Z Londynu o „Poeci poetom czytają wiersze” w Warszawie Po przyjeździe do Londynu wymieniamy uwagi o naszym pobycie w Warszawie na XI Światowym Dniu Poezji: Krzysztof Pióro Pikowski (K.P.P) i Adam Siemieńczyk (A.S.). (A.S.) – Czego spodziewałeś się kupując w ostatniej chwili bilet do Warszawy? (K.P.P) – Spotkania, zacnych ludzi w takimże gronie. Bariera językowa nie była problemem. Nie znałem rosyjskiego, Siergiej, z którym przebywałem w pokoju przez cztery dni, nie znał polskiego, ani angielskiego, a dogadywaliśmy się znakomicie. (A.S.) – A co ma z tym wspólnego poezja? (K.P.P) – Wiersze, które recytował, były pisane prosto z serca, a te rozumie się samoistnie. To samo tyczyło Ełki, która recytowała wiersze po bułgarsku, Elçin po azersku, oraz Gabora Szakácsa, z którym grałem – śpiewał poezję po węgiersku. (A.S.) – Muzyka, którą pisałeś do wiersza Tatiany w tę noc i kolumna Zygmunta, której widok mieliśmy z okna i przed-poranne godziny pomagały w znalezieniu inspiracji? 17
(K.P.P) – A czy blask księżyca odbijający się od bruku Placu Zamkowego, nie był już natchnieniem dla wielu pisarzy? (A.S.) – Myślę, że był obowiązkiem, jak u Żeromskiego, u którego zawsze się paliło światło. (K.P.P) – Są takie chwile, miejsca, teksty i ludzie, które stwarzają inspirację samoczynnie. To tak jak spojrzenie w oczy kobiety, wiesz, że wiesz, że musisz coś z tym zrobić. I takie wiersze się zdarzają. Jak u Romana Maciejewskiego-Vargi. Układamy z Ulą muzykę do jego tekstu, i niestety podczas warszawskich nocy się na ten temat wygadałem. (A.S.) – A klimat, jaki tam zastaliśmy? (K.P.P) – Mogę o tym powiedzieć tylko jednym zdaniem – Takich wieczorów, jakie spędziliśmy tam razem, to jeszcze nie było. To jedno zdanie wypowiedziało kilka osób... jedno zdanie... osób wiele... jedno serce. (A.S.) – Myślisz, że może być coś piękniejszego, niż wspólne przeżywanie chwil z ludźmi, z którymi czuje się pełną tożsamość i swoistą wspólnotę? (K.P.P) – Tak, przeżyjmy to jeszcze raz, tym razem na dużej scenie! Bo ja chciałem o tym, że myśmy tam zawsze byli na dużej scenie, nie zawsze dosłownie, prawie zawsze spontanicznie... my wciąż mamy tyle do powiedzenia! Słyszysz? Ja krzyczeć będę... Bo jak już przestanę... Bo jak już przestanę... (A.S.) – A parasolki? (K.P.P) – Parasolki nocą, gdy światła migocą, a gwiazd korowód odbijał się w mokrym bruku... (A.S.) – Kto nimi migocił? (K.P.P) – Elçin, Sergiej, Tatiana, Marta, Alex, Adam. (A.S.) – A co na to król Zygmunt z kolumny? (K.P.P) – Nic, bo któż by śmiał przerwać krzyk serc w nocy? Nawet straż miejska nad nami czuwała. (A.S.) – A inne spotkania o podobnym natężeniu wrażliwości? (K.P.P) – Romek /Maciejewski-Varga/... W wielkim mieście niebo jasne... i wiadomo chyba... No i Anna Mikulska /poetka, wokalistka/, która wieczorem zauroczyła 18
nas swoim głosem. Przy niej będąc...chwila wystarcza, by powstała muzyka. 15 minut – tyle mieliśmy na przygotowanie się do wyjścia na scenę. (A.S.) – Brak przygotowania? (K.P.P) – Ależ skąd! My nawet nie wiedzieliśmy że razem mamy wystąpić. Krzta profesjonalizmu i siła przekonywania A. Nawrockiego. (A.S.) – To nie przekonywanie, to umiłowanie PoEzji i muzyki. Co dawało nam możliwość przeżycia różnorodności klimatu. (K.P.P) – Tak. Zabawne anegdoty Aleksandra Sokołowskiego, liryki Romana Maciejewskiego-Vargi, twoje dialogi, monodram „Och, Ziemio ty moja” Juliusza Erazma Bolka. (A.S.) – Z piersi wyrwany z charyzmą twój Kaczmarski... (K.P.P) – Tak też słyszałem... z ust kilku... Hmm... Czy też cudownie ciepły „Anioł w Londynie” Ani Mickiewicz, recytowany przez Martę. (A.S.) – A inni? (K.P.P) – Nie sposób wymienić wszystkich. A jak ty odczułeś klimat tego wieczoru? (A.S.) – Wydawało by się, że czytanie poezji poetom może być jałowe lub narażone na rywalizację. Była to jednak rozmowa. Wzajemny przekaz. Poezja okazuje się być naturalnym komunikatem. Trafia jednak głębiej i szybciej. (K.P.P) – Czyli zgadzasz się ze mną, że mimo barier językowych trafiła ona do serc nas wszystkich? (A.S.) – Tak. Na ile przydatna okazuje się być w przekazie muzyka? (K.P.P.) – Wiemy, że jest nadawca i odbiorca. Aby trafić do... (A.S.) – By nasze jaźnie połączyły się w jedność... (K.P.P) – Należy tchnąć w przekaz odrobinę serca, by oddać je innym. (A.S.) – Więc prawdziwy artysta staje się w pewnym momencie człowiekiem bez serca? (K.P.P) – Odbiorca wypełnia przestrzeń. Sprawiając ją jeszcze większą. Zbyt mocno się staramy... czasem dajemy zbyt wiele, że przez chwile nam siebie brakuje... ale wciąż jesteśmy... 19
ADAM SIEMIEŃCZYK
Imperatyw Nawrockich: POMNAŻANIE PIĘKNA 12-15 kwietnia 2011 to uroczyście celebrowany Światowy Dzień Poezji UNESCO w Warszawie. Grupa PoEzja Londyn była zaproszona jako gość specjalny. Przyjmowani byliśmy w Domu Literatury w pokojach z widokiem na Kolumnę Zygmunta. Za historycznymi, żelaznymi drzwiami przywitał nas plakat ze zdjęciami naszych artystów. Pierwsza noc w poniedziałek upłynęła pod znakiem rozmów z gośćmi z Rosji, Ukrainy, Azerbejdżanu, Bułgarii. Byliśmy umieszczeni z nimi w pokojach, co pozwoliło na wspólne spędzanie czasu, nie tylko w warunkach oficjalnych spotkań. We wtorek w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza odbyła się inauguracja imprezy: prezentacja gości, występy wokalistek – z Azerbejdżanu, Litwy i Polski, nagrody dla popularyzatorów poezji, tłumaczy i poetów. Nasza grupa zaprezentowała poszczególnych autorów; wykład na temat obecnie tworzonej poezji w Anglii; opis wpływu prasy polonijnej na rozwój kultury. Z rąk organizatorów otrzymaliśmy pamiątkowy medal okolicznościowy na dzień Światowego Dnia Poezji ustanowionego przez UNESCO i srebrną bransoletę, jako uhonorowanie naszej działalności literackiej w Londynie. W najnowszym numerze „Poezji dzisiaj” opublikowano ponad czterdzieści stron materiałów o naszych twórczych osiągnięciach.. W następnych dniach goszczeni byliśmy przez Zespół Mazowsze w ich siedzibie „Matecznik” w Karolinie. Zaproszeni byliśmy również na spotkania do biblioteki w Ostrołęce, LO im. Staszica w Warszawie, zwiedzanie warszawskiej Starówki. Wieczory spędzaliśmy w restauracji „Literatka”, gdzie wspólnie czytaliśmy wiersze. Podczas spotkań mieliśmy możliwość zaprzyjaźnienia się z poetami z wielu krajów. Podejmowani w historycznych, prestiżowych miejscach czuliśmy się jakby organizatorzy mieli zdolność wprowadzania innych do historii. Program każdego dnia był wypełniony odczytami, wizytami, spotkaniami, rozmowami. Skupienie międzynarodowego gremium pod serdeczną opieką Gospodarzy stworzyło piękną, niepowtarzalną atmosferę spotkań artystycznych. Ich owocem są kontakty z poetami, wydawcami, tłumaczami, krytykami, organizatorami kultury z różnych zakątków globu, a co najważniejsze: przekonanie, że nasze życie jest ważne, że są ludzie, którzy widzą w nim sens i są gotowi wydać na to własne pieniądze, zapro20
sić nas do najbardziej prestiżowych miejsc, zaprzyjaźnić z najpiękniejszymi umysłami tego świata. Dni tam spędzonych nie można znaleźć w katalogu nawet najdroższego biura podróży. Takie spotkania dają miejsce na kreację. Pozostaje po nich mocno zakorzenione przekonanie, że poezja jest autentyczna, żywa, potrzebna. Obalone zostało powiedzenie, że wszystko już było. Widzimy bowiem jeszcze wiele nienapisanych wierszy, które są przed nami. Jest wielu ludzi, w których one będą żyły. Znajdujemy ich tu, dzięki Aleksandrowi i pani Basi. Ich utożsamienie się z materią poezji i przestrzeń, którą otwierają, tworzy krainę słowa, będącą realnością tu i teraz. Świat magiczny, świat słów zaczarowanych odżył, stał się naszym udziałem. W cichości pisany wiersz staje się światem nie tylko własnym, lecz wspólnym z innymi. Mieszają się słowa, narodowości, kontynenty, języki, kultury, tożsamości. Mieliśmy wrażenie wspólnego pomnażania piękna; czegoś co jest zrozumiałe i odczuwane ponad wszystkim. Adam Siemieńczyk
Rozmowy uczestników ŚDP: Beata Korabiowska-Snelling (B.K.-S.), Marta Brassart (M.B.), Adam Siemieńczyk (A.S.). (A.S.) – Beato, skąd brać siłę, by pisać poezję? (B.K.-S.) – Wszystko jest inspiracją, a za tym stoi wymiana doświadczeń twórczych z ludźmi, których bardzo cenię. Z ludźmi, którzy mają dużo do dania. (A.S.) – Kogo masz na myśli? (B.K.-S.) – Barbarę Nawrocką. Jest to osoba delikatna, jak kwiat i piękna jak łabędź. Ma w sobie dużo ciepła, wyrozumienia dla swojego twórczego męża. (A.S.) – A cóż uroda ducha i ciała ma wspólnego z poezją? (B.K.-S.) – Wiemy, że pani Basia i jej mąż tworzą. A za każdym wielkim mężczyzną stoi wielka kobieta. Mężczyzna umie się koncentrować tylko na jednej sprawie. Kobieta, jak ona, prócz tworzenia wychowała dwójkę dzieci, jest babcią, redaktorem Poezji dzisiaj, tworzy jeszcze przestrzeń zrozumienia Aleksandrowi. Jeśli człowiek jest ciepły, to wszystko w życiu jest pięknie. I tu się tworzy poezja. 21
(A.S.) – Skąd takie obserwacje? (B.K.-S.) – To są ludzie tak zaangażowani w twórczość, że uczestnicząc w wydarzeniach artystycznych nie zamykają się w hotelowych pokojach. Dają się gościć. Będąc w Londynie spędzili u mnie kilka dni. Gdy zaproszono mnie do Warszawy na Światowy Dzień Poezji UNESCO spędziłam siedem dni w ich mieszkaniu. (A.S.) – Czyli oni żyją sztuką? (B.K.-S.) – Tak. (A.S.) – A ty Marto, co sądzisz o pani Basi? Spotkaliśmy mamę jednego z jej uczniów. Opowiadała, że dzięki niej, jej syn stał się światłym człowiekiem. Do dziś ją wspomina i kupuje jej kwiaty. Jak ma się postawa pani Basi wobec kultury dzisiaj? (Marta Brassart) – Podam przykład. Wszyscy jadą na wczasy, pani Basia również. Przy czym ona będzie pracowała, by zarobione pieniądze przeznaczyć na publikacje i działania artystyczne. (A.S.) – A nie musi, przecież jest już na emeryturze. (M.B.) – Nie musi z powodów zewnętrznych, to jest potrzeba wewnętrzna. (A.S.) – Imperatyw Nawrockich: POMNAŻAĆ PIĘKNO. (M.B.) –Tak! Podczas ŚDP dzięki Nawrockim poznałam kolejną wspaniałą kobietę. Mam na myśli Ełkę Niagołovą z Bułgarii, która zachwyciła mnie podczas wieczorów poetyckich odbywających się w w „Literatce”. Z uczuciem, zaangażowaniem i dużą wiedzą o kulturze polskiej recytowała naszych poetów. Podczas późniejszych rozmów dowiedziałam się, że twórczość naszych autorów jest jednym z elementów budowania jej tożsamości poetyckiej. (A.S.) – Jest to niesamowite, zobaczyć, że są ludzie, którzy do własnego rozwoju przyjmują inne wpływy kulturowe. Odniosłem wrażenie jakby Ełka wypełniła się sztuką, by odgrodzić się od zła tego świata, co pozwala jej na zachowanie wiecznej młodości bez uciekania się do poradników „Jak żyć?” To było poruszające słuchać w jej wykonaniu tekstów Broniewskiego recytowanych w jęz. bułgarskim. Poeta z Polski, który na twórcze wyjazdy zabierał ze sobą walizkę wódki, żyje i rozwija wrażliwości gdzieś dalej, w innych. Siła artyzmu pozwoliła na to, by z upiornego 22
komunizmu wynieść coś, co staje się autentyczną wartością. A ona przejęła ją, rozwinęła i przekazuje dalej. Beato, a co powiesz o „delegatkach” z Wilna? (B.K.) – Ich uczestnictwo wprowadziło element dynamiki, pozytywnej energii poprzez interpretacje poezji, którą wykonywały śpiewając. (M.B.) – Jedna bliźniaczek, Marzena, mimo młodego wieku w swojej poezji okazuje się być bardzo dojrzałym obserwatorem. (A.S.) – A jej siostra wspiera ją, jak Pani Basia Aleksandra? (M.B.) – Tak. Jest obok niej, choć sama nie pisze. (A.S.) – Wiersze Marzeny, to jakby rozmowa z Siostrą o innych. A inne pary? (M.B.) – Kolejnym, wspierającym się duetem, były artystki z Azerbejdżanu. Mają one status Artystek Narodowych. Ich widoczna przyjaźń poza sceną, pozwala na wydobycie autentyzmu z wykonywanych utworów. Ożywia to tradycyjne pieśni i pozwala je odebrać, jakby były nam współczesne. (B.K.-S.) – Mimo bariery językowej i kulturowej – one są przecież z Azji – podczas naszych wyjazdów stanowiliśmy jedną artystyczną całość. To było piękne doznanie. Stały się moimi duchowymi siostrami. Ich muzyka do dzisiaj brzmi we mnie. (A.S.) – A jak wspominasz, Marto, nasz spacer po Warszawie? Była to nasza pierwsza noc pobytu. (M.B.) – Odbył się on w zachwycie wiersza „Biały” Tatiany z Moskwy. Krzysztof ułożył do niego muzykę, a myśmy wykonywali go wspólnie na Placu Zamkowym. Nawet Straż Miejska wyrażała podziw. Padał deszcz, bruk się szklił, kolejne patrole się zmieniały, a myśmy śpiewali. (A.S.) – Czyli wiersz, nawet pisany w Rosji, jest w stanie przemówić błyskawicznie? (M.B.) – Tak, gdyż odwołuje się do symboliki ponadkulturowej i ponadczasowej. (A.S.) – Beato, kolejny wieczór, kolejna piękna osoba. (B.K.-S) – Mówisz o Ani Mikulskiej? Poznałam ją w niedzielę podczas występu chóru upamiętniającego wydarzenia w Katyniu. Podczas wieczoru w „Literatce” 23
stworzyła uroczysty, czarujący nastrój śpiewając wiersze Leśmiana przy akompaniamencie gitary Krzysztofa Pióro z Londynu. Dodatkowym urokiem był fakt, że muzyka była wykonywana spontanicznie. Wyglądali jednak, jakby stanowili duet już od dawna. Ania swoją czerwoną kreacją i śpiewem wniosła do naszego ducha jeszcze więcej magii. (A.S.) – Marto, a pożegnanie z Anną Marią w Londynie? (M.B.) – Przed wyjazdem na obchody ŚDP do Warszawy pani Ania prosiła o spotkanie, by nas pożegnać. W przeddzień wylotu – zajrzeliśmy do niej na chwilę. Wówczas otrzymałam zgodę i pełną autoryzację na czytanie jej poezji na Festiwalu. Tak też się stało. Poczułam, że Anioł mnie chroni. W ten oto sposób Anioł Anny Marii Mickiewicz spotkał Wiecznego Wędrowca i przyjaciela, z twórczości Rachel Schancer /Polska–Izrael/. (A.S.) – Jak odbierasz Rachel w kontekście tworzenia artystycznej rodziny? (M.B.) – Jest ona poetką łączącą tradycje Polski i Izraela. Przenosi to również na córkę, dba o jej rozwój artystyczny. Mogliśmy się o tym przekonać podczas jej występów w Muzeum Literatury, gdzie wykonywała utwory w trzech językach. Piętnastoletnia dziewczyna potrafi porwać swoim głosem i interpretacją zgromadzoną publiczność. (A.S.) – Beato, a inne kobiety? (B.K.-S.) – Mimo tego, że nie zawsze wszyscy mogą dojechać, jest ważne, by poznawać innych, podczas organizowanych uroczystości, z twórczością naszych poetów. Na przykład poprzez twoją recytację utworów Agi Witek-Nycz. Była poprzez to z nami, a my z nią. Jej inspiracje i duchowość mogły ożyć. To piękne być razem w odległym mieście Warszawa, tak bliskim naszemu sercu. (A.S.) – Czyli uroda nie może zaistnieć w pojedynkę? (B.K-S.) – Nie, gdyż ważny jest drugi człowiek, który to wszystko odbiera. Piszemy w samotności, żyjemy w grupie. Piękni ludzie istnieją we wspólnocie.
24
Podczas uroczystości, odczytów, recytacji i w publikacjach z ramienia PoEzji Londyn prezentowani byli: Artur Tomaszewski, Tomasz Michał Wieliczko, Przemek Śledź Sledziuha, Alex Sławiński, Iza Smolarek, Agata Rozumek, Wiesław B. Bołtryk, Roman Maciejewski-Varga, Adam Siemieńczyk, Marta Brassart, Beata Korabiowska-Snelling, Monika Lidke, Anna Maria Mickiewicz, Anna Maria Różańska, Aga Witek Nycz, Włodek Fenrych, Piotr Kasjas, Dan Mansouri, Sebastian Kwiatkowski, Józef Skrzek, Urszula Szczepanek, Tomek Klarecki, Tomasz Januszkiewicz, Łukasz Bielecki, Monika Jakubowska, Krystian Data, Bartłomiej Nowak, Ela Walenda, Ewa Kosztrobaga, Erwin Michalec, Sławomir Łuczyński, Sabio Janiak, J.J.Jacob. Podczas wykładu miał miejsce opis wpływu polonijnej prasy na rozwój kultury polskiej. W postaci informacji i wręczenia poszczególnych egzemplarzy uczestnikom, przedstawiono następujące tytuły: The Polish Observer, Cooltura, Nasze Strony, Magazyn Lokalny, Nowy Czas, Polish Britain, Halo TV, Dziennik Polski, Goniec Polski, Polish Express, Lejdiz, Panorama. Adam Siemieńczyk
25
ALEX SŁAWIŃSKI
Londyńska Poezja w Warszawie Fo to Barbara Jurkowska
L
ondyńskie popołudnie. Za oknem hałasują samochody, ludzie śpieszą dokądś, słońce oświetla zaśmiecony chodnik. Bez serc, bez ducha, szkieletów ludy biegną z pracy do sklepu, do domu, do pubu… A przecież jeszcze niedawno było zupełnie inaczej. Swojsko, warszawsko, lirycznie, poetycko. Słowiańskie dusze odganiały deszczową noc. Śpiewem, hulanką na Placu Zamkowym… Cóż – XI Światowy Dzień Poezji jest już historią. Lecz wciąż istnieje. W pamięci uczestników, w megabitach pamięci fotograficznej, w zapisie audio, video, w druku… Przybycie forpoczty londyńskiej – grupy poetyckiej – do Warszawy mocno różniło się od obrazków serwowanych telewidzom, oglądającym transmisje międzynarodowych spotkań na różnorakich szczeblach. Nie było kwiatów, panienek w krakowskich strojach, orkiestr góralskich, chleba, ani soli. Była za to podróż w nieznane, poprzez deszcz i mrok witającej wiosnę stolicy. Dopiero na drugi dzień dowiedziałem się, że jednak czekano na nas na lotnisku. Cóż – ignorancja Londyńczyków, w połączeniu z „przejściowymi” problemami w łączności telefonicznej, sprawiły, że relatywnie prosta droga z lotniska pod literacki hotel koło kolumny Zygmunta okazała się przygodą na miarę sienkiewiczowskiej wyprawy „w pustynię i puszczę”. Ale – nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Poznaliśmy trochę Warszawę. Zaś Warszawa poznała nas… Gdy Kris Pikowski dowiedział się, że za przetransportowanie z Londynu gitary będzie musiał zapłacić tę samą stawkę, co za przewiezienie kolejnej osoby, stwierdził że chyba jednak kupi sobie instrument już na miejscu. Ja jednak wiedziałem, że to, co najbardziej integruje ludzi podczas międzynarodowych spotkań, mogę nabyć już na lotnisku. I bardzo mi się to przydało za parę godzin, pośród szaleństw towarzyszących „wieczorkowi zapoznawczemu”. 26
Warszawa przywitała londyńską delegację iście angielską pogodą. Było zimno i deszczowo. Jednak za chwilę, w hotelu, miało się to wszystko zmienić. Międzynarodowe towarzystwo zaczęło się zapoznawać już podczas kolacji. Nawiązało się kilka kontaktów i pierwsze przyjaźnie… Których podsumowaniem była między innymi stworzona przez Londyńczyków (niemalże na poczekaniu) piosenka, bazując na tłumaczonym na język polski wierszu rosyjskiej poetki. Całe szczęście, że warszawscy stróże prawa są wyrozumiali dla artystów, gdyż pierwsze publiczne wykonanie utworu pod kolumną Zygmunta, w samym środku deszczowej nocy, pobudzić mogło gołębie nocujące na drugim brzegu Wisły. Tak właśnie, z ułańską fantazją, zaczął się XI Światowy Dzień Poezji… Na dobrą sprawę – zaczął się znacznie wcześniej. Jego „prapremiera” odbyła się jeszcze w lutym. W Londynie, podczas imprezy poetyckiej Mój JESTEM Kawałek Podłogi. Zainteresowanych tą imprezą zachęcam do przewertowania Poezji Dzisiaj. W podwójnym numerze 84/85 znaleźć można obszerną relację z wydarzenia, razem z biogramami i utworami artystów biorących w nim udział. Warszawska inauguracja, czyli „właściwe obchody imprezy”, miała miejsce we wtorek 12 kwietnia. W Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza przy Starym Rynku zebrali się przedstawiciele kultury (literaci, krytycy, tłumacze, a także dyplomaci), przybyli na to wydarzenie z wielu krajów. Byli także „zwykli” miłośnicy poezji. Dużą grupę stanowiła młodzież szkolna. Na imprezach poetyckich nieczęsto widuje się wypełnione po brzegi sale. A jednak… Owego kwietniowego dnia na własne oczy przekonałem się, że nazwa Światowy Dzień Poezji nie została dana na wyrost. O wolne krzesło nie było łatwo. Imprezę otworzył organizator Dnia Poezji, redaktor naczelny Pisma „Poezja Dzisiaj”, Aleksander Nawrocki. Kilka godzin, które nastąpiły później, było faktycznym świętem poezji. Poeta, rektor Uniwersytetu w Baku i zarazem prezes Międzynarodowej Akademii Literatury i Sztuki, Elçin Isgenderzade z Azerbejdżanu otrzymał od organizatorów Jantarowy Medal za zasługi dla rozwoju międzynarodowych kontaktów literackich. Zaś azerskie artystki zaprezentowały publiczności swoje pieśni i narodowe stroje. Polski miłośnik sztuki nie ma zbyt częstej możliwości zapoznania się z azerską kulturą. Dzień Poezji stanowił znakomitą okazję, by ten brak nadrobić. Nagród było więcej. Twórcę słowackiego, Jozefa Marušiaka, wyróżniono Nagrodą pieniężną za przekłady literatury polskiej. Wręczono Nagrodę Światowego Dnia Poezji wybitnemu poecie polskiemu średniego pokolenia, Jarosławowi Klejnockiemu. Zaś „zdetronizowanemu” laureatowi ubiegłorocznej nagrody, Juliu27
szowi Erazmowi Bolkowi, zaproponowano wyjazd na poetycki kongres do Stanów Zjednoczonych. Poetyckie święto miało również wartość edukacyjną. Oprócz bezpośredniego poznawania obcych kultur, poprzez obcowanie z ich przedstawicielami, przybyli mieli także okazję wysłuchać krótkiego wykładu. Profesor Danuta Chmielowska przygotowała odczyt na temat polskich aspektów życia i twórczości Nazima Hikme ta, czo ło we go po ety tu rec kie go. Zaś Ra fał Cza cho row ski opo wie dział o nowoczesnych formach publikacji książek. Oprócz wspomnianych artystów z Azerbejdżanu, przed publicznością zaprezentowali się między innymi twórcy z Rosji, Izraela, Litwy, Słowacji, Bułgarii i Węgier. Oraz oczywiście z Polski (dla mnie wyjątkowe znaczenie miała możliwość poznania Ernesta Brylla – którego twórczość od lat znaczy dla mnie wiele w sposób szczególny)… Zaprezentowała się także grupa londyńska, przybyła na imprezę w licznym i bardzo mocnym składzie. Adam Siemieńczyk, założyciel i główny animator PoEzji Londyn, przedstawił cele i idee, jakie przyświecały mu, gdy kilka miesięcy temu zaczął jednoczyć twórców na Wyspach. Opowiedział o dotychczasowych sukcesach (prapremiera Światowego Dnia Poezji nie była bynajmniej jedynym dużym wydarzeniem artystycznym, zorganizowanym przez PoEzję). Zaprezentował liczne publikacje prasowe dotyczące grupy oraz przybliżył zebranym współczesną sytuację artystów polskich w Wielkiej Brytanii. Związani z PoEzją Londyn poeci: Beata Korabiowska-Snelling, Roman Maciejewski-Varga oraz Wiesław W. Bołtryk recytowali swoje utwory. Zaś muzyk Krzysztof Pióro Pikowski zaśpiewał kilka utworów. Wśród nich znalazła się skomponowana poprzedniego wieczoru piosenka Białe-białe, do tekstu Tatiany Daniliyants, również biorącej udział w imprezie. Po zakończeniu oficjalnej części XI Światowego Dnia Poezji, jego dalszy ciąg miał miejsce w restauracji „Literatka”, tuż przy samym Placu Zamkowym. Poetyckie imieniny Juliusza Bolka, w czasie których „poeci poetom czytali wiersze”, wspólnie grano i śpiewano, przeciągnęły się do późnej nocy. Kolejny dzień rozpoczął się bardzo wcześnie. Uczestnicy Dnia Poezji odwiedzili siedzibę Zespołu Mazowsze w Karolinie pod Warszawą. Obejrzeli w pałacyku zbiór pamiątek z całego świata, a także gabinet Miry Zimińskiej-Sygietyńskiej, przez wiele lat opiekującej się Zespołem i sprawującej nad nim pieczę. Goście zapoznali się z historią ikony polskiego folkloru oraz złożyli podpisy w księdze pamiątkowej. Po czym obejrzeli oddany niedawno do użytku nowy kompleks zabu28
dowań, nazwany Matecznikiem Zespołu Mazowsze. Jest to nowoczesny ośrodek, mieszczący między innymi imponującą salę prób z ogromną sceną, profesjonalnym nagłośnieniem, „fosą” dla orkiestry oraz liczącą ponad pięćset miejsc widownią. W budynku znajdują się także mniejsze sale prób, konferencyjne, wystawowe, zaś obok, przy sporym parkingu już wkrótce otwarty zostanie spory hotel dla gości. Ośrodek – będący jednym z najnowocześniejszych tego typu kompleksów w Europie – z założenia ma pełnić funkcję wielofunkcyjnego centrum kulturalnego. I spełniać ją będzie znakomicie, albowiem został do tego celu świetnie przygotowany. Goście Światowego Dnia Poezji mieli nie tylko okazję obejrzeć próbę Zespołu Mazowsze na scenie. Ale też sami na niej wystąpili. Po raz kolejny zaprezentowały się artystki z Azerbejdżanu. A także młode Wilnianki, siostry Mackojć. Po powrocie do stolicy, na zwiedzanie Starego Miasta grupę zabrał przewodnik i etnograf, Sebastian Łabęda. Było to nieco wirtualne zwiedzanie, gdyż aura niezbyt skłaniała do spacerów. Lecz mimo to, wiele można się było dowiedzieć o historii Starej Warszawy. Począwszy od jej legendarnych początków, aż do wydarzeń okresu powojennego. Wieczór – już niemal tradycyjnie – zakończył się wspólnym czytaniem poezji i dalszą „międzynarodową integracją”. Czwartek był dniem, w którym londyńska grupa nie uczestniczyła aktywnie w zaplanowanych imprezach. Nie znaczy to jednak, że nie odbywały się kolejne imprezy towarzyszące Dniu Poezji (który na dobrą sprawę nazwać by można Tygodniem Poezji, gdyż od poniedziałku do piątku codziennie działo się coś interesującego). Na ten dzień zaplanowano spotkanie ze sztuką turecką i azerską w Liceum w Łomiankach oraz Bibliotekach Publicznych w Kadzidle i Ostrołęce. Jednakże PoEzja Londyn miała okazję do zaprezentowania się przed warszawskimi licealistami. Beata Korabiowska-Snelling opowiedziała o swojej sztuce. Ja zaś miałem przyjemność zapoznać młodych ludzi ze współczesną sytuacją polskiej kultury w Londynie. Spotkanie z licealistami uważam za niezwykle owocne. Przekonałem się bowiem osobiście, że nieprawdą jest jakoby młodzież nie interesowała się poezją, czy sztuką jako taką, co często sugerują „specjaliści od edukacji”, socjologowie, politycy, czy media. Również i życie polonijne zdaje się ich bardzo ciekawić. Zadawali liczne pytania, z których łatwo było wywnioskować, że tematyka ta nie jest im obca. Nie było mi łatwo opuszczać Warszawę. Gdy w piątkowe przedpołudnie pakowałem zgromadzoną w ciągu kilku minionych dni literaturę, byłem zaskoczo29
ny, ile tego jest. Otrzymanych od zaprzyjaźnionych poetów tomików było więcej, niż „polski Londyn” wydał przez ostatnich 30 lat! Jeden Światowy Dzień Poezji, a wspomnień na wiele nadchodzących miesięcy. Będzie co pokazywać w Londynie. Będzie o czym opowiadać. Tylko – czy w atmosferze, panującej obecnie w polonijnym światku – będzie komu słuchać? Ale – może właśnie dzięki świeżemu powiewowi znad Wisły, nowym prądom, ideom, a także nawiązanym w ciągu tych kilku dni kontaktom – coś w końcu się zmieni? Każdy z Warszawy wywiózł coś dla siebie. Ja wywiozłem nadzieję. Że dzięki szerokiemu otwarciu na świat londyńska poezja nie będzie się kończyć na murach Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Hammersmith. Że słuch o niej dotrze do Wilna, Moskwy, dalekiego Azerbejdżanu… Oby tak się stało. I to jak najprędzej. Alex Sławiński PS. Bardzo dziękuję Aleksandrowi i Barbarze Nawrockim za zaproszenie na Światowy Dzień Poezji. Zaś Adamowi Siemieńczykowi, Marcie Brassart i członkom PoEzji Londyn za wspaniałe reprezentowanie londyńskiej kultury w Warszawie. A.S.
30
ANNA MARIA MICKIEWICZ
Zamiast manifestu będziemy mówili o ludziach (...) którzy naprawiają sandał i rzeczpospolitą obliczają gwiazdy i obole piszą poematy i pochylają się aby z uścisku podjąć zgubioną koniczynę będziemy trochę pili i trochę filozofowali i może obaj którzy jesteśmy z krwi i złudy wyzwolimy się w końcu od gniotącej lekkości pozoru (...) Zbigniew Herbert Przy po wieść o kró lu Mi da sie (fragm.)
odczas rozmowy z przyjacielem z Polski usłyszałam opinię – Polacy w kraju wracają do poezji. Dlaczego? Inspirację zapewne stanowią: twórczość Tadeusza Różewicza – metafora codzienności ukryta w formie wiersza białego, tradycje Romantyków oraz pisarstwo Zbigniewa Herberta. Londyn stał się świadkiem obecności polskich poetów, grafików i muzyków – mówiąc najprościej – artystów. Szukają miejsca na ziemi, a towarzyszą im w tym uczucia i refleksje spisywane w hałasie codzienności wielkiego miasta. Gdzie znajduje się ta najciekawsza, artystyczna mekka? W naszym Londynie idee zderzają się i mieszają, jak w wielkim kotle tworzą nowe trendy. Z intensywnością wyznaczają kierunki zmian. Można śmiało powiedzieć, że jesteśmy świadkami narodzin nowych wartości. Odczuwamy wiatr twórczych i inspirujących przemian artystycznych w polskim środowisku, poza granicami kraju. Są wśród nas wciąż obecni zarówno ci, którzy walczyli w czasie wojny, pokolenie lat osiemdziesiątych
P
31
oraz ci najmłodsi, którzy pojawili się w Wielkiej Brytanii po wstąpieniu Polski w struktury europejskie, w roku 2004. Ze zderzenia młodego pokolenia z twórcami poprzednich emigracyjnych epok wyłania się w emigracyjnych okopach nowy, aromatyczny bukiet wizji artystycznych. Polskie instytucje kulturalne przetrwały w Londynie i wraz z nowoczesnymi mediami, stanowią niepowtarzalny melanż. Nieodzownym warunkiem powodzenia są jednak ludzie. Talenty, umiejętności, doświadczenia, które przekształcają w świat wypowiedzi literackich. Aby to przetworzenie nastąpiło, potrzebne są pomysły integracyjne; wychodzenie poza ciasne ramy środowiskowe. Takim wydarzeniem stał się wieczór literacko – muzyczny zorganizowany przez PoEzję Londyn – Adama Siemieńczyka i Martę Siemieńczyk-Brassart. Wciąż rozpoznawalne jest w brytyjskim środowisku, jakże bliskie Polakom, określenie – the Polish Spirit: duch, który znaczył tak wiele w okresach historycznych turbulencji... Powstaje pytanie, czy ma rację bytu w dzisiejszym Londynie? Wydaje się, że przeistacza się w nowe formy kulturowe, pomijając uprzedzenia i stereotypy... Oto, co możemy powiedzieć parafrazując stare manifesty: Potrzebujemy rozmów, mniej myślenia o sobie – dialog jest ciekawszy! Opuśćmy zakamarki zaściankowości! Budujmy w naszym Londynie literackie mosty!!! Chapeaux bas! Anna Maria Mickiewicz Londyn, kwiecień 2011
32
Poezja polska w Bedford ospodarze jakże gościnnej Restauracji „Kraków” w Bedford i PoEzja Londyn Pierwszego Dnia Wiosny zaprosili odbiorców głęboko zakorzenionych w kulturze słowa. Sala wypełniła się po brzegi. Zabrała swych gości do świata po drugiej stronie tęczy. Magia poezji zawładnęła wszystkimi. Pozwoliła na oderwanie się od codziennej gonitwy i przebywanie w głębi siebie. Panujący nastrój utwierdził w przekonaniu, że wśród rodaków, są tacy, którym słowo przynosi ulgę w zmaganiach z codziennością. Na twarzach publiczności pojawiły się radość, zaduma, a nawet łzy… Były chwile skupienia, które pozwalały uwierzyć, że twórczość jest ważna. PoEzja jest w każdym z nas (a jednak!). Stanowi ONA łącznik pomiędzy tym co namacalne, a metafizyczne. I jest to niezbędne w naszym życiu. Światowy Dzień Poezji UNESCO, celebrowany był w Bedford pod hasłem „Z (a) baw się poezją”. Swoją obecnością wydarzenie uświetnili: Marta Brassart, Adam Siemieńczyk, Marcin Łuczak, Tomasz Michał Wieliczko, Andrzej Gąsienica, Tomasz Grotkowski; Wiesław B. Bołtryk i Aleksander Nawrocki – specjalnym połączeniem telefonicznym. Wieczór upamiętniła swoimi fotografiami Monika Jakubowska, dokumentację video przygotował Milko Vilela – filmowiec, przyjaciel polskiego środowiska. Niewątpliwą atrakcją wieczoru okazała się wystawa fotografii „Tuzin kobiet – tuzin charakterów” w obiektywie Pawła Niemczyka. Nastrój płynący z kolejnych kadrów wprowadzał w krainę wyobraźni. Znane jakby wcześniej ujęcia pokazywały nowe, żywe, tętniące oblicze. „Z (a) bawieni poezją” goście, nagradzali gromkimi oklaskami każdego z artystów. Otwarty został tym samym nowy rozdział w historii spotkań ze sztuką w Bedford. Uczestnikom dziękujemy, a wszystkich spragnionych odnajdywania siebie zapraszamy na kolejne spotkania.
G
Ambasador PoEzji Londyn Tomasz Grotkowski
33
SPOtKANIE POEtyCKIE W BEDfORD
34