20
Biały koń nadziei, 2011 r.
Gotowe do ćwiczeń, 2011 r.
P
ośród wypielęgnowanych trawników wiją się dróżki ocienione przez palmy. Naokoło porozrzucane są mniejsze i większe budynki. Obok basen i boisko do piłki nożnej. Wszędzie kręcą się tubylcy i turyści. Ci pierwsi ręcznie wyrabiają kochane na całym świecie porcelanowe figurki. Ci drudzy przyjechali, by je podziwiać. Witamy w Mieście Porcelany – domu artystów i rzemieślników. Zaczęło się 60 lat temu od wielkiego marzenia trzech braci: José, Vicente i Juana LLadró. Pracowali w miejscowej fabryce porcelany. Trafili tam przypadkiem – po prostu matka kazała synom znaleźć jakąś robotę. – Gdyby nie porcelana, pewnie zostałbym mechanikiem, bo Walencja to industrialne miasto – śmieje się Juan. Los chciał inaczej: Vicente został rzeźbiarzem, pozostali dwaj bracia malarzami porcelany. Gdy ich firma przeniosła się do Madrytu, otworzyli własny biznes. W przydomowym ogródku zbudowali piec do wypalania porcelany. Był rok 1951, światło dzienne ujrzały ich pierwsze wyroby.
Smutny arlekin, 1969 r. Alegoria pokoju, 1969 r.
cuda braci Lladró
Namiętne tango, 2011 r.
José, Juan, Vicente, 1960 r.
dobra marka
Walencja ma paellę, słynną katedrę i Święto Ognia. Ale przede wszystkim – porcelanę.
Zaczęli sygnować je nazwiskiem i sprzedawać w okolicy. Stylizowane na klasyczną, XVIII-wieczną porcelanę z Miśni czy S¯vres szybko zwróciły uwagę. Rodzinna firma wyniosła się z ogródka do składów magazynowych w Tavernes Blanques. Na porcelanie pojawił się znak firmowy – klasyczna rzeźba Nike z Samotraki. Wkrótce bracia otworzyli pierwszy sklep. A klienci od razu zauważyli charakterystyczne cechy ich wyrobów: znakomitą jakość, bogactwo detali, wzorów oraz pastelowe kolory. – Porcelana nie służy tylko dekoracji domu – tłumaczył w wywiadzie José Lladró. – Ma cieszyć, pomóc zapomnieć o codzienności. Dlatego firma związała się ze znakomitymi rzeźbiarzami, jak choćby Salvador Furio, Fuente Garcia czy Juan Huerta. – Jako biznesmen myślę o naszych interesach i klientach – mówił Juan Lladró. – Jako artysta mam pełną wolność w wymyślaniu nowych wzorów. Swobodę daję też rzeźbiarzom i projektantom. Stąd w Lladró znajdziemy wiele różnych figurek. Są idylliczne sceny rodzajowe, słodkie dzieci czy anioły, wszelkiego gatunku zwierzęta, a nawet znane osoby, na przykład papież. – Prawdziwa sztuka przekazuje emocje – twierdzi Juan. – Nasi artyści opanowali ją do perfekcji. Aby wykształcić kadrę dla manufaktury, już na początku lat 60. bracia założyli szkołę. Pięć lat potem rozpoczęła się budowa Miasta Porcelany. To tu Lladró produkuje wszystkie swoje wyroby – od początku do końca to praca rzemieślnicza. Rzeźbiarze tworzą pojedyncze sztuki, a z ich Duch projektów powstają odlewy poszczególnych tańca, 1969 r. części figurki. Proste wzory wymagają ledwie kilku elementów. Skomplikowana XVIII-wieczna karoca zbudowana jest aż z 350 kawałków. Gotowe fragmenty łączone są za pomocą płynnej porcelany i ręcznie malowane. Potem dodaje się najbardziej wymyślne detale: bukiety, owocowe girlandy, harfy, koszyczki, parasolki. To największe wyzwanie dla rzemieślnika. Na koniec porcelana może być pokryta glazurą i wypalona. Manufaktura z Walencji nabrała rozpędu w połowie lat 60., gdy do miasta przybyła grupa Amerykanów. Biznesmeni szukali towarów, które mogliby eksportować do swojego kraju. Zauważyli w sklepie figurkę małej pastereczki i skontaktowali się z producentem. Wkrótce Lladró weszło na rynek kanadyjski oraz amerykański. W tym czasie figurki nabrały sentymentalno-romantycznego stylu. Nowością były wazy, na których artyści mogli w pełni popisać się swoim kunsztem malarskim. W latach 80. na Manhattanie, przy prestiżowej 57. ulicy, otwarto muzeum Lladró. Powstało działające przez 15 lat stowarzyszenie kolekcjonerów hiszpańskich figurek. Należało do niego ponad sto tysięcy osób. Każdego roku mogły kupić cacko stworzone tylko dla nich. Jedną z najważniejszych rzeźb wyprodukowanych w tym czasie były „Sezonowe kwiaty”, przedstawiające drewniany wózek pełen roślin i młodą kwiaciarkę. W petersburskim Ermitażu zorganizowano nawet wystawę porcelanowych figurek. Lladró trafiło też do popkultury. W jednym z odcinków „Rodziny Soprano” Carmela przestrzega syna, który migdali się z dziewczyną na kanapie, by uważał na stojącą na stoliku figurkę. „To jest Lladró, nawet nie wiesz, ile jest warte” – wykrzykuje. Konsternację wśród miłośników porcelany wywołał nadany w 2003 roku materiał z Iraku, w którym amerykański żołnierz trzymał w ręku kilka charakterystycznych figurek. Zostały znalezione w pałacu jednego z synów Husajna. Wojak tłumaczył dziennikarce, ile warte są te rzeźby, bo „jego żona zbiera takie, a jak kiedyś jedną zbił, to musiał odkupić”. Dzieła hiszpańskiej firmy przez lata były symbolem kunsztownej, klasycznej porcelany. Dziś proponuje ona także nowocześniejsze wzory, jak choćby „Goście” – dziwne człekokształtne figurki zaprojektowane przez młodych dizajnerów. Niektóre mają koszulki w trupie czaszki, inne tatuaże na twarzy. Jak widać, miłość do porcelany może łączyć wszystkie pokolenia. n TEKST: stanisław Gieżyński foToGRAfIE: archiwum marki lladrÓ i www.frasco.pl
21