W ramach Inicjatywy Wspólnotowej EQUAL, Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka prowadzi projekt „Ekonomia Społeczna w Praktyce”, wspierający integrację społeczno-zawodową bezrobotnych w środowiskach wiejskich i miejskich. Ogłaszamy konkurs na stanowiska:
MANAGER EKONOMICZNY (region: Wielkopolska nr ref. ME/I/01)
Od kandydatów oczekujemy: * wykształcenie wyższe * doświadczenie w zakresie tworzenia i prowadzenia projektów inwestycyjnych (m.in. w rolnictwie ekologicznym, przetwórstwie, sprzedaży, nieruchomościach) * doświadczenie ekonomiczo-finansowe w zakresie obszarów wiejskich i miejskich * doświadczenie w kierowaniu zespołami pracowników min. 5 letnie; pożądane cechy: kreatywność * dyspozycyjność * mobilność
MANAGER PODPROJEKTU – CENTRUM EKONOMII SPOŁECZNEJ
(lokalizacje: Poznań nr ref. MP/CES/I/02, Kwilcz nr ref. MP/CES/I/03, Bogatynia nr ref. MP/CES/I/04)
MANAGER PROGRAMU – CENTRUM EKONOMII SPOŁECZNEJ
(lokalizacje: Poznań nr ref. M/CES/I/05, Kwilcz nr ref. M/CES/I/06, Bogatynia nr ref. M/CES/I/07) Od kandydatów oczekujemy: * wykształcenie wyższe * doświadczenie w zakresie prowadzenia małych i średnich przedsiębiorstw w obszarach miejskich lub wiejskich * doświadczenie w zakresie doradztwa i innowacji biznesowych * umiejętności w zakresie organizowania i prowadzenia działań ekonomicznych, promocyjnych i edukacyjnych * wiedza z zakresu Ekonomii Społecznej; pożądane cechy: komunikatywność * kreatywność * dyspozycyjność
ASYSTENCI BIURA PROJEKTU (lokalizacja: Poznań nr ref. A/BP/I/08)
3 stanowiska
ASYSTENCI CENTRUM EKONOMII SPOŁECZNEJ
(lokalizacje: Poznań nr ref. A/CES/I/09, Kwilcz nr ref. A/CES/I/10, Bogatynia nr ref. A/CES/I/11) 10 stanowisk KOORDYNATORZY OPERACYJNI ODDZIAŁÓW nr ref. KOO/I/12 10 stanowisk Od kandydatów oczekujemy: * wykształcenie wyższe * biegłej znajomości obsługi komputera i innych urządzeń biurowych * doświadczenie ekonomiczno-finansowe (mile widziane umiejętności księgowo-podatkowe) * doświadczenie w zakresie administracji i przedsiębiorczości * zdolności analityczne i organizacyjne * wiedza z zakresu ISO * umiejętności w zakresie prowadzenia administracji projektów oraz pozyskiwania dotacji * predyspozycje do animacji społecznej * wiedza z zakresu Ekonomii Społecznej; pożądane cechy: komunikatywność * dyspozycyjność * kreatywność * mobilność OFERUJEMY: * PEŁNĄ WYZWAŃ PRACĘ W DYNAMICZNIE ROZWIJAJĄCYCH SIĘ ZESPOŁACH *MOŻLIWOŚĆ STAŁEGO PODWYŻSZANIA SWOICH KWALIFIKACJI ZAWODOWYCH A W SZCZEGÓLNOŚCI WIEDZY Z ZAKRESU NOWEJ EKONOMII SPOŁECZNEJ* ATRAKCYJNE WYNAGRODZENIE Osoby zainteresowane prosimy o przesyłanie listu motywacyjnego i CV wraz z klauzulą o ochronie danych osobowych na adres: Fundacja Pomocy Wzajemnej Barka ul. Św. Wincentego 6/7 , 61-003 Poznań tel./fax: (061) 872 02 86 Zapraszamy na stronę internetową: www.barka.org.pl e-mail: sekretariat@barka.org.pl
numer
03
wrzesień/październik Drodzy Czytelnicy Gazety Ulicznej, Oddajemy w Państwa ręce 5 numer Gazety Ulicznej. Minęło 10 miesięcy naszych działań i zdążyliśmy się już trochę zaprzyjaźnić. Sprzedawcy sygnalizują, że Gazetę sprzedaje się coraz lepiej. Mają już nawet swoich stałych czytelników. Gazeta Uliczna mówi o tzw. ekonomii społecznej czyli o tym, jak „zabrać” w działania ekonomiczne osoby słabiej przygotowane. Numer ten poświęcony jest też rozważaniom o roli mediów w Polsce. Na tym tle nasza Gazeta pokazuje Polskę na „TAK”, chce inspirować do brania spraw w swoje ręce, do aktywności obywatelskiej. Zachęcamy Państwa do pisania do nas. Życzymy ciekawej lektury. REDAKCJA
W następnym numerze: > Co to jest „EQUAL” > Włochy – ojczyzna spółdzielni socjalnych > Polska po wyborach > O tym, jak biznesmeni w świecie włączają się w rozwiązywanie spraw społecznych > O Jednomandatowych Okręgach Wyborczych (JOW) > Jak rośnie osiedle Darzybór > Korzenie myśli filozoficznej Jana Pawła II Redaktor prowadzący numer: Barbara Sadowska + 48 505 833 302 barbara.sadowska@barka.org.pl Redakcja: Dagmara Walczyk, Ewa Sadowska, Leszek Bór, Maria Sadowska, Gina Leśniak redakcja@gazetauliczna.pl; guredakcja@wp.pl Fotografie: Brygida Jałowa, Jadzia Sadowska Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński
2005
4
Przyjaciele Gazety Ulicznej
EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA
6-7
22-24
8
25-27
To więcej niż wicemistrzostwo świata!
Jacy będziemy?
9-11
Szkoła życia
Jak realizowana jest w Kiełczewie społeczna odpowiedzialność przedsiębiorcy
Wzmocnienie aktywności obywateli i działań na rzecz ekonomii społecznej
12-13
28-29
14-15
30-31
„Świadectwa są potrzebne”
FOTO Mazury: Widziane oczami żeglarza
16-17
Dlaczego ważny jest w Polsce rozwój spółdzielni socjalnych?
Dyskusja studentki z ekonomistą
32-33
Znani urzędnicy: Wojewoda Wielkopolski
„Media mogą odegrać ważną rolę w kształtowaniu społeczeństwa obywatelskiego w Polsce”
18-19
34-35
O etyce dziennikarskiej
GALERIA Wolontariusze
20-21
36
polemika! polemika! polemika! polemika!
Nasza twórczość: anonim, Henryk Gutowski
WAŻNE WYDARZENIA – ZAPROSZENIA
Reklama: Przemysław Sołenczew + 48 505 560 867 reklama@gazetauliczna.pl Skład: Daniel Majchrzak Druk: Graphus Pach Wydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKA ul. Św. Wincentego 6/9 Poznań, www.barka.org.pl Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86, redakcja@gazetauliczna.pl Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86 barka@barka.org.pl
Wydanie gazety było możliwe dzięki wsparciu:
3
Przyjaciele
Gazety Ulicznej Stopniowo GU zyskuje nowych sprzymierzeńców. Należy do nich Victor Ashe, Ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce, który odwiedził Szkołę Barki z okazji 227 rocznicy proklamowania niepodległości Stanów Zjednoczonych. Spotkał się też z zespołem redakcyjnym i sprzedawcami Gazety Ulicznej. Interesował się tematyką Gazety, perspektywami rozwoju, zasadami sprzedaży i dzielił się doświadczeniami amerykańskiej Gazety Ulicznej wydawanej w Chicago. Gazetę Uliczną odwiedziła też Sarah Powell-Pisareva z Międzynarodowej Sieci Gazet Ulicznych z Edynburga. Przez kilka dni towarzyszyła sprzedawcom w ich miejscach pracy. Obliczyła, że w Szkocji sprzedawca sprzedaje Gazetę średnio co 5 min, w Polsce co 8 min. Oceniła, że to jest dobry wynik, biorąc pod uwagę pierwsze 8 miesięcy działań Gazety. Podobało się Sarah, że sprzedawcy są aktywni, dynamiczni, a przede wszystkim, że znają treść Gazety i prowadzą rozmowy z klientami.
Sarah Powell nie tylko podobali się sprzedawcy GU, ale i riksze produkowane w warsztacie ślusarskim Szkoły Barki
W kwietniu przyszłego roku 3ch. polskich sprzedawców zostało zaproszonych do Brazylii i Argentyny, by tam szkolić kolejnych bezrobotnych do sprzedaży Gazety Ulicznej w krajach Ameryki Południowej. We wrześniu na ulicach Poznania sprzedawcy GU i studenci będą prowadzili badania rynku dotyczące preferencji prasowych Poznaniaków. Barbara Gorczyńska < Ambasador USA ze sprzedawcami GU
4
Chcesz zarobić! Chcesz dorobić! SPOŁECZNA KAMPANIA NA RZECZ TWORZENIA MIEJSC PRACY
GAZETA ULICZNA DAJE PRACĘ ZAPRASZAMY OSOBY BEZROBOTNE, POSZUKUJĄCE PRACY NA CYKL SZKOLEŃ DLA AUTORYZOWANYCH DYSTRYBUTORÓW GAZETY ULICZNEJ SPOTKANIA ODBYWAJĄ SIĘ W KAŻDY PONIEDZIAŁEK O GODZ. 12:00 W ŚWIETLICY SZKOŁY „BARKI” PRZY UL. ŚW. WINCENTEGO 6/9 W POZNANIU.
PRZYJDŹ! REDAKCJA GAZETY ULICZNEJ
TO WIĘCEJ NIŻ
WICEMISTRZOSTWO
ŚWIATA!
OD 19 DO 24 LIPCA W EDYNBURGU ODBYŁY SIĘ MISTRZOSTWA ŚWIATA BEZDOMNYCH W PIŁCE NOŻNEJ ULICZNEJ. ORGANIZATOREM WYDARZENIA BYŁA MIĘDZYNARODOWA SIEĆ GAZET ULICZNYCH, DO KTÓREJ W TYM ROKU PRZYJĘTA ZOSTAŁA POLSKA GAZETA ULICZNA. SPOŚRÓD 28 DRUŻYN BIORĄCYCH UDZIAŁ W ROZGRYWKACH, POLSKA ZAJĘŁA DRUGIE MIEJSCE. UPLASOWAŁA SIĘ W TEN SPOSÓB PRZED UKRAINĄ I TUŻ ZA ZWYCIĘSKIMI WŁOCHAMI. Srebrny medal to powód do wielkiej dumy, tym większej że zwycięstwa następowały tuż po sobie. Najpierw Polacy odnosili sukcesy w eliminacjach: Polska – Argentyna (3:0), Polska – Namibia (9:0) potem zajęli pierwsze miejsce w grupie, wygrywając z Portugalią (4:1), z Rosją (7:0), a odnosząc tylko porażkę z Australią (2:1). Kolejnym sukcesem był mecz z Holandią o półfinał (5:1), a następnie wygrany mecz z Ukrainą (4:3) i zremisowany rewanż. O drugim miejscu zadecydowała finałowa gra z Włochami, zakończona wynikiem 2:3. W skład reprezentacji weszli piłkarze wyselekcjonowani przez trenera Artura Hyżyka, w trakcie rozgrywek między polskimi drużynami, które odbyły się w maju na terenie Szkoły Barki. Ostatecznie w drużynie grali: 6
• Rafał Bełtowski • Roman Bogusławski • Sebastian Fabiś • Jarosław Jaworski • Grzegorz Kowalski • Tomasz Krzyżaniak • Łukasz Zdych (kapitan) • Sylwester Zwoliński. Warto podkreślić, że jest to pierwsza w historii, reprezentująca Polskę drużyna piłki nożnej, która zdobyła wicemistrzostwo świata. Piłkarze jednogłośnie twierdzą, że nie spodziewali się tak wspaniałego wyniku. Przyznają, że wytrwale trenowali na zgrupowaniach
wych i wreszcie przygotowaniach do wyjazdu na mistrzostwa świata są dla niego jakimś spełnieniem młodzieńczych marzeń, a nawet je przerastają. Roman Bogusławski, bramkarz, uważa, że ten sukces był jednym z największych w jego życiu. W czasie treningów wielokrotnie był kontuzjowany, rodzina miała pretensje, że prawie wcale go nie widzi. Dzisiaj ten wysiłek okupiony ciężką pracą przyniósł ogromną satysfakcję. „Wysłuchanie naszego Mazurka Dąbrowskiego jest wielkim przeżyciem, kiedy stojąc
o największym przeżyciu z dni mistrzostw mówi kapitan Łukasz Zdych. Piłkarze cieszyli się z postawy kibiców, którzy znacznie przekraczając 1,5-tysięczną liczbę miejsc siedzących kibicowali w trakcie meczów. „W finale było tak dużo polskich kibiców, że wydawało nam się jak byśmy byli w Polsce choć byliśmy przecież 2000km od domu”- opowiada kapitan drużyny. „Nie tylko Polacy, ale też Szkoci podchodzili do nas z gratulacjami, a potem dzwonili piłkarze z reprezentacji Polski…”–mówią z rozrzewnieniem. Zaangażowanie, entuzjazm i optymizm, z jakimi grali polscy piłkarze słusznie wzbudzały sympatię i poparcie kibiców. Jednak niezwykłość tego wydarzenia tkwi nie tylko w wywalczonym wicemistrzostwie świata, a przede wszystkim w wygranej, jaką jest zdobyta pewność siebie, wiara we własne siły i wkroczenie w obszar zainteresowania publicznego. Dagmara Walczyk
w Nowolipsku i Poznaniu, ćwicząc nie tylko swoje umiejętności, ale i cierpliwość konieczną na drodze do każdego zwycięstwa. Jacek Czapliński opiekun drużyny, kiedyś marzył o tym, żeby zostać piłkarzem. Miał nawet talent, ale wszystko pokrzyżował alkohol. Jak się pozbierał to młodość minęła. Został terapeutą ds. uzależnień. Jednak uczestniczenie z drużyną w treningach, rozgrywkach krajo-
na podium reprezentuje się nasz kraj. Zdałem sobie wtedy sprawę, że gramy nie tylko dla siebie lecz dla wszystkich Polaków”- tak
P.S. Po powrocie z mistrzostw kapitan drużyny Łukasz Zdych otrzymał propozycję pracy jako piłkarz w Klubie IV Ligi. Gratulujemy!
WYTRWALE TRENOWALI NA ZGRUPOWANIACH W NOWOLIPSKU I POZNANIU, ĆWICZĄC NIE TYLKO SWOJE UMIEJĘTNOŚCI, ALE I CIERPLIWOŚĆ KONIECZNĄ NA DRODZE DO KAŻDEGO ZWYCIĘSTWA 7
?
Jacy
będziemy??
REDAKCJA „GAZETY ULICZNEJ” W POPRZEDNIM NUMERZE ZWRÓCIŁA SIĘ DO CZYTELNIKÓW O NADSYŁANIE REFLEKSJI DOTYCZĄCYCH NASZYCH POSTAW I ZACHOWAŃ PO ŚMIERCI JANA PAWŁA II. OTO JEDNA Z WYPOWIEDZI:
D
zieło życia i śmierci Jana Pawła II to przenikliwy krzyk przedzierający się przez ściany ludzkiego egoizmu, słabości, relatywizmu moralnego. To krzyk z apelem o miłość, o dobroć, o podstawowe zasady chrześcijańskiego pojmowania człowieczeństwa. Wołanie to trwało przez wszystkie lata Pontyfikatu, a okres cierpienia i śmierci Ojca Świętego był jak gdyby ostatnim dźwiękiem, zapisującym się tak silnie w naszej pamięci. Szukając echa, odpowiedzi na jego głos nie można poprzestać na ochrzczonych imieniem Jana Pawła II ulicach, czy szkołach. O ileż ważniejsze są choćby najmniejsze czyny, przemiany serc, sposobu myślenia, czy chwila zastanowienia nad własnym życiem. Ludzkość nie stała się lepsza, nie milkną doniesienia o kolejnych zamachach, podłożonych bombach, nie zapanował pokój. Świat nie chciał dosłyszeć wszystkich słów. Wciąż jednak obok aktów nienawiści mnożą się drobne akty miłości, które choć nie nazywane imieniem papieża wyrastają z Jego duchowości, z Jego nauki. Choć umilkły katedralne dzwony, a rzesze manifestujących swoją miłość i wdzięczność wobec Jana Pawła II rozeszły się, to można jednak sądzić, że w niejednej z tych osób uniesienie i łzy przemieniły głuchy łomot w nowe dźwięki… Dagmara Walczyk
CZYTAJ!
8
SZKOŁA ŻYCIA PRZEZ 10 MIESIĘCY PRZEBYWAŁAM W STANACH ZJEDNOCZONYCH, W COLORADO SPRINGS JAKO TZW. STUDENT ROCZNEJ WYMIANY (POBYT UFUNDOWANY PRZEZ ORGANIZACJĘ YOUNG LIFE) I POMYŚLAŁAM, ŻE WARTO PODZIELIĆ SIĘ MOIMI DOŚWIADCZENIAMI Z DRUGIEGO KOŃCA ŚWIATA, GŁÓWNIE DOŚWIADCZENIAMI Z AMERYKAŃSKIEJ SZKOŁY. Każdy z nas był, jest lub będzie w szkole, dlatego może to być interesujący dla wszystkich wątek amerykańskiego życia. Gdy myślę o Palmer High School, szkole w Colorado Springs, to pierwsza sprawa, która zaskakuje to możliwość wyboru. Dotyczy to nie tylko wyboru profilu liceum, jak jest w polskim szkolnictwie, ale także wyboru każdej pojedynczej lekcji. A wybór jest ogromny, 150 różnych przedmiotów! Poza przedmiotami obowiązkowymi jak angielski, historia czy algebra można uczestniczyć w zajęciach z fotografii, dziennikarstwa a nawet... gotowania! Amerykańscy uczniowie sami wybierają ponadobowiązkowe zajęcia oraz sami decydują o poziomie zaawansowania tych zajęć i czują się za ten wybór odpowiedzialni. Tym bardziej, że zależy od tego zarówno rozwój ich osobowości oraz możliwość dostania się na dobry uniwersytet. W szkole spędza się codziennie osiem godzin, w tym jest lunch i czas na pracę indywidualną (study hall). W czasie całej nauki w high school liczba przedmiotów obowiązkowych jest ściśle określona np. w ciągu czterech lat trzeba ukończyć cztery kursy języka angielskiego i dwa kursy języków obcych. W Europie panuje opinia, że szkoły amerykańskie mają raczej
niski poziom, ale jest to opinia nieprawdziwa. Wobec możliwości wyboru, zarówno zajęć jak
i ich stopnia zaawansowania, istnieją dużo większe szanse rozwoju i twórczego myślenia, a poziom
9
wykształcenia zależy w dużym stopniu od indywidualnego wyboru ucznia, od tego na ile się zaangażuje i jak wysoko postawi sobie poprzeczkę. Szkoła, do której uczęszczałam była dużo większa i (co nie dziwi w amerykańskich warunkach) nieporównanie lepiej wyposażona niż znane mi szkoły w Polsce. Ale najważniejsze jest to, że szkoła amerykańska nie jest symbolem strachu i stresu. Jest to raczej rodzaj „social place”, miejsca gdzie można pożytecznie i twórczo spędzić większą część dnia a edukacja niesie ze sobą wiele elementów zabawy. Różnica między szkołą w Polsce a szkołą w Colorado Springs polega na tym, że tutaj każdego dnia chce się iść do szkoły! Nie można się nawet tego doczekać. Nie jest nam obce przeżywanie stresu w naszej polskiej szkole. Uczniowie nie mogą spać, niepokoją się czekającym ich dniem – sprawdzianami, odpytywaniami, kartkówkami. Innym ważnym aspektem szkoły amerykańskiej jest relacja uczeń – nauczyciel. Mr Grantz, nauczyciel historii, sprawił, że historia jest jednym z moich ulubionych zajęć. Każdy dzień zaczynałam od lekcji historii, które są bardzo urozmaicone, rzadko prowadzone w formie wy10
kładu. Lekcje są przeplatane filmem, dyskusją, pracą w grupach albo scenkami teatralnymi czy pisaniem listów z uwzględnieniem stylu używanego w danym okresie historycznym. Mr Grantz, chcąc urozmaicić zajęcia i utrzymać naszą uwa-
gę, opowiadał o wydarzeniach I Wojny Światowej zmieniając akcent z brytyjskiego na francuski, niemiecki czy szkocki. Elementy poważne przeplatane były humorystycznymi a napisane później przez nas kartkówki wypadły świetnie. Uwielbialiśmy sposób w jaki Mr Grantz naprowadzał nas na właściwą odpowiedź, jak dodawał odwagi i wiary w siebie, jak bardzo potrafił się cieszyć gdy odpowiedź była prawidłowa. Podchodził wówczas do ucznia, żeby „ przybić piątkę”. On próbuje zatrzeć często nieprzekraczalną granicę, barierę dzielącą ucznia od nauczyciela. W Polsce takie zachowania ciągle jeszcze uznane mogłyby być za brak szacunku do nauczyciela a nie za wyraz przyjaźni lub dobrego kontaktu. Nauczyciel od chóru, Bob, uwielbiał gdy mówiliśmy do niego
po imieniu. Bob ma ponad pięćdziesiąt lat i zachowuje świetny kontakt z młodzieżą. Każda lekcja z nim jest nie tylko przygotowaniem nas do kolejnego konkursu piosenki czy koncertu w filharmonii (chór szkolny koncertował z orkiestrą w filharmonii), ale także taką małą „lekcją życia”. Bob zachowuje się jak najlepszy przyjaciel, jak ojciec. Interesuje się nie tylko naszą postawą na lekcji, ale tym jacy będziemy jako dorośli ludzie. I chociaż czasami jego wywody mogą wydawać się zbyt długie a niektórzy mieli dosyć jego „kazań”, to jednak wszyscy wiedzieliśmy, że te lekcje będziemy z utęsknieniem wspominać i wyciągać z nich wnioski przez całe życie. Te dwa przykłady ukazują jak inaczej spostrzega się w szkole amerykańskiej relację uczeń – nauczyciel. Jest to współpraca, partnerstwo, przyjaźń. Oczywiście w Polsce zetknęłam się także z nauczycielami z powołania, ale mogłabym policzyć ich na palcach jednej ręki. Moim zdaniem brakuje nam tego, co tutaj określa się jako „school spirit” (duch szkoły) a co jest budowane ciężką pracą nie tylko nauczycieli i uczniów ale także rodziców i całego personelu szkoły. Ciągle niewielu jest nauczycieli w Polsce, którzy angażowaliby się nie tylko na lekcji (tu i teraz), ale z perspektywą co dalej z uczniem, jak będzie sobie radził w dorosłym życiu. Szkoła polska jest jednak bardziej bierna.. Bierni są rodzice, którzy nie uczestniczą w życiu szkoły, nauczyciele, którzy wykładają głównie to co jest napisane w podręcznikach i bierni są uczniowie, którzy „wkuwają” materiał często nie rozumiejąc i nie łącząc faktów i wydarzeń. W szkole amerykańskiej wszyscy czynnie włączają się w zajęcia, dzięki czemu dużo więcej z niech wynoszą. Wiele zajęć jest z pogranicza różnych dziedzin, co prowadzi czasami do zaskakujących odkryć.
Do szkoły w Colorado uczęszczają ludzie z całego świata – kulturowo i religijnie bardzo zróżnicowani. Ta różnorodność wzbogaca każdego z nas. Są tu uczniowie nie tylko z Polski ale i z Niemiec, Irlandii, Wietnamu, Korei, Chin, Brazylii, Kolumbii, Meksyku... Wszyscy wnoszą cząstkę swojego kraju, swojej kultury i dodają kolorytu naszemu codziennemu, szkolnemu życiu. Wzajemnie uczymy się rozumieć różnice i przekraczać ograniczenia czy stereotypy. Pobyt w amerykańskiej szkole uważam za jedno z moich najlep-
szych doświadczeń. Już zaczynam za tą szkołą tęsknić! Ale spróbuję przenieść niektóre doświadczenia na polski grunt, nie poddać się stresowi, prowadzić ciekawe dyskusje, zachować poczucie humoru, przełamać „sztywne” relacje i mniej wkuwać a więcej myśleć. Palmer High School jest świetnym przykładem szkoły życia, która nie tylko uczy ale także pomaga w kształtowaniu charakteru i przygotowuje do dorosłego i odpowiedzialnego życia. Marysia Sadowska, lat 18
11
„Świadectwa są potrzebne” EUROPEJSKA SIEĆ PRZECIWDZIAŁANIA UBÓSTWU (EAPN) ZNANA JEST W EUROPIE Z TEGO, ŻE JEDNOCZY ORGANIZACJE OBYWATELSKIE Z KRAJÓW CZŁONKOWSKICH UE. ZARÓWNO ORGANIZACJE USŁUGOWE, KTÓRE SKŁADAJĄ SIĘ ZE SPECJALISTÓW DZIAŁAJĄCYCH NA RZECZ OSÓB W TRUDNYCH SYTUACJACH ŻYCIOWYCH, JAK I SAMOPOMOCOWE, KTÓRYCH CZŁONKAMI SĄ OSOBY DOŚWIADCZAJĄCE UBÓSTWA. JEST JUŻ TRADYCJĄ, ŻE CO ROKU DO BRUKSELI, OBOK MINISTRÓW, SPECJALISTÓW, TWÓRCÓW USTAW, JADĄ TEŻ OSOBY, KTÓRE DOŚWIADCZYŁY WYKLUCZENIA SPOŁECZNEGO. FINTAN FARRELL, DYREKTOR BIURA W BRUKSELI MÓWI: „NIE JESTEŚMY WTEDY TACY ABSTRAKCYJNI, A TO CO WYMYŚLAMY NATYCHMIAST JEST WERYFIKOWANE PRZEZ EKSPERTÓW, JAKIMI SĄ OSOBY PO PRZEJŚCIACH”. Podczas Ceremonii Otwarcia IV Europejskiego Zjazdu Osób Doświadczonych Ubóstwem w Brukseli, przemówienie wygłosił przedstawiciel Portugalii, Bruno Gonçalves. Niczym motto rozbrzmiały jego słowa: „Ludzie doświadczeni ubóstwem są pierwszymi, którzy powinni zacząć przemawiać. To
oni najlepiej potrafią zrozumieć innych i dzielić się przyczynami, które doprowadziły ich do biedy, demistyfikując w ten sposób stereotypy...” Przedstawiciele Polski wydelegowani do Brukseli, mieli przed sobą niełatwe zadanie – jechali, aby dać świadectwo, że nawet Spacer po Brukseli z przyjaciółmi z Czech
12
z największej biedy jest możliwy powrót do samodzielnego życia społecznego. To szczególnie ważne teraz, kiedy toczą się dyskusje nad europejskim modelem socjalnym. W wielu krajach dostrzega się kryzys związany z dotychczasową formułą tzw. „państwa opiekuńczego”. Trwają poszukiwania nowych rozwiązań. Specjaliści dokonują analiz „najlepszych praktyk”, które pozwoliłyby na nowo zastanowić się nad formułą pomagania. Pełne autentyzmu wystąpienia delegacji polskiej pokazywały obraz „drogi człowieka”, który potrzebuje wielu zintegrowanych działań, aby wyjść z ubóstwa i pogubienia. Potrzebuje bliskości innych, włączenia w grupy edukacyjne, wydarzeń kulturalnych i sportowych, kształtowania postaw przedsiębiorczych i wreszcie perspektywy godniejszych warunków życia. „My przecież jesteśmy ekspertami w tej dziedzinie” – mówi Leszek, który był w zeszłym roku w Brukseli, a tym razem brał udział w wyborze grupy delegatów. „W czasie przygotowań do
6-osobowa delegacja polska w czasie warsztatów
wyjazdu każdy uczestniczył we wstępnym kursie o Unii Europejskiej, omawialiśmy też Narodowy Plan Rozwoju na lata 2007-2013 oraz jak postrzegają nas inni i co możemy zrobić, aby zmienić negatywny obraz istniejący w wielu środowiskach” – mówi. „Ważne jest też, aby z doświadczeń życiowych wyciągać właściwe wnioski – dodaje Marek. Od 30 lat nadużywał alkoholu, stracił nie tylko mieszkanie, ale też rodzinę i przyjaciół, na końcu znalazł się w zakładzie karnym. „Od przybycia do Barki, staram się wyjść z kryzysu, co mi się udaje, zwłaszcza przez to, że nie piję”przyznaje. „Nauczyłem się uczciwego życia, pracy odpowiedniej do moich możliwości, pomagania innym i zdołałem odzyskać kontakt z rodziną”. Maria straciła pracę i dom. Podniosła się dzięki licznym kursom, dokształcaniu się i poszerzaniu kwalifikacji. Zdała sobie sprawę, że powinna wymagać od siebie jak najwięcej, dlatego swoim mottem życiowym uczyniła słowa: „pomagać innym w trudnych sytuacjach, ponieważ żaden człowiek nie zasługuje na ciężki los”. Jacek wymienia dwie główne przyczyny wykluczenia społecznego: hazard i alkohol. One pociągnęły za sobą zaniedbywanie rodzi-
ny, utratę sensu życia . „Zacząłem jeździć po kraju. To był początek mojej tułaczki i włóczęgi. Spałem na dworcach i działkach – wspomina –To były lata poniżenia i straszliwego głodu. Opieka społeczna nie dbała o wyrzutka społecznego, jakim się stałem, dla ludzi byłem niepotrzebnym złem. Ale wszystko uległo zmianie. Trafiłem do Barki, podjąłem edukacje i pracę, zacząłem rozmawiać z innymi ludźmi i zwalczać swoje problemy”. Polacy po raz kolejny zaskoczyli Europejczyków. Ich wystąpienia sfinalizowało sprawozdanie z pracy w trakcie trwania zjazdu. Zwrócono szczególną uwagę na lekceważenie problematyki ubóstwa przez środki masowego przekazu. „Przeważnie media nie
tłumaczą, jakie są przyczyny ubóstwa, ani nie wskazują rozwiązań problemu. Poszukiwanie sensacji daje obraz przeważnie negatywny. W okresie zimy szczególnie wraca temat ubóstwa, ale prezentowany jest w taki sposób, jakby samo zabezpieczenie noclegu miało rozwiązać problem zaległości edukacyjnych i świadomościowych grup wykluczonych. Osoby doświadczające ubóstwa mogą i powinny kształtować własny obraz, nie jako ofiary ubóstwa, ale jako ludzie aktywni w działaniach różnorodnych fundacji, stowarzyszeń, klubów, wspólnot czy spółdzielni socjalnych. Te osoby mogą stać się również przekaźnikami obrazu, jaki chcą kreować zakładając, redagując i dystrybuując swoją gazetę (tu wykorzystano przykład polskiej Gazety Ulicznej)”. W sprawie problemu partycypacji społeczeństwa zaapelowano do rządów o zwiększenie liczby konsultacji społecznych dotyczących Narodowych Planów Rozwoju, a także o ich większą przystępność dla środowisk ludzi ubogich. Sześcioosobowa grupa wyłoniona spośród 30 kandydatów mówiła o Polsce i o polskim problemie ubóstwa, i o polskiej drodze wychodzenia z ubóstwa. A ta, widać było, że wzbudziła wśród Europejczyków zainteresowanie. Dagmara Walczyk
Uczestnicy IV Zjazdu Osób Doświadczonych Ubóstwem w Brukseli podczs sesji zamykającej
zdjęcia: Dagmar Kocmanova 13
Widziane oczami W
czasie tegorocznych wakacji już III grupa żeglarzy skupionych wokół klubu żeglarskiego Barki wypłynęła na Mazury. Jest to rodzaj „szkoły pod żaglami”, „uniwersytetu ludowego”. Zajęcia, które odbywają się na co dzień w budynkach Szkoły Barki, zostały przeniesione wraz z nauczycielem w plener, na Mazury.
FO TO
żeglarza
„Biegnąca po Falach”,
jeden z najpiękniejszych jachtów na Mazurach
14
mazury
Port w Mikołajkach
7-osobowy jacht Barki klasy „Necko” należy do najstarszych na Mazurach
Tarpany żyjące dziko w Puszczy Piskiej
15
ZNANI URZĘDNICY TYM RAZEM O WOJEWODZIE WIELKOPOLSKIM, KTÓRY SPOTKAŁ SIĘ ZE SPRZEDAWCAMI GAZETY ULICZNEJ
WRACA DO DOMU PÓŹNO. RODZINA ŻARTUJE, ŻE WNUK SEBASTIAN NAJCZĘŚCIEJ WIDUJE DZIADKA W TELEWIZJI. CZASEM MARZY, ŻEBY WRESZCIE UWOLNIĆ SIĘ OD GARNITURU…… ANDRZEJ NOWAKOWSKI OPOWIADA „GAZECIE ULICZNEJ” O SWOIM ŻYCIU, RODZINIE I PRACY. „Ostatnie 4 lata to trudny okres w polityce i gospodarce. Dużo było wyzwań, sytuacji zapalnych, protestów różnych grup zawodowych. Z racji pełnionej funkcji przypadała mi często rola mediatora, stąd wiem, jak trudno godzić interesy pracodawców, pracowników oraz dobra publicznego” – opowiada. „Staram się rozmawiać z każdą grupą, konsultować, nie podejmować decyzji zza biurka”. Powołana przez niego Komisja Dialogu Społecznego zaangażowała się w rozwiązywanie trudnej sytuacji społeczno-ekonomicznej w Fabryce „Wagon” w Ostrowie Wielkopolskim oraz w „Tonsilu” we Wrześni. Uczestniczył też w mediacjach z lekarzami Porozumienia Zielonogórskiego, które zakończyło się otwarciem gabinetów lekarskich w całej Polsce. Innym poważnym wyzwaniem były protesty pielęgniarek, które okupowały Urząd Wojewódzki przez 46 godzin. „W tak trudnych sytuacjach trzeba zachować otwartość na argumenty każdej strony, analizować je z różnych punktów widzenia. Wtedy można się dogadać”. 16
Dużą wagę przywiązuje do budowania płaszczyzny dialogu różnych instytucji działających w określonym obszarze. Zainicjował cykliczne spotkania z udziałem związków i organizacji rolniczych, instytucji pracujących na rzecz rolnictwa oraz samorządów. „Często takie spotkania zapobiegają nieporozumieniom i nieprawidłowościom, pozwalają łagodzić występujące napięcia np. blokady dróg przez rolników wiosną 2003 r. „Niejednokrotnie proszony jestem o interwencję w sprawach, które nie leżą w obszarze moich zadań. Ludzie uznali, ze dobrze jest rozmawiać z wojewodą. Proszą, żebym interweniował w sprawie dróg. Co ja mam do dróg ? Powiatowe są starosty, wojewódzkie marszałka, a gminne –burmistrza. Można by powiedzieć, co mnie to obchodzi ( ustawa, paragraf). Zawsze jednak budzi się refleksja, że to jest nasze wspólne, więc podejmuję zadanie”. Innowacyjnym pomysłem było powołanie Konwentu Rektorów Wyższych Uczelni. „Proszę sobie wyobrazić współdziałających ze sobą rektorów uczelni publicznych
i prywatnych. A to funkcjonuje! Ze mną jako przewodniczącym oraz dwoma wiceprzewodniczącym: jednym z uczelni publicznej, drugim z niepublicznej. Zastanawiamy się jakie inicjatywy legislacyjne powinny być podjęte na rzecz szkolnictwa wyższego oraz jak wykorzystać potencjał uczelni do promocji i rozwoju regionu”. „W życiu trzeba szanować ludzi” Regularnie spotyka się z ludźmi w sprawie skarg i wniosków. „Czasem przychodzi ktoś z dwiema torbami papierów. Zawsze staram się wyjaśnić punkt po punkcie, gdzie się udać, jak sformułować pismo, a nawet proszę dyrektorów wydziałów o napisanie propozycji pisma. Często zachowuję się jak ojciec, bo ludzie są pogubieni. Denerwują mnie urzędnicy, którzy za wszelką cenę starają się udowodnić, że woda może płynąć pod górę”. Przywiązuje dużą wagę do kształcenia pracowników administracji, uważa, że trzeba likwidować zbędne bariery biurokra-
tyczne. Odwołuje się do tradycji wielkopolskiej administracji. „Jest mi bardzo bliska postać pierwszego Wojewody Poznańskiego w odrodzonej Polsce Witolda Celichowskiego, który na ziemiach byłej Dzielnicy Pruskiej tworzył na nowo polskie urzędy. Był odważny i zaangażowany. To musiał być duży wysiłek, wyeliminować z urzędów j. niemiecki i przygotować nowe kadry.” Wyrazem szacunku dla dokonań Wojewody działającego w okresie 1919-1923 jest ustanowiony przez Andrzeja Nowakowskiego Medal „Homo Mensura” (Miarą wszystkich rzeczy jest człowiek) z wizerunkiem Celichowskiego na awersie. „Wyróżnienie to przyznaję tym pracownikom administracji publicznej, którzy w największym stopniu wcielają w życie ideały związane z posza-
nowaniem prawa, odpowiedzialnością za dobro wspólne, region i mieszkańców.” „Żeby poświęcić się służbie społecznej trzeba mieć wyrozumiałą rodzinę” Ojciec Andrzeja Nowakowskiego był z zawodu energetykiem. Uczestniczył w budowie kopalni węgla brunatnego w Koninie. Tutaj Andrzej Nowakowski ukończył szkołę podstawową i liceum. Po studiach na wydziale prawa i administracji w Poznaniu stażował w Urzędzie wojewódzkim. „Myślałem sobie, jak ja tu wytrzymam, to takie nudne być urzędnikiem”. Urzędnikiem administracji pozostał do tej pory, przechodząc wszystkie szczeble drabiny urzędniczej aż po wojewodę.
Żona Henryka jest biegłym sądowym i grafologiem. Mieszkają w szeregowcu na Podolanach. Jedyny Syn Michał ma 30 lat. „W wolnych chwilach uzupełniam kolekcję wiecznych piór, zbieram znaczki. Lubię też czytać biografie znanych ludzi i pamiętniki. Czasem udaje mi się latem spędzać trochę czasu na działce rekreacyjnej pod Tarnowem Podgórnym. To są jednak rzadkie chwile. Mam takie dni, że wracam do domu po 21 godzinach.” „Henryka, moja żona często mnie pyta, jak Ty to wszystko wytrzymujesz, a ja odpowiadam: wytrzymuję, bo mam wyrozumiałą rodzinę”. Wśród otrzymanych wyróżnień Wojewoda Andrzej Nowakowski ceni tytuł Lidera Pracy Organicznej i statuetkę Hipolita. Redakcja
17
polemika! polemika! polemika! polemika!
O etyce
„Wśród różnych wad ludzkich jest i taka: zaćmienie umysłu, tj. nie tylko konieczność błądzenia, lecz także miłość błędu”. (L. A. Seneka)
dziennikarskiej
NIEŁATWO DZIŚ O WARTOŚCIOWĄ KSIĄŻKĘ. TAKĄ, KTÓRA NIE BUDZI POCZUCIA STRACONEGO CZASU. KTÓRA WYRASTA PONAD ZASADY POLITYCZNEJ POPRAWNOŚCI I NIE PODDAJE SIĘ ZASZUFLADKOWANIU, KTÓRA PROWOKUJE DO POLEMIKI. „PRZEDSIĘBIORSTWO APOKALIPSA. O ETYCE DZIENNIKARSKIEJ” ROMANA KWIATKOWSKIEGO POKAZUJE JAK BRAK PRZESTRZEGANIA ZASAD ETYKI DZIENNIKARSKIEJ MOŻE DOPROWADZIĆ DO NADUŻYĆ. OPISUJE MECHANIZMY FUNKCJONOWANIA MEDIÓW – „CZWARTEJ WŁADZY”. Oprócz wielu kwestii, z którymi się zgadzam jest kilka, z którymi chciałabym polemizować. W ponad dwustu stronnicowej pracy skrupulatnie poszukującej odpowiedzi na pytania o społeczną odpowiedzialność dziennikarzy, nie brak jednak pewnych uproszczeń. Szczególnie nakłaniają do zastanowienia fragmenty dotyczące postawy autora wobec „misyjności dziennikarzy”. Autor, redaktor z ogromnym doświadczeniem zawodowym, twierdzi, że poczucie misji i dziennikarstwo wykluczają się. „Obowiązkiem dziennikarza jest przede wszystkim informować i tłumaczyć fakty, obiektywnie, bez narzucania czytelnikom swoich poglądów i ocen”. A ponieważ misja wiąże się z ideowością, a nawet ideologią, z wyznaczonymi priorytetami moralnymi, czy tzw. dziennikarstwem zaangażowanym, to istnieje groźba, że omami ona dziennikarza, utrudniając mu w ten sposób oddawanie się swojej pracy w sposób bezosobowy. Słowami autora: „misja zakłada wiarę w pewien system poglądów, które człowiek stara się potem przenieść na teren swojej działalności. Księża to robią, rabini to robią, ideolodzy też. 18
Ale dziennikarzowi tego robić nie wolno”. Poczucie misji utrudnia bycie obiektywnym. Po pierwsze: dziennikarz to człowiek z krwi i kości, więc zupełnie bezstronna relacja, bez ingerencji w opisywany świat jest niemożliwa. Otaczająca nas rzeczywistość jest przetwarzana przez pryzmat postaw moralnych, wiedzy, osobowości dziennikarza. Ingeruje on w sprawy, problemy, afery, nawet jeśli robi to możliwie najbardziej obiektywnie. Może wyzwolić w nas chęć działania, aktywności, potrzebę zmian albo malkontenctwo. Dziennikarz nie może być jedynie „robotem do przekazu”! Po drugie: dziennikarz nie jest do końca obiektywny, bo nie jest do końca niezależny (zależy od czytelnika, redaktora naczelnego, wydawcy, reklamodawcy, polityka itp.) Po trzecie: jeżeli dziennikarz służy szczytnej misji, to „zyskuje” jako człowiek, a jego praca nabiera szerszego znaczenia. Świadomość, że bierze on udział w „przedsięwzięciu” o długoterminowych skutkach rozwojowych dla jakieś regionu, czy nawet kraju, stopniowo znajdzie odzwier-
ciedlenie w jego działalności. Jest to swoiste „perpetum mobile”. „Mediom potrzebny jest zimny prysznic” Warto ukonkretnić znaczenie słowa „misja”, o której mówimy. Jan Nowak Jeziorański, twórca Radia Wolna Europa mówi: „moim zdaniem misją dziennikarzy teraz powinno być wychowanie obywatelskie, świadome wychowanie społeczeństwa (…)”. Dalej podkreśla: „ w dzisiejszym świecie, instrumentem, który może zmieniać postawy jest telewizja. Telewizja w Polsce to największa potęga. Nawet gazety, które mają najszerszy obieg, nie wychodzą poza krąg inteligencji. Nie widziałem jeszcze na wsi gospodarza czytającego „Rzeczpospolitą” czy „Gazetę Wyborczą”, ale wszędzie, nawet w najbiedniejszych chałupach chłopskich, widziałem telewizor”. Telewizja publiczna mogłaby odegrać ogromną rolę podejmując obowiązek wychowania obywatelskiego. Roman Kwiatkowski przyznaje, że takie pojmowanie misji go dziwi. Podejrzewa, że w realizacji tej propozycji „natrafimy na nie-
zliczone rafy”. I dalej uważa, że jednak media nie są od edukowania. Oczekuje się od nich rzetelnego (obiektywnego) informowania i (ewentualnie) zadawalania społeczeństwa, ale na pewno nie edukowania. Poza tym edukacja obywateli jest zadaniem zbyt ogólnym i „każdy dziennikarz inaczej zrozumie ten nakaz”. Tak więc wygodniej będzie w ogóle się za to nie brać. Autor zgadza się z publicystą Leopoldem Ungerem, że dziennikarstwo to „sceptycyzm a nawet nieufność wobec wszelkich prób ideologicznego ratowania ludzkości”. Szkoda, bo ludzkość potrzebuje ratunku. Szczególnie potrzebuje go teraz „nasze podwórko”, którego przyszłość i dobrobyt zależą od przebudzenia się nas jako obywateli i realizacji celów służących całemu społeczeństwu, a nie jedynie pojedynczym grupom czy osobom. Jan Nowak Jeziorański swoją misję manifestuje poprzez świadectwo życia. Ciekawe, czy jakiekolwiek zadania można realizować bez takiego zaangażowania. Poziom świadomości odgrywa istotne znaczenie. Dostrzeganie i rozumienie szerszej perspektywy (nie tylko: „tu i teraz”) nakłada na środowiska zobowiązanie do podjęcia odpowiedzialności, edukowania, inspirowania i pobudzania społeczności do działań na rzecz zmian społecznych. Szczególnie ważne jest to dzisiaj w Polsce. Jerzy Osiatyński mówi, że nasze media są pomocne w kontrolowaniu władzy, ale odgrywają znikomą rolę we wzmacnianiu rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Stąd „stwierdzenie, że me-
dia są elementem społeczeństwa jest tezą mocno na wyrost. Media same kreują autorytety, zwłaszcza polityczne, a że politycy stanowią dla telewizji atrakcyjny materiał na antenę, to w efekcie, świadomie lub nie, media przyczyniają się do
najwyższym wobec niego oczekiwaniem. „Prawda – pisze autor - nierozerwalnie wiąże się z niezależnością”. A niezależność to nie łamanie się pod naporem nacisków, nie uleganie lukratywnym propozycjom albo kosztownym
DZIENNIKARZE MAJĄ OBOWIĄZEK ODWZOROWYWANIA TEGO, CO WIDZĄ I SŁYSZĄ („PRAWDY”). PROBLEM W TYM, ŻE TO, CO WIDZĄ I SŁYSZĄ BĘDĄ ODCZYTYWAĆ WEDŁUG DOJRZAŁOŚCI I PRZYGOTOWANIA. wypierania w społeczeństwie autorytetów pozapolitycznych, tak przecież potrzebnych”. „Cóż to jest prawda?” – zapytał Herod Chrystusa, a ten, odpowiedział, że przyszedł na ziemię, by dać jej świadectwo. Herod otrzymał odpowiedź jasną i klarowną, ale jej nie zrozumiał. Problem prawdy poruszany jest w „Etyce dziennikarskiej” niejednokrotnie, bo odgrywa znaczącą rolę w profesji dziennikarskiej (i każdej innej). Zresztą pytanie o prawdę zawsze jest pytaniem na miejscu. Tyle, że właściwych odpowiedzi nie znajduje się łatwo. Autor „Etyki dziennikarskiej” pisze: „mówienie prawdy jest pierwszym i jedynym przykazaniem dziennikarskim”. Podaje przykłady potwierdzające tą tezę. Przyznaje też, że dziennikarzowi nie zawsze udaje się powiedzieć prawdę, ale liczy się przynajmniej samo do niej dążenie. Z wypowiedzi wynika, że postępowanie dziennikarza zgodne z sumieniem, czyli rzetelne opisywanie tego, co widzi i słyszy, jest
upominkom, których dziennikarz otrzymuje podobno wiele. Na koniec autor radzi: „edukujmy się sami, a od dziennikarzy oczekujmy prawdy, czyli profesjonalizmu”. Pytanie Heroda padło na „żyzną glebę”, czyli poziom świadomości Chrystusa. Herod, w tamtym etapie rozwoju i momencie swojego życia, nie zrozumiał odpowiedzi. Dziennikarze mają obowiązek odwzorowywania tego, co widzą i słyszą („prawdy”). Problem w tym, że to, co widzą i słyszą będą odczytywać według dojrzałości i przygotowania, bo zróżnicowany jest etap rozwoju człowieka. Każdy odczytuje prawdę według swojej miary (np. Herod w ogóle jej nie odczytał). Receptą na manipulacje i stronniczość jest nieustanny rozwój duchowy i moralny dziennikarzy, ich zaangażowanie w sprawy ważne. Nie wystarczy szkolenie umiejętności obiektywnego odwzorowywania rzeczywistości. Dziennikarstwo to coś więcej niż rzemiosło. Ewa Sadowska Wydanie: DOM WYDAWNICZY REBIS, POZNAŃ 2003 1
OGŁOSZENIE O BEZPŁATNYCH PORADACH PRAWNYCH UPRZEJMIE INFORMUJEMY, ŻE W SIEDZIBIE SZKOŁY BARKI PRZY UL. ŚW. WINCENTEGO 6/9 MOŻNA UZYSKAĆ BEZPŁATNE PORADY PRAWNE, ŚWIADCZONE PRZEZ PRACOWNIKÓW WSPÓŁPRACUJĄCEJ OD LAT Z „BARKĄ” KANCELARII MECENASA TOMASZA GRZYBKOWSKIEGO I MECENASA GUZKA. DYŻURY PRAWNIKA ODBYWAJĄ SIĘ CO DRUGĄ ŚRODĘ, W GODZINACH PRZEDPOŁUDNIOWYCH. INFORMACJA DOTYCZĄCA NAJBLIŻSZEGO DYŻURU DOSTĘPNA POD NUMEREM TELEFONU: (61) 877-22-65 W. 27
19
nasza twórczo Człowiek wyszeptał: – Boże, przemów do mnie! I oto słowik zaśpiewał. Ale człowiek tego nie usłyszał, więc krzyknął: – Boże, przemów do mnie! I oto błyskawica przeszyła niebo... Ale człowiek tego nie dostrzegł, rzekł: – Boże, pozwól mi się zobaczyć. I oto gwiazda zamigotała jaśniej. Ale człowiek jej nie zauważył, więc zawołał: – Boże, uczyń cud! I oto urodziło się dziecko. Ale człowiek tego nie spostrzegł. Płacząc w rozpaczy, powiedział: – Dotknij mnie, Boże, niech wiem, że jesteś tu. Bóg schylił się więc i dotknął człowieka. Ale człowiek strzepnął motyla ze swego ramienia i poszedł dalej. I płakał: – Boże, potrzebuję Twojej pomocy! I oto dostał list z dobrym słowem i słowami zachęty. Ale człowiek podarł go i kontynuował płacz.... ANONIMOWY TWÓRCA
20
Dziewczyna. To słowo tak brzmi, jak srebrny dzwoneczek u drzwi. Gdy wchodzisz w sukience w kwiaty, to świat staje się bogaty – bogaty w kolory, w obrazy. Ty jesteś jak perła – bez skazy. A tak dobroci spragniona, Że świat chcesz utulić w ramionach. To słowo tak brzmi, jak struna gdy muzyk ją trąca lekko. Jak ciepła, wieczorna łuna, a dom już niedaleko I widzę jak lampa się pali w oknie bielonej chaty. I Ciebie widzę z oddali na progu, w sukience w kwiaty. Jesteś warta kochania Miłością jak niebo błękitną – i warta wszystkich kwiatów co wiosną i latem kwitną i mimoz, i drzew jesiennych, ubranych w złote ornaty. I proszę, bądź dobra dla ludzi dzwoneczku, w sukience w kwiaty kwiecień 2005
Jesteś
HENRYKA GUTOWSKIEWGO
w sukience w kwiaty
WIERSZE
ość
Dziewczyna
Wiosną jesteś jak zieleń i fiolet zmierzchów cieplejszych. Jak wiatr we włosach niesfornych i dotyk dłoni chętniejszych. Jesteś jak niebo majowe, gdy ciepła zbliża się burza. A czasem tak romantyczna jak Ania Shirley ze Wzgórza. Latem jesteś brzoskwinią dojrzałą i pełną soku – gdy czekasz na swoją miłość i czujesz słodki niepokój. Jesienią jesteś z wrzosami i z liśćmi złotymi na drzewach. I z mimozami w parku, i z wiatrem, co nocą śpiewa. Z długim porankiem niedzielnym, gdy budzisz się, nocy syta. A ciepła tak i przytulna, cała miłością okryta. Zimą jesteś jak jodła przykryta białym puchem. Jak sanna z chłodnego nieba, gdy konie ruszają – duchem. Jesteś jak grecka amfora pełna słodkiego wina. Jak obraz Nikifora, jak lekka poezja Tuwima. Ten wiersz masz w upominku na cały, dobry rok. Patrz – ogień płonie w kominku, a miłość jest o krok.
styczeń 2004
21
EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA W POPRZEDNIM NUMERZE GAZETY ULICZNEJ ROZPOCZĘLIŚMY DYSKUSJĘ WOKÓŁ NOWEJ DZIEDZINY, KTÓRĄ OKREŚLONO MIANEM EKONOMII SPOŁECZNEJ LUB SOLIDARNEJ. LICZNE ŚRODOWISKA, W TYM ORGANIZACJE POZARZĄDOWE W ROZWOJU RÓŻNYCH FORM EKONOMII SPOŁECZNEJ WIDZĄ SZANSĘ NA WŁĄCZENIE OSÓB DŁUGOTRWALE BEZROBOTNYCH W KRĄG WYMIANY DÓBR I USŁUG. SĄ TEŻ JEDNAK OPONENCI NOWYCH ROZWIĄZAŃ PRAWNYCH. O TYM W ARTYKULE „DLACZEGO W POLSCE POWINNA ROZWIJAĆ SIĘ SPÓŁDZIELCZOŚĆ SOCJALNA”. PRZEDSTAWIAMY TEŻ HISTORIĘ PRZEDSIĘBIORCZEJ RODZINY WIELKOPOLSKIEJ Z KIEŁCZEWA, KTÓRA KROK PO KROKU BUDUJE FIRMĘ W SPOŁECZNOŚCI WIEJSKIEJ, BIORĄC JEDNOCZEŚNIE ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA ROZWÓJ SPOŁECZNY OBSZARU, W KTÓRYM DZIAŁA. POLECAMY TEŻ CIEKAWĄ DYSKUSJĘ STUDENTKI Z EKONOMISTĄ ORAZ ARTYKUŁ NA TEMAT WZMOCNIENIA SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO. (REDAKCJA)
Jak realizowana jest w Kiełczewie społeczna
odpowiedzialność przedsiębiorcy Przedsiębiorczość to umiejętność podejmowania inicjatyw, realizowania innowacyjnych pomysłów. W połączeniu z zaangażowaniem w sprawy społeczności lokalnej i wrażliwością na potrzeby regionu jest bodźcem do stworzenia zakładu produkcyjnego i miejsc pracy. „Piekarnia – Ciastkarnia Maria, Paweł Walenciak Spółka Jawna z Kiełczewa” stanowi odpowiedź na dostrzeganą potrzebę tworzenia miejsc pracy w sektorze pozarolniczym. Przedsiębiorstwo znajdujące się w powiecie kościańskim zostało nagrodzone w ogólnopolskim konkursie „Sposób na Sukces” zorganizowanym m.in. przez Centrum Doradztwa Rolniczego i Agencję Restrukturyzacji i Mo22
dernizacji Rolnictwa. Początkowo niewielka firma stanowi dowód na to, jak dzięki współpracy kilku osób i ogromnej pasji można stworzyć jedno z najlepszych w Polsce przedsiębiorstw. 1. „Trzeba znaleźć swoją pasję, bo każdy ma ją w sobie” Paweł Walenciak z satysfakcją stwierdza, że robi to, co lubi. To, czym się zajmuje wynika zarówno z pasji, jak i z rodzinnej tradycji. Od trzech pokoleń rodzina związana jest z piekarnictwem. Taki jest jego wyuczony zawód. Dziadek miał młyn, ojciec był piekarzem, bracia też związali się z tą branżą. Nie od razu istniało własne przed-
siębiorstwo. Paweł Walenciak pracował w zakładzie GS w Mosinie, potem dzierżawił zakład. Związane to było jednak ze zbyt wysokimi kosztami i niską opłacalnością. Z tych przyczyn państwo Walenciakowie założyli własną piekarnię. Zamysłem ich było stworzenie zakładu zatrudniającego do 20 osób, zaopatrującego okoliczny rynek. Nie mieli wątpliwości, że ich produkcja znajdzie zapotrzebowanie, ponieważ w Kiełczewie istniała już kiedyś piekarnia znajdująca w regionie klientów. Było warto, choć jak mówią właściciele, początki nie były proste. Najwięcej trudności przysporzyły im liczne procedury, konieczne do złożenia dokumenty i szereg przepisów, które
wcześniej były im nieznane. Po zapoznaniu się z warunkami stworzenia własnej firmy i przejściu przez trudy formalności pozostał jeszcze problem finansowy. Paweł Walenciak uważa, że wymagało to przemyślanych decyzji, które pozwoliły na stopniowy rozwój i rozłożenie kosztów rozbudowy na kolejne lata. Piekarnia rozpoczęła swoją działalność w 1995 roku i początkowo, zatrudniając 9 osób była typowo rodzinną firmą. Maria Walenciak po przekwalifikowaniu się z krawiectwa zajęła się księgowością firmy, Paweł Walenciak opracowywał tradycyjne receptury, jednocześnie do 2002 roku pracując przy produkcji, syn ich zaś odpowiadał za transport. Tak z pasji i tradycji wyrósł zakład rodzinny mający w planach ciągły rozwój. 2. „Kiedy człowiek zacznie- nie wolno się zatrzymywać!” Z upływem czasu, z niewielkiej, rodzinnej firmy, zakład staje się coraz większym przedsiębiorstwem, rozszerzając swój asortyment, rynek zbytu oraz liczbę zatrudnianych osób. Pierwotnie
produkowano na potrzeby Kiełczewa i okolic, obecnie zaś zakład prowadzi 19 punktów firmowych, znajdujących się na terenie całego województwa: w Kościanie, Gostyniu, Granowie, Lesznie, Luboniu, Buku i w Poznaniu. Liczba zatrudnianych osób znacznie przekracza już stan pierwotny, z 9 wzrosła do 125. Warto zauważyć, że 80% to ludność miejscowa, która dzięki przedsiębiorczości Walenciaków znalazła możliwość zarobku poza rolnictwem. Ideą właścicieli jest stopniowy, na miarę własnych możliwości rozwój firmy. Podejmują szereg działań inwestycyjnych, które wpływają na modernizację zakładu i podnoszenie jakości produkcji i warunków pracy. Z dumą opowiadają o rozbudowie parku maszynowego, użyciu silosów do magazynowania mąki, zastosowaniu nowoczesnych standardów w części socjalnej. „Do wszystkiego doszliśmy sami, dzięki przemyślanym decyzjom i pozytywnemu myśleniu” – zgodnie podkreślają. W 2002 roku poszerzyli zakres produkcji o wyroby cukiernicze. Wiązało się to z koniecznością
rozbudowy zakładu. W tej części stworzono chłodnię półproduktów, klimatyzowaną deserownię, pomieszczenia myjni, pakowalnię, magazyn ekspedycyjny, a także rozbudowano dział transportu. W 2003 roku firma wdrożyła system HACCP, uzyskał certyfikat Systemu Zarządzania Jakością ISO 9001:2000 i ku zadowoleniu właścicieli i pracowników spełnia międzynarodowe standardy. 3. „Nasz sukces to przede wszystkim zadowoleni pracownicy i klienci” Kiedy w 1995 Walenciakowie zakładali firmę wszyscy pracownicy znali się bardzo dobrze i byli grupą przyjaciół. Mimo upływu czasu i rozbudowy zakładu oraz znacznego poszerzenia liczby pracowników, ten stosunek między pracodawcą a pracownikiem nie zmienił się. Paweł Walenciak podkreśla, że aby piekarnia mogła prężnie działać każdy z zatrudnionych musiał poczuć się współodpowiedzialnym za część zakładu. Dlatego brali czynny udział w rozbudowie, a decyzje podejmowane
23
24
są w szerokim gronie brygadzistów, właściciele spotykają się z pracownikami, z ekspedientkami firmowych sklepów. Wszystko to prowadzi do podniesienia jakości pracy. Piekarnia-Ciastkarnia to największy w okolicy zakład pracy. Właściciele zatrudniając ponad 100 osób czują się za nich odpowiedzialni, zdają sobie sprawę z nierzadko trudnych sytuacji rodzinnych, któ-
już, w gruncie rzeczy przedsiębiorstwo, nadal można nazwać firmą rodzinną. Paweł Walenciak pokazując albumy ze zdjęciami przedstawiającymi pracę w piekarni i wspominając rozmaite festyny podkreśla, jak ważne jest stworzenie więzi i zaufania. Dzięki temu niezmiennie panuje tu rodzinna atmosfera. Odwiedzając różne części piekarni spotkać można
re pomagają rozwiązywać. Każdy może liczyć na rozmowę, czy stosowną formę pomocy. W celu zintegrowania społeczności właściciele zakładu organizują kilkakrotnie w ciągu roku różnego typu imprezy, w których biorą udział wszyscy pracownicy wraz z rodzinami. Ostatnim takim przedsięwzięciem był tzw. Dzień Piekarza, który odbył się 16 lipca. Gry, zabawy, mecze, loteria z nagrodami ufundowanymi przez właścicieli, zaowocowały pogłębieniem zaufania i podkreśleniem otwarcia się pracodawcy na potrzeby pracowników. Za pozyskane z loterii pieniądze zamierzają przygotować upominki świąteczne dla dzieci z okolicy. Wychodzenie pracodawcy w kierunku zatrudnionych i ich rodzin sprawia, że to niemałe
pracowników, którzy w białych kitlach, z białymi od mąki twarzami serdecznie pozdrawiają swojego szefa. „Zatrudniamy głównie młodych ludzi – mówi – gdyż, po przyuczeniu do zawodu znamy dobrze ich charakter, a przy tym nie zmuszamy ich do bezowocnego często, bo niełatwego dla absolwentów poszukiwania pracy. Średnia wieku to 27 lat, ale – jak dodaje – są to ludzie dobrze wyszkoleni”. Firma współpracuje z niemiecką piekarnią, organizując wymianę pracowników i dzieląc się doświadczeniami, stale podnosi kwalifikacje personelu szkoląc ich i organizując pokazy i kursy branżowe. Zadowolenie klientów pozyskiwane jest przez ulepszanie receptur i urozmaicanie asortymentu. To sprawia, że wciąż rozszerza się
rynek zbytu. „Naszą reklamą jest produkt –mówi Paweł Walenciak, prawdę mówiąc nie stać nas na drogie reklamy” – dodaje. 4. „ Nie szukamy oszczędności w ludziach” Nikt nie zaprzecza, że bywają trudne chwile, zniechęcenie, czy bezradne rozkładanie rąk. Kiedy rentowność spada i niespodziewanie psują się maszyny, trudno jest zachować spokój. Piekarnia Walenciaków jednak musi bronić się przed kryzysami. Dlatego poszukuje się najlepszych rozwiązań, możliwości oszczędności we wszystkich działach. „Nie chcemy zwalniać pracowników, ani zmniejszać ich wynagrodzenia, więc uciekamy się do innych metod” – mówią właściciele. Wśród sposobów na oszczędność można wymienić: zawory mieszające (dzięki temu woda w natryskach posiada odpowiednią temperaturę), baterie dotykowe (zabezpieczają przed niedokręceniem kranów), system wykorzystania ciepła emitowanego do atmosfery (pozwala to na wyeliminowanie pieców gazowych), wykorzystanie wody gromadzącej się na dachach, a także rozsądek w kierowaniu transportem. W planie jest stworzenie elektrowni wiatrowej, która będzie kolejnym sposobem na oszczędność. Te przedsiębiorcze inicjatywy i troska o bezpieczeństwo pracy przyniosły Marii i Pawłowi Walenciak liczne wyróżnienia. Najważniejsze dla nich to drugie miejsca w ogólnopolskich konkursach: „Pracodawca- Organizator Pracy Bezpiecznej”, a także „Sposób na Sukces” za najlepsze działania kreujące przedsiębiorczość i tworzenie nowych miejsc pracy na terenach wiejskich. Wyróżnienia te potwierdzają, że kreatywność i innowacyjność połączone z przemyślanym planem rozwoju są gwarantem sukcesu. Dagmara Walczyk
WZMOCNIENIE
AKTYWNOŚCI OBYWATELI I DZIAŁAŃ NA RZECZ
EKONOMII SPOŁECZNEJ NIE MA WĄTPLIWOŚCI, ŻE NARASTAJĄCE PROBLEMY (ZAPOCZĄTKOWANE W OKRESIE TRANSFORMACJI) WYNIKAJĄ W DUŻEJ MIERZE Z ZANIEDBAŃ W BUDOWANIU SPOŁECZEŃSTWA OBYWATELSKIEGO I ODEJŚCIA OD IDEI SOLIDARNOŚCI. DLATEGO WZMACNIANIE AKTYWNOŚCI OBYWATELI I ICH UCZESTNICTWA W ŻYCIU PUBLICZNYM POWINNO BYC WIODĄCĄ CZĘŚCIA PROGRAMU NAPRAWY PAŃSTWA. Chcemy Polski, w której to obywatele, a nie urzędnicy przyjmują główny ciężar rozwoju. Budowanie wolności i demokracji jest możliwe, tylko w warunkach przestrzegania konstytucyjnej zasady pomocniczości. Jan Paweł II podkreśla, że społeczność wyższego rzędu nie powinna ingerować w działania społeczności niższego rzędu, pozbawiając ją kompetencji, lecz raczej winna ją wspierać w razie konieczności i pomóc w koordynacji jej działań z działaniami innych grup społecznych dla dobra wspólnego. Potrzebne jest nam Państwo, które dzieli się obowiązkami i pracą z obywatelami, reguluje i motywuje do działań. Państwo, które mediuje tam, gdzie występują konflikty, które nie monopolizuje własnych działań i uznaje pierwszeństwo interesów obywateli. Nie wystarczy mówić, że państwo dzieli przestrzeń publiczną
ze społeczeństwem obywatelskim. Jedynym usprawiedliwieniem istnienia państwa jest fakt, że służy ono rozwojowi społeczeństwa. Aktywni i świadomi obywatele Aktywni i świadomi obywatele zaangażowani w działania dla dobra wspólnego, zdolni są do odpowiedzialności nie tylko za los własny i najbliższych, ale także za los wspólnot lokalnych. Tworzą oni zorganizowane grupy, organizacje i instytucje działające we wszystkich obszarach życia społecznego. Brak rozwiniętych działań społeczeństwa obywatelskiego powoduje, że państwo zaczyna koncentrować się na formalnych procedurach, staje się coraz mniej wydolne, coraz bardziej obce obywatelom. W wielu dziedzinach zastępowane są relacje międzyludz-
kie instrumentalnymi działaniami administracji. „Dostarczanie usług” to zwrot, który wywodzi się z ekonomicznego modelu popytu i podaży. Tymczasem istnieje wiele potrzeb wymykających się myśleniu rynkowemu jak edukacja nieformalna, samoorganizacja, wspomaganie osób starszych i niezaradnych, osób bez oparcia społecznego. Zadania te wymagają osobistego doświadczenia wzbogacającej relacji z drugim człowiekiem. Wraz z rozwojem społeczeństwa obywatelskiego kształtuje się postawa partycypacji, która jest przeciwieństwem postaw roszczeniowych, biernych, „klientystycznych”. W Polsce tylko co piąty obywatel deklaruje przynależność do organizacji pozarządowej. Badania wskazują, że większa część członków organizacji jest całkowicie bierna, a udział wolontariuszy jest 25
znikomy. W wyborach, zarówno krajowych, jak i lokalnych, mamy zaledwie 20% frekwencję. Katastrofalnie niski jest też poziom zaufania do instytucji publicznych i do prawa. Aktualnie wynosi on 6% i jest najniższy w Europie. Wiele wskazuje na to, że mamy do czynienia w Polsce z obywatelską apatią i depresją.
Wzmocnienie społeczeństwa obywatelskiego. Potrzebna jest debata ustrojowa o ukształtowaniu modelu w relacjach państwo a instytucje obywatelskie. Uporządkowania wymaga określenie ról i podziału obowiązków. Ważne jest zawarcie umów społecznych pomiędzy wieloma
POTRZEBNA JEST DEBATA USTROJOWA O UKSZTAŁTOWANIU MODELU W RELACJACH PAŃSTWO A INSTYTUCJE OBYWATELSKIE. UPORZĄDKOWANIA WYMAGA OKREŚLENIE RÓL I PODZIAŁU OBOWIĄZKÓW. Tak więc z jednej strony sprawą najistotniejszą jest tworzenie warunków dla rozwoju postaw obywatelskich, wspieranie ich w podejmowaniu nowych zadań, umożliwianie doświadczania solidarności i współdziałania. Lepiej zna potrzeby ten, kto styka się z osobami z bliska i kto czuje się z nimi związany. Rodzi się wtedy poczucie odpowiedzialności za drugiego i determinacja w działaniu. Z drugiej strony należy rozpocząć proces powszechnej edukacji obywatelskiej, rozwijać idee kształcenia ustawicznego, uniwersytetów ludowych. Chodzi o udzielenie ludziom pomocy w zdobywaniu wiedzy, we włączaniu w system wzajemnych powiązań, w rozwinięciu odpowiednich nawyków, które pozwolą im lepiej wykorzystać własne zdolności i zasoby. Takie działania wymagają czasu, ale z pewnością odniosą skutek. 26
środowiskami, w szczególności pomiędzy sektorem pozarządowym i rządem. Porozumienia takie powinny być zawierane zarówno na poziomie krajowym, lokalnym, jak i branżowym. Podobne umowy zostały zawarte w Wielkiej Brytanii, a ostatnio w Estonii, Słowenii oraz Chorwacji. Pierwsze też przykłady tworzone są w Polsce. Proponuje się w nich konkretne programowe rozwiązania w zakresie ochrony zdrowia, edukacji, pomocy społecznej, mieszkalnictwa czy nawet w kwestiach bezpieczeństwa publicznego (na szczeblu lokalnym). Trzeba szukać takich propozycji, które wymagają mobilizowania samych obywateli. Ich edukacja powinna odbywać się w miejscach spotkań obywatelskich, gdzie można rozmawiać, skorzystać z dostępu do Internetu, w niektórych przypadkach skorzystać z pomocy osób mają-
cych pojęcie o aktywizacji lokalnej oraz skorzystać z poradnictwa prawnego. Należy rozważyć potrzebę tworzenia zasiłków celowych na pomoc prawną (instrumenty takie są stosowane w wielu krajach). Uważam za konieczne powołanie instytucji wspierających działania obywatelskie na poziomie regionalnym i ogólnopolskim, oraz wykształcenie odpowiednich mechanizmów kolegialnego działania. Takie mechanizmy działają już w Wielkiej Brytanii. Powyższa instytucja mogłaby być częścią ośrodka zorientowanego na innowacje w dziedzinie dobrego zarządzania. Inne istotne kwestie to potrzeba wspierania niezależnej prasy lokalnej i lokalnych instytucji monitorujących funkcjonowanie władz, co prowadzi do kształtowania mechanizmów kontroli społecznej. Radykalnej modernizacji z punktu widzenia partycypacji wymaga system pomocy społecznej. Jego mechanizmy nie rozwiązują, a wręcz utrwalają problemy socjalne. Konieczna jest zmiana polityki społecznej: z pasywnych form pomocy na formy aktywne, gdzie nie ma podziału na świadczących usługi i je przyjmujących, ale powstaje system wzajemnych oddziaływań w kierunku aktywności i zatrudnienia. Również w krajach zachodnich koncepcja państwa opiekuńczego się wyczerpała i mówi się coraz częściej o przejściu do różnych form zatrudnienia wspieranego. Głęboka zmiana jest też potrzebna w środowisku pracowników socjalnych, doradców zawodowych itp. System edukacji powinien ulec zmianie tak, aby kształtował w pracownikach socjalnych umiejętności z zakresu samo-organizacji i animowania do współpracy osób, wspólnot i instytucji, zarówno obywatelskich, samorządowych jak i gospodarczych.
Ekonomia społeczna Ogromnie ważnym dla niwelowania podziałów społecznych jest przestrzeń ekonomii społecznej. W tej przestrzeni mieszczą się podmioty, które realizują działania ekonomiczne zorientowane na zaspokojenie potrzeb osób tworzących podmioty ekonomii społecznej. Wypracowane zyski inwestowane są ponownie w rozwój zasobów ludzkich i rozwój wspólnoty. Użytkownicy sprawują kontrolę nad funkcjonowaniem instytucji oraz uczestniczą w jej zarządzaniu. Instytucje ekonomii społecznej stawiają na pierwszym miejscu pracę – według zasady: „praca przed kapitałem”. Jan Paweł II w encyklice Centesimus Annus mówi o kształtowaniu ładu społecznego w oparciu o zasadę solidarności: „Zasada solidarności wymaga, by bogaci i biedni zrozumieli, iż rozwój ekonomiczny dokonywany jest dla wspólnego dobra i we wspólnym interesie. Odsunięci na margines nie tylko nie są wrogami, ale potencjalnymi współpracownikami w budowaniu bardziej sprawiedliwego porządku świata”. Do instytucji ekonomii społecznej zaliczane są spółdzielnie i ich związki, kasy i fundusze pożyczkowe, ubezpieczenia wzajemne, przedsiębiorstwa społeczne, spółdzielnie socjalne (mające nie tylko zadania gospodarcze, ale i reintegracyjne), jak również organizacje i instytucje obywatelskie, itp. W ostatnich dwóch latach Polska uczyniła poważny krok w kierunku ekonomii społecznej. Wypracowała spójny, kompleksowy i nowatorski system prawny, który tworzy nowe perspektywy dla powstawania instytucji ekonomii społecznej w dziedzinie intergacji społecznej i intergacji z rynkiem pracy. System ten powinien być mocno wspierany i rozwijany. Na system ten składają się:
• Ustawa o Działalności Pożytku Publicznego i Wolontariacie z dnia 24 kwietnia 2003 roku, • Ustawa o Zatrudnieniu Socjalnym z dnia 13 czerwca 2003 roku • Ustawa o Promocji Zatrudnienia i Instrumentach Rynku Pracy (w tym zapis o spółdzielniach socjalnych) dnia 2 kwietnia 2004 roku • projekt Ustawy o Spółdzielniach Socjalnych 17 listopada 2004 r. • Ustawa o Finansowym Wsparciu Budowy Schronień i Mieszkań Socjalnych Należy dążyć do uznania ekonomii społecznej przez środowiska
ważnie wesprzeć proces budowania „przejścia” od promowanej przez dziesięciolecia idei państwa opiekuńczego do tworzenia nowych zasad pomocy, idących w kierunku rozwoju aktywności, samoorganizacji, edukacji i pracy (często zamiast zasiłku). Dotyczy to w szczególności grup zagrożonych wykluczeniem społecznym, poprzez skrócenie okresów bezrobocia, izolacji społecznej, a także zmniejszenia zagrożeń związaniem z uzależnieniem. Zgodnie z postulatami II Europejskiej Konferencji Ekonomii Społecznej należy zmierzać do
W OSTATNICH DWÓCH LATACH POLSKA UCZYNIŁA POWAŻNY KROK W KIERUNKU EKONOMII SPOŁECZNEJ. WYPRACOWAŁA SPÓJNY, KOMPLEKSOWY I NOWATORSKI SYSTEM PRAWNY, KTÓRY TWORZY NOWE PERSPEKTYWY DLA POWSTAWANIA INSTYTUCJI EKONOMII SPOŁECZNEJ W DZIEDZINIE INTERGACJI SPOŁECZNEJ I INTERGACJI Z RYNKIEM PRACY. organizacji pozarządowych, administracji publicznej i sektor biznesu, ze względu na pobudzanie rynków lokalnych, aktywizację i współpracę środowisk. Konieczne jest też jednoznaczne określenie ram prawnych i zasad dla pomocy publicznej w obszarze ekonomii społecznej. Rozwój różnorodnych form ekonomii społecznej może po-
utworzenia Ministerstwa Ekonomii Społecznej. W obliczu zbliżających się wyborów do Parlamentu żywię nadzieję, że zarysowane tu obszary, istotne z punktu widzenia aktywnych obywateli, zostaną wzięte pod uwagę przez przedstawicieli różnych opcji politycznych. Tomasz Sadowski 27
Dlaczego ważny jest w Polsce rozwój spółdzielni socjalnych? Organizacje obywatelskie wiązały z projektem ustawy o spółdzielniach socjalnych ogromne nadzieje. Ich przedstawiciele zaangażowali się w społeczne konsultacje nad projektem. Nawiązali kontakty z włoskimi spółdzielniami socjalnymi i przywieźli do Polski włoską ustawę z 1991 roku. Wcześniej przez lata realizowali programy edukacyjne i przedsiębiorcze, by przygotować osoby znajdujące się w krytycznych sytuacjach życiowych do nowych aktywności. Działacze organizacji obywatelskich mówią, że ustawa ta nie tylko dawała szansę na realną poprawę sytuacji osób długotrwale bezrobotnych, ale wpływała też na kształtowanie nowej polityki społecznej w Polsce. Projekt nie został przyjęty przez Sejm z powodu jego blokady przez posłów Platformy Obywatelskiej. Wprawdzie spółdzielnie socjalne funkcjonują już w Polsce w oparciu o zapisy zawarte w ustawie Prawo Spółdzielcze. Przepisy te do prawa spółdzielczego wprowadziła w 2004 roku Ustawa o Promocji Zatrudnienia i Instytucjach Rynku Pracy. Jednak dziś spółdzielnie nie mają uprawnień, jakie starano się wprowadzić w projekcie Ustawy o Spółdzielniach Socjalnych i jakie są konieczne, aby osoby o niskich kwalifikacjach i małych doświadczeniach zawodowych mogły utrzymać się na rynku. Mogą jedynie liczyć na pomoc (dofinansowanie) z urzędu pracy, ale zapis ten nie jest obligatoryjny.
Jaki jest związek pomiędzy instytucjami ekonomii społecznej, w tym spółdzielniami socjalnymi a istniejącymi instytucjami pomocy? Przedstawiciele organizacji pozarządowych skupionych w Ogólnopolskim Związku Organizacji na
28
rzecz Zatrudnienia Socjalnego od lat pracują w obszarze wykluczenia społecznego. Wiedzą, ile szkody dla „duszy człowieka”, który powinien się „podnieść” przynosi tzw. „świadczenie na jego rzecz usług”. Dotychczasowy model polityki społecznej opierał się na podziale na dwie grupy: pracowników socjalnych, którzy dostarczają usługi i odbiorców usług – osoby wykluczone lub zagrożone wykluczeniem. Interes grupy zawodowej z samej definicji przedkłada interes własny przed „dobro wspólne”. Każda grupa zawodowa okopuje się w swoich poglądach, formalizuje swoje działania, walczy o przywileje przy jak najmniejszych kosztach. Wyrzuca ze swojego słownika takie pojęcia jak zaangażowanie, bezinteresowność, misja. Ta filozofia doprowadziła do degradacji wielu środowisk i dziedzin naszego życia – mówi Tomasz Sadowski, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Organizacji na rzecz Zatrudnienia Socjalnego. Filozofia ekonomii społecznej zakłada aktywny udział w wytwarzaniu potrzebnych dóbr samych zainteresowanych. W przypadku spółdzielni socjalnych oznacza to, że osoby długotrwale bezrobotne mają możliwość (po odpowiednim przygotowaniu) założyć swoją wspólną firmę (najmniej 5 osób- najwięcej 50) i wypracowywać środki potrzebne im do życia. To zupełnie inna filozofia niż otrzymywanie zasiłków, bez osobistego zaangażowania – mówią uczestnicy programów z Barki, Markotu czy Wspólnoty Chleb Życia. Wprowadzenie rozwiązań prawnych sankcjonujących tego typu filozofię zmusza nas, osoby pomagające, do dużo głębszej pracy. Musimy
najpierw zaprzyjaźnić się z osobami, które znalazły się w krytycznych sytuacjach życiowych, zmotywować do aktywności, nauczyć współpracować ze sobą, nauczyć jak zakładać spółdzielnię, w jakiej dziedzinie, jak opracować biznes-plan, jak pozyskać pomoc z PUP na zakup maszyn i narzędzi potrzebnych w prowadzeniu działalności. Dużo prościej jest dać komuś zasiłek, czy wskazać miejsce w schronisku czy jadłodajni – mówi Anna Machalica ze Stowarzyszenia Otwarte Drzwi z Warszawy, z którego inicjatywy założona została na bazie dotychczasowych przepisów jedna z pierwszych spółdzielni socjalnych. Tomasz Sadowski podkreśla, że w przypadku pasywnego modelu pomocy człowiek z reguły zostaje klientem pomocy społecznej do końca życia. Nie ma postępu, nie ma rozwoju. Spółdzielczość socjalna to droga do uwłaszczenia tych, którzy nic nie mają, do całkowitej zmiany ich pozycji społecznej i zawodowej. To jest też ogromne wyzwanie stojące przed kadrą pomocy społecznej, organizacji pozarządowych, samorządów rządu. Adam Rymsza w kwartalniku „III Sektor” (2/2005) określa ekonomię społeczną jako działalność prowadzoną na pograniczu sektora publicznego, prywatnego i społecznego. Jest to wyodrębniony sektor gospodarki, w którym w sposób unikatowy kojarzona jest działalność gospodarcza i społeczna. Tradycyjny sektor biznesu i tradycyjna koncepcja III sektora (organizacji obywatelskich) zakłada rozdział działalności gospodarczej i społeczno-charytatywnej. Coraz częściej jednak obserwuje się tendencję do przekraczania tradycyjnych podziałów sektorowych.
Ekonomia społeczna a sektor biznesu Instytucje ekonomii społecznej realizują zarówno cele ekonomiczne, jak społeczne. Prowadzona działalność powinna być ekonomicznie rentowna, przy jednoczesnym wmontowaniu mechanizmów ograniczających dążenie do maksymalizacji zysku oraz określeniu sposobów jego dystrybucji i wykorzystania. Podmioty ekonomii społecznej określa się mianem „not-for-private-profit” (nie dla prywatnego zysku). To wyróżnia je od funkcjonujących na rynku komercyjnych podmiotów gospodarczych. W ostatnich miesiącach trwa ożywiona dyskusja na temat ekonomii społecznej wśród zwolenników liberalnej myśli gospodarczej i krytyków nurtu liberalnego w ekonomii. W rozmowie z liberałami często słyszy się, że dla nich najważniejszy jest człowiek, jego wolność i swoboda działania, że każdy jest w stanie zarobić na swoje utrzymanie jeśli nikt mu nie będzie w tym przeszkadzał, nie stwarzał barier podatkowych itp. Uważają oni, że instytucje ekonomii społecznej mogą „popsuć rynek” ze względu na pewne przywileje, ulgi podatkowe, co prowadzi do zjawiska nieuczciwej konkurencji. Przeciwnicy podkreślają, że nie wszyscy członkowie społeczności mają równe szanse na rynku, bo różny był wkład w ich rozwój i warunki, w których wzrastali. Dotyczy to w wielu przypadkach ponad połowy członków danego społeczeństwa. Są to osoby o niskim wykształceniu i niskich kwalifikacjach, mało przedsiębiorczy, słabo ukształtowani społecznie. Z natury wolnego rynku wynika, że wyrzuca on takie osoby na margines życia społecznego. Instytucje ekonomii społecznej podejmują wysiłek przywrócenia ich na rynek. Włosi walczyli o ustawę o spółdzielniach socjalnych prawie 20 lat. Sektor biznesu przez lata był w ciągłej opozycji do projektu ustawy. W 1991 roku została przyjęta przez
włoski Parlament. We Włoszech spółdzielnie socjalną mogą założyć osoby bezrobotne na podstawie zaświadczenia z urzędu pracy (co najmniej 12 miesięcy bezrobocia), osoby uzależnione po odbytej terapii, osoby opuszczające zakłady karne po odpowiednich kursach edukacyjnych. Ustawa określa, że 40% stanowią osoby z grup ryzyka, 30% to specjaliści, osoby wykształcone, zarządzające spółdzielnią, 30% to wolontariusze, przyuczający się do pracy. Włoskie spółdzielnie wywalczyły też zwolnienie spółdzielni z podatków i składek na ubezpieczenie społeczne, uzyskały pierwszeństwo w przetargach. Zostały zaakceptowane przez sektor biznesu, który postrzega spółdzielnie socjalne jako komplementarne wobec gospodarki rynkowej. Spółdzielnie wchodzą w obszary mało atrakcyjne dla sektora biznesu, często wykonują podzlecenia dla dużych firm, rozwijają różnego typu usługi na rzecz lokalnych społeczności. Polskie rozwiązanie ani w części nie mają takich uprawnień i ulg jak włoskie spółdzielnie socjalne, a jednak wzbudzają dużo emocji w politykach o poglądach liberalnych. Poseł Platformy Obywatelskiej Adam Szejnfeld, który zablokował projekt Ustawy o Spółdzielniach Socjalnych mówi (Gazeta Prawna, 20 lipca 2005): „nie można dać się zwieść nazewnictwu. Spółdzielnie socjalne byłyby niczym innym jak przedsiębiorstwami, tylko zwolnionymi z płacenia podatku. Gdyby ustawa o spółdzielniach socjalnych weszła w życie w proponowanym kształcie, za rok lub półtora przez Polskę przeszłaby fala przekształceń działających dziś na rynku firm w uprzywilejowane spółdzielnie socjalne. Nie bez znaczenia byłoby przy tym, czy byliby zarejestrowani w urzędzie pracy jeden dzień czy 10 lat”. Organizacje pozarządowe w obronie ustawy zwróciły się z apelem do Marszałka Sejmu. Głos w tej sprawie zabrała też Europejska Sieć Przeciwdziałania Wykluczeniu Społecznemu (EAPN) skupiająca przedsta-
wicieli organizacji pozarządowych ze wszystkich prawie krajów członkowskich UE. Fitan Farrell, dyrektor biura w Brukseli w liście do Marszałka Sejmu Włodzimierza Cimoszewicza pisze m.in.: „Od kilku lat EAPN współpracuje z polskimi organizacjami pozarządowymi działającymi w obszarze ubóstwa, by promować społeczną Europę opartą o idee solidarności. (…) Prawo o spółdzielniach socjalnych jest ważnym komponentem polskiego Narodowego Planu Rozwoju (NPR) na lata 2007-2013. Plan ten wzmacnia polski model ekonomii społecznej w zakresie tworzenie Centrów Integracji Społecznej i spółdzielni socjalnych (…) EAPN wyraża zaniepokojenie, że wspomniane założenia zapisane w NPR nie będą wdrażane w obszarze spółdzielczości socjalnej, ponieważ polski Parlament nie przyjął prawa o spółdzielniach socjalnych w kształcie jaki jest konieczny dla integracji społeczno- zawodowej wszystkich członków społeczeństwa (…) W wielu przypadkach polskie organizacje pozarządowe wdrażają innowacyjne programy z ogromnym zaangażowaniem. Programy te mogą być także przykładem dla Europy. Prawo o spółdzielniach socjalnych umożliwia organizacjom polskim wprowadzenie na rynek osób i rodzin, z którymi pracowały od lat. Unia Europejska wspiera tego typu programy, gdyż są one zgodne z europejską strategią integracji społecznej. Dlatego polskie organizacje pozarządowe zwracają się do Parlamentu o przyjęcie projektu Ustawy o spółdzielniach Socjalnych, gdyż jest to szansa na zmaterializowanie się idei solidarności i pokoju społecznego oraz zmniejszenie bezrobocia”. Barbara Sadowska – Centrum Integracji Społecznej w Poznaniu Przemysław Piechocki – Stowarzyszenie na rzecz tworzenia Spółdzielni Socjalnych Wojciech Zarzycki – Ogólnopolski Związek Organizacji Integracji Społecznej
29
Dyskusja
studentki z ekonomistą JAKO CZŁONEK ZESPOŁU REDAKCYJNEGO „GAZETY ULICZNEJ” JESTEM GORĄCYM ORĘDOWNIKIEM PRZEDSIĘWZIĘĆ Z DZIEDZINY EKONOMII SPOŁECZNEJ. GAZETA ULICZNA REALIZOWANA JEST W RAMACH SPOŁECZNEJ KAMPANII NA RZECZ TWORZENIA MIEJSC PRACY, SPRZEDAWANA JEST NA ULICACH POZNANIA PRZEZ OSOBY DŁUGOTRWALE BEZROBOTNE. ZARABIAJĄ ONE 50% Z CENY GAZETY. GAZETA REDAGOWANA JEST PRZEZ ZESPÓŁ DZIENNIKARZY, POLONISTÓW, STUDENTÓW, SPOŁECZNIKÓW. PORUSZA TEMATYKĘ NIE ISTNIEJĄCĄ DOTYCHCZAS W OBSZARZE ZAINTERESOWANIA MEDIÓW. UWAŻAM, ŻE JEST TO PRODUKT DOBREJ JAKOŚCI. W RÓŻNYCH ŚRODOWISKACH PROMUJĘ GAZETĘ, ZACHĘCAM FIRMY, BY ZAMAWIAŁY REKLAMY W GU LUB JĄ KUPOWAŁY. PRZEKONUJĘ, ŻE JEST TO WYRAZ ODPOWIEDZIALNOŚCI BIZNESU ZA ROZWÓJ SPOŁECZNY. OSTATNIO PROWADZIŁAM DYSKUSJĘ Z EKONOMISTĄ, KTÓRY NA MÓJ APEL ZACHĘCAJĄCY DO KUPOWANIA GAZETY PODJĄŁ ZE MNĄ INTERESUJĄCĄ DYSKUSJĘ. Ekonomista „kupując Gazetę Uliczną wcale nie tworzymy nowych miejsc pracy. Jak zapewne Pani wiadomo decyzje konsumenta z nielicznymi wyjątkami dotyczą wyborów w obszarze ograniczonych zasobów. Mówiąc po ludzku nikt z nas nie ma wszystkiego, co można kupić. Kupując jedną rzecz musimy zrezygnować z innej. W tym przypadku kupując gazetę rezygnuję z kupna np. drożdżówki. W ten sposób przyczyniam się do tworzenia miejsc pracy w wydawnictwie a ograniczam miejsca pracy w lokalnym przemyśle cukrowniczym. Budowanie biznesu opartego na litości nie jest najlepszym wyjściem. Od tego jest Orkiestra Świątecznej Pomocy. Osobiście wolę budować miejsca pracy wyłącznie w firmach, które mają dobry produkt. Bogactwo narodów zależy wyłącznie od wydajności pracy. Bardzo ciekawie napisał 30
o tym Adam Smith w dziele” The Wealth of Nations” (O bogactwie narodów). Jedyną naszą możliwością zwiększenia miejsc pracy w regionie i kraju jest usprawnienie funkcjonowania firm, którym doradzamy.” Studentka „problemem nie jest fakt, że jakieś przedsiębiorstwo czy biznes radzi sobie lepiej lub gorzej (przykład z wydawnictwem i przemysłem cukrowniczym). Problemem jest natomiast fakt, że 2/3 polskiego społeczeństwa w ogóle sobie nie radzi na wolnym rynku. Z danych GUS wynika, że stopa bezrobocia w Polsce wynosi grubo ponad 20%, a w niektórych regionach kraju dochodzi do 40%. Zasiłki pobiera tylko 19,7 % obywateli pozostających bez pracy. 80 % spośród bezrobotnych nie ma środków na życie. Akcje Świątecznej Pomocy i innych organizacji są bardzo po-
trzebne, ale i tak nie stanowią wystarczającej oferty. Gazeta Uliczna nie jest akcją podyktowaną litością, ale odpowiedzialnością za tych, którzy mieli gorszy start. Firmy, o których Pan wspomina nigdy ich nie zatrudnią, bo już ich wykluczyły ze swoich struktur. Krótko mówiąc są oni pozostawieni na marginesie, a rozwój części obywateli dokonuje się ponad ich głowami. Niestety rozwój gospodarczy nie wiąże się automatycznie z tworzeniem miejsc pracy. Gdyby tak było, to nie wzrastałaby liczba osób bezrobotnych w najbogatszych krajach Europy. PS. Na marginesie pragnę dodać, że sprzedaż gazety ulicznej ustawicznie rośnie. Ekonomista „Muszę kilka rzeczy sprostować. Przedtem jednak muszę wyrazić słowa uznania dla Pani
wrażliwości na sprawy społeczne. W tym kontekście przypomniały mi się słowa, które często powtarzał Winston Churchill a brzmiały mniej więcej tak: kto w wieku 20 lat nie jest socjalistą – nie ma serca, a kto w wieku 40 lat nie jest liberałem – nie ma rozumu. Wracając jednak do sedna sprawy, przykład z drożdżówką był oczywiście pierwszym z brzegu. Równie dobrze mógłbym napisać, aby delikwent w ogóle nie kupował Gazety Ulicznej, a po roku albo dwóch za zaoszczędzone pieniądze podwyższył swoje kwalifikacje zawodowe. Gratuluję wzrostu sprzedaży Gazety, ale musi Pani mieć świadomość, że gdzie indziej spadła sprzedaż innych towarów. Gospodarka to system naczyń połączonych. Ilość miejsc pracy zależy od wielkości produkcji a nie liczby etatów!!! Najlepszym przykładem niezrozumienia mechanizmów rynkowych jest coroczne przeznaczanie środków Ministrowi Pracy na tzw. aktywną walkę z bezrobociem. Nic bardziej głupiego Zabiera się pieniądze przedsiębiorcom ( w postaci podatków) po to by urzędnicy tworzyli miejsca pracy. Przecież urzędnicy z definicji tego nie potrafią, bo nie mają ani kwalifikacji ani umiejętności. Gdyby to potrafili to byliby przedsiębiorcami a nie urzędnikami”. Studentka Z Pana wypowiedzi wynika, że celem jest maksymalizacja zysku, że jest to droga do rozwoju i cywilizacyjnego postępu. W swoich wypowiedziach powołuje się Pan na prawa ekonomiczne. Biorąc pod uwagę tylko prawa ekonomiczne nie ma się pełnego oglądu sytuacji. W rzeczywistości bowiem prawa ekonomiczne nie obejmują rozwoju człowieka. Prawa maksymalizacji zysku mają rację bytu, ale trzeba się zastanowić do czego takie postawy mogą doprowadzić. Jak uczy historia, dążenie
ludzi do ciągłego powiększania zysku w dalszej perspektywie nie przyniesie postępu, a wręcz przeciwnie doprowadzi do załamania pokoju społecznego. Przykładem mogą być liczne rewolucje, w tym październikowa. Kiedyś moi przodkowie posiadali majątki wypracowane przez pokolenia i utracili je w tej rewolucji. Rewolucja była odpowiedzią na nadmierną eksploatację najniższych warstw społecznych. Ludzie bez pracy i środków do życia wyszli na ulice, wszczęli bunt, zaczęli palić domy swoich panów i robić inne straszne rzeczy. Próbowałam zastanowić się nad rozwiązaniem, które pozwoliłoby uniknąć takiego dramatu. W moich poszukiwaniach pojawiło się wtedy pojęcie „ekonomia społeczna” i „dobro wspólne” rozumiane jako suma warunków życia społecznego umożliwiająca poszczególnym członkom społeczeństwa pełniej się rozwijać. Zgodnie ze społeczną naturą człowieka dobro każdego pozostaje w sposób konieczny w relacji z dobrem wspólnym. Dobro wspólne zakłada poszanowanie podstawowych praw każdej osoby, jest ukierunkowane na rozwój, stanowi o pokoju i bezpieczeństwie. Problemy społeczno- gospodarcze powinny być rozwiązywane za pomocą różnych form solidarności, solidarności biednych z bogatymi, solidarności pomiędzy pracodawcami a pracownikami, solidarności między narodami. Jan Paweł II mówi, że „zasada solidarności wymaga, by biedni i bogaci zrozumieli, że rozwój ekonomiczny dokonywany jest dla wspólnego dobra i we wspólnym interesie. Odsunięci na margines nie tylko nie są wrogami, ale nawet potencjalnymi współpracownikami w budowaniu bardziej sprawiedliwego porządku świata”. Ludzka solidarność wykracza poza obszar dóbr materialnych. W mojej rodzinie już trzecie pokolenie próbuje budować warun-
ki rozwoju nie tylko dla siebie. W związku z tym nauczyłam się mierzyć zysk nie tylko ilością posiadanych dóbr materialnych czy pieniędzy. Dziękuję za wszystkie Pana wypowiedzi i chęć dzielenia się uwagami, bo o mało co pomyślałabym, że wszyscy uważają tak jak ja. Pana argumenty sprowadzają mnie na ziemię. Ekonomista „Wracając do pani wypowiedzi. Ekonomia nie jest nauką ścisłą jak np. nauki techniczne, gdzie można precyzyjnie policzyć czy most się zawali czy nie. Ekonomia jest po części nauką ścisłą a po części społeczną. Tutaj jesteśmy zgodni. Solidarność biednych czy solidarność między biednymi a bogatymi pozostanie w sferze teorii i pobożnych życzeń. A my mówimy o prawdziwym życiu, Gdy pojawia się kilka miejsc pracy i znacznie więcej chętnych do jej podjęcia, natychmiast solidarność zamienia się w rywalizację. Solidarność między bogatymi a biednymi i całą rzeszą stanów średnich nie istnieje. Z kilku powodów. Najprostszy to chęć zapewnienia swoim dzieciom i wnukom bezpieczeństwa finansowego. Choćby z tego powodu nikt nie będzie dobrowolnie dzielił się z biedniejszymi, poza jednorazowymi aktami miłosierdzia. Zwracam też Pani uwagę, że napięcia i strajki występują znacznie częściej w „przesocjalizowanej” Europie niż w liberalnych Stanach Zjednoczonych”. Proszę mnie krytykować, ja się łatwo nie obrażam. cdn. dyskusję prowadziła: Ewa Sadowska
CZYTAJ!
31
„Media mogą odegrać ważną rolę w kształtowaniu
społeczeństwa obywatelskiego w Polsce” TYMI SŁOWAMI PRZYWITAŁ UCZESTNIKÓW KONFERENCJI „PRASA REGIONALNA A SPOŁECZEŃSTWO OBYWATELSKIE” PROF. ANDRZEJ ZOLL, RZECZNIK PRAW OBYWATELSKICH. SPOTKANIE POŚWIĘCONE BYŁO PODSUMOWANIU AKCJI „MASZ PRAWO WIEDZIEĆ” ORGANIZOWANEJ PRZEZ POLSKAPRESSE, JEDNĄ Z NAJWIĘKSZYCH W POLSCE GRUP WYDAWNICZYCH PRASY REGIONALNEJ. W AKCJI WZIĘŁO UDZIAŁ 8 DZIENNIKÓW REGIONALNYCH: „GŁOS WIELKOPOLSKI”, „GAZETA POZNAŃSKA”, „DZIENNIK BAŁTYCKI”, „SŁOWO POLSKIE GAZETA WROCŁAWSKA”, „DZIENNIK ZACHODNI”, „DZIENNIK ŁÓDZKI”, „EKSPRES ILUSTROWANY” I „GAZETA KRAKOWSKA”. Impulsem do uruchomienia akcji była Ustawa o Dostępie do Informacji Publicznej, która weszła w życie 6 września 2001 roku. Ustawa mówi o swobodzie dostępu do informacji i zapewnia obywatelom prawa domagania się od urzędów lub osób publicznych każdej informacji o charakterze publicznym. Instytucja, do której zwraca się wnioskodawca, musi odpowiedzieć, czy posiada żądaną informację, a jeśli tak- udostępnić ją. W rzeczywistości, pomimo 3 lat funkcjonowania ustawy, większość obywateli nie wie, że przysługuje im takie prawo. Co więcej czasami sami urzędnicy nie wiedzą, że muszą informować, a jeśli nie udostępniają informacji – łamią prawo. Poprzez akcję „Masz Prawo Wiedzieć” Polskapresse pragnie uświadomić swoim czytelnikom, że w obecnym świecie wartość informacji w gospodarce i życiu społecznym gwałtownie rośnie. Musimy
32
nauczyć administrację, aby nie tworzyła przewagi nad obywatelem z powodu posiadania wiedzy, której nie posiada obywatel. To jest miernik państwa przyjaznego dla obywateli – powiedział prof. Zoll. Każdy obywatel, który ma kłopoty ze zdobyciem informacji publicznej lub styka się z biernością urzędników może skontaktować się z redakcjami dzienników regionalnych. W ramach akcji „Masz Prawo Wiedzieć” dzienniki regionalne promują przyjazne urzędy i wpływają na nieprzyjazne. Regularnie we wszystkich dziennikach publikowane są informacje dotyczące lokalnej problematyki w zakresie dostępu do planów zagospodarowania przestrzennego, umorzenia podatków lokalnych w gminach, wglądu do dokumentacji przetargowej, wstępu mieszkańców na posiedzenia Rady Miasta i dostępu do protokołów. Czytelników interesowały też kwestie dotyczące sposobu wykorzystania sa-
mochodów i komórek służbowych, wysokość diet i zeznania majątkowe radnych, zarobki urzędników i dyrektorów szpitali itp. Dziennikarze przytaczali nieprawidłowości, które zostały wykryte dzięki ich zainteresowaniu. Dziennik Łódzki poruszył sprawę starosty powiatu łódzkiego, który przyznawał dotacje na zalesienie nieużytków rolnych głównie swoim kolegom z PSL. Inny przykład dotyczył prezydenta miasta Radomska, który sprzedał willę pewnemu przedsiębiorcy, po czym sam w niej zamieszkał. Tymczasem, jak odkryli dziennikarze, firma tego przedsiębiorcy wygrała przetarg na konserwację oświetlenia w Radomsku. Mówiono też, że bardzo często urzędnicy nie udzielając informacji zasłaniają się koniecznością ochrony danych, tajemnicy handlowej. Ujawnienie niektórych informacji publicznych wymagało wyroków sądów. Uznano, ze jeśli firmy startują do przetargu (środki
publiczne) to muszą się zgodzić, aby po przetargu ujawniano na jakich warunkach przetarg został przeprowadzony. Prof. Andrzej Zoll powiedział, że przy całym uznaniu dla mediów za ich wkład w zwalczaniu korupcji i śledzeniu nieprawidłowości w funkcjonowaniu urzędów różnych szczebli, media mają jednak wiele jeszcze do zrobienia: – Mam żal, że nie pokazujecie Państwo Polski na „tak”, a dobry przykład powinien być pokazany. W Polsce udało się bardzo dużo zrobić. Wystarczy zobaczyć niektóre małe gminy uczestniczące w programie „Przejrzysta Gmina” (kilkaset gmin spełnia standardy, które warunkują przystąpienie do programu). Istnieje ruch na prowincji, gdzie małe wiejskie szkoły przekazywane są organizacjom pozarządowym. Funkcjonują one nie tylko jako miejsce nauczania dzieci ale jako małe centra cywilizacyjne dla mieszkańców wsi. Innym wydarzeniem wartym promowania jest konkurs „PRO PUBLICO BONO”, do którego zgłaszane są dobre obywatelskie inicjatywy. Istnieje dokumentacja efektów pracy ok. 1000 organizacji. To są gotowe scenariusze do audycji telewizyjnych. Niestety, media nie są tą tematyką zainteresowane. Trudno o informacje w prasie, że taki konkurs został ogłoszony, nie mówiąc już o transmisji telewizyjnej z uroczystości wręczania nagród. Krzysztof Burnetko, dziennikarz „Polityki” powiedział, że media też mają swoje interesy polityczne, zależą od reklam, głównie firm pali-
wowych i browarów. Ponad 50% dochodu telewizji publicznej pochodzi z reklam, a to oznacza, że nie do końca dziennikarz może zdecydować kogo prezentuje i jak prezentuje. – Media psuje rynek – mówił Grzegorz Miecugow z TVN – prezentuje się to, co kupią odbiorcy. Przytoczył też przykład konfrontacji, jaką jego stacja telewizyjna podjęła z siecią sklepów „Biedronka” wykazując nieprawidłowości w ich funkcjonowaniu. To spowodowało straty dla TVN w wysokości 1 mln zł (Biedronka przestała się reklamować w TVN). Inni ripostowali: TVN to bogata stacja i mogła sobie na to pozwolić. Nasze dzienniki straciły poważną część zysków gdy podjęły wojnę z Grzegorzem K.
Wycofał on reklamy swojego resortu ze wszystkich pism, które go skrytykowały. Inni uczestnicy dyskusji podkreślali, że podstawowym zadaniem mediów jest odbudowa więzi społecznych i edukacja obywateli. Polacy są społeczeństwem słabo wykształconym. Prawie 50% ma zaledwie podstawowe wykształcenie. Wprawdzie 2 mln młodzieży studiuje ale wiele uczelni nie spełnia wymogów i standardów. Nierówne są szanse edukacyjne Polaków. Istnieje zbieżność obszarów bezrobocia z obszarami o niskim poziomie wykształcenia. – Musimy szukać rozwiązań, ale nie przez administrację tylko przez organizacje. Budowanie zaufania pomiędzy obywatelem a samorządem jest ciągle bardzo ważne, gdyż zasada subsydiarności (pomocniczości) jest słabo uświadomiona. Samorządność nie może kończyć się na wójcie, prezydencie, zarządzie czy radzie – mówił prof. Zoll – to obywatele powinni wykonywać zadania zlecone samorządom. Chodzi o to, aby ich uaktywnić, a będą to robić taniej i kompetentniej. Relacja Barbary Gorczyńskiej
33
GALERIA
34
Przyjaźń polsko-tajska
Fundacja Redemptoris Missio fot. Jadzia Sadowska przygotowuje wolontariuszy do pracy w różnych zakątkach świata
WO LON TARIU SZE
35
WAŻNE WYDARZENIA – ZAPROSZENIA Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego nadało godność Lidera Pracy Organicznej i Statuetkę Hipolita Tomaszowi Sadowskiemu, znanemu Wielkopolaninowi. Redakcja GU patronuje temu wydarzeniu. Uroczystość wręczenia Statuetki Hipolita odbędzie się w dniu 2 września br. w Poznaniu w „Szkole Barki”, przy ul. św. Wincentego 6/9. W imieniu organizatorów zapraszamy! Prezes Fundacji Barka jest laureatem wielu międzynarodowych wyróżnień i tytułów m.in. „European Hero” w Time Magazine, Innowatora dla Dobra Ogółu – tytułu nadanego przez Amerykańskie Stowarzyszenie Innowatorów Społecznych oraz „Przedsiębiorcy Społecznego” – tytułu nadanego przez Fundację Klausa Schwaba ze Szwajcarii. Tomasz Sadowski od trzech lat uczestniczy w spotkaniach Światowego Forum Ekonomicznego w Davos (World Economic Forum). Tomasz Sadowski, dziękując Prezydentowi Towarzystwa, Marianowi Królowi, powiedział: „To wielki zaszczyt, przyjmuję to wyróżnienie z radością, jako wyraz uznania nie tylko dla mnie i moich współpracowników, ale dla środowisk ogólnopolskich organizacji obywatelskich, które w wolnej ojczyźnie podjęły wysiłek włączania wszystkich obywateli w struktury społeczne i ekonomiczne”.
Klaus Schwab (w centrum), organizator Światowego Forum Ekonomicznego w Davos wśród ekspertów działających na rzecz wzmocnienia społeczeństwa obywatelskiego
36
Gazeta Uliczna czeka na reklamodawców!
Jednym z podstawowych celów Gazety jest rozwój świadomości i uwrażliwienie czytelników na problemy społeczne w ich mieście oraz powołanie zespołu sprzedawców spośród długotrwale bezrobotnych. Redakcja stara się pozyskać do tego przedsięwzięcia reklamodawców, by móc kontynuować wydawanie Gazety Ulicznej, rozwijać jej struktury, tworzyć nowe miejsca pracy i kształtować treści, które umożliwiają odbiorcy zaangażowanie w przedsięwzięcia społeczne. Jako nowe wydawnictwo zdajemy się na Państwa uwagi i propozycje, a każda sugestia będzie skrupulatnie rozważona przez zespół redakcyjny. • Udział Państwa Firmy w działaniach Gazety Ulicznej może znacząco wpłynąć na proces tworzenia nowych miejsc pracy. Osoby, dotąd marginalizowane i wykluczone ze społeczeństwa, mogą dzięki Państwa pomocy wrócić na rynek pracy i funkcjonować na takich samych zasadach, jak inni ludzie, aktywnie uczestniczący w życiu miasta. • Wspieranie Gazety Ulicznej świadczy o wzroście społecznej odpowiedzialności biznesu i znacznie podnosi prestiż firmy. Wszystkie istniejące dotąd na świecie gazety uliczne budują płaszczyznę współdziałania pomiędzy przedsięwzięciami społecznymi i przedsięwzięciami czysto komercyjnymi, przynosząc obu stronom znaczące korzyści. • Chcielibyśmy, aby tak rozumiana współpraca miała miejsce także za pośrednictwem naszego wydawnictwa. W związku z tym gorąco zachęcamy do korzystania z naszych powierzchni reklamowych lub innej formy wspierania naszej działalności.
POWIERZCHNIA REKLAMOWA WEDŁUG POTRZEB ARTYKUŁY SPONSOROWANE KRÓTKIE OGŁOSZENIA PRASOWE
Zapraszamy wszystkie firmy i instytucje!
Kontakt z działem reklamy: reklama@gazetauliczna.pl Przemysław Sołenczew 0505 56 08 67 37
„Solidarność – to znaczy: jeden i drugi, a skoro brzemię, to brzemię niesione razem, we wspólnocie. A więc nigdy: jeden przeciw drugiemu”.
Jan Paweł II