Re a k
t
cj a ywa
(48)
Nr 29(112) / 26 JULY - 1 august 2011 | WEEKLY News and Guides for the Polish Community | thepolishobserver@myownmedia.co.uk | free press
Polskość na sprzedaż
W TYM NUMERZE
Miecz sprawiedliwości Co kilka miesięcy, czytamy lub słyszymy o tym, że jakiś Olaf, Stefan lub Johan wymierzył sprawiedliwość. Zabił dzieci, przypadkowych przechodniów, urzędników jakiejś misji. Teraz w Norwegii, a poprzednio w Stanach, Japonii czy w Niemczech… Felieton Janusza Palikota.
str. 4
Wiem, kto może zmienić ten kraj! Papież upokorzony! Zbrukali, obrazili, zbezcześcili, znieważyli jego świętość! Wołajcie kata, niech ostrzy swój siermiężny topór! Wołajcie tłum, publiczna egzekucja odbyć się musi! Czy to opis ze średniowiecza rodem? Nie, to Polska XXI wieku. A wszystko zaczęło się od niewinnego żartu kilku nastolatków… Widziane oczyma Grzegorza Kosińskiego. str. 6
fot. www.fawleycourt.info
Oprawcy przed sądem Sprawa niby prosta - ktoś miał nieruchomość i ją sprzedał. Jeśli jednak przyjrzeć się temu bliżej, to nie tylko przestaje to być proste, a jest wręcz zagmatwane i ma posmak afery… str. 3
Naszych potopy
W świecie Enigmy
O architekturze i kolejnych falach emigracji na Wyspach, rozmowa z Witoldem Marią Saramowiczem, absolwentem między innymi Politechniki Krakowskiej czy Acton College.
Brytyjczycy przyznali w końcu, że złamanie kodu Enigmy, to także zasługa Polaków, a „Polski Dzień w Bletchley Park”, mógł uświadomić, że była ona naprawdę niemała.
Nie, nie było mi źle w Polsce, ale chciałem spróbować czegoś innego, nowego. Nudziło mi się przy desce kreślarskiej, a że miałem w UK siostrę, to przyleciałem do niej. (…) Po pobycie na kontrakcie w RFN, Londyn wydał mi się zaśmiecony i nieciekawy. Przemierzając to miasto doznawałem uczu-
cia, iż architekci odpowiedzialni za „mieszkaniówkę” nie mieli większych inwencji. Całe pierzeje ulic są tutaj do siebie podobne, także i w innych miastach, jak Manchester, Birmingham, Liverpool, czy Leeds. Z drugiej strony, ta jednostajność ma pewne zalety, głównie ład, jaki wprowadza. str. 4
Ani Marian Rejewski, ani Jerzy Różycki, ani Henryk Zygalski nie pracowali w Bletchley Park w czasie wojny. Gdyby jednak nie oni, być może długo jeszcze alianci łamaliby sobie głowę nad złamaniem kodu Enigmy. Jeszcze kilka lat temu, Brytyjczycy niechętnie wspominali o jakichkolwiek zasługach na-
szych trzech matematyków. Pierwsza informacja o wkładzie Polaków w prace nad rozkodowaniem niemieckiej maszyny szyfrującej, pojawiła się dopiero w 1968 roku. W ciągu kolejnych lat wypływało coraz więcej informacji o tym przełomowym osiągnięciu. Ostatnio, sama Elżbieta II złożyła im hołd. str. 5
Czwarty z chłopców oskarżonych o zabójstwo Polaka, Krzysztofa Ruska w czerwcu tego roku, stanął przed obliczem brytyjskiego sądu. Rozprawa miała charakter wstępny, a następna odbędzie się już dziś, 26 lipca w Old Bailey.
Filmowe szaleństwo
str. 9
Już 2 sierpnia, pierwszy mobilny festiwal polskiego filmu na Wyspach Brytyjskich, czyli „Play Poland Film Festival” przeniesie się z Irlandii do Szkocji i pozostanie w niej aż do 25 września. Podczas szkockiego przystanku imprezy w Glasgow oraz Edynburgu, polscy i brytyjscy kinomani będą mieli niepowtarzalną okazję, do zapoznania się z licznie nagradzanymi rodzimymi produkcjami, zarówno pełno, jak i krótkometrażowymi z ostatnich lat. Nie zabraknie także wystawy najlepszych polskich plakatów filmowych. str. 19
str. 7
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
2
Wiadomości
Pierwsze czytanie Proroctwa Palikota, czyli „kluczowe fragmenty”
P
rzewidywania i obawy mojego, szanownego imiennika, Janusza Palikota, tyczące prawdopodobieństwa, iż Platforma Obywatelska w swojej kampanii wykorzysta „raport smoleński”, zdają się nie być bez pokrycia. Najpierw mieli ogłosić w czerwcu, później na początku lipca, a teraz okazuje się, że pod koniec lipca, a jeśli się nie uda, to ujawnione zostaną przynajmniej - jak powiedział premier Tusk - „kluczowe fragmenty”. A wszystko przez tłumaczenie, które - jak się okazuje - idzie dość opornie. No cóż, bywa i tak, ale w wolnej chwili pozwoliłem sobie pozastanawiać się nad tym. Sprawa wygląda następująco: zespół tłumaczy przekłada treść raportu na język rosyjski i angielski, wniosek więc z tego płynie taki, że wersja polska jest już kompletna, bo w przeciwnym wypadku nie byłoREKLAMA
by co tłumaczyć. Jeśli więc mamy już cały raport po polsku, to cóż za problem opublikować go i zamknąć gęby wszelkim spekulantom, w tym i mnie? Powie ktoś, że widocznie jest wymóg formalny, że tego rodzaju raporty winny być opublikowane jedynie wówczas, kiedy są przetłumaczone. No tak, ale przecież sam premier powiedział, że jeśli tłumacze się nie wyrobią (z tłumaczeniem, rzecz jasna), to ogłoszone zostaną „kluczowe fragmenty”). Ciekaw jestem, dlaczego owe „kluczowe” itd. mogą być ogłoszone 29 lipca, a nie np. czwartego czy ósmego? Mam wrażenie, że takie porcjowanie raportu rzeczywiście służy temu, by jak najpóźniej ogłosić całość i że najbardziej „kluczowy fragment” raportu zostanie ujawniony gdzieś we wrześniu, albo na początku października. Zatem może być to na przykład - jak przepowiadał
Palikot - coś, co jednoznacznie wskaże Jarosława Kaczyńskiego, jako głównego sprawcę katastrofy, lub przynajmniej solidnie tę winę zasugeruje. *** Wstyd, wielki wstyd! Rządy bogatych państw bez mrugnięcia okiem pakują setki miliardów euro w bankrutów i oszustów, a w Afryce głód, umierają dzieci. Nieliczne konwoje z żywnością i lekarstwami zebrane dzięki tym, którzy potrafią współczuć, rabowane są przez bandy islamistów, a rządy obkładają tę pomoc wysokimi podatkami. Jeśli tej pomocy nie będzie więcej i nie nadejdzie na czas, umrze 300 tysięcy ludzi i nawet nikt pomników im nie wystawi. Wstyd to chyba nieodpowiednie słowo, odpowiedniejszym jest hańba. Janusz Młynarski
„Kolonizacja” trwa Pomimo kryzysu, jaki dotknął UK kilka lat temu, liczba Polaków na Wyspach Brytyjskich ciągle rośnie.
J
ak czytamy na lokalnych portalach internetowych, od czasu wejścia Polski do Unii Europejskiej, do Wielkiej Brytanii przybyły ponad 2 miliony osób, z czego około 75 procent stanowili Polacy i mimo że z każdym rokiem na emigrację decydowało się coraz mniej osób, to saldo migracji z Polski znów rośnie. Według informacji przedstawionych przez konsula generalnego RP w Manchesterze Piotra Nowotniaka, wynika, że na Wyspy Brytyjskie emigrują przede wszystkim Polacy młodzi i aktywni zawodowo. Zdecydowana większość to osoby w wieku 1824 lat (44 procent). Konsul RP w Manchesterze zwraca także uwagę na fakt, że wiele osób wyjeżdża za granicę nie będąc do tego właściwie przygotowanym, przez co niektórzy z nich padają ofiarami nieuczciwych pośredników. Rokiem przełomowym był 2007, kiedy to nie obserwowano już masowego napływu Polaków do UK. Wynikało to głównie ze spadku wartości brytyjskiej waluty oraz większych problemów na rynku pracy. Istotna również jest chęć pozostania na Wyspach, o czym dobitnie świadczy rosnąca liczba kupowanych tutaj
domów przez Polaków. Niestety, są też i ciemne strony owej „kolonizacji”. Jednym z negatywnych oznak większej aklimatyzacji rodaków w UK jest wzrost przestępczości z ich udziałem. Zdaniem konsula obecnie największym problemem jest wzrost aresztowań wśród Polaków. W roku 2009, takich osób było 546, w roku 2010 - 789, a w pierwszym półroczu 2011 roku - już 517. Najczęstszą przyczyną aresztowań są kradzieże i rozboje. (mm, Polemi.co.uk)
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
3
Wiadomości
Ś
wieżej emigracji, Fawley Court nie kojarzy się z niczym, lub prawie z niczym. Ubolewa nad tym Krzysztof Jastrzembski, wychowanek tamtejszego, polskiego kolegium, sekretarz Polish Action Group i współzałożyciel stowarzyszenia Fawley Court Old Boys. - Gdyby ta świadomość była większa, łatwiej byłoby o wsparcie, tymczasem jest odwrotnie - mówi pan Krzysztof, martwiąc się, że o istotnych sprawach Polonia nie mówi jednym głosem. Skoro już się rzekło, że wiedza o Fawley Court wśród nowoprzybyłej Polonii jest nikła, nie od rzeczy będzie zamieszczenie, kilku słów o tym centrum polskości na Wyspach i dumie brytyjskiej Polonii. O posiadłości tej, wspominano już ponad 900 lat temu, ale dopiero pod koniec XVIII wieku powstaje budynek wraz z parkiem, które to w przyszłości staną się tak ważne dla naszej emigracji. Polska historia Fawley Court zaczęła się na dobrą sprawę, już podczas II wojny światowej - wtedy to rezydencja, wraz z przyległościami była tajną kwaterą słynnej formacji „cichociemnych”. Osiem lat po wojnie posiadłość przeszła w ręce polskie. Za zebrane wśród Polonii pieniądze ks. Józef Jarzębowski ze Zgromadzenia Księży Marianów, zorganizował tam Kolegium Bożego Miłosierdzia - szkołę z internatem dla polskich chłopców. Z inicjatywy tego duchownego powstaje także muzeum poloników i biblioteka. Znalazły się tam bardzo cenne eksponaty, zarówno te, które ojciec Jarzębowski zgromadził jeszcze w ojczyźnie, jak i te, które dostarczali już polscy emigranci. W tym samym czasie tworzy się również Towarzystwo Przyjaciół Fawley Court, które organizuje między innymi wsparcie finansowe dla ośrodka, prowadząc zbiórki pieniężne, akcje charytatywne i inne. W roku 1972 na terenie Fawley Court powstaje kościół pw. Najświętszej Marii Panny i św Anny. Jego fundatorem jest z kolei książę Stanisław Radziwiłł. Przez kolegium mariańskie, z językiem wykładowym angielskim oraz rozszerzonym polskim, przeszły ponad 3 tysiące wychowanków, nie tylko polskich zresztą, lecz również cudzoziemców, zwabionych wysokim poziomem nauczania. W 1986 roku, szkoła jednak zostaje zamknięta, bowiem brakuje środków na jej prowadzenie. Powoli podupada wszystko. W celu utrzymania obiektów co-
REKLAMA
Polskość na sprzedaż Fawley Court, który przez ponad pół wieku dla wielu stanowił symbol i był ostoją polskości na Wyspach Brytyjskich, został właśnie sprzedany. Jak twierdzą osoby zaangażowane w jego obronę - nielegalnie - a w sprawie tej maczali i maczają palce byli agenci peerelowskich służb specjalnych. Polska historia Fawley Court zaczęła się na dobrą sprawę, już podczas II wojny światowej - wtedy to rezydencja, wraz z przyległościami była tajną kwaterą słynnej formacji „cichociemnych”. Osiem lat po wojnie posiadłość przeszła w ręce polskie. raz więcej pomieszczeń jest wynajmowanych, organizuje się wesela, przyjęcia, noclegi. W latach 2005 2010 coraz częściej słychać pogłoski, że marianie zamierzają całą posiadłość sprzedać. Okazuje się, że to nie plotki. Fawley Court idzie pod młotek i zostaje sprzedane za 20 milionów funtów. W środowiskach „starej” emigracji zawrzało - decyzja księży spadła na nią niczym grom z jasnego nieba i można by rzec nawet, że jak grom do kwadratu - bowiem, po pierwsze, księża poważyli się na taki czyn - po drugie, zrobili to w tajemnicy przed polonijnymi środowiskami. Zakonnicy tłumaczyli, że nie było innego wyjścia, że robili wszystko, by drogie polskim sercom Fawley Court dało się uratować, ale na to zabrakło środków. Cała ta sprawa, dała asumpt części emigracji, niepogodzonej z decyzją ojców Marianów, do utworzenia Komitetu Obrony Dziedzictwa Narodowego Fawley Court. Wspólnie z Macierzą Szkolną i kilkoma innymi organizacjami, domagał się on wycofania posiadłości ze sprzedaży. Zakonnicy oznajmili jednak, że decyzji nie zmienią. Mogą co najwyżej sprzedać posiadłość polonijnym organizacjom po preferencyjnej cenie
Fawley Court około 1826 roku. Ilustracja z książki „Widoki z pozycji siedzących szlachetnie urodzonych panów z Anglii, Walii, Szkocji i Irlandii”, autorstwa Johna Prestona Neale’a. fot. Wikipedia
(10 procent upustu). Komitet zarzucił księżom obok tego, iż nie konsultowali się oni w sprawie sprzedaży z organizacjami polonijnymi, również to, że nie wykazali oni żadnej inicjatywy w celu reanimowania ośrodka. Duchowni ponownie odbili piłeczkę twierdząc, że nie otrzymali żadnej sensownej propozycji, dlatego uparli się przy sprzedaży. Odpowiedź Komitetu zamieszczona w liście do generała Zgromadzenia Księży Marianów, brzmiała następująco: „To na oo. Marianach spoczywa obowiązek szukania sposobu zapewnienia trwałości Fawley Court jako ośrodka służącego Polakom. Księża marianie powinni wytłumaczyć się przed społeczeństwem: czy i które organizacje i instytucje polskie poprosili o pomoc”. List ów, opublikowany w mediach niczego nie zmienił, ale pokazał, że zakonnicy minęli się z prawdą, boREKLAMA
wiem sygnatariusze listu wskazali, że przedstawiono co najmniej jeden projekt, dzięki któremu byłoby możliwe reaktywowanie ośrodka. Obrońcom chodzi nie tylko o konserwowanie pamiątek z przeszłości, nie tylko o sentymenty, lecz również o to, że coraz więcej Polaków decyduje się osiedlić na Wyspach. Za kilka lat liczba polskich dzieci urodzonych w UK osiągnie 200 tysięcy. W tej sytuacji aż się prosi, by już powołać jakieś polskie centrum edukacyjne. I właśnie wspomniany projekt przewidywał utworzenie takiej placówki. Zgodnie z nim w Fawley Court znalazłaby miejsce filia wyższej uczelni z kierunkami: informatycznym, matematycznym i finansowym, a językiem wykładowym miałby być angielski. Z tej możliwości skorzystać chciała Politechnika Łódzka. Podobne zamiary żywił Uniwersytet im. Karola Wyszyńskiego. Kolejny
pomysł, to szkoła średnia z internatem, gwarantująca wysoki poziom edukacji, w której uczniowie mieliby możliwość kontynuowania nauki rozpoczętej w Polsce i jednocześnie zdawania angielskiej matury. Projekt sytuował tam również „centrum dwukulturowości”, mające wesprzeć młodych Polaków w adaptacji na Wyspach, studium nauczycielskie, przygotowujące kadry do nauki języka polskiego poza granicami kraju. Ponadto, co równie istotne, nawiązano już kontakty z Headmasters Conference po to, by konsultować się w sprawach dotyczących szkolnictwa brytyjskiego. Propozycje te spotkały się wówczas z poparciem rządu Donalda Tuska oraz tragicznie zmarłego w katastrofie smoleńskiej, prezesa Wspólnoty Polskiej Macieja Płażyńskiego. W związku z tym Komitet przedstawił generałowi zgromadzenia oo. Marianów ofertę dzierżawy Fawley Court i zaniechania sprzedaży. Propozycja opiewała na 500 tysięcy funtów, z tak zwaną opcją wykupu. Przedstawiciele Komitetu trzykrotnie gościli w Rzymie, chcąc przekonać ojca generała do zmiany decyzji i zaakceptowania propozycji dzierżawy, ten był jednak nieprzejednany. Jakkolwiek by nie patrzeć na sprawę, nie sposób nie dojrzeć kilku - eufemistycznie mówiąc - niejasności. Obrońcy Fawley Court zachodzą w głowę, co na przykład stało się z 200 tysiącami funtów, które 11 lat temu zakonnicy zebrali od emigrantów na ratowanie ośrodka, albo gdzie wywędrowały co cenniejsze eksponaty z muzeum i biblioteki. Wspomniany na początku Krzysztof Jastrzembski opowiada, jak w tajemniczych okolicznościach zniknęły z parku rzeźby Zeusa i rzymskiego cesarza Marka Aureliusza Accomodusa (później okazało się, że sprzedali je zakonnicy). Losy Fawley Court nie są jeszcze do końca pewne, sąd nie wydał bowiem ostatecznej decyzji w sprawie jego sprzedaży. Kolejna rozprawa za kilka dni… Janusz Młynarski
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
4
Miecz sprawiedliwości
C
o kilka miesięcy, niestety, czytamy lub słyszymy o tym, że jakiś Olaf, Stefan lub Johan wymierzył sprawiedliwość. Zabił dzieci, przypadkowych przechodniów, urzędników jakiejś misji. Teraz w Norwegii, a poprzednio w Stanach, Japonii czy w Niemczech. Ktoś dochodzi do wniosku, że tylko zadając śmierć przypadkowym osobom może zatrzymać jakiś proces psucia kosmosu, niszczenia świata, degrengolady moralnej, bluźnierstwa Bogu i pociąga za spust, odpala przycisk lub wysadza się sam. Po czym oddaje się w ręce policji lub zabija i tak sprawiedliwości staje się zadość. Zawsze jesteśmy zdumieni absurdalnością kary, brakiem związku pomiędzy ofiarami, a sprawą. I o to chodzi właśnie. Żyjemy w świecie, w którym nie tyle zasłużona, ale właśnie niezasłużona kara jest sprawiedliwa. Żyjemy w świe-
cie chaosu. Subiektywnej hierarchii nadaje sens absurdalność skutków. Zdumiewa to, że liczba ofiar jest tak duża iż wystarczyłoby, aby tylko kilka z nich się poświęciło i reszta zostałaby uratowana, ale ponieważ nikt się nie poświęci, to i nikt nie zostanie uratowany. I czy w tej logice właśnie nie tkwi przypadkiem cały sens tego mordu? Świat jest tak zatomizowany, że nie ma wspólnego prawa czy wspólnego strachu, aby zatrzymać dalszy rozpad. Strzelał do nich, jak do kaczek, uciekali w różne strony i trwało to godzinami, a on z zimną krwią dobijał kolejne ofiary. Uratowali się ci, którzy udawali martwych. I czy nie jest to puenta? Świat, w którym aby przeżyć trzeba udawać martwego, to świat, w którym aby być żywym, trzeba zabijać. Janusz Palikot
Masakra w Norwegii
T
o jedna z największych tragedii ostatnich lat. Ofiarami zamachowca, norweskiego prawicowego ekstremisty, padły jak do pory 93 osoby. Jednak lista zabitych nie została jeszcze zamknięta. W szpitalach przebywa wielu rannych, wśród których jest spora liczba osób w stanie ciężkim. W miniony piątek, 22 lipca, około godziny 15:20 czasu lokalnego, w centrum Oslo doszło do silnej eksplozji. Uszkodzony został 17-piętrowy budynek, w którym mieści się biuro premiera, pobliski gmach ministerstwa handlu i przemysłu oraz budynek ministerstwa finansów. Zniszczeniu uległa również fasada znajdującej się w pobliżu siedziby jednego z największych norweskich tabloidów „Verdens Gang”. Niespełna dwie godziny później, na wyspie Utoya (stanowiącej część miasta) pojawił się przebrany za policjanta osobnik, który otworzył ogień do uczestników obozu młodzieżówki Partii Pracy. W tym czasie, na wyspie przebywało od 560 do 700 ludzi, głównie nastolatków, w wieku od 14 do 18 lat. Miał tam także gościć premier Norwegii Jens Stoltenberg, któREKLAMA
ry planował spotkanie z młodzieżą. Według norweskiego korespondenta BBC, mężczyzna był uzbrojony w kilka rodzajów broni między innymi w strzelbę, pistolet i krabin maszynowy. Mówił do ofiar „Chodźcie tutaj”, a później strzelał wykrzykując „to dopiero początek”. Uczestnicy obozu w akcie desperacji rzucali się do wody i próbowali dopłynąć do brzegu jeziora. Zanim sprawca został zidentyfikowany, prawie nikt nie miał wątpliwości, że za zamachem stoi któraś z grup ekstremistów. Powód do takich spekulacji dawało zachowanie się jednego z islamskich duchownych, który odgrażał się, że jeśli zostanie deportowany, to Norwegię czeka krwawa zemsta. Rychło jednak okazało się, że to nie „dzihadyści”, lecz 32-letni Norweg, Anders Behrig Breivik, człowiek o skrajnych poglądach. Podczas aresztowania stwierdził, że jest dumny z tego, co zrobił, jest przekonany, że wielokulturowość jest ideologią, która ma zniszczyć europejską kulturę, tradycję, tożsamość i państwa narodowe. Jego zdaniem, 13 procent młodych muzułmanów w Wielkiej Brytanii popiera ideologię Al-Kaidy. (emi) C
M
Y
CM
MY
CY
CMY
K
Naszych potopy O
architekturze i kolejnych falach emigracji na Wyspach, rozmowa z Witoldem Marią Saramowiczem, absolwentem Politechniki Krakowskiej, uczelni wrocławskiej, gdańskiej oraz Acton College. Przyjechałeś tu 30 lat temu i zostałeś, co akurat mnie dziwi, bo w PRL architekci nie mieli powodów do narzekań przynajmniej, jeśli chodzi o zarobki. Mało ci było? - Nie, nie było mi źle, ale chciałem spróbować czegoś innego, nowego. Nudziło mi się przy desce kreślarskiej, a że miałem w UK siostrę, to przyleciałem do niej. Czym Anglia cię zaskoczyła? Tak w ogóle i pod względem architektonicznym? - Po pobycie na kontrakcie w RFN, Londyn wydał mi się zaśmiecony i nieciekawy. Przemierzając to miasto doznawałem uczucia, iż architekci odpowiedzialni za „mieszkaniówkę” nie mieli większych inwencji. Całe pierzeje ulic są tutaj do siebie podobne, także i w innych miastach, jak Manchester, Birmingham, Liverpool, czy Leeds. Z drugiej strony, ta jednostajność ma pewne zalety, głównie ład, jaki wprowadza. Te 30 lat to kawał czasu. Miałeś chyba okazję obserwować wszyst-
kie „rzuty” polskiej emigracji, starej i nowszej… - Polska emigracja powojenna to byli żołnierze armii generała Andersa i dywizji generała Maczka, którzy nie pogodzili się z podziałem Polski, z zabraniem Kresów. Nie chcieli wracać do Polski rządzonej przez „patriotów” typu Bierut czy Cyrankiewicz. Miałem okazję poznać wielu ludzi ze „starej” emigracji, między innymi generałową Andersową, Władę Majewską, członków polskiego rządu na emigracji. Wszyscy oni, prócz generałowej, mówili o nas, wychowankach PRL-u, jako o skażonych komunizmem. Myślę, że uważali się oni za „moralnie wyższych”, bo nie wrócili do „bolszewickiej Polski”, bo po ciężkich latach powojennych dorobili się domów i pewnej stabilizacji. Następna fala to był rok 1968, kiedy to rzesze obywateli polskich pochodzenia żydowskiego dostało bilety w jedną stronę i porozjeżdzały się po Europie, Ameryce i Izraelu. Później wielu Polaków w UK zastał stan wojenny Jaruzelskiego. Poszli oni radośnie protestować pod Ambasadą RP, gdyż wiedzieli, że Margaret Thatcher pozwoliła im zostać bez obowiązku przedłużania wiz. Przyszedł rok 2004. To była lawina, istny „potop polski”. Na Victoria Coach Station wiły się tłumy mężczyzn w sile wieku z wąsami, z których prawie każdy miał na imię Marian i kobiety, przeważnie Jolki o szarej cerze, dresiarze w „najkach” (Adrianki) i blondynki w bia-
łych kozaczkach (Mariole). Krajobraz Ealingu, na którym wcześniej mieszkałem, zmienił się nie do poznania. Dobrze, powiedziałeś o różnicach, a czy coś je łączy? - Nie sądzę, chyba tylko praca „na czarno”. Do 2004 roku trudno było tu wjechać i pracować legalnie. Home Office miał wyraźne instrukcje: trzepać ludzi i selekcjonować. Po 2004 Polacy zrobili się butni. Otwarte granice to także świetna okazja dla złodziei, bandziorów, dłużników, alimenciarzy i oszustów. Młodzi przyjeżdżają bez zawodu, bez języka, biorą benefity, rozmnażają się, jest im dobrze. Nie mówię, że wszyscy, ale choćby garstka negatywnych starczy, byśmy mieli nie najlepszą opinię wśród Brytyjczyków, jako naród. Wiemy, co się dzieje, wystarczy poczytać przecież gazety… Gdybyś miał porównać architektów polskich i brytyjskich, to powiedziałbyś, że… - Nie znam wielu brytyjskich architektów, oprócz sławnego Fostera. Polski architekt po studiach jest przekonany o swojej genialności. Szok następuje wtedy, kiedy polecają mu w pracy zaprojektować kibel, a nie gmach opery. Polak często robi projekty „na półkę”, które czekają na realizację i się nie doczekają. Brytyjscy architekci są bliżej ziemi i realizacji. Mają prawo kontroli, a nawet wstrzymania budowy. Rozmawiał: Janusz Młynarski
Urodziny z Borysem „To moja komórka, jednak jestem przekonany, że co drugi dziennikarz zna już numer mojego telefonu. Nawet nie chce myśleć, kto może słuchać moich prywatnych rozmów. Tutaj obiecano mi, że numeru, który otrzymam nikt nie zhakuje” - żartował Boris Johnson podczas urodzinowego spotkania w LycaMobile. Impreza, na której pojawił się mer brytyjskiej stolicy, odbyła się z oka-
zji piątych urodzin tej sieci. Swoją działalność LycaMobile, obecnie największy wirtualny operator komórkowy, rozpoczęła w lipcu 2006 roku i do dziś udało jej się rozszerzyć swoje usługi na 14 krajów. „Sam wyemigrowałem do Wielkiej Brytanii w 2000 roku. Kraj ten, a zwłaszcza Londyn, w którym żyje i pracuje tyle ludzi z tak odrębnych regionów, kultur i religii to najlepsze miejsce dla otwar-
B. Johnson fot. Patrycja Strąk
Kątem oka Palikota
W. Saramowicz fot. Archiwum prywatne
z terenu...
cia tego typu biznesu” - powiedział prezes LycaMobile, Subaskaran Allirajah, krojąc urodzinowy tort. (ps)
REKLAMA
Zabłyśnij na brytyjskim rynku…
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
5
z terenu...
W świecie Enigmy
A
ni Marian Rejewski, ani Jerzy Różycki, ani Henryk Zygalski nie pracowali w Bletchley Park w czasie wojny. Gdyby jednak nie oni, być może długo jeszcze alianci łamaliby sobie głowę nad złamaniem kodu Enigmy. Jeszcze kilka lat temu, Brytyjczycy niechętnie wspominali o jakichkolwiek zasługach naszych trzech matematyków. Pierwsza informacja o wkładzie Polaków w prace nad rozkodowaniem niemieckiej maszyny szyfrującej, pojawiła się dopiero w 1968 roku. W ciągu kolejnych lat wypływało coraz więcej informacji o tym przełomowym osiągnięciu. Ostatnio sama królowa Elżbieta II odwiedziła Bletchley Park, by złożyć hołd Polakom. To oni w lipcu 1939 roku przekazali Wielkiej Brytanii pełną dokumentację wraz z wykonaną w warszawskich zakładach kopią maszyny Enigma. Różycki utonął wraz ze statkiem w 1942 roku, wracając z Afryki Północnej podczas wojny. Zygalski i Rejewski po ewakuacji z Francji trafili REKLAMA
Brytyjczycy przyznali w końcu, że złamanie kodu Enigmy, to także zasługa Polaków, a „Polski Dzień w Bletchley Park”, mógł uświadomić, że była ona naprawdę niemała… do jednostki radiowej w StanmoreBoxmoor i deszyfrowali mniej istotne niemieckie depesze. Być może właśnie dlatego większość Brytyjczyków dumnie przypisuje sobie zasługę rozszyfrowania Enigmy. Jednak dzięki takim wydarzeniom, jakie miało miejsce 17 lipca, dniom poświęconym li tylko zasługom Polaków, uda się nam uświadomić innych, że to dzięki trójce polskich matematyków, jak mawiają historycy, II wojna światowa zakończyła się dwa lata wcześniej. Podczas „Dnia Polskiego w Bletchley Park” wszędzie można było znaleźć rodzime akcenty: polskie mundury, wystawę, polskie dzieci tańczące krakowiaka, lajkonika… Być może nawet myśliwiec Spitfire, który rozciął z hukiem niebo, pilotowany był przez Polaka… A w małym kinie, na terenie kompleksu pokazano film o Krystynie Skarbek, agentce brytyjskiej tajnej służby, powołanej do życia przez Winstona Churchilla celem przeprowadzania dywersji na niemieckich tyłach. Na starych fotografiach i zdjęciach z pożółkłych gazet,
uśmiechała się do odwiedzających jedna z najpiękniejszych agentek wywiadu. Ta sama, która stała się inspiracją dla Iana Fleminga i jego kobiet Jamesa Bonda, odrzuciła oświadczyny jednego z kochanków i zginęła zasztyletowana z jego ręki. Kobieta, która miała więcej medali, niż niejeden generał. Bletchley Park, wiktoriański pałacyk wraz z całym kompleksem baraków, gdzie odczytywano depesze i łamano kody, to przede wszystkim muzeum. Zorganizowano w nim wystawę informującą o działalności bomb kryptologicznych, których w tym
miejscu było aż 200. Z końcem wojny wszystkie zostały zniszczone. W muzeum mieści się także prywatna kolekcja wielu maszyn szyfrujących, w tym różne wersje Enigmy. Kolejny zabytek Bletchley Park stanowi oryginalny garaż z czasów II wojny światowej, a w nim samochody z lat trzydziestych, używane przez pracowników kompleksu, a także narzędzia i inne sprzęty służące do konserwacji
aut z tamtego okresu. Ciekawostką jest także wystawa w jednym z baraków dotycząca gołębi i ich niełatwej misji podczas II wojny światowej. W trakcie całej kampanii, Brytyjczycy do przesyłania wiadomości, często kluczowych dla swojego kraju użyli aż 250 tysięcy tych ptaków. (PS)
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
6
z terenu...
Janina Sylwestrzak fot. Patrycja Strąk
Pocztówki znaczyły, że żyje pracował w jakiejś „dwójce” (przyp. red. - Biuro Szyfrów Oddziału II Sztabu Głównego), że niby jakaś Enigma. Dopiero w 1967 roku ujawnił swój udział w złamaniu jej szyfru i napisał wspomnienia, które zdeponował w ówczesnym Wojskowym Instytucie Historycznym. Dziś jego prace znam na pamięć.
R
ozmowa z Janiną Sylwestrzak, córką Mariana Rejewskiego, polskiego matematyka i kryptologa, który w 1932 roku złamał szyfr Enigmy. Sukces Rejewskiego i współpracujących z nim kryptologów z Biura Szyfrów, umożliwił Brytyjczykom podczas II wojny światowej, odczytywanie zakodowanej korespondencji niemieckiej, przyczyniając się do wygrania wojny przez aliantów. Czy wiedziała Pani, jak ważną rolę spełnił Pani ojciec w czasie II wojny światowej? - Jako dziecko w ogóle mnie to nie interesowało. Po powrocie z Wielkiej Brytanii, ojciec też nie rozmawiał o szczegółach swojej pracy. Wiedziałam, że był w wojsku, że
Krótko po wybuchu wojny, między innymi i Pani ojciec został ewakuowany przez Rumunię do Francji. Tam prowadził prace nad dekryptażem niemieckiej korespondencji. W roku 1940, po kapitulacji Francji przedostał się do Wielkiej Brytanii. Czy rodzina miała z nim w tym czasie jakiś kontakt? - Hmm… Mama dostawała kartki pocztowe, gdzie ojciec pisał coś do niej, coś błahego. Nigdy się nie podpisywał. Poznawała, że to od ojca, tylko po charakterze pisma. Raz przez przypadek jedna z takich kartek trafiła do kosza, bo niezorientowana osoba, zobaczyła kartkę nic nieznaczącą bez podpisu. Dla mamy jednak, każda kartka była sygnałem, że Marian żyje. Jak Pani wspomina pierwsze spotkanie z ojcem? - Miałam 5-6 lat. Wychowywana
REKLAMA
Przewozy na lotniska Manchester, Liverpool, Bradford, Doncaster,Birmingham, East Midlands i inne porty lotnicze w UK SERWIS 24 GODZ. REZERWACJA ONLINE NA STRONIE WWW.NASZATAXI.CO.UK LUB TELEFONICZNIE 07908026807. KLIENCI PODLEGAJĄ OCHRONIE DANYCH OSOBOWYCH
tylko przez mamę, jak zresztą większość dzieci, których ojcowie brali udział w wojnie. Dla mnie to był obcy człowiek, który z nami zamieszkał. Wiem jednak, że dla niego powrót był bardzo ważny. Mógł przecież zostać w Wielkiej Brytanii, jak wielu zostało. Wielu, którzy nie mieli bliskich w Polsce, albo w rodzinach im się nie układało. Dla niego znaczyliśmy bardzo dużo. To pierwsza Pani wizyta w Bletchley Park? Ale przecież Marian Rejewski nie tu pracował… - To prawda. Ojciec był w jednostce radiowej Sztabu Naczelnego Wodza Polskich Sił Zbrojnych w Stanmore-Boxmoor pod Londynem. Być może tu nie było dla niego miejsca… ale myślę, że pewnie chciałby pracować w Bletchley Park, to w końcu było najważniejsze centrum dekryptażu podczas wojny. Studiowała Pani matematykę. Czy to dlatego, że ojciec był matematykiem? - Nie. U nas w rodzinie uważa się, że matematyka jest najprostszym przedmiotem i najłatwiej ją zgłębiać. Tak samo mój syn wybrał ten przedmiot na studiach… Rozmawiała: Patrycja Strąk
Widziane z Polski Wiem, kto może zmienić ten kraj!
P
apież upokorzony! Zbrukali, obrazili, zbezcześcili, znieważyli jego świętość! Wołajcie kata, niech ostrzy swój siermiężny topór! Wołajcie tłum, publiczna egzekucja odbyć się musi! Czy to opis ze średniowiecza rodem? Nie! To Polska XXI wieku. A wszystko zaczęło się od niewinnego żartu kilku nastolatków. Sparodiowali oni przejazd papieża w papamobile, a film z tym nagraniem umieścili na YouTube. I zaczęła się rzecz niesłychana. Wojna światopoglądowa w ogólnopolskich mediach. Od TVP i „Gazety Wyborczej” po hierarchów kościoła i notabli polityki, wszyscy się pastwili nad śmiałymi żółtodziobami i zastanawiali się, czy nie doszło w tym wypadku do obrazy uczuć religijnych osób, które twierdziły, że zostały znieważone ich przekonania. Sprawą zajęła się także prokuratura. A donosicielką była… dyrektorka szkoły, w której chłopcy się edukowali. Cóż za czarny charakter. Najchętniej widziałaby młokosów w więzieniu, gdyż nawet taką karę za popełniony przez nich czyn przewiduje polskie prawo. Gdyby ten szczeniacki żart zaistniał w Wielkiej Brytanii, zapewne nikt by się tym tak potężnie nie ekscytował. Panująca na Wyspach mentalność wiąże się z dystansem do siebie samego i innych. Elżbieta II jest spadkobierczynią całego majestatu Imperium. Stoi również na czele kościoła anglikańskiego. Genialny „Latający cyrk Monty Pythona” (jako jedyni mają pozwolenie od królowej na robienie sobie z niej żartów) nie raz prześmiewczo traktował brytyjską monarchię i najważniejszych kościelnych dostojników. Nikomu nawet przez sekundę nie przyszło do głowy, że może to naruszać czyjeś uczucia religijne. Czy polskie telewizje emitujące skecze wspomnianych, również wpisują się w przemysł pogardy wobec „wiernych owieczek podległych królowej”? *** Naszym narodem mogą jedynie wstrząsnąć tylko drastyczne porównania. Dlatego odwołam się teraz do takiego z czasów średniowiecza. Papież Stefan VI zwołał synod, nazwany potem przez historyków „synodem trupim”. Celem było osądzenie jego poprzednika - papieża Bonifacego VI. Nakazał więc wydobycie cuchnących i gnijących już zwłok z grobu. Następnie zarządził, aby przybrano je w najdostojniejsze szaty pontyfikalne. W tym stanie zorganizowano REKLAMA
osąd nieboszczyka, aby pośmiertnie pozbawić go czci i chwały. Po wszystkim odcięto mu trzy palce, służące do błogosławienia ludu, resztę ciała poćwiartowano i wrzucono do rzeki. Niech znajdzie się kilku szalonych i oderwanych od rzeczywistości młodych artystów, którzy zapragnęliby przenieść na ekran filmowy opisaną historię. Czy również obrażą czyjeś uczucia religijne? „Synod trupi” jest takim samym faktem, jak przemieszczanie się papieża w papamobile. Czy rzeczywistości nie można obrazować? Czy alternatywnie pokazane fakty mogą kogoś obrażać? Dziwi mnie najbardziej to, iż wyznawcy religii opartej na zasadach miłości i przebaczenia mogą być tak zatwardziali i nieustępliwi. Ktoś, kto działa w przestrzeni publicznej i zajmuje w niej zdanie w sprawach ważnych, a kościół do tego grona się zalicza, musi mieć na uwadze, iż może być powszechnie oceniany. Nawet w bardzo surowej i radykalnej formie. *** Emigracja to zjawisko występujące na całym świecie. Francuzi, którzy przez lata pozwalali przybywać mieszkańcom byłych kolonii, zamykali ich gdzieś w podmiejskich gettach. Dziś osadnicy podczas rozrób palą im samochody. Niemcy byli już bardziej otwarci wobec Turków - „Możecie u nas być, ale nam nie przeszkadzajcie”. Wielka Brytania jest stawiana za wzór. Postawiła na otwartość i asymilację, dlatego ma najmniejsze problemy z przyjezdnymi. Polska XXI wieku w zasadzie dalej jest monolitem mentalnym i kulturowym. Ciągle w wielu miejscach niesamowite wrażenie robi innowierca lub Murzyn. W sprawach poszanowania odmiennych postaw możemy się niewątpliwie wiele nauczyć od Wyspiarzy. Te rzesze naszych rodaków zamieszkujących Wielką Brytanię są wielką i jedyną szansą na zmianę myślenia wielu twardogłowych z kraju nadwiślańskiego. Życie na obczyźnie bezdyskusyjnie wywołuje bezpowrotne zmiany w postrzeganiu świata i człowieka. Każdego roku wielu z nas odwiedza swoje rodziny i przyjaciół w Polsce, relacjonując im wszelkie szczegóły życia na emigracji. Znaczna część osób pragnie również kiedyś wrócić do ojczyzny. Mają oni przed sobą wielkie edukacyjne zadanie. Muszą nieść przekazy, że można żyć inaczej! Naprawdę! Można… Grzegorz Kosiński
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
8
PEWNIE, ŻE MOŻESZ
Fenomen NLP
Jeśli ktoś mówi, że zmiana nie jest możliwa, to tak jakby siedział w domu i twierdził - nic innego nie istnieje, na progu drzwi kończy się świat.
N
LP, czyli Programowanie Neurolingwistyczne święci swoje triumfy na całym świecie już od blisko 40 lat. NLP jest systemem praktycznych modeli i opartych na nich technik zorientowanych na skuteczne dokonywanie zmian, komunikację z innymi, rozwój i osiąganie celów oraz sukcesów przez osoby je stosujące. NLP pozwala jednostkom oraz firmom dokonywać zmian, osiągać nowe cele i sukcesy oraz skuteczniej zmieniać siebie i innych, zarządzać oraz nawiązywać relacje i budować związki, uwalniać się od ograniczeń i negatywnych przekonań oraz emocji. Modele i metody NLP znalazły zastosowanie w różnych dziedzinach, takich na przykład, jak: - nauczanie, - zarządzanie i przywództwo, - sprzedaż i negocjacje, - życie towarzyskie, - psychoterapia, - budowanie biznesu, - komunikacja, - wywieranie wpływu, - zarządzanie emocjami własnymi oraz innych, - zmiana przekonań na temat siebie, innych i świata.
Praktyczność i łatwość metod NLP jest ich największą siłą. NLP nie opiera się na wierze w metody, których będziesz się uczył. Najważniejsze jest to, aby testować i sprawdzać narzędzia NLP i ich skuteczność. Po latach obserwacji najskuteczniejszych ludzi na świecie, latach testowania technik i metod, sprawdzania, jak można kreować swoje życie, stany emocjonalne, karierę i to nawet w aspektach, które do tej pory wydawały się poza naszą kontrolą, wreszcie znaleziono klucz do tego, co jest naprawdę skuteczne. Do technik i sposobów, które szybko zmienią życie każdego na lepsze. Na dokładnie takie, jakie chcesz. Zmieniły już życie osób, które uczestniczyły w moich warsztatach w Polsce i UK. Twórcy NLP zainspirowani umiejętnościami głównych mistrzów psychoterapii lat 70. oraz osób o ogromnej skuteczności w świecie biznesu, sportu, polityki… dotyczących efektywnej komunikacji, osiągania celów, zarządzania emocjami i motywacją, czy nawiązywania dobrego kontaktu, stworzyli szereg technik „przeprogramowania” własnego umysłu. Bo przecież, jeśli ktoś potrafi „zaprogramować” w sobie nieużyteczne nawyki, to równie dobrze może nauczyć się działać
REKLAMA
Firma Catrina ltd oferuje: transport z i do Polski przeprowadzki -
tel. 012 37 476 030 www.catrinatrans.co.uk tel. 01271324240 012 37 238 086 www.catrinatrans.co.uk
inaczej i to bez względu na wiek czy doświadczenie życiowe. Często zupełnie nieświadomie wykorzystujemy ten sam wyuczony wzorzec zachowania, który niekoniecznie pasuje do każdej sytuacji, choć w niektórych może działać genialnie. NLP pomaga stać się świadomym, jak i co robić tak, aby móc uzyskać inną drogę i lepsze rezultaty. Termin „programowanie neurolingwistyczne” oznacza trzy dziedziny, które w sobie łączy: - neuro - odnosi się do naszych procesów myślowych i odbioru świata zewnętrznego za pomocą zmysłów, - lingwistyczne - oznacza język, w jaki sposób go używamy i jak na nas oraz na innych wpływa, - programowanie - odnosi się do schematów naszego zachowania, emocji i celów, jakie ustalamy. NLP wiąże, więc nasze słowa, myśli, emocje i zachowanie z naszymi celami oraz nawykami działania. W dużym uproszczeniu ważne jest znać cel, być wrażliwym na informacje zwrotne, właściwie zarządzać emocjami być elastycznym i mieć kilka różnych sposobów jego osiągania. U podstaw NLP leży przekonanie, że ludzie rozwijają się, ponieważ tego chcą - to naturalny wrodzony proces. Nawet,
jeśli z powodu niekorzystnych doświadczeń z przeszłości zostanie on zablokowany, wystarczy tylko spełnić pewne warunki, aby rozpoczął się na nowo. NLP zajmuje się naszym doświadczeniem, tym jak myślimy o naszych wartościach i przekonaniach oraz jak tworzymy
Praktyczność i łatwość metod Programowania Lingwistycznego (NLP) jest ich największą siłą. NLP nie opiera się na wierze w metody, których będziesz się uczył. Najważniejsze jest to, aby testować i sprawdzać narzędzia NLP i ich skuteczność. nasze stany emocjonalne i motywację. Dzięki temu możemy również odkryć, w jaki sposób tworzymy nasz subiektywny świat, by być świadomym, że „znaczenia nie są określane przez sytuacje, lecz my sami określamy siebie przez znaczenia, które nadajemy
sytuacjom”. Stosując NLP, można tworzyć różne przekonania i stany emocjonalne, które generują nasze zachowania zorientowane na określone rezultaty. W NLP dąży się do tego, aby osiągnięty wynik wykraczał poza samo rozwiązanie problemu. Na koniec warto przy tym pamiętać, że sukces życiowy, co najwyżej w 20 procentach zależy od IQ, które w większości lubimy mieć niezwykle wysokie. W takim razie pozostaje jeszcze 80 procent innych oddziaływań - grupa czynników zwanych „inteligencją emocjonalną”. Teraz wiadomo, że „inteligencja emocjonalna” to po prostu zbiór strategii, technik i przekonań dotyczących twojego życia, działania z innymi i osiągania celów. Możesz je poznać i z łatwością nauczyć się je stosować, wchodząc w świat NLP. Teraz to kwestia Twojego wyboru, bo zapraszam Cię na szkolenie „Praktyk NLP”. Zadzwoń 07832376622 lub napisz info@ nlpgate.co.uk, by uzyskać więcej informacji. Agnieszka Major * Autorka jest psychologiem, coachem, certyfikowanym trenerem NLP, a także konsultantem programu NHS „Stop smoking”. Jeśli chcesz skutecznie rzucić palenie zgłoś się do Polskiej Kliniki Rzucenia Palenia przy PPA/ Kick it/NLPGate pisząc na info@ nlpgate.co.uk lub dzwoniąc pod numer telefonu 07832376622. Serwis jest darmowy, refundowany przez NHS.
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
9
KRYMINAŁKI
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ KRZYSZTOF PARANDYK 46 lat Wzrost: 176 cm Oczy: czarne Ostatnie miejsce pobytu: Londyn Pan Krzysztof zaginął 16 czerwca 2010 roku.
KRZYSZTOF HAŁABIS 32 lata Wzrost: 175 cm Oczy: niebieskie Ostatnie miejsce pobytu: Peterborough Pan Krzysztof zaginął we wrześniu 2008 roku. Wiadomości o zaginionych prosimy przekazywać do Fundacji ITAKA tel: 0048/226547070, itaka@itaka.org.pl, www.zaginieni.pl. REKLAMA
Oprawcy przed sądem Czwarty z chłopców oskarżonych o zabójstwo Polaka, Krzysztofa Ruska w czerwcu tego roku, stanął przed obliczem brytyjskiego sądu.
S
zesnastoletni oprawca pojawił się na ławie West London Magistrates’ Court w środę 20 lipca. Rozprawa miała charakter wstępny, a następna będzie miała miejsce już na terenie londyńskiego Centralnego Trybunału Kryminalnego, zwanego popularnie od ulicy, przy której się znajduje - Old Bailey. Odbędzie się dziś, 26 lipca i wezmą w niej udział wszyscy oskarżeni o morderstwo Polaka. Przypomnijmy, tragedia, o której pisały wszystkie brytyjskie media, miała miejsce nocą, 7 czerwca na terenie jednej z dzielnic południowego Londynu. Krzysztof Rusek wraz z dziewczyną i przyjaciółmi świętował właśnie swoje trzydzieste urodziny. Grupka spotkała się w miejscu pracy Polaka, jakim był hotel Ibis na Fulham przy Lillie Road. Po zakończeniu swoich obowiązków na kuchni, Krzysztof i jego goście wypili kilka drinków w hotelowym barze, po czym z niego wyszli, aby dalej bawić się w jednym z pobliskich parków. Wtedy właśnie zauważyli, że bacznie przygląda im się grupka zakapturzonych wyrostków. W pewnym momencie napastnicy podeszli do nich, żądając oddania
pieniędzy i wszelkich kosztowności. Trzech z czterech, jak się później okazało rabusiów, którzy mieli przy sobie noże zaatakowało Krzysztofa, jak tylko ten wręczył im pieniądze. Jeden z przyjaciół rannego kucharza, który sprzeciwił się napastnikom usłyszał słowa „Nie zgrywaj bohatera” i otrzymał szybki cios w nogę. Cudem uniknął rany, tylko dzięki schowanemu do kieszeni portfelowi. Przeraźliwe wołania o pomoc, dziewczyny Ruska - Martiny usłyszał przejeżdzający nieopodal rowerzysta i natychmiast zadzwonił po karetkę. Niestety lekarze, nie byli już w stanie pomóc Polakowi. Jak podało BBC, zmarł on kilka godzin później w szpitalu. Krzysztof Rusek przybył do Wielkiej Brytanii osiem lat temu i mieszkał ze swoją dziewczyną na terenie dzielnicy Neasden w północno-zachodnim Londynie. Sekcja zwłok przeprowadzona następnego dnia, potwierdziła śmierć Polaka na skutek rany od noża zadanej w brzuch. Już w piątek 10 czerwca, we wczesnych godzinach porannych londyńska policja aresztowała czterech podejrzanych o morderstwo Krzysztofa Ruska.
Byli to chłopcy - jeden w wieku 16, a trzej pozostali, 17 lat - mieszkający na terenie dzielnic Fulham i Hammersmith. Starsi usłyszeli swoje zarzuty na wcześniejszej rozprawie w West London Magistrates’ Court niż kilka dni temu szesnastolatek. Zgodnie z obowiązującym na terenie Zjednoczonego Królestwa prawem, przez wzgląd na młody wiek oskarżonych, ich danych personalnych nie podaje się do publicznej wiadomości. Za pozbawienie życia drugiej osoby, dla osób powyżej 21. roku życia, w Anglii i Walii obowiązuje kara dożywotniego pozbawienia wolności z możliwością skrócenia wyroku po odsiedzeniu w więzieniu ustanowionego przez sąd minimum. Skazańcy poniżej 18. roku życia, na taki wyrok mogą liczyć jedynie, kiedy ich czyn zostanie zakwalifikowany, jako „zasługujący na normalne dożywocie”. W innym przypadku, jeśli stanowią zagrożenie dla społeczeństwa trafiają oni do aresztów o lżejszym rygorze, gdzie pozostają do czasu aż rada do spraw zwolnień warunkowych nie postanowi inaczej. (kg)
KTOKOLWIEK WIDZIAŁ SEBASTIAN BĘBEN 24 lata Wzrost: 180 cm Oczy: brązowe Ostatnie miejsce pobytu: Wielka Brytania Pan Sebastian zaginął w czerwcu 2006 roku.
ADAM SZYMAŃSKI 26 lat Wzrost: 174 cm Oczy: niebieskie Znaki szczególne: tatuaż – głowa tygrysa na lewym ramieniu Ostatnie miejsce pobytu: Birmingham Pan Adam zaginął w lutym 2011 roku.
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
10
historia
O
peracji tej nadano kryptonim „Ostra Brama”. Jej pomysłodawcą był major Maciej Kalenkiewicz ps. „Kotwicz”, cichociemny, dowódca Zgrupowania Nadniemeńskiego Okręgu Nowogródek AK. W dowództwie Armii Krajowej, zdania w tej kwestii były podzielone - przeciwnicy operacji uważali, że jest ona ryzykowna ze względu na dysproporcje pomiędzy Niemcami a Armią Krajową, zarówno w uzbrojeniu, jak i liczbie żołnierzy. Pomimo tego, 12 czerwca 1944 roku Komenda Główna Armii Krajowej zaakceptowała koncepcję Kalenkiewicza i od tego mometu zaczęła się jego realizacja. 23 czerwca został wydany Rozkaz Operacyjny nr 1, zgodnie z którym, oddziały AK miały okrążyć Wilno, dokonać jednoczesnego uderzenia ze wszystkich stron i zająć miasto. Cel akcji miał przede wszystkim charakter polityczny. Chodziło bowiem o to, by w ten sposób zademonstrować ciągłość istnienia państwa polskiego i nienaruszalność jego granic. 2 lipca był dniem rozpoczęcia akcji „Burza”, natomiast uderzenie w ramach operacji ostrobramskiej wyznaczono na 7 lipca, na godzinę przed północą. Do jej przeprowadzenia wyznaczono pięć oddziałów, które liczyły ogółem 8 tysięcy żołnierzy. Wspomagać ich od środka miał za zadanie Garnizon miasta Wilna, dowodzony przez ppłk Lubosława Krzeszowskiego „Ludwika”. Siły wroga przedstawiały się następująco: na kilka dni przed polskim natarciem garnizon niemiecki liczył zaledwie około pół tysiąca żołnierzy i gdyby stan taki trwał nadal, operacja mogłaby zakończyć się bez większych strat po stronie AK, ale wciągu kilku dni, siły niemieckie dostały potężny zastrzyk, zarówno jeśli chodzi o liczbę wojska, jak i uzbrojenia. Dość powiedzieć, że w Wilnie i okolicach znalazło się nagle blisko 18 tysięcy żołnierzy niemieckich. W sprzęcie przewaga Niemców była również bardziej niż przytłaczająca: 270 dział, 60 czołgów, 48 moździerzy oraz kilkanaście samolotów. Hitlerowcy zdawali sobie doskonale sprawę, jak ważne znaczenie operacyjne ma Wilno i jego rejon, dlatego już wcześniej polecili budowę systemu betonowych bunkrów i węzłów obronnych, przewidując długotrwałą obronę. Ponadto Hitler nakazał bronić Wilna do ostatniego żołnierza. Jednak nie tylko różnice REKLAMA
Wczesną wiosną 1944 roku, Okręg Wileński Armii Krajowej, przystąpił do przygotowywania akcji „Burza”. Podczas tych działań, zrodził się także plan, który miał na celu zdobycie Wilna, jeszcze przed nadejściem Armii Czerwonej. Miały wziąć w nim udział połączone siły Okręgu Wileńskiego i Nowogródzkiego AK.
w uzbrojeniu i stan liczebny wojska przemawiał na korzyść Niemców. Innym równie istotnym elementem był fakt, że strona niemiecka już od 3 lipca wiedziała o zamiarze opanowania Wilna przez AK. Była też poinformowana o zbliżaniu się do miasta znacznych sił partyzanckich. Dlatego też strona polska nie mogła liczyć na atut zaskoczenia, tak istotny wobec przewagi niemieckiej. Z kolei wrogie plany uporczywej obrony Wilna nie były znane stronie polskiej, a niekorzystny dla Polaków stosunek sił pogłębiła nieoczekiwana decyzja ppłk Krzyżanowskiego („Wilka”) podjęta w nocy z 4 na 5 lipca 1944
Hitlerowcy zdawali sobie doskonale sprawę, jak ważne znaczenie operacyjne ma Wilno i jego rejon, dlatego już wcześniej polecili budowę systemu betonowych bunkrów i węzłów obronnych, przewidując długotrwałą obronę. Ponadto Hitler nakazał bronić Wilna do ostatniego żołnierza. roku. Otóż „Wilk”, pod wpływem informacji o zajęciu przez Armię Czerwoną miejscowości Smorgonie (położonej w odległości około 60 km na wschód od Wilna) i zrodzonej stąd obawy, że znajdzie się ona pod Wilnem wcześniej, niż przewidywał, nakazał przyspieszenie całej akcji o jeden dzień. Decyzja ta, jak się okazało, praktycznie wyeliminowała niektóre oddziały z walki, ponieważ nie zdążyły one po prostu przybyć na czas, bowiem Polacy nie dysponowali, możliwością przesyłania rozkazów drogą radiową (mieli do dyspozycji tylko łączników). Uderzenie Armii Krajowej na Wilno nastąpiło w nocy z 6 na 7 lipca 1944 roku. Z różnych przyczyn brały w nim udział tylko dwa Zgrupowania Bojowe - nr 1 „Wschód” i nr 3 „Północ”, liczące łącznie około 4 tysięcy żołnierzy. Atak się nie powiódł i przyniósł AK liczne straty, ponadto w trakcie natarcia pojawiły się jednostki Armii
Czerwonej i przyłączyły do walki. Wzdłuż osi Kolonia Kolejowa - ul. Subocz - pl. Katedralny atakowała 8 Brygada „Tura”. Po początkowych sukcesach, polskie natarcie utknęło na bunkrach niemieckich w zachodniej części Kolonii Kolejowej i przy ul. Subocz. Polacy ponieśli ciężkie ofiary w ludziach. Od strony Oszmiany próbowały wedrzeć się do Wilna dwa bataliony nowogródzkie, kierując się w stronę Cmentarza na Rossie i ul. Subocz. Zostały jednak powstrzymane przez niemieckie bunkry na przedmieściach Wilna, w okolicach wsi Góry. Zgrupowanie nr 3 przeprowadziło natarcie na południowo-wschodnią część miasta, w kierunku Cmentarza na Rossie. I tu Polacy, w obliczu przewagi ogniowej nieprzyjaciela (artyleria, lotnictwo), także nie osiągnęli sukcesu, opuszczając wieś Lipówka i miejscowość Hrybiszki, gdzie stoczono najbardziej zacięte walki. 8 lipca ppłk Krzyżanowski dokonując bilansu operacji stwierdził, że pomimo przeważających sił wroga i strat, operacja „Ostra Brama” miała istotne znaczenie, ponieważ Polacy pokazali wolę walki oraz lojalnie współpracowali z Armią Radziecką wiążąc siły niemieckie. Rychło okazało się jednak, że ta „lojalność” była tylko po stronie polskiej, a w raporcie, który trafił na biurko Stalina, dowódcy oddziałów radzieckich walczących o Wilno stwierdzali, że Polacy próbowali zaatakować Wilno, ale zostali doszczętnie rozbici przez Niemców. Mimo tego nieudany, samodzielny szturm na miasto nie zakończył udziału Armii Krajowej w walkach o uwolnienie Wilna. 7 lipca wieczorem, z opóźnieniem, wynikającym z niedostarczenia na czas rozkazu o przyspieszeniu akcji, walkę podjął wileński garnizon. Jego siły szacuje się na około 1500 żołnierzy, którzy odnieśli wiele sukcesów, opanowując między innymi dzielnicę Kalwaryjską i podczas walk w Śródmieściu, zdobywając silnie broniony bunkier niemieckiego dowództwa obrony miasta przy ul. Subocz. Walka Garnizonu miasta Wilna spotkała się z uznaniem polskiego premiera, Stanisława Mikołajczyka. Rankiem 8 lipca, żołnierze bohaterskiego garnizonu, wywiesili na Górze Zamkowej biało-czerwoną flagę, która jednak kilka godzin później została zdarta przez żołnierzy sowieckich. Tak samo Sowieci postąpili z następną flagą, zawieszoną przez Polaków.
Wilno było wolne od Niemców, ale niestety, wbrew założeniom operacji „Ostra Brama”, kluczową rolę w zdobyciu miasta odegrała Armia Czerwona. Atmosferę, która zapanowała na wileńskich ulicach, tak zapamiętał jeden z uczestników opisywanych wydarzeń: „Trudno wprost opisać radość żołnierzy AK i wileńskiej ludności, gdy w mieście roiło się od chłopców w mundurach z biało-czerwonymi opaskami, gdy wszystkie szpitale były pod zarządem AK, gdy w fabrykach i zakładach tworzyły się polskie komitety. Cywile witali akowców kwiatami. Gdziekolwiek pojawił się żołnierz AK, zbierali się serdeczni i uszczęśliwieni rodacy”. W tym samym czasie, kiedy żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego przeżywali radość z powodu wyzwolenia Wilna, strona sowiecka rozpoczęła skryte przygotowania do rozprawienia się z Armią Krajową. 14 lipca 1944 roku Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej wydało rozkaz jednostkom 1, 2, i 3 Frontu Białoruskiego oraz 1 Frontu Ukraińskiego, nakazujący rozbrajanie oddziałów, podporządkowanych polskiemu rządowi emigracyjnemu. Demobilizowanych żołnierzy polecano kierować do specjalnie organizowanych punktów zbornych, celem sprawdzenia. W przypadku oporu ze strony wspomnianych oddziałów należało stosować siłę. Tego samego dnia od rana kilkanaście grup operacyjnych NKWD rozpoczęło przeczesywanie miasta. Przejęły one dwa magazyny z bronią, należące do Armii Krajowej, gdzie znajdowały się 302 niemieckie ciężkie karabiny maszynowe, 152 karabiny i 40 granatów. Broń tę Polacy próbowali wywieźć do swoich oddziałów do lasu, lecz zostali zatrzymani. Strona sowiecka czyniła pozory, że zgadza się na polskie propozycje. 15 lipca 1944 roku ppłk Krzyżanowski donosił Komendantowi AK o powodzeniu prowadzonych rozmów: „Jako dowódca oddziałów AK
fotografie: Wikipedia
Operacja „Ostra Brama”
zostałem zaproszony do d-cy 3-go frontu białoruskiego gen. Czerniachowskiego. Rozmowy odbywały się w atmosferze dobrej. (…) Przyjęto bez zastrzeżeń naszą propozycję wystawienia dywizji piechoty i brygady kawalerii w pierwszym rzucie z szybkim odejściem na front”. Te i wiele innych rozmów prowadzonych przez Sowietów z AK, było jedynie zasłoną, albowiem równolegle czynili oni przygotowania do rozprawy z AK. Kierował nimi osławiony Iwan Sierow, zastępca ludowego komisarza spraw wewnętrznych ZSRR. Ściągnął on do Wilna 12 tysięcy żołnierzy NKWD. 17 lipca Sowieci przystąpili do działania. Zaprosili ppłk Krzyżanowskiego na rzekome sfinalizowanie prowadzonych rozmów, tj. podpisanie porozumienia. Kiedy „Wilk”, w towarzystwie swego szefa sztabu, mjr Teodora Cetysa, przybył do kwatery dowódcy 3 FB ten oświadczył, że żadnego porozumienia nie będzie i wydał rozkaz ich rozbrojenia. Choć obaj stawiali opór nie udało się im uniknąć aresztowania. Jeszcze tego samego dnia, do aresztu trafiło 26 oficerów Wileńsko-Nowogródzkiego Okręgu AK, zaproszonych do wsi Bogusze pod Wilnem na rzekomą odprawę. Na wieść o sowieckiej zdradzie, oddziały Armii Krajowej skoncentrowane po zakończeniu walk o Wilno w podwileńskich Turgielach, ruszyły w kierunku Puszczy Rudnickiej - wielkiego kompleksu leśnego w odległości około 30 km na południe od Wilna. W pościg za nimi ruszyły formacje NKWD i oddziały Armii Czerwonej. Część brygad AK dopadły na przedpolach, część w samej Puszczy, dokonując ich rozbrojenia. Około 6 tysięcy Polaków umieszczono w punkcie zbornym w Miednikach Królewskich niedaleko Wilna. Zaproponowano im wstąpienie do armii Berlinga, a kiedy odmówili - wywieziono do Kaługi i wcielono do 361 rezerwowego pułku Armii Czerwonej. Aresztowanych oficerów internowano w obozie w Riazaniu. Taki był epilog operacji „Ostra Brama”, która miała zamanifestować polskieprawadoWilna,Wileńszczyzny i całych ziem północno-wschodnich Rzeczypospolitej. Operacji, nie tylko militarnie, ale i politycznie nieudanej - wobec głuchoty i niechęci tych, do których była adresowana, czyli aliantów. (C. Z.)
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
11
opowiadanie
w naszym angielskim domu Janusz Młynarski
P
Porada rabina. Sąsiadka radośnie targa moje uszy. Nudy przy likierze. Ahmed w zupie brokułowej. Polacy, „little bit” rasiści. Trening autogenny, czyli fiasko medytacji.
o wyprowadzeniu się współmieszkanki w pełni doceniam, jak to dobrze mieszkać samotnie. Wydaje mi się, że nigdy nie miałem tak dużo miejsca i spokoju, jak obecnie i tu przypomina mi się znana żydowska anegdota: Mosze przyszedł do rabina poskarżyć się na warunki panujące w domu: żona, dzieci, synowe, wnuki, wszyscy krzyczą, ciasnota. Nie do wytrzymania. Rabe mu poradził: „Mosze, ty kup sobie kozę”. Mosze, bardzo zdziwiony, posłusznie kupił kozę. Po kilku dniach przyszedł do rabina na skargę: „Rabe, cóżeś mi doradził! Żona, dzieci, synowe, wnuki, wszyscy krzyczą, koza beczy. Jeszcze większy hałas i ciasnota”. Na to rabin: „Mosze, ty teraz sprzedaj kozę”. Mosze posłusznie sprzedał kozę, po kilku dniach wrócił do rabina i powiedział: „Dzięki ci, Rabe. Jaki mam teraz spokój”. (Wiem, że koleżanka, nie poczuje się obrażona, iż porównałem ją z kozą). To, że znów mieszkam sam wpłynęło również pozytywnie na moją sąsiadkę, która przestała mnie odwiedzać, a nawet próbowała unikać. Jakieś dwa, trzy dni po wyprowadzeniu się mojej koleżanki, Viktoria próbowała po cichu przemknąć do łazienki, ale mój doskonały słuch to wychwycił. Dopadłem ją w holu i poprosiłem, żeby zajrzała do mnie. Powiedziałem jej, że znów mieszkam sam. Jeszcze nie dokończyłem zdania, a już zobaczyłem na jej twarzy szeroki uśmiech, ale nie była to jej jedyna reakcja, uczyniła coś, czego się w ogóle nie spodziewałem, mianowicie podeszła do mnie i kiedy już myślałem, że chce mnie z tej radości pocałować, to ona wytargała mnie za uszy! No, ale na szczęście, zrobiła to w miarę pieszczotliwie. Właściwie to przez ten cały okres „współmieszkania” miałem wrażenie, że sąsiadka jest zazdrosna o moją koleżankę. Ta zazdrość, to - rzecz jasna - nie sprawa uczuć, lecz raczej tego, że ktoś wkroczył na „jej” teren. Moje dwie kotki, Rysia i Munia też miały swoje tereny i inne kotki nie miały prawa tam wejść. Kobiety, to w ogóle dziwne istoty. Była sobota. W weekendy sąsiadka pracuje, ale tym razem postanowiła wziąć sobie wolne, w związku z czym zapytała mnie o moje plany. Nie miałem żadnych. Około 19:00 przyszła do mnie z butelką wina i jakiegoś likieru. Jak słusznie się domyśliłem, wino było dla mnie, a likier dla niej. Ja nieco wcześniej skończyłem gotowanie zupy brokułowej. Może określanie tego mianem zupy to przesada, bo wrzuciłem po prostu brokuły do gotującej się wody i dodałem wege-
ty. Ów fakt może nie byłby godzien odnotowania, gdyby nie pewien incydent, który skończył się dość dramatycznie. Wiem, że ani wino, ani tym bardziej likier nie pasują do zupy brokułowej, ale tak czy owak zjeść coś musiałem i przy okazji wypadało poczęstować Viktorię. Wziąłem ten garnek na górę, ale chcąc, żeby było bardziej elegancko, postanowiłem jego zawartość przelać do wazy. Z prawdziwej porcelany, którą kupiłem za kilka funtów, w jakimś „charity”, bo bardzo mi się spodobała. Nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie jest schowana, bo właściwie, to nigdy jej nie używałem. Garnek z zupą, która kilka minut wcześniej przestała wrzeć, postawiłem na poręczy schodów. Właśnie usłyszałem, że ktoś się po nich pnie. Dom, w którym mieszkam, to stary wiktoriański budynek, konstrukcja drewniana. Kiedy np. dwa piętra niżej, w pralce włącza się wirówka, cały dom się trzęsie. Jeśli ktoś mocno stąpa po schodach one
To, że znów mieszkam sam wpłynęło pozytywnie na moją sąsiadkę, która przestała mnie odwiedzać, a nawet próbowała unikać. Właściwie to przez ten cały okres „współmieszkania” miałem wrażenie, że sąsiadka jest zazdrosna o moją koleżankę. również drgają, wraz z poręczami niestety. Tą mocno stąpającą osobą był Ahmed, niósł mi 40 funtów, które potrzebowałem na rano. Prawa fizyki są nieubłagane, garnek spadł prosto na głowę mojego dobroczyńcy, a jego zawartość dotkliwie go poparzyła. W tej sytuacji trochę głupio było pytać się o te, 40 funtów. Skończyło się szpitalem, ale blizn nie będzie. Biedny Ahmed i ja też biedny, bo głupi. Wieczór spędzony z Viktorią (i noc, bo siedziała, a właściwie leżała do 4:00 nad ranem) był, jak to już bywa od dłuższego czasu, piekielnie nudny. Głównie były to wynurzenia na temat jej relacji z Benem, o tym, że jemu na niej nie zależy, o jej depresji, o pogodzie i o tym, że ona musi się rozwijać. Zbywałem to milczeniem,
bądź zdawkowo komentowałem, bo cóż mogłem jej powiedzieć, oprócz tego, co mówiłem od kilku miesięcy. Ale były też dwa nowe elementy, wcześniej nieobecne w naszych rozmowach. Kiedy sąsiadka miała już więcej likieru we krwi, powiedziała, iż ma pretensje o to, że… opalałem się ze współmieszkanką na dachu. Myślałem, że to przesłyszenie, ale nie - sąsiadka powtórzyła, dodając, że myślała, że na tym dachu będzie się opalać tylko ona. Nic głupszego w życiu nie słyszałem. Druga nowość: Viktoria zaczęła wreszcie poważnie myśleć o nowej pracy, bo wcześniej tylko mówiła i tylko myślała. Tym razem jednak podjęła konkretne działania - udała się do agencji nieruchomości, w której potrzebny był pracownik. Rozmowa wypadła korzystnie, ale warunkiem przyjęcia, było przepracowanie dwóch tygodni - za darmo niestety - po to, żeby zapoznać się z tym, na czym owa praca polega. Wyszło dobrze i od września zacznie tam pracować. Powiedziała mi też, że próbowała sobie dorobić w pubie (dwa dni w tygodniu), ale już pierwszego dnia przyszedł pijany i naćpany Ben, wyzwał wszystkie pracujące tam kobiety od ku***w i na tym się skończyło. Aż dziw bierze, że w tej agencji jej nie odwiedził. *** Byłem u Ahmeda w szpitalu, choć prawdę mówiąc nie chciało mi się ruszać z domu, bo co kilka minut zrywała się gwałtowna ulewa. O dziwo jednak, na niedalekim Hammersmith, świeciło słońce, a ulice były suche - ależ popieprzone wszystko w tym Londynie, zwłaszcza z pogodą. Nie cierpię odwiedzin w szpitalu zarówno, jak ktoś mnie odwiedza, jak i wówczas, kiedy to ja mam do kogoś przyjść z wizytą. Doznaję wtedy jakiejś wewnętrznej blokady, nie bardzo mam, o czym mówić, z moich ust wychodzą banały, o które sam bym siebie nie podejrzewał, które u innych mnie i śmieszą, i irytują. Ahmed miał poparzony czubek głowy, ale nie na tyle, żeby groziło coś jego włosom oraz ramiona i część szyi. Wszystko obłożone jakimiś specjalnymi plastrami. Zostały mu jeszcze dwa dni. Bardzo się ucieszył, kiedy mnie zobaczył. Nie zdążyłem jeszcze nic powiedzieć, a on sięgnął pod poduszkę, wyjął spod niej portfel i - niesamowite! - wręczył mi 40 funtów! Poczułem się kretyńsko, ale też wzruszył mnie ten gest. Odmówiłem oczywiście, wyjaśniając, że nie po to przyszedłem, że pieniądze już wybrałem i, że wtedy nie chciało mi się po prostu iść do bankomatu.
Odrzekł, że przecież wie, że nie przyszedłem po kasę. W sumie wyszło na to, że jest mu bardziej przykro, że mi tych 40 funtów nie doniósł, niż z powodu poparzenia. Kochany człowiek! *** Ostatnio dość często spotykam się z moim nowym kumplem, Etiopczykiem Tessem. To ten, który jest czarny i twierdzi, że nie jest, a swoich współbraci z Afryki uważa za stworzenia nie do końca zasługujące na
Wieczór spędzony z Viktorią (i noc, bo siedziała, a właściwie leżała do 4:00 nad ranem) był, jak to już bywa od dłuższego czasu, piekielnie nudny. Głównie były to wynurzenia na temat jej relacji z Benem.
miano człowieka. Postawa doprawdy intrygująca, że nie wspomnę już o czymś tak oczywistym, jak to, że skrajnie rasistowska. Już od dawna miałem mu ochotę powiedzieć, że przecież on też jest czarny i zaprzeczanie temu jest co najmniej niedorzecznością. I wreszcie powiedziałem. Tess uśmiechnął się i odrzekł, że tu wcale nie chodzi o kolor skóry, lecz o mentalność. Z dumą poinformował mnie, że Etiopia, to jedyne afrykańskie państwo, które nie dało się skolonizować. - Uwierz mi, że każdy czarny, z wyjątkiem Etiopczyków, ma głęboko zakodowany kompleks niższości, poczucie bycia kimś gorszym od białego człowieka i nie pomogą żadne programy integracyjne. Owszem to jest dobre dla garstki ludzi, którzy zbijają na tym niewiarygodne pieniądze, ale tego kompleksu żaden program nie jest w stanie wyeliminować. Czarni mają to już w genach, w duszy - jedni głęboko, inni niemalże pod skórą. Później przeszliśmy na naszych. Tess stwierdził, że Polacy to rasiści, ale po chwili złagodził swoje stanowisko dodając, że „little bit”. Odpowiedziałem, że „little bit”, dotyczy większości ludzi na świecie, bo właściwie większość ludzi cierpi na taką przypadłość tyle, że jedni ukrywają to bardziej, inni mniej, a są tacy co wręcz swój rasizm demonstrują. Choć nieraz
bywam krytycznie usposobiony do swoich rodaków, to tu postanowiłem wziąć ich w obronę. Wyjaśniłem Tessowi, że Polska, przez kilkadziesiąt lat była i nadal jeszcze jest, krajem jednolitym narodowościowo, że ludzi innej rasy, innego wyznania można było policzyć na palcach, w związku z czym nie było okazji oswoić się z nimi. Musiałem też zrobić mu krótki wykład z naszej historii, kiedy to Polacy, żeby przetrwać jako naród musieli myśleć o sobie, jako o kimś lepszym niż inne nacje. Tess to zrozumiał. *** Wszyscy wiemy, jak wygląda tegoroczny lipiec na Wyspach więc nie będę się na ten temat rozpisywał. Nie przypominam sobie, żebym w ostatnich latach był tak zdołowany za przyczyną aury, jak właśnie teraz. Postanowiłem poradzić sobie z tym poprzez medytację. Już na początku się zniechęciłem, bo zalecenie było takie, że trzeba usiąść w pozycji lotosu, pół-lotosu, lub przynajmniej ze skrzyżowanymi nogami i do tego jeszcze z wyprostowanym kręgosłupem, a ja akurat wolę siedzieć ze skrzywionym (dzięki czemu mam akurat prosty). Pozycja koszmarna podobnie, jak siedzenie w pozycji „zazen”, czego doświadczyłem trenując przez bite trzy lata Taekwondo. Jedyne o czym wtedy myślałem, to o tym, że jest mi kur***ko niewygodnie i marzyłem o miękkim wygodnym fotelu. Próbowałem znaleźć w Internecie, czy nie ma jakiejś wygodniejszej pozycji, najlepiej leżącej i przypomniałem sobie, że jest coś takiego, jak „trening autogenny Schulza”. O ile dobrze pamiętam, należało się wygodnie położyć i wmawiać sobie np.: moja prawa ręka jest bardzo ciężka, moja lewa ręka, moja prawa noga itd. Tak też zrobiłem, ale ręce nie miały najmniejszego zamiaru być ciężkie, a i odnóża oraz inne części ciała również. Pomęczyłem się, ale efektów żadnych, chciałem się podnieść, żeby znów zajrzeć do Internetu i wtedy stwierdziłem, że nie mogę ruszyć się z tapczanu… Cdn
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
12
poezja londyn
Między kreską i plamą Jaką podjąć decyzję o kolejnym ruchu dłoni trzymając pędzel? Czasu nie ma wiele, farba zaraz zakrzepnie na wiewiórczej sierści…
W
szystko wiadomo, historia zaraz zostanie opowiedziana. Potem wysyłka, ekspozycja, kolejna nagroda. Jednak teraz jest moment, który zatrzymał dłoń. Skoro Wierszówka (posiadłość podmiejska kupiona za apanaże pochodzące z druków) już jest, ilość nagród międzynarodowych przekroczyła poziom akceptowalny przez kolegów, uczniowie lubią przychodzić na zajęcia - co dalej? Ostrość satyry to kreska. A co z moją córką, co chcę jej opowiedzieć. Tu niezbędna jest łagodność, którą daje plama. Nie żeby dać plamę na całej linii, tylko po części. Linia życia ma pozostać. A łagodność przydaje się podczas oczekiwania na kolejny rysunek do albumu córki. Ma już pokaźną kolekcję rysowników z całego świata. Podczas spotkań, wernisaży Sławomir Łuczyński prosi kolegów, by narysowali coś na pamiątkę najbliższej mu osobie. Oni to robią. W kilka minut. Postronny widz mówi: - Tak szybko?! Myślałem, że to zajmie choć wieczór. - To jeszcze nic, Mysyrowicz maluje od ręki portrety z fotograficzną dokładnością, które są mu dyktowane przez telefon - taką dostaje odpowiedź. Więc Sławomir musi być łagodny, by REKLAMA
wyczekać na rysunek wiedząc, że za o to. Tworzenie sztuki wiąże się z ryzykiem. plecami stoją inni, którzy zazdroszczą Czy mógłby jak Libera przez dwa tygodnie czasem pieniądze przeznaczone na jedzei stresują. Kreski Sławomira mają w sobie nie wydawać na zakup przedmiotów tę właściwość, że umieją opowiadać, potrzebnych do konstrukcji nawet jeśli nie tworzą konkretkolejnej instalacji? A córka? nego kształtu. Gdy on się Chociaż… Pracując jako fotorepojawi, mówią więcej niż porter w miejscowej gazecie to, co zostało narysowane. musiał cały czas nasłuchiwać On o tym wie, lecz na co CB radia ustawionego obok dzień rysuje satyrę. Teraz łóżka. Wysłuchiwać - w nocy właśnie zastanawia się bowiem wypadków jest nad tym, by wykorzystać wiele. Wyjeżdżać nagle, w inne właściwości swojej pośpiechu, by przywieść ze kreski. Nie jest to proste. sobą portrety trupów. Krew Robiąc razem fotografie się sprzedaje - tego nauczyła ze Zbigniewem Liberą go redaktorka naczelna. Czym wiedział to wszystko i więfotografia z wypadku różni cej o kadrowaniu, ustawisię od naturalizmu prezenaniu aparatu. A potem towanego przez artystów? Libera sobie poszedł. Dużo Intencją przekazu? Cóż więc dalej. Aż do „Obrzędów zrobić teraz. Z całą tą łagodnością intymnych”. I patrząc na jei wszystkimi świadomościami? go film poświęcony babci, Jak pokierować pędzel. Odrzucić nie wiedział czy chciałby czynić anegdotę i zrobić coś, co wyrażone poznawanie człowieka poprzez będzie poprzez plamę i kształt, czy sztukę w taki sposób. Czy afirmacja czekać na listonosza, który przyniesie rzeczywistości powinna być tak katalog z wystawy, z informamanifestowana. Ale chyba cją o kolejnej nagrodzie? nie chodzi tak naprawdę
fot. autor - Sławomir Łuczyński
Adam Siemieńczyk poezja@mail.com 0 7939 965 569
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
13
Poradnik
P
onad 200 dziennikarzy zostało teraz bez pracy. Na odchodnym powiedziano im, że otrzymają 90-dniową płatność z tytułu „konsultacji”. „Ta oburzająca manipulacja prawa, aby być konsultowanym w sprawie zwolnień, pokazuje pogardę, jaką imperium Murdocha ma dla swoich lojalnych pracowników” - potępił takie wypłaty Krajowy Związek Dziennikarzy, ukazując pewien bardzo ważny aspekt prawny. Mówi on, że podczas dokonywania zwolnień grupowych, prawo pracy zobowiązuje firmy najpierw do skonsultowania się z przedstawicielami dotkniętych ową redukcją pracowników. Konsultacje powinny odbyć się jeśli planowanych jest więcej niż 20 zwolnień - 30 dni przed ich dokonaniem, lub 90 dni - jeśli pracy pozbawionych ma być więcej niż 100 pracowników. Konsultacje takie zwykle obejmują poinformowanie pracowników bezpośrednio o tym, dlaczego to oni zostali wybrani do zwolnienia i poszukiwanie jakiejś alternatywy do przeprowadzenia tego procesu. Jeśli oba punkty nie zostaną spełnione, redukcja etatów takich pracowników, może zostać odczytana jako „unfair dismissal”, czyli nieuzasadnione zwolnienie. Wówczas dotknięci redukcją etatów pracownicy mogą złożyć skargę do Sądu Pracy
Zwolnienie z pracy W niedzielę, 10 lipca, widzieliśmy koniec brytyjskiej instytucji znanej jako „The News of the World”, jednej z najbardziej sprzedających się gazet w świecie anglojęzycznym. Po 168 latach, wydrukowano ostatnie wydanie w historii, a następnie całość zamknięto. (Employment Tribunal) o odszkodowanie, znane jako „protective award”. W takiej sytuacji pracodawca jest zobowiązany do wypłaty pracownikom ich normalnego tygodniowego wynagrodzenia przez określony czas - okres ochronny, niezależnie od tego, czy nadal wykonują swoje obowiązki. Aby zostać objętym tym odszkodowaniem, należy: - być w grupie określonej w tym odszkodowaniu, - być osobą, którą pracodawca planuje zwolnić lub już zwolnił, - być osobą, w stosunku do której, dany pracodawca zaniedbał swoje obowiązki w kwestii udzielenia stosownych informacji i konsultacji. Chociaż sytuacja „The News of the World” jest dość wyjątkowa, pokazuje jednak, jak skomplikowane mogą być przepisy, podczas gdy
zwolnienia grupowe stanowią realne zagrożenia w niemal każdym sektorze gospodarki. Jeśli dotyczy to także i ciebie, warto zasięgnąć specjalistycznej porady prawnej przy najbliższej okazji. A do tego czasu, przybliżymy nieco specyfikę redukcji miejsc pracy. Czym jest? „Redundancy” to forma zwolnienia z pracy, spowodowana przez pracodawcę, który musi zmniejszyć zatrudnienie. Jej główne przyczyny to: - wdrożenie nowych technologii lub systemów, które sprawiły, że twoja praca na danym stanowisku nie jest już niezbędna, - koniec istnienia zadań, do których zostałeś zatrudniony, - konieczność cięcia kosztów, oznaczająca, że liczba pracowników musi zostać zmniejszona, - zamykanie bądź przenoszenie firmy. Podczas dokonywania redukcji etatów, dany pracodawca powinien kierować się czynnikami obiektywnymi i sprawiedliwymi przy typowaniu ludzi do zwolnienia, a nie osobistymi pobudkami. Aby mogła zostać przeprowadzona redukcja danego etatu, obowiązki osoby na nim zatrudnionej muszą zniknąć. Jeśli zdarzy się, że zostałeś zwolniony, a na twoje pozornie już zbędne stanowisko przeniesiono pracownika, który również został pozbawiony prawa do wykonywania wcześniejszych obowiązków, jest to tzw. „bumping”, zjawisko, które trudno będzie uzasadnić pracodawcy jako sprawiedliwe zwolnienie. Wówczas masz prawo do skierowania sprawy do Sądu Pracy z tytułu „niesłusznego zwolnienia”. Nieuczciwy wybór Pracodawca nie może kierować się osobistymi pobudkami, zwalniając swoich podwładnych. Jeśli straciłeś pracę, a osoba zatrudniająca cię kierowała się jedną z poniższych pobudek, zacznij działać i walczyć z niesłusznym zwolnieniem.
Podstawą skierowania pozwu do Sądu Pracy z tytułu „unfair dismissal” są jakiekolwiek powody twojego zwolnienia odnoszące się do: - urlopu macierzyńskiego, urodzenia lub ciąży lub innych urlopów rodzinnych, urlopu ojcowskiego, urlopu wychowawczego itp. - niepełnosprawności,
Podczas dokonywania redukcji etatów, dany pracodawca powinien kierować się czynnikami obiektywnymi i sprawiedliwymi przy typowaniu ludzi do zwolnienia, a nie osobistymi pobudkami. Aby mogła zostać przeprowadzona redukcja danego etatu, obowiązki osoby na nim zatrudnionej muszą zniknąć. - członkostwa w związkach zawodowych lub jego braku, - egzekwowania przez ciebie twoich praw ustawowych (np. zwrócenie się o pisemne oświadczenie dotyczące szczegółów zatrudnienia), - informowania przez ciebie o obserwowanych nieprawidłowościach w firmie, - udziału w legalnym sporze zbiorowym trwającym 12 tygodni lub mniej, - podejmowania przez ciebie działań w zakresie zdrowia i bezpieczeństwa pracy, - udziału w procesie, w charakterze sędziego przysięgłego, - powiernictwa systemu emerytalnego, - przenosin i związanych z tym procesem ochronnych regulacji z tytułu „Transfer of Undertakings Regulations” (TUPE). Do grona najczęstszych uzasadnień, którymi kierują się pracodawcy wybierając osoby do zwol-
nienia należą tzw. zasada „ostatni przyszedł, pierwszy odchodzi”, czyli pracownicy z najkrótszym stażem, są wybierani jako pierwsi oraz wszelkie zapiski dyscyplinarne lub wyniki oceny pracowników, ich umiejętności, kwalifikacji i doświadczenia. Wypowiedzenie Zgodnie z obowiązującym na terenie Zjednoczonego Królestwa prawem pracy, o swoim zwolnieniu powinieneś dowiedzieć się: - z co najmniej tygodniowym wyprzedzeniem, jeśli byłeś zatrudniony od jednego miesiąca do dwóch lat, - z tygodniowym okresem wypowiedzenia za każdy rok, jeśli byłeś zatrudniony od dwóch do 12 lat, - 12 tygodni, jeśli byłeś zatrudniony przez 12 lat lub więcej. W praktyce jednak wiele firm oferuje dłuższe okresy wypowiedzenia, już w ramach konkretnej umowy zawartej z danym pracownikiem. Zgodnie z literą prawa, pracodawca musi pisemnie uzasadnić, dlaczego dokonuje zwolnień w firmie, przedstawić sposób wyboru osób przeznaczonych do zwolnienia, podać liczbę i opisać dotkniętych redukcją etatów pracowników oraz metodę przeprowadzania zwolnień, z uwzględnieniem uzgodnionych procedur, włącznie z okresem, w którym redukcje mają zacząć obowiązywać, a także uzasadnić sposób wypłacania ustawowych minimów. Jeśli jesteś zwolniony z powodu redukcji etatów, masz także prawo do jednorazowej odprawy. Kwota ta jest zależna od twojego wieku, długości i ciągłości pracy dla danego pracodawcy oraz maksymalnej tygodniowej płacy. Pracodawca musi również dostarczyć oświadczenie na piśmie, pokazujące, jak płatność ta została obliczona przed lub w momencie jej zapłaty. W niektórych przypadkach, pracodawca może zawrzeć w umowie klauzulę dotyczącą płatności z tytułu zwolnienia. Oznacza to, że pracodawca może zakończyć umowę o pracę bez wypowiedzenia, jednak musi wypłacić należne wynagrodzenie za wszystko, co byłoby normalnie wypłacane podczas okresu wypowiedzenia. Dotyczy to wynagrodzenia podstawowego i może obejmować inne kwestie takie, jak równowartość kwoty za składki emerytalne lub prywatne ubezpieczenie zdrowotne. Zespół Hamilton Brady (www.hamiltonbrady.co.uk)
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
15
Zdrowie
Lek na całe zło
Historia jej tajemnego składnika sięga czasów Majów i Azteków, którzy delektowali się kakaowym napojem podczas różnych obrzędów i świąt religijnych, wielbiąc jego uzdrawiające właściwości…
przez salony kosmetyczne na całym świecie zabiegi czekoladowe cieszą się wielką popularnością i uznaniem. Czekolada, której jedna tabliczka zawiera około 500 kalorii, zastosowana w zabiegu pomoże ujędrnić skórę i pomóc w walce z cellulitem. Ten nie-
zwykły smakołyk posiada właściwości nawilżające, odżywcze, regenerujące, jest dobrym przeciwutleniaczem, do tego doskonale relaksuje i koi zmysły swym zapachem. Przy suchej skórze i wzmożonym stresie, bogaty we wspomniane witaminy i mikro-
elementy zabieg czekoladowy jest prawdziwym zbawieniem. Po trzecie, od gorzkiej czekolady się nie tyje! Tak, to prawda, jeśli przyjmuje się jej rozsądne ilości. Mimo że ma ona sporo kalorii, jest łatwo przyswajalna przez organizm i niezbyt trudna do spalenia. Oczywiście, jeśli będziemy objadali się mlecznymi i nadziewanymi łakociami, z wafelkami, lodami, alkoholem, etc. nie ma takiej siły, aby nie przytyć. Pamiętajmy, że na wadze przybiera się od nadmiaru i braku odpowiedzialności za to, co się je. Gorzka czekolada natomiast poprawia wydajność pracy umysłowej, dzięki dostarczeniu organizmowi magnezu i energii potrzebnej do prawidłowego funkcjonowania neuronów. I najważniejsze - czekolada wcale nie jest szkodliwym nałogiem, lecz pomaga z takimi skutecznie walczyć. Grupa naukowców pod kierunkiem dr Roberto Corti ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zurichu w Szwajcarii dowiodła, że
gorzka czekolada zmniejsza ryzyko miażdżycy i poprawia funkcjonowanie komórek śródbłonka naczyń krwionośnych i płytek krwi u palaczy. Po dwóch godzinach od zjedzenia 40 gram gorzkiej czekolady, u 20 badanych uzależnionych od nikotyny osób, poprawił się przepływ krwi w naczyniach, przy jednoczesnym zmniejszeniu aktywności płytek krwi, które odpowiedzialne są za tworzenie skrzepów. Amatorom marihuany i innych, podobnych używek warto przypomnieć, że ziarna kakaowca zawierają takie same substancje chmiczne, jak konopie, ale w małej, homeopatycznej dawce leczniczej. Kakao zwiększa przepływ energii, lekko rozwesela, działa kojąco i przeciwdepresyjnie, likwidując ból po przykrych przeżyciach emocjonalnych. Dodatkowo zawarta w nim i przy okazji w czekoladzie, fenyloetyloamina, wywołuje stany euforyczne i uczucie wzniosłości, podobnie jak amfetamina,
ale bez destrukcyjnych skutków ubocznych związanych z zażywaniem narkotyków. Mikstury na bazie kakao to także wspaniały afrodyzjak, pomagający zachować erotyczną sprawność do późnej starości. I pomyśleć… mała tabliczka gorzkiej czekolady, a tyle zdrowych możliwości do wyboru. (mn, db)
fot. Wikipedia
D
ziś, za sprawą rozwoju przemysłu cukierniczego, ewoluowała po wieloma względami i jej dobroczynne działanie odeszło na dalszy plan. A szkoda, bowiem czekolada w swojej gorzkiej, pierwotnej postaci to samo zdrowie, zaklęte w małej tabliczce. Zacznijmy od utartych mitów, które naukowcy już dawno zdążyli obalić. Po pierwsze, czekolada nie psuje zębów. Oczywiście mówiąc o niej mamy na myśli jej „czystą” formę. Mało tego, liczne badania dowiodły, że główny produkt z którego powstaje - miazga z nasion kakaowca, zawiera substancje bakteriobójcze. To także najlepsze na świecie źródło magnezu, chromu oraz dobrze przyswajalnego przez organizm wapnia. Ziarna kakaowca są również największym naturalnym źródłem żelaza, a także manganu, cynku, miedzi i witaminy C. Zawierają najwyższą dawkę antyoksydantów, które chronią organizm ludzki przed uszkodzeniem DNA, wirusami, rakiem, czy chorobami skóry. Właśnie, drugi mit do obalenia to ten mówiący, że czekolada psuje cerę. Jak do tej pory nie wykazano żadnego związku pomiędzy jej spożywaniem, a występowaniem oraz pogłębianiem się trądziku. Przecież nie od dziś, oferowane
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
16
strefa kobiet
Obroń się sama! Krótki kurs samoobrony, przygotowany przez zawodników Polskiego Klubu Sportów Walki z Bristolu - Dariusza Telusa (2 dan w kickboxingu) oraz Roberta Antosiaka (5 dan w jujitsu). Może zdarzyć się tak, że ktoś zaatakuje nas łapiąc za kurtkę, czy bluzę od tyłu. Wówczas należy jak najszybciej, energicznie obrócić nasze ciało w prawą stronę, uderzając prawą ręką w okolice żeber. Następnie tą samą ręką chwytamy za nadgarstek przeciwnika, a lewą naciskamy na łokieć i sprowadzamy agresora do parteru. Założenie dźwigni łokciowej spowoduje skuteczne unieruchomienie ręki napastnika. Słówko o trenerze Dariusz Telus swoją przygodę ze sportami walki rozpoczął w wieku 14 lat od nauki judo. W latach 19962004, po przeprowadzce z rodzimego Sławna do Szczecinka trafił pod skrzydła trenera Wojtka Hurki (2 dan-kyokushin karate) i zdobył 4 kyu uprawniające do walk w mistrzostwach Polski. Z tego okresu pochodzą zdobyte przez niego 2 medale i 3 puchary. Przez 2 lata trenował także kickboxing pod okiem wspaniałego zawodnika Tomasza Dziomby. Do Anglii przeprowadził się w roku 2004. Trzy lata później trafił do Bristolu, gdzie zdobył brązowy pas w karate tradycyjnym. W roku 2009 jako pierwszy Polak w MMA (Mixed Martial Arts -Mieszane sztuki walki) wystąpił podczas zawodów w klatce. Na swoim koncie ma także turnieje w Weston Super-Mare. Na jednym z nich, w listopadzie 2010 roku podczas mistrzostw Anglii i Walii południowej zdobył brązowy medal. Od stycznia 2010 prowadzi Polski Klub Sportów Walki w Bristolu.
REKLAMA
wykonuje kosmetyczka - wiza ystka
Chanel, YSL, Lancaster, Coty, Bourjois, TV-RTL-7. Obecnie zrzeszona w British Association
of Beauty Therapy & Cosmetology - BABTAC /Brytyjskie Stowarzyszenie Kosmetyczek i T
Dyplom uzyskany w 2000 roku w Niemczech. Doświadczenie na terenie Polski i Europy Zachodniej oraz w Kanadzie.
tel: 07534538789 tel: 07534538789
email: dorrisby@hotmail.com email: dorrisby@hotmail.com www.imagebydorota.co.uk www.imagebydorota.co.uk
Cel - gładka skóra Początkowo pojedyncze grudki tłuszczu gromadzą się na zewnętrznej części ud. Potem pojawiają się również na ramionach, brzuchu oraz pośladkach. Z czasem jest ich coraz więcej…
N
iestety, jeśli odpowiednio wcześnie nie zapanujemy nad cellulitem, będzie się on skutecznie rozrastał. Największą zmorą „pomarańczowej skórki” jest to, że dotyczy ona wszystkich kobiet. Włókna tkanki łącznej u pań, nie mają postaci zwartej siateczki jak u mężczyzn, są one dość luźno utkane i rozciągliwe. To właśnie dlatego, komórki tłuszczowe łatwo znajdują w owych przestrzeniach dogodne miejsce do rozrastania i pęcznienia, tworząc grudki. Kobiety ze skłonnością do cellulitu mają też zwykle kłopoty z mikrokrążeniem podskórnym. Stąd w „oczkach” siateczki gromadzi się również limfa oraz toksyny. Cellulit rozwija się zwykle w okresach wzmożonej gry hormonalnej w organizmie kobiety, np. podczas dojrzewania, ciąży, menopauzy, a także w czasie stosowania pigułek antykoncepcyjnych oraz hormonalnej terapii zastępczej. Zatem, im szybciej zaczniesz wdrażać program antycellulitowy, tym większe masz szanse, by zatrzymać jego rozwój i poprawić wygląd skóry. Po pierwsze, dieta Zmień natychmiast sposób odżywiania się. Twoja antycellulitowa dieta powinna opierać się na produktach niskokalorycznych, lekkostrawnych, bogatych w błonnik, bo takie pobudzają przemianę materii i spalanie tłuszczu. Unikaj czerwonego mięsa, słodyczy, dużej ilości soli i tłustych dań oraz alkoholu (nawet wina). Zaczynaj dzień od wypicia szklanki soku ze świeżych owoców (ewentualnie może być gotowy nektar). Pij około dwóch litrów płynów dziennie, najlepiej niegazowanej wody mineralnej, która świetnie wypłukuje toksyny. Godne polecenia są także napary z ziół (kopru, skrzypu, wiązówki błotnej, krwawnika albo brzozy) oraz zielona lub czerwona herbata. Białe pieczywo i bułeczki zastąp pełnoziarnistym ciemnym chlebem. Zamiast mięsa jedz ryby, co najmniej 2-3 razy w tygodniu. Zrezygnuj z kawy. Po drugie, gimnastyka W walce z cellulitem, potrzebujesz lekkiego ruchu połączonego z umiarkowanym wysiłkiem. Codziennie, przynajmniej pół godziny spaceruj marszowym krokiem, jeździj na rowerze, pływaj. Taki rodzaj aktywności wyraźnie przyspiesza krążenie limfy w komórkach, pomagając oczyścić je
z nagromadzonych toksyn. Ćwicz w domu. Na początek pięć razy w tygodniu po 15 minut. Czas poświęcony na gimnastykę powinnaś systematycznie wydłużać. Tak naprawdę dopiero po 40 minutach gimnastyki zaczynamy spalać nagromadzone rezerwy tłuszczu. Po trzecie, pielęgnacja W skład produktów przeznaczonych do walki z cellulitem wchodzą zwykle określone aminokwasy i kofeina (przyspieszają usuwanie tłuszczu z komórek), algi (poprawiają ukrwienie skóry i zapobiegają zatrzymywaniu wody
W walce z cellulitem, potrzebujesz lekkiego ruchu połączonego z umiarkowanym wysiłkiem. Codziennie, przynajmniej pół godziny spaceruj marszowym krokiem, jeździj na rowerze, pływaj.
w tkankach) oraz wyciągi roślinne (wzmacniają naczynia krwionośne, poprawiając mikrokrążenie w skórze). Niektóre preparaty zawierają kwasy owocowe lub enzymy złuszczające zrogowaciały naskórek, dzięki czemu skóra lepiej wchłania aktywne składniki. Przed nałożeniem kosmetyku warto zrobić peeling lub masaż szorstką rękawicą. Można też wymasować ciało specjalnymi przyrządami, np. masażerami wykonanymi z sizalu. Masaż powinien trwać kilkanaście minut. Preparaty antycellulitowe wcieramy energicznie najpierw w uda, potem w brzuch i pośladki. Należy stosować je co najmniej dwa razy dziennie. Cała kuracja powinna trwać kilka miesięcy. Na poprawę naszej skóry doskonale działają także za-
biegi z zakresu hydroterapii. Najbardziej skutecznym są bicze szkockie, gdyż po ich zastosowaniu pożądane efekty pojawiają się w najkrótszym czasie. Do mniej „drastycznych” metod zalicza się na przykład jaccuzi, czyli kąpiel w specjalnej wannie, w której na ściankach i w dnie rozmieszczone są dysze, tłoczące pod ciśnieniem mieszankę powietrza i wody. W warunkach domowych, wystarczy prysznic i woda pod silnym strumieniem. Codziennie rano i wieczorem zafunduj sobie taki masaż. Zacznij od ciepłej wody, by po 30 sekundach stopniowo zmieniać jej temperaturę na coraz ziemniejszą. Pamiętaj, aby masaż zawsze zaczynać od stóp, kierując się w stronę serca. Po czwarte, specjalista Kiedy ciężka i długa walka z cellulitem nie przynosi żadnych efektów, czas oddać się w ręce specjalistów, który zaproponują jeden z zabiegów antycellulitowych. Należy do nich na przykład drenaż limfatyczny. Podczas zabiegu masażysta, odpowiednio ugniatając ciało, przyspiesza krążenie limfy, doprowadzając ją do węzłów chłonnych i jednocześnie rozbija grudki komórek tłuszczowych. Zabieg trwa około godziny i jest bezbolesny. Często drenaż limfatyczny przeprowadzany jest za pomocą specjalnych rękawów nakładanych na nogi lub na ręce. W takim „ubranku” stopniowo zwiększane jest ciśnienie (steruje tym komputer), w związku z czym rękawy uciskają ciało, usprawniając przepływ limfy. Inna metoda drenażu polega na masażu specjalnymi ssawkami połączonymi z pompką ciśnieniową. Przesuwa się je po ciele, stymulując lepsze krążenie. Pierwsze efekty drenażu limfatycznego są zauważalne dopiero po serii kilku albo kilkunastu zabiegów. Drenaż wykonywany ręcznie jest zabiegiem bardzo delikatnym, natomiast rękawy już niekoniecznie. Do walki z cellulitem stosuje się także mezoterapię, polegającą na wstrzykiwaniu pod skórę substancji poprawiających cyrkulację krwi i limfy, naświetlanie promieniami podczerwonymi, stosowanie ultradźwięków, czy prądu (elektrolipoliza). (db)
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
18
Kultura
Wielki powrót Z To jeden z największych polskich zespołów folklorystycznych. Założony został 1 lipca 1953 roku przez Stanisława Hadynę, a jego siedziba mieści się w Zamku w Koszęcinie koło Lublińca.
P
fot. Archiwum zespołu
aństwowy Zespół Pieśni i Tańca Śląsk, bo o nim mowa, po blisko 17 latach nieobecności na brytyjskiej scenie wraz z końcem sierpnia powróci na Wyspy, by zaprezentować się wielokulturowej publiczności. Wszystkie trzy z zaplanowanych przedstawień odbędą się w Southampton na deskach teatru The Mayflower, a wystąpi dziewięćdziesięciu artystów (chór, balet, orkiestra) w ponad tysiącu polskich kostiumach. W pierwszym okre-
sie swojej działalności, w latach 1953 - 1957 liczył on ponad stu chórzystów i tancerzy. Większość z nich nie była profesjonalistami i nie miała wcześniej związków z szerszą edukacją muzyczną. W założeniach „Śląsk” miał liczyć prawie 300 osób - 140 w chórze, 60 w balecie i 80 w orkiestrze. Zespół początkowo prezentował folklor śląski, w szczególności tańce i pieśni odnoszące się do Górnego Śląska, ziemi cieszyńskiej i Beskidów. Później wykonywał także
inne programy, w tym związane z folklorem małopolskim czy kujawskim. Obecnie w repertuarze zespołu znajdują się również utwory i tańce wszystkich polskich regionów, a nawet opery, oratoria i muzyka sakralna. Ze „Śląskiem” współpracowały też takie osoby, jak Wojciech Kilar, Ireneusz Łojewski, Czesław Płaszczek czy Ryszard Pierzchała. kiedy: 29 - 31 sierpnia info: slask2011uk@gmail.com
Ambasador polskiej kultury
espół Pieśni i Tańca „Śląsk” imienia Stanisława Hadyny to jedna z najlepiej rozpoznawanych polskich marek artystycznych, w końcu pracuje on na nią już od 58 lat. Nie ma drugiego takiego zespołu w Polsce, który z równą żywiołowością i widowiskowością, co „Śląsk”, jest w stanie zaprezentować folklor polskich górali. Tak, jak filmy Kazimierza Kutza ukształtowały obraz Śląska, tak pieśni, które stały się znakiem rozpoznawczym zespołu, nieodłącznie kojarzą się każdemu Polakowi z tym regionem kraju. Jednak nie każdy wie, że w czasach PRL-u repertuar zespołu stale był pod lupą cenzury. „Śląsk” nie mógł zaśpiewać piosenki, w której „kury, gęsi i zielone kaczki nie chciały znosić jajek”. Jak wspominał Zdzisław Pyzik, autor słów wielu piosenek dla „Śląska”, trzeba było też zmienić słowa „Karlika”. Nie do przełknięcia była kwestia: „Karliku, Karliku, dobra kasza na mleku, ale lepsza bywała, kiedy w maśle pływała”. Uznano ją za pochwałę sanacji. I dlatego „Śląsk” zaczął śpiewać: „Karliku, Karliku, co tam niesiesz w koszyku”. I tak jest po dziś dzień. Muzyka w wykonaniu zespołu rozbrzmiewa często na polskich estradach. Rocznie „Śląsk” daje ponad 120 koncertów. Słuchaczem zespołu był także Jan Paweł II, z którym artystów łączyła szczególna więź. W sierpniu 1991 roku, podczas Światowego Spotkania Młodzieży na Jasnej Górze zespół razem ze swym
fot. Archiwum zespołu
dyrektorem Stanisławem Hadyną poprosił papieża-Polaka o przyjęcie ojcowskiego patronatu honorowego nad „Śląskiem”. Zespół wielokrotnie dedykował mu swe koncerty. O tym, że zespół jest ambasadorem kultury polskiej, świadczą między innymi dyplom Ministra Spraw Zagranicznych za „wybitne zasługi dla promocji Polski w świecie” oraz tytuł „Wybitny polski eksporter” otrzymany z rąk premiera kraju. „Śląsk” występował bowiem na wszystkich kontynentach świata. Na koncercie w Londynie w 1961 roku generał Anders publicznie powiedział: „Oto skrawek wolnej Polski ze zniewolonej Ojczyzny”.
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
19
kultura
Filmowe szaleństwo
Już 2 sierpnia, pierwszy mobilny festiwal polskiego filmu na Wyspach Brytyjskich, czyli „Play Poland Film Festival” przeniesie się z Irlandii do Szkocji i pozostanie w niej aż do 25 września.
fot. Kadry z filmów „Czarny”, „Lincz”, „Różyczka”, www.playpoland.org.pl.
P
odczas szkockiego przystanku imprezy w Glasgow oraz Edynburgu, polscy i brytyjscy kinomani będą mieli niepowtarzalną okazję, do zapoznania się z licznie nagradzanymi rodzimymi produkcjami, zarówno pełno, jak i krótkometrażowymi z ostatnich lat. Nie zabraknie także wystawy najlepszych polskich plakatów filmowych. „Play Poland Film Festival to pierwsze w historii, tak pokaźne przedsięwzięcie promujące polskie kino na Wyspach. Przed przystąpieniem do jego realizacji przeprowadziliśmy badanie mierzące zainteresowanie polskim kinem oraz projektem festiwalowym z nim związanym. Okazało się, że ponad 95 procent ankietowanych uważa, że ciągle zbyt mało polskich filmów można obejrzeć w Wielkiej Brytanii. Wierzymy, że festiwal Play Poland w dużym stopniu
przyczyni się do zmiany tej sytuacji na lepsze i otworzy drogę polskim twórcom filmowym do częstszej obecności na Wyspach” - komentuje szef festiwalu, a zarazem dyrektor w Polish Art Europe, organizacji non-profit promującej polską kulturę i sztukę na Wyspach, Mateusz Jarża. Wydarzenia festiwalowe w Szkocji zainauguruje projekcja filmu Jana Kidawy-Błońskiego „Różyczka” (2 sierpnia w Glasgow i 11 sierpnia w Edynburgu), opowiadającego historię skandalizującego romansu znanego pisarza (Andrzej Seweryn) z dużo młodszą „kobietą znikąd” (Magdalena Boczarska), który zakończony małżeństwem staje się tłem zaplanowanej przeciw pisarzowi akcji tajnych służb. „Różyczka” zdobyła szereg nagród, wśród których warto wymienić Złote Lwy na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz Złotą Żabę na festiwalu
Camerimage. W programie imprezy znajdą się między innymi także obrazy: „Generał Nil” Ryszarda Bugajskiego (16 sierpnia w Glasgow i 25 sierpnia w Edynburgu), „Lincz” Krzysztofa Łukaszewicza (9 sierpnia w Glasgow i 18 sierpnia w Edynburgu), „Mistyfikacja” Jacka Koprowicza (23 sierpnia w Glasgow i 1 września w Edynburgu), czy „Czarny” Dominika Matwiejczyka (30 sierpnia w Glasgow i 8 września w Edynburgu). Po blisko dwumiesięcznym pobycie w Szkocji, „Play Poland Film Festival” wyruszy w dalszą podróż przez Wyspy. W sierpniu i wrześniu odwiedzi Birmingham, we wrześniu Belfast, w październiku oraz listopadzie Oxford, a od września do grudnia Liverpool, by tam się ostatecznie zakończyć. Więcej informacji na temat programu imprezy, miejsc emisji filmów i dostępności biletów, na stronie festiwalu: www.playpoland.org.pl.
Nie przegap
„Psy II. Ostatnia krew” sobota 30.07. godz. 00:35, TVP 2 Zwolniony z więzienia Franz Maurer spotyka Radosława Wolfa, handlarza bronią, który wrócił do Polski z wojny w byłej Jugosławii. Ten kontaktuje go z amerykańskim dyplomatą Williamem - szefem gangu przemytników broni. William proponuje Franzowi pracę, zlecając mu odebranie długu od rosyjskiej mafii. Wolf, Mauer i Nowy ryzykując życie odzyskują pieniądze, za które William kupuje broń
„Vinci”
niedziela 31.07. godz. 19:00, TVN Po nieudanym skoku Cuma odpoczywa w więzieniu. Nagle wychodzi na przepustkę, choć o to nie prosił. Ma dwa miesiące na podratowanie zdrowia i dość, by dokonać skoku stulecia. Potrzebny jest plan, wspólnik i kasa. Na ten ostatni raz. Kiedyś na Juliana wołali Szerszeń: nie było lepszego kumpla w złodziejskim fachu. Teraz chłopak ustatkował się, znalazł uczciwą pracę. Jednak od przeszłości uciec nie można, zwłaszcza jeśli chodzi
Uratowany przed zagładą Mimo że z Dunure Castle pozostały teraz tylko ruiny, kiedyś stanowił wspaniałą twierdzę równie wspaniałego i potężnego rodu hrabiąt Cassilis. Obecnie, rodzina Kennedy znacznie bardziej kojarzona jest ze znajdującym się nieopodal zamkiem Culzean, ale od początku swojego istnienia przez setki następnych stuleci to jednak Dunure Castle miał większe znaczenie. i założył St Salvator’s College. Zważywszy, że sprawy rodzinne i finansowe układały się pomyślnie, nic zatem dziwnego, że inwestowano w rozbudowę zamku Dunure. Powiększono dolną część twierdzy, zbudowano także mur otaczający zamek. Nowe budynki zawierały kuchnie, kaplice, sale gościnną i więzienie, a także pokoje, w których zakwaterowana była rodzina Kennedy. Dunure Castle wiele razy zaznaczył się mocno na karcie historii Szkocji. W
roku 1429 odbyło się na jego terenie spotkanie (prawdopodobnie dlatego, że okazał się on być neutralnym) pomiędzy Jamesem Campbellem, reprezentującym króla Szkocji Jakuba i Johnem MacDonaldem reprezentującym Lorda Wysp. Pokojowe w założeniach zgromadzenie, zakończyło się ostatecznie zabójstwem MacDonalda. Przez trzy dni, począwszy od 4 sierpnia 1563 roku, w zamku gościła również królowa Maria, zaproszona przez Gilberta Kennedy’ego, czwa-
rtego hrabiego Cassilis. Warto nadmienić, że władczyni ta, podczas swojego krótkiego panowania, dbała bardzo o rozwój wielu fortec. Na jej liście znalazł się także Dunure Castle, w którym nocowała. Gilbert Kennedy nie zawsze był jednak tak gościnny w stosunku do obcych. Gdy do Szkocji w 1560 roku przyszła reformacja, wielu świeckich właścicieli ziemskich miało ochotę na tereny do tej pory należące do kościoła. Hrabia w tym
o dług wobec najlepszego przyjaciela. To sprawa honoru, pójdzie więc na robotę, ale ostatni raz…
względzie nie był wyjątkiem. Kennedy przejął kontrolę nad ziemiami należącymi do opactwa Galloway. Walka o ten grunt, doprowadziła w efekcie, do zrujnowania znacznej części zamku. W połowie XVIII wieku, Dunure Castle był już ruiną i przez następne sto lat wykorzystywany był jako kamieniołom dla każdego projektu budowlanego w tym obszarze. W połowie XIX stulecia doceniono jednak romantyczny potencjał twierdzy, jako atrakcji turystycznej, a to spowodowało wstrzymanie systematycznego jej niszczenia. Po wielu latach opuszczone dotąd ruiny zamku zostały skonsolidowane i są już częściowo dostępne dla zwiedzających. (www.polemi.co.uk) gdzie: Dunure Castle, South Ayrshire KA19 8JR info: www.undiscoveredscotland.co.uk
fot. Wikipedia
K
orzenie zamku sięgają pierwszych lat XIII wieku, kiedy to kamienną konstrukcję wzniesiono na skale znajdującej się nad zatoką Firth. Klanowi Kennedy powodziło się we wspomnianym okresie bardzo dobrze. Jeden z członków rodziny poślubił córkę Roberta III, a inny został biskupem St Andrews
z nadzieją przemycenia jej do Sarajewa. Franz powiadamia policję o planach przemytu…
Zadzwońcie do nas pod numer 0784 606 2331 lub napiszcie na adres thepolishobserver@myownmedia.co.uk, aby poinformować o organizowanych przez was imprezach i wydarzeniach
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
20
kultura
Polska na afiszu
T
eatr Wiczy założony został w roku 1991 w Brodnicy. Od ponad 10 lat, jego siedzibą jest Toruń. Tej alternatywnej grupie o punkowym rodowodzie przewodzi reżyser i dramaturg, Romuald Wicza-Pokojski, absolwent Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Podczas wystepów w brytyjskiej stolicy, Teatr Wiczy zaprezentuje
dwa spektakle - sztukę „Po prostu” oraz „Ja, Dyktator”. Pierwsza z nich to „nieustająca i niezmienna manifestacja antywojenna”, której premiera odbyła się, nomen omen, tydzień przed inwazją wojsk na Irak w 2003 roku. Druga to opowieść o artyście, Charlie Chaplinie, który przygotowuje się do ostatniej sceny z filmu „Dyktator”. Porusza problematykę artysty wobec władzy i człowieka uwikłanego w słabości, a mającego dokonać jednego z najważniejszych wyborów w swojej karierze. Autorem obu sztuk jest Romuald Wicza-Pokojski, a zagra w nich między innymi Krystian Wieczyński, aktor, happener, tap dancer, animator kultury, pedagog teatru i cyrku w jednym. Wieczyński jest także współzałożycielem Teatru Wiczy, a w latach 2006-2010 współpracował z Teatrem Biuro Podróży. Ma na swoim koncie wiele nagród zdobytych na festiwalach teatralnych i filmowych. Z Teatrem Wiczy zrealizował także spektakle „Siechce”, „Sezon w piekle”, „Czyściciel dywanów” i „Emigranci”. Fani Teatru Biuro Podróży z pewnością skojarzą go
z przedstawieniami „Carmen Funebre” i „Makbet”. Wieczyński wziął również udział w realizacji i premierowej obsadzie spektaklu „HofD”. „Po prostu” kiedy: 29 i 30 lipca gdzie: Dalston Eastern Curve Garden 13 Dalston Ln, Hackney, London E8 3 „Ja, Dyktator” kiedy: 31 lipca gdzie: Arcola Theatre, 24 Ashwin Street, Dalston, London E8 3DL info: www.culture.pl
„Atrofia” Lauren DeStefano
W
yobraź sobie, że znasz dokładnie datę swojej śmierci… Dzieci poczęte naturalnie są niedoskonałe. Dlatego - żeby stworzyć idealnych ludzi - ruszyła produkcja embrionów bez najmniejszych wad genetycznych. Niestety tylko pierwsze pokolenie to okazy
„All of You” Colbie Caillat
zdrowia, a potomkowie perfekcyjnych ludzi umierają w wieku dwudziestu paru lat. W tym ponurym świecie dziewczęta zmuszane są do poligamicznych małżeństw, by zapewnić przetrwanie gatunku. Rhine, Jenna i Cecily trafiają do ekskluzywnej rezydencji w gaju pomarańczowym, gdzie wszystkie poślubia młody syn właściciela. Serce Rhine bije jednak dla Gabriela, młodego Służącego, który zaryzykuje wszystko, by pomóc jej odzyskać wolność. Dziwaczny świat luksusu i piękna, skrywający mroczne sekrety, rozciąga swoje macki, wabi dziewczęta iluzją. Lecz widmo śmierci wciąż krąży wokół nich, niepogodzonych z losem. Liczą na cud, a każdemu z czymś innym kojarzy się prawdziwe życie… „Atrofia” to pierwsza część trylogii „Chemiczne światy”.
„Zookeeper” (kino) Premiera: 29 lipca. Pewien dozorca z ZOO, Griffin Keyes niestety nie ma szczęścia do dziewczyn, jest samotny. Jednak zwierzęta, którymi się opiekuje i które go uwielbiają, postanawiają zdradzić mu sekrety natury i nauczyć, jak można znaleźć wybrankę życia. Uzbrojony w tajemną wiedzę, Griffin wyrusza na łowy…
„No Strings Attached” (DVD)
Książka
Warto posłuchać
fot. Kadr ze sztuki „Krakersy”, www.wicza.com
Realizuje widowiska zarówno sceniczne, jak i plenerowe, a swoje narzędzia czerpie z happeningów, improwizacji, art performensu czy avant wodewilu. Tym razem wystąpi na londyńskich deskach w ramach kulturalnego Przewodnictwa Polski w UE.
Filmy
TOP 10 Radia ORŁA.fm Lista Przebojów wydanie 187 (23.07.2011) 1. Adele - Rolling In The Deep 2. Blue - I Can 3. Katy Perry - Last Friday Night 4. David Guetta, Nicki Minaj, Flo Rida - Where Them Girls At 5. Take That - Love Love 6. Lil Wayne - How To Love 7. Chris Brown feat. Benny Benassi - Beautiful People 8. Bruno Mars - The Lazy Song 9. Beyonce - Best Thing I Never Had 10. Aloe Blacc - I Need A Dollar
Trzeci album w dorobku młodej Amerykanki znanej z takich hitów, jak „Bubbly” czy zaśpiewanego z Jasonem Mrazem „Lucky”. To zdecydowanie najbardziej osobista płyta w dorobku artystki, na której kształt ogromny wpływ wywarł szczęśliwy związek z dotychczasowym kolegą z zespołu - Justinem Youngiem. Ciepło, romantyzm… w sam raz na letnie wieczory.
Przebojowa komedia, ukazująca nowoczesne spojrzenie na sytuacje, w których przyjaciele, stają się kimś więcej… bez zobowiązań. Emma jest bardzo zajętą panią doktor, która wpada na pomysł idealnego układu ze swoim przyjacielem Adamem. Proponuje mu związek ograniczony tylko jedną zasadą - żadnych zobowiązań. Jednak, kiedy na horyzoncie pojawiają się uczucia, wszyscy zadają sobie jedno pytanie: czy ich przyjaźń przetrwa tę próbę?
„Captain America: The First Avenger 3D” (kino) Premiera: 29 lipca. Kapitan Ameryka to pierwsza postać stworzona przez Marvel Comics. Steve Rogers przed wojną był studentem sztuki, który w 1940 roku postanowił zaciągnąć się do wojska. Nie został przyjęty z powodu słabego zdrowia, ale dostał propozycję uczestniczenia w tajnym eksperymencie. Został poddany terapii, która zwiększyła jego inteligencję i siłę. Przemienił się w super-
K
Z wizytą u królowej
ażdy zasługuje na chwilę wytchnienia od codziennych obowiązków. Tyczy się to również i koronowanych głów. Wakacje królowej Elżbiety II są doskonałą okazją do odwiedzenia jej włości. Oficjalna rezydencja brytyjskich monarchów i jednocześnie największy na świecie pałac królewski wciąż pełniący swą pierwotną funkcję - pałac Buckingham - dostępny będzie dla zwiedzających, aż do 3 października. Powstał w 1703 roku jako rezydencja miejska Księcia Buckingham. W roku 1761, król Wielkiej Brytanii Jerzy III wszedł w posiadanie pałacu, który przekształcono w jego
„Hanna” (O.S.T.) The Chemical Brothers
-bohatera i został wysłany do walki z nazistami…
rezydencję prywatną. W ciągu kolejnych 75 lat pałac wielokrotnie rozbudowywano, a w roku 1837 ogłoszono go oficjalną siedzibą brytyjskich monarchów. Współcześnie Pałac Buckingham, prócz roli londyńskiej siedziby królowej Elżbiety II i rodziny królewskiej, jest również miejscem uroczystości państwowych oraz oficjalnych spotkań głów państw. kiedy: do 3 października gdzie: Buckingham Palace Buckingham Palace Rd London SW1A 1AA info: www.royalcollection.org.uk
Brytyjscy pionierzy spod znaku elektroniki tym razem prezentują ścieżkę dźwiękową do filmowego hitu „Hanna”. Ed Simons i Tom Rowlands stworzyli bardzo sugestywną oprawę muzyczną do obrazu, której z przyjemnością słucha się także poza salą kinową. Wśród 20 kompozycji znajdziemy kilka absolutnych perełek, jak „Car Chase” czy „Container Park”.
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
21
sport
Żużlowcy z tarczą
080711_150.8x172.5_TTX_OBSERVER_03700410037_pl.ai 1 08/07/2011 11:53:12
REKLAMA
Reprezentacja Polski w żużlu, po raz trzeci z rzędu zdobyła tytuł drużynowych mistrzów świata. Po nieudanym początku, „biało-czerwoni” we wspaniałym stylu odrobili stratę do sklasyfikowanych na drugim miejscu zawodów, Australijczyków. O naszym zwycięstwie zdecydowała dobra postawa Tomasza Golloba, który wywalczył 17 punktów, Jarosława Hampela, który uzyskał ich o sześć mniej oraz ośmiopunktowa zdobycz Piotra Protasiewicza. Jednak początki dobrego, były - odwrotnie niż w znanym porzekadle - dla naszej reprezentacji złe. Nasi po pięciu seriach startów uzbierali zaledwie 6 punktów i ustępowali liderującej Australii 4 punktami. Później było jeszcze gorzej. Doszło nawet do tego, że Hampel spadł z pierwszej pozycji na ostatnią. Dopiero dziewiąty bieg okazał się przełomowy. Najpierw kryzys zażegnał Gollob zdobywając w nim trzy punkty, a w kolejnym biegu sześć oczek. Później było już tylko lepiej, bo kolejne biegi wygrali nasi: Hampel, Gollob i Protasiewicz. Po piętnastu wyścigach Drużynowy Puchar Świata rozpoczął się od początku. Polacy i Australijczycy mieli na swoim koncie po 26 punktów. Ci drudzy walaczyli ostro i nawet wygrali pierwsze dwa biegi, ale już sześć pozostałych należało do Polaków i to one dały im upragniony tytuł. (mm) C
fot. Wikipedia
M
Y
CM
T
emu zaprzeczyć się nie da - jesteśmy żużlową potęgą, czego potwierdzeniem jest właśnie ostatnie dokonanie polskich zawodników. Ekipa naszego kraju po fenomenalnym turnieju zdobyła trzecie z rzędu trofeum Ove Fundina, przyznawane najlepszej reprezentacji żużlowej na świecie. Podopieczni trenera Marka Cieślaka na turnieju finałowym rozgrywanym na stadionie imienia Edwarda Jancarza w Gorzowie Wielkopolskim zgromadzili 51 punktów. Druga, Australia uzbierała ich na swoim koncie 45. Na najniższym stopniu podium znaleźli się Szwedzi, gromadząc tylko 30 punktów i wyprzedzili o jedno oczko Danię.
MY
CY
CMY
K
Dopłynęła do zwycięstwa W
isła Kraków nie miała żadnych problemów z pokonaniem wyraźnie słabszej drużyny z Łotwy. Zgodnie z przewidywaniami i zapowiedziami szkoleniowca Mariana Paharsa, goście nastawili się na kontry. W pierwszej połowie praktycznie nie atakowali. Ich ofensywna gra ograniczała się tylko do wykonywania stałych fragmentów, w dodatku z marnym skutkiem. Natomiast „Wiślacy” atakowali niemal bez przerwy, choć prawdę mówiąc niewiele z tego wynikało, przynajmniej w pierwszej połowie. Podobać mógł się Maor Melikson, o którym można już chyba powiedzieć, że będzie z niego niezły lider zespołu. Izraelczyk praktycznie przez całe spotkanie był pod grą. Podawał, rozgrywał, pró-
bował strzelać. Gracze Skonto mieli ogromne problemy z odebraniem mu piłki, kiedy się rozpędzał, starając się od razu rozegrać szybką akcję z klepki. Imponował na tle kolegów i rywali także przygotowaniem fizycznym. Ale Wisła ma również swojego innego lidera, którym bez wątpienia jest Patryk Małecki. Niestety często bywa on chimeryczny i sfrustrowany, ale kiedy tylko wychodzi z „dołka”, to - jak na niezwykle utalentowanego zawodnika przystało - gra jak z nut. Nie raz, nie dwa jego indywidualne akcje przesądzały o losach wielu spotkań. Tym razem do sukcesu tego zawodnika, przyczynił się trener Maaskant, który zirytowany rozregulowanym celownikiem Małeckiego w pierwszej połowie spotkania, podczas przerwy w meczu
udzielił reprymendy zarówno jemu, jak i całej drużynie. Ekipa mocno wzięła to sobie do serca i obraz gry w drugiej połowie uległ całkowitej zmianie. Małecki chyba najbardziej się przejął, bo już na początku drugiej części spotkania strzelił bramkę. Przejął piłkę na lewym skrzydle i wbiegł pomiędzy dwóch zawodników, spróbował strzału w kierunku dalszego słupka, piłka odbiła się od nogi obrońcy, zmyliła bramkarza i wpadła do siatki. Ten kolejny w jego karierze gol dał drużynie drugi oddech. Wprowadził spokój, a piłkarzy Skonto zmusił do odważniejszej gry. Dzięki temu gospodarze mieli okazje do zdobycia kolejnych bramek - wpadła jeszcze jedna. Pozyskany w letnim oknie transferowym, jako wolny gracz Partizana
Belgrad, Ivica Iliev, obok dwóch wspomnianych kolegów, był trzecim najbardziej widocznym piłkarzem Wisły Kraków. Jego ustalający wynik spotkania gol, powiedział wiele o umiejętnościach „króla strzelców” serbskiej ekstraklasy minionego sezonu. Iliev miał ostry kąt, ale podniósł głowę, popatrzył i spokojnie, technicznym, dokładnym strzałem zmieścił piłkę przy dalszym słupku. Wydaje się, że dyrektor sportowy Stan Valckx znalazł kolejnego wartościowego gracza, który w przyszłości odwdzięczy się jeszcze większą liczbą goli. Trafienie z wtorku sugeruje, że Ivica Iliev posiada łatwość wykańczania akcji. Małecki, Melikson, Iliev zrobili swoje, tak samo jak cała Wisła. Przepłynęła drugą (dla siebie pierwszą) rundę eliminacji, ale
fot. Wikipedia
„Wiślacy” pewnie wygrali 2:0 rewanżowe spotkanie ze Skonto Rygą w drugiej rundzie eliminacji Ligi Mistrzów. Ich trener, Robert Maaskant zapowiadał przed meczem, że jego drużyna spróbuje zagrać ofensywnie, by efektownie zwyciężyć. Efektownie może nie było, ale wygrana się liczy. Teraz czas na Liteks Łowecz. to dopiero początek i nie należy popadać w euforię. Aby zagrać w fazie grupowej trzeba przejść jeszcze dwie rundy. W kolejnej rywalem „Białej Gwiazdy” będzie Liteks Łowecz, który wygrał w rewanżu z czarnogórskim Mogrenem Budva 3:0. W przedsezonowym sparingu „Wiślacy” pokonali Liteks 2:1, więc miejmy nadzieję, że przynajmniej powtórzą ten wynik. (jj) Wisła Kraków - Skonto Ryga 2:0 (0:0) Bramka: 1:0 Patryk Małecki (51), 2:0 Ivica Iliev (64). Żółte kartki: Wisła - Ivica Iliev, Radosław Sobolewski; Skonto - Vitalijs Maksimenko, Ruslans Mingazovs. Czerwona kartka za drugą żółtą: Skonto - Ruslans Mingazovs (90). Sędzia: Milorad Mazic (Serbia).
THE POLISH OBSERVER | My Own Media Ltd. | The Old Fire Station | 140 Tabernacle Street | London (UK), EC2A 4SD | Tel. 020 7300 7321 | EDITOR-IN-CHIEF: Janusz Młynarski, j.mlynarski@thepolishobserver.co.uk | CONTENTS: Anna Sobusiak, anna@thepolishobserver.co.uk; | DTP: Sylwia Boczek | ADVERTISING: Patrycja Strąk – Sales Manager; Larisa Arama - Sales Executive; Tel. 020 7300 7320 Mobile: 078 4606 2331 Fax: 020 7253 2306 Email: sales@myownmedia.co.uk | Advertiser and advertising agency assume liability for all content (including text representation, illustrations, and photographs) of advertisements printed or posted, and also assume responsibility for any claims arising there from made against the publisher | DISTRIBUTION: distribution@myownmedia.co.uk | PRINTING PRESS: NEWSFAX LTD Unit 7, Beam Reach Business Park, Consul Avenue, Rainham, RM13 GJ (London) Redakcja zastrzega sobie prawo skracania, redagowania i publikowania na naszych łamach nadesłanych materiałów. Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych | Closing date: 24.07.2011.
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
22
rozrywka
Quizzes Food vocabulary 1) In British English we buy food to ‚take away’, but in the US they buy it ________. A - to go B - to carry C - to lift D - to eat out 2) Which of the following is not correct? A - fast food B - junk food C - food to go D - rubbish food 3) Which of the following is sweet (not savory)? A - pizza B - a taco C - a doughnut D - sushi 4) I know they’re not very healthy, but I love sausages - especially in a ___________. A - hot cat B - hot mouse C - hot dog D - hot horse 5) Another word for chips is __________ fries. A - German B - Italian C - English D - French 6) Which of the following is the odd-one-out? A - ketchup B - mustard C - soy sauce D - chopsticks
Sudoku
Ważne adresy Ambasada RP w Wielkiej Brytanii
7) The driving test was easy. It was __________! A - a crunchy biscuit B - a piece of cake C - a slice of gateux D - a piece of toast 8) He didn’t seem nervous about meeting the Queen, in fact he was __________. A - as warm as a cauliflower B - as cold as a carrot C - as cool as a cucumber D - as hot as a tomato 9) She was sorry she had not believed his story of why he had been late. When she found out he had been telling the truth, she decided to apologise and __________. A - drink some beer B - eat vegetable soup C - drink a cup of tea D - eat humble pie 10) His new friends are a bad influence on him. They______________ to do stupid things which get him into trouble. A - egg him on B - bacon him in C - butter him up D - porridge him on 11) I think you’ll really like the film, it’s just your __________ A - mug of coffee B - glass of milk C - cup of tea D - mug of hot chocolate
47 Portland Place Londyn WIB IJH Tel.: 087 0774 2700 Fax: 0207 2913 576 polishembassy.org.uk
Konsulat Generalny w Londynie 73 New Cavendish Street Londyn WIW 6LS Tel.: 087 0774 2800, 020 7291 3900 Fax: 020 7323 2320 polishconsulate.co.uk
Konsulat Generalny w Edynburgu 2 Kinnear Road EH3 5PE Edinburgh SCOTLAND Tel.: 013 1552 0301 Fax: 013 1552 1086 polishconsulate.org
Konsulat Generalny w Manchesterze
14th floor, Rodwell Tower 111 Piccadilly M1 2HY, Manchester Tel.: 016 1245 4130 Faks: 016 1236 8709 manchesterkg.polemb.net
Wydział Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Londynie 15 Devonshire Street Londyn WIG 7AP Tel.: 020 7580 5481 Fax: 020 7323 0195 polishemb-trade.co.uk
Answers: 1 - A, 2 - D, 3 - C, 4 - C, 5 - D, 6 - D, 7 - B, 8 - C, 9 - D, 10 - A, 11 - C. www.bbc.co.uk
Instytut Kultury Polskiej
Kuchnie świata - Węgry
Borsos tokány SKŁADNIKI * 1 kg wołowiny bez kości (kark, łopatka lub udziec) * 150 g cebuli * 140 g świeżej papryki w strąkach * 60 g pomidorów * 100 g smalcu * czarny pieprz * czosnek * sól PRZYGOTOWANIE Cebulę posiekać, przełożyć do garnka i usmażyć na smalcu na złocisty kolor. Mięso pokroić na paski o długości około 3 cm, posolić i dodać do garnka z cebulą. Całość obsmażać, od czasu do czasu mieszając, aż puści ono sok. Dodać mały ząbek czosnku i trochę wody. Garnek przykryć i potrawę dusić na słabym ogniu, w możliwie małej ilości płynu. Kiedy mięso jest w połowie gotowe, cały płyn odparować, by został sam tłuszcz, dodać miąższ z pomidorów i pokrojone w kostkę strąki papryki. Dusić dalej bez przykrycia, na słabym ogniu, mieszając w razie potrzeby, aż mięso będzie gotowe. Pod koniec, przyprawić „Tokań” obficie czarnym pieprzem. Smacznego!
Humour Tourist: Can you tell me the way to Bath please? Policeman: Well, first you turn on the hot and cold taps then… *** A commercial traveler was passing through a small town when he came upon a huge funeral procession. “Who died?” - he asked a nearby local. “I’m not sure” - replied the local - “but I think it’s the one in the coffin”. *** A squad car driver was covering a quiet beat out in the sticks when he was amazed to find a former lieutenant on the police force covering the beat. He stopped the car and asked ”Why, Johnny, this wouldn’t be your new beat out here in the sticks, would it?” “That it is” - Johnny replied grimly - “ever since I arrested
the judge on his way to the fancy dress ball”. “You mean you pinched his honor?” - asked Pat. “How was I to know that his convict suit was only a costume?” - demanded Johnny. “Well” - “mused Pat - “tis life and there’s a lesson in this somewhere”. “That there is” - replied Johnny “Tis wise never to book a judge by his cover”. *** In Italy, condoms are packed in 6’s - one for Monday, one for Tuesday, one for Wednesday, one for Thursday, one for Friday and one for Saturday, Sunday being a day of rest in a catholic country. The French however, pack them in 8’s - Monday, Tuesday, Wednesday, Thursday, Friday, Saturday, and two for Sunday (trust the French!). The English pack them in 12’s January, February, March…
52-53 Poland Street Londyn W1F 7LX Tel.: 020 3206 2004 Fax: 020 7434 0139 polishculture.org.uk
Polski Ośrodek Społeczno-Kulturalny 238-246 King Street Londyn W6 0RF Recepcja: 020 8741 1940 Sekretariat: 020 8742 6411 Fax: 020 8746 3798 posk.org
Zjednoczenie Polskie w Wielkiej Brytanii 240 King Street Hammersmith Londyn W6 0RF Tel.: 020 8741 1606 Fax: 020 8741 5767 zpwb.org.uk
Polska Misja Katolicka w Anglii i Walii 2 Devonia Road, Islington, London N1 8JJ Tel.: 020 7226 3439 Fax: 020 7704 7668 polishcatholicmission.org.uk
Nr 29(112) / 26 July - 1 August 2011
23
Ogłoszenia
Zamieść ogłoszenie drobne na www.thepolishobserver.co.uk, a te niekomercyjne ukażą się również w The Polish Observer 1800 funtów. Cena nie podlega negocjacji. Tel. 0787 404 2024
Praca - Zatrudnię Poszukujemy wykwalifikowanych rzeźników, z natychmiastową możliwością rozpoczęcia pracy. Stawka godzinowa £9 za godzinę £12.80 za nadgodziny, 45 – 50 godzin tygodniowo. Zadzwoń 02380 630655 albo 07900 565 747 (W przypadku nieznajomości języka angielskiego proszę kierować wiadomości na powyższy numer komórkowy w treści wpisując ‘Rzeznik’ a ktoś oddzwoni do Państwa w przeciągu 12h). Możemy pomóc z zakwaterowaniem. Polsko mowiący pracownik dostępny jest w biurze pomiędzy 10.00 a 15.30.
ford fusion 1.4tdci + rok 2005, wersja + z dvd, mp3, oryginalnie przyciemnione szyby, alufelgi, ac, mot 7m tax 14m 3.9/100 ropy, rd tax na rok 30f, niski insurance, cena 3450 do uzgodnienia, mogę wysłać fotki pacalycha@ poczta.fm tel 0792 338 3997 Sprzedam toyotę avensis 2.2 D $DT Spirit, 110 tys. manual diesel, 6 biegów, mot i tax do końca roku. Nowe opony, full service 4.750 funtów. Pilnie. Powód: wyjazd do kraju. Tel. 0787 4227 6629
Poszukuję polskiego discjokeja. Praca w Bristolu. Kontakt Przemek: 07759864815
mieszkanie
Building company BOK Services LTD, is looking to hire urgently 10 people specialised in Ceiling Fixers : Metal Grid Ceiling SAS System & M/F Ceiling for long term jobs in London: Bank, Canary Wharf, Liverpool Street. It is necessary to have experience and to speak English at least at a beginner level. Documents: CSCS, UTR, NINO, bank account. The payment will be done every 2 weeks. Tel. 0781 508 30 26 or 07912 888 188.
Mam do wynajęcia duży, przytulny pokój na Eccles. Jest on w pełni wyposażony (podwójne lóżko, komoda, szafka nocna, szafa). W cenie wliczone są wszystkie media - internet bezprzewodowy w całym domu. Szukamy kulturalnej, dbającej o czystość osoby. Pokój jest dostępny od zaraz!! Wymagany depozyt w wysokości 150 funtów. Krystian Osiekowicz. Eccles, Email: modred@o2.pl
CNC Operator, Programista. Poszukuję operatora, programisty Cnc (system Heidenhain, Siemens) z co najmniej 2-letnim doświadczeniem i komunikatywną znajomością języka angielskiego! Praca w małej firmie z przyszloscią! Kontakt: Adam Goodfellow, Southampton, email: adam@g2ltd.co.uk Zostań konsultanką Avonu w Anglii. Dla nowych reprezntanów mamy prezenty. Kontakt Dorota: 0774 390 5781 BOK SERVICES LTD, building company is looking to hire urgently 10 plasters & joint “Tapers for long term jobs in London and around. It is required: experience in the field, at least beginning English speakers, CSCS, UTR, NINO, bank account. The payment will be done every 2 weeks. Tel. 07800 593 761 Futsal Club Spartans zaprasza piłkarzy do gry w drużynie FA National Futsal League. Kontakt Sasha: 0753 567 6162 lub alexsaliy@hotmail.com
sprzedam Sprzedam vw passata 2001 diesel po lifitingu, 123 000 mil, stan idealny. Okazja tylko
towarzyskie London, nice British man, English College Lecturer, single, never married, no kids, kind, honest, romantic and earnest with nice house,piano, garden would like to meet a nice lady for a honest, loving and kind relationship leading to marriage. Also help with accomodation(rooms)/English lessons. Please email(londonmmx@hotmail.co.uk) or call 0774 3929 144. Thanks.
46 years (looking much younger) single (divorce), active, healthy, positive, family man, and very happy person... British citizen, self employed (own business) have flat (apartment) centre of London and have house in Spain, speak English and Spanish, high educated, Looking for lady from good family between 25 to 40 years old, to final if 2 side happy and love each other to marry, please send all profile and photo to my Email address: relaxation24hr@yahoo. com Tel. 0044 797 575 7900. Please contact just serious person
Redakcja The Polish Observer nie ponosi odpowiedzialności za treść ogłoszeń.
Usługi Szukasz samochodu? Nie mogłeś lepiej trafić, kilkadziesiąt samochodów pod jednym dachem. U nas każdy znajdzie odpowiedni samochód dla siebie. Od małych i tanich, po duże, komfortowe, jak i te luksusowe. S&G Cars Sales Ltd – Pierwszy polski komis samochodowy na południu Anglii S&G Cars Sales Ltd, Britannia Road, Southampton, SO14 5RG Po więcej informacji zadzwoń pod nr. 077723 12191 Pełną ofertę znajdziesz na www.southampton-cars.co.uk
Ulotki, wizytówki, plakaty, strony www, reklama firm. Oferta specjalna: 500 ulotek A5, dwustronne, pełny kolor, 135 gsm gładki papier, tylko £105 z dostawą. Polska Agencja Reklamowa „MediaSoul”. Tel. 07828083935, www.mediasoul.co.uk
Firma Catrina ltd oferuje transport z i do Polski, przeprowadzki. Paczki ANGLIA, SZKOCJA, WALIA i Irlandia Północna z Belfastem. CENA PACZKI DO 30KG - to 20 funtów TO TYLKO 0.66£ ZA KG codzienny odbiór 3-5 dni roboczych dostarczenie www.catrinatrans.co.uk tel. 012 37 476 030 012 37238 086
Miałeś wypadek i potrzebujesz porady? Zanim zadzwonisz do swojego ubezpieczyciela, skontaktuj się z nami po darmową poradę prawną. Naszym klientom oferujemy pomoc prawną przy uzyskaniu odszkodowania, auto zastępcze na czas naprawy oraz możliwość holowania (auto recovery).
Przeprowadzki Tanio i solidnie (Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester) Tel.0793 40 99 202
Ulotki, plakaty, wizytÓwki, banery reklamowe, design, tŁumaczenia, dystrybucja ulotek. Szybki czas realizacji zleceń! Promotional&Marketing Agency - tomaszdyl PR, tel. 02380 586 749 lub 07882 381 668, www.tomaszdylpr.co.uk
Przewozy na lotniska. Szybko - Tanio - Bezpiecznie Blackpool, Blackburn, Bolton, Chorley, Preston, Manchester. Gwarantowany profesjonalizm. Kontakt: Roman: 0793 40 99 202
S&G Cars oferuje kompleksowĄ naprawę blacharsko – lakierniczą oraz mechanikę. S&G Cars Ltd, Unit 3, Wilson Street, Southampton, SO14 0QL, tel. 077723 12191
Pomagasz w przeprowadzce? Organizujesz przewozy na lotniska? Wywozisz śmieci? Ogłoś swoje usługi na naszych stronach za jedyne £5 + VAT! Zadzwoń pod nr 0784 606 2331.
Chcesz sprzedać auto? Wynająć pokój? Pozbyć się starej lodówki? Ogłoś to za darmo na naszych stronach! Wyślij sms na numer 0784 606 2331 lub napisz:
ads@thepolishobserver.co.uk
Get your latest immigration news on Your news, your guides, your concerns, your beauty, your recipes, your people. This one is all about you! www.foreignersinuk.co.uk
The international calling card with nothing to hide ÂŁ5 International Calling Card
Calls to Poland 2p per from minute
No vanishing minutes No hidden charges Just clear calls Pick one up from your local corner store or O2 shop
Cards expire 90 days after last use. You can find them in thousands of corner shops. Go to o2.co.uk/callingcard for terms and call rates