Porwany w Iraku

Page 1



SA A D SIROP H ANNA Edward S. Aris

P O RW A NY W

IRAKU 037A_porwany_w_iraku_cover.indd 6

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 1

27.02.2019 10:10

04.03.2019 13:28


037A_Porwany w Iraku_inside.indd 2

04.03.2019 13:28


SA A D SIROP H ANNA Edward S. Aris

PORWANY W

IRAKU 037A_porwany_w_iraku_cover.indd 6

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 3

27.02.2019 10:10

04.03.2019 13:28


Tytuł oryginału: Abducted in Iraq. A Priest in Baghdad © 2017 University of Notre Dame Press Polish language translation rights licensed from the English-language publisher, University of Notre Dame Press, by arrangement with Indiana University Press. All rights reserved. Tłumaczenie: Katarzyna Przybylska Redakcja: Magdalena Sitek Korekta: Ewelina Michniowska-Addario Skład i łamanie: Tomasz Mstowski Projekt okładki: Faceout Studio Zdjęcia na okładce: © Ahmad A Atwah/shutterstock.com, © PhilipYb Studio/shutterstock.com, © 3DProfi/shutterstock.com Cytaty biblijne pochodzą z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Najnowszy przekład z języków oryginalnych z komentarzem © Edycja Świętego Pawła, Częstochowa 2011 ISBN 978-83-7797-037-9 © Edycja Świętego Pawła, 2019 ul. Św. Pawła 13/15 • 42-221 Częstochowa tel. 34.362.06.89 • fax 34.362.09.89 www.edycja.com.pl • e-mail: edycja@edycja.com.pl Dystrybucja: Centrum Logistyczne Edycji Świętego Pawła ul. Hutnicza 46 • 42-263 Wrzosowa k. Częstochowy tel. 34.366.15.50 • fax 34.370.83.74 e-mail: dystrybucja@edycja.com.pl Księgarnia internetowa: www.edycja.pl

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 4

04.03.2019 13:28


Przedmowa

O

jciec Saad Sirop Hanna urodził się w 1972 roku w Bagdadzie. W roku 2001 przyjął święcenia kapłańskie. Mianowany w 2014 roku biskupem tytularnym Hirty, sprawuje jednocześnie funkcję biskupa pomocniczego Babilonu – tytuł ten, wraz z odległymi wioskami chrześcijańskimi irackiej Równiny Niniwy, przypomina nam o silnych konotacjach biblijnych tego obszaru. Chrześcijanie żyją w tej części świata od niemal dwóch tysięcy lat i wielu z nich, tak jak Jezus, posługuje się językiem aramejskim. Biskup Hanna jest doktorem filozofii, ukończył inżynierię lotniczą, porozumiewa się w czterech językach i publikuje artykuły naukowe. Jednak to nie ze względu na jego osiągnięcia naukowe i wykształcenie książka Porwany w Iraku stanie się jedną z cenniejszych pozycji w waszej kolekcji. Ta piękna książka to porywająca opowieść o oddanym irackim kapłanie, który w obliczu porwania i tortur z pełną stanowczością odmówił wyrzeczenia się swojej wiary, pozostając jednocześnie wolnym od nienawiści do swoich oprawców. Jest to osobista relacja ojca Hanny – autobiograficzna, choć przepleciona odniesieniami do tego, co stało się ze starożytnymi Kościołami tego pogrążonego w mrokach barbarzyństwa regionu, i tego, jak my na Zachodzie, przyczyniliśmy –5–

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 5

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

się do wzmożonego ataku na wspólnotę chrześcijańską w Iraku i niewiele zrobiliśmy od tamtego czasu, aby ochronić irackich chrześcijan czy nagłośnić ich sprawę. Choć pouczająca opowieść biskupa Hanny to relacja jednego człowieka, przedstawia ona również żywą historię cierpiącego i prześladowanego narodu. Relacja biskupa Hanny niesie ze sobą otrzeźwienie i powinna stanowić dla nas, jego czytelników, żyjących we względnym komforcie i bezpieczeństwie Zachodu, wezwanie do tego, aby zrewidować swoją niezbyt chlubną postawę wobec udręczonych chrześcijan Bliskiego Wschodu. Statystyki ukazują niepokojący obraz tej sytuacji. W 2003 roku, przed wybuchem wojny w Iraku, żyło tam około półtora miliona chrześcijan, co stanowiło około 6 procent społeczeństwa. Według najnowszych ustaleń szacuje się, że liczba chrześcijan spadła do 200 tysięcy. Wobec fiaska utworzenia stabilnego i pluralistycznego Iraku chrześcijanie oraz inne mniejszości zostali albo zabici, albo zmuszeni do zmiany wiary lub ucieczki. Zwierzchnik Kościoła chaldejskiego, Louis Sako, powiedział, że z powodu tej wyczerpującej wojny, po raz pierwszy w historii Iraku, w Mosulu, drugim co do wielkości mieście w Iraku, nie ma już żadnych chrześcijan. Na kartach Porwanego w Iraku ojciec Hanna opisuje, jak jego porywacze, bijąc go kolbą karabinu, bez przerwy powtarzali: „będziesz muzułmaninem”, na co on odpowiadał: la ikraha fid din – wersem z Koranu, który mówi, że nikogo nie można zmusić czy zobowiązać do zostania muzułmaninem, że w religii nie ma przymusu. Mimo to porywacze, bijąc go, z uporem używali wobec –6–

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 6

04.03.2019 13:28


Przedmowa

niego określenia kafir, czyli ‘niewierny’ lub ‘niewierzący’, ostrzegając go, że jeśli nie ulegnie, straci życie. Dowodem na to, że nie były to jedynie puste słowa, jest opis ścięcia i okaleczenia prawosławnego księdza, Boulosa Iskandera, które miały miejsce tego samego roku, gdy uprowadzono biskupa Hannę. W 2008 roku w Mosulu pojmano i zabito arcybiskupa Paulosa Faraja Rahha. W 2007 roku ojciec Gassan Isam Bidawed Ganni jechał przez Mosul razem z trzema diakonami – zostali zabici, gdy odmówili nawrócenia się na islam. W 2010 roku, w wyniku ataku na asyryjski kościół katolicki w Bagdadzie, zginęło pięćdziesiąt osiem osób, w tym czterdziestu jeden zakładników i dwóch księży. Wielu innych chaldejskich kapłanów, diakonów i świeckich podzieliło ich los. W odwołujących się do przeszłości fragmentach swojej relacji biskup Hanna wyjaśnia nam, że ta narastająca fala tragedii miała swoje źródło w wydarzeniach z 11 września 2001 roku, w wyniku których 2996 osób straciło życie, a 6 tysięcy zostało rannych. Ta wiadomość zastała go we Włoszech, gdzie przygotowywał się do kapłaństwa. Przyglądając się wówczas kolejnym odsłonom dramatu wieżowców Twin Towers, powiedział do jednego z seminarzystów: „Świat stanął na głowie. Amerykanie tak tego nie zostawią”. Czytelnik nie ma wątpliwości, że biskup Hanna kocha swój kraj i jest przekonany, że nieobecność chrześcijan nie przyniesie społeczności muzułmańskiej nic dobrego, podobnie jak wysiedlonym i pozbawionym środków do życia. Mówiąc o przyszłości, biskup Hanna podkreśla, że chrześcijanie w Iraku powinni być zwolennikami –7–

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 7

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

zjednoczenia kraju i skupić się na promowaniu idei społeczności obywatelskiej, która nie będzie oparta na etnicznej ani religijnej tradycji; że chrześcijanie muszą przemawiać językiem głoszącym jedność; że muszą pracować na rzecz trwałego pojednania; że chrześcijanie w Iraku muszą się zjednoczyć i współpracować ze wszystkimi stronnictwami politycznymi w kraju, nie dyskryminując żadnej osoby ani grupy, czy to ze względów etnicznych, czy z powodu różnic religijnych, i że muszą tworzyć chrześcijańską myśl polityczną, która będzie wierna zasadom Ewangelii oraz nauczaniu Kościoła. Dalej ojciec Hanna zauważa, że iraccy chrześcijanie zawsze żyli w pokoju z większością społeczeństwa i przez wiele wieków aktywnie uczestniczyli w budowaniu narodu i że powinni czynić to nadal. Już od momentu przyjęcia święceń, kiedy podjął decyzję o powrocie do Iraku, wiadomo było, że jest gotów aktywnie uczestniczyć w tej wizji pojednania. Jak sam powiedział organizacji dobroczynnej Pomoc Kościołowi w Potrzebie: „Kocham Irak i kocham mój naród, więc pragnąłem kontynuować tu swoją pracę jako kapłan”. Biskup Hanna wierzy również, że powierzono mu zadanie zaszczepienia w społeczeństwie Zachodu głębszego zrozumienia historii chrześcijan w Iraku: „Oni nie wiedzą, kim jesteśmy, jak tutaj żyjemy, co robimy... To takie ważne, aby prowadzić dialog, który pozwoli zrozumieć, jak wiara zakorzeniła się w różnych społecznościach”. Prawdopodobnie to właśnie jego miłość oraz oddanie swojemu narodowi i ojczyźnie uratowały mu życie. Rozmowy, jakie ojciec Hanna prowadził z jednym z pilnujących go strażników, Abu Hamidem, i drobne akty życzliwości ze strony owego strażnika –8–

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 8

04.03.2019 13:28


Przedmowa

przypominają, że nawet w samym sercu ciemności może zapłonąć maleńkie światełko ludzkiego współczucia. Świadectwo i relacja biskupa Hanny to lektura, po którą powinni sięgnąć ci, którzy kiedykolwiek zastanawiali się nad tym, jak zachowaliby się w sytuacji porwania, tortur, przymusu wyrzeczenia się wiary i w obliczu realnej groźby śmierci. Książkę tę powinien przeczytać każdy, kto choć przelotnie interesował się przemocą i nienawiścią, które zniekształciły oblicze Iraku, a obecnie zniekształcają oblicze Syrii. Powinien przeczytać ją każdy, komu leży na sercu niehonorowany przez wielu artykuł 18. Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka – zrodzonej na zgliszczach Auschwitz – który potwierdza nasze prawo do wolności wyznania i myśli. Powinien przeczytać ją również każdy, kto czuje potrzebę poszerzenia swojej wiedzy na temat starożytnych Kościołów Bliskiego Wschodu oraz egzystencjalnego zagrożenia, wobec którego stanęli tamtejsi chrześcijanie. David Alton

David Alton jest profesorem z dziedziny myśli obywatelskiej na Liverpool John Moores University, członkiem zarządu organizacji charytatywnej Pomoc Kościołowi w Potrzebie oraz współzałożycielem Jubilee Campaign. Od 1979 roku pełni funkcję członka brytyjskiego Parlamentu, a od 1997 roku jest niezależnym członkiem Izby Lordów.

–9–

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 9

04.03.2019 13:28


037A_Porwany w Iraku_inside.indd 10

04.03.2019 13:28


Prolog

„P

an moim pasterzem, nie brak mi niczego” (Ps 23). Czasu nie odmierza równomierne tykanie zegara. Niektóre minuty spadają niezauważone na ziemię, podczas gdy inne wirują w powietrzu niczym niesione wiatrem liście. Samochód pędził naprzód, a świat umykał gdzieś w tyle. „Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach, prowadzi mnie nad wody, bym odpoczął. Ożywia mnie na nowo, prowadzi mnie po właściwych ścieżkach przez wzgląd na swoje imię”. Otwierałem i zamykałem oczy, tak mocno przyciśnięte do moich skulonych z powodu ciasnoty ramion, że widziałem jedynie rozmazany obraz brudnej wykładziny pod tylnym siedzeniem auta. „Tak, choćbym kroczył ciemną doliną, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną! Twój kij pasterski i laska dodają mi otuchy”. Poczułem szarpnięcie w żołądku, gdy samochód gwałtownie skręcił i pomknął przed siebie. Przed siebie i daleko stąd. Przed siebie i ku miejscu, o którym nie miałem odwagi jeszcze myśleć. – 11 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 11

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

„Zastawiasz przede mną stół wobec mych przeciwników. Namaszczasz mi głowę olejkiem, a mój kielich jest napełniony”. Nie byłem w stanie stwierdzić, czy wypowiadam te słowa na głos, czy wybrzmiewają one jedynie w moim wnętrzu. Nie byłem w stanie tego zrobić aż do momentu, gdy uderzenie karabinem w głowę utwierdziło mnie w poczuciu zbliżającego się nieuchronnie koszmaru. – Cicho! – warknął nad moją głową mężczyzna, a ton jego głosu przebijał się przez ogłuszający hałas rozpędzonych kół, ryczącego silnika i żwiru na drodze. – Zamilcz albo, na Boga, roztrzaskam ci głowę! – rozkazał, przyciskając ostrzegawczo ciężki karabin do mojej potylicy. „Pan moim pasterzem...” Załamał mi się głos. Po raz kolejny zamknąłem oczy, ale mimo to moje wargi nadal się poruszały. Przez piętnaście minut raz po raz recytowałem z pamięci ten psalm Dawida. Pogrążony w szmerze własnego szeptu, otuliłem się tymi wersami i uchwyciłem się tych słów niczym człowiek, który dzierży pochodnię, pogrążając się w ciemności. Czasu nie odmierza równomierne tykanie zegara. Wtedy wydawało mi się, że biegnie szybko, zbyt szybko, by go pochwycić i rozszyfrować. Ale jak to możliwe, skoro po dziś dzień, gdy tylko zamykam oczy, nadal mam przed oczami każdą chwilę.

– 12 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 12

04.03.2019 13:28


ROZDZIAŁ 1

Znak i boisko piłkarskie

B

ył 12 sierpnia 2006 roku. Obudził mnie dobiegający z zewnątrz huk. Najprawdopodobniej nie był to pierwszy huk tej nocy, a jedynie ostatni z całej serii. Każdy z nich, niczym dłoń kołacząca do drzwi moich snów, czekał, aż otworzę oczy i wpuszczę go do środka. Ustawiłem się nieco z boku i wyjrzałem ostrożnie przez okno, szukając źródła owego hałasu. Miał jeszcze nadejść taki dzień, kiedy zabłąkane kule strzaskają szyby i niemal całkowicie zniszczą pokój, w którym wtedy stałem, przeszywając na wskroś strony książek stojących na półkach. Dzień, kiedy świętą księgę rozszarpią kule wystrzelone przez ludzi ukrytych w ciemnościach. Pamiętam, jak później przyglądałem się pogiętym i porwanym stronicom, dostrzegając w nich pewien rodzaj artyzmu. Były rodzajem artystycznej deklaracji, być może zbyt oczywistej dla galerii europejskich miast, które miałem okazję zwiedzać, lecz takiej, która nie powstała w zaciszu pracowni i nie była owocem precyzji, lecz raczej jej braku. Tak właśnie wyglądał w tamtych dniach Irak – był – 13 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 13

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

zmianą dokonywaną bez precyzji. Burzeniem murów powstrzymujących i zarazem rodzących powódź, której wzburzone wody rozlały się wtedy. Tamtej nocy nie wdarły się do mojego pokoju żadne kule. Nasłuchiwałem kolejnych odgłosów strzałów, wiedząc, że nie będę musiał długo na nie czekać. Kiedy je usłyszałem, pokrzepiło mnie to na tyle, że wróciłem do łóżka, zamknąłem oczy i ponownie odpłynąłem w sen. W pobliżu seminarium, w którym mieszkałem, położonym w dzielnicy Dora, znajdowały się dwa punkty kontrolne, jeden bliżej, drugi dalej, a ataki na nie odbywały się dość regularnie. Kraj stał w płomieniach wojny, a Dora, położona w południowej części Bagdadu, była nazwana przez służących tam wówczas Amerykanów „najniebezpieczniejszym miejscem w Iraku”. Oficerowie policji, którzy pełnili służbę w punktach kontrolnych, nie byli Amerykanami, lecz Irakijczykami. Szyiccy muzułmanie, którzy długo stali po niewłaściwej stronie barykady, zostali teraz zmuszeni do odpierania ataku sunnickich muzułmanów, których zastąpili. Trzy lata wcześniej, w 2003 roku, pierwszy raz usłyszałem w nocy strzały. Wtedy jeszcze nie byłem z nimi tak obyty, ale większość życia to nauka przez doświadczenie, a niektóre z nabytych umiejętności bywają dziwniejsze od innych. Zazwyczaj stawałem obok okna i wsłuchiwałem się w wystrzały i świst kul. Nasłuchiwałem i upewniałem się, który punkt kontrolny został zaatakowany, oceniając przy tym, jak blisko jest niebezpieczeństwo. Często łączyłem się z naszymi młodymi strażnikami przez krótkofalówki, które im zaniosłem, a oni mówili mi, co według nich się dzieje. Kiedy walki toczyły się – 14 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 14

04.03.2019 13:28


Znak i boisko piłkarskie

gdzieś blisko, udawałem się do pokoju bez okien. Siadałem i znowu nasłuchiwałem, mając nadzieję, że hałas nie będzie się natężał. Czekałem jak ktoś, kto przyrządza popcorn w mikrofalówce, wsłuchując się w coraz rzadsze odgłosy, które wreszcie ustają i rozpływają się w ciszy. Tamtej i kolejnej nocy seminarium było dziwnie opustoszałe. Ojciec Zaid, zastępca rektora, wyjechał na wakacje, a ojciec Basil miał przyjechać dopiero czternastego. Samotność stanowi nieodłączny element życia kapłana, a mimo to nigdy nie przychodzi bez trudu. Kiedy wspominam te dwa dni spędzone pośród ówczesnego zamętu, pamiętam dręczące mnie uczucie niepokoju, które zrodziło się we mnie po cichu niczym delikatne szturchanie jakiejś zapomnianej myśli, tak bliskiej, a jednak poza zasięgiem. Wspominam te dwa dni i wydają mi się one odpowiednim preludium do tego, co miało wkrótce nastąpić. Kiedy byłem chłopcem, lubiłem książki „połącz kropki”. Na każdej stronie znajdowały się fragmenty obrazka – ręka, chmura, pióro, drzwi do domu – a wokół tych elementów widniał rój ponumerowanych kropek. Niektóre były zbite w grupy, inne luźno porozrzucane, a w ich ułożeniu nie widać było żadnego wzoru ani porządku. Jednak kiedy poprowadziłeś linię od kropki numer jeden do kropki numer dwa, od kropki numer dwa do kropki numer trzy i tak dalej, powoli, stopniowo każda linia przyczyniała się do powstania obrazka. Rozmyślałem o przeznaczeniu, czasami częściej niż inni, zdarzało się nawet, że mnie o to pytano, i wydaje mi się, że niesie to ze sobą swego rodzaju pocieszenie, zdejmuje ciężar. Niektórzy myślą, że duchowni są bardziej – 15 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 15

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

skorzy do wiary w przeznaczenie. Jednak ja nigdy nie byłem wyznawcą idei głoszącej, że życie jest z góry zaplanowane. Nasze życie składa się z wyborów splecionych z celem. Ta wolność wyboru jest wyrazem zaufania i zarazem brzemieniem nałożonym przez Boga na ludzkość, aby nasza ścieżka nie była ogrodzona, aby pozwolić nam dokonywać wyborów, częstokroć złych, aby nie wytyczać granic dobra i zła. Mimo to, gdyby istniał jakiś argument dowodzący istnienia przeznaczenia, można by go wysnuć, patrząc wstecz, po tym jak z pozoru przypadkowe kropki odegrały swoją rolę i złożyły się w obraz. Prawdę mówiąc, nadal się nad tym zastanawiam, a kiedy to robię, myślę przede wszystkim o dwóch dniach. Myślę o znaku w sklepie i wspominam pewne upalne i z pozoru zwyczajne popołudnie, kiedy Bóg odnalazł mnie na boisku piłkarskim. Nieuchronność starości, to, jak funkcjonuje świat i czego może od nas wymagać, oraz to, czego my z kolei zaczynamy wymagać od siebie, często sprawia, że słowo „prostota” kojarzone jest z okresem naszej młodości. Ten okres był dla mnie rzeczywiście prosty. Wychowywałem się w prostym domu i prostej rodzinie, a moimi dniami rządziły proste priorytety młodości. Za każdym razem, gdy przenoszę się z powrotem do czasu dorastania w domu zbudowanym przez mojego ojca, a zdarza mi się to często, równie często, jak wtedy, gdy miałem związane ręce i z braku innych możliwości mogłem skierować wzrok jedynie ku swojemu wnętrzu, widzę czas, który był równie prosty, co piękny. Mając szóstkę rodzeństwa, trzy starsze siostry, dwóch starszych braci i jedną młodszą siostrę, moje dzieciństwo – 16 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 16

04.03.2019 13:28


Znak i boisko piłkarskie

przepełnione było duchem braterstwa. Miłość, mogę to z wdzięcznością stwierdzić, nie była pojęciem, którego musiałem się uczyć, ale czymś, co zawsze mnie otaczało. Mieszkaliśmy w dzielnicy zwanej Ghadeer, w centrum Bagdadu. Nie było to ani biedne, ani bogate sąsiedztwo. Tworzyły je ciasno ulokowane domy z płaskimi dachami, na których rodziny często spały w letnie noce. Było to miejsce podobne do innych w ówczesnym Bagdadzie, gdzie chrześcijanie i muzułmanie żyli obok siebie, nie traktując tego faktu jako specjalnego osiągnięcia czy powodu do dumy. Tworzyli po prostu lokalną społeczność. Odległość ze szkoły do domu pokonywałem pieszo w 20 minut i kiedy tylko kończyły się lekcje, pędziłem do domu, aby jak najszybciej wywiązać się z obowiązków i móc dołączyć do przyjaciół, którzy przeważnie byli już poza domem. Ludzie jeździli ulicami, jakby się skradali, nie tylko dlatego, że drogi były tak wąskie, że z trudem mijały się na nich dwa auta, ale także dlatego, że za każdym zakrętem mógł się właśnie toczyć piłkarski mecz. Świat pędzi do przodu. Wtedy nie było jeszcze komputerów czy telefonów, którymi moglibyśmy się zająć, a wybór kanałów telewizyjnych, do którego mamy obecnie dostęp, był wówczas o wiele bardziej ograniczony. Były jednak dwa programy, których za nic bym nie przegapił. Razem dużo mówiły one o chłopcu, którym wtedy byłem. Pierwszy z nich, zatytułowany Nauka dla wszystkich, był cotygodniowym sprawozdaniem z postępów technologicznych, jakie dokonywały się w świecie. Poruszano w nim szeroki wachlarz tematów – od podróży w kosmos po skomplikowane zabiegi – 17 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 17

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

chirurgiczne. W każdy wtorek siadałem i oglądałem go zafascynowany prezentowanym horyzontem możliwości. Odkąd tylko pamiętam, nauka nigdy mnie nie nudziła. Praca domowa nie była dla mnie obowiązkiem, z którego musiałem się wywiązać, aby udobruchać moich nauczycieli czy rodziców, bo zaszczepili oni we mnie świadomość konieczności edukacji, a ja z dumą prezentowałem im rezultaty mojej pracy. Jednak ponad wszystko nosiłem w sobie głód wiedzy, rozwiązywania problemów, gromadzenia narzędzi potrzebnych do zmierzenia się z każdym pytaniem, które pojawiało się na leżącym przede mną arkuszu egzaminacyjnym. Wiele się we mnie zmieniło przez te lata, ale mały chłopiec pragnący wiedzieć więcej pozostał niezmienny. Drugi program, Tygodnik sportowy, emitowany był w piątkowe wieczory. Omawiano w nim szeroki wachlarz sportów, ale moje zainteresowanie skłaniało się ku jednemu. Ku piłce nożnej. W tamtym okresie iracka drużyna narodowa była stosunkowo mocna. Już dwukrotnie wygraliśmy Puchar Narodów Arabskich i jeszcze dwa razy przyszło mi później oglądać, jak wznosimy go do góry, w 1985 i 1988 roku. Jednak w roku 1986, kiedy miałem czternaście lat, wydarzyło się coś nadzwyczajnego. Pomimo toczącej się wojny z Iranem, która zmusiła Irak do rozgrywek na neutralnych imprezach, drużynie udało się zakwalifikować do Pucharu Świata w Meksyku. Jest coś wyjątkowego w tego rodzaju sportowych wydarzeniach. Czułem to nawet jako chłopiec. Nie chodziło o to, kto interesuje się sportem, a kto nie. Tamtego lata wszyscy byli fanami piłki nożnej. Irak miał strzelić – 18 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 18

04.03.2019 13:28


Znak i boisko piłkarskie

swoją pierwszą i jak do tej pory jedyną bramkę w Pucharze Świata, zanim odpadł w fazie grupowej. W naszym domu na ścianie nad telewizorem, gdzie we wtorkowe i piątkowe wieczory oglądałem swoje ulubione programy, wisiał zawieszony z dumą przez naszą matkę krzyż. Moja rodzina należała do Chaldejskiego Kościoła Katolickiego, a religia stanowiła ważny element naszego codziennego życia i tożsamości. Moja matka co niedzielę chodziła do kościoła, a ja, podobnie jak moi bracia i siostry przede mną, przystąpiłem w wieku jedenastu lat do Pierwszej Komunii Świętej. Ale gdybyście zapytali tamtego chłopca o to, jak wyobraża sobie swoje przyszłe życie, jego odpowiedź, dopuszczając wiele różnych możliwości, z pewnością nie miałaby nic wspólnego z kapłaństwem. Zanim stałem się nastolatkiem, dzieliłem swój czas, podobnie jak w przypadku moich dwóch ulubionych programów telewizyjnych, pomiędzy piłkę nożną i naukę. Miałem już wtedy ponad metr osiemdziesiąt wzrostu, smukłą muskularną sylwetkę i zdążyłem wyrobić sobie reputację uzdolnionego i zaciętego zawodnika. Ci, którzy znają mnie teraz, byliby zaskoczeni, słysząc, że kiedyś nazbyt często brałem udział w bójkach, choć muszę przyznać, że w większości przypadków powodem była raczej moja chęć obrony innych niż zły zamiar. Jeśli zauważyłem, że któryś z moich kolegów został poturbowany albo kopnięty podczas gry, nie wahałem się od razu wyrównać rachunków. Medytacja i spokój miały dopiero stać się moimi sprzymierzeńcami. Jednak ponad wszystko byłem uważany za jednego z lepszych piłkarzy w okolicy. Z tego powodu, gdy miałem siedemnaście lat, – 19 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 19

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

dwóch zawodników z przeciwnej drużyny podeszło do mnie po meczu, żeby porozmawiać. Znałem ich imiona, tak jak znałem imiona większości ludzi w okolicy. Oni z kolei wiedzieli, że jestem dobrym piłkarzem i chrześcijaninem. Kiedy biegli obok mnie, jeden z nich szybko zapytał, czy nie myślałem o grze w drużynie kościelnej. Prawdę mówiąc, brakowało mi wtedy tchu, doskwierało mi irackie słońce i nie miałem najmniejszej ochoty zwalniać kroku, więc ledwie ich słuchałem. – O co chodzi? – zapytałem. – O kościół – powtórzył drugi chłopak. – Mamy bardzo dobrą drużynę. Obaj w niej gramy. Może chciałbyś przyjść i zagrać z nami? Dlaczego nie? – pomyślałem mimowolnie i już miałem się zgodzić, gdy zrodziło się we mnie pewne zastrzeżenie. – Mógłbym się zgodzić – powiedziałem – ale czy wtedy będę musiał chodzić do kościoła? – Nie! – zapewnił mnie chłopak. – Wystarczy, że przyjdziesz raz. – Przyjdź w piątek – powiedział drugi chłopak. – Wystarczy, że przyjdziesz, żeby się zapisać. Będziesz należał do drużyny. Obiecałem, że tak zrobię, i więcej się nad tym nie zastanawiałem. W piątek wieczorem, kiedy po powrocie ze szkoły zrobiłem już wszystko, co miałem do zrobienia, poszedłem do kościoła, żeby wpisać się na listę i dołączyć do drużyny. Choć znałem to miejsce, to jednak budynek kościoła był słabo rozpoznawalny. Nie posiadał placu, posągów, – 20 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 20

04.03.2019 13:28


Znak i boisko piłkarskie

grubych kamiennych murów ani dużego krzyża na dachu. Był podobny do wszystkich innych domów. Powodem tego był zapewne brak funduszy. Ku mojemu zdziwieniu zastałem na miejscu pełno ludzi w moim wieku. Młodzi mężczyźni i kobiety zajmowali w pośpiechu miejsca w dużej sali, gdzie na co dzień odprawiano Mszę św., z tym że tego dnia miało jej nie być. Zamiast niej rozpoczynała się właśnie lekcja katechizmu. Zaciekawiony wszedłem do środka i zacząłem słuchać. To, co usłyszałem tamtego dnia, zmieniło moje życie. Była to zmiana, którą niesiemy w sobie, gdziekolwiek się udamy, która może nastąpić pod wpływem nauczania, spotkania bądź doświadczenia, ale skądkolwiek by nie przyszła, niesie ze sobą coś więcej niż myśl czy uczucie, niesie nowy sposób patrzenia. W języku hebrajskim imię Jezus znaczy ‘Bóg zbawia’. Myślałem, że wiem dużo o swojej religii, ale już po kilku słowach i paru minutach zmieniłem zdanie. Ksiądz opowiadał o życiu Chrystusa i o tym, że w Jego przesłaniu istotniejsza od przykazań była ofiara i miłość. Jezus, Syn Boży, stał się człowiekiem, by zbawić swój lud. Kiedy spotkanie dobiegło końca, wpisałem się na listę drużyny piłkarskiej i wyszedłem pogrążony w nieznanym mi dotąd uczuciu natchnienia. W naszym życiu przychodzą takie chwile, kiedy szukamy odpowiedzi, nieświadomi tego, że już zadaliśmy pytanie. Doświadczenie to było dalekie od powszechnych ludzkich wyobrażeń dotyczących momentu, w którym człowiek po raz pierwszy odnajduje wiarę. Nie nastąpiło to pod wpływem nagłego objawienia, ale w wyniku powolnego – 21 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 21

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

i stopniowego obierania raz odkrytego celu. Zanurzyłem się w nim, poświęcając czas zarówno modlitwie, jak i nauce, a im więcej czytałem o Chrystusie, tym bardziej Go podziwiałem. Szybko stało się to moim nowym zwyczajem. W domu czytałem i modliłem się, a potem czytałem jeszcze więcej. Nie poprzestawałem jedynie na zwykłym przeczytaniu słów, lecz zgłębiałem je, za każdym razem szukając znaczenia, przesłania i nauki, owej wszechogarniającej przyczyny, prawdy. W tamtym czasie posługę kapłańską pełnił u nas ojciec Jameel Nissan, który pozwalał nam angażować się w liczne inicjatywy. Zacząłem brać udział w spotkaniach grup modlitewnych. Moje wizyty w kościele były coraz częstsze, więc dość szybko nawiązałem wiele przyjaźni. Przyglądałem się ojcu Jameelowi, temu, jak głosi, naucza, doradza i pomaga swoim wiernym, i jego przykład mnie poruszył. W moim przypadku nie chodziło jedynie o stanie się bardziej religijnym czy szukanie głębszej wiary w Chrystusa. Coraz bardziej oczywiste stawało się to, że pragnę wieść życie osoby duchownej. Właśnie wtedy obudziło się we mnie powołanie. Po trzech latach od dnia, w którym poszedłem do kościoła, aby dołączyć do drużyny piłkarskiej, postanowiłem zostać księdzem. Nie poinformowałem jednak nikogo o swoim zamiarze, aż pewnego wieczoru, kiedy pomagałem ojcu w jego sklepie, poczułem, że nadszedł czas, aby powiedzieć mu o mojej decyzji i uzyskać jego aprobatę. Mój ojciec cenił wykształcenie. Chociaż spędzał wiele godzin ciężko pracując w lokalnym sklepie spożywczym, – 22 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 22

04.03.2019 13:28


Znak i boisko piłkarskie

którego był właścicielem i który prowadził, pozostał żarliwym czytelnikiem i zaszczepił zarówno we mnie, jak i w moich braciach i siostrach potrzebę wiedzy. W 1990 roku, po uzyskaniu wysokich stopni, opuściłem Bagdad, aby studiować medycynę na uniwersytecie w Basrze. Zmiana ta nie potrwała jednak długo, gdyż wraz z wybuchem wojny w Zatoce Perskiej zrobiło się tam zbyt niebezpiecznie i po zaledwie dwóch miesiącach musiałem wrócić do Bagdadu. Zostałem zmuszony do zmiany studiów na inżynierskie. Nie minę się z prawdą, jeśli powiem, że nawet gdybym kontynuował ścieżkę medyczną, kapłaństwo i tak pozostałoby moim ostatecznym celem. W tym względzie los nie miał nic do powiedzenia. Ironią było jedynie to, że uciekałem z Basry przed jednym niebezpieczeństwem, by kilka lat później napotkać inne. Tego dnia, gdy w końcu zdecydowałem się powiedzieć ojcu o mojej decyzji wstąpienia do seminarium, byłem na drugim roku inżynierii lotniczej. Pracowaliśmy w sklepie od paru godzin, a ja cały czas zastanawiałem się, jak poskładać słowa. Zbierałem się co jakiś czas na odwagę, by zabrać głos, w czym raz po raz przeszkadzał mi wchodzący klient albo własne przerażenie. Popołudnie zamieniło się w wieczór i wreszcie, kiedy już zabrakło nam towaru do układania na półkach i klientów do obsłużenia, kiedy spowił nas czar przeciągającej się ciszy, otworzyłem się przed nim i wypowiedziałem dwa zdania. – Chcę odejść z uniwersytetu – powiedziałem. – Chcę wstąpić do seminarium. – Chcesz zostać księdzem? – zapytał dla pewności. – 23 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 23

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

– Tak. – Nie! – Potrząsał energicznie głową. – Nie, nie! – Jego wzrok wędrował po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś, czym mógłby się zająć, aby zasygnalizować koniec tej rozmowy. Jednak ona nie miała się jeszcze skończyć i obaj to wiedzieliśmy. – To nie jest pochopna decyzja – zapewniłem go. – Wiem to od dawna. Wiem, że właśnie to chcę robić. I teraz chcę to zrealizować. – Zostać księdzem! – powtórzył lekceważąco. – Tak. – Posłuchaj – zaczął mówić, a jego głos nagle stał się mniej nerwowy, przechodząc w ten ojcowski ton, który idealnie łączy w sobie przemyślaną radę i niepodlegające negocjacji polecenie – skończ studia, ożeń się, załóż rodzinę i wtedy możesz być najlepszym kapłanem dla swoich dzieci. – Wszystko sobie przemyślałem i nie tego pragnę! – odpowiedziałem zdecydowanie. – Nie chcę kończyć tych studiów, chcę wstąpić do seminarium. Tego właśnie pragnę. – Studiujesz już dwa lata i chcesz to teraz przerwać? Zanim zdążyłem odpowiedzieć, rozległo się skrzypnięcie otwieranych drzwi i do środka wszedł Albert, człowiek, który dorastał w tej samej wiosce co mój ojciec. Był dobrym znajomym i miejscowym kapłanem. Mój ojciec, całkowicie niewzruszony tym, co inni mogliby odczytać jako dobitny znak, natychmiast zwrócił się do ojca Alberta o pomoc w odwiedzeniu mnie od mego zamiaru. – 24 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 24

04.03.2019 13:28


Znak i boisko piłkarskie

– Chodź, ojcze, chodź. Mój syn – powiedział, wskazując na mnie w uniesieniu – mówi mi, że chce być księdzem! Ojciec Albert odwrócił się, spojrzał na mnie i przelotnie się uśmiechając, skinął subtelnie głową i powiedział: – A dlaczego nie? – Dlaczego nie? – powtórzył mój ojciec. – Dlaczego nie? Jest na drugim roku studiów... – Wymachiwał przed nim rękami, prosząc o zrozumienie. W końcu się uspokoił i kontynuował swój wywód: – Jest młody, niech się ożeni, doczeka się dzieci i potem się nimi opiekuje. W jego oczekiwaniach nie było nic niewłaściwego. Który ojciec nie chce, aby jego syn założył rodzinę? Wiedziałem to wtedy tak samo jak wiem to teraz – poświęcenie związane z kapłaństwem nie miało być jedynie moim poświęceniem. – Jestem jedynakiem – powiedział ojciec Albert. – Nie mam braci ani sióstr. Moi rodzice mieli tylko mnie, a pozwolili mi zostać księdzem. Bóg obdarzył cię siedmiorgiem dzieci. Trzema synami. Nie oddasz jednego z nich Bogu? Mój ojciec zamilkł. Nie zgodził się z nim ani nie uczynił w tym kierunku żadnego gestu, ale widziałem, że argument przyjaciela poruszył go. Ojciec Albert przed wyjściem kupił to, po co przyszedł, i zostawił nas samych. Po kilku minutach jako pierwszy odezwał się mój ojciec. – Nie będziemy więcej o tym rozmawiać – powiedział. – Masz skończyć studia, a jeśli wtedy nadal będziesz tego chciał, znowu o tym porozmawiamy. – 25 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 25

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

I na tym się skończyło. Zawarliśmy z ojcem umowę, której każdy z nas zamierzał dotrzymać. Od boiska piłkarskiego do księdza w sklepie – spoglądam wstecz na kropki wyznaczające moje życie i widzę siebie śpiącego w seminarium dwunastego sierpnia, trzy dni przed świętem Wniebowzięcia i moim porwaniem.

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 26

04.03.2019 13:28


ROZDZIAŁ 2

Dzień, który na zawsze zmienił moje życie

C

zternastego, w poniedziałek, do seminarium wrócił ojciec Basil, a ja cieszyłem się, że znowu mam towarzystwo. Tego dnia wczesnym wieczorem zjedliśmy razem kolację i poszliśmy na spacer, podczas którego rozmawialiśmy o wielu sprawach. Gdy podczas moich podróży spotykałem kogoś nowego i trochę mu o sobie opowiedziałem, drugi z dwóch faktów zawsze budził zdziwienie. Mówię, że drugi, ponieważ to, który fakt budził zdziwienie, zależało od kolejności. Pierwszy był zawsze uważany za coś normalnego, ale nie drugi, gdyż dla osoby zadającej pytanie ten drugi nie pasował do pierwszego. Jestem chrześcijaninem; pochodzę z Iraku. Pochodzę z Iraku; jestem chrześcijaninem. To zupełnie zrozumiałe. Kiedy jakieś państwo znajduje się daleko od świata, w którym żyjesz, często postrzegasz je wyłącznie przez pryzmat historii, które usłyszałeś. Dla ludzi żyjących daleko stąd iraccy chrześcijanie stali się – 27 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 27

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

istotnym tematem dopiero w ostatnich godzinach swojej niedoli. Mówię o godzinach jedynie w odniesieniu do wielu lat, które wyznaczają ich sięgającą daleko wstecz historię. Prawda jest taka, że chrześcijanie byli obecni w Iraku dużo wcześniej niż w większości innych miejsc, bo od I w. przed Chr. I przez cały ten czas ich liczba nigdy nie zmalała w szybszym tempie, niż miało to miejsce w ostatnich latach, po upadku Saddama Husajna w 2003 roku. Rozmawialiśmy o tej coraz pilniejszej kwestii, jej ogromnej złożoności oraz o tym, co można i czego nie można było zrobić. „Czy powinniśmy wyjechać?” – pytali nas parafianie. „Nie jesteśmy już tutaj bezpieczni” – skarżyli się. Jak mieliśmy na to odpowiedzieć? Pierwszego sierpnia 2004 roku, niemal dwa lata i dwa tygodnie wcześniej, odprawiałem Mszę św. w Dorze, podobnie jak w każdą inną niedzielę. Było wpół do siódmej wieczorem i nabożeństwo trwało od godziny, kiedy nagle rozległ się tak potężny huk, że drżenie kamiennych murów niosło się echem po kościele. Trudno jest opisać taki odgłos. Ani słowo „głośny”, ani „ogłuszający” nie oddaje jego natury, ponieważ poziom decybeli odgrywa mniejszą rolę w jego sile. Ważniejsze od samego hałasu jest jego znaczenie, a znaczenie to w jednej sekundzie sprawia, że zalewa nas gwałtowna fala uczuć. Strach, złość i empatia nagle ożywają. Tamtego dnia. W niedzielę. W całym Iraku zdetonowano serię ładunków wybuchowych. We wszystkich przypadkach celem ataku były kościoły. Sześć z nich zostało zaatakowanych jednocześnie przez samochody pułapki. W wyniku tego skoordynowa– 28 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 28

04.03.2019 13:28


Dzień, który na zawsze zmienił moje życie

nego ataku dwanaście osób straciło życie, a siedemdziesiąt jeden zostało rannych. Mój kościół do nich nie należał, ale wśród tych zaatakowanych był kościół św. Piotra i Pawła, oddalony o milę od miejsca, gdzie tego samego wieczoru sprawowałem Mszę św. Nadal pamiętam, jak stałem obok czarnych skorup aut leżących pośród gruzu i zastanawiałem się, co stanie się z tym krajem. Nie mogę stwierdzić, że tak jest zawsze. Kiedy wojna nie toczy się na jakimś nieznanym terytorium, ale kiedy żyje pośród nas i czujemy jej oddech na sobie, strach staje się panem wszystkich rzeczy. Patroluje ulice, siedzi pod naszymi drzwiami, czai się w każdym zaułku. Co więcej, kroczy obok każdej napotkanej przez nas osoby. Podejrzliwość narasta, a podziały zyskują nowe znaczenie. W czasie wojny obarczanie winą staje się najpopularniejszą bronią. Skąd pochodzisz? Gdzie się wychowałeś? Jesteś chrześcijaninem czy muzułmaninem? Sunnitą czy szyitą? Arabem czy Kurdem? Już wkrótce mężczyźni i kobiety zaczęli być powoli odzierani ze swojej indywidualności, zredukowani do nagłówków wyznania i pochodzenia. W czasie, gdy nasza jedność stanowiła kluczowy element odbudowy przyszłości, w której pomniki przeszłości i ruiny teraźniejszości mogły dać nadzieję na wspólne jutro, my stawaliśmy się sobie obcy. W kraju rządzonym przez strach uprzedzenie szybko zamienia się w nienawiść. Patrzymy na siebie i myślimy: „Ta osoba mnie nie chce, ta osoba mnie nie lubi”. Muzułmański sunnita, zmuszony do oddania władzy, patrząc na szyitę, widział osobę, która mu ją odebrała. Patrzył również na chrześcijanina, – 29 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 29

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

współpracującego obecnie z rządem szyitów, i widział w nim swojego wroga. Podobnie szyita postrzegał chrześcijanina jako kogoś, kto wcześniej zadawał się z sunnitami i komu z tego powodu nie można ufać. Chrześcijanin natomiast patrzył na nich obu i czuł, że nim gardzą. I tak największe podziały dokonywały się w ludzkich sercach i umysłach. Jednak życie toczyło się dalej i pomimo niebezpieczeństwa, bomb, ataków i narastającej fali porwań ludzie nadal wiedli swoje życie najlepiej, jak potrafili, i nadal mieli nadzieję na lepszą przyszłość. Ja również żywiłem nadzieję, że ta ciemność stanowiła jedynie preludium do świtu nowego dnia, więc zostałem i mogę szczerze powiedzieć, że nigdy nie czułem pokusy, aby wyjechać, nawet gdy moja matka i siostry, które wówczas mieszkały już za granicą, codziennie mnie do tego namawiały. Byłem tu potrzebny, więc zająłem się niesieniem pomocy i wsparcia zarówno rodzinom chrześcijańskim, jak i różnorodnej grupie rodzin muzułmańskich. Bieda i niedola nie zwracają uwagi na czyjąś religię, więc postanowiliśmy nieść pomoc tam, gdzie była potrzebna. Co miesiąc, oprócz pomocy chrześcijanom, udzielaliśmy wsparcia w postaci pieniędzy i jedzenia pięciu do dziesięciu rodzinom muzułmańskim żyjącym w okolicy. Tamtego czternastego dnia sierpnia, kiedy wraz z ojcem Basilem szliśmy ulicą przed seminarium, rozmawialiśmy o tym, jak wiele błędów popełniono po ustąpieniu Saddama Husajna. O likwidacji armii i policji bez propozycji realnych alternatyw, o obecnych wydarzeniach, które niczym głazy spoczywają na barkach – 30 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 30

04.03.2019 13:28


Dzień, który na zawsze zmienił moje życie

naszego kraju. Rozmawialiśmy o przeszkodach, które nie podlegają prostej negocjacji, o rozkładzie znaczenia pojęcia „nasz naród”, o ludziach podzielonych ze względów etnicznych i religijnych, którzy przestali być po prostu Irakijczykami. Rozmawialiśmy również o tym, jak wielu chrześcijan straciliśmy z naszej wspólnoty, z powodu wyjazdu lub – co gorsza – w wyniku mordów i porwań. Mówiliśmy o tym, jak wielce nieprzygotowany był kraj i Kościół na to, co nazywaliśmy wówczas demokracją, a w szczególności dyskutowaliśmy o tym, co moglibyśmy zrobić dla naszego ludu i w jaki sposób najlepiej promować jedność. Częścią tego planu było święto Wniebowzięcia. To szczególny dzień, jako że my, katolicy, wierzymy, że piętnastego sierpnia, po zakończeniu ziemskiego żywota, Dziewica Maryja została wzięta z duszą i ciałem do nieba. Przez większość poprzedniego tygodnia byłem pochłonięty wszelkimi koniecznymi przygotowaniami do tego dnia. Spotkałem się z radą parafialną, zaplanowałem porządek i treść Mszy św., rozdzieliłem czytania pomiędzy diakonów i przygotowałem stoły, przy których po skończonej Mszy św. wszyscy mieliśmy spożyć potrawy przyniesione przez członków parafii. Ten wspólnie spędzony czas miał być symbolem naszej jedności, duchowej rodziny i ducha szczodrości. Zupełnie nieświadomy tego, co miał przynieść następny dzień, zaraz po spacerze z ojcem Basilem wróciłem do pokoju i jeszcze raz przeczytałem swoje kazanie, dokonując w nim drobnych, aczkolwiek koniecznych moim zdaniem zmian. Potem położyłem się spać w oczekiwaniu na wczesną pobudkę następnego dnia. – 31 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 31

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

W dniu, który miał na zawsze zmienić moje życie, wstałem o szóstej rano. Nadal pamiętam szczegóły, drobne fragmenty, które układałem w całość, kiedy wszystko inne zdawało się zmierzać ku rozpadowi. Wziąłem prysznic i ubrałem się, a następnie zjadłem śniadanie, na które składały się kawa, ser, chleb i syrop z daktyli. Tego ranka nie odprawiałem Mszy św. Zacząłem dzień od modlitwy z brewiarza, do której dołączyłem inną, wybraną przez siebie. Codziennym punktem dnia było czytanie fragmentu Pisma Świętego i medytacja nad jego znaczeniem. Tamtego dnia wybrałem pierwszy rozdział Ewangelii według św. Łukasza, pieśń Maryi. Kiedy skończyłem modlitwę, poszedłem zająć się przygotowaniami. Razem z kilkoma wolontariuszami z parafii posprzątaliśmy kościół, ozdobiliśmy ołtarze kwiatami i ustawiliśmy na podwórzu stoły na jedzenie, które wkrótce miało zacząć napływać. Kiedy prace dobiegły końca, a ich efekt był zadowalający, postanowiłem spędzić trochę czasu ze strażnikami, wypić z nimi herbatę i porozmawiać. Stan, w jakim kraj znalazł się w następstwie wojny, przekładał się na niewielką ilość ofert pracy, więc kiedy na naszą prośbę podjęto decyzję, że kościoły mają być strzeżone przez chrześcijan, a nie muzułmanów, otworzyło to drogę do nowych możliwości zatrudnienia. Umowa obejmowała miesiąc obowiązkowego szkolenia w irackiej policji. Po jego ukończeniu kandydaci zostawali dyplomowanymi ochroniarzami (ang. Facilities Protection Service) z rządową pensją 200 tysięcy irackich dinarów miesięcznie, co odpowiada około 180 dolarom – 32 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 32

04.03.2019 13:28


Dzień, który na zawsze zmienił moje życie

amerykańskim. Dodatkowo kościół otrzymywał dwa kałasznikowy do użytku strażników pełniących służbę. Wywiesiłem w kościele ogłoszenie dotyczące nowych stanowisk i czekałem na kandydatów. Nie było ich zbyt wielu. Mimo to po pewnym czasie zebraliśmy sześciu młodych mężczyzn, w wieku od dwudziestu do trzydziestu lat, którzy zostali naszymi strażnikami. Wymiana dwuosobowych zespołów zapewniała kościołowi stałą ochronę uzbrojonych ludzi. Korzystając z własnych funduszy, zbudowałem dla nich niewielkie pomieszczenie z lodówką, w której mogli przechowywać jedzenie podczas służby. To właśnie ci młodzi mężczyźni stali się moim portalem informacyjnym, zdając relację ze wszystkiego, co działo się w okolicy. Każdego dnia siadałem z nimi na chwilę, a oni opowiadali mi nie tylko o zaistniałych incydentach, ale również o swoim życiu i zmartwieniach. Wielu z nich miało rodziny i tak jak nas wszystkich niepokoiła ich niepewna przyszłość kraju. Prawdę mówiąc, ich obecność przed naszą bramą miała raczej symboliczny wymiar, informowała innych, że to miejsce nie jest pozostawione bez nadzoru. Chociaż byli dzielnymi młodymi mężczyznami, ich doświadczenie w strzelaniu z broni w większości przypadków ograniczało się do odbycia miesięcznego szkolenia. Tamtego dnia piłem herbatę zupełnie nieświadomy tego, że już niebawem będę siedział pod drzewem, z zasłoniętymi oczami i związanymi rękami, słuchając obaw młodego porywacza nieróżniących się aż tak bardzo od tych wypowiadanych przez ludzi, którzy mnie ochraniali. – 33 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 33

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

Kilka minut przed drugą po południu jechałem swoją starą białą toyotą do seminarium, gdzie zjadłem obiad i zrobiłem sobie godzinną sjestę. Kiedy obudziłem się o wpół do czwartej, ubrałem się i wróciłem do kościoła. Msza św. miała zacząć się o piątej, ale otworzyliśmy drzwi pół godziny wcześniej, aby ludzie mogli wejść i odmówić Różaniec. Kościół mógł pomieścić dwieście osób. O godzinie piątej, kiedy wszedłem do środka, by rozpocząć Mszę św., było w nim dwieście pięćdziesiąt osób. Ławki były pełne, a pozostali ludzie stali w rzędach pod ścianą. Pomimo zagrożenia ludzie i tak przyszli, i tak się modlili, nie tylko prosząc o to, czego pragnęli, ale także z wdzięczności za to, co mieli. Kiedy nadszedł moment, w którym miałem do nich przemówić, chciałem dać im nadzieję. Opowiadałem o życiu Jezusa Chrystusa i Dziewicy Maryi, o tym, jak dzisiaj, jako chrześcijanie, jesteśmy wezwani do podążania za ich przykładem. O tym, że choć okoliczności uległy zmianie, wymagania względem nas pozostają takie same. Że jesteśmy wezwani do tego, aby strzec swojej wiary, przyjąć i wypełniać zasady oraz przesłanie zawarte w nauce Chrystusa, naszego Pana, ponieważ wiara w Niego jest wiarą w miłość. W tym zawiera się prawda Jego nauczania. Skoro On obdarzył miłością i przebaczeniem wszystkich, nawet tych, którzy chcieli Go skrzywdzić, my również musimy postępować podobnie, i to wbrew wszelkim przeszkodom. Mówiłem o trudnościach, których doświadczyła Dziewica Maryja. Młoda dziewczyna nosząca pod sercem Syna Bożego. Żydówka mieszkająca w kraju okupowanym – 34 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 34

04.03.2019 13:28


Dzień, który na zawsze zmienił moje życie

przez Rzymian. Podobnie jak ona nie mamy poczucia bezpieczeństwa, a jednak tak jak ona powinniśmy pokładać naszą nadzieję w Bogu. Przepełniała mnie radość z powodu tego, że tak wielu ludzi przyszło do kościoła w tamten wtorkowy wieczór, i pragnąłem oddać każdemu z nich chociaż odrobinę tej siły, którą napełniła mnie ich obecność. Na koniec powiedziałem im, że choć przepełnia nas lęk, nie boimy się oddać życia za Chrystusa. Normalnie stanąłbym przy drzwiach, aby pożegnać wychodzących ludzi. Jednak tamtego dnia wszyscy wyszliśmy razem. Parafianie, którzy przynieśli jakąś potrawę, przekazali ją przed Mszą św. jednemu z wolontariuszy. Na stołach, które ustawiliśmy z rana, brakowało już miejsca, takie bogactwo jedzenia przynieśli dla siebie nawzajem. Irackie słońce nigdy nie odwraca wzroku i rzadko kiedy przemawia szeptem, ale tego wieczoru jego żar złagodniał, podczas gdy my staliśmy razem, jedliśmy, piliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Nie była to jedynie radość ze wspólnego przebywania. To było coś więcej. Byłem świadkiem wielu ciężkich życiowych okoliczności, które spadają na ludzi przeważnie bez ich winy. Wiodąc życie w cieniu nieustannego znoju, zdarza im się doświadczyć niespodziewanych momentów, wypełnionych czystą i pozbawioną ciężaru radością, która w swojej prostocie zdaje się przekraczać rozum. Jednak w tym przypadku mądrość objawia się przez brak i zapomnienie i odnajdują ją ci, którzy nauczyli się doceniać to, co większość z nas w pewnym momencie potraktowała za pewnik, normalność. – 35 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 35

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

Dwadzieścia minut po siódmej wróciłem do środka i zdjąłem szaty liturgiczne. Pożegnałem się, dziękując tym, którzy tego dnia mi pomogli i wciąż jeszcze pomagali. Kiedy wychodziłem, by wrócić do seminarium, dwóch strażników właśnie rozpoczynało swoją wartę. Powiedziałem, żeby dali mi znać, gdyby coś się działo. Pomachali mi i pokiwali głowami, słysząc znajome polecenie, a ja ruszyłem w stronę mojej białej toyoty. Zawsze parkowałem na ulicy w pobliżu kościoła, jakieś dwadzieścia metrów od niego. Nie zdążyłem nawet wyciągnąć kluczyków z kieszeni, kiedy usłyszałem czyjś głos za moimi plecami. – Ojcze, ojcze! – wołał do mnie biegnący drogą młody mężczyzna. – Tak? – zapytałem. – Jedzie ojciec do seminarium? Przytaknąłem. – Czy mógłbym się zabrać z ojcem, jeśli to nie problem? Młody mężczyzna, John, należał do parafii i znałem go, choć niezbyt dobrze. Jego dom stał przy ulicy za seminarium. Po raz pierwszy poprosił mnie, abym go podwiózł. – Oczywiście – odpowiedziałem. – Wsiadaj. Ulica była pusta, rozpocząłem krótką podróż do domu. Z początku ich nie zauważyłem. John mówił coś do mnie, ale przestałem go słuchać, skupiając swój wzrok na lusterku wstecznym, w którym widziałem dwa samochody pędzące w naszym kierunku.

– 36 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 36

04.03.2019 13:28


PAPIEŻ APELUJE O UWOLNIENIE KSIĘDZA PORWANEGO W IRAKU Dramatyczny apel o uwolnienie katolickiego księdza obrządku chaldejskiego, porwanego w Bagdadzie we wtorek 15, został wystosowany przez papieża Benedykta XVI w specjalnym telegramie – podpisanym przez Sekretarza Stanu, kardynała Angelo Sodano – wysłanym do Wielce Błogosławionego Emmanuela III Delly, Chaldejskiego Patriarchy Babilonii. Oto tekst telegramu: Głęboko zasmucony wieścią o uprowadzeniu Ojca Saada Siropa Hanny, Ojciec Święty pragnie, abym zapewnił Ciebie, Wielce Błogosławiony, wraz ze – 237 –

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 237

04.03.2019 13:28


PORWANY W IRAKU

wszystkimi pasterzami i wiernymi umiłowanego Kościoła chaldejskiego o jego duchowej bliskości i solidarności w modlitwie. Jego Świątobliwość z całego serca apeluje do porywaczy o natychmiastowe uwolnienie młodego kapłana, aby mógł on powrócić do służby Bogu, wspólnocie chrześcijańskiej i swoim rodakom. Ojciec Święty kieruje swoje myśli w stronę wszystkich tych w waszym kraju, którzy padli ofiarą porwań, i modli się, aby zarówno ta odrażająca plaga, jak i „straszliwy, codzienny rozlew krwi, który opóźnia nastanie świtu pojednania i odbudowy” (Anioł Pański, 15 sierpnia 2006 r.), ostatecznie się zakończyły. Jego Świątobliwość zachęca członków wspólnoty katolickiej, aby nie ustawali w wysiłkach podejmowanych wraz ze wszystkimi wiernymi i ludźmi dobrej woli na rzecz przyszłej, harmonijnej i opartej na wzajemnym szacunku koegzystencji umiłowanego narodu irackiego. kard. Angelo Sodano sekretarz Stanu

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 238

04.03.2019 13:28


Spis treści

Przedmowa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5 Prolog . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11 Rozdział 1. Znak i boisko piłkarskie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13 Rozdział 2. Dzień, który na zawsze zmienił moje życie. . . 27 Rozdział 3. Naprawdę tu jestem. Bądź silny. . . . . . . . . . . . . 37 Rozdział 4. Przywódca . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50 Rozdział 5. Abu Hamid. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 61 Rozdział 6. To tutaj ich wykańczamy . . . . . . . . . . . . . . . . . . 78 Rozdział 7. Dobry człowiek i Amerykanie . . . . . . . . . . . . . . 98 Rozdział 8. Ibn Rushd. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 115 Rozdział 9. Kafir. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 132 Rozdział 10. Snajper, Rzeźnik i psy. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 151 Rozdział 11. Ucieczka. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 169 Rozdział 12. Bez szans na przeżycie. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 185 Rozdział 13. Nie cieszysz się? . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 201 Rozdział 14. Autostrada. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 214 Rozdział 15. Odpowiedź. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 230 Apel papieża Benedykta XVI . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 237

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 239

04.03.2019 13:28


P

omoc Kościołowi w Potrzebie jest stowarzyszeniem na prawach papieskich, a jej celem jest pomoc służąca pojednaniu i ewangelizacji. Została założona w 1947 roku przez ojca Werenfrieda van Straatena (1913-2003). Pomoc duchowa i materialna udzielana jest chrześcijanom, przede wszystkim katolikom, którzy z powodu prześladowań, poniżenia, braku księży lub z innych powodów żyją w zagrożeniu utraty wiary lub napotykają na trudności w jej praktykowaniu. Sekcja polska działa na podstawie decyzji Konferencji Episkopatu Polski z dnia 18.03.2004 r. jako kościelna osoba prawna oraz decyzji ministra spraw wewnętrznych z dnia 09.12.2005 r. Pomoc dla Kościoła prześladowanego zawiera trzy elementy: modlitwę, informację oraz pomoc materialną. Bliższe informacje znajdują się również na stronie internetowej PKWP. Serdecznie zapraszamy do czynnego udziału w tym pięknym dziele. ks. dr Mariusz Boguszewski

Nasz adres: ul. Wiertnicza 142 02-952 Warszawa tel./fax.: +48 22 845-17-09 www. pkwp.org • e-mail: info@pkwp.org Konto: ING Bank Śląski o/Warszawa 31 1050 1025 1000 0022 8674 7759

037A_Porwany w Iraku_inside.indd 240

04.03.2019 13:28




Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.