3 minute read

Nie czyń małemu, co tobie niemiłe, czyli dlaczego nie wolno straszyć dzieci? Gertruda Niwelska

NIE CZYŃ MAŁEMU, NIE CZYŃ MAŁEMU, CO TOBIE NIEMIŁE, CO TOBIE NIEMIŁE,

czyli dlaczego nie wolno straszyć dzieci?

Advertisement

Gertruda Niwelska

Maluchy bywają kapryśne, nieusłuchane, nieznośne, rodzice zaś często są zmęczeni, sfrustrowani, niespełnieni czy zdenerwowani. W konfrontacji tych postaw to zawsze dziecko jest na przegranej pozycji. Nieświadomi wagi dokonywanych krzywd, rodzice czy opiekunowie często stosują metody, których sami nie chcieliby doświadczyć nawet jako ludzie dorośli. Jedną z nich jest straszenie.

Wyobraźmy sobie następującą sytuację: nie mamy na coś ochoty, posiłek nam nie smakuje, chcemy obejrzeć mecz czy ulubiony serial lub nie chce się nam wracać z pięknego spaceru do domu. Pojawia się jednak ktoś silniejszy od nas, kogo jednocześnie darzymy największym zaufaniem i miłością, i zmusza nas do podjęcia krzywdzącej w naszym odczuciu decyzji. A jeżeli tego nie uczynimy, to skutki popamiętamy przez długi czas…

W pracy, domu czy rodzinie mówi się wtedy o mobbingu. A w stosunku do dzieci…? Właśnie! Nie jesteśmy w naszych działaniach kontrolowani – jedynym miernikiem postępowania jest miłość rodzicielska. Dlaczego więc brak umiejętności wychowawczych staramy się zastąpić działaniem na skróty, np. straszeniem? Umiejętności wychowawczych nie dostaje się w pakiecie odbierając noworodka z porodówki. Każdy z nas musi znaleźć własną drogę porozumienia z dzieckiem oraz budowania wzajemnego zaufania i niewymuszonego autorytetu. Często słyszy się od osób już dorosłych, że ich rodzice to ich najlepsi przyjaciele. Droga do tego zaczyna się już w dniu narodzin.

Dlaczego straszymy?

Dlaczego więc rodzice popełniają błędy? Niektórzy sami byli straszeni w dzieciństwie i bezrefleksyjnie powielają takie zachowania, inni nie mają chwilowo lepszego rozwiązania na wymuszenie posłuszeństwa, a na rozmowę z pociechą brakuje czasu, cierpliwości czy pomysłu. Cokolwiek jednak powoduje, że rodzic zaczyna straszyć, a poniekąd też szantażować swoje dziecko, oznacza to jego wychowawczą porażkę i smutny fakt, że tak naprawdę nie ma mu nic innego do zaoferowania, nie jest jego autorytetem, a chwilowe uzyskanie posłuszeństwa jest budowane wyłącznie na strachu.

Życiowe wartości Uczymy dziecko rozróżniać co jest złe, a co dobre. Reagujemy, by umiało się zachować odpowiednio do wieku, ale przede wszystkim darzymy miłością i zapewniamy, że zawsze może bezgranicznie ufać mamie i tacie. Każdy rodzic przecież najlepiej zna i rozumie swoje potomstwo. Powinien zatem potrafić mu te wszystkie ważne wartości przekazać i wytłumaczyć, a przez to pomóc zrozumieć otaczający świat. Argumenty typu „ma być”, „nie, bo nie”, „bo ja tak każę” czy „jeśli nie to pożałujesz” proszę przenieść w realia dorosłego życia – skutkują wzrostem autorytetu drugiej strony?

Bo cię ktoś zabierze… To często słyszane na ulicy zdanie. Obcy człowiek, Baba

Jaga, policjant, dziad czy inny ktoś. A może by tak jakiś facet, o budzącym niechęć i strach wyglądzie, zabrał w niepewny byt takiego tatusia czy mamusię? U kogo dziecko ma się schronić w obcym świecie, jeśli nie pod opieką rodziców? Mówiąc, ktoś cię zabierze, sugerujemy brak miłości, opiekuńczości, w konsekwencji też poczucia bezpieczeństwa. Dzieci odbierają świat na poważnie, dopiero z wiekiem uczą się wyczuwać fałsz i nieprawdopodobieństwo jakiejś sytuacji. Dodatkowo straszenie osobami należącymi do zawodów zaufania społecznego (policjant zabierze, lekarz da zastrzyk) powoduje, że maluch, w sytuacji krytycznej dla siebie czy bliskich, nie zwróci się do nich o pomoc. Analogicznym straszakiem jest groźba bo cię tu zostawię lub bo sobie pójdę. A gdyby tak dziecko nagle sobie poszło i zostawiło opiekuna bez wiedzy, co się z nim dzieje? Jak dorosły zachowałby się w takiej sytuacji?

Często widzi się obrazki matki szarpiącej dziecko niechcące się ruszyć z miejsca w sklepie czy na spacerze. Inni klienci czy przechodnie są „wrabiani” w siejące postrach postacie porywaczy. Opiekun chce szybko zakończyć spektakl „nieposłuszeństwa” wpędzając potomka w poczucie fałszywego wstydu – bo ludzie patrzą. Otóż to, patrzą i często dochodzą do wniosku, że ten rodzic w ogóle nie rozumie malucha i nie potrafi z nim nawiązać naprawdę rodzicielskiej relacji. Krzyk, straszenie, szarpanie – to nic innego, jak demonstracja siły, ale też własnej głupoty i jakże często, zwykłego chamstwa.

Stresujące lęki Dzieci mają własne strachy. Niektóre boją się ciemności, inne zasypiania samotnie w pokoju, reagują panicznym strachem na psa, kurę czy postacie z filmów. Nie dokładajmy im stresu od siebie. Lęki, trudności w nauce, nieprzystosowanie do grupy rówieśniczej, jąkanie, nocne moczenie, w późniejszym rozwoju choroby o podłożu psycho-somatycznym. Często rodzice zachodzą w głowę zastanawiając się, skąd wzięły się takie czy inne problemy. Zastanówmy się więc, czy jest to na pewno najlepsze rozwiązanie, pomagające osiągnąć nasz cel, jakim jest przywołanie malucha do posłuszeństwa?

Dzieciństwo szybko się kończy. Poczucie strachu z najmłodszych lat zapada głęboko w psychikę i podświadomość. Potem, im dziecko starsze, tym bardziej zamyka się w swoim świecie. Ucieka w środowiska dające pozorne poczucie bezpieczeństwa, akceptacji, własnej wartości. Skrajnie szuka dowartościowania czy odrealnienia w używkach. Byle dalej od świata rodzinnego, który go straszy…

This article is from: