W miasteczku nad Loarą Stara, okropna ciotka, czyli madame Isabelle Sorel (nazywana przez polską rodzinę po prostu ciocią Izabelą), z niecierpliwością czekała na przyjazd swojej młodej krewnej. Kiedy więc kilka dni później Marianna i jej przyjaciel Miłosz wysiedli z samochodu pana Stefana, prędko wyszła przed dom, aby powitać gości. Była to starsza, wysoka, dystyngowana kobieta o szczup łej talii, przyjaznej, miłej twarzy i kasztanowych włosach zaczesanych w kok. Miała na sobie nienagannie uprasowaną białą jedwabną bluzkę z wiązaną krawatką, rozkloszowaną spódnicę i czarne czółenka. – Jakże się cieszę, że was widzę! – Rozłożyła ramiona, by uściskać nowo przybyłych. – A ja wcale się nie cieszę – burknęła pod nosem Marianna, śmiertelnie obrażona na cały świat. Na tatę za to, że ją tu przywiózł, na ciotkę za to, że ją zaprosiła, i na Miłosza, który nie chciał z nią uciec do Urdżybukitystanu, bo gdy się dowiedział, że również został zaproszony, z wrażenia omal nie wyzionął ducha. Przez dwa dni podróży podskakiwał radośnie w samochodzie i komentował wszystko, co widział, podczas gdy Marianna nie odezwała się ani słowem do nikogo.
18
Imaginarium_Gildia_wynalazcow_srodek_142x205.indd 18
12.09.2017 10:40
Teraz, gdy wysiedli przed pięknym, choć niedużym domem ciotki na jednej ze spokojnych ulic Amboise, uroczego miasta pełnego zabytków, malowniczo położonego w dolinie Loary, Miłosz całkiem stracił mowę. Na każde pytanie ciotki odpowiadał nieskładnymi sylabami: – Ba… ple… pla… ta… Wszystko dlatego, że czuł się bezgranicznie szczęśliwy i tak oszołomiony, że nie był w stanie się wysłowić. – Mam nadzieję, że miło spędzicie te wakacje! – Pani Izabela mrugnęła do dzieci. – To będą najkoszmarniejsze wakacje w moim życiu! – znowu burknęła Marianna, ale ciocia nie zwracała uwagi na jej zły humor. – Dla mnie już są najpiękniejsze! – wykrzyknął z zachwytem Miłosz, odzyskawszy nagle głos. Nie mógł uwierzyć, że jego rodzice (szczególnie mama) zgodzili się, by pojechał z t ą M a r i a n n ą na wakacje do Francji. Pan Stefan nie musiał zbyt długo namawiać pani Haliny. Gdy tylko napomknął, że ciotka należy do starego arystokratycznego rodu, mama Miłosza nie zgłaszała już żadnych obiekcji, a sprawę przesądził fakt, że w domu madame Isabelle ponoć nie było żadnego warsztatu! Liczba niebezpiecznych narzędzi również była ograniczona, ponieważ nawet ogrodem zajmował się zawodowy ogrodnik. Mogła więc być spokojna o zdrowie swojego pierworodnego.
19
Imaginarium_Gildia_wynalazcow_srodek_142x205.indd 19
12.09.2017 10:40
Rzeczywiście w domu ciotki nie było warsztatu, a przynajmniej pan Stefan o żadnym nie wspomniał. – Marysia nie może spędzać tyle czasu na złomowisku – powiedział w czasie poobiedniej kawy, gdy został sam na sam z ciotką Izabelą. – To moja wina, źle ją wychowałem. – Co też opowiadasz, Stefku? – Ciotka pocieszającym ges tem położyła dłoń na ręce swojego gościa. – Świetnie sobie dajesz radę. Julka byłaby z ciebie dumna. Stefan westchnął głęboko. – Ciociu, wiem, że chcesz być miła, ale obawiam się, że nie jestem w stanie być dla Marysi i matką, i ojcem. Moja córka potrzebuje kobiecej ręki. – O to się nie martw. Zajmę się Marianną. Wiem, że na razie mnie nie znosi, ale przewidziałam to, dlatego zaprosiłam też jej przyjaciela. Tutaj w okolicy nie ma zbyt wielu rówieśników i czułaby się samotna. A Miłosz na pewno również skorzysta na tej wizycie. – O tak. To grzeczny i miły chłopak, nie będzie ci przysparzał kłopotów. Bardziej kłopotałbym się o Marysię. Ma zadziorny charakter. – Och, o to wcale się nie martwię. – Ciotka się zaśmiała. – Potrafię sobie radzić nawet z niesfornymi dziećmi. Wychowałam przecież Julię. Była taka sama jak Marianna, kropka w kropkę. Przez chwilę pan Stefan i ciotka siedzieli w zadumie, wspominając dawne czasy i matkę Marianny, która uległa
20
Imaginarium_Gildia_wynalazcow_srodek_142x205.indd 20
12.09.2017 10:40
śmiertelnemu wypadkowi podczas oblatywania prototypu jednej ze swoich machin. To z tego powodu tata dziewczyny tak bardzo martwił się, że córka podąża śladami matki. – Powinna znaleźć sobie inne zainteresowania – rzekł zdecydowanym tonem. – Oczywiście! – Ciotka otrząsnęła się z zamyślenia. – Gwarantuję ci, że u mnie odkryje w sobie wiele innych pasji. Pan Stefan miał na to głęboką nadzieję. Pokrzepiony tą myślą następnego dnia wyruszył w drogę powrotną do domu.
Dom ciotki Izabeli położony był na niewysokim wzgórzu. Siedząc w ogrodzie, madame miała u swoich stóp całe Amboise. Doskonale widoczny był również zamek o bujnej i mrocznej przeszłości, będący niegdyś jedną z licznych rezydencji królewskich. Choć już po pierwszym spacerze Marianna oceniła, że miasteczko jest urocze i bardzo malownicze, wcale nie chciała tu być. W przeciwieństwie do Miłosza, który wpadał w zachwyt z byle powodu niemal na każdym kroku. Gdy tylko ojciec odjechał, Marianna zrobiła mały rekonesans i ze zgrozą stwierdziła, że ciotka naprawdę nie posiada żadnego warsztatu! Ba, nie dostrzegła ani jednej, choćby niewielkiej skrzynki z narzędziami.
21
Imaginarium_Gildia_wynalazcow_srodek_142x205.indd 21
12.09.2017 10:40
– Pewnie wzywa pomoc do przybicia zwykłego gwoździa! – Prychnęła lekceważąco. – Jak ja tu wytrzymam bez mojego Warsztatu Pod Zegarem?! – rozpaczała. – Jakoś dasz radę – starał się ją pocieszyć Miłosz. Ale Marianna wciąż była przygnębiona i wrogo nastawiona do ciotki. – Umrę z nudów! – stwierdziła dramatycznym tonem. – A mnie się tu naprawdę podoba. – Miłosz uśmiechnął się przekornie. Marianna uważnie mu się przyjrzała. Zdała sobie sprawę, że od paru dni zachowuje się bardzo egoistycznie. Myślała tylko o swoim warsztacie i wynalazkach, zapominając o przyjacielu, który tak często jej pomagał. Rodzina Miłosza nie mogła sobie pozwolić na zagraniczne wakacje. Ten wyjazd był spełnieniem jego marzeń, a ona od chwili, gdy znaleźli się w aucie, psuła mu tę radość. Zrobiło się jej wstyd. Ciocia wykazała się serdecznością i taktem, zapraszając też jej przyjaciela, choć przecież nie był jej krewnym. Nie musiała tego robić, a jednak jemu również chciała sprawić przyjemność. – No dobra, może gdzieś tu jest jakieś złomowisko. – Marianna mrugnęła do Miłosza. – Może jakoś wytrzy mam. – Na jej ustach zagościł wreszcie pojednawczy uśmiech. Twarz chłopaka rozpromieniła się w jednej chwili. – Kiedy wracaliśmy z ciocią z piekarni, przechodziliśmy obok garażu, w którym jakiś pan majsterkował przy
22
Imaginarium_Gildia_wynalazcow_srodek_142x205.indd 22
12.09.2017 10:40
niewielkiej awionetce. Widziałaś? – spytał podekscytowany. Wszak nie co dzień można spotkać kogoś, kto w maleńkim warsztacie buduje samolot. – Nie zauważyłam – odparła Marianna, zaintrygowana słowami Miłosza. Ostentacyjnie szła wtedy ze spuszczoną głową, żeby zamanifestować swoje niezadowolenie, i być może przez to przegapiła bardzo interesujące miejsce. – Ciekawe, co konstruował… Czy na pewno awionetkę? Jakiego typu? Zapamiętałeś, który to był dom? Może ciotka pozwoli nam tam pójść… Albo nie, lepiej nic jej o tym nie mówić. Powiemy, że chcemy iść na spacer albo po świeże bagietki, albo nie… – Nie mogła się zdecydować, którą wersję wybrać. Miłosz uśmiechnął się zadowolony, bo Marianna wreszcie z nim rozmawiała, zachowywała się tak jak dawniej i znów miała sto pomysłów na minutę. – Może ten pan pożyczy nam trochę narzędzi albo pozwoli czasem korzystać ze swojego warsztatu? – kombinowała aż do kolacji. – Pójdziemy do niego zaraz po śniadaniu – postanowiła i pokrzepiona tą myślą w miarę dobrze zniosła resztę wieczoru. Za to rankiem…
Imaginarium_Gildia_wynalazcow_srodek_142x205.indd 23
12.09.2017 10:40