Rozdział 1 Piękna melodia, bluźnierczo zniekształcona przez słaby głośniczek komórki, obudziła mnie miękko. Zanim wszedł wokal otworzyłem oczy i ziewnąłem lekko. Wyłączywszy budzik, usiadłem na łóżku patrząc na uśmiechniętego, czarnowłosego lokaja spoglądającego na mnie z przeciwległej ściany. – Ohayo, Sebastian… Wstałem z łóżka, podszedłem do okna i odsunąłem je. Przywitało mnie cudownie chłodne powietrze i zwyczajny, codzienny widok małych domków dzielnicy mieszkalnej Tokyo. Szare niebo, jeszcze przed wschodem słońca, było zasnute gęstymi, niskimi chmurami. Pewnie będzie padać – pomyślałem, po czym zasunąłem okno i po cichu wyszedłem z pokoju. Otwierając drzwi małej łazienki włączyłem ogrzewanie wody na średni poziom. Wziąłem szybki prysznic i uczesałem krótkie blond włosy o bladym odcieniu. Wróciłem do pokoju, aby przebrać się w jednolity, czarny mundurek szkolny, zjadłem pośpiesznie śniadanie i założyłem na ramię torbę z książkami. Wsunąłem na nogi parę stosunkowo nowych trampek, po czym wziąłem parasol i torbę ze śmieciami, spoglądając przy tym na kalendarzyk, aby upewnić się, że tego dnia wywożą niepalne. Założyłem na uszy słuchawki, z których poleciało melancholijne „Sakura Romance” HITT’a i odważnie wyruszyłem w wielki świat. Zamknąwszy za sobą drzwi wejściowe, zszedłem po schodach i pozbyłem się torby ze śmieciami. Posłałem jeszcze jedno obojętne spojrzenie szaremu niebu i ruszyłem w stronę szkoły, odprowadzany wzrokiem ulicznego kota. *** – …także koszty są jeszcze do ustalenia. Oczywiście obowiązkowym punktem programu będzie zamek Nijo… – pełen entuzjazmu głos nauczycielki omawiającej właśnie wycieczkę do Kyoto sączył się spokojnie przez moje uszy, połączony z gwarem przyciszonych rozmów. Nagle jeden z tych głosów przebił się przez resztę. – Hej, Konishi-kun… – szepnęła do mnie ciemnowłosa dziewczyna po prawej. – Chcesz jechać ze mną do Shibuyi po szkole? – Wybacz, Hanari – odparłem obojętnie. – Mam już inne plany na dzisiaj. Dziewczyna zrobiła nadąsaną minę. Po chwili przypomniałem sobie, że zaprasza mnie gdzieś już trzeci razy w tym tygodniu. – Ale poniedziałek mam wolny… – odezwałem się nieco cieplej. Hanari dalej udawała nadąsaną. Uśmiechnąłem się lekko do niej. – Więc… może wybierzemy się na hanami1? – zaproponowała ostrożnie. – W końcu to pełnia sezonu. – Hmm, naprawdę? Chyba masz rację… Niech będzie hanami. O ile pogoda dopisze. 1 Hanami – japoński zwyczaj oglądania kwitnących kwiatów wiśni, mający charakter spotkań towarzyskich