Uporczywie pogodne myśli - Peadar de Burca - fragment

Page 1



PEADAR

de búrca UPORCZYWIE POGODNE MYŚLI

Tłumaczył Adam Lutogniewski

Lublin 2016



Polki

P

5 Polki

ewna pani narzekała na polskich mężów. Na ogół jest tak, że w małżeństwie obie strony pracują. Problem w tym, że od kobiet oprócz zarabiania pieniędzy oczekuje się również prowadzenia domu. Moją rozmówczynię wyprowadziło to z równowagi do tego stopnia, że życie niektórych polskich mężczyzn podsumowała tak: „Wraca z pracy – ogląda gołe baby w internecie – obiad gotowy? – ogląda gołe baby w internecie – je – ignoruje żonę – ogląda gołe baby w internecie – śpi”.  Kobieta owa jest pielęgniarką, co znaczy, że często miewa dwudziestoczterogodzinne dyżury. Wraca po pracy do zabałaganionego domu. Jej mąż nie posprząta, bo – jak mówi – nieporządek mu nie przeszkadza. Podobnie jak większość mężczyzn uważa, że sprzątanie i gotowanie to sprawy kobiety. Gotowanie i sprzątanie jest dla tej pani sporym obciążeniem, ale wcale nie jest najgorsze: „Mąż mnie ignoruje, nie odezwie się do mnie dobrym słowem. Siostra ma zresztą to samo ze swoim mężem.


Peadar de Búrca

6

Mężczyźni zapomnieli, że droga do serca kobiety prowadzi przez jej ucho”.  Oczywiście są w Polsce niezakompleksieni i otwarci mężczyźni, dla których udział w obowiązkach domowych nie jest problemem. Wiem o tym. Zdarzyło mi się spotkać kogoś takiego. W ubiegłym roku. Mówię poważnie: spotkałem jednego jedynego mężczyznę, który udzielał się w domu. Co prawda myślę, że jest ich więcej, ale niespecjalnie się z tym obnoszą. Może z obawy, że zachwieje to ich pozycję? Dawne, patriarchalne relacje mają się tutaj dobrze, pomimo że obumierają instytucje, które je podtrzymują: Kościół i przestarzały ciężki przemysł, krótko mówiąc – górnictwo.  Tymczasem wchodzi na scenę nowa rasa obytych w świecie i obrotnych Polaków, którzy podróżują i wiedzą, co jest cool, a co nie. Powielanie tradycyjnego wzorca na pewno nie jest cool. Za granicą Polacy ciągle jeszcze nie są odbierani szczególnie pozytywnie. Jedynie Polki postrzegane są gorzej. Mnóstwo czasu poświęciłem na walkę z rozpowszechnionym w Irlandii przekonaniem, że Polka zniesie każde traktowanie. Nie jest zresztą to przekonanie tak zupełnie bezpodstawne. Rozważcie choćby, że w Polsce 70 procent studiujących to kobiety. O czym to świadczy? Może na przykład o tym, że macie sporo par, u których równowaga jest zaburzona. I to nie tylko równowaga intelektualna. Uderzające, jak wiele zjawiskowych kobiet widzi się w towarzystwie mężczyzn o fizjonomii żywo przypominającej pyszczek myszy przytrzaśniętej w pułapce. Na szczęście wygląd zewnętrzny to nie wszystko. Na szczęście dla mnie. Uważam jednak, że kulturą związków rządzi jakieś fundamentalne nieporozumienie – kobieta ma wyglądać zja-


7 Polki

wiskowo, a mężczyzna może przypominać szczura obciążonego wadą genetyczną.  Poznałem niemało par, gdzie mężczyzn trzeba zaliczyć do klasy zdecydowanie odstającej od tej, jaką reprezentują ich żony. W wielu przypadkach różnice są subtelne, ale myślę, że wybaczycie mi szokującą przesadę sytuacji, którą teraz opiszę.  Możecie mi wytłumaczyć, z jakiego powodu wspaniała architektka siedzi w domu, aby prać mężowską koszulkę z napisem „Górnik Zabrze” i wycierać brudy z podłogi? Nie możecie? Wobec tego powiem wam. Ta przyczyna nazywa się matka Polka.  To matki wychowują Polki w poczuciu niższości. Jest to także odpowiedź na pytanie, dlaczego Polacy nie komplementują żon. Ano dlatego, że Polki nie wiedzą, jak reagować na komplement. Nie były komplementowane jako dzieci, zamiast tego matki okładały je siatką pełną jeżozwierzy. Gorzej jeszcze – matki Polki przelewają na kolejne pokolenie Polek wszystkie swoje frustracje: niezrealizowane ambicje, niski status, ogłupiającą powtarzalność codziennych obowiązków. Robią, co mogą, aby ich córkom nie działo się lepiej.  Nie przekonujcie mnie, że matki Polki nie podkradają jedzenia z talerza córki, aby podsunąć je synowi. Tak właśnie robią matki irlandzkie. Codziennie rano obserwuję matkę Polkę, która odprowadza syna do szkoły. Chłopak ma dwanaście lat. Dziesięcioletniej córce natomiast pozwala iść samej. Może niezupełnie samej. Do towarzystwa ma szkolny plecak brata.  Podobnie jak matki irlandzkie, matki Polki zostały wychowane w przeświadczeniu, że ich poczucie własnej wartości jest niższe niż zelówka lewego buta grabarza,


8

i nie ma żadnych szans, żeby ich córki były wychowywane inaczej. Jest jeszcze jedna rzecz, której matka Polka z pewnością sobie nie życzy: aby jej córka sięgnęła wyżej niż ona sama.  Skąd się biorą niedopasowane pary? Ano stąd, że matka Polka odda swoją córkę pierwszemu lepszemu jednookiemu gnomowi, który się nią zainteresuje. Irlandzkie matki są zresztą takie same. Kiedy znajoma Irlandka powiedziała mamie, że chce być prawniczką, w odpowiedzi usłyszała: „Prawniczką? Nie wystarczy ci wyjść za prawnika?”.  Jest jednak promyk nadziei dla córki Polki: jej brat musi się ożenić. Teraz matka Polka zarezerwuje całą swoją pogardę i niechęć dla nowego przeciwnika – synowej. Dla matki Polki żadna kobieta nie będzie dość dobra dla jej syna. Żadna.  Wszyscy wiedzą, że Jezus był Polakiem. To oczywiste: ostatniego wieczoru swojego życia poszedł się napić ze swoimi dwunastoma kumplami, był przekonany, że jego matka jest dziewicą, a ona z kolei uważała go za Boga.


Egzaminy

M

9 Egzaminy

oja praktyczna śląska żona wróciła do domu zdenerwowana. Nic dziwnego. Starała się panować nad burzą hormonów podczas ciąży na ostatnim roku studiów.  Solidnie przygotowywała się do egzaminu i teraz czuła się sfrustrowana: prawie wszyscy ściągali. Studenci pomagali sobie nawzajem, korzystali z książek, a pilnujący ich wykładowcy udawali, że tego nie widzą.  Zwinąłem się w znak zapytania.  – To miał być egzamin? W Irlandii profesorowie i wykładowcy nie mają nic przeciwko temu, żeby ujawnić studentów, którzy nie pracują. Mam przyjaciela, który nadzoruje przebieg egzaminów i ma polecenie, żeby kontrolować i przeszukiwać studentów. Z miejsca wyrzuca każdego, kto ściąga. Gra skończona. Po to koniec końców jest egzamin. Wykładowcy nie pomagają ściągać. Nie dopuszczą, żeby ten, kto nie pracował, prześlizgnął się przez sito. To jeden z celów egzaminów: profesorowie i asystenci mają wiedzieć, kto ciężko pracował, a kto nie.


Peadar de Búrca

10

– Cóż – odezwała się moja żona tonem cokolwiek sarkastycznym. Ta barwa głosu pojawiła się u niej w okresie ciąży. – Naiwny Irlandczyk. W Polsce ściąganie to standard.  –  Naprawdę?  – Nieliczni nie ściągają. Dla zdecydowanej większości jest to jak najbardziej w porządku.  –  Chyba żartujesz!  Jedno spojrzenie jej oczu wystarczyło: nie ma żartów.  – Dziewczyna, która siedzi z przodu, podaje wszystkie odpowiedzi grupie studentów za sobą. Dzięki temu przed egzaminem mogą imprezować. Asystenci wiedzą o tym dobrze, a nawet to widzą. Przypuszczam, że dla profesora też nie jest to tajemnicą.  Prawdę mówiąc, wydawało mi się, że ów wybuch praktycznej śląskiej żony był po prostu rozładowaniem stresu poegzaminacyjnego. Do tego szalejące hormony... Niemniej kilka następnych dni spędziłem na rozmowach o ściąganiu, i to przeważnie z ludźmi, którzy skończyli studia i mieli dobre samopoczucie, jeśli idzie o to, co robili dziesięć czy piętnaście lat wcześniej. I wszyscy przyznali, że ściągali. Niektórzy byli może zakłopotani, ale nie zauważyłem, żeby ktokolwiek czuł się zaniepokojony lub zawstydzony. Jak się okazuje, ściąganie to jedna z tych tajemnic, o których wszyscy wiedzą, ale nikt o nich nie mówi. Nie inaczej jest w Hollywood. Na przykład wszyscy wiedzą, że Tom Cruise jest gejem, a Kevin Spacey to naprawdę Julia Roberts. (Widzieliście ich może razem w jednym filmie? No właśnie...)  I wszyscy wiedzą, że ściąganie jest w Polsce powszechnie tolerowane.


11 Egzaminy

Trudno uwierzyć, ale do pewnego stopnia układa się to w spójny obraz z innymi koszmarnymi wiadomościami wyciekającymi z mediów – „The Daily Telegraph” donosi, że tylko we wrześniu tysiąc trzystu Polaków zatrzymano za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, a polska firma budująca drogę sprzedała na boku dobre materiały, zamiast nich natomiast użyła bezwartościowych śmieci. Przekaz jest jasny: jeśli czujesz, że możesz sobie pozwolić na szybki wyskok, nie wahaj się ani chwili. Idź do przodu bez zastanowienia. Sprzątanie i płacenie rachunków zostaw innym.  Przeprowadziłem małe badanie wśród studentów. Zaskoczyła mnie ich bezceremonialna otwartość, która z kolei komponowała się z opinią mojej praktycznej śląskiej żony. Według niej panuje przeświadczenie, że ściąganie jest cool. Słyszałem też o studentach, którzy przychodzili na egzamin nawaleni. Śmierdzieli piwem i zataczali się, a mimo to jakoś zaliczali. Niektórzy zaklepywali sobie dobre miejsce i prośbą, groźbą lub przekupstwem jakoś zdawali. Skoro tak, to po co w ogóle podchodzili do egzaminu? Może lepiej zapłacić komuś, kto przyjdzie i będzie ściągać za ciebie? Egzaminacyjnej prostytutce, która siądzie na twoim miejscu, ukradnie odpowiedzi i zaliczy. Podczas gdy ty, skacowany, będziesz gnił w kałuży moczu na swoim łóżku.  Ściąganie jest powszechne na uczelniach medycznych, wiem o tym nie tylko od mojej praktycznej śląskiej żony. Rozmawiałem ze studentką trzeciego roku, która przyznała się do tego bez żadnych zahamowań. Nie miała wątpliwości: winny jest system nauczania, oparty na prymitywnym zakuwaniu. No dobrze, ale jak zamierzacie przyswoić sobie anatomię? Zawsze będziecie mieć


Peadar de Búrca

12

pod ręką podręcznik? Jej chłopak, także student medycyny, odpowiada, że tak. Tak właśnie postępują lekarze: zalew informacji sprawia, że w przypadkach wątpliwych sięgają po książkę.  Niech ci będzie – szukaj w swoich książkach. Jeśli masz czas. A jeśli go nie masz? Wyobraź sobie izbę przyjęć. Masz dwie minuty na decyzję o życiu pacjenta, którego wnętrzności leżą na podłodze, u twoich stóp. Ale może akurat szczęście ci zaświeci i potrzebną książkę znajdziesz gdzieś w okolicy jego odbytu.  Parę dni później, rozmawiając z redaktorem pewnego znanego polskiego magazynu, zagadnąłem go o ściąganie:  – Też tak robiłeś?  – Jasne, że tak. Potem pojechałem na studia do Stanów. Był egzamin i profesor wyszedł z sali, a mimo to nikt nie próbował ściągać ani się porozumiewać. A ja zareagowałem typowo: „Profesora nie ma, otwieramy książki!”. Na to odezwał się facet obok mnie: „W ten sposób oszukałbym tylko sam siebie”. I tak właśnie dotarło do mnie, że ściągając, sam zmniejszam wartość mojego wykształcenia. Gdybym się nie zmienił, nie odniósłbym w życiu sukcesów.  Pytanie, które sobie zadaję, a na które nie dostałem jeszcze odpowiedzi, brzmi: dlaczego profesorowie tolerują ściąganie? Może generacja głupich studentów jest gwarancją ich zatrudnienia? Podobno praprzyczyną jest polska niechęć do władzy: przepisy są po to, aby je łamać. Skoro tak, to zastanówcie się, dokąd was to doprowadzi? Cóż, drodzy przyjaciele, róbcie tak dalej, a śmiać się z was będą nie tylko Niemcy i Czesi, ale także Ukraińcy i w ogóle każdy, kto rzeczywiście pragnie pójść do przodu.


Jeżeli polska młodzież chce, aby traktowano ją poważnie, sama musi zachowywać się poważnie. Mieszka w końcu w kraju o starej kulturze i tradycji, a nie w afrykańskiej dzielnicy biedoty. Zdajecie sobie sprawę, jak to kształtuje wasz obraz w oczach świata zachodniego? Moja praktyczna śląska żona prosiła, żebym nie opowiadał w Irlandii o polskiej kulturze ściągania – ludzie przestaliby traktować ją poważnie. Rozumiem. Pracowała ciężko i gdyby kiedyś znalazła pracę w Irlandii, pacjenci mogliby odmówić leczenia się u niej. I to tylko dlatego, że jest Polką. Do tego dążycie? Wasz kraj jako synonim niechlujstwa?  Mam najgłębszy szacunek dla tych wszystkich w Polsce, którzy nie ściągają. Wyobrażam sobie, jak wam ciężko, gdy inni niezasłużenie idą do przodu. Pokusa pójścia na skróty musi być potężna. Ale nie poddawajcie się. Wasz czas nadejdzie. Sam chciałbym mieć waszą wytrwałość i charakter. Wybaczcie, ale 90 procent tego felietonu ściągnąłem z internetu. Bo niby dlaczego nie? W końcu jestem w Polsce.

13


Jak zyskać wrogów, a pozbyć się przyjaciół

M Peadar de Búrca

14

oja praktyczna śląska żona lubi: piec ciasto, pływać w nocy i spacerować na wietrze. Nie lubi: sporów. Bez trudu możecie sobie zatem wyobrazić, jak bardzo wyprowadziła ją z równowagi moja kłótnia z przyjacielem jej rodziny. Zdarzyło się to na imprezie w dniu imienin dziadka. Zacząłem rozmowę z owym panem po sześćdziesiątce, który wprowadzał mnie w swoją „teorię nożyc”: są dwa ostrza, kapitalizm i komunizm, a pomiędzy nimi, w roli papieru – Polacy. Na polskich imprezach rodzinnych najrozsądniej jest kiwać głową i ze wszystkim się zgadzać, jednakże mój ułomny organ decyzyjny zlokalizowany jest gdzieś na południe od kory mózgowej i posiada bezpośrednie połączenie z jelitami. Błyskawicznie polecił mi zaproponować inną teorię: to Kościół katolicki jest fatum, które prześladuje Polskę.  – Chyba pan żartuje? – zareagował mój rozmówca.  – Bynajmniej. To Kościół ciągnie Polskę do tyłu. Musicie się go pozbyć.


15 Jak zyskać wrogów, a pozbyć się przyjaciół

– Pan wybaczy, ale to obraża moją wiarę.  – Nie wiarę, tylko instytucję, która ma ją upowszechniać. Ale jeśli nie potrafi pan poradzić sobie z tym, co mówię, to proponuję zabrać na długi spacer swoje dwie bliskie kuzynki oburzenie i obrazę i wrócić bez nich.  – Nie akceptuję takich poglądów. – Był wysoki, władczy i przyzwyczajony do tego, że to jego się słucha.  – A ja nie akceptuję ludzi, którzy nie tolerują krytyki – odezwałem się w chwili przerwy między dwoma kawałkami makowca. – Kościół katolicki przyspawany jest do grzechu i seksualności, a sprawy pomocy innym ludziom nie traktuje serio. – Rzecz jasna, nie był to ani czas, ani miejsce, aby podkładać minę pod wszystko, w co wierzył, ale lont już i tak został zapalony, więc dlaczego właściwie miałbym unikać detonacji?  Mój rozmówca był w stanie szoku. Przypuszczalnie dotąd nigdy nie spotkał się z tak zmasowanym atakiem. A już na pewno – nie na przyjęciu imieninowym. Moja praktyczna śląska żona posłała mi spojrzenie, które krzyczało: „Przestań!”. Było już jednak za późno. Rozpędziłem się.  – Są w Polsce ludzie, którzy żyją w strachu, bo są, jacy są. Paru księży mogłoby powiedzieć coś w ich obronie.  – Prawdopodobnie nie ma pan pojęcia o tym, że w czasach komunistycznych Kościół był dla Polaków łodzią ratunkową.  – A od tego czasu was ogłupia.  Mógłbym mu w zasadzie powiedzieć, że nie mam problemów z Bogiem ani tymi praktykami, które ugruntowują w społeczeństwie dobro. Ale mam ogromny problem z paskudnymi skutkami ubocznymi, które wychodzą na jaw w każdym społeczeństwie katolickim: presją


16

na wolność osobistą, podporządkowaniem kobiet oraz... celibatem duchowieństwa. Czy znajdzie się jeszcze ktoś naiwny, kto nie wierzy, że teologiczna formuła o „zaślubinach z Chrystusem” jest po prostu zasłoną dymną kryjącą kościelną żądzę pieniądza? A prawdziwą przyczyną utrzymywania celibatu jest również mamona. Gdyby księża mogli się żenić, ich partnerki uzyskałyby prawa do własności kościelnej, a Watykan utraciłby nad nią kontrolę. Ale nie sprzeczajmy się o nauczanie Chrystusa. Przekonajmy się, co mój oponent sądzi o ujmowaniu się za prześladowanymi mniejszościami.  – Dlaczego Kościół nie wyciągnie pomocnej ręki w stronę gejów?  W odpowiedzi starszy pan zacisnął zęby, ilustrując w ten sposób rozpowszechnione w Polsce nastawienie do homoseksualistów.  – Nigdy. Są skandalem i obrazą, i ci, którzy stoją blisko Boga, nie powinni ich tolerować. – Oddalił się, kręcąc głową.  Wokół mnie zrobiło się pusto. I cicho. Pochyliłem się w stronę praktycznej śląskiej żony.  – Coś nie tak?  – To ksiądz – odpowiedziała.  – Naprawdę? To dlaczego nie nosi koloratki?  – Nie wiem. Może ma wolne... Miałam nadzieję, że ochrzci nasze dziecko.  – Nie przypuszczałem, że tak się to skończy. Przepraszam.


premiera

10 czerwca Polub nas na

facebooku

kup teraz



Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.