wywiad
Rozprawa Hitlera z Warszawą Alexandra Richie napisała niezwykle wnikliwą książkę o Powstaniu Warszawskim wplecionym w ogólną historię II Wojny Światowej. „Warszawa 1944” to imponująca dokumentacja m.in. z archiwów prywatnych prof. Władysława Bartoszewskiego, ale też niemieckich i brytyjskich. Zachęcamy do lektury wywiadu z autorką. Co było największym błędem dowództwa Powstania Warszawskiego? Dowódcy wierzyli, że Sowieci zachowają się przyzwoicie. Choć doskonale wiedzieli, co Sowieci robili wcześniej: AK-owcy, którzy pomagali wyzwalać Lwów i Wilno zostali aresztowani przez NKWD. Wierzyli też, że Zachód jednak udzieli im pomocy. W obu punktach całkowicie się mylili. Jednak największym błędem było jeszcze co innego – zła ocena sił niemieckich. AK była przekonana, że Niemcy są skończeni... To było tuż po zamachu na Hitlera w Wilczym Szańcu i niemal wszyscy – nie tylko AK – sądzili, że system rozpada się od środka. Kilka dni wcześniej Niemcy opuścili Warszawę w popłochu. Dlaczego nagle mieliby do niej wracać? I walczyć o nią tak zażarcie? Jestem pewna, że będąc w centrum tego wszystkiego można było dojść do tych samych wniosków, co dowództwo AK. Pamiętajmy, że to nie były czasy CNN – przepływ informacji był bardzo słaby. Rosjanie mieli KGB i całą niezwykle rozbudowaną machinę szpiegowską. A co wiedzieli np. o Hitlerze? Kiedy wkroczyli do Berlina byli przekonani, że Hitler jest w Reichstagu. Nawet nie przypuszczali, że ukrywa się w bunkrze... Nie mieli też pojęcia o istnieniu Ewy Braun. A przecież nie ma nawet sensu porównywać Rosjan do biednych chłopców z AK... Pani podkreśla jeszcze jedno, że po zamachu Hitler stał się jeszcze bardziej bezwzględny... Gdy dotarła wiadomość o tym, że całe dzielnice zostały opanowane przez „bandytów”, Himmler pojechał do Kętrzyna na spotkanie z Hitlerem. Ujrzał go purpurowego z gniewu... Starał się Hitlera ugłaskać, mówiąc: „Jest błogosławieństwem, że ci Polacy to robią. W ciągu czterech – pięciu tygodni pokonamy ich, a wtedy Warszawa – stolica, mózg i inteligencja polskiego narodu – zostanie starta”. Hitler już wcześniej mówił o zupełnym zniszczeniu Moskwy, Leningradu czy Mińska, ale teraz po raz pierwszy był w stanie wprowadzić w życie te chore pomysły. Po wojnie pisano, że Hitler nie interesował się Powstaniem. To nieprawda. Wszystko dokładnie nadzorował... Już w czasie kampanii wrześniowej mówiono mu, że można obejść Warszawę, że z militarnego punktu widzenia ta operacja nie ma sensu. Ale Hitler wtedy powiedział, że nie obchodzi go czy można obejść Warszawę czy nie... Chce tylko jednego: to miasto musi zostać zmiażdżone.
4
© fot. ze zbiorów autorki.
W 1944 r. było podobnie. Pojawił się co prawda argument, że Warszawa przydałaby się wojsku – jako węzeł transportowy. Ale dowódcy, choćby Model, podkreślali, że można sobie bez trudu bez tego węzła poradzić. Zniszczenie Warszawy w 1944 r. było symbolicznym gestem. Ta sama mentalność stoi za Holocaustem i za tym, co zrobiono w Warszawie. Nie chcę tego porównywać, bo to były zupełnie różne rzeczy. Chcę tylko powiedzieć, że z militarnego punktu widzenia obie te operacje nie miały żadnego sensu. Marnowano żołnierzy, broń, pociągi, których można było użyć na froncie. Bo Hitler uznał, że zniszczenie miasta, które istniało od 700 lat, sprawi mu wielką przyjemność... Zdławienie Powstania było jedyną operacją wojskową na taką skalę, niemal w całości przeprowadzoną przez SS... To bardzo ważne – pokazuje, że Hitler traktował rozprawę z Warszawą jako dalszą część wojny rasowej, wojny prowadzonej przez SS. Liczba ofiar była tak duża, bo Niemcy robili to z premedytacją. Chcieli po-
tysiące książek zawsze pod ręką w salonie...
zabijać jak najwięcej dorosłych, kobiet i dzieci. Chełpili się tym. Logika ich działania była absolutnie nieludzka: „W waszym mieście wybuchło powstanie, więc wszyscy jesteście «bandytami»” (to Himmler wymyślił to sformułowanie, bo określenie „partyzant” budziło pozytywne skojarzenia), bez względu na to czy ktoś nosił broń, czy też chodziło o 6-miesięczne niemowlę. Niemcy niejednokrotnie mówili do mordowanych tonem pretensji: „To wy nas do tego zmusiliście”. Byli przekonani, że naprawdę nie mają innego wyboru. Powiedziała Pani, że największy błąd dowództwa AK polegał na założeniu, że Niemcy już są skończeni. Ale przecież byli ludzie, którzy ostrzegali Bora-Komorowskiego. Janusz Bokszczanin czy Kazimierz Iranek-Osmecki powiedzieli mu, że Niemcy wrócili, że mają silne wojska i że powstanie trzeba odwołać... A mimo to „Bór” wydał rozkaz... W przywództwie AK była rzeczywiście pewna różnica zdań. Ale to nie było tak, że „Bór” podjął decyzję przeciw wszystkim. „Bór” doszedł do wniosku, że trzeba reagować, że jeśli wstrzyma się z działaniem będzie za późno. Zwłaszcza, że pojawił się „Monter” i oświadczył, że Sowieci już są na Pradze. Dzisiaj mówimy sobie: „Czy nie mógł poczekać chociaż dwóch dni?”. Być może mógł. Ale chciałam podkreślić jedno: jeszcze 29 lipca sytuacja Niemców wydawała się beznadziejna. W ciągu pięciu tygodni Rosjanie wyparli Niemców z Białorusi i znacznej części Polski. Operacja „Bagration” była największym zwycięstwem Sowietów podczas wojny – Niemcy stracili ponad milion żołnierzy. Hitler nigdy przedtem nie doświadczył podobnej klęski, nawet pod Stalingradem. (fragment) Maciej Nowicki, Newsweek Cały wywiad ukaże się w najbliższym numerze magazynu „Newsweek Historia", wydanie: sierpień 2014.
• Alexandra Richie „Warszawa 1944”