ZBIÓR BAŚNI O GRZECZNOŚCI
Rok szkolny 2006/2007
SPIS TREŚCI
WSTĘP ..................................................................................................................................2 MAGICZNY SKARBIEC ....................................................................................................3 WRÓŻKI I KRYSZTAŁOWA KULA GRZECZNOŚCI ………………………………….....7 BASIA I COLIE.....................................................................................................................9 HOLLYWOODZKA HISTORIA ........................................................................................15 BAŚŃ O LOLKU, KARZEŁKACH I MARIBELL .............................................................18 SEN RÓŻYCZKI ................................................................................................................23 ZOSIA W KRAINIE GRZECZNOŚCI I DOBROCI ............................................................26 PRZEMIANA ......................................................................................................................28 O SMOKU I MĄDRYM ROLANDZIE ...............................................................................31 MAGICZNE SŁOWA.........................................................................................................33 O SMOKU, KTÓRY ZMIENIŁ SIĘ NA LEPSZE ..............................................................36 CZERWONY KAPTUREK I INNE BAŚNIE ......................................................................37 DOBRE ZACHOWANIE....................................................................................................40 KRÓL I ZŁO........................................................................................................................41
1
WSTĘP
Autorami zebranych w tomie baśni o grzeczności są uczniowie klas piątych Szkoły Podstawowej nr 2 w Brodnicy. Są to utwory prezentujące motywy znane już z innych baśni, np. motyw Czerwonego Kapturka, złej córki, kochającego syna, smoka zagrażającego ludziom. Występują też w baśniach składających się na ten tomik motywy rzadziej spotykane, jak choćby uczciwa droga do kariery, posłuszeństwo rodzicom i inne. Odnaleźć można jednak w zebranych utworach cechę wspólną, motyw, który je łączy, któremu na imię GRZECZNOŚĆ. Jest ona przez młodych autorów rozumiana tak samo. Kto jest grzeczny, ten jest dobry. A przecież w baśniach dobro zawsze zwycięża. Z całą pewnością wszyscy chcielibyśmy, aby dobro i grzeczność występowały również w życiu codziennym, realnym. Jakże piękny byłby świat, gdyby grzeczność, kulturalne zachowanie, takt obowiązywały w życiu ludzi żyjących w realnym świecie a nie tylko w wyobraźni naszych autorów. Nie wstydźmy się słów
proszę,
dziękuję, przepraszam. Używajmy je jak
najczęściej, a życie nasze będzie barwne i piękne.
Baśnie zebrały i komentarzem opatrzyły: Apolonia Czupryńska, Marzanna Kłosowska i Ewa Dudzińska
2
MAGICZNY SKARBIEC Równo dwanaście lat temu pani Anna urodziła dwie córeczki: Lusi i Nicol. Choć były bliźniaczkami, różniły się od siebie. Lusi była uporządkowaną, grzeczną, miłą i uczciwą dziewczynką. Zaś Nicol to istne przeciwieństwo siostry. Cechowały ją niegrzeczność i nieposłuszeństwo rodzicom. Na dwunaste urodziny córek rodzice zaplanowali niesamowitą wycieczkę do miasteczka westernowego. - Pobudka, wstawać dwunastolatki!- wykrzyknął tata z samego rana. Lusi wstała od razu, lecz Nicol… Nie do końca. - Co?! Już?! Która godzina?! Jeszcze trochę! -Ooo, nie! Nie mamy czasu. Wstawaj! Mamy dziś wspaniałe plany! – krzyknął tata z rozbawieniem. Ale Nicol nawet nie drgnęła, więc Lusi podeszła do magnetofonu i podgłosiła go na maksa, a Nicol od razu stanęła na nogi. -No, przebierajcie się migusiem. Czekamy na was na dole ze śniadaniem. Po 10 minutach obydwie zeszły na dół. -Jedzcie, mama i ja mamy wam coś do powiedzenia. -Tak. Dziś, w wasze 12 urodziny zabieramy was do miasteczka westernowego! -powiedziała mama. -Co?! O nie! A nie byliśmy tam rok temu? -No racja, ale w tym roku zabieramy was do innego miasteczka. -Hura! -Ale zaoszczędzicie, jak ja zostanę-marudziła jak zwykle Nicol. -Nie, już za późno. Jest już zapłacone za cztery osoby. Idźcie się pakować, a my poczekamy na was w samochodzie.- rzekł tata. - O, świetnie, to może będę udawała chorą, to mnie zostawią w spokoju.mamrotała pod nosem Nicol. Nicol zeszła dopiero po 30 minutach. 3
-No, jedziemy! – krzyknął tata. Podróż minęła im bardzo szybko, lecz na miejscu czekała ich smutna nowina. Miasteczko westernowe było zamknięte. Wszyscy byli zawiedzeni, oprócz Nicol. -Super! Jedziemy do domu, prawda?!- zapytała z radością. -Nie możemy. Robi się późno, a to niezbyt przyjazna okolica, a poza tym to jakieś cztery godziny drogi - rzekła wciąż smutna mama. -Będziemy musieli się zatrzymać, może tu w takim lasku, o tu będzie najlepiej, a może jutro otworzą miasteczko westernowe.- powiedział tata. Dziewczynki poszły spać. Z samego rana, gdy wstały, Nicol powiedziała: -No dobra, to ja idę się przejść. -Ja też. Pa, pa. – rzekła Lusi. Nicol usiadła na pniu i słuchała muzyki, zaś Lusi chodziła i oglądała naturę. Po chwili nadepnęła na coś twardego. Spojrzała na dół i ujrzała dużą książkę w twardej okładce. Lusi otworzyła ją, a tam zobaczyła mapę, przedstawiającą trasę do jakiegoś skarbca. Pobiegła do Nicol, a ona postanowiła odszukać ten skarbiec. Jeśli on naprawdę istnieje, to będzie mogła kupić sobie różne rzeczy. Oczywiście, jeśli w skarbcu byłyby jakieś kosztowności. Lusi nie była odważna. Nie wiedziała też, w którą stronę ma iść do rodziców, więc poszła z siostrą. Dziewczynki wyruszyły na poszukiwanie skarbca. Nicol zaczęła czytać informacje zawarte w książce: „ Chcecie odnaleźć skarb? Jedźcie prosto, a ujrzycie most, przejdźcie przez niego, a znajdziecie się w krainie innej od tej, w której żyjecie. Następnie znajdziecie jednorożca srebrnego. On wskaże wam kolejny etap. Powodzenia!’’ -Co takiego? Jakiego jednorożca? Przecież one nie istnieją.- dziwiła się Lusi. -O widzę most! Jaki dziwny! No chodź!- mówiła Nicol. -Ale brama! Jak tu pięknie! Czy to sen?- zachwycała się Lusi. - O widzę tego konia z rogiem, chodź! 4
- Jednorożca. Bądź miła. - Ej ty, ty! Koniu z rogiem! Natychmiast gadaj, gdzie dalej iść do złota! Szybko! Bo jak nie… To pożałujesz. Ale jednorożec nie odpowiadał. - Miałaś być miła! Wybacz za nią jednorożcu, proszę. Czy mógłbyś nam wskazać drogę do skarbca? - Dobrze, powiem ci, bo umiesz być uprzejma i grzeczna. Musisz iść do wodospadu, który znajduje się na prawo od tego dębu, o tam- wskazał kopytem.- Potem przejdźcie przez wodospad i tam znajdziecie sowę. Jest wyjątkowo niemiła, więc dla niej musisz być grzeczna i robić, co każe. Powodzenia. - Dziękuję ci, do widzenia. Dziewczynki poszły dalej. - O, widzę wodospad!- wykrzyknęła Lusi. - Pobiegnę pierwsza.- rzekła Lusi. - Popatrz, sowa! I pobiegły. - Witaj, droga sowo.- powiedziała Lusi. - Czego chcesz?- zapytała sowa. - Wybacz. że… - Nie wybaczę! - Sowo, proszę cię, pomóż nam, potrzebujemy twojej pomocy. - Nie! - Dlaczego? Proszę. - A czemu niby mam wam pomóc? - Bo bycie dobrym i grzecznym zjednuje przyjaciół. - Nie mam przyjaciół i ich nie potrzebuję. - Możesz ich mieć, a wtedy zobaczysz, że są ci potrzebni. - Ale nikt mnie nie lubi i ja też nikogo nie lubię. -Wystarczy, że polubisz i będziesz miła i grzeczna, to i oni cię polubią. 5
- No może masz rację. Dobrze, powiem wam. - Dziękujemy ci, sowo.- powiedziały dziewczynki razem. - Skarb jest blisko. Musicie iść wciąż prosto i ujrzycie wielką wierzbę, a ona ma w sobie skarb. Musicie tylko podać hasło i skarb jest wasz. - Jeszcze raz dziękujemy ci. – powiedziały. - Ja też wam dziękuję. Powodzenia i do zobaczenia. - O widzę wierzbę!. – rzekła Lusi i pobiegły do niej, lecz przed wierzbą Nicol zatrzymała się, usiłując coś powiedzieć Lusi. - Ja chciałabym cię przeprosić za to, że tak się zachowywałam i dziękuję za to, że uświadomiłaś mi moje złe zachowanie. Postaram się być miła i grzeczna. - Nie ma sprawy. Proszę. I w tej chwili wrota wierzby otworzyły się, a w środku znajdowały się małe woreczki. Lusi otworzyła je i masa białego grzecznościowego pyłku wysypała się pod nogi dziewczynek. Na dnie jednego woreczka znajdowały się dwie różdżki, czarodziejskie różdżki. Jedna dla Nicol, a druga dla Lusi. Dziewczynki wiedziały, że będą mogły z ich pomocą uczyć grzeczności i dobroci inne dzieci.
Joanna Czupryńska Kl. V a
WRÓŻKI I KRYSZTAŁOWA KULA GRZECZNOŚCI 6
Pewnej gwiezdnej nocy, kiedy księżyc był w pełni i świecił tak jasno, że wszystko można było zobaczyć, leżałam na łóżku i patrzyłam przez okno. Bardzo uważnie przyglądałam się księżycowi. Nagle zobaczyłam, że jego światło
pada w jedno miejsce. Bardzo mnie to
zaciekawiło, wyszłam z domu i pobiegłam na najbardziej oświetlony okrąg. Po chwili uniosłam się w górę, a wokoło mnie wirował śliczny migocący, a także różnokolorowy proszek. Czułam, że coś się zmienia, ale nie wiedziałam, co. Po kilku sekundach upadłam na ziemię. Rozejrzałam się i zobaczyłam, że nie stoję na lśniącym miejscu w nocy, tylko na soczystej trawie w przecudny dzień. Obok mnie rosły niezwykłe, a zarazem przecudne kwiaty. Przyglądałam się im z zachwytem. Nagle usłyszałam czyjś głos. Były to dwie wróżki w pięknych lśniących sukienkach i rozłożystych skrzydłach. - Witaj w „Krainie Grzeczności”. Ja jestem wróżka Lustrzanka. A ty? Jak masz na imię? – powiedziała jedna z wróżek. - A ja jestem Dzwoneczka. Jesteś naprawdę piękną wróżką – wtrąciła druga wróżka. - Ja wróżką? Zdziwiłam się ogromnie. -No oczywiście. Nie wiedziałaś? Spójrz w lustrzankę – powiedziała to Lustrzanka, zrywając kwiat z lustrem w środku i wręczając go mi. -Dziękuję – powiedziałam z jeszcze większym zdziwieniem. Zerknęłam w lustro i zobaczyłam, że jestem przepiękną wróżką o złocistych włosach, ubrana jestem w błękitną, lśniącą sukienkę i że mam piękne duże skrzydła. Potem wróżki zaprosiły mnie na całonocne zabawy. Oczywiście zgodziłam się z wielką chęcią. Przez cały czas oglądałam piękną Krainę Grzeczności. Były tam drzewa jak zaczarowane motyle, pnie miały niebieskie, a korony ich były jak
7
wielobarwne motyle. Były tam też kwiaty jak prawdziwe złote dzwonki i wiele innych zadziwiających roślin. Wreszcie nadszedł czas na nocną zabawę. Na spotkaniu nocnym wróżki powiedziały mi o złym czarodzieju , który mieszka po drugiej stronie wyspy oddzielonej przepaścią. Mówiły, że się boją, że zaatakuje Krainę Grzeczności i zniszczy kryształową kulę grzeczności. Opowiedziały mi też o kulach z pyłem dobra. Powiedziały, że znajdują się one w magicznym pomieszczeniu razem z kryształową kulą grzeczności. Ostrzegły mnie też, że kiedy ich nie będzie, a czarodziej ciemności zaatakuje, będę musiała tam pójść i wziąć kulę z pyłem dobra. Po rozmowie jadłyśmy nieznane mi słodycze. Były to chrupki o smaku lilii z polewą miodową, a także czekolada o smaku i koloru tęczy. Były też kręcące się lizaki, które naprawdę same się kręciły i wiele innych pysznych słodyczy. Potem bawiłyśmy się w malowanie sobie skrzydeł, gonienie się w powietrzu na skrzydłach i wiele innych świetnych zabaw. Było wspaniale. Na drugi dzień Lustrzanka i Słoneczka musiały polecieć odwiedzić sąsiednie wyspy. Ja zostałam sama. Poszłam do ogrodu i bawiłam się. Nagle usłyszałam szorstki i mroczny głos. Wołał mnie on nad przepaść. Strasznie się bałam, ale postanowiłam pójść w jego kierunku. Kiedy doszłam nad przepaść, zobaczyłam złego czarodzieja. Był on ubrany w ciemną szatę, a w ręce trzymał czarną kulę. - Witaj, jestem złym czarodziejem. Zamienię waszą krainę w moją mroczną i złą przestrzeń i zniszczę wszystko, co jest dobre i grzeczne. – wykrzyknął to i po chwili rzucił mroczną kulę w Krainę Grzeczności. Pobiegłam po kulę z pyłem dobra, wzięłam ją i powróciłam nad przepaść. Zaczęłam rzucać w krainę złego czarodzieja. Kule śmigały mi nad głową. Po pewnej chwili zauważyłam, że kule z pyłem dobra są za słabe, aby zmienić na dobrą i grzeczną tak złą i mroczną krainę. Potem zobaczyłam, że całą Kraina Grzeczności zrobiła się mroczna i szara. Łzy poleciały mi z oczu, kiedy ujrzałam, że te same jeszcze przed chwilą piękne i tryskające życiem drzewa i kwiaty są teraz brzydkie, gnijące i złe. Lecz 8
wpadłam na pomysł, aby uwolnić całą grzeczność z kryształowej kuli i tak zrobiłam. Najszybciej jak mogłam pobiegłam po nią. Objęłam ją i uniosłam się w powietrzu. Kiedy doleciałam do ogrodu, wypuściłam grzeczność. Wyleciała ona jak ogromny fajerwerk. Po chwili spadła na Krainę Grzeczności i uzdrowiła ją. Po jakimś czasie poleciała do przerażonego czarodzieja, zaczęła się wokół niego kręcić i nagle czarodziej zniknął. Jego kraina złączyła się z krainą wróżek i stałą się piękną, dobrą i grzeczną. Grzeczność ponownie wleciała do kryształowej kuli, która się zamknęła. Po chwili przyleciały Dzwoneczka i Lustrzanka. Powiedziały, że wszystko widziały przez swoje kwiatowe lunety mocy. Leciały najszybciej, jak mogły. Powiedziały, że świetnie sobie poradziłam i mi bardzo podziękowały. Dowiedziałam się też od nich, że teraz będą rodziły się wróżki. Bo tylko, gdy cała wyspa jest Wyspą Grzeczności, tylko wtedy wróżki mogą przyjść na świat. Wtedy pomyślałam: „Dobro zwyciężyło ze złem.” Uniosłam się w górę, a wokół mnie wirował śliczny, migocący proszek. Tak, jak wtedy, kiedy tu się dostałam, tylko że teraz wiedziałam, co się zmienia. Wracałam do swojej codziennej postaci. Po chwili upadłam na ziemię na środek złocistego okręgu, na który pada blask księżyca. „Co to była za dziwna, a zarazem wspaniała przygoda” – pomyślałam. Joanna Marszałek Kl. V a
BASIA I COLIE
9
Dawno, dawno temu, a może nie tak dawno żyli sobie Basia i Colie. Basia była bardzo grzecznym i przyjemnym dzieckiem. Dzieliła się wszystkim z innymi. Przeciwieństwem Basi był jej brat Colie. Był bardzo niegrzecznym chłopcem. Często wdawał się w bójki, przezywał i pluł na swoich rówieśników. W szkole też nie był wzorem. Jego lenistwo i zachowanie doprowadzało rodziców do szału. Wszystko to jednak miało się zmienić. Pewnego mroźnego dnia, w pierwszy dzień wiosny, Colie wybrał się na wagary. Namówił do tego również swoją siostrę. To było dziwne, ale prawdziwe. Jednak Basia poszła z nim tylko dlatego, że Colie wyśmiewał się z niej, nazywał ją kujonem i wielką nudziarą. Szli przez ciemny park. Był on bardzo dziwny, ponieważ nikogo w nim nie było, nawet zwierzęta nie pozostawiły żadnych śladów. Basia była przerażona. - Colie, boję się, tu jest tak strasznie, jak w jakiejś sztuce o potworach. - Dziewczyno, nie bądź taką nudziarą! Potwory nie istnieją, a poza tym jest coś takiego jak kino. Ojej, wiedziałem, że tak będzie. - Colie, przestań! Wiem, że różnimy się, ale już taka jestem i nikt mnie nie zmieni. Nie powinieneś odrzucać innych i śmiać się każdego. - Co znów marudzisz?! Nastała cisza, słychać było tylko kopanie Coliego i uderzenie plastikowej butelki. Przez jakiś czas dzieci szły w milczeniu. Nagle dało się słyszeć przerażony głos Basi. - Braciszku, spójrz- Nie mów tak do mnie! Co znowu?! - Czy choć raz mógłbyś mnie wysłuchać? - Będzie trudno. -Cicho! Spójrz! Tam widać jakieś światło wychodzące z groty i siedzi tam jakaś pani. Wygląda jak wróżka z bajek. Dzieci patrzyły na tajemniczą postać jak zaczarowane. Basia postanowiła, że podejdzie bliżej. 10
- Colie, chodź, zobaczymy kto to. - Załóżmy się. Ja myślę, że to jakaś pani, która nie ma domu. - Na pewno tak nie jest. Ale założę się, że jest to wróżka. Rodzeństwo zbliżało się ku tajemniczej pani. Gdy byli w zasięgu światła, zapytali tajemniczą postać o to, kim jest. - Jestem waszą dobrą wróżką. Chcę wam pomóc. Po chwili wróżka machnęła patykiem, czyli różdżką i dzieci przeniosły się w tajemnicze, nieznane im miejsce. - Gdzie my jesteśmy? zapytała Basia. Wróżka uśmiechnęła się. - Jesteście w mieście zwanym Grzecznolandią. To jest dla ciebie Colie, chcę, abyś zrozumiał, czym jest zło, a czym dobro. - Mnie to nie obchodzi! - wykrzyknął Colie. Kim pani jest?! Denerwuje mnie pani. Jak się wścieknę, to zobaczy pani, kim ja naprawdę jestem! - Dziecko drogie, trochę szacunku dla starszych ludzi. Ja mam pięćset lat, a ty zaledwie dwanaście. Uspokój się. Poza tym mówcie do mnie Surinella. - Dobrze, Surinello. - Suri…co? Co to za imię?! A poza tym pani nie istnieje. To tylko zły sen. Pewnie leżę sobie w moim wielkim pokoiku na moim wygodnym łóżeczku. - Możesz myśleć jak chcesz- odpowiedziała wróżka. Kochani moi, teraz zobaczycie trzy scenki. Pierwsza z życia tego miasta. Druga z Diabełkowa, a trzecia – to niespodzianka. - Dobrze, Surinello- zgodziła się Basia. - Jak tam chcesz.- odparł Colie. W tej chwili dzieci wraz z Surinellą przeniosły się do pewnej rodziny – Miłkowskich. Posłuchajcie i popatrzcie, moi drodzy. Oto oni.
11
- Dzień dobry, mamusiu. Witaj tatusiu. - Dzień dobry, kochani. Dajcie po całusku. - Mamusiu, wiesz jak fajnie było dzisiaj w szkole? - Zgadzam się z braciszkiem. - Uwielbiam, jak tak do mnie mówisz. - Cieszę się, że było wam miło w szkole odpowiedział tata. - Macie jedzonko. Dzieci zjadły kolację. Szybko poszły spać. - Dobranoc mamusiu i tatusiu. - Dobranoc słoneczka. Basia i Colie przyglądali się życiu rodziny Miłkowskich. Byli zaskoczeni. - Jak wam się podobała ta scenka? – zapytała wróżka. - Bardzo, ja też ta się zachowuję, zupełnie tak samo.- odparła Basia. - A mi wcale!- odparł Colie – chcę do domu, po co wybrałem się na wagary, po co?! - Spokojnie! Jeszcze dwie scenki. W końcu wszystko zrozumiesz Colie. Teraz uważajcie! Przeniesiemy się do Diabełkowa. Odwiedzicie rodzinę Diablusiów. Oto oni…dwaj bracia i ich rodzice. - Cześć. - Dobranoc ty głupku! - Wiecie, jak było w szkole, uuuu… biłem się dwadzieścia razy! - Ja dwadzieścia dwa, tępaku! - Jak się chwali. - Bachory głośniej! Idźcie spać! - Zaraz, jak będziemy chcieli. Pogadaj sobie! Basia i Colie z przerażeniem patrzyli na życie rodziny Diablusiów. 12
- Scena była okropna- komentowała Basia. - Co tak przeżywasz?! Podśmiewał się Colie. - Nie kłóćcie się! Proszę. Obejrzyjcie ostatnią scenkę. - O czym?- zapytała Basia. - To niespodzianka. Wróżka uniosła dzieci. Ich otoczenie uległo zmianie. Znaleźli się w nowym miejscu. Zobaczyli innych ludzi. - Cześć braciszku! Jak tam w szkole? - Ile razy mam powtarzać, żebyś tak do mnie nie mówiła?! - Przepraszam cię, zapomniałam. Co u ciebie, bo u mnie wspaniale. - Biłem się dzisiaj. Dostałem pięć uwag. - Żartujesz…? Kłamiesz! - Nie, mówię prawdę! Surinella cały czas przyglądała się dzieciom i rzekła: - Koniec scenki trzeciej, przypominała wam coś? - Tak, niestety tak. To ja i Colie.- stwierdziła Basia. - Tak, to niestety cały ja –Colie - rzekł zawstydzony.- Nie wiedziałem, że może to tak wyglądać. Jesteś wróżką, czy mogę wypowiedzieć życzenie? -Tak, proszę. - Chcę się zmienić. Przepraszam wróżko, przepraszam, Basiu. W tej chwili czar prysnął. Wszystko się zmieniło. Dzieci znalazły się z powrotem w parku. - Siostrzyczko, co to było?- zapytał Colie. - Siostrzyczko? Zdziwiła się Basia.- Od kiedy tak do mnie mówisz i jesteś taki grzeczny? Colie zrozumiał, że Basia nic nie pamięta. Postanowił, że od teraz wszystko się zmieni. - Wracajmy do domu. Ta wyprawa nie jest dla nas.
13
Po powrocie Colie przeprosił rodziców i siostrę. Wszyscy byli zaskoczeni, ale szczęśliwi. Od tej pory rodzina żyła szczęśliwie i bez kłótni. W domu zapanowała radość, dobroć i miłość.
Anna Wąsiewska Kl. V a
14
HOLLYWOODZKA HISTORIA Dawno, dawno, dawno, a może nie tak dawno, bo zaledwie tydzień temu, blisko, blisko, blisko, a może nie tak blisko, bo w samym Hollywood rozegrała się pewna historia, której bohaterką jest dziewczyna o imieniu Lilian. Miała ona 15 lat. Koleżanki zazdrościły jej niezwykłej urody i talentu wokalnego. Lilian była miła i chętnie pomagała innym. Mieszkała z ojcem w małym domku w biednej dzielnicy. Bardzo lubiła 8-letnią Christinkę, którą nazywała „ Kwiatuszkiem”. Lilian była biedna i nie lubiano jej w klasie. Pewnego słonecznego dnia, gdy szła do szkoły, spotkała Dianę, która jej nienawidziła i nazywała
„Biedaczką”. Diana była bogatą, zarozumiałą
piętnastolatką o aroganckim sposobie bycia. Tego dnia miała na sobie bluzkę z cekinami, błyszczącą minispódniczkę i różowe buty na wysokich obcasach. Lilian nie lubiła takiego stroju. Sama ubrana była skromnie i schludnie. Diana chodziła z nią do klasy i często jej dokuczała. -Cześć, ofiaro- zawołała Diana chichocząc. - Dzień dobry, Diano- odpowiedziała grzecznie dziewczyna, nie dając się sprowokować do kłótni. Wtem nadbiegła Christina. - Cześć- powitała ją Lilian. - Lilian! Gdzie idziesz?- zawołała uradowana dziewczynka. - Do szkoły. Jak wrócę do domu, to do ciebie przyjdę. -Ooo! Nasza Lilianka niańczy bachory! Chociaż nie- zaprzeczyła Diana- ona się z nimi bawi! Cha! Cha! Dziecinada! Lilian nic jej nie odpowiedziała i pożegnała Christinkę, a następnie ruszyła w stronę szkoły. Kiedy do niej weszła, oblała się potem, bowiem zapomniała o sprawdzianie z matematyki, który miał być już za pięć minut. Szybko wyciągnęła podręcznik z plecaka i zaczęła czytać. Nagle nadeszła Diana. 15
- Och, jak zwykle nieprzygotowana! Trudno się dziwić, bo przecież Lilianka woli bawić się z bachorami! Lilian, nie zwracając na nią uwagi, ruszyła przed siebie. Nagle usłyszała dźwięk dzwonka. Teraz miała być matematyka i sprawdzian. Okazało się jednak, że Lilian potrafi odpowiedzieć na wszystkie pytania. Kiedy wróciła do domu, zjadła szybko obiad i pobiegła do Christinki. Dziewczynka była przeszczęśliwa, gdy ją zobaczyła i krzyknęła: - Hura! Lilian przyszła! Hura! Lilian uśmiechnęła się i weszła do pokoju. - Jutro idziemy razem na casting do „ Perfect Studia”. Zwycięzca nagra własną płytę- oznajmiła ośmiolatka. - Ale po co ja mam tam pójść? - Jak to po co?- zdziwiła się Christinka – Żeby wygrać i zostać gwiazdą! - Ale ja nie mam szans. Wyśmieją mnie!- odpowiedziała zrezygnowanym tonem Lilian. - Jak to?! Przecież pięknie śpiewasz, a w chórze śpiewasz solówki. - Ale, ale…- nie zdążyła dokończyć, gdy przerwała jej Christinka.- Dość tego gadania! Jutro o 8.00 czekam na ciebie przed moim domem! - Zgoda- przytaknęła Lilian. - Zatem do zobaczenia jutro rano! Następnego ranka zgodnie z planem dziewczyny poszły na casting. Stanęły przed „ Perfect Studio”. Pierwsza odezwała się Christina: - Wchodzimy! Lilian westchnęła. Weszły do środka, gdzie spotkały Dianę. - Ty tutaj? To przecież casting dla ludzi z klasą, a nie dla byle kogo.- odezwała się szyderczo. 16
- Chodź, Christinka! Idziemy.-zignorowała złośliwość koleżanki Lilian. Zaczął się casting i kolejno były przesłuchiwane kandydatki. - Teraz kolej na mnie- myślała, denerwując się coraz bardziej, Lilian. Nagle ktoś przerwał jej rozmyślania. To prowadzący przesłuchanie głośno wyczytał jej nazwisko: - Lilian Adams. Dziewczynka szła w kierunku sceny, kiedy nagle zobaczyła … wróżkę, która, ku jej zdziwieniu, wyglądała jakoś znajomo. -Ona wygląda jak Christina! zawołała przerażona dziewczyna. – Tylko tyle, że ma skrzydełka, sukienkę z kwiatów, jest mniejsza i wygląda jak trochę większy Promyczek z „ Piotrusia Pana”! - Jestem dobrą wróżką Cristiną, a moją mocą są kwiaty! - Dlaczego właśnie teraz zmieniłaś się we wróżkę?- zapytała Lilian.- Dlaczego mi nie powiedziałaś? - Powoli, powoli, później wszystko wyjaśnię, ale najpierw powiem ci, dlaczego teraz się zamieniłam we wróżkę! Diana chciała, abyś się potknęła i spadła ze sceny! O tu- pokazała na scenę- biegnie przezroczysta żyłka, o którą miałaś się potknąć i upaść, abyś nie mogła zaśpiewać. Wtedy dzięki playbackowi, na którym nagrała twój głos, wygrałaby konkurs. Panowie jurorzy mieliby wielki problem, kiedy okazałoby się, że Diana ma kiepski głos, a po podpisaniu kontraktu nie mogliby się wycofać. Takim sposobem dziewczyna, która w ogóle nie ma głosu do śpiewania nagrałaby płytę. - Nie mieści mi się to w głowie! Diana nie mogłaby mi tego zrobić! Prawda, Diano? - No dobrze, przyznaję się, zrobiłam to! Ja marzę o tym od dziecka! Pewnie też mnie nienawidzisz? - Nie, wybaczam ci. Ludzie popełniają błędy. - Naprawdę? Ja i tak cię nienawidzę! 17
- Zapomniałabym wam powiedzieć- rzekła Lilian- że jurorzy na czas całego incydentu zostali uśpieni przez wróżkę Cristinę. W tym momencie wróżka krzyknęła: - „ Menotronum” Kiedy
jurorzy się budzili, wróżka zamieniła się z powrotem w dawną
Christinkę. Później sprawy potoczyły się pomyślnie. Lilian wygrała konkurs, nagrała swoją płytę, która nosiła tytuł „Dignity”i stała się wielkim przebojem Hollywood. Lilian została gwiazdą. Wraz z ojcem przeprowadziła się do wielkiego, luksusowego apartamentu. Po upływie trzech dni dowiedziała się, że rodzice Diany zbankrutowali, a kilka dni późnie zginęli w wypadku samochodowym. Dziewczyna nie miała już żadnych krewnych, więc zabrano by ją do domu dziecka. Na szczęście Lilian miała dobre serce i poprosiła ojca o to, żeby Diana mogła zamieszkać z nimi. Ojciec się zgodził i Diana zamieszkała razem z Lilian. Dziewczyny pogodziły się i od tej pory są nierozłączne. Dobra wróżka Christina często odwiedzała dziewczynki i wszyscy żyli długo, długo, a może jeszcze dłużej, szczęśliwie, szczęśliwie, a może jeszcze szczęśliwiej, a Lilian nagrała jeszcze wiele płyt.
Julia Stanny KL.V a
BAŚŃ O LOLKU, KARZEŁKACH I MARIBELL 18
Za górami, za miastami, a nawet za autostradami żyła sobie w gwarnym i zatłoczonym mieście rodzinka Mikołajskich. Mieli oni piękny i bogaty dom, mądrego psa, zjeżdżalnię wodną i stadninę. Jednak nie byli szczęśliwą rodziną, ponieważ ich jedyny synek Lolek był strasznie niegrzeczny i złośliwy. Ciągle marudził, niegrzecznie się odzywał i bardzo dużo czasu spędzał przy komputerze. Jadł tylko chipsy, które w dodatku popijał colą. Robił dużo zamieszania z byle powodu, np.: kiedy niania przyniosła mu kanapki, kopał ją i gryzł. Biedaczka długo nie wytrzymała zachowania małego łobuza i zwolniła się. Jej miejsce zajmowała inna niania, a potem sytuacja się powtarzała. Pewnego razu, gdy kolejna pani poddała się, ojciec Lolka zadzwonił po raz kolejny do firmy, która wysyła opiekunki. Dowiedział się tylko, że jedna z opiekunek nie zajmowała się jeszcze Lolkiem. - To będzie ostatnia próba- pomyślał. Następnego dnia pojawiła się pani w dziwnym kapeluszu. Miała pełno kurzajek na twarzy, a jej piegi przypominały kształtem gwiazdki. Co najdziwniejsze trzymała w dłoni laskę, która wysadzona była diamentami. Ojciec i matka Lolka byli zdziwieni jej wyglądem, ale przywitali ją serdecznie, mówiąc: - Bardzo się cieszymy, że pani przyszła do nas ,bo Lolek to straszny łobuz. Trudno będzie go wychować, a przede wszystkim odzwyczaić od ciągłego przebywania przy komputerze. Poprzedniczkę pani obrzucił jajkami i wyzwał od tłustej oślicy. Biedaczka spakowała walizki i odjechała w popłochu na deskorolce Lolka i wywinęła koziołka, wpadając do dużej kałuży. -Rozumiem, ale ja mam inną metodę wychowawczą. Zobaczycie Lolek zmieni się nie do poznania. A teraz pokażcie mi mój pokój ,abym mogła się rozpakować .Wrócę tu o 16.00, zajmę się Lolkiem tak jak trzeba! Po czym stuknęła laską i zniknęła!
19
Gdy niania długo nie wychodziła z pokoju, Lolek zakradł się do niej. Zajrzał do środka, ale nikogo tam nie było. Zobaczył na środku pokoju wielki kufer. Postanowił zrobić niani psikusa i schował się do środka. Gdy zamknął wieko, spostrzegł, że nie jest w kufrze, ale na ogromnym placu otoczonym trawą większą od niego samego. Na środku znajdowała się fontanna tryskająca wodą mineralną. Wokół placu rozmieszczone były stragany z warzywami i owocami. Wszędzie grała spokojna muzyka, a na placu skakały i tańczyły karzełki. Po godzinie do Lolka podszedł bardzo elegancki karzeł i przedstawił się, mówiąc: - Widzę, że jesteś tu nowy. Pozwól, że ci się przedstawię. Mam na imię Gucio i jestem karzełkiem. Mieszkam w tej niesamowitej Korłdandii. Jest to przecudne miasteczko. -No dobra, dobra. Ja mam na imię Lolek i jestem najlepszym graczem komputerowym. Słuchaj no Guciu, zaprowadź mnie czym prędzej do komputera i kup mi grę strategiczną. - U nas nie ma kamputerów ani sklepów
z grami, za to są skakanki,
trampoliny i inne sprzęty do zabawy. - Nie obchodzi mnie to, a tak poza tym mówi się komputer a nie kamputer. Jestem głodny, chcę gigantyczną paczkę chipsów paprykowych i 3-litrową colę. Natychmiast!!! - Jeśli naprawdę zgłodniałeś, zaprowadzę cię do sklepu. Po tej nieprzyjemnej dla Gucia dyskusji pomaszerowali do sklepu. Wewnątrz było strasznie gwarno, a na półkach nie było ani śladu chipsów, ani coli. Ale za to było tam dużo marchewek, kalafiorów i cukrowych buraków. Po długich poszukiwaniach Lolek zaczął krzyczeć. - Ja chcę chipsy i colę, chipsy i colę! Tu nie ma nic smacznego! Jestem strasznie głodny i boli mnie brzuch! Tęsknię za komputerem i grami!
20
- Spokojnie, Lolku, zaprowadzę cię do pokoju i tam się zdrzemniesz, a po drzemce zapraszam do baru na kanapki z szynką i serem. Mówię ci, są pyszne, a ty potrzebujesz trochę budulca dla kości i mięśni. Musisz się trochę opalić, bo biały jesteś jak ściana. - Skoro mam słuchać tych bredni- krzyknął Lolek, tupiąc nogą – wolę zamknąć się w pokoju! W pokoju migotały odblaskowe gwiazdy, łoże było posłane niebieskim prześcieradłem, a na ścianach wisiały zdjęcia karzełków z miasta. Zmęczony Lolek rzucił się na łóżko, nakrył kołdrą i stanowczym głosem oświadczył: - A teraz, gdy chcę trochę odsapnąć, wychodź stąd i daj mi spokój! Po czym zasnął. Spał i spał aż do popołudnia. Obudziło go burczenie w brzuchu. Przeciągnął się porządnie i zadzwonił dzwoneczkiem, który leżał na niskiej komodzie obok łoża. W sekundę zjawiła się niania Maribell z tacą pełną kanapek z szynką i serem. Opiekunka postawiła tacę na stoliku obok łóżka i usiadła na kanapie mówiąc: - Przyniosłam ci kanapki zgodnie z obietnicą Gucia, ale nie mogą się zmarnować, więc bierz się do jedzenia, a potem zabiorę cię na plac zabaw. - Nie mam ochoty nigdzie iść, ale kanapki muszę zjeść, bo głodny jestem jak wilk. Gdy Lolek już wszystko zjadł, chciało mu się pić. Zaczął uderzać pięściami w poduszkę i krzyczeć. W pewnym momencie, gdy tak się wiercił, obudził się i zobaczył, że śpi na stole przy komputerze. To był tylko sen. Wstał i pobiegł do kuchni, gdzie mama gotowała obiad, tata czytał gazetę. Lolek podbiegł do mamy i płacząc powiedział: -Maamooo! Przepraszam. Byłem strasznym łobuzem, gdy marudziłem i cały czas dokuczałem nianiom, a przede wszystkim wam. Jeszcze dziś wyślę listy z przeprosinami do wszystkich opiekunek, a moje cukierki i chipsy rozdam dzieciom z sąsiedztwa. Wybaczycie mi?! 21
- No dobrze, dobrze. Wybaczymy ci, nasz synku. Maribell bardzo tobie pomogła i jestem jej wdzięczna. A teraz napij się trochę świeżego mleka i zjedz grzanki z czekoladą. Po tej wzruszającej scenie Lolek poszedł z psem do parku na spacer. Gdy zdyszany usiadł na ławce, poczuł, że ktoś dotknął jego ramienia. Odwrócił się i zobaczył dziewczynkę w jego wieku. Miała długie, kręcone włosy tak jasne i czyste jak len. Oczy miała duże, niebieskie, a rzęsy długie i zakręcone. Usta jej były kształtne i piękne w kolorze płatków róż. Nieznajoma miała długą, różową jedwabną sukienkę i różowe, małe baletki. Po chwili, gdy oboje przyglądali się sobie w milczeniu, dziewczynka odezwała się: -Mam na imię Maribell. Jestem twoją nianią. - Jak to? To niemożliwe?!!! A jednak. To ty mnie odczarowałeś, gdy prawdziwie przeprosiłeś rodziców i żałowałeś swoich błędów. Gdy byłam mała, zachowywałam się dokładnie tak jak ty i zamieniono mnie w dorosłą panią z piegami i brodawkami na twarzy, a ty mnie odczarowałeś! Od tej pory Lolek i Mirabell często się spotykali, dużo przebywali na dworze, chodzili z psem na spacery. Gdy dorośli, zakochali się w sobie, a potem pobrali i żyli długo i szczęśliwie.
Zuzanna Kamińska Kl. V a
22
SEN RÓŻYCZKI Bardzo dawno temu, a może jednak nie tak dawno, za trzydziestoma ulicami, a może nawet naprzeciwko mnie, mieszkała dziewczynka o imieniu Różyczka. Imię to trochę niezwykłe zawdzięczała swoim rodzicom, a ściślej mówiąc ogromnej miłości, jaką ją obdarzali. Miłość ta była bezgraniczna i bezwarunkowa. Różyczka mieszkała w wielkim pałacu, pełnym służby, czekającej na każde jej skinienie. Cała ta gwardia była w ciągłej gotowości, a dziewczynka nie widziała powodu, dla którego miałaby z tego przywileju nie skorzystać. Całymi dniami więc zarządzała, rozkazywała, nakazywała, krzyczała i prawie wcale w swych poleceniach nie odpoczywała. Wieczorami była tak zmęczona wydawaniem rozkazów, że tylko padała na łóżko i zasypiała. Rodzice dziewczynki byli tak zajęci prażące większość czasu spędzali poza domem. Czas spędzony osobno próbowali nadrobić, zabierając ją w niektóre podróże służbowe. To dzięki nim poznała świat, zwiedzała różne kraje i egzotyczne miejsca. Każdy się nią zachwycał, gdyż była bardzo ładna. Wszyscy mówili Różyczce komplementy i spełniali wszystkie zachcianki. Cała ta sytuacja spowodowała, że panienka żyła w przekonaniu swej wyjątkowości. Nikt jej nie krytykował, niczego od niej nie wymagał. Sytuacja, w której znajdowała się, nie była jednak aż tak wspaniała. Prawdziwe problemy zaczynały się po opuszczeniu domu i wkroczeniu na teren szkoły. Szkoła bowiem była miejscem zupełnie odmiennym od domu. Rówieśnicy nie przepadali za Różyczką. Dziewczynka była zarozumiała i samolubna. Z nikim się nie dzieliła, nikomu nie pomagał i dla nikogo nie zrobiła niczego bezinteresownie. Uważała, że zawsze ma rację. Nie dostrzegała całej tej sytuacji lub nie chciała zauważać. Wydawało się jej, że nie wszyscy muszą ją lubić, może siedzieć sama w ławce, bez przyjaciół i że w ogóle nikogo nie potrzebuje. Tak jej się wydawało aż do pamiętnego zimowego wieczoru.
23
Właśnie
wtedy
Różyczka zachorowała na grypę. Miała gorączkę i strasznie
wszystkim
domownikom dawała się we znaki. Ciągle krzyczała, tupała i wymyślała coraz to nowe zachcianki, które wszyscy musieli spełniać. Nawet mama była zmęczona zachowaniem córki, ale wszystko próbowała usprawiedliwić chorobą. Poczuła jednak ulgę, kiedy następnego dnia mogła powrócić do pracy, a Różyczkę pozostawić pod okiem licznej służby. Dziewczynka w swoim postępowaniu nie widziała niczego złego. Nie dziwiło jej to, że żadna z koleżanek nie przyszła do niej z lekcjami, że nikt do niej nie przedzwonił i nie spytał o to, dlaczego nie ma jej w szkole. Nie znała innego zachowania. Każdy we wszystkim przyznawał jej rację, rodzice wszystko rekompensowali jej prezentami a koleżanki nie pozwalały jej się zbliżać do siebie blisko. Pewnego razu, gdy służąca nie podała jej na czas soku, rzuciła w nią pustą szklanką, która stała obok. I oto nagle stanęła przed nią dobra wróżka. Na złotej tacy w pucharku podała jej napój. Powiedziała, że jak go wypije, to stanie się niewidzialna przez 24 godziny i będzie mogła robić wszystko, na co tylko przyjdzie jej ochota. Będzie mogła wszystkich obserwować i przez to dowie się, co inni o nie myślą. Różyczka była tak zdenerwowana, że zgodziła się, chociaż sama do końca nie wiedziała dlaczego. Przecież nigdy nie interesowało ją to, co inni o niej myślą. Nie była świadoma tego, co następnego dnia ją spotka. A spotkało ją bardzo wiele, począwszy od samego ranka. Nikt nie reagował na jej polecenia i krzyki. Wszystko musiała robić sama. Wychodziło jej to trochę nieporadnie, ponieważ nigdy wcześniej tego nie wykonywała. Gdy w końcu udało jej się wybrać do szkoły i wyszła przed dom, zauważyła, że nigdzie nie ma limuzyny z kierowcą. Musiała iść na pieszo i bardzo bolały ją nogi, gdyż nie była przyzwyczajona do pieszych wędrówek. Nikogo nie mogła prosić o pomoc, bo nikt jej nie widział. W końcu dotarła do szkoły i tu czekała ją następna 24
niespodzianka. Pani woźna zamknęła drzwi, bo było już po dzwonku. Dziewczynka cała godzinę przesiedziała pod drzwiami. Wtem spadł z dachu szkoły prosto na jej kolana szkaradny gnom. Zaczął się z niej wyśmiewać i ją krytykować, tak jak ona wcześniej wszystkich. Dobrze, że zaraz zniknął, bo rozpoczęła się przerwa. Najgorsze miało jednak dopiero nastąpić. W trakcie przerwy, kiedy wszyscy wyszli z budynku, zauważyła, że w zasadzie nikt nie dostrzegł jej nieobecności. Wszyscy byli weseli, bawili się, opowiadali sobie kawały. Jedynie Zosia powiedziała, że fajnie jest bez Róży, że nikt nie musi wysłuchiwać
jej
przechwałek,
złośliwych uwag i kaprysów. To było jedyne zdanie wypowiedziane na jej temat.
Dziewczynka
wpadła
w
osłupienie. Po raz pierwszy spojrzała na siebie
oczami
innych.
Zrozumiała
wtedy, jak to jest być niewidzialna dla otoczenia, tak jak wszyscy do tej pory byli niewidzialni dla niej. Zapragnęła, aby najszybciej znaleźć się w domu. Całą drogę biegła bardzo szybko. Zatrzymała ją piękna lalka Barbie w stroju baletnicy, która powiedziała jej, że powinna zmienić stosunek do ludzi i zastanowić się nad tym, co robiła. Po powrocie do domu była bardzo zmęczona i sama położyła się i zasnęła. Chciała jak najprędzej zakończyć ten koszmarny dzień. W tym momencie dziewczynka obudziła się. Była bardzo szczęśliwa, że to wszystko okazało się tylko snem. Spojrzała w okno i zobaczyła gnoma wraz z lalką i wróżką, jak się uśmiechają i kiwają do niej. Po chwili pozostał po nich tylko błyszczący pyłek, ozdabiający jej okno. Służąca wytłumaczyła jej, że miała wysoką gorączkę i dlatego spała. Dziewczynka postanowiła się zmienić. Zrozumiała, że dostała drugą szansę od losu. Wszyscy byli bardzo zdziwieni tą nagłą zmianą zachowania. Po pewnym czasie każdy zapomniał, jaka była 25
kiedyś. Odtąd Różyczka miała wielu przyjaciół, a jej dom był pełen miłości i śmiechu dzieci. Różyczka nauczyła się, że nie jest pępkiem świata. Zrozumiała, że należy dostrzegać innych i ich problemy. Nie można być tylko skupionym na sobie i swoich potrzebach. Nie można dostrzegać tylko czubka własnego nosa. Trzeba być otwartym i mieć przyjaciół, bo z nimi raźniej przechodzi się przez życie Martyna Kłyza Kl. V a
ZOSIA W KRAINIE GRZECZNOŚCI I DOBROCI 26
Dawno, dawno temu, za lasami i górami żyła sobie piękna i dobra dziewczynka o imieniu Zosia. Zawsze była uśmiechnięta, życzliwa i wszyscy mieszkańcy tej pięknej krainy ją kochali. Mieszkała w małym domku w lesie razem ze swoimi rodzicami i rodzeństwem. Chętnie im pomagała: sprzątała w domu,
przynosiła
wodę
ze
strumienia, opiekowała się młodszym rodzeństwem. Gdy schodziła górską ścieżką, ptaszki cieszyły się na jej widok, radośnie śpiewając, a groźnie wyglądające
wilki
przyjaźnie
merdały ogonkami. I tak dorastała Zosia w swojej krainie, a z wiekiem rosła jej dobroć i szlachetność. Pewnego dnia przybył do tej krainy królewicz, który zatrzymał się, aby razem z dworzanami polować na wilki. Był bardzo złym człowiekiem. Nie liczył się z ludźmi i źle traktował zwierzęta. Gdy Zosia dowiedziała się, że królewicz ma zamiar polować i zabijać wilki, postanowiła odwieść go od tego zamiaru. Królewicz ani myślał słuchać Zosi. Smutna dziewczyna udała się do domu, natomiast królewicz ruszył na swoim ulubionym koniu do lasu. Zanim się spostrzegł, robiło się ciemno i królewicz zabłądził. Wtedy stało się coś strasznego. Stado wilków otoczyło młodzieńca i groźnie szczerzyło zęby. Królewicz zaczął głośno wołać pomoc, ale nikt go nie usłyszał. Nikt oprócz Zosi, która właśnie miała położyć się spać. Poznawszy głos królewicza, szybko pobiegła do lasu. Wilki, widząc, że to Zosia, odstąpiły od księcia i uciekły. Młodzieniec ucieszył się widokiem Zosi i podziękował jej za uratowanie mu życia.
27
To wydarzenie bardzo zmieniło królewicza. Od tego czasu stał się dobrym człowiekiem dla ludzi i zwierząt. Piękne cechy charakteru Zosi, jej uroda i wdzięk sprawiły, że książę zakochał się w niej bez pamięci i poprosił o jej rękę. Zosia się zgodziła, wyprawili huczne wesele i żyli długo i szczęśliwie. Tak oto dobroć Zosi sprawiła, że wszyscy mieszkańcy krainy czuli się potrzebni i szczęśliwi.
Oliwia Foj kl. V c
28
PRZEMIANA Całkiem niedawno żyła sobie księżniczka Anna i pewna biedna dziewczyna o dobrym i szczerym sercu. Ta śliczna dziewczyna miała na imię Rihanna. Księżniczka Anna
była bardzo samolubna i niegrzeczna. Codziennie
kupowała sobie nowe stroje i ozdoby. Rihanna była skromna i wszystkie pieniądze, jakie tylko miała, wydawała na jedzenie i lekarstwa dla swojej ciężko chorej matki. Dziewczyna bardzo ciężko pracowała, choć miała zaledwie szesnaście lat. Zarabiała bardzo niewiele. Chodziła w starej bluzce i powycieranych jeansach, ponieważ na nic innego nie było jej stać. Anna nie lubiła słońca, a kiedy było ciemno też była niezadowolona. Denerwowały ją kwiaty, zwierzęta a nawet ludzie, dlatego księżniczka nie miała żadnych przyjaciół. Po prostu nikt jej nie lubił, ponieważ do wszystkich odnosiła się niegrzecznie. Rihanna uwielbiała kwiaty, zwierzęta i, chociaż miała niewiele jedzenia, zawsze dzieliła się nim ze swoim ukochanym psem Puszkiem. Gdy tylko ktoś ją zobaczył, od razu się do niej uśmiechał. Pewnego dnia Anna wpadła na pomysł, żeby przebrać się za wieśniaczkę i pospacerować po swoim królestwie. Gdy tak spacerowała, spotkała Rihannę, która brała wodę ze studni. Zaczęła się jej przyglądać. - Po co nosisz wodę ze studni? Jest XXI wiek, każdy ma kanalizację.powiedziała Anna. Rihanna odpowiedziała: - Może i każdy, ale ja z moją mamą nie. Mój ojciec zmarł, gdy miałam trzy lata. A moja mama jest ciężko chora. Mieszkamy w małej chatce. A ty skąd pochodzisz i jak masz na imię? - Jestem Ann… To znaczy Anita- odpowiedziała księżniczka. - Może przyszłabyś do mnie na herbatę? – zaproponowała Rihanna. - Eee…- zawahała się Anna.- No dobrze, chętnie się napiję. - No to chodźmy!
29
Anna poszła z Rihanną na skraj miasta, gdzie pośród pól i lasów stała chatka. Gdy dziewczyny weszły do środka, Anna zamarła z przerażenia. To, co zobaczyła, wydało się jej niemożliwe. Przed sobą ujrzała mały stolik, dwa krzesła, a na szafce stała herbata, dwa kubki i czajnik. Na uboczu stała kuchenka gazowa. Dziewczęta wypiły herbatę. Później Anna wróciła do pałacu, położyła się na swoim malowanym złotą farbą łóżku i długo myślała o Rihannie i jej ubóstwie. W końcu postanowiła, że pomoże dziewczynie i jej mamie. Nazajutrz poszła do Rihanny i opowiedziała jej o tym, jak się przebrała za wieśniaczkę i chce jej pomóc. Rihanna przeprowadziła się z mamą i swoim pieskiem Puszkiem do pałacu Anny i jej rodziców. Pewnego dnia, gdy Anna i Rihanna spacerowały po parku, spotkały dwóch chłopców: Richarda i Krystiana. Chłopcy okazali się nie tylko przystojni, ale też bardzo mili. Dziewczyny spotykały się z nimi przez dwa lata, a kiedy skończyły osiemnaście lat, wyszły za nich – Rihanna za Richarda, a Anna za Krystiana. Dzięki biednej dziewczynie Anna stała się miła i grzeczna. Jej życie uległo całkowitej zmianie. Nauczyła się cieszyć z tego, co ma. Polubiła kwiaty, zwierzęta, a przede wszystkim zmieniła swoje podejście do drugiego człowieka. Życie dziewcząt było bardzo udane i szczęśliwe. Anna i Rihanna na zawsze zostały przyjaciółkami i uczyły dzieci i starszych uprzejmości i grzeczności.
Agnieszka Zakrzewska kl. V c
30
O SMOKU I MĄDRYM ROLANDZIE Dawno, dawno temu, za górami, za lasami w straszliwym zamczysku chroniona przez straszliwego smoka żyła sobie królewna. Nazywano ją Fiona. Smok był brzydki i nie znał litości dla ludzi, a Fiona była bardzo piękna i mądra. Wielu rycerzy próbowało uwolnić królewnę , lecz jeszcze nikomu to się nie udało. W wiosce Pajto mieszkał drobny chłopak z ojcem, bo matka zmarła , gdy miał trzy lata. Młodzieniec miał dwadzieścia jeden lat i nazywał się Roland. Pewnego dnia Roland pomyślał sobie, że mógłby uratować Fionę. Miał sprytny plan, tylko nie wiedział, czy mu się uda. Postanowił, że wykurzy smoka z zamku za pomocą grzecznych słów. Chciał go po prostu poprosić, aby opuścił zamek. Powiedział o wszystkim ojcu, który początkowo nie chciał go puścić na tę wyprawę, gdyż uważał, że to bardzo niebezpieczne przedsięwzięcie. W końcu jednak zgodził się. Roland nie tracąc czasu wziął plecak i zaczął pakować niezbędne rzeczy. Zapakował linę, jedzenie i wodę. Szybko rozeszła się wiadomość, że Roland chce uwolnić królewnę. Mieszkańcy mówili różne rzeczy o nim, jedni, że idzie na pastwę losu, inni, że może mu się udać, a jeszcze inni, że popełnia wielki błąd, zostawiając samego ojca. Roland jednak musiał dopiąć swego. Następnego dnia wyruszył w drogę. Do zamku miał trzy mile. Po drodze napotykał na wiele niebezpieczeństw, jednak zawsze uchodził cało. W miarę jak zbliżał się do zamku widział wiele szczątków ludzkich, hełmów, zbroi, mieczy tarcz i Tm podobnych rzeczy. Zdawał sobie sprawę, ż rycerze ci zginęli w walce ze smokiem. Zamek od lądu oddzielała gorąca lawa i most, który prowadził do pałacu, gdzie przebywał smok. Roland przeszedł przez most i zaczął wołać: - Hej! Hej! Jest tam kto?! 31
A smok na to: - Jest, a co? - Przyszedłem spytać, czy mógłbyś smoku opuścić zamek i uwolnić królewnę. -Ja mam opuścić swój dom? W żadnym razie! Roland przez chwilę zamyślił się i nie wiedział, co zrobić. Nagle powiedział: - Proszę, opuść pałac. - Nie! - A czy mógłbym wziąć stąd królewnę? – próbował jeszcze Roland. - A co mi za nią dasz? - Nic, ale będziesz miał zamek tylko dla siebie. Smok zastanowił się chwilkę i powiedział: - Dobrze, możesz zabrać Fionę, ale pod warunkiem, Ze będę mógł czasem przylatywać do waszej wioski, bo samemu będzie mi tu smutno. Roland zgodził się , ale też postawił warunek. Smok musiał się zobowiązać, że nigdy już nikogo nie zabije i nie będzie siał trwogi w okolicy. Tak więc Roland powrócił z księżniczką do wioski i tam odbył się ślub a później huczne wesele. Smok spędzał dużo czasu we wsi, do siebie wracał tylko na noc. Mieszkańcy całej okolicy wokół Rajto byli szczęśliwi, bo smok już im nie zagrażał, nie musieli się go obawiać. Roland udowodnił, że grzeczność popłaca.
Jakub Janczak Kl. V c
32
MAGICZNE SŁOWA Dawno, dawno temu w odległej krainie żyła sobie piękna i mądra królewna Marysia. Była córką króla Macieja, władcy Krainy Dębów. Marysia miała wielu przyjaciół, była uczciwą i kulturalną dziewczynką. Urodę miała po matce, a charakter po ojcu. Marysia bardzo lubiła bawić się z królewną Zuzanną, która pochodziła z Krainy Lwów, a jej ojciec - Lucjan był zaprzyjaźniony z królem Maciejem. Pewnego dnia przyszedł list od siostry króla Macieja. Treść jego brzmiała tak:
Drogi Macieju! Dowiedziałam się, ze moja przyjaciółka jest chora i muszę do niej pojechać. Nie mogę zostawić córki samej, więc proszę, aby przez pewien czas mieszkała u Ciebie. Myślę, że nie masz nic przeciwko temu. Twoja siostra Zofia Król Maciej oczywiście zgodził się, ponieważ uważał, że nie wolno odmawiać pomocy, jeśli jej ktoś potrzebuje. Powiadomił córkę, że na pewien czas przyjedzie do nich kuzynka Angelina. Marysia się ucieszyła, ponieważ nie miała okazji poznać córki cioci Zosi. Gdy Angelina przyjechała, Marysia i Zuzanna przywitały się z nią i zaprosiły ją do pokoju. Angelina na początku starała się być miła dla obu dziewcząt, ale pewnego dnia bardzo zmieniła do nich nastawienie. Królewna-gość ciągle miała jakieś zachcianki. Chciała deser, a gdy go dostała, stwierdziła, że jest za kwaśny. Chciała lody, a gdy dostała śmietankowe, upomniała się o czekoladowe. Humory Angeliny stały się bardzo uciążliwe. W końcu 33
dziewczyny: Marysia i Zuzanna wymyśliły sposób na niesforną kuzynkę. Przestały spełniać zachcianki, zaczęły ją ignorować. Pewnego dnia dziewczynki miały zrobić kucharce zakupy. Poszły na stragan. Zuzia poszła po owoce, Marysia po warzywa, a Angelina po pieczywo. Pierwsze dwie wróciły z zakupami. a Angelina z niczym. Zdumione dziewczynki zapytały Angelinę, dlaczego
nie
ma
pieczywa.
Ta
odpowiedziała, że nie wie, że powiedziała do sprzedawcy, aby dał jej chleb i bułki, a w
odpowiedzi
usłyszała,
że
należy
poprosić. A ona nikogo o nic nie będzie prosić. Angelina nie znała słów „proszę” „dziękuję” „przepraszam”. Marysia i Zuzanna postanowiły, że „wychowają po swojemu” kuzynkę Angelinę. Pierwszą lekcję zaczęły w kuchni. Tam Angelina miała poprosić kucharkę o szklankę cukru. Zarozumiała dziewczyna zamiast poprosić zażądała cukru i oczywiście go nie dostała. Drugą lekcję zaczęły na straganie. Zuzia powiedziała, żeby kupiła trzy jabłka. Angelina podeszła do przekupki i zastanowiła się, co powiedzieć. Wreszcie powiedziała: „ poproszę trzy jabłka” i kobieta jej sprzedała. Dziewczyna wróciła z uśmiechem na twarzy i stwierdziła, że o wiele lepiej jest powiedzieć „ proszę” niż „ daj”. Wszystkie trzy zadowolone wróciły do domu. Angelina z radością powtarzała słowa „ dzień dobry”, „ proszę”, „dziękuję”, „ przepraszam”.
Nadszedł czas powrotu Angeliny do domu. Dziewczynka zmieniła się nie do poznania. Chętnie używała słów grzecznościowych, dzięki czemu wciąż zjednywała sobie przyjaciół. Jej matka była z niej dumna i powiedziała, że teraz 34
częściej będą przyjeżdżać do króla Maciusia. Angelina zaczęła chodzić do szkoły z dziećmi z miasteczka. Wszyscy ją polubili, bo stawała się grzeczna, uczciwa i mądra. Nigdy już nie wytykała palcami tycz biedniejszych. Pomagała wszystkim, komu pomoc była potrzebna. Nawet sama zaczęła uczyć inne dzieci słów „ proszę”, „dziękuję”, „przepraszam”. W krainie, gdzie mieszkała, był spokój, wszyscy wzajemnie się szanowali i pomagali sobie. Była to kraina szczęśliwości.
Elżbieta Sobczak KL. V c
35
O SMOKU, KTÓRY ZMIENIŁ SIĘ NA LEPSZE Dawno, dawno temu za górami, za lasami w grocie przy zamku króla Kazimierza II żył zły smok. Pewnego dnia smok wtargnął do pałacu. Zburzył zamek, porwał piękną księżniczkę i zabrał dwa worki złota. Król , królowa i cała służba przenieśli się do sąsiedniego królestwa. Król wysłał wiadomość do wszystkich w królestwie, że kto pokona smoka, ten dostanie trzy worki złota i rękę księżniczki. Po pewnym czasie do groty przyjechała grupa rycerzy i krzyknęła: - Wyjdź smoku! Zmierz się z nami! Smok posłusznie wyszedł z jamy. Potwór był tak duży i silny, że jednym dmuchnięciem przewrócił wszystkich rycerzy. Ci uciekli daleko w las. Nagroda była tak wysoka, że każdy chciał pokonać smoka. Siła potwora była jednak tak duża, że śmiałkowie za każdym razem uciekali przed smokiem w las. Działo się tak codziennie przez dwa miesiące. Pewnego razu przybył rycerz o imieniu Edward. Słynął on ze swej dobroci. Nie miał miecza ani zbroi. Wszedł do jamy smoka i powiedział: - Dzień dobry, smoku. - Dzień dobry- odpowiedział zdziwiony smok. Już zabierał się do dmuchnięcia, gdy Edward krzyknął: - Zaczekaj! Bardzo cię proszę, żebyś wypuścił księżniczkę. - Wyjdź! Rozkazał smok. Gdy Edward wyszedł, smok to przemyślał i postanowił wypuścić księżniczkę i odbudować zamek, który sam zniszczył. Od tej pory smok żył w zgodzie z mieszkańcami, a Edward poślubił księżniczkę. Łukasz Cieślikowski Kl. V b
36
CZERWONY KAPTUREK I INNE BAŚNIE Dawno, dawno temu w małej chatce niedaleko lasu mieszkała sobie mała dziewczynka i jej mama. Dziewczynkę nazywano Czerwonym Kapturkiem, ponieważ zawsze, gdy wychodziła z domu, wkładała czerwoną pelerynkę z czerwonym kapturkiem. Czerwony Kapturek i jej mama spędzały ze sobą bardzo dużo czasu. Pewnego słonecznego dnia babcia Czerwonego Kapturka zachorowała. Mama dziewczynki upiekła placek z jabłkami dla babci. Praca szła szybko- już po chwili ciasto było rozwałkowane, a jabłka pokrojone. Mama dziewczynki zapakowała
placek
do koszyczka,
założyła
dziewczynce
pelerynkę
i
powiedziała: - Zanieś to ciasto babci, żeby się lepiej poczuła. Pośpiesz się. - Dobrze, mamo. Dziewczynka pomachała mamie na pożegnanie i ruszyła w drogę. Słońce świeciło mocno, a wiatr poruszał kwiatami. Jednak im głębiej wchodziła w las, tym ciemniej się robiło. Po drodze spotkała trzy świnki, które były zajęte budowaniem domków. Spotkała też Kopciuszka biegnącego wprost na nią. Czerwony Kapturek krzyknął, aby ostrzec Kopciuszka. Dziewczynka podbiegła do niej i zapytała: - Czemu tak szybko biegłaś? - Ponieważ moje dwie złe siostry mnie gonią. – powiedział przerażony Kopciuszek. - Wejdź na drzewo, tam cię nie znajdą- powiedziała dziewczynka. W ten sposób pomogła Kopciuszkowi i zdobyła przyjaciółkę. Po pewnym czasie spotkała Alicję z Krainy Czarów. - Czego szukasz? spytał Czerwony Kapturek. - Białego królika. Widziałaś go ? – zapytała Alicja. - Nie, ale mogę ci pomóc.- odparł Czerwony Kapturek. 37
- Och! Dziękuję ci. Zawołała uradowana Alicja. Dziewczynka weszła na drzewo i zawołała: - Widzę go, jest za tym zakrętem. - Dziękuję za pomoc przyjaciółko! – zawołała Alicja, biegnąc dalej. Dziewczynka zdała sobie sprawę, że pomagając zyskała przyjaciół. Uradowana biegła szybko do domku babci. Kiedy prawie dotarła na miejsce, zobaczyła wilka. Był smutny, bo nie jadł niczego od tygodnia. Czerwony Kapturek podbiegł do wilka i spytał: - Dlaczego jesteś taki smutny? - Bo, no bo… - jęknął wilk. - Czemu? Zapytała ponownie. - Bo boli mnie łapa.- odparł wilk. - A ty dziewczynko, dokąd się wybierasz? - Do babci, bo jest chora. - A gdzie to jest?- zapytał wilk. - Tuż za zakrętem – odparła. - Zobacz, jakie piękne kwiatki! – krzyknął wilk. Dziewczynka spojrzała, ale kwiatów nie zobaczyła. Wilk uciekł, a Czerwony Kapturek szedł dalej. Wkrótce dziewczynka dotarła na miejsce, ale nie wiedziała, że wilk dotarł tam przed nią i zjadł babcię. Dziewczynka weszła i zobaczyła wilka przebranego za babcię. Zorientowała się, że to wilk. Nie chcąc ryzykować, udawała, że niczego nie podejrzewa. Podeszła do łóżka, rozpakowała ciasto i powiedziała: - Babuniu, a czemu masz takie wielkie oczy? - Żeby cię dobrze widzieć – odparł wilk. - Babciu, czemu masz takie wielkie uszy? - By dobrze cię słyszeć. - Babciu, a czemu masz takie wielkie zęby? - Żeby cię zjeść! 38
Wilk zjadł Czerwonego Kapturka. Poszedł do stodoły, aby się położyć. Kiedy już chciał spać, pękł z przejedzenie. Kapturek zaprosił przyjaciół i wspólnie zjedli podwieczorek. Dobro zwyciężyło, a zło wraz z wilkiem zniknęło.
Klaudia Marońska Kl. V b
39
DOBRE ZACHOWANIE Dawno, dawno temu w pewnym mieście żył sobie chłopiec o imieniu Tomasz. Tomasz był niegrzecznym chłopcem. Nie słuchał mamy. Chodził ubrudzony i używał brzydkich słów. Wiele razy mama powtarzała chłopcu, aby starał się choć trochę zmienić. Tomasz nie dostrzegał w swoim zachowaniu nic złego i nie bardzo wiedział, co ma w sobie zmienić. Pewnego dnia mama poprosiła chłopca, by poszedł po zakupy. Odmówił, wykręcił się koniecznością odrobienia lekcji. Mama doskonale wiedziała, że Tomaszowi zwyczajnie nie chce się iść. Postanowiła iść sama. Gdy chłopiec został sam w domu, nagle w jego pokoju pojawił się czarodziej. W pierwszej chwili chłopiec bardzo się przestraszył. - Co ty tu robisz? Kim jesteś? - Jestem czarodziejem. Chcę cię nauczyć grzeczności. Musisz zmienić swoje zachowanie. Gdy Tomek chciał coś powiedzieć, postać zniknęła. Chłopiec zadał sobie pytanie, co robi źle? Gdy tak się zastanawiał nad swoim postępowaniem, ponownie pojawił się czarodziej. Zapytał, czy już wie, w jaki sposób zmieni swoje zachowanie. Tomasz po krótkim zastanowieniu odpowiedział, że chce się zmienić, ale do tego potrzebuje pomocy czarodzieja. Czarodziej odpowiedział, że po to tu jest i bardzo chętnie pomoże Tomaszowi w przemianie. Powiedział też coś bardzo ważnego. Otóż, jeśli ktoś chce się zmienić, to przede wszystkim sam musi tego chcieć. Dzięki pomocy czarodzieja chłopiec zmienił swoje postępowanie. Mama nie mogła uwierzyć, że Tomasz mógł się tak zmienić. Artur Świniarski Kl. V b
40
KRÓL I ZŁO Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, w Nibylandii żył sobie w ogromnym zamku król ze swoją rodziną. Był to okropny władca. Źle rządził, nie dbał o państwo i jego mieszkańców, a na dodatek kazał im płacić wysokie podatki. Ludzie musieli oddawać wszystkie swoje pieniądze, gdyż inaczej poszliby do więzienie. Nie mieli z czego żyć, bo wszystkie oszczędności oddawali królowi. Mieszkańcy Nibylandii próbowali się buntować przeciwko królowi i prosili go, żeby zmienił swoje postępowanie. Niestety, prośby te nie pomagały. Pewnego dnia mała dziewczynka Marysia zachorowała na poważną chorobę. By ją wyleczyć, potrzeba było dużo pieniędzy na drogie lekarstwa, których, jeśli nie dostanie, to umrze. Rodzice Marysi nie byli bogaci, a ostatnie pieniądze wydali na podatki. Dlatego ojciec dziewczynki wybrał się do króla, aby prosić go o pożyczkę. Niestety władca nie zmienił swojego zachowania i wygnał ojca Marysi z pałacu. Powiedział mu, że gdyby więcej pracował, to byłoby go stać na leki. Córka króla – Jagódka prosiła ojca, by pożyczył pieniądze rodzinie Marysi, gdyż jest to jej koleżanka. Niestety, władca nie zgodził się. Powiedział, że jeśli da im pieniądze, to reszta mieszkańców też będzie chciała. Mijały tygodnie, a Marysia czuła się coraz gorzej. Jej rodzice byli załamani. Jagoda odwiedzała swoją koleżankę czasami, gdy udawało jej się wyjść z zamku tak, aby nikt jej nie zauważył. Pewnego dnia, gdy wracała od Marysi, w lesie spotkała wilka. Bardzo się przestraszyła i krzyknęła. Wtedy jej wołanie usłyszał ojciec chorej dziewczynki i pośpieszył jej z pomocą. Uratował Jagódkę i odprowadził ja do zamku. Król natychmiast dowiedział się, co się stało. Nie mógł uwierzyć, że pomimo, że był tak okropny dla tej rodziny, to ojciec Marysi uratował jego córeczkę. Dopiero teraz zrozumiał, że mógł ją stracić tak samo jak rodzice Marysi mogli stracić swoją córkę. Popłakał się, że był tak złym i okrutnym człowiekiem. W tym 41
momencie jego serce przestało być zimne. Zapytał, czy nie jest za późno, by pomóc Marysi, bo bardzo chciał naprawić swój błąd. Ojciec powiedział, że można jeszcze Marysi pomóc. Król natychmiast kazał przywieźć Marysię do swojego zamku, gdzie zajęli się nią królewscy lekarze. Po kilku tygodniach leczenia dziewczynka wyzdrowiała, a król przestał brać od ludzi tak duże podatki. Od tamtego wydarzenia król stał się zupełnie innym człowiekiem. Stał się dobrym władcą. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie w przepięknej Nibylandii, która miała teraz bardzo dobrego króla i władcę.
Magdalena Marońska Kl. V b
42