11 minute read

Gazeta Mysłowicka #129

Kościuszko ma sto lat! Tak świętowano wyjątkowy jubileusz

7 i 8 października w mysłowickim I Liceum Ogólnokształcącym obchodzono setną rocznicę istnienia szkoły. W tych dniach, sędziwe mury, licznie odwiedzili absolwenci, a także zaproszeni goście, by zobaczyć, jak zmieniała się szkoła na przestrzeni tak wielu lat i co teraz oferuje.

Advertisement

O wrażenia z tej wyjątkowej uroczystości zapytaliśmy dyrektor szkoły. – Po raz kolejny okazało się, że ta szkoła

spektywy, perspektywy organizatora, ale też osoby mocno emocjonalnie związanej z „Kościuszką” Jubileusz udał się bardzo, bo też bardzo dobrze się

do niego przygotowaliśmy i chcieliśmy, żeby ludzie wiedzieli, jak istotne to było wydarzenie również dla nas, dla zarządzających szkołą, nauczycieli i uczniów – mówi Dorota Konieczny-Simela, dyrektor I LO. – Udało nam się zaproponować dla każdego coś istotnego, począwszy od piątkowych obchodów, bardzo oficjalnych dla gości z zewnątrz, którzy licznie przybyli na akademię. Byli nawet przedstawiciele rządu, reprezentujący premiera Morawieckiego oraz patrona honorowego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pana Piotra Glińskiego. Wszyscy zwiedzali szkołę i ze zdumieniem stwierdzali, że budynek, który z zewnątrz niestety nie wygląda dobrze, w środku jest taką perełką. W sobotę zaczęliśmy mszą świętą, która była wyjątkowo piękna. Najstarsi absolwenci mówili, że na takiej jeszcze nie byli. Wyjątkowości dodawała oprawa muzyczna, o którą zadbał chór jubileuszowy, składający się z absolwentów i przyjaciół szkoły pod kierownictwem pana Adama Kolonko, a także orkiestra KWK Mysłowice-Wesoła pod batutą pana Mirosława Kaszuby. Bardzo chciałabym im za to

podziękować – dodaje.

Następnie wszyscy udali się pod pomnik Tadeusza Kościuszki, gdzie odtańczony został polonez w pięknych kostiumach z epoki, wypożyczonych od zespołu Silesiana z Uniwersytetu Ekonomicznego. Do tańca dołączyli absolwenci, co było dla nich ogromnym przeżyciem i wzruszeniem. Uświetnił go występ orkiestry na żywo. Po apelu absolwenci rozeszli się na spotkania klasowe, by powspominać dawne czasy oraz spotkać się z kolegami i koleżankami. Zebrało się liczne grono, ponieważ z budynku przy ul. Mickiewicza wyszło ponad 11 tysięcy absolwentów w przeciągu stu lat.

Zwiedzający szkołę zauważyli, że stare kąty wyglądają lepiej, są odnowione, ale wciąż nawiązują do dawnej architektury budynku. – Wiele osób było bardzo mile zdziwionych, że szkoła wygląda wciąż tak dobrze, nowocześnie, jest mocno wewnątrz odświeżona. Korytarze i zakamarki, stanowiące o uroku naszego budynku, ze względu chociażby na zastosowanie bieli, na której tle świetnie wyglądają nowoczesne kolorowe kanapy, zrobiły na odwiedzających oszałamiające wrażenie. Naprawdę mocno się postaraliśmy, wypiaskowaliśmy nawet wszystkie kolumny, stanowiące bardzo ważne zdobienie klatki schodowej. Najczęściej słyszanym komplementem jest stwierdzenie, że szkoła bardzo ładnie

się starzeje. Z kolei jedyne komentarze negatywne dotyczyły tego, że wciąż nie jest zrobiona elewacja budynku. Absolwenci mieli nadzieję, że na stulecie szkoły będzie już gotowa, lecz tak się nie stało – opowiada Dorota Konieczny-Simela.

Przygotowując tak dużą i wielopokoleniową uroczystość trzeba było pomyśleć o wszystkim. Na zakończenie obchodów, młodzież bawiła się na dyskotece w sali gimnastycznej, a starsi na balu absolwenta w hali pomiędzy I a II liceum. Przygotowano również miejsce dla najstarszych gości, którzy nie byli w stanie wejść do auli na drugim piętrze. – Zabezpieczyliśmy specjalne pomieszczenie, do którego można było wejść z parteru i tam przygotowaliśmy strefę dla najstarszych absolwentów, gdzie otrzymali poczęstunek i mieli możliwość zobaczyć na żywo transmisję akademii z auli, tak by nie musieli wspinać się na drugie piętro. Zebrało się tam aż 40 osób. Byłam mile zaskoczona, jak bardzo mieli potrzebę, żeby się spotkać, jak wiele tam było pozytywnej energii, wspomnień, emocji. Specjalnie dla naszych najstarszych gości przygotowaliśmy też wyjątkową wystawę z materiałów wypożyczonych nam przez panią Krystynę Lubczyk-Bliwert i pana Wacława Duszę – dodaje Konieczny-Simela.

Jak się uczyć matematyki?

Niemal wszystkie swoje egzaminy maturalne zdał na 100% i jako jedyny z województwa śląskiego znalazł się w gronie 27 najlepszych maturzystów w całej Polsce, w tegorocznej edycji ogólnopolskiego projektu „Matura na 100 procent”. Po maturze wybrał studia matematyczne na UJ. O matematyce i nie tylko, rozmawiamy z Kacprem Kopciem.

Bogumił Stoksik: Jak się uczyć matematyki? Pytam w imieniu tych, których być może przeraża wizja matury z tego przedmiotu.

Kacper Kopeć: To jest bardzo t rudne pytanie. Warto szukać jak największej ilości źródeł, które tłumaczą to samo, bo każde źródło tłumaczy troszeczkę inaczej i często nieświadomie się uzupełnia. Jeżeli nie rozumiemy, co np. dane twier-

dzenie nam mówi, trzeba je rozpisać na możliwie najprostszym przykładzie; ogólnie ćwiczyć te najprostsze rzeczy, podstawy które mogą wydawać się wręcz banalne. Jednak warto, bo jeśli wyrobimy sobie intuicję w liczeniu prostych rzeczy, to możemy na niej budować te trudniejsze.

Stricte w kontekście matury warto nauczyć się czytać ze zrozumieniem tablice matematyczne, z których do -

wiemy się wielu rzeczy, które z pewnością się przydadzą. Najlepiej przerobić dużo arkuszy, żeby wiedzieć które zadania są pewniakami i jak do nich podejść. Po przerobieniu kilku, kilkunastu z nich wchodzi się w pewien rytm. Ja jestem zwolennikiem uczenia się matematyki nie na pamięć, ale zrozumienia minimalnej ilości niezbędnych wiadomości, z których to jesteśmy w stanie wyprowadzić wszystko inne. Warto wiedzieć, co się w danym zadaniu dzieje, skąd się dana rzecz bierze.

Skąd wzięła się ta pasja? Chyba stąd, że zawsze byłem osobą dociekliwą. Matematyka obfituje w ciekawostki, paradoksy i bardzo mnie to pochłaniało. Przeglądając materiały, rozmawiając z nauczycielami, zacząłem się odbijać od jednej do drugiej ciekawostki. Chciałem zrozumieć: „dlaczego?”. Kiedy np. chciałem zrozumieć, czym jest całka, to okazywało się, że do zrozumienia całki, muszę zrozumieć pochodną. I tak od zagadnienia do zagadnienia. Nie wszystko oczywiście rozumiałem, ale budowało to pewne podstawy. Im więcej rzeczy wiedziałem, tym większa była moja

ciekawość. Później pojawiła się jeszcze satysfakcja, że coś, nad czym tak długo się głowiłem, udało mi się zrozumieć. I tak to się wzajemnie napędzało. Na końcu szkoły podstawowej i na początku gimnazjum, miałem szczęście trafić na nauczycieli, którzy zauważyli, że zainteresowanie może się przerodzić w talent.

Propaguje też Pan wiedzę matematyczną.

Na pewno chciałbym. Prowadzę korespondencyjnie konkurs matematyczny dla szkół ponadpodstawowych. Mam wstępne plany prowadzenia warsztatów w mojej szkole licealnej, kiedy sytuacja na studiach się unormuje i będę w stanie ocenić, ile mam czasu. Na

samym uniwersytecie dzieje się bardzo dużo ciekawych rzeczy ze względu na koło matematyków studentów i mam nadzieję wykorzystać to koło do celów popularyzacji matematyki, choć na razie nikt z koła jeszcze o tym nie wie.

Co poza matematyką? Bardzo lubię gotować, choć kuchnia w mieszkaniu studenckim sprawia małe wyzwania logistyczne. Jeżeli mam trochę wolnego czasu, to uwielbiam chodzić po Krakowie. Odkrywać w nim ciekawe miejsca, zwłaszcza herbaciarnie, bo uwielbiam nietypowe nieoczywiste herbaty.

Hufiec ZHP Mysłowice przygotowuje się do obchodów 100-lecia

99. urodziny mysłowickiego hufca Związku Harcerstwa Polskiego były okazją do oficjalnego rozpoczęcia przygotowań obchodów jego 100-lecia, które jest planowane w naszym mieście dokładnie za rok. Pierwsze spotkanie organizacyjne odbyło się 10 października w Mysłowickim Ośrodku Kultury.

– Jest to start i początek całego naszego roku obchodów, który będziemy obchodzili w przyszłym roku. Już od dziś – mówi Marzena Drobiec-Pawłowska, komendantka Hufca ZHP Mysłowice.

Oprócz uczczenia urodzinowym tortem 99 lat istnienia hufca, spotkanie było okazją do powołania komitetu honorowego i organizacyjnego przyszłorocznych uroczystości. A będzie ich wiele: od turniejów miejskich dla dzieci

i młodzieży, ognisk, przez trzy Muzealne czwartki w Muzeum Miasta Mysłowice, aż po uroczystą galę w październiku 2023 roku. – Będziemy zachęcać do przyjścia, do przyniesienia starych fotografii, kronik, które zasilą nam wystawę, którą chcemy zrobić. Będzie to wystawa wirtualna. To będzie taki projekt całości tych obchodów. Coś, co mamy nadzieję zostanie na pokolenia, na miarę oczywiście dzisiejszych czasów – dodaje Marzena Drobiec-Paw-

łowska.

Miasto Mysłowice także włączy się w przygotowania obchodów. – Miasto oficjalnie włączy się w przekazanie sztandaru na ręce Hufca ZHP Mysłowice. Również liczymy na wsparcie mieszkańców, jeżeli chodzi o sferę organizacyjną. Już dzisiaj zapraszam wszystkie rodziny harcerskie na spotkania – zachęca Dariusz Wójtowicz, prezydent Mysłowic.

Czego życzyć hufcowi na kolejne lata? – Ja przede wszystkim życzę, żeby szedł do przodu, żeby mógł skupiać więcej dzieci, młodzieży. Mamy potencjał, mamy możliwości – mówi hm. Andrzej Lichota, zastępca komendantki Chorągwi Śląskiej ZHP.

Agnieszka Maliszczak-Hanzel

Nabór nowych strażaków oraz zbiórka krwi

Ochotnicza Straż Pożarna w Dziećkowicach organizuje nabór nowych strażaków ochotników do swojej jednostki, a także trzecią już akcję krwiodawczą pod nazwą „Dziećkowickie

– 4 listopada 2022 roku w godzinach 10-14, jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej w Dziećkowicach organizuje nabór do naszej OSP. Jeżeli chcesz pomagać ludziom lub podnosić swoje kwalifikacje, skorzystaj z okazji i zapisz się do naszej jednostki aby zostać jednym z NAS. Jeżeli kiedykolwiek zastanawiałeś/ aś się nad dołączeniem do naszej OSP, a masz jakiekolwiek pytania lub wątpliwości – skontaktuj się pod nr

509107096 lub po prostu odwiedź naszą remizę – informuje OSP Dziećkowice.

Jakie wymagania należy spełnić, żeby stać się jednym z druhów? Trzeba mieć od 16 do 55 lat, chęć niesienia pomocy drugiemu człowiekowi, dysponować chwilą wolnego czasu oraz nie posiadać przeciwwskazań zdrowotnych. Mile widziane jest prawo jazdy kategorii C i B oraz szkolenia, bądź wiedza z zakresu

pierwszej pomocy.

Tego samego dnia będzie można oddać honorowo krew w ambulansie Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa z Katowic, który tradycyjnie zaparkuje pod filią Mysłowickiego Ośrodka Kultury (ul. Długa 70A). Pierwsze 15 osób otrzyma czujniki czadu i dymu. Krew będzie można oddać w godzinach 10-14.

Kuchnia dziś, cz. 6 Kuchnia na różne okazje: potrawy z ogórków

Ogórki to roślina od wielu pokoleń uprawiana w naszych ogrodach. Trudno więc się dziwić, że były częstym składnikiem pokarmów. Spożywano je, zarówno w postaci świeżo zerwanych owoców, jak i przetworzonych.

W pierwszej kwestii nie ma zbytniej filozofii. Zrywano ogórka z krzaczka i jedzono, obierając (lub nie) ze skórki. Często krojono w plasterki na chleb i posypywano solą, pieprzem, czy na przykład zieloną cebulką. No i pamiętam, gdy wewnętrzną warstwą skórki moja babcia pocierała skórę na twarzy, uznając, że to dobra maseczka.

Więcej możliwości dawały ogórki przetworzone. Jak zatem wyglądało to w naszej, śląskiej kuchni? Najpopularniejszą wersją przetworzonego ogórka były ogórki kiszone. Gdy się pojawiały, można było zrobić je jako małosolne. Do ogórków małosolnych był potrzebny bônclok, czyli kamionkowy garnek (może też być duży szklany słój). Układano w nim umyte ogórki i dodawano kilka ząbków czosnku, koper, rwano liście chrzanu w ogrodzie. Czasem dodawano też liście laurowe oraz ziele angielskie. Dodatkowo wkładano też do garnka kilka liści porzeczki lub winogron. Przy czym te dwa ostatnie składniki mocno zmieniają smak i warto zrobić z nimi jakąś próbkę, bo nie każdemu może to smakować… Starzy ludzie też

wspominają, że dodawali liście dębu, gdyż uważano, że dąb utrudnia rozpad ogórków (także kapusty kiszonej).

Z całą pewnością także te liście ubogacają smak ogórków małosolnych. Następnie całość zalewano wrzącą wodą, w której rozpuszczono sól. Tej soli musi być duża kopiasta łyżka (lub nieco więcej) na 1 litr wody. Cała zaprawa musi postać ze dwa dni i można rozpocząć degustację, chociaż lepiej, żeby poczekała kilka dni dłużej. Żeby przyspieszyć proces kiszenia, można dodać do ostudzonej zaprawy nieco (ok. 1 szklankę) „wody” z zaprawy zimowej. W następnych kiszeniach można wykorzystać do zakwaszenia „wodę” z poprzednich zapraw ogórków małosolnych. Mogę też powiedzieć, że w kiszeniu ogórków małosolnych pojawił się współczesny wątek. Można tak ukisić cukinię i patisona. Ale starzy ludzie wspominali, że w ten sposób też kiszono dynię.

Zimowe zaprawy ogórków były organizowane pomiędzy 15 lipca a 15 sierpnia. Nie wiadomo dlaczego, późniejsze ogórki szybko się psują i rozpadają. To często zniechęca ludzi. Zatem

do umytych słoików wkłada się 2 ząbki czosnku, korzeń chrzanu (a nie liść, jak w przypadku ogórków małosolnych) i koper. Oczywiście także ogórki. Zalewę przygotowuje się tak samo, jak na ogórki małosolne, zatem w litrze wody rozpuszczamy dużą kopiastą łyżkę soli (a można nieco więcej, nawet 1 ½ łyżki). Zalewamy ogórki wrzącą wodą z solą, zakręcamy wieczko i obracamy do góry dnem, aż do wychłodzenia zaprawy. Potem zanosimy ją do piwnicy (lub chłodniejszego miejsca), żeby się zakisiła i poczekała, aż ją zjemy. A zimą to są niesamowite smaki.

Oczywiście, zanim pojawiły się słoiki w powszechnym handlu, ogórki kiszono w beczce drewnianej lub kamionkowej. Wtedy dodawano też liście dębu i dociskano całość deską i kamieniem.

Z ogórków kiszonych można było zrobić zupę ogórkową. Gdy był wywar z mięsa, dodawano do niego drobno pokrojone w kostkę ziemniaki i gotowano, następnie tarto na drobnych oczkach (chociaż na grubszych też się zdarzało) ogórki, kilka sztuk i wrzucano je do wywaru, chwilę pogotowawszy.

Zagęszczano też zupę śmietaną (zatem wywar z mięsa nie był konieczny). Na koniec doprawiamy. Na pewno wlewamy nieco magi, można też soli, ale uwaga, w ogórkach jest sól, więc trzeba to ściśle kontrolować. Warto dodać, że są rodziny, w których gotuje się ogórkową z ryżem, ale tradycyjniej jest z ziemniakami.

Do dziś bardzo popularną potrawą z ogórków świeżych jest mizeria. Znamy ją przygotowaną na dwa sposoby. Pierwszy – ze śmietaną. Ogórki trzemy na tarce z grubymi okami lub tniemy na plasterki. Wkładamy do miski i zalewamy śmietaną. Dosypujemy siekanego koperku, solimy, pieprzymy i dodajemy nieco cukru. Całość mieszamy i odstawiamy, żeby się to nieco „przegryzło”.

Drugi sposób na mizerię to mizeria z octem. Także ogórki kroimy na plasterki lub trzemy na tarle o grubych okach. Trzeba je posypać pieprzem oraz odrobiną soli i wymieszać. Osobno przygotowujemy zalewę octową. Na 1 szklankę octu wlewamy 4 szklanki wody. Jeżeli ktoś lubi łagodniejsze zalewy, to można 5. Do zalewy dodajemy sól i cukier, w proporcjach dwa razy więcej cukru niż soli, ale całość próbujemy, gdyż słodkość i solność zalewy zależy od naszego gustu. Następnie zalewamy ogórki i odkładamy na kilka godzin, by się smaki przeniknęły, a potem do asjetek (czyli salaterek) i na stół.

Tomasz Wrona „Rzecz o kuchni śląskiej” Mysłowice 2016

This article is from: