Gazeta Uliczna 4/2005

Page 1


PRZEKAŻ 1% NA EDUKACJĘ BEZROBOTNYCH RODZIN Stowarzyszenie Szkoła Barki im. H. Ch. Kofoeda – Centrum Integracji Społecznej jest organizacją pożytku publicznego PKO BP S.A. Plac Wolności 3 Poznań 50102040270000130202949444


numer

04 grudzień Gazeta Uliczna po raz kolejny wyszła na ulice miasta, ulice pokryte śniegiem, czasem oblodzone, gdzieniegdzie przystrojone migającymi lampkami świątecznymi. Zapanował nastrój świąt Bożego Narodzenia i mroźnej zimy. Odbija się on na twarzach przechodniów, zza szyb sklepowych wystaw, spomiędzy ośnieżonych gałęzi, a także na stronach Gazety Ulicznej. Ten zimowy numer nawiązuje do ekonomii społecznej a jednocześnie mówi o przebaczeniu (wywiad z Eleni, rozmowa z sędzinami) i opisuje organizacje (Innowatorów społecznych Ashoka, Pogotowie Społeczne, szkockie, belgijskie i włoskie spółdzielnie socjalne). Mamy nadzieję, że opublikowane artykuły będą dla Państwa satysfakcjonujące i staną się źródłem rozwoju idei ekonomii społecznej. Zapraszając do lektury, życzymy z okazji świąt Bożego Narodzenia doświadczenia pokoju i miłości, a w Nowym Roku wielu pozytywnych przemian. Redakcja Gazety Ulicznej

W następnym numerze m.in.: > Partnerzy w EQUALU – z cyklu organizacje obywatelskie > Spółdzielcy – sylwetki osób, które założyły spółdzielnię socjalną > Wyniki badania opinii publicznej na temat „Gazety Ulicznej” > O współpracy przedsiębiorstw społecznych z sektorem komercyjnym > Tomasz Morus – patron polityków i rządzących Redaktor naczelna: Barbara Sadowska + 48 505 833 302 barbara.sadowska@barka.org.pl Redakcja: Dagmara Walczyk, Ewa Sadowska, Leszek Bór, Maria Sadowska, Gina Leśniak, Henryk Gutowski redakcja@gazetauliczna.pl; guredakcja@wp.pl Fotografie: Brygida Jałowa, Jadzia Sadowska Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński Publikacja dofinansowana przez Komisję Europejską w ramach Wspólnotowego Programu Działań Zwalczania Wykluczenia Społecznego w latach 2002-2006.

Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za treść publikacji.

2005

4-5

EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA

6-9

Wędrowni architekci

Sprzedawcy Gazety Ulicznej KAZIK

Wywiad z Eleni „Pięknie żyć”

10-11

polemika! polemika! polemika! polemika!

Nieletni

12-13

Jacy będziemy? List GABRIELA GARCIA MARQUEZA

14-15

FOTO imieniny ulicy Widziane oczami św. Marcina

16-18

Organizacje obywatelskie Początek drogi

22 23

Rośnie osiedle Darzybór

24-25

Biała z masywu centralnego

26-28

Czego możemy nauczyć się od naszych zachodnich partnerów?

29

WAŻNE PUNKTY WIDZENIA Myśli polityka

30-31

TEGO JESZCZE NIE BYŁO O tym, jak Juan Infante z Peru zaprzyjaźnił się z członkami wspólnoty Barka

32

19

opinie... opinie... opinie... Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW)

20-21

GALERIA Kartki świąteczne

Ważne wydarzenia

Nasza twórczość Paweł Kuszczyński, Lech Bór, Kazimierz Rafalik

34-35 36-37

Listy do redakcji

Reklama: Przemysław Sołenczew + 48 505 560 867 reklama@gazetauliczna.pl Skład: Daniel Majchrzak Druk: Graphus Pach Wydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKA ul. Św. Wincentego 6/9 Poznań, www.barka.org.pl Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86, redakcja@gazetauliczna.pl Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86 barka@barka.org.pl Wydanie gazety było możliwe dzięki wsparciu:

3


Sprzedawcy

Gazety Ulicznej KAZIMIERZ NAPIERALSKI JEST JEDNYM Z NAJLEPSZYCH SPRZEDAWCÓW GAZETY ULICZNEJ. OD NIEMAL ROKU MOŻNA GO SPOTKAĆ NA ULICACH POZNANIA, PRZEMIERZAJĄCEGO CODZIENNIE KILOMETRY. Od jak dawna sprzedajesz Gazetę Uliczną? Od 31 III 2005 r. Przyszedłem do Barki 27 III, w drugi dzień świąt Wielkanocnych. To był mój pierwszy obiad tutaj, po prostu nie miałem wyjścia. Pracodawca nie wypłacił mi wtedy pieniędzy na czas. Nie starczyło na rachunki, miałem zaległości, a do tego nadeszły święta i nie miałem żadnych perspektyw na święta. Skoro nie miałem, co jeść, a wiedziałem, dokąd mogę iść, zdecydowałem, że pójdę. Tego dnia, po obiedzie Basia Sadowska poruszyła temat Gazety Ulicznej. Trwał nabór nowych sprzedawców, więc dostałem jeden numer do przeczytania. Przeczytałem, potem rozmawialiśmy i zacząłem sprzedawać. Wziąłem pierwszą dziesiątkę gazet w komis, jak każdy. Ale miałem duże zaległości w opłatach, elektrownia naciskała, więc postanowiłem sprzedawać codziennie coraz więcej. Nie oszczędzałem się, i w ten sposób zacząłem zarabiać. Czym zajmowałeś się przedtem? Pracowałem w operze przy obsłudze widowisk artystycznych. Zaj4

mowałem się sceną, dekoracjami, oświetleniem. Praca mnie podbudowywała, więc kiedy dowiedziałem się, że jest możliwość dorobienia statystowaniem, nie wahałem się. To był akurat rok Verdiego, więc brałem udział we wszystkich jego operach. Nie było łatwo. Musiałem brać udział w warsztatach operowych i często pracować do późnego wieczora, a do tego nawet w każdy wolny dzień. Przez te sześć lat pracy w teatrze byłem całkowicie pochłonięty. Swoje życie prywatne musiałem w dużym stopniu porzucić. Zawsze pracowałem, starałem się robić dobrze to, czego się podjąłem. Niestety miałem pecha. Zawsze zarabiałem mniej. To przez niskie wykształcenie. Skończyłem jedynie szkołę zawodową o profilu stolarskim. Dlaczego wybrałeś zawód stolarza? To nie był mój wybór. Moi rodzice rozwiedli się. Ojciec nie pracował. On po prostu nie dorósł do roli pracownika, a co dopiero ojca. A ponieważ państwo było wtedy opiekuńcze, wraz z całą piątką rodzeństwa, trafiłem do domu dziec-

ka. Przez 10 lat tułałem się po całej Polsce, mieszkając w kilku różnych domach. Nie potrafiłem sobie wytłumaczyć, dlaczego tam byłem. To był dla mnie, jako dziecka wielki szok, nie rozumiałem jak ktoś mógł mną dysponować. Dom Dziecka to trudne środowisko…Młodzi bili się, pili, brali narkotyki. Ale wychowawczyni musiała się starać. Ona też zadecydowała o moim wykształceniu. Jak wygląda twoja sprzedaż, gdzie sprzedajesz? Pracuję już od ośmiu miesięcy z dobrym efektem. Wynegocjowałem umowy z marketami „Piotr i Paweł”, które pozwoliły mi na sprzedawanie tam gazet. Przez cztery miesiące sprzedawałem w trzech lokalizacjach sklepu. Teraz sprzedaję na Starym Rynku i na 23 Lutego, w pobliżu sklepu. Niedaleko są parkomaty, a przy nich zawsze ktoś stoi, mam wtedy czas, żeby wytłumaczyć idee gazety. Wiadomo, dwie osoby nie kupią, ale trzecia kupi. Czasem jakaś pani wychodzi ze sklepu, pyta: a co to? To dobrze, że ludzi to interesuje.


Cieszy mnie też, że dużo młodych chce kupować gazety. Studenci wiele rozumieją, wiedzą, co to jest i interesują się tym. Są młodzi, mają wrażliwe dusze. Dobrze to rozumiem; młodość – trzeba coś zrobić, zaistnieć. Ale miło mi, gdy chłopak i dziewczyna idą razem, a np. ona rozumie, kupuje gazetę, a potem widzę jak jemu tłumaczy. Jeśli człowiek jest podkopany, to taki serdeczny kontakt z ludźmi go podbudowuje. Jeśli porozmawiam z paroma osobami, to widzę swoje problemy inaczej. Traktuję ludzi poważnie. Czy to trudna praca?

Mieszkasz sam czy z rodziną?

A wieczorem?

Mieszkam sam. Mam dorosłego syna, któremu znalazłem pracę. Wolę mu pomagać w ten sposób. Nie mam takich zarobków, żeby móc wspierać jego i jego matkę finansowo. Nie byłoby dobrze ani im, ani mnie.

Jestem bardzo zmęczony, zmarznięty. Muszę się wyciszyć z ulicznego hałasu, z rozmów, które były. Staram się, aby dały mi one możliwość rozwoju. A potem przechodzę do działania, jak to w domu, trzeba zrobić pranie, pozmywać, odkurzyć.

O czym myślisz rankiem?

Masz jakieś hasło na życie?

Obmyślam strategie całego nadchodzącego dnia. Punkt po punkcie myślę o tym, co muszę zrobić. Ale ogarniam też myślami cały miesiąc. Życie z dnia na dzień to zbyt płytkie myślenie.

Spełnić każdy dzień, nie przespać, być aktywnym, a przy tym zachować pogodę ducha, nawet, jeśli coś mnie dotyka. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiała Dagmara Walczyk

Trudna i mozolna. Trzeba dużo mówić, żeby ludzie mnie usłyszeli. Do tego bardzo marznę, szczególnie teraz. Jeśli stoję cztery godziny na zimnie, to wiem, że trzeba się rozgrzać, pójść zjeść zupę. W każdym zakładzie pracy są przerwy, tutaj też. Jak ludzie reagują? Bardzo różnie. Często mówią: to mnie nie interesuje, za wysoka cena… Czasem ktoś obrzuci mnie obelgą, ale chyba tylko po to, żeby popisać się przed kolegami. Generalnie ludzie są mili. Czytasz całą gazetę zanim zaczniesz sprzedawać? Tak, muszę wiedzieć, co jest w środku, jeśli ktoś zapyta. Czytam wszystko, żeby później wiedzieć, kogo czym zainteresować. Czasem ktoś przychodzi i opowiada mi, jak jakiś artykuł albo wiersz obszedł cały blok. Podobnie artykuły o ekonomii społecznej interesują nie tylko bezrobotnych, ale też, tych, którzy zdają sobie sprawę z tego, że sami mogą się znaleźć w takiej sytuacji, albo dostrzegają takie problemy dookoła siebie. 5


ZNANI

ARTYŚCI

„Pięknie żyć”

TYM RAZEM O ELENI, KTÓRA SPOTKAŁA SIĘ Z UCZESTNIKAMI PROGRAMÓW EDUKACYJNYCH W SZKOLE BARKI

Dla bardzo wielu osób jest pani nie tylko uwielbianą piosenkarką, ale przede wszystkim ukochaną osobą. Często spotyka się pani z młodzieżą, dziećmi, osobami starszymi. Skąd tyle siły i tyle chęci do tych, niełatwych pewnie często spotkań? Muszę zacząć od samego początku, czyli od korzeni, od domu, rodziców. Dlaczego od korzeni? Bo zawsze żyłam tymi pięknymi wartościami, które mi przekazali moi rodzice. Nigdy nie narzekali mimo, że bardzo wiele przeszli w swoim życiu. Opuścili Grecję, swój dom, ponieważ była wojna domowa, która spowodowała, że ok. 14 000 Greków musiało uciekać. Mieli w sobie bardzo dużo pokory. Ja urodziłam się już jako dziesiąta w rodzinie, byłam najmłodsza i zawsze rozpieszczana. Dwójka z mojego rodzeństwa jeszcze w Grecji zmarła, a ośmioro żyje do tej pory i ja ciągle jestem najmłodsza. Było dziesięcioro dzieci do wykarmienia, mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu, razem z babcią, która się nami opiekowała. W 2 pokojach były same łóżka- spało 8 osób. I naprawdę nie było nam źle, bo rodzice zaszczepiali nam radość. Pamiętam, jak zabierali mnie, jako najmłodszą na poczęstunek do znajomych. Byli to zamożniejsi przyjaciele, których mieszkanie urządzone było w o wiele bardziej wytworny sposób niż nasze. A ja, siadałam po takiej wizycie na łóżku w pokoju i stwierdzałam z przekonaniem: ale u nas jest ładniej. Wspaniałe było to, że między nami powstała silna więź i fantastyczna miłość rodzeństwa. A rodzice pomagali innym. Tym, co mieli, 6

potrafili podzielić się z innymi. Wzrastałam w takim duchu, przejmowałam od nich wielką pokorę i patrzyłam jak potrafili przebaczyć, jeśli ktoś ich skrzywdził i zrozumieć tego człowieka. W domu było dużo niematerialnego bogactwa – wiedzieliśmy mianowicie, że możemy liczyć zarówno na nich, jak też na siebie nawzajem. Kiedy, już w dorosłym życiu zostałam piosenkarką, mogłam zacząć dzielić się tym, czego miałam więcej. Mogłam pomagać duchowo i finansowo. Pieniądze szczęścia nie dają, ale wiem, że każdemu są potrzebne. Nie ma braku czasu – człowiek musi być dla innych. Te spotkania, na które jestem zapraszana,

to ogromna siła. Nie tylko czerpię z nich satysfakcję, ale nabieram też energii. Mogę wiele, wiele…te spotkania są niezwykle mobilizujące, dają mnóstwo radości. Nigdy nie odmawiam- zawsze przychodzę. Człowiek powinien robić coś dla drugiego. Na spotkaniach z młodymi często odczytuje pani pamiętniki Afrodyty. Co jest najistotniejszą nauką, jaką chce pani przekazać? Zanim doszło do tragedii, starałam się oczywiście rozmawiać z Afrodytką, ale młodzi ludzie często myślą, że wiedzą wszystko najlepiej. Nie mówią wszystkiego,


Rodzina Eleni: rodzice i ośmioro rodzeństwa; Eleni, najmłodsza na kolanach matki

ukrywają swoje problemy, które dotyczą właśnie uczuć. Ona nie do końca powiedziała mi, że się boi, że ta miłość jest zaborcza i niedobra. Stało się najgorsze. Afrodytka pozostawiła swoje zapiski dotyczące tej znajomości. Pisała, że wolność to nie znaczy robić to, co się chce, ale przede wszystkim rozwijać się bez żadnych ograniczeń. Afrodyta pisała do swoich rówieśników. Podzieliła się swoimi przeżyciami z młodzieżą. Mówi, żeby prowadzili z rodzicami prawdziwy dialog. Młodzi często mówią na takich spotkaniach, że rodzice są zajęci. Tak, ale i oni muszą wymagać od siebie więcej i dać swoim rodzicom czas na rozwiązanie problemów. Relacja dziecko –rodzic nie może zostać zachwiana, nie może zginąć w dzisiejszym świecie, gdzie bardzo łatwo doprowadzić do takiej tragedii.

wiedliwy, dlaczego akurat mnie to dotknęło, dlaczego akurat Afrodytka, przecież jestem dobrym człowiekiem…

Ale to nie Bóg jest niesprawiedliwy. To człowiek zawinił. To my, ludzie jesteśmy niesprawiedliwi. Wtedy starałam się przeprowadzić ocenę własnego postępowania. To znaczy starałam się znaleźć błąd, który myśmy popełnili przy wychowaniu, co przeoczyliśmy, my dorośli. Zarówno rodzina tego chłopaka, jak i nasza. Dlaczego doszło do tej tragedii? Zaczęłam szukać przyczyny, dlaczego to uczucie, którym byli obdarzeni nie było dobre. I tak jak powiedziałam, zaczęliśmy odbudowywać na tym fundamencie, który został. Nie obwinialiśmy się z mężem nawzajem, dlatego nasze małżeństwo przetrwało.

Eleni ze swoim przyjacielem z dzieciństwa - Sokratesem

Jaka wyglądała droga do przebaczenia? W momencie, kiedy wkroczyłam w dorosłość, przeniosłam wartości domu rodzinnego do swojego małżeństwa, do swojego życia. Kiedy dotknęła nas tragedia, kiedy straciliśmy naszą córkę, kiedy została zamordowana przez swojego kolegę, to...Tak, zawalił nam się cały świat, wszystko runęło. Ale został ten fundament, na którym można było odbudowywać. Nie straciłam wiary. Mogłabym powiedzieć: jak wierzyć w Boga? On jest niespra7


niszczą. Natomiast, jeżeli przebaczymy, to czujemy się bardziej wolni. Trzeba dziś mówić młodym, żeby uczyli się być dobrymi psychologami. Żeby nauczyli się rozróżniać zło, jego granice. Nie jest to łatwe. Często nam, dorosłym się nie udaje, a co dopiero dzieciakom. Bo to jest bardzo delikatna granica. Często musimy przechodzić przez różne sprawdziany osobowości w różnych sytuacjach. Afrodyta ostrzega przed różnymi znajomościami. Choć miała 17 lat, to bardzo dojrzale ocenia to nieprawidłowe, zaborcze uczucie. Ale już było za późno… Czy człowiek jest odpowiedzialny za innych? 17-letnia Afrodyta, córka Eleni

Wielu nie rozumie mojej postawy. Ale przecież skoro mówimy, że wierzymy, to jak można nie wybaczyć. Ktoś mi mówił, że nie kochałam córki, skoro umiałam przebaczyć Piotrowi, który dokonał tego czynu. Przebaczenie jest bardzo trudną miłością, ale nie można bez tego funkcjonować. Przebaczyłam, doszło od rozmowy z Piotrem, ponieważ uważałam, że ta rozmowa była potrzebna jemu i mnie. Myślę, że każdy człowiek zasługuje na szansę, nawet jeśli zrobił coś takiego. Zawsze powtarzam i będę powtarzać, że ta tragedia nie dotyczy tylko naszej rodziny, ale że jest też tragedią rodziny tego, który to zrobił. Negatywne emocje, które są w człowieku niszczą jego duszę, ale też wszystko, co go otacza, czyli rodzinę, przyjaciół. Człowiek zatrzymuje się wtedy w miejscu. Powoli umiera, umiera jego osobowość. Ja nie zapomniałam, ale dzięki temu, że przebaczyłam mogę normalnie funkcjonować, śmiać się, śpiewać, po prostu żyć… Przebaczenie nie jest łatwe. My często nie potrafimy przebaczyć małych przewinień. Przechowujemy wewnętrzną złość i nienawiść, które nas 8

Oczywiście. Jeśli w moim otoczeniu są różne problemy, to trzeba nad nimi pracować, załagodzić je. Czasem wystarczy zwrócić uwagę, podjąć jakąś próbę, zrobić krok w kierunku tych osób. Często w środowisku obok nas dzieją się prawdziwe dramaty. Choć nasza pomoc może być odrzucona, to musimy, chociaż próbować. Jeśli się staraliśmy to spełniliśmy swój obowiązek. Warto zbliżyć się do obcej biedy, problemu… Afrodytka sygnalizowała, że kiedyś żywa nie wyjdzie ze szkoły, ale jej koleżanki i koledzy nie potraktowali tego poważnie. Teraz, kiedy spotykam się z młodzieżą, mówię im, że kiedy ktoś z nich sygnalizuje coś takiego, kiedy padają takie słowa, że się czegoś boi, że się kogoś boi, że nie wyjdzie ze szkoły żywy, to trzeba do takiej osoby dotrzeć. Trzeba zapytać, co się dzieje, jaki jest problem, trzeba wykazać odpowiedzialność, nie -obojętność. I staram się młodym ludziom przekazać, to, że muszą reagować, bo można uratować komuś życie. Jakie były pani ulubione zabawy w dzieciństwie? Przede wszystkim zabawy podwórkowe. Wszędzie dookoła były

rodziny wielodzietne, więc miałam z kim się bawić. Używaliśmy wyobraźni, sami sobie tworzyliśmy zabawki, bawiliśmy się w sklepy z towarami z piasku, w podchody z kryjówkami w życie, organizowaliśmy festiwale. Każdy coś wymyślał. Mieszkaliśmy w Bielawie, na Dolnym Śląsku. Wokół były góry, więc organizowaliśmy też wycieczki. W dodatku wszędzie panowała wiejska atmosfera. Na podwórku biegały kurki, i jedna świnka, a ja nadawałam im imiona. Gdy któraś lądowała w rosole, ja płakałam a nie jadłam… Dziś dzieci wiele z tego straciły. Oczywiście, każdy powie, że wszystko idzie na przód. Ale mamy teraz telewizję kosztem rozmów, śmiechu. Drogie zabawki i ubrania kosztem całodniowej pracy rodziców. Pamiętam jak długo pracowałam nad Afrodytą. Chciałam, żeby nie wyróżniała się spośród innych dzieci swoim ubiorem, tylko dlatego, że jej mama jest piosenkarką. Ubierała się skromnie i nie miała o to pretensji. Przed wyjazdem do Grecji, gdzie w porównaniu do ówczesnej Polski, wszystko było kolorowe, nowe i śliczne Afrodyta była nastawiona na to, że nie wszystko trzeba będzie kupić. To od rodziców zależy, jak duże będą wymagania ich dzieci. W jednej ze swoich piosenek śpiewa pani: „Troszeczkę ziemi, troszeczkę słońca, tyle wystarczy, by pięknie żyć”. Co dla pani znaczy: Pięknie żyć? To znaczy być dobrym. Widzieć drugiego, robić coś dla niego. Czynić to, co jest teraz najważniejszym. Kiedy miewam problemy, niczego nie robię, jestem zmęczona, muszę siebie wtedy upominać. Mówię: Helcia, bierz się do roboty i do przodu! Myślę, że to jest jakaś metoda, żeby siebie stawiać w pionie. Bo rozczulanie się nad sobą nic nie daje, tylko jeszcze bardziej pogrąża Szkoda czasu. Czuję, że cos jest nie taki, jeśli nic nie robię.


Być lepszym to znaczy właśnie pięknie żyć. Kto jest autorem pani utworów? Leszek Konopiński – od 30 lat pisze dla mnie teksty. On zna dobrze moją osobowość. Wie, że są teksty, których nie zaśpiewałabym, bo do mnie nie pasują. I wie, o czym tak naprawdę chce śpiewać. Czyli powstawały teksty bardzo życiowe, czyli takie, które opowiadają o moim życiu. Często śpiewam też o problemach ludzi, których spotykam. Kostas i moi muzycy, którzy ze mną współpracują, komponują muzykę. Zawsze stawialiśmy na melodyjność naszych piosenek. To jest to, co kochają Grecy. Nigdy nie uległam modzie. Jestem wciąż tą samą Eleni sprzed lat. Czy, kiedy zabrakło Afrodyty, zmienił się repertuar? Kiedy doszło do tragedii powstała płyta „Nic miłości nie pokona” i „Moje credo”, przy której sięgnęłam do pieśni religijnych. Płyta „Nic miłości nie pokona”

nie jest smutna, ale refleksyjna, przy której należy się chwileczkę zatrzymać. Kierowałam ją do osób, które przeżywały podobną tragedię, które miały za sobą jakieś problemy. Otrzymałam za nią wiele listów i wiele ludzi dziękowało mi za nią. To jest dla mnie najważniejsze, że ona spełniała swoje zadanie. Ale też wyśpiewałam w niej swój ból, swoje cierpienie. Czy się zmienił repertuar? Nie, ponieważ wróciłam do tych starych piosenek, które śpiewałam przedtem: „Po słonecznej stronie życia”, „Miłość jak wino uderza do głów”, czy „Na miłość nie ma rady”. To utwory, z których nie mogę zrezygnować. Nadal jest wiele optymizmu w moich piosenkach. Mam dużo nadziei, słońca, greckiego słońca i myślę, że, prawdą jest, to co śpiewam: „Dlatego śpiewam, żeby przeżyć kolejne lekcje w życia grze Dlatego śpiewam, żeby wierzyć, że nigdy nie jest aż tak źle, Dlatego śpiewam żeby miłość nie zatonęła w morzu dnia Dlatego śpiewam, żeby wierzyć, że dobry świat to ty i ja.”

Czyli my. My tworzymy ten dobry świat, my ludzie, mimo wszystko… Polska czy Grecja jest pani ojczyzną? Mam dwie ojczyzny – Grecję i Polskę, ale Polska jest mi bliższa, bo tuż żyję, żyję tutejszymi problemami. Do Grecji jeżdżę na urlop. A w tym czasie nie jestem w stanie nauczyć się codzienności tego kraju. Nie znam go tak dobrze jak Polski. Czy jest coś co łączy polską i grecką kulturę? Różnic jest niewiele. Wspólna jest spontaniczność, gościnność. Znane mi są liczne przyjaźnie polsko – greckie, co świadczy o dużym zbliżeniu tych kultur. Boże Narodzenie w tym roku spędzi pani w Polsce czy w Grecji? W Polsce, oczywiście. Będą polskie potrawy, polskie tradycje. Rozmawiała Dagmara Walczyk 9


polemika! polemika! polemika! polemika!

NIELETNI

BARBARA SADOWSKA ROZMAWIA Z BEATĄ RYMKOWSKĄ, GENOWEFĄ PIETRASZEWSKĄ – SĘDZIAMI SĄDU RODZINNEGO W POZNANIU ORAZ Z KURATORAMI – IRENĄ SZOSTEK I MARIĄ KOZŁOWSKĄ

B.S. Czy w Polsce na przestrzeni ostatnich 15 lat zmieniał się system penitencjarny dla nieletnich? S: Od 1982 roku obowiązuje ta sama Ustawa o Postępowaniu w Sprawie Nieletnich, chociaż dochodzą do nas nowe tendencje z Unii Europejskiej, m.in. proponujące odejście od wyłącznie restrykcyjnego modelu penitencjarnego dla nieletnich. Zaczęło się mówić o ośrodkach diagnostycznych, konsultacjach i mediacjach. Ale mediacje w większej skali w Polsce się nie przyjęły. Napotyka się na trudności związane z ustaleniem kategorii czynów kwalifikowanych do mediacji. Poza tym trudność sprawiało przekonywanie osób poszkodowanych, aby zechciały podejść do mediacji jako ważnego czynnika wychowawczego. Do mediacji konieczne jest też przyznanie się do winy i zadośćuczynienie przez osobę oskarżoną. W ostatnich latach te osoby są od strony prawnej coraz bardziej wyedukowane i do końca „idą w zaparte”, nie chcąc przyznać się do winy. Wspierają ich w tym rodzice, którzy wolą zatrzeć śla10

dy niż spojrzeć prawdzie w oczy i ponieść konsekwencje. Generalnie jesteśmy jeszcze za słabo uświadomieni jako społeczeństwo w zadaniach wychowawczych w stosunku do nieletnich. Istnieje ciągle wiara w restrykcyjny sposób postępowania., co znalazło wyraz w obniżeniu wieku odpowiedzialności za niektóre czyny przestępcze z 16 roku życia na 15. Oznacza to, że już od 15 roku życia sprawa może przejść z wydziału rodzinnego do wydziału karnego. B.S. Ostatnio pojawił się ciekawy projekt ustawy kodeksu nieletnich. Wprowadza się tam zapisy, które mają na celu zobowiązanie osób nieletnich do brania odpowiedzialności za swoje czyny, a więc mówi się o naprawieniu wyrządzonej szkody, wykonaniu określonych prac na rzecz pokrzywdzonego lub jego rodziny, przeproszenia pokrzywdzonego, uczestniczenia w zajęciach o charakterze wychowawczym lub terapeutycznym. Mówi się też o mediacji jako ważnym czynniku wychowawczym, umożliwiającym zadośćuczynienie moralne i materialne osobie po-

krzywdzonej oraz wpływaniu na kształtowanie odpowiedzialnych postaw u nieletnich. Czy wprowadzenie tej ustawy ma szansę zmienić polski system penitencjarny dla nieletnich? S: Oczywiście, że tak, tylko problem w tym, że jeżeli ustawa nie weszła w życie w tej kadencji Sejmu, to w następnej już na pewno nie wejdzie. Znamy przecież wszyscy poglądy partii, które wygrały wybory. One są za wprowadzeniem kary śmierci i wzmożeniem restrykcji jako form przeciwdziałania przestępczości. Byłam ostatnio na szkoleniu, na którym porównywano systemy penitencjarne dla nieletnich w różnych krajach UE m.in. we Włoszech i Hiszpanii. Tam stosuje się więcej elementów wychowawczych, które jednak wymagają więcej pracy i lepiej przygotowanych zespołów. Niestety, nie zanosi się na to, że my pójdziemy w Polsce w tym kierunku. B.S. Jakie najczęściej kary stosuje się w stosunku do nieletnich w Polsce ?


S: Nieletni według polskich przepisów to osoby do 17 roku życia. Najczęściej stosowaną karą jest nadzór rodziców, nadzór kuratora, zakład wychowawczy i poprawczy. Nawet jeżeli sędzia orzeka, aby stosować środki wychowawcze i diagnozować poszczególne „przypadki” to trzeba powiedzieć, że nie mamy wystarczających ilości narzędzi do wykonawstwa orzeczeń sądów rodzinnych. Brakuje ośrodków diagnostycznych, placówek opiekuńczych, terapeutycznych oraz specjalistycznych np. z nauczaniem specjalnym albo dla osób nadpobudliwych. Zlikwidowano np. ośrodki kuratorskie zastępując je świetlicami psychoterapeutycznymi, gdzie nie zawsze trudne dziecko odpowiednią opiekę znajduje. Zdarza się, że na ośrodek terapeutyczny lub diagnostyczny czekamy do półtora roku. W tym czasie osoba nieletnia popada w kolejne tarapaty i zmuszeni jesteśmy do stosowania bardziej restrykcyjnych kar. K. Trzeba też dodać, że zarówno sędziowie jak i kuratorzy są obłożeni dużą liczbą spraw np., sędzia na bieżąco kontroluje wykonawstwo od 200-300 spraw, kurator w danym momencie ma do prowadzenia ok. 140 spraw, w tym nadzory. To powoduje, że często brakuje czasu do właściwego spełnienia wszystkich zadań. B.S. Jeśli mówimy o liczbach, jak przedstawia się sytuacja w Poznaniu jeśli chodzi o przestępczość nieletnich ? K: W pierwszym półroczu br najwięcej przestępstw miało miejsce na Jeżycach. Na 800 spraw aż 351 dotyczyło nieletnich. W dzielnicy Stare Miasto na 543 sprawy 258 dotyczyło nieletnich, a na Nowym Mieście na 654 sprawy nieletnich dotyczyło194. Wśród tych spraw istnieją też takie jak ograniczenie władzy rodzicielskiej, nadzór w sprawach uzależnień itp.

B.S. Jakiego rodzaju przestępstwa popełniane są przez nieletnich najczęściej ? S: To się zmienia na przestrzeni ostatnich lat. Dawniej więcej było włamań do piwnic, do samochodów. Dzisiaj mamy do czynienia ze

K: Nie wszystkie sprawy powinny trafiać do sądu. Jeśli wokół byliby wrażliwi i reagujący na nieprawidłowości sąsiedzi, dobrze przygotowana szkoła, organizacje pozarządowe i ośrodki pomocy społecznej to uniknęlibyśmy wielu nieprawidłowości. Nie jest do-

NIE WSZYSTKIE SPRAWY POWINNY TRAFIAĆ DO SĄDU. JEŚLI WOKÓŁ BYLIBY WRAŻLIWI I REAGUJĄCY NA NIEPRAWIDŁOWOŚCI SĄSIEDZI, DOBRZE PRZYGOTOWANA SZKOŁA, ORGANIZACJE POZARZĄDOWE I OŚRODKI POMOCY SPOŁECZNEJ, TO UNIKNĘLIBYŚMY WIELU NIEPRAWIDŁOWOŚCI. wzrostem agresji wśród dziewcząt, rozbojami nieletnich w stosunku do innych młodych ludzi. Pojawiają się najczęściej kradzieże telefonów komórkowych, rowerów, zastraszanie znęcanie się. Rodzice dłużej pracują a dzieci spędzają czas na ulicy albo w dużych supermarketach, które są miejscem wagarowania wielu młodych ludzi. Trochę zamieszania wprowadza też dwustopniowy system edukacji. Zmiana szkoły z podstawowej na gimnazjum w przypadku uczniów, z którymi są problemy, nie pozwala kontynuować pracy rozpoczętej w podstawówce. Potrzeba trochę czasu aby poznać ucznia, jego środowisko i problemy, a tu – nowa szkoła i nowi nauczyciele.

brze, że szkoła chce się pozbyć niesfornego ucznia a ośrodek pomocy społecznej pisze do sądu „proszę zabrać tej rodzinie dzieci, bo ona nie jest w stanie ich wykarmić”. Takie sprawy trafiają do sądu i dziecko żyje z „etykietką” i złamaną psychiką. Przerzucanie zadań socjalno-wychowawczych na sąd w żaden sposób się nie opłaca, również finansowo. Koszt utrzymania 1 osoby przez miesiąc w placówce wychowawczej czy poprawczaku wynosi ok. 3000 zł. Naprawdę warto zainwestować w pomoc nieletnim. Wtedy nie będziemy mieć dorosłego przestępcy. Dziękuję za rozmowę. 11


Jacy

?

będziemy??

GABRIEL GARCIA MARQUEZ, 74-LETNI, WYBITNY PISARZ KOLUMBIJSKI, AUTOR M.IN. SŁYNNEJ POWIEŚCI „STO LAT SAMOTNOŚCI”, LAUREAT LITERACKIEJ NAGRODY NOBLA Z 1982 ROKU – JEST CHORY NA RAKA LIMFATYCZNEGO. PISARZ, WYCOFAŁ SIĘ Z ŻYCIA PUBLICZNEGO I DO SWOICH PRZYJACIÓŁ ROZESŁAŁ POŻEGNALNY LIST.

12


DOSTAŁEM TEN LIST OD PRZYJACIÓŁ Z CHILE. WYNIKA Z NIEGO JASNO, ŻE AUTOR CHCE, ABY LIST ZOSTAŁ ROZPOWSZECHNIONY. DLATEGO PRZETŁUMACZYŁEM GO SZYBKO I ROZESŁAŁEM DO REDAKCJI I OSÓB ZAJMUJĄCYCH SIĘ AMERYKĄ ŁACIŃSKĄ – POWIEDZIAŁ PROF. ZDZISŁAW JAN RYN Z KATEDRY PSYCHIATRII COLLEGIUM MEDICUM UJ, AMBASADOR RP W CHILE I BOLIWII W LATACH 1991-96.

GABRIEL GARCIA MARQUEZ: „Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia...” Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej jak potrafię. Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno przemyślałbym wszystko, co powiedziałem. Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią. Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale moją duszę. Przekonywałbym ludzi, jak bardzo są w błędzie myśląc, że nie warto się zakochać na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, iż unikają miłości! Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie. Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem. Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi... Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry, zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę. Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią po raz pierwszy palec swego ojca, trzyma się go już zawsze. Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł. Jest tyle rzeczy których mogłem się od was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą,

gdyż, kiedy mnie włożą do trumny; nie będę już żył. Mów zawsze, co czujesz, i czyń, co myślisz. Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być twoim aniołem stróżem. Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty; kiedy cię widzę, powiedziałbym „kocham cię”, a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz. Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę. Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty; by przekazać im ostatnie życzenie. Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć „jak mi przykro”, „przepraszam”, „proszę”, „dziękuję” i wszystkie inne słowa miłości, jakie tylko znasz. Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni. Prześlij te słowa komu zechcesz. Jeśli nie zrobisz tego dzisiaj, jutro będzie takie samo jak wczoraj. I jeśli tego nie zrobisz nigdy nic się nie stanie. Teraz jest czas. Pozdrawiam i życzę szczęścia!!!

Przekład z hiszpańskiego: ZDZISŁAW JAN RYN

13


Widziane oczami

św. Marcina

FO TO imieniny ulicy

Wioleta sprzedająca Gazetę Uliczną

14


Św. Marcin prowadzi aukcję 5-kilogramowego rogala

Rogale sprzedawane na stoisku Barki przez Prezydenta Ryszarda Grobelnego miały duże wzięcie

Poznaniacy posilali się bigosem i grochówką

15


ORGANIZACJE OBYWATELSKIE JESZCZE NIEDAWNO BYLI JEDNĄ DUŻĄ ORGANIZACJĄ REALIZUJĄCĄ SZEREG PROGRAMÓW, KTÓRE SKŁADAŁY SIĘ NA DROGĘ CZŁOWIEKA KU INTEGRACJI I PRACY. DZISIAJ FUNDACJA BARKA ODDAŁA CZĘŚĆ SWOICH PROGRAMÓW W ZARZĄDZANIE I PROWADZENIE NOWYM STOWARZYSZENIOM. W TEN SPOSÓB POWSTAŁA RODZINA ORGANIZACJI, KTÓRE OD STRONY FORMALNEJ SĄ NIEZALEŻNE I SAMODZIELNE, IDEOWO NATOMIAST SĄ ZWIĄZANE Z FILOZOFIĄ DZIAŁANIA WYPRACOWANĄ W CIĄGU 15 LAT PRZEZ BARKĘ. DZISIAJ FUNKCJONUJĄ JAKO PARTNERZY REALIZUJĄC WSPÓLNIE PROGRAM MAJĄCY NA CELU WPROWADZENIE NA RYNEK PRACY OSÓB DŁUGOTRWALE BEZROBOTNYCH FINANSOWANY ZE ŚRODKÓW EUROPEJSKICH W RAMACH PROGRAMU EQUAL. W TYM NUMERZE PREZENTUJEMY DZIAŁALNOŚĆ JEDNEGO Z PARTNERÓW – STOWARZYSZENIA POGOTOWIE SPOŁECZNE. REDAKCJA

Początek drogi Domy, trochę duże, trochę przeludnione, codziennie kilka osób puka do drzwi. Są różni, ale wydaje mi się, że znam ich myśli. Młodzi, do trzydziestki, bez przeszłości i przekonani, że bez przyszłości. Ludzie „samotni” w wieku średnim – są tu przez chwile zaraz znajdą pracę, wynajmą pokój „usamodzielnią się” i będą żyć normalnie- do kolejnej utraty pracy. Rodziny, które kiedyś miały „domy”, długo tułały się po znajomych – dopóki się dałoz nadziejami na przyszłość. „Trzymała ich” głównie wiara w cud, że sytuacja się zmieni, dzisiaj nie mają już sił. Ci po pięćdziesiątce zmęczeni życiem- każda minuta wyrzeźbiła im twarze. Wszystkiego, czego pragną to mieć swoje łóżko - na dłużej – przecież nie znajdą pracy, bo nie pracowali lata, kto ich przyjmie? 16

Wszystko to widać w oczach: lęk, niemoc, przekaz od „ludzi normalnych”, że przecież sami są sobie winni i zapracowali sobie na takie życie. Dodatkowo są wielokrotnie

zawiedzeni przez swoje niemożliwości, słabości, choroby. Przed wejściem do budynku odczuwają olbrzymie napięcie – czy będzie wolne miejsce? Jest oczywi-


ście różnie. Rozmowa, ciepłe jedzenie. Czasami zostają, czasami jadą do innych miejsc dla bezdomnych. Wolne miejsce to nie wszystko. Bezdomność, w sensie zaspokojenia podstawowych potrzeb – jak to nazywają politycy społeczni - zaspokoić bardzo łatwo, ale jak doprowadzić do spełnienia największego pragnienia każdego z nich- bycia niemarginalizowanym członkiem społeczności? Normalnym obywatelem z pracą, własnym mieszkaniem, rodziną, meldunkiem, lekarzem rodzinnym, który może przyjść z wizytą domową, sąsiadami, którzy mogą pożyczyć szklankę cukru, bo zabrakło? A przede wszystkim, żeby można było przejść środkiem chodnika patrząc innym w oczy. Z naszego doświadczenia wynika, iż w pierwszym etapie należy tworzyć warunki, aby każdy mógł poczuć się członkiem wspólnoty, gdzie można zamieszkać, czasami się zaprzyjaźnić, czasami pokłócić, mówić o sobie, słuchać innych, wspierać się nawzajem w codziennym trudzie życia, rozliczyć z po-

wierzonych zadań, decydować o własnym losie, a także budować normy i wartości odbudowywanego życia – to wszystko zależy od ludzi mieszkających w takim miejscu i wspierających się w codziennym życiu. Może to trwać różnie -w zależności od osoby, jej wieku, indywidualnych doświadczeń- od pół roku do roku w przypadku osób, które nie miały czy też nie doświadczyły życia rodzinnego. To jest pierwsze miejsce gdzie mogą tego doświadczać. W ciągu dnia życie hostelowe jest zorganizowane – jedni zostają, sprzątają, gotują, naprawiają odzież czy też prowadzą punkt bezpłatnego jej wydawania. Większość w tym czasie uczestniczy i współtworzy zajęcia samopomocowe i edukacyjne oraz grupy wsparcia. Pracują ciężko nad nazywaniem swoich problemów spojrzeniem na swoje życie, rozpoznaniem swoich możliwości czy ograniczeń. Część uczestniczy w zorganizowanych przez nas zajęciach Klubu Integracji Społecznej inni w Centrum Integracji Społecznej Du-

żym problem są uzależnienia więc grono osób uczestniczy w różnych formach terapii. Jeszcze inni już mają pracę i pomagają finansowo utrzymać miejsca hostelowe, odkładają na wynajęcie „własnego” mieszkania. Inni myślą o własnej przedsiębiorczości, zrzeszają się w spółdzielnie socjalne, szukają nisz rynkowych, aby znaleźć zarobek i kierunki przedsiębiorczości mające przyszłość. Prawie wszyscy mają podobną trudność – zaplanować swoje życie, mieć urealnione marzenia. W tej chwili w hostelach mieszka ponad 200 osób, ponad połowa to osoby gotowe wyjść z tych miejsc. Pozostaje pytanie dokąd? Wynajmowane mieszkania nie są ostatecznym rozwiązaniem, nie są ostatecznym sposobem wyjścia z bezdomności. Potrzebujemy sieci mieszkań readaptacyjnych, aby usamodzielnienie przebiegało etapami i nie było związane z jednorazowym „odcięciem pępowiny”. To może powodować niespodziewany chaos w życiu i osamotnienie. W takim mieszkaniu może mieszkać 17


kilka osób, mogą wspólnie prowadzić gospodarstwo domowe. Na pewno potrzebują siebie nawzajem, aby czerpać z doświadczeń, czuć oparcie na zasadach „zdrowej rodziny”. Dopiero ostatecznym etapem jest mieszkanie socjalne, a potem komunalne. Proces ten ostatecznie powiedzie się, jeśli nastąpi integracja społeczna w środowsku zamieszkania. O każdym czekającym na rozmowę myślę – kim on jest i jakie doświadczenia ze sobą niesie, ile czasu potrzebuje na odbudowę życia i co w tym czasie musi się wydarzyć, a przede wszystkim myślę, aby pierwszy dzień pobytu u nas był zarazem pierwszym dniem w kierunku wspólnej pracy na rzecz usamodzielnienia. Beata Benyskiewicz

Stowarzyszenie Pogotowie Społeczne mieści się w Poznaniu przy ul. Borówki 12, tel./fax: (0-61) 870 57 70, email: biuro@pogotowiespoleczne.org.pl Szczegółowe informacje na temat realizowanych programów:

www.pogotowiespoleczne.org.pl

Stowarzyszenie: • animuje powstawanie wspólnot dla osób zagrożonych wykluczeniem społecznym i wykluczonych społecznie, których celem jest tworzenie możliwości rozwoju osobistego i społecznego • prowadzi grupy wsparcia i grupy samopomocowe dla osób przeżywających kryzysy życiowe • prowadzi hostele i mieszkania readaptacyjne dla bezdomnych kobiet, mężczyzn i rodzin • realizuje programy aktywizacji zawodowej w ramach Klubu Integracji Społecznej • realizuje programy edukacyjne min. zajęcia w ramach Szkoły Animacji Społecznej • tworzy lokalną sieć wsparcia dla osób zagrożonych wykluczeniem społecznym • organizuje pomoc doraźną dla osób w kryzysie, • wspiera inicjatywy mające na celu powstanie różnych form edukacji, zatrudnienia i przedsiębiorczości (ścisła współpraca z organizacjami prowadzącymi taką działalność), • współpracuje z administracją rządową i samorządową oraz organizacjami działającymi w polu pomocy społecznej, przede wszystkim organizacjami samopomocowymi w kraju i zagranicą, Stowarzyszenie „Pogotowie Społeczne” posiada status Organizacji Pożytku Publicznego z numerem KRS 0000193382. Zapraszamy Państwa serdecznie do przekazywania na realizowane przez nas programy 1% podatku dochodowego za rok 2005. W tym roku wpłaty a konto 1% przekazywać można przez cały rok - od 3 maja 2005 do 30 kwietnia 2006, a w przypadku osób rozliczających się formularzem PIT 28 do końca stycznia 2006.

Wpłaty można dokonywać na konto: 87 1140 1124 0000 3020 7200 1002 Pogotowie Społeczne, ul. Bydgoska 6/7, 61-123 Poznań z dopiskiem: „wpłata na rzecz organizacji pożytku publicznego”. Z góry serdecznie dziękujemy!

18


Ważne Wydarzenia

W DNIACH OD 16-18 WRZEŚNIA 2005 ZGROMADZILI SIĘ NA VI ZJEŹDZIE GNIEŹNIEŃSKIM PRZEDSTAWICIELE EKUMENICZNEGO LAIKATU Z EUROPY, DUCHOWNI, POLITYCY I MYŚLICIELE, ABY ODPOWIEDZIEĆ NA PYTANIE: „JAK KOŚCIÓŁ I CAŁE CHRZEŚCIJAŃSTWO WINNY PROWADZIĆ DIALOG ZE WSPÓŁCZESNĄ EUROPĄ?”

I Zjazd Gnieźnieński odbył się w marcu 1000 roku, kiedy to do grobu Św. Wojciecha przybył Cesarz Otton III, zaprzyjaźniony wcześniej z tym biskupem – męczennikiem. Cesarz włożył wtedy na głowę Bolesława Chrobrego diadem i wręczył mu włócznię Św. Maurycego, co było interpretowane jako przyjęcie Polski do grona państw europejskich oraz jako początek niepodległości i suwerenności państwa polskiego. Ogłoszono też wtedy powstanie pierwszej na ziemiach polskich metropolii ze stolicą w Gnieźnie oraz trzech podlegających jej biskupstw w Krakowie, Wrocławiu i Kołobrzegu. Tradycję organizowania zjazdów gnieźnieńskich – jako ważnych wydarzeń w dziedzinie duchowej i politycznej w skali europejskiej, podjął obecny metropolita gnieźnieński abp Henryk Muszyński. Z jego inicjatywy 3 czerwca 1997 roku, w tysięczną rocznicę śmierci Św. Wojciecha, odbył się II Zjazd Gnieźnieński, towarzyszący papieskiej pielgrzymce do Ojczyzny. Ojciec Św. wypowiedział wówczas w Gnieźnie znamienne słowa; „ Nie będzie jedności Europy, dopóki nie będzie ona wspólnotą ducha”.

Nie można pozostawić żadnego kraju, nawet najsłabszego, poza obrębem wspólnot, które obecnie powstają w Europie”. III Zjazd Gnieźnieński miał m miejsce w marcu 2000 roku, gdzie w Katedrze Gnieźnieńskiej odbyło się najpierw nabożeństwo ekumeniczne połączone z wzajemnym wyznaniem win trzech tradycji chrześcijańskich, a następnie spotkanie pięciu prezydentów państw europejskich Litwy, Niemiec, Słowacji, Węgier i Polski. W 2003 roku odbył się IV Zjazd Gnieźnieński organizowany przez nową strukturę laikatu „Forum Św. Wojciecha”, zgromadził ponad 600 osób reprezentujących różne ruchy i stowarzyszenia. Zjazdowi towarzyszyło hasło: „Quo vadis Europo?” Podczas szeregu spotkań z udziałem intelektualistów i polityków zastanawiano się czy obecność Polski w Unii Europejskiej stanowi zagrożenie czy też powinna być rozumiana jako szansa dla ewangelizacji. W przyjętym przesłaniu uczestnicy Zjazdu napisali: „ u progu nowej Europy nie może zabraknąć wartości i świadectwa życia chrześcijańskiego”. Kontynuacją tej formuły był V Zjazd Gnieźnieński w 2004 roku odbywający

się pod hasłem: „Europa Ducha”. Zamiarem organizatorów było ukazanie współczesnych źródeł duchowości Europy. Wśród zaproszonych gości znaleźli się również Chmara Lubich, prof. Andrei Riccardi, Marie- Helene Mathie czy Stefano Genarini – założyciele i przywódcy duchowi nowych wspólnot powstałych w Kościele po Soborze Watykańskim II. Ukazywali oni, że Europa nie jest „zlaicyzowana pustynią”, lecz miejscem wciąż żywej inspiracji duchowej, zaadoptowanej do dzisiejszych czasów. VI Zjazd Gnieźnieński podjął hasło „Europa dialogu”. Został pomyślany jako „szkoła dialogu” dla różnorodnych środowisk świeckich, szczególnie z Europy Środkowej i Wschodniej. Uczestnicy zastanawiali się jak prowadzić dialog, jak szanować innych pozostając jednocześnie wiernym własnej tradycji. Spotkanie to było ważnym wydarzeniem ze względu na możliwość poznania innych kościołów, kultur, narodowości i wyznań. Nowym elementem zjazdu było otwarcie się na dialog z innymi religiami: judaizmem i islamem. Wyrazem tego była modlitwa w intencji Europy przedstawicieli religii abrahamowych: Chrześcijan, Żydów i Muzułmanów. Tekst opracowany na podstawie Przewodnika Uczestnika VI Zjazdu Gnieźnieńskiego

19


nasza twórczo WIERSZE Paweł Kuszczyński

(Poeta i krytyk literacki, członek Związku Artystów Polskich)

DO CIEBIE W drżeniu ciało jest najbliżej słowa, w ciszy najgłębiej. Co powiedzieć bezdomnemu, który nie umył ciała, w rozdartym ubraniu, z paluchem w dziurze adidasa, a który zbliża się do ciebie Ciągle nie wiadomo kto za to odpowiada, jak terrorysta pozostaje nierozpoznawalny. Tak jest od początku: świat zwodzi, a ty życiem odpowiadasz.

Lech Bór

(Poeta, ekspert od spraw wykluczenia)

REFLEKSJA II wzywa matkę pośród burzy Brudne ulice to nasz świat Nie znamy domów bez krat Bestia z podziemia w światło się zmienia Nie ma przyszłości, nie ma przystani Jest tylko szary, ponury i nagi świat Ktoś Martwa rzeka z brzegów powstaje Nad głową unosi się czarna maska śmierci Czas oswoić tę bestię, by życie powstało na ziemi Jedyna droga do prawdy Wiedzie przez tunele z zawiłości Po niekończącym się dniu Noc demonów nadchodzi *** Są takie dni w moim życiu, że cisza Jest bardziej muzykalna niż sama melodia I wtedy komponuję symfonię swego życia Największą niespodzianką jest to, Że będąc samemu można nie czuć samotności Moim odkryciem jest ruch, A to bezdomność jest okaleczeniem Ale nie jest kalectwem Wychodzenie z niej jest balsamem na ranę.

20

WSPOMNIENIE Miałem swój dom z ogródkiem Miałem rodzinę i przyjaciół Miałem pracę i marzenia Miałem poczucie bezpieczeństwa Teraz gdy patrzę Na leniwy dworcowy zegar Odmierzający pociągi do nikąd Wiem, że straciłem wszystko SMUTKI Wszystkie smutki czas łagodzi Żeby lepsze jutro widzieć Gwiazdy na granatowym niebie Niech świecą dla ciebie Na wielkim wozie twój kolorowy sen Na przyjaźń przyszedł czas Cień na ścianie przypomina ciebie Życie to niepewna gra Już nie tęsknię w życiu nic Życie ma już sens Dobrze lata zapamiętam Wspomnieniom powiem nie MOJA DROGA Szedłem drogą, która nie była prosta I jeszcze wiatr łamał drogowskazy Było też słońce Szedłem więc ze swym cieniem Choć piekło mocno, nie czułem pragnienia Bardziej suszyła tęsknota Za domem, miłością Żoną utraconą Chciałem usłyszeć jeszcze choć raz „tato kochany”, „mężu mój” lecz tego nie powie kamień przy drodze tak szedłem w nicość.


KAZIMIERZA RAFALIKA

RZEŹBY

ość

21


EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA Wędrowni Architekci RADOSŁAW BAREK, ARCHITEKT WYDZIAŁU ARCHITEKTURY POLITECHNIKI POZNAŃSKIEJ, OPIEKUN KOŁA NAUKOWEGO STUDENTÓW ARCHITEKTURY ZWRÓCIŁ SIĘ DO PRZEWODNICZĄCEGO ZARZĄDU STOWARZYSZENIA NA RZECZ DOSTĘPNEGO BUDOWNICTWA BARKA-DARZYBÓR Z NASTĘPUJĄCĄ PROPOZYCJĄ: W tym krótkim liście chciałbym przekazać kilka informacji o budowaniu z gliny. Poszukując praktycznych rozwiązań w budowaniu domu związanego z konkretnym miejscem rozpoczęliśmy z grupą studentów w 2002 roku budowę eksperymentalnego domku w technologii szachulcowej w miejscowości Łącko na Pomorzu. Coroczne warsztaty miały na celu praktyczne sprawdzenie rozwiązań stosowanych przy budowie domów w tej miejscowości wiele lat wcześniej a aktualnie zapomnianych. Konstrukcja

22

szachulcowa to zwykła konstrukcja szkieletowa , ryglowa z wypełnieniem ścian różnego rodzaju mieszankami gliny i suchych materiałów organicznych. Przesyłam kilka zdjęć z tych warsztatów. Czy możliwe było by przeprowadzenie takich warsztatów i praktyczne wybudowanie domu w ramach Stowarzyszenia na Rzecz Dostępnego Budownictwa „Barka – Darzybór”? Oferuję doświadczenie zdobyte podczas realizacji warsztatów w Łącku.


EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA

ROŚNIE OSIEDLE

DARZYBÓR FUNDACJA BARKA I MIASTO POZNAŃ PODJĘLI WSPÓŁPRACĘ W ZAKRESIE BUDOWY OSIEDLA DOMÓW SOCJALNYCH „DARZYBÓR”. ZAMIESZKAJĄ W NIM RODZINY, KTÓRE UCZESTNICZĄ W PROGRAMACH REINTEGRACYJNYCH I SĄ PRZYGOTOWYWANE DO USAMODZIELNIENIA SIĘ. PISALIŚMY O TEJ INICJATYWIE, KIEDY NA OSIEDLU WIDAĆ BYŁO TYLKO FUNDAMENTY, A DZISIAJ …

Osiedle domów socjalnych Darzybór włączone jest w system oddziaływań integracyjnych, które prowadzone będą na Osiedlu przez Ogólnopolski Związek Integracji Społecznej i Dostępnego Budownictwa (OZISDB). - Rodziny i osoby, które „ustały” w rozwoju potrzebują różnych form szkoleń zawodowych, kształtowania postaw przedsiębiorczych, zakładania własnych firm i spółdzielni socjalnych, uczestniczenia w wydarzeniach kulturalnych i sportowych oraz praktykowania samodzielności w mieszkaniach readaptacyjnych czy socjalnych – mówi Tomasz Sadowski, przewodniczący Zarządu Fundacji „Barka”. Wtedy możemy mówić o całościowym spojrzeniu

na problem. Stąd też Ogólnopolski Związek Integracji Społecznej poszerzył zakres swoich działań o lobowanie na rzecz dostępnego budownictwa a organizacje należące do niego prowadzą programy, które składają się na kompleksowy system. Na przykład na wsi powstały stowarzyszenia samopomocowe prowadzące wspólnoty, w Poznaniu „Pogotowie Społeczne” prowadzi hotele oraz kluby integracji społecznej a „Szkoła Barki organizuje szkolenia zawodowe i grupy samokształceniowe. Działania przedsiębiorcze animuje Stowarzyszenie na Rzecz Tworzenia Spółdzielni Socjalnych. Rozgrywki piłki nożnej ulicznej czy grupy żeglarskie organizuje Stowarzyszenie Sportowe. Ważną

rolę odgrywa Stowarzyszenie na rzecz Dostępnego Budownictwa Barka-Darzybór, które podjęło współpracę z samorządem lokalnym w sprawie budowy osiedla Darzybór, doprowadziło do zrealizowania zgodnie z planem 1/3 inwestycji. Dalsza inwestycja prowadzona jest przez Miasto Poznań. Stowarzysznie podejmuje też działania, aby integrować różne środowiska wokół zwiększenia dostępności do mieszkań dla osób o niskich dochodach.

CZYTAJ!

23


BIAŁA Z MASYWU CENTRALNEGO TARGI POLAGRA TO NIEZWYKŁA OKAZJA BY POZNAĆ NOWE ODMIANY RODZIMYCH RAS ZWIERZĄT HODOWLANYCH I ODMIANY Z RÓŻNYCH KRAJÓW EUROPEJSKICH. W PAWILONIE FRANCUSKIM SPOTKAĆ MOŻNA KROWY WYSOKOMLECZNE RASY LIMOUSINE, KONIE - KŁUSAKI FRANCUSKIE ORAZ OWCE RASY BIAŁEJ Z MASYWU CENTRALNEGO, POCHODZĄCE Z HODOWLI „BARKI” Z CHUDOPCZYC/K PNIEW. OWCE ZOSTAŁY PODAROWANE „BARCE” PRZEZ ZWIĄZEK OWCZARZY FRANCUSKICH. W PROJEKCIE WSPÓŁPRACY POLSKO-FRANCUSKIEJ UCZESTNICZY PROFESOR JACEK WÓJTOWSKI Z AKADEMII ROLNICZEJ W POZNANIU, KTÓRY UDZIELIŁ GU WYWIADU.

Jaki jest stan zaawansowania współpracy z Francuzami jeśli chodzi o owczarstwo ? Od 10 lat „Barka” importowała z Francji najpierw kozły z Masywu Centralnego a na początku 2000 r., wystąpiła z propozycją hodowli owiec rasy Białej z Masywu Centralnego. To był projekt pilotażowy Francuzów i „Barki”. Członkowie Wspólnoty jeździli na staże do farmerów francuskich i uczyli się w praktyce koziarstwa i owczarstwa. Związek Owczarzy postanowił podarować „Barce” 150 sztuk owiec rasy Białej z Masywu Centralnego. Moja rola polegała na opracowaniu programu hodowlanego. Ten projekt

spełnił się w 100 % i można mieć nadzieję, że będzie się dalej rozwijać. Pogłowie owiec rasy Białej z Masywu Centralnego w Polsce wzrasta, również zainteresowanie wśród hodowców jest coraz większe. Dlaczego rolnicy polscy interesują się tą francuską rasą owiec i jak zaaklimatyzowała się ona się w Polsce? Biała z Masywu Centralnego to owca mięsna, mało wymagająca, nadająca się do hodowli w małych gospodarstwach. Jest nieźle umięśniona, jej plenność dochodzi do 180 % przy dużym wskaźniku odchowu. Należy ona do owiec wcześnie doj-

rzewających i można ją pokrywać nawet w roku urodzenia (nawet te osobniki, które nie skończyły 12 miesięcy). Rasa ta nieźle zaaklimatyzowała się w Polsce. Sporo ras owiec, o wysokich parametrach sprowadzanych do Polski (np. angielskie rasy) trudno się aklimatyzuje. Z Białą z Masywu Centralnego nie było problemów. Hodowlą w Chudopczycach interesują się hodowcy owiec z różnych krajów i naukowcy. Porównują Białą z Masywu Centralnego z rasą Lakon, która jest zewnętrznie bardzo podobna, ale jest to rasa mleczna, a owca Biała jest typową rasą mięsną. Czy owce rasy Białej z Masywu Centralnego są hodowane w innych gospodarstwach polskich oprócz Chudopczyc? W Polsce jest kilkanaście hodowli. Materiał hodowlany jest produkowany w gospodarstwie w Chudopczycach (ze 180 matek) i sprzedawany do innych gospodarstw w Północnej Wielkopolsce. Obecnie kolejni hodowcy czekają na wyprodukowanie materiału genetycznego. Prowadzone są też szkolenia w zakresie hodowli owiec rasy mięsnej dla rolników w ramach programu SUPORT. Rolnicy są tą tematyką bardzo zainteresowani.

24


EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA

Jaka jest szansa, że Polacy będą się interesować w większym stopniu kupnem baraniny i jagnięciny? Dzisiaj te gatunki mięs nie leżą w zainteresowaniu polskich konsumentów. Decyduje cena. Ze względu na koszty produkcji masowe zainteresowanie tymi gatunkami mięs nie jest na razie możliwe i raczej przez dobre parę lat baranina będzie gościła na stołach ludzi zamożnych. Jest to mięso ekskluzywne, delikatesowe i co za tym idzie zaliczane do tych gatunków z wyższej półki, albo najwyższej, bo rzeczywiście na zachodzie baranina jest najdroższym gatunkiem mięsa. Hodowla, która jest w Chudopczycach, ma głównie sens w zakresie produkcji materiału zarodowego do dalszych hodowli. Na rzeź będą przeznaczane tylko wyselekcjonowane sztuki ze stada a większość będzie przeznaczona do reprodukcji i rozprowadzania do stad zaro-

dowych. To jest najwyższy poziom hodowlany. Jak to się stało, że doszło do współpracy „Barki” z hodowcami francuskimi i naukowcami ? Czy są jakieś szanse rozwoju takich programów w oparciu o środki unijne? Inicjatywa ta oparta jest na kontaktach przyjacielskich, które prowadziła z Francuzami „Barka”. Francuzi chcieli dać osobom bezrobotnym w Chudopczycach szansę na aktywność i pracę a jednocześnie chcieli przetestować możliwości aklimatyzacji owcy Białej w Polsce. Ja zostałem doproszony do programu. Podczas moich trzech wizyt we Francji byłem ujęty ich gościnnością, bezpośredniością i ogromnym obywatelskim zaangażowaniem. W ten projekt angażują się farmerzy francuscy, nauczyciele, Polonia francuska. To jest słuszna sprawa. Dla mnie to jest cenne doświadcze-

nie zawodowe, swego rodzaju przygoda. Jeśli chodzi o rozwój tego typu programów ze środków unijnych to widzę możliwość nawiązania współpracy pomiędzy uniwersytetem w Brioude i Akademią Rolniczą w ramach programu Leonardo da Vinci. Obecnie prowadzimy już wymianę studencką. Poligon doświadczalny, jaki jest w „Barce”, będzie miał dla studentów znaczenie poznawcze. Dla członków wspólnoty „Barka” hodowla ta stanie się zaczynem poważniejszych działań ekonomicznych dających szansę jakiejś grupie osób na usamodzielnienie. Dziękuję za rozmowę. Z prof. Jackiem Wójtowskim rozmawiała Barbara Gorczyńska

CZYTAJ!

25


Czego możemy nauczyć się od naszych zachodnich partnerów? W OSTATNICH LATACH ŚWIAT STAŁ SIĘ JAKBY MNIEJSZY, SZCZEGÓLNIE PO PRZYSTĄPIENIU POLSKI DO UNII EUROPEJSKIEJ. POWSTAJĄ PROGRAMY W OPARCIU O ŚRODKI UNIJNE WE WSPÓŁPRACY Z PARTNERAMI Z EUROPY ZACHODNIEJ. JESTEŚMY BLIŻEJ SIEBIE I UCZYMY SIĘ NAWZAJEM. Fundacja Barka pełni rolę wiodącą wśród 15 organizacji, które zawiązały partnerskie porozumienie o współpracy w realizacji programu pn. „Ekonomia Społeczna w Praktyce”. Umowa dotyczy wypracowania polskiego modelu ekonomii społecznej, promocji nowego podmiotu gospodarczego jakim są spółdzielnie socjalne, powołania trzech centrów ekonomii społecznej oraz stworzenia 150 miejsc pracy dla

osób długotrwale bezrobotnych. W dziedzinie edukacyjnej opracowany zostanie program studiów podyplomowych dla absolwentów, którzy w środowiskach lokalnych będą inspirować działania z dziedziny ekonomii społecznej. Środki na realizację projektu pochodzą z Europejskiego Funduszu Społecznego, z programu EQUAL. Unia Europejska wspiera projekty, które mają na celu tworzenie warunków dla równego dostę-

Szkockie przedsiębiorstwa społeczne: Sklep z żywnością dla zwierząt

26

pu do rynku pracy grup nieuprzywilejowanych. Wśród partnerów znajdują się stowarzyszenia samopomocowe i usługowe ( powstały na bazie programów „Barki”), ale również samorządy lokalne, firmy komercyjne oraz Polska Akademia Nauk z Warszawy. W projekcie uczestniczą też organizacje z Anglii, Włoch, Irlandii i Belgii, które chcą stworzyć międzynarodowy rynku wymiany produktów i usług. Każdy partner uruchomi sklep, w którym sprzedawane będą produkty partnerów z innych krajów. Celem międzynarodowej współpracy jest też zdobycie wiedzy o tworzeniu konsorcjów spółdzielni socjalnych, zarządzaniu spółdzielniami i przedsiębiorstwami społecznymi oraz wypracowanie zasad współpracy z sektorem komercyjnym. Przedstawiciele polskiego Partnerstwa „Ekonomia Społeczna w Praktyce” spotkali się pod koniec października w Brukseli z przedstawicielami Partnerstwa „Hihopes”. W spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele organizacji „Cope” ze Szkocji, „Robinia” z Włoch oraz przedsiębiorstwa społeczne z Belgii. – Przedsiębiorstwa społeczne na zachodzie Europy funkcjonują już


EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA od około 20 lat . Powstawały, aby odpowiedzieć na problemy nierównego dostępu do rynku pracy osób długotrwale bezrobotnych, niepełnosprawnych, słabiej wykształconych, niezaradnych życiowo, doświadczających poważnych problemów społecznych – mówi Wojciech Zarzycki z Ogólnopolskiego Związku Integracji Społecznej i Dostępnego Budownictwa. Organizacje obywatelskie (pozarządowe) zaczęły rozumieć, że nie wystarczy doraźna pomoc. Trzeba w sposób realny tworzyć warunki, aby zmianie uległa sytuacja osób i rodzin długotrwale bezrobotnych. Zaczął powstawać nowy nurt działań łą-

Szkockie przedsiębiorstwa społeczne: Produkcja kanapek. Ile radości może dać praca

Szkockie przedsiębiorstwa społeczne: Zbijanie elementów do produkcji kompostu

czący w sobie aspekty społeczne i ekonomiczne. Najistotniejsze cechy tego nurtu to odchodzenie od modelu, w którym osoba w trudnej sytuacji życiowej, bez zaangażowania i aktywności ze swojej strony, oczekuje na wsparcie. Raczej zmierza się w kierunku tworzenia warunków edukacyjnych, rozwojowych, aby mogła ona uczestniczyć w wypracowywaniu koniecznych do życia środków i zasobów, chociaż w jakimś zakresie. Osoby te uczestniczą w procesach produkcji i usług, są członkami ciał zarządzających. Pracują w przedsiębiorstwach społecznych wraz z osoba-

mi w pełni rynkowymi w stosunku jeden do dwóch. Przedsiębiorstwa społeczne koncentrują się na tworzeniu i utrzymaniu miejsca pracy, a wypracowany zysk jest ponownie inwestowany na rzecz rozwoju wspólnoty lokalnej. Przedsiębiorstwa mogą też być tworzone przez organizacje pozarządowe, które z jednej strony uruchamiają miejsca pracy, z drugiej mogą generować środki na swoje cele statutowe. – Spotkanie dało możliwość poznania specyfiki funkcjonowania przedsiębiorstw społecznych na zachodzie- podkreślił Przemysław Piechocki ze Stowarzyszenia na rzecz Tworzenia Spółdzielni Socjalnych. Szkoci, u których bezro-

Manufaktura wytwarzania mydła w szkockim przedsiębiorstwie społecznym

27


Belgijskie przedsiębiorstwa społeczne: szkółka drzew i krzewów ozdobnych

bocie jest niskie ( wynosi 3 %) tworzą miejsca pracy głównie dla osób niepełnosprawnych. Prowadzą kilkanaście przedsiębiorstw społecznych. Produkują kanapki i sałatki, prowadzą kawiarnie oraz sklepy z żywnością dla zwierząt. Zajmują się też produkcją kompostu oraz mebli ogrodowych. Najbardziej zdziwiło nas to, że wytwarzane przez nich mydło jest importowane do Polski. Zachęcali nas, żebyśmy się też zajęli produkują mydła. Kto wie, skoro oni mają w Polsce zbyt… Włosi z południowej Kalabrii mają poważne problemy z mafią, z bezrobociem, bezdomnością Warunki w jakich działają są zbliżone do pol-

skich. Duże bezrobocie, bieda. Rozwijają spółdzielnie socjalne typu B, które spełniają funkcje reintegracyjne. Specjalizują się w prowadzeniu firm turystycznych i transportowych, sieci sklepów z drugiej ręki i rękodzieło Mają też fabryki regeneracji tonerów i tuszów do drukarek. Belgowie tworzą sklepy z drugiej ręki, zajmują się renowacją mebli, prowadzą restauracje. Zatrudniają głównie osoby długotrwale bezrobotne, w tym wielu imigrantów. Uczestnicy delegacji polskiej podkreślali, że w Polsce dopiero zaczyna się mówić o przedsiębiorczości społecznej. Od dwóch lat funkcjonują ustawy, które umożliwiają zakładanie spółdzielni socjalnych.

Belgijskie przedsiębiorstwa społeczne: produkcja mebli ogrodowych

„Jesteśmy ciągle na początku. Dlatego polskie partnerstwo może się wiele od nich nauczyć. Spisaliśmy porozumienia, co może dla każdej organizacji z tej współpracy wyniknąć. Kształcenie kadry, zarządzanie przedsiębiorstwem społecznym, promocja produktów na rynku, rozwiązania prawne-to tylko niektóre korzyści. Przez 2 lata realizacji projektu spotkamy się siedem razy i na pewno będą to owocne wydarzenia – powiedział Jacek Karczmarek ze Sportowego Stowarzyszenia Integracji Społecznej. Belgijskie przedsiębiorstwa społeczne: warsztat rennowacji mebli

28

Barbara Gorczyńska


EKONOMIA SPOŁECZNA – NOWE WYZWANIA

WAŻNE PUNKTY WIDZENIA

– Myśli polityka

KONTYNUUJĄC TEMATYKĘ PORUSZANĄ W „DYSKUSJI POMIĘDZY STUDENTKĄ A EKONOMISTĄ” W OSTATNIM NUMERZE GAZETY ULICZNEJ REDAKCJA GU CHCIAŁABY NADAL ROZWAŻAĆ RÓŻNE PODEJŚCIA DO SPRAW ROZWOJU SPOŁECZNEGO ORAZ ANALIZOWAĆ RELACJE POMIĘDZY GOSPODARKĄ A EKONOMIĄ SPOŁECZNĄ. DZISIAJ O TYM, JAK POLITYK MACIEJ PŁAŻYŃSKI PATRZY NA TE SPRAWY. „Doświadczenie państw najszybciej rozwijających się nie jest związane tylko z chłodną ekonomią, ale także ze świadomością, że bez wykorzystania zasobów społecznych nie da się utrzymać dynamiki rozwoju. To nie jest tak, że wąska grupa może ciągnąć kraj. W demokracji, jeśli chce się uzyskać efekty w dłuższej perspektywie, to podstawowe znaczenie ma kapitał ludzki. A inwestowanie w ten kapitał społeczny to właśnie polityka społeczna, która przez niektórych liberałów traktowana jest jako marnowanie pieniędzy mogących posłużyć rozwojowi gospodarczemu. Ten kapitał ciągle jeszcze jest jednym z głównych atutów Polaków. Po to, żeby go utrzymać i rozwijać musi istnieć równowaga miedzy twardymi regułami gospodarki, a świadomością odpowiedzialności społecznej. W ostatnich latach popularna staje się koncepcja zrównoważonego rozwoju. Dotyczy ona środowiska naturalnego. Coraz bardziej stajemy się świadomi, że nadmierna eksploatacja zasobów naturalnych na dłuższą metę się nie opłaca. Podobnie jest z rozwojem społecznym. Musi istnieć równowaga”… „W XXI wieku wśród najwybitniejszych współczesnych ekonomistów panuje przekonanie, że to człowiek jest na pierwszym miejscu, jego zasoby, aktywność, możliwości oraz jego godność. Bez tego nie będzie dobrze funkcjonowała ani demokracja, ani gospodarka. Program gospodarczy musi być oparty na nowym myśleniu ekonomicznym. Świat odchodzi od uproszczonego monetaryzmu na rzecz kon-

cepcji uznających rozwój społeczny jako jeden z podstawowych warunków istnienia i zachowania rynku. Współczesna myśl ekonomiczna odkrywa to, co od dawna głosiła katolicka nauka społeczna, szczególnie Jan Paweł II. Sięga on do wspólnotowego personalizmu. Ta myśl jest ciągle niedoceniana przez polskie elity polityczne”. „Jestem głęboko przekonany, że podstawowym elementem budowy polskiego społeczeństwa musi być wspólnota, a właściwie poczucie wspólnoty. Liberałowie chcieliby, żeby ludzie byli sprawni, zaradni, samodzielni, radzący sobie w najtrudniejszych sytuacjach. Niestety, z różnych powodów nie zawsze jesteśmy. Ludzie są najczęściej słabi, nie radzący sobie. Jedni z powodu warunków zewnętrznych, sytuacji na rynku pracy. Inni po prostu są niezaradni od urodzenia, bądź na skutek takiego czy innego ułożenia historii swojego życia nie zdobyli wykształcenia i doświadczenia, nie nabyli potrzebnych umiejętności. Dla czysto rynkowej doktryny liberalnej ci ludzie są niepotrzebni. Pojawiło się bardzo niebezpieczne myślenie według którego ludzie słabi, chorzy, starzy, niezaradni w zasadzie są tylko przeszkodą w rozwoju gospodarczym i racjonalne państwo nie powinno marnować środków na ich wspieranie powiększając deficyt budżetowy. Trzeba dodać tym, którzy mają więcej, bo oni ciągną cały rozwój gospodarczy. Człowiek, który znalazł się w trudnej sytuacji życiowej powinien znaleźć oparcie we wspólnocie. Prawo

do uczestniczenia we wspólnocie jest jednym z podstawowych praw człowieka. Jednym z podstawowych zadań polskich polityków powinno być odbudowanie wspólnoty na różnych poziomach. Społeczeństwo obywatelskie. To społeczeństwo wypełnione całą siecią wspólnot – od narodu, poprzez wspólnoty lokalne, religijne, zawodowe, wspólnoty zainteresowań, rozmaite organizacje społeczne. Myśli Macieja Płażyńskiego naprowadzają nas na nurt filozoficzny nazwany komunitaryzm, który podkreśla wagę wspólnot lokalnych dla dobrego rozwoju społeczeństwa i pełnego rozwoju jednostek. Zdaniem komunitarystów liberalny indywidualizm jest w dużej mierze odpowiedzialny za deprecjonowanie roli wspólnotowości, gdyż nadmiernie promuje rozrost praw jednostek, które postrzegane są jako znajdujące się w nieuchronnej opozycji wobec społecznych całości. Komunitaryści krytykują postrzeganie jednostki jako nieuwikłanej, nieosadzonej w żadnej trwałej wspólnocie, skoncentrowanej wokół swoich praw, a pomijającej kwestie zobowiązań wobec szerszych bytów społecznych. Siła jednostki w dużej mierze zależy od tego, co ją tworzy, a więc od kondycji grup, których członkiem są dane jednostki. Wypowiedzi Macieja Płażyńskiego opracowane na podstawie wywiadu opublikowanego w „Znaki naszych czasów” (marzec/kwiecień 2004). Maciej Płażyński odwiedził Barkę kilka razy jako Marszałek Sejmu RP. W 2000 roku umożliwił grupie 42 bezdomnych i bezrobotnych wyjazd do Watykanu i spotkanie z Ojcem Świętym Janem Pawłem II.

29


TEGO JESZCZE

O TYM, JAK JUAN INFANTE Z PERU ZAPRZYJAŹNIŁ SIĘ Z CZŁONKAMI WSPÓLNOTY BARKA

Ma 38 lat. Był szefem związków zawodowych w Peru i bronił interesów robotników. Za to szykanowano go w czasach dyktatury Prezydenta Alberto Fujimoriego. Stracił pracę i dorywczo zajmował się szkoleniami w zakresie małych przedsiębiorstw. Były to ciężkie czasy. Inflacja w roku 1990 wynosiła 7650%. W następnych latach spadła do 139%, ale sytuacja społeczno-gospodarcza ciągle jest nieustabilizowana. Jest członkiem Międzynarodowego Stowarzyszenia Innowatorów Społecznych Ashoka, do którego należy wielu świetnych ludzi. Potrafią znaleźć rozwiązania w trudnych sprawach świata takich jak bieda, wykluczenie, bezrobocie, brak dostępu do edukacji, do usług zdrowotnych, czystej wody, prądu itp. 30

– Dużo podróżuję i znalazłem 25 niezwykłych inicjatyw – mówi Juan – wśród nich jest Barka. Opiszę je w 25-tomowej Globalnej

Encyklopedii, która będzie inspirowała ubogie wspólnoty lokalne na całym świecie do rozwoju i przemian. Zaangażuję do tego Bank Światowy. – W Peru 50 % ludzi żyje za mniej niż 2 dolary dziennie. Bezrobocie wynosi 8 %. Może się wydawać, że bezrobocie nie jest problemem, ale my mamy wiele ludzi, którzy funkcjonują na nieformalnym rynku pracy, bez podatków i ubezpieczeń, wielu zarabia tylko drobne środki pracując po kilkanaście godzin. Trzeba jednak przyznać, że ludzie w Peru są bardzo przedsiębiorczy, nie czekają, że ktoś im da pracę, tworzą pracę sami. Najpierw jest życie i ludzie. Prawo musi podążać za tym, co jest ważne dla rozwoju ludzi. W Europie prawo jest dużo bardziej re-


NIE BYŁO!!!

strykcyjne, czasem wydaje się, że zbyt restrykcyjne i hamuje rozwój. Przyjechał do Polski, żeby zobaczyć program Barki. Słyszał o nim w Dhaka w Bangladeszu, gdzie spotkali się członkowie Ashoki i chciał zobaczyć jak program ten funkcjonuje w rzeczywistości. – Wspólnoty to słowo klucz dla Barki. To rozwiązanie, które pomogłoby w innych częściach świata. W Peru nie mamy aż tak wykluczonych ludzi jak tu w Polsce. Ale my potrzebujemy rozwiązań wspólnotowych, pedagogicznych, edukacyjnych jakie są zastosowane w Barce. Brak przynależności do wspólnoty, osamotnienie, egoizm to problem całego świata. Trzeba dobrze rozumieć mechanizmy wspólnoty, żeby kształtować takie wartości jak: pomaganie jeden drugiemu, wspólna praca,

branie odpowiedzialności, wspólny stół, rozmowa, podejmowanie decyzji. To jest ważne dla każdego a

paradoksalnie, może najbardziej, w bogatych krajach zachodu. Zwiedziłem wiele miejsc w systemie Barki – bo dzisiaj to już nie jedna organizacja ale cały system. I każdemu z osobna dziękuję za poruszające spotkania. Noszę Was w moim sercu, pamiętam każdą twarz i podziwiam, jak niezwykły postęp uczyniliście w Waszym życiu. Moje serce stało się większe, gorętsze i wrażliwsze. Może o tym nie wiecie, ale jesteście ekspertami. Wrócę do was, żeby to wszystko opisać, żeby stało się to własnością świata – napisał w liście do Wspólnot Juan Infante. Ewa Sadowska

CZYTAJ!

31


OPINIE......OPINIE......OPINIE......OPINIE

Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW) CORAZ WIĘCEJ POLAKÓW ZACZYNA BYĆ ŚWIADOMA, JAK WAŻNA JEST W POLSCE ZMIANA FUNKCJONUJĄCEJ OBECNIE PROPORCJONALNEJ ORDYNACJI WYBORCZEJ NA WIĘKSZOŚCIOWĄ. W 1989 R. DEMOKRACJA KOJARZYŁA NAM SIĘ ZE SWOBODĄ GŁOSOWANIA. NIE WIEDZIELIŚMY, ŻE NA ŚWIECIE FUNKCJONUJĄ DWA MODELE USTROJOWE. JEDEN WZOROWANY NA BRYTYJSKICH ROZWIĄZANIACH, PRZYJĘTY WE WSZYSTKICH KRAJACH ANGLOSASKICH – PROSTY I NATURALNY SPOSÓB WYBIERANIA POLEGAJĄCY NA WYBORZE PRZEZ SPOŁECZNOŚĆ ZAMIESZKUJĄCĄ NIEWIELKI OKRĘG WYBORCZY TYLKO JEDNEGO PRZEDSTAWICIELA, DRUGI WPROWADZONY PRZEZ BELGIJSKICH SOCJALISTÓW POD KONIEC XIX WIEKU, RZEKOMO ODDAJĄCY LEPIEJ PREFERENCJE POLITYCZNE SPOŁECZEŃSTWA – TZW. SYSTEM PROPORCJONALNY, W ISTOCIE ODBIERAJĄCY SPOŁECZEŃSTWU PRAWA WYBORCZE I PRZENOSZĄCY JE NA PARTIE POLITYCZNE.

Obecna partyjna ordynacja wyborcza do Sejmu zwana „proporcjonalną”, daje wielkim mediom centralnym olbrzymią władzę nad życiem politycznym. Ta ordynacja wyborcza uniemożliwia kontrolę nad wyborami i wybieranymi politykami bezpośrednio przez wyborców, lokalną opinię publiczną i lokalnych liderów życia publicznego. Odbiera faktycznie prawa wyborcze obywatelom a koncentruje je w rękach liderów partii, którzy ustalają listy kandydatów, ich kolejność, a tym samym decydują o ich szansach wyborczych. Obecny system wyłaniania elit politycznych nie jest sposobem, który umożliwia wybór najlepszych kandydatów. W JOW wybiera się działaczy znanych ludziom w okręgu od pokoleń. Wybranym w ten sposób „nie opłaci się” postępować nieuczciwie, bo wyborcy znający posła osobiście oceniają jego czyny. A poseł chciałby być przecież ponownie wybrany. 32

Ordynacja większościowa nie jest idealna, ale pozwala obywatelom decydować o wyborze ich reprezentantów. Działalność posła w parlamencie wymaga jego aktywności na korzyść wyborców, a nie szefów partii. Przy ordynacji jednomandatowej nie wygrywają skrajności i zmniejsza się liczba partii. Program kandydata powstaje poprzez spotkania z mieszkańcami okręgu, którzy wnoszą swoje postulaty programowe. W krajach o ordynacji JOW w małym okręgu wyborczym wchodzi do parlamentu kandydat, który otrzymał najwięcej głosów. Zwykle jest tych głosów 25-55%. W Polsce przypadałby 1 mandat na 62 000 wyborców. Historia JOW Swoich posłów w JOW wybierają narody ponad 60 państw świata. Wśród nich są najstarsze, najbardziej sprawdzone demokracje

- angielska i amerykańska. JOW obowiązuje także w innych krajach anglosaskich: w Kanadzie, Australii, a także w byłych koloniach Wielkiej Brytanii np. w Indiach. W 1958 r. we Francji gen de Gaulle chcąc skończyć z politycznym chaosem IV Republiki wprowadził nową konstytucję, a w niej wybory posłów w JOW, co prawda modyfikując czysty system brytyjski, wprowadzając wymóg uzyskania bezwzględnej większości, oraz w konsekwencji drugą turę wyborów. Ciekawa sytuacja nastąpiła po II wojnie Światowej w Niemczech, Włoszech, Japonii. Wszędzie w tych krajach Amerykanie i Anglicy chcąc osłabić podbite państwa wprowadzili system wyborów proporcjonalnych. W Niemczech Adenauer, który chciał dla swojego kraju systemu JOW został zmuszony do przyjęcia wyborów proporcjonalnych, czyli partyjnych. Niemcy jednak pod jego wpływem zmodyfikowali swój system wyborczy


OPINIE......OPINIE......OPINIE......OPINIE wprowadzając połowę posłów wybieranych w JOW, z drugą połową wybieraną z list partyjnych. Obecnie jednak ten system mieszany, jest krytykowany. Zarzuca mu się, że nie usuwa wady wyborów proporcjonalnych, czyli partyjnych, że osłabia państwo, sprzyja korupcji, a nade wszystko hamuje gospodarczy rozwój Niemiec. Z tym ostatnim zarzutem wystąpił w lutym br. roku Michael Rogowsky - poseł do Bundestagu i przewodniczący największego związku przemysłowców niemieckich. Rogowsky na łamach Welt am Sonntag stwierdził, że bez wprowadzenia 100% JOW Niemcy nigdy nie zajmą dobrego miejsca w światowym wyścigu technologicznym. Kryzys polityczny we Włoszech zmusił z kolei tamtejsze elity do ustąpienia przed żądaniem społeczeństwa wyrażonym w masowym referendum w kwietniu 1993 roku, kiedy Włosi opowiedzieli się za zmianą ordynacji wyborczej, odrzuceniem proporcjonalności i wprowadzeniem wyborów większościowych. W 1994 r. zmieniono system

wyborczy Włoch, wprowadzono 3/4 posłów wybieranych w JOW, a 1/4 wybieranych z list partyjnych. Podobnie postąpili Japończycy w 1996 r. (2/3 JOW). Te zwycięstwa jednak nie usunęły do końca przyczyny zepsucia ustroju tych krajów. Włosi jeszcze dwukrotnie próbowali w referendum usunąć owe 25% proporcjonalności, ale zbyt mała frekwencja stanęła im na przeszkodzie. Do zmiany ordynacji wyborczej na JOW w Polsce potrzeba zmiany

konstytucji, czyli uzyskania większości 2/3 posłów. Ruch Obywatelski na rzecz Jednomandatowych Okręgów Wyborczych działa już we wszystkich większych miastach Polski. Obywatele tam zgromadzeni są przekonani, że dzięki JOW do polityki trafią ludzie powyżej przeciętnej, bo elita polityczna powinna być nie tylko odbiciem społeczeństwa, ale jego lepszą częścią. Barsad

PRZY ORDYNACJI JEDNOMANDATOWEJ NIE WYGRYWAJĄ SKRAJNOŚCI I ZMNIEJSZA SIĘ LICZBA PARTII. PROGRAM KANDYDATA POWSTAJE POPRZEZ SPOTKANIA Z MIESZKAŃCAMI OKRĘGU, KTÓRZY WNOSZĄ SWOJE POSTULATY PROGRAMOWE.

„Aby nikt samotny

nie został”

Już po raz 10 Barka przygotowuje Wieczerzę Wigilijną, Zapraszamy do wspólnego stołu wigilijnego do Galerii Miejskiej na Starym Rynku w dniu 24 grudnia o godz. 17.30. Żywa Szopka i kiermasz świateczny od 22 grudnia w Galerii Miejskiej.

Serdecznie Zapraszamy! 33


GALERIA

Boże Narodzenie jest wychodzeniem naprzeciw Boga i drugiego człowieka, tego którego dobrze znam, bo jest mi matką, ojcem, siostrą, bratem, sąsiadem, kolegą, przyjacielem…i tego, którego widzę po raz pierwszy pod mostem, pod sklepem, pod oknem, pod drzwiami… Jest wychodzeniem sobie nawzajem naprzeciw i, ciągle zaskakującym odkryciem, że ci, do których wychodzę, już do mnie wyszli. Że nie czekali na żaden mój gest, że wystarczyła ta niezwykła grudniowa pogoda, która w nicość przemienia egoizm, nieludzką samotność, ubóstwo duchowe, przymarzniętą moralność. Takie spotkanie z nie `zapraszaną miłością, otwartością, dobrocią jest sensem Bożego Narodzenia. Boże Narodzenie jest zderzaniem się z życiem, które nie tyle rodzi się na nowo, ile raczej jest na nowo zauważane. Z życiem, o którym śpiewamy kolędy, i dla którego idziemy na pasterkę, które zbiera nas wokół stołu i stwarza wewnętrzny imperatyw przygotowania pustego nakrycia. Jest życiem, które każe stroić choinkę za wszelką cenę, wybrać opłatek ze wszystkich przysmaków i położyć siano pod świeżo wypranym obrusem. Które łączy sprzeczności ludzkie i międzyludzkie, i tworzy metafizyczną całość, tak nową, jak przecież coroczną… Dagmara Walczyk

34


35


Listy do redakcji Wzruszyłam się. A nie zdarza mi się to zbyt często. Tempo życia....świat zwariował. Chyba szybko muszę zrobić zjazd rodzinny, nadrobić zaległości..... Opowiem Wam o wydarzeniu „bardzo listopadowym”. Kilka tygodni temu dowiedziałam się, że moja przyjaciółka ze Szwecji – znana dziennikarka – umiera na raka. Nie miała żadnej rodziny, więc pojechałam do Niej. Kiedy znalazłam się w Jej pięknym domu nad morzem, zastałam niecodzinny widok. Teatr – dramatyczny niewątpliwie, ale zachwycający. Na łóżku w pozycji półsiedzącej leżała Inger, poowijana kablami, drutami, monitorami... a wkoło mnóstwo młodych ludzi. Przychodzili z winem, jedzeniem... siadali koło Jej łóżka

i opowiadali wesołe historyjki , wspomnienia, czasem ktoś zaśpiewał coś, ktoś wiersz powiedział, a kiedy odzyskiwała przytomność wszyscy tłoczyli się wokół Jej łóżka i mówili INGER JESTEŚMY Z TOBĄ. I wtedy pomyślałam sobie, jak warto być dobrym człowiekiem (Inger fundowała stypendia, organizowała imprezy kulturalne, warsztaty dziennikarskie, etc.) i nie tylko dlatego, że przyjemnie za życia być społecznie użytecznym, nie tylko dlatego, że po śmierci mogą postawić nam pomnik, ale dlatego, że nawet śmierć, która sama w sobie jest straszna – może być piękna. Pozdrawiam Dorota

Moje pierwsze wybory – refleksje dwóch osiemnastolatek Droga Redakcjo, Pomyślałam, że dobrze będzie się podzielić z czytelnikami GU wrażeniami z pierwszych w moim życiu wyborów. Demokracja narodziła się w starożytnej Grecji w V w p.n.e. W polityce udział mogli brać wolni obywatele, ale tylko mężczyźni (nie-niewolnik, nie-kobieta, nie-cudzoziemiec). Z greckiego oznacza ona rządy ludu (demos – lud, kratos – rządy) i jest to ustrój polityczny oparty na trójpodziale władzy (władza ustawodawcza, wykonawcza i sądownicza), w którym źródło władzy stanowi wola większości obywateli. Moi dziadkowie i rodzice wspominają czasy, kiedy Polacy nie mieli swobody głosowania, a uczestnictwo w wyborach było czystą fikcją, bo z góry było wiadomo, kto wygra. Dziś, z dumą możemy powiedzieć, że w demokracji od tamtego czasu dokonany został duży postęp . Dzisiaj każdy, kto ukończył 18 rok życia, może głosować niezależnie od statusu społecznego, płci czy przekonań politycznych. Niestety, nie wszyscy doceniają ten przywilej, a przecież taka wolność drogo Polskę kosztowała. W tym roku, będąc w Stanach Zjednoczonych, obchodziłam swoje 18 urodziny i dokładnie pamiętam tamto uczucie dumy, że wrócę do Polski i będę mogła wziąć udział w wyborach.. W Stanach przywiązuje się wielką wagę do wyborów. Młodzi dyskutują z zapałem, organizują debaty i uczą się argumentować swoje stanowiska. To właśnie tam zrozumiałam, jak ważnym wydarzeniem są wybory i że ja również ponoszę

36

odpowiedzialność za to, w jakiej Polsce będziemy żyli. Dużo łatwiej jest nie pójść do urn i potem narzekać. Myśląc logicznie, nie mamy wtedy prawa do narzekania, bo nie zrobiliśmy nic, co przyczyniłoby się do zmiany rzeczywistości. Pewnie zależy to od tego, że nasza demokracja jest jeszcze stosunkowo młoda i od tego, że całe środowiska nie są dostatecznie wyedukowane i przygotowane. Dzień wyborów, 25 września 2005 roku, to było dla mnie wielkie święto. Kiedy stawiałam krzyżyk przy wybranym przez mnie kandydacie do Sejmu i kandydatach do Senatu . To była bardzo uroczysta chwila, tym bardziej, że jednym z kandydatów na senatora był mój Tato i chociaż nie został wybrany, to wiele się nauczyłam uczestnicząc z nim w spotkaniach i dyskusjach. Miałam wielkie szczęście, że mogłam głosować aż trzy razy w ciągu jednego roku, zaraz po tym jak ukończyłam 18 lat. Dla mnie, ale myślę również, że dla wielu moich rówieśników, był to bardzo ważny rok. Rok, w którym po raz pierwszy tak naprawdę zrozumieliśmy jak ważny jest każdy głos, nasz głos. . Mam nadzieję, że z roku na rok będzie z wyborami coraz lepiej. Sama już zauważyłam zaczątki pewnej aktywności wśród moich kolegów i koleżanek z klasy i ze szkoły, chociaż porównując to z aktywnością amerykańskich uczniów, którą miałam okazję oglądać w tym roku w czasie tamtejszych wyborów prezydenckich, jest to zaledwie początek. Ale miejmy nadzieję, że dobry początek. Marysia


Na termin tegorocznych, podwójnych wyborów czekałam z niecierpliwością. Urodziłam się na początku października, więc nie było do końca jasne czy uda mi się zagłosować. Okazało się, że będę mogła wziąć udział w wyborach, ale tylko prezydenckich, parlamentarne miały się odbyć na tydzień przed moją osiemnastką. Bardzo czekałam na te wybory, w końcu nie każdy rocznik ma szansę wybierać zarówno prezydenta, jak i posłów i senatorów kilka miesięcy, czy nawet dni po osiągnięciu pełnoletności. Długo wahałam się na kogo oddać głos. Wybrać kandydata, który byłby dla mnie idealnym prezydentem, ale nie ma szans na elekcję, czy wybrać kogoś kto jest trochę dalej od ideału, ale jest „mniejszym złem”. Uważnie śledziłam każde wydarzenie kampanii wyborczej. Czułam, że ci panowie i jedna pani z plakatów mówią też do mnie, i to mnie chcą przekonać żebym postawiła krzyżyk przy ich nazwisku. W klasie, gdzie prawie każdy z moich kolegów i każda koleżanek, tak

jak ja po raz pierwszy miał prawo wziąć udział w wyborach odbywały się gorące dyskusje polityczne. To miały być nasze pierwsze wybory! Jakieś dwa dni przed 9 października już wiedziałam na kogo zagłosuję. Jasne było, że za dwa tygodnie odbędzie się druga tura, więc wtedy poprę „mniejsze zło”. Zagłosować poszłam wieczorem razem z tatą. Dostałam kartę do głosowania, dokładnie wszystko przeczytałam, żeby nie zrobić błędu, postawiłam staranny krzyżyk w kratce przy odpowiednim nazwisku, i wrzuciłam kartę do urny. Wszystko po raz pierwszy w życiu. Dwa tygodnie później scenariusz był podobny, emocje również, ale z innych powodów. Tym razem nasz wybór miał być ostateczny. Społeczeństwo wybrało inaczej niż ja, ale na tym polega demokracja. Głosując, czułam, że spełniam swój obywatelski obowiązek, i wierzę że za jakiś czas mój wybór – jestem pewna, że dobry wybór – będzie taki sam jak większości społeczeństwa. Marianna

Świat w oczach dziecka Dzieci bacznie obserwują rodziców i starają się ich naśladować. Chociaż może się wydawać, że są całkowicie pochłonięte zabawą, uważnie przysłuchują się rozmowom dorosłych. Mówi się, że mają „za długie uszy”, dlatego należy być ostrożnym rozmawiając w obecności dzieci. Mają ulubione zabawki, tzw. przytulanki, których nie da się zastąpić żadnymi innymi. Wymyślają sobie różne zabawy, przy czym angażują się w nie tak intensywnie, że bawiąc się np. w samoloty, wyobrażają sobie, że są samolotami. Rozwijające się dzieci, zadają wiele pytań i oczekują na nie rzetelnych i wyczerpujących odpowiedzi. Zbierają muszle, kamienie, znaczki pocztowe, widokówki, stare monety itp. Posiadają wiele uzdolnień, przy czym dziewczęta są bardziej zaangażowane niż chłopcy i dlatego chętniej recytują, śpiewają i tańczą. Do prawidłowego rozwoju potrzebują kontaktu z rówieśnikami. W przedszkolu 3-6 letnie dzieci uczą się współżycia w grupie, wzajemnej tolerancji oraz zawierają pierwsze przyjaźnie. Rozmawiają, a nawet dyskutują na nurtujące je tematy. Uczą się wielu zabaw, wierszyków i piosenek. Wielka szkoda, że zanikają rozwijające sprawność fizyczną zabawy ze skakanką i gumą. Harcerska metoda wychowania 8-11-letnich zuchów, polega na osobistym przykładzie i udzieleniu pomocy skłaniającej do samowychowania. Twórcą ruchu zuchowego w Związku Harcerstwa Polskiego był Aleksander Kamiński, wychowawca pokolenia żołnierzy Polski Podziemnej, współtwórca Szarych Szeregów i komendant Organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, autor książek „Antek Cwaniak”, „Książka wodza zuchów”, „W kręgu rady”, „Nauczanie i wychowanie metodą harcerska”, oraz „Kamienie na szaniec” i „Zośka i Parasol”.

Zainteresowania i zabawy dzieci Podczas okupacji niemieckiej hodowano króliki. Z braku odpowiedniego materiału klatki, które budowano były bardzo prymitywne. Do tego stopnia, że czasem królikowi udawało się przedostać do klatki królicy, po czym rodziły się młode króliczki. Dorośli mówili, że królik cudzołożył, zaś dzieci słysząc to, doszły do logicznego wniosku, że królik nie mógł cudzołożyć, bo nie ma łóżka. Dzieci bawiły się też w kraje. Sympatią darzyły Anglię, Finlandię, Holandię, Belgię, Jugosławię i Grecję. Niechęć budziły w nich Niemcy, Związek Sowiecki, Włochy, a nawet Francja Pétaina. W 1970 r., kiedy na wybrzeżu podpalano Komitety Wojewódzkie PZPR, przedszkolaki w Poznaniu ułożyły rymowankę „Ecik, pecik, podpalimy komitecik”. Jadąc z mamą tramwajem wykrzykiwały swoją rymowankę, a rozbawieni pasażerowie uśmiechali się życzliwie. Jednak w obawie przed represjami musieli wysiąść na najbliższym przystanku. Podobnie wydarzyło się podczas zakupów. W stanie wojennym dzieci ułożyły wyliczankę: „Jedzie Urban na traktorze i uszami ziemie orze. Raz, dwa trzy, rzecznikiem prasowym rządu będziesz ty!”. A teraz coś nieco frywolnego: dziewczynka z drugiej klasy mówi z niewinną minką: „Miś Kolargol wielki cham, miał pół litra, wypił sam, teraz sobie słodko śpi, goła baba mu się śni”. Na pytanie, kto cię tego nauczył, odpowiada, kuzyn z przedszkola. W okresie międzywojennym Polskie Radio nadawało słuchowisko „Skąd się biorą dziurki w serze?”. Wywołało ono olbrzymie zainteresowanie. Dzieci pisały listy wyjaśniające, skąd ich zdaniem biorą się te dziurki (dotyczy to również chleba). Proszę o napisanie do redakcji Gazety Ulicznej, skąd, waszym zdaniem biorą się te dziurki w serze oraz o waszych ciekawych zabawach. Zdzisław Stephan

37




„Zawsze ilekroć się uśmiechasz do swoje i wyciągasz do niego rękę – jest Boże N go brata ar zawsze ilekroć milkniesz, by innych wy odzenie, słucha zawsze, kiedy rezygnujesz z zasad, ć, które jak żelazna obręcz uciskają ludzi w ich samotności, zawsze, kiedy dajesz odrobinę nadziei tym którzy są przytłoczeni ciężarem fizyczneg , o, moralnego i duchowego ubóstwa, zawsze, kiedy rozpoznajesz w pokorze, jak bardzo znikome są twoje możliwości i jak wielka jest twoja słabość, zawsze ilekroć pozwolisz, by Bóg pokochał innych poprzez ciebie – zawsze wtedy jest Boże Narodzenie”.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.