10 minute read
WYWIAD NUMERU: Rozmowa z Waldemarem Głogowskim, Prezesem Zarządu oraz Pawłem Chmiecikiem, Wiceprezesem Zarządu w firmie PTS WAK TRANS Sp z o.o
from 09 Czas na transport
by Inelo
Nietypowe i wymagające zlecenia są dla nas standardem
- wywiad z Waldemarem Głogowskim, Prezesem Zarządu oraz Pawłem Chmiecikiem, Wiceprezesem Zarządu w firmie PTS WAK TRANS Sp z o.o.
Advertisement
30 Firma WAK TRANS to dynamicznie rozwijająca się spółka z ograniczona odpowiedzialnością działająca na rynku od 2004 roku. Główny profil działalności to transport materiałów niebezpiecznych na terenie kraju i Europy. To firma wyłącznie z polskim kapitałem. Odważne decyzje zarządu, nowoczesne zarządzanie oparte na otwartym myśleniu, stworzenie zgranego zespołu i dopasowywanie się do zróżnicowanych potrzeb klienta skierowało firmę na drogę intensywnego rozwoju i pozwoliło osiągnąć pozycję lidera.
Państwa firma transportowa powstała w 2004 r., w tym roku obchodzi więc już 15 lat swojej działalności. Jakie były początki funkcjonowania na rynku? Jak przedsiębiorstwo rozwinęło się w tym czasie?
Waldemar Głogowski: Działalność rozpoczęliśmy w zasadzie w 1998 r. jako firmy jednoosobowej działalności gospodarczej. Każdy z właścicieli otrzymał w dzierżawę po jednym samochodzie, który użytkował i które po jakimś czasie zostały wykupione na własność. W pewnym momencie doszliśmy do wniosku, że założymy spółkę cywilną, która będzie ściągała zlecenia zewnętrzne i rozdzielała pomiędzy swoich udziałowców. Rynek stawiał kolejne warunki i aby nie wypaść z obiegu w 2004 r. postanowiliśmy połączyć swoje siły i utworzyliśmy spółkę z o.o.
Firma od początku specjalizowała się w przewozie materiałów niebezpiecznych – transport gazów w stanie ciekłym. Na rynku gazu w Polsce było wówczas czterech głównych graczy, więc skupiając się na tej działalności musieliśmy wybrać jednego z tych zleceniodawców i tak też zrobiliśmy. Naszym głównym partnerem został AIR PRODUCTS Sp. z o.o. Przez lata rozwinęliśmy działalność z naszym strategicznym zleceniodawcom poprzez przejęcie całości dystrybucji na Polskę, bliskie Czechy i Słowację. Dodatkowo poszerzyliśmy ofertę o transport chemiczny (chemii ciężkiej), w międzyczasie udało nam się także pozyskać kolejne zamówienia na dostawy gazów ciekłych od kolejnej firmy wytwarzającej gazy techniczne w cysternach, a także transport gazów w stanie sprężonym w butlach. Obecnie obsługujemy większą część działalności gospodarczej Polski, realizując około 50 tys. dostaw ciekłego gazu rocznie. Świadczymy usługę przewozu gazów ciekłych, które są wykorzystywane w każdym przemyśle, począwszy od szpitali, poprzez przemysł spożywczy, gospodarstwa ogrodnicze, szklarnie, a także przemysł ciężki – huty, spawalnictwo, metalurgię.
Jeśli chodzi o rozwój floty to w grudniu 2004 r. firma posiadała 13 pojazdów, a obecnie nasz tabor to 116 ciągników siodłowych i 20 pojazdów ciężarowych.
Są Państwo laureatem Gazeli Biznesu 2018 r. a więc znajdują się wśród najdynamiczniej rozwijających się małych i średnich firm. Jaka jest recepta na taki sukces?
Paweł Chmiecik: To już nasza czwarta Gazela Biznesu. Tę nagrodę świadczącą o prężności i rozwoju przedsiębiorstwa zawdzięcza się przede wszystkim rynkowi i dobrej koncepcji na firmę. W każdej działalności trzeba mieć pomysł i trochę szczęścia i powiązanie tych dwóch składników to recepta na sukces. My poza wyborem przewozu materiałów niebezpiecznych, który okazał się strzałem w dziesiątkę, mieliśmy też szczęście, że znaleźliśmy się w odpowiednim miejscu i czasie, mieliśmy kontakty z partnerami, pokazaliśmy się z dobrej strony jako przewoźnik i rozrastający się w tym zakresie rynek na to wszystko pozwolił. Specjalizują się Państwo w przewozie materiałów niebezpiecznych chemicznych i gazów ciekłych oraz sprężonych. To bardzo wymagający rodzaj transportu. Czy może Pan coś bliżej o nim opowiedzieć? Jakie obostrzenia się z tym wiążą? Jakie środki bezpieczeństwa oraz systemy wykorzystują Państwo, aby zadbać o odpowiednie zabezpieczenie przewożonych towarów?
P. Ch.: Nasz transport to w 90% przewozy, które realizujemy po kraju. Są to przewozy, które obarczone są bardzo dużym poziomem ryzyka. To w połączeniu z ogromną świadomością naszych partnerów i ich wymogami odnośnie bezpieczeństwa sprawiło, że w ciągu tych lat funkcjonowania na rynku w sposób naturalny zostaliśmy firmą, którą wprowadziła szereg procedur bezpieczeństwa, od śledzenia pojazdów, techniki jazdy, sposobu szkolenia, przekazywania danych, aż po wprowadzenie certyfikatów jakościowych ISO, SQAS (które funkcjonują u nas już długo). Jest to równocześnie jednym z czynników naszego sukcesu, o którym mówiliśmy wcześniej, bo w firmach gazowych jest bardzo ważne, by partner, który realizuje transport, był postrzegany jako bezpieczna firma. Nasi partnerzy to potężne firmy giełdowe, w których jakość pracy i bezpieczeństwo są bardzo mocno raportowane i znajdują odniesienie także w wynikach giełdowych. Nie ma tu miejsca na duże pomyłki, wypadki, czy niezachowanie procedur. Takie procedury odnoszą się do całości, czyli do sposobów załadunku, rozładunku, stosowania środków ochrony osobistej kierowców, do zachowania prawidłowej prędkości i restrykcyjnego przestrzegania czasu pracy, co jest bardzo szczegółowo monitorowane, a także omawiane z naszymi klientami i raportowane do nich. Dla przykładu każdy nasz kierowca raz na kwartał musi odbyć szkolenie teoretyczne, a raz na dwa lata jazdę kontrolną. Pracownicy są sprawdzani pod każdym względem odnośnie jakości pracy na drodze, a także załadunku i rozładunku, również przez tzw. ciche kontrole. Nie ma takich mocnych obostrzeń i takiej współpracy dotyczącej wymiany informacji na temat tego bezpieczeństwa w działalności chemicznej, czy przy przewozie innych ładunków.
Czy przy tej specyfice pracy ciężko zmieścić się w normach czasu pracy?
P. Ch.: Przepisy czasu pracy nie są na tyle proste, żeby nie tworzyły problemów. Nawet jeżeli dokładamy wszelkich starań i nie jest to jedyny z elementów szkoleń, egzekwujemy na kierowcach, żeby jeździli zgodnie z przepisami, to i tak błędy powstają. Jednak bardzo skupiamy się na tym, aby czas pracy był przestrzegany. Kierowcy też to rozumieją, uczą się tego i starają się to robić prawidłowo. Dodatkowo mamy zespół rozliczający czas pracy, który kontroluje i sprawdza pracę kierowców. W momencie wykrycia nieprawidłowości kierowca jest kierowany na szkolenie, albo rozmowę na czym błędy polegają i co musi zrobić, aby ich unikać. Najczęstsze problemy są jednak związane z obsługą tachografu. I tu uważam, że przepisy powinny być mniej I
restrykcyjne. Kary za błędy w obsłudze tachografów lub związane z przeoczeniem kierowców są bowiem niewspółmiernie duże w stosunku do kalibru naruszenia. Firma może przez nie nawet utracić dobrą reputację.
W jaki sposób systemy telematyczne takie jak GBOX oraz program do rozliczania czasu pracy kierowców 4 Trans usprawniają pracę Państwa firmy transportowej?
P. Ch.: Systemy telematyczne umożliwiają monitorowanie pojazdów, kontrolę parametrów pracy pojazdów i kierowców oraz przekazywanie danych, za pomocą środków telekomunikacyjnych do odpowiednich działów naszej firmy. W celu poprawy bezpieczeństwa wykorzystujemy wysoko rozwinięte systemy telematyczne połączone z kamerami przed samochodem, które są aktywowane w każdej chwili, gdy jest zagrożenie na drodze lub złe zachowanie kierowcy, żebyśmy widzieli jak on realizuje tę trasę. Ponadto oprogramowanie monitoruje gwałtowne hamowanie, gwałtowne przyspieszenia, przekroczenia prędkości, przeciążenia boczne, ewentualne możliwe wywrócenie cysterny lub inne sytuacje, które zostaną zainicjowane przez kierowcę – w celu pokazania co się działo na drodze. I to są materiały, które służą do szkoleń, do rozmów, a także do dokumentowania jakości pracy zarówno kierowcy, jak i całej firmy. Nasze narzędzia są stricte nastawione na badanie jakości bezpieczeństwa na drodze.
Z kolei system informatyczny 4Trans umożliwia przetwarzanie pobranych danych i pozwala na ich wykorzystanie w celu np. prawidłowego naliczenia wynagrodzenia dla pracowników. Przesyłanie na bieżąco danych cyfrowych z systemu telematycznego umożliwia nam dokładniejszą kontrolę czasu pracy kierowców i tym samym efektywniejsze gospodarowanie zasobami ludzkimi i sprzętowymi. Ponadto monitorowanie pojazdów i ładunków oraz pracy kierowców stwarza możliwość istotnego zwiększenia bezpieczeństwa w transporcie.
Jakie znaczenie ma dobry tabor w pracy firmy transportowej? Czy klienci zwracają na to uwagę zamawiając usługę transportową?
P. Ch.: Przede wszystkim tabor jest zawsze indywidualizowany. Musi mieć odpowiednią wagę, aby móc przewieźć jak największą ilość ładunku. Jeśli realizujemy trasy krajowe to wybieramy samochód przystosowany typowo pod te zlecenia. Indywidualizacja polega też na przełożeniach, maksymalnych prędkościach, na wielkości zbiornika paliwa. Ma więc bardzo duże znaczenie i jest bardzo często specyfikowany zgodnie z założeniami jakościowymi, efektywnościowymi i bezpieczeństwa wraz z klientem. Co do jakości taboru takim głównym czynnikiem do wymiany lub kolejnego zakupu jest awaryjność, bez względu na markę. Nikt nie chce mieć przestojów w transporcie. Czy zdarzyło się Państwu realizować jakieś nietypowe lub wyjątkowo wymagające zlecenie? Czy mógłby Pan o tym opowiedzieć?
P. Ch.: Powiem tak – dla firm, jednostek transportowych, które przewożą towar w sztukach przesyłek, na paletach, przewóz np. tak niebezpiecznego produktu, jak sprężony wodór pod ciśnieniem 200 atm. do huty może być nietypowym zleceniem, a dla nas jest standardem. Przewóz tlenu medycznego do szpitali, od którego zależy życie ludzi, dla innych może być ładunkiem nietypowym, a dla nas to norma. Specjalizujemy się w przewozie ładunków nietypowych i wymagających, bo na tym opiera się transport materiałów niebezpiecznych. Niektóre ładunki, takie jak wodór, tlen techniczny czy medyczny, przewożone są w temperaturze nawet ok. -200 stopni. Najciekawszym zlecenie, jakie zdarzyło nam się realizować było dostarczenie ciekłego tlenu do łodzi podwodnej na Hel.
Korzystają Państwo ze wsparcia ekspertów OCRK w swojej codziennej pracy. Czy to przydatne rozwiązanie? Jak oceniają Państwo tę współpracę?
P. Ch.: Usługi świadczone przez OCRK oceniamy na wysokim poziomie. Na podstawie naszej dotychczasowej współpracy możemy stwierdzić, że OCRK jest firmą rzetelną, a eksperci podchodzą do każdego zlecenia profesjonalnie. Cenimy sobie uczciwość oraz duże zaangażowanie specjalistów OCRK. Wielokrotnie zapraszamy ekspertów OCRK do prowadzenia szkoleń w naszej firmie. Dzięki takiej współpracy udaje nam się przewidywać pewne zagrożenia i im zapobiegać. Wsparcie ze strony OCRK pozwala nam również weryfikować już popełnione błędy i wprowadzać w firmie poprawki działań, tak aby już się nie powtarzały.
Państwa firma została wybrana w plebiscycie Telewizji Kędzierzyn-Koźle i Miesięcznika Dobra Gazeta jako pracodawca roku 2018 w kategorii średnich przedsiębiorstw. Jak dbają Państwo o swoich kierowców, aby zapewnić sobie tak dobrą opinię na rynku pracy? Czy dotknął Państwa dość powszechny ostatnio problem deficytu kierowców zawodowych?
P. Ch.: Jesteśmy firmą, która szanuje kierowcę pod względem jego przyszłości, co wcale nie jest takie powszechne. Działając na rynku polskim staramy się nie pozostawać przy wynagrodzeniach minimalnych, które zawierają ryczałtem wszystkie składniki wynagrodzenia, ale dążymy do tego, aby te składniki były uwidocznione na pasku i opodatkowane, a także odprowadzone składki na zabezpieczenie emerytalne oraz dodatkowe na fundusz emerytur pomostowych. I to jest dla naszych pracowników duży plus. Ma to na celu zapewnienie obecnej stabilności kierowcy, takiej jak zabezpieczenie chorobowe czy wynagrodzenie za urlop.
Dzięki temu jeśli pracownik przebywa na L4, jest w stanie się utrzymać z zasiłku chorobowego, nie potrzebuje żadnych dodatkowych zapomóg, nawet gdy zwolnienie lekarskie trwa kilka miesięcy. Ale tak jak wspomniałem, zabezpiecza także przyszłość kierowcy, który będzie mógł godnie żyć na emeryturze.
Nie możemy niestety przez to konkurować z innymi firmami transportowymi, które nie dbają o przyszłość swoich pracowników, oferują wyższe wynagrodzenie, ale bez zabezpieczenia przyszłości i bieżących świadczeń dla kierowcy. Jednak świadomi tego pracownicy wybierają naszą firmę.
Oprócz tego dbamy również bardzo mocno o bezpieczeństwo naszych pracowników. Troszczymy się o to, aby ich praca była realizowana zgodnie z normami, z poszanowaniem przepisów i tak, aby maksymalnie zadbać o ich komfort pracy. Nasza zasada to ile wyjazdów tyle powrotów. Zawsze powtarzam kierowcy – nie musisz się spieszyć, jeżeli będziesz jechał zgodnie z przepisami, dostaniesz pochwałę, a nie naganę. Część firm stawia na pierwszym miejscu kilometry. My stawiamy na jakość i to za nią nagradzają nas klienci.
Kierowcy, którzy potrafią zrozumieć i docenić, że dbamy o ich bezpieczeństwo, właściwy ubiór, przestrzeganie przepisów, prawidłowe rozliczanie wynagrodzeń i przyszłość emerytalną z pewnością będą zadowoleni z pracy u nas. Nie znajdziemy natomiast wspólnej płaszczyzny porozumienia z kierowcami niebezpiecznymi, którzy nie przestrzegają przepisów.
Firma mocno angażuje się w inicjatywy dobroczynne. Czy może Pan szerzej o nich opowiedzieć?
W. G.: Staramy się wspierać inicjatywy, które dotyczą osób pokrzywdzonych przez los. Środki które przekazujemy oraz z naszych działań, w których bierzemy udział, są przeznaczone dla najmłodszych, dla dzieci i młodzieży z domów dziecka oraz dzieci niepełnosprawnych. Początki naszej działalności charytatywnej opierały się na dofinansowywaniu kędzierzyńskich przedszkoli. Później pojawiła się młodzieżowa drużyna badmintonowa z klubu MMKS Kędzierzyn-Koźle. Oprócz finansowego wsparcia, spotykamy się czasem z dzieciakami na hali, aby porozmawiać, czy rozegrać jakiś mecz. Oczywiście zawsze przegrywamy, bo to już jest dużo wyższy poziom niż nasz. Jesteśmy dumni z ich sukcesów. Jeden z naszych podopiecznych pojechał w tym roku na Mistrzostwa Świata i miła jest dla nas ta świadomość, że możemy mu pomagać w osiąganiu takich sukcesów. W ostatnich latach bierzemy także udział w rajdzie charytatywnym „Złombol” – największej na świecie samochodowej imprezie charytatywnej, która ma na celu wsparcie domów dziecka. Dlaczego akurat taka inicjatywa, choć można by przekazać środki w tradycyjny sposób? Znacznie łatwiej po prostu dać pieniądze, niż w coś się konkretnie zaangażować, dlatego podeszliśmy do tej pomocy niestandardowo. A jeszcze przy okazji możemy z tego czerpać przyjemność – jest dużo zabawy z przygotowaniami, remontem pojazdu (bo trzeba zaznaczyć że rajd odbywa się pojazdami wyprodukowanymi w byłych państwach socjalistycznych i niejeden pojazd ma powyżej 30 lat, tak jak nasza Skoda 120), rozmowami z podwykonawcami, darczyńcami i realizacją samego rajdu. To dla nas taka przygoda życia, męska wyprawa „starym gratem”, który nie wiadomo czy dotrwa do końca wyścigu. Wybraliśmy też „Złombol”, bo to połączenie działalności charytatywnej z zamiłowaniem do transportu.
Nie podchodzimy do tych działań marketingowo, bo to, że się udzielamy w żaden sposób nie wpływa na naszą działalność i nie pomoże jej nam rozwijać, czy utwierdzać statusu marki na rynku. Ale cel jest inny – chcemy wspierać osoby, które potrzebują tego wsparcia.
Aktualnie prace nad Pakietem mobilności nabrały tempa. Wielu przewoźników z niepokojem oczekuje na ostateczny kształt nowych przepisów. A co Państwo sądzą o tych zmianach? Czy wpłyną one znacząco na Państwa działalność?
P. Ch.: Pakiet spowoduje konieczność obniżenia cen naszych usług w zakresie transportu chemicznego na zachód. Częstsze powroty do Polski w celu uniknięcia kabotażu sprawią, że walka o wyjazdy na rynek zagraniczny będzie większa, co z pewnością doprowadzi do dumpingowania cen wyjazdowych przez konkurencję. Ze względu na to, że w 90% realizujemy przewozy krajowe, przepisy pakietu aż tak mocno nas nie dotkną. Możemy się jednak spodziewać, że również na polskim rynku wzrośnie konkurencja, ponieważ jeśli firmy stracą kontrakty zagraniczne, to będą poszukiwać zleceń w kraju. Może to spowodować zaniżanie stawek, gdyż przewoźnicy będą rywalizować przede wszystkim ceną.
Obawiam się, że nasze rodzime firmy nie zmienią swojej obecnej filozofii działalności i sposobu konkurowania. A szkoda. Rynek powinien się wyrównać. Polskie firmy realizujące transport międzynarodowy powinny zrozumieć, że mogłyby na tym też zyskać. Nawet jeśli nie udałoby im się zarobić wystarczająco na rynku niemieckim czy francuskim, to mogłyby zrównoważyć to większymi stawkami w Polsce, a nie psuć rynku wewnętrznego.
Jakie plany biznesowe mają Państwo na najbliższe lata?
P. Ch.: Przede wszystkim utrzymanie obecnych kontraktów. Czy planowane zmiany pozwolą na realny rozwój to czas pokaże. Chcemy pozostać przynajmniej na obecnym poziomie. Aktualnie zatrudniamy 233 pracowników i tyle nas satysfakcjonuje.