Historia polskiego wspinania karakorum compressed

Page 1

HISTORIA POLSKIEGO WSPINANIA

KARAKORUM

Strona | 1


SPIS TREŚCI CZ. I - KARAKORUM (LATA 1969-1980) ................................................................ 3 1.

Wyprawa na Malubiting - polski debiut w Karakorum ....................... 3

2.

Shispare - góra ze snów ................................................................................... 6

3.

Zwycięstwo i tragedia na Broad Peak Middle ....................................... 10

4.

Wyprawa na Gasherbrumy 1975 ............................................................... 12

5.

Nową drogą na drugi szczyt świata ........................................................... 16

6.

Nowa droga na Rakaposhi (7788 m) ........................................................ 20

7.

Yazghil Dome i Distaghil Sar East............................................................... 22

CZ. II – KARAKORUM (LATA 80.) ........................................................................... 24 8.

Masherbrum 1981 ........................................................................................... 25

9.

K2 1982 - próba na północno-zachodniej grani ................................... 27

10.

Nowe drogi na Gasherbrumach I i II ..................................................... 31

11. Broad Peak - trawersowanie masywu i szybkie wejście Wielickiego .................................................................................................................. 34 12.

Świetlista ściana ........................................................................................... 36

13.

K2 1986 ............................................................................................................ 37

Pokonanie południowej ściany........................................................................ 37 Magic Line ................................................................................................................ 39 14.

Haramosh 1988 ............................................................................................ 42

15.

Karakorum zimą po raz pierwszy.......................................................... 43

16.

Wschodnia ściana Trango Tower .......................................................... 45

Strona | 2


CZ. I - KARAKORUM (LATA 1969-1980) W "Taterniku" Nr 3-4/1966, w artykule "Himalaje - z nami czy bez nas" Jerzy Warteresiewicz nakreślił nowy program ekspansji polskiego alpinizmu. Namawiał na Karakorum, gdzie wciąż czekały dziewicze, wysokie i ambitne cele: Gasherbrum III (7952 m), Kunyang Chhish (7852 m) i Batura I (7795 m). Warteresiewiczowi nie dane było brać udziału w planowanych wyprawach. Ciężki wypadek w 1968 roku podczas wspinaczki w skałkach wyeliminował go na stałe z uprawiania alpinizmu i przykuł do wózka inwalidzkiego. Wyzwanie podjął Andrzej Zawada i zaczął organizować wielką narodową wyprawę. Poprzedził ją rekonesans w 1969 roku. Sam Zawada nie mógł wziąć w nim udziału - władze posądzały go współudział w przerzucaniu do Polski wydawanego w Paryżu antykomunistycznego pisma "Kultura" i odmówiły mu paszportu. Toczył się wówczas tzw. "Proces taterników", w którym głównym oskarżonym o przemyt "Kultury" był alpinista Maciej Kozłowski.

***

1. Wyprawa na Malubiting - polski debiut w Karakorum Niestety, rekonesans nie otrzymał pozwolenia na działalność w rejonach szczytów, które interesowały Polaków. Samochód typu "Nysa 501", tona bagażu i niewiele waluty wymienialnej - to wszystko, czym wyprawa dysponowała. Grupa w składzie: Zygmunt Andrzej Heinrich, Andrzej Kuś i Ryszard Szafirski (kierownik), uzupełniona filmowcem Romanem Petryckim, operowała w rejonie lodowca Chomo Lungma, dokonując 8 października 1969 roku pierwszego wejścia na Malubiting Północny (6843 m). Atak na główny szczyt masywu Malubiting (7453 m) nie powiódł się z powodu złej pogody - osiągnięto ok. 7100 m.

Strona | 3


Malubiting (na ostatnim planie) widziany z południowo-zachodniej ściany Kunyang Chhish East. Z lewej zdobyty przez Polaków Malubiting Północny 6843 m (fot. Grzegorz Skorek) Zdobycie Kunyang Chish (7852m)

Wyprawą w 1971 roku pokierował już Andrzej Zawada, a w skład jej weszli: Eugeniusz Chrobak, Krzysztof Cielecki, Jan Franczuk, Andrzej Galiński (operator filmowy), Zygmunt Andrzej Heinrich, Bogdan Jankowski, Andrzej Kuś, Jerzy Michalski, Jacek Poręba, Jan Stryczyński (lekarz), Ryszard Szafirski i Stanisław Zierhoffer (zastępca kierownika i lekarz). Celem był Kunyang Chish (7852 m), wznoszący się w rejonie Hispar Mustagh, trzeci pod względem wysokości z dziewiczych jeszcze wówczas szczytów. Przed Polakami Kunyang Chhish atakowały dwie wyprawy: brytyjsko-pakistańska w 1962 roku i japońska w trzy lata później. Obie zakończyły się tragicznie. Baza stanęła 29 czerwca na bocznej morenie lodowca Pumari (4410 m). Polacy wybrali najkrótszy wariant wydostania się na południową grań szczytu - poprzez lodową, południowo-wschodnią ścianę Ice Cake (Lodowe Ciastko). Tę długą grań zarówno Brytyjczycy, jak i Japończycy atakowali od dołu. Pierwsza część drogi była uciążliwa i niebezpieczna. W ścianie Ice Cake założono obóz I (5900 m, 1,5 km ponad bazą!), a na jego wierzchołku - obóz II (6500 m). Obóz II Polaków stanął na miejscu japońskiego obozu VI! Strona | 4


Poręczowanie grani Ice Cake (fot. Bogdan Jankowski)

27 lipca Chrobak, Franczuk i Stryczyński przetrawersowali tzw. Rock Peak i rozstawili namiot obozu III (6450 m) na przełączce za najtrudniejszą partią grani. Następnego dnia tuż obok obozu zdarzył się tragiczny wypadek. Zarwał się most śnieżny. Franczuk został zasypany w szczelinie zwałami śniegu i lodu Koledzy odkopali go po pół godzinie, niestety lekarz Stryczyński stwierdził zgon. Po naradzie postanowiono górę zdobywać dalej. 6 sierpnia w obozie III odbył się symboliczny pogrzeb Jana Franczuka. W ciągu kilku następnych dni Stryczyński z Zawadą i Heinrich z Szafirskim kolejno torowali i poręczowali szlak w kierunku przełęczy między wierzchołkami w grani, nazwanymi Triangle Peak i Tent Peak. 8 sierpnia cała czwórka dotarła w okolice przełęczy (7200 m) i tam na małej śnieżnej platformie rozstawiła dwa szturmowe namioty obozu IV. Załamanie pogody uniemożliwiło atakowanie szczytu.

Strona | 5


22 sierpnia rozpoczął się kolejny szturm. Do końcowego ataku ruszyła ta sama czwórka. 25 sierpnia przeszli przez przełęcz na drugą stronę grani. W kierunku wierzchołka ciągnęły się strome śnieżne zbocza Tent Peak, zakończone skalnym żebrem. Droga była znacznie dłuższa i bardziej skomplikowana niż przypuszczali. Wkrótce drogę zagrodziło kolejne żebro zbudowane z gładkich granitowych płyt, które pokonali dwoma wahadłami linowymi. O zmroku dotarli do wysokości 7800 m, gdzie spędzili biwak. O godzinie 7.45 cała czwórka uściskała się na niedalekim już wierzchołku Kunyang Chhish (7852 m). Zdobyciem trudnego olbrzyma nad lodowcem Hispar polski alpinizm rozpoczął wielką międzynarodową karierę w Karakorum i w Himalajach.

Andrzej Zawada na wierzchołku Kunyang Chisha (fot. Ryszard Szafirski)

2. Shispare - góra ze snów Do roku 1974 jeszcze wszystkie siedmiotysięczniki w Batura Mustagh, najbardziej na wschód położonym rejonie Karakorum, były dziewicze. Piękna piramida Shispare Sar (7611 m) wznosi się pomiędzy lodowcami Pasu i Shispare. Uzyskanie przez Polskę zezwolenia na atakowanie tego szczytu w 1974 roku było dużym osiągnięciem dyplomatycznym i Strona | 6


organizacyjnym. Dodać należy, że zezwolenie to było pierwszym wydanym przez władze pakistańskie od czasu wojny o Pakistan Wschodni w 1971 roku, w wyniku której powstało państwo Bangladesz.

Ghenta i Shispare z doliny Hunzy (fot. summitpost.org)

Skład wyprawy polsko-niemieckiej był następujący: ze strony polskiej Leszek Cichy, Mirosław Dąbrowski, Marek Grochowski, Jan HolnickiSzulc, Piotr Kintopf (lekarz), Janusz Kurczab (kierownik), Ryszard Marcjoniak (kierowca ciężarówki), Andrzej Młynarczyk, Maciej Piątkowski i Jacek Poręba; ze strony niemieckiej Martin Albanus, Hubert Bleicher, Heinz Borchers i Herbert Oberhofer. 26 czerwca założono bazę na bocznej morenie lodowca Pasu (4000 m). Największe nadzieje stwarzała grań wschodnia, opadająca ku szerokiej przełęczy. Jednak wydostanie się na przełęcz wprost od dołu nie było możliwe. Zdecydowano się na szturm potężnego żebra, to jednak wyprowadzało na grań w wielkiej odległości od szczytu. Po pokonaniu skalnego bocznego żebra, 2 lipca na prowadzenie wyszli Borchers i Oberhofer z zamiarem założenia obozu II. Zespół napotkał bardzo złe warunki śnieżne i zmuszony był zawrócić z wysokości 5400 m. W pewnym momencie pod Borchersem zarwał się niewielki nawis Strona | 7


śnieżny i alpinista spadł lodowo-śnieżnym stokiem ponad 400 m w dół. Miał dużo szczęścia, poza ogólnymi potłuczeniami doznał tylko pęknięcia kości śródręcza. Następnego dnia z bazy wyruszyła 5-osobowa grupa ratownicza i wraz z biwakującymi przy rannym Oberhoferze i Porębie, sprowadziła go do bazy. Przez kilka dni utrzymywała się zła pogoda. Wreszcie 8 lipca udało się założyć obóz II (5750 m) i na pewien czas akcja uległa przyspieszeniu. 10 lipca, już na grani prowadzącej do wschodniej przełęczy Shisparé, został założony obóz III (6250 m).

Obóz III (6250 m) wyprawy na Shispare (fot. Janusz Kurczab)

20 lipca na grań ponad obozem III wyszły cztery związane liną dwójki: Cichy z Młynarczykiem, Holnicki z Porębą, Bleicher z Oberhoferem i Grochowski z Kurczabem. Długa grań się skończyła niewielkim obniżeniem, za którym wznosił się ku wschodniej przełęczy Shisparé stromy stok śnieżny. 300 m wyżej rozbito namioty obozu IV (6750 m).

Strona | 8


21 lipca cała ósemka wyszła na przełęcz (6900 m) i 100 m wyżej zatrzymała się na odpoczynek. Na południowo-wschodnim krańcu rozległej przełęczy widać było lodowy szczyt w kształcie dzwonu, oznaczony na mapach kotą 7090 metrów. Kurczab odłączył się od grupy, wrócił na przełęcz a następnie po 3-godzinnej nietrudnej wspinaczce zdobył ów szczyt, nazwany później Ghenta Sar. Była godzina 16.30. W dwie godziny później również wierzchołek Shisparé (7611 m) został zdobyty i wszyscy szczęśliwie powrócili do obozu IV. W tym czasie Heinz Borchers podleczył kontuzjowaną rękę w Gilgicie, wrócił do bazy i wziął udział w drugim ataku. Towarzyszyli mu Albanus, Dąbrowski, Kintopf i Piątkowski. Przez cały dzień 29 lipca sypał gęsty śnieg i zespół nie opuścił obozu II. Następnego dnia zagrożenie lawinowe było duże, mimo to wszyscy z wyjątkiem Piątkowskiego ruszyli w górę. Około godziny 9 zeszła duża lawina śnieżna, która strąciła prowadzących Albanusa i Borchersa. Pierwszy zatrzymał się na dolnej wardze szczeliny, natomiast Borchers został w niej zasypany grubą warstwą śniegu i lodu. Tragiczny wypadek przysłonił radość z sukcesu, jednak zdobycie Shispare Sar i Ghenta Sar - pierwszych siedmiotysięczników w Batura Mustagh - zaliczyć należy do osiągnięć pierwszej rangi w historii polskiego himalaizmu eksploracyjnego.

Jan Holnicki-Szulc i Herbert Oberhofer na wierzchołku Shispare (fot. Marek Grochowski)

Strona | 9


3. Zwycięstwo i tragedia na Broad Peak Middle W 1975 roku wyprawę na jeden z dziewiczych ośmiotysięcznych bocznych wierzchołków - Broad Peak Middle (in. Broad Peak Central, 8011 m) - zorganizował Klub Wysokogórski we Wrocławiu. Kierownikiem wyprawy był Janusz Fereński, a w składzie znaleźli się: Stanisław Anioł, Tadeusz Barbacki (kierowca ciężarówki), Roman Bebak, Kazimierz Głazek (zastępca kierownika), Wojciech Jonak (lekarz), Zbigniew Jurkowski, Jan Juszkiewicz, Marek Kęsicki, Janusz Kuliś, Bohdan Nowaczyk, Marian Sajnog (kierowca), Andrzej Sikorski, Andrzej Skoczylas (operator filmowy) i Jerzy Woźnica.

Uczestnicy wyprawy na Broad Peak Middle w bazie. Od lewej, siedzą w pierwszym rzędzie: oficer łącznikowy Abdul Ghani, Janusz Fereński, Zbigniew Jurkowski i Jerzy Woźnica; w drugim rzędzie: Bogdan Nowaczyk, Kazimierz Glazek, Tadeusz Barbacki, Roman Bebak, Stanisław Anioł i Wojciech Jonak; stoją: Andrzej Sikorski, Marek Kęsicki, Jan Juszkiewicz, Marian Sajnóg i Janusz Kuliś (fot. Janusz Fereński)

Strona | 10


Polacy wspinali się mniej więcej szlakiem wyprawy austriackiej, która zdobyła główny wierzchołek Broad Peak w 1957 roku. Podobnie, założono trzy obozy, ale drugi (6550 m) i trzeci (7200 m) stały około 150 m wyżej niż odpowiednie obozy austriackie. 26 lipca dwa zespoły szturmowe w składzie: Bebak, Kęsicki i Kuliś oraz Głazek, Nowaczyk i Sikorski, przeszły jednym ciągiem z bazy do obozu II (1700 m różnicy poziomów!), a w dzień później dotarły do obozu III. 28 lipca o godz. 3 nad ranem cała szóstka wyruszyła z obozu w kierunku Broad Col (7850 m) - przełęczy między wierzchołkami Broad Peaku. Warunki śnieżne były ciężkie - około godziny 13.30 szóstka znajdowała się dopiero 300 m poniżej przełęczy. Alpiniści zdecydowali się odciążyć zostawili trzy plecaki, i jedną z dwóch 80-metrowych lin. Konsekwencje tego były tragiczne... 100 m poniżej przełęczy Bebak postanowił zawrócić. Pozostali wspinali się stromym progiem przełęczy i około godz. 15.30 cała piątka znalazła się na Broad Col. Mimo późnej pory zdecydowali się na atak stromej grani Broad Peak Middle. Pierwszy wyciąg poprowadził Kęsicki, potem zmienił go Głazek, i już do końca wspinał się jako pierwszy, a pozostali korzystali z liny jako poręczówki. Na całej grani napotkali dwa miejsca o trudnościach IV. Pogoda zaczęła się teraz gwałtownie pogarszać, widoczność była minimalna. Głazek z Kulisiem dotarli do najwyższego punktu grani około godz. 19.30. Pozostała trójka czekała nieco niżej, w miejscu osłoniętym od wiatru. Podczas zjazdu w śnieżnej zawierusze doszło do wypadku. Nowaczyk zjeżdżający jako ostatni, tuż nad przełęczą spadł wraz z liną w 3kilometrowe urwisko po chińskiej stronie masywu. Dopiero teraz nieludzko zmęczeni czterej alpiniści zorientowali się, że nie mają drugiej liny. Przy fatalnej pogodzie, w nocy nie mogli się zdecydować na zejście bez asekuracji. Biwak był nieuchronny. Jedyną osłoną przed wiatrem i zimnem były wiotkie płachty z metalizowanej folii, a każda godzina pobytu na wysokości 7850 m odbierała resztki sił i pogarszała ich sytuację. Strona | 11


Po ciężkiej nocy, 29 lipca rano zdecydowali się schodzić z pomocą sznura z powiązanych pętli osobistych i rozplecionych pasów asekuracyjnych. Było tego zaledwie 25 metrów... Koszmar nie miał końca - w zejściu odpadli i zginęli Kęsicki i Sikorski. Tylko Kulisiowi i Głazkowi udało się zejść, ten pierwszy też miał groźny upadek. Nie udało się im tego dnia dotrzeć do namiotu obozu III, spędzili drugą ciężką noc, poodmrażani, spragnieni i głodni.

Miejsce tragedii - Przełęcz Broad Col 7850 m (arch. Janusz Kurczab)

Tragiczny finał wyprawy - śmierć trójki spośród pięciu zdobywców przysłonił efekt sportowy. Za piękne zwycięstwo - zdobycie dla Polski pierwszego ośmiotysięcznego wierzchołka - przyszło drogo zapłacić.

4. Wyprawa na Gasherbrumy 1975 Była to tzw. "kobieca" wyprawa, kierowana wprawdzie przez Wandę Rutkiewicz, ale wzmocniona przez liczny zespół męski. Oprócz kierowniczki w skład grupy kobiecej weszły: Alicja Bednarz, Alison Strona | 12


Chadwick-Onyszkiewicz (obywatelka brytyjska zamieszkała w Polsce, żona Janusza Onyszkiewicza), Anna Czerwińska, Halina KrügerSyrokomska, Maria Mitkiewicz (lekarz), Anna Okopińska i Krystyna Palmowska. Grupę męską stanowili: Leszek Cichy, Andrzej Łapiński, Marek Janas, Janusz Onyszkiewicz (zastępca kierownika), Władysław Leszek Woźniak, Marcin Zachariasiewicz i Krzysztof Zdzitowiecki.

Gasherbrumy 1975. Uczestnicy w komplecie na tle celów wyprawy (fot. Anna Okopińska)

Baza stanęła 21 czerwca na lodowcu Abruzzi (5200 m). Zanim dotarły ostatnie ładunki, grupa czołowa założyła obóz I (5950 m) na lodowcu Gasherbrumem Południowym. Następnie rozpoczęto poręczowanie grzędy, którą prowadziła droga Fritza Moraveca na Gasherbrum II (8034 m). 4 lipca na wysokości 6500 m stanął obóz II, a po kilku nieudanych próbach, 10 lipca Bednarz, Cichy, Janas i Zdzitowiecki założyli obóz III (7350 m) niedaleko przełęczy między Gasherbrumem II i dziewiczym Gasherbrumem III (7952 m) - najwyższym z siedmiotysięczników. Na ten ostatni szczyt wyprawa miała oficjalne pozwolenie i Wanda Rutkiewicz zamierzała go zdobyć w zespole czysto kobiecym. W trakcie Strona | 13


wyprawy udało się uzyskać zgodę oficera łącznikowego na atakowanie również ośmiotysięcznego Gasherbruma II, rozwiązując w ten sposób sprawę celu dla zespołu męskiego. Z obozu III można było atakować obydwa szczyty. Akcje podejmowane w ostatniej dekadzie lipca były skazane na niepowodzenie z powodu niepogody. Dopiero l sierpnia, piątce w składzie: Krüger-Syrokomska, Rutkiewicz, Cichy, Onyszkiewicz i Zdzitowiecki, udało się stanąć na rozległym plateau przełęczy (ok. 7550 m) pomiędzy Gasherbrumami II i III. Zespół kobiecy skierował się w stronę Gasherbruma III, natomiast mężczyźni zaatakowali Gasherbrum II. Krüger-Syrokomska i Rutkiewicz podeszły pod uskok wschodniej grani Gasherbruma III i rozpoczęły wspinaczkę, jednak grań okazała się zbyt trudna, co skutkowało szybkim wycofem. Cichy, Onyszkiewicz i Zdzitowiecki przetrawersowali plateau w kierunku północnym, pod niezdobytą północno-zachodnią ścianę Gasherbruma II. W ciągu niespełna 4 godzin pokonali 500-metrową lodową ścianę przeciętą dwoma pasami skał. Na wierzchołku byli o godz. 16.15, po czym zeszli drogą pierwszych zdobywców. Niepowodzenie dziewczyn i sukces chłopców zaowocował zmianą planów. Po ostrej wymianie zdań kierowniczka zgodziła się, że na Gasherbrum III powinien wchodzić zespół mieszany (początkowo uważała, że mężczyźni mają pomagać w torowaniu i poręczowaniu, ale nie wchodzić na szczyt), a dla kobiet zostawiała samodzielne wejście na Gasherbrum II. Wcześniej jednak na GII wyruszyła trójka: Janas, Łapiński i Woźniak i 9 sierpnia weszli na wierzchołek. Drugi sukces wyprawy "kobiecej" miał miejsce w 8 dni po pierwszym i znów był udziałem mężczyzn... Panie się cieszyły, ale też i niecierpliwiły. 11 sierpnia Rutkiewicz, małżeństwo Onyszkiewiczów i Zdzitowiecki dotarli do przełęczy. Tego samego dnia zaatakowali kuluar w środku wschodniej ściany GIII. Początkowo nie brano go pod uwagę, gdyż pierwsze wrażenie nie było zachęcające. O godz. 17.30 cała czwórka stanęła na wierzchołku, po akcji trwającej 10 godzin.

Strona | 14


Alison Chadwick-Onyszkiewicz,Wanda Rutkiewicz i Krzysztof Zdzitowiecki na wierzchołku Gasherbrumu III 7952 m (fot. Janusz Onyszkiewicz)

Następnego dnia, 12 sierpnia, Halina Krüger-Syrokomska i Anna Okopińska weszły na Gasherbrum II (8034 m). Zostały w ten sposób pierwszymi kobietami, które stanęły w samodzielnym kobiecym zespole na szczycie ośmiotysięcznika. Rekordy zazwyczaj nie utrzymują sie zbyt długo, chyba, że są absolutnie nie do poprawienia. Takim właśnie trwałym rekordem i ogromnym wkładem w eksploracyjne osiągnięcia polskiego alpinizmu pozostanie pierwsze wejście na najwyższy z siedmiotysięczników, piętnasty szczyt świata Gasherbrum III (7952 m).

Strona | 15


5. Nową drogą na drugi szczyt świata Idea zorganizowania wyprawy na K2 (8611 m) nurtowała polskie środowisko alpinistyczne od dawna. Międzynarodową konkurencję o uzyskanie pozwolenia na rok 1976 udało się wygrać Polakom. Kierownikiem narodowej wyprawy został Janusz Kurczab, a w składzie znaleźli się: Eugeniusz Chrobak (film), Leszek Cichy, Andrzej Czok (radio), Ryszard Dmoch, Janusz Fereński, Marek Grochowski, Zygmunt Andrzej Heinrich, Jan Holnicki-Szulc, Piotr Jasiński, Piotr Kintopf (lekarz), Marek Kowalczyk, Jan Koisar (lekarz), Wojciech Kurtyka, Andrzej Łapiński (alpinista i kierowca ciężarówki), Tadeusz Łaukajtys, Ryszard Marcjoniak (kierowca ciężarówki), Janusz Onyszkiewicz i Wojciech Wróż. Polacy założyli, że celem wyprawy będzie poprowadzenie nowej drogi na K2, choć szczyt ten miał tylko jedno udane wejście przed 22 laty. Już na miejscu wybrana została grań północno-wschodnia, najdłuższa i niezwykle urwista, ale też najmniej stroma. Grań tę atakowała w roku 1902 międzynarodowa wyprawa pod wodzą Oscara Eckensteina, osiągając wysokość około 6300 metrów. Baza wyprawy stanęła 24 czerwca na lodowcu Godwin Austen (5000 m). Obóz I stanął na wysokości 6100 m, a obóz II (6750 m) tuż pod wierzchołkiem zwornika w grani (6821 m). Głównym problemem technicznym był ostry lodowo-skalny grzebień, rozciągający się na długości kilometra, na wysokości 6800-6950 metrów. Pięciokrotnie zmieniały się zespoły prowadzące, trawersując i dokładnie poręczując stromy stok poniżej grani po stronie chińskiej. Oberwanie nawisu było przyczyną 15-metrowego upadku Kurtyki. Doznał on dosyć poważnego skręcenia nogi w kostce i dopiero po kilku dniach mógł wrócić do akcji. Nazajutrz po tym wypadku Cichy, Holnicki, Grochowski i Kintopf dokończyli najtrudniejszą część grani i ustawili na wysokości 6950 m dwa namioty obozu IV.

Strona | 16


Najtrudniejsza partia grani (fot. Janusz Kurczab)

Kaprysy pogody sprawiły, że nie wiodło się zespołom, które próbowały założyć obóz V. Heinrich, Jasiński i Kowalczyk cofnęli się z obozu III z powodu wiatru i opadu śniegu. W dzień po nich ruszył w górę zespół Czok, Kurczab i Wróż. Na wysokości około 7300 m zdarzyła się przygoda - prowadzący Czok wpadł do ukrytej pod śniegiem szczeliny lodowej. Nie odniósł żadnych obrażeń. Wróż utrzymał go pewnie na linie, jednak na wydostanie się na powierzchnię potrzebował przeszło godzinę. Zespół zostawił depozyt i wycofał się. Następna próba też nie powiodła się z powodu załamania pogody. Przez tydzień baza wyprawy była zasypywana masami śniegu, a ciężkie monsunowe chmury spowijały szczyty. Gdy poprawiła się pogoda, stało się oczywistym, że akcję trzeba przyspieszyć. Musiała w niej wziąć udział cała wyprawa. Trzeba było dostarczyć zaopatrzenie do obozu V i ataku szczytowego, głównie ciężkie butle z tlenem.

Strona | 17


Obozy III i IV zasypane były dwumetrową warstwą. Opóźnienie akcji znów się zwiększyło. Pierwszy zespół dotarł tylko do składziku na wysokości 7300 metrów i tam musiał rozbić namioty. Dopiero 12 sierpnia w popułudniu na wierzchołku rozległej kopuły śnieżnej u prawego skraju Ramienia K2, na wysokości 7670 metrów stanął obóz V. Tego samego dnia dotarł tu drugi zespół, przynosząc tlen i dalsze zaopatrzenie. Na noc w obozie V zostało 10 osób. 13 sierpnia Cichy, Czok, Grochowski, Holnicki, Kintopf, Kurczab i Kurtyka pod szczytową piramidą K2 założyli ostatni, obóz szturmowy (7970 m). W obozie zostali na noc Cichy i Holnicki i następnego dnia rozpoczęli pierwszy atak szczytowy. Na wysokości około 8250 m drogę zagrodziła wielka bariera seraków i pionowych skał, stanowiąca kluczową trudność całej kopuły szczytowej. Nie zdecydowali się na jej pokonanie i rozpoczęli odwrót. Drugi zespół szturmowy tworzyli Chrobak i Wróż. 15 sierpnia w nadzwyczaj trudnej wspinaczce dwoma wyciągami liny pokonali barierę, która zastopowała poprzedników. W górę prowadziły teraz strome, choć niezbyt trudne stoki śnieżno-lodowe, którymi podeszli jeszcze sto metrów. Była godzina 18, wysokość około 8400 metrów. Chrobakowi skończył się tlen w drugiej butli. Wobec załamującej się pogody, późnej pory i braku tlenu, postanowili się wycofać.

Strona | 18


Chrobak i Wróż zbliżają się do kluczowej bariery na szczytowej ścianie (fot. Janusz Kurczab)

Pogoda nie dała już więcej szans na zaatakowanie szczytu. Mimo, iż wyprawa nie osiągnęła szczytu, nowa droga na K2 została doprowadzona do łatwego terenu 200 metrów poniżej wierzchołka. Pokonanie wschodniej ściany kopuły szczytowej K2 nie udało się również silnej wyprawie amerykańskiej w 1978 roku. Powtórzyli oni po śladach Polaków przejście północno-wschodniej grani, ale z polskiego obozu V (7670 m) przetrawersowali Ramię K2 do drogi włoskiej i nią osiągnęli wierzchołek.

Strona | 19


Przebieg polskiej drogi na K2 w 1976 roku (fot. i topo Janusz Kurczab)

Polska wyprawa na K2 w 1976 roku była ważna dla przyszłości polskiego himalaizmu. Doświadczenia tu zdobyte zaprocentowały w dwa lata później na Kanczendzondze (Chrobak i Wróż) oraz podczas zimowego zdobywania Everestu (Cichy).

6. Nowa droga na Rakaposhi (7788 m) Współpraca między Klubem Wysokogórskim Warszawa a Speleoklubem Morskim z Gdyni zaowocowała w 1979 roku wyprawą na Rakaposhi olbrzymi szczyt nad doliną Hunzy. Była to wyprawa polsko-pakistańska, kierowana przez kpt. Sher Khana, kierownikiem grupy polskiej (de facto kierującym całą akcją) został Ryszard Kowalewski. W skład polskiej części wyprawy wchodzili: Andrzej Bieluń, Anna Czerwińska, Jacek Gronczewski (lekarz), Krystyna Palmowska, Tadeusz Piotrowski i Jerzy Tillak. Strona | 20


Ponieważ główny cel wyprawy - potężny północny filar - był już zajęty przez Japończyków, postanowiono zaatakować niezdobytą północnozachodnią grań. 5 czerwca na morenie bocznej lodowca Biro została założona główna baza wyprawy. W drodze na grań założono obóz I (4900 m), a na długiej grani dalsze dwa obozy (5800 i 6200 m). Obóz IV (6500 m) ustawiono na wielkim plateau pod kopułą szczytową, a obóz V (7200 m) pod górnym odcinkiem południowo-zachodniej grani, którą biegnie droga pierwszych zdobywców. l lipca Kowalewski, Sher Khan i Piotrowski zaatakowali szczyt. W najlepszej formie był Sher Khan, który znacznie wyprzedził Polaków i osiągnął wierzchołek Rakaposhi około godziny 17. Kowalewski i Piotrowski stanęli obok niego po godzinie. Następnego dnia również Bieluń, Gronczewski i Tillak weszli na szczyt. Teraz nadeszła kolej na panie, które dzień pierwszego ataku szczytowego przeczekiwały w obozie III. 5 lipca najpierw Palmowska, a w półtorej godziny po niej Czerwińska, w mrozie i silnym wietrze osiągają wierzchołek Rakaposhi.

Sher Khan i Ryszard Kowalewski na szczycie Rakaposhi (fot. Tadeusz Piotrowski)

Choć wyprawa obfitowała w konflikty, zarówno na linii Pakistańczycy Polacy, jak i między grupą męską a dwójką kobiet, to efekt końcowy był Strona | 21


bardzo korzystny. Dokonano drugiego wejścia na szczyt i w dodatku nową, trudną technicznie, skomplikowaną drogą. Na wierzchołku stanęli wszyscy członkowie polskiej części ekipy. Wyczyn Anny Czerwińskiej i Krystyny Palmowskiej zasługuje na szczególną uwagę. Pracowały i nosiły ładunki na równi z mężczyznami, a ich wejście na szczyt było drugim co do wysokości wynikiem uzyskanym w zespole czysto kobiecym na świecie.

7. Yazghil Dome i Distaghil Sar East Speleoklub Morski PTTK w Gdyni zamierzał w 1980 roku zorganizować wyprawę na niezdobyty szczyt Ultar (7388 m), położony w rejonie Batura Mustagh, ale dostał pozwolenie na cel rezerwowy - Distaghil Sar (7885 m). Distaghil Sar to najwyższy szczyt Hispar Mustagh, zdobyty w 1960 roku przez Austriaków. Wchodzili oni granią od zachodu, pozostawili więc nietknięte boczne wierzchołki leżące we wschodniej grani: Distaghil Sar Middle (7760 m) i Distaghil Sar East (7700 m). Z tych dwóch, bardziej samodzielnym i wybitniejszym wierzchołkiem jest ten niższy, toteż nim zainteresowali się Polacy. Polska wyprawa składała się z pięciu osób: Andrzej Bieluń, Jacek Gronczewski (lekarz), Ryszard Kowalewski (kierownik), Tadeusz Piotrowski i Jerzy Tillak. W połowie lipca 1980 r. założono bazę na lodowcu Upper Kunyang (4350 m). Ze względów oszczędnościowych (wygórowane ceny tragarzy zmusiły do ograniczenia ilości żywności i sprzętu) zespół przyjął taktykę "wędrującego obozu". Po wstępnych wypadach, w czasie których pokonano 700-metrowe spiętrzenie ściany i przeczekaniu załamania pogody, 22 lipca cała piątka, mocno obciążona, wyruszyła z namiotów rozbitych na wysokości 5900 m. Po wielu godzinach uciążliwego marszu i kluczeniu wśród seraków, około godziny 14 znaleźli w gęstniejącej mgle wygodne pólko pod dwa namioty (6200 m). 23 lipca wyruszyli w kierunku dziewiczego szczytu w bocznej grani odchodzącej na wschód od masywu Distaghil Sar. Jak się potem okazało, Strona | 22


był to Yazghil Dome (7324 m). Wysoka temperatura i rozmiękły śnieg sprawiły, że dopiero po dwóch biwakach udało się zdobyć ten szczyt.

Masyw Yazghil Dome (7324 m) - odpoczynek przed wejściem na szczyt (fot. Tadeusz Piotrowski)

Po noclegu w obozie na 6800 m zespół postanowił przystąpić do realizacji głównego zadania wyprawy - wejścia na Distaghil Sar East(7700 m), będący jednym z najwyższych nie zdobytych dotąd wierzchołków Karakorum. Przed nimi stała sześćsetmetrowa, skalno-lodowa ściana piramidy szczytowej. O godz. 14 byli pod szczytowym spiętrzeniem, jednak szczyt był spowity groźnymi chmurami. Nie zrezygnowali i to była słuszna decyzja - zaczęło się przejaśniać, choć wiatr ciągle był silny. Ściana szczytowa była stroma i niełatwa, ale o godz. 18.30 cały zespół stanął na dziewiczym wierzchołku.

Strona | 23


Na szczycie Distaghil Sar East 7700 m (fot. Tadeusz Piotrowski)

Wyprawa ustanowiła swoisty rekord: zdobycie całym niewielkim zespołem dwóch dziewiczych siedmiotysięczników w czasie dwutygodniowego pobytu w górach jest osiągnięciem doprawdy wyjątkowym.

CZ. II – KARAKORUM (LATA 80.) Dekada lat 80. w Karakorum zapisała się na trwałe w historii polskiego alpinizmu głównie ze względu na wspaniałe osiągnięcia himalaizmu sportowego. Zdobycie zach. ściany Gasherbrum IV, wsch. ściany Trango Tower, pd.- zach. ściany Gasherbrum I oraz pd. ściany i Magic Line na K2 - to osiągnięcia najwyższej klasy, ważne również w historii alpinizmu światowego.

***

Strona | 24


8. Masherbrum 1981 Masherbrum (7821 m) został zdobyty w 1960 roku przez amerykańskopakistańską wyprawę, którą kierował Nicholas B. Clinch. Przez 20 lat nikt nie powtórzył tego osiągnięcia. Aż do 1981 roku czekał na zdobywców jego bliźniaczy, niewiele niższy, południowo-zachodni wierzchołek (7806 m). Polski atak na ten szczyt zakończył się sukcesem, ale i tragedią. Wyprawę zorganizował Polski Klub Górski. Kierował nią Piotr Młotecki, a ekipę tworzyli: Józef Białobrodzki (lekarz), Marek Fijałkowski, Andrzej Z. Heinrich, Janusz Lewandowski, Marek Malatyński, Przemysław Nowacki, Grzegorz Siekierski i Jacek Szczygieł. Bazę (4300 m) założono 13 sierpnia 1981 roku na lodowcu Serac.

Masherbrum (7821 m) z przełęczy Gondokhoro. Na lewo od głównego widać wierzchołek południowo zachodni 7806 m (fot. summitpost.org)

Polacy zaatakowali szczyt szlakiem poprzednich wypraw. 25 sierpnia na grani Dome stanął obóz II (6400 m). Wkrótce potem nastąpiło długotrwałe załamanie pogody. Dopiero 14 września udało się założyć Strona | 25


obóz III (6550 m), a dzień później również obóz IV (6800 m) - już u podstawy południowo-wschodniej flanki. Mimo braku dostatecznej aklimatyzacji, do ataku szczytowego przystąpiono bez zakładania wyższych obozów. 16 września z obozu IV wyruszyli Heinrich, Malatyński i Nowacki. Wieczorem osiągnęli przełączkę pomiędzy wierzchołkami (ok. 7800 m). Byli zmęczeni 1000-metrową wspinaczką, więc postanowili zabiwakować i następnego dnia wejść na wierzchołek południowo-wschodni, od którego oddzielała ich niemal pozioma, ale urwista grań. Trudną i niebezpieczną grań i pokonali 17 września, o godz. 15.30 stając na dziewiczym wierzchołku. W trakcie schodzenia granią szczytową doszło do wypadku. Malatyński obsunął się na stronę lodowca Baltoro pociągając Nowackiego. Heinrich był w tym momencie po południowej stronie grani i dzięki temu mógł zatrzymać upadek. Lina była naprężona i Heinrich nie był w stanie dotrzeć do poszkodowanej dwójki , wkrótce stracił kontakt głosowy z partnerami. Biwakował samotnie, bez namiotu, śpiwora, czy nawet płachty. Na szczęście była to strona zawietrzna. Tego szczęścia nie miała dwójka jego partnerów. Rankiem 18 września Heinrichowi udało się zejść z grani kilkanaście metrów na północną stronę i dotrzeć do miejsca biwaku towarzyszy. Obaj już nie żyli. Mroźny i wietrzny biwak na wysokości 7800 m, do którego nie byli przygotowani, spowodował wychłodzenie organizmów.

Strona | 26


Szczytowa grań Masherbrumu od zachodu. Strzałka pokazuje miejsce wypadku Malatyńskiego i Nowackiego (fot. summitpost.org./topo Janusz Kurczab)

Taktyce wyprawy można było wiele zarzucić. Przede wszystkim opóźnienie. Połowa września to nie jest pora, w której można bezkarnie atakować wysokie szczyty Karakorum, ze względu na niskie temperatury i silne wiatry. Przy niedostatecznej aklimatyzacji bardzo zaryzykowano, decydując się na szturm ze zbyt nisko położonego obozu. W rezultacie Malatyński i Nowacki za sukces zapłacili najwyższą cenę.

9. K2 1982 - próba na północno-zachodniej grani W pierwszym roku po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce udawało się zrealizować niewiele planów wyprawowych. Do priorytetowych celów sportowych, które dostały "zielone światło' należały dwie wyprawy na K2: kobieca wyprawa Wandy Rutkiewicz i męska, którą kierował Janusz Kurczab. Ta ostatnia była wyprawą polskomeksykańską. Ze strony polskiej organizatorami były Kluby Wysokogórskie z Warszawy, Łodzi, Poznania i Wrocławia oraz Polski

Strona | 27


Związek Alpinizmu, a ze strony meksykańskiej - Grupo Montanismo y Exploración przy uniwersytecie UNAM w Mexico City. Skład wyprawy przedstawiał się następująco: Roman Bebak, Grzegorz Benke (lekarz), Eugeniusz Chrobak, Zbigniew Dudrak, Marek Grochowski (zastępca kierownika), Jan Holnicki-Szulc Tadeusz Karolczak, Janusz Kurczab(kierownik), Aleksander Lwow, Krzysztof Pankiewicz, Bogumił Słama, Ryszard Urbanik, Szymon Wdowiak (film), Krzysztof Wielicki, Krzysztof Wiśniewski (kierowca, w akcji górskiej nie brał udziału) i Wojciech Wróż. Stronę meksykańską reprezentowali: Lucio Cardenas, Manuel Casanova, Antonio Cortes, Hugo Delgado, Enrique Miranda i Eduardo Mosqueda. Baza stanęła 8 lipca na lodowcu Savoia (5300 m). Celem była nowa droga północno-zachodnią granią K2 (8611 m), atakowaną w 1975 roku przez Amerykanów pod wodzą Jamesa Whittakera. Idąc ściśle granią od przełęczy Savoia Saddle, Amerykanie utknęli na pierwszej z turni skalnych (ok. 6700 m), jakimi rozpoczyna się grań. Plan polskomeksykańskiej wyprawy przewidywał wejście na grań ścianą już poza tymi turniami. 10 lipca w lodowym kotle pod monolitem zachodniej ściany K2 stanął obóz I (5950 m) i zaczęło się poręczowanie drogi. Na skalnej kazalnicze (6350 m) rozbito obóz pośredni, a 19 lipca już na właściwej grani - obóz II (6700 m). 20 lipca lawina z mokrego śniegu strąciła z poręczówek Cardenasa (pękła pętla przy jumarze). Meksykanin spadł 200 m do podnóża ściany. Na szczęście skończyło się tylko na złamaniu kości promieniowej przedramienia. Powyżej "dwójki" grań spiętrzała się gwałtownie, przechodząc w wypukłą skalną ścianę. Teren zaczął spychać alpinistów ukosem w lewo, w kierunku północnego filara, na którym działała właśnie wyprawa japońska. Już w sporej odległości od grani, na wysokości 7100 m ustawiono namioty obozu III i zaczęto rozwieszanie kolejnych lin poręczowych w stromym skalno-lodowym terenie.

Strona | 28


Dojście do obozu III 7100 m (fot. Ryszard Urbanik)

30 lipca dotarła wiadomość o tragedii, jaka dotknęła wyprawę kobiecą: w obozie II na Żebrze Abruzzi zmarła Halina Krüger-Syrokomska. Większość uczestników wyprawy wzięła udział w transporcie zwłok i pogrzebie. W górnej partii drogi poręczówki zostały podciągnięte do wysokości 7550 m. Punkt ten leżał już blisko północnego filara K2. 5 sierpnia Holnicki i Lwow założyli na ostrzu filara obóz IV (7600 m). Nieco wyżej poręczówki japońskie uciekały w lewo do wielkiej depresji śnieżnej. Polacy postanowili prowadzić drogę niezależną, po prawej stronie ostrza filara. 7 sierpnia Chrobak, Cichy, Pankiewicz i Wielicki wyruszyli z obozu IV i na wysokości 7950 m zostawili depozyt wyposażenia obozu szturmowego. Wyprawa była gotowa do podjęcia decydującego szturmu, jednak nadeszło załamanie pogody i wszystkie zespoły wróciły do bazy. 13 sierpnia, przy nadal nienajlepszej pogodzie, Karolczak i Wróż w towarzystwie Grochowskiego i Pankiewicza ponowili próbę szturmu. W ciągu następnych dwóch dni pogoda uległa poprawie i 15 sierpnia nasza czwórka dotarła do obozu III. Jak się później okazało, w ciągu tych dwóch dni pogody - 14 i 15 sierpnia - Japończycy dwukrotnie osiągnęli Strona | 29


wierzchołek K2, rozwiązując jeden z najgłośniejszych problemów gór wysokich, północny filar K2. Atak z nisko położonego obozu III (ok. 7500 m) był jednak ryzykowny i skończył się tragicznie: po biwaku w drodze zejściowej jeden ze zdobywców spadł i poniósł śmierć. Podczas, gdy 16 sierpnia czterej Polacy docierali do obozu IV, wokół szalała już wichura. W obozie IV spędzili 2 noce, a widząc, że wiatr nie słabnie, wycofali się do bazy. Tymczasem wichury nie ustawały, a komunikaty meteorologiczne nie wróżyły nic dobrego. Przyjęto jednak taktykę permanentnego ruchu w górę, aby zwiększyć szansę "wstrzelenia się" w dzień bezwietrzny. Po kilku bezowocnych próbach innych zespołów, 3 września Chrobak, Cichy, Wielicki i Wróż dotarli do zdewastowanego przez wiatry obozu IV i tu musieli przeczekać cały dzień. 5 września natężenie wiatru nieco zmalało. Czwórka podeszła do końca poręczówek, rozpięła jeszcze kilkadziesiąt metrów lin i w okolicy zwornika grani oraz filara założyła obóz V (8100 m). 4 września Chrobak, który czuł się nie najlepiej, a także Wielicki, któremu zaczęły dolegać odmrożenia nóg, zdecydowali się zejść. Cichy i Wróż rozpoczęli dalszą wspinaczkę. Stromy teren skalny miał budowę płytową, trudności sięgały II stopnia. Na wysokości ok. 8250 m Cichy spostrzegł odmrożenia na palcach ręki, również Wróż tracił już czucie. Dalsza wspinaczka groziła ciężkimi konsekwencjami, toteż jedynym wyjściem był odwrót. Tak więc kolejna polska wyprawa na drugi szczyt świata zakończyła się niepowodzeniem. To był dla nas pechowy sezon w Karakorum. Te same wichury zmogły bowiem wyprawę kobiecą na Żebrze Abruzzów, a nawet doborową dwójkę Kukuczka - Kurtyka, która kilkakrotnie bez skutku atakowała południową ścianę K2.

Strona | 30


Górne partie japońskiej drogi północnym filarem (linia zielona) oraz próby polskiej wyprawy (fot. arch. Krzysztof Wielicki, topo Janusz Kurczab)

10.

Nowe drogi na Gasherbrumach I i II

Latem 1983 roku Jerzy Kukuczka i Wojciech Kurtyka zaatakowali nowymi drogami oba ośmiotysięczne wierzchołki grupy Gasherbrum. Bazę (5100 m) założyli 7 czerwca na lodowcu Abruzzi. 13 czerwca osiągnęli Gasherbrum La (ok. 6600 m) u stóp długiej wschodniej grani Gasherbrum II. Początkowo planowali prowadzenie ataku wschodnią granią Gasherbrum II (8034 m). Po obserwacjach zrezygnowali jednak z atakowania wschodniej grani, gdyż skalne turnie i nawisy śnieżne uniemożliwiłyby zastosowanie stylu alpejskiego. Zainteresowali się natomiast stromym południowo-wschodnim żebrem, prowadzącym do niezdobytego wierzchołka Gasherbrum II East. W pierwszym wyjściu aklimatyzacyjnym osiągnęli garb (ok. 7200 m), będący kulminacją żebra. Po odpoczynku w bazie ponownie ruszyli do góry. 23 czerwca, w pogarszającej się pogodzie, kilkadziesiąt metrów od szczytu mroźny Strona | 31


wiatr i zmęczenie zmusiły ich do biwaku. Rankiem dokonali I wejścia na wierzchołek Gasherbrum II East (7758 m) i zeszli do bazy.

Widok z wierzchołka Gasherbrum I (8080 m) na Gasherbrumy IV (7932 m), III (7946 m), II (8034 m) i II East 7758 m (fot. Krzysztof Wielicki)

Dzięki spędzeniu nocy na dużej wysokości mieli już dobrą aklimatyzację. Mogli zaatakować szczyt w stylu alpejskim. Z bazy wyruszyli 29 czerwca i tego dnia dotarli do podstawy żebra. Następny biwak spędzili na wysokości 7400 m. 1 lipca przetrawersowali Gasherbrum II East, aby po południu wejść na Gasherbrum II (8034 m). Ze szczytu wracali drogą pierwszych zdobywców, z jednym biwakiem, dokonując tym samym trawersowania masywu. Teraz zwrócili się ku pobliskiemu Gasherbrumowi I (8080 m). Celem była dziewicza południowo-zachodnia ściana. Potrzebna była jednak stabilna pogoda, tymczasem codziennie sypał śnieg. Gdy 19 lipca pokazało się słońce, efektem były gigantyczne lawiny z zaśnieżonych stoków. Mimo to, wyruszyli z bazy już następnego dnia. Bardzo sprawnie przebiegli niezwykle groźny kocioł w dolnej części ściany. Nad nim rozpoczęła się trudna wspinaczka skalnym filarem ograniczającym ścianę z lewej. Na wysokości 6700 m, pod dużym uskokiem skalnym, Strona | 32


spędzili pierwszy biwak. Następnego dnia przetrawersowali niebezpiecznym terenem w kierunku środka śnieżno-lodowej ściany. Na naturalnej płaskiej platformie (7400 m) wygodnie spędzili drugą noc. Wczesnym rankiem 22 lipca zaczęli wspinaczkę, jednak wariant, który obrali, okazał się nie do przejścia. Gdy na dodatek Kurtyce spadł rak, byli bliscy podjęcia decyzji o wycofaniu się. Po kolejnym biwaku dopisało im szczęście: zupełnie przypadkowo natrafili na zgubiony rak Wojtka! Odnalezienie zguby podniosło ich na duchu i już bez większych problemów (choć były jeszcze trudności techniczne) doszli do szczytu. Kukuczka i Kurtyka dokonali wielkiego wyczynu wchodząc na jednej wyprawie w stylu alpejskim na dwa ośmiotysięczniki, w dodatku nowymi, trudnymi drogami.

Południowo-zachodnia ściana Gasherbrum I (8080 m), pokonana przez Kukuczkę i Kurtykę (fot. Afzal/summitpost.org)

Strona | 33


11. Broad Peak - trawersowanie masywu i szybkie wejście Wielickiego W 1984 roku Klub Wysokogórski w Katowicach zorganizował małą wyprawę w Karakorum, którą kierował Janusz Majer. Jako niezależny zespół, działali Jerzy Kukuczka i Wojciech Kurtyka. W składzie wyprawy Majera znaleźli się jeszcze Walenty Fiut, Ryszard Pawłowski i Krzysztof Wielicki. Celem był Broad Peak (8051 m), ale plany poszczególnych uczestników różniły się. Fiut, Majer i Pawłowski zamierzali wejść na szczyt drogą normalną i w tradycyjnym stylu, natomiast Wielicki podjął próbę pierwszego na świecie wejścia na ośmiotysięcznik w ciągu jednego dnia. Kukuczka i Kurtyka początkowo zamierzali przetrawersować trójwierzchołkowy masyw od strony południowej, jednak rekonesanse wykazały, że droga ta jest zbyt długa i trudna. Postanowili zmienić kierunek trawersu. 14 lipca drogą normalną na szczyt Broad Peaku o godzinie 15 weszli Fiut, Majer i Pawłowski. W godzinę po nich na wierzchołku zameldował się również Wielicki, który dokonał rekordowo szybkiego wejścia: wyjście z bazy o godz. 0.20, wierzchołek godz. 16, powrót do bazy o godz. 22.20. Razem 22 godz. akcji - pierwsze w historii himalaizmu wejście na ośmiotysięcznik i zejście w ciągu jednego dnia!

Strona | 34


Wojtek Kurtyka w drodze na Broad Peak (fot. Jerzy Kukuczka)

W tym czasie Kurtyka i Kukuczka wspinali się już zachodnią granią północnego wierzchołka Broad Peaku (7490 m). Była to trudna wspinaczka. Wejście na wierzchołek środkowy, a potem na główny, było już łatwiejsze, w efekcie cały plan został zrealizowany bez większych problemów, jeśli nie liczyć przygody w zejściu. W okolicy obozu II (6400 m) Kurtyka złapał się starej liny poręczowej, która zerwała się i spowodowała jego upadek po lodowym zboczu. Na szczęście Wojtek zdołał zahamować tuż przed pionowym uskokiem.

Strona | 35


12.

Świetlista ściana

Atak na liczącą 2500 metrów dziewiczą zachodnią ścianę Gasherbrum IV (7932 m) znajdował się w planach zespołu Kukuczka-Kurtyka już w 1984 roku i miał mieć miejsce po przetrawersowaniu Broad Peaku. Ale w zespole "zaiskrzyło" i do próby nie doszło. Do projektu zdobycia "Świetlistej Ściany" Kurtyka powrócił po roku, tym razem w towarzystwie młodego austriackiego alpinisty Roberta Schauera. Wcześniej ścianę atakowało kilka doborowych zespołów brytyjskich, japońskich i amerykańskich, m.in. Anglicy Martin Boysen i Mo Antoine, którzy w 1978 roku dotarli najwyżej, do wysokości około 7000 m. Polsko-austriacki zespół zdobył ścianę w dniach 13 - 20 lipca 1985 roku. Przejście zostało dokonane w czystym stylu alpejskim, po wstępnej aklimatyzacji na grani północnej do wysokości 7100 m, gdzie Kurtyka i Schauer pozostawili składzik żywności i paliwa. Wspinaczce towarzyszyły dramatyczne okoliczności, które niestety w ostatniej fazie wejścia uniemożliwiły dotarcie do głównego wierzchołka. Jak pisał Wojtek Kurtyka:"Bezpośrednią przyczyną tak irytującego finału była okropna pogoda i bardzo ciężkie warunki w ścianie, a w konsekwencji - opóźnienie wspinaczki i niebezpiecznie długi okres głodu, pragnienia i bezsenności, który - uwięzieni w urwisku musieliśmy przecierpieć. 20 lipca, po wyjściu ze ściany na grań szczytową, wyczerpani, zaniechaliśmy poziomego, z wyglądu łatwego trawersu w kierunku szczytu i natychmiast przystąpiliśmy do zjazdów granią północną. Aczkolwiek wyszliśmy ze ściany żywi, wspinaczka ta była doskonałym, wręcz wzorcowym przykładem wszelkich możliwych pułapek i niebezpieczeństw, właściwych stylowi alpejskiemu w górach najwyższych." Mimo mankamentu - nie wejścia na wierzchołek - przejście Kurtyki i Schauera jest wciąż, po upływie ćwierćwiecza, uważane za wzorzec idealnego stylu alpejskiego w himalaizmie.

Strona | 36


Droga Kurtyki i Schauera na zachodniej ścianie Gasherbrum IV (7932 m). Kółka oznaczają biwaki, strzałki - drogę zejściową (D - depozyt żywności)

13.

K2 1986

Pokonanie południowej ściany Latem 1986 roku pod K2 działały dwie wyprawy z udziałem Polaków, które postawiły sobie za cel poprowadzenie nowych dróg na drugi szczyt świata. Pierwszą z nich tworzył zespół Jerzy Kukuczka i Tadeusz Piotrowski, działający w ramach dużej międzynarodowej wyprawy, zorganizowanej przez dra Karla M. Herrligkoffera. We wstępnej fazie akcji brali udział trzej Szwajcarzy i jeden młody alpinista niemiecki, później polska dwójka musiała działać sama. Pierwszy obóz założony został na wysokości 6000 m, a pod ogromnym serakiem, który zagradzał wielką depresję opadającą z Ramienia K2, stanął obóz II (6400 m). Serak ten w 1982 roku Kukuczka z Kurtyką Strona | 37


obeszli z prawej strony. Teraz realnym stało się ominięcie go stromym żebrem po lewej. 21 czerwca zaporęczowano 500 m trudnego terenu. Kukuczka i Piotrowski ruszyli 22 czerwca w górę z zamiarem zaatakowania szczytu, jednak dwa dni później wobec oznak psującej się pogody zdeponowali ładunki na wysokości 7400 m i wrócili do bazy.

Tadeusz Piotrowski na wysokości 7400 m na południowej ścianie K2 (fot. Jerzy Kukuczka)

Gdy 3 lipca zaświeciło słońce, ruszyli w górę, dochodząc od razu do obozu II, a następnego dnia do depozytu na 7400 m. 5 lipca wspinali się dalej polami śnieżnymi, by osiągnąć wielki kuluar zwany "hokejem". Po biwaku na wysokości 7800 m szli w górę kuluarem, mając przed sobą pionowy próg skalny. W najdogodniejszej partii miał on ok. 100 m wysokości. Kolejny raz zabiwakowali na wysokości około 8100 m. 7 lipca zaatakowali próg, zakładając, że jeszcze w tym dniu pokonają przeszkodę i dojdą na szczyt. Okazało się to niemożliwe. Dolny 30metrowy odcinek był nadzwyczaj trudny. Na dodatek mieli za mało Strona | 38


haków i zbyt krótką linę W efekcie ta część progu zajęła alpinistom cały dzień, a zamiast wierzchołka czekał ich dodatkowy biwak w tym samym miejscu. Tego wieczora skończył im się gaz. Wyposażeni tylko w lekkie płachty biwakowe i aparaty fotograficzne 8 lipca ruszyli w górę i dotarli do grani na wysokości 8300 m. Końcowy stok był pokryty kopnym śniegiem, podchodzili więc bardzo wolno. Gęstniała mgła, na szczęście, na ostatnim odcinku nie trzeba było torować i znaleźli ślady poprzedników. Kukuczka stanął na wierzchołku o godzinie 18.25, wkrótce dotarł też Piotrowski. Rozpoczęli zejście, ale zmrok zastał ich na wysokości 8300 m. Wykopali jamę śnieżną i zabiwakowali w płachtach, trzęsąc się z zimna. Z pierwszym brzaskiem ruszyli w dół. Pogoda była coraz gorsza, widoczność na kilka metrów, sypał śnieg powodując małe lawinki. Nie mogąc wyszukiwać drogi, niejednokrotnie musieli schodzić terenem trudnym, miejscami zjeżdżając na linie. W ciągu całego dnia obniżyli się o zaledwie 400 metrów. Kiedy dotarli do łatwiejszego terenu, już znowu zapadał zmrok. Biwak z 10 na 11 lipca był cięższy od poprzedniego. Od dwóch dni nie mieli kropli płynu w ustach, płachty z metalizowanej folii były już mocno dziurawe. Rano nieco się przejaśniło i zobaczyli dalszą drogę zejścia. Dotarli do lodowego progu, z którego trzeba było zjechać na linie. Wtedy okazało się, że Piotrowski nie zabrał z biwaku liny. Musieli schodzić bez asekuracji. Piotrowskiemu, który schodził jako drugi, w pewnym momencie spadł rak, po chwili to samo stało się z drugim rakiem. Poleciał, omal nie strącając Kukuczki, i po chwili zniknął w paru kilometrowym urwisku.

Magic Line Nieco później od Kukuczki i Piotrowskiego zjawiła się na lodowcu Godwin Austen wyprawa kierowana przez Janusza Majera. Zorganizowały ją Kluby Wysokogórskie z Katowic i Poznania przy współudziale Polskiego Związku Alpinizmu. Udział w niej wzięli: Anna Czerwińska, Krystyna Palmowska, Dobrosława Miodowicz-Wolf ("Mrówka"), Przemysław Piasecki i Wojciech Wróż oraz słowacki Strona | 39


alpinista Peter Božik. Celem była sławna Magic Line - południowa grań K2, problem nagłośniony przez Messnera i atakowany przez Francuzów w 1979 roku. Jeszcze w sezonie 1986 przed Polakami Magic Line usiłowały pokonać trzy inne wyprawy: Amerykanie, Włosi oraz znany włoski solista, Renato Casarotto. 21 czerwca w lawinie u stóp kuluaru spadającego z przełęczy Negrotto zginęli John Smolich i Alan Pennington z wyprawy amerykańskiej, która przerwała po tym działalność. Również Włosi zrezygnowali z filara, przenosząc się na łatwiejsze Żebro Abruzzów. Renato Casarotto dwa razy dotarł powyżej 8000 m, trzecia próba załamała się na wysokości 7000 m. Wracając do bazy zginął w szczelinie lodowca De Filippi, już blisko bezpiecznego terenu. Właściwie na południowej grani K2 nie było dziewiczych fragmentów, bowiem Francuzi dotarli do wysokości 8450 m, zaś odcinek od 8300 m do wierzchołka znany był z przejścia Japończyka Eiho Ohtani i Pakistańczyka Nazir Sabira w 1981 roku. Ci ostatni wyszli na grań z południowo-zachodniej ściany. Problemem natomiast było pierwsze przejście całej Magic Line jednym ciągiem przez ten sam zespół. Wyprawa polska rozpoczęła działalność 22 czerwca i w ciągu niespełna miesiąca założyła trzy obozy i zaawansowała poręczowanie drogi. Na przełęczy Negrotto (6337 m) w dniu 24 czerwca stanął obóz I, a następnie już w spiętrzeniu filara: 6 lipca - obóz II (6900 m) i 17 lipca obóz III (7400 m).

Strona | 40


Na grani Magic Line (fot. Przemysław Piasecki)

Po okresie złej pogody, w nocy z 29 na 30 lipca z bazy do ataku szczytowego wyruszył zespół w składzie Božik, Piasecki i Wróż. Po założeniu dalszych poręczówek, noc z 1 na 2 sierpnia spędzili w płachcie biwakowej na wysokości 8000 m. Na wysokości 8400 m wypadł następny biwak, który był znacznie cięższy. Ranek 3 sierpnia przyniósł słoneczną pogodę. O godz. 14 stanęli na zwieńczeniu filara, a około 18 na wierzchołku K2. Schodzili drogą pierwszych zdobywców, na której działało równolegle kilka wypraw, m.in. austriacka i koreańska. Droga była częściowo ubezpieczona linami poręczowymi i stały na niej obozy poszczególnych ekspedycji. Około godz. 23.30 na wysokości 8100 m nastąpił tragiczny wypadek. Podczas zjazdu po linach poręczowych w żlebie zwanym "Butelką" spadł w przepaść Wojciech Wróż. Jego ciała nie odnaleziono. Podejrzewa się, że spadł tą samą ścianą, gdzie wcześniej śmierć poniósł Tadeusz Piotrowski. Strona | 41


Polskie drogi na K2: Magic Line i południowa ściana (fot. Aleksander Lwow, topo Janusz Kurczab)

14.

Haramosh 1988

Ogromna 4000-metrowa południowo-zachodnia flanka Haramosh (7397 m) była dziewicza do lata 1988 roku, kiedy zaatakowali ją Polacy. Wyprawę zorganizowały trzy śląskie Kluby Wysokogórskie z Gliwic, Jatrzębia i Katowic. W jej skład weszło 10 osób: Janusz Baranek (kierownik), Mieczysław Jarosz, Mirosław Konewka, Kazimierz Malczyk, Andrzej Mostek, Jan Nogaś, Marek Pronobis, Jadwiga Skawińska (opieka medyczna), Jacek Wiltosiński i Kazimierz Wszołek. Baza stanęła 26 czerwca w dolinie Ishkapal, na polanie Bariyabe (3200 m). Do wysokości 6600 m droga wiodła skalno-lodowym urwiskiem bocznego wierzchołka o lokalnej nazwie Sari Sumari (ok. 6700 m), następnie zaś wchodziła do lodowego sanktuarium, doprowadzając pod ścianę głównego szczytu. Kolejne obozy założono na wysokościach 4600, 5400, 6100 i 6500 m. Akcja wymagająca poręczowania na długości prawie 2 km, była kilkakrotnie przerywana przez załamania pogody. Strona | 42


28 lipca w nocy Jarosz, Malczyk i Pronobis zaatakowali z IV obozu ponad 200-metrową niezwykle niebezpieczną barierę seraków. Wspinając się w częściowo przewieszonym lodzie doszli do stóp ściany wyprowadzającej na główny wierzchołek. Ściana ta ma średnie nachylenie ok. 50° i przecięta jest kilkoma pasami pionowych seraków. Dopiero po godzinie 18, w 16 godzin od opuszczenia namiotu, główny wierzchołek Haramosha (7397 m) został osiągnięty. 30 lipca Konewka i Wiltosiński zdobyli dziewiczy szczyt Sari Sumari (ok. 6700 m), a tego samego dnia Baranek, Mostek i Wszołek powtórzyli wejście na główny wierzchołek Haramosha. Poprowadzona przez Polaków droga wykorzystuje praktycznie jedyną w miarę bezpieczną linię na ścianie. Trudności odcinków skalnych między obozami I i III oceniono na IV-V, pola lodowe wykazywały średnie nachylenie 50°, z długimi fragmentami sięgającymi 70°, zaś w barierach seraków zdarzały się kilkumetrowe pasaże w przewieszeniu. Uczestnicy wyprawy zaobserwowali, że na południowej flance masywu Haramosh można znaleźć jeszcze kilka pierwszorzędnych problemów alpinistycznych.

15.

Karakorum zimą po raz pierwszy

Andrzej Zawada od lat dążył do zorganizowanie zimowej wyprawy na drugi szczyt świata K2 (8611 m). Doszło do niej zimą 1987/88. Partnerów, którzy wzięliby na siebie ciężar ogromnych wydatków w walucie wymienialnej, Zawada znalazł w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Byli to znani z wyprawy na Cho Oyu Jacques Olek i Yves Téssier oraz pięciu ich kolegów z Quebeku, a także czterech alpinistów brytyjskich. Zasadniczą cześć ekipy tworzył 10-osobowy silny zespół alpinistów polskich: Maciej Berbeka, Eugeniusz Chrobak, Leszek Cichy, Mirosław Dąsal, Mirosław Gardzielewski, Zygmunt A. Heinrich, Bogdan Jankowski, Paweł Kubalski, Aleksander Lwow, Maciej Pawlikowski, Michał Tokarzewski (lekarz) i Krzysztof Wielicki.

Strona | 43


Uczestnicy zimowej wyprawy na K2 w bazie (fot. Andrzej Zawada)

Organizacja wyprawy była bardzo skomplikowana pod względem logistycznym. Dla uniknięcia znaczne większych kosztów karawany lodowcem Baltoro w porze zimowej, postanowiono większość bagażu przerzucić jesienią i pozostawić go w bazie przez 3 miesiące pod opieką specjalnej ekipy pomocniczej. Organizacją wyprawy na terenie Pakistanu zajmowała się agencja, której szefował znany przyjaciel polskich alpinistów i zdobywca K2, Nazir Sabir. Z kolei oficerem łącznikowym był pierwszy Pakistańczyk na szczycie K2 - Ashraf Aman. Niestety, wskutek wielkich opadów śniegu już w październiku, nie obyło się bez transportu helikopterowego. W załatwieniu wojskowych helikopterów pomógł prezydent Pakistanu gen. Zia ul Haq. W pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia wyprawa dotarła do bazy na lodowcu Godwin Austen (5000 m). 27 grudnia 1987 roku, wraz z założeniem bazy wysuniętej, zaczęło się obleganie Żebra Abruzzi. Akcje przerywane były ustawicznymi nawrotami niepogody. Wichury czasem zupełnie paraliżowały wszelką działalność. Kolejno stanęły obozy: pierwszy - w dniu 5 stycznia (6100 m) oraz drugi - dopiero 29 stycznia (6700 m). Jeszcze raz Cichy i Wielicki pokazali swoją klasę, kiedy 2

Strona | 44


marca, po pokonaniu Czarnej Piramidy, założyli tymczasowy obóz III (7300 m). To był najwyższy punkt, który udało się osiągnąć. Widząc niewielkie szanse na końcowy sukces na K2, Andrzej Zawada zgodził się na zaatakowanie sąsiedniego ośmiotysięcznika Broad Peak (8051 m), co zaproponowali Lwow i Berbeka. Wcześniej trzeba było uzyskać dodatkowe zezwolenie, co udało się załatwić szybko z pomocą polskiej ambasady. Berbeka i Lwow zaatakowali Broad Peak stylem alpejskim. Wyruszyli 3 marca, kolejno biwakując na wysokościach 6000, 6500 i 7300 m. 6 marca, już bez obciążenia, wyruszyli w kierunku szczytu. Pogoda była piękna. Około godz. 15,30, jeszcze przed przełęczą miedzy wierzchołkami, siły opuściły Lwowa. Berbeka samotnie kontynuował atak. Minął przełęcz i w silnym wietrze, przy złej widoczności, wspinał się skalną granią. W pewnym momencie wydawało mu się, że jest na szczycie i przekazał ten fakt do bazy. Maciek był przekonany, że stoi na głównym wierzchołku Broad Peaku a baza nie zgłosiła żadnych wątpliwości. Tymczasem okazało się później, że zdobył nieco niższy wierzchołek, tzw. Rocky Summit (8035 m). Z dużymi problemami udało mu się wrócić do namiotu, gdzie oczekiwał Lwow. Z perspektywy ponad 20 lat, jakie upłynęły od wyprawy Andrzeja Zawady na K2, gdy jeszcze żaden pakistański ośmiotysięcznik nie został zdobyty zimą, zaczynamy doceniać osiągnięcie Macieja Berbeki jedynego człowieka, któremu udało się w Karakorum przekroczyć zimą granicę 8000 metrów.

16.

Wschodnia ściana Trango Tower

Obelisk Trango Nameless Tower (Bezimienna Turnia Trango 6238 m) wznosi się na północ od lodowca Baltoro, w rejonie zwanym "Katedrami Baltoro". Nie jest najwyższa w tej grupie górskiej, ale piękna i niedostępna - na wszystkie strony obrywa się pionowymi ścianami o wysokości 700 - 1000 m. Strona | 45


Wojciech Kurtyka i szwajcarski przewodnik Erhard Loretan w dniach 24 czerwca do 13 lipca 1988 roku wytyczyli nową drogę na dziewiczej, 1000-metrowej wschodniej ścianie tej turni. Było to pierwsze wejście dwuosobowego zespołu na jedną z najpiękniejszych skalnych iglic świata. 29-wyciągowa droga biegnie środkiem ściany wzdłuż charakterystycznego ciągu zacięć nakrytych okapami, a od czasu do czasu również przez olbrzymie śnieżne grzyby, niepewnie przylepione do skały. W górnej części droga wspina się gładkimi, złocistymi płytami. Kurtyka i Loretan znaleźli na nich doskonałe rysy, które przebyli przerzucając się od jednej do drugiej trzema wahadłami. Większość wyciągów wymagała stosowania techniki sztucznych ułatwień, z pomocą wyłącznie kostek i friendów. Trudności hakowe sięgały miejscami stopnia A3. Jak twierdzi Wojciech Kurtyka, rzeźba skały jest bardzo obiecująca i daje w przyszłości szansę na przejście całkowicie klasyczne. Wspinacze spędzili w sumie 14 dni w ścianie. Bazę założyli 20 czerwca na lodowcu Dunge na wysokości 4000 m. 24 czerwca, po nocnym podejściu z olbrzymimi plecakami, ważącymi po 35 kilogramów, doszli do podnóża turni (5200 m). Przez następne dwa dni zamocowali 300 m liny na początkowym żebrze skalnym. Dopiero 2 lipca, z ładunkami ważącymi 25 kg podeszli po linach do śnieżnej półki, gdzie spędzili pierwszy biwak.

Erhard Loretan podczas biwaku na wschodniej ścianie Trango Tower (fot. Wojciech Kurtyka)

Strona | 46


Przez następne 3 dni wspinali się wielkimi zacięciami. 5 lipca w padającym mokrym śniegu dotarli do podstawy piramidy. W ciągu nocy pogoda uległa pogorszeniu, co zmusiło ich do wycofania się. Ale zanim to zrobili, zamocowali kolejne 300 m lin ponad śnieżną półką. Trzecia i ostatnia próba zaczęła się 9 lipca. Tego dnia pokonali 1200 m początkowego żlebu, podeszli 600 m po linach i jeszcze na koniec dnia wspięli się jeden wyciąg w górę. Na szczycie piramidy odkryli mały gzyms skalny, który nadawał się na miejsce drugiego biwaku. Przez kilka dni jeszcze wspinali się rysami, zacięciami, kominami i płytami, by osiągnąć grań szczytową. Po dwóch wyciągach lodu i niespodziewanym 25-metrowym uskoku skalnym osiągnęli wierzchołek w dniu 13 lipca o godz. 15.

Wschodnia ściana Trango Tower (6238 m) z nową drogą Kurtyka-Loretan (fot. arch. Janusz Kurczab, topo J. Kurczab)

Strona | 47


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.