4 minute read
3 To minie i wszystko będzie dobrze
3
To minie i wszystko będzie dobrze
Zodległości metra wyglądała na martwą. A jeśli faktycznie nie żyła? Co miałbym zrobić? To był mój pierwszy dzień konsultacji na neurologii i byłem potwornie zagubiony. Świeżo wyprasowany biały fartuch wydawał się ważyć tonę, dłonie przez cały czas miałem spocone. Zastanawiałem się, czy nadszedł właśnie dzień, w którym wielka przygoda na Harvardzie skończy się z hukiem w wyniku odkrycia mojego ewidentnego braku umiejętności medycznych.
Każde z nas rozpoczynało pierwszy rok szkolenia na innym oddziale. Po tygodniu zajęć wprowadzających zostałem przydzielony na neurologię, na której każdy stażysta musi spędzić dwa miesiące. W poniedziałkowy poranek szefowa poprosiła mnie o zbadanie starszej kobiety, która przeżyła epizod asystolii – jej serce zatrzymało się na kilka minut – po czym udało się ją przywrócić do jakiejś formy życia. Lekarze
3 To minie i wszystko będzie dobrze 39 zwrócili się do oddziału neurologicznego z prośbą o ocenę, czy u pacjentki nastąpiła śmierć mózgu.
Nie bardzo wiedziałem, jak to zrobić, ale ratowały mnie dobre chęci i świadomość, że szpitale na ogół mają dostęp do wielu specjalistycznych serwisów internetowych, które mogą udzielić mi wskazówek, jak określić, czy nastąpiła śmierć mózgu. Zalogowałem się do bazy danych o nazwie UpToDate i dowiedziałem, co muszę zrobić, by się dowiedzieć, czy mózg wykazuje jakąś aktywność. Nim ruszyliśmy na obchód, przez niemal godzinę bez żadnego wsparcia starałem się rozszyfrować przedstawione w bazie wytyczne.
Ostrożnie zbliżyłem się do leżącego nieruchomo na OIOM-ie ciała. Jarzeniówki świeciły tak mocno, że miałem ochotę zasłonić oczy. W pobliżu nie było nikogo, choć dzwonki i piski otaczających mnie urządzeń mogły od biedy uchodzić za towarzystwo. Pacjentka otrzymywała przez kroplówkę zimne płyny mające obniżać temperaturę ciała. Jej skóra była lodowata.
Przyjrzałem się dokładniej. Nadal wyglądała na martwą. Miałem właśnie rozpocząć badanie, gdy do sali wparowała ekipa z oddziału. – O, pan z neurologii? Świetnie! Dzięki za przyjście – powiedział szef. – Ależ nie – wybąkałem. – Jestem tylko stażystą. – Stażysta? To pański pierwszy dzień? Mój drogi, proszę to mówić z dumą! Jest pan teraz lekarzem! Wracamy za dwadzieścia minut. Proszę wpisać swoje ustalenia w karcie pacjentki.
Ruszyli na dalszy obchód, a ja wróciłem do oględzin. Pochyliłem się nad pacjentką i próbowałem zmierzyć puls na szyi, czując na ręce jej zimny oddech. Puls okazał się silniejszy, niż się spodziewałem. Następnie wkładałem palce w jej otwarte dłonie, a ona odruchowo je zaciskała. Kiedy unosiłem jej powieki i obracałem głowę z boku na bok, wzrok wędrował w przeciwną stronę. Według UpToDate był to dobry znak.
Ku własnemu zdziwieniu przedstawiłem się na głos, po raz pierwszy jako doktor Stern. Przeprosiłem za to, że muszę poświecić jej w oczy, i omal nie podskoczyłem pod sufit na widok normalnych reakcji źrenic. Kiedy ucisnąłem koniuszek palca, staruszka się wzdrygnęła. Znów przeprosiłem. Znalazłem odpowiedź: wszystko wskazywało na to, że u żadnego z nas nie nastąpiła jeszcze śmierć mózgu.
Po napisaniu notatki w karcie niemartwej kobiety udałem się do kolejnej pacjentki, którą przywieziono do szpitala z czymś o nazwie przejściowa amnezja globalna – rzadkim, zwykle niegroźnym zaburzeniem, wskutek którego mózg spontanicznie traci na pewien czas zdolność tworzenia nowych wspomnień. Przeprowadziłem z nią wnikliwą, jak mi się zdawało, rozmowę na temat jej wychowania, małżeństwa i pracy, której nienawidziła, po czym wyszedłem z sali po młotek neurologiczny. Kiedy wróciłem, było tak, jakby widziała mnie po raz pierwszy: przedstawiła się i zaczęła mi wyjaśniać, że nie ma pojęcia, dlaczego znalazła się w szpitalu. Jej mąż wskazał kartkę, na której napisano:
3 To minie i wszystko będzie dobrze 41 Jesteś w szpitalu, bo masz problemy z pamięcią. To minie. Wszystko będzie dobrze.
Zafascynowała mnie ta interakcja. Była jak scena z Memento, tyle że nieobciążona morderstwem i tragedią. W ciągu następnych godzin mózg kobiety wyleczył się bez mojej pomocy. Podobnie jak w przypadku przemijających napadów padaczki czy migren, po prostu się zresetował. Z ulgą przyjąłem fakt, że moja bezużyteczność nie zaszkodziła zdrowiu pacjentki.
Reszta dnia zmieniła się w niewyraźną plamę, przez którą przemknąłem na adrenalinie euforii, że oto wreszcie jestem prawdziwym lekarzem. Mocno odczuwałem syndrom uzurpatora, który towarzyszy wszystkim początkującym lekarzom, ale silniejsze były duma i zapał, z jakimi przystępowałem do każdego zadania.
Ciąg dalszy w pełnej książce. Zamów już dziś! bit.ly/z-pamietnika-psychiatry
Pasjonujące, przejmujące zapiski młodego psychiatry ze stażu w Harvard Medical School. Dramatyczne, pełne emocji, ale podane z humorem historie z oddziału psychiatrycznego. Portrety pacjentów i opisy intrygujących przypadków.
Adam Stern – student psychiatrii państwowej uczelni medycznej – został zakwalifikowany do jednego z najbardziej prestiżowych programów rezydenckich w kraju. „Złoty rocznik” – tak nazwano grupę wybrańców, wśród których znalazł się Adam. Wydział pokładał w młodych psychiatrach olbrzymie nadzieje, i nie bez powodu: rekrutowali się oni z elitarnych uczelni i już na tym etapie kariery mogli pochwalić się znaczącymi osiągnięciami. Co więcej, Adam wychowywał się w rodzinie lekarskiej. Onieśmielony młody stażysta staje więc przed trudnym zadaniem: musi udowodnić – sobie i innym – że jego obecność w harwardzkim kampusie nie jest jedną wielką pomyłką. W swoim pamiętniku Adam opisuje intensywne i trudne emocjonalnie lekcje, jakie on i jego koledzy odebrali podczas wyczerpującego czteroletniego stażu, pomagając pacjentom odnaleźć lepsze życie. Doświadczyli przy tym miłości i straty, poczucia więzi i beznadziei, smaku porażki i radości sukcesu. Przeczytajcie tę bardzo osobistą i poruszającą opowieść o drodze, jaką musi pokonać psychiatra, by móc nieść skuteczną pomoc osobom dotkniętym rozmaitymi zaburzeniami psychicznymi, przy okazji próbując poukładać swoje własne zagmatwane życie osobiste. Stern na naszych oczach staje się lepszym lekarzem… i lepszym człowiekiem.