Zatopione Wsie 2019. Dziedzictwo kulturowe Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej Kurier Okolicznościowy nr 2 / 2019
Dofinansowane w ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
Gelegenheitskurier Zatopione Wsie 2019. Dziedzictwo kulturowe na Kujawach i Ziemi Dobrzyńskiej To kolejna edycja programu poświęconemu zapomnianemu dziedzictwu kulturowemu na Kujawach i Ziemi Dobrzyńskiej. W tym roku porządkowaliśmy zachowane jeszcze materialne świadectwa obecności różnych społeczności nadwiślańskich: olęderskich, żydowskich, niemieckich i rosyjskich. Wraz z bardzo liczną grupą wolontariuszy, mieszkańców i młodzieży(ponad 60 osób ze Skępego, Lipna, Wielgiego, Kanibrodu, Lubienia Kujawskiego, Kowala, Włocławka prowadzone były prace porządkowe i dokumentacyjne w 11 miejscowościach. Projekt obejmował powiat lipnowski, włocławski i aleksandrowski. Ze specjalistami konserwacji zabytków i archeologami udało się uporządkować i udokumentować zabytkowe, niszczejące obiekty w Boguchwale, Łąkiem, Hucie Łęckiej, Teodorowie, Orłowie, Rumunkach Oleszeńskich, Baranach, Gnojnie, Dębniakach, Mursku i Smólniku. Powstała dokumentacja cmentarzy ewangelicko-augsburskich i tablice informacyjne z drogowskazami prowadzącymi do poszczególnych obiektów.
Czas sprzątania cmentarzy – nie tylko takich, na których leżą nasi bliscy. W ramach projektu Zatopione Wsie 2019 odbył się 25.10.2019 kolejny wyjazd dokumentacyjno-porządkowy na cmentarze ewangelicko-augsburgskie. Uczniowie Szkoły Podstawowej nr 8 we Włocławku pod opieką Danuty Lewandowskiej uczestniczyli w konserwacji zabytkowych nagrobków na cmentarzach w Baranach i Gnojnie. Warsztaty prowadzili Michał Wiśniewski ze Stowarzyszenia Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw oraz Jarosław Czerwiński z grupy FotoObiektywni. (Współfinansowane w ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 Narodowy Instytut Dziedzictwa oraz ze środków Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego, zadanie pt. Wspieranie zajęć rozwojowych dla dzieci i młodzieży zagrożonych wykluczeniem społecznym)
Finansowanie: Narodowy Instytut Dziedzictwa, w ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 oraz ze środków Samorządu Województwa KujawskoPomorskiego
W imieniu Grupy Historyczno-Poszukiwawczej GUSTAW składam podziękowanie wszystkim wolontariuszom biorącym udział w akcji ocalenia pamięci po zapomnianych cmentarzach w gminie Skępe. Dziękuję za poświęcony czas oraz pracę włożoną w przywrócenie porządku na zaniedbanych miejscach spoczynku społeczności ewangelickiej. Przede wszystkim słowa uznania należą się Pani Iwonie Raczkiewicz - właścicielce dwóch cmentarzy w Łąkiem - która wyraziła zgodę na prace porządkowo-dokumentacyjne na nekropoliach. Podziękowanie kieruję do firmy HURT-DETAL „COMPLEX” Zakład Elektromechaniczny w Golubiu-Dobrzyniu Oddział Lipno oraz do Przedsiębiorstwa Handlowego „Karol” w Lipnie za doradztwo, profesjonalną obsługę i fachowy serwis. Szczególne wyróżnienie należy się osobom pracującym w ramach wolontariatu. Poświęcają swój wolny czas, pracując przy odkrzaczaniu cmentarzy oraz porządkowaniu i chętnie biorą udział w kolejnych akcjach. Fundacja AriAri na czele z prezesem Longinem Graczykiem udziela wsparcia finansowego, przekazując fundusze na narzędzia i profesjonalny sprzęt. Dzięki gazecie „Kurier Okolicznościowy. Notatki z terenu. Skępe, Łąkie, Boguchwała” o działaniach nad przywróceniem pamięci o zapomnianych cmentarzach dowiedzieli się mieszkańcy Skępego i gminy Skępe oraz wiele okolicznych szkół, instytucji, kół i stowarzyszeń, urzędów miast i gmin w powiecie lipnowskim. Dzięki przychylności władz lokalnych w Urzędzie Miasta i Gminy w Skępem została zrobiona wystawa dotyczącą dziedzictwa kulturowego na Ziemi Dobrzyńskiej. Fundacja AriAri przygotowała dwa zestawy dużych tablic, na których umieszczono powiększone artykuły z „Kuriera Okolicznościowego”. Wsparcia udzieliły lokalne władze, przekazując rękawice robocze oraz udzielając sprzętu w postaci rębaka. Sołtys Łąkiego Stefan Hulicki udostępnił remizę OSP, w której odbyło się pierwsze spotkanie - z udziałem Burmistrza Miasta i Gminy Skępe Piotra Wojciechowskiego - dotyczące prac na obu cmentarzach. Dzięki życzliwości Konrada Zalewskiego z Łąkiego można było składować gałęzie i drewno na jego polu. Fizycznego wsparcia udzielił Janusz Kozłowski przewodniczący Rady Miejskiej Miasta i Gminy Skępe - który pracował przy porządkowaniu obu cmentarzy w Łąkiem. Dzięki artykułom napisanym przez dziennikarkę Lidię Jagielską w lokalnej gazecie „CLI. Tygodnik Regionu Lipnowskiego” wielu czytelników dowiedziało się o istnieniu miejsc związanych ze społecznością niemiecką w gminie Skępe. O pracach na cmentarzach informował „Tygodnik Lipnowski”. Także na stronach internetowych można poszukać wiadomości dotyczących podjętego zakresu prac (www.skepe.pl, Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW na Facebooku, @FundacjaAriAri, lapidaria.wikidot.com). Działania wspiera nie tylko fundacja AriAri z siedzibą w Bydgoszczy. Pan Michał Wiśniewski ze Stowarzyszenia „Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw” aktywnie uczestniczy w pracach,
tłumaczy napisy na nagrobkach, objaśnia symbolikę krzyży i nadzoruje działalność wolontariuszy. W pracach porządkowo-dokumentacyjnych pomagali uczniowie z Włocławka pod opieką Radosława Brodzińskiego oraz z SP w Kanibrodzie pod opieką Donaty Mikołajczyk i Justyny Marcinkowskiej. Mam nadzieję, że w akcję włączą się także miejscowe szkoły. Wiele czasu i energii poświęcili emeryci z Klubu Seniora KOZIOŁEK oraz emeryci niezrzeszeni. Pracami na cmentarzach jest zainteresowany pastor Parafii Ewangelicko-Augsburskiej we Włocławku Dawid Mendrok. Najbardziej zaangażowane są osoby z nieformalnej Grupy Historyczno-Poszukiwawczej GUSTAW. Maciej Sawicki dysponuje kuchnią polową i przygotowuje posiłki. Janusz Nowakowski niestrudzenie kursuje swoim samochodem i przywozi potrzebne oleje i smary do sprzętu. Maciej Sobiecki i Mariusz Kurczewski pracują, użyczając prywatnych pił. W wodę mineralną zaopatruje firma „MARTER” Góreccy z Sierpca. Wiele osób deklaruje nie tylko pomoc, ale i dostarcza produktów do przyrządzania posiłków (Państwo K. i K. Kijanowscy z Wólki aktywnie pracują, ale i sponsorują posiłki). Piotr Drzewucki nieodpłatnie udostępnił przyczepę samochodową. Choć niezręcznie to wygląda, ale muszę także podziękować sobie za pracę przy porządkowaniu cmentarzy, dokumentowaniu, opisywaniu i fotografowaniu miejsc zapomnianych. I za pilnowanie finansów publicznych, żeby się stan konta zgadzał z fakturami. W tegorocznych pracach porządkowych i dokumentacyjnych z Fundacją AriAri udział biorą i wspierają: Piotr Wojciechowski, Burmistrz Miasta i Gminy Skępe Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW ze Skępego Bożena Ciesielska, Skępe Klub Seniora Koziołek ze Skępego Michał Wiśniewski, Stowarzyszenie Lapidaria Dr Alicja Drozd-Lipińska, UMK w Toruniu OSP Jarczewo OSP Łąkie Janusz Kozłowski, przewodniczący Rady Miejskiej Miasta i Gminy w Skępem Iwona Raczkiewicz, właścicielka terenu, na którym znajdują się cmentarze ewangelicko-augsburskie w Łąkiem, Stefan Hulicki, sołtys wsi Łąkie Konrad Zalewski z Łąkiego Ks. Dawid Mendrok, pastor Parafii Ewangelicko-Augsburskiej we Włocławku Ks. Roman Murawski, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Skępem
Lidia Jagielska, „CLI. Tygodnik Region Lipnowskiego” Ewelina Fuminkowska, „Tygodnik Lipnowski”. Działania wspierają: Archiwum Państwowe Oddział we Włocławku Café Śródmieście – Kawiarnia Obywatelska we Włocławku Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW ze Skępego Grupa nieformalna ze Skępego pod opieką Bożeny Ciesielskiej Gmina Bobrowniki Gmina Kowal Gmina Wielgie Gmina Włocławek Klub Seniora Koziołek ze Skępego Miasto i Gmina Skępe Miejska Biblioteka Publiczna w Kowalu Muzeum Ziemi Kujawskiej i Dobrzyńskiej we Włocławku Nadleśnictwo Skrwilno Nadleśnictwo Włocławek Nadleśnictwo Dobrzejewice OSP Jarczewo OSP Łąkie Parafia Ewangelicko-Augsburska w Toruniu Parafia Ewangelicko-Augsburska we Włocławku Starostwo Powiatowe we Włocławku Starostwo Powiatowe w Lipnie Stowarzyszenie Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw z Torunia Szkoła Montessori-Schule Włocławek Szkoła Podstawowa w Czernikowie Szkoła Podstawowa w Kanibrodzie Zespół Placówek Oświatowych w Lubieniu Kujawskim Zespół Szkół Samochodowych im. Tadeusza Kościuszki we Włocławku Zespół Szkół nr 8 we Włocławku DZIĘKUJEMY!
Zatopione Wsie 2019. Dziedzictwo kulturowe Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej Kurier Okolicznościowy nr 2 / 2019
Co kryje się w zakamarkach chóru kościoła? Jakie eksponaty zawiera muzeum w Szkole Rolniczej? W którym miejscu stała kaplica Świętego Rocha? Do kogo przyjeżdżał przyszły prezydent Francji Charles de Gaulle? Jak wyglądała mykwa? Którą drogą Żydzi nieśli zmarłego z synagogi na cmentarz? Zapraszamy do podróży w nieznane historie wielokulturowego Kowala XIX i XX wieku, zaskakująco bliskie, mające bezpośredni wpływ na dzisiejszy krajobraz. Szlakiem przedwojennego Kowala poprowadził Arkadiusz Ciechalski, regionalista, znawca historii Kowala i okolic. Zbiórka: Park Miejski im. Kazimierza Wielkiego. Trasa: Kazimierza Wielkiego – Dobrzyńska – Kołłątaja – Zamkowa – Plac Rejtana – Matejki – Piłsudskiego, czyli między innymi, spacerowicze odwiedzili Kościół pw. św. Urszuli, cmentarz parafialny, muzeum w Szkole Rolniczej, remizę, budynek dawnej synagogi i kowalski rynek.
Spacer odbył się pod honorowym patronatem Burmistrza Miasta Kowal, który ufundował specjalną niespodziankę: książkę o historii Kowala dla każdego uczestnika. (Dofinansowanie w ramach programu Otwarty konkurs 2019 Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia oraz programu Wolontariat dla dziedzictwa 2019 Narodowy Instytut Dziedzictwa) Pikieta mieszkańców żądających przed Sądem Grodzkim w Kowalu przyłączenia Gdańska do Polski w trakcie kształtowania się granic II Rzeczpospolitej po I wojnie światowej. Balkonu dziś nie ma, ale budynek istnieje nadal - przetrwał wielki pożar, który zniszczył Kowal kilka lat później. Fot. archiwalna
Cmentarz ewangelicko-augsburski, położony w Łąkiem (dawniej Huta Łęcka), jest już po wykonaniu najcięższych prac porządkowych. Obszar cmentarza to co najmniej pół hektara... Gigantyczną pracę wykonuje Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW i wolontariusze koordynowani przez Bożenę Ciesielską. Okazało się, że na cmentarzu znajduje się co najmniej 120 nagrobków. Cmentarz w Łąkiem jest datowany na starszy, niż położony w granicach wsi Łąkie, na którym prowadzone są prace porządkowe od sierpnia br. Ciekawostką jest, że także jest własnością prywatną i należy do właścicieli terenu, na którym położony jest drugi cmentarz w Łąkiem. Działania prowadzą niezawodne grupy: wolontariusze koordynowani przez Bożenę Ciesielską, Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW, Stowarzyszenie Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw oraz Klub Seniora Koziołek ze Skępego. Fot. Bożena Ciesielska
Kościół Przemienienia Pańskiego w Aleksandrowie Kujawskim – rzymskokatolicki kościół parafialny, należący do dekanatu aleksandrowskiego, wybudowany w stylu neogotyckim według projektu Edwarda Cichockiego. Historia budowli sięga czasu zaboru rosyjskiego, kiedy 14 maja 1880 uzyskane zostało pozwolenie na budowę murowanego kościoła, wydane przez Rząd Gubernialny Warszawski. „Do najcenniejszych zabytków zgromadzonych w kościele należy obraz Chrystusa ukrzyżowanego. Jest to dzieło ufundowane przez kard. Michała Stefana Radziejowskiego do kaplicy św. Karola Boromeusza w Łowiczu. Gdy Rosjanie w 1886 r. przejęli kaplicę, by urządzić w niej cerkiew prawosławną, chcąc ratować obraz, przewieziono go do Aleksandrowa Kujawskiego. W ten sposób dzieło będące przykładem najlepszych osiągnięć baroku trafiło do kościoła w małej miejscowości przy ówczesnej granicy Królestwa Polskiego z Niemcami. Autor obrazu pozostaje nieznany”. Źródło: Robert Stodolny: Kościół pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego w Aleksandrowie Kujawskim. Wybrane aspekty z historii świątyni i jej wyposażenia (ebook). Aleksandrów Kujawski: 2013
Rys: Justyna Marcinkowska
Dofinansowane w ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
W 100. rocznicę urodzin Marka Edelmana i 10. rocznicę jego śmierci, wspólnie z Izą Trojanowską, tworzącą Akademię Dokumentalną Włocławka (DKF Ósemka), wspieraliśmy pokaz filmu pt. „I była miłość w getcie” (2019, reż. Jolanta Dylewska) ze wspomnieniami Marka Edelmana. Po seansie odbyło się spotkanie z dr Joanną Ostrowską, autorką wstrząsającej relacji pt. Przemilczane. Seksualna praca przymusowa w czasie II wojny światowej.
Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW (Skępe)www.facebook.com/pg/Grupa-Histor yczno-Poszukiwawcza-Gustaw Grupa pasjonatów historii oraz miłośników przyrody działających na terenie Ziemi Dobrzyńskiej i Kujaw. Zajmujemy się propagowaniem i upamiętnianiem lokalnej historii. Fot. Bożena Ciesielska
We Włocławku również istniało getto. Po kulturze żydowskiej w obrębie miasta nie zostało zbyt wiele śladów. Wkrótce Fundacja Ari Ari zorganizuje spacer szlakiem włocławskich Żydów, podczas którego o historii społeczności żydowskiej we Włocławku i Zagładzie, opowiadać będzie Mirosława Stojak wraz z twórcami Szkoły Dialogu przy Zespole Szkół Samochodowych we Włocławku.
Stowarzyszenie Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw (Toruń) www.facebook.com/lapidariakujpom/ www.lapidaria.wikidot.com Renowacja i dokumentacja trudnego dziedzictwa, jakim są zapomniane nieczynne i najczęściej innowiercze cmentarze w województwie kujawsko-pomorskim. Strona www.lapidaria.wikidot.com, gdzie dokumentujemy zabytki Kujaw i Pomorza istnieje od 2009, a od 2017 działamy jako stowarzyszenie. Przedmiotem zainteresowań są nie tylko szeroko rozumiane cmentarze protestanckie (menonickie, ewangelickie, baptystyczne i in.) i żydowskie, ale także wszelkiego rodzaju zapomniane nekropolie, które funkcjonują jedynie w pamięci społeczności lokalnej, np. cmentarze poepidemiczne będące świadectwem dziejów danej miejscowości. Celem jest: 1) badanie w ujęciu historyczno – statystycznym ze szczególnym uwzględnieniem architektury i sztuki sepulkralnej; 2) przywrócenie zapomnianym cmentarzom pierwotnej sfery sacrum, stąd informacje o renowacjach i inne szeroko rozumiane działania edukacyjne.
Sprawozdanie z lustracji nekropolii ewangelickich w gminach Kowal, Lipno, Skępe, Wielgie dr Alicja Drozd-Lipińska (Katedra Biologii Człowieka UMK w Toruniu) Położenie: działka 2299/3, obręb Brzeźno; bezpośrednio przy drodze asfaltowej prowadzącej z Maliszewa do Brzeźna, naprzeciw funkcjonującego cmentarza rzymskokatolickiego; miejsce łatwe do zlokalizowania Delimitacja nekropolii: nieczytelna; brak śladów ogrodzenia; granice nekropolii wyznacza w przybliżeniu granica roślinności porastającej cmentarz oraz - od północy – droga asfaltowa, do której nekropolia przylega; cmentarz rozległy, zajmuje powierzchnię ok. 50-52 arów Stan zachowania: teren działki, będącej miejscem grzebalnym porośnięty drzewami i krzewami (przeważa grochodrzew, młode drzewa liściaste, liczny starodrzew), pierwotny układ alejek cmentarza nieczytelny; teren nieznacznie zaśmiecony
Nagrobki i inskrypcje: liczne fragmenty postumentów z czytelnymi inskrypcjami, niektóre przykryte liśćmi i mchem Zalecenia: niewielkie oczyszczenie terenu z niepotrzebnej roślinności (pojedyncze krzewy i chwasty) w porozumieniu z właścicielem terenu, leśnictwem i władzami gminy i zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa; oczyszczenie nagrobków poprzez delikatne usunięcie liści i warstwy mchu. Prace prowadzić bez zagłębiania się w dzisiejszy poziom terenu, nie prowadząc jakiejkolwiek eksploracji w obrębie cmentarza, aby nie doprowadzić do zbezczeszczenia istniejących tam grobów. W miarę możliwości oznakować miejsce, gdzie znajduje się cmentarz (kierunkowskaz, tablica informacyjna) Uwagi: wszelkie działania podejmować w ścisłym porozumieniu z Wojewódzkim Urzędem Ochrony Zabytków w Toruniu, Delegatura we Włocławku (obiekt wpisany do rejestru zabytków - nr rej. 347/A z 29.06.1994).
Sprawozdanie z lustracji nekropolii ewangelickich w gminach Kowal, Lipno, Skępe, Wielgie, dr Alicja Drozd-Lipińska (Katedra Biologii Człowieka UMK w Toruniu) Wszystkie zlokalizowane miejsca grzebalne wymagają natychmiastowej interwencji, która umożliwi zachowanie elementów dziedzictwa narodowego, jakim są ślady bytności na tych terenach osadników wyznania ewangelickiego. Należy podkreślić także, że poza wszelkimi względami związanymi z koniecznością ochrony zabytków lub miejsc związanych z historią tych miejsc, bezsprzecznie na pierwszym miejscu powinien pozostawać aspekt konieczności zabezpieczenia przed zniszczeniem miejsc pochówku przedstawicieli populacji zamieszkujących te tereny. Wszelkie prace, jak wspomniano wyżej, winne być prowadzone w stałej współpracy z organami samorządów gminnych, leśnictwami i właścicielami terenu. Ponadto przed przystąpieniem do jakichkolwiek prac należy wystąpić z wnioskiem o wydanie opinii na ich temat przez odnośne Urzędy Ochrony Zabytków. Należy mieć na uwadze, że wszelkie prace, zwłaszcza w obrębie nekropolii wpisanych do rejestru zabytków, mogą być prowadzone wyłącznie w ścisłym porozumieniu z WUOZ.
W trakcie prac, po usunięciu zbędnych krzewów i niektórych drzew (z uwzględnieniem uwag o zachowaniu należytej ostrożności przy karczowaniu, aby nie doprowadzić do uszkodzenia pochówków) należy uprzątnąć teren, pamiętając o ochronie roślinności chronionej prawem (m.in. paproć leśna itp.), usuwając zeschłe liście i mech, bez naruszania konstrukcji samych pochówków. Niedopuszczalna jest jakakolwiek ingerencja, która doprowadzi do odsłonięcia kości. Istniejące pochówki i ich elementy powinny zostać dokładnie skartowane. Czytelne inskrypcje należy spisać i dołączyć do dokumentacji prac. Po wykonaniu dokumentacji rysunkowej należy wykonać plany nekropolii z ewentualną rekonstrukcją pierwotnych ciągów komunikacyjnych w ich obrębie. Wszelkie prace winny być dokumentowane fotograficznie (dokumentacja przed przystąpieniem do prac, w trakcie i po ich zakończeniu). Po zakończeniu prac porządkowych należy zadbać o ustawienie tablic informacyjnych i kierunkowskazów, ułatwiających znalezienie właściwej drogi do cmentarzy. Wydaje się, że niezbędne jest podjęcie współdziałania z organizacjami samorządu gmin, aby te miejsca włączyć do mapy swego rodzaju „atrakcji turystycznych” regionu.
Zatopione Wsie 2019. Dziedzictwo kulturowe Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej Kurier Okolicznościowy nr 2 / 2019
Nasza rodzinna opowieść może nie będzie tak ciekawa jak te opisywane przez czytelników w „Gazecie Wyborczej”. Dla nas jednak w rodzinie mojej mamy z Kretkowskich była tak znacząca, że najbardziej utkwiła w mojej pamięci. Wielokrotnie przy rodzinnych spotkaniach u babci Walentyny Kretkowskiej (dziadka Józefa już nie pamiętałam, bo zmarł, gdy miałam 6 lat) w Skępem opowiadano i wspominano dawne czasy. Z niechęcią słuchałam tych trochę dla mnie niezrozumiałych opowieści. Dopiero teraz, gdy jestem już w połowie życia, doceniam te wspominki. Gdy moje dzieci będą w podobnym do mojego wieku – mam nadzieję – docenią także wartość rodzinnych przekazów. Opowieściami o tym, że ciocię wywieźli Niemcy na roboty i cierpiała niedostatek straszono mnie, bo byłam znanym w rodzinie niejadkiem. „Macie tak dobrze i tego nie doceniacie” – mówili do mnie i mojego rodzeństwa moi rodzice. Szczególnie tyczyło się do mnie ze względu na niechęć do jedzenia. Nie rozumiałam, skąd wzięli się Niemcy na naszych terenach przed II wojną światową. O tym, że osiedlali się na ziemiach polskich od bardzo dawna, czyli od XVIII wieku, dowiedziałam się dużo później. W miejscowości Łąkie (gmina Skępe), w której ciocia służyła u Niemców, były tylko trzy rodziny polskie. Całą społeczność stanowili Niemcy, zostały po nich dwa ewangelickie cmentarze. W XIX wieku wznieśli drewnianą świątynię. W tym miejscu stoi dziś murowana kaplica pod wezwaniem Władysława z Gielniowa. Gdy skończyła się II wojna światowa, w obawie przed Rosjanami uciekali, pozostawiając swoje domy i gospodarstwa. Moja ciocia Jadwiga Kretkowska urodziła się w Skępem 24 września 1924 roku. Mama Walentyna Kretkowska zajmowała się domem i licznym rodzeństwem, a tata Józef Kretkowski był piekarzem (posiadał dyplom czeladniczy), a później kolejarzem. Ciocia była najstarszym dzieckiem rodziców. Gdy wybuchła II wojna światowa, miała 15 lat. Jej brat Mieczysław miał 13 lat, siostra Bogumiła 12 lat, drugi brat 8 lat, siostra Teresa, czyli moja przyszła mama - 5 lat. Podczas wojny w marcu 1942 roku urodziła się jeszcze siostra Helena. Do wybuchu wojny chodziła do szkoły. Do osiemnastego roku życia ciocia była w domu. Potem dostała wezwanie niemieckiego urzędu pracy (A’rbeits-amt) i została skierowana do pracy przymusowej we wsi Łąkie do niemieckiego gospodarza Edwarda Piejde. Pracę w gospodarstwie podjęła w sierpniu 1942 roku. Pracowała w polu i pomagała w pracach domowych. W gospodarstwie Edwarda Piejde pracowała bez przerwy do stycznia 1945 roku, czyli do wyzwolenia. W styczniu Niemcy uciekali z terenów polskich. Z gospodarstwa zabrali ją żandarmi na posterunek i umieścili w areszcie. Siedziała tam cały dzień, a wieczorem zabrano ją z posterunku i nakazano jechać z rodziną Edwarda Piejde do Niemiec. Miała pomagać gospodyni w opiece nad czteromiesięcznym dzieckiem i chorą matką, więc w podróży była potrzebna. Niemcy uciekali dzień i noc. Tak wspominała swoją przymusową podróż i pobyt: „Jechaliśmy wozem w parę koni. Podróż była straszna, był przeraźliwy mróz i zamieć. Dziecko i matka naszej gospodyni zamarzli. Ja odmroziłam sobie ręce i nogi. Groziła mi amputacja rąk. Dojechaliśmy do Niemiec za Hamburg w okolice miasta Bad Segeberg. Dotarliśmy do miejscowości Stubbenkoppel (gmina Willendorf, powiat Stormarn) do domu zbudowanego z cegły (pruski mur) przy drodze na skraju lasu. Przed domem rosły stare lipy, wokół był ogród. W ogrodzie stały ule z pszczołami (33 ule). Za domem było pastwisko dla krów, tak zwane hoki. Gospodyni urządziła mi pokój na górze. Na dole mieszkał gospodarz tego domu, czyli pan Henryk Brockmann. Starszy pan miał długą, siwą brodę. Gospodyni – żona pana Brockmanna - przygotowywała posiłki. W domu mieszkała synowa z dwojgiem małych dzieci, które miały na imię Werner i Hancy. Jak mi wiadomo pan Brockmann miał czterech synów. Byli na wojnie. Wiem, że jeden z nich powrócił. W domu gospodarza mieściła się oberża (zajazd, gospoda) i można tu było kupić piwo. Moja praca polegała na sprzątaniu w domu i pomocy przy ulach. W marcu rozrzucałam obornik na łąkach, szorowałam podłogę w oborze, kiedy wypędzano bydło na pastwisko. Grabiłam i zbierałam siano. Zbierałam gałęzie w lesie, potem je rąbałam przygotowując na opał. Sadziłam ziemniaki. Wykonywałam inne prace, które mi polecono. W gospodarstwie pana Brockmanna w Stubbenkoppel byłam od stycznia 1945 r. do końca października 1945 r. 3 maja 1945 r.
W gminie Skępe wytyczono 5 szlaków turystycznych: niebieski, żółty, zielony, brązowy i niebieski (obejmuje też drogi w gminie Lipno). Są one dość dobrze oznakowane. Proponuję wyprawę rowerową szlakiem niebieskim, który jest najdłuższy. Ta trasa jest przeznaczona dla rowerzystów, których nie zrażą przeszkody i którzy lubią jazdę rowerem dla przyjemności. Czasem mogą nas spotkać niemiłe niespodzianki, ale cóż to znaczy dla miłośnika, który lubi taki sposób aktywnego spędzania czasu. Czasem trzeba zsiąść z pojazdu i go prowadzić. Polne drogi mogą być piaszczyste, zdarzają się czasem pokrzywy po czubek głowy lub trawy po pas. Trasę wytycza szlak po Skępem, gminie Skępe i gminie Lipno, wynoszący 32 km. Należy zaopatrzyć się w niezbędny sprzęt – oczywiście najważniejszy jest sprawny rower. Oprócz tego warto mieć ze sobą kanapki, owoce i napoje oraz telefon komórkowy na wypadek, gdyby zdarzyła się awaria pojazdu. Długość wyprawy zależy od możliwości fizycznych i psychicznych. Trasę rozpoczynamy w centrum Skępego na Rynku, następnie jedziemy Aleją 1 Maja, potem Klasztorną, z której skręcamy w prawo w ulicę Rypińską (wiedzie na Rypin, więc Rypińska, choć na niektórych mapach mylnie nazwana Rybińską), przejeżdżamy tory kolejowe i obwodnicę, czyli krajową 10, następnie jedziemy szosą w kierunku miejscowości Łąkie, ale do niej wjedziemy przy innej okazji. Wieś Łąkie zamieszkiwali niemieccy koloniści, którzy osiedlali się na ziemiach polskich. Polaków było tu niedużo. We wsi była kaplica ewangelicka, którą po II wojnie światowej przebudowano. W kaplicy pod wezwaniem Władysława z Gielniowa odprawiane są msze dla katolików. W tej wsi znajdują się dwa ewangelickie cmentarze. Gdy kończyła się wojna, większość niemieckich mieszkańców wyruszyła do Niemiec. Ich domy i gospodarstwa zajęli Polacy. Jadąc szosą uważamy na szybko mknące samochody. Za siedzibą leśnictwa skręcamy w prawo. Robimy zdjęcia przydrożnych figurek, krzyży i kapliczek lub widoków. Szczególną uwagę zwracamy na
Dofinansowanew ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
o godzinie 10 wjechał czołg z żołnierzami angielskimi. Nakazano gospodarzowi wywiesić na domu białą flagę. W domu zatrzymało się kilku niemieckich żołnierzy, których Anglicy rozbrajali. Wiadomo mi, że na terenie Stubbenkoppel zakwaterowani byli polscy i belgijscy oficerowie z obozu Woldenberg. 23 października 1945 r. wyjechałam z Niemiec. Do Szczecina wieziono mnie angielskim samochodem przez następujące miasta: Bad Oldesloe, Hamburg, Lüneburg, Boizenburg i Dessau. W Szczecinie w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym otrzymałam przepustkę i pojechałam pociągiem w stronę swojej miejscowości Skępe (powiat lipnowski, dawne województwo bydgoskie, obecnie kujawsko-pomorskie). Posiadam przepustkę (nr 73297) z Państwowego Urzędu Repatriacyjnego w Szczecinie i wyciąg z listy repatriantów. 29 października 1945 r. byłam w domu rodzinnym. Wiadomo mi, że rodzina Edwarda Piejde – po moim wyjeździe do Polski – została u pana Brockmanna. Urodziłam się 24 września i pamiętam, że w ten dzień wnukowie pana Brockmanna – Werner i Hancy - przynieśli mi duży koszyk pięknych jabłek, składali życzenia urodzinowe i mówili piękne wierszyki. Bardzo chcieli uczyć się języka polskiego i mówili: <Hedwig, dasistbrot>. Ja nie znałam języka niemieckiego, wiedziałam, że brot to chleb”. W sierpniu 1946 roku J. Kretkowska podjęła pracę w Spółdzielni Spożywców „Jedność”, a potem w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska” w Skępem. Przepracowała 34 lata. Od 1979 roku była na emeryturze. W listopadzie 1988 roku zapisała się do Stowarzyszenia Polaków poszkodowanych przez III Rzeszę Niemiecką. Za pracę w gospodarstwie w Łąkiem nie mogła uzyskać odszkodowania, gdyż miała ukończone 16 lat, a praca była podjęta w miejscu zamieszkania, więc nie była połączona z deportacją. Dowody, które posiadała, zaginęły i nie mogła udokumentować swojej pracy w Niemczech. W listopadzie 2000 roku złożyła wniosek o przyznanie świadczenia ze środków niemieckiej Fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” z tytułu pracy niewolniczej i przymusowej. Wnioski rozpatrywano za pośrednictwem Fundacji „Polsko – Niemieckie Pojednanie”. Ocalała jedynie kartka pocztowa ze Stubbenkoppel wysłana do rodziców w Skępem oraz przepustka repatriacyjna wystawiona w Szczecinie. We wrześniu 2000 roku podjęłam się pracy nad odnalezieniem dokumentów potwierdzających deportację cioci J. Kretkowskiej do Niemiec. Polskie archiwa państwowe (Warszawa, Bydgoszcz) nie miały w wykazach nazwisk osób powracających z obozów, prac przymusowych i repatriantów. Przynajmniej – jak mnie poinformowano - nie odnaleziono nazwiska Jadwigi Kretkowskiej. Urzędy w Niemczech również nie mogły potwierdzić pobytu. Międzynarodowe Biuro Poszukiwań w Bad Arolsen prosiło o cierpliwość i czekanie na wiadomość. Gdy nadeszła odpowiedź z Bad Arolsen, okazało się, że ciocia została tam zapisana jako Jadwiga Kretowska, a to już było inne nazwisko. Zgadzało się tylko imię. Instytut Pamięci Narodowej – Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN przesłało wyciąg z listy repatriantów zarejestrowanych w Państwowym Urzędzie Repatriacyjnym w Szczecinie w 1945 roku. Z urzędu w Bad Segeberg – adres biura w Hamburgu uzyskałam za pośrednictwem Fundacji „Polsko – Niemieckie Pojednanie”- otrzymałam informację, że zeznania świadków mogłyby potwierdzić pobyt na przymusowych robotach. Zgłosił się również wnuk Henryka Brockmanna - pan Werner Brockmann, ale nie mógł on poświadczyć faktu pobytu i pracy, gdyż miał w 1945 roku 7 lat i niewiele pamiętał. W związku z tym napisałam szczegółowo, gdzie ciocia mieszkała, co robiła, jak wyglądał dom, kto w nim mieszkał. Oświadczenie trafiło do byłego burmistrza Stubbenkoppel. On poświadczył, że podane fakty są prawdziwe. Złożony do Fundacji „Polsko – Niemieckie Pojednanie” wniosek, przepustka i zeznanie burmistrza z Niemiec uprawniło do uzyskania świadczenia ze środków niemieckiej fundacji z tytułu prześladowań obejmujących pracowników przymusowych deportowanych na teren III Rzeszy w granicach z 1937 roku zatrudnionych w rolnictwie i usługach indywidualnych. Gdy wspominała tamte czasy, podkreślała, że chciałaby otrzymać za zesłanie symboliczną złotówkę. Zawiadomienie o uzyskaniu odszkodowania ciocia otrzymała 22 lutego 2002 roku.
kapliczki, które można nazwać „perełkami” Polski prowincjonalnej i małomiasteczkowej... Są trwałymi zabytkami małej architektury sakralnej. Stawiano je często na rozstajach dróg, w miejscach objawienia Matki Boskiej lub w podzięce za łaski. W gminie Skępe popularne są kapliczki z ludowymi rzeźbami Matki Boskiej Skępskiej. Bardzo dużo takich drewnianych figurek robili Miłkowscy – znany i utalentowany ród na Ziemi Dobrzyńskiej. Wzorowali się na oryginalnej figurce Matki Boskiej Skępskiej z kościoła i klasztoru bernardynów w Skępem. Skręcamy w prawo, gdyż szlak prowadzi naokoło polodowcowego, rynnowego Jeziora Łęckiego, które liczy 110,2 hektara powierzchni, miejscami głębokość wynosi 16,3 m, długość maksymalna – 5175 m, a długość linii brzegowej – 10 825 m. Mijamy osiedla domów letniskowych, przy okazji podziwiając architekturę i przyrodę, słuchamy odgłosów wodnego ptactwa i szumu trzcin nad jeziorem… To dość długa trasa, ale po drodze możemy wstąpić we wsi Szczekarzewo, znajdującej się na samym końcu jeziora, do baru na odpoczynek. W Szczekarzewie znajdował się drewniany krzyż choleryczny. Niestety, ten zabytek upamiętniający ludzi zmarłych na cholerę nie zachował się. Jedziemy przez sosnowe lasy rosnące w Wólce Małej, na Beresztku i Czajczych Bagnach. Miejscami szlak wiedzie brzegiem Jeziora Łęckiego, więc przy okazji podziwiamy piękne widoki. Możemy zatrzymać się na odpoczynek w barze na głównej plaży. Szkoda, że w sezonie letnim nie ma ratownika (2013 r.).
TEODOROWO
(gm. Wielgie, pow. lipnowski) Cmentarz ewangelicko-augsburski w Teodorowie założono dla ewangelików sprowadzonych w I ćw. XIX wieku przez ród Mioduskich, właścicieli majątku Wielgie. Chociaż cmentarz z około połowy XIX wieku położony jest w Teodorowie, to siedzibą kantoratu były Miodusy (dziś część Wielgiego). Miejscowi luteranie czterokrotnie zmieniali lokalizację domu modlitwy. Ostatni z 1911 roku w postaci murowanego gmachu wraz z budynkiem szkoły służył po wojnie jako izba porodowa i przedszkole. Tutejsi ewangelicy związani byli z parafią ewangelicko-augsburską w Lipnie. Spoczywają tu prochy rodzin: Arendt, Bilitz, Blanck, Brandenburg, Dyll, Guhlau, Heise, Kelmser, Luchsinger, Mantz, Maron, Peplau, Retz, Selnau, Schielke, Steinagel, Stoike, Strehlau, Zamroch i innych mieszkańców zwykle trudniących się rolnictwem. Na zamkniętym w 1970 roku cmentarzu o powierzchni ok. 0,29 ha zachowało się przynajmniej 28 nagrobków. Na trzynastu z nich zachowały się inskrypcje. Poza danymi o zmarłych, część zawiera sentencje odwołujące się bezpośrednio do Księgi Izajasza, Objawienia Św. Jana i Psalmu 23. Starodrzew w postaci dębów i lipy. Obiekt wpisany do wojewódzkiej ewidencji zabytków. Własność Skarbu Państwa w zarządzie Parafii Ewangelicko-Augsburskiej w Toruniu. Historia osadnictwa niemieckiego na Ziemi Dobrzyńskiej sięga XIII wieku. Największy napływ osadników nastąpił po drugim rozbiorze Polski (1793), kiedy ziemie te znalazły się w zaborze pruskim (od 1815 w granicach zaboru rosyjskiego). Wraz z przesiedleniami po II wojnie światowej, nekropolia w Teodorowie przestała pełnić swoją funkcję, ulegając zniszczeniu. Upamiętnienie cmentarza zainicjowała Katarzyna Juras, mieszkanka gminy Wielgie. Prace porządkowe i dokumentacyjne przeprowadzono w 2019 wspólnie z wolontariuszami i mieszkańcami Wielgiego, Skępego i okolic. Ekspertyzę sporządziła dr Alicja Drozd-Lipińska (Katedra Biologii Człowieka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu). Dokumentację opracowali: Michał Wiśniewski (Stowarzyszenie Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw) i zespół Fundacji AriAri. Dofinansowanie: Narodowy Instytut Dziedzictwa, w ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 oraz ze środków Samorządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego
Współpraca: Starostwo Powiatowe w Lipnie, Gmina Wielgie, Parafia Ewangelicko-Augsburska we Włocławku, Grupa Historyczno-Poszukiwawcza GUSTAW, Stowarzyszenie Lapidaria. Zapomniane cmentarze Pomorza i Kujaw, Grupa nieformalna ze Skępego pod opieką Bożeny Ciesielskiej Powiat Lipnowski
Gmina Wielgie
Na pewno byłoby bezpieczniej kąpać się w Jeziorze Łęckim. Zgodnie z niebieskimi znakami wracamy do centrum Skępego. Tu można by skończyć wyprawę po 15 km, ale… szlak się nie kończy. Na początek lepiej pojechać naokoło Jeziora Łęckiego, a drugą część trasy zostawić na kolejny raz, gdyż 32 km może okazać się ponad siły niektórych rowerzystów. Wybrałam trasę szlakiem niebieskim, gdyż dzięki niej można aktywnie spędzić wolny czas i odpocząć. Wycieczka nic nas nie kosztuje.
Zatopione Wsie 2019. Dziedzictwo kulturowe Kujaw i Ziemi Dobrzyńskiej Kurier Okolicznościowy nr 2 / 2019
Do Ośrodka Zdrowia w Skępem wiodły schody zrobione z płyt nagrobnych (nagrobowych). Czy pochodziły one z cmentarza żydowskiego położonego przy ulicy Rybackiej nad Jeziorem Małym czy z katakumb znajdujących się w Borku w Skępem? Relacje ustne na ten temat są rozbieżne. Jedni twierdzą, że płyty zabrano tylko z cmentarza żydowskiego (kirkutu), inni, że z katakumb. A być może i z jednego, i z drugiego… Przed wybuchem II wojny światowej w Skępem żyła spora społeczność narodowości żydowskiej. Przy ulicy Dobrzyńskiej znajdowała się parterowa synagoga. Była też mykwa (budynek jeszcze istnieje, należy do prywatnych właścicieli). Ziemianie z okolicznych miejscowości upodobali sobie Borek. Powstały katakumby, w których chowano zmarłych. Tu był także grób Gustawa Zielińskiego. Miejsce spoczynku znaleźli żołnierze powstania listopadowego i styczniowego. Okazuje się, że do Ośrodka Zdrowia w Skępem biegły dwa rodzaje schodów. Jedne prowadziły od betonowego mostu na rzece Mień. Wchodziło się po nich do głównego wejścia do budynku, czyli od frontu. Drugie schody biegły od Jeziora Małego i także prowadziły do ośrodka zdrowia, ale bardziej od zaplecza. Korzystano ze schodów głównych, ale bardzo często ludzie wchodzili lub schodzili tymi drugimi schodkami. Według relacji ustnych do budowy tych schodków Niemcy wykorzystali płyty z cmentarza żydowskiego. Obecnie schody są całkowicie zarośnięte i prawie ich nie widać. Nikt z nich już nie korzysta. Podczas II wojny światowej w budynku ośrodka, który był przeznaczony na szpital dla chorych na gruźlicę, mieszkał
28.10.2019 dwie organizacje, zajmujące się osadnictwem ewangelickim po dwóch stronach Wisły – na Kujawach i Ziemi Dobrzyńskiej – połączyły siły: Stowarzyszenie Czyż Nie i Fundacja Ari Ari. Dwie szkoły – Szkoła Podstawowa nr 8 (opieka: Agnieszka Podlasińska) oraz Szkoła Podstawowa w Czernikowie (opieka: Dariusz Chrobak oraz Kamila Bułakowska), spotkały się na cmentarzu ewangelickim w miejscowości Bógpomóż i stamtąd ruszyły w poszukiwaniu pamiątek wielokulturowego osadnictwa po prawej stronie Wisły. Pod przewodnictwem Dariusza Chrobaka odwiedziliśmy, m.in.: kaplicę ewangelicką w Starych Rybitwach, dzwonnicę i pastorówkę w Wilczych Kątach, pozostałości wsi olęderskiej we Włęczu, a także Makowiska i Osówkę. Cmentarz i kaplica w Starych Rybitwach była przedmiotem prac dokumentacyjno-porządkowych w ubiegłych latach. Pozostałymi miejscowościami opiekuje się Stowarzyszenie Czyż-Nie wraz z Dariuszem Chrobakiem. W Wilczych Kątach organizacja planuje powieszenie dzwonu na restaurowanej przez siebie dzwonnicy stojącej obok dawnej szkoły i domu modlitw. We Włęczu, w którym znajdują się pozostałości osadnictwa olęderskiego, stowarzyszenie wraz ze Szkołą Podstawową w Czernikowie, realizuje szereg działań animacyjno-kulturowych, mających na celu przypomnienie miejsca mieszkańcom, m.in. we Włęczu odbywają się Dziady, topienie marzanny i Noc Świętojańska. Celem stowarzyszenia jest renowacja zabytkowej, XVIII-wiecznej chaty, kantorówki - mieszkania dawnego pastora, obok którego mieściła się również dzwonnica i cmentarz. Uczestnicy wycieczki odwiedzili również liczne cmentarze, których uporządkowanie zainicjowało stowarzyszenie. Obecnie opiekują się nimi lokalne szkoły. Było intensywnie, interesująco i owocnie! Mamy nadzieję, że to dopiero początek współpracy!
Dofinansowane w ramach programu Wspólnie dla dziedzictwa 2019 Narodowego Instytutu Dziedzictwa.
Niemiec Schmidt. Według relacji ustnej i zapisanej (Grażyna Nowicka tekst „Tajemnice małych miasteczek. Żydowskie schody i pańskie katakumby”, Fot. Marek Chełminiak [w:] „Gazeta Kujawska” 1995, Nr 15) Niemiec, który był komisarzem urzędu gminy, wykorzystał część płyt nagrobnych ze zniszczonego cmentarza żydowskiego i zbudował schodki prowadzące do Jeziora Małego (Skępskiego). Piotr Śliwiński w swojej publikacji „500 lat sanktuarium maryjnego w Skępem” (Włocławek 1995) jednoznacznie stwierdza: „Istniał również w Skępem kirkut (cmentarz żydowski) również zniszczony przez hitlerowców. Część płyt nagrobnych Niemcy użyli jako stopni schodów prowadzących od budynku dzisiejszego ośrodka zdrowia nad jezioro. Schody te nie są dziś używane”. Trzeba nadmienić, że chodzi o Jezioro Małe (Skępskie). Autor publikacji zaznaczył, że użyto część płyt, więc nie wszystkie pochodziły z kirkutu. Część mogła być przewieziona z katakumb w Borku w Skępem. Katakumby na rozkaz władz niemieckich musieli rozebrać Polacy w marcu 1941 r. Gruz - jak podaje P. Śliwiński - został wywieziony na drogę Skępe - Łąkie. Cegły będące w dobrym stanie zostały wykorzystane do wybudowania budynku gospodarczego przy szkole w Narutowie (gmina Skępe). Natomiast płyty nagrobne złożono pod murem cmentarnym w Skępem. „W połowie lat siedemdziesiątych odnaleźli je uczniowie szkoły podstawowej i wkrótce przewieziono je na teren sanktuarium. Dziś część tablic z dawnych katakumb można oglądać na krużgankach dziedzińca odpustowego” - pisze autor książki „500 lat sanktuarium maryjnego w Skępem”. I znów pojawia się informacja o części płyt z katakumb. Bardzo ważną wiadomość podaje ten sam autor w przypisie. Był jednym z uczniów szkoły podstawowej, który brał udział w odnalezieniu płyt nagrobnych z katakumb. Chodzi o uczniów ówczesnej Szkoły Podstawowej w Skępem. Na jednej z pozostałych płyt pochodzących ze schodków których tajemnica powoli się wyjaśnia - udało się odczytać napis. Płyta jest pęknięta, dlatego wyryte litery nie stanowią całości. „FAMI…”, czyli FAMILIA (Rodzina) oraz …OCKOW… Czy chodzi o nazwisko GOCKOWSKI? W licznej rodzinie Gockowskich było dwóch Gockowskich związanych
ze Skępem. Walenty Gockowski herbu Prawdzic kupił dobra Żałe w 1754 r. Zmarł w 1768 r. w Skępem i tu został pochowany. Drugi to Franciszek Gockowski herbu Prawdzic urodzony w 1835 r. w Witkowie. Brał udział w powstaniu styczniowym. Został zabity przez Kozaków pod wsią Lipa pod Skrwilnem. Był 1863 r. Franciszek Gockowski miał 28 lat. Pochowano go w Borku w Skępem. Czy tablica powstańca mogła posłużyć jako jeden ze schodków? Czy została zabrana z katakumb? A może z nagrobka powstańca F. Gockowskiego? Nie wszyscy zmarli byli chowani w katakumbach. Czy na innych płytach są umieszczone hebrajskie napisy, nie wiadomo. Być może uda się znaleźć macewy, z których zrobiono schodki łączące Jezioro Małe z budynkiem Ośrodka Zdrowia w Skępem. Wtedy jednoznacznie można by stwierdzić, że zostały przeniesione z cmentarza żydowskiego. Pojawiła się też koncepcja, że płyty mogły pochodzić z cmentarza ewangelickiego. Czy znajdującego się we wsi Boguchwała, skoro był najbliżej Skępego? Raczej należałoby wątek cmentarza ewangelickiego pominąć. Należałoby przyjąć, że schodki zostały zrobione z płyt nagrobnych pochodzących z cmentarza żydowskiego i z płyt zabranych z Borku. Czy jednak z katakumb? Czy może z grobów, które były usytuowane wokół kapliczki w Borku? Może nie ze wszystkich płyt... Wzięto tyle, ile było potrzeba do zbudowania stopni. Tak, aby można było zejść z domu (w budynku mieszkał Niemiec, który był komisarzem urzędu gminy), do Jeziora Małego, a potem wejść z powrotem. Budowę obiektu - ośrodka zdrowia - rozpoczęto w 1938 r. Skończono ją w 1941 r. Po II wojnie światowej w budynku powstał Ośrodek Zdrowia w Skępem. Była tam izba porodowa, w której przyszło na świat wiele dzieci. Skępianie mówili popularnie na to miejsce „Na górce”. Na pytanie: „Gdzie się urodziłaś/ urodziłeś?”, odpowiadali: „Na górce”. Mieszkańcy Skępego i Wymyślina oraz okolic często korzystali ze schodków, idąc do Ośrodka Zdrowia. Z czasem zarosły darnią. Schodki z płyt pozostały w ziemi... Czy warto je odgrzebać? Zobaczyć wyryte napisy? Przenieść w należne miejsce? Czy zostawić zakopane w ziemi? I tym samym skazać na zapomnienie…
Poeta R. Milczewski-Bruno pracował w Lipnie w Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej (OSM) jako instruktor poradnictwa żywieniowego na przełomie 1962/1963 r. Wynajmował mieszkanie przy ulicy Bieruta 34 w Lipnie (dziś ta ulica nazywa się J. Piłsudskiego). Pierwsza korespondencja z Lipna do ukochanej Ireny - zwanej Honoratką - nosi datę 19 listopada 1962 rok, a ostatnia 27 luty 1963 r. W swoim życiu R. Milczewski-Bruno imał się różnorodnych zajęć i prac. Mieszkając w Lipnie pisał do Ireny Polakowskiej o pracy w terenie, o spędzaniu czasu po pracy, o planach na przyszłość, o lekturach, spotkaniach, wyjściach do kina, na pocztę, do czytelni, do herbaciarni, do miejskiej łaźni czy do restauracji „Świt”. Narzekał na warunki bytowe i na drożyznę. Dużo rysował, pisał wiersze, wysyłał je do gazet. Wiele kartek pocztowych wykonał z brystolu samodzielnie. Ozdabiał je rysunkami. Zapewnia w nich o swej miłości do Ireny… Lipno określił mianem „Bursowego miasteczka”. Listy pisał także na papierze maszynowym i na kartkach z kalendarza, taśmach do maszyn liczących, reklamówkach, druczkach, pokwitowaniach jak pisał znawca twórczości Jerzy Szatkowski na łamach „Radaru” w artykule „Bruno – jakim go pamiętam”. Pisał takie piękne listy do przyszłej żony. Szkoda, już się takich listów pewnie nie pisze. Wzruszające, pełne czułości i miłości, tęsknoty, a jednocześnie bardzo, bardzo prozaiczne. Samo życie… Oto fragment jednego z pierwszych listów do Honoratki, czyli Ireny
Polakowskiej: „Mam kąt. Wspólny. Dzisiaj będę spał w Lipnie pierwszy raz. Dotąd byłem w Chalinie. […] A tu takie Bursowe miasteczko”. (Lipno, 19. 11. 1962). A w następnym: „W herbaciarni siedzę. Piwa nie ma. Wczoraj stąd do Ciebie pisałem pod piwo grzane z cukrem. Mordownia przepełniona. Jestem głodny jak cholera. Muszę po napisaniu tam zajrzeć na zupę”. (Lipno, 20. 11. 1962) W innym: „Nie masz pojęcia, co to znaczy tak tkwić w tym miasteczku bez dróg. Wszystkie schodki wiodą do mordowni. A tutejsze knajpy to nie takie jak u nas. Ale więcej w nich poezji i nerwów i naprawdę lud tu przychodzi. Wchodzę tylko popatrzyć. Posiedzieć. To takie interesujące zajęcie – obserwować i notować niektóre ich spostrzeżenia. Czasami można oberwać ni stąd, ni zowąd, będąc bogu ducha winien”. (Lipno 27. 11. 1962) W jednym z listów opisuje jak wybrał się na miasto: „Poszedłem z Wackiem (takim od nas z mleczarni) do <Świtu> na śniadanie. Zaglądam przez okienko do kuchni i pytam: ile taka porcja kiełbasy obleci – 5.60 – odpowiada szefowa. Dziwię się, że tak tanio, ale zamawiam. Pod bułki i herbatę. Przyniosła taką, która na talerzu leżała jak… Czy ja wiem jak. Nie zmieściła się na nim. Mówię do niego – czy aby grosz nie podskoczy. I wiesz co? Miałem rację – 10.80. Z bułkami i herbatą - 13.90. I wyobraź sobie, wszystko obskoczyłem swoim nożem. Zapłaciłem. Ale przekląłem ten <świt>. Może niesłusznie. […] Wacek w dowód współczucia postawił mi piwo duże grzane z cukrem”. (Lipno, 13. 12. 1962) Bibliografia: Ryszard Milczewski - Bruno, Poezja, Proza, Listy, opracowanie Jerzy Szatkowski, Warszawa 1989, Czytelnik.
Rodzicami Witolda Eugeniusza Małkiewicza byli Genowefa Konstancja Małkiewicz (z d. Pilewska) i Józef Małkiewicz. Matka Witolda urodziła się 11 III 1890 r. w Bobrownikach (pow. lipnowski). Zmarła 1 XII 1964 r. w Lipnie. Jej mąż Józef urodził się 26 I 1894 r. w Skępem. Zmarł 18 I 1971 r. w Lipnie. Po ślubie Państwo Małkiewiczowie zamieszkali w Skępem. Ich syn Witold Eugeniusz Małkiewicz urodził się 8 II 1918 r. w Skępem. Mieszkał wraz z rodzicami Genowefą K. Małkiewicz i Józefem Małkiewiczem w Rynku. Mieli czworo dzieci – dwie córki (Halina i Krystyna) oraz dwóch synów (Witold i Zdzisław). W styczniu 1939 r. Witold – miał wtedy 21 lat - wstąpił do Szkoły Podchorążych Lotnictwa (SPL) w Dęblinie. Gdy wybuchła II wojna światowa, przedostał się do Wielkiej Brytanii. Odbył przeszkolenie, a następnie praktykę w jednostce współpracy z obroną przeciwlotniczą 7 Anti Aircraft Cooperation Unit. W październiku 1941 r. promowano go na stopień oficerski. W III 1942 r. podporucznik pilot W. E. Małkiewicz został skierowany na przeszkolenie myśliwskie do jednostki wyszkolenia bojowego 58 Operational Training Unit (58 OTU) w bazie RAF Grangemouth.
Zginął podczas lotu treningowego 17 IV 1942 r. Jego samolot Spitfire I (numer ewidencyjny RAF X4905) zderzył się w powietrzu ze Spitfirem I (nr R7073) kaprala pilota Tadeusza Siemieńczuka. Było to w Grangemouth. Obaj piloci zginęli. Szczątki samolotów spadły w miejscowości Falkirk w Stirlingshire w Szkocji. Piloci zostali pochowani w jednym grobie na cmentarzu Grandsable Grangemouth w Szkocji. Witold E. Małkiewicz miał 24 lata. „Byłem świadkiem wielkiej tragedii w rodzinie Małkiewiczów, kiedy nadeszła wiadomość z Wielkiej Brytanii o losie ich ukochanego syna Witolda Małkiewicza. Podczas wojny nie mieli z nim kontaktu. Witek zginął śmiercią lotnika nad Szkocją. Wszystkie odznaczenia, jakie Ciotka otrzymała, rozżalona wrzuciła do Jeziora Skępskiego” - napisał autor książki o rodzie Pilewskich. Rodzice W. E. Małkiewicza przeprowadzili się w 1945 r. do Radomic w gminie Lipno. Potem zamieszkali w Lipnie. Tu zostali pochowani na cmentarzu parafialnym. Na nagrobnej płycie znajduje się także imię i nazwisko Witolda E. Małkiewicza. ¹ Relacja Aleksandry Furmańskiej – wnuczki Genowefy i Józefa Małkiewiczów. ² "Pilewscy. Saga ostatniego rodu Wielkich Prusów”. Praca zbiorowa pod redakcją Sławomira Klec-Pilewskiego. Warszawa. 2004. s. 141-142.
* W kolejnym numerze „Kuriera Okolicznościowego” historia Stanisława W. Zielińskiego z Wioski koło Skępego. „Umiarkowany w szczęściu, nieugięty w klęsce” - taka sentencja widniała na herbie Świnka rodziny Zielińskich.