SARDYNIA To wyjątkowa i magiczna wyspa na Morzu Śródziemnym, chociaż często kojarzona wyłącznie z plażami. Oferuje jednak dużo więcej: bogatą kulturę, niesamowite krajobrazy oraz dziką przyrodę. Ta książka jest relacją z czasu jaki na niej spędziłam. Z tego powodu pomija kilka popularnych miejsc, ale podaje też osobiście sprawdzone informacje na które możecie liczyć. Mam nadzieję że spodoba Wam się wyspa tak samo jak mi i uszanujecie jej bogactwo najlepiej jak potraficie. Więcej o moich podróżach na blogu duze-podroze.pl
ALGHERO Ta piękna nadmorska miejscowość zbudowana była wokół wielkiej fortecy, z murami otaczającymi ją zarówno od strony lądu, jak i morza. Okolica zamieszkana była od czasów prehistorycznych (nawet 6 tysięcy lat temu!), o czym świadczą liczne budowle cywilizacji Ozieri oraz Nuragijskiej. W 1353 roku Alghero było przejęte przez Katalończyków, a jego rdzenni mieszkańcy wypędzani z miasta. W XVII wieku kataloński został uznany za oficjalny język w mieście, w tej chwili 22.4% ludności mówi w dialekcie Algherese (archaiczna, miejscowoa odmiana katalońskiego), natomiast tabliczki z nazwami ulic są w dwóch językach. Starówka jest nazywana Barcelonettą małą Barceloną. Nazwa „Alghero” podchodzi od alg morskich, których w okolicznych wodach jest bardzo wiele. Ba, podczas naszej wizyty cała plaża była przykryta warstwą wodorostów o
grubości przekraczającej 30 cm. Plaże są czyszczone przed rozpoczęciem głównego sezonu lub morze samo je oczyszcza. Alghero jest popularnym miastem wypoczynkowym - również dlatego, że latają do niego tanie linie lotnicze. Ceny więc bywają wysokie: niewielki obiad dla dwóch osób w centrum może kosztować 40 euro. Dużymi plusami miasta są jednak: duża, piaszczysta plaża, mury obronne z wieżami oraz bliska odległość do ciekawych przyrodniczo miejsc. Restauracja: Ok Pizza Ze starówki jest do niej około 15 minut piechotą, ale spacer bardzo się opłaca. Klientów obsługuje sam właściciel, który bardzo często do pysznej pizzy dodaje gratis przystawkę, deserek i likiery. Obiad dla dwóch osób to około 18 euro - trzeba jednak pamiętać, że lokal otwiera się dopiero o 19:00. Camping: Mariposa. Jego główną zaletą jest świetna lokalizacja: tuż przy morzu, 15 minut spacerem do centrum, blisko supermarketu, mają też własny sklep i restaurację. Czysty, właściciele pilnują żeby nikt poza gośćmi nie wchodził na teren.
PÓŁWYSEP PÓŁWYSEP CAPO Wapienny półwysep zakończony klifem, z którego rozlega się widok na zatokę Alghero. Na szczycie znajduje się widoczna aż z 55 kilometrów latarnia morska. Na półwyspie jest tylko jedna droga, więc trudno się zgubić. Odchodzą od niej dróżki na niewielkie plaże. Inne atrakcje to punkt widokowy na wyspę Foradada (obleganą przez mewy), możliwość przejścia via ferraty del Cabirol oraz oczywiście wizyta w słynnej Grocie Neptuna. GROTA NEPTUNA Ponieważ cypel Capo Caccia jest wapienny, jest tam wiele jaskiń. Część z nich jest dostępna tylko od morza (pływają do nich promy wycieczkowe), ale do Groty Neptuna prowadzą malownicze, wykute w skale schody. Odkryta w XVIII wieku przez lokalnych rybaków, grota jest jedną z popularniejszych atrakcji na Sardynii. System jaskiń ma ponad 4 kilometry, ale do zwiedzania
udostępniono jedynie kilkaset metrów. Oprócz ciekawych stalaktytów i stalagmitów, znajduje się tam również 120-metrowe słone jezioro. Sama grota została osławiona dzięki występującej tu kiedyś kolonii fok mniszek śródziemnomorskich - zwierzęte te niestety opuściły okolicę już dawno temu. Wstęp: 13 euro. Warto przejść tymi schodami przy brzegu morza - piękne widoki.
NEKROPOLIA ANGHELU RUJU Kompleks odkryty w 1903 roku, gdy lokalna winnica (która zresztą znajduje się po drugiej stronie drogi) wykupiła ten teren i w trakcie robót okazało się, że pod ziemią znajdują się grobowce. Znaleziono aż 37 komnat wykutych w skale przez prehistoryczne cywilizacje Ozieri i Bonnanaro – ich wiek szacuje się nawet na 5 tysięcy lat. Kompleks jest największym skupiskiem tzw. domus de janas na Sardynii. Co to są domus de janas? Z sardyńskiego: „domki wróżek” (lub „wiedźm”), to rodzaj pochówków typowych dla tej wyspy. Przypominają prawdziwe domy, tylko pomniejszone – stąd wzięła się legenda, że mieszkały tam malutkie czarodziejki. Tak naprawdę były to jednak grobowce, a ich wielkość zależała od rodzaju i grubości skał, w których były wykuwane. Archeolodzy wykryli, że w mogiłach chowano od dwóch aż do trzydziestu osób. W środku są więc wielkie, chociaż
z zewnątrz wyglądają niepozornie. Często z „głównego” pomieszczenia wychodzą kolejne, dużo większe komnaty. W niektórych grobowcach można też znaleźć kolumny, schodki, oraz ozdobne głowy byków. Całość jest bardzo ciekawa i na pewno warta odwiedzenia - aktualnie w środku nie ma oczywiście żadnych szczątków i można bez obaw wchodzić do każdego domus de janas.
BASILICA DI SACCARGIA Po polsku nazywana przez niektórych Kościołem Świętej Trójcy od Łaciatej Krowy, bazylika ta jest położona w miejscowości Codrongianos. Powstała w 1116 na ruinach klasztoru kamedułów, jest jednym z najważniejszych kościołów romańskich na Sardynii. Są trzy teorie na temat dziwacznej nazwy świątyni. Pierwsza wiąże się oczywiście z jego wyglądem – cegły z jasnego wapienia i bardzo ciemnego bazaltu kojarzyć się mogą z krowimi łatkami. Druga – z legendą o świątobliwej krówce, która dawała pielgrzymom swoje mleko i, podobno, często uczestniczyła w mszach… Najprawdopodobniej jednak nazwa “saccargia” wywodzi się od fenickiego "sachar" - miejsce zamkniete, albo od sardyńskiego "sa accarza" - miejsce krów. Oznacza więc, że po prostu pasły się tam wcześniej krowy i bazylike wybudowano na tym właśnie miejscu.
Tak czy inaczej, to zwierzę jest przedstawione na jednym z kapiteli, z którego dumnie spogląda na odwiedzających. Bardzo ciekawe jest również wnętrze kościoła (wejście kosztuje 2 euro) – na głównej absydzie podziwiać można przepiękny cykl fresków z końca XII wieku, przedstawiających sceny z życia Jezusa i Marii.
16 kilometrów od Bazyliki Saccargia znajduje się miasteczko Ardara, w którym jest kolejny przepiękny kościół, Santa Maria del Regno. Ta romańska świątynia niegdyś była częścią zamku guidici di Torres („sędziowie” z Torres – władcy tego terenu w Średniowieczu), a wybudowana została w XI wieku. Z pałacu zachowały się do tej pory tylko ledwo widoczne ruiny, za to kościół robi ogromne wrażenie swoją surową fasadą z ciemnego bazaltu i przepięknym wnętrzem. W środku Santa Maria del Regno przypomina nieco świątynie prawosławne, z powodu pozłacanego ołtarza przedstawiającego sceny z życia Marii Panny. Na kolumnach po bokach nawy głównej namalowane zaś zostały postaci apostołów i świętych.
NURAGHE APPIU Nuragi są symbolem Sardynii i nie występują w żadnym innym miejscu na świecie. Są to kamienne wieże bądź ich skupiska, o nie do końca znanym przeznaczeniu. W tej chwili jest ich około 7 tysięcy, ale dużo zostało zniszczonych w przeciągu tysiącleci ich istnienia - były na przykład wykorzystywane przez Rzymian do budowy dróg. Nuragi Appiu znajdują się między Alghero i Bosą, trzeba skręcić z nadmorskiej drogi za drogowskazami. Koszt wejścia: 2 euro ulgowy, 2,50 normalny. Oprowadza sympatyczna pani przewodnik, która zna o miejscu wiele ciekawostek i umie odpowiedzieć na wszystkie palące pytania dotyczące życia w nuragach (oczywiście w języku angielskim). Ludzie cywilizacji nuragijskiej budowali swoje kamienne domy na planie okręgu, nie używając żadnego spoiwa -
utrzymują się jednak na miejscu do tej pory, wyłącznie dzięki
W kompleksie Appiu znajdują się dwie wieże (do jednej z nich
wadze. Z zewnątrz, dla izolacji, pokrywali je często korą z drzew
można wejść), pozostałości prehistorycznej wioski oraz parę
korkowych, które rosną na wyspie. Za dach służyły gałęzie, mech,
grobowców wykutych w skale - domus de janas.
trawa. Co dziwne, wnętrze było dość dobrze izolowane zarówno od ciepła, jak i zimna. Takie domy budowane były jeden przy drugim w okręgu, a na środku znajdował się plac, na którym spotykali się ich mieszkańcy – żeby gotować, plotkować i prowadzić prehistoryczne życie towarzyskie. Chatki były niewielkie, więc służyły przede wszystkim do spania. Niektóre nuragi były też warsztatami lub miały znaczenie rytualne (cywilizacja nuragijska czciła najprawdopodobniej żywioły). Tajemniczy ludzie zamieszkujący nuragi mieli podobno kontakty handlowe z wieloma miejscami w basenie Morza Śródziemnego, a wyroby z sardyńskiego obsydianu znaleziono w Egipcie oraz Izraelu. Charakterystycznym elementem miasteczek są też wieże obronne. Budowano je jak kopuły: układane po okręgu kamienie stopniowo zmniejszały jego średnicę. Z tego powodu podłoga na piętrach była wypukła. Od czasu budowy nuragów (ponad tysiąc lat p.n.e) taka konstrukcja była użyta dopiero w renesansie! Teraz te struktury moją nie wyglądać na spektakularne, ale ich konstruktorów porównuje się często do budowniczych piramid w Egipcie.
BOSA Położone nad Temo, jedyną rzeką na Sardynii nadającą się do żeglugi. Okolice zamieszkiwane były już od czasów prehistorycznych, o czym świadczą znajdujące się tam domus de janas oraz nuragi. W czasach fenickich było to jedno z najważniejszych miejsc na wyspie. Do XII wieku n.e. centrum Bosy znajdowało się po lewej stronie rzeki, 2 kilometry w głąb lądu niż w tej chwili. Jedynym zachowanym z tamtych czasów budynkiem jest kościół San Pietro Extra Muros - świętego Piotra za Murami. W 1112 roku szlachecka rodzina Malaspina („Złe kolce”), do której Bosa wtedy należała, zbudowała zamek na wzgórzu Serravalle i od tej pory zabudowania zaczęły się przenosić na prawy brzeg Temo. Przy fortecy utworzyła się osada (a dziś dzielnica) Sa Costa, która przyciąga turystów swoimi średniowiecznymi, kolorowymi domkami przy uliczkach tak wąskich, że ciężko przejechać nimi samochodem.
Do dzisiejszych czasów z zamku Malaspina dotrwały jedynie otaczające go mury wraz z siedmioma wieżami. W środku jest jeszcze niewielki kościółek Nostra Signora de Sos Regnos Altos z zachowanymi malowidłami z XIII wieku. W czasach gdy Sardynia należała do Hiszpanii (od 1479 roku), Bosa przeżywała swój rozkwit, stając się jednym z najważniejszych, i najbogatszych, miast. W tej chwili miasteczko jednak podupada, mimo tego że jego kolorowe domki można znaleźć prawie w każdym przewodniku po Sardynii. W Bosie jest bardzo mało hoteli, restauracje i sklepy są skupione na deptaku Vittorio Emanuele, stara część miasta natomiast stoi opuszczona i większość domów jest wystawiona na sprzedaż.
PÓŁWYSEP SINIS Półwysep Sinis jest obszarem chronionym z powodu swojej nieskażonej natury – wody zamieszkuje wiele niespotykanych gatunków zwierząt, w powietrzu fruwają rzadkie ptaki, a na ziemi są wydmy i przepiękne kwarcowe plaże (na przykład Is Arutas). My mieliśmy okazję zobaczyć tylko mały fragment tego półwyspu, jednak wydaje się on być idealnym miejscem na spędzenie spokojnych wakacji. Przy półwyspie znajduje się wioska San Giovanni di Sinis, z kościołem paleochrześcijańskim o tej samej nazwie. Wybudowany z piaskowca w VI wieku n.e. zachwyca swoją prostą budową i bezpretensjonalnością. Wewnątrz jego ściany są pokryte cienką warstwą mchu. Najbardziej na południe wysunięta część Sinis to już półwysep San Marco. Tuż przy nim znajdują się ruiny starożytnego miasta fenickiego – Tharros. Założone w
ósmym wieku p.n.e. na ruinach wioski nuragów, przez długi czas pozostawało jednym z ważniejszych miast na wyspie. Do ciekawostek które można oglądać w Tharros należą m.in. termy, pozostałości po świątyniach czy domkach rzemieślników oraz tofety, czyli miejsce składania rytualnych ofiar. San Marco natomiast oferuje wspaniałe widoki, bo z jednej strony półwyspu jest spokojna laguna przy Tharros, z od strony otwartego morza uderzają w niego silne fale. Hiszpanie zbudowali tam też dwie wieże obronne - niestety niedostępne do zwiedzania.
NORA Starożytne miasto fenickie, a następnie rzymskie. Znajduje się na półwyspie przy współczesnej miejscowości Pula, na południowym zachodzie Sardynii. Wstęp kosztuje 7 euro. Jest to zwiedzanie z przewodnikiem, który opowiada (po angielsku) o poszczególnych budowlach – pokazuje rzymską kanalizację, wille, termy, teatr. Nora słynie również z pięknych mozaik z różnokolorowego marmuru. Zwiedzający zwracają też uwagę na wieżę przy Norze. Wybudowali ją Hiszpanie używając… kamieni z ruin starożytnego miasta – nikt wtedy jeszcze nie słyszał o UNESCO. Teraz jest tam latarnia morska, niestety nie można do niej wejść.
POŁUDNIE SARDYNII Od miasta Cagliari prowadzi wzdłuż południowego, a później wschodniego wybrzeża, droga SS125 - zwana Orientale Sarda. Widoki na niej są świetne, na południu jedzie się serpentynami na granicy morza i gór, mijając liczne hiszpańskie wieże. Po drodze jest też kilka małych plaż, trzeba jednak bardzo wypatrywać zjazdów na nie. Południowo-wschodni czubek Sardynii stanowi rezerwat na półwyspie Capo Carbonara. Chroni on przede wszystkim żyjące tam ryby, ale również kolonie flamingów i charakterystyczne rośliny. Cała ta okolica obfituje w piękne, piaszczyste plaże i jest tam wiele kurortów, np. Solanas (z ogromną plażą) czy Campulongu. Warto zatrzymać się tam na dłużej i poodkrywać piękne wybrzeże pieszo lub z wynajętej łódki. Temperatura morza jest najwyższa na południu Sardynii. W sezonie nie ma to wielkiego znaczenia, ale poza - robi dużą różnicę.
Na południowym wschodzie, miastami Villasimius a Arbatax jest kilka zjazdów nad morze, do kurortów. W okolicach jest też dość dużo nuragów, ale są rozproszone i zaniedbane. Główną atrakcją miasta Arbatax są czerwone skały. Większość miasta zajmuje jednak spory port, plaża miejska nie jest duża więc trzeba szukać lepszej trochę dalej od “centrum”. Hotel: Poseidonia, Arbatax Przy głównej drodze, ładnie urządzony, bardzo miłe recepcjonistki, jest wifi. No i bardzo pyszne śniadanie, duży wybór jedzenia. Poza sezonem kosztuje 20 euro za osobę. Restauracja: Baia Znajduje się niedaleko plaży miejskiej w Arbatax, prowadzą do niej znaki z wybrzeża. Wieczorami w knajpie biesiadują tłumy miejscowych i czas oczekiwania może być dość długi. Tak czy inaczej, pizzę podają pyszną. Włoska pizza w dobrej, nieturystycznej restauracji smakuje dużo lepiej niż jakakolwiek polska, nawet zwykła z szynką i pieczarkami jest rewelacyjna.
BAUNEI Leżące u podnóża płaskowyżu Golgo. Uliczki są całkiem wymarłe, tylko nieliczni miejscowi siedzą w knajpkach. Wiele domów jest opuszczonych i w ruinie, mniejsze ulice nieoświetlone - najwyraźniej młodzi ludzie opuszczają tę miejscowość… Hotel: Bia Maore Hotel jest nowy, a jednocześnie bardzo klimatyczny. Śniadanie przepyszne, min. sardyński chleb pane carasau, delikatny kozi ser i świeży sok z pomarańczy. Z okien jest widok na Arbatax i Santa Maria Navarrese. Restauracje: Pizzeria “Pizzeria”, znajduje się przy głównej drodze, na piętrze. Jest trochę obskurna, ale pizzę mają całkiem dobrą. Pisaneddu - polecano nam ją jako typową sardyńską knajpę, ale serwuje się tam “włoskie” i wyjątkowo niesmaczne dania - makaron, pizzę. Niestety przy takich cenach jedzenie powinno być dużo lepsze, nie polecam.
PŁASKOWYŻ GOLGO Tutaj zaczynają się ścieżki na najsłynniejsze sardyńskie plaże: Cala Goloritze i Cala Sisine. Na samym płaskowyżu również znajdują się ciekawe miejsca, na przykład Su Sterru, kościół San Pietro, naturalne baseny oraz… pastwiska dla zwierząt, przede wszystkim osiołków i dzikich świń. DOJAZD W Baunei wypatrujemy znaków na Golgo, przy wschodniej krawędzi miasta jest stroma droga, serpentynami do góry. Droga liczy sobie 9 kilometrów i jest dość niebezpieczna dla pieszych! Opcją dojazdu, prócz samochodu, jest mała “ciuchcia”, jednak dość rzadko jeździ. Na samym płaskowyżu nie ma sklepów ani restauracji, oprócz małej knajpki na campingu Su Porteddu. Zwiedzając Golgo najlepiej się zatrzymać w okolicach szesnastowiecznego kościółka San Pietro de Golgo. Podobno
w środku nie robi wrażenia (jest rzadko otwarty), został jednak
wypadków (nie dziwię się, jest w niespodziewanym miejscu). Po-
wybudowany w ciekawym miejscu: tu odbywały się kiedyś
dobno w czasach starożytnych do otworu wrzucano starszych
obrządki pogańskie. Pamiątką zachowaną do tej pory jest ka-
ludzi podczas drastycznego rytuału.
mienny słup o czterech twarzach. My głębokość Su Sterru sprawdziliśmy tylko przez wrzucenie ka-
SU STERRU Wygląda to tak: na płaskim terenie Golgo, wśród dębów i makii nagle rozstępuje się ziemia i naszym oczom ukazuje się okrągła dziura. Nie byle jaka, bo głęboka na 270 metrów! Oczywiście nie widać jej dna, więc byłaby równie niebezpieczna mając metrów 30, ale świadomość głębokości i tak robi wrażenie. Su Sterru jest ponorem wydrążonym przez wodę w ciągu milionów lat - pomiędzy skały bazaltowe dostały się wapienne i rozstały rozpuszczona. Takie ponory są dość częste (dużo ich znajduje się w Słowenii i Chorwacji), natomiast ten na Sardynii jest uważany za najgłębszy w Europie. Otwór przypomina nieco klepsydrę – w najwęższym miejscu ma 25 metrów, a w dolnej komnacie około 40. Wnętrze o specyficznym mikroklimacie zamieszkują między innymi salamandry jaskiniowe (Speleomantes) oraz pająki Porrhomma. Oczywiście do Su Sterru nie da się wejść i sam otwór jest ogrodzony, w przeszłości jednak zdarzyło się tam wiele śmiertelnych
myka do środka – leci bardzo bardzo długo. Swoją drogą, pewnie dziura ma teraz już z 260 metrów, bo założę się, że każdy turysta tam coś wrzuca. Dojazd do Su Sterru Na głównej drodze trzeba szukać znaku na Voragine del Golgo i skrętu w prawo (ok. 800 m przed kościołem). Po paru minutach dojeżdża się do dużego placu, na nim można zostawić w auto i
pójść w lewo. Po 10 minutach jest skrzyżowanie – tam w prawo i już jesteśmy na miejscu. Trochę poplątane, ale ogólna zasada: znak na Voragine i się nie bać, bo jest ogrodzone. Camping: Su Porteddu Mogę śmiało powiedzieć, że to najlepszy camping w jakim byłam na Sardynii. Kosztuje 8 euro za osobę, świetnie położony tuż przy ścieżce na plażę Cala Goloritze, mieszkają tam owce i warunki są naprawdę bardzo dobre. Cała okolica Golgo jest terenem chronionym i nie wolno tam biwakować poza campingiem (prócz Su Sterru jest jeszcze jeden, bliżej kościoła). Strażnicy nie dość, że patrolują teren to jeszcze mają ustawione wieżyczki obserwacyjne i każdy turysta nie szanujący prawa zostanie zgarnięty.
PLAŻA CALA GOLORITZE Ścieżka do też plaży ma początek przy bramie campingu Su Porteddu na Golgo - po lewej stronie patrząc od kościoła. Droga prowadząca na plażę bynajmniej nie jest łatwa i zajmuje dwie godziny w jedną stronę. Trasa jest stroma i ma wiele kamieni, więc trzeba zabrać porządne buty. Okolica też jest znana z wielu tras wspinaczkowych oraz pieszych, nad Cala Goloritze góruje wielka skała na którą prawie zawsze się ktoś wspina. Sama plaża natomiast jest niesamowicie piękna. Są na niej drobne kamyczki pomieszane z piaskiem po których niezbyt fajnie się chodzi, ale to szczegół. Woda za to ma fantastyczny, turkusowy kolor i na każdym to właśnie robi największe wrażenie. Już 5 metrów od brzegu robi się bardzo głęboko, więc nie najlepsze miejsce dla dzieci i początkujących pływaków. W sezonie to miejsce jest bardzo zatłoczone, ale poza sezonem to raj który z całego serca polecam zobaczyć.
KANION SU GORROPPU Wąwóz posiada swoją informację turystyczną którą można łatwo pomylić z początkiem trasy. Tam każą Wam się jednak cofnąć na południe do przełęczy Genno Silana, przy której stoi też hotel i czerwony domek strażników. Stamtąd jest koło 1,5 godziny zejścia do samego wąwozu, 700 metrów przewyższenia. Trasa jest bardzo ciekawa i prowadzi przez dziewicze tereny Sardynii. Idzie się przez gęste, stare lasy; mija dziwaczne szałasy sardyńskich pasterzy. Wstęp kosztuje 5 euro, 3,50 ulgowy. Kanion Su Gorroppu powstał przez erozyjne działanie rzeki Flumineddu na przestrzeni tysięcy lat. Jego ściany mają nawet 500 metrów wysokości, przez co jest czasem nazywany najgłębszym w Europie. Pierwszeństwo ma jednak przełom rzeki Tara, ale Gorroppu imponuje tym, że jest bardzo wąski i jego ściany są prawie pionowe. Z tego
powodu jest tam wiele dróg wspinaczkowych, w tym najsłyn-
Droga powrotna prowadzi pod górę, przez gęsty i posępny las,
niejsza – Hotel Supramonte o trudności 8A+/8B.
pełny dzikich zwierząt - świnek, osiołków i… muflonów. Powrót jest oczywiście dużo trudniejszy, bo tym razem trzeba wejść pod
Gdy odwiedzaliśmy wąwóz był wieczór a nad nami deszczowe
górę - bywa bardzo stromo, tworzą się tam też liczne osuwiska.
chmury, wtedy jest trochę ponuro. Najwyraźniej jednak nie by-
Jest to droga do pokonania, ale trzeba się nastawić na mozolne i
liśmy pierwszymi osobami które się tam tak poczuły, bo z
długie wspinanie.
Gorroppu jest związanych wiele tajemniczych legend: podobno zamieszkuje go paskudna Sa mama de Gorropu (Matka Gorropu), która wespół ze złośliwymi kreaturkami sos drullios czyha na odwiedzających i mieszkańców Supramonte. Jeśli ktoś w okolicach Gorroppu będzie chciał zawrzeć z Wami podejrzany układ (na przykład spełnianie marzeń w zamian za duszę), to uważajcie – może to być sam diabeł, zwany tu sa Tentassione. Niestety, takie traktaty jeszcze dla nikogo nie skończyły się dobrze, więc miejcie się na baczności… Oprócz niesamowitych stworzeń w kanionie można też obserwować nietypowe zjawiska: w samo południe z „pewnego punktu” w „pewien dzień roku” przy „pewnym świetle” można zobaczyć… gwiazdy. Powodzenia! Kanion najlepiej jest odwiedzać wiosną lub latem, bo wtedy wysycha płynąca nim rzeka. Przez pozostały czas Flumineddu jest rwąca i niebezpieczna dla odwiedzających. Jak bardzo – możecie się przekonać patrząc na wielkie kamienie na dnie wąwozu.
ZATOKA OROSEI Znajdująca się na wschodnim wybrzeżu zatoka Orosei z powodu swoich plaż jest jednym z najpopularniejszych miejsc na Sardynii. Brama do zatoki Orosei to Dorgali. Miasteczko jest niewielkie, lecz bardzo malownicze – prowadzi przez nie jedna, dość wąska droga na której ledwo mijają się samochody. Dobrze jest tam uzupełnić braki w jedzeniu, bo sklepy nad morzem mogą być droższe. Droga z Dorgali nad morze jest bardzo ciekawa: z miasteczka wjeżdża się w tunel, a po drugiej stronie krajobraz górski przechodzi w typowe widoczki nadmorskie. Strome serpentyny w dół prowadzą do Cala Gonone. MIASTO CALA GONONE Kurort otoczony pięknymi plażami. W miasteczku można wynająć łódki aby dopłynąć do małych plaż niedostępnych dla pieszych.
Camping: Cala Gonone Moje jak dotąd najgorsze doświadczenie na campingu. Jest to jedyne pole namiotowe w miasteczku i zupełnie nie trzyma poziomu: zatłoczony, brudne łazienki, papier toaletowy trzeba sobie kupić samemu… Cała ta przyjemność kosztuje 13 euro za osobę. Jeśli nie musicie tam jechać, to nie jedźcie, bardzo proszę.
PLAŻA CALA FUILI
GROTA BUE MARINO Bue Marino to tak jakby dwie jaskinie, łącznie do długości aż 15 kilometrów (!), do zwiedzania jest jednak udostępnione 900 metrów. Grota została osławiona przede wszystkim dzięki żyjącym tam kiedyś fokom mniszkom. Zwierzęta te są zagrożone i w tej chwili na całym obszarze wokół Morza Śródziemnego żyje ich mniej niż 500 sztuk. Foki opuściły jednak jakiś czas temu Bue Marino z powodu dużej ilości ludzi odwiedzających to miejsce.
Można do niej dojechać samochodem – nie ma tam parkingu tylko w pewnym momencie kończy się droga i samochody
Dużą atrakcją Bue Marino są malowidła naskalne pozostawione
zostawiane są na poboczu. W tym miejscu można również wyku-
tam przez kulturę Ozieri (trzecie tysiąclecie p.n.e), przed-
pić sobie rejs statkiem do Cala Luna – koszt 10 euro w jedną
stawiające oddawanie czci słońcu.
stronę. Droga do Cala Luna z groty Bue Marino zajmuje około dwie godzCala Fuili jest bardzo ładna, choć kamienista. Jest łatwo do-
iny (grota+plaża = 2,5 godz, sama plaża z Fiuli – 2 godz.), tem-
stępna z Cala Gonone, więc w sezonie jest na niej mnóstwo
pem bynajmniej nie spacerowym. Trasa jest “górska” - długa,
turystów.
stroma i często przez kruche podłoże. 15 minut przed plażą zaczynają być słyszalne dźwięki generatora z restauracji na Cala Luna.
Ma tam też początek trasy pieszej do Cala Luna. Według drogows-
Jeśli ktoś nie lubi chodzić po górach, to atrakcją dla niego będą
kazu do Cala Luna mamy dwie godziny (trasa zaczyna się ok 100
dzikie zwierzęta w tej okolicy.
metrów od morza, po lewej stronie). Po drodze można też skoczyć do groty Bue Marino, droga tam z Cala Fiuli zajmuje koło pół godziny.
PLAŻA CALA LUNA Jak łatwo można się domyślić, Cala
trudno tam znaleźć wolne miejsce, bo
Luna swoją nazwę zawdzięcza księży-
plaża jest dość mała.
cowi – w takim kształcie jest ta plaża. Świetny piasek, malownicze skały wapi- Na Cala Luna jest też jaskinia, która by była świetna gdyby nie graffiti i śmietenne i turkusowy kolor wody sprawiają, że jest wymieniana jako
nik jaki tam urządzono. Moim
jedna z najlepszych plaż na Sardynii, a
zdaniem przydałoby się ograniczyć
nawet i w Europie. Czy słusznie?
ruch turystów do tej plaży, bo niedługo nic nie zostanie z jej pierwotnej
Moim zdaniem nie do końca. Cala
dzikości.
Luna robi wrażenie, ale mimo pozornej niedostępności jest tam bardzo dużo
Droga piesza do Cala Luna i z powro-
turystów, którzy zabierają wiele z jej
tem zajmuje razem ponad 4 godziny.
uroku. Po południu co 15 minut przypływają statki z Cala Gonone, pełne kolejnych amatorów „Księżycowej Plaży”. Nawet poza sezonem
29
ORGOSOLO Położone w górskim rejonie Barbagia, którego nazwa wzięła się od „barbarzyńców” – w ten sposób raczył nazwać mieszkańców Sardynii „wewnętrznej” Cyceron, któremu nie podobało się, że Rzym nigdy nie opanował „dzikich” charakterów rdzennych Sardyńczyków. Krajobraz Barbagii to przede wszystkim góry i zarośla makii – ten teren jest jednym z najrzadziej zaludnionych w Europie, dzięki czemu mieszkańcom udało się zachować swoje tradycje, mające swoje korzenie w czasach prehistorycznych. Barbagia to też idealne miejsce dla każdego, kto chce jak najdalej uciec od cywilizacji. Nazwa Orgosolo wywodzi się od proto-sardyńskiego słowa orgosa, które oznacza wilgotną, obfitą w wodę ziemię. Pierwsze wzmianki o mieście pochodzą z XIV wieku, ale ten obszar zamieszkany był już od czasów neolitycznych, co potwierdzają budowle cywilizacji nuragijskiej, w tym nawet kręgi megalityczne (takie jak w Stonehenge).
BANDYCI Z ORGOSOLO
wdzić (nawet mimo tego, że w latach 50. autobusy nocą poruszały się tylko pod eskortą karabinierów).
Rdzenni Sardyńczycy do tej pory okazują sporą niechęć do podporządkowania się władzom w Rzymie. Podkreślają swoją od-
Sytuacja zmieniła się jednak od 1953 roku, kiedy to liczba
mienność od Włoch kontynentalnych, którą widać w tradycjach,
przestępstw przekroczyła 30 rocznie. Dokonywane były bez
języku i ich pochodzeniu. Są prości, dumni i… w gorącej wodzie
powodu, w bardzo brutalny sposób: zabito budowniczego nie
kąpani.
mającego żadnych powiązań z mafią oraz 12-letniego chłopca. Po tych wydarzeniach mieszkańcy Orgosolo zaczęli współpracować z
W XX wieku niesnaski między wioskami i klanami, trwające
policją i pomagać w poszukiwaniu kryjówek bandytów.
często od wielu wieków, zaczęły przybierać krwawy obrót. Konflikty rozpoczynające się chociażby od kradzieży bydła prze-
Ukrócono wtedy ilość zabójstw, przestępcy jednak zaczęli stoso-
radzały się w zabójstwa całych rodzin w mafijnych porachunk-
wać inne metody: porywanie dla okupu. Pierwotnie ofiarami byli
ach. Między 1901 a 1954 Orgosolo nazywane było „wioską mor-
miejscowi biznesmeni, z czasem celem bandytów stali się bogaci
derców” – mieszkało w nim 4 tysiące mieszkańców, a co dwa mie-
turyści. Najbardziej znanym przypadkiem było porwanie siedmio-
siące zdarzało się zabójstwo.
letniego chłopca z Belgii, Farouka Kassana, w styczniu 1992 roku. Przez siedem miesięcy był przetrzymywany w jaskiniach gór Gen-
Barbagia jest świetnym terenem dla przestępców: gęste lasy, lic-
nargentu, a w jego uwolnienie był zaangażowany najsłynniejszy
zne jaskinie, wąwozy i wysokie szczyty ułatwiały znalezienie
sardyński banditto Graziano Mesina. Cały kraj poruszony był tą
miejsc na kryjówki, których władze szukały miesiącami, w końcu
wstrząsającą historią.
gubiąc trop. Bandyci z Orgosolo uważali się za lokalnych bohaterów, ponieważ często odbierali pieniądze bogatym, a dawali
W dzisiejszych czasach w Orgosolo przestępstwa związane z ma-
biednym. Mieszkańcy darzyli ich sympatią (raczej połączoną ze
fią zdarzają się nadal, choć dużo rzadziej. W grudniu 2007 roku
strachem), chowali przed policją, a turystów zapewniali, że ban-
zabity został 82-letni poeta, Peppino Marotto – prawdopodobnie
ditti to tak naprawdę przemili ludzie, którzy nie chcą ich skrzy-
były to „niepozałatwiane sprawy” sprzed 50 lat 5. Natomiast w
styczniu 2013 zatrzymano (po raz kolejny) Graziano Mesinę, za handel narkotykami. W 1961 roku Vittorio De Seta nakręcił neoralistyczny film „Bandyci z Orgosolo”, ukazujący fenomen banditti – reżyser zaangażował mieszkańców Orgosolo i okolicznych pasterzy jako aktorów. Wcześniej powstał też krótki film z 1958 roku, „Un giorno in Barbagia” („Dzień w Barbagii”) ukazujący życie na Sardynii, wraz z typowymi wiejskimi tradycjami. Oprócz smutnej historii bandytyzmu, Orgosolo ma też jasne oblicze: murale. Są to obrazy malowane dowolną techniką na ścianach budynków, więc zaliczają się do nich zarówno freski kościelne, jak i graffiti na ulicach. Niektórzy twierdzą nawet, że pierwszymi muralami były prehistoryczne obrazki na ścianach jaskiń. Za spopularyzowanie tej formy sztuki we współczesnych czasach odpowiada ruch meksykańskich muralistów z lat 30. XX wieku, do których należeli min. Diego Rivera (mąż słynnej Fridy Kahlo), David Siqueiros czy Jose Orozco. Ich kolorowe prace inspirowały również artystów na Sardynii, którzy od roku 1968 zaczęli ozdabiać budynki takimi malunkami.
MURALE W ORGOSOLO W latach 50. nastąpił we Włoszech gwałtowny rozwój gospodarczy, za którym nie wszyscy obywatele byli w stanie nadążyć. Migracja ludności ze wsi do miast, z południa na uprzemysłowioną północ, nowe inwestycje budowlane, boom włoskiego przemysłu samochodowego i AGD, szybki wzrost poziomu życia – stawiało to przed przeciętnym Włochem nowe wyzwania, którym nie zawsze umiał sprostać. Pod koniec lat 60. gospodarka zaczęła jednak zwalniać, a następnie popadać wręcz w kryzys, który połączony z niefortunnymi reformami był powodem wielu protestów studenckich i robotniczych. Na fali niepokojów powstał w Orgosolo pierwszy mural, namalowany przez grupę anarchistyczną Dionisio z Milanu, przedstawiający mapę Włoch ze znakiem zapytania w miejscu Sardynii. Był to wyraz
wątpliwości co do miejsca wyspy w polityce rządu włoskiego.
poruszającego, na którejś ze ścian powstawało kolejne malowidło.
Rok później miejscowy nauczyciel rysunku Francesco del Casino stworzył serię plakatów społecznych i wywiesił na ulicach Orgo-
Tak naprawdę każdy kto chce może coś „zmalować” w Orgosolo,
solo. W 1975, gdy miejscowi obyli się już dostatecznie z ideą mu-
a władze wręcz do tego zachęcają. Na przykład pewni niemieccy
rali, Casino wraz z uczniami zaczął przenosić rysunki z plakatów
turyści namalowani mural „Dziękujemu Orgosolo za waszą
na ściany.
ogromną gościnność” i ludzi siedzących przy stole – w podziękowaniu za ciepłe przyjęcie ich w tym mieście.
Ideą Casino była edukacja młodzieży i zaangażowanie jej w życie społeczeństwa. Wkrótce zaczęły powstawać murale innych ar-
Niestety przez długie lata nikt nie zapewniał ochrony tym
tystów, będące wyrazem nastrojów wobec wydarzeń w państwie i
dziełom, dlatego większości najstarszych murali już nie ma –
na świecie: wybuchały kolejne zamieszki we Włoszech, które
zostały zastąpione nowymi, albo zamalowane. W ostatnich latach
często kończyły się tragicznie; trwały protesty przeciwko wojnie
miasto zaczęło je odnawiać (zapewne dlatego, że zauważyli ile
we Wietnamie; rozpoczął się reżim Pinocheta w Chile; NATO zac-
zysku przynoszą turyści przebijający się przez góry do Orgosolo),
zęło zakładać bazy wojenne na Sardynii. O tym wszystkim pow-
ale może to trochę zająć, bo murali jest tam nawet ponad 300.
stały obrazy na ścianach Orgosolo, które są wręcz porównywane do podręcznika historii współczesnej.
Oczywiście Orgosolo to nie tylko bandyci i murale – warto wiedzieć, że stąd pochodzi błogosławiona męczenniczka Antonia
W 1983 roku gospodarka włoska zaczęła się podnosić z kryzysu.
Mesina, której relikwie spoczywają w tamtejszym kościele
Wprowadzono zmiany w infrastrukturze, systemie zdrowotnym i
Świętego Odkupiciela. Na jej pamiątkę 17 maja obchodzi się
szkolnictwie. Te pozytywne przemiany znalazły odzwierciedlenie
święto i festiwal, podczas którego można spróbować
również w muralach, które przybrały spokojniejszy ton. Ukazy-
przepysznych sardyńskich przysmaków, przygotowanych przez
wano na nich codzienne życie na sardyńskiej wsi, lokalne tra-
miejscowe gospodynie.
dycje i wydarzenia z przeszłości. Oczywiście nie oznaczało to, że buntownicy wynieśli się z Orgosolo – gdy tylko działo się coś
Mówiąc o lokalnych świętach, nie sposób nie wspomnieć o hucznie obchodzonym w Orgosolo Wniebowstąpieniu Najświętszej Marii Panny. Festa dell’assunta trwa tam nawet dziesięć dni, podczas których organizuje się konkursy, przedstawienia teatralne, koncerty i recytacje wierszy po sardyńsku. Największe świętowanie przypada jednak na 15 sierpnia, kiedy to przez miasto przechodzi parada nawet 200 koni i odbywa się pokaz umiejętności jazdy konnej.
Po opisy wielu murali wraz ze znaczeniami zapraszam na duze-podroze.pl !
3
PRZYDATNE INFORMACJE
WYPOŻYCZENIE SAMOCHODU W CAGLIARI Po wyjściu z przylotów trzeba iść w lewo, za znakiem „Autonoleggio”. Stanowiska ma tam wiele firm, min. Hertz (jedyny czynny całą noc), Aviva, Europcar. Ponieważ podczas wypraw nie mieliśmy jeszcze 25 lat, w większości włoskich wypożyczalni musielibyśmy dopłacać za wiek kierowcy. Udało nam się znaleźć jedynie wypożyczalnię Firefly (byłe Advantage), która tej dopłaty nie pobierała. Advantage jest nieco dalej od hali przylotów, można zadzwonić żeby przyjechali swoim minibusem – szybciej jest tam pójść pieszo. Był inny problem: trzeba było zostawić kaucję ok. 200 euro za dzień, a mogli ją zablokować jedynie jeśli na karcie są takie fundusze. Żeby uniknąć tej kaucji i zablokować mniej pieniędzy, trzeba wykupić ubezpieczenie -
jest to koło 10 euro za dzień. Przydaje się na Sardyńskich dro-
PODRÓŻOWANIE AUTOBUSEM
gach, więc warto zainwestować. Na Sardynii kursują autobusy linii ARST, w sezonie oraz poza Za tydzień wypożyczenia auta z ubezpieczeniem w maju płaciliśmy 245 euro (Ford Fiesta), a w październiku za trzy dni: 65 euro (Lancia Ypsilon). Cena oczywiście zależy od sezonu i samochodu, należy też dodać do niej koszt paliwa. W Hertz i Europcar bywają niezłe promocje, więc jeśli chcecie bardziej „pewnej” wypożyczalni, to często sprawdzajcie ich stronki. Najlepiej jest wypożyczyć samochód przez internet i odebrać na miejscu - tak wychodzi taniej. Natychmiastowy odbiór auta jest możliwy tylko z kartą kredytową. Warto też pamiętać, że Włosi jeżdżą bardzo dynamicznie i nie przejmują się specjalnie przepisami ruchu drogowego. Sardyńskie drogi są bardzo strome i kręte (nie widzieliście prawdziwych serpentyn jeśli tam nie byliście), polscy kierowcy muszą więc na to jeszcze bardziej uważać.
nim. Dokładne informacje o rozkładach jazdy można znaleźć na stronie ARST albo na mapach Google wybierając opcję dojazdu transportem publicznym. Jest to dobra opcja jeśli nie chcemy lub nie możemy wypożyczyć auta, ale oczywiście trzeba się liczyć z brakiem elastyczności, dłuższymi czasami dojazdów itd. Należy też wziąć pod uwagę, że nie wszystkie miejsca będziemy w stanie zobaczyć. Na przykład autobusy dojeżdżają do Baunei, ale żeby pójść na Cala Goloritze czy Cala Mariolu trzeba najpierw dostać się na górę płaskowyżu Golgo a później iść szlakiem już do samych plaż. Niestety wejście pieszo na Golgo, do samego początku tras na plaże jest żmudne i zajęłoby wiele godzin (koło 3) + jeszcze wędrowanie szlakiem. Można wziąć z Baunei ciuchcię (typu meleks) która wywozi na górę natomiast są to dodatkowe koszty koło 15-20 euro za osobę. Samochody jeżdżą rzadko, może udałby się stop ale trzeba pewnie długo próbować, szczególnie
Jak dostać się z lostniska Elmas do centrum Cagliari
poza sezonem. Na płaskowyżu natomiast nic nie ma prócz dwóch
Z lotniska kursuje autobus ARST - rozkłady najlepiej sprawdzić
widać jechanie tam bez samochodu może być problemem. Jeśli
na mapach Google. Bilet można kupić w hali przylotów.
konieczna jest podróż autobusem, lepiej się wybrać do Cala
campingów i kościółka, więc trzeba wziąć ze sobą prowiant – jak
Gonone gdzie też jest dużo plaż i są łatwiej dostępne.
ROWEREM PO SARDYNII
My spaliśmy na dziko dwa razy - na jakiejś małej plaży niedaleko Cagliari i pod miastem Bosa. Nie byliśmy oczywiście na tyle bezc-
W Internecie widziałam śmiałków przemierzającymi wyspę na
zelni, by stawiać namioty w centrum miasta czy w miejscach za
rowerze, myślę jednak że przemieszczanie się tak na Sardynii to
bardzo wystawionych na widok, wiedzieliśmy też, że w niek-
koszmar. Drogi są bardzo kręte i strome, więc o ile nie jesteście
tórych miejscach biwakowanie jest zakazane (np. na płaskowyżu
wyćwiczeni na trasach alpejskich, może być bardzo ciężko.
Golgo – są tam jednak dwa campingi). Staraliśmy się rozbijać
Dużym problemem jest też zachowanie kierowców, którzy mkną
namiot po zachodzie słońca i składać dość wcześnie (jeszcze
szybko po drogach i trąbią na rowerzystów.
przed ósmą). Myślę, że najlepiej jest jak najmniej rzucać się w oczy, nie hałasować i szybko się zebrać – te same zasady
INTERNET W KOMÓRCE
obowiązują oczywiście w każdym innym miejscu na świecie.
Na Sardynii kupiliśmy kartę SIM Vodafone za 10 euro. Działa
Co do namiotu w bagażu podręcznym w Ryanair – trudno pow-
ona przez dwa tygodnie i daje 250 Mb transferu. W punkcie
iedzieć, czy śledzie mogą być zinterpretowane jako broń, my jed-
sprzedaży musiałam się wylegitymować dowodem osobistym i po-
nak woleliśmy nie ryzykować, dlatego wykupiliśmy bagaż nada-
dać miejsce pobytu na Sardynii (pani w końcu wpisała
wany (jeden na 4 osoby), do którego pakowaliśmy 2 namioty, me-
wymyślony adres). SIM nie działa też od razu po włożeniu do tele-
nażki, maszynkę itd.
fonu, trzeba zaczekać do 24 godzin na aktywację.
SPANIE NA DZIKO NA SARDYNII Jeśli chodzi o rozbijanie się na dziko – informacje są sprzeczne. Blog Polonia Sardynia pisze, że biwakowanie jest kategorycznie zabronione, natomiast na Forum Italia udowadniają, że jednak można.
Błagam, nie nastawiajcie się na biwakowanie i rozpalanie ogniska na pięknych, chronionych plażach, np. Cala Goloritze. Na polach namiotowych (a wiele z nich jest nad morzem!) można to robić legalnie i nikogo nie krzywdzić. Ten przewodnik został napisany dla osób, które kochają Sardynię i chcą ją zostawić taką, jaką zastali.
POGODA NA SARDYNII W MAJU (I PAŹDZIERNIKU)
knajpy mogą być puste popołudniu (gdy przeciętny Polak ma ochotę na sycący obiad), a zapełnione po brzegi wieczorem.
Podczas wyjazdu pod koniec maja 2013 pogodę mieliśmy kiepską, czasem padał deszcz, a często wiał nieprzyjemny wiatr. W nocy było koło 10 stopni, w dzień rzadko więcej niż 20. W morzu pływali tylko najodważniejsi, bo woda nie zdążyła się jeszcze nagrzać po zimie i miała koło 17 stopni. Podobno mieliśmy pogodowego pecha, ale ostrzegam, że mogą się zdarzać takie niespodzianki. Natomiast w trakcie wyjazdu październikowego pogoda dużo bardziej dopisała, morze często było cieplejsze niż powietrze, przez co kąpiel była wyjątkowo przyjemna. Aktualną temperaturę wody na włoskich wybrzeżach (i na całym świecie!) można sprawdzić na stronie seatemperature.com. W sezonie praktycznie nie macie się o co martwić o pogodę na Sardynii - na pewno będzie dobra!
RESTAURACJE NA SARDYNII Rozkład posiłków typowego Włocha przedstawia się tak: rano kawa i małe ciastko, popołudniu lekka przekąska, a po zapadnięciu zmroku – wielka, dwugodzinna kolacja. Z tego powodu
Warto pamiętać o tej regule przy wyborze knajpy. W Alghero spotkaliśmy się z dwoma typami restauracji: tymi otwartymi do 19 i tymi zamkniętymi do 19. Zgadnijcie które są nastawione na wypchane kieszenie turystów i dobrze wybierzcie. W większości restauracji obowiązuje opłata za nakrycie stołu i obsługę, tzw. coperto. Wynosi, w zależności od miejsca, ok. 1,5 euro za osobę i po uiszczeniu kelnerzy nie spodziewają się dodatkowego napiwku. I nie, nie można „obsłużyć się samemu”. Przed wybraniem się do knajpy warto sprawdzić opinie na jej temat na TripAdvisor.com i nie wchodzić nawet tam, gdzie jest mniej niż 3,5 gwiazdki.
PYSZNE JEDZENIE NA SARDYNII Dobre, sardyńskie jedzenie można znaleźć nie tylko w drogich restauracjach. W zwykłym supermarkecie jest tyle smaczności, że głowa boli: ośmiornice, kalmary, oliwki, makarony, wino, sery, wędliny i cała masa rzeczy, których nie potrafię nawet nazwać… Jeśli ma się dostęp do kuchenki albo chociaż maszynkę z gazem, nawet najprostszy posiłek staje się lepszy niż wizyta w restauracji
w Polsce - i wcale niedrogi! Wypróbowane sardyńskie przysmaki, które polecam:
• wino ze szczepu Canonnau – najstarszego na świecie! Podobno na Sardynii pito wino już trzy tysiące lat temu, grzech go nie spróbować. Na zdrowie!
• ser pecorino – czyli owczy, który w najmniejszym stopniu nie przypomina oscypka. Twardawy, o świeżym zapachu i delikat-
Jest też ser z robakami, casu marzu. Ma bardzo mocny zapach i
nym smaku. Pycha.
podobno został jakiś czas zakazany do sprzedaży, w małych wioskach na targach można go jednak dostać bez problemu.
• nalewka mirtu – najlepiej oczywiście domowej roboty, ale jeśli nie macie do takiej dostępu, to i tak spróbujcie tej ze sklepu. Wytwarzana z owoców mirtu na pewno przypadnie do gustu wielbicielom ziołowych nalewek. • makaron Fregula – w formie kulek przypominających nieco kuskus. Gotuje się go tak jak zwykły makaron, ma jednak charakterystyczny, nieco „spalony” posmak. Tradycyjnie je się go z sosem pomidorowym i małżami, ale do zwykłego sklepowego pesto też pasuje. • chleb Pane Carasau/Carta Musica – cieniutkie kawałki chlebka wypiekane w piecu – proces powstawania można zobaczyć tutaj. Zachowuje świeżość przez wiele tygodni, dlatego na wypas owiec zabierają go ze sobą sardyńscy pasterze. Świetny jako przekąska na wycieczki. Jedyny minus: jest bardzo kruchy.
GDZIE POJECHAĆ - MOJA OSOBISTA OPINIA Osobiście pojechałabym na Wschód wyspy, do Baunei. Zachwyciła mnie plaża Cala Goloritze i każdemu ją bardzo polecam. Warto też odwiedzić cały płaskowyż Golgo, a jeśli macie terenówkę (albo chce Wam się iść 15 km w jedną stronę; albo wynajmiecie sobie łódź), można też udać się na świetną Cala Sisine. Z Baunei nie jest też daleko do fantastycznego wąwozu Su Goroppu – takich widoków nie zobaczycie nigdzie indziej. Fajnie jest na całym Golfo di Orosei, tylko w turystycznych miejscowościach, np. Cala Gonone, jest bardzo drogo. Jeśli szukacie spektakularnych plaż typu Cala Luna, to Wschód jest najlepszym wyborem. Wybierając wschodnie wybrzeże wyspy pamiętajcie, że zachód jest po drugiej stronie więc szybciej robi się tam ciemno i chłodno. Poza sezonem już koło 17:00 trzeba się zbierać do domu z plaży. Jeśli chodzi o Zachód, to najlepiej jest przy Alghero - można pozwiedzać Capo Caccia, Grotę Neptuna itd. Ewentualnie pojechać na wyjątkowy półwysep Sinis ze wspaniałymi plażami kwarcowymi. Na Sardynii każdy znajdzie coś dla siebie :)
O Autorce Aleksandra Bogusławska bloguje, fotografuje i pisze blog duze-podroze.pl Wolny czas spędza w poszukiwaniu przygód i lokalnych przysmaków prosto z morza. Ma małą obsesję na punkcie lisów. Masz pytania? Potrzebujesz pomocy przy planowaniu wyprawy? duze-podroze.pl/kontakt
O Książce Bardzo dziękuję Renacie Suchodolskiej z bloga poloniasardynia.blox.pl za pomoc i korekty. Zdjęcia i teksty należą wyłącznie do autorki, Aleksandry Bogusławskiej - wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, rozprowadzanie, drukowanie lub wykorzystywanie do celów komercyjnych jest zakazane.