Jak kochać dziecko? (w przedszkolu i w domu)

Page 1

Jak kochać dziecko? (w przedszkolu i w domu)

BoĹźena Janiszewska


Jak kochać dziecko? (w przedszkolu i w domu) Autorka:

Bożena Janiszewska

Redakcja merytoryczna:

Karolina Gawlik

Redakcja językowa:

Małgorzata Szewczyk

Korekta:

Barabara Jackson

Rysunki, projekt okładki:

Agnieszka Habasińśka

ISBN 978-83-65915-03-0 Kraków 2018 Copyright © by CEBP 24.12 Sp. z o.o.

Publikacja, którą nabyłeś jest dziełem twórców i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, które im przysługują. Zawartość publikacji możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście Ci znanym, ale nie publikuj w internecie treści tu zawartych, ani ich fragmentów, a kopiując jej część rób to tylko na użytek osobisty. Jeśli cytujesz fragmenty z publikacji nie zmieniaj ich i zaznacz czyje to dzieło.

Wydawca:

CEBP 24.12 Sp. z o.o. 30-437 Kraków, ul. Kwiatowa 3

www.blizejprzedszkola.pl


Spis treści

1. Wstęp

4

2. Mądra miłość – co to takiego?

7

3. Kocham – nie biję! Co zamiast klapsa?

15

4. Co to są trudności rozwojowe i jak sobie z nimi radzić?

30

5. Kocham dziecko – jak mogę nauczyć je dobrych uczuć?

48

6. Jak mogę pomóc w kształtowaniu systemu wartości dziecka?

69

7. Jak mogę pomóc dziecku w trudnych dla niego chwilach?

81

8. Jak mogę wspomagać rozwój dziecięcej osobowości?

92

Bibliografia i polecana literatura tematyczna

104

Beletrystyka warta przeczytania, która pomaga i wskazuje, jak kochać dziecko

106


1. Wstęp

W 2007 roku, w miesięczniku „Bliżej Przedszkola”, zaczęły się ukazywać artykuły pod wspólnym tytułem „Jak kochać dziecko”. Od tego czasu minęło już sporo lat, dużo się zmieniło w naszym kraju, ale wielu rodziców dzieci w wieku przedszkolnym nadal pyta: „JAK, JAK?”, jak z nim, z nią postępować? Przecież zawsze mogą poszukać w internecie, pójść do biblioteki, zwrócić się do specjalistów… Problem polega na tym, że nie bardzo wiadomo, o co właściwie pytać, że „nie wie się, czego się nie wie”! Dlaczego tak się dzieje? W ciągu tej dekady mogłam zaobserwować i przeanalizować zachodzące zmiany społeczne, ekonomiczne, zmiany w ludzkiej świadomości, zmiany w oświacie i edukacji. Wiele zawodów przestało istnieć na rzecz produkcji wielkoprzemysłowej, globalna komputeryzacja, błyskawicznie zmieniająca świat mediów (internet), m.in. sposób planowania, projektowania, zmieniła także naszą świadomość, standardy, oczekiwania itp. Zanikają wielopokoleniowe rodziny, coraz mniej jest rodzin wielodzietnych. Nasze codzienne czynności są znacznie ułatwione dzięki korzystaniu z telefonu, komputera, tabletu. Okazuje się jednak, że jednocześnie poświęcamy coraz mniej czasu na odwiedziny u przyjaciół, rodziny, a nawet – jak w Poradni mówią rodzice – coraz mniej czasu znajdujemy dla swych dzieci! Wszystko wokół się zmienia, nie zmienia się tylko jedno – nikt nas nie uczy najważniejszego – jak dobrze wychować drugiego człowieka – nasze dzieci! Korzystamy z doświadczeń wyniesionych z rodzinnych domów; powielamy, nieco modyfikując, własne doświadczenia, dajemy czasem dzieciom to, czego nam nie dano (nie zawsze zastanawiając się, czy im jest to potrzebne). Bardzo często jednak czujemy się bezradni, nie wiedząc jak postąpić, jak zareagować na zachowanie dziecka. – Powiedz, no sam powiedz, co ja mam z tobą zrobić!? – mówi w Poradni matka do dziecka – Powiedz sam, jaką karę mam ci dać, żebyś się uczył, a nie ganiał z chłopakami? Powstaje problem – jak być dla dziecka autorytetem, jeśli okazuje się mu własną bezradność i obarcza odpowiedzialnością? Jak dziecko w tej sytuacji ma się czuć bezpiecznie? 4


Innym problemem staje się to, że młodzi rodzice, nie mając przy sobie babć i dziadków, którzy dzielili się swym doświadczeniem, nie wiedzą, czego nie wiedzą – zatem nie szukając pomocy np. w internecie, popełniają czasem błędy nie do odwrócenia (udało się uchronić niemowlę od śmierci; młoda matka zamiast na kości wołowej, gotowała zupki jarzynowe na kostce rosołowej i to na jednej na ćwierć litra wody – dziecko miało taką biegunkę i było tak odwodnione, że wzywaliśmy do Poradni karetkę pogotowia!). Udało się malutką dziewczynkę uratować. Doszłam do wniosku, że warto zamiast artykułów, stworzyć zwartą publikację wzbogaconą i uzupełnioną o nowe problemy, do której można wielokrotnie sięgnąć, zastanowić się i tak postępować z naszymi przedszkolakami, by dzieci czuły się kochane i bezpieczne, a my, rodzice, mając mniej kłopotów i trudności z nimi, czuli się bardziej komfortowo. Jestem psychologiem z doświadczeniem zdobytym w ciągu 54 lat pracy zawodowej i stale uczę się czegoś nowego – od dzieci i ich rodziców oraz nauczycieli (nadal pracuję w Poradniach i przyjmuję dzieci w różnym wieku), od moich studentów – nauczycielek przedszkoli, od czytelników publikacji mojego autorstwa, od słuchaczy wielu szkoleń, które prowadzę. Dochodzą nowe problemy – co robić z dziećmi, których nie można „odgonić od tabletów” – jak skarżą się rodzice, od gier komputerowych (tak, przedszkolaki też już samodzielnie grają), od telewizorów! Nauczyciele przedszkoli pytają, co robić, bo powoli zanikają zabawy tematyczne, tak ważne w rozwoju dzieci. Jak rozmawiać z dziećmi, by odróżniały fikcję (Batman jest naprawdę, ty nie wiesz, jest, bo widziałem w telewizorze) od rzeczywistości. Co robić, gdy lęki nocne to przetworzone gry o transformersach, a dzieci płaczą, boją się i nie mogą spać! Wszystkie podane przykłady pochodzą z moich doświadczeń w pracy z dziećmi. Wychowanie dziecka jest długotrwałym procesem – od noworodka do dorosłego człowieka, pozwalam sobie więc czasem pokazać, co może wyrosnąć z niemowlaka bitego przez rodzica, który nie może sobie poradzić z przewijaniem go. Pokazuję, „co wyrosło” z przedszkolaka wyręczanego we wszystkim przez mamę, opisując, jak dziecko, będące już w szkole, zachowuje się w stosunku do matki itp. Zatem wychodzę niekiedy poza okres przedszkolny. Nie jestem alfą i omegą. Na wiele pytań nie jestem w stanie odpowiedzieć, szukajcie więc Państwo odpowiedzi w podanej na końcu bibliografii. Dziękuję jednocześnie wszystkim dzieciom i ich rodzicom – to oni są współautorami i siłą napędową tej publikacji. Zachęcam do wchodzenia w świat dziecka. Bożena Janiszewska 5



2. Mądra

miłość – co to takiego?

Każdy z nas kocha swoje dzieci, często mówimy: ja tak je kocham! To dlatego: nie mogę odmówić, pomogę, wybaczę, kupię, pozwolę na wyjazd, bo tak bardzo prosi, na kino, na wyjście do kolegi. Tak często chwalę, że pięknie narysowało, pięknie zrobiło siusiu, pięknie się ubrało. Nigdy nie powiem, że coś mi się nie podoba, że może coś zrobić lepiej. Nie powiem, bo dziecku będzie przykro, a ja je tak kocham, niech ma szczęśliwe dzieciństwo! Można mnożyć przykłady takiego postępowania i tego typu uzasadnień. A oto przykład innego rodzaju – pewnego razu w przychodni, w której pracowałam, obserwowałam dziecko i rozmawiałam z jego matką. Dziecko było głęboko upośledzone, w wieku trzech lat nie mówiło, nie chodziło, siedziało podpierane, bardzo mało rozumiało. Matka trzymała je na kolanach, rozmawiała ze mną, a dziecko uderzało otwartą dłonią o blat biurka najpierw lekko, a potem silnie (nie interesowało się leżącymi na blacie zabawkami). Naraz dość mocno uderzyło matkę w twarz, a matka dobitnym głosem powiedziała: Nie!, Nie wolno! Wzięła jego dłoń w swoją i dłonią dziecka pogłaskała własną twarz mówiąc: Moja, moja, moja kochana mama! Potem przytuliła dziecko do siebie, pocałowała je, pogłaskała po głowie kilka razy, a maluch uśmiechnął się i przylgnął do matki. Do końca życia nie zapomnę słów, które powiedziała chwilę potem kobieta: Ja wiem, moje dziecko jest upośledzone, specjaliści nie dają szans na duże zmiany, będę się tak długo nim zajmować, jak długo będę żyła. Po mojej śmierci trafi do zakładu specjalnego. Muszę je tak wychować i tyle nauczyć, by tam było bardziej szczęśliwe. Jeśli nie będzie agresywne, nie będzie innych biło, odpychało, pewnie będzie lubiane i będzie mu lepiej na świecie. Tak, to była mądra miłość, miłość, która wychodziła w daleką przyszłość, w dorosłość dziecka; miłość, która nie pozwala na wszystko, która uczy między innymi przezwyciężać przykrości, niewielkie rozczarowania i cierpienia. Przygotowuje ona do życia, dorosłości. 7


W tym kontekście przypomniała mi się piękna opowieść „Pierścień i róża”, autorstwa Williama M. Thackeray’ego. Wróżka, której nie zaproszono na urodziny królewny, a która mimo to przybyła, ofiarowała maleństwu odrobinę cierpienia. Dzięki temu królewna, której skomplikowane dzieje śledzimy, nie miała łatwego życia, ale miała przyjaciół i potrafiła rozumieć i szanować innych ludzi, ich uczucia i problemy (dziś nazywamy to empatią). Po odzyskaniu praw do królestwa była mądrą i szanowaną władczynią. Powiecie Państwo, że nasze dzieci nie będą książętami z bajki? Tak, to prawda (chociaż czym właściwie jest właściciel firmy, szef?), ale żyjemy wśród ludzi, pracujemy, zakładamy rodziny, wychowujemy następne pokolenia, dzieci rosną, zakładają swoje rodziny i życie ludzkie toczy się dalej. Korzystamy z dorobku poprzednich pokoleń: z dobrodziejstw nauki, kultury, wynalazków, urządzeń technicznych. Dziwnie mało korzystamy natomiast z dorobku myśli pedagogicznej i psychologicznej związanej z rozwojem i wychowaniem drugiego człowieka. Z pokolenia na pokolenie powielane są często błędy związane z wychowaniem, które skutkują porażką pedagogiczną i prowadzą do nerwic, zaburzeń osobowości, do myśli, w których przewija się lęk, by nie wróciły koszmary, rozczarowania i smutne wspomnienia z dzieciństwa. Świat będzie taki, jacy będą ludzie, którzy go tworzą, czyli ludzie, których wychowamy. Marzy mi się taka szkoła ponadpodstawowa i takie studia nauczycielskie, które uczyłyby młodzież w wieku od 11 do 15 lat (młodszą) oraz w wieku od 19 do 21 lat (starszą) o tym, czego potrzebuje dziecko do prawidłowego rozwoju psychicznego – do rozwoju dojrzałej osobowości, systemu wartości, uczuć wyższych, krytycznego myślenia z umiejętnością przewidywania długotrwałych konsekwencji itd. Czy to jest utopia? Może tak, a może nie – w każdym razie warto spróbować, bo taki cel jest chyba najważniejszy w naszym życiu. My, już dorośli, umiemy pisać, czytać, obsługiwać maszyny, posługiwać się komputerem, uczyliśmy się tak wielu rzeczy, ale nikt nas nie uczył, jak naprawdę kochać i jak wychowywać dzieci. Wiedza o dziecku wśród osób dorosłych jest nikła i zupełnie niewystarczająca (nawet wśród nauczycieli). Mamy prawo do popełniania błędów, ale jeżeli będzie ich mniej w procesie wychowania, będzie mniej bezradnych rodziców i pedagogów, to będzie więcej szczęśliwych dzieci, wyrastających na wartościowych ludzi. Wróćmy na chwilę do podanych na początku przykładów.

Nie mogę odmówić – dziecko mówi: Posprzątaj w moim pokoju; Kup

mi nową grę komputerową; Daj mi pieniądze na dyskotekę; Ja chcę całą pomarańczę; Inni mają markowe dżinsy, a ja… itd. W każdym wieku i na każdym poziomie rozwoju dzieci o coś proszą, czegoś chcą, a potem czegoś żądają (nie biorą pod uwagę ani naszych ograniczeń,

8


ani możliwości oraz skutków spełniania wszystkich życzeń). Co wynika z nadmiernego spełniania żądań dziecka? Jeżeli spełniamy wszystkie prośby i życzenia dziecka, to przy odmowie wystąpi rozgoryczenie, często złość i agresja, a u dziecka kształtuje się postawa roszczeniowa – ja muszę mieć, mnie się należy (np. wnuk zabierający babci emeryturę, bo musi mieć na piwo, młody człowiek-bandyta rabujący starszym bezbronnym ludziom grosze z torebek itd., itd. – przykładów jest wiele). Jednocześnie dziecko, czy młody człowiek, nie ma możliwości rozwoju i kształtowania takiego uczucia jak przykrość, że czegoś nie mam, czegoś mi brakuje. Jak taki ktoś może zrozumieć drugiego człowieka, który niewiele ma, albo uczucia ofiary – człowieka, któremu coś zabrano lub wyrwano. Uczymy się przez analogie, to właśnie my musimy coś przeżyć, by zrozumieć i brać pod uwagę uczucia drugiego człowieka! To my musimy mieć odpowiednią liczbę doświadczeń, aby umieć żyć wśród innych!

Pomogę mu, bo jest jeszcze małe i dość się w życiu namęczy. Karmię

roczne dziecko (mimo że chce próbować jeść samo), bo jest malutkie. Potem dwuletnie, bo nie umie jeszcze jeść (a kiedy i jak miało się nauczyć?). A także trzy-, cztero-, pięcioletnie, bo się złości, że mu wychodzi gorzej niż rówieśnikom w przedszkolu (i w ogóle do przedszkola nie chce chodzić, bo dzieci śmieją się z niego i dokuczają, że nie potrafi samo zjeść, ubrać się, samodzielnie skorzystać z łazienki itp.). Co wynika z takiej postawy? Nasza niewłaściwa miłość sprawia, że dziecko czuje się gorsze od innych. Jest niesamodzielne, zaczyna kształtować się u niego lęk przed nową sytuacją i powstaje niska samoocena – jestem gorszy. Jeżeli tego typu sytuacja się przedłuża i przenosi na inne dziedziny życia, wówczas dziecko nie potrafi nie tylko wykonywać wielu czynności, ale także nie potrafi podjąć samodzielnie decyzji, a często nawet nie próbuje! 9


Oto przykłady: W przedszkolu konsultuję dzieci pod kątem dojrzałości szkolnej. Rozmawiam z chłopcem w wieku ponad sześciu lat. Nagle zaczyna płakać i mówi, że nie chce iść do szkoły, bo w przedszkolu zawsze w szatni mama go ubierze, założy buty, czapkę. Natomiast w szkole mamy nie wpuszczą do szatni, a on sam nie umie się ubrać i dzieci się z niego śmieją… Nie je też obiadów, bo w domu mama go karmi, bo jeszcze jest mały i nie umie… (płacz). Chłopiec jest pierwszy rok w przedszkolu. Do Poradni przychodzi chłopiec z piątej klasy z nerwicą szkolną (nie chce chodzić do szkoły, ma torsje, biegunki, temperaturę, lęki nocne związane ze szkołą, okresową bezsenność i inne objawy). Badania psychologiczne wykazały duże możliwości umysłowe chłopca. Na pytanie, jak było w szkole, padła odpowiedź: Źle, dostałem jedynkę! I zwraca się do matki z krzykiem i płaczem: To przez ciebie, to ty nie kazałaś mi się uczyć wiersza, to przez ciebie!!! I rzucił się z pięściami na matkę. Okazało się, że w przedszkolu (podobnie jak w pierwszym przykładzie) matka „wyręczała” synka w pamiętaniu o tym, co należy przynieść lub przygotować kolejnego dnia (dziecko w przedszkolu nie pamięta jeszcze o obowiązkach, ale należy mu przypominać, a nie wykonywać je za niego), a w szkole dziecko także nie miało żadnych szans, aby nauczyć się obowiązkowości i odpowiedzialności za siebie. Ponadto wyręczanie dziecka we wszystkim z jednoczesnym tłumaczeniem: jak będzie starszy, to się nauczy, wywołało u dziecka poczucie lęku (nie umiem, nie podołam) i stałe napięcie psychiczne (duże napięcie psychiczne najprościej jest rozładować i zmniejszyć poprzez agresję). Był to początek nerwicy i narastającego poczucia ubezwłasnowolnienia. Chłopiec tak naprawdę nie wiedział, kim jest, co potrafi, w czym jest dobry, a w czym nie bardzo. Nie miał, tak ważnego dla każdego człowieka, poczucia „to jestem ja” (długotrwała terapia nieco zmieniła nastawienie i obraz własnej osoby u dziecka, ale matka raczej mało zmieniła swoje nastawienie do chłopca i ciągle kontrolowała jego zachowanie i obowiązki). Czy będzie on samodzielnym człowiekiem, gdy dorośnie – nie wiem, ale raczej nie, ponieważ lęki i silne przekonania z dzieciństwa pozostają w nas, w dorosłym życiu. Dostosowywanie wszystkiego do potrzeb i zachcianek dziecka powoduje, że zaczyna ono traktować to jako normę. Idąc do przedszkola lub szkoły, styka się z odmienną sytuacją – taką, w której to ono musi dostosować się do przyjętych norm i zasad (np. konieczności zjedzenia konkretnego posiłku). Sprawia to, że zaczyna odczuwać lęk i złość, bo jest przyzwyczajone m.in. do traktowania, jakie jest opisane poniżej: 10


Ja ją tak kocham, że... każdego dnia gotuję dla niej najmniej trzy,

a często cztery zupki i ona wybiera, którą zje, ona ma taki słaby apetyt. Poje trochę jednej zupki, potem ze trzy łyżeczki drugiej, ze dwie czekoladki, banana... to przecież niedużo, jak dla dwuletniej dziewczynki, prawda? To fragment autentycznej rozmowy z matką dziecka. Dziecko to nigdy nie je, siedząc przy stole, ale biega po pokoju, a matka z łyżką za nim; zupy są miksowane, bo może się przecież zakrztusić – a kiedy i jak dziecko ma nauczyć się gryźć? ● Jeżeli dziecko nie ma możliwości odczucia głodu, nie będzie umiało poprosić, kiedy naprawdę będzie głodne; dziecko nie potrafi gryźć (co będzie, gdy pójdzie do przedszkola i nie poradzi sobie z siedzeniem przy stole, z jedzeniem tylko jednej zupy, a co będzie z brakiem umiejętności gryzienia?). „Ułatwiając” pozornie dziecku życie, matka to życie tak naprawdę utrudnia! ● Jeżeli dziecko nie je różnych potraw, nie siedzi z innymi przy stole, to w jaki sposób ma się nauczyć różnych form zachowania, jak nauczy się form grzecznościowych, jak może odczuć przyjazną, rodzinną atmosferę, żarty, rozmowy – jest pozbawione ważnych życiowo doświadczeń typu emocjonalnego. Pozbawiamy je także poczucia przynależności do rodziny (inne, starsze dziecko wychowywane w podobny sposób mówiło: Chyba mnie nie lubią, nigdy z nimi razem nie jem, zawsze mama mi szykuje najpierw i jak zjem, to wtedy wszyscy jedzą, bo ja mam takie dobre, takie jak lubię, a oni takie jakieś...). Wzorce wyniesione z tak prowadzonego domu nie ułatwią potem budowy własnego życia i własnej rodziny. ● On tak lubi hamburgery, że zawsze mu je kupuję. W przedszkolu jest takie marne jedzenie, że on nie ma apetytu, a zresztą nie lubi przedszkola i jest w nim tylko do obiadu – mówi matka. Pięcioletni Jasiek ma dużą nadwagę, już podwyższony poziom cukru, ma trudności z bieganiem, ubieraniem się (Wszyscy mnie przezywają, mówią… grubas – płacze Janek). ● Dziecko samo decyduje, w co się ubierze (jak ma ochotę na letnie ubrania, a jest zima, to wtedy nie wychodzi się na dwór, a w domu włączane jest dodatkowe ogrzewanie). Matka wielokrotnie powtarza, że zrobi wszystko, co dziecko chce, bo je tak bardzo kocha (lepiej zastosować inną strategię – dziecko może wybrać z przygotowanych przez matkę dwóch zestawów ubrań ten, który mu odpowiada. To jego decyzja, co wybierze, ale zostają ustanowione ramy dla jego wyboru). 11


Zawsze je chwalę, nie mówię, że coś jest nie tak... Wiele dzieci tak wychowywanych było pacjentami poradni psychologicznych z powodu niskiej samooceny (Inni to robią lepiej, a ja nie potrafię) lub samooceny nieadekwatnie zawyżonej (Ja ładniej potrafię, ale mi się nie chce; Ja najlepiej to umiem kolorować, ale te kredki są złe; Ja dobrze to umiem, ale kolega mi zawsze przeszkadza. itp.).

● Dziecku nadmiernie chwalonemu nie przekazujemy informacji o standardach, o wymaganym poziomie prac, czy umiejętności. Czuje się więc gorsze, gdy w nowym środowisku nie jest najlepsze, gdy jego rysunki nie wiszą na wystawie, gdy je porównuje z pracami innych dzieci, a te są „ładne”. ● Dziecku nadmiernie chwalonemu „nie podwyższa się poprzeczki”, dziecko poprzestaje na tym poziomie, na którym łatwo funkcjonuje, nie uczy się pokonywania trudności! Zaczyna ich unikać, nie chce chodzić do przedszkola, bo nie umiem rysować, nie chce chodzić do szkoły, bo nie umiem pisać, czytać, liczyć, nie umiem dostawać słoneczka w zeszycie itp. Poprzestaje na minimum wysiłku i przez całe życie jest nieszczęśliwe. Nie zna swoich możliwości, wycofuje się z aktywności (brak umiejętności pokonywania trudności wywołuje stałe poczucie lęku, sprzyja więc potrzebie obniżania lęku przez unikanie), wywołuje poczucie niższości (po kilku latach, np. u nastolatków, występuje między innymi obniżanie lęku i kompensacja poczucia niższości, „poprawa nastroju” przez sięganie po alkohol, dopalacze, czy narkotyki). ● Niektóre dzieci nadmiernie chwalone są bezkrytyczne wobec siebie, mają poczucie, że są lepsze od innych dzieci lub ludzi, mają tendencje do poniżania innych, dokuczania im. Jako dorośli nie znoszą żadnej krytyki, a osoby krytykujące stają się osobistymi wrogami; często zdarza się, że niepowodzenia w karierze, w pracy interpretowane są jako skutek spisku, zazdrości itp. Postawa „tak kocham swoje dziecko, że...” wcale nie skutkuje pozytywnymi rezultatami i szczęściem dziecka, któremu chciałoby się nieba przychylić. Wobec tego nasuwa się pytanie: Jak kochać dziecko, by ono było szczęśliwe i miało dobre życie? Odpowiedź wcale nie jest prosta. Często rodzice żyją dniem dzisiejszym, nie zastanawiając się, co wyrośnie z dziecka; w procesie wychowania występuje tak dużo trudności, że rodzice chcieliby, aby było ich mniej! Chcąc przybliżyć proces wychowania, proponuję skupić się na „węzłowych problemach”, na kamieniach milowych w wychowaniu i w miłości do dziecka. 12


W kolejnych rozdziałach poruszę więc następujące problemy:

Kocham dziecko – nie biję (wspaniałe, mądre hasło, tylko… co za-

miast klapsa?). Przedstawię problem nagród i kar w procesie wychowania w domu i w placówkach opiekuńczo-wychowawczych. Warto zastanowić się wspólnie nad mitem kary – nad jej obecnością w naszym życiu. Dlaczego mamy tendencję do gróźb, wyzwisk, kar cielesnych, agresji słownej i innych kar? Czy można uczyć życia bez kar i nagród, a jeżeli nie, to jakie one powinny być?

Kocham dziecko – chcę wiedzieć... jakie ono jest w różnych okre-

sach swojego życia, jakie ma możliwości, czego tak naprawdę potrzebuje? Co jest typowe dla wieku dziecka, a co jest jego właściwością indywidualną? Czego mogę oczekiwać od dziecka? Dlaczego dziecko jest czasem tak wspaniałe, radosne, mądre, tak łatwo można się z nim porozumieć, a innym razem jest nieznośne, wrzeszczące, agresywne? I CO WTEDY ROBIĆ ?

Kocham moje dziecko – jak mogę nauczyć je dobrych uczuć?

Jakie są prawidłowości kształtowania się u dzieci uczuć takich, jak: miłość (i jej okazywanie), przyjaźń, współczucie, umiejętność wybaczania i jednocześnie wymagania, ciekawość, chęć współpracy i współdziałania? Jak minimalizować „złe” uczucia – złość, nienawiść, zazdrość (one też są potrzebne!)?

Kocham dziecko – jak mogę pomóc mu w kształtowaniu systemu wartości? Jak dziecko uczy się norm moralnych i społecznych,

jakie są prawidłowości rozwojowe w tym zakresie, jacy powinniśmy być my, dorośli, by ułatwić dzieciom przyswajanie systemu norm i wartości?

Kocham dziecko – jak mogę mu pomóc… gdy jest chore, gdy czeka je zabieg, pobyt w szpitalu, gdy boi się obcych, ma lęki nocne, gdy coś stało się z bliskimi mu osobami itd.?

Kocham dziecko – jak wspomagać rozwój jego osobowości?

Jak pomagać w kształtowaniu poczucia własnej wartości, samooceny, jak uczyć pokonywania trudności, aktywności życiowej? Jakimi rodzicami możemy być, by nasze dziecko poszło w świat i do ludzi z poczuciem, że zawsze jest ktoś bliski, kto daje psychiczne oparcie? Jakie postawy życiowe chcemy kształtować?

Dziecko przychodzi na świat, mając różne możliwości genetyczne, dziedziczne, ale rodzi się z tzw. „czystą kartą” jeśli chodzi o nawyki, zachowania, zwyczaje. My, dorośli „drukujemy” informacje na tej karcie. Jeśli na przykład 13


przez dwa, trzy lata „drukujemy” na niej zwyczaj, że dziecko z nami śpi, że płaczem wymusi to, czego chce, wówczas bardzo trudno jest to wymazać z takiej karty. Czasem opisuję zachowania dzieci w wieku szkolnym, a nawet starszych, by pokazać przykre skutki „niewłaściwego zapisu karty”. Nasze postawy, reakcje obserwowane i naśladowane przez dzieci od najmłodszych lat są podstawą, podwaliną ich rozwoju. Aby odpowiedzieć na pytanie: JAK WYCHOWYWAĆ?, w poszczególnych rozdziałach będziemy mówić o właściwościach wiekowych dzieci, o ich możliwościach, o potrzebach, o typowych dla nich zachowaniach i trudnościach rozwojowych, o ważnych sprawach naszych dzieci i o nas, rodzicach, o problematyce rozwoju i wychowania. Wychowujmy dzieci z myślą, aby nasze, teraz maluchy, wyrosły na LU-

DZI W PEŁNI DOROSŁYCH, ZARADNYCH, ODPOWIEDZIALNYCH I DOBRYCH, RADZĄCYCH SOBIE W ŻYCIU I UMIEJĄCYCH ŻYĆ Z INNYMI.


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.