CUKRZYCA A ZDROWIE MAGAZYN MEDYCZNY
P6/20/8PA ISSN 1427-048 BARWY ZDROWIA
Technologia EM - czysty świat, zdrowi ludzie
Andrzej Zaorski
„Mnie świat
w dalszym ciągu
rozbawia”
SPIS TREŚCI
TEMAT NUMERU
4
Czas odpocząć
5
Niezbędnik diabetyka
6
9 przykazań dla diabetyka za kierownicą
7 - 8
Str. 7
Str. 9
Samokontrola NASZE SPOTKANIA
9 - 11
Czwartkowe obiady GOŚĆ CUKRZYCY
12 - 17 Andrzej Zaorski „Mnie świat
w dalszym ciągu rozbawia” Str. 21
SŁOWNICZEK DIABETYKA
18 - 19 Nowoczesność w nakłuwaniu STRONY CZYTELNIKÓW
20 List od redakcji
Str. 12
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA
21 - 23 Z historii medycyny cz 2 24 - 27 Jajo Kolumba 28 - 31 GMO zagrożeniem dla zdrowia
Str. 24
Str. 28
1
SPIS TREŚCI
WARTO WIEDZIEĆ
32
Zdrowy błonnik
32 Cukrzyca a zęby
Str. 40
33 - 34 Technologia EM - czysty świat,
zdrowi ludzie
Str. 48
ŻYCIE Z CUKRZYCĄ
35
Alfabet pamiętnika NASZ ŚWIAT
36 - 39 Brzoza 40 - 42 Będziemy uprawiać melony,
Str. 43
zbierać brzoskwinie
Str. 55 COŚ O ZDROWIU
Str. 33
43 - 46
Zdrowie z natury - a
algi morskie i srebro
47
Nadzieja w czosnku
47
Stres zwiększa ryzyko
cukrzycy u mężczyzn
48 - 49
Łowcy oddechów ZDROWO JEŚĆ
Str. 36
50 - 53
Ile jest wosku w mięsie ?
54
Chcesz uniknąć przeziębienia
55 Str. 32 Str. 54
2
i innych chorób ... Przepisy z truskawkami FELIETON
56
Nóżelec
Redakcja Magazynu „Cukrzyca a Zdrowie” wydawca: Wszechnica Diabetologiczna PSd zw w Białymstoku Adres redakcji: ul. Warszawska 23, 15-062 Białystok tel. 085 741 57 01, tel./fax 085 732 99 74 e-mail: redakcja@cukrzycaazdrowie.pl www.cukrzycaazdrowie.pl Redaktor naczelna: Danuta Maria Roszkowska Sekretarz redakcji: Katarzyna Kakowska z Redakcją wSPółPRacują: mgr Edyta Adamska prof. dr hab. Maria Borawska prof. dr hab. n. med. ewa otto-Buczkowska Anna Danilewicz Marek dolecki dr n. med. joanna Filipowska mgr Małgorzata Frąś dr n. med. Hanna Bachórzewska-gajewska mgr wiesława Gołąbek prof. dr hab. n. med. Maria górska mgr Michał iwańczuk prof. dr hab. n. med. ida kinalska dr n. med. Małgorzata korolczuk-zarachowicz mgr Bogumiła ławniczak Janusz Niczyporowicz mgr Jolanta Obidzińska Renata Saniewska prof. dr hab. n. med. jacek Sieradzki Anastazja Szachowicz Ewa Szarkowska Lucyna Szepiel prof. dr hab. n. med. Małgorzata Szelachowska prof. dr hab. n. med. Mirosława urban Wojciech Wojszko Anna Worowska dr n. med. Halina wójcik Tłumaczenie z języka angielskiego: Michał iwańczuk Tłumaczenie z języka hiszpańskiego: Marcin Szachowicz
Każdy przyzna, że dobre warunki i wygody życiowe sprzyjają naszemu dobremu samopoczuciu. Bo też miło jest mieszkać wygodnie, do tego w ładnej okolicy i nie zamartwiać się o pracę - skoro jest - w dodatku zawodowo satysfakcjonująca, a przy tym dobrze płatna. Okazuje się jednak, że ważniejsza a nawet najważniejsza jest... przyjaźń, prawdziwa, która wytrzymuje trudne próby i nie niszczy jej upływ lat. Dowiedziono bowiem, iż każde zerwanie takiej więzi, każde przekonanie się o nielojalności osób bliskich powoduje niezwykle silne przeżycia - stres prowadzący do chorób, również tych zagrażających życiu. Lekarze terapeuci, a nawet wróżbici są jednomyślni - ogromne znaczenie dla naszego zdrowia i poczucia szczęścia ma odpowiednie, czyli przyjazne otoczenie. Badania podejmowane przez specjalistów, zajmujących się fizyczną i psychiczną kondycją społeczeństwa dowodzą, iż atmosfera nieprzyjaźni, złośliwości i nietolerancji zabijają w człowieku radość życia. Sprawiają, że częściej zapada na choroby, nawet śmiertelne. Jaka na to rada. Unikajmy
jak ognia
wrogiego otoczenia, pozorowanych i koniunkturalnych przyjaźni, złych ludzi. Dla ponuraków i wiecznych malkontentów też szkoda naszego czasu. Będziemy mieli go
CUKRZYCA A ZDROWIE Okładka: JANUSZ ZAORSKI Fot. Konrad Adam Mickiewicz
Wydanie magazynu zostało dofinansowane przez Państwowy Fundusz Rehabilitacji osób niepełnosprawnych
więcej na szczerą rozmowę, miłe spotkania czy pomocny gest osobie bliskiej - przyjacielowi. Danuta Maria Roszkowska
3
TEMAT NUMERU
CZAS ODPOCZĄĆ
Wakacje, ferie, długie weekendy, święta – wszyscy lubimy, wszyscy czekamy z niecierpliwością, planujemy, przygotowujemy. Mijają zwykle zbyt szybko, a my znowu czekamy na kolejne i znowu planujemy, przygotowujemy. Czas ten jest dla każdego ważny – pozwala odpocząć, zrelaksować się, odetchnąć od codziennych kłopotów, gdzieś pojechać, coś zobaczyć. Spędzamy go różnie – niektórzy aktywnie – spacerując, jeżdżąc na rowerze, pływając, biegając, inni mniej aktywnie lecz nie mniej interesująco – nadrabiając zaległości w lekturze, filmach, gazetach. Lubimy spotykać się z bliskimi, rodziną, znajomymi, lubimy odwiedzać nowe i stare dawno nie widziane miejsca, korzystać z uroków natury. Wszystkiego tego potrzebujemy aby „naładować akumulatory”, zregenerować siły do dalszej pracy, wysiłku, zmagań z codziennością. Aby czas ten nie był stracony, powinniśmy się również do odpoczynku właściwie przygotować. Słowo właściwie dla diabetyka ma znaczenie szczególne. Jak w każdej dziedzinie życia, tak i tu choroba stawia przed nami wyzwania. Często trudne, monotonne, doskwierające, ale zwykle do pokonania! Wiara, że się uda, silna wola i dużo chęci pozwolą nam tak przygotować się do czasu odpoczynku, aby przyniósł nam radość, był przyjemny, przyczynił się do regeneracji sił fizycznych i psychicznych. Aby przedsięwzięcie to ułatwić przekazujemy Państwu kilka materiałów, które pomogą w przygotowaniach do urlopu, ferii czy długiego weekendu – niezbędnik diabetyka, przykazania dla diabetyka za kierownicą, wskazówki w zakresie aktywności fizycznej, ale również a może przede wszystkim zasady samokontroli – o której żaden chory na cukrzycę, nawet odpoczywając zapominać nie powinien! Zapraszamy do lektury i życzymy przyjemnego urlopu. Redakcja
Foto: Galeria
4
TEMAT NUMERU
Niezbędnik diabetyka
Każdy diabetyk powinien mieć pod ręką wszystko, co potrzebne, by zachować kontrolę nad chorobą. Foto: Galeria
Bransoletka - Do stałego noszenia na ręce. Zawiera imię, nazwisko, informację, na jaki typ cukrzycy choruje jej posiadacz, a także numer telefonu kontaktowego do bliskich. Cukierki -
Zjedzenie czegoś słodkiego chroni przed hipoglikemią (niedocukrzeniem), które objawia się nagłym osłabieniem, drżeniem wewnętrznym, mrowieniem warg czy zawrotami głowy.
Glukometr - Aparat do badania stężenia glukozy we krwi. Wyposażony jest w nakłuwacz, wymienne igły i paski testujące. Kroplę krwi z opuszki palca lub przedramienia umieszcza się na pa sku, a na dużym, wyraźnym wyświetlaczu pojawia się wynik. Wstrzykiwacz - Jednorazowy zawiera określoną dawkę insuliny – po wstrzyknięciu wyrzucasz go do insuliny kosza. Pen jest wielokrotnego użytku i zawiera wymienne wkłady z dawką insuliny ustaloną przez lekarza. Pompa - Zapewnia wyrównany poziom glukozy we krwi przez całą dobę, dozując insulinę insulinowa w odpowiednim czasie i w ustalonej dawce. Można ją nosić w kieszeni lub przy pasku do spodni. Dzieci do 10 lat mogą dostać pompę bezpłatnie, składając wniosek do fundacji Jurka Owsiaka. Paski testowe - Do pomiaru stężenia ciał ketonowych we krwi. Ciała te mogą pojawić się, gdy stężenie cukru przekracza 250 mg/dl. Pozwala to zapobiec kwasicy ketonowej (szczególnie przydatne dla ciężarnych z cukrzycą i diabetyków stosujących pompę insulinową). Ciśnieniomierz - Konieczny, bo cukrzyca często współwystępuje z nadciśnieniem. Zbyt wysokie ciśnienie uszkadza zaś ściany naczyń krwionośnych. Ciśnieniomierz zakłada się zawsze na tę samą rękę. Pomiar należy wykonywać rano i wieczorem, przed jedzeniem.
5
TEMAT NUMERU
9 przykazań dla diabetyka za kierownicą Chorujesz na cukrzycę? Musisz więc pamiętać, że nagły spadek poziomu cukru we krwi może mieć zły wpływ na twoją sprawność za kierownicą. Nawet przy prawidłowo leczonej, tzw. wyrównanej, cukrzycy mogą się zdarzać epizody niedocukrzenia, czyli hipoglikemii, np. po większym niż zwykle wysiłku fizycznym. Gdy poziom cukru we krwi obniża się, samopoczucie pogarsza się z minuty na minutę. Chory zasypia na ułamek sekundy, ale może też nagle stracić przytomność. Zwykle jednak hipoglikemię zapowiada senność, zawroty głowy. 1. W aucie musisz mieć tzw. niezbędnik diabetyka, czyli: wstrzykiwacz insuliny, bransoletkę lub kartę identyfikacyjną z informacją o chorobie, glukometr oraz paski testowe. 2. Nie siadaj za kierownicą (zwłaszcza rano), zanim nie zmierzysz poziomu glukozy we krwi, nie weźmiesz insuliny i nie zjesz śniadania. Jeśli stale masz mało czasu, poproś lekarza o analog insuliny, który zaczyna działać natychmiast po wstrzyknięciu. 3. Jeśli musisz jechać, a poziom glukozy we krwi jest poniżej 90 mg%, koniecznie coś zjedz. Nie wychodź z domu bez kanapek lub batoników na drogę. 4. Nawet gdy masz niedaleko do pracy czy na działkę, musisz mieć w aucie jedzenie, słodki sok, cukierki. Diabetycy twierdzą, że dobrze wozić ze sobą colę, bo szybko działa. Gdy utkniesz w długim korku lub z innego powodu nie zjesz na czas posiłku, dzięki małej spiżarni unikniesz hipoglikemii. 5. Gdy poczujesz się źle, zatrzymaj auto w bezpiecznym miejscu i wyjmij kluczyki ze stacyjki. Zjedz kanapkę lub dwie kostki cukru, po 15–20 minutach zmierz poziom cukru we krwi. Odpocznij kilkanaście minut, zanim ruszysz w drogę. Wcześniej twój mózg nie będzie prawidłowo pracował. Możesz wtedy przekroczyć oś jezdni, jechać zbyt szybko lub niepotrzebnie hamować. 6. Gdy wyruszasz w daleką trasę, niech towarzyszy ci osoba przygotowana do udzielenia ci pomocy w chwili niedocukrzenia. Jeżeli jedziesz sam, co 2 godziny rób krótką przerwę na mały posiłek i przestrzegaj godzin przyjmowania insuliny. 7. Nie jedź nocą, bo nawet jeśli nie masz retinopatii cukrzycowej, zmiany w naczyniach siatkówki oka stale postępują. Skutkiem może być gorsze widzenie i chwilowe utraty widzenia wskutek oślepiania przez inne auta. 8. Jeśli masz prowadzić rano, poprzedniego dnia unikaj picia alkoholu mocnego (wódka, whisky) i słodkiego (likiery, piwo). Wszystko, na co możesz sobie raz pozwolić, to ok. 20 g (np. pół szklanki wina). 9. Jeżeli lekarz zmienił ci insulinę lub sposób jej dawkowania, przez co najmniej tydzień lub dłużej nie prowadź auta. Organizm musi się przyzwyczaić, a ty poznać reakcję na nowy rodzaj leku. autor: Anna Jarosz (miesięcznik „Zdrowie”)
6
TEMAT NUMERU
SAMOKONTROLA
W
ielu chorych na cukrzycę twierdzi, że nie przejmuje się wysokimi poziomami glukozy we krwi. Twierdzą, że nie odczuwają bezpośrednio ciężaru choroby, a także nie są skrępowani niedogodnościami niesionymi przez nią. Trudno o większy błąd. Oczywiście, jeśli poziomy glukozy we krwi są bardzo wysokie, zwykle pojawiają się typowe objawy: osłabienie, zmęczenie, nadmierne pragnienie oraz częste oddawanie moczu. Wiadomo jednak, że chorzy na cukrzycę, którzy nie kontrolują regularnie stężeń glukozy we krwi i modyfikują leczenie dopiero wtedy, gdy wystąpią niepokojące objawy kliniczne – igrają z ogniem i ryzykują nie tylko rozwój przewlekłych powikłań, ale również wystąpienie powikłań ostrych, które bywają śmiertelne. ednym z podstawowych - i osiągalnych - celów leczenia cukrzycy jest utrzymywanie przez całą dobę poziomów glikemii możliwie najbardziej zbliżonych do normy. Aby sprawdzić, czy cel ten został osiągnięty, trzeba codziennie wykonywać pomiary glikemii
J
Regularne pomiary są dla chorego na cukrzycę tak ważne jak kompas dla żeglarza.
Samokontrola w cukrzycy dotyczy regularnych pomiarów poziomu poziomu glukozy we krwi, przyjmowania leków, w tym insuliny ale również a może przede wszystkim dotyczy stosowania odpowiedniej diety i podejmowania regularnej aktywności fizycznej. w domu, czyli prowadzić samokontrolę. Jeśli wyniki samokontroli wskazują, że stężenia glukozy są prawidłowe - potwierdza to skuteczność terapii. Jeśli natomiast są one złe, pozwalają podjąć – wspólnie z lekarzem - decyzję o zmianie sposobu leczenia. rawidłowa glikemia powinna wynosić na czczo od 60 do 110 mg/dl (0,6-1,1 g/l, czyli 3,3-6,1 mmol/1); po posiłku może ona wzrosnąć do 150-160 mg/dl (1,51,6 g/l, czyli 8,3-8,9 mmol/1). Jeśli stężenie glukozy we krwi przekroczy próg nerkowy (wynoszący zwykle 180-200 mg/dl, czyli 10,0-11,1 mmol/1), wtedy glukoza jest wydalana z moczem.
P
SAMOKONTROLA GLIKEMII Jest to najszybsza i najdokładniejsza metoda oceny przebiegu cukrzycy. Jest szczególnie przydatna do: • wykrywania wahań glikemii w ciągu dnia (tzw. do-
bowy profil glikemii) i ewentualnego wprowadzania poprawek do zasadniczej metody terapii; • oceny poziomów glikemii w szczególnych sytuacjach, np.: w trakcie choroby przebiegającej z gorączką lub podczas większego wysiłku fizycznego; • rozpoznawania hipoglikemii, którą często poprzedzają jedynie nieliczne objawy ostrzegawcze. Obecnie łatwiej jest przeprowadzić pomiar glikemii z kropli krwi pobranej z nakłucia palca. Używa się do tego celu mało traumatyzujących igieł oraz automatycznych, szybkich, wymagających niewielkiej ilości krwi glukometrów, które zwykle umożliwiają zapamiętanie wyników wcześniejszych pomiarów.
ZAPISYWANIE WYNIKÓW POMIARÓW Podstawowe znaczenie zarówno dla pacjenta, jak i dla lekarza ma zapisywanie wyników pomiarów 7
TEMAT NUMERU w zeszycie samokontroli, który umożliwia wzajemną komunikację i jest podstawą podejmowania decyzji terapeutycznych. Zeszyt samokontroli powinien być na bieżąco uzupełniany (zawierać wszelkie istotne informacje), przejrzysty i prowadzony zwięźle.
HEMOGLOBINA GLIKOWANA Odsetek hemoglobiny połączonej z glukozą jest wskaźnikiem średniego stężenia glukozy we krwi w ciągu ostatnich dwóch miesięcy (wartości prawidłowe, różne w zależności od metody pomiaru i laboratorium, wynoszą od 3% do 8%). Mimo że oznaczanie poziomu hemoglobiny glikowanej jest bardzo przydatne, gdyż potwierdza wyniki pomiarów glikemii przeprowadzanych w domu, to jednak, nie dając wglądu w godzinowe wahania glikemii, nie może zastąpić dobowych profilów glikemii, na podstawie których podejmowane są decyzje o sposobie leczenia.
• • • • • •
Foto: Galeria
Zeszyt samokontroli umożliwia komunikację między lekarzem a pacjentem.
Kiedy należy przeprowadzić kontrolę poziomu cukru we krwi (glikemii) lub poziomu cukru w moczu (glikozurii)? Po pierwsze na czczo; Po różnych, mniejszych i większych posiłkach; Po spożyciu słodyczy; Po wysiłku fizycznym W nocy, przy podejrzeniu nocnej hipoglikemii lub znacznej hiperglikemii na czczo; W zbiórce dobowej moczu DIETA - ELEMENT SAMOKONTROLI Dieta osoby chorej na cukrzycę powinna być jak najbardziej zbliżona do diety zdrowego człowieka, a więc urozmaicona i smaczna. Zasadnicza modyfikacja diety dotyczy znacznego ograniczenia łatwo przyswajalnych węglowodanów, czyli cukru obecnego w słodyczach, ale też w słodkich owocach czy sokach. Ważne jest, by jeść często i mało, najlepiej 6 posiłków dziennie – 3 większe i 3 mniejsze; starać się przestrzegać stałych pór posiłków; unikać przejadania się; wybierać mało przetworzoną żywność, np. produkty z pełnego ziarna, a do każdego posiłku jeść warzywa, najlepiej surowe. Powinno się też ograniczyć spożycie tłuszczów i alkoholu. Red., na podstawie www.cukrzyca org.pl
8
NASZE SPOTKANIA
W roli mistrzów kuchni: Wojciech Kuźmicki z-ca Dyrektora ds. Ekonomiczno-Finansowych, Rafał Tomaszczuk z sekcji Promocji i Informacji Zdrowego Stylu Życia, Grzegorz Łojewski - z-ca Dyrektora ds. Medycznych z NFZ Podlaskiego Oddziału Wojewódzkiego w Białymstoku.
Czwartkowe Obiady C
zwartkowe spotkania Diabetyków to już tradycja. Jak na obiad przystało, można zdrowo, dobrze zjeść, ale co innego ma tu podstawowe znaczenie. Tradycja królewskich, stanisławowskich obiadów zobowiązuje, a więc i organizator chcąc jej sprostać zapewnia warunki, które pozwalają Czwartkowym Obiadom u Diabetyków pretendować do miana rozumnych. Tym razem był niezwykle interesujący wykład prof. dr hab. Idy Kinalskiej, która w spo-
sób niezwykle sugestywny przekazywała zebranym informacje o nowoczesnych trendach w leczeniu cukrzycy. Dla uczestników są to kwestie niezwykle ważne, bo w obiadach uczestniczą głównie Ci, którym na takiej wiedzy zależy. Cukrzyca stanowi ogromne wyzwanie, ale jak wskazują doświadczenia świadomość, dyscyplina, samokontrola to czynniki decydujące w przeciwdziałaniu występowania powikłań, w dążeniu do osiągnięcia wysokiej ja-
Edyta Adamska specjalista dietetyk, wspomaga proces tworzenia menu oraz merytorycznie wspiera przygotowanie potraw
9
NASZE SPOTKANIA kości życia pomimo wielu niedogodności, które warunkuje choroba. Znajomość nowoczesnych trendów w leczeniu cukrzycy podnosi świadomość chorego, pozwala mu lepiej odnajdywać się w codziennym podejściu do zmagań z cukrzycą, komunikować się z lekarzem w kontrolowaniu i terapii choroby, umiejętnie postępować na co dzień.
Prof. dr hab. n. med. Maria Górska, Konsultant Wojewódzki w Dziedzinie Diabetologii, objęła patronatem medycznym Czwartkowe Obiady u Diabetyków.
C
zęsto niezwykle wyczekiwaną częścią obiadu jest deser – w przypadku Czwartkowych Obiadów u Diabetyków, już tradycyjnie deser artystyczny. Sympatyczną, swobodną ale nastrojową atmosferę spotkania zapewniają utalentowani artyści. Czasami znani, niekiedy to właśnie przez nas odkrywani.
Władysław Prochowicz Dyrektor oddziału oraz Wiesław Rajewski Dyrektor Programowy TVP Białystok .
Prof. Ida Kinalska podczas przygotowywania kociołka z soczewicy, o każdym z dodawanych składników mówiła czule i pieszczotliwie.
10
Młoda, utalentowana wokalistka, laureatka Festiwalu imienia Jacka Kaczmarskiego - Maria Magdalena Kośnik wykonała piękne ballady.
Degustacja wspólnie przygotowanego posiłku jest jednym z elementów Czwartkowych Obiadów.
NASZE SPOTKANIA
Krzysztof Szubzda - dziennikarz, satyryk, aktor kabaretowy. Na Czwartkowym Obiedzie w roli nadwornego kucharza, przygotowuje tatar z łososia.
J
Prof. Marian Szamatowicz w sposób niekonwencjonalny wspiera proces przygotowania posiłku - usłyszeliśmy piękną balladę Okudżawy.
ak na prawdziwy obiad przystało można było również dobrze zjeść. Rolę mistrzów kuchni przyjęli tym razem Prof. Ida Kinalska i Prof. Marian Szamatowicz, udowadniając że naukowcy równie świetnie odnajdują się w kuchni. Duet naukowy wykazał też świetne zdolności organizatorskie – Prof. Kinalska gotowała, zachwalając przy tym w sposób niezwykle uroczy wykorzystywane do potrawy warzywa, Prof. Szamatowicz, w sposób niekonwencjonalny – śpiewając i grając na gitarze – wspierał atmosferę twórczą procesu. Usłyszeliśmy piękną balladę Okudżawy. Zdrowe, pożywne danie z soczewicy wyszło znakomicie, co potwierdzili zebrani na Obiedzie goście, obiecując że również w swoich kuchniach przywrócą do łask to zapomniane a bardzo wartościowe warzywo. Autor: K.K Foto: Maciej Bogdański
Prof. Maria Górska mówiła o znaczeniu i zasadach diety osób chorych na cukrzycę.
Szacowni goście Czwartkowych spotkań - Członkowie Podlaskiego Stowarzyszenia Diabetyków, sympatycy, osoby zainteresowane kwestiami istotnymi w życiu z cukrzycą.
11
GOŚĆ CUKRZYCY Andrzej Zaorski – urodzony 17 grudnia 1942 (lub też 7 stycznia 1943 roku) w Piaskach Lubelskich. Polski aktor i artysta kabaretowy, występujący w telewizji, filmie i teatrze, a także w radiu. Ukończył PWST w Warszawie w 1964, w teatrze debiutował 31 stycznia 1965 na scenie stołecznego Teatru Współczesnego w spektaklu „Przychodzę opowiedzieć” w reżyserii Erwina Axera. Z tym teatrem związany był do 1970, potem można go było zobaczyć w Ateneum, Narodowym, Powszechnym, Na Targówku w teatrze Kwadrat. Od połowy lat 60. pojawiał się też regularnie na dużym i małym ekranie (m.in. 1964: Pięciu, 1966: Marysia i Napoleon, 1966: Małżeństwo z rozsądku, 1967: Westerplatte, 1967: Stawka większa niż życie, 1971: Bolesław Śmiały, 1974: Ile jest życia, 1977: Lalka, 1979: Skradziona kolekcja, 1982: Matka Królów, 1984: Baryton, 1988: Piłkarski poker). Występował w kabaretach „U Lopka”, „Pod Egidą”, „Tu 60-tka” i „Kaczuch Show”. Jest współtwórcą popularnych cyklicznych programów telewizyjnych, m. in. „Gallux Show”, „Studio Gama” i „Polskie Zoo”. Na początku lat 90. wycofał się z aktywnej pracy w teatrze i filmie, choć pod koniec tej dekady i na początku następnej wystąpił w kilku serialach, a także podejmował próby reżyserskie. W 1991 roku wyróżniono go nagrodą „Wiktora” – dla osobowości telewizyjnej. W 2006 roku zdobył „Złoty Mikrofon” - nagrodę radiową, przyznawaną od 1969 roku za uzyskanie trwałego wysokiego poziomu i wysokiej klasy sztuki radiowej oraz za wybitne osiągnięcia twórcze dla radia publicznego.
„Mnie świat w dalszym ciągu rozbawia” Z Andrzejem Zaorskim rozmawia Anna Danilewicz Cukrzyca mocno uporządkowała Pana życie, uregulowała kalendarz? - Rzeczywiście tak. Mam stałe pory: posiłków, pomiarów, przyjmowania leków. Moja żona też musiała się nauczyć, w jaki sposób ze mną postępować, jakie jedzenie mi przygotowywać. Obecnie właściwie w ogóle nie jadam wieprzowiny, głównie indyk, drób, wołowina. I ta regularność – posiłków, kalorii, diety – tego muszę pilnować. Trochę inaczej jest tutaj, kiedy jestem w Białymstoku (podczas kilku tygodni pracy nad spektaklem „Policja” – przyp. AD). Nie mogę tak dokładnie przestrzegać wszystkich zasad i od razu są efekty: dzisiaj miałem taki moment, że jak wróciłem wieczorem, byłem cały mokry, musiałem natychmiast coś zjeść. Kiedyś lekarz powiedział mi, że lepiej mieć 400 niż 40 miligramów cukru we krwi, bo wtedy mózg domaga się go na całego. Miałem już kiedyś taką sytuację, że nagle straciłem przytomność. I to za kierownicą samochodu! Na szczęście zatrzymałem się, zdążyłem zapalić awaryjne światła i…. ocknąłem się po godzinie. Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem po odzyskaniu przytomności, była czerwona papryka – widocznie próbowałem ją zjeść. Ale nie pamiętam tego. Teraz zawsze mam przy sobie cukier w kostkach. A ja tak nie lubię cukru! Kiedy jestem poza domem, dyscyplina rozluźnia się i zdarzają mi się takie przygody. 12
GOŚĆ CUKRZYCY Napisał Pan w swojej książce, że na wieść o cukrzycy skakał Pan z radości! Obawiał się Pan bowiem zupełnie innej, poważniejszej choroby. Czy po tylu latach zmagania się z chorobą to wciąż „tylko” cukrzyca? - Tak! Oczywiście tylko dzięki panu Bantingowi, który wynalazł insulinę. Był kiedyś taki kanadyjski film, opowiadający właśnie o nim, o Ojcu Insuliny. I co ciekawe, ja w tym filmie, w polskiej wersji, dubbingowałem aktora, który grał Bantinga. Dowiadując się o chorobie miał Pan zatem świadomość, co to jest? - Nie, w ogóle nie miałem pojęcia! Zanim postawiono mi diagnozę, to mniej więcej przez pół roku wiedziałem tylko, że coś się ze mną dzieje niedobrego. Na przykład piwo mi nie smakowało. Byliśmy w Australii i koledzy mówią: „Ach, tu jest takie świetne piwo!”. Siedzą, piją, zachwycają się: „Och jakie dobre!”. A ja też piję i trochę się dziwię, bo mi się wydaje, że jest to takie samo, zwyczajne piwo. Tak to się zaczynało. Ale dopiero z perspektywy czasu zauważyłem, że to były różne objawy cukrzycy. Zresztą wtedy miało miejsce jeszcze kilka innych wydarzeń, które też – jak sądzę – miały z tym związek. Zmarł mój ojciec, bardzo to przeżyłem. A potem, na wakacjach, dowiedziałem się z prasy, że mojego „Polskiego ZOO” nie będzie już w jesiennej ramówce telewizji. Nikt mi o tym wprost nie powiedział. To był dla mnie duży cios, bo myślałem, że takie rzeczy mogą się dziać, ale w komunizmie. A to ci, tak zwani „pampersi”, prawica, tak sobie poczynali. To było bardzo przykre… I tak myślę, że stopniowo to wszystko nakładało się. Dodatkową przyczyną była też na pewno moja dieta, to, że bardzo niezdrowo odżywiałem się i dużo wówczas występowałem, w całej Polsce. Moja żona pysznie gotuje, ale nie umie robić golonki. Zatem na wyjazdach zawsze zamawiałem golonkę. To jest przecież bomba kaloryczna! A do tego piwo! I tylko to piwo coraz mniej mi smakowało… Długa jest lista wyrzeczeń – przyjemności, z których musiał Pan zrezygnować z powodu choroby? - Pierwsza z menu wypadła golonka, której nigdy już nie zakosztowałem. Piwa, odkąd przestało mi smakować, jakoś mi nie brakuje. Za to wina wytraw-
nego chętnie bym się napił. Jednak coś za coś: jeżeli chce człowiek żyć… Dłużej… - W miarę upływu czasu zrozumiałem, że z cukrzycą można wytrzymać. Tak jak mówią lekarze, trzeba żyć normalnie. I tylko poziom cukru mierzę sobie osiem razy na dobę: pierwszy raz o godzinie 6.00, ostatni o 22.00. Jeżeli mam wysoki cukier, to przyjmuję dwie albo trzy działki insuliny. Ewentualnie coś jem – kiedy trzeba. Nigdy nie miał Pan ochoty, żeby wyłamać się spod tej tyranii diety? - Teraz już nie. Obecnie właściwie wszystko można zdobyć, każde jedzenie. W restauracjach jest drób, są ryby. Nie ma żadnego problemu, można żyć normalnie. Ta choroba nie ogranicza się jednak tylko do drobnych, codziennych uciążliwości. To również poważne powikłania, czego i Pan doświadczył. - Tak. Ta choroba jest bardzo podstępna: nic nie boli, często nic nie widać, a dzieje się. Chodzę regularnie do poradni, badam serce, tętnice, wszystko co trzeba. Na razie nic złego się nie dzieje. Ale wcześniej też było podobnie – niby 13
GOŚĆ CUKRZYCY miałem jakieś objawy, ale mój neurolog zbagatelizował to i skierował mnie do okulisty. Bo u mnie było coś takiego, że kiedy wychodziłem na słońce, to nagle moje widzenie się zmieniało, jakbym wszystko widział w negatywie. Może nie dokładnie tak, że białe jest czarne, ale nagle zieleń była pomarańczowa, błękit też jakiś dziwny. Potem się okazało, że to były szkolne objawy zbliżającego się udaru. A u mnie one pojawiały się przez pół roku! Więc można było wyjść z tego cało. Ma Pan żal? - Do tego człowieka? Tak. On był uważany za bardzo dobrego lekarza! Ale cóż… Nie opisałem go nawet za bardzo w mojej książce, nie chciałem. Właśnie w książce, na samym początku wspomina Pan, że jedną z pierwszych myśli po odzyskaniu przytomności było pytanie do siebie, czy nie stracił Pan w wyniku tego udaru poczucia humoru. - Rzeczywiście tak było. Bo mi się udało, a sądzę, że to spory sukces. Kiedy na przykład czytam Sławomira Mrożka widzę, że jednak czasem udar zabiera poczucie humoru. Jego ostatnia książka, „Baltazar”, w ogóle jest wyprana z poczucia humoru. Jest bardzo ciekawa, bo on wspaniale opisuje swoje dzieciństwo, ale żeby tam była choć szczypta jego dawnego żartu... Mnie na szczęście świat w dalszym ciągu rozbawia. Choć cukrzyca jest tak powszechną chorobą, wiele osób wstydzi się jej, a nawet boi się przyznać w pracy czy wśród znajomych, że zmaga się z ta chorobą. Jak Pan myśli, dlaczego?
- Nie mogę tego pojąć. Czego tu można się wstydzić? Gdyby to była choroba chociażby weneryczna, to wiadomo, że to i wstydliwe, i tylko do siebie można mieć o nią pretensje. Obecnie nawet kłopoty z wódką czy narkotykami są wśród ludzi znanych, artystów tak bardzo powszechne i tak dobrze opisane, że nikt nie wstydzi się do tego przyznać. A to jest chyba bardziej przykre, że człowiek musi się ciągle upijać, że zaniedbuje bliskich, nie chodzi do pracy, niż to, że musi zdrowo żyć i przyjmować insulinę. No tak, chorujemy na cukrzycę nie z własnej winy. - Co ciekawe, cukrzyca jest plagą polskiej wsi. Uprawa roli, hodowla zwierząt są tak zmechanizowane, że zupełnie zmienił się tryb życia ludzi, ich dieta. Kiedyś podstawą był chleb wiejski, ciężki, ciemny, pożywny, bo żeby kosą porządnie zamachnąć, to trzeba było skądś brać siły. Dziś praca jest dużo lżejsza, jedzenie inne i cukrzyca zbiera żniwo! A ci ludzie nie są przecież niczemu winni. A czy cokolwiek dobrego stało się w Pana życiu za sprawą cukrzycy? - Choroba właściwie nic nie zmieniła, oprócz tego tylko, że teraz muszę bardziej się pilnować: robić te pomiary, odżywiać się, itd. Teraz ważniejsze dla mnie od kariery są przyjaźń, rodzina, wnuki, mam dla nich czas. Ale… Gdybym mógł znowu pracować jak kiedyś, to bym pracował. Dziękuję za rozmowę.
14
GOŚĆ CUKRZYCY
„Ręka, noga, mózg na ścianie” Andrzej Zaorski, współpraca Katarzyna Ciesielska To był zwykły, pracowity, akurat grudniowy dzień. Nagranie programu, rozmowa, spotkanie, próba, późny powrót do domu. I nagle stało się. Pierwsza diagnoza: zator. Dopiero po pewnym czasie właściwa: udar. Dość dobrze oswojony przez sześćdziesiąt lat życia świat stał się nagle niemożliwy do wypowiedzenia, rozpoznania, zapamiętania, opisania. W ramach terapii Andrzej Zaorski zaczyna prowadzić dzienniczek: choroby, ale nie tylko. Zapisuje wszystko, co mu się przypomina. Kiedy pokazałem go Markowi Ławrynowiczowi, z którym współpracowałem przy audycji „Zsyp”, kolega radiowiec powiedział: - Słuchaj! Patrzę na te twoje gryzmoły i widzę, że to jest materiał na ciekawą książkę. - Nnno, tttak… - odpowiedziałem płynnie – ale przy mojej szybkości pisania na maszynie: szesnaście słów na godzinę, książka może się ukazać za dziesięć lat! Zapisałem zdanie, którego wymówienie zajęło mi blisko kwadrans. Marek nic nie odpowiedział, ale okazało się, że porozmawiał ze swoją żoną
Kasią, studentką etnologii, która zapaliła się do pomysłu. Kiedy już wyszedłem ze szpitala, odwiedziła mnie z magnetofonem i… zaczęło się… A ty, biedny Czytelniku, musisz sam ocenić, co z tego wynikło. Co z tego wynikło? Niezwykła książka, która łączy i fragmenty dziennika, i pamiętnika, zbiera zapiski z czasu choroby i różnych etapów życia. Przeplatają się i łączą różnorodnie: od czyraka, który z pupy znanego już aktora wycinała ponętna pielęgniarka opowieść płynnie przechodzi do młodzieńczych zajęć teatralnych w Pałacu Kultury; historie prywatne, rodzinne mieszają się z anegdotami z życia „wyższych sfer”. Zresztą, czego tu nie ma?! Są dowcipy, piosenki, rysunki z zeszytów szkolnych, prywatne zdjęcia, koślawe literki z laurki, którą Andrzej Zaorski dostał od wnuka i równie powykręcane jego własne zapiski z pierwszych dni po odzyskaniu przytomności. To również kawał historii polskiego teatru, filmu, telewizji, wspaniałe i pasjonujące urywki różnych „środowiskowych” ploteczek, skandali. Do czytania zachęca już sama szata graficzna: niezwykle staranna, edytorska perełka. Na dobrym papierze mamy setki zdjęć i ilustracji, rozsadzających tekst i układających się w autonomiczną opowieść. Można kartkować książkę, będąc usatysfakcjonowanym samą tylko warstwą wizualną. Można też przeczytać pierwszy z brzegu fragment – z dużym prawdopodobieństwem, że trafimy na kolejny wyśmienity passus. Można też czytać po prostu od deski do deski, choć i tu jest niespodzianka - książka bowiem ma dwa początki, orła i reszkę, awers i rewers. Czyta się z obu stron, od początku i od końca. 15
GOŚĆ CUKRZYCY
Fragmenty książki „Ręka, noga, mózg na ścianie” Zawsze byłem ciekaw, czy mam mózg. - W lewej tętnicy zrobił się zator – powiedział lekarz. Słyszę jego głos.. - Jak pan się nazywa? Mój Boże...Jak się nazywam? Nazywam się... Czarna dziura... Ręka... - Dotknąć palcem lewej ręki do nosa! Dobrze teraz prawej! Człowiek w białym kitlu przygląda mi się badawczo. Jak pan się nazywa? Próbuję coś powiedzieć... ale dźwięk, który dobywa się z moich ust, nawet nie przypomina żadnego znanego mi słowa. Spokojnie! Noga! 16
Lekarz drapie mnie jakimś ostrym narzędziem po lewej stopie i tępym po prawej. Tylko że to jest to samo narzędzie. Teraz opukuje mnie małym młoteczkiem... Ręka... Noga... Zza pleców odchodzącego lekarza wychyla się znajoma twarz... uśmiecha się... ale na dnie zielonych oczu czai się niepokój. - Ewa! - mówię bardzo wyraźnie. Ewunia!!! Lekarz zatrzymuje się w drzwiach. - No! Nie jest tak źle! Cóż. Spróbujemy jeszcze raz. Jak pan się nazywa? Nazywam się... Ręka, noga... mózg na ścianie... Nazywam się... Andrzej Adam Zaorski, syn Tadeusza i Krystyny ze Stawarskich. Urodzony w Piaskach Lubelskich 7 stycznia 1943 roku, znak zodiaku: Koziorożec. Wystarczy posadzić Koziorożca na gruzach miasta, a po roku mamy wokół Wall Street. Zaiste jego talent organizacyjny i umiejętne manipulowanie ludźmi dla wyższych celów (małymi Koziorożce się nie zajmują) dokonały na świecie już niejednego cudu. Żaden znak nie jest tak konsekwentny i zdeterminowany w działaniu. Czołg to pojazd, który – jak się zdaje – najbardziej pasowałby każdemu, urodzonemu pod tym znakiem.. Zaraz, zaraz... Ja tu mam zupełnie inny opis Koziorożca. Urodzeni pod tym znakiem mają od najmłodszych lat skłonności do narkomanii, pijaństwa i najbardziej brutalnej rozpusty. Nie lubią się uczyć i z trudem kończą nawet szkoły specjalne. Uwielbiają krzywoprzysięstwo i bardzo chętnie zeznają przed sądem. Często urządzają awantury i sceny dantejskie. W życiu rodzinnym na szczęście nie uczestniczą. Moja żona, Ewa, dziwiła się zawsze, że mój horoskop zupełnie do mnie nie pasuje, aż wreszcie moja
GOŚĆ CUKRZYCY matka w chwili szczerości wyznała, że w maju 1942 roku rodzice musieli wziąć szybki ślub. Narodzonego 17 grudnia potomka zapisali z datą 7 stycznia jako ośmiomiesięcznego wcześniaka (zachowując szczęśliwą w naszych obu rodzinach siódemkę), tak, abym zyskał cały rok, co w przypadku potomka płci męskiej mogło mieć kiedyś znaczenie w chwili powołania do wojska. Nigdy nie wierzyłem we wróżby, horoskopy... Muszę jednak stwierdzić, że mój nowy znak – Strzelec – pasował do mnie jak ulał. Nie tylko do mnie! Bo i do znaku Ewy. – Lew! Można powiedzieć, że jej Lew został ustrzelony przez Strzelca, a moja żona jest z domu – Strzelecka!
i stanął za mną. Wypiąłem się jak kazał... podczas gdy dwie młode pielęgniarki odchylały moje oba pośladki. Czułem jak rumień wstydu wykwitł mi na uszach, wypełzła na kark i dalej, tam, gdzie plecy „swą szlachetną nazwę kończą”. W dodatku chirurg, zanim zaczął operację, nastawił lampę, która mi świeciła prosto w... W napięciu żułem rękaw koszuli, czekając na cios skalpela, gdy jedna z ponętnych sióstr nachyliła mi się do ucha. - Czy dostanę potem autograf? Wszystkie fragmenty są cytowane za zgodą Andrzeja Zaorskiego. Andrzej Zaorski, współpraca: Katarzyna Ciesielska, „Ręka, noga, mózg na ścianie”, Wydawnictwo Autorskie S.C., Warszawa 2006 r. Foto: Konrad Adam Mickiewicz
STRZELEC – osobnik spod tego znaku ma bardzo dużo pomysłów - urodzony działacz społeczny. Oczywiście, do czego się weźmie, to spieprzy. W dzieciństwie zabiera dzieciom cukierki. Później zresztą też. Ma skłonności do samosądu i samogwałtu. Podgląda w toaletach. Na starość spisuje wspomnienia od początku do końca zmyślone. *** Drogi Czytelniku. Mam wrażenie, że zacząłeś czytać tę książkę ze złej strony. Myślałeś zapewne, że będzie to zbiór zabawnych anegdotek, jakich pełno w „pismach dla kobiet”, a tu nagle nudzą cię historią jakiejś choroby. Zatem odwróć tę książkę do góry nogami i zacznij ją czytać „od dupy strony”... to znaczy od strony 20, rozdział – PUPA *** W 1977 roku spędzałem wakacje w Krynicy Morskiej. Byłem już wtedy znanym aktorem (w TV – „Studio Gama”, w radiu – „Sześćdziesiąt minut na godzinę”). Pogoda była barowa (deszczowy lipiec!). Częste libacje w Morskiej i w Róży Wiatrów oraz kąpiele w lodowatym Bałtyku zrobiły swoje. Wykwitł mi przecudny czyrak na dupie. – W rzeczy samej? – ktoś mógłby zapytać. Nie, obok!!! Bolało jak diabli, aż w końcu nie mogłem chodzić. Głupio było jednak tak pić na leżąco, więc teść zawiózł mnie do szpitala w Nowym Dworze Gdańskim, żeby „to” jakiś fachowiec wyciął. Lekarz obejrzał co należy, polecił mi klęknąć na stole operacyjnym 17
SŁOWNICZEK DIABETYKA
D
Bezpieczeństwo i troska o pacjenta
la diabetyków terminy „nakłuwacz” i „lancet” to słowa powszechnego użytku, są bowiem związane z badaniem poziomu glukozy we krwi. Dotychczas większość dostępnych na polskim rynku nakłuwaczy dostosowana była do pobierania krwi z palców, niezależnie od rodzaju skóry i wieku pacjenta. Badanie to, wpisane w codzienność, było nie tylko bolesne; igły i nakłuwacze zostawiały na dłoniach i opuszkach palców szpecące zgrubienia i blizny. Tym samym pokaleczone ręce stawały się stygmatami choroby. Zapewne dlatego, spośród obowiązków i ograniczeń (m.in. reżimu dietetycznego), jakie w życie osoby z cukrzycą wnosiła choroba, wykonywane przez wiele lat nakłuwanie należało do czynności odczuwalnych szczególnie dotkliwie.
nej. Dodatkową zaletą lancetu jest jego konstrukcja umożliwiająca szybkie pobranie potrzebnej ilości krwi przy minimalnym odczuciu bólu; wystarczy jedno nakłucie. nakłuwaczu jednorazowym uwagę zwraca również konstrukcja zabezpieczenia przed ponownym użyciem - ostrze schowane przed i po użyciu uniemożliwia przypadkowe skaleczenie. Przede wszystkim zaś – w trosce o pacjenta i jego bezpieczeństwo – konstrukcja nakłuwaczy pozwala uzyskać właściwą siłę nacisku igły na skórę podczas nakłucia. Dzięki temu głębokość nakłucia, jak i próbka krwi, jest zawsze taka sama. ożliwość wyboru pośród różnych typów: igłowych i nożykowych, pozwala na różne zastosowania i odpowiedni dobór nakłuwacza, uwzględniający grubość skóry (inna będzie u dziecka, inna u dorosłego, pracującego fizycz-
W
M
Nowoczesność w nakłuwaniu
O
kazuje się, że można temu zaradzić. W ofercie producentów wyrobów medycznych adresowanej do diabetyków znalazły się nakłuwacze bezpieczne i lancety personalne o najwyższej jakości. Są nowoczesne (posiadają wysterylizowane igły), co zapewnia najwyższe bezpieczeństwo, jednocześnie są delikatne, optymalne, precyzyjne i , co nie pozostaje bez znaczenia, łatwe w użyciu. akłuwacze bezpieczne – jednorazowe urządzenia nakłuwające – z przeznaczeniem do użytku szpitalnego, stosowane są do nakłuwania skóry przy pobieraniu próbek krwi do testów laboratoryjnych, diagnostycznych (np. badanie poziomu glukozy oraz cholesterolu). Podobnie jak nakłuwacz jednorazowy zapewniają najwyższy poziom bezpieczeństwa zarówno dla pacjentów, jak i personelu medycznego. ch wyjątkowa budowa i niezwykle precyzyjna igła, eliminuje wibracje w momencie uruchamiania, co zapobiega uszkodzeniom tkanki skór-
N
I
18
nie), co daje optymalną ilość pobieranej krwi. est jeszcze jedno nowum, które sprawia, że nakłuwacze sprawdzają się szczególnie u małych pacjentów: dzieci, u których stwierdzono cukrzycę, narażone na wielokrotne nakłucia reagują stresem na widok igły, a wręcz płaczą. Przestają się bać dopiero wtedy, gdy zarówno igła, jak też moment nakłucia jest dla nich niezauważalny; zresztą dla dorosłych również. myślą głównie o diabetykach skonstruowane są lancety personalne. Są to jednorazowe igły i służą do nakłuwania skóry przy samodzielnym monitorowaniu poziomu glukozy we krwi. Lancety do użytku osobistego używane są wraz z urządzeniem nakłuwającym wielorazowego użytku tylko przez jedną osobę, co wyklucza bezpośrednie zagrożenie zakażenia krwią innego chorego. Wśród zalet lancetu personalnego, obok wysokiej jakości produktu, uwagę zwraca bardzo cienka igła, co wydatnie wpływa na zmniejszenie bólu.
J
Z
SŁOWNICZEK DIABETYKA ABC pomiaru poziomu glukozy we krwi Warunkiem prawidłowej techniki badania poziomu glukozy we krwi za pomocą glukometru jest przygotowanie zestawu do badania glikemii – glukometru, nakłuwacza, lancetu, gazika jałowego lub gazika ze spirytusem. • Upewnij się, że ręce są czyste i ciepłe – to zapewnia dobre krążenie krwi. • Nakłuwaj opuszkę palca z boku, w miejscu najmniej wrażliwym na ból. • Przyciśnij mocno nakłuwacz do skóry, zanim naciśniesz przycisk zwalniający. • Używaj nakłuwacza, w którym można indywidualnie nastawić głębokość penetracji skóry i nakłuwaj tylko na potrzebną głębokość. • Zmieniaj palce przy każdym badaniu, aby nie tworzyły się zgrubienia skóry. • Do każdego badania używaj nowego lancetu. • Stosuj się do załączonej instrukcji obsługi nakłuwacza.
19
STRONY CZYTELNIKÓW
My piszemy dla Was. Wy piszecie do nas. Państwa do nas pisanie bardzo nas cieszy, zajmuje, często wzrusza i inspiruje. Ukazuje się ono również na łamach „Cukrzyca a Zdrowie” jako odrębne artykuły poświęcone tematyce, o której Państwo piszecie. Chcemy jednak, aby to Państwa pisanie miało swoje odrębne, stałe miejsce na łamach „Cukrzyca a Zdrowie”. Dlatego ODDAJEMY DO PAŃSTWA DYSPZYCJI STRONY CZYTELNIKA! Tu znajdą Państwo to co piszą inni Czytelnicy, czasami w formie opowiadań, czasami wierszy a często zwykłych, jakże pięknych i ważnych listów. Są to również strony, które mają Państwa zachęcić do dzielenia się nie tylko z redakcją ale i innymi Czytelnikami wszystkim, co istotne. Nie tylko tym co dotyczy samej cukrzycy, ale również wszelkimi kwestiami dotyczącymi życia diabetyka, a więc życia w ogóle. Waszymi troskami i zmartwieniami, sukcesami i radościami. Życie nie jest łatwe, szczególnie gdy chcemy je przeżyć mądrze, dobrze, rozumie, radośnie. Życie z chorobą potęguje wyzwania, niestety często potęguje również samotność. Ale przecież nie jesteśmy sami, nas jest wielu zmagających się z podobnymi problemami, mających podobne lęki, smutki ale również radości i sukcesy, wolę i siłę, aby podejmować wyzwania czasami te wielkie, czasami nasze osobiste, dotyczące każdego kolejnego dnia - równie wielkie. Nas, którzy częściej lub rzadziej z pewną obawą mierzymy poziom cukru, jest wielu. Dzięki tym stronom możemy być bliżej, dzielić się swoimi ważnymi rzeczami, przeczytać o tym co ważne dla kogoś, coś powiedzieć, czegoś się dowiedzieć ... Być bliżej innych, czasami tak dalekich, a przecież tak bliskich. Obiecując, że w przyszłości tych stron może być coraz więcej zapraszamy wszystkich naszych Czytelników - Diabetyków i Sympatyków do dalszego pisania listów.
20
Redakcja:
Strona Czytelnika-Diabetyka
Redakcja „Cukrzyca a Zdrowie”
ul. Warszawska 23
15-062 Białystok
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA W VI w. p.n.e. był już uważany za boga, syna Ptaha. W czasach hellenistycznych był obok Ptaha najważniejszym z bóstw czczonych w Memfis. Chorzy przybywali do jego sanktuarium, gdzie przechodzili odpowiednie rytuały. Między innymi oddawali się snom podczas których miał ich nawiedzać Imhotep, zalecając odpowiednie leczenie. Była to tak zwana onejroskopia, spotykana później w kulcie Asklepiosa w Grecji, z którym zresztą Grecy utożsamiali Imhotepa.
Foto: Galeria
Medycyna egipska Umiejętności lekarzy egipskich cieszyły się uznaniem wśród ludów mających kontakt z krajem na Nilem. Podziw dla nich odnajdujemy w wersach Odysei Homera. Herodot zaś informuje nas, że królowie Persji, Cyrus II Wielki i Dariusz I korzystali jedynie z ich usług.
Źródłem wielu informacji na temat sztuki lekarskiej Egiptu są odkryte w kraju nad Nilem papirusy. Najbardziej znane z nich to papirus Edwina Smitha, papirus Ebersa, papirus z Kahun i papirus Hearsta. Pierwszy z nich, pochodzący z XVII-XVI w. p.n.e., dotyczy chirurgii. Zawiera opisy złamań, przemieszczeń, ran oraz sposoby ich leczenia. Jako sposoby leczenia zaleca opatrunki absorbujące, aparaty do unieruchomienia złamanych miejsc, na rany natomiast tłuszcze, miód, świeże mięso. Papirus Ebersa, nieco młodszy, jest kom-
Z historii medycyny Podobnie jak w przypadku sztuki lekarskiej Międzyrzecza tu również mamy do czynienia z medycyną o charakterze magiczno-religijnym. Lekarzami są kapłani, a choroby są zsyłane przez bogów takich jak Ra, Ozyrys, Izyda czy Ptah. Bóg Thot, będący patronem nauki zebrał całą dostępną wiedzę w 42 księgach. Sześć ostatnich spośród nich było poświęconych medycynie. Nie można również nie wspomnieć o jeszcze jednym ważnym przedstawicielu egipskiego panteonu związanym z medycyną. Imhotep, bo o nim mowa, jest postacią szczególnie interesującą, gdyż jest dla nas uchwytny historycznie. Żył w XXVII w. p.n.e. i był urzędnikiem na dworze faraona Dżesera. Kapłan, lekarz, architekt, twórca piramidy schodkowej w Sakkarze wraz z upływem lat od swojej śmierci ulegał stopniowej deifikacji.
cz. 2
pilacją znacznie starszych źródeł. Oprócz informacji o chorobach wewnętrznych opisuje trzy sposoby leczenia - medykamenty, operacje i zaklęcia. Wyróżnia również trzy typy lekarzy. Są to
Foto: Galeria
21
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA sinu (lub saunu) - lekarze opierający się na wiedzy empirycznej i księgach, kapłani bogini Sechmet reprezentujący medycynę o charakterze religijnym oraz sau - egzorcyści lub czarownicy. Papirus z Kahun jest poświęcony m. in. ginekologii i podaje opis środka antykoncepcyjnego tworzonego z miodu, łajna krokodyli i węglanu sodu. Lekarze w Egipcie cieszyli się dużym szacunkiem i uznaniem. W porównaniu z medycyną Mezopotamii większą wagę przywiązywano do wiedzy empirycznej, mniej natomiast uwagi poświęcano stronie magicznej. Medyków kształciły szkoły przy świątyniach. Najsłynniejsze z nich znajdowały się w Heliopolis, Memfis, Tebach czy Sais, a zatem tam gdzie mieściły się największe ośrodki religijne. W przeciwieństwie do sytuacji swoich mezopotamskich kolegów, ewentualne błędy w sztuce lekarskiej nie były obarczone tak drakońskimi karami. Lekarz odpowiadał tylko wówczas, gdy nie zastosował się do zapisów w księgach Thota. Była to sytuacja korzystna dla lekarzy, jednak do pewnego stopnia hamowała rozwój medycyny. Brak było w Egipcie wyodrębnionej grupy aptekarzy. Każdy lekarz sporządzał sam leki dla swojego pacjenta. Jedynie za leki zresztą pobierana była opłata. Poza tym lekarze utrzymywali się z pensji państwowej.
Foto: www.ecoeurope.eu
22
Foto: Galeria
Medycyna Indii Nasze informacje na temat medycyny starożytnych Indii są dość skromne. Najstarsze znane nam imiona lekarzy, takich jak Czaraka, Suśruta czy Vagbhata pochodzą z okresu braminizmu. Zawarta w ich pismach wiedza oparta jest głównie na Ajurwedzie. Lekarze należeli do kasty braminów. Brak tu podziału na specjalności. Zarówno medycyna wewnętrzna, jak i zabiegowa były traktowane jako jedność. Swoją edukację kandydaci na lekarzy zaczynali w młodym wieku. Kształcenie polegało na słuchaniu przekazywanej ustnie wiedzy oraz na zdobywaniu umiejętności praktycznych u boku mistrza. Przeprowadzania zabiegów chirurgicznych uczono na owocach, pęcherzach zwierzęcych, tykwach napełnionych wodą, itp. Człowiek kształcący się na lekarza musiał wykazywać się nieskazitelnym charakterem. Honoraria medyków były wysokie, jednocześnie musieli liczyć się z surowymi karami za błędy w sztuce.
Cechą charakterystyczną medycyny Indii jest stosunkowo niewielka rola bogów, którzy są przede wszystkim źródłem wiedzy. Co prawda w teorii uznawano nadprzyrodzone pochodzenie chorób i stosowano jako jeden z elementów terapii zaklęcia, modlitwy czy zabiegi rytualne. Przeważa jednak podejście racjonalne oparte na obserwacji zjawisk przyrody i wiedzy opartej na praktyce.
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA
Medycyna chińska Profesja lekarza była w Chinach wolnym zawodem. Medycyna zaś nie była powiązana z życiem religijnym i świątyniami. Cała wiedza, w tym i medyczna pochodziła według wierzeń Chińczyków od legendarnych władców z 3 tysiąclecia p.n.e. Pierwsze historyczne wiadomości pochodzą z czasów dynastii Zhou (1022-256 r. p.n.e.), za której panowania wprowadzono egzaminy dla lekarzy. Wówczas pojawiają się teorie Yin i Yang oraz pięciu elementów. Następuje rozwój akupunktury, w której wprowadza się metalowe igły zamiast stosowanych wcześniej kamiennych. Około połowy pierwszego tysiąclecia p.n.e. żył lekarz o imieniu Bian Que, który jako pierwszy diagnozował choroby w oparciu o pomiar pulsu. Dwie inne ważne postaci to żyjący w II-III w. n.e., za panowania wschodniej dynastii Han, Hua To oraz Zhang Zhongjing. Pierwszy z nich był chirurgiem i mistrzem akupunktury. Jako
pierwszy stosował znieczulenie podczas zabiegów. Zhang Zhongjing, nazywany chińskim Hipokratesem, wsławił się napisaniem dzieła Shang Han Lun, a wiele z jego porad jest stosowanych do dziś.
Lekarze w Chinach otrzymywali wysokie honoraria, jednocześnie jednak obarczeni byli wielką odpowiedzialnością, mogącą kosztować ich nawet utratę życia. Wyodrębnioną grupę stanowili aptekarze, sporządzający leki na podstawie recept wydawanych przez medyków. Istnieli również lekarze wędrowni, niższej kategorii, a miejscem ich pracy były przeważnie targowiska. Marcin Szachowicz Opracowane na podstawie: De la magia primitiva a la medicina moderna Ruy Pérez Tamayo.- 1997 Historia medycyny / pod red. Tadeusza Brzezińskiego.- 2000 Foto Indie źródło: www.ecoeurope.eu
Foto: Galeria
23
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA
Foto: Galeria
Poziome lepsze niż pionowe Powszechne przekonanie, że ubrania w poziome paski poszerzają figurę jest błędne, twierdzi Peter
Jajo
Thompson, psycholog z York University, który jako chyba pierwszy naukowiec zbadał to dobrze znane złudzenie optyczne funkcjonujące na gruncie mody. Zostało ono opisane w XIX wieku przez wielkiego niemieckiego lekarza i fizjologa, Hermanna von Helmholtza. Dr Thompson zastosował tę zasadę do kobiecych ubiorów i stwierdził, że sukienka w pionowe pasy powoduje, iż kobiety wyglądają na o sześć procent szersze niż w sukience tego samego rozmiaru w pasy poziome. – Helmholtz mówił, że linie poziome wyglądają na 24
wyższe i cieńsze niż pionowe. Skłoniło mnie to do przypuszczenia, że zgodnie z tym złudzeniem dzięki poziomym pasom rzeczy wydają się wyższe i węższe – wyjaśnia Thompson. – Przeczy to innemu naszemu przeświadczeniu, że poziome pasy pogrubiają. Postanowiłem więc sprawdzić jaka jest prawda. Po przeprowadzeniu badań na grupie około dwudziestu osób, które oceniały względny rozmiar różnych ubiorów, w pasy poziome lub pionowe, Thompson mówi: – Poziome paski nie pogrubiają. Efekt jest subtelny, ale w rzeczywistości ludzie noszący pionowe pasy wyglądają na szerszych niż ci, którzy noszą pasy poziome. Pasy poziome tak naprawdę wyszczuplają. Helmholtz zwrócił uwagę, że kobiety noszą ubrania w poziome paski, żeby wyglądać na wyższe. A zatem w XIX wieku ze strojami o takim wzorze łączono zupełnie inne przeświadczenie niż obecnie. Badacz nie wie, kiedy koncepcja, według której pasy poziome pogrubiają, zyskała powszechną akceptację, i nie potra-
gą będą odbierane rodzicom i obejmowane specjalną opieką, ostrzegają przedstawiciele rad lokalnych. Przy obecnych trendach, za cztery lata aż milion dzieci będzie klinicznie otyłych, a tym samym poważnie zagrożonych problemami zdrowotnymi – chorobami serca, udarami, wysokim ciśnieniem krwi i cukrzycą. Związek Samorządów Lokalnych (LGA) reprezentujący 400 rad w Anglii i Walii przewiduje, że opieka społeczna będzie musiała podjąć drastyczne kroki, by poprawić stan zdrowia dzieci ze znaczną nadwagą. Pracownicy socjalni bardzo rzadko angażują się w takie sprawy, wychodząc z założenia, że z problemem tym najlepiej poradzą sobie rodzice. LGA ostrzegło jednak, że pomoc społeczna być może będzie musiała traktować otyłe dzieci jako ofiary „rodzicielskiego zaniedbania”, tak samo jak dzieci niedożywione. Związek prognozuje, że pracownicy socjalni będą musieli „coraz częściej” interweniować w przypadkach otyłości nieletnich. Dodaje też,
fi wyjaśnić, dlaczego pasy pionowe miałyby powodować, że ktoś wygląda na mniej szczupłego i niższego, niż jest w rzeczywistości. – Nie wiem, dlaczego ten efekt działa i nie wiem, czy jest jakieś dobre wyjaśnienie tego złudzenia optycznego.
że rady będą musiały podjąć działania przeciw rodzicom, którzy narażają zdrowie swych dzieci, a ostateczną sankcją byłoby umieszczenie najgrubszych chłopców i dziewczynek pod specjalną opieką. LGA twierdzi, że Wielka Brytania szybko staje się „światowym centrum otyłości”, a wzrastająca waga przeciętnego obywatela podwyższa podatek lokalny. Wzrost kosztów wynika z konieczności wstawiania większych mebli do sal szkolnych, stołó-
Kolumba Chudemu lżej
Ze względu na szerzącą się „epidemię otyłości” w Wielkiej Brytanii dzieci z chorobliwą nadwa-
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA wek i sal gimnastycznych, by mogli z nich korzystać grubsi uczniowie. Ponadto, wydaje się dziesiątki tysięcy funtów na poszerzanie pieców krematoryjnych, by mogły pomieścić cięższe ciała. To wystarczający powód aby zeszczupleć.
Jedz, ale bądź głodny Naukowcy mają pigułkę utrzymującą efekty diety. Dzięki niej osoby, które się odchudzały, mogą wrócić do normalnego odżywiania i nie przybiorą na wadze. Wynalazcy twierdzą, że pigułka zawierająca dobrze znany suplement diety zwany kwasem alfaliponowym opóźnia także starzenie, co jest znanym efektem diet niskokalorycznych. Dwóch naukowców z zespołu prowadzącego badania na szczurach spiera się jednak, czy wyniki ich eksperymentu sprawdzą się także w przypadku ludzi. Kierujący programem Malcolm Goyns, dyrektor Immorgene Concepts, firmy naukowobadawczej ze Stockton-on-Tees, stwierdził, że wnioski są na tyle przekonujące, iż sam zmieni swą dietę. Dane z tropikalnej wyspy Okinawa, na południowyzachód od Japonii, gdzie żyje największy odsetek stulatków na całym świecie, świadczą o tym, że spożywanie mniejszej liczby kalorii wydłuża życie. Tradycyjny jadłospis w tym regionie jest bogaty w warzywa i ryby, zaś ubogi w tłuszcze, poza tym istnieje tam zwyczaj zwany „hara hachi bu” – „najeść się tylko w 80 procentach”. Wynika on z założenia, że receptory w żołądku potrzebują 20 minut, by „poinformować” mózg, do jakiego stopnia żołądek jest napełniony. Obyczaj ów zapobiega więc przejadaniu się i dzięki temu mieszkańcy Okinawy należą do najszczuplejszych i najzdrowszych spośród Japończyków.
Niskokaloryczne diety są czymś naturalnym dla takich społeczności, ale mogą być trudne do przyswojenia dla większości ludzi. Nowe odkrycia dowodzą, że przestrzeganie przez pół roku diety ubogiej w kalorie, a potem przyjmowanie kwasu alfaliponowego skutkuje wydłużeniem życia. Samo dodawanie suplementu do diety nie przynosi skutku. Przypuszcza się, że kwas alfaliponowy wysyła organizmowi sygnał, by zachowywał się, jakby wciąż był na diecie. Pomaga to także w walce z nadwagą. Zwykle gdy kończy się restrykcyjną dietę, masa ciała wzrasta, ale jeżeli przyjmie się kwas alfaliponowy, zniknie efekt jojo, utrzyma się ona na obniżonym poziomie mimo normalnego odżywiania.
Kobiety błądzą Mężczyźni i kobiety zachowują się inaczej, ponieważ ich mózgi są organami odmiennymi fizycznie. Wyglądają na zbudowane według różnych projektów genetycz-
nych. Według najnowszych badań neurologicznych różnice w połączeniach nerwowych oraz substancjach chemicznych są tak wielkie, że można wysnuć wniosek, iż istnieje nie jeden, lecz dwa rodzaje ludzkiego mózgu. Być może mężczyźni rzeczywiście są z Marsa, a kobiety z Wenus. Postrzeganie obu płci jako pochodzących z różnych planet, jeśli chodzi o reakcje emocjonalne, stało się powszechne, odkąd amerykański psychoterapeuta John Gray napisał o tym w 1992 roku w swojej słynnej książce. Jednak jeszcze do niedawna różnice te tłumaczono często działaniem hormonów płciowych u dorosłych albo społeczną presją skłaniającą mężczyzn i kobiety do zachowywania się w określony sposób. Założenia te coraz częściej jednak bywają podważane, jak wskazują najnowsze badania neurologiczne opisane w raporcie zamieszczonym w „New Scientist”. Staje się jasne, że między mózgami mężczyzn i kobiet występują liczne różnice anatomiczne. Ra-
Foto: Galeria
25
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA port zwraca uwagę, że rozbieżności te mogą wyjaśnić sporo zagadek. Na przykład, dlaczego mężczyźni i kobiety narażeni są na inne zaburzenia zdrowia psychicznego, czemu niektóre lekarstwa działają dobrze na jedną płeć, ale mają nikły wpływ na drugą, i dlaczego chroniczne bóle dotykają częściej kobiet niż mężczyzn. Choć od dawna było wiadomo, że istnieją pewne różnice w budowie mózgu obu płci, sądzono, że ograniczają się one do podwzgórza, obszaru odpowiedzialnego między innymi za przyjmowanie pokarmu, walkę i popęd płciowy. Teraz jednak coraz wyraźniej przekonujemy się, że rozmiary wielu struktur w mózgu kobiety są inne niż u mężczyzny. Przeprowadzone przez naukowców z Harvard Medical School badania dowiodły, że części przedniego płatu kontrolujące podejmowanie decyzji i rozwiązywanie problemów są proporcjonalnie więk-
sze u kobiet, podobnie jak kora limbiczna regulująca emocje. Inne badania wykazały, że odpowiedzialny za pamięć krótkotrwałą i orientację przestrzenną hipokamp jest również stosunkowo większy u pań niż u panów, co może zaskakiwać, zważywszy stereotyp, że kobiety kiepsko czytają mapę. I błądzą w lesie.
Chrupkie chrupanie chrupek Odgłos, jaki słyszymy przy jedzeniu, może wpływać na nasz odbiór smaku, twierdzą naukowcy. Ustalili oni związek między dźwiękami, jakie ludzie słyszą podczas jedzenia, a doznaniami smakowymi. Profesor Charles Spence, psycholog z Oxford University odkrył, że manipulowanie dźwiękiem wydawanym przez spożywany produkt może sprawić, że będzie on wydawać się bardziej kruchy lub bardziej miękki. Odgrywanie szumu fal skłania jedzących do wyczuwa-
nia smaków owoców morza, a gdakanie kur lub skwierczenie boczku sugeruje smak jajek lub smażonego bekonu. Wcześniej uważano, że dla doznań smakowych znaczenie mają tylko zmysły smaku i węchu. Profesor Spence przedstawił wyniki swoich badań podczas Cheltenham Science Festival, imprezy sponsorowanej przez gazetę „Daily Telegraph”. – Analizowaliśmy kruchość chrupek i ciasteczek i okazało się, że kiedy wzmagaliśmy wysoką częstotliwość dźwięku, uczestnikom eksperymentu wydawały się one bardziej kruche, a kiedy tłumiliśmy tę częstotliwość, uznawali je za bardziej miękkie – wyjaśnia naukowiec. Profesor Spence współpracuje z kilkoma firmami spożywczymi, takimi jak Nestle i Unilever, by pomóc im w tworzeniu nowych smaków ich produktów. Natomiast wspólnie ze znanym szefem kuchni Hestonem Blumenthalem opracowuje innowacje popularnych potraw. Unilever uruchomił nowe centrum badawcze. Dzięki skanowaniu mózgu eksperci rozpoznają tam obszary mózgu stymulowane przez różne potrawy, na przykład przez lody.
Napluj, a poznasz swoich przodków
Foto: Galeria
26
Szybki, dostępny w sprzedaży test DNA został uznany za wynalazek roku przez amerykański magazyn Time. Tygodnik opublikował listę 50 najważniejszych wynalazków roku 2008. Genetyczny test kosztuje kilkaset dolarów. Wystarczy umieścić w urządzeniu próbkę śliny, a analiza wykaże, jakich mieliśmy przodków, albo czy mamy skłonności do łysienia, utraty wzroku i kilkudziesięciu innych chorób genetycznych. Na drugim miejscu listy jest elektryczny samochód Te-
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA melanina, ciemny barwnik naturalnie występujący na przykład w skórze, włosach i tęczówce oka. Zdaniem autorów badań, komórki tkanki tłuszczowej wytwarzają melaninę, aby chronić się przed skutkami zbytniego nagromadzenia tłuszczu i przeciwdziałać stresowi oksydacyjnemu. W konsekwencji zmniejsza się zagrożenie procesem zapalnym, a co za tym idzie – chorobami serca i cukrzycą.
To piwo przedłuża życie
sla Roadster – szybki, czysty i cichy. Tuż za nim uplasował się Księżycowy Orbiter Rozpoznawczy, czyli skonstruowana przez NASA sonda, która ma lecieć na Srebrny Glob w przyszłym roku. Na liście jest także projekt szklanego wieżowca, który nie będzie rzucał cienia oraz nowa wersja energooszczędnej lodówki, zaprojektowanej przez Alberta Einsteina w latach 30.
Naukowcy amerykańscy opracowali formułę piwa, które zwiększa odporność i przedłuża życie, jednak na razie masowa produkcja napoju nie wchodzi w grę, ponieważ trunek ma okropny smak. Zmodyfikowane genetycznie piwo o nazwie BioBeer powstaje z drożdży wytwarzających resweratrol – związek chemiczny, który chroni organizm przed chorobami serca, cukrzycą, nowotworami oraz chorobą Alzheimera. Obecnie twórcy trunku pracują nad sposobami poprawienia jego mało atrakcyjnego smaku. J.N
Ciemny barwnik Powstawanie w tkance tłuszczowej ciemnego barwnika – melaniny – może częściowo chronić przed przewlekłymi chorobami związanymi z otyłością. Jak wykazały trwające dwa lata badania naukowców z George Mason University, INOVA Fairfax Hospital oraz National Cancer Institute, w tkance tłuszczowej chorobliwie otyłych i poddawanych operacjom zmniejszającym masę ciała pacjentów powstaje
Foto: Galeria
27
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA
GMO
zagrożeniem dla zdrowia Na stronie Ministerstwa Środowiska można przeczytać: „…Organizm genetycznie zmodyfikowany to organizm inny niż organizm człowieka, w którym materiał genetyczny został zmieniony w sposób nie zachodzący w warunkach naturalnych…” GMO* – ZAGROŻENIEM DLA ZDROWIA, ŚRODOWISKA i MAŁYCH GOSPODARSTW RODZINNYCH (które produkują wysokiej jakości żywność) Innymi słowy genetyczna modyfikacja w przypadku GMO oznacza sztuczne wstawienie obcych genów do materiału genetycznego danego organizmu. Geny przenosi się przekraczając granice między gatunkami, np. geny zwierząt do rośliny. Metody przy tym stosowane są nieprecyzyjne! Nigdy w przyrodzie takie organizmy nie powstają w sposób naturalny np.: pomidor z genem ryby, ziemniak z genem meduzy, karp i ryż z genami człowieka, sałata z genem szczura, soja i kukurydza z genami bakterii! Na dużą skalę po raz pierwszy wyprodukowano rośliny GM w USA w 1996 r. Obecnie 70 proc. światowej produkcji roślin GM odbywa się w Stanach Zjednoczonych i Kanadzie; w Brazylii – 5 proc., Argentynie – 20 proc.; w Chinach – 4 proc.. W skali świata uprawy GM stosuje niewiele ponad 1 proc. rolników. W Europie mniej niż 0.01 proc.: w Hiszpanii, Bułgarii, Czechach, Rumunii i... być może w Polsce. Najczęściej uprawiane rośliny GM to: kukurydza, soja, bawełna, rzepak. Trzeba jednak pamiętać, że dzięki sprytnym działaniom korporacji obecnie ponad 60 proc. przetworzonych produktów zawiera soję a skrobia kukurydziana jest stosowana jako zagęszczacz w setkach produktów. 28
MITY O GMO Wprowadzeniu roślin GM na rynek towarzyszyły kampanie marketingowe wielkich korporacji, obiecujące: • • • •
zyskanie wyższych plonów, u mniejsze zużycie herbicydów, rozwiązanie problemu głodu na świecie, możliwość koegzystencji roślin GM obok roślin niemodyfikowanych.
Po kilku latach od wprowadzania do normalnej produkcji roślin GM doświadczenia rolników rozmijają się jednak z obietnicami koncernów biotechnologicznych. Potwierdzają to również wyniki niezależnych badań naukowych.
MIT O OCHRONIE ŚRODOWISKA Modyfikacje genetyczne nie przyczyniły się do zmniejszenia ilości stosowanych herbicydów. Kolejny siew roślin GM odpornych na herbicydy wymaga jeszcze silniejszych oprysków, żeby były one skuteczne. Opierając się na danych US Departamentu Rolnictwa, dr Charles Benbrook z Northwest Science and Environment Policy Centre Idaho stwierdził, że zużycie pestycydów i herbicydów na 222 mln ha uprawy GM-soi, GM- kukurydzy i GM-bawełny w USA od roku 1997 do 2004 było większe w porównaniu z uprawami tradycyjnymi o 22,7 tys. ton. Stwierdzono, że dochodzi na dużą skalę do krzyżowania między roślinami GM a konwencjonalnymi. Pyłki roślin GM są przenoszone przez wiatr, owady, ludzi na sąsiednie uprawy i nie sposób temu zapobiec. Przykładowo stwierdzono obecność pyłków modyfikowanego rzepaku w odległości aż 26 km od plantacji. W Anglii, badania nad krzyżówkami rzepaku oleistego GM z dziko rosnącymi gatunkami kapustowatych (kalarepa, rzepa, buraki pastewne,
Foto: Galeria
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA rzodkiew), dowiodły, że powstałe w drodze zapylenia zmutowane chwasty są bardzo odporne na środki chemiczne i trudne do zwalczenia (tzw. superchwasty). Tak więc pola rolników tradycyjnych i ekologicznych sąsiadujące z uprawami GMO mogą łatwo doświadczyć skażenia i rolnicy nie będą mogli sprzedawać swoich produktów jako wolnych od GMO, co spowoduje upadek ich gospodarstw. Konsumenci zaś zostaną pozbawieni prawa wyboru.
MIT O WYŻSZYCH PLONACH Dowody zebrane w ostatnich latach wykazują, że plony są znacznie niższe niż oczekiwano, co potwierdzają niezależne badania naukowe. Np. wydajność dla GM- soi RR spadła o 5-10 proc.
Foto: Galeria
MIT O ROZWIĄZANIU PROBLEMU GŁODU GMO zamiast przyczyniać się do rozwiązania problemu głodu, powoduje jego pogłębienie. Wprowadzenie technologii GM zaburza równowagę przyrody w istniejących ekosystemach i w dalszej kolejności powoduje najgorsze skutki, jak: wyjałowienia gleby, niskie plony i stałe zagrożenie chorobami. Rzeczywisty problem nie tkwi w braku żywności, lecz w niewłaściwej dystrybucji. Co bardzo ważne, rolnicy, którzy kupują ziarno GM uzależniają się na długie lata od chemicznych korporacji, bowiem ziarna są patentowane i trzeba je kupować co roku (nie wolno używać własnych ziaren z własnych plonów; trzeba również kupować środki chemiczne, które wspódziałają z nasionami GM). Wszystko to sprawia, że zysk wynikający z upraw GMO trafia w dużej części do wielkich, ponadnarodowych korporacji biochemicznych, a nie do rolników.
- Wysoki poziom śmiertelności i zaburzenia wzrostu u szczurzego potomstwa, których matki karmione były genetycznie modyfikowaną paszą. Z badanej próbki matek karmionych soją GM aż 55,6 proc. szczurzego potomstwa zmarło w przeciągu 3 tygodni. Dla porównania - tylko 9 proc. takich szczurów umierało, gdy były karmione naturalną soją oraz 6,8 proc. w przypadku, gdy matki w ogóle nie były karmione produktami zawierającymi soję. - Według badań włoskiego (marzec 2009) szpitala „Giuseppe Garibaldi” z Rosario, na terenach gdzie stosuje się opryski chemiczne pod uprawy GMO, aż 3-krotnie wzrosła zachorowalność na nowotwory żołądka i ją-
KONSUMENCI / ZDROWIE Nigdy wcześniej rośliny genetycznie modyfikowane nie były częścią naszej diety. Nie zbadano, że są one bezpieczne. Stąd, zwłaszcza w Europie 70-80% konsumentów reaguje silnym sprzeciwem wobec żywności GMO. Niezależne badania laboratoryjne wykazały, że np: - U szczurów karmionych kukurydzą zmodyfikowaną stwierdzono poważne anomalia zdrowotne – podwyższenie liczby białych krwinek, wzrost poziomu cukru we krwi, zaburzenia pracy nerek. - Inżynieria genetyczna żywności stwarza odrębne i poważne zagrożenia dla zdrowia związane ze zdolnością do wywoływania alergii; nawet wdychanie pyłków z upraw transgenicznych może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych.
Foto: Galeria
29
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA
A w POLSCE ?
Foto: Galeria
der, dwukrotnie na raka trzustki i płuc i aż 10-krotnie na raka wątroby. Głównym winowajcą jest glifosfat środek przeciwchwastowy wdrożony przez Monsanto, który dziś (jako że patent stracił ważność) produkowany jest przez wiele różnych firm. Glifosat wszedł na rynek w 1974 roku jako środek znany pod nazwą Roundup - Długoterminowe badania zlecone przez Austriacką Agencję ds. Zdrowia i Bezpieczeństwa Żywności, zarządzaną przez Austriackie Federalne Ministerstwo Zdrowia, Rodziny i Młodzieży, a prowadzone przez Uniwersytet Weterynaryjny w Wiedniu, potwierdziły, że zmodyfikowana genetycznie (GM) kukurydza poważnie wpływa na zdrowie reprodukcyjne myszy. Badania dowiodły, że karmienie myszy genetycznie modyfikowaną kukurydzą firmy Monsanto doprowadziło do niższej płodności i mniejszej masy ciała. Podczas badania austriaccy naukowcy wykonali kilka długoterminowych prób w ciągu 20 tygodni z myszami laboratoryjnymi karmionymi dietą zawierającą 33 proc. kukurydzy GM (NK 603 x MON 810), albo podobnej kukurydzy nie-GM używanej w wielu krajach. W porównaniu do grupy kontrolnej, statystycznie istotna wielkość miotów i spadki wagi szczeniąt zostały udokumentowane w trzecich i czwartych miotach myszy żywionych kukurydzą GM.
W czerwcu 2004 ICPPC-Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi (**) włączyła się do ogólnoeuropejskiej inicjatywy „Europa wolna od GMO” promując w Polsce „Strefy Wolne od GMO”. Wolę utworzenia stref ogłosiły wszystkie sejmiki wojewódzkie w latach 2005-2006. W tym samym czasie Rząd RP wprowadził ustawy zabezpieczające Polskę przed dalszym napływem GMO. Niestety, w 2008 roku Rząd RP drastycznie zmienił swoją politykę w zakresie GMO, skazując Polaków na wszystkie zagrożenia związane z konsumpcją i produkcją tej żywności. Dzieje się to w czasie, kiedy inne kraje wprowadzają zakazy na GMO.
STREFY WOLNE OD GMO W całej Europie rośnie szybko ruch przeciwko GMO. Wciąż wzrasta liczba regionów i samorządów deklarujących się jako wolne od GMO (na dzień dzisiejszy ponad 190 dużych regionów/województw i około 4600 mniejszych regionów). Celem jest wymuszenie na rządach zrewidowania swojej polityki i uniemożliwienie wprowadzenia produktów z GMO na rynki zbytu. Większość Polaków, podobnie jak i obywatele innych krajów UE, nie chce GMO. 30
Foto: Galeria
Tuż przed sezonem wysiewu w 2009r. niemiecki Minister Rolnictwa Pani Ilse Aigner wprowadziła zakaz na uprawy genetycznie zmodyfikowanej kukurydzy MON810. Oznacza to, że uprawy MON810 oraz sprzedaż nasion i kolb wszystkich odmian tejże kukurydzy w Niemczech są nielegalne. Powód wprowadzonego zakazu: “…odmiany genetycznie zmodyfikowanej ku-
DLA CIEKAWYCH ŚWIATA kurydzy MON810 są niebezpieczne dla środowiska…”. Podobne zakazy wprowadziły już Austria, Węgry, Włochy, Grecja, Francja, Walia, Szkocja, Luksemburg. To kolejny powód dla którego Polski Rząd nie może się tłumaczyć, że zakaz w Polsce jest niemożliwy. Projekt polskiej ustawy o organizmach GMO wprowadza w błąd Polaków sugerując, że jest możliwe sąsiadowanie upraw GM z uprawami tradycyjnymi. Nie istnieją żadne możliwości zastosowania skutecznych stref buforowych oraz oddzielenia plantacji roślin GMO od gatunków konwencjonalnych, tradycyjnych czy ekologicznych, uprawianych od wielu pokoleń, przystosowanych do warunków glebowych i klimatycznych. Dlatego skażenie biologiczne zasiewami GM przyniesie w niedalekiej przyszłości kres produkcji żywności wolnej od GMO. Konsument będzie miał zatem ‚wolny wybór’, przebierając do woli w
Foto: Galeria
różnych gatunkach genetycznie zmodyfikowanej żywności. Współistnienie upraw GM w środowisku upraw konwencjonalnych/tradycyjnych jest ideą absurdalną i niewykonalną! JEŚLI NIE CHCECIE PAŃSTWO JEŚĆ GENETYCZNIE ZMODYFIKOWANEJ I SKLONOWANEJ ŻYWNOŚCI - to przyłączcie się do KOALICJI POLSKA WOLNA OD GMO. www.polska-wolna-od-gmo.org Polacy powinni zrobić wszystko, by chronić swoje zdrowie, różnorodność biologiczną, dobrej jakości żywność, rodzinne gospodarstwa rolne oraz lokalną ekonomię przed wymykającym się spod kontroli genetycznym eksperymentem! (*) GMO – Genetycznie zModyfikowane Organizmy (*) ICPPC – International Coalition to Protect the Polish Countryside Międzynarodowa Koalicja dla Ochrony Polskiej Wsi, www.icppc.pl autor: mgr Jadwiga Łopata laureatka Nagrody Goldmana (ekologiczny Nobel) CZŁOWIEK ROKU 2008, wiceprezes ICPPC(*) inicjatorka KOALICJI POLSKA WOLNA OD GMO www.polska-wolna-od-gmo.org
Foto: Galeria
31
WARTO WIEDZIEĆ
ZDROWY BŁONNIK Foto: Galeria
Znajdziemy go w pieczywie, makaronie, ryżu, naturalnych płatkach owsianych, surowych warzywach jedzonych ze skórką, porzeczkach, truskawkach, malinach, grejpfrutach, jabłkach, gruszkach czy morelach. Przez długi czas go nie doceniano. Tymczasem dieta bogata w błonnik zapobiega cukrzycy, miażdżycy, otyłości Mają go także owoce suszone (morele, śliwki, figi) i rośliny strączkowe (fasola, soja, groch). Błonnik to włókno pokarmowe, zakwalifikowane do węglowodanów. Natura nie wyposażyła człowieka w enzymy trawiące błonnik, przez co wędruje on przez niemalże cały układ pokarmowy w stanie praktycznie niezmienionym i działa jak miotełka: ułatwiając sprzątanie resztek pokarmowych. 20 do 40 gram - tyle powinniśmy spożywać błonnika dziennie - zaleca światowa Organizacja Zdrowia. W Polsce jemy go za mało, bo średnio zaledwie 15 gram. Niedobrze, bo naprawdę warto. Błonnik stymuluje wzrost i rozwój „dobrych” bakterii jelitowych, zwiększa też objętość pokarmu, więc szybciej jesteśmy najedzeni. Obniża cholesterol we krwi i ciśnienie. Dobrze też działa na żołądek. Dieta bogata w błonnik zmniejsza ryzyko wystąpienia choroby wieńcowej, raka okrężnicy oraz cukrzycy. Źródło: www.gp24.pl
CUKRZYCA a ZĘBY Patrząc na statystyki, u diabetyków, wymagających terapii insulinowej (CT,ICT,CSII) choroby jamy ustnej występują 3 razy częściej niż u ludzi bez cukrzycy. Procesy rozkładu szyjki zęba występują wcześniej i bardziej intensywnie, a z biegiem czasu łatwiej też o wypadanie zębów. Z początku brzmi to przerażająco, ale czy rzeczywiście istnieje jakieś medyczne podłoże związku cukrzycy i paradontozy? Źle leczona lub w ogóle nie leczona paradontoza, którą wywołują infekcje bakteryjne, ma negatywny wpłya na przemianę materii u Foto: Galeria diabetyków. Istnieje wzajemny stosunek: przy źle uregulowanej cukrzycy dochodzi często do paradontozy. W niektórych przypadkach odkryto, że skuteczne leczenie paradontozy doprowadziło do zmniejszenia zapotrzebowania na insulinę. Jak można rozpoznać paradontozę? Odpowiedź jest prosta: Zdrowe dziąsła nie krwawią. Krwawiące dziąsła wskazują zawsze na problemy - czy to na paradontozę czy też na wczesną fazę zapalenia dziąseł. Czy przez bardzo dobre ustawienie terapii można zminimalizować ryzyko? Bez wątpienia możliwe jest zminimalizowanie ryzyka. Bardzo dobre ustawienie cukrzycy wpłynie na paradontozę, która stanowi ryzyko zaburzeń metabolizmu. Istnieje wiele wypowiedzi odnoszących się do próchnicy: Dobrze ustawiona cukrzyca, na bazie dobrego odżywiania zmniejsza ryzyko próchnicy zwłaszcza u nastolatków. Wbrew temu istnieje pewne doświadczenie, że częste, głównie nocne niedocukrzenie może sprzyjać tworzeniu się próchnicy, ze względu na fakt, że z powodu fazy snu trzeba przyjmować cukry proste jak glukoza czy sacharoza. Ponieważ właśnie podczas snu mniejsze jest wydzielanie się śliny i przy pośpiesznym wyrównywaniu poziomu cukru (ogólnie nazywanym jedzeniem ;-) musi być ono znów pobudzone, przez co skuteczność jej ochrony jest obniżona. Czy mój dentysta może diagnozować u mnie cukrzycę? Może się tak oczywiście zdarzyć. Do podejrzanych objawów w jamie ustnej należą: suchość w ustach, zaburzenia smaku, zmiany na języku, jak zmniejszenie ilości kubków smakowych na języku lub rzucające się w oczy choroby przyzębia. źródło: Diabetiker Ratgeber 32
WARTO WIEDZIEĆ
Technologia EM - czysty świat, zdrowi ludzie EM-X Gold, jest ulepszoną wersją preparatu EM-X opracowany specjalnie na potrzeby ludzi, jest niezwykle skutecznym antyutleniaczem. Sprzedawany jest jako napój odświeżający. Wpływa korzystnie na zdrowie człowieka: - oczyszcza organizm z wolnych rodników i toksyn - zmniejsza zmęczenie i spowalnia procesy starzenia - stymuluje organizm do regeneracji i powrotu do zdrowia - poprawia funkcjonowanie układu immunologicznego - pomaga w pokonywaniu alergii - skutecznie oczyszcza organizm podczas odchudzania i odtłuszczania - zwiększa wytrzymałość psychiczną i fizyczną.
Po wielu latach intensywnych badań, profesor Teruo Higa, japoński uczony z uniwersytetu Ryukyu połączył najważniejsze szczepy bakterii tlenowych i beztlenowych, uzyskując w ten sposób bazę dla produktów znanych jako „Efektywne Mikroorganizmy” – w skrócie EM. Technologia EM jest unikatową formułą o działaniu probiotycznym i antyutleniającym. Mieszanka mikroorganizmów jest całkowicie bezpieczna dla zdrowia. W sposób naturalny, sprzyjający środowisku przyrodniczemu, pomaga w przywracaniu żyzności gleby, wzmacnia odporność zwierząt i roślin, zwalcza chwasty, choroby upraw i szkodniki. Produkty EM skutecznie oczyszczają wodę – w stawach, basenach, toaletach. Usuwają pleśń i brzydkie zapachy co znaczy, że oczyszczają powietrze. We wszystkich tych działaniach EM „wyręcza” chemię, niezbyt skuteczną, do tego obciążoną odpowiedzialnością za efekty uboczne – zatrutą i wyjałowioną ziemię, skażone wody itp. Formuła EM otworzyła także przed medycyną nowe perspektywy; okazało się bowiem, że Efektywne Mikroorganizmy niezwykle korzystnie wpływają również na ludzki organizm. Preparaty EM-X, nie tylko poprawiają naszą kondycję, wspomagają także procesy zdrowienia, o czym informowany jest świat medyczny na kolejnym światowym Kongresie Medycyny EM.
Doktor Shigeru Tanaka opublikował swoje doświadczenia z EM-X w praktyce klinicznej, zebrane w ciągu 5 lat badań. Pozwoliły mu one na stwierdzenie, iż EM-X jest najsilniejszym znanym mu antyutleniaczem. Stosował go równolegle wraz z innymi lekami w przypadku nowotworów, chorób wątroby, cukrzycy, chorób reumatycznych, jak również chorób mózgu i nerwowych. Doszedł m.in. do wniosku, że dopiero wtedy medykamenty często mogą w pełni zadziałać, ponieważ EM-X osłabia działanie uboczne wielu środków chemicznych. Należy pamiętać, że EM-X, przy całym swoim pozytywnym działaniu, nie jest lekarstwem. Nie zawiera żywych mikroorganizmów, lecz produkty przemiany materii Efektywnych Mikroorganizmów. Są one o wiele delikatniejsze od samych mikroorganizmów. Dlatego EM-X jest absorbowany przez żołądek, tak że jego składniki w bardzo krótkim czasie trafiają do krwioobiegu. Zalecana jest ostrożność w dozowaniu EM-X; najlepiej zaczynać od małych ilości i powoli zbliżać się do optymalnej dawki. W swojej najnowszej książce profesor Teruo Higa pisze o problemach zanieczyszczenia dioksynami środowiska i pożywienia oraz o tym, w jaki sposób EM może rozłożyć te trucizny. ZiluEM-X Gold można pić w połączeniu z herbatą, sokami owocowymi, wodą mineralną. 1 łyżka stołowa (15ml) 1-3 razy dziennie, w trakcie lub pomiędzy posiłkami, maksymalnie 4-8 łyżek w ciągu dnia przez 3 miesiące. Dzieci do 12 roku życia powinny pić 1 łyżkę (15ml) na dzień.
strował je wieloma przykładami, a wśród nich przytoczył obraz alergicznej matki, która jeśli pije EM-X, to alergia nie wystąpi u jej niemowlęcia. Okazuje się, że dioksyny znikają z mleka matki. Oprócz różnych antyutleniaczy, EM-X zawiera także minerały, które emitują fale rezonan33
WARTO WIEDZIEĆ su magnetycznego. Pełnią one rolę aktywnych katalizatorów, mogących powstrzymać reakcje powodowane przez wolne rodniki, które zachodzą w, związanych w tkance tłuszczowej ciała, szkodliwych metalach ciężkich, dioksynach, hormonach środowiskowych. EM-X uwalnia je z tłuszczu, dzięki czemu mogą być wydalane z organizmu. Trudno wyobrazić sobie skalę zagrożenia słysząc o hormonach środowiskowych; bo też nikt nie kojarzy sobie, co się za tą nazwą kryje. Okazuje się, że mianem tym określa się chemikalia pochodzenia syntetycznego i organicznego. Ponad 60 procent pestycydów, stosowanych w rolnictwie, uchodzi za podstawowe składniki agresywnych hormonów środowiskowych. Zawierają je środki chemiczne używane na co dzień. Sięga po nie również medycyna. Nie może więc dziwić, że obecne w środowisku dioksyny, hormony środowiskowe i pestycydy, zaburzając normalne funkcje życiowe i gospodarkę hormonalną istot żywych, stały się dużym problemem. Im wcześniej uzmysłowimy sobie, jak ważną rolę w uporaniu się z nimi może odegrać szerokie zastosowanie technologii EM, tym szybciej Ziemia, a wraz z nią wszystko co żyje, odzyska równowagą i zdrowie. Również my – ludzie. Foto: Archiwum
Irena Lus oprac. Franz-Peter Man “Efektywne Mikroorganizmy”
Antyutleniacze obecne w EM-X Gold Flawonoidy: mają zdolność wychwytywania i eliminowania wolnych rodników, są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania enzymów. Saponiny: Zwiększają wytwarzanie SOD (dysmutaza nadtlenkowa) i LPO (peroksydaza lipidowa) uczestniczących we wzmacnianiu układu immunologicznego, chronią DNA komórkowe, opóźniają proces starzenia komórek. Ubikwinon (koenzym Q10): działa na układ krwionośny, reguluje ciśnienie krwi, zwiększa produkcję energii, wzmacnia układ immunologiczny. Likopen: posiada silne właściwości antyutleniające, wzmacnia układ odpornościowy Witamina E (kompleks tokoferoli): opóźnia starzenie, wstrzymuje łańcuch reakcji związanych z utlenianiem i zapobiega utlenianiu lipidów, w tym wysokonienasyconych kwasów tłuszczowych - składników budujących błony komórkowe, zmniejsza zmęczenie mięśni spowodowane nadmiernym wysiłkiem fizycznym. Gamma-oryzanol: silny antyutleniacz występujący wyłącznie w otrębach ryżowych i w EM-X. Nie jest pojedynczym związkiem, lecz mieszaniną 20 składników posiadających liczne właściwości antyutleniające.
Produkty do nabycia : Sklep GAJA ul. Branickiego 1, 15 - 085 Białystok, tel. 085 741 37 71 34
ŻYCIE Z CUKRZYCĄ
Alfabet pamiętnika Pogmatwane myśli w mej głowie, w mej duszy prądy niepokoju i smutku. Są równoważne z poczuciem bezpieczeństwa, radością, nadzieją z tamtych, jakże dawnych dni... Mój organizm na wiele jeszcze było stać. Były strefy wiedzy, poznania, w których mogłam działać, aby znaleźć swoje miejsce w świecie. Nie potrafiłam wówczas walczyć. Paradoksalnie bywa, iż błędy, rezygnacja kształtują życiową dojrzałość, mądrość... za późno. Gdy za życie płaci sie najwyższą cenę – jego wartości. Jest ona wbrew przyjętym normom, dość pojemnym słowem. Podobnie „teraz” wyraża właściwie cały alfabet. Wartością nie ulegającą kwestii jest zdrowie. Jeśli jednak „ustąpi ono pola” chorobie to cóż pozostaje? Musi być coś, skoro życie trwa. W nim nie ma próżni. Zatem można w chorobie walczyć o „możliwe” zdrowie, maksymalną redukcję zmian w organizmie, normoglikemię, która je powstrzymuje, sprawiając, że diabetyk lepiej sie czuje, więcej może, a nawet inaczej postrzega życie, świat i siebie w nich - a nie na ich obrzeżach. Walkę można uczynić wartością, co staram się czynić – poszukiwaniem, wydobywaniem „C” - czegoś pomiędzy wszystkim i niczym i żeby było ogromne... Te słowa są pisane ostatnimi promieniami zachodzącego słońca, tchnieniem wiatru usypiającego w winnych liściach drzew. Iluż chwil i zdarzeń niepowtarzalny urok przeżywałam dopiero gdy zdążyły przejść w minione, w mirażu wspomnień przywracającym je przenikliwością wewnętrznej obrazowości w kontraście z rzeczywistością. Jednak choroba i czas wypełniały każdą szczelinę już wtedy gdy trwały. One nie pozostawiły mi złudzeń, że przemija, ginie tylko to, co wykuwa się w okruchu serca, jak wielkie „C” - Człowiek, którym choć jestem, wciąż się staję. Człowiek jest właściwie ciszą i podkładem poznania, czymś więcej, niż świadczyć może o tym jego życie. Ciszą, podkładem uwrażliwienia na wartości życia, na dźwięki. Teraz, z całym ładunkiem wrażeń, magią istnienia - w wyobraźni - będąc w miejscach, w które mnie przenoszą, obcuję w żalu, lęku, że stale oddalam się od tego, co było dla mnie ważne i bliskie. Poczułam wyraźnie z jaką niszczycielską siłą oddziaływuje na mnie, na moje działanie i sytuację zaawansowana cukrzyca. I czas zabiera mnie ze sobą w zmiany bez powrotu. Słońce nie jest tym, czym było, gdy po złocistych stopniach jego promieni, wchodziłam w niczym niezmąconą fascynację i aktywność. Oślepia mnie, męczy wszystkimi odcieniami cierpienia, niepokoju. Świat, rozpędzony i głuchy, zmierza w kierunku przeciwnym do mych tęsknot. Aktualność dla mnie przenikliwym smutkiem lecz nagle...u jego granicy - z kropli aromatu, uśmiechu, szelestu, staję na aeropagu ludzkiej natury w istnieniu Absolutu. Po okresie pozornej martwoty, gdy drętwa nostalgia jesienno-zimowa lub słotno-śnieżna zajdzie za linię horyzontu i powróci wiosna, mimo, iż nie włożę już krótkiej sukienki i we własnej skórze poczuję sie jak w więzieniu, które będzie mi przykre i wstydliwe – ucieszę się. Wchłonę sobą tchnienie odrodzenia, wschodu, aż uśmiech rozkwitnie, wśród soczystej zieleni. Abecadło pamięci przybierze nowy format i styl inicjału. Póki co – na razie “Pamiętniku”. Dobrze, że jesteś. Autor : Okrena
35
NASZ ŚWIAT
BRZOZA Brzoza – białokora, wysmukła jest jednym z najbardziej znanych drzew. Piękna wiosną gdy okrywa się mgiełką delikatnych zielonych listków, a jesienią zaś gdy mieni się kolorami złota. W młodości szybko rośnie, dożywa 100 lat. Wydaje miliony nasion - mikroskopijnych orzeszków otoczonych skrzydełkami, które roznosi wiatr. Jest mało wymagająca, wytrzymała na mrozy, susze i zanieczyszczenia powietrza. Potrzebuje jedynie dużo słońca. Pierwsze brzozy pojawiły się na Ziemi przed około 90 milionami lat. Przetrwały epokę lodowcową i 10 tysięcy lat temu współczesne ich gatunki, wraz z sosnami, utworzyły pierwsze lasy. Także dzisiaj, brzozy jako pierwsze zajmują każdy wolny skrawek nawet najmarniejszej ziemi. Są pierwszymi mieszkańcami zrębów, ugorów, hałd, wydm, terenów ruderalnych, zasiedlają halizny, polany, miejsca strawione pożarem, rosną nawet na zgliszczach budowli i na uszkodzonych murach. Użyźniają jałowe piaski, drążą korzeniami kamieniste podłoża, osuszają bagna. Zniszczone obszary zamieniają w zielone, tętniące życiem tereny i po pewnym czasie ustępują miejsca innym drzewom, by w tym miejscu wyrósł las. Brzozy opanowały niemal całą półkulę północną Ziemi i tylko na niej występują. Ulubionymi ich terenami są niziny strefy zimnej i umiarkowanej. W górach rosną nawet powyżej 2000 m n.p.m. W środowiskach naturalnych rosną w lasach
36
i na ich obrzeżach, porastają, bagna, brzegi jezior i doliny rzek. Zajmują obecnie około 7% powierzchni leśnej. Spośród 40 gatunków brzóz występujących na świecie, w Polsce jest ich 7. Najpospolitszymi od Bałtyku po Tatry są brzoza brodawkowata i brzoza omszona. Brzoza brodawkowata (Betula pendula), zwana płaczącą, ma charakterystyczną srebrzystobiałą, łuszczącą się okrężnie paskami korę. Jej długie i wiotkie, zwisające gałązki, pokrywają drobne żywiczne gruczoły nazwane brodawkami. Może osiągnąć 30 m wysokości i gdy jest dorosła u dołu pnia jej kora jest prawie czarna i głęboko spękana. Brzoza brodawkowata porasta gleby suche i piaszczyste. Brzoza omszona (Betula pubescens) jest gatunkiem typowym dla terenów podmokłych. Młode gałęzie i liście ma pokryte gęstym meszkiem, stąd jej nazwa. Koronę jej tworzą wzniesione do góry rozłożyste konary i gałęzie.
NASZ ŚWIAT – Inne gatunki rodzime brzóz należą do rzadkości. Na południu Polski występuje brzoza czarna. Osobliwością przyrodniczą jest odkryta w roku 1805 w okolicach Ojcowa brzoza ojcowska. Tylko w Tatrach i Sudetach, w krainie regli i kosodrzewin, rośnie brzoza karpacka. Dwa gatunki krzewiaste: brzoza niska porasta torfowiska i podmokłe łąki Białostocczyzny, Pomorza i Lubelszczyzny, a brzoza karłowata występuje na torfowisku Pojezierza Chełmińskiego i w Sudetach.
Znawcy twierdzą, że nie ma drugiego takiego drzewa jak brzoza. Spośród innych drzew brzozę wyróżnia biel kory i wiele właściwości, którymi została obdarowana. Ową odmienność i wyjątkowość zawdzięcza brzoza betulinie - swoistej substancji dla rodzaju Betula. Kryształki betuliny rozpraszają światło, nadając korze charakterystyczną biel. Biała kora jest płaszczem ochronnym brzozy, zapewnia odporność zarówno na silne nasłonecznienie, jak i niskie temperatury i przez to decyduje jej szerokim zasięgu występowania. Betulina stanowi około 25% masy składników kory, nie przepuszcza wody i nawet wilgotna bardzo łatwo się pali. Betulina decyduje także o właściwościach leczniczych brzóz. Betulinę i kwas betulinowy zawierają preparaty lecznicze i kosmetyczne uzyskiwane z brzozy, kitu pszczelego, a nawet z pasożytniczych grzybów rosnących na brzozach. Brzozy ceniono i wykorzystywano od wieków. Na brzozowej korze powstały pierwsze zapiski. Powszechnie brzozowego drewna używali stolarze, a jej liście służyły do farbowania wełny. Z kory brzozy wytwarzano dziegieć, który posiada właściwo-
ści antyseptyczne, bakteriobójcze i grzybobójcze. Wykorzystywano go w garbarstwie i rymarstwie, był on także środkiem leczniczym w chorobach skóry. W ziołolecznictwie brzoza zajmuje wysoką pozycję. Znane są receptury na nalewki i napary z liści, pączków, soku, i rosnących na jej pniach pasożytniczych grzybów. Sok brzozowy /oskoła/ oczyszcza organizm, zwiększa odporność i reguluje przemianę materii, zapobiega tworzeniu się kamieni nerkowych. Preparaty z liści brzozy stosowane są tradycyjnie w chorobach nerek, a także jako środek przeciwreumatyczny, przeciwgorączkowy, odtruwający i poprawiający przemianę materii. Świeże liście i pączki działają przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie. Brzozowe pączki i liście wchodzą w skład mieszanek ziołowych i preparatów kosmetycznych. Najstarszym lekiem brzozowym jest wyciąg z grzyba brzozowego - włóknouszka ukośnego, który ma właściwości przeciwzapalne, przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne i zwiększa odporność organizmu. Współcześnie brzozowe drewno cenione jest w przemyśle meblowym, papierniczym i chemicznym. Wodoodporną i elastyczną sklejkę brzozową stosuje się do budowy jachtów, statków, szybowców i samolotów sportowych. Podczas chemicznego rozkładu drewna brzozowego uzyskiwana jest celuloza, która służy do wyrobu papieru i sztucznego jedwabiu. W procesie suchej destylacji z drewna brzozy otrzymuje się węgiel drzewny, kwas octowy, alkohol metylowy i smołę. W wierzeniach wielu narodów i różnych kultur są symbolem początku, życia, wiosny, smutku, śmierci, władzy, kary, niewinności, łagodności, miłości, mądrości, czystości, radości. W dawnych czasach brzoza była drzewem magicznym, niezastąpionym przy „zamawianiu chorób”. „Czarodziejskimi brzozowymi różdżkami” wypędzano złe duchy, a także ducha nieposłuszeństwa i uporu. Bicie witkami brzozowymi w łaźniach przyspieszało krążenie i oczyszczało krew. Prastarym, słowiańskim zwyczajem było wieszanie w domach miotełek brzozowych aby oczyszczały z chorób i złej energii. Brzozę uważano za drzewo dobre, litościwe i „płaczące”, dlatego sadzono ją przy grobach, a z chwilą przyjęcia chrześcijaństwa stawiano brzozowe krzyże. Brzoza jako symbol odradzającego się życia podczas Zielonych Świątek ozdabiała domy i zagrody, a w Boże Ciało procesyjne ołtarze. Wierzono, że brzozowe gałązki strzegą podróżników i domostwa, a dotykanie brzozowego pnia wzmacnia siły i przynosi spokój. Współcze37
NASZ ŚWIAT śnie potwierdzono, że brzoza i jej drewno ujemnie jonizuje otoczenie i przekazuje pozytywne energie. Brzozy to także ostoja roślin i zwierząt. Na brzozach wiją gniazda kosy, kwiczoły, wilgi i remizy, a w ich miękkich pniach kują dziuple dzięcioły. Owoce i pączki brzóz zjadają gile, czeczotki, cietrzewie i głuszce, zaś zielone pędy łosie i zające. Pszczoły zbierają krople brzozowej żywicy i tworzą kit pszczeli. Wśród brzóz szukają schronienia także chore lub zranione zwierzęta, które ocierają się o brzozowe pnie lub leżą u ich podnóża. Brzoza wrosła w polski krajobraz tak jak stojące szeregiem pośród pól wierzby, czy swojskie bociany. Sadzono ją w pobliżu domów, wokół kapliczek i przydrożnych krzyży, zdobiono nimi drogi, parki i ogrody. Często brzozy są tematem prac poetów i malarzy. Słowo brzoza ma pochodzenie słowiańskie, używane jest w Polsce od XIV wieku. Jej pierwotne brzmienie to berza, a znaczenie „biała”, „biało-czarna”.
– Najokazalsza brzoza brodawkowata w Polsce rośnie w Gdańsku-Oliwie. Ma ponad 180 lat, 26 m wysokości i 320 cm w obwodzie. – Słynne drewno czeczotowe pozyskiwano z wiekowych brzóz, których pnie miały charakterystycznie nieregularne słoje, powstające w wyniku zakłóceń wzrostu drzewa. – Na brzozach często rosną półpasożytnicze jemioły, a grzyby z rodzaju szpeciak powodują wyrastanie pęków drobnych gałązek zwanych czarcią miotłą. – Brzozy są odporne na zanieczyszczenia powietrza, dlatego brzozami obsadzano zniszczone obszary okręgów przemysłowych. – Według celtyckiego horoskopu brzoza jest patronką osób urodzonych 24 czerwca w okresie zrównania dnia z nocą. Osoba spod znaku brzozy jest osobą inteligentną, opanowaną, wytrwałą. Słynne Brzozy to Jan Matejko, Ernest Hemingway, Jan Gutenberg. Tekst i foto: Anna Worowska
Legenda o „Brzozie Mickiewicza” Poeta żegnając się z ukochaną Marylą, posadził opodal jeziora Świteź młodą brzozę. Po wielu latach, pewnej burzliwej nocy, już po śmierci Mickiewicza, wiekowe drzewo roztrzaskał piorun. Dziewczęta z okolicznych wsi wierzą, że brzoza wciąż żyje, zaś ta, która ją odszuka, zyska szczęście i urodzi syna – wielkiego poetę. Podczas Nocy Kupały, miast kwiatu paproci, próbują one odnaleźć „brzozę Mickiewicza”. 38
NASZ ŚWIAT iniejszym mamy przyjemN ność zaprezentować album autorstwa Anny Worow-
skiej „Brzoza”. Robimy to z tym większą radością ponieważ Autorka jest wieloletnim współpracownikiem naszej redakcji. Wielokrotnie przekazywała nam, a za naszym pośrednictwem Państwu niezwykle interesujące teksty, zabarwione pięknymi fotografiami. Dziękując Pani Annie za umożliwianie naszym Czytelnikom systematycznego „wyglądania przez okno naszego pisma” na różnorodny, zadziwiający, przebogaty otaczający nas świat przyrody polecamy naszym Czytelnikom „Brzozę”.
Anna Worowska „BRZOZA” „Brzoza” to naukowo wszechstronna, a zarazem malarska i poetycka „monografia drzewa”. Portrety samotnych brzóz i panoramy z wieloma brzozami układają się tu w opowieść o głębokich związkach natury i kultury, wielu wieków tradycji i tych chwil, których każdy z nas doznaje codziennie. Autorka wykorzystała do kompozycji albumu jedynie część swoich zdjęć i obserwacji, jakie zbierała podczas wielu wędrówek po polach i łąkach, gajach, lasach i puszczach, mokradłach i piaskach, drogach i bezdrożach Białostockiej krainy. Zmienne w klimacie, bo czasem dokumentalne, a często impresyjne i nastrojowe kadry, ukazują brzozę w jej przeróżnych wcieleniach i rolach, jakie odgrywa przy tworzeniu naszego krajobrazu. Anna Worowska urodziła się i mieszka w Białymstoku. Jest biologiem i pracuje na Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku. Fotografuje pejzaż, przyrodę i zabytkową architekturę głównie północno-wschodniej Polski. Jej zdjęcia były publikowane w albumach, książkach, czasopismach, oraz prezentowane na wystawach indywidualnych i zbiorowych. Zdobyły wiele nagród i wyróżnień w ogólnopolskich konkursach fotograficznych. Fot: Anna Worowska
39
NASZ ŚWIAT Z klimatologiem - prof. Zbigniewem Kundzewiczem z Instytutu Badania Konsekwencji Zmian Klimatu w Poczdamie - rozmawia Adam Kompowski Wyobraźmy sobie rok 2058. Pana prawnuczka, nazwijmy ją Basią, może mieć 20 lat. Będzie jej dużo cieplej? Przewidywałbym ocieplenie globalne o ponad 1 stopień, a w Polsce trochę większe, bo na północy ocieplenie przekroczy średnią globalną. Mojej prawnuczce nie będzie łatwo pojeździć zimą na nartach. Śnieg w większości Polski stanie się rzadkością, o białych świętach Bożego Narodzenia będzie można pomarzyć. Koniec z wypadami w Tatry na narty? Będzie ciężko, zwłaszcza w niższych partiach gór, na Gubałówce na przykład. Co się jeszcze zmieni? Więcej opadów - deszcze, a nie śnieg - przypadnie na zimę, a mniej na lipiec. Zima z parasolką. Tak. W lecie będzie dużo suchych i gorących dni, a jeśli już spadnie deszcz, to bardzo intensywny. W miastach kanalizacja nie będzie w stanie odebrać całej tej wody. Wszędzie są ulice, chodniki, parkingi, woda nie ma gdzie wsiąkać. Ale myślę, że Basia będzie mieszkała gdzieś pod miastem. Domek z ogródkiem i strzyżonym trawnikiem... Chyba nie będzie trawnika. Grożą nam częste susze. Już tego lata trawniki usychały. Basia będzie więc miała w ogródku rośliny sucholubne. Nie aż takie jak w Arizonie, gdzie pewien profesor z dumą pokazywał mi sukcesy swojej akcji: sugerował, żeby mieszkańcy w miejsce trawników sadzili kaktusy, które są piękne. Ale zasada 40
Będziemy uprawiać melony, zbierać brzoskwinie
Foto: Galeria
będzie podobna - niech to, co i tak rośnie w danym klimacie, rośnie w ogródkach. W takim ogródku niewiele trzeba robić. Co prawnuczka będzie uprawiać? Może polskie kwiaty polne, maki i bławatki. Idealne są kocanki piaskowe. Albo malwy - wytrzymałe, efektowne i radzą sobie z suszą. A może Basia założy winnicę? Pod Swarzędzem blisko Poznania jest już winnica. Temperatura za kilkadziesiąt lat będzie odpowiednia dla roślin śródziemnomorskich. Brzoskwinie i morele będą u nas regularnie dojrzewały. Za czasów Basi to mogą być bardzo popularne drzewa owocowe. W ogrodach będziemy mogli
uprawiać arbuzy, melony, bakłażany. W końcu wieku będziemy mieli klimat taki jak na Węgrzech. Nasz krajobraz zmieni się. Już się zmienia. Pod moim domem w lutym kwitną przebiśniegi i szafirki, a z dzieciństwa pamiętam, że zakwitały dopiero w marcu - kwietniu. A jaki będzie dom Basi? Z dobrą izolacją, żeby chłodził w lecie. W zimie ogrzewanie domów będzie mniej potrzebne, ale problemem będą ekstremalne upały, częstsze niż dziś. Na dachu baterie słoneczne? Mały wiatrak? Wiatrak niekoniecznie, ale baterie słoneczne na pewno. Będą znacznie lepsze niż obecnie. Jestem zawiedziony wolnym postępem w udo-
NASZ ŚWIAT skonalaniu tych baterii. Ciągle są drogie i nie tak znowu efektywne. Na pewno będzie w domu wiele urządzeń oszczędzających energię i wodę. Na przykład pompa ciepła, która wykorzystuje różnicę między temperaturą głęboko pod ziemią a tą na powierzchni. Może służyć do ogrzewania domu, podgrzewania wody. Za pięćdziesiąt lat woda będzie bardzo droga. W Japonii jest standardem, że woda po myciu rąk trafia do specjalnego zbiorniczka i służy do spłukiwania ubikacji. Myślę, że Basia będzie miała taką instalację. To naprawdę straszny grzech, że do spłukania toalety zużywamy ogromne ilości wody pitnej, drogiej, oczyszczonej. W Izraelu powszechnie korzysta się z tzw. szarej wody - takiej, której nie można pić, ale której można użyć do spłukiwania toalet czy nawadniania pól. To woda po kąpieli, myciu, po płukaniu prania? Tak. Sądzę, że Basia będzie jej używała. Na pewno będzie też zbierała deszczówkę do podlewania ogródka, woda z rynien trafi do specjalnego zbiornika. Czym Basia będzie jeździła? Dziś transport odpowiada aż za jedną czwartą emisji gazów cieplarnianych. Będzie się poruszała pojazdami bez silnika spalinowego, zapewne rowerem, może będą jakieś superdeskorolki albo hulajnogi, a może upowszechnią się samochody o napędzie wodorowym, elektrycznym lub słonecznym? Jestem pewien, że będzie lepsza komunikacja zbiorowa. Jeśli najważniejsza stanie się redukcja emisji dwutlenku węgla, to wszystkie dotychczasowe kalkulacje zostaną wywrócone do góry nogami. To, co w tej chwili jest nie-
opłacalne, może stać się bardzo opłacalne. – Poza tym wiele podróży jest niepotrzebnych. Mam nadzieję, że upowszechni się teleworking, czyli praca na odległość, przez komputer. Mógłbym być w tej chwili w Chinach i moglibyśmy przez internet prowadzić tę rozmowę, nawet widząc się nawzajem. Może Basia będzie pracowała w domu i tylko raz w tygodniu jeździła do firmy. A na urlop Basia pojedzie nad Bałtyk? Jakie to będzie morze? Najpierw wiadomość dobra czy zła? Dobra. Za pięćdziesiąt lat Bałtyk będzie cieplejszy, średnio o prawie 2 stopnie. Latem woda będzie miała jakieś dwadzieścia stopni. A zła wiadomość? Ścieki spływające rzekami, spłukane z pól nawozy powodują, że w morzu, gdy jest ciepło, rozwijają się glony. Ale ten problem możemy rozwiązać. Powstaje mnóstwo oczyszczalni ścieków. Wierzę, że kiedy moja prawnuczka osiągnie pełnoletniość, problem zanieczyszczeń w polskich rzekach będzie już rozwiązany tak, jak jest rozwiązany w krajach zachodnich. Ale nawet tam jest problem resztek nawozów i środków ochrony roślin spływających z pól. Można więc wzdłuż rzeczek i strumieni sadzić drzewa, które tworzą naturalne oczyszczalnie korzeniowe. No i trzeba precyzyjnie dozować nawozy. I druga zła wiadomość: nasze piękne plaże, nisko położone, zostaną częściowo zalane. Poziom wody w Bałtyku się podniesie. Cieplejsza woda zajmuje więcej miejsca. Przybędzie też wody z topniejących lodowców, z Arktyki, Grenlandii. Hel może stać się wyspą.
Będziemy w Bałtyku uciekać przed rekinami? Im chyba będzie jeszcze za zimno. Ale kleszcze na przykład, które też kojarzą się z wakacjami, poczują się coraz lepiej. Jest cieplej i mamy ich w Polsce coraz więcej. Są aktywne dłużej. Dlatego takie choroby jak borelioza czy odkleszczowe zapalenie opon mózgowych będą coraz większym problemem. Ale najtrudniejsze do zniesienia staną się częste fale upałów. Kilka
Foto: Galeria
dni po blisko 40 stopni to trudne do wytrzymania, zwłaszcza dla starszych ludzi, których będzie coraz więcej. Mieliśmy próbki takiej pogody w 2003 i 2006 roku. A w lesie będzie można znaleźć jakieś grzyby? Nie każdego roku. Nawet w mokrym 1997, gdy była wielka powódź, od początku sierpnia było sucho, bo wielka woda spłynęła, wyparowała, a nowe deszcze nie przyszły. I grzybów było mało. Obawiam się, że tak będzie coraz częściej. Letnie deszcze będą gwałtowne, ziemia nie zatrzyma wody. Dziś 41
NASZ ŚWIAT
mówi się, że najlepsze dni na prawdziwki to 10-12 września. Takiego stałego święta grzybiarzy już nie będzie, stanie się ruchome. Pogoda będzie mniej przewidywalna. A do jakiego lasu Basia będzie chodziła na spacer? Bory iglaste będą zastępowane przez lasy mieszane. Leśnicy już teraz starają się to robić, bo las mieszany lepiej magazynuje wodę. Za pół wieku dla Polski będzie to poważnym problemem. Jest coraz mniej mokradeł, bagien. Przybędzie okresowych rzek, którymi woda popłynie tylko czasami. Jak w Afryce. Tak, takie rzeki np. w RPA wyglądają jak piaszczysta droga, najczęściej obrośnięta eukaliptusami. W Polsce zresztą już podczas suszy w 1992 roku niektóre mniejsze rzeki, liczne stawy wyschły zupełnie. Boję się, że znacznie zmniejszy się liczba jezior, w których będzie można popływać. A te, które zostaną, skurczą się. Na to nic nie poradzimy. A klucze odlatujących ptaków znikną z Basi nieba? Może nie będzie im się chciało lecieć na południe? W tym kierunku to idzie. Przyloty ptaków są już teraz wcześniejsze, odloty późniejsze. A niektórym 42
ptakom odlot nie będzie wcale potrzebny. Łabędzie, żurawie i kosy już u nas zimują. A co Basia będzie jadła? Fachowcy mówią, że najbardziej z powodu suszy ucierpią ziemniaki. Więc Foto: Galeria zdrożeją. Coraz więcej pól trzeba będzie nawadniać. Jedzenie będzie więc droższe niż teraz. Niekoniecznie. Na przykład kukurydzę będzie można uprawiać w całym kraju. Basia będzie też kupować jedzenie z zagranicy. Dzięki zmianom klimatu pojawią się na świecie nowe, ogromne obszary rolnicze. W Rosji i Kanadzie pola będzie można zakładać znacznie dalej na północ, niż to jest dziś możliwe. Te kraje będą produkowały ogromne ilości zboża na eksport. Ale będą też obszary, gdzie już nic nie będzie rosło. Ludzie z głodu będą masowo emigrowali do Europy. Tak, i dlatego Basia może mieć czarnoskórych sąsiadów. Co prawda pontonem czy tratwą najłatwiej dopłynąć z Afryki do Włoch albo Hiszpanii, ale na pewno Unia Europejska będzie tych emigrantów rozdzielać po wszystkich krajach członkowskich. Ludziom z Afryki z powodu zmian klimatu nie będzie zresztą u nas aż tak zimno. UE chce, byśmy dla ochrony klimatu zgodzili się na duże wyrzeczenia. Warto? Tak, i to dosłownie, opłaci się to nam finansowo. Może nie nam, ale naszym dzieciom i wnukom. Tak wynika z raportu lorda Nicolasa
Sterna, brytyjskiego ekonomisty. Kierowany przez niego zespół wyliczył w 2006 roku, że jeżeli nie podejmiemy żadnych działań w związku ze zmianami klimatu, to możemy oczekiwać co najmniej 5-procentowego rocznego spadku w światowym produkcie gospodarczym. A ochrona klimatu będzie kosztowała mniej tylko 1 proc. światowego produktu rocznie. Za pięćdziesiąt lat będziemy żyli w większej harmonii z naturą? Na pewno, bo styl życia, który narzucili światu Amerykanie, jest absurdalny. Np. w mieszkaniu czy biurze muszą mieć 22 stopnie. Jeśli jest cieplej - chłodzą. Jeśli choć trochę mniej - grzeją. Tak nie można! Marnujemy strasznie dużo energii. Sceptycy mówią, że to nie człowiek jest sprawcą globalnego ocieplenia. Ale znam badania lodowców, z których wynika, że od 650 tysięcy lat nie było nigdy tak wysokich stężeń dwutlenku węgla jak teraz. Więc to emisja gazów cieplarnianych musi być przyczyną szybkich zmian klimatu. Jestem przekonany, że w czasach Basi sceptyków już nie będzie.
Foto: Galeria
COŚ O ZDROWIU
y - algi morskie i srebro Alga to łacińska nazwa „trawy morskiej”, rośliny o wielkim znaczeniu biologicznym. Algi (zwane też wodorostami lub glonami) produkują we wszystkich morzach świata prawie trzecią część całej roślinnej biomasy. Są „wytwórcami” materii organicznej oraz „głównym dostawcą” tlenu na świecie. Stanowią pokarm dla innych organizmów, w tym coraz częściej dla ludzi. Dotychczas były wykorzystywane do produkcji żywności, kosmetyków i lekarstw. Obecnie przyszedł czas na tekstylia. To jest dobra wiadomość dla pacjentów, ponieważ właściwości włókien z algami są bardzo korzystne w profilaktyce, a nawet leczeniu wielu schorzeń, w tym cukrzycowych.
Zdrowa idea Morze – pełne sekretów źródło życia. Obecnie niemal wszystkie naturalne substancje wspierające zdrowie pochodzą z morza. Najlepszym przykładem są algi - rośliny pełne dobroczynnych składników. To stąd wzięła się idea zastosowania biologicznie aktywnych substancji pochodzących z morza do opracowania włókna o działaniu zdrowotnym. Ta idea, po 5 latach badań, doprowadziła do najnowszej innowacji o wielkim znaczeniu praktycznym - połączenia włókna celulozowego z algami. Zdumiewające w tym osiągnięciu jest to, że algi wprowadzone do włókna, na dobre zachowują cenne substancje. Nazwa nowego włókna - SeaCell® - podkreśla jego naturalne źródła: morze (Sea) i celulozę (Cell). Idea rozwiązania jest pozornie prosta: w procesie o nazwie „Lyocell”, na bazie celulozy produkowane jest włókno, stanowiące odpowiednie podłoże dla alg. Algi, jako substancje aktywne, są wprowadzane do włókien z ważnego powodu. Już od początków medycyny, szczególnie chińskiej, było wiadomo, że algi są bogate w pierwiastki śladowe, a ponadto zostały udowodnione ich właściwości przeciwzapalne i ochronne oddziaływanie na skórę. Obecnie wiemy, że algi gromadzą bogactwo składników zawartych w wodzie morskiej. To tłumaczy wysoki poziom zawartości we włóknach SeaCell® wielu minerałów, pierśladowiastków wych, węglowodanów, tłuszczów i witamin. Budowa włókien SeaCell® ułatwia wymianę sub-
43
COŚ O ZDROWIU SeaCell® pure – czysta przyjemność Wyciągi z alg nie tylko przyspieszają leczenie procesów zapalnych skóry, ale również chronią skórę przed wolnymi rodnikami, opóźniając jej starzenie. Dlatego algi wykazują działanie pobudzające, pomocne w utrzymaniu świeżej i gładkiej skóry. W licznych testach przeprowadzonych w szerokiej grupie instytutów badawczych zbadano i zweryfikowano długotrwałe korzyści zdrowotne wynikające z zastosowania włókien SeaCell®. Stosowane w przędzy do produkcji odzieży, tekstyliów, czy też do wypełniania kołder, włókno SeaCell® jest bardzo korzystne dla zdrowia. Nieodłącznym efektem stosowania SeaCell® jest dobre samopoczucie, wywoływane każdorazowo przy kontakcie użytkownika z tym włóknem. Jest więc ono niekiedy nazywane „włóknem dobrego samopoczucia”. Co więcej, wyroby wykonane z włókien SeaCell® wyglądają wspaniale. Liczne badania wykazały bardzo dobre zachowanie się włókna SeaCell® podczas wytwarzania i barwienia przędzy, z której następnie wykonuje się wyroby. Warta odnotowania jest też duża wytrzymałość wyrobów z takiej przędzy na przecieranie i rozciąganie. stancji pomiędzy tymi włóknami i skórą. Substancje odżywcze, takie jak wapń, magnez, czy witamina E, są stopniowo uwalniane z włókien na skutek naturalnej wilgotności i temperatury ciała podczas użytkowania. Dodatkowo, inne właściwości tkanin wykonanych z włókien SeaCell® dostarczają ich użytkownikom kolejnych korzyści, takich jak oddychalność (przewiewność) i miękkość.
Różne możliwości Włókno SeaCell® wytwarzane jest w dwóch odmianach o różnych właściwościach. Wersja SeaCell® pure (czyste) oznacza działanie samych alg. W wersji SeaCell® active dla zwiększenia skuteczności dodano srebro.
44
COŚ O ZDROWIU SeaCell® active – pracuje dla Ciebie
Wersję aktywną o nazwie SeaCell® active stanowi włókno SeaCell® wzbogacone srebrem, o którym już w starożytności wiedziano, że ma silne właściwości antybakteryjne. Ponieważ nie są znane żadne skutki uboczne działania czystego srebra, zostało ono zastosowane jako aktywator w produkcji włókna SeaCell®active. W ten sposób działanie alg zostało wzmocnione trwałym i skutecznym działaniem antymikrobowym (antybakteryjnym i antygrzybiczym), co zostało wykazane w testach przeprowadzonych w niemieckim Instytucie Hohenstein. Badania z użyciem kultur bakterii i grzybów wykonane w Uniwersytecie Medycznym w Jenie również pokazały, że aktywne włókna SeaCell® mają właściwości antymikrobowe. W przypadku diabetyków, te właściwości mogą być szczególnie ważne z uwagi na problemy skórne występujące w zespole stopy cukrzycowej. Zresztą od dawna srebro jest składnikiem opatrunków, przyspieszających gojenie się ran. Zahamowanie rozwoju bakterii i grzybów powoduje jeszcze inny korzystny efekt: neutralizuje przykre zapachy, dając wspaniałe poczucie świeżości.
Zastosowania Podobnie jak SeaCell®pure, aktywne włókna SeaCell®active mogą być wykorzystane na wiele sposobów. Jest przy tym interesujące, że wszystkie wyniki badań są ważne nie tylko do wyrobów wykonanych ze 100% SeaCell®active, ale również do mnóstwa mieszanek z innymi włóknami, takimi jak bawełna, czy poliester. W wyniku tego, cenne właściwości SeaCell®active umożliwiają zastosowania w dużej liczbie wyrobów z tkanin i innych nietkanych materiałów, takich jak: • Wyroby medyczne, w tym skarpetki zdrowotne • Wyroby higieniczne • Bielizna • Odzież sportowa • Odzież robocza • Wkładki do obuwia • Tekstylia domowe (dywany, pościel, ręczniki)
W jedności z naturą Zarówno materiał bazowy, jak i substancje aktywne włókna SeaCell® są wykonane z całkowicie odnawialnych surowców. Włókno SeaCell®, posiadające wiele certyfikatów i nagród, jest czymś więcej, niż zwykłą innowacją. Świadczą o tym certyfikaty Ecolabel (przyjazne dla środowiska naturalnego) oraz Ecotex (przyjazne dla zdrowia) przyznane przez Austriacki Tekstylny Instytut Badawczy. Podobnie, firmy stosujące SeaCell® otrzymały już wiele nagród za wyroby zawierające te włókna. W Polsce pierwszą firmą, która otrzymała nagrodę za wyroby z wytwarzane z przędzy SeaCell®active jest firma JJW - producent skarpetek zdrowotnych (nagroda na targach Diabetica Expo 2007). Autor: dr inż. Włodzimierz Lewin W artykule wykorzystano opracowanie i foto: „The power of seaweed in a fiber” firmy SeaCell GmbH, Germany.
45
46
COŚ O ZDROWIU
Nadzieja w czosnku Zapewne niewielu wie, że ojczyzną czosnku są stepy Azji Środkowej. Dopiero stamtąd zawędrował 5000 lat temu do Egiptu, potem do Grecji i Rzymu. Był składany bogom jako ofiara, a jego lecznicze i dobrotliwe działanie ceniono powszechnie zarówno w medycynie jak i kuchni. Pitagoras nazwał czosnek królem wszystkich przypraw. Wiadomo, że obniża ciśnienie krwi i poziom cholesterolu oraz cukru. A zawiera oprócz olejków eterycznych, witaminy B1 i C, także białka, cukry i mnóstwo substancji bakteriobójczych oraz związki siarki. Jeden z nich – aliksyna oraz wanad, które w formie kompleksów w dużej ilości występują w czosnku, gdy były podawane doustnie zwierzętom działały dokładnie tak samo, jak leki tradycyjnie stosowane w leczeniu cukrzycy (w tym również insulina). Wyniki badań na zwierzętach wskazują, iż metoda ta jest skuteczna zarówno dla cukrzycy typu I oraz II. Pomimo dynamicznego rozwoju medycyny i farmacji – w XXI wieku – nadal nie ma skutecznej metody leczenia chorób metabolicznych, w tym coraz powszechniej chorobą, traktowaną obecnie jako globalna i cywilizacyjna. Naukowcy japońscy, z Kyoto Pharmaceutical University, Kyoto Medical Center oraz Suzuka University of Medical Science, których prace koordynował profesor Hiromu Sakurai odkryli, iż kompleksy aliksyny oraz wanadu zawarte w czosnku spełniają cechy leku, który może stać się pierwszym doustnym lekiem zarówno dla osób chorych na cukrzycę typu I, jak i typu II. W obu przypadkach cukrzycy, gdy doustnie podano kompleksy aliksy-
ny oraz wanadu poziom glukozy we krwi obniżał się znacząco. Z eksperymentów wynika, iż obecność tych substancji powoduje w komórkach chorego na cukrzycę uruchomienie kaskad metabolicznych związanych z przemianą glukozy oraz następuje aktywacja wytwarzania enzymów, które ułatwiają komórkom jej wchłanianie. Według naukowców, odkryta substancja ma szansę na polepszenie jakości życia milionów ludzi na całym świecie, dlatego też obecnie prowadzone są starania mające na celu jak najszybsze rozpoczęcie testów klinicznych.
Stres
Foto: Galeria
(J.N.)
zwiększa ryzyko cukrzycy u mężczyzn
Podatność na stres, który objawia się depresją, stanami lękowymi czy bezsennością, zwiększa ryzyko cukrzycy u mężczyzn, ale nie u kobiet - wynika ze szwedzkich badań, o których informuje pismo „Diabetic Medicine”. Naukowcy z Karolinska Institutet przebadali 2.127 i 3.100 kobiet urodzonych w latach 1938-1957. Osoby, które na początku badań miały prawidłowe stężenie glukozy we krwi zostały poddane testom oceniającym poziom stresu psychicznego. Pod uwagę brano ich skłonność do lęku, objawy depresji, apatię, problemy ze snem i uczucie zmęczenia. Po 8-10 latach wszystkich przebadano pod kątem występowania cukrzycy. Okazało się, że mężczyźni, którzy przeżywali najsilniejszy stres psychiczny byli ponad dwukrotnie bardziej narażeni na cukrzycę, niż panowie zestresowani najmniej. Nie miało to związku z innymi czynnikami ryzyka cukrzycy, jak wiek, wskaźnik masy ciała, rodzinne predyspozycje
do cukrzycy, palenie, aktywność fizyczna i sytuacja społeczno-ekonomiczna. Nie zaobserwowano podobnej zależności między stresem a ryzykiem cukrzycy u kobiet. Jak tłumaczą autorzy pracy, różnice te mogą wynikać z tego, że pod wpływem stresu mózgi kobiet i mężczyzn w inny sposób regulują gospodarkę hormonalną. Depresja może też odmiennie wpływać na zachowanie obu płci, np. na dietę i aktywność fizyczną. Wiadomo, że kobiety i mężczyźni mają inne strategie radzenia sobie ze stresem. „Podczas gdy panie ujawniają swoje napięcie psychiczne i objawy depresji, to panowie mniej chętnie przyznają się do takich problemów i są bardziej skłonni, by radzić sobie z nimi poprzez nadużywanie alkoholu, narkotyków lub angażując się w inne niezdrowe aktywności” wyjaśnia prowadzący badania prof. Anders Ekbom. źródło: Onet.pl 47
COŚ O ZDROWIU
Każda choroba ma swój zapach. Oddech jest wizytówką stanu naszego organizmu. W zapachu wydobywającym się z ust bądź unoszącym się nad skórą znajdują się bowiem związki chemiczne produkowane przez komórki niemal całego ciała. Podczas choroby organizm wytwarza więcej niektórych substancji. Na przykład u chorych z zaawansowaną cukrzycą w oddechu jest dużo acetonu, który pachnie jak zgniłe jabłka. Choroby nerek objawiają się zaś nadmierną ilością związków aminowych i azotu przypominających odór zepsutych ryb. O tym, że chory organizm pachnie inaczej, wiadomo było od dawna. Już w starożytnej Grecji Hipokrates, uważany za ojca medycyny, wiedział, że podczas oględzin chorego należy powąchać jego oddech. Jednak dopiero niedawno uczeni zaczęli szukać sposobu zidentyfikowania substancji znajdujących się w wydychanym powietrzu czy wydzielanych przez
Foto: Galeria
tzw. biomarkerów. Gdyby udało im się stworzyć czuły nos wykrywający te substancje, diagnozowanie chorób, nawet tych najcięższych, jak nowotwory, stałoby się łatwe i szybkie, bo wynik byłby znany w kilkanaście minut. Badania prowadzą zespoły naukowców na całym świecie. Dr Michelle Gallagher z Monell Chemical Senses Centre w Filadelfii bada skład chemiczny powietrza unoszącego się nad skórą chorych na czerniaka. Uczona pobrała próbki gazów znad nowotworu i porównała
Łowcy oddechów
skórę pacjentów. Pierwszy zajął się tym amerykański chemik Linus Pauling, laureat Nagrody Nobla. Już w latach 70. XX wieku przeanalizował skład chemiczny ludzkiego oddechu. Wykorzystując chromatograf gazowy, urządzenie pozwalające rozdzielić mieszaninę związków chemicznych na pojedyncze składniki, stwierdził, że w wydychanym powietrzu znajduje się około 300 substancji, które można wykorzystać do diagnozy medycznej. Związki te powstają w wyniku różnych procesów metabolicznych, zachodzących w komórkach organizmu i przedostają się do krwi. Stamtąd trafiają do płuc i powietrza znajdującego się w pęcherzykach. Dlatego można je wykryć w wydychanym powietrzu. Dziś uczeni szukają związków chemicznych, które są charakterystyFoto: Galeria czne dla określonej choroby, 48
ich skład chemiczny z powietrzem unoszącym się nad zdrowymi tkankami. Okazało się, że zdecydowanie różniły się one ilością niektórych związków. Z kolei dr Michael Philips z Menssana Research w New Jersey opracował urządzenie analizujące oddech pacjentów po przeszczepie serca. Wskazuje ono, czy organ się przyjął, czy też zostanie odrzucony przez organizm chorego. Biomarkerów typowych dla danej choroby szukają też polscy uczeni w ramach międzynarodowego projektu o nazwie BAMOD, którego koordynatorem jest prof. Anton Amann z Uniwersytetu Medycznego w Innsbrucku. Pracami naszych naukowców kieruje prof. Bogusław Buszewski, szef Katedry Chemii Środowiskowej i Bioanalityki Wydziału Chemii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Profesor
COŚ O ZDROWIU współpracuje z zespołem: mikrobiologami, których badania koordynuje prof. Hanna Dahm, szefowa Zakładu Mikrobiologii UMK, oraz lekarzami onkologami i gastrologami na czele z prof. Markiem Jackowskim z Katedry Kliniki Chirurgii Ogólnej, Gastroenterologiznej i Onkologicznej Collegium Medicum UMK. W poszukiwania biomarkerów zaangażowani są też fizycy i informatycy. Uczeni na podstawie oddechu pacjenta próbują rozpoznawać raka płuc i układu pokarmowego. Pracują też nad metodą szybkiego identyfikowania bakterii oraz monitorowania substancji typowych dla raka prostaty i szyjki macicy. Cała trudność wykrywania chorób za pomocą zapachów polega na dokładnym pomiarze ilości i rodzaju związków chemicznych w wydychanym przez organizm powietrzu lub wydzielanym zapachu. W tym celu uczeni najpierw „łapią” oddech pacjenta do specjalnych pułapek - włókien o grubości ludzkiego włosa pokrytych polimerem, który wychwytuje poszukiwane substancje. Następnie związki analizowane są w specjalnych urządzeniach, a wynik porównywany jest z próbką oddechu osoby zdrowej. Czasami jest to skomplikowane. W przypadku chorych na raka płuc uczeni muszą porównywać próbki oddechu zarówno palaczy, osób nigdy niepalących, jak i tych, które rzuciły nałóg. W powietrzu wydychanym przez chorych na raka palaczy znajduje się bowiem więcej związków niż w oddechu osób dotkniętych no-
wotworem, ale niepalących. Trzeba więc stwierdzić, które związki pochodzą z dymu papierosowego, a które są oznaką choroby. Za biomarkery raka płuc uczeni uznali m.in. izopren, toluen, izomery ksylenu. Za pomocą serii szczegółowych pomiarów można także zidentyfikować bakterie chorobotwórcze żyjące w organizmie pacjenta. Każda z nich wydziela bowiem typowe dla siebie gazy. Uczeni opracowują właśnie testy na obecność bakterii Helicobacter pylori, która sprzyja powstawaniu nowotworu układu pokarmowego, Do tej pory lekarze i mikrobiolodzy pobierali próbki w celu wykonania tzw. posiewu, czyli hodowli i identyfikacji pobranych szczepów bakterii. Analiza zajmowała im nawet 90 godzin. Natomiast oznaczanie nową metodą trwa zaledwie 12-15 minut. Być może w przyszłości uda się wykorzystać ten sposób analizy do wykrywania zakażeń bakteryjnych, także tych, które prowadzą do rozwoju sepsy, trudno gojących się ran czy wstępnego diagnozowania narządów rodnych kobiet i mężczyzn. Szukają bowiem zapachowych biomarkerów raka prostaty oraz szyjki macicy. Według prof. Bogusława Buszewskiego stworzenie metody diagnostyki chorób na podstawie zapachu może zająć jeszcze kilka lat. Ale gra jest warta świeczki, bo w medycynie profilaktyka i szybka diagnoza to połowa sukcesu. A czas jest bezcenny. Magdalena Frender „Newsweek” (opr. J.N.)
Foto: Galeria
49
ZDROWO JEŚĆ Od wieków wiadomo, że odpowiednia obróbka żywności - gotowanie, smażenie, wędzenie, kiszenie, solenie i suszenie, ale także dodawanie przypraw i ziół oraz innych składników – zdecydowanie poprawia jej smak, wygląd, zabezpiecza przed szybkim zepsuciem. Rozwój cywilizacji spowodował, że szczególnie w ostatnich kilkudziesię-
wymi pozwalającymi zawczasu ocenić ich wartość, przydatność technologiczną i przewidywany wpływ na jakość żywności, a tym samym na nasze zdrowie, szczególnie że na różnego rodzaju diety skazani są cierpiący na cukrzycę, nadciśnienie, miażdżycę, otyłość, ale także ci, któ-
oznaczenie. Badania i kontrola to także monitorowanie ewentualnych zagrożeń, które mogą ujawniać się wraz z rozwojem nauki. Oczywiście nie możemy wykluczyć, że czegoś o danych dodatkach nie wiemy. Odpowiednie przepisy określają warunki zastosowania każdego dodatku i wielkość maksymalnej dawki, gdyż istnieje wiele nie-
ciu latach poznano szerzej ogromne ilości roślin i organizmów, mogących mieć zastosowanie w przetwórstwie żywności. Specjaliści z firm, które oferują mieszanki przyprawowe i dodatki funkcjonalne do żywności twierdzą, że substancje z nich uzyskiwane wykorzystywane są jako dodatki funkcjonalne – według nomenklatury urzędowej są to dozwolone substancje dodatkowe oraz substancje pomagające w przetwarzaniu. Metodę prób i błędów naszych antenatów zastąpiono analizą, testami biochemicznymi i żywienio-
rzy chcą poprawić swoją sylwetkę, cokolwiek byśmy przez to rozumieli. W dziedzinie tej funkcjonuje wiele mitów, niedopowiedzeń czy wręcz fałszywych informacji, a większość spowodowana jest przez niewiedzę. Dodatki mają spełniać określone funkcje technologiczne, np. przedłużać trwałość żywności, żeby unikać zatruć pokarmowych, a stosowane należycie przez producentów żywności spełniają te warunki, nie narażając konsumenta na żadne uchybienia zdrowotne.
zbędnych dla zdrowia substancji, jak niektóre mikroelementy czy witaminy rozpuszczalne w tłuszczach, które jednak w nadmiarze mogą być toksyczne. Jest też obowiązek deklarowania na etykiecie, jakie dodatki zostały użyte. Zdecydowana większość substancji dodatkowych, stosowanych do produkcji żywności, jest pozyskiwana z roślin i zwierząt jadalnych i od dawna obecnych w naszym menu.
Ile jest wosku w mięsie ?
Mendelejew palców w tym nie maczał
Foto: Archiwum
50
Przeciętny konsument oznaczenie „E” na etykiecie produktu traktuje bardzo nieufnie. Tymczasem symbol ten wraz ze stojącą za nim liczbą mówi nam, że dany dodatek podlega stałej kontroli przez powołane do tego celu instytucje. Zgodnie z obowiązującymi w poszczególnych krajach przepisami, wszystkie substancje dodatkowe muszą być poddawane szczegółowym, wielokierunkowym badaniom, zanim trafią na listę dozwolonych substancji dodatkowych i otrzymają odpowiednie
Kilka przykładów: jabłka – pektyny E440; cytryny – kwas cytrynowy E330; soja – lecytyny E322; alginian, karagen od E400 do E407 – odznacza się dużą aktywnością biologiczną, surowcem do produkcji tego zagęszczacza i stabilizatora jest chrząstnica kędzierzawa i inne wodorosty; agar–agar E406 – substancja żelująca, której głównym składnikiem jest trudno przyswajalny przez człowieka cukier galaktoza. Agar–agar wytwarzany jest z krasnorostów wydobywanych głównie u wybrzeży Japonii, ekstrahowany z tych roślin morskich obecny jest m.in. we wszystkich żelkach, galaretkach i dżemach; wosk pszczeli – E901; gazy: azot E941, argon E938, hel E939, tlen E948; kwasy: octowy E260 powszechnie obecny w marynatach, mlekowy E270 niezbędny w kwaszonych grzybach. Swoje oznaczenie E ma każda witamina: kwas askorbinowy, czyli
ZDROWO JEŚĆ witamina C – E300, ryboflawina, witamina B2 – E101, – tokoferol, witamina E – E307, czy karoteny – E160. Wiele spośród dodatków ma funkcje prozdrowotne, jak choćby likopen (E160d), barwnik pomidorów, który zmniejsza ryzyko raka prostaty, czy luteina (E161b), odpowiedzialna za powstawanie obrazu na siatkówce oka. Obecnie substancje dodatkowe, z uwagi na ich ogromne zalety technologiczne, są powszechnie stosowane w produkcji żywności. Umiejętne i racjonalne stosowanie dodatków funkcjonalnych daje możliwość osiągania niebagatelnych korzyści ekonomicznych poprzez zwiększenie wydajności, skrócenie procesu technologicznego i obniżenie kosztów produkcji, a tym samym zmniejszenie ceny produktów spożywczych – twierdzą fachowcy. Profity są także technologiczne. Dozwolone substancje dodatkowe spełniają łącznie ponad 20 funkcji technologicznych, mających wpływ na wygląd, smak, strukturę, soczystość i wiele innych cech organoleptycznych i jakościowych gotowych produktów. Stosowanie różnorakich dodatków zainicjowało opracowanie nowych rozwiązań technologicznych, wykreowanie zupełnie nowych produktów spożywczych, tak zwanej żywności wygodnej; koncentratów, liofilizowanych (odwodnionych) zup, ziemniaków, sosów, ciast, kremów, itp. I to jest prawda. Umożliwiając regulowanie zawartości składników odżywczych w produktach spożywczych, komponowanie diet wysoko- bądź niskoenergetycznych, wzbogacających lub ograniczających udział składników niepożądanych, dodatki mają korzystne działanie żywieniowe, dietetyczne i prozdrowotne. I to też jest prawda. Ale każdy medal ma dwie strony. Do ogromnej ilości wysoko przetworzonej żywności dodawany jest cukier jako konserwant lub poprawiacz smaku,
Foto: Archiwum
do produktów mlecznych wlewa się regulatory kwasowości i zagęszczacze jak skrobia modyfikowana, pochodne celulozy, lecytynę sojową i inne, co w przypadku twarogów, sałatek o różnym składzie warzyw i innych produktów białkowych, odbiera im charakterystyczny smak, a w dodatku konsument nie wie, z czego wyprodukowano ten zagęszczacz. Spośród środków żelujących mogą to być wodorosty ale równie dobrze wieprzowina. Chorzy na cukrzycę pilnie czytają etykiety produktów, którymi chętnie urozmaiciliby swoją dietę, ale wielu producentów informuje jedynie, że produkt zawiera substancje słodzące. Jakie, licho wie! A przecież cukier to też substancja słodząca. Czy nie prościej byłoby poinformować, że smakołyk może być spożywany przez chorych na cukrzycę, co upewniłoby zainteresowanych, że producent pomyślał o ponad 2 milionach cierpiących na tę przypa-
dłość? Taka ilość potencjalnych konsumentów jest nie do pogardzenia.
Winna jest cywilizacja? Wielkie korzyści dla producentów i konsumentów powodują nieustanny rozwój produkcji dodatków oraz poszukiwanie ich nowych typów, ale niesie to ze sobą także zagrożenia. Może to być presja na szybkie wdrażanie nowych preparatów bez ich dokładnego przebadania, niedopracowane technologie ich wytwarzania, niedostateczne metody badawcze, nieprzestrzeganie warunków i dawek zastosowania, niedopełnianie właściwych warunków nadzoru technologicznego, sanitarnego i medycznego czy wreszcie, świadome lub nie, omijanie przepisów, stosowanie niewłaściwych dawek i procesów technologicznych przez producentów i przetwórców dla dodatkowych korzyści ekonomicznych i finansowych. O tym, że z dodatkami trzeba postępować z rozwagą, mówi Bogusława Masłowska, właścicielka firmy produkującej koncentraty naturalnych przypraw w proszku i ich mieszanki, dodatki funkcjonalne dla przemysłu 51
ZDROWO JEŚĆ
Foto: Archiwum
mięsnego, posypki smakowe do chipsów i prażynek oraz mieszanki i dodatki funkcjonalne do produkcji potraw mięsnych. Przy produkcji stosowane są wzmacniacze smaku i zapachu (glutaminian sodu, guanylan sodu oraz inozynian sodu); przeciwutleniacze (kwas askorbinowy, askorbinian sodu oraz izoaskorbinian sodu); polifosforany (do solanek); aromaty naturalne; oleoryzyny (naturalne skoncentrowane wyciągi z przypraw jednorodnych – np. pieprz, papryka, czosnek, itp.) Firma posiada wdrożony system HACCP (Hazard Analysis and Critical Control Point – Analiza Ryzyka i Kontrola Punktów Krytycznych. System powstał w USA w latach 50. ubiegłego wieku. W Polsce obowiązuje od momentu wejścia do Unii Europejskiej. – przyp. J.N. ), który ma na celu zapewnienie czystości higienicznej produktów spożywczych przeznaczonych dla konsumentów, spełnia wszystkie wymogi sanitarne związane z produkcją spożywczą, na wszystkie produkty posiada nor52
my zakładowe (zatwierdzone – mimo że nie ma takiego obowiązku) oraz aktualne badania mikrobiologiczne i fizykochemiczne do tych norm, mimo że też nie ma takiego obowiązku. - Gwarantujemy, że żadne parametry nie są przekraczane, a wiele z nich, np. polifosforany, stosowane są w 50 proc. dopuszczonej normy, ponieważ uważam, że jeżeli można uniknąć dodawania maksymalnych dawek polifosforanów, należy to zrobić. Jeżeli można stosować aromaty naturalne, to również nie należy stosować syntetycznych. Takie podejście jest oczywiście mniej ekonomiczne, ale nie wszystko da się przeliczyć na maksymalny zysk. Dlaczego jednak tak się stało, że „E” zagościł niepodzielnie na naszych stołach ? Jeden z powodów to zmiana naszego stylu życia. Na początku XX wie-
ku zaledwie 10 proc. ludności świata żyło w miastach, w 2050 ma to być 70 proc. Wraz z rozwojem aglomeracji i powstawaniem nowych metropolii oraz innymi zmianami cywilizacyjnymi zmieni się sposób konsumpcji. Mieszkaniec wsi lub pozamiejskiej rezydencji będzie w stanie wyhodować sobie kurczaka czy gęś, którą potem zabije i przyrządzi, używając choćby tylko soli i przypraw z przydomowego ogródka. Czego nie zje, schowa w lodówce lub zamrozi. Ale co może zrobić zahukany urzędnik, bankowiec, księgowy, biznesmen, adwokat czy kierowca miejskiego autobusu, mający krótką przerwę na lunch? Pójdzie do najbliższego fast foodu i zadowoli się jakimś wieśmakiem, parówką o nieokreślonym smaku, chińską zupką z ersatzem smaku w torebce, naszprycowanym schabowym albo czymś, co do końca nie wiadomo czym jest.
Czy jest alternatywa? Pytanie jest ważne. Czy istotnie nie da się przygotować pachnącego tym co produkt wydziela w sposób naturalny, atrakcyjnie wyglądającego, smakowitego dania bez użycia dodatków do żywności? Oczywiście, że da się. Ale czy znajdziemy na to czas? Jeżeli przeciętny mieszkaniec metropolii prawie połowę doby spędza poza domem, to gdy przekręca klucz w drzwiach nie może wypowiadać sakramentalnego „mój dom jest moją twierdzą”, bo mając rodzinę, musi poświęcić jej nieco czasu, trochę luzu i intymności zostawić sobie, odpocząć w ukochanym fotelu, pogapić w telewizor, wreszcie wyspać się. No i już nie ma czasu aby półtorej godziny czekać aż upiecze się pyszna wołowina albo schab. Kupuje więc w markecie mrożonkę z konserwantami albo innego „gotowca”, wrzuca do mikrofalówki i za kilka minut ma „to wszystko” na gorąco. I koło się zamyka. Dzień jak co dzień, no może „gotowiec” będzie inny.
ZDROWO JEŚĆ
Foto: Archiwum
Jednak dodatków nie stosuje się tylko do żywności gotowej czy instant. Widzieliśmy już w mediach przykłady „zwiększania wydajności” wędlin na przykład poprzez nastrzykiwanie ich wodą z substancjami ją wiążącymi. Tu pojawia się inny problem – rynek. Dodatki mają bezsprzeczny wpływ na jakość produktów i można domniemywać, że będzie on rósł, chociaż wiele firm w reklamie swoich produktów deklaruje, że są one „bez konserwantów”. Jeżeli konsumenci chcą kupować produkty tanie, muszą zgodzić się na to, że ich jakość będzie niższa. Oczywiście szynka „bez konserwantów” jest o wiele droższa, (producenci są przekonani, że tym hasłem skuszą nas do zakupu), może też wyglądać mniej atrakcyjnie, ale za to wędzona będzie nie w substytucie dymu, lecz w wędzarni z prawdziwego zdarzenia, a jej objętość po uwędzeniu będzie znacznie mniejsza. Producent kosztem tego właśnie „ubytku” mięsa musi podnieść jego cenę. Hasło „bez konserwantów” oznacza, że w produkcie obniżono zawartość wody, a to znacznie przedłuża w sposób naturalny czas jego przydatności do spożycia. Wystarczy – dla doświadczenia – kawałek „szynki babuni” z wielkiego koncernu mięsnego położyć obok kęsa „szynki babuni” z firmy produkującej metodami tradycyjnymi i za kilka dni zobaczymy, którą „babunię” chcielibyśmy skonsumować. Faktem jest też, że czasami można nabyć wędliny będące nimi tylko z nazwy. Jeżeli kilogram kiełbasy, reklamowanej na bilbordach, kosztuje niewiele ponad 5 zł, to z czego ona jest zrobiona? Lepiej wiedzieć, czy lepiej nie wiedzieć? Ten dylemat musi rozstrzygnąć sam konsument, a więc Ty i Ja. Ale tu dochodzimy do zderzenia trzech aspektów: – uczciwości producentów, rynku, a więc ile jesteśmy w stanie zapłacić za wysoką jakość oraz naszej wiedzy, bo ta – poza ogólnym potępieniem „E” – jest bardzo niska. I to te trzy czynniki, nie dodatki do żywności, mają realny wpływ na jakość żywności. Dodatki to jedynie narzędzie. Według opinii znawców przed-
miotu, najważniejsze jest, by sprawowano nad tym ścisłą kontrolę, a konsument posiadł minimum informacji na ten temat. Warto więc wiedzieć, że np. niemający nic wspólnego z chemią wosk pszczeli to symbol – E901, witamina C to E300, a witamina B2 kryje się pod symbolem E101, że E160d to likopen, węglowodór nienasycony o budowie podobnej do kauczuku naturalnego, należy do rodziny naturalnych pigmentów występujących u roślin i zwierząt, jest jednym z przeciwutleniaczy, posiada właściwości chroniące organizm przed licznymi chorobami (m.in. zawał serca, choroby neurologiczne), a przede wszystkim przed rakiem, że E100 to kurkumina, organiczny związek chemiczny, barwnik roślinny, czerwony lub pomarańczowy, który występuje w szafranie indyjskim, roślinie rosnącej na Wschodzie, używanej jako składnik przyprawy curry, itd. To przydatna wiedza. Oczywiście może być tak, że dzisiaj jemy coś, co za kilka lat, wraz z rozwojem nauki, może okazać się szkodliwe lub wręcz trujące. Biegli w medycynie twierdzą, że na coś trzeba będzie jednak kiedyś umrzeć. Opr. Janusz Niczyporowicz
Foto: Archiwum
53
ZDROWO JEŚĆ
Chcesz uniknąć przeziębienia i innych chorób?
Jedz truskawki
Truskawki są idealne na przeziębienie i kłopoty z trawieniem. Zobacz ile trzeba ich jeść. 35 kcal Truskawki są niskokaloryczne - 100 gram surowych owoców to tylko 35 kilokalorii, pod warunkiem, że jemy je bez cukru i bitej śmietany. Mogą z powodzeniem jeść je nawet osoby chorujące na cukrzycę. Zjedz codziennie pół kilograma, a ochronią cię przed przeziębieniem, wiosennym zmęczeniem i kłopotami trawiennymi. Piękne czerwone owoce kuszą, a że możemy się ich najeść do syta tylko w tym miesiącu warto sięgnąć po świeżutkie truskawki. Najlepsze są te z domowego ogródka albo kupione „u babci” mającej tylko kilka łubianek. Truskawka to nic innego jak ...przypadkowa mieszanka dwóch gatunków poziomek pochodzących z Ameryki. W XVII wieku europejscy ogrodnicy posadzili je obok siebie i doszło do krzyżowego zapylenia. Uzyskana w ten sposób roślina zaskoczyła ich – takich wielkich owoców nie wytwarzała dotychczas żadna poziomka! Okazałe, smakowite i soczyste nowe poziomki stały się rewelacją na wystawach grodniczych, po czym trafiły na stoły najznakomitszych osób i dostały nową nazwę. MIŁOSNY OWOC Czerwony kolor i sercowaty kształt szybko skojarzyły się z miłością. Owoce początkowo uważano za afrodyzjak. I coś w tym pewnie jest skoro król Francji Ludwik XIV, który miał kilkanaście kochanek i liczne potomstwo, uwielbiał truskawki, co zostało odnotowane nawet w oficjalnych dokumentach historycznych. Także we Francji istniała tradycja przyrządzania zupy truskawkowej dla nowożeńców - przysmak ten miał pobudzić ich libido i zachęcić do igraszek. Do dziś niektórzy uważają, że jeśli ktoś przepołowi truskawkę i podzieli się nią ze swym wybrankiem lub wybranką, wkrótce te dwie osoby połączy gorące uczucie. DOBRE NA DIETĘ Porcja truskawek zjedzona na czczo to najlepsze, co może zafundować sobie osoba na diecie. Dzięki enzymom spalającym tłuszcz soczyste owoce przygotują organizm do szybkiego trawienia. Najlepiej jeść je już od rana, bo trawienie owoców zaczyna się w ustach, a kończy w jelicie cienkim. Kiedy owoce są podawane po posiłku, na przykład na deser, w żołądku blokują je trawione najpierw białka i tłuszcze. Natomiast jedzone na czczo od razu działają na układ trawienny. Truskawki także orzeźwiają i dodają energii na cały dzień. Opłukane, dokładnie osaczone i rozdrobnione truskawki można dodać do płatków zbożowych i chudego jogurtu - to zastrzyk witamin, białka i węglowodanów dających siłę przez cały dzień. I DLA URODY Truskawka, uważana dawniej za symbol Wenus, rzymskiej bogini piękna i miłości, ma również wpływ na naszą urodę. Owoce działają odżywczo, bakteriobójczo i ściągająco. Idealnie nadają się do maseczek domowej roboty, stosowanych do skóry zniszczonej i przesuszonej. Kosmetyczki polecają kilka maseczek, które z powodzeniem można zrobić w domu. Wybielająca powstanie, gdy do truskawek dodamy odrobinę oliwy i pokryjemy papką twarz na kilkanaście minut. Odświeżającą to truskawki zmieszane z odrobiną bardzo mocnego naparu z zielonej herbaty i miodem pszczelim. Nawilżająco-antybakteryjną maseczkę robi się rozgniatając owoce z kremem nawilżającym. Same rozgniecione truskawki stosuje się również jako środek przeciwko piegom i przebarwieniom twarzy. Źródło: Echo Dnia Truskawkowe zdrowie
54
ZDROWO JEŚĆ Mus owocowo-jogurtowy 50 g truskawek 1 owoc kiwi 125 ml jogurtu naturalnego kilka listków świeżej mięty (do dekoracji)
Foto: Galeria
Truskawki i kiwi obrać i grubo pokroić. Owoce włożyć do Foto: Galeria dużego naczynia, wlać jogurt i zmiksować na gładko. Przełożyć mus do pojemnika, który nadaje się do zamrażania, na godzinę umieścić w zamrażalniku. Następnie ponownie chwilę miksować, łyżką nałożyć do szklanek i przybrać listkami mięty.
Tarta owocowa Ciasto:
Wypełnienie tarty:
• 250 g mąki • 125 g zimnego masła • 5 łyżek cukru pudru • 5 łyżek zimnej wody Wykonanie:
• 1 budyń śmietankowy “Słodka chwila” • 1 galaretka owocowa • dowolne świeże owoce Foto: Galeria
•Mąkę przesiać do miski, dodać pokrojone na kawałki masło oraz cukier puder. Rozetrzeć masło palcami razem z mąką. Skrapiać ciasto wodą, po jednej łyżce, krótko wygniatać aż będzie gładkie, łącząc składniki. Uformować kulę, zawinąć w folię i włożyć do lodówki na minimum 30 minut. •Nagrzać piekarnik do 200 stopni. Stolnicę lekko posypać mąką i rozwałkować na niej placek o średnicy większej niż forma na tartę. Formę o średnicy 23 - 26 cm wyłożyć ciastem. Spód ponakłuwać widelcem. Brzegi formy i ciasta można przykryć paskiem folii aluminiowej aby nie opadło podczas pieczenia. Piec około 30 minut na złoty kolor, ostudzić. •Wyłożyć chłodny budyń, ułożyć świeże owoce, zalać tężejącą galaretką (ugotowaną w 2/3 ilości wody podanej w przepisie na opakowaniu).
Makaron z twarogiem i truskawkami 2 plastry białego twarogu półtłustego 1/2 szklanki jogurtu 40 dag truskawek ½ laski wanilii makaron (bardzo duże muszle) 1 łyżeczka oleju listki świeżej mięty sól
Foto: Galeria
Makaron ugotować aldente w lekko osolonej wodzie z dodatkiem oleju, odcedzić i odstawić aby ostygł. Truskawki oczyścić, opłukać, osączyć. Część owoców rozgnieść widelcem lub zmiksować. Pozostałe owoce pokroić w ćwiartki. Twarożek rozetrzeć z jogurtem, dodać do niego zmiksowane owoce i ćwiartki truskawek. Laskę wanilii przekroić wzdłuż, nożem zebrać zawartość ze środka jednej połówki laski, dodać do masy twarogowej i wymieszać. Nadzienie nałożyć do muszli, udekorować listkami mięty. 55
FELIETON Dla wielu ostatnie rewelacje o tym, że zaledwie trzy procent Brytyjczyków używa przy śniadaniu świętej stołowej trójcy - łyżki, noża i widelca - oznaczać mogły tylko jedno: nasza cywilizacja chyli się ku upadkowi. W istocie jednak chodzi o to, że rozstaliśmy się z setkami lat mozolnych ćwiczeń i ekwilibrystyki. Noże i widelce stały się na przestrzeni wieków groźną bronią zaprojektowaną tak, by ustawiać „innych” na odpowiednim szczeblu społecznej drabiny. W wiekach średnich rycerz musiał wyrąbywać sobie szacunek mieczem, jego następcy zrozumieli jednak, że ten sam efekt można osiągnąć, zapraszając kogoś do domu na obiad. Stąd już tylko mały kroczek, krótki doskok albo podskok (oczywiście nigdy z widelcem w dłoni) do epoki edwardiańskiej, gdy na brytyjskich stołach pyszniły się zastępy sztućców,
Z kolei widelec to jej nieznośny, marudny synalek nienawidzący ojca-noża i zazdrosny o mamę-łyżkę. Z historycznego punktu widzenia widelec pojawił się stosunkowo późno: w renesansie pozostawał niewidoczny, bo wielu notabli traktowało go jako nieistotną zabawkę i wolało jeść palcami. Gdy tylko jednak wyższe sfery przekonały się do widelca i zaczęły go używać, poprzeczka powędrowała jeszcze wyżej. Czego najlepszym dowodem, według Margaret Visser, autorki klasycznej pozycji „ The Rituals of Dinner” („Kolacyjne rytuały”), było pojawienie się noża do ryb. Jego ostentacyjnie płaski kształt i tępy brzeg posłużyły za kanwę wielu kawałów krążących wśród przedstawicieli wiktoriańskiej klasy średniej, która chciała za wszelką
Nóżelec przy czym każdy zaprojektowany został w specyficzny sposób, by posługiwanie się nim było jak najmniej intuicyjne. Na przykład im rzadziej używało się widelca z jego naturalną wklęsłością skierowaną ku górze, tym bardziej zwiększało się swoje szanse na ponowne zaproszenie. Najwięcej zakazów i rytuałów narosło wokół noża, otaczanego największą czcią spośród sztućców. Jako młodszy brat bojowego miecza, nóż fallicznie chwiał się na boki, co być może tłumaczy, dlaczego kobiety w średniowieczu zniechęcano do używania go przy stole. Efekt był taki, że gdy obok nie siedział usłużny mężczyzna, panie musiały zniżać się do nieprzystającego damom ogryzania kości. W czasach współczesnych rodzaje noży i ich płciowe konotacje zostały w pełni skodyfikowane. W XVIII wieku lord Chesterfield kładł do głowy synowi, że prawdziwego dżentelmena zawsze można poznać po tym, jak (i czym) kroi przy stole. Sto lat później słynna Isabella Mary Beeton (autorka pionierskiego podręcznika sztuki prowadzenia domu) spisała szczegółowe instrukcje, jak posługiwać się nożem tak, by wszyscy wokół wiedzieli, że oto mają do czynienia z osobą aspirującą do klasy wyższej. Łyżki z ich okrągłą dziecinną buzią to zupełnie inny temat. Łatwo je polubić i dlatego pewnie są jedynym sztućcem, który daje się w prezencie. U freudystów łyżka symbolizuje troskliwą matkę. 56
cenę pokazać, że zdaje sobie sprawę z tego, jak dalece plebejski to zwyczaj kroić pstrąga zwykłym nożem. Nowe narzędzie służyło do delikatnego podważania i odrywania mięsa od rybiej skóry, choć największe snoby robiły to, co zawsze: pałaszowały pstrąga dwoma widelcami. Tak oto noże do ryb stały się przedmiotem westchnień tych, którzy nie odziedziczyli po babci srebrnej zastawy, lecz byli zmuszeni kupować wyroby z fabryki w Sheffield. Pojawienie się zatem hybrydy noża i widelca, czyli nóżelca - z angielskiego knork - powinniśmy powitać z radością. Wiele wskazuje na to, że będzie to jedyny sztuciec, jakim będziemy posługiwać się w przyszłości. Szerokie, ostro ścięte zewnętrzne zęby pełnią funkcję noża, podczas gdy wewnętrzne pozwalają na wygodne przenoszenie pożywienia z talerza do ust bez obawy o ich skaleczenie. Nóżelec można też trzymać na modłę amerykańską w prawej dłoni. W ostatecznym rozrachunku najbardziej liczy się jednak to, że nowy sztuciec obala wszelkie hierarchie i zaciera społeczne granice. Wolny od klasowych żądz, jest jedynym, na wskroś demokratycznym narzędziem do jedzenia, jakie wymyśliła ludzkość. Kathryn Hughes „The Guardian” (opr: J.N.)
Centrum Medyczne Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „BetaMed” BEATA DRZAZGA Informujemy o BEZPŁATNEJ opiece pielęgniarskiej (w ramach umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia) nad chorymi, którzy ze względu na istniejące problemy zdrowotne wymagają udzielenia systematycznych świadczeń w domach. Świadczenia udzielane są we współpracy z lekarzem rodzinnym oraz lekarzami innych specjalności zlecającymi opiekę. Oddziały: 40-065 Katowice ul. Mikołowska 100A/802 tel./fax: (032) 258 27 90 kom. 0 502 242 898
15-062 Białystok ul. Warszawska 23 tel/fax: 085 741 60 50 kom: 519 114 259
41-219 Sosnowiec ul. Rydza Śmigłego 7 tel. (032) 263 13 12 kom. 0 503 081 836
41-800 Zabrze ul. H. Sienkiewicza 36 tel./fax: (032) 373 60 13 kom. 0 503 081 761
34-300 Żywiec ul. Kopernika 5a tel./fax: (033) 861 23 23 kom. 0 503 081 759
45-368 Opole ul. Ozimska 48b tel./fax: (077) 442 53 05 kom. 0 503 081 786
48-100 Głubczyce ul. Mickiewicza 63 tel./fax: (077) 485 24 50 kom. 0 503 081 823
47-220 Kędzierzyn Koźle ul. Harcerska 2f/2 tel./fax: (077) 483 39 22 kom. 0 503 081 828
25-759 Kielce ul. Paderewskiego 4b tel./fax: (041) 345 70 37 kom. 0 515 190 177
43-600 Oświęcim ul. Garbarska 1/11 tel./fax: (032) 258 27 90 kom. 0 503 081 808
31-553 Kraków ul. Cystersów 16/10 kom. 0 664 648 888 kom. 0 664 648 888
http:/www.betamed.pl
Tradycyjna japońska receptura. Udoskonalona formuła. Moc antyutleniaczy.
„Jeśli chcemy w pełni wykorzystać nasz naturalny potencjał samouzdrawiania, musimy jedynie wspomóc zdolność organizmu do antyutleniania.” Teruo Higa
- Oczyszcza organizm z wolnych rodników i toksyn - Zmniejsza zmęczenie i spowalnia procesy starzenia - Poprawia funkcjonowanie układu immunologicznego - Pomaga organizmowi pokonywać alergię - Skutecznie oczyszcza organizm podczas odtruwania i odchudzania - Zwiększa wytrzymałość psychiczną i fizyczną
58