numer premierowy
i ók net p j r pu te ku z in as m
A I N A A T ODLN M 0,- P
0/2009
nałóż róż i już! chała pod kontrolą - s.6
Szafiarki ilustrowana historia zakonu
ile sztuki w modzie green establishment Masstrendy lato 2009 nie jestem proekologiczna rotofobia diy: zrób sobie naszyjnik czary-mary 1
ki t p贸 rne j pu te ku z in as m
A I N A A T ODLN M 0,- P
2
Dilemmaty Dilemmatki Pierwszy wstępniak do numeru zerowego jest trudny i wyjątkowy, bo moda to pozornie łatwy temat. W końcu na rynku jest masa podobnych pism o modzie. Dilemmas Magazine całkowicie odcina się od tego, co można znaleźć w popularnych czasopismach modowych. Nie chcemy promować ciągle tych samych nazwisk, pokazywać salonów i przedstawiać tych samych trendów. Zaglądamy do pracowni młodych projektantów, ciekawią nas inspirujące zjawiska modowe, blogi szafiarskie. Pokazujemy, jak ubiera się polska ulica. Nasz magazyn jest skrojony idealnie na kryzysowe czasy. Tania Moda nie znaczy wcale słaba moda, a kryzysowa dziewczyna to modna dziewczyna, chociaż nie przepuszcza całej pensji na ciuchy, buty i torebki. Czy można podejść do mody i dóbr materialnych NIEKONSUMPCYJNIE? Uważamy, że tak. I udowadniamy to całym materiałem zamieszczonym w zerówce. Czy można zrobić magazyn modowy na poziomie nie wydając na niego banknotów z kokosa? Uwierzcie, można. Wystarczy jedynie zarazić swoim entuzjazmem batalion pasjonatów mody. I w końcowym efekcie leży przed Wami zerowy numer Dilemmas Magazine. O Taniej Modzie, o vintage, o szmateksach, lumpeksach, sieciówkach, o blogach, o młodych, zdolnych i o racjonalnym wydawaniu pieniędzy. Totalnie po partyzancku wkraczamy na rynek mody i nie zamierzamy z niego zniknąć. Chcemy być alternatywą dla tych, którym nie odpowiada modny świat przepełniony blichtrem i snobizmem. Bo moda to nie ciągle te same twarze, frustrujące ceny i miałki tekst. Moda ma być zabawą. Bez pseudostylizacji. Po prostu... Bawmy się!
3
DILEMMAS MAGAZINE Redaktor Naczelna/Dyrektor Kreatywna: Ewa Kosz dilemmatka@dilemmasmagazine.pl Dyrektor Artystyczny: Krzysztof Kosz krzysiek@dilemmasmagazine.pl Szef działu Mody: Sara Łątkowska sara@dilemmasmagazine.pl Współpracownicy: Agnieszka Adamczak (redaktor) Anna Adamowicz (ilustrator) Bubble Factory ( tandem foto: Pińkowska/Suchocka) Robert Cegiełko (fotograf) Agnieszka Czeczatka (fotoreporter) Justyna Gabriel (redaktor) Asia Glogaza (stylistka, redaktor) Agata Głouszek (redaktor) Małgorzata Głouszek (redaktor) Sława Gmur (fotograf) Harel (redaktor) Jagna Jaworowska (redaktor) Ewa Juskowiak (ilustrator) Hania Kamieniecka (stylistka) Kaja Krosnowska (wizażystka) Magdalena Kostyszyn (redaktor) Michał Paź (fotograf) Kasia Przybysz (wizażystka) Paula Rol (fotoreporter) Marzena Rusiłowicz (wizażystka) Weronika Sobieraj (stylistka) Sylwia Sokołowska (stylistka) Marika Szymanek (fotograf) Wenden (redaktor) Alicja Wesołowska (fotograf) Korekta: Magdalena Niedźwiecka Reklama: Magdalena Daniluk m.daniluk@wordandmind.pl Artur Konieczny a.konieczny@wordandmind.pl Wydawca: Magdalena Daniluk Word&Mind Internet Advertising www.wordandmind.pl Redakcja: Dilemmas Magazine ul. Rydygiera 8 01-793 Warszawa www.dilemmasmagazine.pl Redakcja Dilemmas Magazine nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów i nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam. Przedruk zamieszczonych tekstów i zdjęć jest dozwolony jedynie za zgodą wydawcy. 4
w numerze nałóż roż i już! 6 Szafiarki: ilustrowana historia zakonu 12 green establishment 22 nie jestem proekologiczna 28 ile sztuki w modzie
36
zatruty cukierek 40 Masstrendy lato ‘09 42 męskie szycie dla kobiet 52 łabędź wychodzi na ulicę 56 Kroniki paryskie: le marais 58 rotofobia 60 diy: zrób sobie naszyjnik 66 streetfashion: łódź 70 maszynka do spełniania marzeń 78 dilemmatogram: kayah 82 czary-mary 84 matthew williamson for H&M 94 dodatki to podstawa 96 komiks: poranne dylematy 103
5
Nałóż
róż i...
już Tekst: Magdalena Kostyszyn ZDJĘCia: Marika Szymanek Królik: asia glogaza
6
Od samych narodzin wypieszczone w różowych pokoikach z tapetą Bambi na ścianie, wyczuwamy różnice pomiędzy tym, co dziewczęce, a tym, co zarezerwowane dla chłopców. Od najmłodszych lat dosyć bezmyślnie posługujemy się stereotypem różu ubranek lalki Barbie, domku lalki Barbie, samochodu i przyczepy campingowej Barbie - żyjąc w przeświadczeniu, że to, co różowe, przeznaczone jest dla lalek właśnie... A potem wychowane w kulcie różu buntujemy się i przechodzimy na ciemną stronę mocy, z czernią i ćwiekami na czele.
!
Nadszedł jednak czas kiedy róż lekkim krokiem opuścił szufladę z napisem „kolor dla kobiet odważnych, choć infantylnych” i wkroczył na salony. Zaskakuje różnorodnością odcieni: od amarantu i maliny, poprzez fuksję i cyklamen, aż po rubin i purpurę. Każdy odnajdzie coś dla siebie - od różu fluorescencyjnego po ten delikatny, pudrowy. Kolor ten doskonale czuje się w towarzystwie czerni, szarości i srebra. Świetną propozycją są kontrastowe zestawienia, jak na przykład delikatna, różowa sukienka połączona z zadziornym, skórzanym paskiem lub niegrzeczna, amarantowa spódnica w otoczeniu szarego, szkolnego sweterka. Może dasz skusić się na szaloną, różową bluzę? Weź przykład z guru mody Alexandra McQueena, który na jednym ze swoich pokazów przebrał się za… pluszowego królika. W nadchodzącym sezonie róż śmiało idzie naprzód. Może usłyszysz na ulicy szept „…ale kicz”, chociaż jakże często chała jest uniwersalna, a sztuka - subiektywna.
7
8
9
10
11
dylemat numeru
Anna dakotascatsandclothes.blogspot.com dziennikarka i konsultantka PR z Warszawy Lubi: maszyny jeżdżące i latające, horrory, stylistykę rockowo-motocyklową i czarny kolor Nie lubi: wstawać rano, ubrań psujących linię, wpada w depresję, gdy jest za mało słońca. Uważa, że butów nigdy za wiele. Ania ma na sobie: kurtka Tally Weil, t-Shirt Kate Kotton Klub dla Vintage Hunters, legginsy własność modelki, łańcuchy H&M, pasek i bransoletki – własność stylistki
12
i l u s t r o w a n a
h i s t o r i a
z a k o n u
Tekst: małgorzata głouszek ZDJĘCIA: anna pińkowska & anita suchocka stylizacja: sara łątkowska, sylwia sokołowska makijaż: kaja krosnowska, kasia przybysz
13
Łucja, jedna z głównych bohaterek książki C.S. Lewisa „Lew, czarownica i stara szafa”, odkryła niesamowitą właściwość wielkiej szafy stojącej w domu starego profesora. Przechodząc przez nią, mijając wieszaki z ciepłymi kożuchami, mogła przedostać się do baśniowej krainy. Szafa była jej łącznikiem pomiędzy rzeczywistością a bajkową i niesamowitą Narnią. Zajrzyjmy zatem do rzeczywistych szaf należących do polskich kobiet. Szaf prowadzących do świata równie magicznego i pełnego wyobraźni. Z wykręconymi stopami, na zdjęciach czasami bezgłowe, ubrane w ciuchy upolowane w second-handach, złowione na strychach czy znalezione w modowej mekce – H&M’ie. Szafiarki, nazywane niewdzięcznie „zakonem”, są z pozoru środowiskiem hermetycznym i wciąż mało znanym. Pojawiają się sporadycznie w mediach, ale mało kto pokusił się o jakąś dogłębną analizę bez powtarzania banałów. Co zastanawiające, wiele młodych dziewczyn zainteresowanych modą nigdy nie słyszało o szafiarkach. Czas to zmienić! Bo szafiarstwo to ciekawe zjawisko internetowe, modowe, a także socjologiczne. Ruch szafiarski w Polsce rozpoczął się na portalu gazeta.pl, na tamtejszym forum o modzie. Dziewczyny umieszczały swoje zdjęcia w ciekawych zestawieniach pokazując swoje pomysły. Pierwszą, polską wirtualną szafę zaczęła prowadzic Ryfka (www.szafasztywniary. blogspot.com). Jak sama mówi, lubi mieć wszystko uporządkowane, w związku z czym swoje stylizacje umieszcza w wirtualnej szafie, w idealnym ładzie. Choć Sztywniara jest pionierką wśród polskich blogerek, zjawisko szafiarstwa istnieje od dłuższego czasu w Stanach Zjednoczonych, krajach skandynawskich i w Wielkiej Brytanii. Z czasem, jak grzyby po deszczu, zaczęły powstawać kolejne rodzime blogi. Ich autorki inspirowały się twórczością kobiet z zagranicy lub modą uliczną. Aktualnie istnieje około dwustu takich blogów i ciągle powstają nowe. Dziewczyny udzielają się także na forum szafiarskim i spotykają się osobiście. Rozmawiają o modzie, nowych pomysłach, trendach, ale także o życiu codziennym, swoich sprawach. Zrzeszenie na forum pozwoliło im na zorganizowanie wielu wspólnych akcji, takich jak promowanie ubrań z przeszłością, urodziny Coco Chanel, czy propagowanie profilaktyki raka piersi. Na blogach można znaleźć zestawy ubrań na każdą okazję: do pracy, szkoły, na imprezę, spotkanie z przyjaciółką; najważniejsze są pomysły, ciekawe zestawienia, a także sceneria, w której się fotografują – może to
14
być własny pokój, tory kolejowe lub coraz częściej - studio. Aranżacje czasami szokują i śmieszą, ale niewątpliwie inspirują – „kwiat do kożucha” przestaje już mieć znaczenie pejoratywne. Ciekawscy pytają czasami, czy szafiarka koniecznie musi ubierać się w secondhandzie? Niekoniecznie. Prezentowane na zdjęciach zestawy złożone są nie tylko z ciuchów kupionych w lumpeksach, ale i w wielkich sieciach odzieżowych, szytych własnoręcznie, a nawet od projektantów takich jak Fendi, Vanessa Bruno czy Chloé. Biorąc pod uwagę reguły równouprawnienia, trzeba wspomnieć coś na temat męskich szaf. Takie istniały... w skromnej liczbie dwóch. Na tym wyczerpujemy temat szafiarzy. Czy szafiarstwo to tylko hobby? Pytane przeze mnie szafiarki są zgodne: mają poczucie misji, wierzą, że swoimi działaniami dostarczają pomysłów innym dziewczynom, pokazują, jak można ubrać się ładnie, ale tanio. Ku chwale ojczyzny! Poza tym jest to po prostu dobra zabawa, która daje możliwość poznania sympatycznych ludzi. Czy w tym modowym szaleństwie jest metoda? Chyba nie. Dozwolone jest prawie wszystko. Pojawiają się specjalnie podziurawione rajstopy, skórzane legginsy, za duże o trzy rozmiary męskie koszule lub trend na noszenie boyfriend jeans. Warto eksperymentować – nawet ze spinaczy biurowych można stworzyć coś ładnego. Jak mówi stylistka Patricia Field, w życiu nie ma powtórek, więc w modzie też są niedozwolone. Chapeau bas! - za pomysłowość, kreatywność, inwencję i odwagę! Szafiarki mają jeszcze jedną wspólną cechę – większość z nich lubi amerykański serial „Seks w Wielkim Mieście”. W jednym z odcinków główna bohaterka, Carrie, przyznaje się, że przyjeżdżając do Nowego Jorku potrafiła wydać pieniądze przeznaczone na obiad na najnowszy numer „Vogue” - prestiżowy magazyn o modzie. Jak myślicie, czy szafiarki są zdolne do takich poświęceń?
Magda bagladyshop.blogspot.com żona swojego męża, właścicielka czterech kotów i mama Tolka, mieszka w Warszawie Lubi: kawę z mlekiem, w wolnych chwilach pleść warkoczyki, dredy i głupoty oraz orientalne klimaty w modzie Nie lubi: chałwy, pośpiechu i trendsetterek Magda ubrana jest w: sukienka H&M, łańcuchy, naszyjnik, bransoletki – własność stylistki, turban, kolczyki, złoty wisior – własność modelki
15
Alicja alicepoint.blogspot.com studentka z Krakowa Lubi: herbatę z cytryną z dużą ilością cukru, styl skandynawski i muzykę, która inspiruje jej stylizacje. Nie lubi: chodzić do fryzjera, mężczyzn, którzy nie dbają o swój wygląd oraz świąt. Alicja jest naszym rodzimym „towarem eksportowym” – jej blog szafiarski jest jednym z najpopularniejszych w Europie. W przyszłości chciałaby otworzyć w Krakowie sklep vintage z prawdziwego zdarzenia. Alicja ubrana jest w t-shirt H&M
16
17
Joanna szafasztywniary.blogspot.com tłumaczka języka angielskiego z Krakowa Lubi: kręgle, ziemniaki oraz ubrania, do których można się przytulić Nie lubi: filmów bez happy endu i dźwięku piłowania paznokci Jest pierwszą w Polsce szafiarką, a przy okazji twórczynią samego określenia. Słowo to weszło dzięki niej na stałe do języka internetowego. Marzeniem Ryfki jest, by znalazło się w słowniku języka polskiego. Joanna ma na sobie: sukienkę Solar, pasek Tally Weil, rajstopy Calzedonia – własność modelki
18
Barbara modazkrakowa.wordpress.com związana z marketingiem i PR, mama czterolatka, mieszka w Krakowie Lubi: podróże, taniec – szczególnie Salsę Nie lubi: monotonii W modzie nie boi się eksperymentowania, lubi ciekawe połączenia kolorystyczne oraz ma słabość do kapeluszy – ma ich dwanaście w kolekcji. Basia ma na sobie: sukienkę H&M, pasek vintage – własność stylistki, klipsy – ILOKO
19
Asia styledigger.blogspot.com studentka z Krakowa Lubi: jeść „Nutellę” prosto ze słoika i wyszukiwać w secondhandach ogromne męskie t-shirty z nadrukami. Nie lubi: swojego bałaganiarstwa i wymiętych ciuchów Joasia ma na sobie: bluzkę Aga Guz, spódnicę H&M, naszyjnik z cekinów A&E Vinatge Store, perły – własność stylistki
20
Dagmara vintagegirl.blox.pl dziennikarka, mieszka w Łodzi Lubi: słuchać muzyki jadąc tramwajem, pomidory w każdej postaci, styl pin up girls, modę lat 40/50 i gorsety Nie lubi: Poczty Polskiej, PKP i koloru żółtego Dagmara ma na sobie: bluzkę Mohito, spódnicę vintage – własność stylistki, pończochy – własność modelki, kapelusik H&M, torebkę – vintage
21
młodzi zdolni
Praga i Miles Davis Czyli świat według...
z GE rozmawiała: harel zdjęcia: ge
22
...to marka odzieżowa stworzona przez dwie polskie projektantki: Kamilę Kanclerz i Kingę Kowalewską. Pierwsza kolekcja ujrzała światło dzienne w 2008 roku. Wtedy też otworzyły się drzwi showroomu na warszawskiej Pradze. Projekty GE to połączenie miejskiego stylu z nonszalancką elegancją. Liczy się forma, materiał, wykonanie. Każdy ciuch w kolekcji ma swoją historię.
Fashion’er jest częścią muzycznego festiwalu Open’er. Moda nakręca muzykę, muzyka nakręca modę. Jaka muzyka nakręca Green Establishment? Tak jak wspomniałam wcześniej, muzyka jest nieodłączną częścią naszej pracy. Chodzi o wytworzenie klimatu , inspirację, nakręcenie... i ona będzie zawsze dla mnie przed malarstwem, filmem, fotografią, bo najmocniej gra na emocjach… I w zależności od nastroju może to być Szostakowicz, Miles Davis, MGMT, PJ Harvey, David Bowie…
Harel: Jak narodził się pomysł stworzenia Green Establishment? GE, KAMILA KANCLERZ: Pomysł by być niezależnym projektantem kręcił mnie od początku, ale szybko przekonałam się, że trzeba zaliczyć odpowiednie bazy. Zatem szkolna wprawka w postaci studiów na ASP bardzo się przydała i to nie tylko ze względu na zdobytą naukę, ale kontakty, środowisko. Później praca: od freelancera od wszystkiego tzn. grafika, architekta itp., przez agencję reklamową po duży label odzieżowy. Doświadczenie po takiej pracy dla koncernów lub dużych firm daje ogromną siłę, by szybko z tym skończyć, ale też uczy pokory. Powstanie Green’a było naszym wtargnięciem na znany teren, ale bez znaków ostrzegawczych. Same tego chciałyśmy i żeby nie wiem co, nie zjedziemy z trasy docelowej... NY... huhuhu. Skąd czerpiecie inspiracje? Raczej różne sytuacje czy rzeczy tworzą swoistą aurę, która korzystnie wpływa na pracę. Jest to oczywiście muzyka - od klasyki do punka, oldskulowe filmy, czy fotografie, często przypadkowe z podróży, literatura, styl, nawet sposób palenia fajek nowo poznawanych ludzi… generalnie masa drobiazgów. Wkrótce premiera trzeciej kolekcji. Będzie to kontynuacja dwóch pierwszych czy totalne zaskoczenie?
Yyyy… chyba jednak kontynuacja jako ewolucja... w sensie... stajemy się coraz sprawniejsi, mądrzejsi, wrażliwsi. „Kind Of Green“ będzie taką konsekwenją dwóch poprzednich sezonów pomieszaną z błyskotliwymi pomysłami. Projekty Green Establishment będzie można obejrzeć w tym roku na Fashion’erze w Gdyni… Obejrzeć, kupić i wkręcić się na pokaz. Wszystko jest jeszcze obgadywane z organizatorem i właściwie dużo sobie obiecujemy w związku z Gdynią, ale nic nie jest jeszcze potwierdzone. Czy planujecie pokaz najnowszej kolekcji, czy pojawią się także modele z dwóch poprzednich? Trudno powiedzieć... Nie wiem. Narazie jest zajebista idea pokazu i jeśli będzie ona możliwa do zrealizowania, będziemy się zastanawiać nad całą resztą.
Niedawno minął rok od otwarcia showroomu na Wileńskiej. Jak Wam się pracuje na Pradze? Praga jest dla nas bardzo przyjazna. Generuje się tu swoista, lokalna społeczność składająca się z bardzo ciekawych, rownież wizualnie, ludzi, którzy mają ochotę współdziałać. Mam nadzieję, że lokalne władze będą czerpać wzorce z Londynu czy Kopenhagi by postindustrialna, zaniedbana Praga mogła przeistoczyć się w mekkę artystów, z pracowniami, kawiarniami, oryginalnymi księgarniami, sklepami ect. Już w tamtym roku zauważyliśmy, że młodzi, zagraniczni turyści zapuszczają się na Pragę, by zobaczyć realną, żyjacą dzielnicę, a nie skansen jakim jest Krakowskie Przedmieście. Niestety bez odgórnego planu zagospodarowania, zawsze to bedą jednak próby pojedyńczych zapalenców. Mam nadzieję, że takie miejsca jak nasze czy działajacy już od lat Melon, zagłębie na 11 Listopada, kafeterie na Ząbkowskiej antycypują całkowitą przemianę tej bejowej, ale przepieknej architektonicznie dzielnicy.
23
Oprócz ubrań w Waszej pracowni można też kupić przepiękne materiały. Czy istnieje możliwość wyboru dowolnej tkaniny i stworzenia z niej kreacji na bazie wzorów z kolekcji? Wileńska 13 jest naszym flagowym sklepem, ale pełni rolę także naszej pracowni i biura. Część materiałów które tam mamy, jest przeznaczona do naszej kolekcji, a część na sprzedaż lub jako oryginalna baza dla projektow indywidualnych. Zatem możesz zamówić u nas sukienkę z innego materiału niż ten w kolekcji, albo zupełnie nową, zaprojektowaną wyłącznie dla ciebie. Współpracujemy ze świetnymi konstruktorami i krawcami, dlatego poboczna nasza działalność opiera się na indywidualnych zamówieniach. Wasze projekty można znaleźć nie tylko na Pradze, ale też w Young Polish Designers Foundation w warszawskiej Promenadzie i w sklepach internetowych. Czy planujecie poszerzenie zasięgu Green Establishment o sklepy stacjonarne? Oczywiście chcemy, by nasza kolekcja dostępna była dla coraz wiekszej ilości osób, ale nie będziemy otwierać nowych, flagowych sklepów GE. My skupiamy się na projektowaniu i produkcji kolekcji, już niedługo, także męskiej. Chciałabym by w przyszłości kolekcja pojawiała sie częściej- 4 razy w roku, by była wzbogacona gadżetami, torbami, ect. Konsekwentnie budujemy siatkę sklepów z którymi współpracujemy, ale sama wiesz, że jeśli chodzi o Polskę, to jest jeszcze bardzo mało multibrandów, które oferują różne marki. Jednym z takich miejsc jest nowiutki Concept Store Spot w Poznaniu, z którym współpracujemy. Świetną formą promocji i sprzedaży są także kiermasze, które są połączeniem wyprzedaży i dobrej zabawy. Podczas takiej imprezy, pod jednym dachem możesz spotkać niezależne, małe, oryginalne brandy, napić się drinka i potańczyć... Mam nadzieję, że taka forma sprzedaży rozwinie się nie tylko w Warszawie, ale także w innych miastach Polski. Najbliższy kiermasz odbędzie się na Wileńskiej 13 - 8 maja i podczas obchodów pierwszych urodzin- na początku czerwca. We wrześniu zeszłego roku kolekcja Green Beast miała swoją prezentację na International Fashion Show Who’s Next w Paryżu. Jak została przyjęta? I jakie macie wrażenia z pobytu w (podobno) stolicy światowej mody? Stoiska na targach są dla GE bardzo ważną formą sprzedaży i promocji. W ten sposó-b nawiązujemy kontakty z właścicielami fajnych, zajawkowych multibrandów,
24
25
26
którym możemy sprzedawać nasze ubrania. Prasa np. WAD, Kulte, telewizja i oczywiście modowe blogerki także są obecni, więc częstotliwość ich zainteresowania naszą marką jest 1000 krotnie większa niż na Pradze. Jeśli chodzi o sam Paryż, to można mieć ambiwalentne odczucia do tego miasta i jego mieszkańców, ale pozostawia po sobie super wrażenie. Tym razem, nie było Luwru, ale bardzo ciężka praca, która do tej pory procentuje. Dość powszechna jest opinia, że polska ulica jest szara i nudna. Co o tym myślicie? Hmm, trudno jednoznacznie odpowiedzieć. W porównaniu z Londynem na pewno tak, ale wszyscy mamy świadomość tego w jakich czasach żyjemy. Za nami szary komunizm, gdzie nie było nic, potem dzikie czasy kapitalizmu, gdzie każdy kombinował ubrania „pod patykiem“, albo na Stadionie (Warszawa), teraz nieznośne centra handlowe z sieciówkami…trzeba czasu by stać się perfekcyjnie- nonszalancko- dekadenckim w stylu, jak Londyńczycy… Ale wracając do pytania, myślę, że w dużych miastach jak Warszawa, Poznań czy Kraków widać, nie tylko młodych ludzi, którzy potrafią bawić sie ubraniem, make up’em, generalnie stylem. Nie boją się wyeksponować swojego indywidualizmu i uroku, być ekstrawaganckim lub klasycznym... ale to jest związane ze swoistym życiem w mieście.. kawiarnie, bary, imprezy, kina, opery, teatr, włoski skuter w drodze do roboty, holender po parku… Wszystko staje się ładniejsze: nasze ubrania, wnętrza publiczne... gorzej z architekturą... Generalnie poprawia nam się gust. Niestety w małych miasteczkach czy wsiach jest bardzo kiepsko, ale to jest zauważalne dla każdego, więc szkoda gadać. Żyjemy w czasach szybkiej mody. Ubrania są tanie, ale też byle jak uszyte. Gdy oglądałam Wasze projekty, podziwiałam perfekcyjne wykonanie. Wyglądają dobrze nie tylko z zewnątrz, ale też od środka. Tak powinno być i cena jest jak najbardziej uzasadniona. Mimo to wciąż panuje przekonanie, że lepiej kupić dużo i tanio niż mniej, ale w dobrej jakości. Czy Waszym zdaniem istnieje szansa, by zaczęło się to zmieniać? To pytanie jest ściśle powiązane z poprzednim, bo myślę, że to kwestia wyrabiania w sobie poczucia piękna. Możesz zakupić za jednym razem całe wyposażenie swojego mieszkania w IKEI i masz wolne. I pamiętam, że jak tylko otwarto w Polsce sklepy IKEA, to był mega lans tak urządzić dom (i jeszcze każdy wiedział skąd te meble). O wiele bardziej wyrafinowana jest umiejętność łączenia taniej IKEI, gadżetów z plich targów, krzeseł z komisów z, jako wisienką do drinka, kanapą z Vitry. To samo tyczy się ubrania, jestem zwolennikiem łączenia taniego z drogim, vintage z Green Establishment. Bardzo dziękuję za rozmowę!
27
młodzi zdolni
nie jestem proekologiczna z marią nowińską* rozmawiała: Jagna Jaworowska
Dlaczego torebki, a nie buty czy biżuteria? W moim przypadku wszystko zaczęło się od fascynacji skórą. Owszem, to mało ekologiczne i jest to pewien problem, bo staram się być proekologiczna, ale nic na to nie poradzę. Uwielbiam patrzeć, jak skóra się załamuje, czuć jak pachnie. To takie moje zawodowe zboczenie. Poza tym torebki skrywają tajemnice. Wnętrze każdej może nam opowiedzieć inną historię. No i kobiety w ogóle szaleją na punkcie torebek. Wydaje mi się, że torebki zdetronizowały już pod tym względem buty. Jak zaczęłaś projektować torebki – poszłaś na jakiś specjalny kierunek studiów? Ja bardzo chciałam pójść na studia projektowania i robienia toreb, ale takich szkół już nie ma, wszystkie zamknęli, może oprócz kilku zawodowych w Nowym Targu. A na uczelnie włoskie nie było mnie stać. Najlepszą szkołą była praktyka. Porwałam się z motyką na słońce i nie do końca zdając sobie sprawę, jakie będą tego konsekwencje, założyłam własną pracownię. Po prostu stwierdziłam, że będę robić torby, kupiłam maszyny, wzięłam pożyczkę. Poznałam wszystkich kaletników 28
żyjących w Warszawie i na jej obrzeżach. Przychodziłam do nich do pracowni, pytałam się co to jest, jak to się nazywa, a dlaczego tak. Podpatrywałam. Później stwierdziłam, że nie nauczę się inaczej niż na własnych błędach. Zatrudniłam ludzi. Początki były trudne, ale dużo się nauczyłam.
muszę przyznać, że powstała w ten sposób naprawdę przepiękna, zjawiskowa torba. Praca przy niej była bardzo skomplikowana, ktoś by powiedział – niewarta zachodu, ale ja uważam, że efekt wywierał piorunujące wrażenie. Koszty realizacji oczywiście się nie zwróciły, ale ja myślę, że było warto.
Szczerze – w robieniu torebek jest więcej rzemiosła niż artyzmu. Uważam, że każdy artysta musi być dobrym rzemieślnikiem. Pomysłów i zdolnych ludzi jest wielu, ale od pomysłu do realizacji prowadzi długa droga.
Sprzedałaś tę torbę, nie zachowałaś dla siebie?
Czy był jakiś projekt, którego nie udało się zrealizować? Nie, żadnych takich nie pamiętam. Owszem, pojawiały się bardzo skomplikowane projekty. Była taka torba, nad którą pracowaliśmy dobry miesiąc. Wyobraziłam sobie, że ona musi być zrobiona na stelażu aluminiowym z wytłoczonymi kulkami. Nie mogłam znaleźć okuć, kombinowałam. W końcu wybrałam jakieś okucia meblowe, nie bardzo wiedzieliśmy, jak je przymocować. Jakby to nie wystarczało, robiliśmy ją z grubej, siermiężnej skóry. Igła się łamała, trzeba było szyć ręcznie. Jednak
Sprzedałam. Zazwyczaj jest tak, że gdy zrobię coś fajnego i myślę sobie: „O, w końcu mam torbę dla siebie”, to zawsze znajdzie się ktoś, komu będzie bardzo zależało, by ją kupić. Czyli szewc bez butów chodzi… Kiedyś byłam w lokalu ze znajomymi, podeszła jakaś pani i mówi: „Jaka piękna, piękna torba. Czy można ją kupić?”. Stwierdziłam, że nie, że ta torba jest już sprzedana. Na co pani się pyta: „A ile ona kosztuje? Dam dwa razy więcej!”. Niestety takie historie nie zdarzają się codziennie. Oczywiście są wzory bardziej i mniej udane, nie ma takiego, który by się podobał wszystkim. Choć nie, jest jednak taka torba. Pomysł na nią powstał szybko, pamiętam – rysowałam jej
projekt na kolanie. Przebiła moje najśmielsze oczekiwania – okazała się być torbą, która się wszystkim bez wyjątku podoba. Mężczyznom, kobietom, niezależnie do wieku.
Nie, wręcz przeciwnie, ja teraz omijam Włochy. Mieszkałam tam przez kilka lat, więc już mnie te Włochy tak bardzo nie ciągną. Ale jeżdżę tam zawodowo.
projektuję czarnych. Zawsze wychodzą żółte, bordowe, no po prostu feeria barw. Głównie latem, choć zimą też. Nawet białe torby zimą sprzedaję.
Mogłabyś ją opisać?
Są jakieś różnice w upodobaniach Włoszek i Polek jeśli chodzi o torby?
Jakie są twoje klientki?
To taki sakwojaż. Duża trapezowata torba na miękkich rączkach wykończona wzorem z butów golfowych - drobnymi dziureczkami i ząbkami. Na tej bardzo prostej klasycznej formie, na gładkiej skórze, to szycie robi ogromne wrażenie. Dodaje sznytu. Materiały są dla Ciebie bardzo ważne. Skąd je bierzesz i jak je wybierasz? Sprowadzam sama z Włoch albo zamawiam w hurtowniach. Kupuję dużo włoskich skór, dość drogich. Potem idę do sklepu i okazuje się: o, Miu Miu albo Gucci zrobili torbę z tej samej skóry co ja. Ciekawie jest zobaczyć, jaki pomysł na ten sam materiał mieli inni. Poza tym jeżdżę na targi skór i okuć, m.in. do Bolonii. Słyszałam, że często wyjeżdżasz. Tylko do Włoch?
Oczywiście. Bardziej cenię gust Polek jeśli chodzi o torby. Włoszka musi mieć duże logo, najlepiej włoskiej marki. Dużo błysku, dużo złota, dużo okuć. Wszystko przeładowane. Ale trzeba przyznać, że wybór mają tak szeroki, że można znaleźć i proste formy. Tymczasem o Polkach mówi się, że wręcz przeciwnie – wybierają spokojne, sprawdzone modele, nie lubią eksperymentować. To prawda? Moje klientki lubią eksperymentować, ale w końcu projektuję dość niszowe torby. Często jednak kobiety przychodzą do mojej pracowni i mówią: „No ja chciałabym torbę taką, hm… czarną”. Bo czarną torbę trzeba mieć, przynajmniej dookoła panuje takie przekonanie. Ja nie mam czarnej torby i też właściwie nie
Mam różne klientki i się z tego bardzo cieszę. Są wśród nich np. tak zwane szare myszki, które zbierają na torbę marzeń. Lubię takie współprace, bo na koniec naprawdę widać radość w oczach klientki i to daje mi satysfakcję. Przychodzą też osoby znane. Mężczyźni również. W ogóle mężczyźni są bardzo wymagającymi klientami. Zdecydowani, wiedzą czego chcą. Kiedyś jeden z moich klientów zamówił torbę. Coś mu zaproponowałam, on się zgodził, ale stwierdził: „Chciałbym, by przeszycia były w kolorze ultramaryny”. Szok, naprawdę. A uważa się, że z mężczyznami o kolorach się nie rozmawia…
29
30
31
Zdarza się też, że panowie zamawiają torby dla swoich mam, narzeczonych, dziewczyn. Staram się wtedy namówić ich na odrobinę szaleństwa. I zazwyczaj to się udaje. Wtedy taka osoba obdarowana jest nie tylko szczęśliwa z prezentu, ale i mile zaskoczona, bo nie podejrzewałaby dającego o taki pomysł. Jak wygląda taka praca nad torebką? Ja pracuję wrażeniowo. Nigdy nie jest tak, że siadam i wymyślam całą kolekcję. Patrzę jak skóra się układa, czy się ładnie łączy z innymi materiałami. Wtedy opracowuję jakiś model, wzór. Jak jest miękka skóra, mięsista, to fajnie z niej zrobić worek. Jeśli jest sztywna, to zazwyczaj idę w kierunku formy kubicznej ze sztywnym denkiem. Duże wzory na dużej powierzchni, by je wyeksponować, małe na mniejszej, itd. Ale najczęściej klientki z góry mówią mi, z jakiej skóry chcą torebkę i jakiego typu model by im odpowiadał. Wtedy rysuję, tworzę szablon. Jeśli jest skomplikowany to najpierw szyję prototyp ze skaju. Jeśli uważam, że coś na 100% wyjdzie to od razu kroję skórę. Skórę kroi się nożem, nie nożyczkami. Zazwyczaj robi to krojczy – nie mylić z kaletnikiem. To postać pełniąca ważną rolę przy tworzeniu torby. Właśnie, masz swój własny zespół w Łodzi. Miałam najpierw w Warszawie, ale w Łodzi jest więcej fachowców. Kaletnicy wymierają, tak samo jak rymarze czy kuśnierze. Wąskie specjalizacje. Myślę, że coraz trudniej będzie zdobyć torebkę indywidualną, skrojoną na własną miarę. Ale ponoć na fali mody na indywidualizm wraca zainteresowanie rzemieślnictwem. Czy tylko na świecie, w Polsce nie? Przede wszystkim musi mieć kto takie rzeczy robić, a raczej nie ma. Rzemieślnictwo to taka dłubanina, rzeźba jak ja to nazywam. Poza tym umówmy się – robienie torebek czy butów stanowi ciężką pracę fizyczną z toksycznymi substancjami. A nie jest to intratny zawód. Istnieje różnica pomiędzy rzemieślnikami w Polsce a na świecie. We Włoszech zawsze podpatrywałam małe zakłady rzemieślnicze. Ktoś robił szczotki, ktoś buty, ktoś torby, ale zawsze w idealnym porządku. Tam panują wręcz sterylne warunki, wszystko ma swoje miejsce. A gdy pójdziemy do szewca czy kaletnika w Warszawie to znajdziemy bałagan. My, Polacy, nie mamy takiego drygu do prac manualnych. Nie umiem przewidzieć co będzie za 20 lat, ale bardzo możliwe, że zaleją nas sieciowe produkty. Jednak niektóre sieciówki dają możliwość klientom zaprojektowania własnej torby czy butów, dobrania koloru, modelu, wzoru. Ale zawsze stoi za tym duże przedsiębiorstwo, no i wybór jest dość ograniczony. Czy Twoje klientki przychodzą do Ciebie ze sprecyzowanymi oczekiwaniami, czy raczej liczą na Twoje pomysły? Różnie. Pamiętam taką klientkę, która mnie uczyła torby robić.
32
Kiedyś zgłosiła się też do mnie dziewczyna z architektury, która miała dokładnie rozrysowaną torbę swoich marzeń, a ja pełniłam tylko rolę wyrobnika. Ale najczęściej to ja pokazuję jakieś wzory, które później dopasowujemy do oczekiwań danej osoby. Jak się reklamujesz? Gdzie sprzedajesz? Jak to wszystko wygląda pod względem marketingowym? Poczta pantoflowa to podstawa. Poza tym mam stronę internetową. Współpracuję też z kilkoma butikami, ale tylko z takimi, do których mam zaufanie, że robią to na odpowiednich zasadach. Tak by sprzedaż torby nie odbywała się w sposób anonimowy, by zawsze był ktoś, kto może o tej torbie opowiedzieć. Poza tym zależy mi, by moje torby nosiły fajne osoby, po prostu. Mam też witrynę na Chmielnej. Wiąże się z nią zresztą ciekawa historia. Kiedyś klientka widziała tam torbę, która bardzo jej się spodobała. Później kupiła ją na Billioneurobab, gdzie się spotkałyśmy. Następnie zamówiła torebkę dla swojej córki. A na koniec zgłosiła się do mnie jej mama. Czyli cała rodzina, wszystkie trzy pokolenia, zaopatrzyły się u mnie w torby. Mówi się, że wystarczy zajrzeć kobiecie do torebki, by wszystkiego się o niej dowiedzieć. Pokaż mi swoją torebkę, a powiem ci kim jesteś? Oczywiście, że coś w tym jest. Torebka to bardzo intymne miejsce dla każdej kobiety. Wyobraź sobie, że twój chłopak grzebie ci w torebce – dostajesz szału. Tam trzymasz wszystkie swoje pozornie niepotrzebne rzeczy. Tylko ty jesteś w stanie się w tym odnaleźć i połapać. Kobiety noszą naprawdę dziwne rzeczy w torebkach. Śrubokręty, gwoździe… Już wyobrażam sobie klientkę, która przychodzi do Ciebie i mówi: „Proszę mi zrobić taką torbę, w której się zmieści młotek”… Młotek nie, ale była pani neurolog, której zrobiłam przegródkę na młoteczek. Przyznam Ci się do czegoś – mam takie zboczenie zawodowe, że gdy kogoś spotykam, mimowolnie oglądam i oceniam jego strój. Ty też tak masz? Pewnie, że mam! I powiem ci, że to jest przekleństwo. Próbowałam sobie kiedyś wyobrazić, że robię w życiu coś innego. W końcu człowiek musi być gotowy na różne niespodzianki. Jednak od razu pomyślałam o tym, że ja po prostu szaleję na punkcie toreb. Wchodzę do jakiegoś pomieszczenia i rentgen – ok, tam siedzą ludzie, tam są torby. Najpierw widzę torby, potem ludzi. To nie jest normalne. Potrafię uparcie wpatrywać się w torbę jakiejś pani, aż ona poczuje się niezręcznie. Potrafię zaczepić kogoś na ulicy i oglądać fachowo, gdzie torebka ma nity, jakim ściegiem została obszyta itd. Zwracam na to ogromną uwagę mimowolnie. Czasem chciałabym się wyluzować i tak nie robić, ale nie umiem. A ile Ty masz toreb?
33
34
Niedużo. Znaczy niedużo – nie wiem ile toreb powinno się mieć. Powiem szczerze, że za szybko żyję, by mieć czas na dużo toreb i przepakowywanie jednej do drugiej. Dlatego mam torby XXL i czasami mi się zdarza, że worek średnio duży potrafię włożyć do innej torby w całości. Pakuję torbę w torbę. Co jest najważniejszą częścią torby? Że tak powiem co robi z torby torbę? Hm… Muszę odpowiedzieć tak bardzo rzemieślniczo – denko. Zaczyna się od dna, od niego zależy szerokość, wielkość i wysokość - oczywiście jeśli w torbie jest dno. A co z torby robi torbę? Niestety według Polek – suwak. Na magnes albo niezapinana?! To już coś dziwnego. Torba musi mieć zapięcie. Ale lubię łamanie konwencji. Np. widziałam takie torby z plastiku, przezroczyste. Torba stanowi etui na inne przedmioty, służy do chowania rzeczy, a tu wszystko widać. Ot – taki dowcip, ale podoba mi się. Na co warto zwracać uwagę, gdy się kupuje torbę? Na to, czy nam się podoba [śmiech]. Modne są torby duże, XXL, ale nie ma co przesadzać. Choć ja sama zrobiłam Ewie [redaktor naczelnej Dilemmas – przyp. red.] taką dużą torbę, tzw. baloon. Tak, niedawno czegoś w niej szukała i skończyło się na tym, że musiała wszystko z niej wysypać. No, to jest taka torba, że można do niej wejść do środka i się zapiąć. Ale tam gdzie się kończy funkcjonalność, tam się zaczyna moda, a chyba nawet sztuka. Torba może i powinna być praktyczna, ale warto się też bawić konwencjami – bawić się modą. Dziękuję za rozmowę.
*Maria Nowińska projektantka torebek www.nowinska.com.pl W jej pracowni powstają pojedyncze modele, jak i limitowane kolekcje torebek. Projektuje także dla takich marek jak Wittchen czy Ochnik. Jej torebki autorskie wykonywane są ręcznie w jej pracowni. Doświadczenie zdobywała podczas swojego pobytu we Włoszech, gdzie podpatrywała pracę w małych zakładach rzemieślniczych. Gotowa torebka sygnowana jej nazwiskiem charakteryzuje się nieszablonowym wykończeniem, dbałością o szczegóły – plecione ręcznie rączki i zaskakującymi rozwiązaniami użytkowymi we wnętrzu torebki np.: dwie kieszonki na telefon komórkowy, czy dodatkowa kosmetyczka. Reasumując – kobieta projektująca dla kobiet – piękno i użyteczność w jednym. Oczywiście Maria tworzy też torby dla mężczyzn. 35
artykuł
ile sztuki w modzie Tekst: jagna jaworowska ilustracja: Ewa Juskowiak
36
Sztuka i moda Vince Aletti, dziennikarz „Rolling Stone”, napisał kiedyś: „moda żyje w swoim własnym świecie, który bardzo rzadko ma coś wspólnego z rzeczywistością (choć oczywiście ta fantazyjność i egzotyzm decydują o jej uroku)”. Czy tego samego nie mówi się o sztuce? Sztuka a moda Rok 1909 – Paul Poiret zatrudnił malarza fowistę Raoula Dufy’ego, by ten tworzył dla niego wzory na materiale. To był przełom. Świat mody zauważył, że współpraca z artystami może przynosić zyski i wykorzystuje to do dziś. Wystarczy przywołać kolekcje z kilku ostatnich sezonów – kolaże Tima Roeloffsa znalazły się na sukienkach Versace, obrazy Richarda Prince’a nadrukowano na torebki LV, a elfy Jamesa Jeana ozdobiły ubrania Prady. Jednak związki mody ze sztuką nie kończą się na zatrudnianiu artystów do zdobienia ubrań i dodatków. Koncerny zrzeszające znane marki odkryły, że warto również zainteresować się mecenatem. To nobilituje i poprawia wizerunek ‘bezinteresowne’ promowanie malarzy, rzeźbiarzy ma przeczyć komercjalizacji mody. Mistrzem takiej strategii jest Louis Vuitton. Artyści regularnie odnawiają modele klasycznych torebek LV, przygotowują performance na otwarcie sklepów marki. Dzięki temu każda kopertówka staje się „prawdziwym dziełem sztuki” (to wyjaśniałoby ich cenę – nawet kilka tysięcy dolarów), a butik urasta do rangi galerii (i na odwrót – niedawno stoisko z produktami Vuittona stanęło pośrodku wystawy w Museum of Contemporary Art w Los Angeles). W roli idealnej mecenaski dobrze czuje się także Miuccia Prada. W 1993 roku założyła PradaMilanoArte (dziś - Fondazione Prada) zajmujące się organizacją ekspozycji sztuki nowoczesnej. Do najsłynniejszych realizacji sponsorowanych przez tę fundację należy Prada Marfa – „rzeźba w kształcie budynku” (konkretnie: butiku Prady oferującego buty i torebki) postawiona na pustkowiu przy jednej z teksańskich autostrad. „Połączenie surowych otwartych przestrzeni pustynnego krajobrazu ze sklepem dóbr luksusowych wydaje się dziwne. Natura pasuje jednak do mody jako wizualne tło, tak jak często dzieje się w reklamie. Minimalistyczny korporacyjny design Prady i opuszczone otoczenie stepu sprawiają razem wspaniałe wrażenie, ale jednocześnie te dwie siły czynią się nawzajem nieprzydatnymi” – tłumaczą swój zamysł Michael Elmgreen i Ingar Dragset. Krytycy wyjaśniają sens rzeźby inaczej – to sposób na nawiązanie interakcji z przypadkowym przechodniem, zachęta do zastanowienia się nad związkiem między sztuką i komercją. Do podobnych rozmyślań skłania mobilne muzeum Chanel. Zaprojektowany przez słynną architektkę Zahę Hadid budynek „ląduje” na kilka tygodni w największych miastach Europy, Ameryki i Azji. W środku można znaleźć eksponaty zainspirowane torebką Chanel model 2.55. Firma zaprosiła do współpracy 20 artystów, m.in. Sylvie Fleury,
francuską artystkę czerpiącą z dziedzictwa pop-artu, która od dawna zajmuje się tematyką luksusu. Ta „ikona kobiecej epoki”: odcień materializmu i domieszka duchowości” (jak określają Fleury krytycy) na potrzeby wystawy powiększyła 2.55, zrobiła z niej kanapę i zwieńczyła ogromną puderniczką z ekranem w miejscu lusterka, na którym widać kobiety strzelające do torebki Chanel. Próba wyswobodzenia się z komercyjnych pęt mody czy może wręcz przeciwnie - zdobywanie sławy dzięki wykorzystaniu popularnego logo? Nie wiadomo. Moda a sztuka „Moda stanowi dziś o wiele przystępniejsze medium niż inne dziedziny sztuki, tj. malarstwo czy rzeźba” – przekonuje Harold Koda, amerykański kurator związany z Metropolitan Museum of Art. Trudno z nim się nie zgodzić. Nowoczesny obraz wystawiony w muzeum onieśmiela, na dodatek bez kontekstu często niełatwo go zinterpretować. Tymczasem w zetknięciu z sukienką, wszystko jedno – współczesną, renesansową, drogą, tanią – każdy wyrabia sobie o niej jakieś zdanie i nie boi się nim podzielić. Na tym założeniu opierała się wystawa „blog.mode: adressing fashion”, która odbyła się w Met na początku zeszłego roku, a którą okrzyknięto najbardziej innowacyjną ekspozycją ostatnich lat. Oprócz zwykłego oglądania przedstawionych tam kreacji każdy zwiedzający miał dostęp do Internetu i mógł wyrazić swoją opinię o nich na specjalnym blogu. Najwięcej komentarzy zdobył płaszcz autorstwa Elsy Schiaparelli. Ta włoska projektantka mieszkająca w Paryżu w latach międzywojennych była znana z niecodziennych pomysłów. Spędzała dużo czasu z surrealistami, do jej najbliższych przyjaciół zaliczali się Salvador Dali, Jean Cocteau, Man Ray. Ona ich inspirowała, oni podsuwali jej pomysły na nowe kolekcje. Rzeczy, które można było kupić w butiku Elsy teraz wystawia się obok prac jej kolegów. Kapelusz w kształcie buta, rękawiczki z pazurami, torebka udająca gazetę, pasek przypominający obejmujące talię ręce, flakon perfum stworzony na podstawie odlewu ciała aktorki Mae West doskonale wyglądają w towarzystwie telefonu-homara Dalego czy zdjęć przedstawiających modelkę Kiki jako wiolonczelę wykonanych przez Raya. Dziś wpływ surrealizmu Schiaparelli w modzie jest silny jak nigdy dotąd. Najlepszym tego dowodem jest ulubieniec amerykańskich gwiazdek, Jeremy Scott. Jego kapelusze-przykrywy koszy na śmieci czy sukienki z wyhaftowanymi oczami na piersiach to nic innego, jak rozwinięcie (a może zwykłe wykorzystywanie?) pomysłów Elsy sprzed 60 lat. Innym często spotykanym, choć wtórnym, trendem w artystycznej modzie jest nawiązywanie do osiągnięć pop-artu. Tutaj mistrzem od lat 70. pozostaje Jean-Charles de Castelbajac. W swoich projektach na okrągło wykorzystuje najróżniejsze symbole kultury popularnej. Pluszowe misie przerabia na futro, uśmiechniętą żółtą buźkę na tunikę, a butelkę coca-coli zamienia w sukienkę.
Niestety, nośność idei Andy’ego Warhola już dawno się wyczerpała i o ile Castelbajaca, który korzysta z tej koncepcji od samego początku swej kariery, można rozgrzeszyć z braku nowych pomysłów, o tyle od jego współczesnych naśladowców warto wymagać czegoś więcej. To „coś więcej” mogą zapewnić tzw. projektanci konceptualni. Miano to ukuto dla określenia tych wszystkich twórców, których ubrania „są za bardzo modowe, by nazwać je dziełami sztuki, ale za bardzo artystyczne, by mogły być zwykłymi strojami” (vide NYmag.com). Nie chodzi tu bynajmniej o zwykłe haute couture, a nawet niesamowite kreacje Alexandra McQueena czy Jean-Paula Gaultier. Projektanci konceptualni dbają bowiem nie tylko o to, by ich kolekcje szokowały czy zachwycały, ale by kryła się za nimi jakaś idea. Czasem jest ona przekazywana w prosty sposób (sprzeciw wobec zbyt szybkiego tempa współczesnego życia holenderski duet Victor&Rolf okazał poprzez umieszczenie na swoich strojach z kolekcji jesień-zima ’08 ogromnych napisów „No” i „Dream On”), innym razem w skomplikowany (Hussein Chalayan w sezonie jesień-zima ’07 starał się przekonać nas do ochrony środowiska, tworząc sukienkę z diod LED, na której podczas pokazu wyświetlały się obrazy Ziemi widziane z Kosmosu). Zawsze jednak konceptualne projekty zaskakują i często są w swojej ‘przyziemności’ (w końcu to ‘tylko’ moda) o wiele bardziej przekonujące niż wywody ekspertów. Czy modę można uznać za sztukę? A może to tylko komercyjny biznes pretendujący do świata sztuki? Odpowiedzi na te pytania jest pewnie tyle, ile artykułów czy książek na ten temat. Niektórzy stanowczo odmawiają modzie jakichkolwiek związków ze sztuką (paradoksalnie uważa tak m.in. Pierre Berge, partner projektanta Yves Saint Laurenta, którego mondrianowska sukienka z 1965 roku została uznana za symbol połączenia mody i sztuki); inni ograniczają się do twierdzenia, że rzeczywiście, inspiracje wielkich kreatorów często wiszą w muzeach, ale moda nigdy nie będzie sztuką (patrz: Coco Chanel). Często pojawia się też opinia, jakoby moda, bezduszna komercja, wykorzystywała sztukę do własnych celów. Wydaje mi się jednak, że krytyka ta, choć słuszna, nie dotyczy wszystkich projektantów. Owszem, butik LV w środku galerii trudno uznać za coś więcej, niż chęć zysku, ale samo zapraszanie artystów do współpracy przynosi korzyści obu stronom. Warto tu też zwrócić uwagę, że nawet jeśli grafik czy malarz tworzy wzór, który będzie wykorzystany w danej kolekcji, to i tak o kroju ubrań, materiale, etc. decyduje projektant. A w końcu, jak powiedziała malarka i projektantka Sonia Delaunay, „suknie nie są tylko kawałkiem materiału udrapowanego według bieżącej mody, lecz kompozycjami całościowymi, jak dzieło sztuki – obraz czy rzeźba”. Myślę, że trudno lepiej wytłumaczyć istotę związku między modą a sztuką.
37
38
39
artykuł
40
Zatruty cukierek Tekst: justyna gabriel foto: anna pińkowska & anita suchocka stylizacja: kopciuszki.blogspot.com makijaż: marzena rusiłowicz
Pierwszy raz zobaczyłam je w sieci. Na jednym z blogów pozowała w nich długowłosa blondynka z Teksasu. Pod fotografią podpis: “Margiela boots“. Te buty to spełniony sen szalonego projektanta - połączenie kozaków z sandałami. Idąc dalej tym tropem, wyszukałam w google obco brzmiące nazwisko. Trafiłam do sklepu, gdzie - za bagatela 800 $ - kupić można sięgające połowy uda skórzane cudeńka. Lita skóra kończy się jednak w okolicy śródstopia pozostawiając odkryte palce stóp. Pozostawiłam to odkrycie we wdzięcznej niepamięci, aż do momentu, kiedy odwiedzając przeciętne centrum handlowe w przeciętnym polskim mieście, uderzył mnie widok nieco spokojniejszej, lecz ciągle jeszcze szalonej wersji kozaków bez palców. To, co oglądane w Internecie, zdawało się dalekim, obcym światem – teraz stało przede mną udowadniając tezę, że moda może zrobić z kobietą wszystko. Bo jak inaczej, jeśli nie mentalnym niewolnictwem, można nazwać pragnienie kobiet, żeby ich nogi otaczał gorącym latem skórzany nieprzewiewny pancerz? Albo, żeby zimą palce nurzały się w błocie i kostniały na mrozie? Pewnie większość kobiet powie z przekonaniem to nie ja. Ja nie ulegam ślepo modzie, rozsądnie wybieram i kupuję tylko to, co chcę. Niestety, tym kłamstwem karmimy się prawie wszystkie, a ubiór i moda zniewalają nas na kilka mniej lub bardziej dyskretnych sposobów. Czy pamiętasz swoje glany z liceum? Bezlitośnie kaleczyły stopy i ważyły tonę, a mimo wszystko nosiłaś je nawet podczas największych upałów. Zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego? Odpowiedź jest banalnie prosta - bo wszyscy nosili! W ten sposób dochodzimy do sedna sprawy - jako istoty stadne podporządkowujemy nasze gusta opinii innych. Skrajnym przypadkiem są oczywiście subkultury, ale przecież i w mainstreamowym świecie zdarza się nam uznać, że coś jest fajne, jeśli tylko w miarę często pojawia się na fajnych osobach. Pamiętacie pikowane puchowe kurtki sprzed kilku sezonów? Nawet ze szczupłej dziewczyny robiły nieapetyczny baleronik. A nadmuchane fryzury z lat 60, wymagające zrobienia z włosów tapirowanego kołtuna? Przykładów jest cała masa. Niestety, nauka na błędach jakoś nam nie wychodzi.
Ledwie wyrzuciłaś wszystkie dzwony sprzed kilku lat, a tu nagle dowiadujesz się, że wracają do łask. Czytasz i masz mord w oczach, bo te jasnoniebieskie były przecież idealnie dopasowane. Czemu w takim razie wymieniłaś je na niewygodne rurki, bezlitośnie punktujące każdy mankament figury? Głupie pytanie, rury były totalnym MUST HAVE kilku ostatnich sezonów, chociaż może lepiej byłoby napisać: MUST BUY.
mody odzwierciedla zmiany zachodzące w kulturowym obrazie płci, zwłaszcza żeńskiej. Ubrania miały i mają dalej, dwie pozornie wykluczające się funkcje - z jednej strony zakrywają ciało, a z drugiej formują je w określony sposób i eksponują pewne cechy: na przykład nienaturalnie powiększają biodra krynolinami, a pośladki tiurniurami albo morderczo ściskają talię gorsetami.
Przemysł modowy karmi się wciskaniem nam co sezon nowych trendów. Działają tu dwa mechanizmy kreowania sztucznych potrzeb. Po pierwsze wywołuje się w klientkach atawistyczne poczucie błogiego samozadowolenia połączonego z lekkim protekcjonalizmem wobec tych, którzy nie są na czasie. Jak wiele przyjemności daje wyłowienie nowego trendu, zanim rozprzestrzeni się po świecie, wie chyba każda modomaniaczka. A jeśli nawet gonisz w peletonie, podążając za trendami, spełniasz w ten sposób marzenie o byciu kimś wyjątkowym - bo modnym - a jednak bezpiecznie podobnym do otoczenia (równie modnego).
Można pokusić się o twierdzenie, że im większa jest zależność kobiet od mężczyzn, tym mocniej damskie ubrania ulegają zmaskulinizowanej wyobraźni. Łatwo to sobie uzmysłowić porównując np. Rosjankę ze Szwedką. Gdy dla pierwszej strój będzie potwierdzeniem kobiecości (mini, koronki, obcisłości, dekoracyjność), druga może sobie pozwolić na większy luz.
Odwrotną stroną tego samego zachowania jest strach przed wypadnięciem z trendowego obiegu i obawa, że cała misterna konstrukcja własnej tożsamości runie jak domek z kart. Większość kobiet buduje ją w oparciu o wygląd - jest on przecież nośnikiem całej masy sygnałów kulturowych, wśród których najbanalniejsze to ekspozycja naszych możliwości finansowych i przynależności do określonej grupy społecznej. Warto wspomnieć także o kuszących, wizualnych kampaniach promocyjnych, gdzie długonogie lolitki zalotnie rozchylają usta, prezentując fragmenty najnowszej kolekcji. Reklama prawie krzyczy: chcesz być taka jak ona? Kup sukienkę! Ba, kto tego nie chce… Kupujemy więc sukienkę, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę to chciałyśmy, żeby nam do tej torby z wielkim logo włożono trochę urody i pożądania, wzbudzanego przez śliczną modelkę. Podobno kobiety ubierają się dla innych kobiet. Nic bardziej mylnego - kobiety ubierają się dla mężczyzn i są przez nich ubierane. Co prawda tylko co druga przedstawicielka płci pięknej jest w stanie docenić subtelną wymowę metki lub dodatku, niech jednak nie przesłania to całościowego spojrzenia na problem. Historia
Inną sprawą jest, często przypominany w dyskusjach o zaburzeniach odżywiania, wpływ wielkich kreatorów mody na zwyczajne kobiety. I nie chodzi wcale o często eksploatowane zagadnienie orientacji seksualnej projektantów, a raczej po prostu o ich… płeć. Mężczyzna, który nigdy nie założył butów na dwunastocentymetrowej szpilce, nie jest w stanie wyobrazić sobie, ile wysiłku trzeba włożyć w używanie takiego obuwia. To wcale nie przypadek, że kolekcje Miucci Prady albo Sonii Rykiel wyróżniają się dużą wygodą, a pomysłom szalonej Rei Kawakubo można przypisać wszystko, tylko nie to, że podtrzymują kult piękna i ciała. I chociaż liczba klientek “dyktatorów mody” wydaje się stosunkowo niewielka, tak naprawdę ubierają oni miliony kobiet kupujących ubrania w odzieżowych sieciówkach, które kopiują pomysły wielkich kreatorów. Moda jest dla nas słodkim cukierkiem z zatrutym nadzieniem. Nigdy nie będziemy się nim rozkoszować do końca, bo jego istota to ciągła zmiana i obsesyjne pragnienie nowości. Pragnienie tak silne, że jesteśmy w stanie nie tylko wydać ostatnią złotówkę, ale wręcz sprzeniewierzyć się sobie samym. Która z nas nie powiedziała kiedyś: nigdy tego nie założę - a pół roku później miała tę właśnie rzecz w swojej szafie?
41
trendy
Znów się zaczęło. Wraz ze zmianą pory roku, zmieniamy garderobę – na wiosenną i letnią. Wizja odłożenia zimowego płaszcza na dno szafy bardzo cieszy, jednak i tak czujemy lekki niepokój. Co będzie modne? Jakimi wskazówkami kierować się buszując po lumpeksach i sieciówkach? Chociaż niektórzy z wielkim zdziwieniem w głosie mówią „co oni jeszcze mogli wymyślić?”, projektanci na nowy sezon proponują nam całą masę różnorodnych i inspirujących kolekcji. Dilemmas Magazine na ich podstawie wybrało dla Was jedenaście głównych tendencji. Beżowy zawrót głowy Kolor „nude” i krój w stylu lat 80-tych to hit sezonu! Minimalistyczne garnitury rodem z Miami Vice przestały być obciachowe. Nie wierzysz? Obejrzyj kolekcje na sezon wiosna – lato znanych kreatorów mody. Prym wiedzie Stella McCartney – fanka schludnego stylu casual. Jej marynarka bardziej przypomina tą z męskiej szafy, niż dopasowany, damski żakiet. Sięga bioder i lubi towarzystwo prostych dodatków. Najlepiej zestawić ją z prostymi spodniami w kant (wersja klasyczna) lub jeansami, szarawarami, lateksowymi legginsami, czy nawet sukienką. Pudrowych wariacji na temat garnituru nie brak u innych projektantów (Sonia Rykiel, YSL, Givenchy). Od różu przez ecru do beżu. W tej gamie kolorystycznej można kupić wszelkie części garderoby: obcisłe tuby, stroje kąpielowe, sukienki z falbanami i oczywiście legendarny trencz Burberry! Rockowa elegantka Anna Selezneva w kolekcji Balmain paraduje w kurtce Michaela Jackson’a. Karl Lagerfeld projektując dla domu mody Chanel wypuszcza na wybieg rockowe stroje godne stylu dawnej Madonny. Tendencję do inspiracji ciemną stroną lat 80-tych mogliśmy obserwować już od kilku sezonów. Tym razem styl rockowy został zneutralizowany elegancją i romantyzmem. W końcu nie ma się co dziwić. Wyżej wspomniane kolekcje miały swoją premierę podczas paryskiego tygodnia mody, a czym byłby Paryż bez elegancji? Nie bez powodu istnieje przysłowie elegancja Francja ;)! 42
masstrendy lato ’09
Tekst: wenden zdjęcia: alicja wesołowska stylizacja: sara Łątkowska makijaż: marzena rusiłowicz
sukienka: Vintage Hunters, pasek: Vintage Hunters, naszyjnik: River Island, bransoletki: własność stylistki 43
sukienka: Vintage Agi, pasek: Marc Cain vintage, buty: Vintage Hunters 44
W tym sezonie sprane marmurkowe jeansy, czy te nieco luźniejsze – boyfriendy z podwiniętymi nogawkami lansowane przez Katie Holmes (i skrytykowane przez plotkarskie strony na wszystkie możliwe sposoby) są noszone z nonszalanckimi t-shirtami. To wszystko zestawiamy z perłami, a do skórzanych spodni wybieramy elegancki żakiet Chanel, by całość podrasować kwiatową broszką i mnóstwem biżuterii. Idealnym przykładem takiego połączenia jest marcowa okładka francuskiego Vogue’a z Iris Strugbutter. Jasne jeansy i szary top obładowano kilogramami pereł i złota, pojawił się klasyczny biały żakiet, do tego wieńczący dzieło makijaż, et voila! Mamy nową elegantkę! Lekcje z geometrii Geometrii w tym sezonie nie przyznaje się jednej lekcji, a cały cykl wykładów. Panoszy się w modzie począwszy od kolorystycznych wzorów i biżuterii, na laserowych wycinankach i konstrukcyjnych krojach kończąc. W kolekcji Balenciagi Nicolas Ghesquierre nie szczędzi nam sztywnych, architektonicznych kształtów, tak samo jak niezastąpiony Alexander McQueen i minimalistyczny Calvin Klein. Consuelo Castiglioni preferuje kombinacje deseni niczym z gumowych cerat w kolorach wszystkich owoców tworząc tym samym stylowe wiejskie glamour. Kolekcje Balmain, Dolce & Gabbany, Proenza Schouler i oczywiście Maisona Martina Margieli wciąż utrzymują na powierzchni niekończący się trend na zaakcentowane ramiona. Nie brak też zabaw z wykończeniem (Preen, Christopher Kane, Chloé). Jeśli do całej geo-gry próbuje dołączyć nawet sam Oscar de La Renta, mowa tu już o prawdziwej epidemii. Zadanie domowe? Zdobyć na ten sezon jakiś geometryczny element. Koniecznie zanotować! Na skróty Moda na odsłanianie brzucha to zapewne najbardziej kontrowersyjny i szokujący trend tej wiosny. Pokazała go m.in. sama Miuccia Prada (a jak wiemy, jej nigdy się nie odmawia) w swojej genialnej kolekcji na wiosnę, gdzie modelki paradują w satynowych stanikach zestawianych z ołówkowymi spódnicami, konstrukcyjnymi żakietami niczym ze szlachetnego papieru. Całość wygląda bardzo elegancko. Alexander Wang do przykrótkich bluzek proponuje spodenki i dresy. Alberta Ferretti zakładając do kusego topu rozpiętą koszulę stawia tym samym na romantyczną dziewczynę farmera. Tandetnie? W ich wykonaniu na pewno nie. Raczej zmysłowo, kobieco i seksownie, chociaż czasem bardziej sportowo. Dla tych czujących zwątpienie polecam przejrzeć więcej propozycji i inspirować się materiałami zmieszczonymi na forum The Fashion Spot. Neo-Gejsza W tym sezonie Gejsza staje się prawdziwą fashion-victim. Wschodnich inspiracji na wiosennych wybiegach było co niemiara. I chociaż nie brak kimon z typowo azjatyckimi nadrukami i szerokimi pasami, jest bardziej minimalistycznie i nowocześnie niż dotychczas. Przykładem jest mistrz estetyki i kroju – Stefano Pilati w wiosennej kolekcji dla Yves Saint Laurent, w której kimono zostało zdeformowane do objętościowych kamizelek, prześwitujących bluzek i żakietów. Tworząc dodatki projektant inspirował się architekturą – słynne już buty ze sztukateryjnej, orientalnej kratki na konstrukcyjnym obcasie, kompletnie odbiegają od jakichkolwiek reguł,
45
przypominając wręcz wieżę Eiffla. Wracając do kimonowych fasonów, nie brak ich na wybiegach u innych projektantów, np. u Angeli Missoni, która upodobała sobie tego typu płaszcze i tuniki w najróżniejszych kolorach oraz wzorach, które od zawsze są wizytówką jej domu mody. Błysk Neonowe tafty, cukierkowe satyny i świecące na wszystkie strony cekiny. Ubrania jeszcze nigdy tak nie błyszczały! Złoto, tolerowane do tej pory wyłącznie jako dodatek, staje się głównym elementem stroju w postaci sukienek i garsonek. W wiosennych kolekcjach, szczególnie u Dolce & Gabbany, biżuteria pojawia się na tkaninach. Koktajlowe sukienki ozdobiono drobnymi kamieniami niczym kolorowym potłuczonym szkłem (McQueen, Lanvin), dżety i koraliki ułożone blisko siebie tworzą pełnometrażową mozaikę (Balmain, Etro), znane nam już kwiaty przybrały postać 3d (Fendi, Dolce & Gabbana, Lanvin), a na pokazie Balenciagi konstrukcyjne kroje oświetlane kolorowymi lampami świecą niczym latarnie dzięki tysiącom cekinów. Afrykańska cza-cza Tytuł może brzmieć co najmniej dziwnie, ale kiedy w grę wchodzą kolekcje Miu Miu i Louis Vuitton niczego nie trzeba tłumaczyć. Lekcja historii u Miucci jest pełna inspiracji. Starożytne nadruki na charakterystycznych sukienkach ze zdeformowanymi spódnicami, podziurawione tkaniny, wyjątkowa charakteryzacja i skórzane dodatki. To wszystko tworzy świetny klimat i pięknie się prezentuje. Do tego egzotyka LV spod rąk Marca Jacobsa. Na wiosennym pokazie w Paryżu modelki z natapirowanymi kokami na głowach, dynamicznie kroczyły wybiegiem we frywolnych mini sukienkach i świetnie skrojonych żakietach. Zestawy dopełnia bogata biżuteria i oczywiście buty sezonu, tzw. Spicy Sandals. Niepozorna sukienka przywieziona z urlopu w Egipcie, element w wężowy nadruk i drewniane akcesoria mogą wiele zdziałać. Podążając za tokiem myślenia twórców wspomnianych kolekcji można stworzyć wiele świetnych zestawów, w sam raz na cza-czę. Sielsko anielsko Marc Jacobs czerpie pomysły z „Domku na prerii”, Christopher Bailey wysyła na wybieg dziewczyny jak z ogrodu, Tomas Maier pokazuje nam pensjonarskie stroje retro, a Alberta Ferretti stawia na niewymuszoną elegancję. Na wiosennych wybiegach widzimy mnóstwo wariacji na temat lat 30. Lniane tkaniny, polne nadruki i sorbetowe kolory. Prym wśród wyżej wymienionych wiedzie oczywiście Jacobs. Bez jego kolekcji nie byłoby o czym mówić. Poprzez zestawienie najróżniejszych elementów pozornie do siebie nie pasujących stworzył jedną z najlepszych kolekcji sezonu. Kraciastym koszulom towarzyszą ołówkowe spódnice, wyszywane nicią kwiatki i prążki wylądowały na czarnych żakietach, ze żakiet: vintage, sukienka: H&M, naszyjnik: vintage
46
marynarka: Thierry Mugler AE Vintage Store spodnie: Levis vintage
47
kombinezon: Jean Paul Gaultier vintage, góra od stroju kąpielowego: H&M, bransoletki: własność stylistki, buty: River Island 48
49
sukienka: DIY vintage 50
śliskich cerat uszyto ultranowoczesne sukienki. Dodatki wyprodukowano na wzór owoców a słomiane kapelusze dopełniające całości, zmniejszono do wielkości melonika. Oto styl glamour w iście wiejskiej odsłonie! Inspiracje sportem Dresowe spodnie, bluza z kapturem, sportowe legginsy to ulubione części garderoby dla wielu z nas. Jak widać mogą wyjść z ukrycia i zamiast traktować je jako ubrania „po domu” powinniśmy dać im awans i jak najśmielej stosować w stylizacjach „do ludzi”. Oprócz płynących szarawarów z kieszeniami i kurtki parki, od których wszystko się zaczęło, widzimy długość mini. Krótkie spódniczki (Stella McCartney, DKNY), sukienki (Ann Demeulemeester, DKNY), szorty (Dries Van Noten, Nina Ricci), a to wszystko oczywiście ze sportowym wyrazem. Ubrania z gniecionego materiału wykończone gumką proponuje nam sama Prada, tak więc ten trend nie wyklucza jednocześnie elegancji. Shocking pink Ostry, neonowy róż mianowano niegdyś szokującym. Dodaje energii, podkreśla atuty sylwetki, zwraca na siebie uwagę, wreszcie hipnotyzuje! Dziś nie zaskakuje tak jak kiedyś, aczkolwiek ubranie kobiety od stóp do głów w ten kolor to nie lada wyczyn, tak jak np. zrobił to Alber Elbaz w wiosennej kolekcji Lanvin. Szokującego różu nie poskąpiła w swojej kolekcji także madame Rykiel i jej córka Nathalie tworząc sukienki z ogromnymi kokardami. Antonio Marras przedstawia tiulowe cudo przyozdobione drobnymi cekinami. John Galliano stosując w swojej kolekcji cukierkową paletę kolorów decyduje się na zestawienie różu z pomarańczą – bardzo odważne połączenie. Mówiąc tej wiosny o neonowych odcieniach, shocking pink bez zastanowienia powinniśmy wymienić na pierwszym miejscu. Bujne życie kombinezonu Kombinezon pierwsze, nieśmiałe odsłony na wybiegu miał mniej więcej dwa lata temu. Od tamtego czasu zadomowił się w modzie na dobre i obecnie nikogo taki trend już nie dziwi. W tym sezonie kombinezon ma różne wcielenia, w których każdy znajdzie coś dla siebie. Niczym barokowa piżama wielokrotnie gościł na pokazie Domenico i Stefana będąc tym samym jednym z kluczowych elementów ich wiosennej kolekcji. Zjednoczył ze sobą spodnie i marynarkę tworząc coś w rodzaju garnituru jednoczęściowego – spodnium (Sonia Rykiel, Stella McCartney). Przybierał formy i kolory rodem z garderoby Klowna (D&G, Marc Jacobs). By nie ograniczać ruchów zdarzało mu się też skracać do długości mini (Dolce & Gabbana, Prada), jednak mimo wszystko nie rezygnował ze swojej klasycznej prostoty (Dries Van Noten, Lanvin, Chloé) . Jak tu nie kochać kombinezonu? Jest wygodny, może niekoniecznie praktyczny kiedy dochodzi do ewentualnej potrzeby pójścia do toalety, ale czego się nie robi dla mody? Dilemmas to wszystko mocno przetrawił i oto nasza propozycja na sezon Wiosna – Lato 2009 zainspirowana tym, co zaprezentowali nam wielcy wizjonerzy mody. Nasze kreacje różnią się jednym od tych z wybiegów – ceną!
marynarka: Zara, góra od stroju kąpielowego: H&M, spodnie: Levis Diy vintage 51
trendy
czyli seksowna chłopczyca
tekst: Agnieszka Adamczak ZDJĘCIA: alicja wesołowska makijaż: marzena rusiłowicz modelka: magdalena sopalska
Przez wiele lat moda męska zakradała się na damskie wybiegi. Każdy nowy sezon w modzie kobiecej pokazuje nam elementy zapożyczone z męskiej garderoby. Chłopięce marynarki, spodnie jeansowe, kamizelki, krawaty, koszule czy też kapelusze. Można postawić sobie pytanie: czy mężczyznom podobają się kobiety ubrane w ciuchy o męskim kroju? Elementy męskiego stroju weszły do nurtu głównego już w latach dwudziestych, gdy Coco Chanel projektowała męską klasykę dla dam. Idealnie skrojone marynarki i spodnie zestawiała z kobiecymi dodatkami, sznurami pereł i czerwoną szminką. Rewolucja w stylu ubierania się kobiet wynikała ze zmian zachodzących w społeczeństwie. Utarte wzory zachowań zmieniały się. Kobiety stały się niezależne i przestały być milczącymi lalkami. Jeszcze niedawno zobowiązane do noszenia gorsetów i sutych sukien – teraz bardzo chciały to zmienić. W ramach buntu ścinały włosy na krótko, paliły papierosy, co bardzo szokowało ówczesne 52
53
54
społeczeństwo. Coco Chanel była przekonana, że kobiety potrzebują uwolnić się z oków gorsetu. Inspiracje czerpała m.in. z mundurów wojskowych. Dwadzieścia lat później Yves Saint Laurent w swoich kolekcjach prezentował wariacje na temat marynarek w zestawieniu z eleganckimi spodniami. Nieco później, bo w latach osiemdziesiątych, Giorgio Armani projektował wygodne garnitury dla kobiet sukcesu. Sławę przyniósł mu tzw. Power Suit, w którego posiadanie chciała wejść każda businesswoman. Miał on dać kobietom siłę, władzę na kierowniczym stanowisku oraz poczucie niezależności. Styl na chłopczycę ma w dziejach mody długą historię, która co sezon jest aktualizowana w kolekcjach znanych projektantów. Od lat dwudziestych ubiegłego wieku dużo się zmieniło w tym trendzie. Kobieta jest już naprawdę niezależna i wyzwolona – w większości cywilizowanych krajów nie musi udowadniać swojej wartości i męski look jest raczej świadomym flirtem z męskim światem niż manifestacją. Panie mają zupełną swobodę w wybieraniu swojego stroju. U współczesnych kobiet nie widać już niepokoju, jaki można było zobaczyć w oczach Marleny Dietrich pokazującej się publicznie w smokingu i kapeluszu, co łamało ogólnie przyjęte zasady wyglądu i zachowania. Obecnie tendencja na zapożyczanie męskich elementów garderoby przez kobiety jest bardzo popularna i lansowana przez wiele znanych osobistości ze świata mody, filmu czy muzyki. Idealnie w nurt chłopczycy wpisuje się Agyness Deyn (modelka) i Pixie Geldof. Agyness ma krótko obcięte włosy, nosi luźne podkoszulki, duże marynarki, szelki oraz kapelusze, wyglądając przy tym bardzo kobieco. Inspiruje wiele dziewczyn zainteresowanych modowymi nowinkami. Pixie
pożycza rzeczy z szafy swojego chłopaka i komponuje je z kobiecymi dodatkami nosząc je na co dzień. Modelki czy piosenkarki to nie jedyne kobiety, które są źródłem natchnienia dla poszukujących newsów w magazynach o modzie i w Internecie. Inspirujące są również blogi modowe. Karla, jedna z blogerek, ma w swojej szafie sporą kolekcję męskich marynarek, które łączy w bardzo nowatorski sposób ze spodniami, spódnicami i sukienkami. W kolekcjach na wiosnę /lato 2009 można znaleźć wiele propozycji inspirowanych męską szafą. Hitem z pewnością są tzw. boyfriends jeans, czyli szerokie, podwinięte męskie spodnie. Połączone z t-shirt’em czy też ze skórzaną ramoneską wyglądają zadziornie i rockowo. Aby całość wyglądała kobieco, wystarczą wysokie obcasy i zgrabna, mała torebka. Na sezon jesień/zima 2009 projektanci przygotowali również dużo kobiecych kolekcji zainspirowanych męskimi fasonami. Słynny dom mody Yves Saint Laurent zaprojektował kobiece garsonki na wzór męskiego fraka, wielkie marynarki oraz szerokie spodnie z kantem. Stella McCartney zaproponowała kobietom garnitury oversized w kolorze czerwonego wina oraz odcieniach czerni. Są to świetnie skrojone, klasyczne męskie fasony. Jednego można być pewnym: męska moda w damskiej szafie to z pewnością seksowny trend – tak twierdzi wielu mężczyzn. A my – kobiety chętnie z tego korzystamy i pożyczamy z męskich szaf przyduże podkoszulki. I wcale nie do spania.
marynarka: River Island, spodnie: Green Establishment, t-shirt: Green Establishment, perły: własność stylistki, kapelusz: H&M 55
artykuł
Łabedz wychodzi na ulice Tekst: AGATA GŁOUSZEK zdjęcia: MICHAŁ PAŹ stylizacja: SARA ŁĄTKOWSKA makijaż: KAJA KROSNOWSKA
Taniec jest modny. Ciężko jest włączyć telewizor i nie zobaczyć tam gwiazdy wyginającej się na lodzie czy na parkiecie, a nowe szkoły tańca wyrastają jak grzyby po deszczu. Nie pozostało to bez wpływu także na świat mody - od paru sezonów nie da się nie zauważyć jej flirtu z tańcem, a zwłaszcza baletem. Cała w tiulach Prawie każda dziewczynka w dzieciństwie marzy o tym, by zostać piosenkarką, aktorką, lub właśnie baletnicą. Część dopina swego, po czym dowiaduje się szybko, że te śliczne różowe buciki nie są najwygodniejsze i poznaje trudy bycia tancerką. Ale zdecydowana większość pozostaje przy wyidealizowanych marzeniach o piruetach, arabeskach i przede wszystkim o tiulowych spódniczkach. Ale od czego jest moda, jeśli nie od spełniania marzeń? Wielu znanych projektantów, takich jak Oscar de la Renta, czy Alexander Mc Queen, inspiruje się strojami baletnic. Modelki ubrane w romantyczne paczki* można było zobaczyć na łamach wrześniowego numeru Vogue’a z 2008 roku. Gwiazdą tego stylu jest także Sarah JessicaParker (nawiasem mówiąc absolwentka szkoły baletowej). Miłośniczkom „Seksu w wielkim mieście” nie trzeba przypominać białej tiulowej spódnicy, w której biegała w czołówce serialu, czy też fantastycznej sukni z ostatniego odcinka. W ciekawy sposób nosi tutu* modelka Agyness Deyn, dobierając do niej skórzaną
kurtkę - dzięki temu strój traci na romantyczności, ale zdecydowanie zyskuje na oryginalności. Jednak nie każda kobieta ma odwagę, by zmiksować tak różnorodne stylowo ciuchy i wyjść w nich na ulicę. Można także znaleźć sukienki, w których tylko wnikliwy obserwator dostrzeże taneczne inspiracje - z obcisłą górą, rozkloszowanym dołem i dekoltem na plecach. Efekt jest ten sam - lekko, zwiewnie i bardzo kobieco. Prosto od drążka Natchnieniem mogą być nie tylko piękne sceniczne stroje, ale także kostiumy prosto z sali baletowej. Getry używane przez tancerzy jako ocieplacze już od dłuższego czasu świetnie sprawdzają się jako ciekawy dodatek do szpilek i czółenek. Do tego jeszcze tylko body przylegające do ciała, z odsłoniętymi plecami. Na razie ten trend przebija się dość nieśmiało, pojawiając się w bezpiecznym połączeniu z jeansami, jednak na blogach z modą uliczną, można już podpatrzeć dziewczyny, które zestawiają je z legginsami. Pierwsze skojarzenie? Uciekinierka z lekcji tańca. Na czubkach palców Tak się już przyzwyczaiłyśmy do różnokolorowych balerin na naszych nogach, że nawet nie zwracamy uwagi na to, co jest ich pierwowzorem. Na półkach sklepowych można znaleźć też wiele butów przypominających pointy**- z kwadratowym noskiem i charak-
terystycznym wiązaniem. Można tylko mieć nadzieję, że projektanci nie wpadną na pomysł wprowadzenia prawdziwych pointów na wybiegi czy ulice - dla nieprzygotowanych modelek i zwykłych śmiertelniczek byłoby to dość ryzykowne. Choć przecież wysokie obcasy też są ryzykowne… Czy jakikolwiek pomysł wielkich projektantów może nas jeszcze zaskoczyć? Na pokaz mody do opery? Fascynacja działa w obie strony - we wrześniu ubiegłego roku zamiast modeli w pokazie kolekcji firmy Solar wystąpili tancerze Polskiego Teatru Tańca. Zamiast tradycyjnego pokazu mody widzowie mogli zobaczyć spektakl taneczny. Natomiast do ostatniego baletu Teatru Wielkiego - Opery Narodowej pt. „Tristan” kostiumy zaprojektował jeden z najlepszych polskich projektantów - Maciej Zień. Do projektu tego podszedł z dużym zaangażowaniem. Kostiumy baletowe nie powinny być tylko ozdobą, ale również służyć reżyserowi i tancerzowi w tworzeniu postaci - przyznaje Zień w wywiadzie dla „Dziennika”. Kto wie, może po Zieniu kolejni polscy projektanci podejmą wyzwanie tworzenia kostiumów dla tancerzy? Zaryzykuję następne pytanie - może po trendzie na oglądanie „Tańca z gwiazdami” nadejdzie także moda na chodzenie na spektakle baletowe?
*są to fachowe nazwy spódnic baletnic **w odróżnieniu od miękkich baletek mają twardy czubek i służą do stania i tańczenia na czubkach palców 56
sukienka: H&M kurtka jeansowa: H&M piny, broszki: własność stylistki legginsy: H&M buty: Converse
57
kroniki paryskie
Le Marais czyli nago ale w kapeluszu
tekst i zdjęcia: Agnieszka czeczatka
Dla Henryka IV Paryż był wart mszy. Dla mnie jest wart przede wszystkim przechadzek z aparatem, który pomaga nie uronić nic z jego bogactwa i różnorodności. Tutaj najwspanialej uprawiać flâner, czyli słodkie włóczęgostwo. Bo dopiero odwróciwszy wzrok od dominującej Wieży Eiffla dostrzeżemy schowane za rogiem galerie, unikalne sklepiki, będziemy mieli szansę przyjrzeć się ludziom i temu jak się ubierają. Le Marais (dzielnica obejmująca III i IV tzw. arrondissement) nadaje się idealnie do smakowania Paryża podczas bezcelowych przechadzek. Jego burzliwa historia i dzisiejsze kontrastowe oblicze zapewniają niezapomniane wrażenia, a zielony Square du Temple daje okazję do chwili wytchnienia i tylko nazwa przypomina, że tu właśnie stała kiedyś twierdza Templariuszy. Spacerując po Marais natknęłam się na sklep z ubraniami vintage, zanim jeszcze zaglądnęłam do przewodników i wskazówek internetowych gdzie takowe znaleźć (a jest ich dużo w tej okolicy). Idąc od Centre Pompidou w kierunku Hôtel de Ville po prawej stronie rue de la Verrerie dostrzeżemy zachęcającą wystawę z kolorowymi sukniami i – niech was to nie zrazi- reklamówkami o treści erotycznej (daje tu o sobie znać specyficzne poczucie humoru właścicieli). Butik nazywa się Free’p’star, od francuskiego friperie, czyli właśnie sklepu vintage, secondhandu, komisu, sklepu ze starociami.
58
Od progu już zdumiewa bogactwo tego sklepu – całe rzędy wieszaków zapełniają pomieszczenie, co sprawia, że już kilkoro klientów stanowi tłum (a klientów przeważnie nie brakuje- by w spokoju obejrzeć wszystkie oferowane cuda proponuję wybrać się na zakupy rano lub wieczorem, sklep jest otwarty codziennie od 11h. do 21h., w niedziele od 14h. do 21h.). Sklep oferuje przede wszystkim przepiękne sukienki. Suknie koktajlowe, bistorowe i poliestrowe cudeńka, stroje które spokojnie wybrałaby Madonna za czasów Like a virgin- to wszystko w cenach 10-20 euro. Bluzki i spódnice można nabyć już za 5 euro, znajdziemy tu też chusty czy boa z piór, a także przepiękne torebki, choć tu już ceny dochodzą do 30 euro. Panowie też znajdą coś dla siebie- głównie marynarki, kurtki i płaszcze. Wybór jest naprawdę duży, a ceny jak na tego typu miejsce w Paryżu- bardzo przystępne. Trudno się więc dziwić, że mieszkańcy Marais mając do dyspozycji takie cuda ubierają się ciekawie. Co prawda dzielnica zachęca do rozbierania się (albowiem znajdują się tu kluby organizujące tzw. soirée naturiste , czyli wieczory w czasie których uczestnicy występują w przysłowiowym „stroju Adama”), ale jak najbardziej zachęca też do odważnego ubierania się. Marais to dzielnica kontrastów, z jednej strony zamieszkują ją ortodoksyjni Żydzi ( i takich właśnie ubranych w tradycyjny sposób Żydów możemy tu spotkać na ulicy), z drugiej miejsce to zostało zaanektowane przez społeczność homoseksualną Paryża. Marais to także dzielnica artystów, a zapoczątkował to Pablo Picasso przenosząc się tu w czasie II wojny św. Tak zróżnicowany charakter mieszkańców odbija się więc też w ich barwnym sposobie ubierania się. Co ważniejsze, ta różnorodność jest tutaj na porządku dziennym i nie stanowi żadnego kuriozum. Pan w spódniczce szkockiej obok Żyda z pejsami stanowią typowy obrazek i nie są przez nikogo wytykani palcami. W Marais możemy podpatrzeć, jak ubierają się mieszkańcy Paryża, gdyż ubrani na sportowo turyści nadal stanowią tu mniejszość.
FREE’P’STAR 61, rue de la Verrerie 8, rue Saint-Croix de la Bretonnerie Metro Hôtel de Ville Paryż www.freepstar.com
59
ROTO wywiad numeru
60
ROTOFO
BIA *
rozmawiała: ewa kosz
ZDJĘCIA: anita suchocka
Mija dziewiąta godzina sesji zdjęciowych. Zmęczenie całej ekipy jest mocno zauważalne. Nagle wpadają chłopaki z Rotofobii. Musimy z siebie wykrzesać jakiś entuzjazm. Stylistki mają już dość. Na szczęście chłopacy są przygotowani. Sebastian przegląda nasze ciuchy na wieszakach. Sieciówkowe podkoszulki od razu zostają wyAutowane. Na szczęście mamy jakieś ubrania z Vintage Hunters. Arkus wyciąga swoje kowbojskie koszule. Nie jesteśmy z Sarą przekonane do nich – bardziej podoba się nam jego koszulka z Betty. Szymon siedzi przed laptopem i ogląda Hell Looks – przecież nie jest szafiarką! Pada pytanie, jaki mamy pomysł na sesję. Anita ma wizję, ufam jej bezgranicznie. Jestem już na 100% przekonana, że ten materiał będzie świetny. 61
62
63
*Rotofobia Zespół powstał 5 lat temu. W jego skład wchodzą: Sebastian Barć (lider grupy, wokalista i gitarzysta) znany także jako Sebastianxxx – osobowość niezależnej polskiej sceny klubowej, Szymon Małecki (gra na klawiszach i gitarze basowej) w wolnych chwilach zajmuje się fotografią, Arkus (perkusista) grał także w Partii i Kometach. Więcej o zespole na: www.rotofobia.com oraz www.myspace.com/rotofobia
64
Dlaczego Rotofobia? Sebastian: Zupełnie abstrakcyjny termin, który powstał już tak dawno temu. Arkus: Nie mnie się wypowiadać na ten temat ponieważ doszedłem do zespołu, kiedy istniał już od dłuższego czasu. Jakoś zbiegiem okoliczności akurat trafiłem na Rotofobię. Mam parę leków pierwotnych: boję się pająków, brzydkich dziewczyn i kręcenia w kółko. Czyż to nie zadziwiające, że spotkałem właśnie chłopaków ?? Kiedy powstał zespół? Sebastian: Około roku 2005, ale od tamtego czasu zmieniło się już naprawdę wiele. Wszystko zaczęło się w momencie, kiedy do zespołu dołączył Arkus. Graliśmy z Szymonem próby z niezliczoną ilością perkusistów i rozważaliśmy już granie koncertów we dwójkę. Wtedy w ostatniej chwili padła propozycja Arkusa grania z nami i od razu zażarło. Jakie są Wasze fascynacje muzyczne, które zaważyły na tym jaką muzykę gracie? Sebastian: Przy każdej okazji bardzo podkreślamy, że zawsze dla nas najważniejszy był proces szukania swojego własnego stylu i brzmienia. Zawsze chcieliśmy brzmieć trochę inaczej niż inne zespoły, ale istnieje jedno ogniwo w historii muzyki, polskiej muzyki, jedna płyta przy której wszyscy się zgodzimy, iż faktycznie jest dla nas inspiracją. To płyta Siekiery „Nowa Aleksandria“. Arkus: Mimo,że każdy z nas jest inny i słucha zupełnie innych rzeczy fascynują nas zespoły specyficznie podchodzące do muzyki. Dlatego Rotofobia nie jest sekstetem, oktetem czy onanistotetem, ale korzennym składem, czyli trio. Wszyscy lubimy takie małe zgrane gangi, dodatkowo potrafiące grać na instrumentach. Zawsze byłem fanem gitar, starego dobrego rockabilly, surfu a później punkrocka i zimnej fali. Macie mocną grupę fanów. Na Waszym ostatnim koncercie wybijali się bardzo wyraźnie w tłumie. Pomijając oczywiście ich żywiołowe reakcje, byli specjalnie „wystylizowani” na wasz koncert. Powiem szczerze – potraktowali swój wizerunek bardzo kreatywnie (dla mnie pozytywnie) – brokat na twarzy, wyjątkowe stroje i fryzury… Bawi Was to, cieszy czy może jesteście zażenowani? Sebastian: To bardzo dobrze, że tak jest. W Warszawie naprawdę rzadko trafiam na ludzi, którzy mają jakiś pomysł na siebie. Fajnie patrzeć, jak na naszych koncertach coś się dzieje. Fajnie też, że koncerty naszego zespołu są wydarzeniem na którym pewne jest, że spotka się ciekawych, a także wystylizowanych ludzi o określonych poglądach, świadomych własnego wizerunku. Szymon: Nie pamiętam jak byli ubrani.
Zbliżamy się do głównego (dla Dilemmas) tematu wywiadu. Jak to jest z tą modą w waszym codziennym i muzycznym życiu? Bo nie jesteście zespołem, który wychodzi na scenę w wyciągniętych podkoszulkach. Każdy z Was ma swój wyrazisty styl. Czy muzyka jest mocno związana z modą? Inspirują Was aktualne trendy, a może street fashion? Sebastian: Muzyka zawsze jest związana z modą i stylem, ktoś może zainteresować się muzyką słysząc ją w radiu albo gdziekolwiek, ale może też zainteresować się przypadkiem, trafiając np.: na zdjęcie zespołu i dalej tym tropem dojść do muzyki. Arkus: Powiem ze swojego punktu widzenia. Moda jest chwilowa i bezrefleksyjne gonienie za nią nie jest dla mnie. Zatrzymałem się na pewnym etapie i niech tak zostanie. Preferuje vintage w wydaniu absolutnie klasycznym, nie lubię ekstrawagancji. Tak prywatnie, jak i artystycznie. Traktujemy każdy występ troszkę teatralnie, musi być charakteryzacja, odpowiednio dobrany kostium sceniczny. Tego się wymaga i podświadomie oczekuje od nas płacąc za bilet. Widz musi widzieć, że dla nas kontakt z nim jest czymś wyjątkowym i musi czuć, że bierze udział w czymś wyjątkowym.
w tych realiach zadziała. Większość zespołów zajmuje się naśladownictwem zagranicznych zespołów, co nigdy do niczego nie prowadzi, bo zawsze będą one dwa kroki za nimi. My gramy cały czas w swoim własnym klimacie i mamy akurat to szczęście że w Polsce powoli przychodzi na to koniunktura. Trochę nas to cieszy a trochę smuci bo wcale nie mamy ochoty być wrzuceni do jakiejś szuflady i sklasyfikowani… Szymon: Sama sobie odpowiedziałaś. Pozostaniecie alternatywnym zespołem czy jak już przyjdzie kasa i większa sława to wszystko się zmieni? Artyści przede wszystkim?
Szymon: A ja nie mam nic przeciwko wyciągniętym podkoszulkom.
Sebastian: Myślę, że nic się nie zmieni, my będziemy tacy sami, jedynie otoczenie może się zmienić. Wiele zespołów zawsze podkreśla swój niezależno - alternatywny etos mówiąc, że nie zrobili by „tego i tego”, bo to za bardzo komercyjne. Myślę, że nie było by nic złego w tym, żeby nasza muzyka leciała w komercyjnych dużych rozgłośniach radiowych, bo przecież to cały czas ta sama muzyka! Komercyjne staje się to wtedy, kiedy zespół dopasowuje się ze swoją muzyką do otoczenia. Jeśli to otoczenie dopasowuje się do muzyki to nie ma w tym nic złego.
Wiem, że nie lubicie kupować ciuchów w sieciówkach. Co Wam zostaje? Szmateksy? Jak facet może fajnie się ubrać, jeśli w sklepach jest to, co jest?
Szymon: Zależy, co masz na myśli mówiąc alternatywa. My gramy swoje po prostu. To się nie zmieni.
Sebastian: Warszawa, trzeba to powiedzieć, to absolutne dno, jeśli chodzi o męskie ciuchy. W ogóle zawsze mnie śmieszyło rozróżnienie na damskie i męskie ubrania. Przecież jak założę coś co wisi na regale z podpisem „dla kobiet” i wyglądam w tym dobrze to nie czuję, żeby to była dla mnie ujma. Pozostają raczej używane ciuchy, internet i wyjazdy zagraniczne…
Załóżmy – zajmuje się Wami stylista wytwórni płytowej. I mówi, że trzeba coś zmienić w waszym wyglądzie. Co odpowiadacie? Stara/y spadaj! Czy możemy się jakoś dogadać?
Arkus: Od 20 lat ubieram się w lumpeksach. Jestem doświadczonym hunterem. Mam kilka swoich miejsc, gdzie jest duże prawdopodobieństwo upolowania czegoś co mnie interesuje. Szymon: Większość ubrań mam z drugiej reki, ale nie chciałbym nosić majtek, które nosił wcześniej ktoś inny. Wróćmy do muzyki. Trochę sukcesów na koncie, takich, które powinny już dawno ułatwić Wam nagranie płyty. Co się dzieje? Jest jakiś opór wśród wytwórni płytowych? Słyszałam, że moment wydania płyty już się zbliża. Natomiast moje pytanie brzmi – dlaczego dopiero teraz? W końcu każdy, kto Was usłyszy na żywo musi przyznać – to nie jest granie garażowe, macie wielki potencjał, wasze kawałki mają zadatki na hity (gdyby oczywiście taka muzyka była grana w radiach). Sebastian: W każdym wywiadzie podkreślamy, że to nie jest takie proste. Branża muzyczna nie funkcjonuje normalnie, opiera się na dziwnych mechanizmach i coś co jest oczywiste nie zawsze
Sebastian: Odpowiedź jest prosta: Jeśli proponuje się nam fajne, wyjątkowe i wyszperane gdzieś ubrania, które nam pasują to nie widzę w tym nic złego. Ale jeśli stylista ma przyjść z siatkami wynajętych do sesji ciuchów ze Złotych Tarasów to mówię zdecydowanie: nigdy w życiu! Arkus: „Specjaliści od śpiewu i mas” – z nimi nie ma żartów... Wielu tych pseudo specjalistów poniszczyło fajne zespoły, które miały sposób na siebie, ale nie potrafiły mówić NIE. Każdy z nas ma swój patent na siebie. Dokładnie wiemy w którą stronę mamy iść. Szymon: To byłoby zabawne. Jakieś projekty w które chcielibyście się zaangażować? Najbliższe plany koncertowe? Gdzie będzie można Was posłuchać i zobaczyć w czasie wakacji? Sebastian: Najważniejsze dla nas jest teraz wydanie debiutanckiej płyty, co mam nadzieję nastąpi około jesieni. Wielkie dzięki za rozmowę, czekam z niecierpliwością na płytę. 65
1. Wystarczy paczka spinaczy i dosłownie chwila wolnego czasu. Oprócz spinaczy potrzebne będą dwa metalowe kółka o średnicy ok. 0,5cm i jeden mały karabińczyk do zapięcia.
do it yourself
Zrób sobie naszyjnik DIY by Harel*
66
2.
3.
Nakładając jeden na drugi, ze spinaczy tworzymy łańcuszki.
Powinno wyjść osiem sznurów o długości ok. 50cm.
4.
5.
Końcówki łańcuchów nawlekamy na metalowe kółko. Postępujemy tak samo z obydwu stron.
Ważne, żeby zostawić sobie osiem wolnych spinaczy, które posłużą za zakończenie obu stron naszyjnika. Tworzymy dwa krótkie łańcuszki: po cztery spinacze każdy i nawlekamy na metalowe kółka.
67
6. Do jednego z końców przyczepiamy karabińczyk i w ten sposób tworzymy zapięcie.
68
Zdjęcie: Anita Suchocka
* Harel, autorka popularnych blogów: O modzie subiektywnie, Lookbook.
69
street fashion
Kamil Less is more - tę zasadę wziął sobie do serca Kamil, który wie, że czasem minimum koloru daje maximum efektu.
70
łó dź tekst i zdjęcia: paula rol
71
Ewelina Wzorzyste rajstopy, srebrne buty, toczek i różowy papieros tworzą eklektyczną, ale jakże niebanalną mieszankę różnych stylów. Ewelina lubi zwracać na siebie uwagę.
72
Angelika Czerń, lateksowe legginsy, łańcuchy i bardzo wysokie koturny - Angelika zdecydowanie wie, co teraz w modzie piszczy!
73
Gumi i Kisiel Gumi preferuje miejski, wygodny styl i niebanalne dodatki. Kisiel kupuje wszystko, co jest w krzykliwych kolorach. Razem tworzą ciekawą, kolorową mieszankę.
74
Estera Esterę w tym sezonie zauroczył styl romantyczny, któremu jednak dodaje pazura, dobierając do niego czarne elementy. Do szczęścia brakuje jej tylko torebki Chanel 2.55 - ze względów finansowych na razie zadowala się jej tańszą wersją.
75
Natalia i Weronika Natalia i Weronika starają się łączyć rzeczy kupione w lumpeksach z tymi z sieciówek, dzięki czemu tworzą niebanalne zestawienia za niewielką cenę.
76
Martyna Martyna przyznaje, że często przerabia swoje ubrania. Niebanalne dodatki wyszukuje w lumpeksach. Wiosna w jej szafie zdecydowanie upłynie pod znakiem pastelowych kolorów.
77
blog
Maszynka do spełniania marzeń Rozmawiała: dagmara łacny zdjęcia: www.kopciuszki.blogspot.com
78
Kopciuszki – autorki bloga to... Weronika Sobieraj, studentka III roku socjologii i Hania Kamieniecka, studentka I roku historii sztuki. Obie mieszkają we Wrocławiu, choć pochodzą z innego, mniejszego miasta. Znają się już 17 lat. Weronika: Jakieś 3 lata temu zaczęłam interesować się fotografią. Dostałam od wujka aparat fotograficzny Praktica. Zaproponowałam Hance, aby ubrała jakieś fajne ciuchy i zrobiła sobie makijaż. To była moja pierwsza modowa sesja zdjęciowa. Hanka interesowała się modą już do przedszkola, nosiła spódniczki mini w serduszka, przebierała się za Calineczkę. Wtedy to było coś niesamowitego! Kopciuszki – modelki to... ...dziewczyny, które nie są profesjonalnymi modelkami. Większość z nich nigdy nie pozowała do zdjęć. Wiele dziewczyn zgłasza się do nas, żeby przełamać w sobie „strach przed obiektywem”. Blog powstał po to, by... ...się rozwijać. Wpadłyśmy na pomysł, żeby zacząć robić nieprofesjonalne sesje modowe. Na początek zaprosiłyśmy 3 nasze koleżanki. Każdej zaproponowałyśmy kilka stylizacji. Wychodziłyśmy na balkon, bo tam było fajne światło. Założyłyśmy bloga, powstały pierwsze posty. Na kopciuszkowy adres zaczęły przychodzić pierwsze pytania „czy mogę u was wystąpić w roli kopciuszka?” I to był nasz pierwszy, mały sukces. Blog powstał też po to, żeby pokazać, z pozoru „zwykłym” dziewczynom, że tkwi w nich magia. Że tak naprawdę, każda z nich ma w sobie coś z baśniowego kopciuszka, a my, jak dwie dobre wróżki po prostu to odkrywamy, uwydatniamy za pomocą stroju, makijażu i fotografii. kopciuszki.blogspot.com to „maszyna” do spełniania marzeń. Pisząc do nas, można zażyczyć sobie, kim chce się być. Każda dziewczyna, która od nas wyszła, miała duży uśmiech na twarzy, a po otrzymaniu zdjęć, dziękowała za taką pamiątkę. To chyba trzeci cel blogaspełnianie marzeń, przenoszenie modelek w inny świat, tym samym, przynoszenie im radości. Stylizacje – własne pomysły czy inspiracje? Dziewczyny zgłaszając się do nas, czasami piszą, kim „chciałyby być”. Wtedy zaczynamy szukać stroju i miejsca do zdjęć. Innym razem dostajemy tylko fotografie dziewczyn i wymyślamy własne stylizacje. Ponadto, każda z nas ma głowie jakiś pomysł na zdjęcia. Siedzi on w głowie przez jakiś czas, a kiedy pojawia się modelka, która idealnie do niego pasuje, sesja jest już prawie gotowa... Chciałybyśmy sfotografować kiedyś.... Hania: Ja najbardziej chciałabym zobaczyć u nas na sesji Roisin Murphy albo Kylie Minogue...
79
80
Weronika: Nie mam wymarzonej sławnej postaci, którą chciałabym sfotografować. Po prostu, dobrze byłoby spotykać przed obiektywem osoby radosne i otwarte na współpracę. Podziwiamy... Hania: Fascynuje mnie Agyness Deyn i Kate Moss. Inspirują mnie filmowe kreacje Moniki Vitti i Jean Seberg. Podziwiam Sonię Rykiel, za wygodę, pomysłowość i miękkość prac. Kreacja na wieczór: Rochas lub Lanvin. Weronika: Richard Avedon, Steven Meisel, Guy Bourdin. Za parę lat chcemy... Hania: Za parę lat będę mieszkać we Włoszech, łącząc pasje z pracą historyka sztuki. Chciałabym dbać o to, by wszystkie arcydzieła ubraniowe zostały zakonserwowane na wieki. Weronika: za parę lat chcę po prostu robić zdjęcia. Nie jestem w stanie przewidzieć czy to będą zdjęcia modowe... Jeśli uda mi się połączyć robienie zdjęć z podróżowaniem, to chyba będzie spełniony sen o przyszłości...
81
dilemmatogram
KAY 82
Zadaliśmy kilka pytań Kayah. Dlaczego wybraliśmy ją? Ponieważ jest fanką vintage. Ponieważ lubimy jej styl. I wreszcie... ponieważ uwielbiamy jej głos!
YAH
Z pierwszej czy drugiej ręki? Zawsze z prawej. Rajd po galerii czy surf w piżamie? Piżama party. Scarlett O’Hara czy Marlena Dietrich? Marlena Dietrich. Torebkoholizm czy butoholizm? Chyba jednak buty. Pies czy Kot? Kot. Klasycznie jak Chanel czy punkowo jak Vivienne Westwood? Nic z tego, wolę etnopunk - jak Jean Paul Gaultier. Szpilki czy baleriny? Szpilki.
Zdjęcie: materiały prasowe
Projektanci czy sieciówki? Projektanci w sieciówkach.
83
cm fotosesja
zary -
Zdjęcia: Ania Pińkowska & Anita Suchocka Stylizacja: asia Glogaza
Makijaż: Ania Pińkowska
Modelka: Kasia / ml Studio
Czary mary, hokus pokus… Istnieje niejedno
zaklęcie i niejedna kraina czarów. Wiele zależy od wyobraźni i kreatywności. Zupełnie jak z modą. Panuje przekonanie, że żeby dobrze się ubrać trzeba mieć dostęp do ubrań zaprojektowanych przez znanych projektantów lub zagraniczne marki. Wędrówka Alicji po sklepowych zakątkach temu przeczy. Wystarczy odrobina finezji i dobre oko, aby skomponować ciekawy strój z rzeczy, które można kupić w polskich sieciówkach. A potem już tylko abrakadabra i pozostaje nam wyczarowanie spódniczki z bluzki oraz miksowanie ubrań z ciekawymi dodatkami. Czary istnieją nie tylko na papierze!
84
ary
85
86
87
88
89
90
91
Biała bluzka: Simple, Granatowa bluzka (jako spódnica): Reserved, Buty: Simple 92
93
kolekcje
Matthew Williamson w Nowym Jorku tekst: harel
Niedawno projektant otworzył swój pierwszy nowojorski butik, a już miał okazję na nowo zawitać do miasta, tym razem na premierę swojej letniej kolekcji dla sieci odzieżowej H&M. Goście zebrali się na zacumowanym przy South Street Seaport statku The Majesty, rozświetlonym neonami w jednym z ulubionych kolorów projektanta, różowym. Kolor to myśl przewodnia całej kolekcji. Oprócz niego można było znaleźć wiele charakterystycznych motywów, które Williamson upodobał sobie podczas ponad dziesięcioletniej kariery w świecie mody. Publiczność była zachwycona pokazem, choć niektóre projekty można było podziwiać na VIPach jeszcze przed jego rozpoczęciem. Helena Christensen wyglądała zjawiskowo w romantycznej mini sukience z bufkami. Daria Werbowy, twarz kolekcji, wybrała cekinową sukienkę z wiosennej części kolekcji. O ile ekskluzywna część kolekcji dostępna była w zaledwie 200 sklepach sieci, jej druga część pojawiła się w około 1600 lokalizacji na całym świecie. „Praca z H&M była cudownym doświadczeniem. Światowa premiera w Nowym Jorku była spektakularnym wydarzeniem. Cudownie było zobaczyć tylu przyjaciół ze świata mody ciekawych tej kolekcji.
94
Zdjęcia H&M: Patrick McMullan, John Scarisbrick, Solve Sundsbo
Modelki były piękne, a prawdziwą przyjemnością była obecność Grace Jones, która wystąpiła dla mnie i moich przyjaciół. Mam nadzieję, że wszyscy są równie podekscytowani kolekcją, która pojawi się na całym świecie 14 maja i po raz pierwszy jej częścią będzie również linia męska.” powiedział Matthew Williamson. Europejską premierę letniej kolekcji mamy już za sobą. Wrażenia? Pomimo znacznie większej dostępności, damskie ubrania zniknęły z wieszaków bardzo
szybko. Okazało się jednak, że męska część publiczności aż tak bardzo Williamsona nie ubóstwia i jeszcze kilka dni po ukazaniu się jej w sklepach, można było przebierać w rozmiarach i fasonach. Mimo to sukces Williamsona uważa się za osiągnięty. Kto nie znał tego nazwiska, teraz kojarzy je najlepiej jak to możliwe: z burzą egzotycznych kolorów i wakacyjnych fasonów. Król boho wciąż pozostaje na swoim miejscu.
95
wyszukane
dodatki to podstawa wyszukała: dagmara łacny
Dodatki to dla mnie podstawa. Często wystarczy oryginalny naszyjnik lub zwariowana torebka, by nawet najzwyczajniejszy strój przemienił się w niepowtarzalną kreację. To dzięki nim można się wyróżnić, wzbudzić podziw i poczuć się wyjątkowo. Oto moja stylowa siódemka. 96
Menażeria na łańcuchu Zawsze chciałam mieć tygrysa albo pumę ( pamiętacie film z Madonną „Who’s That girl”?). Teraz, dzięki francuskiej projektantce, Claire Pain, mogę spełnić swoje marzenia. Dzikie zwierzęta i egzotyczne rośliny to ostatnie inspiracje artystki. W jej najnowszej kolekcji na wiosnę 2009 pełno jest tygrysów, zebr, papug, delfinów, palm i lian. Taka mała, rajska dżungla na uwięzi. Więcej znajdziecie na stronie artystki www.clairepain.com.
97
Biżuteria unikalna Głowa Marii Antoniny, płaskie diamenty, lustrzane żyrandole – a to wszystko wycięte z akrylu i zawieszone na łańcuszku. Penny i Nikki, matka i córka, założycielki Untamed Menagerie, kochają roślinne motywy i starodawne ilustracje w stylu vintage. Wyczarowują przepiękne naszyjniki, kolczyki oraz broszki. Wszystko w czarno-białej tonacji, jest elegancko i zabawnie. Ja już mam swoich faworytów. Więcej znajdziecie na Etsy.com 98
Wytworne z nutką szaleństwa Moje torebki nie muszą być funkcjonalne i praktyczne. Wolę, aby przykuwały wzrok niebanalnym kolorem, ciekawą fakturą czy oryginalnym zdobieniem. Emma Gordon połączyła w swoich torebkach funkcjonalność i interesujące wzornictwo. Nie zapomniała także o najnowszych trendach, są więc pastele i falbanki. Wejdźcie na www.emmagordon.co.uk i znajdźcie coś dla siebie. 99
Kwieciście Filc rozkwita na wiosnę. U Małgorzaty Hupert – Ćwichoń zakwitł dekoracyjnie i stylowo. Kwieciste naszyjniki pięknie zdobią i sprawiają, że pragnę, by pokryły także moją szyję. Bordowy założyłabym do małej czarnej, a gołębio - szary do kolorowej sukienki. Więcej pomysłów znajdziecie na stronie www.hupert.eu 100
Pióra we włosach Lubię pierzaste opaski, do tej pory podziwiałam je na stronach zagranicznych sklepów. Teraz dostępne także u nas. Fiona, prywatnie Katarzyna Krakowska, łączy bażancie piórka, perły i kryształki Swarovskiego. Jej opaski do włosów doskonale wpisują się w światowe trendy, może teraz zagoszczą na polskich ulicach. Galeria i sklep artystki na stronie Decobaazaru. 101
Barwne szaleństwo A&E Vintage Store (www.aevintagestore.com), pierwszy polski sklep online z odzieżą vintage, stawia na ekstrawagancki look. Dziewczyny tworzą niezwykle oryginalne dodatki, łączą stare i używane materiały z nowymi elementami. Inspirują się dawnymi epokami, interpretując je w nowoczesny sposób. Modę retro miksują z japońską sztuką ulicy. Wiosenna kolekcja A&E to opaski, kapelusiki, toczki i wielkie naszyjniki. Moje typy: opaska z czarną kostką i fuksjowy toczek obsypany cekinami. Pospieszcie się, takie cuda nie będą długo czekać na nowe właścicielki. 102
komiks
Poranne dylematy
narysowała: ania adamowicz
jak mi się nie chce wybierać... jak mi się nie chce starać...
jak mi się nie chce wstawać...
jednak jutro spóźnię się do pracy
103
Dziękujemy wszystkim, którzy wspierali ekipę Dilemmas Magazine podczas tworzenia numeru zerowego. Dziękujemy w szczególności: Forum Szafiarek: wszystkim dziewczynom, które Nam kibicowały, pomagały, trzymały kciuki, zamieściły dilemmasowy baner na swoim blogu, pisały artykuły do magazynu, były modelkami podczas sesji zdjęciowych i dopingowały Nas swoim entuzjazmem. Fotografom, stylistkom i wizażystkom pracującym przy sesjach. Za wypożyczenie ciuchów do sesji: A&E Vintage Store Aliganza Green Establishment H&M LPP Vintage Hunters Oraz: Akademii Fotografii za użyczenie studia fotograficznego do sesji zdjęciowych. iRunway za okazane zaufanie i pomoc przy promowaniu magazynu. Lula.pl za pierwszy artykuł o Dilemmas.
104
105
106
107
uwaga! gorący materiał
108