40%
5
ceny dla sprzedaw cy
Nr 3 (30) 2011 ,8"35"-/*, (0410%"3,* 40-*%"3/&+
Młodzi Globalni Liderzy rzy w Dalian 4-8
12 - 14
Jest tylko jedna taka „Błękitna Nuta” 30 - 31
Zaufać prawdzie dziejów
&3 8: . /6 64;0 *-& # +6
4
PIERWSZE KROKI DO NARODZIN „GAZETY ULICZNEJ”
W dniu 11 listopada 2010 roku, Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” przeprowadziła pieniężną zbiórkę uliczną do puszek. Zebrana z niej kwota wynosi 951,51 złotych i jest przeznaczona na cele statutowe Fundacji.
W dniu 3 września 2011 roku, Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” przeprowadziła pieniężną zbiórkę uliczną do puszek. Zebrana z niej kwota wynosi 5 282,36 złotych i jest przeznaczona na cele statutowe Fundacji.
5
40%
ce dla sp ny rzeda wcy ,8"35"-/
*, (0410% "3,* 40-* %"3/&+
4-8
1
3
Jest tylko jed na taka „Błękitna Nuta” 30 31
12 - 14
Za fać Zau Z fać fa ać pra r wd raw w zie zi dzie dzi iejó ejjjów
numer
Młodzi Glo balni Lide erz rzy w Dalian y
Nr 3 (30) 201
(30)
: .&3 /6 4;08 *-&6 +6# +6
2011
Drodzy Czytelnicy „Gazety Ulicznej”, Z radością oddajemy w Wasze ręce jubileuszowy numer naszego kwartalnika. Spotykamy się na jego łamach już od 2004 roku, a dziś możemy powiedzieć, że nasza przyjaźń jest trwała – oparta bowiem na dostrzeganiu wartości kultury solidarnej i kapitału ludzkiego. Dlatego też niniejszy numer naszej Gazety poświęciliśmy w dużej mierze właśnie temu zagadnieniu. Polecamy szczególnej uwadze takie artykuły jak: „Droga rzadziej uczęszczana”, „Samorządność dla solidarności”, „Moje spojrzenie wstecz”, „Jest tylko jedna taka Błękitna Nuta” oraz wywiad z Lechem Wałęsą „Zaufać prawdzie dziejów”. Zapraszamy również do zapoznania się z Galerią Przyjaciół „Gazety Ulicznej” oraz fotorelacją z „Pipefestu”. Pewni jesteśmy, że wspólnie z Wami udało nam się wypracować trwałą jakość dziennikarstwa obywatelskiego, za co – myślę – jubileuszowy numer pisma jest najpiękniejszym podziękowaniem. Redaktor Naczelna GU, Barbara Sadowska Zespół Redakcyjny GU
22
Głosuj za godnością 2011
23
nasza twórczość
24 – 25
4–8
Uniwersytet Społecznej Aktywności
9 – 11
Moje spojrzenie wstecz
12 – 14
Społeczna praca popłaca
Droga rzadziej uczęszczana
26 – 27
Dziennikarze wychodzą na ulice
28 – 29
Zaufać prawdzie dziejów
30 – 31
15 – 17
Jest tylko jedna taka „Błękitna Nuta”
Samorządność dla solidarności
18
Daj się po(d)nieść ekonomii solidarnej
32 – 34
Przyszłość, której nie można zobaczyć
19
Dźwięki dud rozpalają serce Poznania
20 – 21
Pipefest 2011
35 – 37
Shame on! Shame on!
38
„Gazeta Uliczna” przemieniła mój świat
Redaktor naczelna: Barbara Sadowska Z-ca Redaktor naczelnej: Dominik Górny
Druk: WD Klaudia-Druk
Zespół redakcyjny: Ewa Sadowska, Dagmara Walczyk, Magdalena Chwarścianek
Opracowanie graficzne i skład: Qubas.pl
Korekta: Dominik Górny
Wydawca: Fundacja Pomocy Wzajemnej BARKA ul. św. Wincentego 6, 61-003 Poznań, www.barka.org.pl
Szef dystrybucji: Krystyna Mieszkowicz-Adamowicz
Kontakt z Redakcją: 61 872 02 86
Szef sprzedawców: Mirek Zaczyński
Kontakt z Fundacją: 61 872 02 86, barka@barka.org.pl
Gazeta Uliczna jest dostępna w salonach sieci „Empik” w całej Polsce, u „sprzedawców ulicznych” oraz w księgarni „Bookarest” w Poznaniu.
3
Młodzi Globalni Liderzy
Droga rzadziej
Program tegorocznego szczytu młodych globalnych liderów w Dalian, w północnowschodnich Chinach zapowiadał, między innymi warsztaty dotyczące rozwoju nowych inicjatyw, debatę na temat społeczno-gospodarczego rozwoju Chin i ich wkładu w globalną politykę i gospodarkę, a także naukę chińskich sztuk walki. Kilka tygodni przed rozpoczęciem spotkania, młodzi liderzy otrzymali od organizatorów list z prośbą o zabranie do Dalian luźnych strojów do ćwiczeń oraz obuwia sportowego. Ta sama korespondencja informowała o planowanym spotkaniu z byłym premierem Wielkiej Brytanii Gordonem Brownem i premierem Chin Wen Ja Bao. Nasuwało się przypuszczenie, że szacowni premierowie, ubrani w dresy i trampki, będą wraz z młodymi liderami uprawiać chińskie gimnastyki. Pewnie nikt by się nie zdziwił. Innowacje i niesztampowe działania wpisane są w ducha spotkań Młodych Globalnych Liderów.
Z
gromadzeni w gmachu Jin Shi Tan – historycznym miejscu praktykowania chińskich sztuk walki (wushu), wsłuchiwaliśmy się w wykład mistrza Yutangu, który – ubrany w tradycyjną szatę, z włosami splecionymi w warkocz do pasa, wyjaśniał jak sztuki walki są integralną częścią chińskiej tradycji od tysięcy lat. „Wushu nie stanowi formuły ciężkiej walki, ani nie jest prostym sportem na pięści. Jest uosobieniem mądrości Chińczyków i tradycyjnej chińskiej kultury”. Największym wkładem wushu w chińską rzeczywistość było przełamanie stereotypu, że użycie siły jest wyłącznym
czynnikiem decydującym o zwycięstwie. Mistrz wyjaśnił pojęcie ośmiu trygramów oraz znaczenie użycia otwartej dłoni zamiast zamkniętej pięści i zapowiedział, że wkrótce sami doświadczymy efektów tych idei. Na placu przed gmachem rozpoczęliśmy naukę podstaw Bagua Zhang, jednej z trzech ortodoksyjnych stylów chińskiej sztuki walki, która wyrasta z teorii ciągłych zmian w odpowiedzi na często zmieniające się warunki. Chodzi o pokonanie przeciwnika umiejętnościami, a nie brutalnym użyciem siły. Mistrz tłumaczył, że chodzenie w kole nie jest przypadkowe. „Wszechświat opiera się o cykle” – mówił – „cykliczny ruch ciał niebieskich, cztery pory roku, noc następująca po dniu, cykle życia człowieka, koncept czasu i przestrzeni, cykliczne zmiany społeczne czy wygląd zewnętrzny, który odzwierciedla wewnętrzną treść. To coś więcej niż tylko mechaniczne powtarzanie liczb, to odkrycie, że każda zmiana ilościowa jest rezultatem zmiany jakościowej”. W ten sposób zbliżyliśmy się do tematu naszego spotkania w Dalian „jak doprowadzić do wzrostu jakościowego”. Mistrz tłumaczył, że tendencją społeczeństw jest skupienie się na rozwoju ilościowym zamiast na tworzeniu warunków do rozwoju jakościowego człowieka we wszystkich dziedzinach życia. Wzrost jakościowy
Spotkanie z Gordonem Brownem.
4
Spotkanie z Gordonem Brownem pomogło nam uświadomić sobie odpowiedzialność i zobowiązanie, jakie niesie ze sobą przynależ-
uczęszczana Spotkanie grup strategicznych. Młodzi Globalni Liderzy w Dalian. ność do grupy Młodych Globalnych Liderów. Brown podkreślił, że wyzwaniem w dzisiejszym świecie jest fakt, że społeczeństwa są przekonane, iż z impasu na rynku wybawi nas uzdrowienie gospodarki, a nie zainwestowanie w sprawy rozwoju człowieka, które pozostają na marginesie. Tłumaczył, że globalizacja nie rozwiązała kwestii równego traktowania ludzi o różnych statusach, nie przyczyniła się do zwalczenia ubóstwa czy zagrożeń, jakie stawia przed nami środowisko. Odpowiedzią jest położenie większego nacisku na budowanie instytucji opartych o wartości i odpowiedzial-
ność. Mówił, iż „wielu liderów przeszłości, włączając mnie samego, nie potrafiło trafnie odpowiedzieć na globalne problemy w okresie pięćdziesięciu lat po wojnie. Ale byliśmy w środku zimnej wojny(...). Obecnie jednym z największych wyzwań jest przebudowanie instytucji powołanych w roku 1945, które od tamtej pory nie zmieniły swojej strategii działania. Musimy zaprojektować instytucje nowej generacji, które w nowy sposób odpowiedzą na wyzwania przyszłości. I wy będziecie temu przewodniczyć. Jesteście młodymi globalnymi liderami, posiadacie talenty i wszystkie potrzebne atrybuty, by dokonać zmiany w świecie. W pokorze i z determinacją zbudujecie lepszą przy-
„Wiele obietnic nie zostało wypełnionych” – mówił premier, patrząc w oczy osobom siedzącym w pierwszym rzędzie. Przykładem jest ludobójstwo w Rwadzie w 1994 roku, kiedy w przeciągu paru tygodni zginęło milion osób. „Spotkałem się tam z tysiącem osób i każdy chciał podzielić się ze mną historią utraty kogoś bliskiego. Na nagrobkach dzieci widniały napisy: David był ambitnym uczniem, marzył, by zostać lekarzem. Śmierć przez okaleczenie. Świat idzie nam z pomocą. Ale z pomocą nikt nie przyszedł... Obiecaliśmy zmniejszyć ubóstwo w świecie o 50 procent do roku 2015. Nie wygląda, aby nam się to udało. I jest w pełni uzasadnionym, że kraje rozwijające się zapytują siebie nawzajem dlaczego zawierzyli międzynarodowym liderom”. 5
Grafika – praca grup roboczych.
Gmach Jin Shi Tan – profil tradycji chińskiej architektury.
szłość”. Mówiąc o „liderach przeszłości” wspomniał, że mają też swoje osiągnięcia: powołanie Międzynarodowego Funduszu Monetarnego, Banku Światowego, NATO, Planu Marszala czy Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka. Wracając do teraźniejszości premier Brown nakreślił obszary działań, które wymagają pilnej pracy. Brak miejsc pracy, opadający wzrost gospodarczy, wzmocnienie współpracy pomiędzy regionami w świecie (Ameryka, Europa, Chiny i Azja muszą znaleźć drogę do współdziałania na gruncie zrównoważonego rozwoju). Innym ważkim tematem są problemy w systemach i instytucjach bankowych, na które trzeba znaleźć globalne rozwiązanie. Wątpliwe postawy moralne bankierów wiążą się, jak tłumaczył Brown, z zaniedbaniami we wdrażaniu w życie wartości. Na Bliskim Wschodzie czy w Afryce Północnej, gdzie
zmiany ustrojowe spowodowały brak miejsc pracy, zaniedbania w kierowaniu się wartościami są często wynikiem braku dostępu do możliwości, do podstawowych praw człowieka. Na przykład 70 milionów młodzieży w tych obszarach nie może pójść do szkoły, ponieważ w ich okolicy nie ma szkoły. Innym przykładem jest Niger, gdzie umarło 350 tysięcy matek, często z powodu braku dodatkowego bandaża. Chcąc zobrazować mechanizmy, jakim musieli sprostać liderzy podczas zimnej wojny, premier Brown opowiedział historię o socjaldemokratycznym premierze Szwecji Olofie Palme, który w 1980 roku wybrał się w międzynarodową podróż próbując uzyskać poparcie dla programów przeciwdziałania globalnemu ubóstwu. Udał się też z wizytą do Ronalda Reagana. Przed spotkaniem Ronald Reagan zapytał swoich doradców: „czy ten człowiek nie
Konfucjanizm wzywa przede wszystkim do naprawy standardów moralnych. Człowiek nie nauczy się istoty opieki nad słabszym, cierpiącym, niedomagającym, jedynie przez umiejętność logicznej werbalizacji. Tu w grę wchodzą standardy moralne. Wielu naszych polityków przechodzi intensywny kurs literatury klasycznej, żeby być bardziej moralnymi ludźmi. Ci, którzy rozumieją literaturę klasyczną, lepiej służą historii. Także chińscy studenci coraz bardziej interesują się historią. To cieszy. W przeciwnym wypadku bylibyśmy bez świadomości naszych korzeni i nie potrafilibyśmy właściwie zinterpretować naszej roli w świecie. 6
jest czasem komunistą?”. Doradcy odpowiedzieli: „nie panie prezydencie, on jest antykomunistą”. Co Reagan skonstatował: “nie interesuje mnie jakiego rodzaju jest komunistą”. Na pożegnanie Gordon Brown zacytował fragment wiersza Roberta Frosta „Droga rzadziej uczęszczana” i życzył młodym liderom kierowania się tą zasadą w życiu. Młodości, ty wylatuj nad poziomy Spotkanie w Dalian było sposobnością do omówienia etapów wspólnej wędrówki młodych liderów w postaci poszczególnych inicjatyw i projektów. Osoby odpowiedzialne za poszczególne inicjatywy prezentowały aktualne wyniki prac grup roboczych. Nową inicjatywą jest projekt „woda”, mający na celu pomoc rejonom objętym niedoborem wody pitnej i zorganizowanie ogólno-światowej debaty na ten temat. (Z powodu niedoboru wody cierpi obecnie 700 milionów ludzi, przy czym według ONZ liczba ta ma wzrosnąć do 3 miliardów w roku 2025. Samo wyprodukowanie bluzki z krótkim rękawem pochłania 2,700 litrów wody). Kolejną inicjatywą jest powołanie „parków narodowych” w oceanie. Za tę inicjatywę odpowiada dr Enric Sala, młody globalny lider, pasjonat ratowania fauny i flory i organizator podwodnych ekspedycji . Zaniepokojony faktem, że tylko 1 procent oceanów jest pod ochroną (w porównaniu do 12 procent lądu pod ochroną), wyginięciem 90 procent ryb drapieżnych oraz marnowaniem 50 miliardów dolarów rocznie na nieefektywne programy oceaniczne, zainicjował inspirujący projekt „parków narodowych” w oceanach. Do inicjatywy YGL Dads (Ojcowie YGL) należą młodzi liderzy, którzy zostali ojcami. Kilka razy w miesiącu orga-
Graficzny zarys pracy w grupach roboczych.
nizują telekonferencję, podczas której dzielą się swoimi doświadczeniami i wyzwaniami związanymi z byciem ojcem. Ważną inicjatywą jest projekt „Obudź się Europo”, w ramach którego młodzi globalni liderzy zaprojektowali pięcio-letni plan naprawczy dla Europy pod kątem gospodarczym i społecznym. Plan ma zostać w najbliższym czasie przedstawiony rządzącym. Nową inicjatywą, za którą odpowiadam, jest Europejsko-Afrykańska Sieć na Rzecz Przedsiębiorstw Społecznych. Istnieje szansa, że projekt realizowany w partnerstwie ze wspólnotą afrykańską w Wielkiej Brytanii, Fundacją Barka w Polsce oraz z afrykańskimi młodymi globalnymi liderami, sfinansuje polska prezydencja w Unii Europejskiej. Chiny przykładem społeczeństwa postępowego Obraz Chin jaki naszkicował Premier Wen Ja Bao w sesji podsumowującej Światowego Forum Ekonomicznego w Dalian, był nad wyraz pozytywny. Premier podkreślał, że postęp ekonomiczny w Chinach odbywa się na pozio-
„O spotkaniu Młodych Globalnych Liderów w Dalian” Dwie drogi rozchodziły się w żółtym lesie. Żal, że nie mogłem przebyć obu – Samotny wędrowiec, którego w świat niesie. Wpatrywałem się w pierwszą, stojąc u jej progu, Jak skręca w oddali i w poszyciu znika. Wybrałem tę drugą, gdyż chęć nieodparta, Słuszność decyzji motywowała, Jakby chciała być przeze mnie przetarta, Choć od pierwszej się nie odróżniała, A obie były wytyczone. Tamtego ranka wyglądały na podobne. Nie było śladów żadnego człowieka. Na pierwszą powrócę – rzuciłem na odchodne Wiedząc, jak droga potrafi być daleka. Wątpiłem jednak, czy powinienem powrócić. Nieraz mnie to wspomnienie poniesie, Gdy będę rozważał drogę obraną. Dwie drogi rozchodziły się w lesie, A ja? Ja obrałem tę mniej uczęszczaną. I to właśnie wszystko odmieniło. Robert Frost (1916 rok)
7
Centrum Dalian. mie 10,5 procent rocznie. W rezultacie Chiny plasują się na drugim miejscu w świecie, podczas gdy jeszcze niedawno zajmowały siódme miejsce. Rząd premiera Wen Ja Bao zaprojektował program opieki nad chińską wsią otaczając ją programami socjalnymi. Wszystko po to, by podnieść standardy życia naszych obywateli – mówił premier. Z dumą opowiadał o reformach w systemie podatkowym i nowych programach na rzecz zabezpieczeń społecznych i mieszkalnictwa wspieranego przez rząd. Nie pominął też kwestii gospodarczych. Nasza socjalistyczna gospodarka rynkowa idzie w górę. Wszystkie reformy mają na celu podniesienie ducha przedsiębiorczości naszych obywateli – mówił. Aktywnie zachęcamy chińskie firmy do inwestowania zagranicą. Od czasu jak dołączyliśmy do Światowej Organizacji Handlu, udało nam się usprawnić handel zagraniczny i ulepszyć nasz import i eksport. W centrum wszystkich naszych przedsięwzięć pozostaje pokój, rozwój i współpraca. Chcemy położyć większy nacisk na edukację i rozwój nauki, bo wiemy, że podstawą jest inwestowanie w kapitał ludzki. A Chiny stanowią 20 procent populacji świata (...). Ciągle żywy duch Konfucjusza Podczas warsztatów z udziałem młodych globalnych liderów z Chin dowiedzieliśmy się wiele inspirujących rzeczy o etapach i kierunkach w jakich zmierzają Chiny jako naród i społeczeństwo. Chińscy młodzi liderzy opowiadali nam jak kiedyś Chińczycy nie mieli wystarczającej pewności siebie w komunikacji ze światem i jak się to dzisiaj zmienia. Przez ostatnie 20 lat Chiny bardzo ciężko pracowały, aby znaleźć się w miejscu, w którym są obecnie, a kiedy już uczyniły postęp, nie bardzo wiedzą, co ze sobą zrobić. Przedstawiciel chińskich młodych liderów, który jest historykiem, opowiadał o swoim dzieciństwie w biednej rodzinie i jak chińska
8
kultura tradycyjna wywarła poważny wpływ na jego dorastanie. Mówił, że duże miasta w Chinach odchodzą coraz bardziej od tradycji rodzinnych. Z kolei wsie próbują na siłę nadążyć za życiem wielkomiejskim. Chińczycy zdają sobie sprawę jak głęboki wpływ na ich tradycję wywarły wartości konfucjańskie. 10 milionów młodych ludzi studiuje literaturę klasyczną. Nawet uczą się fragmentów na pamięć i piszą własne interpretacje tych dzieł. „To, co nas inspiruje i dodaje siły do walki to nie Zachód, ale nasza tradycyjna literatura klasyczna. To ona budzi odpowiedzialność społeczną w Chińczykach. Naszą obecną sytuację oceniamy dobrze. Nie powinniśmy być zbyt pewni siebie, ale zachować pokorę czerpiąc z konfucjanizmu i taoizmu”. Rozmawialiśmy też o tym, jak różnice w podejściu do rozwiązywania problemów środowiska czy terroryzmu ujawniają różnice cywilizacyjne pomiędzy Wschodem a Zachodem. „My rozumiemy skąd biorą się różnice. Od Konfucjusza uczymy się, że ludzkość nie uczyni postępu, gdy będzie brała pod uwagę interes jednej grupy. To samo mówi chrześcijaństwo. Liczą się nie interesy jednego kraju, ale globu jako całości. Tylko takie podejście rozwiąże problem z terroryzmem czy globalnym ociepleniem. Lubimy myśleć, że konfucjanizm nie jest tyko filozofią chińską, ale że jest prądem uniwersalnym, ponad granicami, tak jak chrześcijaństwo. Gdy w ten sposób do tego podchodzimy, nie spotykamy się z tak głębokim oporem innych krajów, na przykład Korei Południowej”. Zapytany o religię, chiński młody lider-poeta odpowiedział: „U nas nie ma jednolitej religii. W pewnym sensie poezja jest naszą religią. Ona najlepiej obrazuje uczucia, zmaganie z rzeczywistością naszych ludzi. W krajach zachodnich nadaje się dzieciom imiona z historii chrześcijaństwa jak Maria czy Józef. W Chinach nawet Buddyści nie daliby dziecku na imię Budda, bo to nie przynosi szczęścia. Imiona naszych dzieci pochodzą z poezji i literatury”. Ewa Sadowska
Młodzi Globalni Liderzy (YGL) są grupą działającą przy Światowym Forum Ekonomicznym (World Economic Forum – WEF w Davos). Program YGL został zainicjowany 7 lat temu przez profesora Klausa Schwaba, twórcę spotkań WEF. Grupa YGL liczy obecnie blisko 700 liderów poniżej 40 roku życia reprezentujących sektor rządowy, przedsiębiorców, społeczeństwo obywatelskie, media i artystów. Przynależność do grona YGL oraz tytuł Młodego Globalnego Lidera jest wyróżnieniem przyznawanym w uznaniu za osiągnięcia zawodowe i społeczne na skalę międzynarodową.
Międzynarodowy Zlot „Gazet et Ulicznych”
Dziennikarze wychodzą na ulice Na gruncie społecznego, gospodarczego i politycznego dojrzewania współczesnej kultury medialnej, coraz większą rolę odgrywają „Gazety Uliczne” – odczytywane są one jako nieprzecenione medium w poznawaniu i rozumieniu obywatelskiej świadomości. Niezwykle czytelnym dowodem tego, stał się 16. Międzynarodowy Zlot „Gazet Ulicznych” – konferencja „Gazeta Uliczna, udana Historia: Następny rozdział”, która odbyła się w dniach od 19 do 22 lipca 2011 roku, w Glasgow.
W
konferencji uczestniczyło blisko 80 przedstawicieli „Gazet Ulicznych” z różnych zakątków świata, w tym z: Afryki (Burundi, Nigerii, Malawi, Zambii, Południowej Afryki), Azji (Japonii, Filipin, Republiki Korei), Północnej Ameryki (Kanady, USA), Ameryki Łacińskiej (Brazylii, Kolumbii), Rosji, Europy (Australii, Macedonii, Grecji, Niemiec, Republiki Czech, Norwegii, Portugalii, Serbii, Słowackiej Republiki, Słowenii, Szwecji, Szwajcarii, Anglii, Ukrainy, Polski). Gazety uliczne – medium świadome naszych potrzeb Zagadnienia, które spotkały się z aprobatą przybyłych na to spotkanie w tym, co medialne nie tylko ze względu na dziennikarskość przeżyć, ale pragnienie zrozumienia, czym jest demokracja medialna i działalność obywatelska, dotyczyły w szczególności: „społecznego rozwoju / dystrybucyjnych strategii”, „Wymiany Gazet Ulicznych” (w aspekcie dzielenia się doświadczeniami dziennikarskimi z różnych krajów), warsztatu „How to” adresowanego głów-
Laureaci Nagród “The International Street Paper Awards 2011”. nie do przedstawicieli Gazet Ulicznych i członków Międzynarodowej Sieci Gazet Ulicznych (The International Network of Street Papers – INSP) przybyłych z krajów się rozwijających, „stworzenia udanego biznesu skupionego na mediach”, „Kampanii INSP jako głosu globalnej sprawiedliwości”, „Kampanii INSP”, tego, „co Gazety Uliczne mogą powiedzieć światu”,
Gazety Uliczne przyczyniają się do wzrostu obywatelskiej świadomości w zakresie dostrzeżenia potrzeb każdego napotkanego na ulicy człowieka. Ich tematyka i sposób traktowania dziennikarskich kwestii, jest bliski problemom naszej codzienności. Spotyka w sobie na pozór odległe od siebie obszary życia, odpowiadając na zapotrzebowanie docenienia istnienia kultury solidarnej. 9
Reprezentanci „Gazet Ulicznych” z całego świata przed Ratuszem w Glasgow.
Przedstawiciel poznańskiej „Gazety Ulicznej” z Melem Young’iem – legendarnym założycielem Sieci Gazet Ulicznych. „Cyfrowej Gazety Ulicznej”, „pomocy sprzedawcom ulicznym”. W kontekście „Gazety Ulicznej”, reprezentanci poznańskiego kwartalnika gospodarki solidarnej (Magdalena Chwarścianek i Dominik Górny) podkreślili społeczny aspekt, jaki powinien przynależeć świadomości mediów lokalnych i prasy o zasięgu międzynarodowym. Historia zapisana głosem ulicy
nych i stricte marketingowych Gazet Ulicznych, wartym szerszej uwagi okazało się przywołanie poszczególnych lat i dni tworzących dzieje powstawania wspomnianego medium; w mimice zdarzeń historii jak na okładce dopiero co wydanego kolejnego numeru Gazety, widniała twarz Mela Younga i Johna Birda – angielskich dziennikarzy i społeczników, którzy ponad dwadzieścia lat temu, „wyszli z prasą na ulice”, aby dać szansę na uczciwą pracę osobą bezdomnym bądź bezrobotnym. Idea „ulicznej prasy”, istnieje do dziś pod postacią Gazet Ulicznych, które w zależności od kraju ich wydawania, mogą w samym tytule mieć nazwę utożsamiającą ich charakter (po-
W aspekcie p zapisu p doświadczeń redakcyjyj
iracją. Musimy e. Jesteście insp ci ię gn ią os e ywał awajmy we irować. Pozost Urodzin! To nieb sp in cy ę ni si cz jeszcze e ro ni j m te -te je ść i wza t lepszym. Raz to ia Gratullujję 30 is w św zy ić ec yn rz cz s y jącą na ” – Mel Young. wartościach, ab zmieniać otacza . „Kocham Was się i oparciu na in u dz ni ro ra U ie ji sp az w ok wzajemnym co najlepsze z ę wszystkiego, gratuluję i życz 10
Spotkanie w „BBC Scotland” (od prawej: Lisa Maclean, dyrektor INSP; David Burnett, fotograf związany z ideą prasy ulicznej; Joan, sprzedawca „Gazety Ulicznej”; John Boothman, reprezentant BBC Scotland). znańska „Gazeta Uliczna-kwartalnik gospodarki solidarnej”, słowacka „Kralji Ulice”, amerykańska „Street Roots”); bądź też nazwy „niezależne” jak np.: szwedzka „Faktum”, szwajcarska „Surprise”, afrykańska „The Big Issue Malawi”, austriacka „Apropos”. Dodajmy, iż pewne tytuły powielane są w skojarzeniach społecznych i odmianach międzynarodowych, by przywołać: norweską „Megafon”, kanadyjską „Megaphone”, austriacką „Megaphon”. Konferencja „Gazeta Uliczna, udana Historia: Następny rozdział” ukazała niezmienne zapotrzebowanie na upowszechnianie prasy ulicznej jako takiej, która jest „długotrwałym narzędziem przemian społecznych, które łączy ludzi pomimo barier społecznych i pomaga w walce o prawa ludzi żyjących w ubóstwie”. Gazety Uliczne są bowiem „niezależnymi magazynami, które dają ludziom niezależną i wyjątkowa formę zatrudnienia dla najbardziej marginalizowanych osób. Idea jest prosta, a zarazem niezwykle skuteczna: sprzedawca kupuje egzemplarz gazety za połowę ceny i sprzedaje, zatrzymując zysk dla siebie. Gazety Uliczne są prawdziwą możliwością zatrudnienia dla tych, którzy chcą przejść z ubóstwa do społeczeństwa”. Warto też zauważyć, że Gazety Uliczne mogą być traktowane jako do-
bra forma dopełnienia tradycyjnych mediów, ze względu na fakt tworzenia przez nie platform informacji, upowszechniania wiedzy o rodzajach i zasięgu ubóstwa oraz o niesprawiedliwości społecznej. Wielki, ludzki kapitał w małym świecie W odniesieniu do tak istotnego, lokalnego bycia owych gazet i zaistnienia ich w świadomości międzynarodowej, warto odwołać się do poznańskiej „Gazety Ulicznej”, która jest przykładem dobrego wpisania się w poznańskość, polskość i europejskość idei gospodarki solidarnej; spełnianej na jej łamach w postaci ukazania idei ekonomii społecznej, nastawionej bardziej na człowieka i pomnażanie kapitału ludzkiego niż na zysk materialny sensu stricte. Tak też obliczyć należy właściwy wymiar zysku i kapitału Konferencji – spotkania międzynarodowego, umożliwiającego ukazanie ważności lokalnego pierwiastka dla tego, co należy do „małego świata”, co uznać możemy za demokratyczne i obywatelskie; w gruncie zaś rzeczy przypisane jest „światu dużemu” na tyle, na ile jego wielkość zdolni jesteśmy określić miarą naszej własnej, indywidualnej świadomości obywatelskiej. oprac. Magdalena Chwarścianek i Dominik Górny
11
wywiad
Zaufać
Z Lechem Wałęsą, laureatem Pokojowej Nagrody Nobla,
rozmawia Dominik Górny Nawiązując do tytułu Pana autobiografii – „Droga do prawdy” – pisze Pan, iż kiedyś rozróżniał tylko kolor „biały i czarny”, a dopiero później zauważył „szary”. Na ile pojęcie Pana prawdy politycznej i osobistej, zmieniło się od czasów sięgających początków„Solidarności”? Pytanie nie jest wcale łatwe, ponieważ w dużej mierze dotyczy czasów, w których dorastałem i podejmowałem pierwsze działania polityczne. Warunki ustrojowe były tak różne, że nie raz wymagały stosownego obejścia prawdy albo nawet jej niezauważenia. I nie chodzi o to, że chciałem ominąć prawdę, ale zdarzało się, że aby coś osiągnąć, trzeba było wiele rzeczy przemilczeć… Starałem się jednak czynić tak, żeby następnego dnia tę prawdę na nowo odkryć. Im bliżej było do odzyskania wolności, tym bardziej moje intencje
25-lecie obchodów rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych.
12
Działacze „Solidarności” świętują zwycięstwo swojej Idei.
prawdzie dziejów stawały się czytelniejsze, a zachowanie pewnie bardziej zrozumiałe. Los sprawił, że w chwilach walki o wolność i niepodległość, bywałem tam, gdzie działy się rzeczy ważne, musiałem podejmować decyzje, na których tłumaczenie nie było często czasu. Dlatego rodzi się dziś wiele wątpliwości. Proszę mi jednak wierzyć, że wszystkie moje decyzje wynikały wyłącznie z przekonania, że należy zrobić tak, a nie inaczej. Bardzo często stawałem nawet przeciw swoim przyjaciołom, jak w 1989 roku, wszystko po to, żeby nie wchodzić w gry polityczne. Jeśli ma pan również na uwadze rok 1970, to problem polega na tym, że gdy przewodziłem strajkowi, robiłem to stosunkowo nieudolnie, bo nie miałem większego pojęcia o wolnościowej walce. Zadawałem sobie pytanie, jakie mam prawo rozmawiać z tymi, którzy mają wpływ na to, co się stanie z więźniami, osobami strajkującymi itd. Druga rzecz – w tamtym okresie nie miałem żadnego wpływu na to, co o mnie piszą. Trzeba sobie uświadomić, że wtedy mało kto, stawał na czele jakiegoś zgrupowania, więc trudno mi było się kogokolwiek radzić. Można się zastanawiać, czy wiele rzeczy można było zrobić lepiej i mądrzej, ale chyba nie może tego właściwie oceniać ten, kogo nie było ze mną na początku solidarnościowej drogi… Jeśli mówimy o „drodze” – w jakim kierunku powinny obecnie zmierzać społeczno-polityczne relacje w Europie? W pierwszej kolejności powinniśmy zadać sobie pytanie, jaki powinien być system ekonomiczny i demokratyczny. Jeśli chcemy mówić o współczesnym wymiarze demokracji, to do obywatelskich praw, powinniśmy dopisać obowiązki. Na czym to wszystko chcemy budować? – jedni proponują styl zachodni –
Na barkach tego, co obywatelskie… wolny rynek, a sprawy duchowe do prywatnego użytku każdego z nas… Drugi model – którego jestem zwolennikiem, mówi, że trzeba postawić na wartości. Z moich obserwacji wynika, że na wszystkich kontynentach między tymi modelami zachodzi relacja połowiczna. „Globalizacja”, czy „jedność europejska” – są pustymi pojęciami. To, jaką je wypełnimy treścią: programami, strukturami itp., zależy od młodych ludzi, bo choć moje pokolenie wywalczyło wolność, to jest obciążone hitleryzmem i stalinizmem. Przebudowa świata Polski i Europy, jest o tyle ważna, że dopiero wtedy, kiedy uda się wprowadzić zmiany na lepsze, dostrzeżemy sens walki o wolność w poprzednim pokoleniu. Jakie korzyści może przynieść obywatelom Europy podpisanie traktatu z Lizbony?
13
tury. Tymczasem bardzo często robimy odwrotnie – najpierw powołujemy biura, urzędników, prezydentów, a potem zastanawiamy się, do czego to wszystko ma służyć – właśnie dlatego nie osiągamy zamierzonych skutków działań, a tym samym nie spełniamy swoich zadań.
Rozmowa z Papieżem Polakiem. Zapisy tego traktatu do końca mnie nie przekonują. Mam jednak świadomość, że istnienie takiego dokumentu jest Europie potrzebne, wręcz konieczne, aby mogła być dobrym politycznym partnerem dla Rosji, Chin, a nawet Stanów Zjednoczonych. Wspomniane mocarstwa nigdy nie będą szanować małych państw, a wręcz przeciwnie – będą się starały zmienić je zgodnie z własnymi interesami. Jedyną drogą wyjścia z tego stanu rzeczy jest solidarne wypowiedzenie się europejskich państw w ważnych dla nich kwestiach. Moim zdaniem musimy zadać kilka istotnych pytań – na ile możemy stać się jednym europejskim państwem? Na ile zaakceptujemy swoje różnice? w jakich tematach musimy być zgodni, a w jakich nie? W obecnym pokoleniu doprowadziliśmy rozwój technologii do takiego stopnia, że „nie mieścimy się” we własnym państwie. Chodzi o to, że np. sieć informatyczna i baza informacyjna, którą stworzyliśmy, wybiega daleko poza granice naszego kraju. Jest to jeden z faktów, które świadczą o nieuniknionej globalizacji. Kolejną kwestią jest ekologia – cały świat powinien się poddać kontroli pod względem zadbania o jej rozwój, abyśmy mogli zapanować nad technologią, określić jej granice, potrzebne do bezpiecznego życia na naszej planecie. Powinniśmy jednak zadać sobie pytanie, co dla dobra nas wszystkich, musi być globalne? Kolejne pytanie – co musi być kontynentalne, państwowe i regionalne? Dopiero, kiedy „wypunktujemy” odpowiedzi na te wątpliwości, będziemy mogli świadomie budować wspólne programy i struk-
14
A zatem jakie zadania ma Pan na myśli? Europa ma do spełnienia dwa duże zadania – wyrównać poziom rozwoju po granicach, i zauważyć, że wszyscy w Europie są potrzebni i równi, przy jednoczesnym dostrzeżeniu tego, że Pan Bóg nie dał wszystkim państwom tych samych dóbr – jedni mają morze, a drudzy góry… Musimy odstąpić od „wyścigu szczurów”, który dotychczas polegał przede wszystkim na zagarnięciu wyłączności na to, które z państw przejmie rolę dominanta. Tak było do końca XX wieku. Dotychczas połowę naszych środków pieniężnych wydawaliśmy na zbrojenia, niszczenie czegoś, a później odbudowywanie, co było zupełnie nieopłacalne. Z kolei opłacalne jest łączenie potencjałów różnych państw i ich poszczególnych regionów, dla politycznej współpracy. Ale nawet i tutaj musimy zdawać sobie sprawę z zagrożeń i z własnych ograniczeń. Mało kto uświadamia sobie pewien paradoks, który polega na tym, że z jednej strony doprowadzamy do rozwoju techniki i cywilizacji, a z drugiej zaś – sami, za tym, co stworzyliśmy, nie nadążamy. Robimy coś, aby żyć lepiej i szybciej, tymczasem coraz częściej się spóźniamy np. przez uliczne korki. Rozwój cywilizacji powinien być dla nas przyjemnością, a nie udręką. Jednak wystarczy, abyśmy zrozumieli, że żyjemy w nowej epoce, którą trzeba odpowiednio dostosować do swoich potrzeb. Wracając do początków „Solidarności” – uniwersalny wymiar jej kulturotwórczego istnienia, podkreślił Pan m.in. w telegramie do przedstawicieli świata kultury, w tym do literatów uczestniczących w Międzynarodowym Listopadzie Poetyckim… ...Oczywiście, że podkreśliłem taki właśnie aspekt – uważam bowiem, że opinie i publikacje ukazujące uniwersalny wymiar istnienia „Solidarności” jako ruchu, czy pewnego rodzaju bazy do tworzenia społeczno-politycznej kultury; w tym odnoszące się do społecznych i kulturowych aspektów Międzynarodowego Listopada Poetyckiego – są niezwykle potrzebne – żyjemy bowiem w epoce przejściowej, czasach znoszenia granic i unikania konfrontacji. To właśnie dzięki działaniom intelektualnym, otwiera się nowy wymiar epoki globalizacji, która wymaga przedyskutowania wielu ważnych spraw – nie tylko sukcesów, ale również i społecznych problemów.
kultura solidarna
Samorządność dla solidarności Solidarność jest realnym wymiarem życia, w którym każdy obywatel potrafi wznieść się ponad własny interes i dostrzec dobro mogące być realizowane jedynie we wspólnocie – to tylko jedna z kilku refleksji, które pojednać należy z ideą odnowionej formuły Nagrody Pro Publico Bono. Jej pierwsza edycja w nowej formie, ogłoszona została 3 maja br. przez Fundację Konkursu Pro Publico Bono, kuratora i głównego organizatora Nagrody, oraz Związek Powiatów Polskich. Celem jej przyznania jest wyróżnienie działań, które niosą ze sobą realne zmiany, stając się tym samym dowodem realizacji założenia „Samorządność dla solidarności” – pod takim właśnie motywem obywatelskim edycja się odbywa.
W
tym aspekcie zauważyć należy aktywność takich instytucji i organizacji – podmiotów życia obywatelskiego, które zdolne są tworzyć sprawdzone modele, metody i formy działania partnerskiego, którym bardzo bliskie są ideały pracy organicznej. Pro Publico Bono – przywilej i zobowiązanie
Nagroda, istniejąca już od 1999 roku (powstała z inicjatywy profesora Jerzego Buzka), jest celem i narzędziem, komunikatem obywatelskim, myślą i słowem zdolnym przemienić dobro w czyny. Wszystko to sprawia, iż zdolna jest wyróżnić podmioty społeczeństwa obywatelskiego, których aktywność służy utrwaleniu przekonania o konieczności współpracy oraz integracji poszczególnych środowisk, które podejmują twórczy dialog – pierwsze zobowiązanie w działaniu dla dobra swojej społeczności. Za przysięgę wierną uznać należy dążenie do „odrodzenia ducha” – o czym nauczał niegdyś, a przecież tak współcześnie, Mirosław Dzielski, krakowski filozof, myśliciel kultury solidarności. To właśnie to odrodzenie uzasadnia istnienie etyki solidarności, która nie może odczytana być jedynie jako deklaracja światopoglądowa. Wiąże się z postulatami papieża Jana Pawła II, o których też jest mowa w „Karcie Solidarności” – dokumencie ogłoszonym 10 czerwca 2009 roku w Krakowie, a stanowiącym fundament filozoficzno-moralny dla nowej formuły Nagrody – istnienia jej dla idei odnajdującej
Spotkanie społeczności „pro publico bono” i środowiska „Barki” w trakcie Letniego Seminarium „Akademia Solidarności” w Chudobczycach.
Z wizytą w muzeum siostry Urszuli Ledóchowskiej w Pniewach.
15
Barbara i Tomasz Sadowscy przyjmują Krzyże Kawalerskie Orderu Odrodzenia Polski z rąk Prezydenta RP, Bronisława Komorowskiego.
Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski Należy on do 5 klasy Orderu, ustanowionego w 1921 roku, który przyznawany jest za wybitne zasługi położone w służbie państwu i społeczeństwu, a zwłaszcza za wybitne osiągnięcia w działalności publicznej podejmowanej z pożytkiem dla kraju, za szczególne zasługi dla umacniania suwerenności i obronności kraju, dla rozwoju gospodarki narodowej, służby publicznej, twórczość naukową, literacką i artystyczną, za wybitne zasługi dla rozwoju współpracy Rzeczypospolitej Polskiej z innymi państwami i narodami. Order ten dzieli się jeszcze na 4 klasy: klasa I Krzyż Wielki Orderu Odrodzenia Polski, klasa II Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski, klasa III Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski, klasa IV Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski. „Na straży honoru Orderu stoi Kapituła Orderu Odrodzenia Polski składająca się z Wielkiego Mistrza Orderu i ośmiu członków Kapituły, powoływanych przez Wielkiego Mistrza na pięć lat. Zgodnie z ustawą o orderach i odznaczeniach prezydent RP, z tytułu wyboru na ten urząd, staje się Kawalerem Orderu Odrodzenia Polski klasy I i przewodniczy Kapitule jako Wielki Mistrz Orderu. Kapituła wybiera ze swojego grona Kanclerza Orderu i Sekretarza Kapituły”. (opracowanie na postawie danych uzyskanych z uprzejmości Kancelarii Prezydenta RP).
swoje spełnienie w zmierzeniu się z trudami realnego życia. Wynika z tego zobowiązanie do kształtowania życia gospodarczego, politycznego i społecznego, norm i zasad postępowania, wiernych systemowi wartości takich jak: samorządność, obywatelskość, solidarność, odpowiedzialność za dobro wspólne. Na nich zaś opiera się odbudowa „kapitału ludzkiego”, który jest najwyższym wymiarem godnym odrodzenia w społeczności „pro publico bono”. Nagroda – symbol Kultury Wspólnoty Niezwykle subsydiarną dla budowaniu tożsamości Nagrody, a tym samym docenienia jej rangi, staje się symbolika, przynależna działaniom „pro publico bono”. Genius loci stają się więc dwie daty graniczne – 11 listopada, wpisane jako święto niepodległości i 3 Maja, związane z odrodzeniem polskiego wymiaru życia demokratycznego na tyle, co konstytucyjnego. Przypomnijmy, iż 11 listopada 2010 roku, nastąpiło oficjalne ogłoszenie odrodzonej Nagrody, podczas tradycyjnych spotkań obywatelskich w trakcie Gali Pro Publico Bono w Sukiennicach krakowskich. Krakowskie spotkania przerodziły się w debatę kontynuowaną na gruncie polskim, której tytułem stała się „Samorządność dla solidarności”. 3 maja 2011 roku pierwsza edycja konkursu odnowionej nagrody Pro Publico Bono „Samorządność dla solidarności” została wreszcie ogłoszona. Od tego dnia do 16 września br. organizacje obywatelskie prezentowały swoje innowacyjne i przedsiębiorcze dokonania starostom, którzy rekomendowali je do Nagrody. I to właśnie na wzmocnieniu rangi wyróżnienia we wspólnotach powiatowych, polega nowa jakość Nagrody. Warto dostrzec znaczenie miejsc, w których odbywają się wspomniane debaty, by przywołać: Chudopczyce – kolebka Barki (laureata Nagrody Pro Publico Bono Dwudziestolecia Odrodzenia Niepodległej Polski) – są one przy-
Nowy konkurs związany z Nagrodą Pro Publico Bono powstał na podstawie diagnozy stanu polskiej samorządności, w tym zwłaszcza oceny dotychczasowej działalności licznych podmiotów społeczeństwa obywatelskiego – laureatów Nagrody Pro Publico Bono, uczestniczących w konkursie od czasu jego powstania w roku 1999. W szczególny sposób koncepcja odnowionej Nagrody czerpie z doświadczeń laureatów Nagrody Pro Publico Bono – Dwudziestolecia Odrodzenia Niepodległej Rzeczypospolitej, którą w roku 2009 otrzymali ex aequo: Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka”, profesor Jerzy Regulski oraz Fundacja Ośrodek „Karta”. 16
kładem odbudowy społeczności lokalnej zakorzenionej niegdyś w świecie pegeerów, a dziś stanowiącej trwały przykład odbudowy kapitału ludzkiego; Pniewy, traktowane jako miejsce narodzin myśli społecznej świętej Urszuli Ledóchowskiej, która położyła podwaliny pod przedsiębiorczość solidarną, mówiąc, iż każdy powinien tak pracować, aby utrzymać nie tylko siebie, ale i „swojego brata”; Poznań z jego Biblioteką Raczyńskich, którą hrabia Bernard Edward Raczyński ofiarował narodowi „w wieczne posiadanie”, jako pierwszą na ziemiach wielkopolskich książnicę. Jakkolwiek docenić mielibyśmy wspomniane „miejsca”, pozwalają one spotykać się w przestrzeniach tradycji i współczesności, poruszając nasze emocje i intelekt. Przyjaźń spotkań integrujących wspólnotę obywatelską Pro Publico Bono wzmacniają także debaty w Oświęcimiu, Wilanowie, Warszawie, na Wigrach i Suwalszczyźnie, Lublinie i w Nadrzeczu, w Katowicach i Częstochowie, Szczecinie i na Podkarpaciu. „Barka” oznacza „błogosławieństwo” Ważnym laureatem Nagrody jest wspomniana już Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” (wespół z Fundacją Ośrodek „Karta” i profesorem Jerzym Regulskim). Słowo „Barka”, pod względem etymologicznym, oznacza „błogosławieństwo”, „wdzięczność” i „wzajemność”, które to cechy odnaleźć można w działaniach Fundacji, od jej powstania aż do dziś. Solidarność z każdym człowiekiem, szczególnie tym z rozmaitych przyczyn i skutków życia, wykluczonym, przejawia się w dzieleniu życia przez założycieli Barbarę i Tomasza Sadowskich, tworzeniu warunków do wzrastania w człowieczeństwie, godności jednostek i całych społeczności. Z tej perspektywy powstanie „Barki” w 1989 roku stało się właściwą odpowiedzią na rosnące problemy okresu transformacji ustrojowej. Założenie przez wspomnianych psychologów pierwszego domu „Barki” w opustoszałej szkole we Władysławowie, blisko serca Poznania, stało się „sercem” późniejszej i trwającej do dziś Wspólnoty. Wsłuchując się w rytm zdarzeń historii, Fundacja nie tylko stworzyła modelowe wspólnoty – farmy, centra integracji społecznej, przedsiębiorstwa społeczne, ale też nowy system prawny, będący podstawą kształtowania w Polsce kultury solidarności. Takie też podejście przyczyniło się do stworzenia zintegrowanego systemu działań na poziomie lokalnym i międzynarodowym, samorządowym i rządo-
Rozmawiamy o tym, co umacnia kulturę solidarną. wym. Dzięki temu ukazała „Barka” ważność ażność pierwiastka lokalnego w utrwalaniu kultury ultury obywatelskiej. Nagrodzić godność człowieka W powyższym kontekście staje się godne bycie „Barki” z Nagrodą i Nagrody z „Barką” – ucji nią zarówno w ujęciu roli Nagrody i instytucji wyróżnionych, jak również w „byciu” pedagogiury patrioki społecznej i upowszechniania kultury my, iż tycznej w Polsce współczesnej. Dodajmy, taką właśnie intencję wyraził pierwszyy honorowy przewodniczący Kapituły Nagrodyy Pro Putóry poblico Bono – Jan Nowak Jeziorański, który szym wiedział, iż w czasach pokoju najwyższym przejawem patriotyzmu jest troska o drugiego blico człowieka. Instytucja Nagrody Pro Publico ank obyBono określa zatem swoistość think-tank ktywności, watelskiego, który podejmuje wiele aktywności, romocyjw tym badawczych, edukacyjnych i promocyjmoorganych. Są one skierowane w stronę samoorganizacji i samorządności obywatelskiej,j, sprzyjaiegdyś jącej utrwalaniu i ochronie zdobytej niegdyś wolności, która wciąż domaga się ofiarnego arnego jej pielęgnowania. W powyższym aspektach, odniesieniach eniach i innych istotnych działaniach pro publico blico bono, nowa formuła Nagrody staje się ę odpowiedzią na wątpliwości zrodzone w sercu ercu dziejów minionych, podstawą nowej przeszłości, szłości, w której odczytywać będziemy wciąż od nowa, teraźniejszość kultury solidarności – pojęcia, którego po raz pierwszy użył wspomniany niany już Tomasz Sadowski. W kulturze tej i doświadczeświadczeniu „Barki”, spełniać i dopełniać się będzie to, co imię nosi patriotyzmu „na czasy zwyczajne”: wyczajne”: humanistyczne idee oraz ideały życia a mogące być realizowane w najbardziej wiarygodny godny sposób we wspólnocie. Dominik minik Górny
Projekt 1.19 „Zintegrowany system wsparcia ekonomii społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
17
kultura obywatelska
Daj się po(d)nieść ekonomii solidarnej Kampania społeczna „Daj się po(d)nieść ekonomii solidarnej” dobiegła końca. Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka” realizowała ją w ramach projektu Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej. W trakcie kampanii w Poznaniu pojawiło się ponad 1000 baloników, nad Cytadelą unosiła się symboliczna kanapa, a cała akcja opisywana była na Facebooku pod hasłem „Ekonomia solidarna”.
K
ampanie Społeczne w dzisiejszych czasach są sposobem na zwrócenie uwagi opinii publicznej na konkretny problem społeczny lub stają się podpowiedzią jak go rozwiązać. Są też sposobem na poszerzenie wiedzy określonej grupy docelowej. Chociaż ekonomia solidarna rozwija się w Wielkopolsce od wielu lat, to tego typu sposób na przekazanie informacji o niej został wykorzystany w taki właśnie sposób po raz pierwszy. Wydarzenia „Daj się po(d)nieść ekonomii społecznej” miały podwójną rolę. Po pierwsze zostały skierowane do tych, którzy stracili już nieraz nadzieję na pracę. Kampania pokazała im w ten sposób nowe formy zatrudnienia. Po drugie przyciągnęła uwagę osób z pozoru niemających na co dzień do czynienia z tematyką bezrobocia, ale którzy mogą pomóc innym. Aby trafić do jak największej liczby osób, Fundacja „Barka” zdecydowała się sięgnąć po szczególne środki: akcje miejskie, nietypowy outdoor, duży format, czy akcję na portalu społecznościowym „Nasza Klasa”. Największym zainteresowaniem Poznaniaków cieszyły się dwie tzw. akcje miejskie. Zgromadziły tłumy zainteresowanych osób, które w trakcie rozmowy z przedstawicielami Barki, dowiadywały się czym jest ekonomia społeczna, spółdzielnie socjalne albo centra integracji społecznej. Zabierały ze sobą balony symbolizujące siłę wyciągającą z beznadziei bezrobocia; a do tego same podpowiadały jakiego rodzaju działalność byłaby dobrym sposobem na pracę spółdzielni socjalnych. Wśród tych podpowiedzi znalazły się tak nietypowe propozycje, jak np. firma ochroniarska, recycling, czy przechowalnia rowerów. Znalazło się też wiele pomysłów wykorzystywanych już przez istniejące spółdzielnie socjalne, takie jak na przykład: opieka nad osobami starszymi, dbanie o tereny zielone, a nawet udrażnianie rowów melioracyjnych. Być może wkrótce powstanie jakaś spółdzielnia so-
A jaki Ty masz pomysł na ekonomię solidarną? cjalna, zainspirowana pomysłami Poznaniaków. Hasło i logo kampanii namawia bowiem do tego, aby mimo wszystko spróbować rozwiązać problem długotrwałego bezrobocia i skorzystać z pomocy takich organizacji jak Barka. „Daj się po(d)nieść ekonomii solidarnej” – wielowymiarowość tego hasła sięga jeszcze do znaczenia wizualnego. Widocznym znakiem kampanii, poza balonami, była też latająca kanapa, która dwukrotnie wzbijała się z pomocą specjalnych balonów. Kanapa pokazała, że nawet najmniej optymistyczne okolicznością mogą doprowadzić do wysokich lotów. Ci, którzy już się podnieśli – założyciele spółdzielni socjalnych – wzięli udział w innym elemencie kampanii, który realizowany był poprzez portal „Nasza Klasa”. Dzięki niemu spółdzielcy zdobyli nowy rodzaj „curriculum vitae” – zbudowany z opinii dawnych znajomych. Kampania społeczna zrealizowana na zlecenie Barki nie wprowadziła rewolucyjnych zmian w świadomości Poznaniaków, nie wstrząsnęła potrzebującymi, którzy nie zaczęli dobijać się o pomoc, nie wpłynęła też znacząco na rynek zleceń spółdzielni socjalnych. Został za to wykonany mały krok w kierunku zmiany obiegowych opinii o kwestii bezrobocia. I wbrew tym opiniom pokazano, że bezrobocie nie musi być wyrokiem dożywotnim.
Projekt 7.2.2 „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
18
Dagmara Walczyk
ważne wydarzenia w Europie
Dźwięki dud rozpalają serce Poznania Międzynarodowa parada ponad 400 dudziarzy z całego świata – „Pipefest 2011”, odbyła się 3. września br. w Poznaniu. Głównym inicjatorem Pipefestu była Lesley A. Duncan, a współorganizatorami: Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka”, Muzeum Instrumentów Muzycznych oddział Muzeum Narodowego, Agencja PR Imbiria oraz Gmina Połajewo. Patronatu honorowego wydarzeniu udzielili: Przewodniczący Parlamentu Europejskiego, profesor Jerzy Buzek; Małżonka Prezydenta RP, Anna Komorowska; Marszałek Województwa Wielkopolskiego, Marek Woźniak; Prezydent Miasta Poznania, Ryszard Grobelny.
Z
godnie ze szkocką tradycją, tego typu corocznych spotkań, które odbyły się już m.in. w Australii, Nowym Jorku, Tokio, Toronto, Paryżu i Sydney, zorganizowano zbiórkę pieniędzy na szczytny charytatywny cel; w Poznaniu był nim Fundusz Przedsiębiorczości Społecznej w Polsce, mający umożliwić powoływanie małych przedsiębiorstw społecznych przez osoby wcześniej bezrobotne. W tym celu, w ramach Dnia Solidarności z „Barką”, patronującej powstaniu Funduszu, odbyła się aukcja prowadzona przez cenionego aktora Andrzeja Lajborka. Do licytowanych przedmiotów o znacznej wartości kulturowej należały m.in.: Pióro Pierwszej Damy RP, z faksymilem podpisu Małżonki Prezydenta RP; książka podarowana przez Przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, wraz z jego dedykacją; trzy pamiątkowe Medale Ojca Mariana Żelazka, przekazane jako dar od dr. Mariana Króla i Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu; czapka z autografem Roberta Kubicy, polskiego kierowcy wyścigowego; książki poetyckie: „Poemat na Księżyc i podkowę” i „Poemat o moim Chopinie” z autorskimi dedykacjami poety młodego pokolenia Dominika Górnego, laureata Medalu Młodego Pozytywisty; książka z autografem Susan Boyle wraz z płytą tej znakomitej, brytyjskiej piosenkarki; płyty CD „Pomiędzy światem a nami…” i „Tam mnie znajdziesz…” podarowane z okolicznościowym wpisem wybitnej śpiewaczki operowej Justyny Reczeniedi; singiel CD Tadeusza Woźniaka „Pokolenie Kolumbów” z autografem artysty i jego plakatem; płyta z autorskimi piosenkami Piotra Woźniaka „Dom na dachu”, opatrzona jego autografem; malowany ustami obraz olejny „Zachód słońca”, autorstwa Je-
rzego Omelczuka; płyta ze szkocką muzyką w wykonaniu kapeli z Edynburga, upamiętniająca wizytę w Szkocji Papieża Benedykta XVI. Poznański „Pipefest”różnił się od wcześniejszych edycji pod wieloma względami – m.in. tym, iż pierwszy raz w historii parady dopuszczeni byli do udziału w nim dudziarze, którzy grają na dudach innych niż szkockie – wydarzenie połączyło się ideowo z III Zlotem Dudziarzy Europy, który odbywał się od 2 do 4 września br. W Zlocie udział wzięło kilkanaście kapel dudziarskich i koźlarskich z Wielkopolski, Górale z Zakopanego i Suchej Beskidzkiej oraz dudziarze z Białorusi, Bułgarii oraz Anglii – blisko 150 muzyków, którzy swoje rodzime tradycje zademonstrowali w formie warsztatów budowy dud i muzykowania na płycie Starego Rynku, w Starym Browarze oraz w trakcie występów na festynach i dożynkach w Wielkopolsce. red. GU
19
Fotogaleria
Międzynarodowy świata rozpala
20
zlot dudziarzy z całego serce Poznania
21
międzynarodowe inicjatywy
Głosuj za godnością 2011 Idea jest prosta: kolporterzy w Poznaniu, otrzymują za darmo 10 egzemplarzy startowych, a za zarobione na nich pieniądze kupują kolejne i sprzedają w celu zarobkowym. Czytelnicy prasy ulicznej pomagają kolporterom wyrwać się z biedy i zarobić na godne życie. Założenie to jest istotnym przesłaniem akcji „Głosuj za godnością 2011”, zainicjowanej przez Międzynarodową Sieć Gazet Ulicznych (International Network of Street Papers / INSP) tak, aby przypadała 17 października 2011 roku, w tym samym terminie, co Międzynarodowy Dzień Zwalczania Ubóstwa organizowany przez Organizację Narodów Zjednoczonych.
Z
bigniew Machaj: „Każda sprzedana kopia Gazety Ulicznej – kwartalnika gospodarki solidarnej to dla mnie zarobek 2 złotych. Moim zdaniem, jeśli nadal będę sprzedawał magazyn, zarobię trochę pieniędzy i będę mógł wynająć sobie mieszkanie” – mówi z dumą ten kolporter z ulicy. Pomimo jego codziennych zmagań, Zbigniew uważa się za osobę szczęśliwą, ponieważ rozprowadzanie prasy ulicznej odmieniło jego życie i wypełniło nadzieja. I rzeczywiście, po raz pierwszy od lat, mógł zachować godność, pomimo tego, że jest biedny, a regularne dochody pozwalają jemu na wyżywienie. Na całym świecie jest ponad 200 tysięcy ludzi, którym koncepcja kolportażu prasy ulicznej pomogła od 1994 roku. Jest to niesamowita historia sukcesu odniesionego przez przedsiębiorców społecznych oraz niezależnych dziennikarzy, którzy wspólnymi siłami wspierają grupę najbiedniejszych na świecie. Swój wkład w tę akcję dobroczynną miał również szkocki oddział ISPN, który ogłosił, że rośnie popyt na prasę uliczną. Jest to kolejny rok, w którym sprzedaż prasy ulicznej wzrosła na całym świecie, pomagając dziesiątkom tysięcy ludzi wydostać się z biedy. Każde wydanie to 6,2 milionów ludzi czytających 112 magazynów oraz gazet sprzedawanych przez bezdomnych w 40 krajach. David Schlesinger, przewodniczący Thomson Reuters w Chinach, jest honorowym członkiem ISPN. „Podróżując dookoła świata i kupując na ulicy choćby jedną gazetę lub magazyn, wiem, że to nie tylko dobry uczynek, ale w rzeczywistości otrzymywanie czegoś dobrego. To jest prawdziwa wymiana, ale także tworzenie wartości, która powstaje przy pomocy rzetelnego dziennikarstwa” – mówi. Lisa MacLean, dyrektor wykonawczy INSP, dodaje: „Prasa uliczna oferuje godne zatrudnienie oraz wsparcie socjalne dla osób bezdomnych i ubogich w 40 krajach. Prasa uliczna jest również źródłem niesamowitych historii
22
i opinii ludzi oraz zagadnień, które są zazwyczaj pomijane przez publikacje masowe. Jest niezależna, działa jako liczący się głos o zmiany społeczne oraz zmiany statusu quo (zmiany w obecnym stanie rzeczy). A każde wydanie dociera do ponad 6 milionów czytelników na całym świecie”. Jakość prasy została ostatnio zaprezentowana w Glasgow, w Szkocji, na rozdaniu nagród INSP 2011 (International Street Paper Awards). Nagrodzone prace to zdumiewające sprawozdanie o 31 bezdomnych zamordowanych w São Paulo w Brazylii, jak również ekskluzywny wywiad z Matthew Saad Muhammadem – kiedyś mistrzem świata lekkiej wagi ciężkiej w boksie, który stał się bezdomnym w Filadelfii. Prasa uliczna jest już dobrze znana w Ameryce Północnej i Europie, a także w Argentynie, Filipinach, Zambii i Malawi. Ostatnio rozpoczęto publikacje w Tajwanie i Korei Południowej. A w ramach nieustającego rozwoju INSP na całym świecie prasa dotrze także do Nigerii, Grecji i Finlandii. Nowe ekscytujące projekty są w planach rozwoju sieci prasy ulicznej i INSP pracuje nad ujarzmieniem dziennikarstwa prasy ulicznej poprzez rozwój wielojęzycznych internetowych agencji prasowych znanych, jako Serwis Wiadomości Ulicznych (Street News Service). Przy pomocy międzynarodowych funduszy, zbieranych w ramach globalnej akcji reklamującej tę inicjatywę, przez okres następnych 12 miesięcy INSP rozbuduje cyfrową sieć prasy ulicznej. Jest to oczywiste, że ta inicjatywa będzie dalej rzecznikiem dla kolporterów – potrzeb i praw bezdomnych całym świecie – którzy pozostają w centrum naszego zainteresowania; ludzi takich, jak Zbigniew. Wspierajcie swoich kolporterów prasy ulicznej i głosujcie za godnością. artykuł opublikowany z uprzejmości INSP kampania „Głosuj za godnością” 2011, www.streetnewsservice.org Street News Service
nasza twórczość - Dominik Górny
PIELGRZYM „BARKI” Tym, którzy za drogowskaz obrali wiarę ufności w człowieka Spotykam cię w dniu powszednim Dzielisz życia doświadczenie jak chleb Nadzieja twoja – łza na powiece słońca wiarę ustami wiatru wymawiasz furty dni nowych otwierasz dłonią wędrowca Na rozstajach bólu miłość braterstwa wybierasz W tobie –
CZYTAM CIĘ JAK JESIEŃ od zachwytu po kasztanowy epilog palący wieczność o zachodzie Nie wymyślasz życia – spis treści podsuwa wiatr co wieczorami autorskich powiewów strąca tęsknoty z regałów września Nastrój tytułuje październik z kryminałów brązów i komedii czerwieni Pseudonim odpisujesz z rozdziałów liści – plagiat listopada w siódmej barwie deszczu Czytam cię jak jesień co w okładce twardego chłodu przemyca miłość
przeżyć błogosławieństwo wzajemność dobra spełnienia się domagająca wdzięczność za obietnicę wolnej woli jutra
PORA ROSY Jesteś rosa pachnącą świtem, Ja – gasnącym źdźbłem trawy. Ocuć mnie swoim światłem.
Spotykam cię na rozdrożach własnego „ja”
23
ekonomia solidarna
Uniwersytet Społe Ojczyzną uniwersytetów ludowych jest Dania. Pierwszy uniwersytet ludowy powstał w 1844 roku, w Rodding, z inspiracji Grundtviga, duńskiego pisarza, pedagoga i teologa. Dania straciła Norwegię, następnie Szlezwig i Holstein. Jednocześnie wraz z utratą zdobytych wcześniej posiadłości terytorialnych coraz bardziej uświadamiany przez elity stawał się problem niskiego wykształcenia Duńczyków (80% społeczeństwa było analfabetami). Idea „przebudzenia” ogłoszona przez Grundtviga, oparta była o hasło: „To, co utracono na zewnątrz, należy uzyskać wewnątrz”.
G
rundtvig wniósł istotny wkład do historii światowej pedagogiki poprzez przybliżenie idei kształcenia dorosłych (nie tylko wywodzących się z grup dysfunkcyjnych). Celem takiego kształcenia było nie tylko przyswajanie wiedzy, ale rozwijanie natury i ducha człowieka. Myśl Grundtviga inspirowała kolejne pokolenia do rozszerzania jego idei na coraz liczniejsze grupy społeczne. W 1952 roku powstał w Kopenhadze Miejski Uniwersytet Ludowy z inspiracji Hansa Christiana Kofoeda, który wychowywany był w tradycji myśli Grundtviga. Kofoed sam był nauczycielem na uniwersytecie ludowym w Jutlandii. Miał też w swoim życiu doświadczenie bezrobocia, co pomogło mu zrozumieć jak funkcjonują mechanizmy wykluczania i stopniowej degradacji całych grup społecznych. Zarówno uczestniczenie w kształceniu na uniwersytetach ludowych, jak i spędzanie czasu w towarzystwie bezrobotnych, poszukujących pracy, złożyły się na determinację i zobowiązanie Kofoeda w stworzeniu miejsca edukacji dla osób bezrobotnych, niezaradnych i nieuprzywilejowanych. Przewodnią myślą Szkoły Kofoeda jest „pomoc dla samopomocy”, a więc umożliwienie odbudowy życia, poczucia wartości, wiary w siebie i zdobycia nowych umiejętności najsłabszym jednostkom społeczeństwa duńskiego tak, aby mogły uzyskać możliwość samodzielnego funkcjonowania zgodnie z wartościami i normami społecznymi. Doświadczenia Szkoły Kofoeda, podjęte zostały w Polsce, Estonii, Czechach i na Litwie, gdzie funkcjonują obecnie podobne programy pracy z osobami wykluczonymi lub zagrożonymi wykluczeniem społecznym. Szkoła Animacji Społecznej W odpowiedzi na zapotrzebowanie wspólnot Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”, w 2002 roku powołano stowarzyszenie Szkoła
24
Animacji Socjalnej – „szkoła”, bowiem przez całe życie podlegamy procesom edukacyjnym, które tylko do pewnego momentu mają ramy formalne; „animacji”, ponieważ celem stowarzyszenia jest inicjowanie i organizowanie procesów nieformalnej edukacji, odpowiadających aktualnym potrzebom społecznym; „socjalnej” – ten przymiotnik pojawił się w szyldzie stowarzyszenia, gdyż edukacja jest podstawą kondycji społecznej obywatela. Przymiotnik „socjalny” najczęściej kojarzy się z zasiłkiem, wszelkimi formami wsparcia w krótkiej perspektywie, a nie działaniem długodystansowym, zmieniono więc nazwę stowarzyszenia na obecnie obowiązującą – Szkoła Animacji Społecznej. Członkowie stowarzyszenia skupiają się na organizacji procesów samokształceniowych. Pierwszym poważnym zadaniem dla stowarzyszenia, w ramach programu „Equal” (wyrównywania standardów przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej), było prowadzenie 4 grup samokształceniowych, przez które przewinęło się około 250 uczestników z różnych środowisk. Najnowsze przedsięwzięcie stanowi Szkoła Liderów Ekonomii Społecznej. Pierwsze zajęcia tej szkoły odbyły się 4 lutego 2011 roku. Dzisiaj mają miejsce regularnie w Centrum Integracji Społecznej na Zawadach i we wspólnotach Barki: w Posadówku, Chudobczycach i we Władysławowie. Szkoła realnych możliwości Tematy i forma zajęć przygotowywane są zgodnie z oczekiwaniami uczestników. Każdy ma szanse podzielić się swoimi doświadczeniami i wiedzą z innymi. Co zajmuje uczestników Szkoły Liderów Ekonomii Społecznej? Otóż: społeczeństwo obywatelskie; rola part-
cznej Aktywności nerstw w społecznościach lokalnych; powoływanie Centrów Integracji Społecznej; zakładanie spółdzielni socjalnych, stowarzyszeń; uwarunkowania prawne funkcjonowania podmiotów ekonomii społecznej; ordoliberalizm; zasady prowadzenia księgowości w podmiotach ekonomii społecznej. Kim są liderzy ekonomi społecznej? Liderem może się czuć każdy, kto wykazuje aktywność w tworzeniu podmiotów ekonomii społecznej i środowisk dla ich funkcjonowania. Są to więc założyciele spółdzielni socjalnych, animatorzy z rozmaitych organizacji, pracownicy służb socjalnych, sygnatariusze
jak i samej edukacji. Cechą, a być może i wadą, tych programów była ich doraźność i fragmentaryczność, nastawienie na rozwiązywanie konkretnego problemu. Niewątpliwie spowodowało to ogromne przyspieszenie i wpłynęło na efektywność samych organizacji i ożywienie trzeciego sektora. Nadal jednak pozostał otwarty problem niedostatków w zakresie kształcenia ustawicznego, możliwości organizacji szybkiego przekwalifikowywania się, zdobywania nowych umiejętności, koniecznych w warunkach gospodarki konkurencyjnej. Te niedostatki spowodowały, że im ktoś dłużej pozostawał – dajmy
Zasadniczy cel Szkoły Liderów Ekonomi Społecznej można ująć tak: „W wyniku procesu dydaktycznego uczestnicy szkoły mają możliwość osiągnięcia szerszej świadomości społecznej, przyswajania wiedzy z różnych dziedzin nauki na różnych poziomach. Szkoła stwarza możliwości przybliżenia mechanizmów społecznych, ekonomicznych oraz przygotowuje do funkcjonowania w różnych strukturach społecznych” – mówi Lech Bór, animator i prezes Stowarzyszenia. partnerstw lokalnych, a nawet wolontariusze i studenci zainteresowani pracą na rzecz tych podmiotów. Edukacja tradycyjna a kształcenie ustawiczne Jeszcze przed przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej ujawniła się ogromna aktywność, zwłaszcza organizacji pozarządowych, ale i ośrodków akademickich w zakresie nieformalnej edukacji, mającej na celu szybkie przystosowanie do standardów unijnych, nabycia umiejętności w poruszaniu się po unijnych programach, wyrównujących różnice w poziomie zarówno cywilizacyjnym,
na to – bezrobotnym, tym bardziej malały jego szanse na znalezienie sobie nowego miejsca. Brak dostępu do otwartej edukacji dla osób z rozmaitych przyczyn wykluczonych utrwala obecnie wykluczenie. Dlatego takie inicjatywy, jak Szkoła Animacji Społecznej, jest poważnym uzupełnieniem tych luk w systemie. Być może słusznym byłoby postulowanie zmiany szyldu „SAS” na „USA”, czyli Uniwersytet Społecznej Aktywności, poprzez aktywizację i samokształcenie, podnoszące na wyższy poziom samoświadomość i aktywność studentów tej szkoły-uniwersytetu. Andrzej Wilowski
Projekt 7.2.2 „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
25
świadectwa są potrzebne
Moje spojrzenie Moja przygoda z Fundacją Pomocy Wzajemnej „Barka” rozpoczęła się w styczniu 2000 roku, całkiem prozaicznie. Rozwód i wszelkie napięcia jakie towarzyszą z reguły temu procesowi, zmusiły mnie wręcz do tego, aby poszukać sobie miejsca, w którym zawirowania życiowe jestem wstanie przetrwać psychicznie i emocjonalnie.
Ś
ledziłem wcześniej poczynania Barbary i Tomasza Sadowskich; wiedziałem o nich stosunkowo dużo – kim się zajmują, z jakimi ludźmi mają do czynienia, co mogą zaoferować osobie potrzebującej wsparcia. Byłem taką osobą, nie potrzebowałem wsparcia materialnego, nie brakowało mi pieniędzy, nie miałem żadnych uzależnień, ale gdzieś podświadomie, w głębi duszy, czułem, że ten mój najcięższy okres w życiu muszę spędzić wśród ludzi życzliwych; czułem, że nie mogę zostać sam. Powie ktoś – mogłeś wyjechać, zmienić klimat, daleko od rodziny… może i tak mogło być, tylko nie wiem czy ucieczka byłaby dobrym rozwiązaniem.
zadań, pomysłów, obowiązków… Zobaczyłem tak naprawdę czym jest organizacja pozarządowa, jak działa, kim się zajmuje i jak jest traktowana przez społeczeństwo oraz władze. Ponieważ dałem się poznać jako dobry organizator, więc pole do popisu miałem przeogromne. Jednym z powodów, dla których zostałem w Barce były wizje Tomasza, że to ma sens i takie instytucje jak Fundacja Pomocy Wzajemnej „Barka”, muszą istnieć, a w toczących się przemianach ustrojowych i gospodarczych odnajdywać swoje miejsce w społeczeństwie, tak, aby kiedyś i władza zrozumiała, iż musi się z nami liczyć. W jakże niedługim czasie te wizje zaczęły nabierać realnego kształtu.
Właściwa decyzja
Nowy początek
Pozostałem blisko rodziny i postanowiłem spokojnie, pod okiem doświadczonych psychologów zmierzyć się z moim problemem. Po roku czasu udało mi się uregulować sprawy prywatne na tyle zadowalająco, że nie stanowiły już one dla mnie jakiegoś problemu życiowego, więc postanowiłem, że pora może opuścić Barkę. Rok czasu to dużo, aby móc poznać siebie i ludzi, z którymi się przebywa; zobaczyć, co tak naprawdę jest w życiu ważne. Doznałem przez ten rok dużo ludzkiej sympatii, otrzymałem interesującą mnie pomoc, dostałem umowę o pracę w Fundacji, zyskałem szacunek i zaufanie przełożonych. A gdy już zostałem, wpadłem w wir działań,
Podstawy ekonomii i gospodarskiego myślenia istniały w Barce od zawsze – pierwszy dom we Władysławowie, gospodarstwo rolne w Chudobczycach, kolejne domy w Marszewie i Posadówku – tam wszędzie ludzie utrzymywali się sami, pracowali, uczyli się i pomagali sobie wzajemnie. Te małe enklawy gospodarcze były prawie samowystarczalne. Podobnie było i w Poznaniu, pomieszczenia i obiekty przy ul. św. Wincentego na Zawadach zaczęły tętnić życiem, powstawały warsztaty, pierwsza pracownia komputerowa, wielka mogąca wyżywić setki osób kuchnia, powstawał park samochodowy. Ludzie pracowali, mieszkali tutaj, otrzymywali wynagrodzenia za pracę, mieli zapewnio-
Teraz, po prawie 12 latach pobytu i pracy w Barce, mogę śmiało powiedzieć, że znalazłem swoje miejsce w życiu. Podniosłem kwalifikacje zawodowe, potrafiłem związać z Barką wiele instytucji i osób, rozwinąłem formy sponsoringu i wolontariatu, stałem się poniekąd osobą publiczną. 26
wstecz Zajrzyj dobrze do swojego wnętrza Jest tam źródło siły Które zawsze wytryśnie Ilekroć będziesz tam zaglądać Marek Aureliusz ne warunki bytowe i mogli czuć się bezpiecznie. Trzeba więc było zrobić krok dalej. Rodzi się Centrum Integracji Społecznej Należało teraz zacząć urzeczywistniać wizje Tomasza. Dzięki jego niesamowitej wierze w to co robi, wsparciu Barbary i wszystkich członków Barki, można było przeforsować ustawy, które dały początek ekonomii społecznej. „Ustawa o zatrudnieniu socjalnym” pomogła stworzyć Centrum Integracji Społecznej – miejsce, w którym człowiek poprzez pracę i edukację, stara się odnaleźć swoje miejsce w życiu. Ponad 200 osób było już przez nas przygotowanych wcześniej, żeby móc do takiego centrum wstąpić, doskonalić swoje umiejętności, nauczyć się nowych zawodów i w perspektywie powrócić na rynek pracy, żyć swoim własnym życiem. Od początku działań wspierała nas w tym „Gazeta Uliczna”, która przybliżała czytelnikowi nasze działania, a do dziś pokazuje ich efekty i sylwetki osób, które się w to angażują. Dzisiaj, uczestnicy Centrum Integracji Społecznej, do dyspozycji swojej mają piękny nowoczesny budynek edukacyjny, dobrze wyposażone warsztaty i fachową kadrę, która jest w stanie sprostać nowym wyzwaniom. Bardzo dużo robimy też dla uczestników imprez pozaprogramowych: wycieczki, „zielone szkoły”, imprezy kulturalne i rozrywkowe. Wszystko to sprawia, że Centrum przy Stowarzyszeniu Szkoła Barki, od początku istnienia cieszy się niesłabnącym powodzeniem. I co dalej? Kieruję Przedsiębiorstwem Społecznym Barki. Działam w kilku Stowarzyszeniach, angażuję się w działalność społeczną i polityczną, nauczyłem się współpracować z ludźmi z róż-
Autor artykułu przed budynkiem Szkoły Barki. nych środowisk. W życiu prywatnym udało mi się utrzymać świetny kontakt z córką, naprawić stosunki rodzinne i co najważniejsze, znaleźć „kawałek szczęścia” dla siebie… co prawda dopiero w Słupsku, ale nikt mi nigdy nie powiedział, że będzie łatwo, że coś mi się należy, więc dalej pracuję, działam i cieszę się na nowe zadania i wyzwania. Znając Tomasza, wiem, że będzie, co robić jeszcze przez długie lata. Post scriptum… Szczególne wyrazy szacunku i podziwu chciałbym złożyć młodej kadrze Barki – to oni, w osobach Ewy, Dagmary, Magdy, Żanety, Ani, Andrzeja i Dominika, będą w przyszłości kontynuować to, co zaczęli ponad 20 lat temu Barbara i Tomasz. My, mamy im w tym pomóc, nauczyć czegoś, a przede wszystkim uświadomić, że dobrem nadrzędnym jest człowiek, że nie byłoby osiągnięć Barki, bez wiary w drugiego człowieka. Chciałem się podzielić się osobistymi refleksjami po tych prawie 12 latach pracy w Barce, pragnąłem pokazać też innym, że nie jest to sztywna struktura urzędnicza, jedynie instytucja, która pomaga, uczy, wychowuje i jest dla ludzi. Edward Skoryna
Projekt „Szkoła umiejętności życia” – Centrum Integracji Społecznej, współfinansowany jest ze środków Europejskiego Funduszu Społecznego w ramach Programu Operacyjnego „Kapitał Ludzki”, Priorytet VII, Poddziałanie 7.2.1, aktywizacja zawodowa i społeczna osób zagrożonych wykluczeniem społecznym.
27
wybitni Wielkopolanie
Społeczna praca W regionie Wielkopolski, niemalże od zawsze obecne były tradycje związane z propagowaniem kultury pracy organicznej, gospodarności wynikłej z sarmackich obyczajów oraz idee, których uskutecznianie miało dobry wpływ na przywiązywanie się do swojej ojczystej ziemi. Dzisiaj, wzorami takiego podejścia są dla nas postaci, które niegdyś wpłynęły na taką kulturę, jaka miała na uwadze umiłowanie tradycji regionu, w którym powstała. Jedną z takich osób, których działalność, pozostaje godną zapamiętania jest ksiądz Piotr Wawrzyniak.
D
okonania tego kapłana pozostają do dziś warte podziwu i stanowią trwały dorobek w kształtowaniu cywilizacji, która opiera się na trwałych wartościach dotyczących etosu pracy organicznej. Działalność, która jest darem poświęcenia
Każdy Wielkopolanin wie, jakie znaczenie odegrała w historii naszego regionu postać tego księdza-społecznika. Piotr Wawrzyniak przyszedł na świat 30 stycznia 1849 roku, w Wyrzece koło Śremu, w patriotycznej, chłopskiej rodzinie. Matka, po wcześniejszej stracie nowonarodzonych dzieci, ślubowała w Górce Du-
chownej, że jeśli syn przeżyje, poświęci go służbie bożej. Tuż po maturze wstąpił do seminarium duchownego. Kształcił się w Poznaniu, a później w Gnieźnie, gdzie został wyświęcony. Od samego początku działalność księdza Wawrzyniaka daleko wykraczała poza zwykłe obowiązki duszpasterskie. Natychmiast po przejęciu placówki w Śremie rozpoczął prace na rzecz miejscowego społeczeństwa. Założył szkoły dla rzemieślników oraz dla dziewcząt. Nie ograniczał się tylko do nauk pomagających prowadzić gospodarstwa. Uczył przyrody, historii, geografii, dbał o czystość języka. Propagował czytelnictwo i samokształcenie. Niełatwe losy społecznika Działalność społeczną i gospodarczą ksiądz Wawrzyniak rozpoczął w trudnych czasach dla Wielkopolski – w okresie Kulturkamfu („walki kulturowej”). Ksiądz Wawrzyniak wiedział doskonale, że prace u podstaw należy łączyć
Ekslibris księdza Wawrzyniaka.
28
Fragment listu – rękopisu księdza Wawrzyniaka, utrwalony na papierze firmowym.
popłaca Dom rodzinny księdza, znajdujący się w Wyrzece, jednej z wsi na terenie Wielkopolski.
Bohater artykułu jako prałat (grafika datowana na rok 1897).
z działalnością polityczną na szczeblach ustawodawczych zaborcy. Dlatego też pełnił wszelakie ważne role i funkcje urzędnicze. Popierał spółki parcelacyjne dążące do utrzymania ziemi w polskim posiadaniu oraz tzw. „Rolniki”, czyli spółdzielnie zaopatrzenia i zbytu rolniczego W latach 1902-1910 kierował istniejącą do dzisiaj Drukarnią i Księgarnią św. Wojciecha w Poznaniu – powstałą jako spółka akcyjna z przedsiębiorstwa. Wyposażył ją w nowe maszyny, zmienił jej wewnętrzną strukturę, oraz zwiększył liczbę wydawanych publikacji. Drukarnia do dziś jest jednym z największych wydawców katolickich w Polsce. Często zarzucano księdzu Wawrzyniakowi pazerność z powodu sprawowania zbyt licznych urzędów publicznych. Należy jednak zwrócić uwagę, że nie czynił tego dla sławy czy dla zysku, co kłóciło by się z głoszonymi przez niego postulatami „oszczędzania”. Wszystko, co robił, czynił dla narodu. Ideą przewodnią jego działalności było zorganizowanie społeczeństwa we własnych instytucjach i związkach tworzących w centralistycznym ustroju mocarstwa niemieckiego odrębny organizm narodowy. Możemy dziś zwiedzać miejsca, z którymi był związany. Do dziś istnieje budynek Spółdzielczego Banku Ludowego w Śremie, którego był organizatorem. Unowocześniony, zreorganizowany i działający prężnie Bank Ludowy stał się wzorcem dla innych tego typu placówek, a postać księdza Wawrzyniaka zapisała się w historii jako twórcy polskiej potęgi finansowej
w zaborze pruskim. Obok pracy w dziedzinie bankowości i ekonomii, ksiądz Wawrzyniak należał także do najwybitniejszych w Wielkopolsce krzewicieli oświaty i kultury. W 1877 roku założył bibliotekę, która była oddziałem powstałego rok wcześniej Towarzystwa Oświaty Ludowej. Pamięć o człowieku jest ważna Ksiądz Wawrzyniak cechował się troską o innych kapłanów. W tym celu utworzył Związek Kapłanów „Unitas”, którego zadaniami było między innymi zabezpieczenie materialne. W 1909 roku otworzył dla starych i schorowanych księży Dom Zdrowia dla Kapłanów Katolickich w Zakopanem, zwany potocznie „Księżówką”, czyli oparty na zasadach spółdzielczości, dom wypoczynkowy dla księży, istniejący zresztą do dziś. Postawa tegoż księdza-społecznika propagująca pracę organiczną, postrzegająca każdą jednostkę ludzką jako istotną i niezastąpioną część społeczeństwa, powinna stanowić dla współczesnych pobudkę w postrzeganiu „użyteczności” drugiego człowieka. Kwestia ta jest istotna w czasach kapitalistycznego konsumpcjonizmu. „Wielki” to był człowiek lecz zarazem skromny. Zgodnie z jego życzeniem, na mogile nie składano kwiatów ani wieńców, a za oszczędzone w ten sposób środki finansowe przekazano na cele społeczne – stworzenie Towarzystwa Czytelni Ludowych. Justyna Fręśko
29
ważne miejsca w Europie
Jest tylko jedna taka Istnieją w ojczyznach naszych przeżyć, takie miejsca, w których tradycja jedna się ze współczesnością, a szacunek do twórczych dokonań odnajduje właściwą sobie nutę. I jest to nuta wspólna dla przeżyć tych, którzy noszą w sobie tę właśnie muzykę, jaka pozwala wsłuchiwać się w to, co jest ważne w odnajdywaniu wciąż nowych imion kultury. Zapraszają takie miejsca do spotkania w tym, co sprawia, iż dialog można podjąć solidarny, społeczny, artystyczny, w którego echu kształtuje się świadomość „bycia” w kulturze i nazwania jej „swoją” – zrodzoną z tradycji bliskiego naszym przeżyciom regionu. Przekonują nas wreszcie takie miejsca, iż rodzima kultura jest pierwszą i najważniejszą „niebieską nutą”, która nadaje brzmienie legendarnemu klubowi „Blue Note”.
N
a scenę dnia wchodzi wieczór; serce Wielkopolski przyspiesza rytm przeżyć tych, których myśli i wyobraźnia pojednają się za moment w pulsie i impulsie, z którego narodzi się muzyka. Na scenie klimat tak klubowy, co zapraszający do rozedrgania jej duszy ciepłymi dźwiękami saksofonu, fletu poprzecznego, a może gitary basowej… Koncert w tonacji blue
Wspomnienia koncertów wczoraj tak pięknie głośne – na ich scenie gra czas teraźniejszy – słyszymy balladę roztańczoną na strunach gitary Patha Matheny’ego, stonowany ton szeptu Anny Marii Jopek, altowy saksofon Kenny’ego Garretta bądź jego słowiański odpowiednik talentu Jana Ptaszyna Wróblewskiego, brytyjski bas Dave’a Hollanda, sekret serca trąbki Tomasza Stańko. Wzajemnie wsłuchujemy się w siebie, w każdą pojedynczą nutę myśli o tym, co zaraz stanie się realnością... Słyszymy deszcz na-
Wyśpiewać rodowód jazzu – ognisty głos Dianne Reeves.
30
strojów Paryża o świcie – bulwary jego wszystkie niemalże odgaduje bandoneon Richarda Galliano – pragnienia nasze podpowiadają mu jak ma układać palce, aby z każdym kolejnym krokiem uderzenia w klawisze, dojść właśnie tam, gdzie Sekwana odszukuje swoje źródło w spełnieniu pragnień o podróży w głąb nie tylko muzycznych tajemnic. Jesteśmy naraz w Nowym Yorku – dźwięki szybkie jak żółta taksówka, sprawiają, iż odnajdujemy siebie na głównym placu… Stamtąd bardzo już blisko do kolejnego bisu, jakim jutro stanie się pragnienie uczestnictwa w kolejnym koncercie, który – jak zawsze w „Błękitnej Nucie”, przybliży nas do tego, co sprawia, iż mówić można o elitarnej kulturze jazzowej, ukazującej jak bliskie wrażliwości Europejczyków są takie miejsca jak „Blue Note” w Poznaniu. Tożsamość rodzi się z wierności tradycji Tradycje kulturowe Wielkopolski przekonują, iż kultura nie rodzi się od razu, potrzeba wielu
Brandford Marsalis w sercu „Błękitnej Nuty“.
„Błękitna Nuta” Nigel Kennedy na scenie jazzu podczas koncertu z Jarkiem Śmietaną i Wojciechem Karolakiem. lat na zaufanie tym wartościom, które zdolne stworzyć są klimat godny utrwalania w naszej świadomości. Tego też dowodzi historia powstania klubu, który od 4 lutego 1998 roku, jest jednym z najważniejszych azylów tego, co twórcze na partyturze podobnych, choć przecież innych miejsc w Polsce. „Niebieska Nuta” istnieje jako lokalny wydźwięk nowojorskiego „Blue Note Club”. W imieniu kultury solidarnej z naszymi przeżyciami, podczas 1500 koncertów, możemy gościć na prestiżowym cyklu „Jazz Top w Blue Note”, czy „Jazz Greats Gallery”. Wszystko to sprawia, iż docenić można historię ludzi, którzy przyczyniają się swoim poświęceniem i wrażliwością do utrwalania muzyki jazzowej, w której – jak podpowiadają jej dzieje – skrywa się to wszystko, co jest rytmem naszych pragnień, oczekiwań życiowych i wszelkich spełnień – tak jak wtedy, gdy na początku XX wieku, spotkały się z sobą doświadczenia nacji zachodnioafrykańskiej i europejsko-amerykańskiej, których echem pozostaje jazz. Ludzkie życie zapisać w muzyce Pierwsza nuta zaistnienia jazzu wybrzmiała w Nowym Orleanie. Stamtąd też pochodził jeden z najbardziej cenionych muzyków tegoż gatunku, wokalista i trębacz Louis Armstrong. Wsłuchiwać się dziś możemy w dźwięki kilku najbardziej istotnych dla stylistyki jazzu okresów, w tym szczególnie: dixieland (ok. 1910), jazz chicagowski (lata 20.), swing (lata 30.), bebop (lata 40.), cool-jazz I hard bop (lata 50.), free jazz (lata 60.). Duży wpływ na kształtowanie się jazzu miały rdzenne pieśni murzyńskie, na które wpły wywarły w dużej mierze hymny
Anna Maria Jopek w opowieści muzyki duszy o „Lisbon Stories“.
David Murray rozpalający saksofon przeżyć... i psalmy zrodzone m.in. z muzyki protestanckiej. W wieku XIX z tegoż pojednania w muzyce czarnego lądu, ludności Stanów Zjednoczonych, wyklarowały się zupełnie nowe style oraz gatunki muzyczne: white spirituals, negro spirituals, blues, ragtime. Pierwsze rytmy jazzu w Polsce przypadły na lata 20. (ze względu na zespoły grające głównie swing) oraz 30., podczas której swingował głównie Henryk Wars, Jerzy Petersburski, Adie Rosner i Zygmunt Karasiński. Nadszedł wkrótce czas na festiwale jazzowe m.in. Międzynarodowy Festiwal Jazzowy w Sopocie – pierwsza edycja w 1956 roku i Jazz Jamboree z 1958 roku. Usłyszeć wtedy mogliśmy jak muzycznie „dawny jazz” tradycyjny staje się „jazzem dzisiaj” w swoim współczesnym nurcie. A wszystko po to, aby przekonać się, iż ludzkie życie zapisać można w muzyce. I właśnie takie i inne historie rodem z serca jazzu, można wciąż na nowo odgadywać na partyturach wydarzeń kulturotwórczych w „Błękitnej Nucie”. Dominik Górny autor zdjęć: Jarosław Lemański
31
współczesne problemy świata
Przyszłość, której nie można zobaczyć 9 lipca Południowy Sudan oddzielił się od północy, stając się najmłodszym państwem świata. Po latach krwawej wojny domowej, która pozostawiła po sobie 2 miliony zabitych, południowcy przygotowują się do życia w niepodległym kraju, którego niektórzy nie będą w stanie zobaczyć.
D
o chaty rodziny Kometich wiedzie poryta koleinami droga, przecinająca wysoką trawę i wybujałe zielsko po obu stronach. Zwłaszcza w czasie pory deszczowej dotrzeć do domostw położonych około 10 kilometrów od głównej drogi, to prawdziwe wyzwanie. Krążą tu opowiadania o pracownikach organizacji humanitarnych, którzy utknęli w błocie w swoich samochodach na całą noc, podczas gdy hieny krążyły tuż obok w buszu. A jednak to wszystko
32
nie powstrzymuje Andrew Maina od przyjeżdżania tutaj co najmniej dwa razy w tygodniu. Ma ważny powód – jak mówi – i podejmie się wyprawy bez względu na niebezpieczeństwo, nawet, gdyby był zmuszony iść pieszo. Otworzyć oczy zaufania W opustoszałej osadzie wszystko się wyjaśnia. Maina podchodzi do jednej z dwóch chat i klęka na wprost wejścia. Jego głos jest łagod-
by Razigi odszukał przedmiot i chłopiec kładzie rękę na stole, macając powierzchnię, dopóki nie natrafi na długopis. Podnosi go, bada obiema rękami i po raz pierwszy mówi: „Długopis”. Takie proste ćwiczenie jak to wyjaśnia później Maina, ma wielkie znaczenie dla przyszłości Razigi’ego. „On musi nauczyć się podstawowych umiejętności, by chronić siebie przed urazami. Uczymy go takich sposobów, jak badanie powierzchni spodnią stroną dłoni, zanim coś chwyci tak, aby nie skaleczył sobie palców. Bezpieczeństwo jest naszym priorytetem, jednak nasze największe zadanie to przywrócenie chłopcu pewności siebie. Jak zobaczyć godność życia
Takich dzieci, które dzielą podobny los jak Razigi Kometi, jest w Afryce coraz więcej… ny, gdy mówi: „Razigi, jesteś tam?”. Kilka sekund później, u wejścia pojawia się nieśmiały trzynastoletni chłopiec. Ma na sobie wyblakłą żółtą koszulkę, podartą z jednej strony oraz szare spodnie z przezierającymi dziurami. Stąpając bosymi stopami, wolno wychodzi na zewnątrz, jedną rękę przesuwa wzdłuż słomianego dachu, w drugiej ściska bambusowy kij. Oczy chłopca są szkliste i pozbawione życia, a Maina wyjaśnia, że Razigi Kometi jest niewidomy. Maina bierze chłopca za rękę i prowadzi do zadaszonej kuchni w kącie osady. Siadają na drewnianych stołkach, a Maina kładzie długopis na sporządzonym z bambusa stole. Prosi,
Wojna wywarła duży wpływ na jego młode życie. Razigi dorastał w małej wiosce o nazwie Lui, w jednym z najbiedniejszych regionów rozdartego wojną południowego Sudanu. Jego wczesne dzieciństwo zostało naznaczone konfliktem między przeważającym na północy islamem, a dominującymi na południu katolicyzmem i religiami plemiennymi, kiedy to armia rządowa i rebelianci z Ludowej Armii Wyzwolenia Sudanu (SPLA) walczyli w czymś, co okazało się być najdłuższą wojną domową w historii Afryki. Pokojowe porozumienie zostało podpisane w 2005 roku, kiedy Razigi miał 7 lat, a jego matka żywiła nadzieję, że koniec wojny oznacza nowy początek dla niej i jej ośmiorga dzieci. Jednakże, jak tysiące innych osób, nieszczęście znów ich dotknęło, gdy Razigi i jego matka zostali ukąszeni przez meszkę i zapadli na chorobę zwaną onchocerkozą lub inaczej ślepotą rzeczną. Zarażonych zostało ponad 37 milionów, a 99% przypadków odnotowano w biednych afrykańskich społecznościach. Choroba powoduje zmiany na skórze i uszkodzenia oczu, a w skrajnych przypadkach pozbawia ludzi wzroku. Jeśli zostanie rozpoznana i leczona w odpowiednim czasie, ślepoty można uniknąć. Jednak punkt medyczny w tym regionie był w wysokim stopniu niedofinansowany, a żadne lekarstwo nie było dostępne. Zanim koledzy Maina z południowo-sudańskiej organizacji charytatywnej na rzecz niepełnosprawności SEM (The Sudan Evangelical Mission) skontaktowali się z rodziną Kometich, oczy Razigi’ego i Mary uległy nieodwracalnemu uszkodzeniu. „To ukryci spadkobiercy wojny domowej”, mówi Maina. „Kiedy ludzie myślą o ofiarach wojny, często wyobrażają sobie rany postrzałowe lub okaleczenia spowodowane wybuchem min. Nie myślą o tych wszystkich ludziach, których chorobom i śmierci można by zapobiec, gdyby tylko był dostęp do odpowiedniego leczenia. Wojna zatrzymała tutaj prawie cały rozwój. Wiele przypadków inwalidztwa wynika wprost z braku
33
Idąc przed siebie, ufaj drodze, którą masz w sercu. zaplecza m medycznego w czasie trwania i po zakończeniu wojny”. Szacunkowo Szacun 3,2% populacji południowego Sudanu je jest niewidoma, a to wyjątkowo wysoki wskaźnik, nawet jak na Afrykę (…). „Czynnikiem, który komplikuje sytuację w Sudanie jest obecna u w wielu ludzi trauma wojenna”, wyjaśnia Maina Maina, który jest terapeutą zajęciowym. W stanie E Ekwatoria Zachodnia jego młodzi pacjenci cier cierpią z powodu niepokoju, lęku przed hałasem i nagłymi ruchami oraz na skutek wysokiego po poziomu stresu. To wszystko tym bardziej mobi mobilizuje Maina do pracy. Ćwiczenie w samodzielności W dom domostwie Kometich, wysiłki grupy z SEM -u, długie godziny cierpliwych ćwiczeń powoli stają się w widoczne. Na pytanie Maina o to, co Razigi osią osiągnął od jego ostatniej wizyty, chłopiec nieśm nieśmiało odpowiada: „Zeszłego wieczoru sam sobie uprałem ubrania”. „Bardzo dobrze, bardzo do dobrze”, odpowiada Maina, szeroko się uśmiechaj uśmiechając. „To kamień milowy”, mówi do swoich kol kolegów, gdy Razigi wszedł już do chaty. Ćwiczenia w orientacji i poruszaniu się mają ogromne zznaczenie dla rozwoju osób niewidomych, a w wsparcie rodziny i krewnych jest niezbędne (… (…). W kraju, który musi zacząć od zera na każdym polu, do odpowiedniego wsparcia ze strony rrządu jest jeszcze daleka droga. W międzyczasie międzyc organizacje charytatywne i kościoły czyn czynią małe kroki, by poprawić życie osób najba najbardziej narażonych na niebezpieczeństwo n niedostatku pomocy. Przy odrobinie szczęścia, w przyszłym roku wiejska szkoła w Lui będz będzie mogła być może nauczyć Razigi’ego podsta podstaw pisma Braille’a. Jeden nauczyciel już wyraził zainteresowanie i SEM poszukuje możliwośc możliwości sfinansowania szkolenia. Działacze mają równ również nadzieję na zakupienie specjal-
34
Trzynastoletni, niewidomy chłopiec ze swoją białą laską. nych zabawek i przyborów, jak na przykład piłki z dzwonkiem w środku. Futbol był ulubionym sportem Razigi’ego. Za dwiema glinianymi chatami, które stanowią przestrzeń życia rodziny Kometich znajduje się wąska ścieżka. Ma tylko kilkaset metrów długości, ale kiedy Razigi stracił wzrok, stała się ona dla niego bezkresna. Na końcu ścieżki mieszka jeden z jego dwóch przyjaciół. Dotąd Razigi znał tę ścieżkę jak własną kieszeń, ale teraz bez zdolności widzenia, boi się opuszczać teren domostwa. Na zakończenie każdej wizyty, Maina i Razigi wchodzą na ten szlak razem. Razigi idzie pierwszy, dotykając kijem trawy po prawej i lewej stronie, by wiedział, że trzyma się ścieżki. Liczy kroki dopóki nie dojdzie do liczby, na której skończył ostatnim razem. Wtedy Maina kładzie dłoń na jego ramieniu, łagodnie zachęcając, by zanim się odwróci, zrobił jeszcze kilka kroków. Obaj mają nadzieję dotrzeć do końca ścieżki za kilka miesięcy. tekst: Danielle Batist, Street News Service zdjęcia: Simon Murphy tłum. Dominika Maćkowiak
opinie – listy od Eugeniusza
Shame on! Shame on!
Czy tak właśnie rozwiązać można dramaty społeczne?
Zatrudnienie i liczebność tak – niepięknie – zwanych organów porządkowych rośnie wprost proporcjonalnie do bezrobocia wśród tak zwanych – też niepięknie - mas pracujących, których nowojorska awangarda przybrała niedawno wyraziste miano Ruchu 99 Procent. Nic nowego pod słońcem. Im mniej chleba, tym bujniej wyrasta dorodny łan młodych mężczyzn, ukrywających swe wdzięki za tarczami i ochraniaczami. I to tam, gdzie ich nie posiali, bo właśnie ten zawód, szczególnie w okresach rewolucyjnej burzy, wymaga wykorzenienia.
W
ostatnich tygodniach pod różnymi szerokościami geograficznymi, także w historyczną już sobotę 15 października, w międzynarodowy dzień globalnej rewolucji, policjanci i ochroniarze w różnym natężeniu i z różną skutecznością próbowali zapanować nad protestującymi grupami, posługując się między innymi sprawdzoną wilczą taktyką wyrywania z tłumu poszczególnych demonstrantów, skuwania ich i wleczenia do radiowozów. W miastach amerykańskich poczynaniom tym towarzyszyło skandowanie protestujących: „Shame on! Shame on!” – „Wstydźcie się!” lub „Hańba!”. Adresaci tych okrzyków zdają się nic z nich nie robić. Byłoby to – jak wszystkie uczucia – nieprofesjonalne. A profesjonalizm (czytaj – bezduszność) jest ulubionym słowem oraz ideałem odchodzącej właśnie z wolna epoki. O jej odchodzeniu Sławoj Žižek, na spotkaniu z okupującymi Wall Street, powiedział niedawno, akcentując wypowiedź nerwicowym poszarpywaniem swojego t-shirta: „Nie jesteśmy drzemiącymi marzycielami. My budzimy się z koszmaru”. A parę zdań przedtem: „Niczego nie niszczymy. Patrzymy tylko jak system niszczy sam siebie”. Meandryczny zazwyczaj w swym prowokacyjnym rozumowaniu i chwilami przerażający w propozycjach popowy filozof Žižek nie jest moim intelektualnym idolem, jednak gdy w prostych słowach swej zadyszanej angielszczyzny wieszczy koniec obecnego porządku, trudno mi odmówić mu słuszności. Nad tym autodestrukcyjnym świa-
towym systemem, jak chmura napęczniała od ożywczego deszczu, wisi tłumaczone na różne języki owo: „Shame on!” Życie biegnie szybko i w mojej siwiejącej głowie przechowuję, jakby ze wczoraj, ironiczny tytuł wydanego w antyjaruzelskim podziemiu tomiku wierszy Stanisława Esdena-Tempskiego „Organy Rosji pracują nocą”, z którego nie pamiętam nic poza tym właśnie poderotyzowanym tytułem. Dziś mamy tak pięknie zwane niepodległe państwo prawa i organa nie muszą się już ukrywać pod osłoną ciemności. Przeciwnie, działają pracowicie od samego świtu. Ostatnio 25 października, w sile około stu chłopa, równo z pianiem policyjnego koguta, zebrały się pod kamienicą numer 15 na ulicy Dąbrowskiego w Poznaniu. Celem tego zgromadzenia nie było bynajmniej chóralne odśpiewanie hymnu „Kiedy ranne wstają zorze”, co nie wzbudziłoby specjalnego zdziwienia w katolickim kraju. A w moim sercu zgorzkniałym, lecz wciąż pokładającym w Bogu nadzieję, nawet entuzjazm i całe góry przychylności. Niestety, prawdziwi mężczyźni w mundurach zebrali się, by chronić zagrożony błogostan komornika podczas wykonywania przezeń czynności urzędowych, polegających na eksmitowaniu na bruk chorej na raka kobiety, jeżdżącej na wózku inwalidzkim z powodu osteoporozy i złamania zaatakowanego nią kręgosłupa, oraz jej męża, który straciwszy pracę i opiekując się żoną, nie mógł zarobić na czynsz dla kamienicznika, popadając wobec niego w poważne zadłużenie. Shame on!
35
Którą osobą z tego tłumu mógłbyś być właśnie ty? Małżeństwo od trzech lat zwracało się do odpowiedzialnych za pomoc społeczną, urzędników o zakwaterowanie w mieszkaniu socjalnym. Jednak funkcjonariusze ci, będąc zatrudnieni w Korporacji Miasto Poznań, nic zrobić nie mogli, jako że korporacje z istoty rzeczy nie zajmują się budownictwem społecznym, dbając o interesy deweloperów, kredytodawców oraz kombinując, jak tu zmienić Zarząd Komunalnych Zasobów Lokalowych w samofinansującą się spółkę kodeksu handlowego. Shame on! Jednak natura nie znosi próżni i skoro nie można znaleźć pomocy w instytucjach do jej udzielania powołanych, pojawia się ona z mniej oczekiwanych stron. Jest to pomoc oddolna. Najcenniejsza. Od bliźnich. Obywateli nieposłusznych. Korektorów systemu. Na takich Miasto Korporacja ma innych, dalece sprawniejszych od panienek zza biurek Miejskich Ośrodków Pomocy Społecznej, funkcjonariuszy. Stąd ich obecność o brzasku, bo swą poranną wizytę zapowiedzieli i złożyli licznie także tamci, mający nadzieję wstrzymać żenujący ceremoniał utrwalania starego jak świat porządku, według którego bieda musi być odstraszająco ukarana, by nie rościła sobie zbyt wielu praw. Bo to źle wpływa na trawienie mieszczańskich żołądków. Shame on! Liturgia ku czci złotego cielca w pełni się udała. Obfitowała w momenty dramatyczne, nie pozostawiające złudzeń co do wartości wyznawanych przez celebransów i determinacji w ich wdrażaniu. Była więc karetka pogotowia, która zabrała eksmitowaną kobietę, zignorowane zaświadczenie lekarskie, zalecające odstąpienie od eksmisji ze względu na stan emocjonalny i zdrowotny inwalidki. Aresztowanie trzech spośród blokujących eksmisję anarchistów, usuwanie ludzi siedzących przed budynkiem. Shame on! Wszystko to na oczach kamer i przechodniów, którzy reagowali z niechęcią na działania policji, chwalebnie różniąc się od internetowych trolli, którzy w komentarzach pod artykułami o eksmisjach i planowanych zsyłkach do kontenerów prześcigają się w pluga-
36
stwach wypisywanych pod adresem potencjalnych eksmitowanych, proponując na przykład, aby rozpocząć wyrzucanie na bruk niewypłacalnych lokatorów od staruszków, jako że ci mieli ponoć najwięcej możliwości i czasu, by zadbać odpowiedzialnie o własne mieszkanie. Shame on! Shame on! Osobnym kuriozum była wypowiedź urzędniczki, która zapowiadając poniewczasie – zapewne pod wpływem obecności środków masowego przekazu – pozytywne załatwienie prośby eksmitowanych o mieszkanie socjalne, dywagowała, czy będzie jednak moralne ominięcie kolejki oczekujących przez wyrzucanych na ulicę wnioskodawców. Zastanawiając się nad tym doniosłym kłopotem etycznym (godne uwagi jest, że refleksja moralna przychodzi zawsze skwapliwiej, gdy dotyczy pomocy biednemu niż obrony przywilejów bogaczy) doszedłem do wniosku, że jest to zaiste niegodne i bardzo przebiegłe nie zrezygnować z pierwszeństwa w ogonku do klitki socjalnej, gdy zostało się posiadaczem nadmetrażu nieboskłonu i przestronnych pokoi wyściełanych trotuarami. Shame on! Krótko mówiąc, była to poznańska odmiana koszmaru, o którym, że się z niego budzimy, mówił na drugim końcu naszej globalnej wsi Sławoj Žižek. Blokady eksmisji – znane zresztą w polskiej zagrodzie, odkąd zaczęto handlować peerelowskimi mieszkaniami zakładowymi wraz z ich ludzką „zawartością”, dopuszczono do reprywatyzacji kamienic zamiast wypłaty rekompensat, jak zrobili to mądrzej Czesi, wreszcie uwolniono czynsze – stają się formą oporu oraz forpocztą zmian, coraz powszechniejszą w Europie. Poranną sygnaturką wzywającą zbożny lud do przetarcia zaspanych oczu i podjęcia trudu na rzecz budowy (po raz nie wiem który) świata bardziej przypominającego dom rodzinny niż przytułek. Do więźby dachowej jeszcze wysoko. Ci, którzy wolą budziki od sygnaturek na pewno spać nie zamierzają. Jestem pewien, że organa już wdrażają się do pracy nocnej i w ogóle całodobowej. Nie darmo pewne zmodyfikowane powiedzonko głosi – „Tonący brzydko się chwyta”. Pytanie tylko, czy chcecie uczestniczyć w tym całym bezwstydzie. Na przykład finansując ze swoich podatków umundurowanych osiłków obstawiających eksmisje tych, którzy mogliby być ich rodzicami lub rodzeństwem. Ja nie. Niech sobie ci, którzy mają w tym interes, okładają daninami podobnych sobie. Podsuwam im pomysł – podatek od transakcji bankowych. Mój podwyższony Vat od chleba powszedniego na mieszkania socjalne. A poza tym – Shame on! Eugeniusz Biały
ekonomia solidarna
Irlandzki pomysł na kooperację Okazuje się, że problemy w zarządzaniu mogą dotknąć nawet najbardziej zapalonych do swojej pracy spółdzielców i kooperatystów. Można je jednak rozwiązać – bez konfliktów i głosowań. Przekonali się o tym twórcy pierwszej w Irlandii ekologicznej wioski.
12
lat temu grupa zaprzyjaźnionych mieszkańców Dublina założyła kooperatywę SustainableProjectsIreland. Stworzyli spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, ale uzyskali dla niej status organizacji dobroczynnej i założyli, że będą zawsze działać kooperatywnie, aby zbudować swoją wspólnotę opartą o ekologiczne budownictwo i zrównoważony rozwój. Wybrali Cloughjordan, wioskę w południowozachodniej części kraju. Z budową pierwszych domów ruszyli dopiero 2 lata temu. Wspólnocie szybko zaczęło przybywać członków. Phillip mówi, że „jak w wielu organizacjach bardzo często dochodziło do konfliktów między zarządem spółki, a resztą zespołu. Szukaliśmy innego modelu zarządzania”. I wtedy ziemię w eko-wiosce zakupił John Jopling, angielski adwokat i współautor książki „Demokracja Gai” („Gaian Democracy”), która zbiera przykłady demokracji partycypacyjnej z całego świata. Jopling namówił mieszkańców, aby wyłonili spośród siebie grupę kilku osób, których zadaniem będzie poszukiwanie nowych rozwiązań. Kluczem do tego było zrozumienie, że łączą ich wspólne idee, ale odpowiedzialnością za wioskę trzeba się podzielić. Jopling zdecydował się na skorzystanie z modelu autorstwa Anthony’ego Stafforda Beera, nieżyjącego już brytyjskiego cybernetyka i światowej sławy konsultanta zarządzania. Jopling sprowadził do Cloughjordan współpracowników Beera, którzy zgodzili się pomóc we wdrożeniu tego systemu we wspólnocie. Dotychczasowe 15 zespołów zostało przekształconych w 5 różnych systemów. W pierwszym systemie znalazły się grupy mieszkańców, które odpowiadają za główne aktywności eko-wioski.
Także i tutaj spotykać by się mogli mieszkańcy wioski ekologicznej w Twoim regionie… Gdy komunikacja między grupami szwankuje, pojawiają się konflikty czy kryzysy decyzyjne, do akcji wkracza system drugi – swoisty krwioobieg eko-wioski. Członkowie tej grupy dbają o przebieg informacji i podejmują się mediacji w przypadku nieporozumień. O wysoką jakość działań grup aktywności dbają grupy z systemu trzeciego. To głównie menadżerowie. System czwarty to oczy i uszy eko-wioski – analiza szans i zagrożeń, strategia komunikacji z otoczeniem. Ostatni już – system piąty, to mózg całego przedsięwzięcia. „To rodzaj zarządu, który stoi na straży wartości i tożsamości całej wspólnoty”. W wyznaczaniu kierunków rozwoju wspólnoty mogą, a wręcz muszą brać udział wszyscy. Czy ze wspomnianego systemu mogłyby skorzystać polskie spółdzielnie czy kooperatywy? „Naturalnie, jest tylko jeden problem. Książek Beera po prostu nie da się czytać” – śmieje się Jopling. Ciężki, naukowy język mógłby wielu zniechęcić. „Starajcie się korzystać z gotowych rozwiązań – i co najważniejsze – wystrzegajcie się hierarchicznej struktury” – radzi. (Problematyka społeczna artykułu poruszana jest na zajęciach prowadzonych w ramach Centrum Integracji Społecznej w siedzibie Fundacji Pomocy Wzajemnej „Barka”). opracowanie: red. GU
Projekt 7.2.2 „Regionalne Centrum Ekonomii Społecznej” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego.
37
„Gazeta Uliczna” przemieniła mój świat Z poznańską „Gazetą Uliczną-kwartalnikiem gospodarki solidarnej” związany jestem od 2005 roku. O istnieniu Gazety dowiedziałem się od jednego z jej sprzedawców, który wprowadził mnie w ich środowisko.
W
przeciwieństwie do większości osób, które są sprzedawcami ulicznymi, nie byłem nigdy bezdomnym, ani nie czułem się wykluczonym społecznie. Odczuwałem tylko brak spełnienia w życiu zawodowym. Nie miałem możliwości stałego zarobku. Moja dorywcza praca polegała jedynie na byciu kolporterem ulotek bądź zbieraniu puszek. Liczyłem na to, iż zostanie sprzedawcą „Gazety Ulicznej” zmieni mój status materialny. I tak też się stało. Otrzymałem jednak coś więcej – świadomość docenienia swojego życia i wiarę w to, że mogę robić coś dobrego dla innych, a przy okazji dla siebie. Obecnie celem mojego życia jest przeprowadzenie się do nowego mieszkania socjalnego, które jest dla mnie remontowane. Będzie to mój pierwszy poważny krok do tego, aby z czasem zamieszkać w domu z ogródkiem, najlepiej nad jeziorem. Wtedy pływałbym na łódce całymi dniami wraz z zaprzyjaźnionymi wędkarzami. Jakie są moje relacje z innymi sprzedawcami? Bardzo przyjazne, choć żałuję, iż nie chcą grać ze mną w szachy. Często też brakuje mi czwartego kompana do brydża. Ale nie przejmuję się tym. W wolnym czasie, spaceruję z moim psem Fafikiem, który jest naprawdę wiernym przyjacielem.
Dziennie sprzedaję około 10 egzemplarzy pisma i mam już nawet stałych klientów, którzy tak jak ja interesują się ideą Gazety, ponieważ rzetelnie opisuje sprawy społeczne, kulturalne i jest wolna od politycznych wpływów. Najwięcej egzemplarzy pisma udaje mi się sprzedać na początku i na końcu miesiąca oraz przed świętami. Wierzę w ideę „Gazety Ulicznej”, choć nie zawsze jest łatwo. Spotykam się nieraz z brakiem zrozumienia celu, dla jakiego sprzedaję ten kwartalnik, gdyż świadomość obywatelska jest wciąż jeszcze bardzo mała. Tłumaczę wtedy, iż część kwoty, jaką otrzymuję ze sprzedaży pisma, dostaję na moje utrzymanie, które pozwala mi godnie żyć. Cieszy mnie jednak to, iż jeśli już ktoś raz kupi „Gazetę Uliczną” i w swoim domowym zaciszu, na spokojnie, zapozna się z jej treścią, właściwie zawsze staje się jej gorącym zwolennikiem, a tym samym stałym kupującym. Najwięcej pośród kupujących jest młodzieży i osób w średnim wieku, którzy rozpoznają mnie już na ulicy i wołają: „Witaj, Zbyszku, masz już może nowy numer Gazety?”. Dzisiaj, po pięciu latach doświadczenia w tej pracy, namawiam inne osoby bezdomne i bezrobotne, aby tak jak ja wykorzystali szansę na zmianę życia, jaką daje bycie sprzedawcą Gazety. Dzięki zarobkowi ze sprzedaży „Gazety Ulicznej”, udało mi się zrealizować kilka moich materialnych marzeń, m.in. kupiłem sobie upragniony bilet na mecz piłkarski drużyny Lech-Poznań z Juwentusem Turyn; sportowe buty, które umożliwiają mi wygodny bieg podczas aktywnego wypoczynku; a nawet wędkę, z którą do dziś chodzę na ryby. Kiedyś nawet złowiłem na nią 3,5 kilogramowego szczupaka. Wszystko to sprawia, że „Gazeta Uliczna” i to, co jest z nią związane, towarzyszy mi w każdej chwili życia. Sprawia, że jestem szczęśliwy i czuję się w pełni wartościowym człowiekiem, mającym tak jak „moja” Gazeta, swoją historię życia i przemiany na lepsze. Zbyszek Machaj oprac. Dominik Górny zdjęcia: Andrzej Ratajczak
38
50%
poł ce owa sprz ny dla eda wcy
Nr 2 (1 6) 200 8
Oswa przes jam miast trzeń a
4-8 Wywia z Krzy d Wodic sztofem zką
NEPAL eno Houw eling
Wybierz godność godność. ć Ponad 6 milionów osób na całym świecie, kupując Gazety Uliczne, wybiera godność zamiast ubóstwa. Dzięki temu pomagają oni sprzedawcom w 40 krajach, sprzedającym 100 różnych tytułów, mając przed sobą jeden cel: zmianę swojego życia. W zamian czytelnicy otrzymują wysoką jakość, niezależną prasę i świadomość, że wpływają na zmiany.
9 771733 403109
Reportaż B
05 >
14-21
ISSN 1733-4039
Ubóstwo
ć Godnoś
G
Ub ó s t w o
Godnośćć