SPIS TREŚCI 4 6 8 13
Cukrzycowe „granie” Siła i satysfakcja Szczęście mieszka w mózgu Idol
15 16
Pokonamy cukrzycę jednym zastrzykiem?
18 21
Na huśtawce emocji
Czytelnicy piszą Żyć każdą chwilą...
Samoocena
23 24 27 28 29
O związek trwały i udany Ulotna radość z dobrobytu Robaczek na zdrowie Jadłeś czosnek – nie leć! Słodka trucizna
32 38 40 43
Energia pożywienia Brązowy skarb Brokuł – strażnik zdrowia Słodko i bezpiecznie
Redakcja Magazynu „Cukrzyca a Zdrowie” Wydawca: Wszechnica Diabetologiczna PSD Zarząd Wojewódzki w Białymstoku Adres redakcji: ul. Warszawska 23, 15-062 Białystok tel. 085 741 57 01, tel./fax 085 732 99 74 e-mail: pol_stow_diabetykow@wp.pl
W życiu najważniejsza jest miłość. Przede wszystkim ta, którą dajemy, nie ta, na którą czekamy. Bo radość dawania zawsze smakuje lepiej
Redaktor naczelna: Danuta Maria Roszkowska
niż radość brania.
Z Redakcją współpracują: Sylwester Barski prof. dr hab. Maria Borawska prof. dr hab. n. med. Ewa Otto-Buczkowska Marek Dolecki dr n. med. Joanna Filipowska mgr Małgorzata Frąś dr n. med. Hanna Bachórzewska-Gajewska mgr Wiesława Gołąbek prof. dr hab. n. med. Maria Górska Michał Iwańczuk prof. dr hab. n. med. Ida Kinalska dr n. med. Małgorzata Korolczuk-Zarachowicz Jolanta Kowalska mgr Bogumiła Ławniczak Daniel Michno Beata Nowakowska Radosław Roszkowski Renata Saniewska prof. dr hab. n. med. Jacek Sieradzki prof. dr hab. n. med. Małgorzata Szelachowska Lucyna Szepiel prof. dr hab. n. med. Mirosława Urban Bohdan Waydyk Dorota Wysocka dr n. med. Halina Wójcik
oloryt naszego życia jest również odbiciem naszego stanu psychicznego. Zależy on głównie od tego, jak spostrzegamy samych siebie, innych ludzi oraz na ile jesteśmy zdolni nie tyle radzić sobie z życiem, co traktować niesione przez nie problemy jak zadania, które potrafimy rozwiązać. Wszyscy przeżywamy emocje. Złościmy się, kochamy, nienawidzimy, poświęcamy dla kogoś. Emocje potrafią nami owładnąć, lecz najczęściej bronimy się przed nimi, staramy się nad nimi zapanować, umiejętność tę uważamy nawet za coś wartościowego i godnego szacunku. Zapominamy, iż tajemnicą wielkich malarzy-kolorystów było nie trzymanie barw w ryzach, oszczędne dobieranie z pokrewnych palet, a odnalezienie właściwych między nimi proporcji i zespalającego je, niczym niewidoczna nić, tonu. Odważne przeżywanie emocji, zgoda na własny gniew i szczęście, nieupychanie ich w zakamarkach duszy, ułatwia odnalezienie i w nas tego łączącego wszystko tonu. Spostrzeżemy wtedy, że nawet niepokój i ból harmonizuje ze śmiechem i sukcesem. Bez lęku dobierać będziemy nowe kolory, łącząc je na palecie życia z tymi dobrze już znanymi, a potem przekazywać innym. I tak lekko będzie nam dzielić się miłością...
Tłumaczenie z języka angielskiego: Michał Iwańczuk Redakcja graficzna: Lucyna Szepiel Wydanie magazynu zostało dofinansowane przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych
K
Fot. Marek Dolecki
Danuta Maria Roszkowska
W informacji zamieszczonej na swojej stronie internetowej Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zwraca uwagę na „szczegół”, dla ludzi zdrowych mało ważny, zaś dla osób z cukrzycą – mogący ułatwić życie, a przede wszystkim pomóc w codziennym zmaganiu się z chorobą. „Policz się z cukrzycą” – to hasło nowej akcji WOŚP. Organizatorzy zwrócili się do czołowych polskich producentów żywności, aby włączyli się w „wielkoorkiestrowe granie” poprzez umieszczanie na opakowaniach produktów żywnościowych informacji o wymiennikach węglowodanowych i białkowo-tłuszczowych. Pomogłoby to, zarówno dzieciom, jak i osobom dorosłym z cukrzycą, mierzyć się z tą chorobą. Pomysł zaczerpnięto ze świata; w wielu krajach firmy produkują
Cukrzycowe „granie” Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy ce żywność przyszły diabetykom z pomocą zamieszczając potrzebne informacje na opakowaniach swoich produktów. Jest więc szansa, że również w Polsce na każdym opakowaniu, obok małego orkiestrowego serduszka
z napisem: „Policz się z cukrzycą”, znajdzie się dodatkowa linijka tekstu, w której będą podane niezbędne wyliczenia, np.: zawartość wymienników w 100 g – WW 1,2 WBT 1,4; w opakowaniu: WW 2,5 WBT 2,8. Podczas kolejnych Finałów będą
prezentowane efekty tych działań oraz firmy, które przystąpiły do Programu. Oprócz zachęcania wszystkich producentów do udziału w tej akcji, przewidziane jest wydanie katalogu zawierającego listę produktów przyjaznych dla diabetyków. Istotnym uzupełnieniem będzie dążenie, aby informacje o wymiennikach zamieszczane były na ulotkach promujących produkty, a także w przepisach kulinarnych. Inicjatorzy akcji „Policz się z cukrzycą” zwracają uwagę na wielki wymiar społeczny programu. Jest on bowiem próbą zmiany nastawienia polskiego społeczeństwa do ludzi chorujących na
Jednym z niezwykle istotnych elementów pomagających żyć diabetykom jest pełna informacja dotycząca żywności, którą spożywają. Każda osoba chorująca na cukrzycę, żeby móc obliczyć właściwie ilość insuliny, jaką należy podać przy spożyciu posiłku, musi dokładnie znać ilość WYMIENNIKÓW WĘGLOWODANOWYCH i BIAŁKOWO-TŁUSZCZOWYCH zawartych w produktach, które zjada. Czy zastanawialiście się Państwo, jak wyglądałoby Wasze życie, albo życie Waszego dziecka, jeśli musielibyście dokładnie wiedzieć, ile jecie? Bez tego nie moglibyście odpowiednio dobrać dawki insuliny. Trzustka zdrowego człowieka wydziela insulinę automatycznie, idealnie dobiera-
jąc potrzebne ilości. Dzięki temu ma on właściwe poziomy tzw. „glikemii” – nie robi mu się słabo z powodu hipoglikemii (czyli zbyt niskiego poziomu glukozy), czy z powodu hiperglikemii (zbyt wysokiego poziomu glukozy), które niszczą organy wewnętrzne. Leczenie cukrzycy polega na utrzymywaniu glikemii takich jak u zdrowego człowieka, a to jest bardzo trudne. Wiele osób z cukrzycą szacuje zawartość wymiennikową „na oko”, przez co popełnia błędy, doprowadzając do niepożądanych i niebezpiecznych dla zdrowia i życia wzrostów lub spadków – hipolub hiperglikemii. Im dokładniejsze obliczenia, tym mniej pomyłek.
cukrzycę poprzez przybliżenie ich problemów. Bojąc się dyskryminacji w pracy i codziennym życiu, często nie przyznają się oni do choroby. Przykładem mogą być kuriozalne ograniczenia podczas zdawania państwowych egzaminów przez osoby używające glukometru. Spotkało to m.in. maturzystkę we Wrocławiu. Program „Policz się z cukrzycą” stanowi niezmiernie ważne uzupełnienie programu leczenia pompami insulinowymi, adresowanego szczególnie do małych pacjentów.
– Już za kilkanaście lat te dzieci wejdą w dorosłe życie – mówią organizatorzy WOŚP. – Chcielibyśmy, aby wtedy ich codzienność z tą uciążliwą chorobą była dużo, dużo lżejsza niż dziś. Lucyna Szepiel
Dlaczego lubię moją chorobę? – dziesięć powodów
Siła i satysfakcja Michał Iwańczuk
1
Wiedza o samym sobie
Sokrates powiedział: „Nie warto żyć życiem nie poznanym”. – Przez lata życia z cukrzycą dowiedziałam się o sobie kilku rzeczy: – mam silną wątrobę, która przy każdej okazji pompuje mi do krwi glukozę, podnosząc tym samym poziom cukru we krwi; – kiedy zaczynam się niecierpliwić, okazuje się, że mam zbyt wysoki poziom cukru we krwi; – jeśli po wejściu na schody czuję słabość w nogach, wiem, że mam zbyt niski poziom cukru we krwi; – jeśli budzę się w środku nocy i zaczynam wyjaśniać mężowi, jak rozwiązać światowe problemy, poziom cukru we krwi wynosi około 40! Któż, poza osobą chorą na cukrzycę, wiedziałby o sobie aż tyle? Maria, moja przyjaciółka, również chora na cukrzycę insulinozależną, zauważa: – Czuję, że mam większe pojęcie na temat tego, jak mój organizm reaguje na różne bodźce, bo – prawdę mówiąc – muszę to wiedzieć. Muszę wiedzieć, że śmietanka do kawy podnosi poziom cukru we krwi. Lepiej niż mój lekarz wiem, jak moje ciało reaguje na zmiany faz księżyca, co wpływa na hormony, a te z kolei na poziom cukru we krwi.
2
Być najlepszym
Wierzę, że wszyscy ludzie chcą być w czymś dobrzy, jakoś się wyróżniać. Cukrzyca pomaga nam ocenić, jak sobie radzimy. Badanie poziomu cukru we krwi, hemoglobina A1C czy najbardziej błahe oznaki komplikacji to znaki, by wziąć się za wyrównywanie cukrzycy. Po początkowej frustracji z powodu zbyt wysokiego wyniku,
Fot. Radosław Mogilewski
cieszę się z tego znaku, bo dzięki niemu mogę wrócić na właściwe tory. – Organizm ostrzega nas lepiej niż w przypadku większości ludzi” – mówi Andżelika, przyjaciółka z cukrzycą typu 2. – Jestem w pełni świadoma, gdy chodzi o to, co jem. Dzięki temu nigdy nie miewam problemów z nadwagą. Tomasz, który zachorował w wieku 12 lat, wyjaśnia: – Cukrzyca bardzo wcześnie nauczyła mnie, jak gromadzić siły i determinację niezbędne do pokonywania wszelkich przeciwności. Dzięki niej potrafię lepiej radzić sobie z problemami.
3
Ćwiczenia fizyczne
Wszystkie czasopisma, niezależnie od ich tematyki, trąbią od czasu do czasu o korzyściach płynących z ćwiczeń fizycznych. Wszyscy wiemy, że są dla nas dobre. Gdy ćwiczę regularnie mam lepszy poziom cukru we krwi, a ponieważ uwielbiam, gdy na ekranie glukometru pojawiają się „dobre” numerki, łatwiej mi wstawać rano i zrobić kilka skłonów czy przysiadów. Anna, która zachorowała na cukrzycę insulinozależną po czterdziestce, przyznaje: – Każda sekunda spędzona na ćwiczeniach daje mi siłę. Czuję, jakbym w ten sposób odpychała od siebie powikłania związane z chorobą.
4
Wiedza na temat zdrowego odżywiania się
Jako chorzy na cukrzycę, odżywianie się traktujemy prawie jak dziedzinę nauki. Wiemy, co jest dla nas korzystne i zdrowe. Umiemy dokonywać właściwych wyborów. – Unikam potraw smażonych oraz wszystkiego, co niezdrowe. Czuję, że mam dzięki temu dużo więcej energii – podkreśla Maria. Zamiast jeść potrawy, które sprawiają, że poziom cukru we krwi startuje w górę jak rakieta, zmuszeni jesteśmy dokonywać właściwych wyborów.
5
Poczucie przynależności
– Za każdym razem, gdy słyszę lub czytam o kimś, kto choruje na cukrzycę,
ogarnia mnie uczucie braterstwa. Zawsze mogę spotkać się z innymi chorymi, którzy rozumieją, przez co muszę codziennie przechodzić. Z przyjaciółmi założyliśmy grupę wsparcia. Raz w miesiącu wraz z rodzinami organizujemy wspólne przyjęcie. Do naszej grupy należą cztery osoby z cukrzycą typu 1, jedna z cukrzycą typu 2 oraz małżeństwo, które ma syna z cukrzycą typu 1. Grupa jest szczególnie ważna, gdy jedno z nas otrzymuje jakieś niedobre wieści na temat swego zdrowia. Jak mówi Tomasz: – Cukrzyca sprawiła, że udało mi się zawiązać wspaniałe przyjaźni z innymi cukrzycami, którzy potrafią zrozumieć mnie w chwilach, gdy inni nie są w stanie.
6
Gadżety
– Możecie wierzyć lub nie, ale naprawdę tęskniłabym za moim glukometrem, gdyby wynaleziono w końcu lek na cukrzycę. Uwielbiam go, szczególnie gdy podaje dobre wyniki. Maria ma świetny glukometr, który zapamiętuje wyniki, a po podłączeniu do komputera pozwala wydrukować różnego rodzaju wykresy!
7
Kreatywność
Osoby twórcze mają dobry humor, nigdy się nie nudzą i traktowane są z szacunkiem. „Co powinnam zjeść, żeby mieć odpowiedni poziom cukru we krwi?”, „Jak zmieścić w napiętym rozkładzie zajęć ćwiczenia fizyczne?” czy „Jak zachować dobry humor, gdy dieta jest tak strasznie wymagająca?” – rozwiązywanie tego typu problemów wymaga zdolności twórczego myślenia.
8
Współczucie dla innych – a także dla siebie
– Kiedyś sądziłam, że jestem niemiła – naprawdę. Bez przerwy krzyczałam na dzieci. Wystarczył najbardziej nawet banalny powód. Później, a było to już pięć lat temu, udało mi się w końcu lepiej
wyrównać moją cukrzycę. Dzieci były zdumione. Szczególnie najstarszy syn, który studiował wtedy na uniwersytecie. Gdy przyjechał na święta do domu, zdał sobie sprawę, że się zmieniłam! Że jestem miła! Czy mamie coś się stało? – dopytywał. – Nauczyłam się kochać samą siebie, bo okazało się, że moja drażliwość była efektem niewyrównania cukrzycy, a nie tego, jaka naprawdę jestem. – Teraz, gdy ktoś ze znajomych zachowuje się dziwnie, łatwo się złości lub nie umie się skoncentrować, staram się go zrozumieć, bo wiem, że powodem takiego zachowania może być jego kondycja fizyczna – głód, zmęczenie, brak witamin albo cukrzyca.
9
Rozwój duchowy
– Dawniej dużo zastanawiałam się nad tym, czym zasłużyłam sobie na chorobę. Dzięki rozmyślaniom i kontemplacji doszłam jednak do wniosku, że być może cukrzyca nie jest wcale karą. Że ma nauczyć mnie jak najwięcej o dyscyplinie, miłości oraz o tym, jak ważne jest to, by kochać samą siebie. Jedna z przyjaciółek powiedziała mi coś takiego: – Dzięki cukrzycy o wiele wcześniej od innych musimy stawić czoło własnej śmiertelności. Chorzy na cukrzycę lepiej rozumieją, jaka jest wartość życia i jak ogromne znaczenie ma zdrowie.
10
Jak kierować swym losem – nigdy więcej złych wieści!
Lao Tzu, chiński mędrzec, powiedział kiedyś: „Silniejszy jest nie ten, kto pokona przeciwnika, ale ten, kto pokona samego siebie”. Tak, możemy kontrolować swój los. Musimy jednak aktywnie uczestniczyć w przebiegu naszej choroby – musimy się kształcić, dużo czytać i dbać o zdrowie. Daje to poczucie kontroli nad biegiem swego życia, a także ogromną siłę i satysfakcję. M. Iwańczuk
Ź
ródło szczęścia tkwi w mózgu, przekonuje słynny francuski psychoterapeuta, neuropsychiatra i psychoanalityk Boris Cyrulik. W Polsce znany jest przede wszystkim jako autor Anatomii uczuć (Warszawa 1997) i współautor Najpiękniejszej historii zwierząt (Warszawa 2002). Pod koniec ubiegłego roku udzielił on tygodnikowi „Le Nouvel Observateur” obszernego wywiadu, z którego pochodzą wybrane informacje. – Nie jesteśmy wobec szczęścia równi – skonstatował. – To po pierwsze kwestia genów. Poczucie szczęścia lub nieszczęścia zależy od produkowanej przez organizm substancji chemicznej, neuroprzekaźnika zwanego serotoniną, który jest naturalnym antydepresantem. Kiedy oglądamy pogodny film, słuchamy pięknej historii, nasz organizm wytwarza serotoninę i nastrój się nam poprawia. Ale nie wszystkie organizmy uwalniają tyle samo serotoniny. Silni producenci łatwiej stawiają czoła przeciwnościom, łatwiej się śmieją i cieszą życiem. Ich ból w razie nieszczęścia trwa krócej. Nie wszystko jednak dane jest z góry. Ludzki mózg, co zauważono dopiero piętnaście lat temu, kształtuje się przez całe życie. Na zmiany wpływają relacje uczuciowe, ważne życiowe wydarzenia, nawet otoczenie kulturowe. Już pod koniec ciąży emocje matki, takie jak euforia, depresja czy stres, kształtują u płodu synapsy, czyli połączenia nerwowe. Wydzielane przez matkę związki chemiczne modyfikują rozwój mózgu dziecka. Noworodek dziedziczy nie tylko geny, ale i część biografii matki. Kluczową fazą jest jednak wczesne dzieciństwo, gdy plastyczność mózgu jest największa. W ciągu pierwszych czterech lat życia u dziecka powstaje 200 tys. połączeń nerwowych na godzinę. To prawdziwe wrzenie, które można obserwować dzięki nowoczesnym kamerom. Komórki nerwowe we wszystkich kierunkach wysyłają odnogi (dendryty), poszukujące innych neuronów, z którymi się łączą. Dochodząca do mózgu informacja zostaje natychmiast wdrukowana do sieci połączeń, wytwarzając specjalne uwrażliwienie, pewną skłonność do reagowania w określony sposób na zewnętrzne wydarzenia, postawy i słowa.
Fot. Radosław Mogilewski
Szczęście mieszka w mózgu
Spośród miliardów informacji dostarczanych przez środowisko, dziecko przyswaja tylko część, i tak ograniczony świat jest jego światem. Matka, dotykając dziecko, mówiąc do niego, przekazuje małej istocie sposób kochania, sposób odbierania świata, który potem nazwiemy poczuciem szczęścia bądź nieszczęścia. Miłość oddziałuje na anatomię mózgu. Brzmi to jak fantazja, ale sprawdzono to doświadczalnie i na zwierzętach, i na ludziach. Szczurom hodowanym w absolutnej ciszy obumierały dwa mózgowe płaty skroniowe. Kiedy w rumuńskich sierocińcach badałem dzieci wychowywane w atmosferze pozbawionej uczuć, u większości stwierdzałem tę samą atrofię skroniowo-limbiczną, zanik struktur odpowiedzialnych za pamięć emocjonalną.
same predyspozycje do bycia nieszczęśliwym jak dziecko niewystarczająco kochane. Niedobór uczuć działa jak lobotomia. Dziecko, które nie ma się na kim wesprzeć, uczy się rozpaczy, nie potrafi panować nad emocjami, przewidywać niepomyślnych zdarzeń. Od otępienia przechodzi do wściekłości i agresji. Dziecko otaczane nadmierną opieką ma przednią część mózgowego płata czołowego rozwiniętą normalnie, ale nie potrafi się nią posługiwać. Przyzwyczaiło się, że jego zachcianki są natychmiast spełniane, nie umie przewidywać, żyje chwilą. Kiedy staje w obliczu trudności, traci nadzieję. W każdej chwili może wpaść w depresję. Jak widać, dobry rodzic nie powinien być ani chłodny, ani nadopiekuńczy.
Matka, dotykając dziecko, mówiąc do niego, przekazuje małej istocie sposób odbierania świata, który potem nazwiemy poczuciem szczęścia bądź nieszczęścia. Wniosek, że dziecko pozbawione miłości jest skazane na nieszczęśliwe życie, a kochane i pieszczone stanie się mistrzem w doznawaniu szczęścia, jest jednak pochopny. Już po roku pobytu w rodzinie zastępczej mali Rumuni dochodzili do siebie, ich neurony odbudowywały się, co oznaczało ponowną zdolność do rozwoju. Z kolei dziecko otaczane przesadną opieką nie uczy się przezwyciężania niepowodzeń. Wychodząc naprzeciw pragnieniom dziecka, chcąc mu oszczędzić wszelkich zmartwień, czynimy je nieodpornym na frustrację. Wychowujemy istotę słabą, o zdeformowanym stosunku do szczęścia. W przedziwny sposób dziecko rozpieszczane będzie mieć takie
Jeśli w pierwszych latach życia dziecku, przeżywającemu jakieś zmartwienie, pomoże się je usunąć, zostanie to zapisane w jego mózgu. Nauczy się ono nadziei, stanie się lepiej przygotowane do zwalczania przeciwności. Człowiek do swego rozwoju potrzebuje drugiej osoby, jakiegoś oparcia. Bez zapewniającego bezpieczeństwo oparcia jest cały czas spanikowany. Taki stan stwierdzamy u dzieci maltretowanych lub mających depresyjnych rodziców. One uczą się strachu. Amerykanie w takich przypadkach mówią o rodzicach przerażających i przerażonych. Słowami lub milczeniem przekazują oni własną traumę, swój bolesny stosunek do świata.
To, co najważniejsze, powtarzam, rozstrzyga się we wczesnym dzieciństwie, do czwartego roku życia. Mózg traci potem początkową plastyczność, synapsy tworzą się wolniej, połączenia komórkowe są jakby nasycone. Fundamenty zostały położone. Budowa trwa w zwolnionym tempie. W okresie dojrzewania płciowego aktywność powraca, znów tworzą się synapsy. To druga odczuwalna faza kształtowania się osobowości. Wpływ na to mają nie tylko związki rodzinne, ale i rówieśnicze. Z przyczyn hormonalnych organizm staje się wrażliwy na informacje, które wcześniej nie miały dla niego biologicznego znaczenia. U chłopców w ciągu kilku tygodni produkcja testosteronu może wzrosnąć dziesięcio- lub dwudziestokrotnie. Nagle zaczynają się interesować dziewczętami, do których wcześniej odnosili się pogardliwie. Dojrzewanie dziewcząt przebiega łagodniej, gdyż pełna produkcja estradiolu i progesteronu wymaga dwóch, trzech lat. Kiedy nastoletnia istota po raz pierwszy zakochuje się zmysłowo, emocje pojawiające się w fazie intensywnego tworzenia synaps wywołują głębokie zmiany osobowości. To, co się nie powiodło w okresie wczesnego dzieciństwa, może zostać naprawione. Natomiast to, co dziecko wtedy pozytywnego zyskało, może ulec zniszczeniu. Aby druga szansa rozwoju została wykorzystana, musi dojść do kompromisu między wyobrażeniami o sobie a rzeczywistością. Swoją szansę wykorzystują te dzieci, którym więzi z otoczeniem zapewniały poczucie bezpieczeństwa. W większości przypadków nie mają one problemów w okresie młodzieńczym. Chłopak spotyka dziewczynę, potrafi się do niej zalecać, panuje nad emocjami. Statystycznie rzecz biorąc, pierwsza miłość kończy się źle, ale nawet jeśli doświadczenie jest bolesne, partnerzy wychodzą z tej próby wzmocnieni. Nauczyli się lepiej kochać, są bardziej tolerancyjni, pewniejsi siebie. Ale u 25 proc. dzieci
z tej grupy pierwsza miłość powoduje załamanie. Chociaż dobrze startują, nie potrafią pokierować uczuciem. Stają się bojaźliwe. Natomiast dzieci nieszczęśliwe – maltretowane, osierocone, mające depresyjną matkę – po wkroczeniu w wiek dojrzewania nie umieją kochać. Boją się, zachowują brutalnie lub – przeciwnie – uciekają przed uczuciem. Same tracą swą pierwszą miłość albo przeżywają ją trwożliwie. Najczęściej się im „nie układa”. Ale co trzecie z tych „niedobrze startujących” naprawia swe relacje uczuciowe, jakby po raz drugi, tym razem pomyślnie, zaliczało egzamin. Drugie tworzenie się synaps po części naprawia tamto pierwsze. Serotonina gra w tym pewną rolę. Są wśród nas nadwrażliwcy, którzy po rozstaniu nigdy się nie podniosą, gdy tymczasem inni pocierpią trochę i nieszczęśliwą miłość puszczą w niepamięć. W przeciwieństwie jednak do zwierząt naczelnych, całkowicie zdominowanych przez wytwarzane w ich organizmach antydepresanty, ludzie mają wyobrażenie własnej osoby. Jeśli
znają samych siebie i wiedzą, że niepowodzenie uczuciowe będzie dla nich wstrząsem, a zła ocena w szkole sprawi, że się rozchorują, to starają się tego uniknąć – wiodą spokojne, ustabilizowane życie, nie podrywają na prawo i lewo, regularnie się uczą.
Człowiek do swego rozwoju potrzebuje drugiej osoby, jakiegoś oparcia. Bez zapewniającego bezpieczeństwo oparcia jest cały spanikowany. Nadwrażliwcy nieświadomie przyjmują strategię życiową dostosowaną do ich możliwości radzenia sobie z sytuacjami kryzysowymi. To będą posłuszne dzieci, dobrzy uczniowie, potem wierni małżonkowie. Wrażliwość może stać się ich siłą. Osiągną dobre wyniki w nauce, potem sukcesy w pracy i bardzo możliwe, że będą wieść szczęśliwe życie.
Fot. Marek Dolecki
10
Tymczasem silni producenci serotoniny będą igrać z ogniem, bo, aby poczuć, że żyją, potrzebują mocnych bodźców. Szczęścia szukają w przygodzie. Jako nastolatki konają z nudów, wplątują się więc w sytuacje ekstremalne. Nieraz nabijają sobie guza, dosłow-
nie i w przenośni – ulęgają wypadkom, wylatują ze szkoły, narkotyzują się itp. Jeśli jednak uda się im ominąć trudny etap bez komplikacji, wyrastają na interesujących ludzi. Można zaobserwować, że zalęknieni i wpadający w depresje dorośli częściej wyrastali z dzieci wzorowych niż z tych, uważanych za trudne. Trzeba jednak podkreślić, że istnieją zdrowe i niezdrowe syndromy sprzeciwu. Etap mówienia „nie” pojawia się u dwuletniego dziecka. Potem u 60 proc. chłopców i 30 proc. dziewcząt zdarzają się niewielkie wykroczenia, jakieś kłamstewka, drobne szkolne oszustwa. Trudniej wtedy takie dzieci wychowywać, ale ich zachowania sygnalizują początek samodzielności. Z większości grzecznych dzieci wyrastają ludzie dobrze przystosowani do życia w społeczeństwie. Bywają jednak dzieci nienormalnie grzeczne, chorobliwie dbające o oceny – ze strachu przed rzeczywistością. One nie potrafią oderwać się od bezpiecznej ochrony, jaką zapewnia im rodzina. Są jej więźniami. Z powodu swego trwożliwego przywiązania są miłe i łatwo je kochać. Pozwalają nam czuć się dobrymi rodzicami. Ale jeśli nie mają przyjaciół, są zbyt uległe, należy być czujnym. Takie dzieci nas oszuku-
ją. Myślimy, że rozwijają się prawidłowo, a one tymczasem boją się tego, co niesie życie w społeczności. Kiedy trzeba się oderwać od rodziny, potrafią się załamać. Dzieci krnąbrne, wagarujące, nieznoszące żadnej dyscypliny też można odzyskać, jeśli rodziców zastąpi inny, dobry system wychowawczy. Niestety, współczesne społeczeństwo przyjmuje do siebie młodych zbyt późno, dopiero gdy mają 25-30 lat. Pragnienia seksualne pojawiają się u nich coraz wcześniej, podczas gdy samodzielność społeczną osiągają coraz później. Społeczeństwo nie jest w stanie zapewnić im solidnych ram, których tak bardzo potrzebują. Na genetykę, więzi rodzinne i środowisko nie mamy wpływu, jeśli jednak uświadomimy sobie, na czym polega szczęście, sami będziemy mogli go poszukać. Zwierzęta nie mają takiej szansy. Rządzą nimi emocje, są zdane na los. My natomiast, poznając jedną lub kilka przyczyn swych dolegliwości, możemy się z nimi zmagać lub ich unikać. Ludzie emocjonalnie słabi będą się zabezpieczać, szukając utartych dróg postępowania.
z meczu piłkarskiego. Metodą prób i błędów w końcu odkrywają, czego chcą i co się dla nich liczy. Żadna jednak strategia życiowa nie chroni przed przeciwnościami losu. Można z nimi walczyć różnymi metodami. Na przykład poprzez działanie (o wiele mniej się boimy, kiedy jesteśmy czynni), podejmowanie niewielkiego ryzyka (pobudzające stresy, po których odczuwamy satysfakcję), wysiłek fizyczny, zaangażowanie uczuciowe. To są najlepsze lekarstwa. Jeśli pozostaniemy sami z przekonaniem, że jesteśmy nikim i nigdy nie wybrniemy z trudnej sytuacji, zwiększymy tylko depresję. Oczywiście tak postępują ludzie zrozpaczeni. Natomiast, jeśli komuś opowiadamy o tym, co się z nami dzieje – a na tym polega istota psychoanalizy – odczuwamy ulgę. Przyjaciel, ksiądz, jakiś szaman – mówienie do kogokolwiek może złe samopoczucie zamienić w dobre. Szczęście i nieszczęście to stany silnie ze sobą sprzężone neurologicznie. Drogi przekazywania informacji o bólu i przyjemności biegną obok siebie. Informacja o pieszczocie biegnie
Na genetykę, więzi rodzinne i środowisko nie mamy wpływu, jeśli jednak uświadomimy sobie, na czym polega szczęście, sami będziemy mogli go poszukać. Miałem pacjentkę, dla której największym szczęściem było opracowywanie formularzy z ubezpieczalni społecznej – w tej sferze czuła się kompetentna i bezpieczna. Inni, robiąc to, byliby bezgranicznie nieszczęśliwi. Potrzebują oni stałego dopływu opioidów wydzielanych przez mózg pod wpływem emocji, zostają więc torreadorami, oblatywaczami albo wdają się w bijatyki po wyjściu
tą samą drogą co sygnał, na przykład, o uszczypnięciu i dopiero w ostatniej chwili zostają skierowane do innego obszaru mózgu, wywołując pomruk satysfakcji lub okrzyk bólu. Jeśli jednak u kogoś w dzieciństwie neurony połączyły w mózgu obie te drogi, to nawet pieszczotę może on odbierać boleśnie. I na odwrót: przyjemność potrafi wypływać z bólu. Ponieważ drogi dobrego i złego
samopoczucia są połączone, silne stymulowanie jednej w końcu wywołuje reakcje drugiej. Bardzo dobrze potrafią to robić masochiści. Przywykliśmy sądzić, że szczęście jest przeciwieństwem nieszczęścia. Ale słowa „szczęście” i „nieszczęście” nie określają obiektywnej rzeczywistości, lecz nasze poczucie pomyślności lub niedoli. Zaś neurologia podpowiada, że często to nasze własne postrzeganie świata nadaje mu posmak szczęścia bądź jego zaprzeczenia. Ta sama sytuacja może nas uszczęśliwić lub wpędzić w rozpacz, zależnie od naszego systemu „wydobrzania”, zależnie od sposobu, w jaki została wdrukowana w połączenia nerwowe. Możemy krańcowo różnie odbierać te same wydarzenia. Słowa potrafią zmieniać naszą biologię. Zestawy słów i obrazów stymulują mózg dokładnie tak jak elektroda i powodują wydzielanie substancji, pod wpływem których doznania naszego organizmu będą miłe lub przykre. Na tym polega tajemnica efektu placebo. Leki, ale także słowa kapłana czy uzdrowiciela, mogą być silnymi środkami uśmierzającymi lub antydepresyjnymi. Efekt zostanie wzmocniony, jeśli wiarę w skuteczność leku ktoś z nami podziela. Radość i euforia płyną bowiem ze wspólnoty wiary, z przynależności do jakiejś skonsolidowanej grupy. Dlatego tak pociągające bywają rozmaite sekty czy skrajne ideologie, oferujące pewność i wsparcie. Miałem okazję badać terrorystów. To byli ludzie bardzo szczęśliwi. W działaniu – a przecież zabijali! – odnajdywali emocjonalną intensywność, braterstwo, sens życia. Codzienność przeradzała się w stan ekstazy. Ale działo się to za cenę zerwania z rzeczywistością. Powrót do niej powodował załamanie. Napisałem niegdyś, że szczęście nie istnieje samo w sobie, że to zwycięstwo nad nieszczęściem daje poczucie szczęścia, tak jak radość ze szklanki wody wywołana jest pragnieniem. Trzeba cierpieć, by być szczęśliwym 11
– wciąż jestem gotów bronić tego poglądu. Stan ciągłego, bezchmurnego szczęścia może stać się mdły. To pewien rytm, na przemian okresy niepokoju i ukojenia, braku i zaspokojenia, dają świadomość życia i tego, co nazywamy szczęściem. Gdyby znikły wszelkie niedole, odczuwalibyśmy pustkę, bylibyśmy jak nieżywi. Aby odnaleźć szczęście, trzeba zaryzykować cierpienie. Nie usiłujmy za wszelką cenę unikać niepowodzenia, ale dociekajmy, jak byśmy mogli przezwyciężyć przeciwności losu. Lęk przed zapuszczaniem się w nieznane zwiększa szczęście ze znalezienia znanego i przywiązania się do niego. Właśnie sygnał alarmowy, zagrożenie utratą, nadaje kochanej istocie rolę bezpiecznego oparcia. W krajach ogarniętych wojną rodzina jest w pełnym tego słowa znaczeniu siedliskiem szczęścia. W normalnych czasach w końcu zaczynamy się dusić w rodzinnym gronie. Odczuwanie szczęścia zmienia się z wiekiem, gdyż starzy ludzie żyją w innym świecie niż młodzi. Dla tych drugich bardziej liczą się doznania zmysłowe – dotyk, rozmowa. Gdy młodszym umiera bliska osoba, czują się do głębi rozdarci, bo zabrakło tego kogoś w świecie zewnętrznym. Natomiast u ludzi starszych coraz uboższy staje się świat zmysłowy, zaś wzbogaca ich wewnętrzny świat wyobrażeń. Dzieci są daleko, przyjaciele z dzieciństwa odchodzą. Ale utrata lub nieobecność bliskiej osoby ciąży mniej, ponieważ często przywołująca wspomnienie fotografia czy list wystarczą, by doznać pewnego ukojenia. Starsi potrafią też żyć wyobrażeniem osoby zmarłej. Wdowy nadal rozmawiają ze swoimi mężami, nasłuchują ich powrotu z pracy i sprawia im to przyjemność. Za inne – uwewnętrznione bezpieczne oparcie – uważam też religię. Ludzie starsi, nie mając już matki, chętnie zwracają się ku Bogu. Właściwie po- winno się mówić „Matko nasza, która jesteś w niebie”, bo powrót do 12
Boga (a wiara pogłębia się u połowy starszych ludzi) jest obudzeniem pierwotnych więzi. Dzieci w zagrożeniu biegną do matki. Starsi stwarzają sobie mistyczny teatr, gdzie znajdują schronienie przed lękiem przed śmiercią. Na temat przywiązania do Boga przeprowadzono wiele badań. Dowodzą one, że większości ludzi, którzy na nowo odkrywają Boga, pokazano go w dzieciństwie. Jako dorośli obywali się bez Boga. Kiedy w oczy zagląda śmierć, kiedy opłakują odejście najbliższych, bronią się, powracając do tamtego bezpiecznego oparcia? Religia otwiera im perspektywę wieczności i nadaje sens życiu. Podczas nabożeństw spotykają się z innymi, tak samo wierzącymi osobami, a to krzepi uczuciowo. Psychoafektywne oddziaływanie wiary – jakakolwiek byłaby to religia – można potwierdzić klinicznie. Na przykład ludzie, którym umiera dziecko, często zwracają się ku sacrum i z większym spokojem znoszą cios. Emocja wywołana wiarą osłabia ból. Strata jest nieodwracalna, ale wyobrażenie sobie, że „syn mój jest gdzie indziej, już nie cierpi” – pomaga. Badania potwierdzają zresztą, że ludzie wierzący na ogół czują się lepiej niż niewierzący. W tej grupie zdarza się mniej zawałów, mniej zachorowań na raka. Boga nie udało się zlokalizować w mózgu, ale neurologia odkryła, że rozmodlone osoby wydzielają więcej fal alfa, markerów spokoju, a znikają u nich biologiczne oznaki stresu. Jeśli brak nam bezpiecznego oparcia, skazani jesteśmy na lęk. Jeśli cały czas tkwimy przy bezpiecznym oparciu, gnuśniejemy. Życie psychiczne wymaga pary przeciwieństw – dającego poczucie bezpieczeństwa oparcia uczuciowego i zewnętrznego, stymulującego świata. Starsi ludzie już nie próbują odkrywać świata, mają skłonność ograniczania się do świetnie opanowanych czynności, przebywania w miejscach znanych. W ten sposób wzmacniają swe wewnętrzne bezpiecz-
ne oparcie. Po radościach kosztowania nowego nadchodzi szczęście zamieszkiwania w świecie dobrze znanych wyobrażeń. Badania pokazują, że depresja dotyka 5 proc. dzieci przedwcześnie dojrzewających, 10-15 proc. młodzieży, 20 proc. ludzi dorosłych i 25 proc. ludzi po 65 roku życia. Tak więc trzy czwarte tej ostatniej grupy ma się dobrze. Ale wskaźnik depresji rośnie wraz z wiekiem. Do tych, którzy zaznali cierpienia, jakie pojawia się w każdej biografii, a nie potrafili, bądź nie mogli się na nie uodpornić, przeszłość powraca w dręczących snach, w postaci bolesnych, przygniatających wspomnień. Jeśli przeżywają starość samotnie, mają skłonność do roztrząsania tej przeszłości i stają się jej więźniami. Wyjść z tej pułapki można przez spotkania z innymi – także w klubach, organizacjach, na wycieczkach, uniwersytetach trzeciego wieku. Są one „stróżami rozwoju”, którego starsi ludzie potrzebują tak samo jak dzieci. Nic bowiem nie jest przesądzone, nawet gdy się ma 80 lat. Anna Freud zaproponowała dobrą metaforę życia. Przyrównała je do partii szachów. Pierwsze posunięcia są bardzo ważne, ale dopóki gra się nie skończyła, możemy jeszcze wykonać udane ruchy. Opracowanie Dorota Wysocka
Adam Morrison ma 23 lata, 203 cm wzrostu i jest gwiazdą NBA. Co wyróżnia go pośród innych zawodników ligi oraz kolegów z zespołu Charlotte Bobcats? W przerwach meczu robi sobie zastrzyki z insuliny. Ma cukrzycę.
Zdjęcie z meczu koszykówki Śląsk Wrocław – Unia Tarnów. Fot. K&M Ziółkowscy
IDOL
Adam Morrison kroczy drogą, po której szło przed nim wielu cukrzyków. Pływak Gary Hall Jr. zdobył jak dotąd 10 medali olimpijskich. W przyszłym roku, w Pekinie, planuje powiększyć tę liczbę. – Nasze osiągnięcia to dowód na przełom, który miał w ostatnich latach miejsce w leczeniu cukrzycy – mówi Hall. W 2000 roku, niewiele ponad rok po tym, jak w wieku 24 lat zdiagnozowano u niego cukrzycę, zdobył w Sydney złoty medal w pływaniu na dystansie 50 metrów. Cztery lata później, w Sydney, kolejny raz stanął na najwyższym stopniu podium. – Narzędzia służące do leczenia i kontrolowania cukrzycy niewiarygodnie się rozwinęły – mówi. – To one pozwalają nam osiągać sukcesy. Adam nie jest jedynym sportowcem z cukrzycą. Jest ich wielu – mówi ojciec Adama, John Morrison. – Wydaje mi się, że uprawianie sportu pomogło mu lepiej kontrolować cukrzycę – to sport nauczył go dyscypliny i wytrwałości. Nigdy się nie poddaje. Wieści o chorobie Adama dotarły do jego rodziców 2 maja 1999 roku i nie były dla nich niespodzianką. Na cukrzycę chorowali członkowie obu gałęzi rodziny Morrisonów – tak ze strony ojca, jak i matki. – Cukrzyca nie jest już wyrokiem śmierci, jak w czasach, gdy chorowała na nią moja mama. Wszystko zmieniła technologia – mówi matka Adama, Wanda Morrison, której matka zmarła w wyniku powikłań cukrzycy. Dziadek Johna Morrisona także chorował i stracił przez cukrzycę nogę. Tak więc Adam, a także jego siostry, Brandie i Sara, mieli świadomość, że w rodzinie zdarzały się już przypadki cukrzycy. Pierwsze oznaki choroby pojawiły się u Adama, gdy 14-letni wówczas chłopiec zaraził się grypą. 13
– Zmusiłam go, żeby na czas turnieju został w domu, co dla Adama było gorsze niż śmierć. Jestem pewna, że to właśnie wtedy zadziałały jego złe geny – wspomina Wanda. – Stracił na wadze, pił dużo wody i często chodził do toalety. Widzieliśmy z Johnem, że coś jest nie tak. Wizyta w szpitalu potwierdziła to, co od pewnego czasu przeczuwali. – Był twardy, nie płakał – przyznaje pani Morrison. Widziałam jednak, że Adam bardzo się martwił – o przyszłość, swoją karierę, a nawet życie. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że wciąż może marzyć i działać tak, by te marzenia spełnić. Po powrocie Adama ze szpitala rodziny Morrisonów zaczęła zmieniać swój styl życia. Choć zawsze jadali zdrowe, zbalansowane posiłki i unikali fast-foodów, John wspomina pierwszą wizytę w sklepie spożywczym jako nieprzyjemne doświadczenie. – Szukaliśmy działu z żywnością dietetyczną. Sprawdzaliśmy zawartość cukru i węglowodanów. Początkowo było to bardzo wyczerpujące. – Na początku zdarzały się, a i dzisiaj ich nie brak, sytuacje stresowe – wspomina Wanda – ale wierzyliśmy, że cukrzyca nas nie pokona. John od ponad 20 lat jest trenerem koszykówki i to on zachęcił Adama do gry. W talent syna wierzył od chwili, gdy ten jako 13-miesięczny szkrab zaczął rzucać piłkę do kosza. Później, podczas studiów na Uniwersytecie Gonzaga, Adam zdobywał średnio 25 punktów na mecz. Była to najlepsza średnia pośród wszystkich zawodników ligi uniwersyteckiej. W czasie studiów Adam do perfekcji opanował swój przedmeczowy rytuał, pozwalający mu utrzymać poziom cukru we krwi na odpowiednim poziomie. W dniu, gdy ma mecz, spożywa posiłek dwie godziny przed rozpoczęciem gry, w czasie rozgrzewki korzysta z pompy insulinowej, którą zdejmuje na czas meczu. Podczas gry – jeśli trzeba – robi sobie zastrzyki ręcznie. Po ostatnim 14
gwizdku sędziego ponownie zakłada pompę. Adam nigdy nie starał się ukrywać tego, że choruje na cukrzycę. Podobnie jednak jak wielu innych nastolatków, nie chciał być traktowany jak ktoś wyjątkowy. Wanda wspomina, że kiedy musiał w szkole przyjąć insulinę, szedł zwykle do łazienki. Na boisku ta konieczność zamieniała się jednak w poważną niedogodność. Nie chciał przerywać gry. Minęło trochę czasu, nim się do tego przyzwyczaił. Pomimo licznych pochwał, których był adresatem w trakcie studiów, część zespołów koszykarskich mogła uznać, że cukrzyca to dla profesjonalnego zawodnika zbyt wielka przeszkoda. Michael Jordan, kierownik sportowy Charlotte Bobcats, wybrał jednak Adama do drużyny, uznając widocznie, że ma on w sobie coś, co pozwoli mu być skutecznym zawodnikiem i przetrzymać wyczerpujący, składający się z 82 meczów sezon profesjonalnej ligi. Jego styl gry sprawia, że przyrównuje się Adama do legendarnego Larry’ego Birda, który – tak się akurat składa – jest ulubionym zawodnikiem Adama. To jednak porównania do Chrisa Dudleya, który przez 16 sezonów grał w NBA z cukrzycą, przypominają wszystkim, że choroba ta nie sprawia, że ktoś automatycznie staje się osobą niepełnosprawną. – Adam to wojownik, tak na boisku, jak i poza nim – mówi Wanda. – Zrobi wszystko, by wygrać. Tę cechę swej osobowości zawdzięcza cukrzycy. Nie pozwoli, by cokolwiek przeszkodziło mu w realizacji marzeń. Z tych właśnie powodów Adam stanowi wzór do naśladowania dla swych młodych fanów. – Adam nigdy nie planował zostać idolem, ale skoro już nim jest, to myślę, że doskonale sprawdza się w tej roli – mówi o nim z dumą Wanda. Nawet wtedy gdy rozdaje niezliczone autografy, zawsze ma czas dla dzieci z cukrzycą. – Kiedy syn zachorował, nie miał chorego na cukrzycę mentora,
z którego mógłby brać przykład. Dlatego to dla niego takie ważne – aby być wzorem dla innych. Zapytani o rady dla podobnych im rodziców, Wanda i John mówią, aby przekonywać swe dzieci, że nie warto rezygnować z marzeń. – Martwimy się jak wszyscy rodzice – mówi Wanda, gdy pytamy ją o napięty kalendarz rozgrywek NBA oraz kontuzje, których ofiarami padają często sportowcy. – To przecież nasz syn. Choroba powoduje, że trudniej spełnić swe marzenia, ale nie sprawia, że stają się czymś nieosiągalnym. Nie można rezygnować z nadziei. Marzenia Adama się spełniły. Jesteśmy z niego dumni. A co z przyszłością? – Wynalezienie leku na cukrzycę jest coraz bliższe. Wierzymy, że tego dożyjemy. Naukowcy na całym świecie nie ustają w wysiłkach, by marzenia Wandy i Johna, tak jak marzenia ich syna, także się spełniły. Tłumaczenie M. Iwańczuk
Pokonamy cukrzycę jednym zastrzykiem? C
ukrzycy można się pozbyć jednym zastrzykiem – ogłosił zespół kanadyjskich naukowców, kierowany przez dr. Hansa Michaela Doscha ze Szpitala Dziecięcego w Toronto. Chodzi o cukrzycę typu 1, chorobę autoimmunologiczną, na którą cierpi około dziesięciu procent diabetyków. Wiedziano, że to układ odpornościowy, nie wiadomo czym sprowokowany, atakuje komórki trzustki i niszczy produkujące insulinę wysepki Langerhansa. Pozbawieni insuliny chorzy muszą do końca życia regularnie przyjmować ją z zewnętrz. Zespół dr. Doscha już wcześniej zaobserwował, że sygnał do napaści mogą dawać nieprawidłowo działające komórki nerwowe trzustki. Wytwarzają one związek chemiczny, neuropeptyd, zwany substancją P. To ona decyduje o ilości insuliny wytwarzanej w wysepkach trzustkowych. Jeżeli komórki nerwowe uwalniały za mało substancji P, komórki trzustki w reakcji na to produkowały zbyt dużo insuliny. Wykształcała się oporność na insulinę i organizm przystępował do niszczenia nadmiernie aktywnych wysepek trzustki. W efekcie po pewnym czasie insuliny zaczynało brakować. Zaczynała się cukrzyca. Wystarczyło jednak bezpośrednio do trzustki wstrzyknąć substancję P, by mechanizm znów zaczął działać jak należy. Obiektem badań kanadyjskiego zespołu były myszy, tak genetycznie zaprogramowane, by zapadały na cukrzycę. Chore już myszy, po jednym zastrzyku substancji P, zdrowiały w ciągu nocy, po kilkunastu godzinach. Efekt utrzymywał się przez kilkanaście miesięcy.
Informując o eksperymencie, naukowcy jego rezultaty określili jako „oszałamiające”. Prof. Jan Tatoń z Katedry i Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii Akademii Medycznej w Warszawie, na łamach „Rzeczypospolitej” z 19 grudnia 2006 roku, komentując doniesienia, znacznie powściągliwiej powiedział, iż badania: – Przybliżają nas do możliwości całkowitego wyleczenia cukrzycy typu 1, a w tej chwili jesteśmy w stanie jedynie usuwać jej objawy. To co doświadczalnie udało się osiągnąć na zwierzętach, nie musi się sprawdzić u ludzi. Już
U progu nowych metod Jak wynika z najnowszych badań, neuropeptyd zwany hormonem koncentrującym melaninę (MCH) odgrywa niezwykle ważną rolę w rozwoju wytwarzających insulinę komórek beta w trzustce oraz w wydzielaniu insuliny. MCH występuje w mózgu i odpowiada za regulację równowagi energetycznej oraz łaknienie. Według naukowców odkrycie to może pomóc w rozwoju nowych metod leczenia cukrzycy, mających stymulować produkcję komórek beta w trzustce. Wyniki badań prowadzonych przez naukowców z Centrum Badań nad Cukrzycą w Bostonie zostały
w styczniu dr Bosch rozpoczął jednak systematyczną obserwację noworodków pochodzących z rodzin o podwyższonym stopniu ryzyka zachorowania na cukrzycę. Szuka u nich nieprawidłowości w działaniu nerwów trzustki i na tej podstawie będzie prognozował rozwój choroby. Testy potrwają co najmniej kilka lat. Naukowcy niezwykle intensywnie poszukują w ostatnich latach nowych ścieżek leczenia cukrzycy. Ta, przez swoja prostotę, rozbudziła ogromną nadzieję. Dorota Wysocka
opublikowane w lutowym numerze magazynu „Diabetes”. Badania na myszach prowadzone wcześniej w tym samym ośrodku wykazały, że istnieje silny związek pomiędzy wysokim stężeniem MCH a wzrostem liczby komórek beta. W trakcie najnowszych badań naukowcy przeprowadzili serię testów mających potwierdzić istnienie tego związku. – To doskonale logiczne powiązanie – mówi dr Rohit N. Kulkarni, szef projektu oraz profesor medycyny Harvard Medical School. Kiedy coś zjemy, nasz organizm potrzebuje większej ilości insuliny. Gdy MCH zwiększa łaknienie, zwiększa jednocześnie wydzielanie insuliny z komórek beta, a tym samym zwiększa ich liczbę. Jeśli uda nam się zidentyfikować proteiny odpowiadające za ten przyrost, może się to okazać pomocne przy opracowywaniu nowych leków, które zwiększałyby produkcję komórek beta u chorych na cukrzycę typu 1 i 2. 15
Czytelnicy piszą
D
roga redakcjo!
Korzystając z zaproszenia nas, czytelników, na łamy magazynu „Cukrzyca a Zdrowie”, pragnę podzielić się refleksją, a właściwie uczuciem nadziei, jakie obudziły we mnie doniesienia prasowe o najnowszych badaniach z dziedziny diabetologii. Niedawno wpadł mi w ręce numer „Rzeczpospolitej” z intrygującym tytułem na pierwszej stronie – Rewolucyjne odkrycie w walce z cukrzycą. Pomyślałam – kolejne płonne nadzieje. Ileż już ich było… Choć przyznać należy, że większość prasowych „niusów” zapowiadała nowości, dzięki którym życie chorych z cukrzycą stawało się łatwiejsze. Pamiętam jak przed wielu laty daleki krewny mojej rodziny – diabetyk – odwiedzając nas, miał ze sobą sterylizator, w którym na kuchence gazowej wygotowywał szklane strzykawki do podawania insuliny. Ja moje życie z cukrzycą zaczęłam już z penem, z początku na dwukrotnych wstrzyknięciach, później cztero-, a nawet pięciokrotnych i nie stanowiło to większego problemu. Miałam insulinowe pióro, które towarzyszyło mi nie tylko w szkole i pracy, również na jeziorach, w kinie czy teatrze. Trudniej bywało z dietą, muszę zawsze o niej pamiętać, siadając do stołu, ale przecież jest to dieta bardzo zdrowa, korzystna dla każdego zdrowego człowieka. Zdumiewające, ale to choroba wymusza na nas, ludziach 16
z cukrzycą – racjonalny tryb życia. Wymaga od nas dyscypliny, czyni silniejszymi, wyzwala pokłady sił, dzięki którym możemy stawić czoła przeciwnościom losu. A te, jak wiadomo, nie omijają nikogo.
Żyć
każdą chwilą... Ale do rzeczy. Artykuł zamieszczony w „Rzeczpospolitej” zaczęłam czytać bez przekonania, że znajdę w nim rewelację. Ale wkrótce chłonęłam zdanie po zdaniu. Przeczytałam raz, drugi, trzeci… z coraz większą emocją i bijącym sercem. Niesamowite! Chore na cukrzycę myszy po podaniu jednego zastrzyku zdrowiały. Wprost niemożliwe! A jednak. Zespół kanadyjskich uczonych odkrył mechanizm powstawania cukrzycy i jej leczenia. Mechanizm jest bardzo skomplikowany – wskazuje na zależność między układami nerwowym i odpornościowym organizmu. Potwierdzają to wyniki leczenia uzyskane przez tych badaczy. Mnie zaś, genetykowi ze znajomością funkcjonowania ludzkiego organizmu, wydaje się bardzo prawdopodobne „przełożenie” takich rozwiązań na potrzeby osób
z cukrzycą. A wtedy byłoby to genialne odkrycie, na miarę epoki. Nadziei towarzyszy niepokój, czy badacze się nie mylą, kiedy nastąpi przełom itd. To oczywiste, że nie możemy oczekiwać szybkich odpowiedzi. Badania na ludziach wkroczyły dopiero w początkową fazę. Nam, chorym z cukrzycą, pozostaje śledzić doniesienia i cieszyć się z tego, co już uzyskaliśmy, a przede wszystkim dbać o kondycję fizyczną i psychiczną, czerpać z życia co dnia to, co najlepsze. Po prostu żyć każdą chwilą – carpe diem. Pamiętajmy, umysł ludzki to potęga, a wsparty nowoczesną technologią jest dziś potężniejszy niż kiedykolwiek. Wszystkim potrzebny jest sukces w każdej dziedzinie – w diabetologii również. Pozdrawiam Ewa Kozłowska
Szczęście Nieciekaw jestem świata, Ogromnych, pięknych miast: Nie więcej one powiedzą, Jak ten przydrożny chwast. Nieciekaw jestem ludzi, Co nauk zgłębili sto: Wystarczy mi pierwszy lepszy, Wystarczy mi byle kto. I ksiąg nie jestem ciekaw – Możecie ze mnie drwić – Wiem ja bez ksiąg niemało I wiem, co znaczy żyć. Usiadłem sobie pod drzewem, Spokojny jestem i sam – O, Boże! O, szczęście moje! Jakże dziękować Ci mam?
Julian Tuwim
17
Jak radzić sobie z uczuciami?
Na huśtawce emocji „Bardzo się wstydzę, kiedy muszę zrobić sobie zastrzyk w obecności innych osób. Zdarzyło mi się, że czekając na pociąg, musiałam przyjąć insulinę w dworcowej łazience. Zobaczyła mnie jakaś kobieta i spojrzała na mnie, jakbym była narkomanką. Było to bardzo upokarzające”. „Dlaczego muszę to wszystko znosić, a moi znajomi żyją na luzie? Nie muszą utrzymywać diety, badać poziomu cukru we krwi i robić zastrzyków”. „Martwię się, że jestem dla mojej rodziny ciężarem. Mam poczucie winy, że ojciec musi wozić mnie do lekarza i jeszcze za to wszystko płacić”. „Czasami jestem zły na mamę. Wiem, że się o mnie martwi, ale bez przerwy suszy mi głowę w sprawach jedzenia i tym podobnych. Moja siostra to ma dobrze”. „Czasami czuję się tak, jakbym sobie czymś na to wszystko zasłużyła”. Czy ty też zadajesz sobie czasami pytanie: „Dlaczego ja?” Życie z cukrzycą to ogromne wyzwanie, niezależnie od tego, czy dopiero ją u ciebie zdiagnozowano, czy masz ją już od jakiegoś czasu.
Właśnie dowiedziałeś się, że masz cukrzycę
Gdy ludzie dowiadują się, że są chorzy, mogą się denerwować na samą myśl o zastrzykach, testach i wpływie choroby na ich przyszłość. Na początku praktycznie wszystkim wydaje się, że nigdy nie przyzwyczają się do badania poziomu cukru we krwi i zastrzyków, które są niezbędne, by zachować zdrowie. Kiedy jednak porozmawiają z lekarzem i lepiej poznają chorobę, czynności te wydadzą się dużo łatwiejsze. Z czasem staną się częścią codziennego życia, jak mycie zębów czy codzienna kąpiel. Niektórzy spośród chorych zaczynają po pewnym czasie odczuwać dumę z faktu, że potrafią radzić sobie z cukrzycą bez niczyjej pomocy. Uczucia smutku, złości, zakłopotania, wstydu, a nawet zazdrości to w przypadku osób chorych na cukrzycę rzecz 18
normalna. Są to w końcu całkiem zwyczajne emocje, których od czasu do czasu doświadcza każdy człowiek.
Jak radzić sobie z uczuciami Oto kilka sposobów radzenia sobie z emocjonalną stroną cukrzycy:
Otwórz się na ludzi, którym ufasz
Jeśli odczuwasz smutek, złość, wstyd, lub coś cię martwi, porozmawiaj z bliskim znajomym, rodzicami albo z lekarzem. Możliwe, że początkowo trudno ci będzie się otworzyć i znaleźć słowa, które pomogą ci wyrazić to, co czujesz. Spróbuj nazwać swoje uczucia i powiedz skąd się biorą. W wielu przypadkach sam fakt opowiedzenia komuś o swoich problemach sprawi, że poczujesz się lepiej, a złe emocje znikną. Z czasem postaraj się zauważać i mówić także o uczuciach pozytywnych.
Jeśli trzeba, poszukaj wsparcia
Jeżeli jest ci naprawdę ciężko albo sądzisz, że możesz mieć depresję, daj o tym znać dorosłym. (Oznaki depresji to między innymi ciągła senność, nadmierny apetyt, długotrwały smutek
lub złość). Czasami ludzie potrzebują dodatkowego wsparcia, którego może im udzielić lekarz lub psycholog. Twój lekarz, rodzic lub inna zaufana osoba może skontaktować cię ze specjalistą. Pamiętaj, że zasługujesz na pomoc i nie wahaj się z niej skorzystać.
Naucz się dbać o siebie
Jeśli będziesz o siebie dbać, twoje samopoczucie będzie znacznie lepsze, a może nawet okaże się, że rzadziej musisz brać zastrzyki i badać poziom cukru we krwi. Kiedy uznasz, że pora samemu wziąć za siebie odpowiedzialność – badać poziom cukru we krwi, robić zastrzyki i przygotowywać posiłki czy kanapki – porozmawiaj na ten temat z rodzicami i lekarzem. Przyjęcie na siebie takiej odpowiedzialności da ci poczucie kontroli nad chorobą. Być może pojawi się nawet uczucie dumy z tego, że umiesz już robić to, co wcześniej wydawało ci się poza twoim zasięgiem.
Powiedz nauczycielom o swojej chorobie
Poinformowanie nauczycieli o tym, że chorujesz na cukrzycę, może ułatwić ci życie – możesz na przykład powiedzieć nauczycielowi, że codziennie, o danej godzinie, musisz robić sobie zastrzyki lub jeść. Dzięki temu, będziesz mógł wyjść po prostu z klasy, bez zwracania na siebie niepotrzebnej uwagi. Jeśli twój nauczyciel wie, że masz cukrzycę, może także obserwować, czy nie pojawiają się u ciebie jakieś niepokojące symptomy i w razie czego wezwać pomoc lekarską. Jeśli nie wiesz, jak powiedzieć nauczycielowi o swojej chorobie, poproś lekarza, żeby dał ci list zawierający podstawowe informacje na temat choroby. Od takiej notatki możesz zacząć rozmowę ze swoim nauczycielem.
Zorganizuj się
Gdy masz cukrzycę, musisz zwracać uwagę na wiele rzeczy. Ile insuliny wstrzyknąłeś sobie rano? Co jadłeś w szkole? Czy masz przy sobie wszyst-
ko, co potrzebne? Jeśli odpowiednio się zorganizujesz, nie będziesz aż tak bardzo się martwić. Co wieczór sprawdzaj, czy masz wszystko, co niezbędne na następny dzień. Poczujesz się tak, jakbyś to ty trzymał chorobę w garści, a nie odwrotnie.
Skup się na swoich mocnych stronach
Łatwo jest poczuć się przytłoczonym przez negatywny wpływ cukrzycy na twój świat. Jeśli czujesz, że cukrzyca zbyt mocno wpływa na twoje życie, spróbuj zrobić listę rzeczy, które lubisz i swoich mocnych stron. Kim jesteś? Lubisz czytać, grać w piłkę, słuchać muzyki? Jesteś doskonałym matematykiem? Mistrzynią ortografii? Synem, córką, bratem, siostrą, wnukiem, uczniem, przyjacielem? Przyszłym astronomem, nauczycielem, lekarzem albo poetą? Cukrzyca to ledwie ułamek tego, kim
tak naprawdę jesteś. Pamiętaj o swoich marzeniach i nadziejach. Znajdź czas dla ludzi i rzeczy, które lubisz.
Trzymaj się planu
Wielu chorych na cukrzycę ma jej od czasu do czasu dosyć. Czują się tak dobrze, że zaczynają się zastanawiać, czy nadal muszą tak bardzo się pilnować. Należy pamiętać, że odstawienie insuliny i ignorowanie nakazów diety – choćby nawet na krótko – może mieć fatalne skutki dla twego zdrowia. Jeśli masz dosyć cukrzycy, porozmawiaj z lekarzem. Pomoże ci znaleźć rozwiązania, które lepiej pasować będą to twego stylu życia i pozwolą ci zachować zdrowie.
pokrzywdzonym, by następnego zastanawiać się, skąd brały się te wczorajsze nerwy. Ucz się radzić sobie z cukrzycą i przyjmij bardziej aktywną rolę, a w końcu okaże się, że coraz lepiej radzisz sobie ze związanymi z chorobą „dołkami”.
Uczucia twojej rodziny
Twoje uczucia względem cukrzycy będą się zmieniać – jednego dnia możesz martwić się o przyszłość i czuć się
Emocje związane z cukrzycą odczuwasz nie tylko ty, ale także twoi rodzice oraz inni członkowie rodziny. Widzieć denerwującego się rodzica to ciężkie przeżycie. Pamiętaj jednak, że chorujesz nie z własnej winy, ani z winy rodziców. Rodzice, podobnie jak ty, mają prawo się od czasu do czasu zdenerwować. To naturalne. Kiedy mama, tato czy inni członkowie rodziny się martwią, może się to objawiać na różne sposoby. Rodzic może na przykład nakrzyczeć na lekarza. Może nieustannie pytać cię,
Jedyne poważniejsze skutki uboczne terapii to zapalenie płuc u jednego pacjenta oraz problemy endokrynologiczne u dwóch innych. Autorzy artykułu w JAMA piszą: „Jest to pierwszy znany nam raport na temat terapii cukrzycy, polegającej na silnej immunoterapii, a następnie transplantacji komórek macierzystych. Wyniki leczenia pacjentów z niedawno zdiagnozowaną chorobą okazały się bardzo zachęcające – 93 proc. pacjentów mogło na różne okresy czasu odstawić insulinę, skutki uboczne leczenia były nieznaczne, nie pojawiło się zagrożenie życia. Niezbędne są dalsze badania – ich celem powinno być określenie czasu trwania insulinoniezależności wywołanej terapią oraz dopracowanie całej procedury. Oprócz tego konieczne jest prowadzenie losowych kontrolowanych testów oraz badań biologicznych, które pozwoliłyby potwierdzić znaczenie terapii w leczeniu cukrzycy typu 1 oraz dokładniej zbadać
rolę, jaką odgrywają w niej komórki macierzyste”. W tym samym numerze JAMA opublikowany został artykuł dr. Jaya S. Skylera z Instytutu Badań nad Cukrzycą Uniwersytetu w Miami. Autor pisze: „Badania prowadzone przez Julio C. Voltarelliego to pierwsza z wielu – jak można przypuszczać – prób leczenia cukrzycy typu 1 za pomocą terapii komórkowej. Inne rozpatrywane przez naukowców metody wiążą się z wykorzystaniem komórek dendrytycznych, limfocytów regulacyjnych T, komórek krwi pępowinowej, embrionalnych, dojrzałych komórek macierzystych oraz autoprzeszczepów szpiku kostnego. W ciągu kilku najbliższych lat możemy spodziewać się prawdziwej eksplozji tego typu badań. Jeśli potwierdzą i rozwiną one rezultaty pracy Voltarelliego oraz jego współpracowników, być może uda się wreszcie opracować metody skutecznego leczenia i zapobiegania cukrzycy typu 1”.
Nie spiesz się
Z ostatniej chwili Jak wynika z raportu opublikowanego na łamach tygodnika JAMA („Journal of the American Mcdical Association”), terapia polegająca na transplantacji komórek macierzystych doprowadziła do uniezależnienia od insuliny grupy pacjentów z cukrzycą typu 1. Dr n. med. Julio C. Voltarelli z Uniwersytetu Sao Paulo, we współpracy z dr. Richardem Burtem z Feinberg School of Medicine chicagowskiego Uniwersytetu Northwestern oraz z grupą współpracowników, przeprowadził badania mające na celu zbadanie skutków immunosupresji połączonej z transplantacją krwiotwórczych komórek macierzystych (AHST) w celu zachowania funkcjonalności komórek beta u 15 chorych z niedawno zdiagnozowaną chorobą. W okresie od 7 do 36 miesięcy po zabiegu 14 chorych mogło rozstać się z igłą (jeden na 35 miesięcy, czterech na 21 miesięcy, siedmiu na pół roku, a dwóch – u których reakcja na terapię okazała się najsłabsza – odpowiednio na pięć i jeden miesiąc).
19
jak się czujesz, czy jesz, co trzeba, czy przyjmujesz insulinę. Rozumiesz z pewnością, że postępuje tak, bo cię kocha. Warto jednak wyjaśnić rodzicom, jak wpływa na ciebie takie zachowanie. Mów ciepło i otwarcie. Czasami w trudnych sytuacjach pomóc może wizyta całej rodziny u psychologa. Inni członkowie rodziny – tacy jak dziadkowie, ciotki czy wujowie – także mogą interesować się tym, jak się czujesz. Może to być męczące, szczególnie gdy chcesz, by traktowano cię jak wszystkich innych. Jeśli dana osoba jest ci bliska, porozmawiaj z nią na ten temat. Jeśli nie, daj sobie spokój, pamiętając jednak, że krewni – choć mogą robić to niezdarnie – starają się tylko okazać ci zainteresowanie. Być może masz brata lub siostrę, którym zazdrościsz tego, że nie chorują na cukrzycę. On lub ona może z kolei zazdrościć ci faktu, że rodzice poświęcają twoim sprawom tyle uwagi. I znowu – najlepiej o tym otwarcie porozmawiać i pamiętać, że swe uczucia rodzeństwo może okazywać w dziwny sposób, np. krzycząc na ciebie.
Twoi przyjaciele
To, czy powiesz o swojej chorobie przyjaciołom, a także kolegom i koleżankom z klasy, zależy tylko od ciebie. Niektóre osoby odczuwają mniejszy wstyd, gdy otworzą się przed innymi. Nie muszą się wtedy martwić, co pomyślą sobie koledzy, gdy zobaczą pompę insulinową czy glukometr. Jeśli zdecydujesz się powiedzieć przyjaciołom o swojej cukrzycy, przygotuj się na to, że mogą mieć na jej temat pytania. Niektóre mogą ci się wydać głupie lub śmieszne, ale pamiętaj, że przyjaciele, którzy wiedzą o twoich problemach, będą ci później mogli służyć wsparciem. Świadomość posiadania przyjaciół, którzy zechcą cię wysłuchać, gdy jest ci smutno lub gdy się złościsz, z pewnością sprawi, że poczujesz się lepiej. Warto wiedzieć, co na temat twojej choroby sądzą przyjaciele i rodzina, ale najważniejsze jest to, jak radzisz sobie ze swymi własnymi emocjami. Lata dzieciństwa i młodości bywają trudne nawet bez cukrzycy, a co dopiero z nią. Nerwy to rzecz naturalna, szczególnie, gdy trzeba sobie radzić z chorobą, a łączą się z nią przecież silne uczucia.
Jeśli uznasz, że emocje biorą górę, jeśli jesteś w depresji albo ogarnia cię złość, jeśli nie umiesz poradzić sobie z chorobą – powiedz o tym lekarzowi. Razem opracujecie plan odzyskania kontroli nad sytuacją. Nie ma określonego momentu, po którym dana osoba zaczyna akceptować swoją chorobę – u jednych następuje to szybko, inni potrzebują więcej czasu. Jedno jest pewne – nawet ludzie, którzy chorują od wielu lat, mogą od czasu do czasu odczuwać silne emocje, takie jak strach, smutek czy bezsilność. To naturalne. Pokonanie okresu dostosowawczego ułatwić mogą pozytywne emocje. Niech nie zaskoczy cię to, że po pewnym czasie życia z cukrzycą zaczniesz czuć dumę, pewność siebie, nadzieję, zainteresowanie, ulgę, wsparcie i – tak – nawet szczęście. Z czasem możesz się stać ekspertem od rozpoznawania i radzenia sobie ze swymi emocjami, a także od dbania o swoje zdrowie. Cukrzyca może cię przygotować do trudów życia w sposób, o jakim inne nastolatki mogą tylko pomarzyć. Michał Iwańczuk
Fot. Marek Dolecki
20
N
Polub siebie, a będziesz szczęśliwy.
iska samoocena jest naszym wrogiem numer jeden. Jeśli zaatakuje nas ktoś obcy, zawsze możemy próbować się obronić. W sytuacji kiedy agresor znajduje się w nas samych, stajemy się bezbronni. Jeśli jesteśmy niepoprawnie krytyczni wobec siebie, jesteśmy także krytyczni wobec całego naszego życia: zdrowia, kariery zawodowej, związków z innymi; na próżno będziemy poszukiwali miłości, szacunku i uznania w świecie zewnętrznym. Aby doświadczać tych uczuć od
znaleźli się tam wyłącznie w poszukiwaniu opieki, nie pomocy medycznej.) Bywa, że nasze złe zdanie o sobie przenosimy podświadomie na innych – zaczynamy zachowywać się jak paranoicy, łatwo wpadamy w złość, stajemy się podejrzliwi i pozbawieni poczucia humoru. Bez przerwy szukamy potwierdzenia naszych dalekich od realizmu teorii. Każdy spotkany człowiek to potencjalny odkrywca naszej słabości, trzeba się więc bronić zawczasu. Nic więc dziwnego,
Samoocena innych i uwierzyć, że są one szczere, musimy najpierw sami obdarzyć nimi siebie. Niska samoocena wyczerpuje naszą energię, zabija optymizm i pewność siebie, sprawia także, że łatwiej zapadamy na zdrowiu (rośnie ryzyko AIDS i raka). Łatwo wpadamy w depresje, częściej ulegamy wypadkom, cierpimy na bóle o nieznanej etiologii. Ludzie, którzy nie lubią samych siebie, często skarżą się na kłopoty z kręgosłupem, i trudno się dziwić – osoby takie nie potrafią wspierać samych siebie i oczekują wsparcia od innych, a właśnie wspieranie jest główną funkcją kręgosłupa. (W szpitalach spotyka się czasem pacjentów, którzy
że nasze przewrażliwienie i skłonność do depresji szybko zniechęcają znajomych i przyjaciół. Nie odniesiemy też sukcesu w pracy – brak wiary w siebie i energii sprawi, że zabraknie nam również zapału i pomysłowości. Odstraszymy szefów i współpracowników i na pewno nie będziemy lubiani. Moje doświadczenie terapeuty wskazuje, że wiele osób w mniejszym lub większym stopniu wykazuje autokrytycyzm, jednak ci, którzy zgłaszają się do poradni, to przypadki wręcz patologiczne. Z pozoru agresywni, wymagający, nerwowi i wiecznie niezadowoleni, okazują się przerażonymi, wrażliwymi dziećmi, samot21
nymi, pełnymi dziecięcej złości, frustracji. Trudno się dziwić, że niska samoocena jest dość powszechna – tę cechę wyrabia w nas zwykle szkoła. Niezależnie od tego, czy mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo, czy nie, wciąż słyszeliśmy, że nie należy być zarozumiałym i zbyt pewnym siebie, a pokazywanie innym własnych zalet i sukcesów określano zwykle jako nieskromne samochwalstwo. Dzieciom radzi się, by umniejszały własne osiągnięcia, a zachwalały sukcesy innych, tak jakby reszta świata była ważniejsza niż my sami! ymczasem terapeuci powtarzają do znudzenia: polub siebie, a będziesz szczęśliwy. Nie lubisz siebie – jesteś nieszczęśliwy, i koniec. Zapewne nie uda ci się także polubić nikogo innego, będziesz zazdrosny, agresywny i nadmiernie krytyczny. „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego” – pomyśl o tym chwilę i spróbuj żyć wedle tej zasady, a będziesz
T
wać myślenie negatywne. Jeśli wciąż powtarzamy sobie, że do niczego się nie nadajemy, bardzo szybko zaczynamy w to wierzyć i działać w świecie zewnętrznym tak, jakby była to prawda. Na szczęście negatywne „zaprogramowanie” naszych umysłów daje się dość łatwo zastąpić „programowaniem pozytywnym”, czyli afirmacjami. Najpopularniejsza afirmacja brzmi: „Każdego dnia staję się coraz lepszy”. Afirmacje wyzwalają pozytywną energię, a dzieje się tak, ponieważ nareszcie przestajemy zadręczać się autooskarżeniami. Pozytywna samoocena jest koniecznym warunkiem, by nasze pragnienia: zdrowie, sukces zawodowy, szczęśliwe związki z innymi mogły się urzeczywistnić. Depresja wysysa energię, nie tylko z nas samych, ale także z otaczających ludzi. Powtarzaj afirmacje zawsze, gdy przyłapiesz się na myśleniu negatywnym. Nawet jeśli afirmacje
Pozytywna samoocena jest koniecznym warunkiem, by nasze pragnienia zdrowie, sukces zawodowy, szczęśliwe związki z innymi mogły się urzeczywistnić. zdrowy fizycznie, psychicznie i emocjonalnie. W jaki więc sposób zneutralizować błędy wychowawcze i uwierzyć w siebie? Trzeba po prostu wzmocnić samokontrolę i wyelimino22
wydają się z pozoru fałszywe, to dzieje się tak tylko z powodu zadawnionych w nas schematów myślowych. Metoda afirmacji daje szybkie, pozytywne skutki i wkrótce poczujesz
się lepiej, nabierzesz wiary w siebie i odzyskasz energię. Aby wzmocnić samoocenę: − przestań strofować się w myślach oraz powtarzać, że do niczego się nie nadajesz, − nie pomniejszaj własnych zasług i nie pozwól, by robili to inni, − powtarzaj pozytywne afirmacje.
może początkowo trudno ci będzie potraktować je poważnie; nie przejmuj się, odreagowanie zadawnionych nawyków musi trochę potrwać. Powtarzane regularnie afirmacje stworzą nową rzeczywistość, nowy kontekst, w którym już inaczej zobaczysz samego siebie. Wypowiadaj je,
Wybieraj myślenie pozytywne i nie obawiaj się krytyki, nie istnieje bowiem coś takiego jak prawda obiektywna. Wszystko jest względne. Rzeczy same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Stają się dobre lub złe zależnie od sposobu, w jaki o nich myślimy. Wybór należy do ciebie: możesz uznać, że jesteś wrażliwy i inteligentny albo myśleć o sobie jako o wiecznym nieudaczniku. Możesz cenić własną energię i operatywność albo powtarzać sobie, że jesteś po prostu bezczelny. Tylko energia istnieje niezależnie od nas: interpretacje i sądy pochodzą od ludzi, a tysiąc niby przypadkowych zdarzeń potwierdzi zawsze to, co o sobie myślimy. Wybieraj zatem myślenie pozytywne i nie obawiaj się krytyki, nie istnieje bowiem coś takiego jak prawda obiektywna. Jak dowiódł przypadek Brzydkiego Kaczątka, wszystko zależy od interpretacji. Oto przykładowe afirmacje, które wzmocnią twoją pewność siebie i optymizm oraz pomogą wyzwolić energię pozytywną. Być
najlepiej głośno, kilka razy dziennie, zwłaszcza tuż po przebudzeniu i tuż przed zaśnięciem (jesteśmy wtedy rozluźnieni, nasza podświadomość łatwiej więc przyjmuje nowe informacje). Powtarzaj zatem: − jestem osobą atrakcyjną, − ludzie kochają mnie za to, jaki(a) jestem, − w pracy jestem wydajny(a) i twórczy(a), − znać mnie, to znaczy mnie kochać, − kocham i doceniam samego(ą) siebie w pełni i zawsze, − jestem cudowną, wrażliwą, kochającą i kochaną istotą ludzką, − jestem kochany(a), szczęśliwy(a), wygrywam mogę się więc czuć bezpiecznie, − cieszę się życiem, − odnoszę sukcesy, − zawsze wygrywam, − zasługuję na wszystko, co najlepsze. D.M.R.
Przewlekła choroba może mieć ogromny wpływ na związek dwojga ludzi. Odsetek rozwodów wśród osób cierpiących na tego typu choroby jest wyższy niż w pozostałej części populacji.
O związek trwały i udany Każdy powinien dobrze zastanowić się przy wyborze partnera życiowego, niczego nie ignorując, dokładnie przeanalizować wszystkie za i przeciw. Jest to szczególnie ważne w przypadku osób chorych na cukrzycę. Jeśli poważnie rozważasz to, czy spędzić z kimś całe życie, poniższy tekst pomoże ci ocenić, jakie są szanse na powodzenie waszego związku. Jeżeli już jesteś w stałym związku, tekst ten pozwoli ci zidentyfikować te obszary związku, którym trzeba bliżej się przyjrzeć i poświęcić więcej uwagi.
Element emocjonalny
Ocenę swego związku zacznij od zadania sobie prostego pytania: Czy w ogóle „lubisz” swego partnera lub partnerkę? Czy jesteście sobie bliscy? Czy macie podobne zainteresowania? Czy dobrze się czujesz w jej lub jego towarzystwie?
Element intelektualny
Aby związek był trwały i udany, partnerzy muszą się rozwijać, być osobami opiekuńczymi i inteligentnymi. Czy twój partner lub partnerka jest inteligentna? Czy chce się uczyć i rozwijać? Czy pragnie podejmować nowe wyzwania i sprawdzać się na nowych polach? Pamiętaj, że poziom wykształcenia nie musi być wcale wyznacznikiem inteligencji.
Pociąg fizyczny
W przypadku nowych związków obszar ten jest zwykle oceniany wysoko. Gdy jednak zaczyna się seksualna rutyna, romantyzm i miłość odchodzą na drugi plan. Dlatego ten element twego związku może wymagać pracy, poświęcania uwagi szczegółom oraz otwartości. Atrakcyjna osoba, w której zakochałaś się 10 lat temu, może być dzisiaj otyłym, łysiejącym, starzejącym się człowiekiem. Twój pociąg do partnera musi więc mieć głębsze podstawy niż tylko wygląd.
Komunikacja
Jeśli problemy, przed jakimi staje związek, są mało znaczące i partnerzy umieją się ze sobą porozumieć, zdołają zapewne znaleźć rozwiązania, dzięki którym stan ich związku nie będzie się pogarszał. Dobra komunikacja wymaga poświęcenia i wielkich umiejętności. Jedną z metod jest aktywne słuchanie. Usiądź 23
z ukochaną osobą, weź ją ja za ręce, spójrz głęboko w oczy i poproś, by powiedziała ci, co jej leży na sercu. Następnie, zanim odpowiesz, podsumuj to, co przed chwilą usłyszałeś. Teraz kolej, by twój partner lub partnerka wysłuchała ciebie, tego, co sądzisz na dany temat. Później to ona podsumowuje to, co usłyszała od ciebie i dopiero wtedy odpowiada.
Czy nasze szczęście zależy od pieniędzy? Intuicyjnie potwierdzamy taką zależność. Dobrostan to przecież także uwolnienie się od trosk materialnych, a pieniądze potrafią dać poczucie bezpieczeństwa. Niemiecki ekonomista Mathias Binswanger, pytając na łamach magazynu
wzrost nie czyni już ludzi szczęśliwszymi. W poczuciu szczęścia zachodzi stagnacja. Zaczyna się ona przy rocznych dochodach na głowę w wysokości około 15 tys. dolarów. Tak więc mieszkańcy Szwajcarii są przeciętnie dużo szczęśliwsi od mieszkańców Mołdawii czy Peru, ale
Element czasu
Czasami nawet ludzie, którzy świetnie do siebie pasują, nie mogą być razem, bo moment jest nieodpowiedni. Jeden z partnerów może być gotów na związek, podczas gdy drugi niestety nie – z powodów finansowych czy rodzinnych. Odpowiedni moment to jeden z najważniejszych czynników, gdy idzie o zawarcie małżeństwa. Także w zawartym już małżeństwie rozkład dnia partnerów, możliwość poświęcenia drugiej osobie czasu, a jeszcze lepiej spędzania go razem, mają ogromny wpływ na związek.
Stosunek do matki lub ojca
Wielu ekspertów uważa, że jednym z najważniejszych prognostyków tego, czy para zdoła zbudować długotrwały związek, jest stosunek kobiety do jej ojca oraz stosunek mężczyzny do jego matki. Jeśli ojciec kobiety molestował ją psychicznie lub fizycznie, może być jej trudno zaufać mężczyźnie i go szanować. Jeżeli mężczyzna nie szanuje i nie ufa swojej matce, jego zdolność do szanowania i ufania kobiecie będzie bardzo ograniczona.
Inne elementy
Inne czynniki, które należy wziąć pod uwagę to: jeśli wiążesz się z kimś, kto lubi oszczędzać a ty wolisz wydawać, może dojść między wami do konfliktu na tym tle i do rozpadu związku. Wiele par przeżywa konflikty związane z wychowywaniem dzieci. Inne kłócą się z powodu zwierząt domowych, jedzenia czy palenia. Zastanów się nad tym, co jest ważne dla ciebie i twego partnera lub partnerki. Sprawdź, czy są między wami poważne różnice, które mogłyby w przyszłości prowadzić do konfliktów. Opracowanie Michał Iwańczuk
24
Czy pieniądze dają szczęście?
Ulotna radość z dobrobytu „Die Weltwoche”, czemu ma służyć niepowstrzymany rozwój gospodarczy, przyjrzał się poczuciu szczęścia nie w skali indywidualnej, a pod kątem zamożności kraju, w którym się mieszka. Czy wraz z ogólnym wzrostem dobrobytu czujemy się szczęśliwsi? Owszem, okazuje się, ale tylko do pewnych granic. Kiedy produkt krajowy brutto (PKB) na głowę przekroczy pewien poziom, jego dalszy
prawie pod tym względem nie różnią się od mieszkańców Korei Południowej czy Tajwanu, zarabiających znacznie mniej, ale w pobliżu owej granicznej wartości 15 tys. W Stanach Zjednoczonych, gdzie poczucie szczęścia systematycznie bada się od II wojny światowej, procent ludzi określających siebie jako szczęśliwi utrzymuje się na mniej więcej stałym poziome 30 proc., choć w tym czasie PKB na głowę
Póki kraj jest biedny, liczą się przede wszystkim elementarne potrzeby, takie jak jedzenie i dach nad głową. Ledwie jednak zostaną zaspokojone, na znaczeniu zyskują prestiż i status. uległ potrojeniu. Jeszcze skrajniejszym przykładem jest Japonia, gdzie od 1950 roku PKB na głowę wzrosło sześciokrotnie, a poczucie szczęścia pozostało na niezmienionym poziomie. Wygląda na to, że istnieją mechanizmy, które w krajach rozwiniętych przeciwdziałają temu, by wraz ze wzrostem gospodarczym polepszało się samopoczucie mieszkańców. Niczym chomiki w kołowrotku ludzie gonią za coraz wyższymi dochodami, ale pod względem szczęścia jest to bieg w miejscu. Nie należy z tego wyciągać wniosku, że bogactwo szczęścia nie daje. Daje. Mowa jest tylko o średnich wskaźnikach dla poszczególnych krajów. Kiedy bliżej przyjrzeć się wskaźnikom z jakiegoś wybranego kraju, od razy widać, że niezależnie od tego czy jest on biedny czy bogaty, zamożna warstwa zawsze jest szczęśliwsza i bardziej zadowolona ze swego życia niż uboga. Na całym świecie ludzie odczuwają głęboką satysfakcję z zarabiania albo posiadania więcej od kolegów, sąsiadów czy krewnych, wyznacza to bowiem ich status społeczny. Niestety, najwyżej 50 proc. ludności może zarabiać powyżej średniej. Odsetek ten, ze względu na nierówności w podziale dochodów, jest zazwyczaj dużo mniejszy. Dlatego dążenie wszystkich do zdobycia wyższych dochodów jest grą o sumie zerowej. Nawet jeśli
poziom dochodów stale rośnie, większość obywateli pozostaje poniżej granicy przeciętnych i z zazdrością patrzy na bogatszych. Póki kraj jest biedny, liczą się przede wszystkim elementarne potrzeby, takie jak jedzenie i dach nad głową. Ledwie jednak zostaną zaspokojone (przy rocznych dochodach na głowę rzędu 15 tys. dolarów), na znaczeniu zyskują prestiż i status. Ludzie zaczynają się porównywać z resztą mieszkańców kraju, a to wyhamowuje dalszy wzrost poczucia szczęścia. Ponadto stosunkowo szybko przyzwyczajają się do wyższego poziomu dochodów i traktują go jako coś oczywistego. A to, oczywiście, nie uszczęśliwia. Wszystko jedno, czy chodzi o nowy dom, nowe auto czy komórkę, radość z rzeczy materialnych szybko się rozwiewa. Wyższy poziom dobrobytu doceniony zostaje dopiero wówczas, gdy pojawia się groźba jego utraty. Wyniki różnych badań wskazują, że
wraz ze wzrostem dochodów ludzie czują się coraz bardziej zestresowani i coraz więcej czasu poświęcają na czynności, które odczuwają jako nieprzyjemne. Nie tak łatwo jednak ustalić, które to czynności są powszechnie cenione, a które znienawidzone. Inaczej przecież ocenia się uczucia na bieżąco, a inaczej w perspektywie czasu. Tak jak na wakacjach, podczas których nie zawsze jesteśmy zadowoleni. Upał jest nieznośny, miejscowa kuchnia daje się we znaki żołądkowi, taksówkarze oszukują, potem jednak o tym zapominamy i całe wakacje wspominamy jako szczęśliwe dni. Opracowanie Dorota Wysocka
25
26
R
obaki nas wyleczą – ogłosiła na początku marca „Gazeta Wyborcza”. Glisty, tasiemce i inne budzące wstręt pasożyty, których za wszelką cenę staramy się pozbyć z naszych organizmów, kojarzone z brudem, prymitywnymi warunkami życia i zagrożeniem zdrowia, mogą też nieść ulgę. Nadmierna higiena szkodzi nie mniej niż życie w straszliwym brudzie
24 chorych na stwardnienie rozsiane. Zapadają na nie ludzie między 20 a 40 rokiem życia. Zniszczeniu ulegają u nich osłonki mielinowe, chroniące włókna nerwowe. Nieprawidłowe przewodzenie przez włókna impulsów doprowadza do problemów z koordynacją ruchów, wzrokiem, czynnością pęcherza moczowego, niedowładów, przykurczy, zaburzeń równowagi.
atakuje komórki jelita, powodując krwawienie, ból i ataki biegunek. Od teorii przeszedł on do czynów i swoim pacjentom podaje koktajl z jajami glisty. W pierwszej grupie testowej znalazło się sześć osób z wrzodziejącym zapaleniem okrężnicy i chorobą Leśniewskiego – Crohna. Poprawę odczuli wszyscy chorzy. U pięciu schorzenie przeszło w fazę remisji.
Robaczek na zdrowie – od dawna przekonują naukowcy. Sterylność, eliminowanie z otoczenia wszystkiego, co mogłoby stać się źródłem infekcji, to prosta droga do alergii. Wydaje się, że brak w dzieciństwie kontaktu z drobnoustrojami nie pozwala prawidłowo rozwinąć się układowi odpornościowemu. Silnie reaguje on wtedy nie tylko na rzeczywiste zagrożenie, ale i czynniki zdawałoby się nieszkodliwe, na przykład pyłki roślin. lergie, dotykające już co trzeciego mieszkańca krajów rozwiniętych, to nie jedyny skutek rozregulowania naszego naturalnego systemu obronnego. Coraz większym problemem stają się choroby autoimmunologiczne. Organizm, z niewyjaśnionych dotąd przyczyn, zwraca się przeciwko niektórym typom własnych komórek, wywołując w efekcie poważne choroby – między innymi cukrzycę typu 1, łuszczycę, reumatoidalne zapalenie stawów, zapalenia jelit, sarkoidozę, pęcherzycę, stwardnienie rozsiane. właśnie zajmujący się tym ostatnim schorzeniem specjaliści z Buenos Aires – Jorge Correale i Mauricio Farez – na łamach lutowego numeru prestiżowego amerykańskiego miesięcznika „Annals of Neurology” donieśli, że zasiedlające przewód pokarmowy pasożyty, najprawdopodobnie manipulując skutecznie systemem odpornościowym, potrafią znacząco zahamować postęp choroby. Argentyńscy lekarze z Instytutu Badań Neurologicznych przez cztery lata obserwowali grupę
A
I
Większość cierpi na postać przewlekle postępującą – dość długie okresy stabilizacji przerywane są gwałtownym pogorszeniem się stanu zdrowia. otychczas stosowane leki jedynie łagodzą objawy i wydłużają okresy remisji. W obserwowanej grupie SM (sclerosis multiplex to łacińska nazwa schorzenia) rozwinęło się w podobnym stopniu. Połowa chorych była nosicielami pasożytów jelitowych – glist, owsików, tasiemców i włosogłówek. W grupie wolnej od pasożytów zanotowano w tym czasie ponad pięćdziesiąt nawrotów, niekiedy bardzo ciężkich, wśród zakażonych jedynie trzy i to niezbyt poważne. Sprawność żadnego z tych pacjentów nie zmniejszyła się. Uznano, że pasożyty dysponują jakąś metodą „wyciszania” układu odpornościowego, co pozwala im na dłużej zagościć w organizmie żywiciela, a przy okazji hamuje postęp choroby autoimmunologicznej. Próba nie była ślepa (to znaczy, że lekarze wiedzieli, kto jest, a kto nie jest nosicielem), a obserwowana grupa pacjentów zbyt mała, aby wyciągać daleko idące wnioski, ale środowisko naukowe zareagowało z dużym zinteresowaniem. ak zwana „hipoteza higieny” od dawna jest tematem poważnych dyskusji. Jej zwolennikiem jest na przykład dr Joel Weinstock, amerykański gastroenterolog, który wyeliminowaniem pasożytów tłumaczy wzrost zachorowań na nieswoiste zapalenia jelit – gdy układ odpornościowy
D
T
Dwaj brytyjscy immunolodzy z uniwersytetu w Nottingham, prof. David Pritchard i prof. John Britton, od pewnego już czasu podobnymi metodami usiłują leczyć astmę. Profesor Pritchard rozpoczynając testy, sam stał się świadomym nosicielem pasożytów. Rozumie on, że ich populację trzeba utrzymywać na stałym, niskim poziomie, tak by nie stały się one dodatkowym obciążeniem dla organizmu. ie ma z tym problemu inny naukowiec z tego uniwersytetu, dr Alan Brown. Kiedy przypadkowo zakaził się tęgoryjcem dwunastniczym, zauważył, że od razu skończyły się jego kłopoty z katarem siennym. Od tej pory nie pozbywa się pasożytów, które – zagnieżdżając się w jelitach – piją krew gospodarza, doprowadzając niekiedy do wyniszczenia jego organizmu. – Jestem na to zbyt dobrze odżywiony – żartuje – oceniam, że mieszka obecnie we mnie około trzystu tęgoryjców i nie odczuwam z tego powodu żadnych dolegliwości. obakoterapia (pacjenci połykają w roztworach ich drobniutkie, niewyczuwalne językiem jajeczka) może się wkrótce, po wyjściu z fazy badań klinicznych, upowszechnić. Nawet jeśli mechanizm działania pasożytów nie zostanie tak szybko rozpoznany, tysiące cierpiących na choroby autoimmunologiczne za ich sprawą będą mogły poczuć ulgę. Diabetycy – miejmy nadzieję – także.
N
R
Dorota Wysocka
27
Jadłeś czosnek
– nie leć! Podczas konferencji Whole Life Expo, która odbyła się w Seattle w USA w marcu 1996 roku, dr Robert C. Beck zaprezentował wyniki badań potwierdzające toksyczność… czosnku. – Wiem, że wielu ludziom się to nie podoba, niemniej muszę to powiedzieć – wyznał. – Większość z nas przez całe życie słyszało opinie, że czosnek jest zdrowy. Ludzi, którzy dają posłuch tego typu głosom, powinniśmy zacząć traktować jako takich samych ignorantów, co matki, które na przełomie XIX i XX wieku kupowały w aptece siarczan morfiny i podawały go swoim niemowlętom, aby zmusić je do zaśnięcia. Powodem, dla którego czosnek jest tak toksyczny, jest zdolność do przenikania przez barierę krew mózg znajdującego się w czosnku jonu sulfonohydroksylowego, podobnie jak ma to miejsce w przypadku DMSO preparatu stosowanego w przemyśle jako rozpuszczalnik, zaś w medycynie do ułatwiania penetracji leków do tkanek. DMSO jest trucizną dla wyższych form życia i komórek nerwowych. Ku swemu przerażeniu, producenci aparatury do EEG odkryli tę właściwość czosnku podczas badań prowadzonych 28
na grupie osób, których ocenę postępów i zachowań rejestrował obraz na encefalografie. Po spożytym przez nich lunchu wynik EEG przypominał obraz ludzi w stanie śmierci klinicznej. Powód? Sałatki z dodatkiem czosnku! Trzeba więc było wykluczyć go z jadłospisu na czas badań. Dr Beck przytoczył też inny przykład negatywnego oddziaływania czosnku na umysł ludzki: – W latach pięćdziesiątych byłem w grupie dr. Hallana prowadzącej testy lotnicze. Co miesiąc odwiedzał nas lekarz lotniczy i przypominał wszystkim: „Nie ważcie się tknąć czosnku na 72 godziny przed pilotowaniem któregokolwiek z samolotów, ponieważ wydłuży to dwu- lub nawet trzykrotnie czas waszej reakcji. Będziecie trzy razy wolniejsi, jeśli zjecie kilka ząbków czosnku”. Przez dwadzieścia lat dr Beck nie potrafił odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak jest. Dopiero badania na przyrządach z biologicznym sprzężę-
niem zwrotnym wykazały, że czosnek prowadzi do kompletnej desynchroniacji fal mózgowych i że jest trucizną. Wystarczy wetrzeć ząbek czosnku w podeszwy stóp, by w niedługim czasie jego woń odczuwana była na całym ciele. Ten sulfonohydroksylowy jon przenika przez wszystkie bariery, również barierę spoidła wielkiego mózgu. Każdy, kto zajmuje się ogrodnictwem ekologicznym wie, że zamiast DDT może zastosować czosnek, który zabije wszystko, łącznie z insektami. Nie ma też dr Beck wątpliwości, że pacjentom cierpiącym na migreny lub niezdolność do skupienia uwagi – na przykład przy komputerze – wystarczy z diety usunąć czosnek, a poczują się znacznie lepiej. Podobne działanie ma czosnek pozbawiony zapachu i inne „ulepszone” produkty. Naturoterapeuci uważają, że wyniki badań dr. Becka potwierdzają zasadność stosowania przez indyjskich jogich diety satwicznej – sposobu odżywiania wegetariańskiego. Sprzyja on zarówno zdrowiu, jak i rozwojowi duchowemu człowieka. Joga od wieków ostrzega przed spożywaniem pokarmów oddziaływujących szkodliwie na umysł, na przykład utrudniających koncentrację i medytację. Z diety tej wykluczony jest czosnek, ale też i cebula, por, szczypior, ocet, kiszonki oraz alkohol i nikotyna. Joga dopuszcza stosowanie tych produktów – poza alkoholem i nikotyną – jedynie w leczeniu niektórych schorzeń. Natomiast nie powinno ich być w jadłospisie człowieka zdrowego. Zalecana zaś jest cytryna i inne przyprawy, dzięki którym pożywienie służy nie tylko ciału, ale i duchowi. Co na to współcześni specjaliści od żywienia, dietetycy, medycyna akademicka? Zdaniem naturoterapeutów, badane jest działanie biochemiczne produktów spożywczych i ich oddziaływanie na organizm człowieka. W dalszym ciągu nie uwzględnia się oddziaływania pożywienia na umysł. Opracowanie M. Lutka
Wiele różnych schorzeń, zarówno fizycznych, jak i psychicznych, ma bezpośredni związek ze spożywaniem „czystego”, rafinowanego cukru, czyli sacharozy. W 1973 roku Amerykańska Fundacja Informacji Cukrowej przegrała batalię z Federalną Komisją Handlu i zmuszona została do zamieszczenia w ogólnokrajowych miesięcznikach pełnostronicowych informacji o tym, że rozpowszechniała wcześniej kłamstwa twierdząc, iż małe dawki cukru przed posiłkiem „zmniejszają” apetyt oraz, że skoro węglowodany są ludziom potrzebne, to właśnie cukier jest najlepszym i najlepiej smakującym węglowodanem. Dla większości konsumentów węglowodany kojarzą się z żywnością naturalną, pełnymi ziarnami zbóż, którymi ludzie odżywiali się od tysięcy lat. Tylko nie-
Ofiarami tego przekłamania padali także ci, którzy sięgają po produkt dopiero po dokładnym przeczytaniu informacji o tym, co on zawiera. Choć wymóg dokładnego podawania wartości pokarmowych na opakowaniach był jak najbardziej przestrzegany, to wystarczyło umieszczanie rafinowanych węglowodanów razem z innymi nierafinowanymi i sumowanie ich w ogólną zawartość węglowodanów, by legalnie przemycać cukier – rafinowaną sacharozę. A tej konsumenci zaczynali unikać. Powoli przebijała się bowiem do świadomości wiedza, że słowo „cukier” odnosi się do całej grupy substancji, które są podobne, ale nie identyczne. Cu-
Słodka trucizna liczni wiedzą, że chemicy na swoje potrzeby wymyślili tę nazwę dla wyodrębnionych w laboratoriach cukrów. Takie utrwalające się w świadomości rozumienie słowa „węglowodany” i przez to kojarzenie cukru rafinowanego z czymś naturalnym i zdrowym umożliwiło „słodkim” producentom rozmyślne wprowadzanie konsumentów w błąd.
krem jest glukoza znajdująca się wraz z innymi cukrami w owocach i warzywach, a także dekstroza wydobywana syntetycznie ze skrobi. Fruktoza jest cukrem owocowym, maltoza pochodzi ze słodu, zaś laktoza to cukier mleczny. Odróżnia je od sacharozy inna struktura chemiczna i zdecydowanie różny sposób wpływania na organizm. Dla człowie-
ka szczególnie ważna jest glukoza. To podstawowa substancja metabolizmu wszystkich roślin i zwierząt. Sporo produktów żywnościowych zamienianych jest w procesie trawienia na glukozę, która jest zawsze obecna w naszej krwi, dlatego nazywana jest cukrem krwi. Niepostrzeżenie właściwości tego ważnego
dla organizmu ludzkiego cukru propagatorzy spożywania rafinowanej sacharozy zawłaszczyli na swoje potrzeby. W powodzi prześlicznych i nachalnych „słodkich” reklam nie ma miejsca na słowo „glukoza”, bo też nie o taki cukier chodzi wytwórcom batoników, czekoladek, cukiereczków, napojów, ciasteczek i mazideł, którymi reklamowe 29
matki faszerują reklamowe dzieci. Słowem, pełnia słodkiej energii i powszechnej szczęśliwości. Niestety, nie dla nas spożywających dziś niewyobrażalne ilości tych wyrobów. Bo cukier rafinowany jest sprawcą wielu dolegliwości trawiennych. Blokuje wydzielanie soków żołądkowych oraz wpływa hamująco na naturalną zdolność ruchową żołądka. Proces trawienia cukru nie zaczyna się w ustach, tak jak ma to miejsce w przypadku produktów zbożowych, ani też w żołądku, gdzie trawione Cukier rafinowany jest szkodliwy, gdy jest spożywany przez ludzi, ponieważ dostarcza tylko to, co żywieniowcy określają jako „puste” lub „gołe” kalorie. Brak w nim naturalnych substancji mineralnych, które obecne są w korzeniu buraka cukrowego. Co więcej, cukier jest gorszy od innych rzeczy, ponieważ drenuje i wypłukuje z organizmu cenne witaminy i substancje mineralne z powodu wymagań procesu trawienia, detoksykacji i eliminacji, co wpływa na cały system. jest mięso. Gdy cukry są spożywane same, przechodzą szybko przez żołądek do jelita cienkiego. Gdy cukier jemy w połączeniu z innymi produktami – mięsem czy chlebem, na pewien czas zatrzymuje się on w żołądku i „czeka”, aż chleb i mięso zostaną strawione. Tam pod wpływem wilgoci i ciepła szybko przechodzi fermentację kwasową. 30
Równowaga jest tak ważna dla naszych ciał, że mamy wiele dróg, aby zabezpieczyć się przed nagłym szokiem spowodowanym dużym spożyciem cukru. Substancje mineralne, takie jak sód (z soli), potas i magnez (z roślin) oraz wapń (z kości), są mobilizowane i wykorzystywane w przemianie chemicznej; wytwarzane zostają neutralne kwasy, które próbują przywrócić równowagę kwasowo-zasadową krwi do normalnego stanu. Spożywany codziennie cukier powoduje wytworzenie ciągłego stanu nadmiernego zakwaszenia i konieczne staje się pobieranie coraz większej ilości pierwiastków z głębi ciała w celu przywrócenia równowagi. W końcu w celu zabezpieczenia krwi, z kości i zębów zostaje pobrane tyle wapnia, że powstaje próchnica i rozpoczyna się ogólne osłabienie. Człowiek bardzo wcześnie nauczył się, że nieprawidłowe połączenie żywności może mieć zły wpływ na jego organizm. Gdy rozbolał go brzuch po zjedzeniu surowych owoców z ziarnem, nie sięgał, tak jak my dziś, po tabletkę hamującą wydzielanie kwasu. Zapamiętał, że taki pokarm mu szkodzi. Zaś na obżarstwo poskutkowały normy religijne i przykazania. W większości religii do dziś jest ono grzechem głównym. Niestety, nie ma specjalnych ostrzeżeń religijnych ani przykazań dotyczących rafinowanego cukru, ponieważ w czasach, kiedy spisywano święte księgi, nie występował problem z jego nadużywaniem. Dzisiaj nasze nowoczesne żywienie wprawdzie uwzględnia normy dostarczania odpowiedniej ilości kalorii i substancji odżywczych, jednak wciąż dalekie jest od zdrowego, naturalnego wzorca. Powszechne stało się przypadkowe jedzenie w biegu dań i przekąsek, które są zbyt tłuste, za słone, za słodkie i wiecznie świeże dzięki chemii. Taki posiłek fermentuje i gnije w przewodzie pokarmowym. Enzymatyczne
trawienie żywności przygotowuje ją do wykorzystania przez nasze ciała, natomiast rozkład bakteryjny czyni ją dla nich nieprzydatną. Pierwszy proces daje nam substancje odżywcze, drugi truciznę. Oczywiście ciało wydala trucizny z moczem i poprzez pory. Organizm wypracowuje tolerancję dla tych trucizn, tak jak dopasowuje się stopniowo np. do wchłaniania heroiny. Ale nie jest to stan pożądany, zważywszy na dyskomfort wynikający z akumulacji gazu, ze złego oddechu oraz cuchnących czy choćby nieprzyjemnych zapachów.
Jest jeszcze jedna, bodaj najcięższa i najokrutniejsza z krzywd, jaką ludzie zafundowali sobie sięgając po rafinowaną sacharozę. Zaczęło się to w wieku XVIII, gdy cukier pokonał drogę od recepty aptekarskiej do produkcji słodyczy. W następnym stuleciu zaczęła gwałtownie rosnąć liczba osób niezrównoważonych i chorych umysłowo, których zamykano w szpitalach. Według historyków, w Wielkiej Brytanii wielkie odosobnienie chorych umysłowo ruszyło w końcu XIX wieku, kiedy spożycie cukru wzrosło w ciągu dwustu lat od szczypty poprawiającej smak w beczce piwa do ponad dwóch milionów funtów rocznie. W tym okresie londyńscy lekarze zaczęli dostrzegać i odnotowywać nieuleczalne fizyczne objawy „sugar blues”. Pojęciem tym uczeni określają zespół fizycznych i umysłowych problemów spowodowanych spożywaniem przez ludzi rafinowanej sacharozy, zwanej powszechnie cukrem.
Nadmierna ilość cukru ma wpływ na każdy narząd organizmu. Początkowo jest magazynowany w wątrobie w formie glukozy (glikogenu). Ponieważ pojemność wątroby jest ograniczona, dzienny pobór cukru rafinowanego (powyżej wymaganej ilości naturalnego cukru) szybko powoduje, że wątroba rozszerza się jak balon. Gdy wątroba jest wypełniona do swojej maksymalnej objętości, nadmiar glikogenu powraca do krwi w formie kwasów tłuszczowych, które zostają przeniesione do każdej części ciała i magazynowane w najmniej aktywnych miejscach: na brzuchu, pośladkach, piersiach i biodrach. Gdy te stosunkowo nieszkodliwe miejsca są całkiem wypełnione, kwasy tłuszczowe zostają następnie rozprowadzane do aktywnych narządów, takich jak serce i nerki. To powoduje osłabienie ich funkcji; w końcu tkanki ulegają degeneracji i zmieniają się w tłuszcz. Organizm jako całość zostaje uszkodzony w wyniku ich obniżonej zdolności działania i powstają zakłócenia ciśnienia krwi.
Dzisiaj światowi pionierzy psychiatrii ortomolekularnej twierdzą, że choroby psychiczne są mitem i że zaburzenia emocjonalne mogą być pierwszym symptomem oczywistej niezdolności organizmu danego człowieka do zwalczenia stresu uzależnienia od cukru. Badania kliniczne dzieci psychotycznych, nadaktywnych, a także z uszkodzeniami mózgu wykazywały uzależnienie od wysokiego poziomu cukru w diecie u wielu spośród nich, a ich organizm nie radził sobie z przyswajaniem go. Wywiad dotyczący historii diet pacjentów diagnozowanych jako schizofrenicy ujawnia, że wybierana przez nich dieta jest bogata w słodycze, cukierki, kawę, napoje z kofeiną i żywność przygotowaną z użyciem cukru. Żywność ta stymuluje nadnercza, więc powinna być eliminowana lub ściśle ograniczona – stwierdził dr John Tintera, który w latach 40. ubiegłego wieku przypomniał o doniosłej roli systemu endokrynologicznego, szczególnie gruczołów nadnerczy, w „patologicznym działaniu
mózgu” lub „mózgu leniwym”. Dr Tintera analizując dwieście przypadków leczenia, których powodem był brak odpowiedniej produkcji hormonu kory nadnerczy lub brak równowagi między tymi hormonami, odkrył, że pacjenci uskarżali się podobnie jak ci z nietolerancją organizmu na cukier. Tymczasem uczucie zmęczenia, nerwowość, depresja, alergie i niskie ciśnienie krwi to klasyczny zestaw symptomów sugar blues. Naukowe publikacje dr. Tintery nie spotkały się w świecie medycznym z przychylnością. Podkreślał w nich zależność leczenia, poprawy czy złagodzenia objawów i dolegliwości od odtworzenia normalnych funkcji całego organizmu. Zalecał odpowiednią dietę, wprowadzał daleko idące trwałe zakazy używania cukru w jakiejkolwiek postaci i pod jakimkolwiek pretekstem. Wielokrotnie mówił, że „nie da się przecenić doniosłości diety”. Nie słuchano Tintery, gdy sugerował, że alkoholizm jest związany z uszkodzeniem nadnerczy wskutek nadużycia cukru. Dziś już nie oburza lekarzy zastrzeżenie, iż nikt nie
Nadmiar cukru wywiera silny negatywny efekt na funkcjonowanie mózgu. Kluczowym czynnikiem w jego prawidłowym działaniu jest kwas glutaminowy, żywotny składnik znajdowany w wielu roślinach. Witaminy B odgrywają główną rolę w podziale kwasu glutaminowego na antagonistyczne-dopełniąjące składniki, które generują reakcje mózgu takie jak „działanie” lub „kontrola”. Witaminy B są wytwarzane między innymi przez symbiotyczne bakterie, które żyją w naszych jelitach. Kiedy spożywamy codziennie rafinowany cukier, bakterie te marnieją i umierają, co powoduje spadek naszego zasobu witaminy B. Nadmiar cukru powoduje senność i drastyczny spadek naszej zdolności oceny i zapamiętywania.
Fot. Marek Dolecki
Powszechne stało się przypadkowe jedzenie w biegu dań i przekąsek, które są zbyt tłuste, za słone, za słodkie i wiecznie świeże dzięki chemii. powinien zaczynać tego, co nazywa się „leczeniem psychiatrycznym”, bez wcześniejszego przeprowadzenia testu tolerancji glukozy w celu ustalenia, czy organizm danej osoby jest zdolny do przyswajania cukru. Medycyna prewencyjna idzie dalej i sugeruje, żebyśmy nie myśleli, że wszystko jest w porządku, skoro mamy sprawne nadnercza i nasz organizm radzi sobie z przyswajaniem cukru. Lepiej nie czekajmy na sygnały ich uszkodzenia.
PS W kolorowych czasopismach, dysponujących „wiedzą” rozwiązywania wszystkich problemów czytelników, nawet tych, których nie ma, można również znaleźć radę na zły nastrój, brak sił do życia, depresję. Zjedz czekoladkę i jeszcze coś słodkiego! Nie trzeba zgadywać, kto jest autorem takiej rady… Z materiałów „Nexusa” Maciej Lutka
31
Wasze odżywianie powinno być waszym lecznictwem, a wasze lecznictwo waszym odżywianiem. Paracelsus
Energia pożywienia Właściwe odżywianie się to klucz do zdrowia i długowieczności. To pierwsza linia obrony przed choro bami oraz niezawodna recepta na dobre samopoczucie, wynikająca z równowagi organizmu. Zdrowe pożywienie to dopływ energii wyzwalającej chęć życia i energię do działania. Współcześnie żywność można podzielić na: • biotwórczą – tworzy życie (kiełki, orzechy, nasiona słonecznika, zboża, rośliny strączkowe, zioła itp.); 32
• bioaktywną – podtrzymuje życie (płatki zbożowe, mąki pełnoziarniste, oleje tłoczone na zimno, drób hodowany w sposób naturalny, jaja, ryby); • biostatyczną – zwalnia procesy życiowe (rafinowane oleje, margaryna, biała mąka i jej przetwory, warzywa głęboko zamrażane, mięso z hodowli intensywnej itp.); • biobójczą – niszczy życie (przetworzone przemysłowo produkty i wyroby z dodatkiem sztucznych witamin, aromatów, barwników,
np. twaróg lub jogurt z dodatkami i cukrem, słodycze, przetwory mięsne). Produkty dające energię życia, tak zwane pełnowartościowe, można zaklasyfikować do pierwszych dwóch grup. Charakteryzują się głównie tym, że w maksymalnym stopniu zachowują swe życiodajne składniki. Nie zalecam nikomu, aby od razu stał się fanatykiem jednego określonego sposobu odżywiania i wyrzekł się wszystkiego, co lubi.
Lepiej stopniowo poznawać zalety naturalnych pokarmów i odczuć na własnej skórze, jak poprawiają zdrowie i samopoczucie. Jeżeli mamy zanieczyszczony organizm i od czasu do czasu zjemy coś zdrowego, to nie odczujemy szybko poprawy. Najpierw należałoby oczyścić się (odsyłam do mojej książki Jedz i żyj zgodnie z porami roku, rozdział Wiosna). Aby odżywiać się prawidłowo, należy przestrzegać pewnych ważnych zasad:
przechowywaniu. Aby zapewnić sobie dobre samopoczucie, wynikające z dużego zasobu energii, należy tych produktów jeść co najmniej 80 proc. całości pożywienia. Są to: – pełne ziarna zbóż, – rośliny strączkowe, – warzywa (okrągłe, korzeniowe, liściaste), – kiełki i młode pędy roślin, – orzechy, nasiona, pestki, – owoce świeże, sezonowe oraz suszone,
• Spożywaj przede wszystkim potrawy biotwórcze i bioaktywne; • Średnio 30-40 proc. tego, co spożywasz, powinny stanowić pokarmy w stanie surowym; • Zachowaj równowagę kwasowo-zasadową w organizmie; • W codziennym żywieniu kieruj się właściwościami rozgrzewającymi (jang) i chłodzącymi (jin) produktów, zestawiając je odpowiednio do potrzeb organizmu; • Odżywiaj się zgodnie z porami roku; • Urozmaicaj maksymalnie swój jadłospis i spożywaj to, co jest dla Ciebie najzdrowsze; • Wybieraj lekkostrawne połączenia pokarmowe. Da Ci to więcej energii. Zasada pierwsza
Spożywaj przede wszystkim potrawy biotwórcze i bioaktywne, które są naturalne, czyste, pełnowartościowe i świeże. W procesie trawienia i wchłaniania pożywienia, wydobywane są z nich nie tylko składniki odżywcze (białka, tłuszcze, węglowodany, witaminy i minerały), ale też energia życiowa zasilająca cały organizm. Istotne jest to, że zawierają one bogactwo naturalnych enzymów, ułatwiających proces przemiany materii. Naturalność oznacza, że są wyhodowane bez użycia chemii. Przez „czystość” należy rozumieć brak dodatków chemicznych. Świeżość oznacza, że ich wartość odżywcza jest wysoka dzięki właściwemu
– wodorosty morskie, – zioła i rośliny dziko rosnące. Bardzo istotna dla organizmu jest dobrej jakości woda.
Zasada druga
Średnio 30-40 proc. tego, co spożywasz, powinny stanowić pokarmy w stanie surowym. Zimą mniej, lecz latem jeszcze więcej. Zimą dobrze jest zastosować technikę gotowania na parze oraz blanszowanie, co pozwala maksymalnie zachować wartości odżywcze produktów. Natomiast latem warto w pełni wykorzystać walory świeżych, sezonowych warzyw i owoców w naturalnej postaci. Jest to jednak uzależnione nie tylko od prawidłowo funkcjonującego przewodu pokarmowego, ale kondycji całego organizmu człowieka. Niektórzy ludzie znacznie lepiej wykorzystują lekko gotowany pokarm niż surowy. W naturalnej postaci, bez gotowania, najlepiej spożywać: – warzywa (surówki prasowanki, łatwe do strawienia), – kiszonki z warzyw (zwłaszcza tak zwane krótkie kiszonki, wspierające wątrobę, do stosowania przez okrągły rok), – soki warzywne i barszcze kiszone, – kiełki i młode pędy roślin (najwięcej wiosną i latem), – zieleniny i zioła dziko rosnące (jako dodatki do potraw), – orzechy świeże i suszone (najlepiej moczyć i dodawać do potraw
33
lub sporządzać mleko orzechowe, bez gotowania), – nasiona i pestki (dynia, słonecznik, siemię lniane, wiesiołek, sezam, mak) mielone tuż przed spożyciem i dodawane do potraw, gdyż są źródłem niezbędnych kwasów omega-3 i omega-6, koniecznych dla organizmu (moczone i miksowane, można podać w formie mleczka, np. mleko z sezamu lub słonecznika), – świeże owoce spożywane w danym sezonie, tak jak daje je nam natura, – suszone owoce (śliwki, daktyle, morele, rodzynki, figi), dobrze jest je namoczyć i w tej postaci jak najczęściej spożywać, gdyż zachowują najwięcej swoich wartości. Biologicznie aktywne enzymy zawarte w surowych pokarmach, chronią i konserwują znajdujące się w nich witaminy i minerały. Ogrzewanie, dostęp powietrza i kontakt z wodą (gotowanie) znacznie obniża ich wartość odżywczą. Gotowanie we wrzątku 34
niszczy niemal 100 proc. witaminy C, 48 proc. żelaza, 31 proc. wapnia, 46 proc. fosforu, 45 proc. magnezu oraz witaminy z grupy B. Witarianizm – system żywieniowy oparty wyłącznie na surowych produktach moim zdaniem nie sprawdza się w naszym umiarkowanym klimacie z dużą tendencją do chłodu. Organizm potrzebuje ciepła, które należy mu dostarczać poprzez gotowane posiłki. Ale i od tej reguły, jak zresztą od każdej, bywają wyjątki. Tak samo jak mamy rozmaite talenty i zdolności, tak nasze organizmy są bardzo różne. Najważniejsze jest to, aby znać potrzeby swojego ciała.
Zasada trzecia
Zachowaj równowagę kwasowo-zasadową w organizmie. Krew ma odczyn lekko zasadowy (pH 7,4) i takie też pokarmy powinny dominować w codziennym żywieniu. Proporcje, w jakich należy spożywać produkty kwasowo-
-zasadotwórcze, są w dużym stopniu uzależnione od indywidualnych procesów przemiany materii, aktywności fizycznej, sposobu oddychania (głębokie żucie alkalizuje, np. kwasotwórcze zboża). Trzeba zwracać uwagę na drobne sygnały płynące z organizmu. Przy nadkwaśności pojawia się rano w ustach kwaśny smak wskazujący, że w organizmie jest nadmiar kwasu. Jeśli nie postaramy się go usunąć przez odpowiednią dietę lub głębokie oddechy (połączone z ćwiczeniami fizycznymi), to kwasy zaczną rozkładać minerały zawarte w tkankach. Może to doprowadzić do demineralizacji. Niedobór minerałów objawia się najpierw zaburzeniami emocjonalnymi i nerwowymi, następnie kłopotami z zębami i paznok ciami, a potem zaburzeniami całego ustroju. Obecnie dużo ludzi jest zakwaszonych, co wynika Pokarmy zasadowe
Pokarmy neutralne
Pokarmy kwasotwórcze
warzywa
mleko
zboża
zioła
sery
fasole
wodorosty morskie
masło
groch
owoce
śmietana
soczewica
migdały
toni
mięso
kawa naturalna
tempeh
jaja
kiszonki
mięso
orzechy
sól
sos sojowy
ryby
herbata kukicha
miód
herbaty ziołowe
cukier
herbaty owocowe
herbata czarna
z jedzenia nadmiaru produktów z mąki, tłuszczu, mięsa i słodyczy, a braku przyzwyczajenia organizmu do większej ilości różnorodnych warzyw. Zjadanie dużej ilości owoców i warzyw nierównoważonych białkiem i zbożami może powodować okresową nadalkaliczność. Odczyn lekko zasadowy organizmu podnosi jego odporność. Uwaga: Pokarm jest klasyfikowany jako kwasotwórczy lub zasadotwórczy w zależności od sposobu jego działania na organizm, a nie ze względu na jego właściwości i smak. Tak więc wiele produktów mających kwaśny smak (np. owoce cytrusowe, winogrona, kiszonki) uważa się za alkalizujące, ponieważ w wyniku przemiany materii pozostaje po nich osad zasadowy.
Zasada czwarta
W codziennym żywieniu kieruj się właściwościami rozgrzewającymi (jang) i chłodzącymi (jin) produktów, zestawiając je odpowiednio do potrzeb organizmu. Zgodnie z filozofią Wschodu wszystko, co istnieje, jest jednością i podlega działaniu dwu przeciwieństw – biegunowości jin i jang. Równowaga tych antagonistycznych i komplementtarnych sił zapewnia harmonię w świecie i w naszym organizmie. Istnieją też inne określenia tych sił, głównie w naszej kulturze: jin jako zjawisko minusowe lub siła obkurczająca, jang jako zjawisko plusowe lub siła rozszerzająca. Całą naszą żywność można podzielić w zależności od czynników jin i jang. Jedne produkty są bardziej minusowe, a inne bardziej plusowe. Zdrowie jest uwarunkowane równowagą tych czynników. Każdy z nas ma też określoną kondycję jin lub jang, a pożywienie ma ogromny wpływ na zachowanie równowagi. Odpowiednim jedzeniem można rozgrzać wychłodzo-
ny organizm, a kiedy ciało będzie nadmiernie rozgrzane (np. gorąco w wątrobie) we właściwy sposób ochłodzić. Nigdy jednak nie wybieramy pokarmów ekstremalnie skrajnych o niezrównoważonej energii (skrajnie jin lub skrajnie jang), ponieważ proces równoważenia przebiega gwałtownie i wymaga większego wysiłku od organizmu. To tak, jakby ktoś uderzył nas najpierw w prawą stronę ciała, a potem dla równowagi, abyśmy nie przewrócili się – w lewą. Nasze ciało zostało wyprostowane, bo zarówno z lewej, jak i prawej strony zadziałała ta sama siła. Jin i jang zostały zrównoważone, lecz mało kto jest zadowolony, że został tak skrajnie potraktowany. Wewnątrz organizmu dzieje się podobnie, jeżeli ciągle balansujemy między skrajnościami. Obecnie jest to bardzo rozpowszechnione zjawisko, objawiające się zmęczeniem i niewydolnością głównie wątroby, trzustki, śledziony i nerek. Ludzie spożywający dużo mięsa (skrajnie jang) mogą odczuwać pociąg do alkoholu (skrajnie jin) lub słodyczy (skrajnie jin). W medycynie chińskiej ciep-
lne właściwości produktów dzielą się na gorące (jang) i ciepłe (jang), neutralne oraz ochładzające (jin) i zimne (jin). Więcej wiadomości na ten temat i szczegółowe tablice produktów można znaleźć w mojej książce Jedz i żyj zgodnie z porami roku.
Zasada piąta
Odżywiaj się zgodnie z porami roku. Będąc częścią przyrody jesteśmy ściśle związani z cyklem jej przemian. Ogromne znaczenie ma dla nas zmienność pór roku. Chińska teoria Pięciu Przemian dotyczy przepływu energii zgodnie z rytmem przyrody i jej oddziaływania na organizm człowieka. Stanowi podstawowy klucz do zrozumienia obiegu energii w powiązaniu z narządami naszego ciała, interreakcji między poszczególnymi narządami i wpływu pożywienia. Nasz sposób życia i żywienia najlepiej służy zdrowiu, kiedy jest podporządkowany cyklom pór roku. Rośliny i ludzie przechodzą podobne etapy dzięki tym samym wpływom czynników zewnętrznych, jak temperatura, opady czy nasłonecznienie. W ten
35
sposób ciągle dopasowują się do siebie, dążąc do równowagi. Kilka razy w roku, wraz z różnymi porami, ewoluują potrzeby organizmu ludzkiego, który jest tak wyczulony na zmiany w środowisku, że sam je sygnalizuje, co objawia się apetytem na produkty sezonowe. Każdy pokarm, który spożywamy, możemy określić według smaku należącego do jednej z Pięciu Przemian. Zrównoważone odżywianie zawiera wszystkie rodzaje smaków: słodki, ostry, słony, kwaśny i gorzki. Jednak w każdej porze roku dobrze jest podkreślić smak, charakterystyczny dla niej. Przemiana energii, której doświadczamy podczas zmieniających się pór roku, jest też ściśle powiązana z barwami, smakami, zapachami, emocjami i innymi zjawiskami. Mogą one stanowić ważną wskazówkę diagnostyczną wobec tego, że stan energii człowieka zmienia się wraz z porą roku. Lekarze chińscy są prawdziwymi mistrzami w diagnozie. Każdy człowiek z poważnie zakłóconą równowagą energetyczną będzie miał ulubione smaki i kolory oraz takie, do których będzie czuł awersję. Wszystkie zjawiska uporządkowane według 36
Pięciu Przemian wywierają określony wpływ na ciało i umysł.
Zasada szósta
Urozmaicaj maksymalnie swój jadłospis i spożywaj to, co jest dla Ciebie najzdrowsze. Ważne jest zapewnienie organizmowi różnorodności pożywienia, z wykorzystaniem sezonowości produktów i różnych metod przygotowania. Pożywienie zdrowe i niezdrowe może spowodować złe samopoczucie także wówczas, kiedy spożywa się ciągle to samo. Według teorii Pięciu Przemian monotonny jadłospis powoduje nadmierne pobudzenie jednej przemiany energii kosztem innej. Na przykład nadmiar soli w diecie spowalnia pracę nerek (Przemiana Wody). Jest to zgodne z poglądami nowoczesnej dietetyki. Chorym na serce i cierpiącym na nadciśnienie (co wiąże się z pracą nerek) zaleca się ograniczenie soli. Nadmiar słodkiego smaku w pożywieniu (Ziemia) zbytnio pobudza żołądek, śledzionę i trzustkę, a osłabia nerki i nadnercza (Woda). Być może tłumaczy to, dlaczego cukier sprawia, że czujemy się zmęczeni. Większość ludzi nie zdaje sobie w pełni sprawy z tego, w jakim stopniu ich zdrowie zależy od
różnorodności w odżywianiu. Popadają w żywieniową monotonię, nie rozumiejąc, dlaczego mają zmieniać i urozmaicać to, do czego się przyzwyczaili. Właściwie nie ma jednej, dobrej diety dla wszystkich. Każdy człowiek jest inny i czego innego potrzebuje. Rygorystyczne teorie, zalecające wszystkim, co należy jeść, są nieporozumieniem. Jednak prócz własnej intuicji dobrze jest kierować się pewnymi zasadami, które oparte są na naukowych podstawach. Każdy z nas powinien określić swoje preferencje w dziedzinie odżywiania, biorąc pod uwagę własną konstrukcję psychofizyczną oraz rodzaj aktywności. Potem należy obserwować swój organizm, zadając sobie pytania: czy to sprawdza się w moim wypadku?, jak się czuję?, a może byłoby dobrze jeszcze coś zmienić i wprowadzić większą różnorodność? Właściwe jedzenie pozwala nam utrzymać się w dobrej formie. Wzmacnia ogólny stan zdrowia, efektywność pracy i aspiracje życiowe. Pomaga utrzymać wagę ciała i jego energię na odpowiednim poziomie. Niezwykle ważne jest nasze zrozumienie kwestii odżywiania. Nadmiernie teoretyczne podejście do diety, bez znajomości
własnego organizmu prowadzi do przeintelektualizowania żywienia. Najbardziej szkodliwe są lęki przed przekroczeniem reguł diety. Należy być elastycznym. Kto przestrzega zasad w życiu, może je czasami złamać. Nie myśleć o naukowej stronie wszystkiego, co się spożywa, nie liczyć wciąż kalorii, ale jeść wszystko w możliwie różnorodnych formach, kolorze i smaku. Przypadkowe, monotonne i jednostronne odżywianie działa jak tama, hamując rozwój potencjału ludzkiego poprzez obniżenie energii życia.
Zasada siódma
Wybieraj lekkostrawne połączenia pokarmowe. Da Ci to więcej energii. Ciężkie połączenia pokarmów odbierają energię. Organizm musi przeznaczyć ją na proces trawie-
nia. Pokarmy ciężkostrawne to takie, po których czujesz się ciężko, ospale i nierzadko dokuczają Ci dolegliwości trawienne. Produkty o dużej zawartości białek zwierzęcych wymagają znacznych ilości kwasu żołądkowego i przebywają w nim około trzech godzin. Dlatego najlepiej spożywaj je wyłącznie z warzywami (gotowanymi, duszonymi, lekko podkiszonymi lub surowymi w postaci prasowanek). Są wtedy szybciej i łatwiej trawione. Nasi przodkowie stosowali zróżnicowaną dietę roślinną składającą się ze zbóż, warzyw liściastych, korzeniowych, strączkowych, orzechów, nasion i kiełków. Połączenia produktów tego typu są korzystne, ponieważ służą lepszemu wykorzystywaniu białek roślinnych przez organizm (odpowiednie łączenie amino-
kwasów buduje pełnowartościowe białko). Owoce zjedz przed posiłkiem lub jako przekąskę między posiłkami (nie wcześniej niż dwie godziny po jedzeniu). Potrzebują one około 30 minut, aby „przejść” przez żołądek. Łączone z innymi potrawami fermentują w czasie dłuższego zalegania w ciepłym i wilgotnym środowisku. Jedynym odstępstwem od tego jest łączenie owoców, które nie fermentują szybko, jak jabłka czy banany), z pokarmami składającymi się ze złożonych węglowodanów. Niektóre można lekko poddusić lub podgotować i dopiero dokładać do potraw. Pamiętaj! Kto przestrzega w życiu zasad, może je czasami łamać. „ZM” Bożena Żak-Cyran
Przemiana
Drzewo
Ogień
Ziemia
Metal
Woda
Pora roku
Wiosna
Lato
Późne lato
Jesień
Zima
Narząd
wątroba, pęcherzyk żółciowy
serce, jelito cienkie
żołądek, śledziona, trzustka
płuca, jelito grube
nerki, pęcherz moczowy
Kolor
zielony
czerwony
żółty
biały lub srebrny
niebieski lub czarny
Smak
kwaśny
gorzki
słodki
ostry
słony
Główny produkt wzmacniający
pszenica
gryka
proso
ryż
fasole
Warzywa strączkowe
kiełki fasoli
Warzywa
świeże i młode zielone warzywa, kiełki, kapusta kiszona
korzeń mniszka, koperek, sałata
dynia, marchew, pietruszka, kabaczek
cebula, czosnek, chrzan, kalafior, seler
glony morskie
Owoce
kwaśne wiśnie, kwaśne jabłka, cytryny i inne kwaśne
czerwone winogrona, czerwony grejpfrut
słodkie jabłka, gruszki, morele, arbuz, czereśnie, i inne słodkie
orzeszki ziemne
oliwki
Produkty pochodzenia zwierzęcego
jogurt, kefir, zsiadłe mleko
mleko kozie, ser kozi
jaja, masło, świeże mleko krowie, słodka śmietanka
Przyprawy
melisa, estragon, ocet winny
kurkuma, tymianek, majeranek
cynamon, kminek, lukrecja, anyżek
kardamon, pieprz, angielskie ziele, chili
sól, mięso, sos sojowy
Napoje
kwas chlebowy, soki kwaśne, np. z porzeczki, brzozy
kawa zbożowa, herbata zielona, wrząca woda
mleko migdałowe, soki warzywne, mleko zbożowe
mięta
woda zimna, woda mineralna, woda źródlana
ciecierzyca, groch, soczewica
soja
ryby
37
Znany od niepamiętnych czasów ryż został udomowiony prawdopodobnie w Indiach. Stamtąd powędrował do Chin i Japonii, a także w przeciwną stronę – do Persji, a stamtąd na podbój całego świata. Do Europy dotarł w VI-VII wieku. Pierwsze uprawy powstały w Hiszpanii po zdobyciu jej przez Maurów, a także na Sycylii, przez jakiś czas pozostającej pod panowaniem Arabów. Do Polski trafił ryż prawdopodobnie dość dawno temu – przez bliskie kontakty naszej państwowości utrzymywane z Włochami. Europa wypracowała sobie różne formy używania ryżu; zajadają się nim nie tylko Włosi, ale także Francuzi, Anglicy i inni, m.in. Polacy. Jednak tak naprawdę Europejczycy niewiele o nim wiedzą. Na świecie jest nie mniej niż siedem tysięcy odmian ryżu. Pośród przeróżnych gatunków za najcenniejszy, najdelikatniejszy uchodzi „basmati”, ryż indyjsko-pakistański.
Brązowy skarb Ryż stał się najpowszechniejszym zbożem na świecie. Korzyści zdrowotne wynikające z jego spożywania dostrzegają lekarze i dietetycy. Z przeprowadzonych badań wynika, że ryż działa korzystnie przy nowotworach, chorobach serca, cukrzycy i wielu innych stanach chronicznych. Znaczną część uprawianego ryżu przetwarza się i sprzedaje w postaci białego ziarna. Nie jest ono, w przeciwieństwie do pełnego ryżu, kompletnym, odżywczym produktem. Podczas przetwarzania usuwa się zewnętrzna powłokę ziarna, która zawiera witaminy i minerały. Biały ryż to głównie skrobia pozbawiona wszelkich walorów odżywczych. Spośród wszystkich zbóż, ryż jest najbardziej zrównoważonym ziarnem. Zawiera niemal idealną 38
proporcję energii i składników odżywczych. Odżywia wszystkie organy, szczególnie mózg, kręgosłup, płuca, jelita, nerki, pęcherz moczowy i układ rozrodczy. Przyczynia się także do zachowania spokojnego umysłu i właściwego osądu. Piramida żywieniowa wyróżnia brązowy ryż. W zaleceniach amerykańskiego rządu stwierdza się, że podstawą każdego posiłku powinny być pełne zboża, wśród których najlepszy jest właśnie brązowy ryż. Ryż pomaga przy zaburzeniach trawiennych, szczególnie ryż brązowy, zawiera bowiem cztery razy więcej włókien niż polerowany, dzięki czemu znacząco zwiększa ilość dobrych dla organizmu bakterii w jelicie grubym. Australijscy naukowcy donoszą, że konsumpcja brązowego ryżu pomogła zmniejszyć produkcję glukozy w wątrobie u zdrowych osób. Jej niewielka ilość spowalnia wydzielanie insuliny i zapobiega cukrzycy oraz innym zaburzeniom trawiennym. Brązowy ryż chroni przed wystąpieniem chorób serca i wysokiego ciśnienia krwi. Amerykańskie Stowarzyszenie Serca już dawno rozpoznało znaczenie pełnego ryżu i innej bogatej we włókna żywności dla utrzymania w zdrowiu układu sercowo-naczyniowego. Dr Dean Ornish w swoim sztandarowym doświadczeniu, które miało wykazać, że choroba wieńcowa może być odwracalna, swoich pacjentów, będących w zaawansowanym stadium choroby, poddał diecie opartej na brązowym ryżu i innych ziarnach. Japończycy, którzy na ogół mają niskie ciśnienie, zawdzięczają to regularnemu jedzeniu ryżu. Inne wyniki badań wskazują, że wiele składników odżywczych znajdujących się w ziarenkach ryżu redukuje ryzyko wystąpienia chorób wieńcowych serca. Te drogocenne składniki to: kwas linoleinowy, włókno, witamina E, selen, folan, a także fitoestrogeny i kwasy fenolowe posiadające właściwości antyutleniające. Brązowy ryż chroni przed
nowotworami. Kobiety włączając go do zrównoważonej diety makrobiotycznej, przetwarzają estrogeny znacznie szybciej niż kobiety stosujące standartową dietę współczesną. Badacze z Medycznego Centrum w Nowej Anglii wywnioskowali, że może to przeciwdziałać powstawaniu raka piersi. Naukowcy z Tulan University odkryli, że pacjenci z nowotworem
Pełny ryż zmniejsza ryzyko powstawania cukrzycy. Według badaczy z Uniwersytetu w Harwardzie, to właśnie biały ryż i żywność bogata w skrobię przyczyniają się do powstawania cukrzycy. W roku 1997 przeprowadzono badania na 65 173 kobietach i stwierdzono, że wśród tych, które jadły żywność o dużej zawartości skrobi i niskiej zawartości włókien,
Pełny ryż zmniejsza ryzyko powstawania cukrzycy. Zdaniem naukowców australijskich, konsumpcja brązowego ryżu pomogła zmniejszyć produkcję glukozy w wątrobie u zdrowych ludzi. Jego niewielka ilość spowalnia wydzielanie insuliny i zapobiega cukrzycy oraz innym zaburzeniom trawiennym. trzustki lub prostaty, stosujący dietę makrobiotyczną bogatą w brązowy ryż, żyli dwa lub trzy razy dłużej niż pozostali pacjenci. Brązowy ryż i inne zboża mogą zabezpieczyć przed nowotworami poprzez hamowanie niszczącego działania utleniaczy na nabłonek jelit i sąsiadujących komórek – stwierdzają badacze z Uniwersytetu w Minnesocie. Związki fitochemiczne w pełnych ziarnach zbóż dodatkowo blokują pierwsze uszkodzenia DNA i hamują dalszy rozwój guza. Brązowy ryż zawiera inozytol heksfosfatowy, naturalną substancję, która aktywuje funkcję obronną komórek i hamuje rozwój nowotworu. Również brytyjscy badacze, po przeprowadzonych testach nad ludzkimi komórkami, stwierdzili, że jedzenie brązowego ryżu może chronić przed rakiem piersi i jelita grubego. Także Włoski Narodowy Instytut Nowotworów w Mediolanie potwierdził, że dieta makrobiotyczna bogata w brązowy ryż może obniżyć ryzyko powstania raka piersi u kobiet.
zachorowalność na cukrzycę była 2,5 razy wyższa niż kobiet, które spożywały pełne ziarna. Po przeprowadzonych w Singapurze badaniach interwencyjnych, badacze stwierdzili, że 183 pacjentów z cukrzycą, którzy jedli niepolerowany ryż brązowy, ograniczyli kalorie i produkty tłuste, osiągnięto długoterminową samokontrolę nad chorobą w porównaniu z 95 pacjentami z grupy kontrolnej. Opracowanie Irena Lus
39
Brokuł
– strażnik zdrowia B
rokuły, zwane czasem kapustą szparagową (Brassica oleracea var. botrytis italica), są rośliną warzywną spokrewnioną z kalafiorem. W zasadzie nie wiadomo skąd pochodzą. Jednak już w pismach z czasów starożytnego Rzymu można znaleźć zapiski na ich temat. Na pewno do Francji sprowadziła je Katarzyna Medycejska (około 1533 roku), kiedy poślubiła Henryka II. W Wielkiej Brytanii pojawiły się na początku XVIII wieku, a Stany Zjednoczone odkryły je dopiero w latach dwudziestych XX wieku. W Polsce były znane już w XVII wieku, sprowadzone najprawdo40
podobniej przez Marię Ludwikę i Marysieńkę Sobieską. Później zostały zapomniane na długie, długie lata, podobnie jak w większości pozostałych krajów. Wartość odżywczą brokułów odkryto ponownie niedawno, a że szybko zdobyły liczne grono zwolenników, uprawia się je na wielką skalę. Brokuły są znacznie delikatniejsze od kalafiorów, a w zależności od odmiany – mają różny kolor. Niemniej jednak można je wszystkie wykorzystywać do przyrządzania większości potraw. Najbardziej dostępną odmianą brokułów są brokuły włoskie o obfitych zielonych kwiatostanach. Brokuły odmiany kalafiorowej, jak
sama nazwa wskazuje, są krzyżówką brokuła z kalafiorem. Wyglądem i smakiem przypominają kalafior, ale są koloru jaskrawozielonego. W sprzedaży dostępne bywają też brokuły fioletowe, wyglądem również przypominające kalafior, a więc o zamkniętych, okrągłych różyczkach. Brokuły chińskie, niedostępne w sprzedaży w Polsce, mają duże ciemnozielone liście, cienkie łodygi i maleńkie różyczki. Smakują jak kalafior włoski, mimo iż wyglądem przypominają duże liście szpinaku. Do przyrządzania potraw wykorzystuje się całą roślinę – zarówno liście, łodygi, jak i różyczki. Kolejna odmiana – broccolini – jest skrzyżowaniem
brokułów włoskich z chińskimi. Są bardzo drobne, mają cienkie łodyżki, niewielkie różyczki i są o wiele delikatniejsze w smaku. Brokuły są uważane za jedno z najbardziej pożywnych warzyw. W ich składzie znajduje się: – witamina C i, jak wykazują badania, jest to ponad 100 proc. dziennego zapotrzebowania na tę witaminę; – witamina A – 50 proc. dziennego zapotrzebowania; – kwas foliowy wykorzystywany w leczeniu schorzeń krwi, między innymi anemii, oraz zapobiegający defektom płodu; – wapń chroniący kości; – luteina chroniąca przed zwyrodnieniem plamki żółtej oka; – błonnik pozwalający utrzymać właściwe stężenie cukru we krwi; – sulforafan – substancja niszcząca bakterię Helicobacter pylori, przyczyniającą się do powstania wrzodów żołądka; według licznych badań jest to substancja o działaniu przeciwnowotworowym – zmniejsza ryzyko zachorowania na nowotwory piersi, prostaty i płuc; – indole również o działaniu przeciwnowotworowym; – mikroelementy – fosfor, potas, selen.
Ze względu na wartość odżywczą, jak i fakt, że pomagają zwalczać choroby cywilizacyjne XX wieku (nowotwory, wrzody), uważa się je za strażników zdrowia. Medycyna chińska przypisuje im smak słodki i chłodną naturę energetyczną. Brokuły obniżają temperaturę, działają moczopędnie, rozjaśniają oczy i łagodzą skutki letnich upałów. Stąd wynika ich zastosowanie w zapaleniu spojówek, krótkowzroczności, trudnościach w oddawaniu moczu czy w drażliwości. Jak mówią starodawne przepisy, aby obniżyć temperaturę, należy jeść brokuły lekko podgotowane na parze. W przypadku zapalenia spojówek dobre efekty przynosi herbatka z marchwi i brokułów. Aby pozbyć się trudności z oddawaniem moczu, należy ugotować zupę z brokułów i kapusty pekińskiej. Brokuły są najlepsze w okresie od połowy jesieni do końca zimy. Dobrze znoszą niewielki mróz, a smakosze wręcz uważają, że przemrożone są nawet smaczniejsze. Czym się kierować, wybierając produkt dobrej jakości? Najlepszy brokuł powinien mieć ciemnozielone różyczki i listki, a łodygi
jasnozielone. Łodyżki różyczek powinny być smukłe, jędrne, a same różyczki zamknięte i wszystkie w jednakowym kolorze. Pożółkłe różyczki oznaczają, że brokuły są stare i nawet po ugotowaniu będą twarde. óżyczki brokułów źle się przechowują, stosunkowo szybko więdną i tracą kolor, ale doskonale nadają się do zamrażania, nie tracą przy tym swoich walorów odżywczych. Dlatego można je przechowywać przez 3-4 dni w foliowej torebce w lodówce. Do przygotowywania potraw wykorzystuje się przede wszystkim różyczki. Wielu z nas łodygi brokułów po prostu wyrzuca. Jest to spory błąd, gdyż są one jadalne, delikatne i bardzo smaczne. Jadalne też są młode zielone listki. Brokuły można jeść na surowo, po lekkim blanszowaniu osolonym wrzątkiem, można je ugotować na parze, w wodzie lub obsmażyć. Różyczki są znacznie delikatniejsze od łodyżek, dlatego wymagają krótszego czasu gotowania. W ogóle gotowanie nie powinno trwać dłużej niż 3-5 minut. Krótko gotowane lub smażone brokuły mają lepszy smak. Długotrwałe gotowanie uwalnia zawarte w brokułach substancje chemicz-
R
41
ne, które rozkładają się na związki siarki, przypominające zapachem zgniłe jajka. Dlatego tak ważny jest krótki czas przygotowywania.
Brokułowe puree
Składniki: średniej wielkości brokuł mleko słodka śmietanka masło mąka czosnek sól pieprz gałka muszkatołowa sok z cytryny
1 sztuka 1/2 szklanki 1/4 szklanki 1 łyżka 1 łyżka 3-4 ząbki do smaku do smaku szczypta 1 łyżka
Przygotowanie: Brokuły dobrze wypłukać. Łodygi obrać, pokroić na mniejsze kawałki. Różyczki z łodygami wrzucić do osolonego wrzątku i gotować 5-7 minut. Odcedzić, przelać zimną wodą, rozgnieść widelcem. W rondlu roztopić masło, dodać rozdrobnione ząbki czosnku, chwilę podsmażyć. Dodać mąkę i zrobić tzw. białą zasmażkę, rozprowadzić mlekiem i śmietanką (może być samo mleko). Dodać masę z brokułów oraz pozostałe przyprawy. Wymieszać i dusić razem przez 2 minuty. Można jeść z chlebem lub jako dodatek do mięs.
Zupa krem z brokułów Składniki: średniej wielkości brokuł marchew pietruszka cebula oliwa z oliwek sól pieprz gałka muszkatołowa czosnek natka pietruszki listki bazylii
1 sztuka 1 sztuka 1 sztuka 1 sztuka 1 łyżka do smaku do smaku szczypta 1-2 ząbki nieduży pęczek do przybrania
Przygotowanie: Cebulę posiekać w kostkę, czosnek zmiażdżyć, podsmażyć na oliwie na złoty kolor. Do 42
wrzącej wody (około 1,5 litra) wrzucić pokrojoną w kostkę marchew i pietruszkę. Dodać przesmażoną cebulę i czosnek. Gotować pół godziny. Dodać brokuły (różyczki i pokrojoną łodygę oraz listki) i gotować jeszcze 8-10 minut. Pod koniec gotowania doprawić solą, pieprzem i gałką. Dodać posiekaną natkę pietruszki. Lekko wystudzoną zupę zmiksować lub przetrzeć przez sito. Przed podaniem podgrzać. Można zabielić, ale nie jest to konieczne. Zupę udekorować listkami bazylii. Można podawać z jajkami ugotowanymi na twardo lub z grzankami z chleba, najlepiej razowego.
Brokuły z prawdziwkami Składniki: średniej wielkości brokuł prawdziwki czosnek oliwa z oliwek woda sól
1 sztuka 15 dkg 2 ząbki 1 łyżka 1/2 szklanki do smaku
Przygotowanie: Grzyby oczyścić i drobno pokroić. Zamiast prawdziwków mogą być użyte pieczarki. Brokuły należy podzielić na różyczki. Łodyżki obrać i pokroić w centymetrowe słupki. W rondlu podgrzać oliwę, dodać grzyby. Lekko mieszać, aż zaczną puszczać sok. Następnie dodać łodygi brokułów. Teraz można przykryć naczynie, zmniejszyć ogień i gotować wszystko przez 5 minut. Następnie dodać różyczki oraz rozdrobnione ząbki czosnku, sól i wodę. Gotować jeszcze przez 3-4 minuty. Można podawać jako dodatek do kasz, ryżu, makaronu lub mięs.
Leczo z brokułów
Składniki: średniej wielkości brokuł czerwona papryka czosnek średniej wielkości cukinia średniej wielkości pory marchew pieczarki woda olej arachidowy
1 sztuka 1 sztuka 2 ząbki 1 sztuka 2 sztuki 1 sztuka 5 sztuk 1/2 szklanki 1 łyżka
bazylia natka pietruszki sól
szczypta pęczek do smaku
Przygotowanie: Czosnek zmiażdżyć, pory posiekać. Pieczarki i marchew pokroić w plasterki, paprykę w paski. Brokuły podzielić na różyczki, łodygę pokroić w talarki. W rondlu rozgrzać olej (można użyć oliwy z oliwek). Krótko przesmażyć czosnek i pory. Dodać pieczarki oraz marchew, podlać wodą i pod przykryciem dusić przez 10-15 minut. Następnie dodać cukinię i brokuły. Dusić kolejne 5-8 minut. Posypać posiekaną pietruszką i doprawić do smaku solą oraz bazylią. Podawać z zapiekanym ryżem, makaronem lub pieczywem. Halina Dębczuk, fizjoterapeuta
Jednym ze stereotypów towarzyszących cukrzycy jest przekonanie o drakońskiej diecie – pełnej kategorycznych zakazów, a więc i wyrzeczeń. Uważa się, między innymi, że diabetycy powinni całkowicie zrezygnować ze spożywania słodkich dań i takich smakołyków. W świetle najnowszych badań okazuje się, iż nie jest to aż tak konieczne. To oczywiste, że jeżeli nierozsądnie sięgamy – do tego na pusty żołądek – po czekoladę, cukierki, ciastka czy słodkie alkohole, możemy być pewni, iż poziom glukozy wzrośnie. O wiele bezpieczniej jest jeść „coś na słodko” w połączeniu z produktem bogatym w rozpuszczalny błonnik; wtedy poziom glukozy będzie wzrastał wolniej, ponieważ błonnik spowalnia proces jej uwalniania. Dlatego, jeśli lekarz lub dietetyk nie zaleci inaczej, możemy od czasu do czasu pozwolić sobie na coś słodkiego, np. deser po obiedzie bogatym w błonnik. Naturalnie – w rozsądnych ilościach. Można też, nie chcąc ryzykować, sporządzić osobiście coś smacznego, słodkiego i bezpiecznego.
Słodko i bezpiecznie TORCIK Z MASĄ JABŁECZNĄ CIASTO I 10 dag masła 10 dag mąki 10 dag słodziku 10 dag maku w całości 2 jaja 1 łyżeczka proszku do pieczenia W mikserze ucieramy masło ze słodzikiem na puch, dodajemy jajka, mak i mąkę z proszkiem. Pieczemy w średnio nagrzanym piekarniku. Ciasto jest gotowe, gdy odchodzi od brzegów.
CIASTO II 10 dag mąki 10 dag masła 10 dag słodziku 10 dag wiórek kokosowych 2 jajka 1 łyżeczka proszku do pieczenia CIASTO III 10 dag mąki 10 dag masła 10 dag słodziku 10 dag orzechów włoskich 2 jajka 1 łyżeczka proszku do pieczenia
CIASTO IV 10 dag mąki 10 dag masła 10 dag słodziku 3 łyżki kakao 2 jajka 1 łyżeczka proszku do pieczenia Wykonanie ciast II, III, IV tak samo jak ciasta I. Po upieczeniu przełożyć placki. Usmażyć 1,20 kg jabłek, dodać dwie łyżki wody i pod koniec dać galaretkę agrestową rozpuszczoną w pół szklanki wody. Przekładać ciepłą masą. Na wierzch dać polewę czekoladową.
Lus
BABKA PIASKOWA Z OTRĘBAMI Składniki: 1 kostka masła 1 szklanka sorbitolu, glukononu lub mieszanki 5-7 całych jaj 2 szklanki i trochę mąki (lub 1 szklankę i trochę mąki + 1 szklankę otrąb owsianych lub pszennych) 1/2 proszku do pieczenia sok z połowy cytryny, wanilia i bakalie Masło ucieramy ze słodzikami, dodając 1 całe jajko, trochę mąki i otrąb. Na końcu dodajemy resztę składników, mieszając mikserem. Pieczemy ok. 45 min. 43
CIASTO Z OWOCAMI I KRUSZONKĄ Składniki: 3 szklanki mąki 2 łyżki słodziku (glukononu lub sorbitolu ) 4 żółtka 1 łyżeczka proszku do pieczenia 1 kostka masła Wszystkie składniki wymieszać i wyłożyć na blaszkę (pozostawiając trochę ciasta w lodówce na kruszonkę). Piana: 4 białka ubić z 1 szklanką słodziku. Dodać 1 paczkę kisielu w proszku. Na ciasto wyłożyć dowolne owoce, na owoce pianę i posypać słodzonym ciastem. Piec około 40-45 min.
BANANOWE BUŁECZKI Te delikatne, smakowite bułeczki nadają się świetnie na śniadanie. Zawierają niewiele tłuszczu, dostarczają organizmowi więcej błonnika niż chleb czy zwyczajne bułki. Składniki: 125 g mąki razowej, 25 g zarodków pszennych, 3 płaskie łyżeczki słodziku, 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia, 1 jajko – roztrzepane, 50 ml mleka, 50 ml oleju słonecznikowego, 75 g ziaren słonecznika, 2 dojrzałe banany – ok. 225 g po obraniu, dżem morelowy, pieczone ziarna słonecznika do dekoracji. Przygotowanie: 1. Wyścielić 6 foremek do babeczek pergaminem, albo je natłuścić. W misce zmieszać mąkę z zarodkami pszennymi, słodzikiem, proszkiem do pieczenia i pestkami słonecznika. Osobno zmiksować jajko z olejem słonecznikowym i mlekiem. Połączyć wszystkie składniki i ucierać do gładkości. 2. Ugnieść banany i wymieszać z ciastem. 3. Napełnić ciastem foremki do dwóch trzecich. Piec w temp. 200˚C przez 20-30 minut (sprawdzić patyczkiem, czy są upieczone). Wyjąć bułeczki, ułożyć na tacy, aby przestygły. Posmarować dżemem, posypać przypieczonymi pestkami słonecznika. Podawać jeszcze ciepłe. Wartość odżywcza 1 bułki: kalorie 295, węglowodany 13 g, cukry 18 g, białko 8 g, tłuszcz 14 g, kw. tł. nasycone 2 g, błonnik 4 g. 44