PoEzja Londyn. Żyjące legendy.

Page 1

Nr 22(105) / 7 - 13 June 2011

12

poezja londyn

Adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569

Czy dorastamy na wszystkich płaszczyznach równomiernie? Czy czas to jedyny czynnik dojrzewania? Do czego służą słoiki? Czego możemy dowiedzieć się o sobie, patrząc na ławki w parku? Czy wiersz jest dialogiem, jeśli nie czyta go TA osoba?

W

fot. Archiwum prywatne

poezji Pauliny Krzyżaniak możemy przeglądać się jak w tęczy - a tam są barwy i ciepłe, i zimne. Tęsknota za miłością, obserwacja dorastania, niemożność rozmowy. Swoisty monolog. Sprawdzanie, czy jeszcze się żyje. Jeśli tak, to na jakim poziomie wrażliwości. Nie jest to jednak krzyk. Wszystko jest łagodne. Przecież tęcza występuje po burzy. Czy wtedy Paulina pisze? Kto jest odbiorcą? Psychoanaliza będąca nie leczeniem, a poszukiwaniem tożsamości? Więc nie jest to rozmowa. Raczej odczytywanie automatycznego pisma. Przyglądanie się sobie. Impresje, które poprzez brak szukania fabuły, pozwalają na znalezienie kropelek siebie, które komponują się w barwę. Nadmierna przejrzystość? Cukierkowość koloru? Nie, gdyż tęcza jest wtedy, gdy deszcz jeszcze pada. Już zaraz wszystko odejdzie. Powstanie chwila nowa, inna. Przestrzał i czystość koloru pokazuje, że nie ma smolistości, która uwikła i zatrzyma życie. Tęcza ucieka od nas, gdy chcemy w nią wejść. Pogoń świata, być może emigracja, zabiera nam czas, miejsce i emocje. Stajemy się coraz bardziej dorośli, a umiejętność przeżywania miłości wciąż pozostaje w embrionalnym stanie rozwoju. Pozostaje tylko wyginać się w łuk. Nad ranem, jeszcze w samotności. Chłonąć resztki ciepła, nasiąknąć nimi, by już za chwilę zmierzyć się z dniem. By potem znów dostrzec upływ czasu i mimo

zaangażowania w życie, pracę, codzienne staranie wciąż nie wiedzieć nic o drugiej stronie tęczy. O miłości. Jest mostem. Łączy dorosłość i dzieciństwo. Świadomość kształtowanej wrażliwości „dawniej-kiedyś” pozostaje. Teraz jest oczekiwanie na chwile, które znów zmienią, dodadzą wewnętrznej urody. Pozwolą

Tęcza ucieka od nas, gdy chcemy w nią wejść. Pogoń świata, być może emigracja, zabiera nam czas, miejsce i emocje. Stajemy się coraz bardziej dorośli, a umiejętność przeżywania miłości wciąż pozostaje w embrionalnym stanie rozwoju. wiedzieć, że piękno się pomnaża, a nie tylko blaknie wskutek utracanego dzieciństwa. Czy dorosłość to tylko pusta rozmowa i czasem ujawniane wyuzdane myśli, pozwolenie sobie, by rządziły nami instynkty? Tęcza-most daje złudę, by myśleć, że można nią stąpać do drugiej osoby. Jest to jednak jak miłość autyka, którego

sygnały nie są widoczne. Czy to niewłaściwy sposób zapisu? Czy adresat nie ten? Możemy sobie tylko wyobrazić, co czuje Paulina czytając, na witrynie okolicznego „korner szopu”, ogłoszenie „Dwójka do wynajęcia.” Nie mamy wpływu na to, kiedy tęcza się rozświeci, a kiedy zniknie. Jak sen z wierszy Pauliny. Nieznany jest jednak tylko czas snu, to że nastąpi, wiadomo na pewno. To może czasem trudne złączenie z rzeczywistością. A on nie zawsze chce się pojawić, cóż dopiero wyśnić. Słodycz marzenia, mimo swej ulotności jest ważna. Jest jakby niezbywalnym elementem jej życia. Coś, czego nie można jej odebrać. Przydana jej byciu tworzy schronienie, daje punkty odniesienia do świadomości, że wrażliwość nie zostaje utracana. Zazwyczaj widzimy tylko początek łuku tęczy. Jakby była to postać schylona w poszukiwaniu drugiej osoby. Poetka wychyla się, zapisuje słowa. Czy ten ktoś je poznał? Jeśli tak, czy właściwie je odebrał. Być może. „My” jednak, pojawia się w jej poezji tylko we śnie. Brak tej drugiej osoby w otaczającej rzeczywistości. Jest wypowiedź, nie dialog - czy gdyby zaistniał, wiersze by powstawały nadal? Cóż. Pozostaje tylko wspólnie z nią usiąść i powiedzieć: „Popijamy wiśniowy kompot, doszukując się refleksów tęczy w słoiku”. To cytat z wiersza „Sen popołudnia letniego, zupełnie bezsensownego”…

Wiersz „Oda do młodości Nabokova” Warkoczyki i końskie ogonki, czerwone kokardki we włosach, złote piegi na noskach. Siedzą na ławkach w parku, rozchylają nogi, odsłaniają nagie kolana. Dziewicze a już brudne. Różowe balony strzelając rozbryzgują ich DNA, DNA nimfetek, DNA lolitek… Dziewicze a już brudne. Poprawiają majteczki wrzynające się w krocza. Na ich palcach pozostaje słodki zapach, zapach nimfetek, zapach lolitek… Wśród oparów dezodorantów, panowie Humbertowie, rozpaczliwie wywąchują ich naturalnych zapachów. Rozchylają usta, lecz na językach pozostaje jedynie smak talku. Dziewicze a już brudne. Jak smakuje nimfetka? Jak smakuje lolitka? Rozdrapane strupki na łokciach, resztki lakieru do paznokci na paluszkach, czerwone lizaki zanurzone w słodkich usteczkach. Dziewicze a już brudne. Autorka: Paulina Krzyżaniak

Z teki plastyka - Erwin Michalec

OBIECUJĄCY… oprócz błękitnego nieba błękitne niebo przystrojone w białe obłoki rozpięłło się nad łąką łąka upaja się błękitu widokiem patrzę na ten cud natury śpiewam cicho oprócz błękitnego nieba… marzy mi się błogi spokój łzy kryształek zastygł w oku chwilo trwaj… Autorka: Bożena Helena Mazur-Nowak


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.