BOOM - NR 11

Page 1


Spis treści| w tym numerze

AUDIOSHOW 2012

Bohater RPG u psychologa

STR. 6 NOWOŚCI | Co w trawie piszczy

STR. 40

Kącik filmowy | Filmy, które warto zobaczyć

STR. 4

STR. 41

ZAPOWIEDZI | PREMIERY Nowe produkty Fatmana - str. 10

RECENZJE | TESTY i PORÓWNANIA DragonAudio Dream 32 - str. 13 iRiver AK100 - str. 15 Sony MH1c - str.19 Nuforce NE770X vs hiSound Popo - str. 21 Colorfly C3 - str. 24 Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One - str. 29

kącik płytowy| MUZYKA DLA SERCA I DUSZY

O tym się pisze | poradnik świąteczny Modujemy Androida, cz.2 - str. 33 Android Commander - str. 34 Muzyka z internetu - str. 35 Świat audio oczami dziewczny - str. 37

STR. 42

Fundatorem nagrody w poprzednim konkursie była firma Audiomagic – www.audiomagic.pl PROMOCJA W OFERCIE MP3STORE Promocja Cresyn na wszystkie wyroby – 20% Promocja Phiaton na wszystkie wyroby – 10% Promocja SoundMagic na wszystkie wyroby – 10% Promocja ważna od 01-01-2013 do 15-01-2013 we wszystkich sklepach stacjonarnych sieci Mp3store. Warunek - wycięty kupon. 2

BOOM

GRUDZIEŃ 2012


REDAKCJA

WITAMY

Redaktor naczelny: Wojtek „WojtekC” Cicherski

Redaktorzy: Piotr „Siekiera” Obarski Marceli „Marcel1609” Wróblewski Marcin „Kurop” Kuropka Robert „Azahiel” Kruk Piotr „Syler” Długokęcki Grzegorz „PACZANGA” Konieczny

Korekta: Jakub „magnet13” Cybulski Piotr „wrq” Mihilewicz

Projekt graficzny i skład: Rafał „Duran” Pokora oraz koledzy z forum mp3store, wolni strzelcy: Rolandsinger, fallow, piotrusg, aallen, 4ndr3 i inni...

Wyzwania w bierzącym roku Śnieg znów sypie. Mam deja vu, bo w podobnych klimatach pisałem wstępniak do poprzedniego numeru naszego czasopisma. Koniec roku, pora na podsumowania. Jestem osobiście zadowolony z efektu jaki uzyskujemy jako czasopismo hobbystycznie robione przez wariatów. Udało nam się ukazać drukiem – wreszcie! W przyszłym roku postaramy się częściej ukazywać na „papierze”.

Wydawca: Multimedia Intelligent Products sp. j. ul. Siedmiogrodzka 11/MIP 01-232 Warszawa T +48 22 424 8254 F +48 22 885 9380

Dostajemy od Was więcej maili, co jest informacją dla nas, że wykonujemy dobrą robotę. Dzięki za wsparcie! Co nowego i ciekawego w tym numerze? Temat główny to zakończone niedawno Audioshow 2012. Zapraszam też na test możliwości AK100 i pierwszy na łamach naszego magazynu test kolumn podłogowych. Postanowiliśmy uruchomić też kilka nowych działów – szczegóły w środku numeru. Doczekaliśmy się również tekstu spod pióra kobiety! Mamy nadzieję, że pysiaDK będzie stale z nami współtworzyć. Wszystkim czytelnikom naszego pisma pragnę życzyć wszystkiego najlepszego w nowym 2013 roku! Zapraszam do lektury! Wojciech Cicherski

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

3


NOWOŚCI | Co w trawie piszczy Meizu MX2 Meizu MX2 oficjalnie zadebiutował. Jeszcze kilka lat temu to była czysta fantastyka, a teraz? Proszę bardzo 4-rdzeniowy procesor w telefonie. Czy to właściwie jeszcze telefon? Oprócz procesora MX5S wykonany jest w technologii 32 nm. otrzymujemy ekran HD i aż 2 GB pamięci RAM. Kamera ma 8 mpx i obiektyw o jasności f/2.4. Umożliwia wykonywanie 9 zdjęć na sekundę oraz zdjęć panoramicznych. Smartphonem zarządza najnowszy Android Jelly Bean w wersji 4.1., a za wygląd softu odpowiada autorska nakładka o nazwie Flyme 2.0 UI, która na zdjęciach prezentuje się bardzo ciekawie i estetycznie. Ceny w przeliczeniu na złotówki zaczynają się od 1250 zł za model 16 GB, przez 1550 zł za 32 GB, aż po 2050 zł za wersję 32 GB. Ekipa Mp3store już stara się o modele testowe tego cacuszka.

Słuchawki dla tv maniaków - Sennheiser Set 840-TV Set 840–TV to słuchawki bezprzewodowe, szczególnie polecane osobom niedosłyszącym. Dzięki budowie stetoskopowej obsługa słuchawek nie wymaga fachowej wiedzy - wystarczy rozgiąć ramiona słuchawek, by te się włączyły. Regulacja głośności odbywa się za pomocą dużego pokrętła na module spoczywającym na klatce piersiowej użytkownika.

Cechy produktu: • Łatwy w skonfigurowaniu i działaniu. • Bezprzewodowa mobilność w promieniu do 100 metrów. • Transmisja sygnału nawet przez ściany. • Trzy przełączalne ustawienia charakterystyki odsłuchu dostępne w nadajniku. • Wzmocnienie górnego pasma może być indywidualnie regulowane. • Duży, ergonomicznie ukształtowany kontroler głośności na odbiorniku. • Regulacja balansu umieszczona na odbiorniku pozwalająca na niezależne ustawienie głośności dla prawego i lewego ucha. • Odbiornik automatycznie włącza się, gdy jest zakładany oraz wyłącza po zdjęciu. • Automatyczne wyszukiwanie wolnego kanału transmisji.

Sennheiser Momentum – luksus nie dla każdego Sennheiser Momentum oparte są na neodymowych magnesach. Co je wyróżnia to wykonanie. Robione są ręcznie ze stali nierdzewnej i „oddychającej” skóry naturalnej. Membrany są, według producenta, zestrojone tak, aby dźwięk był pełen detali z mocnym, dynamicznym, ale nie dominującym basem. Cena może nie zapiera tchu, ale 1299zł to niemało. Redakcja stara się o model testowy tych słuchawek, więc niedługo poczytacie o nich więcej. Dane techniczne: • Konstrukcja: wokół uszna • Przetworniki: dynamiczne, zamknięte, magnesy neodymowe • Maksymalny poziom ciśnienia akustycznego (SPL): 110 dB • Impedancja: 18 Ω • Zniekształcenia harmoniczne (THD): <0,5% • Waga: 198 g • Materiały: stal nierdzewna, skóra naturalna W komplecie: pokrowiec, przewód standardowy, przewód z pilotem i złączem jack, które możemy według naszego uznania ustawić pod różnymi kątami, przejściówka Jack 3,5 mm Jack 6,3 mm

Cena katalogowa: 949 zł Cena promocyjna (do 31.12.2012): 849 zł

Mobilny system Microlab MD 220 Najnowszy produkt Microlaba to niewielki, przenośny głośnik typu soundbar. To idealna propozycja dla użytkowników smartphone’ów, tabletów czy odtwarzaczy przenośnych. Czysty, mocny dźwięk, wszechstronność zastosowań oraz nowoczesny design to cechy wyróżniające MD220. Cena ok. 80zł skusi pewnie niejednego.

4

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

SMS ma 20 lat 3 grudnia 1992 roku pracownik brytyjskiej sieci Vodafone, Neil Papworth, wysłał pierwszą na świecie krótką wiadomość tekstową z życzeniami świątecznymi dla swoich kolegów. Magiczne 160 znaków tak wpisało się w nasze życie, że nie wyobrażamy sobie jak mogłoby ono wyglądać bez SMSów.


NOWOŚCI | Co w trawie piszczy JBL Cinema SB 200 – głośnik dla twojego telewizora Cinema SB 200 jest głośnikiem zewnętrznym do telewizora, który dodatkowo potrafi odtwarzać bezprzewodowo muzykę za pomocą bluetooth. SB 200 jest konstrukcją plug&play co oznacza brak konieczności konfiguracji systemu. W coraz bardziej płaskich telewizorach montowane są coraz mniejsze i słabsze głośniki, przez co cierpimy na niedobór głośności. JBL wyciąga do nas pomocna dłoń właśnie w postaci Cinema SB 200. Głośnik wyposażony jest w autorski system HARMAN Display Surround, wbudowany dekoder Dolby Digital, analogowe i optyczne wejście audio i funkcję wzmocnienia basu, a także łączność Bluetooth z niemal każdym urządzeniem przenośnym. Brzmi ciekawie?

JBL Tempo – nowa seria słuchawek Tempo to nowa seria słuchawek dla mniej wymagających melomanów, którzy jednak cenią sobie dobre wykonanie i markę posiadanego sprzętu. Tempo to trzy rodzaje słuchawek nauszne, pchełki oraz dokanałówki. Specyfikacja: • Przetwornik: 9 mm / 15 mm / 40 mm • Pasmo przenoszenia: 20 Hz - 20 kHz • Impedancja: 16 Ω / 32 Ω / 32 Ω • Skuteczność: 96 dB / 113 dB / 112 dB • Maks. moc wejściowa: 10 mW / 4 mW / 30 mW • Długość przewodu: 1,2 m • Wtyk: 3,5 mm, pozłacany

Sennheiser wkłada dres po raz drugi Swego czasu zachwycił nas sportowy model słuchawek CX680 Sennheisera. Teraz doczekaliśmy się nowej edycji słuchawek dla sportowców, powstałej z udanej współpracy Adidasa i Sennheisera. W ramach nowej edycji powstało pięć

Samsung Galaxy S4? Już jest pierwszy projekt! Telefon ma być wyposażony w ekran o wielkości 4,99 cala w technologii Super AMOLED o rozdzielczości HD (1920 X 1080). Sercem będzie układ Exynosa 5450, czyli czterordzeniowa platforma

modeli, różniących się sposobem noszenia, odpornych na deszcz, pot czy zimno. Trzy z nowych modeli są wyposażone w piloty (także wodoodporne) do sterowania odtwarzaczem i rozmów przez telefon. Nowe modele to: PX 685i, PMX 685, MX 685, CX 685 (następca wspomnianego CX680) i ostatni OCX 685i. Słuchawki w sprzedaży od października 2012r.

który maksymalnie może mieć taktowanie 2,0 Ghz. Co ciekawe może to być pierwszy telefon, który będzie wykorzystywał technologię big.LITTLE Processing, czyli parowanie z drugim układem np. A7. Aparat będzie posiadał 13 mln pikseli, a pamięć wewnętrzna telefonu to 64 GB. Oj, będzie się działo!

Cena: 119 zł / 59 zł / 219 zł

Pro-Ject - Hear It One/Two Firma Pro-Ject znana jest głównie z gramofonów, wzmacniaczy, czy przetworników cyfrowo-analogowych. Teraz postanowili spróbować swych sił w segmencie słuchawek. Hear It One i Hear It Two świata pewnie nie zwojują, ale chciałbym się mylić. Parametry podawane przez producenta wskazują raczej na produkt typowo portable. Słuchawki produkowane są w kolorach - czerwonym, białym i czarnym. Ciekawe czy tylko design jest nam dobrze znany, czy także w brzmieniu doszukamy podobieństw?

Dodatkowy ekran twojego iPhone’a

dla

Firma PopSlate wprowadza do sprzedaży futerał do iPhone’a z 4 calowym ekranem w technologii e-ink. Zapewne będzie osobna aplikacja do kontrolowania tego gadżetu. Ciekaw jestem jakie będą możliwości tego ekranu.

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

5


FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012

Nasi tu byli. Fotoreportaż z najważniejszej imprezy audio w Polsce.

Audioshow 2012

Czy byliście na tegorocznych targach Audioshow? Zapraszam na naszą krótką relację szczególnie tych, którzy nie mieli takiej okazji. Mamy sporo zdjęć z tej imprezy. Ponadto przedstawicielom firm nam bliskich, czyli tym stale uczestniczącym w życiu naszego forum zadaliśmy po trzy pytania. 1. Jakie najciekawsze produkty prezentowaliście podczas Audioshow2012? 2. Twoim zdaniem, co było najlepsze, a co okazało się kompletnym niewypałem na tegorocznych targach? 3. Jakie trzy rzeczy prezentowane na Audioshow sam byś kupił? Pierwsza i dla nas najważniejsza, bo „rodzima” firma to Mp3store (czyli MIP), przecież na ich forum działamy. Stoisko prezentowało się bardzo ciekawie. Miało swój klimat, połącznie nowoczesności z domowym zaciszem. Na Audioshow premierę miał nowy flagowiec iRivera AK100, o którym możecie poczytać więcej na łamach bieżącego wydania. Na nasze pytania odpowiadał D@ rkSid3 – Krzysztof Pyzel. MIP: 1. Najciekawszy i najważniejszy na naszym stoisku był bez wątpienia odtwarzacz Iriver AK100. Do tej chwili nie było tak zaawansowanego i tak grającego sprzętu przenośnego. Zachwyt wielu odsłuchujących wzbudziły swoim wykonaniem i przekazem muzyki nauszne modele słuchawek od SoundMAGICa. Pokazaliśmy też sporą gamę produktów Phiatona, do tej pory słabo znanego na polskim rynku pod względem słuchawek. Nie zabrakło też produktów FiiO z przetwornikami cyfrowo-analogowymi i wzmacniaczami na czele. 2. Bardzo interesujące okazały się kolumny Definitive Technology Mythos STS. To niesamowite, jakim sposobem z tak szczupłej konstrukcji (jak na kolumny podłogowe) może wyjść tak potężny dźwięk. Nie wiem

6

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

czy wypada, ale dla mnie najlepszy był też nasz AK100. Za to mocno rozczarowałem się systemem Kondo za 2 mln zł. System z

MBLami za 300 tyś, które były mistrzostwem w naturalnym przekazie dźwięku, zrobił na mnie większe wrażenie .


FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012

naszych forumowiczów to Audiomagic. Dlaczego bez tego jednego zdania z oryginału? Bez tego zdania brzmi nijak. Na ich stoisku królował Nuforce i głośniki Amphion. Nie zabrakło też testowych modeli słuchawek Westone’a. Na pytania odpowiadał przedstawiciel Audiomagic - Patryk Lauryn. AM: 1. Najciekawsze z naszych tegorocznych systemów to rozwiązania biurkowe z serii NuForce 100. Wzmacniacz zintegrowany NuForce DDA-100 w połączeniu z monitorami Amphiona Helium 410 i 520 charakteryzował się wyjątkową synergią. Co warto zauważyć wiele osób odwiedzających nasz pokój nie narzekała na wszechobecny i dudniący bas, który był naszym problemem podczas zeszłorocznych targów. Nauczeni na własnych błędach postawiliśmy w tym roku na rozwiązania bardziej kompaktowe i jak się okazało był to trafny wybór, który do chwili obecnej polecamy klientom do mniejszych pomieszczeń. Zestaw ten nie wymaga praktycznie żadnej zabawy z wystrojami akustycznymi – zagra wszędzie. Odsłuchy u nas w sklepie na Siennej 61 możliwe, więc zapraszamy.

3. Jeśli chodzi o kolumny, gdyby tylko finanse pozwoliły, to kupiłbym wymienione na początku Mythosy STS. Bardzo ładny był gramofon Pro-Ject Debut Carbon, ale nie było możliwości posłuchania go. Ciekawe ze

względu na gabaryty i dźwięk były też monitory Guru QM10 Two. Gdybym potrzebował czegoś małego, wybrałbym pewnie te. Na miasto oczywiście nasz AK100. Kolejna firma ciesząca się uznaniem

2. Najlepszym pomysłem według mnie było otwarcie się AudioShow na recenzentów z zagranicy. Wizyta recenzentów z 6moons w naszym pokoju to prawdziwy zaszczyt. Jeśli zaś chodzi o systemy audio to największy „WOW factor” był w trakcie odsłuchów Harpia Acoustics. Te głośniki podeszły moim gustom muzycznym praktycznie od pierwszego usłyszanego dźwięku. Myślę, że ciekawym pomysłem w następnych latach mogłoby

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

7


FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012

3. Trzy rzeczy, które bym chętnie nabył: Wspomniane wcześniej Harpie. Blaty i podstawki od Franca, bo designersko są jak dla mnie mistrzostwem świata. PC-Audio oparte o Icona HDP, bo swoje też trzeba pochwalić :) Pora na RMS. Firma ta od niedawna działa na naszym forum. Zaprezentowali masę sprzętu od kolumn podłogowych, przez słuchawki, na „kabelkach” kończąc. Na nasze pytania odpowiadał Rafał Koc. RMS: 1. Bez dwóch zdań najważniejszym dla nas debiutem na tegorocznym Audioshow było Definitive Technology. Kolumny dostaliśmy ledwo 8 godzin przed rozpoczęciem targów, wiec działaliśmy na wariackich papierach. Do kolumn Mythos STS podpięliśmy dosyć przypadkową elektronikę, ale cały system zagrał świetnie, szczególnie jeśli chodzi o bas. Wiem, że na forum MP3store padło wiele pozytywnych komentarzy na temat naszego systemu. Kolumny pokazały nieprzeciętną dynamikę. Do tego były kolumny Roth Audio oraz oddzielny pokój dla kolejnej nowości - włoskich kolumn Indiana Line, oraz oczywiście HiFiMAN z modelem HE-300, który otrzymał nagrodę Produkt Roku HighFidelity.

być także zatrudnienie animatora/speakera, który z głośników powinien informować wszystkich odwiedzających o atrakcjach i

8

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

planach przygotowanych przez wystawców i organizatorów. Na korytarzach zdecydowanie za mało się działo.

2. Myślę, że ta wystawa cierpi na chorobę wieku średniego. Wiele osób wypowiada się, że nie ma już nic ciekawego na Audioshow, że akustyka beznadziejna, że wystawcy nieprzygotowani. Te narzekania przypominają


FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012

Na plus: Everesty, TAD, i jak wiele osób twierdziło Definitve Technology. 3. Jak już będę młody, piękny i bogaty, wtedy zakupie cały system TAD-a do sypialni, a do mojego 300-metrowego salonu - Everesty. Jako sprzęt przenośny skorzystam z systemu HM-602 i HE500. Jak na razie bliżej jestem tego ostatniego, niż czegokolwiek ponadto. Komercyjni już się wypowiedzieli, więc teraz pora na osobę niezależną, forumowy Johnys. Z oczywistych względów ograniczył się do odpowiedzi na dwa ostatnie pytania. Johnys:

problemy faceta w średnim wieku. Nie zgadzam się z tymi głosami i wiele osób zapewne by mnie poparło. Świadczy o tym awans wystawy - w opinii wielu wpływowych

dziennikarzy Audioshow awansowało z 3. na 2. miejsce pod względem rangi w Europie. Podsumowując na minus - nastawienie niektórych ludzi (i dziennikarzy).

2. Trudno wskazać jednoznacznego zwycięzcę, ale trzy zestawy pozostaną u mnie na długo w pamięci, mianowicie prezentacja Szemis Kondo z kolumnami Snell A, system Avantgarde i system Graj End. Pokaz Avantgarde Acoustic był znakomity - dźwięk wielki, potężny,

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

9


FOTOREPORTAŻ | AUDIOSHOW 2012

najbardziej czysty i wciągający, a jednocześnie najbardziej realistyczny i bliski (minimalny brak kontroli na basie można wybaczyć, bo cała reszta była tak efektowna, że trudno to opisać słowami - po prostu trzeba usłyszeć!). Bezsprzecznie można stwierdzić, że Avantgarde nie mają żadnych ograniczeń na dynamice, a autentyczność i bezpośredniość przekazu jest na takim poziomie, iż słuchając ich można się było przenieść na salę koncertową. Moim drugim wielkim pozytywnym zaskoczeniem był pokój Graj-End. Muszę powiedzieć, że takie granie to zupełnie „coś innego” - inna bajka, inne klimaty, inna prezentacja dźwięku. Jakbym miał ten system określić jednym słowem, byłaby to naturalność. Byłem zachwycony tą holografią, trójwymiarowością sceny, lekkością i łatwością powstawania dźwięku, a barwa instrumentów akustycznych była jak dla mnie najbardziej zbliżona do ideału ze wszystkich systemów. Balans tonalny tego zestawu był dla mnie idealny, a przyjemność słuchania ogromna. Koszmarnie drogi system

10

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

Kondo z legendarnymi kolumnami Snell A zrobił na mnie co najmniej tak samo duże wrażenie jak w zeszłym roku - co oczywiście nie usprawiedliwia jego kosmicznej ceny nic a nic (sam dystrybutor prowadząc prezentację wspomniał obecnym, że „nie wie dlaczego to tyle kosztuje”)! Wracając jednak do dźwięku bardzo gęsty, potężny, pełen kolorów i bardzo realistyczny, a co najważniejsze - przyjemny, bas referencyjny . Wszechogarniająca bliskość dźwięku prezentowana przez ten zestaw tak samo dobra w każdym miejscu na sali - przywołała mi na myśl jedyny system tej wystawy który mógł się mierzyć ze Snellami. Mam oczywiście na myśli Avantgarde Acoustic! Tuż za tą trójką uplasował się dla mnie system Reimyo z kolumnami BravoConsequence spięty kablami Harmonix. Takiego „znikania” kolumn z pomieszczenia i budowania planów przestrzennych dawno nie słyszałem na żadnym systemie. Największymi rozczarowaniami dla mnie były m. in. systemy prezentacje AKKUS (gdzie można

było usłyszeć na żywym przykładzie jak źle można zaaplikować znakomite ceramiczne przetworniki Accutona) , Vaessen Audiodesign, system Amphion & Hegel (tym bardziej dziwne że w zeszłym roku Hegel z Xavianami Piccola nieźle pozamiatał) i parę innych - generalnie coś się nie udało w przypadku tych systemów. 3. Graj Pudła nr 1, ustroje akustyczne, które były w pokoju DIY Audiostereo i jakąś dobrze nagraną płytę ze stajni Stockfisch Records. Tak też uczyniłem, stając się szczęśliwym posiadaczem wybitnie nagranego krążka Eugene Ruffolo :-) Jak widać, „nasi” potrafili się pokazać, a my możemy być z nich dumni. Zapraszam do zapoznania się ze zdjęciami z imprezy. Autor: WojtekC Zdjęcia udostępnili: Mp3store, Audiomagic, RMS i Johnys


ZAPOWIEDŹ | Fatman

Być może z racji krótkiej historii marka Fatman jest słabo znana na naszym rynku. Dużo bardziej popularna jest brytyjska firma TL Audio, produkująca profesjonalny sprzęt do studiów nagraniowych. To właśnie oni postanowili w 2006 roku stworzyć „Grubasa”.

Fatman – „Grubas” śpiewa i ładnie wygląda Ciekawy ruch ze strony Brytyjczyków - znaleźli na rynku chińskim godnego zaufania producenta sprzętu audio i zmówili u niego kilkanaście wzmacniaczy, a potem poddali je swojej modyfikacji. To właśnie te zmodyfikowane produkty są podstawą oferty. Niezaprzeczalną cechą charakterystyczną Fatmana jest wygląd ich produktów - do potężnych nie należą. Wręcz przeciwnie, rozmiary wzmacniaczy są niewielkie w porównaniu do konstrukcji high-endowych. Stylistycznie wyglądem nawiązują do sprzętów amerykańskich gospodarstw domowych z przełomu lat 50’ i 60’ ubiegłego stulecia. Fani Fallouta będą zachwyceni. Wzmacniacze Fatmana to projekty lampowe. Dzięki ich podświetleniu i ciekawemu designowi w każdym salonie będą wyglądały doskonale. Zdaje się to sugerować, jakby docelowym „targetem” byli – przynajmniej w kategorii produktów tańszych – ludzie młodzi.

Jak wiadomo, wygląd to nie wszystko. Nie chciałbym aby ten tekst został potraktowany jako recenzja lub test. To raczej „zajawka”, wstęp do konkretnych testów produktów tej marki. Przyjrzeliśmy się dwóm modelom: iTube II oraz iTube Carbon Trinity – obydwa posiadają stację dokującą dla urządzeń przenośnych. Literka „i” wskazuje jasno, do użytkowników jakiej marki skierowane są te produkty.

na bazie iPoda tworzył swój system, dlatego nie dziwi mnie takie podejście producenta. Nie oczekiwałem wiele po wzmacniaczach takiej wielkości, dźwięk jest jednak zaskakująco dobry. Nie przesadzony, spokojny, z nutą „lampy”. Do obu wzmacniaczy podłączone miałem dwa zestawy głośników - Dali A1 i KEF C60. Są to głośniki z których korzystam codziennie (średnica zdecydowanie z przodu, dzięki czemu wokalista wychodzi trochę przed szereg towarzyszących muzyków). Wysokie tony są lekko poddane przytemperowaniu, przez co przekaz traci na szczegółach. W tym aspekcie Trinity radzi sobie lepiej. Nie ma w tym zakresie niepotrzebnych szelestów, zniekształceń czy sybilantów. Bałem się o bas, że będzie rozlany i słabo kontrolowany. Co prawda oba wzmacniacze utrzymały moje głośniczki

w ryzach (z A1 zero problemów) to w przypadku KEFa basu było zdecydowanie więcej i trochę nie trzymał formy - lekko zamulał, wolniej wybrzmiewał. Scena natomiast zasługiwała na oklaski. Szeroka, całkiem dobrze wypełniona i bardzo plastyczna. Nie spodziewałem się aż tak wiele, przecież to sprzęt z kategorii „popularny”. Półka cenowa też sugeruje zdecydowanie niższej jakości produkt. Jako osoba wymagająca chciałbym jednak więcej dynamiki, ciosu w twarz! Jest tylko poprawnie z plusem. Patrząc obiektywnie trzeba docenić oba produkty, z lekkim wskazaniem na iTube MK2.

Na uwagę zasługuje fakt, że oba modele to konstrukcje hybrydowe z wbudowanym DAC-em, umożliwiającym podłączenie przez USB komputera, co może być dobrym pomysłem w zatłoczonych blokowiskach, gdzie nie ma miejsca na porządny zestaw stereo. Współpraca z iPodami jest bezproblemowa. Podłączenie samego wzmacniacza jest bardzo proste. Niejeden młody człowiek będzie właśnie

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

11


ZAPOWIEDŹ | FATMAN

Specyfikacja Fatman iTube MK2: Wejścia: 2xRCA, USB Moc: 25W x2 Zakres częstotliwości: 20Hz - 20kHz (± 1.5dB) Odstęp od szumów: 86dB Przetwornik cyfrowo-analogowy - DAC: TI2702 (Texas Instruments): zakres dynamiki: 100db, SNR: 105dB, THD+N: 0.002% Czułość wejściowa: 350mV Zniekształcenie: ≤ 0,5% Impedancja wejściowa 100K Ohm Użyta lampy: 6N1 (ECC85 trioda) X 2 oraz 6E2 (EM87 Magiczne oczko) Impedancja: 4ohm / 8ohm Wymiary: 260mm x 145mm x 130mm W zestawie pilot zdalnego sterowania oraz komplet okablowania Waga: 4,3kg

Specyfikacja Fatman iTube Carbon Trinity : Wejścia: 2xRCA, USB, mini jack (3,5mm), złącze do IPoda Wyjścia: SUB, S-Video, composite Moc: 25W x2 Zakres częstotliwości: 20Hz - 20kHz (± 1.5dB) Odstęp od szumów: 86dB Czułość wejściowa: 200mV Zniekształcenie: ≤ 0,5% Impedancja wejściowa 100K Ohm Użyta lampy: 6N2 (trioda) X 2 oraz 6E2 (Magiczne oczko) Impedancja: 4ohm / 8ohm Wymiary: 374mm x 205mm x 155mm W zestawie pilot zdalnego sterowania oraz komplet okablowania Waga: 5,8kg

Bardzo ciekaw jestem innych, bardziej zaawansowanych konstrukcji Fatmana, np. iTube 452 lub Mi Tube Valve. W tym drugim zaimplementowana jest technologia bezprzewodowego przesyłania danych Bluetooth. Oczywiście sprawdzimy również jak działają „dziurki” w „Grubaskach”. Na tle europejskich masówek produkty Fatmana wyróżniają się (na szczęście) nie tylko wyglądem. Oczekujcie wiadomości o kolejnych produktach na łamach naszego pisma. Autor: WojtekC

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

12


RECENZJA| DragonAudio Dream 32

Dla mnie na targach Audioshow 2012 najważniejsze było znaleźć coś dobrego, w miarę taniego, co będzie skierowane do zwykłych melomanów, mieszkańców M2 lub M3. Bez zbędnej pompy i wydawania tysięcy złotych. I znalazłem…

DragonAudio Dream 32

Minął już szał, który ogarnął nas, fanatyków audio. Audioshow 2012 zakończone. Największe wrażenie zrobiły jak zwykle ceny. Najwyższa, jaką wyłapałem na targach, to 2 miliony złotych! Zapewniam was jednak, że ceny mają znaczenia, a w wypadku tak drogiego zestawu wywołują odruch pukania się w czoło. Czy musimy płacić krocie, aby móc posłuchać muzyki dobrej jakości? Małe, wąskie sześciany podpięte pod zestaw Dynavox z serii 307 – wzmacniacz hybrydowy, cd plus DAC – zestaw równie skromny jak kolumny. Głośniki to z wyglądu nic specjalnego - jedne z wielu kolumn podłogowych tego typu, ale to, co najważniejsze - dźwięk - był niesamowity. Do tego cena 999 zł – nie mogłem uwierzyć jak oni to zrobili. Błyskawicznie wykonałem kilka telefonów i zestaw testowy dokładnie taki jak na targach (ten sam?) trafia do mnie. Ale po kolei…

Budowa i wygląd Dwa solidne, dość duże pudła, w których zapakowane były kolumny, plus podobnych gabarytów trzecie, w którym znajdował się Dynavox i jego klocki. Mój kurier mnie nie lubi, musiał trzy razy „obracać” do samochodu. Nie rozpakowałem sprzętu od razu, a niech tam apetyt rośnie. Poczekałem do późnego popołudnia na kolegów z forum. Szybko się z tym uporaliśmy. Rozpakowanie, rozstawienie i podłączenie – gotowe. Dream 32 to kolumny podłogowe o smukłej budowie: wysokość to 118cm, szerokość 14,5 cm, głębokość 35,5 cm, waga - 16kg sztuka. Konstrukcja jest trzydrożna, czterogłośnikowa z bassreflexem z tyłu obudowy. Głośnik basowy umieszczony został trochę nietypowo, gdyż na bocznej ściance kolumny pod niezbyt ładną maskownicą. Na uwagę zasługują masywne zaciski przewodów, które sprawiają wrażenie, jakby trafiły tu z dwa

razy droższego zestawu. W wyposażeniu znalazły się kolce, które mają za zadanie odseparowanie kolumn od podłoża. Mocujemy je do specjalnej podstawy antywibracyjnej, zaprojektowanej dla tego modelu i tworzącej całość z korpusem kolumny. Są też niestety minusy – wykonanie - lekkie niedoróbki w wykończeniu. Może to kwestia tego, że nasz zestaw testowy odziedziczyłem po targach.

Brzmienie jest najważniejsze Pierwsze wrażenie jeszcze lepsze niż na Audioshow. Min kolegów, którzy nie dowierzali jak to zagra, mógł pozazdrościć świąteczny karp. Pierwsze co rzuca się w uszy, to szeroka scena i bardzo plastyczne rozmieszczenie dźwięków w przestrzeni, a zarazem masa urzekających szczegółów i bogatego brzmienia. Górna część pasma jest jasna i wyraźna, ale w tym aspekcie dużo zależy od dobranych przewodów i „klocków”, z którymi zestaw ma współpracować. Na dostarczonym Dynavoxie jak dla mnie było za ostro, ale nadal akceptowalnie. Po małych kombinacjach z okablowaniem również Dynavox zagrał pięknie. Średnica bardzo dojrzała, bez utraty szczegółów czy wyrazistości przekazu. Instrumenty dęte blaszane brzmią bardzo sugestywnie. Śpiew kobiecy jest intymny, kiedy trzeba, i ostry, jeśli jest to zamierzone.

Trudno uwierzyć, że tak grają głośniki w cenie przeciętnych (trochę więcej niż średnich) słuchawek.

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

13


RECENZJA| DragonAudio Dream 32

Niskie częstotliwości są dla mnie troszkę dziwnie prezentowane, gdyż wybrzmienie basu potrafi zostać z nami troszkę za długo. Taki mały efekt subwoofera. Dlatego przed przystąpieniem do odsłuchu pobawmy się ustawieniem „Smoków” w pomieszczeniu. Minimalny wkład pracy, a da to nam naprawdę wspaniały efekt końcowy. Bas schodzi całkiem nisko, brakuje mu jednak trochę jakby mocniejszej faktury, potężnego uderzenia w brzuch. Niskich jest sporo, dają radość, ale czasem gdy potrzeba w mocniejszych kawałkach poczuć moc uderzenia, bas jedynie poklepie nas po brzuchu, jak po sytym obiedzie.

spostrzeżenie. Wszystkie niedociągnięcia brzmieniowe można zminimalizować lub zniwelować poświęcając chwilę na dobór odpowiednich komponentów lub ustawienie kolumn. Nie oznacza to, że musisz rezygnować ze swojego domowego zestawu, zdecydowanie nie. Czasem wystarczy wymiana konektora, aby uzyskać zadawalający efekt.

Na koniec słów kilka

DragonAudio Dream 32 są bardzo uniwersalne. Starałem się ich słuchać praktycznie na wszystkim co miałem pod ręką. Ważne też było miejsce odsłuchu. Nie była to żadna sala, czy miejsce specjalnie do tego stworzone. Odsłuchy prowadziłem w typowym mieszkaniu (postkomunistycznym M3). Nie było zawodu. To doskonały produkt za nieduże pieniądze. Polecam.

Podsumowując, jest to dojrzałe brzmienie niespotykane w zestawach głośnikowych w tej cenie.

Podziękowania dla firmy Audio–Top za udostępnienie sprzętu do testów. Zapraszamy na www.audio-top.pl

Jedyna rzecz, której może brakować to oderwanie muzyki od głośników. Znający się na rzeczy wiedzą jak trudno to osiągnąć w zestawach nawet za kilkanaście tysięcy złotych, więc przy zestawie za 999 zł to nie wada, a jedynie

Test Dynavox serii 307 w przyszłym numerze.

14

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

Autor: WojtekC Autor zdjęć: Robert Kruk

Dane techniczne: moc znamionowa : 120 W moc muzyczna : 180 W pasmo przenoszenia : 24 - 28.000 Hz impedancja : 4 Ω skuteczność : 91,5 dB Zestaw testowy: Dynavox Set VXR 307 – zestaw 1; Amplituner Sony GX707ES Philips CD650 – zestaw 2; Yamaha Power Amp M2 Yamaha Control Amp C4 Sony CDP750 – zestaw 3; Arcam Alpha 8 CD+Amp – zestaw 4;

BOOM

WYKONANIE CENA POWER

OCENA KOŃCOWA

Dream 32


RECENZJA | iRiver AK100

iRiver AK100 - spełnienie marzeń fanów marki, najlepszy odtwarzacz przenośny na rynku audio?

iRiver AK100 – najlepszy z najlepszych W poprzednim numerze naszego czasopisma mieliśmy już krótkie wprowadzenie na temat tego modelu: „układ DAC Woflson WM8740 oferuje potężne brzmienie 110bB w zakresie 10Hz do 20kHz. obudowy, jak i gniazda jack oraz line-out prezentują się bardzo dobrze. Matowy czarny kolor dodaje uroku całemu urządzeniu. Jednym minusem jest klapka zasłaniająca slot odpowiedzialny za karty pamięci. Wygląda trochę nieprofesjonalnie. Działa znakomicie, ale pozostawia niedosyt. Urządzenie pod względem klasy przypomina Colorfly C4, a jest może nawet od niego lepsze.

Brzmienie

Podwójny slot na karty pamięci plus pamięć wewnętrzna daje możliwość aby osiągnąć całkowitą pojemność 96GB – sporo. Czas pracy na jednym ładowaniu przy plikach FLAC to ok 12 godzin (np. przy MP3 wzrasta do 20 godzin). Nie zabrakło wyjść i wejść optycznych, co pozwala rozbudować system o wzmacniacze zewnętrzne bez utraty jakości dźwięku na połączeniu. To tyle w dużym skrócie, jeśli chodzi o budowę. Wygląd natomiast jest sprawą względną. Mnie osobiście bardziej podoba się wiekowa stylistyka C4. Ten od AK100 na pewno jest charakterystyczny, jeśli jednak miałbym wybierać sprzęt do kieszeni, zdecydowanie wybrałbym nowego iRivera, po prostu jest znacznie mniejszy.” Budowa się nie zmieniła, ale od poprzedniego modelu (testowego), różni się przede wszystkim poziomem dopracowania detali oraz lepiej działającym softem. Potencjometr działa z

wyraźnym skokiem, co ułatwia ustawienie poziomu głośności. Słychać też większą lekkość w graniu.

Budowa Odtwarzacz wykonany jest ze szczotkowanego aluminium. Zwarta bryła i waga powodują, że trzymając urządzenie mamy wrażenie obcowania z czymś luksusowym, produktem z najwyższej półki. Z przodu znajdziemy dotykowy ekran (pojemnościowy) o wielkości 2,4” w technologii (uwaga!) IPS. To bardzo dobry krok ze strony producenta, że dodał matrycę, która jest stosowana w monitorach dla grafików. Sprawiło to, że okładki albumów na AK100 wyglądają rewelacyjnie. Poprawie uległo kółeczko zmiany głośności, znajdujące się na prawym boku urządzenia. Działa teraz z większym oporem, jest lepiej zamontowane. Przyciski z lewej strony

Odsłuchy wykonywałem na słuchawkach AKG Q701, Superlux Hd668b (recablowane) i Sennheiser MX980. O dziwo, grajek wysterował wszystkie słuchawki bardzo dobrze. Q701 co prawda nie pokazały maksimum swoich możliwości, jednak to już ten poziom, gdzie siadamy w wygodnym fotelu i delektujemy się muzyką. iRiver AK100 cechuje się bardzo dobrą średnicą. Nie ma tutaj ani wycofania, ani wypchnięcia średnicy jest ona jak najbardziej neutralna. Mnie to osobiście bardzo cieszy, bo nieraz właśnie średnica stwarza największe problemy z doborem odpowiednich słuchawek. Także holografia przypadła mi do gustu. Może nie jest to poziom Colorfly C4, jednak niewiele brakuje. Wszystko ładnie się niesie po naszej wirtualnej scenie i mamy wrażenie dobrze ustawionego pod względem akustycznym pomieszczenia. Pisząc o scenie, jej wielkość porównałbym do dużego pokoju. Tak dużego, że spokojnie pomieści zespół i nagłośnienie. Tworzy głębię porównywalną tylko do Colorfly C4. Osobiście nie znam innego odtwarzacza portable potrafiącego to zrobić. Wysokie częstotliwości prezentowane przez AK100 to jedne z lepszych jakie

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

15


RECENZJA | iRiver AK100

Na koniec

słyszałem, nie tylko w segmencie sprzętu przenośnego. Nie uświadczymy efektu zapiaszczenia, czy innej niedogodności. Wszelkie instrumenty są bardzo wiernie oddane. „Wysokie” bardzo fajnie uzupełniają resztę pasm, tworząc z Q701 synergię, której inne grajki mogą pozazdrościć. Niskie tony w iRiver AK100 należą do tych bardziej „technicznych”. Bas jest zwarty, szybki i punktowy. Niestety, brakuje trochę tego najniższego. Jeśli jednak uzupełnimy iRivera o słuchawki, które go mają więcej (np. ATH M50) to zyskamy bardzo fajny bas, zapewniający także sporą dawkę radości. Odtwarzacz jest na tyle mocny, że poradził sobie z wytworzeniem odpowiednio basu dla słuchawek AKG Q701. Oczywiście nie ma tutaj mowy o 100% basu w tych słuchawkach, gdyż

16

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

wiele dużych zestawów poradzi sobie lepiej. Jak granie AK100 ma się do klasyków iRivera? Jest po prostu inne, bardziej dojrzałe i wysublimowane. Słychać klasę urządzenia, chociaż H320, czy H120 to po prostu inny charakter, bardziej ciepły od AK100. Dodatkowo, w starych iRiverach brak obsługi plików 24bit i MQS. Dzięki tym formatom nie ma w tej chwili na rynku żadnego tak dobrze grającego i przyjaznego odtwarzacza portable. Urządzenie obsługuje popularne formaty, takie jak: mp3, ogg, ape, wma, acc, a także wav oraz flac o wartości 24bit 96/192kHz, z czego te ostatnie w jakości MQS są odtwarzane bez najmniejszego zająknięcia, a to przecież aż 4608 kbps! Inżynierowie iRivera przeszli samych siebie.

Podsumowując przygodę z iRiver AK100, przypomnę: nie ma i nigdy nie będzie ideału, ale produktowi iRivera jest do niego blisko. Otrzymaliśmy jakość brzmienia dostępną sprzętom stacjonarnym lub jedynakowi Colorfly C4. Z tym, że w przypadku AK100 nadal możemy mówić o sprzęcie typowo portable do kieszeni, a także obsługa nie jest tak wymagająca jak u konkurenta.. Wybór najlepszego zostawiam Wam. Dla mnie jest to remis, jeśli chodzi o kwestie audio. Mecz C4 vs AK100 zakończony wynikiem 1:1. Autor: Robert „Azahiel” Kruk

BOOM

WYKONANIE CENA POWER

OCENA KOŃCOWA

IRIVER SK100


GRUDZIEŃ 2012

BOOM

17


18

BOOM

GRUDZIEŃ 2012


Recenzja | Sony MH1c

Jakiś miesiąc temu, przeglądając zagraniczne strony head-fi.com oraz inearmatters.net, napotkałem na testy nietypowych słuchawek – właściwie zestawu słuchawkowego firmy Sony - model MH1c. Zarówno autorzy recenzji (jak również osoby komentujące) rozpływali się nad tymi, z pozoru prostymi, słuchawkami, rozpisując się w samych superlatywach, często porównując je do modeli z półki cenowej powyżej 500zł.

Sony MH1c – Monster Sound

Jak jest naprawdę? Czy to kolejny hype na head-fi, czy też może mamy do czynienia z wyjątkowym sprzętem? Na to pytanie spróbuję odpowiedzieć w niniejszym teście. Kurier przywiózł mi MH1c szczelnie zapakowane w stretch. Po przedarciu się przez gąszcz folii ukazuje nam się … nie, nie jest to pudełko. Ukazuje nam się mały woreczek ze słuchawkami, trzema parami tipsów i klipsem do ubrania. MH1c to słuchawki OEM-owe, więc na zestaw „prezentowy” nie ma co liczyć. Dołączone nakładki to Sony Hybrids. W tym modelu posiadają dodatkowo - poza typową szorstką powłoką - śliski silikonowy pasek, który zapobiega wysuwaniu się tipsów. Sprawdza się to dobrze podczas aktywności fizycznej. Biorąc pod uwagę pilota (który swoje waży), słuchawki są bardziej narażone na wypadanie, ale dzięki tym tipsom problem nie występuje.

gramów i nieco ciągnie słuchawki. Pomimo tego faktu, wygodę można uznać za dobrą. Słuchawki posiadają micro driver i tulejkę t200, zatem można je dość głęboko włożyć do ucha. Izolacja jest powyżej przeciętnej, zdecydowanie MH1c nadają się do użytku w środkach komunikacji publicznej. Zestaw składa się z dwóch modeli: – Sony Ericsson MH1 - do starszych telefonów, czyli wszystkich Sony Ericssonów ARC, RAY itp. Powinien również pracować z Nokią, ale tutaj nie daję gwarancji. - Sony MH1c - zwany dalej jako Smart Headset - współpracuje z nowymi telefonami Sony. Pilot posiada mikrofon, przycisk odbierania połączeń, przyciski głośności oraz Smart Button, który można

sobie programować aplikacją z Google Play. Zestaw Smart Headset działa również z nowszymi Samsungami (od modelu SII) oraz HTC. Umożliwia odbiór połączeń, rozmowy (przyciski głośności zmieniają w tym przypadku utwory), a niestety Smart Button jest „martwy”. Jakość rozmów przez wbudowany mikrofon oceniam bardzo pozytywnie, ze względu na umiejscowienie go blisko samej słuchawki - nawet gdy jesteśmy ubrani w zimowe kurtki, spokojnie możemy przez niego rozmawiać.

Brzmienie Jakość dźwięku prosto z pudełka jest, szczerze mówiąc, taka sobie. Cały dźwięk zmulony jest rozlanym basem zachodzącym

Budowa Same słuchawki nie wyróżniają się niczym szczególnym. Są to typowe dokanałówki wyglądem przypominające nieco Hisound Audio Crystals, tyle że z płaskim kablem. Jakość wykonania jest przyzwoita, nie ma na co narzekać. Są dobrze spasowane, nie widać nigdzie śladów kleju, czy też niedoróbek. Wadą jest według mnie płaski kabel. Fakt faktem - nie plącze się i nieźle wygląda, ale za to potwornie hałasuje. Przy cichym słuchaniu efekt mikrofonowy potrafi drażnić, pomocny jest tutaj klips z zestawu. Kabel jest asymetryczny, co bardzo rzadko zdarza się w IEMach. Myślę, że konstruktorzy postanowili je zaprojektować w ten sposób ze względu na masywnego pilota z mikrofonem, który waży kilka

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

19


Recenzja | Sony MH1c

na średnicę, która jest przekolorowana i ewidentnie mocno wycofana. Ogólnie gra to porównywalnie do typowego zestawu HF Sony znanego z bieżącej serii Xperia. Po około 100 godzinach wygrzewania, postanowiłem ponownie sprawdzić co oferuje MH1c i muszę przyznać, że oferowany dźwięk mocno mnie zaskoczył. Słuchawki grają dość specyficznie. Określiłbym to jako imprezowe brzmienie a’la dobrej klasy zestaw 2+1. Małe przetworniki zapewniają niesamowite wręcz zejście basu po najniższe znane mi rejestry (MH1c spokojnie schodzą poniżej 30Hz). Niski bas jest w nich podbity, co może niektórym przeszkadzać i męczyć. Średniego basu jest nieco mniej, wyższego jeszcze mniej, ale jest zaznaczony. Ogólnie bas określiłbym jako miękki, ale nie przesadnie dudniący, jest dobrze kontrolowany, choć moim zdaniem jest go ciut zbyt wiele - trzeba go lekko equalizować dla zapewnienia naturalnego brzmienia. Dalej mamy przykład podobny do testowanych przeze mnie jakiś czas temu Yamaha EPH100, czyli naturalną średnicę. Jest nieco ocieplona, ale ogólnie brzmi ona przy przepastnym basie dość chudo, stąd skojarzenie z zestawem 2+1. Średnica nie jest specjalnie wycofana,

brzmi wiernie, bardzo mi się podoba jej barwa. Jest nasycona, ale nie przesycona, świetnie brzmią zarówno gitary jak i wokale, niezależnie czy damskie czy męskie. Wybrzmiewanie wszelkich instrumentów jest na piątkę. Idąc dalej, mamy górę - jest ona bardzo czysta, wręcz niesamowita. Zero zapiaszczenia, jest nieskazitelna, precyzyjna, wchodzi w bardzo wysokie rejestry, nie jest przesadzona, ale też nie można narzekać na jej brak. Doskonale odwzorowane jest brzmienie talerzy perkusji, szczególnie gdy słuchamy muzyki z prawdziwa perkusją - słuchawki pod kątem wysokich tonów potrafią oczarować swoją barwą i niezłą szczegółowością i separacją. Prezentacja w słuchawkach jest ich słabszą stroną. Słuchawki mają scenę kreowaną w głąb, a nie wszerz. Mamy wrażenie bycia na koncercie w klubie, ale stojąc dość daleko od wykonawców, a sala jest wąska. Do plusów należy dodać świetną stereofonię i niezłą lokalizację dźwięków, ale głównie z przodu. MH1c nie zaskoczą nas dźwiękiem zza ucha. Szczegółowość prezentowanego modelu jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż znane mi modele do 200zł, jednak do Triple.fi czy EPH100 troszkę im brakuje.

Podsumowanie MH1c są wrażliwe na źródło. Moim sprzętem testowym był HTC One S, z którym słuchawki zgrywają się bardzo przyzwoicie. Nie mogę tego niestety powiedzieć o Samsungu F2, na którym Soniaki zwyczajnie mulą. Całkiem przyzwoicie zgrywały się również z DACem Fiio E10 - wyraźnie poprawia się brzmienie przy wykorzystaniu mocniejszego wzmacniacza, zapewniając lepsze zróżnicowanie basu i (o dziwo!) zmniejszając jego ilość do poziomu niewymagającego według mnie equalizacji. Dla kogo zatem są MH1c? Na pewno dla miłośników miękkiego, ale mimo wszystko nieźle kontrolowanego basu. Osób, które lubią brzmienie dużego sprzętu. Dla słuchaczy, którzy ponad analizowanie najdrobniejszych szczegółów, stawiają sobie barwę dźwięku z dobrym wykopem. Słuchawek nie polecam osobom niezaprzyjaźnionym z korektorem, lub z kiepskim korektorem dla niskich częstotliwości. Czy warto? Zdecydowanie warto! Jeżeli odpowiada nam charakterystyka brzmienia tego modelu… Przy tej cenie jest to zdecydowanie świetna okazja dla miłośników muzyki ze smartphone’onów. W moim odczuciu słuchawki można spokojnie pozycjonować wśród słuchawek klasy EPH100. Soniaki oferują o wiele więcej niż produkty Sennheisera, SoundMAGICa, czy też Fischer Audio w cenie do 250zł. Jedynym warunkiem jest akceptacja potężnego basu, który pomimo dobrej kontroli, jest elementem nieco dominującym brzmienie tych słuchawek. W ogólnym rozrachunku, niewiele od nich odstają. Autor: Marcin Kuropka

BOOM

WYKONANIE CENA POWER

OCENA KOŃCOWA 20

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

Sony MH1c


Recenzja | Nuforce NE770X vs hiSound Popo

Jakiś czas temu, gdy do Audiomagic trafiły najnowsze modele NuForce, na forum mp3store pojawiło się ogłoszenie „naboru” chętnych do recenzji modeli NE600x oraz NE770x. Pierwszy z tych modeli podjąłem ja, natomiast los drugiego... rozmył się jak mgła i chętnych nie było.

“Nowy vs “Odmieniec”

Tuż po tym jak wygrałem trzeci etap konkursu Audiohead i zdobyłem hiSound Popo, pomyślałem, że dobrze byłoby znaleźć im godnego rywala do porównania. Z uwagi na fakt, iż w moich zbiorach dokanałówek znajdują się albo modele z półki zarówno do 100zł, albo powyżej 300zł, musiałem szukać rywala dla Popo gdzie indziej. Przypomniałem sobie o NuForce’ach i skontaktowałem się z Patrykiem, w celu wypożyczenia modelu, który nie został jeszcze zrecenzowany. Jak więc wypada starcie „młodego wilka” z „drewnianym egzotykiem”? Rozpakujmy więc... Pierwsze co rzuca się w oczy w przypadku NE770x, to ich budowa. Do złudzenia przypominają starszy model NE700x. Główną różnicą jest zastosowanie poliwęglanu, zamiast metalu, w efekcie czego słuchawki są o wiele lżejsze i delikatniejsze dla ucha. To cenne, ponieważ 700-ki, poza sporą średnicą, miały równie dużą masę, co powodowało dyskomfort (do tego metalowe słuchawki dokanałowe są bardzo nieprzyjemne w użyciu zimą). Dość istotną zaletą braku metalowych części jest też jack. W NE700x był to najsłabszy punkt konstrukcyjny - tym razem wydaje się, że z uwagi na bardziej plastyczny i giętki materiał ma on szansę na to, aby nie powtórzyć roli „łamacza kabla”, jak w starszym modelu. Gdy już zwracamy uwagę na budowę NE770x, muszę stwierdzić, że są one bardzo miłe dla oka. W przeciwieństwie do surowych starszych braci, kształtem (zwłaszcza tylnej ścianki) przypominają brylant. Daje to nam specjalny dodatkowy efekt wizualny, w postaci ciekawych załamań światła (już w wersji grafitowej - wersja biała bądź niebieska, które są półprzezroczyste, zapewne ma jeszcze ładniejsze odbicia). Pozostaje jeszcze

kwestia ekwipunku, jaki dostajemy wraz z 770-kami. Nie ma zaskoczenia - standardowo w tej półce cenowej, w pudełku znajdziemy 3 pary tipsów (S, M i L) oraz woreczek na słuchawki. Bez szału. Po drugiej stronie barykady - w postaci

Popo - mamy czystą egzotykę i to nie tylko z uwagi na fakt, iż hiSoundów nie kupimy w Polsce. Obudowy są wykonane z drewna i posiadają świetny jakościowo, czerwony kabel. Muszę przyznać, że prezentują się nad wyraz efektownie. Dodatkowo, tulejka i część, która przytwierdza ją do

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

21


Recenzja | Nuforce NE770X vs hiSound Popo

drewnianego korpusu, wykonane są z metalu. Cała otoczka wyjątkowości zostaje jednak lekko popsuta, gdy przyjrzymy się im dokładniej, gdyż drewno jest porowate. To akurat mi się nie spodobało, bo przywodzi na myśl stary stół. Wyjątkową zaletą „drewniaczków” jest ich budowa. Są smukłe i dość długie, przez co nie uwierają w ucho oraz pozwalają na głęboką insercję. Muszę przyznać, że wśród modeli dokanałówek których słuchałem są w czołówce wygody. Jako że przy okazji NE770x pochwaliłem poprawiony względem poprzednika jack, tak nie mógłbym w Popo nie zwrócić uwagi na świetną wtyczkę. Jej odgiętka jest mięciutka podobnie jak całe body wtyku. IMHO (ang. In My Humble Opinion – Moim skromnym zdaniem; przyp. red.) należy się solidna piątka za budowę. Kolejną wysoką ocenę hiSound dostaje za wyposażenie. Muszę przyznać, że takiej ilości tipsów nie widziałem dawno i nie wiem czy nawet „wypasione” pod tym względem Westone

22

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

nie dostaną kopniaka. Popo mają w zestawie 4 pary tipsów single-flange (L, 2 pary M podobnych do Sony Hybrids oraz S, odrobinę innego kształtu, bardziej slim), 3 pary bi-flange (typowe L oraz S i M w kształcie przywodzącym na myśl ostatnio przebojowe Yamahy EPH100) i parkę triflange. Moim zdaniem każdy znajdzie coś dla siebie. Do ideału zabrakło tylko Comply w zestawie. Dodatkowo, razem z Popo dostajemy klips do ubrania. Małą skazą jest jednak brak futerału... ja osobiście zamiast niego wolę dużą ilość tipsów.

tragiczne, z punktu widzenia recenzenta, podejście. Wydaje mi się, że chyba wymagałem od nich zbyt wiele, odrobinę odruchowo porównując je do... Triple. fi, gdyż mózg troszkę uznał, że „skoro jedne mogą tak zagrać, to czemu te nie?”. W efekcie sam siebie zniechęcałem. Wymagałem od NE770x, żeby zagrały jak model pozycjonowany kilka półek cenowych wyżej! Gdy już podejdziemy do nich zdroworozsądkowo, dostajemy typową dla NuForce szkołę grania z wyraźnym akcentem na bas, którego, co mnie zaskoczyło, jest chyba najmniej ze wszystkich modeli tego producenta. Bas ten jest całkiem fajnej jakości - głęboki (perkusja... możemy poczuć niemal objętość kotłów przy uderzeniu), ale nie schodzi jakoś super nisko, zwłaszcza w porównaniu do szorującego po dnie basu konkurenta. Środek jest poprawny, nawet dość szczegółowy, jednak mamy tu przypadłość chyba każdych basowych słuchawek, a mianowicie niższe rejestry lubią zakłócać środkowe. Przy bardziej „rzeźniczych” kawałkach, w których wiele się dzieje, NuForce zaczynają się gubić w okolicach gitar, które stopniowo „zjadają” wokal. Perkusja jednak dzielnie walczy. Moim zdaniem najsłabsza część pasma to góra. Jest jej mało (jak dla mnie zbyt mało), a gdy już się pojawia, lubi szeleścić. Talerze mają spory problem żeby się przebić i zamiast nich, słyszymy coś w stylu niemrawego cykania. Brakuje im ostrości. Scena NE770x jest całkiem spora, tylko znów odzywa się tu ilość basu. Ten kożuszek powoduje uczucie jej stłumienia i zbicia tak, jakby muzycy grali otuleni w pierzynę. Trzeba jednak przyznać, że niedobory NuForce są głównie widoczne w mniej syntetycznych gatunkach. David Guetta albo Skrillex potrafią czerpać pełnymi garściami z ich zalet (głęboki bas i ciepełko), nie odkrywając braków (schowana góra i zalewanie basem środka).

Pojedynek na dźwięk Nadeszła chyba pora na najbardziej istotną część recenzji, a mianowicie postawienie pytania jak obaj zawodnicy grają? Na pierwszy ogień idą NuForce. Powiem szczerze, że początkowo miałem do nich

Nadeszła kolej na Popo. Gdy je pierwszy raz usłyszałem przypomniało mi się hasło reklamowe Brainvawz Alpha. Brzmiało ono „One Word: Bass”. Muszę przyznać, że zdecydowanie lepiej pasuje ono do hiSoundów. Ich bas jest


Recenzja | Nuforce NE770X vs hiSound Popo

po odjęciu FiiO odniosłem wrażenie, że otrzymujemy lepszą synergię. Bas stał się bardziej zwarty, a pasma powyżej niego odsłonięte. Charakter pozostał ciepły i gęsty, ale już nie tak bardzo, NE770x jakby się otworzyły. Muszę więc przyznać, że może nie uznam połączenia tego lekko ocieplonego jabłka z najnowszymi NuForce jako przełomowego, ale może się ono podobać. Na pewno bardziej niż z dodanym FiiO. Obstawiam, że z jaśniejszymi modelami Apple poprzednich generacji, NE770x powinny zagrać jeszcze lepiej.

Podsumowując...

potężny i niesamowicie nisko schodzący. Wręcz trzęsący głową. Ich styl grania to zdecydowanie loudness. W porównaniu do NE770x mamy zdecydowanie większego „kopa”. Przypomina to nieco stanie przy wooferze podczas koncertu. Na każde uderzenie stopy perkusji, nasze bębenki otrzymują cios. Najsłabszym punktem Popo, moim zdaniem, jest góra oraz wyższy środek. Te rejestry wydają mi się bardzo szeleszczące, wręcz nieprzyjemne, zwłaszcza na wokalach. Wydaje mi się, że dla ludzkiego ucha jednak mniej drażniąca jest „gąbka” na szczycie skali NuForce’ów. A jak wypadną „drewniaczki” w repertuarze jakim potraktowałem wcześniej przeciwnika? Ponownie, zdecydowanie najlepiej w elektronice. Tyle, że tym razem dostajemy jeszcze więcej tupotu oraz granie, które najlepiej określi słowo „efekciarskie”. Bez dwóch zdań są to jedne z najbardziej rajcujących słuchawek do D’n’B oraz dubstepu. Czuje się tę moc. Ta zaleta bywa też wadą, gdyż na Popo bardziej klasyczne gatunki są strasznie męczące i trudne. Ilość basu powoduje, że z gitar basowych i perkusji tworzy się bagno, które pochłania oba damskie wokale zespołów, których muzyki do odsłuchu użyłem. Niby solidny

impakt na dole pozwala ładnie podkreślić perkusję jednak... co to zmienia, gdy ona tonie w mule? Spokojniejsze utwory na przykładzie Adele są już przyjemniejsze w odsłuchu, jednak i tutaj często natykamy się na kluskowate granie ze specyficznym „napompowaniem”.

Nadal legendarne zestawienie? Jako osobny punkt postanowiłem sprawdzić aktualność, do niedawna niemal sławetnej teorii, że najlepszy kompan dla NuForce to sprzęt Apple. Z uwagi na fakt, iż źródłem do testów jest iPod Nano 6g, pozbawiłem go dodatku w postaci FiiO E6 i posłuchałem jak bardzo lubią się dwa najświeższe produkty obu tych marek. Muszę przyznać, że w przypadku NE770x

BOOM

hiSound Popo

NE770x oraz Popo są pozornie podobne charakterem, a jednak mocno różne. Podczas, gdy model NuForce’a dąży małymi (oj bardzo małymi) kroczkami w stronę zrównoważonego brzmienia, tak konkurent od hiSound jest zdecydowanie podkolorowany i napompowany. Wybór pomiędzy tymi modelami tak naprawdę sprowadza się do tego, czego słuchamy. Fani elektroniki, którzy nie słuchają niczego innego, powinni wybrać Popo. To dla nich idealne słuchawki w tej okolicy cenowej. Podobnie radykalni bassheadzi (muszę przyznać, że choć sam uważam się za bassheada, tak początkowo z Popo czułem wyraźny nadmiar dołu) znajdą tu swój mały ideał. Dla odmiany, NuForce zagrają dużo bardziej uniwersalnie, ponieważ pomimo ciepłego brzmienia potrafią zaoferować pozostałą część pasma w bardziej rozsądnych ilościach niż konkurent. W tym miejscu chciałem podziękować Audiomagic.pl za użyczenie NuForce NE770x do testu. Autor: 4ndr3

BOOM

WYKONANIE

WYKONANIE

CENA

CENA

POWER

POWER

OCENA KOŃCOWA

OCENA KOŃCOWA GRUDZIEŃ 2012

Nuforce NE770X

BOOM

23


Recenzja | COLORFLY C3

High-end dla każdego?

Colorfly C3 Producent z Dalekiego Wschodu po sukcesie, jaki odniósł C4, postanowił pójść za ciosem i przedstawił kolejny model z serii bezkompromisowych DAPów, oznaczony jako C3. Niższy numerek w nazwie oznacza tym razem odtwarzacz z niższej półki cenowej, ale zastosowanie w nim tego samego układu co w starszym bracie ma owocować wysoką jakością dźwięku. Zapraszam do testu.

Złe miłego początki Zdziwiłem się, gdy z czarnego, tekturowego pudełka o przyjemnej fakturze wyjąłem jedynie odtwarzacz, zamszopodobny woreczek oraz kartę gwarancyjną. Zestaw nie zawierał nawet kabla USB! Na szczęście w przypadku C3 jest to popularny wtyk mini-USB, który zawsze gdzieś się znajdzie. Jak na tę klasę produktu zestaw oceniam poniżej przeciętnej, natomiast samo opakowanie

24

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

od początku sprawia bardzo dobre wrażenie i emanuje lekkim luksusem.

że wszystko jest idealnie spasowane. Wrażenie robi też duży ciężar, który potęguje wrażenie solidności. W kwestii jakości wykonania Colorfly nie odwaliło fuszerki i możemy się cieszyć najwyższym poziomem. Ciekawym akcentem stylistycznym jest zaokrąglenie dolnej krawędzi odtwarzacza, na której znajdują się: wyjście słuchawkowe, dziurka reset, gniazdo kart pamięci MicroSD (testowałem na swojej 32Gb Adata Class 4 i wszystko działało szybko, jak należy. Podobno działają również karty o pojemności 64GB co daje nam niezwykle szerokie pole do manewru), oraz port mini-USB. To tyle jeśli chodzi o wszelakie gniazda i porty. Reszta obudowy odtwarzacza świeci nagością (poza napisem na tylnym panelu), co mnie osobiście przypadło do gustu, bo lubię minimalistyczny design. W dolnej części przedniego panelu znajduje się jedyny fizyczny przycisk w C3 a mianowicie włącznik-wyłącznik, posiadający również funkcję blokady ekranu dotykowego. Swoją drogą, proces ten jest nieco skomplikowany, bo po szybkim naciśnięciu owego guzika musimy przejechać palcem przez 3 środkowe dotykowe przyciski, dopiero wtedy panel dotykowy jest zablokowany. Znajduje sie na nim siedem przycisków: do zmniejszania i zwiększania głośności, play/ pause, poprzedni i następny utwór (służą również do przewijania, które odbywa się w 10 sekundowych skokach i nie można tego zmienić), przycisk menu oraz przycisk wstecz. Na samej górze znajduje się wyświetlacz OLED o przekątnej 0.82 cala wyświetlający 2 linie. Jak na dzisiejsze standardy to bardzo mało, jednak można się z nim zaprzyjaźnić bo jest kontrastowy i czytelny.

Monolit

Droga przez mękę?

To słowo idealnie odwzorowuje jakość wykonania tego odtwarzacza. Mamy bowiem do czynienia z bryłą wykonaną z metalu i polakierowaną na srebrny kolor. Jedynie czarny panel dotykowy (łatwo zbiera odciski palców) jest pokryty najprawdopodobniej plastikiem. Biorąc jednak C3 do ręki można poczuć,

Mogłoby się wydawać, że przy takich parametrach wyświetlacza i panelu dotykowym użytkowanie jest bardzo trudne jednak pozory mylą. Już po kilkudziesięciu minutach zabawy odtwarzaczem połapałem się o co we wszystkim chodzi i obsługa była naprawdę szybka (nie ma porównania do Nationite


Recenzja | COLORFLY C3

N2), może prócz wyszukiwania danego albumu, gdzie przy 200 pozycjach (w moim przypadku) i wyświetlaniu 2 linii na raz szło to trochę wolniej. Raz na jakiś czas zdarzały się też kilkusekundowe zacięcia panelu dotykowego (generalnie w większości przypadków reagował dość szybko i poprawnie w stosunku do wybranego polecenia), jednak nie było to mocno uciążliwe. Odtwarzanie odbywa się po folderach. W menu wchodzimy przytrzymując dedykowany przycisk, obojętnie gdzie się aktualnie znajdujemy. Układ jest bardzo prosty i przedstawia się następująco : - Menu Odtwarzania -> Pojedyncze powtórzenie utworu, Zapętlenie utworu, Pojedyncze powtórzenie wszystkich utworów, Zapętlenie wszystkich utworów, Tryb Intro, Shuffle - Wybór EQ -> Normal, Rock, Pop, Classic, Bass, Jazz - Opcje wyświetlania -> Czas Podświetlenia -> 5s, 10s, 15s, 20s, 30s, cały czas włączone -> Jasność wyświetlacza -> Poziom 1, 2, 3, 4, 5 - Język -> wiele do wyboru, jest m. in. polski (lekkie niedoróbki), angielski, niemiecki - Informacje systemowe -> Model odtwarzacza i wersja firmware

Ekran odtwarzania jest czytelny. W lewym górnym rogu mamy ikonkę play/ pause, w prawym górnym rogu wskaźnik poziomu baterii (3 kreskowa skala) oraz ikonkę trybu odtwarzania. Przez środek ekranu przemyka nam wykonawca i tytuł utworu, a nieco niżej pasek odtwarzania w postaci ciągu kropek, które są połykane przez linię ciągłą (niczym w popularnej grze Snake na telefony komórkowe) wraz z upływem czasu utworu. Na samym dole, po lewej stronie, mamy czas odtwarzania danego utworu, a po prawej jego czas całkowity. Pomiędzy tymi dwoma wskaźnikami widnieje jeszcze rozdzielczość pliku, u mnie akurat 16bit. Dodam, że odtwarzacz nie miesza zawartości karty pamięci i pamięci

wewnętrznej (która w tym przypadku wynosi 8GB, jest też wersja 4GB), po włączeniu mamy możliwość wyboru pamięci z jakiej chcemy korzystać.

Jak to gra? Uprzedzając nieco dokładniejsze wywody muszę powiedzieć, że gra bardzo dobrze. Albumy jakie wykorzystałem do testu to :

- Tomasz Stańko Quartet - Suspended Night - Red Hot Chili Peppers - Blood Sugar Sex Magik - Nine Inch Nails - The Slip - Foster The People - Torches - Cesaria Evora - Cafe Atlantico - The Nordic Sound - 2L Audiophile Reference Recordings

- Annihilator - King of the Kill - Dream Theater - Awake - Eric Clapton - Unplugged - Grzegorz Turnau - Nawet - Obywatel G. C - Selekcja - Perfect - Symfonicznie

Starałem się dobrać jak najszersze spektrum gatunkowe. Wszystkie albumy w formacie FLAC, 16bit, 44.1 kHz, kompresja 5. Dodam, że w pełni naładowana bateria przy odtwarzaniu tego typu plików, na poziomie głośności 20/40 rozładowywała się po ok. 14 godzinach, co należy uznać za wynik dobry, acz nie rewelacyjny.

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

25


Recenzja | COLORFLY C3

Słuchając plików mp3 czas ten powinien się wydłużyć. Słuchawki jakich użyłem do testu to: Superlux HD-330, Brainwavz HM3 oraz Etymotic MC5. Po tym nudnym wstępie przejdźmy do konkretów. Od razu po puszczeniu pierwszego utworu (Bliss z płyty Annihilatora) na Etymoticach MC5 stwierdziłem, że dźwięk płynący z tego odtwarzacza jest neutralny, szczegółowy i posiada świetną separację instrumentów, zatem ułatwia nam to dobór słuchawek, bowiem w zasadzie z każdym typem brzmienia spisze się co najmniej poprawnie. Należy jedynie być ostrożnym w przypadku armatur. Zestawienie najbardziej analitycznie grających z C3 nie każdemu może się spodobać. Rozpoczynając nieco bardziej szczegółową analizę brzmienia zacznę od basu. Muszę przyznać, że właśnie to pasmo najbardziej podoba mi się w tym odtwarzaczu. Jego kontrola, wypełnienie i siła uderzenia są naprawdę świetne. Może to zabrzmi zaskakująco, ale takiego basu nie miał nawet osławiony iRiver iHP-120, którego byłem swego czasu posiadaczem. Uderzenia w bębny są soczyste i mają znakomite kontury. Stopa w utworach z albumu Annihilatora słuchana na HD-330 brzmi znakomicie i mimo, że słuchawki mają 150Ω to zestawienie podobało mi się najbardziej ze wszystkich, choć słychać było, że C3 nie jest w stanie w pełni wysterować Superluxów. Na Etymoticach bas raczej stanowił świetne dopełnienie całości, niż wiódł prym jak to było w przypadku HD-330. Na HM3 było podobnie, jednak zdarzało się, że potrafił zaskoczyć swoim impaktem. Tony średnie również są bardzo dobrze oddane, jednak nie było takiego zaskoczenia, jak w przypadku niższych częstotliwości. Są szczegółowe i nie wybijają się ponad inne pasma. Wokale najbardziej spodobały mi się na HM3. Na Superluxach były one lekko wycofane i ocieplone, na Etymoticach intymne i zbyt rozjaśnione. Zdarzało się, że czasami sybilizowały. W przypadku Brainwavz były one rozsądnym kompromisem pomiędzy poprzednimi sposobami przekazu. Słuchanie głosu Cesarii Evory było naprawdę przyjemne i umilało mi pierwsze jesienne wieczory.

26

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

Z kolei gitary najbardziej wciągająco brzmiały na HD-330. Miały grube kontury i coś co określiłbym analogowym nalotem, co bardzo lubię. Było tak w przypadku utworów Erica Claptona. Na pozostałych słuchawkach gitary brzmiały nieco zbyt chudo. Tony wysokie nie odstają jakością od pozostałych pasm. Są bardzo szczegółowe i cechują się świetną dynamiką. Pozwalają cieszyć się z wyłapywania smaczków w postaci wybrzmień dzwonków, czy subtelnych uderzeń w talerze. Niejednokrotnie miałem banana na twarzy, gdy słuchałem utworu 6:00 z płyty Awake, a szczególnie wejścia na perkusji. Szczegółowość i lokalizacja instrumentów w przestrzeni jest znakomita. Nic nie szeleści. Scena generowana przez Colorfly C3 jest sporych rozmiarów. Element ten zaskoczył mnie najbardziej na MC5 i albumie Red Hotów, który znany jest ze swojej przestrzenności. Dobre rozbudowanie zarówno w głąb jak i wszerz. Czuć powietrze i przestrzeń pomiędzy instrumentami, co jest również wyróżnikiem modelu C4. Separacja jest właśnie tym elementem, który najbardziej mi przypadł do gustu po basie. Albumem, który świetnie nadaje się do testowania tego elementu jest Cafe Atlantico Cesarii Evory, gdzie w większości utworów jesteśmy atakowani ze wszystkich stron instrumentami strunowymi. Na każdej z 3 par słuchawek owa separacja była zaskakująco dobra, nie było mowy o zlewaniu się instrumentów.

Dla kogo? - czyli podsumowanie Dla kogo jest ten odtwarzacz? Myślę, że dla każdego, komu zależy wyłącznie na wysokiej jakości dźwięku za relatywnie niewielkie pieniądze (w porównaniu do innych odtwarzaczy z segmentu audiofilskich „klocków”) i jest w stanie zaakceptować pewne niedogodności w związku z obsługą. Test pokazał świetną jakość dźwięku i wykonania tego modelu. Jest to niewątpliwie ta sama półka (a w niektórych aspektach nawet wyższa) co Cowon J3, Touch 4G czy Sony X. Colorfly zaprezentował dobrą alternatywę dla osoby, która nie chce w swoim odtwarzaczu żadnych wodotrysków, jak ma to miejsce w większości współczesnych odtwarzaczy. Jedyne podsumowanie jakie ciśnie mi się na usta to fakt, że w tej cenie nie znajdziemy nowego i lepiej grającego odtwarzacza. Autor: Marceli „Marcel1609” Wróblewski

BOOM

WYKONANIE CENA POWER

OCENA KOŃCOWA

COLORFLY C3


GRUDZIEŃ 2012

BOOM

27


GRUDZIEŃ 2012

BOOM

28


RECENZJA | Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One

Starcie na szczycie

Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One Phiaton MS400 (Moderna Series) jest aktualnie najwyższym modelem w ofercie producenta. Wcześniej flagowcem był PS500 (Primal Series), przeznaczony do użytku domowego. MS400 na początku występowały tylko w wersji czerwonej, jednak pod wpływem próśb klientów, firma wprowadziła też bardziej klasyczny, czarny kolor. Słuchawki są dostępne na rynku od 2008 roku. Wtedy Phiatony dostały pierwszą nagrodę na International Design Awards 2008. Czy jedne z seksowniejszych słuchawek mają też pociągające brzmienie? Focal Spirit One to pierwszy model słuchawek u francuskiego producenta głośników, który na pewno jest znany osobom posiadającym droższy sprzęt stacjonarny. Focal chwali się tym, że projektowanie słuchawek zajęło dwa lata intensywnej pracy inżynierów i wiele konsultacji w fazie testów „beta”. Czy Francuzi sprostali oczekiwaniom? Czy Focal będzie mógł się chwalić Spirit One tak samo, jak swymi kolumnami Utopia?

Design i Technologia Obie firmy chwalą się zastosowanymi materiałami, technologiami i wyróżniającym się designem. MS400 zostały skonstruowane przy użyciu włókien węglowych i polimerów o wysokiej gęstości. Reszta konstrukcji opiera się głównie na polimerach i metalowych elementach. Obicie pałąka i pady zostały wykonane z wysokiej jakości skóry, być może syntetycznej (producent nie chwali się tym na swojej stronie). Prawda jest taka, że jest to jeden z najlepszych materiałów spotykany w słuchawkach. Kabel może na początku sprawiać obawy, jest on jednak wytrzymały.. Pod względem wyglądu, są to słuchawki prezentujące się genialnie! Połączenie czerwieni i czerni, powłoka karbonowa, oraz drobne srebrne akcenty sprawiają, że Phiatony wyglądają równie dobrze co bolidy Ferrari. Jedyna rzecz jaka przychodzi mi na myśl, gdy patrzę na te słuchawki, to właśnie luksusowe samochody sportowe. Focale są skonstruowane w dużej mierze z plastiku, gumy i śladowych ilości anodyzowanego duraluminium (z czego

to ostatnie pełni głównie rolę ozdobną). Nie zostało ono użyte w newralgicznych punktach konstrukcji, czyli miejscach mocowania muszli do pałąka – niestety zastosowany tam plastik może budzić

wątpliwości. Na jednym z zagranicznych for można znaleźć zdjęcia sztuki sklepowej, która miała wyłamaną muszlę z zawiasów pałąka. akość wykonania padów stoi na takim samym poziomie co w Phiatonach, jednak

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

29


RECENZJA | Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One

także tutaj Spirit One zaliczają wpadkę pady są przyklejane, a w moim egzemplarzu zostało to na dodatek zrobione krzywo (w wyniku tego słuchawki na prawym uchu nie układają mi się poprawnie i gryzą z moimi okularami). Dużym zaskoczeniem jest kabel. Gruby, jednostronny, w oplocie nylonowym, odpinany, bez żadnego systemu blokady. Wtyczka od strony słuchawek to najzwyklejszy jack 3.5mm. Wszystkie elementy na kablu (wtyki z obu stron i mikrofon) są metalowe. Wygląd słuchawek jest bardziej stonowany dużo czerni, aluminiowe elementy, łagodne i proste linie. Konstrukcja jest na prawdę ładna. Słuchawki spokojnie można kłaść obok kluczyków do naszego nowego Maserati..

Wygoda i Praktyczność Obie konstrukcje można z powodzeniem wykorzystywać zarówno do odsłuchu domowego, oraz jako sprzęt przenośny. Obie pary słuchawek są wokółuszne, z tym, że Phiatony maja trochę mniejsze muszle od Focali - są od nich trochę węższe osoby z większymi uszami mogą mieć problemy z zakryciem ich w MS400. W FSO jest też większy docisk muszli niż w Phiatonach, co skutkuje znacznie lepszą izolacją, ale również szybszym zmęczeniem. W moim wypadku co godzinę trzeba było robić sobie obowiązkową przerwę. Oba modele są składane - mimo różnic w mocowaniu muszli sposób jest taki sam - „na płasko”. Wynika to z tego, że mają twarde futerały w zestawie, które mają za zadanie zabezpieczać słuchawki podczas transportu.

Cena i Zawartość pudełka Co dostajemy w zestawie? Wcześniej wspomniane, twarde futerały, Focale posiadają jeszcze nylonowy woreczek na słuchawki, jak by komuś twardy się nie podobał, pozłacane przejściówki z 3,5mm na 6,3mm ( MS400 – nakładana, Spirit One – nakręcana). Focale mają dodatkowo bardzo dobrze wykonaną przejściówkę z przewodem w oplocie nylonowym z 4-pinowego wtyku na 3-pinowy. Miło.

Marketing i SQ Dane techniczne: Phiaton MS400 • Typ konstrukcji: Zamknięty, słuchawki

30

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

nauszne • Przetwornik: 40 mm elektrodynamiczne przetworniki klasy studyjnej • Zakres częstotliwości: 15 Hz ~ 22,000 Hz • Impedancja: 32 Ohm • Czułość: 98 dB SPL/ 1mW dla 1kHz • Maksymalna moc wejściowa: 1000 mW • Długość kabla: 1.2 m • Waga: 185 g bez kabla Focal Spirit One • Typ konstrukcji: Zamknięty, słuchawki nauszne • Rozmiar przetwornika: 40 mm • Zakres częstotliwości: 6 Hz – 22,000 Hz • Impedancja: 32 ohm • Czułość: 104 dB SPL/ 1mW dla 1kHz • Długość kabla: 1.2 m • Waga: 225 g bez kabla Phiatony posiadam już dosyć długo. Scena jest porównywalna do tej, prezentowanej przez FSO, co bardzo mi się podoba. MS400 wyróżnia to, że są ciemne. Cechuje je mniejsza ilość tonów wysokich, tzw. roll-off (na szczęście jest łagodny i nie sprawia, że nagle nic nie słychać po 14kHz.

Po prostu wyższe tony zostały elegancko wytłumione). Proponuję podbić o może jakieś 4dB, mnie taki manewr wystarcza. MS400 podają dźwięk w sposób bardzo przyjemny, casualowy. Jest ciepło, a wysokie tony nie męczą. Średnica jest bardzo klarowna, nie ma wycofanych albo podbitych fragmentów pasm. Lubię jej niebezpośredniość. W sumie słuchawki można określić mianem intymnych. Nie grają nam „na twarz”. Źródła dźwięku są od nas oddalone, ale jednocześnie na tyle blisko, aby było przyjemnie. Nie czujemy się jak na wielkiej sali - prędzej odnajdziemy się w jakimś pubie. Do tego zadymionym, bo musi być jakiś powód ugładzenia brzmienia. Bas: wielu ludzi zwraca na niego uwagę, mniej skupiając się na pozostałych pasmach. W końcu to on nami potrząsa, jednak nie w wypadku słuchawek - tutaj możemy go tylko usłyszeć. Można go też podziwiać, bez obawy że nam coś zaraz z szafek pospada. O ile część użytkowników może się zawieść wysokimi tonami, które w Koreańczykach nie próbują nam się gwałtem wedrzeć w głąb kory mózgowej, to bas na pewno przypadnie im do gustu. Bas posiada masę której brakuje


RECENZJA | Phiaton MS400 VS. Focal Spirit One

w Focalach. Gdy go potrzeba, Phiatony spiszą się znacznie lepiej niż Spirit One. Jest obszerniejszy, bez wgryzania się w średnicę, która i tak jest nim bardziej dopieszczona, niż w FSO (jej eteryczność w Focalach może być dokuczliwa, na pewno części osób nie przypadnie do gustu). Fakt, że jazzu przyjemnie się słucha na Francuzach, to jednak Korea ma więcej do powiedzenia. Odsłuch zacząłem od: Agnieszki Zaryan, Milesa Davisa, Mala Waldrona, Kenny’ego Burrella, Kena Ishiwaty i innych. Dały mi one dużo satysfakcji. Wszystko to jazz. Bardzo przyjemnie ogląda się filmy oraz gra w tych słuchawkach. Lepsza podstawa basowa daje dużo ciekawszy efekt, niż szczuplejszy bas w FSO, kiedy na ekranie pojawiają się wybuchy, strzały itp. Niestety, szczupły bas w Spirit One daje się we znaki, zwłaszcza podczas filmów akcji. Focal jest dobrze znany wśród osób które zajmują się domowym audio. Firma chwaliła się, że słuchawki prezentują sposób grania taki, jak kolumny tego producenta. Niestety, nie znam tych konstrukcji, więc tego nie zweryfikuję.Zajmijmy się więc tym, co mamy. FSO są konstrukcją genialnie zbalansowaną. Inżynierowie przygotowali bardzo równe pasmo, bez żadnej znacznej dominacji w którymś z pasm. Nie ma sztucznie napompowanego basu, jest za to lekko wycofany. Szybkie uderzenie, idealna kontrola, niskie zejście - dobrze to słychać zwłaszcza w muzyce elektronicznej. Nie ma mowy o jakiś „plamach” w tym zakresie częstotliwości. Faktura basu jest wielowarstwowa. Mimo wyraźnie mniejszej ilości, w stosunku do inny pasm, jesteśmy w stanie poczuć jak instrument wibruje. Fani niskich tonów w stylu Monster Beats nie mają czego tutaj szukać – w FSO liczy się jakość, nie ilość. Średnie częstotliwości prezentują się bardzo klarownie. Wokal brzmi lekko, blisko, ale nie bezpośrednio. Wynika to pewnie z mniejszej ilości niskich tonów, które nie dociążają wokalu, dając nam wrażenie eteryczności. Jest to jednocześnie wada i zaleta. Kwestia ta jest mocno zależna od materiału, którego słuchamy. Jeśli są to brzmienia w stylu The Killers, Hurts, Depeche Mode, czy Placebo, to powinno być bardzo

przyjemnie. Głos uroczej Katie Melua brzmi ślicznie, aż chce się siedzieć i słuchać. Nawet Maria Peszek z albumem Maria Awaria, na którym wokal jest dość bezpośredni, zabrzmiał łagodnie. Scena jest budowana w bardzo przyjemny sposób.. Muszę przyznać, że jest dość spora jak na zamknięte słuchawki. Bardzo dobrze słychać to przy kameralnej muzyce , gdzie mamy pojedyncze instrumenty na scenie. Świetnie sprawdza się również, gdy mamy do czynienia z dużymi orkiestrowymi wykonaniami (sprawdzane na utworach Mala Waldrona oraz duecie Martin O’Donnell & Michael Salvatori w soundtracku z Halo 3 polecam utwór Behold A Pale Horse). Wysokie tony są jak najbardziej obecne. Szczególnie w stosunku do konkurencji dają o sobie znać. Dla części osób mogą być zbyt natarczywe, jednak niezasłonięta góra jest jak najbardziej pozytywnym zjawiskiem w słuchawkach. Wysokie mają być cykające, ale w takim stopniu, aby tym cykaniem słuchawki nie wybiły dziury w głowie. Tutaj nie było takiego zjawiska. Z ciekawości puściłem sobie kilku wykonawców z Francji, m.in: Air, Daft Punk, Justice, Arielle Par Nature, Brigitte Bijoux, Mr. Oizo, Jean Michel Jarre, Frank Duval, Era, Edith Piaf, Alain Souchon i innych. Stara elektronika brzmi genialnie. Nie wiem czy przypadkiem nie stworzyli sygnatury specjalnie pod taką muzykę Focale można określić konstrukcją neutralną, skupioną na średnich tonach. Coś, czego nie spotyka się w konstrukcji przenośnej, które przeważnie mają cechę grania dołem i górą. Tutaj inżynierowie poszli w przeciwnym kierunku - mamy dużą przejrzystość brzmienia, lekkość w prezentacji i odbiorze. Muzyka bogata w średnicę będzie genialnie na nich brzmieć. Pomimo techniczności w

BOOM

PHIATON MS400

brzmieniu, są bardzo muzykalne. Nie męczą graniem (czego nie można powiedzieć o konstrukcji, która po godzinie daje o sobie znać).

Czas na wniosek Ktowygrał?Nikt.Niemożnajednoznacznie stwierdzić które są lepsze. Każda konstrukcja posiadawady i zalety. Phiaton MS400 to typowy all-rounder, natomiast Focal Spirit One są bardziej wyspecjalizowane. Obie pary zostały przeznaczone do używania ich podczas ruchu, dlatego spełniają założenia mobilnego sprzętu jednak bardzo wyraźnie różnią się dźwiękiem. Już po pierwszych sekundach słychać jakie mają charaktery. Mnie bardzo przypadł do gustu charakter FSO, lecz bardziej uniwersalny i przyjemniejszy sposób prezentacji dźwięku sprawia, że to Phiatony MS400 zostaje u mnie na dłużej. Niestety wpadka z krzywym padem spowodowała, że Spirit One dość słuchawkom mocno stracił w moich oczach. Dodatkowo bas, którego nie ma za dużo, ma tendencję do zanikania podczas podróży przez miasto, co przeważyło na rzecz Phiatonów. Autor: Krzysztof Pyzel

BOOM

WYKONANIE

WYKONANIE

CENA

CENA

POWER

POWER

OCENA KOŃCOWA

OCENA KOŃCOWA

GRUDZIEŃ 2012

FOCAL SPIRIT ONE

BOOM

31


32

BOOM

GRUDZIEŃ 2012


O tym się pisze| Modujemy Androida, cz.2

Witajcie w drugiej części poradnika. Poznamy podstawowe komendy wykonywane przez ADB oraz Fastboot’a, oraz bardzo użyteczny program Android Commander.

Modujemy Androida, cz.2

Jednymi z podstawowych czynności wykonywanych w trybie ADB jest podmiana plików dostępnych dla użytkownika, jak również systemowych z poziomu komputera. Jak już wspomniałem w poprzedniej części, aby połączyć urządzenie w trybie ADB należy włączyć debugowanie. Na systemach poniżej wersji 4.0 wykonujemy to poprzez menu ustawienia -> aplikacje. W przypadku Androida 4.0 i nowszych poprzez ustawienia -> opcje programistyczne -> debugowanie usb. Następnie podłączamy nasz telefon do komputera i uruchamiamy wiersz poleceń poprzez start -> w oknie wyszukiwarki wpisujemy cmd. Aby sprawdzić czy nasz komputer wykrywa prawidłowo telefon wpisujemy komendę adb devices. Jeżeli komputer wyświetli nam informacje o naszym telefonie, wszystko jest w najlepszym porządku. Informacja wyświetlana jest w formie List of deviced attached XXXXXXXX device – gdzie XXXXXXX oznacza identyfikator naszego urządzenia. Jeżeli nie pojawił się taki komunikat, musimy sprawdzić sterowniki albo instalację ADB, w szczególności ścieżkę PATH. Teraz przejdziemy do konkretnych komend które pomogą nam w obsłudze telefonu z poziomu naszego komputera

INSTALACJA APLIKACJI Okazuje się, że przy odrobinie chęci nie musimy do tej czynności korzystać wyłącznie z Google Play lub Menadżera plików. Aby zainstalować aplikację należy wykonać poniższe polecenie: adb install /ścieżka/nazwa_aplikacji.apk Tutaj dwie uwagi – jeżeli aplikacja nie chce się zainstalować, należy w ustawieniach aplikacji (w telefonie) zaznaczyć opcję nieznane źródła. Druga uwaga, jeżeli chcecie ułatwić sobie zadanie przy szukaniu ścieżki, możecie po prostu kliknąć w otwartym oknie z naszą APK’ą prawym przyciskiem i wybrać „otwórz wiersz poleceń tutaj”. Okno wiersza poleceń od razu domyślnie otworzy nam właściwą lokalizację.

INSTALACJA APLIKACJI JAKO SYSTEMOWEJ ( WYMAGANY ROOT ) W niektórych przypadkach warunkiem koniecznym do prawidłowego działania aplikacji jest instalacja jako aplikacja systemowa. Dotyczy to przede wszystkim Androida ICS (4.0), żeby prawidłowo działały widgety w opcjonalnym launcherze. Do

wykonania tej komendy niezbędne są uprawnienia roota. adb remount adb push nazwa_aplikacji.apk /system/ app/

USUWANIE BLOKADY EKRANU LUB HASŁA Jedną z częstych przyczyn wizyt klientów w naszym serwisie telefonów jest zapomniany kod odblokowania ekranu lub hasła. Można się z tym uporać poprzez ADB, jednak warunkiem koniecznym jest zrotowane urządzenie i uruchomiony tryb debugowania. Operacja polega to na usunięciu pliku systemowego poprzez komendę. DLA HASŁA PIN: adb remount adb shell rm /data/system/password.key adb reboot DLA GESTU/WZORU: adb remount adb shell rm /data/system/gesture.key adb reboot

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

33


O tym się pisze | Modujemy Androida, cz.2

URUCHOMIENIE W TRYBIE RECOVERY Zwykle uruchomienie trybu recovery wiąże się z wyłączeniem telefonu I uruchomieniem kombinacją przycisków. Można ułatwić sobie życie, używając do tego adb i komendy. adb reboot recovery

URUCHOMIENIE W TRYBIE BOOTLOADERA Analogicznie możemy uruchomić tryb bootloadera adb reboot bootloader

TRYB FASTBOOT ORAZ 3 PODSTAWOWE KOMENDY

Tryb fastboot uruchamiamy zwykle poprzez równoczesne przytrzymanie przycisku głośności i włącznika, jednak dla różnych modeli kombinacja może być inna. Warto poszperać w sieci informacji dla danego modelu przed próbą uruchomienia. Można też spróbować przejść w tryb poleceniem z ADB, jednak nie na każdym telefonie ona zadziała, wynika to z różnych bootloaderów. Np. w produktach HTC do Fastboota wchodzimy poprzez HBOOTA, do tego drugiego bez problemu wejdziemy komendą adb reboot bootloader, skąd ręcznie trzeba wejść do recovery. W trybie fastboot możemy podmieniać bootloader oraz recovery na takie, jak nam się podoba. Można tutaj również zmieniać kernel naszego romu np. na umożliwiający

Wygodna, graficzna obsługa ADB.

Android Commander Jakiś czas temu, chcąc ułatwić sobie życie, szukałem programu do zarządzania telefonem na Androidzie bez pisania komend w wierszu poleceń. Po krótkich poszukiwaniach natknąłem się na polski program Android Commander. Do dzisiaj gości on na moim komputerze. Jest bardzo wygodny i prosty w obsłudze. PODSTAWOWY EKRAN

TRYBY PRACY, ZARZĄDZANIE APLIKACJI

podkręcanie procesora, czy też (dla użytkowników Samsungów) postawienie VOODOO MOD’a. Podstawowe komendy przedstawione zostały poniżej: fastboot flash recovery recovery.img – tą komendą instalujemy recovery fastboot flash boot boot.img – komenda odpowiedzialna za kernel lub bootloader fastboot reboot – restart urządzenia Oczywiście nazwa recovery.img może być różna dla różnych recovery, nazwy można zmieniać do woli, ważne jest tylko rozszerzenie .img. Autor: Marcin „Kurop” Kuropka

instalację, możemy też zdobyć więcej informacji o programie, który instalujemy klikając w zakładki na górze. Program również zapyta nas o typ instalacji – w urządzeniu, czy na karcie SD.

DODATKOWE OPCJE Android Commander posiada również sporo dodatkowych opcji, takich jak konsola, z poziomu komputera. Możemy dzięki temu chociażby sprawdzić nasz chip audio komendą: cat /proc/asound/cards

Jak widzicie na screenshocie program przedstawiony jest w formie prostego menadżera plików, gdzie po lewej stronie mamy pliki z komputera, a po prawej z naszego urządzenia. Do woli można wymieniać pliki systemowe. Na dolnym pasku mamy dostęp do informacji o wolnym miejscu w naszym urządzeniu, uprawnieniach roota oraz poziomie naładowania baterii.

34

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

Na drugim screenshocie przedstawiłem wam zarządzanie aplikacjami. Można je instalować, usuwać, przenosić, możliwości są naprawdę spore, a obsługa banalnie prosta. Aby zainstalować aplikację należy wybrać aplikację na komputerze i dwukrotnie kliknąć, pojawi się nowe okno, gdzie wybieramy

Android Commandera można również używać poprzez WiFi. Umożliwia on także flashowanie telefonu w trybie fastboota. Jak widzicie mały i prosty program, a może naprawdę sporo. Korzystanie z Android Commandera jest zdecydowanie najwygodniejszym sposobem instalowania aplikacji na urządzeniach z Androidem. Gorąco polecam. Program jest do pobrania za darmo ze strony: http://androidcommander. com/ Autor: Marcin „Kurop” Kuropka


O tym się pisze| Muzyka z internetu

Od kilku lat przeżywamy cyfrową rewolucję w kwestii dystrybucji muzyki. Sam pamiętam czasy, gdy byłem dzieciakiem i miałem pierwszego „walkmana”, kiedy kasety, w niedużej miejscowości w jakiej mieszkałem, były dość trudno dostępne. O płytach CD, czy winylu, nie było w sumie mowy.

Skąd teraz ściągać muzykę. Co za darmo, a co kosztuje ?? Dostęp do internetu był wtedy czymś niezwykle rzadkim, a ten, gdy już się go miało, był ślamazarny i drogi. Wspominam, że wtedy jedynym źródłem muzyki było dla mnie radio i nagrywanie ulubionych utworów na kasety, korzystając z mini-wieży rodziców. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że miało to nawet swój urok, ten dreszczyk emocji by „upolować” dany kawałek od samego początku do końca. Z czasem, gdy dostałem pierwszy odtwarzacz CD, udawało mi się, korzystając z okazyjnych pobytów w Warszawie, kupić jakąś płytę w Empiku. Tak, to było coś! Człowiek dostał poczucie, że jest w stanie nabyć na trwałym nośniku album wykonawcy, którego lubi słuchać. Od tamtych czasów minęło jednak trochę lat. Po drodze przeżyłem etap pierwszych zgrywanych mp3-ek, wymiany osiedlowej itp. Kupno legalnej muzyki tak na poważnie zainteresowało mnie w sumie dopiero, gdy dostałem się na studia do Warszawy. Powód był oczywisty - wiele sklepów, łatwy dostęp i duży wybór. Od jakiegoś czasu dałem się też lekko wciągnąć przez dystrybucję muzyki przez Internet. Z tego co widać w obecnych trendach, niesie to za sobą wielkie nadzieje i ma duże szanse powoli wypierać z rynku nośnik CD. Jak obecnie wygląda obecnie rynek muzyki dostępnej z sieci? Najprostszym i najbardziej oczywistym źródłem muzyki w Internecie są oczywiście pirackie serwisy, których jest mnóstwo. Wszelkiej maści masowe hostingi, warezy, P2P (np. torrenty). Sprawa wygląda pozornie pięknie - ogromna ilość muzyki dostępna szybko i łatwo. Ba... za darmo! Z własnego doświadczenia wiem jednak, że to źródło mimo wszystko posiada więcej wad, niż zalet. Ktoś mógłby spytać: „Dlaczego? Przecież dostajemy muzykę za darmo.” Pomijając aspekt moralny piractwa, który jest dla każdego sprawą indywidualną, do wad można głównie zaliczyć fakt, że

35

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

tak naprawdę nie wiemy co pobieramy. Notorycznym jest zjawisko, gdzie pliki FLAC okazują się brzmieć słabo, gdyż tak naprawdę są przekonwertowanym plikiem mp3 w niskim bitrate. W efekcie zrażamy się do muzyki. Podobnie często okazuje się, że pobrane archiwum zawiera śmieci lub coś zupełnie innego, niż zapewniał uploader. Z drugiej strony, mamy też kilka źródeł legalnej muzyki. Chyba najbardziej znanym i lubianym przeze mnie jest iTunes. Cenię w nim fakt, iż mamy ogromny wybór muzyki

na wyciągnięcie ręki. Często dostępne są albumy, których w Polsce nie kupimy i musielibyśmy sprowadzać je np. z Amazona. To cenne. Dużą zaletą jest opcja odsłuchu sampli - wiemy na co się decydujemy, zanim zapłacimy. Sama operacja zakupu jest błyskawiczna - kilka kliknięć, podajemy hasło i (gdy mamy iPoda) muzyka już po kilku chwilach jest na nim gotowa. Żeby jednak nie było zbyt różowo, iTunes ma zasadniczą wadę jaką są ceny. Muszę przyznać, że o ile płyty w polskich sklepach jakoś specjalnie tanie nie są, tak kupując w sklepie Apple wychodzi


O tym się pisze | Muzyka z internetu

popularyzacji mało pojemnych dysków SSD w komputerach, streaming może być interesującą alternatywą dla przetrzymywania dużej biblioteki z utworami.

Poza płatną muzyką mamy też kilka źródeł legalnych materiałów w Internecie za darmo. Na naszym forum jakiś czas temu został spopularyzowany serwis Jamendo. Nie jest to może miejsce, gdzie powinni się udać fani znanych zespołów chcący zdobyć ich muzykę, za to może być trafne dla chcących poszerzać horyzonty. Serwis ten jest składnicą materiałów artystów mniej znanych i dość niszowych. Jest on dla nich drogą do przedstawienia się szerszej publice. Dla jednego taki serwis będzie ciekawym źródłem, dla innego nie - pozostaje kwestia indywidualnych preferencji i chęci poznania czegoś nowego. Osoby mające grupkę swoich ulubionych twórców powinni za to śledzić ich ruchy na oficjalnych stronach, czy zapomnianym już lekko mySpace. Z tego co zauważyłem, czasami sami artyści udostępniają różnej maści EPki, bądź utwory promocyjne, na swoich stronach, za darmo, tak, aby sprawić radość fanom, bądź dać się poznać osobom sceptycznym.

często jeszcze drożej. Drożej, mimo że nie dostajemy fizycznie nośnika, a wręcz otrzymujemy niejako niepełny produkt, gdyż muzyka jest w formacie stratnym. Z listy wad można od niedawna skreślić brak możliwości ponownego pobrania utworów na koncie polskim. Dla mnie to dość skandaliczne podejście do klienta, który płacąc więcej sam musi zadbać o archiwizację plików. Od jakiegoś czasu pojawiło się kilka klonów iTunes na naszym podwórku. Strony takie jak np. Muzodajnia oferują muzykę w naprawdę atrakcyjnych (na pewno względem sklepu Apple) cenach, w tym w abonamentach na pobieranie. Niestety nie doświadczymy tak dużego wyboru jak u konkurenta, który często jest czynnikiem kluczowym. Dość przełomowym i bardzo ciekawym rozwiązaniem, jakie niedawno poznałem, jest serwis Deezer. Początkowo nie umiałem

się do niego przekonać, jednak obecnie bardzo go chwalę. Jest on o tyle ciekawy, iż oparty został głównie o streaming muzyki zarówno na komputerach, jak i urządzeniach mobilnych poprzez dedykowaną aplikację. Opłata za korzystanie z serwisu jest bardzo atrakcyjna, za 15zł miesięcznie możemy słuchać ile chcemy, w tym wielu nowości. Muzyka jest w niezłej jakości, a serwery dostawcy działają bardzo sprawnie. Jeszcze nie doświadczyłem żadnych problemów z tym serwisem. Dodatkowo, jeżeli zapłacimy za usługę „plus” mamy możliwość odsłuchiwania ulubionych utworów w trybie offline. Tak naprawdę wydaje mi się, że jest to idealne rozwiązanie np. dla osób które pracują przy komputerze. Nie chcę trzymać plików z muzyką na komputerze w pracy, więc Deezer pozwala mi posiadać wszystko w jednym miejscu z dostępem wszędzie tam, gdzie jest internet. Dodatkowo w erze

Jakie więc drogi wyboru ma osoba poszukująca muzyki w sieci? Wszystko zależy od preferencji. Słuchacze popularnych twórców z reguły są skazani na płatne serwisy. Osoby lubiące szperać i poznawać mają większe szanse na znalezienie perełek za darmo, a przy tym legalnie. Pozostaje też streaming. Skoro możemy kupić abonament na filmy w TV to czemu by nie móc podobnie z muzyką? Ja wiem, że jak najdłużej się da, chcę pozostać wierny muzyce na płytach CD. Uważam bowiem, że nic nie równa się temu uczuciu powrotu ze sklepu z nową zdobyczą, odfoliowania boxu, poczucia zapachu tłoczni, a następnie oczekiwania aż materiał zrippuje się na komputerze. Dla mnie pobieranie muzyki np. z iTunes nie ma już w sobie tej magii. Jednak może dla niektórych praktyczne względy i łatwość dostępu przesądzą o wyborze internetowych źródeł. Wybór jednak należy do każdego indywidualnie i jest zależny od wymagań. Autor: 4ndr3

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

36


O tym się pisze| SWIAT AUDIO OCZAMI DZIEWCZYNY

Pasmo przenoszenia, oporność, moc wejściowa, wyjściowa, zniekształcenia harmoniczne, skuteczność, przetwornik dynamiczny, armaturowy…

Świat audio oczami dziewczyny Przeciętna dziewczyna odpowie: zaraz, to sprzęt audio nie gra tak po prostu? Ot tak, sam z siebie? Niestety, nie gra. I tu się zaczyna problem. Witajcie Panowie w świecie audio od strony zwykłej, przeciętnej przedstawicielki płci ciut piękniejszej! Generalnie dziewczyny boją się zaawansowanych technologii. Strach ten wynika głównie z niewiedzy, czy też jej niedostatecznej ilości, i tutaj ja jestem dobrym przykładem. Niegdyś zagubione dziewczę w świecie wszelkich parametrów technicznych, dziś – w pewien sposób potrafię się odnaleźć w gąszczu omów, herców i decybeli, chociaż nie twierdzę, że nie zdarzają się problemy. Oczywiście nie tylko z czysto fizycznych terminów muzyka się składa, ale tekst ten jest swego rodzaju przerysowaniem, aby każdy, kto żyje za Pan Brat z pędzącą naprzód techniką był w stanie zrozumieć sytuację, w jakiej, na własną prośbę w zasadzie, znajduje się duża część (jeśli nie zdecydowana większość) kobiet. To, jak dany sprzęt gra, jest skutkiem wielu składających się na spójną całość fragmentów i każdy z czytających z pewnością to wie, ale dla moich koleżanek nie jest to tak oczywiste. Nawet to, że w ogóle coś gra jest ciągiem przyczynowo – skutkowym i w tym momencie przypomina mi się historia zakupu wzmacniacza kolumnowego i to, jaki problem w zrozumieniu potrzeby samego jego posiada miała moja koleżanka. Zadała mi proste pytanie: „Czemu tych kolumn po prostu nie podłączysz do komputera? To już potrzebny Ci do tego jakiś wzmacniacz? Z komputera nie będą grały wystarczająco głośno?” Chwilę zajęło mi wytłumaczenie jej, że kolumny, aby w ogóle grały, potrzebują być uraczone odpowiednią ilością prądu i takie zadanie spełnia właśnie wzmacniacz. Jest to, rzecz jasna, bardzo duże uproszczenie, ale za to koleżanka stała się bogatsza o wiedzę na temat wzmacniacza kolumnowego i jego roli w całym „torze audio”. Kolejnym punktem było objaśnienie, że nie każdy

37

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

gra tak samo, a w zasadzie każdy model prezentuje odmienne brzmienie. Tutaj już nie wdawałam się w szczegóły, bo tak naprawdę sama nie znam się na tym aż tak dobrze, aby ją edukować, a przynajmniej nie czuję się na siłach, ale jakieś podstawy wiedzy otrzymała. Podobna sytuacja wynikała wielokrotnie, kiedy przychodziło mi tłumaczyć zastosowanie przenośnego wzmacniacza. Wszystkim koleżankom przychodziło do głowy tylko to, że dzięki niemu można głośniej słuchać muzyki. Zazwyczaj dobrych parę minut zajmowało mi wytłumaczenie po co go tak naprawdę używam - iż wzmacniacz podpinam do iPoda specjalnym kablem, pod specjalne wejście, aby „ominąć” wbudowany wzmacniacz w urządzeniu, a dzięki wykorzystaniu tego zewnętrznego,

lepszego, uzyskać dźwięk na jeszcze wyższym poziomie. Całość zazwyczaj była raczej łatwa do zrozumienia i przyswajana przez odbiorczynie. Ba, nawet pochwalały to rozwiązanie, ale zazwyczaj do czasu, kiedy pozyskały wiedzę na temat ceny takiej małej grającej zabaweczki. Tutaj dochodziły po prostu do wniosku, że gra nie jest warta świeczki, że im to i tak niepotrzebne. W zasadzie słuszna uwaga, nie każdy ma wybujałe wymagania. Wiele dziewczyn nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, że odtwarzacz, wzmacniacz czy słuchawki można brzmieniowo dobrać pod własne preferencje, a całość zestawić również w taki zestaw, który najbardziej będzie odpowiadał osobistym wymaganiom. Oczywiście, „własnousznie” sprawdzając te


O tym się pisze | SWIAT AUDIO OCZAMI DZIEWCZYNY

różnice brzmieniowe – zauważają zmiany, ale tak naprawdę gdyby zapytać czego one same by wymagały od swojego sprzętu grającego – podejrzewam, że albo nie wiedziałyby czego chcą, albo tych wymagań nie potrafiłyby sprecyzować. Ale powiedzmy sobie szczerze – aż tak wielkim wysiłkiem nie jest wytłumaczenie w prostych słowach, jak najbardziej zrozumiale, czym jest ciepłe, a czym zimne brzmienie, co zawiera się w dolnych rejestrach, a co w średnicy i górze, czym jest scena i przestrzeń. Wszystko zależy tylko od dobrych intencji tłumaczącego i chcącego zrozumieć słuchającego. Podsumowując, Panowie, zadanie domowe – edukujcie! Tłumaczcie swoim partnerkom, siostrom, mamom, koleżankom cały ten skomplikowany świat audio, ale unikajcie zawiłych i trudnych słów, używajcie maksymalnie uproszczonych schematów. Lepiej wiedzieć mniej, ale rozumieć o co chodzi, niż słuchać, kompletnie nie pojmując na czym to wszystko polega. A nuż odkryjecie na swojej drodze kogoś, kto podzieli waszą pasję? Mając kogoś takiego u boku, życie staje się łatwiejsze.

Dziewczyna na zakupach Wygląd ma znaczenie. Niestety Panowie, pogódźcie się z tym. Kiedy kobieta ma coś kupić, to przede wszystkim ma to być ładne, nie ma kompletnie znaczenia co to ma

być. Doskonałe przełożenie ma to na świat audio. Bo czemu niby słuchawki nie mają być ładne?

1 II w wersji Originals, które w przeciwieństwie do cywilnej wersji mogą się podobać. Na pierwszy ogień zostały rzucone Beatsy.

Zapytaliście kiedyś swojej żony, dziewczyny, czy chociaż siostry, jakie chciałaby mieć słuchawki? Jeśli nie – zachęcam do przeprowadzenia takiego bardzo prostego testu. Uważam, że znaczna większość „testowanych” kobiet, jako pierwszą cechę wymieni właśnie to, że słuchawki mają być ładne. Później funkcjonalne, być może wygodne, a kwestia tego jak grają, jeśli w ogóle się pojawi, to prawdopodobnie znajdzie się na końcu. Przykro stwierdzić, ale niewielki odsetek kobiet zwraca uwagę na to, jak dany sprzęt gra. Ba! Zaryzykuję stwierdzenie, że wiele z nas nawet nie wie, że różne sprzęty mogą grać w odmienny sposób. Przecież słuchawki to słuchawki – jaka jest różnica pomiędzy tymi z kiosku, kosztującymi 5zł, a firmowymi, za wielokrotnie większą sumę? Gdyby zadać takie pytanie wielu moim koleżankom to podejrzewam, że niewielu z nich wpadłoby do głowy, że mogą one grać w inny sposób. Do czasu, aż by ich posłuchały, bo mimo wszystko, dziewczyny nie są głuche.

Pierwsze zdanie na temat Solo? „Ależ one są ładne!” Zgrabne, o prostym, schludnym kształcie, niewielkie, do tego w modnym ostatnio białym kolorze. Zdecydowanie mogą przyciągać uwagę, tutaj koleżanki były zgodne. Idąc dalej, zwróciły uwagę na jakość wykonania, która stoi na dosyć wysokim poziomie, jak również na patent ze składaniem słuchawek. Mała rzecz, a cieszy, zdecydowanie in plus. Następnie słuchawki wylądowały na głowie. Tutaj też obyło się bez narzekania – wygodne, nie uciskają zbytnio uszu, mają miękkie pady, ogólnie rzecz biorąc – nie ma za bardzo do czego się przyczepić. Zatem czas włączyć muzykę. Tutaj posłużyłam się moim iPodem Touch pierwszej generacji, cywilnie po wyjściu słuchawkowych, aby uniknąć konieczności tłumaczenia co to jest to takie małe, czarne i z niebieską diodą (chodzi o mój wzmacniacz przenośny – hippo cricri). Za plik odsłuchowy posłużyła piosenka zespołu Poluzjanci, mianowicie „Ona czyli ja”. Włączam play i… No właśnie. Mina pierwszej z koleżanek była bezcenna. Otóż Panowie, jakie było moje zdziwienie, kiedy po 30 sekundach zdjęła słuchawki i zapytała, czemu w tych słuchawkach jest wszędzie bas. Kolejna stwierdziła, że nie mogłaby ich używać, bo

Ostatnio przeprowadziłam swego rodzaju eksperyment na koleżankach ze studiów. Wiedząc, że jedna z nich jest w posiadaniu słuchawek Beats Solo HD, dla porównania przyniosłam Sennheisery HD25-

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

38


O tym się pisze| SWIAT AUDIO OCZAMI DZIEWCZYNY

nie słyszy tekstu przez wszędobylskie niskie tony, a kolejna, że słuchawki grają bardzo fajnie, ale tak naprawdę ona by ich nie chciała, bo po 5 minutach byłaby zmęczona ich sposobem prezentacji dźwięku, ale nie wyklucza, że komuś takie granie może się właśnie podobać. Proszę mi uwierzyć, byłam totalnie skonsternowana, tym bardziej, iż dwie z nich „z widzenia” znają firmę Beats Audio i wiedzą z czym wiąże się posiadanie takich słuchawek – z podziwem w oczach innych przechodniów, a nawet jedna była święcie przekonana, że kolejne nadprogramowe pieniądze wyda właśnie na słuchawki sygnowane przez Dr. Dre, chociaż w zasadzie nie wiedziała tak naprawdę ile musiałaby tychże pieniędzy wydać, aby dołączyć do grona posiadaczy słuchawek będących owocem współpracy znanego rapera i firmy Monster. Opinia posiadaczki Beatsów jest moim zdaniem łatwa do przewidzenia – słuchawki grają najlepiej na świecie. No, może nie najlepiej, bo dwa wyższe modele Beatsów grają jeszcze bardziej cudownie. Tutaj komentarz chyba zbędny, przejdźmy zatem do Sennheiserów. „A czemu tylko woreczek? Nie mają takiego futerału, jak te pierwsze?” No niestety, nie mają. Jak widać, koleżankom nie spodobała się idea worka na buty w miejsce porządnego pokrowca na słuchawki. Przypadł im za to do gustu sam wygląd słuchawek, chociaż nie aż tak, jak ten reprezentowany przez pierwsze słuchawki. Wszystkie były zgodne co do tego, że czerń plastiku jest idealnie dopełniona niebieskimi padami, gąbką na pałąku i kablem. Nie były zbytnio pozytywnie nastawione do częściowo ruchomych muszli i mimo wszystko, nie dały się przekonać, że to jest tylko plus tych słuchawek, że bardzo poprawia to wygodę użytkowania – dla nich słuchawki przez to wydawały się „rozjechane” i już. Nie doceniły tego nawet mając słuchawki na głowie, chociaż mimo wszystko zgodnie stwierdziły, że są one bardzo wygodne, chociaż materiał pokrywający pady mógłby bardziej przypominać skórę, a nie taką trochę ceratę. Ale przejdźmy do kwestii brzmieniowych. Oczywiście jako źródło posłużył ten sam iPod, aby było sprawiedliwie – piosenka również się nie zmieniła. Jak łatwo się domyśleć – sposób prezentacji dźwięku, jaki przedstawiają HD25-1 II zdecydowanie przypadł koleżankom do gustu. Mniej

39

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

basu, lepiej słyszalny wokal, talerze perkusji mniej przeszywające mózg to tylko kilka wymienionych przez nie aspektów na plus dla Sennheiserów. W ogólności – biorąc pod uwagę samo brzmienie, jednogłośnie stwierdziły iż Beatsy nie mają zbyt wiele do powiedzenia, a mi spadł kamień z serca, bo powróciła mi wiara w percepcję dźwięków wśród młodych Polaków, a konkretniej Polek. Jedyną, wyłamującą się, była posiadaczka Beatsów, ale nie uważam, że jest to zaskakujące. Kolejnym pytaniem, które zadałam koleżankom, było prośbą o wycenę obu par słuchawek. Zaletą było to, że nie wiedziały dokładnie ile kosztują Beatsy, ani tym bardziej ile Sennheisery. Solo zatem zostały wycenione na ok. 250zł, a Sennheisery na ok. 400zł. Zaskakujące? Jak dla mnie tak. Ale bardziej zdziwione były moje towarzyszki z uczelni, kiedy dowiedziały się, że słuchawki sygnowane przez Dr. Dre w Media Markt wycenione są na 799zł, natomiast HD25-1 II w wersji kolorystycznej Originals na 999zł. Po raz kolejny koleżanki były zgodne – ceny uznały za szalone i na pewno nie wydałyby takich kwot na tego rodzaju przedmiot. Obszernie

opisany

„eksperyment”

pokazuje pewną prawidłowość – schemat, wg. którego kobiety kierują się przy wyborze. Na początek – wygląd, później wygoda, na koniec brzmienie, ale tak naprawdę jeśli którykolwiek z aspektów nie spełnia wymagań – przedmiot zostaje odrzucony. Dobrym tutaj przykładem są właśnie Solo – pod względem wizualnych słuchawki prawie idealne, ale to, co przedstawiają sobą w kwestiach dźwiękowych pozostawia wiele do życzenia i w ogólnym rozrachunku nie wygrywają starcia z również ładnymi, ale nie wywołującymi aż tak wielkich zachwytów, ale za to solidnie brzmiącymi, Sennheiserami. Reasumując, dziewczyny, mając do wyboru kilka konkretnych przedmiotów, zdecydowanie potrafią wybrać ten najbardziej im odpowiadający. Nie denerwujcie się Panowie, jeśli nie będzie to ten najlepiej grający, ale najładniejszy. Nie każdy potrafi przedłożyć kwestię nienagannego brzmienia ponad przykuwający oko wygląd. Jednakże wierzę, że jest wśród nas, kobiet, duża część, która w pełni świadomie nie wybierze tego co najładniejsze, ale weźmie również pod uwagę aspekt brzmieniowy. Autor: PysiaDK


ROZRYWKA | Bohater RPG u psychologa

na poprawę humoru.

Bohater RPG u psychologa Zawsze byłem ciekaw, jak jest ze zdrowiem psychicznym tych wszystkich bohaterów znanych z najlepszych serii rpg i jrpg. Teraz mamy okazję przyjrzeć się temu zagadnieniu. -Dzień dobry panie… yyy… Przepraszam, właściwie to jak się pan nazywa? -Dzień dobry. Proszę wpisać dowolne imię. -Ok, niech będzie pan Bezimienny, przejdźmy do sedna sprawy. Co pana trapi? -Oj, wiele rzeczy. Nawet nie wiem od czego zacząć… Może rozpocznę od tego że żyję w wiecznym stresie. Ciągle tylko praca i praca, a nawet jak sobie załatwię coś na boku - żeby oderwać od niej myśli - to doświadczenie jakie uzyskam podczas tej „robótki” ma silny związek z moją robotą. -Oh, to fascynujące. Mógłby pan rozwinąć te zagadnienie? -Zauważyłem, że niezależnie co robię: czy rąbię 30 metrowego smoka, czy zbieram kwiatki, to nabieram coraz większej wprawy w walce bronią białą -Rozumiem, rozumiem. Skąd jednak tak ogromna rozbieżność w pracach, od wojownika po ogrodnika? -To ciekawa kwestia. Niech pan sobie wyobrazi, że czuję kiedy ktoś potrzebuje, bym odwalił za niego robotę. Nawet jak pracowałem przez jakiś czas w biurze, to wiedziałem dokładnie, że pani Elwira z bankowości miała za zadanie „znaleźć męża, w miarę możliwości żywego”, a Marek z biura obsługi klienta zawsze poszukiwał „naładowanej broni”. -Aaa rozumiem. Jest pan po prostu bardzo empatyczny i rozumie potrzeby innych? -Nie do końca. Po prostu gdy niedaleko mnie stoiktośzbytleniwy,bypracować,aposiadający z jakichś powodów masę pieniędzy, to wtedy nad jego głową widzę taką aurę. -Często podejmuje się pan tych zadań? -Panie doktorze, w tej kwestii jestem jak 18-letni chłopak przed gołą babą - robię po prostu wszystko, co mi karzą, ściągam nawet portki, maluję sobie tyłek smołą i latam po całej wsi za świniami, które uciekły z zagrody - wszystko by uzyskać doświadczenie.

-Nie czuje się pan wykorzystywany? Jak to się odnosi do pana życia prywatnego? Mam na myśli kontakty damsko-męskie. -Znaczy się kobitki? No w tej kwestii to tragedia. Każdą którą spotkam to albo nosi w sobie jakąś zemstę, albo uciekła z ojczyzny, która została spalona. Na miłość boską, chciałbym choć raz porozmawiać z nimi o czymś kompletnie nieinteresującym, jak ich ulubiony kolor firanek albo coś w tym guście. Sam flirt to droga przez mękę. Dopiero po wybiciu połowy batalionu orków, taka delikwentka zwraca na mnie uwagę. -Rozumiem,żegdydojdziedo„zbliżenia”,tonie ma pan problemów w sprawach łóżkowych? -Całe szczęście nie. Od momentu spotkania Luizy (mojej aktualnej miłości) zdolność siekania mieczem wzrosła mi 200 krotnie. Nie do końca rozumiem... - Ja też, ale pan wybaczy, odczułem silną potrzebę wyeksplorowania mojej piwnicy, w której grasuje 12 szczurów… Autor: PACZANGA

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

40


KĄCIK FILMOWY | Filmy, które warto zobaczyć Postanowiliśmy rozpocząć nowy cykl artykułów skierowany do wielbicieli kina, jak i widzów „z doskoku”. Opiekunem rubryki został kolega „Eternia” – do dyspozycji na naszym forum.

Filmy, które warto zobaczyć

Kino francuskie można kochać lub nienawidzić. Postanowiłem przedstawić Wam dwie produkcje pochodzącego z tego pięknego kraju. Liczę na to, że uda mi się zaskoczyć lubiących francuskie kino, a tych, którzy nie są jeszcze przekonani - zachwycić :) Café de flore Film opowiada dwie historie. Jedna z nich ukazuje nam losy mężczyzny po trzydziestce szczęśliwego, mającego rodzinę, piękny dom i pracę, która daje mu mnóstwo satysfakcji. Antoine, bo tak mu na imię, jest didżejem, absolutnie pochłoniętym muzyką, wspomnieniami, które związane są z poszczególnymi momentami z jego życia. Bohater odczuwa dźwięki w piękny i nadzwyczaj wrażliwy sposób. Z pozoru szczęśliwe życie całej rodziny zakłóca miłość Antoine’a do pewnej kobiety. Okazuje się, że życie to nieopisany labirynt w którym stoimy chwilami jak bierni świadkowie wydarzeń, które nas dotykają. O tym właśnie jest ta historia - o miłości, która potrafi dotknąć każdego na nowo, wkradając w pozornie uśmiechniętą

żonę bohatera masę smutku, bólu i próbę pogodzenia się z tym co nieuniknione. Druga część to historia opowiadająca o losach młodej kobiety o imieniu Jacqueline, która wychowuje samotnie dziecko z zespołem downa. Bohaterka za wszelką cenę próbuje wychować syna, zaprzeczając medycznym statystykom o wczesnej śmierci dzieci z taką chorobą. Całe jej życie zostaje podporządkowane planom rozwoju własnego dziecka, a moment krytyczny następuje wtedy, gdy jej młody syn zakochuje się w koleżance ze szkoły, niszcząc tym samym heroiczne próby wychowawcze Jacqueline. Całość filmu dopełnia fantastycznie dobrana ścieżka dźwiękowa (Sigur Rós, The Cure, Pink Floyd etc).

Les Petits Mouchoirs – Niewinne kłamstewka Film ten jest jednym z moich ulubionych w ostatnim czasie. Reżyser kreuje przed nami obraz przyjaźni, stopniowo zostajemy wciągani w losy poszczególnych bohaterów. Każdy z nich robi w życiu coś innego, historia zaczyna się tak naprawdę po wypadku jednego z przyjaciół. Bohaterowie postanawiają wyjechać na wspólne coroczne wakacje. Na miejscu okazuje się, że pod pozorem radości, będąc w towarzystwie, tak naprawdę każdy zmaga się z własnymi problemami. Najtrudniejszym przypadkiem okazuje się Max, który nie jest w stanie dać sobie rady z wiadomością o rzekomym homoseksualizmie przyjaciela, który od lat ma żonę, syna i obwieszcza Maxowi, że tylko przy nim odczuwa tak dziwne uczucie, którego sam do końca nie rozumie. Wszyscy

41

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

bohaterowie wikłają się w drobne kłamstwa, niejako raniąc się wzajemnie. Klimat, jaki stworzył reżyser, pozwala nam, oglądającym, na momenty pełnego odprężenia przy wieczornym świetle, dźwiękach gitary, ciszy, wspólnych posiłkach i wielu rozmowach, jakie podczas tych wakacji odbywają. Całość tworzy naprawdę wyjątkowy klimat, który sprawia, że po zakończonym seansie mamy w swojej duszy sporo uśmiechu jak i zadumy nad życiem. Czy spirala drobnych kłamstw sprawi, że paczka skłóci się na zawsze, a może los sprawi, że się pogodzą? Odpowiedzi szukajcie w filmie. Polecam! Autor: Eternia


KĄCIK PŁYTOWY| MUZYKA DLA SERCA I DUSZY

Ruszamy z nową rubryką w naszym magazynie.

Muzyka dla serca i duszy Każdy z czytelników będzie mógł polecić „swoją” wyjątkową płytę. Mam nadzieję odkryć wspólnie z Wami wiele nieznanych mi do tej pory perełek. polecić zarówno tym wszystkim, którzy zdołali odkryć uroki muzyki klasycznej, jak również wszystkim tym, którzy dopiero zaczynają swoją przygodę z tym niełatwym gatunkiem muzycznym. Wykonanie/brzmienie: 10/10 Wojciech Pitra

tekstu ciężko nie przytupywać do rytmu! Akordeon, dudy, skrzypce, ciężkie gitary tworzą wraz z bębnami znakomitą całość. Wszystko okraszone melodyjnym i miękkim fińskim językiem jest obowiązkową pozycją zarówno dla fanów gatunku, jak i ludzi szukających nowych i ciekawych brzmień. Jednym słowem – polecam! Wykonanie/brzmienie: „fińska” 9/10; angielska: 7/10 Wojciech Pitra

Wolfgang Amadeus Mozart: Requiem - Herreweghe Philippe (Harmonia Mundi) Krótki rys historyczny: Mozart rozpoczął jedno ze swoich największych dzieł w 1791 roku. Nie udało mu się go jednak ukończyć, ponieważ zmarł. Samo requiem zostało dokończone przez bliskich Mozartowi kompozytorów oraz jego ucznia. Do tej pory za jedyne „słuszne” wykonanie uznawałem to, popełnione przez Sir Neville Marriner: Academy And Chorus Of St. Martin In The Fields. Do czasu. Philippe Herreweghe tchnął nowego ducha w to wielkie dzieło. Na szczególną uwagę zasługują genialne partie wokalne - wyraźne, przeszywające siłą wyrazu. W odniesieniu do wykonania Marrinera, Herreweghe uczynił muzykę bardziej drapieżną, pełną życia (o ile oczywiście można powiedzieć tak o mszy żałobnej). Lekkie, „pływające” partie smyczkowe idealnie wpasowują się w nastrój zadumy nad życiem, dyskretne wiolonczele dodają głębi, natomiast występujące miejscami puzony, oboje oraz trąbki nie pozwalają całkowicie zatonąć w tej epokowej kompozycji. Podsumowując, przedstawione przeze mnie wydanie mogę

Korpiklaani – Manala (Warner Music Poland) Nie ukrywam, że od kilku lat jestem fanem tej fińskiej grupy folk-metalowej, założonej w 2003 roku przez Jonne Järvelä. Ich muzykę można określić mianem udanego połączenia fińskiej muzyki ludowej z melodyjnym i ciężkim metalem. Najnowszy album doczekał się wydania na dwóch krążkach. Jeden z nich nagrany został w ojczystym języku zespołu – fińskim, drugi zaś w całości śpiewany jest po angielsku. Moim zdaniem zabieg ten był zbyteczny. Te same nagrania śpiewane w najpopularniejszym języku tracą swój urok. Płytka „angielska” po chwili odsłuchu wylądowała w szafie. Inaczej sprawa ma się z wersją fińską. Słuchając ich muzyki podczas pisania tego

The Ghost Inside - „Get What You Give” (Epitaph Records) Założona w 2004 roku The Ghost Inside to kapela pochodząca z Los Angeles, tworząca muzykę z pogranicza metalcore’u i hardcore’u. „Get What You Give” to już trzeci krążek grupy, wydany po zmianie nazwy zespołu z „A Dying Dream”, oraz pierwszy z udziałem perkusisty - „Andrzeja” Tkaczyka. Album został wydany 19 czerwca 2012 roku przez studio Epitaph Records stojące za sukcesami takich zespołów jak Bad Religion, czy Parkway Drive. Płyta została zadedykowana pamięci bratu wokalisty Ryanowi. Album trwa nieco poniżej 40 minut.

GRUDZIEŃ 2012

BOOM

42


KĄCIK PŁYTOWY | MUZYKA DLA SERCA I DUSZY

Z twórczością zespołu zapoznałem się poprzez obejrzenie wideoklipu do utworu „Engine 45”, który jest niewątpliwie jednym z najlepszych kawałków zawartych na płycie. Myślę, że warto polecić również poprzednie dokonania muzyków. „Get What You Give” jest to niewątpliwie materiał stojący na wysokim poziomie sceny metalcore’owej. Co ciekawe, jest to jedna z nielicznych kapel łącząca czysty wokal i „darcie mordy” w tak świetny sposób. Słuchając krążka ma się ochotę wyładować energię, poskakać, pokrzyczeć - daje on niesamowite zasoby energii. Co do brzmienia: gitary mają ciekawą głębię i melodyjne riffy, perkusja posiada rewelacyjnie nagrane talerze i frazowania podwójną stopą, wokal jest agresywny, a chórki porywają do wspólnego śpiewu. Mam nadzieję, że każdy, kto sięgnie po ten album nie będzie czuł się znudzony, lecz przeciwnie - pobudzony. Serdecznie polecam. Wykonanie/brzmienie: 8+/10

43

BOOM

GRUDZIEŃ 2012

rockowej muzyce charakterystycznego, niepokojącego brzmienia. Kompozycje są dłuższe, a teksty bardziej dosadne od tego, co Janerka robił w Klausie. W plebiscycie „Magazynu Muzycznego” na polską płytę lat 80, „Historia podwodna” znalazła się na pierwszym miejscu. Niezależnie czy lubimy taką muzykę, czy nie, naprawdę warto sięgnąć po to wydanie przynajmniej z jednej przyczyny – poznania historii polskiego rocka. Polecam.

Autor : Yoshikuni

Lech Janerka – Historia podwodna (Tonpress) „Historia podwodna” to pierwszy solowy album Lecha Janerki, nagrany po odejściu z grupy Klaus Mitffoch. Moim zdaniem jest to jedna z najlepiej zrealizowanych polskich płyt lat 80’ ubiegłego wieku. Do dziś nie zestarzała się stylistycznie i muzycznie. Artyście na płycie towarzyszy małżonka - wiolonczelistka - która dodała

Dla zachęty przytoczę fragment tekstu piosenki „ Konstytucje”: Są wesołe konstytucje Które mają jeden cel Chcą oddalać rewolucje Ale my to mamy gdzieś Dokładnie tam Dokładnie tam Wykonanie/brzmienie: 8/10 Autor: WojtekC


GAMESTORE

44

BOOM

GRUDZIEŃ 2012


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.