wynagrodzenie. Pomaga to utrzymać się na studiach, zdobyć doświadczenie i zostać zauważonym. (Dobry sposób na dorobienie podczas wyjazdu – niektóre zakłady przyjmują chętnie obcokrajowców). Studia w Niemczech są dla wszystkich płatne – ok. 800€ za semestr nauki.

Zajęcia

Sposób oddania projektów zdecydowanie różni się od naszego. Polega na zaprezentowaniu przed prowadzącymi, grupą i zaproszonymi gośćmi swoich idei.

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

31


erasmus

Prawie każda korekta (z wyjątkiem kilku indywidualnych) to forma prezentacji – obrony projektu. Ułatwia to na pewno ostateczną prezentacją, bo człowiek ma ją wyuczoną na pamięć podczas całego semestru, wie, co z czego wynika i łatwiej mu opowiadać i bronić swoich racji. Nasze oddanie było wzbogacone o wizualizacje w postaci akwareli, co na pewno znacznie podniosło ocenę. Drugie, co do ważności są modele projektów. I urbanistycznych i architektonicznych. Modele muszą być wykonane idealnie. Wydział wyposażony jest w dwa warsztaty – drewna i metalu. Na przełomie września i października odbywają się tygodniowe kursy, po których odpowiednio buduje się krzesło i lampę. Warsztaty wyposażone są we wszystkie możliwe do wyobrażenia sprzęty (dla nas i nie do wyobrażenia), otwarte w godzinach 9‒18. Dodatkowo działa warsztat fotograficzny (również odbywają się kursy), dzięki któremu w profesjonalnych warunkach można sfotografować swoje modele, poskanować zdjęcia z książek itp.

Wydziałowa biblioteka zawiera roczniki wszystkich podstawowych czasopism architektonicznych. Niemieckich, angielskich, francuskich… Do przejrzenia od ręki. Student ma prawo między półkami chodzić, brać do ręki, przeglądać. Dodatkowo każdy instytut jest wyposażony w odrębną, bardzo bogatą bibliotekę. Wielkim atutem uniwersytetu jest biblioteka główna. Nowa – otwarta chyba 2 lata temu. Czynna dla studentów 24h na dobę dzięki systemowi legitymacji zbliżeniowej „do wszystkiego”. Wyposażona w niewielkie sale wykładowe, sale nauki grupowej i cichej. Oglądać można wszystkie książki i albumy – coś, czego bardzo brakuje na WAPW. Nielicznych nie wolno wypożyczać, większość można zabrać do domu na okres miesiąca. Wszystkie książki skatalogowane są internetowo. Niemiecki profesor jest również uczniem. Relacje są zdecydowanie bardziej wyrównane. Seminaria to prezentacje i dyskusje. Wszyscy chętnie pomagają obcokrajowcom, wskazują pozycje warte przeczytania. Zajęcia w Niemczech zazwyczaj trwają min. półtorej godziny bez przerwy. Odbywają się przed

południem (do godziny 13, kiedy wszyscy mają przerwę obiadową) i po południu (od 14). Każde zajęcia odbywają się tylko raz w tygodniu, dotyczy to również korekt. Niemieccy studenci są na pewno bardziej samodzielni niż polscy, ale umożliwia im to zaplecze uczelni. Mogą pracować dużo w bibliotekach, jest bogata oferta wycieczek „architekturoznawczych”, o które wzbogacony jest program danego seminarium.

Miasto, życie, after school

Karlsruhe oferuje bardzo dużo muzeów – z tego, co wyczytałam posiada największe zbiory w całych Niemczech – jest nieoficjalną kulturalną stolicą. Gorąco polecam prawdopodobnie najnowocześniejsze muzeum mediów na świecie. Zwiedzanie muzeów jest ułatwione dzięki dwóm zeszytom, które dostaje się na początku pobytu w KA – zawierają one zniżkowe lub darmowe wejścia do bardzo wielu miejsc w całym Karlsruhe. Miasteczko jest właściwie w ¼ pokryte przez teren uniwersytetu (następna ¼ to las). Studentów jest bardzo dużo. Zarówno

obcokrajowców studiujących w Niemczech na stałe jak i rodowitych Niemców (dzięki istnieniu miasteczek uniwersyteckich dużo Niemców mieszka poza domem rodzinnym). Jest to uniwersytet techniczny więc zdecydowaną większość stanowią studenci płci męskiej. Odbywają się przeróżne święta (akademików, mensy, uniwersytetu, parkingów itp. itd. – okazji do świętowania jest mnóstwo i należy je wykorzystać, co studentom w Karlsruhe niezwykle dobrze wychodzi). Dodatkowym atutem uczelni jest bogata oferta sportowa. Można zacząć uprawiać każdy sport, nikogo nie interesuje, czy jesteś laikiem czy profesjonalistą – tam sport jest zabawą, wszyscy coś robią, w jednym semestrze zaczynają tańczyć, w następnym pływać. Jest możliwość jeżdżenia na zawody – również amatorskie. Jest to okazja do poznania rodowitych Niemców i zobaczenia jak potrafią się bawić. A potrafią!

Kraj: Hiszpania Miasto: Walencja Szkoła: Universidad Politecnica de Valencia | Escuela Técnica Superior de Arquitectura www.upv.es opowiada: monika niezabitowska i matylda gąsiorowska

Wymagania MG: Do Hiszpanii, jako że pra-

wie wszystkie zajęcia są po hiszpańsku, konkurencja jest niewielka. Jednak większość osób wybiera Walencję na pierwszym miejscu (myślę, że ze względu na jej położenie; są tu aż dwie szkoły, w których można studiować architekturę). Z tego co wiem, w tym roku zostały wolne miejsca. MZ: Na Wydział Architektury w Walencji maturzyści hiszpańscy dostają się w identyczny sposób, jak na pozostałe wydziały. Nie ma egzaminów z rysunku ani z myślenia przestrzennego. Wystarczy chęć i dobre oceny z egzaminów końcowych w liceum. Konkurencja nie jest bardzo duża, gdyż Wydział przyj-

32

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

muje ok. 300 studentów każdego roku. Wszyscy jednak wiemy, że oceny w liceum mają się nijak do studiowania, a szczególnie do studiowania architektury, dlatego myślę, że sposób przyjmowania do szkoły w Walencji niestety nie jest najlepszy.

Warunki życia MZ: Akademiki są bardzo dro-

gie ( 350€, 500€ i 900€ od osoby za dwuosobowy pokój – dla niewtajemniczonych przeciętne stypendium Erasmusa to 350€), natomiast ich standard jest bardzo wysoki. W cenę mamy często wliczone sprzątanie raz w tygodniu oraz wyżywienie. Pokój w mieszkaniu studenckim można wynająć już od 150€, ogłoszenia wiszą właściwie na każdym

słupie, szczególnie na terenie szkoły. Nie polecam okolic plaży, bo jest to strefa zamieszkała przez Cyganów i jest po prostu niebezpiecznie. Cała ulica Blasco Ibańez to zagłębie barów, dyskotek i miejsc typowo erasmusowych, więc większość studentów mieszka właśnie w tej okolicy. Jednak prawdziwa Walencja to centrum czyli Carmen i Plaza Espańa, gdzie, wkładając ciut więcej wysiłku, też można znaleźć pokój w przystępnej cenie. Przy podpisywaniu umowy z właścicielem trzeba wyraźnie ustalić sprawę kaucji, bo Hiszpanie często jej nie oddają. MG: Koszty bardzo zależą od stylu życia. Ale poza opłatą za mieszkanie i rachunkami

da się już utrzymać za niecałe 200€. Prawie wszyscy studenci, którzy są spoza Walencji, wynajmują mieszkania. Wybór jest bardzo duży. Cena pojedynczego pokoju waha się między 150€ (bardzo tanio) a 350€. Dodatkowo rachunki to około 50€ miesięcznie. Jedyne dodatkowe dofinansowanie, o którym ja wiem, to stypendium od Politechniki Warszawskiej dla osób, które pojechały na wymianę.

Szkoła MZ: Studia jednolite trwają

5 lat. Po obronie pracy magisterskiej można właściwie podpisywać swoje projekty czyli ma się kompletne uprawnienia. Na uczelni jest wiele możliwości


rozwoju po tzw. Proyecto Final de Carrera (dyplom magisterski) np. studia podyplomowe, asystentura itd. Universidad Politecnica de Valencia to ogromny, nowy, kompleksowy campus, zupełnie jak z filmów amerykańskich. Na terenie szkoły znajdziemy wszystko, co jest potrzebne studentowi, począwszy od drukarni, modelarni, sal komputerowych, biblioteki, poprzez kawiarnie i restauracje, kończąc na fryzjerze oraz sali ze stołem bilardowym, telewizorem i kanapami do spania (Casa de Alumnos). Jeżeli mamy ochotę, możemy usiąść pod palmą z laptopem i… (uwaga!) będziemy mieć internet. Studenci mają możliwość przebywania na terenie uczelni 24h/dobę. Wydział Architektury posiada swoją własną bibliotekę, salę komputerową, ploterownię (bezpłatną dla studentów!) i modelarnię (wyposażoną w dwie wycinarki laserowe). MG: Szkoła jest świetnie zorganizowana i dobrze wyposażona. Główna zaleta to Casa de alumnos (dom studencki), który jest czynny całą dobę. W nim mają siedzibę wszystkie organizacje studenckie, ale są też kanapy, piłkarzyki, sale komputerowe i mikrofalówki. Uczelnia organizuje liczne seminaria i warsztaty, w których można uczestniczyć za darmo lub odpłatnie, za co dostaje się ECTSy. Można zapisywać się (max 10ECTS na semestr) na zajęcia z innych wydziałów (między innymi na wydział Sztuk Pięknych, który tutaj jest na Politechnice). Uczelnia ma własne obiekty sportowe wszelkiego rodzaju. W większości wstęp na nie jest bezpłatny. Są też zajęcia sportowe, w których można uczestniczyć za darmo do pięciu razy w tygodniu.

Zajęcia MZ: Walencja przyzwyczajo-

na jest do studentów z innych krajów (ok. 100 osób rocznie). Obcokrajowcy mają zajęcia razem z Hiszpanami, przez których są przyjmowani bardzo ciepło. Dodam, że wszystkie lekcje prowadzone są w języku hiszpańskim (ewentualnie na migi). Na zajęcia projektowe można trafić do różnych katedr (tzw. talleres).W każdej z nich profesorowie mają inne wyma-

gania. W większości katedr Erasmusów się raczej bagatelizuje. W projektach zdaniem profesorów liczy się przede wszystkim „błyskotliwy” pomysł, funkcja i zgodność z kontekstem. Opracowanie techniczne nie jest bardzo ważne. Zajęcia projektowe odbywają się w gronie 8‒10 osób, gdzie korekty to zazwyczaj prezentacje. Na innych przedmiotach pracuje się w trzydo pięcioosobowych grupach nad danym aspektem. Plansze projektowe mają zabójczą wielkość A3, czasem A2. Oddaje się je nie podklejone. Rzadko można się dowiedzieć, co oddają inni, gdyż nie ma wystaw semestralnych. Prace oceniane są od 1 do 10 (gdzie 10 dostał kiedyś podobno tylko Calatrava), 5 zalicza. Studencki system komputerowy jest rozbudowany do tego stopnia, że wszystkie notatki z wykładów możemy znaleźć w swoim profilu. MG: Pierwszy budynek projektuje się tu dopiero na trzecim roku. Wcześniej uczą wszystkiego o projekcie. Dużo przedmiotów pokrywa się z naszymi. Jednak to, czego według mnie u nas brakuje, a czego tu studenci uczą się przez dwa pierwsze lata to zajęcia z kompozycji. Oczy wiście (jak wszędzie) wszystko zależy od katedry, do której się trafi (w Walencji studenci od początku sami wybierają u kogo chcą się uczyć). Moi prowadzący kładą nacisk na koncepcję. Bardzo im zależy, żeby jak najwięcej podczas projektowania rysować ręcznie (Hiszpanie nie mają egzaminu na studia – przez to nie bardzo potrafią rysować). Tematy są podobne do naszych. Ploterownia (15 ploterów) jest czynna co dziennie. Każdy ma do wykorzystania konkretną pulę punktów za darmo (starcza na drukowanie A3 na korekty i na oddanie). Z modelarni jeszcze nigdy nie korzystałam. Ale jest. I stoi tam dużo różnych maszyn, nie mam pojęcia do czego mogą służyć. Na wydziale jest Centrum Informacji Architektonicznej, gdzie poza książkami i albumami jest zbiór czasopism architektonicznych z różnych krajów. Serie zaczynają się od lat trzydziestych. Poza wydziałową jest również biblioteka ogólnouniwersytecka, która też ma duży dział o architektu-

rze, ale sporo również książek o urbanistyce, historii sztuki czy wnętrzach. Tu nie ma podziału na wykłady i ćwiczenia. Projekt jest dwa razy w tygodniu po 3 godziny i w tym czasie, głównie w ciągu pierwszego miesiąca, prowadzący wykładają teorię. Później przeplata się to z ćwiczeniami, a gdy zbliża się już oddanie, cały czas poświęcony jest na korekty. Z prowadzącymi komunikuje się przez system podobny do naszego moodle. Tam wrzucają skrypty z wykładów i potrzebne materiały. Dużo jest projektów w grupach, dlatego sporo czasu spędza się w bibliotece (gdzie są specjalne pokoiki do pracy w grupach) lub w domu studenckim, gdzie można siedzieć do oporu.

Staże MZ: Istnieje specjalna część

uczelni, która zajmuje się stażami studentów. Każdy kto ma za sobą połowę studiów, może się zapisać w systemie komputerowym, opisać swoje oczekiwania i czekać na propozycje. Można także śledzić propozycje pracy dla studentów dla Universidad Politecnica, jednak nie jest ich dużo. MG: Staże nie są obowiązkowe. Ale jest biuro, które zajmuje ich organizacją. Podobno jeszcze trzy lata temu można było przebierać między ofertami, jednak teraz, z powodu kryzysu, znaleźć staż jest praktycznie niemożliwe.

cie przygotować San Juan, San Fermin i inne… Największym urokiem miasta jest przepiękna plaża i port (5 minut metrem od uczelni). Pogoda jest piękna. Do czasu, aż się nie popsuje (styczeń – marzec: ok. 0°C).

Podsumowanie MZ: Według mnie warto po-

jechać i zobaczyć jak studiuje się w Walencji, jednak znam osoby, którym się nie podobało. Rok tam spędzony na pewno pozytywnie ładuje emocjonalnie zmęczoną polską brać studencką. MG: Warto. Głównie dlatego, że szkoła oferuje naprawdę wiele fajnych zajęć. Poza tym 8 listopada mamy temp eraturę 23°C i morze w odległości 20 minut piechotą od wydziału.

Poza tym 8. listopada mamy temperaturę 23°C i morze w odległości 20 minut piechotą od wydziału.

Miasto, życie, after school MZ: Są 3 muzea, do których trzeba się wybrać: Muzeum Walencji na Plaza de Almoina, Muvim i Evam (bardzo ciekawa architektura współczesna ze zmiennymi wystawami). Chociaż raz w słoneczny dzień obowiązkowo należy się udać do Ciudad de las Ciencias Santiago Calatravy, które mimo swojego bezdyskusyjnego braku powiązania z miastem, robi ogromne wrażenie. Miejsc, gdzie kulturalnie dzieje się coś więcej jest wiele, ale dostęp do informacji o nich jest znikomy. Trzeba więc pytać, szukać, próbować. W Walencji jest wieczna fiesta. Przecież trzeba się przygotować do fallas (coroczna najważniejsza impreza), potem fallas dwa tygodnie obchodzić, a po świę-

Chcesz podzielić się swoimi wrażeniami z

Skontaktuj się z nami: arcytektura@gmail.com Opublikujemy Twoją relację w kolejnym numerze Arcytektury ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

33


historia

Początek biało-czerwonej moderny, ratowanie Warszawy po wojnie i nadzieja na rozwój polskiej architektury modernistycznej. tekst: piotr zbierajewski

1

ohdan Lachert urodził się 13 czerwca 1900 roku w Moskwie. Przed II wojną światową był członkiem grupy architektonicznej Praesens. Od 1948 roku był profesorem Politechniki Warszawskiej. Jego dzieła zaliczane są do awangardy architektonicznej II RP. Po wojnie Lachert pracował jako jeden z urbanistów Biura Odbudowy Stolicy. To właśnie m. in. on, wraz z Romanem Piotrowskim, Zygmuntem Skibniewskim i innymi współpracownikami pomagał przy odbudowaniu stolicy na terenach byłego getta. Ich celem było poradzenie sobie nie tylko z gruzami, ale także z martyrologicznym dziedzictwem tego miejsca i przyszłym ukształtowaniem

34

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

i przeznaczeniem Muranowa. Tu mogli w sposób spektakularny zrealizować opracowywane jeszcze przed wojną i w czasie okupacji, awangardowe projekty radykalnej przebudowy Warszawy w duchu funkcjonalizmu i koncepcji osiedla społecznego. Znienawidzona przez architektonicznych awangardzistów kapitalistyczna Warszawa, zabudowana gęsto czynszowymi kamienicami o ciemnych podwórkach-studniach, miała zamienić się w miasto-ogród, pełne światła i zieleni.

Gruzobeton budulcem

Projekt Bohdana Lacherta nawiązywał wprost do realiów i symboliki gettowego gruzowiska. Nowa dzielnica mieszkaniowa miała być zarówno przykładem nowoczesnej socjalistycznej zabudowy, jak i rozwiniętym w przestrzeni monumentem, upamiętniającym jedyne w swoim rodzaju miejsce po getcie.

Lachert postanowił wykorzystać zalegające cały obszar ruiny getta do usytuowania Muranowa na tarasowych wzniesieniach. Malowniczy pagórkowaty krajobraz tej części miasta, który nieświadomemu przechodniowi wyda się dziś naturalnym ukształtowaniem terenu, stanowią pokryte ziemią hałdy gruzu, na których stoją muranowskie domy, zbudowane z pustaków powstałych ze zmielonego gruzu i betonu. Gruz jako fundament pod przyszłą dzielnicę oraz gruzobeton jako podstawowy materiał budowlany – oto ucieleśnienie idei miasta odradzającego się ze zgliszczy, powstającego do życia jak Feniks z popiołów. Surowość założenia i jego oryginalność miały podkreślać nietynkowane elewacje domów z szarordzawego gruzobetonu, przetykane jedynie jasnymi obramieniami okien. Prace budowlane rozpoczęły się w maju 1949 roku wzdłuż trasy

W-Z. Wkrótce jednak zmieniły się warunki polityczne – w architekturze zapanował dogmat socrealizmu.

Muranów wesoły i kolorowy

Z tej perspektywy pierwotna koncepcja Lacherta była wielokrotnie krytykowana i poddawana licznym modyfikacjom. Znamienne wydaje się krytykowanie Lacherta za przypisywanie symbolicznej wartości zarówno podłożu, na którym stanął Muranów, jak i samemu materiałowi budowlanemu, z którego był wznoszony. Narzekano na nużącą jednostajność i przygnębiającą ponurość gruzobetonowych elewacji, a także koszarowość samych bloków. Według propagandowej wersji to w odpowiedzi na postulaty obywateli, którzy nie chcieli mieszkać w tak smutnym otoczeniu, wiosną 1951 roku rozpoczęto generalne tynkowanie Muranowa. Na ja-


2

3

4

1

Dzięki uprzejmości redakcji portalu internetowego stacjamuranow.art.pl, zdjęcia pochodzą z czasopisma „Stolicy” z 11 czerwca 1950, plany mieszkań z Architektury 5/1949 Projekty perspektywiczne wg rys. M. Krasińskiego 1. 2. 3. 4. 5.

1

snych tynkach domalowywano ornamenty, na gzymsach doklejano ozdoby. Muranów miał być przede wszystkim wesoły i kolorowy. Uderzano też w samą istotę urbanistyki Muranowa – budowanie na gruzach. Szybko zapomniano o ich symbolicznym znaczeniu. Przestały być reliktem, stały się już tylko przeszkodą. Obszar getta warszawskiego jest dziś niemal doszczętnie ogołocony z materialnych śladów tej przeszłości, na których mógłby spocząć wzrok przechodnia. Pamięci o tym, co się w tutaj wydarzyło, strzec mają pomniki i tablice, rozsiane po współczesnym Muranowie. Nic jednak nie jest w stanie opisać tej pustki, jaką jest – kipiące życiem współczesnej Warszawy – muranowskie miejsce po Żydach. Zgładzono

zarówno ludzi, jak i przestrzeń, w której żyli. Getto istnieje już tylko pod asfaltem ulic, pod chodnikami, pod skwerami podwórek, szkolnymi boiskami, dziedzińcami przedszkoli, pod obrośniętymi trawą skarpami usypanymi z gruzów, pod wyjątkowo w tej dzielnicy wybujałymi topolami, lipami, klonami. Tam są sklepienia piwnic przykryte gruzem i ziemią – mocne gettowe korzenie.

Praesens

Bohdan Lachert od początku przyjaźnił się i współpracował z Józefem Szanajcą. Największym ich wspólnym dziełem stał się dom przy ul. Katowickiej 9 w Warszawie, który został również przez nich zrealizowany pod koniec lat dwudziestych. Było to potem miejsce spotkań

lewicowej grupy architektów, członków Praesens. To właśnie tu powstały koncepcje osiedli WSM, projekty zarówno budynków mieszkalnych, szkół, budynków sakralnych czy budynków użyteczności publicznej. Niektóre z tych projektów nagradzane były w licznych konkursach architektonicznych. Niestety współpraca ta została przerwana śmiercią Józefa Szanajcy. Podczas wojny, dzięki działalności pierwszej żony architekta, Ireny Lachert, na Katowickiej 9 mieścił się ruch oporu, zaś po wojnie mieściła się tu terenowa siedziba Biura Odbudowy Miasta, Saska Kępa. By pokazać innowacyjność tego obiektu, można dodać, że w tym samym czasie, kiedy została zbudowana Katowicka 9, niedaleko, gdyż na Pradze Północ,

6.

Muranów w latach 50. z lotu ptaka. Na pierwszym planie jeden z bloków wspominanych przez Tyrmanda Tak miało wyglądać skrzyżowanie al. Jana Pawła II i al. Solidarnościi Budynki muranowskie przy al. Solidarności, naprzeciw gmachu sądów Na dawnych gruzach powstanie nowe życie Szkic – zbliżenie na budynki naprzeciw gmachu sądów, jako ozdoba – fontanna, która do dziś została tylko na rysunku Plany mieszkań muranowskich

powstawały kamienice czynszowe (w rejonie ul. Stalowej, Małej, Inżynierskiej i Wileńskiej). Po śmierci Lacherta, jego druga żona sprzedała budynek prywatnemu klientowi, mimo że kupnem zainteresowane było również Muzeum Architektury we Wrocławiu, które chciało tutaj otworzyć swój oddział warszawski.

Pionier polskiego modernizmu

Lacherta uznaje się za jednego z najwybitniejszych polskich modernistów. Należał do grupy tych polskich architektów, którzy „rozpoczęli” ten styl w Polsce. Niestety z racji wprowadzenia propagandy socjalistycznej, styl ten nie mógł się dalej rozwijać tak, jakby zapewne Lachert chciał.

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

35


krótko o...

fot: ewa latoszek

Jak było w tym roku? Na tegoroczną edycję warsztatów ossA 2009 nasz wydział wystawił jedenastoosobową reprezentację. Wszystko zaczęło się od integracyjnej imprezy KontenerArt, a potem... relacjonuje: piotrek zbierajewski

Czy ta OSSA nie była za mało projektowa, czy też na odwrót...?

O

ssa 2009 to coroczne warsztaty architektoniczne organizowane przez Ogólnopolskie Stowarzyszenie Studentów Architektury dla studentów ze wszystkich wydziałów architektury z całej Polski i z zagranicy (gościliśmy chyba 15 obcokrajowców w tym roku). Co roku inne miasto jest gospodarzem imprezy. W tym roku warsztaty odbyły się w dniach 17‒23 października w Poznaniu. Co trzeba zrobić by się dostać na tę imprezę? Na bieżąco obserwować informacje na stronach ossy (www. ossa.org.pl). System rejestracji zakłada udział we wstępnym zadaniu – przechodzi stu z najlepszymi pomysłami (a chętnych jest zawsze kilka razy więcej).

Jak było w tym roku?

Po dotarciu do Hostelu Fusion, reprezentacji WAPW, zainstalowaniu się w swoich dormitoriach i zapoznaniu ze studentami architektury z całej Polski, zostaliśmy ciepło przywitani przez przedstawicieli ossa. Zaraz potem wybraliśmy się na imprezę integracyjną Kontenerart. Wydarzeniu, które miało miejsce w kontenerach złożonych w zaledwie trzy dni, towarzyszył performance dźwiękowy. Po powitaniu wszystkich ossowiczów zostaliśmy zaskoczeni przez organizatorów – architekci z Front

36

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

Architects zaproponowali szybki konkurs na detal minimalistycznego kontenera na szybach obiektu. Nagrodą była praktyka w pracowni organizatora. Powolne pospolite ruszenie w kierunku wykonania zadania przerodziło się wkrótce w mały wyścig szczurów, wciąż jednak w bardzo miłej atmosferze. Nestępnego dnia braliśmy udział w Grze Miejskiej. Wyobraźcie sobie wyścig na orientację w terenie plus naprawdę świetną zabawę, poznawanie miejsca, historii, detali, etc. Oczywiście pierwsze miejsce zajęły kilkunastoletnie dzieciaki z Poznania, które brały udział w tej imprezie już piąty raz. Zostaliśmy wyrolowani, ale z humorem i ze świadomością świetnie spędzonego czasu. Wieczorem wykład prof. nzw. dr hab. inż. arch. Ewa Kuryłowicz (juhu! aplauz! wiwaty! tłumy szaleją!) wprowadził nas w temat emocji w przestrzeniach miejskich (tegoroczny temat ossy to “Emocje Poznania” ). Następnie głos zabrał dr inż. arch. Adam Nadolny (wapp). Przedstawił nam lokalizacje w Poznaniu, nad którymi mieliśmy pracować: Rataje, Stara Rzeźnia, Stara Gazownia i Rondo Kaponiera. Po samych wykładach była okazja zobaczyć prace studenckie wywieszone z okazji 10-lecia Wydziału Architektury Politechniki Poznańskiej.

Nazajutrz poznaliśmy grupy, w których mieliśmy pracować (ossowicze są przemieszani tak, by w każdej grupie znalazły się wszystkie polskie wydziały) oraz przydzielonych nam tutorów (architekci oraz przedstawiciele świata sztuki i teatru). Wśród nich byli m. in. Tomasz Konior, Liong Lie (123 dv), Ewa Kuryłowicz, Krzysiek Banaszewski i Gosia Kuciewicz z grupy Centrala, Andrzej Chmiel czy Aleksander Machalica. Warsztaty odbywały się w Starej Drukarni. Piękny zabytkowy obiekt z jedną poważną wadą – brak ogrzewania, co powodowało, że niektóre grupy albo się wyniosły popracować do hostelu, albo po prostu odbywało się ciche „podwędzanie” nagrzewnic dla swoich grup i stanie

Nie zabrakło również imprez w najlepszych klubach Poznania, wspólnych wypadów czy też zwykłych rozmów w liwing rumie w hostelu.

na warcie, by nikt takiego czynu nie dokonał. Każda z grup wraz ze swoim tutorem rozwiązywała problem zadanego miejsca i emocji. Organizatorzy zadbali o dwa wykłady architektonicznie dziennie (często z pikantnymi szczegółami). Nie zabrakło również imprez w najlepszych klubach Poznania, wspólnych wypadów czy też zwykłych rozmów w Liwing Rumie w hostelu. Spośród prac, które powstały podczas ossa’09 warto wspomnieć o kilku. Hasło irytacja przedstawili studenci przebrani w białe stroje, do których przyczepiono nadmuchane białe rękawiczki gumowe. Krążąc po mieście denerwowali przechodniów stając na przykład na samym środku przejścia dla pieszych i nie przepuszczając ich na drugą stronę ulicy. Pomysłów na irytowanie było więcej – przeprowadzanych pojedynczo i grupowo. Projekt “Wymarz szkołę” przedstawiał film pokazujący rozmowy z mieszkańcami lokalnej starej szkoły, która obecnie wygląda jak budynek do wyburzenia. Poprzez zainstalowanie baloników na jej dachu studenci dali znak, że chcą, by koszmar odfrunął. Do akcji przyłączyło się wiele rodzin z lokalnych bloków – wysyłali baloniki w niebo z prośbą o to, co by chcieli wi-


krótko o...

dzieć w miejscu starego budynku. Happening przerósł oczekiwania wszystkich, gdyż zamienił się w wielką wspólną zabawę ludzi, którzy na codzień byli dla siebie obcy. Sala doświadczenia z osiedlami bloków prl przedstawiała wywiady z mieszkańcami, młodzieżą w dresach, migający sztuczny blok na znak włączonych telewizorów (blokowiskowa nuta w tle) Najciekawsza była ostatnia doba. Takie zastanawianie się, czy ta ossa nie była za bardzo “nieprojektowa”, “mało architektoczniczna”, czy tez na odwrót. Takie mieszane morale. Z mojej strony, jak już ruszyłem pociągiem ze stacji Poznań Główny, to przypomniałem sobie wszystkie swoje reakcje, jakie powyższe prezentacje na mnie wywołały i które mogłem przenieść na świat architektury. Oznacza to, że każda grupa spisała się nie medal. Czy tego typu impreza ma naprawdę sens? Warsztaty ossa mają za zadanie dać nam okazję spotkania się z tematem i pracowania nad nim tak, jak nigdy tego robić nie będziemy na naszych wydziałach. Jest to chyba pierwsza ossa, gdzie efektem nie są plansze z dużymi wizualizacjami urbanistycznymi. Architekturze zawsze towarzyszyć będą emocje, które pomagają w projektowaniu. Architektura to też socjologia. Socjologia miast, architektury... To co było dla nas oczywiste – tutaj okazywało się nieprzewidywalne. Badania tego, jak reagują ludzie na prowokacje lub na hasła o możliwości wprowadzenia zmian w ich otoczeniu jest dla nas – przyszłych architektów istotne. Warsztaty ossa pozwalają na wymianę zdań i opinii na temat architektury ze studentami z całej Polski. Można się dowiedzieć jak wygląda studiowanie tego kierunku w innych miastach. Fajnie też zobaczyć młodych polskich architektów razem przy piwie. Przyzwyczajony do rywalizacji w konkursach projektowych, byłem zdziwiony widząc wspólne zdjęcie Koniora, Ultra Architects, Tamizo i Koniecznego oglądających mapę rozłożoną na przedniej masce samochodu (inwestor chciał znać opinię ich wszystkich na temat pewnej inwestycji). Uczyć się od siebie nawzajem – to jest sens warsztatów ossa.

fot: piotrek łuszczyński

Wszystko jest zaprojektowane

Wielki miś pluszowy z łatek

relacjonuje: piotrek łuszczyński

Tego lata, podobnie jak i ubiegłego, Gdynia stała się stolicą dizajnu krajów nadbałtyckich. W dniach 9–19 lipca w całym mieście nie brakowało atrakcji związanych z imprezą organizowaną przez Miasto Gdynia we współpracy z Instytutem Wzornictwa Przemysłowego. Mieszkańcy, turyści, projektanci i przedsiębiorcy mogli zaangażować się w święto biorąc w nim czynny udział.

U

roczyste otwarcie odbyło się 9 lipca w niedawno powstałym gmachu Muzeum Miasta Gdyni (2007). Zorganizowano tam wystawę szwedzkiego dizajnu „Cztery żywioły”. Prace projektantów były prezentowane w czterech kategoriach, symbolizujących cztery żywioły związane z naszą planetą: ziemię, ogień, wodę i powietrze. Producentami przedmiotów zgromadzonych na wystawie byli m.in. Volvo, Ikea, Absolut, Sony Ericsson czy Electrolux. Produkty zaskakiwały innowacyjnością, zastosowaniem i technologią wykonania. Uwagę przykuwały rzeczy codziennego użytku np. pochłaniający wodę stojak na parasolki, ale także maszyny i urządzenia takie jak samolot dla sas (Skandynawskich Linii Lotniczych) czy jednoosobowy helikopter. Głównym miejscem obchodów gdd, centrum spotkań, wystaw, dyskusji oraz wykładów było miasteczko usytuowane na Placu Grunwaldzkim, nieopodal muzeum. Składało się ono z 21 portowych kontenerów. „Design w kontenerach” pozwolił wielu młodym twórcom, m.in. studentom pierwszego roku asp w Gdańsku, zaprezentować swoje prace. Oprócz studentów w kontenerach swoje produkty zaprezentowali projektanci z różnych pracowni. Galerie dizajnu wystawiły autorskie projekty mebli. Organizatorzy nie zapomnieli również o najmłodszych, dla których przeznaczony był oddzielny kontener „kids”. Tam dzieci bawiły się zaprojektowanymi przez Yvesa Behara pojemnikami Y-water.

W centrum kontenerowego miasteczka ustawiono „Bramę spotkań”. To w tym miejscu odwiedzający mogli porozmawiać z projektantami. Znajdował się tam mały bar oraz ciekawy sklep z pamiątkami czasów prl. Brama była miejscem dyskusji i wykładów, a także miejscem finałowego Pecha Kucha Night- multimedialnego show znanego na całym świecie, w Polsce pokazywanego po raz pierwszy. Trzecim ważnym miejscem gdyńskiej imprezy był Pomorski Park Technologiczny. Można było obejrzeć komputer olpc (One Laptop Per Child) zaprojektowany przez wcześniej wspomnianego Yvesa Behara. Na wystawie pokonkursowej „Dobry Wzór” pokazano produkty w trzech kategoriach. – strefa domu: biodegradowalne torby 60bag.com wykonane z włókniny lniano-wiskozowej oraz rower City Storm; – strefa pracy: odzież dla płetwonurków z pianki neoprenowej nowej generacji; – strefa publiczna: Handbike JetStream – rower napędzany rękami. Ostatnim, ale niezmiernie ważnym elementem gdd było zwrócenie uwagi na możliwość wykorzystania energii ze źródeł odnawialnych. Spacerując ulicami Gdyni można było natrafić na ekspozycje symbolizujące cztery źródła

„czystej” energii. Energię słoneczną prezentowała instalacja przypominającą gigantyczną lampę z ogniwami fotowoltaicznymi. W wielkiej donicy posadzono rośliny wykorzystywane do produkcji energii – biomasa. Wybudowanie minielektrowni wodnej miało na celu pokazanie jak łatwo pozyskać energię w pobliżu rzek i zbiorników wodnych, a wiatrak ustawiony tuż przy morzu, produkujący energię, przypominał, że wybrzeże Bałtyku jest świetnym miejscem dla budowania farm wiatrowych. Gdynia, w przeciwieństwie do Gdańska, uchodzi za młode i nowoczesne miasto, przyciągające z każdym rokiem coraz więcej turystów. Gdynia Design Days są obok wielu imprez takich jak Ladies Jazz Festival, Zlot Żaglowców, Beach Party czy wpisanego, jak się wydaje, już na stałe w kalendarz Open’er Festival, doskonałym powodem, dla którego warto odwiedzić Gdynię.

Pięknie zaprojektowany skafander nurka


poradnik

redaguje: michał rogoziński

Mapowanie obiektów Przed Wami kolejny etap poradnika 234D, czyli zasady mapowania obiektów, przedstawiony w kilku krótkich tutorialach dla programu 3dsmax.

Powyższe siatki zostały utworzone za pomocą Unwrap UVW, jednak najczęściej wystarcza modyfikator UVW Map, który w najprostrzy sposób mapuje obiekty.

W

itajcie w jesiennej odsłonie działu 234D! Mam nadzieję, że poprzedni artykuł zaszczepił w Was chęć poznawania tajników grafiki 3D oraz szlifowania swoich umiejętności. Dowiedzieliście się już jakie rodzaje tekstur występują w materiałach, jak robić zdjęcia i na ich podstawie tworzyć Patterny. Przed Wami kolejny etap czyli zasady mapowania obiektów, przedstawiony w kilku krótkich tutorialach w programie 3dsmax. A więc naładujcie

myszki, rozgrzejcie procesory i wkroczmy na jakiś czas do świata 3D i geometrii! Co to dokładnie jest mapowanie? Jak większość z Was czytelników wie lub się domyśla, mapowanie to sposób określania dwuwymiarowej mapy na trójwymiarowym obiekcie. Każdy obiekt 3D oprócz informacji o siatce, posiada również tzw. UV coordinates, które określają położenie oraz transformację każdej ścianki (Face) na obrazie tekstury. Najlepiej pokarze to kilka prostych przykładów (po lewej).

Modyfikator uvw map

ad.2 Cylinder bez modyfikatora

ad.4 Cylinder z UVW Map

ad.5 Cylinder z poprawionymi ustawieniami

38

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

Zacznijmy od szybkiej konfiguracji 3DSMAX: w opcjach Customize>Units Setup włączamy System Unit Setup i wybieramy Centimeters jako jednostkę oraz Display Unit Scale również jako Centimeters W Customize>Preferences odznaczamy opcję Texture Coordinates: Use Real- Texture Coordinates Ustawienie prawidłowych jednostek w programie jest bardzo istotne ze względu na proporcje oraz wygląd oświetlenia. Aby uzyskać efekty najbardziej odpowiadające rzeczywistym należy zawsze pracować w skali. Dwudziestometrowa zapałka może dziwnie wyglądać w oświetleniu słonecznym, chyba, że taką właśnie modelujemy.

1. Utwórzmy cylinder 2. Następnie standardowy materiał z mapą typu Checker w Diffuse Map, Tiling U=3, V=3 oraz włączonym wyświetlaniem tekstury we viewportach (patrz wskazówki) i przypiszmy go do utworzonego cylindra 3. Zaznaczmy cylinder i z listy modyfikatorów wybierzmy UVW Mapping 4. We właściwościach modyfikatora określijmy właściwą lub przybliżoną geometrię obiektu, w tym wypadku Cylindrical z zaznaczoną funkcją Cap 5. Ja k m o ż e my z au w a ż y ć , s z a c h o w n i c a na „pokrywce” cylindra jest gęstsza w stosunku do szachownicy na ściance. Możemy zmienić jej skalę przepisując wartość Height do Lenght oraz Width 6. Najistotniejszą właściwością UVW Map jest możliwość transformacji gizma. Aby to zrobić


klikamy na znak plusa obok nazwy modyfikatora i wybieramy Gizmo. W tej chwili możemy je przesuwać, obracać i skalować (inaczej transformować) zmieniając w ten sposób projekcję tekstury na obiekcje 7. Skalę mapy najlepiej określić w jej właściwościach w Material Editor. Pozwala to zaoszczędzić czas w przypadku mapowania wielu obiektów tym samym materiałem. We właściwościach mapy możemy określić jej przesunięcie (Offset), powtórzenie (Tiling), obrót (Angle) oraz masę innych przydatnych funkcji, np. Korekcję kolorów w zakładce Output, oraz często używaną opcję negatywu (Invert). ad.6 Modyfikator UVW Mapping w akcji

Maska + id channel

ad.2

ad.3

1. Utwórzmy dwie tekstury: 2. Białe koło na czarnym tle, tak aby nie dotykało krawędzi obrazu. 3. Fajne zdjęcie* albo najlepiej teksturę typu Pattern (patrz Arcytektura 1/09) 4. Utwórzmy prosty model podstawki obiadowej 5. Teraz nowy materiał z mapą typu Mask w zakładce Diffuse Map 6. W opcjach Mask do Map przypisujemy Bitmap i wybieramy na dysku plik z teksturą oraz wybieramy Map Channel = 2 7. Wróćmy z powrotem do Mask i do zakładki Mask przypiszmy Bitmap z teksturą maski czyli białe kółko z Map Channel = 3. Możemy pobawić się wartością zwielokrotnienia (Tiling) 8. Przypiszmy do obiektu podkładki dwa modyfikatory UVW Map. W pierwszym z nich ustawmy Map Channel = 2 , dzięki temu możemy kontrolować wszystkie tekstury z numerem 2. W drugim modyfikatorze Map Channel = 3, w którym analogicznie kontrolujemy wszystkie tekstury z 3-kami. Każdym

z nich będziemy operować osobno Maskę i Bitmapę 9. Aby widzieć położenie tekstury Maski lub Bitmapy w oknach programu musimy przełączać ich wyświetlanie w Material Editor. Ich położenie na obiekcie korygujemy transformując gizmo w modyfikatorach. Przed edycją proponuję jednak ustawić jej odpowiednie proporcje klikjąc na Bitmap Fit i wskazując plik tekstury na dysku (Rys.13) 10. Dzięki mapie typu Mask program wyświetla tylko część tekstury określoną białym kolorem, w tym wypadku kółka (Rys.12). Powierzchnia poza kółkiem przybiera kolor wybrany w ustawieniach materiału. Podobną, lecz dającą więcej możliwości, mapą jest Composite w której możemy nakładać na siebie wiele warstw tekstur przy użyciu masek

*

Po wielogodzinnych dyskusjach oraz ankietach przeprowadzonych wśród kolegów, Autor ustalił, że najbardziej reprezentatywnymi i jednocześnie zapewniającymi najbardziej wyszukane wrażenia smakowo-wzrokowe owocami będą melony

ad.4 Model podkładki

ad.7 Projekcja maski na modelu

ad.6 Projekcja tekstury na modelu

ad.10 Finałowy materiał na modelu

ad.10 Widok modyfikatorów w programie

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

39


poradnik

ad.1

ad.2

Obsługa unwrap uvw

Przejdźmy teraz do bardziej zaawansowanego sposobu mapowania jakim jest modyfikator Unwrap UVW. Posiada on wbudowany edytor oferujący wiele narzędzi dających pełną kontrolę nad każdą ścianką (Face) obiektu na teksturze. Działanie niektórych z nich za chwilę opiszemy. Jednym z udogodnień, na które należy zwrócić uwagę jest to, że ścianki, krawędzie i punkty możemy zaznaczać bezpośrednio na obiekcie lub wewnątrz edytora UVW.

ad.10 Sześcian po zastosowaniu modyfikatora unwrap uvw

ad.11 Transformacji można poddawać wszystkie elementy siatki obiektu: ścianki, krawędzie i punkty

ad.12 Odseparowany blok w nowym miejscu

ad.15 Orientacja numerów ścianek w Edytorze UVW odpowiada numerom na sześcianie

40

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

Działanie Unwrap UVW najlepiej pokarze ćwiczenie z edycją siatki sześcianu. Na początek utwórzmy dwie tekstury: 1. Biały kwadrat z niebieskim „zakrętem” 2. Biały kwadrat z paskami 3. Następnie dwa różne materiały z przypisanymi teksturami w zakładkach Diffuse Map. Nazwijmy je „paski” i „zakręt” 4. Utwórzmy sześcian o dowolnych wymiarach i przypiszmy do niego materiał z paskami 5. Z listy modyfikatorów dodajmy modyfikator Unwrap UVW 6. Otwieramy edytor przyciskiem Edit... 7. Z listy pod modyfikatorem Unwrap UVW wybieramy Face lub wciskamy (3) na klawiaturze 8. Zaznaczamy wszystkie ścianki (ctrl + a) 9. W edytorze wybieramy Mapping > Unfold Mapping z domyślnymi ustawieniami i klikamy OK. Opis wszystkich 3 metod opisaliśmy w ramce na sąsiedniej stronie 10. W rezultacie otrzymujemy ciągłą siatkę o wyglądzie rozłożonego pudełka ze ściankami o oryginalnych proporcjach. Na obiekcie możemy zauważyć zielone, pogrubione krawędzie: tzw. Seams, które wskazują miejsca cięcia siatki 11. Dokonajmy teraz małej zmiany. Zaznaczmy jedną ze ścianek, a następnie za pomocą Tools>Break oddzielmy ją od reszty siatki. Możemy ją teraz dowolnie przesuwać bez wpływu na resztę ścianek 12. Teraz przejdźmy do trybu edycji krawędzi (2) i zaznaczmy jedną z odseparowanego bloku. Jej odpowiednik będzie oznaczony ciemnym niebieskim kolorem. Zaznaczmy odpowiednik, ponieważ po połączeniu mały blok zostanie dopasowany do całej siatki a nie odwrotnie. Następnie Tools>Stitch selected... z domyślnymi ustawieniami 13. Dodajmy teraz do obiektu materiał z teksturą „zakręt”, nie zmieniajmy jednak nic w ustawieniach siatki UVW 14. Wciskamy Reset UVWs. Wszystkie Face w edytorze zostały zresetowane i znajdują się w tej samej pozycji, nałożone na siebie. Sześcian wygląda teraz identycznie z każdej strony 15. Przekręćmy teraz ścianki, tak aby paski zachowały ciągłość na powierzchni sześcianu. Niestety wszystkie przeciwległe boki są połączone i należy je odseparować – zaznaczmy jedną ściankę i używamy funkcji Tools>Break dla każdej pary (razem należy wykonać 3 takie operacje). Następnie wybierzmy właściwą ściankę i w edytorze użyjmy funkcji Rot. +90 lub Rot. -90 z narzędzi pod oknem edytora. Dzięki temu możemy uzyskać ciągłość „niebieskiej linii” wokół całego sześcianu 16. Powyższa edycja siatki jest tylko prostym przykładem możliwości jakie daje edycja Unwrap UVW. Głównym powodem dla którego warto go używać przy wizualizacjach architektonicznych jest możliwość malowania tekstur oraz nadawania unikalnego wyglądu dla każdego fragmentu modelu. Przykładem mogą być otarcia na krawędziach, zabrudzenia w narożnikach, wgłębieniach, ślady rdzy na styku betonu z metalowym elementem, zacieki pod okapami etc. Po prawidłowym zamapowaniu obiektu, używamy funkcji Tools>Render UVW Template... i zapisujemy plik w wysokiej rozdzielczości z kanałem Alpha (np w formacie .tiff ). Po wyświetleniu siatki na jednej z warstw w Photoshopie, możemy zacząć malować teksturę obiektu.


felieton materiał ilustracyjny: michał rogoziński

Metody mapowania w modyfikatorze unwrap uvw

Normal Mapping – metoda polegająca na ortagonalnym rzutowaniu siatki na płaszczyźnę tekstury. Powoduje overlaping oraz zniekształcenie.

Flatten Mapping – rozwija siatkę na grupy polygonów, których zakres zawiera się w kącie Face Angle Threshold. Brak overlaping czyli nakładania się ścianek: żaden polygon lub jego fragment nie posiada częsci wspólnej z innym polygonem. Może powodować zniekształcenie siatki w zależności od ustawień. Im większy kąt tym większe zniekształcenie.

Unfold Mapping – metoda „rozłożonego pudełka” w której algorytm tworzy ciągłą siatkę, rozrywając krawędzie, lecz zachowując ich proporcje. Może powodować overlaping.

Garstka porad

A\ W edytorze Unwrap UVW zaznaczamy wszystkie ścianki (3) potem (ctrl + a) i wybieramy Tools>Pack Uvs... Jest to narzędzie układające fragmenty siatki aby optymalnie wykorzystać przestrzeń tekstury. B\Modyfikatory wraz z ustawieniami można kopiować z jednego obiektu na drugi, klikając prawym i wybierając Copy a następnie Paste w oknie modyfikatorów drugiego obiektu C\ Mapować moża nie tylko jeden obiekt, ale i grupy obiektów jednym modyfikatorm UVW Map. Projekcja tekstury obejmuje wtedy wszystkie obiekty tak jakby stanowiły jeden D\Po edycji siatki Unwrap UVW nie możemy jej zmieniać w stosie modyfikatorów pod Unwrap UVW E\Transforma-

cja – przesunięcie (Move), obrót (Rotate), skalowanie (Scale) F\ Aby włączyć wyświetlanie tekstury w oknach 3dsmax należy we właściwościach wcisnąć mapy w oknie Material Editor G\Przedstawione w artykule metody polegają na stworzeniu obiektu, okresleniu mapowania a następnie stworzeniu tekstury w oparciu o rozwiniętą siatkę. Jednak to nie jedyna droga. Bardzo dogodnym rozwiązaniem może być program Autodesk Mudbox, w którym po stworzeniu obiektu malujemy teksturę bezpośrednio na nim, nie martwiąc się o sposób mapowania. Program sam tworzy plik tekstury w oparcio o ruchy pędzlem na powierzchni obiektu.

Studia bez barier Czy kiedykolwiek któryś z Naszych Prowadzących zastanawiał się, co siedzi w głowie współczesnego studenta? Sami kiedyś ten etap przeszli, teraz przed nazwiskiem widnieje tytuł prof. dr, więc należy się szacunek. Jednak czy współczesny student nie ma trochę bardziej pod górkę niż ten prowadzący kilkanaście lat temu?

Dzień przed korektą: Model jest, pomysły są (i to jakie!), wizja przemyślana od fundamentów aż po dach i najważniejsze chyba: uśmiech studenta i własna satysfakcja, że w końcu przełamanie wewnętrznego Ja nastąpiło. Dzień korekty: Dno, dno, dno… Człowieku, z czym do mnie na korektę przychodzisz? Ten sam student, jakiś odmieniony, wychodzi z jeszcze wczoraj tak ubóstwianą makietą w ręku i z nastrojem okołodepresyjnym. I z myślą, że ten horror nigdy się nie skończy. A im bliżej oddania, tym bardziej dotkliwa blokada wewnętrzna naciska. I kolejny semestr zmarnowany. Czy mogłoby być inaczej? Czy zamiast tego „dno” mogłyby się znaleźć wskazówki, krótka rozmowa, zrozumienie i indywidualne spojrzenie na studenta jako człowieka, który nie może poradzić sobie z problemami i odnaleźć nowego lepszego kierunku? W krajach takich jak Włochy czy Hiszpania rozmowa z prowadzącym to niczym pogawędka z najbliższym kolegą. Jest czymś naturalnym i normalnym. Nie powoduje to braku szacunku między pracownikami dydaktycznymi a studentami, wręcz przeciwnie. Jedna i druga strona odnajduje należyte wsparcie czy zrozumienie i nawet w przypadku tragicznej oceny końcowej z projektu, którą otrzymuje student, żal nie pozostaje. Dlaczego? Ponieważ wiemy, że to, co robiliśmy, miało swój cel i rozwijało nas w jakimś kierunku. Ten prosty student wie, czego powinien poszukiwać dalej, co chciałby zrobić ze swoim życiem po studiach i na czym powinno mu zależeć. Po moich czterech latach studiów pozostaje: nie wiem, nie wiem i nie wiem. Tragiczne, niedokończone projekty, strach przed kolejnymi korektami, zerowa wiedza i problemy w odnalezieniu się w dobie kryzysu. Jedyną osobą, która wykazała wsparcie i współczucie w tym, co myślę, jest doktor Maciej Czarnecki. Większość prowadzących traktuje nas jak zło konieczne. A podkreślanie, jak mały odsetek studentów będzie pracować w zawodzie jest nie na miejscu. Powinno im zależeć na kształtowaniu dużej ilości dobrych architektów. Wysyłanie CV z portfolio i ubieganie się o bezpłatne praktyki projektowe kończą się fiaskiem. Nasi prowadzący wybierają tylko tych wybitnych – reszta niech szuka sama. Po co to wszystko? Aby patrzeć jak koleżanka w 10 dni w sushi-barze zarabia 3000 zl i po tylu latach studiów czuć się jak zero? Co z tymi, co nie mogą odnaleźć się w architekturze, odblokować swojego wewnętrznego Ja, przeciwstawić się i udowodnić, że nie jest się zerem, tylko że przez te wszystkie lata brakowało kogoś, kto mógłby nami pokierować, odkryć nasz talent i wesprzeć choć trochę? Na uczelniach zagranicznych studenci korzystają z pomocy psychologów wydziałowych. Wydziały architektury posiadają bazy najnowszych ofert praktyk i pracy skierowanych dla studentów, koordynatora, który z chęcią pomaga w dobie kryzysu, a u nas? CV wysłane, odpowiedzi brak. Drogi Prowadzący! Student to też człowiek. Czuje jak i Ty, choruje jak i Ty, posiada rodzinę jak i Ty. Zanim pomyślisz, że trafiła Ci się kolejna miernota, która woli zamknąć się w domu i za każdym razem patrzy na Ciebie niczym na to przysłowiowe ciele, zastanów się, czy może to nie jest ten student, który tak bardzo pragnie ruszyć z miejsca ze swoimi pomysłami, udowodnić, że też potrafi, że nie jest niedoskonałym zerem. Tyle czasu zmagał się ze wszystkim i już nie widzi, że odpowiedź znajduje się na wyciągnięcie ręki. Wystarczy mu trochę pomóc, powiedzieć ciepłe słowo i zmobilizować do tego, aby odnalazł i zrozumiał, że architektura to rzeczywiście jego pasja, a nie kolejne tragiczne ZDESPEROWANA STUDENTKA IV ROKU semestralne oddanie.

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

41


podróże

Parinacota tekst i zdjęcia: piotr staszewski

N

ie za wiele spałem tej nocy. Otwieram oczy. Wschodzi słońce.. Widzę na szybie szron. Głowa pulsuje. Oddycha mi się ciężko. Przed twarzą pojawia się para wydychanego powietrza. Trzeba wyjść ze śpiwora, ciężka sprawa. Noce w wiosce Sajama są bardzo zimne. Głodny jestem jak nigdy. Krążę po wiosce w poszukiwaniu czegoś do zjedzenia. Natykam się na restaurację, w której akurat jedzą śniadanie dwie Francuzki i Brazylijczyk. Cały dzień spacerujemy po parku narodowym. Dochodzimy do pierwszego obozu w drodze na wulkan Sajama. Dobrze jest przyzwyczaić organizm do chodzenia i do wysokości. Tak mija mi niemal cały dzień. Wieczorem przygotowuję się do mojej wyprawy. Załatwiam sobie transport jeepem do campo basso (kosztuje aż $45, ale nie bardzo mam wybór). Mój plecak waży 25 kilogramów. W środku mam 10 litrów wody i jedzenie na trzy dni. Do tego namiot, śpiwór, raki, czekan i resztę gratów. Wstaję o szóstej rano. Tej nocy śpi mi się już zdecydowanie lepiej. Z wioski Sajama do obozu basso jest 25 kilometrów przez pustynię. Jadę wynajętym jeepem z tragarzami. Z campo basso jest jakieś dwie godziny drogi do campo alto. Tragarze pomagają mi nieść rzeczy. Campo alto znajduje się na wysokości 5400 m n.p.m. W przełęczy między dwoma wulkanami. Ciężkie podejście, bo podchodzi się po ciemnym piasku wulkanicznym. To przypomina trochę chodzenie w piaskownicy albo wspinanie się na wydmy. Dwa kroki do przodu jeden w tył. Samo podejście do obozu wymaga sporo wysiłku. Zajmuje nam to około dwóch godzin, może więcej. Rozstawiam namiot, rozpalam moją węglową kuchenkę. Zagotowanie kubka herbaty zajmuje mi godzinę! Nie mam za wiele do roboty. Przypadkowo dowiaduję się, że jutro na wulkan będzie wchodzić jesz-

42

ARCYTEKTURA nR2 (14) | ii/2009

cze para Francuzów z przewodnikami. Bardzo cieszy mnie fakt, że nie będę sam. Po jakimś czasie do obozu przychodzą dodatkowo dwaj Hiszpanie. W sumie na podbój wulkanu wyrusza jutro siedem osób. Wszyscy wstają o drugiej w nocy. Nie mam zamiaru wspinać się w nocy, ale jak ktoś już jutro wchodzi na szczyt, to wolę iść z nim niż sam. Słońce chowa się za horyzontem. Głowa znowu zaczyna mi pulsować. W nocy temperatura spada do -25 stopni. Mój śpiwór nie daje rady. Przepuszcza zimno na całej długości zamka. Nie mam problemu ze wstaniem. Słyszę jak żabojady zaczynają się krzątać.

Nie mogę zjeść śniadania. Wszystko zamarzło. Woda w butelkach w stanie stałym. Nawet napić się nie ma jak. Na szczęście jedna z butelek zakopana jest głęboko w plecaku. Woda w niej nie do końca zamarzła. Coś w rodzaju shake’a. Pakuję graty. Czuję się już lepiej. Nie boli głowa. Po wyjściu z namiotu nie mogę uwierzyć, gdzie jestem! Jak w jakimś śnie. Krajobraz nie z tej ziemi. Zupełnie inaczej niż za dnia. I te gwiazdy. Jeden z Hiszpanów zostaje w obozie. Ma chorobę wysokościową. Drugi, Antonio, pyta się czy nie chcę iść razem z nim. Oczywiście, że chcę! Jest 3.30. Przed nami idą Francuzi. Widać tylko ich latarki jakieś sto me-


Francuzka z jednym przewodnikiem zawracają. Może i ja powinienem? – szybko oddalam tę myśl –

Jeszcze nie!

trów wyżej. Antonio ma dobre tempo, idzie wolno, ale bardzo pewnie stawia kroki. Nie ma się gdzie śpieszyć. Pośpiech tu niczego nie zmieni. Tak sobie myślę. Mimo ciągłego ruchu, jest mi coraz zimniej. Marzną mi ręce w przedłokciach. Czubki palców u nóg też przymarzają. Po godzinie robimy sobie przerwę. Zmuszam się do zdjęcia butów. Zakładam trzecią parę grubych skarpet i dodatkowy sweter. Mam na sobie wszystkie ciuchy! Ciemność mnie przeraża, latarka z trudem się przez nią przedziera. Podchodzimy ciągle pod górę. Droga kamienista. Rurka, którą zawsze zasysałem wodę z bu-

kłaka umieszczonego w plecaku zamarzła! Zatrzymuję się i wyciągam butelkę z plecaka. Też zamarznięta. Gniotę ją jak mogę, żeby wydusić wodę. Hiszpan częstuje mnie jabłkiem. Miły gest z jego strony, ale muszę iść. Gdy przystanę na dłużej niż na minutę, robi mi się tak zimno, że zaczynam myśleć o tym, żeby zawrócić. Idziemy ciągle pod górę. Wspinaczka wydaje się nie mieć końca. Myślę o tym i owym. Coraz trudniej łapię oddech. Marzną mi ręce. Nóg nie czuję już od czubków palców aż po pięty. Wreszcie wschodzi słońce. Z niecierpliwością czekam na jego ciepłe promienie. Światło dnia wy-

dobywa odległe widoki. Pięknie jest wokoło. Francuzka z jednym przewodnikiem zawracają. Może i ja powinienem? – szybko oddalam tę myśl – Jeszcze nie! – Antonio ciągle pyta co ze mną. Za dnia czuję się znacznie pewniej. Zimno nie jest już tak dokuczliwe. Zaczynają się penitenty (wystające bryły lodowe występujące tylko w tym rejonie świata). Strzegą wejścia na wulkan. Ciężko wytyczyć sobie drogę. Tu nie ma już szlaku. Zakładam raki. Walę czekanem w penitenty, ile wlezie. Mają wysokość około pół metra. Przypomina to trochę bieg przez płotki, tyle że rozstawione co 20 cm. Anto wystrzelił gdzieś do przodu. Francuza z przewodnikiem też nie ma. Jestem sam. Niesamowita cisza. Słyszę tylko bicie serca. Wali jak młot pneumatyczny. Robię sobie przerwy, coraz częstsze. Żeby napić się wody, muszę co chwilę przystawać i zdejmować plecak. Rurka do podawa-

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

43


wywiad

44

ARCYTEKTURA nR2 (14) | ii/2009


nia wody z bukłaka jest ciągłe zamarznięta. Wspinam się już od sześciu godzin. Penitenty okazują się być trudniejsze niż o nich czytałem. Po przerwie robię kilka kroków i znowu potrzebuje odpocząć. W głowie trochę się kręci. Znowu czuję, jakby coś ściskało mi czaszkę. Co chwilę powtarzam sobie: kim jestem? Gdzie jestem? Co robię? Ponoć objawy choroby wysokościowej to utrata orientacji. Jestem Piotrek, jestem w zachodniej Boliwii, wspinam się właśnie na wulkan Parinacotę, 6348m n.p.m. Mam dużo wody, północ jest tam. OK. Idę dalej. Walę czekanem penitenty, ile wlezie. Widzę, jak Hiszpan z Francuzem i przewodnikiem są już prawie na szczycie. Po chwili znikają za horyzontem. Są już blisko, bardzo blisko krateru. Stawiam krok za krokiem. Przerwa. I od nowa. Potykam się coraz częściej. Rozrywam sobie rakami spodnie. Podziwiam widoki i reguluję oddech. Znowu parę kroków. Już zmęczony? Przeszedłem może dziesięć metrów, a czuję się jakbym przebiegł z kilometr. Co jest? Jestem Piotrek. Jestem w zachodniej Boliwii… Do krateru zostało jakieś 200 metrów. Ciężko mi nawet wstać. Zrobiłem sobie

siedzisko w śniegu. Patrzę na sąsiednią Pomperapę. Jestem prawie na równi z jej szczytem. Wstaję i próbuję od nowa, ale mój organizm wyraźnie mówi nie! Co jest?! Już prawie jesteś! Wstawaj! Zakładam plecak i idę. Patrzę na ślady Antonia i uświadamiam sobie, że nie dam rady. Rozglądam się wokoło. Zostało tylko jakieś dwieście metrów! Siadam w moim siedzisku. Łzy w oczach. Nie płacz, bo zamarzną! Jem batonika na pocieszenie. W ogóle nie czuję jego smaku. Rozkoszuję się wysokością, na jakiej jestem. Trudno. To znaczy, że jeszcze tu wrócisz! I tak dobrze, że nie zawróciłeś wcześniej. Zaczynam pomału schodzić. Schodzenie okazuje się jeszcze trudniejsze niż wchodzenie. Znowu rozdzieram rakami spodnie. Po chwili zobaczyłem Hiszpana z Francuzem i przewodnikiem schodzących. Byli na skraju krateru. Schodzą szybciej ode mnie, jakby żwawiej. Doganiają mnie. Schodzę jak ostatni gamoń. Źle stawiam kroki. Wywracam się. Nogi jakby nie do końca chcą się mnie słuchać. Anto się niepokoi widząc, że zrezygnowałem. Coś do mnie mówi, ale przecież nie znam hiszpańskiego! Chyba myśli, że całkiem

odleciałem. Pokazuje mi dwa palce. Mówię: dos. OK. Antonio uśmiecha się i dalej schodzimy już razem. Asekuruje mnie do samego obozu. Twardy koleś. W momencie, gdy kończą się penitenty, schodzenie jest już dużo łatwiejsze. Gdy dochodzimy do obozu, słońce świeci w pełni. Cieplutko. Kolana i mięśnie nóg bolą bardzo. Ciśnienie ze mnie całkiem schodzi... Wypijam naraz chyba litr wody. Jem obiad. Składam namiot i idziemy do campo basso. Nie mam zamiaru spać tutaj jeszcze jednej nocy. Tego dnia z siedmiu podchodzących osób krater zobaczyły tylko trzy. Wieczorem piwko w knajpie w wiosce Sajama, później drugie... Następnego dnia wstaję o 5.00. Jedyny autobus, jaki stąd odjeżdża jest o 6.00 rano. Łapię stopa do granicy boliwijsko-chilijskiej. Pieczątki, te sprawy. Łapię ciężarówkę do Aricii. Duża, amerykańska, z silnikiem z przodu i z ogromną kabiną. Robię ostatnie zdjęcia wulkanu... Po sześciu godzinach jestem już w Tacnie w Peru. Niemal jak w domu. (Fragment z pamiętnika 10‒12.08.2009)

Wspinaczka na wulkan Parinacota w zachodniej Boliwii była częścią mojej samotnej dwumiesięcznej wyprawy po Ameryce Południowej. Celem wyjazdu był wolontariat, praca dla biskupa Marco Antonio Cortez Lara w Tacnie (południowe Peru) oraz podróżowanie i zdobycie jakiegoś sześciotysięcznika. Charakter wyprawy: plecakowo-autostopowy.

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

45


rozmowa

Wszyscy jedziemy na jednym wózku

Wywiad z Prodziekanem Krzysztofem Koszewskim

rozmawiali: zuzanna bluszcz i mateusz potempski zdjęcia: piotr maciaszek

Mateusz Potempski: Zacznijmy od początku – dlaczego właśnie architektura?

Prodziekan Krzysztof Koszewski: Mam powiedzieć, że przez przypadek? (śmiech) To nie jest tak, że od dzieciństwa marzyłem, by zostać architektem. W trakcie studiów niektóre aspekty tego zawodu dość mnie zaskakiwały i nie spodziewałem się, że architekci takimi problemami się zajmują. Teraz wiem doskonale, że zajmują się bardzo różnymi. Architektura wydała mi się ciekawym pomysłem na życie i to się sprawdza, Ponownie dokonałbym takiego samego wyboru.

Zuzanna Bluszcz: A jak studiowało się w czasach przełomu, jak było na roku z arch. Dariuszem Hycem, arch. Grzegorzem Stiasnym i innymi?

: Oo, pytacie o gwiazdy. (śmiech) Takie kombatanckie trochę wynurzenia. Te nazwiska to właśnie środowisko pierwszej Arcytektury. W tym miejscu należy przypomnieć, że twórcą pisma i jego redaktorem naczelnym był Krzysztof Mycielski. Ludzie z tego środowiska osiągnęli już znaczącą pozycję zawodową, no i na pewno widać, że o coś im w uprawianiu zawodu chodzi. A studiowało się ciekawie, zresztą każdy czasy studenckie wspomina dobrze. Były rozmowy o architekturze. Dyskusje przy przygotowywaniu pisma. Rozmawialiśmy o tym, co się w nim znajdzie, w jaki sposób to ująć i czy takie ujęcie tematu się nam podoba, czy nie. Poza tym decyzja o publikowniu projektów studenckich powodowała, że my te projekty musieliśmy obejrzeć. Co nie jest oczywiste i na pewno się zgodzicie z tym, że nie wszyscy studenci oglądają wydziałowe wystawy. To było bardzo mobilizujące. Kolejnym doświadczeniem były wywiady prowadzone z profesorami. Była to okazja do rozmowy nieco innej niż na zajęciach. Na cotygodniowej korekcie nie zadaje się pytań a architektoniczne credo. A my mieliśmy tę możliwość. Poza tym wszystkim były to czasy przełomu, był strajk ‘89 roku, przez chwilę mieszkaliśmy na Wydziale. W klubie była zupa z wielkiego gara, wielką chochlą pani Zosia Rosińska nalewała zupę do talerzy, a Darek Hyc był szefem służby porządkowej i pilnował, żeby żadne wrogie elementy do nas nie przeniknęły.

MP: A kogo z prowadzących, z czasów studiów najlepiej Pan wspomina?

: Był taki zespół, w tym sama pani Profesor, świętej pamięci Małgorzata Handzelewicz-Wacławek. Spotkać się z tym zespołemto była przygoda. Po główce nie gładzili ale można było coś fajnego pod ich kierunkiem zrobić. Miałem przyjemność być dwa razy na projekcie u pani Profesor. Postać

46

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

niezapomniana, ciesząca się autorytetem nie tylko studentów. Należałem do ostatniego rocznika, któremu historię architektury starożytnej (był wówczas taki przedmiot) wykładał Profesor Jerzy Hryniewiecki. Pracowała wtedy jeszcze pani prof. Anna Czapska, wykładała historię architektury nowożytnej. Byliśmy też pod wrażeniem ogromnej wiedzy, którą dysponowała prof. Teresa Zarębska, historia budowy miast w jej wykonaniu to było coś. Wszyscy wymienieni przeze mnie niestety już nie żyją. Teraz są inne autorytety, które za ileś lat wy będziecie wspominać w podobny sposób. Jakoś tak się dzieje, że na bieżąco nie ich doceniamy, a przynajmniej wydaje mi się, że nie na tyle, na ile są tego warte. Trzeba o tym pamiętać, kiedy pojawiają się głosy, że teraz tych autorytetów brak.

Są, z czasem nabiorą mocy, niestety chyba największej w momencie kiedy skorzystanie z ich wiedzy nie będzie już możliwe.

ZB: Dziś większość studentów kojarzy Pana ze ZPAWKiem prof. Wrony, a przecież jako student spędził Pan sporo czasu w pracach wykopaliskowych na zamku w Janowcu, był stypendystą ICOMOSu, a pierwsze zajęciaprowadził Pan z Konserwacji Zabytków. Najlepiej wspomina Pan profesorów – historyków. W jaki sposób to się połączyło?

: Na zamku w Janowcu znalazłem się oczywiście nieprzypadkowo. Musiałem się wokół “historycznych” zakładów kręcić, skoro tam pojechałem. Później były wykopaliska w Izraelu. Najpierw pojechałem tam z ekipą

Teraz są inne autorytety (...) Jakoś tak się dzieje, że na bieżąco ich nie doceniamy, a przynajmniej wydaje mi się, że nie na tyle, na ile są tego warte.


archeologów by tworzyć dokumentację, a później okazało się, że architekt na wykopaliskach to skarb, bo archeolodzy niekoniecznie potrafią zidentyfikować struktury, które są czy mogą być budynkami. Pojechałem więc tam ponownie, już w roli specjalisty, a później jeszcze raz na jednoosobowy survey, czyli poszukiwanie śladów konkretnych obiektów. No i jeszcze epizod amerykański, w kontekście zabytków może dość egzotyczny, tym niemniej bardzo ciekawy. Polski Komitet Narodowy ICOMOSuwysłał mnie na stypendium do Stanów, gdzie zajmowałem się inwentaryzacją zabytkowych (czyli stuletnich) latarni morskich na Jeziorze Górnym. Ciekawostką jest to, że z Wydziału pojechało nas wówczas dwóch na stypendium, tylko ja oglądałem latarnie morskie w Wisconsin natomiast do Kaliforni poleciał Piotr Trębacz. Miałem to nieszczęście że nigdy się komputerów nie obawiałem, ale nigdy też nie byłem specem jeśli chodzi o komputery jako takie, zdecydowanie bardziej interesują mnie efekty, niż to, co dzieje się w środku. Mój doktorat łączy jedno i drugie, jest w nim mowa o zarządzaniu informacją w kontekście technik komputerowych i o zabytkach.

ZB: Chyba można zaryzykować stwierdzenie ze konwencjonalna droga kariery absol-

wenta naszego Wydziału jest związana z tworzeniem architektury. Nie chciał Pan nigdy projektować?

: Przecież projektuję (śmiech). I nigdy nie chciałem być konwencjonalny. Czy chciałem projektować? Pewnie tak, chociaż postanowiłem sprawdzić się w nieco innej dziedzinie i myślę, że to gdzieś tam się wszystko łączy, tak jak w przypadku doktoratu. To czym zajmuję się od dawna można by zebrać pod wspólnym szyldem i nazwać komunikacją wizualną. Jeżeli chodzi o architekturę to jest to ważna jej cząstka.

MP: Ale czy bardziej niż komunikacja wizualna nie jest to po prostu grafika? Zajmuje się Pan, prócz nauczania na Wydziale, projektowaniem grafiki użytkowej, m.in. okładek płyt bardzo znanych artystów (m.in. Grzegorza Turnaua, Marka Grechuty, Magdy Umer, SDM).

: Wolałbym na to spojrzeć szerzej, bo grafika użytkowa jest dla mnie komunikatem, ma czemuś konkretnemu służyć i jakaś informację przekazać. Tak samo architekt musi stworzyć komunikat, aby zaprezentować swoją ideę. Można opowiadać o projektowanym budynku godzinami i niekoniecznie może z tego coś wynikać, a dobrze zrobiony przekaz

jest „obrazkiem wartym tysiąc słów”. Na studiach dużo pracy wkładałem w to, żeby moją koncepcję pokazać w sposób czytelny i atrakcyjny. Oczywiście nie bez błędów – nie było tak żeby ktoś mówił nam o tym jasno i wyraźnie.

MP: Teraz też nikt nie mówi.

: Wiem, i chciałbym to zmienić. Natomiast oczywiście wtedy nie obyło się bez wpadek. Pamiętam do dziś, jak na pierwszym semestrze projektowania wymyśliłem, że zrobię planszę metr na metr w całości wypełnioną obrazkiem wykropkowanym rapidografem. Kropkowałem to trzy bite dni – pamiętam do dzisiaj. Efekt był może i fajny, ale nakład sił i czasu mógł się zdarzyć tylko w czasie studiów. Teraz bym się czegoś takiego nie podjął. Ale to dało mi do myślenia.

ZB: Przejdźmy do chwili obecnej, wg sondy ze strony wydziałowego samorządu jest Pan uważany za „najfajniejszego dziekana” (52% głosów!), a niektórzy elektorzy studenccy wybierający rok temu nową ekipę dziekańską nieoficjalnie przyznają, że był Pan największym atutem kandydatury prof. Wrony. Mamy też negatywne opinie. Na przykład takie, że jako Prodziekan stał się Pan formalistą.

: No tak, tego się ode mnie jednak wymaga. Prodziekan to także urzędnik, ale gdy wyjdzie się poza te formalności trzeba zawsze myśleć o tym, żeby działać w sposób rozsądny. Wracając do tego czy jestem lubiany, wiem, że w internecie pojawiła się też inna sonda, chyba bardziej oddająca rzeczywistość, z której wynikało, że albo jestem lubiany albo nienawidzony. Zapewne paru osobom musiałem czegoś odmówić w sposób kategoryczny. To, że chcę niektóre sprawy porządkować też może boleć... Mogę powiedzieć, że jako Prodziekan znam już receptę na bycie niepopularnym. Dla mnie najistotniejsze w społeczności wydziałowej jest to, że wszyscy jedziemy na jednym wózku. Dlatego tak bardzo tępię podejście typu „my” i „oni”, że są studenci i jest Wydział, który chce zrobić studentom na złość. To nieprawda. Uważam, że społeczność akademicką stanowimy wszyscy, wszyscy jesteśmy za nią odpowiedzialni i wszyscy powinniśmy mieć możliwość kształtowania tego, jak to u nas wygląda.

ZB: Wpadł mi w ręce ostatnio indeks mojej mamy, która kończyła nasz Wydział dwadzieścia kilka lat temu. Przeglądając go nie sposób było oprzeć się wrażeniu, że program nauczania z lat siedemdziesiątych wcale nie różnił się tak bardzo od naszego. Czy tak niewiele się zmieniło?

: Z drugiej strony można zapytać czy zmieniło się tak wiele aby ten program miał wyglądać zupełnie inaczej? Głównym przedmiotem jest projektowanie i wszystkie inne są zogniskowane wokół niego. To się nie zmieniło i zapewne się nie zmieni. Jeśli chodzi o projektowanie parę nowych rzeczy oczywiście się pojawiło, my na te nowości będziemy starać się reagować wyważając proporcje między tradycją nauczania na naszym Wydziale – która według nas, ekipy dziekańskiej, jest wartością, którą warto zachować – a nowymi trendami. Przy czym bardzo chcemy unikać nowości tylko modnych a promować te które mają szansę przetrwać dłużej niż moda. Jeśli porównamy przełom lat ‘70 i ‘80, ja sam zacząłem edukację niewiele później, to wiemy, że wtedy nie było na przykład bloku związanego z technikami komputerowymi. Teraz trudno jest wyobrazić sobie bez tego projektowanie i to jest poważna różnica. Myślę, że nasi studenci są bardzo biegli jeśli chodzi

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

47


rozmowa

o te techniki i to daje im dobrą pozycję wyjściową. Zmienia się sporo, choć niekoniecznie w samych nazwach przedmiotów.

MP: Mówi Pan że techniki komputerowe są ważne ale przez lata słyszy się że umiejętność posługiwania się nimi jest wymagana ale nie uczona.

: Pokażcie mi uczelnię architektoniczną gdzie uczy się obecnie obsługi oprogramowania.

ZB: Studenci Inżynierii Lądowej mają zajęcia z AutoCADa.

: Zajęcia z AutoCADa nie mogą być przedmiotem w programie studiów. My organizowaliśmy dodatkowe zajęcia we współpracy z kolei z przedstawicielstwem ArchiCADa. Były one symbolicznie odpłatne dla studentów – cieszyły się popularnością, ale nie mieszczą się w programie studiów. Mogą być organizowane na Wydziale i nie ma powodu żeby do nich nie wrócić. Nie wyobrażam sobie jednak nauki obsługi oprogramowania w trakcie zajęć na studiach. To, co robimy, jest prezentacją możliwości i oczekujemy żeby studenci w ramach pracy własnej opanowali obsługę programów.

MP: Wracając do prowadzonych na Wydziale przedmiotów, zgodzę się że dobre elementy tradycji trzeba pielęgnować, ale jest trochę przedmiotów których program od lat się nie zmienił. Zacząłbym tu od budownictwa – skończyłem ten kurs i najbardziej współczesnym rozwiązaniem, jakiego mnie nauczono była ściana kurtynowa z początku lat dziewięćdziesiątych, a przecież materiały i technologie zmieniają się co roku.

: Rada Wydziału ma swoją specjalną komisję zajmująca się programem studiów i kształceniem, a jej szefem jest prof. Stefan Kuryłowicz. Komisja zajęła się tym problemem i trwają prace nad całkowitą reformą nauczania przedmiotów technicznych na naszym Wydziale. Od nowego semestru zostanie uruchomione laboratorium z oprogramowaniem specjalnie dla konstruktorów. Koncepcja jest jednak szersza, chcemy, żeby przedmioty techniczne, wzorem innych uczelni europejskich, stanowiły jeden blok. Prześledziliśmy programy nauczania, na razie w zakresie konstrukcji i budownictwa i okazało się, że wiele treści jest powtarzanych. Przy wcale nie tak dużej liczbie godzin na nie przeznaczonych optymalizacja tego, czego się naucza jest szalenie istotna – tym bardziej dla mnie, gdyż odpowiadam również za efektywność nauczania. Dalszym krokiem byłoby utworzenie bloku programowego przedmiotów technicznych obejmującego również instalacje i ekonomikę.

MP: Czyli jest szansa, że student wreszcie dostanie do ręki materiał? Przedmiot nazywa się budownictwo i materiałoznawstwo...

: To jest moja prośba, jeszcze poza zmianami dotyczącymi korelacji programów nauczania, którą skierowałem do Pracowni Budownictwa, aby wrócić do nauczania materiałoznawstwa na pierwszym semestrze. Trwa wtedy równolegle kurs elementów projektowania, gdzie uczy się abecadła polegającego głównie na możliwościach zdefiniowania i przekazania własnej idei, a jeszcze nie na projektowaniu architektonicznym. Opowiadanie wówczas o elementach ustroju budynku takich jak schody czy fundamenty jest dla początkujących studentów zbyt

48

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

abstrakcyjne. Skutkiem tego przedmioty nie łączą się w całość, a zdecydowanie powinny. Kurs związany z materiałami nie byłby abstrakcyjny, poznaje się je również równolegle na elementach projektowania jako tworzywo architektury. Jeśli chodzi o to, czy będzie można dotknąć materiału – zależy to od naszych możliwości i będziemy się starać, żeby tak było. Ważne jest też, aby korzystać ze współczesnej literatury, a nie z podręczników, które są klasyczne aczkolwiek odnoszące się obecnie raczej do historii budownictwa. Podjęliśmy pewne działania i w tej chwili są już finalizowane rozmowy z jednym z wydawnictw by przetłumaczyć na język polski i przystosować do naszych warunków dwie uznane, zagraniczne książki. Mamy nadzieję, że będą to współczesne podręczniki budownictwa i konstrukcji. Chcemy w ten sposób zapoczątkować serię wydawniczą firmowaną znakiem Wydziału.

ZB: A co z przedmiotami humanistycznymi, zazwyczaj prowadzonymi przez wykładowców spoza Wydziału? Niektóre z nich są odbierane jako „zapychacze” – studenci raczej na nie nie chodzą, zaliczają bo muszą. Dotyczy to socjologii, ekologii, historii sztuki. Jedyną formą kontroli wydają się być ankiety, które czasem wypełniamy, ale nie przynoszą one żadnego efektu..

: Ankiety są opracowywane co roku i Dziekan otrzymuje na biurko odpowiedni raport. Myślę, że jest to bardzo silne narzędzie i nie należy go bagatelizować. Co do samej ankietyzacji – uważam, że powinna ona dotyczyć wszystkich zajęć i być obowiązkowa. Będziemy pracować nad ankietyzacją przeprowadzaną w ramach systemu “dziekanat”. Wracając do pytania. To nie są „zapychacze”, to ważne przedmioty, skoro pojawiają się takie sygnały, to rzeczywiście trzeba przyjrzeć się temu, jak są prowadzone. Czy socjologia jest zapychaczem? Chciałbym żeby był to przedmiot fascynujący i jestem przekonany że można go w ten sposób poprowadzić. Przykładem zagadnienia, które jest prawie wcale nie podejmowane u nas, a robi karierę w innych środowiskach jest psychologia środowiskowa. Cała grupa przedmiotów humanistycznych jest istotna. Ekologia...

MP: Kuriozalna.

: Ekologia nie jest kuriozalna. Jeśli takie są opinie, to pytanie brzmi, czy ten przedmiot był ankietyzowany...

MP: Pierwszym przedmiotem z kursu urbanistycznego jest osadnictwo wiejskie w ramach którego koloruje się kredeczkami wielki plan wsi – tzw. „arrasy”. Przedmiot został wprowadzony kilkadziesiąt lat temu. Przestrzeń wiejska to bardzo ważne zagadnienie także dziś, ale program nie jest adekwatny do tego jakie są współczesne problemy wsi..

: Jeśli chodzi o te „arrasy” to dostrzegłbym tu wartość “analogowej”, ręcznej pracy, wartość niejako samą w sobie. Jednocześnie – powiem to jasno – jestem przeciwnikiem zakazów używania komputera. Poza tym ręcznie kolorowane „arrasy” mają też wartość dydaktyczną.

MP: Czy na pewno? Gdy przejdzie się po wystawie i porówna szczegóły, abstrahując od kolorystyki i estetyki, a skupiając się na informacji okaże się, że dostajemy nieaktualną mapę i niewiele grup weryfikuje stan rzeczywisty. Połowę semestru zajmuje więc malowanie “arrasu”, a dopiero potem przechodzi się do projektowania.

: Jeśli jest to malowanie bezmyślne po to żeby wyszedł z tego estetyczny patchwork – to oczywiście nie jest dobrze. Ale to nie musi przecież tak być. Natomiast jeśli chodzi o treści programowe, które kryją się pod nazwą osadnictwa wiejskiego, to jest szerszy problem dotyczący wszystkich przedmiotów. Chcę przeprowadzić ponowne zebranie treści programowych, które są nauczane w ramach wszystkich przedmiotów. Zaczęło się to od budownictwa, ale powinno być dokonane dla całego programu studiów na Wydziale. Jest tak, że niby wszyscy wiemy gdzie się czego uczy, ale ostatni raz zostało to spisane ponad pięć lat temu. Chciałbym to odświeżyć i skonfrontować z Komisją do Spraw Kształcenia Rady Wydziału. Powinniśmy się bowiem przyglądać nie nazwom przedmiotów, ale temu co i jak w ich ramach jest nauczane i o tym dyskutować.

MP: Inna kwestia, która zawsze wraca to finanse. Studenci pytają czy zużywamy więcej odczynników chemicznych niż na Wydziale Chemii, czy używany większych maszyn niż Wydział Mechatroniki? Dlaczego studia tam kosztują mniej niż u nas? Czy kiedyś studenci dowiedzą się za co się na Wydziale płaci i dlaczego akurat tyle?

: Decyzja o wysokości czesnego to decyzja Rektora, oczywiście podejmowana na wniosek Dziekana. Jesteśmy zobligowani do wyliczenia wysokości czesnego. Komisja Mienia i Finansów Politechniki opracowała algorytmy służące do wyliczania kosztów kształcenia a więc i czesnego na studiach niestacjonarnych i są one stosowane. Z tego, co wiem, trwa opracowywanie nowych, tym


niemniej, proces ten nie jest zakończony. W ramach naszego Wydziału dokonaliśmy takich wyliczeń. Po zastosowaniu algorytmu otrzymaliśmy czesne za semestr w wysokości ponad 7000 zł.

zbytnio od inżynierskich. Czy są przygotowywane jakiś zmiany?

ZB: Wróćmy do dydaktyki. W powszechnym przekonaniu studia magisterskie na Wydziale nie różnią się

rysowywaniu mapek na kalkach. Czy coś się zmieni w tym kierunku w przyszłym roku? A może strategia polega na tworzeniu specjalności, a na ogólnym niech się najbliższe roczniki jeszcze przemęczą?

: Są przygotowywane. Studia magisterskie w formie studiów II stopnia istnieją 3‒4 lata. Nie jest to długi okres. Może jednak wystarczająco długi, żeby się zastanowić nad tym czy i jak zacząć je reformować. Te studia różnią się oczywiście od siebie, chociażby charakterem wykonywanego dyplomu, od tego zmiany zaczęliśmy. Następnie będzie MP: : I taką kwotę Wydział otrzymuje to dotyczyło również zmian programowych. Pomysłem, o którym mówię od samego za każdego studenta stacjonarnego? początku, jest wprowadzenie możliwości pewnego profilowania wykształcenia absol: Wydział nie otrzymuje dotacji na studenta wenta studiów magisterskich. Na studia magisterskie powinno się iść po to, żeby dowieMP: Czyli nie można tego tak kapitadzieć się czegoś więcej. Tymczasem ma miejsce sytuacja kuriozalna, wynikająca z faktu, listycznie policzyć, że stuże po studiach inżynierskich nie ma możliwości uzyskania uprawnień dent mający perspektywę Powoduje to, że wszyscy, którzy kończą studia inżynierBardzo tępię zawodowych. wpłacenia czesnego w wysoskie, są niejako przymuszeni do kontynuacji studiów na poziomie makości 40 tysięcy złotych do- podejście typu gisterskim. Znacznie bardziej wolałbym, gdyby na studia magisterskie „my” i „oni”, rzeczywiście szli ci, którzy chcieliby się jeszcze czegoś dowiedzieć. Przy staje, na przykład Rysunek za 1000 zł, Projektowanie że są studenci założeniu, że kompletne wykształcenie na poziomie umożliwiającym za 10 tysięcy, itd.? i jest Wydział, uprawianie zawodu architekta (być może w pewnym zakresie) oferu:Nie. Na tej samej zasadzie jemy na poziomie studiów inżynierskich, na studiach magisterskich który chce na jakiej nie ma bonu oświatozrobić studen- powinniśmy dać możliwość rozwoju na polu, którym student jest zainwego na poziomie szkolnictwa Temu ma służyć wprowadzenie na studiach magisterskich tom na złość. teresowany. przedmaturalnego w Polsce. specjalności. Wydaje mi się, że te specjalności powinny się zacząć twoTo nieprawda. rzyć obejmując architekturę, urbanistykę, być może planowanie przeWracając do czesnego, które obliUważam, że czaliśmy. Uznaliśmy wynik przestrzenne, konserwację i modernizację, ochronę dziedzictwa i inne. społeczność kraczający 7000 złotych za kurioUważam, że to właśnie powinna być wizytówka naszego Wydziału. akademicką zalny. Załączyliśmy wyniki tych Mamy dobrych specjalistów w wielu dziedzinach, którzy konstruując obliczeń do decyzji Jego Maprogramy specjalności na studiach drugiego stopnia na pewno mogliby stanowimy gnificencji z naszą sugestią, aby zaproponować coś interesującego, coś co przyciągnęłoby na te studia wszyscy, ewentualnie podwyższać czesne ludzi, którzy już wcale nie są zmuszeni nauki kontynuować. wszyscy MP: W ETH w Zurichu jest siedem takich magisterskich jedynie o procent inflacji, bowiem jesteśmy za specjalności, które trwają rok i kosztują 1/3 tego co u nas od pięciu lat nie był on uwzględnią odpowstudia inżynierskie (tam oczywiście studia są płatne). Tak niany. Stąd też obecna wysokość iedzialni i mogłoby być i u nas, a jakiś konkret? Czy to się zacznie czesnego. Jednej z przyczyn tawszyscy zmieniać? Wymienił Pan gospodarkę przestrzenną. Zdaje kich kosztów studiowania na napowinniśmy się, że kilku naszych Profesorów już założyło takie magiszym Wydziale można się doszusterskie studia, tylko nie u nas. Na innym Wydziale. kiwać w tradycyjnym sposobie mieć : To chyba nie przeszkadza żeby taka specjalność pojawiła się w raprowadzenia zajęć projektowych. możliwość To największa liczba godzin, kształtowania mach kierunku Architektura i Urbanistyka, jeśli będzie taka wola i możJeżeli zaś chodzi o konkretne działania, to w ramach projektu, za które się płaci, jest to bowiem tego, jak to u liwość. który jest częścią programu rozwojowego Politechniki Warszawskiej, korekta prowadzona na zasadzie nas wygląda. przygotowujemy program specjalności pod nazwą “Architektura Spospotkania twarzą w twarz. Wyłeczeństwa Wiedzy”. Będzie ona wykładana po angielsku, traktujemy starczy zatem, w godzinach zato jako swoisty eksperyment. W dużym skrócie: będzie to specjalność jęć z projektowania, przejść się ukierunkowana na nowe technologie i techniki komputerowe. Jest to autorski program po Wydziale i zobaczyć ilu z prowadzących opracowywany w naszym dawnym Zakładzie Projektowania Architektonicznego Wspopraktykujących z powodzeniem architektów, maganego Komputerem. Między innymi w celu nauczania na tej specjalności, chcemy którzy mają własne pracownie, siedzi wtezatrudnić (jest obecnie członkiem Rady Programowej specjalności), profesora Jerzedy na Wydziale i uczy. To musi kosztować, go Wójtowicza z Wydziału Architektury University of British Columbia w Vancouver. to są zajęcia całkiem inne od pozostałych Trwają rozmowy z innymi członkami Rady Programowej tej specjalności. Są to duże prowadzonych na innych wydziałach. Jest nazwiska ze świata – min. również ze wspomnianego Zurichu. Liczymy na to, że choto główna, choć nie jedyna przyczyna wyciaż anglojęzyczna, specjalność ta otworzy pewną furtkę. sokich kosztów. Jeśli zaś chodzi o dotację MP: Kiedy ta nowa specjalność? na studenta – wiosną bieżącego roku prezen: Ta anglojęzyczna, niewielka liczebnie, bo mówimy o 24 osobach, rusza od paździertowałem Radzie Wydziału algorytm, według nika przyszłego roku. Prawdopodobnie rekrutacja rozpocznie się już wiosną. Bardzo którego wyliczane jest dofinansowanie dla jesteśmy ciekawi co z tego wyniknie. Oczywiście jako bezpośrednio zaangażowani Wydziału. Liczba studentów studiów stacjochcielibyśmy, żeby sprawdziło się to jak najlepiej. narnych jest tylko jednym z jego czynników. ZB: Specjalność będzie płatna? Upraszczając: liczy się stan kadry naukowej, : Ten pierwszy nabór będzie finansowany ze środków unijnych, później będzie się głównie zaś liczba profesorów, a w mniejszym trzeba nad sprawą zastanowić. W grę wchodzi tutaj udział wykładowców zagranicznych stopniu także działalność naukowa Wydziału a biorąc pod uwagę relację zarobków tam i tutaj, prowadzenie takiej specjalności jest i wymiany zagraniczne. Z racji chęci unikniędość drogie. Będziemy się sprawie przyglądać. cia nagłych tąpnięć w finansowaniu wydziaMP: Czyli za rok rusza jedna specjalność – szczęśliwi Ci, którzy się dołów Politechniki to, na co ma wpływ bieżąca staną i nie będą płacić. Pozostałe 150 osób pójdzie jednak na kierunek liczba studentów i profesorów stanowi 30% ogólny. A na tym kierunku, rzekomo magisterskim i mającym nas rozdotacji, a 70% to przeniesienie z roku ubiegłewijać, będzie ponownie kurs Fizyki Budowli, Projekt Konstrukcji oraz go. W związku z tym, każda zmiana sytuacji Planowanie Regionalne, którego obecność na Wydziale jest niejasna. skutkowałaby w pełni tak naprawdę dopiero Ani to architektura, ani urbanistyka, polega, w uproszczeniu, na przepo około pięciu latach.

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

49


rozmowa

MP: I jeszcze wprowadzone płatne studia – na raz dwie zmiany...

: Zmieni się o tyle, że akcja, dotycząca zbierania i koordynacji treści programowych przekazywanych w trakcie zajęć, odnosi się nie tylko studiów inżynierskich, ale i magisterskich. Wszystko to zostanie przejrzane. Jeśli się okaże, że w ramach tych treści programowych jest coś, co jest bezsensowne, nie sądzę, by przetrwało. Odpowiadając konkretnie na kwestię związaną z Planowaniem Regionalnym – jest ono zapisane jako tematyka wymagana w minimach programowych, które nakłada na nas Ministerstwo. Spełnienie ich jest wymagane żeby uzyskać odpowiednią akredytację umożliwiającą wydawania dyplomów na kierunku Architektura i Urbanistyka na stopniu magisterskim.

ZB: Wracając do kwestii osób, które pójdą za rok na studia magisterskie bez specjalności. Chodzi oczywiście o egzamin i o to, że planuje się zmiany – konkretnie żeby zwolnieni z egzaminu byli tylko studenci, którzy uzyskali ocenę bardzo dobrą na koniec studiów. Dlaczego?

: Jeśli chodzi o podwyższenie tej poprzeczki to argument jest bardzo prosty. W obecnym roku akademickim przeznaczyliśmy 100 miejsc na studiach II stopnia, zostało to potwierdzone decyzją Rektora. Otóż okazało się, że studia inżynierskie z oceną dobry i wyżej ukończyło blisko 140 osób. Ponieważ możliwość dostania się na studia magisterskie bez egzaminu w takim wypadku została zagwarantowana, więc nie mogliśmy tych osób nie przyjąć. Nie mogliśmy również nie zostawić żadnej puli miejsc dla osób zdających z zewnątrz i ewentualnie tych, którzy nie uzyskali oceny dobrej. Skończyło się tym, że mamy 150 osób na studiach magisterskich, a chcieliśmy mieć 100. Tyle generalnie mogliśmy udźwignąć. Efekt jest taki, że władze Wydziału, w szczególności Dziekan, nie miały kontroli nad liczbą studentów na studiach magisterskich. Jest to sytuacja, która po prostu nie może mieć miejsca. Dlatego też podjęta została decyzja o podwyższeniu poprzeczki, by mieć wpływ na liczbę studentów przyjmowanych na studia magisterskie. W przeciwnym wypadku planowanie czegokolwiek nie jest możliwe, w szczególności planowanie budżetu. Sam musiałem przebudować plan zajęć dokładając dodatkową grupę na 1 roku, bo wszyscy, którzy się dostali, nie pomieściliby się na zajęciach. Przyczyny tego stanu mogą być takie, że po zmianie regulaminu dyplomu inżynierskiego okazało się, że oceny są lepsze niż poprzednio (i bardzo dobrze!). Być może dlatego, że egzamin inżynierski został oddzielony od, było nie było, stresującej obrony publicznej, która została zastąpiona mniej stresującą prezentacją. W związku z tym oceny z tego egzaminu okazały się być lepsze i na studia dostało się blisko 140 osób. Zwróćcie uwagę na to, że można było przyjąć inną strategię i powiedzieć, że chcemy przyjrzeć się ocenie za studia. Nasza rozpiętość, jeżeli chodzi o dyplomy inżynierskie, rozciąga się przeważnie między ocenami 4 a 5. To miłe, bo ukończenie studiów i ocena za dyplom powinny być świętem, a nie gilotyną. Tym niemniej pełna skala ocen jest inna. Zatem można było powiedzieć, że utrzymujemy te warunki, czyli dobry i w górę, ale rozciągamy krzywą Gaussa na całą rozpiętość ocen za dyplom – zarówno dla promotora i recenzenta

MP: Efekt byłby ten sam. Tylko ludzie by mieli na swoich dyplomach trójki.

: W każdym razie oceny pewnie niższe, choć byłby to zabieg zapewne sztuczny. A po studiach inżynierskich jednak jakaś część osób może zechce zdawać gdzieś indziej, a tam ta ocena może mieć znaczenie. W ogóle takie myślenie, że trzeba tutaj przykręcić kurek i oceniać surowiej jest mi obce. Lepiej ustawić tę poprzeczkę wyżej, tak naprawdę nieco ograniczając nie prawo, a przywilej, który został nadany. Przecież cztery lata temu w ramach egzaminu na studia magisterskie wszyscy zdawali ośmiogodzinną klauzurę. Zdaję sobie sprawę z tego, że wprowadzone zmiany w zasadach rekrutacji tworzą dość niekomfortową sytuację, jednak studia magisterskie są prowadzone mimo wszystko od niedawna. Cały czas jesteśmy w okresie zmian i one wszystkich nas jakoś dotyczą.

MP: Wracając do studiów magisterskich – jest nowa formuła dyplomów. Pojawiają się głosy, czasem bardzo krytyczne. Niektórzy prowadzący krytykują otwarcie, mówiąc, że to “pseudonaukowe wypociny” studentów, którzy w czasie studiów nie byli przygotowywani żeby wypowiedzieć się pisemnie, a tu nagle mają coś opisywać w dodatku naukowo, zamiast robić projekt. Jak to docelowo ma działać, bo na razie trwa chyba okres przejściowy?

: Tak, to jest okres przejściowy, ponieważ posługujemy się regulaminem studiów magisterskich, który nie został jeszcze zmieniony. W ubiegłym roku zmieniliśmy regulamin dyplomów inżynierskich, w tym roku przymierzamy się do zmiany regulaminu dyplomów magisterskich, w tym samym kierunku. To znaczy w kierunku bardzo jasnego zapisania oczekiwań i wymagań.

50

ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

W moim pojęciu jednak te regulaminy powinny diametralnie Chcemy się różnić. O ile inżynierski jest unikać bardzo szczegółowy, magisterski nowości powinien być bardziej ogólny, potylko zostawiając pewne ramy swobody modnych, a dyplomantowi i promotorowi. Jestem przekonany co do słusznopromować ści wprowadzenia się pracy teorete, które tycznej i projektu składających się mają szansę razem na dyplom kończący stuprzetrwać dia magisterskie. Nie przyjmuję dłużej niż do wiadomości i nikt mi tego nie moda. komunikował, że to jest wymuszanie jakiś “pseudonaukowych wypocin”. Wykonanie pewnej pracy intelektualnej, której wynikiem może być pisemna forma opracowania, jest konieczną podbudową dobrej architektury. Bez tego architektura czy urbanistyka nie istnieje. Jestem przekonany, że misją Wydziału nie jest wyłącznie przygotowanie dobrych fachowców, ale również wykształcenie, jeśli nie intelektualistów, to przynajmniej inteligentów. Nie wyobrażam sobie absolwenta wyższej uczelni ze stopniem magistra, kształcącej w zawodzie kojarzonym z pewną misją, który nie potrafi sklecić paru zdań w sposób sensowny i przelać jasno swojej myśli na papier. I jest to zdanie którego będę bronił. Dlatego też uważam, że tego typu formuła dyplomu magisterskiego ma sens, niezależnie od tego, czy kogoś to boli czy nie.

ZB: Zostawiając dydaktykę za nami. W mediach pojawiła się informacja, że Wydział nawiązał współpracę z Urzędem Miasta. Ale nie wiemy na czym ma ona polegać. Po prostu nie widać efektów. Jest podanych kilka nowych lokalizacji, ale to wszystko...

: Na efekty trzeba poczekać. Już w lecie, w momencie podpisywania listu intencyjnego mówiliśmy, że jest już blisko do początku semestru i że jest to na razie pilotażowy program, który pozwoli nam przekonać się co tak naprawdę będziemy mogli sobie zaoferować. Jak się okazuje może być tego sporo. Cały czas trwają ożywione kontakty i rozmowy. Najpierw prowadzone były one na poziomie Urzędu Miasta i Zarządu Gospodarowania Nieruchomościami, teraz przeniosło się to także do dzielnic. Okazało się, że burmistrzowie mają niekiedy dużo więcej do zaoferowania. W tej chwili z ramienia Wydziału robocze rozmowy prowadzi Darek Hyc i praktycznie nie ma tygodnia bez jakichś spotkań na ten temat. Póki co efekt jest taki, że jesteśmy z miastem w znacznie ściślejszym kontakcie niż do tej pory i następuje jakaś wymiana informacji, której wcześniej prawie nie było.

MP: Jak podsumuje Pan swój rok pracy jako prodziekana?

: Podsumował bym tak, że był to rok ciężkiej pracy. Ciężkiej i czasem niewdzięcznej, bo nie lubię odmawiać, a musiało mi się to parę razy przydarzyć. Przekonałem się również, że na gruncie uczelni nie ma innej drogi jak zmiany ewolucyjne, aczkolwiek to absolutnie konieczności zmian nie wyklucza. Rozpisywanie tych bardzo poważnych na jedną kadencję dziekańską jest chyba naiwne. I myślę, że to nie jest złe, być może w tym tkwi jakaś siła uczelni i środowiska akademickiego. Nie jest moją rolą ocenianie, jak ten rok minął. Ja wiem, że pozostało jeszcze trzy i że do zrobienia jest bardzo wiele..


ARCYTEKTURA nR2(14) | ii/2009

51


projekty studenckie

Projekty studenckie Publikujemy przegląd projektów z sesji letnich i jesiennych. Postanowiliśmy wybrać te, które niosą według nas słuszne idee, niekoniecznie te z najładniejszymi, dopieszczonymi wizualizacjami. Szukaliśmy przemyślanych pomysłów, a nie tylko ładnie przedstawionych graficznie plansz. wybór: redakcja arcytektury

s.53

s.59

Pracownia Środowiska Mieszkalnego w Mieście

Zakład Mieszkalnictwa i Architektury Krajobrazu

s.54

s.60

Autor: Piotr Bień Semestr: IV Projekt: Dom Jednorodzinny w Konstancinie

Autor: Piotrek Nowocień Semestr: IV Projekt: Otwarty Dom Zamknięty

Autor: Agnieszka Lecyk Dyplom inżynierski Projekt: Pawilon Stara Waga – przestrzeń ekspozycji młodego

Pracownia Architektury w Kontekście Kulturowym

wzornictwa

s.55

Samodzielna Pracownia Projektowania i Teorii Architektury

Autor: Jarek Gogłoza Semestr: IV Projekt: Dom w Izabelinie dla rodziny 2+2 z pracownią ze-

s.61

garmistrza

Autor: Michał Lipiec Dyplom inżynierski Projekt: Polski Klub Sympatyków Organów Hammonda

Pracownia Architektury Sakralnej i Monumentalnej

Samodzielna Pracownia Architektury Przemysłowej i Wielkoprzestrzennej

s.56

s.62

Autor: Agnieszka Marach, Karolina Ostrowska i Monika Rychlicka

Autor: Piotr Person Dyplom magisterski Projekt: Droga nr 240126W – budynek muzealny przy

rii Produkcji

Pracownia Architektury Sakralnej i Monumentalnej

Pracownia Architektury Wnętrz i Form Przemysłowych

s.64

Semestr: IV Projekt: Rewitalizacja Gmachu Nowych Technologii Inżynie-

s.58

Autor: Mateusz Rybak Semestr: VI Projekt: Szkoła przy ulicy Chmielnej w Warszawie w zabu-

dowie uzupełniającej

Samodzielna Pracownia Architektury Przemysłowej i Wielkoprzestrzennej

52

Autor: Julia Biernacka Semestr: IV Projekt: Liceum i Gimnazjum Plastyczne

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

cmentarzu w Palmirach

Autor: Renata Pieńkowska Dyplom magisterski Projekt: Zagospodarowanie przestrzenne rejonu ulicy Targowej w Warszawie

Zakład Projektowania Urbanistycznego i Krajobrazu Wiejskiego


ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

53


54

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009


ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

55


56

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009


ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

57


58

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009


ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

59


60

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009


ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

61


62

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009


ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009

63


64

ARCYTEKTURA nR2 (14) | II/2009


Czasopismo powstało dzięki życzliwej pomocy firmy:

dystrybutora programu

w Polsce

A także:

Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej

Niezależny Związek Studentów Politechniki Warszawskiej


Styczeń pn wt

śr

cz

Marzec

pt

sb

nd

pn wt

śr

cz

pt

sb

1

2

3

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18 19 20 21

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31

Kwiecień pn wt

5 12

6

śr

7

13

14

pt

sb

nd

1

2

3

4

8

9

10

11

16

17

18

19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

śr

śr

cz

pt

sb

nd

1

2

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18 19 20 21

22 23 24 25 26 27 28 29 30 31

Czerwiec pn wt

Maj pn wt

śr

cz

1 pt

pt

sb

nd

1

2

3

4

10

11

17

18 19 20

3

4

5

6

7

8

9

10

11

12

13

14

15

16

17

18 19 20 21 22 23

21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Wrzesień pn wt

Sierpień

2

3

4

5

6

7

8

19 20 21 22 23 24 25

9

10

11

12

13

14

15

26 27 28 29 30 31

16

17

18 19 20 21 22

8

9

10

11

15

16

17

18

1

pn wt

Listopad

sb

nd

1

2

3

8

9

10

1

2

3

4

5

6

7

17

8

9

10

11

12

13

14

18 19 20 21 22 23 24

15

16

17

18 19 20 21

25 26 27 28 29 30 31

22 23 24 25 26 27 28

11

5 12

6 13

cz

7 14

15

16

pn wt

29 30

śr

cz

pt

sb

nd

cz

pt

sb

1

2

3

4

nd 5 12

7

8

9

10

11

13

14

15

16

17

18 19

20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30

Grudzień pn wt

pt

4

śr

30 31

śr

6

23 24 25 26 27 28 29

Październik

13

9 16

nd

7

12

8 15

sb

14

6

7

pt

6

nd

5

14

cz

13

sb

4

2

śr

5

pt

3

nd

pn wt

12

cz

2

1

31

cz

śr

sb

24 25 26 27 28 29 30

Lipiec pn wt

pn wt

22 23 24 25 26 27 28

cz

15

Luty

nd

śr

cz

pt

sb

1

2

3

4

nd 5 12

6

7

8

9

10

11

13

14

15

16

17

18 19

20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.