50%
połowa ceny dla sprzedawcy
Nr 2 (16) 2008
Oswajam przestrzeń miasta 4-8 Wywiad z Krzysztofem Wodiczką
L A P E N 14-21
Re
g n i l e w u o H o por taż Ben
1% dla organizacji pożytku publicznego
PRZEKAŻ 1% na edukację i integrację OSÓB BEZROBOTNYCH Stowarzyszenie Szkoła „Barki” im. H.Ch. Kofoeda Centrum Integracji Społecznej
501020402700001302029494444 Plac Wolności 3 Poznań PKO BP S.A.
Kawiarenka internetowa w Centrum Integracji Społecznej. W ofercie edukacyjnej Centrum Integracji Społecznej w Poznaniu przy ul św.Wincentego 6/9 są m.in. zajęcia z edukacji ogólnej pn. „Repetytorium”. W trakcie zajęć, które odbywają się w cyklu 3-miesięcznym, uczestnicy zapoznają się z wybranym materiałem gramatycznym z zakresu ortografii, interpunkcji i stylistyki, aby pogłębić i poszerzyć wiedzę z zakresu mowy ojczystej. Nasze umiejętności „szlifujemy” poprzez rozwiązywanie krzyżówek, rebusów, szarad, a w oparciu o teksty literackie – ćwiczymy umiejętność poprawnego
Biblioteka w Centrum Integracji Społecznej.
czytania oraz stosowania prawidłowej stylistyki i składni. Ponadto uczymy się postrzegać świat literatury, kultury i historii, słuchając wykładów, uczestnicząc w projekcjach filmowych, zwiedzając muzea. Pomocą dla poszerzenia naszej wiedzy jest księgozbiór biblioteki. Biblioteka i Kawiarenka Internetowa – dostępne dla wszystkich zainteresowanych - czynne są codziennie w godz. od 8.00 do 16.00
50%
połowa ceny dl sprzedawa cy
(16)
Oswajam przestrzeń miasta 4-8
Wywiad z Krzysztofem Wodiczką
NEPAL 14-21
2
numer
Fot. Archiwum GU
Nr 2 (16) 2008
Reportaż Beno Houweling
4-7
Wywiad z Krzysztofem Wodiczko
8-9
2008 wiosna
Dyskusja wokół polskiej szkoły
Drodzy Czytelnicy „Gazety Ulicznej”,
27
10-11
W oddawanym do Państwa rąk kolejnym numerze naszej Gazety, chcielibyśmy w sposób szczególny
Kryzys.....
Nowy sezon Piłki Nożnej Ulicznej
12-13
28-29
O wyrastaniu córek...
SLES
zwrócić uwagę na wywiad z Krzysztofem Wodiczką, cenionym polskim artystą, zamieszkałym w Stanach Zjednoczonych oraz na reportaż z podróży do Nepalu. Autor reportażu, Beno Houweling, przybliża nam ten niezwykły, daleki kraj, wraz z jego obyczajami, kulturą i ludźmi - kraj, na którego życie wpłynęły groźne i majestatyczne Himalaje, pełen tajemnic i kulturowych niespodzianek, ale przede wszystkim - przyjaznych, życzliwych ludzi z fascynującymi „ludźmi gór” – Szerpami. Redakcja Gazety Ulicznej
14-19
30-31
Nepal - Reportaż
Chrześcijański Tydzień Społeczny
20-21
32-34
Foto-Galeria Nepalu
Eko-Farma
22-23
35
Kobieta w wieku siedemnastym
24-25
Wiersze Dominika Górnego
Eine Bier, bitte...
26
Futbol łączy Redaktor naczelna: Barbara Sadowska +48 607 966 209 sadowscy@barka.org.pl Zespół redakcyjny: Dagmara Walczyk, Ewa Sadowska, Gina Leśniak, Katarzyna Jankowska, Maria Sadowska Stowarzyszenie Wydawnicze Barki guredakcja@wp.pl
38
Recenzja
Druk: Zakład Poligraficzny Moś-Łuczak Opracowanie graficzne i skład: Qubas.pl Wydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKA ul. Św. Wincentego 6/9 Poznań, www.barka.org.pl
Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz
Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86
Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński
Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86, barka@barka.org.pl
Projekt powstał dzięki dofinansowaniu środków z Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach inicjatywy wspólnotowej Equal.
36-37
Dusza jest jak czarna skrzynka
Wydanie Gazety współfinansowane przez Fundusz Inicjatyw Obywatelskich
3
Wywiad
Oswajam prze Z Krzysztofem Wodiczko, jednym z najbardziej znanych w świecie polskich artystów plastyków, rozmawiam przy okazji realizacji, zwanej roboczo - „Instalacją poznańską”, która opowiada o ludziach bezdomnych, ich troskach, problemach, ale także – a może przede wszystkim – zwycięstwach i bohaterskich zmaganiach z tym, co potocznie i z lekka nazywamy „codziennością”.
D
ariusz Gościniak - Uprawia Pan krytyczną sztukę publiczną. Z odbiorcami porozumiewa się Pan „poprzez miasto”. W niepowtarzalnych projekcjach, prezentowanych na całym świecie, a ostatnio także w Polsce, stara się Pan ożywiać pomniki historyczne, ich polityczne i społeczne przesłanie. Po instalacjach w Krakowie, Warszawie wybrał Pan Poznań – dlaczego? Krzysztof Wodiczko - Na całym świecie, każde miasto, ma swoje problemy. Są to różne problemy, artyści mogą się przydać w każdym mieście. To nie jest tak, że Poznań ma jakieś szczególne problemy, ale cieszy mnie fakt, że mam możliwość zrobie-
człowieka pokrzywdzonego w wyniku wybuchu bomby atomowej, człowieka bezdomnego, biednego, wykluczonego? Sztuka lubi piękno, a co Pan takiego znajduje, co Pana inspiruje w tym, o czym inni nie chcieliby wiedzieć, co uważają za wręcz wstydliwe? K. W. Myślę, że nie ma w tym nic dziwnego. W naszej tradycji kultury chrześcijańskiej zwracamy się z troską ku człowiekowi pokrzywdzonemu i widzimy swą wartość w tym, co możemy dla niego zrobić. W tradycji religii judaistycznej, chrześcijańskiej czy muzułmańskiej, wszędzie są te same idee. Ja się wychowałem w tradycji społecznikowskiej. Zarówno mój ojciec jak i matka mieli głęboko zakorzenione tradycje spo-
Gdy ogląda się zdjęcia tych prac, wydawać by się mogło, że są to sytuacje wyreżyserowanie, zaplanowane. Często budzą zdziwienie, że nie jest to „zawodowy” teatr i aktorzy, tylko żywi ludzie. nia czegoś dla tego miasta. Mam w tej chwili grono współpracowników i pewien budżet, aby coś zrobić w przestrzeni publicznej miasta. To raczej rzadka sytuacja bardzo się cieszę, że jest taka okazja. Tu, w Poznaniu, chcę, aby do mieszkańców Grodu Przemysła, przemówili ludzie bezdomni. I to przemówili nie byle gdzie, ale w wieży Zamku Cesarskiego. D.G. Skąd w Pana twórczości tyle zaangażowania w sprawy społeczne? Skąd tyle wrażliwości na los narkomana, alkoholika,
4
łeczne. Ja się w tym klimacie wychowywałem i dorastałem, stąd są mi one tak bliskie. Ojciec łączył w sobie tradycję protestancko-katolicką, matka zaś bogatą tradycję zasymilowanych i zintegrowanych z Polską, Żydów. Na początku pracowałem jako projektant zarówno z inżynierami, jak i robotnikami i - dla robotników. Projektowaliśmy urządzenia i sprzęt, którymi posługiwali się robotnicy. Krył się w tym poważny problem społeczny. Moje podejście do tej pracy było pełne zaangażowania – to zaan-
Wywiad
strzeń miasta
Krzysztof Wodiczko podczas spotkania w Pogotowiu Społecznym w Poznaniu. gażowanie oraz połączenie go z konstruktywizmem, sztuki z technologią, wywarło na mnie duży wpływ. Nie znaczy to jednak, że lansuję taką postawę dla wszystkich. Nie. D.G. Jest Pan artystą, który nie przemawia do odbiorców ze swojej pracowni, wychodzi Pan ze swoją sztuką na zewnątrz. Pańskim tworzywem stają się budowle, pomniki, człowiek i jego problemy. Lubi Pan tworzyć w miejscach, gdzie jest dużo ludzi i lubi Pan ich zaskakiwać. To tak, jakby Pan czyhał na odbiorcę i zaskakiwał go swoją sztuką w miejscu, gdzie tego najmniej może się spodziewać. Na dodatek zmusza go Pan jeszcze do zajęcia stanowiska, do określenia się. K.W. Wystawy też robię, ale od początku lat osiemdziesiątych, tworzę wspólnie z ludźmi, którzy wchodzą w te projekty i dzięki nim mogą one zaistnieć. Jest to o tyle
ważne, że dzięki pracy ludzi, którzy y mają naprawdę coś do powiedzenia, powstają wstają dzieła, które mają ogromny ładunek ek emocjonalny. Te projekty staja się „czymś mś pomiędzy” - pomiędzy tymi, którzy dają, ają, a tymi którzy oglądają. Te instalacje mają ą w sobie coś z teatrów, czy to rodzinnych, czy zy robotniczych, gdzie się wciąga ludzi i oni ni – jakby mimochodem – stają się aktorami i jednocześnie postaciami scenicznymi i snują opowieść swojego życia. Gdy ogląda da się zdjęcia tych prac, wydawać by się ę mogło, że są to sytuacje wyreżyserowanie,, zaplanowane. Często budzą zdziwienie,, że nie jest to „zawodowy” teatr i aktorzy, tylko żywi ludzie. D.G. Jest Pan także twórcą, najprościej jprościej nazwijmy to - użytkowych przedmiotów miotów artystycznych, takich jak pojazd dla a bezdomnych, laska tułacza i tym podobne. dobne.
5
Wywiad Jaka jest geneza tych niecodziennych dzieł? K.W. To jest dość długa historia. Po pierwsze, ma to związek z sytuacją w Nowym Jorku i w Stanach Zjednoczonych w latach 80-tych, wtedy, gdy władzę objęli konserwatyści z prezydentem Reaganem. Rząd, wprowadzając szybko różnego rodzaju ustawy, spowodował lawinę różnorakich przemian, między innymi zamknięto wiele hosteli, w których mieszkali ludzie bezdomni i poszukujący pracy. Byli to przeważnie mężczyźni, osoby samotne. Na bruk zostali także wyrzuceni ludzie chorzy umysłowo, którzy do tej pory znajdowali schronienie w tego typu ośrodkach. Nagle musieli zacząć radzić sobie sami. Wówczas miasto zmieniło się. Oficjalnie mówiło się o 75 tysiącach bezdomnych, ale było ich dużo więcej. Niektórzy z tych ludzi, na pewno zdecydowana mniejszość, znaleźli sposób na przetrwanie, który polegał na zbieraniu butelek i puszek, które później sprzedawali. Media przez cały czas kreowały negatywny obraz tych ludzi. Porównywano ich do ptaków, krążących nad wysypiskami śmieci w poszukiwaniu odpadków. W odbiorze przeciętnego obywatela byli to ludzie bez twarzy, wyrzutki społeczne, a na dodatek kradli wózki na zakupy z marketów po to, aby używać ich jako pojazdy dla własnych celów. Wtedy pomyślałem, że warto byłoby skonstruować coś takiego, co by pomogło zmienić obraz bezdomnego w oczach ludzi „domnych” - jako człowieka, który pracuje i to pracuje dla miasta i chociaż powinien być przez miasto opłacany, to nie jest. Ten pojazd, w moim zamyśle, miał stać się nicią porozumienia pomiędzy tymi, którzy mają dom, a tymi, którzy są bez domu. Chciałem, żeby przez ten wehikuł obie strony mogły nawiązać kontakt między sobą. W moim zamyśle miało to być porozumienie pomiędzy operatorem wózka, jako pracownikiem, który działa na rzecz ekologii i dba o czystość miasta, a mieszkańcem tego miasta. Jednocześnie wehikuł miał być miejscem do spania czy odpoczynku, a nawet toaletą. Powstawały więc w mojej głowie różnego rodzaju koncepcje, by ten wózek był podobny do wózka z marketów, ale jednocześnie inny. Taki, który wywołałby zdziwienie i atrakcję, jako coś nowego i powodował zainteresowanie przechodniów. Gdy zacząłem konsultować moje pomysły z bezdomnymi, okazało się, że są one naiwne. Z bezdomnymi miałem dość bliski kontakt - mieszkałem naprzeciwko trzynastu obozowisk, które znajdowały się w po-
6
Pojazd dla bezdomnych. bliskim parku. To bezdomni stali się moimi konsultantami. Jeden z nich, który znał się trochę na architekturze, a w środowisku bezdomnych posiadał status rzecznika do kontaktów z władzą, zebrał grupę bezdomnych, z którą konsultowaliśmy, w jakim kierunku powinny pójść moje prace. Ludzie zaczęli się zbierać i dyskutować. Wtedy pojawiły się sugestie, że osoba, która śpi w wózku, powinna być wyeksponowana, a nie ukryta - dla jej bezpieczeństwa. Natomiast to, co bezdomny nazbierał, powinno znajdować się pod nim, po to, aby uchronić przed kradzieżą, aby wehikuł można było sprawnie otworzyć i aby można było szybko uciec w razie pożaru czy innego niebezpieczeństwa. D.G. Kto miał sfinansować produkcję tego wehikułu? Czy było zainteresowanie ze strony władz lub przedsiębiorców, by zająć się wytwarzaniem tego typu pojazdu? K. W. Od początku ideą nie było to, żeby dać bezdomnym pojazd w prezencie. To miało stać się początkiem powstania warsztatu, w którym bezdomni zaczęli by produkować najpierw tego typu pojazdy, a później i inne, najróżniejsze. Chodziło głównie o to, żeby powstała organizacja, bo bez organizacji nie można komuś czegoś dać, bo to jest nieodpowiedzialne działanie. Ten etap został prawie osiągnięty. W Nowym Jorku istniało centrum kulturalne bezdomnych, założone przez bezdomnych i przez nich prowadzone. Poproszono mnie, aby zajął się zorganizowaniem takiego warsztatu. Tuż przed rozpoczęciem prac, budynek został zaatakowany przez policję a bezdomnych, z całym ich dobytkiem, wyrzucono. Praktycznie zniszczono ich strukturę społeczną. Ci ludzie, pomimo że po pew-
Wywiad
nym czasie odzyskali budynek, już nigdy się nie zintegrowali. Stracili serce i zapał do przedsięwzięcia. Jedni poszukali sobie inne miejsca, a innych nie udało się ponownie namówić do realizacji tego przedsięwzięcia. D.G. To znaczy, że pojazd nie ujrzał światła dziennego? K. W. Pojazd pojawił się i to w kilku wersjach - w Filadelfii i w Nowym Jorku. W Filadelfii pokazano go w telewizji, wypowiadały się osoby, które posługiwały się tym pojazdem. Stała się wówczas dziwna rzecz. Prawie każda gazeta w Stanach reprodukowała zdjęcie tego pojazdu i pojazd, zamiast być wyprodukowany i służyć ludziom, stał się czymś innym. Stał się skandalem! To znaczy tym, na co każdy reagował. Dzięki temu, problemy osób bezdomnych zostały nagłośnione i przestały być wstydliwie ukrywane. W „Wall Street Journal” ukazał się duży materiał na ten temat, oczywiście przeciwko tej koncepcji. D.G. Dlaczego artykuł atakował słuszną koncepcję integracji i aktywizacji środowisk ludzi bezdomnych? K.W. Wiadomo przecież dlaczego. To jest konserwatywne czasopismo. Motywowano to tym, że to nie ma sensu, że to mrzonki, iluzje, fikcja itd. itp. Nawet skrajna lewica, która pracowała dla bezdomnych, też była przeciwko temu projektowi. Środowisko bezdomnych także było podzielone - jedni byli za, inni - przeciw. Jednak zainteresowanie projektem było duże. Ludzie pytali: ile kosztuje, po co jest ta część, po co tamta. Powoli społeczeństwo zaczęło się dowiadywać o losie bezdomnych. Uważam, że to był jeden z najważniejszych i najbardziej skutecznych skandali, jakie udało mi się wywołać w moim życiu. Pewnego dnia zadzwonił do mnie Jerzy Kosiński, było to tuż przed jego tragiczną śmiercią. - Tu mówi Jerzy Kosiński, bardzo podoba mi się pana pomysł. Wszyscy go nienawidzą, każdy go odrzuca. Musi być w nim coś dobrego. Ten pojazd trzeba wyprodukować, ja będę zbierał pieniądze. Później spotkałem się z nim, były plany... a potem popełnił samobójstwo. I tak się skończyło. D. G. Dziękuję za rozmowę i w imieniu redakcji i Czytelników życzę Panu wielu artystycznych sukcesów.
Krzysztof Wodiczko ur. w 1943 r. w Warszawie, syn znanego dyrygenta yrygenta Bohdana Wodiczko. Artysta, posługujący sięę fotografią i technikami wideo; teoretyk sztuki, wykładowca owca akademicki. Jeden z najbardziej znanych polskich ch artystów współczesnych. W 1968 r. ukończył studia na Wydziale Projektowania ektowania Przemysłowego ASP w Warszawie. Pracował wał jako projektant przemysłowy. Wystawiał swoje prace w Galerii Współczesnej w Warszawie, później związał się z warszawską Galerią Foksal. W 1977 r. wyjechał do Kanady, od 1983 r. mieszka w Nowym Jorku. W 1994 r. został dyrektorem m „Center for Advanced Visual Studies” w Massachusetts. setts. Od roku 1980 realizował projekcje slajdowe w przestrzeni miejskiej, a od 1996 r.- filmowe, na budynkach ynkach i pomnikach. W 1987 r. rozpoczął pracę, która ra doprowadziła do powstania „Pojazdu dla bezdomnych”, nych”, testowanego na Manhattanie i Bostonie. W 1999 r., na Kopule Wojny Atomowej w Hiroszimie, zaprezentował instalację razem z ofiarami fiarami wybuchu, ich dziećmi i wnukami. W 2005 r., w Warszawie, artysta zrealizował instalację z projekcją na frontonie galerii Zachęta. Na ścianie galerii pojawiały się „portrety” kobiet, które opowiadały iadały o traumatycznych wydarzeniach ze swojego życia. W 40-tą rocznicę zdjęcia - przez ówczesne władze ładze – słynnego przedstawienia „Dziadów” w reżyserii yserii K. Dejmka, artysta „ożywił” pomnik Adama Mickiewiickiewicza, który przemówił słowami III części „Dziaziadów”. Tekst „Dziadów” przerywany był fragmentagmentami przemówienia Gomułki. Obecnie Wodiczko, zko, wraz z bezdomnymi, zamieszkującymi hostel el „Pogotowia Społecznego”, przygotowuje - roboczo oczo nazywaną - „Instalację poznańską”. Międzynarodowe znaczenie artysty podkreśladkreślają prestiżowe nagrody i wystawy, realizowane ane m. in. w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Japonii, ponii, Hiszpanii. W kwietniu br. Wodiczko odebrał medal za osiągnięcia w dziedzinie rzeźby, przyznany ny przez komisję krytyków i kolekcjonerów sztuki. uki. Artysta znalazł się wśród pięciu, tegorocznych ych laureatów, przyznanej po raz trzydziesty siódmy, dmy, prestiżowej nagrody amerykańskiej Szkoły Malarstwa i Rzeźby (School of Painting and Sculpture). pture).
Z Krzysztofem Wodiczko rozmawiał Dariusz Gościniak wywiad autoryzowany
7
Dyskusja wo wokół polskiej szkoły
Nauczyciel…
urzędnik czy duchowy IB (International Baccalaureate) Diploma, czyli międzynarodowy program nauczania na poziomie to coraz popularniejsza alternatywa dla typowego, prowadzonego w większości szkół na terenie
T
end endencja poszukiwania nowych możliwości n nauczania wydaje się zrozumiała nasz „monopolista” wśród systemów edukacji pełen jest bowiem mankamentów: abp surdalne kryteria ocen, brak istotnych zmian i k postępu, bardzo przeciętny poziom nauczania b języków, itd. it IB może okazać się receptą na usprawnienie rodzimej edukacji, bo choć zastąusprawnie pić jej nie ma szans, może sprowokować do odruchu przyglądania się - ‘jak robią to inni’ i wyprzy ciągania wniosków. A warto, tym bardziej, że w nie jest ujmą ujm uczyć się od najlepszych. Powstała w Genewie w 1968 roku, fundacja IB, Powsta miała pocz początkowo ułatwiać uczniom podejmowanie decyzji, dotyczących edukacji uniwersyteckiej na całym śświecie. Szybko okazało się, że w dobie
i zrozumienia dla innych kultur i innych sposobów myślenia, dzięki czemu jednoczenie się świata może być procesem opartym o silne wartości, pozbawionym dużych rozczarowań lub potknięć. IB to wciąż program raczej elitarny, ale elitarny w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Nie jest to zamknięta w swojej specyfice idea, epatująca odrębnością i niedostępnością dla maluczkich, ale raczej czasochłonne i trudne przedsięwzięcie - nie każdy może otworzyć szkołę IB, ponieważ nie każdy jest gotowy do podjęcia trudnej i pełnej poświęcenia pracy. Fundacja stawia wymagające warunki i - przynajmniej z perspektywy laika - robi wszystko, by działać bezkompromisowo, wykluczając w ten sposób korupcję i nieudolność. Od momentu, gdy dyrektor danej szkoły wpad-
Wciąż zbyt mało uwagi poświęca się problemowi efektywnej i mądrej edukacji, a przecież jest to przyczyną wszystkich pozostałych trudności. globalizacj globalizacji i świata, dążącego do jednoczenia się, to bardzo rrozwojowy projekt. Jego głównym założeniem był była i jest uniwersalność - chodziło przede wszystkim o to, by umożliwić obcokrajowcom dostęp do peł pełnej edukacji, niezależnie od państwa, które zamie zamieszkują. Tą, swego rodzaju niestabilność, związ związaną ze zmianą środowiska i miejsca zamieszka zamieszkania, miała ułatwić stała forma programu, oparta w dużej mierze na języku, w jakim wykładane by były wszystkie przedmioty (angielski, francuski bądź hiszpański). Dzięki temu, jadąc do Libanu, Danii Dani czy Iranu można było łagodnie przystosować się s do nowych warunków, nowej kultury i języka. Słowo ‘i‘international” - międzynarodowy, znaczy zresztą o wiele w więcej niż tylko możliwość kształcenia się w obcym ob języku. IB stara się uczyć tolerancji
8
nie na pomysł by otworzyć w swojej placówce IB, do chwili zrealizowania tej koncepcji i uzyskania autoryzacji, mija bardzo dużo czasu. Często zdarza się, że autoryzacji w ogóle nie dostanie. Kadra musi być wykwalifikowana i przygotowana do zupełnie nowego systemu nauczania, szkoła jest zobowiązana spełniać wszystkie warunki, gwarantujące uczniom łatwy dostęp do źródeł wiedzy itd. Do tego dochodzi opłata, konferencje, wizytacje, stały nadzór Genewy. Dla szkół, przyzwyczajonych do mniejszej lub większej, ale zawsze samowoli, realizacja takiego programu stanowi olbrzymie wyzwanie. I w tym chyba tkwi jego elitarność, chociaż nie tylko. Matura międzynarodowa zwalnia uczniów od przymusu przyswajania kilkunastu, niekiedy całkowicie zbędnych, przedmiotów, podczas gdy uczeń
Dyskusja wokół polskiej szkoły
przewodnik licealnym, dotyczącym młodzieży w wieku od 16 do19 lat, naszego kraju programu polskiego. w standardowej szkole, koncentrując się na olbrzymiej liczbie rozmaitych obowiązków, zaniedbuje te najbardziej dla niego istotne i przydatne. Matura IB składa się z sześciu kursów przedmiotowych, a dowolność w ich wyborze jest duża. Obowiązuje nauka języków: podstawowego, czyli tego, w którym dany uczeń czuje się najlepiej oraz drugiego, dodatkowego. Trzecim kursem przedmiotowym są nauki społeczne, czyli m.in. geografia, historia, ekonomia i filozofia. Do kolejnych kursów należą przedmioty eksperymentalne - chemia, biologia i fizyka i - odrębnie - matematyka. Interesującą propozycją jest kurs szósty, dotyczący nauki o malarstwie, muzyce, tańcu itd. Każdy uczeń może zdecydować się na dokonanie kilku zmian w zakresie proponowanych kursów. Daje mu to szansę na naukę np. trzech języków, dwóch przedmiotów z grupy czwartej bądź trzech przedmiotów eksperymentalnych. W ten sposób i umysł ścisły i humanista mogą zredukować ilość niepożądanych obowiązków. Uczniowi, przygotowującemu się do matury IB, można poświęcić dużo więcej uwagi i czasu niż uczniowi w przeciętnej szkole, ponieważ dany przedmiot wybiera od kilku do kilkunastu uczniów. Eliminuje to tłok, który dominuje w klasach większości normalnych liceów i anonimowość młodzieży. Nauczyciel ma obowiązek dać uczniom okazję do rozwijania i poszerzania tematów, poruszanych na lekcjach. Chodzi głównie o to, by poszczególne zagadnienia przestały być tylko teoretycznymi regułkami, a stały się namacalnymi i istotnymi problemami wiedzy. Konsekwencją takiego twórczego sposobu nauczania jest wiele prac indywidualnych, twórczych, badań praktycznych, eksperymentów itd. IB nie ogranicza interakcji pomiędzy programem a uczniem do kilku godzin spędzonych w szkole i ewentualnie kilku kolejnych, „odbębnionych” nad książką. CAS (creativity, action, servi-
ce), czyli kolejny ważny komponent projektu, zachęca ucznia do pracy w trzech dziedzinach - rozwoju sportowego oraz prowadzenia działalności artystycznej i społecznej. Kurs uczy odpowiedzialności, samodyscypliny i otwiera oczy na świat, który do tej pory często pozostawał kwestią marginalną. Oczywiście z wszystkiego należy się później rozliczyć, jednak - tak czy inaczej - każdy impuls, zachęcający nas, młodych ludzi, do dodatkowego wysiłku opłaca się. Cały program, który oferuje IB, jest niezwykle szeroki. Jego główną zaletą jest jednak interesująca i innowacyjna zawartość merytoryczna, pełna nowych rozwiązań dydaktycznych, otwierających wiele niespotykanych perspektyw poznawania świata poprzez naukę. Matura międzynarodowa to bardzo szlachetny i wyjątkowy projekt. Sama idea oczywiście nie wystarczy. Potrzebna jest odpowiednia infrastruktura, kadra nauczycielska i - jak to często bywa w przypadku usługi wysokiej jakości - pieniądze. IB udało się stworzyć rzecz, która wygląda dobrze nie tylko na papierze, ale jest bardzo funkcjonalna, sprawdza się i rozwija. Trafienie do tego typu szkoły to często kwestia przypadku - nadal brakuje przekonania do nowych i trudnych rozwiązań. Co więcej, w Polsce, wciąż zbyt mało uwagi poświęca się problemowi efektywnej i mądrej edukacji, a przecież jest to przyczyną wszystkich pozostałych trudności. Najlepiej byłoby poszukać inspiracji gdzieś dalej, choćby wśród rozwiązań proponowanych przez IB. Osobiście jestem wielkim zwolennikiem matury międzynarodowej. Z pewnością mają na to wpływ moje indywidualne przekonania oraz ci nauczyciele, którzy motywują i dają natchnienie. Ta matura to zasób niezwykle istotnych doświadczeń, wiedza, która nie rodzi się w mękach i bólach i która zostanie ze mną na dłużej. To szeroko otwarte okno na świat. Piotr Wójciak
9
Ekonomia społeczna
Kryzys oznacza wyczerpanie się dotychczasowej formuły. Zazwyczaj jest czymś niechcianym, koniecznym ryzykiem. Jest jednak stałym elementem naszego życia. Na kryzys można także spojrzeć w sposób pozytywny - jest to koniec jakiegoś etapu, który może stać się zaczynem czegoś nowego, konstruktywnego. Podczas kryzysu następuje tzw. „dezintegracja pozytywna” (prof. Kazimierz Dąbrowski), która umożliwia zmianę postawy, wyjście z kryzysu i wejście w nowy etap.
T
10
akie doświadczenia, dotyczące sytuacji kryzysowej, wynikają z realizacji projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce”, administrowanego przez fundację „Barka” i realizowanego w partnerstwie z 14 instytucjami. W trakcie dwuletniego okresu realizacji projektu, po licznych kryzysach, udało się osiągnąć imponujące rezultaty: w edukacji liderów lokalnych uczestniczyło około 130 osób, które odbyły zagraniczne wizyty studyjne, powołanych zostało 20 spółdzielni socjalnych i przedsiębiorstw społecznych, dając możliwość samozatrudnienia ponad 100 osobom z grup wykluczonych społecznie, powołane zostały 3 centra ekonomii społecznej, wspierające rozwój instytucji ekonomii społecznej, powstało 6 partnerstw lokalnych i 23 nowe stowarzyszenia, animujące aktywność w środowiskach lokalnych.
ziomie, który akceptuje większość uczestników programu, ale to zazwyczaj nie wystarcza dla osiągnięcia założonych celów, związanych z wprowadzeniem trwałych zmian społecznych.
W trakcie realizacji projektu wielokrotnie występowały kryzysy zaufania zarówno do lidera podejmowanych działań, jak i do partnerów, co było trudne dla obu stron. Potrzebna była duża odwaga i doświadczenie, ale i zbudowana wcześniej przyjaźń , żeby przechodzić pozytywnie przez takie kryzysy. Osiągane - mimo kryzysów rezultaty, budziły zaufanie do zachodzących procesów i wzmacniały współpracę w kolejnych etapach działań. Brak odwagi w przyjęciu i zrozumieniu przyczyn powstałego kryzysu powoduje, że różnego typu projekty są realizowane na po-
Należy zastanowić się w jakim stopniu te mechanizmy, mają wpływ na kształtowanie się relacji w różnorodnych zespołach. W projekcie „Ekonomia Społeczna w Praktyce” lider był z całą pewnością świadomy zagrożeń, które towarzyszą wprowadzaniu zmian, ponieważ sam wielokrotnie przez takie kryzysy, z różnymi grupami społecznymi, przechodził. Zjawisko kryzysu jest zapewne znane wielu liderom, realizującym duże projekty z licznym zespołem, który jednocześnie w dużej mierze jest zespołem nowym, dopiero się kształtującym. Kryzysu można
Mechanizmy oporu, tkwiącego w jednostkach i grupach, omawia Ryszard Praszkier i Andrzej Nowak w „Zmiany społeczne powstałe pod wpływem działalności przedsiębiorców społecznych” (Trzeci Sektor, nr 2-wiosna 2005). Cytują oni koncepcję Joela O’ Toole’a, który wymienia kilka istotnych przyczyn oporu przed zmianami: lęk przed nieznanym, obrona dotychczasowego „status quo”, egocentryzm, myślenie na krótką metę, obrona przęciętności grupowej przed jednostką wybijającą się, konformizm grupowy, przyzwyczajenia i utarte poglądy, poczucie, że jest się wyjątkowym itp.
Ekonomia społeczna
czyli początek unikać albo odważnie stawiać mu czoła. W tym przypadku mieliśmy do czynienia z tym drugim. Jeśli cała eskorta leci w określonym kierunku, a jeden samolot leci w innym, to kto ma rację? Większość? Do realizacji projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” ( w ramach Inicjatywy Wspólnotowej Equal 2005 -2007), do pracy zostało przyjętych 40 nowych pracowników spośród 600 kandydujących. Podczas realizacji projektu w zespole pojawił się poważny kryzys, dotyczący nie tyle kwestii organizacyjnych, ile postaw etycznych, związanych z podejściem do pracy i zaangażowaniem osobistym w pracę nad włączeniem osób wykluczonych społecznie w system
Warto się zastanowić, jaka siła i przygotowanie są potrzebne, aby autorskie projekty, realizowane przez doświadczonych liderów, nie zostały zneutralizowane przez opór większości. Z drugiej strony, należy wyraźnie określić, jakie lider powinien prezentować standardy zachowań wobec oporu partnerów, aby móc zrealizować, założone w projekcie cele i przeprowadzić autentyczne zmiany społeczne, a jednocześnie nie „stłamsić” poczucia wpływu partnerów na kształt projektu oraz ich zaangażowania. Kryzys i jego dynamika powinny być monitorowane przez zewnętrznych ewaluatorów. Do pełnego monitoringu potrzebne są bardzo zaawansowane narzędzia, które pokazywałyby dynamikę kryzysów i zmiany poglądów, doko-
Jeśli cała eskorta leci w określonym kierunku, a jeden samolot leci w innym, to kto ma rację? Większość? wzajemnych powiązań, w wymianę dóbr i usług we wspólnocie lokalnej. Współpracę fundacji „Barka”, administratora projektu, z kadrą nie ułatwił fakt, że „Barka” w latach 1989 - 2004 realizowała prekursorskie działania w obszarze aktywizacji społeczno-ekonomicznej osób z grup wykluczonych społecznie, ani 40-letnie doświadczenie lidera „Barki”, Tomasza Sadowskiego, w zakresie reintegracji społecznej osób wykluczonych i jego osobistej odpowiedzialności za losy osób, które przez lata czekały na nowe możliwości. Odpowiedzialność ta dotyczyła też troski o właściwe wykorzystanie przyznanych środków finansowych z jak najlepszym spożytkowaniem ich dla rozwoju osób z grup wykluczonych.
nujące się w trakcie całego procesu. W tym celu utworzony został Obywatelski Instytut Monitoringu i Rekomendacji, jako spółka non-profit (przedsiębiorstwo społeczne), który będzie monitorować obszar ekonomii społecznej, ruchy migracyjne, budowanie społeczeństwa obywatelskiego, działania i politykę instytucji publicznych w obszarze integracji społecznej w Polsce i krajach Unii Europejskiej. Barbara Sadowska
Projekt wspołfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Equal
11
Świadectwa są potrzebne
O wyrastaniu „córek” czyli decentralizacja Od 2001 roku rozpoczął się w fundacji „Barka” proces przygotowań do usamodzielniania osób i programów. Najpierw zorganizowane zostały grupy samokształceniowe nazwane SAS (Szkoła Animacji Socjalnej).
P
odczas spotkań grup samokształceniowych liderzy dotychczasowych programów omawiali znaczenie usamodzielnienia, zastanawiali się, jakie zmiany mogą zajść w ich dotychczasowym życiu, czego muszą się nauczyć, aby wziąć odpowiedzialność za siebie i innych. Poznawali zasady zakładania stowarzyszeń, uczyli się jak zarządzać zasobami ludzkimi i finansowymi, planować działania i opracowywać projekty. Członkowie wspólnot, powstałych z inicjatywy „Barki”, których przemiany dokonywały się we wspólnym życiu we wspólnocie, chociaż nie zawsze rozumieli kolejne, coraz trudniejsze, etapy podejmowanych działań, to ze względu na zaufanie, które zostało zbudowane, podążali za wspólną wizją. Niejednokrotnie woleliby zostać na dotychczasowym etapie swojego życia - mimo to, powoli pokonywali lęk przed nieznanym i dotychczasowe przyzwyczajenia, wchodząc stopniowo w nowy etap. Procesy te wymagały jednak kilku lat konsekwentnych działań, zmierzających głównie do zmiany mentalności i przełamywania psychicznych barier. Tomasz Flinik, w filmie „Skrawek trzeźwego nieba” (styczeń 2008) mówi: „Tomek Sadowski, często tu przyjeżdżał i rzucał różne pomysły np. zakładanie stowarzyszeń, ale my wcale nie chcieliśmy się usamodzielniać, nam to wcale nie było na rękę”. Inny lider, Andrzej Wiater z Posadówka, powtarza: „Byliśmy zmuszani, żeby zakładać stowarzyszenia, a potem spółdzielnie socjalne. Teraz się z tego cieszymy, ale wtedy byliśmy zbuntowani - Co ten Tomek znowu wymyśla. Dzisiaj jesteśmy w zarządach tych stowarzyszeń albo nawet jesteśmy prezesami, pozyskujemy środki na dalsze działania. Ludzie, którzy kiedyś, tak jak ja, byli po wyrokach, mieli problemy z alkoholem, dzisiaj funkcjonują jak normalni obywatele, pracują, mają rodziny i w dodatku - szacunek w okolicy”. Trzeba podkreślić, że procesy decentralizacji programów „Barki” były kolejnym i koniecznym etapem odbudowywania psychiki osób wyklu-
12
czonych, uczenia ich odpowiedzialności indywidualnej i społecznej, co w efekcie przyniosło aktywizację postaw. Osoby te, przechodząc opisany proces zmian, stawały się pierwszymi, prawdziwymi liderami ekonomii społecznej we wspólnotach lokalnych. Jest to przykład zastosowania kostytucyjnej zasady subsydiarności, w wyniku której, najsłabsi członkowie społeczności lokalnej, dzięki ofiarowanej im przestrzeni do działania i życia, wyrastają na liderów. W dokumentach Soboru Watykańskiego II czytamy: „W polityce społecznej najpierw trzeba zadośćuczynić wymogom sprawiedliwości, by nie ofiarować jako darów miłości tego, co się należy z tytułu sprawiedliwości, następnie trzeba usunąć przyczyny zła, a nie tylko skutki i wreszcie należy tak zorganizować pomoc, by otrzymujący ją, wyzwalali się powoli od obecnej zależności i stawali się samowystarczalni”. Napięcie pomiędzy stabilizacją a rozwojem Takie podejście do problemów społecznych wymaga rozwoju etycznego zaangażowanych osób. Rola lidera - animatora tego typu przedsięwzięć jest bardzo trudna. Z jednej strony lider musi umiejętnie budować poczucie więzi międzyludzkiej i działania w duchu wspólnoty, z drugiej - jest zmuszony do wywierania nacisku, mobilizującego do zmiany dotychczasowych standardowych, często wygodnych w stosowaniu, metod działania i podejścia do problemów. Połączenie obu działań, pozornie się wykluczających, wymaga od lidera ogromnego trudu, umiejętnej oceny ludzi i sytuacji, podejmowania stanowczych, nie zawsze akceptowanych przez większość, decyzji przy jednoczesnym zachowaniu tego co najistotniejsze - chęci współpracy i wzajemnego zaufania, pomimo różnic stanowisk. W tak skomplikowanej rzeczywistości dochodzi często do nieuniknionych konfrontacji postaw, wywołanych napięciem i poczuciem rozbieżności pomiędzy autentycz-
Świadectwa są potrzebne
z jednej „Barki”, nym rozwojem człowieka, a chęcią zachowania psychicznego i bytowego status quo. Rozwój powinien być rozumiany nie tylko jako nowe perspektywy i obszary działania, nowe podejście do problemów, ale również - a może przede wszystkim - jako proces doskonalący samego człowieka, pomagający mu, aby stawał się lepszym, duchowo dojrzalszym. Bez tego aspektu rozwoju nie ma możliwości autentycznej poprawy sytuacji osób, które w wyniku samo-wykluczenia lub wykluczenia przez innych, znalazły się w dramatycznie trudnych sytuacjach życiowych. Osiem lat wspólnego życia we Wspólnocie „Barki”, dostarczyło doświadczeń i wiedzy, dotyczącej mechanizmów przemiany moralnej. Z reguły osoby, które znajdują się w krytycznych sytuacjach życiowych, w jakiś sposób „skazane” są na ten rozwój - sytuacja, w której się znaleźli doskwiera im do tego stopnia, że zmusza do zastanowienia się nad przyczynami. Potrzebują oni jednak towarzyszenia osób, które są prawdziwie przejęte ich sytuacją, a nie tylko wykonują zlecone zadania pomocowe. Alkoholik musi przyznać się do swoich błędów, osoba skazana, jeśli chce żyć inaczej, musi dokonać głębokiego rozliczenia ze swoim dotychczasowym życiem, bezrobotnego czeka trud nauki i pokonywania pasywności i marazmu. Osobie, która chce pomagać, nie wystarczy nawet znakomite, formalne wykształcenie - musi pokonać wewnętrzny mur, ten, który ma w sobie, aby rzeczywiście zbliżyć się do osoby potrzebującej, a nawet wziąć czasowo odpowiedzialność za jej los. W wywiadzie dla radia „Merkury” (2006 rok), Tomasz Sadowski tak komentował w/wzmiankowaną sytuację - „Wychowywani jesteśmy jednak inaczej: żeby trzymać się z daleka od takich osób, no ewentualnie przywdziać „garnitur profesjonalizmu” i iść z tym do nich, bo to jest droga, która umożliwia nam utrzymanie się” Szybciej zmieni się łobuz W pracy z ludźmi wykluczonymi społecznie wzięcie osobistej odpowiedzialności jest konieczne. Tylko wówczas można uniknąć sytuacji, że jedni dorabiają się kosztem drugich, a środki europejskie, przeznaczone na reintegrację wykluczonych, są źle wykorzystywane.
Bernanos w „Dialogach Karmelitanek pisze: „Szybciej zmieni się łobuz, złoczyńca, który dotknął dna niż „letnia siostra zakonna”, która nie czyni złego, przestrzega zasad, ale pozostaje w jakimś samozadowoleniu i akceptacji zastanego porządku rzeczy. Taka siostra świata nie zmieni”. Problem braku zaangażowania dotyczy m.in. pracowników organizacji społecznych, którzy po roku 2004, ze wzlędu na możliwości finansowania projektów pomocowych z Europejskiego Funduszu Społecznego, zaczęli licznie zgłaszać się do pracy z interesującymi CV - skończone studia, szkolenia, kursy, znajomość języków obcych itp. Wszyscy przekonywali o swoim świetnym przygotowaniu do pracy w polu wykluczenia społecznego i integracji społecznej. W praktyce szybko jednak się okazało, że podejście tylko specjalistyczne czy tzw. profesjonalne, jest z reguły zbyt wąsko rozumiane. Praca w dziedzinie integracji społecznej wymaga nie tylko wykształcenia i dyplomów, ale przede wszystkim otwartości serca na drugiego człowieka, ogromnego osobistego zaangażowania, nieliczenia każdej przepracowanej minuty „po godzinach”, chęci podzielenia się swoimi doświadczeniami, odwagi w konfrontowaniu postaw, pokory w spotkaniu z drugim człowiekiem, wzajemnościowej relacji. Dzisiaj poważnym wyzwaniem jest nie tylko przeciwdziałanie wykluczeniu społecznemu, ale także przygotowanie odpowiedniej kadry, zdolnej do współdziałania z osobami wykluczonymi, zdającej sobie sprawę z zagrożeń związanych ze zjawiskiem wykluczenia i świadomej, że praca z człowiekiem poranionym i odrzuconym, nigdy nie może być pracą „na etat”, eksperymentowaniem lub odreagowywaniem własnych kompleksów. Trudne problemy społeczne, postępujący proces marginalizacji różnych grup społecznych, nasilające się zjawiska patologii społecznej nakazują postawić pytanie, jaka powinna być formacja duchowa i etyczna kadry, zajmującej się profesjonalnie tymi problemami. Właściwie powinno się mówić o całkowicie nowej formacji kadry, ale pozostaje pytanie , kto powinien się tego typu formacją zająć i kto jest do tego przygotowany ? Barbara Sadowska
13
RepotraĹź
14
NE
PAL Nepal leży między Indiami a Tybetem, od południowej strony Himalajów. To długi i wąski kraj. Od zachodu na wschód ma około 800 km, jego przeciętna szerokość wynosi 200 km.Nepal jest bardzo biednym krajem, średnie roczne zarobki wynoszą 200 euro. Poza dużymi miastami, praktycznie, nie ma w obiegu pieniędzy.
Repotraż
K
raj ma niewiele przejezdnych dróg, do wielu wiosek można dotrzeć jedynie pieszo. Przewóz dóbr odbywa się - jak przed wiekami - przy użyciu zwierząt lub przy pomocy tragarzy. Dla długiej włóczęgi takie szlaki są idealne. Całymi dniami można iść przed siebie, nie spotykając ani jednego pojazdu. GÓRY Nepal ma trzy rodzaje krajobrazów, które rozciągają się wąskimi pasmami od wschodu na zachód. Od strony Indii rozciąga się niskie pasmo tropikalne. Środkowe pasmo górskie rozciąga się na wysokości około 1000 km. Tu znajduje się większość miast, między innymi, stolica kraju, Kathmandu. Klimat jest tu przyjemniejszy, aniżeli w położonej niżej części kraju. Za środkową częścią rozciąga się, wysoką ścianą, pasmo Himalajów ze szczytami powyżej 8000 m. Osiem, najwyższych szczytów świata, znajduje się właśnie w Nepalu, z których - najwyższy - Mount Everest, o wysokości 8848m, leży na wschodzie kraju. Może to trochę dziwne, ale Himalaje wydają się jedynie trochę większe od gór w Europie, nie sprawiają wrażenia dużo wyższych. Dzieje się tak dlatego, że nie ma dla nich skali porównawczej. Ponadto, granica wiecznych śniegów leży w Himalajach na wysokości 5000m, do czego, my Europejczycy, nie jesteśmy przyzwyczajeni - w Europie granica wiecznych śniegów leży na wysokości 3000m, zatem szczyt w Himalajach wydaje się leżeć o 2000m niżej. Tę różnicę można dużo lepiej zaobserwować z samolotu. W Europie, lecąc samolotem, szczyty górskie oglądamy z lotu ptaka, natomiast na Himalaje patrzymy z boku. Na zdjęciu widoczna jest ta część Himalajów, którędy prowadzi nasz szlak. Po lewej stronie widoczny jest szczyt Daulagiri (8172m), po prawej – Annapurna (8078). W Himalajach, na wysokości kilku kilometrów, można znaleźć skamieliny morskich zwierząt. Bardzo dawno temu, obszar, gdzie obecnie są wysokie góry, był morzem. W ciągu milionów lat Indie - wówczas jeszcze wyspa - przesuwała się powoli w kierunku kontynentu azjatyckiego. Poprzez zderzenie powstała „strefa fałd” a dno morza podniosło się i uformowało góry. Proces ten trwa nadal i dlatego, każdego roku, Himalaje rosną o kilka centymetrów, a jednocześnie ulegają niszczeniu w procesie erozji. LUDZIE W czasie pobytu w Nepalu można odnieść wrażenie, że przebywa się na innej planecie. To, co od razu wręcz „rzuca się w oczy”, to przyjazny i otwarty stosunek tubylców.
15
Repotraż
Tarasy uprawne. Transport dobr od wiekow taki sam. Sądzę - a potwierdzili to także inni uczestnicy naszej w wycieczki - że to przyjazne nastawienie, zrobiło na nas wszystkich jeszcze większe wrażenie, aniżeli wysokie Himalaje. Wszyscy przechodn przechodnie pozdrawiają się wzajemnie, składają ręce i skłaniając lekko głowę mówią: „Namaste”, co oznacza „Niechaj moja dusza zjednoczy się z twoją”. Większość mieszkańców Nepalu jest wyWiększ znawcami hinduizmu. Hinduizm jest religią niejednolitą, u uformowaną na przestrzeni kilku tysięcy lat, p pod wpływem różnych, starych religii. Każdy wyb wybiera bóstwo, z którym czuje się szczególn szczególnie związany. Wielu hinduistów uważa się za wyz wyznawców jednego Boga. Mają swego
16
wszechmocnego boga Brahmana (nie należy mylić z Brahmą), który objawia się pod różnymi postaciami, między innymi: Wisznu, Sziwa, Kriszna. Niewielką część ludności Nepalu stanowią buddyści. Buddyzm to swoista, praktyczna nauka życia. Wobec pełnego trudów życia, buddyzm daje praktyczne rady w jaki sposób można wyzwolić się od cierpienia. Podobno buddyzm nie zna pojęcia boga, ale ponieważ to, co boskie, nie można objąć umysłem człowieka, dlatego buddysta na ten temat się nie wypowiada… PODRÓŻ Kilkanaście lat temu odbyłem podróż do Nepalu z grupą fotografów - amatorów. Najpierw
Repotraż
Do wiosek położonych na pogórzach można dotrzeć tylko pieszo.
puje krótka, osobista ceremonia, połączona z modlitwą. Na północno-wschodnim obrzeżu miasta jest usytuowany ważny kompleks świątyń Pashupatinath. Byliśmy tam wczesnym rankiem i wzięliśmy udział w ceremonii palenia zwłok. Byłem pod dużym wrażeniem atmosfery, w jakiej ceremonia się odbywała. W Nepalu istnieją cztery różne rytuały pogrzebowe. Mają one związek z elementami (żywiołami): ognia, ziemi, powietrza i wody. W przypadku żywiołu ognia następuje spalenie, ziemi - pochówek w ziemi, powietrza ciało zmarłego przeznaczone jest na pożarcie sępom, a w przypadku żywiołu wody, ciało zostaje przetransportowane w kierunku morza. Na wschodnim wzgórzu miasta leży Swayambhunat, najstarsza i najważniejsza świątynia Nepalu. Znajduje się tam wielka buddyjska stupa. Do szczytu stupy przytwierdzone są długie girlandy modlitewnych chorągiewek - wierni są przekonani, że wiatr unosi ich modły do nieba. Na placu znajduje się także, udostępniony dla zwiedzania, klasztor. Podczas naszej obecności odmawiano modlitwy i śpiewano. Około 15 km, na wschód od Kathmandu, leży miasto Bhaktapur. Dużo budynków tego miasta zostało pięknie odrestaurowanych dzięki pomocy krajów europejskich. W Bhaktapur mieszka wielu chłopów , którzy w ciągu dnia uprawiają swoje pola, natomiast inne, rolnicze prace, np. przesiewanie ziarna wykonują w mieście. Mieszkańcy spotykają się często przy pompie wodnej lub w sklepikach na rozmowach towarzyskich. WYPRAWA
zwiedziliśmy Kathmandu i okolice, później wyruszyliśmy na zachód, aby nieopodal miasta Pokhara, pójść na wyprawę. Najlepszy czas na zwiedzanie Nepalu to miesiące październik i listopad. Wówczas zaczyna się suchy sezon temperatura powietrza jest bardzo przyjemna, powietrze wyjątkowo czyste, szczyty górskie doskonale widoczne. KATHMANDU Wiele pałaców, świątyń i domów w Kathmandu, ozdobionych jest pięknymi, drewnianymi ornamentami. Świątyń jest bardzo dużo, są widoczne niemal wszędzie. Niektóre z nich są odwiedzane przez wiernych, zarówno w dzień jak i w nocy. Zanim wyznawcy hinduizmu wejdą do świątyni, dzwonią dzwonkiem - potem nastę-
Najważniejszym celem naszej wycieczki była dziewięciodniowa wyprawa na Annapurnę. Z Kathmandu do Himalajów jest około 70 km. Pierwszego dnia szczyty górskie zakrywały chmury, ale już następnego poranka mogliśmy zobaczyć wszystkie szczyty. Mieliśmy wspaniały widok na Matchapuchhare („Rybi Ogon”), który ma wysokość prawie 7000m. Wokół tej góry rozpościera się łańcuch górski Annapurna. Wędrówka tego dnia była naprawdę wspaniała z niezapomnianymi widokami dolin rzecznych i uprawnymi tarasami. Nasza grupa składała się z dziewięciu ośmiu Europejczyków i dwudziestu ośmiu tragarzy –Szerpów. Szerpowie zamieszkują wschodnią część Nepalu. Lud ten specjalizuje się w wyprawach i wspinaczkach wysokogórskich. Przewodnik naszej grupy nazywał się Mingma. Przeprawił się w ciągu dwóch tygodni z obszaru Mount Everest do Kathmandu pieszo, pokonując w ten sposób odległość ponad 200 km.
17
Repotraż
Każde miejs miejsce jest dobre na towarzyską pogawedkę.
18
Repotraż W grupie, każdy z Szerpów, ma swoje zadanie - jedni troszczą się o posiłek, inni noszą i rozbijają namioty. Są też tragarze, wyznaczeni do noszenia bagażu i przewodnicy, dbający o to, abyśmy nie zgubili się na szlaku. Niektórzy z Szerpów zostali wynajęci przez uczestników wyprawy wyłącznie do noszenia sprzętu fotograficznego. Wyprawa była bardzo dobrze zorganizowana, dzięki czemu mogliśmy się skoncentrować na fotografowaniu. Większość Szerpów mówiła po angielsku, nie było więc kłopotów ze wspólną pogawędką. Po pewnym czasie stanowiliśmy jedną, wielką rodzinę. Jedzenie było bardzo smaczne - gdziekolwiek byliśmy, przygotowywano dla nas śniadanie, lunch lub kolację w kuchni polowej. Jedzenie było zawsze świeże… żywe koguty wędrowały wraz z nami. Po drodze spotkaliśmy wielu Nepalczyków rzemieślników, śpiewaków, którzy śpiewali o pierwszej wspinaczce na Mount Everest, chłopów i dzieci. Dziewczynki są podobne do naszych małych Europejek - zalotne i trochę próżne. Nepalczycy są mistrzami w budowaniu całkiem nieprawdopodobnych pomostów. Wszystkie działają, pod warunkiem, że nie boisz się z nich skorzystać. Nasze obozowiska rozbijaliśmy najczęściej w pobliżu wiosek. Wczesnym rankiem budziły nas ciekawskie dzieci. Wioski położone są najczęściej na podgórzach, a ponieważ można do nich dotrzeć jedynie wąskimi dróżkami, spotyka się wyłącznie pieszych. Zbocza Himalajów są pokryte bogatą roślinnością. W jednym z lasów uchwyciliśmy przepiękne światło, inne miejsce pokryte było gęstą mgłą - mieliśmy wrażenie, że znajdujemy się w krainie…duchów. Ku naszemu zdziwieniu, jednym z najczęściej spotykanych tam kwiatów są orchidee. Nasze, najwyżej położone obozowisko, znajdowało się na zboczu Matchhapuchhare, na wysokości 4000m. Pomimo zimna i śniegu, który spadł w nocy, Szerpowie chodzili boso. Na szczęście mogliśmy rozgrzać się przy ognisku, podziwiając wspaniałe widoki szczytów Matchhapuchhare i Annapurny Widok był wprost fantastyczny, z chmurami leżącymi poniżej nas. W czasie ostatnich dni naszej wyprawy, przeprawialiśmy się przez malowniczą dolinę rzeki Seti w kierunku miasta Pokhara. Tam pożegnaliśmy naszych Szerpów, których opieka i pomoc - w naszej niezapomnianej wędrówce były nieocenione.
Kathmandu - kompleks świątyń Pasupatinath.
Benno Houweling Tłumaczenie z języka niderlandzkiego Teresa van de Loo - Jaroszyk
19
Foto Galeria
Nepal Fotoreportaż: Beno Houweling.
20
Nepalczycy są mistrzami w budowaniu pomostów.
Obrządek ciałopa
Mróz, śnieżne zbocza i fascynujący Szerpowie.
Napotkani śpiewacy śpiewają o Mount Everest.
Uliczny sklepik z uroczą obsługą.
lenia - żywioł ognia.
Nepalski garncarz.
21
Kobieta w w sied W dobie staropolskiej mało słychać o kobietach piszących. Próby zaistnienia poprzez literaturę, podejmowane przez zez kobiety, którym przeznaczono wyłącznie rolę przykładnych matek, żon i córek, dla ludzii w tamtych czasach, równoznaczne były z ingerencją w męską sferę działania. iałania.
J
eszcze przecież na dobre nie przebrzmiały dyskusje na temat człowieczeństwa kobiety… Odzywały y się, co prawda, głosy przyznające im prawo wo do posiadania rozumu, ale mniejszego o niż u mężczyzn. Osąd ten zmieniły, po części, ści, rękopisy pamiętników, sylw, kronik rodzindzinnych i utworów literackich, nieopublikowawanych lub odsuniętych w mroki niepamięci. i. Małżeństwo albo klasztor
Życie kobiety w XVII wieku zdominowane było przez płeć i przynależność do grupy społecznej. Narodziny córki, choćby później nawet kochanej, przynosiły rozczarowanie - potomkini nie mogła zabezpieczyć ciągłości rodu, ani przejąć majątku. Dziewczęta przygotowywano do roli pani domu i matki, starając się wyplenić z nich lenistwo i zbyteczną próżność. Coraz częściej oddawano je na wychowanie do klasztorów. Wykształcenie obejmowało zwykle tylko czytanie, śpiew i roboty ręczne, czasem pisanie, rachunki i hafciarstwo. W wieku czternastu - dwudziestu lat, dziewczyna musiała dokonać wyboru: małżeństwo albo klasztor. Dla szlachcianki innej możliwości nie było (tylko w kręgach najuboższych kobieta mogła pozostać w stanie wolnym aż do śmierci, na przykład jako służąca). Decyzję, w imieniu córki, podejmowali rodzice lub opiekuno-
22
I I V X
wie i nie podlegała ona a żadnym dyskusjom. sjom. Paradoksalnie - mniejszy majątek, a zatem brak interesów rodzinnych - powodował większą zą dowolność doboru narzeczonego. Wiele ele zależało od charakteru męża, energiii i rozumu żony oraz od posagu, jaki wniosła. iosła. Bardzo ważny element życia w małżeństwie żeństwie stanowiło macierzyństwo. Kobieta ta miała ogromny wpływ na dzieci, wychowując owując nie tylko córki, ale też synów. W rolę olę matki włączo-
ieku emnastym
I
ne było ryzyko śmierci, związane z trudami m ciąży i porodu. Zgon kobiety, podczas porodu, po traktowano jako naturalną kolej rzeczy, rzec natomiast bezdzietność uważano za karę Boską lub brak łaski. W siedemz a ka nastym nasty wieku dochodzi do tego także problem z przedłużeniem ciągłości prob rodu rodu - umierają ostatni przedstawiciele, ciele zasłużonych dla kraju i bogattych ty ch rodzin magnackich. Jedyną alternatywą dla szlachJed cianki, cianki, oprócz małżeństwa, było życie Do zgromadzeń życie zakonne. za przyjmowano panny, wdowy, a przyjmow nawet mężatki, ale wyłącznie nawet mę pod warunkiem, że mąż także pod warun został zakonnikiem. Zdarzało się został zakon także, jeszcze także, że dziewczęta, dziew przed były „ofiaroprzed urodzeniem, urodzenie wane” wane” Bogu lub też te tradycja rodzinna dzinna nakazywała im wstąpienie do do zakonu. Także i tu zakonnice p podporządkowane odporządkowane były przełożonym, dlatego zdecydowani zdecydowanie najlepszym losem było… wdowieńst wdowieństwo. Wdowy, zwłaszcza majętne, cieszyły s się najw wi większym ększym zakresem woln wolności s sw swobodnie obodnie zarządzały m majątk ki kiem, em, nie były od nikogo u uzależnione, zależnione, często rozw rozwijjały ja ły dużą aktywność i p przekraczały rzekraczały granice tra tradycyjnych ról, zarezerwowanych dla niewiast. W Wzrost zrost aktywności kobiet. Prawo d nauki. Szacunek i akcep do akceptac cj cja a W XVII wieku wieku, okresie barroku, oku, zapa zapanowała niemal powsz powszechna moda pisania.
Wskutek upadku drukarń i nadmiernej działalności cenzury religijnej, dzieła krążyły w niewielkim obiegu, głównie w formie odpisów. Wiele utworów przetrwało jedynie dzięki prowadzeniu notatników i sylw, w których zapisy pamiętnikarskie mieszały się z wierszami własnymi lub przepisanymi z innych źródeł. Wprawdzie o wykształceniu i poziomie intelektualnym kobiet wiemy niewiele, ale jak wykazują ostatnie badania, kobiety pochodzące ze szlachty, nie były prostaczkami. Wiele z nich umiało czytać, a nawet pisać i prowadziło dość rozległą korespondencję. Wśród zapisków w raptularzach coraz częściej spotyka się informacje o dzieciach i wydarzeniach z życia rodzinnego. Literatura kobieca, choć nieliczna, stanowi ważną część polskiego piśmiennictwa. Autorki nie ograniczały się do jednego gatunku czy tematyki, pisały o życiu, codzienności i uczuciach. Stopniowo uzyskiwały coraz większe pole do działania. Jeszcze w szesnastym wieku wykazywały niewielką aktywność, która w osiemnastym wieku była już zjawiskiem powszechnym. Kobiety odważyły się sięgnąć po literackie środki ekspresji, by utrwalić przeżycia i refleksje oraz przekazać je potomnym. Ich ambicje nie ograniczyły się wyłącznie do piśmiennictwa. Bliska była im medycyna, astronomia, matematyka, ekonomia i polityka, prawo, teatr, muzyka i wiele innych dziedzin. Magnatki, szlachcianki i mieszczanki starały się nie tylko o prawo do nauki i działalności publicznej, ale przede wszystkim o szacunek i akceptację dla siebie. Aleksandra Araszkiewicz
23
Nasza twórc twórczość
Dominik Górny Wiersze
CYGAŃSKA PORA Poznańskie akacje, przepowiedzcie swym zapachem porę, która odurzy mnie miłością. Niech tabory liści rozpędzą się wędrówką barw, a tamburyny kasztanów rozgorzeją jesienną gawiedzią.
MATKI ŻEGLARZY M Serca biją na alarm żalu, gdy synowie g wezwani przez kontynenty marzeń, w wypływają w podróż dorosłości. w Wzbierając tęsknotą, W jjak niepocieszone zielenią skały sstają się przylądkami samotności. Okradzione z czułości, O ssięgają dna cierpienia. Choć żagiel losu C rrozrywa niepewność, llatarniami serc ocalają wspomnienia, n bo w domach Itaki b ccumuje wiara.
24
Chcę, by skrzypek czardaszem wiatru zaklnął troski, a złotouste cyganki rozsypując spojrzenia kuszące jak dukaty, kabałą tańców omamiły przeznaczenie.
Nasza za twórczość
DŁUTEM MIŁOŚCI Jesteśmy jak dwa drzewa. Nawadniani deszczem czasu, wydajemy owoc przemijania. Jednak miłość – krew życia, wciąż wzrasta w żywicznym kręgu. Dojrzewam do ciebie z każdym drżeniem.
PIEŚŃ BEZDOMNEGO PTAKA
Gdy przywierasz ramionami pęczniejącymi miłością, zrywam twój wstyd rumiany jak wiśnia. Wyryj na korze mojej skóry wiosnę dotyku.
Pieśń nie może dotrzeć do gniazda. Szumi w niej dusza tęsknoty. Wierna jak żal jest powiernikiem tych, co zawierzają tułaczce przesiąkniętej solą cierpienia. Niosąc wolność nieba, zdziera maskę kłamstwa, by wyznaczyć miarę godności. Nie służy cudzym wichrom, bo jak głos pochlebców są przedrzeźnianiem echa. Aby przetrwać musi być przepowiednią światła.
AGLAJA Miałaś dwadzieścia lat, kiedy zaręczyłaś się ze słońcem. W Pafos mówiono, że z tobą warto stracić niebo, bo jesteś boską wybranką. Wyznawców swego kultu usidliłaś spojrzeniem dziewiczym jak zapach rumianków. ów. w Oliwne gaje traciły oddech, gdy promiennym ciałem znaczyłaś południe rozkoszy. W twoim dotyku wola przekraczała sumienie, a ci, których namaszczałaś nawracali się na miłość.
25
FUTBOL ŁĄCZY
W pierwszą sobotę kwietnia na boiskach Bacon,s College w Londynie odbył się turniej piłkarski. Pomysłodawcą i organizatorem imprezy była grupa młodych Polaków, na codzień zatrudnionych w londyńskich bankach, zrzeszonych w fundacji „Solidarni”.
W
futbolowe szranki stanęło osiem zespołów: Morgan Stanley, Poles to Poles, Shoreditch House, Polish City Club, mBank&Polish Professionals, Guests, fundacja „Solidarni” oraz drużyna Ambasady i Konsulatu Rzeczypospolitej Polskiej. Dochód z imprezy przeznaczono na wsparcie działalności fundacji „Barka” UK w Londynie. Meczom towarzyszyła typowo angielska pogoda - mżawka i chłód, co niewątpliwie niekorzystnie wpłynęło na frekwencję. Nie zabrakło za to emocji, które do czerwoności rozgrzały zziębniętą publiczność. Żywioł panował też wśród zawodników. Ambicji, woli walki, determinacji mogliby uczyć się od nich futbolowi profesjonaliści. Spotkania, rozgrywane systemem pucharowym (przegrany odpada), wyłoniły finalistów - zespół Morgan Stanley oraz reprezentację Ambasada-Konsulat.Po porywającym, zakończonym rzutami karnymi pojedynku, zatriumfowali dyplomaci. Dla zwycięzców ufundowano puchar i pamiątkowe medale. Do ceremonii wręczenia nagród organizatorzy zaprosili Ewę Sadowską, dyrektorkę fundacji „Barka” UK. Wśród zgromadzonych widzów prym wiedli barkowi liderzy, Marek i Andrzej, dopin-
26
gując graczy i propagując idee „Barki” zarówno wśród kibiców jak i zawodników. Rozdawali, redagowaną i wydawaną w Poznaniu, „Gazetę Uliczną” oraz płyty DVD, obrazujące działalność „Barki” w ogóle i w szczególe. Andrzej udzielił również krótkiego wywiadu polskojęzycznej stacji telewizyjnej PTV,w którym starał się przybliżyć widzom sens swojej pracy w Londynie.Relacjonowana impreza ukazała głęboką potrzebę zacieśnienia więzi i solidarności wśród Polaków, pracujących na Wyspach Brytyjskich. Budujący jest fakt, że inicjatywa zorganizowania turnieju wyszła od ludzi młodych - zarówno wiekiem jak i emigracyjnym stażem. Powszechne było zrozumienie tragizmu sytuacji wielu rodaków, którym z różnych względów, emigracja zarobkowa się nie powiodła oraz gotowość niesienia pomocy, poprzez wspieranie inicjatyw „Barki” UK. My, „barkowicze”, cieszymy się i jesteśmy dumni,że dane nam było uczestniczyć w tak szlachetnym wydarzeniu, szczególnie ze względu na jego wspólny, solidarnościowy cel. O czym donosi z Londynu Andrzej Dawidowski
Nowy sezon Piłki Nożnej Ulicznej Gdy w 2001 roku, podczas Konferencji Gazet Ulicznych w Kapsztadzie, Mel Young i Harald Schmied wymyślili mistrzostwa w Piłce Nożnej Ulicznej, idea która im przyświecała polegała na tym by wykorzystać popularność tej dyscypliny sportu do łączenia ludzi z różnych środowisk w realizacji wspólnego celu.
O
rganizatorom Mistrzostw Świata Bezdomnych (HWC) zależy, by zawodnicy, którzy biorą udział w mistrzostwach, byli wybierani spośród całej rzeszy grających w piłkę na co dzień, często osób bezdomnych. Element integrujący ma odgrywać znaczącą rolę także na poziomie lokalnym - stąd po każdych mistrzostwach odbywa się audyt, który bada jak szeroko idea Piłki Nożnej Ulicznej jest realizowana w poszczególnych krajach, biorących udział w HWC. Od pierwszego turnieju, członkowie polskiej reprezentacji pochodzili z różnorodnych grup i środowisk. Od czterech lat rozgrywane są mistrzostwa Polski, w których biorą udział zaproszone drużyny ze środowisk związanych z fundacją „Barka”, ale też z Monaru i Monaru-Markot. Aktywny udział bierze także
włączyć dyrekcję szkoły podstawowej nr 62 i gimnazjum nr 65. Ta współpraca, przy wsparciu władz miasta Poznania, zaowocowała powstaniem nowego stadionu. Na terenie należącym do szkoły, zbudowany został, profesjonalnie wyglądający obiekt, na którym rozgrywane będą mecze poznańskiej ligi PNU, a futbol uliczny stanie się dostępny dla młodzieży i dzieci z osiedla. Pierwszy mecz na nowym boisku rozegrała polska reprezentacja PNU, aktualni wicemistrzostwie świata z reprezentacją osiedla Podolany, a świadkami tego wydarzenia byli zaproszeni goście: przedstawiciele władz miasta i rady osiedla Podolany, dyrekcja szkoły i mieszkańcy osiedla. Polscy reprezentanci musieli wznieść się na wyżyny umiejętności - mecz wygrali różnicą jednej bramki. Dalszą część im-
Otwarcie w kwietniu b.r. nowego boiska na Podolanach jest kolejnym dobrym przykładem współdziałania na poziomie lokalnym. Towarzystwo im. Brata Alberta. Co roku inny ośrodek organizuje imprezę. W tym roku mistrzostwa odbędą się 10 maja na wrocławskiej starówce, a gospodarzem turnieju - z ramienia Towarzystwa im Brata Alberta - będzie Maciej Gudra. Dwa lata temu, Stowarzyszenie Sportowe na Rzecz Integracji Społecznej „Barka”, zorganizowało pierwszą w Polsce ligę PNU. Wzięły w niej udział drużyny z przeróżnych środowisk – od związanych z organizacjami pozarządowymi, po drużynę Straży Miejskiej Poznania. Otwarcie w kwietniu b.r. nowego boiska na Podolanach jest kolejnym dobrym przykładem współdziałania na poziomie lokalnym. Inicjatorami tego przedsięwzięcia byli Jarosław Południkiewicz, Jacek Kaczmarek i Roman Bogusławski. Zawiązała się współpraca pomiędzy radą osiedla Podolany a Sportowym Stowarzyszeniem NRIS „Barka”, do której udało się jeszcze
prezy wypełniły konkursy strzelania rzutów karnych dla dzieci i młodzieży oraz mini-turniej drużyn, które dwa tygodnie później, rozpoczęły zmagania w Poznańskiej Lidze PNU. Turniej był bardzo wyrównany: drużyna DT07 i aktualny mistrz ligi - „Hetmania”, zdobyły tyle samo punktów, a o zwycięstwie DT07 zadecydowała dopiero różnica bramek. Działania, które podejmuje poznańskie środowisko Piłki Nożnej Ulicznej, zmierzają do szerzenia idei piłki ulicznej z nadzieją, że w niedalekiej przyszłości, Piłka Nożna Uliczna stanie się popularna w całym kraju. Można także mieć nadzieję, że organizatorzy HWC docenią te wysiłki i przyznają Poznaniowi prawo do organizacji Mistrzostw Świata w 2011 r. Byłby to znakomity sposób na włączenie naszego środowiska w przygotowania Polski do EURO 2012. Jerzy Łuksza
27
Ekonomia sp społeczna nowe wyzwania
Co to jest S
Doświadczenia projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” pokazują, że istotą rozwoju przedsiębiorczości społecznej jest - z jednej strony - budowanie przyjaznego środowiska i sieci współpracy w społeczności lokalnej, z drugiej - umiejętność kształtowania postaw etycznych i partycypacyjnych wśród długotrwałych klientów pomocy społecznej.
J
ednym z wyzwań, stojących przed systemem pomocy społecznej, jest niwelowanie podziałów na odbiorców usług, czyli klientów i dostarczycieli usług (tzw. pomagaczy) oraz odejście od prostej redystrybucji dóbr i usług w kierunku rzeczywistej integracji społecznej. W projekcie „Ekonomia Społeczna w Praktyce” realizowane były programy edukacyjne w Szkole Liderów Ekonomii Społecznej (SLES), które pomagały uświadomić mechanizmy wykluczenia społecznego i ponownego włączenia osób wykluczonych. Program funkcjonował w sześciu środowiskach i służył do budowania partnerstw lokalnych na rzecz integracji społecznej. W cotygodniowych spotkaniach omawiane były tematy związane z ekonomią społeczną, m.in. zasady tworzenia: klubów integracji społecznej, centrów integracji społecznej, spółdzielni socjalnych, przedsiębiorstw społecznych. Problematyka, związana z ekonomią społeczną, została omówiona w szerokim kontekście europejskim i wzbogacona o wiedzę praktyczną, jaką dzieliły się w trakcie spotkań członkowie już istniejących spółdzielni socjalnych, osoby wyleczone z choroby alkoholowej i inni uczestnicy programu. Przywracanie „rynku” człowiekowi Zdaniem organizatorów i uczestników Szkoły Liderów Ekonomii Społecznej, szkolenia i spotkania w ramach SLES, wyłoniły kilkunastu liderów lokalnych, a także przyczyniły się do zmiany postaw samych uczestników szkoleń. Część z nich zaczęła postrzegać siebie jako przedsiębiorców społecznych, inni - w wyniku uczestniczenia w zajęciach - założyli spółdzielnie socjalne. Oto przykładowe wypowiedzi uczestników - ”Poczułem moralny obowiązek
28
wsparcia ludzi potrzebujących, ale za pomocą instrumentów ekonomii społecznej”; ”Bardziej zrozumiałem wagę swojej pracy; ”Lepiej komunikuję się z innymi, nie narzucam swoich wizji innym, tylko dyskutuję”; ” Nastąpiła we mnie zmiana podejścia do osób wykluczonych.” - Z wywiadów wynika, że spółdzielcy, przychodzący na SLES, zauważyli zmiany na lepsze we współpracy ze środowiskiem lokalnym. Większość uczestników uznała, że w związku z uczestnictwem w SLES zmieniły się ich poglądy na tematy związane z ekonomią społeczną. Wagę tych zmian najlepiej oddaje wypowiedź jednego z uczestników szkoleń ”Odkryłem, że rolą ekonomii społecznej nie jest przywracanie człowieka wykluczonego rynkowi, ale przywracanie rynku człowiekowi.” Edukacja oparta o doświadczenia życiowe Aby zwiększyć dostęp do tego typu edukacji praktycznej, opartej o doświadczenia życiowe i tzw. dobre praktyki w obszarze ekonomii społecznej, konieczne jest powołanie podobnych programów edukacyjno - formacyjnych w kilku regionach Polski. „Szkoła taka powinna funkcjonować w oparciu o idee uniwersytetów ludowych, których funkcją jest nie tyle szkolenie, co formacja pewnego typu osobowości, zdolnej nie tylko do przekazania wiedzy, ale również uruchomienia mechanizmów włączających, integrujących i partycypacyjnych” - mówią uczestnicy SLES. Dotychczasowy system edukacji formalnej powinien ulec zmianie tak, aby kształtował umiejętności z zakresu samo-organizacji i animowania do współpracy osób, wspólnot, instytucji - zarówno obywatelskich, samorządowych, jak i gospodarczych. Dzięki takim inicjatywom dochodzi do niwelowania różnorodnych podziałów np. pomiędzy sekto-
LES ? rem publicznym a pozarządowym, pomiędzy kadrą a beneficjentami, pomiędzy przedsiębiorcami a bezrobotnymi, zakładającymi spółdzielnie socjalne, pomiędzy osobami wykształconymi a ludźmi doświadczonymi życiowo itp. Wykładowcy nie tylko z wykształceniem formlanym Program Szkoły Liderów Ekonomii Społecznej był kształtowany przez uczestników programu, a wśród wykładowców, oprócz osób z wykształceniem formalnym, znaleźli się także byli beneficjenci czyli liderzy naturalni - osoby, które
Ekonomia społeczna nowe we wyzwania
usług i dóbr poprzez wzajemne zlecenia i promocję pomiędzy partnerstwami. Na uwagę zasługuje przykład Piątkowa, gdzie Poznańska Spółdzielnia Mieszkaniowa zleciła pracę w zakresie pielęgnacji terenów zielonych na poszczególnych osiedlach Spółdzielni Socjalnej „Tajemniczy Ogród”, powołanej przez bezrobotnych. Na Piątkowie dobrze układa się także współpraca pomiędzy Spółdzielnią Socjalną „Art-Smak” a szkołą podstawową, dla której spółdzielnia przygotowuje posiłki. Innym przykładem jest gmina Lwówek, gdzie Ośrodek Pomocy Społecznej zlecił Spółdzielni Socjalnej
Rolą ekonomii społecznej nie jest przywracanie człowieka wykluczonego rynkowi, ale przywracanie rynku człowiekowi. dostarczają świadectwa przemiany życia. Specyfika uczenia ustawicznego pozwala zaangażować w proces edukacyjno-szkoleniowy osoby, które często nie spełniają wymogów od strony formalnej, ale są istotnym ogniwem pomiędzy osobami pozostającymi w kryzysie, a formalnie przygotowaną kadrą. Program Szkoły był realizowany nie tylko poprzez wykłady. Zorganizowano również wizyty studyjne w kraju i zagranicą, spotkania w środowiskach lokalnych, spółdzielniach socjalnych, wspólnotach itp. Bardzo często dopiero w tych sytuacjach, pracownicy etatowi po raz pierwszy zbliżali się do osób w kryzysach życiowych i zdobywali motywację do realizacji wizji integracyjnych w środowiskach lokalnych. Jak Partnerstwa Lokalne uratowały wielu bezrobotnych od wykluczenia społecznego W wyniku tych wszystkich działań w środowiskach lokalnych wzrosło wzajemne zaufanie. Powstały Partnerstwa Lokalne, które zorganizowały wiele wspólnych inicjatyw np. wyjazdy wakacyjne dla dzieci, pikniki integracyjne na Piątkowie, Darzyborze i w Kwilczu, „Dni Sąsiada” na Śródce w Poznaniu, kluby integracyjne na terenach wiejskich, konferencje, seminaria i warsztaty. Utworzona została sieć wymiany
opiekę nad osobami starszymi w gminie, a Spółdzielnia Socjalna „Marszewo” wykonuje prace porządkowe w mieście, zlecane przez burmistrza Lwówka, Rafała Mroczkiewicza. Dzięki licznym spotkaniom, pomiędzy partnerstwami rozwijała się też sieć zleceń dla spółdzielni spoza obszaru ich działania, np. spółdzielnia socjalna „Drzeń” z Drezdenka drukowała zaproszenia, materiały konferencyjne i plakaty dla przedstawicieli innych partnerstw, a Spółdzielnia Socjalna „Świt” zapewniła obsługę cateringową i możliwości zakwaterowania w czasie licznych spotkań partnerów i wizyt studyjnych. W ten sposób dziesiątki osób bezrobotnych zostały włączone do kręgu wymiany i wzajemnych powiązań we wspólnocie lokalnej, co uratowało ich i całe rodziny od życia z dnia na dzień, bez perspektyw rozwoju. Barbara Sadowska (Administratorem projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” jest fundacja „Barka”)
Projekt wspołfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Equal
29
Chrześcijański Tydzień Społeczny W kwietniu b.r. we Wrocławiu odbył się Chrześcijański Tydzień Społeczny z udziałem polityków, przedstawicieli Kościoła, działaczy społecznych i przedstawicieli organizacji pozarządowych. W spotkaniu uczestniczyli także przedstawiciele „Network Barka” -w tym liderzy z Poznania, Chudobczyc, Posadówka, Drezdenka i Strzelec Opolskich. Wśród sesji panelowych i wystąpień zaproszonych gości do najciekawszych zaliczyć można m.in. przemówienie Lecha Wałęsy, dyskusję na temat współczesnej solidarności społecznej, moderowaną przez Tomasza Sadowskiego, wypowiedzi siostry Małgorzaty Chmielewskiej ze Wspólnoty „Chleb Życia”, na temat kryzysu wychowania i odpowiedzialności w polskim szkolnictwie oraz przemówienie Tadeusza Mazowieckiego, w którym zwrócił on uwagę na rolę organizacji pozarządowych w odradzaniu ducha obywatelskiego i otwierającą spojrzenia w przyszłość.
POTRZEBA Wypowiedzi Tadeusza Mazowieckiego wygłoszone w czasie Chrześcijańskiego Tygodnia Społecznego we Wrocławiu. Co będziemy cenić w XXI wieku? Ten wiek będzie miał na pewno swoje niepokoje. Już dziś widzimy jak wielkie emocje wzbudzają konflikty, rodzące się na tle starych kultur. Najlepszym przykładem jest Tybet, o którym tyle się teraz mówi z powodu niepokojów. Jednak my, Polacy, mieszkamy w tzw. „strefie pokoju i rozwoju”, jak to nasze położenie nazwał kiedyś Jan Nowak Jeziorański. Należy się tylko zastanowić, jak to wykorzystamy po trudnych latach transformacji. Czy Europie XXI wieku potrzebna jest tożsamość narodowa?
Tomasz Sadowski prezentuje Maciejowi Płażyńskiemu publikację Barki - Ekonomia Społeczna w Praktyce
Prof. Maria Janion napisała: „Jeśli do Europy to tylko z naszymi umarłymi” - miała tu zapewne na myśli tradycyjne wartości, Mickiewicza i wcześniejsze dziedzictwo. To prawda, bez tego byłoby trudno, ale tożsamość kształtuje się nieustannie, nie jest tylko reliktem wspomnień. Mamy wielkie dziedzictwo, ale naszym obowiązkiem jest rozwijanie pozostałych cnót, tego, czego do tej pory zabrakło. Tożsamość Papieża Polaka? Cechy polskie mogą być sarmackie lub jagiellońskie. Dlatego tak ważny jest kierunek rozwoju. O Janie Pawle II mówi się wiele ważnych rzeczy, wymienia się wiele zalet i wiele zasług. Moim zdaniem warto zwrócić teraz uwagę na dwie konkretne. Po pierwsze - fakt, że został wybrany w takim trudnym momencie, gdy jeszcze jako pierwszy od 400 lat papieżem został ktoś spoza Włoch. On umiał pogodzić swoją uniwersalną funkcję z indywidualną tożsamością, z tożsamością Polaka. A określił się reprezentując najlepsze cechy swojej tożsamości. W Europie?
Lech Wałęsa z przedstawicielami „Barki”.
30
Jeżeli jesteśmy otwarci na świat, występujemy z naszą tożsamością bez żadnych kom-
NAM OPTYMIZMU! pleksów, to ten świat się na nas otwiera. Nie jest ważne tylko to, jak wykorzystamy środki europejskie. Liczy się przede wszystkim to, jak, jako ludzie, będziemy uczestniczyć w budowaniu Europy i we współodpowiedzialności. To, jacy będziemy, zależy od tego, jak sami ukształtujemy nasze życie publiczne. Dziś niepokoi mnie akceptacja dla obniżenia standardów życia publicznego. Ponieważ społeczne zezwolenie na taki upadek jest obrazem tego społeczeństwa. Problemem jest dziś mediatyzacja życia publicznego. To nieuchronne, bo wszyscy dążą do przejrzystości społecznej, ale skutkuje tym, że politykom nie zależy już na prezentowaniu poglądów, ale na skutecznym przypodobaniu się opinii publicznej. Co jest warunkiem rozwoju? Spójność społeczna – jeżeli jest zakłócona, to prowadzi to do zaburzeń społecznych. Z tego powodu tak istotna jest troska o jakość życia publicznego. Tak modne jest dzisiaj dbanie o środowisko proekologiczne. Popieram to, ale nie wolno przy tym zapominać o budowaniu środowiska proludzkiego, prohumanistycznego, środowiska, które wspiera troskę o dobro
wspólne, które jest warunkiem prawidłowego rozwoju społeczeństwa. Czy w XXI wieku nastąpi w Polsce odrodzenie? Jan Paweł II w 1983 mówił o powrocie Europy do swoich korzeni, ale Europa przyjęła to niewłaściwie, tak jakby Papież nawoływał do powrotu do średniowiecza. Tymczasem on powiedział: „Europo, tchnij ducha w swoje korzenie!” Uzdrawiając życie polityczne, należy zwrócić uwagę na rolę organizacji pozarządowych, małych i średnich stowarzyszeń, organizacji obywatelskich, bo to one mają wpływ na odrodzenie się ducha obywatelskiego i na otwarte spojrzenie w przyszłość. Potrzeba nam optymizmu. Nie jesteśmy w czasie, kiedy wezwaniem dla nas powinny być słowa horału „że ciągle ze skruchą”. Dziś liczą się słowa „Te Deum” o tym ile się zmieniło w naszym życiu. Do tego dojdzie w Polsce, pod warunkiem, że będąc w strefie „pokoju i rozwoju”, nie odwołując się do przymusu religijnego, ale do religijności głębokiej, będziemy potrafili poszukiwać wzajemnego dialogu, nawet przy odmiennych stanowiskach, ze społecznie ekonomicznym celem. To odrodzenie wówczas może stać się rzeczywistością w Polsce. spisała Dagmara Walczyk
Tomasz Sadowski w trakcie panelu na temat „Co znaczy solidarność dzisiaj”.
31
Ekonomia społeczna
Nasza „Ekoobawa, trud Gdy pod koniec 2005 roku Fundacja Pomocy Wzajemnej „BARKA” rozpoczęła, w ramach Inicjatywy Wspólnotowej „Equal”, realizację projektu pn. „Ekonomia Społeczna w Praktyce” nikt nie przypuszczał jak wielkie znaczenie dla rozwoju społeczności lokalnych - miejskich i wiejskich - będzie miał ten projekt. Trudne początki… Mieszkańcy Domu Wspólnoty „Barka” we Władysławowie oraz mieszkańcy wioski z niedowierzaniem słuchali informacji, że realizacja projektu umożliwia - nawet osobom bezrobotnym, pozbawionym środków finansowych - założenie własnej firmy, określanej w projekcie jako spółdzielnia socjalna. Początkowy sceptycyzm zmniejszał się jednak systematycznie, na skutek prowadzonych szkoleń w powstałym Klubie Integracyjnym oraz na spotkaniach grup samokształceniowych. Zainteresowanych przybywało, a idea założenia własnej firmy nabierała realnych kształtów. Do założenia spółdzielni socjalnej zaczęło przygotowywać się kilkanaście osób długotrwale bezro-
Członkinie „Eko-Farmy” przy uprawie.
32
botnych, wobec których podjęto działania motywacyjne. Osoby, wcześniej bierne, mało zaradne życiowo, zmieniały się w ludzi aktywnych, gotowych podjąć ryzyko działalności gospodarczej aby stać się współwłaścicielami firmy, jaką jest spółdzielnia socjalna. Maria Haładuda, mieszkanka Władysławowa i jedna z założycielek spółdzielni, tak dziś wspomina początki powstawania spółdzielni, swój trud i konieczność przełamania niewiary w siebie. - „Jestem matką jedenaściorga dzieci i choć większość z nich opuściła już dom rodzinny, to jednak nadal muszę dbać o trójkę najmłodszych. Z domem Wspólnoty „Barka” jestem związana od dłuższego czasu, ale ostatnio ta więź pogłębiła się - moje dzieci chodziły do „Barki”, gdy miały problemy z lekcjami. Mogły skorzystać z komputera, Internetu, a także nawiązać kontakt ze swoimi rówieśnikami. U nas w domu nigdy się nie przelewało, a ponieważ ojciec dzieci nie dbał o nie, cały ciężar utrzymania domu spoczywał na mnie. Gdy usłyszałam o programie „EQUAL” chętnie skorzystałam z możliwości uczestnictwa w kursach, podnoszących moje kwalifikacje i bez wahania zdecydowałam się przystąpić do grupy, tworzącej spółdzielnię socjalną. Uznałam, że to jest dla mnie szansa, która może się nie powtórzyć. Dopiero później przyszły rozmyślania czy dam radę i co będzie, gdy skończy się finansowanie - czy nadal będą środki na wypłaty i inne płatności. Dziś śmieję się z tego, bo chociaż praca jest ciężka a zarobki niezbyt wygórowane, to jednak są pewne a i na
Ekonomia społeczna
-Farma” i nadzieja emeryturę lata wyrabiam. Nie martwię się po nocach co dam dzieciom na śniadanie i czy mi wystarczy na płatności. Nauczyłam się współpracować z innymi i inaczej gospodarować swoimi środkami. Projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce” dał mi szansę, a ja ją wykorzystałam, choć łatwe to dla mnie nie było”. Niekwestionowanym liderem i inspiratorem działań, związanych z przygotowywaniem powstania spółdzielni, była Anna Polańska, która podstawy wiedzy na temat ekonomii społecznej zdobyła w Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu. To ona powołała grupę inicjatywną osób, chętnych do założenia spółdzielni. Anna Polańska, obecnie prezes spółdzielni, na pewno może być zadowolona z efektów jakie osiągnęła, angażując się w realizację projektu „Ekonomii Społeczna”. - „Jestem kobietą w kwiecie wieku, nieco po pięćdziesiątce, wiem zatem jak „łatwo” jest znaleźć pracę. Do Władysławowa trafiłam na praktykę z Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu i pozostałam do dziś. Teoretyczne podstawy wiedzy na temat ekonomii społecznej miałam spore, ale dopiero udział w projekcie „Ekonomia Społeczna w Praktyce” był prawdziwą praktyką i sprawdzeniem moich umiejętności oraz nabytej wiedzy. Znalezienie pięciu osób, które chciałyby założyć spółdzielnię socjalną i traktować ją jako własną firmę, tylko z pozoru wydaje się proste. Należało przełamać wiele barier i dokonać zmian w sposobie myślenia osób, które tak naprawdę niczego nigdy w życiu nie miały, nie mówiąc o firmie, jaką jest spółdzielnia. Przede wszystkim konieczne było przełamanie lęku przed podjęciem ryzyka i pójściem do przodu. Sam proces wyłaniania się grupy inicjatywnej trwał blisko pół roku, ale udało się i teraz, gdy mamy pełen portfel zleceń i rysują się perspektywy dalszego rozwoju, jestem spokojniejsza, chociaż czasem myślę, że obowiązków wzięłam na
Szklarnia „Eko-Farmy”. siebie zbyt wiele i chętnie bym się nimi podzieliła…. Należy podkreślić ważną rolę Centrum Ekonomii Społecznej w tworzeniu naszej spółdzielni – m.in. pomoc CES-u w pisaniu wniosku do Komisji Grantowej i w organizowaniu szkoleń. Warto dodać, że chociaż wygraliśmy konkurs na usługi opiekuńcze na terenie gminy Lwówek, to jednak nie pozbawiliśmy pracy osoby, które dotychczas tę usługi wykonywały - zatrudniliśmy je w naszej spółdzielni. Wszystkim, którzy właśnie zakładają swoją spółdzielnię, lub myślą, aby się tego wysiłku podjąć, życzę wytrwałości i sukcesów. Na pewno się uda, tak samo jak nam się udało, a ewentualne trudności zawsze motywują i wiążą ludzi ze sobą”.
… i wielka nadzieja Od momentu powołania grupy inicjatywnej, rozpoczęły się prace, zmierzające do ustalenia profilu gospodarczego firmy. Przyszli członkowie spółdzielni analizowali miejscowy rynek pracy,
33
Ekonomia sp społeczna
Spotkanie w Centrum Integracji Społecznej w Kwilczu. aby wyszukać najkorzystniejsze nisze gospodarcze, które powstająca spółdzielnia mogłaby wypełnić swoją produkcją lub usługami, a pracownicy - przejść profesjonalne szkolenia branżowe, organizowane przez Centrum Ekonomii Społecznej w Kwilczu. Przyszli spółdzielcy wybrali działalność wielobranżową, która daje największą gwarancję utrzymania i rozwoju firmy. Zdecydowano się na uprawę warzyw, owoców i ziół ekologicznych, oraz świadczenie usług opiekuńczych, porządkowych i konserwacji terenów zielonych. Dla tak przygotowanej koncepcji spółdzielni socjalnej wybrano nazwę „Eko-Farma”, a następnie podjęto prace nad przygotowaniem dokumentów, niezbędnych do zarejestrowania spółdzielni w sądzie. W tych wszystkich działaniach pomagali pracownicy Centrum Ekonomii Społecznej w Kwilczu. Kwilecki CES pomógł także przy opracowaniu materiałów i dokumentów, aby spółdzielnia mogła wziąć udział w Konkursie Grantowym, ogłoszonym w ramach projektu „Ekonomia Społeczna w Praktyce” EQUAL. W wyniku Konkursu spółdzielnia „Eko-Farma” uzyskała grant w wysokości 82.000 zł, za który kupiła samochód van, komputer, meble biurowe, sprzęt do prac porządkowych, kosiarki, piły spalinowe, oraz mogła sfinansować wynagrodzenie dla pięciu członków spółdzielni ( ½ etatu przez okres 6 miesięcy).
Kolejny grant, w wysokości 19.000 zł, spółdzielnia pozyskała z OWSS - Zamość. Zakupiono system nawadniania kropelkowego do tuneli foliowych, opryskiwacz spalinowy oraz szereg narzędzi, niezbędnych do upraw ogrodniczych. Uzyskane granty umożliwiły odpowiednie wyposażenie spółdzielni w sprzęt i rozpoczęcie poszukiwania zleceń. Spółdzielnia przystąpiła do, ogłoszonego przez gminę Lwówek, konkursu na świadczenie usług opiekuńczych, który wygrała zapewniając sobie zlecenie warte 200.000 zł na okres dwóch lat. Kolejnym sukcesem było podpisanie porozumienia z firmą „Henke Sass Wolf” na wykonywanie prac konfekcyjnych o wartości około 7.000 zł na miesiąc. Obecnie, we współpracy z Miejsko Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Lwówku i Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Kuślinie, pracownicy spółdzielni realizują program systemowy, świadcząc usługi transportowe i przygotowując posiłki dla uczestników programu za około 7 000 zł na miesiąc. „Eko-Farma” zatrudnia na umowę o pracę dziewięć osób oraz pięć osób na umowę zlecenie. Są to osoby zamieszkałe w Domu Wspólnoty „Barka” we Władysławowie oraz mieszkańcy okolicznych wiosek i miasta Lwówka. Razem ze Stowarzyszeniem Mieszkańców Grońska i Stowarzyszeniem Pomocy i Integracji Bezrobotnych „Lepsza Przyszłość” z Władysławowa, spółdzielnia „Eko-Farma” złożyła wniosek na realizację projektu szkoleniowego o wartości 50.000 zł. Wielobranżowa Spółdzielnia „Eko-Farma” istnieje zaledwie rok. Okazało się, że projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce” jest projektem rzeczywiście sprawdzającym się w praktyce, dającym miejsce pracy osobom bezrobotnym. Powstanie i rozwój spółdzielni ma znaczenie nie tylko dla osób w niej zatrudnionych. Projekt zaktywizował miejscowe środowisko – zarówno ludzi jak i rynek pracy. Powstanie spółdzielni pokazało także, że trudne warunki gospodarcze, zła sytuacja na rynku pracy, szczególnie w małych miejscowościach, mogą być przełamane przy odpowiednim zaangażowaniu się ludzi i ich determinacji w chęci wyjścia z zaklętego kręgu bezrobocia. Spoglądając na to, co udało się zrealizować w przeciągu roku istnienia spółdzielni, można z dużą dozą optymizmu przypuszczać, że spółdzielnia będzie się nadal rozwijać i znajdzie dla siebie stałe miejsce na rynku pracy. Zbigniew Kośla
Projekt wspołfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Equal
Uprawy ekologiczne spółdzielni socjalnej „Eko-Farma”.
34
Ekonomia ia społeczna
Ein Bier, bitte... Marek Giercuszkiewicz jest uczestnikiem Centrum Integracji Społecznej od grudnia 2007 roku. Dużą motywacją w podjęciu decyzji o przystąpieniu do nauki w CIS była możliwość nauczenia się obsługi komputera oraz kurs języka niemieckiego.
M
arek ma nadzieję, że zdobyte tutaj umiejętności i podniesienie kwalifikacji, pomogą mu znaleźć stałe zatrudnienie. Z zawodu jest technikiem urządzeń sanitarnych. Zawód, jak twierdzi, jest dobry, a teraz nawet poszukiwany na rynku pracy. Poważne kłopoty zdrowotne nie pozwalają jednak na wykonywanie wyuczonego zawodu. W Centrum Integracji Społecznej Marek wybrał, poza kursem komputerowym i nauką języka niemieckiego, także wykłady z etyki oraz zajęcia w warsztacie konserwacji powierzchni płaskich. Po ukończeniu CIS myśli o pracy jako portier lub pracownik parkingu. Dodaje – z uśmiechem – że w dzisiejszych czasach nawet portierowi czy pracownikowi parkingu może przydać się umiejętność obsługi komputera i znajomość języka obcego. Marek jest od dwóch lat zaangażowany w sprzedaż „Gazety Ulicznej”. Praca nie jest łatwa, ale sprzedając Gazetę, czuje się potrzebny, może zaspokoić własną pracą choćby część kosztów utrzymania i ma dużo kontaktów z ludźmi. Miło wspomina jednego z kupujących – Niemca – z którym mógł porozmawiać o gazecie ulicznej, wydawanej w Niemczech. Przydała się wówczas podstawowa znajomość języka niemieckiego, uzyska-
Marek Giercuszkiewicz, uczestnik CIS, sprzedawca "Gazety Ulicznej" ę, że teraz na jeszcze w szkole. Marek dziwi się, cę, zupełludzie wyjeżdżają do pracy zagranicę, nie nie znając języków obcych. „Ein Bier, bito, aby te” (Piwo, proszę) – to trochę za mało, znaleźć dla siebie dobrą pracę. Uczestniczenie w systemie szkoleniowym eniowym Centrum Integracji Społecznej i sprzedawazedawanie „Gazety Ulicznej” będzie zapewne ne dość trudno pogodzić, ale Marek jest przekonany, ekonany, że cykl szkoleniowy w CIS ukończy. Może także dlatego, że jego zdaniem - „Ein n Bier,bitte”, to za mało - nie tylko w kontekście cie językowym… Rozmowę z Markiem Giercuszkiewiczem zkiewiczem spisała Barbara Drozdowicz
Projekt wspołfinansowany ze środków Unii Europejskiej opejskiej w ramach Equal
35
Kultura
Dusza jest jak Rzeźbiarz z warszawskiego Bródna, Paweł Althamer, to jeden z prekursorów włączania do swych artystycznych projektów tzw. ciała społecznego. Twórca rzeźby społecznej – zaprosił ostatnio do współpracy „Grupę Nowolipie”, w skład której wchodzą osoby cierpiące na miażdżycę i rożne odmiany paraliżu. Artysta już od kilkunastu lat prowadzi wspólnie z nimi warsztaty z ceramiki.
P
aweł Althamer, prawdopodobnie bardziej znany zagranicą niż we własnym kraju, to rzeźbiarz, performer, akcjoner, twórca instalacji, filmów video, a także „reżyser rzeczywistości”, wykorzystujący realne przedmioty i miejsca, badacz sytuacji i zachowań międzyludzkich. W latach 1988-1993 studiował na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie pod kierunkiem Grzegorza Kowalskiego, w tzw. „Kowalni” – pracowni, która była czołowym ugrupowaniem młodej polskiej sztuki lat 90-tych ubiegłego wieku, forpocztą nurtu sztuki krytycznej. W początkowym okresie swej twórczości wykonywał werystyczne figury z naturalnych materiałów (włosów, tkanin, wosku), później został konstruktorem specjalnych przyrządów, kapsuł (na wzór statków kosmicznych), nieziemskich skafandrów; aranżował też sytuacje, w których dążył do wprawienia się w
Paweł Althamer i Grupa Nowolipie.
36
stan oderwania od rzeczywistości. Po każdym takim „oderwaniu” wracał odmieniony. Od połowy lat 90-tych w dokonaniach Althamera górę wzięło jego zainteresowanie sprawami społecznymi. Szczególnie dużo miejsca zaczął poświęcać refleksji nad rolą i miejscem sztuki w wielkich skupiskach miejskich. Jako mieszkaniec warszawskiego Bródna aranżował - wspólne z sąsiadami różnego rodzaju przedsięwzięcia, jak np. akcja „Bródno 2000”, podczas której mieszkańcy bloku przy ul. Krasnobrodzkiej 13 (w którym mieszka) utworzyli w milenijną noc grudniową ogromny napis „2000” z okien, oświetlonych w zaplanowanym porządku, wykazując przy tym wielkie zaangażowanie oraz dyscyplinę. Artysta dał radość mieszkańcom bródnowskiego bloku w sylwestrową noc, wskazując na potrzebę wzajemnych relacji sąsiedzkich. To przykład przełamania murów, pokaz tego, że wspólnota ludzi daje siłę. Sztuka Pawła Althamera jest prosta, nieskomplikowana i chociaż przez niektórych uznawana za kontrowersyjną to jednak bardzo ciekawa i dająca do myślenia na temat zmian w naszym kraju. Artysta, poproszony o przedstawienie dziesięciu najważniejszych dlań haseł, rzeczy i pojęć – na pierwszym miejscu wymienia zamykany właśnie Stadion X-lecia, który określa „wibrującym mikrokosmosem życia w Europie Wschodniej w okresie po zimnej wojnie”. Drugie miejsce w rankingu artysty zajmuje relikt dawnych czasów w Polsce, również przechodzący obecnie duże zmiany – ogródki
Kultura
czarna skrzynka… Kwadryga - rzeźba wykonana z Grupą Nowolipie.
Akcja Bródno, przykład tzw. rzeźby społecznej.
działkowe. Sam Althamer od niedawna jest szczęśliwym posiadaczem jednego z takich ogródków. Mimo swoistej prostoty pozostaje z pewnością artystą nietuzinkowym i „szamańsko” wprost uduchowionym. „Nie zazdrosz-
szawie. Uczestniczą w nich m.in. osoby ze stwardnieniem rozsianym, dla których jest to forma ruchowej i psychicznej rehabilitacji, osoby autystyczne oraz inne, które w „powszechnym obiegu” często określa się mianem niepełnosprawnych i marginalizuje. Wykonywane przez Grupę Nowolipie figurki, Althamer zaczął pokazywać na międzynarodowych wystawach, ostatnio m.in. w Londynie. W pewnym stopniu jest to pre-
Nie zazdroszczę ludziom, którzy nie wierzą w nieśmiertelność duszy. Dusza jest jak czarna skrzynka. Ludzie, którzy w nią nie wierzą, są jak samoloty, które myślą, że są samochodami. czę ludziom, którzy nie wierzą w nieśmiertelność duszy. Dusza jest jak czarna skrzynka. Ludzie, którzy w nią nie wierzą, są jak samoloty, które myślą, że są samochodami” – mawia w udzielanych wywiadach. Artysta bywa porównywany z Beuysem, przez analogię do prospołecznych działań Niemca. Prowadzi zajęcia ceramiczne w Państwowym Ognisku Artystycznym w War-
zentacja sztuki outsiderskiej. Artyści organizują warsztaty także zagranicą. Wówczas często bywa i tak, że prowadzącymi zajęcia są sami podopieczni, a Paweł Althamer pozostaje jedynie ich usłużnym asystentem. Bywa i tak, że ta konfiguracja wywołuje panikę w środowisku artystycznym i… wystosowane wcześniej zaproszenie zostaje odwołane. Katarzyna Jankowska
37
Recenzja
W
kwietniu b.r. została wydana przez Fundację Pomocy Wzajemnej „Barka” publikacja pt. „Barka - Ekonomia Społeczna w Praktyce, 1989-2008”. Redaktorem naczelnym pracy jest Barbara Sadowska. Publikacja tematycznie dołącza do literatury, która już się ukazała na rynku wydawniczym, a dotyczy wdrażania w Polsce dużego programu unijnego pn. „Inicjatywa Wspólnotowa Equal” - i realizowanego w jego ramach projektu - „Ekonomia Społeczna w Praktyce”. „Ekonomia Społeczna w Praktyce”, już w swojej nazwie, łączy ściśle gospodarkę z problemami społecznymi, wyraźnie określając priorytety - gospodarka dla człowieka, a nie - człowiek dla gospodarki. Pomimo tych filozoficzno-humanistycznych założeń, „Ekonomia Społeczna w Praktyce” nie jest projektem utopijnym. Ekonomia społeczna - skuteczne narzędzie przeciwdziałania bezrobociu i wykluczeniu społecznemu - jest w Polsce ciągle mało znana i niedoceniana, stąd, szczególna potrzeba upowszechniania tej tematyki. Poszczególne rozdziały publikacji poświęcone są kluczowym zagadnieniom - tworzeniu typowych dla ekonomii społecznej form gospodarczych i społecznych jak: spółdzielnia socjalna, centrum ekonomii społecznej, klub integracji społecznej, tworzenie partnerstw lokalnych. Zwrócono także uwagę na kapitalną rolę lidera - osoby,
38
której zarówno profesjonalne podejście do tematyki jak i określone predyspozycje osobiste, dają szansę na animowanie środowisk lokalnych, które stanowi warunek sine qua non wdrożenia projektu. Drugim ważkim elementem skuteczności działania jest wysoko wykwalifikowana kadra, przy uwzględnieniu, że trudna specyfika projektu wymaga wysokich kwalifikacji nie tylko w sensie formalnym, ale także osobowościowym. Przedstawione w publikacji działania zostały wcześniej zrealizowane przez fundację „Barka” razem z 14 partnerami - publikacja jest zatem swoistym przewodnikiem, ułatwiającym zrozumienie teorii zagadnienia i jednocześnie „podręcznikiem” - jak realizować ekonomię społeczną w praktyce. W publikacji dokonano opisu działalności fundacji „Barka” w okresie prawie dwudziestu lat jej istnienia oraz podsumowano efekty, realizowanej w latach 2005-2007 ekonomii społecznej. Oba zasadnicze tematy są ze sobą ściśle związane i prowokują do refleksji - czy bez dwudziestu lat działań „Barki” w obszarze wykluczenia społecznego, byłaby możliwa realizacja bardzo trudnego merytorycznie i organizacyjnie projektu, angażującego różnorodne środowiska, organizacje i instytucje i wymagającego nowatorskiego podejścia do problemów społecznych. W państwach europejskich, które uniknęły w swojej historii okresu gospodarki socjalistycznej, ekonomia społeczna jest od wielu lat znana i z powodzeniem stosowana, a jej gospodarczo społeczne formy szczególnie dobrze rozwinięte są w Finlandii, Włoszech i Szkocji. Wydana publikacja - poprzez upowszechnienie dorobku ekonomii społecznej - może zwiększyć zainteresowanie tą problematyką i tym samym wpłynąć pozytywnie na ograniczenie patologii społecznej, jaką jest bezrobocie i związane z nim wykluczenie społeczne. Publikację można bezpłatnie uzyskać w siedzibie fundacji „Barka” w Poznaniu, ul. św. Wincentego 6/9, tel. 061 872 02 86 Gina Leśniak
Jeden z himalajskich gigantów - Annapurna.
Piosenka uliczna Mira Kubasińska
Gdybyś lubił mnie choć trochę, hej Gdybyś kochał jak nie kochasz mnie Gdybyś nie był jaki jesteś Zechciał tak jak nie chcesz mnie
Gdybyś nie śnił mi się w nocy Gdybyś dał mi wreszcie spokój Może bym ci darowała Może zapomniałabym
Byłbyś wiatrem a ja polem Byłbyś niebem ja topolą Byłbyś słońcem a ja cieniem Gdybyś tylko zmienił się
Gdybyś lubił mnie choć trochę Gdybyś kochał jak nie kochasz Gdybyś nie był jaki jesteś Zechciał tak jak nie chcesz Mnie
39