11
Nr 38(121) / 18 - 24 October 2011
poezja londyn
F
fot. Anna Maria Różańska – Archiwum prywatne
ragment z wiersza „…niewyspanie to epidemia…”, to chyba najprostsza definicja jej codzienności. Sen jako wypoczynek i spokój, błogość. Tego brak. Pozostaje nadmierna świadomość. Obowiązki. Szukanie rozmówcy. Codzienność. Próby komunikacji. Wypełnianie zadań. Zamyślenie. SAMOświadomość. Jednak „błądzenie we mgle ma swe dobre strony”. Daje nadzieję, że można się gdzieś w niej skryć lub, że jest świat bez niej. „Można tylko zapragnąć uciec w zielony zakątek”. Świadomość możliwości pragnienia wystarcza, musi wystarczać. Obszar wolności -
REKLAMA
Alfabet snów
Czy cztery ściany tworzą dom? Czy wymiana zdań jest dialogiem? Czy ta druga osoba może stać się pierwszą? Czy twardo stąpając po ziemi możemy kroczyć w stronę snów?
wprawdzie niewielki, jednak to nie ma znaczenia, nie podlega bowiem wartościowaniu. Jaka siła tkwi w wiedzy o tym, że posiada się coś niezabieralnego? „…nie mam połączonych czterech ścian…” to wiedza o teraźniejszości. Ona jest tylko opisem zmienności, nie definicją wnętrza. Nie jest bowiem najważniejsza architektura miejska lecz ludzka. „…nasz dialog zwany nieporozumieniem…” świadomość „ja”, poszukiwanie „my”. Wypowiadane słowa, które się mijają. Pozory rozmowy, bez intencji bycia wersem w dialogu. Jak to zmienić? „…niemoc to urojenie piekła, którego nie ma...” trawestując moc to piekło, które
jest? Po trosze, być może. Nie mając bowiem kontaktu z drugą osobą, można zacząć szukać błędu w sobie. „…zaprojektuj mnie na nowo...” taka myśl może zagościć w umyśle i zdominować świadomość. Te słowa są jakby poszukiwaniem modlitwy. W momencie jednak wypowiedzenia, uwidacznia się pułapka. Wywołanie poczucia winy nie jest odnalezieniem prawdy. I nawet jeśli następuje potem „…wyburz niepotrzebne mury…”, to już są to mury inne. Wprawdzie wewnętrzne, lecz nie takie, które są zamknięciem. Nie są to mury niechęci, lecz nadmiernego pokładania nadziei w drugiej osobie. Ufność. Cóż mamy o jeden brak odpowiedzi dalej? Znana sekwencja - sygnał, cisza, głos, pustka. Jeszcze myśl się nie sformułowała. Mamy jednak chwilę zatrzymania. Pojawia się czasomierz, który w „…w kształcie biedronki czy żuczka mieści swoje wszystko…” W nim możemy odnaleźć spokój
świata. Jest symbolem trwania. Być może czasu przeszłego. Jego czas już zastygł na cyferblacie. Poprzez swoje istnienie i urodę - mimo wszystko, daje pewność konieczności życia innym. On żył „…od wówczas do teraz...” Poprzez swoje zatrzymanie i obecne bycie przekazuje „teraz” dalej. Niech będzie początkiem nowego życia, niech trwa. I choć można się dowiedzieć, że „…czas znajduję w rękawie czasami…”, to nie stanowi przeszkody. I choć wiemy, że „Nie jadam zbyt dobrze ostatnio (…) na zwątpienia diecie” to już zupełnie nie przeszkadza. Wśród nieodpowiedzi zaczyna się coś nowego. Moment życia, który jest (był?) trudno dostępny. O jedną myśl dalej formułowane jest nowe istnienie. I nie jest to już tylko pragnienie. Pojawia się nowe słowo - Malunie. I „dobrze że już jesteś”. „Ja” zwielokrotnione. I teraz twardo stąpając po ziemi, Anna Maria Różańska może „od nowa uczyć się alfabetu snów”…
Adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569
wiersz *** błądzenie we mgle ma swe dobre strony absolutnie nie trzeba martwić się horyzontem ani kawałkami szkła w miejscu okien ani słońcem którego nie widać ale jeśli już owładnie nas jakiś nagły huk i ujrzymy gwiazdę błyszczącą złowieszczo można tylko zapragnąć uciec w zielony zakątek co tchu by spokojnie od nowa uczyć się alfabetu snów i zupełnie przy zdrowym rozsądku pisać dobre wiersze można wtedy zagłębić się w studnię bez drugiego dna i bez kropli natchnienia czy szczęścia w takich migawkach z przeszłości przeżyć parę lat aby na koniec przy wąskiej bramie się ocknąć bez rozpaczy nad rozlaną kawą czy czymś innym jeszcze autorka: Anna Maria Różańska