4 minute read

Ktoś tu pracował – z Aleką Polis (Aleksandrą Polisewicz)

Next Article
Złote mysli

Złote mysli

rozmawiała Agnieszka Dela-Kropiowska1

Pretekstem do naszego spotkania jest Twój performance „Rosa Rotes Städtchen”. Dlaczego umyłaś podłogę w opolskiej galerii? Nie chcę nazywać mojego działania performansem. Moje działanie to pogranicze performansu, działań aktywistycznych i wkurzenia na obecną sytuację prekariuszy i na brak sprzeciwu wobec łamania praw. Nie znalazłam jeszcze odpowiedniego określenia, zostańmy na razie przy postperformansie.

Advertisement

Kilkanaście lat temu mieszkałam u mojego kuzyna, również artysty, w Warszawie. Pewnego razu przyszedł do niego kurator, z którym rozmawiali o bardzo ważnych i poważnych sprawach. Nie za bardzo miałam pomysł co zrobić ze sobą, a chciałam im poprzeszkadzać. Wzięłam szczotkę ryżową, wiadro z wodą i zaczęłam szorować na kolanach kuchnię, w której siedzieli. Sama przestawiałam ich nogi pod stołem, żeby dobrze wyszorować każdy fragment podłogi. Rozmowa toczyła się równie płynnie jak moje szorowanie podłogi.

Moje doświadczenia prekarne i życiowe przypomniały mi o tym zdarzeniu. Duży projekt multimedialny, który założyłam i prowadziłam przez ponad 10 lat, został w ubiegłym roku rozwiązany. Po wielu wahaniach zaproponowano mi prowadzenie strony internetowej, co było dla mnie nie do przyjęcia. Odmówiłam i powiedziałam, że „raczej już zmyję wam podłogi”. Motyw niezgody na zastaną sytuację, niepewność, ale także brak gotowości do sensownej współpracy, cechujący dziś większość miejsc pracy, jest ważnym elementem mojego działania. Powoduje on również pewne skutki formalne –moje działania nie są po prostu performensem, bo są też formą strajku, przyjaźni oraz otwierają się pomału także na budowanie kolektywu czy spółdzielni... Czuję, że tu pracujemy z przyjaciółkami, artystami, kuratorami nad jakimś nowym formatem, łączącym pewne elementy sztuki współczesnej z działaniem politycznym oraz praktyką przyjaźni... Nie wiem, jak to się skończy, ale jest bardzo intensywne i ekscytujące...

Również błyskawicznie zmieniająca się sytuacja polityczna naszego kraju ma tu znaczenie. Do władzy doszły populistyczne partie prawicowe. Przeczytałam inspirującą książkę Miasteczko Hibiskus, w której opisana jest równie szybko zmieniająca się sytuacja mieszkańców małego miasteczka w Chinach podczas rewolucji kulturalnej.

Bohaterka traci całe swoje dotychczasowe życie i możliwość decydowania o sobie samej. Zmuszona jest do sprzątania ulic. Pomimo wielkiego cierpienia nie traci swojej godności. Kwiat hibiskusa przypomina swą barwą określenie

„Rosa Rotes”, którym określano w Niemczech

Różę Luksemburg, urodzoną w Zamościu działaczkę i teoretyczkę komunistyczną, zamordowaną w Berlinie 15 stycznia

1919 roku. Lewica jest dziś nie tylko „czerwona”, ale i „różowa” (kolor kojarzony z osobami homoseksualnymi). W Polsce „pedały” i „lewactwo” to dwa najbardziej obraźliwe polityczne epitety.

Na szmatach kupiłam elastyczną sukienkę, w której świetnie się sprząta. Jest elegancka i swoim wzorkiem nawiązuje do dawnych fartuchów, w których sprzątaczki czyściły instytucje publiczne. Kupiłam też materiał na szmaty, którymi zamierzałam myć podłogi. Zdecydowałam się pojechać do Michałowic, do Teatru Cinema, który założyli Katarzyna i Zbigniew Szumscy. Opracowaliśmy specjalne gesty codzienności, mające odczarować sprzątanie jako pracę postrzeganą najniżej w hierarchii społecznej. Po przeszkoleniu dostałam miotłę i ruszyłam w pierwszą trasę po galeriach: BWA w Jeleniej Górze, BWA w Wałbrzychu, BWA we Wrocławiu, GSW w Opolu i Galeria Kronika w Bytomiu.

Jak to się ma do instytucji, w których „sprzątasz”? Bo ten kontekst wydaje się być równie istotny w tym działaniu. Jeżdżąc z miotłą, szmatą i sukienką po państwowych galeriach, dowiedziałam się, że w niektórych miastach zamówiono badania. Sprawdzają one realizację potrzeb społecznych i kulturalnych mieszkańców oraz stopień ich zaspokajania przez instytucje kultury. Skutki mogą być odmienne dla różnych instytucji. Takie badanie zawartości cukru w cukrze. Instytucja jest rodzaju żeńskiego, jest przedmiotem, a nie podmiotem. Będą ją badać politycy wzdłuż i wszerz pod kątem przydatności. Ewentualnie przekształcać albo zamykać. Porów- nanie instytucji do ko- biecego ciała, które podlega kontroli innej niż męskie, ma tu pewne znaczenie. Zakaz aborcji, zachęcanie do zwiększenia dzietności za pomocą pięciu stówek. Można pomyśleć o przyjęciu uchodźców, którymi zresztą sami możemy się stać, chociażby ze względów klimatycznych. Ziemia jest przeludniona, ale nie dla polityków zza biurka kontrolujących kobiece narządy rozrodcze… Polski przecież ten problem nie dotyczy...

Obecnie myślę o założeniu spółdzielni, która przy okazji fizycznej pracy wytwarzałaby sztukę. Spółdzielni, która dawałaby możliwość odczarowania pracy kojarzącej się z najniższą klasą społeczną, jednocześnie dając radość z tworzenia. Na razie efektem mojej pracy są szmaty, którymi myję podłogi, i gazety, którymi myję okna. Po skończonej pracy – szmaty zostają podpisane przez dyrekcje galerii. Proszę również każdą instytucję o wystawienie świadectwa jakości wykonanej przeze mnie pracy. Zaraz, zaraz, spółdzielnia właśnie powstaje! Odezwała się do mnie Alicja Rogalska, ponieważ przeczytała krótki wywiad ze mną w „Gazecie Wyborczej”, gdzie wspomniałam o moich spółdzielczych planach. Alicja ma doświadczenie ze spółdzielniami. Zaproponowała współpracę.

Sprzątanie galerii sprawia mi przyjemność. Lubię ruch fizyczny. Czyszczenie to dla mnie rodzaj mantrowania – powtarzania pewnych czynności. Wprowadzam się w ten sposób w trans.

Podobnie działa na mnie taniec. Raz na parkiecie tak się odrealniłam, że upadając, złamałam rękę. Wydarzyło się to po skończonej pracy nad kilimem do ms2, który przygotowałam z emerytowanymi pracownicami zakładów dziewiarskich.

Mycie rozszerza się na inne „obiekty”? Jaki będzie finał „sprzątania”? Nowym projektem jest postperformans, który wykonamy z Piotrem Bujakiem w BWA w Bielsku-Białej. Zaproponowałam Piotrowi, że umyję mu pracownię. Ponieważ jego pracownia jest w głowie, więc zaproponował, że mogę umyć mu głowę. Odpisałam, że w takim razie umyję wszystkie jego zmysły. Ostatecznie będziemy myć szmatami swoje zmysły nawzajem. Będę później myła podłogi galerii szmatami i wodą, które pozostaną po naszym czyszczeniu zmysłów. Na tym polega współpraca: na dogadywaniu się, tworzeniu wspólnie pomysłów i realizowaniu ich. W nowych, wspaniałych czasach potrzebne jest jednoczenie się, żeby nie zwariować. Żeby przetrwać, żeby pracę traktowaną przez społeczeństwo jako jedną z niższych w hierarchii podnieść na wyżyny i czerpać z niej inspiracje do dalszej pracy, która jest równocześnie twórcza. Przekształcić

Aleka Polis (Aleksandra Polisewicz) artystka sztuk wizualnych, aktywistka społeczna. W 2001 roku obroniła dyplom w Instytucie Sztuki Uniwersytetu możliwość społecznego upokorzenia poprzez pracę w cud tworzenia.

Śląskiego w Cieszynie.

W swoich pracach wykorzystuje wideo, animację komputerową i fotografię, zajmuje się także malarstwem.

Sześć pierwszych instytucji przemyłam w tempie tak szybkim, jak zmiany w naszym systemie politycznym (1600 km w ciągu tygodnia, codziennie inna galeria). Te działania dały początek kolejnym pomysłom, które chcę realizować. Ja po prostu lubię fizyczność, ruch, brud, pot i zmęczenie, które powodują pojawianie się nieskończonej miłości do świata.

Chcę wysprzątać wszystkie BWA w Polsce –to działanie w procesie. Sześć ostatnich dni „mycia” było dla mnie męczące. Teraz jest czas na odpoczynek. Obejrzałam niedawno film Syn Szawła, w którym pojawia się również motyw mycia. Ten obraz bardzo mną wstrząsnął. Chcę połączyć te wszystkie wątki; zebrać również kwestie teoretyczne związane z Różą Luksemburg, Bobem Blackiem, pracą, a raczej jej zniesieniem. Na razie po moim sprzątaniu pozostają szmaty, certyfikaty i dokumentacja, którą do tej pory realizowała Zuza Ziółkowska/Hercberg.

Moi rodzice są inżynierami. Nigdy nie rozumieli mojej pracy jako artystki. Nie było praktycznych efektów typu most, dom, droga. I może oni sprowokowali we mnie po części to działanie – w przypadku sprzątania widać, że „ktoś tu popracował”.

This article is from: