Zebrulik. Pierwszy okruszek szczęścia - nowy fragment książki

Page 1

Podróż czwarta

Kolacja z Księżycem


Do jadalni wszedł mężczyzna, który musiał być jednym z pozostałych hotelowych gości. Zebrulik nie miał ochoty na niczyje towarzystwo, postanowił więc czmychnąć z jadalni jak najszybciej, jednak widok mężczyzny sprawił, że na chwilę zamarł z filiżanką przy ustach. Człowiek ów był naprawdę niezwykły. Nosił aksamitną, śliwkową marynarkę nieco przetartą na lewym łokciu (Zebrulik sam nie wiedział, dlaczego akurat ten szczegół tak utkwił mu w pamięci), ciemniejsze, sztruksowe spodnie prasowane na kant oraz błyszczące buty z bardzo jasnej skóry, zawiązane na żółte sznurówki. Ekstrawagancki strój stanowił jednak zaledwie dopełnienie niezwykle intrygującej powierzchowności mężczyzny, który był łysy jak kolano, jedynie za uszami uchowało się nieco jasnych włosów. Nos miał okrągły, perkaty, dość zaczerwieniony, usta układały się w ciepłym uśmiechu, ale Zebrulik najlepiej

zapamiętał

oczy.

Łagodne,

srebrzyste,

z ciężkimi, opadającymi powiekami, jednak bardzo bystre, przepełnione głęboką mądrością. W obawie, że zostanie przyłapany na ostentacyjnym gapieniu się na nieznajomego, szybciutko przełknął ostatni łyk kawy, niemalże parząc sobie język, i czmychnął czym prędzej do swojego pokoju.

30


Z westchnieniem zamknął za sobą drzwi. Zasłał łóżko, usiadł na krześle przy malutkim biurku i zamyślił się. Nie wiedział, co robić dalej. Zatrzymał się w hotelu na trzy dni, więc mógłby iść pozwiedzać miasto, jednak poczuł, że dziś musi odpocząć. Najpierw uporządkował swój plecak, potem przejrzał notatki, które robił w drodze. Czytając część z nich i nanosząc poprawki, ułożył luźne szkice. Słońce zaczęło powoli obniżać się na niebie, kiedy poczuł ssanie w brzuchu. Wychodząc z hotelu, natknął się na właściciela, który z uśmiechem wskazał mu, jego zdaniem, najlepszą naleśnikarnię w okolicy. Zebrulik po pochłonięciu dwóch ogromnych porcji naleśników z jagodami i gęstą, słodką śmietanką musiał przyznać mu rację. Gdyby nie to, że jego brzuch trzeszczał w szwach, z pewnością zdecydowałby się jeszcze na te z truskawkami. Zadowolił się jednak aromatyczną herbatą miętową i ociężale, choć żwawo, potoczył się z powrotem do hotelu. W wejściu o mały włos nie zderzył się z niezwykłym mężczyzną,

którego

zobaczył

rano

w jadalni.

Nieznajomy roześmiał się serdecznie, jakby spotkał starego znajomego, skinął mu przyjaźnie głową i wyszedł na miasto. Zebrulik popatrzył chwilę za nim. W drodze na swoje piętro

31


przyjrzał

się

jeszcze

marynistycznym

obrazom,

a jego uwagę wciąż przyciągał ten przedstawiający roztańczone fale w świetle księżyca w pełni. Powoli wszedł do pokoju. Sięgnął po swój dziennik, kartkując go od pierwszej strony. Wychwytywał pojedyncze słowa, potem zdania… I poczuł, że ciężar na sercu, który  –  jak mu się wydawało  –  zniknął przynajmniej kilka dni temu, powrócił. Zamknął oczy. Zrobiły się niebezpiecznie wilgotne… Po policzku potoczyła się jedna, zdradziecka łza. Zebrulik odłożył dziennik, przytulając mocno puchatą poduszkę. Starał się nie myśleć. Jego serce galopowało jak przerażony koń, ciężar na piersi rósł z każdą chwilą. Zwinął się w ciasny kłębuszek. Usłyszał

stukanie

do

drzwi.

Uniósł

głowę

i zdumiał się bardzo, gdyż podłoga i ściany zniknęły, zastąpione granatową czernią nocnego nieba. „Znów śnię? Właściwie…

powinienem się przyzwyczaić”

pomyślał. Stukanie rozległo się ponownie. Podniósł się na łokciach i ujrzał samotne drzwi zawieszone pośrodku rozgwieżdżonej przestrzeni. Wydało mu się to tak zabawne, że roześmiał się na głos. „Ciekawe kto tam… ” –  Czy mogę wejść?  –  Rozległ się miły, ciepły głos. – Dlaczego na łóżku.

32

nie? – Zebrulik

usiadł


Drzwi uchyliły się, a do środka wszedł… księżyc. Pasiasty oniemiał z wrażenia. – Witam szanownego pana, spotkaliśmy się dziś rano. – Księżyc uśmiechnął się serdecznie. – Czy zechciałby pan zjeść ze mną kolację? Wydaje się pan mocno… stropiony, a wszelkie smutki łatwiej przegania się podczas wspólnej kolacji, zagryzając je świeżutką gwiazdą. Zebrulik poczuł, że jego oczy robią się okrągłe ze zdumienia. „Księżyc… ”, pomyślał, „Taki jak z bajek. I w dodatku nosi fioletową, aksamitną marynarkę!” Jego gość roześmiał się głośno. –  Ależ oczywiście, drogi panie! Jest nów, mogłem wziąć chwilę zasłużonego urlopu. A to bardzo miłe miejsce, często tu zaglądam. Zechce mi pan towarzyszyć w trakcie kolacji? Pasiasty nie mógł się nie zgodzić. Trochę niepewnie zsunął się z łóżka w pustkę nocnego nieba. „Zaraz, przecież to sen!”, przypomniał sobie. Uradowany obrócił się w miejscu. Księżyc przyglądał się temu pobłażliwie. –  Proszę za mną, zająłem moje ulubione chmury. Zebrulik podążył za nim. Wszedł przez drzwi zawieszone w powietrzu. Wciąż tkwił na niebie, ale to było… inne niebo. Spojrzał pod nogi,

33


34


spokojne morze łagodnie obmywało piaszczysty brzeg, pokryty milionami lśniących, błękitnych punkcików. „A to co?!”, zaskoczony próbował zrozumieć, co widzi. – To sny, przyjacielu. – Księżyc pchnął w jego kierunku puchatą, wełnistą chmurkę. – Te dobre, wesołe. Siadaj wygodnie. I częstuj się śmiało.  –  Sięgnął dłonią, ściągając z nieba srebrzystą, migoczącą gwiazdę.  –  Są naprawdę smaczne, niemal tak dobre jak naleśniki jagodowe – roześmiał się, a wokół jego oczu utworzyły się drobniutkie zmarszczki. Zebrulik również sięgnął przed siebie. Gwiazdka przylgnęła mu do dłoni, przyjemnie ciepła. Wyglądała jak obtoczona w rozjarzonym cukrze. Ugryzł kawałek. Spodziewał się czegoś twardego jak lizak, jednak gwiazda była mięciutka i rozpływała się w ustach. Smakowała jak…

jak…

Sam nie wiedział jak,

lecz kojarzyło mu się to z zimą albo listopadowymi przymrozkami. – Pycha! – Widzisz?

Mówiłem! – Księżyc

rozsiadł

się

wygodnie. – Kto raz spróbuje gwiazdy, już nigdy nie zapomni tego smaku. One rozbudzają wszystkie zmysły, jednocześnie je kojąc. Doskonały przysmak dla zagubionych dusz… A coś mi

35


mówi, że jesteś jedną z nich, przyjacielu… Podzielisz się ze mną tym, co cię gryzie? Zebrulik sięgnął po jeszcze jedną gwiazdę i zamyślił się głęboko. Dużo łatwiej byłoby odpowiedzieć na to pytanie, gdyby sam wiedział, co go gnębiło… – Och, nie śpiesz się, mój drogi, mamy całą noc! – Księżyc zapatrzył się na spokojne, łagodne teraz morze. – Czyż te sny migoczące na plaży nie są cudowne? Wiesz, myślę, że spojrzenie w serce może pomóc ci w rozwikłaniu tej zagadki. A ja chętnie ci pomogę. „Serce? No… ale moje serce chyba nie wie… ” –  Nie, nie, głuptasie, w szklane!

36


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.