ADRES: ul. Św. Marcin 80/82 61-809 Poznań tel.: (+61) 852 91 02 fax: (+61) 852 91 02 e-mail: wtk@free.ngo.pl http://www.wtk.poznan.pl/pw REDAGUJE ZESPÓŁ: Anna Weronika Brzezińska Małgorzata Cichoń Danuta Konieczka-Śliwińska (zastępca redaktora naczelnego) Mikołaj Pukianiec (sekretarz redakcji) Stanisław Słopień (redaktor naczelny)
SPIS TREŚCI 3 Informacje dla autorów Barbara Jarysz 5 Tańce z regionu Ziemi Szamotulskiej Sylwia Schab 11 Oczami Duńczyków. Poznań i Wielkopolska w relacjach podróżniczych duńskich autorów Elżbieta M. Goździak i Leszek Nowak 17 Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do cudzoziemców
Rada Programowa: Maria Bochan (Piła) Piotr Gołdyn (Konin) Bohdan Gruchman (Poznań) Janina Małgorzata Halec (Leszno) Dzierżymir Jankowski (Poznań) Zbigniew Jaśkiewicz (Poznań) Tadeusz Krokos (Kalisz) Krzysztof Kwaśniewski (Poznań) Halina Lorkowska (Poznań) Witold Molik (Poznań) Janusz Pazder (Poznań) Jacek Sójka (Poznań) Kazimierz Stępczak (Poznań) Bogdan Walczak (przewodniczący, Poznań) Stefan Wojnecki (Poznań)
Joanna Wałkowska 34 Niechciana historia. Opuszczone cmentarze ewangelickie okolic Poznania
WYDAWCA: Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne w Poznaniu
Jan Jajor 42 Sarbinowska Agnieszka (1870-1938)
Skład: JASART STUDIO tel.: 61 86 85 172; 695 531 791 www.jasartstudio.pl Dofinansowano ze środków: Urzędu Miasta Poznania oraz Województwa Wielkopolskiego
Adam Rajewski 29 Obchody Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego w 1966 roku w Gnieźnie i Poznaniu
Słownik delegatów NA SEJM DZIELNICOWY
40 Słownik delegatów na Polski Sejm Dzielnicowy Jan Jajor 41 Domagalski Mieczysław (1880-1966)
WIELKOPOLANIE
Marceli Kosman 43 Z Poznania na Parnas. O Lechu Konopińskim w 80. rocznicę urodzin Z wielkopolski
ISSN 0860-7540
50 Wielkopolski Pegaz wręczony po raz kolejny
Indeks 371 335 Cena 10,00 zł (w tym 5% VAT)
Aleksandra Kowalska 54 Rocznik Kolski 2011
57 Grodziska pamięć o Katyniu Maria Lewandowicz 58 Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego w latach 2002-2011 Dariusz Racinowski 62 Działalność Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Brdowskiej w 2011 roku Adam Kusz 64 Społeczna działalność kapłanów w XIX i XX w. Maria Doktór 66 Gdzie szukać kaliskich archiwaliów? Konferencja naukowa z okazji 60-lecia Archiwum Państwowego w Kaliszu Z półki wielkopolanina
Zbigniew Jaśkiewicz 70 Ukazał się album Klub Od nowa 73 Summary 75 Wydarzenia 2011. Internetowy Przegląd Wielkopolski (www.wtk.poznan.pl) 77 Zamierzenia 2012. Internetowy Przegląd Wielkopolski (www.wtk.poznan.pl) (wybór) 79 „Przeglądu Wielkopolskiego” rok dwudziesty piąty. Spis treści rocznika 2011
SPIS TREŚCI numerów archiwalnych zob. http://www.wtk.poznan.pl/pw. Tam również: okładki tytułowe, skorowidz autorów, wyszukiwanie artykułów według nazwisk autorów lub tytułów artykułów.
ZAPRASZAMY DO PRENUMERATY REDAKCYJNEJ Aby zamówić prenumeratę krajową, prosimy dokonać wpłaty 40,- zł. w Biurze lub na konto Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego ul. Św. Marcin 80/82, 61-809 Poznań, 82 1060 0076 0000 3200 0136 7123 z dopiskiem: „Prenumerata roczna od nr ... rok ...” (podać numer i rok; rozpocząć można od dowolnego numeru). Warunki prenumeraty z wysyłką za granicę ustalane są w drodze porozumienia (umowy) Przy zamówieniu przez regionalne towarzystwo kultury 10 oraz więcej egzemplarzy każdego numeru udzielamy korzystnego rabatu.
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Informacje dla autorów Przegląd Wielkopolski jest kwartalnikiem wydawanym przez Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne w Poznaniu. Nawiązuje do profilu miesięcznika pod tym samym tytułem (1939, 1946-1947), którego wydawcą był Jan Jachowski, a redaktorem Józef Krasoń. Wydawnictwo stawia przed sobą następujące cele: – rozwój, popularyzację oraz promocję wiedzy o regionie ze szczególnym uwzględnieniem najszerzej pojętej kultury; – krzewienie patriotyzmu lokalnego otwartego na inne regiony i kraje; – rozwijanie i promocję tradycyjnych oraz nowych form uczestnictwa w kulturze i życiu publicznym, w tym edukacji kulturalnej dzieci i młodzieży; – wymianę myśli, doświadczeń, opinii oraz inspiracji pomiędzy teoretykami i praktykami. Szczycimy się współpracą wielu wybitnych uczonych oraz działaczy gospodarczych, samorządowych i społecznych, nauczycieli i regionalistów. Ciągle staramy się o powiększanie ich liczby. Zapraszamy na nasze łamy również osoby rozpoczynające pracę naukową oraz badaczy i zbieraczy osobliwości regionalnych. Szczególnie zależy nam na ukazywaniu wartości kulturotwórczych wynikających z odrębności regionalnej Wielkopolski, zróżnicowania jej subregionów i innych jednostek terytorialnych. Odrębności te wynikają z unikalnej problematyki, którą żyje społeczność regionalna oraz z umiejętności, z jaką potrafi rozwiązywać swoje strategiczne zadania. Do zadań Wielkopolski jako regionu dużego zaliczamy między innymi: mecenat artystyczny, budownictwo monumentalne, realizacje urbanistyczne, rozwijanie nauki i technologii, politykę w zakresie krajowej i międzynarodowej wymiany kulturalnej. Wzorem Jana Jachowskiego i Józefa Krasonia zależy nam na:
– artykułach na temat zagadnień ogólnoprzyrodniczych, geograficznych, prehistorycznych, historycznych, obyczajowych, oświatowych, językowych, gospodarczych; – tekstach z dziedziny literatury, teatru, filmu, muzyki i sztuki; – wiadomościach o życiu kulturalnym w miastach i wsiach, gminach i powiatach; – informacjach o zaginionych i pielęgnowanych dotychczas zabawach, strojach, zwyczajach towarzyskich i zawodowych, o dawnym i dzisiejszym krajobrazie, wyglądzie miast, osiedli, domów itd.; – ludowych podaniach, legendach i pieśniach, a także gwarze i starych nazwach miejscowych; – praktycznych wskazówkach co do sposobów oraz metod realizacji projektów społeczno-kulturalnych oraz przeprowadzania badań regionalnych; – artykułach o tradycjach pracy organicznej i samoorganizacji społeczeństwa oraz obecnej aktywności obywatelskiej, działalności samorządu terytorialnego i organizacji pozarządowych. Wydawnictwo jest adresowane przede wszystkim do wszelkiego typu szkół, urzędów administracji samorządowej, placówek kultury, redakcji prasy lokalnej, organizacji pozarządowych, regionalistów i przyjaciół Wielkopolski, Wielkopolan z urodzenia lub z wyboru. Redakcja przyjmuje do publikacji wyłącznie teksty dotychczas niepublikowane, wzbogacające wiedzę o Wielkopolsce, pomocne w nawiązywaniu i podtrzymywaniu więzi emocjonalnych z regionem i Polską, ukazujące przykłady działań ku pożytkowi wspólnemu. Pod uwagę bierze wartość merytoryczną, komunikatywność oraz walory czytelnicze tekstu. Redakcja prosi o przesyłanie materiałów proponowanych do publikacji w postaci elektronicznej (preferowany MS Word). Teksty powinny spełniać następujące wymogi formalne. Objętość – odpowiednio:
3
Informacje dla autorów
– artykuły problemowe: nie więcej niż 36 tys. znaków łącznie ze spacjami; – relacje, komunikaty, informacje: nie więcej niż 12 tys. znaków łącznie ze spacjami; – listy do redakcji: nie więcej niż 6 tys. znaków łącznie ze spacjami; – ogłoszenia, zapowiedzi przedsięwzięć: nie więcej niż 3 tys. znaków łącznie ze spacjami. Uwaga: oprócz wersji elektronicznej tekstu prosimy przesyłać również jego wydruk w 1 egz. (Times New Roman rozmiar 12). W przypadku artykułu problemowego tekst powinien być uzupełniony jego streszczeniem w języku angielskim (objętość do 2500 znaków łącznie ze spacjami). Autorzy są proszeni o dołączenie krótkiej noty zawierającej podstawowe informacje o autorze (wiek, wykształcenie, specjalność, wykonywany zawód, zainteresowania, dotych-
4
czasowe publikacje, adres do korespondencji wraz z numerem telefonu itp.). Proponowane przez autora ilustracje powinny być opatrzone tytułami oraz danymi dotyczącymi ich autorów. Redakcja gwarantuje zwrot materiałów ilustracyjnych w oryginale, jeśli jest takie życzenie autora. Ilustracje w postaci elektronicznej tif, 300 dpi) prosimy przysyłać jako załączniki poczty elektronicznej lub na płycie CD;. Przesłanie do redakcji tekstu spełniającego wymogi rzeczowe oraz formalne nie nakłada na nią obowiązku publikacji, jeśli tekst ten nie był uprzednio zamówiony. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów oraz zmian w tekstach, a także publikowania tekstów we fragmentach lub całości w Internetowym Przeglądzie Wielkopolskim.
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
Barbara Jarysz
Tańce z regionu Ziemi Szamotulskiej Używając pojęcia Ziemia Szamotulska mam na myśli obszar obejmujący cały dzisiejszy powiat szamotulski. Pojęcie to nie ma uzasadnienia historycznego, lecz mimo to jest powszechne w użyciu. Powiat szamotulski położony jest na północny zachód od Poznania, w dorzeczu dolnej Warty. Obszar ten w czasach zaborów stanowił ważne ognisko kultury polskiej, przeciwstawił się naporowi germanizacji1. Jest to region zarówno administracyjno-gospodarczy, jak i kulturowy, a mieszkańcy Ziemi Szamotulskiej są świadomi własnej odrębności. Mogą się poszczycić charakterystycznymi elementami regionalnego dorobku kulturalnego – ma to swój wyraz w zakresie folkloru muzycznego, ale także w reliktach dawnej ludowej kultury materialnej (odrębny strój, charakterystyczny haft). Kultura ludowa tego regionu była żywa na przełomie ostatnich wieków, obfi ta w piosenki i różnorodne melodie, stroje i hafty, tańce, instrumenty, gwarę, folklor ustny itp. Większość z tych elementów nie przetrwałaby do naszych czasów, gdyby nie działalność zespołów folklorystycznych, różnorakich stowarzyszeń i jednostek, którym najbardziej zależało na przetrwaniu w pamięci kolejnych pokoleń kultury swoich przodków. Niniejszy artykuł chcę poświęcić najbardziej charakterystycznym tańcom Ziemi Szamotulskiej. Będą to kolejno: wiwaty szamotulskie, przodki szamotulskie, chodzone, za kołem oraz inne popularne formy taneczne – w tym tańce zabawowe2. Moim celem nie jest przedstawienie możliwych choreografi i scenicznych wykorzystywanych przez współczesnych instruktorów zespołów tańców ludowych, ale przybliżenie genezy i funkcji poszczególnych tańców. Na potrzeby tego artykułu zostanie to oczywiście w znaczny sposób uproszczone. Przy pisaniu najbardziej przydatny okazał się dla mnie zeszyt z serii Wielkopolskich Zeszytów Folkloru, poświęcony interesującemu mnie zagadnieniu: Wielkopolski
folklor taneczny. Ziemia szamotulska (Poznań 2007) autorstwa Mirosławy Bobrowskiej i Kazimierza Budzika. Jest to jednak książka, a nawet rzec można podręcznik, która stworzona została raczej z myślą o instruktorach tańców ludowych. Tańce szamotulskie poznałam dużo wcześniej przed powstaniem tej książki. Przez wiele lat tańczyłam we wronieckim Zespole Folklorystycznym „Marynia”, o którym słów kilka chciałabym tutaj napisać.
Zespół Folklorystyczny „Marynia” Tańce szamotulskie nie są popularne wśród zespołów folklorystycznych, jedynie na gruncie regionalnym są bardziej zauważalne. Z reguły mogą się nimi pochwalić zespoły z regionu Wielkopolski, m.in. wroniecka „Marynia”. Zespół istnieje od 1993 roku i działa przy Wronieckim Ośrodku Kultury. Przez lata istnienia przewinęło się przez niego wielu członków. Dzisiaj zespół liczy około 120 osób, tzw. Marynioków. Zespół podzielony jest na cztery grupy ze względu na wiek i umiejętności: grupa I – zasadnicza, grupa II – dziecięca koncertowa, grupa III – dziecięca przygotowawcza oraz IV – początkująca. Zmieniali się także instruktorzy „Maryni”, zajęcia z dziećmi i młodzieżą prowadzili: Jerzy Foltyn, Sławomir Pawliński, Katarzyna Hełpa-Liszkowska, Maciej Sierpiński, a w chwili obecnej Elżbieta Staręga. Zespół stara się pielęgnować rodzimy folklor szamotulski („Marynia” ma w swoim repertuarze widowisko wesela szamotulskiego), ale posiada w programie także tańce z wielu innych regionów kraju. „Marynia” często koncertuje w kraju i zagranicą, jest rozpoznawalna, co sprawia, że stała się jakoby wizytówką miasta. Dzięki takim zespołom pamięć o dawnych tradycjach poszczególnych regionów trwa nadal. Uważam, że należy pielęgnować i podtrzymywać ich działalność.
R. Krygier, Szamotulskie. Przewodnik, Poznań, 1988, s. 18-19. Podział ten zaczerpnęłam z książki Mirosławy Bobrowskiej i Kazimierza Budzika Wielkopolski folklor taneczny. Ziemia szamotulska, „Wielkopolskie Zeszyty Folkloru” 1/2007. 1 2
5
Tańce z regionu Ziemi Szamotulskiej
Wiwaty szamotulskie Wiwaty stanowią najliczniejszą grupę wśród tańców regionu szamotulskiego jeżeli chodzi o mnogość ich wariantów. Tańczone są na różne sposoby, a wszystko uzależnione jest od okoliczności i wieku osób biorących w nich udział. Nazwa tego tańca pochodzi od wiwatki, używanej przez kobiety do wachlowania twarzy. Najliczniejsze są wiwaty weselne, ponieważ z natury są to tańce wesołe, a zarazem dostojne. Wiwaty tańczy się w różnym metrum i różnym tempie – na ogół można się spotkać z metrum parzystym, należy jednak pamiętać o tym, że nie stanowi to reguły. Zmiany metrum i tempa melodii tanecznych przez muzyków ludowych następowały z różnych powodów – dzięki ich fantazji muzycznej, zdolności do improwizacji, ale też pod wpływem towarzyszących melodiom tekstów, a także ich funkcji i użyteczności w różnych okolicznościach3. Wśród wiwatów można wyróżnić wiwaty weselne, zabawowe i „wypitkowe”, wśród których wskazać możemy wiwat, którego nazwa pochodzi od pierwszych słów przyśpiewki Wiwat bratu memu, wiwat mnie samemu. Wiwat ten tańczono nie tylko w trakcie wesela, ale traktowano go również jako taniec zabawowy. W czasie wesela rozpoczynała go zazwyczaj młoda para albo najstarszy wiekiem drużba ze swoją partnerką. Mężczyźni, co charakterystyczne, mogą go tańczyć z batami – w ten sposób oddają „cześć” nowożeńcom, zataczając koło wokół młodych i strzelając z batów. W tradycji tanecznej mężczyzna rozpoczynający taniec zaprasza tancerkę, wyprowadzając ją na środek izby lub przed graczy i zawołaniem (względnie intonując melodię) prosi kapelę o wiwata, zapraszając również pozostałe pary4. Istnieją dwa rodzaje zawołania – pierwszy to „Za soby proszę!”, które oznaczało, że pary ustawiały się (najczęściej w bezładnej grupie) za parą przewodnią, przesuwając się w tańcu cztery takty do przodu, a następnie cztery do tyłu. Drugie zawołanie – „Proszę za soby i przed soby” oznaczało, że pary rozpoczynały taniec na obwodzie koła.
Przebieg tańca, jego obraz i dramaturgia zależą od inwencji tańczących, a przede wszystkim prowadzącego5. „Wiwat bratu memu” ma dostojny charakter, a zarazem jest tańcem bardzo dynamicznym jak na tańce z regionu szamotulskiego. Kończy się albo okrzykiem „Wiwat!” z równoczesnym ekspresyjnym wyrzuceniem rąk tancerzy w górę, albo (najczęściej) zaśpiewem: „Zdałoby się coś wypić” i poczęstunkiem uczestników tańca, zwłaszcza podczas wesela, bądź poczęstunkiem kapeli6. Picie alkoholu przez kobiety było sprawą raczej gorszącą, głównie wśród młodych dziewczyn, panien – w momencie, w którym matka weselna pije kieliszek za zdrowie pary młodej w inscenizacji wesela szamotulskiego musi ona zasłaniać się swoim fartuchem oraz nadać swojej twarzy minę świadczącą o straszliwym obrzydzeniu. Z moich obserwacji wynika, że wszelkie sceny, w których insynuuje się picie alkoholu są przez tancerzy lubiane, ponieważ stanowią zawsze element humorystyczny podczas występu, pozwalający na chwilowe zwolnienie tempa, a także na napicie się chociaż łyka wody (podczas, gdy widownia myśli, że w kieliszku znajduje się wódka). Inny wiwat, A ja nie wiem, a ja nie wiem, co to za przyczyna, spełnia funkcję głównie popisową dla mężczyzn chcących się wykazać swoimi umiejętnościami tanecznymi, ale również – co można wywnioskować z samego tekstu przyśpiewki – ma charakter „wypitkowy”. Rozpoczynał go i prowadził starszy drużba lub starosta weselny, trzymając w jednej ręce butelkę z wódką weselną, w drugiej zaś napełniony kieliszek, z którego – popisując się sprawnością taneczną (krzyżując wymyślnie nogi w podskokach, obracając się i przytupując do woli) – nie wolno było uronić napoju7. W zasadzie często zdarzało się, że taniec służył do pokazywania swoich atutów oraz rywalizacji z innymi mężczyznami o miano najlepszego i najsprawniejszego, ale także walkę o względy ukochanej dziewczyny. Przebieg wiwatu uzależniony był w bardzo dużym stopniu od pomysłowości rywalizujących ze sobą osób,
3 M. Bobrowska, K. Budzik, Wielkopolski folklor taneczny. Ziemia szamotulska, „Wielkopolskie Zeszyty Folkloru” 1/2007, s. 11. 4 Ibidem, s. 17. 5 Ibidem, s. 21. 6 Ibidem, s. 21. 7 Ibidem, s. 22.
6
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
ale także od kapeli, która mogła zmieniać tempo muzyki w celu utrudnienia popisów. Duży wpływ na ostateczny kształt tańca miały także takie czynniki jak osobowość tancerza, jego zdolności taneczne i aktorskie, kreatywność oraz talent do improwizacji sytuacji tanecznych. Liczyła się także wytrzymałość fizyczna, umiejętność nie tylko tańczenia, ale i śpiewania. Można wskazać również tzw. wiwaty gromadne. Używając tego wyrażenia mam na myśli wiwaty tańczone wspólnie przez wszystkich tancerzy, to jest przez wszystkich, którzy mieli na to ochotę. Tańczono w parach. Większość wiwatów składa się z dwóch podstawowych elementów – tzw. „chodo-biegu” oraz z obrotów pary dookoła wspólnej osi. Wiwaty te spełniały przeróżne funkcje – przede wszystkim społeczne i ludyczne. Do wiwatów tańczonych gromadnie można zaliczyć: Kazali mi kury paść…, Nie pójdę jo bez wieś…, A mam ci jo cztyry siwe kónie…. Mimo różnego tempa i metrum wiwaty te tańczy się tak samo – ich motywem wyróżniającym stają się słowa przyśpiewek.
Przodki szamotulskie Przodki szamotulskie to jedne z najpopularniejszych tańców tego regionu. Charakteryzowały je melodie o trójmiarowym, nieparzystym metrum i nieregularnej, dwuczęściowej budowie, a tancerze i muzykanci specyficznie akcentowali pierwszą i trzecią miarę taktu. Przodki wykonuje się głównie przy akompaniamencie śpiewu. Przodki tańczone były na terenie całej Wielkopolski, ale te z regionu Szamotuł wyróżniały się na tle reszty specyficzną formą. Nazwa tego tańca wywodzi się ze znanego wówczas zwyczaju, wedle którego para, która zamawiała sobie taniec i płaciła za niego kapeli (podczas wesela albo zwykłej zabawy), miała dzięki temu prawo tańczenia tego tańca na przedzie wszystkich par bądź sama. Mówiono wtedy, że grają „do przodka”. Na początku wesela panował zwyczaj, że „przodkującą” parą były osoby starsze – rodzice państwa młodych, gospodarze lub chrzestni, swach ze swachną. Na Ziemi Szamotulskiej przodek wykonywany był przez jedną parę, która go rozpoczynała i przodowała mu przez całość jego trwania. Inni się temu przyglądali i dopingowali
tańczących, a przyłączali się dopiero później po uzyskaniu zaproszenia od tańczących. Był to jeden z tych tańców, który dawał możliwość wykazania się pomysłowością przy wymyślaniu figur i kunsztem tanecznym, gdyż w dużej mierze opierano się na improwizacji prowadzących. Czas trwania tańca zależał od woli i stopnia rozochocenia tancerzy, którzy domagali się jego powtarzania zawołaniem: „Grocze, tego samego!” lub „Tego samego!”, bądź w inny sposób. Przodek szamotulski to taniec w swoim obrazie dynamiczny, ale dostojny, wykonywany energicznie, ale z pohamowanym temperamentem i godnością, co obrazuje niewątpliwie temperament, ale i godność Wielkopolan w tańcu8. Pierwsza część przodka była zawsze wolniejsza, natomiast druga szybsza, całość nabierała stopniowo większej dynamiki. Zazwyczaj wykonywano go po wiwacie, okrzyku „Zdałoby się coś wypić!” i poczęstunku kapeli. Przodka zamawiał najczęściej mężczyzna, ale nie stanowiło to reguły (np. w inscenizacji wesela wykonywanego przez „Marynię” przodek dla młodych zamawiany jest przez matkę). Z czasem też „podkręcano” tempo, zachowując jednak zasadę wolniejszej pierwszej i szybszej drugiej części tańca.
Chodzone i wolne Chodzone i wolne to tańce o spokojnym i dostojnym charakterze. Tańce te nie mają przypisanych konkretnych melodii, występuje też niejednorodność określeń ich formy tanecznej, różnią się krokami i obrazami tanecznymi. Jest jednak regułą, że wolne miały melodie o wolniejszych tempach niż chodzone; można powiedzieć, że były specyficzną formą chodzonego. Kroki taneczne „wolnych” wypływały jednak z istoty kroków chodzonego i stylu jego tańczenia w tym regionie, a także zdolności improwizatorskich tancerzy prowadzących taniec. Łączono je bardzo często z formą „za kołem”9. Chodzone i wolne to kolejne tańce ściśle związane z przyśpiewkami, na podstawie których można było określić ich funkcję taneczną i formę (kierowano się przy tym także tempem melodii). Przebieg tańca zależał więc w dużej mierze od nastroju wywołanego przez przyśpiewkę oraz pomysłowości tancerzy. Często możemy spotkać się z tym, że dana me-
Ibidem, s. 33. Ibidem, s. 48-49.
8 9
7
Tańce z regionu Ziemi Szamotulskiej
lodia z dokładnie takim samym tekstem, ale przy zmienionym tempie jest także wariantem wiwata, przodka lub chodzonego10. Tańce wolne, w większości o dostojnym charakterze, wykonywały zazwyczaj osoby zamężne, gospodarze, którzy nie mogli sobie pozwolić na ciągłe rywalizowanie z młodymi. Chodzone tańczyło się podczas zabaw i wesel, pary przemieszczały się w korowodzie jedna za drugą, a trzymanie partnera i partnerki było otwarte. Chodzonego można było tańczyć w liniach, w rzędach, po obwodzie koła – chodzono po izbie i po obejściu. Dodatkowymi elementami były obroty w parze, oraz oprowadzanie partnerki bądź partnera wokół siebie. Taniec urozmaicano przytupami, akcentami, zmianami kierunku tańca – wszystko było więc zależne od osoby prowadzącej taniec.
Za kołem, okrągłe, równe To bardzo popularna i lubiana grupa tańców (o czym świadczy ich bogaty repertuar) będąca rodzajem regionalnego oberka. Tańce za kołem – czyli takie, które tańczono wyłącznie po obwodzie koła – tak jak większość innych tańców występowały razem z poprzedzającym je śpiewem. Teksty przyśpiewek zależały od okoliczności, w jakich te tańce wykonywano11. Brak jednej nazwy dla tańców z tej grupy spowodowany jest zróżnicowanym tempem oberka – okrągły jest określeniem tańca w najszybszym tempie, za kołem w średnim. Wolniejsze wersje mają dwuczęściową formę (okrągły i chodzony) oraz dwuczłonowe nazwy: chodzony-za kołem. Schemat wskazuje, że za kołem tańczono zazwyczaj po wiwatach i przodkach. Sama nazwa za kołem wskazuje na charakterystyczną cechę tego tańca, którą są obroty parami po obwodzie koła, które czasami przeplatają się z krokiem chodzonego. Taniec posiadał dwie części – na początku partner zapraszał partnerkę do tańca i chodził z nią po obwodzie koła w rytm muzyki i zapraszał pozostałe pary; drugą część tańca rozpoczynało zawołanie „I za kołem!”, po którym następowało wirowanie par w obrotach, następnie znowu chodzony ze śpiewem i obroty – i tak dowolną ilość razy (gdy chciano powtórki wołano „Tego samego!”). W zależności od zapowiedzi można było zmieniać Ibidem, s. 48. Ibidem, s. 59. 12 Ibidem, s. 75. 10 11
8
kierunki tańca i wirowania. Na zakończenie tańca również krążono w obrotach, ale wtedy trwało to dłużej przy kilkakrotnym powtórzeniu melodii. Nazwa równe najprawdopodobniej wzięła się stąd, że obroty wykonywano w parach w półobrotach, płynnie i bez zatrzymywania, płasko, na lekko ugiętych kolanach (czyli równo, gładko). W tańcach za kołem można się spotkać z ozdobnikami w postaci męskich popisów wykonywanych w obrotach, skierowanych do partnerki – tutaj również dużą rolę odgrywała pomysłowość tancerzy.
Inne popularne formy taneczne Wielki ojciec Nazwa Wielki Ojciec wywodzi się od słów przyśpiewki dlatego też jest z nią nierozerwalnie związana. Ten charakterystyczny dla omawianego regionu taniec składa się z dwóch części. Pierwsza należy do chodzonych – charakterem przypomina zaproszenie do tańca (partnerka wymachuje przed sobą wiwatką), natomiast druga to dynamiczne obroty w parze wykonywane wokół własnej osi i po obwodzie koła. Przemieszczano się płynnie, przysiadając, a następnie wspinając się na półpalce, co dawało efekt falowania; ostatnie najszybsze obroty (tzw. „wiatroki”) wykonywano już na całych stopach. Tym samym pierwsza część tańca jest wolniejsza, a druga znacznie żywsza, tempo tańca zwłaszcza pod koniec dochodzi do zawrotnego i wtedy tańczy się go „na wytrzymałego”, popisując się swoją kondycją, dochodzi wówczas do rywalizacji między najlepszymi tancerzami. Słabsze pary, które nie wytrzymują tempa kolejno odpadają i schodzą z koła, robiąc miejsce najwytrwalszym. Taniec powtarzany był dowolną liczbę razy. Zgodnie z tradycją tancerz zamawiał taniec przyśpiewką, podchodząc wraz z partnerką (lub sam) przed „groczy”, a następnie podczas I części melodii obchodził z nią izbę ze śpiewem, zapraszając pozostałe pary do tańca zawołaniem: „Proszę za soby i przez soby!”12 Taniec kończono energicznym wyrzutem rąk w górę i silnym tupnięciem. Wielki Ojciec ze względu na szybkie tempo jest bardzo lubiany przez tancerzy z zespołów, gdyż daje możliwość wykazania się i pokazania zgrania w parze. Tańce szybkie i wi-
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
dowiskowe z reguły występują zawsze pod koniec występu, czyli wtedy, kiedy tancerze muszą dać z siebie wszystko.
Marynia Był to taniec bardzo popularny i lubiany w regionie Ziemi Szamotulskiej, znany w różnych wersjach także w innych subregionach Wielkopolski. Każdy subregion charakteryzuje się jednak odrębnością taneczną i muzyczną. Marynia to rodzaj lendra13 przekształconego przez wpływy folkloru rodzimego. Można tańczyć go w dowolną ilość par. Sposób tańczenia często uzależniano od „zachcianki” wodzireja, który mógł decydować, kiedy tańczyło się „Do środka!”, czyli po promieniach koła, „Na ściany!” – czyli też po promieniach koła, ale na zewnątrz, „Po ścianach!” bądź „Na koło!”, a więc po obwodzie koła. Taniec ten posiadał także dwuczęściową budowę, wykonywano go w żywym tempie przez młodych jak i starszych.
Poniewierany Nazwa tańca pochodzi od słowa „poniewierać”, który znaczy tyle, co puszczać, porzucać, opuszczać, dlatego też nazywa się go gdzieindziej puszczanym lub (ze względu na główny jego motyw) obracanym. Tańczony wyłącznie przez młode osoby, wymagający od tancerzy dynamiki i dużej sprawności nie tyle fizycznej, co technicznej. Polega on na specyficznym odchodzeniu od siebie i powrotach partnerów oraz wykonywaniu w zawrotnym tempie obrotów parami dookoła wspólnej osi14. Takie odejścia i powroty wyznaczają główną cechę tego tańca, którą jest zalotność. Wirujące stroje (zwłaszcza męskie) dają przyglądającym się złudzenie optyczne, iluzję wirujących w miejscu par. Należy zaznaczyć, że partnerki rozchodziły się z partnerami dokładając obroty wykonywane wokół własnej osi w kierunku na zewnątrz koła. Poniewieranego tańczono w celach popisowych prezentując wytrzymałość najlepszych tancerzy. Wymaga także umiejętności słuchania muzyki bądź liczenia taktów, gdyż po kilku seriach „odchodzenia i przychodzenia” następuje krótki moment tańczenia polki w parze (i to nie zawsze z partnerem, z którym się
rozpoczyna taniec, wszystko zależy od ilości tańczących par).
Polka od Szczuczyna (polka kulawka) To taniec nieposiadający przyśpiewki, ale kolejny składający się z dwóch części, wykonywany w bardzo żywym tempie. Przed rozpoczęciem tańca trzeba było go sobie zamówić u kapeli (najlepiej z zapłatą), mógł być również zapowiedziany przez grajków. Tańczono w parach (o dowolnej ilości) po obwodzie koła w prawo. Na pierwszą część tańca składała się tak zwana polka „trzęsionka”, właściwą część kulawki stanowiła natomiast druga część tańca, polegająca na obrotach „przez plecy”, z przysiadaniem na drugą część taktu, przy równoczesnym półobrocie i pochyleniem całej pary w bok. Czasami zmieniano kierunek wirowania pary. Kulawkę można było tańczyć dowolną ilość razy, przy czym zawsze przy powtórkach przed pierwszą częścią miało miejsce krótkie przetańcowanie. Taniec w miarę powtarzania nabiera dynamiki i ekspresji15.
Walcerek szamotulski To jeden z mniej popularnych tańców obecnych w folklorze szamotulskim. Z moich obserwacji wynika, że pojawia się rzadziej w repertuarach zespołów ludowych. Tańczono go parami (na lekko ugiętych kolanach) po obwodzie koła, w dowolną ilość tancerzy. Kierunek ruchu oraz wirowania były również do wyboru, najczęściej ustalane przez wodzireja i często podczas tańca zmieniane (wołano wtedy przykładowo „I na odwyrtkę!”). To właśnie obroty w dowolnych łączeniach stanowiły podstawowy krok walcerków, tańczonych zawsze z przyśpiewką i w dość żywym tempie. Widać w nich, nieustabilizowane co prawda w pełni, wpływy „kujawiaka”, a nawet „oberka” i np. „W zielonym gaiku…” tańczony najczęściej w czasie wesel, ma nieco wolniejsze tempo, natomiast „Nisko rznij…” posiada tempo żywsze i chętnie bywa tańczony przez młodych podczas wesel i zabaw16. Niektóre z melodii przypisywanych walcerkom wykorzystane zostały w zabawach tanecznych, np. w tak zwanym lusterkowym.
Czyli tańca zapożyczonego. Ibidem, s. 13. 15 Ibidem, s. 87. 16 Ibidem, s. 89. 13
14
9
Tańce z regionu Ziemi Szamotulskiej
Rajlender Rajlender nie jest tańcem rdzenno szamotulskim, został on jedynie naniesiony. Widać to zarówno w stylu tańca, jak i muzyki. Spopularyzowali go muzycy pracujący w latach międzywojennych w Niemczech (czyli, jak mówiono „na saksach”). Jest to taniec fi gurowy, o regularnej budowie, umiarkowanym tempie, wykonywany zawsze jedynie po obwodzie koła bez żadnych zbędnych „udziwnień” i utrudnień. Charakteryzuje się tym, że dozwolone było w nim dowolne łączenie kroków tanecznych i elementów ruchowych w fi gury, z których tancerze posługując się swoją wyobraźnią, fantazją i zachciankami budowali cały taniec, utrzymując jednak regionalną obyczajowość. Można go określić jako połączenie chodo-biegu ze swoistymi obrotami, wykonywanymi na podskokach oraz z obrotami w miejscu (w parze) z wysuwanymi do przodu i tyłu nogami, akcentowanymi tupnięciami i przytupami17.
Tańce zabawowe Zabawy taneczne z wykorzystaniem rekwizytów miały miejsce najczęściej w momentach dużego rozbawienia uczestników zabawy. Zawsze były wykonywane na określonych zasadach – np. zalotów, a ich przebieg i obraz taneczny zależał od pomysłowości i temperamentów tancerzy biorących udział w zabawie. W zespołach wykonywane są zazwyczaj przez młodsze grono tancerzy, głównie dzieci, ze względu na nieskomplikowaną choreografi ę. Dzieci mogą się wtedy bawić, nie stresując się tym, że są na scenie. Dzieci zaczynając od takich tańców oswajają się z ruchem i melodią, uczą się koordynacji. Do tańców zabawowych zaliczamy m.in. lusterkowy. Nazwa tej zabawy pochodzi od wy-
korzystywanego w niej rekwizytu – lusterka. Dziewczyna (rzadziej zdarzało się, że był to chłopak), trzymająca lusterko znajdowała się w środku koła tańczących par i kokietowała oraz zwodziła chłopców. Do zabawy włączali się często także starsi – zwłaszcza mężczyźni, którzy popisywali się swoimi umiejętnościami tańczenia walczyka. Chłopak i dziewczyna zwodzili siebie na przemian. Zabawie towarzyszyła przyśpiewka. Inna zabawa to tzw. chusteczkowy. Nazwa tańca pochodzi od rekwizytu – chusteczki. Wykonywany był chętnie przez młodych i dorosłych podczas zabaw i wesel. Cały taniec polega na przemiennym uwodzeniu tancerzy przez tancerkę, i tancerek przez tancerza przy pomocy białej chusteczki, a nagrodę stanowił pocałunek. Można było zwodzić pojedynczo bądź na zmianę (raz dziewczyna, raz chłopak, albo oboje równocześnie) – wszystko zależało od ustaleń uczestników zabawy. Żartobliwym tańcem o umiarkowanym tempie był gołąbek, którego nazwa pochodzi od słów przyśpiewki, wykonywany przez młodych na zabawach i weselach. Mogła go wykonywać dowolna ilość par, taniec i muzyka (na wskazują zwrotki przyśpiewki) miały dwuczęściową formę. Warto wspomnieć także o idź sobie. Nazwa zabawy pochodzi od słów przyśpiewki i charakterystycznego ruchu rąk. Zabawa przedstawia scenkę, w której dziewczyna i chłopak nawzajem się przekomarzają. Taniec ten znany jest także w regionach Wielkopolski środkowej, południowej i zachodniej. Nie ma ograniczonej ilość par, a w zabawie mogą brać udział zarówno młodsi jak i starsi. Taniec można powtarzać dowolną ilość razy w zależności od życzeń tańczących18.
Nota o autorze: Barbara Jarysz, studentka etnologii oraz bałkanistyki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Główne zainteresowania: folklor taneczny i obrzędowy na terenie Polski, folklorystyka, kultura i historia państw Półwyspu Bałkańskiego.
Ibidem, s. 92-93. Ibidem, s. 96-108.
17 18
10
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
Sylwia Schab
oczami Duńczyków. Poznań i Wielkopolska w relacjach podróżniczych duńskich autorów Polska jako osnowa tematyczna utworu literackiego, czy jako motyw literacki nieczęsto pojawia się w piśmiennictwie duńskim. Jako nieliczne współczesne przykłady potwierdzające tę regułę mogą posłużyć: powieść biografi czna Peera Hultberga o Fryderyku Chopinie Preludia (1989; pol. wyd. 2002), książka Marii Helleberg Fremmede naboer. En europæisk erfaring rigere. Polens historie z 1992 roku [Obcy sąsiedzi. Bogatsi o pewne europejskie doświadczenie. Historia Polski], czy autobiografi czna twórczość emigrantki polskiego pochodzenia Janiny Katz (jej powieści Pucka, Moje życie barbarzyńcy i Opowieści dla Abrama ukazały się w polskim tłumaczeniu). Podróżnicze relacje z Polski o charakterze niefi kcjonalnym również należą do rzadkości. Tym cenniejsze wydają się być te zapisy duńskich podróżników, które odnoszą się bezpośrednio do Wielkopolski i Poznania. Wśród tych nielicznych świadectw Duńczyków na szczególną uwagę zasługują teksty Georga Brandesa (18421927), Else Moltke (1888-1986) i Hilmara Wulffa (1908-1984). Zaznaczyć wypada, że Poznań nie stanowił właściwego celu podróży wymienionych autorów, spełniał natomiast rolę swoistej bramy, czy inaczej ujmując, preludium do polskiej rzeczywistości. Stanowił zatem w pewnym sensie egzemplifi kację tego, co polskie, choć podróżnicy dostrzegali także koloryt lokalny oraz specyfi kę wynikającą z danego momentu historycznego. Niniejszy artykuł ma na celu zaprezentowanie owych duńskich podróżników zainteresowanych sprawami polskimi (ich wizyty w Polsce nie są kwestią przypadku), a przede wszystkim obrazu i reprezentacji Poznania i Wielkopolski przedstawionych w napisanych przez nich utworach.
Zdjęcie Georga Brandesa z Warszawy, lata 80. XIX wieku, fotograf: Jan Mieczkowski, copyright: Biblioteka królewska w kopenhadze
europejską sławą jako wybitny krytyk literacki, znawca literatury skandynawskiej i europejskiej, piewca realizmu i naturalizmu, popularyzator myśli Fryderyka Nietzschego i wreszcie – jako intelektualista zaangażowany w duńską i europejską problematykę społeczną i polityczną oraz porywający prelegent. Z Polską łączyły go wielorakie więzy. Po pierwsze sześciokrotnie odwiedził Polskę, podzieloną wówczas na zabory (był w każdym z nich, jednak najwięcej czasu spędził w zaborze rosyjskim), wygłaszając odczyty, nawiązując liczne znajomości wśród klasy wyższej, w tym z przedstawicielami życia kulturalnego i lekarzami (jak np. Aleksander Świętochowski, Jan i Jadwiga Brzezińscy, Karol Benni), biorąc udział w rautach na swoją cześć (zaczął przyjeżdżać do Polski w latach 80. XIX wieku, gdy już cieszył się sławą na europejskich salonach), uczestnicząc w akcjach charytatywnych. Był też Brandes orędownikiem „sprawy polskiej” w Europie, gorącym przyjacielem Polaków, ich duńskim głosem; głosem pochodzącym wszakże z zewnątrz, a zatem nie pozbawionym tonu krytycznego, co odczytać można z jego tekstów prasowych publikowanych głównie w duńskim dzienniku „Politiken” [Polityka], a także eseizującej obszernej relacji podróżniczej Indtryk fra „Pierwsze spotkanie z polskim Polen z 1888 roku (polskie wydania pt. Polska 1898, 1902, Lwów, tłum. Zygmunt Poznański). nacjonalizmem” Georg Brandes (wł. Georg Morris Cohen Jego „pierwsze spotkanie z polskim nacjonaBrandes) cieszył się pod koniec XIX wieku lizmem” (jak chcą autorzy kalendarium życia i w wieku XX – do swojej śmierci w 1927 roku, krytyka, Georg Brandes tidstavle) nastąpiło na 11
Oczami Duńczyków…
początku marca 1881 roku w Poznaniu, w którym Duńczyk spędził kilka dni, przybywając z odczytami na temat literatury francuskiej. Pokłosiem tej wizyty jest tekst Udflugt til Posen [Wycieczka do Poznania] ogłoszony pierwotnie w duńskiej gazecie „Morgenbladet” 18 marca 1881 roku. Na uwagę zasługuje fakt, że w 18-tomowym zestawieniu dzieł zebranych (Samlede Skrifter), przygotowanym przez samego autora, tekst ten znalazł się w tomie „Berlin” (a więc nie w tomie zawierającym relację z Polski). Brandes świadomy jest sytuacji politycznej panującej w podzielonym przez zaborców kraju, jego refleksja na temat „elementu polskiego” w stolicy Wielkopolski nosi jednakże znamiona komparatystycznego zestawienia z ludnością niemiecką i „pruskimi porządkami”. Miasto jest po 1815 roku, jak pisze, „zdecydowanie niemieckie”, z ludnością w połowie polską – „pierwotną i uciśnioną”, w połowie niemiecką – „napływową i rządzącą”; Polacy zyskali według niego en masse na niemieckim zaborze („w sensie zewnętrznym”). Brandes opisuje Poznań jako większe miasto prowincjonalne, jako takie posiadające dla Duńczyka nieodparty urok, którego próżno szukać poza duńską metropolią: (…) miasto ze zwyczajnością życia prowincjonalnego, jego uczciwością, przytulnością i łatwowiernością, jednak bez małostkowości niewielkiej mieściny1. Zainteresowany stosunkami społecznymi i politycznymi Brandes zauważa, że poznańskie mieszczaństwo jest – jak w Berlinie i w wielu innych niemieckich miastach – otwarte i pozbawione uprzedzeń, postępowe czy też secesjonistycznie nastawione; ostoję konserwatyzmu i wierności wobec bismarckowskiego rządu stanowi natomiast klasa urzędnicza, co ją odróżnia od berlińskiej. Linie podziału wśród społeczeństwa są ostre i przebiegają na osi narodowej, definiowanej jednakże zgodnie z paradygmatem wyznaniowym: Polak katolik versus Niemiec protestant. Ten ostatni typ rozróżnienia zdaje się być najwyraźniej zaznaczony wśród ludności wiejskiej podporządkowanej swoim księżom i jak jeden mąż głosującej klerykalno-konserwatywnie. Ludność wiejska, którą Brandes spotyka na miejskich targach, zdaje się przedstawiać uogólniony obraz Polaków należących do niższych warstw społecznych, noszących ślad wielopokoleniowego zgnębienia: Wszyscy sprawiali silne wrażenie biedy, nieprzerwanej walki z ostrym, lodowatym klimatem i wydawało się jakby dźwigali brzemię wielowiekowego ucisku. 12
Obytemu podróżnikowi, znawcy wielu europejskich metropolii, Poznań nie wydał się szczególnie interesujący pod względem architektonicznym i kulturalnym. Zauważa, że w mieście nie ma zbyt wielu „pociągających świadectw polskiej przeszłości”; najbardziej kuriozalnym zabytkiem jest według niego miejski ratusz, wystawiony w „słowiańsko-romańskim stylu”; wspomina też o stojącym przed nim pręgierzu. Rynek Starego Miasta nie wywołuje pozytywnych skojarzeń: Plac ratuszowy jest stary, podupadły, całość sprawia zaśniedziałe wrażenie. Brandes odnotowuje ponadto obecność dwóch teatrów: polskiego i niemieckiego, temu pierwszemu przyznając wyższą wartość artystyczną ((…) Polacy mają więcej wrodzonego talentu aktorskiego niż Niemcy, więc opłaca się odwiedzić teatr polski.), w charakterystyczny dla siebie sposób przypisując jego sukces aktorkom reprezentującym „polski typ w całym jego pociągającym uroku” (znane są inklinacje autora do nawiązywania bliższych kontaktów z płcią piękną, a także wrażenie, jakie wywierał na kobietach). Poznań, a właściwie Prowincja Poznańska, pojawia się w pismach Duńczyka jeszcze raz – w tekście z 1901 roku, zatytułowanym Nutidscivilisation [Współczesna cywilizacja]. Stanowi on reakcję duńskiego krytyka na wydarzenia we Wrześni (tzw. strajk dzieci wrzesińskich z 1901 roku oraz proces gnieźnieński), poprzedzone procesami przeciw młodzieży toruńskiej i poznańskiej. Brandes opisuje brutalność pruskich władz szkolnych, podaje wiele szczegółów dotyczących ukaranych dzieci i ich rodziców, a także odnotowuje burzliwą reakcję, jaką to wydarzenie wywołało na pozostałych ziemiach polskich i w Europie (cytuje m.in. fragment Listu w sprawie ofiar wrzesińskich Henryka Sienkiewicza, który pierwotnie opublikował „Czas”, 22 listopada 1901 roku). Los uciskanych Polaków stanowi dla niego probierz europejskiej cywilizacji; w swoim artykule konstatuje, że rok 1901 oznacza dobrnięcie do jej granic, jest dowodem europejskiego zezwierzęcenia przebijającego coraz śmielej spod cywilizacyjnej politury. W wydanych w 1888 roku Wrażeniach z Polski (tytuł polskiego wydania: Polska) duński intelektualista pisze: Polska jest tożsama z naszą nadzieją czy iluzją o postępie kulturowym naszych czasów. Jej przyszłość łączy się z przyszłością cywilizacji. Jej ostateczny upadek będzie oznaczał zwycięstwo współczesnego, militarnego
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
barbarzyństwa w Europie. Zatem wydźwięk artykułu, którego osnową są wydarzenia gnieźnieńskie, stanowi ponurą konstatację niepomyślnego – z punktu widzenia owego duńskiego piewcy ideału wolności – obrotu spraw europejskich. Brandesowskie spojrzenie na „sprawę polską” było zbieżne ze stanowiskiem wielu europejskich intelektualistów i ludzi sztuki epoki, w której żył. Czerpało też z ideowych przesłanek wypracowanych przez romantyków (głównie niemieckich i francuskich, ale także skandynawskich), którzy swoje poetyckie pióra poświęcili propagowaniu wizji niezasłużenie cierpiącego narodu polskiego, nieustannie walczącego o odzyskanie niepodległości państwowej (mowa o tzw. Polenlieder, „pieśniach o Polsce”). Specyfi czne w tym oglądzie są elementy związane bezpośrednio ze światopoglądem Brandesa – jak np. wyrażane w wielu jego pismach sympatyzowanie i aktywne wspieranie „ludów uciśnionych” (w tym zakresie zniewolona Polska zyskuje status europejskiego symbolu, jak w soczewce skupiającego wszelkie cienie i blaski europejskich losów cywilizacyjnych), ale także fakt, że autor jest przedstawicielem małego narodu skandynawskiego, którego system wartości (w tym etos pracy, pragmatyczne nastawienie, mentalność) zostały ukształtowane zgodnie z paradygmatem protestanckim (choć sam autor deklaruje swój ateizm). Wreszcie, nie bez znaczenia dla oceny pruskich działań na terenie Prowincji Poznańskiej pozostaje niejasna i coraz bardziej w jego czasach nabrzmiewająca sprawa księstw Szlezwik i Holsztyn, które w XIX wieku stały się zarzewiem konfl iktu duńsko-pruskiego (Brandes zresztą, w artykule Nutidscivilisation, wprost przywołuje porównanie niemieckich poczynań na terenach odebranych Duńczykom w 1864 roku oraz w Alzacji i na ziemiach polskich).
Wizyta z wyższych sfer W okresie międzywojennym (w sierpniu 1934 roku) do Polski przyjeżdża duńska hrabina Else Moltke, autorka znana czytelnikom z jej rodzimego kraju za sprawą artykułów i kronik publikowanych w krajowej prasie, a także książek o duńskich postaciach historycznych i życiu posiadaczy ziemskich. Sprawami polskimi zainteresowała się na początku lat 30., jak pisze w swoich wspomnieniach, dzięki prywatnej znajomości z Polką, Zofi ą G., attaché prasowym polskiego poselstwa w Kopenhadze, a później – z pełniącym funkcję ambasadora w latach 1931-1936 Micha-
Rysunek (poznańska katedra) z książki Else Moltke Polsk september [Polski wrzesień], 1939, autor: Harald Moltke, s. 7
łem Sokolnickim i jego żoną Ireną. W 1936 roku pisarka została odznaczona polskim Orderem Odrodzenia Polski (Polonia Restituta). W 1939 roku wydaje debiutancką książkę, będąca relacją z podróży po Polsce, do której nakłonili ją państwo ambasadorostwo, zatytułowaną Polsk September [Polski wrzesień]. Podobnie jak Brandes hrabina przybywa do Polski przez Berlin, a jej pierwszym przystankiem jest stolica Wielkopolski. Moltke znała Polskę z opowiadań Polaków pracujących w polskiej ambasadzie (głównie za sprawą rozmów z Michałem Sokolnickim, który, jak sama pisze, był głównym źródłem jej wiedzy o kraju i jego historii) oraz dzięki jej gościom, jak np. Jan Kiepura czy arcybiskup gnieźnieński i poznański, prymas Polski, August Hlond. Polsce w jej relacji przypisany zostaje walor tajemniczości; przedstawiana jest w mistycznej otoczce legend i podań, które zresztą autorka chętnie przytacza (np. o Wandzie, która nie chciała Niemca, o królu Popielu). Ekstrahując jej „istotę”, pisarka wiąże ją z ujęciem podobnym do tego, które pięćdziesiąt lat wcześniej zaprezentował Georg Brandes – tzn. przypisuje jej status symbolicznej granicy cywilizacyjnej, przedmurza kulturowego o ważkim znaczeniu dla całej Europy: Jechaliśmy w stronę umocnień Europy przed Wschodem, w stronę kraju, który przesunął słupy milowe chrześcijaństwa i kultury o dwieście mil w kierunku Azji. Autorka zamieszkuje w hotelu 13
Oczami Duńczyków…
„Bazar”, zaznaje również gościny u „polskiej przyjaciółki”, doświadczonej przez los polskiej patriotki, którą za działania konspiracyjne wtrącono do warszawskiej cytadeli. Ma wreszcie Else Moltke okazję do zapoznania się ze stylem życia polskiego ziemiaństwa – podczas wizyty u rodziny ambasadorostwa Sokolnickich, mieszkającej pod Poznaniem. Wszystkie te spotkania utwierdzają ją w przekonaniu o wyjątkowości Polaków, ich niezwykłej gościnności, ale także ich umiłowaniu ojczyzny, dumie narodowej i osobistej, niezłomnym charakterze, kryjącym jednakże świadectwa wieloletniego zniewolenia – polskość wiąże się nieodmiennie z brzemieniem ucisku narodowego. Wizyta w Poznaniu przypada na dni w mieście bardzo gwarne – za sprawą targu, ale także emigrantów polskich, którzy spotkali się w mieście, żeby klęczeć w kościołach, odwiedzać teatry i wielkie wystawy zorganizowane na ich cześć. Autorka zwiedza poznańskie kościoły, w tym katedrę, jest świadkiem procesji wysokiego duchowieństwa podczas obchodów święta Matki Boskiej Zielnej, na rynku podziwia kamieniczki i ratusz, wreszcie przechadza się po salach zamku cesarskiego. Wiodący element odbioru Poznania i Wielkopolski stanowi poszukiwanie i wskazywanie punktów stycznych w historii Polski i Danii, a także charakterystyczne dla podróżopisarzy „oswajanie” obcych miejsc poprzez komparatystyczne zestawianie ich ze znanymi (głównie z własnego kraju) autorowi. I tak zamek w Kórniku – „dziwny budynek w bizantyjskim stylu” – porównany zostaje do o wiele okazalszego królewskiego pałacu Frederiksborg, położonego na północ od Kopenhagi („Frederiksborg w polskim formacie”); freski w polskich kościołach przypominają żywo swoje odpowiedniki w średniowiecznych duńskich świątyniach (element charakterystyczny dla ich wystroju); Gniezno zyskuje miano „polskiego Roskilde” (w duńskim mieście Roskilde, położonym na zachód od Kopenhagi, znajduje się jedna z najważniejszych katedr w kraju, w której dokonywano koronacji oraz chowano duńskich władców). Opis gnieźnieńskiej katedry staje się pretekstem do przywołania Stefana Czarnieckiego i jego wyprawy do Danii w latach 1658-59 (zgodnie z legendą właśnie w jednej z jej kaplic dowódca wojsk polskich miał się modlić o powodzenie tego przedsięwzięcia), a więc wydarzenia, które połączyło Polaków i Duńczyków w walce przeciw szwedzkiemu najeźdźcy. W poznańskiej katedrze 14
grób Mieszka I nasuwa jej na myśl związki dynastyczne Piastów z duńskimi władcami – Mieszko był dziadkiem duńskiego króla Kanuta Wielkiego (jego córka Świętosława była żoną króla Danii, Norwegii i Anglii – Swena Widłobrodego). Podsumowując, można stwierdzić, że hrabina Moltke szukała podobieństw i historycznych związków między swoją ojczyzną a Wielkopolską, której szczególna pozycja jako „kolebki Polski” stanowi dla niej główny element odczytania i literackiej reprezentacji tego regionu.
„Z ostatnim Mohikaninem przez Poznań” W całkiem innych okolicznościach historyczno-politycznych do Poznania przyjeżdża pisarz Hilmar Wulff. Znał go osobiście i cenił Jarosław Iwaszkiewicz, który w latach 19321935 pełnił funkcję sekretarza ambasady polskiej w Kopenhadze. W swoich esejach o literaturze skandynawskiej napisze o nim następująco: Wychowywał się w pobliżu polskich kolonii, przyjaźnił się zawsze z robotnikami polskimi i na całe życie zachował w miłym wspomnieniu wiejskie środowisko polskich robotników rolnych. (…) Hilmar zachował kontakt z duńskimi Polakami – a przez nich nabrał sympatii do Polski (mowa o polskich emigrantach, robotnikach rolnych z Galicji, którzy w drugiej połowie XIX wieku osiedlili się na wyspach Falster i Lollandia, czyli o tzw. emigracji buraczanej). Głównym dziełem Wulffa, późniejszego prezesa Związku Literatów Duńskich, jest tzw. trylogia lollandzka (1947-1949), opowiadająca o polskich pracownikach rolnych i budowaniu – głównie dzięki ich pracy – duńskiego przemysłu cukrowniczego na wyspie Lollandia (pierwszy tom trylogii – Droga ku życiu – ukazał się w polskim przekładzie w 1949 roku). Pisarz przyjeżdża do Polski kilkukrotnie w latach 1948-60 i podczas jednej z tych podróży dwukrotnie odwiedza Poznań. Pochodzący z prostego środowiska wiejskiego, z wykształceniem jedynie podstawowym i reprezentujący poglądy lewicowe Wulff (w czasie drugiej wojny światowej był czynnym uczestnikiem duńskiego ruchu oporu, do którego należeli przede wszystkim socjaliści i komuniści; po wojnie wstępuje do Duńskiej Partii Komunistycznej) nie wykazuje zainteresowania świadectwami wysublimowanej kultury, heroiczną przeszłością kraju, przedstawianą z punktu widzenia klas wyższych, działalnością intelektualistów czy towarzyskiej śmietanki. Niejako programowo kieruje
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
swoje zainteresowanie na „prostego człowieka” i to właśnie z jego perspektywy chce postrzegać polską rzeczywistość. [C]hciałem raczej zbliżyć się do prostego dnia codziennego, jak sam napisze w rozdziale o stolicy Wielkopolski; idea ta przyświecała mu wszakże podczas wszystkich wizyt w Polsce. Wulff przywiózł list polecający poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich, który przygotował jego pobyt w mieście; spotyka się między innymi z pisarzami Edwinem Herbertem (1910-1974, lekarz wojskowy, poeta, prozaik, tłumacz literatury niemieckiej) i Leszkiem Prorokiem (1918-1984, pracownik UAM, prawnik, eseista, dramaturg). Jednakże jako swojego właściwego przewodnika po Poznaniu postrzega tytułowego „ostatniego Mohikanina” – sześćdziesięciodwuletniego Romana Makowskiego powożącego dorożką, które to pojazdy stopniowo zostały wyparte z krajobrazu miejskiego przez taksówki. Jak z poczuciem humoru zauważa, [p]isarze są wszędzie, ale Mohikanie… To oprowadzanie, właściwie – obwożenie, po mieście zasadniczo odbiega od znanych duńskiemu pisarzowi wzorców: Parę razy zetknąłem się z zawodowymi przewodnikami, którzy potrafili zagadać na śmierć. Z jadaczki wylewały im się informacje jak woda z rynny podczas oberwania chmury. Z pewnością poprawne informacje, ale zazwyczaj w zbyt wielkiej ilości, by móc je ogarnąć. „Mohikanin” taki nie był. Zwiedzanie odbywa się zatem zgodnie ze schematem: „To jest stary kościół”, „Tu stoi ratusz. Także bardzo stary.”, w czym podróżnik dostrzega urok bezpretensjonalności i prostoty, umożliwiający odbiór zwiedzanych miejsc w sposób niezapośredniczony przez fałszywie w jego uszach brzmiącą i zaciemniającą obraz „papką” turystycznych opisów. Jednak najważniejszym aspektem postrzegania Poznania stało się dla autora dostrzeżenie świadectw budowania „nowej Polski”, uwolnionej od okowów reakcjonistycznych – prężnej, postępowej i nowoczesnej, mogącej pochwalić się sukcesami na skalę międzynarodową. W przypadku Poznania do tych ostatnich należy według Wulffa nie tylko dynamicznie rozwijający się przemysł, ale też prezentacja jego osiągnięć na światowej sławy targach poznańskich. Po krótkim i dość powierzchownym przytoczeniu historii miasta i wskazaniu miejsc godnych uwagi (jedna z największych palmiarni w Europie, dobrze utrzymane parki, wystarczająco dużo starej architektury, żeby szczególnie zainteresowani mogli się zapy-
chać starzyzną od rana do wieczora.) następuje opis właściwej wartości Poznania w oczach naszego podróżnika: Ale większa część miasta nosi znamiona teraźniejszości. Szerokie ulice, wspaniałe zielone bulwary, wiele targów i nowoczesnych dzielnic handlowych. Są strzeżone parkingi. Jest międzynarodowy salon prasowy z dużymi, publicznie dostępnymi czytelniami i kawiarnią. Można tam czytać największe zagraniczne dzienniki, zarówno zachodnie, jak i – wschodnie. Poznań jest miastem nowoczesnym.
Zdjęcie Hilmara Wulffa – z okładki książki Polen [Polska], 1961
Zaprezentowane relacje duńskich pisarzy podróżników są przykładami trzech różnych sposobów reprezentacji Poznania i Wielkopolski, wynikających z odmiennych przesłanek światopoglądowych i ideologicznych (leżących po stronie autorów), a także czasu ich powstania (w czasie zaborów, w okresie międzywojennym, w latach 50.). Tym, co je łączy, jest niewątpliwie życzliwe nastawienie pisarzy, którzy jednakże widzą w odwiedzanym mieście i regionie projekcje własnych poglądów, wyobrażeń i oczekiwań. Dla Georga Brandesa na pierwszym planie znajdują się kwestie polityczne – niewola narodowa Polaków, którzy mimo wszystko raz za razem „podnoszą wieko swojej trumny” i z nieokiełznanym optymizmem, że kiedyś „nadejdzie wiosna”, podejmują kolejne inicjatywy manifestujące niezależność, jak w omawianym wypadku uczyniły dzieci wrzesińskie. Hrabina Else Moltke swoje zainteresowanie kieruje na przedstawicieli szlachty i inteligencji, ich ciężkie doświadczenia życiowe, ale także otwartość, gościnność i piękno ich narodowej kultury. Jej refl eksja skupia się wokół 15
Oczami Duńczyków…
punktów stycznych między Danią a Polską; autorka stara się tym samym zbudować pomost łączący te sąsiadujące z sobą, ale w swoich potocznych wyobrażeniach odległe sobie narody. Piewca trudu prostego człowieka, Hilmar Wulff, koncentruje uwagę na elementach nowego ładu, na budowaniu opartego na zasadach egalitaryzmu i sprawiedliwości społecznej, a także poszanowania dla zwyczajnego obywatela, organizmu państwowego i społecznego. Poznań i Wielkopolska nie odgrywają w omówionych relacjach centralnej roli, stanowią jednakże nieodzowną część szerszej całości, na zasadzie pars pro toto egzemplifikując za-
gadnienia istotne z punktu widzenia duńskiego odbiorcy. Odniesienia do nich są dowodem na to, że nie tylko otwarcie bezpośredniego połączenia lotniczego z Kopenhagą z poznańskiej Ławicy, obecność duńskich firm w mieście, czy też działalność poznańskiej Katedry Skandynawistyki (vide chociażby zeszłoroczne reportaże i debaty w Duńskim Radiu z udziałem poznańskich skandynawistów) wpływają na wizerunek naszego miasta i regionu w Danii, ale że należą one do stałych punktów na podróżniczej i imaginacyjnej mapie Polski dla naszych sąsiadów z drugiej strony Bałtyku.
Teksty źródłowe: Brandes, Georg (1881). Udflugt til Posen, [w:] Samlede Skrifter, tom. XIV, s. 297-301. Brandes, Georg (1888). Indtryk fra Polen, [w:] Samlede Skrifter, (pol. wyd. „Polska”, 1989, Lwów). Brandes, Georg (1901). Nutidscivilisation, [w:] Samlede Skrifter, tom. XVII, s. 34-38. Iwaszkiewicz, Jarosław (1977). Szkice o literaturze skandynawskiej. Warszawa, Czytelnik. Moltke, Else (1939). Polsk september. København: Steen Hasselbachs Forlag. Moltke, Else (1967). Livet er en gave. Erindringer. København, Hernov. Wulff, Hilmar (1961). Polen. København, Forlaget Spektator. * Przekład cytowanych fragmentów pochodzi od autorki artykułu.
Nota o autorce: Sylwia Schab. Adiunkt w Katedrze Skandynawistyki UAM, specjalność literaturoznawstwo skandynawskie, aktualne zainteresowania badawcze: skandynawska literatura podróżnicza, duński dyskurs o Polsce, studia postkolonialne w literaturoznawstwie skandynawskim.
16
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Elżbieta M. Goździak i Leszek Nowak
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do cudzoziemców Przemiany po roku 1989 spowodowały olbrzymie zmiany w procesach migracyjnych w Europie Środkowej i Wschodniej. Polska, kraj tradycyjnie emigracyjny, zaczęła przeistaczać się w kraj atrakcyjny dla rosnącej liczby imigrantów. Według Eurostatu – Europejskiego Urzędu Statystycznego – na koniec 2010 roku, ponad 1,5 miliona Polaków przebywało poza granicami Polski w jednym z krajów Unii Europejskiej (Vasileva 2011). W tym samym roku, Organizacja Narodów Zjednoczonych szacowała liczbę cudzoziemców przebywających w Polsce na 827 500 osób (ONZ 2009). W roku 2009 Urząd ds. Repatriacji i Cudzoziemców szacował liczbę zarejestrowanych imigrantów posiadających zezwolenie na pobyt stały i czasowy na 92 500 osób. Mimo rozbieżności cytowanych danych szacunkowych, badacze migracji wskazują, że w ciągu prawie dwóch dekad (1990-2009) liczba cudzoziemców mieszkających w Polsce wzrosła dziesięciokrotnie z 20 000 do 200 000 (Kaczmarek, Okólski 2002; Iglicka 2010), co spowodowało, że Polska – największy kraj emigracyjny w regionie – przeistoczyła się w kraj imigracji docelowej i migracji tranzytowej (Iglicka 2010). Nowe, kulturowo odległe, grupy imigrantów – Wietnamczycy, Chińczycy, Czeczeni – zaczęły osiedlać się w RP ponownie przeobrażając stosunkowo jednorodne kulturowo społeczeństwo polskie1 w społeczność wielokulturową, wieloetniczną i religijnie różnorodną. Mimo rosnącej liczby imigrantów w Polsce, dla mieszkańców Wielkopolski są oni prawie niezauważalni. Miejscem docelowym dla największej liczby imigrantów przyjeżdżających do Polski pozostaje Warszawa i okolice. Jednakże inne aglomeracje miejskie także stają się coraz bardziej atrakcyjne dla cudzoziemców. Podczas gdy 32,1% zarejestrowanych w Polsce w 2004 roku imigrantów osiedliło się na Mazowszu, 90%
mieszkało w Warszawie. W tym samym okresie ponad połowa (56%) imigrantów osiadłych na Dolnym Śląsku mieszkała we Wrocławiu, Wałbrzychu i Legnicy, prawie trzy czwarte (71%) imigrantów w Małopolsce osiedliło się w Krakowie i Tarnowie (Fihel 2008: 40). Obcokrajowcy osiedlają się także w innych aglomeracjach miejskich. Poznań, będąc miastem stosunkowo dynamicznie rozwijającym się i skutecznie zdobywającym zainteresowanie zagranicznych inwestorów oraz turystów, może spodziewać się już wkrótce przemian w strukturze etnicznej jego mieszkańców podobnych do tych, jakie zaszły w wielu odpowiadających mu wielkością miastach Europy Zachodniej (Buchowski 2010:9). Dane statystyczne nie budzą wątpliwości: liczba cudzoziemców mieszkających w Poznaniu, podejmujących tu studia i prace, stale rośnie (Bloch 2010).
Dane statystyczne dotyczące cudzoziemców mieszkających w Poznaniu są niepełne i rozproszone. Analiza istniejących zestawów statystycznych przeprowadzona przez Natalię Bloch w roku 2009 wskazuje, że na terenie Poznania za-
Należy wspomnieć, że ta jednorodność to stosunkowo nowy, choć trwały, produkt PRL-u. Historycznie (tj. od XIV wieku) Polska była krajem wielokulturowym i religijnie różnorodnym, w którym Polacy i rzymsko-katolicy stanowili mniejszość. 1
17
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do…
meldowanych było łącznie 2093 cudzoziemców, czyli mniej więcej 0,5% mieszkańców miasta. Dane te obejmują przede wszystkim obywateli spoza Unii Europejskiej, ponieważ obywatele krajów unijnych nie mają obowiązku rejestracji pobytu krótszego niż trzy miesiące, a większość tych, którzy pozostają w Poznaniu dłużej, też nie zawsze wypełnia tę powinność. Około 28% obcokrajowców zarejestrowanych było na czas nieokreślony, a więc na stałe (Bloch 2010). Dane zgromadzone przez Natalię Bloch pokrywają się z oficjalnymi danymi Głównego Urzędu Statystycznego (GUS), które wskazują, że w Polsce legalnie przebywa około 35 000 obcokrajowców, z czego 7% osiedliło się w Wielkopolsce. Poznań i Wielkopolska przyciągają bardzo zróżnicowane grupy imigrantów: niewykwalifikowanych robotników, biznesmenów oraz studentów. O obecności biznesmenów świadczy rosnąca liczba przedsiębiorstw zagranicznych. W 2010 roku zarejestrowano w Wielkopolsce 6 000 spółek handlowych z obcym kapitałem (UMWW 2011). Dane te wskazują, że Wielkopolska oferuje cudzoziemcom możliwość otwarcia samodzielnej działalności handlowej. Liczba zagranicznych studentów studiujących na poznańskich uniwersytetach szacowana jest na około 1 500-2 000 osób, co stanowi w przybliżeniu 1% wszystkich studentów (Bloch 2010). Mimo wzrastającej liczby imigrantów, zarówno społeczeństwo polskie, jak i rząd polski, nie są wystarczająco przygotowani do sprostania wyzwaniom, jakie stawiają przed nimi narastające procesy migracyjne i wiążąca się z nimi integracja imigrantów. Polacy zaczęli odczuwać obecność cudzoziemców w Polsce dopiero w ostatniej dekadzie XX wieku. Wtedy zaczęli formułować swoje opinie o imigrantach i imigracji. Wyobrażenia i reprezentacje różnych grup etnicznych nabierały kształtu i zmieniały się pod wpływem kontaktów osobistych. W drugiej połowie lat 90. pozytywne zainteresowanie imigrantami i cudzoziemcami zmieniło się w brak zaufania do cudzoziemców i lęk przed imigrantami. Pod koniec lat 1990tych, Polacy byli mniej skłonni do goszczenia cudzoziemców w kraju oraz do pomocy tym, którzy tutaj się osiedlili. Polacy zaczęli otwarcie odrzucać etnicznie odmienne grupy i wymagać pełnej asymilacji imigrantów (Grzymała-Kazławska 2002a:6). Stosunek społeczeństwa polskiego do 18
odmiennych etnicznie grup uzależniony jest od stopnia modernizacji i zamożności kraju pochodzenia imigrantów, kulturowego i politycznego podobieństwa, historycznych konfliktów lub politycznych sojuszy miedzy Polską a krajem pochodzenia obcokrajowców, a także od portretów różnych grup cudzoziemskich przedstawianych w mediach (Jasińska-Kania 1999: 75). Dyrektywy Unii Europejskiej wskazują, że w Polsce nadal istnieją duże uprzedzenia w stosunku do imigrantów. W 1999 roku Europejska Komisja Przeciwko Rasizmowi i Nietolerancji zaleciła, aby rząd polski podjął zdecydowaną akcję w celu zwalczania rasizmu, ksenofobii i antysemityzmu (ECRI 2000).
„My” i „oni”: Dyskurs krajowy W tej chwili trudno przewidzieć kierunek ewolucji stosunku Polaków do imigrantów. Historia Polski pełna jest opowieści o „nas” i o „nich,” którzy zagrażali naszej autonomii (Davies 1982). Przed rokiem 1989 etykietki „my” i „oni” były nieodłącznym składnikiem konstrukcji tożsamości w Europie Wschodniej (Verdery 1996; zob. także Haraszti 1978; Holy 1996; Lampland 1995; Ries 1997; Wedel 1986), lecz przed transformacją ustrojową, kategoria „oni” zarezerwowana była dla partii komunistycznej, podczas gdy etykietka „my” odnosiła się do „ludzi”. Wiele zmian nastąpiło od tamtego czasu. Mnożą się także opinie – często sprzeczne – o cudzoziemcach. Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) sugeruje, że pod koniec lat 90. tylko 25% Polaków – głównie młodych i wykształconych mieszkańców wielkich miast – osobiście znało cudzoziemców mieszkających w Polsce (Strzeszewski 1999). Według CBOS-u, od końca ubiegłej dekady odsetki takich deklaracji są stabilne, z wyjątkiem pomiarów w 2004 roku, kiedy nieco większa grupa ankietowanych twierdziła, że zna osobiście cudzoziemca (Feliksiak 2010). Dane zgromadzone przez fundację German Marshall Fund (GMF 2008), która prowadziła badania sondażowe w siedmiu krajach – Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemczech, Włoszech, Holandii i Polsce – dotyczące opinii publicznej na temat imigracji, zarządzania procesami migracyjnymi oraz polityki integracyjnej, wskazują, że prawie trzy czwarte (71%) sondowanych Polaków nie posiadało przyjaciół lub kolegów wśród cudzoziemców osiedlonych w Polsce (GMF 2008).
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Note: Badania przeprowadzone przez GMF w 2008, CBOS w 2010, Autorkę w 2009.
Fakt, że Polacy nie znają wielu cudzoziemców, nie przeszkadza im w formułowaniu opinii na ich temat. Obecność imigrantów na polskim rynku pracy nie jest tematem tak newralgicznym, jak w Europie Zachodniej, niemniej powoli staje się przedmiotem konfliktów społecznych. Światowy kryzys ekonomiczny, który Polska przechodzi wprawdzie stosunkowo łagodnie, bez wątpienia wpłynął na to, jak oceniany jest rynek pracy i bezpieczeństwo zatrudnienia, co z kolei przekłada się na postrzeganie kwestii zatrudnienia cudzoziemców. Z deklaracji wynika, że Polacy nadal aprobują pracę obcokrajowców w Polsce, a tylko nieliczni opowiadają się za jej zakazem. W stosunku do ankiet z lat poprzednich, częstsze jest postrzeganie pracy Białorusinów, Rosjan czy Ukraińców w Polsce jako niekorzystnej. Zdaniem większości ankietowanych przez CBOS w 2009 roku powinno się ułatwiać podejmowanie zatrudnienia cudzoziemcom ze Wschodu tylko wtedy, jeśli nie ma Polaków chętnych do pracy w danym sektorze, z drugiej jednak strony przeważa opinia, że polityka rządu powinna zmierzać do ograniczenia liczby pracowników z Białorusi, Ukrainy i Rosji, a nie do jej zwiększenia. Według CBOS-u, na takie stanowisko tylko w niewielkim stopniu wpływa fakt znajomości osoby z któregoś z tych krajów, a także własne lub zapośredniczone doświadczenia w zatrudnianiu przybyszy spoza wschodniej granicy (Feliksiak 2010). Polacy ankietowani przez fundację German Marshall Fund uznali, że imigracja stwarza więcej problemów (41%) niż przynosi korzyści (32%). Prawie połowa (47%) ankietowanych uznała, ze imigranci stanowią zagrożenie na rynku pracy (GMF 2008). Przedmiotem niechęci społeczeństwa polskiego są przede wszystkim łatwo rozpoznawalne grupy Wietnamczyków i Chińczyków. Polacy wolą gościć cudzoziemców z Zachodu,
natomiast są negatywnie ustosunkowani do przybyszów spoza wschodniej granicy: Rosjan, Ukraińców, Białorusinów, a także Romów – zarówno polskich jak i rumuńskich – którzy kojarzą się im z kryminalistami, członkami mafii i przemytnikami. Romowie są dyskryminowani w największym stopniu; 59% Polaków sondowanych przez CBOS w 2007 roku przyznało, że ma negatywny stosunek do Romów, podczas gdy 46% deklarowało niechęć do Rosjan, 39% do Ukraińców i 34% do Białorusinów. Polacy niechęcią obdarzają także Arabów (55%), Turków (46%) oraz Chińczyków (38%) (Strzeszewski 2007:2). Z drugiej strony, 52% Polaków ankietowanych przez GMF uważa, że legalni imigranci powinni mieć możliwość stałego pobytu w Polsce. Społeczeństwo polskie jest także podzielone, jeśli chodzi o zarządzanie procesami imigracyjnymi: 40% uważa, że zarządzanie migracją powinno leżeć w gestii Unii Europejskiej, podczas gdy 39% jest zdania, że kwestie migracji powinny spoczywać w rękach polskiego rządu, a 14% sądzi, że powinny one być kontrolowane na szczeblu regionalnym (GMF 2008: 14). Tylko 15% Polaków uważa, że legalni imigranci powinni mieć takie same prawa polityczne, jak obywatele polscy, podczas gdy 23% jest zdania, że legalni imigranci powinni mieć dostęp do tych samych świadczeń społecznych. 51% Polaków stwierdziło, że obywatelstwo winno być zarezerwowane wyłącznie dla etnicznych Polaków urodzonych w Polsce (GMF 2008: 22). Trendy migracyjne w Polsce będą się nieustannie pogłębiać – jest to proces nieodwołalny wobec wzrostu emigracji z Polski i zmniejszania się przyrostu naturalnego. Integracja imigrantów będzie uzależniona nie tylko od charakteru procesów migracyjnych zachodzących w kraju, ale także od stosunku Polaków do imigrantów oraz od oficjalnej polityki imigracyjnej i integracyjnej. W chwili obecnej, Polska nie posiada ani jednej ani drugiej. Niektórzy tłumaczą ten stan rzeczy małą skalą imigracji do Polski. Inni porównują zachowania polskich polityków do reakcji strusia, mówiąc, że polscy decydenci chowają głowę w piasek, mając nadzieję, że globalizacja i masowa migracja ominą Polskę (Grzymała-Moszczyńska et al., 2007: 53). Jeszcze inni wskazują na ustawę z 6 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, mówiąc, że jest to pierwszy krok w dobrym kierunku, dodając jednak, że jego narodziny były 19
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do…
długie i bolesne, co wskazuje na ambiwalentny stosunek do mniejszości narodowych, zarówno tych od lat osiadłych w Polsce, jak i imigrantów. Sceptycy utrzymują, że dopóki ich liczba jest stosunkowo niewielka, rząd RP będzie je i ich kulturowy dorobek ochraniać, lecz w momencie, gdy ich liczebność – włączając w to imigrantów – wzrośnie, rząd będzie dążył do ich asymilacji (Zając 2008).
„Ten Obcy” w Wielkopolsce: Deklarowane opinie2 W 2009 roku autorka artykułu sondowała opinie Wielkopolan na temat obcokrajowców osiedlających się w Poznaniu i okolicy. Były to badania rozpoznawcze mające na celu sformułowanie hipotez i pytań badawczych do pogłębionych studiów etnograficznych na temat procesów integracyjnych w regionie. Mimo eksploracyjnego charakteru badań, celem było także sformułowanie wstępnych, praktycznych postulatów dotyczących zarówno polityki integracyjnej, jak i programów nastawionych na konkretne strategie zwiększające otwartość Wielkopolan na cudzoziemców oraz ewentualnej walki z ksenofobią. W ankiecie udział wzięło 558 respondentów. Próba dobrana została na zasadzie kuli śniegowej, nie jest wiec próbą reprezentatywną, nie mniej jednak wskazuje na pewne trendy i zależności miedzy opiniami o cudzoziemcach a kontekstem, w którym żyją respondenci, ich wiekiem lub wysokością zarobków. Przeważającą większość respondentów stanowiły kobiety (60%). Połowa respondentów to ludzie młodzi, poniżej 30 roku życia. Większość ankietowanych (59%) to mieszkańcy Poznania. Pozostali respondenci to mieszkańcy mniejszych miast (18%) oraz wsi (8%) wielkopolskich. Trzy-czwarte ankietowanych to osoby z wyższym wykształceniem. Około 35% ankietowanych posiada bardzo niskie dochody (poniżej 1 500 zł), co w połączeniu z młodym wiekiem ankietowanych wskazuje na dużą proporcję
studentów wśród uczestników badań, podczas gdy 15% ankietowanych dysponuje dochodami powyżej 3 000 zł. Te cechy demograficzne mają znaczący wpływ na wyniki ankiety, które często zaprzeczają wynikom sondaży przeprowadzanych przez wspomnianą już fundacje German Marshall Fund oraz wynikom badań CBOS-u (Strzeszewski, 1999; GFM 2008). W przeciwieństwie do ankiet CBOS-u i fundacji GMF, które wskazywały, że tylko jedna czwarta ankietowanych Polaków zna – i to niewielu – obcokrajowców, trzy czwarte ankietowanych Wielkopolan zna przynajmniej jednego obcokrajowca, a jeden na pięciu zna wielu cudzoziemców3. Zgodnie z zasadami badań etnograficznych mających na celu odkrycie rdzennych klasyfikacji kulturowych i społecznych, termin „znajomość” nie był definiowany a priori. Definicja ta leżała wyłącznie w gestii ankietowanych. Wywiady poszerzone wskazują, że ankietowani objęli tym terminem różnego rodzaju stopnie zażyłości z cudzoziemcami: przypadkową znajomość w miejscach publicznych, zażyłe stosunki sąsiedzkie lub koleżeńskie w pracy, formalne stosunki z profesorami i lektorami języków obcych, znajomość pracowników służby zdrowia opiekujących się ankietowanymi lub członkami ich rodzin, głęboką przyjaźń, małżeństwo z partnerami urodzonymi za granicą. Znani nam obcokrajowcy najczęściej pochodzą z jednego z krajów Europy Zachodniej (59%) lub z kraju wchodzącego wcześniej w granice byłego ZSRR (56%). Na dalszym planie plasują się Afrykanie (19%), obywatele Europy Środkowej (15%), Bliskiego Wschodu (13%), Azji (11%) oraz Ameryki Centralnej lub Południowej (10%). Co czwarty ankietowany zna Niemca, co piąty obywateli Wielkiej Brytanii lub Ukrainy, a co siódmy zna Amerykanów i Rosjan. Tylko jeden na dwudziestu Wielkopolan zna Chińczyka. Aż 70% ankietowanych zna cudzoziemców pracujących w Polsce, z czego 15% zna wielu
Nie wszystkie odpowiedzi sumują się do 100%. Spowodowane jest to formą ankiety w której respondenci z jednej strony nie mieli obowiązku udzielenia odpowiedzi na wszystkie pytania (stąd suma odpowiedzi nie zawsze równa jest do 100%), lub mogli zaznaczyć więcej niż jedną odpowiedź (stad suma odpowiedzi może czasami być powyżej 100%). 3 Biorąc pod uwagę niski procent Polaków deklarujących znajomość obcokrajowców, którzy osiedlili się w Polsce na stałe, fundacja GMF zrezygnowała z włączenia Polski do badań sondażowych w następnych latach. Decyzja ta jest dość kontrowersyjna, ponieważ: po pierwsze, fundacja pytała o cudzoziemców, którzy osiedlili się w Polsce na stałe, co nie odzwierciedla sytuacji wahadłowych ruchów migracyjnych w Europie; po drugie, próba była dość nietypowa: tylko 12% respondentów to mieszkańcy dużych miast, jedna trzecia to emeryci, a 50% to osoby nieaktywne zawodowo. 2
20
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
obcokrajowców zatrudnionych w kraju. Tylko 1/3 ankietowanych nie zna żadnego pracującego w Polsce cudzoziemca. Większość ankietowanych (85%) odnosi się z sympatią do mieszkańców Japonii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Australii, oraz krajów zachodniej Europy. Co drugi respondent darzy sympatią mieszkańców Europy Środkowej. Sympatia do cudzoziemców maleje w miarę jak wzrasta odległość geograficzna i kulturowa kraju pochodzenia imigrantów: 42% respondentów ma pozytywne nastawienie do obywateli spoza wschodniej granicy Polski, 39% odnosi się z sympatią do Azjatów, a 30% do Arabów. Mieszkańcy Poznania darzą prawie wszystkie grupy etniczne i narodowościowe większą sympatią niż mieszkańcy wsi. Często różnica ta sięga 30%; wyjątek stanowią cudzoziemcy z Europy Zachodniej, którzy są lubiani w równym stopniu przez mieszkańców miast i wsi. Interesujące są wyniki ankiety dotyczące stosunku Wielkopolan do Niemców. Mimo bliskości geograficznej oraz wzrostu w ostatnich dziesięcioleciach kontaktów handlowych i kulturowych z zachodnim sąsiadem, niechęć Wielkopolan do obywateli Niemiec jest silna. Co piąty (20%) Wielkopolanin deklaruje niechęć do Niemców. Niechęć do Niemców jest mniejsza w Poznaniu (13%) niż na wsi wielkopolskiej, gdzie ta antypatia wzrasta do 23%. Z podobną niechęcią odnoszą się Wielkopolanie do Rosjan; 15% ankietowanych deklaruje niechęć do obywateli tego kraju. Romowie, stereotypowo uznawani za grupę najbardziej dyskryminowaną i nie cieszącą się sympatią, również są niechętnie odbierani
w Wielkopolsce. Aż 24% respondentów jest negatywnie do nich nastawionych. W odmiennej sytuacji są Azjaci. 39% ankietowanych Wielkopolan darzy ich sympatią i jedynie co 25 osoba odnosi się do nich z niechęcią. Mimo, że media europejskie rozwodzą się nad polskim antysemityzmem, zaledwie 2% ankietowanych deklaruje niechęć do Żydów, mniej niż do Francuzów (5%). Sympatia i antypatia do cudzoziemców wydaje się być także uzależniona od bezpośrednich kontaktów z obcokrajowcami. Wśród Wielkopolan, którzy znają obcokrajowców, tylko 13% jest niechętnie nastawionych do Niemców, odsetek ten wzrasta do 24% wśród tych, którzy nie znają ani jednego obcokrajowca. Podobnie przedstawia się stosunek do innych nacji. W grupie ankietowanych Wielkopolan znających przynajmniej jednego cudzoziemca, 9% deklarowało niechęć do Rosjan, 4% do Francuzów oraz 17% do Romów. Wśród tych, którzy nie znają cudzoziemców odsetek ten jest dwukrotnie wyższy. Interesujący jest fakt, że w obu grupach zaledwie 1% Wielkopolan odnosi się z niechęcią do Afrykanów. Mimo, że imigracja jest stosunkowo nowym zjawiskiem w Wielkopolsce, otwartość mieszkańców regionu na imigrantów jest zaskakująca. Na pytanie, czy obywatel innego kraju, który pragnie osiedlić się w Poznaniu lub w Wielkopolsce, powinien mieć taka możliwość, aż 70% ankietowanych, bez względu na wiek i wykształcenie, wypowiedziało się pozytywnie. Tylko 5% Wielkopolan uważa, że cudzoziemcy nie powinni mieć prawa do osiedlenia się w regionie. Wielkopolanie są także skłonni gościć uchodźców politycznych: 87% ankietowanych uważa, że osoby szukające azylu ze względu na prześladowania polityczne lub religijne powinny mieć prawo pobytu w Wielkopolsce i aż 57% uważa, że powinni oni mieć prawo osiedlić się w regionie na stałe. Łatwo jest deklarować otwartość do imigrantów i uchodźców politycznych jeśli kwestie te rozważane są wyłącznie w kategoriach abstrakcyjnego prawodawstwa. Sytuacja może wyglądać inaczej, gdy rozważymy kwestie bliższych stosunków międzyludzkich. Zapytani czy cudzoziemcy powinni mieć prawo do podjęcia pracy w Polsce, 78% ankietowanych Wielko21
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do…
polan opowiedziało się pozytywnie za takim ustawodawstwem. Niewielka liczba – zaledwie 2% ankietowanych – była przeciwna. Na ogół zakłada się, że ludzie o niskich dochodach odnoszą się do imigrantów z większą niechęcią niż osoby zamożne, obawiając się konkurencji na rynku pracy. Hipoteza ta nie została potwierdzona w naszych badaniach. 80% ankietowanych Wielkopolan o zarobkach poniżej 5 000 zł na miesiąc uznało, ze obcokrajowcy powinni mieć prawo do podjęcia pracy zarobkowej w kraju, podczas gdy tylko 62% osób o zarobkach przekraczających 5 000 zł było tego samego zdania. Co więcej, co piąta osoba w tej grupie zarobkowej uważa, że cudzoziemcy powinni mieć prawo jedynie do podejmowania niektórych rodzajów prac. Wielkopolanie zapytani, czy woleliby pracować z Polakiem lub cudzoziemcem uznali, że jest to kwestia bez znaczenia. Mimo, że 85% osób zadeklarowało brak zastrzeżeń pod adresem lekarza-cudzoziemca, akceptacja cudzoziemców w gronie rodzinnym jest znacznie mniejsza. Połowa ankietowanych uważa, że nie mieliby żadnych zastrzeżeń, gdyby obcokrajowiec miał zostać ich zięciem lub cudzoziemka synową, a siedmiu na stu otwarcie się temu sprzeciwia. Ta dysproporcja lekko wrosła kiedy pytanie dotyczyło cudzoziemców o odmiennym kolorze skóry: tylko 35% nie miałoby zastrzeżeń, a 10% zadeklarowało dezaprobatę wobec takiego związku. Z jeszcze większą dezaprobatą spotyka się związek małżeński z partnerami muzułmańskimi. Aż 20% uznało taki związek za zdecydowanie nieakceptowalny, a mniej niż 1/3 kobiet i mężczyzn nie wyraziła żadnych zastrzeżeń pod adresem związków z Muzułmanami. Bardzo duże grono ankietowanych przyznało się, że nie są pewni swojej reakcji na takie wydarzenie. Opinie na temat cudzoziemców o odmiennej religii są równie interesujące. Mimo pogłębiającego się zróżnicowania religijnego w Polsce, nadal przytłaczająca większość Polaków to katolicy. Jednakże pytani co myślą o cudzoziemcach o odmiennym wyznaniu, Wielkopolanie wyrazili głównie sympatię. Tu jednak ponownie zarysowuje się spora różnica między mieszkańcami miasta i wsi. Dwa razy więcej Poznaniaków (38%) niż mieszkańców wsi (20%) akceptuje ludzi o odmiennej religii. Podobnie rysuje się stosunek do księdza-obcokrajowca w lokalnej parafii: 85% Poznaniaków ma przychylne nastawienie, 22
podczas gdy na wsi akceptacja spada do 60%. Jeden na dziesięciu mieszkańców wsi deklaruje zdecydowany sprzeciw pod adresem księdza z innego kraju. Ogólnie, 3/4 ankietowanych uważa, że obecność cudzoziemców w regionie jest pozytywna. Ankietowani najczęściej wymieniają korzyści ekonomiczne, takie jak: inwestycje i tworzenie nowych miejsc pracy (55%), turystykę (54%), wymianę handlową (36%), wsparcie finansowe i merytoryczne (30%), a także tanią siłę roboczą (30%). W tej grupie przeważają ludzie młodzi, dobrze wykształceni, oraz ci których dochody są powyżej średniej krajowej. W przypadku zagrożeń respondenci skupili się głównie na powielaniu stereotypowych przeświadczeń związanych z obcokrajowcami. I tak, połowa ankietowanych obawia się pracy na czarno, a co trzeci przemytu i handlu w szarej strefie. Dwie kwestie przyciągnęły naszą uwagę. Co szósty ankietowany nadal – tj. ponad dwie dekady od otwarcia się Polski na zachód – obawia się wykupu ziemi i przedsiębiorstw przez obcokrajowców, a co za tym idzie, wyzysku polskiego pracownika przez obcego pracodawcę. To przeświadczenie dominuje jednak głównie wśród ludzi, którzy nie mają dużej styczności z obcokrajowcami w życiu zawodowym. Podobnie ukształtowana jest opinia o wpływie cudzoziemców na kulturę regionu. Co trzeci ankietowany wymienia więcej niż jeden negatywny aspekt związany z cudzoziemcami. Do najczęściej wymienianych zaliczany jest odmienny styl życia (15%) i negatywne cechy osobowościowe (12%). Jednak, mniej niż 10% ankietowanych obawia się, że cudzoziemcy mają negatywny wpływ na tożsamość narodową i dorobek kulturowy Polski. Aż 2/3 ankietowanych odrzuca jakąkolwiek relację miedzy stanem kultury i imigracją. Mimo stosunkowo pozytywnych stosunków do cudzoziemców, wielu Poznaniaków przypisuje cudzoziemcom odpowiedzialność za wzrost żebractwa (40%) i prostytucji (20%). W przypadku działalności kryminalnej, mieszkańcy miast i wsi są jednak wyraźnie podzieleni. Poznaniacy wskazują na fakt, że działalność kryminalna – kradzieże, rozboje, oszustwa – nie jest uzależniona od imigracji czy przynależności do danej grupy etnicznej, ale od charakteru i decyzji podejmowanych przez przestępców; na wsi jednak co 10 ankietowany przypisuje występowanie wielu problemów społecznych imigrantom.
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Mimo wszystko Wielkopolanie prezentują się dość pozytywnie na tle badań ogólnopolskich, jeśli chodzi o deklarowany stosunek do cudzoziemców i imigrantów. Badania sondażowe przeprowadzone przez CBOS w 1999 sugerowały, że aż połowa Polaków odnosiła się z niechęcią do Rosjan, Ukraińców i Białorusinów, nasza ankieta wskazuje, że niespełna 15% Wielkopolan ma negatywne nastawienie do Rosjan, a jedynie 3% mieszkańców regionu jest negatywnie ustosunkowana do obywateli Ukrainy i Białorusi. Co więcej, aż 42% respondentów przyznało, że darzy sympatią przybyszy zza wschodniej granicy. Podobna rozbieżność dotyczy stosunku do Romów: 64% Polaków ankietowanych przez CBOS deklarowało negatywne nastawienie do Romów, podczas, gdy odsetek ten jest znacznie mniejszy w Wielkopolsce: 24%. Pozytywne nastawienia Wielkopolan do obcokrajowców, nie jest jednak utożsamiane z korzyściami płynącymi z imigracji. Prawie 30% Poznaniaków jest przekonanych, że Wielkopolska potrzebuje więcej imigrantów, z czego tylko jeden na dziesięciu uważa, że imigracja to ważna dla miasta i regionu kwestia, podczas, gdy 25% mieszkańców Poznania i 30% mieszkańców okolicznych wsi sądzi, że region nie potrzebuje imigrantów. Dane te potwierdzają wyniki badań sondażowych CBOS-u z 2005 roku, które ujawniły, że Polacy opowiadają się za otwarciem granic dla imigrantów, lecz nie widzą specjalnych korzyści płynących z imigracji dla kraju. Ten stosunek do imigracji kreuje jednak problem dla przyszłości Wielkopolski, w której, podobnie jak w całej Polsce występuje starzenie się społeczeństwa i idące za tym konsekwencje dla modelu państwa opiekuńczego. W 2010 roku, województwo wielkopolskie zamieszkiwało bez mała 3,5 miliona osób. Pod względem liczby ludności (9% ogółu kraju) Wielkopolska jest trzecim najliczniejszym polskim województwem, po województwach mazowieckim (13,7%) i śląskim (12,1%). 56% Wielkopolan mieszka w miastach, a 44% na wsiach. Jednak w ostatnich latach Wielkopolska notuje spory odpływ mieszkańców miast na wieś, co może w dłuższej perspektywie mieć wpływ na status ekonomiczny tutejszych miast. Na przykład, z badań Urzędu Statystycznego w Poznaniu wynika, że populacja Poznania, w latach 2000-2010, spadła o około 4%, tj. ponad 23 000 osób. Jeśli ten trend się utrzyma do 2020 roku, Poznań skurczy
się do 521 500 osób z obecnych 551 600, by na półmetku XXI wieku spaść do 440 000 mieszkańców (WRMUMP 2004). Ten odpływ mieszkańców miast na wieś łączy się ze głębokimi zmianami w populacji w wieku produkcyjnym. Obecnie, osoby pracujące stanowią 65% mieszkańców, emeryci 15%, a osoby poniżej 18 roku życia 20%, co sytuuje województwo powyżej średniej krajowej (USP 2011). Jednak zgodnie z prognozami GUS-u, w latach 2010-2035, liczba osób w wieku produkcyjnym spadnie o 10%. W tym samym czasie w Wielkopolsce wskaźnik przyrostu naturalnego będzie ujemny. Liczba osób w wieku 0-17 lat zmniejszy się o 21%, a liczba osób w wieku emerytalnym wzrośnie o 2/3. Mimo że GUS nie prognozuje spadku ogólnej liczby obywateli Wielkopolski w latach 2010-2035, starzenie się społeczeństwa i związany z tym spadek liczby osób w wieku produkcyjnym będą miały duży wpływ na dobrobyt regionu (GUS 2009). Doświadczenia innych krajów wskazują na przyrost imigracji zarobkowej, która jest w stanie wypełnić lukę na rynku pracy i zapewnić dalszy ekonomiczny rozwój regionu. Jednak żadna z oficjalnych publikacji nie prognozuje znaczącego wzrostu imigracji z zagranicy. GUS przewiduje imigrację do Wielkopolski na poziomie 800-1 100 osób rocznie, a w całym kraju to tylko 20-30 000 osób rocznie, tj. 80 imigrantów na 1000 mieszkańców. GUS spodziewa się, że w ciągu kolejnych 25 lat do Polski przybędzie około 700 000 cudzoziemców, z tego 7% czyli około 50 000 do Wielkopolski. Bedzie to jednak konsekwencją wydarzeń w ogóle nie związanych z rozszerzającym się rynkiem pracy. Według GUS-u przyrost imigrantów w Wielkopolsce wiąże się z dwoma potencjalnymi trendami. Po pierwsze, cudzoziemcy mieszkający w Polsce na czas określony, zdecydują osiedlić się w regionie na stałe. Po drugie, Polacy którzy w ostatnich latach wyemigrowali za granice kraju, zdecydują się na powrót W konsekwencji Wielkopolska w ciągu ćwierćwiecza może stracić do 200 000 osób zdolnych do pracy, co wydaje się być poważnym wyzwaniem dla władz regionu. Oczywistym rozwiązaniem będzie zachęcenie większej ilości cudzoziemców do osiedlenia się w regionie i podjęcia pracy. Jednak takie rozwiązanie musi być poprzedzone akceptacją ze strony opinii publicznej, która w świetle doświadczeń innych krajów europejskich, będzie wymagać dużo 23
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do…
głębszego zaangażowania ze strony władz, niż obecnie.
„Ten Obcy” w Wielkopolsce: Doświadczenia i obserwacje Deklarowane wartości i opinie to jedna strona medalu, osobiste doświadczenia imigrantów w kontaktach z mieszkańcami Poznania oraz obserwacje kontaktów Wielkopolan z obcokrajowcami to często zupełnie odmienna sprawa. Jesienią 2008 roku popularny, interaktywny program telewizyjny transmitował szereg dyskusji na temat imigracji i emigracji. Większość dyskutantów utożsamiała emigrację z brakiem patriotyzmu i uważała, że imigracja prowadzi do problemów i konfliktów społecznych. Oczywiście dyskurs na temat „Obcego” jest znacznie bardziej skomplikowany, niż te spolaryzowane opinie. Bliższa analiza krajowych i regionalnych debat ujawnia szereg rozmaitych wątków. Pozytywne postawy są zauważalne w szeregu inicjatyw mających na celu przyciągnięcie do kraju i regionu cudzoziemców i imigrantów. Zagraniczni inwestorzy odbierani są pozytywnie, szczególnie, gdy tworzą miejsca pracy dla Polaków. W momencie, gdy międzynarodowe firmy takie jak Procter i Gamble, Dell oraz ABB otworzyły działalność gospodarczą w Łodzi, miasto po raz kolejny uzyskało miano „ziemi obiecanej.” Polacy są dumni z faktu, że coraz więcej cudzoziemców, szczególnie osobistości medialnych i luminarzy intelektualnych, osiedla się w Polsce. W 2008 roku Monika Richardson, dziennikarka telewizyjna i redaktorka popularnego czasopisma „Zwierciadło” opublikowała szereg wywiadów z obcokrajowcami mieszkającymi i pracującymi w Polsce. Zbiór ten został trafnie zatytułowany Lubię być Polakiem. Obcokrajowcy także piszą o swoim życiu w Polsce. Steffen Mőller, niemiecki nauczyciel, który w Polsce stal się popularnym aktorem serialu telewizyjnego M jak miłość oraz komikiem zachwyca się Polską i Polakami w książce Polska da się lubić (2006). Kilka miast polskich, w tym Poznań, uczestniczy w ogólnoeuropejskiej inicjatywie „Open Cities”, zapoczątkowanej w 2007 roku przez British Council i mającej na celu rozwój oraz wsparcie społecznej i ekonomicznej polityki integracji imigrantów. Wiosną 2009 roku, w ramach powyższego projektu, poznańskie stowarzyszenie Forum Kultur zorganizowało spotkanie z cudzoziemcami mieszkającymi w Poznaniu, 24
a lokalna „Gazeta Wyborcza” opublikowała serie artykułów o imigrantach z Kamerunu, Kenii, Egiptu, Peru, Japonii, Indii, Południowej Afryki, Australii, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Włoch, Ukrainy i Białorusi. Przedstawione w nich portrety imigrantów były bardzo pozytywne, lecz spowodowały burzliwą dyskusję w Internecie (Gondek 2009). Jeden z imigrantów mówił w wywiadzie o tym, jak trudno porozumieć się z urzędnikami, którzy operują wyłącznie językiem polskim, podczas gdy inny rozmówca zasugerował, że Poznań powinien być more user-friendly to foreigners. Te i tym podobne sformułowania rozpętały pełną emocji, a czasem wręcz ordynarną dyskusję. Jeden z dyskutantów, który zatytułował swoje wypowiedzi hasłem „Obcym mówimy nie” zdecydowanie odrzucił koncepcję „Otwartego Miasta”, argumentując, że ci, którzy deklarują otwartość na inne kultury i innych ludzi, nie są patriotami, nie kochają Polski i Polaków. Każdą ze swoich licznych wypowiedzi kończył fanatycznym wierszykiem Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską, a Polak Polakiem (wypowiedź z 11.07.2009, godz. 10.19). Co charakterystyczne, autorzy negatywnych wypowiedzi nie mieli osobistych kontaktów z imigrantami. Uczestnicy dyskusji, którzy bronili imigrantów i opowiadali się za ułatwieniem im życia w Poznaniu, w swoich wypowiedziach nawiązywali do konkretnych rozmów i spotkań z cudzoziemcami, i wykazywali się znacznie większym zrozumieniem potrzeb imigrantów. Jak już wskazywaliśmy powyżej, znaczną liczbę cudzoziemców w Poznaniu stanowią studenci. Lokalne szkolnictwo wyższe stara się być atrakcyjne dla zagranicznych kandydatów na studia. Kilka poznańskich wyższych uczelni, zarówno państwowych, jak i prywatnych, uruchomiło specjalne kursy i programy w języku angielskim skierowane dla przybyszów zza granicy. Niektóre instytucje uznają to posuniecie za świetny sposób dywersyfikacji populacji studenckiej, cynicy utrzymują, że jest to jedynie sposób na zarabianie pieniędzy. Jesienią 2009 roku autorka artykułu prowadziła badania w grupie fokusowej z tajwańskimi studentami medycyny w Poznaniu. Chwalili oni sobie program studiów, lecz byli bardzo rozczarowani brakiem wsparcia ze strony uniwersytetu jeśli chodzi o integrację ze społecznością akademicką i lokalną. Niepokoił ich fakt, ze polscy studenci uważali ich za grupę finansowo uprzywilejowaną. Tajwańczycy łączyli tę błędną
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
percepcję o ich zamożności z szeregiem kradzieży popełnionych rzekomo przez polskich studentów w akademiku. Co więcej, przytaczali przykłady wrogości, z jaką się spotykali w przestrzeni miejskiej. Jeden ze studentów tak podsumował tę sytuację: Kiedy było nas niewielu, byliśmy egzotyczni; ludzie chcieli z nami rozmawiać, aby nas lepiej poznać. Teraz, kiedy jest nas więcej4, ludzie czują się zagrożeni. Jego koleżanka dodała: Starsze panie są nam szczególnie niechętne. W sklepie często nas popychają laskami lub łokciami. Nie muszę mówić po polsku, żeby zrozumieć nienawiść i złość, zakończyła swoja opowieść. Jak sugerują wyniki naszej sondy, religia to kolejny wątek w dyskusji na temat „Obcego”. Nic w tym dziwnego, ponieważ poglądy wielu Polaków mają podłoże religijne i często kształtowane są przez przedstawicieli kleru. Podobnie do innych wątków, temat ten nie jest jednorodny. Skrajnymi są ksiądz Rydzyk, Radio Maryja, „moherowe berety” oraz „Mały Gość Niedzielny.” Latem 2009 roku, podczas XVII pielgrzymki Radia Maryja na Jasną Górę, ksiądz Rydzyk dostrzegł czarnoskórego zakonnika i zawołał: Kochani, o jeszcze Murzyn. O Boże, on się jeszcze nie mył. Chodź tutaj bracie, on się nie mył wcale. Laiccy liderzy także mają na swoim koncie rasistowskie „żarty”: Radosław Sikorski, Minister Spraw Zagranicznych, zauważył, że prezydent USA Barack Obama ma związki z Polską, ponieważ jego dziadek zjadł polskiego misjonarza. Rasistowska wypowiedź księdza Rydzyka wołała burzę, ale tylko w niektórych kręgach. Z największą krytyką spotkała się ze strony Mamadou Diouf, polskiego obywatela rodem z Senegalu, założyciela fundacji Africa Another Way, który ubolewa nad faktem, że w Polsce nikt nie monitoruje zachowań rasistowskich i nie oburza się, gdy w potocznych rozmowach Polacy używają sformułowania „sto lat za Murzynami”. W jaki sposób Poznaniacy będą traktowali imigrantów w dużej mierze zależy od tego, w jakim duchu będziemy wychowywali młode pokolenie. Niestety dzieci nie zawsze otrzymują dobre przykłady propagujące różnorodność etniczną, rasową czy kulturową. Pewnej niedzieli, po mszy świętej, poznańskie dzieci otrzymały obrazki, przygotowane przez „Gościa Niedzielnego”, z rozżalonym Murzynkiem, który się
skarżył: Szkoda, że modlitwa nie rozjaśnia skóry. Pod obrazkiem afrykańskiego chłopca był także dopisek Lampa bez oliwy jest ciemna. Człowiek bez modlitwy też. W 2009, w okresie prowadzonych przez nas badań etnograficznych, Poznań gościł uczestników II Międzynarodowego Kongresu Świadków Jehowy. Do Poznania zjechało ok. 23 tysięcy wyznawców tej religii z różnych zakątków świata. Poznaniacy akceptowali ich pobyt w mieście, przynajmniej do pewnego momentu. Słychać było trochę narzekań w chwili, gdy uczestnicy kongresu usiłowali pod Zamkiem nawracać Poznaniaków na swoja wiarę i rozprowadzać propagandowe ulotki. Jak sugerują wyniki naszej sondy, Wielkopolanie są często ambiwalentni, jeśli chodzi o akceptację mieszanych małżeństw. Dane uzyskane z wywiadów pogłębionych potwierdzają wyniki badań sondażowych. Młoda studentka tak opisuje związek swojej koleżanki z Afro-Amerykaninem: Ania i Wilson znają się od 5 lat, poznali się na początku studiów. Obie mamy akceptują ten związek. Mama Wilsona polubiła odmienność Ani, pogodziła się z wyborem syna, natomiast ojciec Ani nie może się pogodzić, że jego córka: „przyprowadziła do domu czarnego chłopaka”. Rodzice córek, które związały się z partnerem o odmiennym kolorze skóry, często wskazywali na obawy o to, jak społeczeństwo będzie traktowało dzieci pochodzące z takiego związku. Jedna z rozmówczyń przyznała, że było jej niezwykle przykro, gdy dzieci w szkole przezywały jej wnuczkę „czekolada”. Inna rozmówczyni, która bardzo polubiła swojego zięcia rodem z Etiopii, ujawniła w wywiadzie, ze jej stosunek do niego nie zawsze był tak pozytywny. Ujął ją jednak nie tylko miłością do jej córki i wnuków, ale także szacunkiem do niej, jej męża, pozostałych członków rodziny oraz do polskiej kultury. Mimo, ze wyniki ankiety wskazują na korelacje między znajomością cudzoziemców i sympatycznym do nich nastawieniem, zaobserwowaliśmy także odwrotne przypadki. Powracająca z Wysp Brytyjskich młoda poznanianka tak mówiła o Arabach mieszkających w Londynie: Wszędzie pełno tych Arabów, oni są okropni, nie myją się, śmierdzą i są tacy żółci, jakie oni mają prawo przebywać w Anglii? – wszyscy powinni
4 W okresie prowadzonych badań, jesienią 2009 roku, około 200 studentów z Tajwanu kształciło się na Uniwersytecie Medycznym w Poznaniu.
25
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do…
wrócić do domu. Marokański student na jednej z poznańskich uczelni czuje się ciągle dyskryminowany: Moi koledzy ze studiów nie akceptują mnie bo nie piję alkoholu i nie palę papierosów. Studentka z Kazachstanu twierdzi, ze większość poznaniaków jest miła, ale czasami denerwują mnie głupie komentarze i przechodnie, którzy robią szparki z oczu lub udają, że mówią po chińsku. Syryjczyk studiujący na Politechnice Poznańskiej skarżył się, że kierownik akademika nie pozwolił mu zamieszkać w jednym pokoju z zaprzyjaźnionym Polakiem argumentując, że Arab nie może mieszkać z Polakiem. Rosjanka, która urodziła dziecko w jednej z poznańskich klinik była szykanowana przez personel szpitala; pielęgniarki mówiły: Ruska nie potrafi opiekować się niemowlęciem. Cudzoziemcy często nie potrafią lub nie chcą reagować na zaczepki ze strony mieszkańców Poznania, choć istnieją także sytuacje, kiedy potrafią świetnie, i to po polsku, ripostować na szowinistyczne zaczepki. Jedna z rozmówczyń relacjonowała wydarzenie, którego była świadkiem w tramwaju: Na jednym z siedzeń siedział ciemnoskóry, młody mężczyzna, chyba student. Na przystanku wsiadła starsza pani. Jak tylko staruszka zauważyła ciemnoskórego chłopaka na cały głos zaczęła krzyczeć: „Tu jest Polska, nie wiem jak tam u ciebie w Afryce czarnuchu, ale tu starszym osobom się miejsca ustępuje”. Chłopak po chwili milczenia wstał po czym odparł: „Nie wiem jak tutaj, ale u mnie w Afryce takie stare baby się zjada”. Pasażerowie parsknęli śmiechem, a starsza pani wysiadła na najbliższym przestanku. Istnieją jednak poznaniacy, którzy uważają, ze Powinniśmy dać szansę ludziom osiedlenia się w naszym kraju, niedługo staniemy przed problemem niedoboru rąk do pracy. Już dzisiaj widać na każdym markecie, bazarze informacje o naborze pracowników, a ogłoszenia w gazetach nigdy nie były tak liczne, a migranci to bardzo często wykształceni ludzie, bardzo dobrzy pracownicy, jeżeli da im się szansę.
Konkluzje, czyli co z tym fantem zrobić? Stosunkowo mała skala imigracji w Wielkopolsce stawia region w dość komfortowej sytuacji. Mamy możliwość mądrego wyboru, jeśli chodzi o teoretyczne, prawne oraz praktyczne podstawy przyszłych założeń polityki integracyjnej. Stworzeniem instrumentarium politycznego wspiera26
jącego osiedlanie się imigrantów w Polsce zajmie się Warszawa, natomiast wdrożenie strategii sprzyjających integracji cudzoziemców w Wielkopolsce leży w gestii władz lokalnych. Jest ono także obowiązkiem samych Wielkopolan. Opracowania naukowe na temat integracji imigrantów, zazwyczaj wskazują na kwestie adaptacji imigrantów do kultury i społeczeństwa kraju, w którym się osiedlają. Proces integracji nie oznacza jednak, że wysiłki w kierunku harmonijnego współżycia i poprawnych stosunków międzyludzkich winny być jedynie podejmowane przez cudzoziemców. Integracja jest przecież procesem wielostronnym. (…) obowiązki w zakresie integracji spoczywają nie tylko na gościach, ale i na gospodarzach. Tym różni się koncepcja integracji od – zdyskredytowanej w wymiarze praktycznym – polityki asymilacji, według której cała odpowiedzialność za przystosowanie się imigranta do nowego społeczeństwa spoczywała na nim (Bloch 2010: 14). Takiego samego zdania jest także Rada Unii Europejskiej, która w 2004 roku sformułowała kilka podstawowych zasad integracji imigrantów i obowiązkiem wypracowania strategii integracyjnych i przestrzegania odpowiednich praw obarczyła obie strony: imigrantów i gospodarzy (Rada Unii Europejskiej 2004). Większość inicjatyw podejmowanych przez nowe państwa imigracyjne, w tym Polskę, skupia się na zmianach prawnych, działalności administracji publicznej (urzędnicy, policjanci, lekarze, nauczyciele), oraz wskazuje na potencjalną, niezwykle pożądaną, rolę mediów w potępianiu rasizmu i dyskryminacji (OSCE 2004). Na szczeblu lokalnym – regionu lub miasta – większość inicjatyw stawia wymagania pod adresem cudzoziemców. Samorządy lokalne, burmistrzowie miast, animatorzy społeczni promują spotkania informacyjne dla cudzoziemców (z prawnikiem, ekspertem d/s międzykulturowych, przedstawicielem lokalnej szkoły itp.), przygotowanie publikacji – w formie broszur i ulotek – z informacjami dla cudzoziemców. Z wyjątkiem warsztatów międzykulturowych dla Polaków, którzy ze względu na wykonywany zawód będą pracować z cudzoziemcami, niewiele jest inicjatyw mających na celu ułatwienia wzajemnego poznania się cudzoziemców i gospodarzy. Niewiele robi się także w zakresie kształtowania pozytywnych opinii Polaków o cudzoziemcach, mimo że badacze wskazują na wpływ opinii publicznej na procesy integracyjne (Tucci 2005).
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Prasa wprawdzie pisze często o ksenofobii, braku tolerancji dla „Obcych,” rasizmie i antysemityzmie (OSCE 2004), niewiele jest jednak działań mających na celu wyplenienie takich zachowań, a jeszcze mniej dyskusji na temat formowania pozytywnego stosunku do cudzoziemców, imigrantów, turystów zagranicznych w dzieciach i młodzieży. Przed Poznaniem i Wielkopolską nadal stoi wiele wyzwań w tym zakresie. Nasze wywiady pogłębione oraz obserwacje uczestniczące w szkołach wielkopolskich wskazują na potrzebę angażowania uczniów w takie inicjatywy jak kampanie tolerancji, dni równości w szkołach oraz imprezy o charakterze wielokulturowym. Warto także wykorzystywać
rożnego rodzaju media – Facebook, gry komputerowe, Internet – w celu poszerzenia zrozumienia i akceptacji odmienności w każdym wymiarze. Cudzoziemcy mieszkający w Poznaniu sugerowali wizyty obcokrajowców, w tym dzieci i młodzieży, w szkołach; wykłady o tolerancji dla rodziców; oraz wymiany szkolne z zagranicą. Jeden z rozmówców wskazał na szczytne tradycje pracy organicznej w Wielkopolsce sugerując podjęcie kroków w celu utrzymania pozytywnych opinii Wielkopolan deklarowanych w ankiecie oraz podjęciu działań, które nie tylko karałyby brak poprawności politycznej, ale przede wszystkim zaskrzepiały w dzieciach i młodzieży szacunek do tego „innego.”
Nota o autorach: Elżbieta M. Goździak, antropolog kultury i badacz procesów migracyjnych, dyrektor naukowy w Institute for the Study of International Migration (ISIM) na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie oraz redaktor naczelny czasopisma naukowego International Migration. Dwukrotna stypendystka Fulbrighta oraz stypendystka Fundacji Rockefellera i German Marshall Fund. Przed emigracja to USA w 1984 roku była asystentką w Katedrze Etnografii na UAM. Leszek Nowak magistrant w Szkole Stosunków Międzynarodowych na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie. Zajmuje się stosunkami transatlantyckimi ze szczególnym uwzględnieniem procesów migracyjnych w rozszerzonej Europie. Współpracuje z dr. Goździak nad projektem badającym emigracje polskich pracowników służby zdrowia do Zachodniej Europy oraz nad projektem analizującym stosunek mieszkańców Wielkopolski do zagranicznych studentów.
Bibliografia: Bloch, Natalia. (2010). Cudzoziemcy spoza Unii Europejskiej w Poznaniu w świetle danych statystycznych. [w:] Natalia Bloch i Elżbieta M. Goździak (red.) Od gości do sąsiadów. Integracja cudzoziemców spoza Unii Europejskiej w Poznaniu, w edukacji, na rynku pracy i w opiece zdrowotnej. Poznań: Centrum Badan Migracyjnych UAM. Buchowski, Michał. (2010). Przedmowa. [w:] Natalia Bloch i Elżbieta M. Goździak (red.) Od gości do sąsiadów. Integracja cudzoziemców spoza Unii Europejskiej w Poznaniu, w edukacji, na rynku pracy i w opiece zdrowotnej. Poznań: Centrum Badan Migracyjnych UAM. Davies, Norman. (1982). God’s Playground: A History of Poland. Vol. 1 and 2. New York: Columbia University Press. ECRI (2000). ECRI General Policy Recommendation No. 5 on Combating Intolerance and Discrimination against Muslims. European Commission against Racism and Intolerance. Council of Europe. Strasburg, 2000. Dostępne na: http://www.coe.int/t/dghl/monitoring/ecri/activities/gpr/ en/recommendation_n5/Rec5%20en21.pdf Feliksiak, Michał. (2010). Praca cudzoziemców w Polsce. BS/148/2010. Warszawa, Centrum Badania Opinii Społecznej. Fihel, Agnieszka. (2008). Charakterystyka imigrantów w Polsce w świetle danych urzędowych. [w:] Aleksandra Grzymała-Kazłowska (red.) Miedzy jednością a wielością. Integracja odmiennych grup i kategorii imigrantów w Polsce. Warszawa: Ośrodek Badań nad Migracjami. Str. 33-51. German Marshall Fund (GMF). (2008). Transatlantic Trends: Immigration. Dostępne na: http://trends. gmfus.org/immigration/doc/TTI_2008_Final.pdf Grzymała-Kazłowska, Aleksandra (2002a). The formation of ethnic representations: The Vietnamese in Poland. Sussex Migration Working Paper No. 8. Pp. 17. 27
Ten Obcy. Stosunek Wielkopolan do…
Grzymała-Kazłowska, Aleksandra. (2002b). Cudzoziemcy z krajów mniej rozwiniętych w Warszawie. Prace Migracyjne No 44, ISS, Uniwersytet Warszawski. Grzymała-Moszczyńska, Halina, Krystyna Błeszyńska, Ton Van Anh. (2007). Our Home Aside? Poland Towards Immigrants. Więź 4 (582). Haraszti, Miklos. (1978). Worker in a Worker’s State. New York: Universe Books. Holy, Ladislav. (1996). The Little Czech and the Great Czech Nation: National identity and the postcommunist social transformation, Cambridge: Cambridge University Press. Iglicka, Krystyna. (2010). Zarządzanie migracją – wyzwania dla polskiej polityki zagranicznej, Warszawa: Centrum Stosunków Międzynarodowych. Jasińska-Kania, Aleksandra. (1999). The impact of education on racism in Poland compared with other European countries, [w:] L. Hagendoorn, S. Nekuee (eds.), Education and racism: A cross national survey of positive effects of education on ethnic tolerance, Aldershot: Ashgate, 75-92. Kaczmarek, Pawel i Marek Okolski. (2002). From Net Emigration to Net Immigration – Socio-economic aspects of International Population Movements in Poland. [w:] Ralph Rotte i Peter Stein (red.). Migration Policy and the Economy: International Experience. Studies and Comments 1. Academy for Politics and Current Affairs. Hanns Seidel Stiftung. Lampland, Martha. (1995). The Object of Labor: Commodification in Socialist Hungary. Chicago: University of Chicago Press. OSCE (2004). International Action Against Racism, Xenophobia, Anti-Semitism and Intolerance in the OSCE Region. Office for Democratic Institutions and Human Rights. A Comparative Study. September 2004. Dostępne na: http://www.osce.org/odihr/13995 Rada Unii Europejeskiej. (2004). Dostępne na: http://piotrwojcicki.com/wp-content/uploads/2009/rasizm/raport_rasizm_w_polsce_3.pdf Strzeszewski, Michał. (1999). Sympatia i niechęć do innych narodów. Komunikat z badań. Centrum Badania Opinii Społecznej: Warszawa. Strzeszewski, Michał. (2007). Przejawy dystansu społecznego wobec innych narodów i religii. Centrum Badania Opinii Społecznej: Warszawa. Tucci, Ingrid. (2005). Explaining attitudes towards immigration. New pieces to the puzzle. Discussion paper 487. Dostępne na: http://www.econstor.eu/bitstream/10419/18335/1/dp484.pdf United Nations, Department of Economic and Social Affairs, Population Division (2009). Trends in International Migrant Stock: The 2008 Revision (United Nations Database, POP/DB/MIG/Stock/ Rev.2008). Dostępne na: http://esa.un.org/migration/p2k0data.asp United Nations, Department of Economic and Social Affairs, Population Division (2009). Trends in International Migrant Stock: The 2008 Revision (United Nations database, POP/DB/MIG/Stock/ Rev.2008).: http://esa.un.org/migration/p2k0data.asp Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego (2011). Dostępne na: http://www.umww.pl/ Vasileva, Katya. (2011). Population and Social Condition. Eurostat. Statistics in Focus 34/2011. Dostępne na: http://epp.eurostat.ec.europa.eu/cache/ITY_OFFPUB/KS-SF-11-034/EN/KS-SF11-034-EN.PDF Verdery, Katherine. (1996). What Was Socialism, and What Comes Next? Princeton: Princeton University Press. Wedel, Janine. (1986). Private Poland. New York: Facts on File. Wydział Rozwoju Miasta Urzędu Miasta Poznania (2004). Prognoza demograficzna Poznania do 2030 roku. Dostępne na: http://www.poznan.pl/mim/public/s8a/news.html?co=print&id=264&instance=1010&lang=pl Zając, Marian. (2008). Debata w Łodzi: Czy potrzebujemy imigrantów? Dostępne na: http://www.polskatimes.pl/forumpolska/lodz/72369,debata-w-lodzi-czypotrzebujemy-imigrantow,id,t. html#material_1 (13.04.2010)
28
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Adam Rajewski
Obchody Milenium Chrztu Polski i Tysiąclecia Państwa Polskiego w 1966 roku w Gnieźnie i Poznaniu Tysiącletnia rocznica Chrztu i państwowości Polski, która przypadała na 1966 r., stała się inspirowanym przez władze komunistyczne polem konfliktu pomiędzy aparatem partyjno-państwowym a Kościołem katolickim, z którego, według opinii historyków, zwycięsko wyszedł ten drugi. Relacje, jakie zachodziły pomiędzy tymi dwoma ośrodkami skupiającymi wokół siebie znaczną część społeczeństwa przez cały okres PRL-u cechowały się wielkim napięciem, a obchody milenijne jeszcze to potęgowały. Uroczystości państwowe i kościelne organizowane w Wielkopolsce miały, obok Jasnej Góry, szczególne znaczenie, a wydarzenia w Gnieźnie i w Poznaniu cechowała niezwykła dramaturgia. Obchody okrągłych jubileuszy początków państwowości polskiej sięgają tradycją połowy XIX wieku. W 1860 r. pojawiła się idea uczczenia 900. letniej rocznicy powstania polskiego organizmu państwowego, która miała zaowocować uroczystym zjazdem w Kruszwicy i usypaniem symbolicznego Kopca Piastów. Inicjatywa ta nie doszła do skutku. Podobny pomysł pojawił się w 1863 r., jednak następstwa powstania styczniowego nie pozwoliły na jego urzeczywistnienie. Idea zorganizowania uroczystych obchodów tysiąclecia istnienia państwa polskiego odżyła po drugiej wojnie, a jej inicjatorem był w 1946 r. poznański historyk, dyrektor Instytutu Zachodniego, prof. Zygmunt Wojciechowski. Rok później wybitny archeolog, Witold Hensel powtórzył ten postulat na łamach „Przeglądu Zachodniego” zwracając uwagę na konieczność odpowiedniego, naukowego przygotowania się do tej wyjątkowej rocznicy. Pomysł ten został podjęty przez środowisko uczonych, co zaowocowało powołaniem w 1949 r. Kierownictwa Badań nad Początkami Państwa Polskiego, ogólnopolskiej jednostki naukowej, która koordynowała prace badawcze z zakresu historii i archeologii. Efektem czteroletniej działalności KBnPPP był wielki rozwój polskiej
humanistyki oraz znaczne poszerzenie wiedzy na temat funkcjonowania wczesnośredniowiecznego państwa polskiego. Strona kościelna także była zainteresowana zorganizowaniem obchodów rocznicy chrztu Polski, co zostało wyrażone na konferencji Episkopatu we wrześniu 1946 r. Głównymi inicjatywami pogłębiającymi badania nad początkami i historią Kościoła w Polsce, były dwa czasopisma naukowe – pierwsze wydawane od 1946 r. w Krakowie pt. „Nasza Przeszłość”, a drugie od 1954 r. w Rzymie zatytułowane „Sacrum Poloniae Millenium”. Z czasem jednak projekty środowiska naukowego i kościelnego straciły pierwotną dynamikę i dopiero pojawienie się nowego impulsu jakim był pomysł zakrojonego na szeroką skalę programu obchodów tysiącletniej rocznicy autorstwa więzionego w Komańczy Prymasa Stefana Kardynała Wyszyńskiego, ożywił tą tematykę. Uroczyste obchody jubileuszu Chrztu Polski stały się okazją do etyczno-moralnej odnowy społeczeństwa duchowo wyniszczonego tragicznymi wydarzeniami II wojny oraz polityką władz komunistycznych. Program Prymasa został podzielony na kilka etapów. Pierwszym były jasnogórskie śluby z sierpnia 1957 r. nawiązujące do 300. rocznicy przyrzeczeń Jana Kazimierza. Na podstawie tekstu ślubów został oparty program 9-letniej Wielkiej Nowenny, będący duchowym przygotowaniem narodu do obchodów Milenium, mający dotykać wszystkich dziedzin życia chrześcijańskiego i moralnego. Charakteryzował się on nowatorstwem metod duszpasterskich, szczegółowym opracowaniem i skalą inicjatyw mobilizujących rzesze wiernych w całym kraju. Program wprowadzany w życie w każdej diecezji, parafii, kościele zakonnym i rektorskim, zdołał zaktywować społeczeństwo i obudzić w wiernych rzeczywisty entuzjazm okazywania swego przywiązania 29
Obchody Milenium Chrztu Polski…
do Kościoła i wartości przez niego głoszonych. Widocznym znakiem przygotowań do Milenium była peregrynacja poświęconej w 1957 r. w Rzymie przez Piusa XII kopii obrazu jasnogórskiego w parafiach całego kraju, jak również modlitewne czuwania w intencji odbywającego się w tym czasie w Rzymie Soboru Watykańskiego II oraz tzw. soborowe czyny dobroci. Niewątpliwy sukces, jakim było zgromadzenie wielkich tłumów w Częstochowie podczas Ślubów Jasnogórskich z 1957 r. oraz skala Wielkiej Nowenny, w którą włączyła się duża część społeczeństwa, były dla władz partyjno-rządowych zaskoczeniem, ale również i powodem do obawy. Fiasko prowadzonej od wielu lat ateizacji i propagowania laickiego modelu wychowania narodu, zaczął być w widoczny sposób obnażany przez Kościół, który zarówno przez ekipę rządzącą, jak i społeczeństwo był pojmowany nie tylko jako instytucja religijna, ale także jako ośrodek opozycyjny wobec komunistycznej ideologii preferowanej przez państwo. Przygotowania do Milenium ukazały mocną pozycję Kościoła w polskim społeczeństwie, która siłą rzeczy nie mogła być tolerowana przez władze, a ponadto uzmysłowiły działaczom partyjnym, że inicjatywa uczczenia rocznicy Tysiąclecia została utracona na rzecz strony kościelnej. W związku z tym postanowiono skonstruować konkurencyjny projekt obchodów tysiąclecia istnienia państwa polskiego. Było to możliwe dopiero, kiedy strona rządząca okrzepła po zawirowaniach wynikających z wydarzeń z 1956 r. (tzw. Odwilż). W lutym 1958 r. sejm uchwalił lata 1960-1966 okresem Obchodów Tysiąclecia Państwa Polskiego, a przygotowania do tej rocznicy całkowicie pomijały aspekt chrztu Mieszka skupiając się na obronie tezy, że PRL jako ustrój idealny jest zwieńczeniem wielowiekowej historii Polski. Tysiąclecie Państwa Polskiego przeciwstawiono Tysiącleciu Chrztu i konsekwentnie ta różnica w pojmowaniu znaczenia roku 1966 była widoczna w obchodach milenijnych. Przygotowania do obchodów jubileuszu Tysiąclecia Państwowości Polski w Wielkopolsce zostały rozpoczęte zaledwie kilka miesięcy po lutowej uchwale sejmu. Program obchodów ustalony przez Radę Narodową Poznania i Wojewódzką Radę Narodową był powtórzeniem i przeniesieniem centralnych wytycznych w realia regionu. Doceniono historyczną rolę Poznania i wkład ludności wielkopolskiej w dzieje Polski, 30
z których szczególnie akcentowano doniosłe wydarzenie, jakim było odzyskanie ziem zachodnich i północnych przy bratniej pomocy ZSRR. Gwarantem stabilności granic miała być PRL, która w ścisłym sojuszu z sowieckim sąsiadem stanowiła ukoronowanie procesu dziejowego na ziemiach Polski. Obchody jubileuszy miały stać się okazją do aktywizacji społeczeństwa na rzecz czynów społecznych, zwłaszcza na polu edukacji, szkolnictwa, opieki zdrowotnej. Legendarnym już wyrazem tego była akcja zadrzewiania województwa i kraju oraz akcja „tysiąc szkół na Tysiąclecie”, w wyniku której wybudowano, w głównej mierze z dobrowolnych składek, wiele placówek oświatowych, ale także ośrodków zdrowia, ośrodków sportowych i innych punktów przyciągających zwłaszcza ludzi młodych. Planowano także wspomóc rozwój i rozbudowę zakładów przemysłowych i fabryk, m.in. w Gnieźnie, Adamowie, Koninie, Pątnowie, Czarnkowie, Obornikach, Wągrowcu; modernizację szpitali w Ostrowie, Słupcy, Turku, Nowym Tomyślu. Powstało również wiele ośrodków kulturalnych, jak chociażby Muzeum Marcina Kasprzaka na Starym Rynku w Poznaniu, czy nowa siedziba Muzeum Archeologicznego w Pałacu Górków. Niezwykle interesującym był pomysł budowy symbolicznego daru narodu – transatlantyckiego statku wypoczynkowo-szkoleniowego o nazwie „Wielkopolanka”, który miał dwa razy w roku odbywać rejs do USA i przewozić polonię amerykańską na wycieczki do kraju. Projekt ten jednak nie został zrealizowany. W obchody Tysiąclecia w Poznaniu włączyło się, oprócz działaczy partyjnych, wiele stowarzyszeń i organizacji, zwłaszcza młodzieżowych. We wszystkich przedsięwzięciach naukowych i wydawniczych decydujący wręcz był udział historyków z Uniwersytetu im. A. Mickiewicza oraz Polskiego Towarzystwa Historycznego i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W 1961 r. odbył się w Gnieźnie Walny Zjazd Polskiego Towarzystwa Archeologicznego, a w 1965 w Poznaniu Ogólnopolski Zjazd Historyków Polskich zorganizowany siłami PTH oraz Instytutu Historii PAN. Praca historyków miała służyć rozpropagowaniu Poznania i całego regionu jako kolebki państwowości polskiej, a wszelkie działania podejmowane wokół infrastruktury turystycznej (rozbudowa schronisk, hoteli, tras krajoznawczych, renowacja zabytków, budowa
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
dróg, mostów, odświeżanie elewacji budynków itp.) miały przyciągnąć do Wielkopolski miłośników przyrody i historii. Autentyczny zapał lokalnej społeczności z czasem stawał się coraz mniejszy, co wiązało się z brakiem odzewu władz na oddolne inicjatywy mieszkańców Wielkopolski, a jednocześnie narzucaniem „dobrowolnych” czynów społecznych, np. zwiększenia wydajności w zakładach produkcyjnych. Im bliżej było do kulminacji obchodów Tysiąclecia, tym mocniej wybrzmiewały antyklerykalne tony w propagandzie, co wiązało się z pogarszaniem się stosunku władz do Kościoła Katolickiego i jego akcji milenijnej. Ostrze krytyki uderzyło z wielką brutalnością w 1965 r. po wystosowaniu przez polskich biskupów milenijnego listu do Episkopatu Niemiec. W liście zostały poruszone newralgiczne kwestie odnoszące się do historii sąsiedztwa obu narodów, także okresu wojennego i powojennego. Zwłaszcza sformułowanie: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie” zostało wykorzystane przez komunistów do przeprowadzenia szeroko zakrojonej akcji propagandowej mającej na celu uczynienie z Episkopatu zdrajcy polskiej racji stanu. Program obchodów 1966 r. został zmieniony w taki sposób by, jak stwierdzał dokument poznańskiego WK FJN stanowił szczególną akcję w walce z ideologicznym działaniem kościoła katolickiego w Polsce na przestrzeni 1000-lecia. Podczas odczytów i manifestacji oraz w artykułach prasowych przedstawiano Kościół jako czynnik wrogi, hamujący rozwój narodu na przestrzeni dziejowej. Ostatecznie w 1966 r. ustalono, że centralne uroczystości państwowe będą odbywać się w tym samym czasie, co uroczystości kościelne, by odciągnąć od świątyń jak największą ilość wiernych. Ciekawostką jest fakt, że planowano zaprosić do Poznania „Animalsów” oraz „Beatelsów”, do czego jednak ze względów finansowych nie doszło. Ponadto poczyniono odpowiednie kroki, by uniemożliwić ludziom uczestnictwo w nabożeństwach. Wzmocniono dyscyplinę w zakładach pracy poprzez cofnięcie zgody na urlopy w terminach kościelnych celebracji, podobnie organizowano obowiązkowe zajęcia dydaktyczne dla młodzieży szkolnej i akademickiej w tym czasie, odmawiano zezwoleń na organizowanie pielgrzymek i procesji ulicami miasta, przeprowadzano szczegółowe i uciążliwe kontrole pojazdów, czy
też zredukowano liczbę wycieczek zagranicznych dla gości spoza Polski. Zwieńczeniem wielkich rekolekcji, jakimi de facto stała się Wielka Nowenna, były obchody Roku Jubileuszowego – 1966, z głównymi uroczystościami na Jasnej Górze 3 V. Do głównych obchodów dołączyły również Gniezno i Poznań, a wybór ten nie był przypadkowy. Archidiecezja Gnieźnieńska stanowiła bowiem najstarszą administracyjną jednostkę kościelną na ziemiach polskich, a Poznań z kolei był główną siedzibą Mieszka I, i tu zgodnie z ówczesnym zwyczajem, najprawdopodobniej w Wigilię Wielkanocną 14 IV 966 r. nastąpił akt chrztu. W nawiązaniu do tej daty główne ogólnopolskie obchody Milenium rozpoczęły się właśnie w kwietniu 1966 r. w Wielkopolsce, a wspólna konferencja Episkopatu odbywająca się w Gnieźnie i Poznaniu połączyła oba te miasta jedną wspólną uroczystością. Hierarchia kościelna obu diecezji skrupulatnie przygotowała się na nadchodzące uroczystości. Arcybiskup Poznania Antoni Baraniak jeszcze na początku 1965 r. powołał Komitet Obchodów Tysiąclecia Chrztu Polski, który zajął się ułożeniem planu obchodów Milenium w archidiecezji, opracowaniem dziejów Kościoła poznańskiego oraz materiałów do pracy duszpasterskiej. Podobnie uczyniono w Gnieźnie, gdzie pieczołowicie przygotowano program uroczystości. Organizowano wiele nabożeństw, pielgrzymek głównie do maryjnych miejsc kultu, ustalono tematykę okolicznościowych kazań, misji parafialnych i rekolekcji. Główne obchody rozpoczęły się 9 IV 1966 r., w Wigilię Wielkanocy, w bazylice gnieźnieńskiej uroczystą Mszą, która kończyła Wielką Nowennę i rozpoczynała Rok Jubileuszowy. Prymas odczytał tekst odnowienia obietnic chrzcielnych, który wierni za nim powtarzali. W tym samym czasie, w kościołach całej archidiecezji księżą i świeccy łącząc się ze swoim pasterzem robili to samo. W Niedzielę Wielkanocną przybył z województwa bydgoskiego Obraz Nawiedzenia witany przez kilkutysięczny tłum obecny na trasie przejazdu. Przez Tydzień Wielkanocny towarzyszyły obchodom liczne nabożeństwa, kazania kierowane do różnych grup społecznych, wystawy okolicznościowe. 14 IV, w Wielki Czwartek, w szczególny sposób podkreślono historyczną rocznicę Chrztu, urządzając sesję naukową poświęconą dziejom archidiecezji oraz uroczystą Mszę poza bazyliką, na którą przybyło około 40 tysięcy wiernych. 31
Obchody Milenium Chrztu Polski…
W tym samym czasie władze partyjne zorganizowały cały szereg różnych konkurencyjnych imprez artystycznych, pośród których można wymienić chociażby projekcje filmu „Faraon”, „Krzyżacy”, koncert zespołów „Czerwonych Gitar”, ”Eter Green Sekstet”, kiermasz atrakcyjnych towarów, czy wielkopolską sztafetę tysiąclecia. Główne jednak uroczystości zaplanowano na 16 IV, czyli w ostatni, kulminacyjny dzień uroczystości kościelnych. Tego dnia miało odbyć się przyjęcie sztafet 1000-lecia z terenu całego województwa oraz wielki wiec ludności upamiętniający tysiąclecie istnienia państwa polskiego i 21. rocznicę sforsowania Nysy Łużyckej. Po południu, w momencie gdy w usytuowanej w pobliżu katedrze abp Wojtyła celebrował nabożeństwo, a Prymas głosił kazanie, na miejskim placu przemówienie wygłaszał marszałek Marian Spychalski, któremu towarzyszyły wystrzały salutów armatnich zagłuszające kościelne uroczystości. 16 IV w godzinach wieczornych Episkopat z towarzyszącymi mu przedstawicielami duchowieństwa diecezjalnego i zakonnego wraz z obrazem Nawiedzenia przybył szlakiem piastowskim przez Iwno, Kostrzyn, Swarzędz, Antoninek, Osiedle Warszawskie, Podwale, most Rocha, pl. Bernardyński, Wielkie Garbary, Wodną, pl. Kolegiacki do poznańskiej fary, w której nabożeństwo odprawił abp Wojtyła, a kazanie wygłosił abp Bolesław Kominek. Po mszy nastąpiła adoracja Obrazu Nawiedzenia, który następnego dnia miał być uroczyście przeniesiony ze Starego Miasta do katedry. Wiernych na trasie przejazdu było tak dużo, że samochód z obrazem niknął w tłumie. Z tym faktem wiążą się ciekawe relacje świadków. Według niektórych przekazów w pewnym momencie tłum pochwycił auto z obrazem i przez jakiś czas niósł go na rękach. Według innych natomiast ludzie zdjęli wizerunek Jasnogórskiej Madonny z furgonetki i sami zanieśli go w kierunku katedry. W bazylice nastąpiła uroczysta msza, z udziałem całego Episkopatu, której przewodniczył Prymas. Po nabożeństwie odbyła się otwarta dla wiernych sesja naukowa poświęcona dziejom Kościoła, a po niej biskupi udali się do Złotej Kaplicy, do grobu Mieszka i Bolesława, gdzie złożono wieniec wykonany z metalu z symboliczną dedykacją: „966-1966 Pierwszym chrześcijańskim władcom Polski w Tysiąclecie Chrztu – Episkopat Polski z wiernym ludem”. Do Poznania, wraz z kościelnymi, przeniosły się również państwowe uroczystości. Władze 32
komunistyczne postanowiły wytoczyć najcięższe działa przeciwko Prymasowi i biskupom. 17 IV, w tym samym czasie, co nabożeństwo w katedrze, na placu przed Uniwersytetem planowano urządzić wiec z udziałem ok. 150-200 tysięcy osób, na którym przemawiać mieli premier Józef Cyrankiewicz oraz sam I sekretarz KC PZPR, Władysław Gomułka, osoba pełniąca wówczas najwyższą władzę w Polsce. Szczególnie mocno miała być podkreślona rola Wielkopolski na przestrzeni wieków oraz jej wyjątkowe znaczenie polityczno-gospodarcze w XX wieku. Służyć temu miało odznaczenie miasta i całego regionu Orderem Budowniczych Polski Ludowej. Ponadto chciano uwypuklić zasługi Wojska Polskiego w walce z niemieckim agresorem. Aby zapobiec uczestnictwu ludzi w celebracjach kościelnych zorganizowano zbiórki mieszkańców w punktach zbornych dla każdych dzielnic, z których w zwartych pochodach docierali na specjalnie wyznaczony na placu przed uniwersytetem sektor. Na Starym Rynku natomiast otwarto kiermasz książek i płyt, by zapobiec przeniesieniu się uroczystości kościelnych w ten rejon Poznania. Wiec rozpoczął się o 11.00 przemówieniem W. Gomułki, w którym została przedstawiona partyjna wizja dziejów Polski. I sekretarz w sposób wyjątkowo brutalny wielokrotnie atakował obecnego wówczas w katedrze Prymasa i Episkopat. Dla uzmysłowienia sobie, jakiego niewyszukanego stylu użył „towarzysz Wiesław” przytoczmy niektóre fragmenty jego mowy: Jakże ograniczony i wyzbyty narodowego poczucia państwowości musi być umysł przewodniczącego episkopatu polskiego (…). Ten wojujący z naszym państwem ludowym nieodpowiedzialny pasterz pasterzy, który głosi, ze nie będzie się korzył przed polską racją stanu, stawia swoje urojone pretensje do duchowego zwierzchnictwa nad narodem polskim wyżej niż niepodległość Polski.(…) jakież to musi być zaślepienie tego kierownika episkopatu polskiego i jego popleczników, lansujących pokraczną ideę ” przedmurza”, której treść polityczna sprowadza się do skłócenia narodu polskiego z radzieckim (…) do nowej katastrofy Polski. Przemówieniu towarzyszyły salwy dział armatnich, które miały zagłuszać przemawiającego wówczas w katedrze Wyszyńskiego. Prymas jednak, pomny na wydarzenia w Gnieźnie sprzed paru dni, przeniósł swoje kazanie na koniec mszy, w którym skoncentrował się na dobrych owocach
Obchody Milenium Chrztu Polski…
związku chrześcijaństwa z losem narodu na przestrzeni tysiąca lat. Później, dowiedziawszy się o atakach I sekretarza na swoja osobę, zanotował: Moje kazanie w rzeczywistości było odpowiedzią (…). Ludzie mieli możność porównać dwa style – komunistyczny i katolicki. Powyższe stwierdzenie odkrywa również prawdę o zachowaniu mieszkańców Poznania oraz Gniezna. Uczestnicy obchodów państwowych, wykorzystując niedopatrzenia organizatorów, zarówno w trakcie trwania wieców i różnych imprez, jak i po ich zakończeniu, udawali się na nabożeństwa kościelne, co z przykrością potwierdzały także sprawozdania partyjne. Uroczystości kościelne trwały jeszcze do 22 IV, kiedy to tłumnie żegnany Obraz Nawiedzenia z katedry poznańskiej został przewieziony przez Środę, Ostrów do Kępna, gdzie podczas nabożeństwa został przekazany diecezji częstochowskiej, w której 3 V na Jasnej Górze miały odbyć się najważniejsze uroczystości milenijne. Gnieźnieńskie i poznańskie obchody Milenium Chrztu Polski oraz Tysiąclecia Państwa Polskiego zgromadziły na ulicach tysiące miesz-
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
kańców. Zasadnicza jednak różnica polegała na tym, że udział w inspirowanych przez Kościół wydarzeniach był dobrowolny, natomiast w państwowych niejednokrotnie wymuszany i kontrolowany. Tłumy obecne na nabożeństwach, czy na trasie przejazdu kopii obrazu jasnogórskiego były dla władz komunistycznych dowodem na przywiązanie ludzi do Kościoła. Kościół natomiast, po ciężkim okresie stalinowskiej polityki wyznaniowej, doświadczył ożywienia zarówno pod względem duchowym, jak i organizacyjnym. Obchody Milenium skonsolidowały osłabione we wcześniejszych latach duchowieństwo i ukazały, że możliwe jest przeprowadzenie wielkich inicjatyw i przedsięwzięć duszpasterskich, rozbudziły entuzjazm w wiernych oraz uwidoczniły realną pozycję Kościoła w polskim społeczeństwie. Ponadto uroczystości tysiąclecia Chrztu Polski stały się dla społeczeństwa okazją zamanifestowania swojej opozycji wobec oficjalnej komunistycznej ideologii propagowanej przez władze państwowe, także dla ludzi niekoniecznie identyfikującymi się z wiarą katolicką.
Nota o autorze: Adam Rajewski. Doktorant na Wydziale Historycznym Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, interesuje się dziejami Kościoła katolickiego w Polsce oraz stosunkami państwo-Kościół w okresie PRL.
Bibliografia: Fijałkowska B., Partia wobec religii i Kościoła w PRL, t. II, cz. II 1964-1970, Olsztyn 2001; Jankowiak S., Milenium Polski, Poznań 2006; Milenium kontra Tysiąclecie – 1966, red. K. Białecki, S. Jankowiak, J. Miłosz, Poznań 2007; Millenium polskie. Walka o rząd dusz, Warszawa 2002; Noszczak B., „Sacrum” czy „profanum”? – spór o istotę obchodów milenium polskiego (1949-1966), Warszawa 2002; Noszczak B., Milenium i tysiąclecie, [w:] Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej, nr 5 (64), V 2006, s. 40-59; Obchody milenijne 1966 roku w świetle dokumentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Warszawa 1998.
33
Niechciana historia. Opuszczone cmentarze ewangelickie…
Joanna Wałkowska
Niechciana historia. Opuszczone cmentarze ewangelickie okolic Poznania Środa Wielkopolska Przejeżdżając przez Środę Wielkopolską drogą w kierunku Nekli, zaraz po wyjeździe z centrum miasta, po prawej stronie ulicy wyłania się piękny, zabytkowy cmentarz. Niewątpliwie warto się tu zatrzymać, aby przespacerować się zadbanymi alejkami i podziwiać stare, głównie dziewiętnastowieczne nagrobki i okazałe grobowce, niektóre już wprawdzie nadgryzione zębem czasu. W wielu miejscach widać znicze i kwiaty. Po lewej stronie drogi natomiast widoczny jest niewielki podniszczony budynek, stojący samotnie pośród trochę dziko wyglądającej polany. Kto jednak przyjrzy się uważniej, dostrzeże też zwalisko kamieni leżących niedaleko pod murem. Gdy podejdzie bliżej, zobaczy zapadłe groby,
płyty, krzyż… pośród wszędobylskiej roślinności trudno rozróżnić porośniętą mchem powaloną rzeźbę przedstawiającą pień drzewa z liśćmi dębowymi. Na ocalałych jeszcze nagrobkach można jednak odczytać nazwiska ludzi pochowanych tam przed laty. Był tu bowiem cmentarz, na którym od roku 1871 aż do końca II wojny światowej ewangeliccy mieszkańcy Środy i jej okolic grzebali swoich zmarłych1. Na początku okresu zaborów protestantów nie było jeszcze w mieście dużo, stanowili liczebnie mniej więcej taką samą mniejszość jak Żydzi. Z czasem ewangelików było coraz więcej. W 1829 roku przekazano im budynki dawnego klasztoru dominikańskiego, w których urządzili oni szkołę i dom modlitwy. Do szkoły tej
Nagrobki na cmentarzu średzkim, 2011, J. Wałkowska 1
34
B. Urbańska, Cmentarz średzki, Środa Wielkopolska, 2004, s. 128.
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
uczęszczało także wielu Żydów, gdyż przyłączyli się oni do ewangelickiej gminy szkolnej2. W 1881 r. wybudowano też kościół (obecnie parafia rzymskokatolicka im. Najświętszego Serca Jezusa). Średzcy ewangelicy należeli najpierw do bnińskiej gminy wyznaniowej, tam też chowano zmarłych. Dopiero od 1853 r. można mówić o średzkiej gminie ewangelickiej. W tym czasie wydzielono dla protestantów kwaterę na cmentarzu katolickim, jednak po jakimś czasie zaczęło brakować tam miejsca i w 1871 r. osobny cmentarz przygotowano na gruntach wykupionych od prywatnych właścicieli. W 1910 r. zbudowano tam kaplicę. Po 1918 r. większość Niemców wyjechała z miasta, ale nie zabrakło również takich, którzy zostali. W 1945 r. dokonano na średzkim cmentarzu ewangelickim ostatnich pochówków. Byli to Niemcy, którzy uciekając z Polski ponieśli śmierć w wypadku kolejowym w okolicach Środy3. Oprócz przechowywanych w archiwach dokumentów, akt metrykalnych, gazet i in. istnieją ponadto inne jeszcze źródła, wydaje się, że prawie całkiem zapomniane, które mogą nam opowiedzieć coś o ludziach, którzy tu kiedyś mieszkali. Są to nagrobki, a zwłaszcza epitafia na nich umieszczone. Na jednym z nich (nagrobek z krzyżem) można odczytać napis (w tłum. z jęz. niem.): „Tu spoczywa w Bogu mój kochany małżonek Wilhelm Schmidtke”. Kawałek dalej na ziemi leży zwalona płyta Jadwigi (niem. Hedwig) Walther, z domu Kurth, ur. 8. 03. 1864, zm. 27. 11. 1915, pod nazwiskiem i datami wyryto: „Job. 14, 2” – jest to odniesienie do Księgi Joba. Cytat ten w polskim tłumaczeniu brzmi: „wyrasta jak kwiat i więdnie; ucieka jak cień i nie ostaje się”.4 Niedaleko znajduje się niewielka płyta epitafijna w kształcie pulpitu, a na niej nieco zatarty już tekst: „Tu spoczywa w Panu nasza ukochana córka, Gertruda Seidel, ur. 21.czerwca 1896 r., zm. 18. sierpnia 1897 r. Niech spoczywa w pokoju!”5 Obok wznosi się wysoki nagrobek z płaskorzeźbą
przedstawiającą siedzącego anioła. Inskrypcja głosi: „Miejsce spoczynku rodziny Heickerodt”. To wszystko, co można odczytać, poza kilkoma potłuczonymi płytami, na których zachowały się jedynie daty, bądź niewielkie fragmenty napisów, wyryte kunsztownym pismem neogotyckim, stylizowanym na ręczne, zwane Kurrentschrift. Jedna z nich to płytka wielkości zaledwie kilku centymetrów, odkryta dopiero po uważnym przeczesywaniu roślinności. Jak wyglądał cały nagrobek, trudno już dziś nawet sobie wyobrazić. Na końcu zarośniętej alei znajdziemy też kilka innych płyt, poukładanych jedna na drugiej. Nie można więc sprawdzić, czy na którejś z nich znajdują się inskrypcje. Zniczy nie widać, innych śladów współczesnej działalności jednak nie brakuje – takich jak na przykład puszki po piwie, czy wulgarne napisy na ścianach kaplicy. Z cmentarza znika co chwilę jakiś zabytek – nietrudno domyślić się, jaki los spotkał metalową tablicę z namalowanym napisem „Franzke”, widoczną jeszcze na zdjęciu publikowanym w roku 20046, natomiast obecne jeszcze latem 2011 roku drobne fragmenty płyt epitafijnych nie dały się już odnaleźć kilka miesięcy później.
Bnin Około piętnastu kilometrów na zachód leży miejscowość Bnin – niegdyś osobne miasto, dziś część Kórnika. Koloniści niemieccy przybyli tu już w połowie XVIII wieku, sprowadzeni przez właścicielkę obydwu miast, Teofilę z Działyńskich Potulicką. Liczba Niemców w Bninie wynosiła wówczas około 250 osób i przez najbliższe stulecie utrzymywała się mniej więcej na tym samym poziomie, przy znacznym wzroście liczebności ludności polskiej, co wynikało m.in. z tego, iż wielu Niemców emigrowało za chlebem7. Parafia ewangelicka w Bninie powstała w roku 1775, do gminy tej należeli także protestanci z Kórnika. Wkrótce potem wybudowany został drewniany zbór, a także pastorówka. W pierwszej połowie XIX
2 L. Gomolec i S. Nawrocki, Pod zaborem pruskim 1793-1918. [w:] Dzieje Środy Wielkopolskiej, t. I, pod red. S. Nawrockiego, Środa Wielkopolska 1990, s. 140. 3 B. Urbańska, op. cit., s. 128. 4 Komisja Przekładu Pisma Świętego, Biblia to jest Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu. Warszawa, 1975, s. 558. 5 W taki sposób można przetłumaczyć spotykany na niemieckich nagrobkach zwrot „Ruhe sanft”, oznaczający dosłownie: „Łagodny spoczynek”. 6 B. Urbańska, op. cit., s. 127. 7 D. Płygawko, Od rozbiorów do Powstania Wielkopolskiego. [w:] Z dziejów Kórnika i Bnina, pod red. J. Fogla, Poznań 2008, s. 25.
35
Niechciana historia. Opuszczone cmentarze ewangelickie…
Cytat na nagrobku w Bninie, 2011, J. Wałkowska
wieku nastąpiła przebudowa tych budynków. Nowy kościół ewangelicki wzniesiono w roku 1827, w stylu klasycystycznym, przy finansowym wsparciu Tytusa Działyńskiego. Po II wojnie światowej świątynia została przekazana katolikom8 i jest to obecnie kościół parafialny pod wezwaniem św. Wojciecha. Stopień zniszczenia cmentarza bnińskiego nie jest tak duży jak średzkiego. Teren tej nekropolii dzięki inicjatywie lokalnych mieszkańców został uporządkowany, a nagrobki oczyszczone. W dalszym ciągu brak jednak profesjonalnej opieki nad zabytkami. Niektóre płyty zachowane są stosunkowo dobrze, jak ta należąca do Heinricha Kuphala, mistrza murarskiego, któremu nagrobek wystawiły jego dzieci9. Na kamiennym krzyżu, odłamanym u dołu widnieje inskrypcja poświęcona Joannie Dorocie (Johanne Dorothea) Müller, z domu Seifert, ur. 14 stycznia 1801, zm.
25 sierpnia 1897. Warto zwrócić uwagę na fragment nagrobka, w formie stojącej na podstawie prostokątnej bryły zwieńczonej obecnie wystającym szpikulcem. Niegdyś był tam zapewne umieszczony krzyż bądź inna forma rzeźbiarska, zawierająca wyryty napis z imieniem i nazwiskiem zmarłego oraz datami. Dziś nie wiemy już, komu poświęcono sentencję o treści: „Daleki oczom, sercom wiecznie bliski!” – w oryginale: „Dem Auge fern, dem Herzen ewig nah!”. Był to cytat bardzo popularny na nagrobkach z przełomu XIX i XX wieku, pochodzący z wiersza autorstwa Ludwiga Jacobowskiego, urodzonego w 1868 roku w Strzelnie poety i pisarza niemieckiego żydowskiego pochodzenia10. W Bninie możemy odnaleźć też ślad asymilacji niemieckich ewangelików z polską ludnością – to inskrypcja na tablicy nagrobnej Katarzyny Quiel, z domu Dombrowskiej (25.11.1810-7.03.1870). Była ona żonata dwa razy, za pierwszym przyjmując nazwisko Unger. Żyła niecałe 60 lat, nie wiadomo, czy miała dzieci, brak bowiem w treści zwrotów, które pozwoliłyby to określić. Tu spotykamy cytat biblijny, z Psalmu 126: „Kto ze łzami sieje, żąć będzie w radości”11. Ten specyficzny dobór treści tekstu nagrobnego mógł być związany z odniesieniem do życia zmarłej. Kolejne epitafium dotyczy pochodzącego z Kurnika (jak wówczas wyglądała pisownia nazwy miasta Kórnik) Augusta Seidel`a, żyjącego w latach 1821-1888, określonego jako „nasz drogi ojciec”. Miał on więc potomstwo, a być może jego krewną była mała Gertruda Seidel, pochowana na cmentarzu w Środzie Wielkopolskiej. Nie mógł on być jej ojcem, lecz być może przodkiem w stopniu dziadka. Na cmentarzu bnińskim mamy jeszcze kilka nagrobków, m.in. Rudolfa Lichta (1816-1882), wspólny małżeństwa Ferdinanda (1840-1922) i Wilhelminy Krieger (1841-1923) oraz Marthy Jahnz, której dat życia nie podano, ale po rozmiarach grobu można domyślać się, że zmarła w wieku dziecięcym. Jest to zresztą jedyne epitafium na tym cmentarzu, które umieszczone jest na grobie. Co do pozostałych, prawdopodobnie nie da się już ustalić ich pierwotnego położenia. Godne uwagi
J. Kowalski, Architektura i sztuka. [w:] Z dziejów Kórnika i Bnina, pod red. J. Fogla, Poznań 2008, s. 95. Pełna treść inskrypcji: „Tu spoczywa w Bogu nasz ukochany ojciec mistrz murarski Heinrich Kuphal „Niech spoczywa w pokoju!”. 10 F. B. Stern, Nachwort. Das Leben Ludwig Jacobowskis. [w:] Gesammelte Werke in einem Band. Jubiläumsausgabe zum 100. Todestag, pod red. M. M. Schardta, Oldenburg 2000, s. 1121. 11 Tłumaczenie na podstawie tekstu inskrypcji. 8 9
36
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
są sentencje – na nagrobku Kriegerów wyryto zdanie: „Nie my ludzie, Jezus jest zwycięzcą!”, a na anonimowej dziś tablicy człowieka żyjącego w latach 1830-1895: „Chrystus jest moim życiem, a śmierć jest moim zwycięstwem!” (z Listu do Filipian 1, 21; tłum. na podst. tekstu inskrypcji). Jego tożsamość można jednak ustalić na podstawie akt metrykalnych – zapewne jest to nagrobek należący do Emila Ferdinanda Schuberta, urodzonego w Bninie 2 kwietnia 1830 roku, zmarłego w tejże miejscowości 19 kwietnia 1895 roku, syna Friedricha Wilhelma Schuberta i Wilhelminy z domu Vahlpahl 12. Natomiast na niewielkim fragmencie płytki widać treść: „1. Cort.”, ktoś powołał się więc na 1 List do Koryntian, nie wiadomo jednak, na który werset. Żałosny obraz przedstawia potłuczona na drobne cząstki płyta wykonana z czarnego marblitu z wyciętym napisem neogotyckim. Próba złożenia fragmentów nie dała rezultatów, wiele musi być wybrakowanych. Zapewne jednak inskrypcja dotyczyła przynajmniej dwóch osób, dwa razy powtórzył się skrót od słowa „geboren” (geb.) – urodzony/a (tuż przed liczbą oznaczającą dzień miesiąca) oraz dwa razy od słowa „gestorben” (gest.) – zmarły/a, może nawet trzy razy (jedynie „est.”). Skrót „geb.” pojawił się też trzeci raz, ale przed literą „S”, toteż oznacza w tym przypadku nazwisko panieńskie. Zapewne więc jedną z osób była zamężna kobieta. Niewykluczone też, że mamy tu do czynienia z fragmentami więcej niż jednej płyty, użyto tu bowiem dwóch typów czcionek – jeden rodzaj pisma charakteryzuje się większymi rozmiarami liter, a drugi mniejszymi ich rozmiarami. Daty roczne, jakie można wyczytać to: 1895, 1810, 1902, rozłożone bez związku ze skrótami na oznaczenie narodzin i śmierci. Pewną wskazówką jednak jest fragment, na którym zachowała się inskrypcja: „43, gest.”, co pozwala stwierdzić, że osoba, której ona dotyczy urodziła się w roku 1843. W zestawieniu z innymi datami z tej płyty jedną z możliwych dat dziennych dla tego roku może być 18 listopada, jest to inskrypcja znajdująca się pod wspomnianymi już słowami „geb. S…”, a więc dotyczy kobiety. Wszystkie te okoliczności pozwalają przypuszczać, że epitafium to było dedykowane Joannie Juliannie
(Johanne Juliane) Seifert, urodzonej 18 listopada 1843 roku w Kurniku13. Trudno jednak wobec niewielu informacji zidentyfikować inne osoby. Interesującym elementem tej płyty jest fragment z wyobrażeniem kotwicy. W chrześcijaństwie jest ona symbolem trwania w wierze i oczekiwania z nadzieją na zbawienie14. Zapewne więc mamy tu do czynienia z taką wymową tego przedstawienia.
Borówiec Nieduża wioska kilka kilometrów na północ od Kórnika, Borówiec, kryje w sobie podobne zapomniane skarby historii. Tam naprzeciwko budynku byłej szkoły, spod liści wyłaniają się zarysy niskich kamiennych konstrukcji. To pozostałości po grobowcach. Kilka z nich jest widocznych z drogi, ale gdy wejdzie się dalej, w gęstwinę chaszczy, znaleźć można inne, do których dostępu zaciekle bronią wyrastające zewsząd gałęzie. Tam procesy wtapiania się śladów dawnej działalności ludzkiej w naturę przebiegają już w całej pełni. Maleńki grób, pożarty już prawie całkiem przez narastający mech należy do chłopczyka, którego nazwisko można odczytać jako Alfrid Jahn[s]. Przeżył on tylko cztery dni: daty wyryte na nagrobku informują, że urodził się on 4 sierpnia, a umarł 8 sierpnia 1921 r. Co ciekawe, nieco inne dane zostały zapisane
Grób Alfrida Jahnsa na cmentarzu w Borówcu, 2001, J. Wałkowska
12 Archiwum Państwowe w Poznaniu (APP), Akta stanu cywilnego parafii ewangelickiej Bnin (APEB), sygn. 53/3767/0/-/40, nr mikrofilmu O-859; APP, APEB, sygn. 53/3767/0/-/73. 13 APP, APEB, sygn. 53/3767/0/-/55, nr mikrofilmu O-874. 14 W. Kopaliński, Słownik symboli. Warszawa, 1990, s. 166.
37
Niechciana historia. Opuszczone cmentarze ewangelickie…
Cytat z Listu do Hebrajczyków na nagrobku w Borówcu, 2011, J. Wałkowska
w księgach parafialnych15. Na tym cmentarzu można znaleźć też inne, lepiej zachowane płyty. Jedna z nich to epitafium Anny Christine Hinderlich, z domu Jahns, pochowanej prawdopodobnie przez swoje dzieci (wyrażenie: „Tu spoczywa w Bogu nasza kochana matka”), która żyła w latach 1810-1890. Leży tu też syn gospodarza „Gustav Adolph ojciec” (co wskazuje, że jego syn nosił to samo imię), pochodzący z Runowa (1860-1895). Stela nagrobna zawiera płaskorzeźbiony motyw zdobniczy ukazujący leżący krzyż z położonym na nim kwiatem lilii. Tu również mamy cytat z Pisma Świętego (J 3,36): „Kto w syna wierzy, ma życie wieczne!”16. Z kolei na innym nagrobku, z którego zachowała się tylko baza przeczytać można fragment z Listu do Hebrajczyków (Hbr 13, 14): „Nie mamy tu trwałego miasta, lecz przyszłego szukamy”17.
Niwka Po niegdysiejszym istnieniu tej wsi jako odrębnej miejscowości, mogącej pochwalić się historią sięgającą średniowiecza (pierwsza wzmianka o niej pochodzi z roku 1302)18, obecnie
pozostał jedynie ślad w nazwie ulicy w południowej części Puszczykowa (Niwka Stara). Tam właśnie, na skraju lasu, położony jest stary cmentarz ewangelicki. Został on założony w 1904 roku, kiedy krośnieńska gmina wyznaniowa otrzymała od Kościoła Ewangelicko-Unijnego Żabikowo grunt o powierzchni 1301m2. Ostatni pochówek w tym miejscu odbył się w roku 198019. Tutaj bardzo niewiele nagrobków się zachowało. Na bokach kilku zapadniętych grobów można przeczytać napis „Ruhe sanft”, pojawia się także zdobnictwo w formie motywów roślinnych oraz architektonicznych. Jedyne pełne epitafium, jakie można odnaleźć – z wyrytym nazwiskiem: Sr. W. Kutzner z domu Reid, wskazuje na to, że pochówek ten został przeniesiony tu z innego miejsca, bowiem kobieta ta zmarła przed założeniem tego cmentarza, w roku 1878.
*** Stan zachowania cmentarzy ewangelickich z XIX i początków XX wieku można określić jako szczątkowy. Niezwykle uboga jest także literatura naukowa na ten temat, co ukazuje brak zainteresowania historyków. Cmentarze ewangelickie z okresu zaborów stopniowo skazywane są więc przez społeczeństwo na definitywne zniknięcie z powierzchni ziemi i zapomnienie, mimo że stanowią część historii naszego państwa oraz źródło historyczne do badań nad wielokulturowym społeczeństwem tego czasu. Zapewne częściową winę za ten stan rzeczy ponosi pejoratywne wartościowanie tych miejsc przez społeczeństwo polskie. Cmentarze te są postrzegane jako niechciane karty w polskiej historii, ponieważ wywołują negatywne skojarzenia z zaborami, germanizacją, Niemcami, których obraz zdemonizowała zwłaszcza II wojna światowa. Odnosi się to niejednokrotnie do pejoratywnego pojmowania całego narodu oraz wszystkiego, co się z nim kojarzy. Co prawda sygnałem pewnych pozytywnych zmian w świadomości historycznej odnośnie dawnych cmentarzy ewangelickich są
15 APP, APEB, sygn. 53/3767/0/-/69: 4 października w Waldau (Borówcu) urodził się Alfred Adolf Jahns, syn Roberta Jahnsa, ochrzczony 7 października; APP, APEB, sygn. 53/3767/0/-/73: 8 października w Waldau zmarł Alfred Jahns w 4. dniu życia, syn Roberta Jahnsa i Augusty z domu Pfennig. 16 Tłumaczenie na podstawie tekstu inskrypcji. 17 Tłumaczenie na podstawie tekstu inskrypcji. 18 Puszczykowo. [w:] Słownik krajoznawczy Wielkopolski, pod red. P. Andersa, Warszawa-Poznań 1992, s. 223. 19 Informacje z tablicy postawionej na cmentarzu.
38
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
tablice informacyjne, umieszczone w Środzie Wielkopolskiej, Bninie oraz Niwce, a także coraz częstsze apele nawołujące do ochrony tych nekropolii20. Poza tym jednak praktycznie nie są podejmowane działania mające na celu realną ochronę tych zabytków. W najbardziej opłakanym stanie znajduje się cmentarz w Borówcu. Istniał co prawda plan uporządkowania tego terenu w ramach programu odnowy miejscowości – miało nastąpić to w roku 200921, jednakże nie doczekał się on do tej pory realizacji. Żaden z opisywanych tu obiektów sepulkralnych nie został wpisany do rejestru zabytków22. Wzmiankowanym tutaj obiektom należałoby poświęcić szersze badania, połączone z dogłębną analizą źródeł archiwalnych. W niniejszym artykule omówiono jedynie wybrane cmentarze z rejonu powiatu poznańskiego i średzkiego. Podobnych miejsc jest jednak bardzo wiele. Stopniowo wzrasta zainteresowanie nimi, brakuje jednak głębszych badań nad tą
problematyką. W samej Wielkopolsce istnieje wiele zapomnianych cmentarzy, zarówno protestanckich, jak i żydowskich, położonych najczęściej w niewielkich miejscowościach. W pobliżu Poznania są to chociażby nekropolie z Moraska, z innych częściach regionu – np. cmentarze w Brodnej (gmina Kaczory), Budzyniu, Chrustowie (gmina Ujście), Kaczorach, Sokolnej (gmina Tarnówka), Czarnkowie23, natomiast w innych rejonach Polski m.in. w Sztynorcie na Mazurach, Moczelach na Pomorzu Zachodnim, Niedźwiedziówce na Pomorzu24, a także wiele innych. Po niektórych z dawnych cmentarzy, pochodzących jeszcze z XIX wieku, już nie pozostał nawet ślad. Przykładem jest nekropolia ewangelicka w Poznaniu czy liczne cmentarze żydowskie. Warto w związku z tym podjąć pewne działania w celu ochrony tego typu miejsc, a także ich dokumentacji.
Nota o autorce: Joanna Wałkowska. Studentka archeologii w Instytucie Prahistorii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, interesuje się epigrafiką średniowieczną i nowożytną, historią Wielkopolski, archeologią okresu średniowiecza Polski i Europy Wschodniej.
20 Np. B. Urbańska, op. cit., s. 129; M. Braszak, Cmentarz po drugiej stronie drogi. dostęp na portalu Środa Wielkopolska i okolice, http://www.srodawlkp.org/index.html. 21 Załącznik do uchwały nr XXXVII/ 376/ 2009 Rady Miejskiej w Kórniku z dnia 25 marca 2009 r. – dostęp przez stronę internetową miejscowości Borówiec: http://www.naszborowiec.pl/index.php. 22 Rejestr zabytków województwa wielkopolskiego – dostęp przez stronę internetową Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Poznaniu: http://wosoz.ibip.pl/public/?id=37647. 23 A. Rydzewska, Cmentarze niekatolickie Wielkopolski – kłopotliwa spuścizna? [w:] Zarządzanie krajobrazem kulturowym, pod red. U. Mygi-Piątek i K. Pawłowskiej, Sosnowiec 2008, s. 241-247. 24 A. Olej-Kobus, K. Kobus, M. Rembas, Nekropolie: zabytkowe cmentarze wielokulturowej Polski. Warszawa, 2009, s. 75-76.
39
Słownik delegatów NA SEJM DZIELNICOWY Słownik delegatów na Polski Sejm Dzielnicowy Celem projektu jest popularyzacja wiedzy o historii ojczystej poprzez zbieranie informacji oraz publikowanie biogramów delegatów na Polski Sejm Dzielnicowy, który zebrał się w Poznaniu 3-5 grudnia roku 1918. Lista delegatów została opublikowana w Dzienniku Polskiego Sejmu Dzielnicowego wydanym przez Drukarnię i Księgarnię św. Wojciecha w Poznaniu jeszcze w roku 1918. (jego reprint ukazał się w 1998 roku staraniem Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego w Poznaniu a w roku 1999 – wydanie ze wstępem i przypisami Bogusława Polaka, Koszalin). Spis delegatów znaleźć można również na stronie http://www.wtk.ngo24.pl/sd. Zamieszczono tam bazę danych, w której nazwiska pogrupowano (za Dziennikiem) według dzielnic (regionów), a w ich obrębie – powiatów i miejscowości. Tak też można ją przeszukiwać, a ponadto – wyszukiwać według nazwiska lub jego części. Baza umożliwia zamieszczanie tekstów biogramów oraz ilustracji związanych z uczestnikami Sejmu. Przewidziano również publikowanie zwięzłych informacji o autorach haseł. Edycja tekstów oraz ilustracji (wprowadzanie nowych tekstów, zmiany i uzupełnienia) jest zastrzeżona dla osób upoważnionych przez redakcję.
Informacje dla autorów biogramów Proponowany układ hasła: 1. Nazwisko oraz imię delegata, daty dzienne i miejsca – urodzin oraz śmierci, podstawowe dane o rodzicach i rodzeństwie, ewentualnie również o dalszej rodzinie. 2. Ewentualne sprostowania pisowni oraz nazewnictwa (obecne brzmienie), występu40
3. 4. 5. 6. 7. 8.
jącego w Liście delegatów na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu, Dziennik Polskiego Sejmu Dzielnicowego, Drukarnia i Księgarnia św. Wojciecha w Poznaniu, 1918. Przebieg nauki szkolnej, nazwy ukończonych szkół oraz uzyskanych tytułów naukowych i zawodowych. Opis życia zawodowego oraz działalności publicznej przed oraz po roku 1918. Informacje o najbliższej rodzinie. Miejsce pochówku, formy upamiętnienia, zachowane pamiątki, archiwalia, itp. Spis wykorzystanych lub dostępnych źródeł zgodny z PN-ISO 690:2002 1 lub z PN-ISO 690-2:1999 2. Krótka nota o autorze hasła oraz dane adresowe.
Informacje dodatkowe: Do publikacji w naszym kwartalniku przyjmowane są wyłącznie teksty dotąd niepublikowane. Do wersji internetowej Słownika delegatów przyjmowane również – już opublikowane (w tym przypadku prosimy o podanie podstawowych danych bibliograficznych). Redakcja prosi o przesyłanie materiałów w postaci elektronicznej. Teksty – MS Word; ilustracje jpg lub tif, 300 dpi – na płycie CD albo jako załączniki poczty elektronicznej. Objętość tekstu do 20 tys znaków łącznie ze spacjami. Przesłane do redakcji materiały prosimy opatrzyć uwagą: W przypadku publikacji przez Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne w Poznaniu rezygnuję z honorarium autorskiego. Redakcja zastrzega sobie prawo dokonywania skrótów oraz zmian w tekstach, także już w Słowniku opublikowanych.
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
Przesłanie do redakcji tekstu spełniającego Materiałów niezamówionych redakcja nie wymogi rzeczowe oraz formalne nie nakłada na zwraca. nią obowiązku publikacji, jeśli tekst ten nie był Zapraszamy! uprzednio zamówiony.
Jan Jajor
Domagalski Mieczysław (1880-1966) Działacz patriotyczny, delegat na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu w 1918 r. Urodził się 30.12.1880 r. w Żerkowie pow. Jarocin, syn organisty żerkowskiego Antoniego i Franciszki zd. Seiler. Wychowywany był w rodzinie o silnych tradycjach patriotycznych. Szkołę powszechną ukończył w Żerkowie w 1894 r., a następnie uczęszczał do Gimnazjum w Śremie. Maturę zdobył w Trzemesznie. Po zakończeniu nauki w gimnazjum uczęszczał do Szkoły Technicznej (Ingenieurschule) w Ilmenau w Niemczech, którą ukończył w 1904 r. z tytułem technika – mechanika. Założył w Żerkowie własną fi rmę „Zakład Usług Rolnych M. Domagalski”. Sprowadzał specjalistyczne maszyny parowe do prac rolnych w dużych majątkach ziemskich. W zakładzie prowadził naprawę maszyn rolniczych. Był współorganizatorem wystawy przemysłowej w Pleszewie w 1912 r. Po zakończeniu I wojny światowej włączył się w ruch niepodległościowy. Został wybrany delegatem z Żerkowa na Polski Sejm Dzielnicowy, który odbył się 3-5.12.1918 r. w Poznaniu. Na początku lat dwudziestych okresu
międzywojennego wyjechał do Białej Podlaskiej, gdzie prowadził podobne przedsiębiorstwo jak w Żerkowie. Ze względu na kryzys gospodarczy lat trzydziestych XX w. zrezygnował z prowadzenia fi rmy w Białej Podlaskiej i przeprowadził się do Lidy, gdzie objął funkcję dyrektora szkoły mechanicznej. Na kilka lat przed wybuchem II wojny światowej pracował w fabryce samolotów w Lublinie jako główny mechanik. Lata okupacji przeżył w GG. Po wyzwoleniu Żerkowa wrócił w rodzinne strony i początkowo pracował w swym zakładzie mechanicznym. Po kilku latach przeszedł na emeryturę. Działał społecznie w kilku organizacjach m.in. w żerkowskim chórze „Lutnia” i pełnił w latach 1910-1912 funkcję dyrygenta II Okręgu Śpiewaczego. W dniu 10.06.1907 r. ożenił się z Stanisławą z d. Bracką pochodzącą z Żerkowa i pozostawił 4 córki – Aleksandrę, Gabrielę, Florentynę, Ewę i syna Antoniego. Zmarł 12.08.1966 r. w Żerkowie, pochowany w grobowcu na miejscowym cmentarzu parafi alnym.
„Orędownik” 1918 nr 272. Dziennik Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu, w grudniu 1918 r. Poznań 1918. Jan Jajor, Koło Śpiewu „Lutnia” w Żerkowie, [w:] Jan Jajor, Śpiewactwo na ziemi jarocińskiej, Jarocin 2001; tenże, Powiatowa Rada Ludowa w Jarocinie (1918-1919), „Fakty Jarocińskie” 2004 nr 50; tenże, Jarocińscy Powstańcy Wielkopolscy 1918-1919, Kalisz 2008. Teodor Kubacki, Przewodnik po Wystawie Przemysłowej w Pleszewie (15.08-8.09.1912), Pleszew 1912. Inf. wnuka Jana Bogdańskiego z Żerkowa. USC Żerków. Zbiory autora. 41
Sarbinowska Agnieszka (1870-1938)
Jan Jajor
Sarbinowska Agnieszka (1870-1938) Delegatka na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu w 1918 r., działaczka bieździadowskich i żerkowskich organizacji społecznych Urodziła się w 1870 r. w Antoninie pow. Jarocin, córka rolnika Króla. Po ślubie z rolnikiem Franciszkiem Sarbinowskim (1863-1956) zamieszkała w Bieździadowie. Tutaj przyjęła pod opiekę i naukę pracy w gospodarstwie rolnym kilka dziewcząt, co dało początek jej działalności oświatowo-charytatywnej. Wsparła organizacyjne i finansowo miejscowy komitet budowy kaplicy, która została oddana wiernym i poświęcona w 1911 r. Na gminnym zebraniu wyborczym w Żerkowie 24 listopada 1918 r. została wybrana – wspólnie z Józefem Dziurdzi z Lisewa, Mieczysławem Domagalskim z Żerkowa i Władysławem Witczakiem z Bieździadowa – delegatem na Polskim Sejm Dzielnicowy do Poznania. Sejm
odbył się w dniach 3-5.12.1918 r. Była pierwszą kobieta w powiecie jarocińskim, która skorzystała z nowych praw wyborczych. W okresie międzywojennym aktywnie uczestniczyła w życiu społeczno-politycznym w Żerkowie i Bieździadowie. Uczestniczyła w pracach Komitetu Budowy Pomnika Poległych w 1914-1918 i 1919-1920. Pomnik 22 poległych został odsłonięty 27.09.1925 r. w Bieździadowie. Była współorganizatorem Towarzystwa Pań Miłosierdzia św. Wincentego a Paulo. Działała w Kole Włościanek w Żerkowie. Wspierała charytatywnie działalność zakonnic w Żerkowie i w latach 1935-1938 zakon franciszkanów w Jarocinie. Małżeństwo było bezdzietne. Zmarła w 1938 r. w Bieździadowie, pochowana na cmentarzu parafialnym w Żerkowie.
Literatura: Dziennik Polskiego Sejmu Dzielnicowego w Poznaniu grudniu 1918, Poznań 1918. Jajor J., Miejsca pamięci Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 na Ziemi Jarocińskiej, Kalisz 2006; tenże: Jarocińscy powstańcy wielkopolscy 1918-1919, Materiały do słownika biograficznego ziemi jarocińskiej, Kalisz 2008; tenże: Powiatowa Rada Ludowa w Jarocinie (1918-1919), „Fakty Jarocińskie” 2004 nr 50. Archiwum rodz. J. Taszarka. USC Żerków. Zbiory autora.
42
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
WIELKOPOLANIE Marceli Kosman
Z Poznania na Parnas. O Lechu Konopińskim w 80. rocznicę urodzin
Lech Konopiński w 80. rocznicę urodzin
Kiedy w połowie mojej dotychczasowej drogi życiowej znalazłem się w gronie członków Związku Literatów Polskich, jego siedziba przy ulicy Noskowskiego przypominała jeszcze czasy dawnej świetności i tradycje okresu międzywojennego, a wśród znanych nazwisk można było spotkać znakomitości – poetów, prozaików,
eseistów, wytrawnych tłumaczy – z Arkadym Fiedlerem na czele. Dziś z tamtego grona ostało się zaledwie kilka osób, a wśród nich seniora, wtenczas czterdziestokilkulatka. Stanowił duet z rówieśnikiem Włodzimierzem Scisłowskim (używali wspólnie pseudonimu: Wiktor Leliwa), którego niestety od prawie dwudziestu lat nie ma już w naszym gronie. We wrześniu 1994 r. na wieść o ciężkim stanie zdrowia przyjaciela natychmiast przerwał pobyt pod Tatrami i kilka dni później żegnał go w przemówieniu wygłoszonym na cmentarzu junikowskim. Zakończyła się ich długa literacka współpraca. Wydawnictwa encyklopedyczne oraz informatory piszą o Lechu Konopińskim najczęściej: poeta, satyryk, autor utworów dla dzieci1, dziennikarz i literat2. Autor kilkakrotnie wznawianego leksykonu o współczesnych polskich pisarzach rekomenduje: satyryk, autor utworów dla dzieci i młodzieży, widowisk telewizyjnych, na wstępie zaś eksponuje jego wykształcenie ekonomiczne uwieńczone doktoratem i nie zapomina o niemal dekadzie pracy naukowej, która stanowiła o zasadniczej działalności zawodowej w latach młodości, kiedy jednak pasjonowała go – zanim pochłonęła bez reszty – pasja literacka3. Wiele szczegółów podają inne wydawnictwa (Pisarze Wielkopolski, Literaci Wielkopolski)4, na tym miejscu dodałbym: humanista o szerokich zainteresowaniach historycznych (na ten aspekt
Współcześni polscy pisarze i badacze literatury. Słownik biobibliograficzny. T. 4. Pod red. J. Czachowskiej i A. Szłagan. Warszawa 1996, s. 216. 2 E. Ciborska, Leksykon polskiego dziennikarstwa. Warszawa 2000, s. 253. 3 L. M. Bartelski, Polscy pisarze współcześni 1939-1991. Leksykon. Wydanie czwarte poszerzone. Warszawa 1995, s. 186 n. 4 Zob. też Outstanding Europeans of the 21st Century, s. 697. 1
43
Z Poznania na Parnas. O Lechu Konopińskim…
zwróciłem uwagę w rozprawce pt.: O uczonej dyskusji poety z historykami5), redaktor czasopism, eseista, tłumacz, filatelista. Celnie wypunktowano w 1999 r.: 1) satyryk, 2) autor ok. 3000 fraszek, 3)autor książeczek dla dzieci, 4) dr nauk ekonomicznych, 5) dziennikarz, 6) wydawca „Filatelisty Polskiego”, 7) prezes Wielkopolskiego Klubu Filatelistów6. W minionych 52 latach pisywał pod własnym nazwiskiem, ale też posługiwał się licznymi pseudonimami i kryptonimami: Kaktus, Kolec, Lech Kolecki, P. Lekoński, Wiktor Leliwa, Wiktor Piński, Wirus & Kolec, Wolec & Kirus, Hermogenes Kościsty, Kiwi, Smok-59, K, L.K., WK. To nie wszystkie, ale na wspomnianych poprzestańmy, zwłaszcza że sygnował nimi teksty w latach młodości, a od dawna błyszczy Mistrz tylko pod własnym nazwiskiem. Rodowity Poznaniak, przyszedł na świat dnia 16 marca 1931 r. w rodzinie elektronika Kazimierza (stąd drugie, nie używane imię) oraz urzędniczki Teresy de domo Toczkowskiej. Dzieciństwo upłynęło mu w domu rodzinnym przy ulicy Wielkie Garbary nr 47. Przed wybuchem II wojny światowej zdążył rozpocząć edukację w Szkole Powszechnej im. Księdza Ignacego Skorupki, ale przerwała mu ją po ukończeniu klasy pierwszej okupacja i powrót do Poznania – po upływie dwudziestolecia – Niemców. Wysiedlony wraz z rodzicami i bratem do Warszawy, kontynuował naukę w siedmioklasowej polnische Volksschule i na dwujęzycznym świadectwie z klasy VI w roku szkolnym 1943/44 uzyskał oceny bardzo dobre ze sprawowania (wraz z uwagą, że do szkoły uczęszczał regularnie czyli regelmässig) oraz sześciu przedmiotów (język polski, rachunki, przyroda, zajęcia praktyczne, ćwiczenia cielesne oraz śpiew), a jedynie z dwóch – dobry (religia i rysunek). Świadectwo nosi datę 5 lipca 1944 r. Niespełna miesiąc później przyszła gehenna powstania, w którego pierwszych dniach trzynastolatek stracił ojca na Starym Mieście. Wraz z ocalałymi mieszkańcami obróconej w gruzy stolicy szedł na kolejne wygnanie – trzyosobowa teraz rodzina została wywieziona na roboty w Oels (Oleśnica) na Dolnym Śląsku i pobliskich miejscowościach – Bogschütz (Boguszyce) i Sacrau (Zakrzów). Miał za sobą obok oficjalnej edukacji
tajne komplety i zdany egzamin do Gimnazjum Stefana Batorego. W wojennych warunkach przechodził przyspieszoną drogę do dorosłości, o kolejnym etapie wygnania relacjonował w liście do Kochanej Cioci w Chodzieży datowanym z Boguszyc (część I) 22 sierpnia 1944 r.: Proszę Ciocię o wybaczenie, że nie pisałem do Niej, gdyż nie mogłem znikąd zdobyć niemieckich pieniędzy na znaczek. Jesteśmy tutaj od tygodnia. Z Warszawy wyjechaliśmy 8 sierpnia we wtorek. O godz. 12 wyjechaliśmy z Dworca Zachodniego do Pruszkowa pod Warszawą, skąd o 3.25 wyjechaliśmy w niewiadomym kierunku wraz z wielu uciekinierami. Jedziemy wagonami towarowymi. Na większych stacjach pociąg zatrzymuje się i ludzie z chlebem i papierosami podchodzą do kolejarzy by nam te prowianty dali… Dalszy ciąg relacji zawiera drugą część listu z następnego dnia: Kolejarze chętnie żywność nam donoszą. W wagonie płakaliśmy trochę, gdyż zostawiliśmy przecież całe nasze mienie w Warszawie, a i Tatuś też tam został. Wieczorem przyjechaliśmy do Łodzi, gdzie dość długo staliśmy. Myśleliśmy, że tu nas wyładują, lecz pociąg ruszył dalej. W nocy w wagonie trzęsącym się na wszystkie strony spać nie można, a po drugie tłok duży. Ludzie próbują drzemać, lecz pociąg zatrzymując się lub ruszając szarpie tak silnie, że wszyscy w jednej chwili znajdują się w jednym końcu wagonu jedni na drugich. Dojrzała relacja kończy się zapowiedzią dalszego ciągu w III liście. Po zakończeniu działań wojennych i powrocie do rodzinnego miasta autor kontynuował naukę w mającym świetne tradycje I Gimnazjum i Liceum im. Karola Marcinkowskiego, a po uzyskaniu w 1950 r. matury rozpoczął studia na Wydziale Handlu ówczesnej Wyższej Szkoły Ekonomicznej7. Pracę magisterską napisał na seminarium prof. Zbigniewa Zakrzewskiego, znawcy zarówno spraw gospodarczych jak i Poznania, który w późniejszych latach miał napisać – wznowioną i poszerzoną – znakomitą książkę dokumentującą dzieje poszczególnych ulic rodzinnego dla obu miasta. Jest rzeczą oczywistą, że należała do podręcznych lektur ówczesnego absolwenta. Ten, po uzyskaniu dyplomu (nosi on datę 21 marca 1954 r.) wkroczył na drogę
5 M. Kosman, Discernere vera Ac falsa. Z badań nad manipulowaniem wiedzą o przeszłości. Poznań 2009, s. 92-101. 6 „Gazeta Poznańska” 10 IX 1999, s. 6. 7 Późniejsza Akademia Ekonomiczna, obecnie Uniwersytet Ekonomiczny.
44
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
naukową, otrzymał bowiem skierowanie na asystenturę w Katedrze Ekonomii Politycznej Wyższej Szkoły Rolniczej, która kilka lat wcześniej powstała na bazie Wydziału Rolniczego Uniwersytetu Poznańskiego8. Po dwóch latach przeszedł do Instytutu Krajowych Włókien Naturalnych (1965-1973) i zwieńczył karierę badawczą uzyskaniem doktoratu nauk ekonomicznych, napisanego pod kierunkiem prof. Jerzego Dietla na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym Uniwersytetu Łódzkiego. Rozprawa pod tytułem Rynek lnu i konopi odbyła się w dniu 29 października 1973 r., na dyplomie, który ma numer 814, znajduje się data jego wystawienia: 24 maja 1974 r. Autor rozprawy miał tym samym otwartą drogę do pracy naukowej i stabilizacji zawodowej, a przecież w małżeństwie z Hanną de domo Zapytowską, które zawarł w lipcu 1956 r. kiedy była jeszcze studentką medycyny (w przyszłości znakomita lekarka, długoletni ordynator szpitala kolejowego w Poznaniu, towarzyszka drogi literackiej i wspaniała Muza artysty). W ślad ojca – ekonomisty poszedł syn Piotr (ur. 1957), córka Barbara (ur. 1958) ukończyła studia romanistyczne i turystykę. Ale w owym momencie Lech nie miał zamiaru pisać habilitacji, zwyciężył bowiem w nim człowiek pióra, ale „lekkiego”, przy tym najwyższego gatunku. Nie przypadkiem w tytule tego jubileuszowego adresu użyłem określenia: Parnas, mając zresztą ku temu mocne uzasadnienie. Oto bowiem starszy od niego o całe pokolenie mistrz poezji satyrycznej Jan Sztaudynger (1904-1970) dostrzegł w młodszym koledze – znajdującym się jeszcze „na dorobku” – wielki talent, czemu dał wyraz podczas spotkania w Poznaniu w marcu 1958 r.: Bodaj każdy mój konkurent zdechł, Lecz niech żyje Konopiński Lech! Proroczo nie zaliczył beneficjenta do grona swych konkurentów, przeważnie mizernej konduity i nadmiernej ambicji, ale potraktował go jako partnera i godnego kontynuatora gatunku literackiego. Ten zaś po jego odejściu, od którego minęły już cztery dziesięciolecia, utrzymywał kontakty z najbliższymi krakowskiego Mistrza.
Wśród gratulacji, jakie otrzymał z kraju i zagranicy na swe osiemdziesięciolecie, znalazły się piękne życzenia od córki Sztaudyngera: Drogiemu Jubilatowi życzę, aby ten spacer po ziemi trwał co najmniej 100 lat i aby humor i wena twórcza wiernie Panu służyła!9 Nawiasem mówiąc ów wielki prześmiewca spod Wawelu w okresie międzywojennym przez jakiś czas mieszkał w Poznaniu, gdzie jako urzędnik Kuratorium Okręgu Szkolnego zajmował się m.in. teatrem kukiełkowym, by po latach na łamach „Kaktusa” oznajmić we fraszce pt. Na sens Poznania: Pyra na pyrze i pyrą pogania, Oto kształt, smak, oto sens Poznania10. Młodzi satyrycy skupieni wokół tego pisma – z naszym Jubilatem na czele – mieli wykazać nieaktualność owej opinii. Pod koniec poprzedniej dekady, gdy Lech zbliżał się do siedemdziesiątki, poddał się egzaminowi przeprowadzonemu przez poznańską dziennikarkę. Znalazło się w nim sporo wypowiedzi z perspektywy minionych lat. Niektóre z nich warto przypomnieć. Oto refleksja na temat największych sukcesów, poprzedzona taką oto deklaracją: Mają mi to za złe Poezji tytani, Że na Parna wlazłem drobnymi fraszkami! I komentarz dotyczący jednego z największych sukcesów, jakim było rozstanie się po czterdziestce, tuż po doktoracie, ze stałym etatem, co przecież wymagało rozważnej decyzji i przekonania, że praca literacka wystarczy do zapewnienia stabilizacji: Rezygnacja z pracy naukowej tuż przed habilitacją. Zdobycie sympatii i życzliwości kilku milionów czytelników, których leczę uśmiechem, aplikując gorzkie pigułki fraszek. I ten głęboki optymizm niemal siedemdziesięciolatka, który nie poprzestawał na dotychczasowych sukcesach, ale z optymizmem spoglądał w przyszłość: Głęboka wiara, że sukcesy jeszcze przede mną! W przyszłym
8 Późniejsza Akademia Rolnicza, a obecnie Uniwersytet Rolniczy im. Augusta Cieszkowskiego w Poznaniu. 9 Dr Anna Sztaudynger-Kaliszewiczowa do dr. Lecha Konopińskiego, Zakopane 10 stycznia 2011 r. 10 Zob. niżej, przyp. 17 (s. 177).
45
Z Poznania na Parnas. O Lechu Konopińskim…
roku wydaję tom pt. „Uśmieszki i łezki czyli Lech Konopiński 2000”11. Głęboko humanistyczny optymizm, afi rmacja życia, przebija z różnych wypowiedzi pisarza, który potrafi ł nie tylko cieszyć się sukcesami, wypracowywanymi przecież w trudzie tworzenia, ale i zmagać się z przeciwnościami losu, zaś naszą planetę określił w odpowiedzi na pytanie o hity XX wieku – mimo wszystko – najpiękniejszym ze światów12. Wracając do przepytywania przez red. Kamillę Placko-Wozińską, przypomnijmy odpowiedź na pytanie czym jest przyjaźń: jest w życiu najważniejsza, bowiem nie potrafi jej zniszczyć nawet śmierć. Nie mówił o żyjących, natomiast wspomniał dwie postacie zza Styksu – znakomitego satyryka i humorystę Włodzimierza Scisłowskiego oraz świetnego malarza przyrody i wspaniałego karykaturzystę Stanisława Mrowińskiego, osobno wypowiedział się o paniach – na tej ekskluzywnej liście znalazły się Maja Berezowska (jej zawdzięczał zilustrowanie przed laty pięciu tomów fraszek bardzo młodego wówczas autora, które – jak z modestią zauważył – dzięki temu „rozeszły się błyskawicznie i to spod lady”) oraz Anna Jantar, dla której napisał pierwszy w życiu przebój, Co ja w tobie widziałam. Warto zajrzeć do tych wynurzeń i towarzyszących im fraszek, zakończonych sentencją, iż… prywatnie marzy, żeby nie marzyć, tylko realizować marzenia13. I tak postępuje przez lata, kiedy stał się człowiekiem – instytucją. U podstaw szeroko zakrojonej działalności oczywiście znalazła się twórczość literacka. Zadebiutował wraz z uzyskaniem magisterium i odtąd pracował dwutorowo – na etacie oraz realizując pasje twórcze, które szybko przyniosły mu rozgłos i sławę, by po doktoracie wyprzeć ekonomię, nauka straciła wówczas obiecującego badacza. Debiutował w marcu 1954 r. na łamach tygodnika „Szpilki” satyrycznym wierszem na temat pozamerytorycznych kryteriów polityki kadrowej, rozpoczął też współpracę
z radiem, prasą i kabaretem „Poznańskie Koziołki”. W dwa lata później uzyskał patent dziennikarski – legitymację współpracownika „Głosu Wielkopolskiego”, a w roku następnym należał do twórców tygodnika satyrycznego „Kaktus”. Wtedy też rozpoczęła się harmonijna do końca współpraca twórcza z Włodzimierzem Scisłowskim. W 1960 r., kiedy owego tygodnika nie stało, przeszedł do „Gazety Poznańskiej” jako publicysta w dziale rolnym, a także wydał pierwszy tom satyr. I tak to się zaczęło. Nie sposób wyliczyć wszystkie tytuły, zacznijmy jednak od początku: • Akcje i reakcje. Poznań 1960 (s. 104 – satyry) • Amoreski. Poznań 1963 (s.70 – fraszki) • Diabelskie sztuczki. Poznań 1968 (s. 50 – fraszki) • Bajeczne historie. Poznań 1970 i 1977 (s. 35 – bajki) • Rajskie jabłuszka. Poznań 1971 (s. 60 – fraszki) • Pawie oczka. Poznań 1975 (s. 62 – fraszki i limeryki) Exlibris lecha konopińskiego
I dalej m.in. Żarty znad Warty. Zbiór satyr o tematyce poznańskiej i wielkopolskiej, współautor W. Scisłowski. Poznań 1983 (s. 133). Obaj wspólnie z Januszem Przybyszem napisali wodewil Dyrektor też człowiek z muzyką F. Nowaka i M. Święcickiego, wystawiony w 1968 r. przez Poznańskie Państwowe Przedsiębiorstwo Imprez Estradowych. Wzrastała liczba książeczek dla dzieci, opowieści, esejów i śpiewanych przez wybitnych artystów piosenek, tomów poetyckich, aż po najnowszy obszerny zbiór epigramatów zatytułowany Fraszkopis z Konopi, który otwiera „programowa” odezwa Do Apollina: Zmiotłeś z Parnasu węża Pytona, Który w męczarniach od strzał twych skonał, Zdzierałeś żywcem skórę z Marsjasza, Żeby rywali od muz odstraszać;
11 Łasy na przynęty. W cztery oczy z… Lechem Konopińskim. Przepytała Kamilla Placko-Wozińska, „Gazeta Poznańska – Magazyn” 10 września 1999 r., s. 6. 12 Mimo wszystko żyjemy na najpiękniejszym ze światów. Typuje Lech Konopiński, literat, satyryk, „Gazeta Poznańska” nr 257 z 3 listopada 2000 r., s. 2. 13 Zob. wyżej, przypis 10.
46
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Ty w pojedynku pobiłeś Pana, żeby na fletni nie mógł grać dla nas; gdy się zemściłeś wespół z muzami, Hiacyntowi głos uwiązł w krtani… Wolę więc Twojej schedy się wyrzec; – Żegnaj, Apollo! – Witaj – Satyrze!14 Ileż w tym tomie subtelnego humoru, radości życia, intelektualnej przekory, głębokiej życiowej mądrości! Na każdej stronie znajdujemy celne konstatacje, jakże aktualne w dobie tzw. transformacji, choćby te ze s. 102 i 103, o awansie społecznym (Nie miał własnego kąta do pracy, // dziś ma z własnego konta – pałacyk) czy o tłumaczeniu tłumowi (Umie demagog // karmić tłum blagą // i stłumić umie // głos prawdy w tłumie). Na myśl przychodzą klasycy gatunku z minionych wieków, kiedy autor wzywa: Potępmy posępnych, pochwalmy jowialnych! I zaraz dodaje: Gdy ponuro jest, zaśmiej się do łez, parskaj smutkom w nos, i kpij sobie z trosk! Oto lekarstwo na kłopoty, ludzką głupotę, na zwykłą chandrę… Lech Konopiński i art. plaPrzejdźmy teraz do styk Jarosław Mugaj, twór- osiągnięć Mistrza na nicy tomu „Haiku bez liku” wie historii, a potem – filatelistyki, jako że obie te dziedziny szczególnie sobie ceni. Dziejami ojczystymi interesował się już w dzieciństwie, a kiedy edukacja szkolna została wskutek wybuchu drugiej wojny światowej przerwana i znalazł się w Warszawie, była kontynuowana drogą samokształcenia oraz na tajnych kompletach. Po wyzwoleniu i w trakcie studiów nie ograniczał się do pogłębiania wiedzy ekonomicznej. Toteż dobrze się czuje wśród historyków i literaturoznawców, bez trudności sięga do źródeł, o czym świadczy pozbawiona kompleksów dyskusja ze wspomnianymi filarami nauki na temat tkwiących w pomrokach początkach Słowiańszczyzny15. Prawda, że trafił na profesorów mających pełne zrozumienie dla praw zarówno nauki jak i sztuki. W wymianie
poglądów każdy pozostał przy swoim, kiedy rzecz dotyczyła historycznego czeskiego Lecha i legendarnego jego polskiego imiennika (nasz Lech pozostał przy swoim zdaniu!), Henryk Łowmiański napisał w obszernym liście z 30 lipca 1984 r. (kilka tygodni później znakomity uczony zginął pod kołami tramwaju przy ówczesnym kinie „Bałtyk”), że nauka nie deprecjonuje walorów opowieści o patronie Gniezna, raz dlatego, że poetom przysługuje przywilej określany jako licentia poetica, a po drugie z tego powodu, że Lech może być traktowany jako symbol Słowiańszczyzny Zachodniej walczącej w obronie swej wolności z natarciem frankońskim, a następnie z saskim i w ogóle niemieckim. 86-letni badacz nie tylko ustosunkował się do poematu Książę Lech i druhów trzech, kilkakrotnie wznawianego w pięknej oprawie graficznej, ale sięgnął wspomnieniami do czasów własnego dzieciństwa i pochłanianych wówczas lektur, m.in. Kornela Makuszyńskiego. Wymiana zdań z Gerardem Labudą (19161990) miała miejsce w sześć lat później, kiedy poeta poprzez gruntowne studia przygotowywał się do napisania kolejnej opowieści z czasów wczesnopiastowskich, które miały zaowocować opowieścią poetycką pt. Książę Siemowit i ród Piastowy. Korespondencja dotyczyła kwestii lokalizacji głównej siedziby Popiela – artysta miał własną wizję, a w grę wchodziły Ostrów Lednicki, Gniezno i Kruszwica, on jednak chciał uwiarygodnienia swej koncepcji przez naukę. Był świadom ogromnej odpowiedzialności wobec czytelników, do których docierał na skalę masową, wielokrotnie większą niż specjaliści. Historyk zostawiał mu wolną rękę, wybrać jedną z hipotez (nie było bowiem wśród badaczy zgodności), ale zastrzegł, że jemu czynić tego nie wolno, nie pozwala bowiem na to gramatyka metodyki historycznej. I tak dodał: Gdy Pan napisze coś o Popielu, z równą chęcią będę to czytał. Dzieje wprawdzie były tylko jedne, ale przecież tyle było przed nimi możliwości? My historycy jesteśmy zmuszeni do odtworzenia tej jedyności, ale pisarze mają możność ukazać wszystkie ich mnogości. I dodał dowcipnie: Teraz dopiero uświadamiam sobie w pełni, że Pańskim patronem jest Lech, a więc ma Pan szczególny tytuł, by sławić jego imię!
L. Konopiński, Fraszkopis z Konopi. Ilustracje Lech Frąckowiak. Poznań 2012, s. 192, cyt. ze s. 3. Zob. wyżej przypis 6.
14 15
47
Z Poznania na Parnas. O Lechu Konopińskim…
Warto przypomnieć, co napisał po lekturze badacz tajemnic Poznania, wytrawny ekonomista, przed laty promotor pracy magisterskiej autora, prof. Zbigniew Zakrzewski: Dzięki serdeczne za przemiłą, spoetyzowaną opowieść o księciu Lechu. Wiele rzeczy w tym nowym osiągnięciu pisarskim jest godnych uznania – po pierwsze, choćby samo wyjście poza dość nudne realia i widzenie świata oczyma wyobraźni; po wtóre – zainteresowanie się regionem wielkopolskim, raczej mało znanym, a przecież interesującym, wreszcie – walory literackie owej opowieści… Kiedy przed kilkunastu laty – byłem wówczas prezesem Oddziału Poznańskiego Związku Literatów Polskich, a zarazem kierownikiem Zakładu Dziennikarstwa na Uniwersytecie Adama Mickiewicza – przygotowywałem specjalną publikację dla uczczenia 75. rocznicy powstania w Poznaniu Związku Zawodowego Literatów Polskich (był to trzeci w kraju oddział, po Warszawie i Lwowie) – zwróciłem się o udział autorski do dr. Konopińskiego. Ten nie tylko w krótkim czasie napisał znakomite studium pt. Dzieje śmiechu w prasie wielkopolskiej do 1945 r.16, ale też wskazał kompetentnego autora, który pociągnął temat do 1989 r.17 W wydawnictwach Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk zaznaczył swą obecność na licznych konferencjach, m.in. w 200. rocznicę urodzin Adama Mickiewicza (1998), w księdze Wydalony z Parnasu (poświęconej Zygmuntowi Krasińskiemu), wygłosił też referat o Juliuszu Słowackim. W swej przebogatej twórczości mnóstwo wierszy o tematyce historycznej publikował w różnych czasopismach i książkach. Nie rezygnuje z realizacji dawnych planów twórczych, m.in. właśnie tych dotyczących kontynuacji opowieści o pełnych zagadek początkach piastowskiej – a zarazem wielkopolskiej – państwowości. Ten zarys biografii twórczej Jubilata nie byłby pełny, gdyby nie wspomnieć o „Filateliście Polskim”, który ukazuje się w cyklu rocznym od dwudziestu niemal lat jako organ Wielkopolskiego Klubu Filatelistów. Mistrz poznańskiej satyry jest bowiem jego twórcą, duchem sprawczym i naczelnym redaktorem (aczkolwiek tej funkcji nigdzie nie zaznaczono), choć za siebie mówi adres redakcji, w Jego prywatnym mieszkaniu. Na łamach zaś szesnastu dotychczasowych nu-
merów tego czasopisma na trwałe zagościła historia, przede wszystkim krainy Piastów i jej od wieków metropolii, przy czym najbardziej aktywnym autorem jest dr Lech Konopiński. Oto kilka przykładów. W zeszycie IV (1994) już na okładce została przypomniana 75. rocznica Powstania Wielkopolskiego (z podobizną Ignacego Jana Paderewskiego), któremu poświęcono kilka artykułów, zamyka go urocza piosenka pt. Jedzie dyliżans, przypominająca minione czasy, ze słowami dzisiejszego Jubilata. Okładka z 1997 r. nawiązuje do 200. rocznicy Mazurka Dąbrowskiego, a całość otwiera tenże Autor poetyckim tekstem o Niezapomnianym roku 1806, poświęconym Pieśni Legionów oraz ich twórcy. Obszerna relacja – również jego pióra – dotyczy specjalnego przewozu szlakiem poczty konnej tropem Jana Henryka Dąbrowskiego i jego współczesnych, zorganizowanego w lipcu 1997 r. W dwa lata później na 23 stronach ewokował pobyt Adama Mickiewicza w Wielkim Księstwie Poznańskim oraz – w osobnym tekście – pomniki, popiersia i portrety Wieszcza. Z kolei w 80-lecie powstania Almae Matris Posnaniensis równie obszerny tekst dotyczył tradycji nauki w Wielkopolsce, następne podobnej rocznicy Aeroklubu Wielkopolskiego, Poczty psich zaprzęgów, związków Fryderyka Chopina z obu rejencjami oraz ziemiami nadwiślańskimi pod zaborem pruskim (wśród celnie dobranych ilustracji spotykamy pamiątkowe zdjęcie Autora przy grobie kompozytora na paryskim cmentarzu Pére-Lachaise). Łącznie w roczniku X z 2000 r. wypełnił ponad połowę 72-stronicowego numeru! W następnych przypomniał m.in. 750-lecie lokacji Poznania (1253 r.), dokonania twórcy Wielkopolskiego Parku Narodowego profesora Adama Wodziczki, dokonania Stefana Czarnieckiego w latach szwedzkiego „potopu”, postać znakomitego fizyka poznańskiego rodem ze Lwowa – Władysława Andrzeja Alexiewicza, członka honorowego Polskiego Związku Filatelistów. Dokonania na niwie filatelistyki polskiej i światowej zasługują na osobne omówienie z pełną dokumentacją i wykazem pełnionych funkcji, podobnie jak przypomnienie 62 dotąd opublikowanych książek (łączny nakład 4,7 milionów egzemplarzy), tłumaczonych na wiele języków, w tym na dalekie: wietnamski i japoński. Od lat
16 L. Konopiński, Dzieje śmiechu w prasie wielkopolskiej. Cz. I: do 1945 r. [w:] Z dziejów prasy wielkopolskiej XIX-XX wieku. T. 3, Poznań 1997, s. 152-171. 17 J. Mikołajczak, Dzieje śmiechu w prasie wielkopolskiej. Cz. II: po 1945 r., ibidem, s. 172-184.
48
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Mistrz kieruje Wielkopolską Agencją Literacką (WAL), pół wieku mija od jego członkostwa w Związku Literatów Polskich, niewiele mniej od udziału w związku Polskich Autorów i Kompozytorów (ZAKR), w obu pełnił szereg funkcji, w tym długie lata w Komisji Kwalifikacyjnej ZLP. Ale szczególne miejsce zajmują organizacje filatelistyczne – od koła miejskiego w Poznaniu poprzez instancje krajowe i międzynarodowe. Jako autor tekstów współpracował ze znakomitymi kompozytorami (m.in. Jarosław Kukulski, Jerzy Milian, Kostas Dzokas, Piotr Figiel, Adam M. Wojdak, Henryk Kuczyński i Leszek Paszko), piosenek rozsławianych zwłaszcza przez Annę Jantar (dziś przyjaźń przeszła na jej córkę Natalię Kukulską), Eleni, Krzysztofa Krawczyka, Jerzego Grunwalda, a także kapele regionalne i zespoły dziecięce. Przez trzydzieści lat, chcąc zdjąć z Poznania odium stolicy polskiego ponuractwa, uczestniczył w zrodzonych z jego pomysłu Biesiadach Humorystów w Kostrzynie, tworząc kolejne fikcyjne „przygody” rzekomego Rycerza Kostro. Był też niestrudzonym uczestnikiem spotkań autorskich w całym kraju… Teraz, zbliżając się do końca tej prezentacji, uświadomiłem sobie, jak jest ona fragmentaryczna. Ale pora przejść do nagród i wyróżnień, też wybiórczo. A więc Złoty Medal „Za zasługi dla Polskiego Ruchu Olimpijskiego, Lider Pracy Organicznej, Order Uśmiechu, Kaczka Dziennikarska, Medal Pamiątkowy na 75-lecie Towarzystwa Miłośników Miasta Poznania, odznaki honorowe miasta Poznania i województwa poznańskiego (wielkopolskiego), Pracownika Łączności, ZNP Wielki Laur Arcymistrza Satyry, Zasłużony Działacz Kultury, Srebrny Medal Gloria Artis. Medal Wincentego Witosa, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Kawalerski Polonia Restituta… Proza (naukowa, w formie znakomitej eseistyki, nieczęsto dziś spotykanej) to jedno, prawdziwe zaś perełki to teksty poetyckie, w tym w formie toastów okolicznościowych na cześć ukochanego miasta i jego prominentnych postaci łączących przeszłość z teraźniejszością. Jeden z nich powstał z okazji kolejnego jubileuszu powstałego w 1973 r. Muzeum Literackiego Henryka Sienkiewicza w Poznaniu, a poświęcony został pamięci jego twórcy (Moś to jest ktoś!). Przypomnijmy pierwsze jego strofy:
Smutno, mój Igo, że Ciebie nie ma, kiedy tak ważny snuje się temat, gdy dzięki Twemu wielkiemu dziełu, Muzeum święci swój jubileusz!… To Ty, mój Igo, już jako dziecko, zyskałeś sławę swą mołojecką! Nikt nie potrafił Ciebie pokonać, gdy trzeba było zdobyć eksponat!… Sienkiewiczowski stosując przepis, umiałeś serca Narodu krzepić, hasałeś w myślach po Dzikich Polach, a każdy Polak śpiewał Ci Sto lat!… Oczy się pocą …lecz mówię: – Nic to, kiedy rozkwita nam czytelnictwo, a w Twym muzeum Duch Sienkiewicza ścieżki historii naszej wytycza! W tym samym 2003 r. mijał inny jubileusz – osiemdziesięciolecie poznańskiego oddziału Związku Literatów Polskich, którego poeta od półwiecza jest prawdziwą perłą. W toaście na tę okazję spotykamy nazwiska nie te bliskie nam, ale z dawnych wieków, stawiające kłam niczym nieuzasadnionej opinii o „wielkopolskiej Beocji” – od epoki staropolskiej (m.in. biskup Stanisław Ciołek, wojewoda Jan Ostroróg, Klemens Janicki, Jakub Wujek, Jędrzej Kitowicz) po wiek XX (Jerzy Hulewicz, Stanisław Przybyszewski, Jan Kasprowicz, Wisława Szymborska). Dzielnica jest traktowana tu w swym szerszym – staropolskim – wymiarze, wraz z Kujawami. A na koniec ośmielam się przypomnieć, że od Czcigodnego Autora oczekujemy w najbliższym czasie zaplanowanej dawno kontynuacji opowieści poetyckiej o Księciu Lechu, to jest części drugiej o Rodzie Piastowym i trzeciej, która ma objąć czasy Mieszka II i zakończyć się akordem finalnym w postaci koronacji Bolesława Chrobrego. Będzie to uwiecznienie poetyckiej trylogii o wielkopolskich początkach Polski, która sprawi radość spoglądającym dziś z oddali wielkim ich poznańskim badaczom, profesorom Henrykowi Łowmiańskiemu, Gerardowi Labudzie i pierwszemu promotorowi Jubilata – Zbigniewowi Zakrzewskiemu.
49
Z wielkopolski Wielkopolski Pegaz wręczony po raz kolejny Z kart historii… Nagroda Główna Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego ma długą tradycję. Od czterdziestu lat przyznawana jest osobom oraz instytucjom szczególnie zasłużonym dla kultury Wielkopolski. Laureatem pierwszej edycji konkursu był Edmund Maćkowiak – dziekan i rektor Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Poznaniu (dziś Akademia Muzyczna im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu). Przez lata Nagrodą honorowano zarówno indywidualne osoby, jak również stowarzyszenia i zespoły regionalistów. Wśród laureatów, wyłonionych przez gremium złożone z członków Zarządu Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego, znaleźli się przedstawiciele różnych profesji, m.in. literaci, muzycy, naukowcy, podróżnicy, dziennikarze, nauczyciele, tancerze1. Od roku 2004 wyróżnieniem są honorowe dyplomy dla wszystkich nominowanych do Nagrody Głównej oraz dyplom i statuetka Wielkopolskiego Pegaza, która wędruje do wyłonionego w drodze konkursu laureata. Wnioskodawcami kandydatur są organizacje pozarządowe, towarzystwa regionalne, instytucje samorządowe oraz wszyscy, którym bliskie jest kulturowe bogactwo Wielkopolski.
Tradycyjnie już uroczystość wręczenia Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego odbywa się podczas corocznych Dni Wielkopolski – projektu mającego na celu kreowanie Wielkopolski na czytelny w Europie region kultury. Hasło tego przedsięwzięcia brzmi „Tu zaczyna się Polska…” i nawiązuje do roli tej dzielnicy w historii, a zarazem podkreśla znaczenie działalności społeczno-kulturalnej w formowaniu nowoczesnego narodu. Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne zaprasza każdego roku zainteresowane osoby i instytucje, samorządy, szkoły, instytucje kultury i organizacje pozarządowe do uczestniczenia w ruchu inicjatyw na rzecz uznania kultury za podstawę kształtowania wizji Wielkopolski w przyszłości. Każdego roku publiczność wypełnia Salę Czerwoną Pałacu Działyńskich w Poznaniu po brzegi. Miejsce to znamienne dla dziejów regionu. W trudnych czasach walki z zaborcą rodowa siedziba Działyńskich była przyczółkiem polskiego życia kulturalnego i politycznego. Tutaj odbywały się tajne zebrania powstańców, ale również koncerty, wystawy i przedstawienia parateatralne, tutaj wreszcie miały miejsce odczyty pierwszych wielkopolskich animatorów kultury, intelektualnych aktywistów – Karola Libelta, Jędrzeja Moraczewskiego, Augusta Cieszkowskiego, Teofila Mateckiego,
1 Dotychczas Nagrodę Główną WTK otrzymali: 2010 Alojzy Łuczak; 2009 Zespół Folklorystyczny Szamotuły; 2008 Kazimierz Kasperkiewicz; 2007 Tadeusz Krokos; 2006 Folklorystyczny Zespół Pieśni i Tańca „Przygodzice” przy Gminnym Ośrodku Kultury w Przygodzicach; 2005 Towarzystwo Miłośników Miasta Gniezna; 2004 Przemysław Barek; 2001 Władysław Jan Przybylski; 1992 Andrzej Zarzycki; 1991 Edward Serwański; 1990 Tadeusz Janusz; 1989 Zespół Redakcji Polskiego Radia w Poznaniu: Małgorzata Jańczak, Stanisław Kamiński, Grażyna Wrońska; 1988 Romuald Krygier; 1987 Tadeusz Becela; 1986 Kazimierz Matysek; 1985 Dzierżymir Jankowski; 1984 Ludwik Gomolec; 1983 Młodzieżowy Ruch Miłośników Muzyki ProSinfonika; 1982 Kórnickie Towarzystwo Kulturalne; 1981 Zbigniew Zakrzewski; 1981 Witold Jakóbczyk; 1980 Jerzy Kmita; 1979 Grupa działaczy Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego: Andrzej Gniotowski, Adam Grabias, Stanisław Maćkowiak, Marian Pawliczak, Andrzej Wojtczak; 1978 Florian Dąbrowski; 1977 Arkady Fiedler; 1976 Jerzy Męczyński; 1975 Krzysztof Kostyrko; Redakcja „Nurt”; Jerzy Kurczewski; Józef Burszta; Stanisław Teisseyre, Edmund Maćkowiak.
50
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Jakuba Krauthofera i wielu innych, których działalność była dla mieszkańców regionu namiastką uniwersytetu, i którym współczesna Wielkopolska zawdzięcza swój kulturowy profil. Tutaj wielkopolscy regionaliści – strażnicy pamiątek naszych dziadów i ojców dają świadectwo wypełniania testamentu Tytusa Działyńskiego.
Nagrodę otrzymuje … Dni Wielkopolski 2011, zorganizowane przez Wielkopolskie Towarzystwo Kulturalne pod patronatem Marszałka Województwa Wielkopolskiego Marka Woźniaka, Wojewody Wielkopolskiego Piotra Florka i Prezydenta Miasta Poznania Ryszarda Grobelnego w dniach 2-5 grudnia, miały charakter szczególny. Zbiegły się bowiem z Poznańskim Kongresem Kultury – wydarzeniem niezwykle ważnym w historii kultury dzielnicy. Idea Kongresu zrodziła się z niezadowolenia kondycją poznańskiej kultury, a obrady zaowocowały propozycją działań na rzecz jej rozwoju. Wykładom i dyskusjom kontekstowym towarzyszył bogaty program artystyczny. W Kongresie, rekomendowanym przez Prezesa Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego, wzięli udział liczni przedstawiciele towarzystw regionalnych, samorządów i organizacji pozarządowych oraz miłośnicy wielkopolskiego regionalizmu.
papierowy hełm stawiasz się w kłopotliwej sytuacji Boże grozisz Apokalipsą potomstwu Adama i Ewy i jednocześnie rozmawiasz ze mną ich praprawnukiem dalekim a może masz niezły ubaw z powodu mej naiwności Tadeusz Makowski uwiecznił na płótnie takie jak ja buńczuczne dzieciaczki w hełmach z papieru na głowie szukające bozonów – maciupeńkich niewidzialnych drobinek – ponoć w nich się ukryłeś ale heca! jeśli to prawda wkrótce może skończyć się zabawa w chowanego złapany na gorącym uczynku chyba nie użyjesz argumentu siły a siłą argumentu dowiedziesz że wolno Ci wszystko jak i nam stworzonym na Twój obraz i podobieństwo
Dnia 3 grudnia do Sali Czerwonej Pałacu Działyńskich w Poznaniu tłumnie przybyli miłośnicy dziedzictwa kultutylko jak ominąć Dekalog rowego regionu. Wśród publiczności znaleźli się samorząi załapać się bezboleśnie dowcy, między innymi starosta średzki Tomasz Pawlicki do Ciebie i burmistrz Ostrzeszowa Mariusz Witek oraz animatorzy do Nieba kultury i regionaliści z całej Wielkopolski. Urząd Marszałkowski Województwa Wielkopolskiego reprezentowała Małgorzata Derwich. Wręczenie Nagrody Głównej poprzedziło uroczyste spotkanie Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej Klub w Poznaniu z burmistrzem Ostrzeszowa – Mariuszem Witkiem, które otworzył Marek Makieła – Prezes TPZO Klubu w Poznaniu. Towarzystwo obchodziło w tym roku jubileusz pięćdziesięciolecia działalności i otrzymało nominację do Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego za rok 2011. Z tej okazji Prezes TPZO – Bolesław Grobelny, wygłosił krótką prelekcję oraz zaprezentował napisany specjalnie na tę okoliczność utwór poetycki – papierowy hełm, utwór ten zdobył 51
Wielkopolski Pegaz wręczony po raz kolejny
I nagrodę w II Międzynarodowym Konkursie Jednego Wiersza o Puchar Wydawnictwa św. Macieja. Laureatką Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego za rok 2011 została Bożenna Urbańska – znana animatorka życia społeczno-kulturalnego, polonistka, bibliotekarka, wydawca, autorka i współautorka licznych książek o Ziemi Średzkiej, wieloletnia prezes Średzkiego Towarzystwa Kulturalnego, inicjatorka i redaktor Średzkiego Kwartalnika Kulturalnego, posłanka na Sejm IX i X kadencji, radna powiatu średzkiego. Kandydaturę Bożenny Urbańskiej zgłosili Leszek Praczyk – wiceprezes WTK oraz Tomasz Pawlicki – Starosta Powiatu Średzkiego.
wstania Wielkopolskiego 1918-1919; za zasługi dla regionu uhonorowany licznymi prestiżowymi wyróżnieniami m.in.: nagrodą honorową Zarządu Głównego Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego, nagrodą Rady Powiatu i Starosty Jarocińskiego, nagrodą im. Stanisława Taczaka przyznaną przez burmistrza Jarocina, odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi, medalem „Za rozwój Ziemi Jarocińskiej”, odznaką „Za zasługi dla Województwa Poznańskiego” Złotą Odznaką PTTK oraz Złotą Odznaką Społecznego Opiekuna Zabytków. Wnioskodawcą kandydatury Jana Jajora było Polskie Towarzystwo Historyczne Oddział w Kaliszu. Jan Jajor zmarł 19 stycznia 2012 roku. Jan Grzegorzewicz – historyk, pedagog, wielkopolski regionalista, inicjator projektów rozwoju regionu, badacz historii regionu kłodawskiego, dokumentalista kultury żydowskiej, kolekcjoner materiałów historycznych dotyczących miasta i gminy Kłodawy, inicjator upamiętniania postaci historycznych związanych z dziejami miasta; autor dziewięciotomowej Kroniki miasta i gminy Kłodawy; odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Kandydaturę Jana Grzegorzewicza zgłosiło Kłodawskie Towarzystwo Kulturalne.
Laureatka Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego za rok 2011 Bożenna Urbańska
Wśród wyróżnionych nominacją do Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego za rok 2011 znaleźli się również: Jan Jajor – historyk, pedagog, działacz samorządowy, regionalista, społecznik, znawca dziejów okolic Jarocina, inicjator powołania Klubu Regionalistów Ziemi Jarocińskiej oraz wydawca czasopisma „Magazyn Regionalny”, aktywny działacz stowarzyszeń regionalnych: Kaliskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk, Polskiego Towarzystwa Historycznego, Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego i Towarzystwa Pamięci Po52
Kronika miasta i gminy Kłodawy
Maria Baar – polonistka, regionalistka, inicjatorka lekcji bibliotecznych o mieszkańcach Wągrowca i Pałuk; uratowała od zapomnienia postać Piotra Palińskiego – popularyzatora folkloru Pałuk, autora dziewiętnastotomowej Kroniki I Wojny Światowej; dotychczas uhonorowana Nagrodą Ministra Oświaty, Odznaczeniem Za-
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
służonego Działacza Kultury, Medalem Rodła, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Złotym Krzyżem Zasługi, Złotym Liściem 2011 – Doroczną Nagrodą Głosu Wągrowieckiego, dla „zwykłych za niezwykłość”. Wnioskodawcą kandydatury Marii Baar było Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Pałuckiej.
o faktach historycznych upamiętniających ziemię ostrzeszowską i Wielkopolskę) w ramach XVI Edycji Konsumenckiego Konkursu Jakości Usług organizowanego przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego. Kandydaturę Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej zgłosiło Muzeum Regionalne w Ostrzeszowie.
Prezes TPZo Bolesław Grobelny
nominowana do nagrody Głównej Maria Baar
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej – od pięćdziesięciu lat inicjuje i wspiera projekty kulturalne, budzi świadomość regionalną, pielęgnuje folklor, gwarę, tradycje i historię, rozwija kulturę i samorodną twórczość, chroni przyrodę i zabytki, upiększa miasto i okolicę, prowadzi działalność wydawniczą i popularyzatorską; jest wydawcą publikacji o tematyce regionalnej; wyróżniony certyfi katem „Najlepszy w Polsce” (za upowszechnianie wiedzy
Uroczystość wręczenia statuetki Wielkopolskiego Pegaza i dyplomów honorowych uświetnił kameralny występ Celiny Kotz – najmłodszej uczestniczki XIV Międzynarodowego Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego, uczennicy Poznańskiej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. Mieczysława Karłowicza, która, przy akompaniamencie Joanny Zathej-Wójcińskiej, wykonała utwory Nathana Milsteina – Paganiniana, Henryka Wieniawskiego – Legenda i Polonez D-dur, oraz Éduarda Lalo – Symfonia hiszpańska część IV i V. Publiczność nagrodziła występ długimi brawami, a wspólne pamiątkowe zdjęcie zakończyło spotkanie. Następne za rok…
ostrzeszowianie z artystkami: Celiną kotz i Joanną Zathej-Wójcińską
53
Rocznik Kolski 2011
Aleksandra Kowalska
Rocznik kolski 2011 W czwartek, 22 grudnia, w sali sesyjnej Ratusza Miejskiego w Kole odbyła się promocja czwartego numeru Rocznika Kolskiego. Uroczystość rozpoczęto koncertem w wykonaniu uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Kole pod kierunkiem Wioletty Gromali. „Rocznik Kolski” – powstał z inicjatywy Miejskiego Domu Kultury w Kole, Muzeum Technik Ceramicznych w Kole, Powiatowej i Miejskiej Biblioteki Publicznej w Kole oraz Stowarzyszenia Przyjaciół Miasta Koła n/Wartą. Zgodnie z wcześniejszymi sugestiami spis treści ułożono w układzie działowo-tematycznym, co – według redakcji – ułatwi czytelnikom zorientowanie się w tematyce numeru. Autorami poszczególnych artykułów zamieszczonych w działach: Z historii Ziemi Kolskiej, W kręgu kolskiej kultury i sztuki, Wspomnienia, Przedstawiamy, Kronika wydarzeń, Nowości regionalistyczne są naukowcy, historycy, regionaliści i pasjonaci. Rocznik Kolski wydano w nakładzie 300 egz. i można go nabyć w cenie 25,00 zł w siedzibach wymienionych wyżej instytucji. Prezentowane wydawnictwo otwiera artykuł dr Barbary Gańczyk Wszyscy z Polski zginęli. Michuel Przedecki urodzony 02.09.1916 r. w Kłodawie, Polska. Tekst jest zwiastunem projektu „Dzieci Hioba. Ochrona pamięci o społeczności żydowskiej na obszarze Solnej Doliny (Chodów, Kłodawa, Przedecz)”, który uzyskał akceptację w konkursie Lokalnej Grupy Działania „Solna Dolina”. Wywiad z Michaelem Przedeckim, który po wojnie przyjął nazwisko Pizer, przeprowadziła Judy Muratore, córka siostrzenicy. Wywiad jest zapisem wersji fonografi cznej z charakterystycznymi elementami języka mówionego, podkreślającymi autentyzm i specyfi kę stylu rozmówcy. Autorka jest doktorem nauk humanistycznych o specjalności literatura staropolska (promotorem pracy, obronionej w 1990 r., był prof. Tadeusz Witczak), wieloletnim dyrektorem Zespołu Szkół Ponadpodstawowych w Kłodawie, prezesem Kłodawskiego Towarzystwa Kulturalnego, autorką publikacji regionalistycznych. 54
Kolejny autor jest pracownikiem Muzeum Technik Ceramicznych w Kole, członkiem Stowarzyszenia Dziedzictwo Karmelu działającego w parafi i pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Kłodawie. Bartłomiej Grzanka, bo o nim mowa, w tekście Inwentarz klasztoru Ojców Karmelitów w Kłodawie z 1709 r. zaprezentował tekst inwentarza z 1709 r., który sporządzony został w formie tzw. dutki, spisany ręcznie w języku polskim z łacińskimi wtrąceniami, najprawdopodobniej przez jedną osobę. Liczy 28 stron i kończy się wykazem zakonników oraz pieczęcią opłatkową 7 klasztoru kłodawskiego. Inwentarz opisuje wyposażenie kościoła i klasztoru sprzed budowy obecnego zespołu poklasztornego, która trwała w latach 1718-1765. Z uwagi na fakt, że spis ksiąg zgromadzonych w bibliotece klasztornej liczy 111 pozycji wymagających w zdecydowanej większości dokładniejszej identyfi kacji tytułu i autora, zostanie on przedstawiony w drugiej części artykułu, który zamieścimy w kolejnym numerze „Rocznika”.
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Zagadnienie pieczęci miejskich po raz pierwszy poruszono w nauce u schyłku XIX w. Dotychczas jednak głównym punktem zainteresowań były najstarsze pieczęcie, które poprzez wyobrażenie napieczętne i treść legendy przekazywały informacje istotne dla dziejów miasta. Rozwijające się badania nad sfragistyką miejską słabo rozpoznały jednak zagadnienie pieczęci XIX-wiecznej. Przyczynki na ten temat znaleźć możemy w opracowaniach poświęconych pieczęciom poszczególnych miast, brakuje natomiast ogólnych prac poświęconych pieczęci XIX-wiecznej, której treść przestaje być indywidualnym wyborem władz miasta, bądź jego właściciela, w jej wygląd ingeruje państwo, a ona sama jest wyrazicielem idei centralizmu oraz nośnikiem informacji wybranej i narzuconej przez władze. O XIX wiecznych pieczęciach miasta Koła (od 1807 r.) mówi artykuł Iwony Grzelczak-Miłoś, dr nauk humanistycznych w zakresie historii, specjalność: historia nowożytna i źródłoznawstwo. Doktorat pt.: Mieszczaństwo poznańskie w świetle Libri Testamentorum, autorka obroniła w roku 2011. na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu. Promotorem pracy był prof. Tomasz Kazimierz Jasiński. Autorka jest rodowitą kolanką mieszkającą obecnie w Poznaniu. W 1912 roku ukazała się w Kaliszu Monografia miasta Koła autorstwa Felicjana Borysławskiego. Po raz pierwszy w historii regionalistyki kolskiej odnotowuje tę pozycję monografia Koła z 1963 r. 600 lat miasta Koła, lakoniczną wzmianką w Spisie ważniejszej literatury. Z uwagi na to, że ww. praca nie była dostępna szerszemu odbiorcy i nie została nigdzie do tej pory szerzej omówiona, czytelnik zapozna się z dotyczącymi jej szczegółami w artykule Kazimierza Kasperkiewicza „Monografia miasta Koła” Felicjana Borysławskiego. Autor jest regionalistą – pasjonatem, związanym z miastem Koło, filologiem germańskim, wydawcą. Ruch ekumeniczny w regionie konińskim i powiecie kolskim kształtował się na płaszczyźnie zwykłych, codziennych kontaktów między katolikami a ewangelikami, którzy w większości byli pochodzenia niemieckiego. O idei i współpracy ekumenicznej, pracy Polaków ewangelików, mówi artykuł Bartosza Kiełbasy i Kazimierza Kasperkiewicza Z ekumenicznych tradycji i dziejów ekumenizmu w powiatach konińskim i kolskim.
Bartosz Kiełbasa jest nauczycielem, członkiem Zarządu Towarzystwa Przyjaciół Konina. Kolejny artykuł przybliża postać O. Doroteusza Mariana Lipińskiego OFM gwardianina klasztoru oo. Bernardynów w Kole, 1969-1975, człowieka niezwykle skromnego, wrażliwego, otwartego, serdecznego, posiadającego duży potencjał duchowy i intelektualny, artysty malarza i rzeźbiarza (autora Krzyża San Damiano zdobiącego bernardyński refektarz w Krakowie), człowieka kochającego przyrodę, pracę w ogrodzie, a przede wszystkim las i zbieranie grzybów. O. Aleksander K. Sitnik, w swoim artykule, przedstawia nie tylko sylwetkę O. Doroteusza, ale mówi też o pracach remontowo-budowlanych, które były nie tylko nadzorowane przez gwardiana, ale w wielu przypadkach własnoręcznie przez niego wykonywane. Autor artykułu jest profesorem Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, współpracownikiem Archiwum i Wicepostulatury. Zbliżająca się 650. rocznica lokacji Koła skłania do dokładniejszej analizy średniowiecznych dziejów miasta. Jednym z mniej znanych epizodów z tego okresu jest obecność Zakonu Bożogrobców Miechowskich, którzy związani byli z kaplicą św. Ducha. O bytności przedstawicieli tego zgromadzenia w Kole, możemy dowiedzieć się z artykułu Krzysztofa Witkowskiego Zakon Bożogrobców Miechowskich w krajobrazie kolskiego średniowiecza. Krzysztof Witkowski, jest dr. nauk humanistycznych w zakresie historii, dyrektorem Muzeum Technik Ceramicznych w Kole. Specjalizuje się w historii średniowiecza, regionalistyce oraz historii Polski do końca XVIII wieku. Jest autorem licznych publikacji o Kole. Dysertację doktorską pt.: Władysław Odonic książę wielkopolski (ok. 1190-1239) obronił w tym roku na Akademii Humanistycznej im. A. Gieysztora. Promotorem pracy był Pan prof. Marian Dygo. Kolejny tekst, dotyczy życia politycznego na terenie powiatu kolskiego w latach 1926-1939. Z uwagi na rozpiętość tematu, artykuł podkom. Macieja Jakuba Ziółkowskiego Działalność Narodowej Demokracji oraz ugrupowań rządowych na terenie powiatu kolskiego w latach 1926-1935 (część 1: lata 1926-1930) naświetla działalności tylko dwóch z kilku najważniejszych ugrupowań politycznych owego okresu. Także rozmiary czasowe zostały dostosowane do potrzeb wydawnictwa. Część II ukaże się w numerze 5 „Rocznika”. 55
Grodziska pamięć o Katyniu
Autor, jest absolwentem Uniwersytetu Łódzkiego, pracuje w Komendzie Powiatowej Policji w Kole. W Rozdziale II W kręgu kolskiej kultury i sztuki znajdą Państwo trzy teksty. Pierwszy przybliża placówkę, która funkcjonuje od ponad 40 lat, i jako jedyna na terenie powiatu kolskiego kształci artystycznie i wychowuje uzdolnioną muzycznie młodzież. Szkoła ożywia działalność kulturalną miasta poprzez liczne występy uczniów oraz przez organizowanie różnego rodzaju koncertów. Na chwilę wspomnień zaprasza nas Rita Bąkowska, absolwentka PSM, która w Czterdzieści lat minęło jak jeden dzień… wspomina przypadający w tym roku jubileusz 40-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej I stopnia im. Karola Szymanowskiego w Kole. Janusza Kapustę, grafika, ilustratora, malarza, filozofa, projektanta plakatów, scenografa teatralnego, wynalazcę jedenastościennej bryły zasad złotego podziału odkrywa dla Koła wieloletnia dyrektor Miejskiego Domu Kultury w Kole, członek Zarządu SPMKnW Halina Grabowska, autorka publikacji regionalistycznych. W tekście Kolskie poletko KAPUSTY, przybliża historię: wystaw, nadanie artyście tytułu Honorowego Obywatela Koła, powstanie pomnika K-dronu. Tytuł kolejnego artykułu Patchwork plenerowy, nawiązuje do zamieszczonej w nim treści, zszytej z wybranych wypowiedzi, cytatów, wydarzeń i not biograficznych, pasujących do siebie kontekstem. Wszystkie one dotyczą organizowanego przez Miejski Dom Kultury VII Międzynarodowego Pleneru Malarsko-Ceramicznego „Koło 2011”.
56
Autorka, Justyna Migus, jest instruktorem ds kultury w MDK w Kole. Tekst Zbrodnia na zbrodniarzach (?) to historia pewnego pułkownika, zamieszkałego w Szczecinie i pracującego w Wojskowym Instytucie Historycznym (lub Komisji Wojskowo-Historycznej) przy Sztabie Generalnym WP, oraz zbrodni katyńskiej. Autor artykułu, Jerzy Kruszyński pochodzi z Koła, jest emerytowanym pułkownikiem Wojska Polskiego. Wspomnienia o matce Marii Skąpskiej, z d. Runge – więźniarce Ravensbrück – jej pobycie w obozie koncentracyjnym i gehennie, którą przeszła opisał, nieżyjący syn – Zygmunt Skąpski, wieloletni Prezes chóru klasztornego i farnego. Kolejną placówką oświatową, którą Państwu przedstawiamy jest Szkoła Podstawowa nr 4 w Kole. Elżbieta Wysocka opisuje historię powstania szkoły, wspomina jej dyrektorów, oraz wskazuje na rolę jaką placówka odgrywa w swoim środowisku. Autorka pełni od 2004 roku funkcję dyrektora placówki. Informację o najważniejszych wydarzeniach społecznych, gospodarczych, kulturalnych miasta znajdziecie Państwo w Kalendarium wydarzeń w Kole w latach 2009-2010 regionalisty kolskiego, Ewarysta Jaśkowskiego. Ostatnią pozycją są Nowości regionalistyczne przedstawione przez Kazimierza Kasperkiewicza. W roku 2010 ukazało się na kolskim rynku 8 publikacji, a w bieżącym – jedna.
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
Grodziska pamięć o katyniu
W czwartek, 17 listopada 2011 r. w Grodzisku Wielkopolskim oddano hołd pomordowanym przez NKWD w 1940 r. mieszkańcom gminy Grodzisk Wielkopolski. Odbyła się również prezentacja książki Synowie Grodziska Wielkopolskiego, Granowa, Kamieńca, Rakoniewic, Wielichowa w dołach śmierci Katynia, Charkowa i Miednoje autorstwa Sebastiana Tulińskiego – nauczyciela historii w ZSP im. Eugeniusza Kwiatkowskiego w Grodzisku Wielkopolskim. Patronat Honorowy nad uroczystościami Grodziskiej Pamięci o Katyniu objęli Marek Woźniak – Marszałek Województwa Wielkopolskiego, prof. dr hab. Janusz Cisek – Dyrektor Muzeum Wojska Polskiego i dr hab. Andrzej Krzysztof Kunert – Sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Wśród uczestników spotkania byli m.in. Mariusz Zgaiński – Starosta Grodziski, Antoni Kłak – Wicestarosta, Ryszard Balcerek – Przewodniczący Rady Powiatu, Marek Kinecki – Przewodniczący Rady Miejskiej w Grodzisku Wielkopolskim, radni gminni i powiatowi, przedstawiciele władz samorządowych z terenu powiatu, Roman Rakowski – Burmistrz Sulechowa, Rafał Reczek – Dyrektor Instytutu Pamięci Narodowej w Poznaniu, o. Alojzy Pańczak – Klasztor Franciszkanów w Woźnikach, Zygmunt Duda – ceniony regionalista z Opalenicy, Dariusz Matuszewski – Towarzystwo Miłośników Ziemi Grodziskiej, reprezentanci uczelni wyższych – Anita Magowska (Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu), Sebastian Wytrzyszczak (Ar-
chiwum UAM Poznań), dyrektorzy szkół z powiatu grodziskiego, reprezentanci służb mundurowych, organizacji kombatanckich i stowarzyszeń, przedstawiciele fi rm i zakładów pracy. Uroczystości rozpoczął, bardzo doniośle i porywający w swej treści Apel Poległych, odczytany przez Sekretarza Jana Kozę pod Pomnikiem Wdzięczności w Grodzisku Wielkopolskim. Dla każdego z rozstrzelanych grodziscy harcerze zapalili znicz pamięci. Zaproszone delegacje złożyły pod pomnikiem wiązanki kwiatów, następnie harcerze posadzili dąb, symbolizujący Grodziską Pamięć o Katyniu. Następnie zaproszeni goście udali się w rytmie marszów międzywojennych za Grodziską Orkiestrą Dętą prowadzoną przez kapelmistrza Stanisława Słowińskiego do CK „RONDO”, gdzie odbyło się seminarium naukowe. Wykłady okolicznościowe przedstawił Zenon Jóźwiak, ekonomista, członek zarządu Instytutu im. Gen. Stefana „Grota” Roweckiego w Lesznie na temat Katyń 1940. Pamięć nie dała się zgładzić. Następnie Sebastian Tuliński zaprezentował fi lm przedstawiający 13 pomordowanych mieszkańców ziemi grodziskiej. Po projekcji Piotr Jóźwiak, doktorant w Katedrze Prawa Karnego UAM w Poznaniu, członek Instytutu im. Gen. Stefana Grota Roweckiego w Lesznie przedstawił Przyczynek do rozważań nad kwalifikacją prawną zbrodni katyńskiej. Po prelekcjach grupa teatralna „Arlekin” pod kierunkiem Hanny Mańkowskiej zaprezentowała wstrząsające widowisko poetyckie Tej nocy zgładzono wolność. Widowisko nagrodzone zostało długimi owacjami. Wydaną przez Sebastiana Tulińskiego publikację można kupić m.in. w księgarniach w Grodzisku Wielkopolskim (ul. Szeroka) i Rakoniewicach (ul. Powstańców Wielkopolskich). Istnieje możliwość zakupu w internecie pod adresem ksiegarnia.osdw.pl. 57
Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego…
Maria Lewandowicz
Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego w latach 2002-2011 Witold Rogal w maju 1996 r. napisał: (…) Kochajmy więc Koźmin, miasto nam bliskie te domy postawne, te chaty niskie kochajmy go szczerze, miłością stałą on przecież jest naszą Ojczyzną małą. Niech słowa te staną się mottem niniejszego artykułu.
Każdy jubileusz skłania do refleksji i podsumowań, i takie należą się stowarzyszeniu, które od dziewięćdziesięciu lat działa na rzecz naszego miasta i gminy. Gdy w 1921 roku powstało Towarzystwo Upiększania Miasta, jego założyciele, wśród których byli między innymi dr Zygmunt Czarnecki, Józef Chełkowski, Feliks Nowakowski, dr Telesfor Synoradzki, ks. Józef Pałkowski i dr Edward Winkler, postawili sobie jako zadanie wszechstronną dbałość o estetykę miasta, popularyzowanie wiedzy o przeszłości i kierowanie życiem kulturalnym. Prezesem Towarzystwa został Józef Marciniec, dyrektor Szkoły Ogrodniczej, którego postać zapisała się w pamięci pokoleń mieszkańców Koźmina Wielkopolskiego. Choć minęło już 90 lat od powołania Towarzystwa Upiększania Miasta, nie zmieniły się cele, które realizuje obecnie Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego, wypełniając swoisty przekaz miłości do ojczystej ziemi. Należące do grona najstarszych stowarzyszeń skupiających miłośników swoich miejscowości, nasze Towarzystwo wyróżnia się swoją różnorodną działalnością. Są to przedsięwzięcia skierowane do młodych ludzi, mające budzić postawę szacunku dla naszego dziedzictwa i wzmacnianie poczucia przynależności do określonej społeczności. Poprzez dobrze pojętą miłość do „małych ojczyzn”, można kształtować miłość i poczucie odpowiedzialności za Polskę. Uczestniczące aktywnie w życiu środowiska lokalnego i regionalnego Towarzystwo, zgodnie z założeniami statutu, wypełniało swe zadania. Przede wszystkim skupiło się na działalności wydawniczej, która upamiętnić ma ludzi oraz wydarzenia ważne dla naszego regionu. Stąd też 58
inspirowanie i współorganizowanie obchodów rocznicowych, w które angażowani są młodzi ludzie. Nie zapomniano również o pracy w zakresie muzealniczej i naukowo-badawczej. Jest jeszcze wiele nieodkrytych obszarów, które odsłaniają dalszą i bliższą przeszłość. W tym celu Towarzystwo współdziała z władzami samorządowymi, innymi organizacjami i instytucjami życia kulturalnego. Ta dokumentacyjna, popularyzatorska i edukacyjna działalność sprawia, że pojawiają się nowe opracowania, z których możemy być dumni, i które inspirują innych do podobnej pracy. Pisząc te słowa, nie sposób nie wspomnieć o Monografii Koźmina Wielkopolskiego i okolic pracy zbiorowej pod redakcją długoletniego Prezesa Towarzystwa Michała Pietrowskiego i Andrzeja Wędzkiego, która ukazała się w sprzedaży 15 listopada 2006 r. Jest to obszerne, dobrze zrobione kompendium wiedzy historycznej i geograficznej o ziemi koźmińskiej, niezwykle cenne do nauczania regionalizmu w naszych szkołach. Podobnie możemy być dumni z opracowania materiałów źródłowych do realizacji edukacji regionalnej pt. Koźmin Wielkopolski – nasza mała ojczyzna pod red. Michała Pietrowskiego. Wydana w dziesiątą rocznicę odrodzenia Samorządu Miasta i Gminy w 2000 r. książka szybko zniknęła z rynku. Z dużą radością trzeba odnotować, że jej drugie poprawione i uzupełnione wydanie Czytelnicy otrzymali w grudniu 2010 r. i podobnie wydawcą był Samorząd Miasta i Gminy Koźmin Wielkopolski. Opracowanie to można uznać za pionierskie, jest świetnym podręcznikiem do nauczania historii regionu. Innym równie ważnym wydawnictwem Towarzystwa jest opracowanie 130 lat Gimnazjum i Liceum Ogólnokształcącego
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
im. Powstańców Wielkopolskich praca zbiorowa pod redakcją Michała Pietrowskiego przygotowana na VII Zjazd Absolwentów i Wychowanków (27. 09. 2003 r.). Również pod redakcją Michała Pietrowskiego powstały opracowania: 140-lecie Szkół w Koźmińskim Zamku (10. 06. 2005 r. zjazd absolwentów) oraz Z dziejów Szkoły Podstawowej nr 1 im. Strajku Dzieci Koźmińskich 1906/1907 przygotowane z okazji 100. rocznicy wybuchu strajku w obronie polskiej mowy. Absolwentami wymienianych szkół są członkowie Towarzystwa zainteresowani dziejami swoich placówek. Towarzystwo wraz z Urzędem Miasta i Gminy od 1988 r. wydaje półrocznik „Szkice Koźmińskie’, który 19 kwietnia 2008 r. świętował swoje dwudziestolecie. Zorganizowane w „Pałacyku Lipowiec” sympozjum zgromadziło wielu gości. Referaty wygłosili: dr Michał Pietrowski Funkcje i zadania współczesnego regionalizmu, mgr Daniel Szczepaniak Dwadzieścia lat „Szkiców Koźmińskich”, dr Janusz Tomala Biografistyka na łamach „Szkiców Koźmińskich”. Daniel Szczepaniak przygotował również Indeks artykułów i publikacji zamieszczonych w „Szkicach Koźmińskich” od nr 31-40. Do chwili obecnej ukazało się już 46 numerów wydawnictwa, które jest niezwykle zaangażowane w popularyzację lokalnej historii. Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego jest od 2001 r. wydawcą miesięcznika „Echo Koźmina”, w którego redagowanie zaangażowani są także członkowie TMKW. Na łamach tego poczytnego pisma publikowane są artykuły dotyczące bieżącej działalności naszego stowarzyszenia. Z okazji dwudziestolecia „Echa…” Rada Miejska przyznała Redakcji odznakę „Zasłużony dla Ziemi Koźmińskiej”. Uroczystość przekazania tego zaszczytnego wyróżnienia przez Burmistrza Macieja Bratborskiego i Przewodniczącego RM Justyna Zaradniaka miała miejsce 9 grudnia 2010 r. i połączona była z promocją płyty zawierającej zdigitalizowane dokumenty i akta Koźmina. Otwarte w 1988 r. także dzięki staraniom TMKW Muzeum Ziemi Koźmińskiej 24 września 2009 r. obchodziło swe XX-lecie. Jego Kustosz Michał Pietrowski podczas uroczystości jubileuszowej otrzymał liczne gratulacje od władz powiatowych i samorządowych. Starosta krotoszyński Leszek Kulka, Maciej Bratborski Burmistrz M i G Koźmin Wlkp. oraz Justyn Zaradniak Przewodniczący Rady Miejskiej wy-
razili słowa uznania i podziękowania za trud włożony w gromadzenie eksponatów i pamiątek związanych z dziejami naszego miasta i okolicy. Referaty okolicznościowe wygłosili Kazimierz Balcer prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Dobrzyckiej i Kustosz naszego muzeum Michał Pietrowski. Gościem specjalnym był Antoni Górnik autor albumu-teki Koźmin Wlkp. w malarstwie Antoniego Górnika. Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego aktywnie uczestniczy w życiu społeczności lokalnej. Wszelkie działania skierowane są do młodych ludzi, bo to oni będą świadczyć o naszej przyszłości. Powstałe w placówkach oświatowych młodzieżowe koła TMKW przygotowały ciekawy montaż historyczny z okazji wręczenia naszemu miastu Flagi Europy 14 września 2002 r. Młodzież i uczniowie szkół podstawowych biorą aktywny udział w Konkursach Wiedzy o Ziemi Koźmińskiej, które odbywają się w ramach Dni Koźmina Wlkp. Za konkurs przygotowywany przez TMKW i Bibliotekę Publiczną odpowiedzialne są Marianna Rychlik i Elżbieta Rychlik. Tematyka konkursowa jest różnorodna i dotyczy historii naszego regionu. W 2011 r. odbyła się już XVI edycja konkursu. Poszczególne placówki oświatowe uczestniczyły także w projekcie „Kultura bliska – chrońmy nasze dziedzictwo kulturowe – Ogrody naszego świata” przygotowanym przez Radosława Barka, pracownika naukowego politechniki Poznańskiej i członka Poznańskiego Oddziału TMKW. Założeniem projektu było upiększenie terenów zielonych wokół naszych szkół. Dla opiekunów i uczniów zorganizowane zostały 2-4 maja 2003 r. warsztaty, a efektem są zadbane tereny wokół placówek. Autor projektu Radosław Barek został Laureatem Nagrody Głównej Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego za 2004 r. Do tej nagrody było nominowane również TMKW za twórcze nawiązywanie w swojej działalności do tradycji Towarzystwa Upiększania Koźmina oraz dorobku Józefa Marcińca. Przywiązując wielką wagę do wychowania patriotycznego, TMKW aktywnie uczestniczy w uroczystościach rocznic narodowych. Z okazji 160. rocznicy Wiosny Ludów 14 czerwca 2008 r. na koźmińskim zamku odsłonięto tablicę pamiątkową i zorganizowano przemarsz ulicami miasta pod Pomnik Wolności. Ta inicjatywa podjęta została wspólnie ze Stowarzyszeniem Absolwentów Szkół Zamku Koźmińskiego. Podniosły charakter miały uro59
Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego…
czystości zorganizowane w 90. rocznicę wybuchu Powstania Wielkopolskiego. W Koźminie Wlkp. 6 grudnia 2008 r. w Zamku Starostwo Powiatowe, Urząd Miasta i Gminy w Koźminie Wlkp. i TMKW zorganizowali sesję popularnonaukową poświęconą tej ważnej rocznicy. Okolicznościowe referaty wygłosili: Antoni Korsak, Maria Lewandowicz, Michał Pietrowski i Daniel Szczepaniak. Sesji towarzyszyła wystawa poświęcona udziałowi miejscowości powiatu krotoszyńskiego w Powstaniu Wielkopolskim 1918-1919, którą przygotowało Muzeum Regionalne im H. Ławniczaka w Krotoszynie. Odsłonięcia pamiątkowej tablicy dokonali Starosta Leszek Kulka oraz Burmistrz Maciej Bratborski. Za szczególne przyczynienie się do popularyzacji i pamięci zrywu powstańczego Wielkopolski 1918 r. Towarzystwo Pamięci Powstania Wielkopolskiego przyznało Michałowi Pietrowskiemu Statuetkę Dobosza Powstania Wielkopolskiego. TMKW uczestniczy we wszystkich obchodach rocznic i świąt państwowych. Również w 2007 r aktywnie włączyło się w obchody 10-lecia ustanowienia św. Wawrzyńca Patronem naszego miasta. Okolicznościowy referat wygłosił również Michał Pietrowski, członkowie TMKW wręczyli biskupowi Stanisławowi Napierale Monografię Koźmina Wielkopolskiego i okolic. Członkowie Towarzystwa uczestniczyli również w sesji z okazji Jubileuszu 130-lecia Liceum Ogólnokształcącego im. Powstańców Wielkopolskich (22.11.2003 r.) oraz z okazji 180-lecia ogrodów działkowych w Koźminie Wlkp., które w świetle przywileju Andrzeja Górki z 1575 r. są najstarszymi ogrodami działkowymi w Polsce. Szczególnego wymiaru nabrały uroczystości posadzenia Dębów Katyńskich przy Gimnazjum im. Zjednoczonej Europy w Koźminie Wlkp. W piątek 8 października 2010 r. odbyła się uroczysta sesja, podczas której referaty wygłosili: Michał Pietrowski i Daniel Szczepaniak. W sesji i w uroczystości wraz z Rodziną wzięła udział Anna Krzycka, córka Edwarda Woronowicza zamordowanego w Katyniu. Podniosła uroczystość posadzenia w sobotę 9 października 2010 r. siedmiu Dębów Pamięci zgromadziła członków wszystkich Oddziałów TMKW, których prezesi zasadzili Dąb poświęcony Władysławowi Sinieckiemu. Członkowie TMKW zawsze uczestniczą we wszelkich uroczystościach szkół – udział w Święcie Patrona i w jubileuszach. Bardzo dobrze układa się współpraca z innymi stowarzyszeniami i organizacjami działającymi na terenie 60
miasta i gminy oraz z Towarzystwem Miłośników Ziemi Dobrzyckiej. Współdziałanie owocuje wymianą doświadczeń i poznaniem się ludzi, którym bliska jest mała ojczyzna. Tradycją stają się Spacery po Koźminie Wlkp. organizowane wspólnie z Koźmińskim Oddziałem PTTK. Pierwszy, 26 maja 2007 r., rozpoczął się i zakończył w Zamku, a wiódł na cmentarz ewangelicki. Drugi spacer, 18 czerwca 2011 r., rozpoczął się spotkaniem w parku i prelekcją, którą wygłosił Władysław Gołąb, następnie uczestnicy udali się do I LO na spotkanie z dyr. Panią Barbarą Opielewicz i obejrzeli nową salę gimnastyczną. Kościół p.w. św. Stanisława Biskupa i Męczennika był następnym miejscem modlitwy i zwiedzania. Spacer zakończono w Czarnym Sadzie spotkaniem towarzyskim u Państwa Śląskich. Trzeba również wspomnieć o Rodzinie Rodła z Wrocławia, której bliska jest postać Janiny Kłopockiej związanej z Koźminem Wlkp. Coroczne obchody Znaku Rodła gromadzą wielu uczestników i są okazją do wzajemnego poznania. Warto dodać, że podczas tych spotkań referaty wygłosili Stanisław Jarczyński z Ostrowskiego Oddziału TMKW i Daniel Szczepaniak z naszego Oddziału, a program artystyczny przedstawili uczniowie ze SP nr 1 im. Strajku Dzieci Koźmińskich 1906/1907 w Koźminie Wlkp. Ponadto członkowie TMKW brali udział w spotkaniach towarzystw regionalnych, uczestnicząc m.in. w Sejmiku Wielkopolskich Regionalistów w Słupcy – M. Pietrowski i Wł. Kregielski, który brał udział w Spotkaniu Regionalistów na Wydziale Fizyki UAM. M. Lewandowicz i M. Pietrowski uczestniczyli w XVIII Wielkopolskiej Konferencji Kulturalnej „Kultura i młodzież” w Antoninie oraz w Krajowym Spotkaniu Liderów Regionalnego Ruchu Kulturalnego w Warszawie. Jednak podstawową formą działalności TMKW są zebrania kwartalne, podczas których Członkowie mogą wysłuchać prelekcji dotyczących przeszłości historycznej, która dzięki badaniom jest wciąż odkrywana. Równie ciekawymi tematami są te, które dotyczą także dnia dzisiejszego naszego miasta i okolicy. Koźmin Wlkp. zmienia się, pięknieje. Tematyka spotkań była różnorodna, między innymi z dziejami pszczelarstwa na Ziemi Koźmińskiej zapoznał zebranych Władysław Kręgielski. O życiu i działalności biskupa Stanisława Łukomskiego referat wygłosił Daniel Szczepaniak, a o pracy koźmińskich weterynarzy opowiadał Edward Namy-
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
ślak. Poruszyło wszystkich członków TMKW spotkanie z Jerzym Ziółkowskim – sybirakiem z Kazachstanu, którego gościliśmy w 2006 r. Gościem spotkania była Pani Elżbieta Leopold, która zaprezentowała zebranym swoją twórczość poetycką. Ciekawą prelekcję na temat Czy łopacie można dodać skrzydeł, czyli kilka słów o archeologii z lotu ptaka wygłosił pochodzący z Koźmina Wlkp. prof. Włodzimierz Rączkowski, a w tajniki genealogii wprowadzili nas członkowie Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego „Gniazdo” z Gniezna podczas spotkania 21 marca 2009 r. Tradycją są coroczne spotkania opłatkowe w TMKW oraz we wszystkich Oddziałach. Miejscem naszych spotkań są także szkoły. Za gościnę dziękujemy dyrekcji i nauczycielom SP nr 1 im. Strajku Dzieci Koźmińskich 1906/1907, SP nr 3 im. Kornela Makuszyńskiego, Gimnazjum im. Zjednoczonej Europy, I LO im. Powstańców Wielkopolskich i ZSP im. Józefa Marcińca. Należy podkreślić bardzo dobrze układającą się współpracę z władzami samorządowymi. Wyrazem uznania jest przyznanie odznaki „Zasłużony dla Ziemi Koźmińskiej” Michałowi Pietrowskiemu Honorowemu Prezesowi TMKW oraz Bolesła-
wowi Kasprzakowi, byłemu Burmistrzowi, który jest również aktywnym członkiem Towarzystwa i Redakcji „Szkiców Koźmińskich”. Towarzystwo Miłośników Koźmina Wielkopolskiego jest stowarzyszeniem, które stara się realizować cele statutowe. Choć minęło 90 lat od założenia Towarzystwa Upiększania Miasta, nie zmieniły się priorytety naszej działalności. Pielęgnowanie tradycji, przekazywanie wiedzy o naszej historii, troska o piękno i rozwój naszego miasta i okolicy są bliskie każdemu, kto kocha swój dom, swoje miasto. Mamy z czego być dumni, ale jest to również zobowiązanie do przekazania potomnym tej właśnie dumy, że jesteśmy właśnie stąd. To nasze miejsce urodzenia czy zamieszkania, o którym Janina Wieczerska napisała: (…) Kochajmy nasz Koźmin, szanujmy nasz Koźmin Zwyczajny, nieduży i stary, Bo po tylu stuleciach Wciąż ochrania w swych dzieciach Klejnot pracy, wierności i wiary!
61
Działalność Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Brdowskiej…
Dariusz Racinowski
Działalność Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Brdowskiej w 2011 roku Działalność TPZB w roku 2011 była zróżnicowana i skierowana do różnych odbiorców. Swoją ofertą kulturalną Towarzystwo starało się zainteresować nie tylko mieszkańców Brdowa, gminy Babiak, ale także powiatu kolskiego i szerzej. Tradycyjnie już na początku marca zorganizowano część artystyczną dla pań z okazji ich święta. Na zaproszenie odpowiedziało ponad trzydzieści pań z terenu gminy Babiak. Uczniowie z Zespołu Szkół w Brdowie przygotowali minikabaret przeplatany piosenkami. Po spektaklu organizatorzy zaprosili panie na słodki poczęstunek oraz lampkę wina. Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Brdowskiej i Młodzieżowy Klub Sportowy „Brdów”, we współpracy z brdowską szkołą i Klubem Seniora, zorganizowały III Bieg im. Poli Negri. Zawody odbyły się 21 maja. Wzięło w nich udział ok. 70 młodszych i starszych zawodników, sportowców amatorów m.in. z Łodzi, Płocka, Włocławka, z Turku, Koła, Babiaka i Brdowa. Sprawdzili swoje możliwości na dystansach 10 i 3 km. Trasę tak ułożono, aby była wygodna i by biegacze mogli podziwiać krajobrazy. Ze spraw organizacyjnych starali się jak najlepiej wywiązać: Piotr Królikowski, Dariusz Racinowski, Barbara Szmajdzińska i Bartosz Mikołajczyk. Pomoc okazali także ojcowie paulini z brdowskiego klasztoru z o. Stanisławem Go na czele. Nieodpłatnie udostępnili natryski, z których po biegu chętnie korzystali sportowcy. Każdy, kto ukończył bieg, otrzymał pamiątkowy medal. Zwycięzcy – również puchary i dyplomy. Później raczono się specjałami, brdowską grochówką i smalcem z ziołami, przygotowanymi przez miejscowe gospodynie. Na deser serwowano ciasto (z fundacji sponsorów). W dniu 24 maja w Kole odbył się Powiatowy Konkurs Recytatorski: „Sonety Brdowskie”, zorganizowany z okazji przypadającej w 2011 roku 875. rocznicy powstania Brdowa, w zgodnej współpracy przygotowały: Miejska i Powiatowa Biblioteka Publiczna w Kole, Zespół Szkół 62
w Brdowie i Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Brdowskiej. Zabrzmiały strofy sonetów ks. Józefa Markowskiego, proboszcza brdowskiego w latach 1929-1930. Utwory pisane prostym i pięknym językiem opiewają Brdów, jego mieszkańców i historię. W konkursie wzięli udział uczniowie ze szkół w Kole, Kłodawie, Osieku Wielkim, Bierzwiennie Długiej, Ruszkowie (I) i w Brdowie. Honorowy patronat nad imprezą objął wójt gminy Babiak Wojciech Chojnowski, który podczas inauguracji skierował serdeczne słowa do zebranych. Laureatom wręczono dyplomy, a wszystkim uczestnikom, w prezencie od kolskiej biblioteki, Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Brdowskiej i Urzędu Gminy Babiak – wartościowe książki. W dniu pierwszego lipca 2011 roku, w dniu przejęcia przez Polskę przewodnictwa w Radzie Unii Europejskiej, członkowie TPZB zorganizowali pierwszą edycję imprezy: „Pierwsze Brdowskie Spotkania z Polą Negri”. Spotkanie odbyło się w sali im. Jana Pawła II przy klasztorze oo. Paulinów w Brdowie. Ojciec proboszcz, po raz kolejny, nieodpłatnie użyczył pomieszczenia i okazał daleko idącą pomoc w przygotowaniu spotkania. Swój wkład w przygotowanie spotkania wniósł też Urząd Gminy Babiak oraz Zespół Szkół w Brdowie. Część pięknej sali została zamieniona w stare kino. Wstawiono autentyczne składane fotele pamiętające czasy małych kin, których kiedyś było w Polsce bez liku. Druga część sali zamieniła się w muzeum Poli Negri. Na prośbę organizatorów część gości, szczególnie panie, włożyła na siebie stroje z epoki kina niemego. Czuć było atmosferę z tamtych lat. „Pierwsze Brdowskie Spotkania z Polą Negri” składały się z trzech części. Gimnazjaliści z brdowskiej szkoły zaprezentowali inscenizację, opracowaną i przygotowaną przez Dariusza Racinowskiego, ukazującą związki Poli Negri z Brdowem oraz jej drogę do sławy. Drugim punktem, i chyba najważniejszym, był pokaz filmu niemego z udziałem Poli Negri. Było to historyczne wydarzenie, bowiem po raz pierwszy w Brdowie pokazano film
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
z udziałem wielkiej aktorki posiadającej brdowskie korzenie. Zebrani licznie widzowie obejrzeli film: Bestia, nakręcony w 1917 roku w warszawskiej wytwórni „Sfi nks”. Ostatnim punktem spotkania była wystawa ukazująca postać polskiej aktorki. Na ekspozycję złożyły się dokumenty ukazujące związki aktorki i jej matki z Brdowem; liczne artykuły z prasy polskiej z lat 1928-1939; artykuły z prasy niemieckiej, francuskiej i amerykańskiej; oryginalne autografy artystki; ulotki, programy fi lmowe i reklamy z okresu międzywojennego; publikacje książkowe i katalogi z wystaw dotyczące Poli Negri oraz artykuły ze współczesnej polskiej prasy. Całość ekspozycji dopełniły oryginalne kartki – widokówki z podobiznami aktorki, plakaty, oryginalne i reprodukcje, z fi lmów, w których grała Pola Negri oraz zdjęcia i fotosy z lat największej popularności aktorki. Wszystkie zbiory na wystawie pochodziły z prywatnych kolekcji Piotra Królikowskiego i Dariusza Racinowskiego. Wśród obecnych widzów byli najbliżsi żyjący członkowie rodziny Eleonory Kiełczewskiej z Poznania, delegacja z Lipna (tam urodziła się Pola Negri), wójt Gminy Babiak – Wojciech Chojnowski, radni, pani dyrektor Miejskiej i Powiatowej Biblioteki Publicznej w Kole, ojcowie paulini oraz mieszkańcy Brdowa i okolic. Czwartego września 2011 roku członkowie Zarządu TPZB, na zaproszenie Filmoteki Narodowej, uczestniczyli w uroczystej światowej re-premierze zrekonstruowanego fi lmu niemego Mania (1918) z Polą Negri w roli głównej. Uroczystość dobyła się w Filharmonii Narodowej w Warszawie. Kameralną orkiestrą dyrygował Jerzy Maksymiuk, który był jednocześnie kompozytorem muzyki do fi lmu. Na zaproszenie TPZB gościł w Brdowie Janusz Kapusta, światowej sławy grafi k, malarz, scenograf, odkrywca jedenastościennej bryły geometrycznej (K-dron). Wernisaż i spotkanie odbyły się 22 października 2011 roku w karczmie „Pod Jesionem”. Janusz Kapusta wygłosił odczyt pt. Życie z K-dronem w tle. Między Zalesiem a Nowym Jorkiem, któremu dodatkowej dynamiki dodały prezentacje multimedialne i anegdoty. Niezwykle zajmująca była opowieść o drodze artystycznej z rodzinnego Zalesia do Nowego Jorku, jak również historia odkrycia niezwykłej bryły, jej właściwości i możliwości zastosowań (m.in. w produkcji elementów budowlanych). Po odczycie Janusza Kapustę otoczyli kolekcjonerzy
autografów; składał je na katalogu towarzyszącym wystawie i na książkach o K-dronie, które ofi arował Robert Andre. Goście – wśród nich starosta kolski Wieńczysław Oblizajek i wójt gminy Babiak Wojciech Chojnowski, honorowi patroni przedsięwzięcia – obejrzeli na wystawie kilkanaście rysunków. Ich cechą jest prostota, oszczędność formy i siła wyrazu. Nieocenioną pomoc w realizacji tego dużego przedsięwzięcia okazała Halina Grabowska z Koła – depozytariuszka prac Janusza Kapusty. W spotkaniu uczestniczyli mieszkańcy m.in. Brdowa, Koła, Konina oraz Poznania. Czwartego grudnia 2011 roku w sali Jana Pawła II przy klasztorze oo. Paulinów w Brdowie odbyły się mikołajki dla najmłodszych, tradycyjnie już organizowane przez TPZB. Na część artystyczną złożyły się występy uczniów z klasy IIIa Szkoły Podstawowej w Brdowie, których przygotowała Jadwiga Czernicka oraz zabawy i gry przygotowane przez uczennice z III klasy brdowskiego gimnazjum pod opieką Barbary Szmajdzińskiej. Mikołaj wręczył ponad 300 paczek, które zostały przygotowane dzięki ofi arności sponsorów. Członkowie TPZB zebrali datki od ofi arodawców i zakupili produkty, z których przygotowano upominki. Swój wkład mieli też ojcowie paulini, którzy nieodpłatnie użyczyli sali na spotkanie. Rok 2011 obfi tował w liczne imprezy, a przecież Brdów jest wsią liczącą ok. 1000 mieszkańców. Należy podkreślić, że wszystko dało się osiągnąć bez jakichkolwiek dotacji. Wszelkie wydatki pokryto dzięki ofi arności członków Towarzystwa oraz sponsorów i przyjaciół Brdowa.
organizatorzy i goście pierwszych Brdowskich Spotkań z Polą negri
63
Społeczna działalność kapłanów w XIX i XX w.
Adam Kusz
Społeczna działalność kapłanów w XIX i XX w. W okresie zaborów ogromną rolę w obronie polskości odegrali księża katoliccy, nie tylko przewodząc duchowo swym parafiom, ale także działając na rzecz rozwoju gospodarczego, kulturowego oraz społecznego, poprzez edukowanie wszelkich grup społecznych, w tym również chłopów. Podstawowym działaniem tych kapłanów była praca u podstaw, uświadamianie i scalanie parafialnego społeczeństwa. Z inicjatywy kapłanów powstawały kółka rolnicze oraz towarzystwa, które poza czynnościami gospodarczymiszerzyły także treści polityczno-wolnościowe. W ramach polityki Kulturkampfu karano i prześladowano polskich duchownych. Mimo wszystko kościół i kapłani byli ostoją polskości w tamtym okresie. Okres zaborów przyniósł także Gołańczy i okolicy kilku zasłużonych kapłanów, działających na polu społeczno-gospodarczym. Ich działania postanowiło przypomnieć Towarzystwo Miłośników Ziemi Gołanieckiej. Wraz z proboszczem parafii pw. św. Wawrzyńca w Gołańczy zorganizowano w październiku 2011 roku odczyt historyczny poświęcony Społecznej działalności kapłanów w gołanieckiej parafii. Miejscowi proboszczowie przeżywali wraz ze swymi parafianami ważne wydarzenia z lokalnej historii, a w okresie zaborów aktywnie uczestniczyli w działaniach na rzecz utrzymania polskości, współorganizowali lub wchodzili w skład licznych stowarzyszeń o charakterze gospodarczym i narodowym. W latach 1864-1886 proboszczem gołanieckiej parafii był ks. Stanisław Ryński. W 1866 r. podczas epidemii cholery nie bacząc na groźbę zakażenia pomagał chorym pełniąc gorliwie obowiązki kapłańskie. Od 1873 r. będąc dziekanem kcyńskim, narażony był na represje ze strony władz pruskich, które spowodowały zatrzymanie księdza w areszcie przez okres pięciu miesięcy. W Gołańczy ks. Ryński był współzałożycielem Banku Ludowego (3.03.1873) i kółka rolniczego (9.01.1876). Ożywioną działalność społeczną prowadził w Gołańczy ks. Władysław Leśnik, będący pro64
boszczem w latach 1887-1901. Aktywnie działał w miejscowym Banku Ludowym i kółku rolniczym, gdzie pełnił też funkcję prezesa. Był organizatorem wystaw rolniczych w Gołańczy oraz kółek rolniczych powiatu wągrowieckiego. Przyczynił się do powstania w Gołańczy Towarzystwa Przemysłowców (1.03.1889), które przez władze uznane zostało za „centrum życia duchowego i społecznego polskiego stanu średniego”. Władze powiatowe oceniając jego postawę polityczną podczas pobytu w Gołańczy uznały, iż w tym czasie „polskość doznała ogromnego poparcia”. Przez 27 lat (1901-1928) proboszczem w Gołańczy był ks. Maksymilian Szukała, który czynnie uczestniczył w polskim ruchu wyborczym. Na wiecach odbywających się w okolicy wygłaszał tzw. nauki o wyborach. W 1905 r. wstąpił do „Straży” i był jej komisarzem na Gołańcz. W 1910 r. należał do członków założycieli Związku Narodowego. Patronował miejscowemu Towarzystwu Śpiewu, które powstało w 1901 r. oraz Katolickiemu Towarzystwu Robotników Polskich, które liczyło ponad 100 członków. Opiekował się i kierował bractwami katolickimi w parafii. Wspierał oddziały powstańcze powstałe w 1918-1919 r. Jego grób znajduje się na miejscowym cmentarzu. Z dniem 1 lutego 1929 r. gołaniecką parafię objął ks. Edward Mrotek, który doprowadził do budowy kościoła parafialnego w latach 19311934. Kapłan ten brał czynny udział w życiu miasta współpracując z lokalnymi stowarzyszeniami. W czasie okupacji ks. Mrotka spotkał los podobny jak wielu innych polskich duchownych. Został aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie zmarł 8 sierpnia 1942 r. Podobne spotkanie zorganizowano w listopadzie wraz z proboszczem parafii pw. św. Jana Chrzciciela w Panigrodzu. W kościele parafialnym odprawiona została msza św. w intencji ojczyzny i za spokój wieczny ks. Maksymiliana Gutschego i ks. Jana Filipiaka. Po mszy św. zebrani udali się wraz ze sztandarem kółka rolniczego do grobu ks. Gutschego, który znajduje się na cmentarzu przykościelnym, gdzie złożono kwiaty
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
i zapalono znicz. Następnie w świetlicy wiejskiej wygłoszone zostały prelekcje – wspomnienia o wspomnianych kapłanach. Ks. Maksymilian Gutsche był proboszczem panigrodzkiej parafi i w latach 1901-1926. W czasie zaborów aktywnie występował w obronie polskości. Należał do polskiego komitetu wyborczego na powiat wągrowiecki. W listopadzie 1918 r, wybrany został jednym z szesnastu delegatów powiatu wągrowieckiego na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu oraz powołany w skład Polskiej Rady Ludowej pow. wągrowieckiego. W Panigrodzu angażował się w sprawy wsi, parafi i i środowiska. Uporządkował gospodarstwo parafialne, wystawiając budynki inwentarskie i mieszkania dla robotników. Przyczynił się do rozbudowy miejscowego kościoła. Był inicjatorem utwardzenia drogi do Panigrodza. Z jego też inicjatywy wybudowano w Panigrodzu, stojący do dziś, Dom Katolicki, oddany do użytku 14 grudnia 1913 r., kiedy też z inicjatywy proboszcza powołano kółko rolnicze. Jego działalność przyczyniła się do poprawy jakości gospodarowania przez miejscowych rolników. Ks. Gutsche był prezesem kółka rolniczego do swej śmierci, która nastąpiła 85 lat temu, 16 listopada 1926 r. Następnym proboszczem w Panigrodzu był ks. Jan Filipiak, osoba zasłużona dla bydgoskiej
niepodległości. W okresie zaborów angażował się w działalność patriotyczną. W listopadzie 1918 r. wszedł w skład Rady Ludowej w Bydgoszczy zajmując się głównie przywróceniem nauki języka polskiego w szkołach. Był delegatem Bydgoszczy na Polski Sejm Dzielnicowy. W 1920 r. kiedy Bydgoszcz uzyskała niepodległość ks. Filipiak uczestniczył w uroczystym przejmowaniu symbolicznego klucza miasta. Założył w Bydgoszczy Seminarium Nauczycielskie, którego był dyrektorem. W 1928 r. objął parafi ę w Panigrodzu, gdzie obok pracy duszpasterskiej poświęcał się także działalności społecznej. Był wiceprezesem kółka rolniczego, patronem stowarzyszeń młodzieżowych oraz animatorem życia kulturalnego. Podczas okupacji przebywając w Panigrodzu i Wągrowcu ofi arnie działał wśród ludności polskiej wspierając ich duchowo, a często i materialnie. Po zakończeniu II wojny światowej był krótko proboszczem w Kościelcu k. Inowrocławia, a następnie w Inowrocławiu, gdzie zmarł 65 lat temu, 26 września 1946 r. Adam Kusz Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej
65
Gdzie szukać kaliskich archiwaliów?…
Maria Doktór
Gdzie szukać kaliskich archiwaliów? Konferencja naukowa z okazji 60-lecia Archiwum Państwowego w Kaliszu Korzenie archiwum w Kaliszu sięgają XIII wieku. Po lokacji miasta w 1257 roku wykształciła się kancelaria miejska i archiwum1. Następne wieki przyniosły kaliskiemu archiwum wiele strat w postaci z jednej strony klęsk żywiołowych (pożary w 1537 i 1792 roku) z drugiej wielokrotnych reform administracyjnych. Przechowywane w Kaliszu dokumenty były przewożone do archiwów w Poznaniu, Łodzi i Warszawie, część z nich wróciła do miasta, część bezpowrotnie spłonęła jak np. archiwalia przechowywane w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie, podpalonym przez Niemców po upadku powstania warszawskiego. Na stałe archiwum zagościło na mapie Kalisza w 1950 r., a właściwie w marcu 1951 roku, ponieważ wtedy przyjęto do magazynu pierwsze akta2. Początkowo archiwum funkcjonowało jako Oddział Powiatowy Archiwum Państwowego w Poznaniu. Do Wojewódzkiego Archiwum w Poznaniu przekazywane były wszystkie dokumenty kaliskie po krótkim, 5-letnim okresie ich przechowywania w Kaliszu. Dopiero w 1959 r. archiwum kaliskie uzyskało prawo wieczystego przechowywania archiwaliów3. Mając na uwadze zawiłe losy kaliskiej placówki archiwalnej w plan obchodów 60-lecia nieprzerwanej działalności zdecydowano się wpisać konferencję naukową, która byłaby odpowiedzią na pytanie, gdzie szukać dokumentów związanych z historią Kalisza i regionu kaliskiego. Inicjatorem i głównym organizatorem konferencji było Archiwum Państwowe w Kaliszu. Współorganizatorami byli: Archiwum Akt Nowych w Warszawie, Archiwum Główne Akt Dawnych w Warszawie, Archiwum Państwowe w Łodzi, Archiwum Państwowe w Poznaniu, Muzeum Okręgowe Ziemi Kaliskiej w Kaliszu, Centralne Archiwum Woj-
skowe w Warszawie oraz Narodowe Archiwum Cyfrowe w Warszawie. Honorowy patronat nad całym jubileuszem Archiwum, w tym także nad konferencją, sprawowali Marszałek Województwa Wielkopolskiego i Prezydent Miasta Kalisza. Uroczystego otwarcia konferencji, która odbyła się w kaliskim ratuszu, dokonała dyrektor Archiwum dr Grażyna Schlender. Witając wszystkich zgromadzonych wskazała na fakt, że konferencja jest odpowiedzią na głosy badaczy, szukających źródeł do dziejów Kalisza i regionu. Prezydent Kalisza, dr Janusz Pęcherz, w swoim przemówieniu podkreślił znaczenie procesu digitalizacji archiwaliów oraz akcji popularyzacyjnych, dzięki którym dziedzictwo kulturowe jest dostępne dla każdego. W ramach otwarcia konferencji głos zabrała także dr Barbara Berska – Zastępca Naczelnego Dyrektora Archiwów Państwowych, która z kolei zwróciła uwagę na pracę archiwistów, która leży u podstaw sukcesu każdego archiwum. Dr Berska wyraziła również uznanie dla pracy Archiwum Państwowego w Kaliszu, szczególnie w dziedzinie popularyzacji, gdzie APK jest często wzorem dla archiwów znacznie większych. Wśród znamienitych gości zaproszonych na konferencję byli: Kazimierz Kościelny – wiceprzewodniczący Sejmiku Województwa Wielkopolskiego, dr Mirosława Lisiecka – wieloletni dyrektor AP Kalisz, prof. Marian Walczak – dziekan Wydziału Pedagogiczno-Artystycznego UAM w Poznaniu, dr hab. Ewa Andrysiak – wicedyrektor Książnicy Pedagogicznej w Kaliszu. Prowadzącymi konferencję byli Henryk Krystek – dyrektor Archiwum Państwowego w Poznaniu oraz dr Jan Macholak – dyrektor Archiwum Państwowego w Szczecinie.
1 G. Schlender, Sześćdziesiąt lat działalności Archiwum Państwowego w Kaliszu, Kalisz 2011, s. 9. Publikacja zawiera rys historyczny APK od XIII wieku do 1926 r. oraz dokładny opis działalności archiwum w ciągu minionych 60 lat. 2 Tamże, s. 23. 3 Tamże, s. 32.
66
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Jako pierwszy zaprezentowany został referat przygotowany przez pracowników Archiwum Głównego Akt Dawnych w Warszawie. Piotr Wincenciuk, starszy archiwista i Sławomir Postek, starszy kustosz z Oddziału II materiałów archiwalnych z okresu porozbiorowego (do 1918 r.) przedstawili następujące zespoły akt dotyczące Kalisza i regionu: Trybunał Cywilny Kaliski z lat 1807-1881, Komisja Województwa Kaliskiego/Rząd Gubernialny Warszawski z lat [1796-1814]1815-1866 [1867-1910], Organizacja Narodowa Powstania Styczniowego z lat 1861-1864, Zarządy Naczelników Wojennych w Królestwie Polskim z lat 1961-1867, Materiały różne dotyczące powstania styczniowego z rosyjskich kancelarii wojskowych. Akta dowódców i władz wojskowych rosyjskich z lat 1863-1864, Zarząd Rolnictwa i Dóbr Państwowych guberni: warszawskiej, piotrkowskiej, kaliskiej i płockiej z lat [1858] 1877-1918. W zasobie AGAD możemy znaleźć m.in. akta miasta Opatówek, rejestr pomiarowy miasta Burzenina, materiały dotyczące parafii różnych wyznań np. katolickich w Turku, Stawiszynie, Koźminku; ewangelickich w Iwanowicach, Sobiesękach i Kaliszu; okręgów bożniczych w Kaliszu, Koninie i Stawiszynie. Kolejnym prelegentem był dr Tadeusz Krawczak – dyrektor Archiwum Akt Nowych w Warszawie. W zasobie AAN można znaleźć dokumenty dotyczące zniszczenia Kalisza przez Niemców w 1914 r. W aktach zespołu Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie znajdują się m.in. wnioski o odszkodowania, z którymi występował Stanisław Bzowski, prezes Komitetu Poszkodowanych. Dr Krawczak wspomniał także o obozie legionistów w Szczypiornie – miejscu, dzięki któremu Kalisz wpisał się na stałe w historię polskiego sportu. To właśnie wśród legionistów internowanych w tym obozie narodziła się piłka ręczna, do dziś zwana „szczypiorniakiem”. W zasobie AAN znajdują się również projekty różnych budynków w Kaliszu, m.in. ratusza i dworca kolejowego. Jak zaznaczył dr Krawczak ciekawe materiały dotyczące Kalisza mogą znajdować się w aktach Policji Państwowej. Następna prelekcja dotyczyła nieco innych archiwaliów, mianowicie zbiorów fotograficznych. Filip Kwiatek jest kierownikiem Oddziału Zbiorów Fotograficznych w Narodowym Archiwum Cyfrowym, pełni również obowiązki kierownika
Oddziału Filmów i Nagrań Dźwiękowych NAC. W swoim wystąpieniu scharakteryzował grupę 1000 zdjęć, które dotyczą Kalisza. Warto w tym miejscu wspomnieć, że z tego 284 fotografie są dostępne na stronie internetowej NAC4. Fotografie ukazują życie Kalisza w różnych aspektach. Można np. zobaczyć wizytę Wincentego Witosa w Kaliszu, życie codzienne więźniów z kaliskiego więzienia, budowę sanatorium przeciwgruźliczego w Wolicy czy procesje w święto Bożego Ciała na ulicach Kalisza. W zasobie NAC znajduje się także 30 fotografii przedstawiających codzienność obozową legionistów internowanych w Szczypiornie. Wśród zdjęć znajdziemy także obrazy przedstawiające znanych Kaliszan – Adama Asnyka, Marię Dąbrowską, Stefana Szolc-Rogozińskiego, Alfonsa Parczewskiego. Referat o calisianach przechowywanych w Archiwum Państwowym w Poznaniu przygotowała Zofia Wojciechowska, starszy kustosz na stanowisku ds. prac naukowych i edukacji archiwalnej. Archiwum poznańskie posiada liczne materiały dotyczące Kalisza, ponieważ wielokrotnie akta kaliskie były przekazywane do Poznania, m.in. po pożarze w 1537 r. i po likwidacji Archiwum Państwowego w Kaliszu w 1926 r. Większość omawianych akt stanowią dokumenty różnych instytucji wymiaru sprawiedliwości: sądów ziemskiego, wiecowego, podkomorskiego, kapturowego i innych. Archiwum w Poznaniu posiada także akta stanu cywilnego parafii wyznań: rzymskokatolickiego, ewangelickiego, prawosławnego, greckokatolickiego oraz okręgów bożniczych z terenów Kaliskiego. Bardzo ciekawe są akta pochodzące z okresu II wojny światowej – Starostwo Powiatowe w Kaliszu z lat 1939-1944 oraz Żandarmeria powiatu kaliskiego 1940-1944. Prelekcję na temat calisianów wchodzących w skład zasobu Archiwum Państwowego w Łodzi przedstawił Piotr Strembski z Oddziału Ewidencji, Informacji i Udostępniania APŁ. W latach 1918-1938 region kaliski należał administracyjnie do województwa łódzkiego, stąd różne ciekawe materiały dotyczące Kalisza np. akta Kuratorium Okręgu Szkolnego 1925-1932 czy Komendy Wojewódzkiej Policji Państwowej w Łodzi 19191939. Z okresu okupacji hitlerowskiej ciekawe materiały znajdują się w zespole Przełożony Starszeństwa Żydów w Getcie Łódzkim 1939-1944. Są
www.nac.gov.pl
4
67
Gdzie szukać kaliskich archiwaliów?…
to m.in. listy Żydów wysiedlonych z Kalisza do getta łódzkiego. W okresie powojennym w Łodzi miało swoje siedziby wiele instytucji centralnego zarządzania przemysłem5. W aktach pozostałych po ich działalności znaleźć można wiele materiałów dotyczących kaliskich zakładów6. Kolejny referat wygłosił przedstawiciel gospodarza uroczystości – Archiwum Państwowego w Kaliszu. Grzegorz Waliś jest kierownikiem Oddziału I Gromadzenia i Ewidencji Materiałów Archiwalnych. Przedstawił on zasób APK, którego ponad połowę stanowią akta instytucji wymiaru sprawiedliwości. Grupą niewielką, bo stanowiącą tylko ok. 6% zasobu, są akta stanu cywilnego i akta metrykalne. Są to jednak najczęściej wykorzystywane zarówno przez klientów korzystających z pracowni naukowej jak i przez pracowników załatwiających kwerendy dla klientów z kraju i zagranicy. Grzegorz Waliś zwrócił uwagę na ciekawe materiały, przejęte w ciągu ostatnich kilku lat, stanowiące dary od mieszkańców Kalisza i regionu. Calisiana w zasobie Centralnego Archiwum Wojskowego omówiła Agnieszka Zajas, kierownik Wydziału Opracowania CAW. Przedstawiła akta Polskiej Organizacji Wojskowej, akta Obozu Internowanych w Szczypiornie i Komendy Garnizonu Kalisz. Bardzo ciekawą jednostką, przechowywaną przez CAW jest relacja opracowana przez Komitet b. Uczestników Rozbrajania Okupantów na Dworcu Kolejowym Stacji Kalisz dnia 11 listopada 1918 r. Kaliskie akcenty można znaleźć także w zespole Kolekcja Orderu Wojennego Virtuti Militari. Wśród odznaczonych znaleźli się Kaliszanie: ppor. Stanisław Skarżyński, por. Jan Bylewski, mjr Stefan Walter. W zasobie Archiwum znajdują się także akta 29. Pułku Strzelców Kaniowskich i 25. Dywizji Piechoty. W zbiorach ikonograficznych CAW znajdują się fotografie m.in. obozu w Szczypiornie oraz kolekcja prezydenta Stanisława Wojciechowskiego, urodzonego w Kaliszu. Agnieszka Zajas wspomniała także o Stanicy Ukraińskiej w Kaliszu, o której wiadomości pochodzą z grupy zespołów Sprzymierzona Armia Ukraińska. Kaliskie ślady można również spotkać w zespole Kolekcja Generałów i Osobistości. Znajdują się tam dokumenty dotyczące
gen. bryg. Mieczysława Smorawińskiego, gen. bryg. Konstantego Skąpskiego oraz kontradmirała Jerzego Włodzimierza Świrskiego. Następne wystąpienie należało do dr. Jerzego Łojko – kierownika Pracowni Dziejów Wielkopolski w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Koninie. Dr Łojko skupił się na źródłach do dziejów parafii i klasztorów kaliskich w polskich archiwach. Omówione zostały zasoby Archiwum Diecezjalnego we Włocławku, Archiwum Archidiecezjalnego w Gnieźnie, Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu, Archiwum Państwowego w Poznaniu, Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej oraz wybrane archiwa klasztorne. Ostatnim z prezentowanych referatów była prelekcja Jerzego Aleksandra Splitta – dyrektora Muzeum Okręgowego Ziemi Kaliskiej – na temat źródeł archiwalnych do dziejów kaliskich franciszkanów. Materiały do dziejów domu zakonnego w Kaliszu znajdują się w archiwach w Krakowie, Warszawie i we Włocławku. W Archiwum Prowincji Ojców Franciszkanów w Krakowie znajdują się akta najstarszej wizytacji kaliskiego zakonu z 1596 r. Archiwum Prowincji Ojców Franciszkanów w Warszawie przechowuje akta wizytacji z XVII wieku oraz współczesne dokumenty z okresu po 1948 r. W zasobie Archiwum Diecezjalnego we Włocławku aktami szczególnie przydatnymi do badania dziejów kaliskich franciszkanów są akta wizytacji kanonicznych, księgi Konsystorza Generalnego z lat 1818-1884 oraz Akta Kurii Diecezjalnej we Włocławku z lat 1920-1938. Kroniki franciszkańskie z XVII i XVIII wieku przechowuje Instytut Franciszkański w Łodzi-Łagiewnikach. Na koniec J.A. Splitt omówił zasób Archiwum klasztoru oo. Franciszkanów w Kaliszu, które przechowuje dokumenty od XVI do XX wieku. W ramach podsumowania konferencji głos zabrali prof. Krzysztof Stryjkowski, zastępca dyrektora Archiwum Państwowego w Poznaniu oraz dr Grażyna Schlender. Prof. Stryjkowski był recenzentem wydanego w 2004 r. Informatora o zasobie Archiwum Państwowego w Kaliszu. Postulował wtedy o przeprowadzenie kwerendy na temat calisianów w zasobach innych polskich archiwów. Konferencja naukowa, w której uczest-
5 M.in. Centralny Zarząd Przemysłu Włókienniczego, Centralny Zarząd Przemysłu Jedwabniczo-Galanteryjnego, Centralny Zarząd Przemysłu Tkanin Dekoracyjnych i inne. 6 Np. Państwowe Zakłady Włókiennicze nr 7, Fabryka Tiulu, Firanek i Koronek, Kaliskie Zakłady Przemysłu Jedwabniczego.
68
Przegląd WielkoPolski ● 2012 ● 1(95)
niczyliśmy była odpowiedzią na te postulaty i głosy wielu badaczy regionu. Dyrektor Archiwum Państwowego na zakończenie konferencji przedstawiła najnowszą publikację AP w Kaliszu, przedstawiającą dzieje kaliskiego archiwum od XIII wieku do roku 2011. Książka Sześćdziesiąt lat działalności Archiwum Państwowego w Kaliszu została wydana z okazji obchodów 60-lecia Archiwum, zawiera dane o kolejnych budynkach APK, kierownikach i dyrektorach, a także informacje o wielkości zasobu, liczbie udostępnianych akt czy nadzorowanych jednostek. Całość uzupełniają liczne ilustracje zarówno archiwaliów jak i fotografi e ukazujące codzienną pracę archiwistów kaliskich. Przedstawione referaty nie wyczerpały naturalnie tematu calisianów w polskich zbio-
rach archiwalnych. Kalisz odgrywał ważną rolę w dziejach Polski – politycznych, wojskowych, kulturalnych i religijnych. Miejmy nadzieję, że omówiona konferencja naukowa, obchody 60-lecia Archiwum jak i codzienna działalność Archiwum Państwowego w Kaliszu zachęci miłośników historii do opracowywania coraz to nowych tematów związanych z dziejami Kalisza i regionu kaliskiego. Na koniec ważna informacja dla wszystkich, którzy chcą dowiedzieć się więcej na temat kaliskich archiwaliów. Archiwum Państwowe w Kaliszu zapowiada publikację materiałów z konferencji. Wydawnictwo zawrze pełne teksty wszystkich przedstawionych referatów oraz indeksy i bibliografi ę.
Nota o autorce Maria Doktór ukończyła studia historyczne na Wydziale Nauk Humanistycznych Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, od 2003 r. pracuje w Archiwum Państwowym w Kaliszu, obecnie jako starszy archiwista w Oddziale II Opracowania i Udostępniania Materiałów Archiwalnych.
69
Z Półki wielkoPolanina Zbigniew Jaśkiewicz
Ukazał się album Klub Od nowa Ukazał się album Klub Od nowa 1958-1970. Skromnie wydany, ale bardzo ważny. Przygotowany dzięki energii i determinacji profesora Jacka Juszczyka oraz Jerzego Nowakowskiego, który przez całe lata cierpliwie towarzyszył z aparatem fotograficznym Odnowianemu życiu. Album wydało Wydawnictwo Miejskie w Poznaniu. Album jest kroniką rozwoju kultury poznańskiej od lat pięćdziesiątych. Nie kroniką kulturalną lecz obrazem jej tworzenia, powstawania. Wykluwania, na gruncie poznańskim, nowych prądów w różnych odmianach kultury artystycznej. Klub „Od nowa” był po prostu klubem twórczym. Forował nowe kierunki w sztuce czyli nowe spojrzenie na świat. Był mekką młodych artystów, którzy uważali, że wiedzą, czują i potrafi ą lepiej. Był też miejscem gwałtownych dyskusji, skakania sobie do oczu. Zdarzały się przy tym drobne bójki, a także mnóstwo bardziej lub mniej zabawnych wydarzeń, składających się na barwne życie klubowe. Kiedyś – to dygresja – w klubie pojawił się młody człowiek, który na naszych zaskoczonych oczach pogryzł i zjadł szklankę. (Z prawdziwego szkła). Na to wyskoczył pracujący w klubie Józek Jaworowicz, który stwierdził – to żadna sztuka i zjadł drugą. Po czym każdy poszedł do swoich zajęć. W klubie nie było codzienności. Przychodzili tam ludzie niespokojni, twórczy, szukający. Gdy nic nie wychodziło, piło się wódkę, nagminnie paliło papierosy i gadało o niczym. Ale, jak wiadomo, w dobrym towarzystwie wódka smakuje bardzo, bardzo. Przez klub przewijała się stale śmietanka intelektualna i artystyczna Poznania: Grześczak, 70
Ratajczak, Wróblewski (później Ptaszyn), Hebanowski, Mroczkowski, Kochanowski, Matuszewski, Berdyszak, Juszczyk, Osiński, Balcerzan, Danecki, Osiński, Braniecki, Raczak, Barańczak, Krynicki itd., itd. Dziś te nazwiska ludziom młodym (tzn. ludziom, dla których klub został stworzony) nic nie mówią. Ale to już jest winą samego Poznania, który nie szanuje własnych wartości. A ci właśnie ludzie byli drożdżami, które wydobywały Poznań na europejski poziom z czeluści prowincjonalnego marazmu. Weźmy tylko parę nazwisk. Nieżyjący już Andrzej Matuszewski prowadził galerię malarstwa na europejskim poziomie. Prowadził – to mało powiedziane. Matuch stworzył wokół galerii cały teatr, cykl wydarzeń, prezentacji, sesji, dyskusji, w które angażował najciekawszych twórców i krytyków z całej Polski. Zafascynowany teatrem Jerzego Grotowskiego Zbyszek Osiński, obecnie profesor teatrologii w Uniwersytecie Warszawskim, wspierał (czasem aż zanadto) „Teatr 8-go Dnia”, wówczas znakomity teatr alternatywny. Stefan Mroczkowski, dziś pogodny, elegancki starszy pan, to w tamtym okresie gejzer pomysłów teatralnych i subtelny twórca, poeta, później reżyser telewizji poznańskiej. (Dlaczego dzisiaj nie ma samodzielnej publicznej telewizji poznańskiej, a za komuny mogła być?). Wybitny znawca i twórca teatralny Stanisław Hebanowski (Stulek), z wielkim garbem tradycji, gdyż jego dziad czy pradziad, również Stanisław, wybudował „Teatr Polski” w Poznaniu, w Od-nowie uparcie uprawiał poetycki teatr słowa, stworzył „Teatr 5”. W albumie zabrali głos reprezentanci wszystkich sztuk, jakie Od-nowa hołubiła i wspierała. O kabarecie „Żółtodziób” i życiu teatralnym piszą
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Mroczkowski i Kochanowski, o muzyce operowej i Towarzystwie Przyjaciół Opery – Sławek Pietras, o „Teatrze 8-go Dnia” – Tomek Szymański, o jazzie Jurek Milian i nieżyjący już Witek Sawicki. „Od nowa” był też miejscem spotkań poetów, którzy zresztą (Danecki, Grześczak, Ratajczak, Balcerzan) kształtowali program klubu od jego narodzin. Odbywały się prezentacje, Turnieje jednego wiersza, spotkania z poetami z całej Polski. Później pojawiła się nowa zmiana, a w niej m.in. Ryszard Krynicki i Staszek Barańczak. Od 1963 r. w Od-nowie funkcjonował dwutygodnik czytany „Struktury”. Założył go tragicznie później zmarły Wojciech Burtowy, dziennikarz, poeta, człowiek nietuzinkowy. Pałeczkę po nim przejęli Edward Balcerzan i Jacek Juszczyk. „Struktury” regularnie prezentowały najrozmaitsze teksty związane z życiem kulturalnym Poznania, ściśle zresztą kontrolowane przez cenzurę. Co było zupełnym absurdem, gdyż „Struktury” w ogóle nie tykały polityki. Natomiast przy często zabawowej formie proponowały poważną dyskusję o kulturze, co i dziś można jeszcze sprawdzić, gdyż archiwum „Struktur” zachowało większość tekstów. Od-nowa nie miałaby takiego znaczenia, gdyby odbywały się w nim tylko takie imprezy, o jakich wspominają autorzy albumu. Siłą klubu było to, że w nim na co dzień spotykali się ludzie z różnych grup twórczych, które – przy otwartej kurtynie – pracowały, kłóciły się lub świętowały sukcesy i współtworzyły życie klubowe, a które, jak się okazało, przekształciły klub w silny kulturotwórczy i opiniotwórczy ośrodek Poznania. Trzeba też wspomnieć, że wiele rzeczy, które w „Od nowa” proponowano, nie trafiały nam zupełnie do przekonania. Niektóre obrazy, które Matuch (czyli Matuszewski) wieszał na ścianach wydawały się pozbawione sensu. Albo tzw. performance np. z wywiercaniem wiertarką dziur w oczach portretów szokowały, a przeżycia z tym związane wcale nie korespondowały z naszym odczuwaniem piękna. Tymczasem nasi awangardziści dopiero zaczynali przyzwyczajać zaskoczonych widzów, że właśnie ten wywołany szok ma być przeżyciem artystycznym. A nie to, co wisi na ścianie. Klub „Od nowa” to byli przede wszystkim ludzie, którzy wnosili tam swoje widzenie świata. Przynosili też często zaproszenia do wspólnego poszukiwania odpowiedzi na pytania ważne. Jak pisze Edward Balcerzan, były to „rozmowy
istotne”. W klubie oczywiście można było wypić kawę, pograć w bridża, przyjść na taneczny „five” przy bardzo dobrej jazzującej orkiestrze Andrzeja Frőhlicha. Ale po latach pozostają przede wszystkim wspomnienia z wydarzeń wielkich i wspaniałych. Takimi były na przykład dyskusje o teatrze z Jerzym Grotowskim i Konradem Swinarskim, które wspomina Zbigniew Osiński. Pamiętna była dyskusja po siermiężnym Weselu w „Teatrze Polskim”, zainscenizowanym przez Irenę i Tadeusza Byrskich, ze scenografia Piotra Potworowskiego. Wszyscy, którzy tam byli, do dziś dnia wspominają ten wieczór (na spotkanie trzeba było wchodzić przez okno, bo taki był tłok) jako naładowane elektrycznością starcie starego i nowego widzenia klasyki. Spotkanie z Byrskimi to jedna z ważniejszych, lecz w sumie smutnych kart historii kultury Poznania. Wybitny lecz nietuzinkowy spektakl był obrazą dla drobnomieszczańskiego Poznania, co poskutkowało błyskawiczną dymisją Byrskich. Tutaj „władza” okazała się całkowicie solidarna ze „społeczeństwem”, a więc był to jeszcze jeden z przykładów, jak prawdziwą, rzetelną sztukę można było stłamsić, zarzucając jej „szarganie świętości”. Podobne emocje pojawiły się, gdy poznański „NURT” (miesięcznik z rodowodem Odnowowym) w cyklu artykułów pod pseudonimem Jana Dahla zarzucił dyrekcji „Teatru Wielkiego” czyli Robertowi Satanowskiemu płycizny repertuarowe, hołdowanie pseudosztuce i inne podobne grzechy. Krytyka była bezlitosna. W „Od nowa” doszło jednak do spotkania przedstawicieli: opery z Robertem Satanowskim i NURTu z Krzysztofem Kostyrko. Bardzo ostre zwarcie, jakie wówczas nastąpiło, dziś byłoby odebrane jako normalna dyskusja o muzyce i teatrze na wysokim poziomie intelektualnym. Nie było żadnego wypominania błędów przeszłości ani naruszania wartości. Ale dla przytomnych to spotkanie wyglądało jak starcie gigantów, z którego zresztą wszyscy odnieśli korzyści. Klub sąsiadował i był organicznie związany z siedzibą poznańskiego studenctwa – Rady Okręgowej ZSP (czyli dawnego Zrzeszenia Studentów Polskich). To było dobre sąsiedztwo, właściwie symbioza. Tych samych ludzi spotykało się przed południem w RO, a wieczorem w Od-nowie. Tak mówiliśmy: do Odnowy, w Odnowie, nie szanując poprawności nazwy – Klub „Od nowa”.
71
Ukazał się album Klub Od nowa
W albumie jest też wspomnienie niedawno zmarłego Tadeusza Dębskiego, zasłużonego twórcy i kierownika Klubu. Wielką zaletą Tadeusza była umiejętność bardzo eleganckiego przyciągania do klubu najciekawszych ludzi poznańskiej kultury, a zarazem zręczne unikanie kłopotów natury politycznej. Ja sam, będąc nowym przewodniczącym Rady Okręgowej ZSP w pewnym momencie poprosiłem Tadeusza o zakończenie prezesowania w klubie. Uważałem bowiem, że gdy pojawia się nowa generacja studentów, to klub musi mieć odpowiednio przygotowanego kierownika, który będzie wiedział, czego potrzebują nowoprzybyli na studia. Po Dębskim szefem klubu został Gienek Mielcarek, który zapewnił klubowi i ciągłość programową i nowe otwarcie. Od-nowa miała zresztą do końca rezydowania przy ul. Wielkiej szczęście do kierowników i bardzo oddanych klubowi pracowników. Warto ich wymienić: Tadeusz Thomas, Tadeusz Dębski,
72
Eugeniusz Mielcarek, Stanisław Nowotny, Jacek Jaroszyk, Witold Tritt, Witold Sawicki. Warto dodać, że w Poznaniu, wzorem Od-nowy, pojawiło się wówczas kilka czy kilkanaście innych klubów z ambicjami kulturalnymi. Samych klubów studenckich, wzorujących się na Od-nowie, otworzono kilka, z winogradzkim „Nurtem” na czele. Jednak takiej pozycji i siły oddziaływania jak „Od nowa” nie był w stanie osiągnąć żaden z klubów. Zresztą i sama „Od nowa”, po przymusowej przeprowadzce do Zamku straciła na znaczeniu i nie odzyskała ani dawnej świetności, ani publiczności. Byłby w takim razie w klubie przy Starym Rynku jakiś urok, atmosfera, milieu, promieniujące na cały Poznań. Był to klub, który – cytując raz jeszcze profesora Balcerzana – przekształcił Poznań zatomizowany w Poznań polifoniczny.
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
Summary Barbara Jarysz Dances of Szamotuły Region (Ziemia Szamotulska) The author of the article elaborates on dances of Szamotuły region. The folk culture of the region was very vivid at the turn of the past centuries, full of songs and different melodies, costumes and embroideries, dances, instruments, dialects, oral folklore, etc. After a short introduction, the author presents the activity of “Marynia” folk band from Wronki. Most of folk culture elements would not have survived until present if it had not been for the activity of bands such as “Marynia” or other groups. Then, individual dances are described: wiwaty, przodki, chodzone, za kołem as well as other popular dance forms: Wielki Ojciec, Marynia, Poniewierany, Polka od Szczuczyna, Walcerek, Rajlender and party dancing. Sylwia Schab Through the Eyes of the Danes. Poznań and the Wielkopolska Region in Travel Accounts written by Danish Authors Poland as a literary theme does not belong to the most frequently used motifs in the Danish literature. Travel literature about the country and its people is represented by rather few Danish authors as well. In this context, the examples of the Danish image of Poznań and the Wielkopolska Region are to be appreciated as rare trappings of interest for this particular part of Poland. The author of the article presents three Danish travelers and their observations, reflections and recollections after the stays in Poznań and the region. Georg Brandes (1842-1927), a literary critic and one of the best known Danes of his time, in his essayistic texts paid attention to the Polish struggles to regain political independence (he noticed among other the Września school strike). Countess Else Moltke (1888-1986) traced the Polish-Danish “common places” in history and mentality (e.g. evoked by a visit in Gniezno cathedral). Hilmar Wulff (1908-1984), a prosaist, author of a trilogy telling the story of the Polish immigrants in Denmark in the 19th century, accentuated the elements of “the new Poland” – the progressiveness and the new social order (Poznań International Fair served as an evidence for the first one). According to the rules of travel writing, the authors also gave a description of the visited places, which provides us with an outer – Danish – perspective on Poznań and Wielkopolska in a diachronic view (the texts were published respectively in the 1880’s, in 1939 and 1961). Elżbieta M. Goździak, Leszek Nowak “The Other”: Attitudes toward Foreigners in Wielkopolska Post-1989 transformations brought about profound changes in international migration in East/ Central Europe. Poland has been transformed from one of the biggest emigration countries in the region into a country of net immigration and transit. There were 2.1 million foreigners in Poland in 2000, amounting to 5.4% of the total population. Completely new for this part of Europe groups of immigrants—including Vietnamese, Chinese, Armenians, and Chechens—began to settle in Poland, transforming the once homogenous Polish society into a multicultural, multi-ethnic, and multi-religious one. These trends are likely to remain steady. Although Poland is attracting a growing number of immigrants, Poles are not always well equipped to interact with foreigners. This paper presents findings from a mixed methods study of attitudes toward foreigners in Poznań, Poland. It focuses in particular on the interplay between reported attitudes about foreigners/immigrants and lived experiences that affect people’s attitudes toward ‘The Other.’ 73
Summary
Marek Kochowicz Several attentions on the occasion of 71. anniversary the execution of Leszno inhabitants in October 1939 The article shows the history of well-known photos executed during the execution of 20 Poles from Leszno in October 1939. It explains who is the real author of these photos and who protected them before destruction. The main heroes of this story are Leon Rozpendowski (1897-1972) and Radomir Kochowicz (1908-1977), which made copies of these photos as confirmation of Nazi crimes in Leszno during Second World War. Adam Rajewski The celebration of the Millennium of the Baptism of Polish and Polish State Millennium in 1966 in Gniezno and Poznan Anniversary of the Millennium of the Baptism and the existence of the Polish state, which coincided with the 1966, was inspired by Communists the field of conflict between the party-state apparatus and the Catholic Church, in the opinion of the historians, the latter came out victorious. Relationship that occurred between the two institutions that focus around him a large part of society throughout the period of PRL were characterized by great tension, and the celebration of the Millennium were still intensified. National and religious ceremonies held in Greater Poland had, in particular Jasna Gora, an important event and the celebration in Gniezno and Poznan characterized by unusual drama.
Joanna Wałkowska
Abandoned evangelic cemeteries in the area near Poznań The article tells about several old evangelic cemeteries located in Środa Wielkopolska, Bnin (now a part of Kórnik), Borówiec and Niwka (now a part of Puszczykowo). They are dating from the 19th and the first half of 20th century (time of the Prussian partition). The main reason of their poor condition is lack of Polish society interest in such places, so they are gradually falling into ruin. Especially the cemetery in Borówiec is very neglected.
74
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
WYDARZENIA 2011 INTERNETOWY PRZEGLĄD WIELKOPOLSKI (www.wtk.poznan.pl) Jubileusze 90-lecie Towarzystwa Miłośników Koźmina Wlkp. 2011-09-03 50-lecie Towarzystwa Miłośników Ziemi Kościańskiej 2011-02-18 50-lecie Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej Ostrzeszów 2011-10-15 35-lecie Towarzystwa Miłośników Ziemi Chodzieskiej Chodzież 2011-11-18 30-lecie Poznańskiego Stowarzyszenia Pracy Twórczej Poznań Wystawa jubileuszowa 2011-05-30 20 Lat Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej Gołańcz 2011-01-13 10 lat Towarzystwa Przyjaciół Brudzewa Brudzew 2011-09-24
Różne Opłatkowe spotkanie Ostrowian w Poznaniu Poznań 2011-01-15 Powiatowe spotkanie pokoleń potomków powstańców wielkopolskich Śrem 2011-01-21 Wpływ elektrowni wiatrowych na ptaki – wykład Kościan 2011-01-25 Budowanie mostów – Daniel Ernest Jabłoński w Europie – konferencja Leszno 2011-01-27 Kaziuk Wileński w Poznaniu 2011-03-04 Spotkanie z Krzysztofem Kwaśniewskim, autorem „Smutku anegdot” Poznań 2011-03-16 Nowa siedziba Towarzystwa Miłośników Miasta Piły Piła 2011-03-17 Introligatorstwo poznańskie XVI wieku – wystawa Poznań 2011-03-22 Konferencja naukowo-metodyczna dla nauczycieli powiatu czarnkowsko-trzcianeckiego Poznań 2011-03-25 Walne Zebranie Sprawozdawcze TPZP Wągrowiec 2011-03-28 XII Rajd Rowerowy Szlakiem M. Cygalskiego Śrem 2011-04-01 Uroczystość katyńska Września 2011-04-03 Posiedzenie Komitetu Odbudowy Zamku Królewskiego w Poznaniu Poznań 2011-04-05 Gawęda o Staszicu jako hojnym sknerze Piła 2011-04-06 V Krajowy Zjazd Delegatów Towarzystwa Pamięci Powstania Wielkopolskiego Poznań 2011-04-09 Wydział Filologii Polskiej i Klasycznej UAM Wielkopolsce – spotkanie Poznań 2011-04-14 Parkowe spotkanie pokoleń z okazji Dnia Ziemi Śrem 2011-04-29 Sztuka Ludowa Pałuk w twórczości dzieci i młodzieży – konkurs Wągrowiec 2011-05-01 Marsz do Sokołowa w rocznicę Wiosny Ludów Września 2011-05-02 Wmurowanie aktu restytucji Zamku Królewskiego w Poznaniu Poznań 2011-05-03 XVII Rajd Samochodowy Wielkopolskim Szlakiem Twórcy „Mazurka Dąbrowskiego” Chodzież 2011-05-06 Ostrzeszów – miasto znane i nieznane. Spotkanie Poznańskiego Klubu TPZO. Poznań 2011-05-14 Szlakiem ks. Jakuba Wujka – wycieczka Wągrowiec 2011-05-21 Średzkie Sejmiki Kultury Środa Wielkopolska 2011-06-03 Bryczka Literatów na Szlaku Eugeniusza Paukszty Kargowa 2011-06-17 75
Wydarzenia 2011
Promocja Młodych Talentów Śrem 2011-06-20 Sympozjum Regionalne z okazji Dnia Lasek Trzcinica k. Kępna 2011-06-25 Romowie warci Poznania – dyskusja panelowa i koncert Poznań 2011-06-27 Towarzystwo Miłośników Ziemi Kościańskiej wyróżnione certyfikatem „Najlepsze w Polsce” przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego Poznań 2011-06-30 XIV Festyn Cysterski Wągrowiec 2011-07-01 Dni otwarte w WTK Poznań 2011-09-12 Dworki Pałuk – wycieczka Wągrowiec 2011-09-17 Medale ze zbiorów leszczyńskich kolekcjonerów – wystawa Leszno 2011-09-20 Wybory do Poznańskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego Poznań 2011-09-21 VI Festiwal Muzyki Organowej Sacromontana 2011 Gostyń 2011-09-24 Edukacja regionalna w nauczaniu początkowym – konferencja Poznań 2011-09-24 Małe ojczyzny – pogranicze kultur i narodów – zakończenie Konkursu Literackiego im. Eugeniusza Paukszty Kargowa 2011-09-30 VI Festiwal Pieśni Patriotycznej Powiatu Śremskiego Śrem 2011-11-07 Bibliofilskie rozmaitości – wystawa Poznań 2011-11-15 Bigos nowogródzko-wileński po wielkopolsku Poznań 2011-11-30 Poznański Kongres Kultury Poznań 2011-12-01 Dni Wielkopolski 2011-12-02 do 2011-12-06 Sztuka w Wielkopolsce – sesja naukowa Stowarzyszenia Historyków Sztuki Poznań 2011-12-09 Poznański Klub Towarzystwa Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej wyróżniony certyfikatem „Najlepszy w Polsce” przez Towarzystwo im. Hipolita Cegielskiego 2011-12-09 Śladami poznańskich introligatorów – prezentacja książki Poznań 2011-12-12 Tradycyjny wieczór wigilijny Śrem 2011-12-17 93. rocznica wybuchu Powstania Wielkopolskiego Poznań i Wielkopolska 2011-12-27
Uwaga Zgłoszenia wydarzeń do publikacji w dziale Zapowiedzi prosimy przesyłać mailem na adres: wtk@ngo24.pl podając dane: nazwa wydarzenia, miejsce, termin, krótki opis, kontakt z organizatorem.
Zapraszamy!
76
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
ZAMIERZENIA 2012 INTERNETOWY PRZEGLĄD WIELKOPOLSKI (www.wtk.poznan.pl) (Wybór) Wrzesińskie Towarzystwo Kulturalne Konkurs wiedzy historycznej dla uczniów szkół z terenu Gminy Września w 3 oddzielnych grupach uczestników (szkoły podstawowe, gimnazja i szkoły ponadgimnazjalne) na temat: „Legendy, zabytki i pomniki na terenie Gminy Września” (dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych – „… na terenie powiatu wrzesińskiego”). Uroczystości patriotyczne (3 Maja, Święto Niepodległości, uroczystość katyńska, rocznica wybuchu i zakończenia II wojny światowej oraz Święto Wojska Polskiego i tzw. Marsz do Sokołowa – w 164 rocznicę bitwy z Prusakami w dniu 2 maja 1848 roku). Organizacja we współpracy z burmistrzem Wrześni i Towarzystwem Unia Wrześnian. Zakończenie opracowania i w zależności od środków finansowych wydanie drukiem publikacji: – II wydanie Kalendarium wrzesińskiego (autorzy: L. Kostrzewski i B. Święciochowski), około 400 stron, – B. Święciechowski, Patroni ulic wrzesińskich, około 100 stron.
Towarzystwo Przyjaciół Ziemi Ostrzeszowskiej Kontynuacja działalności na Ziemi Ostrzeszowskiej we współpracy z Klubami zamiejscowymi TPZO w Poznaniu, Warszawie i we Wrocławiu. Popularyzacja problematyki Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 r. poprzez udział w pracach jury konkursów tematycznych dla uczniów szkół podstawowych i gimnazjów. Uczestnictwo w uroczystościach patriotycznych – lokalnych i państwowych. Organizacja dwóch wycieczek po Wielkopolsce: (Św. Góra, Grabonóg, Gostyń; opactwo Benedyktynów w Lubiniu). Wydanie suplementu monografii TPZO za lata 1996-2011. Opracowanie i realizacja programu IX Dni Wielkopolski w Ostrzeszowie oraz IX Dnia regionalisty w rocznicę śmierci Ignacego Mosia (14 grudnia). Nawiązanie współpracy z towarzystwami regionalnymi z Dolnego i Górnego Śląska. Przyznanie wyróżniającym się regionalistom tytułów honorowych „Przyjaciel Ziemi Ostrzeszowskiej”
Towarzystwo Miłośników Ziemi Wronieckiej Czynny udział w świętach państwowych, narodowych i tradycyjnych imprezach lokalnych: 27 stycznia – wyzwolenie Wronek spod okupacji hitlerowskiej; Święto 3 Maja; Dni Wronek (maj); Dni Kultury Chrześcijańskiej (czerwiec); Święto Podgrzybka (wrzesień); Święto Niepodległości 11 listopada; Wyzwolenie Wronek spod jarzma pruskiego przez powstańców wielkopolskich (30 grudnia). Organizacja imprez dla mieszkańców gminy: Powitanie Wiosny (pierwsza sobota po 21 marca – kultywowanie tradycji ludowej; Festyn z moim zwierzakiem pod patronatem św. Franciszka (pierwsza niedziela sierpnia – impreza o charakterze edukacyjnym. Rowerowy Wyścig Górski. Jest to powrót do organizowanych przed dziesięcioma laty wyścigów, które odbywają się w pięknym otoczeniu lasów Puszczy Noteckiej. Wyścig odbywa się w sześciu kategoriach wiekowych, od 10-latków po 40+. Impreza otwarta, ale skierowana głównie do mieszkańców powiatu szamotulskiego. Targi Organizacji Pozarządowych. Impreza plenerowa, na której prezentują siebie, swoją ofertę i dorobek organizacje społeczne działające w gminie Wronki i gminach ościennych. Na tę oko77
liczność wydany zostanie informator z danymi teleadresowymi organizacji i informacją o zakresie ich działalności. VIII Zjazd Więźniów Politycznych Wronek (wspólnie ze Związkiem Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego „Wielkopolska”).
Stowarzyszenie Miłośników „Mazurka Dąbrowskiego” – Oddział Powiatowy Chodzieski w Margoninie W związku z 190. rocznicą śmierci Józefa Wybickiego (18 marca 1822r.) ogłoszenie roku 2012. Rokiem Józefa Wybickiego w Wielkopolsce. Turniej wiedzy o J. Wybickim i „Mazurku Dąbrowskiego” w szkołach powiatu chodzieskiego. Wystawa wydawnictw, obrazów i medali dotyczących autora Hymnu Państwowego, pochodzących z Sali Pamięci J. Wybickiego w margonińskim pałacu. Sesja i XVIII Rajd Samochodowy Szlakiem Twórcy „Mazurka Dąbrowskiego” w dniach od 27 do 29 kwietnia 2012 r. Gromadzenie książek w celu ich przekazania do wybranej szkoły z polskim językiem nauczania na Ukrainie.
78
Przegląd Wielkopolski ● 2012 ● 1(95)
„Przeglądu Wielkopolskiego” rok dwudziesty piąty. Spis treści rocznika 2011 Nr 91 (1/2011) Marceli Kosman. Między Kaszubami a Poznaniem. (Wspomnienie o Profesorze Gerardzie Labudzie) Anna Weronika Brzezińska. Wielkopolska wieś Prokopów w świetle wybranych materiałów Polskiego Atlasu Etnograficznego Aleksander Smoliński. Król Rumunii Karol II jako szef 57 Pułku Piechoty Wielkopolskiej Rafał Witkowski. Klasztor cysterek w Ołoboku Barbara Kubis. O postaciach z dziejów Wielkopolski ważnych dla historycznej edukacji regionalnej Jakub Moryson. Maria z Zaleskich księżna Czartoryska – matrona międzywojennego Poznania Kazimierz Krawiarz. Delegaci na Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu: Jan Niemir, Sylwester Gawrych, Wincenty Flens Leszek Bończuk. Cenna książka Tomasza Wacława Jabłeckiego „Paderewski i jego epoka” Daromiła Wąsowska-Tomawska. Wielcy muzycy wielkopolscy w okresie złotego wieku Dariusz Racinowski. Obchody Roku Chopinowskiego w Brdowie Paweł Kasztelan. Muza Klio w swarzędzkiej Jedynce Adam Kusz. 20 lat Towarzystwa Miłośników Ziemi Gołanieckiej Aleksandra Kowalska. Promocja Rocznika Kolskiego Anna Dranikowska. Poznańska burza kulturalna. Z dużej chmury mały deszcz Kazimierz Krawiarz. Wielkopolskie Towarzystwo Przyjaciół Książki 2010 XII Konkurs literacki im. Eugeniusza Paukszty [Ogłoszenie] Tadeusz Panowicz. Wspomnienie o Zbigniewie Banaszaku (1931-2011) Mikołaj Pukianiec. Ojciec Jan Bereza OSB (1955-2011)
Nr 92 (2/2011) Krzysztof Kwaśniewski. O renowacji poznańskiego zamku cesarskiego Anna Rudzińska. Gustaw Potworowski (1800-1860) – żołnierz, polityk, ziemianin, organicznik Krzysztof Abram. Konopnicka i Kalisz Karolina Betka-Śliwińska. Historia ZHP w Murowanej Goślinie 1923 – 2011 Paweł Janicki. Eksterminacja Żydów w powiecie tureckim w latach 1941-1942 Agnieszka Jankowiak-Maik. Poznań 1945 roku w świetle raportu kpt. Juliusza Bardacha Bartosz Stańda. Od społeczności lokalnej do zbiorowości terytorialnej. Zmiany przestrzenne, społeczne i kulturowe wsi wielkopolskiej na przykładzie wsi Wiry Kamila Grześkowiak, Dawid Niemier, Bartosz Wiśniewski, Alicja Wolna. Boruja – synkretyczna wieś olęderska. Nowoczesność w obronie tradycji Danuta Konieczka-Śliwińska. Pierwsza edycja konkursu regionalnego dla nauczycieli Roman Przybylski. Dzieje orkiestry kolejowej w Jarocinie Jakub Moryson. Książę Franciszek Ksawery Drucki-Lubecki (1860-1918) Marceli Kosman. Krzysztof Kwaśniewski, Smutek anegdot. Etniczne dygresje do wspomnień i pomysły refleksji Anna Dranikowska. Smutek anegdot Krzysztofa Kwaśniewskiego Anna Dranikowska. Asnykowcy się liczą Aleksandra Kowalska. Rok Kazimierzowski w Kole Andrzej Leśniewski. Jan Kiliński z Trzemeszna Bartosz Kiełbasa. Jubileuszowo o „Koninianach” – miesięczniku Towarzystwa Przyjaciół Konina Wiesława Grobelna. Śremskie obchody Światowego Dnia Matki Ziemi Krystyna Tomczak. Z Wronek. Łączy nas wiara w jednego Boga 79
Spis treści rocznika 2011
Mikołaj Pukianiec. Beatyfikacja o. Bernarda z Wąbrzeźna
Nr 93 (3/2011) Małgorzata Cichoń. Śladami dawnych mieszkańców Noteci Olga M. Hajduk. Hejduk Działalność architektoniczna Jerzego Catenazziego w Poznaniu Robert Zbieralski. Bitwa pod Gostyniem Szymon Paciorkowski. Sądowa droga przez mękę. Rozwód w międzywojennej Wielkopolsce Piotr Gołdyn. Konińskie parafie ostoją kultury niezależnej Ewelina Grygier. Dźwiękowy atlas Poznania – przestrzeń miejska jako scena dla muzyków ulicznych Anna Ślebioda. Językowy stereotyp Niemca w Wielkopolsce Rafał Witkowski. Dzieje gminy żydowskiej w Pile. Wokół książki Petera Simonsteina Cullmana Kazimierz Taczanowski. Kapitan Tadeusz Wiktor Fenrych Michał Andrzej Cimek. Mój dziadek Michał. Żyj tak, aby nikt przez Ciebie nie płakał Mariola Olejniczak. Stąd nasz ród. Edukacja regionalna w Muzeum Pierwszych Piastów na Lednicy Paweł Sałacki. Pół wieku z doborowym towarzystwem. O miłowaniu Ziemi Kościańskiej ze Zdzisławem Witkowskim, prezesem Towarzystwa Miłośników Ziemi Kościańskiej, rozmawia... Urszula Świderska-Włodarczyk. E. Kołodziejski oprac. Obiekty sakralne gminy i parafii Kłecko. Kłecko 2009. [rec.] Urszula Świderska-Włodarczyk. E. Kołodziejski, Kościół p.w. św. Jerzego i św. Jadwigi w Kłecku; architektura – kult – duszpasterstwo. Kłecko 2011 [rec.] Urszula Świderska-Włodarczyk. Danuta Płygawko, Księgarze i drukarze w Śremie 1869-2009. Śrem 2009 [rec] Jan Jajor. Ks. Kazimierz Janke [Delegat na Polski Sejm Dzielnicowy]
Nr 94 (4/2011) Wiesław Maszewski. Powiat to symbol demokracji Anna Weronika Brzezińska. Krajobraz kulturowy północno-zachodniej Wielkopolski Karolina Jur. Sąsiedzkość wiejska na przykładzie wsi Mikołajewo Przemysław Matusik. Pilscy Szumanowie Hanna Forbrich. Wieleń wpisany w Puszczę Notecką Sławomir Magdziarz. Historię Lubasza tworzyli ludzie… Elżbieta Anioła. Renesansowy tryptyk w Połajewie Ewa Mrozik. Trzcianka miastem chleba i aluminium Barbara Brzozowska. Zarys dziejów Krzyża Wielkopolskiego od połowy XIX do połowy XX wieku Janina Sibilska. Czarnków – Moja Mała Ojczyzna Sylwia Marek. Gmina Drawsko – kulturalni duszą naturalnie kuszą… Elżbieta Anioła, Marzena Teterus. Regionalizm w edukacji humanistycznej w szkołach ponadgimnazjalnych powiatu czarnkowsko-trzcianckiego Anna Zalewska. Jak uczyć o regionie? Edukacja regionalna w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych im. Józefa Nojego w Czarnkowie Sylwia Dworecka, Dorota Mazurowska, Ryszard Szydełko. Język pogranicza. Ślady gwar na terenach dawnego pogranicza polsko-niemieckiego Zygmunt Dezor, Zygfryd Kozera. Janko z Czarnkowa – właściciel Lubasza Sławomir Magdziarz. Ks. Antoni Ludwiczak – pierwszy wikary w Lubaszu Maciej Ewert. Ksiądz Czesław Cofta – patriota Katarzyna Hołyst. Andrzej Sulima-Suryn (1952-1998) Patron gimnazjum w Lubaszu Elżbieta Anioła, Piotr Keil. Historia ciągle żywa Piotr Keil. Komu bije dzwon? Zygfryd Kozera. Tu jest nasz dom… Piotr Keil. Liceum Ogólnokształcące w Trzciance ma niepodległościowych bohaterów Hanna Zygmont. Ogólnopolski konkurs fotografii „Portret” Elżbieta Anioła. Bogdan Garstecki, Moje Połajewo, Połajewo 2010 80