Bob. Przyjaźń to magia, która nie przemija – fragment książki

Page 1


WENDY MASS i REBECCA STEAD


ROZDZIAŁ 2

BOB

J

ej brązowe włosy są teraz dłuższe, policzki mniej pucołowate, ale wiem, że to ona. Livy. Powiedziała, żebym tu czekał, i czekałem. Pięć lat to długo, żeby siedzieć w garderobie, ale co innego miałem do roboty? Niewiele, możecie mi wierzyć. Kiedy czekałem, aż wróci, to: 1. Policzyłem do 987, 654, 321. Sześć razy. 2. Zbudowałem statek piratów. Sześćdziesiąt trzy razy. W ciemności. 19


3. Grałem w szachy z małpką od kompletu lego, na ogół przegrywałem.

8. Ucinałem sobie drzemki. Czasem kilkutygodniowe.

4. Próbowałem ćwiczyć układ taneczny, którego mnie nauczyła Livy, ale w tej wąskiej garderobie trudno się tak obracać wokół własnej osi, żeby się nie poobijać o ściany.

9. Zastanawiałem się, dlaczego po mnie nie wróciła. Do głowy przychodziły mi takie powody:

5. Płakałem. Ale tylko raz. 6. No dobrze. Dwa razy. Codziennie. Ale tylko w pierwszym roku. 7. Ćwiczyłem medytację, po tym jak wysłuchałem kasety o zaletach uspokajania umysłu, którą puszczała babcia. Medytowanie jest całkiem przyjemne, tylko łapały mnie skurcze w nogach od siedzenia po turecku.

20

a) Porwali ją obcy. (Choć nie jestem pewien, czy obcy istnieją. Zombie – tak, inne potwory – prawdopodobnie, ale obcy? Sam nie wiem…) b) Jej rodzina wygrała w totolotka i pojechali w bardzo, bardzo długą podróż dookoła świata. (Ale przecież chyba by mogła tu po mnie wpaść. Jestem na tyle mały, żeby się zmieścić w schowku na bagaż podręczny, i bardzo lubię słone orzeszki ziemne, które serwują w samolotach.)

21


Ale teraz stoi przede mną z miną, jakby jej było bardzo przykro i jakby była czymś zaskoczona. Trudno mi gniewać się na nią. To znaczy, wciąż się gniewam, ale już mniej. – Jesteś dorosła – mówię i odruchowo chowam rękę z piratem za plecy. Odrzuca do tyłu włosy. – Mam prawie jedenaście lat.

– Jesteś dużo wyższa i twarz ci wydoroślała. Wyciąga do mnie rękę, ale ją opuszcza. – Przepraszam. – Powiedziałaś, żebym czekał na ciebie w garderobie. Że zaraz wracasz. Patrzy na mnie, przechyla głowę – jak dawniej, kiedy próbowała rozwikłać jakąś zagadkę. – Naprawdę powiedziałam, że zaraz wracam? Zastanawiam się. – Powiedziałaś: „Do zobaczenia wkrótce”. Pięć lat to nie krótko. To nawet nie średnio długo. Teraz Livy przygląda się swoim stopom. – Nic nie pamiętam. Naprawdę. Nie odpowiadam. Co tu odpowiedzieć? Przez pięć lat żyłem wyłącznie pamiętaniem, a ona nic nie pamięta. Patrzę na nią, mrużąc powieki. Nie jest to proste, bo w zasadzie nie mam powiek. Staram się wyglądać sceptycznie i jakbym był skonsternowany. Znam słowa „skonsternowany”

22

23

c) Odkryła starożytną mumię w Egipcie i była zajęta udzielaniem wywiadów. (Choć myślę, że usłyszałbym, jak babcia coś mówi o tym przez telefon. Babcia mówi głośno, a ja mam doskonały słuch.) d) Czegoś się przestraszyła. (Ale przecież ona jest najodważniejszą osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem.) e) Przestała mnie lubić. (Z tego powodu płakałem.)


i „sceptyczny”, i mnóstwo innych, bo przez dwadzieścia sześć minut każdego popołudnia garderobę oświetla promień słońca, który tu wpada przez szparę między drzwiami a framugą. I wtedy czytam słownik. Gdybym wiedział, że w garderobie jest włącznik światła, doszedłbym dalej niż do „s”. Patrzy na mnie – na moją niewzruszoną pozę i pełen dezaprobaty wyraz twarzy. I na moje paluchy u nóg, którymi stukam o dywan. Z całych sił próbuję wzbudzić u niej poczucie winy. Przewraca oczami i kładzie ręce na biodrach. – Miałam pięć lat. Wpatrujemy się w siebie, aż wreszcie wzdycham. Ma rację, oczywiście. Jak mogę ją winić? Była małą kruszynką, ledwie się umiała podpisać i zawiązać sznurówki. Ja wtedy miałem dziesięć. A tak w ogóle – to wciąż mam dziesięć lat. Zawsze miałem, o ile wiem. A jednak Livy była pięcioletnim brzdącem, który wiele potrafił. 25


Przecież to ona mnie znalazła i uratowała. To ona zrobiła mi kostium kurczaka. I nauczyła mnie w nim chodzić. To ona obiecała, że mi pomoże odnaleźć drogę do domu. Pięć lat to długo, żeby czekać. Ale jeśli potrafiła zrobić te rzeczy, kiedy była mała, teraz na pewno będzie w stanie zrobić więcej. Może tym razem znajdzie odpowiedzi na moje pytania. Może tym razem mnie zaprowadzi do domu.

ROZDZIAŁ 3

LIVY

Z

ombie chyba mi wybaczył, bo się do mnie uśmiecha. Co prawda uśmiechem bardziej wymuszonym niż spontanicznym. Tak wygląda uśmiechnięty zombie: 1. Jest niski. 2. Ma zieloną skórę. Nie taką zieloną jak trawa, tylko jak awokado w środku. 3. Nie ma włosów. No chyba żeby liczyć jedną długą brew i te kępki kłaczków na głowie. 27


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.