Alan Weiss
Tak jak księżyc Poetycki żywot Jerzego Harasymowicza
Wrocław 2019
Spis treści
278
4. Wyszywane rękawy pochodzenia
295
Cerkwie – pejzaż wewnętrzny
319
Tożsamość pograniczna
332
5. Stół
338
Wierszobranie
347
Barokowe czasy
7
Wykaz skrótów i symboli Skróty tytułów książek Jerzego Harasymowicza
360
Bar Na Stawach
273
– Zwierzyniecki KS
10
1. Pejzaże dzieciństwa
383
– „Zburzenie baru”
12
24 lipca 1933
387
„Cywilizacja windy”
19
Matka
394
Strategie poetyckie
22
Ojciec
27
Rodzice
412
6. Pisarz w społeczeństwie
31
Stryj
414
Spotkania autorskie
42
„Dymy nad dzieciństwem”
422
Literaci
60
„Zabitą wojnę / wieziono na sankach”
426
Barbarus
64
„W przedostatniej ławce”
431
Harry – pan od poezji
441
Mistrzowie Harasymowicza
84
2. Poeta z Łobzowskiej
446
Moi znajomi malarze
103
Łobzowska 12 m. 6
449
Publikacje
111
Kazimierz „Wielki” Wyka
459
Zawód: poeta
122
Ewa
462
Niechaj zabrzmi Bukowina…
124
Odwilż
467
Krytyka
129
Prapremiera pięciu
467
– Nowa Fala
140
Cyrk dostojny
475
– „Krytyczne pałkarstwo”
142
Cuda
152
Powrót do kraju łagodności
155
Niewinni czarodzieje
171
Grupa Muszyna
174
„Zebra”
184
Księżniczka
187
Wieża melancholii
202
Przejęcie kopii
214
Mit o świętym Jerzym
220
3. Pod niebem Łemków
233
Elegie łemkowskie
238 257
6
– Harasymowiczowskie summy
478
482
Anarchista
492
Poeta i polityka
506
– ZLP i „zlep”
513
– „Ze dwa kroczki / w lewo”
516
– „Narodowiec”
520
„Gdzieś między brakiem pieniędzy i księżycem”
530
7. Siwy wataha
539
Dom
553
21 sierpnia 1999
Lichtarz ruski
559
Bielanka
560
Bibliografia podmiotowa Bibliografia przedmiotowa
Wykaz skrótów i symboli:
Centralne Archiwum Wojskowe;
B Bcz Bl BNS BNS II Bok Bp
Banderia Prutenorum czyli chorągwie pruskie podniesione roku
fotografia;
pańskiego 1410 w święto rozesłania apostołów pod Grunwaldem
Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk;
przeciw królowi Władysławowi Jagielle i przez króla przewrócone
k.
karta;
jak i cała moc niemiecka i przywiezione do Krakowa, WL, Kraków 1976;
KC
Komitet Centralny;
KPZR
Komunistyczna Partia Związku Radzieckiego;
KS
Klub Sportowy;
KW
Komitet Wojewódzki;
LSW
Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza;
MO
Milicja Obywatelska;
NSDAP
Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników
C Cuda, PIW, Warszawa 1956; Cgb Cała góra barwinków, WL, Kraków 1983; Cr Córka rzeźnika, Czytelnik, Warszawa 1974; Cw Cudnów, WL, Kraków 1979; Cz Czeremszanik, Łódzki Dom Kultury, Łódź 1993; D Dronsky, WL, Kraków 1983; Dzw Dom z wiatru i mgieł, Starachowickie Centrum Kultury, Starachowice 1999; E Erotyki, Sponsor, Kraków 1992; Gi Genealogia Instrumentów, PWM, Kraków 1959; Kb Kozackie buńczuki, Oficyna Literacka, Kraków 1991; Kczc Kasia cała z czekolady i z cukierków ma rękawy, WL, Kraków 1980; Kn Klękajcie narody, Czytelnik, Warszawa 1984; Ln Liryki najpiękniejsze, Algo, Toruń 2001; Lr Lichtarz ruski, PIW, Warszawa 1987; MośJ Mit o świętym Jerzym, WL, Kraków 1960; Mp Madonny polskie, wyd. I, Czytelnik, Warszawa 1969; Mp II Madonny polskie, wyd. II, WL, Kraków 1973; Mp III Madonny polskie, wyd. III, WL, Kraków 1977; Mspj Ma się pod jesień, PIW, Warszawa 1962; Mwg Miłość w górach, bis, Warszawa 1999; Ncr Na cały regulator, WL, Kraków 1985; PdKŁ Powrót do Kraju Łagodności, WL, Kraków 1957; Pk Przejęcie kopii, WL, Kraków 1958; Pl Późne lato, WL, Kraków 2003; Pp Pastorałki polskie, wyd. I, PWM, Kraków 1966; Pp Pastorałki polskie, wyd. I, PWM, Kraków 1980; Pw71 Poezje wybrane, LSW, Warszawa 1971; Pw85 Poezje wybrane, LSW, Warszawa 1985; Pwer Polska weranda, WL, Kraków 1973;
[ ]
w nawiasach kwadratowych wpisuję swoje komentarze lub incipit;
< >
słowa znajdujące się w trójkątnym nawiasie oznaczają pokreślony
zamazany lub skreślony fragment rękopisu;
AAN
Archiwum Akt Nowych;
AIPN
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej;
APR
Archiwum Państwowe w Rzeszowie;
CAW fot. GUKPPiW
(niem. Nationalsozialistische Deutsche Arbeiterpartei);
OUN
Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów
(ukr. Організація Українських Націоналістів);
6
Skróty tytułów książek Jerzego – układ alfabetyczny:
PIW PPR PPS PRL PWM PZPR rct. RSW s. SB SPP UB UJ UPA v. WL ZG ZLP ZOMO ZSRR
Państwowy Instytut Wydawniczy; Polska Partia Robotnicza; Polska Partia Socjalistyczna; Polska Rzeczpospolita Ludowa; Polskie Wydawnictwo Muzyczne; Polska Zjednoczona Partia Robotnicza; recto; Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza; strona; Służba Bezpieczeństwa; Stowarzyszenie Pisarzy Polskich; Urząd Bezpieczeństwa; Uniwersytet Jagielloński; Ukraińska Powstańcza Armia (ukr. Українська Повстанська Армія); verso; Wydawnictwo Literackie; Zarząd Główny; Związek Literatów Polskich; Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej; Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich;
Bieszczady, Bosz, Olszanica 2003; Barokowe czasy, WL, Kraków 1975; Budowanie lasu, PIW, Warszawa 1965; Bar Na Stawach, wyd. I, Czytelnik, Warszawa 1972; Bar na Stawach, wyd. II, WL, Kraków 1974; Bajka o królewnie co spać nie chciała, WL, Kraków 1962;
7
1 Pejzaże dzieciństwa
24 lipca 1933 roku
nauczycielska wynosiła 30010. Więc pewnie mógł tylko pomarzyć. Na taką podróż nie stać by było również Stefana Nowosielskiego pracującego na kolei, dlatego jego dwunastoletni syn Jerzyk wraz z mamą udali się na wakacje pociągiem do rodziny w Orłowie, by puszczać samoloty na plaży11. Nie był to pociąg na miarę tego, jaki został pokazany kilka dni wcześniej na wystawie w Chicago – zbudowany w całości z metalu i mknący z „hyżością” 150 km/h12. Benuś Herbert – jak co roku – spędzał wakacje w domu letniskowym w Brzuchowicach. Może akurat siadł „na kamiennych schodkach wiodących
Poniedziałek. Słońce wzeszło o 3:44. Termometry wskazywały w ciągu dnia średnio
do białego domu zatopionego w lesie”, wsparł „łokcie na rozbitych kolanach” i zaczął
18 stopni. Niebo nad całą Polską było zachmurzone1. Gdyby gdzieś na Łemkowszczyźnie,
rozmyślać13. A w tym samym czasie w niedalekim Lwowie na drugim piętrze kamienicy
w Lipnej, Czarnem lub Nieznajowej, ktoś przechowywał wielkanocne ciasto i teraz wrzucił
przy ul. Brajerowskiej 4 Stasio Lehm przeglądał po kryjomu atlasy anatomiczne w ga-
je do pieca, to może przestraszeni w ten sposób chmurnicy2 odsłoniliby trochę słońca3.
binecie swojego ojca, Samuela, toczył pojedynki na ilość zjedzonych lodów ze swoim
Na razie po deszczowej nocy „góry parowały jak koń” [Sj, 36], a „świerszcze próbo-
pociotkiem Stefanem w pasażu Mikolascha lub wracał właśnie z pasażu Hausmana
wały strun dalekiej burzy” [Kn, 46]. W Bieszczadach zaś, jeśli nie zaczęło padać, Aron
z tarczami izolacyjnymi do budowy maszyny Wimhursta, bowiem kochał się
Moses Berger – wędrowny szklarz – pakował kilka szyb do drewnianej skrzyni, do
„w potężnych elektrycznych wyładowaniach”14. Półtoraroczny Jędruś Bursa miesz-
worka bułę kitu, a w kieszeń wciskał nóż do przycinania szyb i ruszał z Leska, wciąż
kał z rodzicami przy placu Jabłonowskich (dzisiaj gen. Władysława Sikorskiego)
jeszcze wówczas nazywanego przez mieszkańców „Liskiem”4, w stronę Baligrodu,
w Krakowie, a przed dziesięcioma dniami w Łodzi urodził się Józef Lewinkopf,
Olszanicy lub Uherców . Pogorszeniem pogody nie byłby zaś zmartwiony Moses Beer
który za kilkadziesiąt lat został pisarzem znanym jako Jerzy Kosiński. Przyszły
Gutwirth, bo dzięki temu mógł się spodziewać, że jego skład „Importwin” odwiedzą
turpista, Stanisław Grochowiak, był owego dnia kilkunastotygodniowym embrio-
przyjezdni lub miejscowi amatorzy „Zieleniaka”, „Złotej Renety” albo tokaju „du Vin
nem. Pelagia Grochowiakowa urodziła go dokładnie pół roku później, 24 stycznia
naturel de Palestine”. Z kolei w ciemni w domu na sanockiej Szklanej Górce pracował
1934 r., w mieszkaniu kamienicy przy Nowym Rynku w Lesznie15. Z kolei nauczy-
Stepan Wenhrynowicz, wywołując fotografie z ostatnich wędrówek z wiernym apa-
ciel rysunku i robót ręcznych z Gimnazjum Państwowego im. Władysława Jagiełły
ratem marki Kodak. Powoli na zanurzonym papierze tężał obraz drewnianych cer-
w Drohobyczu, a jednocześnie wciąż nieznany szerzej malarz – Bruno Schulz, mający
kwi z Wetliny i Duszatyna. Radcy z Muszyny na lipcowych posiedzeniach debatowali
jednak za sobą kilka wystaw, m.in. w Warszawie i Truskawcu, nanosił ostatnie popraw-
o budowie elektrowni miejskiej . Natomiast Wasyl Senczyszyn zasiadał do pracy
ki do swojej debiutanckiej książki, która ukazała się w grudniu 1933 roku nakładem
w zakładzie szewskim w Steinfels Kolonia, bieszczadzkiej miejscowości założonej przez
wydawnictwa Rój. Zatytułował ją Sklepy cynamonowe. Proza ta nie przypadła do gustu
niemieckich osadników pod koniec XVIII w7. Za to odpoczywał z pewnością Wilhelm Wolf,
stypendyście Funduszu Kultury Narodowej, który przygotowywał się do wyjazdu do
nauczyciel ze szkoły ewangelickiej z tej samej wioski . Może przeglądając „Ilustrowany
Francji16. Przyszły profesor polonistyki krakowskiej i znakomity krytyk, Kazimierz
Kurier Codzienny”, zwany popularnie „Ikacem”, marzył o reklamowanym tam rejsie
Wyka, w ten lipcowy poniedziałek nie miał raczej dobrego humoru. Dzień wcześniej
statkiem z Gdyni przez Kanał Kiloński, Lisbonę, Algier, Pireus, Stambuł do Konstancy,
jego ukochana Cracovia przegrała z Garbarnią 4:2 w finale turnieju organizowanego
a dalej już koleją do Lwowa?9 Bilet kosztował 600 zł, podczas gdy miesięczna pensja
przez Związek Strzelecki z okazji dziesięciolecia marszu Szlakiem Kadrówki. Mimo
5
6
8
Pejzaże dzieciństwa
że do przerwy prowadziła dwiema bramkami!17
12
1 „Kurier Warszawski” [wydanie wieczorne], 24.07.1933, nr 202, s. 1. 2 W wierzeniach słowiańskich mityczne postaci, demony, zwane też płanetnikami bądź obłocznikami. Przypisywano im moc zaklinania deszczu i burz, źródło: K. Pieradzka, Na szlakach Łemkowszczyzny, Kraków 1939, s. 145. 3 Tamże, s. 145. 4 Nazwę zmieniono oficjalnie w 1931 r. Źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Lesko, dostęp: 30.11.2011. 5 T. Szewczyk, Zachować od niepamięci, w: „Bieszczad” 1995, nr 2, s. 49. 6 M. Przyboś, Protokół z posiedzenia Rady gminnej w Muszynie – rok 1933, cz. 1, „Almanach Muszyny” 2010, s. 241-243. 7 M. Augustyn, Zarys dziejów wsi Stebnik i kolonii Steinfels, w: ć, s. 165. 8 Tamże, s. 139. 9 „Ilustrowany Kurier Codzienny” [dalej: „IKC”], 24.07.1933, nr 202, s. 6.
10 T. Szewczyk, O międzywojennym Krościenku opowieść, w: „Bieszczad” 1996, nr 3, s. 144-169. 11 K. Czerni, Nietoperz w świątyni. Biografia Jerzego Nowosielskiego, Kraków 2011, s. 42-43. 12 „IKC”, 24.07.1933, nr 201, r., s. 20. 13 Z. Herbert, Początek powieści, w: Tegoż, Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozproszone 1948-1998, Warszawa 2001, s. 21. 14 S. Lem, Wysoki Zamek, Warszawa 2009, s. 104. 15 J. Łukasiewicz, Wstęp, w: S. Grochowiak, Wiersze nieznane i rozproszone, Wrocław 1996, s. 6-7. 16 M. Janion, Wojna i okupacja w oczach Kazimierza Wyki, w: Kazimierz Wyka: charakterystyki, wspomnienia, bibliografia, red. H. Markiewicz i A. Fiut, Kraków 1978, s. 158. 17 „Kurier Warszawski”, 24.07.1933, nr 203, s. 5.
13
pod Berezą Kartuską z własnej inicjatywy wykonał na czele dwóch plutonów manewr oskrzydlający, przyczyniając się do walnego zwycięstwa. Pojmał wówczas wielu jeń-
Rodzice
ców i zdobył pokaźną ilość broni oraz amunicji. Zaś w październiku 1920 r. opanował panikę, jaka powstała na tyłach III baonu, gdy cofający się spod Wizny bolszewicy wpadli na tyły 32 Pułku Piechoty, który szturmem zdobywał wówczas Słuck. Stanisław Harasymów zorganizował obronę taborów i odparł atak, ratując zagrożoną sytuację oddziałów polskich. Podpułkownik Krzywobłocki, ówczesny dowódca III batalionu, tak podsumowuje zaangażowanie ojca Jerzego: „przez cały czas wojny odznaczał się
Rodzice Harasymowicza wzięli ślub w 1932 roku. Stanisław miał wtedy 35 lat, a Danuta 21.
wielką dzielnością, ofiarnością i energią w bojach.70”
Stosunkowo późny ożenek był dość powszechny wśród oficerów II RP; istniały bowiem liczne
Po wojnie, w 1922 roku został mianowany porucznikiem. 9 lat później awansował
obostrzenia, jeśli chodzi o zawarcie małżeństwa73. Zaraz po pierwszej wojnie światowej
do stopnia kapitana. W międzyczasie otrzymał Srebrny Krzyż Zasługi, a także medal
warunkiem był tylko wiek żołnierza. Mianowicie musiał on mieć skończone 24 lata. Od
pamiątkowy za wojnę 1918-1921 oraz kilka innych odznaczeń , które kilkanaście lat
1922 r. wymagano także, by dochody narzeczonych były równe pensji kapitana (od 1932 r.
później jego żona Danuta zakopywała na tyłach pewnej cukierni w Stryju .
majora), zaś kandydatka miała się cieszyć bardzo dobrą opinią. Kiedy związek małżeński
71
72
zawierali Harasymowowie, doszedł kolejny zapis. Przyszła żona musiała mieć wykształcenie przynajmniej średnie oraz ogładę towarzyską. Jeśli chodzi o wiek starającego się o zalegalizowanie związku, to średnia wynosiła 29 lat. Uzyskanie odpowiedniego stopnia, a potem obligatoryjne 5 lat doświadczenia oficerskiego powodowały, że żołnierze żenili się często dopiero po trzydziestce. Nierzadko dowódcy poszczególnych jednostek nie wydawali zgody na ślub swoich podwładnych, ponieważ ich zdaniem ci nie osiągnęli odpowiedniego wieku, mimo że kandydaci na męża skończyli już ustawowe 24 lata. Na początku lat 30. na drodze do szczęścia narzeczonych często stawała także kwestia zabezpieczenia materialnego. Zdaje się, że w przypadku Danuty, której ojciec był wówczas burmistrzem Chrzanowa, nie stanowiło to problemu. Podobnie jak przepis o wykształceniu. Miała skończoną szkołę średnią, a nawet rozpoczęła studia. Pochodziła też z „dobrego, rzymskokatolickiego domu”, więc tzw. komisja małżeńska składająca się z oficerów danego pułku zapewne nie miała zastrzeżeń. Wprawdzie wymóg co do wyznania, determinującego przed wojną przynależność narodową, wprowadzono dopiero w 1939 r., jednak już wcześniej miało to spore znaczenie dla restrykcyjnych, nierzadko bardziej niż dowódcy, komisji koleżeńskich. Dlatego niemal wszystkie kandydatki jeszcze przed wyjściem za mąż przechodziły na rzymski katolicyzm. Zdarzało się, że zdesperowane narzeczone, których wybranek nie otrzymał zgody na zawarcie związku małżeńskiego, pisały listy do prezydenta lub marszałka Piłsudskiego. W ten sposób próbowała walczyć Dorota Kowalczykówna, której list do „Najdroższego Pana Prezydenta” przedstawiający trudną sytuację zakochanych,
Pejzaże dzieciństwa
kończył się błagalnym apelem:
26
Lata płyną w męce i niepewności, bez odrobiny nadziei na lepszą przy70 Tamże, zał. 12. 71 Tamże, karta 1. 72 J. H., Są takie stworzenia, że muszą być archanioły w szafie. Rozm. przepr. I. Smolka, „Literatura” 1979, nr 51-52, s. 8.
szłość, ponieważ jednak kocham go bardzo od kilku lat i nawzajem 73 F. Kusiak, Życie codzienne oficerów Drugiej Rzeczypospolitej, Warszawa 1992, s. 55-65.
27
Jurka z mamą. Słoneczny dzień, Danuta Harasymów w lekkim płaszczyku, zaś jej syn
pod którą stali szoferzy dokuczający miejscowemu „nieszczęśnikowi, pół obłąkańco-
w krótkich jasnych spodenkach, białym bereciku i w wyszywanej kamizelce.
wi” Dawidowi Müllerowi. Można go było spotkać biegającego w panice i błagającego o interwencję – co nie uszło uwadze dziennikarzy grożących taksówkarzom policją, w razie „nie zaniechania tego procederu”91. Inaczej było w „cnotliwej i obywatelskiej”92 cukierni Warszawskiej. Tu „lokalne osobistości wyżywały się i oblizywały awanturkami i niepowodzeniami… innych93”. Nieco w gorszym stanie była chwilowo cukiernia Corso, ale to właśnie przy niej z niewiadomych powodów kręciło się najwięcej miejscowych don Juanów, których „jaskrawymi i modnymi toaletami” można było zachwycać się z tarasu, gdzie aż do lata 1938 r. stały rusztowania. Amanci znikali sprzed cukierni w słoneczne letnie dni. Wtedy można było ich spotkać na nadrzecznym kąpielisku, gdzie próbowali – jak to się mówiło w Stryju – „poderwać kawałki”, które „plażowały się” z kolei w oczekiwaniu na swoich „frajerów”94. Przy gorszej pogodzie można się było wybrać do kina. W tym trzydziestoczterotysięcznym mieście działały trzy: Sokół, Apollo i Edison. W ostatnim Harasymowowie mogli jeszcze zdążyć obejrzeć najnowszy film z Marleną Dietrich (Eskapada).95 Kierując się na zachód, ul. 3 Maja przechodziła w ul. Iwaszkiewicza (obecnie te dwie ulice połączono w jedną i nazwano imieniem Tarasa Szewczenki). Przy jej końcu stał dom zajmowany przez Harasymowów. Według standardów wojskowych żonatemu majorowi przysługiwało mieszkanie lub dom jednorodzinny z czterema pokojami mieszkalnymi, dodatkowym pokojem dla służby, kuchnią i łazienką o łącznej powierzchni około 120m2.96 Prawdopodobnie tak właśnie wyglądał dom małego Jurka. Nad łóżkiem przyszłego poety wisieć miał kilim ze złotym sokolnikiem, któremu na ręce siedział wielki ptak. Postać ta pędziła na czarnym rumaku.97 Ów koń zaś porywał Jerzego w senne podróże. Na jednej ze ścian domu wisiał też ponoć obraz lub raczej reprodukcja Wiosny Zofii Stryjeńskiej, w salonie zaś piętrzyły się książki: pisma zebrane Józefa Piłsudskiego – obowiązkowa literatura oficerów II RP, a także mistrzowie mamy Jerzego – Mickiewicz i Shakespeare.
„Jedyna, która dałaś wiarę, że litery zapłoną jak świece” – Jerzy z Mamą w Stryju.
90
Żeby znaleźć drogę ze stryjskiego rynku do domu Harasymowów, wystarczyło kierować się nosem, bo z sąsiedniej dzielnicy Szumlańszczyzny, a dokładnie z potoku tamtędy przepływającego, dobywał się fetor – ścieków oraz rozkładających się ciał
Gdyby minęli skwer, doszliby do drugiej ważnej ulicy Stryja: 3 Maja. Tu także był hotel
kotów i psów.98 Szczególnie w letnie dni atmosfera była nie do wytrzymania, a zapach
II klasy Rosenberg. A w restauracji Astoria miejscowe elity raczyły się drogimi alkoho-
musiał dolatywać do ostatnich domów śródmieścia, gdzie zamieszkał Jerzy z rodzicami.
lami i darmową muzyką dochodzącą z ogrodu Rajskiego. Tuż obok pod numerem 27A było atelier fotograficzne Styl, w którym Stanisław Harasymów zrobił sobie zdjęcie do legitymacji Krzyża i Medalu Niepodległości. „Eleganccy panowie” nosili kapelusze Pejzaże dzieciństwa
i bieliznę tylko z galanterii Tomasza Weinerta – jak głosił slogan reklamowy – skle-
32
pu przy ul. 3 Maja 19. A w Magazynie bławatów Tomasza Wesołowskiego ubierały się „w nowości z wełny i jedwabiu” modne panie. Był też dancing w kawiarni Wiedeńskiej, 90 Fot. z archiwum domowego Harasymowiczów w Krakowie.
91 Barbarzyństwo, „Gazeta Stryjska”, 24.07.1938, s. 4. 92 Zef, dz. cyt. 93 Tamże. 94 Informacje o Stryju na podstawie artykułu: Zef, Kanikularne metamorfozy, „Gazeta Stryjska”, 31.07.1938, s. 2-3 oraz Przewodnika po Polsce, T. II: Polska południowo-wschodnia, red. S. Osiecki, Warszawa 1937, s. 440-441. 95 Repertuar kin, „Gazeta Stryjska”, 20.02.1938, s. 4. 96 F. Kusiak, dz. cyt., s. 125-126. 97 Zob. Cr, 52-53. 98 Jedna z bolączek m. Stryja, „Gazeta Stryjska”, 12.06.1938, s. 6.
33
„do rozwinięcia zamiłowania do turystyki sportowej”109, uważając, że „ten, kto pozna piękno ojczystych gór, rzek, jezior czy polskich błot, w wypadku zagrożenia niepodległości Polski będzie jej najżarliwszym obrońcą”110. Więc już jako brzdąc Jerzy nabierał turystycznego szlifu. Kto wie, czy to właśnie w Stryju nie zapałał także pasją do sportu. Do piłki nożnej szczególnie. Grała tu Pogoń z kilkoma żołnierzami 53 Pułku Piechoty w składzie. Może więc major Harasymów albo jego młodszy brat, Kazimierz – pasjonat, ale i półprofesjonalny gracz piłkarski, zabierał Jerzego na stadion. A tam wydarzenia boiskowe do złudzenia przypominały te z wierszy Harasymowicza poświęconych wprawdzie innej drużynie, której napastnik robił tyle zamieszania, że „wiatr pochylał wieże miasta”111, a inny zawodnik strzelał „pod poprzeczkę z chmur”112. Ot, mecz Lechii Lwów z Pogonią: W 25’ z podania Krawca Hoffman strzela w róg, piłka odbija się od słupka i wchodzi do siatki, jednakowoż silny wiatr skierowuje piłkę przed linię bramkową, co daje asumpt sędziemu do nieuznania prawidłowej strzelonej bramki. Orzeczenie sędziego wywołuje niezadowolenie i zdenerwowanie widowni, które odbija się też w niemałym stopniu na stanie psychicznym drużyny stryjskiej. Na kilka minut przed końcem Lechia uzyskuje wyrównanie z rzutu rożnego przy niemałej pomocy wiatru jako też bramkarza Ogonowskiego, który źle się ustawił.113 Może świadkiem takiego wietrznego meczu był mały Jurek. Ale owo galicyjskie
Jerzy z rodzicami
miasteczko mogło być także miejscem, w którym „poezja zaczęła wzbijać się pierwszymi
w Beskidzie Skolskim.
uderzeniami skrzydeł” [C, 47]. Jak pisał o Stryju Kornel Makuszyński: „w mieście, nad którym niebo było zawsze błękitne, drzewa najświetniej ukwiecone, a rzeka szumiąca łatwo było […] o rym.”114 Pamiętać też trzeba o mamie Jerzego, adeptce polonistyki z UJ, zakochanej w literaturze pięknej, ale i o ojcu, skrywającemu za osobowością oficera – „u którego wszystko było na »baczność, spocznij, odmaszerować«”115 – poetyckiego ducha. Jak wspominał w jednym z wywiadów Harasymowicz – tacie majorowi zdarzało się pisywać wiersze. Wprawdzie typu „ułan i dziewczyna”116, ale dodatkowo ilustrował
Pejzaże dzieciństwa
Jerzy na nartach z rodzicami
38
w Czarnohorze, Worochta.108
Od lat trzydziestych zachęcono dodatkowymi urlopami młodą kadrę dowódczą 108 Fot. z archiwum domowego Harasymowiczów w Krakowie.
109 CAW, I 300.22.10, Wytyczne MSWojsk. dotyczące postępowania z najmłodszą kadrą oficerską w formacjach liniowych, za: F. Kusiak, dz. cyt., s. 217. 110 Tamże,Wytyczne MSWojsk. dotyczące postępowania z najmłodszą kadrą oficerską w formacjach liniowych, za: F. Kusiak, dz. cyt., s. 217. 111 J. H., Napastnik Kubisztal, „Cracovia. Informator sekcji piłki nożnej. Runda wiosenna 1983/84”, Kraków 1983, s. 36. 112 Tamże, s. 34. 113 „Gazeta Stryjska”, 10.04.1938, s. 4. 114 K. Makuszyński, I ja byłem redaktorem…, dz. cyt. 115 J. H., Wyleniały jastrząb. Rozm. przepr. Aleksandra Szarłat, „Sztandar Młodych” 1994, nr 74. 116 J. H., Dom nad chmurami. dz. cyt., s. 23.
39
je pejzażami rodem z Kossaka. Szarady i rebusy drukował z kolei na łamach „Roz-
Wieją buńczuki trawy
rywki”117 oraz „Morza” młodszy brat Stanisława – Kazimierz.118 Popełnił on również
o tam Paraszka Sywula Mołoda
żartobliwy utwór o karpackich szczytach:
w tych dolinach w cieniu wieków jak trzmiel w ziemi Pradziad śpi
Górskie swaty
[Cz, 27]
Raz na Ganku czy w Kuźnicach, ponoć zeszli się: Howerla,
Wujowi Kazimierzowi, poeta poświęci zaś wiersz, w którym wspomni zarówno literackie zdolności, jak i pasję do piłki nożnej:
Jarmuta o kraśnych licach, Turkut oraz smukły Gerlach.
Tylko Kazimierz „Czarni Rewera”
Również Chomiak, Wierch Kasprowy
hetmańskie godła futbolu ubierał
Giewont, Munczel, jako swaty
piłkarskim Lwowa był zagończykiem
cna Siwula też, z namowy,
przedmieście pięknie „wypuszczał w ulicę”
całe, można rzec, Karpaty
na głowie na bakier nosił Łyczaków
Bo widziało Morskie Oko,
i równie lekko jak piosnki batiarów
że Paraszka jest w rozterce
montował pieśni […]
i, że może dostać szoku,
[Cr, 51-52]
gdyż jej Pietros ukradł serce… Okazuje się więc, że literacka kariera Harasymowicza nie była przypadkowa.
Na te słowa Gubałówka
Popadia i Sokolica,
Gdyby tak jeszcze spojrzeć z lotu ptaka na tę krainę i zobaczyć, że Stryj znajduje się
wszczęły krzyk, – że tamta wdówka –
u wylotu największej bieszczadzkiej doliny, to nie sposób nie zgodzić się ze słowami
szanse winna mieć dziewica.
poety wypowiedzianymi na kilka lat przed śmiercią, że decydujący w jego życiu był
W czasie zamieszania tego,
właśnie „pejzaż dzieciństwa”120.
Mnich dość przykry miał wypadek, oto z Konia spadł Żabiego z Turkotem na Suchy Zadek
Po dyskusji uchwalono,
że w przyszłości całkiem bliskiej,
Pop Iwan za Trzy Korony,
da ślub młodym w Kościeliskiej…119
Po latach niektóre z nazw wymienionych w wierszu gór powrócą jak echo w twór-
Pejzaże dzieciństwa
czości Jerzego. Ale wtedy już zabrzmią nie humorystycznie, a nostalgicznie:
40
117 118
119
„Rozrywka” 1939, nr 2, s. 1; nr 3, s. 6, 11; nr 8, s. 3. Kazimierz Harasymów (Harasymowicz) ma nawet swoje hasło w Encyklopedii Rozrywek Umysłowych, (Częstochowa 2009, s. 213) autorstwa Krzysztofa Oleszczyka, w której możemy przeczytać o nim m.in., że był to: „Czołowy autor szarad końca lat trzydziestych XX w. drukowanych pod nazwiskiem i pseudonimami, głównie w »Rozrywce« i »Morzu«.” K. Harasymów, Górskie swaty, „Rozrywka” 1939, nr 3, s. 11.
120
J. H., Jestem karpackim pejzażem..., dz. cyt.
41
2 Poeta z Ĺ obzowskiej
Z liceum leśnego w Ojcowie nie pojechał jednak do Krakowa. Spakował kilka osobistych rzeczy, które miał, do plecaka i ruszył w kierunku Muszyny. Zatrzymał się u Józefy Sztejn, wdowy wychowującej wówczas samotnie trzy córki, którą Jerzy poznał jeszcze podczas praktyk. Była kucharką, gotującą młodym leśnikom. Na jakiej zasadzie Jerzy zajął pokoik w mieszkaniu Sztejnów przy rynku, nikt już nie wie, ci zaś, którzy mogliby pamiętać tę jesień 1950 r., kiedy Harasymowicz pojawił się ponownie na muszyńskich kocich łbach, już nie żyją. Był ponoć bardzo biedny. Niewiele miał Tęsknił za rodzicami. Przez sześć lat wojny brakowało mu ojca, który również przed
odzieży, a że zbliżała się zima, Józefa Sztejn kupiła Jerzemu buty i płaszcz. Może znając
wrześniem 1939 r. był rzadko obecny w domu ze względu na służbę w pułku. Zapewne
miejscowych leśników, Harasymowicz zaciągnął się do pracy? Ponoć dużo chodził po
jednak podziwiał swojego tatę-oficera jadącego na koniu w defiladzie. Podziwiał, ale
górach, znikał na całe dnie, a w domu widywano go najczęściej z kotem na kolanach.
z daleka. Większość dzieciństwa Jerzy był blisko mamy. Ucieczki przed NKWD, Gestapo
Umiał „bardzo ładnie i obrazowo opowiadać”4 – wspominała po latach Stanisława Ry-
i policją ukraińską jeszcze bardziej ich połączyły. Dlatego nie rozumiał zapewne, dla-
bińska, przyjaciółka córek Józefy Sztejn. Został do wiosny, zostawiając po sobie pokój
czego wraz z końcem wojny, kiedy wreszcie wszyscy mogli być razem, wysyłany był do
z mnóstwem gęsto zapisanych, luźnych kartek. Żadna z nich niestety nie ocalała, ale
odległych szkół z internatem. Jego szczególna wrażliwość spowodowała, że separacja
któż mógł sobie wtedy zdawać sprawę, że są to pierwsze próby „wieszcza Muszyny”5,
z rodzicami, ich problemy między sobą, a także rzeczywistość szkół, do których trafiał,
jak nazwał Harasymowicza Kazimierz Wyka.
odbiły się traumą. Już jako niemal pięćdziesięcioletni mężczyzna będzie wzdragał się na myśl o internatach. W jego pamięci, inaczej niż we wspomnieniach Trzaski, „psikusy” czy „żarty” kolegów nazywane były znacznie dosadniej, wręcz drastycznie: „Tam się działy rzeczy okropne. Myślę, że wtedy osiągnąłem tak zwane dno bezbronności wobec chamstwa, wulgaryzmu, hierarchii1”. A przecież kilka lat wcześniej ukrywał się z matką w czasie wojny, widział palące się wsie, gwałty i ciała pomordowanych ludzi, tymczasem za „dno bezbronności” uznał właśnie pobyt w internacie. W szkole był sam, bez matki, przy której wcześniej czuł się bezpiecznie, mimo wstrząsających wydarzeń dziejących się tuż obok. Być może to właśnie przeżycia z liceum leśnego spowodowały, że po latach unikał tłumów, zbiorowej komunikacji, a nawet zjazdów literatów, gdzie miałby dzielić pokój z innymi kolegami po piórze.2 Stąd też, jak się zdaje, jego wręcz przesadne dążenie do niezależności, cenienie indywidualności i samotności, ale także uwrażliwienie na krzywdę. W tym samym wywiadzie wskazał zaś jeszcze jedną, niespodziewaną dość zależność. Kontynuując bowiem wątek swoich traumatycznych doświadczeń z internatu, powiedział: Stąd chyba, z tej samotności zrodziła się potrzeba mówienia do kogoś
Poeta z Łobzowskiej
drugiego o sobie, o swoich kłopotach, które inni też mają. I stąd wzięła
86
się poezja, bo poezja powstaje z samotności.3 1 2 3
J. H., Nie mam kompleksów. Rozm. przepr. A. Wcisło, „Gazeta Południowa” 1979, nr 168, 28.-29. 07. 1979, s. 3. M. Harasymowicz, Gdzieś między brakiem pieniędzy a księżycem, „Bieszczad” 2004, nr 11, s. 178-196; zob. także: P. Kuncewicz, Harasymowicz – przyjaźń przez telefon, „Przegląd Tygodniowy”, 01.09.1999, nr 35. J. H., Nie mam kompleksów, dz. cyt.
Jerzy Harasymowicz z kotem w Muszynie, lata 50.6
4 5 6
A. Ziemianin, Muszyńskie ślady Jerzego Harasymowicza, „Almanach Muszyny”, 2000, s. 63-64. K. Wyka, O poezji Jerzego Harasymowicza, w: Ziel, 14. Fot. pochodzi z domu Róży Biernackiej.
87
Można tylko snuć domysły, że pośród tych kartek były pierwsze próby, które
o katastrofy –
potem oszlifowane trafiły do publikacji prasowych, a może i pierwszej książki. Wpraw-
w młodziutkim, bielutkim puchu…
dzie na debiutancki tomik Cuda trzeba było jeszcze poczekać pięć lat, ale pewne tro-
[C, 24]
py wskazywałyby, że to właśnie wrażenia z owych miesięcy na przełomie 1950/51 r. stały się osnową przynajmniej kilku wierszy. Już sam przegląd tytułów (Sad, styczeń,
Cały świat leżał wówczas „schowany we wnętrzu białej i ciepłej rękawicy” [C, 25].
Kulig, Dlaczego pada śnieg?, Zima, Przedwiośnie, Pejzaż zimowy, Marzec groteskowy,
Najwyraźniej Harasymowicz czuł się bezpiecznie w tych krainach. Może w obawie przed
Pierwszy śnieg, Gile) ze wspomnianego, pierwszego zbiorku poezji Harasymowicza,
reakcją rodziców – szczególnie ojca – na porzucenie szkoły nie wracał do Krakowa.
zastanawia, dlaczego poeta znany ze swojego zamiłowania do jesieni, zdecydowanie
A może właśnie tam, wśród beskidzkich lasów, skołatane po wojennych tułaczkach,
więcej wierszy poświęcił zimie. Potem już nigdy śnieżna pora roku nie będzie miała
a następnie szkolnych traumach, emocje znalazły ukojenie? „Moja ucieczka do natury
tylu wierszowych reprezentacji w kolejnych tomikach.
to ucieczka od przerażenia”8 – mówił w jednym z radiowych wywiadów.
Stanisława Rybińska wspominała, że Harasymowicz lubił chodzić na Jaworzynę. Wędrował w procesjach „siwych świerków” [C, 40], śledząc „łyżki śladów” [C, 41] zaję-
W Krakowie nie miał jeszcze swoich miejsc. Nie zdążył tam nawet dobrze zamieszkać.
czych aż stawał na owej „gór łysinie” [C, 71], czyli na jednym z najwyższych szczytów
Zdaje się, że od zakończenia wojny to właśnie w Muszynie spędził najwięcej czasu.
Beskidu Sądeckiego. Nie zawsze chodził samotnie, jak wspominała najstarsza z córek
Do tego znajomy beskidzki krajobraz, przypominający mu okolice Stryja oraz Czar-
pani Sztejn – Krytysna:
nohorę, budził ciepłe skojarzenia z „nieustannym świętem” dzieciństwa, z pogonią za „huculskim niedźwiadkiem wakacji”, gdy „Matka była jeszcze Matką / Tatko był
Wypady takie, jak na Basztę, Garby, Koziejówkę zdarzały się prawie w każ-
jeszcze Tatkiem”. Teraz „Tatko” był surowym ojcem, który z niewiadomych dla Jerzego
dą niedzielę. Po mszy św. brało się do chlebaka kawałek chleba lub kilka
powodów wysyłał go do szkół daleko od domu. Czy o mieszkaniu przy Łobzowskiej
ziemniaków, trochę soli, masła… i w góry! A zimą jeździło się na sankach,
mógł już wówczas myśleć jak o rodzinnym domu? Raczej było to dla niego tylko miej-
nartach, łyżwach. Ulica Ogrodowa wspaniale się nadawała do jazd san-
sce zameldowania wpisywane w rubrykach dokumentów i formularzy. Nie zdążył
kami. Rozpoczynało się wysoko, koło willi Aleksandrówka, potem ostry
przecież jeszcze nawet dobrze poznać tego miejsca. Mieszkali tam wprawdzie rodzi-
zakręt i w dół – aż do ulicy Piłsudskiego. Wtedy nie było samochodów,
ce, ale atmosfera była inna niż dawniej. Stanisław – zdegradowany oficer – zapewne
sanie zaprzężone w konie po popołudniu i wieczorem już nie jeździły,
wciąż zmagał się z traumą wojny i obozu, Danuta tłamsiła w sobie pamięć o córce.
więc było bezpiecznie. […] Piękny słoneczny zimowy dzień, biel śniegu,
Naokoło zapanowała nowa rzeczywistość, która mocno ingerowała w życie prywatne
sanki ciągnione przez konie i gdzieś na polanie w lesie rozpalone wcze-
jednostek, wymagała deklaracji i uczestnictwa w rytuałach. A prowincjonalna Mu-
śniej ognisko, pieczone ziemniaki i gorąca herbata. Tego się nie zapomina.7
szyna, gdzieś na skraju Polski, była azylem, dawała poczucie wolności. Tu komunizm znacznie wolniej organizował się niż w miastach, do tego okoliczny pejzaż przywodził
Nie zapomniał i Harasymowicz:
na myśl błogi czas dzieciństwa.
Poeta z Łobzowskiej
Niemniej w końcu Jerzy wrócił do Krakowa, lecz ojciec podjął wówczas jeszcze
88
Hej, droga, raz w górę – a raz w dół,
jedną próbę wyuczenia syna konkretnego zawodu. Syn zaś myślał o tym w katego-
droga Beskidy srebrem wiąże w pół
riach „kolejnego zesłania” i „trzymania na dystans”: „miał być ze mnie miernik (taki,
i kulig pląsa jak łódź w czasie burzy,
co liczy i liczy)” [C, 47]. Szczeciński Wydział Rolnictwa i Leśnictwa, Oddział Pomiarów
i szczyt pióropuszem zamieci kurzy,
Rolnych przydzielił „obywatela Harasymowicza” do współpracy z „obywatelem Siw-
i uprzęże pędzą, i pędzą konie
kiem Franciszkiem w charakterze praktykanta do dnia 31 grudnia 1952 r.”9. Dokument
w szronu białej koronie.
został wystawiony w czerwcu owego roku. Jerzy miał się stawić w Lipianach (ok. 65 km
[…]
na południowy wschód od Szczecina). Stawił się. Jednak do grudnia nie wytrzymał.
Hej, kulig! kulig!
„I pamiętam do dziś, jak rzekłem do tego ścisłego, matematycznego łotra: / – Panie,
Dziewczęta się modlą w duchu 8 9 7 K. Perepeczo, Muszyńskich wspomnień ciąg dalszy, „Almanach Muszyny”, 2009, s. 293-294.
A. Balicka, rozmowa z J. Harasymowiczem w audycji dla Radia Kraków. Na podstawie dwóch dokumentów, 05.06.1952 oraz 26.11.1952 znajdujących się w domu Harasymowiczów w Krakowie
89
Słonimskim na czele, ograniczając znacznie dofinansowanie środowiska literackiego. Sugerowano w ten sposób nieporadność organizacyjną prezesa ZLP i jego ludzi oraz konieczność zmian. Przed jesiennym zjazdem „sugestię” wzmocniono konfiskatą dwutomowego zbioru przedwojennych recenzji teatralnych Słonimskiego, a już w grudniu nowo wybranym prezesem ZG ZLP został Jarosław Iwaszkiewicz, który przewodniczył Związkowi już dwukrotnie w latach 1945-1946 oraz 1947-1949. Tym razem jego kolejne kadencje – nieprzerwane przez kilkadziesiąt lat – zakończyła dopiero śmierć w 1980 r.325 Mimo chaosu i kilku niezrealizowanych projektów wydawniczych rok 1959 nie był dla Harasymowicza zupełnie bezproduktywny. Poeta – zmęczony jednak najwyraźniej eksplorowaniem swojej psychiki – sięgnął po tematy związane z codziennością. Pisał nawet utwory okolicznościowe. W grudniowym „Przekroju”326 z 1958 r. ukazał się cykl kolęd, kontynuowany w styczniowym „Tygodniku Powszechnym”327, a w świątecznym wydaniu „Dziennika Polskiego” – Krakowska szopka artystyczna328. Humorystyczna rozmowa krakowskiego światka literackiego z Grubym Archaniołem napisana przez Harasymowicza stała się wręcz coroczną tradycją gazety. Poeta nie oszczędzał nikogo. Ludwik Flaszen „kudłaty jak Gołubiew […] skacze po poręczach łóżek pisarzy, strasząc ich przez sen”. Sławomir Mrożek przekomarza się „z miniaturowym szkieletem jeżozwierza w puszce od konserw” i ćwiartuje Kraszewskiego. Redaktor Machejek paraduje „w prostej, chłopskiej siermiędze, w lakierkach, pistolet wypycha mu spodni kieszeń jak kiszka krwawa”. Jest i Chór z Piwnicy (oczywiście chodzi o Piwnicę Pod Baranami) scharakteryzowany następująco: „wszyscy z wielkimi obręczami, niektórzy z brodami wyglądają jak ogromne krasnale sztuki hulającej”, zostawiają Dziecięciu „PEGAZA z gumowymi nadmuchanymi skrzydłami”. Małomówny prozaik Jan Stoberski wypowiada Jerzy Harasymowicz z Kicią, początek lat 60.
323
przez całą szopkę jedynie krótkie „Hm”, zaś poetka Maria Suknarowska tylko chichocze,
Poeta z Łobzowskiej
a Tadeusz Śliwiak mówi „z patosem wobec którego patos np. Himalajów jest malutkim
210
Niewątpliwie wpływ na to miały także zmiany w polityce kulturalnej. Szybko
białym pudełeczkiem z ziołami”: „Jam Barr nie mleczny lecz / d / I tyle”. Pojawia się też
skończyła się „odwilżowa” wolność. Nie tylko zamykano pisma, ale coraz częściej od-
„przebrana dziwacznie” Grupa Muszyna z poetką „w stroju zakonnicy” skuloną „jak
mawiano publikacji, tłumacząc rzeczywiste powody np. brakiem papieru. Odwrót od
kot na szafie którą wnoszą” pozostali członkowie. Jest też sam Jerzy Harasymowicz,
idei październikowych został jasno wyrażony w referacie, jaki wygłosił w marcu 1959 r.
który jednak nie bierze udziału w dyskusji, „gdyż właśnie kozią nóżką pisze szopkę
na III Zjeździe PZPR Władysław Gomułka. „Kierownicza roli partii na odcinku kultury”
[…], przy czym jak zwykle kłamie jak najęty”.
miała polegać od tej chwili na tym, że „jej socjalistyczne ideały i naukowy światopogląd
W parodiowaniu kolegów po piórze Harasymowicz nie miał sobie ponoć rów-
winny inspirować duchową i społeczną treść twórczości literackiej i artystycznej, a jej
nych. Wieloletni przyjaciel poety, Bogusław Zych, opowiadał, że jako młody pracownik
polityka winna zapewniać masowe upowszechnianie tych dóbr kulturalnych, które
w Domu Kultury pod Baranami miał za zadanie przypilnować, by przybywający na
służą pogłębianiu świadomości socjalistycznej mas […], przezwyciężaniu ciemnoty,
organizowaną w Sali Hołdu Pruskiego Biesiadę poetycką poeci podpisywali umowy.
zabobonu, dziedzictwa burżuazyjnego i klerykalnego.”324 Owych „błąkających się po
Tymczasem kojarzył z wyglądu może trzech autorów, a miało przyjść około dwudzie-
ideowych rozdrożach” – jak mówił towarzysz Wiesław – zaczęto eliminować, poczynając
stu. Na szczęście pierwszy, jak zawsze, przybył Harasymowicz, którego Zych poznał
od góry. Niedawni reformatorzy stali się dla władzy reakcjonistami, dlatego wkrótce postanowiono pozbyć się niewygodnego, bo roszczeniowego, Zarządu ZLP z Antonim 323 Fot. z domu Harasymowiczów w Krakowie. 324 „Nowe Drogi” 1959, nr 4, s. 77, [za:] K. Rokicki, dz. cyt., s. 172.
325 326 327 328
K. Rokicki, dz, cyt., s. 173-179. J. H., Kolęda gilów, Kolęda niedźwiedzi, Kolędy zwierząt, „Przekrój” 1958, nr 714/716, s. 6. J. H., Kolęda koni, Kolęda ptaków, „Tygodnik Powszechny” 1959, nr 2, s. 4. J. H., Krakowska szopka artystyczna, „Dziennik Polski” 24-26. 12.1958, nr 305, s. 12.
211
kilka lat wcześniej. Poeta postanowił pomóc młodszemu koledze: „Zaczął mi charak-
Weź dziadka
teryzować – fizycznie, ale i psychicznie każdego autora po kolei – wspominał Zych. –
Weź miodu kwartę
I rzeczywiście, wielu dzięki temu rozpoznałem. Opisy były szalenie zabawne i celne.
Weź burzę daleko mruczącą
Świetnie naśladował też ich ruchy i sposób mówienia. O, np. Ożóg, to miał być ksiądz,
Weź kota z zapiecka
który zrzucił sutannę i uciekł z zakonu… I tak faktycznie Ożóg wyglądał i zachowy-
Weź gołębi stadko
wał się.”
Weź najgrubszą z księżych gospodyń
329
Na marginesie warto dodać, że akurat w przypadku Jana Bolesława Ożoga
było to zgodne z jego biografią. Autor m.in. Zielonego wiatru czy Jemioły rzeczywiście
Weź cherubinów pyzatych jak księżyc w pełni
porzucił seminarium duchowne w Przemyślu.
pogryzionych przez rajskie pszczoły
Na łamach „Przekroju” w 1959 r. ukazało się też kilka tekstów, które Jerzy Harasy-
Dodaj trzy uśmiechy św. Franciszka
mowicz pisał z Ludwikiem Flaszenem. Były to żartobliwe wypisy z Sienkiewicza (Krótki
Żałosną podkówkę buzi małego aniołka
przewodnik po Trylogii, czyli 177 zdań, porzekadeł i sentencji wyjętych i ułożonych podług
Powiedz
tematów. Na codzienny żartobliwy użytek) albo z młodopolskiej poezji (Szczodra-biodra
Ustawcie się do fotografii grupowej
albo mały kodeks poetyczności młodopolskiej), a także ze stadionowych trybun (Od
A gdy to zrobią poczekaj niech przez okno
nóżki do nóżki. 227 terminów i powiedzonek kibica piłkarskiego).330
snop wpadnie słoneczny
W tym okresie pojawiły się także poważniejsze publikacje. W 1958 r. wiersze
złoty
Harasymowicza zostały przetłumaczone na język czeski i trafiły do antologii poezji polskiej wydanej w Pradze.331 W rok później w Niemczech ukazał się podobny zbiór,
I gdy całkiem ich ozłoci
również z utworami autora Przejęcia kopii w tłumaczeniu Karla Dedeciusa.
Gdy nie będzie wiadomo czy to miodu kwarta
332
Z kolei na zamówienie Polskiego Wydawnictwa Muzycznego Harasymowicz napisał
czy cherubin
sześć krótkich wierszy o instrumentach: o okarynie, o harfie, o skrzypcach, o basetli, o organach wiejskich oraz o fortepianie. Początkowo tytuł miał brzmieć Żarty o in-
Wtedy pocałuj w rękę od kornika trędowatą świątka
strumentach muzycznych, lecz ostatecznie ta raptem kilkunastostronicowa książeczka
Co nieopodal srokę z kapliczki wygania
ukazała się jako Genealogia instrumentów. Rysunki do niej zrobił Adam Marczyński, a Grażyna Bacewicz – jak wspominał w jednej z rozmów Harasymowicz – miała stwo-
Zrób tak a organy bracie usłyszysz
rzyć z kolei ilustrację muzyczną.
Pośród tych lekkich i humorystycznych opowieści
jak lew mruczące
o bajkowej proweniencji czuć momentami pewien automatyzm charakterystyczny
w baroku grzywy
dla prac wykonywanych na zamówienie albo na konkretną okazję. W kilku miejscach
[Gi, 13]
333
Harasymowicz sięgnął po chwyty poetyckie znane już z wcześniejszych utworów, a Basetla to wręcz skrócona i lekko zmodyfikowana wersja wiersza Muszyna rezerwat lipowy334 z dopisaną pierwszą strofą. Niemniej są także perełki, do których na pewno
Poeta z Łobzowskiej
należy zaliczyć poetycką instrukcję, jak zbudować organy wiejskie:
212
329 Z mojej rozmowy z Bogusławem Zychem, 25.10.2010. 330 J. H. i L. Flaszen: Od nóżki do nóżki, „Przekrój” 20. 09. 1959, nr 754, s. 4-5; Orli umysł Jeremiego, „Przekrój” 27. 09. 1959, nr 755, s. 5-6; Szczodra-biodra albo mały kodeks poetyczności młodopolskiej, „Przekrój”, 25. 10. 1959, nr 759, s. 16-17. 331 Almanach: keten 1958: hlubši než smrt. Sbornik mladé poezje, tłum. Miroslav Florian, Karel Šiktanc, Jìři Sotola oraz Vaclav Sivko, Mladá Fronta, Praha, 1958. 332 Lektion der Stille: neue polnishe Lyric, wyb. i tłum. Karl Dedecius, München, 1959. 333 J. H., Jerzy Harasymowicz o współczesnej poezji, dz. cyt., s. 3. 334 J. H., Muszyna rezerwat lipowy, „Życie Literackie” 17.02.1959, nr 7, s. 3. Ten wiersz nie był przedrukowany w osobnym wydaniu, a poza zbieżnością tytułu nic go nie łączy z utworem Muszyna – rezerwat lipowy z tomiku Powrót do Kraju Łagodności, Kraków 1957, s. 13-14.
213
3
Pod niebem ล emkรณw
Język łemkowski uważa się współcześnie za dialekt języka ukraińskiego, choć badacze i językoznawcy wskazują na znaczne różnice pomiędzy nimi: Oprócz charakterystycznego stałego akcentu na przedostatniej sylabie, w języku Łemków występują nieznane w innych gwarach ukraińskich słowa. Inne różnice to m. in. twarde spółgłoski wygłosowe […], zachowanie różnicy między dawnym „y” i dawnym „i”, co inne gwary ukraińskie Kim są Łemkowie? Istnieje kilka teorii dotyczących pochodzenia tej grupy etnicznej.
zatraciły […], częste występowanie w zgłoskach „zamkniętych” „u” zamiast
Pierwsza, „autochtoniczna”, dowodzi na podstawie ksiąg bizantyjskiego cesarza Kon-
spodziewanego „i” […], wymowa miękkich s, z, c jak w języku polskim, tj.
stantyna Porfirogenety, że byli oni potomkami Białych Chorwatów, którzy zasiedlali
jak ś, ź, ć […], a także cały szereg cech morfologicznych.6
głęboko sięgającą na zachód część Rusi. Wypierani zaś potem przez Tatarów oraz polskich kolonistów ocaleli tylko w trudnodostępnym górskim terenie. Druga etnogeneza,
Zdaje się, że od czasów wczesnego średniowiecza do 1596 r. Łemkowie byli wy-
rozpowszechniona w Polsce, to teoria migracji. Fale plemion pasterskich, tak zwanych
znawcami prawosławia, potem zaś, zgodnie z ustaleniami Unii Brzeskiej, której ce-
Wołochów miały zamieszkać w istniejących od XIII w. osadach polskich. Tadeusz Suli-
lem było podporządkowanie na ziemiach Polski kościoła wschodniego Watykanowi,
mirski wywodził z kolei owych Wołochów z prehistorycznego karpackiego plemienia
większość z nich przeszła na grekokatolicyzm. Nie mieli właściwie wyboru. Chcąc
trackiego – Daków.1 Wraz z pojawieniem się idei narodowych w XIX w. teorie te bywały
zachować obrządek, kalendarz juliański oraz organizację kościelną, musieli uznać
tematem sporów z sąsiadującymi nacjami, ale także różniły samych Łemków.
zwierzchnictwo papieża. Jeśli tego nie uczynili, podlegali licznym represjom. Dyzu-
Wraz z Bojkami i Hucułami zalicza się ich do grupy tzw. górali karpackich.
nitom, czyli prawosławnym, odbierano cerkwie i zmieniano je w kościoły katolickie.
Łemkowszczyzna to teren obejmujący Beskid Niski, część Beskidu Sądeckiego oraz
Często ci, którzy nie chcieli stać się unitami, tracili również swoje dobra i byli wypę-
zachodnią część Bieszczadów (zlewiska rzeki Osławy). Obejmuje ona teren zarówno
dzani. Tak było m.in. w Tyliczu w pierwszej połowie XVII w., gdzie zgodnie z decyzją
po obecnej polskiej, jak i słowackiej stronie granicy. Obszar ten to około 10 tys. km,
tamtejszego biskupa cerkiew prawosławna została zburzona, a dyzunici wyrzuceni
na linii wschód-zachód ciągnie się na długości mniej więcej 150 km, a z południa na
z miasta.7 Sytuacja wyznaniowa na Łemkowszczyźnie poprawiła się wyraźnie pod
północ 60 km.2
rządami Cesarstwa Austrowęgierskiego. Początek XX wieku to także liczne powroty
Stosunkowo nowa nazwa „Łemko” używana jest tylko w północnej części Łem-
do prawosławia będące wyrazem sprzeciwu wobec latynizacji. Innym, może nawet
kowszczyzny. Wcześniej, właściwie aż do II Wojny Światowej, dominującym określe-
ważniejszym powodem konwersji były idee narodowe, jakie zaczęły rodzić się już w po-
niem był etnonim Rusnak (rzadziej Rusyn), który na obszarze Słowacji stosowany
łowie XIX wieku.8 Takich momentów zmian wyznania można wskazać przynajmniej
jest niemal wyłącznie do chwili obecnej.”3 Termin „Łemko” pojawił się w XIX wieku
kilka w ciągu XX wieku. Było to oczywiście przyczyną sporów, a nierzadko tragedii
i prawdopodobnie ma genezę przezwiskową. Wywodzi się ponoć od słowa „łem”, nie-
całych łemkowskich społeczności. Pod wpływem wracających ze Stanów Zjednoczonych
znanego innym dialektom ruskim, które na Łemkowszczyźnie miało być nadużywane,
emigrantów niewielki procent Łemków wyznawał także protestantyzm lub baptyzm,
a znaczyło „tylko”. Zdaniem etnografa zajmującego się jeszcze w pierwszej połowie
nieliczni uczestniczyli w ruchu świadków Jehowy. Poza tym w kulturze i tradycjach
XX w. Rusnakami, Romana Reinfussa, to na pograniczu bojkowsko-łemkowskim
łemkowskich zachowało się wiele elementów i wierzeń przedchrześcijańskich z całą
narodziło się to określenie, mające początkowo wydźwięk pejoratywny, oznaczają-
plejadą mitycznych postaci, takich jak choćby płanetnicy zwani też chmurnikami czy
ce „Rusina nie mówiącego czysto po rusku”.4 Dopiero od drugiej połowy XIX wieku
basorki, czyli czarownice.
określenia „Łemko” zaczęli używać sami Łemkowie, choć początkowo tylko wśród
Pod niebem Łemków
ich wykształconej części.5
222
Opisywany przez Harasymowicza w poemacie Leluchów to wioska położona na zboczu góry Kraczownik, około 10 km na południe od Muszyny, przy samej granicy ze Słowacją. Przed wojną była zamieszkana przez ludność łemkowską, choć jej mieszkań-
1 2 3 4 5
H. Duć-Fajfer, dz. cyt., s. 8-9. R. Reinfuss, Śladami Łemków, Warszawa 1990, s. 12-15. H. Duć-Fajfer, dz. cyt., s. 17. R. Reinfuss, dz. cyt., s. 15. H. Duć-Fajfer, dz, cyt., s. 18.
ców zwano „Uhryńcami” lub „Węgrińcami” (wówczas Polska graniczyła w tym miejscu 6 Tamże, s. 14. 7 Tamże, s. 15-16. 8 Tamże, s. 16-17.
223
z Węgrami), ponieważ na tle okolicznych wiosek rusińskich wyróżniali się nieco dia-
do jakichkolwiek idei narodowych wśród mieszkańców Łemkowszczyzny. Nie prze-
lektem i strojem.9 Ci, którzy przeżyli wojnę, zostali wywiezieni w głąb Rosji w ramach
szkadzało to jednak w międzywojniu, zarówno Ukraińcom, jak i Polakom, spierać się
wymiany obywateli między ZSRR a Polską w latach 1944-1946 albo przesiedleni na te-
o etniczność tych ziem. Pierwsi powoływali się na tożsamość kulturową, religijną i ję-
reny zachodniej i północno-zachodniej części kraju w ramach Operacji „Wisła” w 1947 r.
zykową, a drudzy pisali, że była to „zawsze ta sama polska ziemia w całości, jaką była
Rzekomym powodem miało być bezpieczeństwo tej ludności w związku z działania-
przed wiekami”14, podpierając się zawsze odpowiednimi teoriami etnograficznymi.
mi ukraińskiej partyzantki, tyle że – jak udowadniał Grzegorz Motyka – akurat na
Tymczasem Łemkowie zamieszkiwali swoje stojące wzdłuż rzek i potoków chyże
terenach Łemkowszczyzny zagrożenie było znikome. Głównym, choć nieoficjalnym
– niskie i długie domy z wielkim dwuspadzistym dachem, pokrytym często gontem,
powodem była chęć polonizacji mniejszości rusińskiej i ukraińskiej przez rozprosze-
z którego wyrobu słynęło tamtejsze rzemiosło. Wyróżniał ich strój. Mężczyźni nosi-
nie jej na terenach poniemieckich.10
li lniane koszule i lniane spodnie (zimą – cieplejsze wełniane), białe lub niebieskie
Pierwsza fala przesiedleń z lat 1944-46 miała mieć charakter dobrowolny, tym-
kamizelki zwane „lejbikami”, a majętność danego gospodarza podkreślała „czuha” –
czasem z publikowanych od początku lat 90. dokumentów wynika, że tak nie było.
brązowy płaszcz, noszony jak peleryna. Kobiety z kolei ubierały haftowane koszule,
O „przekonywaniu” do wyjazdu świadczy chociażby pismo starosty powiatowego no-
ozdobione cekinami i srebrną nitką, a także marszczone spódnice. Głowa mężatki
wosądeckiego, Józefa Łabuza, z listopada 1945 r. w sprawie przesiedleń m.in. z gminy
okryta była czepcem owiniętym dodatkowo chustą. Zimą panie wkładały kożuchy.
Muszyna: „ludność ukraińska w tutejszym powiecie bardzo niechętnie zapisuje się na
Oczywiście był to strój wyjściowy, świąteczny, w którym Łemkowie prezentowali się
wyjazd i wyszukuje wszelkie, jaki im się tylko nastręczą, powody na usprawiedliwienie
przy okazji niedzielnych mszy w drewnianych cerkwiach o charakterystycznych ko-
zniechęcenia się do jej ewakuacji […] Na niechętnych na wyjazd nałożyłem 100% obo-
pułach, zwieńczonych hełmem i kutym, żelaznym krzyżem.
wiązek łożenia kontyngentu i wszelkich świadczeń, w czym efekt jest taki, że ludność
Już w czasach panowania na tych ziemiach Cesarstwa Austrowęgierskiego wykrysta-
ta w 200% złożyłaby wszelkie świadczenia, byleby tylko nie jechać” . Zakładana repa-
lizowała się pośród Łemków inteligencja, wywodząca się przede wszystkim ze środowisk
triacja zaczęła się jawić „jako zalegalizowana forma przymusowych wysiedleń, przy-
duchowieństwa greckokatolickiego i prawosławnego. Ich starania sprawiły, że pojawił
bierających często postać brutalnej deportacji.” Nie inaczej było podczas akcji „Wisła”.
się w szkołach język łemkowski, ukazywało się także czasopismo „Лемко” („Łemko”), po-
Jak na ironię Łemkowie nie czuli jakiegoś dominującego poczucia przynależności
wstało kilka komitetów łemkowskich (m.in. w Gorlicach i Sanoku) oraz Sekcja Łemkowska
do danego kraju. Wprawdzie od XIX wieku, kiedy to idee narodowe zaczynały kieł-
przy Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie. Aczkolwiek Łemkowie, pamiętający
kować w całej Europie, również na Łemkowszczyźnie pojawiły się różne stronnictwa
wydarzenia z I wojny światowej, byli raczej ostrożni w mieszaniu się do polityki. Tym
udowadniające etniczne pokrewieństwa. Najbardziej wpływowymi były opcje: staro-
niemniej już w czasie II wojny, podczas okupacji niemieckiej, podziały narodowe znów
ruska, rusofilska, ukrainofilska. Wydaje się jednak, że większość Łemków kultywowała
dały o sobie znać. Ludzie, którzy nie chcieli podpisać dokumentów stwierdzających, że
mityczną, wielką i świętą Ruś, czując przynależność do ziemi, Karpat, swojej kultury
są Ukraińcami, wpisywani byli na listy „nielojalnych” i musieli nosić opaski z wypisaną
11
12
i religii chrześcijańskiej obrządku wschodniego. A jednak tragiczne skutki klasyfikacji
literą „R” (od słowa „Ruten” = Rusin), tracąc tym samym przywileje, jakie mieli Ukra-
narodowej odczuli Rusnacy już w czasie I Wojny Światowej, kiedy to Austriacy tropili
ińcy będący sojusznikami III Rzeszy. Po wojnie zaś, oskarżani o współpracę z UPA, byli
i likwidowali wszelkie przejawy moskalofilstwa, biorąc często za kolaborantów Ro-
torturowani i zabijani w komunistycznych więzieniach i obozie w Jaworznie. Większość
sji Łemków wierzących w ową legendarną Ruś. Nierzadko działo się tak przez denu-
Polaków brała Łemków za Ukraińców, a obraz Ukraińca w społeczeństwie polskim na
cjacje zwolenników opcji ukraińskiej. Przy drogach na drzewach wieszano chłopów
przełomie lat 50. i 60. był zdecydowanie negatywny. Ideologiczna wykładnia władz ko-
podejrzanych o wspieranie Rosji, a około 2000 Rusnaków zostało internowanych do
munistycznych na temat konfliktu ukraińsko-polskiego tylko podsycała ową niechęć.
obozu koncentracyjnego w Tellerhoffie. Wszystkie te wydarzenia zrodziły niechęć
Blokowane były także prace historyków próbujących w naukowy sposób zbadać tę kon-
13
Pod niebem Łemków
trowersyjną kwestię, co niewątpliwie przyczyniło się do utrwalenia w mentalności Po-
224
9 R. Reinfuss, Łemkowie w przeszłości i obecnie, w: Łemkowie: kultura – sztuka – język. Materiały z sympozjum, Warszawa – Kraków 1987, s. 13; Zob. także: W. Preiss, Łemkowszczyzna, „Przegląd Powszechny” 1987, nr 10, s. 61. 10 G. Motyka, W kręgu…, dz. cyt., s. 176-178. 11 Repatriacja czy deportacja: przesiedlenie Ukraińców z Polski do USSR 1944-1946, T. 1, Dokumenty 1944-1945, red. Eugeniusz Misiło, Archiwum Ukraińskie, Warszawa 1996, s. 274. 12 E. Misiło, Wstęp, w: Repatriacja czy deportacja…, dz. cyt., s. 5. 13 H. Duć-Fajfer, dz. cyt., s. 19-20.
laków stereotypu Ukraińca-nacjonalisty, Ukraińca-banderowca. Niestety, ten stereotyp pokutuje do dzisiaj, tyle że przy obecnym dostępie do dokumentów oraz monografii naukowych związanych z tym tematem trudno znaleźć dla takiego myślenia usprawiedliwienie inne niż zła wola czy intelektualne lenistwo. 14 K. Pieradzka, dz. cyt., s. X.
225
Harasymowicz pojawiał się w Leluchowie zapewne już w trakcie praktyk leśnych w 1949 r., czyli dwa lata po akcji „Wisła”. Mimo szkolnych indoktrynacji, częste wędrówki poety po Beskidzie Sądeckim z wolna zaczęły kształtować w jego świadomości obraz i ocenę wydarzeń z drugiej połowy lat 40. Najpierw jednak opisywał tylko pejzaż. W Cudach nie pojawił się żaden motyw łemkowski, ale już w Powrocie do Kraju Łagodności jest „Cerkiewka pod obłokiem, jak grzechów tobołem, zgięta do ziemi” [PdKŁ, 31], a góry porównywane są do cerkiewnych kopuł. W Zmroku czytamy, że „powoli szarzeją gniazdka połemkowskich wsi” [PdKŁ, 37], zaś w Jastrzębiku [PdKŁ, 40] o dziobanych przez chmary kawek cerkiewnych baniach. Do podobnych obrazów dochodzą w Wieży melancholii mroczne wizje. Jest więc pogorzelisko po cerkwi [Wm, 104-105] oraz opuszczona cerkiew, po której chodzi biały wilk, w konfesjonale zagnieździły się nietoperze, a u stropu „anioły w dół wiszą”, mają więc „główki krwią nabiegłe” [Wm, 51-52]. W tym samym tomiku pojawił się też pierwszy raz żywy Łemko. Był nim pochodzący z Krynicy malarz prymitywista – Epifaniusz Drowniak15, znany jako Nikifor. W wierszu Przed zabawą na muszyńskim rynku anielicom, które z gór spływają w wannach „wodę zmienia i akty rysuje” [Wm, 37], a w utworze Tu świat czytamy, że: Z Muszyny do Krynicy kuśtyka Nikifor Tocząc przed sobą kijkiem jaśniejące obręcze Świętym bowiem sprzedał dwa ze swych obrazków I oto nawet aureole im wziął (do złotówek podobne) ze skóry obdarł pięknie
„Najpiękniej najsubtelniej o malarstwie mówi mi Nikifor”
[Wm, 38]
– Harasymowicz z wizytą u Nikifora, Krynica, druga połowa lat 50.19
W jednym z wywiadów16 Harasymowicz wspominał o swoich odwiedzinach
Pod koniec lat 50. o Nikiforze było już głośno w Polsce, ale kilkanaście lat wcześniej
u Nikifora. Być może to właśnie wtedy oko fotografa dostrzegło niezwykłą scenę.
dostał nakaz przesiedleńczy w ramach akcji „Wisła” i zniknął. Opiekujący się nim już wtedy
Na pierwszym, lekko zamazanym planie, po prawej stronie, prawdopodobnie nad biur-
państwo Banachowie podjęli starania odnalezienia go. Niestety, bezskutecznie. Aż latem
kiem z malunkami Drowniaka pochyla się skupiony Harasymowicz, a w wyostrzonym
1948 r. drobna postać malarza znów pojawiła się przycupnięta na niskim murku przy
tle z wbitym w obiektyw spojrzeniem stoi sam krynicki Matejko, jak malarz zwykł
krynickim deptaku. Ponoć był gdzieś na Pomorzu Zachodnim, ale gdzie dokładnie, kiedy
podpisywać swoje obrazy. Autorem fotografii mógł być Marek Piasecki, którego inne
i jak wrócił – nie wiadomo. W międzyczasie udało się załatwić Nikiforowi odpowiednie
zdjęcie przedstawiające Harasymowicza w czarnym płaszczu, kroczącego pół kroku za
dokumenty, pozwalające mu mieszkać w Krynicy-wsi. Znów sprzedawał swoje obrazki,
Nikiforem trzymającym pod pachą teczkę z pracami, opublikował „Dziennik Polski” .
opędzając się od szydzącej dzieciarni oraz pogardliwych spojrzeń i słów letników.20
17
18
Na obu ujęciach malarz ma na głowie tę samą zimową czapę z daszkiem. Fotografia według podpisu datowana jest na 1956 r.
Harasymowicz był zachwycony Nikiforem. W pokoju przy Łobzowskiej zawisły charakterystyczne akwarele krynickiego Matejki, a poeta tak napisał o ich autorze
Pod niebem Łemków
w poemacie z Przejęcia kopii21:
226
15 Tak według ustaleń zatwierdzonych w 2003 r. roku przez Sąd Rejonowy w Muszynie nazywał się Nikifor. Źródło: http://www.lemko.org/gazeta/lesniak/nikifor.html 16 J. H., Jerzy Harasymowicz o współczesnej poezji, dz. cyt., s. 3. Według wypowiedzi w filmie dokumentalnym Łemkowyna zrealizowanym w 1983 r. przez K. Kotulę i J. Michałka z TVP Kraków, Harasymowicz mówi, że pierwszy raz spotkał Nikifora w 1953 r. 17 Prawdopodobnie był to Marek Piasecki, którego inne zdjęcie z kroczącymi Harasymowiczem i Nikiforem zostało opublikowane w „Dzienniku Polskim” (04.11.1968, nr 262, s. 3). 18 „Dziennik Polski” 4.11.1968, nr 262, s. 3.
19 Fot. pochodzi z domu Harasymowiczów w Krakowie. 20 E., A. Banach, Historia o Nikiforze, Kraków 2004, s. 36-49. 21 W tym samym tomie Nikifor pojawia się także w towarzystwie Jeana-Jacques’a Rousseau w poemacie Czarny dom, s. 43.
227
4
Wyszywane rÄ&#x2122;kawy pochodzenia
podejmowanych wciąż na nowo poszukiwań rodzinnych korzeni, przyznając się w jednym z wierszy, że „Jerzy ma swe wady liczne / w każdym utworze drzewo genealogiczne” [Cr, 52]. Niemniej przyparty do muru przez Iwonę Smolkę, sugerującą mu rodowodową konfabulację, mówił: „Ja nie mitologizuję, ja to zmieniam w poezję. Historia rodziny mojej jest dość barwna, a wszystko dziś jest pod strychulec i nudne, więc to, co trochę jest inne wydaje się każdemu baśnią. To są normalne dzieje. Takich rodzin mamy tysiące.”3 Spróbujmy zatem przyjrzeć się tym poszczególnym gałęziom drzewa genealoZaczęło się w 1962 r. od wiersza „Z rodzinnej zmierzchłości”, gdzie brodatego pradziada
gicznego i w miarę możliwości zweryfikować je.
Harasyma, który był guślarzem, pytano, „czy ty ruski / czy ty biełaruski” (Mspj, 74). Dwa lata później w Elegiach łemkowskich [Pz, 43] to samo pytanie zadał poeta samemu sobie,
Przez wszystkie moje księgi
a w Lichtarzu ruskim zasugerował już podwójną – posko-ukraińską – narodowość [Lr, 37].
cwałuje tatarski koń rodowodu
Podsumowując z kolei rok 1967, Harasymowicz mówił, że właśnie skończył cykl
[Ziel, 54]
wierszy tatarskich pisanych „krwią i to czarną, bo Matka pochodzi z tzw. Czabanów, Tatarzy pojawiają się już w debiutanckim tomiku Harasymowicza, ale tylko jako
Tatarów, którzy zostali w Polsce za czasów Batu-Chana.”1 Na początku lat 70. powstały zaś utwory o babci protestantce [Ziel, 45, 99], a potem o dziadku z „wyglądem starego
człon metafory w opisie pejzażu:
Armeńczyka” [Pzs, 96]. Nierzadko wszystkie te wątki występowały w jednym wierszu: Choć jeszcze Tatarzy księżyca chcą swych koni białym półksiężycem
Po pradziadach mam
otoczyć świerk i z pomocą wiatru cofnąć go na kolana Po babce Niemce
i jego iskrzący kołpak zdobyć dla swego chana
trąby skłonności dęte
[Cuda, 41]
gramatyczne rymy Po dziadku Rusinie ikony w kadzideł dymie zdolności diaka skryby Po matce Tatarce nieokiełznaność życia świst uczuć sumienie czarne
Wyszywane rękawy pochodzenia
[Ziel, 45]
280
Poeta pisał o sobie per „Tatar z cerkwiami pożeniony” [Ziel, 43], a innym razem, że „Czaban i Luter i ikony ruskie / W jedną rodzimą zakwitają rózgę” [Cr, 52].
Tatarskie wątki w odniesieniu do dziejów swojej rodziny Harasymowicz wprowadza w drugiej połowie lat 60. Kilka poświęconych temu utworów zostało opublikowanych w lutym 1967 r. w „Życiu Literackim”. Pod tytułem pierwszego wiersza – Złota chorągiew jesieni – poeta dodał krótką informację biograficzną: „Matka moja pochodzi z tzw. Czabanów, kolonii tatarskiej, która powstała w Polsce za czasów Batu Chana.”4 Czabani mieli być według niektórych historyków pasterzami, którzy na tereny dzisiejszej Polski przywędrowali wraz z wojskami tatarskimi w XIII w. jako zaplecze gospodarcze. Osiedlić się mieli na terenie dzisiejszego Chrzanowa, Balina i Żarek.5 I tu pojawia się pierwsza analogia do historii przodków Harasymowicza. Otóż matka poety urodziła się i wychowała w Chrzanowie, którego mieszkańców zwykło nazywać się Czabanami albo Cabanami. W jednym z wywiadów poeta precyzował, że linia tatarska rodziny wywodzi się od babki – Karoliny Grzelewskiej, z domu Jachimczyk.
Niektórzy widzieli w tym mistyfikację albo – jak Krzysztof Lisowski – „zadziwiająco
3 4
niekonsekwentną mitologię rodu”2. Sam Harasymowicz również żartował ze swoich
5
1 2
J. H., W pracowniach..., dz. cyt., s. 11. K. Lisowski, Samotny jastrząb, „Gazeta Wyborcza” (dodatek „Gazeta w Krakowie”), 28-29.08.1999, nr 201, s. 8.
J. H., Są takie stworzenia..., dz. cyt. „Życie Literackie”, 12.02.1967, nr 7, s. 4 – ukazały się tam wiersze: Żółta chorągiew jesieni, Piosenka z trzewi, Namiot wielki oraz Pieśń tatarska. Ł. Dulowski, Cabaństwa już nie ma!, podaję za: http://www.przelom.pl/archiwum/3_2006_176_3210/ Cabanstwa-juz-nie-ma/, 09.03.2013. W tym samym artykule autor wskazuje na inną hipotezę pochodzenia Czabanów. Mieliby być to osadnicy wołoscy, czyli lud, z którego według jednej z teorii wywodzą się również Łemkowie. Zdaje się, że Harasymowicz tej etnogenezy nie znał, bo zapewne wykorzystałby ją w swojej poezji.
281
dosadniej: „sabat ukraińskich wiedźm, pretendujący do miana czegoś w rodzaju sesji naukowo-zawłaszczeniowej”116. W sposób najbardziej stonowany (i najkrócej!) wypowiedział się jedyny z tej trójki uczestnik Dni Harasymowicza – Jacek Kajtoch. Opisał najpierw pokrótce całe wydarzenie, a potem przeszedł do polemiki z niektórymi wypowiedziami zasłyszanymi na sanockiej sesji: W dyskusji pojawiły się wątki kontrowersyjne, wręcz fałszywe, z którymi trudno się pogodzić. […] Te wątki wprowadził znany poeta i tłumacz Dymitr Pawłyczko oraz towarzyszący mu poeci lwowscy, którzy co prawda bardzo pozytywnie wypowiadali się o Jerzym Harasymowiczu, podobnie jak o Słowackim, ale jako poetach ukraińskich, po prostu Ukraińcach. Dodam, że ksiądz Myron Mychalyszyn mówił o nim tylko jako o grekokatoliku. Stawiał za wzór ekumenizmu małżeństwo Harasymowicza Ukraińca i grekokatolika z Polką i rzymskokatoliczką.117 Organizatorzy również potwierdzili, że kilka razy wśród wypowiedzi gości ukraińskich pojawiały się takie zaskakujące akcenty. Sprawa jest jednak prosta do wyjaśnienia. Jerzy Harasymowicz był obywatelem Polski, o czym świadczą nie tylko dokumenty, ale także jego własne wypowiedzi. Poeta wielokrotnie przyznawał, że jest Polakiem, przy czym jego zdaniem nie wykluczało to poczucia, że ma także pochodzenie
„Kiedy jak buki na mróz serce mi pęknie połóżcie mnie na wóz z widokiem na
ukraińskie oraz poczucie bliskości z tą kulturą oraz religijnością wschodnią. Umknęło
Bieszczady” – pomnik poświęcony Jerzemu Harasymowiczowi na Przełęczy
to tym, którzy starali się udowadniać coś zgoła innego, czyli według Jacka Kajtocha
Wyżnej w Bieszczadach, w tle między głazami Maria Harasymowicz, żona poety,
– ukraińskim gościom Dni Harasymowicza. Tej poszerzonej perspektywy jednak nie
fot. Alan Weiss (2006).
Wyszywane rękawy pochodzenia
potrafili pojąć także członkowie krakowskiego ZLP. Nie zgadzali się z nią, podważali,
320
a przede wszystkim byli oburzeni, co udzieliło się nawet wyważonemu Jackowi Kajto-
Pomnik stanął, jak już wspomniałem, na Przełęczy Wyżnej, na samym począt-
chowi. Jego cytowany wcześniej fragment kończył zawieszony wielokropkiem wyrzut,
ku szlaku wiodącego na Połoninę Wetlińską. Żona poety, Maria, kiedy pierwszy raz
że: „Na obelisku w Bieszczadach są symbole cerkiewne…”118.
zobaczyła obelisk, ujrzała w nim bramę zawsze otwartą na góry, ale także na poezję
Ów pomnik, wykonany według projektu Piotra Potoczki, pracownika naukowego
swojego męża.119 Kajtoch, Strzelewicz i Czarnecki zobaczyli zaś „ukraiński transfer
Politechniki Krakowskiej, to dwa głazy połączone metalową konstrukcją zawiniętą
Harasymowicza”. Pierwszy z nich pytał: „Czy Jerzy Harasymowicz był grekokato-
w kształt cerkiewnej bani, w którą z kolei wkomponowany został dwuramienny krzyż.
likiem? Nie wiem, na wszystkich dostępnych dokumentach odnotowano wyznanie
Na każdym z obelisków jest drewniana tablica. Jedna z wyrzeźbionym imieniem
rzymskokatolickie.”120 Dodawał wprawdzie, że bywały „okresy okazywania przez
i nazwiskiem poety oraz datą urodzenia i śmierci, a druga z fragmentem jednego
poetę szczególnej sympatii do cerkwi grekokatolickiej”121, ale zaraz konkludował, że
z bardziej znanych wierszy Harasymowicza W górach: „W górach jest wszystko, co
w takim razie na pomniku powinny być także symbole innych religii, o których pisał
kocham / Wszystkie wiersze są w bukach / Zawsze kiedy tam wracam / Biorą mnie
Harasymowicz, a obok grekokatolickiego księdza święcącego obelisk powinni stanąć
klony za wnuka” [Bl, 28].
duchowni innych wyznań. „Na kołpakach wierszy grecko-katolicki krzyż” [Kb, 29] – wyznawał w jednym z wierszy poeta i ten krzyż właśnie można zobaczyć na pomniku na Przełęczy Wyżnej.
116 117 118
K. Strzelewicz, Literacko-nacjonalistyczny horror, w: Proza, proza, proza…, dz. cyt., s. 508. J. Kajtoch, Jerzy Harasymowicz jako poeta karpackiego pogranicza?, w: Proza, proza, proza…, dz. cyt., s. 501. Tamże, s. 501.
119 M. Harasymowicz, Z wysokiej połoniny, „Arkusz” 2001, nr 6, s. 3. 120 J. Kajtoch, Jerzy Harasymowicz jako poeta…, dz. cyt., s. 503. 121 Tamże.
321
5 Stół
na artystę A u mnie ot jeden z tych dni z głębi tygodnia pióro biega przy świecy I żadnych sensacji żadnej szafy gadającej ludzkim głosem Wuj zawiedziony zawiedziona wujna Na stole mleko i chleb jak u pierwszych chrześcijan mój łeb kudłaty nie uwodzą alkohole W kałamarzu rzeczywiście atrament na stole rzeczywiście papier Nie chodzę na rękach nie ma ani karłów „Mam jeden stół, mały jak kucyk, na nim podróżuję”
ani kobiety z brodą
– Jerzy Harasymowicz przy stole w mieszkaniu przy Łobzowskiej.1 Wiesz co Stół, krzesło, „długodystansowe pióro” w czarnym dresie albo „uczuć stary drapak”
mówi wuj
oraz przestrzeń pomiędzy czajnikiem „gwiżdżącym na jednym palcu” a „kraterami dziur na swetrze”. Oto warsztat poety, do którego Harasymowicz zapraszał czytelnika,
To my już sobie pójdziemy
często odczarowując i demitologizując tę przestrzeń:
[Mspj, 25-26]
Przyszli wujostwo
Innym razem poeta pisał:
zaścielili tyłkami krzesła siedli jak w kinie
Nie jestem magikiem
Stół
piszę zwykłym długopisem
334
1
To dopiero będzie
zwykłe słowa z którymi każdy
to się napatrzą
może się widywać bez przeszkód
Fot. z archiwum domowego rodziny Harasymowiczów.
[Znns, 54]
335
Harasymowicz najczęściej tworzył rano: „Gdzieś tak w rejonie czternastej prze-
Ja przytrzymuję tylko
staję pracować. Czyli 7-14, jak każdy pracujący. […] Nie ma w tym nic szczególnego,
czapkę
żadnej sakry. Jest po prostu nisko płatna ciężka praca” . Wbrew tak odpoetyzowanemu
żeby nie spaść
spojrzeniu na akt twórczy, w poezji Harasymowicza odnaleźć można wiele, jakże od-
ze stołu
miennych, opisów, kiedy to pióro pożąda białego ciała papieru [Ż, 24] lub porywa poetę,
[Ziel, 57]
2
który leci za nim „z rozwianymi zdaniami” [Znns, 14]. Stół z kolei potrafi przynieść „całe góry metafor” [Ziel, 50], bywał też środkiem transportu: „[…] mam jeden stół /
Stół był medium przenoszącym Harasymowicza w kolejne poetyckie światy, ni-
Mały jak kucyk / Na nim podróżuję” [Ziel, 89]. Tę drugą metaforę zilustrował Bronisław
czym szafa z Opowieści z Narnii czy lustro prowadzące do Krainy Czarów. Tak zaczy-
Kurdziel na okładce Wyboru wierszy (WL, Kraków) Harasymowicza z 1975 r. Domowe
nały się kolejne liryczne wyprawy, owe „trzy kroki w niezapisane powietrze”, a było to
sprzęty zmieniały się w zależności od podejmowanego tematu, stawały się bohaterami
przecież dalej „niż płynął Kolumb” [Ziel, 84], bo „czymże jest pisanie jak nie podróżą
opowiadanych historii. Bywało, że stół jak łąka był pełen świerszczy [Cr, 16] albo też
tym statkiem / do końca stołu jak do końca świata”3.
stał „cały w mgłach”, a pióro stukało jak dzięcioł [Ż, 37]. Innym razem to samo stukanie pióra w okresie pisania wierszy historycznych wydało się poecie odgłosem cwałującego dworskiego orszaku [Ż, 26]. Wtedy to „rączy stół” Harasymowicza był „na Króla rozkazy” [Bcz, 18] albo przysięgał Naczelnikowi i porównany do wozu przyłączał się do powstania kościuszkowskiego [Bcz, 42-43]. Z kolei w momentach niemocy twórczej pióro odzywało się tylko „dwa trzy razy / na cały wieczór / jak zagniewana kobieta” [Ż, 20]. Z pomocą przychodził znów niezawodny stół i popędzał do pracy: Zniecierpliwiony stół tupie na mnie nogami I w końcu pióro zaczęło pracować na własną rękę [Ż, 31] Wtedy również kartka na stole zaczynała się rzucać jak ryba [Ziel, 71], a poeta ruszał za pióra „tropem ciemnym” [Ziel, 60] albo dawał się ponieść, jak w wierszu Narowistość pióra: Pióro rzuca się w cwał! przelatują światy turkoczą
Stół
strona za stroną
336
2
J. H., Przedstawić swój czas: pisarze o sobie, „Tygodnik Kulturalny” 1984, nr 28, s. 5.
3
J. H., Ćma, „Wiadomości Kulturalne” 8.06.1997, nr 23, s. 13.
337
6
Pisarz w społeczeństwie
Spotkania autorskie
„Dziennik Polski” z 12. 08. 1958 r.: W Sali Domu Zdrojowego w Muszynie odbył się wieczór autorski Jerzego Harasymowicza. Na program złożyły się wiersze o Muszynie z książki pt. Powrót do Kraju Łagodności. Młody poeta krakowski spotkał się z dużym przyjęciem licznie zebranej publiczności. Wszystkie utwory nagrodzone zostały licznymi brawami. Opuszczający scenę J. Harasymowicz zarzucony został wiązankami kwiatów.1 Z kolei w swoim dzienniku pod datą 07.06.1961 r. Jan Józef Szczepański odnotował, że na kiermaszu pod Sukiennicami, który odbył się w niedzielę, trzy dni wcześniej, największy tłok był przy stoliku Harasymowicza.2 Potwierdzają to także relacje z gazet codziennych z różnych lat, jak choćby ta notatka z 1970 r. z „Dziennika Polskiego”: Harasymowicz (pierwszy z lewej) na kiermaszu książek w Krakowie, lata 60.5
Na wielkim kiermaszu książki na krakowskim Rynku zorganizowanym z okazji Dni Oświaty, stoisko, które ten poeta […] dzielił z pisarzem Witoldem Zechenterem, było dosłownie oblegane przez łowców autogra-
Dwadzieścia lat później niewiele się pod tym względem zmieniło:
fów. Harasymowicz złożył setki podpisów zarówno na swoim ostatnio wydanym tomiku, jak i na wcześniejszych […]3
W Bochni, anonsowany plakatami jako największy współczesny polski liryk, Jerzy Harasymowicz występował jako bohater wieczoru z przy-
Alicja Zemanek, późniejsza uczestniczka Klubu Literackiego prowadzonego przez
gotowanego przez Miejski Dom Kultury cyklu Ludzie końca XX wieku.
Harasymowicza, opowiadała o swoim pierwszym zetknięciu z poetą:
Do Sali Lustrzanej przybyło kilkadziesiąt osób – można było przeczytać w „Gazecie Krakowskiej”.6
Pisarz w społeczeństwie
To było w akademiku Piast. Na ostatnim piętrze była sala prelekcyjna,
414
gdzie odbywało się spotkanie z Harasymowiczem. Przyszła niesamowita
Na spotkaniach bardzo ładnie czytał swoje wiersze – przypominała sobie
ilość studentów. Sala przeznaczona na sto osób po prostu pękała w szwach.
z kolei Elżbieta Adamiak, autorka i wykonawczyni muzycznych interpretacji
Harasymowicz był wówczas ogromnie popularny. Trudno się było do
poezji Harasymowicza. – Spokojnie, ale zajmująco. Na pytania odpowiadał
niego dopchać jeszcze na długo po wieczorze, ale on cierpliwie siedział,
konkretnie, rzeczowo. Jednocześnie te odpowiedzi nie były pozbawione
podpisywał książki i rozmawiał z każdym. To było naprawdę niezwykłe
swady. To nie było nudne. To zawsze było ciekawe, jeśli chodzi o zawartość
4
zjawisko. Zrobił na mnie wówczas wielkie wrażenie. 1 2 3 4
(rok), Wieczór autorski Jerzego Harasymowicza, „Dziennik Polski” 12.08.1958, nr 190. J. J. Szczepański, Dziennik 1957-63”, Tom II, Kraków 2011, s. 452. ..., Poeta i czytelnicy, „Dziennik Polski”, 12.05.1970, nr 111. Na podstawie nagrania mojej rozmowy z Alicją Zemanek 16.01.2011.
słowno-merytoryczną. Ciekawie opowiadał.7 5 6 7
Fot. z archiwum domowego rodziny Harasymowiczów. (mas), Liryczne podróże, „Gazeta Krakowska” 03.12.1998, nr 283. Na podstawie nagrania mojej rozmowy z Elżbietą Adamiak, 26.01.2010.
415
Jeden z bardziej spektakularnych pod względem frekwencji wieczorów odbył się również w latach 90. w Żywcu, co odnotował krakowski dziennik:
tego zaledwie kilkutysięcznego wówczas miasteczka. Poeta zaprezentował najnowsze utwory z niewydanego jeszcze wtedy cyklu Elegii łemkowskich. „To były znakomite wiersze, świetnie czytane przez niego”12 – wspominał Kos. Harasymowicz nawiązał też
W żywieckim Domu Kultury na Jerzego Harasymowicza oczekiwało ponad
ponoć bardzo dobry kontakt z publicznością, pośród której, jak się okazało, znalazło
500 młodych ludzi. Poeta zaskoczony przeczytał kilkadziesiąt wierszy
się wielu doskonale znających twórczość autora Mitu o świętym Jerzym.
lirycznych, ale dopiero te ostatnie, inspirowane buddyzmem rozgrzały
Poeta spędził w Trzebnicy trzy dni w gościnie u państwa Kosów. Zależało mu bar-
uczestników spotkania, sprowokowały do dyskusji, pytań, dzielenia się
dzo na spotkaniu z poetką Urszulą Kozioł i Feliksem Przybylakiem, którzy nie mogli
własnymi przemyśleniami. Zaplanowane na godzinę spotkanie przecią-
być na spotkaniu we Wrocławiu ani w Trzebnicy, więc odbył się w domu Kosów jeszcze
gnęło się, ale nikt nie było znudzony, nikt nie wychodził.8
jeden wieczór autorski, tym razem bardzo kameralny. Rozmowy przeciągnęły się długo w noc. A potem wszyscy położyli się spać, poza Danutą Kosową, która szykowała coś
„Spotkania czytelników z Harasymowiczem to były organizacyjne samograje
jeszcze na następny dzień: „W pewnym momencie – opowiadała żona Jerzego Bogdana
– wspominał Bogusław Zych, który zaaranżował poecie kilkadziesiąt wieczorów au-
Kosa – cicho się drzwi odchylają, wychodzi Jurek i mówi: »Bardzo Panią przepraszam,
torskich. – On sam o nie często zabiegał.” Wymiar finansowy takich wydarzeń był
czy Pani byłaby tak uprzejma uciszyć te wróble na drutach, bo one mi tak przeszka-
ważny, szczególnie dla poety, który utrzymywał się tylko z publikowania wierszy,
dzają…« Spojrzałem na niego zdziwiona, ale powiedziałam, że spróbuję… Na co on:
udzielania wywiadów i stypendiów z ZLP. Niemniej zdarzało się wcale nierzadko, że
»To ja bardzo proszę…«” Słuchową nadwrażliwość potwierdziła także diagnoza gospo-
rezygnował z honorarium, które przekazywał np. na Muzeum Pamiątek w Muszy-
darza – lekarza, ponieważ kolejnego dnia wprawdzie wróbli już na drutach nie było,
nie, co odnotowano w „Dzienniku Polskim” z 04.08.1959. Istotna była konfrontacja
ale Harasymowicz tym razem nie mógł zasnąć przez same druty: „Grają u państwa te
z ludźmi, otrzymywane od nich wsparcie i motywacja, sprawdzanie reakcji na nowe
druty, jak nigdzie, nigdy nie słyszałem takich wariacji…”. Tak skarżył się poeta, lecz,
wiersze, dlatego bez kokieterii mówił w wywiadach: „Spotkania z nimi [czytelnikami],
jak wspominają Kosowie, robił to w sposób bardzo uroczy i z niezwykłym wyczuciem
literackie kiermasze, były i są moją wielką radością i duchowym przeżyciem, które
– „Był wrażliwy, może nawet nadwrażliwy, ale nie było w nim agresji ani pompy czy
wzmacnia, dodaje sił”10. Iwonie Smolce mówił zaś, że na nikim mu tak nie zależy,
zadęcia artystycznego. Bardzo sympatyczny, świetny człowiek.” – mówili o swoim
jak właśnie na czytelnikach.
gościu. Kosowie zapamiętali też ich zdaniem przesadne i wielokrotnie powtarzane
9
11
Dlatego też Harasymowicz zwykle chętnie przystawał na propozycję wieczorów
zachwyty nad rosołem przygotowanym przez Danutę Kosową. Po kilku dniach od
autorskich. Tak było, kiedy po Czwartku Literackim we wrocławskim Klubie Związ-
wyjazdu Harasymowicza otrzymali od poety kartkę z Krakowa, w której dziękował za
ków Twórczych 2 lutego 1961 r. Jerzy Bogdan Kos – lekarz i poeta w jednej osobie
gościnę i prosił o odesłanie butów, których zapomniał zabrać: „Wprawdzie nie nadają
– zaproponował krakowskiemu autorowi spotkanie w Trzebnicy następnego dnia.
się do chodzenia, ale są mi bardzo bliskie” – pisał, jak przypomina sobie po latach treść
Pomysł pojawił się spontanicznie, żadne szczegóły takie jak miejsce, godzina nie
pocztówki Danuta Kos – „Więc ja szukałam, szukałam i istotnie znalazłam. Taaakie
były ustalone, ale Harasymowiczowi to nie przeszkadzało. Zaintrygowała i skusiła
człapy… No, ale jak były mu bliskie, to trzeba mu je było wysłać.”13 Po jakimś czasie
go zaś informacja o okalających Trzebnicę Wzgórzach Kocich. Autor licznych wierszy
Kosowie zaczęli znajdywać wierszyki Harasymowicza powtykane w różne książki.
o kotach, a przede wszystkim fascynat ich magnetyzujących osobowości, nie mógł
Jeden z nich szczegółowo dokumentuje pobyt poety w Trzebnicy:
przepuścić okazji bycia w miejscu o takiej nazwie. Na drugi dzień pojawił się więc „Wieczór autorski w Trzebnicy”
w Trzebnicy przed południem. Wszystko już wówczas było dopięte. Wieczór autorski
Pisarz w społeczeństwie
wypadł tym razem w samo południe, a miejscem była sala kinowa tamtejszego Domu
416
Kultury. Frekwencja przerosła oczekiwania organizatorów. Czasu na zaaranżowanie
Wysiadłem huragan grzmiał w klasztoru kopułę jak w kocioł miedziany
wydarzenia było naprawdę niewiele. Tymczasem przyszło ponad 80 osób. Większość
Miasteczko było spadłe z księżyca i zataczałem się wiatrem zawiany
miejsc zajęła młodzież z trzebnickiego liceum, lecz przybyli także inni mieszkańcy
I jakiś miejscowy pyzaty brat księżyca wyglądający jak sto pociech Rzekł widzi pan te wzgórza to są Góry Kocie
8 9 10 11
(mas), Liryczne podróże, dz. cyt. Na podstawie nagrania mojej rozmowy z Bogusławem Zychem, 25.10.2010. J. H., Chwasty literatury. Rozm. przepr. Stefan Jurkowski, „Trybuna” (Aneks) 13.-14.06.1998, nr 137. J. H., Są takie stworzenia…, dz. cyt.
12 13
Na podstawie nagrania mojej rozmowy z Danutą i Jerzym Bogdanem Kos, 1.04.2010. Na podstawie nagrania mojej rozmowy z Danutą i Jerzym Bogdanem Kosami, 1.04.2010.
417
Anarchista
sprzeciwem, manifestem. Taką postawę przyjęli młodzi, wcześniej przed ideologię ukąszeni, jak Bursa czy Hłasko. Inaczej było w przypadku starszego o dekadę Białoszewskiego, którego indywidualizm nie był reakcją na zachodzące zmiany, a raczej cechą jego twórczej osobowości. Pisałby w ten sam sposób, nawet gdyby nie proklamowano socrealizmu. Wtedy jedynie mógłby zacząć wcześniej publikować. Podobnie było z Harasymowiczem, którego wyobraźni poetyckiej nie zaprzątały najczęściej sprawy społeczno-polityczne, a nawet jeśli próbował je podejmować, to nie udawało mu się to najlepiej, do czego sam się przyznawał: […] gdy chcę wolimi literami popchnąć naprzód np. sprawy narodu To wtedy mi gotowe do zdania zasypia pióro [Mspj, 23-24] Odstręczały poetę ideologie i religijny instytucjonalizm. Do kościoła katolickiego zraził się w liceum salezjańskim, które we wspomnieniach Harasymowicza powracało wręcz jako poprawczak: „Przed zakładu karnego gotycką bramą / Księża kąpali mnie w przykazań ługu” [BNS, 70-71]. Stamtąd trafił w kolejny bezwzględnie zhierarchizowany system technikum leśnego, gdzie po roku wolnych jeszcze od propagandy praktyk w Muszynie znalazł się w zreformowanej szkole brutalnej stalinizacji, gdzie wykuwano nowe społeczeństwo. Do tego dochodziła niechęć do samej atmosfery masowych internatów, w których – jak poeta mówił – bywał ofiarą swoistej „fali”. Ponad
„Twarz przekreślona grymasem niechęci przez całą stronę”
tym wszystkim była tęsknota za domem. Wszystko zaś razem nie mogło w przypad-
– fot. Piotr Słowikowski .
ku delikatnego i bardzo wrażliwego chłopca nie zostawić mocnego śladu w psychice:
190
Pisarz w społeczeństwie
„Zgromadzeni sami mężczyźni drażnią mnie – mówił poeta. – Zawsze wtedy jestem
482
„Mnie narzucać swe prawa może / Jedynie serca pora jesienna” [BNS, 9] – pisał pod
po stronie kobiet. Może dlatego nie piję, nie palę, nie gram w karty.”191 Z tych doświad-
koniec lat 60. Harasymowicz, lubiący już od debiutu podkreślać swoją niezależność
czeń, gdy – jak wyznawał – osiągnął „dno bezbronności wobec chamstwa”192, mogło
i osobność. Indywidualizm był zresztą wspólnym rysem twórców pokolenia ’56.
wynikać przewrażliwienie na własnym punkcie, pewna ostrożność w zawieraniu
Można w tym upatrywać bunt przeciwko czasom panującego socrealizmu, gdy liczył
znajomości (szczególnie z mężczyznami), ciągłe spodziewanie się ataku, a z drugiej
się kolektyw, a artysta odpowiadał przed ludem pracującym i dla tego ludu tworzył,
strony silna potrzeba akceptacji i docenienia. Z tych samych względów Harasymowicz
realizując na swoim odcinku plan sześcioletni, podejmując tematy istotne z punktu
unikał zapewne zjazdów literackich, festiwali poetyckich, omijał nawet kawiarnie ar-
widzenia partii. Poeta budował razem z robotnikiem i chłopem nową Polskę oraz
tystyczne i niechętnie korzystał z publicznego transportu. Wyjątkiem (być może po-
nowego człowieka. Świadome zanegowanie tej narzuconej roli było więc politycznym
twierdzającym regułę) były mecze piłkarskie. Dom Literatów przy ul. Krupniczej, ze
190 Fot. z archiwum domowego rodziny Harasymowiczów.
191 J. H., Jestem karpackim pejzażem..., dz. cyt. 192 J. H., Nie mam kompleksów., dz. cyt.
483
7 Siwy wataha
Po burzliwych latach 80. Harasymowicz wrócił do pisania o sobie i swoim mieszkaniu w wieżowcu. Nie było to już jednak oswajanie przestrzeni, zadomawianie się, jak w wierszach ze zbiorku Z nogami na stole. Tomik Za co jutro kupimy chleb przypomina pod pewnymi względami raczej książkę wydaną niemal dokładnie przed trzydziestoma laty – Ma się pod jesień. Wtedy również po zaskakujących woltach poetyckich – odkrywaniu utopii Kraju Łagodności, zmaganiu się z onirycznymi wizjami, dystansowaniu się do własnych demonów w groteskowych poematach, Harasymowicz odkrywał swój warsztat, pisał o tej gorzkiej stronie życia poety, który dobija się do redakcji i garnie się do „chudej wypłaty”, próbując „jakoś żyć / między ludźmi” [Mspj, 14]. Na początku lat 90. ciągle starał się dopasować do rzeczywistości, lecz kiedy kładł się na ławce „żeby ujrzeć liście / przynajmniej tego wieczoru”, wzbudzał oburzenie lub strach przechodniów: Cóż było robić Wziąłem gazetę do ręki i do góry nogami i jednak zająłem miejsce w społeczeństwie [Zcjkc, 5] W Ma się pod jesień opisywał swój pokój przy Łobzowskiej pełen cerkiewnych rekwizytów, teraz zaś pisze o łóżku, które stoi w lesie. Wstając z niego, spuszczał „nogi w głęboki śnieg / lub prosto w trawy”. Tak, jak w przypadku Mieszkania na Łobzowskiej, nie były to tylko metafory, a autentyczny opis pokoju wyklejonego pejzażami lasu: „zewsząd trwa jesień tapet” [Zcjkc, 22]. W latach 60. zostawiał „Kraków i jego sześćdziesiąt kościołów”, by znaleźć się w górach, a trzy dekady później zapisywał swoje podróże z pokoju do pokoju i wyprawy w poszukiwaniu zagubionego pantofla albo okularów: Żeby was poskręcało żebyście pękły odezwijcie się gdzie jesteście chodzę za wami jak w ciemnym lesie Moje dzieci we mgle hop hop okulary Siwy wataha
„Miał zwichrzone włosy tak zwanym wichrem dziejów”
532
[Zcjkc, 33]
– Jerzy Harasymowicz, początek lat 90.1 Jednak nawet po ich odnalezieniu świat robił się tylko „przecierem z okularów”: 1
Fot. Marian Żyła. Zdjęcie pochodzi z domowego archiwum poety.
„przecieram okulary / przecier z okularów / kobieta – / przecier różowy / pejzaż /
533
W tym samym czasie w Dagestanie oddziały partyzanckie pod dowództwem weterana
Wziął na ramiona góry i cały pejzaż
wojen czeczeńskich, Szamila Basajewa, toczyły walki o niepodległość z wojskami rosyjskimi.
i poszedł w kierunku nikomu nie znanym
Był to test i okazja do wykazania się dla nowo wybranego przez Kreml premiera – Wladi-
tam gdzie szum gwiazd był coraz większy
mira Putina. 66 lat wcześniej terror był także sposobem rozwiązywania problemów przez
[Sj, 40]
dygnitarzy ZSRR w Gruzji i w Ukrainie, tyle że wtedy media w Europie i USA milczały o tym. Teraz przynajmniej doniesienia z byłych republik radzieckich były publikowane.48 Miała więc rację Wisława Szymborska, która w „Gazecie Wyborczej” z 21 sierpnia pisała o Końcu świata w liczbie mnogiej49, wskazując, że wraz ze śmiercią kolejnych gatunków zwierząt i roślin, do czego człowiek, jak nigdy dotąd, przykłada rękę, następują kolejne „końce świata”, również dla ludzi. W tym dniu Jerzy Harasymowicz leżał w „pokoju uczepionym nieba / jak gniazdo jaskółki” [Zcjkc, 23], w tapetowym, jesiennym lesie. Dwa dni wcześniej wrócił ze szpitala. Dzięki sporym dawkom morfiny nie odczuwał bólu. Miał dobry humor. Wkrótce ukazać się miał jego Wybór liryków, a Cracovia znakomicie rozpoczęła rozgrywki nowego sezonu, z trzech meczy wygrywając dwa, a jeden remisując. Poeta mógł tego dnia czuć lekkie podniecenie pomieszane jednak jak zawsze z kibicowską niepewnością, bo „Pasy” miały rozegrać na stadionie przy ul. Kałuży czwartą kolejkę z Lublinianką Lublin. Wygrały 2:0, ale Harasymowicz nie poznał już wyniku. We wtorek, 24 sierpnia, odbyła się – zgodnie z życzeniem Harasymowicza tylko w ścisłym gronie rodzinnym – uroczystość spopielenia. Dopiero zaś 15 września, niecałe pół kilometra od kamienicy przy ul. Łobzowskiej, w której poeta mieszkał przez kilkadziesiąt lat, w kościele Sióstr Wizytek przy ul. Krowoderskiej, odbyła się msza żałobna odprawiona przez ks. Mieczysława Malińskiego w asyście grekokatolickiego duchownego Myrona Michaliszyna. Po nabożeństwie swojego Mistrza poezją pożegnali uczniowie – Wiesław Kolarz i Andrzej Warzecha, a Aleksander Łodzia-Kobyliński, czyli Makino, zagrał i zaśpiewał balladę z Baru Na Stawach. Na koniec „Zwierzyniecki As” ujął za górną część gryfu swoją gitarę i rozbujał ją, tak, że niemal zataczała pełny krąg. Za każdym razem, gdy osiągała pułap i zaczynała opadać – szarpał struny, a pudło rezonansowe odpowiadało brzmieniem przypominającym dzwon. I tak sześćdziesiąt sześć razy, czyli tyle, ile lat żył Jerzy Harasymowicz. Ten przejmujący gest Makino nazywa „Dzwonem Zygmunta” i do dzisiaj kończy nim każdy koncert ku pamięci Jurka Emaus. Pięć dni później, w sobotę 20 września, wczesnym popołudniem nad Bieszczadami rozsypane zostały prochy Harasymowicza: „Taki będzie kiedyś mój powrót w te góry / bez wieńców i muzyki” [Sj, 11] – pisał w wierszu i tak też się stało, jak wspominała Maria Harasymowicz: „Było pięknie i spokojnie, tak jak Jerzy by chciał, w pięknej Siwy wataha
scenerii jesiennego lasu.”50
556
Jerzy Harasymowicz.51 48 Wacław Radziwinowicz, Z Basajewem na czele, „Gazeta Wyborcza” 21-22.08.1999, nr 195. 49 W. Szymborska, Koniec świata w liczbie mnogiej, „Gazeta Wyborcza” 21-22.08.1999, nr 195, s. 17. 50 (PAP MST), Niech tam na wieki zostanie, „Trybuna” 20.09.1999, nr 220.
51 Zdjęcie pochodzi z domowego archiwum poety.
557
Kiedy pierwszy raz pojawiłem się w domu Harasymowiczów, pięć lat po śmierci poety, Pani Maria Harasymowicz przywitała mnie słowami: „Męża w domu nie ma, ale kapcie po mężu są!”. Dzięki niezwykłej otwartości, zaufaniu, „student z Wrocławia”, jak nawet już po obronie pracy doktorskiej mówiła o mnie Pani Maria, mógł spędzać długie godziny nad rękopisami, zdjęciami i całym domowym archiwum Jerzego Harasymowicza. I to w kapciach poety! Nie zapomnę też pysznych pierogów z grzybami i orzechówki domowej roboty Pani Marii. Odbyliśmy wspólnie kilka podróży w Bieszczady, podczas których słuchałem opowieści o autorze Cudów. Te opowieści przełożone na papier były później krytycznie komentowane przez profesora Jacka Łukasiewicza, promotora mojego doktoratu. Jako niemal rówieśnik Harasymowicza potrafił wychwytywać i prostować niuanse nie tylko ze świata literackiego czy dotyczące tła historycznego, ale także odnoszące się do prozy życia różnych okresów drugiej połowy XX wieku, czyli cennych detali dla narracji. Rozmowy trwały czasem długo w noc. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszego promotora! Z kolei Anna Strzelecka poświęciła mnóstwo pracy, wielokrotnie sczytując i redagując tekst. Tylko dzięki Jej cierpliwości i wsparciu, zdążyłem z oddaniem pracy doktorskiej. Dziękuję też wszystkim rozmówcom za podzielenie się opowieściami, a niekiedy także cennymi dokumentami, zdjęciami i innymi materiałami. Książka ta nie powstałaby, gdyby nie życzliwość wielu osób.
574
Alan Weiss Tak jak księżyc. Poetycki żywot Jerzego Harasymowicza
© by Alan Weiss © by Fundacja na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza Wrocław 2019
Oprawa graficzna, skład: Malwina Hajduk Redakcja, korekta: Grzegorz Czekański, Michalina Czekańska Ilustracja na okładce pochodzi z archiwum domowego rodziny Harasymowiczów. Wydawca Fundacja na rzecz Kultury i Edukacji im. Tymoteusza Karpowicza ul. Probusa 9/4, 50-242 Wrocławia http://fundacja-karpowicz.org/ biuro@fundacja-karpowicz.org Druk I-Bis, ul. Sztabowa 32, 50-984 Wrocław
ISBN 978-83-949583-9-8 Książka dostępna w księgarni Tajne Komplety (50-107 Wrocław, Przejście Garncarskie 2) Zamówienia wysyłkowe: http://www.tajnekomplety.pl/
Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury. Praca naukowa finansowana ze środków na naukę w latach 2009-2012 jako projekt badawczy promotorski Nr N N103 025537 na podstawie Umowy nr 0255/B/H03/2009/37