4 minute read

Nic dwa razy się nie zdarza...

Już kilkadziesiąt lat minęło od pierwszej fali popularności kominków i ogrzewania drewnem w Polsce. Polacy, którzy marzyli o własnym domu, dzięki przemianom polityczno-gospodarczym mogli w końcu swoje marzenia realizować.

Po pierwszych wakacjach nad egzotycznym morzem, po pierwszym wyleasingowanym samochodzie nadszedł czas na własny dom z ogródkiem, garażem i bramą zamykaną „na pilota”. Jednak za dynamicznym budowaniem nie nadążała infrastruktura. Brak sieci gazowej oznaczać musiał wtedy albo ogrzewanie domu prądem, albo węglem. Ogrzewanie elektryczne sprowadzało się do konwektorów albo grzejników akumulacyjnych i było drogie. Szuflowanie węgla nie każdemu się podobało, a wygodniejszego w eksploatacji ekogroszku jeszcze nie było.

Czasy były paliwowo niepewne, a perspektywa „zakręcenia kurka” gazowego przez Rosjan była bardzo realna. Niekiedy brakowało benzyny, a ceny energii skakały jak szalone. Jak żyć, jak ogrzewać dom? I wtedy zdarzył się CUD nr 1! Pojawiły się nowoczesne kominki, zamknięte paleniska „z szybą” opalane ogólnie dostępnym drewnem. Kominek i drewno oznaczały ciepło w domu i przyjemność dla oczu, niezależność od humorów elektryków i gazowników. Dla wielu było również oznaką pozycji społecznej.

Kominkowi importerzy rośli w siłę, oferując coraz szerszą gamę palenisk z całej Europy. Kominkowe firmy handlowo-usługowe zatrudniały coraz więcej ludzi, aby nadążyć z realizacją zamówień. Nieśmiało pojawiać zaczęli się również polscy producenci wkładów kominkowych, z czasem coraz lepszych i coraz bardziej konkurencyjnych dla importu. Na początku wszyscy się kominków i palenia drewnem uczyli. Nie tylko klienci, którzy pierwszy raz mogli rozpalić swój własny ogień, ale też… fachowcy. Po kilku latach, po wielu błędach i wielu szkoleniach, wszyscy doszli do sensownego konsensusu. Było dobrze firmom, było ciepło w domach…

I wtedy do akcji wkroczyły organizacje antysmogowe, które cały ten uporządkowany świat wywróciły do góry nogami. Kominki, które stanowią ułamek ilości pieców i kotłów na węgiel, stały się głównymi winowajcami smogu. Co charakterystyczne, takie opinie zaczęły podzielać lokalne i centralne władze, wbrew unijnym zaleceniom i wbrew zdrowemu rozsądkowi. W takiej atmosferze potencjalni klienci zaczęli wątpić w sens instalacji kominka na drewno, tym bardziej, że wzrost dochodów spowodował, iż przestawienie na gaz i prąd nie wywoływało problemów finansowych. Pojawiły się również nowe rozwiązania – gazowe kotły kondensacyjne, fotowoltaika, pompy ciepła, a większość z nich nawet była intensywnie promowana i dotowana.

Natomiast fakt, że kominki obecnie są znacznie bardziej ekologiczne niż 20 lat temu i zwyczajnie ładniejsze, zmieniał bardzo niewiele przy opowieściach o „darmowym prądzie” i „bezobsługowych pompach ciepła”. Drewno i kominki zaczęły powoli spadać na odległe pozycje w rankingu zainteresowania, wyprzedzane przez baseny, sauny, korty tenisowe… I zdarzył się CUD nr 2! Pandemia Covid-19, a później kryzys na rynku energii i astronomiczny wzrost cen benzyny, oleju napędowego i opałowego, gazu ziemnego, LPG oraz prądu. Nawet nasze „dobro narodowe”, czyli węgiel, osiągnęło bardzo wysoki pułap cen, a na dodatek stało się na składach opału towarem-widmo. Znowu pojawiło się niebezpieczeństwo „zakręcenia kurka” przez tę samą ekipę gazowników…

Sorry, taki mamy klimat w Polsce, że bez ogrzewania trudno żyć, więc ludzie wpadli w panikę i desperacko zaczęli szukać alternatyw. Okazało się, że krytykowane za „trucie” kominki i lekceważone jako „stałe paliwo” drewno mogą być – po raz kolejny – ratunkiem dla polskich rodzin, na dodatek dotkniętych wysoką inflacją, jakiej od czasów Balcerowicza nie było.

Na szczęście kominki dzisiaj to nie jakieś tam palenisko, ale cały arsenał doskonałych rozwiązań, które można dopasować do indywidualnych potrzeb. Są wolno stojące piecyki na drewno i pellet, są kominkowe paleniska o różnych wielkościach i kształtach fasad. Jest wiele sposobów akumulacji, jak również udoskonalony system wymienników wodnych. A wszystkie ekologiczne, bezpieczne i spełniające europejskie normy.

Dla tych, którzy z jakiegoś powodu nie mogą mieć paleniska na drewno, są kominki na bioetanol, które w zasadzie można zainstalować niemal wszędzie. O gazowych i elektrycznych kominkach nie wspominam, bo chociaż są dostępne, to… nie pasują do narracji tego tekstu.

Tak więc po kilkudziesięciu latach kolejne pokolenie Polaków ma znowu szansę na rozwiązanie trudnej sytuacji grzewczej z pomocą kominków i drewna.

Podobno nic dwa razy się nie zdarza. Czy na pewno?

Witold Hawajski, witek.h@ihz.pl, redaktor naczelny

This article is from: