BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 3 (1)
Warszawa, luty 2006 r.
Zapraszamy do naszej siedziby w gościnnych progach Muzeum Ziemi PAN, Al. Na Skarpie 26 /w willi Pniewskiego/. Początek spotkań zawsze o godzinie 18ºº. Tematy najbliższych spotkań: 16 lutego – „Bieszczadzkie historie” – filmy dok. – prowadzi Zbyszek Muszyński 9 marca – Słowackie Tatry /Vel’ká kalamita/ - prowadzi Tomasz Gutry 23 marca – „Helikopter nad Tatrami” film dok.- prowadzi Wiesław Furmaniuk Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska *** Ważne dla wyjeżdżających w góry !!! W górach trzeba myśleć i to nie tylko o pięknych widokach, ale przede wszystkim o bezpieczeństwie, a to kosztuje. Niefrasobliwy turysta nawet do kilkudziesięciu tysięcy złotych może zapłacić za akcję ratowniczą. Ustawowe przepisy, pozwalające egzekwować koszty ratunku, wprowadził niedawno parlament Słowacji. Przepisy takie obowiązują w większości krajów europejskich, a na pewno Unii Europejskiej. Polska zaczyna być pod tym względem wyjątkiem. Odpowiednie ustawy wprowadził parlament Słowacji. Będą one obowiązywać od 1 lipca 2006 roku. Decyzja słowackiego parlamentu zbiegła się w czasie z wypadkiem polskich turystów, którzy pobłądzili w Tatrach naszych południowych sąsiadów, na dodatek w terenie już zamkniętym na okres zimowy. Nie byli ubezpieczeni i najprawdopodobniej będą musieli ponieść koszty swojej niefrasobliwości. Czy zapłacą - nie wiadomo. Na pewno jednak zapłacili alpiniści, którzy pobłądzili w tym roku pod Matterhornem. Kilkadziesiąt tysięcy euro ściągnie z nich firma windykacyjna. Nie jest to wypadek odosobniony. Standartowa akcja ratownicza kosztuje w przeliczeniu na złotówki od kilku do kilkunastu tysięcy. Cenę tą podbija wszystko - transport, śmigłowiec, opieka medyczna. Może to więc być równie dobrze kilkadziesiąt tysięcy. Dla Polaków, przyzwyczajonych do "bezpłatnej" pomocy, często jest to szok. Przecież tylko wybrali się na narty, wycieczkę, małą wspinaczkę. Tych wszystkich kosztów nie byłoby, gdyby się ubezpieczyli. Ma je w swojej ofercie większość towarzystw ubezpieczeniowych. Ich cena - w porównaniu z kosztami akcji - jest znikoma. W standartowym ubezpieczeniu jeden dzień bezpieczeństwa kosztuje od 2,50 do 10 zł przy bardzo ekstremalnych planach wypoczynku. Trzeba jednak wiedzieć, co będziemy robić w górach, bo składowe naszego ubezpieczenia są bardzo precyzyjne. - Taka będzie przyszłość uprawiania turystyki - twierdzi Jan Krzysztof, naczelnik TOPR. - My w TOPR-ze wszyscy mamy wykupione ubezpieczenia, a większość z nas należy do Alpenferein
1
(odpowiednik polskiego PTTK), które ma dla swoich członków specjalne polisy. Na rok na wszystkie góry kosztuje ona 40 euro.
Szlakiem do źródeł Sanu Do źródeł Sanu, nie prowadzi żaden szlak turystyczny, a wycieczce może towarzyszyć atmosfera rodem z filmu „Mission Impossible”. Jednak już wkrótce ma się to zmienić - w Bieszczadzkim Parku Narodowym zapadła właśnie decyzja o wytyczeniu trasy, dzięki której do źródeł Sanu dotrzemy w legalny i bezpieczny sposób. Dyrekcja parku jak i Straż Graniczna nie ukrywają faktu, iż podjęta decyzja ma również na celu monitorowanie ilości osób przebywających w tym zakątku chronionego obszaru Polski. Prace nad oznakowaniem szlaku rozpoczną się wiosną br. Trasa powinna być gotowa z końcem maja tak, aby oficjalnie udostępnić ją wraz z rozpoczęciem letniego sezonu turystycznego ok. 1. czerwca 2006r. Jej przebieg będzie jednak nieco odbiegać od tej przetartej „na dziko” przez turystów. – Chcemy ominąć większy odcinek pasa granicznego oraz odcinek biegnący parowem, którym dochodzi się do źródła – mówi Franciszek Adamczyk. – Do obelisku oznaczającego to miejsce, dojdziemy bezpośrednio z punktu widokowego na Sianki, a następnie skierujemy się na południowy-zachód idąc granicą lasu. Wychodząc z niego w odpowiednim oznakowanym miejscu dotrzemy do celu naszej wędrówki. Udostępnienie nowej trasy turystycznej miłośnikom Karpat Wschodnich to kolejny krok zwiększający atrakcyjność zwiedzania obszarów chronionych w Bieszczadach oraz przykład, że po raz kolejny udało się znaleźć kompromis w zarządzaniu ruchem turystycznym na tym tak bardzo atrakcyjnym terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego. (www.bieszczady.pl)
Jak minął rok 2005 w zaprzyjaźnionej z nami Grupie Podhalańskiej GOPR. W minionym roku aż 500 spośród 800 wypadków na terenie działania Grupy Podhalańskiej GOPR wydarzyło się na stokach narciarskich. Goprowcy apelują, by narciarze, zwłaszcza dzieci, jeździli w kaskach. Prawie 800 wypadków, z czego aż 12 śmiertelnych, wydarzyło się w minionym roku na terenie działania Grupy Podhalańskiej GOPR, czyli w Gorcach, Pieninach i Paśmie Policy. Aż 500 spośród wszystkich 800 wypadków, wydarzyło się na stokach narciarskich. W ciągu całego roku ponad 650 osób odniosło kontuzje. Dwunastoma spośród ratowanych osób byli obcokrajowcy. 16 razy ratownicy wzywali na pomoc śmigłowiec. Często w akcjach pomagały ratownikom psy. Obecnie w szeregach GOPR-u Podhalańskiego szkoli się sześciu czworonożnych ratowników. Przyczyny śmierci 12 osób w górach były bardzo różne. - Od zawału serca w Pieninach po wypadek przy pracach leśnych, do którego doszło w Paśmie Policy. Jeden z grzybiarzy zasłabł i zmarł. Przyczyną śmierci mężczyzny, którego ciało ratownicy odnaleźli na początku zimy, było zamarznięcie - mówi Mariusz Zaród, naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR. Wciąż niewyjaśnione są okoliczności zaginięcia profesora AGH z Krakowa. Mimo że od zdarzenia minął prawie rok, ciała mężczyzny wciąż nie odnaleziono. - Był to turysta w sile wieku, ponad 50-letni, miał bardzo dobrą kondycję. Szedł na Turbacz na nartach tourowych z plecakiem. Nie uznawał telefonów komórkowych, lubił ciszę i samotność. O tym, że nie wrócił z gór, okazało się, gdy nie zjawił się na uczelni - mówi Mariusz Zaród. Turysta zaginął prawdopodobnie w rejonie Ochotnicy. - Różne rzeczy mogły się wydarzyć. Mógł wpaść w złomowisko powstałe w miejscu powalonych drzew. Takich wykrotów po wichurze, która miała miejsce w listopadzie 2004 roku, było wiele. Mógł doznać kontuzji, a w zimowych warunkach mógł nie przetrzymać nocy... Szukali go ratownicy, pracownicy Gorczańskiego Parku Narodowego, leśniczy, psy tropiące. Szukał nawet jasnowidz. Bez skutku. Żadnego śladu ciała ani też ubrań, nart bądź plecaka nie zauważyli penetrujący okolicę grzybiarze czy też zbieracze borówek. Zimą najczęstszymi przyczynami wypadków - poza kontuzjami narciarskimi - są zabłądzenia.
2
Ratownicy pomagali także pogotowiu ratunkowemu. Nie raz i nie dwa karetka nie była w stanie dojechać do trudno dostępnych przysiółków położonych w Gorcach lub Pieninach. Wtedy w ruch szły skutery śnieżne, landrovery, tobogany. Minionej zimy ratownicy pomagali w ten sposób pogotowiu kilkadziesiąt razy. W stosunku do roku 2004 goprowcy odnotowali spadek liczby zdarzeń o ok. 100. Także pod względem finansowym było trochę lepiej niż w latach minionych. - Od marszałka województwa małopolskiego dostali nowy sprzęt. Nie mieliśmy okazji oficjalnie podziękować, bo specjalistyczny sprzęt poszedł od razu w ruch. Używany jest niemal codziennie na stokach. Nowe przejście graniczne z Czechami Turyści mogą już korzystać z nowo otwartego przejścia na granicy polsko-czeskiej Łomnica – Ruprechtický Špičák. Przejście znajduje się na najwyższym szczycie czeskiej części Gór Suchych. Na samej górze stoi wieża widokowa, z której można podziwiać panoramę Głuszycy, Broumova i polską część Gór Suchych. Przejście przeznaczone jest wyłącznie dla turystów pieszych, rowerzystów oraz narciarzy. Czynne jest w godzinach 8-18. *** Na początku stycznia zmarł znany austriacki himalaista, badacz, pisarz i nauczyciel Dalajlamy Heinrich Harrer. Harrer zmarł w mieście Friesach, w Karyntii, kraju związkowym w Austrii. Miał 94 lata. Napisał ponad 20 książek. Światowym bestsellerem stały się jego wspomnienia "Siedem lat w Tybecie. Moje życie na dworze Dalajlamy". Latem 1939 roku Heinrich Harrer wziął udział w niemieckiej ekspedycji na Nanga Parbat. Gdy w Europie wybuchła wojna, himalaiści, jako obywatele III Rzeszy, zostali internowani przez Brytyjczyków. Kilka lat spędzili w obozie jenieckim w Indiach. W końcu udało im się uciec. Po długiej wędrówce Harrer dotarł do Lhasy. fot. arch. Wikipedia.org W stolicy Tybetu przebywał w latach 1946-1952, ucząc młodego XIV. Dalajlamę, politycznego i duchowego przywódcę Tybetańczyków, m.in. angielskiego i geografii. W 1952 roku powrócił do Europy - zorganizował wiele ekspedycji etnograficznych i górskich w Azji, Ameryce Łacińskiej, Afryce i Oceanii. Na postawie jego tybetańskich wspomnień Jean-Jacques Annaud nakręcił w 1997 roku film "Siedem lat w Tybecie" - w postać Herrera wcielił się amerykański aktor Brad Pitt. W 1997 roku Heinrich Harrer przyznał, że był członkiem SS i partii narodowosocjalistycznej (NSDAP). Nowe Towarzystwo – Polskie Towarzystwo Sudeckie
Artykuł wstępny
UTRZYMANY TRUD
Powstanie Polskiego Towarzystwa Sudeckiego Dnia 10 listopada 2005 roku uwzględniając przedłożony wniosek zorganizowanej turystycznej grupy przyjaciół Sudetów, Sąd Rejonowy dla miasta Wrocławia postanowił wpisać do Krajowego Rejestru Sądowego pod numerem 0000244684 POLSKIE TOWARZYSTWO SUDECKIE z siedzibą we Wrocławiu. Tym samym zrodziło się przy terenie Sudetów pierwsze polskie turystyczne stowarzyszenie z dostępem doń organizacji z Kraju i Zagranicy, obejmujące swoim działaniem całość obszaru Przewyższenia Sudeckiego. Praktycznie powołane z postanowienia działaczy i członków Towarzystwa Sudeckiego we Wrocławiu i Klubu Sudeckiego w Poznaniu, administracyjnie ustalone, powstaniem Polskie
3
Towarzystwo Sudeckie sięga czasu odleglejszego.Oba współtwórcze stowarzyszenia wyrażając własną myśl turystyczną wcześniej w różnych organizacjach: PTT i PTTK, w przyjętych nazwach własnych podkreślały uzurpowanie sobie prawa do przedstawicielstwa sudeckiego. Działając równolegle od roku 1989, trudziły się w ramach PTT jako Oddział Sudecki i w PTTK jako Sekcja Przewodników Sudeckich dla najbliższych im terenowo gór: Sudetów. Towarzystwo Sudeckie po zerwaniu się w 1999 roku więzi Oddziału Sudeckiego PTT z Zarządem Głównym PTT i wpisie o przyjętej nazwie do ewidencji stowarzyszeń zwykłych w 2002 roku, podkreśliło w swym Regulaminie, że "jest kontynuatorem tradycji Oddziału Sudeckiego PTT z lat 1989-1999 oraz istniejących w latach 1945-1950 innych oddziałów dolnośląskich PTT, później PTTK".Klub Sudecki po likwidacji już w 1989 roku Sekcji Przewodników Sudeckich przy Oddziale PTTK w Poznaniu i przemianowaniu jej na Klub Sudecki PTTK oraz wpisie o przyjętej nazwie tegoż do ewidencji stowarzyszeń zwykłych w 2003 roku jako stowarzyszenie samorządne, podtrzymało zapał do misji przewodnickiej (Udowodniony sukcesem przez wywodzącego się z Klubu; później
Przedstawiciela ośrodka jeleniogórskiego) krocząc własna sudecką drogą. Organizacja przyjęła w tożsamym znaku za symbol muflona; zwierzęcia rozpoznawalnego w Karkonoszach i nadającego charakter Sudetom, w połączeniu z goryczką trojeściową; rośliną występującą powszechnie w Sudetach. Trzy kwiaty goryczki symbolizują trzy ośrodki: Wrocław, Poznań i Jelenią Górę, które stanęły u podstaw Polskiego Towarzystwa Sudeckiego. Lokalne stowarzyszenia turystyczno-krajoznawcze w Sudetach tworzono od początku lat osiemdziesiątych XIX wieku, bowiem rosnący szybko ruch krajoznawczy wprowadził potrzebę powołania do życia takich specjalnych organizacji, które by niosły pomoc wędrowcom w urządzaniu i odbywaniu wycieczek, zwłaszcza dłuższych (Patrz: J.Janczak Z kuferkiem i chlebakiem Kraj 1988).Na terenie Sudetów zorganizowano w roku 1880 niemieckie Towarzystwo Karkonoskie o nazwie Riesengebirgsverein w skrócie RGV z siedzibą w Jeleniej Górze; siedem lat później niż powstałe w 1873 roku Galicyjskie Towarzystwo Tatrzańskie, te potem znane jako Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w skrócie PTT. Od 1881 roku działało tu Towarzystwo Górskie Hrabstwa Kłodzkiego o niemieckiej nazwie Gebirgsverein der Grafschaft Glatz. W roku 1884 powstały jego sekcje we Wrocławiu i Gliwicach o następnej nazwie Kłodzkie Towarzystwo Górskie, w języku niemieckim Glatzer Gebirgsverein w skrócie GGV. Po czasie, w latach 1946-1950 na terenie Dolnego Śląska założono cztery oddziały Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego: W Jeleniej Górze, Wrocławiu, Kłodzku i Wałbrzychu. Oddział PTT we Wrocławiu zaistniał w 1946 roku jako drugi po Dolnośląskim Oddziale PTT w Jeleniej Górze wywiedzionym z założonego tam w 1945 roku Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Niezależnie od nich działała Międzyoddziałowa Komisja Sudecka PTT oraz Dyrekcja Turystyki Sudeckiej PTT (Patrz: Z.Kulik Oddział PTT we Wrocławiu Śląski Labirynt Krajoznawczy Sudety 1991). Teraz znów Polskie Towarzystwo Sudeckie podejmuje trud poprzedników: Dolno- i Górnoślązaków; Niemców, Polaków, Czechów w Górach Sudeckich zwanych też Czeskimi - ludzi służących turystycznie tej Ziemi od ponad stu lat. Wrocław, 25 listopada 2005 Artur Desławski (skrót Red.).
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 4 (1)
Warszawa, marzec 2006 r.
Zapraszamy do naszej siedziby w gościnnych progach Muzeum Ziemi PAN, Al. Na Skarpie 26 /w willi Pniewskiego/. Początek spotkań zawsze o godzinie 18ºº. Tematy najbliższych spotkań: 9 marca – Słowackie Tatry /Vel’ká kalamita/ - prowadzi Tomasz Gutry 23 marca – „Helikopter nad Tatrami” film dok.- prowadzi Wiesław Furmaniuk 6 kwietnia – „Bieszczadzkie historie” – filmy dok. – prowadzi Zbyszek Muszyński po projekcji spotkanie wielkanocne Uwaga! W związku z nowymi warunkami umowy z Muzeum, terminy naszych spotkań mogą ulec zmianie. Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska
•
Wiadomości z zaprzyjaźnionej z nami Grupy Podhalańskiej GOPR
W tym roku Grupa Podhalańska GOPR, podobnie jak inne grupy ratownicze na terenie kraju, nie dostanie więcej pieniędzy z budżetu państwa, niż w roku ubiegłym. Państwo przekaże goprowcom zaledwie połowę kwoty, której potrzebują. Jak informuje Mariusz Zaród, naczelnik Grupy Podhalańskiej GOPR, w tym roku ratownicy otrzymają z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji 4 miliony 600 tysięcy zł, z czego do Grupy Podhalańskiej trafi ok. 600 tysięcy złotych. Jak co roku GOPR będzie "łatać" budżet pieniędzmi od sponsorów oraz samorządów. W ubiegłym roku środki przekazane przez darczyńców stanowiły 27 procent budżetu Grupy Podhalańskiej. Ratownicy, aby nie zabrakło im pieniędzy, będą musieli również sami zarabiać na swoje utrzymanie, wykonując m.in. specjalistyczne prace wysokościowe. Tymczasem nie dość, że goprowcom brakuje pieniędzy, bywa, że dopłacają za niesioną kontuzjowanym narciarzom pomoc. Zdarza się, że ofiary białego szaleństwa do szpitala transportuje GOPR - na swój koszt. Tak było podczas tegorocznych ferii zimowych. Tymczasem zadanie to należy do SP ZOZ-ów, a opłacane powinno być przez NFZ. - Ze szpitalami współpracuje nam się dobrze. To, że karetka nie dociera natychmiast do kontuzjowanego narciarza, nie jest winą SP ZOZ-ów. Szpitale mają po prostu za mało karetek. Tymczasem w sezonie turystycznym, zwłaszcza zaś podczas ferii, liczba ludzi na terenie Podhala zwiększa się kilkakrotnie, podobnie jak liczba wypadków mówi Mariusz Zaród. Jak stwierdza naczelnik, GOPR nie może podpisać umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, ponieważ nie jest zakładem opieki zdrowotnej. Grupa Podhalańska GOPR zrzesza ponad 300 ratowników ochotników, którzy pełnią służbę 1
w czynie społecznym, oraz 10 ratowników zawodowych, którzy zarabiają miesięcznie ok. 1000 złotych netto. - To kolejny "twardy orzech do zgryzienia" dla zdolnego goprowca, który chciałby zostać ratownikiem zawodowym. Z tych pieniędzy przecież nie utrzyma siebie i rodziny. A praca jest bardzo wymagająca - mówi naczelnik. •
Wiadomości z Pienin
Tańsze wyciągi narciarskie, baseny oraz noclegi. Od kilku lat Słowacy skutecznie podbierają Polakom turystów. W tym roku konkurencja prawdopodobnie uderzy w pienińskich flisaków. Niewątpliwie spływ Dunajcem to jedna z największych atrakcji w Polsce. Rocznie korzysta z niej około 230 tys. turystów. Za 18-kilometrową przeprawę ze Sromowiec Kątów do Szczawnicy polscy flisacy kasują 39 zł. Połowę mniej płacą jedynie dzieci oraz szkolne wycieczki. Słowaccy przewoźnicy, których przystań główna znajduje się w Czerwonym Klasztorze, chcą za bilet od 200 do 250 koron. 50-procentową zniżką objęte są dzieci od 3 do 10 lat. Przeprawa Dunajcem jest krótsza o 8 km od tej oferowanej przez polskich przewoźników. Do tej pory polscy i słowaccy flisacy nie wchodzili sobie w drogę. Jedni i drudzy mieli swoich klientów. Niewykluczone jednak, że po otwarciu kładki pieszorowerowej, łączącej Sromowce Wyżne z Czerwonym Klasztorem, sytuacja na przystaniach flisackich może się zmienić. - Po otwarciu granic przybędzie nam turystów, tylko się z tego powodu cieszyć - próbuje żartować Stefan Laskowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Flisaków Pienińskich na Dunajcu. Podobne żarty padały kilka lat temu, choć wówczas polscy flisacy próbowali wszelkimi możliwymi sposobami zablokować transgraniczną inwestycję. Tymczasem przyjeżdżający w Pieniny turyści chętnie korzystają z usług słowackich przewoźników. – Ze względu na niższe koszty, zakopiańskie biura turystyczne chętnie oferują swoim klientom Spływ Dunajcem, rozpoczynający się po słowackiej stronie - mówi zakopiański przewodnik. Słowacy oferują także polskim turystom tańsze wyciągi narciarskie i baseny, niższe koszty wyżywienia oraz noclegów. Władze gminy Czorsztyn liczą, że kładka łącząca Sromowce Wyżne i Czerwony Klasztor otwarta zostanie 31 lipca. •
Udana wyprawa do Szczawnicy.
W dniach 24 – 26 lutego 2006 r. Radomski Oddział PTT im. dr T. Chałubińskiego zorganizował IV Zimową Wyrypę „Przez Zaspy i Zamiecie” z bazą w bacówce PTTK pod Bereśnikiem. Ta wielce udana impreza, w której wzięli też udział członkowie naszego Oddziału pozwoliła chociaż na chwilę oderwać się od warszawskiej codzienności. Zaśnieżone Pieniny też są pełne uroku, a zachód słońca z Tatrami w tle pozostaje na wiele dni w pamięci. Korzystając z tej okazji podaję kilka informacji o dawnej Szczawnicy – kiedyś perle polskich uzdrowisk. •
Szczawnickie reminiscencje
100 lat temu pienińskie uzdrowisko wyglądało zupełnie inaczej. Plac Dietla tętnił życiem przez cały rok. W podziemiach kawiarni "Zbójnicka Piwnica" leżakowały butelki ze szczawnicką wodą, a w Parku Górnym goście grali w krykieta i tenisa. Na występy do Dworca Gościnnego przyjeżdżali aktorzy z całej Polski. Podobnie jak kuracjuszom, szczawę przynosiły im ubrane w stroje góralskie „podawajki”. W pijalniach
2
można było posłuchać, jak gra wojskowa orkiestra. Nad czystością miasta czuwała komisja zdrojowa, która pilnowała, by „chorzy piersiowo” korzystali z kieszonkowych spluwaczek. Kiedyś Szczawnicę nazywano „Królową wód Polskich”, „Polską Szwajcarią”. Wędrówkę po dawnym uzdrowisku należy zacząć od... Placu Dietla - który nazwę zawdzięcza Józefowi Szalay’owi, ówczesnemu właścicielowi uzdrowiska. Długo miejsce to szczawniczanie i kuracjusze nazywali po prostu rynkiem. Rano odbywały się tutaj targi, a wieczorami zabawy i rauty przy lampionach. Tak było do lipca 1971 r. i powodzi, która zniszczyła plac. Kawiarnia Zbójnicka Piwnica u wylotu drogi na Bryjarkę - do połowy XIX w. właściciele uzdrowiska w podziemiach budynku magazynowali butelkowaną wodę. Szczawą z pienińskiego kurortu zachwycała się cała Polska. Przy źródłach od rana ustawiały się kolejki kuracjuszy. Kurację wodą rozpoczynało się od wypijania jednego kubka szczawy. Do podawania wody we wszystkich pijalniach zatrudnione były najładniejsze włościańskie dziewczęta, tzw. „podawajki”, ubrane w regionalne stroje. Park Górny - założył go w 1824 r. Jan Kutschera. Przez wiele lat miejsce to było przedmiotem szczególnej troski kolejnych właścicieli uzdrowiska. Józef Szalay z rzadkich okazów drzew szpilkowych komponował gaje i skwery. Cały park obsadzony był mnóstwem kwiatów, których zapach przeplatał się z balsamiczną wonią drzew. Ulubioną rozrywką kuracjuszy była gra w krykieta. W latach osiemdziesiątych XIX w. na jednym z wyższych tarasów parkowych powstał chodnik, z którego rozpościerał się widok na górną Szczawnicę. Kuracjuszom, wypoczywającym w Parku Górnym, każdego dnia przygrywała kapela wojskowa. W Dworcu Gościnnym, który spłonął w 1962 r., można było w czytelni zakładowej zagłębić się w lekturze pism codziennych oraz tygodników. Była w nim także duża sala, w której odbywały się przedstawienia teatralne, koncerty śpiewaków, muzyków i monologistów, rauty oraz dancingi. Park Dolny - urządził go Władysław Dąbski w latach w 1861-68. Przeszło 100 lat temu było tu pastwisko. W górnej części parku stoją 2 branżowe domy sanatoryjno-wypoczynkowe. Znajduje się tu także nieczynna altana zdroju „Wanda”, a obok niej murowana kaplica, która jeszcze w latach 1867-88 służyła jako pijalnia. To właśnie przy tej pijalni do 1880 r. był dzwonek, którym kuracjusze dzwonili na podawajkę, by przyniosła im wodę ze źródła „Wanda”. Komunikacja - Już w latach 1920-25 ze Szczawnicy do Nowego Targu i Nowego Sącza kursowały autobusy i auta luksusowe. Przejazd w jedną stronę kosztował 10 zł. Na stacjach kolejowych w obu miastach do dyspozycji podróżnych były wygodne powozy i landa. Jazda do uzdrowiska powozem, za który trzeba było zapłacić 30-35 zł, trwała około 4 godz. • Warto przypomnieć historię skoków narciarskich w Szczawnicy. Czas zaciera fakty, prawdopodobnie nie zachowała się już żadna dokumentacja z tego okresu, a tych, którzy próbowali swoich sił w skokach narciarskich jest coraz mniej. Zaczęło się wszystko od turystyki górskiej, którą propagowano w Polskim Towarzystwie Tatrzańskim, a po pożodze wojennej z wielkim trudem reaktywowanym w Szczawnicy w 1923 roku Oddziale Towarzystwa. Pionierami okazali się Czesław Winiarski i dr Artur Karol Werner. Pierwszy dokooptowany został do zarządu oddziału 9 marca 1930 r., drugi wybrany w 1931. Obaj uznawani są za współzałożycieli sekcji narciarskiej, która wystartowała od razu
3
z inicjatywą zbudowania skoczni narciarskiej, której skromny kosztorys opiewał na 2 500 zł, a kwota, jaką zarząd przyznał na ten cel, wyniosła zaledwie... 500 zł. Na przełomie 1931 i 1932 roku doprowadzono do rozmów z płk. Franciszkiem Wagnerem, działaczem z zakopiańskiego TS "Wisła", w wyniku których w roku 1933 z sekcji narciarskiej oddziału PTT utworzył się samodzielny klub sportowy w Szczawnicy. Jego pierwszym prezesem został Czesław Winiarski. Do tego czasu sekcja uporała się z budową skoczni narciarskiej na Jarmucie z zeskokiem do Malinowa. Wydatnej pomocy udzielił 1 Pułk Strzelców Podhalańskich z Nowego Sącza. W inauguracyjnym konkursie skoków wzięli udział - oprócz miejscowych zawodników - goście z Zakopanego, Krynicy, Nowego Sącza i... Lwowa! Pierwsza skocznia narciarska uległa zniszczeniu w czasie okupacji. Szkoda, bo była w miarę nowoczesna, umożliwiająca oddawanie długich skoków. Pierwszym trenerem, który uczył skakania, był dr Artur Karol Werner. Sam skakał niedaleko, chodziło przecież o pokazanie zawodnikom, jak należy to robić. Często treningi i zawody odbywały się przy współudziale zawodników z Zakopanego, których podglądano, jak skaczą; mieli większe doświadczenie. Podczas okupacji Niemcy zabronili wszelkiej działalności, a narty rekwirowali, więc dr Werner posłużył się fortelem, polecił narty skracać! Obciętych, a zatem niewymiarowych, nie zabierano na potrzeby wojska. Drugą skocznię zbudowano już po wojnie na Palenicy z zeskokiem na Polanki. Próg był z kamienia, murowany. W latach 1956-58 została przebudowana według projektu Muniaka z Krakowa, najazd i zeskok poprawiał Kazimierz Sowa, a całość nadzorował Wojciech Piecyk. Obok zeskoku usytuowano wieżę sędziowską, liczyła kilka metrów wysokości, z dwiema platformami i schodkami. Nie wiemy, ile i jakiej rangi zawody przeprowadzono na niej, rzekomo raz jedyny - z tych liczących się - odbył się tam konkurs skoków o mistrzostwo województwa. Wtedy nart skokówek nie było, wykorzystywano do tego celu narty zjazdowe. Najdalej ponoć lądował Adam Majerczak, który skakał na odległość do 65 m. Patrząc jednak na archiwalne zdjęcia zeskoku, można mieć wątpliwości, czy były one aż tak długie. Z niepotwierdzonych informacji wiemy, że w okresie międzywojennym miała się znajdować w okolicy Grywałdu jeszcze jedna dość prosta i prymitywna skocznia, na której oddawano skoki do 30 m. Ale to wszystko już odległa historia. •
Kolejna śmierć w górach.
„Tam w górze jestem nikim. Z samotną wspinaczką jest tak - najpierw jedna droga, potem druga i kolejna, aż w końcu przegram” – przepowiadał Jean Christophe Lafaille. Stało się. Był wszechstronnym wspinaczem, wybitnym alpinistą i himalaistą. Jego pasją były solowe wspinaczki. Wiele dokonał w górach. Ostatnim jego celem było pierwsze zimowe wejście - solo i bez wsparcia tlenowego - na Makalu (8481 m), piąty co do wysokości szczyt świata. Do bazy nie powrócił. Zostawił żonę Katię i pięcioletniego syna Toma, którym przed dwoma laty dedykował nową drogę na Makalu II (7678 m).
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 5 (1)
Warszawa, kwiecień 2006 r.
Zapraszamy do naszej siedziby w gościnnych progach Muzeum Ziemi PAN, Al. Na Skarpie 26 /w willi Pniewskiego/. Początek spotkań zawsze o godzinie 18ºº.
Z okazji zbliżających się Świąt Wielkanocnych, Wszystkim Członkom i sympatykom Oddziału Warszawskiego PTT, ich Rodzinom i Przyjaciołom, spędzenia tych Świąt w pięknej, polskiej, rodzinnej atmosferze życzy Zarząd Oddziału
Tematy najbliższych spotkań: 6 kwietnia – „Helikopter nad Tatrami” film dok .- prowadzi Wiesław Furmaniuk po projekcji spotkanie wielkanocne 4 maja - „Bieszczadzkie historie” – filmy dok. – prowadzi Zbyszek Muszyński Uwaga! W związku z nowymi warunkami umowy z Muzeum, terminy naszych spotkań mogą ulec zmianie. Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska •
Nowa atrakcja turystyczna Małopolski
Być może Małopolska wzbogaci się wkrótce o kolejną atrakcję turystyczną ściągającą tłumy turystów. Pomysł na kolejową linię retro Nowy Sącz-Chabówka nabiera nareszcie realnych kształtów. O 76-kilometrową trasę przebiegającą przez malownicze tereny Beskidu Wyspowego walczy od 2001 r. stowarzyszenie Ogólnopolskie Forum Rozwoju Kolejowych Szlaków Turystycznych (OFRKSzT). Na swoim koncie ma już kilka sukcesów: to ono ocaliło od zagłady skansen kolejowy w Chabówce, a od grudnia ub. r. dzięki jego staraniom na tory między Nowym Sączem a Chabówką powróciła regularna komunikacja kolejowa. To dopiero początek planów stowarzyszenia. Właśnie powstała strategia dla całej linii, opracowana przez naukowców z Wyższej Szkoły Turystyki i Ekologii w Suchej Beskidzkiej. Liczący ponad 100 1
stron dokument ma być kartą przetargową w staraniach o fundusze na przywracanie blasku zaniedbanej obecnie trasie. Już niebawem Zarząd Województwa Małopolskiego zadecyduje, czy rozwój linii Chabówka-Nowy Sącz wpisać do strategii województwa na lata 2007-2015. Trwają również zabiegi o unijne fundusze na remont torów na całym 76-kilometrowym odcinku. Na razie wiadomo, że w 2006 r. odbędą się cztery przejazdy pociągu retro. Za każdym razem zabytkowym składem pojedzie ponad 300 osób, bo z frekwencją na imprezach organizowanych przez OFRKSzT nigdy nie ma problemu. Sam pociąg to jednak za mało, żeby ściągnąć turystów. Pomysł jest jak najbardziej trafiony, bo na turystykę kolejową jest ogromne zapotrzebowanie na zachodzie Europy. Żeby poważnie myśleć o ściągnięciu turystów, trzeba rozbudować turystyczną infrastrukturę. Na razie turystom muszą wystarczyć: pięć rezerwatów przyrody, 22 szlaki turystyczne i 12 wyciągów narciarskich, które są zlokalizowane w najbliższym sąsiedztwie trasy. A to już poważny kapitał na przyszłość.
WIEŚCI SPOD GIEWONTU
•
Czy powstanie Muzeum Turystyki ?
Od kilku lat trwają starania o utworzenie w Zakopanem muzeum, w którym znalazłoby się miejsce dla eksponatów związanych z historią turystyki, przewodnictwa, taternictwa, ratownictwa i narciarstwa. Problemem jest brak budynku. Początkowo chciano aby muzeum powstało w budynku Dworca Tatrzańskiego, ale Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze zaoferowało zaporowy czynsz, na który Urząd Marszałkowski się nie zgodził. Jest to niezrozumiałe, bo przecież PTTK wywodzi się z Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego i taką ideę powinno wesprzeć. Teraz jest koncepcja, żeby muzeum utworzyć w zmodernizowanym kompleksie, jaki powstanie na bazie budynków zakopiańskiego "Sokoła". Wszyscy są bardzo dobrze nastawieni do tego pomysłu. Muzeum Turystyki, Przewodnictwa, Taternictwa, Ratownictwa i Narciarstwa byłoby oddziałem Muzeum Tatrzańskiego. Znalazłoby się w nim miejsce m.in. na zabytkowy sprzęt narciarski, turystyczny i wspinaczkowy oraz na trofea znanych zakopiańskich sportowców. Wielkim sympatykiem tego pomysłu jest Mieczysław Król-Łęgowski, który zobowiązał się przekazać do muzeum część swojej kolekcji nart. Pomoc zaoferowała także Ewelina Pęksowa, córka Stanisława Zubka oraz Małgorzata Marusarz, córka Stanisława Marusarza. Na pewno możemy także liczyć na trofea takich mistrzów jak Wojciech Fortuna czy Józef Łuszczek. Pomysłodawca przyznaje, że dopóki nie ma budynku, sytuacja jest patowa. Żaden ze sportowców nie przekaże swoich trofeów i medali, jeżeli nie będzie odpowiedniego miejsca, w którym można by je było eksponować i przechowywać. Budynek muzeum musi mieć przynajmniej 150-200 m kw. powierzchni. Konieczny jest magazyn, w którym można deponować eksponaty oraz sala audiowizualna dla młodzieży o powierzchni 50 m kw. Bardzo ważną rzeczą jest także dobra lokalizacja, w centrum miasta. Na razie nie wiadomo, kiedy ruszy modernizacja obiektów zakopiańskiego "Sokoła". Urząd Miasta, przy wsparciu Ministerstwa Kultury, złożył wniosek o dofinansowanie inwestycji do Europejskiego Obszaru Gospodarczego. Wstępne rozstrzygnięcie nastąpi za kilka miesięcy. Oby jak najszybciej.
2
•
Co dalej z zabytkową willą „Oksza”
Trzeci dom według projektu Stanisława Witkiewcza - willa "Oksza" - będzie służył Zakopanemu, tylko jeszcze nie wiadomo czy jako muzeum Stanisława Ignacego Witkiewicza, czy siedziba Małopolskiego Centrum Promocji Produktu Regionalnego. W willi „Oksza” znajduje się obecnie ośrodek wypoczynkowy urzędu wojewódzkiego. Zabytkowy dom, zbudowany w roku 1895 według projektu Stanisława Witkiewicza, jest jednym z lepszych przykładów jego stylu. Niestety, jest bardzo zaniedbany i wymaga gruntownej renowacji. Konieczne jest też wpisanie go do rejestru zabytków. Przywrócenie dawnej świetności zapowiadają starający się o jego pozyskanie - starostwo i Muzeum Tatrzańskie. Starostwo widziałoby tutaj Małopolskie Centrum Promocji Produktu Regionalnego. Marszałek województwa zdecydował, że siedziba tej prestiżowej instytucji mieścić się będzie właśnie w Zakopanem. Ma ona prowadzić politykę promocyjną i świadczyć usługi informacyjne dla potencjalnych inwestorów, zamierzających ulokować swoje przedsiębiorstwa w Małopolsce. Zupełnie inne plany ma dyrektor Muzeum Tatrzańskiego Teresa Jabłońska. W „Okszy” miałoby się mieścić muzeum Stanisława Ignacego Witkiewicza lub galeria Młodej Polski Tatrzańskiej. Gdyby willa stanowiła własność muzeum, automatycznie znalazłaby się też w rejestrze zabytków. •
„Wojna serowa” zakończona
Wygraliśmy batalię o oscypka. Decyzję o odstąpieniu Słowaków od roszczeń do rejestracji oscypka podał 28 lutego rząd w Bratysławie. Będzie lepiej, czyli drożej. Oscypek produkowany będzie tylko w Polsce i według określonych norm, co oznacza także, że zniknąć będzie musiała jego podróbka ze sklepów i straganów. Słowacy pójdą własną drogą i ich ostiepok będzie osobnym produktem. To rezultat prowadzonych od grudnia ubiegłego roku dyplomatycznych rozmów. Oznacza to, że odblokowane zostały procedury rejestracji produktu w Brukseli i jeżeli do pół roku nikt nie zgłosi roszczeń - a wszystko na to wskazuje - oscypek stanie się produktem unijnym. Z chwilą rejestracji każdy sprzedawany na rynku oscypek będzie miał firmowe opakowanie, na którym podany będzie numer producenta, czyli bacy, numer serii i numer kolejny samego oscypka. Na opakowaniu znajdzie się również informacja o składzie sera i mapa regionu, z którego pochodzi. Chodzi o to, by klient wiedział co kupuje i nie pytał, czy to prawdziwy oscypek. Oscypek do tej operacji jest już przygotowany. Od kilku lat bacówki starające się o jego produkcję przystosowywane są do unijnych norm, receptura sera leży w Brukseli. Gotowe jest też firmowe opakowanie i gdy oscypek będzie miał już swój „unijny paszport”, każdy chętny do jego produkcji będzie musiał określić, ile w danym sezonie serów wyprodukuje. Na tej podstawie dostanie opakowania firmowe. Oscypek ma więc pełne szanse stać się produktem niezwykle cennym. Jak cennym? Szacuje się, że kosztować będzie około 30 złotych.
•
Haluszky i pirohy z bryndzy – tanie przysmaki, czyli kulinarna wizyta na Słowacji.
Słowacką specjalnością są bryndzowe haluszky, czyli kluseczki ziemniaczane z bryndzą i ze skwarkami. Ich odmianą są richtarowe haluszky z cebulką, smażoną kiełbasą, polane śmietaną i posypane tartym wędzonym serem. Porcja kosztuje 90 koron, czyli 9 zł. W podobnej cenie można zjeść bryndzowe pirohy, czyli pierogi z bryndzą.Bardzo smaczny jest
3
inny miejscowy specyfik - vyprażany syr, czyli panierowany, smażony ser, podawany z sosem tatarskim. Porcja z frytkami (hranolky) kosztuje 90 - 120 koron (9 - 12 zł). Z mięs serwowana jest głównie wieprzowina (bravczovy rezen to kotlet wieprzowy, przypomina nasz schabowy) oraz kurczak. Danie z ziemniakami albo frytkami kosztuje 90 160 koron (9 - 16 zł). Popularne są zupy (polievka): tradycyjna kapustnica, czyli kapuśniak, na wędzonym mięsie i kiełbasie, zabielany śmietaną, cebulowa, czosnkowa, fasolowa, soczewicowa oraz rosół z kury (slepaci vyvar). Tajemnicza rajczinova to poczciwa pomidorowa. Za miseczkę zupy zapłacimy między 30 - 55 koron (3 - 5,5 zł). Na deser można zjeść palacinky, czyli cienkie naleśniki podawane na słodko, z marmoladą, bitą śmietaną i czekoladą: 40 - 70 koron (4 - 7 zł). Czasem można spotkać podawane na ciepło z bitą śmietaną pyszne strudle, czyli cienkie ciasto z masą jabłkową, jabłkowomakową lub wiśniowo-makową. Taki przysmak kosztuje ok. 50 koron (5 zł). Słowackim napojem numer jeden jest piwo - smaczne i tanie. Małe czapovane, czyli z beczki ,kosztuje 17 - 23 korony (1,7 - 2,3 zł), duże 30 - 40 koron (3 - 4 zł). Uwaga, wino, także grzane (varene), soki (dżus) i napoje gazowane w restauracjach często sprzedawane są na decylitry, czyli 0,1 litra, decylitr wina kosztuje 17 - 20 koron (1,7 - 2 zł), soki i napoje ok. 10 koron (1 zł). Zamawiając, prosimy o odpowiednią ilość "decy". Mocne alkohole - boroviczka, czyli jałowcówka, śliwowica i ziołowa demanovka (znakomita!!) serwowane są w kieliszkach lub kubeczkach 0,04 l kosztują 30 - 40 koron (3 - 4 zł). Kawa, herbata (czaj - jeśli chcemy czarną, dodajmy czerny, inaczej dostaniemy herbatę owocową), czekolada na gorąco kosztują 20 - 40 koron (2 - 4 zł). •
Kulinaria
Haluszki Składniki: 500 g ziemniaków, 300 g mąki, sól, 250 g bryndzy, 60 g cebuli, 80 g wędzonej słoniny, szczypiorek, koper. Sposób przyrządzenia. Obrane, surowe ziemniaki ścieramy na tarce, dodając mąkę i sól. Wyrobione ciasto przekładamy na deskę i nożem rzucamy do wrzącej wody. Ugotowane haluszki wybrać, przemieszać z bryndzą i posypać podsmażoną cebulką, którą wcześniej podsmażamy na słoninie pokrojonej na drobne kawałki. Zamiast cebuli możemy dodać szczypiorek lub koperek.
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 6 (1)
Warszawa, maj 2006 r.
Zapraszamy do naszej siedziby w gościnnych progach Muzeum Ziemi PAN, Al. Na Skarpie 26 /w willi Pniewskiego/. Początek spotkań zawsze o godzinie 18ºº. Tematy najbliższych spotkań: 4 maja - „Bieszczadzkie historie” – filmy dok. – prowadzi Zbyszek Muszyński 1 czerwca - prelekcja z niespodzianką - prowadzi Małgorzata Muszyńska Uwaga! Czerwcowe spotkanie jest naszym ostatnim spotkaniem przed wakacjami, dlatego prosimy o uczestniczenie w nim. Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska
•
Obserwatorium na Lubomirze
Obiekt na Lubomirze (najwyższy szczyt Beskidu Makowskiego) powstanie w miejscu dawnego obserwatorium zbudowanego w latach 20-tych XX wieku. To właśnie z niego Lucjan Orkisz zaobserwował pierwszą polską kometę. Niestety, obserwatorium zostało zniszczone w czasie II wojny światowej. Po wojnie kilka razy podejmowano próby odbudowy. Szanse na spełnienie ma ostatnia, która rozpoczęła się wiosną 2003 roku. Powołano wówczas Komitet Odbudowy złożony z profesorów Akademii Pedagogicznej, Uniwersytetu Jagiellońskiego, Akademii Górniczo-Hutniczej, a także członków Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii. W październiku 2003 zaprezentowano projekt nowego obserwatorium. Rozpoczęły się prace przygotowawcze pod przyszłą inwestycję. Na polanę pod szczytem Lubomira doprowadzono już sieć elektryczną i drogę. Gmina Wiśniowa, na której terenie leży szczyt Lubomira, ogłosiła przetarg na budowę obserwatorium. Niedługo zostanie wyłoniony wykonawca budynku. Prace budowlane mają rozpocząć się wiosną. Dzięki temu powstanie ciekawa atrakcja turystyczna w tym rejonie.
Wieści spod Giewontu •
Na Krupówkach
Dla jednych to miejsce odpoczynku i zabawy, dla innych zysku i zarobku, dla mieszkańców to źródło nocnych hałasów i gwaru. Krupówki, które miały być reprezentacyjnym deptakiem, 1
zamieniają się w dzikie targowisko. Teoretycznie wjazd na Krupówki powinni posiadać nieliczni. Otrzymują oni z urzędu miasta identyfikatory po to, aby do sklepów dowozić towar. W praktyce jest zupełnie inaczej. Tak naprawdę nie wiadomo, jakimi zasadami kierują się władze, przyznając identyfikatory. Posiadają je na przykład znani biznesmeni, którzy na Krupówki dowożą nie towar, a siebie, i jeszcze robią sobie z deptaku bezpłatny parking. Mają je także choćby przedstawiciele Polskich Kolei Linowych czy notariusz. Wszyscy oni zamiast płacić miastu za parkowanie - stawiają swoje samochody na cały dzień - od rana do nocy - na deptaku. Niestety, reprezentacyjny deptak coraz bardziej pogrąża się w chaosie. Wszystko zaczęło się kilka miesięcy temu, gdy na Krupówkach pojawili się słowaccy Cyganie. Kilkunastoosobowe grupy Romów przemierzały deptak z góry w dół kilka razy dziennie, sprzedając z ręki lornetki i biżuterię. Nikt nie potrafił dać sobie z nimi rady. Nawet straż graniczna po paru dniach przestała zaczepiać Cyganów. Po romskich handlarzach obudzili się nasi rodacy. W okolicach sylwestra jak grzyby po deszczu na deptaku zaczęły pojawiać się nielegalne kramy i kramiki. Sprzedawcy z całej Polski nic nie robili sobie z niezbyt zresztą stanowczych interwencji straży miejskiej. Woleli przyjmować mandaty i stać dalej. Dodajmy, że nielegalne stoiska wyglądają fatalnie. Sprzedawcy ustawiają swój towar na stojakach do bielizny czy nawet deskach do prasowania. Krupówki zamieniają się więc nie tylko w autostradę, ale również w coś na kształt słynnego warszawskiego stadionu dziesięciolecia. Niestety, to jeszcze nie wszystko. Nikt nie może sobie też dać rady z nachalnymi pseudoartystami. Przebrani w brudne futra diabła czy misia, często będący pod wpływem alkoholu, jegomoście atakują niczego nie spodziewających się przechodniów. W ten sposób zawsze może się udać wyżebrać dwa złote pod pozorem zrobienia zdjęcia. Temu wszystkiemu przyglądają się sprzedawcy oscypków, którzy uiszczając na rzecz miasta opłatę targową, próbują związać koniec z końcem. Od paru lat w spokoju handlowali oscypkami, przekonani, że płacąc gminie podatki, będą spokojnie handlować dalej. Nic z tych rzeczy - to właśnie ich czeka rewolucja. Władze miasta zdecydowały, że zamiast dotychczasowego losowania, które decydowało o wyborze stoisk, ogłoszą przetarg na ich dzierżawę. Jego przygotowaniem zajmuje się Biuro Promocji, a zasady są na razie skrywane w zaciszu magistrackich gabinetów. Sytuacja na Krupówkach, to jeden wielki skandal. Władze powinny zatrudnić osobę, która pełniłaby funkcję miejskiego plastyka. Powinny być z nią uzgadniane wszelkie sprawy dotyczące wyglądu Krupówek. W tej chwili nawet sprzedawcy oscypków robią to często pod nieestetycznymi czerwonymi parasolami. Za to, co dzieje się na Krupówkach, odpowiadają też częściowo właściciele kamienic, którzy pozwalają sprzedawcom zawieszać swoje towary na ścianach. Do tego wszystkiego dochodzi potworny brud i reklamowy chaos. Władze miasta już dawno powinny podjąć kroki, które uporządkowałyby sytuację, bo to przecież najbardziej reprezentacyjna ulica Zakopanego. • 57 - tyle zakopiańskich obiektów zapisanych jest w rejestrze zabytków. Reszta właściwie nie jest chroniona. Zakopane, które pamiętamy, które podziwiały i podziwiają od ponad stu lat pokolenia, może stać się historią. Zakopane nigdy nie miało szczęścia do rozwiązań urbanistycznych z prawdziwego zdarzenia, za to ogromne do ludzi, którzy inwestowali tu duże pieniądze. Wieś, a od 1933 roku miasto, rozwijało się spontanicznie i malowniczo, co najlepiej widać na Krupówkach, gdzie typowo miejskie kilkupiętrowe kamienice stoją obok góralskich chatynek. Na dodatek Krupówki to
2
właściwie jedyna ulica o typowo miejskim charakterze. Reszta Zakopanego to ostatnio coraz bardziej zwarte dzielnice willowe, też zresztą bardzo zróżnicowane stylowo. Wiele spośród tych domów to prawdziwe perełki, które tworzą klimat Zakopanego, klimat przez wielu uważany za niepowtarzalny i wyjątkowy. Coraz więcej starych domów popada w ruinę i jest rozbieranych. W to miejsce pojawiają się nowe, często niby-regionalne, ale w rzeczywistości obce stylowo do tego stopnia, że może już lepiej byłoby zgodnie z zakopiańską tradycją postawić coś nowoczesnego, ale wartościowego architektonicznie. Opieka nad zakopiańskimi zabytkami zawsze była problemem. To trochę tak jakby mieszkańcy nie lubili swojego miasta. Urząd miasta też szybko pozbył się konserwatora zabytków. Rozbieranie domów, wycinanie starodrzewia, zabudowa terenów tradycyjnie uznanych za zielone to jak wykorzenianie własnej przeszłości. Jest oczywiście kilka pozytywnych przykładów: Staszeczkówka, Poraj, Gazdowa Kuźnia (Hotel pod Giewontem), Witkiewiczówka, Ornak. Negatywnych jest dużo więcej. W miejscu hotelu Karpowicza w samym centrum jest grillowisko pomieszane z wesołym miasteczkiem, Turnia straszy w środku miasta, a jej właściciele walczą o wypisanie z rejestru zabytków, Helena, której właściciel czeka aż sama się rozpadnie, dawne wille przy ulicy Sienkiewicza, Nowotarskiej, przy Chramcówkach, Bulwarach Słowackiego. Poza rejestrem zabytków są nawet domy autorstwa samego Witkiewicza, jak choćby Oksza czy Czerwony Dwór, postawiony przez Wojciecha Roja według projektów twórcy stylu zakopiańskiego. Poza jakąkolwiek opieką są domy będące nie tylko świadectwem historii Zakopanego, ale i polskiej kultury, wille, w których mieszkali literaci, politycy, artyści. •
Flisacki rekord
Pienińscy flisacy chcą w tym roku pobić rekord i spławić więcej niż 275 tys. turystów w ciągu sezonu. O ile dopisze pogoda i goście, jest pewna szansa na nowy rekord. Do rezultatu z 1975 r. przewoźnikom od kilku lat brakuje około 50 tys. By maksymalnie zwiększyć swoje szanse na sukces, górale rozpoczęli sezon już 1 kwietnia, a zakończą ostatniego października. Spływ Dunajcem odbywać się będzie codziennie z wyjątkiem Bożego Ciała i Wielkanocy. Turyści tak jak do tej pory będą mogli skorzystać z przejażdżki do Szczawnicy (18 km) lub Krościenka (23 km). W tym roku, podobnie jak w ubiegłych latach, na turystów czekać będzie około 250 łodzi. Ceny biletów nie zmienią się. Dorośli za spływ ze Sromowiec Kątów do Szczawnicy zapłacą 39 zł, a dzieci 19,50 zł. •
„Na Bezdrożach Tatrzańskich”
Spośród pozycji, które powinien znać każdy, kto interesuje się górami na jednym z pierwszych miejsc jest zbiór pism Mariusza Zaruskiego "Na Bezdrożach Tatrzańskich". Wydana w 1923 roku książka jest świadectwem pionierskiego poznawania Tatr na początku XX wieku. Jej autorem był legendarny założyciel TOPR, pionier polskiego narciarstwa i zimowego taternictwa... Przedstawiamy jeden z jej fragmentów. *** Stanąłem na płasience pod ostrym karbem w granitowej grani. Na lewo olbrzymia, pochylona nad przepaścią płyta, której krawędź, nie grubsza od małego palca ręki, biegnie zrazu pionowo a wyżej zagina się w przepiękną półkolistą linię. Z dołu wygląda jak ostrze sztyletu, skierowane w niebo. Kilka gzymsików podźwignęło mię w górę. Dosięgnąłem ręką malutkiej
3
poprzecznej szczeliny i wciągnąłem się na listewkę płyty. Płaska, równa, poczciwa płyta tatrzańska: niby idealnie gładka, cała jednak porosła suchym i ostrym mchem skalnym, wygrzana w słońcu, od wieków dumająca nad głębią pustej dolinki, w którą poziera... Ręce dosięgają już grani. Na lewo ledwie widoczne wklęśnięcie w skale - tyle tylko oparcia, ile starczy dla końca trzewiczka. Jeden silny rzut i wciągnąłem się na siodełko w grani - siodełko nieduże, nie większe od tego, którym kulbaczy się konia. Tatry! Całe Tatry przede mną! Hen daleko, daleko, w niebieskawej mgle szczyt jeden, drugi, skalne zęby, uskoki, turnie ścięte krzesanicami, żlebiska potworne, mrokiem swoich czeluści ziejące w doliny; białe węże śniegów, kłębiące się nad piargami w ucieczce przed słońcem; Lodowy, Kieżmarski, Ostry, Staroleśna, a bliżej olbrzymi Garłuch - stary baca, pozierający na cały kierdel szczytów pomniejszych... Znajome, znane i ukochane Tatry boże... niczyje... Tylem o was przedumał, tylem za wami się stęsknił! Jak liść oderwany od drzewa gnały mię losy dziejowe przez pola, lasy, rzeki, ugory i bagna, przez rumowiska czarne i gruzy, patrzące oczodołami zakopconych murów, jak patrzy trup bezduszny na przechodzącego wędrowca: smutnie i obojętnie, a jednak straszliwie. Z całym pieniem i potęgą życia, którego już nie ma. Przez rumowiska, świadczące krzykiem ciszy cmentarnej, że były niegdyś tu osiedla ludzkie. Ludzie w świat poszli. Gdzie oni? Czy wrócą? Przez pola bitew, bluzgające krwią i nienawiścią, zgrzytem żelaza szarpiącego wnętrzności ziemi, ludzi i koni; dudniące turkotem dział, uderzeniami cyklopowych pocisków i kopyt tętentem; a dziś milczące i ciche, jak ci, którzy na nich posnęli. W dziwacznych skrętach leżą pokotem, broń w zaciśniętych dłoniach trzymają...Przez cały zamęt burzy wojennej jak liść z drzewa zerwany... I oto znów na was patrzę, Tatry odwieczne, coście już na tyle nawałnic ze spokojem olbrzymów patrzyły i z litością nad mrowiem ludzkim, które u stóp waszych pełza. Słyszałyście tępe uderzenia maczug i świst strzał pierwotnego człowieka, zmagającego się z jaskiniowym niedźwiedziem, skrzyp wozów Balamira, ciągnącego na podbicie świata, i brzęk saraceńskiej szabli i jazgot szrapneli ponad Nowym Sączem... Wszystko minęło, lecz wyście przetrwały. Takie same strzeliste, dumne i groźne, jak w dniu onym, gdyście się wzniosły ponad poziom nizin i orlim okiem rozejrzałyście się po świecie szerokim. Przeto w was jest moc rzeczy wiecznych i prostych. Tajemniczy urok świątyń, w których mieszka bóstwo nieznane, litujące się nad człowiekiem, skazanym na tępe uderzenia maczug i jazgot szrapneli rozrywających wnętrzności. Przeto stałyście się marzeniem i tęsknotą ludzi spragnionych modlitwy bezsłownej i słońca. Wróciłem do was, znów na was patrzę, czar piękna waszego wchłaniam całą treścią swej duszy, z miłością dotykam chropawego granitu waszych turni krzesanych, powietrzem się waszym upijam... Skarby wasze przyjmuję... Za tyle smutku, za tyle udręki... Tatry wy boże, niczyje... Mariusz Zaruski (1918 r.)
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 7 (1)
Warszawa, czerwiec 2006 r.
Zapraszamy do naszej siedziby w Muzeum Ziemi PAN, Al. Na Skarpie 26 /w willi Pniewskiego/. Początek spotkań zawsze o godzinie 18ºº.
Temat najbliższego spotkania:
1 czerwca - prelekcja z niespodzianką - prowadzi Małgorzata Muszyńska Uwaga! Czerwcowe spotkanie jest naszym ostatnim spotkaniem przed wakacjami. Następne dopiero 5 października 2006 r. Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska
Wieści spod Giewontu •
Kasprowy Wierch: limity czasu dla turystów
Kolejka linowa na Kasprowy Wierch przechodzi wiosenny przegląd techniczny. Wszyscy czekają jednak na pozwolenie na jej przebudowę. Na razie jest to zwyczajny przegląd. Gdy tylko jednak starosta tatrzański wyda pozwolenie na budowę rozpocznie się trwająca do grudnia przebudowa. Przeciwko modernizacji protestują organizacje ekologiczne. Pisma w tej sprawie trafiły do Komisji Europejskiej. Budowa nowej kolejki na Kasprowy ma ruszyć jeszcze w tym miesiącu. Będzie ona mogła wwozić dwa razy więcej turystów: zamiast 180 - 360 osób na godzinę. To niepokoi ekologów, zwłaszcza, że Polskie Koleje Liniowe chcą budować bez sporządzania raportu oddziaływania inwestycji na środowisko. Tymczasem TPN planuje wprowadzić ograniczenia czasowe pobytu na szczycie Kasprowego. Najwyżej 50
minut spędzi latem na kopule Kasprowego Wierchu turysta, który wjedzie na szczyt kolejką. Osoba, która będzie chciała przejechać się kolejką, w dolnej stacji w Zakopanem będzie wykupywała bilet na jazdę tam i z powrotem na konkretne godziny. Ci, którzy z Kasprowego wybierają się na wycieczkę dalej w Tatry, wykupią bilet tylko na przejazd w górę. Jeśli wrócą na Kasprowy, kupią bilet na przejazd w dół. Takie obostrzenia nie będą dotyczyły zimą narciarzy. Ich sezon na Kasprowym jednak się skróci.
1
•
Misie w natarciu
Pod Turbaczem zadomowił się niedźwiedź. Tutaj przezimował, a teraz intensywnie żeruje. Jest szansa, że zostanie w Gorcach na dobre - cieszą się pracownicy GPN. Pierwsze sygnały o "gorczańskim" miśku dotarły do siedziby Parku wiosną ubiegłego roku. Ślady drapieżnika były widywane w rejonie przełęczy Borek. Latem zakłócił wakacyjny wypoczynek turystom z Francji, którzy spędzali noc na biwaku „Trusiówka” w Lubomierzu. Kolejne informacje mówiły o niedźwiedzich śladach w okolicach Koninek. Późną jesienią w tym samym rejonie obserwował go grzybiarz z Krakowa. Pod koniec roku tropy misia były widywane w okolicach: schroniska na Starych Wierchach, Obidowca i w dolinie Lepietnicy. To były ostatnie informacje. Później niedźwiedź ułożył się do snu. Leśnicy i parkowcy wytypowali dwa bardzo prawdopodobne miejsca gawrowania. Na temat ich dokładnej lokalizacji - milczą jak zaklęci. GPN podkreśla, że odnalezienie miejsca zimowego spoczynku niedźwiedzia mogłoby dostarczyć wielu pożytecznych informacji, a przede wszystkim - pozwoliłoby objąć gawrę strefą ochronną. Dość często niedźwiedzie zimują kilkakrotnie w tym samym miejscu. W ubiegłym roku , miś był naprawdę dziki i stronił od ludzkich osiedli. Tymczasem jego wycieczki do schroniska mogą świadczyć o początkach demoralizacji. Jeśli niedźwiedź nabierze odwagi i zacznie się zapuszczać w zamieszkane rejony - czekają go kłopoty.. Gospodarz schroniska na Turbaczu, nie jest zaskoczony informacjami o niedźwiedziu. Słyszeliśmy o nim jeszcze w ubiegłym roku od myśliwych. A parę dni temu ślady niedźwiedzia na szlaku, prowadzącym od Nowego Targu, zauważył jeden z naszych stałych gości. Okropnie się przestraszył - relacjonuje. Opowiada też o dziwnym zachowaniu schroniskowych psów. Przed dwoma dniami podczas spaceru czworonogi zawzięcie oszczekiwały zarośla przy oczyszczalni ścieków (a właśnie tam ślady niedźwiedzia doprowadziły pracowników GPN). Pracownicy schroniska obawiają się, że misiek odstraszy turystów. Obecność niedźwiedzia pod Turbaczem nie jest ewenementem. Zimą 1992 roku pracownicy GPN stwierdzili przypadek gawrowania misia na terenie Parku. Czy niedźwiedź osiądzie w Gorcach na stałe? - wydaje się, że jest na to spora szansa. Teren pasma, łącznie z okolicznymi wzniesieniami Beskidu Wyspowego, wydaje się być wystarczającym terenem nawet dla tak ogromnego drapieżnika. •
W Tatrach misie na szlaku
Już kilkaset metrów po wejściu w Tatry można spotkać niedźwiedzie. W sobotę 20 maja koło godz. 15 dwoje zakopiańczyków wybrało się na wycieczkę szlakiem z Kuźnic przez Dolinę Jaworzynki w kierunku Hali Gąsienicowej. - Uszliśmy zaledwie kilkaset metrów – relacjonuje turysta. - Nie dotarliśmy jeszcze nawet do polany z szałasami, gdy z lasu po prawej stronie wyszła na szlak niedźwiedzica. Była od nas jakieś 100 metrów. Chciała iść do góry, ale prawdopodobnie spłoszyli ją idący wyżej turyści. Niedźwiedzica przeszła przez szlak, a za nią podążył mały miś. Chodzimy po górach od lat, ale pierwszy raz w życiu widzieliśmy misie – dodaje turysta.
2
Pracownicy TPN ostrzegają przed bliższymi kontaktami z niedźwiedziami.
•
Nowe przejście graniczne
Turyści piesi i rowerzyści, a w zimie narciarze mogą przekraczać granicę polsko-czeską przez nowo otwarte przejście graniczne na szlaku turystycznym Wigancice Żytawskie-Viňovská w Worku Turoszowskim (Bogatynia, powiat zgorzelecki). Przejście ma być otwarte od 1 kwietnia do 30 września w godzinach 6-20, a od 1 października do 31 marca od 8 do 18. Odprawy graniczne prowadzone są przez Łużycki Oddział Straży Granicznej. Propozycja w sprawie otwarcia przejścia została zgłoszona przez stronę czeską. Szczegóły dotyczące jego utworzenia uzgodniono podczas spotkania ekspertów polsko-czeskiej Komisji ds. Przejść Granicznych w Jabloncu w listopadzie 2004 r. Wojewoda dolnośląski poinformował, że stara się o uruchomienie kolejnych przejść turystycznych, które mają usprawnić ruch po obu stronach granicy. •
Przyroda powraca
Po blisko 200 letniej przerwie, po północnej stronie Karkonoszy pojawił sie ryś Lynx lynx. Ostatniego rysia w Karkonoszach zastrzelono około 1800 roku. Od tego czasu informacje o obserwacjach tropów lub pojedynczych osobników największego w europie przedstawiciela rodziny kotowatych, pojawiały się sporadycznie i były to dane niepotwierdzone lub wątpliwe. 2 kwietnia b.r tropy jednego osobnika stwierdzil (i sfotografowal) Roman Rąpała, przyrodnik z Karkonoskiego Parku Narodowego. Obserwacje potwierdzil prof. Jędrzejewski z Zakładu Badań Ssaków PAN w Białowieży. Od kilku lat pojedyncze rysie występują w KRNAP (Krkonošský narodní park) i CHKO Jizerské hory. W 2000 r. tropy jednego osobnika stwierdzono również po polskiej stronie Gór Izerskich. Pozostaje tylko wierzyć, iż ryś pozostanie w naszych górach i w przyszłości będzie stałym składnikiem karkonoskiej fauny.
Jeszcze niedawno informacje o bobrach w Sudetach miały charakter historyczny. Dziś zwierzęta te powracają dzięki staraniom przyrodników (reintrodukcje) oraz poprawie czystości wód. Tak jest m.in. u podnóża Jesioników, gdzie wytępiono je do lat 30. XVIII stulecia, a obecnie ich populacja systematycznie rośnie. Pierwsze okazy bobrów sprowadzono na Morawy z Austrii w 1991 r. i wypuszczono do rzeki Morawy w okolicy miasta Litovel. Wkrótce bobry zaczęły zakładać kolonie wzdłuż rzeki w kierunku północnym i w 2005 r. dotarły do miejscowości Bohutín u stóp Hanušovickiej vrchoviny. Ostatnio zaobserwowano je też na obrzeżach Šumperka nad rzeką Desną.
3
W sumie, w powiecie šumperskim żyje obecnie około 100 bobrów. Ich obecność w terenie podgórskim można poznać po przegradzających potoki zaporach, zbudowanych z charakterystycznie „spiłowanych” pni. Dzięki nim bobry spiętrzają wody potoku, na którym budują swoje żeremia. Pojedynczą kolonię zamieszkuje od czterech do ośmiu osobników. •
Nareszcie PTTK modernizuje schroniska
Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze modernizuje górskie schroniska. Niedługo do Murowańca zostanie poprowadzony kabel energetyczny. W tym roku rozpocznie się budowa nowego schroniska na Markowych Szczawinach. Od kilku lat PTTK przy współpracy Ekofunduszu i Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska w Warszawie realizuje program pn. „Zmniejszenie uciążliwości obiektów PTTK, zlokalizowanych na terenach parków narodowych dla ich środowiska przyrodniczego”. W ramach projektu wykonywana jest termo modernizacja budynków, ocieplenie ścian i dachów oraz wymiana stolarki budowlanej, zmiana systemu ogrzewania na ekologiczny przy zastosowaniu energii elektrycznej, oleju opałowego i drewna. Poza tym w wielu obiektach wykorzystywana jest energia słoneczna i siła wody. W schroniskach sukcesywnie budowane są nowe lub modernizowane biologiczne oczyszczalnie ścieków. Obiektami zarządza spółka „Karpaty” PTTK. Trwają prace przygotowawcze do zmodernizowania schroniska na Hali Gąsienicowej. Jeszcze w tym roku do Murowańca zostanie poprowadzony z dolnej stacji kolejki w Kotle Gąsienicowym przewód energetyczny, zasilający budynki PTTK. Dzięki takiemu rozwiązaniu będzie możliwa budowa wysokosprawnej biologicznej oczyszczalni ścieków i modernizacja ogrzewania schroniska. Na remont czeka też schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Usytuowane w trudnym, wysokogórskim terenie do dziś nie posiada odpowiedniego zasilania energetycznego. Kłopoty są również z oczyszczaniem ścieków. W związku z tym planowana jest modernizacja małej elektrowni wodnej, a pochodząca stamtąd energia zasili oczyszczalnię ścieków i ogrzeje budynek. W tym roku rozpoczną się również prace przy budowie nowego schroniska na Markowych Szczawinach na Babiej Górze. Niedawno została tam wybudowana biologiczna oczyszczalnia ścieków. PTTK czeka na decyzję ministra środowiska.
Życzymy udanych wakacji, wielu ciekawych wycieczek i pięknych widoków na górskich szlakach. Do zobaczenia w październiku.
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 8 (1)
Warszawa, październik 2006 r.
W dniu 19 października 2006 r. odbyło się pierwsze po wakacyjnej przerwie spotkanie O/W PTT. Mimo zawiadomienia o miejscu i terminie zerowa wręcz frekwencja sprawiła, że było to zebranie Zarządu Oddziału. Omówiono bieżące sprawy i ustalono terminy spotkań do końca tego roku. Terminy najbliższych spotkań: 2 listopada – spotkanie odbędzie się w Instytucie Geologii PAN /ul. Twarda/ 16 listopada – o miejscu spotkania informacja pod nr tel. 0508 003 316; 0503 905 384 7 grudnia – Roczne Zebranie Sprawozdawcze /obecność obowiązkowa/ 21 grudnia – spotkanie opłatkowe Uwaga! W związku z awarią jaka miała miejsce w Muzeum Ziemi, jesteśmy chwilowo pozbawieni naszego miejsca spotkań. Korzystamy z sali na ul. Twardej. Być może nasze spotkanie w dniu 16 listopada będzie mogło się odbyć w Muzeum. Dlatego prosimy o kontakt pod podanymi numerami telefonów o miejscu spotkania. Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska
•
Kulinaria
Haluszki Składniki: 500 g ziemniaków, 300 g mąki, sól, 250 g bryndzy, 60 g cebuli, 80 g wędzonej słoniny, szczypiorek, koper. Sposób przyrządzenia. Obrane, surowe ziemniaki ścieramy na tarce, dodając mąkę i sól. Wyrobione ciasto przekładamy na deskę i nożem rzucamy do wrzącej wody. Ugotowane haluszki wybrać, przemieszać z bryndzą i posypać podsmażoną cebulką, którą wcześniej podsmażamy na słoninie pokrojonej na drobne kawałki. Zamiast cebuli możemy dodać szczypiorek lub koperek.
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 9 (1)
Warszawa, grudzień 2006 r.
Z okazji zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia, wszystkim Członkom i Sympatykom Oddziału Warszawskiego PTT, ich Rodzinom i Przyjaciołom spędzenia tych Świąt w miłej, rodzinnej i radosnej atmosferze, a w nadchodzącym Nowym Roku wiele pomyślności życzy Zarząd Oddziału
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------Zwyczaje wigilijne Dzień wigilijny bogaty jest w zwyczaje i zabobony posiadające magiczną moc: jednym z nich był zakaz szycia, tkania, motania i przędzenia. Były to czynności szczególnie lubiane przez demony wody, które mogły zjawić się wszędzie tam, gdzie zakaz złamano. Do dzisiaj przestrzega się, aby w Wigilię nie kłócić się i okazywać sobie wzajemnie życzliwość. Przetrwał też przesąd, że jeśli w wigilijny poranek pierwszym gościem w domu będzie młody chłopiec, przyniesie to szczęśliwy rok. Myśliwi tego dnia tradycyjnie udają się na polowanie, którego pomyślny wynik zapewni opiekę na cały rok patrona łowiectwa św. Huberta. Nieodłącznym elementem kolacji wigilijnej jest obdarowywanie się prezentami, które w polskiej tradycji przynosi pod choinkę, w zależności od regionu: św. Mikołaj, aniołek lub Gwiazdor. Do tradycji należy również rodzinne śpiewanie kolęd. O północy w kościele odbywa się uroczysta msza zwana pasterką. Wróżby wigilijne Dzień wigilijny, od rana do wieczora, szczególnie sprzyja wszelkim wróżbom, rytuałom i obyczajom. Folklor polski był pod tym względem szczególnie bogaty i zróżnicowany w zależności od regionu. Niektóre zwyczaje zachowały się do dziś. Choinka Tradycja ta wywodzi się z VIII w. Św. Bonifacy, nawracając na chrześcijaństwo pogańskich Franków, kazał ściąć olbrzymi dąb, któremu oddawano cześć. Upadający dąb zniszczył wszystkie pobliskie drzewa oprócz małej sosenki. Święty uznał to za znak niebios, a młode
1
zielone drzewko za symbol Chrystusa i chrześcijaństwa. Zwyczaj ubierania choinki w znanej formie przyszedł do nas z Niemiec na przełomie XVIII i XIX w. Zawieszane na drzewku w wigilię ozdoby i smakołyki nie były dobrane przypadkowo. I tak: • • • • • • • • •
jabłka - symbolizowały zdrowie i urodę, orzechy - zawijane w złotko miały zapewnić dobrobyt i siły witalne, miodowe pierniki - dostatek na przyszły rok, opłatek - umacniał miłość, zgodę i harmonię w rodzinie, łańcuchy - wzmacniały rodzinne więzi lampki i bombki - miały chronić dom od demonów i ludzkiej nieżyczliwości gwiazdka na czubku - to pamiątka gwiazdy betlejemskiej oraz znak mający pomagać w powrocie członków rodziny przebywających poza domem, dzwonki - oznaczały dobre nowiny i radosne wydarzenia w rodzinie aniołki - to opiekunowie domu
Propagatorzy starochińskiej sztuki feng shui zalecają zawieszenie na choince drobnych przedmiotów, np. dzwoneczka lub szklanego paciorka, które później można umieścić w swoim pokoju na resztę roku. Będą służyć wspomaganiu harmonii , zdrowia i pomyślności przez wzmocnienie przepływu dobroczynnej energii. Staną się nie tylko ozdobą, ale i naładują się szczególną mocą związaną z drzewkiem, które obdarzamy uczuciem i w którym skupia się najbardziej pozytywna energia świątecznych dni. ZWYCZAJE BOŻONARODZENIOWE
Święto Bożego Narodzenia jest pozostałością zwyczajów przedchrześcijańskich. Już bowiem w wielu religiach ludów pasterskich i rolniczych były znane święta ku czci narodzin bogów. Obchodzono je w końcu grudnia lub na początku stycznia. Pierwotnie miały charakter sakralny, z czasem stały się hucznymi uroczystościami, połączonymi z ucztami, zabawami ludowymi, procesjami, przedstawieniami komedii i tragedii. Kościół nie mógł tolerować tych pogańskich zwyczajów, zwłaszcza że wielu wiernych, po odprawieniu obrzędów chrześcijańskich, nadal podążało na uroczystości ku czci starych bogów. Próbował więc wykorzenić je, a kiedy to się nie udało, przekształcił i włączył do swoich obrzędów: na początku IV wieku ustanowił święto ku czci narodzin Jezusa Chrystusa, jego datę zaś wyznaczył na 6 stycznia. Ale już w połowie tegoż wieku w Kościele zachodnim (rzymskim), a w połowie następnego w Kościołach wschodnich Boże Narodzenie zostało przeniesione na 25 grudnia. Obie daty - 6 stycznia, a potem 25 grudnia - nie zostały przypadkowo ustalone. Zbiegały się z uroczystościami ku czci narodzin dawnych bogów i nowe, chrześcijańskie święto miało zastąpić stare oraz zatrzeć w pamięci wiernych wszelkie wspomnienia o pogańskich bogach. Zwyczaje bożonarodzeniowe kształtowały się przez cale stulecia i są konglomeratem antycznych pozostałości, średniowiecznych naleciałości i pogańskich pozostałości miejscowego pochodzenia, usankcjonowanych przez Kościół. Takim doskonałym przykładem są właśnie polskie zwyczaje bożonarodzeniowe, przede wszystkim Wigilia. Prawie dokładnie zbiega się ona z dawnym słowiańskim świętem ku czci narodzin boga Słońca i ognia, zawierającym w sobie elementy zaduszkowe i agrarne. Te dwa
2
elementy zostały złączone z obrzędami związanymi z narodzinami Chrystusa i - mimo upływu wieków - w szczątkowych formach przetrwały do dnia dzisiejszego. O zaduszkowym charakterze Wigilii świadczy uroczysta wieczerza, składająca się ze specjalnie przygotowanych potraw. Spożywana jest w ciszy i skupieniu, a nawet w podniosłym nastroju, aby nie urazić dusz zmarłych członków rodziny, które - jak niegdyś wierzono - odwiedzają w tym dniu swoich najbliższych. Dla nich to pozostawiano resztki jedzenia na stole przez noc lub rezerwowano miejsce podczas wieczerzy. Ten ostatni zwyczaj w latach minionej wojny nabrał innego charakteru: w niektórych domach zostawiano wolne miejsce dla najbliższych, przebywających z dala od rodzinnych stron. Elementy agrarne, związane z nadzieją na dobry urodzaj, to ustawianie podczas Wigilii snopka nie młóconego zboża w kącie izby oraz rozścielenie słomy lub siana na podłodze lub stole pod obrusem. Na ten pogański zwyczaj pomstowali kaznodzieje jeszcze w połowie XVII wieku, ale już pod koniec tegoż wieku upowszechniło się przekonanie, że czyniono to na pamiątkę żłóbka, w którym się narodził Chrystus. Do stołu wigilijnego zasiada się po pojawieniu się pierwszej gwiazdy, symbolizującej gwiazdę betlejemską, która - jak czytamy w Ewangelii wg. Mateusza - wskazywała trzem mędrcom drogę do Betlejem, "a doszedłszy do miejsca, gdzie było dziecię, zatrzymała się". Temu chrześcijańskiemu zwyczajowi przez długi czas towarzyszyły liczne pogańskie przesądy, z których przetrwał jeden. Otóż przy stole wigilijnym powinna zasiadać parzysta liczba osób, a jeśli takowej nie było, pozostawia się wolne miejsce dla nieprzewidzianego gościa. Nieparzysta bowiem liczba oznacza, ze ktoś z wieczerzających umrze w najbliższym roku. Ilość potraw powinna być parzysta. Przed rozpoczęciem wieczerzy wigilijnej dzielimy się opłatkiem. Jest to pozostałość pogańskiego zwyczaju dzielenia się pieczywem obrzędowym w celu odnowienia lub zawarcia pobratymstwa. Dawniej przypisywano opłatkowi właściwości magiczne i dawano go również bydłu oraz rozrzucano w ogrodzie, aby uchronić zwierzęta i rośliny przed chorobami i wzmóc ich siły rozrodcze. Podobne właściwości przypisywano także potrawom wigilijnym i ich resztki podawano bydłu i koniom. Po wieczerzy wigilijnej śpiewa się kolędy. Pierwotnie były to pieśni świeckie, sięgające swoimi początkami czasów rzymskich. W Polsce związane zostały z obrzędami noworocznymi i ze zwyczajem składania życzeń, za które winszującemu należały się podarki. Na przełomie XV i XVI wieku zaczęły ustępować miejsca pieśniom religijnym, związanym tematycznie z Bożym Narodzeniem, czyli dzisiejszym kolędom. Choinka, którą ubieramy w Wigilię, a która powinna stać aż do święta Trzech Króli, do Polski przywędrowała z Niemiec w drugiej połowie XVII wieku i zadomowiła się najpierw u ewangelickich mieszczan pochodzenia niemieckiego, ale już w początkach następnego wieku towarzyszyła wieczerzy wigilijnej w katolickich domach magnackich i szlacheckich, a wkrótce potem i w izbach chłopskich. Kościół dość szybko adaptował ją do własnych potrzeb kultowych i uznał za symbol biblijnego "drzewa poznania dobra i zła". Opasujące ją łańcuchy symbolizują węża - kusiciela, rozwieszone jabłka - owoce grzechu z rajskiego drzewa, gwiazda na jej czubie - gwiazdę betlejemską. W cyklu świąt bożonarodzeniowych znajduje się również Nowy Rok, z którym łączą się liczne zabiegi magiczno-wróżbiarskie, mające odsłonić przyszłość. Spośród nich najpopularniejsze jest przewidywanie pogody na najbliższy rok. Wróżenie rozpoczyna się 25
3
grudnia, a każdy dzień odpowiada kolejnym miesiącom nadchodzącego roku. Jeżeli na przykład 25 grudnia jest sucho i mroźno, to taki będzie styczeń, jeżeli 30 grudnia pada deszcz, to czerwiec będzie deszczowy. Okres Bożego Narodzenia zamyka święto Trzech Króli. W Ewangelii wg. Mateusza są to mędrcy, czyli magowie ze Wschodu, którzy przybyli do Betlejem, gdzie znajdował się "nowo narodzony król żydowski", któremu złożyli pokłon i dary. Późniejsza tradycja nazwala ich królami i określiła ich liczbę stosownie do wymienionych przez Mateusza trzech darów. Ich imiona: Kacper (Kasper), Melchior i Baltazar - wymienione zostały po raz pierwszy dopiero w IX wieku. Pierwszy ofiarował kadzidło, symbol boskości, drugi - złoto, symbol władzy królewskiej, trzeci - mirrę, zapowiedź męczeńskiej śmierci. Tradycja średniowieczna nazwała ich Trzema Królami z Kolonii (Niemcy), gdzie w miejscowej katedrze znajdują się ich relikwie. Kacper od XV wieku występuje jako Murzyn lub Maur. W dniu Trzech Króli pisze się "święconą kredą" inicjały KMB na drzwiach domów i mieszkań, ksiądz chodzi po kolędzie i kropi "wodą święconą" mieszkanie, na wsi niekiedy również obejście gospodarskie. Jest to relikt dawnych wierzeń pogańskich przeniesiony na grunt chrześcijański. Otóż wierzono, że 5 stycznia kończy się dwunastodniowy pobyt dusz na ziemi, na którą przybyli w dzień wigilijny. Różnymi więc zaklęciami magicznymi przynaglano je do odejścia ze świata żyjących. Kościół katolicki ten zwyczaj usankcjonował, ale nadał mu charakter obrzędu chrześcijańskiego i związał ze świętem Trzech Króli.
Kulinaria Z łemkowskiej kuchni. Dzisiaj polecam wspaniałe danie wigilijne.
PIEROGI Z SUSZONYMI ŚLIWKAMI (NA 25 SZTUK)
CIASTO: 2 SZKLANKI MĄKI, 3/4 SZKLANKI WODY, EW. 1 JAJKO FARSZ: OKOŁO 25 SUSZONYCH ŚLIWEK BEZ PESTEK (NAJLEPIEJ PODWĘDZANYCH POLSKICH WĘGIEREK), 4 ŁYŻECZKI CUKRU WANILIOWEGO, 150 ML MIODU, 200 G MASŁA
Z mąki i wody zagniatamy ciasto. Jeśli lubimy odrobinkę twardsze, dodajemy jeszcze jajko. Zwijamy ciasto w kulę i przykrywamy ściereczką. Śliwki zalewamy ciepłą wodą, odstawiamy na 10 min, a następnie odcedzamy. Rozwałkowujemy ciasto na podsypanej mąką stolnicy i szklanką wycinamy krążki, na których układamy po jednej śliwce. Zlepiamy brzegi ciasta i gotujemy pierogi we wrzącej wodzie posłodzonej 2 łyżeczkami cukru waniliowego. W rondelku topimy masło, dodajemy miód i pozostałe 2 łyżeczki cukru waniliowego. Pierogi podajemy polane miodowo-maślanym sosem.
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 10 (2)
Warszawa, styczeń 2007 r.
W pierwszym w tym roku Biuletynie od razu mamy dobrą dla Nas wiadomość. Wszystko wskazuje na to, Ŝe od lutego będziemy juŜ mogli się spotykać w siedzibie Muzeum Ziemi PAN w willi Pniewskiego. W styczniu spotykamy się tradycyjnie w 1 i 3 czwartek miesiąca czyli 4 i 18 stycznia.
Sekretarz O/w PTT
Misiek w Gorcach
W lasach Lubonia Wielkiego, między Rabką a Rabą NiŜną, pojawił się niedźwiedź. Zwierzak szuka miejsca na gawrę. - To nic nadzwyczajnego. Kilka razy mieliśmy niedźwiedzia w tym rejonie - skomentował Stanisław Biedrończyk, leśniczy gospodarujący na wschodnich stokach Lubonia. Zaznacza jednak, Ŝe wielki drapieŜnik nigdy nie zabawił w okolicach Rabki i Raby zbyt długo. Po kilkudniowym odpoczynku wyruszał w dalszą drogę - zwykle w stronę Tenczyna i Krzeczowa, tam przekraczał zakopiankę i szedł dalej – wzniesieniami Beskidu Makowskiego aŜ do Pasma Babiogórskiego, by tam przezimować. Po drodze niedźwiedzie prawi zawsze zaglądały do kilku połoŜonych na stokach Lubonia pasiek. Informacje od zdenerwowanych pszczelarzy docierały do Biedrończyka lotem błyskawicy. Tym razem jest jednak inaczej. - Z opisu wynika, Ŝe miś idzie do parku - wysuwa własną hipotezę doktor Jan Loch, szef Pracowni Naukowej Gorczańskiego Parku Narodowego. Przypomina o ostatnich przypadkach gawrowania niedźwiedzi pod Turbaczem. W ubiegłym roku misiek spędził w Gorcach całe lato, jesień i prawdopodobnie przezimował. - Popróbował Ŝycia w Gorcach i pewnie mu się tutaj spodobało - przekonuje Loch. - To moŜe być ten sam osobnik - dodaje. Teorię Locha potwierdzają opisy tropów pozostawionych przez misia na łąkach nad Rabą NiŜną i Zarytem - bardzo podobne do tych obserwowanych ubiegłej jesieni i wiosny przez pracowników GPN. Nowi gospodarze na Turbaczu Mają zamiar wybudować ściankę wspinaczkową, a zimą - lodową. Chcieliby cyklicznie urządzać festiwale filmów i pokazy przeźroczy. Schronisko na Turbaczu ma nowych gospodarzy - Bogumiłę i Aleksandra Długopolskich. Schronisko objęli półtora miesiąca temu. Zamierzają oŜywić to miejsce i na Turbacz ściągnąć turystów, zwłaszcza zimą, kiedy jest trudniej dotrzeć. JuŜ na wstępie zmienili nieco jadłospis. Kiedy okoliczne lasy obrodziły w grzyby, podawali zupę z prawdziwków. Strudzeni turyści chętnie jedli teŜ kwaśnicę i domowe pierogi. Olek chciałby stworzyć tutaj miejsce, gdzie spotykaliby się wspinacze, dlatego za schroniskiem zamierza wybudować ściankę wspinaczkową, która w zimie
1
zamieniałaby się w ścianę lodową. Marzy mu się teŜ organizowanie festiwalu filmów górskich oraz spotkań z alpinistami czy podróŜnikami. Nowi gospodarze pochodzą z Dzianisza. Bogusia z domu Krupa ma wiele zainteresowań, chociaŜ do tej pory sporo czasu pochłaniały jej studia polonistyczne w Krakowie, które juŜ kończy. Zamiłowania artystyczne pochodzą jeszcze z czasów szkolnych.Tymczasem Olek Długopolski przyznaje się do zainteresowania lutnictwem. Praktykował u świetnego lutnika Andrzeja Janika Firka. Skończył teŜ szkołę muzyczną.Wcześniej Olek był księgowym w gminie Kościelisko, wspólnie z Bogusią prowadził karczmę w Witowie, a później bar na Palenicy Białczańskiej. Tego roku wspólnie z Krzysztofem Babiczem gospodarzył w Jaskini Mroźnej. Nowym gospodarzom Ŝyczymy sukcesów. Przed laty w Szczawnicy. Najnowocześniejsze. Jedyne w Polsce. Komfortowo urządzone. Tak tuŜ po otwarciu "Inhalatorium" w Szczawnicy ponad 70 lat temu pisały wszystkie gazety. Kolejki ustawiały się do komór pneumatycznych oraz urządzeń przepłukujących nosy i gardła. Otwarcie "Inhalatorium" było waŜnym wydarzeniem w Polsce. Szczawnica nie miała w tym czasie najlepszej passy. Wielu liczących się wówczas dziennikarzy wytykało hrabiemu Adamowi Stadnickiemu, właścicielowi uzdrowiska, brak nowych inwestycji. Zapominali o okolicznościach, jakie towarzyszyły przedsiębiorcy w zakupie zakładu zdrojowego, pomijali takŜe trudny okres I wojny światowej. Stadnicki kupił od Akademii Umiejętności w Krakowie Zakład Zdrojowy w 1909 r. Zniszczone obiekty zdrojowe, zaniedbane źródła i park długo czekały na dobrego gospodarza. Akademii Umiejętności zaleŜało na sprzedaniu Zakładu Zdrojowego Stadnickiemu, w którym widziano niejako męŜa opatrznościowego. Kiedy jednak Stadnicki złoŜył swoją ofertę Akademii, profesorowie jej nie przyjęli (była ona znacznie niŜsza od tej, której się spodziewali). Zaniechano negocjacji. W tym czasie pojawili się inni kupcy, którzy zaoferowali znacznie wyŜszą stawkę. Był to tzw. obcy kapitał, przed którym w tamtym czasie tak bardzo się chroniono. To właśnie zmobilizowało Stadnickiego do działania. Kierując się poczuciem patriotyzmu, kupił zakład i przystąpił do modernizacji. Stadnicki powoli, ale konsekwentnie odnawia Zakład Zdrojowy. Kupuje nowe meble, powiększa park, dba o ujęcia szczaw. Nie udaje mu się jednak zrealizować dwóch najwaŜniejszych planów: przeprowadzenia w Szczawnicy linii kolejowej, w czym przeszkodziła mu I wojna światowa, a takŜe skanalizowania uzdrowiska i zrobienia nitki wodociągowej. Stadnicki bardzo nad tym bolał. Dopiero lata 30. przynoszą oŜywienie. W tym czasie powstaje kryty dworzec autobusowy "Pod Bazarami" oraz nowe ujęcie zdroju "Józefina" i "Stefan". Hrabia z Nawojowej rozpoczyna takŜe na nowo butelkowanie wody mineralnej. Prawdziwy przełom w szczawnickich inwestycjach następuje po wizycie Stadnickiego w zagranicznych kurortach. Hrabia wraca z nich z głową pełną pomysłów. To właśnie wtedy zleca Stanisławowi Dziewólskiemu wykonanie projektu "Inhalatorium". Nowoczesny budynek powstaje w ciągu dwóch lat. Brakuje mu tylko głównej atrakcji: komór pneumatycznych. Pierwsze i jedyne urządzenia leczące przy pomocy odpowiedniego ciśnienia zostają zamontowane kilka miesięcy później. - Huczne otwarcie "Inhalatorium" następuje 30 czerwca 1936 r. - opowiada dyrektor Muzeum Pienińskiego w Szczawnicy. W dniu otwarcia zgromadzeni goście zobaczyli we wnętrzu budynku marmurową tablicę ze słowami Adama Stadnickiego: "Społeczeństwu szukającemu zdrowia oddaję ten gmach, wzniesiony własnym trudem i wysiłkiem."
2
Kobiety Witkacego Jego kochanką była Irena Solska, Maria Jasnorzewska-Pawlikowska, Ŝona Tadeusza Boya śeleńskiego - Zofia. Przez jego Ŝycie przewinęło się wiele kobiet, na małŜeństwo zdecydował się jednak z powodu przepowiedni. Miało ono jednak charakter korespondencyjny, dzięki czemu mamy dziś ponad 1200 listów artysty, które są dziś bezcennym źródłem wiedzy o nim. Witkacy myślał o ślubie kilka razy. Pierwszą jego wybranką była Ewa Tyszkiewiczówna, obydwaj ojcowie - i jej, i Witkiewicz - byli przeciwni małŜeństwu. Dla pierwszego był to mezalians, drugi uwaŜał, Ŝe syn-artysta, ładując się w małŜeństwo, zmarnuje sobie Ŝycie. Potem była o 10 lat starsza Irena Solska. Echa burzliwego romansu moŜna znaleźć w „622 Upadkach Bunga”, gdzie Solska to Akne. Kolejną kandydatką na Ŝonę jest o 10 lat młodsza od Witkacego śydówka z Warszawy, córka adwokata. I tym razem Witkacemu ślub wyperswadował ojciec, przedstawiając mu w liście wizję, która go przeraziła: „Pomyśl, jak ci się wysypie pół tuzina śydków”. Ojciec zaakceptował dopiero kolejna pannę - Jadwigę Janczewską, córkę ziemianina. Witkacy oświadczył jej się w 1913 roku i został przyjęty. Do ślubu jednak nie doszło, bo narzeczona strzeliła sobie w serce pod Skałą Pisaną. Witkacego obwiniano za to samobójstwo. Do tragedii doszło, kiedy wiał halny. Trzy dni wiało, a Witkacy w tym czasie był w Tatrach. MoŜe dziewczyna myślała, Ŝe to on sobie coś zrobił. Najprawdopodobniej przyczyną była miłość Jadwigi do Karola Szymanowskiego, przyjaciela Witkacego. Dziewczyna była w ciąŜy - czy z Witkacym, czy z Karolem Szymanowskim – tę tajemnicę zabrała do grobu. Załamanego śmiercią narzeczonej Witkacego ratuje Bronisław Malinowski, który zabiera artystę na wyprawę w tropiki. W Australii zastaje ich wiadomość o wybuchu wojny światowej. Witkacy dociera do Petersburga, tu doświadcza rewolucji. W 1918 roku wraca do kraju, o małŜeństwie juŜ nie myśli. Romansuje z Ŝoną Boya, przy akceptacji tego drugiego. Bywają jednak zaskakujące momenty, na przykład kiedy Boy zastaje Witkacego w swoim mieszkaniu w jego (Boya) piŜamie. To nie był jedyny romans Witkacego przed ani po ślubie. Pod koniec 1922 roku wróŜka warszawska Helena Messalska przepowiedziała mu, Ŝe nadchodzący rok - 1923 - będzie dla niego przełomowy. Witkacy był przesądny i te przepowiednię potraktował bardzo powaŜnie. Bojąc się innych „przełomów”, postanowił losowi dopomóc i zaczął intensywnie poszukiwać Ŝony. Początkowo myślał o bogatej pannie Eichenwaldównie, której nadał przydomek „Królowej Cykorii”. „Co sądzisz o tym, Ŝebym się oŜenił z młodą śydówką, dziewiętnastoletnią damą, straszliwie inteligentną i bardzo bogatą! Proszę, odpisz mi natychmiast, bo jest to najbardziej niebezpieczna chwila w moim Ŝyciu. Pędzę jak pociąg ekspresowy, a po drodze Ŝadnych sygnałów. Ta pierwsza dama jest córką „Króla Cykorii” (Polaka), blondynką i córką mojej trzeciej miłości. Ta druga czystej krwi śydówką, nie ma takich jasnych włosów, ale bez porównania większą inteligencję. Co robić? - pytał Malinowskiego, swojego przyjaciela. Ostatecznie wybrał trzecią kobietę - Jadwigę UnrunŜankę - pannę nie najmłodszą, ubogą, z arystokratycznym pochodzeniem, krewną Kossaków. „Moja narzeczona jest nie bardzo ładna, ale jest bardzo sympatyczna. Nie kocha mnie wcale, a nawet się jej specjalnie nie podobam, ale mniejsza o to” - donosił przyjacielowi. „Jestem zupełnie przytomny, ale ślub myślę wziąć po pijanemu albo pod narkozą” - wyznawał. Termin ślubu trzymany był w tajemnicy. Datę znał tylko pan młody. DruŜbowie mieli czekać na sygnał, jeden z druŜbów - Tomasz Zan sygnał źle zrozumiał, nie dotarł i na ślubie musiał
3
go zastąpić ministrant. Sytuacja młodej pary była dramatyczna, nie mieli nawet pieniędzy na obrączki, Jadwiga dostała od matki, Witkacy – od swojej ciotki. Zamiast hucznego wesela była kolacja dla przyjaciół, choć goście nie byli pewni, czy młodzi są po czy przed ślubem. Nie była to szczęśliwa para, Jadwidze przeszkadzały liczne romanse męŜa, on Ŝądał od Ŝony tolerancji i swobody. Obydwojgu doskwierały problemy finansowe. śeby utrzymać Ŝonę, Witkacy załoŜył słynną firmę portretową. On nie chciał dziecka, kiedy Jadwiga zaszła w ciąŜę, musiała dziecko usunąć. MałŜeństwo miało charakter korespondencyjny, listy krąŜyły pomiędzy Zakopanem a Warszawą. Kolejny romans Witkacego z Marią Jasnorzewską-Pawlikowską, cioteczną siostrą Jadwigi, spowodował, Ŝe ta zaŜądała rozwodu. „Nawróć się na mnie” - błagał niewierny mąŜ, walcząc o zatrzymanie swojej Ŝony. Do rozwodu nie doszło, ale z czasem Jadwiga z kochanki i Ŝony przekształciła się w jego przyjaciółkę, powierniczkę jego najskrytszych tajemnic i intymności. O tym nietypowym małŜeństwie moŜna wiele dowiedzieć się, czytając listy Witkacego do Ŝony. Pierwszy z czterech tomów, zawierający listy z lat 1923-27, został wydany w 2005 r. Ta korespondencja to nie tylko historia ich małŜeństwa, to takŜe szczegółowa kronika Ŝycia i twórczości wybitnego artysty, jego bardzo intymny, na granicy ekshibicjonizmu, dziennik. Dzięki listom pisanym do Ŝony poznajemy Witkacego bardzo prywatnego, bez masek i min. W artykule wykorzystałem opracowanie prof. Deglera, dołączone do I tomu „Listów do Ŝony” S.I. Witkiewicza.
Kulinaria Morszczuk w sosie aromatyzowanym Składniki: 70 dag filetów z morszczuka (nie panierowanych) łyŜeczka soli, liść laurowy, kilka ziaren pieprzu, kilka ziaren ziela angielskiego Sos:
25 dag pomidorów mroŜonych lub 5 dag koncentratu pomidorowego,2 płaskie łyŜki mąki 2 płaskie łyŜki masła, szklanka mleka,1 /2 łyŜeczki pieprzu mielonego, 1/2 łyŜeczki przyprawy włoskiej Pisana, 1/2 łyŜeczki tymianku,1/2 łyŜeczki mięty, 2 łyŜki posiekanej natki pietruszki, sól Etapy przygotowania 1.W dość duŜym, płaskim garnku zagotować wadę z solą, ziarnami pieprzu, ziela angielskiego oraz liściem laurowym. WłoŜyć filety i na bardzo słabym ogniu gotować około 15 minut. 2.Przygotowujemy sos: pomidory obrać, pokroić na ćwiartki, rozgotować we własnym soku pod przykryciem. 3.Przyrządzić białą zasmaŜkę z mąki i masła, rozprowadzić zimnym mlekiem, a potem, co pewien czas mieszając, zagotować. 4.Odstawić z ognia i dodać przetarte pomidory lub koncentrat oraz około 3/4 szklanki wywaru ryby. 5.Następnie dodać wszystkie przyprawy, doprawić solą, po czym raz jeszcze krótko zagotować. 6.Ugotowaną rybę ułoŜyć na półmisku i polać sosem, obficie posypując zieleniną.
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 11 (2)
Warszawa, luty 2007 r.
Od lutego znów moŜemy się spotykać w siedzibie Muzeum Ziemi PAN w willi Pniewskiego jak zwykle w 1 i 3 czwartek miesiąca o godz. 18-tej. Terminy najbliŜszych spotkań to: 15 luty, 1 marca, 15 marca.
Sekretarz O/w PTT •
SŁOWACJA: OSCYPKA POLAKOM NIE DAMY
Wszystkie słowackie gazety informują, iŜ Bratysława zaprotestowała w Unii Europejskiej przeciwko zarejestrowaniu oscypka jako wyrobu z Polski, bo jest on od wieków robiony równieŜ po słowackiej stronie Tatr. "Oscypka Polakom nie damy", "Zaczęliśmy walczyć o oscypek", "Słowacja protestowała w Unii w sprawie oscypka" - to tytuły z pierwszych stron słowackich gazet. Jeszcze ostrzejsze, często wulgarne, komentarze znalazły się na stronach internetowych gazet. Zarejestrowanie oscypka przez Polaków oznaczałoby, iŜ moŜe być on wyrabiany tylko po polskiej stronie Tatr i oznaczany jako "polski produkt" - wyjaśnia "Pravda". "Sme" informuje, iŜ Polacy chcą zarejestrować takŜe inne "typowo słowackie produkty" jak bryndza, czy korbacze (Ŝółty ser w pasemkach poskręcany w kształcie warkocza), które zdaniem gazety, "od wieków były »wizytówką« Słowacji".Przegraliśmy z Węgrami, przegramy z Polakami? zastanawiają się "Hospodarske noviny", odnosząc się do faktu, iŜ Komisja Europejska zdecydowała, iŜ wino tokaj jest wyrobem węgierskim, choć winorośl do produkcji tego wina jest uprawiana takŜe w kilku wioskach po słowackiej stronie Dunaju. Tylko ta gazeta, jako jedyna, informuje, iŜ od 2005 roku istnieje między Bratysławą i Warszawą umowa, iŜ Polacy zarejestrują w UE "oscypek", a Słowacy zgłoszą swój wyrób, bardzo podobny, ale zawierający więcej mleka krowiego i robiony trochę inną technologią, pod nazwą "słowacki oscypek" (slovensky osztiepok). •
ZAKOPIANKA ZAKRĘCA
Gmatwa się budowa zakopianki. Ministerstwo Transportu i Budownictwa wstrzymało wykup gruntów pod nową trasę. Protesty zakopiańczyków przeciwko planom modernizacji „zakopianki”, proponowanym przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad - nie słabną. Doprowadzili oni do wstrzymania wykupów gruntów, a ostatnio przygotowali własny kontrprojekt. Ich działaniom sprzeciwia się grupa właścicieli budynków, którzy pogodzili się z myślą o wyburzeniach swoich domów. Protesty Komitetu Mieszkańców przeciwko modernizacji zakopianki trwają juŜ od roku, od momentu, kiedy zakopiańczycy dowiedzieli się z prasy o planowanej przez GDDKiA w Zakopanem inwestycji i związanej z nią koniecznością wyburzenia ok. 90 budynków w mieście. Ani inwestor, ani władze miasta, które o inwestycji wiedziały od marca 2003 r. - nie poinformowały mieszkańców. Według projektu GDDKiA w stolicy Tatr ma być wybudowana 4-pasmowa droga - wg pierwszej wersji „GP” - główna przyspieszona, w drugiej wersji „G” - główna. KaŜda z tej wersji - jak podkreślają protestujący - proponuje
1
parametry charakterystyczne dla autostrady. Obecnie pojawiła się trzecia wersja projektu, określana jako ostateczna, o której jednak wiedzą nieliczni. Wersja ta nie róŜni się od poprzednich, jeŜeli chodzi o przebieg i wielkość. W dalszym ciągu do wyburzenia przeznaczonych jest 65 budynków, a łącznie do wykupu według projektu pozostaje ok. 1000 działek. Mimo Ŝe w sprawie budowy nie podjęto jeszcze Ŝadnych decyzji administracyjnych, juŜ wykupuje się nieruchomości pod tę inwestycję. Katastrofa dla Zakopanego Protestujący uwaŜają, Ŝe doprowadzenie drogi o takich parametrach do centrum Zakopanego to dla podgórskiego kurortu o niepowtarzalnym krajobrazie i architekturze katastrofa. Projektowana nowa droga, a nie modernizacja juŜ istniejącej - jak podkreślają protestujący - ma przebiegać przez miasto w kierunku granicy ze Słowacją, niszcząc istniejący układ urbanistyczno-architektoniczny. Infrastruktura komunikacyjna Zakopanego nie jest - ich zdaniem - przygotowana na przyjęcie zwiększonego ruchu samochodowego, a ruch tranzytowy na całym świecie prowadzi się poza terenami zabudowanymi. Inwestorowi zarzucają teŜ marnotrawstwo publicznych pieniędzy, uwaŜają, Ŝe projekt nasączony jest niepotrzebnymi, kosztownymi inwestycjami. Domagają się szerokiej dyskusji społecznej i powaŜnego traktowania ich postulatów przez władze miasta. Jednocześnie podkreślają, Ŝe widzą potrzebę modernizacji „zakopianki” z Krakowa do Zakopanego, a ich protest dotyczy jedynie odcinka Poronin - Zakopane. - Zdajemy sobie sprawę równieŜ z tego, Ŝe jest kilka osób, które chcą pozbyć się swoich nieruchomości z róŜnych względów, nie moŜe to jednak zmienić naszego krytycznego stosunku do projektowanej inwestycji - podkreśla Janina Stańco. - Występujemy w imieniu zdrowego rozsądku i zasad porządku urbanistycznego, przeciw gigantomanii oraz w obronie tych, którzy związani są emocjonalnie ze swoją własnością. Wielu z nas budowało bądź remontowało swoje domy kosztem licznych wyrzeczeń w czasach bardzo trudnych. Wiemy, Ŝe wysokość odszkodowań nie pokryje faktycznych rynkowych wartości naszych domów, a GDDKiA nie oferuje zamiennych własności - tłumaczy. Protestujący podkreślają, Ŝe często budynki wskazane do wyburzenia zamieszkuje po kilka rodzin, w tym osoby starsze i schorowane, a przymusowa zmiana siedliska przy bardzo wysokich cenach rynkowych nieruchomości w Zakopanem będzie dla nich kolejną katastrofą. Przypominają, Ŝe ci, którzy podjęli decyzję o budowie nowej drogi na terenie Zakopanego, powołują się na nieistniejący plan zagospodarowania przestrzennego miasta: - Powstał on w czasie „radosnej twórczości” komunistycznej, a trasę tej drogi (którą obecnie poszerzono do gigantycznych rozmiarów) wytyczono na istniejących terenach zabudowanych, wcześniej wydając pozwolenia na budowę - przypomina Andrzej Bachleda Szeliga. JeŜeli ta droga ma być realizowana aŜ do Chochołowa, to wyburzenia dotkną takŜe mieszkańców Skibówek, Krzeptówek, Kościeliska i dalszych miejscowości – przewidują protestujący. Zwracają uwagę takŜe na aspekt finansowo-prawny. Osoby nie posiadające uregulowanych prawnie własności nie otrzymają rekompensat tytułem wykupu nieruchomości, pieniądze trafią do depozytu, tracąc tym samym na wartości. Alternatywa dla gigantomanii Po proteście podpisanym przez 409 zakopiańczyków, jaki wpłynął do Ministerstwa Transportu i Budownictwa w kwietniu, wiceminister Piotr Stomma nakazał wstrzymanie wykupu gruntów w Zakopanem. Wcześniej inwestor zdąŜył nabyć 20 działek. Jednocześnie zakopiański oddział Towarzystwa Opieki nad Zabytkami zadeklarował opracowanie alternatywnej koncepcji odcinka „zakopianki” od Poronina do Zakopanego, do istniejących pod Gubałówką wiaduktów. Koncepcję przygotował społecznie Maciej Targowski niezaleŜny konsultant w dziedzinie projektowania dróg i mostów z 20-letnim doświadczeniem we Francji. Jego koncepcja zakłada rozłoŜenie ruchu na kilka innych potoków, z
2
wykorzystaniem istniejącej juŜ sieci dróg lokalnych, które po modernizacji i oznakowaniu w naturalny sposób przejęłyby część ruchu. W samym Zakopanem proponuje drogę o charakterze miejskim. Minimalizuje liczbę budynków do wyburzeń. Niedźwiedzia przysługa Tymczasem - jak się okazuje - nie wszyscy właściciele budynków przeznaczonych do wyburzeń - są zadowoleni z akcji protestowych i ich skutków. - Mamy juŜ dość spania na walizkach. Nie wierzymy, Ŝeby jakiekolwiek protesty zablokowały budowę „zakopianki”. Nie chcemy teŜ mieszkać w pobliŜu tej drogi, bo to nie Ŝycie. Pogodziliśmy się, Ŝe nasze domy znikną, chcemy jak najszybciej dostać pieniądze, tymczasem akcja pani Janiny Stańco zablokowała wykupy - stwierdza Witold Chyc, którego dom przeznaczony jest do wyburzenia. - Te protesty to dla nas niedźwiedzia przysługa. My chcemy mieć to juŜ za sobą - wtrąca Andrzej Starzyk. - I nie Ŝyczymy sobie, Ŝeby protestujący wypowiadali się w naszym imieniu - dodaje. Stanisława Bafia miała juŜ wypatrzony nowy dom, czekał na nią do czerwca, bo wtedy GDDKiA deklarowała wypłatę odszkodowań. - Dom mi przepadł. Co teraz? - denerwuje się. -Ludzie mają juŜ wypatrzone domy, niektórzy podpisali wstępne umowy. Teraz muszą rezygnować - mówi Agata Pawlikowska. - Coraz trudniej kupić jakiś budynek w Zakopanem, te protesty spowodują, Ŝe pozostaną nam domy w Maniowach albo Bustryku. Poza tym ceny ciągle rosną - martwi się Witold Chyc. - Biegły wyznaczony przez GDDKiA wycenił mój budynek znacznie poniŜej ceny rynkowej, jeśli wykupy będą dalej wstrzymywane, stracimy jeszcze więcej - obawia się Włodzimierz Mentel, który ma dom na Starym Kamieńcu. - Nikomu z nas ta „zakopianka” nie jest na rękę, ale ta modernizacja jest nieunikniona, te protesty tylko wszystko spowalniają. Chcemy to juŜ mieć za sobą - tłumaczy pan Witold. Właściciele obawiają się teŜ, Ŝe kolejne zmiany w projekcie spowodują, Ŝe ich domy pozostaną, a wtedy będą musieli mieszkać przy „zakopiance”. Twierdzą, Ŝe juŜ teraz nie da się Ŝyć w tej okolicy z powodu ciągłych korków i duŜej liczby samochodów. Po otwarciu okna, zamiast górskiego powietrza, wdychają spaliny. Warszawa w końcu chce rozmawiać z protestującymi i poznać ich alternatywną koncepcję, burmistrz Bąk – który powinien reprezentować mieszkańców, protestujących traktuje jak wrogów, a na ich kontrprojekt – nawet nie chciał spojrzeć podczas niedawnego spotkania.
•
RATOWANIE CZY ZAGŁADA
Zabytkowe szałasy na Polanie Podokólne niszczeją. Z kaŜdym rokiem ich ubywa. Czy pomysł przetworzenia zabytkowej osady w domki pod wynajem je uratuje? Polanę Podokólne mieszkańcy wsi otrzymali w gromadzkie uŜytkowanie pod koniec XIX wieku w zamian za utracone polany i hale tatrzańskie. Z Tatr przenieśli swoje szałasy i w ten sposób ok. 2 km za Jurgowem powstała wioska letnia, do której przenoszono się z bydłem w sezonie letnim. KaŜdy gazda miał tam swój szałas, w którym była wydzielona część dla pasterza i część dla bydła. Przez dzień jurgowianie wspólnie wypasali zwierzęta, a wieczorem kwitło przy ogniskach Ŝycie towarzyskie. Dziś część obiektów słuŜy jako magazyny, część została odsprzedana osobom spoza Jurgowa, część zniknęła z polany. Dziś praktycznie wszystkie wymagają większych lub mniejszych remontów. Na przełomie lat 70. i 80. część z nich pod nadzorem Muzeum Tatrzańskiego została wyremontowana. Na 56 zinwentaryzowanych wtedy szałasów, ministerialnych pieniędzy starczyło dla 28 obiektów. JuŜ kilka lat temu powstał pomysł, Ŝeby letnią wioskę w Jurgowie zaadaptować pod turystów. KaŜdy pomysł, który doprowadzi do uratowania tych obiektów, jest dobry. Na wypas nie ma juŜ szans, ich funkcja pasterska zaniknęła, zostałaby zamieniona na mieszkalną. Standard w środku zmieniłby się, ale architektura zostałaby zachowana. O turystycznym zagospodarowaniu szałasów myśli spółka „Hawrań”, którą załoŜyli jurgowianie, budujący we
3
wsi kompleks narciarski. Powstaje on właśnie vis a vis Polany Podokólne. Liczą, Ŝe z pomocą funduszy unijnych uda im się przekształcić szałasy w domki pod wynajem. To jednak dalszy etap inwestycji. Na razie przeciwległy stok chcą zapełnić wyciągami. •
TU SIĘ NARODZIŁ STYL ZAKOPIAŃSKI
„Koliba” - pierwszy dom w stylu zakopiańskim według projektu Stanisława Witkiewicza ma juŜ 110 lat. „Kolibę” budowano w latach 1892-1894 dla Zygmunta Gnatowskiego, ziemianina z Jakimówki w guberni kijowskiej, absolwenta WyŜszej Szkoły Rolniczej w Dublanach, który przyjechał do Zakopanego leczyć gruźlicę. Dom budowali górale: Maciej Gąsienica Józkowy - wówczas jedyny koncesjonowany majster ciesielski oraz Jasiek Stachoń, Staszek Bobak i Klimek Bachleda. Snycerka jest dziełem Wojciecha Brzegi i Józefa Kasprusia Stocha. Początkowo Gnatowski zamierzał wybudować sobie tradycyjną chałupę góralską, ale Witkiewicz przekonał go do zmiany planów. Pisał do niego: „(...) chata zbudowana przez „Pana”, nie byłaby czym innym, niŜ chata budowana przez „Chłopa”, byłaby tylko jej kopią, powtórzeniem, nie zaś rozwinięciem jej form (...)”. Właściwie Stanisław Witkiewicz nie wykonał projektu Koliby, a jedynie rysunki i szkice, które pozwoliły na stopniową budowę. Wykorzystał w niej charakterystyczne proporcje podhalańskiej chałupy, zrębową konstrukcję ścian i półszczytowy dach w kilku róŜnych kompozycjach. Ostatecznie dom Zygmunta Gnatowskiego miał być swoistym połączeniem tradycyjnej budowli góralskiej i letniskowej willi, nawet z pewnymi analogiami do stylu „szwajcarskiego”. „Koliba” została wyposaŜona w stylowe meble, tkaniny oraz inne przedmioty codziennego uŜytku specjalnie zaprojektowane dla Zygmunta Gnatowskiego. „(...) Styl góralski dostarcza doskonałych i charakterystycznych wiązań nóg, nie tylko do stołów, lecz równieŜ biur, biurek, do ław i szafek, stojących przy łóŜkach (...)” - pisał w „Stylu zakopiańskim” Stanisław Witkiewicz. WyposaŜenie projektował teŜ właściciel „Koliby”. Meble wykonywał Józef Giewont, którego Witkiewicz uwaŜał za najlepszego stolarza w Zakopanem. Swój udział miał równieŜ Kazimierz Sieczka i Andrzej Krzeptowski. Niektóre meble zdobił ornamentami Józef Kaspruś Stoch. Niemal wszyscy zatrudniani przez Witkiewicza byli absolwentami Szkoły Przemysłu Drzewnego. Niestety, nie zachowało się pierwotne wyposaŜenie Koliby. Uroczystość poświęcenia domu odbyła się w lipcu 1894 roku. Odtąd „Kolibę” uwaŜano za przykład stylu rodzimego w architekturze drewnianej. Z czasem - z nieznanych przyczyn - „Kolibę” rozbudowano. W 1901 roku od strony zachodniej dobudowano parterowe skrzydło z osobnym wejściem i wyŜką z pokojami. Autorem projektu był prawdopodobnie Tadeusz Prauss. Stanisław Witkiewicz określił to przedsięwzięcie jako „przerobienie zupełne”. W 1906 roku w Jakimówce zmarł Zygmunt Gnatowski, w testamencie zapisując Muzeum Tatrzańskiemu swoje zbiory etnograficzne, biblioteczne oraz 10 tys. koron z przeznaczeniem na fundusz budowy murowanego gmachu muzealnego. Po śmierci Gnatowskiego „Koliba” została sprzedana i funkcjonowała jako pensjonat. Ostatnim właścicielem był generał Marian Linde, który dom zadłuŜył i zaniedbał. W 1935 roku wystawiono go na licytację. „Koliba” przeszła na własność Kolejowego Przysposobienia Wojskowego z Warszawy, które - zmieniając wnętrze i elewację północną zaadaptowało ją na dom wczasowy. W okresie okupacji była tu siedziba Hitlerjugend. Po II wojnie światowej - jako spadkobierca - właścicielem „Koliby” został Związek Zawodowy Pracowników Kolejowych PRL, który przekazał dom Funduszowi Wczasów Pracowniczych. W latach 1954-1981 - w „Kolibie” znajdował się dom dziecka. W tym okresie naprawy i remonty domu bez uzgodnień konserwatorskich doprowadziły do dewastacji willi, a późniejszy stan wojenny uniemoŜliwił podejmowanie jakichkolwiek decyzji. Dopiero w 1985 roku na podstawie porozumienia ze związkami zawodowymi, Muzeum Tatrzańskie wydzierŜawiło „Kolibę” na 10 lat, zobowiązując się wykonać pełny remont konserwatorski i zaadaptować dom na Muzeum Stylu Zakopiańskiego. Opracowanie dokumentacji konserwatorskiej i kapitalny remont zajęły kilka lat. Ostatnie prace wewnątrz willi wykonano w 1993 roku, a otwarcie muzeum nastąpiło 4 grudnia. W 1995 roku Muzeum Tatrzańskie kupiło „Kolibę” od federacji związków zawodowych. Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 12 (2)
Warszawa, marzec 2007 r.
Od lutego znów moŜemy się spotykać w siedzibie Muzeum Ziemi PAN w willi Pniewskiego jak zwykle w 1 i 3 czwartek miesiąca o godz. 18-tej.
Terminy najbliŜszych spotkań to: 1 marca –Walne Zebranie Oddziału, 15 marca, 5 kwietnia – spotkanie wielkanocne, 19 kwietnia. Sekretarz O/w PTT
•
Skandal na Pęksowym Brzyzku w Zakopanem
Gdzie spoczywa Jan Pęksa, fundator zabytkowego Starego Cmentarza w Zakopanem? Jeszcze niedawno odwiedzający cmentarz mogli zobaczyć grób fundatora nekropolii. Skandal wybuchł, gdy okazało się, Ŝe grób Jana Pęksy został... przekopany. Mogiła została przekopana, a na jej miejscu pochowano inną osobę. Potomkowie Jana Pęksy są wstrząśnięci. Przekopaną mogiłę odnalazła jedna z kuzynek Jana Pęksy, kiedy przyszła posprzątać na cmentarzu. Na miejscu fundatora pochowano jego daleką krewną. Cmentarzem zarządza ksiądz dziekan Stanisław Olszówka z miejscowej parafii rzymsko-katolickiej. Jak tłumaczy, na miejscu Jana Pęksy pochowano jego prawnuczkę. W parafii są wszystkie potwierdzające to dokumenty. Pęksowy Brzyzek to wyjątkowa nekropolia. Spoczywa tam Stanisław Witkiewicz, Kornel Makuszyński, Kazimierz Przerwa-Tetmajer czy Sabała. Czy wolno zatem niszczyć taki zabytek ? •
Do Moka pojedziemy fasiongami
JuŜ tego lata na trasie z Palenicy Białczańskiej do Morskiego Oka pojawią się nowe fasiongi, do których będą się musieli przesiąść fiakrzy jeŜdŜący na tej trasie z turystami. Te radykalne zmiany to następstwo nieprzestrzegania przez wozaków regulaminu ustalonego przez dyrekcję Tatrzańskiego Parku Narodowego. Chodzi głównie o przeładowanie wozów turystami i związane z tym przemęczenie koni. Według regulaminu ustanowionego przez park, ale podpisanego przez fiakrów i stanowiącego integralną część umowy z nimi – na wóz moŜna zabrać maksymalnie 15 osób. Niestety, ten przepis jest permanentnie łamany. Skargi w tej sprawie płyną do nas, do ministerstwa, do władz miasta i starostwa. Kontrole niewiele dają, bo wśród fiakrów istnieje doskonały system wzajemnego informowania się i zanim dotrą na miejsce, na wozie jest juŜ właściwa liczba osób – powiedział Stanisław Czubernat,
1
zastępca dyrektora Tatrzańskiego Parku Narodowego w Zakopanem. To nie jedyny przykład łamania regulaminu. To takŜe brak odpowiedniego stroju, kwestia zbierania nawozu końskiego (woźnica ma obowiązek posprzątania drogi po swoich koniach), czy teŜ zachęcanie konia batem do jazdy, co takŜe, niestety, ma miejsce. TPN nie jest w stanie wyegzekwować regulaminu, więc zdecydowano się na radykalną zmianę – dotychczasowy pojazd zostanie zastąpiony innym – nawiązującym do tradycyjnego fasiongu. Będzie lŜejszy i bezpieczniejszy, zamiast 15 osób – maksymalnie będzie mogło nim jeździć 10-12 turystów. Pojazd, którego projekt wykonał Andrzej Jankowiak – będzie na kołach drewnianych szprychowych, ogumowanych. Wóz będzie resorowany, wyposaŜony w dwa niezaleŜne hamulce tarczowe (z moŜliwością hamowania tylnimi i przednimi kołami niezaleŜnie). Szkielet wozu będzie wykonany z jesionowego drewna, boki mają być wypełnione deską olchową, wykończoną snycerką o wzorze plecionki. Będzie przykryty kabłąkiem nawiązującym do starych fasiongów. Projektant podkreśla jego lekkość, duŜą wytrzymałość i dekoracyjność. Modelowy pojazd został juŜ przez dyrekcję TPN zamówiony. Zostanie on wystawiony w siedzibie parku wraz z danymi technicznymi, by fiakrzy mogli wykonać pojazd według ściśle określonego wzoru. Wóz będzie musiał mieć odbiór techniczny. Obowiązująca obecnie umowa z fiakrami wygasa z końcem lutego. W połowie lutego dyrekcja TPN-u zamierza ogłosić nowy przetarg, który w drodze rynkowej ustali opłacalność przejazdu dla 10-12 osób, przy wkalkulowaniu kosztów takiego wozu i ustali wysokość opłat licencyjnych. •
Maniowy zatopione w jeziorze
W lipcu tego roku minie 10 lat, odkąd zapora i elektrownia na Dunajcu zaczęły pracować, nieco wcześniej w jeziorze pojawiła się woda, pod którą znalazły się między innymi stare Maniowy. Fundamenty domów, miejsce po kościele, szkole, remizie, cmentarzu, droga przez wieś. Byłem tam tuŜ przed zalaniem wsi. To było lato 1995, moŜe 1994 roku. W starych Maniowach mieszkało jeszcze kilka osób. Upartych, bo nie chcieli iść do nowej wsi, na górze. Prąd został juŜ odcięty. Ze studni poznikała woda. Wieś była martwa, część budynków została rozebrana do fundamentów, część straszyła wyglądem. Pamiętam pusty kościół, który tuŜ po mojej wizycie został wysadzony. Na ostatnich, upartych mieszkańców czekały pokoje w ośrodku pomocy społecznej – tam, na górze, w nowej wsi. JuŜ wtedy na górze wieś tętniła Ŝyciem. Ludzie cieszyli się z wygód, dla większości przenosiny oznaczały poprawę warunków Ŝycia. Niektórym tylko było ciasno, bo dom stał przy domu, jak w mieście, i sąsiedzi byli nowi, moŜe nie gorsi, ale trzeba się było do nich przyzwyczajać. O zaporze mówiło się jeszcze przed wojną – w 1938 roku powstał nawet jej pierwszy projekt. Dunajec co kilka lat zalewał wsie, niszczył plony. Powódź w 1934 roku, była ogromna, jedna wielka fala szła polami, niszczyła domostwa, porywała zwierzęta, zabierała plony. Po wojnie mówiło się o zaporze coraz głośniej, juŜ pod koniec lat 50. trudno było o zezwolenie na budowę czy remont. To były czasy, kiedy w Maniowach juŜ praktycznie ustało wszelkie budownictwo. Ten czas – gdzieś pomiędzy 1960-1974 r. – naleŜał chyba do najgorszych lat w powojennej historii Maniów. Nikt jeszcze nie wiedział, gdzie i kiedy powstanie zapora, na wszelki jednak wypadek postanowiono zatrzymać wieś w rozwoju. Maniowy stały
2
się na całe lata zakładnikiem, by nie rzec kozłem ofiarnym przyszłej inwestycji. Maniowian skazano na powolną agonię. Rodziny gnieździły się w starych, ciasnych budynków, których nie moŜna było remontować. Młodzi uciekali ze wsi. W końcu w kwietniu 1965 roku Komitet Ekonomiczny Rady Ministrów podjął uchwałę dotyczącą między innymi budowy zapory na Dunajcu. We wsi zaczęli pojawiać się geodeci. Podczas zebrań mieszkańcy dowiadywali się o róŜnych pomysłach dotyczących ich przyszłości – np. o planowanej dla nich przeprowadzce w Bieszczady albo do bloków na os. Bór w Nowym Targu. W końcu powstała idea przeniesienia wsi tylko o kilka kilometrów w górę. Władze zaczęły wypłacać odszkodowania. Ci, którzy zdecydowali się na przeprowadzkę pierwsi, najwięcej skorzystali. Za odszkodowanie mogli wybudować dom w nowych Maniowach i jeszcze im coś zostało. Władze nie chciały zgodzić się na budowę zabudowań gospodarczych koło nowych domów. Chciały, Ŝeby nowe Maniowy były wsią turystyczną, ale ludzie sprzeciwiali się, więc wydawano zgodę na niewielkie stajenki, które potem się rozrastały. A pomysł z letniskową wsią się nie sprawdził do dzisiaj. •
Kierunek: Harklowa
Niewtajemniczeni mijają leŜącą nieco z boku wioskę. Z drogi z Nowego Targu do Krościenka nie widać uroków Harklowej. Turyści jadą podziwiać kościółek w pobliskim Dębnie, zamek w Niedzicy, jezioro. Ci jednak, którzy zboczą raz, powracają, a niektórym wioska przewraca Ŝycie do góry nogami. Ale zawsze na lepsze. Tu nie ma turystów przypadkowych, tu przyjeŜdŜają ludzie, którzy wiedzą, czego tu szukać, czują magię tego miejsca. Najczęściej są to przyjaciele rodzin od pokoleń. Wiecznie uśmiechnięta Japonka Akiko Miwa przyjechała tu w 1989 roku. Podczas spaceru natrafiła w Gorcach na Polanę Styrek. Zimowy pejzaŜ roztaczający się z tego miejsca tak ją zauroczył, Ŝe postanowiła tu wybudować pensjonat i zostać. Nie przeraził ją głęboki, leśny Ŝleb, który stanowił jedyną drogę z oddalonej 3,5 kilometra wsi na dole. Akiko sama woziła ciągnikiem kamienie na górę. Sympatyczna i uparta Japonka szybko zyskała sympatię harklowian. Ona zachwyciła się ich góralską naturą, mentalnością, tutejszą tradycją. I pokochała pejzaŜe. Okazały budynek, świetnie wkomponowany w otoczenie, stanął na początku lat 90. Właścicielka nazwała to miejsce „Ariake” – w japońskim języku oznacza to chwilę, kiedy księŜyc świeci jeszcze czysto, ale za moment zacznie się wschód słońca. Dziś pensjonat nad Harklową znany jest bardziej w Japonii, niŜ w Polsce. W to niedostępne miejsce przyjeŜdŜają zresztą goście z róŜnych stron świata, często osoby znane. Na dole zostawiają nie tylko swoje samochody, ale takŜe troski. Bo u Akiko Ŝyje się innym rytmem, niezaleŜnie czy spędza się tu weekend, wakacje, czy całe Ŝycie. To cudowne miejsce i ludzie. Tradycja pięknie łączy się z nowoczesnością. Jest mnóstwo rodzin zasiedziałych, Ŝyjących tu od 200 lat, podtrzymujących tradycje. Do kościoła podczas uroczystości chodzi się w stroju góralskim, tak pięknych procesji, jak tu na BoŜe Ciało, nie ma gdzie indziej na Podhalu. Rozwój wsi przytłumiła budowa zapory. Harklowa miała być zalana tak samo jak Maniowy. Do 1976 roku nie moŜna się było budować ani nic remontować, woda miała sięgnąć aŜ po Łopuszną. W końcu Harklowa ocalała, podobnie jak Dębno 3
i Frydman. Harklowa miała szczęście. I dobrze, bo to perełka Podhala. Kościółek jest o wiele ciekawszy od tego z Dębna. Jest tak samo stary, ale zdobienia wewnątrz ma o wiele bogatsze. Harklowa została załoŜona w 1335 roku przez sołtysa Hartlema, stąd najprawdopodobniej nazwa wsi. Od połowy XVI wieku stała się własnością szlacheckich rodów: Rogowskich, Lubomirskich, Janickich, Cisowskich, Radeckich i Krobickich. Ci ostatni byli spokrewnieni z Tetmajerami z pobliskiej Łopusznej. To na dworze w Harklowej w ostatnim dniu grudnia 1861 roku urodził się Włodzimierz Tetmajer, kuzyn Kazimierza Przerwy-Tetmajera, malarz, znany między innymi dzięki „Weselu” Wyspiańskiego. Naprawdę warto tu wstąpić.
•
Nielegalna transakcja
Były burmistrz Zakopanego Adam Bachleda Curuś nielegalnie wszedł w posiadanie polany w Dolinie Chochołowskiej. Sąd w Nowym Sączu uznał protest Tatrzańskiego Parku Narodowego i uniewaŜnił transakcję zakupu ziemi w Tatrach. – To dla nas bardzo waŜna kwestia – podkreśla Paweł Skawiński, dyrektor TPN. Kiedyś wywłaszczona, Polana Merkusia w Dolinie Chochołowskiej o powierzchni 1,5 ha, była własnością rodziny Grzegorza Gąsienicy Sieczki. W latach 90. w jej posiadanie wszedł biznesmen Roman Bulas. – Panowie Bulas i Curuś chcieli obejść przepisy, które mówią o tym, Ŝe Parkowi Tatrzańskiemu przysługuje prawo pierwokupu działek w Tatrach – twierdzi dyrektor TPN. – Roman Bulas miał kupić polanę za kredyt zaciągnięty u Adama Bachledy Curusia. PoniewaŜ go nie spłacił, były burmistrz teoretycznie stał się właścicielem terenu. Zdaniem TPN była to transakcja nielegalna, której nie powinien zatwierdzić Ŝaden notariusz. Zresztą władze parku informowały notariuszy o tym, Ŝe zgodnie z prawem TPN ma prawo pierwokupu wszelkich transakcji z udziałem prywatnej własności w Tatrach. Teraz nowosądecki sąd wydał wyrok, zgodnie z którym Adam Bachleda Curuś nielegalnie stał się właścicielem polany. Rozstrzygnięcie to nie jest prawomocne. Na ten interes były burmistrz wydał 100 tys. złotych. Z tego co wiadomo w tej sprawie , druga strona będzie składać apelację, ale nawet sędzia po ogłoszeniu wyroku stwierdził, Ŝe transakcja Bulasa z Curusiem była próbą ominięcia prawa o pierwokupie – stwierdził Michał Kołodziejski, prawnik w TPN. Opracowanie, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 13 (2)
Warszawa, kwiecień 2007 r.
śyczenia Radosnych Świąt Wielkanocnych wypełnionych nadzieją budzącej się do Ŝycia wiosny i wiarą w sens Ŝycia. Pogody w sercu, radosnego, wiosennego nastroju, serdecznych spotkań w gronie rodziny i wśród przyjaciół składa Zarząd Oddziału
Nasze najbliŜsze spotkania odbędą się w terminach: 19 kwietnia; 10 maja; 24 maja Przygotowany jest interesujący program. Zapraszamy! Sekretarz Oddziału Małgorzata Muszyńska
•
Wielkanoc na Łemkowszczyźnie
Czas obrzędów Wielkanocnych na Łemkowszczyźnie rozpoczynała niedziela palmowa zwana "kwitną nedilą". Święcono wtedy w cerkwiach palmy, wiązane z gałęzi obsypanych baziami. Były one później wykorzystywane np. jako lekarstwo w leczeniu ludzi i zwierząt lub podkładano je by przynosiły szczęście pod przyciesie - pierwszy wieniec zrębu - nowo budowanego domu. Wielki Czwartek był dniem pamięci o zmarłych, w ten dzień wedle wierzeń, po świecie błąkały się dusze zmarłych. Łemkowie odwiedzali groby swoich bliskich a na cmentarzu ksiądz odprawiał naboŜeństwo za dusze zmarłych. Na polach palono ogniska, które miały przypominać o śmierci Judasza, z ognisk tych przynoszono do domów płonące głownie, zapalając w domach nowy ogień. W Wielki Czwartek w cerkwiach nie uŜywano juŜ dzwonów, zastępowały je kołatki. Dla starszych Łemków czas po zachodzie słońca, był początkiem postu ścisłego, który trwał aŜ do niedzieli. Kobiety rozpoczynały malowanie pisanek, wchodzących tradycyjnie w skład "święconego". W czasie świąt, dzielono się nimi przy składaniu Ŝyczeń a dziewczęta w drugi dzień świąt wykupywały się nimi od polewania wodą. Wielki Piątek był czasem czuwania, rozpalano wtedy przy cerkwiach ogniska, przy 1
których chłopcy czuwali aŜ do niedzieli. W Wielką Sobotę pod wieczór lub w niedzielę z rana przynoszono do cerkwi jadło do święcenia. W koszyku kobiety niosły wędlinę, chleb, jajka, chrzan, sól, natomiast męŜczyźni przynosili specjalnie na tą okazję upieczony chleb - "paschę". Był to duŜy bochen, dochodzący do 80 cm średnicy, wypiekany z mąki pszennej i Ŝytniej, posypany z wierzchu makiem. Po poświęceniu pascha nabierała właściwości szczególnych; uŜywana była min. w celach leczniczych lub "chroniła" przed skutkami burzy i gradu. Po powrocie z cerkwi, gospodarze wraz ze "święconym" obchodzili chyŜe trzy razy dookoła, od prawej strony do lewej, co miało "chronić od złego" zarówno sam budynek jak i jego mieszkańców oraz ich dobytek. Z samego rana w pierwszy dzień świąt, Łemkowie chodzili nad rzekę aby zobaczyć ryby; według tradycji kto w ten dzień zobaczył w wodzie rybę, był zdrów jak ryba i czekało go wielkie szczęście. Po naboŜeństwie, często oddawano się zabawom oraz przesądom. MłodzieŜ po wyjściu z cerkwi wspólnie urządzała sobie róŜne tradycyjne zabawy połączone ze śpiewami i tańcem. Drugi dzień świąt czyli poniedziałek wielkanocny zaczynał się juŜ dla młodych chłopców przed świtem, był to czas robienia dowcipów, często bardzo złośliwych - zdarzało się znaleźć rano wóz na dachu chałupy, pług w studni czy zamalowane wszystkie okna w chyŜy by gospodarze nie wiedzieli czy jeszcze jest noc czy juŜ dzień. Oczywiście ten dzień to równieŜ tradycyjne oblewanie wodą. Wszystkie panny musiały zostać zlane wodą z wiader a często nawet ku uciesze gawiedzi nie uŜywano wiader tylko wrzucano je bezpośrednio do rzeki lub stawu.
•
Jak to dawniej w Krościenku bywało
6 kilometrów od Szczawnicy znajduje się Krościenko. Choć dziś trudno w to uwierzyć, do tej niewielkiej miejscowości jeszcze przed I wojną światową na kurację wodami przyjeŜdŜali goście z całej Polski. Dziś nad krościeńskimi zdrojami nie czuwa nadzorca, a szczawy nie podają ubrane w góralskie stroje urodziwe panny. Nie ma takŜe kortów tenisowych i góralskiej kapeli, która kiedyś przygrywała odpoczywającym przy źródłach gościom. Brakuje parku miejskiego, budek do kąpieli oraz raków w Dunajcu. A jeszcze niedawno... Krościeńskie wody były niezastąpione w leczeniu gorączek zgniłych, krwotoków, Ŝółtaczki, suchot płucnych oraz zatkań wątroby. Właściwości wody „Stefan”, jednej z pienińskich szczaw, wychwalał na początku XX w. doktor Stanisław Lewicki, przekonując, Ŝe to „bardzo dobry napój dietetyczno-leczniczy, działający zapobiegawczo przy naszym odŜywianiu się mięsem... pod wypływem podawania wody krościeńskiej ustrój zostanie wyługowany z najrozmaitszych materii w nim zalegających”. Przez wiele lat wody z Krościenka były niezastąpionym antidotum na przewlekłe nieŜyty oskrzeli, rozedmę płuc, a nawet gruźlicę. Raczyły się nimi osoby cierpiące na schorzenia dróg moczowych i kamienie nerkowe. Do źródeł „Michaliny”, „Stefana” oraz „Dzikiego Źródła” (dziś nazywanego przez mieszkańców Krościenka „Maria”) od rana ustawiały się kolejki kuracjuszy.
2
W połowie XIX w. Henryk Gross, po uzyskaniu pozytywnych opinii na temat właściwości leczniczych krościeńskich wód, rozpoczął inwestycje. WzdłuŜ drogi do „Michaliny i Stefana” powstał pensjonat z salą gościnną oraz budynek do celów zabiegowych. W tym ostatnim stało kilka wanien, w których woda do kąpieli podgrzewana była od 8 do 36 C. Budynek zdrojowy rozebrano w 1894 r. Krościeńskie zdroje miały swojego nadzorcę – osobę, która dbała o źródła i przylegający do nich las. Dojazdu do źródeł chronił szlaban. Na ul. Zdrojowej wsiała tablica zakazu przepędzania bydła. Pierwszym straŜnikiem „Michaliny i Stefana” był Klamerus, ostatnim - Józef Tokarczyk zwany DrąŜkiem. By napić się szczawy, trzeba było nadzorcę zdroju prosić o klucz. Pierwszymi kuracjuszami byli ubodzy śydzi, którzy ze względu na niskie ceny usług i wolne pokoje, zamiast Szczawnicy wybierali Krościenko. W latach 60. XIX w. pieniński kurort odwiedzają goście z całej Polski. Zimne kąpiele były dodatkową metodą leczniczą, promowaną w Krościenku. Sprzyjał jej spokojny, płytki, o kamienistym dnie Dunajec. W lecie temperatura wody wahała się od 13 do 15 C. Zimna kąpiel miała leczyć gośćca i choroby skóry, a takŜe uspakajać nerwy. W 1911 r. nad brzegiem Dunajca pojawiły się budki do kąpieli. Prawdziwym hitem stała się w połowie XIX w. kuracja Ŝętycowa. Wypróbowana w Europie sto lat wcześniej, była skutecznym środkiem dla gruźlików i chorych na oskrzele. Kuracjusze pili mleczny napój na czczo, z niewielką ilością krościeńskiej szczawy. Opłata za taksę klimatyczną była jednocześnie opłatą za szczawę. Za 7-dniowy pobyt w Krościenku kuracjusz płacił około 10 zł. By dostać wodę, trzeba było pokazać kobietom nalewającym szczawę kwit z opłaty. Jak wspominają mieszkańcy, w głównym pomieszczeniu zdrojowym za barierką stały dwie dziewczyny w strojach góralskich, które czerpakiem nalewały wodę do szklanek i dzbanków. Wyjątkową atrakcją krościeńskich zdrojowisk były koncerty miejscowych muzykantów. Występów górali domagali się sami goście. W lecie 20-osobowy zespół występował 3 razy w tygodniu: w środy, soboty i niedziele. Dyrygował nim Jan Mikołajczyk. Jednym z najczęściej zamawianych przez kuracjuszy utworów była „Poczta w lesie” - solówka grana przez Franciszka Koterbę. Muzyków wynagradzała gmina. Za koncert otrzymywali oni po 2 zł. Wody krościeńskie w latach 1903-1906 były wysyłane do wszystkich klinik uniwersytetu krakowskiego i lwowskiego. Szczawa z Pienin rozchodziła się po całej Europie. Eksport z Galicji w najlepszym okresie wynosił 40-50 tys. flaszek rocznie. Przez pewien czas głównym problemem Krościenka była niewystarczająca baza noclegowa. W pierwszym, otwartym w 1923 r. pensjonacie mogło się zatrzymać zaledwie 20 osób. Dopiero w latach 30. powstała willa „Hanka” i „Luna” oraz „Granit”. Ten ostatni długo był uznawany w Krościenku za symbol absolutnego luksusu, być moŜe dlatego, Ŝe zatrzymywali się w nim tylko zamoŜni goście. Przed II wojną światową umywalka w pokoju była prawdziwym rarytasem. Kąpiel w Dunajcu, łowienie raków, przejaŜdŜki doroŜkami i wycieczki na Trzy Korony były ulubionymi rozrywkami kuracjuszy do czasu otwarcia parku miejskiego. Centrum wypoczynku dla gości otworzył w 1902 r. Hammerschlaga, a główną jego atrakcją był kort tenisowy. Tak było kiedyś, a co z tego zostało do dzisiaj?
3
•
Nowe przepisy dla kierowców na Słowacji
Z dniem 1 listopada 2006 r. weszła na Słowacji w Ŝycie nowa Ustawa nr 578/2006 dotycząca wymaganego stanu technicznego i obowiązkowego wyposaŜenia samochodu. Kontrolowane przez policję będą:
hamulce; rura wydechowa; wydzielanie spalin;waŜność badań technicznych; układ kierowniczy; ustawienie świateł i kierunkowskazów; koła samochodowe; stan opon; amortyzacja; podwozie.
Do obowiązkowego wyposaŜenie samochodu osobowego naleŜą:
zapasowe bezpieczniki elektryczne, jeŜeli są uŜywane w instalacji elektrycznej danego samochodu; zapasowe Ŝarówki, po jednej sztuce z kaŜdego rodzaju; podnośnik samochodowy; klucz do demontaŜu kół samochodowych; koło zapasowe; linka holownicza; trójkąt ostrzegawczy; kamizelka odblaskowa, która musi być umieszczona w kabinie pasaŜera, a nie w bagaŜniku; apteczka samochodowa
WyposaŜenie apteczki samochodowej: • • • • • • • • • • • • • • • • •
Gaza hydrofilna, składana sterylna 7,5 x 7,5 cm 10 sztuk Roztwór dezynfekcyjny Ajatin - jodyna 50 ml 1 szt. Ustnik do sztucznego oddychania 1 szt. Folia izotermiczna 1 szt. Chusta trójkątna 2 szt. Rękawice ochronne (gumowe) jednorazowe 1 para Chusta foliowa 20 x 20 cm 1 szt. Plaster, szeroki 1,25 cm 1 szt. BandaŜ sterylny 4 szt. Kompresy hydrofilne, sterylne 10 x 15 cm 1 szt. Kompresy hydrofilne, sterylne 6 x 5 cm 1 szt. Opaska gumowa 70 cm 1 szt. Opaska elastyczna 6 x 4 cm 1 szt. Plaster opatrunkowy 8 x 4 cm 10 szt. Agrafki 4 szt. NoŜyce 1 szt. Plastikowy pojemnik apteczki do transportu 1 szt. Przed podróŜą samochodem na Słowacji polecamy sprawdzenie wyposaŜenia samochodu i uzupełnienie brakujących rzeczy. Unikną Państwo nieprzyjemności podczas podróŜy i niepotrzebnego płacenia mandatów. Wprowadzono teŜ obowiązek jazdy na światłach mijania przez cały rok. Opracowanie, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 14 (2)
Warszawa, maj 2007 r.
ZbliŜają się wakacje i w związku z tym kończy się zimowo-wiosenny cykl naszych spotkań. Dwa spotkania w czerwcu w dniach 14 i 28 będą ostatnimi przed wakacjami. Przypominamy! Terminy najbliŜszych spotkań to: 14 czerwca i 28 czerwca. Uwaga! Planowany w maju wyjazd do Biebrzańskiego Parku Narodowego został przełoŜony na termin jesienny.
Sekretarz O/w PTT
Zdrój pod niedźwiedziem Ubiegłej jesieni niedźwiedź pojawił się na Luboniu Wielkim – wzniesieniu górującym nad Rabką. Znawcy tematu prorokowali, Ŝe zwierzak zabawi tu najwyŜej parę tygodni. Misiek miał inne plany. Włóczył się po bulońskich lasach jeszcze w pierwszych dniach stycznia. Intensywnie zwiedzał teŜ o kolicę. Chętnie zapuszczał się do Zarytego, przeprawiał przez Rabę i ruszał do Rabki. Kobieta z Ponic widziała niedźwiedzia pod lasem, niedaleko zabudowań. Miś oganiał się od wiejskich kundli. Stawał na zadnich łapach, a pieski grzecznie, z podwiniętymi ogonami zawracały w kierunku budy. Opowiadała o tym naszemu straŜnikowi – relacjonuje Jan Loch, szef Pracowni Naukowej Gorczańskiego Parku Narodowego. Ślady niedźwiedzia moŜna było spotkać na stokach Grzebienia, a nawet w lasach Krzywonia – niewielkiej górki połoŜonej w granicach miasta Rabki. Gdy temperatura na dobre ustabilizowała się kilka stopni poniŜej zera – wszelki ślad po misiu zaginął. W grę wchodziło kilka ewentualności: miś mógł się wyprowadzić (ta brzmiała najbardziej prawdopodobnie), mógł teŜ ułoŜyć się do snu w przytulnej gawrze pod Luboniem. Nie dało się jednak wykluczyć najbardziej dramatycznego scenariusza, Ŝe zwierz wpakował się w tarapaty i przypłacił je Ŝyciem. Gdy w połowie marca odciski niedźwiedzich łap znów pojawiły się na drodze poniŜej schroniska na Luboniu – doktor Loch odetchnął z ulgą. Głośno o tym nie mówił, ale miał nadzieję, Ŝe tak właśnie się wypadki potoczą. Informacje o wyprowadzce miśka na Szczebel i dalej w okolice Myślenic trochę zbiły go z tropu. Wiedział jednak, Ŝe jeśli niedźwiedź przespał zimowy miesiąc pod Luboniem – wylezie z gawry właśnie teraz. Wystarczyło popatrzyć na dobowy rozkład temperatur, zarejestrowany przez termometry zamontowane na Suchorze w Gorcach. Polana połoŜona na wysokości tysiąca metrów nad poziomem morza, oddalona zaledwie kilkanaście kilometrów w linii prostej od wierzchołka Lubonia, to świetna podstawa dla porównań. Loch patrzył w komputer i analizował. Dotychczasowe ocieplenia były krótkotrwałe. Temperatura wyskakiwała parę kresek powyŜej zera, by zaraz spaść na niebieskie pole wykresu.
1
Misiek powinien to wiedzieć bez komputera. – Wyłaź, stary, no wyłaź – mruczał naukowiec na wpół do siebie, na wpół do niedźwiedzia. A misiek… posłuchał. Sobotni ranek, blady świt, godzina z piosenki o rezerwistach (piąta, minut: trzydzieści). Luboń tonie w mroku. Wystarczy dwudziestominutowy marsz w kierunku wierzchołka, by zostawić ciemności w dolinie. Ślady miśka ledwie widać na skraju drogi. Są stare, co najmniej tygodniowe, mocno rozmyte. Ledwie przypominają kształtem odcisk łapy wielkiego drapieŜnika. Niemało problemów nastręcza nawet ustalenie kierunku marszu zwierzaka. W tej chwili to sprawa kluczowa. W poszukiwaniu gawry trzeba tropić misia „pod prąd”. Tropy układają się równo, pod sznurek. Misiek nie omijał młodników, które człowiek moŜe pokonać jedynie na czworakach, lazł przez środek śnieŜnych zasp sięgających pasa. Jan Loch z niedowierzaniem spogląda na prostą kreskę, przecinającą wyświetlacz GPS-a. – Zupełnie jakby miał kompas w głowie – z uznaniem wyraŜa się o niedźwiedziu. Orientacyjny kurs: 260 stopni. Informacja przydaje się, gdy gubimy ślad w rzadkim bukowym lesie, gdzie prawie nie ma juŜ śniegu. Wystarczy kierować się wskazaniami kompasu i na przeciwległym stoku niewielkiej dolinki bezbłędnie trafiamy na znajomy sznurek tropów. Gdy ślady po raz kolejny nikną w gęstym młodniku, do głowy przychodzą tylko niepochlebne opinie na temat miśka, jego krewnych i wszystkich kudłatych znajomych. „Świnia” – to jedno z najlŜejszych określeń.
Koniec kolejki W niedzielę 6 maja swój Ŝywot skończyła "staruszka". Wtedy na Kasprowy ostatni raz wyjechała zbudowana przed 71 laty kolejka. Mimo, Ŝe zakopiańczycy uśmiechają się patrząc na stare wagoniki, kolejka przez 71 lat spisywała się bez zarzutu. Nie doszło do Ŝadnego wypadku. Na niedzielę zaplanowano ostatni kurs staruszki, która pierwszy raz wyjechała 15 marca 1936 roku. Teraz rozpocznie się modernizacja przestarzałej kolejki. Nowe wagoniki będą mogły wywozić na górę dwa razy więcej turystów. Modernizację kolejki oprotestowali ekolodzy. Sprawę rozpatruje Komisja Europejska.
Wyburzanie schroniska pod Babia Górą 8 maja zaczęły się prace wyburzeniowe 101-letniego schroniska na Markowych Szczawinach. Wybudowany w 1906 roku przez Klemensa Trybałę obiekt zostanie zastąpiony nowoczesnym pawilonem, którego otwarcie dla turystów planuje się w przyszłym roku.
PPN mówi: NIE ! Dyrekcja Pienińskiego Parku Narodowego nie zgadza się na budowę kładki pieszo-rowerowej na Dunajcu, która miała powstać na Piaskach, nieopodal nowej przystani flisackiej. Krościenko od przeszło dwóch lat zabiegało o takie połączenie. W związku z negatywnymi opiniami PPN-u lokalizacja obiektu była kilka razy zmieniana. Ostatecznie gmina po uzgodnieniach z przedstawicielami Rady Naukowej PPN-u postanowiła wybudować kładkę w miejscu dawnego „Zerwanego Mostu”.
2
Stwierdzono wówczas, Ŝe odtworzenie dawnego ciągu komunikacyjnego między Krościenkiem a Szczawnicą będzie najmniej szkodliwe dla przyrody – wyjaśnił Michał Sokołowski, dyrektor PPN-u. Wydając taką opinię, nie wzięto jednak po uwagę faktu, Ŝe osiedle Piaski bardzo się rozwinęło w ostatnim czasie. Kiedyś znajdowało się tam zaledwie kilka domów, dziś teren ten przeznaczony jest pod zabudowę pensjonatowo-letniskową. W efekcie miejsce to coraz chętniej odwiedzają turyści, których obecność nie jest bez wpływu na przyrodę. Kilka tygodni temu Krościenko zwróciło się do dyrekcji PPN o przekazanie gruntu pod budowę kładki. Gdy gmina dostała negatywną odpowiedź, zwróciła się o opinię prawną do prof. dra hab. Wojciecha Radeckiego z Instytutu Nauk Prawnych PAN. Był to ekspert wskazany nam przez PPN. Według niego kładka nie jest wielkim zagroŜeniem dla przyrody. Decyzja co do jej budowy zaleŜy jednak od dobrej woli i przychylności dyrektora parku. Według eksperta park narodowy pełni oprócz funkcji naukowej, ochronnej czy kulturowej, takŜe turystyczną. Chodzi o to, by nie kolidowały one ze sobą. JeŜeli – zdaniem dyrektora Parku – budowa kładki wpłynie negatywnie na przyrodę w parku narodowym, to takie stanowisko przesądzi, Ŝe budowa jej będzie niedopuszczalna. W takiej sytuacji gmina moŜe podjąć próbę poddania sporu z dyrektorem rozstrzygnięciu sądu administracyjnego.
KrzyŜ do remontu Postawiony w 1901 roku krzyŜ na Giewoncie ma być wyremontowany. JuŜ w zeszłym roku dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego zleciła przeprowadzenie ekspertyzy stanu technicznego stalowego krzyŜa. Okazało się, Ŝe jest on nadweręŜony m. in. przez pioruny. Na stan techniczny krzyŜa mogą teŜ wpływać zawieszone kilka lat temu na jego ramionach obrazy o tematyce religijnej. KrzyŜ jest najbardziej rozpoznawalnym symbolem Zakopanego. Turyści, którzy wychodzą na wierzchołek góry - często - łamią zasady bezpieczeństwa i wspinają się po jego metalowej konstrukcji. "Beskid Niski. Przewodnik dla prawdziwego turysty", wyd. Rewasz Praca zbiorowa. Wydanie III zaktualizowane i rozszerzone. Pruszków 2007. Przewodnik ten to obszerne i szczegółowe kompendium wiedzy o Beskidzie Niskim podane w przystępnej i przejrzystej formie. Rozdział Beskid Niski z lotu ptaka to wstępna charakterystyka tej grupy górskiej; pomaga zorientować się czego moŜna spodziewać się po pobycie tutaj, a czego raczej tu nie znajdziemy. Głębszą wiedzę o regionie zawiera rozdział Beskidzkie tematy, gdzie w krótkich artykułach omówione są najciekawsze zagadnienia z historii, geografii, przyrody i etnografii Beskidu Niskiego jak np. historię zasiedlenia Beskidu Niskiego, dzieje Konfederacji Barskiej, operację gorlicką w 1915 r. i budowę cmentarzy wojennych, bitwę o przeł. Dukielską w 1944 r., zagładę Łemkowszczyzny, problematykę wyznaniową, nazewnictwo, rezerwaty przyrody. Część szczegółowa przewodnika opisuje poszczególne pasma górskie. Są nimi: Pasmo
3
Bukowicy i Kamienia, pasmo graniczne na wschód od Czeremchy, Okolice Iwonicza i Rymanowa Zdroju, Beskid Dukielski, otoczenie górnej Wisłoki, Pasmo Magurskie, okolice Lackowej, okolice Gorlic i Grybowa. Najobszerniejszą część przewodnika stanowi Słownik miejscowości zawierający szczegółowe informacje krajoznawcze i wszystkich miejscowościach na omawianym terenie, w tym takŜe nieistniejących. Ostatnie 20 stron przewodnika to informacje praktyczne tzn. jak dojechać w Beskid Niski, gdzie przenocować, gdzie zjeść, gdzie się leczyć, gdzie szukać pomocy w róŜnych przypadkach.
Drewno na odbudowę cerkwi w Komańczy Lasy Państwowe przygotowują drewno na odbudowę cerkwi w Komańczy. Decyzja w tej sprawie zapadła jeszcze w lutym. Dyrektor Generalny Lasów Państwowych, polecił przygotowanie 240 metrów sześciennych drewna na odbudowę cerkwi w Komańczy i przekazanie go w formie darowizny na rzecz komitetu odbudowy. Koszty drewna mają sfinansować solidarnie trzy regionalne dyrekcje Lasów Państwowych: białostocka, lubelska i krośnienska, przy czym ta ostatnia została wyznaczona na koordynatora przedsięwziecia. - Cerkiew w Komańczy to obiekt o duŜym znaczeniu nie tylko dla mieszkańców Komańczy i wiernych, to równieŜ zabytek będący dziedzictwem kulturowym Polski - mówi Andrzej Matysiak, Dyrektor Generalny Lasów Państwowych - jego przywrócenie do funkcjonowania staje się więc sprawą ogólnospołeczną i dlatego właśnie uznałem, Ŝe Lasy Państwowe powinny wesprzeć tę inicjatywę. - Uzgodniliśmy z dziekanem Julianem Falenczakiem warunki techniczne oczekiwane od tego drewna - wyjaśnia Wojciech Szepieciński, p.o. dyrektora RDLP w Krośnie - z projektu odbudowy cerkwi wynika, ze powinny to być sztuki o długości 10 metrów i średnicy 50 cm w cieńszym końcu. W tej chwili na składach nie posiadamy odpowiedniej ilości drewna, odpowiadającego tym wymaganiom, dlatego trzeba będzie je pozyskać w oddziałach przewidywanych na ten rok do zabiegów hodowlanych. Wytypowane trzy nadleśnictwa: Baligród, Komańcza i Rymanów, przystąpiły juŜ do wykonania zlecenia. Obecnie drewno jest juŜ na składach przejściowych do dyspozycji Komitetu Odbudowy Cerkwi w Komańczy. Drewniana cerkiew w Komańczy pochodząca z pocz. XIX w. spłoneła 13 września ub.r. Konserwator zabytków zdecydował, Ŝe powinna być odbudowana w poprzednim kształcie. Koszt odbudowy szacuje się na około 1 milion złotych.
Oprac. Z. Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 15 (2)
Warszawa, październik 2007 r.
Witam serdecznie po długiej wakacyjnej przerwie. Rozpoczynamy nasz kolejny sezon spotkań. Jak zwykle będziemy się starać Ŝeby były one interesujące dla członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór. Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego serdecznie zapraszamy wszystkich zainteresowanych w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do tzw. willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Oto najbliŜsze terminy spotkań: 4 i 18 października, 8 i 22 listopada, 6 grudnia oraz 20 grudnia /spotkanie wigilijne – impreza zamknięta/.
Sekretarz O/w PTT
Wkraczamy w nowy sezon naszych spotkań. Przed nami dosyć istotne wydarzenia tej jesieni. Po pierwsze czeka nas kolejny Zjazd PTT w Zakopanem w dniach 17-18 listopada. MoŜe tym razem chociaŜ parę spraw, które były sygnalizowane na poprzednim Zjeździe ruszy do przodu. Czekają nas równieŜ zmiany w Oddziale. Na skutek rezygnacji z członkostwa kilku osób, jesteśmy zmuszeni dokonać wyboru i uzupełnienia składu Zarządu i innych struktur działających w obrębie Oddziału. Powinniśmy takŜe zastanowić się w jakim kierunku powinien rozwijać się nasz Oddział. Myślę, Ŝe konstruktywna dyskusja na najbliŜszym spotkaniu pozwoli wypracować koncepcję naszej dalszej działalności na najbliŜsze lata. Ze swojej strony obiecuję rozwijanie w miarę moŜliwości „Biuletynu”. Mam nadzieję, Ŝe wspólnie wprowadzimy nową jakość w działania Oddziału, pozostając wierni ideom PTT. Wasz Redaktor
Chcą znaleźć zaginione skarby Morskiego Oka KaŜdy liczący się klub płetwonurków w Polsce, jak twierdzi Paweł Skawiński, dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego, chce nurkować w Morskim Oku. – Wszyscy chcą wyciągać śmieci z jeziora – tłumaczy dyrektor TPN. 1
Ale nie tylko śmieci płetwonurkowie chcą szukać w tym najpopularniejszym polskim stawie. Od prawie dwustu lat poszukiwacze tatrzańskich skarbów, a ostatnio płetwonurkowie z całej Polski, wśród nich l eśniczy Krzysztof Cudzich, szukają w Morskim Oku zatopionego popiersia cesarza Franciszka Józefa... które wcale nie istnieje! Jak dowodzi, wbrew powszechnemu przekonaniu, Maciej Pinkwart, kustosz Muzeum Karola Szymanowskiego w Zakopanem i znawca historii tego miasta – wcale nie jest to popiersie cesarza, ale gubernatora Galicji, Ludwika Patricka Taaffe. Ale, jak dodaje kustosz, w tatrzańskim stawie jest mnóstwo interesujących rzeczy, które przyniosłyby sławę ich odkrywcy. – Legendy legendami, ale popiersie cesarza Franciszka Józefa rzeczywiście zostało zatopione w Morskim – twierdzi leśniczy. Wielu juŜ płetwonurków z Polski go szukało, ale bez efektu. – Od dawna, odkąd zaczęło się nurkowanie w Morskim Oku, mówiło się o zatopionym w stawie popiersiu cesarza. KaŜdy chciał je znaleźć – podkreśla Andrzej Blacha, z grupy płetwonurków w TOPR. – Ale przez ileś tam lat wywoŜono na stawy śmieci i jeŜeli nawet popiersie tam gdzieś na dnie leŜy, to pewnie zostało ono juŜ dawno przykryte mułem i śmieciami. Nie znaleziono go do tej pory, więc myślę, Ŝe teraz są juŜ małe szanse. – Rada Parku negatywnie wypowiedziała się na temat nurkowania, które jej zdaniem wzbudza osad gromadzący się na dnie stawów. Osad to zapis historii tatrzańskich jezior i tego, co wokół nich się dzieje – wyjaśnia Paweł Skawiński, dyrektor TPN. – A utopionego popiersia, myślę, Ŝe juŜ nikt nie odnajdzie. Kolejka na Kasprowy Wierch ma juŜ nowe wagoniki Supernowoczesne, przeszkolne wagony kolei linowej przyjechały do Kuźnic ze Szwajcarii potęŜnymi cięŜarówkami z platformami transportowymi, a podróŜ trwała 4 dni . Nowe wagony w ogóle nie przypominają starych, do których się juŜ przyzwyczailiśmy. Przede wszystkim są duŜo większe. Teraz przed szwajcarską firmą Garaventa, która prowadzi modernizację kolejki nie lada wyzwanie - wagoniki trzeba podczepić do lin nośnych. Najtrudniej będzie na odcinku z Myślenickich Turni do Kasprowego Wierchu. Zgodnie z planem modernizacja powinna zakończyć się w połowie grudnia. Koszt prac to ponad 60 milionów złotych. Muzeum zwijamy
Czy Muzeum im. Władysława Orkana w Rabce grozi likwidacja? PowaŜnie rozwaŜana jest moŜliwość wyprowadzenia placówki ze starego
2
kościółka – co potwierdza starosta Krzysztof Faber. Rabczańskie muzeum działa od lat dwudziestych ubiegłego stulecia. Od ośmiu lat podlega powiatowi. Do samorządu nie naleŜy natomiast główna siedziba placówki, zabytkowy drewniany kościółek św. Marii Magdaleny. Formalnie obiekt jest wciąŜ własnością rabczańskiej parafii. Komunistyczne władze, które przed laty przejęły muzeum od probostwa, zapomniały o uregulowaniu spraw własnościowych. Przez lata zaszłościami nie interesował się takŜe obecny administrator obiektu – nowotarskie starostwo. Sprawa bezumownego uŜytkowania wypłynęła dopiero kilka miesięcy temu. Władzom zaleŜy na szybkim podpisaniu umowy z parafią. Zgodnie z przepisami powiat nie moŜe utrzymywać obiektu, do którego nie ma Ŝadnych praw. Probostwo nie chce jednak przystać na dalsze bezpłatne udostępnienie kościółka. Proboszcz z Rabki przedstawił władzom swoje oczekiwania. Parafia zaŜądała miesięcznego czynszu w wysokości 6 tysięcy złotych. CzyŜby pat? Rekordowy Oscyp na Ŝywieckim stole
śywieccy bacowie sprostali nie lada wyzwaniu - wytworzyli Mega Oscypa, który został wpisany do Księgi Rekordów Guinnessa! Gigantyczny smakołyk był wytwarzany przez 5 godzin. Uroczysty pomiar i ogłoszenie Rekordu Guinnessa odbyły się w trakcie niecodziennej, góralskiej biesiady. Półmetrowy oscypek, o wymiarach 24 cm średnicy i 50 cm długości, waŜący 11,5 kg trafi pod młotek na cele charytatywne. „Jednym z powodów dla których zorganizowaliśmy Oscypek Fest jest brak młodych ludzi podtrzymujących tradycyjne wytwarzanie oscypka i ginąca powoli technologia produkcyjna. Młodzi ludzie coraz częściej wyjeŜdŜają za granicę, więc w przyszłości określenie „Baca” moŜe zniknąć z naszego słownictwa. Nie chcemy do tego dopuścić” – mówi Paweł Pieczarka, gospodarz festiwalu. Oscypek Fest 2007 był poświęcony nie tylko promocji tego oryginalnego, góralskiego przysmaku ale takŜe kultury Podhala i śywiecczyzny. Przypominamy o najnowszym numerze Pamiętnika Pamiętnik PTT - tom 14 (2005) - stron 326 Tom XIV jest bardzo starannie wydany i zróŜnicowany, lektura dla ducha i ciała... Urzekają w nim, pełne górskiej mądrości, wiersze znanej aktorki Anny Milewskiej (Ŝony śp. himalaisty Andrzeja Zawady) i fotografie artysty Jarosława Majchera. Czytelnik pozna dokonania badaczy i obrońców Tatr związanych z UJ profesorów Maksymiliana Siły - Nowickiego i Władysława Szafera, jaskinię nad jaskiniami czyli
3
Wielką ŚnieŜną, porosty tatrzańskie. Nauczy się nie naduŜywać określenia "Ludzie gór", pozna legendarnego Staszka Marusarza, a takŜe równie legendarny Oddział Czarnohorski. Będzie mieć okazję przeczytania wspomnień nieodŜałowanej pamięci redaktora Adama Liberaka dotyczących Tatr i Podhala oraz fragmentów dziennika pierwszego prezesa odrodzonego PTT Stefana Maciejewskiego, dowie się teŜ o związkach Mickiewicza z górami. Jak zawsze będzie mógł zapoznać się z działalnością oddziałów PTT i pracą ratowników TOPR. Ponadto pozna historię słynnej rozebranej ostatnio karczmy "Redykołka".
CIEKAWE WYDARZENIA, IMPREZY, SPOTKANIA Tybet - klejnot w Lotosie - wystawa fotografii 2007-10-08 - 2007-10-31 Klub Dowództwa Garnizonu w Warszawie serdecznie zaprasza na wernisaŜ i wystawę pt. "Tybet - klejnot w Lotosie" Izabelli Janeckiej. To o czym słyszymy tysiące razy, dobrze jest zobaczyć choćby raz "Kierując się przytoczonym powiedzeniem azjatyckich koczowników wybrałam się w podróŜ na Dach Świata. Znalazłam się w świecie marzeń, oderwana od materializmu, monotonii i pośpiechu własnego Ŝycia, w skarbnicy klejnotów, którymi chciałabym się z Państwem podzielić. Pragnę przybliŜyć Państwu ten kraj, jego mieszkańców, ich kulturę i religię." Gdzie: Warszawa, Al. Niepodległości 141, Klub Dowództwa Garnizonu Kiedy: wernisaŜ 8 października 2007 o godz. 19.00, wystawę moŜna oglądać do końca miesiąca we wtorki, środy i czwartki od 15.00 do 18.00
Oprac. Z. Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 16 (2)
Warszawa, listopad 2007 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do tzw. willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań: 8 i 22 listopada, 6 grudnia oraz 20 grudnia /spotkanie wigilijne – impreza zamknięta/. Sekretarz O/w PTT
Serdecznie zapraszamy wszystkich Miłośników Gór do obejrzenia wystawy pt. „Zakopane i Tatry przed 100 laty - na starych pocztówkach”, zorganizowanej przez Oddział Warszawski Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego im. Mieczysława Karłowicza dzięki uprzejmości Tatrzańskiego Parku Narodowego oraz nieocenionej współpracy Muzeum Ziemi PAN w Warszawie. Wystawa ta to niezwykła podróŜ w czasie do miejsc znajomych lecz jakŜe innych. Odeszli ludzie, zmieniły się krajobrazy lecz utrwalone piękno gór pozostało. Dumny Giewont jak przed 100 laty leŜy nadal u bram tatrzańskich szlaków. Wystawę moŜna oglądać w siedzibie Muzem Ziemi PAN w Warszawie przy Al. Na Skarpie 27.
Zarząd Oddziału -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozmaitości górskie
Uwaga! Tatry Słowackie zamknięte Przypominamy, Ŝe od 1 listopada do 15 czerwca przyszłego roku, wszystkie szlaki wysokogórskie w Tatrach Słowackich (w tym równieŜ do chaty pod Rysami) zostają zamknięte dla ruchu turystycznego.
1
Bestialsko zabito niedźwiadka Grupa sześciu osób zabiła w Dolinie Chochołowskiej półtorarocznego niedźwiadka. Najpierw częstowali go kanapkami, a później obrzucili kamieniami i wrzucili do potoku. Zwłoki zwierzęcia odnaleźli w nocy z soboty na niedzielę leśnicy Tatrzańskiego Parku Narodowego. Wieczorem w niedzielę na policję zgłosiło się dwoje ze sprawców. Tłumaczyli, Ŝe karmili niedźwiedzia, a ten rzucił się na nich, wrzucili go więc do potoku. Młodzi ludzie nie mieli obraŜeń ani śladów zębów i pazurów. Leśnicy zauwaŜyli na ciele niedźwiedzia ślady uderzeń kamieniami, w miejscu zdarzenia znaleźli teŜ resztki kanapek i słodyczy. Miniaturowe sacrum Miniatury ponad 70 drewnianych kościołów i cerkwi z południowo-wschodniej Polski, Słowacji i Ukrainy moŜna oglądać w ośrodku Caritasu w Myczkowcach na Podkarpaciu. Park o powierzchni 80 arów jest częścią Centrum Kultury Ekumenicznej. Makiety świątyń według dokumentacji ks. Bogusława Janika wykonuje pięcioosobowy zespół pod kierunkiem Janusza Kuliga, stolarza z Chmielnika.
Nowy trakt Krynica - Wysowa - granica państwa Radni powiatu gorlickiego podjęli uchwałę o przystąpieniu do projektu inwestycyjnego, który połączy trzy miejscowości uzdrowiskowe - Krynicę, Wysową i Bardejowskie Kupele. Realizacja zadania rozpocznie się w 2008 roku, a zakończy w 2013. Szacunkowe koszty budowy drogi, leŜące po stronie naszego powiatu, to około 860 tys. zł. Przed powiatem najbardziej Ŝmudny etap prac - opracowanie koncepcji programowo-przestrzennej, dokumentacji projektowo- budowlanej, załatwianie formalności związanych z nabyciem gruntów oraz uzyskaniem decyzji i pozwoleń. Projekt realizowany przez samorządy województwa małopolskiego, powiatu nowosądeckiego, gorlickiego, miasta Krynicy i gminy Uście Gorlickie przyczyni się do wzrostu rozwoju regionalnego, podniesie ich atrakcyjność, jako miejsc przyszłych inwestycji – no i oczywiście turystyki.
Przerwy w schroniskach Informujemy, Ŝe w związku z realizacją prac remontowo- konserwacyjnych przed zbliŜającym się sezonem zimowym, ograniczoną działalność prowadziły będą niŜej wymienione obiekty PTTK w Tatrach: schronisko nad Morskim Okiem, 19.11-20.12.2007, schronisko w Dolinie Roztoki, 21.10-17.11.2007 schronisko na Hali Ornak, 15.11-30.11.2007 schronisko na Hali Kondratowej 11.11-25.12.2007 zajazd PTTK "Pod Roztoką" w Rytrze, w Beskidzie Sądeckim 01-30.11.2007. Do dyspozycji ewentualnych Gości, obiekty oferowały będą w tych okresach pomieszczenie umoŜliwiające wypoczynek, zjedzenie przyniesionego przez siebie
2
posiłku z ciepłą herbatą, (będzie moŜliwość zakupienia herbaty lub otrzymania wrzątku). Zapomniani bohaterowie zapomnianej wojny Galicyjskie Cmentarze Wojenne to nieomal czterysta unikalnych i niepowtarzalnych dzieł sztuki cmentarnej. KaŜdy z rozpoznawalnym stylem właściwym dla osoby projektanta, kaŜdy wykonany z budulca charakterystycznego dla regionu, w którym były tworzone. NajwyŜszy czas przypomnieć sobie o nich, popatrzeć ze współczuciem i zrozumieniem na tych którzy, choć walcząc pod przymusem i otrzymując rozkazy w obcym języku, zmienili oblicze świata. Czasami dominują nad okolicą, przyciągają uwagę monumentalnością i rozmachem. Częściej jednak zarastają trawą i mchem w cichych leśnych ostępach Galicji. Miejscowi ludzie mówią o nich "austriackie cmentarze" - zapominając, Ŝe Polacy walczyli w kaŜdej z armii zaborczych, nierzadko stając przeciw sobie w bratobójczej walce. Kiedy front przemieścił się na zachód by pozostać tam na długie miesiące, w głowach urzędników dogasającej monarchii austriackiej pojawił się pomysł uczczenia etosu Ŝołnierza, niezaleŜnie od tego po której stronie frontu walczył.
Ciekawa wystawa Nie przeoczcie tej pięknej wystawy malarstwa zorganizowanej w Muzeum Archidiecezji w Krakowie przy ulicy Kanoniczej. Do końca roku czynna jest tam wystawa zatytułowana Fryderyk Pautsch Sceny Huculskie. www.muzeumkra.diecezja.pl
Porządkowanie grobów ludzi gór Ośrodek Kultury Turystyki Górskiej PTTK na Markowych Szczawinach i Studenckie Koło Przewodników Górskich w Krakowie, w dniu 31 października 2007 r., porządkowało wybrane groby ludzi gór na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie. Jest to juŜ kolejna, dziewiąta akcja, porządkowania górskich grobów na Rakowicach. Były to miejsca pochówku, na ogół XIX-wiecznych, badaczy Karpat, znakarzy, autorów publikacji górskich, działaczy turystycznych lub ich rodzin. Groby nie mają juŜ opiekunów, dlatego właśnie te były porządkowane. Są to groby: rodziny Hugona Zapałowicza (1852-1917) - ojca turystyki babiogórskiej (wspólny grób Ŝony i syna), Włodzimierza Kulczyckiego (1919-1958) - załoŜyciela SKPG Kraków, Stefana Szalaya (zm.1838 r.) - pierwszego właściciela zdroju w Szczawnicy, Walerego Eljasza Radzikowskiego (1840-1905) - znakarza pierwszego polskiego szlaku górskiego\ , Mieczysława Siłę-Nowickiego (1826-1890) - jednego z załoŜycieli Towarzystwa Tatrzańskiego, badacza Karpat, śegoty Paulego (1814-1895) badacza dziejów Karpat, Edmunda Wasilewskiego (1814-1846) - krakowskiego poetę, autora pierwszego wiersza o Babiej Górze.
3
Akcja ta jak co roku była szansą uczestniczenia w ciekawej i oryginalnej lekcji historii turystyki górskiej. Oprócz porządkowania miejsc pochówku odwiedzono groby innych zasłuŜonych ludzi gór, którzy spoczywają na Rakowicach w Krakowie (m.in. Władysława Krygowskiego, Edwarda Moskałę i innych).
Pokazy slajdów górskich w KW Warszawa Zapraszamy na cykl pokazów slajdów z gór całego świata, organizowany przez Klub Wysokogórski Warszawa. Wszystkie pokazy odbywają się w siedzibie KW WARSZAWA, ul. Noakowskiego 10/12w.
14 listopada (środa) - godz 19:00 Kinga Baranowska: Nanga Parbat i Dhaulagiri To był zdecydowanie jej rok, który zaowocował zdobyciem Mount McKinley (6194 m) na Alasce - najwyŜszego szczytu Ameryki Północnej oraz ośmiotysięcznika Nanga Parbat (8125 m) słynną, prawie 4 km ścianą Diamir. Kinga była jedyną kobietą w tym sezonie, która wspinała się na Nangę. Jesienią Kinga ruszyła na Dhaulagiri. Będzie o czym opowiadać.
21 listopada (środa) - godz 19:00 Marcin Miotk: ŚnieŜna Pantera Po kilku udanych wyprawach w Himalaje, Marcin Miotk (KW Warszawa, Bergson Team) ostatnie dwa sezony spędził w górach Pamir. Zaowocowało to zdobyciem tytułu ŚnieŜnej Pantery, który przyznawany jest za zdobycie wszystkich 5-ciu siedmiotysięczników byłego ZSRR, które znajdują się w pasmach Tien-Shan i Pamir. Marcin zabierze nas w podróŜ przez labirynt szczelin pamirskich lodowców oraz czterokilometrową grań Piku Pobiedy na siedmiu tysiącach metrów.
28 listopada (środa) - godz 19:00 Piotr Morawski: Nanga i K2 "Nanga i K2" - pierwszy mój samodzielny projekt, którego aklimatyzacja na Nandze okazała się bardziej spektakularna od części wspinaczkowej. Jedne z najpiękniejszych gór świata, walka z pogodą i nie tylko. Nanga okazała się łaskawa, zaś zachodnia ściana K2 nie pozwoliła się nawet dotknąć. Za to K2 przyniosło teŜ inne niespodzianki, o których szerzej na pokazie.
Oprac. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 17 (2)
Warszawa, grudzień 2007 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do tzw. willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań:
6 grudnia oraz 20 grudnia /spotkanie wigilijne – impreza zamknięta/. Sekretarz O/w PTT
Serdecznie zapraszamy wszystkich Miłośników Gór do obejrzenia wystawy pt. „Zakopane i Tatry przed 100 laty - na starych pocztówkach”, zorganizowanej przez Oddział Warszawski Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego im. Mieczysława Karłowicza dzięki uprzejmości Tatrzańskiego Parku Narodowego oraz nieocenionej współpracy Muzeum Ziemi PAN w Warszawie. Wystawa ta to niezwykła podróŜ w czasie do miejsc znajomych lecz jakŜe innych. Odeszli ludzie, zmieniły się krajobrazy lecz utrwalone piękno gór pozostało. Dumny Giewont jak przed 100 laty leŜy nadal u bram tatrzańskich szlaków. Wystawę moŜna oglądać równieŜ w grudniu w siedzibie Muzem Ziemi PAN w Warszawie przy Al. Na Skarpie 27.
Zarząd Oddziału -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zmiany, zmiany….. Władze Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (2007-2010) W dniach 17-18 listopada 2007 r. w Ośrodku Rekreacyjno-Wypoczynkowym Związku Nauczycielstwa Polskiego na Ciągłówce w Zakopanem odbył się VII Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Na 132 delegatów, na liście obecności podpisało się 111. W wyniku wyborów wybrano nowe władze PTT.
1
Zarząd Główny prezes: Włodzimierz Janusik (O/Łódź) wiceprezesi: Szymon Baron (O/Bielsko-Biała), Jerzy Piotr Krakowski (O/Mielec), Tomasz Kwiatkowski (O/Radom Ch.) sekretarz: Nikodem Frodyma (O/Kraków) skarbnik: Ludwik Rogowski (O/Kraków) członkowie Prezydium: Antoni Leon Dawidowicz (O/Kraków), Krzysztof Florys (O/Ostrowiec Świętokrzyski), Barbara Morawska-Nowak (O/Kraków), Wojciech Szarota (O/Nowy Sącz) pozostali członkowie Zarządu: Barbara Baran (O/Kraków), Stanisław Czubernat (O/Poznań, TPN), Janusz Eksner (O/Radom Ch.), Jacek Gospodarczyk (k/Tarnobrzeg), Henryk Goździewski (O/ Radom Ch.), Paweł Kosmala (O/Sosnowiec), Mateusz Kurek (O/Opole), Janina Mikołajczyk (O/Łódź), Michał Myśliwiec, Antonina Sebesta (oboje: Myślenice, O/Kraków), Waldemar Skórnicki (O/Radom Ch.), Krzysztof Szymiec (O/Radom Ak.)
Zarząd Główny w kadencji 2007-2010 Główna Komisja Rewizyjna przewodniczący: Jerzy Gałda (O/Nowy Sącz) zastępca przewodniczącego: Zbigniew Zawiła (O/Sosnowiec), Stanisław Wójtowicz (O/Radom Ch.) sekretarz: Barbara Rapalska (O/Jaworzno) członkowie: Józef Haduch (O/Chrzanów), Janusz Machulik (O/Bielsko-Biała) i Aleksander Stypel (k/Tarnobrzeg) Sąd KoleŜeński przewodniczący: Tomasz Gawlik (O/Ostrowiec Świętokrzyski) zastępca przewodniczącego: Iwona Nakoneczna (O/Mielec) sekretarz: Paweł Błach (o/Radom Ak.) członkowie: Remigiusz Lichota (O/Chrzanów), Barbara Oleksyn (O/Kraków), Marek Piekarski (O/Łódź), Wiesław Wcześny (O/Nowy Sącz), Jerzy Leszek Zalasiński (O/Kraków) i Romuald Zaręba (O/Kalisz)
2
Słowo Prezesa Drodzy towarzysze tatrzańscy! Dziękuję Wam, zarówno delegatom na VII Zjazd, jak i wszystkim członkom Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, za okazane mi zaufanie i wybór na prezesa. Zdaję sobie sprawę, Ŝe powierzenie mi steru PTT na najbliŜsze trzy lata, to nie tylko wielki zaszczyt, ale przede wszystkim wielka odpowiedzialność za losy naszej organizacji. Kierowanie tak zacną organizacją zapewne nie będzie proste. Sam nie podołam, ale z Waszą pomocą, z nowym Zarządem Głównym, Komisją Rewizyjną i Sądem KoleŜeńskim, ze wszystkimi członkami i sympatykami PTT, tak pokieruję pracą, aby Polskie Towarzystwo Tatrzańskie rosło w siłę z poŜytkiem dla polskich gór, dla naszej ukochanej przyrody i dla nas samych. Po tych trochę wzniosłych słowach zabierajmy się do pracy. Jeszcze raz dziękuję. Wasz prezes Włodek Janusik Sprostowanie Zarządu Głównego PTT W dniach 18-19 listopada br. w Zakopanem odbył się VII Zjazd Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Prezesem wybrano Włodzimierza Janusika z Oddziału PTT w Łodzi. Decyzją delegatów odmłodzono Zarząd Główny, a w związku ze 120-tą rocznicą śmierci jednego z współzałoŜycieli Towarzystwa - Tytusa Chałubińskiego, ogłoszo rok 2009 Rokiem Tytusa Chałubińskiego. Wbrew podanym przez PAP, a powielonym przez czasopisma i portale internetowe informacjom, nie podejmowano tematu zwrotu majątku PTT przejętego w 1950 roku przez PTTK. Zarząd Główny PTT
Rozmaitości górskie Niedźwiedzie nie zasnęły - ciepłe dni mogą wrócić śyjące w Bieszczadach niedźwiedzie nadal są widywane przez leśników i mimo zimowej pogody nie zapadły jeszcze w zimowy sen. Jak poinformował rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie, duŜą aktywność niedźwiedzi moŜna zaobserwować m. in. w nadleśnictwach Lutowiska i Stuposiany. Ich ślady są widoczne prawie kaŜdego dnia. MoŜe to świadczyć o tym, Ŝe listopadowy atak zimy był krótkotrwały i wróci ocieplenie. Niedźwiedzie zasypiają dopiero wtedy, kiedy spadnie kilkadziesiąt centymetrów śniegu i przez wiele dni utrzymuje się mróz - zaznaczył rzecznik. Rok temu bieszczadzkie misie zapadły w sen zimowy na przełomie grudnia i styczna i spały bardzo krótko .W Bieszczadach Ŝyje ponad 100 niedźwiedzi brunatnych - najwięcej w Polsce. Dorosłe osobniki waŜą ok. 300 kg, doŜywają 50 lat. Są wszystkoŜerne, przez cały rok gromadzą zapasy energetyczne na zimę. NaleŜą do najbardziej niebezpiecznych drapieŜników w Europie.
3
Turyści odpowiedzą za śmierć niedźwiadka Wyniki sekcji zwłok niedźwiadka zabitego w Dolinie Chochołowskiej obciąŜają turystów.Zakopiańska prokuratura, po zapoznaniu się z opinią biegłego, prawdopodobnie zdecyduje się na postawienie im zarzutów wyrządzenia znacznej szkody w świecie zwierzęcym. Grozi za to do dwóch lat więzienia. Prokuratorzy czekają jeszcze na opinię innego biegłego, który miał ocenić, czy rany, których doznali turyści powstały w wyniku ataku czy raczej obrony przed niedźwiadkiem. Potem śledczy ewentualnie zdecydują o zarzutach. Wyniki sekcji zwłok nie pozostawiają jednak wątpliwości, Ŝe bezpośrednią przyczyną śmierci niedźwiadka było utonięcie. Ponadto niedźwiadek miał rany głowy. Prawdopodobnie był bity i został utopiony. Zwierzę było osłabione - znaleziono u niego pasoŜyty, które mogły mieć wpływ na jego zdrowie. „Zakopianka” - Poronin-Zakopane: czasowe wstrzymanie prac W ostatnich dniach w GDDKiA w Krakowie zapadła decyzja o czasowym wstrzymaniu prac projektowych nad modernizacją "zakopianki" na odcinku Poronin – Zakopane. Powodem tej decyzji jest widoczny brak porozumienia między społecznościami lokalnymi na Podhalu, a reprezentującymi je władzami samorządowymi. Władze lokalne Poronina i Zakopanego wielokrotnie zapewniały GDDKiA, Ŝe mieszkańcy Podhala popierają rozbudowę „zakopianki”, przedstawiając uchwały samorządów róŜnych szczebli z wnioskami o jak najszybszą realizację inwestycji. Ostatnie wydarzenia w Poroninie i Zakopanem pokazały, Ŝe zdanie lokalnych społeczności stoi w coraz większej sprzeczności z oficjalnym stanowiskiem samorządowych władz Podhala. W związku z tym prace projektowe zostają wstrzymane do czasu opracowania polityki transportowej dla całego Podhala, do czego zobowiązał się w styczniu br. Marszałek Województwa Małopolskiego. Dokument ten ma identyfikować problemy i wskazywać rozwiązania wszystkich potrzeb transportowych regionu z uwzględnieniem całej sieci dróg publicznych, a więc nie tylko krajowych, ale równieŜ samorządowych: wojewódzkich, powiatowych i gminnych. Opracowanie ma brać pod uwagę kwestie: transportu kołowego, transportu szynowego, polityki parkingowej i komunikacji zbiorowej.
Z okazji zbliŜających się Świąt BoŜego Narodzenia, wszystkim Członkom i Sympatykom Oddziału Warszawskiego PTT, ich Rodzinom i Przyjaciołom spędzenia tych Świąt w miłej, rodzinnej i radosnej atmosferze, a w nadchodzącym Nowym Roku wiele pomyślności Ŝyczy Zarząd Oddziału Warszawskiego PTT
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 18 (3)
Warszawa, styczeń 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Terminy najbliŜszych spotkań: • 3 stycznia 2008 r. „Słynne postaci zakopiańskie” – ks. Józef Stolarczyk – pierwszy kronikarz Zakopanego. Prelekcja i film. Przygotował i prowadzi kol. Zbigniew Muszyński. •
17 stycznia – Walne Zebranie Sprawozdawczo-Wyborcze Oddziału Warszawskiego PTT.
Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Kolej na Kasprowy - ruszyła! Nowa kolej ruszyła w sobotę 15 grudnia. Wywiozła na Kasprowy Wierch pierwszych narciarzy, w tym grupę miłośników tejŜe góry i kolejki linowej, Trzy osoby rozbiły pod siedzibą PKL-u namiot, by wcześnie rano zająć kolejkę i kupić pierwsze bilety. Pierwszy wagon z narciarzami ruszył o godz. 11:00, ale juŜ 2 godz. wcześniej pod kasą zaczęła formować się kolejka, jak za dawnych czasów... Wagony - nowe, szybkie przestronne... Na górnej stacji wieje! Grupka świętująca otwarcie kolejki spędziła jednak miłe chwile w restauracji, którą udało się wykończyć na czas, mimo Ŝe jeszcze kilka dni temu trwały tam prace porządkowe. Nieoficjalne otwarcie kolejki odbyło się jednak w gościnnym schronisku na Hali Kondratowej. Uczestnicy spotkania zostali bardzo serdecznie przyjęci przez gospodarzy. Większość zjechała na Kondratową na nartach. Nie mogło zabraknąć na tym spotkaniu Barbary Grocholskiej-Krukowiak oraz Stanisława Pierona, osób wyjątkowych, wpisanych w historię Kasprowego Wierchu. Pani Barbara wyjechała na Kasprowy pierwszym kursem kolejki. Później zjechała na Halę Kondratową, a stylu i formy mogło jej pozazdrościć wielu narciarzy.Dla jednej z najlepszych alpejek w historii polskiego narciarstwa
1
zjazd z Kasprowego nie mógł być przecieŜ Ŝadną przeszkodą. Pani Barbara w podzięce za miłą gościnę odczytała w schronisku na Kondratowej wiersz swojego autorstwa. Podczas spotkania moŜna było równieŜ obejrzeć unikatowy film poświęcony starej kolei pt. "Lina". Powstaje nowy odcinek "zakopianki" Dyrektor krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad podpisał umowę na wykonanie kompleksowej dokumentacji projektowej dla odcinka "zakopianki" Rdzawka - Nowy Targ. Wykonawcą projektu będzie Krakowskie Biuro Projektów Dróg i Mostów "Transprojekt" Sp. z o.o. Ogłoszenie przetargu na wykonanie dokumentacji, i ostatecznie podpisanie umowy, było moŜliwe dzięki temu, Ŝe nie wszyscy Podhalanie są przeciwni rozbudowie dróg. Samorządowcy z Nowego Targu (miasta i gminy), Raby WyŜnej i Rabki oraz władze powiatu nowotarskiego bardzo powaŜnie podeszli do tematu modernizacji najwaŜniejszej drogi regionu i podjęli konstruktywny dialog z inwestorem. W wyniku konsultacji udało się wypracować taki przebieg nowej drogi, który nie będzie ingerował w zabudowę mieszkalną okolicznych terenów i nie budzi protestów społecznych. „Zakopianka” pomiędzy Rdzawką a Nowym Targiem będzie drogą o długości 17,2 km biegnącą w zdecydowanej większości (15,5 km) po nowym śladzie. Zgodnie z rozporządzeniem ministra, będzie to droga klasy GP, czyli główna przyspieszona. Kierowcy będą mieli do dyspozycji dwie jezdnie po dwa pasy ruchu w kaŜdą stronę wraz z poboczami bitumicznymi. Jezdnie będzie rozdzielał pas zieleni o szerokości 5,0 m (wraz z opaskami). Według planów budowa ma rozpocząć się wiosną 2010 roku i zakończyć w grudniu 2011 roku. Pamiętnik Towarzystwa Tatrzańskiego tom I Z przyjemnością zawiadamiamy, Ŝe nakładem Oficyny Wydawniczej Centralnego Ośrodka Turystyki Górskiej PTTK "Wierchy" w Krakowie wydany został reprint Pamiętników Towarzystwa Tatrzańskiego tom I. Wydana pozycja stanowi początek ambitnego zamierzenia wydania kolejno wszystkich tomów Pamiętników. Tom pierwszy jest dostępny w siedzibie Wydawnictwa przy ul. Jagiellońskiej 6 w Krakowie w Salonie Turystyki Aktywnej oraz w ksiegarni "Wierchy" przy ul. Szewskiej 23 równieŜ w Krakowie. Cena I tomu w sprzedaŜy detalicznej - 25 zł + koszty ewentualnej wysyłki. Więcej informacji na stronie www.cotg.gory.info. Znaczna szkoda? Biegły powołany przez prokuraturę stwierdził, Ŝe zabicie misia w Dol. Chochołowskiej o dwa proc. uszczupliło populację niedźwiedzi w Tatrach. Od oceny prokuratury zaleŜy określenie, czy turyści zabijając misia dokonali znacznej szkody w przyrodzie. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura rejonowa w Zakopanem. Z opinii dotychczas powołanych
2
biegłych wynika, Ŝe miś został utopiony w potoku, a obraŜenia odniesione przez głównych sprawców były lekkie. Teraz do zakopiańskiej prokuratury dotarła ostatnia opinia biegłego z Państwowej Akademii Nauk z Wrocławia. Biegły stwierdził, Ŝe poniewaŜ w całych Tatrach Ŝyje ok. 50 niedźwiedzi zabicie misia uszczupliło tatrzańską przyrodę o dwa proc. To ujęcie matematyczne - mówi prokurator Zbigniew Lis. - Biegły badał teŜ, czy zabity miś posiadał waŜne cechy genetyczne. W tym wypadku nie udało mu się tego ustalić, ale stwierdził, Ŝe niedźwiadek od kilku miesięcy był juŜ zwierzęciem samodzielnym. Ikonostas i polichromia w kościele w Jaworkach Po wielu miesiącach renowacji przez krakowskich konserwatorów sztuki powrócił do kościoła w Jaworkach p.w. Jana Chrzciciela ikonostas, który, jak przed wiekami, tak i obecnie nadaje blasku kościołowi. Ściana ikon z ostała odrestaurowana bardzo pieczołowicie z zachowaniem kanonów sztuki zdobniczej, jaką przed wiekami posługiwali się malarze i zdobnicy wschodni. Do najsłynniejszych malarzy ikon naleŜy z pewnością Rublow. Ale i inni malarze dorównywali mu umiejętnościami malarskimi, co widać na ścianach i ikonach w jaworczańskim kościele. Kościół został zbudowany w 1680 roku. Środki pochodziły od Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Odnowienie polichromii w prezbiterium kosztowało 194 tys. złotych, a sam ikonostas 150 tys. złotych. W to niezwykłe dzieło włączyli się takŜe mieszkańcy Jaworek. Pomagali wznieść rusztowania i przez wszystkie dni pracy konserwatorów słuŜyli im zakwaterowaniem i wyŜywieniem. Świadectwem kultury Łemków oprócz dwóch świątyń, cerkwi w Jaworkach i Szalchtowej ( nazwa pochodzi od zapoŜyczonego od Słowaków często uŜywanego słowa łem „tylko”, było to wpierw obraźliwe ich określanie przez sąsiadów, ale z czasem zostało wprowadzone przez etnografów do obiegu, a w latach 20 –tych ubiegłego wieku zaakceptowane przez tą ludność, która na tych terenach osiedliła się na przełomie XIII i XIV wieku), to takŜe pozostałości budownictwa i piękne przydroŜne kapliczki. O ich bytności i pracy na gospodarstwie świadczą ugory na Białej i Czarnej Wodzie, gdzie po II w. ś. rozwinęło się wypasanie owiec. Łemkowie przyszli z południa z terenów dzisiejszej Macedonii, Albanii i Bułgarii. Wybitny etnograf Roman Reinfuss nazwał ich Rusinami Szlachtowskimi, a sami określali się „rusnakami”. Są chrześcijanami obrządku grekokatolickiego. TuŜ po „Wiośnie Ludów” w połowie XIX wieku, kiedy budziła się świadomość narodowa, ludność ta nie przystała do prób budowania niepodległej Ukrainy. Po I w. ś. zapragnęła mieć swoje własne państwo lub chociaŜ własną autonomię w granicach Czechosłowacji. Sprzeciwiła się temu Polska. To zepsuło stosunki w II Rzeczypospolitej pomiędzy obydwoma narodowościami. Łemkowie na tych terenach nie tworzyli struktur Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i nie operowały tu oddziały UPA. Pomimo tego zostali wysiedleni. Dziś Jaworki są duŜą atrakcją turystyczną. Są tutaj liczne rezerwaty, w tym najpiękniejsze, Biała Woda i Homole. Osobliwości fauny, flory i górskiego krajobrazu przyciągają od wiosny do późnej jesieni tysiące turystów.
3
Centrum miasta nie na Krupówkach Nie Krupówki, lecz rynek miejski będzie centralnym miejscem Zakopanego. Koncerty, imprezy plenerowe – to tylko niektóre atrakcje, które juŜ w lecie mają tu zagościć. Powstanie na miejscu placu Niepodległości. Plac Niepodległości utworzony został na początku XIX wieku. Przed I wojną światową znajdowało się na nim targowisko. Na rynku składali przysięgę Ŝołnierze wyruszający z Zakopanego do Legionów. Zmieniały się jego nazwy: Niepodległości, Adolfa Hitlera, Zwycięstwa i od 1990 roku – znów Niepodległości. Przywracanie dawnego klimatu tego miejsca będzie się wiązało z przebudową. Z pewnością zostanie zmieniona nawierzchnia, a całość pokryje kostka granitowa. Przybędzie zieleni, maja być ustawione ławki i urządzone letnie ogródki kawiarniane. Na plac ma wrócić przeniesiony dawniej do miejskiego parku pomnik Grunwaldzki.
Kulinaria
•
Haluszki Składniki: 500 g ziemniaków, 300 g mąki, sól, 250 g bryndzy, 60 g cebuli, 80 g wędzonej słoniny, szczypiorek, koper. Sposób przyrządzenia. Obrane, surowe ziemniaki ścieramy na tarce, dodając mąkę i sól. Wyrobione ciasto przekładamy na deskę i noŜem wrzucamy do wrzącej wody. Ugotowane haluszki wybrać, przemieszać z bryndzą i posypać podsmaŜoną cebulką, którą wcześniej podsmaŜamy na słoninie pokrojonej na drobne kawałki. Zamiast cebuli moŜemy dodać szczypiorek lub koperek. Z łemkowskiej kuchni. Dzisiaj polecam wspaniałe danie wigilijne. PIEROGI Z SUSZONYMI ŚLIWKAMI (NA 25 SZTUK)
CIASTO: 2 SZKLANKI MĄKI, 3/4 SZKLANKI WODY, EW. 1 JAJKO FARSZ: OKOŁO 25 SUSZONYCH ŚLIWEK BEZ PESTEK (NAJLEPIEJ PODWĘDZANYCH POLSKICH WĘGIEREK), 4 ŁYśECZKI CUKRU WANILIOWEGO, 150 ML MIODU, 200 G MASŁA Z mąki i wody zagniatamy ciasto. Jeśli lubimy odrobinkę twardsze, dodajemy jeszcze jajko. Zwijamy ciasto w kulę i przykrywamy ściereczką. Śliwki zalewamy ciepłą wodą, odstawiamy na 10 min, a następnie odcedzamy. Rozwałkowujemy ciasto na podsypanej mąką stolnicy i szklanką wycinamy krąŜki, na których układamy po jednej śliwce. Zlepiamy brzegi ciasta i gotujemy pierogi we wrzącej wodzie posłodzonej 2 łyŜeczkami cukru waniliowego. W rondelku topimy masło, dodajemy miód i pozostałe 2 łyŜeczki cukru waniliowego. Pierogi podajemy polane miodowo-maślanym sosem.
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 19 (3)
Warszawa, luty 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Terminy i tematy najbliŜszych spotkań: •
7 lutego 2008 r.- „Słów kilka o Bieszczadach”. Prelekcja i film. Przygotował i prowadzi Kol. Zbigniew Muszyński.
•
21 lutego 2008 r. – „Jak powstały Tatry”. Prelekcja. Przygotował i prowadzi: prof. Jerzy Lefeld Terminy następnych spotkań podamy w kolejnym Biuletynie .
Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Zmarł pierwszy zdobywca Mount Everest Edmund Hillary, nowozelandzki himalaista, który przeszedł do historii jako pierwszy zdobywca Mount Everest, zmarł w piątek 11 stycznia 2008 r. w wieku 88 lat. Legendarny alpinista, poszukiwacz przygód i filantrop był najbardziej znanym Nowozelandczykiem, jaki kiedykolwiek Ŝył. Edmund Hillary dokonał pionierskiego wejścia na Mount Everest wraz z Szerpą Tenzingiem Norgayem 29 maja 1953 r. "Załatwiliśmy skurczybyka" powiedział do towarzyszy eskapady po zejściu ze szczytu, a dzięki relacji BBC słowa te usłyszał cały świat. W szeregu wielkich poszukiwaczy przygód stawiają go równieŜ inne wyczyny: zdobył m.in. oba bieguny i pokonał łodzią motorową rzekę Ganges od jej ujścia aŜ do źródeł. Nie podano przyczyny jego śmierci, jednak nowozelandzkie doniosły, Ŝe od pewnego czasu chorował na zapalenie płuc.
media
1
Edmund Hillary był nie tylko pierwszym zdobywcą Everestu. Przejechał równieŜ jako pierwszy człowiek traktorem Antarktydę i dojechał do bieguna południowego. Przepłynął łodzią motorową Ganges od ujścia do źródeł. Drugą stroną jego działalności jest utworzenie fundacji i działalność na rzecz poprawy warunków Ŝycia mieszkańców Himalajów. ZałoŜył organizację, która prowadzi w Nepalu budowę szkół, szpitali, mostów i lądowisk. Ludność Nepalu wiele mu zawdzięcza, a wśród Sierpów czczony jest w sposób niezwykły po prostu jak bóg. Sprzyjało mi szczęście - pisał w swojej autobiografii Edmund Hillary. Przypadło mi w udziale wiele sukcesów, ale los nie szczędził mi teŜ smutków. Po zdobyciu najwyŜszego szczytu świata media okrzyknęły mnie bohaterem, ale w swoich oczach pozostałem na zawsze człowiekiem o skromnych moŜliwościach. Moje osiągnięcia są raczej rezultatem Ŝywej wyobraźni i niespoŜytych zasobów energii. Jako młody chłopak byłem marzycielem, rozmiłowanym w ksiąŜkach podróŜniczych i odbywającym długie samotne wędrówki z głową w chmurach. Nie wiedziałem, Ŝe czeka mnie tyle ekscytujących wyzwań, zaszczytów i nagród. Poznałem wiele koronowanych głów, wielu ksiąŜąt, prezydentów i premierów, ale najwaŜniejsze dla mnie okazały się przyjaźnie zawarte z przedstawicielami odmiennych kultur. Moje dokonania mają swoją niewątpliwą wartość. Dane mi było przeŜyć kilka naprawdę fascynujących przygód. Większą jednak wartością jest to, co udało mi się zrobić dla przyjaciół w Himalajach. Budowa lądowisk w górach, szkół, szpitali i klinik oraz restauracja odległych buddyjskich klasztorów wiązała się z wieloma wyzwaniami. Nigdy o tym nie zapomnę. SłuŜyłem wielu słusznym sprawom, zaznałem wiele serca i miłości ze strony wielu wspaniałych ludzi. Czy mógłbym chcieć czegoś więcej? Zarzuty za misia Najsurowszy z moŜliwych zarzutów postawiła prokuratura turystom, którzy w październiku brali udział w zabiciu niedźwiadka w Tatrach. Za spowodowanie zniszczenia w świecie zwierzęcym w znacznych rozmiarach grozi im nawet do 1,5 lat więzienia. Sprawę prowadzi prokuratura rejonowa w Zakopanem. Ze względu na miejsce zamieszkania turyści, którzy brali udział w zabiciu misia zostali przesłuchani w prokuraturze w Iławie. Jak poinformował tamtejszy prokurator Jan Wierzbicki zarzuty zostały ogłoszone trzem osobom, które były na miejscu. Trwają jeszcze przesłuchania w tej sprawie. Turystom grozi kara od 3 miesięcy do 1,5 roku więzienia. Wcześniej biegli powołani przez zakopiańską prokuraturę stwierdzili, Ŝe turyści mieli tylko lekkie rany zadane przez misia, a jego zabicie w dwóch procentach uszczupliło stan populacji niedźwiedzia w Tatrach. „Turyści” tłumaczyli się, Ŝe działali w obronie własnej.
2
Lawiny niegroźne? Turyści w Tatrach wciąŜ lekcewaŜą ostrzeŜenia o lawinach. Najczęściej sądzą, Ŝe drugi lub trzeci stopień zagroŜenia lawinowego, w pięciostopniowej skali jest niegroźny, i bez obaw idą wtedy w góry. W sobotę 5 stycznia lawina, która zeszła z Siwej Przełęczy w Tatrach porwała ze sobą trójkę turystów. Ślązacy idący czarnym szlakiem mogą mówić o ogromnym szczęściu - tylko 26-letnia Magdalena B. odniosła powaŜną kontuzję nogi, reszta osób wyszła z tej niebezpiecznej przygody bez szwanku. W tym czasie w Tatrach obowiązywał zaledwie drugi stopień zagroŜenia lawinowego. Większość turystów - w ogóle nie sprawdza stopnia zagroŜenia. Słowacy juŜ od lat na czas zimy zamykają Tatry powyŜej schronisk. U nas Tatrzański Park Narodowy uwaŜa, Ŝe kaŜdy z nas ma wolną wolę i moŜe decydować czy idzie w Tatry ponosząc ryzyko czy teŜ z wyprawy rezygnuje. Gubałówka Goodbye Miała być nowa trasa narciarska, miało być otwarcie starej. Latem miały być stragany, a wyszło jak zwykle. Narciarze nadal nie będą mogli zjeŜdŜać z Gubałówki. Przez ostatni rok nowy burmistrz Janusz Majcher prowadził negocjacje z rodziną Byrcynów w sprawie otwarcia trasy na Gubałówce, która przebiega przez ich grunty. Jeszcze miesiąc temu wydawało się, Ŝe jest szansa na porozumienie. Władze chciały wytyczyć nową trasę po prawej stronie kolejki. W zamian latem, po lewej stronie stanęłyby stragany, a właściciele terenów zlikwidowaliby płoty na starej trasie do czasu otwarcia nowego stoku. Nic z tego. Na sesji zakopiańskiej Rady Miasta wystąpiła BoŜena Gąsienica Byrcyn. - W październiku 2007 r. przekazaliśmy kilka naszych propozycji rozwiązania sprawy. Do tej pory całe Zakopane zarabiało na t rasach przebiegających przez nasze grunty - mówiła BoŜena Gąsienica Byrcyn. Twierdziła, Ŝe górale wystąpili do władz miasta o zgodę na prowadzenie latem działalności handlowej po lewej stronie kolejki i likwidację tam tzw. parków kulturowych uniemoŜliwiających zabudowę. - Do tej pory Ŝadna z naszych propozycji nie została zaakceptowana - dodała. Burmistrz Janusz Majcher twierdzi coś zupełnie innego. - Po październikowych rozmowach, właściciele gruntów mieli przedstawić wnioski o wylesienia z prawej strony kolejki, gdzie ma powstać nowa trasa. Czekam na nie do tej pory i nic. Spotykamy się, dyskutujemy i nic
3
z tego nie wychodzi. Burmistrz dodał teŜ, Ŝe nie zgodzi się na zabudowę terenów połoŜonych po lewej stronie kolejki. Kolejką na Hrebienok W połowie grudnia ruszyła nowa kolejka linowa na Kasprowy Wierch. Słowacy teŜ nie próŜnują. RównieŜ w grudniu poszła w ruch nowa kolejka linowo-torowa ze Starego Smokowca na Hrebienok (Siodełko) w Wysokich Tatrach. Kolejkę zbudowano w 1908 roku. W 1970 roku przeszła ona pierwszą modernizację. Nowe wagoniki pędzą pod górę z prędkością 36 km na godz. i w ciągu 60 minut wywoŜą 1300 pasaŜerów. Trasa kolejki ma długość 2 km i pokonuje 200 metrów róŜnicy wzniesień. Wagoniki mają nowoczesny wygląd. Ich remont rozpoczął się w połowie września. Kolejka jest sterowana elektronicznie.
Kolejka w Zakopanem narusza konstytucję? Zdaniem rzecznika praw obywatelskich, modernizacja kolejki linowej na Kasprowy Wierch odbyła się z naruszeniem prawa. Według ekologów, budowa kolejki to "naruszenie konstytucji RP". Rzecznik wystąpił do Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Nowym Sączu o stwierdzenie niewaŜności postanowienia burmistrza Zakopanego, który uznał, Ŝe inwestycja na Kasprowym nie wymaga raportu o oddziaływaniu na środowisko. Decyzja rzecznika to reakcja na pismo skierowane do niego we wrześniu przez jedenaście organizacji ekologicznych, m.in. Pracownię na rzecz Wszystkich Istot, Greenpeace, Polskie Towarzystwo Tatrzańskie i Ligę Ochrony Przyrody. Ekolodzy napisali, Ŝe "budowa kolei na Kasprowy godzi w Konstytucję RP". Ich zdaniem, w związku z tą inwestycją organy administracji państwowej złamały konstytucyjne zasady zrównowaŜonego rozwoju. Chodzi im o postanowienie burmistrza Zakopanego, który stwierdził, Ŝe przebudowa kolejki linowej na Kasprowy Wierch, prowadzona na obszarze objętym siecią Natura 2000 nie wymaga raportu o oddziaływaniu na środowisko. Rzecznik praw obywatelskich uznał, Ŝe postanowienie burmistrza naruszyło przepisy ustawy Prawo ochrony środowiska oraz wymogi dyrektyw siedliskowych. - Rzecznik podkreśla, Ŝe nie moŜna w tym wypadku zaakceptować naruszenia prawa. Zakres oddziaływania na środowisko powinno się bowiem ustalić w raporcie o oddziaływaniu na środowisko. Takiego raportu jednak nie wykonano - tłumaczy Radosław Ślusarczyk z Pracowni na rzecz Wszystkich Istot. Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 20 (3)
Warszawa, marzec 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Terminy i tematy najbliŜszych spotkań: •
•
6 marca 2008 r.- „Słów kilka o Bieszczadach”. Prelekcja i film. Przygotował i prowadzi Kol. Zbigniew Muszyński. 13 marca 2008 r. – „Spotkanie wielkanocne”. Impreza tylko dla członków O/w PTT.
Terminy następnych spotkań: 3 i 17 kwietnia; 8 i 29 maja; 5 i 19 czerwca; 18 września. Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. 70 lat WOM Kasprowy Wierch Masywna bryła budynku obserwatorium, wzniesiona z granitowego kamienia, związana jest z krajobrazem najbardziej znanej góry narciarskiej w Polsce od kilkudziesięciu lat. W surowych warunkach klimatu wysokogórskiego budynek stoi do dziś, co nie znaczy, Ŝe deszcze, sadź i mrozy nie poczyniły ubytków w jego murach. Okazuje się jednak, Ŝe obiekt ten został zaprojektowany ze znawstwem. Aleksander Kodelski – autor projektu, wraz z Anną Kodelską opracował równieŜ projekt architektoniczny budynków stacyjnych kolejki linowej. Począwszy od lat 80. XIX wieku budowano w Europie wysokogórskie obserwatoria meteorologiczne, gdyŜ sporadyczne pomiary róŜnych elementów pogody dokonywane na szczytach okazały się niewystarczające w poznawaniu klimatu gór. Pierwsza stacja meteorologiczna w głębi Tatr Polskich powstała w listopadzie 1913 roku na Hali Gąsienicowej. Reprezentowała ona typ dolinny. W lipcu 1934 roku J. Lugeon, dyrektor Państwowego Instytutu Meteorologicznego, wystąpił z wnioskiem 1
zbudowania obserwatorium wysokogórskiego. Zaproponowano, by stanęło ono na Kasprowym Wierchu, poniewaŜ na szczyt ten miała zostać zbudowana niebawem kolej linowa. Kolejkę zbudowano w rekordowym czasie 7 miesięcy i juŜ w marcu 1936 roku zaczęła wywozić na szczyt pasaŜerów. Szybko uporano się takŜe z budową obserwatorium. Prace rozpoczęły się na jesieni 1936 roku, a zakończono je w listopadzie następnego roku. 22 grudnia nastąpił odbiór budynku przez komisję powołaną przez Jana Blatona, dyrektora PIM. Wcześniej, bo od grudnia 1935 roku, prowadzone były na Kasprowym obserwacje niektórych elementów pogody – klatka meteorologiczna ustawiona była początkowo na stoku powyŜej górnej stacji kolejki linowej, a potem na szczycie. Systematyczne obserwacje meteorologiczne rozpoczęto dopiero od 1 stycznia 1938 roku. Uroczyste otwarcie i poświęcenie Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego na Kasprowym Wierchu nastąpiło 22 stycznia 1938 roku. Uczestniczyło w nim około 80 osób, wśród których byli m.in.: minister komunikacji J. Ulrych, wiceminister, inicjator budowy kolei linowej – Aleksander Bobkowski, profesorowie: Henryk Arctowski, Tadeusz Banachiewicz, Jan Weyssenhoff i Henryk Niewodniczański. Aktu poświęcenia dokonał ks. prałat Jan Humpola, kapelan prezydenta RP. Jan Blaton, dyrektor PIM, wygłosił okolicznościowe przemówienie i określił zadania obserwatorium, a minister Ulrych dokonał symbolicznego otwarcia tej placówki przez uruchomienie anemografu hydrostatycznego. W tamtych latach było to szóste co do wysokości obserwatorium meteorologiczne w Europie i najwyŜej połoŜone w Tatrach. Pierwszym kierownikiem został Edward Stenz, który zadbał o odpowiedni poziom naukowy tej placówki. Po wyjeździe Stenza do Afganistanu, gdzie organizował słuŜbę meteorologiczną, kierownikiem został Edward Rozmiarek. W pierwszych dniach II wojny światowej część przyrządów została zniesiona na Halę Gąsienicową. Obserwatorium przejęli Niemcy i zatrudnili swój personel, który wykonywał badania w oparciu o niemieckie instrukcje. Placówka pracowała głównie na potrzeby niemieckiego lotnictwa. W ostatnich dniach stycznia 1945 roku Niemcy rozmontowali aparaturę, część wywieźli, a resztę zniszczyli. Chcieli równieŜ wysadzić w powietrze budynek, ale zdetonowane ładunki były zbyt słabe i nie poczyniły duŜych szkód w grubych murach budynku. Po wojnie pierwszy obserwator pojawił się na Kasprowym w marcu 1945 roku. Początkowo często zmieniali się kierownicy i pracownicy tej placówki. Najpierw kierował nią bardzo krótko Tadeusz Chudycz, po nim Edward Rozmiarek, potem Danuta Rygier, a następnie Aleksandra Lewcun. W sierpniu 1948 roku obejmują placówkę Michał i Jadwiga Orliczowie, z wykształcenia geografowie, i kierują nią prawie przez 30 lat. Od 1978 roku przez 14 lat, aŜ do przejścia na emeryturę, kierownikiem obserwatorium był Jerzy Mitkiewicz, a od lutego 1992 roku funkcję kierownika pełni nieprzerwanie Jan Trzebunia. Wielu podejmowało pracę w tej najwyŜej połoŜonej placówce w Polsce, ale 2
często szybko z niej rezygnowali. Pozostawali tylko ci, dla których praca w tak ekstremalnych warunkach była nie tylko wspaniałą przygodą Ŝycia, ale równieŜ kontaktem na co dzień z górami i ich przyrodą w róŜnych porach roku. Tych, którzy związali się z obserwatorium na wiele lat, łączyły z Tatrami często górskie pasję – wspinaczka, taternictwo jaskiniowe, narciarstwo pozatrasowe, w tym równieŜ ekstremalne, a takŜe bliski kontakt z majestatem gór i przyrodą tatrzańską. Niektórzy nie pracowali tam długo, gdyŜ Ŝycie osobiste i plany zawodowe róŜnie im się ułoŜyły, ale lata przepracowane na Kasprowym wspominają do dziś jako niezwykły okres w swoim Ŝyciu. Trudne warunki pracy były dobrą szkołą górską, które przygotowały Włodzimierza Chełchowskiego do rocznego pobytu na stacji naukowej na Antarktydzie. Był on pierwszym Polakiem, który zimował na tym kontynencie. Siedmioletnia praktyka meteorologiczna w WOM przydała się Witkowi Kaszkinowi, który w tym roku ponownie jest uczestnikiem polskiej wyprawy naukowej na Spitzbergenie, a Antoni Barański aŜ czterokrotnie uczestniczył w rocznych wyprawach na tę wyspę. Witold Zalewski, co dopiero po studiach w Łodzi, ze specjalizacją z meteorologii, rozpoczął równieŜ pracę w obserwatorium. To, co w ciągu tylko jednego roku przeŜył w górach, mieszkając i pracując na szczycie, zapamiętał na całe Ŝycie, a wspomnienia oŜyły, kiedy w Wigilię ubiegłego roku, po 46 latach od tamtych czasów, wraz z wnuczką zjeŜdŜali na nartach z Kasprowego. W latach 50. pracowali w WOM równieŜ Anna Olszewska, Leszek Dziędzielewicz, Józef Witek, a w latach 60. Stanisław Cozaś i Krzysztof Walter - Croneck, ale podstawową obsadę stanowili: nieŜyjący juŜ Feliks Kozera oraz Jerzy Mitkiewicz, Antoni Barański. Orliczowie mieszkali wtedy w obserwatorium, zajmując nieduŜy pokój i kuchnię, co im zupełnie wystarczało. Cenili sobie odosobnienie od zgiełku miejskiego, sporadycznie tylko zjeŜdŜali na dół, udając się do swojego mieszkania w Krakowie, natomiast urlopy często spędzali na wycieczkach zagranicznych. Prawie całe Ŝycie poświęcili meteorologii i pracy naukowej. Po wybudowaniu w Zakopanem Zakładu Hydrologii i Meteorologii Tatr zamieszkali na dole. Zmarli pod koniec lat 70. Jadwiga Orliczowa została pochowana w Zakopanem, a Michał Orlicz, który zmarł rok później – w Krakowie. Lawiny w Tatrach DuŜa lawina zeszła w czwartek 7 lutego koło południa w Jastrzębiej Dolinie w okolicach Zielonego Stawu KieŜmarskiego w Tatrach Słowackich. Masy śniegu zasypały czworo czeskich taterników. Dwóch męŜczyzn zaraz wydostało się spod śniegu. Chwilę później na powierzchni pojawił się trzeci. Pod śniegiem została kobieta. Na miejsce z pomocą śmigłowca natychmiast wyruszyli ratownicy Horskiej SłuŜby. Po ok. 30 minutach udało się odkopać zasypaną kobietę. Natychmiast przetransportowano ją do szpitala w Popradzie. Kobieta przeŜyła, bo ze śniegu wystawała jej ręka. Taterniczce udało się wydrąŜyć w śniegu otwór, przez który oddychała - podaje internetowe wydanie słowackiego dziennika SME. W 3
akcji brało udział 15 ratowników z 6 psami lawinowymi. W Tatrach jest bardzo niebezpiecznie. Po słowackiej stronie gór obowiązuje trzeci, a po polskiej drugi stopień zagroŜenia lawinowego. Natomiast w niedzielę 10 lutego pod Ciemniakiem w masywie Czerwonych Wierchów lawina porwała turystę. Dzięki szybkiej akcji TOPR męŜczyzna odniósł tylko lekkie obraŜenia. Trzech turystów koło godz. 10 wchodziło na Ciemniak. Prawdopodobnie to oni sami podcięli masy śniegu. Lawina porwała jednego z nich. Na szczęście śnieg nie zasypał go całego. Ponad pokrywę śniegu wystawał tylko czekan. Ratownicy TOPR juŜ po kilku minutach, z pomocą śmigłowca, dotarli na miejsce wypadku. Szybko odkopali męŜczyznę, który trafił do szpitala. Jest wychłodzony, ale jego Ŝyciu i zdrowiu nie zagraŜa niebezpieczeństwo. Jest on doświadczonym himalaistą. W Tatrach obwiązuje drugi stopień zagroŜenia lawinowego. Pechowym turystą okazał się wybitny, polski himalaista Artur Hejzer. Gdyby nie jego górskie doświadczenie, zakończenie tej historii mogłoby mieć zupełnie inny charakter. Nowy Targ - najwaŜniejszy węzeł drogowy na Podhalu Spotkanie Zbigniewa Rapciaka dyrektora krakowskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad z Markiem Fryźlewiczem burmistrzem Nowego Targu zaowocowało bardzo korzystnymi dla miasta ustaleniami. W niedalekiej przyszłości Nowy Targ ma szansę stać się najwaŜniejszym węzłem komunikacyjnym Podhala. Dyskutowano o przebiegu „zakopianki” pomiędzy Rdzawka a Szaflarami. Szef małopolskiej GDDKiA przedstawił burmistrzowi swój pomysł, by zmienić przebieg drogi krajowej nr 49. Nowe połączenie rozprowadzałoby ruch w kierunku Białki Tatrzańskiej i Jurgowa, gdzie dynamicznie rozwija się infrastruktura turystyczna, stanowiłoby takŜe „bramę” do Pienin i zlokalizowanych tam miejscowości wypoczynkowych. Dzięki inwestycjom GDDKiA w rejonie Nowego Targu, miasto ma szansę stać się głównym węzłem drogowo – kolejowo – lotniczym na terenie całego Podhala. Interesująca lektura Nakładem Oficyny Wydawniczej „Mówią Wieki” ukazał się właśnie „Dziennik Legionisty 1914 – 1915” autorstwa Henryka Tomzy, opisujący walki II Brygady Legionów w Karpatach Wschodnich. Bezpośrednia relacja autora to historia widziana oczami prostego Ŝołnierza, który okazał się uwaŜnym i wnikliwym obserwatorem. Przeszedł on kampanię karpacką z przełomu lat 1914/1915, która odbywała się w warunkach mroźnej i śnieŜnej zimy. KsiąŜka jest szansą poszerzenia wiedzy o tych wydarzeniach.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 22 (3)
Warszawa, czerwiec 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Terminy najbliŜszych spotkań: 5 i 19 czerwca;
Uwaga! Po przerwie wakacyjnej spotykamy się na pierwszym spotkaniu w dniu 18 września. Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Kolejna willa w rozbiórce: Jadą piłą po „Krzemieniu” Z mapy Zakopanego znika kolejna charakterystyczna willa. Tym razem pod nóŜ inwestora idzie "Krzemień". Najprawdopodobniej bez wymaganej inwentaryzacji obiektu. Zespół urokliwych willi przy zakopiańskich Chramcówkach zostaje pozbawiony kolejnej perełki. Na Chramcówkach zjawili się robotnicy uzbrojeni w piły, siekiery i liny. Rozpoczęli rozbiórkę dziewiętnastowiecznej willi "Krzemień". Willa "Krzemień" została wybudowana przez dyrektora Spółki Handlowej – Wiktora Erarda Ciechomskiego pod koniec XIX wieku. Posiada cechy stylu zakopiańskiego. W starostwie wiedzą o jej rozbiórce. – W tym przypadku rozbiórka przeprowadzana jest na zgłoszenie. PoniewaŜ jest to budynek niŜszy niŜ osiem metrów i stoi w odległości ponad 4 metrów od granic działki, nie potrzeba zezwolenia – tłumaczą w Wydziale Budownictwa i Architektury Starostwa Powiatowego w Zakopanem. Na argumenty sąsiadów, dotyczące wysokiej wieŜyczki, teŜ moŜna zrobić ukłon w stronę inwestora. – W przepisach wysokość mierzy się nie do najwyŜszego punktu kalenicy, ale do górnej powierzchni stropu. Dlatego w przypadku "Krzemienia" moŜna rozbiórkę robić na zgłoszenie. Poza tym, skoro konserwator zabytków wydał zgodę na rozbiórkę, to wszystko jest w porządku – podsumowują w starostwie. Przypominają, Ŝe początkowo wydział budownictwa wydał sprzeciw, domagając się właśnie opinii konserwatorskiej. Nowotarski PKS likwiduje kursy TuŜ przed letnim sezonem turystycznym PKS w Nowym Targu zawiesił kursowanie ponad 30 autobusów, głównie lokalnych linii. Kilka miejscowości - na przykład Ochotnica - zostało bez 1
jakiejkolwiek komunikacji regularnej. Narzekają osoby, które autobusami dojeŜdŜają do pracy lub do szkoły. Kierownik dworca PKS w Nowym Targu tłumaczy Ŝe kursy zlikwidowano bo były nierentowne. Władze miasta tłumaczą, Ŝe na decyzję PKS nie mają Ŝadnego wpływu. Jak tu uprawiać turystykę, gdy nie ma moŜliwości dojazdu ? W kręgu Tatr Polecam ksiąŜkę Wiesława Aleksandra Wójcika zatytułowaną „W kręgu Tatr”, wydaną przez Tatrzański Park Narodowy (Zakopane 2008, str. 234). KsiąŜka jest pierwszym tomem serii Tatry. Sprawy i ludzie, której wydawanie właśnie rozpoczął TPN. Jej bohaterami są przede wszystkim ludzie, którzy odcisnęli swoje wyraźne ślady w dziejach Tatr – Chałubiński, Sabała, Witkiewicz i inni, ale takŜe szeroko pojęte sprawy górskie – ochrona przyrody, przewodnictwo, czasopiśmiennictwo. Wiatr stulecia: 40 lat minęło 6 maja minęło 40 lat od huraganowego wiatru, którego prędkość dochodziła w porywach do 288 km na godzinę. Był to jak dotąd najsilniejszy wiatr w historii pomiarów meteorologicznych w Tatrach, jednak szkody, jakie poczynił w drzewostanie tatrzańskim, choć ogromne, były znacznie mniejsze od tych, które spowodowała "kalamita" w Tatrach Słowackich 19 listopada 2004 roku. Tak wspomina te wydarzenia jeden ze świadków: „- Pracowałem wówczas jako meteorolog w Wysokogórskim Obserwatorium Meteorologicznym na Kasprowym Wierchu i w tym dniu pełniłem dyŜur. Pora, by z perspektywy tych 40 lat jeszcze raz spojrzeć na to wyjątkowe w historii Tatr wydarzenie i podać do publicznej wiadomości więcej szczegółów, tym bardziej Ŝe spośród czterech osób, które przebywały tego dnia w obserwatorium, gdzie prędkość wiatru została zmierzona, Ŝyje tylko dwoje – Janina Skowronkowa, która mieszka na Kasprowym 41 lat, a w budynku górnej stacji kolejki prowadzi kiosk, oraz niŜej podpisany. Nie ma juŜ wśród nas Jaśka Skowronka, który razem z Ŝoną ratował zrzucane z tarasu przez huragan klatki meteorologiczne, nie ma teŜ Feliksa Kozery, który po skończonym dyŜurze wypoczywał w swoim pokoiku w obserwatorium, gdzie wówczas mieszkał”. ”W ostatnim dniu kwietnia 1968 roku pracownicy kolejki świętowali zakończenie sezonu zimowego. W maju miał się rozpocząć wiosenny przegląd techniczny i prace remontowe. 2 maja wyjechałem jeszcze na dyŜur ostatnią roboczą jazdą, a zaraz potem rozpoczęły się prace na górnym odcinku kolejki. Nazajutrz, po dobowym dyŜurze, schodziłem pieszo przez Myślenickie Turnie do Kuźnic. W tych dniach nic jeszcze nie zapowiadało nadejścia tak silnego wiatru”. ”W poniedziałek 6 maja wyjechałem z Kuźnic do Myślenickich Turni razem z transportem koksu. Górny odcinek był rozebrany, ale i tak kolejka by nie kursowała, gdyŜ wiatr wiał juŜ z prędkością około 30 m/sek. Jak na początek maja było ciepło, w wyŜszych partiach Tatr leŜały tylko płaty śniegu, Zachmurzenie było umiarkowane, a ciepłe podmuchy wiatru halnego dochodziły do podnóŜa Tatr. Z Myślenickich Turni ruszyłem pieszo w krótkich spodenkach, szlakiem turystycznym na Kasprowy, skracając sobie na zakosach trasę, by jak najszybciej zmienić na dyŜurze Felka Kozerę. Mimo dość silnych podmuchów wiatru, które nieco utrudniały podejście, po godzinie byłem na szczycie i rozpocząłem 24-godzinny dyŜur”. 2
”Wiatr z godziny na godzinę stawał się coraz silniejszy. Po południu miał juŜ średnią prędkość początkowo 40 m/sek., a potem nawet 50 m/sek. W porywach był jeszcze silniejszy. Dokonując co godzinę obserwacji pogodowych i pomiarów, coraz częściej spoglądałem na anemograf, słuŜący do rejestracji prędkości wiatru, którego piórko wypełnione tuszem zaczęło przekraczać końcową linię, oznaczającą 60 m/sek. i kilkakrotnie dochodziło do miejsca, gdzie dalej nie mogło się juŜ wychylić. Od godziny 16 do 19, w okresie, największego nasilenia wiatru, dodatkowy pomiar wykonywałem anemometrem ręcznym, ale to wymagało wyjścia na taras. Zmierzyłem największe porywy wiatru, dochodzące do 80 m/sek., tj. 288 km/godz. By móc dokonać odczytu temperatury powietrza w klatce meteorologicznej i pomiaru wiatru, przywiązywałem się na wszelki wypadek liną taternicką do kaloryfera w rotundzie, a na tarasie dodatkowo cały czas trzymałem się poręczy metalowej”. ”JuŜ w pierwszej fazie największego nasilenia wiatru dwie klatki meteorologiczne, w których na szczęście nie było termometrów, mimo Ŝe były umocowane na stalowych odciągach, zostały wywrócone, a jedna z nich, chociaŜ Skowronkowie starali się ją przymocować dodatkowo do poręczy, została zwiana z tarasu w stronę budynku górnej stacji kolejki linowej, gdyŜ wiatr wiał z kierunku bardziej południowo-zachodniego. Porywy tak silnego wiatru przenosiły nad szczytem Kasprowego nie tylko okruchy i drobne odłamki skalne, ale porywały z podłoŜa kamienie wielkości pięści. Na zachodnim stoku, pod szczytem, były złoŜone deski, potrzebne do budowy górnej stacji kolejki krzesełkowej na Goryczkowej. Wiatr "przeniósł" wszystkie deski do Kotła Gąsienicowego. Wyszedłem na taras z aparatem fotograficznym, by zrobić zdjęcie z akcji ratunkowej klatek meteorologicznych, ale przy tak silnym wietrze fotografowanie było trudne – zdjęcia są nieostre i dość ciemne, bo było to juŜ pod wieczór. Z okna rotundy zaobserwowałem, jak wiatr wyssał część wody z Dwoistego Stawu Gąsienicowego, uformował trąbę wodną, która potem przemieszczała się w kierunku zachodniej ściany Kościelca, by tam się rozprysnąć. Około godziny 20 wiatr zaczął stopniowo słabnąć, ale jeszcze w nocy był bardzo silny”. ”Nazajutrz wczesnym rankiem Skowronkowie poszli zbierać rozrzucone deski oraz resztki z klatki meteorologicznej, a ja czekałem na Antka Barańskiego, który podchodził z Kuźnic, by zmienić mnie na dyŜurze. W strefie leśnej miał trudności z podchodzeniem, bo wiele drzew było złamanych lub powalonych, ale o godz. 10 był juŜ na górze. Z Felkiem Kozerą postanowiliśmy schodzić w dół, by zobaczyć, jakie wiatr poczynił spustoszenia”. Skazani za zabicie niedźwiedzia Osiem i cztery miesiące ograniczenia wolności polegające na oddawaniu przez ten czas 15 proc. wynagrodzeń to wyrok dla oskarŜonych za zabicie misia w Tatrach. Główny oskarŜony Michał J. przez osiem miesięcy będzie musiał oddawać na rzecz skarbu państwa 15 proc. swojej pensji, a Jolanta J. i Daniel Sz. przez cztery miesiące. Poza tym sąd zasądził od pierwszego z oskarŜonych 800 złotych nawiązki na rzecz Tatrzańskiego Parku Narodowego, a od pozostałych oskarŜonych po 500 złotych oraz obciąŜył wszystkich kosztami procesu. Sąd uznał, Ŝe turyści bronili się przed atakiem niedźwiedzia i działali w stanie wyŜszej konieczności, który jednak przekroczyli. - Mieli oni prawo do obrony przed atakiem zwierzęcia, ale ta obrona była nadmierna, nieadekwatna do zagroŜenia. Nie było konieczności zabicia niedźwiedzia. Istniała moŜliwość jego obezwładnienia i ucieczki - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Marek Marchalewicz. Sąd uznał teŜ, Ŝe oskarŜeni nie karmili niedźwiedzia, a tylko rzucali w jego kierunku bułki, 3
aby go odstraszyć. Wyrok nie jest prawomocny. Zarówno oskarŜyciel, jak i pełnomocnik obrony nie chcieli komentować wyroku. Stwierdzili, Ŝe decyzję o ewentualnej apelacji podejmą po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem. OskarŜeni nie przyjechali na ogłoszenie wyroku. Kończy się modernizacja siedziby TPN Dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego przeprowadzi się do największego podworskiego budynku w Kuźnicach. Trwają końcowe prace przy modernizacji zabytkowych obiektów zespołu dworsko-parkowego w Kuźnicach, którymi zarządza dyrekcja TPN. Do połowy tego roku w całości zostanie w odtworzony dawny charakter tego zespołu. – Obecnie wykańczany jest główny, największy budynek w obrębie parku. Musieliśmy wymienić w nim wszystkie instalacje. Teraz robotnicy kładą tam parkiet. Koszty modernizacji tego obiektu to prawie połowa wszystkich kosztów, które w sumie wyniosą ponad 12 mln zł. Pochodzą one z Unii Europejskiej, budŜetu państwa i Gospodarstwa Pomocniczego – wylicza Szymon Ziobrowski z TPN. Niegdyś znajdowały się tutaj: siedziba dyrekcji hut i Szkoła Pracy Domowej Kobiet, załoŜona przez generałową Jadwigę Zamoyską. Jesienią ubiegłego roku został m.in. zakończony remont spichlerza, zbudowanego za czasów hr. Władysława Zamoyskiego, ok. 1895 roku. W grudniu urządzono w nim wystawę "Zamoyscy i ich dzieło". Obecnie przygotowywana jest kolejna wystawa – w dawnej wozowni zostanie urządzona ekspozycja przyrodnicza, na którą złoŜą się okazy zoologiczne, zgromadzone przez Antoniego Kocyana – leśnika w zakopiańskich dobrach Homolacsów, ornitologa, badacza fauny tatrzańskiej. Kolekcję Kocyana wypoŜyczyło ze swoich zbiorów Muzeum Tatrzańskie. Wystawa o Kresach na Karowej W Domu Spotkań z Historią przy Karowej 20 otwarto wystawę "Świat Kresów. Z kolekcji Tomasza Kuby Kozłowskiego". Przypomina ona Kresy od końca XIX wieku do 1939 r. w granicach państwowych II Rzeczypospolitej. Ta wystawa jest opowieścią o Polakach, Litwinach, Białorusinach, Ukraińcach, śydach, Poleszukach i Hucułach - barwnej mozaice religii i kultur, która współistniała na dawnych Kresach. Ekspozycję podzielono na dwie części: plenerową na skwerze przy Krakowskim Przedmieściu i ul. Karowej oraz prezentację w siedzibie Domu Spotkań z Historią. Składa się na nią blisko pół tysiąca archiwalnych zdjęć, pocztówek, dokumentów, publikacji i pamiątek z Kresów. Uzupełnią je fragmenty listów, wspomnień, cytatów z literatury, litografowane dyplomy, przedmioty kultu religijnego i uŜytku codziennego. W części plenerowej pokazane będą zdjęcia róŜnych miejscowości: wsi, dworów i pałaców, miast, uzdrowisk i miejscowości letniskowych. Tomasz Kuba Kozłowski gromadzi pamiątki z dawnych Kresów od ćwierćwiecza. Na wystawie pokazuje zaledwie fragment swoich zbiorów, w których jest m.in. blisko 20 tys. pocztówek i zdjęć, a takŜe ksiąŜki, czasopisma, mapy, rękopisy, ryciny, medale, antyki. Ekspozycji towarzyszyć będą pokazy filmów dokumentalnych, przedwojennych i współczesnych poświęconych Kresom, spotkania z gośćmi oraz kiermasz wydawnictw. Wystawa "Świat Kresów. Z kolekcji Tomasza Kuby Kozłowskiego" - Dom Spotkań z Historią, ul. Karowa 20. Wstęp wolny. Ekspozycja potrwa do 31 sierpnia.
Udanych wakacji Ŝyczy wszystkim Zarząd O/w PTT Oprac i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 23 (3)
Warszawa, wrzesień 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy nie tylko członków naszego Oddziału PTT ale równieŜ wszystkich sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Serdecznie witamy po przerwie wakacyjnej na pierwszym spotkaniu w dniu 18 września. Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Pierwszy halny po wakacjach W Tatrach i Zakopanem zaczął wiać wiatr halny. W nocy z 3/4 września w Zakopanem podmuchy osiągnęły 25 metrów na sek. czyli 90 km na godz. Jak na tę porę roku w Zakopanem jest bardzo ciepło. W środę 3 września termometry wskazywały 24 st. C. Wieczorem zaczął wiać południowy wiatr - halny. W stolicy Tatr jego podmuchy osiągnęły prędkość 90 km na godz. Nadejście pierwszego po letniej przerwie halnego odczuli mieszkańcy Zakopanego i okolic. Zamknięta droga do Morskiego Oka Zgodnie z zapowiedziami, 1 września starostwo tatrzańskie na dwa miesiące zamknęło drogę z Wodogrzmotów Mickiewicza do Morskiego Oka. Powodem jest remont osuwisk, który wkracza w decydująca fazę. Do Morskiego Oka będzie się moŜna dostać przez Dolinę Pięciu Stawów, a dalej Świstówkę lub Szpiglasową Przełęcz. Maszt na Gubałówce jak choinka Maszt telewizyjny na Gubałówce oświetlony niczym choinka lub WieŜa Eiffla? To nowy pomysł na świąteczną dekorację Zakopanego.
1
Mimo Ŝe w ubiegłym roku Zakopane wydało na świąteczne oświetlenie ponad pół miliona złotych, w tym roku burmistrz Majcher chce przeznaczyć na ten cel kolejne 115 tys. W ubiegłym roku uŜyto jeszcze starych dekoracji na Piłsudskiego i Drodze Balzera, teraz mają być nowe. Urząd miasta myśli teŜ o ozdobach na Olczy, a takŜe o maszcie na Gubałówce. Jest projekt, aby udekorować go jak choinkę. Jak dodaje burmistrz, została juŜ przeprowadzona próba oświetlenia masztu i był on widoczny nie tylko z Zakopanego, ale takŜe z Nowego Targu. Nie wiadomo natomiast, czy znajdą się pieniądze na jego dekorację. Pierwszy maszt, który jest jednym z symboli Zakopanego, zbudowano na Gubałówce w 1958 roku. Dziewięć lat temu nastąpiła jego gruntowna przebudowa. Teraz ma 102 metry wysokości. Zakaz handlu na Krupówkach?
O pomyśle władz Zakopanego wprowadzenia całkowitego zakazu handlu na Krupówkach coraz głośniej. Poprawić ma to wizerunek stolicy Tatr i raz na zawsze połoŜyć kres nielegalnemu handlowi na deptaku. Burmistrz miasta proponuje, aby na Krupówkach nie moŜna było sprzedawać niczego - nawet oscypków z góralskich fasiągów. W zamian, z myślą o turystach powstałby tzw rynek maślany z owczymi przysmakami. - To chyba jedyna metoda na uporządkowanie handlu na Krupówkach - mówi Wojciech Solik wiceburmistrz Zakopanego. Władze Zakopanego przyznają, Ŝe są bezradne wobec nielegalnego handlu na Krupówkach. Nie pomagają mandaty, kontrole skarbówki i wnioski kierowane do sądu grodzkiego. Na dzikich handlarzy nie podziałał nawet przykład jednej z Góralek, którą sąd za nielegalny handel skazał na 70 dni aresztu. Tramwajem do Kuźnic Perony z wysepkami na placu w Kuźnicach i szlabany przy wjeździe na Aleję Przewodników Tatrzańskich powitają niebawem wybierających się w Tatry. Nowością komunikacyjną ma być elektryczny tramwaj, którym turyści docierać będą do Kuźnic. Władze Zakopanego wraz z dyrekcją Tatrzańskiego Parku Narodowego i Polskich Kolei Linowych rozpatrują projekt wprowadzenia tramwajowego połączenia z Kuźnicami. - Wystarczy rowek w jezdni i albo sieć trakcyjna nad drogą, albo baterie montowane na dachu pojazdu. Trwają rozmowy z francuskim dostawcą tramwaju. Decyzje zapadną juŜ niedługo. Władze miasta tramwajowym połączeniem chcą usprawnić i uporządkować ruch turystyczny. Przy Rondzie Kuźnickim staną szlabany na pilota lub kartę dla uprawnionych mieszkańców, tu będą wsiadać do tramwaju, który moŜe zabrać 170 osób. I w sposób płynny dotrą do kolejki na Kasprowy Wierch.
2
Tatrzańscy nosicze W Tatrach Polskich nie spotkamy ich na szlaku, ale w Tatrach Słowackich jest to zawód o ponad półwiekowej tradycji. Często moŜna spotkać tragarza, niosącego duŜy ładunek na krosnach do schroniska, gdzie nie dojazdu. Zawód tragarza górskiego związany był od początku z przewodnictwem tatrzańskim i to po obu stronach Tatr. W początkowym okresie turystyki przewodnik był niejako zobowiązany do noszenia bagaŜu turysty, o ustalonym dopuszczalnym cięŜarze, a co było ponadto, nosili górale lub praktykujący przy przewodniku „chłop pod torbę”. Wynoszenie duŜych cięŜarów rozpoczęło się w Tatrach wraz z budową schronisk połoŜonych w górnych piętrach dolin. Jednym z nich była Tery’ego chata, której budowa rozpoczęła się pod koniec XIX wieku. Wynoszeniem materiału budowlanego trudniło się 125 męŜczyzn z Wielkiego Sławkowa, Starej Leśnej i Rakus, którzy średnio trzy razy dziennie wynosili ładunek o cięŜarze 50-60 kg z Siodełka do Doliny Pięciu Stawów Spiskich. W latach 30. ubiegłego wieku zatrudnieni byli tragarze przy budowie kolejki linowej na Łomnicę. Po tym okresie niektórzy z nich zatrudnili się w schroniskach do wynoszenia m.in. Ŝywności i węgla. Dla tej pierwszej grupy zawodowych nosiczów był to zawód nieźle płatny, pozwalający utrzymać rodzinę. Legendą tamtego okresu jest Ondrej Hudáček z Lendaku, który przeciętnie wynosił na krosnach cięŜar 70 kg. Pracował jako nosicz do 62 roku Ŝycia. Zmarł w 1990 roku i do dziś nazywany jest „królem tatrzańskich nosiczów”. Jego rekordem było wyniesienie z Siodełka do Zamkowskiego chaty pieca o wadze 137 kg. Przez jakiś czas zawodem tym trudniła się równieŜ j ego Ŝona – Maria Hudáčková, która do schronisk wynosiła przeciętnie ładunek 30 - kilogramowy. Ten pierwszy okres nosiczów, pracujących głównie dla pieniędzy, skończył się pod koniec lat 60. Nowa generacja nosiczów wywodziła się przewaŜnie spoza Tatr, nieraz z duŜych miast. Byli to studenci, ludzie młodzi, którzy w panującym wówczas systemie politycznym nie widzieli dla siebie miejsca, natomiast Tatry oferowały im swobodę oraz obcowanie z górami i ich przyrodą. Jakie jeszcze motywy kierowały młodymi ludźmi, by zostali nosiczami? Jeden z nosiczów tej generacji tak odpowiada: – Oprócz zainteresowania górami, równieŜ wolność: nie jest się z nikim i niczym związanym, jest się panem siebie. Jest wolność słowa, myśli, przekonań, jest teŜ odejście od cywilizacji i sytuacji politycznej. W warunkach górskich, przy tak cięŜkiej pracy moŜna poznać lepiej samego siebie i sprawdzić się w róŜnych trudnych sytuacjach. W Tatrach Wysokich nosicze zaopatrują: Chate pod Rysami, Tery’ego chate, Zbójnicką chate, Zamkowskiego chate oraz Kamienną chate i Rainerową chatę, głównie z tej racji, Ŝe dzierŜawcami tych dwóch są jeszcze aktywni znani, o duŜym dorobku nosicze: Laco Kulanga i Peter Petras. Ten pierwszy do dziś dzierŜy rekord „wynoski” 207,5 kg z Siodełka do Zamkowskiego chaty, a drugi juŜ po sześćdziesiątce startował w zawodach „Nosickej stovki”, czyli ze stu kilogramami na grzbiecie na czas, na wymienionej powyŜej trasie. 3
Pieniński rekord Blisko 700 tys. osób rocznie odwiedza Pieniński Park Narodowy. To najbardziej zadeptywany park narodowy w Polsce. Powszechnie przyjmowanym sposobem pomiaru ruchu w parkach jest przeliczanie liczby osób w stosunku do jego powierzchni. W tym rankingu Pieniny są rekordzistą. Jak przeliczają parkowcy – rocznie wędruje tu 300 osób na kaŜdy hektar. Na drugim miejscu są Karkonosze (240 os/ha), zaś powszechnie uznawane za najbardziej „zadeptane” góry – Tatry, są dopiero na trzeciej pozycji ze 120 turystami na hektar. W tym roku liczba turystów utrzymuje się na podobnym poziomie jak dotąd – nie ma gwałtownych wzrostów czy spadków. Główną atrakcją są j ak co roku spływ Dunajcem i Zamek Czorsztyński. Odkąd powstało nowe dojście na platformę widokową na szczycie Trzech Koron, umoŜliwiające płynny ruch – skończyły się kolejki oczekujących na wejście. Jednak w długie weekendy i tak swoje trzeba odstać. Stąd park nie zabiega o dodatkową reklamę.
Zamek odkrywany Funkcjonował przez blisko dwa wieki. Dziś po zamku św. Kingi pozostają jedynie ślady fundamentów. Jednak po remoncie są bardziej zauwaŜalne. Prace konserwatorskie średniowiecznych ruin trwały od dwóch lat. O całkowitej rekonstrukcji jednak nie ma mowy z prozaicznych przyczyn – nikt nie wie, jak wyglądał Zamek św. Kingi. Nie zachowały się ani ryciny, ani plany. Pozostało jedynie utrwalenie murów, ich wzmocnienie i odwodnienie. Prace zakończyły się w tym roku, a przeprowadzono je z własnych środków PPN, pochłonęły kilkaset tysięcy złotych. Teraz moŜna zauwaŜyć, którędy przebiegały fundamenty, moŜna przejść wzdłuŜ murów, wyobrazić sobie, jak to wszystko wyglądało. A dotąd wielu turystów nawet nie wiedziało, Ŝe przechodzą koło średniowiecznych ruin. Zamek św. Kingi to nie jedyna historyczna atrakcja w obrębie Pienińskiego Parku Narodowego. Znacznie bardziej znany i odwiedzany przez turystów jest zamek czorsztyński. TakŜe i ta warownia od lat przechodzi sukcesywną renowację. I w tym przypadku środki pochodzą z kasy PPN.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 24 (3)
Warszawa, październik 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy nie tylko członków naszego Oddziału PTT ale takŜe wszystkich innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Terminy najbliŜszych spotkań: Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Zakopianka uchylona Sąd uchylił zgodę ministra środowiska na modernizację „zakopianki” w Poroninie. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał, Ŝe minister godząc się na modernizację, nie przedstawił kilku wersji przebiegu szosy. Tymczasem inwestor – Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad przypomina, Ŝe w wyniku oprotestowania kilkunastu przedstawionych koncepcji przebiegu drogi zawiesił prace nad „zakopianką” od granicy Nowego Targu i Szaflar do granicy Białego Dunajca i Poronina juŜ kilka lat temu, natomiast na odcinku od Poronina do Zakopanego – pod koniec ubiegłego roku. W planie inwestycyjnym do 2013 roku nie ma tych inwestycji, więc orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego nie wpływa w Ŝaden sposób na nasze obecne działania – stwierdziła Magdalena Chacaga, rzecznik prasowy Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad Oddział w Krakowie. Zajęto się odcinkami, gdzie jest dobry klimat dla inwestycji, pozytywne nastawienie władz samorządowych i lokalnych społeczności. Zakończono budowę S7 Myślenice – Pcim. Trwa budowa S7 obwodnicy Lubnia. Powstaje projekt dla odcinka Lubień – Rabka z tunelem pod Luboniem Małym. Zakończono równieŜ konsultacje społeczne dla odcinka Rdzawka – Nowy Targ. Natomiast członkowie Federacji Obrony Podhala, która sprzeciwiała się 1
przebudowie zakopianki z estakadami i czteropasmową szosą nie kryją zadowolenia z decyzji sądu. Tylko co dalej? Pogoda dla kaŜdego Pierwszy w Polsce kiosk meteorologiczny został otwarty w Zakopanem. Na kilku monitorach przekazywane są na bieŜąco informacje pogodowe dla obszaru Tatr i Podtatrza, a takŜe ostrzeŜenia przed niebezpiecznymi zjawiskami pogodowymi. Gablota meteorologiczna stała przy ul. Kościuszki w pobliŜu hotelu Giewont od kilkudziesięciu lat. Były w niej wywieszane codzienne komunikaty pogody, wisiał termometr, kilka zdjęć chmur, a na barografie moŜna było prześledzić przebieg ciśnienia atmosferycznego. Ostatnio gablota zmieniła całkowicie wystrój. W witrynie pojawiły się cztery monitory, przed którymi zatrzymuje się coraz więcej osób, zarówno z ciekawości jak i tych, co chcą dowiedzieć się o aktualnych i prognozowanych warunkach pogodowych. Jest to pierwszy z planowanych 32 kiosków meteorologicznych w Polsce, a uruchomiono go w Zakopanem z okazji przypadającego w tym roku jubileuszu 70-lecia Wysokogórskiego Obserwatorium Meteorologicznego na Kasprowym Wierchu. Na pierwszym z czterech monitorów jest mapa satelitarna Europy, wskazująca na rozmieszczenie chmur nad naszym kontynentem, która jest aktualizowana. MoŜna się zorientować w rozkładzie wyŜów, niŜów i frontów atmosferycznych. Drugi monitor przedstawia aktualną i prognozowaną sytuację pogodową dla trzech miejsc w regionie – Nowy Targ, Zakopane i Kasprowy Wierch. Szczegółowa prognoza podawana jest na dwa dni, a orientacyjna na kolejne trzy. RównieŜ na tym monitorze moŜna wyświetlać ostrzeŜenia o gwałtownych zjawiskach, gdyŜ do pięciu minut mogą być przekazane informacje z centrali w Krakowie. Na kolejnym monitorze na razie jest reklama pogody, ale jest on przeznaczony do prezentacji dorobku IMGW, który ma się czym pochwalić zarówno w zakresie słuŜby hydrologiczno-meteorologicznej, jak i w zakresie badań naukowych. Na ostatnim na razie pokazywane są zdjęcia z okolic Zakopanego, ale jest on przeznaczony na reklamy. ZagroŜona Willa Pod Jedlami W nocy 25 sierpnia zakopiańscy straŜacy uratowali od zagroŜenia Willę pod Jedlami na Kozińcu. Całkowicie jednak spłonęła znajdująca się obok dawna stróŜówka. Ogień w bezpośrednim sąsiedztwie zabytkowej Willi Pod Jedlami zauwaŜono o godz. 2.46 w nocy. Paliła się dawna stróŜówka, w której kiedyś mieszkali Zofia i Witold Paryscy, autorzy „Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej”. Na miejsce dotarło osiem samochodów z pięciu jednostek Państwowej StraŜy PoŜarnej w Zakopanem i Ochotniczych StraŜy PoŜarnych z Kościeliska, Poronina i Olczy. Zniszczeniu uległ praktycznie cały obiekt. Wstępnie ustalono, Ŝe przyczyną był pozostawiony bez dozoru kominek z palącym się ogniem. 2
W górach jest wszystko co kocham, cz. VI Po dwóch latach przerwy ukazała się - szósta juŜ płyta z cyklu "W górach jest wszystko co kocham". Wydawnictwo to z załoŜenia ukazuje się, co roku na wakacje i jest zapowiedzią jesiennych i wiosennych koncertów pod tą sama nazwą. Na najnowszej składance wśród wykonawców górskiej Krainy Łagodności moŜna znaleźć zarówno zespoły, znane juŜ z poprzednich edycji, jak: Dom o Zielonych Progach, Na Bani, Bez Zobowiązań, oraz zupełnie nowe - ale o ustalonej juŜ renomie artystycznej: Ciszę Jak Ta, Siudmą Górę, Tomka JarmuŜewskiego, Agnieszkę Biniek. Wszystkich piosenek z płyty będzie moŜna wysłuchać w trakcie jesiennych koncertów, na które juŜ dziś serdecznie zapraszam. Warto posłuchać. Rabka nie z Rabki Niewielu wtajemniczonych wie, gdzie w Rabce moŜna kupić wodę mineralną „Rabka Zdrój”. Jeszcze mniej wie, Ŝe uzdrowiskowa mineralna wydobywana jest... daleko stąd. – Czy dostanę wodę „Rabka Zdrój”? – na to pytanie wielu sprzedawców w uzdrowisku reaguje zdziwieniem. Ale miejsce kupna mineralnej to nie jedyna jej tajemnica. Wystarczy rzut oka na metkę wody o nazwie „Rabka Zdrój”. Obok listy cennych składników, wchodzących w skład rabczańskiej wody, widnieje reklamowy slogan: „Najmłodsi kuracjusze z całej Europy doskonale znają naturalne właściwości rabczańskiego uzdrowiska. To właśnie dzięki nim Rabka Zdrój otrzymała zaszczytny tytuł „Miasto Dzieci Świata”. TakŜe i Ty moŜesz zadbać o doskonałą formę, pijąc wodę prosto z najzdrowszego źródła.” Nic, tylko sięgać i pić… gdyby nie dopisek: „Woda wydobywana w ujęciu EC1 w Szczawie”. Z mapy wynika, Ŝe z Rabki do Szczawy jest w prostej linii 20 kilometrów. Co poza nazwą ma wspólnego woda „Rabka Zdrój” z Rabką Zdrój? Nie wiadomo. PoŜegnanie z Gore-Texem?
Być moŜe, niedługo czeka nas prawdziwa rewolucja w dziedzinie odzieŜy outdoorowej. Firma Hi-Tec specjalizująca się w produkcji obuwia turystycznego i "specjalnego", podpisała umowę, która umoŜliwi jej wykorzystanie w swoich produktach specjalnej technologii, zarezerwowanej do tej pory tylko dla wojska... 3
Ion-mask, bo tak nazywa się ta nowa "wunderwaffe", jest technologią stworzoną pierwotnie z myślą o ulepszeniu kombinezonów chroniących Ŝołnierzy przed bronią chemiczną. Podobno ion-mask jest 100 razy skuteczniejsza niŜ inne komercyjnie membrany z Gore-Texem na czele, a na dodatek tak chroniony materiał ma utrzymywać swoje właściwości nawet po 100.000 zgięć!
PoŜyjemy, zobaczymy (przetestujemy)... "Komin Pokutników", wyd. Iskry Po ponad 40 latach od pierwszego wydania, wydawnictwo "Iskry" przypomina czytelnikom "Komin pokutników" Jana Długosza. Najnowsze, pełne wydanie, poszerzone zostało o komentarz historyczny oraz wiele niepublikowanych dotąd zdjęć. KsiąŜka najwybitniejszego polskiego taternika lat 50. i 60., przez blisko pół wieku uchodząca za kultową. Jan Długosz, ginąc w 33. roku Ŝycia na grani Zadniego Kościelca, pozostawił po sobie legendę oraz trzynaście opowiadań, których akcja rozrzucona jest pomiędzy Tatrami, Alpami i Kaukazem. Wydane po raz pierwszy przez Iskry w 1964 roku w zbiorze „Komin Pokutników” do dziś wygrywają czytelnicze plebiscyty na bestseller górski wszech czasów. „Komin Pokutników” to ksiąŜka szczególna; to dobra górska literatura, ale teŜ niemal reporterski zapis wspinaczek o znaczeniu przełomowym dla historii taternictwa. MoŜna ją czytać jako literacką opowieść o przygodzie, z wartką akcją i ujmującym dowcipem, bądź jako źródło faktograficzne – w tym pomaga komentarz historyczny dodany do obecnego wydania, stanowiący klucz do rozszyfrowania bohaterów oraz dokonanych przez nich przejść. Tekstowi towarzyszy blisko setka unikalnych zdjęć, przewaŜnie dotąd niepublikowanych. Oprac i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 25 (3)
Warszawa, listopad 2008 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy nie tylko członków naszego Oddziału PTT ale równieŜ wszystkich sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Podajemy terminy naszych spotkań do końca 2008 roku 6 listopada, 20 listopada, 4 grudnia – spotkanie poza Muzeum Ziemi, 18 grudnia – spotkanie wigilijne (impreza tylko dla członków Oddziału) Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Komunikat TPN ws. Zamknięcia niektórych szlaków pieszych w Tatrach: W związku z remontem osuwisk od 1 września droga na odcinku Wodogrzmoty Mickiewicza - Morskie Oko jest nadal zamknięta. MoŜna przejść tylko do Wodogrzmotów Mickiewicza i Doliny Pięciu Stawów Polskich. W Tatrach Słowackich zamknięte zostały następujące odcinki szlaków: - Umarła Przełęcz - Juraniowa Przełęcz - Bobrowiec - Bobrowiecka Przełęcz (szlak zielony); - Bobrowiecka Przełęcz - Grześ (niebieski); - Dolina Cicha - Tomanowa Przełęcz (czerwony); Dla turystów udostępnione zostało przejście z Bobrowieckiej Przełęczy do Ŝółtego szlaku prowadzącego z Doliny Chochołowskiej na Grzesia. Odcinek został tymczasowo oznakowany, niebawem pojawi się na liście szlaków turystycznych TPN. Przypominamy, Ŝe przekraczając granicę państwa naleŜy mieć przy sobie dowód osobisty lub paszport. Narciarstwo umiera w Zakopanem Pod Giewontem umiera narciarstwo. Ostatnia duŜa trasa na polanie Szymoszkowej moŜe zostać w tym roku przegrodzona płotami i zamknięta. 1
Cztery osoby, które starały się o odzyskanie działki na narciarskiej trasie na polanie Szymoszkowej wygrały toczące się siedem lat postępowania przed sądem.Prawomocny wyrok oddaje im we władanie działkę przebiegającą w poprzek tego najpopularniejszego stoku narciarskiego w Zakopanem. Nie jest to duŜa nieruchomość, ledwie 1500 metrów kwadratowych, z czego tylko 400 metrów wchodzi w skład trasy. Bez niej jednak stok w praktyce przestanie istnieć - podaje "Tygodnik Podhalański".Waldemar Sobański, udziałowiec spółki Dorado prowadzącej stację narciarską twierdzi, Ŝe właściciele działki zaŜądali od niego astronomicznych kwot za dzierŜawę gruntu. Wśród nowych właścicieli terenu jest Jan Gąsienica Ciaptak, narciarz, wielokrotny mistrz Polski. Zapowiada, Ŝe jeŜeli nie porozumie się z Sobańskim, to zagrodzi trasę. - Do tej pory najwyŜsza spotykana w Zakopanem stawka wynosiła 10 zł za metr kwadratowy za cały sezon - mówi Waldemar Sobański. - Dodam, Ŝe w Białce Tatrzańskiej jest to złotówka za metr. Tymczasem nowi właściciele zaŜądali w praktyce niebotycznej kwoty 70 zł za metr. Zaproponowali teŜ sprzedaŜ działeczki za milion euro. Jan Gąsienica Ciaptak, który jest jednym z właścicieli działki, twierdzi, Ŝe chce się dogadać z Waldemarem Sobańskim. - Jestem za tym, aby wyciąg funkcjonował, ale pan Sobański nie godzi się na zaproponowane przez nas stawki. Trzeba przecieŜ wziąć pod uwagę, Ŝe właściciel wyciągu przez 7 lat bezprawnie uŜytkował naszą nieruchomość. Jeśli się nie dogadamy, zagrodzimy działkę - przecieŜ musimy jakoś chronić naszą własność mówi w rozmowie z "Tygodnikiem Podhalańskim". Jeśli sprawdzi się czarny scenariusz, w Zakopanem zostaną tylko krótkie, orczykowe wyciągi narciarskie. Tatrzański Kasprowy Wierch jest zarezerwowany dla dobrych narciarzy, odstraszają tam teŜ długie godziny spędzone w kolejce. I znowu na sporze skorzysta ktoś trzeci, oby z dobrym skutkiem dla narciarzy, a tak naprawdę to na narty juŜ od dobrych kilku lat naleŜy wybierać się gdzie indziej, choćby do Białki. Tatrzańskie szczyty głupoty Kiedy kilka miesięcy temu internet obiegło zdjęcie dziewczyny w biodrówkach i klapkach wspinającej się po skałach, w miejscu, gdzie widoczne są łańcuchy, wywołało ono pewne poruszenie w kręgach tatrzańskich turystów. Co prawda opowieści o wyprawach w „szpilkach” na szczyt Giewontu naleŜą juŜ do klasyki tatrzańskiej, większość turystów traktuje je jednak tylko jako zabawną anegdotę. A jak to wygląda naprawdę? Sierpień, środek sezonu, środek tygodnia (więc tak naprawdę turystów umiarkowana ilość), pogoda wymarzona – słońce, nie za gorąco – nic tylko wyruszyć w Tatry. Zakopianka o piątej rano jeszcze pusta, wiec idzie jak z 2
płatka, potem przesiadka na busa do Kuźnic. Mimo wczesnej pory (około siódmej) kolejka do kolejki na Kasprowy schodzi juŜ poniŜej starego parkingu.Ruszamy w stronę Murowańca – nieprzypadkowo. Stroje i zachowania przechadzających się po najdłuŜszym, tatrzańskim, ale jednak deptaku, do Morskiego Oka – to nie dla nas, klapki na asfalcie nie robią wraŜenia. Ruszyliśmy w kierunku stosunkowo łatwo osiągalnego szlaku Świnicka Przełęcz – Świnica – Zawrat. Tam znajdujemy licznych amatorów górskich wycieczek, z których gros dostał się za pomocą kolejki na Kasprowy Wierch. Potwierdziły się wcześniejsze obserwacje, Ŝe celem dla wielu z nich będzie Świnica. Sporo osób kontynuowało wyprawę w kierunku Zawratu. To, co zobaczyliśmy nie nastraja optymizmem - oczywiście, co trzeba podkreślić, większość turystów była odpowiednio wyekwipowana. Biorąc pod uwagę jednak intensywność ruchu turystycznego w Tatrach, nawet jeŜeli tylko co piąty turysta jest źle wyposaŜony, to ich łączną ilość idzie w setki. Z doświadczenia wiemy jednak, Ŝe ubiór to nie wszystko. Pewne jest, Ŝe część nawet nieźle ubranych turystów ma niewielkie pojęcie o wędrówkach w Tatrach. I dołącza do grona osób w klapkach, sandałkach i innych nieodpowiednich butach.Zupełny brak wyobraźni i całkowity brak wyczucia realiów wysokich gór – tak chyba najprościej moŜna określić zachowanie wielu turystów w Tatrach. Słabe buty, brak ciepłego okrycia i ochrony przed wiatrem i deszczem – to w Polskich Tatrach smutna norma. Nie mówiąc juŜ o braku mapy i przewodnika. Po co? W świadomości wielu młodych ludzi wystarczy telefon komórkowy „bo w razie jakby co, to moŜna zadzwonić”... Zdecydowana większość wędrujących nie wie z czym przyjdzie się im zmierzyć na szlaku – kierują się wyłącznie za drogowskazami prowadzącymi ich w stronę najbardziej znanych tatrzańskich miejsc – Zawrat, Świnica, Morskie Oko. Wielka feta pod Tatrami Zakopane - zimowa stolica Polski ma 75-lat. W 1933 roku najpopularniejsza miejscowość pod Tatrami uzyskała prawa miejskie.
ta
Wcześniej to obecnie modne miejsce było wsią. Turyści musieli z Krakowa do Zakopanego jechać furmankami dwa dni aby cieszyć oko panoramą Tatr. Z tej okazji ulicami miasta przeszedł korowód tych którzy kochają Zakopane i góry. To dobry czas dla naszego miasta - zachwalał burmistrz Zakopanego Janusz Majcher. Świętowali ratownicy TOPR, przewodnicy tatrzańscy ale i zwykli mieszkańcy Zakopanego i turyści. I to oni przy muzyce Teatru Witkacego odbierali Ŝyczenia od burmistrza miasta. Na czele korowodu przejechało kilkudziesięciu górali na koniach. A niesiono m.in. sztandary zaprojektowane przez Ewę Dyakowską Berbekę z wizerunkami osób związanych z Zakopanem m.in. Jana Pawła II, Stanisława Witkiewicza, Jana Krzeptowskiego Sabały, hrabiego Władysława Zamoyskiego. Tymczasem wcale pod Giewontem nie jest tak wesoło. Liczne braki w infrastrukturze, zaniedbania, nieokreślone priorytety, nieuregulowane 3
prawa własności gruntów, przepychanki górali z Urzędem Miasta to tylko czubek góry lodowej problemów z jakimi boryka się zakopiańska władza. Najbardziej kiczowata rzecz jaką ostatnio widziałem w Zakopanem! Mój typ to kierpce z napisem Made in China, które jeden góral sprzedawał na Krupówkach wmawiając, Ŝe robił je wczoraj w domu! O Szczawnicy słów kilka Nazwa miejscowości pochodzi od kwaśnych wód zwanych przez górali szczawami. Pierwsza wzmianka o osadzie pochodzi z 1413 roku i dotyczy zapisania przez króla Władysława Jagiełłę 400 florenów Abrahamowi z Goszyc przy okazji, którego to zapisu wymieniono dwie Szczawnice : WyŜnią i NiŜnią. Do końca XVIII wieku Szczawnica była częścią Starostwa Czorsztyńskiego. Jako zdrojowisko znana jest od ponad 200 lat. Dynamiczny rozwój Szczawnicy jako uzdrowiska przypada na połowę XIX wieku, kiedy to właścicielem uzdrowiska został Józef Szalay. Przyjechał on do Szczawnicy po śmierci swojego ojca Stefana w 1839 roku. Był właściwym twórcą uzdrowiska i prawie 40 lat swego pracowitego Ŝycia poświęcił w całości Szczawnicy. Zbudował pierwsze łazienki, wystawił nowe budynki zdrojowe i pensjonaty, da oprawę architektoniczną odkrytym źródłom: Magdaleny, Walerii, Jana, Szymona, Heleny i Anieli. Rozszerzył i unowocześnił Park Zdrojowy, wybudował kaplicę zdrojową. Zapraszał do Szczawnicy wybitnych ludzi epoki, między innymi wybitnego balneologa Józefa Dietla. Przed śmiercią w 1876 roku zapisuje Zakład Zdrojowy Akademii Umiejętności w Krakowie. Ta pomimo trudności związanych ze spłatą spadkobierców Józefa Szalaya w latach 1880 - 1884 buduje Dworek Gościnny, porządkuje Park, kończy rozpoczętą przez Szalaya budowę drogi przez Pieniny do Czerwonego Klasztoru. Dalsze trudności finansowe i organizacyjne zmuszają Akademię do sprzedaŜy Szczawnicy w 1909 roku Adamowi Stadnickiemu. Jego działalność przypada na okres międzywojenny. Remontuje domy zdrojowe, ujmuje nowe źródła, poszerza Park Górny o teren Połonin. W latach 1933 - 1936 wybudowano Inhalatorium (wyposaŜone w pierwsze w Polsce komory pneumatyczne), w 1935 roku zaczęto elektryfikację, a w 1937 roku kanalizację Szczawnicy. Dalsze plany gospodarza przerwała II wojna a światowa. Na podstawie zarządzenia Ministra Zdrowia w 1948 roku Uzdrowisko Szczawnica przejmuje skarb państwa. Po wojnie wybudowano nowe sanatoria branŜowe i nowoczesny Za kład Przyrodoleczniczy. Prawa miejskie Szczawnica otrzymała 18 lipca 1962 roku.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 26 (3)
Warszawa, grudzień 2008 r.
Z okazji zbliŜających się Świąt BoŜego Narodzenia, wszystkim Członkom i Sympatykom Oddziału Warszawskiego PTT, ich Rodzinom i Przyjaciołom spędzenia tych Świąt w miłej, rodzinnej i radosnej atmosferze, a w nadchodzącym Nowym Roku wiele pomyślności Ŝyczy Zarząd Oddziału
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE Na nartach i na Harley'u – wspomnienie o Józefie Oppenheimie "Czy pamiętasz stare schronisko w Dolinie Zuberskiej? Tak przypominało dawną Pyszną..." Tak rozpoczyna się ksiąŜka „W stronę Pysznej”, napisana przez Wandę GentilTippenhauer i Stanisława Zielińskiego. Zadedykowana jest Józefowi Oppenheimowi zwanemu Opusiem, naczelnikowi TOPR, narciarzowi, zakopiańczykowi z krwi i kości, mimo Ŝe pochodził z Warszawy. A więc chodźmy jeszcze raz w stronę Pysznej, do starego drewnianego schroniska-szałasu na niewielkiej polanie przy lesie. Wróćmy na chwilę do czasów, kiedy Opuś zajeŜdŜał pod Dworzec Tatrzański swoim Harleyem, uśmiechnięty wyciągał rękę do zgromadzonych u „Kapuchy” taterników lub narciarzy i mówił: Cześć, chodźcie, idziemy na narty. Oppenheima znali chyba wszyscy, którzy się otarli o Zakopane w okresie międzywojennym. Jedni kojarzyli go z pracą w Pogotowiu i z nartami, inni z pięknymi pocztówkami, reprodukowanymi ze zdjęć jego autorstwa i sprzedawanymi w zakopiańskich księgarniach, jeszcze inni - z długimi, narciarskimi wyrypami narciarskimi po tatrzańskich graniach. Narciarzem był znakomitym, uwielbiał jazdę w terenie, na przykład długi i piękny zjazd granią Hliny z Kamienistej na południową stronę Tatr, albo... narciarski trawers Kominiarskiego Wierchu. Znakował szlaki zimowe na Pyszną, Chochołowską i wiele innych. Zjazdów dokonywał w doborowym towarzystwie pionierów zakopiańskiego narciarstwa, takich jak Bednarski, Lesiecki, Świerz, Ziętkiewicz, Grossman. Zjazdy Niefcyrką, telemarki wykonywane na grani Czerwonych Wierchów, szusy z Rohatki, Lodowej, Polskiego Grzebienia, śelaznych Wrót, spod wierzchołka Koprowego Wierchu, Krywania, Młynarza, świadczyły o klasie Opusia. Oppenheim miał na 1
swoim koncie 23 pierwsze wejścia zimowe i narciarskie w Tatrach oraz kilka letnich. W Tatrach odkrywał narciarskie tereny, jak chociaŜby rejon Pysznej, owo narciarskie El Dorado, gdzie do późnego maja moŜna było śmigać na nartach w Siwych Sadach. Wrósł na stałe w Zakopane lat dwudziestych i trzydziestych. Był powszechnie lubiany i szanowany. - Jeśli ktoś potrzebował poŜyczyć „stówkę”, mógł na Józia prawie zawsze liczyć - pisał Rafał Malczewski. Na wycieczki narciarskie zabierał swego ulubionego psa Bacę, owczarka podhalańskiego. Baca miał ciekawe zwyczaje: gdy któryś z narciarzy zbytnio wyprzedzał kolegów, łapał zębami jego kijek i przytrzymywał. Gdy z kolei ktoś zbytnio zwlekał, Baca popychał go mocno pyskiem, zachęcając do dogonienia przyjaciół. Oppenheim pochodził z Warszawy. Był poszukiwany przez carską policję za działalność socjalistyczną, a w końcu aresztowany. Uciekł z więzienia w stolicy i po kilkuletniej tułaczce trafił pod Giewont. Uległ czarowi miejsca, jak wielu innych. Mieszkał w Zakopanem do śmierci w 1946 r. Stał się nieodłączną cząstką miasta. Po południu, po dyŜurze w Pogotowiu, zachodził na obiad do Dworca Tatrzańskiego, do Kapuchy, jak mówiono o właścicielce restauracji, Zofii Krzeptowskiej, na małą wódeczkę i pieczarki w śmietanie lub na ponoć ulubione przez niego naleśniki - „palaczinki”. Grywał tu chętnie w brydŜa z Kornelem Makuszyńskim. W sierpniu 1912 r. został ratownikiem TOPR. W 1914 r. Mariusz Zaruski wybrał go na swego zastępcę w Pogotowiu, gdy wyruszał na wojnę. I Oppenheim pozostał kierownikiem TOPR do 1939 roku. Wybór Zaruskiego okazał się słusznym: Opuś wziął udział w 70 wyprawach Pogotowia, letnich i zimowych, zaopatrywał schroniska w apteczki Pogotowia, prowadził ratowników w teren, stworzył Pogotowie Górskie w Czarnohorze, a zespół przewodników góralskich prowadzony przezeń działał bez zarzutu. Nie dorobił się fortuny, długo chodził w starej kurtce i szarym swetrze z wycięciem, dopiero później kupił sobie kurtkę skórzaną z „barankiem”. Najtrudniejsza w owym czasie była wyprawa po ciało Wincentego Birkenmajera na Galerię Gankową, przeprowadzona w zimowych warunkach, kiedy o przysłowiowy włos nie doszło tragedii, gdy ciało taternika poleciało na trawersie do Rumanowej Przełęczy w przepaść. Sytuację uratował ratownik Wojciech Wawrytko, utrzymując linę, ale gdyby nie dał rady, ratownicy połączeni liną pospadaliby wszyscy w przepaść! Inną trudną wyprawą były wielodniowe poszukiwania ciał narciarzy w lawinisku pod Świńską Przełęczą, w styczniu 1939 roku, kiedy mrozy były tak wielkie, Ŝe styliska łopat trzaskały, a sondy lawinowe przymarzały do rąk. Oppenheim codziennie wracał na nartach przez Liliowe do Zakopanego, by rankiem znowu wrócić na miejsce akcji. Praca kierownika TOPR to takŜe spotkania z rodzinami zabitych w górach turystów. JakŜe musiało być cięŜko Oppenheimowi, gdy mówił matce Marzeny i Lidii Skotnicówien o śmierci dziewcząt na piargach Doliny Pustej. Wypadków w górach było juŜ wtedy (lata trzydzieste) duŜo więcej niŜ w czasach Zaruskiego. Zdarzały się powaŜne wypadki lawinowe, np. pod Liliowem, czy na Kondratowej. Po takich wypadkach Oppenheim zaszywał się w górach na kilka dni. W czasach rozwoju narciarstwa doprowadził do powstania stałych dyŜurów ratowników TOPR na Gubałówce i na Kasprowym, gdy zaczęła juŜ funkcjonować kolejka. Kasprowy był waŜną dlań górą oraz strategicznym punktem na drodze jego wyryp narciarskich w Tatry Zachodnie. Na wiosnę sprawdzał osobiście stan 2
łańcuchów i ścieŜek turystycznych. Na swoim motocyklu, Harleyu-Davidsonie, „Opuś” podwoził ratowników do ujścia szlaków. Kierował trudnymi akcjami w skale i lodzie. Potrafił znakomicie organizować wyprawy. Gdy zdarzył się wypadek na Giewoncie, wysyłał ratowników góralskich jako pierwszy zespół, a sam zjeŜdŜał Harleyem na Krupówki, poniewaŜ wiedział, Ŝe potrzebuje taterników, bo szykuje się robota w skale. „Wyłapywał” ich wprost z ulicy - Wawrzyńca śuławskiego, Tadeusza Pawłowskiego, Witolda Henryka Paryskiego. Tego ostatniego Oppenheim porwał na akcję z Krupówek w beŜowym garniturze i letnich półbutach. Do 1930 r. nie wziął ani grosza wynagrodzenia, czyli pracował społecznie przez pełne 16 lat! Mimo to niektórym nie podobało się, Ŝe to on prowadzi Pogotowie. Potem ustanowiono wynagrodzenie kierownika TOPR na 125 złotych miesięcznie. Utrzymywał się teŜ ze sprzedaŜy swych pocztówek. W willi „Mieczyk”, gdzie mieszkał, miał pracownię fotograficzną. A praca w Pogotowiu była cięŜka, honorowa - w kurniawie, mrozie, deszczu i burzy. Ale Oppenheim dokonał świadomego wyboru. Gdy kiedyś ktoś z przyjaciół spytał, czemu wzorem kolegów Józio nie pojedzie powspinać się w Alpy, Oppenheim zamyślony spojrzał w stronę Tatr i powiedział: - A Pogotowie? Był „przykuty” do Zakopanego pracą w TOPR i to „przykuty” świadomie. Sprowadzał do TOPR-u nowy sprzęt, np. składany bambus do noszenia rannych. Był skarbnikiem zakopiańskiego klubu SN PTT (1912- 1939) oraz wieloletnim działaczem Polskiego Związku Narciarskiego. Mimo Ŝe nie popierał zawodów narciarskich i kierunku sportowego w tych dyscyplinach, nie było niemal zawodów narciarskich w Zakopanem, których sędzią nie byłby Oppenheim. W 1939 r. uratował honor organizatorów FIS-u trasując trasę biegu (50 km) na Gubałówce. Odmroził wtedy palce u nóg. Wcześniej, w 1925 r., zajmował się z ramienia klubu sprawami Wielkiej Krokwi. W 1936 r. wydał przewodnik narciarski po Tatrach Polskich, będący owocem jego wieloletnich doświadczeń tatrzańskich. Język, w jakim napisał swoje dziełko o Tatrach, jest jedyny w swoim rodzaju, pełen polotu i humoru. Oto opis zjazdu pióra Oppenheima: - Bo czyŜ być moŜe dla dobrego narciarza większa przyjemność, jak we wąskiej rynnie górskiej kręcić łuk za łukiem, opadając w dół węŜowym śladem? Co za sprawdzian techniczny wycyrklowanych kristjanij, ślad szerokości paru metrów, lecący z pieca na łeb w przepaść. Albo, nieporównany, cholerycznie stromy las tatrzański, ów slalom wobec nieba, o chorągiewkach ze smreków, które się nie ugną , gdy o nie zawadzisz. Stromiznatrudność, zapewne, ale przyjemna trudność, całkowicie dająca się opanować narciarzowi. Groźna z powodu lawin, szreni?...Nie, to śnieg na stromiźnie moŜe być groźny lub nie. Ona sama przy dobrym śniegu, nie ma znaczenia dla dobrego technika NajwyŜej upoi pędem, lub sześcioma kozłami zakończy szusik! Ale czy musisz szusować? Pozatem istnieje na los Opatrzności się zdawanie, jechałeś po Pod Bańskiej, a nocujesz nie wiadomo jakim cudem, 20 km dalej-w Prybylinie. Łut szczęścia, zostawiasz przed schroniskiem dziadowskie kije, a tu ci je jakiś ceper na eleganckie w tłoku zamienia, psim swędem wykręcenie, wpadasz pod lawinę i zostajesz na skale, podczas gdy w przepaść wpada - ona, no i pod szczęśliwą gwiazdą narodzenie. Błądząc we mgle, spadasz z nawisu do nóg jakiegoś wygi górskiego, który cię bezinteresownie potem 7 dni po Tatrach wodzi, ucząc rozumu...{Józef Oppenheim, Szlaki narciarskie Tatr Polskich, Kraków 1936}.
Oppenheim został zamordowany w 1946 r. w swoim domu na Krzeptówkach. Jego nagrobek znajduje się na nowym cmentarzu w Zakopanem.Od 2000 r. w Chochołowskiej 3
organizowane są międzynarodowe zawody w narciarstwie wysokogórskim imienia Józefa Oppenheima.
Nowy gospodarz na Maciejowej Od 2 miesięcy schronisko na Maciejowej ma nowego gospodarza. Na początku października, po kilku latach gospodarowania, ze schroniska na Maciejowej wyprowadził się Mirek Zbylut. Jego miejsce zajął Ryszard Gacek. Myślał o poprowadzeniu tego schroniska juŜ sześć lat temu. Gdy jednak PTTK ogłaszało przetarg, był za granicą. Teraz znowu nadarzyła się okazja – postanowił spróbować – zaznacza pan Ryszard. Dlaczego Maciejowa? Bo schronisko jest oddalone o pół godziny marszu od domu rodzinnego nowego gospodarza. – Poza tym, ja pamięta Maciejową z czasów jej świetności, kiedy gospodarował tu pan Tadeusz Klimiński. Chciałby, Ŝeby tamte czasy wróciły. Stawia na dobrą kuchnię. Rabka jest niedaleko. Ludzie przyjdą na górę. Trzeba ich tylko zachęcić – zaznacza. Domowe posiłki pomaga przygotowywać pani Maria, mama gospodarza. Ona teŜ piecze cenione przez turystów, wyśmienite ciasta. Bacówka na Maciejowej kusi turystów 25 miejscami noclegowymi i pięknymi widokami na Tatry, Policę, Babią Górę.
Prawie jak w Ciechocinku Kończą się prace przy budowie rabczańskiej tęŜni. Obiekt jest juŜ prawie gotowy. Wykonawca musi jednak przeprowadzić szereg prac dodatkowych. Remontu wymagają urządzenia pobliskiego ujęcia solankowego. W tęŜni zostaną zainstalowane dodatkowe zbiorniki na słoną wodę. Powstaną teŜ: wodociąg, doprowadzający słodką wodę, potrzebną do płukania urządzeń, i przyłącz kanalizacji. Wszystkie roboty zakończą się w połowie grudnia. Inwestycja pochłonie prawie dwa miliony złotych. W ciągu miesięcy zimowych nastąpi technologiczny rozruch tęŜni. Na wiosnę z inhalacji solankowych będą mogli korzystać pierwsi kuracjusze. Gmina wciąŜ zastanawia się nad formą odpłatności za korzystanie z obiektu. Według pierwszych przymiarek, odwiedziny w tęŜni byłyby oferowane w ramach „pakietu pobytowego”. Mieszkańcy gminy mogliby korzystać z urządzeń bezpłatnie, na podstawie skierowania lekarskiego. Pozostali, indywidualni turyści, będą uiszczać opłatę.
Wesołych Świąt !!!
Oprac. graficzne, redakcja i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 27 (4)
Warszawa, styczeń 2009 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Terminy najbliŜszych spotkań: 5 lutego 2009 godz. 18:00 – wieczór poświęcony 100-leciu śmierci Mieczysława Karłowicza 19 lutego 2009 godz. 18:00 – Tłusty Czwartek (spotkanie zamknięte)
Sekretarz Oddziału
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE
Rewelacja jaskiniowa w Tatrach: Siwy Kocioł !!! Filip Filar i Michał Parczewski, członkowie Speleoklubu Tatrzańskiego, pogłębili w masywie Czerwonych Wierchów Jaskinię Siwy Kocioł do głębokości 300 metrów. Jest to największe odkrycie jaskiniowe ostatnich lat w Tatrach Polskich. JuŜ przed pół wiekiem pojawiały się głosy, Ŝe Tatry pod względem jaskiniowym zostały dokładnie zbadane i większych odkryć nie naleŜy się spodziewać. Tymczasem niedługo potem zostały odkryte najgłębsze jaskinie tatrzańskie jak: ŚnieŜna, Czarna, Wielka Litworowa, Ptasia Studnia, Nad Kotlinami, ŚnieŜna Studnia, Bańdzioch Kominiarski, a następnie Mała w Mułowej oraz Cień KsięŜyca w Tatrach Słowackich. Jednak o spektakularne odkrycia obecnie coraz trudniej. W masywie Małołączniaka znany był od kilkunastu lat problem leja krasowego, którym zainteresował się nieŜyjący juŜ taternik jaskiniowy Szczepan Masny z Kościeliska. Zakopiańscy grotołazi nazwali problem Szczepanowym Lejem. Kilka lat później zwrócił na niego uwagę Paweł Orawiec, który zaproponował nazwę Siwy Kocioł, od wydobywających się z leja w okresie zimowym kłębów siwej pary. Przed trzema laty, razem z
1
innymi członkami klubu, znalazł przejście w dnie leja. Wtedy to razem z Filipem Filarem dotarli pod próg za Salą Zawaliskową. Nazajutrz ci sami oraz Grzegorz Albrzykowski, po przejściu przez kilka zawaliskowych korków, dotarli nad mniej więcej 50-metrową studnię, którą nazwali Studnią Szczepana. Jej dno było zagruzowane. Celem kolejnych akcji było sprawdzenie bocznych okien w studni i wspinaczka w kominach. Odkryto wtedy ciąg zwany Transformatorem, gdyŜ powietrze wydostające się przez gruzowe korki powodowało dudnienie, tak silnie tam wiało - wyjaśnia pochodzenie nazwy Filip. Kolejny etap eksploracji rozpoczął się od udroŜnienia ciasnego zacisku w litej skale, pod którym jest kolejny próg. Musieliśmy się rozbierać z uprzęŜy, by się przezeń przecisnąć, na szczęście jesteśmy szczupli - uzupełnia Michał. Za zaciskiem kontynuował się kruchy meander, doprowadzający nad 22-metrową studnię. W jej dolnej części, kilka metrów nad dnem, rozpoczynał się korytarz z intensywnym przewiewem powietrza, który przechodził w pionowy, bardzo zwietrzały meander. Odpadające całe fragmenty ściany spadały na niewielkie progi, gdzie głazy zatrzymywały się albo klinowały się w szczelinie. W odkrywczym amoku Michał i Filip schodzili bez asekuracji. W tym dniu doszli na głębokość 165 metrów, do zaklinowanych want, między którymi wrzucony kamień wpadał do głębokiej studni. Nie mieli juŜ z sobą liny, bo ostatnia pozostała w 22metrowej Studni Enigma. Zaczęli się wycofywać. Nowo odkrytą partię nazwali Maszynką do Mięsa. W niej zostali kontuzjowani przez spadające kamienie. – Jeszcze kiedy schodziliśmy, zaraz za zaciskiem odpadł ze stropu kamień, który zmiaŜdŜył mi mały palec. Rozerwałem podkoszulek Ŝeby zrobić opatrunek. Wszędzie pełno było piasku z gliną, więc chciałem uniknąć zabrudzenia rany – przypomina sobie Michał. W trakcie wychodzenia uległ kontuzji równieŜ Filip. – Michał wychodził pierwszy. Nagle odpadł od ściany ostry kamień i spadł na rękę, którą trzymałem się skały. Przeciął mi rękawicę i mięsień aŜ do ścięgna. Po wyjściu z jaskini udaliśmy się w nocy prosto do szpitala – ja na zszycie dłoni, a Michał na opatrunek. Nazwy, które nadaliśmy tej partii jaskini – Krwawa Salka i Próg Rzeźników – mają związek z naszymi kontuzjami – wyjaśnia Filip. Była jeszcze zima, kiedy w tym samym składzie wybrali się ponownie do jaskini. Warunki na podejściu były trudne, a trzeba było wynieść kilka lin, pozwalających na dalszą eksplorację. – Siedem godzin podchodziliśmy przez Przysłop Miętusi i Szary śleb do otworu i dopiero o godz. 15 weszliśmy do jaskini – opowiada Filip. – Doszliśmy do „przodka”, strąciliśmy wiszące nad studnią wanty i załoŜyliśmy zjazd. Wylądowaliśmy na moście skalnym, skąd w dół kontynuowała się mokra studnia DŜihad. Postanowiliśmy zjechać do równoległej Sali Grzechotników, która była sucha i mniej naraŜona na spadające kamienie. Do kolejnej zjechaliśmy tylko 40 metrów, gdyŜ na tyle starczyło lin. Po miesiącu, w kolejnej akcji, 2
zjechali na dno tej niezbadanej studni, która – jak się okazało – miała 81 metrów. Potem zbadali jeszcze sąsiednią mokrą Studnię DŜihad. W dnie obu jest zawalisko, a w najniŜszym obecnie punkcie jaskini (–295 m), na dnie Studni Feniksa jest jeziorko. Latem zostały wykonane pomiary, a w trakcie ostatniego wejścia w ubiegłym miesiącu poczynili dalsze odkrycia w rejonie wymienionych studni. – Teraz trzeba będzie eksplorować kominy. Z pomiarów wynika, Ŝe kontynuacją Studni Feniksa, w której ginie woda, mogą być kominy na Dzikim Zachodzie w ŚnieŜnej Studni. W przypadku, gdyby doszło do połączenia obu jaskiń, głębokość ŚnieŜnej Studni wzrosłaby do około 800 metrów.
"Leśne osobliwości" z Beskidu Niskiego Obecność Ŝbików świadczy o poprawiającej się jakości środowiska Nadobnica alpejska i jenoty - ich nowe stanowiska zidentyfikowano ostatnio na terenie Nadleśnictwa Łosie. Na 17 tysiącach hektarów lasów państwowych, zarządzanych przez Nadleśnictwo Łosie, Ŝyje 598 jeleni, 622 sarny, 149 dzików. To zwierzęta łowne inwentaryzowane corocznie poprzez tropienie, pędzenia próbne czy całoroczne obserwacje. Oprócz gatunków łownych te tereny są pełne zwierząt chronionych. Mimo,
3
Ŝe nie podlegają one inwentaryzacji łowieckiej są liczone - jak mówią leśnicy - z ciekawości zawodowej. Statystyki informują, Ŝe na terenie Nadleśnictwa Łosie Ŝyje 20 wilków, około ośmiu rysi, 36 bobrów, 24 wydry i cztery Ŝbiki. Ostatnio stwierdzono nowe miejsce występowania rzadko spotykanego w Polsce owada z rodziny kózkowatych - nadobnicy alpejskiej. Jej wielkość nie przekracza czterech centymetrów. Ma barwę szaroniebieską z czarnymi plamami. śyje w podgórskich lasach bukowych. Larwy rozwijają się w starych, murszejących bukach. Nadobnicę alpejską niedawno zidentyfikowano na jednej z gór w okolicach Uścia Gorlickiego. To unikat na tym terenie. Drewno zasiedlone przez tego owada zostawiane jest dla niego, jako baza rozrodu. Jest to konieczne, tym bardziej, Ŝe cykl rozwojowy nadobnicy alpejskiej trwa trzy lata. Ciekawostką 2008 roku jest zwiększenie się liczby dzików. Według danych leśników jest ich o 30 procent więcej w tym roku, nie licząc odstrzelonych sztuk w okresie sezonu łowieckiego. To gatunek poŜyteczny dla lasu, ryje ściółkę i wybiera pędraki, czyli larwy owadów. Redukuje liczebność szkodliwych owadów, spulchnia glebę i przez to sprzyja obsiewaniu się nasion drzew. Jednak uzupełniając dietę, wychodzi niekiedy na pola i robi szkody. Dlaczego jest ich więcej na ziemi gorlickiej ? Zwiększyły się uprawy kukurydzy, a dziki jedząc kukurydzę pozyskują więcej białka, szybciej osiągają dojrzałość i zwiększają rozrodczość. Nie bez znaczenia są teŜ łagodne zimy. Na terenie Nadleśnictwa Łosie ujawniono dwa jenoty. To drapieŜnik wielkości lisa, Ŝywi się mięsem - pisklętami, padliną, poluje na drobne gryzonie oraz bezkręgowce, ale nie gardzi jajami i pokarmem roślinnym. Charakterystyczne dla niego jest to, Ŝe na zimę zasypia w norach. Ciekawostką jest, Ŝe pochodzi z MandŜurii, a do Polski dostał się z terenu byłego ZSRR. Osiedla się przy zbiornikach wodnych, bo tam lęgnie się ptactwo, a jenot uwielbia plądrować ptasie gniazda. Wilki, rysie, Ŝbiki i przechodzący przez te tereny niedźwiedź świadczą o jakości tego środowiska, o jego dzikości, zdrowiu i spokoju. Zdarzył się tylko jeden przypadek ataku wilków na owce w gospodarstwie w Izbach.
Szczyrk i Wisła lepsze od Zakopanego. W wielu zakopiańskich hotelach obleganych dotąd o tej porze roku przez turystów ze Wschodu są wolne miejsca, górale szacują, Ŝe turystów jest mniej o ponad 20 proc. Inaczej niŜ w Beskidach, gdzie kuszą ich spokój i mniejsze kolejki do wyciągów. Turyści ze Wschodu tłumaczą, Ŝe do Zakopanego juŜ nie jeŜdŜą z powodu tłoku. To Ŝadna przyjemność czekać w kolejce do wyciągu i przepychać się przez Krupówki w poszukiwaniu wolnego miejsca w restauracji. - Tutaj, w Beskidach, jest duŜo spokojniej.
Red. i opracowanie: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 28 (4)
Warszawa, luty 2009 r. W setną rocznicę śmierci patrona Oddziału Warszawskiego PTT
Mieczysław Karłowicz Biografia 11 grudnia 1876 roku w Wiszniewie na Białorusi przyszedł na świat Mieczysław Karłowicz jako czwarte i ostatnie dziecko Jana i Ireny Karłowiczów. Ojciec Mieczysława Jan Karłowicz był wybitnym językoznawcą i etnologiem, grał na wiolonczeli, fortepianie, komponował, zajmował się teorią muzyki, tłumacząc m.in. "Zasady muzyki" R. Richtera na język polski. Matka Mieczysława Irena wykształcona śpiewaczka, pochodziła ze słynnego i bardzo bogatego rodu Sulistrowskich kultywującego bogate tradycje patriotyczne, rodu wychowującego swoich potomków na ludzi sztuki, kultury i nauki. W salonach Karłowiczów organizowano wieczory muzyki kameralnej i chóralnej, bywali tam równieŜ wybitni ludzie sztuki i literatury (m.in. Stanisław Witkiewicz, Eliza Orzeszkowa) co miało niemały wpływ na późniejsze Ŝycie Mieczysława. Rodzice małego Miecia zwłaszcza matka planowała dla syna karierę skrzypka - wirtuoza. Zgodnie z tymi planami Mieczysław rozpoczął w 1882 roku naukę gry na skrzypcach u róŜnych nauczycieli, poniewaŜ rodzina Karłowiczów przez całe dzieciństwo Mieczysława podróŜowała po Europie (1882-85 Heindelberg, 1885 Praga, 1886-87 Drezno). Dopiero w 1887 roku rodzina Karłowiczów osiadła na stałe w Warszawie, gdzie Mieczysław rozpoczął naukę w Gimnazjum Wojciecha Górskiego, dwa lata później zaczął pobierać lekcje u znakomitego pedagoga i wirtuoza Stanisława Barcewicza. W tym teŜ roku rodzina Karłowiczów wyjeŜdŜa po raz pierwszy do Zakopanego zwiedzając Morskie Oko, Czerwone Wierchy, później w kolejnych latach Świnicę, Rysy, Kościelec, Kominiarski Wierch, śółtą Turnię. Te pierwsze wyprawy w góry stanowiły podwaliny do późniejszej działalności taterniczej i kompozytorskiej Mieczysława Karłowicza. Właśnie w Zakopanem (1892) odbył się pierwszy publiczny występ 16- letniego Mieczysława jako skrzypka, wykonał wówczas Koncert Romantyczny B. Godarda i Rondo C. Saint - Saënsa. W tym równieŜ okresie powstają pierwsze kompozycje młodego Karłowicza: - utwór na skrzypce i fortepian - Chant du soi, pierwsza pieśń -Cudowny kwiat dedykowana matce oraz pierwszy artykuł turystyczny opublikowany w zakopiańskiej prasie noszący tytuł Kościelec. Tymczasem jednak dobiegła końca nauka gry na skrzypcach u Stanisława Barcewicza, młody Mieczysław zdaje maturę i wyjeŜdŜa do Berlina, gdzie rozpoczyna studia kompozycji u mistrza pedagogiki muzycznej Henryka Urbana. Pobyt w Berlinie rozszerza horyzonty umysłowe i zainteresowania muzyczne młodego adepta kompozycji. Uczęszcza na uniwersyteckie wykłady historii muzyki, filozofii i fizyki, poznaje coraz to nową muzykę m. in. Brahmsa, Wagnera, Webera, Schuberta i innych
1
kompozytorów. W czasie studiów nawiązuje współpracę z Warszawskim Towarzystwem Muzycznym jako dyrygent i pedagog. W tym czasie równieŜ zbliŜa się do grupy kompozytorskiej zwanej Młodą Polską biorąc czynny udział w organizowanych przez nią koncertach. Wśród kompozytorów Młodej Polski oprócz Karłowicza moŜna wymienić: Zygmunta Noskowskiego, Grzegorza Fitelberga, Ludomira RóŜyckiego i Karola Szymanowskiego. Charakterystyczne cechy młodopolskie to indywidualizm, skłonność do mistycyzmu i symbolicznych form, gdzie sztuka jest najwyŜszą religią, a artysta jest jej kapłanem. NaleŜy jednak pamiętać, Ŝe istnienie elementów młodopolskich w twórczości Karłowicza, było rezultatem oddziaływania tzw. ducha epoki. Duch ten najpełniej objawił się u progu kariery Karłowicza w jego pieśniach. Oprócz studiów berlińskich Mieczysław Karłowicz rozpoczyna równieŜ studia dyrygenckie w Lipsku, po dwóch latach wraca do kraju, aby zamieszkać na stałe w Zakopanem poświęcając się kompozycji, taternictwu i publicystyce. Napisał wiele artykułów o tematyce muzycznej, np. "Nie wydane dotychczas pamiątki po Chopinie" "Muzyka swojska w Filharmonii Warszawskiej" oraz o tematyce górskiej, np. "Kościelec", "Mieczysław Karłowicz w Tatrach", " Wśród śniegów tatrzańskich" i inne. Działalność kompozytorska W działalności kompozytorskiej Mieczysława Karłowicza zaznaczają się wyraźnie dwa etapy: pierwszy od 1895 do 1902, drugi od 1903 do 1909. Pierwszy etap obejmuje głównie twórczość kameralną, fortepianową, pieśniarską, a zamyka go koncert skrzypcowy A-dur op. 8.
Pieśni Ogółem Mieczysław Karłowicz napisał 29 pieśni na głos solowy z towarzyszeniem fortepianu. Do dzisiaj zachowały się tylko 22 z nich. Większość z tych pieśni powstała w czasie studiów Karłowicza w Berlinie. Według krytyków są to utwory wyraziste w swej romantycznej mowie dźwięków. Ich melodie wdzięczne, czułe, piękne, po prostu łatwo wpadają w ucho i utrwalają się w pamięci tak, Ŝe nie sposób dziś czytać ich tekstów nie nucąc równocześnie ich melodii. O specyfice pieśni Karłowicza decyduje wybór tekstów, wybrane przez niego wiersze Tetmajera, Słowackiego, Krasińskiego, Asnyka, Konopnickiej zdają się z jego muzyką wręcz zrośnięte. Teksty pieśni są krótkie, przewaŜnie dwuzwrotkowe. W większości pieśni muzyka góruje nad tekstem słownym. Poezja romantyczna jest poezją trudną, w samym suchym czytaniu brzmi jakoś pusto, dopiero dzięki muzyce nabiera ona prawdziwego Ŝycia. Większość tekstów poetyckich do których M. Karłowicz skomponował muzykę dotyczy tematów związanych z melancholią, zatraceniem, rozczarowaniem i bezładem. Są to pieśni "o duszach smutnych aŜ do śmierci", o pełnych rozpaczy, myślach, łzach, o wiekuistej tęsknocie. Mieczysław Karłowicz prócz pieśni komponował równieŜ utwory szkolne słuŜące do ćwiczenia, np. na skrzypcach jak teŜ utwory fortepianowe (walce, sonatiny, sonaty, ronda, menuety, impromptu, serenady, preludia i fugi). Kompozycje te powstały głównie w I i III roku studiów w Berlinie. M. Karłowicz nie był pianistą, naukę gry na fortepianie zaczął dość późno, nie ma jednak Ŝadnych wiadomości ani o jego nauczycielach ani o jego grze na tym instrumencie. Pierwszy okres twórczości M. Karłowicza zamyka "Koncert Skrzypcowy A-dur op. 8" skomponowany w 1902 roku. Koncert składa się z III części: I część - Allegro Moderato o formie sonatowej (Koral) II część - Romanza Andante o formie ABA (Perła) III część - Finale Vivace o formie ronda (Bursztyn) Koncert bogaty jest w efektowne, zgrabnie skonstruowane tematy, a takŜe pełen jest wdzięcznych, subtelnych kantylen. Charakteryzuje się przy tym zwartą konstrukcją formalną i stanowi jeden z najbardziej udanych, pomysłowych i wzruszających utworów wczesnej twórczości M. Karłowicza. Jest klasyczny w formie, romantyczny w treści, wirtuozowski w technice, pogodny, liryczny i bardzo polski w ekspresji. Drugi okres twórczości M. Karłowicza (1903- 1909) obejmuje: symfonię e-moll op. 7 "Odrodzenie"
2
i 6 poematów symfonicznych tworzących swoisty cykl programowy i stanowiących szczytowe osiągnięcie w twórczości kompozytora. NaleŜą do nich: 1. Powracające fale op. 9 (1904) 2. Odwieczne pieśni, op. 10 (1906) 3. Rapsodia litewska, op. 11 (1906) 4. Stanisław i Anna Oświęcimowie, op. 12 (1907) 5. Smutna opowieść, op. 13 (1908) 6. Epizod na maskaradzie, op. 14 (utwór dokończony przez G. Fitelberga) Poemat "Powracające fale" jest pierwszym z 6 poematów symfonicznych M. Karłowicza tworzących cykl ideowy. W utworze tym kształtuje się coraz wyraźniej indywidualny styl symfoniczny kompozytora. Prace nad poematem trwały rok, a prawykonanie odbyło się 28 listopada 1904 roku w Filharmonii Warszawskiej. Kolejny poemat "Odwieczne pieśni" jest tryptykiem symfonicznym, którego pomysł narodził się podczas samotnych wędrówek kompozytora po tatrzańskich szczytach. Tryptyk składa się z trzech pieśni, kaŜda pieśń posiada swój tytuł, któremu odpowiada określony wyraz nastroju i uczuciowości, zaś całość związana jest wspólnym tematem odwieczności. Tytuły tych pieśni to: 1. Pieśń o wiekuistej tęsknocie. 2. Pieśń o miłości i śmierci. 3. Pieśń o wszechbycie. Cała kompozycja pisana była dość długo, bo aŜ dwa lata, pierwsze wykonanie odbyło się 21 marca 1907 roku w Berlinie na koncercie kompozytorów Młodej Polski. Trzeci poemat symfoniczny "Rapsodia litewska" jest jedynym utworem Karłowicza wykorzystującym w tematach muzycznych autentyczny folklor. Kompozytor wprowadził w tym poemacie melodie ludowe z terenu ziem białoruskich, czyli z miejsca, w którym się urodził i do którego wracał z sentymentem. Kompozycja składa się z 5 obrazów opartych o autentycznie lub nieco zmodyfikowane melodie ludowe. Utworu tego Mieczysław nigdy nie usłyszał - pierwsze wykonanie w Filharmonii Warszawskiej pod dyrekcją G. Fitelberga odbyło się dwa tygodnie po jego śmierci. Kolejny czwarty, najwyŜej ceniony poemat symfoniczny "Stanisław i Anna Oświęcimowie" został napisany w ciągu jedenastu miesięcy w Lipsku i Zakopanem. Do napisania tego utworu natchnął kompozytora oglądany parokrotnie obraz o tytule "Stanisław Oświęcim przy zwłokach Anny "dzieło znanego polskiego malarza Stanisława Bergmana, ucznia Jana Matejki Obraz przedstawia finał legendy z połowy XVII wieku o wzruszającej i tragicznej miłości rodzeństwa Stanisława i Anny Oświęcimów. Legenda ta brzmiała następująco: Stanisław wychowany z dala od domu rodzinnego zobaczył po raz pierwszy siostrę swą Annę jako dorastającą juŜ panienkę. Oboje zapłonęli ku sobie gorącą miłością, ale zdając sobie sprawę z tego grzesznego uczucia walczyli z nim, lecz nadaremnie. Wówczas udał się Stanisław do Rzymu, gdzie udało mu się po długich błaganiach nakłonić Ojca Świętego do udzielenia błogosławieństwa na ślub z siostrą. Gdy jednak powrócił do domu rodzinnego, siostra juŜ nie Ŝyła. Stanisław niedługo przeŜył siostrę. Kapliczka w Krośnie kryje zwłoki kochającej się pary, która nie zaznała szczęścia na ziemi i którą dopiero śmierć połączyła. WraŜenie jakiego doznał M. Karłowicz po ujrzeniu tego obrazu było tak silne, Ŝe po latach narodził się poemat symfoniczny "Stanisław i Anna Oświęcimowie" osnuty na kanwie wspomnianej legendy. Oświęcimowie są największym osiągnięciem w twórczości symfonicznej M. Karłowicza i jednocześnie szczytowym osiągnięciem polskiej symfonii w owym czasie, nie tylko z racji potęŜnych rozmiarów dzieła i duŜej liczby uŜytych instrumentów, ale przede wszystkim z racji artystycznej dojrzałości utworu. Muzyka w tym utworze buduje nastrój tragicznych przeŜyć bohaterów, wyraŜa uczucia przez bogato uŜyte środki polifoniczne i instrumentacyjne. NaleŜy dodać, Ŝe kompozytor osobiście kierował prawykonaniem utworu przez orkiestrę Filharmonii Warszawskiej, która zagrała w II koncercie na rzecz budowy pomnika F. Chopina w Warszawie. Jednym z najpiękniejszych dzieł M. Karłowicza jest przedostatni poemat symfoniczny "Smutna opowieść" noszący podtytuł "Preludia do wieczności" pisany w Zakopanem. W utworze tym przedstawia Karłowicz psychologiczny portret samobójcy targanego trudnościami Ŝycia, w mistrzowski sposób operuje tu środkami wyrazu, wprowadza ciekawą instrumentację i orkiestralną polifonię. W charakterystyczny dla siebie sposób buduje napięcia poprzez zestawianie krótkich przebiegów dynamicznych prowadzących do kulminacji.
3
Ostatniego poematu "Epizodu na maskaradzie" M. Karłowicz nie zdołał juŜ dokończyć, śmierć pod zwałami śnieŜnej lawiny, która nastąpiła 8 lutego 1909 roku przerwała pracę kompozytorską w 473 takcie utworu. Był to szkic kompozycji z dyspozycjami instrumentalnymi nad którymi Karłowicz pracował kilka miesięcy. Inspiracją do napisania poematu było prawdopodobnie opowiadanie Turgieniewa pt. "Trzy spotkania" zawierające m. in. opis spotkania na maskaradzie męŜczyzny z tajemniczą nieznajomą, która zjawiła się jak sen, jak sen przeszła obok niego i zniknęła na zawsze. Dokończeniem i instrumentacją dzieła zajął się G. Fitelberg do którego zwróciła się w tej sprawie matka Mieczysława - Irena Karłowicz i Warszawskie Towarzystwo Muzyczne. Prawykonanie utworu odbyło się 11 lutego 1914 roku w Filharmonii Warszawskiej na nadzwyczajnym koncercie zorganizowanym ku czci M. Karłowicza w 5 rocznice jego śmierci. Więcej dzieł M. Karłowicz juŜ nie napisał, zginął zasypany lawiną śnieŜną 8 lutego 1909 roku na zboczach Małego Kościelca mając zaledwie 33 lata. Tydzień później 16 lutego przy udziale kilkutysięcznych tłumów odbył się jego pogrzeb na warszawskich Powązkach. W tym samym dniu ukazała się w Zakopanem drukowana ulotka - odezwa.
Pamięci Mieczysława Karłowicza (Odezwa) Wstrząśnięci wieścią o wczesnej, nagłej, tragicznej śmierci szlachetnego człowieka, artysty i twórcy muzyka, odczuwając ból utraty Jego dla sztuki i dla Polski niŜej podpisani uznają za słuszne postawienie Mu ze składek publicznych pamiątkowego kamienia w miejscu, gdzie zginął i wzywają wielbicieli talentu zmarłego do wzięcia udziału w zbieraniu pieniędzy na cel powyŜszy. Ewentualna nadwyŜka obrócona będzie na utworzenie stałej pomocy ratunkowej w Zakopanem. Z. Czaplicki, J. Kasprowicz, S. śeromski, W. Zacharewicz i inni Składki przekroczyły 1000 koron, część z nich została przeznaczona na pamiątkowy głaz granitowy, który wmurowano na szlaku górskim w miejscu śmierci M. Karłowicza, natomiast reszta posłuŜyła do załoŜenia Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, o powołanie którego mocno zabiegał kompozytor jeszcze za swego Ŝycia. Podsumowując naleŜy dodać, Ŝe Mieczysław Karłowicz był jednym z najwybitniejszych polskich symfoników XX wieku, ale popularność przyniosły mu jego pieśni, do dziś wykonywane na polskich estradach. Kształcony początkowo na wirtuoza skrzypiec, później na kompozytora stworzył jeden z najlepszych polskich koncertów skrzypcowych, na pewno najlepszy w czasach od Wieniowskiego do Szymanowskiego. Najpełniej jednak wypowiedział się w cyklu poematów symfonicznych. Inwencja twórcza, świetna szkoła kompozytorska, doskonała znajomość zasad instrumentacji i techniki gry na poszczególnych instrumentach spowodowały, Ŝe ostatnie utwory M. Karłowicza naleŜą do najcenniejszych dzieł tego gatunku w Polskiej symfonice. Był jednym z profesorów polskiej muzyki nowoczesnej, jego publicystyka muzyczna walczyła o miejsce dla młodych polskich kompozytorów w Filharmonii Warszawskiej. Nie moŜna zapomnieć równieŜ o tym, Ŝe wielką pasją ostatnich lat Ŝycia M. Karłowicza stało się narciarstwo, taternictwo i fotografia górska. Niestety miłość do Tatr stała się pośrednią przyczyną jego śmierci przez co Karłowicz nie zdąŜył do końca ukształtować swojego oblicza artystycznego. Pozostały po nim jednak dzieła, artykuły i publikacje, o nie zaprzeczalnej wartości, do których moŜna zawsze sięgnąć.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Dodatek specjalny
Warszawa, luty 2009 r.
W setną rocznicę śmierci Mieczysława Karłowicza
Mieczysław Karłowicz (1876-1909) "I gdy znajdę się na stromym wierzchołku, sam, mając jedynie lazurową kopułę nieba nad sobą, a naokoło zatopione w morzu równin zakrzepłe bałwany szczytów - wówczas zaczynam rozpływać się w otaczającym przestworze, przestając się czuć wyosobnioną jednostką, owiewa mnie potęŜny, wiekuisty oddech Wszechbytu. Tchnienie to przebiega przez wszystkie fibry mej duszy, napełnia ją łagodnym światłem i sięgając do głębin, gdzie leŜą wspomnienia trosk i bólów przeŜytych, goi, prostuje, wyrównywa. Godziny przeŜyte w tej podświadomości są jakby chwilowym powrotem do niebytu: dają one spokój wobec Ŝycia i śmierci, mówią o wiecznej pogodzie roztopienia się we wszechistnieniu."
M. Karłowicz h. Karłowicz
Karłowiczowie herbu Karłowicz Rodzina Karłowiczów herbu własnego zamieszkiwała w powiecie lidzkim i trockim. Linia tej rodziny, wywodząca się z powiatu lidzkiego, potwierdziła swoje szlachectwo w Cesarstwie Rosyjskim aŜ trzykrotnie w: 8.XII.1798 r., 5.X.1817 r. oraz 1.VI. 1837 roku. Aleksander Karłowicz syn Ludwika i wnuk Antoniego, który był dziadkiem Mieczysława (kompozytora), posiadał majątki Bratomierz i Podzitwa w parafii ejszyskiej. Drugi z wymienionych majątków został zakupiony jeszcze przez jego ojca Ludwika od Aleksandra 1
Roemera. Potem dobrami tymi zarządzał jego syn i ojciec Mieczysława, Jan Aleksander Karłowicz. śoną Ludwika a zarazem prababką Mieczysława była Katarzyna z Billewiczów [1769-1835]. Jej okazały grób zachował się do dnia dzisiejszego i znajduje się obok kościoła parafialnego w Ejszyszkach. Rodzina Billewiczów była znana na Litwie. Z domu Billewicz była takŜe Maria Piłsudska - matka twórcy odrodzonego państwa polskiego marszałka Józefa Piłsudskiego. Niemniej jakie powiązania rodzinne łączyły Katarzynę z matką marszałka tego niestety nie wiadomo. Ludwik Karłowicz - starosta subortwicki, syn Antoniego, wnuk Michała i prawnuk Kazimierza, który z kolei był synem Krzysztofa i wnukiem Wojciecha, potwierdził swoje szlachectwo dnia 5.X.1817 r. Jego Ŝoną, jak juŜ wspomniano, była Katarzyna, córka Antoniego Billewicza. Posiadali oni synów: Wincentego - byłego sędziego granicznego oraz Aleksandra - sędziego granicznego w roku sporządzania wywodu. Majątek Podzitwa (158 dusz) został kupiony przez Karłowiczów w 1803 roku. W powiecie trockim starostwo subortowickie zostało nadane Antoniemu według przywileju z 1775 r. króla polskiego Augusta II. "Słownik Królestwa Polskiego i Innych Krajów Słowiańskich" podaje [tom 11 str. 522], Ŝe Subortowicze były wsią włościańską oraz stanowiły teŜ dobra skarbowe nad jez. Linamarka, Pokempis i Kempino w parafii Merecz w powiecie trockim. Były dawniejszym starostwem niegrodowym subortowickim, które podłóg spisów podskarbińskich z 1766 roku obejmowało wieś Subortowicze wraz z folwarkiem. Posiadał je Antoni a następnie Michał Karłowicz.
Xymena z Karłowiczów Ŝona Feliksa Aleksandra Kozłowskiego Z wypisu metryk pogrzebowych kościołów parafialnych dekanatu lidzkiego za rok 1834 (parafia ejszyska: nr 134, s.31): dowiadujemy się, Ŝe dnia 27.XII.1834 r. umiera Ludwik Karłowicz, sędzia graniczny lidzki. W chwili śmierci ma 86 lat. śywota dokonał w Dworze Podzitwie. Pozostała po nim wdowa Katarzyna z Billewiczów, która zmarła zaledwie rok później 17.I.1835 r. mając lat 66 (pochowana w Ejszyszkach) oraz synowie Wincenty i Aleksander. MałŜeństwo Ludwika i Katarzyny posiadało teŜ córkę Marię urodzoną w 1804 roku. Spis szlachty rodowej mającej prawo udziału w bezpośrednich wyborach na zebraniach szlacheckich z 1855 roku wymienia ich syna Aleksandra [1801-1862] byłego ławnik sądu powiatu lidzkiego. W jego posiadaniu w owym czasie znajduje się majątek Bratomierz (parafia ejszyska) wraz ze 103 chłopskimi duszami. Nieco wcześniejszy inwentarz dóbr ziemskich Bratomierz, które naleŜały do wspomnianego juŜ Aleksandra Karłowicza (z dnia 16.XI.1844 r.) informuje, iŜ majątek ten z przynaleŜnymi wsiami: Wilkańce, Dowgirdziszki, Wersoka oraz Nowe Janiszki liczą razem 1039 dziesięcin [1 dziesięcina = 1,0925 ha]; 83 d.m., 81 d.Ŝ.. Majątek połoŜony jest od Wilna o 63 wiorsty., Lidy 28 w., Grodna -112 w. a Kowna - 126. Z wypisu metryk pogrzebowych kościołów parafialnych dekanatu raduńskiego za rok 1862, (parafia ejszyska: nr 232, s.601) dowiadujemy się dalej, Ŝe: dnia 11.XII.1862 r. Aleksander Karłowicz lat 62 umiera w majątku Bratomierz. Pozostała po nim wdowa Antonina oraz syn Jan [Jan Aleksander ur. 1836 - zm. 1903 - ojciec Mieczysława Karłowicza] 2
Najstarsza zachowana fotografia (tzw. dagerotyp, koniec pierwszej połowy XIX w.). Z prawej Xymena córka Bernarda.
Niestety metryka urodzenia Xymeny Karłowiczówny nie jest znana. Starając się zatem zrekonstruować jej wywód, moŜemy się jedynie oprzeć na innych zachowanych dokumentach. Niezwykle interesującym w tym względzie wydaje się być wpis w księdze zgonów kościoła parafialnego daugowskiego z roku 1828. Dnia 29 listopada, we dworze Bychowczyszki, "bardziej ze starości niźli z choroby", opatrzony sakramentami, umiera Józef Karłowicz, sędzia ziemski i poseł na sejm grodzieński w 1783 roku, mający "mniej więcej" 70 lat. Był on synem Antoniego oraz rodzonym bratem wyŜej wspomnianego juŜ Ludwika a takŜe Michała. Zmarły w chwili zgonu był wdowcem po Józefie z Soroków. Ów Józef pozostawił po sobie dwóch synów Januarego, o którym nie ma bliŜszych informacji oraz Bernarda. Dodatkowe informacje wnosi poniŜej zaprezentowana fotografia. Przedstawia ono kobietę ubraną w Ŝałobną suknię. Być moŜe zdjęcie to wykonane zostało w krótkim czasie po upadku powstania styczniowego (po 1863 r.), kiedy to taki strój był powszechnie noszony przez szlachcianki i ziemianki na znak narodowej Ŝałoby oraz z Ŝalu po poległych i zesłanych powstańcach. Inną przyczyną takiego ubioru mógł być jednak fakt, Ŝe w owym czasie, ta sędziwa kobieta była juŜ być moŜe wdową. Fotografia ta, na swoim odwrociu, została opisana czarnym tuszem: "Ewa z Kleczkowskich Bernardowa Karłowiczowa". MoŜna więc być pewnym, Ŝe niewiasta ta, to zatem nikt inny, jak właśnie małŜonka wzmiankowanego powyŜej syna Józefa i Józefy Sorokówny, wnuka starosty subortowickiego Antoniego Karłowicza. Majątek Bychowczyszki, gdzie zmarł Józef Karłowicz, ojciec Bernarda, które stały się później własnością Kozłowskich, były dziedziczone w tej linii. Fakt, Ŝe Ksymena była córką Bernarda i Ewy Kleczkowskiej jednoznacznie potwierdza takŜe wpis do księgi ślubów parafii Daugi z dnia 29 października 1855 roku. Wymienia on poślubionych Feliksa Aleksandra Kozłowskiego, kawalera lat 29, syna Adama i ElŜbiety Kłanickiej oraz Xymenę Karłowiczównę lat 23, córką Bernarda Karłowicza i Ewy z Kleczkowskich. MoŜna takŜe dodać, Ŝe Ksymena nie była jedynym dzieckiem Bernarda i Ewy. W Bychowczyszkach w dniu 15 listopada 1830 roku przyszła na świat jej starsza siostra Józefa Stanisława Wirginia "córka Pisarstwa Ziemskiego Powiatu Trockiego". Chrzestnymi Józefy byli Stanisław śyliński - sędzia graniczny pow. trockiego i Tekla Chmielewska, Ŝona Antoniego takŜe sędziego granicznego.
Ewa z Kleczkowskich Ŝona Bernarda Karłowicza - II połowa XIX w. Matka Ksymeny.
3
Na koniec warto przedstawić najbardziej znanego członka tej rodziny - awangardowego kompozytora doby neoromantyzmu i taternika w jednej osobie - Mieczysława Karłowicza. Przyszedł on na świat 11 grudnia 1876 roku w Wiszniewie (obecnie Białoruś), jako czwarte dziecko Jana Aleksandra i Ireny z Sulistrowskich. Jak juŜ wspomniano wcześniej Jan był synem Aleksandra i wnukiem Ludwika - byłego ławnika sądu powiatu lidzkiego i starosty subortowickiego, a zarazem rodzonego brata dziadka Xymeny Kozłowskiej z Karłowiczów, Józefa. Mieczysław zbyt długo nie przebywał w rodzinnym majątku na Litwie. W 1882 roku Karłowiczowie wyjeŜdŜają do Haidelbergu, gdzie Mieczysław rozpoczyna naukę gry na skrzypcach. Potem rodzina przebywa przez krótko w czeskiej Pradze by przenieść się dalej do Drezna. Po powrocie do Polski, Karłowiczowie osiedlają się w Warszawie, gdzie Mieczysław rozpoczyna naukę w szkole Wojciecha Górskiego. W rodzinne strony zagląda jedynie podczas wakacji. W jego wzniosłych, czasami wręcz "wagnerowskich", utworach przejawia się fascynacja romantyzmem. Umiłowane przez niego góry odbierają mu jednak Ŝycie. Mieczysław ginie w 1909 roku zasypany lawiną śnieŜną pod stokami Małego Kościelca. W chwili tragicznej śmierci ma zaledwie 33 lata. Miejsce śmierci oznaczono granitowym głazem, na którym wyryto prawoskrętną swastykę, ulubiony znak Mieczysława, starosłowiański symbol "dobrego darzenia się" - niegasnącego ognia-znicza. Obok umieszczono napis "Non omnis moriar" - nie wszystek umrę.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Dodatek specjalny
Warszawa, luty 2009 r.
W setną rocznicę śmierci Mieczysława Karłowicza
Mieczysław Karłowicz (1876-1909) "I gdy znajdę się na stromym wierzchołku, sam, mając jedynie lazurową kopułę nieba nad sobą, a naokoło zatopione w morzu równin zakrzepłe bałwany szczytów - wówczas zaczynam rozpływać się w otaczającym przestworze, przestając się czuć wyosobnioną jednostką, owiewa mnie potęŜny, wiekuisty oddech Wszechbytu. Tchnienie to przebiega przez wszystkie fibry mej duszy, napełnia ją łagodnym światłem i sięgając do głębin, gdzie leŜą wspomnienia trosk i bólów przeŜytych, goi, prostuje, wyrównywa. Godziny przeŜyte w tej podświadomości są jakby chwilowym powrotem do niebytu: dają one spokój wobec Ŝycia i śmierci, mówią o wiecznej pogodzie roztopienia się we wszechistnieniu."
M. Karłowicz h. Karłowicz
Mieczysław Karłowicz Biografia 11 grudnia 1876 roku w Wiszniewie na Białorusi przyszedł na świat Mieczysław Karłowicz jako czwarte i ostatnie dziecko Jana i Ireny Karłowiczów. Ojciec Mieczysława Jan Karłowicz był wybitnym językoznawcą i etnologiem, grał na wiolonczeli, fortepianie, komponował, zajmował się teorią muzyki, tłumacząc m.in. "Zasady muzyki" R. Richtera na język polski. Matka Mieczysława Irena wykształcona śpiewaczka, pochodziła ze słynnego i bardzo bogatego rodu Sulistrowskich kultywującego bogate tradycje patriotyczne, rodu 1
wychowującego swoich potomków na ludzi sztuki, kultury i nauki. W salonach Karłowiczów organizowano wieczory muzyki kameralnej i chóralnej, bywali tam równieŜ wybitni ludzie sztuki i literatury (m.in. Stanisław Witkiewicz, Eliza Orzeszkowa) co miało niemały wpływ na późniejsze Ŝycie Mieczysława. Rodzice małego Miecia zwłaszcza matka planowała dla syna karierę skrzypka - wirtuoza. Zgodnie z tymi planami Mieczysław rozpoczął w 1882 roku naukę gry na skrzypcach u róŜnych nauczycieli, poniewaŜ rodzina Karłowiczów przez całe dzieciństwo Mieczysława podróŜowała po Europie (1882-85 Heindelberg, 1885 Praga, 1886-87 Drezno). Dopiero w 1887 roku rodzina Karłowiczów osiadła na stałe w Warszawie, gdzie Mieczysław rozpoczął naukę w Gimnazjum Wojciecha Górskiego, dwa lata później zaczął pobierać lekcje u znakomitego pedagoga i wirtuoza Stanisława Barcewicza. W tym teŜ roku rodzina Karłowiczów wyjeŜdŜa po raz pierwszy do Zakopanego zwiedzając Morskie Oko, Czerwone Wierchy, później w kolejnych latach Świnicę, Rysy, Kościelec, Kominiarski Wierch, śółtą Turnię. Te pierwsze wyprawy w góry stanowiły podwaliny do późniejszej działalności taterniczej i kompozytorskiej Mieczysława Karłowicza. Właśnie w Zakopanem (1892) odbył się pierwszy publiczny występ 16- letniego Mieczysława jako skrzypka, wykonał wówczas Koncert Romantyczny B. Godarda i Rondo C. Saint - Saënsa. W tym równieŜ okresie powstają pierwsze kompozycje młodego Karłowicza: - utwór na skrzypce i fortepian - Chant du soi, pierwsza pieśń -Cudowny kwiat dedykowana matce oraz pierwszy artykuł turystyczny opublikowany w zakopiańskiej prasie noszący tytuł Kościelec. Tymczasem jednak dobiegła końca nauka gry na skrzypcach u Stanisława Barcewicza, młody Mieczysław zdaje maturę i wyjeŜdŜa do Berlina, gdzie rozpoczyna studia kompozycji u mistrza pedagogiki muzycznej Henryka Urbana. Pobyt w Berlinie rozszerza horyzonty umysłowe i zainteresowania muzyczne młodego adepta kompozycji. Uczęszcza na uniwersyteckie wykłady historii muzyki, filozofii i fizyki, poznaje coraz to nową muzykę m. in. Brahmsa, Wagnera, Webera, Schuberta i innych kompozytorów. W czasie studiów nawiązuje współpracę z Warszawskim Towarzystwem Muzycznym jako dyrygent i pedagog. W tym czasie równieŜ zbliŜa się do grupy kompozytorskiej zwanej Młodą Polską biorąc czynny udział w organizowanych przez nią koncertach. Wśród kompozytorów Młodej Polski oprócz Karłowicza moŜna wymienić: Zygmunta Noskowskiego, Grzegorza Fitelberga, Ludomira RóŜyckiego i Karola Szymanowskiego. Charakterystyczne cechy młodopolskie to indywidualizm, skłonność do mistycyzmu i symbolicznych form, gdzie sztuka jest najwyŜszą religią, a artysta jest jej kapłanem. NaleŜy jednak pamiętać, Ŝe istnienie elementów młodopolskich w twórczości Karłowicza, było rezultatem oddziaływania tzw. ducha epoki. Duch ten najpełniej objawił się u progu kariery Karłowicza w jego pieśniach. Oprócz studiów berlińskich Mieczysław Karłowicz rozpoczyna równieŜ studia dyrygenckie w Lipsku, po dwóch latach wraca do kraju, , w 1901 r. Działał w Zarządzie Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, załoŜył przy nim i prowadził orkiestrę smyczkową.
2
W latach 1904-1909 powstało sześć poematów symfonicznych op. 9-14. Karłowiczowi nie odpowiadała jednak atmosfera w Warszawie, popadał w konflikty z kierownictwem tamtejszej filharmonii. Coraz częściej przyjeŜdŜał do Zakopanego, a w 1907 r. zamieszkał tam na stałe. Działał w Towarzystwie Tatrzańskim, publikował reportaŜe z wędrówek górskich, pasjonował się wspinaczką, jazdą na nartach, fotografiką.
Stał się jednym z pionierów polskiego taternictwa, choć w górach szukał raczej doznań estetycznych niŜ sportowych (jest autorem powiedzenia "Szanujcie majestat gór"), był instruktorem kursów narciarskich, jednym z pomysłodawców załoŜenia TOPR.
Dzięki swojej twórczości symfonicznej zajął w neoromantycznym nurcie muzyki z początków XX w. jedno z najwaŜniejszych miejsc. Napisał wiele artykułów o tematyce muzycznej, np. "Nie wydane dotychczas pamiątki po Chopinie" "Muzyka swojska w Filharmonii Warszawskiej" oraz o tematyce górskiej, np. "Kościelec", "Mieczysław Karłowicz w Tatrach", " Wśród śniegów tatrzańskich" i inne. Umiłowane przez niego góry 3
odbierają mu jednak Ŝycie. Mieczysław ginie w dniu 8 lutego 1909 roku zasypany lawiną śnieŜną pod stokami Małego Kościelca. W chwili tragicznej śmierci ma zaledwie 33 lata.. Tydzień później 16 lutego przy udziale kilkutysięcznych tłumów odbył się jego pogrzeb na warszawskich Powązkach. W tym samym dniu ukazała się w Zakopanem drukowana ulotka - odezwa.
Pamięci Mieczysława Karłowicza (Odezwa) Wstrząśnięci wieścią o wczesnej, nagłej, tragicznej śmierci szlachetnego człowieka, artysty i twórcy muzyka, odczuwając ból utraty Jego dla sztuki i dla Polski niŜej podpisani uznają za słuszne postawienie Mu ze składek publicznych pamiątkowego kamienia w miejscu, gdzie zginął i wzywają wielbicieli talentu zmarłego do wzięcia udziału w zbieraniu pieniędzy na cel powyŜszy. Ewentualna nadwyŜka obrócona będzie na utworzenie stałej pomocy ratunkowej w Zakopanem. Z. Czaplicki, J. Kasprowicz, S. śeromski, W. Zacharewicz i inni Składki przekroczyły 1000 koron, część z nich została przeznaczona na pamiątkowy głaz granitowy, który wmurowano na szlaku górskim w miejscu śmierci M. Karłowicza, natomiast reszta posłuŜyła do załoŜenia Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, o powołanie którego mocno zabiegał kompozytor jeszcze za swego Ŝycia.
Swój dorobek kompozytorski w testamencie przekazał Towarzystwu Muzycznemu w Warszawie, nuty spłonęły jednak podczas powstania warszawskiego. Wspomnienia taternickie i zdjęcia znajdują się w zbiorach Biblioteki Górskiej w Krakowie. W Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem przechowywane są dwa aparaty fotograficzne kompozytora. 4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 29 (4)
Warszawa, marzec 2009 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy nie tylko członków naszego Oddziału PTT ale równieŜ wszystkich sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Podajemy terminy naszych najbliŜszych spotkań: 5 marca 2009 r. – „O Karłowiczu raz jeszcze” prelekcja i film fabularny „Lawina”prowadzenie Zbigniew Muszyński, 19 marca – temat jeszcze nie ustalony/informacja 5 marca/ 2 kwietnia 2009 r. – spotkanie wielkanocne (impreza tylko dla członków Oddziału) Sekretarz O/w PTT
Rozmaitości górskie. Józef Krzeptowski - od pół wieku Tatry są jego domem W Tatrach przeŜył pół wieku. Najbardziej pokochał Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Tu spędził dzieciństwo i młodość. Niedawno w schronisku PTTK w Dolinie Chochołowskiej odbyła się jubileuszowa uroczystość, która rozpoczęła się od Mszy św. przy kapliczce. Zachodzące słońce oświetlało górną część Kominów Tylkowych. Grała muzyka góralska, a dźwięki rozlegały się po okolicy. Tatry były i są jego domem, kształtowały jego charakter. Wspólnie z pracownikami tworzył niezwykły klimat w schroniskach, w których pracował. Później uczestnicy uroczystości – rodzina, przyjaciele, znajomi, pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego, ratownicy i przewodnicy górscy, członkowie PTTK – przenieśli się do schroniska. Były Ŝyczenia, miłe słowa, muzyka, tańce i – oczywiście – tort ze sztucznymi ogniami. Były teŜ wspomnienia. Goście obejrzeli film o rodzinie Krzeptowskich i fotografie. Józef Krzeptowski polubił schroniskowe Ŝycie juŜ jako dziecko. Wszystkie wakacje spędzał w Pięciu Stawach, gdzie jeszcze przed wojną rodzice prowadzili schronisko. Gdy w czasie okupacji zostało przez Niemców spalone, ojciec, Andrzej Krzeptowski, wybudował w 1947 roku maleńki drewniany budyneczek przy Małym Stawie, obecnie straŜniczówkę TPN. Józek juŜ od najmłodszych lat musiał pomagać w wysokogórskim gospodarstwie. Miał zaledwie 9 lat, a musiał juŜ chodzić po towar do 1
Morskiego – wspomina. – Trzeba było wodę nosić, drzewo rąbać, garnki myć. Pamiętam, jak kiedyś ojciec wziął mnie na górę juŜ przed Wielkanocą, bo na święta zawsze parę osób przyszło. Latem wodę nosiliśmy z Małego Stawu, ale w zimie zamarza do dna i trzeba było chodzić do Wielkiego Stawu – wspomina. Pięć Stawów to miejsce, gdzie trzeba było wszystko donosić na plecach. – Po ziemniaki chodziło się do dróŜnika przy Wodogrzmotach, bo na górze by zamarzły. Ale kartofli myśmy mało potrzebowali, bo mój ojciec był mistrzem w robieniu kładzionych klusek. Rodzice wspaniale gotowali i z byle czego potrafili ugotować doskonałe jedzenie – wspomina Józef. Z czasem nad brzegiem Przedniego Stawu PTTK wybudowało nowe schronisko z surowego kamienia. Tam równieŜ gospodarzyli Krzeptowscy. Józef ukończył Szkołę Przemysłu Drzewnego w Zakopanem. – To był koniec z nauką. W 1956 roku mama zabrała mnie na dobre w Pięcistawy. Wtedy byłem juŜ pełnowartościowym pracownikiem, bo miałem prawo jazdy i motor, którym jeździłem po zaopatrzenie – mówi. Jak wychodził o szóstej rano, wracał o dziesiątej wieczorem. Niespełna rok później razem z ojcem prowadził juŜ schronisko w Starej Roztoce, jednocześnie pomagając matce w Pięciu Stawach. – I tak kursowałem między dołem a górą, ale byłem wysportowany – wspomina. I tak było do 1968 roku, kiedy opuścił Roztokę i wrócił do Pięciu Stawów, gdzie schronisko nadal prowadziła matka ze starszym bratem Józefa – Andrzejem. W 1987 roku Józef Krzeptowski opuścił Pięć Stawów i przez dwa lata prowadził pawilon PTTK na Włosienicy. Po odejściu z Włosienicy objął schronisko na Ornaku i prowadził je 6 lat. – Ornak to schronisko z klimatem. Wieczorem, kiedy agregat przestaje chodzić, zapada cisza. Spotykałem tam bardzo duŜo ludzi, którzy kiedyś przychodzili w Pięcistawy. Troszkę się postarzeli – twierdzi Józef, który obecnie gospodarzy w Chochołowskiej. – Najlepiej czuję się w górach, bo tak się przyzwyczaiłem i tak pewnie pozostanie do emerytury – kończy. Więcej kozic Polscy i słowaccy przyrodnicy 5 listopada liczyli kozice po obu stronach Tatr. Dobre warunki pogodowe sprzyjały akcji i pozwoliły przeprowadzić dokładne obserwacje. Liczenie kozic w Tatrach rozpoczęto w latach 50. Tatransky Narodny Park akcję tę prowadzi od 1951 roku, a Tatrzański Park Narodowy od 1957 roku. Inwentaryzację parkowcy przeprowadzają jesienią. – Wiosenna akcja ma na celu ustalenie wielkości młodej populacji. Młode koźlęta rodzą się w połowie maja, dlatego najlepiej je obserwować w lipcu – tłumaczy Filip Zięba, specjalista ds. fauny w TPN. Jeszcze do lat 90. w polskiej części Tatr Ŝyło prawie 300 kozic. Kilka lat później ich populacja zmniejszyła się pięciokrotnie. W lipcu tego roku parkowcy liczyli zwierzęta w polskiej i słowackiej części Tatr. – Latem 2
doliczyliśmy się po naszej stronie 150 sztuk, a w całych Tatrach było 700 kozic – wyjaśnia Filip Zięba. – Co roku zauwaŜamy, Ŝe liczba dzikich kóz trochę się zwiększa – dodaje. MoŜna je spotkać w rejonie Morskiego Oka, Doliny Pięciu Stawów Polskich, masywu Czerwonych Wierchów z Giewontem oraz grani Tatr Zachodnich – od Wołowca po Bystrą i Pyszniańską Przełęcz. Występują ponad górną granicą lasu. śerują na górskich łąkach, a na skalistych zboczach i turniach odpoczywają, chronią się przed wrogami i turystami. Samice z młodymi tworzą stadka, przewaŜnie liczące do kilkunastu osobników. Capy zwykle wędrują same, a do kierdla przyłączają się w czasie godów, który przypadają na połowę listopada i początek grudnia. Dorosłe samce bronią swojego terytorium, zaznaczając jego granice wydzieliną z gruczołów zapachowych, które znajdują się za róŜkami. W tym czasie capy niekiedy staczają ze sobą walki. W okresie godów cap pilnujący swojego stada odpędza kaŜdego konkurenta, który próbuje się zbliŜyć do kierdla. Młode przychodzą na świat po sześciu miesiącach, najczęściej w maju. Samica rodzi jedno koźlątko, a bardzo rzadko dwa. Kozice odznaczają się doskonałym wzrokiem i słuchem, ale równieŜ węchem. *** Ochrona prawna dzikich kóz liczy ponad 140 lat. W 1865 roku ukazała się broszura pt. „Upomnienie Zakopianów i wszystkich Podhalanów, aby nie tępili świstaków i dzikich kóz”. Prawdopodobnie autorem tekstu był ksiądz Eugeniusz Janota, który rozpoczął działalność na rzecz ochrony tych zwierząt. W „Dzienniku ustaw i rozporządzeń krajowych dla Królestwa Galicyi i Lodomeryi wraz z Wielkiem Księstwem Krakowskiem” z 21 sierpnia 1869 roku została ogłoszona „Ustawa względem zakazu łapania, wytępiania i sprzedawania zwierząt alpejskich, właściwych Tatrom, świstaka i dzikich kóz”, podpisana przez księcia Franciszka Józefa. „Przekroczenie tego zakazu ma być karane grzywną od 5 złr. do 100 złr. Wal. Austr., a w razie niemoŜności uiszczenia kary aresztem od jednego do dwudziestu dni. Przydybane zwierzęta, czy to Ŝywe, czy zabite, mają być odebrane, a Ŝywe puszczone na wolność. Dochodzenie i karanie tego przekroczenia będzie naleŜeć do starostw powiatowych, a w drugiej i ostatniej instancyi do Namiestnictwa. Kary pienięŜne wpływać będą do funduszu kultury krajowej” – czytamy w ustawie. Jubileusz Muzeum Tatrzańskiego Muzeum Tatrzańskie ma juŜ 120 lat. Zanim powstała pierwsza placówka, ówczesne Towarzystwo Tatrzańskie kilkakrotnie próbowało utworzyć muzeum regionalne.
3
W XIX wieku do Zakopanego i w Tatry zaczęli przyjeŜdŜać naukowcy, artyści i pisarze, zainteresowani pięknem tatrzańskiej przyrody i bogactwem kultury ludowej. Wśród nich byli m.in. Seweryn Goszczyński, Ludwik Zejszner, Wincenty Pol czy Eugeniusz Janota. Pod koniec XIX stulecia nastąpił rozwój badań przyrodniczych i etnograficznych, związanych z Tatrami i Podtatrzem. Wśród osób przyjeŜdŜających pod Giewont byli entuzjaści kolekcjonerzy, dzięki którym zrodził się pomysł załoŜenia muzeum regionalnego, początkowo przyrodniczego, a później przyrodniczo-etnograficznego. Pierwsza kolekcja przyrodnicza powstała za sprawą Edwarda Homolacsa, który osiadł w dworze w Kuźnicach. W połowie XIX wieku znajdowała się tam kolekcja spreparowanych okazów ptaków. Później uzupełniał ją Antoni Kocyan, który z czasem stworzył własną kolekcję ornitologiczną, ale część trafiła na zamek w Orawskim Podzamczu. Kiedy w 1873 roku powstało Towarzystwo Tatrzańskie, jego działacze ponownie próbowali utworzyć muzeum regionalne. Głównym inicjatorem był Maksymilian Nowicki. Towarzystwu nie udało się jednak pozyskać kolekcji Edwarda Homolacsa, ale w 1875 roku stworzyli niewielką ekspozycję, na której moŜna było oglądać – jak podano w pierwszym tomie „Pamiętnika Towarzystwa Tatrzańskiego” – między innymi zbiór minerałów, okazy flory tatrzańskiej i wypchaną kozicę. Muzeum to działało zaledwie 3 lub 4 sezony. Kolejną próbę stworzenia muzeum Towarzystwo Tatrzańskie podjęło w 1887 roku i w tym celu zgromadziło nieco własnych eksponatów. W latach 80. XIX stulecia Towarzystwo Tatrzańskie ponownie wystąpiło z inicjatywą utworzenia muzeum pod Tatrami, ale próby – mimo zakupienia eksponatów – znów się nie powiodły. Dopiero w 1888 roku Adolf Scholtze, warszawski chemik i przemysłowiec, wspólnie z gronem przyjaciół dra Tytusa Chałubińskiego, którzy byli zafascynowani postacią Króla Tatr (tak nazywano Chałubińskiego), utworzył Towarzystwo Muzeum Tatrzańskiego, a za patrona wybrano Chałubińskiego. Jeszcze tego samego roku została skompletowana skromna ekspozycja, którą zgromadzono w wynajętym domu Jana Krzeptowskiego, połoŜonym przy Krupówkach. Opiekunem został Władysław Roszek, ówczesny sekretarz „Klimatyki” zakopiańskiej. Uroczyste otwarcie Muzeum Tatrzańskiego odbyło się 1 lipca 1889 roku. Pierwszą ekspozycję tworzyły: zakupiona przyrodnicza kolekcja Antoniego Kocyana oraz etnograficzne eksponaty, pochodzące od Stanisława Drohojewskiego, właściciela Czorsztyna. Po śmierci w 1889 roku patrona muzeum, rodzina Króla Tatr ofiarowała na rzecz placówki część swojej parceli przy ul. Chałubińskiego, gdzie juŜ w dwa lata później postawiono nowy budynek. Muzeum przeniosło się tam w 1892 roku. Wtedy Towarzystwo Tatrzańskie zrezygnowało z tworzenia własnej placówki i swoje skromne zbiory ofiarowało istniejącemu muzeum. Kustoszem został Walenty Staszel, pierwszy nauczyciel domowy Stanisława Ignacego Witkiewicza. Oprac. i red. Zbigniew Muszyński 4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 39/40 (5)
Warszawa, maj/czerwiec 2010 r.
Zbliżają się wakacje i sezon wyjazdów oraz górskich wędrówek, dlatego z tej okazji życzymy wszystkim Członkom Oddziału, a także naszym Sympatykom wielu udanych wypraw.
Zarząd O/W PTT ------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE STANISŁAW VINCENZ POWRÓCIŁ NA WIERCHOWINĘ
1 czerwca 2010 r. w podczarnohorskim Bystrcu odbyła się uroczystość poświęcenia pamiątkowej tablicy i huculskiego dębowego krzyża ustawionych staraniem Towarzystwa Karpackiego w miejscu gdzie w latach 1926-1940 stał dom Stanisława Vincenza. Uroczystość, w której wzięło udział blisko 100 osób, odbyła się w siedemdziesiątą rocznicę ucieczki autora tetralogii „Na wysokiej połoninie” przed spodziewanym aresztowaniem przez NKWD i opuszczenia na zawsze ukochanej Wierchowiny. Inskrypcja umieszczona na tablicy w trzech językach – po ukraińsku, po polsku i w jidysz brzmi następująco: „Wierzę w siłę ducha.” Iwan Franko „Posiadłości, domeny i domy rozsypują się w proch, a to co ludzkie pozostaje i trzyma przyszłość w swoich objęciach” Stanisław Vincenz W tym miejscu w latach 1926-1940 stał dom Stanisława Vincenza (1888-1971) autora tetralogii „Na wysokiej połoninie”. Tu została spisana opowieść o dawnej Wierchowinie – świecie mądrym, dobrym i szczęśliwym. 1 czerwca 2010 r. Towarzystwo „Huculszczyna”, Towarzystwo Karpackie Uroczystość rozpoczął sygnał trembit, który poniósł się daleko po okolicznych wierchach. Następnie prezes Towarzystwa Karpackiego powitał zebranych, podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do zorganizowania uroczystości i poprosił księży o modlitwę oraz poświęcenie tablicy i krzyża. Poświęcenia dokonali 1
wspólnie prawosławny proboszcz Bystrca ojciec Jurij Manuliak i rzymskokatolicki proboszcz parafii w Kołomyi ksiądz Stanisław Mały. Z kolei głos zabrał sołtys Bystrca Mykoła Himczak, przedstawiciele Towarzystwa Huculszczyzna Dmutro Watamaniuk i Iwan Zełeńczuk, dyrektor muzeum im. Iwana Franki w Krzyworówni Mykoła Dżurak, oraz Hryhorij Melnyk przedstawiciel administracji województwa iwanofrankowskiego. O bystryckim domu Vincenza opowiadali prof. Mirosława Ołdakowska-Kuflowa i dr Jan Choroszy. Młodzież z kołomyjskiej parafii odczytała fragment z „Prawdy starowieku” po polsku i ukraińsku. W sąsiedztwie krzyża zawisły plansze ze zdjęciami nieistniejącego już dziś domu Vincenza, a wszyscy uczestnicy uroczystości otrzymali pamiątkowe ulotki, na których mogli przybić okolicznościowy, wydany specjalnie na tę okazje stempel ozdobny. Na zakończenie z krótkim koncertem wystąpiła huculska kapela Romana Kumłyka, a zebrani na uroczystości mogli się posilić smakowitą kułeszą. Sygnał trembit towarzyszył także 21 osobowej grupie osób wyruszającej szlakiem ostatniej wędrówki Stanisława Vincenza przez grzbiet Czarnohory.
ZAKOPIAŃSKIE SYLWETKI Dr Andrzej Chramiec Andrzej Chramiec (1859 - 1939) - pierwszy góral, który ukończył studia wyższe. Po uzyskaniu dyplomu lekarskiego Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie wraca w 1885 roku do Zakopanego. W dwa lata później, w 1887 otwiera zakład leczniczo-hydroterapeutyczny. Dr Andrzej Chramiec brał czyny udział w życiu społecznym Zakopanego. Jest lekarzem klimatycznym, potem przewodniczącym komisji klimatycznej. W latach 1902 - 1906 jest wójtem gminy zakopiańskiej. Ten czas należy do bardzo burzliwych w Zakopanem i dla samego dr Chramca. Szybko popada w konflikt z lekarzem klimatycznym. Stanisław Witkiewicz zaprezentował ten czas pod Giewontem pod rządami dr Chramca w cyklu artykułów pod wymownym tytułem "Bagno". Jednak dr Chramcowi nie sposób odmówić szeregu dobrych pomysłów, które zrealizował. Przyczynił się do elektryfikacji, rozbudowy sieci wodociągów, wybudowania ulic m.in. Marszałkowskiej dziś Kościuszki i Przecznicy dziś Witkiewicza. Propagował budowę linii kolejowej z Chabówki do Zakopanego. W 1910 ogromny pożar niszczy zakład leczniczy dr Chramca. Zostaje on odbudowany lecz wkrótce popada w kłopoty finansowe i w 1916 roku zostaje ogłoszona jego upadłość, a jego nowym właścicielem zostaje Galicyjski Czerwony Krzyż. W latach 1912 1916 był Marszałkiem Prezesem Rady Powiatowej w Nowym Targu. W 1916 roku dr. Andrzej Chramiec postanawia wyjechać z Zakopanego. Mieszka i pracuje w Wadowicach, potem w Brodłowie koło Lwowa. Po zakończeniu I wojny światowej zamieszkuje we Wrześni w Wielkopolsce. I znów zawierucha wojenna zmienia życie dr Chrmca, po wybuchu II wojny światowej przenosi się do Katowic do swego syna. 31 grudnia 1939 r. w jego mieszkaniu gestapo przeprowadza rewizję, w jej trakcie dr Chramiec umiera na zawał serca. W 1952 roku jego zwłoki sprowadzono do Zakopanego. Dr Andrzej Chramiec spoczął na Pęksowym Brzyzku.
2
Karol Szymanowski Wojciech Wawrytko, zakopiański dorożkarz, tancerz i śpiewak góralski, przewodnik tatrzański, tak wspominał pierwsze spotkanie z panem Karolem: ”sierpień 1922 rok, peron kolejowy w Zakopanem. Po peronie łaził jakiś pan, troske kulawy. Pytom go, cego suko? Chciałbym pokój wynająć, najlepiej z fortepianem. No, to będzie z fortepianem. Zawiozłem pana do Bukowiana do willi Limba przy ulicy Ogrodowej. Fajny był z niego chłop, zaraz mnie poczęstowoł i spytoł się, iż chciołby zobacyć jakieś góralskie wesele”. W Limbie powstawały w latach 1923 do 1931 "Harnasie" , mazurki nieraz zwane podhalańskimi. W Limbie Helena Roj-Rytardowa śpiewała Szymanowskiemu góralskie śpiewki. Kompozytor zaprzyjaźnił się z góralami, zdobył ich sympatię i uznanie. Dowodem jest honorowe członkostwo Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego przyznane Szymanowskiemu w 1933 roku. Gazdowie zwali Szymanowskiego "panem Karolem”. Kompozytor często przebywał na Małym Żywczańskim u rodziny Obrochtów, gdzie z uwagą słuchał i robił notatki z góralskiej muzyki w wykonaniu tej rodziny. W 1923 roku Szymanowski wraz z Wojciechem Wawrytką pełnił rolę pytaca i drużby na weselu Heleny Roj z Mieczysławem Rytardem. Na młodopolskie wesele jakby z sztuki Stanisława Wyspiańskiego zjechali "pany" z Krakowa i przybyli miejscowi górale. Na weselu u Rojów spotkała się krakowskozakopiańska elita kultury wraz z góralami. U Rojów nad Cichą Wodą byli Witkacy, August Zamoyski, Karol Stryjeński wraz z żoną, Jarosław Iwaszkiewicz, Juliusz Zborowski, Jan Gwalbert Pawlikowski. Weselną muzykę grał kapela Bartusia Obrochty, a Szymanowski tańczył z panną młodą. Wojciech Wawrytko woził pana Karola po góralskich weselach - Karol se siad, jo koło niego, bo się mi tam casem pytoł, co to grajom, cy krzesanego, drobnego cy zbójeckiego. Muzyka gro, chłopcy i dziewcęta tońcom, a Karol se wyjon kawołek papiru i jakieś kresecki, kropki na papierku stawioł. Tydzień później, Szymanowski bawił się i zapisywał góralskie nuty na kolejnym weselu - tym razem u Walczaków w ich góralskim domu Atma. Kompozytor nie przypuszczał, że kilka lat później w nim zamieszka. Górale niezbyt rozumieli muzykę Szymanowskiego, ale byli dumni, że ich melodie zostają utrwalone przez wielkiego kompozytora. W czasie pobytów w Zakopanem Szymanowski bywał w restauracjach i salonach literackich U Trzaski, Karpowicza, w których spotykali się artyści. Tam poznał Żeromskiego, Kasprowicza, Makuszyńskiego, Micińskiego. Prowadzono rozmowy towarzyskie, poruszano zakopiańskie tematy, ale gdy z Krupówek dochodziła muzyka i śpiew górali - Szymanowski mówił do swoich przyjaciół, posłuchajcie jak górale grają i śpiewają! Szymanowski spędzał wiele czasu na Małym Żywczańskim u Obrochów, nad Cichą Woda u Rojów, bywał na Harendzie u Kasprowiczów i na Kozińcu u Pawlikowskich. Z powodu swej choroby i utykania na nogę nie chodził po Tatrach. Jego przyjaciele jednak zabierali go na wycieczki dorożką lub sankami, by pokazać mu zakątki Tatr. I tak poznał doliny Kościeliską, Chochołowską, Białego, Białej Wody, był na Gubałówce. Najdłuższą wyprawę dla Szymanowskiego zorganizowali Rytardowie i Pawlikowscy, zabierając go samochodem do Szczyrbskiego Plesa w Czechosłowacji. W 1927 roku zostaje dyrektorem Konserwatorium Muzycznego w Warszawie. A w trzy lata później, w roku 1930 Szymanowski jest rektorem warszawskiej 3
Akademii Muzycznej. W związku z obowiązkami rektorskimi stały pobyt w Zakopanem zostaje przerwany. W 1932 roku Szymanowski rezygnuje z stanowiska rektora i podejmuje decyzję stałego zamieszkania w Zakopanem. Decyzja ta była spowodowana pogorszeniem się zdrowia. W kwietniu 1930 roku zwrócił się do Juliusza Zborowskiego z prośbą o wyszukanie domku do wynajęcia. Wybór pada na góralski dom Atmę przy ulicy Kasprusie. 24 października 1930 roku kompozytor zamieszkuje w Atmie. Artysta mieszka na parterze, a piętro przeznaczł dla rodziny i przyjaciół. W Atmie pracował do obiadu, potem był czas na jazdę dorożką, wizyty w kawiarniach na Krupówkach lub u znajomych. Na piętrze bywali i mieszkali jego znajomi, przyjaciele, rodzina Jarosław Iwaszkiewicz, który tu napisał "Brzezin", Artur Rubinstein, Kornel Makuszyński, Zofia Nałkowska, Maria Kasprowiczowa, Julian Tuwin, Rafał Malczewski, Olgierd Sokołowski, jego przyjaciel i lekarz związany z lewicową Gospodą Włóczęgów, Antoni Słomiński, Witkacy, z którym na nowo nawiązał przyjaźń. Dzięki temu powstały trzy "lizane" czyli grzeczne portrety kompozytora. Szymanowskiego odwiedzali w Atmie górale - Wojciech Wawrytko, Józef Krzeptowski, Obrochotwie. W Atmie kompozytor pracował - tu dokończył "Harnasie", pieśni kurpiowskie. Stąd wyjeżdżał do wielu krajów Europy, by koncertować. Pobyty w ukochanej Atmie stawały się jednak coraz rzadsze i krótsze. Stan zdrowia pogarszał się. Jego przyjaciel, dr Olgierd Sokołowski stwierdził, iż gruźlica zaatakowała już krtań, a powietrze zakopiańskie jest już ostre. Zalecał swemu przyjacielowi wyjazd z Zakopanego do Szwajcarii. W końcu, 5 listopada 1935 roku Karol Szymanowski wyjeżdża z Zakopanego do Warszawy. Do miasta pod Giewontem już nie wraca. Z pobytem kompozytora w Zakopanem wiążą się jego publikacje m. in. związane z muzyką góralską oraz wspomnienie "Pamięci Karola Stryjeńskiego" oraz zbiory listów i artykułów o tematyce tatrzańskiej "Z pism" i "Z listów". 11 maja 1935 roku w Pradze odbywa się światowa premiera Harnasi, 27 kwietnia są prezentowane w Paryżu, później w Hamburgu. Karol Szymanowski umiera 29 marca 1937 roku w klinice w Lozannie. Rok po śmierci Szymanowskiego, w 1938 roku na deskach Teatru Wielkiego w Poznaniu odbywa się polska premiera baletu "Harnasie". 7 kwietnia odbywa się pogrzeb Szymanowskiego w na Skałce w Krakowie. W tym czasie powstaje pomysł zorganizowania w zakopiańskiej Atmie muzeum kompozytora. Tę ideę wysunął Michał Kondracki. 6 kwietnia 1952 roku na Atmie odsłonięto tablicę pamiątkową informującą, że tutaj mieszkał i tworzył Karol Szymanowski, twórca "HarnasiÓ. Do jego pomysłu wraca Zdzisław Sierpiński w latach 60. ubiegłego wieku. Wkrótce potem Jerzy Waldorff zakłada komitet ATMA. W wyniku społecznej zbiórki na wykupienie Atmy od właścicieli - 6 marca 1976 roku Atma staje się muzeum Szymanowskiego jako oddział Muzeum Narodowego w Krakowie. Zgromadzono tu pamiątki po artyście - listy, dyplomy, osobiste drobiazgi, pianino, portret, pośmiertną maskę. W Atmie koncertowali wybitni polscy artyści - Jan Ekier, Witold Małcużyński, Piotr Paleczny, Ewa Podleś, Teresa Żylis Gara, Kaja Danczowska, Konstanty Kulka, Wanda Wiłkomirska. Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 30 (4)
Warszawa, kwiecień 2009 r.
Z okazji zbliŜających się Świąt Wielkanocnych, Wszystkim Członkom i Sympatykom Oddziału Warszawskiego PTT, ich Rodzinom i Przyjaciołom, spędzenia tych Świąt w pięknej, polskiej, rodzinnej atmosferze Ŝyczy Zarząd Oddziału
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy nie tylko członków naszego Oddziału PTT ale równieŜ wszystkich sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/.
Podajemy terminy naszych najbliŜszych spotkań: 2 kwietnia 2009 r. – spotkanie wielkanocne (impreza tylko dla członków Oddziału) 16 kwietnia 2009 r. – 1. Pokaz filmu edukacyjnego „Lawiny” z TVN Meteo – przygotował Marek Kobiałko - 2. Prelekcja i pokaz slajdów „Dolomity”- przygotował Jerzy Łazowski
Sekretarz O/w PTT -----------------------------------------------------------------------------Rozmaitości górskie. Pamięci Sabały 115 lat minęło od śmierci najsłynniejszego górala - Jana Krzeptowskiego Sabały. Z tej okazji w siedzibie Związku Podhalan w Zakopanem odbyły się uroczyste posiady. 1
Sabała, Sablik, właściwie Jan Krzeptowski (1809-1894), polski muzykant i gawędziarz góralski, znakomity myśliwy. Brał udział w powstaniu chochołowskim (1846). Uczestnik wypraw górskich T. Chałubińskiego, honorowy przewodnik tatrzański.Zasłynął jako muzykant grający na gęślikach (tzw. złóbcokach), melodie przez niego grywane (nazywane często Sabałowymi nutami) są znane i śpiewane do dziś przez muzykantów i kapele góralskie.Autor wielu gawęd, spisanych i opublikowanych w licznych zbiorach, m.in. przez B. Dembowskiego (Bajki według opowiadań Jana Sabały Krzeptowskiego z Kościeliska, Wisła 1892) i A. Stopkę Nazimka (Sabała. Portret, Ŝyciorys, bajki, powiastki, piosnki, melodie, 1897), a takŜe H. Sienkiewicza, S. Witkiewicza, W. Brzegę. Jedna z najbardziej znanych postaci Zakopanego w 2. połowie XIX w., przyjaźnił się m.in. z T. Chałubińskim, S. Witkiewiczem, W. Lilpopową. Stał się symbolem góralszczyzny, często opisywany w literaturze, m.in. w Sabałowej bajce H. Sienkiewicza (1884), w Na przełęczy S. Witkiewicza (1891), w Legendzie Tatr K. Przerwy- Tetmajera (1910). Pochowany na Cmentarzu ZasłuŜonych w Zakopanem. Uwieczniony, wraz z T. Chałubińskim, na wspólnym pomniku w Zakopanem. Sala była podobno wypełniona po brzegi. Przyszło wielu turystów spragnionych wiedzy o góralskim gawędziarzu. "W pana Boga wierz, ale mu nie wierz", "A Ŝe pije to nie jego wina tak go Pan Bóg stworzył" - to niektóre z powiedzeń Sabały przypomnianych przez Józefa Pitonia, który był głównym gawędziarzem posiadów w Białej Izbie przy ul. Kościuszki. Spotkanie otworzył prezes zakopiańskiego Oddziału Związku Podhalan Marcin Zubek, który przypomniał, Ŝe Sabała był gawędziarzem, muzykantem, a takŜe myśliwym, który upolował 13 niedźwiedzi. - Sabała był wspaniałym gawędziarzem, niestety umiał tylko tyle pisać, aby złoŜyć swój podpis. Trochę szkoda, bo do dzisiejszych czasów przetrwałoby pewnie więcej jego opowieści - mówił Józef Pitoń. - Był teŜ „polowacem”. Upolował 13 niedźwiedzi, a w tamtych czasach, przy tamtym sprzęcie to była wielka sztuka. Trzeba było niedźwiedzia podejść, przechytrzyć, nasypać proch do flinty. Pitoń opowiadał teŜ jak to Sabała w czasie wojskowej słuŜby został przebity bagnetem, wtedy w dochodzeniu do zdrowia miało mu pomagać właśnie niedźwiedzie sadło. Krzysztof Trebunia Tutka mówił, Ŝe za czasów Sabały nie było praktycznie smutnych góralskich nut, które dopiero później przyszły na Podhale. Naprawa: Na skrzyŜowaniu Ponoć w XVI wieku Spytek Jordan osadzał tu szczególnie krnąbrnych podwładnych. Trudny teren i warunki Ŝycia miały sprawić, Ŝe nawet najgorsi mogli się NAPRAWIĆ.
2
Dziś Naprawa to malownicza miejscowość, połoŜona między zakopianką a drogą do Wadowic. Wieś naleŜąca do gminy Jordanów liczy blisko 2 tys. mieszkańców. Kierowcom, pędzącym pod Tatry, kojarzy się z dwiema tabliczkami, ustawionymi niedaleko siebie, na ostrym zakręcie u stóp Lubonia – pierwszy obwieszcza początek, drugi – koniec wsi. Jednak zasadnicza część zabudowań leŜy w dole. Choć nie ma tu zbyt wiele – jest kościół, 6 sklepów spoŜywczych, dwie hurtownie odzieŜowe, zakład mięsny, a przy drodze nawet restauracja. Są jeszcze dwa ośrodki zdrowia, z których jeden wzniesiony został w latach 60. przez mieszkającego w USA Stanisława GwiŜdŜa. Przy wjeździe, jest jeszcze tartak i baza firmy transportowej. Dziś na próŜno w Naprawie szukać prywatnych kwater. Zresztą zwykle jedyni turyści to „plecakowcy”, mknący w kierunku Lubonia. Ale oni rzadko się zatrzymują nawet po to, by zrobić drobne zakupy. Nie wybudowano Ŝadnego wyciągu narciarskiego, a i letnich atrakcji za wiele nie ma. Najczęściej na wakacje zjeŜdŜają się krewni i znajomi mieszkańców lub ci, którzy opuścili rodzinne strony, jednak od czasu do czasu wracają do opuszczonych domów. Ludzie dojeŜdŜają do pracy do Rabki, Nowego Targu, Jordanowa, a nawet do Krakowa – dzień w dzień! Bo na miejscu trudno o utrzymanie… – oświadcza jedna z napotkanych mieszkanek Naprawy. Są jeszcze rolnicy, choć tylko kilku zdecydowało się na większą hodowlę. W Naprawie nie było za to Ŝadnych sporów co do przebiegu nowej zakopianki – trasa przejdzie pod Luboniem dwukilometrowym tunelem, omijając wieś z daleka. Nie wszystkim to odpowiada, bo miejscowi boją się, Ŝe wówczas turysta będzie jeszcze rzadszym gościem we wsi. Ze wsi, wywodzi swe korzenie pisarz Jalu Kurek, autor powieści „Grypa szaleje w Naprawie”. Na zawsze Zdrój Ministerstwo Zdrowia zatwierdziło rabczański Operat uzdrowiskowy. – Rabka była, jest i będzie uzdrowiskiem – tryumfuje magistrat. Operat przygotowała na zlecenie rabczańskiego magistratu prywatna firma. Jesienią ubiegłego roku dokument po raz pierwszy trafił do resortu zdrowia i… nie zyskał akceptacji. Wówczas teŜ pojawiły się obawy, Ŝe miasto moŜe bezpowrotnie utracić status miejscowości uzdrowiskowej. Władze miasta od początku wykluczały taką moŜliwość. Ministerstwo zasugerowało kilka zmian w projekcie. NajwaŜniejsze dotyczyły: uszczegółowienia opisu przebiegu granic stref uzdrowiskowych, przygotowania dokładniejszych map, ograniczenie obszaru strefy A z ponad 400 do około 160 hektarów, a takŜe – ograniczenia zasięgu stref ochronnych do granic miasta. Magistrat naniósł uwagi, a ministerstwo w 3
specjalnej siedemnastostronicowej „uzdrowiskowe” walory Rabki.
decyzji
oficjalnie
potwierdziło
Z Ŝałobnej karty 15 stycznia 2009 r. odszedł na niebieską grań Stanisław Obrochta, jeden z ostatnich starych gazdów, którzy pamiętali „staroświeckie czasy” Podhala. Był regionalnym artystą muzykiem, rozsławiającym dawny i prawdziwy folklor górali tatrzańskich. Urodził się jeszcze w czasach zaborów, 9 lipca 1916 r., w góralskiej rodzinie z śywczańskiego, gdzie mieszkał całe Ŝycie. Był wnukiem znanego podhalańskiego muzyka, twórcy kapeli rodzinnej – Bartusia Obrochty, którego pamiętał ze spotkań w domu rodzinnym. Stanisław Obrochta od młodych lat wspólnie z ojcem Janem, bratem Władysławem i wujkiem Szczepaniakiem Bajscorzem grał w kapeli na basach, a czasem sekundował na skrzypcach. Przez kilkadziesiąt lat występował w zespołach góralskich, rozsławiając muzykę i kulturę Tatr w kraju i za granicą. JuŜ w latach 30. ub. wieku wyjeŜdŜał na koncerty do Holandii, Belgii i Niemiec. Uczestniczył w wieczorach artystycznych w Zakopanem, organizowanych przez kompozytora Karola Szymanowskiego i literata Mieczysława Rytarda. W 1939 r. stanął w obronie ojczyzny, a po kampanii wrześniowej został zesłany na roboty do Niemiec. Wrócił pod Giewont dopiero w 1946r. Kapela Obrochtów juŜ przed wojną z własnej inicjatywy upamiętniała kolejne rocznice śmierci Mieczysława Karłowicza i Karola Szymanowskiego, grając w Zakopanem i na Hali Gąsienicowej. Był człowiekiem skromnym, towarzyskim i zacnym. Był góralem honornym, gazdą z krwi i kości, który cięŜko pracował na swoim. Mówił mało, ale mądrze. Był artystą prawdziwym, który grał pięknie i od serca, gdyŜ tak jak jego przodkowie uwaŜał, Ŝe nie godzi się inaczej. **** Odszedł od nas takŜe Józef Hordyński skoczek narciarski, w czasie II wojny kurier tatrzański i jeden z pierwszych więźniów obozu w Auschwitz. Hordyński urodził się w marcu 1917 r. w Zakopanem. Przed wojną był wicemistrzem Polski juniorów w skokach narciarskich. Gdy zdał maturę, zaciągnął się do wojska. Przed wojną ukończył Szkołę PodchorąŜych Rezerwy w Jarosławiu. Studiował medycynę i wychowanie fizyczne. Brał udział w kampanii wrześniowej, później uciekł z niemieckiej niewoli, wrócił do Zakopanego i został tatrzańskim kurierem. W maju 1940 został aresztowany przez Niemców. W czerwcu, z pierwszym transportem więźniów, został przewieziony do obozu w Auschwitz. Wolność odzyskał w kwietniu 1945 r. Po wojnie ukończył Akademię Wychowania Fizycznego w Krakowie. Pracował w wojskowej słuŜbie zdrowia, był teŜ trenerem w klubach wojskowych i kierownikiem rehabilitacji w uzdrowisku w Lądku Zdroju. Ostatnie dni spędził w Krzeszowicach. Oprac.i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza DODATEK SPECJALNY
Warszawa, 9 kwietnia 2009 r.
Piotr Morawski zginął na Dhaulagiri.
Piotr Morawski Polski i światowy alpinizm poniósł wielką stratę. Piotr Morawski zginął podczas wspinaczki na ośmiotysięcznik Dhaulagiri (8167 m), połoŜony w Himalajach na terytorium Nepalu. Piotr wpadł do 25-metrowej szczeliny poniŜej obozu I (5760 m). Piotr Morawski naleŜał do najwybitniejszych alpinistów młodego pokolenia. Ten tragiczny wypadek przerwał wspaniałą, pełną zaangaŜowania górską pasję. Wstępne sprawozdanie z wypadku i akcji ratunkowej Piotra Morawskiego nadesłane przez Ryszarda Gajewskiego – kierownika wyprawy TOPR na Dhaulagiri z okazji 100lecia TOPR: „W dniu dzisiejszym, 8 kwietnia 2009 o godzinie 9:05 otrzymaliśmy informację od Justyny Szepieniec o wypadku, jaki zdarzył się podczas schodzenia z obozu II do bazy. Piotr Morawski znany polski himalaista, wielokrotny zdobywca 8-tysięczników, kierownik wyprawy polsko słowackiej na Dhaulagiri wpadł do szczeliny poniŜej obozu I (5760 m). Schodzili we trojkę (Morawski,Hamor, Szepieniec).
1
Szczelina w lodowcu miała około 25 m głębokości. Piotr Morawski spadł okolo 20 m i tam się zaklinował. Pozostali natychmiast rozpoczęli akcję ratunkową i zwrócili się do naszej wyprawy o pomoc. Połączyłem sie z częścią ekipy która dzisiaj szła na aklimatyzację (Maciej Pawlikowski, Tomasz Witkowski i Roman Mazik - lekarz) aby odciąŜyli się z ładunku, który nieśli jako wyposaŜenie obozu I i najszybciej jak to moŜliwe podeszli do miejsca wypadku. O godz 11:30 ekipa TOPR dotarła na miejsce. W szczelinie lodowca od około godziny był Peter Hamor, który próbował podtrzymać na duchu Piotra Morawskiego, niestety nic więcej nie mógł juŜ zrobić. Nasza ekipa zamontowała dodatkowe stanowisko i po 50 min udało się wydostać Piotra Morawskiego na powierzchnię lodowca, niestety bez oznak Ŝycia. Od 12:20 Doktor Mazik z ratownikami prowadzili akcję reanimacyjną. O godzinie 12:40 lekarz stwierdził zgon Piotra Morawskiego. Ciało Piotra Morawskiego zostało zabezpieczone przy szczelnie. Na razie akcja została przerwana w oczekiwaniu na dyspozycje z kraju. Peter Hamor i Justyna Szepieniec zeszli do bazy, do której dotarli około 16:00 a ratownicy TOPR udali się do obozu I gdzie będą dzisiaj nocować. Obecnie pod Dhaulagiri mamy duŜy opad śniegu około 30 cm. Jutro jeŜeli pogoda i warunki śnieŜne pozwolą wznowimy akcję”. Celem wyprawy była nowa droga na Manaslu (8156) na zachodniej ścianie. Wyprawa jest kontynuacją Tryptyków Himalajskich przeprowadzanych w latach 2006 i 2008. A takŜe logiczną kontynuacją drogi w Himalajach obranej przez zespół Morawski - Hamor: przejścia rzadko uczęszczanymi drogami na ośmiotysięczniki, albo poszukiwania własnych dróg. Dhaulagiri ma słuŜyć jako aklimatyzacja przed głównym celem - nową drogą na Manaslu. Szerzej o wyprawie. Dhaulagiri/Manaslu 2009 - wyprawa Morawskiego i Hamora
Celem wyprawy jest nowa droga na Manaslu (8156 m) na zachodniej ścianie. Jako aklimatyzacja została wybrana Dhaulagiri (8167 m) na drodze normalnej lub ścianą północnozachodnią, drogą japońską. Wyprawa potrwa od 18 marca do 25 maja 2009. Jej uczestnikami są Peter Hamor (Słowacja) i Piotr Morawski. Wyprawa jest kontynuacją Tryptyków Himalajskich przeprowadzanych w latach 2006 i 2008. A takŜe logiczną kontynuacją drogi w Himalajach obranej przez zespół MorawskiHamor: przejścia rzadko uczęszczanymi drogami na ośmiotysięczniki albo poszukiwanie własnych dróg. Dhaulagiri ma słuŜyć jako aklimatyzacja przed głównym celem — nową drogą na Manaslu. Nazwę Dhaulagiri moŜna przetłumaczyć jako „Biała Góra”, leŜy w zachodniej części doliny Kali Gandaki, około 33 km od sąsiedniej Annapurny. Jest to siódma najwyŜsza góra świata, pierwszy raz pokonana przez Kurta Diembergera, Ernsta Forrera, Albina Schaberta i Szerpów: Nima Dorjee oraz Nawang Dorjee w 1960 roku. Aklimatyzacja będzie
2
polegała na prowadzeniu akcji na drodze normalnej. Jeśli warunki dopiszą, zespół spróbuje dokonać wejścia północno-zachodnią ścianą, drogą japońską. Następnie wyprawa przeniesie się jak najszybciej pod zachodnią ścianę Manaslu. Manaslu jest ósmą najwyŜszą górą świata. Jej nazwa pochodzi od sanskryckiego słowa „manasa”, co oznacza duszę. Jest najwyŜszym szczytem Ghurka Himal. UwaŜana w Nepalu za świętą górę - często alpiniści zostają kilka metrów pod wierzchołkiem, by uszanować rezydujące na Manaslu bóstwo. Pierwszy raz pokonana w 1956 roku przez Japończyka Toshio Imanishi i Nepalczyka Gyalzen Norbu Sherpa. Naszym celem jest zrobienie całkowicie nowej drogi na zachodniej ścianie. Wiele lat naszego wspinania w Himalajach prowadzi właśnie do tego punktu: by zacząć robić swoje drogi, w jak najlepszym stylu. Baza pod ścianą zachodnią znajduje się na lodowcu Thulaga. Prawdopodobnie w bazie będzie znajdowało się tylko dwóch uczestników wyprawy i kucharz. Rejon ten jest bardzo rzadko odwiedzany przez wyprawy. śyciorys Piotr urodził się w 1976 roku. Zaczął wspinać się w 1996 roku i szybko jego pasją stało się wspinanie zimowe. W 2001 roku po raz pierwszy pojechał na wyprawę w góry wysokie razem z członkami Klubu Wysokogórskiego w Warszawie. Ich celem był Chan Tengri na 6995 m n.p.m. granicy Kirgizji i Kazachstanu o wysokości Momentem przełomowym było uczestnictwo w wyprawie zimowej Netia K2 (8611) na przełomie 2002 i 2003 roku. Pojechał na nią z „ławki rezerwowych” i wykorzystał swoją szansę. Wraz z Denisem Urubko załoŜył obóz IV na wysokości 7650 m. Jest to do tej pory najwyŜszy punkt do którego dotarł człowiek zimą, na tej drugiej co do wysokości górze świata. Kolejne dwa lata to zimowe wyprawy na Shisha Pangma (8027). Jego partnerem i nauczycielem stał się Simone Moro. Współpraca zaowocowała doświadczeniem, a takŜe pierwszym przejściem południowej ściany Shisha Pangmy w zimie na przełomie lat 2003/2004. Rok później jako pierwsi ludzie zimą pokonali ten czternasty ośmiotysięcznik. Wspaniałe nawiązanie do tradycji polskiego himalaizmu. Warto przypomnieć, Ŝe do tamtego momentu na 14 ośmiotysięczników, tylko 7 zostało zdobytych zimą i wszystkie przez Polaków. Krzysztof Wielicki stanął na szczycie Lhotse w noc sylwestrową 1987 roku i od tamtej pory Ŝaden z pozostałych gigantów nie został pokonany. Jako ósmy padła Shisha Pangma, zdobyta takŜe przez Polaka, po 17 latach przerwy. Kolejne lata to gwałtowny rozwój w górach wysokich. Podczas Tryptyku Himalajskiego organizowanego przez kolejnego nauczyciela, Piotra Pustelnika. W 2006 roku poznał Petera Hamora ze Słowacji, z którym do tej pory stanowili zgrany zespół. Ich celem były coraz ambitniejsze przejścia w górach najwyŜszych. Starali się wybierać drogi jak najmniej uczęszczane lub próbować nowych dróg. Efektem tego jest chociaŜby przejście trawersu Gasherbruma I (8068) w czystym stylu alpejskim, co było pierwszym powtórzeniem tego wyczynu i pierwszym przejściem drogi hiszpańskiej w połączeniu z amerykańską w tym stylu. Piotr dał się poznać w górach jako wspaniały kolega i niezawodny towarzysz. Brał udział w akcjach, za które Piotr Pustelnik otrzymał nagrodę Fair Play, przyznaną przez PKOL w roku 2007.
3
2006 Annapurna: Piotr Morawski i Piotr Pustelnik po przejściu przez szczyt wschodni góry (8010 m n.p.m.) zatrzymali się, bo podjęli decyzję o ratowaniu Ŝycia tybetańskiego himalaisty Lou Tse, który na wysokości utracił wzrok. 2006 Broad Peak: Do ataku z obozu III na wysokości 7200 m n.p.m. himalaiści wyruszyli we trójkę, razem z Piotrem Morawskim. Na wysokości 7900 m n.p.m., na przełęczy, ekipa napotkała bardzo osłabionego - w stanie deterioracji wysokościowej - Austriaka. Piotr Morawski sprowadził go do obozu III. 9 lipca o godzinie 12.00 czasu lokalnego Piotr Morawski zdobył samotnie, drogą pierwszych zdobywców, główny szczyt Broad Peak. Na codzień pracował na Wydziale Chemicznym Politechniki Warszawskiej, w Zakładzie Chemii Fizycznej jako adiunkt. Na początku 2005 roku obronił pracę doktorską zatytułowaną: „Wpływ kształtu, wielkości i polarności cząsteczek na równowagi fazowe. Wpływ wysokiego ciśnienia do 1,5 GPa”. W kręgu jego zainteresowań była termodynamika, równowagi fazowe, matematyka i informatyka. Zdobył 6 ośmiotysięczników: • • • • • •
14 stycznia 2005 - Sziszapangma (pierwsze zimowe) 24 kwietnia 2006 - Czo Oju 9 lipca 2006 - Broad Peak 15 lipca 2007 - Nanga Parbat 25 czerwca 2008 - Gaszerbrum I 6 lipca 2008 - Gaszerbrum II
Od 2007 roku pełnił funkcję wiceprezesa Polskiego Związku Alpinizmu, a od lutego 2009 był przewodniczącym Komisji Bezpieczeństwa PZA.
Oprac. i red. Zb. Muszyński (na podstawie art. na portalu e-gory.pl)
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 31 (4)
Warszawa, maj 2009 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań: 7 maja 2009 godz. 18:00 21 maja 2009 godz. 18:00 – poezja Jerzego Harasymowicza – pokaz multimedialny scenariusz i reŜyseria Zbigniew Muszyński Sekretarz Oddziału
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE Zakopane, Zakopane…… i co dalej? Prawdopodobnie nie ma Polaka, który przynajmniej raz w Ŝyciu nie odwiedził Zakopanego. Wielu tam spędziło Ŝycie. Teraz zalewają je turyści i samochody. Czy moŜna z tym coś zrobić? Zakopane jest z pewnością fenomenem, zarówno ze względu na swoją historię, tysiące wybitnych ludzi z całego świata, którzy jakoś byli z nim związani, jak teŜ nieprawdopodobną karierę, którą zrobiło. Fascynacja nie tylko Mościckiego Kluczem do tego fenomenu są z całą pewnością Tatry. Ale wielkie sukcesy Zakopanego zaczęły się chyba od przedwojennej fascynacji tym miejscem przez prezydenta Mościckiego i jego zięcia, prezesa PZN i wiceministra komunikacji płk. dypl. Aleksandra Bobkowskiego, narciarskiego zapaleńca, który wbrew oporowi ówczesnych fundamentalistów, na przełomie lat 1935 i 36 wybudował nowoczesną kolejkę linową na Kasprowy Wierch, piękne trasy zjazdowe FIS 1 i FIS 2, rozbudował skocznię na Wielkiej Krokwi, a w 1938 r. wybudował w kilka miesięcy kolejkę zębatą na Gubałówkę i doprowadził do dwukrotnych mistrzostw świata FIS w narciarstwie w 1929 i 1939 r. Przedwojenni działacze zrealizowali w ten sposób swoje największe marzenie o prawdziwej alpejskiej stacji narciarskiej w Polsce i trzeba przyznać, Ŝe na tle ówczesnych kurortów w Austrii, Niemczech czy Francji, Zakopane prezentowało się zupełnie przyzwoicie. Narciarstwo stało się ulubionym sportem sfer rządowych i wojskowych. Oprócz sportowej, bardzo się rozwinęła takŜe lecznicza funkcja Zakopanego, w którym ulokowano większość sanatoriów przeciwgruźliczych w Polsce. Potem przyszła wojna i okupacja, a po niej nastąpił okres chaotycznego rozwoju Zakopanego, które z ekskluzywnego uzdrowiska zamieniło się w "maszynę do wypoczynku dla świata pracy".
1
Polegało to głównie na znacjonalizowaniu przedwojennych pensjonatów i wybudowaniu kilkudziesięciu, jeŜeli nie kilkuset państwowych domów wypoczynkowych, naleŜących bądź to do najbogatszych zakładów pracy, bądź to do FWP. Przy jednoczesnym zaniedbaniu rozbudowy infrastruktury, zarówno narciarskiej jak i ogólnomiejskiej, Zakopane zaczęło się przekształcać z kurortu narciarskigo w całoroczny ośrodek wypoczynkowy, z przewagą raczej górskiej turystyki pieszej i dość prymitywnych rozrywek dla mas. Jednocześnie rozwijało się Ŝywiołowo prywatne budownictwo pensjonatowe, ukrywane często pod pozorami domków jednorodzinnych, bądź siedlisk góralskich, za czym zupełnie nie nadąŜała infrastruktura miasta. Brakowało więc ulic, parkingów, niewydolna stawała się kanalizacja, wodociągi, sieć elektryczna i telefoniczna, handel i gastronomia. Kolejne, juŜ powojenne mistrzostwa FIS w 1962 r. w konkurencjach klasycznych, niewiele zmieniły na lepsze. Infrastruktura nie rozwinęła się na konieczną skalę. W latach 1962 i 1969 zbudowano wprawdzie dwie kolejki krzesełkowe na Gąsienicową i Goryczkową, ale ze względu na niewielką przepustowość, stały się one wkrótce koszmarem dla narciarzy. Poza Zakopanem nie było takich urządzeń nigdzie w Polsce, więc nic dziwnego, Ŝe wszyscy czekali w wielogodzinnym ogonku. O wyjazdach narciarskich choćby na Słowację, nie mówiąc o Alpach, nikt przecieŜ wtedy nawet nie marzył. Dopiero w "dekadzie Gierka" w 1974 r. zbudowano słynny hotel "Kasprowy", a rok później zelektryfikowano linię kolejową do Krakowa. Na ogromną skalę ruszyło budownictwo domów wypoczynkowych. Alpejskie stacje narciarskie w lecie zapadają w hibernację, natomiast w Zakopanem szczyt sezonu przypada właśnie na lato. Z kaŜdym rokiem przybywa chętnych do wejścia na Giewont, wycieczki do Morskiego Oka lub Doliny Kościeliskiej. Zresztą poza tymi trzema rejonami, gdzie liczba wycieczkowiczów przekracza wszystkie moŜliwe parametry pojemności, po Tatrach raczej wielu chętnych się nie pęta – wolą pospacerować po Krupówkach, ewentualnie wybrać się na Gubałówkę. Turystyczna stolica kraju? Nowy etap nastąpił po 1989 r., w ramach transformacji. Powstały luksusowe wille, hotele i pensjonaty, sprywatyzowano i reprywatyzowano państwowe, rozwinęła się gastronomia i handel, miasto nabrało sznytu, niestety zaczęło się dusić od nadmiaru turystów i samochodów, zwłaszcza w lecie. Ale największe zmiany dokonały się w okolicy, w promieniu kilkudziesięciu nawet kilometrów. Jak grzyby po deszczu, na całym Podhalu i Sądecczyźnie - od Krynicy i Wierchomli po Witów, rozwinęły się nowoczesne ośrodki narciarskie, ze słynną juŜ Białką Tatrzańską na czele. Zakopane, z archaiczną infrastrukturą narciarską na Kasprowym, stanęło w miejscu. Blokada inwestycji w Tatrach przez nienawidzącego narciarzy byłego dyrektora TPN Wojciecha Byrcyna, została w końcu przełamana przez modernizację kolejki z Kuźnic na Kasprowy w grudniu 2007, ale bez modernizacji krzesełek na Goryczkowej i sporych robót ziemnych na trasach zjazdowych, Kasprowy nigdy nie będzie bezpiecznym i wygodnym terenem dla narciarzy. Niestety, w erze ekohisterii raczej trudno sobie wyobrazić harmonijny rozwój Zakopanego. Absurdalne są tezy pseudoekologów o zadeptaniu Tatr przez narciarzy na Kasprowym, dzięki modernizacji kolejki. Niestety ignoranci traktowani są przez nasze media jako kompetentni uczestnicy społecznego dyskursu, wręcz apostołowie środowiska, mimo Ŝe ich niewiedza bije po oczach. Demonstracje i protesty wysyłane do wszystkich moŜliwych instancji nie mają bowiem
2
najmniejszego uzasadnienia. Po ostatniej modernizacji kolejki dodatkowo przybędzie w ciągu godziny na szczycie Kasprowego 180 osób, podczas gdy dotychczas wszystkie trzy kolejki razem przewoziły 3310 osób na godz. Jest to zatem przyrost niespełna 6-procentowy! Dla porównania, na maleńkiej, 200metrowej górce Kotelnicy w Białce Tatrzańskiej, co godzinę wjeŜdŜa na szczyt sześcioma kolejkami krzesełkowymi 9100 osób! Ale jak byśmy nie chwalili Białki, Szymoszkowej, ośrodka w Witowie pani Jagny Marczułajtis czy nowego stoku na Harendzie, to jedynie na Kasprowym śnieg do jazdy leŜy nieraz do połowy maja i gdyby trochę zainwestować w tym regionie np. w gondolki z Kuźnic do Goryczkowej, pełną modernizację krzesełek z Goryczkowej na Kasprowy i kilka mniejszych wyciągów orczykowych, mielibyśmy ekologiczny ośrodek narciarski na współczesnym alpejskim poziomie. Pełną koncepcję tych niezbędnych inwestycji wielokrotnie przedstawiał nasz najsłynniejszy przed Małyszem narciarz – Andrzej Bachleda Curuś, człowiek który widział chyba wszystkie ośrodki narciarskie na świecie i w dodatku architekt, a więc najbardziej kompetentna osoba. Niestety, zamiast Bachledy, największy wpływ na przyszłość Zakopanego mają fundamentaliści, którzy najchętniej wykurzyliby stamtąd narciarzy i turystów. Problemy z dojazdami Zakopane dzisiaj właściwie nie ma koncepcji na narciarską przyszłość, a jednocześnie jest to zupełnie bezkonkurencyjny ośrodek wypoczynkowy, o najlepszej w Polsce sieci hoteli i pensjonatów, średniego i wysokiego standardu, niezłej infrastrukturze ulicznej, dobrej sieci handlowej i gastronomicznej. Ma ono takŜe ekologiczną energetykę (gaz i wody termalne), ale zarazem fatalny dojazd. Od czasu nieudanego podejścia do Olimpiady Zimowej, zarówno PZN jak i władze miasta darowały sobie organizację wielkich imprez, wystarczają im dwa konkursy skoków o Puchar Świata, chociaŜ podjęto wreszcie starania o zorganizowanie FIS w konkurencjach klasycznych w 2013 r. Tymczasem nic nie stoi na przeszkodzie, aby nadal regularnie organizować w Zakopanem zawody o Puchar Świata i Europy, takŜe w konkurencjach alpejskich, wielkie zawody łyŜwiarskie, biatlonowe czy biegowe. Wprawdzie Kasprowy Wierch nie zostałby zaakceptowany przez Ŝadną organizację przyznającą standardy narciarskich tras turystyczno-rekreacyjnych i nie dostałby Ŝadnej kategoryzacji ze względu na kompromitujący przejazd nad Doliną Cichą i rynnowe dojazdy na dolnych stacjach kolejek na Gąsienicowej i Goryczkowej. Ale dla zawodowych narciarzy, startujących w zawodach, tego rodzaju utrudnienia nie stanowią problemu i duŜe zawody klasy Pucharów FIS moŜna na Kasprowym organizować bez najmniejszego kłopotu. Największym problemem Zakopanego, a właściwie całego Podhala i okolic, pozostaje obecnie dojazd oraz parkingi. Linia kolejowa jest wprawdzie zelektryfikowana, ale jednotorowa i na trasie z Krakowa dwukrotnie: w Suchej i w Chabówce pociąg musi zmieniać kierunek jazdy. W efekcie podróŜ ze stolicy Małopolski do "stolicy zimowej" ekspresem trwa ponad trzy godziny, podczas gdy przed 1939 r. "luxtorpeda", czyli autobus szynowy, po tej samej trasie jechała 2 godziny 18 minut. Były przed II wojną plany wybudowania nowej, jeszcze szybszej linii kolejowej z Krakowa do Chabówki, a potem do Zakopanego, ale zaginęły, gdy upadła idea Olimpiady Zimowej. Natomiast odkładaną przez dziesięciolecia wizję autostrady, zredukowanej do czteropasmowej drogi ekspresowej, zaczęto w ostatnich latach realizować, ale pojawiły się nad nią znowu czarne chmury. Grozi jej całkowite wstrzymanie, bo cały potencjał budowlany prawdopodobnie zostanie skierowany na trasy związane z Euro 2012. W efekcie wielkie plany, zawierające takŜe budowę najdłuŜszego tunelu w Polsce
3
z Tenczyna do Rabki, zakończą się prawdopodobnie na 12-kilometrowym przedłuŜeniu czteropasmówki z Myślenic do Lubnia. Wygląda na to, Ŝe przez najbliŜsze kilkanaście lub kilkadziesiąt lat "zakopianka" nadal będzie najbardziej zatłoczoną drogą w Polsce. Awantury "gaździn z Poronina" Na fali protestów rodem z doliny Rospudy, słynne obecnie stały się awantury "gaździn z Poronina" urządzane z okazji ogłoszenia planów budowy "zakopianki" na ostatnim odcinku, od Białego Dunajca i Poronina, do Zakopanego. Jednak ta cała akcja nie ma Ŝadnego związku z dobrem przyrody lub mieszkańców Podhala. Zbudowanie czteropasmowej tranzytowej szosy z Białego Dunajca i Poronina do Zakopanego, z ograniczonym wjazdem na jednokierunkowe pasma i ekranami wygłuszającymi, tak jak to zrobiono w StróŜy i Pcimiu, spowodowałoby zablokowanie obecnego wjazdu samochodów z "ekspresowej zakopianki" do kaŜdej przydroŜnej knajpy i pensjonatu, prosto na podwórko, a więc mocno uderzyło gazdów finansowo. I tu właśnie tkwi sedno tego "ekologicznego i historycznego" protestu. Niestety Wojewódzki Sąd Administracyjny uległ presji pazernych gospodarzy i anulował we wrześniu dotychczasowe projekty budowlane. Te spory moŜna jednak łatwo zakończyć: wystarczy wybudować zupełnie nową, czteropasmową, zaledwie 15-kilometrową szosę do Zakopanego, od Szaflar w kierunku Dzianisza i Witowa, całkowicie omijającą Biały Dunajec i Poronin, a następnie rozdzielić ją na poszerzoną i zmodernizowaną drogę biegnącą zboczem Gubałówki, obok hotelu Kasprowy do Równi Krupowej oraz na trasę Chochołów - Witów - Zakopane. Nowa droga w dodatku prowadziłaby przez tereny nie zalesione, niezabudowane i nie wymagające prawie Ŝadnych wyburzeń i odszkodowań, a więc byłaby znacznie tańsza. Jednocześnie moŜna będzie wycofać TIRy jadące do Słowacji z drogi nr 47 i 960 przez Bukowinę, Głodówkę i Łysą Polanę i skierować je od Nowego Targu drogą nr 49, przez Jurgów, do granicy ze Słowacją w Podspadach, co połączyć trzeba z budową obwodnicy Białki Tatrzańskiej. Oczywiście będzie to wymagało uzgodnień z władzami słowackimi, ale prawdziwe środowiskowe korzyści dla TPN i słowackiego TNP, byłyby dzięki takiej decyzji wręcz wiekopomne. Łatwo teŜ zlikwidować deficyt parkingów w Zakopanem. Wystarczy w miejscu dwu największych parkingów, na dolnej Równi Krupowej i na ulicy Bronisława Czecha, wybudować dwupoziomowe parkingi typu "etaŜerka", znane z wielu stacji alpejskich i okaŜe się, Ŝe prawie cały kłopot mamy z głowy. Ostatnio pojawiają się jednak wieści, Ŝe egoizm i Ŝądza pieniądza, tym razem mieszkańców Dzianisza i Witowa, moŜe zamknąć moŜliwość normalnego, bezkolizyjnego dojazdu do Zakopanego. Albowiem skrytym marzeniem wielu mieszkańców Podhala, od Bukowiny po Dzianisz, jest odcięcie "utuczonych na ich krzywdzie" zakopiańczyków i przejęcie turystów dla siebie. To nic Ŝe nie mają gór i tras narciarskich – mają za to po swojej stronie tupet, chciwość wysokich odszkodowań i histerię ekologiczną, która moŜe doprowadzić cały ten rejon do kompletnego upadku. Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 32 (4)
Warszawa, czerwiec 2009 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań: 4 czerwca 2009 i 18 czerwca 2009 o godz. 18:00 Sekretarz Oddziału
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE Skazani na zapomnienie – 70 lecie narodzin polskiego himalaizmu Z Warszawy wyleciała do Indii szczególna wyprawa. Wejście alpinistów na szczyt Nanda Devi East (7434 m) ma uczcić jubileusz 70-lecia narodzin polskiego himalaizmu właśnie na tej górze; przypomnieć ówczesny triumf i tragedię; przyczynić do rozwikłania tajemnicy określanej jako klątwa Nanda Devi
Uczestnicy wyprawy z 1939 roku w bazie u podnóŜy Nanda Devi: Janusz Klarner, Jakub Bujak, Adam Karpiński, brytyjski lekarz dr J.R. Foy, oficer łącznikowy major S.Blake oraz Stefan Bernadzikiewicz (archiwum wyprawy)
Masyw Nanda Devi, na pierwszym planie wierzchołek wschodni (7816m)
Nanda to jedno z imion demonicznej bogini śmierci poŜerającej ciała swych ofiar. Święta góra, którą wedle wyznawców zamieszkuje, leŜy w Himalajach Garhwalu. W kwietniu 1939 r. na szczyt wschodni masywu Nanda Devi wyruszyła pierwsza polska wyprawa w Himalaje. Uczestniczyło w niej czterech inŜynierów. Kierownikiem był Adam Karpiński (42 l.), lotnik i konstruktor szybowcowy, jeden z czołowych 1
wspinaczy Polski międzywojennej, z doświadczeniem wysokogórskim zdobytym w Andach. Marzyciel, głosił ideę zorganizowania polskiej ekspedycji na Mount Everest, nierealną wówczas z przyczyn politycznych. Sam projektował sprzęt górski, który matka szyła potem na maszynie, a rodzina i przyjaciele wypróbowywali zimą w Tatrach. Podczas wędrówki do bazy będzie zbierał nasiona rododendronów na prezent dla matki. Stefan Bernadzikiewicz (32 l.), jedyny na tej wyprawie bezdzietny kawaler, wspinał się w Tatrach zimą, uczestniczył w ekspedycjach na Spitsbergen i Grenlandię oraz w Kaukaz. Jakub Bujak (34 l.), inŜynier z doktoratem, wynalazca metody zwiększania mocy silników wysokopręŜnych, wszedł samotnie na nartach na dwa najwyŜsze szczyty Skandynawii, wędrował po Alpach, był na Kaukazie, gdzie tak zachwycił się jedną z gór, Ŝe nazwał jej imieniem córkę. Opisany przez kolegę jako „skarbnik dusigrosz” i „łagodny choleryk o rozlicznych zaletach charakteru”, dobro wyprawy zawsze przedkładał nad własne ambicje. Janusz Klarner (29 l.), najmłodszy i najmniej doświadczony, przeŜyje ich wszystkich, lecz nie na długo. – Nasz ojciec był oburzony, Ŝe Janusz, oficer rezerwy, mimo narastających nastrojów wojennych chce wyjechać z Polski – wspomina siostra Jadwiga Klarner-Szymanowska. – Janusz dał ojcu uroczyste słowo honoru, Ŝe w razie wojny na pewno wróci do kraju. Słowa dotrzymał. To dzięki ojcu Janusza wyprawa ostatecznie wyruszyła – poŜyczył ekspedycji duŜą sumę pieniędzy. Janusz, na podstawie dziennika prowadzonego podczas wyprawy, napisał w czasie wojny ksiąŜkę „Nanda Devi”. Wydać ją moŜna było dopiero w 1956 r., juŜ po jego tajemniczym zniknięciu. KrzyŜ na śniegu Po prawie czterech tygodniach akcji powyŜej bazy Klarner wraz z Bujakiem, trapionym wcześniej silnymi atakami tropikalnej dezynterii, 2 lipca 1939 r. o godz. 17.30 zatknęli polską flagę na dziewiczym wschodnim wierzchołku Nanda Devi – szóstym co do wysokości zdobytym wówczas przez człowieka. „Podziwiamy roztaczający się widok – pisał Klarner. – Nagroda taka rzadko tylko spotyka wspinacza zdobywającego szczyt. Wieloimienna bogini śmierci, Parwati – Kali – Nanda, uznała nas widać za pątników poboŜnie odbywających pielgrzymkę, a nie za świętokradców wdzierających się do jej siedziby – chce nasze wysiłki wynagrodzić widokiem godnym bogów”. Igrał z losem, pytając: „CzyŜby nie było prawdy w wierzeniu, Ŝe zginie ten, kto stanie na jej szczycie, a Nanda poŜre jego ciało?”. Schodzili w świetle księŜyca. Tę polską drogę śnieŜno-lodową granią Szerpa Tenzing Norgay, przyszły zdobywca Mount Everestu, uzna za najtrudniejszą w swojej karierze. Pomimo wyczerpania, odmroŜeń, znacznej utraty wagi alpiniści wyprawy nie zakończyli. Z karawaną tragarzy udali się do pobliskiej doliny lodowca Milan. Karpiński i Bernadzikiewicz uznali tamtejsze dziewicze góry za najpiękniejsze, jakie do tej pory widzieli. 18 lipca załoŜyli „na doskonałym miejscu”, jak twierdzili, tymczasowy obóz II (6150 m) w drodze na Tirsuli (trójząb), masywu o trzech siedmiotysięcznych wierzchołkach.
2
Gdy następnego dnia Bujak z Klarnerem i Szerpami przybyli na miejsce obozu II, teren pokrywały spiętrzone zwały lawiniska z porozrzucanymi przedmiotami: puszkami, butami, Ŝywnością... Ciał kolegów nie odnaleźli. Z kijków traserów zrobili krzyŜ i wbili w śnieg. Wiadomość o wybuchu II wojny światowej zaskoczyła ich w drodze powrotnej na statku w Bombaju. 9 września przekroczyli granicę polską, idąc pod prąd fali uciekinierów. Bujak przedarł się do Lwowa 11 września. śony z dwójką dzieci nie spotkał. Przebywały na wakacjach pod Rzeszowem, gdy wkroczyli Niemcy. Kiedy dotarły do domu, Jakuba juŜ tam nie było. Wedle relacji córki, Magdaleny BujakLenczowskiej, przez Rumunię i Francję, gdzie zaciągnął się do polskiej armii, dostał się do Anglii. Zwolniono go z wojska, Ŝeby pracował w fabryce silników Diesla, a potem jako konstruktor silników odrzutowych w objętym tajemnicą dziale doświadczalnym Rolls-Royce’a. Opatentował wynalazki. Wszystkie urlopy i wolne dni spędzał na wędrówkach i wspinaczce w Wielkiej Brytanii. Został członkiem Alpine Club. Ze względu na pracę przydzielono mu ochronę, która towarzyszyła mu nawet podczas wspinaczek. Tęsknił do kraju, do Ŝony i córki. Po zakończeniu wojny zgłosił władzom pragnienie powrotu. 5 lipca 1945 r., w przeddzień planowanej podróŜy do Polski, wspinał się z partnerką w Kornwalii nad brzegiem morza. Obydwoje zaginęli. Znaleziono tylko namiot i plecak Bujaka. Policja uznała, Ŝe prawdopodobnie ulegli wypadkowi lub utonęli. Przyjaciele wykluczali samobójstwo. Bujak tworzył nowoczesne technologie wojskowe, uwaŜano, Ŝe mógł być zamordowany przez Brytyjczyków, kiedy postanowił wrócić do Polski, lub uprowadzony przez wywiad radziecki. Córka Magdalena Bujak-Lenczowska ojca nie pamięta, choć był obecny w opowieściach rodzinnych. Jedyna pamiątka, jaka po nim jej została, to aparat fotograficzny Leica, który miał na wyprawie na Nanda Devi East. Przepadł jak kamień w wodę Janusz Klarner okupację spędził w Warszawie, w konspiracji. Stracił oko cięŜko ranny w głowę podczas akcji zniszczenia reflektora niemieckiego w Lesie Kabackim. Walczył w powstaniu warszawskim. Po wojnie prowadził warsztat samochodowy w Warszawie. 17 września 1949 r. wyszedł ze swego mieszkania na Saskiej Kępie. Był lekko ubrany, bez dokumentów. Do rodzinnego domu oddalonego o kilkaset metrów nigdy nie dotarł. Zniknął. Wyprawę na Nanda Devi East pogrąŜyły w niepamięci celowe działania Urzędu Bezpieczeństwa w środowisku wspinaczy nikt o niej nie mówił, nie istniała jej legenda, tak jakby nigdy się nie odbyła. Klarner w 1949 r. przygotował ksiąŜkę do druku. Sfilmowałam dokument, w którym Ŝądano usunięcia jego nazwiska z okładki. Nie zgodził się. Wkrótce zaginął. Jakiś człowiek mówił rodzinie, Ŝe widział go skatowanego w kazamatach UB przy ul. Cyryla i Metodego. Nie udało się z tym męŜczyzną ponownie skontaktować. TeŜ przepadł jak kamień w wodę. Z relacji z wypadku na stokach Tirsuli wynikało, Ŝe na lawinisku leŜała pokrywa od kamery. Zatem któryś z uczestników nakręcał ruchome obrazy! W archiwum w 3
Londynie odnaleziono pudełko z napisem „Nanda Devi 1939”.. W środku był film z polskiej wyprawy na... najwyŜszy szczyt Ameryki Południowej, Aconcagua, z 1937 roku. Pracownicy archiwów brytyjskich dalej szukali filmu z Nanda Devi i znaleźli go. Trwał 11 minut. Jego prywatny pokaz w lutym ubiegłego roku szeroko relacjonowały media w Polsce.
Kilka miesięcy później wnuk Jakuba Bujaka – Jan Lenczowski (32 l.) ogłosił wyprawę na Nanda Devi East 2009 śladem dziadka. Organizując ją, przedstawia się jako najbardziej zajęty bezrobotny himalaista. Latynoamerykanista z wykształcenia, ekonomista z licencjatem, śmieje się, Ŝe do wysokości przyzwyczajał się pracując przy budowie kotłów przemysłowych. Wspinał się na róŜnych kontynentach, przeszedł zimą Kamczatkę. Udział bierze dziesięciu uczestników zaprawionych w alpinizmie jaskiniowym, wspinaczce ścianowej, lodowcach wysokich gór. Średnia wieku 33 lata. Chcieliby przy okazji tej wyprawy przypomnieć historię, a takŜe promować obecne młode pokolenie himalaistów. Trudne cele wspinaczkowe mało kogo obchodzą poza środowiskiem, a temat klątwy przyciąga. Oczywiście, idąc jej śladem, wolelibyśmy nie powtarzać w 100 procentach tamtej ekspedycji. Kiedy uczestnicy wracali do kraju, wybuchła wojna – mówi Jan Lenczowski. Dobrym duchem wyprawy jest jego kuzyn, Narcyz Sadłoń (33 l.) z Kościeliska. Lekarz, oficer. Jego pradziadek był stryjem Jakuba Bujaka. Tak jak 70 lat temu, wyprawa nie doszłaby do skutku, gdyby nie wsparcie rodziny. Głównym sponsorem jest Andrzej Duda (którego babcia była ciotką Jakuba Bujaka), prezes firmy budującej m.in. mosty. Wyprawie towarzyszy operator filmowy. Chcą nakręcić film dokumentalny łączący wszystkie wątki tej historii. Zdjęcia będą korespondowały z ujęciami z 1939 r. Najbardziej wstrząsającym odkryciem jest to, jak wiele wysiłku wkładał UB w zacieranie Ŝyciorysów wybitnych Polaków, Ŝeby młode pokolenie nie wiedziało, Ŝe ma bohaterów narodowych takŜe w sporcie.
Wszystkim członkom i sympatykom naszego Oddziału PTT Ŝyczymy udanych wakacji i wspaniałych górskich wypraw Zarząd Oddziału
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 37 (5)
Warszawa, marzec 2010 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w II i IV czwartek kaŜdego miesiąca (do czerwca 2010 r.) zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań: 11 i 25 marca 2010 r. o godz. 18:00 Sekretarz Oddziału
------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE
Mniej turystów spędziło ferie w Zakopanem Nawet do 30 procent mniej turystów odwiedziło Zakopane podczas minionych ferii zimowych. Lepiej było w Białce Tatrzańskiej, chociaŜ tam teŜ dało się odczuć nieco mniejszy ruch na stokach narciarskich.
W tym roku nie dopisali turyści z Warszawy - mówią zgodnie właściciele popularnych kwater prywatnych w Zakopanem. W poprzednich sezonach zimowych wówczas gdy wypoczywali uczniowie z województwa mazowieckiego był największy ruch turystyczny pod Giewontem. Najwięcej turystów do Zakopanego przyjechało podczas ostatniego turnusu ferii, kiedy dwutygodniową przerwę w nauce mieli uczniowie z lubelskiego, łódzkiego, podkarpackiego, pomorskiego i śląskiego.Teraz dla przedsiębiorców jest czas na zastanowienie się, czy nadal windować ceny, poniewaŜ Zakopane juŜ jest drogim miastem, a wokół rośnie silna konkurencja.
1
Burmistrz Zakopanego Janusz Majcher przyczyn mniejszego ruchu turystycznego dopatruje się w zastoju w budowaniu nowych ośrodków narciarskich. W ciągu ostatnich lat w Zakopanem otwarto tylko jedną stację narciarską, a zamknięto dwie inne: na Gubałówce i Kotelnicy. Tymczasem w sąsiednich gminach, dzięki zgodzie właścicieli gruntów, powstają nowe wyciągi. Tak jest na przykład w gminie Bukowina Tatrzańska, gdzie w ciągu ostatnich pięciu lat powstały cztery duŜe stacje narciarskie z wieloma wyciągami, a w planach jest budowa kolejnych wyciągów. Wpływ na gorszy niŜ w poprzednich latach sezon miała teŜ zapewne niesprzyjająca pogoda. Podczas gdy w całej Polsce śniegu było aŜ za duŜo, na Podhalu górale narzekali na jego brak. Z powodu zbyt małej pokrywy śnieŜnej podczas tegorocznego sezonu narciarskiego ani razu nie uruchomiono wyciągu krzesełkowego z Hali Goryczkowej na Kasprowy Wierch.
Wspólna inicjatywa: Atlas Tatr Powstanie atlas Tatr. Będzie to wspólne przedsięwzięcie Tatrzańskiego Parku Narodowego i słowackiego TANAP. Szefowie obu tatrzańskich parków – polskiego i słowackiego starają się o środki unijne na wydanie atlasu całych Tatr. Planowane jest wydawnictwo papierowe i w formie elektronicznej. Będzie teŜ nieco uboŜsza od poprzednich wersja internetowa. Starają się o środki z Unii Europejskiej na ten cel. Atlas będzie stanowił teŜ pomoc naukową. W wersji elektronicznej będą się nakładały na siebie i przenikały róŜne mapy, m.in. geologiczna z przyrodniczą. Pomysłodawcy chcą pokazać Tatry jako całość, a nie dzielić je na polską i słowacką część. Będą w nim całościowo pokazane wszystkie zagadnienia przyrodnicze. Do wersji internetowej naukowcy sami będą mogli dodawać swoje dane. Oscypek w atlasie Oscypek i bryndza znalazły się w publikacji o europejskich produktach regionalnych i tradycyjnych, wydanej przez Włochów. Atlas opisuje 850 produktów z 21 krajów europejskich, wśród nich 11 z Polski. Jest oscypek i bryndza podhalańska. – Brakuje w nim redykołki, poniewaŜ publikacja została wydana w ubiegłym roku – tłumaczy Andrzej Gąsienica Makowski, starosta tatrzański. Włosi przodują w zarejestrowanych produktach regionalnych i tradycyjnych – mają ich liście aŜ 189. – Tam zupełnie inaczej podchodzą do tych produktów. WaŜne są teŜ inne czynniki – gospodarka, ziemia, jakość, opakowania, promocja – wymienia starosta. – Ta cała otoczka stwarza dodatkowe miejsca pracy – dodaje.
2
Turystyczna ciekawostka w Dolinie Białego: Sztolnie z uranem Niewiele brakowało, a w latach 50. poprzedniego stulecia Tatry stałyby się jednym z najbardziej strategicznych bastionów w rozwoju nuklearnej potęgi ZSSR. Na szczęście okazało się, Ŝe pokłady uranu w Dolinie Białego nie nadają się do budowy bomby atomowej.
Tu w urokliwej Dolince Białego w połowie drogi wielu turystów zastanawia się, jakie było przeznaczenie wykutej w skale i zamkniętej dla turystów sztolni. Bardzo niewielu z nich wie, Ŝe przed laty teren ten był pilnie strzeŜony przez radzieckich Ŝołnierzy, a w skałach poszukiwano uranu. W sumie we wschodnim zboczu doliny wykopane zostały dwie sztolnie, ta niŜej połoŜona znajduje się tuŜ przy szlaku. W latach 1950-55 wykuto w skałach prawie 300 metrów korytarzy. Znaleziono tu złoŜa uranu. Miały one słuŜyć do produkcji radzieckiej bomby atomowej. Uran odnaleziono w miejscach, gdzie w skałach znajdowały się tzw. tufity, czyli wulkanicznego pochodzenia rudy zawierające uran. Po pięciu latach badań okazało się, Ŝe złoŜa są zbyt ubogie, aby mogły posłuŜyć „zaprzyjaźnionej” armii i dolinę otwarto dla turystów. Uranu poszukiwano takŜe w okolicach Kop Sołtysich i Polany Stoły. Szczawnica – o historii uzdrowiska. Nazwa miejscowości pochodzi od kwaśnych wód zwanych przez górali szczawami. Pierwsza wzmianka o osadzie pochodzi z 1413 roku i dotyczy zapisania przez króla Władysława Jagiełłę 400 florenów Abrahamowi z Goszyc przy okazji, którego to zapisu wymieniono dwie Szczawnice : WyŜnią i NiŜnią. Do końca XVIII wieku Szczawnica była częścią Starostwa Czorsztyńskiego. Jako zdrojowisko znana jest od ponad 200 lat. Dynamiczny rozwój Szczawnicy jako uzdrowiska przypada na połowę XIX wieku, kiedy to właścicielem uzdrowiska został Józef Szalay. Przyjechał on do Szczawnicy po śmierci swojego ojca Stefana w 1839 roku.
3
Był właściwym twórcą uzdrowiska i prawie 40 lat swego pracowitego Ŝycia poświęcił w całości Szczawnicy. Zbudował pierwsze łazienki, wystawił nowe budynki zdrojowe i pensjonaty, da oprawę architektoniczną odkrytym źródłom: Magdaleny, Walerii, Jana, Szymona, Heleny i Anieli. Rozszerzył i unowocześnił Park Zdrojowy, wybudował kaplicę zdrojową. Zapraszał do Szczawnicy wybitnych ludzi epoki, między innymi wybitnego balneologa Józefa Dietla. Przed śmiercią w 1876 roku zapisuje Zakład Zdrojowy Akademii Umiejętności w Krakowie. Ta pomimo trudności związanych ze spłatą spadkobierców Józefa Szalaya w latach 1880 - 1884 buduje Dworek Gościnny, porządkuje Park, kończy rozpoczętą przez Szalaya budowę drogi przez Pieniny do Czerwonego Klasztoru. Dalsze trudności finansowe i organizacyjne zmuszają Akademię do sprzedaŜy Szczawnicy w 1909 roku Adamowi Stadnickiemu. Jego działalność przypada na okres międzywojenny. Remontuje domy zdrojowe, ujmuje nowe źródła, poszerza Park Górny o teren Połonin. W latach 1933 - 1936 wybudowano Inhalatorium (wyposaŜone w pierwsze w Polsce komory pneumatyczne), w 1935 roku zaczęto elektryfikację, a w 1937 roku kanalizację Szczawnicy. Dalsze plany gospodarza przerwała II wojna a światowa. Na podstawie zarządzenia Ministra Zdrowia w 1948 roku Uzdrowisko Szczawnica przejmuje skarb państwa. Po wojnie wybudowano nowe sanatoria branŜowe i nowoczesny Zakład Przyrodoleczniczy. Prawa miejskie Szczawnica otrzymała 18 lipca 1962 roku.
Z okazji zbliŜających się Świąt Wielkanocy, wszystkim Członkom i Sympatykom Oddziału Warszawskiego PTT, ich Rodzinom i Przyjaciołom spędzenia tych Świąt w miłej, rodzinnej i radosnej atmosferze Ŝyczy Zarząd Oddziału
Red. i skład: Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 38 (5)
Warszawa, kwiecień 2010 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w II i IV czwartek kaŜdego miesiąca (do czerwca 2010 r.) zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań: 13 i 27 maj 2010 r. o godz. 18:00 Sekretarz Oddziału
------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE Postawili krzyŜyk na zakopiance W pełni nowoczesnej drogi z Krakowa w Tatry w najbliŜszych latach nie będzie. Szans na modernizację newralgicznego odcinka od Poronina do Zakopanego juŜ nie ma. Górale z Federacji Ochrony Podhala, którzy nie zgadzali się na wyburzenia i wykup ich domów, a takŜe bali się utraty dochodów spowodowanych odgrodzeniem ich ekranami akustycznymi od kierowców, postawili na swoim. Najpierw wygrali w sądzie administracyjnym, a teraz ich zwycięstwo potwierdził Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska ostatecznie uchylając niezbędną przy przebudowie decyzję o uwarunkowaniach środowiskowych. Zdaniem członków federacji zamiast w zakopiankę trzeba inwestować w model "rozproszonej" komunikacji na Podhalu, w tym w poszerzenie istniejących lokalnych dróg czy modernizację skrzyŜowań. Na pocieszenie GDDKiA planuje inwestycje w innych punktach zakopianki. Trwają prace nad projektem drogi ekspresowej na odcinku Lubień - Rabka oraz nad modernizacją odcinka Rdzawka - Nowy Targ. Czy dodatkowe dopłaty uratują hodowlę owiec? Właściciele stad owiec z nadzieją czekają na przyjęcie projektu ustawy o dopłatach do hodowli, bo to ostatni moment, by uratować ten sektor rolnictwa przed całkowitą likwidacją. Sejm będzie wkrótce głosował nad projektem ustawy o dodatkowych dopłatach dla hodowców krów i owiec oraz producentów roślin strączkowych i motylkowych. Dla właścicieli owiec przewidziano wsparcie w wysokości ponad 6 mln zł rocznie. "Nasz Dziennik" pisze, Ŝe pogłowie owiec od początku lat 90. spada. Z danych GUS wynika, Ŝe w grudniu 2009 hodowle liczyły zaledwie 223 tysięcy owiec, co oznacza spadek w porównaniu z grudniem 2008 o ponad 46 tysięcy sztuk. Gazeta zauwaŜa, Ŝe sytuację hodowców pogarsza fakt, Ŝe nikt nie chce kupować mięsa, skór i wełny. Podhalańscy producenci koŜuchów likwidują zakłady, bo nasz kraj zalewa import odzieŜy skórzanej z Dalekiego Wschodu i Turcji. 1
Dwór Tatrzański – czyli z historii PTT Bibliotekę, salę balową i pokoje gościnne mieścił kiedyś Dwór Tatrzański. Pod koniec XIX stulecia tutaj spotykała się cała elita kulturalna, zjeŜdŜająca do Zakopanego. „W
Fot. z arch Muzeum Tatrzańskiego
Fot. z arch Muzeum Tatrzańskiego
pięknem, a zabezpieczonem od ściśnienia miejscu, w samym środku wsi stanął w r. 1881 obszerny dom, kosztem Towarzystwa Tatrzańskiego, wedle planów architekta Karola Zaremby, a następnego lata otwarty na uŜytek publiczny. Spełnia on przeznaczenie tak zwanych „kursalonów” po zdrojowiskach. W dworcu tym piękna i wielka sala słuŜy za punkt zborny członków Tow. Tatrzańskiego, gdzie się mieści czytelnia gazet wszelkich. W niej odbywają się odczyty, koncerty, róŜne zebrania towarzyskie, a nadewszystko wieczorami w święta i niedziele zabawy tańcujące, które słyną ze swobody. Dopóty jednak bawić się tu będą goście, jak zwykle dotąd wyśmienicie, dopóki zachowywanym będzie zwyczaj przybywania na reuniony w strojach spacerowych. Oprócz sali, lokalu, gdzie się znajduje bióro Tow. Tatrzańskiego, pokoi dla pań i dla męŜczyzn w czasie zabawy, jest sala jadalna i kilka pokoi gościnnych na piętrze. Ogród naokoło budynku dopiero załoŜony, stanie się tegoŜ wielką ozdobą i przyjemnością dla gości” – pisał w 1886 roku w swoim „Przewodniku do Tatr i Pienin” Walery Eljasz Radzikowski. W budynku mieściła się teŜ wielka (ponad 100 m kw.) sala balowo-imprezowa z fortepianem.
Wszystko zaczęło się w 1880 roku z inicjatywy i za pieniądze Towarzystwa Tatrzańskiego. W Dworze Fot. z arch Muzeum Tatrzańskim – nazywanym teŜ Dworcem Tatrzańskim – Tatrzańskiego rozpoczął się w Zakopanem bogaty okres Ŝycia kulturalnego. Rok później budynek był juŜ gotowy. Otwarcie i poświęcenie przez ks. Józefa Stolarczyka odbyło się dopiero 30 lipca następnego roku. Na uroczystość przybyło wielu znakomitych gości, wśród których nie zabrakło Mikołaja Zyblikiewicza, marszałka krajowego Galicji. Dwór był obszernym budynkiem drewnianym, wybudowanym przez Gustawa Fingera, nadleśniczego w zakopiańskich dobrach Homolasców na podstawie projektu Karola Zaremby. Dworzec Tatrzański miał być tzw. punktem zbornym dla turystów i letników przebywających pod Giewontem i czasem nudzących się przy brzydkiej pogodzie.
2
Ferdynand Hoesick w „Legendowych postaciach zakopiańskich” odnotował: (…) z nudów, gdy ciągła „plucha” uniemoŜliwia pójście w góry, chodzi się do czytelni Towarzystwa Tatrzańskiego, gdzie się czyta gazety, i do wypoŜyczalni, skąd się bierze ksiąŜki do domu. Księgozbiór to wcale zasobny, jak na taką „kąpielową” bibliotekę, a nie brak w nim między innymi takŜe i działu poetycznego, w którym zwłaszcza poezje tatrzańskie, w bliŜszym lub dalszym związku pozostające z Zakopanem, znajdują się w starannie skolekcjonowanym komplecie (w czym pewno pana Walerego Eljasza największa zasługa)”. Jeszcze zanim powstał Dwór Tatrzański, z darów członków Towarzystwa Tatrzańskiego zaczęto gromadzić ksiąŜki. Tak zaczęła się tworzyć biblioteka. Sprowadzano do niej – oprócz literatury związanej z Tatrami – równieŜ najwaŜniejsze czasopisma, nie tylko galicyjskie. Ludwig Eichborn, właściciel dóbr zakopiańskich, podarował album widoków tatrzańskich. Bilard i lunetę sprezentował Antoni Marfiewicz.
Pod koniec XIX wieku cała zjeŜdŜająca do Zakopanego elita kulturalna spotykała się właśnie w Dworze Tatrzańskim, gdzie odbywały się odczyty, koncerty, wieczory teatralne, a nawet manifestacje patriotyczne. Słynne reuniony, czyli zabawy taneczne, gromadziły elitę turystyczno-uzdrowiskową. Na potańcówki goście przychodzili w strojach turystycznych, poniewaŜ tu nie obowiązywała wieczorowa gala. W sali Dworu Tatrzańskiego występowała największa ówczesna polska i amerykańska aktorka – Helena Modrzejewska, która była wielką entuzjastką Zakopanego i członkinią TT. Była jedną z tych, która poŜyczyła pieniądze na budowę Dworu. Grywał tu młody, dobrze zapowiadający się wówczas pianista Ignacy Jan Paderewski, który wtedy akompaniował znanemu skrzypkowi Władysławowi Górskiemu. Koncertował kompozytor i pianista Aleksander Michałowski. Co roku z recitalem występował Stanisław Barcewicz. W 1892 na deskach Dworu Tatrzańskiego debiutował szesnastoletni Mieczysław Karłowicz. Występowali teŜ zagraniczni artyści. W sierpniu 1894 roku odbył się wieczór autorski Henryka Sienkiewicza, który po raz pierwszy publicznie odczytał fragmenty swojej noblowskiej powieści „Quo vadis?”. W 1897 roku atrakcją był występ wiedeńskiego sztukmistrza Aleksandra Patti’ego. Uczestnictwo w imprezach organizowanych w Dworze Tatrzańskim naleŜały do dobrego tonu. Dwór Tatrzański słynął teŜ z dobrego wiktu. W 1882 roku Gustaw Finger wraz z Ferdynandem Turlińskim dzierŜawił tu restaurację. Gości dobrze karmił Józef Sieczka, wieloletni wójt gminy i pierwszy góral ze średnim wykształceniem. Po latach Włodzimierz Wnuk w „Obrazkach zakopiańskich” donosił: „Tu się koncentrowało całe Ŝycie. Tu była największa sala z galerią, kręgielnia i inne pomieszczenia, w których się bawiono i jadano. W jednym z nich mieściła się doskonała restauracja, zarządzana przez Józefa Sieczkę Gąsienicę, który wespół z Reblem kształcił się z w Warszawie w sztuce kulinarnej, dzięki protekcji dra Tytusa Chałubińskiego”. Obszerny Dwór Tatrzański był gościnnym miejscem. Towarzystwo Tatrzańskie odnajmowało salę na imprezy róŜnym zakopiańskim instytucjom i osobom prywatnym. Bezpłatnie sali uŜyczyło teŜ powstałemu w 1887 roku zakopiańskiemu Towarzystwu Muzycznemu. Swoje redakcje miały tu „Kurier Tatrzański” i „Gazeta
3
Zakopiańska”. PoŜar 26 stycznia 1900 roku, podczas „balu wszechczasów”, na którym bawiła się słuŜba z zakopiańskich pensjonatów, wybuchła lampa naftowa. „Rozlana nafta zapaliła się i powstał poŜar, w wyniku którego Dwór Tatrzański spłonął doszczętnie. Ogień, który wybuchł w sali restauracyjnej, rozszerzył się tak nagle, Ŝe ludzie w popłochu uciekali oknami. StraŜ poŜarna przyjechała juŜ po… pół godzinie i mogła zająć się tylko zabezpieczaniem sąsiedniego, takŜe drewnianego budynku szkoły snycerskiej. W Dworcu Tatrzańskim trzy osoby uległy poparzeniu, w tym Klimek Bachleda – „król przewodników tatrzańskich”, który w dodatku cięŜko się przeziębił i długo potem chorował. Spaliła się cała biblioteka Towarzystwa Tatrzańskiego, dwa fortepiany i wszystkie meble, a takŜe cenna mapa Tatr, wykonana w płaskorzeźbie przez kapitana Wolgnera” – pisał Maciej Pinkwart. Członkowie TT długo dyskutowali, czy budynek powinien być odbudowany, poniewaŜ Towarzystwo Tatrzańskie utrzymywało się tylko ze składek członkowskich i niewielkich dochodów własnych. Było słychać głosy, Ŝe budŜet TT powinien być wykorzystywany przede wszystkim na inwestycje w samych Tatrach. Mimo głosów sprzeciwu, w 1903 roku w tym samym miejscu stanął nowy, murowany budynek, formą nawiązujący do stylu zakopiańskiego. Zbudował go Tadeusz Prauss według projektu Wandalina Beringera. Oprócz biura TT i siedziby jego sekcji były pokoje dla turystów, sala na zebrania i imprezy kulturalne. Od 1909 roku swoją bazę miało tu Tatrzańskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe. Mimo to Dwór Tatrzański stracił na znaczeniu. W latach międzywojennych niektóre sekcje Towarzystwa Tatrzańskiego przekształconego na Polskie Towarzystwo Tatrzańskie przeniosły swoją siedzibę lub zaniechały działalność. Koncentrowały się za to w Dworcu Tatrzańskim sprawy przewodnictwa i ratownictwa górskiego, ulokowała się teŜ Biblioteka Publiczna. Restauracja na werandzie, prowadzona przez Zofię Krzeptowską zwaną „Kapuchą”, stała się ulubionym miejscem spotkań wielu osób – zakopiańczyków i gości. Bywali tu taternicy, naukowcy, literaci, artyści, a wśród nich Rafał Malczewski, Adolf Chybiński, Juliusz Zborowski, Helena i Mieczysław Rytardowie. Ze swoją muzyką zachodził Bartuś Obrochta. W czasie drugiej wojny światowej w Dworcu Tatrzańskim działali tylko ratownicy górscy, którzy mieli tu swoją siedzibę aŜ do 1985 roku. * Dzisiaj nikt nie pamięta o tamtych czasach. O świetności Dworca Tatrzańskiego moŜna przeczytać tylko w literaturze. Stoi zaniedbany i niszczeje. Na parterze znajdują się biura Oddziału Tatrzańskiego Polskiego Towarzystwa TurystycznoKrajoznawczego oraz siedziby Koła Przewodników Tatrzańskich PTTK im. Klimka Bachledy i Koła Przewodników Tatrzańskich PTTK-TPN. Od lat pomieszczenia na piętrze są puste i czekają na zagospodarowanie. NajniŜsza kondygnacja została wydzierŜawiona. /źródło:Tygodnik Podhalański/ Oprac. i red. Zb.Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 41 (5)
Warszawa, wrzesień 2010 r.
Witamy po wakacjach w nowym sezonie naszych spotkań. Wracamy do poprzednich terminów, czyli spotykamy się w 1 i 3 czwartek miesiąca o godzinie 18-tej, jak zwykle w gościnnych progach Muzeum Ziemi. Najbliższe terminy to 7 i 21 października. Zarząd O/W PTT -----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komunikat Sekcji Turystycznej Oddziału Warszawskiego PTT Sekcja Turystyczna O/W PTT zamierza opracować i wydać Kronikę wypraw i wycieczek jakie odbyli członkowie Oddziału Warszawskiego PTT w roku 2010. Dlatego mamy prośbę o dostarczenie opisów, zdjęć lub wspomnień z takich zdarzeń w terminie do 15 listopada 2010 r. Publikacja będzie miłą pamiątką dokumentującą nasze górskie dokonania. (-) Małgorzata Muszyńska Przewodnicząca ST ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE Muzeum z historią Jesienią ukaże się „Monografia rabczańskiego Muzeum im. Władysława Orkana”. Autorką książki jest rabczanka Katarzyna Ceklarz. Historia rabczańskiego muzeum była tematem pracy magisterskiej autorstwa młodej etnolog. Praca powstała na Uniwersytecie Jagiellońskim. Autorka rozszerzyła opracowanie tak, by przeobraziło się ono w prawdziwą monografię. Książka ukaże się jeszcze przed końcem roku. Autorka przygotowywała tę publikację przez rok. Nie była to łatwa praca, bo historia Muzeum sięga lat dwudziestych dwudziestego wieku.
1
Szczawnica, to moja pasja – Nie robimy ze Szczawnicy prywatnego miasta – mówi Krzysztof Mańkowski, prezes spółki Thermaleo, główny udziałowiec „Uzdrowisko Szczawnica”. Od przeszło sześciu lat Thermaleo – firma, zarządza szczawnickim uzdrowiskiem. – Przede wszystkim udało się nam odnowić całą prawą stronę placu Dietla: Dom nad Zdrojami, czyli pijalnię wód – serce uzdrowiska, Cafe Helenka, Holenderkę, z tyłu której znajduje się nowe muzeum poświęcone 200-letniej tradycji uzdrowiskowej. Skończyliśmy także remont pierwszego pięciogwiazdkowego hotelu w Pieninach Modrzewie Park Hotel. W stanie surowym zamkniętym mamy Dworzec Gościnny – wielofunkcyjne centrum kultury dla 400 osób. Uzdrowisko w końcu zaczyna powoli wychodzić z zapaści ekonomicznej, zarabiając na swoje inwestycje. – Mamy do realizacji 3 duże projekty. Pierwszy to modernizacja Zakładu Przyrodoleczniczego o pow. 7. tys. m kw., na których chcemy stworzyć centrum uzdrowiskowe z prawdziwego zdarzenia na bazie naszych wód. Drugi projekt to rewitalizacja sanatorium „Hutnik”. Kolejną inwestycją współfinansowaną i prowadzoną wspólnie z miastem, to rewitalizacja Parku Dolnego i Górnego. – Nie robimy ze Szczawnicy prywatnego miasta. Mamy duże obiekty, którymi zarządzamy, ale przecież nie każdy mieszka u nas. Jeśli ktoś sprzedaje dom – mamy wolny kraj, każdy może go kupić. Szczawnica liczy 3,5 tys. hektarów, my mamy zaledwie kilka hektarów w samym centrum. Owszem, są to tereny atrakcyjne, ale nie mamy całego miasta. Trzeba pamiętać, że za czasów mojego pradziadka – Adama hr. Stadnickiego jego majątek, w skład którego wchodziły okoliczne lasy oraz Uzdrowisko zajmowały łączną powierzchnię 1,7 tysiąca hektara na terenie Szczawnicy. Czy wtedy ludzie narzekali, że to prywatne miasto? Są różne głosy, które trzeba selekcjonować. Pewnie są osoby, które twierdzą, że mamy za dużo, ale dzięki nam, i nie tylko nam, miasto się rozwija. Większość mieszkańców Szczawnicy zarabia na turystach, którzy chcą przyjeżdżać do zadbanego miejsca. Uzdrowisko Szczawnica powinno być atutem Szczawnicy i jego mieszkańców a nie konkurencją. Konkurencją dla nas są inne miejscowości turystyczne jak Zakopane lub Krynica. Rozmowy na koźle – Trzydzieści lat temu to można było z tego utrzymać całą rodzinę, a nawet jeszcze dom pobudować. A dzisiaj to tylko hobby. Bo pracuje się w lecie dwa miesiące, a zimą miesiąc. A koń je przez cały rok – przekonuje Stanisław Węglarz, jeden z ostatnich szczawnickich fiakrów. – Skończyły się wakacje. Jaki był ten sezon dla szczawnickiego fiakra? – Dobry. Śląsk dopisał, za to Warszawa nie bardzo. Z drugiej strony pogoda była kiepska. Maj, czerwiec lało, lipiec w kratkę, tylko sierpień dobry. A we wrześniu to zostaje tylko jazda w sobotę i niedzielę. Tyle że konik się przejdzie, na piwo się zarobi, z chłopami pogada, oko się pocieszy, bo fajne dziewczyny chodzą. Minęły takie czasy, kiedy się zarabiało. Ale na przeżycie jest. Jak się ma rentę, nie trzeba całego ZUS-u płacić – to wystarczy. Przecież trzeba kupić podkowy, owies, choć co. Trzydzieści lat temu to można było z tego utrzymać całą rodzinę, a nawet jeszcze dom pobudować. A dzisiaj to tylko hobby. Bo pracuje się w lecie dwa miesiące, a zimą miesiąc. A koń je przez cały rok. Byli tacy, co pokupowali konie, dorożki i po dwóch sezonach dali sobie spokój. W Szczawnicy zostało 8 fiakrów. Większość po 2
sześćdziesiątce, a najstarszy ma 82 lata. Młodzi się już za to nie zabierają. My będziemy ostatni. Mój ojciec jeździł przez 70 lat – do samej śmierci. Teraz goście już nie bawią się tak, jak kiedyś. Dziś to przyjeżdżają tak na 2 dni, chcą wszystko zwiedzić, zobaczyć. Potem wyjeżdżają i nawet nie pamiętają, gdzie byli. Ale są tacy, co przyjeżdżają 20 lat z rzędu. I podkreślają, że Szczawnica jest lepsza niż Zakopane. Kiedyś to się bawili. Nie było samochodów, busów, konik był. Rządzili po restauracjach, do północy siedzieli, kazali się wozić od jednego dancingu do drugiego. Po prostu umieli się bawić. A dziś to ci bogaci jeżdżą tylko za granicę, a biedni nie mają pieniędzy. Bo jak kto przyjdzie z 4-osobową rodziną to kupi tu piwko, tu lody. No i na konika już braknie. Jest takie miejsce w Beskidach…. Wysowa-Zdrój Uzdrowisko Wysowa-Zdrój leży w śródgórskiej dolinie rzeki Ropy na wysokości ok. 550 m. Otaczają ją zalesione wzniesienia Gór Hańczowskich należące do Beskidu Niskiego. Góry Hańczowskie leżą w górnym dorzeczu Ropy i charakteryzują się długimi, wąskimi grzbietami ciągnącymi się równolegle do siebie z północnego zachodu na południowy wschód. Stąd spotykana też jest nazwa Hańczowskie Góry Rusztowe. I tak na zachodzie wznosi się Ostry Wierch (938 m) i Cigielka (805 m), na południu Jawor (723 m), Buków Garb (764 m) i Płaziny (825 m), na wschodzie Wysota (784 m) i Jaworzynka (869 m). W szczytowych partiach góry te pokrywają stare
jodłowo-bukowe
lasy.
Wysowa
leży
w
strefie
klimatu
górskiego
o
umiarkowanym natężeniu bodźców. Rys historyczny. O Wysowej brak pisemnych przekazów do połowy XIV wieku. W 1359 roku obszary w górze Ropy i okolicy Zdyni otrzymał od Kazimierza Wielkiego Jan Gładysz. Na początku XV stulecia istniała już osada rozbudowująca się szybko dzięki położeniu na handlowym szlaku, wiodącym przez Karpaty. W Wysowej znajdowały się składy wina węgierskiego przywożonego przez kupców greckich i ormiańskich. W pracy "Na szlakach Łemkowszczyzny", wydanej w 1939 roku dr Krystyna Pieradzka pisała: "...i nawet ostatnio istniały jeszcze dwie piwnice w rynku na 300 beczek każda, ale je zasypano". Aż do 1848 roku istniał tu jeden z wielu punktów celnych. Rodzina Gładyszów władała Wysową do końca XVI wieku, potem właścicielem był A. Brzeziński, następnie Zborowscy i Tarłowie do 1760 roku. Kolejnym właścicielem był Maciej Lanckoroński, który dzięki kąpielom w wodach wysowskich "Czerstwość zdrowia swego przypisuje". W 1808 roku pobudowano w Wysowej pierwsze łazienki do kąpania się w wodach mineralnych, powstał też dom mieszkalny dla kuracjuszy z ośmioma pokojami. Ale zły dojazd do tej miejscowości zniechęcał potencjalnych gości. Dopiero kiedy w końcu XIX stulecia zmodernizowano drogę od miejscowości Ropa do Wysowej, zwiększyła się ilość gości do 2000 3
kuracjuszy rocznie. W tym też czasie uporządkowano źródła i urządzenia zdrojowe, zbadano chemizm wód i określono ich właściwości lecznicze. Obecnie walory miejscowości podnoszą duże zespoły zieleni oraz oddalenie od ruchliwych tras komunikacyjnych i brak przemysłu w najbliższej okolicy. Posiada ciekawe tereny spacerowe i wyznaczone trasy turystyczne. Uzdrowisko nie należy do słynnych kurortów, ale jest to miejscowość dla tych, którzy cenią ciszę i spokój, kontakt z przyrodą i piękny krajobraz. Ze względu na wysoką wartość mikroklimatu Wysową nazywano w przeszłości "Galicyjskim Meranem".
Z niewielkim tylko opóźnieniem spowodowanym wysoką wodą na Popradzie ukazał się XX tom Almanachu Muszyny rocznika wydawanego pod patronatem Towarzystwa Miłośników Ziemi Muszyńskiej. Tradycyjnie już liczy więcej stron niż tom poprzedni, jest bardzo staranie wydany i zawiera wiele niezwykle ciekawych artykułów, których lekturę miłośnikom Karpat serdecznie polecam. W najnowszym tomie między innymi: Ojcumiła Sieradzka-Malec, Antependia kurdybanowe w kościele św. Józefa w Muszynie, Karolina Grobelska, O wizycie, która zakołysała Krynicą, Barbara Chudzińska, Trzeci sezon badań archeologicznych na zamku w Muszynie. Nowości wydawnicze "Olchowiec w Niskim Beskidzie" Z prawdziwą przyjemnością informujemy, że ukazał się bardzo ciekawy album o Olchowcu, wsi w Beskidzie Niskim. Autorami albumu, który nosi tytuł "Olchowiec w Niskim Beskidzie" są Urszula i Wiesław Żyznowscy. Składa się on z trzech części. W pierwszej znajdujemy kilka tekstów przedstawiających historię i dzień dzisiejszy, w drugiej niezwykle ciekawy zbiór archiwalnych zdjęć z rodzinnych albumów mieszkańców Olchowca, z frapującymi opisami ich losów, w trzeciej wreszcie zdjęcia współczesne prezentujące dzień dzisiejszy miejscowości oraz w bardzo udany sposób jej niepowtarzalny klimat.
"Świątynia Ciszy - cerkwie greckokatolickie na Łemkowszczyźnie" Nakładem wydawnictwa NOVA SANDEC ukazał się album "Świątynia ciszy" - Cerkwie greckokatolickie na Łemkowszczyźnie. Czy możemy wyobrazić sobie Łemkowszczyznę bez cerkwi, porozrzucanych w śródgórskich dolinach? Niewiele brakowało by ta kraina mogła tak wyglądać - pisze autor tekstów Robert Bańkosz. Na szczęście byli ludzie, którzy ocalili wiele z tych świątyń. Dziś są dumą i symbolem tej krainy. Ich piękno uwiecznił w swoim obiektywie autor zdjęć Arkadiusz Komski.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 42 (5)
Warszawa, październik 2010 r.
Wracamy do poprzednich terminów, czyli spotykamy się w 1 i 3 czwartek miesiąca o godzinie 18-tej, jak zwykle w gościnnych progach Muzeum Ziemi. Następne spotkanie 21 października. Zarząd O/W PTT ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------Komunikat Sekcji Turystycznej Oddziału Warszawskiego PTT Sekcja Turystyczna O/W PTT zaprasza w dniu 24 października na wycieczkę pieszą „Jesiennymi tropami” po Puszczy Kampinoskiej. Trasa ok. 22 km. Zbiórka o godz. 8:30 na pętli autobusowej Górczewska aut. 719. Odjazd godz. 8:40. Będą potrzebne bilety 40 minutowe na II strefę. ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE Odszedł Zdzisław Dziędzielewicz-Kirkin 21 września w Gliwicach zmarł Zdzisław Dziędzielewicz-Kirkin - taternik, alpinista, narciarz wysokogórski, ratownik TOPR, przewodnik tatrzański. Miał 94 lata. Urodził się 25 września 1916 roku we Lwowie. Z zawodu był inżynierem mechanikiem, ale całe swoje życie związał z górami. Był taternikiem, alpinistą, narciarzem wysokogórskim, ratownikiem TOPR, przewodnikiem tatrzańskim, działaczem harcerskim, żołnierzem AK, członkiem Honorowym Polskiego Związku Alpinizmu, Klubu Wysokogórskiego w Gliwicach i Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Turystykę zaczął uprawiać w 1929 roku, a od 1936 roku rozpoczął się wspinać. W Tatrach był prekursorem stosowania techniki sztucznych ułatwień. Jako jeden z pierwszych pojawił się w kasku. Przeszedł wiele nowych dróg i wariantów. Wspinał się również w zimie, dokonując m.in. pierwszego zimowego wejścia Żlebem Dr?gea na Granaty. W 1957 roku brał udział w pierwszej po wojnie polskiej wyprawie na Kaukaz, gdzie stanął na wschodnim szczycie Elbrusa. W latach 60. kilkakrotnie wyjeżdżał w Alpy i Dolomity. Przeszedł tam wiele dróg skalno-lodowych. W 1972 roku ponownie wspinał się na Kaukazie. Pasją Zdzisława Dziędzielewicza było również narciarstwo wysokogórskie. Mocno zaangażował się w działalność szkoleniowo-wychowawczą. Był wykładowcą, instruktorem, kierownikiem kursów taternickich, a także instruktorem narciarskim PZN. Członkiem KW PTT i ochotnikiem TOPR został w 1945 roku. Był współzałożycielem KW PTT w Katowicach, Grupy Alpinizmu Sekcji Turystycznej AZS w Gliwicach, a następnie KW w Gliwicach. 1
W różnych czasopismach ogłaszał artykuły na tematy turystyczne, taternickie, alpinistyczne, ratownicze i przyrodnicze. Zdzisław Dziędzielewicz-Kirkin zmarł 21 września w Gliwicach, na cztery dni przed ukończeniem 94 roku życia. Został pochowany w rodzinnym grobie na cmentarzu przy ul. Nowotarskiej w Zakopanem. Chronione symbole Tatr Monitorowanie zwierząt w Tatrach przy pomocy nowoczesnych urządzeń i badania genetyczne, to niektóre działania ochronne w ramach akcji „Milka. Razem dla Tatr”. Pieniądze na ochronę niedźwiedzia, świstaka i kozicy – symboli Tatr pochodzą od producenta czekolady Milka. „Milka” i naukowcy z Tatrzańskiego Parku Narodowego rozpoczynają kolejny etap akcji „Milka. Razem dla Tatr”. Został już opracowany szczegółowy plan, związany z ochroną niedźwiedzia, świstaka i kozicy, a także badaniami i edukacją. Przypomnijmy, że zwierzęta te zostały symbolami tatrzańskiej przyrody, a wybrali je w głosowaniu internauci. Producent czekolady przekazał 1 mln zł na ich ochronę. Eksperci TPN dla każdego ze zwierząt, które zostały uznane za symbol Tatr opisali już potencjalne zagrożenia oraz zaproponowali szereg działań, które w przyszłości pomogą te zagrożenia zminimalizować. – Jeśli chodzi o zwierzęta, to nasze działania mają charakter tzw. ochrony biernej. Oznacza to, że nie ingerujemy bezpośrednio w przebieg naturalnych procesów. Zwierzęta są częścią przyrody i same muszą sobie poradzić z siłami natury. Ale muszą mieć do tego odpowiednie warunki, czyli spokój i przestrzeń do życia – tłumaczy Paweł Skawiński, dyrektor TPN. Przyrodnicy przeprowadzą obserwacje, które będą polegały na monitorowaniu liczebności oraz stanu zdrowotnego zwierząt. Jest to ważne m.in. przy walce z kłusownictwem. Pracownicy parku zostaną wyposażeni w dobry sprzęt optyczny lornetki i lunety wysokiej jakości, które umożliwiają prowadzenie obserwacji w terenie trudnodostępnym lub warunkach ograniczonej widoczności. Otrzymają też aparaty fotograficzne najnowszej generacji, wyposażone w czujnik, który pod wpływem ruchu nagrywa krótki film. Pozwolą one na zrobienie filmu lub zdjęcia również nocą, bez konieczności używania lampy błyskowej, która niepokoi i płoszy zwierzęta. Kolejnym wyposażeniem zakupionym ze środków producenta czekolady są noktowizory i kamery termowizyjne. Aby zapobiegać zbliżaniu się niedźwiedzi do schronisk oraz innych obiektów, TPN zostanie wyposażony w nowe ogrodzenia elektryczne, które zastąpią dotychczasowe, już mocno wysłużone. TPN zamierza też monitorować drogę Łysa Polana-Polana Palenica-WłosienicaMorskie Oko. Zaparkowane auta na poboczach i nocne „rajdy” samochodowe uniemożliwiają migrację niedźwiedzi w tym rejonie. W ramach monitoringu zostaną zakupione urządzenia, które automatycznie będą liczyć pojazdy. – Jeśli okaże się, że liczba samochodów wjeżdżających w ciągu dnia różni się od liczby wydanych zezwoleń, lub, że zwierzęta są niepotrzebnie niepokojone w nocy, wprowadzimy skuteczniejsze metody zarządzania ruchem na tych drogach – zapowiada dyrektor. Środki przekazane przez „Milkę” będą też wykorzystane na badania genetyczne niedźwiedzi, które pomogą dokładnie oszacować liczebność tych drapieżników w Tatrach Polskich. W ramach działań edukacyjnych zostanie wznowiona książka „ON, czyli prawie wszystko o tatrzańskim niedźwiedziu”. Powstaną też krótkie filmy o każdym z wybranych zwierząt. Będą emitowane na panelach LCD, zlokalizowanych w najbardziej uczęszczanych przez turystów miejscach. Będą też 2
pokazywane komunikaty o aktualnych warunkach na szlakach turystycznych, prognoza pogody i obraz znad Morskiego Oka.
Gdy sucho w gardle Około 60 sekund zajmuje wyprodukowanie butelki wody mineralnej. Krościenko – serce Pienin. To tu od 14 lat działa jedyna na Podhalu rozlewnia wody mineralnej. Niewielka miejscowość, licząca zaledwie 6,5 tys. mieszkańców, od XIX wieku słynęła z czystej i dobrej wody, którą chorym podawano w klinikach i szpitalach we Lwowie i Krakowie. Zachwycano się nią w Wiedniu. Kto ją odkrył? Henryk Gross – inwestujący w ziemię miejscowy dziedzic, który w 1827 r. kupił od jednego z górali grunt ze zdrojami „Anna” (dziś „Stefan”) i „Michalina”. Dwa lata później postawił na nim zakład zdrojowy z rozlewnią. Zyskując zgodę na wysyłkę wody i jej sprzedaż, zaczął jej „masową” produkcję. Sława krościeńskiej wody powoli rosła. W 1864 roku „wyekspediowano” 25 tys. napełnionych nią butelek. Dziś tradycję tę kontynuuje Rozlewnia Wody Mineralnej „Kinga Pienińska”. W szczycie sezonu z linii produkcyjnych schodzi 4 mln litrów w ciągu miesiąca. Wodę z Krościenka, której ujęcie znajduje się wysoko w górach, kupić można we wszystkich marketach w Polsce. Wysyłana jest także do Londynu, Chicago i na Florydę. Częstowani są nią goście w hotelach Sheraton, Westline oraz kolarze startujący podczas Tour de Pologne (oficjalna woda sportowców). Mimo że krościeńska rozlewnia jest średniej wielkości (obecnie pracuje 50 osób), dobrze sobie radzi. – Niewiele osób wie, że na polskim rynku ulokowały się wszystkie światowe koncerny, które przejęły największe nasze rozlewnie – mówi Stanisław Głuc, prezes rozlewni. – Popularna Kropla Beskidu jest produkowana przez koncern Coca Cola, Żywiec Zdrój to produkt Danona, a Nałęczowianka – Nestle. Rodzimych produktów, typowo polskich, jest coraz mniej. A wielkie koncerny to wielkie pieniądze – na reklamę, marketing. Często małe firmy z nimi przegrywają. – Woda jest najtańszym produktem na rynku. Polska, mimo małych zasobów wody pitnej, nie odstaje od innych państw – przekonuje Głuc. – Często wody, które pijemy, są uzdatniane, przechodzą wiele skomplikowanych procesów, mimo że powinny być brane prosto z ujęcia. Nasza woda z ujęcia św. Kingi nie widzi nawet pompy – spływa pod własnym ciśnieniem do rozlewni. Kilka miesięcy temu smak krościeńskiej wody docenił niezależny Międzynarodowy Instytut Smaku i Jakości z siedzibą w Brukseli, który składał się ze 100 szefów kuchni i 10 sommelierów. Pieniński produkt został nagrodzony i uhonorowany tytułem „Wybitny Smak”. Czy zastanawiałeś się kiedyś, jak wygląda produkcja wody? Na napełnienie nią butelki, jej zakręcenie oraz naklejenie etykiety potrzeba około 60 sekund. Woda schodząca z linii produkcyjnej jest zafoliowana w zgrzewki i gotowa do zabrania.
Polacy wciąż piją niewiele wody. Dorosły mężczyzna wypija jej około 60 litrów rocznie, o połowę mniej, niż Francuz czy Niemiec. I prawie jedną trzecią z tego, co Włoch. Każdy z nas dla zdrowia powinien wypijać codziennie od 2 do 3 litrów wody, by organizm (który aż w 70% się z niej składa) mógł sprawnie funkcjonować. Dlaczego? Płyny w naszym organizmie pełnią przede wszystkim rolę rozpuszczalnika, biorą udział w transportowaniu składników odżywczych do komórek 3
oraz usuwaniu produktów przemiany materii. Jaką wodę najlepiej pić? Najzdrowiej tę z niską zawartością sodu, gdyż w diecie każdego z nas jest go za dużo. Przyczyną jest sól kuchenna, czyli chlorek sodu, którą zjadamy z wędlinami, serem czy pieczywem. Tymczasem podwyższony poziom jonów sodu jest m.in. przyczyną wysokiego ciśnienia, chorób nerek oraz kumulowania wody w organizmie, a więc obrzęków. Wilczy apetyt Prawie 300 owiec rozszarpały wilki w tym sezonie na Podtatrzu. Sezon wypasowy owiec już się skończył i w nadleśnictwach Nowy Targ i Krościenko hodowcy owiec oraz bacowie liczą poniesione straty. Wilki poturbowały lub rozszarpały prawie 300 owiec (ponad 150 sztuk w nadleśnictwie nowotarskim i ok. 130 zwierząt w nadleśnictwie Krościenko). Konsekracja cerkwi w Komańczy Parafia Prawosławna p.w. Opieki Matki Bożej w Komańczy a w jej imieniu proboszcz ks. Marek Gocko oraz Przewodniczący Komitetu Odbudowy Cerkwi ks. prot. Julian Felenczak zapraszają na uroczystości konsekracji odbudowanej po pożarze cerkwi oraz na święto parafialne Opieki Matki Bożej, które odbędą się w dniach 13-14 października 2010 r. w Komańczy. 13.10 o godz. 10 poświęcenia ołtarza i konsekracji cerkwi dokona metropolita Sawa następnie odprawiona zostanie uroczysta Masza Św. Wieczorem zacznie się całonocne czuwanie (Wsenoczne Bdinije) w cerkwi. 14.10 o godz. 10 Msza Święta, zaś o godz. 15 wstępy zespołów folklorystycznych. Nowości wydawnicze "Wysowa - przewodnik, gawęda" to nowa pozycja wydawnicza autorstwa Andrzeja Jaczewskiego i Pawła Ptaszewskiego. Całość utrzymana w swobodnym klimacie, pisana językiem prostym i potocznym. Zawiera dokładne opisy zarówno dzisiejszej, rozwijającej się i piękniejącej w oczach Wysowej jak i opisuje jej burzliwe i tragiczne dzieje. .
"Krajobrazy nieistniejących wsi" autorstwa Stanisława Kłosa to pasjonująca opowieść o ludnych niegdyś siołach, unicestwionych wskutek tragicznych powojennych wydarzeń na południowo-wschodnich rubieżach Polski. Po wielu z nich pozostały tylko nazwy na mapach, inne przetrwały zaledwie jako reliktowe osady... Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 43 (5)
Warszawa, listopad 2010 r.
Wracamy do poprzednich terminów, czyli spotykamy się w 1 i 3 czwartek miesiąca o godzinie 18-tej, jak zwykle w gościnnych progach Muzeum Ziemi. Następne spotkanie 18 listopada. Zarząd O/W PTT ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------Zaproszenie Muzeum Ziemi PAN zaprasza na otwarcie wystawy fotografii pt. Leon Barszczewski (1849-1910) - od Samarkandy do Siedlec. Wernisaż odbędzie się dnia 8 listopada 2010 r. (poniedziałek) o godzinie 18.00. Muzeum Ziemi PAN Al. Na Skarpie 27, Warszawa.
22 marca 2010 roku minęła setna rocznica śmierci niezwykłego Człowieka, Kochającego męża i ojca, honorowego i sprawiedliwego oficera, wielkiego patrioty i tolerancyjnego katolika, podróżnika po dalekim Turkiestanie, badacza Pamiru i odkrywcy starożytnej Samarkandy. Leon Barszczewski urodził się 20 lutego 1849 roku w Warszawie, pochodził z rodziny o tradycjach patriotycznych. Jako sierota, w wyniku represji popowstaniowych, został wcielony do szkoły kadetów w Kijowie. Zawodowe życie związał ze służbą wojskową w armii Imperium Rosyjskiego. W 1874 roku nabył aparat fotograficzny i zgłębił tajniki fotografii. Wrażliwy i ciekawy otaczającego go świata rozwinął umiejętności dostrzegania rzeczy pięknych i na utrwalenie zasługujących. W 1876 roku na własną prośbę został skierowany do Samarkandy. Przez ponad 20 lat przebywał w Azji Środkowej na terenie Emiratu Buchary. Jako oficer-kartograf opracowywał mapy, badał drogi komunikacyjne pogranicza z Chinami i Afganistanem, obserwował stosunki społeczne 1
i polityczne. Jako pierwszy prowadził badania archeologiczne w Afrasiabie, starożytnej Samarkandzie. Był organizatorem, współorganizatorem i uczestnikiem co najmniej dwudziestu jeden wypraw o znaczeniu militarnym i naukowym. Geograficznie terenem jego badań był rejon Samarkandy i okoliczne góry, tereny nad rzekami Zerawszan, Fan, Iskander i Jagnob przez które wiodły szlaki w Góry Hisarskie i do Emiratu Buchary. Dotarł także do Mazar-i Szarif w Afganistanie. Ustanowił wiele nowych nazw na tych terenach, badał lodowce Pamiru. Odkrył kilkadziesiąt złóż bogactw naturalnych: kamienie szlachetne, rudy metali, pokłady złota, srebra, węgla kamiennego, złoża ropy naftowej. Zdobył dwa złote medale na wystawach fotograficznych, w Paryżu w 1895 roku za fotografie lodowców azjatyckich i w Warszawie w 1901 roku za widoki miejscowości i portrety mieszkańców Azji. Po odrzuceniu propozycji konwersji na prawosławie w 1896 roku został służbowo przeniesiony do Siedlec, gdzie w 1904 ufundował Szkołę Handlową dla dziewcząt (obecne II LO im. św. Królowej Jadwigi). Wziął udział w wojnie rosyjsko-japońskiej. W 1906 roku w stopniu pułkownika przeszedł w stan spoczynku. Zmarł tragicznie 22 marca 1910 roku w Częstochowie. Jego imię było dobrze znane Uzbekom i Tadżykom. Dewizą życia Leona Barszczewskiego było: „Wszystko można pokonać na świecie dobrym słowem i serdeczną prostotą, nie zaś dumą i pychą”. Igor Strojecki – prawnuk
e
l
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE
Jak zwykle przed 1 listopada odwiedziliśmy na Starych Powązkach grób Mieczysława Karłowicza – patrona Oddziału Warszawskiego PTT. 2
Niedźwiedzie intensywnie żerują – to oznacza szybkie nadejście zimy. O rychłym nadejściu zimy może świadczyć wyjątkowo intensywne żerowanie niedźwiedzi w podkarpackich lasach. Leśnicy spotykają te drapieżniki na maliniakach oraz w lasach bukowych, gdzie obżerają się one spadającą bukwią i rozdzierają stare, spróchniałe pnie w poszukiwaniu larw owadów. Bywa też, że rozbijają ule i zjadają zapasy pszczelich rodzin, zgromadzone już na zimę. Na terenie Nadleśnictwa Cisna obserwowane są misie wyjadające kukurydzę i buraki z karmisk dla dzików i jeleni. W Nadleśnictwie Stuposiany spotykano drapieżniki obżerające się bukwią, której w tym roku sporo obrodziło w bieszczadzkich lasach. W Nadleśnictwie Rymanów w okolicy Jaślisk stwierdzono, że potężny niedźwiedź zabił kilka sztuk zwierzyny grubej. Niedawno jego łupem padł potężny jeleń, również znaleziono zabitą, nieco już nadjedzoną łanię, którą drapieżnik zakopał w błocie nad brzegiem Wisłoka. W lasach RDLP w Krośnie żyje ponad 100 niedźwiedzi. Od lat ich liczba ciągle rośnie; na stałe bytują już nie tylko w Bieszczadach, ale również na Pogórzu Przemyskim i w Beskidzie Niskim. Już wkrótce rozpoczęcie budowy nowej cerkwi w Beskidzie Niskim Cerkiew Opieki Bogarodzicy w Bielance jest jedyną cerkwią na terenie Beskidu Niskiego, która służy od wielu lat zarówno rzymskim katolikom, grekokatolikom jak i prawosławnym. W ubiegłym roku zadecydowano, iż cerkiew stanie się wyłączną własnością grekokatolików. Dziś na terenie przyszłego placu budowy, stoi ośmioramienny krzyż, poświęcony podczas uroczystości przez władykę Paisjusza, który przekazał parafianom wspaniałe dary. Najważniejszym darem była ikona Bogarodzicy, którą podczas ubiegłorocznej pielgrzymki do Ławry Poczajowskiej przyłożył do cudownej ik ony Matki Bożej z zamiarem przekazania jej, nowej cerkwi w Bielance. Ponadto parafianie otrzymali siedemdziesięciokilowy dzwon, pochodzący z cenionej ludwisarni Felczyńskich a nadto przekazał na ręce proboszcza Bielanki, Leszczyn i Kunkowej - ks. Andrzeja Grycza krzyż. Dzisiejsza parafia liczy około trzydziestu osób. Wycieczka ST do Puszczy Kampinoskiej
W dniu 24 października odbyła się zapowiadana wcześniej wycieczka Sekcji Turystycznej do Puszczy Kampinoskiej. Pogoda i humory dopisały, a jesień pokazała nam się w całej swojej krasie. 3
Zofia Cybulska zginęła na Hawraniu. Kochała góry Na Hawraniu w słowackich Tatrach Bielskich zginęła Zofia Cybulska, wiceprezes zakopiańskiego Klubu Wysokogórskiego i Tatrzańskiej Izby Gospodarczej, była dyrektor hotelu Mercure Kasprowy w Zakopanem. W akcji ratunkowej na prośbę Słowaków brał udział śmigłowiec TOPR z polskimi ratownikami. Na razie nie są znane bliższe okoliczności wypadku. Przyczyną tragedii jak podają słowaccy ratownicy - było poślizgnięcie na zaśnieżonym, trawiastym zboczu. Tragicznie zmarła to Zofia Cybulska, do niedawna dyrektor hotelu Mercure Kasprowy. Kochała góry. Miała na koncie wejście m. in. na Mont Blanc i najwyższy szczyt Andów - Aconcaguę. Była wiceprezesem zakopiańskiego Klubu Wysokogórskiego. Miała 59 lat. Dodajmy, że na Hawrań nie prowadzi żaden znakowany szlak turystyczny.
Tatry zamknięte do czerwca Od 1 listopada wszystkie wysokogórskie szlaki w Tatrach Słowackich są zamknięte. Szlaki na Słowacji zamykane są ze względu na ochronę przyrody i bezpieczeństwo turystów. Trasy powyżej schronisk po słowackiej stronie gór zostaną otwarte 15 czerwca.Zamknięta jest też duża część tzw. Magistrali Tatrzańskiej. Turyści nie mogą pokonywać szlaku z Popradzkiego Stawu na Osterwę, czy Łomnickiego Stawu na Rakuską Czubę. Otwarta jest część tej trasy między Siodełkiem, a Łomnickim Stawem.
Nowości wydawnicze Kultura współczesnej Huculszczyzny, red. Justyna Cząstka-Kłapyta, Jan Stęszewski, Kraków 2010, Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej PTTK, ss. 142. Większość składających się na tę książkę artykułów stanowi pokłosie badań terenowych prowadzonych przez doktorantów różnych kierunków i uczelni zarówno z Polski jak i Ukrainy. Zbiór prac wzbogaca artykuł rosyjskiego pioniera powojennych badań muzyki huculskiej, prof. dr hab. Igora Macijewskiego.
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 44 (5)
Warszawa, grudzień 2010 r.
Wracamy do poprzednich terminów, czyli spotykamy się w 1 i 3 czwartek miesiąca o godzinie 18-tej, jak zwykle w gościnnych progach Muzeum Ziemi. Następne spotkanie 16 grudnia (spotkanie wigilijne). Zarząd O/W PTT ----------------------------------------------------------------------------------------------------------------Wiadomości Zarządu W dniu 25 listopada odbyło się posiedzenie Zarządu Oddziału Warszawskiego PTT. Zarząd obradował w pełnym składzie. Podczas posiedzenia omówiono sprawy poruszane na VIII Zjeździe PTT, który niedawno odbył się w Zakopanem. Sporo czasu zajęły również sprawy bieżącego działania Oddziału Warszawskiego. Poruszano również sprawę zwołania po Nowym Roku Walnego Zebrania sprawozdawczo-wyborczego w naszym Oddziale. Na tym posiedzenie Zarządu zakończono.
Cenne wyróżnienie Miło nam poinformować, że nasz kolega Zbyszek Muszyński otrzymał od władz m. st. Warszawy wyróżnienie „Zasłużony dla m. st. Warszawy” za całokształt działalności na polu krajoznawstwa, propagowania różnych form turystyki i upowszechniania wiedzy krajoznawczej. Do tej pory prowadził ponad 480 wycieczek. Jest pomysłodawcą cykli tematycznych takich jak: „Z zabytkiem w tle”, „Malarze Mazowsza”, „W krainie Łemków”, „Na Beskidzkich Ścieżkach”, „Magiczny Kraków”. Zawiadomienie Sekcji Turystycznej Sekcja Turystyczna O/W PTT zaprasza w grudniu na wycieczkę pieszą w okolicach Warszawy. O dokładnym terminie i trasie zawiadomimy osoby zainteresowane. Także na stronie internetowej Oddziału będzie ta wiadomość zamieszczona. Zapraszamy. Na naszych wycieczkach zawsze jest miło. Przewodnicząca ST 1
W dniach 13-14 listopada 2010 r. w Pawilonie Dydaktyczno-Muzealnym TPN przy ul. Chałubińskiego 42a w Zakopanem odbył się VIII Zjazd Delegatów Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego
Zarząd Główny Kadencja 2010-2013
Nowe Władze PTT przedstawiają się w następującym składzie: Zarząd Główny prezes: Szymon Baron (O/Bielsko-Biała) wiceprezesi: Nikodem Frodyma (O/Kraków), Tomasz Kwiatkowski (O/Radom), Wojciech Szarota (O/Nowy Sącz) sekretarz: Jerzy Zieliński (O/Tarnów) skarbnik: Joanna Król (O/Nowy Sącz) członkowie Prezydium: Joanna Dryla-Bogucka (O/Nowy Sącz), Włodzimierz Janusik (O/Łódź), Janusz Machulik (O/Bielsko-Biała), Janina Mikołajczyk (O/Łódź), Barbara Morawska-Nowak (O/Kraków) pozostali członkowie Zarządu: Stanisław Czubernat (O/Poznań, TPN), Antoni Leon Dawidowicz (O/Kraków), Janusz Eksner (O/Radom), Jerzy Piotr Krakowski (O/Mielec), Mateusz Kurek (O/Opole), Józef Kwiatkowski (O/Radom), Remigiusz Lichota (O/Chrzanów), Jan Nogaś (O/Bielsko-Biała), Janusz Smolka (O/Radom), Aleksander Stybel (K/Tarnobrzeg)
2
Główna Komisja Rewizyjna przewodniczący: Barbara Rapalska (O/Jaworzno) zastępcy przewodniczącego: Antonina Sebesta (O/Kraków), Zbigniew Zawiła (O/Sosnowiec) sekretarz: Stanisław Wójtowicz (O/Radom) członkowie: Józef Haduch (O/Chrzanów), Ewa Kuziemska (O/Łódź Karpacki) oraz Grażyna Piotrowska-Gerlich (O/Jaworzno) Sąd Koleżeński przewodniczący: Tomasz Gawlik (O/Ostrowiec Świętokrzyski) zastępca przewodniczącego: Alicja Nabzdyk-Kaczmarek (O/Opole) sekretarz: Grażyna Hermanowicz (O/Radom) członkowie: Grażyna Franaszczuk (O/Mielec), Jan Krajewski (O/Nowy Sącz), Krzysztof Pietruszewski (O/Łódź), Marcin Ryś (O/Chrzanów)
Życzymy udanego zarządzania naszą Organizacją
Rozmaitości górskie
Okolicznościowa karta pocztowa Z okazji VIII Zjazdu Delegatów PTT w Zakopanem Poczta Polska w Nowym Sączu wydała okolicznościową kartkę pocztową oraz pamiątkowy stempel filatelistyczny. Można je nabyć na stoisku pocztowo-filatelistycznym w siedzibie Tatrzańskiego Parku Narodowego w czasie trwania Zjazdu, a następnie w urzędzie pocztowym 34-500 Zakopane 1. Wartościowa inicjatywa Z inicjatywy Stowarzyszenia Przyjaciół Almanachu Muszyny powstała nowa strona internetowa www.sadeczanie.net, koncentrująca się na problematyce prasy lokalnej wydawanej na Sądecczyźnie. Będzie stanowić wirtualną płaszczyznę wymiany informacji i kontaktów między osobami zaangażowanymi w jej redagowanie. Można na niej znaleźć informacje o poszczególnych tytułach prasy sądeckiej wydawanej przez organizacje pozarządowe. Ważnymi elementami w menu strony będą działy: dydaktyczny oraz dotyczący historii prasy lokalnej na Sądecczyźnie, nad którym patronat sprawuje Sądecka Biblioteka Publiczna. Stworzenie jednego adresu w Internecie umożliwia wszystkim, których interesuje prasa sądecka, pozyskanie informacji na ten temat.
3
Pod dębem Witkacego O tym, że Witkacy popełnił samobójstwo w Jeziorach i spoczął na tamtejszym wiejskim cmentarzu, wie każdy, kto interesuje się twórczością „Wariata z Krupówek”. Nieliczni dotarli do tego legendarnego miejsca na Ukrainie. Witkacy opuścił Warszawę 5 września 1939 roku. Uciekł przed wojenną zawieruchą na Wschód wraz z Czesławą Konińską-Korzeniowską, z którą miał od 10 lat burzliwy romans. 14 września dotarł do Jezior na Polesiu. Miał tam dwór jego przyjaciel z wojska carskiego – Walenty Ziemiański. Czas upływał im na rozmowach, spacerach i wyprawach łódką po okolicznych jeziorach. 17 września po południu do Jezior dotarła informacja o wkroczeniu na teren Polski Armii Czerwonej. To było najprawdopodobniej powodem decyzji Witkacego o samobójstwie, choć wielokrotnie już wcześniej zdradzał się ze swoimi desperackimi planami. Dzień później o świcie Witkacy ogolił się i bez śniadania wyszedł razem z Czesławą. Gospodarz zaniepokojony przedłużającą się nieobecnością gości zaczął poszukiwania. Tymczasem para dotarła pod duży dąb w pobliskim lesie. Tam – według witkacologa Janusza Deglera, Witkacy rozpuścił w wodzie tabletki luminalu i cibalginy, które wypiła Czesława. Sam zażył środek na pobudzenie krwi, a następnie próbował sobie podciąć żyletką żyły na przegubie lewej ręki, potem na prawej nodze. A ponieważ krew nie płynęła, przeciął sobie tętnicę na szyi. Miała to widzieć Czesława, która na chwilę zbudziła się, po czym znowu straciła przytomność. Leżącą pod dębem parę znalazł jeden z chłopów uczestniczących w poszukiwaniach. Witkacego pochowano w Jeziorach na niewielkim prawosławnym cmentarzu nad jeziorem. Czesława po tygodniu doszła do siebie i wyjechała. Nowości wydawnicze
"Profesor Roman Reinfuss badacz historii i kultury ludowej w setną rocznicę urodzin" "Profesor Roman Reinfuss badacz historii i kultury ludowej - w setną rocznicę urodzin" to bardzo ciekawa pozycja na rynku wydawniczym wydana nakładem Muzeum Dwory Karwacjanów i Gładyszów w Gorlicach, które ukazały się jako materiały pokonferencyjne.Konferencja odbyła się 27 maja 2010 roku w skansenie w Szymbarku. W książce zaprezentowano wiele unikalnych fotografii autorstwa Romana Reinfussa -------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Życzymy aby radość i pokój Świąt Bożego Narodzenia towarzyszyły wszystkim przez cały Nowy 2011 Rok. Żeby nadchodzący rok przyniósł spełnienie marzeń, wiele satysfakcji z własnych dokonań i dużo, dużo zdrowia Zarząd O/W PTT
Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Dodatek na Święta Bożego Narodzenia
Warszawa, grudzień 2010 r.
O TRZECH KRÓLACH, GWIEŹDZIE I DACIE NARODZIN CHRYSTUSA » Gdy zaś Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon"« (Mt 2, 1-2, Biblia Tysiąclecia). Gwiazda Betlejemska i Trzej Mędrcy to najbardziej znane symbole, związane z Bożym Narodzeniem. Ewangelista poświęca im ledwie kilka zdań, jednak jeśli mielibyśmy mierzyć wartość dzieł literackich ich popularnością, perykopę z Ewangelii Mateusza przyjdzie uznać za jedną z najbardziej udanych konstrukcji literackich w dziejach. Wystarczy wpisać w internetowej wyszukiwarce hasła „Gwiazda Betlejemska", „Trzej Królowie", czy „magowie ze Wschodu" (taka wersja pojawia się w Biblii Poznańskiej), by przekonać się, że nie mogą się z nimi równać nie tylko najbardziej znane dzieła literatury światowej, ale i słynne postacie historyczne. Co ciekawe, nawet znacznie bardziej wstrząsające wskrzeszenie Łazarza też nie wzbudza aż takiego zainteresowania, jak Gwiazda Betlejemska i Mędrcy. Oszczędny przekaz, zawarty tylko w jednej Ewangelii, obrósł w Średniowieczu w bogatą literaturę apokryficzną, która rozbudowała tajemniczą historię o fantastyczne szczegóły. Mędrcy stali się królami, zyskali imiona, a ich podróż do Betlejem zmieniła się w wieloletnią wędrówkę. Pojawiły się nawet ich relikwie. W 325 roku św. Helena (ok. 248 - ok. 329) przewiozła je z Jerozolimy do Konstantynopola, gdzie spoczęły w kościele Mądrości Bożej (Hagia Sofia). Stamtąd trafiły do Mediolanu, a następnie do Kolonii, wywiezione w 1164 roku jako jedna ze zdobyczy cesarza Fryderyka Barbarossy. Kolonia cieszy się relikwiami Trzech Króli po dzień dzisiejszy. Trzej Królowie są patronami miasta (symbolizujące ich trzy korony możemy zobaczyć w herbie Kolonii). Co ciekawe, peregrynacje relikwii nie przeszkodziły Marcowi Polo (1254-1324) w zanotowaniu informacji, że groby Trzech Króli znajdują się w miejscowości Saveh w Persji. Według relacji podróżnika, ich ciała miały być świetnie zachowane, włącznie z włosami i brodami. Tymczasem w Ewangelii nigdzie nie jest powiedziane, że składający hołd byli monarchami, jakie były ich imiona ani nawet ilu ich było. Choć Mateusz pisze o magach, już w II wieku Tertulian (ok. 160 - ok. 220) nazwał ich królami, a tradycja na dobre zaczęła się przyjmować w VI wieku. We wschodnich kościołach Mędrcom są przypisywane różne imiona i bywa ich 12 (co symbolizuje 12 apostołów i 12 plemion Izraela), a nawet 60. Na Zachodzie, od III wieku przyjęto, że było ich trzech (Orygenes powiązał ich liczbę z liczbą złożonych Dzieciątku darów). Dary mają znaczenie symboliczne: złoto odnosi się do władzy królewskiej, kadzidło to symbol kapłaństwa, a mirra oznacza zapowiedź śmierci (wszak namaszczano nią ciała zmarłych). Imiona Królów (Kacper, Melchior i Baltazar) były z całą pewnością ogólnie przyjęte już na początku VI wieku. Nawiasem mówiąc, pisane święconą kredą na drzwiach litery C+M+B, nie są inicjałami imion królewskich. Pochodzą z łacińskiej inskrypcji: Christus Mansionem Benedicat (Niech Chrystus błogosławi temu domowi).
1
Gwiazdy,komety Próba ustalenia daty narodzin Chrystusa doprowadziła do ustanowienia nowej rachuby czasu - Anno Domini - roku Pańskiego (po narodzeniu Chrystusa). Było to związane z wyznaczaniem dat Świąt Wielkanocy, które mają wypadać po pierwszej wiosennej pełni Księżyca. Chrystus zmarł na krzyżu w piątek, przed świętem Paschy. Problem w tym, że rok w kalendarzu żydowskim, opartym na cyklu księżycowym, składał się z 12 miesięcy po 29 lub 30 dni. Opóźniał się więc stale o 11 dni w stosunku do pór roku. Co jakiś czas dołączano miesiąc dodatkowy. Decydował o tym Sanhedryn. Metody uzgadniania faz Księżyca z latami słonecznymi były znane w starożytności. Stosując te obliczenia i przyjmując arbitralne założenia co do czasu, jaki minął od stworzenia świata, oraz że poczęcie Chrystusa nastąpiło 25 marca 1 roku p.n.e. (w równonoc wiosenną, mającą znaczenie symboliczne), Mnich Dionizy Mniejszy ustalił na początku VI wieku, że Zbawiciel narodził się 25 grudnia 1 roku p.n.e. (rok został z całą pewnością określony błędnie, ale to już całkiem inna kwestia). Według tej rachuby, 1 stycznia 1 roku n.e. miało zapewne miejsce obrzezanie Jezusa (ósmego dnia po narodzeniu). I od tego zdarzenia tak naprawdę liczymy początek nowej ery, a nie od narodzin Chrystusa. Podobnie jest z kalendarzem żydowskim, w którym rachuba czasu jest prowadzona nie „od stworzenia świata" ale od stworzenia Adama - Wszechświat liczył już wtedy sześć dni! Dla ustalenia chronologii życia Chrystusa kluczowe znaczenie ma wyjaśnienie, czym była Gwiazda Betlejemska. Rozpowszechnione przekonanie o komecie to zapewne zasługa m.in. Giotta (ok. 1266-1337), który na słynnym fresku w Padwie przedstawił Gwiazdę właśnie w ten sposób. Jeśli kometa, to która? Giotto widział najsłynniejszą z komet, kometę Halleya, która pojawiła się na niebie w 1301 roku. Jest to kometa powrotna, przylatująca w nasze okolice w Układzie Słonecznym co ok. 75 lat. Jednak w 1304 roku na niebie pojawiła się jeszcze bardziej efektowna kometa i fresk Giotta mógł powstać pod wpływem tego widoku. Kometa Halleya była widoczna na niebie w 12 roku p.n.e. Zbyt wcześnie, by mogła być Gwiazdą Betlejemską. Święty Mikołaj (w kulturze masowej) Święty Mikołaj (ang. Santa Claus, Father Christmas) – postać starszego mężczyzny z brodą ubranego w czerwony strój, który według różnych legend i bajek w okresie świąt Bożego Narodzenia rozwozi dzieciom prezenty saniami ciągniętymi przez zaprzęg reniferów. Według różnych wersji zamieszkuje wraz z grupą elfów Laponię lub biegun północny.Dzięki sprawnej promocji praktycznie zastąpił on w powszechnej świadomości tradycyjny wizerunek świętego Mikołaja biskupa. Obecnie powszechna forma tej postaci wywodzi się z kultury brytyjskiej i amerykańskiej, gdzie jest jedną z atrakcji bożonarodzeniowych. W większej części Europy, w tym w Polsce, dzień Świętego Mikołaja obchodzony jest tradycyjnie 6 grudnia jako wspomnienie świętego Mikołaja, biskupa Miry. Rankiem tego dnia dzieci, które przez cały mijający rok były grzeczne, znajdują prezenty, ukryte pod poduszką, w buciku lub w innym specjalnie przygotowanym w tym celu miejscu (np. w skarpecie). Na skutek przenikania do europejskiej tradycji elementów kultury anglosaskiej (w szczególności amerykańskiej) także w Europie Święty Mikołaj utożsamiany jest coraz częściej z Bożym Narodzeniem i świątecznymi prezentami. Historia postaci Święty Mikołaj, biskup Miry, ze względu na przypisywane mu legendą uczynki (m.in. cały majątek rozdał biednym), został pierwowzorem postaci rozdającej 2
prezenty dzieciom. Przedstawiany jako starzec z okazałą brodą, często w infule i pastorałem, z workiem prezentów i pękiem rózg w ręce. 6 grudnia (w rocznicę śmierci świętego) grzecznym dzieciom przynosi prezenty (zwykle słodycze), a niegrzecznym (na ostrzeżenie) rózgę. Jedna z legend głosi, że pewien człowiek, który popadł w nędzę, postanowił sprzedać swoje trzy córki do domu publicznego. Gdy biskup dowiedział się o tym, nocą wrzucił przez komin trzy sakiewki z pieniędzmi. Wpadły one do pończoch i trzewiczków, które owe córki umieściły przy kominku dla wysuszenia. Stąd w krajach, gdzie w powszechnym użyciu były kominki, powstał zwyczaj wystawiania przy nich bucików lub skarpet na prezenty. Tam, gdzie kominków nie używano, Mikołaj po cichutku wsuwa prezenty pod poduszkę śpiącego dziecka. Początkowo św. Mikołaj przybywał z południa. W średniowiecznym Amsterdamie Sinterklaas przypływał żaglowcem z dalekich ciepłych mórz, a wór z prezentami niósł ciemnoskóry sługa zwany Zwarte Piet. Człowiek z ciepłych krajów nie bardzo pasował do zaśnieżonego zimowego pejzażu. To też gdy w roku 1822 Clemens Clarke Moore napisał poemat, w którym św. Mikołaj przybywa saniami zaprzężonymi w renifery z bieguna północnego, wkrótce przyjęło się to do tradycji. Niezgodności kalendarza gregoriańskiego z kalendarzem juliańskim sprawiły, że dzień św. Mikołaja według starego stylu wypadał blisko dnia Bożego Narodzenia w nowym stylu. Podsunęło to pomysł, aby prezenty przynosiło, zamiast świętego, Dzieciątko Jezus. Jezusa przedstawiało ubrane na biało dziecko, worek z prezentami niósł mężczyzna przebrany za mędrca – jednego z trzech, którzy przynieśli dary Dzieciątku. Ten zwyczaj jednak się nie przyjął, mężczyzna znów stał się św. Mikołajem, dziecko zaś zostało jego pomocnicą Śnieżynką. Jednak w niektórych krajach św. Mikołaj został bożonarodzeniowym dziadkiem: Père Noël we Francji, Julemand w Norwegii, Babo Natale we Włoszech. W kontekście polskim, Aleksander Brückner w Encyklopedii Staropolskiej określił to jako zwyczaj późny, miejski, niemiecki. W rzeczywistości jednak zwyczaj obdarowywania się prezentami jest znacznie starszy, archaiczny. Choć bezpośrednich korzeni obdarowywania się prezentami najczęściej doszukujemy się w rzymskich Saturnaliach, to w przypadku Słowian postać świętego Mikołaja wyraźnie wywodzona jest z kultu Welesa, bóstwa związanego z ziemią, zaświatami i magią (a u Germanów analogicznie z Odynem) Lokalne odpowiedniki W Rosji św. Mikołaj był również otoczony kultem jako patron uciśnionych i skrzywdzonych, ale przejętą z zachodu postać rozdającą dzieciom prezenty nazwano Dziadkiem Mrozem (ros Дед Мороз), ze względu na podobieństwo do bajkowej postaci nazywanej Moroz Krasnyj Nos. Zgodnie z tradycją, rozdaje on prezenty wraz ze Śnieżynką (ros. Снегурочка). W tradycji bizantyjskiej jego odpowiednikiem jest Święty Bazyli, który obdarowuje prezentami dzieci w dniu 1 stycznia. W Wielkopolsce i na Kaszubach prezenty na Boże Narodzenie tradycyjnie przynosi Gwiazdor, Mikołaj przynosi prezenty 6 grudnia. Na Górnym Śląsku prezenty na Boże Narodzenie przynosi Dzieciątko utożsamiane z postacią Jezusa Chrystusa. 6 grudnia prezenty przynosi Mikołaj.
3
Mikołaj współcześnie Obecny wizerunek – czerwony płaszcz i czapka – został opracowany w 1930 roku na zlecenie koncernu Coca-Cola przez amerykańskiego artystę, Freda Mizena, jednak pierwsze wizerunki Mikołaja w tym stroju pojawiły się już w latach 20., kilka lat zanim został użyty w reklamie napoju. Na pewno jednak reklama ta pomogła utrwalić w powszechnej świadomości ten kostium świętego. Rok później nowy wizerunek św. Mikołaja przygotował, także na zlecenie Coca-Coli, Huddon Sundblom. Najbardziej charakterystyczny element stroju Świętego Mikołaja - czerwona czapka z białym pomponem, stała się jednym z komercyjnych symboli świąt Bożego Narodzenia. Współcześnie, ze względów komercyjnych, wizerunek św. Mikołaja jest używany przez handlowców, a okres wręczania prezentów rozciągnął się od imienin Mikołaja do Nowego Roku. Jako postać reklamowa Mikołaj jest popularny w okresie świątecznym także w krajach Azji, dokąd trafił z USA. Towarzyszy kończącym rok handlowym promocjom nawet w Chinach, gdzie jest znany jako Staruszek Bożonarodzeniowy Mikołaj z Miry (z Bari), Święty Mikołaj Cudotwórca, cs. Swiatitiel Nikołaj, archijepiskop Mirlikijskij, czudotworec (ur. ok. 270 w Patarze w Azji Mniejszej, zm. ok. 345 lub 352) – biskup Miry w dzisiejszej Turcji. Jeden z najbardziej czczonych prawosławnych świętych (nazywany zawsze św. Mikołajem Cudotwórcą), a także uznawany za świętego przez Kościół katolicki. Zasłynął jako cudotwórca, ratując żeglarzy i miasto od głodu. Odwagą i sprawiedliwością wykazał się ratując od śmierci niesłusznie skazanych urzędników cesarskich. Żywot świętego Według podań po bogatych rodzicach otrzymał w spadku znaczny majątek, którym chętnie dzielił się z ubogimi. Wyróżniał się pobożnością i miłosierdziem. Mieszkańcy Miry wybrali go na swojego biskupa. Po życiu gorliwym i pełnym dobrych czynów, zmarł w połowie IV wieku, spontanicznie czczony przez wiernych. Gdy Mirę opanowali Arabowie, kupcom włoskim udało się zabrać jego relikwie i przewieźć do Bari w południowych Włoszech. Znana jest historia o trzech niesprawiedliwie uwięzionych oficerach uwolnionych za jego wstawiennictwem; opowieść o trzech ubogich pannach wydanych za mąż dzięki posagom, których Święty dyskretnie im dostarczył; o trzech młodzieńcach uratowanych przez niego od wyroku śmierci; o żeglarzach wybawionych z katastrofy morskiej. Jeden z utopców statku wiozącego świętego na pielgrzymkę do Jerozolimy miał podobno zostać przez niego wskrzeszonym. Kult Święty Mikołaj zmarł ze starości. Jego ciało, które zaczęło wydzielać leczniczą mirrę, pochowano w Mirze Licyjskiej. W 1087 roku relikwie przeniesiono do włoskiego miasta Bari, gdzie znajduje się do dnia dzisiejszego w specjalnie zbudowanym ku jego czci soborze. Pomimo niewielu wiadomości na temat życia świętego, jego postać jest jedną z najbardziej barwnych w hagiografii. Do dziś utrzymuje się zwyczaj składania podarunków w formie niespodzianki, choć obecnie zwyczaj ten jest często łączony z baśniową postacią Świętego Mikołaja.
Wesołych Świąt !!! 4
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 45 (6)
Warszawa, styczeń 2011 r.
Wracamy do poprzednich terminów, które obowiązują do końca czerwca, czyli spotykamy się w 2 i 4 czwartek miesiąca o godzinie 18-tej, jak zwykle w gościnnych progach Muzeum Ziemi. Następne spotkanie 27 stycznia Zarząd O/W PTT ---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W dniu 16 grudnia 2010 roku w Muzeum Ziemi, siedzibie naszego Oddziału odbyło się tradycyjne spotkanie wigilijne. Po życzeniach złożonych wszystkim przez Prezesa Marka Kobiałko i przełamaniu się opłatkiem uczestnicy podczas towarzyskiej rozmowy dzielili się wrażeniami z odbytych w tym sezonie górskich wypraw.
Na zakończenie uczestnicy spotkania zrobili sobie pamiątkowe zdjęcie.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------Huculszczyzna (uzupełnienie do prelekcji) Huculszczyzna (ukr. Гуцу льщина, słow. Huculsko) – region w zachodniej części Ukrainy, na obszarze Karpat Wschodnich, obejmujący m.in. pasmo Czarnohory. W XII wieku teren ten należał do Rusi Halicko-Wołyńskiej, zaś od czasów Kazimierza Wielkiego (XIV w.) 1
Huculszczyzna znajdowała się w obrębie Rzeczypospolitej. Po 1772 roku weszła w skład monarchii austriackiej, a następnie austro-węgierskiej. W latach międzywojennych znowu znalazła się w Polsce. Po 1945 r. Huculszczyzna przestała należeć do Polski, a Polacy i inne nieruskie mniejszości narodowe zostali stamtąd wypędzeni. Między innymi to było powodem spadku zainteresowania tym obszarem ze strony polskich etnografów. Wywodzą się stąd Huculi, górale pochodzenia ruskiego i wołoskiego, twórcy oryginalnej kultury regionalnej w dorzeczu górnego Prutu. Na tych terenach Michał Holländer wyselekcjonował także rasę koni huculskich. Huculi Huculi – grupa etniczna ukraińskich górali mieszanego pochodzenia rusińskiego i wołoskiego, zamieszkujący ukraińską i rumuńską część Karpat Wschodnich – Gorgany, Czarnohorę, Świdowiec, Karpaty Marmaroskie, Połoniny Hryniawskie i Beskidy PokuckoBukowińskie. Obok Bojków, z którymi sąsiadują od zachodu, i Łemków, jest to jedna z trzech głównych grup rusińskich górali mieszkających we wschodniej części łuku karpackiego. Określenie "Huculi" upowszechniło się w XIX wieku. Huculi stworzyli oryginalną kulturę regionalną w dorzeczu górnego Prutu, obu Czeremoszów: Białego i Czarnego, oraz Cisy, z dala od szlaków handlowych, dróg i dużych miast. Ich tradycyjnym zajęciem jest hodowla bydła, pasterstwo i myślistwo. Zajmowali się również hodowlą koni; wyhodowali uchodzące za piękne i bardzo wytrzymałe konie huculskie. W latach 90. XX wieku prof. Paul Robert Magocsi oraz prof. Paul Best zaliczyli tę mniejszość autochtoniczną do narodu karpatoruskiego, twierdzą oni, że na terenie obecnej Polski, Słowacji, Ukrainy i Serbii mieszka około 1 200 000 społeczność o proweniencji karpatoruskiej, do której obok Hucułów zaliczyli również Łemków i Bojków, wobec których nie powiodły się próby ukrainizacji oraz, że ludność ta ma nadal poczucie swojej karpatorusińskiej odrębności narodowej z aspiracjami do stania się czwartym narodem wschodniosłowiańskim, obok Ukraińców, Rosjan i Białorusinów. Etymologia Istnieje kilka wersji tłumaczących pochodzenie nazwy Hucuł. Jedna z nich twierdzi, że słowo to jest pochodzenia rumuńskiego i oznacza 'opryszka' (w jednym z dialektów rumuńskich 'hotul' to złodziej). Inne wyjaśnienie jest takie, że pochodzi ono od słowiańskiego słowa 'kochul' oznaczającego wędrowca lub nomada. Historia Dzieje osadników huculskich sięgają jeszcze czasów neolitu. Już od IX wieku pasterze rumuńscy z Wołoszczyzny (także mołdawscy i węgierscy z Karpat południowych) wraz z rodzinami i stadami owiec i kóz posuwali się górami i wzdłuż nich w poszukiwaniu pastwisk, dochodząc niemal do Tatr. Prawosławna wspólnota religijna obu grup doprowadziła do zlania się ich i wytworzenia jednego narzecza opartego na języku ruskim z domieszką rumuńską i polską. Ślady pochodzenia rumuńskiego znaleźć można w nazwach miejscowości i gór, nazwach pospolitych, architekturze, strojach ludowych. W XII w. monumentalny łańcuch Czarnohory i jej podnóży należał do Rusi Halicko-Wołyńskiej, zaś od czasów Kazimierza Wielkiego (XIV w.) Huculszczyzna znajdowała się w obrębie Rzeczypospolitej. Po 1772 Huculszczyzna weszła w skład monarchii austriackiej, a następnie austrowęgierskiej. W listopadzie 1918 Huculi wywołali rewoltę przeciwko rządom węgierskim, zakończoną proklamacją Republiki Huculskiej 9 stycznia 1919. Republika Huculska objęła wschodnie 2
Zakarpacie, zaś jej prezydentem został Stepan Kłoczurak. W lipcu 1919 republika została zlikwidowana przez wojska rumuńskie. W latach międzywojennych znowu znalazła się w Polsce. Od września 1939 r. Huculszczyzna przestała należeć do Polski. Osiedli tam Polacy i inne nieruskie mniejszości narodowe zostali stamtąd wysiedleni. Między innymi to właśnie było powodem spadku zainteresowania tym obszarem ze strony polskich etnografów. Wieś huculska Charakterystyczną cechą huculskiej wsi było to, że posiadała charakter samotnicy, co w dużej mierze można dostrzec i dziś. Poszczególne gospodarstwa oddalone były od siebie, porozrzucane po okolicznych pagórkach otaczających dolinę i centrum wsi. Dlatego też obszar wsi na ogół zajmował ogromne terytorium. W centrum, w pobliżu rzeki lub strumienia oraz drogi stała cerkiew z probostwem, urząd gminy, szkoła, gospoda. Z czasem pojawiły się sklepy, a w niektórych wsiach wille letniskowe i pensjonaty. Obecnie większość gospodarstw jest porozrzucanych jak kiedyś, w dużych odległościach od siebie. W centrum doliny stoją budowle służące całej społeczności. Charakterystyczną cechą domów wiejskich było to, że na ogół izbę mieszkalną obudowywano wieńcem pomieszczeń gospodarczych usytuowanych od północy, wschodu i zachodu, po to by chroniły ją przed mrozem i wiatrem. Połacie dachowe z tej strony często schodziły wtedy do samej ziemi. Dach miał konstrukcję krokwiowo-jętkową. Do budowy takiego gospodarstwa wykorzystywano starannie dobierane drewno iglaste, wcześniej gromadzone i sezonowane. Huculszczyzna w literaturze pięknej Motyw huculski pojawia się często w przedwojennej polskiej prozie. O Huculszczyźnie pisali między innymi: Wincenty Pol, Stanisław Vincenz czy Józef Wittlin. Dramat huculski pt. "Karpaccy Górale" napisał Józef Korzeniowski. Ceramika pokucka Ceramika pokucka, to garncarnstwo artystyczne wyrabiane przez ludność Pokucia Hucułów, ceramika dekorowana techniką pół-majolikową. Głównymi ośrodkami wytwarzania tej ceramiki były Kuty, Pistyń, Kosów i Kołomyja. Początki wytwarzania ceramiki w tej technice dali polscy garncarze przybyli na Huculszczyznę w I poł. XIX wieku z Galicji, m.in. pradziad Stanisława Krycińskiego. Podstawowymi kolorami w tym stylu są zielony, czarny, ugrowo-żółty, ceglasty, brunatny i niebieski. Przeważają motywy roślinne, geometryczne, zoomorficzne i antropomorficzne. Głównymi elementami są girlandy, kwiaty, liście, trójkąty i ostrosłupy. Świat zwierzęcy reprezentują ptaki i jelenie na tle lasu, ale również postacie żołnierzy, myśliwych, elementy architektury sakralnej czy figury świętych. W formach pokuckich wyrobów najczęściej powtarzają się wazony, dzbanki o pękatych brzuścach oraz kształtach podłużnych. Talerze, patery, dzbanki i kubki reprezentują tzw. szkołę kołomyjską i nawiązują do motywów sztuki greckiej i tyrolskiej. Wyrobami o wyszukanej i oryginalnej formie są również świeczniki, figurki oraz drobna ceramika do codziennego użytku tj., szkatułki, talerzyki, karafki itp. Z większych form na szczególną uwagę zasługują piece kaflowe zdobione techniką pół-majolikową. Za twórcę klasycznego stylu pokuckiego uważany jest Aleksander Bachmiński, Tomasz i Petronela Nappowie oraz Sowiccy. Uniwersytet w Czerniowcach ( uzupełnienie do prelekcji) 3
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 33/34 (4)
Warszawa, lipiec-sierpień 2009 r.
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w I i III czwartek kaŜdego miesiąca zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Termin naszego pierwszego spotkania po wakacyjnej przerwie: 17 września 2009 o godz. 18:00 Sekretarz Oddziału
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------ROZMAITOŚCI GÓRSKIE
Muzeum Tatrzańskie - 120 lat istnienia zasłuŜonej placówki
HISTORIA Idea załoŜenia Muzeum Tatrzańskiego zrodziła się w roku 1888 w gronie przyjaciół Tytusa Chałubińskiego (1820-1889), którzy pragnęli uczcić jego zasługi jako odkrywcy wartości leczniczych Zakopanego, wybitnego warszawskiego lekarza, uczonego i społecznika, wielkiego miłośnika Tatr i góralszczyzny. Aby zrealizować ten pomysł, załoŜyciele powołali Towarzystwo Muzeum Tatrzańskiego im. Dra Tytusa Chałubińskiego. Jednym z zadań Towarzystwa było szukanie środków, sposobów urządzenia i rozwoju muzeum. Najstarsze zbiory, na które składały się kolekcje: botaniczna, geologiczna, zoologiczna oraz etnograficzna i zaczątek biblioteki, zgromadzone zostały drogą darów i kupna całych kolekcji z rąk prywatnych zbieraczy. Pierwsza ekspozycja mieściła się w wynajętym przez Towarzystwo, nieistniejącym juŜ dziś domu przy Krupówkach. Lata osiemdziesiąte XIX w. to początki powstawania pierwszych kolekcji rzemiosła i sztuki ludowej. Okazy etnograficzne gromadzili wówczas: RóŜa z Potockich hr. Raczyńska, Maria i Bronisław Dembowscy, Zygmunt Gnatowski. Z czasem ich kolekcje trafiły do Muzeum Tatrzańskiego.
1
W roku 1892 Towarzystwo Muzeum Tatrzańskiego doprowadziło do budowy własnej siedziby. Stało się to moŜliwe dzięki darowiźnie spadkobierców dra Tytusa Chałubińskiego, którzy ofiarowali Towarzystwu parcelę budowlaną. Autorem projektu był warszawski architekt Józef Pius Dziekoński. W tym samym roku zbiory przeniesiono do nowego budynku. Ostatnie lata XIX i początek XX w. to okres zmniejszenia aktywności Towarzystwa nad organizacją placówki, co potwierdza brak artykułów i wzmianek w prasie. W roku 1900 pojawiły się w prasie głosy krytyczne pod adresem Muzeum: krytykowano zwłaszcza dział etnograficzny za przypadkowość doboru eksponatów i brak pomysłowości w ich eksponowaniu. W latach przed pierwszą wojną światową nastąpiło przełamanie stagnacji i Towarzystwo podjęło działania w dwóch kierunkach: gromadzenia drogą darów i zapisów środków finansowych na budowę murowanego gmachu muzealnego oraz powiększania zbiorów muzealnych. Dzięki ofiarności prezesa Towarzystwa, Zygmunta Gnatowskiego czy Bronisławy i Kazimierza Dłuskich, środki na budowę nowego gmachu wzrastały. Równocześnie prowadzono prace nad projektem nowej siedziby. W 1911 roku Towarzystwo przyjęło do realizacji plany opracowane przez zawodowego architekta Franciszka Mączyńskiego. Projekt Mączyńskiego spotkał się z ostrą krytyką Stanisława Witkiewicza, twórcy stylu zakopiańskiego, do którego zwrócono się o opinię. W rezultacie, projekt techniczny budynku w stylu zakopiańskim wg koncepcji Stanisława Witkiewicza opracował Franciszek Mączyński. Budowę nowego gmachu rozpoczęto w 1913 roku. Wybuch I wojny światowej przerwał prace. Po ustaniu działań wojennych Towarzystwo, pomimo trudnej sytuacji gospodarczej kraju, kontynuowało budowę. Ukończono ją w roku 1920 na tyle, Ŝe moŜliwe było przeniesienie zbiorów. W roku 1920 prezesem Towarzystwa Muzeum Tatrzańskiego został Juliusz Zborowski, językoznawca, profesor nowotarskiego gimnazjum, znawca kultury ludowej Podhala. W rok później objął on stanowisko kierownika Muzeum a zarazem kustosza działu etnograficznego. W roku 1922 Muzeum weszło w posiadanie największej kolekcji etnograficznej, liczącej blisko 400 okazów, którą ofiarowała Maria Dembowska. śyczeniem ofiarodawców było, aby kolekcja została umieszczona w góralskiej chałupie. Warunek ten, z powodu braku środków finansowych, został spełniony połowicznie: w sali na parterze wykonano model w skali 1:1 przedstawiający dwie izby – „czarną” i „białą” rozdzielone sienią. W tej nietypowej „gablocie” zbiory zostały udostępnione zwiedzającym. Uroczyste otwarcie Muzeum Tatrzańskiego nastąpiło latem 1922 r. W nowym gmachu udostępniono zwiedzającym dwie wystawy: etnograficzną na parterze i przyrodniczą na I piętrze. W tym czasie nastąpiły równieŜ pewne zmiany organizacyjne. Zarząd Towarzystwa, sprawujący dotąd całkowitą pieczę nad Muzeum, przekazał część swoich funkcji dyrekcji. Powołano tzw. Kuratorium pełniące rolę rady naukowej. Rozpoczął się takŜe okres pewnej stabilizacji warunków finansowania Muzeum, bowiem po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Muzeum mogło liczyć na opiekę Departamentu Nauki i subsydia państwowe. Zasadniczej rewizji uległa przedwojenna koncepcja stworzenia w Muzeum stacji naukowej, centrum wielokierunkowych badań nad Tatrami i Podhalem. Badania takie podjęły inne ośrodki naukowe w kraju, a Muzeum włączyło się zapewniając naukowcom pokoje gościnne. Dzięki istnieniu „Grand Hotelu Muzeum Tatrzańskiego” (tak
2
Ŝartobliwie nazywano pokoje gościnne), Muzeum stało się swoistym centrum badań nad Tatrami i Podhalem. Lata międzywojenne to okres pręŜnej działalności placówki kierowanej przez Juliusza Zborowskiego. Pomimo trudności finansowych, z jakimi borykało się Muzeum, zdołano znacznie powiększyć zbiory. Pod koniec lat dwudziestych, Juliusz Zborowski planował utworzenie trzech nowych działów: sztuki nowoczesnej, rzemiosła artystycznego oraz historii Podhala. Plany te zostały częściowo zrealizowane dopiero po II wojnie światowej. Równolegle do działalności typowo muzealnej, Juliusz Zborowski starał się włączyć Muzeum Tatrzańskie w działalność dotyczącą ochrony przyrody oraz ochrony zabytków. Muzeum współpracowało z róŜnymi organizacjami i instytucjami jak: Państwowa Rada Ochrony Przyrody, Polskie Towarzystwo Tatrzańskie, Sekcja Ochrony Tatr, konserwator zabytków okręgu krakowskiego. DuŜą wagę przywiązywał Juliusz Zborowski do systematycznego powiększania zbiorów biblioteki. Bibliofil z zamiłowania, sam prowadził bibliotekę i zdołał zgromadzić cenne zbiory. JuŜ w latach dwudziestych rozpoczął działalność wydawniczą. Pierwszą publikacją wydaną przez Muzeum był Rocznik Podhalański, którego kolejne tomy ukazały się dopiero po II wojnie. W latach międzywojennych w Muzeum miała swoją siedzibę stacja meteorologiczna, a obok mieściło się alpinarium, nad którym Muzeum sprawowało pieczę. Po wojnie placówki te znalazły się w gestii innych instytucji. Okres II wojny światowej Muzeum Tatrzańskie szczęśliwie przetrwało bez większych strat, a po wojnie, w roku 1950, zostało upaństwowione. Dzięki większej ilości etatów i stabilizacji finansowej moŜna było rozpocząć systematyczne badania terenowe i opracowywanie zbiorów. Mógł równieŜ powstać trzeci dział kolekcjonerski – artystyczno-historyczny oraz pracownia konserwatorska. Powstanie w 1954 r. Tatrzańskiego Parku Narodowego zredukowało rolę Muzeum w zakresie działań na rzecz ochrony przyrody. Nadal jednak rozwijała się działalność konserwatorska. Juliusz Zborowski współpracował z ówczesnym konserwatorem zabytków. Dzięki tej współpracy otwarto dwie filie muzealne: jedną, prezentującą zbiory etnograficzne Szymańskich, drugą, pamiątki po znanym pisarzu Kornelu Makuszyńskim. Juliusz Zborowski kierował Muzeum Tatrzańskim do roku 1965. Jako pierwszy dyrektor Muzeum stworzył spójny i konsekwentnie realizowany program rozwoju kierowanej przez siebie placówki. W następnych latach Muzeum systematycznie powiększało się o nowe oddziały. W latach siedemdziesiątych, w okresie zarządzania Muzeum przez Tadeusza Szczepanka, powstał dział ochrony zabytków, zajmujący się remontami zabytkowych obiektów, połoŜonych na terenie działalności statutowej Muzeum. Od roku 1991 Muzeum, kierowane przez Teresę Jabłońską, kontynuuje zasadnicze kierunki swej działalności. W roku 1993 została otwarta nowa filia – Muzeum Stylu Zakopiańskiego im. Stanisława Witkiewcza w willi „Koliba”. Koniec XX i początek XXI wieku to, obok codziennej pracy muzealnej, realizacja duŜych wystaw własnych oraz wystaw będących wynikiem współpracy z innymi muzeami jak: Muzeum Narodowe w Krakowie, Muzeum Narodowe w Warszawie.
3
TATRY - CZAS ODKRYWCÓW
Jubileuszowa wystawa „Tatry – czas odkrywców”, zorganizowana w oparciu o gromadzone w Muzeum Tatrzańskim przez 120 lat kolekcje, przypomina, jak rozwijało się poznanie Tatr, i czym one były dla wielu pokoleń Polaków od pierwszej połowy XIX wieku do początków XX wieku.
Wystawa czynna: 17 maja 2009 - 25 października 2009 Galeria Sztuki im. W. i J. Kulczyckich ul. Koziniec 8, Zakopane Zrealizowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz Województwa Małopolskiego
WYDAWNICTWO „TATRY – CZAS ODKRYWCÓW”
Wystawie „Tatry – czas odkrywców” towarzyszy ksiąŜka pod takim samym tytułem. Teresa Jabłońska, dyrektor Muzeum, kurator wystawy „Tatry czas odkrywców”, tak charakteryzuje tę ksiąŜkę: – Niniejsza publikacja bezpośrednio nie objaśnia wystawy, lecz wiąŜe się z nią przez wybrane tematy i ich szersze przedstawienie, nie zawsze dające się ująć w formie ekspozycyjnej. Bo czas odkrywania Tatr to równieŜ opowieść – fantastyczna, ekscytująca lub racjonalna – ale zawsze urzekająca. Wszystkich, których zainteresuje ta niezwykła opowieść, zachęcam do zakupu ksiąŜki. Pasterska gazdówka
Na tatrzańskich polanach trwa wypas kulturowy owiec. W szałasach moŜna zobaczyć, jak się wyrabia oscypki. Bacowie przyprowadzili na tatrzańskie polany około 1200 owiec. Do tej pory wypasali na tzw. przepaskach, na polanach połoŜonych poza granicami Tatrzańskiego Parku Narodowego, poniewaŜ warunkiem wejścia w Tatry jest odpowiednia wysokość trawy – co najmniej 8 centymetrów. Tradycyjnie najwcześniej przyszedł z owcami na Wielką Polanę Kuźnicką Andrzej Staszel Furtek. Na Rusinowej Polanie ponownie gazdować będzie Stanisław Rychtarczyk, na Kopieńcu – Jan Jasionek, w Dolinie Chochołowskiej – Andrzej Zięba Gal i Dolinie Lejowej – Andrzej Knapczyk. W Dolinie Kościeliskiej juŜ wypasa Józef Słodyczka. Owce moŜna spotkać nawet w Starych Kościeliskach. – Owce mają tu dobrą trawę, dobrze się napasą – mówi juhas Władysław Bobak, którego ojciec bacował kiedyś na Polanie Smytniej.
4
Kulturowy wypas owiec odbywa się na powierzchni około 140 hektarów. Owce pasą się na śródleśnych polanach, poniŜej górnej granicy lasu, ale poza rezerwatami. Bacowie i juhasi powinni przestrzegać tradycyjnych obrzędów pasterskich, posługiwać się gwarą i nosić góralskie odzienia. W czasie wypasu zabytkowe szałasy znajdują się pod opieką bacy. Jednym z warunków uzyskania pozwolenia na wypas kulturowy jest hodowla miejscowej rasy owiec górskich i krów rasy czerwonej polskiej. Dobytku mają pilnować owczarki podhalańskie. NaleŜy uŜywać tradycyjnego sprzętu, w szałasie powinny się znaleźć m.in. gielety, puciery, obońki, putnie, ferule.
Dworzec zagadka KaŜde miejsce ma swoją historię. Czasem pełną dziwnych przypadków, innym razem niedomówień, romantycznych spotkań, planów. Taką historię ma teŜ Dworzec Gościnny w Szczawnicy.
„W pięknym, stylowo zbudowanym budynku, przeznaczonym do uŜytku gości, mieści się czytelnia zakładowa, gdzie znajdują się pisma codzienne oraz tygodniki – tak opisuje Dworzec Gościnny w ksiąŜce Zakład Zdrojowy – Szczawnica” z 1925 r. dr Artur Karol Werner. – Jest w nim takŜe duŜa sala, w której odbywają się przedstawienia teatralne, koncerty śpiewaków, muzyków i monologistów, rauty oraz dancingi. Te ostatnie raz w tygodniu urządza komisja zdrojowa. Obok dworca znajduje się takŜe plac tenisowy, z którego mogą korzystać goście codziennie juŜ od godz. 8-ej rano”. Klubokawiarnia, teatr, sala balowa na 500 osób, czytelnia? Nie da się jednym słowem określić, czym tak naprawdę był Dworzec Gościnny. Powstał w XIX w. w Szczawnicy, do której z całej Polski, i nie tylko, przyjeŜdŜali kuracjusze. W tym okresie potrzeba budowy obiektu, w którym z jednej strony goście mogliby odpocząć, a z drugiej dobrze się bawić, była ogromna. Zdawał sobie z tego sprawę Józef Szalay – załoŜyciel uzdrowiska. To właśnie on postanowił wybudować ogromny budynek w Parku Górnym. Niestety, na realizację pomysłu hrabiemu zabrakło zarówno pieniędzy, jak i czasu. Z czasem marzenia twórcy Szczawnicy urzeczywistniła Akademia Umiejętności, która po jego śmierci zaczęła zarządzać zdrojami. Budowa dworca trwała cztery lata, a zakończyła się w 1885 r. Początkowo ogromna bryła z wieloma wieŜyczkami niezbyt przypadła do gustu mieszkańcom. Dla jednych była zbyt nowoczesna, dla innych za mało szczawnicka. Jednak Dworzec juŜ wkrótce przyciągał tłumy. – W centralnym miejscu była sala balowa na 500 osób – tłumaczy Barbara Węglarz, dyrektor Muzeum Pienińskiego. – Wokół tej sali biegła galeria dla publiczności i muzyki. Znalazło się miejsce na garderobę dla aktorów i czytelnię, jadalnię, kawiarnię, w której naraz mogło wypić kawę sto osób. Było teŜ atelier, wybudowane specjalnie dla znanego i cenionego 5
wówczas fotografa Awita Szuberta. Było takŜe pełno niezwykłych zakamarków: piwniczka na wino, pomieszczenie dla restauratora, słuŜby i stróŜa. To tu koncentrowało się całe Ŝycie kulturalne Szczawnicy – odbywały się odczyty, powstawały obrazy Henryka Siemiradzkiego. Na deskach teatru Dworca Gościnnego występowała Helena Modrzejewska. Debiutował tu takŜe w 1904 r. Stefan Jaracz. Do dworca Gościnnego przyjeŜdŜała publiczność z całej Polski, by obejrzeć przedstawienia. Największym powodzeniem cieszyły się w tym czasie sztuki patriotyczne, głównie osławiona w ówczesnej prasie „Gwiazda Syberii”. Nowa funkcja – muzeum, czyli przystań dla przeszłości. Historia Dworca Gościnnego byłaby niepełna bez historii Muzeum Pienińskiego. To tu w 1959 r. wystawiono zbiór niezwykłych eksponatów, ukazujących piękno i bogactwo Pienin. Ekspozycja powstała dzięki społecznej zbiórce. Po raz pierwszy zaapelował o nią etnograf Konstanty Rajski. Z czasem dołączył do niego pisarz Jan Wiktor. Niestety, starania obu panów spełzły na niczym. Dopiero po powołaniu przez dra Artura Wernera – znanego szczawnickiego społecznika, oddziału miłośników kultury i sztuki górali pienińskich, sytuacja się zmieniła. Kolekcja zaczęła rosnąć w oczach, głównie za sprawą Michała Słowika Dzwona. Pojawiły się w niej obrazy Józefa Szalaya, albumy Awita Szuberta, księgozbiory znanych pisarzy. By zachęcić górali do przekazywania na rzecz muzeum rodzinnych pamiątek, w G S stowarzyszenie stworzyło specjalne okno, w którym prezentowane były eksponaty. Na terenie Szczawnicy WyŜnej i NiŜnej pojawiły się takŜe głośniki, przez które co jakiś czas powtarzano była informacje o zbiórce zabytkowych rzeczy. Początkowo zebrane eksponaty trafiły do Pienińskiego Parku Narodowego. W 1959 r. przeniesione zostały do Dworca Gościnnego, gdzie mogli je oglądać goście i mieszkańcy miasta. W 1962 r. dworzec spłonął. Na szczęście wszystkie eksponaty udało się wynieść z poŜaru. Po dziesięciu latach zaprezentowano je ponownie w willi Pałac (gdzie są do dziś). Dworzec Gościnny obrósł legendą i wspomnieniami. W latach 70.-80. ub. wieku podjęto w Szczawnicy próbę odbudowy dworca, powstał nawet komitet obywatelski. Niestety, nie udało się zebrać pieniędzy na odnowę. Trzy lata temu Dworzec Gościnny postanowiła odbudować spółka Thermaleo, której prezesem jest Krzysztof Mańkowski, prawnuk ostatniego właściciela uzdrowiska. W maju 2009 roku inwestor uroczyście zakończył I etap budowy obiektu. Do maja 2010 roku wszystko ma być ukończone i obiekt tak jak dawniej będzie pełnił swoje funkcje. Muzeum Pienińskie w Szczawnicy będzie mieć nowe lokum.
W ubiegłym tygodniu budynek po byłej placówce StraŜy Granicznej został przekazany aktem notarialnym przez Skarb Państwa marszałkowi małopolskiemu. Kolejnym krokiem w kierunku zorganizowania miejsca, w którym eksponowane będą zabytki kultury górali pienińskich, Łemków i Rusinów, było przekazanie działek naleŜących do miasta z przeznaczeniem na skansen pieniński i parking. Bardzo
6
wielu ludzi zaangaŜowało się w pozyskanie budynku dla muzeum. To nie tylko samorządowcy, ale teŜ Janina Zachwieja „Buliś”, Jan Malinowski, których ojcowie i wujkowie byli pierwszymi załoŜycielami muzeum. Miejsce w Szlachtowej jest idealne na działalność kulturalną – twierdzi Grzegorz Niezgoda, burmistrz Szczawnicy. LeŜy na trasie prowadzącej do Jaworek, do rezerwatów Biała Woda czy Homole, corocznie odwiedzanych przez tysiące turystów. Adaptacja budynku ma rozpocząć się niezwłocznie zapowiedział burmistrz Szczawnicy. W pierwszej kolejności zostaną przeniesione obecne eksponaty muzealne i zagospodarowany teren pod potrzeby muzeum. Według planów dyrekcji Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, któremu podlega szczawnicka placówka, w przyszłości w Szlachtowej ma powstać skansen, gdzie prezentowane będą budynki i budowle górali, Łemków i Rusinów. Będą tam takŜe pokazane zabytki związane z flisakami i bacami pienińskimi. *** Pienińskie Muzeum powstało w latach 50. XX wieku z inicjatywy szczawnickich górali. Początkowo mieściło się ono w „Dworcu Gościnnym”. Po poŜarze obiektu ocalałe eksponaty przeniesiono do willi „Pałac” na placu Dietla, w której prezentowane są do chwili obecnej. Po tym, jak budynek stał się prywatną własnością spadkobierców hr. Stadnickiego, wróciło pytanie, co z nową siedzibą? Sprawa właśnie się rozwiązała .
Turyści i Unia sfinansują remont szlaków 300 tys. zł na remonty tatrzańskich szlaków przeznaczyły w tym roku władze Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dodatkowo władze Parku starają się o pozyskanie miliona euro dotacji na remonty ze środków unijnych. W ramach projektu unijnego "Góry łączą" wystąpiono o środki na remont szlaku od Polany Włosienicy po Rysy oraz szlaku z Kopy Kondrackiej na Ciemniak. JeŜeli TPN pozyska środki unijne na remonty szlaków, będzie to najwyŜsza kwota w historii parku przeznaczona na renowację. Szlaki będą remontowane m.in. w rejonie Hali Gąsienicowej, Rusinowej Polany, w Dolinie Białego, w rejonie Czerwonych Wierchów oraz Polany Tomanowej. Prace mają objąć równieŜ fragment traktu na KrzyŜne i na Szpiglasową Przełęcz oraz szlak z Czarnego Stawu Gąsienicowego na Kozią Przełęcz. W tym roku przeznaczona na remonty szlaków jest znacznie mniejsza niŜ w ubiegłym roku, kiedy na ten cel było milion złotych. Środki na remonty pochodzą z wpływów za bilety wstępu na teren Tatrzańskiego Parku Narodowego. Renowacje górskich traktów są przeprowadzane przez TPN co roku, bez większych ograniczeń w ruchu turystycznym.
7
Święta Katarzyna na cztery pory roku
Niemal w samym sercu Gór Świętokrzyskich leŜy miejscowość Święta Katarzyna. Zimą zachęca zlokalizowanym w pobliŜu wyciągiem narciarskim, a latem wielością tras rowerowych i pieszych. Tak więc kaŜdy znajdzie tu coś dla siebie. Jej nazwa ma związek z rycerzem Wacławkiem, który u schyłku XIV wieku osiadł w tej miejscowości, stając się pustelnikiem. Uznany przez Stolicę Apostolską otrzymał prawo do udzielania odpustów w dniu Świętej Katarzyny, męczennicy aleksandryjskiej. Jego poboŜność sprawiła, Ŝe Jan Rzeszowski, biskup krakowski, podjął decyzję o budowie w miejscu jego eremu kościoła i klasztoru bernardynów. Dokumenty konsekracyjne wydano na zamku w pobliskim Bodzentynie w 1478 roku, a juŜ nieco ponad dwa lata później doszło do konsekracji obiektu. Świątynia stała się równocześnie domem dla drewnianej figury patronki. Kompleks ten wielokrotnie był miejscem zadziwiających zdarzeń, które moŜna by rozpatrywać w kategoriach cudu. To tu właśnie królewicz Władysław, późniejszy król Polski Władysław IV, został uzdrowiony. W połowie XVI wieku klasztor wraz z kościołem ogarnął tragiczny w skutkach poŜar. Spłonęło niemal wszystko z wyjątkiem figury patronki. Kilka lat trwała odbudowa świętego miejsca i wreszcie 20 lipca 1539 roku biskup Piotr Gamrat ponownie konsekrował kościół i klasztor. W 1815 roku do klasztoru przybyły z Drzewicy siostry bernardynki, które po dzień dzisiejszy są gospodyniami obiektu. Po powstaniu listopadowym klasztor na mocy decyzji władz carskich stał się miejscem odosobnienia dla kobiet. Pod koniec XIX wieku kolejny poŜar zniszczył całkowicie budynki, w tym takŜe figurę Św. Katarzyny, a odbudowa z poŜogi trwała etapami wiele lat. Na początku minionego wieku Święta Katarzyna za sprawą działaczy Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego, z Aleksandrem Janowskim na czele, stała się znaną miejscowością turystyczną. Zresztą tu w 1910 roku powstało pierwsze w Królestwie Polskim schronisko turystyczne. W miejscowości tej bywał wielokrotnie wybitny pisarz, piewca uroków krainy świętokrzyskiej, Stefan śeromski. W czasie II wojny światowej Święta Katarzyna była teatrem działań grup partyzanckich. A w maju 1940 roku klasztor wizytował gubernator Hans Frank, deklarując bernardynkom bezpieczeństwo. Po wojnie miejscowość ta stała się bazą wypadową do zwiedzania pasm tworzących najstarsze w Polsce, Góry Świętokrzyskie. Stąd moŜna zdobywać kulminację Łysogór – Łysicę (612 m n.p.m.), do której prowadzi jedynie 45 minutowy spacer. Przy szlaku znajduje się równieŜ zabytkowa drewniana kapliczka w pobliŜu której bije, zdaniem mieszkańców, źródło wody mającej cudowne właściwości. Oprac. i red. Zbigniew Muszyński
8
BIULETYN INFORMACYJNY ODDZIAŁU WARSZAWSKIEGO PTT im. Mieczysława Karłowicza Nr 35/36 (5)
Warszawa, styczeń/luty 2010 r..
Nasze spotkania mają charakter otwarty i dlatego zapraszamy na nie wszystkich zainteresowanych członków naszego Oddziału PTT ale takŜe innych sympatyków gór w gościnne progi Muzeum Ziemi PAN w II i IV czwartek kaŜdego miesiąca (do czerwca 2010 r.) zawsze o godzinie 18ºº /do willi Pniewskiego Al. Na Skarpie 27/. Terminy najbliŜszych spotkań: 11 luty 2010 i 25 luty 2010 o godz. 18:00 Sekretarz Oddziału
------------------------------------------------------------------------------------Sprawozdanie z działalności Warszawskiego Oddziału PTT im. M. Karłowicza w roku 2009 Rok 2009 to czas szczególny dla Warszawskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego im. Mieczysława Karłowicza. Obchodziliśmy bowiem setną rocznicę śmierci Naszego Patrona, który zginął pod lawiną, pod Małym Kościelcem 8 lutego 1909 r. W tymŜe roku świętowaliśmy równieŜ XX-lecie wznowienia działalności Oddziału, który w 1989 r., po 39 latach niebytu przyjął w swoje szeregi starych i nowych członków. NaleŜy zaznaczyć, Ŝe przed II wojną Światową był to największy i najpręŜniej działający Oddział Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego w Polsce. Wreszcie rok 2009 to Rok ogłoszony przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie „Rokiem Chałubińskiego” – Króla Tatr. Obchody setnej rocznicy śmierci Mieczysława Karłowicza rozpoczęliśmy 5 lutego Wieczorem wspominającym naszego wielkiego kompozytora. Kolega Zbyszek Muszyński przygotował wspaniałą prelekcję, która przybliŜyła nam Ŝycie, twórczość i tragiczny finał przedwcześnie zmarłego artysty. Następnego dnia, 6 lutego, grupa naszych członków pojechała w Tatry, aby uczcić rocznicę śmierci Karłowicza. 8 lutego wyruszyliśmy ze schroniska Murowaniec w miejsce, gdzie 100 lat temu zginął Karłowicz pod Małym Kościelcem.
Hala Gąsienicowa – 8 luty 2009 – OW PTT 1
5 marca odbył się pokaz filmu fabularnego pt. „Lawina” w reŜyserii Piotra Studzińskiego. Był to obraz ostatnich dni kompozytora zakończonych tragiczną śmiercią pod lawiną. Obchody karłowiczowskie zakończone zostały 16 kwietnia ciekawą prelekcją kol. Zbyszka Muszyńskiego pt. „Szanujcie majestat gór – czyli rzecz o Mieczysławie Karłowiczu” na konferencji naukowej zorganizowanej przez Towarzystwo Lekarskie Warszawskie i Polskie Towarzystwo Tatrzańskie w ramach obchodów Roku Tytusa Chałubińskiego. Z okazji setnej rocznicy śmierci Mieczysława Karłowicza wydany został Biuletyn Informacyjny OW PTT i dwa dodatki specjalne Biuletynu, z których jeden – pt. „W setną rocznicę śmierci Mieczysława Karłowicza”, zawierający jego biografię, w ilości 30 sztuk został zawieziony do schroniska Murowaniec przez grupę biorącą udział w obchodach rocznicowych i tam rozpowszechniony. Dodatek ten cieszył się bardzo duŜym zainteresowaniem. Jeden egzemplarz został złoŜony w archiwum schroniska. Biuletyn i dodatki specjalne zostały opracowane i wydane przez kol. Zbyszka Muszyńskiego. Artykuł jego autorstwa o Mieczysławie Karłowiczu ukazał się teŜ w Almanachu Muszyny rocznik 2009.
Miejsce śmierci Mieczysław Karłowicza 8 lutego 1909 r.
Nie zabrakło takŜe członków naszego Oddziału na Cmentarzu Powązkowskim, gdzie uczciliśmy pamięć Naszego Patrona w dniu setnej rocznicy śmierci.
2
W roku 2009 obchodziliśmy XX rocznicę wznowienia działalności Warszawskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Z tej okazji, 26 listopada odbyło się uroczyste spotkanie naszych członków, na którym zostały wręczone pamiątkowe dyplomy „XX lat Warszawskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego 1989 – 2009”. Dyplomy te otrzymali: W. Borzemska, H. Charazińska, W. Furmaniuk, D. Giel, B. i A. Janyszkowie, A. Jastrzębowski, J. Lefeld, J. Toruń, J. Rudzisz i A. Załęski. Dyplom honorowy otrzymał Ryszard Szczęsny – Dyrektor Muzeum Ziemi PAN, w którym mieści się obecnie siedziba Oddziału. Członkowie OW PTT brali czynny udział w uroczystościach i spotkaniach związanych w Rokiem Chałubińskiego odbywających się w róŜnych miejscach w Polsce (kol. kol. M. Zapalski, Z. Muszyński). W minionym roku kontynuowaliśmy spotkania tematyczne, co dało moŜliwość przygotowania kilkunastu bardzo interesujących prelekcji. Priorytetem były oczywiście tematy tatrzańskie, górskie, ale nie stroniliśmy od zagadnień związanych z ochroną fauny, flory czy ciekawymi zakątkami Polski i Świata. Program spotkań OW PTT w 2009 r.: 1. 15.01 – Prelekcja i pokaz filmu edukacyjnego „Wiatr Halny” otrzymanego z redakcji TVN Meteo – kol. M. Kobiałko 2. 5.02 – Wieczór poświęcony 100-leciu śmierci Mieczysława Karłowicza – kol. Z. Muszyński 3. 19.02 – Tłusty czwartek – spotkanie zamknięte – Zarząd OW 4. 5.03 – Projekcja filmu pt. „Lawina” – 100-lecie śmierci Mieczysława Karłowicza – kol. Z. Muszyński 5. 19.03 – Wyprawa w Himalaje – Lang Tang – kol. M. Zapalski 6. 2.04 – Spotkanie Wielkanocne - spotkanie zamknięte – Zarząd OW 7. 16.04 - Prelekcja i pokaz filmu edukacyjnego „Lawiny” otrzymanego z redakcji TVN Meteo – kol. M. Kobiałko 8. 7.05 – wernisaŜ wystawy fotografii E. i Z. Lejbrandtów pt. Atlas – u stóp tytana” – Marokańskie refleksje – MZ PAN 9. 21.05 – Wieczór poezji Jerzego Harasymowicza – kol. Z. Muszyński 10. 4.06 – Spotkanie organizacyjne – Zarząd OW PTT 11. 18.06 – Prelekcja „Największe drapieŜniki polskie – niedźwiedź, wilk i ryś” – S. Jakimiuk WWF Polska 12. 17.09 – Spotkanie organizacyjne – powakacyjne – Zarząd OW PTT 13. 1.10 – Prelekcja „Puszcza Białowieska” i film przyrodniczy pt. Rok w puszczy – kol. M. Muszyńska 14. 22.10 – Prelekcja i film BBC z serii „Dziak Afryka” pt. Góry Afryki – kol. M. Kobiałko 15. 12.11 – Prelekcja pt. Nie taka dŜungla straszna, czyli rzecz o Wyspach Korzennych – relacja z wyprawy na Borneo i Celebes – kol. M. Zapalski 16. 26.11 – Spotkanie z okazji XX-lecia OW PTT – Zarząd OW PTT 17. 3.12 – Spotkanie organizacyjne – Zarząd OW PTT 18. 17.12 – Spotkanie Wigilijne – Zarząd OW PTT
3
W ubiegłym roku po długim okresie zawieszenia wznowiła działalność Sekcja Turystyczna OW PTT. Na grudniowym spotkaniu organizacyjnym OW PTT, w którym uczestniczyło 22 członków na ogólna liczbę 36, Przewodniczącą Sekcji, przez aklamację, została wybrana Małgorzata Muszyńska – Sekretarz Zarządu OW PTT. Ustalono takŜe, Ŝe Sekcja rozpocznie aktywne działa na początku roku 2010. W związku z tym, odbyło się krótkie zebranie wszystkich zainteresowanych – przyszłych członków Sekcji. Podejmowane w latach poprzednich działania Oddziału ukierunkowane na propagowanie i informowanie o istnieniu Oddziału PTT w Warszawie, m. in. poprzez indywidualne działania naszych członków jak np. kol. M. Muszyńskiej, wydawanie Biuletynu Informacyjnego pod redakcją kol. Z. Muszyńskiego, a takŜe aktualizację naszej strony internetowej (aktualnie w przebudowie) odnosi skutek. Oddział zwiększył liczbę członków o 6 osób. Częścią sprawozdania z działalności Oddziału Warszawskiego PTT im. M. Karłowicza są takŜe 3 numery Biuletynu Informacyjnego OW PTT traktujące o naszym Patronie oraz dyplom XX lat OW PTT wydany z okazji wznowienia jego działalności w roku 1989. Rok 2009 został zamknięty zebraniem organizacyjnym, na którym poza podsumowaniem naszych działań omawiana i prezentowana była strona internetowa przez jej twórcę kol. Macieja Kobiałko. Jest to niezmiernie waŜne z uwagi na istotne zwiększenie jej dostępności dla wszystkich członków i sukcesywne wzbogacanie zawartości.
Sekretarz Zarządu Oddziału Małgorzata Muszyńska
Red. i skład: Zbigniew Muszyński
4