Kronika
21 Wielopoziomowej Druzyny Harcerskiej
Wstep Druhny i Druhowie! Kronika została wykonana jako praca na rzecz zadań grunwaldzkich drużyny drugoroczne. Przyjęła ona formę dziennika (w prawym górnym rogu znajduje się szacowana data wykonywanych przez drużynę wydarzeń). Drużyna z racji młodego wieku jej członków wiele zadań wykonywała we współpracy z 21 Wędrowniczą Drużyną Harcerską „Igniculus”, dlatego niektóre zadania opisane są bardziej szczegółowo w kronice wędrowników. Było by nam bardzo miło, gdyby Druhny i Druhowie mogli sprawdzić dwie kroniki razem.
2
Maj AD 2010 Historyja o początkach początków. Nieopodal gór świętokrzyskich, w połowie drogi do miasta Krako-
wa leży bardzo malowniczej natury miasto zwane Staszowem. Nazwa zacz grodu znamienitego wywodzi się podobnież od założyciela-męża stanu czcigodnego Stasza Kmiotka. Rycerz ten cnót pełen miał bez liku i dzięki niemu gród rozsławił się na ziemiach polskich i tureckich. Jego sława ciągnęła się i ciągnie po bezdrożnych granicach Rzeczypospolitej, Ziemi Litewskiej, a także hen ku Wschodom i ludom ,,zdobionym w złocie i kadzidle’’. W mieście tym wytwarza się szable ,,staszówki” wysyłane do mężów tureckich, a także fajki wyśmienicie leżące w ustach „stambułkami ‘’zwane. W grodzie tym znanym, żyją mężowie i córy sprawnością i rzemiosłem trudniące się.
Niewiasty są piękne, życzliwe i zawsze uśmiechnięte. Pomocą i dło-
nią maluczką do pracy zawsze gotową służące. Mężowie zaś stanu godnie krajowi służący mężni są i waleczni w siły, zawsze opływający, do walki w każdej najczarniejszej godzinie gotowi, pole uprawiać umiejący i na wszystkich rzeczach się znający. Wśród ludzi tych dobrych i życzliwych nad miarę ,wiec się zawiązał niebanalny. I choć wiekiem i doświadczeniem bracia się różnili, to kobiety serdecznością odpłacały i częstokroć towarzysze ci spotykali się, by uraczyć się kuchnią wyśmienitą i uradzić nad losem kraju i małej lokalnej ojczyzny w jakiej się znajdywali. Wiece te znane były w całej okolicy.
3
Grupa ta samozwańcza, pomocą zawsze służąca w całej okolicy, za
czas niedługi przez ludność miejską i wiejską być zaczęła sławna. I uradzili wierni druhowie przy ognia blaskach gwarząc, że skoro tak znani i prawością swą wrogów skutecznie odstraszający są w całej okolicy, to jakąś nazwę powinni obrać, aby imieniem odstraszać i chętnych w szeregi swe przyciągać.
I tak wśród blasków nocy majowej ,uradzili mianem 21 Wielopozio-
mowej Drużyny Harcerskiej się zwać i od tej pamiętnej nocy wołać na siebie tak nakazali. Coś o mężach tych wspomnieć i niewiastach należy, skoro już o nazwie i czynach prawych napomnieliśmy.
Wiece i zbiórki tych braci sławnych najczęściej w piwnicach sta-
rych się odbywają, raz w tygodniu co piątek przed mszą wieczorową. Spotykają się, tańczą, śpiewem czas ludności umilając ale nie na tym się ich spotkania kończą. Niewiasty konkursy organizują w szyciu proporców wspaniałych i szat ozdobnych, gładko na piersi swych wybranków leżących. Płeć przeciwna zaś, w boju się trenuje, podchodów pod zwierzynę i człowieka się uczy, w zręczności i biegłości od najmłodszych lat się ćwiczy, w biegach i bojach, w zakupów ciężkich niesieniu, w sygnalizowaniu boju najtrudniejszego, w dam usługiwaniu i poza tym w wartościach zacz najważniejszych i w miłości do ojczyzny się ćwiczących. Osób w grupie tej zacnej i do umacniania, i prężnego funkcjonowania ojczyzny przyczyniających się, jest około trzy razy po dziesięć, jednakże liczebność ich stała nie jest, i rosnąca jest czasem, bo gdy jakiś zbłąkany wędrowiec, kronikarz lub skryba a nawet dziad lub zbir zapuści się w ich szeregi z otwartymi ramionami go przyjmą i na dobrą drogę życiową na pewno sprowadzą. Co się zaś tyczy skrybów i dziadów chodzących
4
z lutniami, chętnie nauczą się od nich rzemiosła, przerobią ,dodadzą trochę nowoczesności i czas biednym, chorym i smutnym umilać zawsze będą.
W skład drużyny wchodzą po kolei, z niewiast- z ogromnym do-
świadczeniem białogłowa „blondyną” przez krąg najbliższych zwana o pięknie brzmiącym i o sile charakteru imieniu świadczącym, Marta z rodu Kozioł. Każda z dziewcząt oparcie i pomoc w jej ramionach znajduje. Tańca szybko jest w stanie się nauczyć, a także szybkich i lekkich prawideł o życiu mówiących.
W hierarchii osobliwych tych osób daleko brzmiącą nazwą określa-
.
ną jako drużynowa. Najdłużej przy wiecu obradująca i z mężczyznami nierzadko się sprzeczająca. Mężem stanu zaś wielkim i ogromnie walecznym, jest syn z rodu wielkiego i bardzo sławnego. Ochrzczony imieniem Mateusz, Basiński rodem, imieniem bojowym Sucharkiem przez wszystkich znany. Jest przy wiecu od lat najmłodszych. O języku ciętym, zdaniu nieprzeciętnym, umiejętności nieliczne posiadający, od serc niewieścich wciąż się wzbraniający. Celem jego jedynym jest zdobywanie laurów w chwale i boju. Ku zmartwieniu otoczenia od nauki wciąż z uporem wzbraniający się. Zręczny to mąż, w walce dość nieuchwytny.
Z naturą obcować lubiący. Jadłem i strawą wykwintną nie wzgardza,
jednak przez trudy i znoje, i życie wciąż z wiatrem, sam jest jak piórko puchowe lekki, i chudy jak sęk stary. Pomaga mu to nierzadko ukryć się tak, że nikt go nie znajdzie. Damy przyciąga czymś nieuchwytnym, serce ma czyste. W hierarchii przybocznym jest nazywany. I przy boku białogłowej niewiasty Marty, straży wciąż dotrzymujący. Stanem i służbą z Sucharkiem w drużynie
5
tej znajduję się jedna niewiasta, o której słów kilka wspomnieć należy. Jest to postać niezwykła, zarówno w obowiązkach niewiasty dobrze sobie radząca, mężom na krok nie ustępująca. Zarówno liczyć jak i notować pięknie potrafi, łacińskimi zawijasami biegle się posługuje. O charakterze i powierzchowności nieugiętej, szacunek wśród mężczyzn wzbudzająca. Niewiasta ta o uśmiechu ciepłym to Paulina o przydomku Waleczna z rodu Malców, która orężem potrafi szczękać równie dobrze jak piórem, słowem czy patelnią. Jest to także przyboczna, do ładu wszystkich doprowadzająca. Rozsądkiem zawsze z premedytacją grzesząca i smutnych pocieszająca.
Drużyna dzieli się na zastępy. Mężczyźni szkolą się w fachu osobno,
niewiasty zaś osobno. Później razem łączą wszystkie siły i wiedzą, i zdobytym doświadczeniem chętnie ze sobą się dzielą. Zastęp męski zwie się „czarne wilki”. Zafascynowani są bowiem oni zręcznością i zorganizowaniem zwierząt tych dostojnych. Dwa zastępy niewieście ,jeden starszy, drugi młodszy zwą się „pieguskami” i „stokrotkami.” Stokrotki są to zazwyczaj podlotki, ćwierkające słodko melodie przeróżne, wesoło trajkoczące, wszystkiego chętnie się uczące i czasem wesoło harcujące. Na czele ich jako zastępowa stoi Weronika „bystrooka” z rodu Raczyńskich. Tańczyć i śpiewać lubiąca, ale też szyć dobrze potrafiąca. Ze swymi powierniczkami i przyjaciółkami życie towarzyskie drużynie stale umilająca.
A koleżanki te to: Katarzyna parkietu mistrzyni z rodu Kałamagów,
tańczyć nienagannie potrafiąca i nagrody w turniejach zdobywająca. Naturę ma osobliwą, wręcz czarodziejską, bo oczy tej białogłowy inne kolory mają i chłopaki się w nich z lubością odbijają. Kolejną z tych walecznych, niewiast (rzecz jest jasna) jest Zuzia z rodu Błędów rycerzem małym zwana. To ona chce wciąż walczyć i sławę w turniejach zdobywać i kiedy sprzeczki i utarczki
6
mają miejsce to ona je w rycerski, męski sposób rozwiązywać zaczyna. Piękna to jest niewiasta jak wszystkie z tej krainy, jednak musi się nauczyć wielu niewieścich rzeczy, by damą rycerską zostać a nie rycerzem w spódnicy. Kolejną zaś białogłową jest Julia z rodu Kapturów, która jest znana ze swych żartów i żarcików w całej staszowskiej okolicy. Inną zaś jest Julia z rodu Nurkiewiczów, która urodą zachwyca wszystkich zacnych królewiczów. Jest jeszcze jedna dziewoja Martynką zresztą zwana nazwiskiem rodowym Cukierska się posługująca. Martynka jest wyrozumiała i pewna siebie, jest także dobrą córą i nikt nie ma jej tego za złe. To koniec zastępu,, stokrotek” lecz sami nam przyznacie, że tak wielu uroczych dam-trzpiotek nigdzie więcej nie poznacie. Oryginalne są i zaradne, i racyję nam zaraz przyznacie, że dobre to będą żony druhenki i niewiasty. Ognia strzec już potrafią, szyć proporce swe także, więc nie zostaje nam nic innego niż czekać aż ciut dorosną i w świat wyjadą wielki, by tam pomagać gromadnie i przyjaźnią opromienić wszystkich, których spotkają.
Przejdźmy do zastępu rycerzy w świecie wielkim znanego, którym
każdy nawet stary powierzy sekret i problem wielkiej wagi. Bo zacni to są mężowie, zaradni i wszystkiego ciekawi. Na ich czele stoi wódz bardzo znany o zacnym imieniu Michał, lecz mało kto o tym pamięta. Bo wojak ten pierwszej klasy uwielbia zajadać frykasy a poza tym serce ma miękkie i bardzo na wdzięki kobiece podatne. I przez to serduszko swoje i skłonność do oczu wszystkich niewiast, przydomek niebanalny otrzymał i we wszystkich księgach i kronikach „Romantycznym” jest nazywany. Kodeks rycerski zna dobrze, i starać się go przestrzega, choć w kontaktach z płcią piękną poza niewiastą nic nie dostrzega. Dzielny jest on nad miarę i kiedy ojczyzna lub też potrzebujący woła, jest on zawsze gotowy by stawić przeciwnościom swego czoła. Kolejny- to podzastępowy Łukasz z rodu Basińskich, bratem młodszym Sucharka jest on i rodu nigdy nie zhańbił. I czytać i pisać potrafi, uczony jest od maleńkości, karierę kiedyś na dworze królewskim zrobi. Nie straszne mu
7
są ni grad, ni złodziej, ni prości. Bo wszystkich traktuje na równi, wszyscy są jego braćmi a radę na trudy i znoje wyczyta z ksiąg mądrych zwojów. Doradzi każdemu od serca, jak mają się ludzie zachować. Pomoże, doradzi i uśmiechem swoim nawet najstraszniejszych wrogów kraju zgładzi. Panowie proporzec swój mają. Wilka przedstawia czarnego, zrobili go sami ku chwale wodza swego mądrego. Kolejny młodzieniec to Mateusz. On z rodu jest Cecelonów uwielbia on się wspinać i kocha góry nad miarę. Uparty jest on czasami lecz sami dobrze wiecie, że pasyja nad pasjami jest najważniejsza na świecie. Dobry to jest człeczyna, zaradny (też o tym wiecie) i od początku mu sprzyja żart i pogoda w powiecie. Bo wszyscy dobrze go znają, szacunek wzbudza niemały, nie stroni on też także od żadnej wesołej zabawy. Kolejny waleczny młodzian to Adaś z rodu Czajów, jest on młody i swawolny jednak żartem swym raczyć uwielbia zarówno kompanów jak i damy bardzo wybredne. Na dworze królewskim zachować się potrafi, wiersze piękne recytuje, lasem i górami się fascynuje, do fechtunku jest pierwszy. Wszyscy zajmują się Adasiem, bo młodzik to i od niedawna w progach drużyny naszej gości. To już koniec walecznych rycerzy, jednak niewiasty są jeszcze w szeregach tej drużyny. Zastęp „piegusek” orientujący się pokrótce zarówno w sprawach politycznych, obyczajowych jak i leśnych. Bo i na uczcie królewskiej zachować się potrafią, i w lesie jadło rycerzom-kompanom swym przyrządzić umieją, i szyć, i tańczyć, i śpiewać. Pomocą i radą chętnie są służące, trudy życiowej drogi umilające. Na czele „piegusek” stoi Dominika „Roztropna” z rodu Ptaków. Umie pogodzić wszystkie niewiasty, rozsądzić każde sprzeczki. Jest to osobistość zaufania godna, chętnie angażuje się we wszelkiego rodzaju akcyje zwłaszcza te, które mogą pomóc ludności. Nie jest jednak osobą stateczną, uwielbia ona tańce, śpiewy, śmiechy, chichy i swawole. Klaudia „Wesoła” z rodu szlachetnego Grzesików w hierarchii gromady podzastępową jest zwana, prawa ręka to Dominki. Jest to osóbka, która w znakomity i nieuchwytny sposób potrafi dogadać się ze wszystkimi z rodzaju ludzkiego i nie tylko, głowa jej harda po-
8
siada milyjon pomysłów na minutę. Kolejna niewiasta z rodu szlacheckiego to także jest Klaudia Rudnik „Śmiesznotka” uwielbia raczyć wszystkich rycerzy zabawnymi historyjkami a jej dźwięczny śmiech rozbrzmiewa echem w piwnicach i lasach, gdzie drużyna się spotyka. Inną niewiastą rodu znamienitego jest Kinga Kałamagówna, „grajką” przez wielbicieli zwana, harcować lubi często, pomocą służy chętnie i jej pasyją jest gra na dziwnych li instrumentach zwanych dziwacznie gitarą i fortepianem.
Dwie jak siostry dziewoje to Iwona z rodu Dojtrowskich i Daria
z rodu Chyrowskich, „pieguskami” zwą się od niedawna jednak bardzo podoba im się ta wesoła gromada. Poczciwe są one i szczere. Ostatnią z panien tych zacnych jest Nela z rodu Kozaków, pisać lubiąca wiele, każdy może nazwać ją przyjacielem. To koniec opisu drużynki i sami już o tym wiecie, że zacniejszych ludzi nie znajdziesz nigdzie na świecie. To oni wszystkim pomagają i śpiewem radzą strudzonych, posłuchaj naszej legendy, może też dołączysz do nich?
9
Szczegółowy opis zadań wykonywanych przez drużynę w roku harcerskim 2011/2012
Lipiec AD 2011 Drużyna tych znakomitych rycerzy, której każdy na pierwszy rzut
oka uwierzy, przeżyła wakacje dość twórczo, informacje o Grunwaldzie segregując wybiórczo. Nie dotarli oni na pole bitwy grunwaldzkiej jednak zaległości swoje nadrobili i pięknie stroje swoje przyozdobili. Zastęp dziewoi starszych zwany „Piegusami” dnia pewnego słonecznego, postanowił porwać przybocznego Mateusza Basińskiego oraz klucze do harcówki, uradziły mądre główki, by się przebrać w stroje swoje i „ostawić wraz swawolę”. Zdjęcia powstały z tego piękne, choć może historii nie odzwierciedlają wiernie, jednak zabawy było z tego dużo, i wiele historyj dziwnych powstało, które nas w drużynie do tej pory zabawiają. Zdjęcia z tej imprezy przedstawione są w załączniku, a jest ich drogi czytelniku bez liku.
10
Wrzesien AD 2011 We wrześniu roku tego pięknego, który obowiązków niezliczoną
miarą począł się zaczynać, i wszystkie trudne sprawy zaczęły się jej imać, postanowiono zorganizować „Star Harcerski” kanwie średniowiecznych rycerzy zawsze wierny, więc starsi z nas wędrownicy, stanęli jako ochotnicy na punktach. My zaś posłusznie i wesoło, bawiliśmy się po całym Staszowie wokoło. Zabaw gier i tańców było co niemiara. Zwłaszcza na ognisku gdzie komarów była cała chmara. Pochwaliliśmy się znajomością nowych szlaków i pomników, a także pobudzających nas do pracy okrzyków. Kiełbaski były smaczne no i zdrowe i nikt nie łapał się ze zdziwienia za głowę. Poza tym było też parę cywilnych mieszkańców, którzy nie mogli uwierzyć w paradę tych „przebierańców”. I mózgi im zupełnie skołowaciały, pustką przysłowiowe pułki zadzwoniły, a ludzie z ciekawości z nami do lasu się przytoczyli. I mimo znacznej różnicy poglądów cel główny został osiągnięty i staszowianie poznali trochę kultury i przestali uważać, że są to zwykłe bzdury. Dla nas najważniejsze jest krzewienie historii i nauki, bo bez tego każdy naród prędzej czy później się kiedyś zgubi. Tak minął wrzesień słoneczny i kolorowy. W stronę października zmierzały wszystkie strony.
11
Pazdziernik AD 2011 W październiku odbył się cykl zbiórek „Jędrusiowych”, który zacz
miał wspominać o dzielnych rycerzach oraz o ich poprzednikach zacnych do pracy zawsze łacnych. No więc uczono się robić stemple i maszyny drukarskie budować, nawet broszurę i audiobook udało nam się wyklarować, opowiadającą na tematy nam dobrze znane i przez wszystkich młodszych harcerzy lubiane, bo było to częścią wyznaczonych zadań z „Roku Regionów” i nikogo nie wyprowadziło to z pionu. Dbaliśmy bardzo o promocję naszego regionu, a także kampanię świadomościową zmierzającą do poznania ludzi honoru.
Tak w tym miesiącu odbył się też rajd zacny, dla każdego historyka
kąsek to był łacny. Mówiący o dokonaniach Adama Bienia i tajnych naradach w Ossali, które to biednych „Jędrusiów” nieraz dało radę ocalić, dzięki pomocy i zaradności mieszkańców tej wioski, przy której odpływają najgorsze, ludzkie troski. Spotkanie z miłymi panami z PTTK się odbyło, na gitarze wielu piosenek ludności chmara śpiewać i grać się nauczyła, i czas pozostał mile spędzony, w sercach mieszkańców prawdziwy żar został rozżarzony. I od tej pory każdy w staszowskim powiecie, pamiętał od kiedy do kiedy „Jędrusie” działali na świecie. Znali oni także ich powiązania z rycerzami i domem Bieniów, o których wiele źródeł zapomina i pozostawia go w cieniu, a historia z tym domem śmieszna jest związana, przez naszą drużynę udokumentowana. Mówiąca o mentalności druha Jasińskiego, ale to w innym temacie zawarte zostać należy. Podczas rajdu wykonana została także mapa ręczna pomników, których ta okolica ma bez liku. I każda z drużyn jakimś pomnikiem się zajmowała, chociaż tak po słów prawdzie wiele z tego nie miała. Poza honorem i satysfakcją może, i nadzieją, że Bóg im w przyszłym życiu do-
12
pomoże. Trzeba zaznaczyć, że ten sposób myślenia to także średniowieczna jest domena. I że każdy nawet największy siłacz, przy obliczu Boskim mięknął wraz, i modlitwie się oddawał pokornej mimo życia prowadzonego w sposób dość niesforny. Podczas rajdu i wielkich przygotowań do niego, wiele instrumentów metodycznych wykorzystano i dobrze się z tym miano. Zdobywano sprawności następujące: „Znawczyni/znawca przyrody regionu”, „Znawczyni/ znawca dziejów regionu”, „Kuchcika”, jednym słowem sprawności było do wyboru do koloru. I młodsi się w tym prześmigiwali i coraz więcej naszywek na mundurach zdobywali.
Luty AD 2012 W zimie srogiej i śniegiem ogromnie pruszącej zebrali się harcerze
i wyruszyli na zimowisko. Podczas 7 dni owocnej pracy zostało wykonane wiele zadań grunwaldzkich. M. in. został zorganizowany konkurs kulinarny, którego efekty zostały skrzętnie sfotografowane i wędrownikom przekazane, którzy umieścili to w swojej kronice. Odbył się także kurs zastępowych i przybocznych, podczas którego nauczyliśmy się pleść bardzo ciekawe plecionki, a także poznaliśmy podstawy pionierki obozowej, która z pewnością przyda się nam w zajmowaniu się grunwaldzką tematyką. Przybyła także druhna sławna w odwiedziny, której wiemy kiedy są imieniny i wielu pożytecznych rzeczy nas nauczyła, między innymi sztuką zdobnictwa się pochwaliła. I było to dla nas cudowne odkrycie, które niektórym odmieniło życie, bo zaczęli oni tworzyć na prostych deseczkach obrazy z serwetek dobrze znane i przez wszystkich inaczej interpretowane. Powstały piękne krzyże harcerskie, a także zakładki na książki, miecze i biżuteria znakomita, przez nadobne niewiasty dawno odkryta. Podczas owocnych tych dni kilku, nie zaznaliśmy spoczynku, ponieważ wzięliśmy udział w Grze Grunwaldzkiej organizowanej przez
13
naszych pobratymców, których zabrakło dawno temu w Tyńcu. Należy dodać, że starali się oni wielce, i hołd rycerski należy złożyć im w podzięce. Ale w tym momencie powiedzieć tu ważną rzecz musimy, że twarze znamienite mamy i wszystkim chętnie je (za niewielką opłatą) oddamy. Więc użyczyliśmy naszych zacnych twarzyczek oraz gładziutkich, różowych liczek, do kroniki wykonywanej przez harcerską drużynę, której numer tutaj chętnie wymienię, ponieważ 7 on numer noszą zaś powiadają starzy dziadowie, że szczęśliwa to liczba i wszystkim ją noszącym przynosi zdrowie. Tak zakończył się ten zacny tydzień. Wróciliśmy z niego z pełnym bagażem wrażeń, a także wielu niespełnionych marzeń.
W międzyczasie drużyna sporo działała i informacji dużo nazbierała.
Postanowiła dołączyć je w załączniku, w celu uzyskania lepszych wyników, bo zafascynował nas „Zwiad Grunwaldzki”, który wprawdzie do pierwszorocznych należy, ale w te informacje które znaleźliśmy nikt nam nie uwierzy, dlatego upieramy się szczerze przy swoim zamiarze i zaraz dawką dodatkowych informacji obrzucimy Was w darze.
14
Drugoroczna,
hobbistyczna kontynuacja
Zwiadu Grunwaldzkiego
Kalendarium, które opisuje genezę wojsk krzyżackich: Kalendarium działań wojennych armii polsko-krzyżackich w latach 1409-1410 1409 31 maja – Na Żmudzi wybucha bunt przeciw panowaniu Krzyżaków. 17 lipca – Podczas zjazdu w Łęczycy zapada oficjalna decyzja o poparciu Litwy przez Polskę - w wypadku wojny z Krzyżakami. 1 sierpnia – Poselstwo polskie (pod przewodnictwem Mikołaja Kurowskiego) przekazuje wielkiemu mistrzowi Ulrykowi von Jungingen decyzję z Łęczycy słowami: „wojna z Litwą to wojna z Polską”. 6 sierpnia – Ulryk von Jungingen wysyła królowi Jagielle wypowiedzenie wojny na piśmie. 14 sierpnia – W Korczynie król Władysław Jagiełło otrzymuje list wielkiego mistrza z oficjalnym wypowiedzeniem wojny. 16 sierpnia – Armia krzyżacka przekracza granice Polski i rozpoczyna działania wojenne (spustoszenia na ziemi dobrzyńskiej, Krainie oraz pograniczu Mazowsza i Wielkopolski).
15
2 września – Ostatni z broniących się zamków ziemi dobrzyńskiej, Złotoryja, zostaje zdobyty przez Krzyżaków. 15 września – W Wolborzu odbywa się zgromadzenie wojsk polskich. 19-23 września – Obozując pod Łęczycą król Władysław Jagiełło zaczyna organizować nadciągające rycerstwo. 23-27 września – Armia polska rusza spod Łęczycy w kierunku Bydgoszczy, masz przebiega przez Siedlec, Koczawę, Radziejów, Szarlej i Tuczno koło Inowrocławia. 28 września – Wojska królewskie stają pod Bydgoszczą, obsadzoną przez Krzyżaków. 29 września – rozpoczyna się oblężenie Bydgoszczy. 2 października – Wielki mistrz Ulryk von Jungingen podpisuje tajne porozumienie z litewskim litewskim księciem Świdrygiełłą, który za cenę pomocy ze strony Krzyżaków w uzyskaniu tronu litewskiego zobowiązuje się być sojusznikiem Zakonu. 4 października – Ulryk von Jungingen wystawia glejt bezpieczeństwa Świdrygielle w celu ściągnięcia go do Państwa Krzyżackiego (list żelazny nie przysłużył się księciu - został on aresztowany przez księcia Witolda). 6 października – Ogień artyleryjski armii polskiej rozbija mury Bydgoszczy miasto zostaje zdobyte.
16
8 października – król czeski Wacław Luksemburczyk oferuje Władysławowi Jagielle oraz Ulrykowi von Jungingen swoje rozjemstwo w wojnie polsko-krzyżackiej - rezultatem jest oficjalne zawieszenie broni „do zachodu słońca 24 czerwca 1410 r.”. 30 listopada - 7 grudnia – Tajna narada wojskowo-polityczna króla Jagiełły, księcia Witolda oraz podkanclerzego koronnego Mikołaja Trąby w Brześciu nad Bugiem. Jako rezultat debat powstały: plan wojny polsko-krzyżackiej, program wyprawy na Prusy w 1410 r. oraz strategia bitewnych. 20 grudnia – Węgierski król Zygmunt Luksemburczyk zawiera tajny układ z Zakonem Krzyżackim przeciw Polsce i Litwie. 1410 15 lutego – W Pradze zostaje ogłoszony wyrok rozjemczy króla Wacław czeskiego w sprawie konfliktu polsko-krzyżackiego Delegacja polska uznała decyzję Wacława za stronniczą (czego dowodem miał być m.in. język oświadczenia - niemiecki, a nie łacina). 3 czerwca – Na Litwie oraz Żmudzi początek kampanii wojsk księcia Witolda i połączenie z oddziałami ruskimi i tatarskimi - marsz do miejsca koncentracji wojsk królewskich w Czerwińsku. 24 czerwca – Król Jagiełło przyjeżdża do Wolborza, aby rozpocząć kampanię wojenną ze skoncentrowanymi siłami rycerstwa małopolskiego oraz zaciężnych oddziałów morawskich.
17
24 czerwca – Zgodnie ze strategią: marsz hufców wielkopolskich w kierunku Czerwińska, zaś wojsk litewsko-ruskich - ku ujściu Narwi do Bugu. „Po zachodzie słońca” wygasł rozejm między Polską z Zakonem - wieczorem uderzenie załóg polskich z Inowrocławia i Brześcia Kujawskiego na majątki Zakonu pod Toruniem, a oddziałów litewskich 26 czerwca – Pojawienie się w polskim obozie w Wolborzu negocjatorów węgierskich z propozycją przedłużenia polskiego rozejmu z Krzyżakami do 4 lipca. Król Władysław po naradzie wyraża zgodę. Popołudniu oddziały małopolskie maszerują do wyznaczonego miejsca koncentracji w Czerwińsku (nocleg we wsi Lubochni). 27 czerwca – Ciąg dalszy marszu Małopolan - obóz nocny we wsi Wysokinice. 28 czerwca – Całodzienny marsz oddziałów małopolskich - nocleg w Sejmicach. 29 czerwca – Koło Kozłowa nad Bzurą goniec księcia Witolda przynosi armii małopolskiej list z meldunkiem o miejscu postoju armii litewsko-ruskiej (przy ujściu Narwi do Bogu) oraz prośbą Wielkiego Księcia o kilku chorągwi polskich dla osłony przeprawy przez rzekę. 29 czerwca – Król Jagiełło posyła księciu Witoldowi 12 chorągwi polskich. 30 czerwca – Dojście oddziałów małopolskich do Czerwińska. Przeprawa części wojska przez most pontonowy na drugi brzeg Wisły. 30 czerwca – Zmasowanie chorągwi książąt mazowieckich i hufców zaciężnych pod Czerwińskiem. 30 czerwca – Wieczorem książę Witold dołącza z armią litewską oraz oddziałem Tatarów (dowództwo Dżelaleddina) do wojsk królewskich.
18
1-2 lipca – Rycerze z „wszystkich ziem królestwa polskiego” oraz z Wielkopolski dołączają w Czerwińsku do wojsk króla Jagiełły. 2 lipca – Wielki mistrz Ulryk von Jungingen przyjeżdża do Kurzętnika nad Drwęcą. Przygotowania do działań wojennych: umocnienia urządzeń obronnych oraz ściągnięcie armat z całej ziemi pruskiej. 2 lipca – Przeprawa całości wojsk królewskich na prawy brzeg Wisły (most na łodziach został rozebrany i przewieziony do Płocka). 3 lipca – Marsz armii polsko-litewsko-ruskiej w stronę granicy krzyżackiej (nocleg w Żochowie). 4 lipca – Całodzienny marsz wojska Jagiełły w stronę granicy krzyżackiej. 5 lipca – Kontynuacja marszu wojsk polsko-litewsko-ruskich (nocleg pod Jeżowem). 5 lipca – Przybycie do obozu polskiego przybywają posłowie z Węgier prosząc o podanie przez Jagiełłę warunków pokoju. W Jeżowie odbywa się pospieszna narada Jagiełły z Witoldem i siedmioma dostojnikami polskimi. 6 lipca – Rano król udziela odpowiedzi negocjatorom węgierskim: zgadza się na pokój pod warunkiem zwrotu z rąk krzyżackich ziemi dobrzyńskiej (zaanektowanej w 1409 r.), zrzeczenia się przez Zakon Żmudzi oraz odpowiedniego wynagrodzenia z ich strony za poniesione przez Polskę straty. Popołudniu armia królewska opuszcza Jeżów (nocleg „w małej wiosce nad Wkrą”). Posłowie towarzyszą armii. W międzyczasie książę Witold dzieli swoich żołnierzy na 40 chorągwi rozdając im sztandary. Wieczorem węgierscy negocjatorzy odjeżdżają. W nocy król Jagiełlo zarządza próbny alarm dla wszystkich wojsk.
19
7 lipca – Wojska Jagiełły dochodzą do Bądzynia na Wkrą Wkrą. Po stronie krzyżackiej - wielki marszałek, komtur brodnicki, komtur ostródzki, wójt z Bratianu i wójt tczewski otrzymują od wielkiego mistrza Ulryka rozkaz natychmiastowego wymarszu do Kurzętnika nad Drwęcą. 7-8 lipca – Rozbicie obozu przez armię królewską w Bądzyniu nad Wkrą przygotowania do wkroczenia na ziemie krzyżackie. 9 lipca – Wojska polsko-litewsko-ruskie opuszczają Bądzyń, a po dwóch milach marszu przez puszczę graniczną wkraczają na terytorium krzyżackie (jak głosi przekaz: wzniesiono chorągwie i odśpiewano hymn „Bogurodzica”). 9 lipca – Oddziały króla zdobywają Lidzbark Welski. Między jeziorami Trzcinno i Chełst powstaje tymczasowy obóz. Po stronie krzyżackiej - całość sił Zakonu (prócz wyznaczonych dla obrony niektórych okręgów) gromadzi się pod Kurzętnikiem (zachodni brzeg Drwęcy). 10 lipca – Armia polsko-litewsko-ruska maszeruje spod Lidzbarka ku brodom pod Kurzętnikiem nad Drwęcą. Na widok krzyżackich umocnień wybrzeży wojsko zatrzymuje się nad brzegiem jeziora Rubkowo i ostatecznie nie zdobywa brodów, lecz maszeruje ku źródłom Drwęcy. 11 lipca – „O pierwszym brzasku” następuje zmiana planów - armia królewska wraca w kierunku Lidzbarka Welskiego i Działdowa (trasa 42 km - nocleg w Wysokiej pod Działdowem). 11 lipca – Wielki Mistrz Ulryk w ślad za polskim wojskiem wysyła rycerzy w górę Drwęcy aż do zamku Bratian. Krzyżacy budują tam dwanaście mostów pomocnych w ewentualnej przeprawie przez rzekę. 12 lipca – Odpoczynek armii królewskiej w Wysokiej. Posłaniec od negocjatorów węgierskich, Frycz z Reptki, wręcza królowi wypowiedzenie wojny od króla Zygmunta o d król la węgierskiego Zygm munta Luksemburczyka.
20
12 lipca – Armia Wielkiego Mistrza przeprawia się przez Drwęcę pod Bratianem i rusza w kierunku północno-wschodnim, by przeciąć drogę królowi na Malbork. Postój Krzyżaków w Lubawie. 13 lipca (niedziela) – Armia królewska maszeruje przez Działdowo do Dąbrówna - miasto zostaje zdobyte już podczas pierwszego szturmu. Armia krzyżacka kieruje się od Lubawy w stronę Frygnowa, jednak nie zbliża się wojsk Jagiełły (10 km do Dąbrówna). 14 lipca (poniedziałek) – Odpoczynek armii królewskiej w Dąbrównie i uzupełnienie zapasów. 14 lipca (poniedziałek) – Organizacja obozu Krzyżaków we wsi Grunwald umocnienie terenu w okolicach Łodwigowa i Stębarku (planowanego miejsca bitwy) oraz zastawienie zasadzek na rycerzy polskich. 14/15 lipca (poniedziałek/wtorek) – Wymarsz armii polsko-litewsko-ruskiej z Dąbrówna: oddziałów polskich w kierunku Ulnowa, zaś hufców litewsko-ruskich - Stębarku. 15 lipca (wtorek) – BITWA POD GRUNWALDEM. Pogrom i klęska wojsk Zakonu Krzyżackiego. Śmierć wielkiego mistrza Ulryka von Jungingen oraz większości starszyzny zakonnej i tysięcy rycerzy. Triumf króla Władysława Jagiełły i armii polsko-litewsko-ruskiej.
21
Dowiedzieliśmy się także: Jak wyglądało ustawienie wojsk i ile wynosiła ich liczebność? Czy
Krzyżacy użyli „wilczych dołów”, a po stronie polskiej walczyła chłopska piechota? Jaki był przebieg starcia? Bitwa pod Grunwaldem w świetle badań naukowych. Omawianie przebiegu jednego z największych starć średniowiecznej Europy należy rozpocząć od przedstawienia ustawienia wojsk. Mimo iż bitwa pod Grunwaldem została opisana przez liczne źródła, kwestia rozmieszczenia armii na polach grunwaldzkich wciąż budzi kontrowersje. Wynikają one ze sprzecznych informacji na temat trasy przemarszu chorągwi polsko-litewskich spod Dąbrówna pod Grunwald.
Większość historyków przyjmuje, idąc za informacjami zawartymi
w Rocznikach Jana Długosza, że Władysław Jagiełło jeszcze przed zdobyciem Dąbrówna rozkazał rozłożyć obóz na południe od miasta, nad Jeziorem Dąbrowskim. Według kronikarza, po zdobyciu i złupieniu miasta wieczorem 13 lipca, wojska pozostały w tym miejscu aż do poranka dnia Rozesłania Apostołów, czyli 15 lipca. Wtedy to armia skierowała się na wschód, na Turowo, a stamtąd skręciła na północ i po kilku kilometrach dotarła w pobliże Jeziora Łubień. Według Długosza król polecił rozstawić tam namiot mający pełnić rolę polowej kaplicy. Zanim rozpoczęła się nakazana przez władcę msza święta, przybyli pierwsi zwiadowcy z wieścią, iż od strony Stębarka nadciąga armia krzyżacka. Władysław Jagiełło zachował zimną krew i nie zrezygnował z udziału w nabożeństwie. Podczas gdy polski władca modlił się, jego armia ominęła od zachodu Jezioro Łubień i zaczęła zajmować pozycje wyjściowe formując front zwrócony ku północnemu zachodowi.
22
Część badaczy nie ufa jednak przekazowi Długosza, wskazując, że
wcześniejsze i bardziej szczegółowe źródło Kronika konfliktu nie wspomina nic o Jeziorze Łubień, nad którym miała rozbić obóz armia Jagiełły. Wskazują też na fakt, iż według toruńskiego kronikarza 13 lipca król polski stanął obozem niedaleko pól wsi Wierzbica, a zatem na północ od Dąbrówna. Z informacji tej wynikałoby, że wojska polsko-litewskie przybyły na pola grunwaldzkie nie od południa, jak chciał Długosz, lecz od zachodu. W związku z tym oddziały prowadzone przez Jagiełłę zwrócone byłyby po rozwinięciu szyków ku północnemu wschodowi, w stronę Stębarka. Przy takim rozstawieniu wojsk bitwa musiała rozegrać się w pobliżu wsi Grunwald, podczas gdy w ustawieniu omówionym wcześniej starcie toczyło się bliżej Stębarka i Łodwigowa. Na obecnym etapie badań niemożliwe jest jednoznaczne rozstrzygnięcie tej kwestii.
23
Bez względu na to, jak były rozlokowane wojska, nie ulega wątpli-
wości, że armia krzyżacka wcześniej stanęła na pozycjach wyjściowych. Po samej bitwie zarzucano dowództwu wojsk Zakonu, że niepotrzebnie zwlekało z atakiem na wojska Jagiełły, które z opóźnieniem formowały szyki. Krzyżacy obawiali się jednak, iż oddziały polsko-litewskie tylko udają nieprzygotowanie, chcąc w rzeczywistości wciągnąć armię Ulricha von Jungingena w pułapkę. Dzięki temu wojska Jagiełły mogły spokojnie rozwinąć szyki i oczekiwać na rozkazy. Ponadto formujące się siły królewskie ochraniało przed atakiem ze strony krzyżackiej kilka (ok. 5) polskich chorągwi. Ponieważ obie armie dowiedziały się o swoim wzajemnym położeniu praktycznie w ostatniej chwili, nie było czasu na przygotowanie tzw. wilczych dołów, do których mieli wpadać pierwsi nadciągający przeciwnicy.
Liczebność i organizacja wojsk pod Grunwaldem Bardzo ważnym zagadnieniem jest liczebności wojsk biorących
udział w bitwie. Należy odrzucić fantastyczne informacje dawnych kronikarzy piszących o setkach tysięcy walczących w tym starciu. Jedynym niespornym faktem jest to, iż same tylko wojska polskie (bez litewskich) miały przewagę liczebną nad siłami wielkiego mistrza. Brak rzetelnych danych źródłowych skazuje historyków na stawianie hipotez, przy czym używane są bardzo różnorodne metody szacowania wielkości obu armii. Spore rozbieżności dotyczą liczebności wojsk zakonnych. W literaturze można spotkać informacje, że von Jungingen dowodził pod Grunwaldem siłami liczącymi od 11 do 32 tysięcy zbrojnych. Najnowsze badania wskazują, iż Krzyżacy dysponowali 15 tysiącami zbrojnych. Szacunki co do liczebności armii polskiej wahają się od 11 do
24
20 tysięcy, przy czym nowsza literatura skłania się jednak ku tej drugiej liczbie. Do tego dochodziły wojska litewskie, które wraz z oddziałami złożonymi z Rusinów, Tatarów i Mołdawian mogły liczyć około 10 tysięcy ludzi.
Wyprawa
grunwaldzka miała charakter expeditio generalis, co oznaczało, że mobilizacją zostali objęci wszyscy zobowiązani do służby wojskowej w związku z posiadaniem ziemi na prawie rycerskim. Pod rozkazy króla stawić się musiała nie tylko szlachta, ale również wójtowie miejscy, sołtysi wsi lokowanych na prawie niemieckim oraz ci spośród mieszczan, którzy posiadali majątki ziemskie. Według artykułu 124 statutów Kazimierza Wielkiego szlachta musiała pełnić służbę wojskową „jak najlepiej potrafi” (sicut melius potuerint). W razie niemożności wzięcia osobistego udziału w wyprawie wojennej, na przykład z powodu choroby, niedołęstwa, czy małoletniości, właściciel dóbr ziemskich musiał wysłać zastępcę. Również duchowni posiadający ziemie dziedziczne posyłali na wojnę zastępców.
Podstawową jednostką takiego wojska była chorągiew, która skła-
dała się z konnych pocztów rycerskich, zwanych kopiami. Poczet składał się z jednego kopijnika i zazwyczaj dwóch strzelców. Cena uzbrojenia strzelca wynosiła od 6 do 21 grzywien, natomiast koszt wyposażenia kopijnika wahał się od 12 do 43 grzywien. Pod Grunwaldem chorągwie były ustawione w szyku kolumnowo-klinowym. Klin tworzyli doborowi rycerze, zwani przedchorągiewnymi.
25
W ostatnim szeregu klina znajdowała się chorągiew. Szerokość ko-
lumny wyznaczał ostatni szereg klina. Zazwyczaj była to liczba nieparzysta, ponieważ po prawej i lewej stronie chorążego występowała taka sama liczba jeźdźców. Kolumna chorągwi posiadała znaczną głębokość, dochodzącą do 40 szeregów. Klin jak i skrzydła kolumny chorągiewnej tworzyli kopijnicy. Wnętrze kolumny wypełniali zaś nieco lżej uzbrojeni strzelcy. Pod Grunwaldem mieliśmy zatem do czynienia ze starciem typowo kawaleryjskim. Żadne bowiem z wiarygodnych źródeł nie wspomina o udziale w bitwie piechoty.
Podstawową jednostką takiego wojska była chorągiew, która skła-
dała się z konnych pocztów rycerskich, zwanych kopiami. Poczet składał się z jednego kopijnika i zazwyczaj dwóch strzelców. Cena uzbrojenia strzelca wynosiła od 6 do 21 grzywien, natomiast koszt wyposażenia kopijnika wahał się od 12 do 43 grzywien. Pod Grunwaldem chorągwie były ustawione w szyku kolumnowo-klinowym. Klin tworzyli doborowi rycerze, zwani przedchorągiewnymi. W ostatnim szeregu klina znajdowała się chorągiew. Szerokość kolumny wyznaczał ostatni szereg klina. Zazwyczaj była to liczba nieparzysta, ponieważ po prawej i lewej stronie chorążego występowała taka sama liczba jeźdźców. Kolumna chorągwi posiadała znaczną głębokość, dochodzącą do 40 szeregów. Klin jak i skrzydła kolumny chorągiewnej tworzyli kopijnicy. Wnętrze kolumny wypełniali zaś nieco lżej uzbrojeni strzelcy. Pod Grunwaldem mieliśmy zatem do czynienia ze starciem typowo kawaleryjskim. Żadne bowiem z wiarygodnych źródeł nie wspomina o udziale w bitwie piechoty.
26
Pole bitwy i szyki wojsk.
Obszar, na którym rozegrała się bitwa, był lekko pofałdowany. W czę-
ści północnej bezleśny, od zachodu i południa ograniczony kępami leśnymi. Gdzieniegdzie rosły samotne stare dęby, na które jeszcze przed bitwą wdrapali się gapie, pragnący zobaczyć starcie dwóch wielkich armii.
Z południowego zachodu na północny wschód przepływał strumień
zwany Wielkim. Ukształtowanie terenu sprzyjało rozegraniu bitwy, nie faworyzując jednak żadnej ze stron. Front wojsk rozciągał się na około 3 km, przy czym armie stały od siebie w niewielkiej odległości. Jan Długosz podał, że dzielił je dystans równy strzałowi z łuku, a więc ok. 200-250 m.
W momencie gdy wojska polsko-litewskie kończyły przygotowania
do bitwy, od strony krzyżackiej nadjechali dwaj heroldowie. Posłańcy ci reprezentowali sojuszników krzyżackich Zygmunta Luksemburskiego, króla rzymskiego i Kazimierza, księcia szczecińskiego. Heroldowie przynieśli ze sobą dwa miecze – dla króla polskiego i wielkiego księcia litewskiego. Posłańcy ci w prowokacyjny sposób powiadomili Jagiełłę, że broń ta ma być wsparciem i zachętą do walki. Zaoferowali też możliwość cofnięcia armii Zakonu tak, aby wojska polsko-litewskie miały dla siebie więcej miejsca. Król przyjął miecze ze spokojem, stwierdzając na koniec, że spodziewa się, iż Bóg przyjdzie z pomocą jego armii. Odwlekanie rozpoczęcia bitwy było świadomym działaniem strony polskiej, która chciała w ten sposób osłabić stojącą w pełnym słońcu armię krzyżacką. Polacy osłonięci częściowo przez las, nie odczuwali tak dotkliwie upału.
27
Wojska sprzymierzonych składały się z 51 chorągwi koronnych
i 40 chorągwi litewskich. Na prawym skrzydle stanęły oddziały litewskie. Dalej w lewo znajdowały się 3 pułki smoleńskie, następnie chorągiew św. Jerzego złożona z zaciężnych z Moraw i Czech oraz tzw. chorągiew gończa. Tam też najprawdopodobniej rozlokowana była chorągiew marszałka Zbigniewa z Brzezia. Centrum tworzyły oddziały z ziemi krakowskiej, sandomierskiej, halickiej i wieluńskiej – ze względu na niewielką liczebność chorągiew tej została wzmocniona zaciężnymi ze Śląska. Najprawdopodobniej tutaj też znajdowała się chorągiew nadworna oraz prywatna Dobiesława z Oleśnicy. Najmniej informacji posiadamy o składzie lewego skrzydła. Zapewne tworzyli je Wielkopolanie i oddziały z centralnej Polski.
Władysław Jagiełło zajął stanowisko na styku wojsk litewskich i ko-
ronnych, by ze wzniesienia obserwować bitwę i wydawać rozkazy. Pomyślano też o zabezpieczeniu króla. Rozmieszczono bowiem rozstawne konie, które miały pomóc Jagielle szybko opuścić pole bitwy w przypadku przegranej. Wielki książę Witold zdecydował się natomiast wziąć osobisty udział w bitwie razem ze swoimi wojskami.
Siły zakonne złożone były z 51 chorągwi, ale o ich ustawieniu wie-
my niewiele. Prawdopodobnie stały równolegle do armii Jagiełły, a między chorągwiami jazdy ustawiono nieliczne działa. Z tyłu oddziałów Zakonu znajdował się obóz krzyżacki rozłożony na niewielkim wzniesieniu. Booogaaarooodziiicaaa...
28
Bitwa rozpoczęła się około południa, a więc trzy godziny po na-
wiązaniu pierwszego kontaktu między podjazdami. Jako pierwsze poszły do boju wojska litewskie z prawego skrzydła armii Jagiełły. Niedługo potem, po odśpiewaniu „Bogurodzicy”, ruszyły polskie chorągwie z lewego skrzydła. Krzyżacy dwukrotnie wystrzelili z bombard, nie wyrządzając jednak żadnej szkody. Niebawem prawe skrzydło armii krzyżackiej zaczęło się cofać pod naporem Polaków. Wydawało się, że początek bitwy przebiega pomyślnie dla wojsk królewskich, jednakże na prawej flance sprzymierzonych doszło do sytuacji kryzysowej, która mogła przesądzić o porażce wojsk polsko-litewskich. Po godzinie od rozpoczęcia walki wojskom krzyżackim udało się rozbić chorągwie litewskie i zmusić je do ucieczki.
W pościg za Litwinami ruszyła część oddziałów zakonnych, dzięki
czemu przez pewien czas nie brały one udziału w bitwie. Niektórzy z uciekających dotarli aż na Litwę, gdzie przynieśli informację o rzekomej klęsce armii sprzymierzonych. Należy jednak podkreślić, że część wojsk litewskich po pewnym czasie wróciła na pole bitwy i włączyła się ponownie do walki. Rozbicie prawego skrzydła wojsk Jagiełły mogło zadecydować o ich całkowitej porażce, bowiem Krzyżacy wzmogli wówczas napór na polskie chorągwie w centrum.
Zawisza Czarny (fragment obrazu Jana Matejki „Bitwa pod Grunwal-
dem”, 1872-1878 r.) Nastąpił wówczas najbardziej krytyczny moment całej bitwy. W trakcie jednej z szarż krzyżackich upadła niesiona przez Marcina z Wrocimowic chorągiew ziemi krakowskiej z białym orłem w koronie na czerwonym tle. Był to najważniejszy sztandar wojska polskiego, a jego zniknięcie mogło zostać zrozumiane jako sygnał do odwrotu dla innych oddziałów. Walczący w pobliżu chorągwi krakowskiej Krzyżacy odczytali jej upadek jako
29
oznakę k zwycięstwa i t i zaczęli li śśpiewać i ć swój ój h hymn „Crist C i t iistt entstandin” t t di ” ((„ChryCh stus zmartwychwstał”). Po krótkiej chwili sytuację opanowano i polska chorągiew została szybko podniesiona. Dokonali tego walczący pod nią najlepsi rycerze polscy z Zawiszą Czarnym na czele. Sytuacja ta wzmogła chęć do walki oddziałów polskich i litewskich, w wyniku czego po jakimś czasie wyczerpane walką wojska krzyżackie zaczęły cofać się pod rosnącym naciskiem chorągwi Jagiełły.
Wielki mistrz rusza do walki.
Po trzech godzinach zaciętej walki wielki mistrz krzyżacki Ulryk von
Jungingen zdecydował się wprowadzić na pole bitwy wszystkie siły, jakimi jeszcze dysponował, licząc, że przechyli w ten sposób szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ruszył więc do natarcia na czele hufca złożonego z 15-16 chorągwi, z których część z pewnością już wcześniej brała udział w bitwie. Wielki mistrz zamierzał uderzyć z boku na prawą flankę wojsk sprzymierzonych. Doszło wówczas do kolejnego dramatycznego zdarzenia, gdyż z oddziału prowadzonego przez von Jungingena odłączył się niemiecki rycerz Dypold von Köckritz. Zaatakował on niewielki poczet, w którym znajdował się sam Władysław Jagiełło. Zapewne nie wiedział on, że atakuje samego władcę polskiego, a przyciągnęła go jedynie piękna zbroja i okazały koń monarchy. Jagiełło nie dał się wyręczyć żadnemu ze swoich ludzi i starł się z przeciwnikiem, raniąc go w twarz kopią. Dypold spadł z konia i został dobity przez Zbigniewa Oleśnickiego, który użył do tego drzewca złamanej kopii.
30
W tym czasie prowadzony przez von Jungingena hufiec uderzył na
prawe skrzydło wojsk sprzymierzonych. Król Polski wprowadził więc do boju odwód, który uderzył na lewą flankę oddziału wielkiego mistrza. Na pole bitwy od strony Stębarka zaczęły wówczas powracać oddziały litewskie, które uciekły w początkowej fazie bitwy. Litwini uderzyli na tyły krzyżackiego odwodu, który w ten sposób został otoczony. W tej fazie bitwy zginął Ulryk von Jungingen, a wojska Zakonu zaczęły uciekać z pola bitwy.
Po ostatecznym załamaniu rycerstwa krzyżackiego przystąpiono do
szturmu na obóz, w którym schroniła się znaczna część niedobitków. Walka o obóz była krótka, ale za to krwawa. Obrońcy zostali wycięci lub wzięci do niewoli. Do opanowanego obozowiska przybył Jagiełło, który rozkazał rozbić beczki z winem, aby zapobiec ewentualnej pijatyce. Jednocześnie Polacy ruszyli w pościg za uciekającym rycerstwem z armii krzyżackiej.
W pościgu brał również udział król. Dzień po bitwie upłynął Jagielle na nabożeństwie i ucztowaniu. Na
polecenie królewskie kancelaria przygotowała listy informujące o wielkim zwycięstwie nad Krzyżakami. Wieść ta szybko obiegła kraj, w Krakowie bito w dzwony, a w kościołach odprawiano msze dziękczynne.
31
Straty W
bitwie grunwaldzkiej zginęło ok. 8 tys. ludzi wchodzących w skład armii krzyżackiej, w tym co najmniej 203 braci-rycerzy z 250 biorących udział w bitwie. Wśród poległych był wielki mistrz Ulryk von Jungingen, wielki komtur Kunon von Lichtenstein, marszałek Fryderyk von Wallenrode i kilku innych wysokich dostojników zakonnych. Ich ciała odesłano do Malborka. W literaturze przedmiotu znajdziemy informacje, że do niewoli mogło się dostać od 2 do 4 tysięcy rycerzy z armii Zakonu. Jeńcy z rozkazu królewskiego traktowani byli łagodnie. Większość z nich została spisana i wypuszczona pod przysięgą, że 29 września 1410 roku stawią się w Krakowie i zapłacą okup. W niewoli zatrzymano osoby najwybitniejsze, a więc obu sprzymierzonych z Krzyżakami książąt oraz wyższych dowódców spośród cudzoziemskich gości i zaciężnych. Według szacunków historyków łączna liczba zabitych i jeńców z armii Zakonu wyniosła od 10 do 12 tysięcy ludzi, a więc prawie 80% stanu wyjściowego.
Straty
po stronie polsko-litewskiej były natomiast niewielkie. W swoich Rocznikach Jan Długosz stwierdził, że poległo zaledwie dwunastu znaczniejszych rycerzy polskich. Sam Jagiełło w listach wysłanych bezpośrednio z pobojowiska informował, że zwycięstwo odniósł przy znikomych stratach własnych, a polegli bardzo nieliczni spośród ludu pospolitego, a nikt spośród osób dostojniejszych.
32
Poza tym udało nam się znaleźć bardzo interesujący opis Bitwy pod Grunwaldem:
Wiadomości o bitwie pod Grunwaldem rozegranej 15 lipca 1410
roku dostarczają nam liczne, zachowane przekazy źródłowe, przede wszystkim polskie i krzyżackie. Wśród źródeł polskich na plan pierwszy wysuwają się: „KRONIKA KONFLIKTU WŁADYSŁAWA KRÓLA POLSKIEGO Z KRZYŻAKAMI W ROKU PAŃSKIM 1410” oraz relacja Jana Długosza zawarta w spisanych przez tego znakomitego historyka dziejach Królestwa Polskiego, zwanych potocznie „ROCZNIKAMI”. „Kronika Konfliktu” zachowała się w skróconym odpisie, sporządzonym w XVI w., jako podstawa kazania wygłaszanego na uroczystym nabożeństwie odprawianym wówczas w każdą rocznicę bitwy grunwaldzkiej. Oryginał powstał w końcu 1410 r. lub na początku 1411 r. i był dziełem autora doskonale zorientowanego, niewątpliwie naocznego świadka opisywanych wydarzeń. Wydaje się, że autorem tym był Zbigniew Oleśnicki, późniejszy biskup krakowski i kardynał, który 15 lipca 1410 r., jako sekretarz królewski pozostawał przy boku Władysława Jagiełły w ciągu całej bitwy. Inicjatorem spisania „Kroniki” i jej redaktorem był jednak, zapewne, Mikołaj Trąba, podkanclerzy koronny, z czasem arcybiskup gnieźnieński i pierwszy prymas Polski, zaufany króla i bezpośredni kierownik polskiej polityki zagranicznej. Można uważać, iż „Kronika Konfliktu” odzwierciedla oficjalną wersję wydarzeń, tak jak ją widział i chciał przedstawić sam król Władysław Jagiełło i jego najbliżsi współpracownicy.
33
Czytamy w niej: „Król... doszedł... do rzeki Wisły i przez tę rzekę wraz z częścią swych wojsk, które wówczas nie zebrały się jeszcze przy nim w całości, a także z działami, machinami i innym sprzętem wojennym bez żadnej szkody i niebezpieczeństwa przeprawił się po moście wspaniałej konstrukcji. Tak więc w piątek przed świętem Małgorzaty król rozłożył swe obozy w 3 mile od miasta Dąbrówna... W tych obozach wypoczywał przez dwa dni i wyruszając z tychże obozów w sam dzień św. Małgorzaty rozłożył się obozem obok wzmiankowanego miasta. I przed wieczorem polecił zdobyć rzeczone miasto nie rycerstwu swemu, lecz pospolitemu ludowi i tymże [miastem] z miejsca, w ciągu niespełna trzech godzin siłą zawładnął. Król polecił kapelanom przygotować się do mszy, ponieważ nie mógł według swego stałego zwyczaju wysłuchać [dotąd] mszy, a to z powodu przeszkody, jaką stanowiły wiatry wiejące, gdy wyruszano z obozów. I kiedy sam zatrzymał się na szczycie pewnego wzgórza, a wojska stojące wokół podziwiały płomienie ogni buszujących po kraju, zdumiewające swą liczbą i rozmiarami, doszła do króla wieść o nadejściu wrogów... Wszyscy zatem ludzie w wojskach uzbrojeni dosiedli koni, które tylko dla użycia w bitwie przed nimi prowadzono. Król zasię przystąpił wtedy do boskiego obowiązku wysłuchania mszy, modląc się pokornie na klęczkach. Król... sam zaś dosiadłszy konia, własną osobą pospieszył przyjrzeć się wrogom i natychmiast rozpoczął ustawiać szyki na płaszczyźnie pewnego pola pomiędzy dwoma gajami, następnie własną ręką dokonał pasowania do tysiąca albo i więcej rycerzy, tak aż się zmęczył tym pasowaniem. Przybyli do króla dwaj heroldowie, jeden [z nich] króla węgierskiego, niosący królowi [polskiemu] nagi miecz z ramienia mistrza, drugi, księcia szczecińskiego, dzierżący w dłoni podobny miecz, przeznaczony przez marszałka księciu Witoldowi. Na prawym skrzydle wystąpił do boju książę Witold ze swym ludem, z chorągwią świętego Jerzego i z chorągwią przedniej straży. Na krótką zasię chwilę przed samym rozpoczęciem bitwy spadł lekki i ciepły deszcz, [który] zmył kurz z końskich kopyt.
34
A na samym początku tego deszczu, działa wrogów, bo wróg miał liczne działa, dwukrotnie dały salwę kamiennymi pociskami, ale nie mogły naszym sprawić tym ostrzałem żadnej szkody. Spotkali się z wielkim zgiełkiem i niezmiernym pędem koni w pewnej dolinie w ten sposób, że przeciwna strona z góry, a nasza strona również z góry wzajemnymi ciosami razić się poczęły. Inna zasię część wrogów spośród tychże wyborowych ludzi krzyżackich zwarła się z największym impetem i krzykiem z ludem księcia Witolda i po bez mała godzinie wzajemnej walki liczni z obu stron polegli, tak iż ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Ludzie księcia Witolda przymuszeni byli do odwrotu. Tedy wrogowie ścigający ich sądzili, iż już odnieśli zwycięstwo i w rozproszeniu odbiegli od swych chorągwi i szyku swoich hufców iprzed tymi, których [uprzednio] do odwrotu zmusili, zaczęli [z kolei] uchodzić. Niebawem, gdy pragnęli zawrócić, oddzieleni od swych ludzi i chorągwi przez ludzi królewskich, którzy ich chorągwie na wprost od skrzydeł przecięli, przepadli albo wzięci [w niewolę] albo wytępieni mieczem. Ci zasię którzy... pozostali przy życiu, powrócili do swoich ludzi... i znów zwarli się wzajemnie z wielką chorągwią kasztelana krakowskiego, [z chorągwiami] wojewody sandomierskiego, ziemi wieluńskiej, ziemi halickiej i wieloma innymi. Zebrawszy siły... mistrz... mający ze sobą piętnaście lub więcej chorągwi... zapragnął obrócić swe hufce przeciw osobie króla. Król wówczas, skoro Krzyżacy sprawiwszy szyki stali przeciw niemu, chciał pochwyciwszy kopię w dłoń z największą śmiałością skierować przeciw nim konia, lecz powstrzymany wbrew [swej] woli siłą i z największym trudem przez dostojników, nie mógł uczynić zadość swym chęciom. Przeto pewien dobrze zbrojny rycerz z zakonu Krzyżaków, chcąc w pojedynkę zwrócić swego konia przeciw królowi, podjechał bliżej ku niemu. Król zaś ująwszy w dłoń swą kopię zranił go śmiertelnie w twarz i zaraz też [Niemiec] przez innych z konia strącony, padł na ziemię martwy. Hufce mistrza z miejsca na którym stały ruszając przeciw królowi, natknęły się na [naszą] wielką chorągiew i wzajem mężnie zderzyły się [z nią] kopiami. I w pierwszym starciu mistrz, marszałek, komturzy całego zakonu krzyżackiego zostali zabici. Pozostali zaś, którzy ocaleli, widząc że mistrz, marszałek i inni do-
35
stojnicy zakonu polegli, zwróciwszy się do odwrotu, cofnęli się w owym czasie aż do swych, uprzednio rozłożonych, taborów. W miejscu zasię obozów liczni [wrogowie] widząc, że ucieczką żadnym sposobem nie zdołają ujść śmierci, utworzywszy z wozów jakoby wał, tamże wszyscy zaczęli się bronić, lecz niebawem pokonani, wszyscy w paszczy miecza poginęli. W owym zaś miejscu więcej poległych stwierdzono niźli na całym pobojowisku. Krzyżacy... widząc, iż wiele jeszcze było hufców królewskich, które [dotąd] nie weszły do bitwy, zobaczywszy też, iż wódz ich padł zabity, rzucili się do prawdziwej ucieczki i w rozsypce poczęli pierzchać. Król zasię... nie pozwolił [swoim] ścigać tak szybko uchodzących wrogów, nie chcąc, aby lud [jego] oddalił się odeń w rozproszeniu. Nazajutrz więc rano król polecił śpiewać msze bardzo uroczyście... Po mszach przeto przez cały ten dzień i podobnie przez następny znoszono do króla wzięte w bitwie chorągwie wroga i przyprowadzano jeńców. Przez trzy dni bez przerwy król zatrzymał się na miejscu bitwy, w ciągu których to [dni] przynoszono królowi chorągwie nieprzyjaciół, tak że wszyscy mogli je oglądać. W tych dniach również król polski polecił odszukać wśród trupów ciało mistrza, a znalezione polecił przywieźć do swego namiotu, owinąć w białe prześcieradło, okryć z wierzchu najdroższą, królewską purpurą i z czcią na wozie odwieźć do Malborka. Pozostałe zaś zwłoki poległych dostojnych mężów tak naszych, jak i nieprzyjaciół, z czcią i szacunkiem pochować kazał w pewnym kościele w pobliżu pola bitwy.” „Roczniki” Jana Długosza powstawały w ciągu ćwierćwiecza, poczynając od 1455 r. Ich autor czerpał wiadomości o bitwie grunwaldzkiej z kilku ważnych źródeł. Miał, przede wszystkim, dostęp do dokumentów przechowywanych w kancelarii królewskiej.
36
Z pewnością korzystał z oryginału „Kroniki Konfliktu”, znał również
i uwzględnił relacje krzyżackie. Bardzo wiele przejął też z opowiadań uczestników bitwy. Należeli do nich - ojciec i stryj kronikarza, a przede wszystkim kardynał i biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki, długoletni zwierzchnik i protektor Jana Długosza. Czytając Długoszowy opis wyprawy grunwaldzkiej musimy pamiętać, że jego autor, gorący patriota i sumienny badacz dziejów ojczystych, nie był wolny od osobistych uprzedzeń i nie zawsze umiał obiektywnie ocenić przedstawiane przez siebie zdarzenia. Jako przekonany stronnik Zbigniewa Oleśnickiego reprezentował punkt widzenia wyższej hierarchii kościelnej, a zarazem potężnej grupy małopolskich możnowładców, wśród których kardynał zajmował miejsce naczelne. Z niechęcią i nieufnością traktował Długosz Litwinów, czyniąc tu wyjątek tylko dla wielkiego księcia Witolda. Nie lubił dynastii jagiellońskiej i samego króla Władysława Jagiełły, którego poznał już jako starca posuniętego w latach. Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń relacja Długosza jest źródłem pierwszorzędnym, przewyższającym wszystkie inne bogactwem zawartej w niej treści. A oto jak ją opisuje:
„Król polski Władysław zważywszy, że nie została żadna nadzieja na zachowanie pokoju z Krzyżakami, rozesłał listy i wici i nakazał wszystkim panom, rycerzom i poddanym swojego Królestwa Polskiego i podległych mu ziem, by chwyciwszy za broń ruszyli do Prus przeciwko Krzyżakom. Król Władysław... przybył nad Wisłę powyżej klasztoru w Czerwińsku, do miejsca gdzie był ustawiony na łodziach most sporządzony w Kozienicach i dnia tego król przeprawił się przez most i rzekę, a całe wojsko królewskie szło za nim w ustalonym porządku z czterokonnymi wozami, wszystkimi bombardami, mnóstwem żywności i innymi ciężarami... Przy wejściu na most król Władysław postawił wyborowy oddział zbrojnych rycerzy, by zapobiegali tłokowi i zamieszaniu wśród wchodzących. Nadto boki mostu zabezpieczył potężnymi belkami zwanymi
37
kobyleniami, aby nikt się do brzegów nie przybliżał. Wszyscy musieli wchodzić na most w najlepszym porządku z wozami, ludźmi i końmi. Potem, gdy już całe wojsko królewskie przeszło po moście przez rzekę Wisłę, na rozkaz króla most ten natychmiast rozebrano i spławiono do Płocka celem przechowania na powrót króla i wojska. Król polski Władysław... pomaszerował ku miastu Dąbrównu, które po niemiecku nazywa się Gilgenburg, a którego mury i baszty obmywały fale oblewającego go naokoło jeziora. Rozbija obóz pół mili od Dąbrówna, na polnej równinie, nad jeziorem zwanym Jeziorem Dąbrowskim... Kiedy pod wieczór upał zelżał, wielu wojowników z obozu królewskiego rusza w stronę miasta Dąbrówna aby zobaczyć miasto i ocenić jego położenie. Ale ponieważ wojska [krzyżackie] przybyłe aby bronić miasta, obawiając się uderzenia na miasto i na nich samych, wyszły im naprzeciw, dochodzi natychmiast do zawziętej walki... Rycerze polscy pobiwszy wrogów i zmusiwszy ich do ucieczki do miasta... sami, bez rozkazu króla, rzucili się na miasto, aby je zdobyć. Miasto było obronne nie tylko otaczającymi je wokół potężnymi murami posiadającymi wieże i baszty, ale także położeniem. Po większej bowiem części oblewa je jezioro, a ponieważ jest otoczone biegnącymi wokół murów głębokimi fosami z wodą, tak więc tylko przez nader wąski skrawek ziemi można dostać się do niego... Mieszkańcy miasta nie lenią się do stawiania oporu, lecz pociskami bombard i głazami odpędzają podchodzących pod mur. Rycerze zaś polscy, w niemałej liczbie, skaczą do jeziora, docierają pod mury miasta i czyniąc podkopy usiłują je osłabić. Inni, przystawiwszy drabiny, wchodzą na nie i w okamgnieniu zdobywają ludne, pełne mężczyzn i kobiet miasto... Jeszcze nie wywieziono wszystkich łupów, a już miasto podpalono... Wielu padło od miecza i nikt nie uniknął śmierci lub niewoli z wyjątkiem kilku, którzy na czółnach i łodziach wymknęli się na jezioro... Nie było względu na wiek ani żadnej litości. Polacy dopuszczali się tego nie tyle prawem wojennym, ale z nienawiści do Krzyżaków i z bólu z powodu spustoszenia przez wrogów ziemi dobrzyńskiej. Król rusza spod Dąbrówna. Przebywszy przestrzeń dwumilową, na której wokół płonęły wsie wrogów, po przybyciu na mające być wsławione przyszłą bitwą pola wsi Stębarku i Grunwaldu, kazał rozbić
38
obóz wśród zarośli i gajów, których tutaj było wiele. Namiot kapliczny polecił ustawić na wzgórzu od strony jeziora Lubień, zamierzając wysłuchać mszy w czasie, gdy wojsko zajmowało się rozbijaniem obozu. Kiedy więc rozpięto namiot kapliczny... przybył rycerz Hanek z Chełmu, herby Ostoja, donosząc, że widział wojsko wrogów o parę kroków od siebie. Król przeto włożywszy zbroję dosiadł konia i pozostawiwszy wszystkie insygnia królewskie oprócz niesionego przed nim proporca z wyhaftowanym białym orłem, udał się na znaczne wzniesienie celem ocenienia sił wrogów. Przybył na położony między dwoma gajami pagórek... z którego można było mieć pełny wgląd w szeregi wrogów. Oceniając raczej oczami niźli rozumem siły własne i wrogów, wróżył sobie to pomyślny, to smutny los. Nasyciwszy oczy widokiem licznych wrogów, zjechał niżej i pasując bardzo wielu Polaków na rycerzy, zagrzał ich do walki krótką, ale dobitną przemową. Zapowiedziano nagle dwóch heroldów, z których jeden, króla rzymskiego, miał w herbie czarnego orła na złotym polu, a drugi księcia szczecińskiego czerwonego gryfa na białym polu. Wystąpili oni z wojsk wrogów niosąc w rękach gołe miecze, bez pochew, chronieni przed zniewagami przez rycerzy polskich i domagali się stawienia przed oblicze króla. Wysłał ich do króla Władysława mistrz pruski Ulryk z nader dumnym posłaniem, aby skłonić go do podjęcia niezwłocznie bitwy i stanięcia w szeregach do walki... [Heroldowie] ... oddawszy jako tako honory królowi przedstawiają treść swego poselstwa... „Najjaśniejszy królu! Wielki mistrz pruski Ulryk posyła tobie i twojemu bratu (pominęli imię Aleksandra i tytuł książęcy) przez nas tu obecnych posłów dwa miecze ku pomocy, byś wespół z nim i jego wojskami nie ociągał się i z większą, niż to okazujesz, odwagą przystąpił do boju, a także żebyś się nie krył nadal w lasach i gajach i nie odwlekał walki. Jeśli zaś uważasz, że masz zbyt szczupłą przestrzeń aby rozwinąć szyki, mistrz pruski Ulryk... ustąpi ci, jak daleko zechcesz, tego pola, które zajął swoim wojskiem, albo wreszcie wybierz jakiekolwiek miejsce bitwy, byś tylko dalej nie odwlekał walki...” A król Władysław, wysłuchawszy pełnych pychy i zuchwalstwa posłów krzyżackich, przyjął miecze z rąk heroldów... odpowiada heroldom... „Ponieważ - rzecze mam w mym wojsku wystarczająco wiele mieczów, przeto nie potrzebuję mieczów
39
mych h wrogów, ó jednakże j d kż dla dl większej i k j pomocy, opieki i ki i obrony b mejj słusznej ł j sprawy, przyjmuję, w imię Boga, te dwa miecze przysłane przez wrogów pragnących krwi i zguby mojej oraz mego narodu, a doręczone przez was...” Dwa wspomniane miecze... są do dnia dzisiejszego przechowywane w skarbcu królewskim w Krakowie, by ciągle przypominały i świadczyły o pysze i klęsce jednej strony, a pokorze i triumfie drugiej. [Godne uwagi są dalsze losy obu słynnych mieczów. Przez długie wieki pozostawały w skarbcu koronnym. Po okradzeniu skarbca przez Prusaków w 1795 r. trafiły do Zbiorów Puławskich. Ukryte po upadku powstania listopadowego, zostały w 1853 r. odnalezione przez rosyjskie władze policyjne, skonfiskowane i w ten sposób, ostatecznie stracone.] Kiedy odtrąbiono sygnały do boju, całe wojsko królewskie zaśpiewało donośnym głosem ojczystą pieśń „Bogurodzicę”, a potem, pochylając kopie rzuciło się do walki. Pierwsze jednak ruszyło do starcia wojsko litewskie na rozkaz księcia Aleksandra, nie znoszącego żadnej zwłoki. W tej właśnie chwili obydwa wojska, z okrzykiem jaki zwykle wznoszą wojownicy przed walką, starły się w środku doliny rozdzielającej obie armie... W miejscu starcia rosło 6 wysokich dębów, na które wspięło się i obsiadło gałęzie wielu ludzi - nie wiadomo czy królewskich, czy krzyżackich - by podziwiać pierwsze starcie oddziałów i poznać dalsze losy obu wojsk. Przy starciu zaś oddziałów z trzasku łamiących się kopii i szczęku ścierającego się [innego] oręża, powstał tak wielki łoskot i huk, tak donośny był szczęk mieczy jakby zwaliła się jakaś ogromna skała, że słyszeli go nawet ci, którzy oddaleni byli o kilka mil. Kiedy... Krzyżacy zauważyli, że na lewym skrzydle, gdzie stało wojsko polskie toczy się zawzięta i niebezpieczna dla nich walka, ponieważ wycięto już wyborowe [ich] hufce, przerzucają siły na prawe skrzydło, gdzie ustawione były szyki litewskie, które mając rzadsze szeregi, słabsze konie i uzbrojenie zdawały się łatwe do pokonania... Kiedy wrzała zawzięta walka z Litwinami, Rusinami i Tatarami, wojsko litewskie, nie mogąc powstrzymać naporu wrogów zaczęło słabnąć i wycofało się na odległość jednego jugera. Krzyżacy napierali na nie silniej, musiało raz po raz cofać się i w końcu zawrócić do ucieczki. Wielki książę litewski Aleksander, rozdając razy batogiem i gromkimi okrzykami, próbował powstrzymać ucieczkę, ale
40
na próżno... W tej walce rycerze ruscy ze Smoleńska, stojąc pod trzema własnymi znakami i walcząc nader zawzięcie, jako jedyni nie wzięli udziału w ucieczce, czym zasłużyli na sławę. Chociaż pod jednym znakiem wycięto ich bez litości, a samą chorągiew [leżącą] na ziemi stratowano, w dwóch jednak pozostałych walczyli bardzo dzielnie, jak mężom i rycerzom przystało. Ponieważ także Krzyżacy dążyli z uporem do zwycięstwa, wielka chorągiew króla Władysława z białym orłem w herbie, którą niósł chorąży krakowski, rycerz Marcin z Wrocimowic herbu Półkozic, pod naporem nieprzyjaciół upadła na ziemię. Ale walczący pod nią najbardziej doświadczeni i zaprawieni w bojach rycerze podźwignęli ją natychmiast i umieścili na swoim miejscu, nie dopuszczając do jej utraty. Nie dałoby się jej podźwignąć, gdyby jej nie osłonił własnymi piersiami i orężem znakomity hufiec najdzielniejszych rycerzy. Rycerstwo polskie pragnąc zetrzeć haniebną zniewagę, w najzawziętszy sposób atakuje wrogów i rozbija ich zupełnie, kładąc pokotem te oddziały, które się z nimi starły. Tymczasem wojsko krzyżackie, które urządziło pościg za uciekającymi Litwinami i Rusinami, uważając się za zwycięzców, z wielką radością podążało do obozu pruskiego, prowadząc ze sobą tłum jeńców. Widząc zaś, że toczy się bardzo zawzięta i krwawa walka... rzuca się w wir walki, by przyjść z pomocą swoim. Tymczasem podejmowało walkę 16 nowych, dotąd nie użytych... chorągwi wroga... a kiedy część ich zwróciła się w stronę, gdzie król polski stał jedynie ze strażą przyboczną, wydawało się, że godzą w niego... Proporzec królewski... został przezornie zwinięty, by nie zdradzał, że król się tam znajduje... Król rwał się z wielkim zapałem do boju... zaś straż przyboczna... z trudem go powstrzymywała... Tymczasem z oddziałów pruskich, spod większej chorągwi pruskiej do owych należącej, wyjechał na cisawym koniu rycerz, z pochodzenia Niemiec, Dypold Kokeritz von Dieber z Łużyc, ze złotym pasem, w białej, niemieckiego kroju szacie, którą po polsku nazywamy jaką i w pełnej zbroi... i pochylając kopię, na oczach stojącego pod szesnastoma chorągwiami wojska pruskiego, dotarł do miejsca w którym stał król, zamierzając, jak się zdaje, zaatakować go. Kiedy król polski Władysław pochylając własną kopię oczekiwał walki, starł się z nim pisarz królewski Zbigniew z Oleśnicy, bez broni, mający na pół złamaną kopię. Ugodził Niemca w
41
bok i zwalił z konia na ziemię. Leżącego na wznak wśród drgawek, król Władysław ugodziwszy kopią w czoło, odsłonięte wskutek podniesienia się do góry zasłony hełmu, zostawił nietkniętego. Ale natychmiast zabili go rycerze trzymający straż nad królem, a piesi ściągnęli zeń zbroję i szaty. Rycerz Dobiesław z Oleśnicy, z rodu zwanego Dębno, mającego w herbie krzyż, samotnie, z pochyloną kopią, dając koniowi ostrogę [rusza] w kierunku wrogów. Spośród jazdy pruskiej wyjeżdża przeciw niemu Krzyżak, dowódca chorągwi i wojsk i zastąpiwszy drogę atakującemu go Dobiesławowi, własną włócznią kopię Dobiesława przerzuca przez głowę. Wprawdzie Dobiesław pchnął kopią, jednak Krzyżak uchyleniem głowy i podbiciem kopii do góry uniknął ciosu, którym Dobiesław usiłował go ugodzić. A Dobiesław widząc jasno, że cios jego chybił, uznając za ryzykowne i nierozsądne walczyć z licznymi nieprzyjaciółmi, wracał szybko do swoich. Krzyżak, który puścił się za nim w pogoń, bodąc konia ostrogami i godząc włócznią w Dobiesława, zadał koniowi Dobiesława, okrytemu ozdobną kapą, którą nazywamy kropierzem, ranę w lędźwie, ale nie śmiertelną i aby go nie zagarnęli rycerze polscy, szybko umknął do swoich. Odziały polskie... rzucają się na wrogów ustawionych w 16 chorągwiach, do których przyłączyli się również ci, którzy pod innymi znakami ponieśli klęskę, i staczają z nimi śmiertelną walkę. I chociaż wrogowie przez czas jakiś stawiali opór, w końcu jednak, przeważającymi liczbą oddziałami królewskimi otoczeni, zostali wycięci w pień i niemal wszyscy walczący pod 16 chorągwiami zginęli lub popadli w niewolę. Po zwyciężeniu i rozgromieniu owych zastępów wrogów, kiedy, jak wiadomo, zginęli wielki mistrz pruski Ulryk, marszałek, komturzy i wszyscy znaczniejsi rycerze i panowie z wojska pruskiego, reszta nieprzyjaciół podjęła odwrót, a kiedy raz podała tyły, zaczęła pierzchać w popłochu.Liczni rycerze, którzy uciekli z szyków pruskich schronili się za wozy pruskie osłaniające obóz. Zaatakowani przez wojska królewskie, które wdarły się z impetem do taborów i obozu pruskiego, zginęli lub dostali się do niewoli. Także obóz nieprzyjacielski pełen wszelkich bogactw i wozy oraz cały dobytek mistrza pruskiego i jego wojska złupili rycerze polscy. Znaleziono zaś w wojsku krzyżackim kilka wozów wyładowanych pętami i kajdanami, które Krzyżacy... przywieźli do wiązania jeńców polskich. Znaleziono też
42
inne wozy pełne żagwi nasączonych łojem i smołą, a także strzały wysmarowane tłuszczem i smołą, którymi zamierzali razić pokonanych i uciekających... Za słusznym jednak zrządzeniem Bożym, który starł ich pychę, Polacy zakuwali ich [Krzyżaków] w te pęta i kajdany... Kilka tysięcy wozów wrogów w ciągu kwadransa złupiły wojska królewskie tak, iż nie pozostało po nich najmniejszego śladu. Były nadto w obozie i na wozach pruskich liczne beczki wina, do których po pokonaniu wrogów zbiegło się znużone trudami walki i letnim skwarem wojsko królewskie, aby ugasić pragnienie. Jedni rycerze gasili je czerpiąc wino hełmami, inni rękawicami, jeszcze inni - butami. Ale król polski Władysław w obawie, by jego wojsko upojone winem nie stało się niesprawne i łatwe do pokonania... kazał zniszczyć i porozbijać beczki z winem. Gdy je na rozkaz królewski bardzo szybko rozbito, wino spływało na trupy poległych, których na miejscu obozu było wiele i widziano, jak zmieszane z krwią zabitych ludzi i koni płynęło czerwonym strumieniem aż na łąki wsi Stębarka. Po zdobyciu taboru nieprzyjacielskiego wojsko królewskie... ujrzało liczne... hufce nieprzyjacielskie rozproszone w ucieczce, jak błyskały w promieniach słońca odbitych od ich zbroi, które nieomal wszyscy mieli na sobie. Urządziwszy dalej pościg za nimi [oddziały polskie] wkroczywszy na mokradła, rzuciły się na wrogów i pokonawszy garstkę, gdyż niewielu ważyło się stawić opór, pozostałych [wrogów], na rozkaz króla, pędzono nietkniętych w niewolę... Pościg rozciągnął się na wiele mil... Komtur tucholski Henryk, który kazał [przed bitwą], by noszono przed nim dwa miecze... dopadnięty przez ścigających zginął w godny pożałowania sposób przez ścięcie głowy i poniósł straszną, ale zasłużoną karę za brak rozwagi i pychę... Wielu rycerzy schwytano i odprowadzono również do obozu, a zwycięzcy potraktowali ich łagodnie... Zapadająca noc przerwała bitwę. Król zadbał też, by opatrzono rannych, którym udało się ujść z życiem... Po sprowadzeniu do obozu półżywych i rannych tak z wojska polskiego jak i pruskiego, użyto wszelkich sposobów aby ich wyleczyć. A po obliczeniu strat stwierdzono, że w wojsku królewskim poległo tylko 12 znacznych rycerzy... W kaplicy królewskiej... odprawiono potem głośne modły... Namiot służący za kaplicę otoczono godłami i chorągwiami wrogów, które rycerze polscy znosząc w tym dniu przed oblicze króla, zatknęli. Te, rozwinięte na całą długość, łopotały głośno na lekkim
43
wietrze. Mszczuj ze Skrzynna doniósł królowi, że wielki mistrz pruski Ulryk poległ i na dowód swych słów pokazał królowi Władysławowi złoty pektorał ze świętymi relikwiami, który sługa wspomnianego Mszczuja zdarł z zabitego... We środę 16 lipca, nazajutrz po uroczystości Rozesłania Apostołów... król polski Władysław... nakazał odszukać wśród zwłok ciała mistrza pruskiego Ulryka, marszałka, komturów i pozostałych dostojników poległych w bitwie... by je pogrzebano z należną czcią w kościele... Przed króla dzięki pomocy jednego z jeńców... Bolemińskiego, któremu to zlecono, był bowiem zaufanym mistrza pruskiego, przyniesiono odnalezione zwłoki mistrza pruskiego Ulryka mające dwie rany - jedną na czole, drugą na piersi... [król] kazał owinąć zwłoki w czyste chusty i na wozie okrytym purpurą odesłał do Malborka, by je pochowano.”
44
Ciekawostka! Stwierdzono naocznie, że wojsko polskie miało w tej walce 50 zna-
ków, które nazywamy chorągwiami (2), pełnych znakomitych i doświadczonych rycerzy oprócz chorągwi litewskich w liczbie 40. Pierwsza była chorągiew wielka ziemi krakowskiej, której znakiem był biały orzeł w koronie z rozpiętymi skrzydłami na czerwonym polu (3). Znajdowali się w jej szeregach wszyscy znaczniejsi panowie i rycerze polscy, wszyscy weterani i wyćwiczeni w bojach. Siłą i liczebnością przewyższała ona wszystkie inne chorągwie. Jej dowódcą był wspomniany Zyndram z Maszkowic, a chorążym rycerz Marcin z Wrocimowic z rodu Półkoziców.
W pierwszym szeregu kroczyło w niej i na czele 9 rycerzy ze wzglę-
du na ich niezwykłe zasługi, a mianowicie: Zawisza Czarny z Garbowa z domu Sulima, Florian z Korytnicy herbu Jelita, Domarat z Kobylan z rodu Grzymalitów, Skarbek z Góry z domu Habdank, Paweł złodziej z Biskupic z rodu Niesobia, Jan Warszowski z rodziny Nałęcz, Stanisław z Charbinowic z rodu Sulima i Jaksa z Targowiska z domu Lisów. Druga chorągiew, „gończa” , miała jako godło dwa żółte krzyże na niebieskim polu. Dowodził nią Andrzej z Brochocic domu Osoria. Na jej czele znajdowało się 5 rycerzy, a mianowicie: Jan Sumik z Nabroża [...], który 16 lat był wodzem u sułtana tureckiego, Bartosz i Jarosz z Płomykowa z rodu Pomian, Dobiesław Okwia z domu Wieniawa i Czech Zygmunt Pikna.
45
20-22 Kwietnia AD 2012
W dniach tych znakomitych odbył się 54 Harcerski Zlot Hufca im.
Tadeusza Kościuszki w Staszowie, podczas którego zorganizowana została gra miejska, która odbyła się na terenach Połańca. Kadra zlotu była przebrana za znakomite postacie historyczne takie jak sam imić Kościuszko. Głównym celem zlotu było usystematyzowanie wiedzy na temat bohatera hufca, a także promowanie regionu i postaw rycerskich. Harcerze swoją obecnością na zlocie i ogromnym wkładem w zadania programowe udowodnili, że godni są nosić miano harcerza i rycerza, na których to słowie każdy ufa i swoją duszę im powierza. Bo szczerzy oni są i pogodni, do służby ojczyźnie zawsze godni Gra terenowa zmusiła mieszkańców naszego regionu do przysłowiowego spuszczenia z tonu, ponieważ „wyszedł na jaw” totalny brak wiedzy, którego nie ukryje się za kawałkiem miedzy czy wystawnego płota. Oczywiście niektórym przyszła ochota na zabawę z harcerzami i przyjazd w nasze strony, gdyż okazało się, że jest on przez „obcych” z każdej strony otoczony. I większość ludzi przejeżdża tędy przypadkiem lub celowo, i wielce zostali ci państwo zaskoczeni gdy ujrzeli w mundurach i zbrojach zacnych harcerzy, poza tym ujrzeli oni moc kosynierów i wcale nie przypisywali im oni roli pomagierów. Zlot udał się nad wyraz, a wszyscy cieszyli się, że miło tam czas spędzili i kopiec Kościuszki na własne oczy zobaczyli.
46
28 Kwietnia AD 2012
Dnia tego zacnego harcerze z hufca naszego wyruszyli kolorowy-
mi autokarami, których było sztuk dwie na uroczystości związane z obchodami dnia Św. Jerzego, które tego dnia odbywały się w Sandomierzu. Przebyto między innymi szlak wyznaczony przez wędrowników z naszej drużyny i podczas kolejnej gry miejskiej uzyskano wiele pozytywnych wyników. - Poznaliśmy legendę o dzielnej Halinie Krępiance, która uratowała Sandomierz przed Turkami. - Wspięliśmy się na Bramę Opatowską, raczyliśmy nasze oczy rozkosznymi widokami okolicy. - W zbrojowni spotkaliśmy się z zacnym naszym bratem, rycerzem z Bractwa Rycerskiego Chorągwi Rycerstwa Ziemi Sandomierskiej, który bardzo miło z nami pogawędził i o długich wyprawach i białogłowach wyobraźnią naszą zakręcił. - Byliśmy także na mszy w starej Katedrze, która czasy Tatarów i Litwinów pamięta jeszcze. Dowiedzieliśmy się, że w skarbcu Katedry przechowywane są miedzy innymi liczne inkunabuły i relikwiarz Drzewa Krzyża Świętego podarowany przez króla Władysława Jagiełłę w uznaniu zasług rycerstwa sandomierskiego w bitwie pod Grunwaldem. - Odwiedziliśmy Dom Jana Długosza, w którym podziwialiśmy przede wszystkim dzieła sztuki sakralnej - Zdeptaliśmy też w szerz Góry Pieprzowe, które pod względem geologicznym i historycznym, niektóre Europejskie przeważają o głowę.
47
48
49
50
51
52
53
54
55
56
57
58
59
60
61
62
63