Jacek Pankiewicz
Jak powstaję
Wydawnictwo LTW Łomianki 2017
Co pamiętam Dął chłodny od wilgoci wiatr. Schowałem się na łące, między dziczejącymi krzewami. W suchej i szarej już trawie ułożyłem się i było mi ciepło i dobrze. Nadszedł jakiś dorosły z tyłu. Znienacka, niedosłyszalnie nadszedł. Ale nie przestraszyłem się. – Jak będziesz dalej tak leżał, to umrzesz! – powiedział. Kazał mi zaraz wstać. Nawet nie zdążyłem się rozgrzać przed wejściem w wasz świat. To pamiętam. 1956
5
Jacek Pankiewicz – Jak powstaję
Doniesienia z ostatniego dnia Pod naszym niebem mieszka naprawdę tylko jedna rodzina. Nazywa się ludzkość. Tak powiada Bruce Lee. Choć jej członkowie są różni. Więc oczyść umysł! powiadał dzielny Bruce. Bądź bezkształtny jak woda! On był wielki mistrz! choć tylko fizyczny, kungfungista. Zaś ty i przekształcaj swój umysł; natężaj pomyślunek – gdy umysł zadziała, niechaj tnie jak laser rzeczywistość każdą, od skorupy aż po jądro same. Bo jest co ciąć! I co łączyć. Oddzielenie jednostki od całości to dziś największy problem w naszym wielkim świecie. Który intensywnie i wciąż coraz mniejszym staje się. Nie powiem, bywało, że i ja łączyłem wiele. W całym swoim długim życiu dążyłem najpierw do wierności sobie. Żeby sobą mieć lustro! I nie napisałem nigdy tekstu na wzór kogoś. Chyba że życiorys. I ten był do niczyjego niepodobny. Im bardziej dookreślałem siebie, tym więcej podobieństw znajdywałem, cech wspólnych z innymi; i czy to żuczka, czy mrówkę tak uobywatelniałem, a czasami łosia; jesteśmy wszak rodziną wszyscy, my mieszkańcy, my dziedzice naszej wspólnej planety. Powinniśmy więc i występować razem przeciw wydziedziczaniu kogokolwiek. A tu w telewizorze widzę, krakowianie krzyczą – Zwróćcie nam Wawel! Wawel to nasza świętość! Nasza i ich. Nie tylko w swoim imieniu go bronią. Na Wawel nawet król piechotą idzie. Zawsze tak było i niech tak zostanie! Inaczej kiedyś znów nie będzie i Wawelu. To za okupacji austriackiej urządzono tam stajnię koni, dla wrażej armii, z pogardy dla Polaków. 6
Doniesienia z ostatniego dnia
...i byliśmy tam w czerwcu 1980, my, dziennikarze, studenci; któż nie pamięta, jak to w noc świętojańską nagle, w ciszy światła wzdłóż brzegów zapłonęły, aż do Wawelu posyłając łunę, żeby się znów wolny stał! i ja tam byłem i przeżywałem, jako to znów wolnym staje się świat! i my wszyscy Polacy wolnymi stawaliśmy się! A dzisiaj wołają znów, zabrano im Wawel! Lecz i tu nad Warszawą zbiera się smog, za sprawą producentów od narkotyków! A tylko dziennikarka jedna – dla równowagi czyżby? – pyta zdesperowanego mężczyznę: – czy pan kocha Polskę? on długo milczy, zmilcza, ona wciąż pyta, – myślałem, odpowiada wreszcie, że kiedyś może pokocham i panią! choć to było kiedyś! dziś już nie! dziś i nie przeproszę pani, choć to może i sama pani powinna... Nam tu nie pozostaje już nic, tylko czekać, aż doczekać się kiedyś wreszcie, zobaczyć, jak ostatnie kilo kartofli, polskich kartofli, czy tam jabłek, trafia przypadkowo hen, za granicę, obala tam, przypakowo, fitosanitarnie, postsowiecki reżim, który przeznacza ową żywność na zniszczenie, bo obca. Tak Ideał sięga bruku. I nie po raz pierwszy. 19 stycznia 2017
7