Popular Science Magasine
GŁOS Polonii
MOWA
NIENAWIŚCI z moskiewskim akcentem
Nr 23-24 25 maja 2018
JEDYNIE PRAWDA JEST CIEKAWA!
www.jagiellonia.org Projekt współfinansowany w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą.
W numerze str.
24
Popular Science Magazine Rejestracja: Świadectwo Seria ЖТ Nr 171/548 Р wydane 09.10.2012 r. przez Główny Departament Sprawiedliwości w obwodzie żytomierskim
III wojna światowa tuż za progiem
Założyciel: Natalia Iszczuk Biuro: plac Zwycięstwa 6, pok. 207 10003 Żytomierz, UKRAINA Tel. +38 097 793 30 81, www.zszpol.blogspot.com e-mail: kostecka777@gmail.com Redaktor naczelny: Włodzimierz Iszczuk Tel. +38 098 53 222 43, www.jagiellonia.org e-mail: zolkiewski777@gmail.com Korekta: Halina Wojnarska, e-mail: wojnarskahalina1@ gmail.com Układ: Dmitry Husarkin. Tel. +38 067 527 80 12 e-mail: dima.gusarkin@gmail.com Włodzimierz Łagowski. Tel. +38 067 304 20 28 e-mail: hendrixx@mail.ru Witalij Kowal. Tel. +38 097 573 42 82 e-mail: vitalijkowalkvo@gmail.com Druk: QLCO. Agencja Reklamowo-Wydawnicza Quick Lopez CO. Robert Stachowicz Nakład: 500 egzemplarzy Redakcja nie zwraca niezamówionych materiałów i zdjęć oraz zastrzega sobie prawo redagowania i skracania nadesłanych materiałów. Redakcja odpowiada tylko na wybrane listy. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść artykułów, ogłoszeń i reklam. Kopiowanie i wykorzystanie materiałów redakcyjnych jest możliwe po powołaniu się na magazyn „Głos Polonii”. Загальнополітичний науково-популярний журнал Свідоцтво про реєстрацію Серія ЖТ № 171/548 Р видане 09.10.2012 r. Головним управлінням юстиції в Житомирській області. Засновник і видавець: Іщук Н.В. Адреса редакції: м. Житомир, пл. Перемоги, 6, кім. 207 Тел.: +38 097 793 30 81 www.zszpol.blogspot.com e-mail: kostecka777@gmail.com Головний редактор (відповідальний за випуск): Володимир Іщук Тел.: +38 098 53 222 43 www.jagiellonia.org, e-mail: zolkiewski777@gmail.com Коректор: Галина Войнарська wojnarskahalina1@gmail.com Дизайн, макет, верстка: Дмитро Гусаркін Teл.: +38 067 527 80 12, e-mail: dima.gusarkin@ gmail.com Володимир Лаговський Тел.: +38 067 304 20 28, e-mail: hendrixx@mail.ru Віталій Коваль. Тел.: +38 097 573 42 82 e-mail: vitalijkowalkvo@gmail.com Друкарня: QLCO. Agencja ReklamowoWydawnicza Quick Lopez CO. Robert Stachowicz Тираж: 500 екземплярів Розповсюджується безкоштовно Редакція не повертає незамовлені тексти та фотографії, а також залишає за собою право редагування і скорочення надісланих матеріалів. Редакція відповідає тільки на окремі вибрані листи. Редакція не несе відповідальність за зміст статей, оголошень та реклам. Копіювання і поширення редакційних матеріалів із посиланням на журнал заохочується.
Węzeł gordyjski Bliskiego Wschodu Treść
2. 4. 7. 7.
8. 9.
■ WOJNA
HYBRYDOWA
Komunikat ABW: Rosja prowadzi wojnę informacyjną przeciw Polsce
30. Psy wojny z Rosji. Media opublikowały zdjęcia siedziby Grupy Wagnera
34. Tortury, egzekucje, porwania. Więźniowie
Kremla. Świadectwa o rosyjskich zbrodniach na Ukrainie
Rosja chce skłócić Polaków i Ukraińców Były prezydent Francji: Pokojowa polityka Obamy sprowokowała agresję Putina Rosja szykuje się do wojny: testuje nową broń w Syrii i symuluje naloty bombowe na Europę ■ POLITYKA Car Władimir i złowieszcza perspektywa Żyrinowski: „Obywatele wybierają najwyższego władcę ruskiego świata, którego granic jeszcze nie wyznaczyliśmy”
10. Kolos na glinianych nogach. Rosja upadnie już jutro?
36. Obywatele Rzeszy knują zbrojny spisek i przygotowują się do przejęcia władzy w Niemczech
38.
■ SZTUKA
ROSYJSKA
Faszyzm jako sztuka. Estetyka „ruskiego miru” ■ HISTORIA
44. Powstanie styczniowe na Ukrainie 48. Pamiętajmy o konfederatach barskich! 50. Obrona fortecy berdyczowskiej. Jak konfederaci barscy walczyli o wiarę i wolność
12. Putin poszedł drogą Korei Północnej 14. Dugin: Przebiliśmy dno! Gdzie teraz spadać? 16. Mimo brawury Putina rosyjska armia jest w
52. Nigdy z królami nie będziem w aliansach.
17. Komentarz redaktora naczelnego:
54. Ważny apel marszałka Senatu do Polonii:
opłakanym stanie
Polityka Kremla nadal będzie największym zagrożeniem
18. Były szef NATO: Lech Kaczyński miał rację. Dziś Gruzja, jutro Ukraina …
19. Rosja głównym zagrożeniem dla Europy
■ TAJNA
WOJNA
Obrona Żytomierza przez konfederatów barskich
■ IMPREZY
POLONIJNE
„Wszyscy Polacy mogą i powinni być ambasadorami polskości”
56. W Barze na Podolu odbyły się obchody 250-lecia konfederacji barskiej
58. Cześć i chwała Bohaterom! Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Żytomierzu
22. USA: Wojna Rosji z Zachodem trwa od 10 lat 23. Komentarz redaktora naczelnego:
60. Bawimy się, uczymy się… 62. Warsztaty w Szkole Wiedzy o Polsce 64. Jak Polacy ratowali Żydów 66. II etap Olimpiady Historii Polski w Żytomierzu 67. Wieczór poetycki „Spotkanie z Herbertem” 68. Obchody rocznicy zbrodni katyńskiej w
69. Rocznica zbrodni katyńskiej. Lekcja historii i
20. Rosja podkopuje Bałkany. NATO straciło czujność w regionie
21. Wnioski po Monachijskiej Konferencji
Bezpieczeństwa: Świat stoi na krawędzi globalnego konfliktu
W ciągu ostatnich lat bijemy na alarm
■ WOJNA
24. III wojna światowa tuż za progiem. Węzeł gordyjski Bliskiego Wschodu
27. Spójrzcie na ruiny Syrii, oto co czeka Europę, jeśli nie spacyfikujemy Rosji
Żytomierzu
patriotyzmu
70. Święto Trzeciego Maja w Żytomierzu 72. Witaj, lato! Uczniowie Szkoły Wiedzy o Polsce otrzymali legitymacje ucznia polonijnego
Wizyta Stowarzyszenia Łagierników AK w 28. „New York Post”: Rosjanie toczą z nami wojnę 74. Żytomierzu 29. Eksszef MSZ Ukrainy: „Putin podpisał wyrok 76. Dzień Europy. Żytomierscy Polacy włączyli się na siebie i Rosję”
29. Niemcy nie chcą kupować rosyjskiego gazu. Merkel podpisała plan
w obchody Dnia Europy
78. Katolicy z Żytomierza znów apelują o zwrot pałacu biskupów
Popular Science Magazine /
3
WOJNA HYBRYDOWA
Komunikat ABW
Rosja prowadzi wojnę informacyjną przeciw Polsce
W
dniu 17 maja 2018 roku na wniosek Szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego została zatrzymana w celu wydalenia z Polski Jekaterina C., obywatelka Federacji Rosyjskiej, przebywająca w Polsce od 2013 roku. Kobieta zostanie wydalona z Polski w najbliższym czasie. Dodatkowo cztery osoby objęto pięcioletnim zakazem wjazdu na terytorium RP. Z materiałów zgromadzonych przez ABW wynika, że ww. brali udział w działaniach hybrydowych wymierzonych w Polskę, tj. podsycania animozji polsko-ukraińskich w sferze społecznej i politycznej oraz kwestionowania i podważania polskiej polityki historycznej i zastępowania jej narracją rosyjską. Wnioski dotyczące wymienionych osób to efekt realizowanych w ostatnich tygodniach działań ABW, neutralizujących aktywność dwóch struktur sieciowych biorących udział w rosyjskiej wojnie hybrydowej i informacyjnej prowadzonej przeciwko RP. W związku z materiałami zgromadzonymi w tej sprawie ABW ustaliła personalia osób angażujących się w aktywność wymierzoną w bezpieczeństwo RP. Wszystkie pięć osób podejmowało usilne próby konsolidacji środowisk prorosyjskich w RP wokół dwóch aktualnie priorytetowych dla strony rosyjskiej celów działań hybrydowych realizowanych przeciwko Polsce, tj. podsycania animozji polsko-ukraińskich w sferze społecznej i politycznej oraz kwestionowania i podważania polskiej polityki historycznej i zastępowania jej narracją rosyjską. Na podstawie zgromadzonego materiału ABW realizuje równoległe działania wobec obywateli RP biorących udział w kooperacji z wyżej wymienionymi cudzoziemcami w rosyjskiej wojnie informacyjnej przeciwko Polsce. W stosunku do niektórych z nich działania realizowane są wspólnie z Prokuraturą, pod kątem postawienia zarzutów karnych. Uzyskane przez ABW informacje wskazują, że Federacja Rosyjska nie tylko inspiruje obywateli polskich do podejmowania określonych działań przeciwko Polsce i leżących w interesie Rosji, ale też finansuje ich aktywność na tym polu. O tym, jakie osoby i środowiska są wykorzystywane przez Federację Rosyjską, świadczy fakt, że często środki te są defraudowane przez wykonawców rosyjskich zleceń i dyspozycji. Pokazuje to faktyczne intencje oraz niskie pobudki, którymi kieruje się część prorosyjskich aktywistów w naszym kraju. Zrealizowane przez ABW działania po raz kolejny dowodzą skali wojny informacyjnej prowadzonej przez stronę rosyjską przeciwko Polsce. Należy szczególnie podkreślić i wyczulić społeczeństwo naszego kraju, aby z dużą ostrożnością traktowało prorosyjskie inicjatywy w Polsce. Stronie rosyjskiej zależy bowiem, na stworzeniu pozorów, iż inicjatywy te mają charakter spontanicznych i niezależnych ruchów społecznych, gdy tymczasem często są inspirowane, koordynowane i finansowane przez Rosję, a ich celem jest destabilizacja sytuacji społeczno-politycznej w naszym kraju. Rzecznik Prasowy Ministra Koordynatora Służb
WOJNA HYBRYDOWA
ROSJA CHCE SKŁÓCIĆ POLAKÓW I UKRAIŃCÓW Na początku lat 90. ubiegłego wieku służby specjalne byłego ZSRS, aby zdyskredytować Ukrainę, promowały w strukturach euroatlantyckich jej wizerunek, jako kraju rozdartego wewnętrznymi sprzecznościami, na którego zachodzie dominują skrajni „ukraińscy nacjonaliści”, a na wschodzie prorosyjscy sowieccy komuniści. Celem tej propagandy było straszenie Zachodu państwem ukraińskim, zwłaszcza zagrożeniem ze strony mitycznych „ukraińskich nacjonalistów”.
W Włodzimierz Iszczuk, redaktor
maju 2017 roku szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Hrycak stwierdził, że „Służby specjalne FR prowadzą aktywne działania, których celem jest przeniknięcie rosyjskich agentów w szeregi ukraińskich organizacji patriotycznych oraz rekrutacja ukraińskich patriotów z zamiarem wykorzystania ich w swoich prowokacjach”. „Służby specjalne wrogiego nam państwa stosują metodę werbowania agentów spośród członków patriotycznych organizacji. Inna metoda to wprowadzanie rosyjskich agentów do środowisk patriotycznych” – oświadczył Hrycak na briefingu w Kijowie. „To nie pojedyncze przypadki w jakimś konkretnym miejscu czy jakaś akcja poświęcona konkretnemu wydarzeniu. Widzimy systemową pracę rosyjskich służb specjalnych” – podkreślił Hrycak i wezwał „ukraińskich patriotów, by byli czujni”. Ale w rzeczywistości problem jest znacznie głębszy i poważniejszy. W polskiej opinii publicznej po-
6 / Popular Science Magazine
jawia się fałszywe przeświadczenie, że ukraińskie organizacje nacjonalistyczne są niezależne od rosyjskich wpływów. Niektóre środowiska w Polsce opowiadają się za wersją, według której sami Ukraińcy, bez pomocy z zewnątrz, rzekomo zaczęli propagować idee integralnego nacjonalizmu i promować kult Stepana Bandery. To nieprawda. Wszystkie nacjonalistyczne organizacje, ruchy i partie na Ukrainie powstały przy udziale i ścisłej kontroli KGB. Niestety, wielu szczerych patriotów Ukrainy znalazło się pod wpływem tej propagandy. Na początku lat 90. ubiegłego wieku służby specjalne byłego ZSRS, aby zdyskredytować Ukrainę, promowały w strukturach euroatlantyckich jej wizerunek, jako kraju rozdartego wewnętrznymi sprzecznościami, na którego zachodzie dominują skrajni „ukraińscy nacjonaliści”, a na wschodzie prorosyjscy sowieccy komuniści. Celem tej propagandy było straszenie Zachodu państwem ukraińskim, zwłaszcza zagrożeniem ze strony mitycznych „ukraińskich nacjonalistów”. Co
więcej, podjęto próbę przypięcia etykietki „nacjonalistów” wszystkim bez wyjątku członkom partii i ruchów popierających niepodległość Ukrainy, czyli tym, którzy uniemożliwiali rosyjskim czekistom odbudowę imperium rosyjskiego. Ta polityka nie zadziałała, ale agenci KGB zdołali stworzyć potężne i wpływowe nacjonalistyczne lobby na Ukrainie, które Moskwa od czasu do czasu wykorzystywała, by zdyskredytować Ukrainę w Polsce i na Zachodzie. W drugiej połowie 2013 roku media, w tym Radio Wolna Europa, opublikowały kopię petycji oficerów ukraińskiego wywiadu do ówczesnego prezydenta Wiktora Janukowycza, w której mówili o „sieci agentów Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej w szeregach ówczesnego kierownictwa wywiadu ukraińskiego”. Zostały wymienione nazwiska i stanowiska służbowe podejrzanych, którzy „utrzymują stabilny i systematyczny związek z rezydenturą Służby Wywiadu Zagranicznego FR i są wykorzystywani w celu uzyskania
informacji wywiadowczych i prowadzenia działalności na szkodę Ukrainy”. Oprócz tego autorzy petycji twierdzili, że owi kierownicy „zignorowali informacje przekazane przez pracowników operacyjnych o działaniach rosyjskich służb specjalnych mających na celu zniszczenie relacji między Ukrainą i Rzeczpospolitą Polską, а także podburzanie do nienawiści etnicznej między narodami Ukrainy i Polski”. Ekspert think tanku Global. Lab Mateusz Bajek w wywiadzie udzielonym Zbigniewowi Rokicie z dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia” zauważył, że ukraiński Majdan obudził kremlowskie demony kłamstwa i zaznaczył, że działalność rosyjskich trolli w Polsce „zintensyfikowała się jesienią 2013 roku, kiedy rozpoczęły się protesty na Majdanie. Ich zwiększoną aktywność można było zaobserwować już po kilku dniach protestów, to jest wtedy, gdy Kreml wypracował swoje stanowisko wobec Majdanu. Widać to było na należących do prezentujących informacje o Europie Wschodniej
portali forach i profilach Facebook. Pod artykułami czy wpisami dotyczącymi Wschodu pojawiła się ogromna liczba komentarzy, a znaczna ich część była antyukraińska, antyamerykańska i – rzadziej – prorosyjska”. Niestety, służby specjalne bardzo późno zaczęły przeciwdziałać takim metodom rosyjskiej agresji. Aby ocenić intensywność i skalę kremlowsko-łubianeckich działań dywersyjnych, przedstawiamy Czytelnikom fragmenty kroniki z kilku ostatnich miesięcy rosyjskiej wojny hybrydowej przeciwko Polsce, Ukrainie, Węgrom i Rumunii. W październiku 2017 roku funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i policji zatrzymali grupę przestępczą Torpeda, która ma stać między innymi za eksplozją petardy przed budynkiem polskiego Konsulatu Generalnego w Łucku 10 lipca 2017 roku. Wykonawcy oraz ich szefostwo są członkami grupy rosyjskich agentów wpływu na Ukrainie, byłych deputowanych Partii Regionów zbiegłego prezydenta Ukrainy Wiktora Janukowycza – podał na
konferencji prasowej szef ukraińskiego MSW Arsenij Awakow. Celem działań grupy była destabilizacja sytuacji w kraju, a także nawoływanie do waśni na tle narodowościowym. W końcu lutego polska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Polaków, członków prorosyjskiej Falangi, podejrzanych o próbę podpalenia budynku Stowarzyszenia Kultury Węgierskiej na Ukrainie. 4 marca 2018 roku, w rocznicę śmierci przywódcy UPA Romana Szuchewycza, ulicami Lwowa przeszedł marsz ukraińskich nacjonalistów. Wznoszono na nim antypolskie hasła. Demonstranci z pochodniami i czerwono-czarnymi flagami oraz hasłem „Miasto Lwów nie dla polskich panów” przeszli głównymi ulicami Lwowa. W końcu marca 2018 roku Służba Bezpieczeństwa Ukrainy poinformowała o rozpracowaniu grupy przestępczej, która na zlecenie rosyjskich służb specjalnych dewastowała polskie miejsca pamięci na Ukrainie.„Grupa na zlecenie rosyjskich służb specjalnych dokonywała przestępstw,
KULT STEPANA BANDERY Wszystkie nacjonalistyczne organizacje, ruchy i partie na Ukrainie powstały przy udziale i ścisłej kontroli KGB.
Popular Science Magazine /
7
WOJNA HYBRYDOWA
KRECIA ROBOTA W końcu lutego polska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Polaków, członków prorosyjskiej Falangi, podejrzanych o próbę podpalenia budynku Stowarzyszenia Kultury Węgierskiej na Ukrainie.
których celem było wzniecenie nienawiści na tle narodowościowym i szkodzenie wizerunkowi międzynarodowemu Ukrainy” – oświadczyła SBU w komunikacie. Na początku kwietnia szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Hrycak zakomunikował, że za atakiem na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie (13 marca 2018) stały rosyjskie służby specjalne. Jak głosi oświadczenie SBU, „w tych dniach pracownicy Służby Bezpieczeństwa Ukrainy zatrzymali dwóch sprawców wybuchu na polskim Cmentarzu Orląt, który znajduje się na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie”. Z komunikatu wynika też, że ci sami ludzie są podejrzani o to, iż podpalili polski autobus turystyczny. Wcześniej (23 lutego 2017) kanał telewizyjny TSN poinformował, że Służba Bezpieczeństwa Ukrainy zneutralizowała szereg rosyjskich dywersji na zachodzie kraju, które zostały zorganizowane przy udziale rosyjskich służb specjalnych w celu zepsucia stosunków między Ukrainą a Rumunią i Węgrami. Tylko w lutym 2018 roku na Zakarpaciu i Bukowinie miało miejsce 12 prób prowokacji. Dochodzenie wykazało ślad służb specjalnych państwa agresora. Śledczy ujawnili Rosjanina Dawida Pono-
8 / Popular Science Magazine
mariowa, który szukał agentów do działań sabotażowych w regionach, w których w zwartych skupiskach mieszkają Węgrzy i Rumuni. Ujawniono, że proponował pieniądze za spalenie dwóch rumuńskich szkół w obwodzie czerniowieckim oraz biura Stowarzyszenia Kultury Węgierskiej na Zakarpaciu. Ponadto w Użgorodzie rosyjskie służby specjalne miały zorganizować prowokację i przeprowadzić akcję żądania przyznania mniejszości węgierskiej autonomii. Przypomnijmy, gen. Walerij Gierasimow, szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, pierwszy zastępca ministra obrony, w swym artykule „Siła nauki jest w przewidywaniu” zamieszczonym w rosyjskim tygodniku „Kurier Wojskowo-Przemysłowy” przedstawił nową doktrynę wojskową, która polega bardziej na zakulisowym wpływaniu na społeczeństwo wroga niż na prowadzeniu otwartych działań zbrojnych. „Reguły wojny bardzo się zmieniły – dzielił się swą teorią rosyjski generał. – Wzrosła rola niewojskowych sposobów osiągnięcia celów politycznych i strategicznych, które w wielu przypadkach pod względem ich skuteczności znacznie przewyższają potęgę militarną […] Takie działania uzupełniane są środkami
wojskowymi o ukrytym charakterze”. Celem konfrontacji jest według Gierasimowa osiągnięcie stanu permanentnego niepokoju i konfliktów wewnątrz atakowanego kraju. Tak więc, wojna hybrydowa trwa w najlepsze. Na celowniku rosyjskich służb specjalnych jest cała Europa Środkowo-Wschodnia, przede wszystkim Ukraina i Polska. W ciągu ostatniej dekady, a zwłaszcza od czasu wybuchu rewolucji godności na Ukrainie, Moskwa dokłada wszelkich starań, aby zaburzyć relacje i wywołać klimat konfrontacji w stosunkach polsko-ukraińskich. W tym celu po mistrzowsku manipuluje opinią publiczną obu państw za pomocą różnych interpretacji trudnych okresów wspólnej historii. Rosja boi się pojawienia sojuszu państw Międzymorza. Dlatego rozpętała prawdziwą wojnę hybrydową przeciwko kluczowym krajom pasa bałtycko-czarnomorskiego. Niestety, niektórzy nieodpowiedzialni politycy po obu stronach granicy wbrew polskiej i ukraińskiej racji stanu regularnie dolewają oliwy do ognia, który celowo rozpala Moskwa. A to powoduje nieodwracalne szkody dla bezpieczeństwa narodowego obu krajów.
Były prezydent Francji:
Pokojowa polityka Obamy sprowokowała agresję Putina Były prezydent Francji François Hollande w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Le Monde” powiedział, że agresja Putina – rozpętanie konfliktu na Ukrainie i nasilenie wojny w Syrii – została sprowokowana przez niezdecydowaną i pokojową politykę byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych Baracka Obamy.
F
rançois Hollande uważa, że kiedy w 2013 roku Barack Obama odmówił amerykańskiej interwencji wojskowej w Syrii, nie tylko dyktator Baszszar al-Asad zdał sobie sprawę, że „wszystko jest dozwo-
Obama chciał pokoju, ale swoim niezdecydowaniem sprowokował wojnę i doprowadził do wielkiego rozlewu krwi. lone”, ale także Władimir Putin „dostrzegł, że może zaanektować Krym i zdestabilizować wschodnią część Ukrainy bez ryzyka od-
wetu, z wyjątkiem sankcji”. Bezkarność rozzuchwala Putina… Innymi słowy, Obama chciał pokoju, ale swoim niezdecydowaniem sprowokował wojnę i doprowadził do wielkiego rozlewu krwi. Jak zauważa Hollande, w sierpniu 2013 roku po użyciu przez reżim Asada broni chemicznej w Gucie USA, zamiast wysłać żołnierzy do Syrii, wolały prowadzić negocjacje z Rosją i społecznością międzynarodową na temat niszczenia syryjskiej broni chemicznej. A Francja „podążyła za Stanami Zjednoczonymi”. Ale Putin oszukał Obamę. Baszszarowi al-Asadowi udało się zachować broń chemiczną, której nadal używa, aczkolwiek bardziej tajnie. Wtedy Putin zrozumiał, że wszystko mu wolno. Zdał sobie sprawę, że żadna agresja nie spro-
wadzi poważnych konsekwencji ani na Rosję, ani na niego osobiście. Przeciwnie, pokojowa polityka Zachodu zachęciła go. To stało się przyczyną nasilenia rosyjskiej agresji hybrydowej i wojskowej. „Zachód musi zdać sobie sprawę z tego, jakie jest niebezpieczeństwo. Musimy rozmawiać z Putinem. Możemy przypominać sobie historyczne relacje między Francją i Rosją. Ale to nie powód, aby pozwolić mu iść do przodu i nie reagować w żaden sposób. Stanowisko Donalda Trumpa jest niezrozumiałe i nieprzewidywalne, dlatego to Francja, Europa i NATO powinny zacząć działać” – powiedział Hollande. „W ostatnich latach Rosja aktywnie się zbroi. Jeśli nam grozi, musimy grozić Rosji” – zaznaczył były prezydent Francji. Redakcja
Rosja szykuje się do wojny: testuje nową broń w Syrii i symuluje naloty bombowe na Europę Rosyjskie bombowce w 2017 roku kilkakrotnie pozorowały ataki na cele NATO w północnej Norwegii.
N
iespełna rok temu, 24 marca 2017 roku, dziewięć rosyjskich bombowców symulowało ataki na cele Sojuszu Północnoatlantyckiego w północnej Norwegii – podaje portal Barents Observer, powołując się na wypowiedzi dyrektora norweskich służb wywiadowczych generała Mortena Haga Lunde. Dwa miesiące później, 22 maja, 12 rosyjskich samolotów po raz kolejny odbyło loty taktyczne w kierunku
okrętów NATO ćwiczących na Morzu Norweskim – ujawnił generał. Z kolei 27 maja podczas ćwiczeń sił powietrznych Sojuszu z udziałem Norwegii, Szwecji i Finlandii dziewięć rosyjskich bombowców symulowało atak przeciwko natowskim instalacjom wojskowym w regionie Bodø – oznajmił dyrektor norweskich służb wywiadowczych. W tym samym czasie w Syrii rosyjskie wojsko przetestowało ponad 200 nowych modeli broni –
takie oświadczenie złożył rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu w wywiadzie, który znalazł się w propagandowym filmie „Putin”. Warto zwrócić uwagę, że testowanie nowej rosyjskiej broni odbywało na Syryjczykach, których eksterminacja trwa do dziś z aktywnym udziałem bezlitosnego dyktatora Baszara al-Asada oraz irańskich radykalnych muzułmańskich fundamentalistów. Redakcja Popular Science Magazine /
9
CAR WŁADIMIR POLITYKA
i złowieszcza perspektywa Wyzwania stojące dziś przed Kremlem są chyba największe, od kiedy Putin objął rządy. Stagnacja gospodarcza i unikanie reform, przy uzależnieniu od światowych cen ropy muszą doprowadzić do kryzysu społecznego. Niepokojąco wyglądają perspektywy demograficzne, a co najważniejsze, kryzys w relacjach z Zachodem będzie trwał jeszcze co najmniej dwa-trzy lata. Reżim może upaść szybciej, niż skończy się nowa kadencja prezydencka Putina.
N
a długo przed wyborami prezydenckimi w Rosji Kreml zakładał, że udane wybory to będą takie, w których Putin zdobędzie 70 proc. głosów przy frekwencji 70 proc. I ten plan de facto zrealizowano. Co prawda w przypadku frekwencji niewiele zabrakło do pożądanego poziomu, ale nadrobiła to druga wartość: ponad 75 proc. dla Putina. Tak więc machina państwowa zdała egzamin. Prezydent dostał najmocniejszą jak dotąd legitymację wyborczą. Z takim poparciem można podejmować największe wyzwania. Tyle że Putin postawi na kontynuację i stagnację. W wyborach 18 marca Władimir Putin uzyskał 76,67 proc. głosów. Podległa mu machina złożona z urzędników i dziennikarzy zadbała, by był to najlepszy jego wynik w historii. Tym bardziej imponujący, że faworyt szedł do wyborów bez programu. Ale skoro sam Putin chwali się niemal samymi sukcesami, gdy mówi o ostatnich osiemnastu latach historii Rosji, to logiczne jest, że i poparcie dla niego musi być z wyborów na wybory wyższe. Tym razem wyższe o przeszło dziesięć punktów procentowych niż w 2012
10 / Popular Science Magazine
roku. Wyniki pozostałych kandydatów nie mają znaczenia, choć warto zauważyć, że za udany można uznać eksperyment ze zmianą twarzy partii komunistycznej. Paweł Grudinin uzyskał dwucyfrowy rezultat, co należy uznać za satysfakcjonujący wynik w takich, a nie innych warunkach politycznych. Wraz z tymi wyborami Rosja weszła do grona autorytarnych państw z dyktatorami lubującymi się w rekordowych wynikach poparcia w „wyborach”. Zgodnie z tą logiką za sześć lat, w razie startu w kolejnych wyborach, Putin powinien dostać już grubo ponad 80 proc. Trudno przewidzieć, czy Rosja dojdzie do takiego stanu, ale wyjściem będzie zapewne zmiana ustrojowa i Putin dostanie inną funkcję, z której dalej będzie decydował o państwie. Do tego jednak momentu jest wciąż daleko, a wyzwania stojące przed Kremlem są chyba największe, od kiedy Putin objął rządy. Stagnacja gospodarcza i unikanie reform przy uzależnieniu od światowych cen ropy muszą doprowadzić do kryzysu socjalnego. Niepokojąco wyglądają perspektywy demograficzne, a co najważniejsze, kryzys w relacjach z
Zachodem będzie trwał jeszcze co najmniej dwa-trzy lata. Z każdym kolejnym miesiącem Putin będzie bliżej podjęcia ostatecznej decyzji: albo próba odwilży w stosunkach z Zachodem („liberalny zwrot”), albo dalsza eskalacja, a w momencie drastycznego pogłębienia się kryzysu wewnętrznego – nawet próba wywołania wojny o mniejszym lub większym zasięgu. W innym przypadku reżim może upaść szybciej niż skończy się nowa kadencja prezydencka Putina. Warsaw Institute
ŻYRINOWSKI: „Obywatele wybierają najwyższego władcę ruskiego świata, którego granic jeszcze nie wyznaczyliśmy”
„Obywatele wybierają najwyższego władcę rosyjskiego świata. Świata, którego granic jeszcze nie wyznaczyliśmy” – powiedział 18 marca w lokalu wyborczym jeden z kandydatów na prezydenta Rosji Władimir Żyrinowski, który kandydował w wyborach na prezydenta Rosji po raz szósty – donosi portal Kresy24.pl. Jak już wcześniej informowaliśmy, Żyrinowski podczas
jednego z wystąpień przed nacjonalistami na prorządowej manifestacji w Moskwie oświaczył, że: „Trzeba domagać się, aby po rosyjsku mówiła nie tylko Ukraina, ale też Polska i Rumunia”. Rosyjscy szowiniści marzą o podbiciu i rusyfikacji narodu polskiego, o całkowitym zniszczeniu polskiej tożsamości i kultury. Chcą zniszczyć samego ducha wolności i godności Polaków. Redakcja Popular Science Magazine /
11
POLITYKA
Kolos na glinianych nogach Rosja upadnie już jutro? Rosja pragnie zemsty za klęskę w zimnej wojnie i dąży do globalnego podziału świata. Putin z maniakalnym uporem rwie się do odrodzenia rosyjskiego imperium i przejęcia kontroli nad krajami Europy Środkowo-Wschodniej. Ale czy Rosja naprawdę jest tak potężna, że może prowadzić tak lekkomyślną i agresywną politykę?
C Włodzimierz Iszczuk, redaktor
oraz częściej eksperci poważnych think tanków dochodzą do wniosku, że fatalna polityka kremlowska wiedzie Rosję ku przepaści. Analitycy ośrodka analityczno-badawcego Warsaw Institute sugerują, że jeśli Kreml nie zdecyduje się na próbę odwilży w stosunkach z Zachodem lub na wywołanie wojny o mniejszym czy większym zasięgu, to rosyjski „reżim może upaść szybciej, niż skończy się nowa kadencja prezydencka Putina”.
Coraz częściej eksperci poważnych think tanków dochodzą do wniosku, że fatalna polityka kremlowska wiedzie Rosję ku przepaści
Z kolei starszy pracownik naukowy ds. Rosji Amerykańskiej Rady Polityki Zagranicznej Stephen Blank w artykule dla serwisu internetowego wpływowego amerykańskiego think tanku Atlantic Council zaznaczył, że: „Kłamstwa Ławrowa i Putina pokazują, iż nie chcą przyznać, że imperium jest dla nich nieosiągalne, przyśpieszają tylko to, co ostatecznie stanie się zapaścią całego ich projektu i najprawdopodobniej będzie to miażdżący upadek”. Rozczarowujące prognozy dla Kremla formułuje również ekspert Międzynarodowego Instytutu Demokracji Jewgen Dykyj, który sugeruje, że polityka Putina może dopro-
12 / Popular Science Magazine
wadzić do upadku Rosji – donosi portal Obozrevatel.com. „Uważam, że rozpad Rosji to bardzo prawdopodobny scenariusz. Stanie się tak przez »starania« Putina… […] Warto przypomnieć o upadku ZSRS, kiedy większość ludzi się nie spodziewała, że dojdzie do niego tak szybko. Podobnie będzie z Rosją” – zauważył. Ekspert sugeruje, że jeśli Kreml nie zmieni swojej polityki, prędzej czy później rozpocznie się rozpad Rosji, czyli wystartuje niedająca się przewidzieć „parada suwerenności” regionów i republik autonomicznych. Analitycy think tanku Warsaw Institute w swoich raportach już zwracają uwagę na to, że „Kryzys ekonomiczny stał się katalizatorem napięć między Moskwą a regionami, których w pierwszej kolejności dotykają cięcia budżetowe. Na to nakładają się jeszcze spory językowe, widoczne zwłaszcza w przypadku tzw. republik etnicznych”. Wielu politologów uważa, że to właśnie agresywna polityka Putina stanowi największe zagrożenie dla rosyjskiej państwowości. Na przykład, dr hab. nauk politycznych Walenty Buszański z Instytutu Badań Politycznych, Etnicznych i Narodowych im. Iwana Kurasa Narodowej Akademii Nauk Ukrainy jest zdania, że polityka gospodarza Kremla w końcu doprowadzi do wybuchu społecznego w Rosji, który może wywołać różne konsekwencje, w tym rozpad Federacji Rosyjskiej. Z kolei szef Służby Biezpieczeństwa Ukrainy w latach 2003-2005 Ihor Smeszko wyraził opinię, że Rosja rozpadnie się z powodu swoich ambicji i konfrontacji z Zachodem.
Niezależnie od tego, że Putin jest silnym liderem, strategia gospodarza Kremla na dłuższą metę „zagraża bezpieczeństwu narodowemu i integralności terytorialnej Federacji Rosyjskiej” − zauważył. „Rosja ma potężny atut w postaci arsenału nuklearnego, ma też dość silną dyplomację kosztem służb wywiadowczych, inteligencji i klasycznego systemu MSZ” – wyliczył były szef SBU. Jednak jego zdaniem to nie wystarczy, aby przetrwać w obecnych warunkach gospodarczych. Jak przypomniał, gospodarka Federacji Rosyjskiej nie odpowiada jej ambicjom, a PKB kraju jest na poziomie Hiszpanii. Smeszko tak scharakteryzował samobójczą strategię Putina: „Z jednej strony walka przeciwko Zachodowi, wszystkie zasoby kraju rzucone, by utrzymać status wielkiego mocarstwa, z drugiej zaś całkowicie z nim niezgodna siła ekonomiczna i dyplomatyczna”. Podobną opinię wyraził były szef Służby Wywiadu Zagranicznego Ukrainy gen. Mykoła Małomuż, który w rozmowie z dziennikarzem Radia Wolna Europa powiedział, że Putin jest dobrym taktykiem, ale strategicznie traci zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie. Jego zdaniem, jeśli polityka Putina się nie zmieni, Rosja może rozpaść się jak domek z kart. Mówiąc o Putinie, zaznaczył: „Prowadzi Rosję do impasu … […] Widzę jednak, że strategicznie przegrywa w Rosji. Rosja się nie rozwija. Otrzymuję informacje od wielu naszych zwolenników w Rosji lub ze źródeł operacyjnych” – powiedział były szef ukraińskiego wywiadu i
dodał, że daje się zauważyć powolny upadek moralny rosyjskich elit gospodarczych i wojskowych. „Jeśli strategia Putina będzie kontynuowana, będzie to degradacja Rosji. […] Tak właśnie było w Związku Sowieckim. Być może to początek. Narasta tam napięcie” – zaznaczył Mykoła Małomuż. Przypomnijmy, kilka lat temu prywatna agencja wywiadu Stratfor, nazywana „cieniem CIA”, opublikowała prognozę geopolityczną na najbliższą dekadę. Amerykańscy analitycy przewidują rozpad Federacji Rosyjskiej. Jest mało prawdopodobne, że Federacja Rosyjska przetrwa w obecnej formie − wieszczą eksperci Stratforu. Rozpad Rosji będzie spowodowany ekonomią a przede wszystkim niemożnością uniezależnienia jej gospodarki od eksportu surowców energetycznych. „Niezdolność Rosji do przetwarzania jej zysku energetycznego na samowystarczalną gospodarkę czyni ją wrażliwą na wahania cen. Brakuje jej jakiejkolwiek ochrony przed tymi siłami rynkowymi. Biorąc pod uwagę organizację fede-
racji, gdzie zysk w pierwszej kolejności wpływa do Moskwy, potok środków też znacznie się zmniejszy” – piszą autorzy prognozy obejmującej lata 2015-2025. Rosja nie będzie w stanie utrzymać krajowej infrastruktury, zwłaszcza na peryferiach. To wszystko doprowadzi ją do powtórki z historii. „Doprowadzi to do powtórzenia doświadczenia Związku Sowieckiego z lat 80. ubiegłego wieku i Rosji z lat 90., kiedy Kreml nie był w stanie wspierać krajowej infrastruktury. Aby bronić się przed tym, regiony mogą zacząć tworzyć nieformalne i formalne autonomie. W konsekwencji więzi gospodarcze łączące peryferię z Moskwą będą zanikać” – mówi się w prognozie. FSB, której przywódcy zaangażowani są w gospodarkę, straci kontrolę nad tym, co się dzieje w kraju, nie będzie w stanie powstrzymać sił odśrodkowych, odpychających regiony od Moskwy w różne strony. „Historycznie Rosja rozwiązywała problemy związane z wewnętrzną stabilnością przy pomocy służb specjalnych, najpierw KGB, a potem
jej następczyni − FSB. Tak samo jednak jak w latach 80. XX wieku, w tej dekadzie (2015-2025 – red.) służby również nie będą w stanie powstrzymać sił odśrodkowych, odpychających regiony od Moskwy. Moc FSB osłabia obecność i zaangażowanie jej przywódców w gospodarce narodowej” – przekonują analitycy Stratfor. Osłabianie się gospodarki będzie się więc przekładało na osłabienie FSB. Bez niej zaś nikt nie zdoła zapobiec rozpadowi Federacji Rosyjskiej, podkreślają autorzy prognozy. Kolejne regiony rosyjskiego imperium będą dążyć do separacji. „Możliwość dalszej kontroli przez Rosję Kaukazu Północnego będzie się zmniejszała, w Azji Środkowej nastąpi destabilizacja. Republika Karelii zapragnie powrotu do Finlandii. Nadmorskie regiony na Dalekim Wschodzie, bardziej związane z Chinami, Japonią i USA niż z Moskwą, wybiją się na niepodległość. Inne regiony niekoniecznie będą poszukiwały autonomii, lecz będzie im ona narzucana” – czytamy w prognozie agencji Stratfor.
CZY ROSJA NAPRAWDĘ JEST TAK POTĘŻNA? Według Banku Światowego PKB Rosji w 2017 wynosił zaledwie 2,7 procent światowego PKB. Mimo desperackich prób reformowania zarządzania budżetem wydatki wojskowe Rosji wciąż stanowią mniej niż jedną dziesiątą wydatków NATO, z czego połowa „ginie” z powodu „otkatów”, czyli defraudacji środków publicznych. Ludność Rosji wynosi 146 mln osób, podczas gdy na przykład Nigerii 186 mln. Ściśle mówiąc, Rosja to rozległe pustkowie, bańka mydlana, Afryka ze śniegiem.
Popular Science Magazine /
13
POLITYKA
Putin poszedł drogą Korei Północnej Całkowite niewolnictwo, despotia, ubóstwienie brutalnych dyktatorów, głód, nędza, łzy, rozlew krwi, сiemność i piekło na ziemi – to idealny model „ruskiego miru” Putin poszedł drogą Korei Północnej, marionetki stalinowskiego ZSRS. Dowodem na to jest histeria militarystyczna podczas orędzia Putina wygłoszonego do obu izb rosyjskiego parlamentu. Włodzimierz Iszczuk, redaktor
P
rawdopodobnie Putin został zainspirowany dyplomatycznym „sukcesem” Kim Dzong Una, który nie uległ presji i zwrócił na siebie uwagę. Potężni globalni gracze zaczęli z nim rozmawiać. Putin także chce na równych prawach negocjować z Zachodem. Jednak kłopot w tym, że chce też, aby Zachód zezwolił mu na terytorialną ekspansję i narzucenie ponurego niewolniczego modelu w kierunku zachodnim i południowym. Marzy o byciu władcą ponurego imperium dominującego na kontynencie. Innymi słowy chce, aby niemal cały świat przekształcił się w Koreę Północną. Rosyjscy rewanżyści nawet nie ukrywają swoich planów. W 2003 roku podczas ogłoszenia nowej doktryny wojskowej Putin powiedział: „Rosja w ciągu ostatniej dekady straciła tyle, że już nic oddawać nie będziemy. Będziemy zabierać”. W 2015 roku przed kamerami telewizji Russia Today prezydent Federacji Rosyjskiej stwierdził, że Rosja nigdy się nie zgodzi z istniejącym porządkiem świata i stworzonym w ostatnich dziesięcioleciach po upadku Związku Sowieckiego ładem międzynarodowym. Jego przyjaciel, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew w wywiadzie udzielonym „Gazecie Rosyjskiej” 2 stycznia 2016 roku powiedział, że Rosja w
14 / Popular Science Magazine
najbliższym czasie jest gotowa do konfliktu militarnego z państwami NATO i może szybko i bez żadnych strat podbić państwa bałtyckie. Katechizm duginowskiego Euroazjatyckiego Związku Młodzieży głosi: „Jesteśmy sojuszem zwierzchników, nowych władców Eurazji. Jesteśmy budowniczymi imperium najnowszego typu i nas interesuje co najmniej panowanie nad światem, które – jak wiadomo – może dać tylko kontrola nad kontynentem eurazjatyckim. Wyciągnęliśmy wnioski z geopolityki. […] Zbudujemy nowy kraj – Rosję-3, Rosję-Eurazję, Wielkie Imperium Euroazjatyckie od oceanu do oceanu”. I nie jest to tylko deklaracja młodych maksymalistów, to państwowa polityka Rosji. Wraz z przyjściem do władzy Władimira Putina zaczęło się stopniowe wdrażanie strategii Dugina. Krwawe wojny w Czeczenii, Gruzji, Syrii i na Ukrainie są konsekwencją koncepcji eurazjatyckiej. Moskwa wściekle nienawidzi Ameryki, która po II wojnie światowej nie pozwoliła Sowietom podbić całej Europy, stała się lokomotywą NATO i nadal jest gwarantem wolności i suwerenności narodów europejskich. Właśnie dlatego Rosjanie tak namiętnie wspierają nastroje antyamerykańskie na całej kuli ziemskiej. Gospodarz Kremla ostentacyjnie ignoruje cywilizacyjny wy-
bór narodów Europy Środkowo-Wschodniej. Nie obchodzi go opinia suwerennych państw. W dyskusji o losach świata preferuje bezpośredni dialog ze Stanami Zjednoczonymi. Chce, żeby Amerykanie uznali go za równego. Chce podzielić świat na sfery wpływów, ignorując wolę suwerennych państw i narodów. Kreml lekką ręką wydaje miliardy dolarów na potrzeby wojny psychologicznej. Ucieka się do szantażu i zastraszania. Wykorzystuje zasadę cesarzy rzymskich, którzy, by podporządkować sobie przeciwnika, próbowali obezwładnić go zabiegami propagandowymi i sianiem strachu. Przypomnijmy, że Władimir Żyrinowski, wygłaszający tezy, których ze względu na swoje stanowisko nie może głośno wypowiedzieć prezydent Putin, pragnie
zastraszyć Polaków, twierdząc, że: „Los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Nic tam nie pozostanie”. − Oni są tchórzliwi! Oni się boją! Ich trzeba brać strachem. Batem! – grzmiał Żyrinowski na Krymie latem 2014 roku. − I zrobimy propagandę taką, żeby się bali, że czołgi ruszają na Kijów, że czołgi mogą dojść do Brukseli! I możemy w ciągu jednej doby was zająć, zniszczyć! […] Oni powinni się bać! Bać codziennie! W każdej godzinie! Potrzebujemy innego ministra spraw zagranicznych! Potrzebujemy ministra propagandy! Żeby on powiedział i żeby pół Europy się bało… Nogi im drżały − wołał histerycznie, zerkając w stronę Putina. Putin w wystąpieniach publicznych też zachowuje się jak zuchwały nastolatek. Na przykład, podczas
transmisji na żywo w telewizji rosyjskiej 17 kwietnia 2014 roku, zapytany przez czołowego propagandystę Kremla Dmitrija Kisielowa o zagrożenie zbliżenia NATO do granic Rosji, zareagował nerwowo: „Udusimy ich wszystkich, czego pan się tak boi?”. Wkrótce w głównym kanale telewizji rosyjskiej Kisielow powiedział, że „Rosja to jedyny kraj na świecie, który jest w stanie obrócić USA w popiół radioaktywny”. W orędziu wygłoszonym do obu izb rosyjskiego parlamentu gospodarz Kremla bardzo wyraźnie wskazał kierunek rozwoju (degradacji) Rosji. Kraj podążył ścieżką wyścigu zbrojeń, dyktatury i ubóstwa. Nawiasem mówiąc, Korea Północna jest doskonałym przykładem tego, jaki model państwowości Moskwa narzuca ludzkości. Całkowite niewolnictwo, despotia,
ubóstwienie brutalnych dyktatorów, głód, nędza, łzy, rozlew krwi, сiemność i piekło na ziemi – to idealny model „ ruskiego miru”. Korea jest doskonałym przykładem, jakie modele przyszłości proponuą Rosja i Stany Zjednoczone. Kwitnące, wolne i postępowe południe (wolny świat) kontra zubożała, despotyczna i głodna północ (russkij mir). „Gdzie my jesteśmy, tam jest centrum piekła. I tak naprawdę nie trzeba nam myśleć, czy nie nadejdzie koniec świata, musimy myśleć, jak tego dokonać” – powiedział swoim zwolennikom Aleksandr Dugin, czołowy rosyjski strateg, nazywany ideologiem Putina. Wypada zadać tu pytanie: Czy jesteśmy gotowi bronić wartości wolnego świata, aby mroczne piekło „ruskiego miru” nie stało się rzeczywistością naszego życia?
RUSSKIJ MIR Korea jest doskonałym przykładem, jakie modele przyszłości proponuą Rosja i Stany Zjednoczone. Kwitnące, wolne i postępowe południe (wolny świat) kontra zubożała, despotyczna i głodna północ (russkij mir).
Popular Science Magazine /
15
Dugin:
Przebiliśmy dno!
Gdzie teraz spadać? Historyczne oświadczenia Dugina i Strełkowa: To są czarne czasy. Putin jest niebezpieczny dla Rosji i świata.
R
osja znalazła się na skraju przepaści. W kraju dochodzi do powszechnego niezadowolenia z działań putinowskich władz. Ludzie są oburzeni i zirytowani faktem, że Putin poszedł drogą Korei Północnej, a Rosja stopniowo ześlizguje się w otchłań dyktatury. „Krym nasz!”, „zwycięstwa” w Syrii i machanie pałką nuklearną nie inspirują nawet najbardziej znanych zwolenników „ruskiego miru”. Nawet skrajni rosyjscy nacjonaliści są w gniewie. Jak się okazało, już nienawidzą państwa putinowskiego.
16 / Popular Science Magazine
Wskaźnikiem rosnącego oburzenia są najnowsze wypowiedzi architektów ideologii i praktyki „ruskiego miru” – Aleksandra Dugina i Igora Girkina (Strełkowa). Główny rosyjski strateg, mistyk i filozof, nazywany mózgiem Putina zawył z oburzenia. Z kolei były lider tak zwanej ruskiej wiosny i prowodyr bojowników w Donbasie Igor Girkin także nie ukrywa swojej irytacji. Prezydent Rosji Władimir Putin w swoim porocznym orędziu do Dumy Państwowej i Zgro-
madzenia Federalnego pokazał, że jest niebezpieczny zarówno dla Rosji, jak i dla świata – powiedział były „minister obrony” organizacji terrorystycznej „DRŁ” Igor Girkin. „Nieadekwatność, chełpliwość, blef. Najniebezpieczniejsze jest to, że wierzy w to, co mówi” – skomentował groźby Putina wobec państw Zachodu. Zaznaczył również, że: „Nieadekwatność Putina została już zauważona zarówno w kraju, jak i poza nim. To będzie użyte nie tylko przeciwko niemu, ale
przeciwko Rosji jako całości … Jest niebezpieczny zarówno dla kraju, jak i dla całego świata”. Girkin dodał, że niektórzy z obecnych na orędziu Putina, na przykład deputowana Dumy Państwowej Natalia Pokłońska, całkiem poważnie potraktowali oświadczenia prezydenta. „To niebezpieczeństwo, że niektórzy, tacy jak Pokłońska, całkiem poważnie potraktowali przemówienie Putina. Pokazuje to jakość elity, którą stworzył. Niektórzy, oczywiście, po prostu symulowali zachwyt,
ale znaczna część elity naprawdę zmieniła się w idiotów, żyjących na planecie różowych kucyków” – podsumował Igor Girkin. Z kolei czołowy rosyjski geopolityk Aleksandr Dugin też nie ukrywa gorzkiego rozczarowania. Wydaje się, że uświadomił sobie, jakiego rodzaju potwora sam stworzył. „W kraju wszystko jest bardzo, bardzo złe. W rosyjskiej polityce nie ma nic dobrego, a co najważniejsze, im bliżej nowej sześcioletniej kadencji naszego wiecznego prezydenta,
tym mniej nadziei. […] Nie ma nadziei. Była, a teraz nie. […] Nie ma teraźniejszości? Cóż, można cierpieć – czy nie mieliśmy trudnych czasów w historii? Ale nie ma nawet perspektyw na przyszłość” – powiedział 27 lutego 2018 roku w trakcie programu „Analiza Dugina”. Dodał też, że: „To bardzo frustrujące. Widać, że państwo oszalało […] i coraz bardziej ta presja staje się bezsensowna i sprzeczna. To są czarne czasy. Nie wiem, jak to się rozwiąże”. Wszystko to Dugin mówił z irytacją i goryczą, wyraźnie widać, że nawet on – jeden z głównych architektów „ruskiego miru”, nie ma już żadnych złudzeń i jest bardzo rozczarowany. „Wszystko jest nieprzewidywalne w historii Rosji – powiedziałby Aleksandr Prochanow. Im są bardziej głupi, tym mądrzejszy, im bardziej obrzydliwy rozpad się odbywa, tym szybciej się wszystko montuje w nową metafizyczną konstrukcję i leci w niezrozumiałe czarne dziury… Ale w tych czarnych dziurach już lecimy, myślę, i lecimy szybko. Tutaj nie podzielam optymizmu Aleksandra Andriejewicza, choć jest to wspaniała osoba i mój bliski przyjaciel. Nie czuję, że im gorzej, tym lepiej. Przebiliśmy dno – gdzie teraz spadać?” – pyta rosyjski geopolityk. „Wszędzie monstrualne zakłamanie, którego nie można cofnąć. Prawda zniknęła poza horyzontem, że nawet nie wiemy, gdzie była kiedyś. To morze kłamstwa. Ocean kłamstwa. I wszystko znowu staje się desperackie, a dno staje się coraz głębsze” – opowiada o swojej bolesnej rozpaczy Aleksandr Dugin. Podsumowując, warto zaznaczyć, że te dwie wypowiedzi rosyjskich nacjonalistów muszą być uznane za symboliczne, a nawet historyczne, ponieważ o głębokim kryzysie rosyjskiej idei i rosyjskiej państwowości mówią nie liberałowie lub zwolennicy orientacji euroatlantyckiej, lecz przeciwnie, najbardziej znani rosyjscy nacjonaliści – czołowy strateg, ideolog rosyjskiego imperializmu i eurazjatyzmu Aleksndr Dugin oraz lider tak zwanej ruskiej wiosny i prowodyr bojowników w Donbasie Igor Girkin. Doskonale ilustrują, jak za sprawą Putina Rosja znalazła się na skraju przepaści. Redakcja Popular Science Magazine /
17
POLITYKA
Mimo brawury Putina
ROSYJSKA ARMIA JEST W OPŁAKANYM STANIE Oświadczenie Putina w sprawie opracowania i testowania nowej broni jądrowej ma dwa cele: wewnętrzny i zewnętrzny – stwierdził ekspert wojskowy Oleg Żdanow w rozmowie z dziennikarzami portalu 24tv.ua.
W
edług Olega Żdanowa wypowiedzi Putina na temat nowej broni jądrowej są skierowane przede wszystkim na użytek wewnętrzny, by skonsolidować społeczeństwo w przeddzień wyborów prezydenckich. Piarowcy Putina dążą do zjednoczenia ludzi wokół wodza, który prowadzi Rosję do grona światowych mocarstw. Rosjanie chętnie wierzą w mit, że Rosja ma superbroń i wszyscy się jej boją.
18 / Popular Science Magazine
Po drugie, zdaniem Żdanowa Putin musiał jakoś zareagować na wyzwanie ze strony Stanów Zjednoczonych, które uchwaliły nową doktrynę nuklearną, zgodnie z którą amerykański arsenał broni jądrowej zostanie zmodernizowany i włączony do strategii bezpieczeństwa narodowego. Ekspert jest przekonany, że Rosja raczej nie odniesie sukcesu w rozwoju i testowaniu nowego uzbrojenia, ponieważ rosyjskie
siły zbrojne są w opłakanym stanie. „Na przykład, słynny »Kuzia«, czyli flagowy lotniskowiec floty rosyjskiej Admirał Kuzniecow, który przeraził cały świat, czeka drugi rok na naprawę. Drugi rok z rzędu zejście do wody »zabójcy lotniskowców« – okrętu podwodnego »Barej« jest odroczone. Nie ma pieniędzy. Nie ma powodu, by twierdzić, że Rosjanie szybko wyprodukują hipersoniczną głowicę do nowej rakiety balistycznej –
taka prognoza jest zbyt optymistyczna” – zaznaczył Oleg Żdanow. Przypomnijmy, wypowiedzi Putina wygłoszone w trakcie orędzia do obu izb rosyjskiego parlamentu 1 marca wywołały oszołomienie wśród ekspertów. Kierownik Instytutu Polityki Kosmicznej Iwan Moisejew w wywiadzie udzielonym serwisowi internetowemu The Insider zaznaczył: „Czytałem cytaty z wypowiedzi Putina. To jest jakiś bełkot. Takie rozwiązania są niepotrzebne i bezużyteczne. Niemożliwe jest umieszczenie napędu jądrowego w rakiecie manewrującej, taka rakieta nie istnieje”. Z kolei wojskowy ekspert Oleg Żdanow powiedział, że gdyby istniała taka rakieta, można byłoby już latać do Alfa Centauri. „Groźby Putina są bezpodstawne, podobnie jak jego wypowiedź na temat napędu jądrowego umieszczonego na rakiety manewrującej” – stwierdził. Wyjaśnił, że Putin mówił prawdopodobnie o nowym rosyjskim pocisku
balistycznym, który byłby niebezpieczną bronią dziesięć lat temu, jednak dzisiaj zostałby łatwo zniszczony przez działa laserowe. Ponadto wielu obserwatorów zwróciło uwagę, że Putin zilustrował swoją prezentację nagraniami, które zostały wykonane w oczywistym pośpiechu. I to one zamazały patos jego wypowiedzi, ponieważ aby zilustrować „superbroń”, Putin użył materiału, który został sfilmowany i pokazany w rosyjskiej telewizji 11 lat temu. Materiały te zostały zaczerpnięte z rosyjskiego filmu dokumentalnego o tarczy jądrowej ZSRS, nakręconego w 2007 roku. Można go obejrzeć na YouTubie. Film został opublikowany 11 sierpnia 2011 roku. Zabawne jest to, że mówi się w nim o sowieckim pocisku balistycznym dalekiego zasięgu SS-18 Satan, który został opracowany w ukraińskim KB Jużnoje. Były zastępca szefa sztabu generalnego Ukrainy Igor Romanenko powiedział, że Putin złożył takie
oświadczenieprzedstawił nowe bronie w celu propagandowym. „Gdyby rosyjski prezydent Władimir Putin miał naprawdę tak potężny pocisk, nie poszedłby na wojnę z Ukrainą” – zaznaczył generał. Przypomnijmy, Putin w swoim orędziu wygłoszonym do połączonych izb rosyjskiego parlamentu w pewnym momencie zaczął wprost grozić krajom NATO oraz państwom Zachodu i oznajmił, że Rosja rozpoczęła aktywną fazę testów nowej międzykontynentalnej rakiety balistycznej Sarmat. Nowa rakieta ma zastąpić najpotężniejszy dotąd rosyjski międzykontynentalny pocisk balistyczny Wojewoda. Prezentując nowe, tworzone w Rosji rodzaje uzbrojenia, Putin sięgnął do retoryki straszenia państw Zachodu. Stwierdził, że Rosja ostrzegała wcześniej USA, że będzie podejmować kroki w odpowiedzi na rozwijanie amerykańskiego systemu obrony przeciwrakietowej. Redakcja
Komentarz redaktora naczelnego
Polityka Kremla nadal będzie największym zagrożeniem
M Włodzimierz Iszczuk, redaktor
imo poważnych problemów rosyjskiej gospodarki i redukcji rosyjskiego budżetu obronnego siły zbrojne Federacji Rosyjskiej pozostają na drugim miejscu w rankingu najpotężniejszych armii świata. Warto przy tym przypomnieć, że rozpętanie konfliktów zbrojnych przez Moskwę w ostatnich latach było spowodowane nie tylko rosyjskimi ambicjami imperialnymi, lecz także poważnymi zagrożeniami dla rosyjskiej gospodarki, która jest zorientowana na eksport węglo-
wodorów. Należy podkreślić fakt, że Kreml sprowokował wojnę w Syrii w celu powstrzymania budowy gazociągów z Zatoki Perskiej do Europy, aby zapewnić Gazpromowi sprzedaż gazu. Nie należy ulegać złudzeniom. Informacja o tym, że miecz Damoklesa wisi nad rosyjską gospodarką, nie powinna osłabiać naszej czujności. Odwrotnie! Trzeba sobie uświadomić, że właśnie z powodu jej krytycznego stanu i poważnego ryzyka upadku państwa w najbliższych latach Kreml będzie największym zagrożeniem dla globalnego bezpieczeństwa. Popular Science Magazine /
19
POLITYKA
Były szef NATO: Lech Kaczyński miał rację.
Dziś Gruzja, jutro Ukraina… Władimir Putin już w 2008 roku planował agresję na Ukrainę. Rację miał prezydent Lech Kaczyński, przyznał były sekretarz generalny NATO Anders Fogh Rasmussen – informuje portal Fronda.pl, powołując się na TVP Info. „Gdybyśmy potraktowali poważnie to, co Putin mówił podczas szczytu NATO-Rosja w 2008 roku, to, być może, przewidzielibyśmy to, co stało się w 2014 roku, kiedy zaatakował Ukrainę” – powiedział Rasmussen w rozmowie z TVP Info. Jak informowaliśmy wcześniej, w kwietniu 2008 roku Putin w trakcie rozmowy z George’em W. Bushem podczas dyskusji na zamkniętym spotkaniu Rosja-NATO zirytowany powiedział:„Ukraina nie jest nawet państwem! Czym jest Ukraina? Część jej terytorium to Europa Wschodnia, a część, i to znacząca, podarowana przez nas”.
20 / Popular Science Magazine
Były szef NATO przypomniał też o słowach byłego prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego: „Wiemy dobrze, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę! Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd” – powiedział w sierpniu 2008 roku śp. Lech Kaczyński, przemawiając na demonstracji w Tbilisi w obliczu agresji ze strony Rosji. „Miał rację odnośnie do Ukrainy, ale jeśli chodzi o trzy kraje bałtyckie,
to są one dobrze chronione przez NATO” – stwierdził Rasmussen. Niestety, Rosjanie tak nie uważają. Jeden z najbliższych współpracowników Putina, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew 2 stycznia 2016 roku w wywiadzie udzielonym „Gazecie Rosyjskiej” zagroził: „Doprowadzimy do wojny w Europie Środkowo-Wschodniej”. Oświadczył też, że wojska rosyjskie przeprowadzą inwazję na państwa bałtyckie. „Zajmiemy je całkowicie, szybko i bez żadnych strat” – zapowiedział.
ROSJA GŁÓWNYM ZAGROŻENIEM DLA EUROPY Rosja jest głównym zagrożeniem dla bezpieczeństwa międzynarodowego. Stało się to jasne po wkroczeniu wojsk rosyjskich do Gruzji i na Ukrainę – informuje biuro prasowe Pentagonu, powołując się na słowa przewodniczącego kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA, generała Josepha Dunforda. Stany Zjednoczone są zaniepokojone modernizacją rosyjskich sił zbrojnych i nie wykluczają, że Moskwa jest gotowa wykorzystać swój nowy potencjał przeciwko Europie.
P
odczas konferencji NATO w Brukseli gen. Joseph Dunford stwierdził, że Rosja stanowi największe zagrożenie na Starym Kontynencie, ale Sojusz Północnoatlantycki szykuje odpowiednie środki, by powstrzymać wschodniego sąsiada. „Wystarczy spojrzeć na najnowszą historię Rosji i jej inwestycje wojskowe, aby zrozumieć, że jest to zagrożenie dla Europy i nie tylko” – powiedział Dunford.
Wojny w Syrii i na Ukrainie nie są konfliktami lokalnymi i regionalnymi. Są to teatry rosyjskich operacji wojskowych przeciwko Zachodowi.
Zdaniem generała Federacja Rosyjska zmodernizowała swoją armię, w tym broń nuklearną i marynarkę wojenną, a także opracowała narzędzia do prowadzenia wojny cybernetycznej i elektronicznej. Dodał, że państwa NATO mają prawo bronić się bez względu na rodzaj inwazji, czy będzie to atak militarny czy „nie-
standardowe operacje”, w tym działania informacyjne, przymus ekonomiczny lub wpływ polityczny. „To wciąż stanowi naruszenie suwerenności” – powiedział. Konflikt zbrojny między Rosją a Gruzją rozpoczął się 8 sierpnia 2008 roku i trwał do 12 sierpnia. Po zajęciu części Gruzji przez wojska rosyjskie podpisano porozumienie o zawieszeniu broni z udziałem międzynarodowych mediatorów. Rosyjska agresja we wschodniej Ukrainie rozpocząła się w kwietniu 2014 roku po aneksji Krymu przez Rosję. Walka prowadzona jest między Siłami Zbrojnymi Ukrainy a rosyjskimi terrorystami, prorosyjskimi bojownikami i Siłami Zbrojnymi Federacji Rosyjskiej, którzy kontrolują okupowaną część obwodów donieckiego i ługańskiego. Jak już wcześniej pisaliśmy, w drugiej połowie XX wieku Rosja dążyła do przejęcia kontroli nad całym kontynentem eurazjatyckim. Innymi słowy parła ku światowej dominacji. Konflikty na peryferiach Eurazji (Wietnam, Korea, Afganistan) świadczą o tym, że gdyby nie starania Stanów Zjednoczonych i ich sojuszników w rejonie Oceanu Atlantyckiego i Spokojnego, Moskwa mogłaby ten cel osiągnąć.
Zaraz po II wojnie światowej Kreml opracowywał plan zajęcia całej Europy. Stalinowcy mieli nadzieję, że wkrótce będą mogli obmyć buty w wodach Atlantyku. Lecz NATO na czele z USA nie pozwoliły Moskwie opanować bezbronnej powojennej Europy. Klęska w zimnej wojnie zawiesiła rosyjską ekspansję na Zachód. Właśnie dlatego pułkownik KGB Władimir Putin uważa rozpad Związku Sowieckiego za „największą katastrofę geopolityczną XX wieku”. Przez 25 lat od upadku komunistycznego imperium spadkobiercy KGB w Rosji przygotowywali się do zemsty na znienawidzonych Stanach Zjednoczonych. Właśnie dlatego Kreml wściekle nienawidzi Ameryki, która po II wojnie światowej nie pozwoliła stalinowcom podbić całej Europy, stała się lokomotywą NATO i nadal jest gwarantem wolności i suwerenności narodów europejskich. Właśnie dlatego Rosjanie tak namiętnie wspierają nastroje antyamerykańskie na całej kuli ziemskiej. Tak więc wojny w Syrii i na Ukrainie nie są konfliktami lokalnymi i regionalnymi. Są to teatry rosyjskich operacji wojskowych przeciwko Zachodowi. Redakcja Popular Science Magazine /
21
TAJNA WOJNA
ROSJA PODKOPUJE BAŁKANY NATO straciło czujność w regionie Sytuacja na Bałkanach niepokoi ekspertów. Próba zamachu stanu w Czarnogórze, tworzenie prorosyjskich serbskich sił paramilitarnych w Bośni i Hercegowinie, napięta sytuacja wokół Kosowa są dowodem na to, że Rosja z maniakalnym uporem stara się podpalić ten region Europy.
BOŚNIA I HERCEGOWINA Mały kraj w południowowschodniej Europie, po krwawej wojnie w latach 90. może ponownie stanąć w obliczu konfliktu zbrojnego.
I
stnieją powody do obaw, że na Bałkanach może wybuchnąć nowa wojna, która popchnie Serbię w objęcia Rosji. Konsekwencje takiego scenariusza mogą być fatalne dla geopolitycznej sytuacji w Europie Środkowo-Wschodniej. Pod koniec marca wojska serbskie przeprowadziły manewry wojskowe na wielką skalę na granicy z Kosowem. Ministerstwo Obrony Serbii podało, że w ćwiczeniach antyterrorystycznych Sadejstvo 2018 wzięły udział artyleria, piechota i lotnictwo – poinformował serbski serwis internetowy PTC. W tym samym czasie kosowscy Serbowie ogłosili, że wychodzą z koalicji rządzącej, czym sprowokowali kryzys rządowy w republice. Prezydent Serbii Aleksandar Vučić zapytał Putina, jak rozwiązać kryzys w Kosowie.
22 / Popular Science Magazine
Jak podał portal PTC, powołując się na biuro prasowe prezydenta Serbii, podczas rozmowy telefonicznej z Vučićem rosyjski prezydent obiecał mu, że „Rosja będzie wspierać Serbię i jej walkę o zachowanie niezależności i integralności terytorialnej”. Przypomnijmy, Belgrad i Moskwa uważają Kosowo za integralną częścią Serbii, co oznacza, że zagrożenie eskalacją konfliktu na Bałkanach jest całkiem realne. Rosja próbuje wpłynąć na bałkański region Europy – oświadczył gen. Curtis M. Scaparrotti, naczelny dowódca sił NATO w Europie, podczas przesłuchań przed komisją ds. sił zbrojnych Senatu USA – informuje Radio Wolna Europa. „Region, który mnie teraz niepokoi, to Bałkany. Rosja działa tam, od kiedy przestaliśmy się nim interesować. Dlatego jest to region, w którym możemy
mieć problemy w przyszłości” – powiedział gen. Scaparrotti. Na Półwyspie Bałkańskim leżą Albania, Bułgaria, Bośnia i Hercegowina, Grecja, Macedonia, Serbia, Chorwacja, Czarnogóra i Turcja (część europejska). Spośród nich tylko Serbia oraz Bośnia i Hercegowina nie są członkami Sojuszu Północnoatlantyckiego. W czerwcu 2017 roku szef Komitetu Wojskowego NATO gen. Petr Pavel powiedział, że Rosja zwiększa swoje zdolności militarne na praktycznie wszystkich frontach, dlatego Sojusz musi być czujny, aby uniemożliwić powtórkę scenariuszy, takich jak aneksja Krymu czy inwazja na wschodnią Ukrainę. „Kolejna Ukraina? Rosja popiera przygotowania wojskowe separatystycznych polityków w Bośni i Hercegowinie” – pod takim
tytułem ukazał się artykuł w amerykańskim tygodniku „Newsweek”. Eksperci doszli do wniosku, że Rosja pracuje nad stworzeniem przyjaznego państwa w Bośni i Hercegowinie, aby zniweczyć starania tego kraju o przyłączenie się do NATO, jak to się stało z Czarnogórą, która została członkiem Sojuszu w kwietniu 2017 roku. Radio Wolna Europa, powołując się na amerykański tygodnik „Newsweek”, stwierdziło w alarmistycznym tonie, że Bośnia i Hercegowina, mały kraj w południowo-wschodniej Europie, po krwawej wojnie w latach 90. może ponownie stanąć w obliczu konfliktu zbrojnego. Analitycy z Foreign Policy Research Institute, amerykańskiego think tanku specjalizującego się w polityce zagranicznej, w swoim najnowszym raporcie ostrzegają, że Republika Serbska, która jest częścią Bośni i Hercegowiny, przy wsparciu rosyjskich instruktorów buduje paramilitarne formacje, które Putin może wykorzystać do rozpętania nowej wojny hybrydowej na Bałkanach. Policja Republiki Serbskiej i inni funkcjonariusze odpowiedzialni za bezpieczeństwo uczestniczą w rosyjskim szkoleniu wojskowym, gromadzą sprzęt militarny i coraz bardziej przypominają dobrze wyszkolonych i uzbrojonych żołnierzy. Eksperci ostrzegają, że konflikt zbrojny w centrum Europy może wybuchnąć zgodnie ze scenariuszem ukraińskim. „Dla Moskwy Republika Serbska jest bardzo dogodnym podmiotem, który może wykorzystać do destabilizacji Europy w dowolnym momencie według własnego uznania” – powiedział Michael Carpenter, były dyrektor generalny Pentagonu ds. Rosji, Ukrainy i Eurazji. Republika Serbska znacznie zwiększyła wydatki na zakup broni, nabywając w ciągu ostatnich dwóch lat około 4000 karabinków automatycznych. Prezydent RS Milorad Dodik buduje również nowy magazyn w pobliżu lokalnego lotniska, a dawne koszary armii jugosłowiańskiej są przekształcane w „policyjne ośrodki szkoleniowe” – donosi lokalna prasa Bośni i Hercegowiny. Analitycy zidentyfikowali co najmniej 78 jednostek militarnych i paramilitarnych, które mogą odegrać kluczową rolę w obronie strategicznych interesów Rosji w Bośni i Hercegowinie oraz na Bałkanach. Redakcja
Wnioski po Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa:
Świat stoi na krawędzi globalnego konfliktu W stolicy Bawarii odbyła się 54. Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa. Wnioski z niej płynące można streścić następująco: tradycyjna architektura bezpieczeństwa międzynarodowego jest dziś słabsza niż kiedykolwiek, a świat stoi na krawędzi globalnego konfliktu.
20
prezydentów i premierów, ponad 40 ministrów obrony i spraw zagranicznych, sekretarze generalni NATO i ONZ oraz przedstawiciele licznych organizacji i korporacji międzynarodowych, eksperci − uczestnicy najważniejszego forum poświęconego bezpieczeństwu światowemu, wyzwaniom i zagrożeniom dla porządku globalnego i regionalnego, perspektywom i kierunkom rozwoju sytuacji międzynarodowej − dyskutowali o tym, jak nie wpaść w otchłań nowych wojen i konfliktów na dużą skalę. Podczas swojego wystąpienia premier Polski Mateusz Morawiecki przypomniał: „Podczas tej konferencji, z tego co pamiętam 11 lat temu, prezydent Putin wygłosił swoje słynne już wystąpienie, zaznaczając nową erę stosunków między Rosją a Europą. I rzeczywiście zrobił tak jak zapowiedział, bo rok później widzieliśmy atak na Gruzję, a kilka lat później widzieliśmy, że zaatakował Ukrainę”. I dodał, że powinniśmy o tym pamiętać, gdy mówimy o bezpieczeństwie w Europie, ponieważ kwestia rosyjska „nie jest już tylko wyłącznie kwestią Europy Środkowo-Wschodniej. To jest już zagadnienie dla całego Sojuszu Północnoatlantyckiego i dla całej UE”. Stwierdził też, że „powinniśmy mieć bardziej tradycyjny rodzaj sił zbrojnych, a jednocześnie bardziej współpracujący ze sobą. Polska wspiera bardzo inicjaty-
wę PESCO, jak i europejskich funduszy na rzecz obrony i trwałą strukturalną współpracę obronną. Musimy mieć więcej czołgów ze stali aniżeli think tanków”. Jak zaznaczył szef polskiego rządu, chodzi o to, żeby więcej działać niż rozmawiać, „biorąc pod uwagę obecny, bardziej hybrydowy styl dialogu narzucany przez niektóre kraje jak tzw. Państwo Islamskie czy Rosja. Te siły tradycyjne powinny być uzupełnione przez działania i siły cybernetyczne”. Warto zauważyć, że niemal wszyscy uczestnicy konferencji w Monachium mówili o poważnym zagrożeniu ze strony Rosji i wyrażali przekonanie o konieczności zachowania i zwiększenia antyrosyjskich sankcji jako środka odstraszającego wobec agresywnej polityki i imperialnych zapędów Moskwy. Podczas dyskusji szwedzki minister obrony obiecał, że omówi z przywódcami swojego kraju możliwość wysłania swoich sił pokojowych do Donbasu jako przedstawicieli niezaangażowanego państwa neutralnego. Odbywająca się corocznie w lutym Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa (MSC) uważana jest za jedną z najważniejszych platform wymiany poglądów na kwestie bezpieczeństwa. Ważnym jej atutem jest jej nieformalny charakter, co umożliwia bezpośrednie kontakty między przedstawicielami skonfliktowanych państw. Redakcja Popular Science Magazine /
23
USA:
Wojna Rosji z Zachodem trwa od 10 lat
Rosja od dekady prowadzi agresywną wojnę informacyjną z Zachodem; nie było zmowy sztabu Trumpa z Kremlem – wynika z odtajnionego w piątek raportu komisji ds. wywiadu Izby Reprezentantów dotyczącego śledztwa ws. ingerencji Moskwy w wybory prezydenckie w USA w 2016 r. – informuje wGospodarce.pl powołując się na PAP.
W
raporcie podaje się, że w toku dochodzenia nie wykryto dowodów na to, by interesy, jakie prowadził przed kampanią wyborczą prezydent USA Donald Trump, stwarzały podstawy do zmowy z Rosją w przedwyborczym okresie. Dokument podsumowuje zakończone na początku marca śledztwo komisji, na której czele stoi Republikanin Devin Nunes. Jednak przedstawiciele Partii
24 / Popular Science Magazine
Demokratycznej nie zgodzili się z umieszczonym w raporcie wnioskiem, że nie ma dowodów na zmowę otoczenia Trumpa z Kremlem. „W czasie śledztwa Republikanie z komisji zdecydowali się nie zbadać poważnie dowodów zmowy” – oświadczył lider Demokratów w komisji Adam Schiff. W raporcie m.in. skrytykowano FBI – za „nieodpowiednie” poinformowanie ofiar rosyjskich ataków hakerskich, w tym Krajowego Komitetu Partii Demokratycznej
(DNC) – oraz osoby ze sztabu wyborczego Trumpa za współpracę z portalem Wikilekas, który opublikował dokumenty rzekomo zhakowane przez Rosjan. „Komisja również uznała, że regularne pochwały sztabu Trumpa dla Wikileaks i porozumiewanie się z tą organizacją były wysoce niepożądane i niezgodne z interesami narodowego bezpieczeństwa USA” – czytamy w raporcie. Już w marcu, gdy komisja poinformowała o zakończeniu śledz-
twa, lider Republikanów w komisji Mike Conaway poinformował, że nie dopatrzono się zmowy między sztabem Trumpa i Kremlem. Ustalono, że „Rosja dążyła do wywarcia wpływu na przebieg i rezultaty wyborów poprzez szerzenie propagandy i rozprzestrzenianie tzw. fake news w mediach społecznych”. Komisja jednak „nie podpisuje się pod wnioskami, do jakich doszły wspólnie CIA, NSA i FBI, które twierdzą, że Moskwa starała się wprost pomóc Trumpowi w zwycięstwie nad kandydatką Demokratów Hillary Clinton”. Kreml odpiera zarzuty, jakoby doszło do rosyjskiej ingerencji w amerykańskie wybory prezydenckie. Jednocześnie wciąż otwarte jest śledztwo prowadzone w tej sprawie przez specjalnego prokuratora Roberta Muellera.
Sojusz Północnoatlantycki będzie aktywniej przeciwdziałać rosyjskiemu zagrożeniu – powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg na konferencji prasowej podczas szczytu ministrów spraw zagranicznych NATO w Brukseli – podaje Radio Swoboda. Stoltenberg zauważył, że cyberataki, ingerencja w sprawy wewnętrzne sojuszników NATO i użycie broni chemicznej na terenie państwa członkowskiego Sojuszu są dowodem agresywnego zachowania Moskwy. „Obserwujemy powtarzający się schemat ingerencji Rosji w procesy demokratyczne wielu krajów, także członków NATO” – zaznaczył szef Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego. Podkreślił również, że w obliczu zagrożeń hybrydowych ze
strony Rosji Sojusz Północnoatlantycki musi starać się skuteczniej im zapobiegać. „W ramach przygotowań do szczytu NATO w lipcu będziemy zwiększać możliwości odpowiadania na zagrożenia, które nie uruchamiają artykułu 5 Sojuszu, ale mimo to stanowią wyzwanie dla krajów członkowskich, jak np. cyberataki czy zaburzanie procesów politycznych” – tłumaczył sekretarz generalny. Stoltenberg opowiedział również o swoim spotkaniu z nowo mianowanym sekretarzem stanu USA Mikiem Pompeo. Pompeo przybył do kwatery głównej NATO 12 godzin po swojej nominacji. „To jest nowy rekord”, stwierdził sekretarz generalny NATO. Dodał, że omawiał z Pompeo sprawy związane z Rosją.
Komentarz redaktora naczelnego
W ciągu ostatnich lat bijemy na alarm
W Włodzimierz Iszczuk, redaktor
ciągu ostatnich lat bijemy na alarm zwracając uwagę na to, że na Zachodzie pracuje rozbudowana sieć roszjskich agentów wpływu. Coraz mocniej szaleje kremlowska propaganda. W celu rozbicia jedności Zachodu liczne media, organizacje społeczne, partie polityczne i ośrodki analityczne szerzą rosyjską propagandę. „Kremlowska armia trolli” atakuje polską sieć. Kukiełki Kremla do utraty tchu wybielają Putina i jego agresywną politykę. „Rosja nie zagraża. Rosja jest zagrożona. Jest nieustanna agresja NATO przeciwko Rosji” – z maniakalnym i bezczelnym uporem twierdzą rosyjscy agenci wpływu oraz pożyteczni idioci. Taką retorykę słyszymy na co dzień z ust polityków, politologów, ekspertów i dziennikarzy zjednoczonych wspólnym celem: rehabilitacją agresywnej polityki Kremla. Udział w globalnej gospodarce stworzył Rosji możliwość psucia Europy od wewnątrz. Korzystając z zachodniej otwartości, Gazprom przekupił całą grupę czołowych ekspertów, przedsiębiorców i polityków europejskich. Kreml
dołożył wszelkich starań, żeby Europa stała się bezzębna, bierna i ospała. Ta strategia okazała się bardzo skuteczna. Moskwa kupuje partie i polityków charakteryzujących się nadmiarem prowincjonalnej mentalności i brakiem strategicznego myślenia. Wielbiąc rosyjskiego złotego cielca, nie zdają sobie sprawy, że mogą się stać następną ofiarą krwawego imperium zła. Nie rozumieją, że są karmieni do uboju… To dziwne, że niektórzy europejscy politycy wciąż naiwnie wierzą w możliwość „stopniowej normalizacji” stosunków z Rosją. Te iluzje są bardzo niebezpieczne, gdyż Moskwa rzuciła wyzwanie samemu istnieniu cywilizacji europejskiej. Dla Moskwy dyplomacja zawsze była i będzie narzędziem manipulacji, oszustwa i uśpienia czujności przeciwnika. Jak to wyraził kiedyś Bismarck „Umowa z Rosją nie jest warta papieru, na którym ją spisano”. Wszelkie „resety”, normalizacje i ocieplenia stosunków z Rosją będą tymczasowe. Moskwa nigdy nie porzuca swoich niezdrowych ambicji i irracjonalnych roszczeń. Popular Science Magazine /
25
WOJNA
III wojna światowa tuż za progiem
Węzeł gordyjski Bliskiego Wschodu Trwa eskalacja konfliktu w regionie, w którym według biblijnej księgi Objawienia wybuchnie ostatnia wojna ludzkości – Har-Magedon.
P Włodzimierz Iszczuk, redaktor
utin przygotowuje się do nowej wojny na Bliskim Wschodzie, która może przerodzić się w trzecią wojnę światową – twierdzi znany ekspert wojskowy, pułkownik rezerwy, oficer operacyjny Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy w latach 2003-2006 Oleg Żdanow w artykule na łamach portalu Apostrophe. „Po pierwsze, jest to gra polityczna i żaden oddział rosyjskich wojsk nie opuści Syrii. Być może zdejmą rosyjskie szewrony i zamienią je na syryjskie naszywki, aby się nie wyróżniać, tak jak w Donbasie” – zaznaczył. Według Żdanowa prezydent Rosji próbuje wywierać nacisk na Izrael. „Dlaczego? Ponieważ dzisiaj Putin jest
26 / Popular Science Magazine
już w Egipcie. Zbiera antyizraelską koalicję. Teraz Izrael stara się wciągnąć Iran w nową wojnę izraelsko-arabską i całkiem możliwe, że ona się zacznie, ponieważ chcą tego i USA, i Izrael. Dlatego Putin może sobie demonstrować pokojowe intencje, ale nigdy nie opuści Syrii. Gdy tylko Rosja wyjdzie z Syrii, następnego dnia Baszar al-Asad przestanie być prezydentem. Wobec eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie Rosja nie ma innego wyboru. Wojna ta ma na celu oderwanie Iranu od Federacji Rosyjskiej, a przede wszystkim zbombardowanie wszystkich obiektów nuklearnych w celu wciągnięcia Iranu do wojny. Rosja doskonale to rozumie. Dlatego Moskwa w każdym razie będzie
wspierać Iran. A Iran, jeśli ulegnie tej prowokacji, stanie w obronie Palestyny. Jeśli nie, być może nie staniemy na krawędzi trzeciej wojny światowej. Czy będzie to ostrzeżenie przed trzecią wojną światową? To faktycznie będzie trzecia wojna światowa. Już dziś Benjamin Netanjahu szuka sojuszników w Europie, próbuje przekonać Europę do uznania Jerozolimy za stolicę Izraela. A to byłby policzek dla świata arabskiego. Arabia Saudyjska pozostanie na uboczu, ponieważ dogadała się z USA. […] Nie będą się wtrącać. A reszta świata arabskiego znów powstanie przeciwko państwu izraelskiemu. Liderem powstania będzie Iran jako najpotężniejszy kraj. Prawdopodob-
nie będzie wspierany przez Jordanię i Egipt. W końcu Putin nie bez powodu rozpoczął wycieczkę po Bliskim Wschodzie – zbiera koalicję. Tak więc Rosja będzie bronić swego Golema – Iranu (reżim islamistów – radykalnych fundamentalistów, których ostatecznym celem jest zbudowanie ogólnoświatowego „państwa islamskiego” – red.). I to będzie trzecia wojna światowa, która może rozpocząć się od Bliskiego Wschodu” – twierdzi ekspert wojskowy.
DLACZEGO KREML SPROWOKOWAŁ WOJNĘ W SYRII Rosyjski gen. Leonid Iwaszow, szef think tanku Akademia Problemów Geopolitycznych w Moskwie, w trakcie programu „Wieczór z Władimirem Sołowiowem” w telewizji Rossija 1 ujawnił prawdziwe powo-
dy wojny w Syrii: interesy Gazpromu i groźba bankructwa Rosji. „Gdyby Rosja tam nie weszła i nie utrzymała u władzy reżimu Asada, to dziś mielibyśmy bardzo poważny problem z budżetem. Ta wojna toczy się o trzy gazociągi. W Katarze i Iranie są gigantyczne złoża gazu” – powiedział gen. Iwaszow. (Według Międzynarodowej Agencji Energii największe złoża gazu na świecie, zawierające 51 bln m sześc., czyli jedną piątą potwierdzonych zapasów gazu na globie, znajdują się w Zatoce Perskiej między Iranem a Katarem – red.). „Co gwałtownie zmniejszyłoby nasz udział w rynku gazu?” – spytał prowadzący program Władimir Sołowiow. „Tak! Pierwszy gazociąg, który chcieli budować, miał iść przez terytorium Syrii i Turcji do Europy. Turcja stałaby się głównym operatorem dostaw gazu” – odparł generał. „A więc wtargnęliśmy do Syrii, żeby zabezpieczyć sprzedaż gazu przez Gazprom?” – dopytywał dziennikarz. „Tak. Kiedy Asad w 2011 roku, nie bez naszej presji, odmówił podpisania tego porozumienia (umowy o budowie gazociągów przez terytorium Syrii – red.), to zobaczcie co się stało” – odrzekł szef Akademii Problemów Geopolitycznych. Z kolei Katar zaczął finansować syryjską opozycję, która zorganizowała masowe protesty przeciwko reżimowi Baszara al-Asada. Tak więc, Kreml sprowokował a później włączył się w wojnę w Syrii, by powstrzymać budowę gazociągów do Europy i by zapewnić Gazpromowi sprzedaż. Rosyjscy imperialiści są w stanie usprawiedliwić każdą agresję przeciwko suwerennym narodom. Warto w tym momencie przywołać słowa dyrektora rosyjskiego Centrum Badania Krajów Bliskiego Wschodu i Azji Środkowej Siemiona Bagdasarowa, który tak tłumaczył udział armii FR w konflikcie syryjskim: „To nasza ziemia! Stąd właśnie przyszła do nas cywilizacja. Z Antiochii przyszli do nas pierwsi mnisi. Duchowni na Rusi byli Syryjczykami. Z pochodzenia byli nie Grekami, lecz Syryjczykami. I w czasie obchodów 300-lecia rodu Romanowów całą liturgię odprawiała nie rosyjska Cerkiew prawosławna, lecz antiochijska Cerkiew prawosławna. Gdyby nie było Syrii, nie byłoby Antiochii, nie byłoby prawosławia i nie byłoby Rusi! To nasza ziemia! To nasze święte miejsca!”.
JAK ROZPOCZĘŁA SIĘ WOJNA W SYRII Dynastia syryjskich dyktatorów Baszszara al-Asada i jego ojca Hafiza al-Asada nigdy nie cieszyła się poparciem większości Syryjczyków. Są przedstawicielami alawitów (odłam szyizmu), najstarszej mniejszości religijnej Syrii liczącej ok. 1,95 mln, stanowiącej 11 proc. ludności. Zdecydowana większość Syryjczyków to sunnici, których jest ok. 70 proc. Pozostali to chrześcijanie i druzowie. Hafiz al-Asad wsławił się krwawym stłumieniem protestów radykalnej partyzantki sunnickiej w mieście Hama, zabijając od 3 do 25 tys. islamistów oraz cywilów. Przy wsparciu ZSRS ustanowił brutalną dyktaturę. Tysiące opozycjonistów zostało uwięzionych. Właśnie dlatego sunici nienawidzą rządzącej mniejszości, która uzurpowała sobie władzę w tym kraju i za pomocą terroru sprawuje despotyczne rządy. Arabska wiosna w latach 20102012 pokazała słabość autorytarnych dyktatur. Monolitowe reżimy Tunezji, Egiptu, Jemenu oraz innych krajów arabskich upadły jak domki z kart. Kolejne konflikty i wojny domowe doprowadziły do zmiany konfiguracji geopolitycznej w regionie. Wydarzenia te zainspirowały Syryjczyków, którzy mieli nadzieję na pokojowe przemiany w kraju. Dziesiątki tysięcy ludzi w różnych miastach Syrii wyszły na ulice, by protestować przeciwko reżimowi znienawidzonego Baszszara al-Asada, ale w marcu 2011 roku dyktator nakazał strzelać do pokojowo nastawionych demonstrantów, którzy w zdecydowanej większości nie mieli nic wspólnego z radykalnym islamizmem. Zginęły setki cywilów w całym kraju. Tak rozpoczęła się wojna w Syrii.
STRONY KONFLIKTU W operacjach wojskowych uczestniczą siły krwawego dyktatora Baszara al-Asada (SAR), umiarkowani opozycjoniści (Wolna Armia Syrii), radykalni islamiści, Kurdowie i inni. W 2014 roku sporą część Syrii zajęli fundamentaliści, którzy ogłosili powstanie kalifatu pod nazwą Państwo Islamskie (ISIS). We wrześniu tego roku przeciwko ISIS została rozpoczęta operacja prowadzona przez koalicję pod przewodem Stanów Zjednoczonych. Rok później, we wrześniu 2015, do konfliktu po stronie Baszara al-Asada przystąpiła Rosja. W 2016 roku Turcja rozpoczęła operację wojskową na północy Syrii. Popular Science Magazine /
27
ALEPPO Putin wraz z Asadem bezlitośnie zburzyli miasto będące domem dla ponad 2 milionów ludzi
Prezydent Recep Erdoğan twierdził, że jednym z celów inwazji jest obalenie reżimu tyrana Asada. Ale potem wyjaśnił, że Turcja walczy przeciwko terrorystom, a nie „konkretnej osobie”. Z kolei główny przeciwnik Iranu na Bliskim Wschodzie – Arabia Saudyjska nie wyklucza możliwości wysłania kontyngentu wojskowego krajów arabskich do Syrii – oświadczył 17 kwietnia 2018 roku minister spraw zagranicznych Królestwa Adil al-Dżubajr na wspólnej konferencji prasowej z sekretarzem generalnym ONZ António Guterresem w Rijadzie. „Dyskutowaliśmy o wysłaniu sił koalicji antyterrorystycznej do Syrii” – powiedział szef dyplomacji Arabii Saudyjskiej, podkreślając, że decyzja zostanie podjęta, jeśli zostanie złożony wniosek – podaje Reuters. Arabia Saudyjska ma jedną z najpotężniejszych armii w świecie arabskim (26. miejsce w rankingu Global Firepower). Siły Zbrojne Królestwa składają się z sił lądowych, morskich, powietrznych, obrony powietrznej, strategicznych sił rakietowych i gwardii narodowej. W ich szeregach służy ok 230 tys. ludzi (w tym gwardia narodowa). Do służby wojskowej są również angażowani zagraniczni najemnicy. Rezerwy mobilizacyjne to 5,9 mln osób.
STRATY Jak informuje Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, w rosyj-
28 / Popular Science Magazine
skich nalotach prowadzonych w Syrii w ciągu dwóch lat zginęło niemal 8 tys. cywilów, wśród których było blisko 2 tys. dzieci i ponad tysiąc kobiet. Według ONZ od początku konfliktu śmierć poniosło ponad 400 tys. osób, ponad 10 mln zostało zmuszonych do opuszczenia swoich domów, 4,8 mln znalazło schronienie poza granicami kraju. Ofiary są po każdej stronie, także rosyjskiej. Rosjanie ponieśli największe straty po deklaracji Putina, że Rosja kończy operację wojskową w Syrii 21 listopada 2017 roku. Właśnie wtedy rosyjska armia i najemnicy doświadczyli serii miażdżących porażek. 3 lutego 2018 roku nad Syrią zestrzelono najnowszy rosyjski samolot szturmowy Su-25SM (Frogfoot) o wartości około 50 mln dolarów. Pilot został schwytany i zabity przez antyasadowskie siły syryjskie. 7 lutego koalicja kierowana przez Stany Zjednoczone zadała cios rosyjskim najemnikom w Syrii. W starciu z Amerykanami zginęło ponad 215 Rosjan. Jednostka Wagner praktycznie przestała istnieć. 15 lutego 15 rosyjskich najemników zginęło podczas eksplozji w magazynie amunicji – poinformował dziennik „The Guardian”, powołując się na Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka. Na początku stycznia 2017 roku w wyniku ataku artyleryjskiego syryjskich bojowników
na rosyjską bazę lotniczą Chmejmim zniszczono siedem rosyjskich samolotów, w tym cztery bombowce Su-24, dwa myśliwce Su-35S i transportowiec An-72. 7 marca przy podejściu do lądowania w rosyjskiej bazie lotniczej w Hmejmim w prowincji Latakia w Syrii rozbił się samolot transportowy An-26. Informację tę potwierdziło Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej. Jak poinformował prasę przedstawiciel resortu, śmierć w katastrofie poniosło 39 osób, żołnierze i oficerowie, w tym generał. „W wyniku tragedii zginęło 27 oficerów, w tym jeden w randze generała majora, a także chorąży i żołnierze służby kontraktowej” – zaznaczył. Odpowiedzialność za katastrofę An-26 wzięła na siebie sunnicka grupa umiarkowanych islamistów Dżajsz al-Islam. „Zniszczenie rosyjskiego samolotu było odpowiedzią na działania sił rządowych we wschodniej Gucie” – podała organizacja w oświadczeniu opublikowanym przez lokalne media. 3 maja u wybrzeży Syrii rozbił się rosyjski myśliwiec Su-30. Zginęło dwóch pilotów. Maszyna wpadła do Morza Śródziemnego po starcie z bazy Hmejmim. 7 maja podczas patrolowania wschodnich terytoriów Syrii rozbił się rosyjski śmigłowiec szturmowy Ka-52 Alligator. Zginęło dwóch pilotów.
Spójrzcie na ruiny Syrii, oto co czeka Europę, jeśli nie spacyfikujemy Rosji Rosja testuje nową broń w Syrii. Przygotowuje się do wojny z NATO. Obecna sytuacja w Syrii może stać się modelem budowy przyszłości Europy.
Włodzimierz Iszczuk, redaktor
K
reml szykuje się do wojny z NATO. Po dorocznym orędziu Putina wygłoszonym przed Zgromadzeniem Federalnym 1 marca 2018 roku stało się jasne, że Rosja od dekady starannie przygotowuje się do agresji na kraje Sojuszu Północnoatlantyckiego. Putin jasno i wyraźnie to przedstawił.
Ruiny Aleppo i wschodniej Guty są żywym dowodem na to, jaką taktykę Rosja stosuje w nowoczesnej wojnie
Wojna w Syrii stała się dla prezydenta Federacji Rosyjskiej polem doświadczalnym i ważnym poligonem wojskowym, na którym testowane są nowe rodzaje broni, a także taktyka i strategia prowadzenia nowoczesnych operacji bojowych. Wiceminister obrony FR Jurij Borisow poinformował o przeprowadzeniu 600 testów nowego rosyjskiego sprzętu wojskowego. „Lepsze manewry wojskowe trudno sobie wyobrazić – powiedział Putin podczas konferencji prasowej w grudniu 2015 roku. – Zasadniczo możemy tam ćwiczyć przez długi czas bez znacznych szkód dla naszego budżetu”. Rezultat tych „ćwiczeń” jest dla Syryjczyków znany – od początku konfliktu zbrojnego w Syrii zginęło ponad 400 tysięcy osób. Rozlew krwi trwa. Rosyjskie siły powietrzne wraz z syryjskim lotnictwem nadal bombardują wschodnią Gutę, zabijając bezbronną ludność, w tym kobiety i dzieci. Tylko w ostatnich dniach lutego w nalotach i ostrzałach zgi-
nęło ponad 670 cywilów. Podczas gdy dyplomaci rosyjscy udają, że nalegają na zawieszenie broni, ograniczony kontyngent wojsk rosyjskich w Syrii sprawdza nowe systemy uzbrojenia, m.in. bombowce Su-57. Dziś we wschodniej Gucie powtarza się tragedia, która wcześniej rozgrywała się w Aleppo, gdzie Putin wraz z Asadem bezlitośnie zburzyli miasto będące domem dla ponad 2 milionów ludzi. Tysiące zabitych, krew, łzy, smutek… Całe miasto w gruzach, tragedia całego narodu… Jednak najbardziej niepokojące jest to, że to, co dzieje się obecnie w Syrii, w niedalekiej przyszłości może się powtórzyć w Europie. Amerykańska agencja analityczno-wywiadowcza Stratfor specjalizująca się w prognozach geopolitycznych opublikowała raport, w którym stwierdza, że zeszłoroczne manewry Zapad 2017 były preludium większego konfliktu z NATO. Według wcześniejszych prognoz ekspertów, w wyniku modernizacji rosyjskich sił zbrojnych do 2020 roku zostaną one wyposażone w nowoczesne systemy uzbrojenia i będą gotowe do zmasowanej inwazji na kraje sąsiednie. Sądząc po składzie jednostek wojskowych i tworzonej dla nich infrastrukturze, planowana jest inwazja na głębokość do 500 km. Rosyjscy rewanżyści nawet nie ukrywają swoich planów. W 2003 roku podczas ogłoszenia nowej doktryny wojskowej Putin powiedział: „Rosja w ciągu ostatniej dekady straciła tyle, że już nic oddawać nie będziemy. Będziemy zabierać”. W 2015 roku prezydent Federacji Rosyjskiej wprost przed kamerami telewizji Russia Today stwierdził, że Rosja nigdy się nie zgodzi z istniejącym porządkiem świata i stworzonym w ostatnich dekadach po upadku Związku Sowieckiego ładem międzynaro-
dowym. Jego przyjaciel, sekretarz Rady Bezpieczeństwa FR Nikołaj Patruszew w wywiadzie udzielonym „Gazecie Rosyjskiej” 2 stycznia 2016 roku powiedział, że Rosja w najbliższym czasie jest gotowa do konfliktu militarnego z państwami NATO i może szybko i bez żadnych strat podbić państwa bałtyckie. Nieco wcześniej ówczesny wiceprzewodniczący Dumy Państwowej Władimir Żyrinowski pytany przez dziennikarza państwowej telewizji Rossija 24 oświadczył, że prezydent Rosji podjął już decyzję o rozpoczęciu III wojny światowej. „To najważniejsza decyzja. Jestem przekonany, że została już podjęta” – powiedział. I dodał, że los krajów bałtyckich i Polski jest przesądzony. Zostaną zmiecione. Później z trybuny parlamentu Federacji Rosyjskiej oznajmił, że Rosja powinna spalić Paryż i zbombardować Niemcy. To nie są tylko słowa. To są marzenia, aspiracje, intencje i… działania. Rosyjska armia przećwiczyła nową taktykę i strategię w Karabachu, Naddniestrzu, Abchazji, Tadżykistanie, Czeczenii, Syrii i na Ukrainie. U zachodnich granic Rosji powstają nowe dywizje i armie. Cały rosyjski kompleks militarno-przemysłowy pracuje nad wyposażeniem armii rosyjskiej w coraz bardziej śmiercionośną broń. Ogromne fundusze są inwestowane w tworzenie broni służącej do masowego zabijania. Ruiny Aleppo i wschodniej Guty są żywym dowodem na to, jaką taktykę Rosja stosuje w nowoczesnej wojnie. Powinny przypominać nam o zagrożeniach płynących z głębin odradzającego się euroazjatyckiego imperium zła. Jeśli świat nie powstrzyma Putina i przyszłych spadkobierców jego agresywnej polityki imperialistycznej, obecna sytuacja w Syrii może stać się modelem budowy nowej drogi do przyszłości Europy. Popular Science Magazine /
29
WOJNA
„New York Post”:
Rosjanie toczą z nami wojnę Atak na siły amerykańskie nie mógłby się odbyć bez osobistej zgody rosyjskiego prezydenta
„To było nieuniknione. Rosyjscy najemnicy zaatakowali bazę w Syrii, gdzie, jak wiedzieli, byli amerykańscy doradcy. To był test. Nasi wojskowi potrafili go zdać” – pisze Ralph Peters, emerytowany oficer armii amerykańskiej w artykule dla dziennika „New York Post”. „Najważniejszą rzeczą w tym ataku na nasze wojska jest to, że nie mógł się wydarzyć bez osobistej zgody Władimira Putina” – twierdzi autor. „Rdzeniem atakujących sił byli członkowie Grupy Wagnera, rosyjskiego odpowiednika amerykańskich zbirów, którzy pracowali dla firmy znanej wcześniej jako Blackwater [prywatna formacja zbrojna szkoląca najemników do walki i przetrwania w dowolnym miejscu na świecie; dziś nazywa się Academi – red] ” – pisze. „I gdzieś od kilkudziesięciu do 200 z tych kremlowskich pomocników zostało zabitych, a setki innych zostało rannych” – twierdzi amerykański oficer. „Co się stało? W zeszłym tygodniu kierowana przez Rosjan grupa operacyjna z czołgami i artylerią przekroczyła uzgodnioną linię demarkacyjną oddzielającą ziemie
30 / Popular Science Magazine
Asada od terytorium wyzwolonego przez Syryjskie Siły Demokratyczne, czyli naszych ludzi. Rosjanie wiedzieli, że nasi doradcy tam są, ponieważ sami im o tym powiedzieliśmy. Po ok. 5 milach marszu Rosjanie, słabo zamaskowani jako siły reżimu, zaatakowali. To był bardzo zły pomysł” – relacjonuje Peters. „Nasze samoloty i drony błyskawicznie uderzyły, aby chronić nasze wojska. A zasadniczą różnicą między naszymi pilotami a rosyjskimi dżokejami jest to, że trafiliśmy w nasze cele. To nie był dzień triumfu dla Matki Rosji”. „Wyraźnie widać, że Putin gotów był zaryzykować życie wielu swoich ludzi w nadziei, że zabiją wystarczającą liczbę amerykańskich doradców, by zmusić nas do ucieczki z Syrii. To się nie udało, ale Putin się nie poddaje. W Syrii zapłacił znacznie wyższą cenę,
niż początkowo zakładał, i chce zwrotu z inwestycji. Wypróbuje inne sposoby, by nas wypędzić, być może używając ataków terrorystycznych, by zabić Amerykanów” – sugeruje ekspert. „Rosjanie są z nami w stanie wojny i my jesteśmy z nimi w stanie wojny, ale dla obu stron przyjęcie tego byłoby niewygodne. Nadal więc będziemy neutralizować ścieżki lotu i koordynować granice… podczas gdy poplecznicy Putina kalkulują, jak najlepiej nas zranić, od ataku na nasze wybory po zabijanie Amerykanów w mundurach” – twierdzi amerykański oficer. „W ubiegłym tygodniu zdaliśmy test. Ale to był pop quiz, a nie egzamin końcowy” – podkreślił Ralph Peters. „New York Post”, tłum. Włodzimierz Iszczuk, Jagiellonia.org
Eksszef MSZ Ukrainy:
„Putin podpisał wyrok na siebie i Rosję”
B
yły minister spraw zagranicznych Ukrainy Wołodymyr Ohryzko, odpowiadając na pytanie znanego dziennikarza Witalija Portnikowa o ewentualną reakcję świata na nuklearne groźby rosyjskiego prezydenta Władimira Putina, zaznaczył:
Jeśli Zachód wciągnie Rosję w prawdziwy wyścig zbrojeń, to nie minie 5-10 lat, a po kraju zostaną tylko wspomnienia. „Miałem wrażenie, że on chce wszystkich przestraszyć, ale nikt się go nie boi. Jeśli przetłumaczymy to na normalny język, mamy przed sobą małpę z granatem. Przypomniałem sobie ostatnie walne zebrania Komitetu Centralnego Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego Leonida
Breżniewa, który machał pałką nuklearną i groził, że rozstawi wszystkich po kątach. W rzeczywistości Władimir Putin podpisał wyrok na siebie i Rosję. Bo jeśli Zachód wciągnie Rosję w prawdziwy wyścig zbrojeń, to nie minie 5-10 lat, a po kraju zostaną tylko wspomnienia. A potem ktoś powie, że największą katastrofą XXI wieku był upadek Federacji Rosyjskiej”. Przypomnijmy, Putin podczas orędzia wygłoszonego do Zgromadzenia Parlamentarnego w trakcie kampanii prezydenckiej po raz pierwszy poinformował o pracach nad nowym pociskiem manewrującym z napędem nuklearnym, co zostało odebrane jako groźba pod adresem Zachodu, że Rosja staje się światowym mocarstwem i jest gotowa na wznowienie nuklearnego wyścigu zbrojeń. W odpowiedzi Waszyngton oświadczył, że: „Putin potwierdził to, co rząd Stanów Zjednoczonych wie od długiego czasu. Rosja rozwija destabilizujące systemy obronne przez
ponad dekadę, zmierzając bezpośrednio w kierunku pogwałcenia swoich zobowiązań traktatowych”. Na histeryczne groźby Putina zareagował też Pentagon:„Śledzimy Rosję od dłuższego czasu. Nie jesteśmy zaskoczeni. Jesteśmy w pełni przygotowani”. Zwierzchnik Dowództwa Strategicznego USA gen. John E. Hyten powiedział, że amerykańskie okręty podwodne są w stanie zniszczyć Rosję, jeśli Stany Zjednoczone podejmą taką decyzję. Słowa te padły podczas przesłuchania budżetowego w Komisji Sił Zbrojnych Izby Reprezentantów – informuje The Voice of America. „Oni (Rosjanie) nic nie mogą zrobić poza masowym atakiem na nasz kraj. Nawiasem mówiąc, nie wiedzą, gdzie są nasze okręty podwodne, i jeżeli zdecydują się iść tą drogą, zniszczymy ich kraj” – zaznaczył. „Jesteśmy przygotowani na wszystkie możliwe zagrożenia i nikt nie powinien w to wątpić!” – dodał Hyten. Redakcja
Niemcy nie chcą kupować rosyjskiego gazu. Merkel podpisała plan Największym dostawcą ropy, gazu i węgla do Niemiec jest Rosja. Polityka energetyczna Berlina w nadchodzących latach będzie sprzeczna z interesami rosyjskich eksporterów – informuje Jagiellonia.org, powołując się na niemiecką stację nadawczą Deutsche Welle.
N
ajwiększy nabywca rosyjskich surowców energetycznych w Europie zamierza radykalnie zrewidować swoją politykę energetyczną. Odpowiedni program jest częścią umowy koalicyjnej, którą obecna kanclerz Angela Merkel podpisała z partią socjaldemokratów, by utworzyć rząd i pozostać przy władzy na czwartą czteroletnią kadencję. Dokument uzgodniony po trzech miesiącach negocjacji stanie się planem działania dla no-
wego gabinetu ministrów, którego prace rozpoczęły się 14 marca. Obejmuje przyspieszony rozwój energii odnawialnej, przyspieszenie odchodzenia od paliwa węglowodorowego i dywersyfikację źródeł jego dostaw. Według Deutsche Welle zgodnie z planem Merkel w ciągu najbliższych 12 lat udział słońca, wiatru i biomasy w wytwarzaniu energii elektrycznej w Niemczech powinien zostać podwojony. Już teraz udział odnawialnych źródeł energii w zużyciu energii osiągnął
33 proc., a do 2030 roku wielkość ta powinna zostać podwojona. W ciągu najbliższych dwóch lat planowane jest zwiększenie mocy farm wiatrowych i paneli słonecznych o 8 gigawatów, co odpowiada budowie 7-8 elektrowni jądrowych. W dokumencie nie ma ani słowa na temat rozwoju współpracy gazowej z Rosją i nic nie wspomniano o budowie gazociągu Nord Stream 2. Przeciwnie, zgodnie z dokumentem Niemcy dążą do dywersyfikacji źródeł zaopatrzenia. Redakcja Popular Science Magazine /
31
WOJNA
Psy wojny z Rosji Media opublikowały zdjęcia siedziby Grupy Wagnera „W Syrii parę tygodni temu rosyjska kosa trafiła na kamień. Kilkuset Rosjan zostało zabitych” – powiedział dyrektor CIA, kandydat na stanowisko sekretarza stanu USA Mike Pompeo, zeznając przed komisją spraw zagranicznych amerykańskiego Senatu.
M
ike Pompeo nawiązał w ten sposób do starcia, do jakiego doszło między Amerykanami a Rosjanami w lutym tego roku, zakończonego druzgocącą klęską tych drugich. Wiele wskazuje, że po stronie rosyjskiej walczyli najemnicy z Grupy Wagnera.
32 / Popular Science Magazine
W sieci pojawiły się zdjęcia bazy, gdzie stacjonują bojownicy z prywatnej agencji wojskowej Wagner. Zamieścił je rosyjski portal Znak, którego dziennikarz pojechał tam, by „poznać los przyjaciół osób zabitych w Syrii”. Siedziba najemników, którzy walczą w Syrii po stronie dyktatora Baszara al-Asada, a także na
Ukrainie po stronie rosyjskich terrorystów z „DRŁ” i „LRŁ”, zlokalizowana jest na terytorium Kubania w pobliżu miejscowości Molkino, 30 km od Krasnodaru (wzdłuż drogi M-4 Don) na południu Rosji. Niedaleko zainstalowano punkt kontrolny 10. brygady GRU Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej.
PRYWATNA ARMIA PUTINA Na czele prywatnej agencji wojskowej Wagner stoi rosyjski pułkownik rezerwy Dmitrij Utkin, pseudonim Wagner, urodzony w na Ukrainie w 1970 roku, który wcześniej był dowódcą oddziału specjalnego wywiadu wojskowego GRU. Jest znany z zamiłowania do estetyki i ideologii Trzeciej Rzeszy, stąd wybór pseudonimu – na cześć Wilhelma Richarda Wagnera, ulubionego kompozytora Adolfa Hitlera.
Igor Puszkariow, autor artykułu, pisze, że na miejscowym poligonie często odbywa się „biathlon czołgowy” oraz igrzyska rekonstruktorów. Jego zdaniem mimo tragedii „wagnerowców” w Syrii nikt nie zamierza ograniczać działalności Grupy. Wręcz przeciwnie, jest planowana rozbudowa i doposażenie bazy. Na czele prywatnej agencji wojskowej Wagner stoi rosyjski pułkownik rezerwy Dmitrij Utkin, pseudonim Wagner, urodzony w na Ukrainie w 1970 roku, który wcześniej był dowódcą oddziału specjalnego wywiadu wojskowego GRU. Jest znany z zamiłowania do estetyki i ideologii Trzeciej Rzeszy, stąd wybór pseudonimu – na cześć Wilhelma Richarda Wagnera, ulubionego kompozytora Adolfa Hitlera. Uczestniczył w działaniach wojennych na wschodzie Ukrainy oraz w Syrii. W grupach „Żołnierze fortuny” i
„War news today” w rosyjskiej sieci społecznościowej VKontakte ukazało się zdjęcie przedstawiające prezydenta Rosji Władimira Putina i Dmitija Utkina. Jak stwierdził sekretarz prasowy rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow, zdjęcie to mogło być zrobione w trakcie przyjęcia na Kremlu 9 grudnia 2016 roku. Dowodami na to, że rosyjscy najemnicy z Grupy Wagnera walczyli w Donbasie, dysponuje Służba Bezpieczeństwa Ukrainy. Jej szef Wasyl Hrycak powiedział, że SBU przekazała materiały przeciwko pułkownikowi Utkinowi prokuraturze, a służbom specjalnym państw Unii Europejskiej informacje o działaniach grupy. SBU ma dane na temat ponad 1,5 tys. członków Grupy Wagnera, których zna z imienia i nazwiska. Na liście tej figurują zarówno jej żyjący członkowie, jak i ci, którzy zginęli w konfliktach na Ukrainie i w Syrii.
„Po raz pierwszy Grupa Wagnera pojawiła się na Ukrainie 29 maja 2014 roku. Ustalono nazwiska 1587 osób, będących jej członkami. Grupa liczy ok. 5 tys. osób. Od czerwca do sierpnia 2014 roku walczyła na Ukrainie, a od sierpnia 2015 roku w Syrii” – podkreślił szef SBU. „Prywatna armia [prezydenta Rosji Władimira] Putina może być wykorzystana do destabilizacji sytuacji w każdym miejscu na świecie” – ostrzegł. Jak dowiedział się zespół wolontariuszy InformNapalm, prywatna agencja Wagnera została zarejestrowana w Argentynie. Ćwiczenia jej żołnierzy odbywają się na poligonie 10. brygady specnazu Głównego Zarządu Wywiadowczego Sztabu Generalnego Federacji Rosyjskiej. Grupa jest zamkniętą strukturą typu wojskowego. Jej jednostki są tworzone podobnie jak oddziały ochotnicze rezerwy GRU Sztabu Generalnego Rosji. Wszystko jest tam Popular Science Magazine /
33
WOJNA
WŁADIMIR PUTIN I DMITIJ UTKIN (WAGNER) W grupach „Żołnierze fortuny” i „War news today” w rosyjskiej sieci społecznościowej VKontakte ukazało się zdjęcie przedstawiające prezydenta Rosji Władimira Putina i Dmitija Utkina. Jak stwierdził sekretarz prasowy rosyjskiego prezydenta Dmitrij Pieskow, zdjęcie to mogło być zrobione w trakcie przyjęcia na Kremlu 9 grudnia 2016 roku.
zorganizowane jak w specnazie: przybycie, rozmowa kwalifikacyjna, badanie, kwarantanna, intensywne przygotowanie, egzamin i wysłanie na zadania. Priorytetem jest zachowanie tajemnicy. Głównym zadaniem agencji Wagnera jest przygotowanie bojowników do wojny w Syrii i wysłanie ich tam. Tę wersję potwierdzają liczne publikacje w mediach. Najemnicy z Grupy Wagnera stanowią prawdopodobnie szkielet oddziałów używanych do operacji lądowej walczących po stronie Asada pod szyldem ochotników. Są wysyłani do Syrii z lotniska wojskowego w Primorsko-Achtarsku, około 200 km od centrum treningowego. Jak opowiadają okoliczni mieszkańcy, baza pojawiła się w Molkino około 5 lat temu, „jeszcze przed [rosyjską agresją] na Ukrainie”. Jeden z miejscowych, były wojskowy twierdzi, że w wyniku nalotu Sił Powietrznych USA na pozycję Rosjan w pobliżu syryjskiego miasta Deir ez-Zor 7 lutego zabito 87 żołnierzy tej grupy, a ponad 100 osób „zniknęło bez śladu”. Jak powiedział, niektórzy zostali dosłownie rozerwani na strzępy, które następnie zostały zebrane, aby wysłać do analizy DNA w celu ustalenia tożsamości zmarłych. „Mięso zebrano na polu i wysłano tutaj, do Rostowa i Petersburga” – zaznaczył. Zapytany, dlaczego krew-
34 / Popular Science Magazine
ni zabitych nic nie mówią, odparł: „Nikt nic nie powie. To taka firma, niczego nie można się dowiedzieć. Mieszkam i pracuję z nimi, ale wciąż niewiele o nich wiem. Rozmawiają i udają, że nic nie wiedzą, niby nie rozumieją o czym mówisz, choćnawet znam facetów, którzy byli w epicentrum właśnie tam”. W końcu lutego 2018 roku szokujące dane ujawnił najemnik z Jekaterynburga w wywiadzie dla kanału France24. Podał je portal Expert.ua. Według żołnierza podczas ataku koalicji na Deir ez-Zor Federacja Rosyjska straciła 218 najemników. Znaleziono ciała zaledwie 150. „Szczątki 150 osób przybyły do bazy Wagnera w ciężarówkach chłodniach. W jakim były stanie? Mięsa mielonego” – powiedział. Dodał, że ciała większości zmarłych nie zostały jeszcze przekazane krewnym. Wielu z nich nawet nie otrzymało informacji o śmierci swoich bliskich. Jego zdaniem rosyjskie władze ukrywają przed społeczeństwem informację, aby nie przyćmić reelekcji Władimira Putina na kolejną kadencję prezydencką. Przypomnijmy, w nocy między 7 i 8 lutego w okolicy miasta Deir ez-Zor wojska Asada wraz z Rosjanami zaatakowały siły kurdyjskie wspierane przez Amerykanów na wschód od Eufratu. Celem była baza Syryjskich Sił Demokratycz-
nych i amerykańskich wojsk specjalnych. Gdy ostrzał artyleryjski zbliżał się do amerykańskich pozycji, ci wezwali wsparcie lotnicze. W kontrataku uczestniczyły samoloty wsparcia AC-130 i drony bojowe. Koalicja kierowana przez Stany Zjednoczone zadała cios rosyjskim najemnikom. Według różnych danych życie mogło stracić od 100 do ponad 600 z nich. Inny bojownik z Grupy Wagnera, który przeżył amerykańskie uderzenie z powietrza, opowiedział, że z jego punktu widzenia ogromne straty Rosjan w prowincji Deir ez-Zor były skutkiem zdrady. „Moja grupa okrążyła fabrykę od flanki. Koszmar zaczął się, gdy główne siły zbliżyły się do zakładu na ok. 400-500 metrów – znalazły się w zasięgu artylerii lufowej. Po bombardowaniu zaczęło się ściemniać. Nie mieliśmy urządzeń noktowizyjnych i choć nie chcieliśmy atakować wroga na ślepo, jednak zdecydowaliśmy się kontynuować natarcie” – powiedział. Mężczyzna twierdzi, że siły koalicji z Amerykanami wiedziały, iż oddziały proasadowskie wraz z rosyjskimi najemnikami nie dysponowały systemami obrony powietrznej. „Miejscowi mogli zdradzić –świadomie lub nieświadomie – ale wróg wiedział na pewno, że nie ma obrony powietrznej w grupie bojowej” – zaznaczył. Jego
zdaniem podejrzenia padają nie tylko na syryjskich sojuszników, ale także na dowództwo rosyjskich sił zbrojnych w Moskwie. „Tak jak mówiłem, zdradzili nas. Jeśli nie chłopcy z Arbackiego Okręgu Wojskowego (tak w Rosji nazywają Ministerstwo Obrony i Sztab Generalny, które znajdują się w centrum Moskwy na Arbacie – red.), to miejscowi, ze stuprocentową pewnością. Oni („asadowcy” – red.) mieli wszystko. Mieli ppzr (przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe– red.) w ogromnej liczbie. Nikt nie przyszedł nam z pomocą, gdy zaatakowały nas helikoptery” – powiedział. Według jego oceny na polu walki zginęło 200-250 rosyjskich najemników z Grupy Wagnera i żołnierzy wojsk syryjskiego dyktatora Baszara al Asada. Na pytanie, dlaczego nie ma rezonansu w sieciach społecznościowych i dlaczego krewni większości zabitych najemników milczą, stwierdził, że ktoś się boi, ktoś otrzymał nagrodę za milczenie, a ktoś jest po prostu onieśmielony. O szczegółach operacji obronnej w syryjskiej prowincji Deir ez-Zor opowiedział amerykański generał Jeffrey L. Harrigian – informuje serwis internetowy Departamentu Obrony USA. Twierdzi on, że 7 lutego koalicja kierowana przez Stany Zjednoczone zaczęła ostrzeliwać siły Baszara al-Asada, które wcze-
śniej w ciągu tygodnia atakowały Syryjskie Siły Demokratyczne, sojusznika Amerykanów. Strona amerykańska natychmiast skontaktowała się z rosyjskim dowództwem, aby dowiedzieć się, czy nie ma rosyjskich żołnierzy w strefie konfliktu. Kiedy strona rosyjska potwierdziła, że w tej lokalizacji nie ma Rosjan, Stany Zjednoczone, w celu samoobrony, dokonały nalotu na kolumnę bojowników, którzy próbowali przejąć rafinerię ropy. Choć oficjalnie Rosja milczy w sprawie najemników, to – według informacji portalu kresy24.pl – rosyjskie media, nie tylko te niezależne, pełne są informacji o kolejnych rosyjskich ochotnikach walczących w Syrii, którzy zginęli bądź zostali ciężko ranni w amerykańskich nalotach. Wywiadu jekaterynburskiemu portalowi Znak.ru udzieliła Jelena Matwiejewa zamieszkała w miejscowości Asbiest w regionie swierdłowskim, która powiedziała, że w Syrii zginął jej mąż, Stanisław Matwiejew, lat 38. Nieoficjalnie pisze się, że ciała zabitych miały zostać przywiezione 13 lutego do Rostowa nad Donem. Matwiejewa podejrzewa, że razem z jej mężem zginął znajomy, który również walczył w Syrii w Grupie Wagnera. Kobieta twierdzi, że w Grupie w Syrii było około 30 ludzi z regionu, w tym 9 z Asbiestu. Nie ma informa-
cji, co się z nimi stało. Matwiejewa domaga się od państwa rosyjskiego wydania ciała jej męża i przyznania, że zginął, walcząc w Syrii. Powiedziała, że bez tego nie wie nawet, co powiedzieć dzieciom na temat losu ich ojca. Zapewniła, że nie będzie domagać się odszkodowania. – Chciałabym, żeby wszyscy wiedzieli o moim mężu. Nie tylko o nim, ale o tych wszystkich ludziach, którzy zginęli tam bez powodu. To wszystko jest chore. Gdziekolwiek ich nie posłali, nie mieli osłony. Po prostu rzucili ich na front jak świnie – powiedziała zrozpaczona kobieta. – Władza powinna jakoś ich pomścić. I powinno być jakieś upamiętnienie, tak, by żony nie musiały wstydzić się swoich mężów, a dzieci były z nich dumne. W rosyjskim Internecie pojawiają się też relacje naocznych świadków – osób, które przeżyły amerykański nalot. Potwierdzają one to, co mówi wdowa, że rosyjscy najemnicy nie mieli szans i samoloty oraz rakiety ich zmasakrowały. 12 kwietnia rosyjski dziennikarz śledczy Maksim Borodin, który ostatnio pisał o dużych stratach „wagnerowców” w Syrii, wypadł z okna ze swojego mieszkania na piątym piętrze bloku w Jekaterynburgu. Redakcja
SIEDZIBA GRUPY WAGNERA W sieci pojawiły się zdjęcia bazy, gdzie stacjonują bojownicy z prywatnej agencji wojskowej Wagner.
Popular Science Magazine /
35
WOJNA
Tortury, egzekucje, porwania.
Więźniowie Kremla Świadectwa o rosyjskich zbrodniach na Ukrainie
T
ortury, egzekucje, porwania. Świadectwa o rosyjskich zbrodniach na wschodniej Ukrainie i okupowanym Krymie. W Parlamencie Europejskim w Brukseli odbyła się konferencja poświęcona ludzkim kosztom, jakie ponosi Ukraina i jej obywatele w związku z agresją Federacji Rosyjskiej na terenie tego kraju. W wydarzeniu zorganizowanym przez europosłów PiS Annę Fotygę i Kosmę Złotowskiego wzięli udział m.in. zwierzchnik Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Kijowskiego patriarcha Filaret, ambasadorowie Polski i Ukrainy oraz obywatele Ukrainy, którzy wydostali się z rosyjskiej niewoli. Patriarcha Filaret zaznaczył, że przedstawiciele ukraińskiej cerkwi są bardzo zaniepokojeni wojną, która toczy się na wschodzie Ukrainy.
36 / Popular Science Magazine
„By powstrzymać agresora, potrzebujemy siły duchowej i siły fizycznej. Po tym co się wydarzyło na Krymie Ukraina i Europa nie stawiły czoła agresji, dlatego agresor kontynuował swoje działania i zajął Donbas. Nie udało mu się jednak podbić reszty kraju i w ten sposób naród ukraiński ratuje resztę Europy, bo nie ma wątpliwości, że agresor nie zatrzymałby się na Ukrainie, ale zaatakowałby kolejne państwa – Polskę i kraje bałtyckie” – powiedział Patriarcha. Duchowny podkreślił, że cerkiew patriarchatu kijowskiego aktywnie angażuje się w kampanie mające na celu umożliwienie ukraińskim zakładnikom powrotu z więzień i miejsc odosobnienia. „Apelujemy do Europy o niezawieszanie sankcji – sankcje nałożone na Rosję muszą być utrzymane. Sankcje są boleśnie skuteczne i Rosja je odczuwa” – przekonywał Patriarcha.
„Rosja ledwo wiąże koniec z końcem i dlatego musimy kontynuować presję gospodarczą, by powstrzymać agresora” – dodał. Ukraiński ambasador przy UE Mykola Tochytski podkreślił, że tego typu wydarzenia na forum PE przypominają, że w bezpośrednim sąsiedztwie Unii Europejskiej toczy się wojna, która destabilizuje sytuację nie tylko na Ukrainie, ale w całej Europie. „To ważne, abyśmy wysłuchali bezpośrednich świadectw tych, którzy spędzili wiele miesięcy i lat w rosyjskich więzieniach. Agresja na Ukrainę stanowi naruszenie podstawowych praw naszego społeczeństwa. Obecnie obywatele Ukrainy walczą nie tylko o wolność swojej ojczyzny, ale o podstawowe wartości, na których opiera się Unia Europejska” – mówił ambasador Ukrainy. Igor Kozłowski, jeden z ukraińskich zakładników, który przez dwa
lata przebywał w rosyjskiej niewoli podkreślił, że na wschodniej Ukrainie jest wiele tajnych miejsc odosobnienia, gdzie przetrzymuje się ludzi. „Przybywam do Państwa dzięki wysiłkom naszych przyjaciół z Polski” – powiedział podczas konferencji. „Przez 700 dni przebywałem w nieludzkich warunkach, przetrzymywano mnie w piwnicy. Raz dziennie nas karmiono, jeśli nikt o tym nie zapomniał. Nie mieliśmy żadnego kontaktu z rodziną, nie wiedzieliśmy co się dzieje poza piwnicą, w której nas przetrzymywano. Byłem torturowany – chodziło o to, by człowieka złamać fizycznie i psychicznie poprzez bicie stalowymi prętami, gumowymi pałkami, rażenie prądem, wieszanie na linach, przyduszanie. Dopiero niedawno odzyskałem czucie w kończynach, ale wiele narządów wewnętrznych zostało poważnie uszkodzonych” – mówił Kozłowski. W swoich świadectwach przetrzymywani przez Rosjan Ukraińcy wspominali, iż torturowani byli po całym ciele, z workiem na głowie. 80 proc. uwolnionych więźniów nie miało uzębienia – zostało im wybite lub wyrwane w trakcie tortur. Ci, którzy nie przetrwali tortur lub zostali zabici, grzebani są anonimowo, jedynie pod numerami. „Nie wiemy nawet, gdzie pochowano naszych bliskich” – mówili. Ihor Hryb opowiedział o losach swojego syna, Pawła Hryba, porwanego przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa z Białorusi. Według jego relacji FSB przeprowadziła specjalną operację, by skłonić go do wyjazdu na Białoruś – poznał dziewczynę, pojechał na Białoruś. „Teraz jest w ośrodku zatrzymania w Krasnodarze. Wszystko było ustawione – dziewczyna była agentką FSB. Jakim zagrożeniem jest mój 19-letni syn? Jest on niepełnosprawny od urodzenia, jest zwolniony ze służby wojskowej, nie jest w stanie posługiwać się bronią. Co chce osiągnąć Rosja przez takie działania?” – pytał Ihor Hryb Jego zdaniem na Ukrainie trwa wojna o wymiarze cywilizacyjnym. „Nie łudźcie się, że wojna na Ukrainie zakończy się na Ukrainie” – przestrzegał. Do uczestników konferencji zwróciła się także Alija Deghermendzi, matka więzionego przez Rosjan Mustafy. O uwolnienie syna zabiegał Bekir Deghermendzi, który również trafił do więzienia. Rosjanie odma-
wiają mu leków, jego stan jest krytyczny. Nawet według rosyjskiego prawa, z uwagi na stan zdrowia, nie powinien być przetrzymywany w więzieniu. Alija Deghermendzi opowiadała także o losie innych Tatarów krymskich, którzy pomimo podeszłego wieku, bardzo złego stanu zdrowia, są więzieni jako przestroga dla całego krymsko-tatarskiego narodu. Ofiarą tej polityki jest m.in. Kaszka Wedżie, 82-letnia weteranka tatarskiego ruchu, która zmarła po zatrzymaniu przez rosyjskie służby. Matka Witalija Kowalczuka z Winnicy zaginęła w Donbasie w pierwszych miesiącach konfliktu z separatystami w 2014 roku. Witalij był wtedy żołnierzem ukraińskiej armii, który został schwytany przez separatystów. W ich niewoli spędził 45 dni. Jako nieliczny z całej grupy uniknął śmierci. „Podczas egzekucji, gdy kolejno padały strzały, zacząłem głośno się modlić. Musiał być tam jakiś pop, gdyż wyciągnięto mnie z grupy i ocalałem” – mówił Kowalczuk „Gdy byłem tam przetrzymywany, mama pojechała do Donbasu, żeby mnie odnaleźć. Ja zostałem wymieniony, a ona przepadła. Od tego czasu nie możemy ustalić, gdzie się znajduje i kto ją więzi. Pod koniec 2014 roku jej nazwisko było jeszcze na listach jeńców. Potem nie mieliśmy już żadnych informacji na jej temat” – mówił Witalij Kowalczuk. Wiktoria Pantiuszenko z Białej Cerkwi poszukuje męża Bohdana, który przetrzymywany jest w Doniecku od ponad trzech lat. Trafił do niewoli jako oficer wojsk pancernych. „Nie mamy z nim kontaktu prócz listów, które przekazuje przez Czerwony Krzyż raz na trzy miesiące. Walczę o jego odzyskanie najlepiej, jak umiem. Nasze władze mówią, że klucze do uwolnienia naszych żołnierzy znajdują się na Kremlu. Jedziemy więc do Europy, żeby za jej pośrednictwem wzmóc naciski na Rosję” – powiedziała. Od 450 dni czeka na powrót męża Wiktoria Iwanczuk z Chmielnickiego z dwoma córkami w wieku szkolnym. „Serhij jest w niewoli w separatystycznej Ługańskiej Republice Ludowej. Od 2017 roku nie mieliśmy z nim żadnego kontaktu. O tym, że żyje, wiemy tylko z nagrań z przesłuchań, które separatyści umieszczają w internecie” – mówiła Iwanczuk. „To bardzo przekonujące przesłanie i należy działać. Mamy syndrom zmęczenia konfliktem w Donbasie i na to Rosjanie liczą” – powiedział Jan Piekło.
Ambasador RP w Kijowie podkreślił, że tego rodzaju świadectwa trzeba przedstawiać nie tylko w PE, ale także w mediach zachodnich, USA, Kanadzie. „Mamy nadzieję, że głos tych ludzi uzyska wsparcie dla tej sprawy. Nie będzie bezpiecznej Europy bez wolnej, demokratycznej Ukrainy” – zaznaczył Piekło. Anna Fotyga przypomniała, że moment inwazji na Gruzję był odpowiednim czasem na zajęcie zdecydowanego stanowiska wobec Rosji. „To wtedy śp. Prezydent Lech Kaczyński z innymi przywódcami Europy Wschodniej podjęli zdecydowane działania, starali się powstrzymać tę agresję. Niestety, kilka miesięcy później przywódcy wolnego świata zdecydowali o pogłębianiu relacji z Rosją, rozwijaniu kontaktów handlowych i biznesowych. Prezydent Lech Kaczyński, który świetnie rozumiał zagrożenia wynikające z agresywnej postawy rosyjskiej, zginął w katastrofie smoleńskiej. Jego słowa wypowiedziane w Tbilisi spełniły się w 2014 roku” – powiedziała Fotyga.
„Nie łudźcie się, że wojna na Ukrainie zakończy się na Ukrainie” – przestrzegał Ihor Hryb, ojciec Pawła Hryba, porwanego przez rosyjską FSB z Białorusi.
Kosma Złotowski powiedział, że przy każdej możliwej okazji należy przypominać, że blisko nas toczy się prawdziwa wojna. „Musimy o tym przypominać, bo chcemy pokoju. Chcemy, by stosunki międzynarodowe w Europie były oparte na prawie, a nie na sile jak dzieje się to na wschodzie Ukrainy” – podkreślił europoseł PiS. „Dzisiejsze świadectwa pokazują nam jasno, że konflikt na Ukrainie toczy się bez żadnych reguł, z pogwałceniem wszystkich konwencji międzynarodowych dotyczących konfliktów zbrojnych. Rosja buduje ruski mir, który jest bardzo daleki od tego świata, który zbudowaliśmy w Europie” – dodał Złotowski. Biuro Prasowe Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, Delegacja Prawa i Sprawiedliwości Popular Science Magazine /
37
WOJNA
OBYWATELE RZESZY
Knują zbrojny spisek i przygotowują się do przejęcia władzy w Niemczech W Niemczech liczba osób, które odrzucają nowoczesne państwo niemieckie i uważają się za Obywateli Rzeszy wzrosła o 50 proc. – informuje „Die Welt”, powołując się na artykuł w magazynie „Focus”. Obecnie w Republice Federalnej Niemiec jest co najmniej 16 tys. aktywnych neonazistów, którzy knują zbrojny spisek i przygotowują się do przejęcia władzy w Berlinie.
W
edług niemieckiego Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji i Zwalczania Terroryzmu (BVT) w ciągu ostatniego roku przybyło zwolenników III Rzeszy i jest ich teraz ok. 15 600. Najwięcej z nich mieszka w Bawarii – 3500. Do niedawna byli traktowani jak niegroźni wariaci, ale odkąd w październiku 2016 roku jeden z nich zastrzelił policjan-
38 / Popular Science Magazine
ta, tajne służby uważnie obserwują Obywateli Rzeszy (Reichsbürger). BVT obawia się, że nie jest w stanie zliczyć wszystkich, ponieważ wielu z nich może się ukrywać i nie zdradzać swoich prawdziwych poglądów. Z informacji służb wynika, że Obywatele Rzeszy regularnie organizują spotkania z niemieckimi wojskowymi. Ponadto w ich rękach znajduje się sporo legalnej i nielegalnej
broni. Jak twierdzi „Focus”, powołując się na informację wyższego urzędnika, przygotowują się do „Dnia X”. Obywatele Rzeszy nie uznają państwowości Republiki Federalnej Niemiec. Ich zdaniem do dziś istnieje niemiecka Rzesza w granicach z 1937 roku, okupowana przez aliantów i przez nich wyzyskiwana. Ignorują przy tym konsekwentnie historyczne fakty.
Geneza powstania ruchu nie jest w pełni wyjaśniona. Idea, że Republika Federalna Niemiec jest nielegalnym tworem państwowym, krąży już od czasów jej powstania. Za naczelnego ideologa Obywateli Rzeszy uważa się byłego pracownika Reichsbahn (kolei państwowych) Wolfganga Ebela, który w połowie lat 80. XX wieku ogłosił się Kanclerzem Rzeszy i w Berlinie stworzył Komisaryczny Rząd Rzeszy. Ebel był przekonany, że w porozumieniu z aliantami może rządzić Rzeszą Niemiecką. Niektórzy Obywatele Rzeszy nazywają Republikę Federalną Niemiec „BRD GmbH” (RFN sp. z o.o) i uważają ją za dzieło żydowsko-masońskiego spisku. Na samym początku Ebel
szybko zdobył grono zwolenników, ale równie szybko kręgi te zaczęły się rozdrabniać. W konsekwencji w innych regionach Niemiec powstawały inne „rządy Rzeszy”. Na pierwszy rzut oka liczba prorosyjskich zwolenników III Rzeszy w Niemczech może wydawać się niepoważna. Lecz tak samo niepoważna wydawała się zaledwie pół roku przed wybuchem wojny w Donbasie nieliczna grupka dzierżąca flagi Republiki Donieckiej. Latem 2013 roku zwolenników Donieckiej Republiki Ludowej w Donbasie można było policzyć na palcach jednej ręki. Jeszcze na początku jesieni 2013 roku nikt nie był w stanie sobie wyobrazić rozpoczęcia tak krwawej wojny na wschodzie
Ukrainy. Dlatego dzisiaj warto uważnie przyglądać się działalności marginalnych prorosyjskich ugrupowań we wszystkich krajach Unii Europejskiej. Jak już wcześniej informowaliśmy, prawie we wszystkich państwach Europy istnieją w uśpieniu, lecz gotowi do działania, gdy tylko przyjdzie rozkaz, bardzo dobrze wyszkoleni i wyposażeni prorosyjscy sabotażyści i prowokatorzy. Niemiecki dziennik „Bild” opublikował fragmenty książki dziennikarza Borisa Reitschustera pod tytułem „Ukryta wojna Putina”, w której została ujawniona informacja niemieckich służb specjalnych o rozmieszonych na Zachodzie tajnych paramilitarnych jednostkach Kremla. Prorosyjskie oddziały funkcjonują przy szkołach sportów walki „Systema” (od nazwy rosyjskiego sportu „systema”), które oferują naukę zabijania w wykonaniu specjalnych oddziałów rosyjskich. Ale Reitschuster uważa, że „Systema” to więcej niż szkoły. „Te oddziały bojowe ulokowane w kraju wroga to filar, na którym Putin opiera swoją wojnę z Zachodem”. Za sznurki pociąga rosyjski wywiad wojskowy GRU i oficerowie jednostek specjalnych wojsk powietrznodesantowych WDW. „Systema” jest związana z oddziałami Kozaków i rosyjskimi Nocnymi Wilkami. Zachodnie służby specjalne w samych tylko Niemczech zidentyfikowały 300 mężczyzn należących do tajnych struktur o nazwie „Systema”. Są wśród nich żołnierze, policjanci, pracownicy wymiaru sprawiedliwości i członkowie niemieckich elitarnych jednostek policji i wojska GSG9 i KSK. „Systema” organizuje „regularne manewry w szwajcarskich Alpach, działając ponad granicami; pilnie ćwiczy też w Czechach” – cytuje Reitschuster fragmenty dokumentów wywiadu. Celem „Systemy” jest destabilizacja państw europejskich: „wywoływanie niepokoju i zamieszek na terenie działania, zniekształcanie politycznych i społecznych procesów w krajach docelowych, szerzenie wartości antydemokratycznych i werbowanie przyszłych elit”. „Bild” dotarł do informacji, z których wynika, że ludzie „Systemy” w Niemczech przenikają do prawicowej ekstremy oraz prowadzą kampanie dezinformacyjne wśród Niemców, którzy przesiedlili się tu z Rosji. W Polsce szkoły „Systemy” ruszyły w 2012 roku. To nie straszny sen, lecz rzeczywistość. Ponury cień barbarzyńskiej Rosji zawisł nad całą cywilizacją europejską… Redakcja Popular Science Magazine /
39
SZTUKA ROSYJSKA
FASZYZM
jako sztuka. ESTETYKA „RUSKIEGO MIRU” „Gdzie my jesteśmy, tam jest centrum piekła” Aleksandr Dugin
K
ilka lat temu byliśmy świadkami wybuchu powszechnego oburzenia z powodu prześmiewczego rysunku przedstawiającego chłopca uchodźcę, który utopił się podczas ucieczki do Europy (rysunek ten opublikował we wrześniu 2015 roku francuski magazyn satyryczny „Charlie Hebdo”. Obok martwego chłopca zostały umieszczone napisy „Witajcie, imigranci” oraz „Tak blisko celu…” i billboard restauracji McDonald’s głoszący: „Promocja! Dwa menu dla dzieci w cenie jednego” – red.). Iskrą zapalną było stwierdzenie, że „Charlie Hebdo” po raz kolejny „depcze wszelkie zasady przyzwoitości” oraz „postanowił zadrwić sobie z nieszczęsnej ofiary”. Tymczasem, choć wielu ludzi zdawało sobie sprawę, że celem tej satyry jest „urzędnik europejski” i „euroobywatel”, to jednak uważali tę twórczość za nie do
40 / Popular Science Magazine
końca etyczną. Jeszcze większym echem odbiła się inna karykatura zamieszczona w „ Charlie Hebdo”, która dotyczyła katastrofy rosyjskiego Airbusa A321 w Egipcie, i chociaż „atak” czasopisma został skierowany nie na nieszczęsne ofiary katastrofy lotniczej, problem etyczny pozostał. Co można pokazać, a czego nie – ludzie zapewne zastanawiali się nad tym już w czasach malowideł jaskiniowych. Niemożliwa jest jednoznaczna odpowiedź na to pytanie, nawet dzisiaj, w epoce sztuki współczesnej. Nie wszystkich zachwyca pisuar („Fountain”) Duchampa lub przybite do bruku jądra Petra Pawlenskiego. Sprawa wydaje się bardziej oczywista, kiedy mowa jest o obrazie przedstawiającym coś nie do zaakceptowania z punktu widzenia ogólnie przyjętej moralności, a dzieło jest krytyczne. Ale co wówczas, gdy za pomocą talentu artystycznego propaguje się ideę wojny i przemocy?
Jest pewna młoda, rosyjskia polityk Maria Katasonowa. Piękna dziewczyna o surowej i zdeterminowanej twarzy, jakby rodem z ilustracji do książki Aleksandra Fadejewa „Młoda gwardia” (nie mylić z MGER). W ostatnim czasie znana jako niespełniona deputowana partii Ojczyzna, a wcześniej jako prezenterka kanałów YouTube’a poświęconych „Noworosji”, aktywistka wszelkich „anty-Majdanów” i obrończyni „rosyjskiego świata” przed narodowymi zdrajcami. Ale nie jest to jedyna rola Marii. Na stronie Katasonowej na Facebooku i na jej Twitterze można znaleźć coś ciekawszego: filmy propagandowe i agitacyjne z jej udziałem jako modelki. Twarz Marii jest jeszcze surowsza i bardziej zdecydowana, jej postać spowija długa czarna suknia, na głowie ma czarną chustkę, a w dłoniach warkocz lub karabin szturmowy Kałasznikow.
Od czasu do czasu pojawiają się dziwne słowa: „oddział opricz”, „nowa opricznina”, „wkrótce żniwa”, „zagrzmimy z nieba”. I nie są to jakieś duszne, martwe produkty powstałe w wyniku rozpadu piarowych budżetów „partii parlamentarnych”. To autentyczne i jednocześnie nieudolne rzemiosło młodych „twórczych” wszelkich „Naszych” i „Sieci”. Są to prawdziwe dzieła sztuki agitacyjnej, wykonane z duszą i pasją. Ich autorem jest Aleksiej Bielajew-Gintowt, znany artysta, laureat Nagrody Kandinsky'ego oraz Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Wideo, reprezentant „ imperialnej awangardy”, a także stylista w Międzynarodowym Ruchu Euroazjatyckim. Katasonowa nie jest zbyt przekonująca w roli prowadzącej lub uczestniczki audycji. Monotonnie recytuje wyuczony tekst, a jej „własne” wypowiedzi składają się z kosmopolitycznej mieszaniny haseł propagandowych. Słynie ze swojej maniakalnej teorii amerykańskiego spisku deputowanego Jewgienija Fiodorowa, którego była przez długi czas asystentką. Kolejną rzeczą jest jej kariera jako modelki: tu nie trzeba dużo mówić ani tym bardziej myśleć. Wystarczy przybrać właściwy wyraz twarzy – i to jest typowe dla Marii – a w odpowiednim momencie wykrzyczeć: „Gojda!”. Jasne jest, dlaczego Bielajew-Gintowt wybrał jako modelkę właśnie Katasonową. Jego prace są przesycone ideologią, zaangażowane. Dlatego także modelka powinna być ideologicznie poprawna. A Ruch Eurazjatycki Dugina, którego stylistą jest Bielajew-Gintowt, i Ruch Narodowo-Wyzwoleńczy Fiodorowa, którego działaczką jest Katasonowa – są różnymi nazwami tego samego. Po tej samej stronie barykady są takie postacie jak Prochanow czy, na przykład, Eduard Limonow, były współpracownik Aleksandra Dugina, który kiedyś się z nim nie zgadzał, a teraz znów spotyka się ze względu na wydarzenia związane z Krymem i „Noworosją”. Na tej flance są hurrapatrioci, wszyscy ci, którzy są dziś „bardziej święci od papieża”, to znaczy, bardziej patriotyczni niż obecna rosyjska władza. A Bielajew-Gintowt jest być może najbardziej typowym wyrazicielem estetyki tej strony. Tytuły jego wystaw, cykli i pojedynczych dzieł mówią same za siebie: „Ojczyzna-Córka”, „Eurazjatycka Parada Zwycięstwa na Placu Czerwonym”, „Atomowe prawosławie”, „Ludzie długiej woli”. Co więc widzimy na
MARIA KATASONOWA Piękna dziewczyna o surowej i zdeterminowanej twarzy, jakby rodem z ilustracji do książki Aleksandra Fadejewa „Młoda gwardia” (nie mylić z MGER).
ALEKSIEJ BIELAJEWGINTOWT Znany artysta, laureat Nagrody Kandinsky'ego oraz Międzynarodowego Festiwalu Sztuki Wideo, reprezentant „ imperialnej awangardy”, a także stylista w Międzynarodowym Ruchu Euroazjatyckim.
„ATOMOWE PRAWOSŁAWIE” obraz Aleksieja BielajewaGintowta
Popular Science Magazine /
41
SZTUKA ROSYJSKA
jego obrazach? Maszerujące przez plac Czerwony legiony jutra − wielu identycznych, silnych chłopaków, pozbawionych jakichkolwiek cech indywidualnych, to z ptasimi, to z ludzkimi głowami. Gigantyczne rubinowe kremlowskie gwiazdy przelatujące nad„supernową” Moskwą, zbudowaną według wzorców stalinowskiej futurystycznej architektury – w stylu Pałacu Sowietów. Nuklearny pocisk rakietowy wynurzający się gdzieś w arktycznym lodzie, którego mostek w promieniach wschodzącego słońca zdaje się nawiązywać do chrześcijańskiego krzyża. Monochromatyczne, czerwono-złote lub czarno-białe ascetyczne a zarazem monumentalne płótna, na których symbole przeszłości – od starożytnego Egiptu po czasy Stalina – splatają się z obrazami z przyszłości. Męskość, militaryzm, monumentalność, odniesienia do starożytności – wszystko to już widzieliśmy. I to nie tak dawno temu, tylko jakieś 70-80 lat temu w nazistowskich Niemczech. Niektóre obrazy Bieliajewa-Gintowta są uderzająco podobne (przypadkowo?) do dzieł Alberta Speera i Arno Brekera z tego okresu: porównajcie „Nową Moskwę” i „Stolicę świata Niemiec”. Jeden z obrazów Bielajewa-Gintowta z serii „Parada zwycięstwa 2937” jest szczególnie wymowny. Można go w pełni uznać za przykład monumentalnej sztuki Trzeciej Rzeszy, wyglądałby świetnie jako plakat „Olympia” autorstwa Leni Riefenstahl. Na zdjęciu widzimy przystojnego mężczyznę po-
42 / Popular Science Magazine
„EURAZJATYCKA PARADA ZWYCIĘSTWA NA PLACU CZERWONYM” Obraz Bielajewa-Gintowta. Męskość, militaryzm, monumentalność, odniesienia do starożytności – wszystko to już widzieliśmy. I to nie tak dawno temu, tylko jakieś 7080 lat temu w nazistowskich Niemczech.
OBRAZ BIELAJEWAGINTOWTA Z serii „Eurazjatycka Parada Zwycięstwa na Placu Czerwonym”. Maszerujące przez plac Czerwony legiony jutra − wielu identycznych, silnych chłopaków, pozbawionych jakichkolwiek cech indywidualnych, to z ptasimi, to z ludzkimi głowami.
krytego metalowym upierzeniem. Jego twarz wyraża silną wolę, a dłonie ściskają globus. Faszystowska estetyka jest tutaj oczywista. A za tym kryje się odpowiednia podstawa ideologiczna. Na pierwszy rzut oka ideologia „ruchu eurazjatyckiego” wydaje się odmienna od ideologii NSDAP. Jednak w odniesieniu do „Unii Eurazjatyckiej” w krajach na obszarze byłego Związku Sowieckiego powstaje pytanie: jakie środki zostaną zastosowane w celu „zjednoczenia” tych terytoriów? Czyż nie są one tym samym, co „rosyjska wiosna” na południowym wschodzie Ukrainy, której jednym z ideologów jest Dugin? Patrząc na euroazjatyzm z
bliska, widzimy populizm, ekspansjonizm, a przede wszystkim militaryzm i ekstremizm, czyli większość konstytutywnych cech faszyzmu. Były towarzysz Aleksandra Dugina Eduard Limonow mówił o nim: „Dugin wniósł właściwe impulsy, właściwe opowieści, mity i legendy. Właściwą energię, nieodparty romantyzm… On jakby rozszyfrował i wytłumaczył ten szok, jakiego doświadczyło sowieckie dziecko, wymawiając skrót »SS«”. I dalej: „Można słusznie nazwać Dugina »Cyrylem i Metodym faszyzmu”«, ponieważ przywiózł z Zachodu nową dla naszej ziemi Wiarę i wiedzę na jej temat”. (Zawtra, # 21/2002). „Katechizm członka Eurazjatyckiej Unii Młodzieży” ozdobiony centralnym fragmentem obrazu „Ojczyzna-Córka” Bielajewa-Gintowa wyraża postawę, która nie pozostawia wątpliwości: „Musisz być mistrzem. Urodzilłeś się, aby panować nad Eurazją. Jesteś więcej niż człowiekiem. Naszym celem jest władza absolutna. Jesteśmy Unią Panów, nowymi władcami Eurazji. Przywrócimy dawny porządek. To jest białe przymierze z Eurazją”. Przy tworzeniu „plakatów wideo” Aleksiejowi Bielajewowi-Gintowtowi pomagał znany projektant strojów Kirył Mincew, który zasłynął swoimi „cesarskimi kokosznikami”. Katasonowa była również modelką Mincewa. Sam Mincew twierdzi, że jest daleki od ideologii i że po prostu inspiruje go „styl rosyjski” i „nasze dziedzictwo”. Cóż, te „style” i „dziedzictwo” są w duchu „patriotycznego” porządku. Swoje kokoszniki zestawia z wojskowym mundurem maskującym i epoletami ze wstążki Świętego Jerzego, a następnie z flagą „Noworosji”.
Analizując temat faszyzmu we współczesnej rosyjskiej sztuce, nie można nie wspomnieć o artyście i projektancie, założycielu grupy artystycznej Doping-Pong, dziennikarzu Ddymitrze Miszeninie. Największą sławę zdobył z powodu skandalu związanego z reklamą, którą stworzył dla Wioski Olimpijskiej w Soczi. Krytycy widzieli w niej estetykę nazistowską. W obrazach „prawdziwych Aryjczyków”, jasnowłosych i niebieskookich, na tle budynków, których neoklasyczna architektura doskonale pasuje do stylu Trzeciej Rzeszy, nie można nie dostrzec podobieństw. Miszenin oczywiście odrzuca wszelkie zarzuty dotyczące nazistowskiej estetyki w swoich reklamach, a także używania swastyki w swoich pracach. Ale robi to w dość osobliwy sposób: „Elementy faszystowskiej estetyki można znaleźć zarówno w sztuce sowieckiej, jak i rosyjskiej, i osobiście uważam, że one są również naszymi trofeami… Zniszczyliśmy wroga i mamy wszelkie prawo do używania, jako zwycięzcy, wszystkich atrybutów ludzi pokonanych, swastyki również…”. W rzeczywistości artyści skupieni w Doping-Pong używają nazistowskiej symboliki wcale nie w krytyczny sposób i nie jako „symboli pokonanej partii”, jak utrzymuje przedstawiciel „zwycięskiego narodu”. Przyjrzyjmy się choćby serii erotycznych fotografii przedstawiających walkę dwóch dziewczyn w ringu bokserskim. Jedna z nich jest oznaczona jako „Fa”, a druga jako „Antifa”. W rezultacie „Fa” wygrywa i zamienia się w nazistowską flagę. W związku z Doping-Pong warto wspomnieć o ich współpracy z zafascynowaną nazistowską estetyką młodą artystką Katią Zasztopik (podpisujaca się również jako Dopingirl i Magdalena Crouli). Zasztopik jest znana głównie z tego, że 20 kwietnia na swoim blogu złożyła życzenia Hitlerowi z okazji jego urodzin i umieściła żółtą buźkę ozdobioną charakterystycznym wąsikiem i grzywką. „Gwiazda wspaniałego faszyzmu” została zauważona w linkach Maksima Marcinkiewicza, szerzej znanego pod pseudonimem Tiesak, słynącego z nachalnej propagandy rasizmu i narodowego socjalizmu. Zasztopik była również członkiem Związku Narodowo-Socjalistycznego, którego działalność nie ograniczała się do propagandy. Organizacja ta ma na sumieniu dziesiątki morderstw, rozbojów, napadów, a
także przygotowania aktów terrorystycznych na terenie Rosji. W wywiadzie przeprowadzonym przez dziennikarkę BBC Rozę Kempę Zasztopik przyznała się, że wraz z innymi neonazistami brała udział w zabójstwie człowieka. I chociaż później Tiesak zaprzeczył jej wyznaniu, wypowiedź ta nie powinna pozostawiać żadnych złudzeń: estetyka nazistowska to nie tylko przedmiot dyskusji artystycznych. Gdzieś w jej pobliżu zawsze odbywa się krwawy performance. W 2007 roku Katia Zasztopik została „podebrana” przez głównego internetowego propagandystę Jednej Rosji Konstantina Rykowa. Pod jego kierownictwem artystka wzięła udział w kampanii wyborczej JR przed wyborami do Dumy Państwowej. Tak rozpoczęła się długa historia współpracy Zasztopik z władzami rosyjskimi. W 2011 roku brała udział w projekcie propagandowym „Nie daj Boże!”, skierowanym rzekomo przeciwko pomarańczowej rewolucji, a właściwie przeciwko masowym protestom spowodowanym fałszerstwami w wyborach do Dumy Państwowej. Jest również autorką serii komiksów „SuperPutin”, stworzonej w celu popularyzacji „narodowego lidera” wśród młodzieży. Szturmowcy niemieckich narodowych socjalistów często korzystali, jeśli nie z poparcia, to z cichego przyzwolenia władzy. Dzisiejsi rosyjscy „szturmowcy sztuki” i ideolodzy głoszący skrajnie prawicowe poglądy coraz częściej widzą w Putinie „bratnią duszę”. Aleksander Dugin, wspominając w wywiadzie dla gazety „Wzgliad” Partię Narodowo-Bol-
szewicką (której był twórcą – red.), powiedział: „Narodowy bolszewizm był próbą ideologizacji młodzieży w sposób antyzachodni, antyliberalny, antyamerykański. Teraz zasady i ideologia narodowego bolszewizmu zostały urzeczywistnione przez prezydenta Putina. Wracają do nas symbole z okresu sowieckiego, powraca szacunek dla czasów sowieckich, mówi się o potrzebie potęgi i siły. Broni się suwerenności i niezależności państwa rosyjskiego przed wpływami Zachodu…”. Te słowa padły prawie 10 lat temu, na długo przed „rosyjską wiosną”, kiedy jeszcze nie rozpoczęła się nowa „zimna wojna” między Rosją a Zachodem, a od ponad roku trwał konflikt rosyjsko-gruziński. Wtedy Dugin poczuł, w jakim kierunku dryfuje rosyjski rząd. Kolejne wydarzenia zmusiły ultraprawicowych ideologów i artystów do większej aktywności. W 2008 roku Aleksiej Bielajew-Gintowt podczas wojny pięciodniowej w Gruzji stworzył serię propagandowych plakatów „Ojczyzna-Córka”. Oficjalnie rosyjska operacja wojskowa została nazwana „przymusem do pokoju”. Jednak artysty, człowieka wrażliwego, nie oszukasz. Znacznie lepiej widzi prawdziwy sens tego, co się dzieje niż politycznie poprawna retoryka rosyjskich władz, której celem jest odzwierciedlenie haseł wydrukowanych na tych plakatach: „Wszyscy wrócimy z powrotem”, „Jedna dusza, jeden naród” (Dzięki Bogu, że jeszcze nie; „Jedna nacja, jedna Rzesza, jeden Fuehrer”), „Chwała rosyjskiej broni!”, „Wszystko spalić!”. Dziś widzimy, jak nostalgia za imperium sowieckim ożywia
WSPÓŁCZESNA SZTUKA ROSYJSKA (DOPINGPONG) Przyjrzyjmy się serii erotycznych fotografii przedstawiających walkę dwóch dziewczyn w ringu bokserskim. Jedna z nich jest oznaczona jako „Fa”, a druga jako „Antifa”. W rezultacie „Fa” wygrywa i zamienia się w nazistowską flagę.
Popular Science Magazine /
43
SZTUKA ROSYJSKA
PLAKAT Z SERII „WSZYSCY WRÓCIMY Z POWROTEM” Dziś widzimy, jak nostalgia za imperium sowieckim ożywia tamtejszą estetykę – estetykę stalinizmu, która w wielu przejawach jest prawie nie do odróżnienia od estetyki nazizmu. Trafniejsze jest stwierdzenie, że dzisiaj widzimy ich nowe wspólne narodziny. Warto tutaj przywołać marzenie Dugina o sojuszu ZSRS i nazistowskich Niemiec – bloku kontynentalnym, „sojuszu tellurokracji” (rosyjskiej i germańskiej – red.). Dugin nazywa ich „bliskimi krewnymi” i mówi, że razem zdobędą świat.
tamtejszą estetykę – estetykę stalinizmu, która w wielu przejawach jest prawie nie do odróżnienia od estetyki nazizmu. Trafniejsze jest stwierdzenie, że dzisiaj widzimy ich nowe wspólne narodziny. Warto tutaj przywołać marzenie Dugina o sojuszu ZSRS i nazistowskich Niemiec – bloku kontynentalnym, „sojuszu tellurokracji” (rosyjskiej i germańskiej – red.). Dugin nazywa ich „bliskimi krewnymi” i mówi, że razem zdobędą świat. Współczesna Rosja nie potrzebuje sojuszy i bloków. Stale powtarza się mantra o tym, że Rosja ma tylko dwóch sojuszników: armię i flotę. Ale po co są one potrzebne krajowi, który ma ogromny potencjał nuklearny? „Ku radości ludzi, na śmierć wrogom, na Boże Narodzenie, na Noworosję, wróg zostanie pokonany, zwycięstwo będzie nasze, a jeśli zaczniemy przegrywać, zniszczymy cały świat” − informuje Katasonowa w kolejnej „wideoagitce” swoim monotonnym, nudnym głosem, ubrana w odzież maskującą i ściskając w rękach AK-47. Następnie na ekranie pojawia się grzyb atomowy. Poczucie własnej „wszechmocy geopolitycznej”, a raczej permisywizm, postawa ty-
44 / Popular Science Magazine
powa dla współczesnego rosyjskiego obywatela, powoduje, że w przeciwieństwie do karykatur „Charlie”, ten film nie wywoła u niego żadnego, nawet najmniejszego oburzenia. W ostatnich latach rosyjskie społeczeństwo jest intensywnie karmione tymi eschatologicznymi obrazami, a najpotężniejszym z nich jest „Noworosja”. Z estetycznego punktu widzenia to absolutnie kanibalistyczny projekt. Nie ma w nim niczego afirmującego życie. Jego jedynym sensem jest totalna wojna do zwycięskiego końca lub całkowitego wzajemnego zniszczenia. Nie ogranicza się do południowo-wschodniej części Ukrainy, ale implikuje najpierw „przywrócenie ZSRS” (to jest okupację przez Rosję całej postsowieckiej przestrzeni), a następnie zdobycie przynajmniej całej Eurazji z obowiązkową zagładą cywilizacji zachodniej. Przynajmniej jego zwolennicy widzą przyszłość. Dlatego społeczeństwo przygotowuje się na coś tragicznego i nieuniknionego. W powietrzu wisi uczucie „początku końca”. Ten stan społeczeństwa jest stanem postmodernizmu. To także stan sztuki nowoczesnej, której historia „zakończyła się” na
dziewięciu ponumerowanych puszkach z odchodami włoskiego artysty konceptualnego Piera Manzoniego (autora znanego dzieła „Gówno artysty”). Na glebie użyźnionej takim materiałem, wydawałoby się, że pojawi się ogromna liczba wszystkiego: nowe gatunki, kierunki, style. Ale jeśli przyjrzeć się im uważnie, są to tylko fantomy przeszłości; wszystko już było i nic nowego się nie narodzi. Sztuka znajduje się w stadium przed ostateczną śmiercią, jest jak człowiek przygotowujący się do przejścia do innego świata, rozpamiętujący swoje minione życie. Podobnie rosyjskie społeczeństwo zdaje się wydobywać ze starego kufra z odzieżą dawne ideologie, przymierza je, wypróbowuje w zupełnie niewyobrażalnych kombinacjach. Dlatego nagle pojawiają się pisane w nowy sposób hymny stalinowskie czy pomysł nowego herbu z dwugłowym orłem i czerwoną gwiazdą w obramowaniu z pszenicznych kłosów. Ostatniej jesieni obserwowaliśmy zjawisko, które można nazwać „Paradoksem Fidela Trumpa”. Ci sami ludzie, którzy entuzjastycznie powitali Donalda Trumpa jako zwycięzcę amerykańskich wyborów
prezydenckich, trzy tygodnie później równie euforycznie opłakiwali Fidela Castro. Tymczasem nowo wybrany amerykański prezydent jest żywym wcieleniem tego, co ze wszystkich sił walczyło z Comandante. To oznacza, że ludzie ci – a oni, jak widać, stanowią przeważającą większość mieszkańców Rosji – nie mają logicznego i spójnego systemu poglądów politycznych. Nowoczesna machina propagandowa może wepchnąć ludziom do głów wszelki rodzaj winegretu, złożony z nawet najbardziej niekompatybilnych składników. Jedna i ta sama osoba może wychwalać Stalina i jednocześnie przyjmować chrzest w kościele zniszczonym przez tegoż Stalina. Obwiniać o wszystko „Żydów” i z rosnącym z roku na rok rozmachem świętować 9 maja. Z jednej strony nazywać Ukraińców „faszystami”, odkrywać ich brzydkie cechy narodowe, a z drugiej mówić o tym, że Ukraińcy to „nasi bracia” i tacy sami Rosjanie. Ogólnie rzecz biorąc, taki osobny naród, jak Ukraińcy, nie istnieje. Całkowita dezorientacja polityczna społeczeństwa i potężne narzędzia propagandy przy rosnącym skrajnie prawicowym nacjonalizmie i globalnej tendencji do populizmu jest niebezpieczną mieszanką. Nadszedł czas, aby ostudzić hurrapatriotyzm, by nie wybuchł kocioł z tym wywarem. Uwolnienie faszystowskiego dżina z butelki jest łatwe, ale zamknięcie go z powrotem o wiele trudniejsze. Ostatnim razem kosztowało to życie dziesiątki milionów istnień ludzkich. A co, biorąc pod uwagę dostępność broni jądrowej, można zrobić dzisiaj? Co się stanie, gdy zmobilizowane masy nie uznają Putina za wodza i wyłonią z kręgu charyzmatycznych, ambitnych i gotowych na wszystko nowego przywódcę? Jeśli chodzi o artystów, to oczywiście każdy ma prawo do własnego artystycznego wyrazu. W końcu cokolwiek jest przedmiotem sztuki, ona stanowi tylko jego odbicie. W tym sensie „imperialna awangarda”, a raczej „imperialne halucynacje” Bielajewa-Gintowta nie są bardziej niebezpieczne niż otaczająca nas rzeczywistość, która je generuje. Innokientij Malkiel, tłum. Jagiellonia.org (Anetta Laskowska) Artykuł pierwotnie ukazał się w języku rosyjskim na portalu Otwarta Rosja Popular Science Magazine /
45
HISTORIA
Powstanie styczniowe na Ukrainie Zgodnie z powszechną intuicją powstanie styczniowe swym zasięgiem ograniczyło się do Polski, przez którą rozumie się istniejące wówczas Królestwo Kongresowe oraz – o czym przypominamy sobie zdecydowanie rzadziej – do Litwy. Tymczasem insurekcja 1863 objęła również sporą część dzisiejszej Ukrainy.
N
Dominik SzczęsnyKostanecki, publicysta
ależy założyć, że istotnie mamy w tej kwestii do czynienia raczej z intuicją, aniżeli z sądem czy opinią, albowiem na fali odcinania się od przeszłości – szczególnie narodowej – mającej być dla światłego Europejczyka jedynie balastem, już tylko nieliczni dokonują jakiegoś namysłu nad historią w ogólności, a cóż dopiero nad tak prehistorycznymi skamielinami, jak XIX-wieczni powstańcy! W umysłach kołaczą się jeszcze postaci Chłopickiego czy Traugutta, a w uszach – szczególnie podczas świąt państwowych i okrągłych rocznic – dźwięczy Warszawianka albo Marsz Strzelców, jednak w wymiarze funkcjonalnym przynależą one już do swoistego muzeum pamiątek polskich, czy – jak chcieliby niektórzy – pamiątek po Polsce. W każdym razie insurekcja 1863 roku zdaniem wielu to odległy epizod, który winien stać się domeną historyków i niczym więcej. A z samej opowieści o niej miałoby nic dla nas nie wynikać. Ten mentalny konstrukt ma jednak wszelkie cechy mistyfikacji i to na dwóch poziomach. Po pierwsze inne niż narodowa tożsamości grupowe okazały się ułomne, zbrodnicze, try-
46 / Popular Science Magazine
wialne, bądź znajdują się dopiero w fazie projektu. Po drugie, owo „przedpotopowe” powstanie styczniowe jest dla naszej narodowej tożsamości elementem konstytutywnym, choć przysłoniętym wydarzeniami późniejszymi. Wydarzeniami – dodajmy – które pozostają z nim w ścisłym związku na poziomie substancji. Jego spadkobiercami są wszyscy ci, którzy do polskości się poczuwają. Stało się tak między innymi dzięki kluczowej roli, jaką Powstanie odegrało w duchowej formacji pokolenia Piłsudskiego – pokolenia architektów polskiej niepodległości, do którego z kolei przynajmniej formalnie – bo w nazewnictwie – odwołuje się III RP. Nie należy zapominać, że naszych ojców i dziadków walczących w powstaniu warszawskim tak samo rozpalał ogień irredenty wskrzeszony z popiołów powstania styczniowego. Warto zatem wiedzieć o nim jak najwięcej. Trzeba zatem powiedzieć bardzo wyraźnie: wbrew temu, co podpowiadają nasze wyobrażenia historyczne powstanie styczniowe nie ograniczyło się do ziem etnicznie polskich i litewsko-białoruskich, lecz swym zasięgiem objęło – choć w nierównym stopniu – również Ukrainę prawobrzeżną, czy – jak wtedy
mówiono – Ruś. Największy zasięg i rozmach walki przybrały na Wołyniu, podczas, gdy na Podolu tamtejsi zachowawczy politycy do wybuchu powstania nie dopuścili w ogóle. Niektóre oddziały dzięki swej liczebności oraz talentom wojskowym dowódców utrzymywały się od kilku dni do trzech tygodni, jednak inne były rozbijane jeszcze zanim udało im się na dobre sformować. Powstanie na Ukrainie należy zestawiać z powstaniem na Litwie, po pierwsze dlatego, iż obie krainy stanowiły – z małymi wyjątkami – ziemie etnicznie niepolskie, a po wtóre funkcjonowały w ramach tego samego organizmu politycznego – carskiej Rosji. Królestwo polskie stanowiło byt odrębny, czego w obu przypadkach odmiennie przebiegający proces uwłaszczenia chłopów dał solidny dowód. Dlaczego zatem w przeciwieństwie do ziem litewsko-białoruskich, na których poszczególne oddziały walczyły po kilka miesięcy, a powstanie trwało w sumie prawie rok – do pełnej rocznicy zabrakło dosłownie kliku dni – irredenta na Ukrainie ograniczyła się w zasadzie do maja 1863? Powodów należy wymienić kilka.
Przede wszystkim element polski na Ukrainie był dużo słabszy niż na Litwie. Obok 5 milionów ludności prawosławnej – wyznanie było jeszcze podówczas wyznacznikiem tożsamości – i 600 tys. osób wyznania mojżeszowego obszar ten zamieszkiwało jedynie 500 tys. rzymskich katolików. Innymi słowy na jednego Polaka przypadało średnio 11 nie-Polaków. W tej sytuacji trudno było mobilizować masy szlachecko-chłopskie do powstania zbrojnego, ponieważ ich przedstawiciele byli od siebie oddzieleni morzem ludności, dla której cała impreza stanowiła przedsięwzięcie obliczone na realizację postulatów obcych czy nawet wrogich. Po wtóre inaczej przedstawiała się struktura wewnątrzspołeczna szlachty na ziemiach ukrainnych, niż na Litwie. Na północy większy był odsetek drobnej, często zdeklasowanej szlachty (jednodworców) – przypominającej znanych nam z Pana Tadeusza Dobrzyńskich – która z jednej strony, rozumiejąc konieczność przyciągnięcia chłopów do sprawy polskiej, a z drugiej nie będąc uzależnioną ekonomicznie od pańszczyzny, liczniej sympatyzowała z łączącym w swych postulatach
sprawę niepodległości i uwłaszczenia stronnictwem ruchu. Tymczasem to, co dla szlachcica-inteligenta stawało się coraz bardziej oczywiste, było nie do zaakceptowania dla ziemianina, tkwiącego korzeniami w feudalizmie. Nie tylko pragnął on zachowania dotychczasowego porządku społecznego, ale nie wahał się w imię takiego konserwatyzmu rezygnować z walki o niepodległość, sugerując, że można ją z carem wynegocjować, albo też odłożyć ad acta, czekając na bardziej sprzyjający układ sił w Europie. Odsetek ziemian był na Ukrainie wyższy niż na Litwie. Wyżej wymienione czynniki powodowały, iż wszelki zryw niepodległościowy miał na Ukrainie mniejsze szanse powodzenia niż gdzie indziej. Nie umknęły one uwagi organizatorom powstania i sprawiły, że powstanie styczniowe na tych ziemiach winno nosić miano… majowego Latem 1862 z inicjatywy czerwonych – jak zaczęto nazywać demokratycznych niepodległościowców – zawiązał się w Kijowie Komitet Prowincjonalny, mający przygotować powstanie na Rusi. Należy przy tym podkreślić, iż przymiotnik „prowincjonalny” nie miał wtedy charakteru pejoratywnego i
znaczył tyle, co „dotyczący prowincji”. Prowincji Polski – za którą słusznie, bądź nie – uznawano Ukrainę. Na czele owej konspiracyjnej organizacji stanął czele Edmund Różycki – były podpułkownik wojsk carskich, syn Karola, dowódcy walczącego w powstaniu listopadowym. Wiadomo również, że zasiadał w nim dr Izydor Kopernicki, znany później na całą Europę antropolog i etnograf, którego piękne epitafium podziwiać można w kościele św. Anny w Krakowie, a także związany z chłopomanami student Uniwersytetu Kijowskiego – Antoni Jurjewicz. Hołdując przekonaniu, iż bez pomocy Warszawy – głównie ze względów kadrowych – nie uda się dobrze przygotować powstania na Ukrainie, postanowił Różycki podporządkować Komitet Prowincjonalny Komitetowi Centralnemu Warszawskiemu, będącego swoistym rządem podziemnego państwa polskiego. Obie organizacje obiecały sobie wzajemną wyłączność, co wyrażało się tym, że komitet warszawski miał być jedynym zwierzchnikiem pierwszego, a komitet Różyckiego jedynym legalnym przedstawicielem drugiego. Władze w Kijowie miały też samodzielnie zdecydować o ter-
RANNY POWSTANIEC Obraz Stanisława Witkiewicza
Popular Science Magazine /
47
HISTORIA minie wybuchu powstania, gdyby okazało się, że Ruś nie jest gotowa na równi z Królestwem i Litwą. Było to realistyczne podejście do specyfiki ukraińskiej. Instrukcja, jaką przy okazji otrzymał Komitet Prowincjonalny, nakazywała m.in. „w masie ludności polskiej wyrobić gotowość do powstania”, ochotników zaś „werbować w jak najznaczniejszej ilości i używać ich do propagandy na polu ludowym”. Jak widać, główną troską dla organizatorów powstania była reakcja chłopów. W momencie wybuchu powstania doszło do pewnych istotnych zmian w nazewnictwie najważniejszych organizacji, o których mowa. I tak Komitet Centralny Narodowy stał się (Tymczasowym) Rządem Narodowym, a Komitet Prowincjonalny – Wydziałem Prowincjonalnym Rusi. Naczelnik Warszawy oraz faktyczny prezes Rządu Narodowego Stefan Bobrowski próbował nakłonić Różyckiego, aby ten wystąpił zbrojnie w marcu. Ten jednak odmówił, motywując to po raz kolejny brakiem gotowości Ukrainy. Wydział Prowincjonalny dostał wolną rękę w kwestii określenia daty rozpoczęcia walk i z prawa swego skorzystał. A ponieważ pacta sunt servanda, Bobrowski musiał ustąpić. Nie należy wszak podejrzewać Różyckiego o to, iż grał na zwłokę powodowany tchórzostwem czy kunktatorstwem. Już niedługo jego czyny miały pokazać, jak dalekie od prawdy o nim byłyby podobne słowa. W kwietniu 1863 wraz z generałem Józefem Wysockim, który tymczasem został jego wojskowym zwierzchnikiem oraz ze znanym z późniejszej działalności w ruchu narodowym Zygmuntem Miłkowskim odbył naradę wojenną w Sidorowie. Postanowiono na niej, że poruszenie Ukrainy zostanie przez nich zrealizowane w ramach trzech skoordynowanych działań. Zacząć miał Różycki, pobudzając do walki Wołyń. Później miałby się do niego przyłączyć wkraczający z Galicji Wysocki, a całości dopełniłby atak oddziału Miłkowskiego z terenu Rumunii. Termin rozpoczęcia działań na Wołyniu wyznaczono na 8 maja. Według jednego z pamiętnikarzy tego dnia udało się Różyckiemu zgromadzić na uroczysku „Pustocha” nad rzeką Teterew 850-osobowy oddział konny. To, że dowódca zdecydował się na walkę przy użyciu kawalerii miało się okazać w warunkach topograficznych Wołynia
48 / Popular Science Magazine
zbawienne. Płaskość terenu umożliwia tu jeździe skuteczną szarże, natomiast względny brak lasów wymusza na partyzantach gotowość szybkiej ucieczki, której piechota zapewnić nie może. Zagon kawalerii Różyckiego (znany również jako jazda wołyńska albo Wołyńcy) nie był jedynym, jaki wystąpił w tym czasie. Jednocześnie bowiem wyruszył z Kijowa oddział Władysława Rudnickiego, rozbity wkrótce po zaciekłej bitwie o Borodziankę. Z Żytomierza natomiast wyruszyła partia Jana Chranickiego, której zadaniem – przez pewien czas realizowanym – było dogonić Różyckiego i flankować go z prawej strony. Następnego dnia w okolicach Berdyczowa ujawnił się oddział pod dowództwem prawosławnego szlachcica – Płatona Krzyżnowskiego. Los tego dzielnego żołnierza był nie do pozazdroszczenia. Po tygodniu walk został on pokonany pod Bułajem, a następnie aresztowany, przy czym warto wspomnieć, że już wcześniej przebywał w więzieniu za udział w powstaniu listopadowym. Poddanego śledztwu i skazanego na śmierć Krzyżanowskiego Rosjanie zgładzili na terenie kijowskiej cytadeli. Wszystkie te oddziały ogłaszały chłopom ukraińskim skierowany do nich manifest powstańczy, tzw. Złotą Hramotę. Z perspektywy czasu należy stwierdzić, że ten pisany złotym czcionkami dokument był świadectwem wielkiej mądrości politycznej Wydziału Prowincjonalnego. Przede wszystkim oddawał on miejscowemu chłopu użytkowaną ziemię na własność. Bezrolni mieli w przyszłości dostać nadział gruntu od państwa. Jednocześnie potwierdzono zupełną swobodę wyznania, „jakiego kto się trzyma”. Kler prawosławny miał być wzięty pod opiekę państwa i otrzymywać stałe wynagrodzenie. W zamian oczekiwano od chłopa, że przyłączy się do powstania. Okazało się jednak, że te właśnie rachuby zawiodły. I choć zdarzało się, że powstańcy byli witani przez włościan chlebem i solą, to na ogół przyjmowano ich niechętnie. Najbardziej dramatyczny los stał się udziałem niewielkiej grupy młodzieńców, wśród których znalazł się znany nam już Antoni Jurjewicz. Wyruszywszy z Kijowa, chodzili od wsi do wsi ubrani w konfederatki. Witano ich różnie, ale bez agresji. W Sołowiówce niedaleko Korostyszewa napadli ich miejscowi chłopi, uprzednio podburzeni przez władze. 12 zostało zabitych, a 9 wydano władzy. Wśród tej drugiej gru-
py był Jurjewicz, osadzony podobnie, jak Krzyżanowski, w kijowskiej cytadeli, aczkolwiek dalej powiodło mu się lepiej. Nie czekając z założonymi rękami na wyrok, najpierw usiłował wyważyć kraty w oknach, a gdy to się nie udało – wydrążył tunel, którym uciekł na wolność. Opuściwszy kraj, prowadził ożywioną działalność patriotyczną wszędzie tam, gdzie widział możliwości politycznego działania na rzecz sprawy polskiej. Jednak w 1867 otworzyły mu się otrzymane w Sołowiówce rany. W krótki czas potem umarł w Paryżu, gdzie został pochowany. Piękny życiorys tego człowieka jest w zasadzie gotowym scenariuszem filmu. Tymczasem jazda wołyńska pod dowództwem Edmunda Różyckiego święciła tryumfy. Bez walki udało jej się zająć miasteczko Lubar, przepięknie uwiecznione w grafice przez Napoleona Ordę, a następnie Połonne, w którym być może straciła zbyt dużo czasu. Swój chrzest bojowy oddział przeszedł w czasie dwudniowej bitwy o Miropol (16-17 V) nad rzeką Słuczą. Manewr stanowił okazję, by połączyć się ze słabnącą partią Jana Chranickiego, do czego w rezultacie nie doszło. Sama bitwa dobrze ilustruje wojskową intuicję Różyckiego. Atakując od zachodu wyparł on Rosjan za Słucz i przeszedł rzekę. Nieprzyjaciel wycofywał się – niby w nieładzie – jednakże w rzeczywistości po to, by wciągnąć powstańców w pułapkę. Nie dał się przechytrzyć dowódca Wołyńców i powstrzymał się od ataku. Następnego dnia znowu rzucił swoje wojsko do natarcia i zajął wschodni brzeg Słuczy, jednak wobec zbyt licznych sił rosyjskich, postanowił wycofać się na pozycję zajmowaną przed bitwą.
Po tych wydarzeniach skierował Różycki swój oddział na południe tak, by nieco odskoczyć Rosjanom. Tymczasem pod Worobijówką natknął się na inny oddział nieprzyjacielski. Szczęście sprzyjało mu jednak bardziej, niż pod Miropolem: wygrał bitwę i wziął do niewoli 39 Moskali. Następnie wyruszył w kierunku Podola celem wybadania, na jakie wsparcie może tam liczyć. Pamiętamy jednak, że Podole dotąd ani drgnęło i tak też było teraz, chociaż do Wołyńców przyłączyło się 60 tam osób, nie aprobujących tchórzliwej postawy władz lokalnych. Tak powiększony oddział natrafił w czasie swego rajdu na jar Hańczarycha, w którym według proroctwa Wernyhory miał rozegrać się ostateczny bój z Rosjanami. Rosjan co prawda nie znaleziono, ale wiemy, że powstańcy byli bardzo pokrzepieni na duchu. Jednakże dalszy pobyt na Podolu mijał się z celem. O zwycięstwach Różyckiego zaalarmowane musiałby być już przynajmniej władze guberni, on sam tysiącami nie rozporządzał, powstanie ukraińskie dogasało, a Wysocki nie wkraczał. W tej sytuacji zdecydował się wyjść mu naprzeciw, a gdyby go nie spotkał – przebić się do Galicji. Wkrótce przyłączyła się doń niewielka grupa powstańców ocalałych z rzezi oddziałów Chranickiego i Ciechońskiego pod Mińkowcami, co tylko utwierdziło Różyckiego w przekonaniu o słuszności podjętej decyzji – zrozumiał, że wokół niego zaczyna się robić pusto i lada moment ze wszystkich stron uderzą Rosjanie. Następnego dnia, maszerując na południowy zachód, Różycki istotnie natknął się na nieprzyjaciela w miejscowości Salicha. Był 26 maja 1863 roku…
Zostawił już wieś za sobą, gdy o pojawieniu się wroga zaalarmowały czujki straży tylnej. Miał do dyspozycji 260 ludzi, Rosjanie ok. 3 razy więcej, chociaż ich dokładnej liczby nie znał. Wiedział jednak, że nie może pozwolić sobie na długą bitwę, ponieważ przy takiej dysproporcji sił czas będzie płynąć na jego niekorzyść. Postanowił zatem działać szybko. Przede wszystkim zawrócił na wschód i ustawił się frontem do nadciągającego wroga, formując dwie linie jazdy, w trzeciej umieszczając rannych i tabory. Lewą flanką oparł się o błotnisty wąwóz, zabezpieczając się z tej strony przed okrążeniem. Nie czekając, aż na pole bitwy przybędzie moskiewska piechota, wydał rozkaz ataku. Zadudniła ziemia pod kopytami nieustraszonych Wołyńców i błysnęły w ich dłoniach straszliwe lance. Do pokonania mieli 1200 kroków pod morderczym ogniem strzelców rosyjskich. I choć nie biegli pod górę i nie pluły do nich armaty, skojarzenie z szarżą na wąwóz Somosierra nasuwa się spontanicznie. Impet uderzenia Wołyńców był ogromny – najpierw zaczęli uciekać kozacy, potem stratowani zostali strzelcy. To zaś, czego nie udało się zmieść pierwszemu szwadronowi, porwał drugi i tak całe kłębowisko wpadło do wsi Salicha, gdzie podekscytowani zwycięstwem powstańcy pozsiadawszy z koni, pieszo po domach kłuli Moskali lancami. 3 roty rosyjskie, które pojawiły się w międzyczasie nie miały nawet odwagi podejść. Zginał dowódca rosyjski – kapitan Łomonosow, a oficer nazwiskiem Michnow był tak przerażony natarciem, że całą bitwę przesiedział pod mostem, za co później dostał sąd wojenny…
Droga do granicy galicyjskiej stała otworem. Różycki przekroczył ją 28 maja we wsi Szczęsnówka, po czym oddział swój rozpuścił. Jazda wołyńska opuszczała Ukrainę niepokonana, a kampanię przez nią stoczoną należy bez cienia przesady uznać za jedną z najbardziej błyskotliwych w całym powstaniu styczniowym. Po Salisze walki na Rusi zamarły na cały czerwiec. Jednak Rząd Narodowy nie rezygnował z planów poruszenia ziem ukrainnych na nowo, mimo iż po upadku powstania majowego perspektywy dalszej walki nie nastrajały optymizmem. W końcu generał Wysocki zreflektował się, że zgodnie z umową zawartą w Sidorowie zobowiązał się wkroczyć na Wołyń. Jak pokpiwa sobie Stefan Kieniewicz w swoim opus magnum „Powstanie styczniowe” – wyprawa ta była szykowana od 6 miesięcy, spóźniona zaś o 6 tygodni, tyle bowiem minęło od czasu, kiedy Różycki przekroczył granicę austriacką. Wysocki podzielił swój oddział (ok. 1700 ludzi) na 3 grupy, które miały wziąć w kleszcze komorę celną w Radziwiłłowie, zająć ją i ulokować w niej swoją bazę. Plan był dobry, jednak zawiodło wykonanie. W wyniku kiepskiej koordynacji grup, pierwsza weszła zbyt wcześnie i została rozbita, a jej dowódca zginął; Wysocki, dowodzący osobiście drugą, został odparty, trzecia zaś w ogóle nie przekroczyła granicy, rozbrojona zawczasu przez Austriaków. Bitwa radziwiłłowska (2 VII) w zasadzie wyznacza koniec powstania styczniowego na Ukrainie. Nie pomogła nominacja Różyckiego na wodza naczelnego ziem ruskich. Nie było się komu bić, brakowało pieniędzy, a struktury Rządu Narodowego zaczynały się rozpadać już nawet w Kongresówce. A jednak chciałoby się zawołać za Elizą Orzeszkową: gloria victis! – chwała zwyciężonym! Jak bowiem przepowiedział Antoni Jurjewicz w momencie, gdy rozjuszeni chłopi z Sołowiówki chwytali za kosy i siekiery: „zginiemy, ale przynajmniej zostanie po nas pamięć”. To prawda: historia pamięta o pobitych i zakatowanych młodzieńcach w konfederatkach. I nawet jeśli zapis tamtych wydarzeń tkwi na ściśniętych kartkach jakiejś dawno zapomnianej publikacji, to przecież w końcu pojawi się ktoś, kto z bibliotecznych czeluści wyciągnie ją na światło dzienne i powie: oto ludzie, który mogą być dla nas wzorem patriotycznego poświęcenia. Popular Science Magazine /
49
HISTORIA
Dominik SzczęsnyKostanecki, publicysta
Pamiętajmy o konfederatach barskich! 250 lat temu, 29 lutego 1768 w Barze na Podolu niegodząca się na uszczuplanie suwerenności Rzeczpospolitej szlachta zawiązała konfederację, która przerodziła się w kilkuletnią wojnę z Rosją. 50 / Popular Science Magazine
J
eśli potraktować konfederację barską jako pierwsze polskie powstanie (a niektórzy historycy przychylają się do takiej wykładni), to byłoby ono najdłużej trwającą z polskich insurekcji. Ale zawiązany w 1768 roku na terenie dzisiejszej Ukrainy związek zbrojny rzeczpospolitackiej szlachty nosił też jeszcze cechy dawnego rokoszu, tzn. wymówienia lojalności wobec rodzimej władzy monarszej. Konfederaci barscy uważali bowiem – z dzisiejszego punktu widzenia zupełnie słusznie – że obrany królem Stanisław Antoni Poniatowski był, mimo różne nieśmiałe próby oporu, „rosyjskim człowiekiem w Warszawie”. W 1771 udało się spiskowcom króla porwać. Rzecz dokonała się u zbiegu ulic Koziej i Miodowej w Warszawie – teraz jest tam irlandzki pub – ale wskutek braku rodzimej tradycji królobójstwa, puszczono Stasia wolno. Wróćmy jednak do głównego wątku. Na czele konfederacji barskiej stanęli przodkowie poety Zygmunta Krasińskiego. Adam, dostoj-
KAZIMIERZ PUŁASKI POD CZĘSTOCHOWĄ, obraz Józefa Chełmońskiego z 1875 roku
ny biskup kamieniecki zasłużył się jako spiritus movens przedsięwzięcia. Z kolei jego rodzony brat Michał Kazimierz został marszałkiem (przywódcą) konfederacji w Koronie, tzn. w – etnicznie rozumując – polsko-ukraińskiej części Rzeczpospolitej. Wiemy już, co było głęboką przyczyną zawiązania spisku – opór wobec wasalizacji Polski przez carycę Katarzynę, jednak bezpośrednią iskrą, powodującą wybuch okazał się tzw. sejm repninowski. Jego inicjatorem był ambasador Rosji w Warszawie, Nikołaj Repnin (stąd nazwa), który otrzymał od swej monarchini misję kompletnego rozregulowania systemu politycznego Rzeczpospolitej, by uczynić ją bezwładną. Z początku praca szła dobrze. Nie dość, że rosyjskie wojska terroryzowały sejmiki ziemskie, by te wybrały odpowiednich posłów, to jeszcze potem de facto uszczuplono skład sejmu walnego, zarządzając obrady delegacyjne.
Sejm repninowski usankcjonował wyłączną rolę szlachty w rządzeniu krajem, liberum veto, wolną elekcję, prawo rokoszu, etc., gwarantem tych „praw kardynalnych” czyniąc Rosję, Polskę degradując do roli jej protektoratu. Dodajmy, że grupa opornych posłów (był wśród nich m.in. biskup kijowski Józef Załuski), którzy nie chcieli zgodzić się na warunki podyktowane przez Repnina, została aresztowana i zesłana do Kaługi. Tego było już dla szlachty za wiele. Ci spośród konserwatystów, którzy nie pobierali z rosyjskiej ambasady jurgieltu – żeby nie było, brała go również Familia – odnajdą się w konfederacji barskiej. Wiele bitew konfederacji przeszło do historii! Któż nie słyszał o zmaganiach pod Częstochową, Okopami św. Trójcy, czy Lanckoroną?! Te drugie upamiętnił chociażby Zygmunt Krasiński w Nie-boskiej Komedii. Skoro jednak jesteśmy przy Ukrainie – pomówmy chociaż przez chwilę o bohaterskiej obronie klasztoru karmelitów w Berdyczowie,
bronionego przez marszałka związku wojskowego w Koronie – Kazimierza Pułaskiego. Pułaski bronił się w warownym klasztorze na przełomie maja i czerwca 1768 przez blisko trzy tygodnie, trzykrotnie odpierając rosyjskie wojska dowodzone przez generała Kreczetnikowa. Co ciekawe, w czasie obrony miasta przełożonym tamtejszego zgromadzenia karmelitów był niejaki Marek Jandołowicz – pierwowzór słynnego księdza Marka z dramatu Słowackiego, niestrudzonego kaznodziei i patrioty. Konfederacja barska uległa pod naporem nieprzyjaciela – zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Pamiętajmy bowiem, że nie tylko Moskale pacyfikowali ów patriotyczny zryw. Wśród jego zagorzałych nieprzyjaciół znalazł się również bardzo chętnie obnoszący się swym przywiązaniem do polskości hetman Franciszek Ksawery Branicki, późniejszy Targowiczanin. Chwała bohaterom! Na pohybel zdrajcom! Popular Science Magazine /
51
HISTORIA
OBRONA FORTECY BERDYCZOWSKIEJ
Jak konfederaci barscy walczyli o wiarę i wolność
Berdyczów zapisał się w historii konfederacji barskiej. Tu przez ponad dwa tygodnie armia carska ostrzeliwała polskich patriotów na czele z marszałkiem Kazimierzem Pułaskim. Wydarzenia z lat 1767-1769 opisał w wydanym w 1874 roku w Poznaniu „Dzienniku działań wojennych” generałmajor Piotr Kreczetnikow, dowódca korpusu interwencyjnego tłumiącego konfederację.
D Jan Matkowski, publicysta
okument, choć przedstawia wypadki z punktu widzenia rosyjskiego oficera, jest cennym świadectwem historycznym. 14 maja 1768 roku do generała Kreczetnikowa przywiedziono włościanina spod Berdyczowa. Ów człowiek zaręczał, że w mieście stacjonuje zaledwie 200 konfederatów. Na tę wieść Kreczetnikow wysłał następnego dnia do Berdyczowa oddziały pod dowództwem generała Podgoryczniego z rozkazem zaatako-
52 / Popular Science Magazine
wania konfederatów. W wyniku ataku śmierć poniosło 28 z nich, a dwóch wzięto do niewoli. Ponieważ jednak konfederatów było więcej niż Rosjan, ci ostatni musieli się wycofać. 16 maja rosyjski oddział w Latyczowie schwytał dwóch jeńców. Jeden z nich zeznał, że marszałek Pułaski przebywał w mieście jeden dzień, po czym udał się do Deraźni, by tam stanąć obozem. Generał Podgoryczni, któremu natychmiast przekazano tę informację, wahał się, czy sam ma
zaatakować konfederatów w Berdyczowie, czy zaczekać na Kreczetnikowa, który postanowił ścigać marszałka konfederatów. Przesłuchani następnego dnia dwaj inni jeńcy: Żyd i konfederata, powiedzieli, że do Deraźni udało się z Winnicy 400 polskich szlachciców, najprawdopodobniej w celu wzmocnienia obozu Pułaskiego. Jednocześnie generał Podgoryczanin raportował do Kreczetnikowa o wielkiej liczbie konfederatów w Berdyczowie. Generał Kreczetnikow
o północy 18 maja wyszedł z wojskiem z Ułanowa i już o godz. 16 rozbił obóz w centrum Berdyczowa. Wziąwszy z sobą pułkowników Michaiła Kreczetnikowa i Szyrkowa, pojechał obejrzeć warowny klasztor Karmelitów Bosych, zwany Fortecą, w którym skryli się konfederaci, by opracować plan ataku. W momencie zbliżenia się do klasztoru rosyjscy oficerowie zostali ostrzelani. Jednak kule ich ominęły i nikt nie zginął. Od 19 maja zaczęło się oblężenie. Pierwszego dnia armia rosyjska przeprowadziła lekki ostrzał klasztoru. Z rozkazu Kreczetnikowa nikogo nie wypuszczano ani nie wpuszczano do miasta. Wieczorem wyznaczono miejsce dla silnej baterii artyleryjskiej, a dla jej osłony wydzielono trzy roty pod dowództwem majora Ettingera. Pułkownik Gurjew meldował, że około trzydziestu powstańców usiłowało przejść z Fortecy przez groblę, jednak Kozacy, zauważywszy ich, zmusili do powrotu. Z zapisków nie wynika, kiedy i w jaki sposób Kazimierz Pułaski dostał się do klasztoru, jednak zrobił to. Bardzo możliwe, że przybył doń przed Rosjanami. 20 maja o godz. 3 nad ranem zaczął się kolejny ostrzał z armat. Konfederaci odpowiadali ogniem kartaczy i bomb i ranili kapitana oraz kilku żołnierzy. Kanonada trwała do godz. 20 i choć zostawiła wiele śladów na murach klasztoru, te pozostały niewzruszone. Trzy pociski spadły na podwórko Fortecy i zniszczyły baterię. O godz. 16 konfederaci zaatakowali zza murów oddział pułkownika Kreczetnikowa, który odparł natarcie. Według raportu sam generał został ranny, a obrażeń doznało ponad stu rosyjskich żołnierzy, siedmiu zaś przepadło bez wieści. Następnie dni wyglądały podobnie. Rosjanie nadal ostrzeliwali klasztor. 26 maja generał Kreczetnikow rozkazał przygotować − na wypadek szturmu fortecy − pięć tysięcy drabin długich i grubych na dwie sążnie, by można je było nieść bez wielkiego trudu. W tym celu nakazano sprowadzić wszystkich mieszkańców Berdyczowa i okolicznych wsi. Za pracę zaproponowano im zapłatę. Następnego dnia wysłano do Kijowa oficera z zadaniem sprowadzenia dział większego kalibru i pocisków. W ciągu dnia kanonada nie ustawała, dzięki czemu żołnierzom rosyjskim udało się powiększyć wcześniej uczyniony wyłom i uszkodzić mur przy bocznej bramie. 28 maja Rosjanie złapali szpiega konfederatów, który zbierał informacje o pozycji wojsk carskich dla oddziałów idących na odsiecz Berdyczowa.
Ostrzał z armat kontynuowano. Wyłom koło bramy zwiększył się do szerokości czterech sążni. 29 maja odebrano od pułkownika Popowa wiadomość, że 5 tysięcy ludzi idących na odsiecz Fortecy znajduje się pięć mil od Berdyczowa. Natychmiast wysłano przeciwko nim majora, księcia Chwasulowa, z trzema szwadronami karabinierów i tysiącem Kozaków dońskich. Mieli oni wesprzeć pułkownika Popowa, zaatakować konfederatów i rozbić ich. W tym czasie w Berdyczowie zza murów klasztoru powstańcy robili wypady i podpalali domy zajęte przez żołnierzy. Niestety, idąca im na pomoc odsiecz się nie powiodła. 30 maja książę Chawasulow donosił, że 3-tysięczny oddział konfederatów zbliża się do Berdyczowa i szykuje do ataku. W tym momencie powstańcom z fortecy znów udało się podpalić kilka domów,się udała dzięki wiatrowi wiejącemu od strony klasztoru. Jednak o północy generał Kreczetnikow dostał raport od generał Podgoryczniego, w którym ten pisał, że pod wsią Wieligródka, dwie mile od Berdyczowa, udało mu się rozbić silny oddział powstańców. To wydarzenie bez wątpienia wpłynęło na nastroje załogi klasztoru. 31 maja dwóch ojców karmelitów udało się do Rosjan z listem od marszałka Pułaskiego do generała Kreczetnikowa. Pułaski przedstawił w nim stanowisko powstańców, pisząc, że „naród polski w słusznym rozjątrzeniu swoim znalazł się w konieczności stanąć w obronie podeptanych praw i wolności Rzeczypospolitej i wiary świętej swojej, dla szanowania której życie swoje ponieść w ofierze zawsze jest gotów”. Tak zaczęła się wymiana zdań między
stronami. Od 1 czerwca ustała wymiana ognia. Tego dnia do Berdyczowa wrócił generał Podgoryczanin ze 121 jeńcami. Wśród nich był Stanisław Ortyński, drugi po Pułaskim słynny konfederata na Podolu. 2 czerwca Pułaski przez karmelitów zaproponował Rosjanom rokowania pokojowe, co ci przyjęli z zadowoleniem. Tego dnia do sztabu armii carskiej przybyło pięciu delegatów z klasztoru: podczaszy Michałowski, kapitan Winnicki, podczaszy Chin, komornik Zdanowski i sędzia grodzki Michałowski. Na wstępie Kreczetnikow oświadczył, że nie będzie akceptował żadnych warunków powstańców i zażądał od nich natychmiastowej kapitulacji. Po negocjacjach do klasztoru wyruszył podczaszy Chin, by przedstawić Pułaskiemu stanowisko Rosjan. Od marszałka przyniósł informację, że wszyscy obrońcy klasztoru, oprócz Pułaskiego i 200 szlachciców, gotowi są się poddać. Ponadto marszałek zażądał od Kreczetnikowa gwarancji, że po kapitulacji powstańcy zachowają życie i nie zostaną ograbieni przez żołnierzy. Po pisemnym zobowiązaniu się Kreczetnikowa do spełnienia tych warunków 3 czerwca o godz. 7 marszałek Pułaski z chorągwią regimentarską zaczął opuszczać Fortecę i składać broń. Klasztor natychmiast został zajęty przez wojska rosyjskie. Całą noc oficerowie spisywali majątek i broń powstańców. Według spisu klasztor opuściło 1361 konfederatów, w tym 38 szlachciców, 374 oficjalistów, 649 ludzi wszelkich stanów, 135 rannych i 165 służby. Kazimierz Pułaski został zmuszony do złożenia przysięgi, że rezygnuje z udziału w konfederacji barskiej. Nie był to jednak koniec jego udziału w tej wojnie. Trafiwszy do Galicji, kontynuował walkę.
BERDYCZÓW Klasztor Karmelitów Bosych, ufundowany w 1630 roku na miejscu dawnej twierdzy rodu Tyszkiewiczów i zwany Fortecą Najświętszej Maryi Panny
Popular Science Magazine /
53
HISTORIA
Nigdy z królami nie będziem w aliansach Obrona Żytomierza przez konfederatów barskich
W
Włodzimierz Iszczuk, redaktor
drugiej połowie XVIII wieku I Rzeczpospolita padła ofiarą polityki wielkich mocarstw, Rosji, Prus i Austrii, które chciały ją sobie podporządkować. Mocarstwom tym zależało na wzniecaniu niepokojów i anarchii w Polsce, bo umożliwiało im to kontrolowanie sytuacji i zdobywanie wpływów. Zainteresowana utrzymywaniem Rzeczypospolitej w stanie wewnętrznego rozkładu Caryca Katarzyna II robiła wszystko, by nie dopuścić do zmian ustrojowych. Pragnąc uczynić z Polski swój protektorat, doprowadziła do osadzenia na jej tronie swego kochanka Stanisława Augusta Poniatowskiego. Narzucenie przez nią ustaw dających równouprawnienie innowiercom wywołały w Rzeczpospolitej wstrząsy polityczne i konflikty religijne. W celu obrony wiary i macierzy 29 lutego 1768 roku patriotycznie
54 / Popular Science Magazine
nastawiona szlachta zawiązała na Podolu konfederację barską jako wyraz sprzeciwu wobec destabilizujących poczynań Katarzyny II i jej ingerencji w sprawy Polski. Wybuchło pierwsze polskie powstanie narodowowyzwoleńcze skierowane przeciwko Rosji. Żytomierz, będąc w samym środku walk, udzielił wsparcia konfederatom, za co Rosjanie okrutnie zemścili się na jego mieszkańcach. Miasto zostało zdobyte szturmem w 1769 roku. Te tragiczne wydarzenia przetrwały w nielicznych źródłach historycznych: we wspomnieniach naocznego świadka, obrońcy miasta Serwacego Prusa Suchorzewskiego zatytułowanych „Echo ukraińskiej rzezi” oraz dowódcy korpusu interwencyjnego tłumiącego konfederację, generała-majora wojsk rosyjskich Piotra Kreczetnikowa, na które powołują się lokalni historycy Marian Dubiecki, Dmytro Antoniuk,
Georgij Mokrycki, dr hab. Mikołaj Kostryca i dr Rusłan Kondratiuk. Dmytro Antoniuk w swojej książce „Cztery wędrówki po Żytomierszczyźnie” pisze, że: „Żytomierz wspierał konfederatów barskich, miasto i kościół zostały spalone przez wojska rosyjskie”. Z kolei Georgij Mokrycki w swoim ilustrowanym przewodniku zatytułowanym „Żytomierz” napisał: „[…] miasto szturmem zdobył pułk dońskich kozaków. Niemal wszystkich mieszkańców zabili, a budynki spalili. Ocalał tylko klasztor Bernardynów. Miasto stało się pustkowiem, a nie było nikogo, aby pochować zabitych. Wybuchła epidemia”. Dokładniejszy obraz tej masakry zawarli w monografii „Żytomierz: podręczna książka o lokalnej historii” dr hab. Mikołaj Kostryca i główny specjalista Żytomierskiego Państwowego Archiwum Obwodowego dr Rusłan
Kondratiuk: „W tym czasie dramatyczne wydarzenia odbywały się tuż za progiem Żytomierza. Miejscowa szlachta stanęła po stronie konfederatów, a miasto zaczęło gromadzić wojska szlacheckich pocztów nadwornych i kozaków. W okolicach wioski Tulyn (obecnie Liszczyn) doszło do potyczki z jednostkami wojsk rosyjskich. Po odparciu pierwszego ataku kozaków dońskich konfederaci pospiesznie rozpoczęli przygotowania do obrony Żytomierza. Jednak nieliczna jednostka obrońców miasta w starym drewnianym zameczku nie potrafiła powstrzymać ataku dobrze uzbrojonych i zahartowanych w bitwach wojsk rosyjskich. Miasto zostało zdobyte szturmem”. Szczegóły tego smutnego zdarzenia opisał naoczny świadek Serwacy Prus Suchorzewski w „Echach ukraińskiej rzezi”: „Głównymi ośrodkami obrony były zamek i klasztor Bernardynów. Dońscy kozacy otoczyli miasto, a husarze włamali się
do niego od strony Staniszowki. Po odparciu pierwszego ataku Rosjanie znów zaatakowali zamek, a miasto podpalili. Spłonęło wiele domów, katedra i kościół jezuicki, siedziby kapituły i biskupa. Po szturmie niemal cały Żytomierz leżał w gruzach”. Z kolei Marian Karol Dubiecki, polski historyk i pamiętnikarz, sekretarz Rusi w Rządzie Narodowym powstania styczniowego, w książce „Na Kresach i za Kresami. Wspomnienia i szkice” (Kijów 1914), taki daje opis obrony Żytomierza: „Ostatnią walką, jaka toczyła się u palisad i wałów żytomierskiego zameczku, była obrona tego posterunku przez konfederatów barskich. Zachodnia i północna część Kijowszczyzny to teren walk konfederackich. Liczna, zamożna szlachta tameczna, osobiście, pojedynczo lub na czele pocztów swych, stawała pod sztandarem Bogarodzicy, idąc, jak wyrażano się, »na azard«. […] Wiemy jedynie z tradycyi, która bardzo długo, lat przeszło ośmdzie-
siąt, tułała się pod słomianemi strzechy przedmieszczan, za Kamionką, głosząc, iż garstka barskich konfederatów, nie mogąc oprzeć się przeważnej sile oblegających, skorzystała z podkopu starożytnego, łączącego tajemnymi, podziemnymi kurytarzami zamczysko z rzeką i tą drogą wydostała się z posterunku, którego nie mogła już obronić. Tradycya mówiła, że wycieczka tajemna z zamku wychodziła na wybrzeże Kamionki, nadzwyczaj daleko, wśród skał i złomów Kamionki, u wylotu dalszego ulicy Cudnowskiej. Skoro załoga wydostała się drogą podziemną do rzeki, ludzie umówieni mieli ogromnemi głazy zamknąć otwór przejść podziemnych, tak iż podziemne kurytarze na zawsze pozostały dla nieprzyjaciela tajemnicą. Kilku tylko ciurów obozowych pozostało w zamku bezbronnym, którzy twierdzili wobec nieprzyjaciela, iż wcale nie wiedzą, w jaki sposób zniknęła załoga... Od owej chwili zaczyna się zupełny upadek zamku”. Tymczasem Petersburg kontynuował wrogą działalność wobec Rzeczypospolitej, podburzając do nienawiści religijnej i narodowej. W czasie powstania na Kijowszczyźnie, Podolu i Wołyniu agenci rosyjscy rozpowszechniali pogłoski, że caryca Katarzyna II wydała tzw. złoty list, w którym wzywała chłopów ukraińskich i Kozaków (hajdamaków) do bicia szlachty, katolików i Żydów. Podczas gdy konfederaci barscy, broniąc ojczyzny, prowadzili walkę z rosyjskimi wojskami, hajdamacy zadawali potężne ciosy w niezabezpieczone tyły patriotów Rzeczypospolitej. Uderzenia dotykały ich rodziców, żony i dzieci. Ta okrutna rzeź ludności cywilnej weszła do historii pod nazwą koliszczyzna. Rosjanie, którzy ją wywołali, zdradzili później swoich sojuszników (hajdamaków) i pomogli stłumić chłopski bunt. Skutkiem tej polityki była nienawiść, którą udało im się zasiać między Polakami i Ukraińcami na wiele dziesięcioleci. Przez kolejne 20 lat sytuacja w Rzeczpospolitej pozostawała napięta. Po stłumieniu konfederacji barskiej carski rząd kontynuował wrogą działalności wobec Rzeczypospolitej. Trzy potężne mocarstwa przygotowywały się do tego, by osłabione wewnętrznymi konfliktami państwo rozerwać na strzępy. Rzeczpospolita Obojga Narodów stanęła na skraju przepaści… Popular Science Magazine /
55
Stanisław Karczewski Marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej
56 / Popular Science Magazine
Ważny apel marszałka Senatu do Polonii:
„Wszyscy Polacy mogą i powinni być ambasadorami polskości” „Proszę o dokumentowanie i reagowanie na przejawy antypolonizmu, krzywdzące nas sformułowania i opinie. Wszyscy Polacy mogą i powinni być ambasadorami polskości” – napisał marszałek Senatu Stanisław Karczewski w liście do Polonii i Polaków za granicą.
W
apelu do środowisk polonijnych i polskich za granicą, wystosowanym 7 lutego w związku z nowelizacją ustawy o IPN, marszałek Senatu stwierdził, że od wielu lat Polacy w kraju i za granicą stykają się z „krzywdzącym i niesprawiedliwym, a przede wszystkim nieprawdziwym” sformułowaniem „polskie obozy śmierci” i oskarżeniami Polaków o współudział w Holocauście. „Najwyższy czas, żeby wolna od 29 lat Polska upomniała się o prawdę historyczną” – zaznaczył Karczewski. Jego zdaniem, w dochodzeniu do prawdy ma pomóc przyjęta nowela ustawy o IPN. „Mając na względzie dobro Rzeczypospolitej Polskiej zwracam się do Państwa z apelem o podejmowanie wszelkich możliwych działań, których celem będzie upominanie się o prawdę historyczną” – zaapelował marszałek Senatu. Karczewski zwrócił się też do wszystkich rodaków na całym świecie z apelem o „dokumentowanie i gromadzenie wszelkich świadectw okrucieństw, zbrodni przeciw ludzkości popełnionych podczas II wojny światowej”. „Ostatni świadkowie wydarzeń pomału odchodzą. Trzeba utrwalić ich wspomnienia dla zachowania pamięci o wyrządzonych krzywdach tak Żydom jak i Polakom, Ro-
mom i wszystkim pokrzywdzonym” – dodał. „Proszę o dokumentowanie i reagowanie na przejawy antypolonizmu, krzywdzące nas sformułowania i opinie. Proszę o powiadamianie naszych ambasad, konsulatów i konsulów honorowych o pomówieniach naruszających dobre imię Polski” – napisał marszałek Senatu. Stanisław Karczewski podkreślił, że reakcja opinii światowej, a zwłaszcza przedstawicieli władz Izraela na nowelizację ustawy o IPN, wywołała w Polsce zdziwienie, ponieważ projekt ustawy był znany wszystkim zainteresowanym. „Z nadzieją oczekujemy na wyniki prac zespołu ekspertów powołanego przez Mateusza Morawieckiego i Benjamina Netanjahu, premierów Polski i Izraela. Jestem głęboko przekonany, że jest to dobra droga do budowania mostów między oboma narodami, które od tysiąca lat żyły obok siebie, których kultury wzajemnie się przenikały” – stwierdził Karczewski. Jak podkreślił, wierzy, że z pomocą Polonii „cierpliwie, wspólnie zbudujemy porozumienie ze środowiskami żydowskimi w poszczególnych krajach, dając świadectwo prawdzie o II wojnie światowej”. Źródło: niezalezna.pl, PAP
IMPREZY POLONIJNE
W Barze na Podolu odbyły się
OBCHODY 250-LECIA KONFEDERACJI BARSKIEJ
11 maja w Domu Polskim w Barze uroczyście obchodzono 250. rocznicę zawiązania przez szlachtę zbrojnego związku, który był wyrazem sprzeciwu wobec destabilizujących poczynań Rosji i jej ingerencji w sprawy I Rzeczypospolitej.
W
obchodach wzięli udział polscy parlamentarzyści, dyplomaci, naukowcy, duchowni, przedstawiciele miejscowych władz, delegacje z miast partnerskich Baru oraz Polacy z Podola i całej Ukrainy, by wymienić tylko posłów na Sejm RP Annę Milczanowską i Ireneusza Zyskę, konsula generalnego RP z Winnicy Damiana Ciarcińskiego, wiceprezesa Stowarzysze-
58 / Popular Science Magazine
nia „Wspólnota Polska” Krzysztofa Łachmańskiego oraz przewodniczącego Rady Miasta Baru Artura Cyciurskiego. „Konfederacja Barska jest często uważana za pierwsze polskie powstanie narodowe, a tych powstań w historii Polski mieliśmy bardzo wiele – powiedział szef winnickiej placówki dyplomatycznej Damian Ciarciński, odpowiadając na pytanie dziennikarza „Głosu Polonii” o znaczenie tej
rocznicy dla polskiej pamięci historycznej. – Było to ważne wydarzenie, które miało tragiczne, ale ważne znaczenie w historii Polski – zaznaczył dyplomata. I dodał: – Po 250 latach spotykamy się tu, w Barze, w okolicznościach bardzo szczególnych. Ukraina przeżywa agresję ze strony wschodniego sąsiada, ale z drugiej strony miejscowi Polacy, ale także Ukraińcy, którzy tutaj mieszkają, mogą wspólnie obchodzić
tę rocznicę, mogą wspominać wydarzenia sprzed 250 lat. Fakt, że przybyło do nas wiele delegacji z Polski, zwłaszcza posłowie, profesorowie i wykładowcy, wskazuje na to, że pamiętamy o Polakach tutaj zamieszkałych, pamiętamy o historii, która się nie zakończyła, ale ma ciąg dalszy i obecni tutaj Polacy są na to dowodem”. Głównym punktem uroczystości było odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej pamięci uczestników konfederacji barskiej oraz konferencja naukowa z udziałem polskich i ukraińskich badaczy, m.in. prof. Uniwersytetu Opolskiego Tomasza Ciesielskiego, docentów Anatola Łysego i Anatola Wojnarowskiego z Winnicy, na temat historii pierwszego zrywu niepodległościowego. „Konfederacja barska jest wydarzeniem, które zawsze było kontrowersyjne w polskiej historiografii – zaznaczył w rozmowie z dziennikarzem „Głosu Polonii” prof. Ciesielski. – Ten epizod historii Polski zawsze był spychany gdzieś w tło. Jeżeli już, to wspominamy, że był to pierwszy zryw niepodległościowy. Insurekcja kościuszkowska, powstanie listopadowe, powstanie styczniowe niejako, niestety, trochę spychały konfederację barską na pewne ubocze ruchu niepodległościowego. Tymczasem w pewien sposób konfederacja barska była próbą obrony własnej tożsamości narodu szlacheckiego, może, z naszego punktu widzenia, niewłaściwego, bo chcieli oni trwać w tym, co było. Uważali, że skoro Rzeczpospolita powstała na gruncie takich, a nie innych praw, to są to dobre prawa. Taka sobie szlachecka republika… Sprzeciwili się przede wszystkim procesom zmian, ale sprzeciwili się w taki sposób, który ich upamiętnił, czyli teraz mówi się o tym epizodzie historycznym, jak o walce o wiarę i wolność”. Przypomnijmy, Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustanowił rok 2018 Rokiem Konfederacji Barskiej (1768-1772) – zbrojnego związku szlachty polskiej utworzonego w Barze na Podolu 29 lutego 1768 roku, w obronie wiary katolickiej i niepodległości Rzeczypospolitej – pierwszego wielkiego polskiego powstania narodowego. Redakcja Popular Science Magazine /
59
Cześć i chwała Bohaterom! Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych w Żytomierzu
Żytomierskie Zjednoczenie Szlachty Polskiej już po raz trzeci zorganizowało obchody Narodowego Dznia Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
P
olacy z Żytomierza uczcili pamięć bohaterów polskiego podziemia antykomunistycznego, wśród których był także słynny żytomierzanin płk Franciszek Niepokólczycki, zastępca gen. „Nila”, prezes organizacji Wolność i Niezawisłość (WiN), który po II wojnie światowej mężnie walczył o wolność w ramach polskiego podziemia antykomunistycznego. 1 marca odbyło się uroczyste spotkanie upamiętniające Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, w którym udział wzięli członkowie Związku Szlachty Polskiej z prezes Natalią Kostecką-Iszczuk i uczniowie Szkoły Wiedzy o Polsce. Po przywitaniu zgromadzonych i krótkim wystąpieniu Natalii Kosteckiej-Iszczuk nauczyciel historii Robert Stepaniuk odczytał list prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej Andrzeja Dudy do organizatorów i uczestników obchodów. Następnie zapoznał zebranych z historią Żołnierzy Wyklętych. Opowiedział, dlaczego jest obchodzony Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, kim byli bohaterowie podziemia niepodległościowego, ilu ich było, jak długo trwał ich opór i jaką ofiarę ponieśli. Na zakończenie uroczystego spotkania zebrani obejrzeli film dokumentalny „Żołnierze Wyklęci | Polimaty #66”, pokazujący historię polskiego podziemia zbrojnego lat 1944-1953, po którym odbyła się dyskusja. Przypomnijmy, rok temu, 26 lutego, w Bibliotece Naukowej im. O. Olżycza zorganizowano podobną uroczystość upamiętniającą Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych, a 28 lutego 2016 roku ponad 110 Polaków z Żytomierza wzięło udział w IV Biegu Pamięci Żołnierzy Wyklętych „Tropem Wilczym”. Robert Stepaniuk, nauczyciel historii skierowany przez ORPEG
IMPREZY POLONIJNE
Bawimy się, uczymy się…
W
niedzielę 25 marca uczniowie Szkoły Wiedzy o Polsce spotkali się w kawiarni „Teretenija”. Poza uczniami w niedzielnym spotkaniu uczestniczyli: Prezes Zjednoczenia Szlachty Polskiej na Żytomierszczyźnie – Natalia Iszczuk oraz nauczyciele z Polski: Anetta Laskowska, Robert Stefaniuk oraz Marek Wróblewski. Spotkanie to miało charakter integracyjny, a jednocześnie była to nietypowa lekcja języka polskiego, podczas której uczniowie nie tylko doskonalili i wzbogacali polskie słownictwo, ale jednocześnie poznawali zasady współczesnego savoir-vivre.
62 / Popular Science Magazine
Pomysł okazał strzałem w dziesiątkę. Organizatorzy spotkania udowodnili bowiem, że podczas lekcji języka polskiego oraz wiedzy o Polsce nie musimy ograniczać się wyłącznie do spotkań nauczyciela z uczniami w typowej sali lekcyjnej, w której do dyspozycji mamy podręczniki, tablicę i kredę. Czasami warto pójść o krok dalej i wyjść poza mury szkoły. Nikt nie sprawdzał obecności, nie stawiał ocen, a uczniowie chętnie mówili po polsku, zadawali pytania. Zmuszeni byli do tego, aby wykazać się znajomością języka polskiego w sytuacji praktycznej, w codziennym życiu. Poza konwersacją na temat, jak korzystać z menu,
czy posługiwać się sztućcami, był również czas na zapoznanie się z klasyką polskiej literatury dla dzieci – wierszem Jana Brzechwy w interpretacji ucznia Szkoły Wiedzy o Polsce – Antoniego Leusa. Spotkanie przebiegło w miłej, sympatyczne i słodkiej atmosferze między innymi za sprawą kakao i pysznego strudla z jabłkami z dodatkiem lodów. Okazało się, że język polski, choć niełatwy, to „nie taki diabeł, straszny, jak go malują”. Uczcie się języka polskiego, naprawdę warto! Anetta Laskowska, Nauczyciel skierowany przez ORPEG
KAWIARNIA „TERETENIJA” W ŻYTOMIERZU Spotkanie to miało charakter integracyjny, a jednocześnie była to nietypowa lekcja języka polskiego, podczas której uczniowie nie tylko doskonalili i wzbogacali polskie słownictwo, ale jednocześnie poznawali zasady współczesnego savoir-vivre.
Popular Science Magazine /
63
64 / Popular Science Magazine
Warsztaty w Szkole Wiedzy o Polsce 29 marca w placówce działającej przy Zjednoczeniu Szlachty Polskiej na Żytomierszczyźnie odbyły się warsztaty z robienia pisanek i kartek wielkanocnych. Uczniowie zapoznali się też z okolicznościową prezentacją na temat zwyczajów wielkanocnych.
C
hoć za oknem było zimowo, to w Szkole Wiedzy o Polsce zrobiło się wiosennie i kolorowo. Tradycją stały się warsztaty wielkanocne, na których młodzież zapoznaje się z tajnikami przygotowania ozdób świątecznych. W zajęciach wzięli udział uczniowie wszystkich klas, zniecierpliwieni zimą i szukający wiosennego ciepła. Zebranych powitała prezes ZSP Natalia Kostecka-Iszczuk, po czym nauczyciel historii Robert Stepaniuk przedstawił prezentacją pt. „Zwyczaje wielkanocne”. Następnie uczniowie pod kierunkiem opiekunek warsztatów plastycznych Olgi Kowalczuk i Ludmiły Lobaczowej i przy współudziale nauczycieli Roberta Stepaniuka i Marka Wróblewskiego robili przepiękne ozdoby: pisanki malowane farbami, dekorowane topionymi kredkami świecowymi i pięknie zdobione kartki wielkanocne. Wszystkie te prace, powstałe w ciepłej i miłej atmosferze i przy wielkim zaangażowaniu uczniów, będą cieszyć oczy i ozdabiać szkołę. Robert Stepaniuk, nauczyciel skierowany przez ORPEG Popular Science Magazine /
65
IMPREZY POLONIJNE
Jak Polacy ratowali Żydów Wystawa „Samarytanie z Markowej” w Żytomierzu W centralnym gmachu Żytomierskiego Uniwersytetu Państwowego im. Iwana Franki 29 marca odbyło się uroczyste otwarcie dokumentalnej wystawy fotograficznej „Samarytanie z Markowej”.
E
kspozycja poświęcona jest polskiej rodzinie Ulmów ze wsi Markowa (obecnie województwo podkarpackie) – małżeństwu Józefowi i Wiktorii oraz sześciorgu ich dzieciom (najstarsze 8-letnie, najmłodsze półtoraroczne) – która 24 marca 1944 roku została wraz z ośmiorgiem ukrywanych przez nią Żydów z rodzin Szallów i Goldmanów zamordowana przez niemieckich żandarmów. Zbrodnia w Markowej stała się symbolem martyrologii Polaków zabijanych za niesienie pomocy Żydom. Wystawa składa się z dwudziestu plansz, prezentujących m.in. dokumenty i zdjęcia ilustrujące życie codzienne rodziny Ulmów oraz polskiej i żydowskiej społeczności Markowej. Przedstawione zostały także realia okupacji niemieckiej w Polsce, podczas której każdemu za pomoc Żydom groziła kara śmierci. Wystawa pokazuje także skalę tej pomocy. Ekspozycję zamykają dokumenty z procesu beatyfikacyjnego rodziny Ulmów oraz dyplom o przyznaniu Wiktorii
66 / Popular Science Magazine
i Józefowi Ulmom tytułu Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Podczas II wojny światowej wiele polskich rodzin, ryzykując życie, pomagało Żydom – przechowywały ich w swoich domach, karmiły. Za tę pomoc Niemcy zamordowali – według różnych źródeł – od 1000 do 30 tys. Polaków. Obywatele polscy są na pierwszym miejscu listy odznaczonych przez państwo Izrael tytułem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. By zachować pamięć o ich poświęceniu, we wsi Markowa otwarto w 2016 roku Muzeum Polaków Ratujących Żydów im. Rodziny Ulmów. Wystawa „Samarytanie z Markowej” powstała w 2010 roku Jej autorami są historycy z Instytutu Pamięci Narodowej. Od 2016 roku była eksponowana na sześciu kontynentach świata. Na Ukrainie pokazano ją w Winnicy, Iwano-Frankiwsku, Kijowie, Lwowie, Nowogrodzie Wołyńskim i Czerniowcach. Wernisaż wystawy w Żytomierzu swoją obecnością zaszczycili m.in. p.o. rektora ŻUP prof. Galina Kyryczuk, ambasador RP na Ukra-
inie Jan Piekło, konsul generalny RP w Winnicy Damian Ciarciński, wicekonsul Agnieszka Góralska i kapelan Polaków Żytomierszczyzny ks. Ryszard Karapuda. W uroczystości wzięli udział także działacze polonijni: prezes Zjednoczenia Szlachty Polskiej Natalia Iszczuk, prezes Studenckiego Klubu Polskiego Walentyna Jusupowa, prezes Stowarzyszenia Kombatantów Wojska Polskiego Zygmunt Wengłowski, prezes Stowarzyszenia Nauczycieli Polonistów Mirosława Starowierowa, kierownik artystyczny Chóru im. J Zarębskiego Jan Krasowski oraz pedagodzy skierowani do Żytomierza przez ORPEG. Wsparcie medialne zapewniło Polskie Centrum Medialne. Organizatorem wystawy w Żytomierzu był Polski Instytut w Kijowie i Konsulat Generalny Rzeczypospolitej Polskiej w Winnicy, współorganizatorami zaś Dom Polski w Żytomierzu oraz Żytomierski Uniwersytet Państwowy im. Iwana Franki. Dom Polski w Żytomierzu
Popular Science Magazine /
67
IMPREZY POLONIJNE
II etap Olimpiady Historii Polski w Żytomierzu
W dniach 23-24 marca 2018 roku odbył się II etap Olimpiady Historii Polski na Ukrainie organizowanej przez Fundację Wolność i Demokracja oraz Polskie Towarzystwo Historyczne.
K
omisja egzaminacyjna, w której zasiedli dr hab. Tomasz Cisielski z Uniwersytetu Opolskiego, dr hab. Marek Białokur z Uniwersytetu Opolskiego, Robert Czyżewski, prezes zarządu Fundacji Wolność i Demokracja, dr Wiktoria Zagurska-Antoniuk z Żytomierskiego Państwowego Uniwersytetu Technologicznego i dr Andrzej Racylewicz z Żytomier-
68 / Popular Science Magazine
skiego Państwowego Uniwersytetu im.Franki, przepytywała uczestników II etapu − okręgowego − Olimpiady Historii Polski w Szkole Wiedzy o Polsce przy Zjednoczeniu Szlachty Polskiej. Zdający − uczniowie z klas IX, X i XI − musieli przestawić esej albo prezentację na wybrany temat z zakresu historii Polski bądź kultury Rzeczypospolitej Polskiej, a potem odpowiedzieć na dwa
pytania dotyczące wybranej przez siebie epoki oraz na jedno losowe z pozostałych epok. Laureatami II etapu Olimpiady Historii Polski w Żytomierzu zostali: zdobywca I miejsca Michał Staniszewski (Zjednoczenie Szlachty Polskiej), zdobywczyni II miejsca Albina Dmytrewycz (Zjednoczenie Szlachty Polskiej) i III miejsca Małgorzata Kochana (Polskie Centrum Edukacji i Nauki w Żytomierzu).
Wieczór poetycki „Spotkanie z Herbertem” W marcu w Ukraińskim Domu w Żytomierzu odbył się wieczór poetycki „Spotkanie z Herbertem”. Impreza została realizowana jako podsumowanie III Forum Młodych Polaków, które odbyło się w Bołszowcach w grudniu ubiegłego roku.
F
orum Młodych Polaków zostało zorganizowane przez Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego w Iwano-Frankiwsku. Centrum zaprosiło nań młodych aktywistów w wieku 17-35 lat, liderów i członków środowisk polskich oraz organizacji społeczno-kulturalnych na Ukrainie. Żytomierz reprezentowali członkowie Studenckiego Klubu Polskiego, Zjednoczenia Szlachty Polskiej oraz Żytomierskiego Polskiego Centrum Edukacji i Nauki. Wszystkie nabyte umiejętności, wiedzę i doświadczenie młodzież mogła wykorzystać podczas przygotowania i przeprowadzenia wieczoru poetyckiego. Jego bohatera
wybrano nieprzypadkowo − rok 2018 Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ogłosił Rokiem Zbigniewa Herberta. Publiczność zgromadzona na wieczorze miała okazję poznać postać polskiego poety dzięki prezentacji przedstawiającej jego lata dziecięce i młodość, jego rodzinę i bliskich. Z wielką przyjemnością wysłuchała wierszy recytowanych przez młodzież, uczestników projektu. Strofy Herberta wzbudzały refleksję i zrozumienie tego, jak ważne są proste sprawy i proste słowa. Zbigniew Bolesław Ryszard Herbert, z wykształcenia ekonomista, prawnik i filozof, kawaler Orderu Orła Białego, to jeden z najwybitniejszych polskich poetów XX wieku. Urodził
się 29 października 1924 we Lwowie, zmarł 28 lipca 1998 w Warszawie. W swym dorobku ma wiersze, dramaty, eseje i słuchowiska. Jednym z najznamienitszych jego utworów jest cykl poetycki „Pan Cogito”. Wiersze Herberta były tłumaczone na język angielski, włoski, czeski, holenderski, szwedzki i węgierski (przekładu na angielski dokonał Czesław Miłosz). Do najważniejszych nagród, którymi został wyróżniony, należą: Internationaler Nikolaus Lenau Prei (1965), Nagroda im. Gottfrieda von Herdera (1973) i nagroda im. Petrarki (1978). Łącznie Zbigniew Herbert jest laureatem ponad dwudziestu polskich i zagranicznych nagród literackich. Roman Ignatiuk Popular Science Magazine /
69
Obchody rocznicy zbrodni katyńskiej w Żytomierzu Polacy z Żytomierszczyzny oddali hołd byłemu prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu oraz ofiarom zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej.
10
kwietnia 2018 roku w 78. rocznicę zamordowania przez NKWD w Katyniu polskich oficerów oraz 8 rocznicę katastrofy rządowego samolotu pod Smoleńskiem Polacy z Żytomierza i Nowogrodu Wołyńskiego oddali hołd byłemu prezydentowi RP Lechowi Kaczyńskiemu i uczestnikom tragicznego lotu Tu-154 do Smoleńska oraz ofiarom mordu katyńskiego. Kwiaty pod tablicą Lecha Kaczyńskiego złożyła konsul KG RP w Winnicy Urszula Filipkowska, prezesi polskich organizacji oraz przedstawicele władz ukraińskich. Następnie w katedrze św. Zofii odbyła się msza święta w intencji
70 / Popular Science Magazine
ofiar tzw. operacji polskiej NKWD, zbrodni katyńskiej i katastrofy smoleńskiej. Kazanie wygłosił ksiądz wikariusz, kapelan Polaków z Żytomierszczyzny Ryszard Karapuda. Tablica upamiętniająca śp. Lecha Kaczyńskiego została odsłonięta rok temu z inicjatywy działającego na Żytomierszczyźnie Zjednoczenia Szlachty Polskiej. Wspominając o tym wydarzeniu, jego wiceprezes, redaktor naczelny portalu Jagiellonia.org i czasopisma „Głos Polonii” Włodzimierz Iszczuk zaznaczył: Osiem lat temu wiadomość o tragicznej śmierci Prezydenta Polski i innych wybitnych synów naszego narodu spowodowała szok i niepocieszony ból w sercach Polaków Ży-
tomierszczyzny. Ludność polska na Ukrainie czuła się osierocona. Zginęli najlepsi synowie naszego narodu, przywódcy, którzy wytyczali dla nas drogowskazy, którym ufaliśmy, na których wsparcie liczyliśmy. Zginęli prawdziwi patrioci, którzy opiekowali się ludnością polską na Wschodzie. Zginęli ci, którzy walczyli o zachowanie tożsamości, pamięci narodowej, polskich tradycji, kultury i ducha. Zginął kwiat polskiego narodu. Polacy Żytomierszczyzny byli zszokowani tą tragiczną wiadomością. Nie chciało się nam wtedy wierzyć, że to prawda, chciało się myśleć, że to jakieś nieporozumienie, straszliwy sen… Chciało się myśleć, że to zły żart lub okropny błąd… Ale
Rocznica zbrodni katyńskiej
Lekcja historii i patriotyzmu 15 kwietnia z inicjatywy Domu Polskiego im. Ignacego Jana Paderewskiego w Żytomierzu, którego dyrektorem jest dr Irena Perszko, z okazji Dnia Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej na Polskim Cmentarzu Wojennym w Kijowie-Bykowni odbyła się msza święta.
W okazało się, że to straszna realność. Nasze dusze i serca były ogarnięci bólem i żałobą po tej ciężkiej stracie. Czuliśmy się spustoszeni. Rok później, wiosną 2011 roku, zdecydowaliśmy, że musimy upamiętnić Lecha Kaczyńskiego, który tak wiele zrobił dla wsparcia Polaków na Wschodzie oraz stosunków polsko-ukraińskich i polsko-gruzińskich. Nie spotkało się to z akceptacją prorosyjskich władz Rady Miasta, ale po rewolucji godności, kiedy zmienili się włodarze Żytomierza, w ramach dekomunizacji, prezydent miasta Sergiusz Suchomłyn poparł naszą inicjatywę. Bardzo szanujemy śp. Lecha Kaczyńskiego jako wybitnego męża stanu, człowieka obdarzonego wielkim sercem – polityka, który wiele uwagi poświęcił budowie dobrych relacji między narodami powstałymi po rozpadzie I Rzeczypospolitej. Chcę przypomnieć, że na
głównym placu w Tbilisi w czasie rosyjskiej napaści w sierpniu 2008 roku prezydent Lech Kaczyński powiedział proroczo: „Dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę”. Widzimy, jaka teraz jest sytuacja geopolityczna, geostrategiczna, wojskowa, ile czyha wokoło zagrożeń… Myślę, że wizja geostrategiczna Lecha Kaczyńskiego jest dzisiaj jak najbardziej aktualna. Dziś nie tylko Polacy, ale także Ukraińcy szanują pamięć o Lechu Kaczyńskim, m.in. za to, że w 2008 roku zmobilizował prezydentów regionu do pomocy osamotnionej Gruzji. Lech Kaczyński był człowiekiem o wielkim sercu, tylko człowiek o wielkim sercu mógł podjąć takie działanie, jak to z Gruzji w 2008 roku – podkreślił Włodzimierz Iszczuk.
mszy oprócz delegacji z Żytomierza tradycyjnie wzięła udział młodzież ze Szkoły Wiedzy o Polsce działającej przy Zjednoczeniu Szlachty Polskiej, wraz z nauczycielami: Anettą Laskowską, Robertem Stepaniukiem, Andrzejem Piotrowiczem i Markiem Wróblewskim. Dzień Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej, obchodzony co roku 13 kwietnia, ustanowił 14 listopada 2007 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej przez aklamację. Upamiętnia on rocznicę opublikowania przez Niemców w 1943 roku oficjalnego komunikatu o odkryciu w Katyniu pod Smoleńskiem w Rosji masowych grobów oficerów Wojska Polskiego, zamordowanych przez funkcjonariuszy NKWD w 1940 roku strzałem w tył głowy. Polski Cmentarz Wojenny w Kijowie-Bykowni na Ukrainie został utworzony w latach 2011-2012 z inicjatywy Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Na cmentarzu w zbiorowych mogiłach spoczywają szczątki 3435 polskich obywateli z Ukraińskiej Listy Katyńskiej. Jest czwartym cmentarzem katyńskim, po otwartych w roku 2000 cmentarzach w Lesie Katyńskim, Miednoje i Charkowie. Na cmentarzu znajdują się m.in.: ołtarz z nazwiskami ofiar, Dzwon Pamięci oraz symbole religijne podkreślające wielowyznaniowy charakter II Rzeczypospolitej: krzyże łaciński i prawosławny, gwiazda Dawida i półksiężyc. Robert Stepaniuk, nauczyciel skierowany przez ORPEG Popular Science Magazine /
71
Święto Trzeciego Maja w Żytomierzu 3 maja w Żytomierskiej Filharmonii Obwodowej odbyły się uroczystości z okazji Dnia Polonii i Polaków za Granicą oraz Święta Konstytucji 3 maja zorganizowane przez Dom Polski w Żytomierzu.
Ś
więta te łącza Polaków rozsianych po całym świecie. Przypominają im o trudnej, a często tragicznej historii ojczyzny. Są zarazem wielką dumą i honorem, budzą poczucie przynależności do wielkiej wspólnoty polskiej. W tym roku obchodzimy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości i w związku z tym każde święto narodowe nabiera wyjątkowego znaczenia.
72 / Popular Science Magazine
Uroczystość swą obecnością zaszczycili wielce szanowni goście: prezesi i członkowi organizacji polskich z Bykówki, Malina, Baranówki, Nowogrodu Wołyńskiego, Czyżówki, Marianówki i Żytomierza, nauczyciele i uczniowie szkoły we wsi Denyszi, szkół nr 6 i 10 w Żytomierzu, szkółek sobotnio-niedzielnych, studenci Żytomierskiego Uniwersytetu Państwowego. Witali-
śmy także wicekonsul do spraw polonijnych Konsulatu Generalnego Rzeczpospolitej Polskiej w Winnicy Magdę Arsenicz. Uroczysty koncert otworzyła laureatka konkursów międzynarodowych Nadia Tiszkowa, która wykonаła utwory światowej sławy kompozytora i pianisty Fryderyka Szopena. Pozostając w klimacie polskiej muzyki klasycznej, kolejna wykonawczyni, laureatka między-
narodowych konkursów Eugenia Gintowt zagrała kompozycje autorstwa Ignacego Jana Paderewskiego, Karola Szymanowskiego i Stanisława Moniuszki. Następnie swój dorobek twórczy zaprezentował Dziecięcy Zespół Wokalny Domu Polskiego „Kwiaty”, pod kierunkiem kierownika artystycznego, laureatki literacko-artystycznej nagrody im. Łesi Ukrainki Larysa Bojko. Dzieci wykonały m.in. hymn Unii Europejskiej „Oda do radości”, patriotyczne piosenki „Ostatni mazur” i „Polskie kwiaty”. Specjalnie na tę uroczystość
żytomierska poetka Swietłana Sobolewska ułożyła wiersz „Europejska rodzina”. Został przetłumaczony na język polski, a kompozytorka Larysa Bojko napisała do niego muzykę. Nową piosenkę perfekcyjnie zaprezentował zespół Kwiaty. Wiązankę piosenek patriotycznych i ludowych – m.in. „Mazurek 3 maja”, „Pieśń konfederatów barskich”, „Polka lubelska”, „Poszła Karolinka do Gogolina” – wykonał Polski Chór Kameralny im. Juliusza Zarębskiego pod kierunkiem kierownika artystycznego, Zasłu-
żonego dla Kultury Polskiej Jana Krasowskiego, przy akompaniamencie Ireny Baładyńskiej. Na zakończenie do obecnych zwróciła się wicekonsul Magda Arsenicz. Podziękowała wszystkim za pracę i wielkie zaangażowanie w działalność polonijną oraz złożyła najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt majowych. Życzenia i podziękowania za udział w uroczystości skierowała do zebranych również dyrektor Domu Polskiego Irena Perszko. Dom Polski w Żytomierzu Popular Science Magazine /
73
IMPREZY POLONIJNE
Witaj, lato!
Uczniowie Szkoły Wiedzy o Polsce otrzymali legitymacje ucznia polonijnego
O
statni dzwonek w Szkole Wiedzy o Polsce, która działa przy Zjednoczeniu Szlachty Polskiej na Żytomierszczyźnie, zabrzmiał 15 maja. Tego dnia do tej małej placówki oświatowej zawitał konsul generalny RP w Winnicy Damian Ciarciński, by spotkać się z dziećmi i wręczyć im ich pierwszy dokument – legitymację ucznia polonijnego. Legitymacja po-
74 / Popular Science Magazine
twierdzająca tożsamość ucznia na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej zapewnia ulgowe przejazdy transportem publicznym w Polsce i oraz wstęp do muzeów i parków narodowych. Na dzień uroczystego wręczenia legitymacji najbardziej czekali najmłodsi. Konsul generalny wręczył im również upominki. Witając zacnego gościa, dzieci zaśpiewały piosenkę o lecie i re-
cytowały wiersze o wakacjach. Roześmiane i radosne twarze, wspólne zdjęcia i słodycze – to wszystko tworzyło atmosferę przyjaźni i rodzinnego ciepła. Prezes ZSP Natalia Kostecka-Iszczuk podziękowała dzieciom, nauczycielom i rodzicom za dobrą pracę i życzyła wszystkim pięknych wakacji, spełnienia marzeń oraz wytrwałości w nauce języka polskiego.
Popular Science Magazine /
75
IMPREZY POLONIJNE
Wizyta Stowarzyszenia Łagierników AK w Żytomierzu Przedstawiciele organizacji skupiającej byłych żołnierzy AK, więźniów sowieckich łagrów, wraz z innymi wolontariuszami pod koniec kwietnia przyjechali na Ukrainę. Przywiezione ze sobą w ramach akcji „Polacy Kresowym Straceńcom” prezenty i paczki wielkanocne przekazali rodakom m.in. z Kamieńca Podolskiego i Żytomierza.
R
elację z pobytu na Ukrainie członkowie Stowarzyszenia zamieścili na swym portalu. Czytamy w niej: „Akcja charytatywna Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK »Polacy Kresowym Straceńcom« organizowana jest już od siedmiu lat, ale po raz pierwszy udaliśmy się z darami do rodaków na Ukrainę. To duży sukces naszej akcji ograniczonej do tej pory do Białorusi i Litwy. (…) Pierwszy wyjazd na Ukrainę trwał niecałe cztery dni (26 do 29 kwietnia) i przypominał bardziej ekspedycję i przecieranie szlaków,
76 / Popular Science Magazine
wymagał też od dwudziestu siedmiu uczestników wytrzymałości, pomysłowości i cierpliwości. W akcji wzięli udział wolontariusze z różnych organizacji, którzy od wielu lat są zaangażowani w zbiórkę: uczniowie ILO PUL im. 111 Eskadry Myśliwskiej w Wołominie z opiekunem Damianem Brodą oraz harcerze ZHR – 58. Szczepu ZHR Rosa Venti w Zielonce i ZHP – 27. Mazowieckiej Drużyny Harcerskiej z Zielonki, a także reprezentująca wolontariuszy z OHP Wołomin koordynatorka Ewa Porycka. Swoje reprezentacje miała też m.in. Brygada Inki z Czarnego –w osobie
prezesa Mariusza Birosza. Archiwum Akt Nowych w Warszawie – dyrektor Archiwum dr Tadeusz Krawczak oraz druh ZHP Hieronim Kulczycki przywieźli kopie dokumentów dotyczących nieruchomości kościoła katolickiego na Ukrainie. Stowarzyszenie Łagierników reprezentowali prezes Artur Kondrat oraz wiceprezes Grażyna Złocka-Korzeniewska i Piotr Grzegorzewski, a ekipę uzupełnili fotograf Tomasz Troszczyński, ekipa filmowców, Magdalena Barczak, która koordynowała całą akcję, koordynatorzy zbiórki »Polacy Kresowym Straceńcom« i wolontariusze. (…)
Do rozwiezienia mieliśmy ok. 250 paczek żywnościowych, przybory szkolne, śpiwory i sprzęt sportowy”. Pierwszym przystankiem na trasie grupy była Winnica, gdzie wolontariusze odwiedzili konsula generalnego RP Damiana Ciarcińskiego. W Kamieńcu Podolskim zwiedzili cmentarz polski, uczestniczyli w mszy św. koncelebrowanej przez bp. Leona Dubrawskiego i proboszcza Romana Twaroga oraz spotkali się z miejscowymi działaczami polonijnymi. Dla dzieci mieli pełne plecaki szkolne, a ich rodziców 30 paczek żywnościowych. Drugie tyle paczek przekazali polskim kombatantom mieszkającym w okolicy. W następnej kolejności odwiedzili Berdyczów, Żytomierz i Dowbysz. „W tych miejscowościach ograniczyliśmy się tylko do spotkań z lokalną społecznością, ale udało nam się odwiedzić klasztor berdyczowski oraz ojca Rafała Myszkowskiego i ojca Pawła Ferko. (…) W Żytomierzu na zaproszenie Walentyny Jusupowej, prezes Studenckiego Klubu Polskiego, spotka-
liśmy się w Domu Polskim z lokalnymi działaczami organizacji polskich, m.in. z prezes Żytomierskiego Zjednoczenia Szlachty Polskiej Natalią Kostecką-Iszczuk oraz weteranem walk o Polskę i Warszawę kapralem Zygmuntem Wengłowskim. Zaciekawieni zapytaliśmy o jego wspomnienia z wyzwolenia naszej stolicy, podczas którego walczył jako żołnierz Brygady Motorowej na Saskiej Kępie, oraz o jego dalsze losy, które spędził na Kresach. W tym samym czasie nasza delegacja udała się do domów mieszkających w najbliższej okolicy Polaków, a dla mieszkających dalej zostawiliśmy imienne listy gratulacyjne i paczki żywnościowe w Domu Polskim. Pani Walentyna i p. Natalia, osoby bardzo młode, upewniły nas, że młode pokolenie Polaków kultywuje polskość na Kresach i angażuje się w działalność lokalnej polskiej społeczności, wnosząc nowe siły i opiekując się starszym pokoleniem Polaków”. Do Dowbysza wolontariusze przywieźli śpiwory dla harcerzy – podopiecznych ks. Waldemara Pawelca. „Dowbysz to prężny ośrodek polski przy parafii prowadzonej przez ks. proboszcza Waldemara Pawelca – Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej, który pod zarządem ks. Waldemara urasta do miana głównego ośrodka polskiego nastawionego na pracę z młodzieżą i ich rodzinami. Nasze spotkanie z Ukrainą zakończyła wspólna z mieszkańcami msza św. w dowbyskim sanktuarium celebrowana w językach
polskim i ukraińskim przez byłego proboszcza księdza seniora Stanisława Filuta. (…) Cieszymy się, że w naszej akcji również biorą udział młodzi ludzie – harcerze i wolontariusze oraz przedstawiciele poważnych polskich instytucji, dzięki którym możemy pomóc Polakom na Kresach zarówno materialnie, jak i organizacyjnie. Zarząd Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy Armii Krajowej składa serdecznie podziękowania za współpracę i współorganizację zbiórki mieszkańcom miast: Warszawy, Wołomina, Kobyłki, Zielonki, Radzymina, Ząbek, Ostrołęki, Łochowa, Kuźnicy, Nowego Dworu, Janowa, Jedlicz, Malawy, Rzeszowa, Fundacji Banku Polskiego – wszystkim pracownikom banku z całej Polski, którzy zaangażowali się w zbiórkę. Serdeczne podziękowania składamy młodzieży i wszystkim nauczycielom, samorządowcom, koordynatorom zbiórki z poszczególnych miast. Po raz kolejny pokazaliśmy, że umiemy się dzielić i pamiętamy o naszych Rodakach na Kresach. Dziękujemy panu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu oraz całej Kancelarii Premiera Rady Ministrów za wspólne pakowanie paczek świątecznych oraz przekazane dary naszym Rodakom mieszkającym obecnie na terenie Ukrainy, a także pani wicemarszałek Marii Koc i Senatowi RP za pomoc i wsparcie podczas organizacji wyjazdów na dawne Kresy Wschodnie II RP”. Walentyna Jusupowa na podstawie informacji armiakrajowa-lagiernicy.pl
SPOTKANIE W ŻYTOMIERZU W Żytomierzu na zaproszenie Walentyny Jusupowej, prezes Studenckiego Klubu Polskiego, spotkaliśmy się w Domu Polskim z lokalnymi działaczami organizacji polskich, m.in. z prezes Żytomierskiego Zjednoczenia Szlachty Polskiej Natalią Kostecką-Iszczuk oraz weteranem walk o Polskę i Warszawę kapralem Zygmuntem Wengłowskim.
Popular Science Magazine /
77
DZIEŃ EUROPY Żytomierscy Polacy włączyli się w obchody Dnia Europy
78 / Popular Science Magazine
19 maja br. mieszkańcy miasta Żytomierza zostali „zaproszeni do Europy”, ponieważ jak co roku, w połowie maja w mieście oraz całej Ukrainie obchodzone są Dni Europy. Na głównej pieszej ulicy miasta Michajłowskiej pojawiły się stoiska przedstawiające kraje europejskie. Polska została przedstawiona jako kraj, który dał światu najbardziej znanych naukowców: Mikołaja Kopernika oraz Marię Składowską-Curię. Po obiedzie ulicami miasta szli reprezentanci mniejszości narodowych zamieszkali na Żytomierszczyźnie. Najbardziej kolorowo wśród nich wyglądali Polacy – biało-czerwone flagi, balony w kolorach narodowych, biało-czerwone konfederatki to wszystko robiło niesamowite wrażenie na przechodnich. Należy zaznaczyć, że najliczniejszą grupę, reprezentującą mniejszość narodową stanowili właśnie Polacy, dzieci z balonami w ręku to uczniowie Szkoły Wiedzy o Polsce działającej przy Związku Szlachty Polskiej, obecna była młodzież w biało-czerwonych konfederatkach – to część absolwentów Akademii Polskości działającej przy Żytomierskim Polskim Centrum Edukacji i Nauki oraz osoby dorosłe – członkowie tych organizacji polonijnych obwodu żytomierskiego. Po dotarciu do sceny głównej przedsięwzięcia przedstawicieli mniejszości narodowych wraz z zebranymi mieszkańcami miasta oraz obwodu, wysłuchali przemówienia burmistrza miasta Sergija Suchomłyna oraz wiceministra Gennadia Zubko i wtedy wszyscy razem wypuścili balony w kolorach narodowych, w niebie zrobiło się kolorowe. Po części oficjalnej przyszła pora na koncert, w którym wzięli udział reprezentanci mniejszości narodowych, w tym Polacy. Natalia Szumlańska
Popular Science Magazine /
79
IMPREZY POLONIJNE
Katolicy z Żytomierza znów apelują o zwrot pałacu biskupów Na początku XX wieku przy żytomierskiej katedrze rzymskokatolickiej św. Zofii, dzięki staraniom łuckiego wicedziekana ks. Feliksa Sznarbachowskiego została wybudowana plebania. Mieszkali w niej kapłani, którzy pracowali w okolicznych parafiach i szkołach, oraz księża emeryci. Na plebanii była także sala spotkań dla duchowieństwa oraz muzeum diecezjalne.
80 / Popular Science Magazine
W 1919 roku bolszewicy odebrali budynek Kościołowi. Do dziś władze nie zwróciły go prawowitym właścicielom. Ulokowano w nim Obwodowe Muzeum Krajoznawcze, które podlega Administracji Obwodowej. Tymczasem parafia przy katedrze św. Zofii nie ma odpowiedniego lokalu, który by odpowiadał jej potrzebom. Najmłodsi parafianie – dzieci i młodzież – licznie uczestniczą w katechezach i spotkaniach modlitewnych: w Legionie Maryi, Legionie Jezusa (wśród uczestników są także osoby niepełnosprawne), Żywej Wodzie, biorą udział w przygotowaniach do Pierwszej Komunii Świętej, w Ruchu Rodzin Nazaretańskich, kółkach rodzinnych, modlitewnej wspólnocie Obóz. Prężnie działają i krzewią polskość oraz wiarę katolicką trzy chóry
parafialne. Wszystkie te zajęcia na razie odbywają się w salach o łącznej powierzchni 90 mkw. z niskimi sufitami, wprost nad ubikacją. Na początku 2018 roku list do Przewodniczącego Żytomierskiej Administracji Państwowej Igora Gundicza wystosował ks. kanonik Wiktor Makowski, proboszcz katedry diec. kijowsko – żytomierskiej. Przypomnijmy, 11 lipca 2013 roku z inicjatywy Zjednoczenia Szlachty Polskiej na Żytomierszczyźnie Polacy z Żytomierza apelowali o zwrot pałacu. Petycję wystosowaną do ówczesnego przewodniczącego Żytomierskiej Administracji Państwowej Sergija Ryżuka została poparta przez prawie wszystkie polskie organizacje Żytomierza.
Fot. Dmitry Husarkin, Polskie Centrum Medialne
Popular Science Magazine /
81
Polskojęzyczna telewizja w Żytomierzu Polskie Centrum Medialne, działające przy Zjednoczeniu Szlachty Polskiej na Żytomierszczyźnie regularnie prezentuje w polskojęzycznej TV wiadomości o życiu Polaków z byłych Kresów I Rzeczypospolitej oraz reportaże o polskim dziedzictwie i zabytkach na ziemiach byłych Kresów, przede wszystkim z Żytomierza, Wołynia Wschodniego, obwodu kijowskiego i całej Ukrainy.