Gazeta Uliczna Nr 2 (32) 2012

Page 1

40%

5

ceny dla sprzedaw cy

,8"35"-/*, (0410%"3,* 40-*%"3/&+

Nr 2 (32) 2012

90-lat prof. Władysława Bartoszewskiego 10-12

„Barka“ „Bark ka“ z A Afryką fryk ką 4-6

24-27

Mieć nadzieję i determinację a m a L i la a D IV X j e n z c li U i w – mó


„BARKA” Z AFRYKĄ

Mi Mieszkańcy k ń okolicznych k li h wiosek i k przybywają b j na uroczystość wręczenia wodzowskiej „laski mądrości” Tomaszowi Sadowskiemu.

Przewodniczący Stowarzyszenia Wspólnoty Kenii, Baiba Dhidha Mjidho, wskazuje na mapie kluczowe obszary dla współpracy w ramach Międzynarodowej Sieci Innowacyjnych Przedsiębiorstw Społecznych INISE.

Centrum Integracji Społecznej w Kenini Kaseo.

Symboliczny akt podarowania Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” ziemi w Afryce od Stowarzyszenia Farmerów Hurrara (pośrodku jego przedstawiciel: Timson Manenu; po prawej: siostra Scholar, reprezentanci „Barki”: Barbara, Ewa, Tomasz Sadowscy).

Program Współpracy Europy z Afryką obejmie kilka krajów, w tym Ghanę – spotkanie przedstawicieli Wspólnoty Kenii z Ambasadorem Ghany, Kingsley’em Karimu (drugi od prawej).

Napotkane na drodze dzieci z plemienia Masajów, pozdrawiają delegację „Barki”.

Galeria dokumentuje najbardziej istotne wydarzenia wizyty studyjnej Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” do Kenii i Etiopii, która odbyła się w dniach 28.04.2012-16.05.2012 r. Celem podróży było opracowanie strategii współpracy Europy z Afryką w formie programu Equal z Afryką.

Wydruk niniejszego numeru „Gazety Ulicznej-kwartalnika gospodarki solidarnej” jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.


5

40%

ce dla sp ny rzedawc *, (0410% "3,* 40-* %"3/&+

y

Nr 2 (32) 201

2

2

90-lat prof. Władysław a Bartoszews kiego 10-12 „Barka ka““ z Afry yk yką ką 4-6

24-27

numer

,8"35"-/

(32)

Mieć nadzieję i det erm – mówi Ulicznej XIV inację Dalai Lama

Drodzy Czytelnicy „Gazety Ulicznej”, Oddajemy w Wasze ręce najnowsze wydanie naszego kwartalnika. Jesteśmy przekonani, że artykuły w nim zaprezentowane, zainspirują nas do refleksji na temat jakości społeczno-kulturalnych wymiarów życia. Wyjątkowej uwadze polecamy relację z pobytu „Barki” w Afryce; ekskluzywne wywiady: z XIV Dalai Lamą oraz z profesorem Władysławem Bartoszewskim, z okazji 90-tej rocznicy Jego urodzin; świadectwa przedstawicieli Barki i pro publico bono, ukazujące praktyczny wymiar Nauki Jana Pawła II; tekst związany z kulturą ziemiańską. Wyłamując się spośród innych gazet nie piszemy o Euro 2012. Od tego numeru wprowadzamy za to nowy dział: „Przeczytane na ulicy”, w którym publikować będziemy najbardziej istotne dla kultury solidarnej wiadomości z całego świata w ramach Międzynarodowej Sieci INSP, do której należy nasza Gazeta. Redaktor Naczelna GU Barbara Sadowska Zespół Redakcyjny GU

4–5

2012

Międzynarodowa działalność „Barki”

21

List do Jana Pawła II

6

„Dla” czy „z”? 7–9

Uliczna, tramwajowa, bezdomna?

22 – 23

W niebo Ojczyzny wylecieć czas… 24 – 27

Mieć nadzieję i determinację

10 – 12

Dar poznawania ludzi

28 – 29

Usłyszeć serce jazzu

13

Zróbmy odpowiedzialny biznes

Tradycja z lornetką

14 – 15

Z szacunku dla ziemi

16 – 17

35

Granty zaufania

18 – 19 20

38

Wierzba nie musi płakać

Druk: WD Klaudia-Druk

Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz

36 – 37

Domy z piasku

Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński

Sekretarz Redakcji: Andrzej Górczyński

Klient nasz Pan

Odwaga spotkania

Zastępca redaktor naczelnej: Dominik Górny

Korekta: Dominik Górny

32 – 34

INSPirując świat

Redaktor naczelna: Barbara Sadowska Zespół redakcyjny: Ewa Sadowska, Dagmara Szlandrowicz, Magdalena Chwarścianek

30 – 31

Drogowskazy Marynarza

Opracowanie graficzne i skład: Qubas.pl Wydawca: Stowarzyszenie Wydawnicze Barki ul. św. Wincentego 6, 61-003 Poznań, www.barka.org.pl Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86; 695 732 393; sadowscy@barka.org.pl / dominik.gorny@barka.org.pl Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86, barka@barka.org.pl

Gazeta Uliczna jest dostępna w salonach sieci „Empik” w całej Polsce, u „sprzedawców ulicznych” oraz w księgarni „Bookarest” w Poznaniu.

3


Afryka solidarna, Afryka ws Wszystkie nasze wyobrażenia o Afryce legły w gruzach. Czytaliśmy o biedzie, głodzie, malarii, korupcji, ale niewiele o afrykańskiej kulturze, wspólnocie, rodzinności i solidaryzmie. To przede wszystkim uderzało w licznych spotkaniach i kontaktach w Kenii i Etiopii.

T

o Afrykańczycy mieszkający w Liverpoolu odszukali Barkę. Zorganizowali osiem wizyt studyjnych do programów prowadzonych w Wielkopolsce. Powiedzieli, że tutaj spotkali wspólnotę najbliższą afrykańskiej. Historia Polski jest zbliżona do afrykańskiej, bo Polska też była kolonizowana poprzez wieki przez swoich sąsiadów. Afrykańczycy, doświadczeni brakiem równowagi, w okresie kolonializmu uważnie obserwują intencje i motywacje tych, którzy z nimi chcą podejmować działania. – „Wy, Polacy, nie macie mentalności kolonialnej, nie traktujecie Afrykańczyków z wyższością. Macie poczucie solidaryzmu, otwarcia i wyczucia innych” – mówią. Męstwo, prawda, solidaryzm ważniejsze niż pieniądze W każdym plemieniu w Kenii funkcjonuje elita nazwana Kidżo, która ma obowiązek utrzymać jedność i solidaryzm w plemieniu – wyjaśnia Baiba, przewodniczący Stowarzyszenia Wspólnoty Kenii. Częścią filozofii afrykańskiej jest też odpowiedzialność mężczyzny nie tylko za sprawy rodziny, ale też za sprawy bezpieczeństwa i rozwoju plemienia. Mężczyzna musi nauczyć się kontrolować swoje emocje. „W mojej młodości chłopcy podlegali obrzezaniu oraz przechodzili specjalną formację. Byliśmy zabierani od rodziców i przechodziliśmy bardzo trudny okres kształtowania pokory, odwagi, męstwa. Przebywaliśmy w trudnych warunkach przyrodniczych, żeby nauczyć się przetrwać w ekstremalnych sytuacjach. Odwaga miała wysoką cenę. Zdarzało się, że chłopcy ginęli podczas takiej formacji. Dzisiaj te zwyczaje uległy rozluźnieniu. Mimo wszystko Afrykańczycy nie chcą naśladować Europejczyków. Coś zostało w nas z przeszłości, a wartości takie

4

Uroczystość wręczenia „laski mądrości” Tomaszowi Sadows jak męstwo, prawda, solidaryzm czy godność są nadal w wielu środowiskach ważniejsze niż pieniądze”. To prawda, że wiele krajów afrykańskich ciągle jest niestabilnych „Świat interesów biznesowych jest okrutny” – mówi Jerzy Mańkowski, przewodniczący Stowarzyszenia Ziemian Polskich, który przebywał w Afryce 22 lata i ma żonę z Kamerunu. Niektóre państwa afrykańskie, w których nie ma jeszcze demokracji mają ciągle interesy z dawnymi kolonizatorami. Kongo dysponuje różnorodnymi złożami minerałów, którymi zainteresowany jest Zachód. Skorumpowanych władców wyrzucono, wybrano demokratyczne rządy, a tkanka społeczna jest odbudowywana poprzez edukację i przedsiębiorczość. Dzisiaj ustabilizowaną sytuację ma Ghana, Etiopia (jedyny kraj afrykański, który nie był kolonią), Kenia, Kamerun, Zambia, Tanzania i wiele innych. Kraje te brane są pod uwagę w przygotowywanym przez Barkę programie Europy z Afryką w ramach rejestrowanej w Brukseli Międzynarodowej Sieci Innowacyjnych Przedsiębiorstw Społecznych INISE. Jest to program edukacji wspólnot lokalnych i rozwoju przedsiębiorczości społecznej. Najistotniejsze jest to, że jest to program „z Afryką”, a nie jak dotychczas „dla Afryki”. W tym wyraża się wzajemność i szacunek. Pasterze i rolnicy nad rzeką Taną. Pojednanie Timson Manenu ze Stowarzyszenia Farmerów Hurrara uprawia ziemię u ujścia rzeki Tany do Oceanu Indyjskiego. W tym regionie poważnym problemem były konflikty rolników z pasterzami,


Międzynarodowa działalność lność „Barki”

pólnotowa – mimo wszystko zostaje, panuje”. Jest to w kulturze afrykańskiej szczególne wyróżnienie – okazanie szacunku, posłuszeństwa i ogromnego zaufania. Również w tym rejonie Fundacja Barka obdarowana została 2,5 hektarami ziemi, która zgodnie ze wspólnym planem będzie przeznaczona na powstanie budynku dla centrum integracji społecznej oraz dla potrzeb lokalnych wspólnot samopomocowych, których w tym rejonie jest zarejestrowanych 190. W przemówieniu wódz Mutua powiedział: „Zrobimy wszystko, żeby wasze wspólnoty się rozwijały, żeby w każdej wiosce była studnia, szkoła i przedsiębiorstwa społeczne. Chcemy, żeby Europa uczyła się od Was miłości, wspólnoty i solidaryzmu”. kiemu i przyznanie mu imienia wodza Mutua - „Panujący”. których zwierzęta wchodziły na uprawy rolników. W 2001 roku doszło do bitwy pomiędzy plemieniem Pokomo i Oroma. Krowy Oroma weszły na pola Pokomo. Zginęło wtedy 300 osób i 3000 zwierząt. Wojna trwała 2 lata. Potem z inicjatywy BBC powstała specjalna grupa pokoju złożona z przedstawicieli obu plemion, która doprowadziła do pojednania. Podjęła ona również negocjacje z rządem, aby odpowiednimi dekretami przydzielił pasterzom więcej ziemi. Stowarzyszenie Hurrara liczy na współpracę z INISE; na pomoc w powołaniu spółdzielni, które pomogłyby się zorganizować rolnikom, pasterzom i rybakom. Stowarzyszenie postanowiło obdarować Fundację Barka 25 hektarami ziemi w rejonie rzeki Tany, żeby zbudować tutaj centrum rozwoju rolnictwa, farmerstwa i rybołówstwa dla wschodniej i południowej Kenii. Nowy wódz afrykański – Mutua Na spotkanie delegacji Barki w rejonie Kathonzweni wyszło kilkaset śpiewających i tańczących mieszkańców wiosek. To tutaj założone zostało pierwsze w Afryce centrum integracji społecznej Kenini Kaseo oparte na doświadczeniach Barki. Siostra Scholar, przewodnicząca zarządu CIS powiedziała: „To wielki dar dla Kenii, że Bóg Was tutaj sprowadził”. Starszyzna tego regionu postanowiła uhonorować przewodniczącego Fundacji Barka, Tomasza Sadowskiego, laską wodzowską z symbolem lwa oraz nadać nowemu wodzowi imię Mutua, co oznacza – „ten który po-

Mathare, największe slumsy w Nairobi. Opowieść Petera Wychowałem się w slumsach Mathare w Nairobi, w których żyje około 1 miliona ludzi. Wielu z nich, pochodzących ze wsi, szuka pracy w mieście i z reguły jej nie znajduje. Tym sposobem zamieszkują w slumsach, które powiększają się co roku o 10 procent. Wiele rodzin żyje za 2 dolary dziennie, z reguły dzieci wychowywane są przez samotne matki, ojcowie szybko umierają z powodu uzależnienia i braku możliwości rozwoju. Są takie środowiska, w których żyje 70 procent wdów. Ci, co pozostali, szukają pracy, codziennie stojąc w długich kolejkach przed fabryką. Czasem stoi tam około 300 osób, a do pracy przyjętych zostanie 10 na jednodniowy kontrakt. „W 13 roku życia opuściłem rodzinę i żyłem na ulicy, bo ojciec umarł, a mama nie była w stanie nas wykarmić ani opłacić szkoły. Zaopiekowało się mną Stowarzyszenie MYSA, które organizuje zajęcia sportowe, pomoc w szkole dzieciom i młodzieży ze slumsów. Tutaj nauczyłem się fotografiki. Co tydzień z grupą młodzieży i wolontariuszy sprzątamy też slumsy Mathare. Mamy marzenia. Chcielibyśmy zakupić sprzęt i samochód do wywozu śmieci ze slumsów. Chcielibyśmy z wami współpracować. Wiem, że chcecie pomóc rozwijać przedsiębiorstwa społeczne w Afryce. Może też przekonacie samorząd Nairobi, żeby nam zlecał sprzątanie jakichś fragmentów miasta. Podobno w Polsce budujecie takie partnerstwa?”. Barbara Sadowska

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

5


„Dla” czy „z”? Fundacja Barka razem z partnerskimi organizacjami opracowała w ciągu ostatnich dwóch lat program „Equal z Afryką”. Chodzi o podjęcie, w kilku krajach afrykańskich, systemowych działań na rzecz rozwoju gospodarki społecznej, a później wdrożenie przetestowanych rozwiązań na szerszą skalę. Dlaczego „Equal z Afryką” a nie „Equal dla Afryki? („equal” czyli „równy”, „tożsamy”). Wydawać by się mogło, że to nieistotna różnica. Jednak za przyimkiem „z” kryje się zrozumienie, że Afryka ma równie dużo do zaoferowania Europie, co Europa Afryce.

E

uropa już wielokrotnie realizowała jakieś działania dla Afryki. W najłagodniejszych przypadkach programy takie były mało skuteczne (bo nie były wypracowane razem z mieszkańcami Afryki), w najtragiczniejszych przyczyniały się do kompletnej degradacji rdzennej ludności, przyrody, zasobów naturalnych. Kontakty pomiędzy tymi kontynentami mają długą historię. Można spotkać się z poglądem, że Afrykanie sami ponoszą odpowiedzialność za biedę, głód i niski stopień rozwoju swoich krajów – nie jest tak jednak do końca. Znamiennym przykładem jest Demokratyczna Republika Konga. Pod koniec XV wieku przybyli tu Portugalczycy, którzy podporządkowali sobie miejscowych władców. Relacje między Portugalczykami a miejscową ludnością szybko się popsuły, kiedy Portugalczycy zaczęli wywozić Afrykańczyków jako niewolników na plantacje. Od początku XIX wieku, tereny Konga stały się przedmiotem rywalizacji państw europejskich. W latach 1876-1884 znaczna część terenów została podbita przez Belgię w wyniku wypraw organizowanych przez króla Belgii, Leopolda II (m.in. wyprawy podróżnicze Henry’ego Mortona Stanley’a). Królowi belgijskiemu udało się pozyskać to terytorium w 1885 roku i Kongo stało się jego prywatną własnością. Najciekawszym jest fakt, że oficjalnie państwa europejskie zgodziły się przekazać Leopoldowi Kongo w celu podjęcia przez niego działań humanizacyjnych (dla Konga). Leopold miał doprowadzić do zniesienia niewolnictwa i ucywilizowania tego terenu. Tymczasem prowadził rabunkową gospodarkę, pozyskując kauczuk, surowce, kość słoniową i siłę roboczą. Bicie, gwałty i morderstwa były na porządku dziennym. Doprowadziły do śmierci od 4 do 8 milionów ludności. Liczba ofiar, według książki Adama Hochschilda pt. Duch Króla Leopolda: historia chciwości, terroryzmu i bohaterstwa w Kolonialnej Afryce (King Leopold’s Ghost: A Story of Greed,

Lokalni wieśniacy podczas przymusowej pracy. Terror, and Heroism in Colonial Africa), porównywalna jest z rozmiarami Holokaustu. Międzynarodowy skandal jaki wywołał brutalny reżim, zmusił króla w 1908 roku, do przekazania tego obszaru, już jako kolonii – Belgii. Belgowie twardo zarządzali bogatą kolonią, przeciwdziałając wszelkim próbom organizacji ruchu politycznego Afrykanów. Dzień 30 czerwca 1960 roku, przeszedł na stałe do historii Konga jako dzień uzyskania niepodległości (jako republika, początkowo pod nazwą KongoLeopoldville, potem Kongo-Kinszasa, od 1971 roku jako Zair, a od 1997 roku – Demokratyczna Republika Konga). Kongo jest niepodległe zaledwie od 50 lat, ale jego problemy się nie skończyły. Wręcz przeciwnie – ujawniły się głębokie konflikty wewnętrzne. Trwająca od 1998 roku wojna domowa doprowadziła do bardzo złej sytuacji politycznej i gospodarczej kraju. Jaki wpływ na obecną sytuację w Kongo mieliśmy my – Europejczycy? Czy ponosimy odpowiedzialność za to, co się tam teraz dzieje? Nie wiadomo. Dlatego należy podjąć próbę współpracy z mieszkańcami państw afrykańskich, która spełni oczekiwania obu stron. Niech to wreszcie będzie „z” a nie „dla”. Lidia Węsierska

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

6


Dziennikarskie skie Koziołki

Uliczna, tramwajowa, bezdomna? W takiej redakcji nigdy wcześniej nie byłem. A przecież odwiedziłem ich wiele, pracowałem w różnych. Tomasz Meysner, sprzedawca „Gazety Ulicznej”, który wita mnie w siedzibie redakcji, jest taki jak jej małe pomieszczenie. Skromny. Rozluźnia się na chwilę, paląc papierosa. Teraz to tylko jeden jego nałóg. Kiedyś było ich więcej. Kiedyś był też bezrobotny.

Dziennikarskie Koziołki otrzymali też: nestor Dziennikarzy – Mieczysław Skąpski, Zenon Laskowik i Sławomir Pietras (ten ostatni obiecał napisać do „Gazety Ulicznej”).

Z

anim zostałem sprzedawcą „Gazety Ulicznej” sądziłem, że ulica uwłacza mojej godności. Dzisiaj myślę inaczej. Z każdego sprzedanego egzemplarz mam dwa złote. Ale tu nie najważniejsze są pieniądze… Dzięki „Gazecie Ulicznej” odnalazłem wiarę w siebie i zrozumiałem jak ważna jest to idea. Naszą rozmowę przerywa telefon. Dominik Górny – zastępca redaktor naczelnej mówi, że się spóźni, bo stoi w ulicznym korku. Takiego sprzedawcę jak Zbyszek spotkałem w tramwaju, gdy zachęcał pasażerów do kupna „Gazety Ulicznej”.

Większość z nich odwracała jednak wzrok rok do okien, chociaż nie było za nimi nic ciekawego. awego. No cóż, on nie sprzedawał brukowca, a „tylko” lko” ciekawe czasopismo. Tomek częstuje herbatą. ą. Gorzką, bo nie ma cukru. Takie też było jego życie ie przed Barką. Przyjacielem Tomka jest Zbyszek Machaj. – „Gazeta Uliczna” przemieniła mój świat. iat. Liczyłem na to, iż zostanie jej ulicznym sprzedawcą zedawcą zmieni mój status materialny. I tak też się stało. Otrzymałem jednak coś więcej – świadomość domość docenienia swojego życia i wiarę w to,, że mogę

7


robić coś dobrego d dla innych, a przy okazji dla siebie. Dzi Dziennie sprzedaję około 10 egzemplarzy pisma i mam już nawet stałych klientów, którzy tak jak ja interesują się ideą Gazety, ponieważ rzetel rzetelnie opisuje sprawy społeczne, kulturalne i jest wolna od politycznych wpływów. Wierzę w iideę „Gazety Ulicznej”, choć nie zawsze jest łłatwo. Spotykam się nieraz z brakiem zrozumien zrozumienia celu, dla jakiego sprzedaję ten kwartalnik kwartalnik, gdyż świadomość obywatelska jest wciąż jesz jeszcze bardzo mała – podkreśla Zbyszek Mach Machaj. Przyjeżdża Dominik… - Tu jes jest nasza redakcja – mówi z dumą, pokazując m małe pomieszczenie z paroma komputerami w „„wieku emerytalnym”. - Pracę nad tworzeniem każdego wydania „Gazety Ulicznej” trwają prawie trzy miesiące, bo nasze czasopismo je jest kwartalnikiem. Okres „redakcyjnej gorączki” rozpoczyna się jednak przynajmniej miesiąc pr przed drukiem. Wtedy zespół redakcyjny zbiera ssię tu - w siedzibie Gazety. Dyskutujemy na tem temat materiałów, które mają być zamieszczon mieszczone na łamach 40 stron. Każdy przedstawia swo swoje propozycje, z których wybierane są najciek najciekawsze i najbardziej aktualne. Każde wydanie G Gazety ma swój temat przewodni np. Wielkopols Wielkopolskie Targi Przedsiębiorczości Społecznej, id idea „Samorządność dla Solidarności” związana ze współpracą Barki i Pro Publico Bono, spot spotkania Młodych Globalnych Liderów itp. Gazeta Uliczna umiejętnie więc łączy tematy społecz społeczne i gospodarcze z kulturalnymi. Dlatego też m mamy w niej stałe działy: świadectwa

są potrzebne, tłumaczenia z prasy zagranicznej, relacje z działalności Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”, wywiady z artystami, politykami, Noblistami, a nawet „nasza twórczość” z poezją. Całość Gazety tworzona jest w obrębie tych stałych działów oraz „artykułów gościnnych”. Większość publikacji tworzy jednak stały zespół redakcyjny: Ewa Sadowska, Dagmara Szlandrowicz i Magdalena Chwarścianek. Przewodzi im Barbara Sadowska, redaktor naczelna, którą wspiera jej zastępca – Dominik Górny. Pełni on również rolę redaktora prowadzącego. Dominik zbiera materiały, redaguje, tworzy layout Gazety, dobiera zdjęcia, podpisuje, współpracuje z grafikiem Michałem i drukarnią. Jest też korektorem. Gdy Gazeta jest już gotowa w formie pdf, zatwierdza ją do druku Barbara Sadowska. W praktyce sugestie redaktor naczelnej dotyczą jedynie drobnych, kosmetycznych zmian. Bywa i tak, że druk gazety jest nagle przełożony o kilka godzin, ze względu na konieczność wymiany zdjęcia na tekst, który jest przysłany np. z Londynu. Tak było na przykład, kiedy Ewa Sadowska, autorka publikacji „Droga rzadziej uczęszczana” zadzwoniła w środku nocy do Dominika Górnego, pytając czy można by w jej artykule zmienić jedno ze zdjęć na tekst. On obudził grafika i do 5-tej nad ranem pracowali, aby materiał dziennikarski zaprezentował się w pełnej klasie. Zanim zostałem czytelnikiem... ... „Gazety Ulicznej” poznałem jej twórców, dziennikarzy i czytelników. Podczas towarzyskiego spotkania w którym uczestniczyli Barba-

Radość i zzaduma wyróżnionych i wyróżniającego – red. Ryszarda Sławińskiego.

8


Nie ma redakcji bez sprzedawców, nie ma sprzedawców bez redakcji „Gazety Ulicznej”… ra, Tomasz i Ewa Sadowscy, Barbara (magister bibliotekoznawstwa) i Jan (profesor genetyk) Sadowscy wszyscy z pasją mówili o „Gazecie Ulicznej”. Ponieważ niżej podpisany magister dziennikarstwa, widział ją po raz pierwszy, to tylko przysłuchiwał się dyskusji. Dopiero w domu - po przeczytaniu czasopisma – zrozumiał ich zaangażowanie w dyskusji. Dzisiaj redaktor naczelna Barbara Sadowska mówi tak: „Gazeta Uliczna, poprzez ideę swojej działalności pomaga osobom bezdomnym i bezrobotnym w zdobyciu godnej pracy jako sprzedawca uliczny. Jest to szalenie istotne oraz ważne dla odradzania w naszej świadomości kultury obywatelskiej”. - „To niezmiernie ważne, że Gazeta Uliczna należy do Międzynarodowej Sieci Gazet Ulicznych, co pozwala mówić nam o tematach ważnych społecznie na arenie międzynarodowej” – dodaje Ewa Sadowska. - „Gazeta Uliczna przekonuje o istnieniu kultury solidarnej – wartości nie przecenionej w odnajdywaniu i rozpoznawaniu naszej tożsamości – współczesnej i dziejowej, zakorzenionej w szacunku do pracy organicznej, z której idei nasz kwartalnik powstał i do dziś trwa” – podsumowuje Dominik Górny. Dziennikarskie Koziołki „Gazeta Uliczna - kwartalnik gospodarki solidarnej jest wspaniałym dowodem na istnienie mediów obywatelskich”. Takie słowa wygłoszo-

no podczas laudacji, która odczytana została na okoliczność przyznania Gazecie Ulicznej najbardziej prestiżowego i cenionego wyróżnienia dziennikarskiego w Wielkopolsce – Dziennikarskie Koziołki. Uroczystość jego wręczenia była 16 marca 2012 roku w Wyższej Szkole Umiejętności Społecznych w Poznaniu. „Dziennikarskie Koziołki są nagrodą dziennikarzy dla dziennikarzy. One są bardzo ważne, ponieważ w ostatnich latach mamy strasznie mało okazji spotkać się wspólnie. Dziennikarstwo stało się zawodem pojedynczych ludzi. Dlatego nagrodziliśmy Zenona Laskowika i Sławomira Pietrasa. Nagrodziliśmy również Gazetę Uliczną za jej społeczny, obywatelski sposób komunikowania” – powiedział Ryszard Sławiński, przewodniczący Zarządu Wielkopolskiego Oddziału Stowarzyszenia Dziennikarzy RP. - „Ta nagroda to sukces również naszych sprzedawców ulicznych” – przypomniała Dagmara Szlandrowicz. Dlatego właśnie od nich – sprzedawców ulicznych, zacząłem prezentację „Gazety Ulicznej”, jej redakcji na tych właśnie łamach. Na zakończenie jeszcze jedna refleksja. Na uroczystość wręczenia Dziennikarskich Koziołków ostatni przyszli Sławomir Pietras i Barbara Sadowska. Sprawdziło się powiedzenie „ostatni będą pierwszymi”... tekst i zdjęcia: Andrzej Górczyński

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

9


Wywiad

Dar poznawania ludzi Z profesorem Władysławem Bartoszewskim, Kawalerem Orderu Orła Białego, dyplomatą, historykiem i działaczem społecznym, z okazji 90-rocznicy Jego urodzin, rozmawia Dominik Górny W utrwalaniu tak bliskiej Panu kultury solidarności, nieprzecenioną rolę spełnia wiarygodność słów, którymi nie tylko porozumiewa się Pan z opinią publiczną, ale nade wszystko definiuje nimi rzeczywistość. Z drugiej strony „prawda nie leży pośrodku, tylko leży tam, gdzie leży”. Tak, jednak ważnym jest, aby nie wstydzić się słów, które się wypowiada. Prawda wtedy znajduje właściwe dla siebie miejsce. Ja się swoich słów nie muszę wstydzić. Poza tym kłamstwo nie jest czymś honorowym. Czy zawsze uważał Pan siebie za człowieka honoru? Trudno powiedzieć, czy byłem, ale zawsze starałem się nim być. Dlatego chciałem żyć blisko prawdy.

Jakiej „prawdy” jest świętowaniem 90-ta rocznica Pana urodzin? Prawdy o tym, kim jestem. Rozmawiając z niektórymi z Pana przyjaciół i znajomych, dowiedziałem się, że jest Pan osobą niezwykle szczerą, spontaniczną i obdarzającą ludzi ufnością. Gdyby jednak zdobył się Pan na osobiste wyznanie, jaki jest Władysław Bartoszewski według niego samego? Mogę powiedzieć, że na pewno ufam ludziom i nie jestem pamiętliwy, jeśli nawet wydaje się, że ktoś mógłby uczynić mnie samemu bądź moim bliskim, coś złego. Żyję na tym świecie już tyle lat, aby pokorę życia budować na przekonaniu, że nikt z nas nie jest i nie może być w pełni doskonały. Człowiek ma być przede wszystkim celem, a nie narzędziem działania. A zatem „Warto być przyzwoitym” – jak głosi tytuł Pana jubileuszu. Dlaczego „warto”? A czy jest inne, właściwe wyjście w czasach, kiedy tak trudno zachować przyzwoitą postawę? Odnosi się to w szczególności do środowiska polityków – nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie. Ludzie zapominają o podstawowych wartościach, które ich „stworzyły”, kształtowały sposób myślenia, towarzyszyły podczas życiowych wahań. „Warto być przyzwoitym” – mówię to z pełną odpowiedzialnością, bo sam staram się właśnie takim być. Poza tym nie jest mądrą rzeczą zapominać o przeszłości – tym bardziej, jeśli jest się w moim wieku.

„Władek” w wieku około 2 lat.

10

Wnioskuję, że bliskie jest Panu stwierdzenie, iż „narody – tracąc pamięć, tracą życie”… Oczywiście. Przywołałem je zresztą na kartach książki „Warto być przyzwoitym”, jako słowa księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego, bo – może Pana zadziwię – mało kto pamięta, że to właśnie on jest ich autorem. Powiedziałem je w kontekście przemówienia, do którego wygłoszenia zostałem poproszony z okazji sześćdziesiątej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. A takie rocznice są bardzo ważne, ze względu na szacunek do narodowej pamięci.


sprawcami dziejowych zdarzeń są ludzie, a nie maszyny, powinniśmy nauczyć się wierności narodowym ideałom. Nie możemy być wobec siebie obłudni i pogardliwi. Pamiętam taką sytuację – byłem kiedyś żołnierzem, a później oficerem Armii Krajowej, i musiałem wypowiedzieć słowa –„Przysięgam być wiernym ojczyźnie, stać nieugięcie na straży jej honoru, walczyć ze wszystkich sił, aż do ofiary z mojego życia”. Złożenie tej przysięgi, przekonało mnie, że przyszłość jest taka, jacy są ludzie, którzy ją tworzą. I dobrze, żeby można w nich było dostrzec autorytety. „Inteligent tym się różni od nie-inteligenta, że nie obraża się o żarty, rozumie żarty i lubi żarty” – W. Bartoszewski. I tylko ci, którzy pamiętają o dziejach swojego kraju, mogą uczciwie powiedzieć, że czują się Polakami. To właśnie pamięć o tych, którzy walczyli i ginęli za ojczyznę, skłania mnie do ponoszenia współodpowiedzialności za historię polskiego narodu. Tym bardziej, że byłem uczestnikiem Powstania Warszawskiego, co umożliwia postrzeganie tego zdarzenia, jako prawdziwej lekcji pokory, z której wynika wiara w otwartość polskiego, chrześcijańskiego myślenia o przyszłości. Jaka w duchu tego myślenia może być nasza przyszłość? Na pewno będzie kolejną lekcją pokory. Przyniesie nowe zdarzenia i wątpliwości, z którymi zmierzą się kolejne pokolenia. I jeśli nie przyjmą postawy aktywnej i otwartej na to, co będzie im dawać historia, nic z niej wartościowego nie wyniosą. Jak najprościej zrozumieć historię? Właśnie przez umiejętność bycia pokornym i pełnym szacunku do przeszłości. A ponieważ

Jednym z autorytetów, do którego się Pan odwołuje jest Jan Paweł II. Jaką wartość, z perspektywy szacunku do historii, wniosły Jego nauki do europejskiej myśli społeczno-politycznej? Taką wartością była już sama postawa Ojca Świętego, który starał się pokazać, żeby nie zapominać o pojedynczym, na pozór zwykłym człowieku. W kontekście europejskiej myśli społeczno-politycznej, postrzegam to jako przekonanie, że każdy moment historii powinien być traktowany jak wyzwanie. A można mu sprostać, jeśli pamięta się o dobru wspólnym, przekładając je ponad korzyści osobiste. Szacunek do dziejów ojczyzny, powinien być tożsamy z umiłowaniem własnego narodu. Warto odnieść się jeszcze do innych słów Jana Pawła II, które, nie wiem czemu, ale w moim odczuciu, są w Polsce bardzo rzadko cytowane: „Żaden naród nie może rozwijać się za cenę drugiego narodu, jego uzależnienia, czy zniewolenia”. Dlatego w szacunku do historii trzeba odnaleźć wolność człowieka. Parafrazując jedną z Pana refleksji – na ile głębszy sens odnajduje powoływanie się na konieczność bycia wolnym, w kraju niepodległym, który konstytucyjnie takowe prawo do wolności gwarantuje? Ma sens, gdyż nie ma w moim pojęciu jednej definicji wolności, która mogłaby się wszędzie uniwersalnie sprawdzić. Wolność podlega przemianie, wręcz ewolucji społecznej, kulturowej, politycznej – jest zależna od warunków, w których egzystują dane społeczeństwa i narody. Wynika z niej zatem prawo do życia w poczuciu godności. Dokładnie tak. Wolność jest w tej mierze wartością, która domaga się nieustannego docenienia.

Z miłości do ojczyzny – spotkanie z Janem Nowakiem-Jeziorańskim (z prawej: W. Bartoszewski).

Dążąc do realizacji prawa do godności, „nigdy nie lubił Pan o nic prosić, uważając się za dziecko przeznaczenia”... Stało się tak, ponieważ dane mi było żyć w różnych historycznych okresach, które nie były łatwe dla polskiego narodu i państwa. Pamiętam

11


Uroczystość 90-lecia urodzin na Zamku Królewskim w Warszawie (na głównym planie: Jubilat z małżonką). straszne przeżycia związane z okresem okupacji w latach 1939-1945. Doświadczałem ich między osiemnastym a dwudziestym trzecim rokiem życia, kiedy powinienem przeżywać swoje najszczęśliwsze chwile. Tymczasem, zamiast „podrywać się do lotu”, musiałem dostosować się do wszechobecnie panującego poczucia narodowej udręki i cierpień. Pośród wielu różnych zdarzeń, właśnie to, było jednym z ważniejszych dla wyrobienia w sobie poczucia odpowiedzialności. I pewnie ono sprawiło, że mimo sędziwego wieku – osiemdziesięciu ośmiu lat, potrafię nadal podejmować świadome i sensowne działania publiczne. One zaś uświadomiły mi, że najcenniejszą rzeczą, którą otrzymałem od losu, był dar poznawania ludzi, których naprawdę warto poznać…

Tak też się dzieje w mojej ulubionej książce Pana autorstwa – „Warto być przyzwoitym”. Ma ona charakter pamiętnika, w którym wspomina Pan ważne dla siebie wydarzenia, osoby, spotkania... A z czego Pan chciałby być zapamiętany? Wcale się o to nie martwię, bo nie mam powodów, żeby coś zatajać, czy ukrywać. Moja zawodowa praca wiązała się z tym, że swoje komentarze, czy opinie, wyrażałem zazwyczaj na piśmie. I choć wiele z nich można byłoby pewnie napisać sprawniej, zawarte w nich myśli wyrazić w prostszy sposób, to z każdej swojej wypowiedzi jestem dumny. A wie Pan dlaczego? Ponieważ nie wyrzekłbym się ani jednego zdania, które kiedykolwiek napisałem, czy wypowiedziałem. Uczciwość wyrażania myśli zawsze była dla mnie ważniejsza od liczby opublikowanych książek, czy naukowych prac. I choć znajdą się tacy, którzy pod względem intelektualnym osiągnęli więcej niż ja, to jednak wcale tego nie żałuję. Udało mi się bowiem osiągnąć stałość przekonań i pewność życiowej drogi, którą nazywam „wiernością sumieniu”. To jest niesłychane szczęście, którego życzę dosłownie każdemu…

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

12


Kultura ura solidarna

Zróbmy odpowiedzialny biznes Czy biznes może być bardziej uspołeczniony i odpowiedzialny? – to jedno z ważnych pytań, na które odpowiedź stanowić może o jakości życia społeczno-gospodarczego. U progu XXI wieku odpowiedzialny biznes stał się zjawiskiem globalnym. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom środowisk lokalnych przedsiębiorcy zrzeszeni w Forum Gospodarczym Powiatu Czarnkowsko-Trzcianeckiego Związek Pracodawców Prywatnych doprowadzili do zintegrowania środowisk poprzez zawarcie porozumienia wyrażającego wolę współpracy w obszarach społecznych i gospodarczych.

N

astąpił pierwszy etap w procesie formalizacji współpracy podmiotów lokalnego życia publicznego, społecznego i gospodarczego. Podjęte działania mają służyć pomocą osobom znajdującym się w trudnej sytuacji na rynku pracy. Na realizację społecznie odpowiedzialnego biznesu przekłada się wiele inicjatyw i nie są to tylko doraźne akcje pomocowe czy klasyczna filantropia. Coraz częściej firmy inwestują czas i pieniądze w następujące czynniki, z którymi należy zapoznać się w kilku punktach:1. Kampanie społeczne czyli działania ukierunkowane na zmianę postaw lub zachowań; 2. Programy etyczne dla pracowników polegające na integrowaniu pracowników firmy wokół wspólnych wartości; 3. Eko-znakowanie i znakowanie społeczne polega na umieszczaniu na opakowaniach lub etykietkach produktów dodatkowych informacji z zakresu ekologicznej lub społecznej odpowiedzialności; 4. Edukacja, technologia, komunikacja czy kultura. Społecznie odpowiedzialny biznes – to model zarządzania przedsiębiorstwem, w którym podczas podejmowania decyzji biznesowych, bierze się pod uwagę także ich wpływ na otoczenie firmy – na środowisko naturalne, na ludzi wewnątrz firmy i poza nią. Jak pomagać mądrze? Wspierać konkretną osobę czy instytucję? Dać dotację, zorganizować zbiórkę darów czy wysłać pracowników, aby w weekend poznali smak wolontariatu? Firmy zazwyczaj udzielają dotacji i pomocy rzeczowej. Firma może także udzielić bezpłatnej usługi – jest to bardzo dobre narzędzie dla małych firm, które nie mają ani pieniędzy ani towarów; np. firma kurierska za darmo może rozwieść przesyłki, zaś agencja re-

klamowa zorganizować bezpłatne kampanie. mpanie. Firmy mogą także dokonać dobrowolnych, ych, niewielkich odpisów od zarobków pracowników wników np. końcówek pensji i przekazać je na konto to wybranej organizacji pozarządowej albo programu gramu społecznego. Dla obdarowanego jest to o regularne źródło dochodu. Może także wprowadzić wadzić wolontariat pracowniczy odbyty np. w ramach mach godzin pracy lub z zapewnieniem prze firmę rmę darmowego dojazdu do miejsca wolontariatu. iatu. Biznes odpowiedzialny w praktyce Rodzaje praktycznego zastosowania nia powyższych działań przekładają się na następujące ępujące inicjatywy: 1. Programy grantowe skierowane rowane do absolwentów szkół; 2. Firmy fundują ą przedszkolom programy komputerowe; 3. Firmy irmy pomagają dzieciom z domów dziecka; 4.. Firmy przekazują środki na kulturę w mieście; e; 5. Ponoszą ogromne koszty na ograniczanie ie działań szkodliwych dla środowiska; 6. Duże firmy irmy udzielają małym przedsiębiorcom korzystnych rzystnych kredytów; 7. Prowadzą politykę równych ch praw i obowiązków bez względu na płeć, wiek iek i doświadczenie. Nie ma jednej definicji odpowiedzialnego lnego biznesu i pewnie nigdy nie będzie, ale można żna stwierdzić, że odpowiedzialny biznes to o dobrowolna strategia uwzględniająca społeczne, czne, etyczne i ekologiczne aspekty w działalności lności gospodarczej oraz w kontaktach z pracownikami, wnikami, klientami, dostawcami, społecznością lokalną – oparte na zasadach dialogu społecznego ego i poszukiwaniu rozwiązań korzystnych dla wszystkich. Biznes społecznie odpowiedzialnyy to taki sposób prowadzenia firmy, w którym celem elem jest osiągnięcie równowagi między jej efektywnością tywnością i dochodowością a interesem społecznym. ym. Bożena na Jasińska

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

13


Przeczytane na Ulicy

INSPirując świat „Gazeta Uliczna-kwartalnik gospodarki solidarnej” jest członkiem Międzynarodowej Sieci Gazet Ulicznych INSP. Sieć obsługuje ponad 120 gazet ulicznych w 40 krajach na sześciu kontynentach. Ponad 200 tysięcy osób bezdomnych zmieniło swoje życie, sprzedając gazety uliczne. Zawartość tych stron jest przedrukowana przy współpracy z zaprzyjaźnionymi gazetami ulicznymi z całego świata. Szczegółowe informacje są dostępne na stronie: www.street-papers.org.

Zdjęcie: Jim Banks.

WIELKA BRYTANIA: 300 bezdomnych artystów na koncercie z okazji Igrzysk Olimpijskich Ponad 300 artystów, którzy doświadczyli bezdomności, wystąpiło w lipcu w londyńskiej

Operze Królewskiej w ramach tegorocznego Festiwalu w Londynie. Występ zatytułowany „Jednym głosem”, zorganizowany przez londyńską organizację charytatywną Streetwise Opera, uświetnił obchody tegorocznych igrzysk olimpijskich. Na program składało się ponad 50 występów artystów z całego świata: muzyków, zespołów teatralnych, poetów, pianistów, grup hiphopowych. Występom towarzyszył również pokaz filmów krótkometrażowych poruszających problematykę bezdomności. Bezdomni zyskali niepowtarzalną możliwość zaprezentowania światu swoich umiejętności i osiągnięć. Prezentacja ich

Zdjęcie: John Arnison.

UK: Oświecająca wystawa sztuki bezdomnej Wystawa sztuki zatytułowana „Visible Words from Invisible People” (ang. „Zauważalne

Zdjęcie: Eddie Byrd.

USA: Przystań dla bezdomnych par w Filadelfii Wiele bezdomnych par woli raczej pozostać na ulicy, niż dać się rozdzielić przez placów-

14

słowa od niezauważalnych ludzi”), która rzuca światło na życie bezdomnych młodych ludzi z angielskiego miasta Wakeford, naświetla także problemy bezdomnych w całym kraju. Liczba bezdomnych na terenie Anglii wzrosła od zeszłego roku o 14 procent i Wakefield, w niczym nie odbiega od krajowej normy. W związku z tym, organizacja charytatywna Pennine Camphill poprosiła artystę Richarda Wheatera z Neon Workshops o poprowadzenie dziesięciotygodniowego projektu zatytułowanego „Visible Words from Invisible People”, w ramach którego bezdomni uczestnicy mogli ki dla bezdomnych, ale w Stanach Zjednoczonych są tylko cztery schroniska, które przez cały rok otwarte są dla bezdzietnych par. Jedno z nich to Progress Haven w Filadelfii. Tamtejszy personel zdaje sobie sprawę z tego, że na ulicy istnieje potrzeba łączenia się w pary, ponieważ umożliwia to wzajemną ochronę i przetrwanie. Są oni zdecydowani nie rozdzielać bezdomnych, którzy pozostają ze sobą w związkach. „Wolelibyśmy raczej zostać na ulicy, niż żeby nas rozdzielili” – mówi Shacora, która nie

twórczości weszła w skład oficjalnego programu obchodów igrzysk olimpijskich po raz pierwszy w historii. W ramach „Jednym glosem” wystąpiły również uznane brytyjskie grupy artystyczne dla osób bezdomnych, takie jak: Cardboard Citizens (Kartonowi Obywatele), the Choir with No Name (Chór Bez Imienia) i wspomniana Streetwise Opera, demonstrując w jaki sposób teatr, muzyka i sztuki piękne mogą pomóc bezdomnym poprzez stworzenie dla nich przestrzeni pozwalającej zmierzyć się z problemami politycznymi i społecznymi, których doświadczają. (INSP) zaprezentować wybrane przez siebie przesłanie lub ideę przy pomocy instalacji świetlnej. Większość uczestników, z których wszyscy zaliczani są do bezdomnych, jest w wieku od 18 do 24 lat. Wyjątkiem jest Dave, który, choć teraz jest bezdomny, kiedyś był żonaty, miał dobrą pracę i dwa samochody. „To był upadek z bardzo wysoka” – mówi Wheater. „Uświadamiasz sobie, że może się to przydarzyć każdemu”. Organizatorzy mają nadzieję uzyskać pozwolenie od miasta na wyeksponowanie prac na głównej ulicy w celu dotarcia do większej publiczności. (The Big Issue in the North) zgodziła się na opuszczenie swojego chłopaka, żeby przebywać w schronisku tylko dla kobiet. „Gdybyśmy nie mieli możliwości przyjść tutaj, nadal byłabym nie wiadomo gdzie i błąkała się jak dziecko we mgle”. Żeby uzyskać pozwolenie na pobyt w Progress Haven, pary muszą zostać tam przekierowane przez Department of Behavioural Health, mieszkać na ulicy w czasie przyjęcia, oraz mieć problemy psychiczne i / lub związane z uzależnieniami. (One Step Away)


Zdjęcie: REUTERS/Michael Dalder.

NIEMCY: 6 milionów najniżej opłacanych pracowników zagrożonych ubóstwem W Niemczech 6,5 miliona osób otrzymuje tak niską płacę, że pozostają oni biedni mimo posiadania pracy, a dochód wielu z nich ledwie wykracza ponad granicę ubóstwa. Stawka minimalna wynosi 9,06 euro brutto, przy czym 75 procent pracowników w strefie niskich płac, ukończyło szkolenie zawodowe lub posiada dyplom ukończenia technikum lub uniwersytetu zawodowego. Obecnie w Niemczech za najpopularniejsze źródło utrzymania uważa się pracę tymczasową, jednak nawet osoby pracujące na cały etat nie zarabiają wystarczająco dużo, żeby się utrzymać, i są one zależne od pomocy finansowej państwa. Żeby zagwarantować najmniej zarabiającym zatrudnionym na pełnym etacie stawkę minimalną, w ciągu ostatniego roku niemiecki rząd musiał wypłacić 2 miliardy euro. Mniej więcej połowa osób, które otrzymują zasiłki wyrównawcze, zarabia nie więcej niż 6,50 euro za godzinę. Z kolei dla 25 procent z nich kwota ta nie przekracza 5 euro. Zgodnie z taryfikatorami płac, sprzątacze otrzymują od 4 do 8 euro za godzinę. Równie niskie zarobki otrzymują pracownicy pralni, fryzjerzy, ochroniarze, rzeźnicy, kelnerzy oraz kucharze. (Freieburger)

Zdjęcie: Eddie Byrd.

USA: Były bokser przyłącza się do walki z bezdomnością Były mistrz bokserski Nate Miller, który wychowywał się w rodzinach zastępczych,

Zdjęcie: The Big Issue SA.

Świetlana przyszłość dla sprzedawców The Big Issue in South Africa Dla dwóch sprzedawców The Big Issue in South Africa, sprzedawani e gazety ulicznej okazało się czymś wię cej, niż tylko sposobem na napełnienie brzuchów i kieszeni. Pozwoliło im to również rozpocząć nowe życie i wy zwolić się

Zdjęcie: REUTERS/Lucas Jackson.

Amerykanom po 55 roku życia trudno znaleźć pracę Wielu starszych bezrobotnych Amerykanów, którzy mają trudności z powrotem do pracy, musi zmierzyć się z rosnącymi obawami co do tego, że ich bezpieczeństwo emerytalne jest zagrożone. Od początku recesji w roku 2007, liczba bezrobotnych powyżej 55 roku życia wzrosła ponad dwukrotnie, co sprawia, że powrót do pracy staje się coraz trudniejszy. Według US Government Accountability Office, około 55 procent bezrobotnych seniorów, co daje 1,1 miliona osób, pozostaje bez

obecnie przeznacza swój czas i energię na pracę z dziećmi, będąc dla nich źródłem wsparcia i wskazówek, które niegdyś sam otrzymał. Zainspirowany historią, którą przeczytał w One Step Away, gazecie ulicznej z Filadelfii, Miller przyłączył się do walki z bezdomnością. Miller odnalazł swoje miejsce w Happy Hollow – miejscu, które odkrył jako nastolatek przechodząc tamtędy pewnego dnia na spacerze. – „Zajrzałem przez okno i zobaczyłem chłopaków, którzy trenowali ciosy. Byłem tam wtedy z kolegą i powiedziałem mu:

z biedy, a następnie udowodni ć swoje możliwości i spełnićć marzenia. W przypadku Cynthii Gotoy i hojne dotacje od czytelników por uszonych jej determinacją w pomaga ganniu iu innym wystarczyły na opłaceniee cze snego, którego potrzebowała, żeby stu diować opiekę socjalną. Jej kolegaa,, Olwenthu Dagoi, zaczynał jako tancer z uliczny i sprzedawca The Big Issue, e, a obecnie tańczy za granicą w arabsk skie iejj stolicy Omanu. Cynthia Gogotya i Olwethu Dya yabboo ooii oraz ich inspirujące historie pok okaazu zują ją,, że gazeta uliczna może nie tylko wspierać swoich sprzedawców, ale takkże że zapewnić im lepszą przyszłość. (The Big Issue South Africa) pracy od ponad pół roku. Cztery lata temu, odsetek ten wynosił natomiast 22 procent czyli mniej niż 200 tysięcy osób. To samo źródło podaje, że lata bez pracy znacząco redukują dochód na emeryturze. Zaledwie 14 procent badanych wierzy, że będą oni mogli wygodnie żyć na emeryturze. Eksperci wyrażają obawę, że bezrobotni seniorzy będą musieli stawić czoła długoterminowemu zagrożeniu, w miarę jak nasilać się będą skutki zjawiska straconych płac. W latach, w których powinni najlepiej zarabiać, ci starsi ludzie żyją z oszczędności, tracą potencjalne zarobki i zbyt wcześnie pobierają pomoc od Social Security, programu federalnego w USA odnoszącego się do emerytur, rent rodzinnych i ubezpieczeń osób niepełnosprawnych. Zbiega się to w czasie ze wzrostem kosztów opieki zdrowotnej oraz innych kosztów utrzymania, a także z tym, że obecnie Amerykanie żyją coraz dłużej. (Reuters)

Wejdę tam i się przedstawię. A reszta, jak to mówią, to już historia”. „Dzieciaki go uwielbiają i szanują” – mówi Eugene Person, który nadal pracuje z młodymi bokserami w Happy Hollow po tym, jak wiele lat temu trenował Millera na mistrza. – „Jestem dumny z tego, że chce tutaj być, że to ma dla niego znaczenie osobiste”. Mówi dzieciom: „Wy też możecie tego dokonać. Jeśli tylko jesteście gotowi włożyć w to całe serce, każdy z was może zostać mistrzem”. (One Step Away, USA)

15


Kultura solidarna

Granty zaufania Kultura solidarna odnajduje swoją tożsamość w spotkaniach lokalnych jak również międzynarodowych, które doceniają pierwiastek ekonomiczny, gospodarczy i kulturowy bliskich nam ojczyzn. Warto więc podejmować rozmaite działania, które mają na względzie upowszechnianie stosunków europejskich w kontekście budowania przyjaznych stosunków ludzkich i instytucjonalnych. Służą temu wydarzenia, których intencją jest utrwalanie najbardziej istotnych dóbr kultury i tradycji przypisanych poszczególnym regionom naszego globu.

T

akie też refleksje sformułowano podczas wizyty Pary Królewskiej Norwegii w Polsce – Króla Haralda V i Królowej Sonji, którzy odwiedzili nasz kraj w dniach od 9 do 11 maja 2012, na zaproszenie Prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego. Partnerstwa społeczne i gospodarcze Warto zauważyć, iż stosunki dwustronne zachodzące pomiędzy Norwegią i Polską są obecnie wyjątkowo bliskie. Wszystko za sprawą ich stosunkowo dynamicznego rozwoju w ostatnich kilku latach. Przypomnijmy jednak, iż tradycja kształtowania owych więzi sięga czasów hanzeatyckich, gdy oba kraje prowadziły efektywny handel drogą morską. Dzisiaj Norwegia i Polska są sojusznikami w NATO, a dwustronna współpraca oscyluje wokół wielu obszarów, które są nieustannie poszerzane. Jakie są wyznaczniki tej współpracy? Niezwykle pomyślnie rozwija się wymiana handlowa obejmująca to-

wary i usługi. Na polskich uczelniach studiuje blisko 1400 norweskich studentów. Tysiące Polaków pracuje w Norwegii, stanowiąc na chwilę obecną najliczniejszą grupę obcokrajowców. Polska i Norwegia są partnerami w ramach Europejskiego Obszaru Gospodarczego, na podstawie Porozumienia o Europejskim Obszarze Gospodarczym, które jednoczy 27 państw Unii Europejskiej oraz trzy kraje EOG i EFTA: Islandię, Lichtenstein i Norwegię. Dzięki porozumieniu EOG rynek wewnętrzny UE poszerza się o trzy kraje EOG i EFTA. Nie bez znaczenia jest współpraca Norwegii z Unią Europejską w takich dziedzinach, jak: wymiar sprawiedliwości i spraw wewnętrznych, polityka zagraniczna, zmiany klimatyczne, polityka energetyczna, kultura i badania naukowe. Projekty kulturalne Dużą rolę odgrywają granty norweskie, dzięki którym współpraca obu państwa, pogłębiła się w wielu priorytetowych obszarach zainteresowania społeczności lokalnych. Przyznać trzeba, że Król Harold V odnosi się do takiego stanu rzeczy niezmiernie optymistycznie, podkreślając, że dzięki sprawdzonym mechanizmom finansowania Norwegia może pomóc Polsce w realizacji szeregu projektów kulturalnych – dotyczących takich aspektów życia obywatelskiego jak m.in. ochrona środowiska naturalnego, energetyka, zdrowie. Budowanie dialogu opartego na zaufaniu wzajemnym, osobistym i instytucjonalnym, podkreślił również Prezydent RP, który kształtowanie podglądów i działań upatruje we wspólnym członkostwie w NATO. Jak zmniejszać nierówności społeczne?

Zmierzać w stronę patriotyzmu – powitanie Pary Królewskiej Norwegii w Polsce, dziedziniec Pałacu Prezydenckiego w Warszawie.

16

W pierwszym pięcioletnim okresie funkcjonowania Grantów (2004-2009) projekty zrealizowane w Polsce dofinansowano kwotą 558,6 miliona euro. W obecnym okresie (2009-2014) dla


Podpisywanie partnerstw społeczno-gospodarczych dot. współpracy polsko-norweskiej. Polski przeznaczono 578,1 miliona euro, czyli około 2,4 miliarda złotych. Zwrócić przeto należy uwagę, iż celem priorytetowym Grantów Norweskich jest zmniejszanie nierówności społecznych i ekonomicznych oraz wzmocnienie stosunków dwustronnych. W ciągu pierwszych pięciu lat (2004-2009) funkcjonowania Grantów Norweskich, projekty realizowane w Polsce zostały wsparte kwotą 558,6 milionów euro. Najważniejszymi obszarami współpracy była ochrona środowiska naturalnego, ochrona dziedzictwa kulturalnego, ochrona zdrowia, współpraca naukowa, współpraca stypendialna i budowa społeczeństwa obywatelskiego. Przykładami projektów zrealizowanych dzięki współpracy z Norwegią są m.in. utworzenie Ośrodka Kultury Morskiej w Gdańsku, renowacja królewskiego zespołu pałacowo-parkowego w Wilanowie, modernizacja zespołu pałacowo-

Polska jest największym beneficjentem Grantów Norweskich Norwegia zapewnia finansowanie dla projektów realizowanych na rzecz społecznego i gospodarczego rozwoju 15 państw Europy Środkowej i Południowej – zarówno poprzez Granty Norweskie, jak i granty Europejskiego Obszaru Gospodarczego (EOG). Granty Norweskie są w pełni finansowane przez Norwegię. Z kolei granty EOG są wspólnie finansowane przez Islandię, Lichtenstein i Norwegię. Poszczególne kraje udzielają wsparcia proporcjonalnie do rozmiaru swojej gospodarki. Norwegia finansuje około 95 procent grantów EOG.

parkowego w Rogalinie, rozbudowa drogowego przejścia granicznego w Terespolu nad Bugiem. Przyszłość Europy i euro W ramach rozpoczynającej się właśnie II edycji Grantów Norweskich polskie organizacje i instytucje będą mogły pozyskać aż 578 milionów euro – przede wszystkim w takich dziedzinach, jak ochrona środowiska, wykorzystanie energii odnawialnej, ochrona dziedzictwa kulturalnego, ochrona zdrowia, badania naukowe, walka z przestępczością trans graniczną, stypendia i budowa społeczeństwa obywatelskiego. Największym pojedynczym obszarem programowym w ramach Grantów Norweskich jest program tworzenia i wdrażania technologii wychwytywania i składowania CO2. Jeśli kultura solidarna możliwa jest do realizacji w tak rozmaitych dziedzinach działania – oznacza to, iż kultura Narodu Polskiego i Norweskiego ma szansę stać się ideowym wzorem dla właściwego kreowania wizerunku stosunków państw, jakie mogą dzisiaj z powodzeniem istnieć, a nade wszystko inspirować rozwój inicjatyw obywatelskich bądź odgórnych, ale takich, które zapraszają mieszkańców danego kraju do czynnego w nich udziału. Dominik Górny (artykuł powstał na podstawie spotkania z Parą Królewską Norwegii, materiałów udostępnionych przez Kancelarię Prezydenta RP oraz danych przesłanych przez Ambasadę Norwegii w Polsce)

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

17


V Dni Dziedzictwa Jana Pawła II

Odwaga spotkania Kultura rodzi się w umiłowania wartości, na których istnieniu opiera się całe nasze życie. Należą do nich wszelkie przykłady myśli i postaw, którymi dzielił się z nami Papież Pielgrzym. W tym roku świętowaliśmy V Dni Dziedzictwa Jana Pawła II, 3-rocznicę podpisania „Karty Solidarności” oraz 25-rocznicę opublikowania dwóch encyklik społecznych Jana Pawła II: „Sollicitudo rei socialis” i „Redemptoris Mater”. Refleksjami o tym, na ile nauka Papieża, może być dziś dla nas drogowskazem, dzielą się przedstawiciele środowiska Barki i pro publico bono. Odpowiedzialność za los najsłabszych Mijająca niedawno 22 rocznica odrodzenia się w Polsce samorządu lokalnego spowodowała wiele dyskusji nad miejscem samorządu w ówczesnych realiach społeczno-politycznych. Dzisiaj politycy nie mają takiej odwagi czy wizji jak przed laty. Dominuje pragmatyzm i wyrachowanie polityczne. Niewielu pamięta, że podstawą ustroju gospodarczego kraju zapisaną w Konstytucji RP jest społeczna gospodarka rynkowa. Polityka społecznogospodarcza jest niespójna, programy socjalne są pasywne, oparte na modelu dawca – biorca lub według nowo-mowy urząd-klient (podopieczny). Zauważa się wzrost grupy osób długotrwale bezrobotnych, narasta apatia, bierność ostatecznie bieda. Czy można to zmienić? Nam Polakom, odwagi powinno dodać dziedzictwo Jana Pawła II – Jego pontyfikat i wielka rola w odzyskaniu niepodległości, Nauka zawarta w encyklikach. Na przykład w „Veritatis splendor” czytamy, że „w dziedzinie gospodarczej nakaz poszanowania ludzkiej godności oznacza praktykowanie cnoty umiarkowania, solidarności i sprawiedliwości”. Czerpiąc z tego źródła, można dzisiaj wykorzystać doświadczenia wielu – w tym szczególnie organizacji obywatelskich – takich jak Fundacja Barka. Nam się to udaje – próbujemy – wychodząc od wspólnoty samorządowej, budować model partnerski oparty na samorządach, organizacjach obywatelskich, przedsiębiorstwach. To system wzajemnych powiązań i wzajemnej odpowiedzialności za los tych najsłabszych, dający ostatecznie trwałe miejsce pracy.

Bolesław Chwarścianek

18

Braterska miłość Nauczanie Jana Pawła II uczy przede wszystkim odpowiedzialności za młode pokolenia. Ukazuje rolę wychowania młodych ludzi i przygotowania ich do dorosłego życia w świadomości współodpowiedzialności za każdego człowieka. W ten sposób spełnia się braterska miłość, która powinna być podstawowym warunkiem dobrego życia.

Izabela Dzieduszycka


Podać dłoń prawdzie Każdą chwilę życia powinniśmy traktować jako spotkanie – tak, aby nie mijać drugiego człowieka, ale zatrzymać się przy nim, aby mógł stać się „pierwszą” nadzieją, wiarą, ważnym drogowskazem. Taka właśnie myśl porusza rytm mojego spotkania z Ojcem Świętym – Janem Pawłem II, w roku 1997. Pamiętam ciepło jego ręki, sprawiedliwe, ojcowskie spojrzenie. Jak dziś można wypełniać naukę Papieża Polaka? Przede wszystkim na wskroś ojczyście, w etyce powszedniego dnia i praktyce mierzenia się z rozmaitymi wymiarami naszego z sobą „bycia”. Bycie wiernym nauce Jana Pawła II to nade wszystko dążenie do zastąpienia kultury dystrybucji i usług – kulturą włączenia; realizacja pragnienia wyjścia naprzeciw problemom i wątpliwościom społecznym, zagadnieniom dotyczącym praw człowieka, solidarności i sa-

Uchronić się przed rafami życia Naszego Papieża poznawałam głównie poprzez jego wiersze i sztuki teatralne, które pisał jeszcze w Krakowie. W Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży (KMS) przy poznańskiej Katedrze, zachwyciliśmy sie koncepcją krakowskiego Teatru Rapsodycznego, w którym główną rolę odgrywało słowo, a scenografia i gesty były ograniczone do minimum. W KSM-ie, sztuki Wojtyły znaliśmy na pamięć, odgrywając je na deskach sceny Chrystusowców, Karmelitów, czy Dominikanów. Wystawialiśmy na przykład sztukę „Brat Naszego Boga”, przedstawiającą losy Brata Alberta Chmielowskiego, „Tryptyk Rzymski”, wiersze Wojtyły. Największym przeżyciem dla naszej grupy teatralnej było odegranie sztuki „Przed Sklepem Jubilera”. Fragmenty tej sztuki do dzisiaj kołatają mi się po głowie, przypominając się w ważnych życiowych momentach. „Przed Sklepem Jubilera” jest sztuką o miłości między kobietą

morządności obywatelskiej. To również zdolność pracy nad własnymi postawami; traktowania ich przemiany jako zobowiązania do posługi na rzecz wspólnoty. Kultura solidarna uświadamia nam rolę wartości naturalnie przypisanych do istnienia człowieka: braterskiej miłości czy poświęcenia; których nie możemy się wyrzec – inaczej zaprzeczylibyśmy swojemu powołaniu, które jest niczym innym jak przykazaniem do „bycia ludzkim”. Drogowskazem i zachętą do dialogu z tymi wartościami, pozostają dziś dla mnie w szczególny sposób dwie encykliki: „Sollicitudo rei socialis” i „Redemptoris Mater”. Pierwsza z nich dobitnie wyraża troskę Kościoła o „autentyczny rozwój człowieka i społeczeństwa”, zaś druga odnosi się do roli zawierzenia Maryi w wierności stawania się pielgrzymem. I choć nie zawsze udaje nam się takowy dialog podejmować, warto i trzeba darować sobie wzajem „spotkanie”.

Dominik Górny

a mężczyzną. W sztuce grałam rolę Anny, nieszczęśliwej kobiety, której związek był nieudanym i która poszła do sklepu jubilera, aby sprzedać obrączkę. Tymczasem jubiler przekonał ją, że „ciężar złotych obrączek, to nie ciężar metalu lecz ciężar właściwy człowieka”. To historia głęboko oddająca złożoność międzyludzkich relacji i pokazująca, że miłość nie jest przygodą, że po drugiej stronie uniesienia, często nie pozostaje nic. A nie może pozostać nic, bo każdy człowiek jest ciągłością i całością. Zachodziliśmy w głowę jak to możliwe, że Wojtyła miał tak dogłębne rozumienie tych mechanizmów, będąc osobą duchowną? Dzisiaj, z perspektywy czasu, myślę, że podczas tych dyskusji o istocie miłości i wielogodzinnego ślęczenia nad scenariuszem „Jubilera”, ważyły się przyszłe losy wielu z nas. Myślę, że tamte momenty uchroniły wielu z nas przed życiowymi rafami. Za ten wkład jestem naszemu Papieżowi ogromnie wdzięczna.

Ewa Sadowska

19


Lednicka Wiosna Poetycka

Wierzba nie musi płakać W dzieje kultury literackiej wpisuje się coraz częściej wiele opiniotwórczych inicjatyw. Jednak tylko te najważniejsze są wstanie przetrwać i odnaleźć własną tradycję na mapie ważnych wydarzeń dla Polski. Należy do nich Lednicka Wiosna Poetycka, której w tym roku odbyła się XVI edycja.

P

rzewidziany w ramach Wiosny konkurs „O koronę wierzbową” rozstrzygnął się pomyślnie. Pierwszą nagrodę – wycieczkę do Parlamentu Europejskiego, ufundowaną przez posła Filipa Kaczmarka, otrzymała Lidia Karbowska z Kicina. Tegoroczna laureatka to uczennica Liceum Ogólnokształcącego imienia świętej Marii Magdaleny w Poznaniu; twórczo związana z Domem Kultury nr 1. Pierwsze miejsce zdobyła, prezentując wiersze pt.: Proces twórczy, Próby, Szminka, Ulica, Wieczorne objawienia. Dwie drugie nagrody otrzymały: Karolina Gorczycka z Ratna Górnego na Dolnym Śląsku oraz Żaklin Lehmann, uczennica Szkoły Podstawowej nr 3 w Szamotułach. Przyznano także trzy trzecie nagrody. Otrzymały je: Eliza Król, uczennica Gimnazjum im. Laureatów Nagrody Nobla w Poznaniu, Matylda Rokicka i Wiktoria Bosiacka ze Szkoły Podstawowej nr 25 w Poznaniu. „Turniej jednego wiersza” wygrała Marta Antosik z Witkowa, uczennica II Liceum Ogólnokształcącego w Gnieźnie. Zgodnie z tradycją, wśród licznych atrakcji przygotowanych przez organizatorów było m. in.: sadzenie wierzby w „Gaju Poezji”, przeprawa promem i zwiedzanie wyspy Lednica – miejsca narodzin Państwa Polskiego i Chrztu Miesz-

Jaka tradycja w nas wzrasta w czasie sadzenia wierzby w „Gaju Poezji”?

Laureaci wraz z inicjatorką Lednickiej Wiosny Poezji. ka I (to przecież w Lednicy, z helikoptera, nad głowami 100 tysięcznej rzeszy młodzieży, Papież Jan Paweł II pozdrawiał i błogosławił zgromadzonych). Coroczną atrakcją było także zwiedzanie zabytkowego kościoła w Łubowie. Wydarzenie uświetnił występ muzyczny zespołu Shalom. Inicjatorką i organizatorką konkursu, w którym udział biorą młodzi poeci z całej Polski, od lat jest Stanisława Łowińska, która stwierdziła, iż „celem, a zarazem owocem pobytu w Lednicy, uczestnictwa w Lednickiej Wiośnie Poetyckiej jest i powinna być nadal, próba poznawania i zgłębiania przez młodzież własnych możliwości twórczych”. Świadczy o tym szesnaście edycji spotkań, które zaowocowało wydaniem publikacji pokonkursowych Turnieju Poetyckiego „O Koronę Wierzbową”: Daj nam liści do Korony, Daj powracać..., Na niemałej wyspie, Z serca na serce, Imię wiatru. Dodać należy, iż niektórzy z uczestników turnieju kontynuują twórczość w Klubie Młodego Literata przy Związku Literatów Polskich Oddział w Poznaniu, wydali bądź wydają własną twórczość. oprac. Dominik Górny na podstawie materiałów ZLP i własnych.

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

20


Nasza twórczość

List do Jana Pawła II I.

II.

III.

Nie miałem odwagi napisać wcześniej bo jak zwrócić się do Świętego – przecież nim j e s t e ś

Myślą że na język dokumentów można przetłumaczyć mowę papieskiego serca –

Wiatr co domknął Księgę jest dziś jak prorok któremu nikt nie wierzy

Nikt tak jak Ty nie umiał być o b e c n y w życiu bezdomnych w miłość uzależnionych od mroku chorych na beznadzieję

skrywaną w nim ufność żarliwą jak wierność ojcowskiego spojrzenia

Tęsknota za ciepłem Twoich dłoni niespokojnym gołębiem – dobija się do sumień jak do zabitych deskami okiennic

nie zdołał rozpoznać biedy ich sumienia i ciała

miłość tak pokorną że sięgała nieba jak kopuła Piotrowej Bazyliki

głodu nadziei przemienić w powszedni chleb czynów pszenicznych jak dobro którego wystarczyło aby nasycić świat Co bardziej poświadcza Twoją świętość jeśli nie to że byłeś l u d z k i Nasz Ojcze

prawdę modlitwy tak szczerej że mogła być wysłuchana

A Twoja świętość nie wymaga ludzkich pieczęci to my potrzebujemy jej światła

nie potrafi odnaleźć drogi do Domu Ojca Za mniej niż wieczność zagubi nas chaos czasów współczesnych Drogowskazem wewnętrzna cisza i spokój które niosła w sobie Twoja świętość – Co nas wstrzymuje by uwierzyć w jej siłę – to przecież Ty uczyłeś nas żeby nie c z e k a ć zaufać bezwarunkowo bez wątpliwości że za wcześnie Dominik Górny

„List do Jana Pawła II” wpisuje się jako literacki motyw w V Dni Dziedzictwa Jana Pawła II.

21


W niebo Ojczyzny wyle Sobota 2 czerwca 2012 roku, była Dniem Treningowym Mistrzów rą Akrobacji Samolotowej i Szybowcowej. Miał on na celu zapoznanie z kulturą lotniczą oraz pozyskanie środków na dofinansowania udziału kadry AP w Mistrzostwach Świata w Akrobacji Szybowcowej w słowackiej Dubnicy i obronę złotego medalu indywidualnego i drużynowego. Podziwialiśmy pokazy akrobacji Grupyy ŻELAZNY oraz pokazy Mistrzów Akrobacji Szybowcowej – dzięki którym Polska zajęłaa pierwsze miejsce w klasyfikacji drużynowej na ubiegłorocznych Mistrzostwach Świata w Akrobacji Szybowcowej. Wydarzenie odbyło się przy wzajemnym wsparciu Aeroklubu Poznańskiego i Stowarzyszenia Polish Aerobatic Club.

Stowarzyszenie Polish Aerobatic Club to zrzeszenie osób fizycznych i prawnych, zawiązane dla propagowania, upowszechniania i przyczyniania się do rozwoju akrobacji lotniczej, a także wspierania osób i organizacji podejmujących takie działania.

22


cieć czas…

Fotogaleria

Aeroklub Poznański – pierwszy polski aeroklub, jest historycznym spadkobiercą organizacji lotniczychh działających w Poznaniu od 1919 roku: Aeroklubu Polskiego założonego w roku 1919, Związku Lotników ów Polskich (lata 1922-1928), Wielkopolskiego Klubu Lotników (1928-1931), Poznańskiego Aeroklubu Akademickiego (1928-1931), Aeroklubu Poznańskiego (lata 1931-1939), oraz reaktywowanego po wojnie w roku 1945 Aeroklubu Poznańskiego. 23


Wywiad

Mieć nadzieję i determinację Jego Świątobliwość XIV Dalai Lama, o przesłaniu pokoju i pojednania, w rozmowie do The International Network of Street Papers, której „Gazeta Uliczna – kwartalnik gospodarki solidarnej” jest członkiem. Wielu z naszych 12 tysięcy handlarzy ulicznych gazet w 40 krajach na całym świecie było lub są bezdomnymi. Budda był bezdomny większa cześć swojego życia, a Pan, jak również wielu Pana ludzi spędziliście większość swojego życia na wygnaniu. Co bezdomność znaczy dla Pana? Dla ludzi bez domu jest prawie tak, jakby nie mieli podstaw na których mogliby opierać swoje życie. Nie mają kotwicy. To jest bardzo smutne. Jednakże z większego punktu widzenia, powiedziałbym że cała planeta jest naszym domem. Indywidualna jednostka może być w ciężkiej sytuacji, ale ciągle jest częścią rodzaju ludzkiego. Myślę, że to jest wrodzone w ludzką naturę, bo jeśli ktoś przechodzi ciężki okres, jest zawsze jakaś chęć pomagania innym ze współczuciem jakie nas ogarnia. Dlatego też, jeśli ktoś nie ma domu bezpośredniego, ten duży dom zawsze jest. Ludzie, którzy są bezdomni nie powinni być zdesperowani. W jakimś stopniu sam jestem bezdomny. Bycie bezdomnym czasami jest użyteczne, ponieważ pozwala nam zdać sobie sprawę z tego, że jest jeszcze mnóstwo innych miejsc, które mogą być naszym domem. Jeśli masz tylko jeden dom, w jakimś sensie musisz w nim tkwić. W przeciągu kilkunastu ostatnich lat widzieliśmy mnóstwo ludzi decydujących się zostać handlarzami Gazet Ulicznych, ze względu na światową recesję. Ludzie nie mają wystarczająco dużo pieniędzy, aby żyć i nie mogą pozwolić sobie na utratę pracy i wylądować na ulicy. Co Pan myśli na temat środków oszczędnościowych przedstawionych przez rząd, by rozwiązać kryzys? To jest bardzo skomplikowana sytuacja. Myślę, że rząd jest odpowiedzialny za państwo w całości, więc czasami pewnie te środki są

24

potrzebne. Patrząc na to ogólnie, prawdziwy problem obecnych trudności rozpoczął już poprzedni rząd i firmy. Myślę, że bez odpowiedniego planu, rząd po prostu skupia się nad natychmiastowym wpływem, a nie nad długoterminowymi konsekwencjami (…). Dwa czy trzy lata temu, jakaś gazeta, chyba w Meksyku, napisała o rodzinie która, ze względu na ekonomiczne trudności, musiała porzucić psa. Ten pies stał się bezdomny. Pokazali zdjęcie tego psa, wyglądał bardzo smutno. Nikt się tym psem nie zajął. Kiedy zobaczyłem to zdjęcie to poczułem dziwny rodzaj beznadziejności. Porównując tę historię do naszego człowieczeństwa, można wyraźnie zobaczyć jak bardzo życie stało się trudne. Bynajmniej, kiedykolwiek spotykam ludzi w trudnej sytuacji, zawsze się z nimi dzielę, pomimo wielu trudności, jako człowiek zawsze powinien mieć pewność siebie i ciężko pracować. Ze względu na różnorodne trudno-


ści, jeśli całkowicie straciło się pewność siebie, nadzieję i wolę, wtedy nieuchronne trudności pozostaną bez zmian i może doprowadzić to do katastrofy. Dlatego bardzo ważnym jest, aby mieć nadzieję i determinację. Często mówił Pan o swojej sytuacji, że jest ważne, aby mieć nadzieję. W swojej autobiografii napisał Pan, że w 1953 roku był Pan przekonany iż „nie ważne jak bardzo źle się dzieje, wszystko ostatecznie się zmieni na lepsze”. Biorąc pod uwagę obecną sytuację w Tybecie – jak się Panu udaje realizacja tej myśli? W moim przypadku, w wieku 16 lat straciłem wolność. Trudności się dopiero zaczęły. Później, w wieku 24 lat straciłem swój kraj. Poprzez ostanie 52 lata napotkałem wiele problemów. Wiadomości nadchodzące z własnego kraju głównie łamią serce i są bardzo smutne. W międzyczasie, Tybetańczycy pokładli we mnie zaufanie i nadzieje. Ja niewiele mogę zrobić, dlatego czasami jestem zdesperowany i czuje się bardzo beznadziejnie. I właśnie wtedy, jak już wspomniałem wcześniej, jest lepiej podtrzymywać entuzjazm i optymistyczne nastawienie, niż całkowicie stracić nadzieję i się zdemoralizować. To nie pomaga. Dlatego też powtarzam innym, że nie ważne jakie nadejdą trudności, zawsze należy być pewnym siebie i zdeterminowanym. W trudnych chwilach, kiedy ludzie mają trudności, łącznie z Pana krajem, jak Panu się udaje nie pozwolić uczuciu złości, frustracji czy nienawiści, „przejąć górę”? Nasze emocje mówią wiele o naszej inteligencji. Intelektualnie analizujemy każdą sytuację. Jeśli potrafimy pokonać pewne sytuacje, to nie ma się, o co martwić. Jeśli nie ma żadnego sposobu, by przebrnąć przez nie, wówczas

zamartwianie się nie ma żadnego użytku, gdyż zamartwianie się, ciągnie za sobą frustracje, a frustracja prowadzi do złości. Jednakże zawsze jest lepiej nie martwić się za dużo. Emocje same nie potrafią tego zrobić, ale z pomocą ludzkiej inteligencji można tego dokonać. Myślę, że cokolwiek Bóg stworzył czy natura stworzyła, emocje mogą być bardzo kłopotliwe. Dlatego też, Bóg czy natura obdarzyła nas pewnego rodzaju balansem, którym jest ludzka inteligencja. Kiedy zwierzęta spotykają się z problemem, zazwyczaj padają lub sobie nie radzą. Jako ludzie, głównie poprzez naszą inteligencję, możemy ocenić i wykalkulować swoje reakcje. Taki jest mój punkt widzenia. W swojej autobiografii „Wolność na wygnaniu” obwinia Pan chińskie media za wprowadzanie w błąd ludzi, poprzez rażące przeinaczenie sytuacji jaka panuje w Tybecie od roku 1950, poprzez kolejne lata. Jak ważna jest rola niezależnych mediów w dzisiejszym społeczeństwie? Niezależne media są bardzo ważne. Media są prawie jak trzecie oko. Czasami to trzecie oko możne być trochę stronnicze (śmiech). To jest problem. Jeśli media obiektywnie analizują, a potem przekazują to ludziom, ich rola jest efektywna i bardzo pomocna. Jak spotykam się z ludźmi mediów, to zawsze im powtarzam, że powinni mieć długi nos i węszyć we wszystkie strony: nie tylko z przodu ale także z tyłu. Muszą przeprowadzić dochodzenie jaka naprawdę jest rzeczywistość. Ludzie mają prawo widzieć jaka otacza ich rzeczywistość, w szczególności w krajach demokratycznych. Media powinny przeprowadzić całkowite śledztwo i przedstawić swoje wnioski obiektywnie, bez żadnych uprzedzeń. Jeśli będą postępować w taki sposób, to mają wspaniałą rolę do odegrania.

25


INSP-Gazeta Uliczna często opisuje zagadnienia, które w przeciwnym razie nie miałyby możliwości opublikowania. Jakie historie dotyczące Pana państwa są najważniejsze i powinny być nagłośnione? W kwestii tybetańskiej, zmagania Tybetańczyków są wyłącznie bez przemocy i w duchu pojednawczym. Także nasze zmagania potrzebują wsparcia ze strony świata. To musi odnieść sukces, w przeciwnym razie porażka zachęci tych, co stosują inne metody jak siła i przemoc. Kolejny aspekt tybetańskiej historii to nie tylko polityczne sprawy, ale także problemy środowiskowe. Tybetańskie Plateau (część Himalajów) odgrywa bardzo ważną rolę w globalnym ociepleniu. Prawie wszystkie główne rzeki w tej części świata mają swoje źródło w Tybetańskim Plateau, dlatego ochrona tybetańskiej ekologii jest nie tylko w interesie tybetańskiej społeczności. Ponad bilion żyć ludzkich zależy od tych rzek. Kolejnym priorytetem jest ochrona tybetańskiej kultury, która jest kulturą pokoju, kulturą bez przemocy i kulturą współczucia. To nie jest tylko starożytna kultura, ale jedna z obowiązujących w dzisiejszym świecie. Żyjemy w coraz bardziej materialistycznym świecie, który jest niczym więcej niż konsumpcjonizmem. Tutaj mają początek moralne problemy, które czasami prowadzą do przemocy, w szczególności wśród młodzieży. Gdy tylko muszą oni stawić czoło problemom, odpowiedź niektórych z nich staje się coraz bardziej agresywna. Czy zamieszki w Wielkiej Brytanii poprzedniego lata byłyby przykładem tego? Tak, to jest oznaka. Kiedy usłyszałem o tych zamieszkach w BBC, byłem w szoku. Ludzi mieszkających w wielkiej Brytanii uważałem za dojrzałych i spokojnych. Więc kiedy usłyszałem wiadomości, byłem bardzo zdziwiony i zszokowany. To wskazuje, że nie powinno się traktować tego powierzchownie czy podążać w stronę przeszłości w sposobie myślenia. Należny poważnie pomyśleć o socjalnym i kulturowym środowisku. Ma Pan 4,5 miliona zwolenników na Twitterze i 4 miliony fanów na Facebook’u, a także wielu ludzi dyskutuje na temat Pana pomysłów i nauczania w sieci. Jeden z popularniejszych wpisów na Twitterze to: „Jestem coraz bardziej przekonany, że nadszedł czas, by znaleźć sposób na duchowność i etykę ponad religią”. Dlaczego Pan w to wierzy? Oczywiście, pośród 7 biliona ludzi jest całkiem duża porcja tych, którzy nie mają żadnego zainteresowania religią. Wśród ludzi wierzą-

26

cych też jest taka duża grupa, którzy nie traktują tego poważnie. Dla wielu religia stała się tylko dziennym rytuałem nie traktowanym poważnie. Modlą się do Buddy czy Boga, ale w życiu prywatnym nie wahają się kierować niesprawiedliwością, kłamstwem, korupcją, tyranizowaniem czy oszukiwaniem. Te działania są – tak myślę – przeciwne każdej większej religii i tradycyjnemu nauczaniu. To świadczy że grupa religijnych wierzących ma kiepskie przekonania (…). Dużo ludzi ma nastawienie że jeśli posiadają pieniądze czy władzę, ich życie staje się sensowne i czują się szczęśliwi. To jest błąd. Szczęście i żal są częścią umysłu; są psychicznym doświadczeniem. Prawdziwym sposobem na to, aby zmniejszyć ból i smutek, a zwiększyć szczęście i radość są umysłowe ćwiczenia. Niektórzy moi przyjaciele są bardzo bogaci, mają wiele pieniędzy. Oczywiście ze względu na to, że są zamożni, mają wpływy w społeczeństwie. Ale jako jednostka czują się nieszczęśliwi, zauważyłem to. Wskazuje to, że pieniądze, próżność i władza nie są adekwatnym źródłem szczęścia.


W swojej autobiografii odnosi sie Pan do doświadczeń z podróżowania w kamuflażu. Mówił Pan, że była to „szansa dowiedzieć się jak naprawdę wygląda życie pańskich rodaków”. Był Pan na wygnaniu przez ponad 50 lat i jest Pan jedną z najbardziej rozpoznawalnych osobistości tego świata. W jaki sposób udaje się Panu być blisko trybu życia zwykłych ludzi w Tybecie i poza nim? W trakcie podróżowania w Tybecie, miałem kilka okazji, aby być pośród zwykłych ludzi. Niektórzy pytali mnie, „gdzie jest Dalai Lama”? Odpowiadałem „Dalai Lama jest tam”. Krótko później, podczas spotkania rozpoznałem jedną kobietę, z którą wcześniej rozmawiałem. Kiedy zdała sobie sprawę, kim jestem, nie mogła w to uwierzyć (śmieje się). Takie zdarzenia zawsze były dość zabawne. Moją główną motywacją do mieszania się z tłumem, była chęć szczegółowego pojęcia tego, co tak naprawdę się dzieje. Kiedy ludzie wiedzą że rozmawiają z Dalai Lamą, czasem mogą być mniej szczerzy niż w rozmowie z normalnym mnichem. Żyjąc w wolnym kraju, mam otwarty kontakt z ludźmi. Spotykając ich, staram się odnosić do każdego na poziomie ludzkim. Sądząc z reakcji widowni, podczas moich spotkań, odnoszę wrażenie, że ludzie traktują mnie w bardzo podobny sposób. Oznacza to, iż docierają do mnie informacje prawdziwe i bardzo realny obraz rzeczywistości. W przeszłości nawet moi pracownicy, kiedy pytałem ich o coś, nie wypowiadali się w pełni otwarcie. Wtedy zawsze rozmawiałem z ludźmi sprzątającymi ulice, którzy byli niewinni i niewyedukowani. Zawsze opowiadali mi wprost o tym, co słyszeli, włącznie z krytycznymi ko-

mentarzami o władcy, o wysoko postawionych urzędnikach lub o innych Lamach. Nigdy nie wahali się powiedzieć mi o tych negatywnych aspektach (śmieje się) (…). Na całym świecie, uliczni handlarze gazet muszą zmagać się z różnymi problemami społecznymi i ekonomicznymi. Zapytani o to, co jest najtrudniejsze dla nich, odpowiadają często tak samo, że jest to poczucie samotności. Został Pan rozpoznany jako XIV Dalai Lama w wieku 2 lat. Spędził Pan swoje dzieciństwo w zakonach wśród dorosłych, mając wielką odpowiedzialność bycia duchowym przywódcą swojego narodu oraz ochraniania swoich rodaków od inwazji w wieku zaledwie 15 lat. Po doświadczeniu samotności w swoim życiu, co mógłby Pan im doradzić? Jeśli ja sam pomyślę o sobie iż „jestem Tybetańczykiem” lub „jestem Buddystą”, to od razu myślenie to wytwarza pewien dystans. Dlatego też mówię sobie „zapomnij o takim podejściu, jestem człowiekiem, jednym z 7 bilionów”. Mówiąc w ten sposób, od razu stajemy się bliżsi. Gdy ludzie podkreślają swoją sytuację, mówiąc „jestem biedny” lub „jestem bezdomny”, czy też „jestem w trudnej sytuacji”, kładą za duży nacisk na drugorzędne aspekty. Uważam, że te aspekty nadal są rzeczywistością, ale naszą rzeczywistością jest również to, iż jestem istotą ludzką, jedną z 7 bilionów żyjących na tej planecie. Zdaję sobie sprawę, iż w sposób praktyczny, może to nie być za bardzo pomocne, ale emocjonalnie może być to nam bardzo pomocne. Danielle Batist i INSP News Service Editor fot. Simon Murphy tłum. Magdalena Matz

27


Ważne wydarzenia w Europie

Usłyszeć serce Istnieją takie nuty, które zdolne są przemienić pięciolinię powszednich dni w święto. Trzeba jednak umieć odnaleźć ich rytm i brzmienie, wsłuchać się w nastroje duszy muzyków i instrumentów. Wtedy okazuje się, że każdy z nas jest nutą zdolną rozedrgać serce świata jazzu. Tak też poczuli się uczestnicy, muzycy i organizatorzy Enter Music Festival, który świętował swoją drugą edycję. Scena rozstawiona nad Jeziorem Strzeszyńskim, za każdym razem, gdy wchodzili na nią muzycy, stawała się sceną tych właśnie przeżyć, których domaga się polska i europejska kultura.

W

szystko za sprawą Jerzego Gumnego, inicjatora, pomysłodawcy i głównego organizatora Festiwalu oraz najważniejszego instrumentu tej całej festiwalowej orkiestry – Leszka Możdżera, który chociaż grał na fortepianie, sprawiał wrażenie jakby miał w sobie dźwięki jeszcze wielu innych instrumentów. Jego twórcza pasja zjednoczyła przeróżne klimaty jazzu, który potrafi zaintrygować echem nastrojów bluesa, funky, soulu, acid jazzu, ballad, awangardowych brzmień a nawet dixielandu. W dniach 5 i 6 czerwca 2012 roku, na tegorocznym Enter Music Festiwal spotkały się takie osobowości jak: Edmar Castañeda Trio; „Lutosphere” – Możdżer / Andrzej Bauer / M. Bunio.S; Nils Landgren Funk Unit (dzień pierwszy); Atom String Quartet; „Liberetto” Lars Danielsson Quartet (festiwalowa premiera); „Cellonet + Leszek Możdżer” (odsłona drugiego dnia).

kie otwierają horyzont tego, co iście fascynujące w spojrzeniu na muzykę. „Solidarność ze sztuką”, jaką przyrzekł niegdyś harfista Możdżerowi, podczas ich pierwszego spotkania przy tworzeniu projektu o tym właśnie tytule, pozostała trwałą. Pomiędzy strunami harfy a poruszeniami palców muzyka rodziła się taka przestrzeń, która jest oddechem sztuki, w którą warto się wsłuchać. Warto też było usłyszeć puzon Nilsa Landgrena, który rozniecał „Funk Unit”. Dynamika tego występu ujawniała, iż artysta grał kiedyś na perkusji. Najbardziej istotne było jednak dla nas dziś, którego odczuwanie definiowała wolność. I jakby na przekór, muzyka ze swoją wolną wolą, nakazywała wręcz wybór takich wartości, w których spełnianiu nie ma granic – bo tak też określa „swoją”, przecież tak bardzo naszą muzykę Nils Landgren. Gitara, trąbka, keyboard, instrumenty dęte drewnia-

Przeżycia brzmiące jak nuty Jako pierwszy tytułowe „enter” wcisnął Edmar Castaneda, który na strunach harfy rozedrgał spełnienie tych wszystkich emocji, ja-

Jazzujące smyczki – Atom String Quartet.

28

Nils Landgren Funk Unit.


jazzu Na scenie dźwięków i emocji (od prawej: Leszek Możdżer, Jerzy Gumny).

Lutosphere – sfera Lutosławskiego, Możdżera, Bauera, Bunia S. ne rozpalały tą największą z przestrzeni przeżyć, jakie warto poznać. Atmosfera harmonii nas ogarnęła, gdy drugiego dnia festiwalu zagrał Atom String Quartet – pierwszy w Polsce i jeden z nielicznych na świecie zespołów, które w imieniu kwartetu smyczkowego oswajają jazz. Darzący szczególną estymą jazz o współczesnym klimacie, zasłuchali się w kwartet Larsa Danielssona, którego kontrabas grał nie tylko „kontra” i „basowo”, ale nade wszystko tajemniczo. Szwedzki kompozytor przypomniał nam, iż jazz może mieć kameralną duszę, także ze względu na takie dźwięki, które przenikają nas uczuciem harmonii i spokoju. Odgadywał wyobraźnię naszą brytyjski uśmiech gitary Johna Parricellego; liryczny oddech trąbki Arve Hendriksena; piano w rytmie piano Michaela Wollnego; puls serca Magnusa Ostroma, z którego perkusji nuty delikatnie się skrzą jak deszczu krople. Taki też jest najnowszy album grupy Lars Danielsson Quartet, którym się z nami podzielili. Finał Festiwalu miał dwie części. W pierwszej z nich zagrała warszawska grupa Cellonet, która nas zadziwiła nastrojami wiolonczel. Po pierwszej kompozycji dołączył do niej Leszek Możdżer, który zaintonował premierową kompozycję skomponowaną na Enter Music Festival. Jako jego dyrektor artystyczny, stworzył klimat prawdziwego ar-

tyzmu, dzięki któremu osobowości muzyczne wielkiego świata, mogą współgrać jako jedność, przy zachowaniu indywidualizmu każdej z nich. Zjednoczył ich bowiem w idei wzajemnego współodczuwania jazzu – dobrał muzyków tak, aby ich występy ukazały, że muzyka jest nieustannym poszukiwaniem i nie można jej zdefiniować jednym koncertem, brzmieniem instrumentu. Prawdziwa muzyka i jazz rodzi się bowiem w nas samych – taką też prawdą podzielił się Leszek Możdżer podczas festiwalowej prezentacji projektu „Lutosphere”, ujawniając tę właśnie sferę przeżyć, w których wyczuciu powstaje album z interpretacjami utworów Witolda Lutosławskiego. Raz jeszcze tak zabisować Gdzie są kolejne bisy? – zdawały się dopytywać oklaski publiczności. Jeśli recenzja stworzona z zasłuchania w przeżycia „Enter Music”, jest echem jego koncertów; zapytajmy się też, gdzie jest bis finału Festiwalu, o którym mowa była w poprzednim akapicie? Jest i trwa w idei tego ważnego dla kultury międzynarodowej wydarzenia. Wspomniane „Enter” – „zmiana”, „krok do przodu” „znak naszych czasów”, udowodniła w szczególny sposób druga część finału Festiwalu. Wystąpili w niej młodzi muzycy, wybrani przez Leszka Możdżera: Bartosz Nazaruk (perkusja), Grzegorz Piasecki (kontrabas), Maurycy Wójciński (trąbka), Jakub Skowroński i Mateusz Śliwa (saksofon tenorowy). Jako Enter Music Sextet rozpalili „Talk to Jesus” – szczerze, nowatorsko, z wiarą w siłę jazzu – i taki też był cały Enter Music Festival. Dominik Górny

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

29


Wybitni Wielkopolanie

Tradycja z lornetką Marceli Maciej Motty urodził się w Poznaniu 5 czerwca 1818 roku, w inteligenckiej rodzinie o korzeniach wielonarodowych (włosko-francuskoszwajcarskich ze strony ojca oraz niemiecko-litewsko-polskich ze strony matki). Jednak sam Marceli swoją duszą i sercem był Polakiem, czemu dał wyraz całym swoim życiem i działalnością. Ogromny wpływ na wychowanie Marcelego wywarł jego ojciec Jan Baptysta Motty, człowiek wszechstronnie wykształcony, który dbał o edukację swoich dzieci. To on zaszczepił w sercu syna idee organicznika.

D

zięki koneksjom państwa Mottych z kręgami inteligencko-arystokratycznymi, Marceli obcował z przedstawicielami wyższych sfer. Jeszcze jako dziecko często bywał na dworze Radziwiłłów na tzw. Kinderbalach. U źródła idei

Przez pewien czas mieszkał przy Placu Kolegiackim nr 5, gdzie pobierał pierwsze nauki pod okiem swego ojca. Później uczęszczał do szkoły elementarnej na Grobli. W 1826 roku rozpoczął naukę w poznańskim Gimnazjum imienia świętej Marii Magdaleny, w której nauczał jego ojciec Jan Baptysta Motty. W szkole Marceli poznał i zaprzyjaźnił się ze starszym od siebie o trzy lata, Hipolitem Cegielskim. Zapoczątkowana w Gimnazjum zażyłość stała się przyjaźnią na długie lata (później Hipolit Cegielski poślubił siostrę Marcelego – Walentynę). Po maturze Marceli kontynuował naukę na studiach filozoficznych na Uniwersytecie w Ber-

Bohater artykułu na szkicowniku historii. linie, gdzie zamieszkał na stancji z Hipolitem Cegielskim. Postawy, czyny i edukacja Pod koniec 1840 roku, po obronie pracy doktoranckiej, młody filolog klasyczny zdobył uprawnienia pedagogiczne i powrócił do Poznania. Po powrocie do kraju rozpoczął pierwszą praktykę pedagogiczną w Szkole Realnej w Międzyrzeczu. Pracował tam do marca 1842 roku, do momentu uzyskania stypendium na wyjazd do Paryża. Po powrocie ze stypendium, pracował jako nauczyciel w słynnym poznańskim Gimnazjum imienia świętej Marii Magdaleny, Szkole Realnej oraz żeńskiej szkole Tekli Herwingowej, gdzie nauczał łaciny, języka francuskiego, historii i geografii. Zdobywszy opinię znakomitego pedagoga i wychowawcy, cieszył się uznaniem wśród młodzieży. W 1846 roku, wraz z Cegielskim, opuścił Gimnazjum w ra-

Lepiej stracić posadę i pieniądze, niż honor i poważanie uczciwych ludzi – taka myśl stała się drogowskazem Marcelego Motty. 30


mach protestu przeciwko decyzji władz pruskich nakazujących dokonanie rewizji w kwaterach uczniów. Rozwijał działalność społeczną w Towarzystwie Pomocy Naukowej, Poznańskim Towarzystwie Przyjaciół Nauk i Kole Towarzyskim. Zajmował się także publicystyką oraz działalnością naukową głownie w dziedzinie filologii klasycznej. Przełożył na język polski poezję starożytną, tłumaczył Arystofanesa, Horacego, Wergiliusza. Największą sławę przyniosły mu jednak dwa zbiory felietonów ukazujących się na łamach Dziennika Poznańskiego – „Listy Wojtusia z Zawad” i „Przechadzki po mieście”. Król poznańskiego felietonu Felietony przyjęto z wielkim entuzjazmem, to też wydano je w pięciu tomikach niewielkiego formatu, które szybko zniknęły z półek księgarskich. W obawie przed konsekwencjami, jakie mogły na niego spaść ze strony władz pruskich zakazujących nauczycielom zrzeszenia się w polskich organizacjach i współpracy z prasą, Motty wydawał „Listy Wojtusia z Zawad” pod pseudonimem „Wojtuś”. W zbiorach Muzeum Historii Miasta Poznania przechowywany jest do dziś portret „Wojtusia z Zawad”, wykonany przez artystę Tytusa Maleszewskiego, jako zadośćuczynienie wszystkim ciekawskim, dociekającym kim jest tajemniczy felietonista. Portret przedstawia mężczyznę w czarnym garniturze, wysokim cylindrze z ogromną lornetką zasłaniającą twarz. Ustalenie autora „Listów Wojtusia z Zawad” nastąpiło dopiero w okresie dwudziestolecia międzywojennego, na łamach „Kuriera Poznańskiego”. Kolejne felietony profesora „Przechadzki po mieście”, ukazują się od 1888 roku, były wspomnieniami, których przedmiotem stała się – jak tytuł na to wskazuje – „Miasto: jego ulice, domy, instytucje oraz ludzie”, Na następne wydanie poznaniakom przyszło czekać ponad pół wieku, do roku 1957 kiedy to „Przechadzki …” ukazały się w serii Wznowień Biblioteki Kroniki Miasta Poznania. Celem felietonów było pouczanie społeczeństwa polskiego, któremu przyszło żyć w czasach zaboru pruskiego. W felietonach poruszał problematykę szeroko rozumianej edukacji. Widział konieczność dokształcenia kupców, rzemieślników, przemysłowców, podkreślał znaczenie rozwoju przedsiębiorczości, gospodarności, oszczędności, które prowadzą do osobistego wzbogacenia się, ale też do zwiększenia polskiego stanu posiadania w walce przeciw zaborcy. Dzisiaj felietony te

stanowią niezwykłe kompendium wiedzy na temat dziewiętnastowiecznego oblicza Poznania i jego ówczesnych mieszkańców. Odwiedzić miejsca pamięci Wojenna nawała 1945 roku pochłonęła większość tego, co pozostało po opisanym przez profesora Mottego świecie. To też wspomniane wydawnictwo stanowi niezbędnik dla współczesnych przewodników i osób pragnących zgłębić historię ówczesnego Poznania i Wielkopolski. Dzięki tym niepowtarzalnym źródłom historycznym, Marceli Motty został nazywany „Królem poznańskiego felietonu” i wpisany w poczet wybitnych Wielkopolan. W 1981 roku został uznany za Patrona Poznańskiego Koła Przewodników (PTTK). Zmarł 17 stycznia 1898 roku w Poznaniu. Jego zwłoki złożono na Cmentarzu Zasłużonych Wielkopolan na stoku Wzgórza Świętego Wojciecha. Odwiedziny tego miejsca darowują nam wrażenie obcowania z prawdziwym wspomnieniem historii. Justyna Fręśko

Marceli Motty jako „Wojtuś z Zawad”.

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

31


Tradycje pol polskich rodów

Z szacunku dla ziemi

Ziemianie osiągali sukcesy gospodarcze i polityczne, bo potrafili zbudować przez generacje dobrze zrozumiany system gospodarczy, oparty na chrześcijańskich wartościach i odpowiedzialności społecznej. Zbudowali piękne dwory, zakładali szkoły, instytuty rolnicze, unowocześniali gospodarkę rolną, udzielali się społecznie, byli mecenasami kultury. Ich doświadczenie i mądrość wynikały z dobrej edukacji i przekazu, nabytego systemu wartości z generacji na generację. Zasłużeni rycerze stawali się szlachtą i rolnikami z zasadami. Coś w stylu angielskiego „Gentleman Farmer”.

W

arto wrócić do maja 1929 roku, kiedy w Poznaniu otwarto Powszechną Wystawę Krajową, na której jedną z głównych atrakcji był pawilon Związków „Ziemian”. Kim byli ci ludzie? Było to zjednoczenie, w Polskim Związku Ziemian, kilkudziesięciu organizacji, reprezentujących ponad 8,5 tysiąca członków.

W tamtych latach, w dawnych granicach Polski, prywatna własność rolna wynosiła około 31 milionów hektarów, z czego 9,3 miliona hektarów, wraz z lasami, było własnością około 20 tysięcy właścicieli gospodarstw powyżej 50 hektarów, którzy tworzyli środowisko ziemiańskie. Reszta była w rękach tak zwanej mniejszej własności.

Wnuczki i wnukowie Wacława Mańkowskiego, pradziadka autora artykułu; Brodnica, 1904 rok.

32


Pradziadkowie autora artykułu (Wacław i Antonina – wnuczka Dezyderego Chłapowskiego) go) z córkami, późniejszymi Paniami Popiel (Kurozwęki); Brodnica, 1904 rok. Większa własność prywatna dawała zatrudnienie około 800 tysiącom pracowników. Wystawa była ilustracją imponujących osiągnięć ziemiaństwa w dziedzinie odbudowy gospodarki rolnej w ciągu 10 lat od zakończenia I wojny światowej. Osoby i osobowości Aby osiągnąć wspomnianą mądrość, trzeba każdej elicie wiele wieków nauki na błędach i sukcesach – potrzeba umiejętności metody przekazywania tej wiedzy następnym pokoleniom. W tym ważną rolę odgrywają: rodzina, dom, edukacja, środowisko, wiara. Niszcząc te elementy burzy się fundament tożsamości narodów, który zabezpiecza społeczeństwo przed miernotą i biernością. Aby działać dla społeczeństwa, trzeba dostrzegać człowieka, wbrew cechom komunizmu i ultra-liberalizmu. To umiejscowienie człowieka w centrum swoich korzeni, a zarazem oswojenie go z otwartością na świat, kreowało liderów, bohaterów jak i wielkich artystów. Jaka byłaby Polska bez takich nazwisk jak Adam Mickiewicz, Fryderyk Chopin, Henryk Sienkiewicz, Tadeusz Kościuszko, Cyprian Norwid, Kazimierz Pułaski, Ignacy Paderewski, Józef Wybicki, Józef Piłsudski? Wyrośli oni w dworach i rodzinach ziemiańskich, o czym pomagano nam zapomnieć. Byli wyrazem patriotyzmu i obrony naszego ducha. W dworach i rodzinach

uczono ich rozróżniania dobra od zła. Logiczne więc było dojść do wniosku, ku, że ta grupa społeczna przeszkadzała wrogom gom naszego kraju. Dlatego wielu ziemian skończyło ończyło życie na Syberii, w Katyniu, w obozach h koncentracyjnych i na emigracji. Po wojnie, naszymi aszymi rękami wyrzucano ich z swoich domów, w, zabierano pamiątki rodzinne, nie mówiąc o aktywach na których tworzyli tę siłę gospodarczą, odarczą, z której społeczeństwo miało korzyści.. W samych latach 1944-1947, zabrano ziemianom ianom około 17 tysięcy majątków ziemskich, 20 tysięcy dworów. Zamiast wspólnymi siłami odbudowydbudowywać kraj zniszczony i opierać się na reformie eformie rolnej rozpoczętej przed drugą wojną światową, śmy łatwiej niszczono jedną z elit tego kraju, abyśmy leniu. Ekspoddali się komunistycznemu zniewoleniu. ców, konterminacja rozpoczęta przez hitlerowców, astępców tynuowana była przez Stalina i jego następców z jeszcze większą bezwzględnością. Odbudowa wartości Mimo politycznego „osaczenia”, próby róby zniszczenia tej warstwy społecznej, ziemiańemiaństwo nigdy całkowicie nie wycofało się ę z życia gospodarczego i społecznego kraju. Po wojnie włączyło się aktywnie do odbudowy państwa, aństwa, tworzenia organizacji życia publicznego, go, szkolnictwa wyższego: szkół i uniwersytetów w rolni-

Przeszłość ma pomagać w kształtowaniu naszej przyszłości. Aby nie bać się szerokiego świata, musimy być świadomi naszych korzeni. 33


Dożynki przed Pałacem, Brodnica 1904 rok. czych, rolniczych instytucji naukowych. Bardzo wielu ziemian podjęło pracę m.in. w Państwowych Nieruchomościach Ziemskich. Mimo zajadłej propagandy anty ziemiańskiej, dyktatura sowiecka nie zdołała zdusić nadziei na zmiany polityczne i demokratyczne w państwie. W kolejnych okresach, w czasach politycznych „odwilży”, ciągłego jednak postponowania dokonań tej warstwy, ziemiaństwo włączało się w przemiany polityczne, podejmowało wiele działań pro społecznych, zgodnie z odwiecznej zasady służby „kiedy ojczyzna w potrzebie”. Etos dzisiejszych Ziemian Polskie Towarzystwo Ziemiańskie, spadkobierca Polskiego Związku Ziemian, ma obecnie około 1,6 tysiąca członków, w trzynastu oddziałach w Polsce i zagranicą. Reprezentuje kilkaset tysięcy osób na świecie, o ogromnej wiedzy o swoich korzeniach jak i potencjale działań dla dobra kraju – pod warunkiem, że odzyskają oni zaufanie do swoich rządów i rodaków. Do dnia dzisiejszego Ziemianie są skazani na taką właśnie tułaczkę, tylko dlatego, że wygodniej jest kontynuować i uzasadniać dekrety komunistyczne, uciekając od wyrzutów sumienia i odpowiedzialności za działania poza prawem. Dzisiaj, w III Rzeczypospolitej, potomkowie

rodzin ziemiańskich, stają z nadzieją i przekonaniem, że przy pomocy społeczeństwa, uda nam się wydobyć to, co było najlepsze w naszej przeszłości, abyśmy wszyscy przestali bać się przyszłości. Kontynuacja tego etosu, gdzie mieszają się tradycje rycerskie (ten romantyzm akcentowany przez młodszą generację), wiara i gospodarność, są dzisiaj jak najbardziej potrzebne dla rozwoju Polski i nie tylko. Dzisiejszy potomek Ziemian działa coraz częściej na innych płaszczyznach niż rolnictwo. Może być naukowcem, dyplomatą, przedsiębiorcą, robotnikiem, artystą. Nie jest ograniczony przez ziemiańskie pochodzenie rodziców, ale jest kierowany ziemiańskim etosem. W swojej dziedzinie działalności potrafi być odważny – broniąc zasad, być mocny – jak prawdziwy rycerz potrafi bronić słabszych i szukać sprawiedliwości dla wszystkich. Dotrzymuje słowa, szanuje innych, wprowadza do polityki i świata gospodarczego te reguły gry, które budują zaufanie i pozytywne działania. Bliżej ziemi, nawet wirtualnej, potrafi przekształcać idee w czyny. Jerzy Mańkowski (artykuł powstał na podstawie wystąpienia podczas otwarcia Muzeum Ziemiaństwa w Dobrzycy)

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

34


Ekonomia solidarna

Klient nasz Pan

Administracji publicznej przesadną sympatią nie darzono chyba nigdy. W poprzednim systemie usadowiona po stronie opresyjnej władzy, również w wolnej Rzeczypospolitej, nie zdołała uwolnić się od negatywnego wizerunku, zyskując coraz szersze grono kontestatorów. Urzędników najczęściej krytykujemy za oderwanie od życia i nadmierny formalizm, marnotrawienie publicznego grosza, hamowanie przedsiębiorczości, zazdroszcząc im jednocześnie bezpiecznych i ciepłych posadek oraz nienajgorszych wynagrodzeń.

O

braz ten, jakkolwiek by nie był skarykaturyzowany, zawiera w sobie przecież odrobinę prawdy. Dość przypomnieć ostatnią informację prasową o rejestracji samochodu w… 88 krokach. Trudno się zatem dziwić, że administrację publiczną postrzegamy przez pryzmat kreskówki Dwanaście prac Asterixa, w której jednym z zadań niemożliwych dla przeciętnego zjadacza chleba było zdobycie zaświadczenia A38 w rzymskim urzędzie, czyli w „Domu, który czyni szalonym”. Nie znaczy to jednak, że prób odmiany katastrofalnego wizerunku administracji nie podejmowano nigdy (…). Podstawowym i – dodajmy – ulubionym narzędziem zmiany negatywnego obrazu administracji publicznej jest przeszczepianie na grunt urzędowy znanych z biznesu metod zarządzania i tzw. obsługi. Ze zmiennym szczęściem proces ten w większości instytucji trwa już od dłuższego czasu i zaowocował m.in. gruntowną transformacją… językową. Klient, nie petent

Przed dobrych kilku laty, głośnym echem odbiła się reklama telewizyjna, w której – nie kryjąc oburzenia gnuśnością pracowników banku – jegomość z teczką pytał retorycznie: „Kim ja jestem, klientem czy petentem?”. W ten krótki i żartobliwy sposób autorzy spotu reklamowego umiejętnie wskazali różnice w podejściu do interesantów w przedsiębiorstwie komercyjnym i instytucji publicznej. Jednocześnie pogrzebali na wieki resztki neutralnych konotacji pojęcia „petenta”, dając tym samym początek gwiazdorskiej niemal karierze „klienta”. Tą właśnie drogą klient zadomowił się na trwałe w polskich urzędach (…). Obecnie każda szanująca się instytucja – od centralnych i regionalnych począwszy, a na gminnych skończywszy – posiada własne standardy „obsługi klienta”. Co w nich znajdziemy? Identyczne w zasadzie poradni-

ki postępowania dla urzędników nie tylko kładą nacisk na życzliwość, szacunek i profesjonalizm w podejściu do niegdysiejszego petenta, ale zawierają również szereg wskazówek dotyczących efektywnego kontaktu bezpośredniego i telefonicznego, a nawet regulują urzędniczy glamour. Przykładowo, standardy Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, zalecają: „Pracownik, który spotka klienta w urzędzie powinien okazać mu zainteresowanie poprzez zapytanie: w czym mogę pani/ panu pomóc”. Natomiast Urząd Miasta Stołecznego Warszawy radzi w podobnym tonie: „Jeśli pamiętasz klienta staraj się zaakcentować, że go rozpoznajesz (uśmiechem, skinieniem głowy, gestem, krótkim komentarzem nawiązującym do poprzedniej wizyty)” (…). By przekonać się jak popularne są szkolenia z „obsługi klienta w administracji publicznej”, wystarczy przejrzeć sam spis tytułów kursów oferowanych w wielkiej ilości na rynku: „Klient w urzędzie”, „Klient w centrum zainteresowania administracji publicznej”. A wszystko to, aby obywatel – pardon: klient – poczuł się komfortowo i (niech wreszcie padnie to sympatyczne określenie) „przyjaźnie”, gdyż – jak konkluduje autor opracowania dla Urzędu Miasta Stołecznego Warszawy: „Dobrze obsłużony Klient nie będzie musiał wracać do Urzędu z tą samą sprawą, tracić czasu i rozmawiać z kolejnymi urzędnikami”. Kamil Łysik (w kolejnym numerze Gazety zapraszamy do przeczytania drugiej części artykułu)

Różnicę pomiędzy administracją publiczną a biznesem zdefiniujmy przez pryzmat dwóch zasad wolnego rynku. Po pierwsze, skoro urząd, niczym przedsiębiorstwo komercyjne, świadczy usługi, których odbiorcą jest klient, można domniemywać, że do tej relacji ma zastosowanie np. reguła konkurencji.

35


Opinie

Domy z piasku Proces wyrzucania ludzi z kamienic czynszowych, które znajdują się w centrum miasta stał się w Poznaniu coraz częściej stosowaną praktyką. Sprawa bandyckiej spółki Fabryka Mieszkań i Ziemi (FMiZ – właścicielami spółki są Piotr Śruba i Paweł Żukowski) stała się głośna przy okazji działań podjętych przez nich w kamienicy przy ulicy Piaskowej w Poznaniu. FMiZ swoją niechlubną działalność prowadzi od dawna, natomiast w kamienicy przy ulicy Piaskowej napotkała na silny, solidarny opór lokatorów.

N

a Piaskowej działo się wiele – panowie z Fabryki Mieszkań i Ziemi nachodzili mieszkańców, wywarzali drzwi, demontowali dach, zastraszali mieszkańców, na wycieraczkach lokatorów kładli martwe szczury. Można by mnożyć przykłady bestialskich zachowań Piotra Śruby i Pawła Żukowskiego. W Poznaniu nazwa spółki Fabryka Mieszkań i Ziemi jest już dobrze znana i nikomu nie kojarzy się dobrze.

Już powstało Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów Lokatorzy z Piaskowej zjednoczyli się i zaczęli walkę z nierównym przeciwnikiem jakim jest FMiZ. Wyszli na ulice protestować przeciwko temu, że łamie się ich podstawowe prawa. Bandyci długo nie odpuszczali i konsekwentnie prowadzili politykę zastraszania i przemocy psychicznej, lecz ostatecznie ulegli. Medialna nagonka i solidarność wspólnoty mieszkaniowej okazała się silniejsza. 16 grudnia 2011 roku mieszkańcy kamienicy przy ulicy Piaskowej wraz z działaczami związanymi z Rozbratem powołali do życia Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów (WSL). Ostatecznie lokatorzy wyszli zwycięsko z potyczki z nieuczciwymi biznesmenami. Stowarzyszenie WSL funkcjonuje do dziś i pomaga kolejnym ofiarom bezczelnych wła-

36

ścicieli, których jedyną taktyką jest zastraszanie i manipulacja. Zgodnie z przyjętym statutem Wielkopolskie Stowarzyszenie Lokatorów chroni praw i interesów lokatorów, dochodzi ich wobec właścicieli i zarządców nieruchomości, a także władz samorządowych i centralnych. Innym ważnym celem Stowarzyszenia jest integracja grup lokatorskich i działania samopomocowe. Nawiązano już kontakty z Warszawskim Stowarzyszenie Lokatorów, jednym z najbardziej prężnych organizacji tego typu w kraju. Walka trwa W maju i kwietniu 2012 roku do Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów zgłosili się po pomoc mieszkańcy dwóch poznańskich kamienic – przy ulicy Małeckiego 20 oraz przy ulicy Stolarskiej 2. Jest to kolejna sytuacja, podobna do tej, z jaką mieliśmy do czynienia na ulicy Piaskowej. Mafia mieszkaniowa stosuje metody presji psychologicznej i zastrasza lokatorów. Celem tych działań jest oczywiście próba pozbycia się ich. Aktualnie przedstawiciele Fabryki Mieszkań i Ziemi, podający się za właścicieli obu kamienic, codziennie bezprawnie terroryzują ich mieszkańców. Odcinają prąd i inne media, zalewają mieszkania,


Na Placu Kolegiackim przed Urzędem Miasta w Poznaniu.

Coraz więcej osób idzie w marszu protestujących.

grożą, wyłudzają pieniądze, wprowadzają mieszkańców w błąd i stosują presję psychiczną. Przedstawiciele FMiZ, choć nie przedstawili żadnych pełnomocnictw i prawdopodobnie nie posiadają licencji na zarządzanie nieruchomościami, żądają płacenia całości czynszu na ich konto, a pod pretekstem remontu, dewastują podwórka, budynki i klatki schodowe. Miasto, policja i straż miejska nie reagują. Lokatorzy są pozostawieni sobie samym.

się za nowych właścicieli kamienic. Lokatorzy już dziś wiedzą, ze razem są silniejszy – tylko zjednoczeni i solidarni są w stanie walczyć w nierównym przeciwnikiem, którym są nastawieni na zysk prywatni właściciele kamienic. 22 czerwca 2012 roku, ponad 50 osób demonstrowało pod Urzędem Miasta. Obok Federacji Anarchistycznej i Wielkopolskiego Stowarzyszenie Lokatorów (w tym przedstawiciele nękanych przez Śrubę kamienic z Piaskowej, Małeckiego, Strusia i Stolarskiej) obecni byli także przedstawicie różnych innych środowisk. Domagano się zwrócenia uwagę na tą sprawą przez władze miasta. W emocjonalnych wystąpieniach o swoich przeżyciach i sytuacji mówiły mieszkanki wymienionych kamienic. Pytały dlaczego policja i urząd miasta wspiera mafię, dlaczego nikt nie zmusi też Neobanku, który wciąż wspiera finansowo działania wymierzonych w mieszkańców przejmowanych przez Fabrykę Ziemi kamienic?

Razem silniejsi Po raz kolejny okazuje się jednak, że solidarna walka i determinacja w walce o sprawiedliwość daje siły grupie osób, która zjednoczyła się we wspólnej sprawie. Opór lokatorów kamienic przy ulicach Stolarskiej i Małeckiego trwa. W dalszym ciągu jednak Fabryka Mieszkań i Ziemi szykanuje mieszkańców. Nic już dziś jednak nie zmieni faktu, że ludzie wspólnie i jednogłośnie sprzeciwili się niesprawiedliwym działaniom bandytów, którzy podają

Maria Łankiewicz

Osoby zagrożone eksmisją, a które nie mogą uzyskać wsparcia ze strony stowarzyszeń pomocowych, powinny pamiętać o kilku podstawowych krokach jakie podjąć mogą sami: 1. W sytuacji otrzymania zawiadomienia o wszczęciu postępowania egzekucyjnego, należy dokładnie sprawdzić, czy działanie egzekucyjne w żaden sposób nie narusza obowiązującego prawa (np. czy wskazany został lokal zastępczy dla osób eksmitowanych lub czy nie obowiązuje okres ochronny od eksmisji – od 1 listopada do 31 marca); 2. W sytuacji, w której komornik dopuścił się błędów

w postępowaniu eksmisyjnym, należy jak najszybciej udać się do sądu okręgowego właściwego dla danej kancelarii i zgłosić skargę na czynności komornicze. Do skargi należy dołączyć krótki opis sytuacji, w której przepisy prawa zostały naruszone oraz zamieścić prośbę o wstrzymanie egzekucji wyroku aż do czasu wyjaśnienia zgłoszonych wątpliwości; 3. Jeśli w trakcie postępowania eksmisyjnego nie ma wątpliwości co do naruszenia prawa, należy sporządzić pismo zawierające szczegółowy opis naruszenia prawa oraz prośbę o interwencję i skierować je do odpowiedniej izby komorniczej (oprac. Michał Remisz).

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

37


Świadectwa są potrzebne

Drogowskazy Marynarza Przyjaciele nazywają mnie „Marynarzem”, bo kiedyś pływałem na statkach. I dopłynąłem do portu, któremu na imię „Barka”. Te wszystkie wartości, o których opowiem, bezpośrednio łączę z moim pobytem w tej Fundacji. Poczułem w niej, że mam podarowane „pięć minut”. „Jeśli dążysz do jakiegoś celu, to rób to, a pozostałych rzeczy tobie nie wolno robić” – powiedział Tomek Sadowski.

W

ykorzystałem szansę. Stałem się dla niektórych ludzi punktem odniesienia, na który można liczyć. Zacząłem wierzyć w to, o co mnie proszono i na tym wygrałem w całej rozciągłości. Wzajemne zaufanie

Nauczyłem się umiejętności „bycia” z bratem ze wspólnoty – tego, by nie ufać tylko sobie – niezależnie od tego jak bardzo wierzysz w Boga, na ziemi potrzebna jest relacja człowieka z człowiekiem – aby bezpiecznie się na nim oprzeć – to pokazała mi „Barka”. Bogactwo ducha i codzienna radość Uważałem, że pieniądz wszystko warunkuje. A to nie prawda. Człowiek nie ma być sługą pieniądza. Nie myślałem, że praca może być wykonywana tylko dla pieniędzy. Nagroda za pracę to też odczucie satysfakcji. Zauważyłem, że przy takim podejściu, pieniądze „nikną”, nie dają zniewolenia w pragnieniu wzbogacenia się, a jednak są. Autentycznie się teraz cieszę z każdego powitanego poranka – z tego faktu, że uda coś mi się wykonać. Dziękuję za słońce i za deszcz. Postrzegam w ten sposób życie jako szereg niematerialnych, a wręcz metafizycznych przyjemności. I to jest ta trzecia dla mnie wartość – cieszenie się z niepewnej,

Jerzy Tymczak w Chudobczycach. niemożliwej wręcz przyszłości – to jest moje bogactwo. Umieć mówić „nie” Nauczyłem się w „Barce” powiedzieć „nie” – sobie. I to wcale nie osłabiło mojego samopoczucia. „Trzeba całe życie swoje darować innym, a wtedy można to całe życie mieć” – jak mawiała moja mama. Z umiejętności mówienia „nie”, zaparłem się w sobie i choć do niedawna wydawało się, że grozi mi jeżdżenie na wózku inwalidzkim – dziś startuję w biegach długodystansowych. Powiedziałem też „nie” nałogowi palenia, po czterdziestu latach. Prawdomówność Powróciłem do Kościoła Katolickiego niespełna półtora roku temu – 2 lata minie w grudniu tego roku. A udało mi się to nie dlatego, że byłem dobrym, ale miałem punkt odniesienia – akceptację przykazań Boga. Wyspowiadałem się w Londynie. Dostałem rozgrzeszenie i różaniec. Czytam od tego czasu codzienne jedną stronę Biblii – o poranku. Jedna strona wystarczy. Nie musiałem zmuszać się do systematyczności – ona przyszła naturalnie. Prawdomówność to zapewnienie bezpieczeństwa – jakby szło przy tobie dwudziestu ochroniarzy. Obudzą cię o trzeciej nad ranem i zawsze – każdemu, powiesz to samo. Z tej prawdy życia rodzi się odwaga i brak lęku przed śmiercią – to jest uczucie, które podarowuje siłę w duszy. Świadectwo Jerzego Tymczaka spisał Dominik Górny

P.s. Do dziś przychodzi do mnie przyjaciel. Kiedyś uważałem go za człowieka bez nałogów i problemów, ale pracoholika. Kiedy przyjechał do Chudobczyc z Londynu, chciał coś z sobą zrobić – przez wielu jego pasja działania była niezrozumiana. Pewnego dnia, z niemożności wytrzymania z chłopakami, z którymi na co dzień przebywał, z rozpaczy się upił. Wtedy zaopiekowałem się nim i po czasie doszedł do siebie. Jest z nami w „Barce”. Nauczył się wyplatać koszyki. Sprawy trzeba mieć na głowie. To się nam udało!

Artykuł jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.

38


„BARKA” Z AFRYKĄ

Nadanie Barbarze Sadowskiej imienia Mwikali – „Przewidująca”. T ń wM Tańce Młodzieżowym ł d i ż C Centrum t K Kultury lt w slumsach Nairobi.

Spotkanie z lokalną grupą samopomocową produkującą drzewa hebanowe.

Prezentacja toreb produkowanych w Centrum Integracji Społecznej w Kenini Kaseo.

Przedstawiciele Caritas Nairobi na spotkaniu prezentującym ich dokonania.

Rolnik z okolicznej wioski wręcza Tomaszowi Sadowskiemu kozę na pamiątkę pobytu w Afryce.

Galeria dokumentuje najbardziej istotne wydarzenia wizyty studyjnej Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka” do Kenii i Etiopii, która odbyła się w dniach 28.04.2012-16.05.2012 r. Celem podróży było opracowanie strategii współpracy Europy z Afryką w formie programu Equal z Afryką.

Wydruk niniejszego numeru „Gazety Ulicznej-kwartalnika gospodarki solidarnej” jest współfinansowany ze środków otrzymanych w ramach Programu Operacyjnego Fundusz Inicjatyw Obywatelskich.


Wybudujmy wspólnie Pomnik Ignacego Jana Paderewskiego!

Budowa Pomnika Ignacego J. Paderewskiego to obywatelska inicjatywa, o której realizację poproszone zostało Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Dziś dołącza się do budowy wiele osób prywatnych, organizacji i instytucji, w tym także Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” i „Gazeta Uliczna”.

Uwielbiam muzykę, ale jeszcze bardziej kocham moją Ojczyznę Ignacy Jan Paderewski

Wpłaty na fundusz budowy Pomnika Ignacego J. Paderewskiego darczyńcy proszeni są kierować na konto w banku: PKO BP S.A. nr 14 1020 4027 0000 1402 0308 1866 z dopiskiem: „Pomnik”.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.