7 minute read
Tanie grzanie
Piecyki kominkowe, szczególnie te tańsze, są przebojem sezonu. Do od lat klasycznych tendencji doszły te spowodowane agresją rosyjską, obawami przed wysokimi cenami lub zupełnym odcięciem gazu czy prądu. W całej Europie zainteresowanie w tej dziedzinie tak wzrosło, że producenci nie nadążają z realizacją zamówień. Również w Polsce obserwujemy wydłużenie czasu oczekiwania na popularne modele do wielu miesięcy.
Palenisko na drewno ma być sposobem na obniżenie rachunków za gaz czy prąd, a w sytuacjach awaryjnych cieplnym „kołem ratunkowym” dla domu, i piecyki z tych zadań wywiązują się na ogół sprawnie. Jednak nie każdy chce mieć w salonie wolno stojący piecyk, popularnie zwany kozą, a wciąż myśli o kominku, jako „lepszej” formie udomowionego ognia. Nie będziemy dyskutowali o wyższości rozwiązań i po tekście o tanich piecy-kach, jaki był w poprzednim numerze "Świata Kominków", teraz amatorom niedrogiego kominka pomożemy w wyborze wkładu – jego „serca”.
Wkład kominkowy to dopiero początek…
Przepraszam, ale wszystko zaczyna się od… komina. Jeśli go mamy, to i tak warto zaprosić kominiarza, aby przed podjęciem kolejnych działań dokonał audytu, bo inwestycja w budowę lub usprawnienie komina to kolejne tysiące złotych. Warto policzyć dokładnie wszystkie środki, bo wkład kominkowy to wprawdzie „serce kominka”, ale też jego finansowy fragment.
Gdy doliczymy materiały do przyłączenia i obudowania oraz koszty robocizny, to nawet z wkładem z pierwszej, najniżej grupy cenowej trudno będzie zamknąć się w 15 000 złotych. W przypadku, gdy wkład będzie droższy, będziemy musieli przeznaczyć na kominek jako całość odpowiednio więcej środków.
Fundusz kominkowy to bardzo ważne zagadnienie, bo więcej pieniędzy to większe możliwości. Ale obecnie równie istotna może okazać się DOSTĘPNOŚĆ. Najpierw zastój spowodowany pandemią Covid-19, potem wielkie zainteresowanie kominkami w całej Europie oraz taki, a nie inny potencjał produkcyjny sprawiają, że na wiele modeli trzeba czekać nawet kilka miesięcy. Taka sytuacja z pewnością nie każdego inwestora ucieszy. Jeżeli zależy nam bardzo na kominku i chcemy mieć dość szybko kominkowe ciepło, warto wykazać dużą elastyczność, odpuścić to, co jest zbędne i po prostu… mieć kominek w domu. Prawdziwy ogień w domu i jego ciepło wynagrodzą wszelkie wątpliwości.
5 000 zł
Czy to wystarczy na kominkowy wkład?
Czasy teraz takie (inflacja!), że pytanie, czy można iść na kominkowe zakupy, dysponując co najwyżej sumą poniżej 5 000 złotych, jest jak najbardziej zasadne. Na szczęście kominkowych piecyków i wkładów nie dotknęły podwyżki podobne do podwyżek węgla i pelletu, a nawet dysponując mniejszą sumą, można „coś” kupić. Szczególnie w budowlanych marketach, zwanych z amerykańska sklepami DIY, co oznacza „zrób to sam”. Polecam raczej skorzystanie z pomocy fachowca przy budowie kominka, ale jeśli już jesteś odważny, ukończyłeś jeden z popularnych ostatnio szybkich kursów albo przejrzałeś już wszystkie tematyczne fora i ju-tuby, to możesz próbować… Oczywiście im bliżej naszej górnej granicy, tym o palenisko łatwiej, ale również w granicach 2 500−3 500 złotych coś znajdziemy. W tej grupie cenowej królują paleniska żeliwne, w zdecydowanej większości produkcji krajowej. Żeliwne i krajowe wcale nie oznacza, że złe. Powiem więcej, z prostymi modelami żeliwnymi problemów jest najmniej. Po pierwsze dlatego, że są proste, nie mają skomplikowanego systemu sterowania, systemu unoszenia drzwiczek, elektroniki, klimatyzacji… oj, chyba się zapędziłem. Po drugie, wbrew pozorom, są solidne. Więc jeśli są poprawnie zabudowane i nieprzeciążane, to nawet po 20-tu latach paleniska te nadal działają i grzeją.
Dysponując wspomnianymi wyżej środkami, możemy kupić zarówno model z prostą fasadą i szybą, jak też modele z przeszklonym lewym lub prawym bokiem. Te „narożne” umożliwiają budowę najpopularniejszego obecnie w Polsce kominka. W tej grupie cenowej można znaleźć zarówno modele „z ramką”, jak i nawet „bezramkowe”, gdzie szyba z nadrukiem to jedyny widoczny element drzwiczek. Oczywiście mamy do dyspozycji wyłącznie paleniska z drzwiczkami otwieranymi na bok, ale tego w żadnym wypadku nie można uznać za wadę (patrz wyżej). Gorzej, że tylko nieliczne wkłady w tej grupie cenowej mają możliwość bezpośredniego doprowadzenia zewnętrznego powietrza do komory spalania. Prostota jest mile widziana, ale w obecnych czasach brak dopływu powietrza to jednak poważna sprawa. A więc nie musimy obawiać się, że nie wystarczy nam na wkład kominkowy. Jeśli nie będziemy mieli wygórowanych wymagań co do funkcji dodatkowych, to w marketach czekają na nas głównie produkty Nordflam i Kawmet. Przy odrobinie szczęścia, ale wydając cały budżet, może to być wkład Invicta. W kominkowych salonach firmowych i bezpośrednio przez internet znajdziemy spory asortyment popularnych na rynku wkładów firmy KRATKI. Tutaj możemy – w przypadku prostych wkładów – znaleźć nawet opcję doprowadzenia powietrza z zewnątrz czy proste, elektroniczne sterowanie przepustnicą.
10 000 zł
5 000−10 000 złotych. Można oczekiwać więcej
Czy warto na kominkowy wkład przeznaczyć więcej niż 5 000 złotych, ale nie więcej niż 10 000? No cóż, ta pierwsza grupa to w zasadzie modele „marketowe” z wszelkimi tego dobrymi i złymi konsekwencjami. W zasadzie tylko KRATKI otwierają dla klientów z takimi funduszami salony firmowe, a w każdej innej firmie właśnie przedział 5−10 tysięcy złotych to poziom podstawowy.
Kto na zakup wkładu przeznacza trochę więcej niż 5 tysięcy, z pewnością będzie miał do wyboru szerszy asortyment palenisk. Po pierwsze, dysponując takim budżetem może już ominąć markety budowlane, a skierować się do specjalistycznych salonów. Może tam nie poszaleje, bo nawet w popularnych polskich markach produkty za 7 000−10 000 złotych to dopiero początek cennika. Tym niemniej możemy wybierać wkłady od większej liczby producentów polskich. Do wspomnianych wkładów firmy KRATKI dołączają tutaj produkty innych polskich firm: UNICO, HAJDUK, DEFRO. Można nie tylko wybrać odlew żeliwny, ale wkład o konstrukcji stalowo-szamotowej, wkład o większej szerokości (lekko panoramiczny) czy o podwyższonej fasadzie. Wkłady z bocznym przeszkleniem, których wybór był wręcz symboliczny, teraz mamy w szerokim asortymencie, a doprowadzenie powietrza z zewnątrz to standard. Jeśli z jakiegoś powodu nie chcemy polskiego wkładu (a szkoda), to poszukać możemy czegoś z importu, bo ten budżet na to pozwala. Można nawet w tym przedziale cenowym poszukać takich marek, jak: BEF, ROMOTOP, HOXTER, SPARTHERM czy JØTUL. Mimo wielkiej ekspansji polskich producentów, którzy w coraz większym zakresie spełniają kominkowe oczekiwania Polaków, produkty te – z różnych powodów – mają swoich zwolenników, chociaż w tych cenach czekają na nich niezbyt wyszukane modele europejskich marek. Za 7 000–10 000 złotych możemy mieć, szczególnie u polskich producentów, i większy wybór, i zdecydowanie więcej „kominka w kominku”, ale do kominkowego szaleństwa wciąż będzie daleko.
15 000 zł
10 000−15 000 złotych. Czy już można zaszaleć?
Co by nie mówić, 15 000 złotych to dużo pieniędzy. Wprawdzie koła do Bentleya, metra apartamentu w Warszawie, ani nawet zegarka, jaki w prezencie otrzymują politycy, za to się nie kupi, ale taką sumę netto otrzymuje od ZUS przez CAŁY ROK wielu polskich emerytów! A więc jeśli tyle mamy do wydania na kominkowy wkład, to warto te pieniądze mądrze zainwestować. Wybierać można: uznaną markę i wyższą jakość produktu „premium”, atrakcyjne przeszklenia, wygodne w obsłudze, unoszone do góry drzwiczki, większy potencjał grzewczy.
Oprócz wspomnianych wyżej polskich producentów i ich wkładów, przeznaczając kilkanaście tysięcy złotych można również w wersji „premium” stać się posiadaczem nieco większych, lepiej „uzbrojonych” modeli znanych europejskich marek.
Czy można za 15 000 złotych mieć „wszystko”? Będzie to trudne, ale chyba możliwe. Przeznaczając na wkład kominkowy taką sumę, możemy poszukać u polskich producentów nie tylko wkładu z bocznym przeszkleniem, ale też z atrakcyjnym przeszkleniem trójstronnym, a podnoszenie drzwiczek do góry, czyli popularna „gilotyna”, jest normą. Jedynie duże paleniska i kilku producentów z najwyżej półki będą wciąż poza naszym zasięgiem.
Jednak moje porady są skierowane głównie do tych, dla których kominek – dodajmy: niedrogi – ma być głównie wspomaganiem domowego systemu grzewczego. Takie mamy czasy. Więc wszelkie przeszklenia typu vis-à-vis czy właśnie trójstronne wydają się prowadzić w ślepą uliczkę, bo tam raczej design i przyjemność obserwacji ognia dominuje nad funkcją grzewczą.
wh
witek.h@ihz.pl