wydanie bezpłatne
Magazyn Historyczny
Nr 1-2/2015 (3-4)
NIEZNANE WĄTKI BIOGRAFII WŁADYSŁAWA KRUCZKA Zbrodnia Stanu Władysława Kruczka Wyrok na Władysława Kruczka
Hieronim Bednarski
Człowiek, który miał zlikwidować Władysława Kruczka
grudzień 2015
SPIS TREŚCI WYDARZENIA Prof. Krzysztof Szwagrzyk honorowym członkiem Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia – M.M.
3
Uwikłanie środowisk twórczych Rzeszowa w komunizm wzmacnia postkomunistyczny układ w mieście – M.M.
3
Czy Piotr Pięta ps. „Vis” pozostanie na zawsze „wyklęty”? Skandaliczna wymowa pisma Rzecznika Praw Obywatelskich – M.M.
5
Ekshumacja ofiar komunizmu w Zwięczycy – M.M.
9 11
Konferencja „Postawy społeczne w stanie wojennym” i otwarcie wystawy „Pułkownik Kukliński. Polska samotna misja” – M.M.
14
Koncert „Naznaczeni Niezłomnością” – M.M.
16
Tytuł członka honorowego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia dla por. Stanisława Ruska „Tęczy” – M.M.
17
Wbrew losowi – wspomnienia żołnierza obwodu AK Rzeszów – M.M.
18
Wznowiono śledztwo w sprawie pacyfikacji Staroniwy w 1943 roku – M.M.
18
Zagadka celi straceń na rzeszowskim Zamku – M.M.
NIEZNANE WĄTKI... Zbrodnia Stanu Władysława Kruczka – Marcin Maruszak
30
Wyrok na Władysława Kruczka – Marcin Maruszak Hieronim Bednarski. Człowiek, który miał zlikwidować Władysława Kruczka – Marcin Maruszak
38 43
ARTYKUŁY Fakty i mity. Wokół akcji dywersyjnej AK w Staroniwie wiosną 1943 roku – Grzegorz Ostasz
19
Bezpieka pod „specjalnym nadzorem” partii: Wydział Administracyjny KW PZPR w Rzeszowie – Mirosław Romański
61
Leon Słowik ps. „Uzda”. Żołnierz niezłomny z Bratkowic – Marcin Maruszak
70
Funkcjonariusze rzeszowskiej SB mieli fałszować dokumentację operacyjną TW dotyczącą znanego poety i prozaika 83 Janusza Koryla – Marcin Maruszak
ROZMOWY „Zostawili nas na pewną śmierć!” Kpt. Józef Lis „Tajfun” ujawnia okoliczności śmierci Tadeusza Lisa „Uklei” podczas nieudanej akcji odbicia więźniów 23 z rzeszowskiego Zamku w nocy z 8 na 9 października 1944 r. – rozmawiają Sławomir Bury, Marcin Maruszak Ostatnia tajemnica „Rusala”. Miejsce upadku rakiety V-2 – Marcin Maruszak
67
Syn Aleksandra Rusina „Rusala” o okolicznościach ujawnienia miejsca upadku fragmentów rakiety V-2 oraz 68 ostatniej woli swego ojca – rozmawia Marcin Maruszak
DOKUMENTY Dokumenty wywiadu Inspektoratu AK Rzeszów. Wykaz aktywu komunistycznego oraz osób współpracujących 93 i podejrzanych z powiatu Rzeszów (cz. 5) – opracowanie Sławomir Bury, Marcin Maruszak ISSN 2353-3668 Wydawca: Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia KRS: 0000507582 Redaktor Naczelny: Marcin Maruszak Z-ca Redaktora Naczelnego: ir ur Członek Redakcji: ir ń i Kontakt/Współpraca: e-mail: tajnahistoriarzeszowa@gmail.com, tel.: 513 969 448 Redakcja zastrzega sobie prawo do skracania i redagowania nadesłanych tekstów. Na podst. art. 25 ust.1pkt.1b prawa autorskiego wydawca wyraźnie zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów opublikowanych w kwartalniku „Tajna Historia Rzeszowa” jest zabronione. Redakcja zastrzega, że publikowane teksty wyrażają jedynie opinie ich autorów.
2
grudzień 2015
WYDARZENIA
PROF. KRZYSZTOF SZWAGRZYK HONOROWYM CZŁONKIEM STOWARZYSZENIA RODZIN ŻOŁNIERZY NIEZŁOMNYCH PODKARPACIA
T
ytuł honorowego członka Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia został przyznany prof. Krzysztofowi Szwagrzykowi w uznaniu jego zasług dla podtrzymywania pamięci o żołnierzach niezłomnych podziemia antykomunistycznego. Uroczystość nadania tytułu odbyła się 11 września 2015 roku, po zakończeniu wykładu, jaki ten znany historyk wygłosił w Rzeszowie, w Auli im. płk. Łuka- Prof. Krzysztof Szwagrzyk wśród członków Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Od lewej: Genowefa Przywara, Wojciech Słowik, Krzysztof Szwagrzyk, Marcin Marusza Cieplińskiego Urzędu Marszał- szak, Józef Lasota (fot. Archiwum). kowskiego Województwa Podkarpackiego. Prof. Szwagrzyk podziękował losów skazanego przez komunistów którzy oddali życie za Polskę, będą członkom Stowarzyszenia za wyrazy na karę śmierci Leona Słowika, za- poszukiwane aż do skutku. uznania. Jednocześnie, nawiązując do pewnił, że szczątki wszystkich tych,
UWIKŁANIE ŚRODOWISK TWÓRCZYCH RZESZOWA W KOMUNIZM WZMACNIA POSTKOMUNISTYCZNY UKŁAD W MIEŚCIE
T
akie wnioski można wysnuć po lekturze nowej książki Wiesława Zielińskiego pt. r ie r i r i i r ie z i i dzi z re e r i r i u ez ie zeń ie e d u e , która już trafiła do sprzedaży. Można ją nabyć w antykwariacie „AKCES” przy Placu Kilińskiego 2 w Rzeszowie, e-mail: antykwariat@akces.rzeszow.pl, tel. 17 858-13-71.
W jednym z wywiadów Jarosław Kaczyński stwierdził, że „nie można zmienić Polski, nie zajmując się Podkarpaciem, sytuacją w tych różnych agencjach, różnymi panami, których nie powinno być w życiu publicznym”. Jak się okazało, nie są to słowa rzucane na wiatr. Jedną z pierwszych prób zmiany i rozliczenia z komuni-
styczną przeszłością „różnych panów” z terenu Podkarpacia podjął samotnie Wiesław Zieliński w swojej najnowszej książce. Przedstawia w niej uwikłanie w system komunistyczny znacznej części środowisk twórczych Rzeszowa, w którym od wielu lat władzę dzierży postpeerelowski układ. Z perspektywy tej książki, skala poparcia, jaką cieszą się byli komunistyczni działacze w Rzeszowie, nie może zaskakiwać.
dewizy luksusy? Wydawałoby się, że absolutnie nic ich nie łączy i łączyć nie może, i że nigdy się oni nie zrozumieją. Wyrastają przecież z całkowi-
Można zatem zapytać, co wspólnego mają ze sobą ludzie, którzy za czasów PRL byli bici przez ZOMO, upodleni fatalnymi warunkami pracy, kolejkami za kawałkiem mięsa, papierem toaletowym i talonem na samochód, z bandą cwaniaków z czerwonymi legitymacjami, którym wszystkie te bolączki były obce i którzy, żerując na reszcie społeczeństwa, opływali w nabyte za 3
grudzień 2015
cie odmiennych środowisk, o zupełnie różnych doświadczeniach. Większość społeczeństwa w schyłkowym okresie PRL zdawała sobie bowiem sprawę, że głównym celem ludzi PZPR jest utrzymanie się jak najdłużej przy władzy przy pomocy Milicji, SB, WSW i całego komunistycznego aparatu represji, którego ostrze skierowane było wprost w aspiracje wolnościowe Polaków. Rozumowanie to, choć pozornie logiczne, okazało się w konsekwencji nieadekwatne do obecnej rzeczywistości Rzeszowa. Oto bowiem, po zaledwie 25 latach od rozwiązania PRL, znakomita większość obywateli, która bardzo dobrze pamięta „uroki” tamtego systemu, systematycznie powierza swoje losy i oddaje reprezentację polityczną w ręce byłych działaczy PZPR, którzy swe czerwone legitymacje zamienili na urzędnicze krawaty i białe kołnierzyki. Książka Wiesława Zielińskiego zdaje się wskazywać na jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy, tj. uwikłanie znacznej części społeczeństwa w tamten system. To uwikłanie mogło mieć oczywiście różny charakter – od przynależności do aparatu władzy i pracy w rozbudowanych strukturach administracyjnych państwa oraz aparacie represji, poprzez korzystanie z różnego rodzaju przywilejów, aż po współpracę agenturalną z komunistyczną bezpieką. Ówczesna władza świadomie dążyła do skonformizowania jak największej części społeczeństwa, oferując za lojalność liczne ułatwienia i nagrody w postaci zaspokajania bardzo niekiedy błahych potrzeb materialnych czy ambicjonalnych, jak lepsze stanowisko, wyższa pensja, talony na towary luksusowe, protekcja dla najbliższych itp. Dotyczyło to zwłaszcza szeroko rozumianej administracji publicznej rozlokowanej w wielkich ośrodkach administracyjnych, takich jak Rzeszów, której kondycja w każdym systemie totalitarnym decyduje o sile bądź słabości władzy. W Rzeszowie umieszczono główne centra administracyjne i polityczne całego regionu. Składały się na nie zarówno komitety partyjne różnych szczebli, jak też liczne urzędy, sądy, wyższe uczelnie, zakłady przemysłowe oraz 4
cały aparat siłowy w postaci licznych jednostek wojska i resortu spraw wewnętrznych. Nic zatem dziwnego, że niewielki obszarowo Rzeszów zasiedlony był gęsto przez rodziny urzędników i funkcjonariuszy owych instytucji, którzy w znacznej części byli zaangażowani w utrwalanie i budowę tamtego systemu. Czyżby zatem właśnie te uwarunkowania świadczyły o takim a nie innym stosunku mieszkańców Rzeszowa do systemu komunistycznego i ludzi go tworzących? Wydaje się, że odpowiedź na to pytanie przynosi częściowo książka Wiesława Zielińskiego, przynajmniej gdy chodzi o środowisko szeroko rozumianej kultury. Z lektury książki wynika wprost, jaką rolę w systemie sprawowania władzy odgrywali twórcy i animatorzy życia kulturalnego w mieście. W znakomity sposób obrazuje ona stopień uwikłania dużej części środowiska w miniony system i metody, jakimi posługiwała się ówczesna władza, aby ten stan utrzymać oraz poddać permanentnej kontroli i inwigilacji cały rozbudowany układ instytucji tworzących życie kulturalne Rzeszowa. Niestety, konstatacja, jaka nasuwa się po lekturze opracowania Zielińskiego, nie jest zbyt optymistyczna. Jak się bowiem okazuje, wielu spośród ludzi kultury uwikłanych we współpracę z SB, bez jakiegokolwiek rozliczenia się z przeszłością, wciąż zajmuje wysokie stanowiska w administracji, mając realny wpływ na kształtowanie życia kulturalnego Rzeszowa. Dla wielu jest to znakomity sposób na sprawowanie władzy. Efektem takiego stanu rzeczy jest między innymi dezintegracja i rozbicie ideowe wielu środowisk twórczych i zawodowych w Polsce i w samym Rzeszowie. Na bazie bowiem konfliktów wywołanych brakiem stosownej ustawy lustracyjnej rozpadło się bądź zawiesiło działalność wiele organizacji pozarządowych w postaci związków i stowarzyszeń, a różne lokalne środowiska w poszczególnych branżach zawodowych funkcjonują w stanie permanentnego konfliktu, którego podłoże stanowi bardziej lub mniej stanowczy stosunek części pracowników do powiązań ich kolegów z SB.
Konflikt na tym tle nie ominął również Rzeszowskiego Oddziału Związku Literatów Polskich po tym, jak Wiesław Zieliński ogłosił swoim kolegom treść dokumentów przechowywanych w IPN i zażądał od części działaczy publicznego odniesienia się do ujawnionych w nich informacji o współpracy z SB. Z poprzedniej książki tegoż autora ( g , Rzeszów 2011) wynika, że tylko dzięki konsolidacji byłych agentów SB oraz ludzi wspierających system komunistyczny nie doszło do rozłamu w ZLP. Zmuszono natomiast do rezygnacji samego Zielińskiego, a następnie rozpętano przeciwko niemu kampanię pomówień. Podjęte wówczas przez pisarza wybory zasługują na szacunek. Samotne zmaganie się z ostracyzmem środowiska literackiego Rzeszowa oraz przegrana sprawa sądowa nie podkopały jego morale. Wręcz przeciwnie – zaowocowały kolejną, barwnie napisaną książką, stanowiącą jedną z niewielu, jak dotąd, prób rozliczenia się z komunistyczną przeszłością Rzeszowa. Niestety, w konsekwencji przegranego procesu, nauczony własnym doświadczeniem autor nie zdecydował się na przypisanie pseudonimów tajnych współpracowników do konkretnych nazwisk, co sprawia, że książka nie ma charakteru demaskatorskiego i może sprawić zawód zwolennikom lustracji. Wydaje się jednak, że to zabieg świadomy, mający na celu ukazanie skutków stosowania się do absurdalnych niekiedy orzeczeń sądów w sprawach lustracyjnych. Każdy bowiem, kto zechce, może osobiście sprawdzić, jakie nazwiska kryją się pod konkretnymi sygnaturami, udając się w tym celu z omawianą książką do czytelni akt w IPN. Pozostaje mieć nadzieję, że ośmieli to w końcu także zawodowych historyków do zmierzenia się z niełatwym problemem lustracji i przyniesie owoce w postaci kolejnych publikacji. Dzięki odwadze i niezłomnej postawie takich ludzi jak Wiesław Zieliński zyskujemy bowiem bezcenną możliwość poznania prawdy o przeszłości i współczesności naszego miasta. Marcin Maruszak
grudzień 2015
CZY PIOTR PIĘTA „VIS” POZOSTANIE NA ZAWSZE „WYKLĘTY”? SKANDALICZNA WYMOWA PISMA RZECZNIKA PRAW OBYWATELSKICH ojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie, któremu przewodniczył kpt. Norbert Ołyński, wyrokiem z dnia 20 lutego 1947 roku skazał dwóch żołnierzy podziemia niepodległościowego – Stanisława Pielę ps. „Kościarz” na karę śmierci i Piotra Piętę ps. „Vis” na 15 lat więzienia. Sąd uznał ich winnymi udziału w zamachu, dokonanym 16 października 1946 roku na strażnika Komitetu Wojewódzkiego PPR Mariana Bieszczada z użyciem broni palnej, tj. czynu z art. 1 § 2 i 3 mkk, oraz nielegalnego posiadania broni, tj. czynu z art. 4 mkk. Na posiedzeniu niejawnym 6 marca 1947 roku Sąd, na podstawie ustawy o amnestii z 22 lutego 1947 roku, postanowił zamienić orzeczoną wobec Pieli karę śmierci na 15 lat więzienia, a Pięcie złagodzić wyrok do 10 lat więzienia. Pomimo wieloletnich starań rodziny Piotra Pięty, wciąż nie udało się unieważnić owego wyroku, chociaż zgromadzone w sprawie dowody oraz opinie historyków wskazują, że czyn, za który odpowiadali skazani, był związany z walką o niepodległy byt Państwa Polskiego.
W
Tymczasem, po skandalicznych orzeczeniach Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie oraz rażąco niekompetentnym stanowisku Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie – o czym pisaliśmy wcześniej – do grona instytucji pozbawiających Piotra Piętę szans na rehabilitację dołączył Rzecznik Praw Obywatelskich (RPO). Nie byłoby w tym nic szcze-
gólnego, gdyby nie znaczne nagromadzenie w aktach sprawy faktów, które dowodzą, że Piotr Pięta został przez komunistyczny sąd skazany za udział w strzelaninie pomiędzy trzema żołnierzami podziemia a trzema żołnierzami KBW i jednym PPR-owcem, z których jeden poniósł śmierć. Z niewiadomych przyczyn, zarówno orzekające w tej sprawie
Analiza akt omawianej sprawy wskazuje, że Piotr Pięta ps. „Vis”, Stanisław Piela ps. „Kościarz” i Wojciech Miś ps. „Sokół”, w trakcie zdarzenia będącego przedmiotem orzeczenia Sądu, wykonywali rozkaz likwidacji Wincentego Przywary, wysokiego działacza Komitetu Wojewódzkiego PPR oraz Leona Mytycha, funkcjonariusza organów bezpieczeństwa. Potraktowanie przez wymiar sprawiedliwości III RP tej akcji jako czynu kryminalnego uwłacza pamięci i dokonaniom żołnierzy antykomunistycznego podziemia. 5
grudzień 2015
6
grudzień 2015
Fragment załącznika nr 1.
Fragment załącznika nr 5.
Fragment załącznika nr 2.
Fragment załącznika nr 3.
Fragment załącznika nr 4.
Fragment załącznika nr 6.
Fragment załącznika nr 7.
7
grudzień 2015
sądy III RP, jak i Rzecznik Praw Obywatelskich traktują to wydarzenie jako zwykły czyn kryminalny! Wszystko wskazuje na to, że nikt, absolutnie nikt ze składu Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, a tym bardziej w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich, nie zadał sobie do tej pory trudu, aby szczegółowo przeanalizować akta sprawy Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, sygn. akt Sr 85/47, pod kątem motywów, jakie kierowały działaniami Piotra Pięty, oraz aby wyjaśnić wszystkie okoliczności sprawy. Zamiast tego mamy pośpiesznie i niekompetentnie spisane tezy, sprzeczne w dodatku z ujawnionymi w aktach dowodami. Pismo od RPO w tej sprawie uderza przede wszystkim brakiem wiedzy historycznej o epoce oraz rażącymi uproszczeniami, które wskazują na całkowitą niekompetencję i nieznajomość akt przez osobę to pismo sporządzającą. Zważywszy ponadto, że sprawa przeleżała u Rzecznika Praw Obywatelskich niemal 2 lata, okoliczności te należy uznać za skandaliczne. W reakcji na wnioski wysunięte w tej sprawie przez Biuro RPO, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia wystosował do RPO pisemny protest, w którym zawarł szczegółową analizę materiału dowodowego, ujawniającą nowe, nieznane dotąd okoliczności.
Wyrok na Piotra Piętę Ostateczne stanowisko Biura Rzecznika Praw Obywatelskich w sprawie Piotra Pięty nie pozostawia złudzeń. Nie znajdziemy w nim żadnych odniesień do zawartego w aktach materiału dowodowego oraz analizy akt sprawy przeprowadzonej przez członków Stowarzyszenia, a jedynie „suche” stwierdzenie, że „decydujące znaczenie dla stwierdzenia przesłanek kasacji mają argumenty prawne”. Nasuwa się zatem proste pytanie: W jaki sposób Rzecznik Praw Obywatelskich zamierza pomagać ofiarom represji komunistycznych, skoro ani wadliwa i tendencyjna ocena przez sąd materiału dowodowego, ani uwarunkowania historyczne nie są argumentami prawnymi i nie mogą stanowić podstawy do wniesienia kasacji? Jak w tym kontekście należy traktować treść poprzedniego pisma RPO, w którym usilnie starano się argumentować, wskazując na okoliczności zajścia i właśnie uwarunkowania historyczne?! Dlaczego w sytuacji, gdy podważono te oficjalne ustalenia Biura RPO na temat okoliczności sprawy, Rzecznik Praw Obywatelskich nie podjął polemiki na argumenty? Niestety, wygląda na to, że pytania te pozostaną bez odpowiedzi, a konsekwencje, będące wynikiem „usług” świadczonych przez Biuro RPO, poniesie rodzina Piotra Pięty. 8
Fragmenty załącznika nr 8.
Fragment załącznika nr 9.
grudzień 2015
ZAGADKA CELI STRACEŃ NA RZESZOWSKIM ZAMKU
K
olejny dzień pracy zespołu prof. Krzysztofa Szwagrzyka na rzeszowskim Zamku przyniósł sensacyjne wręcz ustalenia. Relacja jednego z przybyłych na miejsce świadków wskazuje na istnienie pod głównym dziedzińcem Zamku nieznanych dotąd historykom pomieszczeń i może przesądzić o odnalezieniu miejsca straceń na terenie byłego więzienia. Według wspomnianej relacji, na początku lat 80. XX wieku, podczas prac konserwatorskich natrafiono pod głównym dziedzińcem Zamku na wąski tunel, prowadzący do pomieszczenia, w którym ściany nosiły liczne ślady po kulach z broni palnej. Co ciekawe, Instytut Pamięci Narodowej nie posiadał dotąd takich informacji, a jako miejsce straceń wskazywano inne pomieszczenie.
Od wczesnych godzin rannych 10 września trwały na terenie południowo-wschodniego bastionu prace ziemne nad wyrównywaniem terenu po wykopach przeprowadzonych w dniach poprzednich. Obecni byli wszyscy członkowie zespołu kierowanego przez prof. Krzysztofa Szwagrzyka, porządkując teren oraz oprowadzając po miejscu prac licznych gości. Pojawiło się również wielu świadków. Największe poruszenie wśród badaczy wywołała relacja architekta Adama Sapety, który na początku lat 80. XX wieku nadzorował z ramienia Pracowni Konserwacji Zabytków prace konserwatorskie i remontowe na Zamku. Okazało się bowiem, że podczas tych prac doszło do odkrycia tunelu, wiodącego do usytuowanego pod północno-wschodnią częścią zamkowego dziedzińca pomieszczenia, na którego ścianach widniały wyraźne ślady po kulach. Wejście do tunelu, do którego schodziło się kilka stopni w dół, znajdowało się w środkowej części pierwszego po-
Adam Sapeta (z lewej) z prof. Maciejem Trzcińskim przy wykopie na rzeszowskim Zamku (fot. Marcin Maruszak).
ziomu piwnic od strony północnej, naprzeciwko XVII-wiecznego tzw. potajnika, który prowadził do fosy. – Przedsiębiorstwo Państwowe Pracownie Konserwacji Zabytków, w którym wówczas pracowałem, rozpoczęło prace konserwatorskie zaraz po likwidacji w tym budynku więzienia na początku lat osiemdziesiątych − rozpoczął swą opowieść Sapeta. − Wykonywane przez nas wówczas prace obejmowały kolejne skrzydła Zamku. Projektowanie również było wykonywane sukcesywnie. Podczas prac były skuwane tynki. W piwnicy północnego skrzydła Zamku była wówczas stara instalacja centralnego ogrzewania, którą usuwaliśmy, gdyż miała być zakładana nowa. Ściana była zawilgocona. Gdy skuliśmy tynk, ukazał się zarys tego wejścia. Było zamurowane cienką ścianką. Odkuliśmy ją i weszliśmy tam. Schodziło się po kilku stopniach w dół. Korytarz był dość przestronny. Jedna osoba mogła się nim swobodnie poruszać. Po kilku metrach skręcał pod kątem prostym i biegł wzdłuż wewnętrznej ściany dziedzińca w kierunku wschodnim, później jeszcze raz skręcał pod kątem prostym w kierunku południowym i kończył się salą, w której były wyraźnie wi-
doczne ślady po kulach na ceglanych ścianach. W środku nie było żadnego wyposażenia. Pamiętam to wyraźnie. Nie pomyliłbym widoku śladów kul, gdyż już wcześniej, pracując w PKZ, miałem z tym do czynienia. Zgłosiłem to niezwłocznie Wojewódzkiemu Konserwatorowi Zabytków, bo w tamtym czasie odkryłem również kaplicę, w której mieści się obecnie sala rozpraw. Z tego, co wiem, ówczesny konserwator zabytków zainteresował się znaleziskiem, ale dotyczyło to jedynie wpomnianej kaplicy. Jakie były decyzje w sprawie odkrytej pod dziedzińcem sali, tego nie wiem. W każdym razie, po kilku dniach już jej „nie było”, a miejsce wej-
Prof. Krzysztof Szwagrzyk, Adam Sapeta i prof. Maciej Trzciński podczas rekonesansu w zamkowych piwnicach (fot. Marcin Maruszak).
9
grudzień 2015
Bogusław Kleszczyński z rzeszowskiego Oddziału IPN w rozmowie z Adamem Sapetą (fot. Marcin Maruszak).
scy udali się do wnętrza budynku, celem obejrzenia dziedzińca z perspektywy północnego skrzydła. Będąc na środku północnego korytarza Zamku, Adam Sapeta bez wahania wskazał, że wejście mieściło się mniej więcej w tym rejonie. – Wejście było niewiele na prawo od środka korytarza w piwnicy, w części północnej Zamku – powiedział. Zapytany, czy z perspektywy czasu nie ma wątpliwości, odpowiedział: − Przecież ja tutaj pracowałem przy projektowaniu. Każdy właściwie
kawałek Zamku znałem – zaznaczył. Następnie, wskazując ręką na widoczny przez ono dziedziniec, stwierdził: – Od wejścia szedł wąski korytarz, który już pod dziedzińcem zaginał się w lewo i szedł wzdłuż północnej ściany dziedzińca. Następnie zaginał się ponownie w prawo wzdłuż wschodniej ściany. Pamiętam, że mniej więcej w tym miejscu, gdzie obecnie jest ta studzienka. Tu wcześniej stał niewielki, kwadratowy budyneczek hydroforu. Mniej więcej przed wi-
ścia do salki błyskawicznie zostało zasypane i zamaskowane, nie wiem nawet, czy nie rozebrane całkiem. Ścianę wyrównano i zamurowano. Bardzo mnie to zaskoczyło, gdyż chciałem jeszcze zrobić zdjęcia tego obiektu, ale nie miałem możliwości. Na mnie to zrobiło wówczas ogromne wrażenie. Traktowałem to jako ważne odkrycie. Natrafiono bowiem na dwa pomieszczenia, o których dotychczas nic nie było wiadomo. Zanim zacząłem pracować w PKZ, była robiona inwentaryzacja i w sporządzonej wówczas dokumentacji nie było tych pomieszczeń – wspominał Adam Sapeta. Zapytany, czy wcześniej rozmawiał ten temat z dziennikarzami lub historykami, przyznał, że nie. – Ja tylko przekazałem tę informację Wojewódzkiemu Kon- Fragment dziedzińca rzeszowskiego Zamku, gdzie mogła znajdować się piwnica – miejsce straceń (fot. Marcin Maruszak). serwatorowi Zabytków. Wówczas nie było mowy o rozmowach z dziennikarzami. Ponadto byłem przekonany, że za pośrednictwem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków wiedzę na ten temat posiada dziś również IPN. Relacja ta wzbudziła na tyle duże zainteresowanie zarówno prof. Trzcińskiego, jak i prof. Szwagrzyka, że poprosili oni świadka o wskazanie miejsca owego tunelu. Próbując tam dotrzeć, naukowcy musieli zejść do piwnic Zamku i kierując się korytarzem, dotrzeć do piwnicy pod północnym skrzydłem gmachu. Po dojściu na miejsce, Adam Sapeta wskazał na wewnętrznej ścianie murów rejon, w którym znajdowało się kiedyś omawiane wejście do tunelu. Następnie wszy10
Prof. Krzysztof Szwagrzyk i Bogusław Kleszczyński (IPN) na terenie wykopalisk na Zamku (fot. Marcin Maruszak).
grudzień 2015
docznymi na wschodniej ścianie budynku schodami mieściła się ta salka. Według mojej hipotezy, mieliśmy wówczas do czynienia z salą, w której wykonywano wyroki śmierci – kontynuował. Reakcja obecnych przy rozmowie historyków i archeologów była jednoznaczna. – To bardzo ciekawe co mówi świadek. Wcześniej nie znałem tej wersji. Pracownicy miejscowego oddziału IPN wskazywali inne pomieszczenie jako miejsce straceń. Musimy się z tym zmierzyć i przygotować badania. Niewykluczone, że pomiary georadarem wykazałyby ściany tego pomieszczenia. Jednak w tym roku nie planujemy jakichś poważniejszych prac ziemnych – powiedział prof. Krzysztof Szwagrzyk. O tym, że IPN nie dysponował dotąd taką wiedzą, poinformował również Bogusław Kleszczyński. Zapewnił przy tym, że Instytut bardzo poważnie podchodzi do tego typu relacji i że będą one weryfikowane. − Niewykluczone są również w najbliższej przyszłości badania terenu dziedzińca Zamku – stwierdził. Dowiedzieliśmy się ponadto, że wielomiesięczne starania IPN o skompletowanie dokumentacji dotyczącej prac remontowych i budowlanych na Zamku napotykały i wciąż napotykają na wiele zaskakujących trudności. Instytut otrzymał informację, że zarówno Wojewódzki Konserwator Zabytków, jak i Muzeum Okręgowe ani Dział Inwestycji Sądu Okręgowego w Rzeszowie nie posiadają żadnej dokumentacji dotyczącej prowadzonych wówczas prac konserwatorskich. Dalece niekompletna jest również dokumentacja dotycząca prac konserwatorskich prowadzonych przez prof. Janczykowskiego w latach osiemdziesiątych. Osoba zbliżona do IPN potwierdziła, że z dokumentacją dotyczącą wszelkich prac prowadzonych na Zamku działo się i nadal dzieje coś dziwnego. Tak jakby komuś bardzo zależało na zacieraniu śladów najnowszej historii Zamku.
S
EKSHUMACJA OFIAR KOMUNIZMU W ZWIĘCZYCY
zóstego września 2015 roku o 8.00 rano na cmentarzu komunalnym w Zwięczycy, w całkowitej tajemnicy, IPN rozpoczął prace ekshumacyjne znanej i oznakowanej od lat 70. XX wieku mogiły działaczy Okręgu WiN Rzeszów – Władysława Koby, Leopolda Rząsy i Michała Zygi. Na miejscu, oprócz pracowników IPN pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, pojawił się sędzia w stanie spoczynku Bogusław Nizieński w towarzystwie rodzin zamordowanych. Odkryte szczątki noszą wyraźne ślady bestialskiego traktowania skazanych. Świadczą o tym m.in. znajdujące się wśród kości kable, którymi prawdopodobnie skrępowano ofiary. Gdy zaraz po odnalezieniu szczątków przybyli na miejsce prokuratorzy OKŚZpNP w osobach prok. Grzegorza Malisiewicza i prowadzącej postępowanie prok. Celiny Przybyło, nie obyło się, niestety, bez drobnego incydentu. Powołując się na tajemnicę śledztwa, pani prokurator wydała zakaz jakiegokolwiek dokumentowania prowadzonych czynności i nakazała dziennikarzom opuszczenie terenu cmentarza, co wywołało zażenowanie wśród zgromadzonych członków rodzin ofiar. Dopiero po licznych tłumaczeniach i zabiegach udało się uzyskać pozwolenie na wykonywanie i publikowanie zdjęć, z wyjątkiem fotografii wydobytych szczątków. Na podkreślenie zasługuje fakt, że zarówno członkowie rodzin, jak i sędzia Bogusław Nizieński bardzo życzliwie zareagowali na obecność dziennikarzy THR, udzielając im obszernych wypowiedzi.
Czynności ekshumacyjne miały też charakter uroczystości rodzinnej i przebiegały w atmosferze głębokiej powagi i zadumy. Na twarzach zgromadzonych widać było głębokie wzruszenie. Poproszony o wypowiedź sędzia Nizieński przyznał, że od dawna planował udział w ekshumacji Władysława Koby, którego podwładnym był w okresie konspiracji. Głębokie relacje łączyły i łączą go nadal z rodziną kpt. Koby, m.in. z synem Wojciechem. − Tu leżący świętej pamięci kapitan służby stałej Władysław Koba, będąc
ostatnim szefem Okręgu WiN Rzeszów, przyjeżdżał na odprawy Obszaru WiN do Krakowa, a ja tam wówczas studiowałem. Zatrzymywał się wtedy u mnie w domu akademickim. Tak się złożyło, że widziałem się tam z nim na dwa dni przed jego aresztowaniem. Znałem go od najmłodszych lat, ponieważ kapitan Koba był młodszym kolegą pułkowym mojego śp. ojca. Stąd znałem go bardzo dobrze, jak i całą jego rodzinę. Śp. Władysław Koba wyraził życzenie, abym był ojcem chrzestnym Wojtka i żebym mu przekazał wszystko to, co nas dotyczyło. Łączyło nas bardzo wiele. Ukrywał się w Ja-
Grób ofiar komunizmu w cieniu sowieckiego pomnika na cmentarzu w Zwięczycy (fot. Marcin Maruszak).
11
grudzień 2015
Archeolog Justyna Sawicka przy pracy (fot. Marcin Maruszak).
rosławiu w tym samym pokoju, gdzie ja z mamą mieszkałem. Był wówczas poszukiwany przez gestapo, i to bardzo intensywnie. W czasie okupacji sowieckiej ukrywał się pod zmienionym nazwiskiem. W aktach sądowych jest nawet dowód osobisty, który ja mu wypisywałem. Pragnę również dodać, że od samego początku byłem w kontakcie z prof. Szwagrzykiem. Przekazałem mu prośbę rodziny Władysława Koby i jego przyjaciół, ażeby dokonać ekshumacji. Profesor mi przyrzekł, że to zrobi. Jak widać, dotrzymał słowa i jest. Tu na tym cmentarzu bywałem bardzo często, gdyż w czasie moich czynności służbowych przyjeżdżałem do Rzeszowa i zawsze starałem się tu być. Przyjeżdżałem tu od samego początku, razem z moją śp. mamą – wyjaśniał sędzia Nizieński. Prace wykopaliskowe prowadzono ręcznie, bez użycia ciężkiego sprzętu. Po godzinie, na bardzo niewielkiej głębokości – ok. 0,45 m – natrafiono na pierwsze szczątki. Wtedy do pracy przystąpiła ubrana w biały kombinezon archeolog Justyna Sawicka, któ-
Ekshumacja w Zwięczycy. W wykopie archeolog Justyna Sawicka, obok prof. Krzysztof Szwagrzyk (tyłem), sędzia Bogusław Nizieński i Eugeniusz Taradajko z PCK (fot. Marcin Maruszak).
12
ra z wielką pieczołowitością i uwagą rozpoczęła oczyszczanie szczątków z ziemi. W skupieniu, precyzyjnymi ruchami i niemal przytulona do szkieletu wydobywała stopniowo pierwszą czaszkę i zaraz po niej drugą – obie spoczywały stykając się niemal ze sobą. Widok ten wywołał duże wrażenie na członkach rodzin. Co chwila ktoś odchodził znad wykopu, aby opanować wzruszenie. Widać było, jak głęboko poruszony był sędzia Nizieński, który gestykulując, głośno komentował ten widok. Justyna Sawicka nie przerywała pracy. Na jej twarzy nie było widać emocji, lecz pasję. Każda wydobyta przez nią grudka ziemi przechodziła przez sito pracujących obok kolegów z Samodzielnego Wydziału Poszukiwań. Jej sprawne i szybkie ruchy sprawiły, że stopniowo zaczął się wyłaniać korpus szkieletu. Po kolejnej godzinie nastąpiło drugie, jeszcze bardziej wstrząsające odkrycie. Okazał się nim kawałek drutu, który prawdopodobnie był owinięty wokół szyi jednej z ofiar. W oczach zebranych osób i członków rodzin pojawiły się łzy i słychać było szloch. Ten moment przelał czarę goryczy. Uświadomił bowiem wszystkim, że mają do czynienia ze szczątkami ludzi, nad którymi znęcano się w sposób bezlitosny. Jeden ze świadków, poproszony o wypowiedź, tak skomentował ten moment: − Na głębokości ok. 45 cm ukazały się zarysy czaszki tego, który był najwyżej. Pod nim równolegle leżą szczątki drugiego z zamordowanych. Natomiast ułożenie pewnych elementów odkrywanych szczątków kostnych wskazuje na prawdopodobieństwo, że może być
osoba trzecia, tylko leżąca odwrotnie, tzn. głową tam, gdzie pozostali dwaj mieli nogi. Przerażający to obraz dla każdego człowieka, który nawet jest osobą zupełnie obcą, bo wystarczy odrobinę wyobraźni i w tym momencie pojawia się obraz kogoś w wieku ok. 30 lat, pełnego życia, energii, tak jak każdy z nas. I nagle okazuje się, że ktoś mający przeciwny pogląd polityczny może zrobić z takiego patrioty człowieka, który pozbawiany jest wszelkiej godności i praw. Odnaleziony kabel może wskazywać na to, że narzucono ofierze worek na głowę i przewiązano z zewnątrz. Czaszka jednej z ofiar jest mocno zdeformowana. Nie wiadomo, czy jest to przyczyna śmierci, czy zmiany te nastąpiły już po pochowaniu zwłok – tłumaczy. Sędzia Nizieński, poproszony o skomentowanie pierwszego etapu prac, nie ukrywał emocji. – Przeszłość wraca bardzo intensywnie. Tam są odnalezione przewody. Prawdopodobnie wiązano ich tymi przewodami przed wykonaniem egzekucji w bunkrze śmierci, który jest jeszcze zachowany. Rozpaczliwa sytuacja. Trudno o tym mówić. Tym bardziej, że ja tyle lat znałem kapitana Kobę. To był dla mnie ktoś bardzo bliski. On mnie wprowadził do konspiracji. Nie miałem wówczas ukończonych nawet 16 lat, kiedy jako żołnierz jego plutonu dywersyjnego rozpocząłem działalność – wspominał. Ostatecznie odkryto trzy splecione ze sobą i poskręcane szkielety. Dalsza część prac polegała na ich stopniowym oczyszczaniu, tworzeniu dokumentacji i wydobywaniu szczątków. Prace ekshumacyjne zakończono w późnych godzinach wieczornych, po 22. Poproszony o komentarz o godz. 20.40 prof. Szwagrzyk potwierdził odnalezienie szczątków trzech osób. – W tej chwili trwają jeszcze działania na cmentarzu przy Podkarpackiej. Podjęliśmy szczątki dwóch mężczyzn. Trwają działania przy oczyszczaniu szczątków trzeciego mężczyzny. Sądzę, że za około 2 godz. będziemy te prace kończyli. Zakończenie działań nastąpi wówczas, kiedy podejmiemy wszystkie te szczątki i sprawdzimy, czy głębiej w tej jamie grobowej
grudzień 2015
nie ma przypadkiem innych. Dopiero wtedy zakończymy działania tutaj na Podkarpackiej. Sądzę, że mamy do czynienia ze szczątkami trzech ludzi, którzy zostali wrzuceni do jednego dołu, bardzo płytkiego dołu, w miejscu, gdzie znajduje się kwatera dziecięca i jednocześnie na styku z kwaterą żołnierzy sowieckich i z pomnikiem, który tutaj stoi. Myślę, że to jest wręcz symboliczna sytuacja, gdy mamy tutaj kwaterę żołnierzy sowieckich, którzy mają swoje imiona i nazwiska, mają tutaj godne miejsce spoczynku. Dzisiaj, w najbliższym sąsiedztwie tego miejsca, gdzieś z głębokości ok. pół metra wydobywamy szczątki ofiar komunizmu – podsumował Krzysztof Szwagrzyk. Ciekawie przedstawia się problem dalszych losów wydobytych dzisiaj szczątków. Rodzina kpt. Koby podjęła już decyzję o przeniesieniu szczątków do rodzinnego grobowca w Przemyślu. Zapytany o przyczyny takiego wyboru, Wojciech Koba stwierdził: – Za długo ojciec już tu leży. Miałem zaledwie dwa lata, gdy ojciec został zamordowany. Do 1976 roku był tutaj jedynie grób ziemny. Nie wolno było nawet tabliczki zawiesić. Dopiero w 1976 roku pan Rząsa zrobił nagrobek. Można było tylko napisać, że zginęli w dniu 31 stycznia 1949 roku. Był ostry protest w Rzeszowie z tego powodu, że ja chcę zabrać ojca z tego grobu. Przeciwne przenoszeniu ojca są również inne rodziny. Wprawdzie dla wielu jest to grób symboliczny, ale nasz grób rodzinny jest w Przemyślu, gdzie leży matka i siostra. Chcę przynajmniej teraz ojca po śmierci pochować. Chyba mam do tego prawo. Mam duży szacunek dla działań podejmowanych przez pana Wojciecha Buczaka z „Solidarności”, który starał się zawsze, aby ten grób był odnowiony i żeby tam były zawsze kwiaty – podkreślił. O planach dotyczących szczątków wypowiedzieli się również członkowie rodziny Michała Zygi. – Otrzymaliśmy informację z IPN, że kości zostaną przewiezione do prosektorium szpitala na Szopena, a później będzie jakiś zbiorowy grób ekshumowanych na cmentarzu Wilkowyja. Zastanawiamy
Prof. Maciej Trzciński (z lewej) i prof. Krzysztof Szwagrzyk (fot. Marcin Maruszak).
się nad tym, co zrobić z nagrobkiem i tablicą, które wykonała moja mama. Nie chciałabym, aby to gdzieś wyrzucono. Nie mam nic przeciwko inicjatywie zostawienia tego nagrobka na miejscu tajnego pochówku, skoro jest to tak ważne dla miejscowej społeczności – powiedziała Halina Wołowiec, córka Zygi. * * * Podczas gdy w Zwięczycy trwały prace ekshumacyjne, sytuację na Zamku Lubomirskich kontrolował dr Tomasz Borkowski. Jak sam stwierdził, wobec dotychczasowego braku odzewu ze strony rzeszowskich archeologów, podjął decyzję o całkowitym wyeksplorowaniu odkrytej kilka dni wcześniej jamy neolitycznej. Zajęli się tym uczestniczący w badaniach studenci archeologii sądowej z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ponadto pod okiem dr. Borkowskiego kontynuowano przekopywanie terenu wzdłuż południowego muru bastionu. Ostatecznie przebadano całość tego terenu, łącznie z narożnikiem południowo-wschodnim bastionu. Nie zanotowano żadnego przełomu w dotychczasowych ustaleniach. Grunt okazał się dość mocno nasycony oczkami gruzu i wkopami śmieciowymi. Poproszony o podsumowanie dnia, dr Borkowski opowiedział m.in. o dzisiejszej wizycie na terenie poszukiwań. – Mieliśmy dzisiaj wizytę archeologów z Uniwersytetu Rzeszowskiego. Potwierdzili nawet datowanie. Jama jest neolityczna. Chodzi o wczesny neolit, tj. okres ok. 4000 lat p.n.e. Oni chyba chcą tutaj wejść z badaniami, ale to oczywiście zależy od konserwatora i sposobu finansowania. W Muzeum z kolei, jak słyszałem, brakuje specja-
listów od neolitu. Myśmy tymczasem skończyli tę jamę. Wyszło dodatkowo parę narzędzi krzemiennych. Postanowiłem nie czekać na ruchy środowiska rzeszowskiego, gdyż to różnie bywa, a potem zostaniemy z niewybraną jamą. Jeśli chodzi o fosę, to muszę zrewidować swoje wcześniejsze przypuszczenia, gdyż zakręca ona pod kątem prostym. Na pewno była tutaj woda. Może jakieś założenia ogrodowe, może jakiś odpływ? Wykopiemy, zobaczymy. Jeśli chodzi o wykop wzdłuż muru, to mamy tutaj odkryte wzmocnienia muru, które powstały prawdopodobnie podczas prac prowadzonych tu przez Pracownie Konserwacji Zabytków w latach 80. XX wieku – wyjaśniał Borkowski. Marcin Maruszak
Dr Tomasz Borkowski z Muzeum Archeologicznego we Wrocławiu prezentuje zabytki wydobyte na terenie rzeszowskiego Zamku (fot. Marcin Maruszak).
13
grudzień 2015
KONFERENCJA „POSTAWY SPOŁECZNE W STANIE WOJENNYM” I OTWARCIE WYSTAWY „PUŁKOWNIK KUKLIŃSKI. POLSKA SAMOTNA MISJA” przeddzień 33. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego w Polsce, 12 grudnia 2014 roku w salach Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie odbyła się konferencja popularno-naukowa „Postawy społeczne w stanie wojennym”, podczas której otwarto wystawę „Pułkownik Kukliński. Polska samotna misja”. W gronie organizatorów znaleźli się: Izba Pamięci Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, Katolickie Stowarzyszenie Dziennikarzy, Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, redakcja czasopisma „Tajna Historia Rzeszowa” oraz Wojewódzki Dom Kultury w Rzeszowie. Słowo wstępne wygłosił Filip Frąckowiak, Dyrektor Izby Pamięci Pułkownika Ryszarda Kuklińskiego, podkreślając wagę przedsięwzięć edukacyjnych mających na celu przybliżanie Polakom prawdy o stanie wojennym i misji płk. Kuklińskiego. Do różnych aspektów postaw społecznych w stanie wojennym nawiązali autorzy poszczególnych referatów. Mec. Wiesław Johann, sędzia Trybunału Konstytucyjnego w stanie spoczynku, przedstawił referat o wolności słowa wśród dziennikarzy, drukarzy i kolporterów w stanie wojennym. Historyk Leszek Rysak opowiadał o różnych postawach społecznych, a historyk Marcin Maruszak przedstawił referat o postawach wśród aresztowanych i internowanych. Znany działacz NZS i „Solidarno-
W
Mecenas Wiesław Johann (fot. Archiwum).
14
Marcin Maruszak (fot. Archiwum).
Filip Frąckowiak (fot. Archiwum).
grudzień 2015
Prelegenci podczas konferencji (fot. Archiwum).
Waldemar Szumny (fot. Archiwum).
Marek Wójcik (fot. Archiwum).
ści” Marek Wójcik wygłosił referat pt. „Autorzy czy aktorzy sprzeciwu. Postawy działaczy »Solidarności« i NZS wobec wprowadzenia stanu wojennego”, w którym wykazał duże zróżnicowanie postaw i rodzące się na tym tle konflikty wewnątrz opozycji. Referat ten uruchomił ożywioną dyskusję, która przeciągnęła się do późnych godzin wieczornych. Impreza spotkała się z dużym zainteresowaniem mieszkańców Rzeszowa. Wśród przybyłych osób nie zabrakło znanych działaczy „Solidarności”, osób represjonowanych przez reżim komunistyczny oraz przedstawicieli władz samorządowych. Specjalne przesłanie Marszałka Województwa Podkarpackiego Władysława Ortyla do uczestników konferencji odczytał Waldemar Szumny. List do organizatorów i uczestników konferencji skierował również Stanisław Ożóg, poseł do Parlamentu Europejskiego.
Wystawa w foyer WDK w Rzeszowie budziła duże zainteresowanie (fot. Archiwum).
Leszek Rysak (fot. Archiwum).
15
grudzień 2015
KONCERT „NAZNACZENI NIEZŁOMNOŚCIĄ" towarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia oraz redakcja „Tajnej Historii Rzeszowa” współorganizowały koncert pamięci Żołnierzy Niezłomnych „Naznaczeni Niezłomnością”, który odbył się w niedzielę 1 marca 2015 roku o godzinie 18.00 w sali widowiskowej Wojewódzkiego Domu Kultury w Rzeszowie.
S
Wykonawcy koncertu „Naznaczeni Niezłomnością”. Na pierwszym planie reżyser Katarzyna Piwowar (fot. Archiwum).
Temat koncertu nawiązywał do Żołnierzy Wyklętych, niezłomnych obrońców niepodległości Polski. Oprócz widowiska artystycznego realizowanego przez młodych artystów, w koncercie wzięły udział grupy rekonstrukcji historycznej, których obecność pozwoliła wizualnie przenieść się do czasów walk podziemia niepodległościowego z komunistycznym reżimem. Gościem specjalnym koncertu był por. Stanisław Rusek ps. „Tęcza”, jeden z ostatnich żyjących „Zaporczyków” i uczestnik słynnego rajdu Zgrupowania Partyzanckiego „Zapory” po Podkarpaciu latem 1946 roku. Porucznik „Tęcza” przedstawił barwnie swoje wspomnienia o Hieronimie Dekutowskim i walkach, których był uczestnikiem. Organizatorem jego pobytu na Podkarpaciu było Stowarzyszenie Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia. Podczas koncertu odbyła się uroczystość wręczenia por. Tadeuszowi Ruskowi Aktu Nadania Tytułu Członka Honorowego tego Stowarzyszenia.
Por. Stanisław Rusek „Tęcza” w otoczeniu członków grupy rekonstrukcji historycznej (fot. Marcin Maruszak).
16
Główną organizatorką, autorką scenariusza i reżyserem koncertu była Katarzyna Piwowar, od lat związana z rzeszowskim środowiskiem muzycznym. Według jej słów, ideą przewodnią cyklu koncertów „Naznaczeni Niezłomnością” jest promowanie postaw prospołecznych, a także oddanie hołdu niezłomnym żołnierzom, którzy nigdy nie zaakceptowali so-
wieckiej okupacji i złożyli dla sprawy swoją indywidualną ofiarę – życia, krwi, marzeń... Koncert cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców Rzeszowa i stanowił niezwykle istotną część lokalnych obchodów upamiętniających żołnierzy antykomunistycznego podziemia.
grudzień 2015
TYTUŁ CZŁONKA HONOROWEGO STOWARZYSZENIA RODZIN ŻOŁNIERZY NIEZŁOMNYCH PODKARPACIA DLA POR. STANISŁAWA RUSKA „TĘCZY”
Żołnierz „Zapory” por. Stanisław Rusek „Tęcza” wśród współczesnych „partyzantów”. Zdjęcie wykonane podczas koncertu „Naznaczeni Niezłomnością” 1 marca 2015 roku (fot. Archiwum).
P
odczas koncertu pamięci Żołnierzy Niezłomnych „Naznaczeni Niezłomnością”, który odbył się 1 marca 2015 roku, wręczono uroczyście Akt Nadania tytułu Członka Honorowego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia por. Stanisławowi Ruskowi ps. „Tęcza”, żołnierzowi zgrupowania partyzanckiego WiN pod dowództwem mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zapory”.
Tytuł został nadany w uznaniu zasług w walce o wolność Ojczyzny oraz za propagowanie dziedzictwa i etosu Żołnierzy Niezłomnych. Wręczenia pamiątkowego Aktu dokonał Marcin
Z por. Stanisławem Ruskiem rozmawia Marcin Maruszak (fot. Archiwum).
Maruszak Wiceprezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia i Redaktor Naczelny kwartalnika historycznego „Tajna Historia Rzeszowa”. 17
grudzień 2015
WBREW LOSOWI – WSPOMNIENIA ŻOŁNIERZA OBWODU AK RZESZÓW
Na
rynku wydawniczym ukazała się wspomnieniowa książka żołnierza pionu dywersji AK Mieczysława Marcinkowskiego pt. Wbrew losowi. Z partyzantki i tułaczki 1939-1945, wydana przez Uniwersytet Rzeszowski, Politechnikę Rzeszowską i Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie. Opracowanie wspomnień zawdzięczamy niestrudzonej pracy Grzegorza Ostasza, który jest również autorem wprowadzenia, oraz Marka Nalepy, odpowiedzialnego za stronę edytorską. 5 maja 2015 roku na Uniwersytecie Rzeszowskim odbyła się uroczysta promocja, którą prowadził dr hab. prof. UR Janusz Pasterski. Współorganizatorami imprezy byli: Instytut Filologii Polskiej i Instytut Historii Uniwersytetu Rzeszowskiego, Wydział Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej, Instytut Filologiczny Państwowej Wyższej Szkoły Wschodnioeuropejskiej w Przemyślu, Gminna Biblioteka Publiczna w Niebylcu oraz Oddział IPN w Rzeszowie, zaś patronat honorowy objęli m.in.:
prof. dr hab. Aleksander Bobko – Rektor Uniwersytetu Rzeszowskiego, dr Ewa Leniart – Dyrektor Oddziału IPN w Rzeszowie, Józef Jodłowski – Starosta Rzeszowski i kpt. Aleksander Szymański – Prezes Zarządu Okręgu Podkarpackiego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Por. Mieczysław Marcinkowski ps. „Kamień” został zaprzysiężony jako żołnierz Armii Krajowej w Placówce Strzyżów-Niebylec Obwodu Rzeszów. Uczęszczał na tajne komplety w słynnym ośrodku „Kuźnica”. Po zdaniu egzaminów na kursie Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty, od wiosny 1944 roku kierował dywersją Placówki AK Niebylec. Walczył w czasie akcji „Burza”. Po rozwiązaniu AK nie zaprzestał działalności konspiracyjnej. Z powodu zagrożenia ze strony UB przedostał się do Włoch, gdzie wstąpił do Polskich Sił Zbrojnych. Po rozwiązaniu II Korpusu osiadł w Stanach Zjednoczonych. Za służbę w strukturach Polskiego Pań-
stwa Podziemnego został odznaczony m.in. Krzyżem Virtuti Militari V klasy i Krzyżem Walecznych. Wspomnienia por. Marcinkowskiego wyróżnia efektowny i dynamiczny styl opisywania rzeczywistości okupacyjnej i służby w AK. Stanowią one ważny przyczynek do badań nad wojenną i powojenną konspiracją niepodległościową na terenie Rzeszowszczyzny.
Mieczysław Marcinkowski, porucznik AK, ps. „Kamień”. Urodził się 13 marca 1926 r. w Gnieźnie. W 1940 r. wraz z rodzicami i trzema braćmi został wysiedlony przez Niemców – z terenów przemianowanych wtedy na Reichsgau Wartheland – trafiając do podrzeszowskiej gminy Niebylec. Tutaj podjął naukę na tajnych kompletach, w wojskowym ośrodku podziemnej oświaty o kryptonimie „Kuźnica”. Pracując zarobkowo, zaangażował się w konspirację harcerską i został zaprzysiężony do Armii Krajowej w Placówce Strzyżów–Niebylec (Obwód AK Rzeszów). 25 marca 1944 r. zdał egzamin na kursie Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty. Wiosną 1944 r. kierował dywersją bojową Placówki AK Niebylec. W czasie „Burzy” dowodził drużyną szturmową. Po formalnym, rządowym rozwiązaniu państwa podziemnego nadal działał w strukturach poakowskich. Zagrożony aresztowaniem przez komunistyczną bezpiekę, przedostał się na Zachód i zaciągnął do Polskich Sił Zbrojnych we Włoszech. Gdy został rozwiązany 2 Korpus gen. Władysława Andersa, osiadł w Stanach Zjednoczonych i tam założył rodzinę. Za służbę w strukturach państwa podziemnego uhonorowany m.in. Krzyżem Walecznych i Krzyżem Virtuti Militari 5 kl., Krzyżem Armii Krajowej, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość, Odznaką Akcji „Burza”. Tekst wspomnień Mieczysława Marcinkowskiego na swój sposób rekonstruuje wojenną, okupacyjną rzeczywistość, w której tkwił narrator, rzeczywistość oglądaną niejako z perspektywy ubogich, wiejskich miejscowości leżących na południe od Rzeszowa. Jednakże to, co stanowi ewidentny rdzeń fabuły zapisów autora, skupia się wokół dynamicznego obrazu służby w konspiracyjnym Wojsku Polskim – Armii Krajowej – na tym samym terenie. To obraz, jak sądzę, różny od nadmiernie lukrowanych wersji zdarzeń, a dość typowych, niestety, dla reminiscencji epizodów z dziejów drugiej wojny światowej, które bywają ujmowane z perspektywy lat kilkudziesięciu. Prof. dr hab. Grzegorz Ostasz (Politechnika Rzeszowska)
Wspomnienia zostały napisane z dużym talentem, a jednocześnie z dystansem zarówno wobec wojennych poczynań ich Autora, jak i działań podejmowanych przez Jego kolegów i zwierzchników. Tekst zawiera wiele interesujących uwag, dotyczących postaw społecznych w okresie okupacji niemieckiej i podczas pierwszych miesięcy rządów komunistycznych. Dr hab. Zdzisław Zblewski (Uniwersytet Jagielloński)
Są to rzadkie już dziś wspomnienia naocznego świadka opisywanych wydarzeń, oceniającego je same jak i swój w nich udział. Ukazują historię rodziny skazanej przez okupanta niemieckiego na tułaczkę z Wielkopolski na Rzeszowszczyznę i problemy związane z jej odnalezieniem się w nowych warunkach. […] Poprawny styl, jak też sposób przedstawienia opisywanych wydarzeń sprawiają, iż książka ta przyciąga uwagę czytelnika. Dr hab. Krzysztof Sychowicz (Oddział IPN w Białymstoku)
Zaproszenie
WZNOWIONO ŚLEDZTWO W SPRAWIE PACYFIKACJI STARONIWY W 1943 ROKU Po opublikowaniu na portalu „Tajna Historia Rzeszowa” artykułu prof. Grzegorza Ostasza pt. Fakty i mity. Wokół akcji dywersyjnej AK w Staroniwie wiosną 1943 roku, redakcja czasopisma zwróciła się z prośbą do Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie o wszczęcie na nowo zawieszonego śledztwa w sprawie masakry ludności polskiej w Staroniwie w dniu 1 czerwca 1943 roku, celem uzupełnienia go o nieznane dotąd dokumenty i relacje. Poniżej publikujemy treść listu, jaki Redaktor Naczelny Kwartalnika „Tajna Historia Rzeszowa” otrzymał w tej sprawie z Instytutu Pamięci Narodowej.
Szanowny Panie!
Uprzejmie informuję, że Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Rzeszowie w dniu 20 marca 2015 r. wydała postanowienie o podjęciu zawieszonego śledztwa w sprawie zbrodni nazistowskiej, stanowiącej jednocześnie zbrodnię przeciwko ludzkości, popełnionej 1 czerwca 1943 r. w Staroniwie pow. rzeszowskiego, polegającej na zabójstwie 43 mężczyzn przez funkcjonariuszy państwa niemieckiego, tj. o czyn z art. 1 pkt 1 dekretu z 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców Narodu Polskiego (Dz.U. Nr 69, poz. 377 z 1946 r. z późn. zm.) w zw. z art. 1 pkt 1 lit. a i art. 3 ustawy z 18 grudnia 1998 r. o Instytucie Pamięci Narodowej – Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu (Dz.U. z 2007 r. Nr 63, poz. 424 j.t. z późn. zm.). Powyższe śledztwo prowadzone jest pod sygn. S 28/15/Zn. W najbliższym czasie skierowane zostanie do Pana zaproszenie do stawiennictwa w OK w Rzeszowie, celem złożenia zeznań w tej sprawie. Z poważaniem Prokurator Oddziałowej Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu ei rz 18
grudzień 2015
ARTYKUŁ rzeg rz
z
FAKTY I MITY. WOKÓŁ AKCJI DYWERSYJNEJ AK W STARONIWIE WIOSNĄ 1943 ROKU Grzegorz Ostasz – historyk, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. W 1996 r. obronił pracę doktorską, w 2007 r. uzyskał habilitację, a w 2013 r. tytuł profesorski. Dziekan Wydziału Zarządzania Politechniki Rzeszowskiej oraz kierownik Zakładu Nauk Humanistycznych tej uczelni. W badaniach naukowych zajmuje się dziejami struktur cywilnych i wojskowych Polskiego Państwa Podziemnego oraz niepodległościowych konspiracji z lat 1944-1956. Opublikował czternaście książek oraz blisko czterysta innych prac naukowych.
N
ocą z 31 maja na 1 czerwca 1943 roku pięciu żołnierzy Kedywu – pod dowództwem ppor. Mariana Szuby ps. „Brzozowski” – uszkodziło za pomocą karabinów podstację transformatorów w Staroniwie koło Rzeszowa. Zamierzonym rezultatem tej akcji dywersyjnej była kilkugodzinna przerwa w pracy rzeszowskiej fabryki silników lotniczych, wówczas Flugmotorenwerke Reichshof GmbH. Patrol Kedywu nie działał ad hoc. Żołnierze precyzyjnie wypełnili rozkaz komendy Okręgu AK Kraków. Zadanie wykonano po szczegółowym, dokładnym rozpoznaniu, przy użyciu trzech karabinów oraz zastosowaniu pocisków przeciwpancernych.
Akcji tej warto się przyjrzeć, ponieważ szybko obrosła swego rodzaju „czarną legendą”, która na różne sposoby wciąż funkcjonuje zarówno w świadomości rzeszowskiego społeczeństwa, jak też historyków i pasjonatów dziejów najnowszych*. Otóż, wbrew temu, co jest podkreślane w wielu publikacjach, przyczynkach i relacjach, owo zadanie specjalne zostało wykonane – jak już wcześniej stwierdzono – przez żołnierzy podziemnego wojska, to jest Armii Krajowej. Faktem jest również, że o zamiarze przeprowadzenia dywersji w Staroniwie przez wydzielony patrol Kedywu nie wiedzieli oficerowie z tak zwanej siatki terenowej, to jest Inspektoratu i rzeszowskiego Obwodu
Kopia meldunku ppor. Mariana Szuby (ps. „Brzozowski”), dowódcy grupy Kedywu, która wykonała akcję w Staroniwie (ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
AK. O planie specjalnej dywersji nie został poinformowany ani rzeszowski inspektor AK, por. Łukasz Ciepliński ps. „Pług”, ani też nikt z jego sztabu. Ponadto zniszczenie transformatorów nie było uzgodnione z komendą wyższego szczebla, to jest Podokręgu AK Rzeszów; ta zresztą nie była jeszcze wtedy w pełni uformowana. Dlaczego tak się stało? Otóż Kedyw stanowił specjalny, wydzielony pion Armii Krajowej, który kategorycznie nie mógł mieć nic wspólnego z plutonami terenowymi AK. Ponadto, samą akcję przeprowadzono jeszcze przed reorganizacją zespołów walki bieżącej, co nastąpiło dopiero jesienią 1943 roku, oraz przed wprowadzeniem oficerów dywersji do sztabów akowskich inspektoratów i obwodów. Pierwotnie ścisły, w pełni zrozumiały rozdział struktur terenowych podziemnego wojska (szykujących się do powstania powszechnego) oraz formacji specjalnych – dywersyjnych (które odpowiadały za walkę bieżącą) – wynikał z oczywistej potrzeby gwarancji bezpieczeństwa, konspiracji. A zatem, w rzeczywistości dywersja w Staroniwie nie była przejawem jakiejkolwiek samowoli żołnierzy Kedywu. Należała natomiast do tak zwanych akcji „zastrzeżonych”, czyli specjalnych, które były dokładnie zaplanowane w ramach „okresowego kontyngentu zadań dywersyjnych”. Oprócz transformatorów staroniwskich w czerwcu 1943 roku siatka dywersyjna AK przygotowywała zniszczenie podobnych obiektów w Krośnie i w Sanoku. Jednak w rezultacie wyjątkowo krwawego odwetu i represji wobec ludności cywilnej – wszak Niemcy rozstrzelali 44 mieszkańców Staroniwy** – Kedyw odstąpił od realizacji kolejnych tego typu zadań. 19
grudzień 2015
Szkic sytuacyjny miejsca akcji dywersyjnej w Staroniwie, wykonany prawdopodobnie w latach 70. XX wieku przez nieznanego autora (ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
Właśnie brutalny terror niemiecki i zastosowana przez okupantów zasada zbiorowej odpowiedzialności za dywersję spowodowały, że do akcji nigdy nie przyznała się Armia Krajowa. Według relacji oficerów AK, dowództwo w Rzeszowie, ale również w Krakowie było wręcz „zaskoczone i zszokowane skutkami”. Nic dziwnego, że starano się uniknąć komentarzy o rzekomej odpowiedzialności za śmierć kilkudziesięciu cywilów. Należy tu podkreślić – odpowiedzialnymi za męczeństwo mieszkańców Staroniwy byli wyłącznie okupanci. Jakiekol-
Fragment tablicy w kościele pw. Chrystusa Króla poświęcony m.in. ofiarom pacyfikacji w Staroniwie (fot. Sławomir Bury).
20
wiek inne sugestie byłyby potwierdzeniem skuteczności niemieckich zbrodni odwetowych. Jednakże duch oporu w społeczeństwie nie może być osłabiany żadnymi wątpliwościami. Dlatego wyjątkowo szybko, bo już 10 czerwca 1943 roku, w numerze 58 „Na Posterunku” – rzeszowskiego konspiracyjnego czasopisma AK – pojawiła się informacja, wedle której akcję w Staroniwie przeprowadziły „bojówki komunistyczne”. Ta ukuta przez akowską propagandę wersja wydarzeń trwale przyjęła się pośród niezaznajomionych z faktami oficerów AK ze sztabów Inspektoratu i Obwodu Rzeszów. Ulotki z hasłem: „Katyń – Staroniwa”, informujące o dokonaniu przez Sowietów zbrodni katyńskiej, ale również sugerujące odpowiedzialność komunistów za skutki dywersji pod Rzeszowem, były pomiędzy 20 a 26 czerwca 1943 roku masowo kolportowane przez partyzantów z oddziału „Sokół”, wystawionego przez Inspektorat AK Rzeszów. Tak czy owak, krwawy odwet ze strony okupanta latem 1943 roku częściowo spełnił swoją rolę. Spowodował, że Polskie Państwo Podziemne wręcz odżegnywało się od przeprowadzonej w Staroniwie dywersji. Mało tego; nadzorujący przygotowania do
akcji na transformatory w Staroniwie ks. Florian Szawan ps. „Szalewski”, dowódca rzeszowskiego Ośrodka Kedywu „Aldona”, zaskoczony sprowokowanym akcją brutalnym niemieckim terrorem, złożył prośbę o zwolnienie ze stanowiska. W tym miejscu trzeba przypomnieć, że szok po niemieckich egzekucjach nie trwał jednak długo. Wbrew zamysłom okupantów, krwawy terror nie wymusił bierności polskiej konspiracji wojskowej. Choć płaciliśmy daninę krwi, podejmowano wszak działania partyzanckie, dokonywano dywersji na kolei, przeprowadzano akcje likwidacyjne oraz zamachy (choćby ten z 1 lutego 1944 roku na Franza Kutscherę, dowódcę SS i policji na dystrykt warszawski, czy rzeszowski zamach z 25 maja tego samego roku, na miejscowych funkcjonariuszy gestapo – niestety, okupione życiem wielu zakładników).
Pomnik przy ul. Bohaterów w Rzeszowie, upamiętniający ofiary pacyfikacji w Staroniwie (fot. Sławomir Bury).
Tablica na pomniku przy ul. Bohaterów w Rzeszowie (fot. Sławomir Bury).
grudzień 2015
mniej kilkunastu metrów, jaka dzieliła transformatory od ogrodzenia. Wciąż podtrzymywane i nadal przytaczane sensacyjne wyjaśnienia związane z akcją staroniwską nie wytrzymują jednak przede wszystkim konfrontacji z zachowanymi oryginalnymi dokumentami. Jednym z najważniejszych dowodów w sprawie jest raport, który 10 sierpnia 1943 roku por. Zenon Sobota ps. „Świda”, dowódca Rejonu Kedywu Rzeszów, złożył mjr. Stefanowi Tarnowskiemu ps. „Jarema”, szefowi Kedywu Okręgu AK Kraków. Porucznik Sobota dokładnie przedstawił „sprawę transformatorów PZL Rzeszów”. Sprzeciwiał się niepotrzebnym emocjonalnym ocenom i dyskusjom, które zaistniały w kręgach konspiracji „na skutek ówczesnych represji n[ie]p[rzyjacie]la”. Informował rzeczowo o osiągniętych przez akcję specjalną rezultatach: „[...] unieruchomiono PZL Rzeszów (38% warsztatów) przez zniszczenie trzech transformatorów”. Przekonywał swojego przełożonego jak wytrawny żołnierz, zna-
Przykłady okupacyjnych obwieszczeń o niemieckim odwecie (ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
Wojenne próby wyjaśnienia, a w zasadzie przeniesienia odpowiedzialności na „bolszewików” za wywołany przez akcję w Staroniwie niemiecki terror, pośrednio dowodzą również, że siatka dywersyjna Kedywu była skutecznie odizolowana od akowskiej „terenówki”. Nawet wyjątkowo sprawny i dociekliwy wywiad AK z Inspektoratu rzeszowskiego nie zdołał ustalić rzeczywistych wykonawców zadania i ostatecznie przyjął wersję o odpowiedzialności miejscowych komunistów za uszkodzenie transformatorów. Paradoksalnie, już wiele lat po wojnie do akcji w Staroniwie zaczęli się przyznawać członkowie szczątkowych struktur paramilitarnych konspiracji komunistycznej. W maju 1981 roku ukazała
się bałamutna relacja, wedle której czterech gwardzistów (członków GL) miało w biały dzień przestrzelić z pistoletu żebra chłodnicy jednego ze staroniwskich transformatorów (podczas gdy odnotowana przerwa w dostawie energii elektrycznej nastąpiła dopiero po północy). Ta – odtąd często przytaczana – „opowieść” pozwalała kolejnym znawcom tematu nie tylko na bezkrytyczne wskazywanie sprawców tragicznej w skutkach dywersji, to jest komunistów, ale też na potwierdzanie uszkodzenia transformatora za pomocą broni krótkiej. W rzeczywistości trudno uwierzyć w przestrzelenie – nawet przy rzekomym użyciu pistoletu Parabellum kalibru 9 mm – solidnej, metalowej konstrukcji, i to z odległości co naj-
Szkolenie żołnierzy AK w Podokręgu Rzeszów (fot. ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
Szykowanie materiałów wybuchowych do akcji dywersyjnej AK (fot. ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
21
grudzień 2015
„P[anie] Korczak! Melduję, że akcję zaatakowania transform[atorów] wykonałem z zespołem p[ana] Szalewskiego [ks. Floriana Szawana] [w składzie] 1+4 (3 kb) nocą z 31 na 1/VI.[19]43. Ukończenie akcji [nastąpiło o godzinie] 0.15. Zespół […] z 3 kb podsunął się torami pod punkt. Zaatakowanie odbyło się szybko i sprawnie przy oświetleniu
obiektów bateryjkami. Ogółem oddano do 3 transformat[orów] 34 [strzały z] naboi francuskich (kule miedziane). 6 naboi ppanc okazały się niezupełnie skuteczne (2 niewypały). Zespół okazał się b[ardzo] karnym i bojowym. Wycofał się w zupełnym porządku (połowę drogi zarekwirowanym zaprzęgiem) lasami na Czudec”.
Por. Zenon Sobota (ps. „Korczak”, „Świda”) – szef Rejonu Kedywu Podokręgu AK Rzeszów (fot. ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
jący wroga: „Zdaniem moim, mimo poniesionych przez społeczeństwo ofiar, uderzenie się opłaciło, unieruchomiony bowiem został […] bardzo ważny obiekt przemysłu wojennego”. Nie bez racji sugerował, że „liczba ofiar w wypadku bombardowania lotniczego byłaby wśród personelu robotniczego fabryki na pewno większa przy niezbyt pewnym efekcie samego bombardowania”. Przypominał pierwotne plany – jeszcze z jesieni 1942 roku – wykonania „akcji uderzenia na transformatory”. Wspominał również ponaglenia co do terminu wykonania zadania, które nadchodziły z konspiracyjnej centrali AK w Krakowie. Inny dokument mówi o ustalonym sposobie zniszczenia stacji transformatorów, dokładnie przeanalizowanym podczas odprawy z ppłk. Janem Mazurkiewiczem (ps. „Jan”, „Radosław”) – wówczas, to jest od marca 1943 roku, zastępcą szefa Kedywu Komendy Głównej AK. Natomiast istotne szczegóły uderzenia na transformatory zawiera meldunek wspomnianego wcześniej ppor. Mariana Szuby ps. „Brzozowski”, dowódcy grupy Kedywu, która wykonała akcję, a adresowany do por. Soboty (inny pseudonim – „Korczak”):
Żołnierze AK na zasadzce; Podokręg AK Rzeszów (fot. ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
Zniszczenia po akcji dywersyjnej AK; Podokręg AK Rzeszów (fot. ze zbiorów Grzegorza Ostasza).
Zob. np.: M. Kryczko, Staroniwa 1–2 czerwca 1943. Nieroztropność czy prowokacja, Przemyśl 1998. Niestety, autor tej dość obszernej pracy nie zdołał dotrzeć do najważniejszych dokumentów AK związanych z akcją dywersyjną w Staroniwie. ** Odsłonięta w 1968 roku tablica upamiętniająca tragedię informuje o rozstrzelaniu 45 mieszkańców Staroniwy. *
22
grudzień 2015
ROZMOWA
ZOSTAWILI NAS NA PEWNĄ ŚMIERĆ! Po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej, kpt. Józef Lis, noszący w AK pseudonim „Tajfun”, zdecydował się opowiedzieć publicznie o szczegółach nieudanej akcji odbicia więźniów z rzeszowskiego Zamku w nocy z 7 na 8 października 1944 roku oraz o okolicznościach śmierci Tadeusza Lisa ps. „Ukleja”, której był świadkiem. Red.: – Podczas próby odbicia więźniów trzymanych przez komunistów na Zamku wchodził Pan w skład kilkuosobowej grupy AK dowodzonej przez Tadeusza Lisa „Ukleję”. Był Pan również bezpośrednim świadkiem jego śmierci. Proszę nam powiedzieć, czy według Pana akcja, którą dowodził Łukasz Ciepliński, była dobrze przygotowana i przeprowadzona i czy okoliczności te mogły, według Pana, przyczynić się do śmierci „Uklei”? Kpt. Józef Lis: – Przez dłuższy czas nie chciałem tego tematu poruszać. Potem zamierzałem spisać swoje wspomnienia na temat tej akcji, ale za każdym razem na przeszkodzie stawały mi różne inicjatywy spo-
Tadeusz Lis „Ukleja” (1918-1944), podoficer WP i oficer AK. W latach 1943-1944 zastępca dowódcy Placówki AK Głogów. Od września 1944 r. oficer broni Inspektoratu AK Rzeszów. Zginął 8 X 1944 r. podczas nieudanej próby rozbicia przez AK więzienia na rzeszowskim Zamku. Pochowany na cmentarzu Pobitno.
łeczne mające na celu upamiętnienie i uhonorowanie Łukasza Cieplińskiego. Nie chciałem ujawniać swoich poglądów, gdyż musiałbym wówczas poddać zdecydowanej krytyce działania tej „pomnikowej” już przecież postaci. Doszedłem jednak do wniosku, że muszę w końcu opowiedzieć, jak to było, no i jak na tym wszystkim wychodzi ówczesne dowództwo Inspektoratu AK. Jestem to winien moim kolegom i przyjaciołom, którzy wówczas zginęli. Przez moje doświadczenia frontowe muszę powiedzieć, że różnie bywało i dowództwo różne decyzje podejmowało. Od tych decyzji zależało często życie wielu żołnierzy. Zdarzały się także różne pomyłki, które jednak w ostateczności decydowały o ludzkim życiu. Jednak zawsze obowiązywała jedna zasada. To dowódca ostatni opuszcza miejsce walki. Powiedzmy wprost: chcąc czy nie chcąc, nasi koledzy zostawili nas wtedy na pewną śmierć. – Może uznali, że polegliście? – Nie sądzę. Choć Jan Łopuski w swych książkach i relacjach usprawiedliwiał Cieplińskiego, mnie jednak nurtuje jedna rzecz. Przecież Ciepliński dobrze znał „Ukleję”. Byli bliskimi przyjaciółmi i współpracownikami. Nie zainteresował się, co się z nim dzieje po akcji? Wiedział przecież, na jak trudnym jest posterunku. Zresztą „Ukleja”, kiedy szliśmy na akcję, oceniał, że nasz posterunek jest najgorszy, bo w przypadku kłopotów trudno będzie się wycofać.
Kpt. Józef Lis, ur. w 1922 r. w Bratkowicach. W konspiracji od 1940 r. Zaprzysiężony do ZWZ przez Kazimierza Gąsiora „Zamorę”. W 1942 r. ukończył szkolenie w zakresie szkoły podchorążych, uzyskując stopień kaprala podchorążego AK. Przeszedł przeszkolenie dywersyjne. Od 1943 r. wchodził w skład oddziału dywersji podlegającego bezpośrednio inspektorowi Łukaszowi Cieplińskiemu. Wiosną 1944 r. otrzymał od Józefa Rzepki „Znicza” rozkaz utworzenia plutonu dywersyjnego w Placówce AK Bratkowice. Dowodził wieloma akcjami dywersyjnymi na terenie zachodniej części Obwodu Rzeszowskiego AK. Utrzymywał kontakt m.in. z Mieczysławem Kawalcem „Izą”. W okresie akcji „Burza” dowodzony przez niego pluton wchodził w skład III Zgrupowania AK. W walce z Niemcami zdobył wiele sztuk broni i unieruchomił kilka samochodów wroga. Po wejściu Sowietów wcielony przymusowo do II Armii WP. Walczył m.in. w bitwie pod Budziszynem. Odznaczenia: Medal Pro Patria, Krzyż Armii Krajowej, Medal Wojska przyznany decyzją Ministerstwa Obrony Narodowej Rządu Polskiego na Uchodźstwie, Krzyż Partyzancki i Medal za Udział w Walkach o Berlin. Postanowieniem z dnia 9 lipca 2008 r. Prezydent RP Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. 23
grudzień 2015
– Proszę opowiedzieć, jak to było. – Do udziału w akcji została wyznaczona moja dawna grupa dywersyjna, na czele której stanął Tadek Lis „Ukleja”, rodem z Bratkowic. Zbiórka nastąpiła nad Wisłokiem, na Olszynkach. Było nawet ustalone, że zbieramy się, gdy zaczyna się ściemniać.Tam wszyscy się zebrali. W grupie było nas pięciu: „Ukleja”, Lachcik Franek „Roja” z Bratkowic, Trzeciak Franciszek z Rudnej Małej (znałem go jeszcze z grupy dywersyjnej Inspektoratu), piąty był z Zaczernia – nazwiska nie znałem. Wszystko początkowo dobrze się zapowiadało. Masa ludzi była wówczas w tych Olszynkach – chyba około setki. Poszliśmy szybko. Poszedł z nami również Łopuski – wyglądało, jakby rozprowadzał ludzi. Szliśmy polną ścieżką w stronę ul. Lubomirskich. W miejscu obecnego Miastoprojektu było puste pole – nieużytki. Dalej szliśmy w stronę ul. Szopena. Ale jak wyszliśmy z tych krzewów i spojrzeliśmy na ulicę, dostrzegliśmy dwóch milicjantów. Szli powoli w naszą stronę. Byliśmy od nich ok. 30 metrów. Łopuski pisze o tym w swojej książce. Wydawało się, że nas zobaczą, ale udało się nam tym razem przeczekać. Gdy milicjanci przeszli, przecięliśmy ulicę Szopena i doszliśmy do ul. Lubomirskich. Wtedy Łopuski powie-
dział: „Ja mam inne zadania – inny kierunek” – i rozstaliśmy się. Przeszliśmy ulicę Lubomirskich, potem Pod Kasztanami – mieliśmy iść pod główną bramę. Naszym zadaniem było pilnować głównej bramy, bo jeżeli inni załatwią wszystko wewnątrz, to wszystkich więźniów się tędy wypuści. Przecież była to jedyna brama, innej nie było. – Jaką mieliście broń? – Wszyscy mieliśmy zrzutowe steny. Bez żadnych przeszkód doszliśmy do bramy. Szliśmy zamkową fosą – tą doliną. Usadziliśmy się przy bramie od strony północnej na skarpie fosy zamkowej. Leżymy wygodnie. Cisza. Trzeba pamiętać, że teren przed Zamkiem był trochę inny niż teraz – nie było drzew, zarośli, teren płaski, lekko opadał w stronę ulic Dąbrowskiego i Hetmańskiej. Nagle huk. Olbrzymi. Potem dowiedziałem się, że eksplodował granat ręczny. Wtedy zaczął się rejwach. To rzeczywiście przesądziło o dalszym biegu spraw. Wyglądało, że wszystko pójdzie dobrze, gdyby nie ten granat, który upadł chłopakowi z innej grupy. Słyszałem, że on potem zmarł, podobno. – Jakie było wasze zadanie? Czy mieliście wyprowadzić więźniów? – Nie. Inni mieli to zrobić. Oddział
Kenkarta Józefa Lisa z fałszywą datą urodzenia (ze zbiorów Józefa Lisa).
24
Józef Lis w mundurze 48. pułku piechoty, 1945 rok (fot. ze zbiorów Józefa Lisa).
Tolka [Wiktora Błażewskiego ps. „Orlik” – red.] miał tam wejść, załatwić wszystko w środku, otworzyć bramę i wyprowadzić więźniów. Naszym zadaniem było osłaniać akcję. Jakie były dalsze ustalenia co do przeprowadzenia więźniów, tego nie wiem. Nasze zadanie dotyczyło osłony wejścia do Zamku. Nie udało się jednak. Były potem dyskusje różne. Różnie się domyślali – a że zdrada, bo to najłatwiej mówić, a to że źle termin wybrany, bo ta noc była naprawdę jasna. Najbardziej dyskutowali ci, którzy nie brali udziału. Moim zdaniem, gdyby nie ten wybuch, to byłoby wszystko dobrze.
grudzień 2015
Józef Lis (w dolnym rzędzie pierwszy z prawej) wśród żołnierzy 48. pułku piechoty, 1945 rok (fot. ze zbiorów Józefa Lisa).
– Z której strony Zamku, według Pana, doszło do tej eksplozjii? – Z naszej pozycji to wyglądało tak, jakby od ul. Lenartowicza, czyli od strony południowej Zamku. Mówiło się potem, że ten chłopak, ciężko ranny, zmarł – ale czy to prawda, nie wiem. Na pewno był to granat przez nas produkowany. Choć te granaty były bezpieczne; myśmy ich często używali. Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby komuś eksplodował. Tym razem było inaczej. Po tej eksplozji zauważyliśmy od razu rumor, ruch. Zobaczyliśmy patrol milicyjny biegnący od ul. Dąbrowskiego, drugi patrol z ul. Zamkowej. Zeszli się tutaj, na placu przed Zamkiem. Słyszeliśmy, jak rozmawiali. Obydwa patrole poszły w stronę wybuchu. Za chwilę usłyszeliśmy strzelaninę. Natknęli się na grupę naszych, ale nie na ten oddział, który był najbliżej, czyli w okolicach ul. Hetmańskiej (tzn. oddział Dyni ps. „Dorsz”) – na wprost nas. Milicjanci jakby ich minęli. Ostrzelani zostali przez następną grupę naszych. Wówczas te połączone patrole milicyjne wróciły na plac przed Zamkiem. Wtedy naprawdę się zaczęło. Zaczęli się schodzić. Ściągali ludzi. Bez przerwy słyszeliśmy jakieś komendy. Jeszcze bez walki. My w tym czasie cały czas siedzimy spokojnie na tej
skarpie fosy. W okolicy była duża skrzynia przeciwpożarowa – ona trochę nas osłaniała. Lampa uliczna świeciła nieopodal. – Przed Zamkiem nie było żadnego zabezpieczenia, warty...? – Nie, chodziły tylko patrole. Oni chyba się nie spodziewali ataku, a przecież front był niedaleko. Nic, moim zdaniem, nie wskazywało na to, żeby oni byli przygotowani
na atak. Na placu wciąż przybywało ludzi w mundurach, a my wciąż nie zdradzaliśmy swojej obecności. Dopiero gdy podeszli bardzo blisko bramy, chcąc przyjąć lepsze pozycje do ataku na grupy nacierające od południa, musieliśmy dać znać o sobie. Otworzyliśmy ogień. Chronił nas brzeg fosy. Rozpoczęła się regularna walka. Doskonale słyszeliśmy komendy wydawane przez ich dowódców. Słyszeliśmy np.: „Kompania,
Józef Lis (drugi od lewej) wśród żołnierzy 48. pułku piechoty, 1945 rok (fot. ze zbiorów Józefa Lisa).
25
grudzień 2015
naprzód!”. Zaczęli tworzyć jakby tyraliery. Posuwali się powoli. Czekaliśmy. Gdy byli już bardzo blisko, Tadek mówi: „Ognia!”. Podsunęliśmy się tylko wyżej w fosie i strzelamy. Tamci uciekli. Nie umawialiśmy się, ale nikt z nas nie chciał chyba strzelać bezpośrednio do nich. Później znowu słyszymy krzyki, komendy i przygotowania do ataku. Wszystko to aż w okolicy ul. Dąbrowskiego i Kraszewskiego. – Jak liczna była ta grupa? – Było ich kilkudziesięciu, może około 50 ludzi. Czy to była kompania, to trudno powiedzieć. Takie przynajmniej były komendy. – Czy od strony „Dorsza” były jeszcze jakieś oznaki walki? – Początkowo tak. Ale potem patrzę, a od strony „Dorsza” strzelają do nas. Było to chyba przy trzecim ataku. Wykorzystując chwilową ciszę w ostrzale i moment przegrupowania przeciwnika, rozmawialiśmy między sobą. Powiedziałem Tadkowi, że ta sytuacja mi się nie podoba. Tadek wiedział, że oddziału Dyni już nie ma. Nie wiedzieliśmy tylko – wycofał się czy zginął. Tadek powiedział: „Nie wiem, co będzie”. Naraz, po pewnym czasie otwiera się cichutko główna brama. Myśleliśmy, że to nasi. Tylko czemu tak ostrożnie? Brama się uchyliła, ktoś się wysunął, położył obok
i brama się zamknęła. Za chwilę ten człowiek zaczął krzyczeć: „Jestem porucznik (zdaje się) Piotrkowski” – mogę się mylić co do tego nazwiska. I dalej: „Są tutaj, po prawej stronie bramy”. Wtedy Tadek podczołgał się bliżej niego i powiedział, że jeśli jeszcze raz się odezwie, to go wykończy na miejscu. Zaznaczam, że byliśmy ok. 10 metrów od tego człowieka. Ale było jasne, że nie będziemy do niego strzelać. Tamten leżał. Ale nie miał się tam gdzie schować, choć odsunął się od drzwi. Ostrzał z placu przed Zamkiem skierowany był także tam. Co za pomysł miał ten człowiek, to nie wiem. Po chwili przestał krzyczeć. I nagle słyszymy: „Jestem ranny, jestem ranny”. No to zostawiliśmy go w spokoju. Pamiętam, że wielokrotnie powtarzał jeszcze potem swoje nazwisko. – Kto do niego strzelał? – Jasne jest, że dostał od swoich. Nie miał się gdzie schować. Następne ataki były coraz bardziej zorganizowane. Jak byli dość blisko, podnosiliśmy się wyżej i ostrzeliwaliśmy się. – Ile było takich ataków? – Było ich kilka. Według mnie, odstęp między atakami to tak do pół godziny. Trwało to więc długo. Powiedziałem: „Słuchaj Tadek, ja myślę, że to wygląda, jakbyśmy tu sami byli. Przecież my nic nie wiemy”.
Bratkowice, lata 40. XX wieku. Od lewej siedzą: Józef Lis, Leon Surowiec, Stanisław Reguła, NN, Tadeusz Szalony, klęczą: NN, Jan Lis, Józef Lis „Tajfun” (fot. ze zbiorów Józefa Lisa).
26
A miał być sygnał, jak będzie odwołane – miały być dwa długie gwizdki. Ja w jednej strzelaninie usłyszałem jakby jeden gwizdek. Tadek nie potwierdził tego. Nie słyszał. – Nie było odwołania akcji, więc trzymaliście swoją pozycję? – Tak jest. Jednocześnie jasne stawało się, że jesteśmy sami, że nikogo z naszych tu już nie ma. Tadek zapytał Lachcika: „Franek, trafiłbyś tam, skąd przyszliśmy?” – Franek odpowiedział, że trafi bez kłopotu. – „To idź do komendy i zgłoś, że my pilnujemy bramy, dowiedz się, co i jak i wracaj jak najszybciej”. Franek poszedł. Mija jeden atak, drugi atak, a Franka nie ma. Ale nikt z nas o tym nie wspominał. Wszyscy wiedzieliśmy, że Franek nie nawali, to był super chłopak. Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, nagle Tadek się tak dziwnie skłonił. Leżeliśmy wtedy cały czas na tym wale. Zapytałem: „Co ci jest, co ci jest?” – a on już nie żył. Dostał w głowę. Ale jak? Byliśmy trochę niżej, osłonięci od linii ognia. Ale prawdopodobnie to z budynku przy Zamku padł strzał. – Z tych budynków na rogu placu Śreniawitów byliście dobrze widoczni. – Trochę osłaniała nas fosa, drzewa i skrzynia przeciwpożarowa. Ale strzał mógł paść tylko stamtąd. Pomyślałem – koniec. Zostało nas trzech. Powiedziałem: „Słuchajcie chłopaki, wycofujemy się stąd. Musimy wziąć Tadka”. Nie było to takie łatwe. Poszliśmy „pod Kasztany” doliną fosy zamkowej. Nieśliśmy go, bezwładnego, za ręce i nogi. Odpoczywaliśmy co kawałek. – Ile czasu minęło od początku akcji? – Minęło kilka godzin, odkąd zostaliśmy sami. Oceniam to po tych szturmach, które były mniej więcej co pół godziny. Muszę dodać, że Tadek, gdy jeszcze żył, to powiedział wyraźnie, że bez rozkazu się przecież nie wycofamy. To było jasne. Tymczasem niesiemy Tadka przy północno-wschodnim bastionie Zamku, tam gdzie bastion – ostroga Zamku
grudzień 2015
schodzi blisko do drogi (a droga była ogrodzona siatką). Ponadto świeciła tam lampa i rozświetlała najbliższą okolicę. Musieliśmy, idąc wzdłuż muru, obejść bastion, zbliżając się do drogi. Nagle zauważyliśmy grupę Ruskich w mundurach i z bronią. Potem dowiedziałem się, że tam, gdzie jest obecnie Polskie Radio, było dowództwo 10. Dywizji Piechoty, w której później służyłem. Wiem też, że tam mieścił się Oddział Informacji przy tej dywizji. Nie było innej drogi, musieliśmy przejść obok nich. Zatrzymaliśmy się jakby w cieniu muru. Nie widzieli nas. Co robić? Położyliśmy martwego Tadka w zagłębieniu utworzonym przez róg muru i jednego z bastionów. Nie zastanawiałem się długo. Musieliśmy przejść. Nie mogliśmy wrócić, bo wiedzieliśmy, co jest za nami – tam już chyba zajęli nasze pozycje. Szedłem zdecydowanym krokiem prosto na nich, a za mną chłopaki. Wiedziałem, że nie damy im rady, jest nas tylko trzech. Oni nie wiedzieli, ilu nas jest. Ich było około dziesięciu. Stali z pepeszami gotowymi do strzału. Podszedłem i mówię: „Towarzysze, wy nie widzieli bandytów?” – nie wiem, skąd mi to przyszło do głowy. Ruscy nic nie odpowiedzieli. Przeszliśmy obok nich. Była cisza. Po jakichś dziesięciu krokach, nagle zrobił się u nich jakiś rumor, krzyki. Krzyknąłem do chłopaków: „Chodu!” – i puściliśmy się biegiem ulicą Lubomirskich w stronę ulicy Szopena, żeby jak najszybciej się oddalić. Ruscy nie pobiegli za nami, gdyż była to prawdopodobnie warta Informacji Wojskowej. Ruszyliśmy w stronę Wisłoka. Przeszliśmy Szopena i zaczęły się krzewy. Nagle słyszę: „Stój, kto idzie?!”. Byłem przekonany, że tu na Olszynkach to już są nasi. Odpowiedziałem więc: „Swój!”. W odpowiedzi usłyszałem: „Hasło!” – a myśmy przecież hasła nie mieli. Zrozumiałem, że to nie nasi. Podświadomie puściłem serię w tamtym kierunku i w nogi. Tamci na pewno zareagowali, padając na ziemię. Wykorzystaliśmy ten moment i uskoczyliśmy z powrotem do ulicy Szopena.
– Nie spotkaliście nikogo z uczestników akcji? – Nikogo. Zastanawialiśmy się nawet, czy może choć drabiny wykorzystane do akcji zobaczymy. Ale nie było śladu naszych. Pomyśleliśmy, że jak nie udało się przejść w kierunku Wisłoka, to spróbujemy na ulicę Szopena. Jednak marsz wzdłuż ulicy wydawał się zbyt niebezpieczny. Postanowiliśmy pójść w stronę miasta. Do hali targowej i dalej, do cmentarza. Około 100 metrów od obecnego budynku Miastoprojektu, idąc bardzo ostrożnie, nagle słyszymy: „Stój, kto idzie?!” – i taka sama sytuacja. Okazało się, że wszystko tam było już obsadzone od strony Wisłoka. Przypomniałem sobie, że można spróbować przejść przez posesję doktora Niecia (tam zawsze brama była otwarta). Wydawało się, że nie pomyślą, abyśmy się wycofywali w stronę centrum miasta. Poszliśmy. Brama była otwarta. Tam znów to samo: „Stój, kto idzie?!”. My znów puściliśmy serię i odskoczyliśmy w tył. Wróciliśmy znów na dół. Była tam taka łąka. Przebiegliśmy tą łąką, będąc pod ostrzałem i zgubiliśmy się – rozdzieliliśmy się w tej ucieczce. Zostałem sam. Nie wiedziałem, gdzie chłopcy pobiegli. Jak się znaleźć? Pomogli mi ci, którzy nas ścigali, bo zaczęli krzyczeć: „O, tam lecą, lecą tym ogrodem!”. To pomogło mi zlokalizować chłopaków i skierowałem się w tym kierunku. Spotkaliśmy się szczęśliwie. Każdy już ledwie żywy, wszystko było w biegu. Ustaliliśmy, że jedyne, co nam zostaje, to przebić się. Franek Trzeciak od razu się zgodził. Tamten nic się nie odzywał. Ustaliliśmy – pędzimy w którymkolwiek kierunku, nie cofamy się. Co będzie, to będzie. Był tam obok zakład Zweiga – Żyda. Mała odlewnia żeliwa. Brama była od strony ul. Lubomirskich. Poszliśmy w tamtą stronę. Przeszliśmy bramę. Wpadłem na ten mały jakby dziedziniec i rozglądam się. Cały plac pusty, a w jednym miejscu jakby studnia czy zbiornik. Skierowałem się w tę stronę. Obawiałem się, że mogę być zauważony na odsłoniętym placu.
Józef Lis, lata 50. XX wieku (fot. ze zbiorów Józefa Lisa).
Przez głowę przeleciało mi, że może ktoś się tam ukrywać. Nie myliłem się – dobiegając do zbiornika, zobaczyłem tylko cienie trzech osób. Jedna po drugiej przemknęły w bok. Było jasne, że nie wytrzymali nerwowo, bo jak się okazało, biegłem prosto na nich. Dziś myślę, że gdybyśmy wbiegli tam razem we trójkę, nasza sytuacja byłaby trudna. Tamtych było ze sześciu. Ale ogień sypał się już zewsząd, tamci nie wiedzieli, ilu nas jest. Tak więc nie przede mną oni uciekli, ale ze strachu, że wpadnie tam większy oddział i nie będą mieli gdzie uciec. A strach jednego z grupy działa na innych ze zdwojoną siłą. Przebiegłem spokojnie obok tego zbiornika, kierując się na ogrodzenie, w stronę obecnej Filharmonii. Dobiegam do płotu, marnego raczej, jakieś krzaki tam pozostawały. Chłopaki dobiegają. Zatrzymaliśmy się. Wtedy zaczęli bić do nas z tych zabudowań. Nie podjęliśmy walki, ruszyliśmy dalej. Nie zbliżaliśmy się do ulicy Szopena, bo wiedzieliśmy, że tam wszystko obstawione. Idąc tamtym polem, doszliśmy do ul. Słowackiego. Postanowiliśmy, że nie pójdziemy do miasta, gdzie były liczne latarnie uliczne i patrole. To było dla nas niebezpieczne. Przemknęliśmy przez Słowackiego i doszliśmy do Szopena. Ciągle w obawie, czy posterunek, na który natknęlismy się wcześniej, nas nie 27
grudzień 2015
wypatrzy. Okazało się, że głębiej posterunków nie mieli. Posuwaliśmy się powoli wzdłuż Szopena od domku do domku. Doszliśmy do cmentarza. Stary cmentarz kiedyś był ogrodzony murem, częściowo przewróconym. Pokonaliśmy ten mur, zbliżyliśmy się trochę w stronę Wisłoka, idąc cmentarzem. Usiedliśmy na grobach. Wtedy – pamiętam – powiedziałem: „No, chłopaki – jesteśmy wolni”. Rzeczywiście tak się poczułem, jakby niebezpieczeństwo minęło. A do domu przecież było jeszcze daleko. Wtedy ten chłopak z Zaczernia załamał się nerwowo. Franek zaczął go uspokajać, trochę straszyć, że jak się nie uspokoi, to go zostawimy. Po pewnym czasie uspokoił się. Przecież to nie jego wina. Wytrzymać to wszystko nerwowo to nie było łatwe. No trudno. Ale co dalej? Postanowiliśmy iść na Rudną. Ale najpierw trzeba przejść przez ul. Lwowską. Wiedzieliśmy, że przy moście jest warta. Nie mogliśmy iść wzdłuż Wisłoka, aby się z tą wartą nie zetknąć. Podeszliśmy do krzyżówki, gdzie dochodził plac targowy. Wychyliliśmy się i uświadomiliśmy sobie, że ciężko będzie tam przejść. Na skrzyżowaniu ul. Lwowskiej, w okolicy obecnego ZUS-u, świeciła duża latarnia. Ale
trzeba było iść tamtędy. Przeciąć Lwowską i dalej, w stronę torów kolejowych. Obserwowaliśmy skrzyżowanie. Nagle spostrzegliśmy trzech milicjantów. Szli od strony Wisłoka w stronę miasta. Poczekaliśmy, aż odejdą. Wtedy ruszyliśmy. Gdyby się obejrzeli, mogliby nas zauważyć. Udało się jednak. Wiedzieliśmy, że na moście kolejowym też będzie warta, jednak szliśmy w tamtą stronę. Ale żeby uniknąć ujawnienia, próbowaliśmy przejść tory jak najwcześniej. Przeszliśmy je w miejscu, gdzie nasyp był dość wysoki. Nagle patrzymy – stoi wartownik. Chyba znudziło mu się stać na moście, bo tam miał budkę i odszedł dość daleko. Patrzył na nas, ale my do mostu nie szliśmy. Jego jakby to nie obchodziło. Przeszliśmy niedaleko od niego bez żadnych komplikacji. Potem między Staromieściem a Wisłokiem, przez ujście Przyrwy i dalej polami. Doszliśmy już za Miłocin. Było prawie jasno. Franek Trzeciak pochodził z Rudnej Małej i powiedział, że dalej pójdziemy polami, a nie główną drogą. Idąc łąkami, wiedział, na jakie domy się kierować. Doszliśmy do domu Franka. Jego ojciec już wstał. Widać było, że jest wtajemniczony. Powiedział: „Chodźcie tu, zjedzcie coś i ja wam zaraz pościelę w sto-
Bratkowice, 28 maja 1950 r. Od lewej: NN, Zbigniew Bielak, Walenty Czyż, NN, Józef Lis (profilem), Kazimierz Waltoś (fot. ze zbiorów Józefa Lisa).
28
dole, bo w domu lepiej nie spać”. Zaniósł pierzyny do stodoły. Zjedliśmy coś, położyliśmy się i spałem do wieczora. Wieczorem poszedłem do swojej wsi. Na drugi dzień ja już byłem w szkole. Akcja była w niedzielę, więc żeby nie budzić podejrzeń, następniego dnia poszedłem do szkoły. Chodziłem wówczas do drugiej klasy liceum. Po szkole popędziłem do szpitala. Spodziewałem się bowiem, że Tadka zawiozą do szpitala. Tam pielęgniarką była siostra Józefa Rzepki, Marysia, i Sikorowa Wanda z Bratkowic. Dobrze je znałem. Znalazłem je. I choć zostawiliśmy go, bo nie dawał znaków życia, Marysia powiedziała mi, że Tadek nie odzyskał przytomności, ale żył jeszcze. Może jakąś godzinę żył. Powiedziała, że może zaprowadzić mnie do miejsca, gdzie przechowywano ciała zmarłych. Ale nie poszedłem. Zapewniała, że nikogo z UB tu nie ma. Byli, ale gdy stwierdzili, że Tadek już nie żył, to poszli sobie. – Co się stało z Franciszkiem Lachcikiem? – Do dzisiaj tego nie wiemy. Nie było po nim żadnego śladu. Nie wiem nic o odnalezieniu go żywego lub martwego. Byłem pewien, że go złapali. Pomyślałem wtedy, że pewnie został wywieziony na Sybir. Rodzina moja później próbowała się czegoś dowiedzieć, ale nie było śladu człowieka. Myślę, że trafił na jakiś patrol koło Zamku i został ujęty. Sądziłem, że tak jak wielu innych, został wywieziony. Pewne niejasne tłumaczenia co do Franka słyszałem od Jana Łopuskiego, ale nic konkretnego się nie dowiedziałem. Rodzina Lachcika również nie zna jego późniejszych losów. Mnie powołano później do wojska, po wojnie przeniosłem się do Krakowa, więc te sprawy nie były mi już tak bliskie. – Wracając do akcji: nie słyszeliście gwizdka do odwrotu, nie było ustalonych żadnych haseł, w końcu zostaliście sami. Czy nie zastanawiał się Pan nad przyczynami?
grudzień 2015
– Wiem, że wcześniej, przed akcją, była jakaś komisja, w skład której wchodzili Ciepliński, Rzepka, Ukleja i inni. Robili jakieś rozeznanie przed akcją. – W takim razie jak Pan ocenia dziś przebieg akcji i jej konsekwencje? – Początkowo byłem strasznie wkurzony, gdy dowiedziałem się więcej o przebiegu akcji, o okolicznościach śmierci moich dwóch kolegów z grupy. Z pewnej perspektywy, gdy się wyjdzie cało z jakiejś opresji, to jest to fakt pozytywny. Ale w tych okolicznościach... Niesłychanie szkoda było mi Tadka. To był wspaniały chłopak. Był zresztą żołnierzem zawodowym już jako małoletni. Dla mnie był kolegą i krewnym. Był ogólnie lubiany. Trzeba też pamiętać, że miał niesłychane perypetie. Podczas „Burzy” wychodził z dużych naprawdę opresji, a tutaj – co to była za walka – nic takiego, a zginął. Ciekawe, że na tę akcję chciał pójść także jego brat. Tadek nie zgodził się na to. No i nie wrócił żywy. Trochę jakby miał przeczucie. – Czy pamięta Pan pogrzeb „Uklei”? – Nie byłem na pogrzebie, musiałem być w szkole, ale wszystko było po cichu, jakby w tajemnicy. Byłem wściekły. Kiedyś, po wielu latach w czasopiśmie „San” przeczytałem artykuł Jana Łopuskiego, w którym napisał, że to on miał zawiadamiać o odwołaniu akcji. Do tej pory byłem wściekły na Cieplińskiego. W pewnych okolicznościach spotkałem kiedyś Łopuskiego i zrobiłem mu nawet awanturę pełną wyrzutów o brak informacji o odwołaniu akcji. Próbował się bronić, że informacja o odwołaniu była. Później jeszcze kilkakrotnie spotykałem go, ale nie poruszałem więcej tej sprawy. Jemu chyba też było z tego powodu nieprzyjemnie. Jednocześnie nie mogłem się wciąż pogodzić z tym, że tyle godzin zostaliśmy pozostawieni sami sobie. Pięciu przeciw takiej sile.
– Obejmując swoje pozycje, nie widzieliście w tym miejscu żadnego patrolu, warty? – Nikogo. – Czyli rozpoznanie przed akcją nie było zbyt dobre? – Trudno jednoznacznie powiedzieć. – Sytuacja przedstawiała się nieciekawie: w stronę bramy głównej nacierają na was tyraliery, przed którymi nie bardzo możecie się bronić. Okoliczne budynki są obsadzone, a na jedynej drodze odwrotu znajduje się areszt Informacji Wojskowej z wartownikami. Mogliście zostać wzięci jakby w kleszcze i zduszeni przy murze zamkowym. Jak Pan sądzi, dlaczego tak się nie stało? – Nie mieli między sobą żadnej komunikacji. Ponadto wszyscy mieli świadomość, co się dzieje, ale nikt nie znał liczebności naszej grupy. Ogólnie chyba dezorientacja przeciwnika nas uratowała. – Nie podjęto próby otoczenia was, zduszenia w fosie zamkowej? – Była taka próba. Próbowali podejść do nas od strony Alei Pod Kasztanami. Wtedy „Ukleja” wychylił się, szurnął granatem i po tym więcej nikt się z tamtej strony nie pojawił. – Budynki obok Zamku też mogły być dla was zagrożeniem. Stamtąd można było prowadzić ogień w waszym kierunku, pozbawiając was możliwości wycofania się. – Właśnie. Bardzo się zdziwiłem, że stamtąd nas nie nękali. Choć przypuszczam, że śmiertelny pocisk, który zabił Tadka, padł stamtąd. Wielu kwestii nie mogę dziś zrozumieć. Naprawdę mogliśmy tam zginąć wszyscy. Dlaczego nie wykorzystano możliwości obrzucenia nas granatami – nie wiem. Wygląda też na to, że załoga Zamku nie miała kontaktu z nacierającymi na nas. – Czy rozmawialiście później między sobą, między uczestnikami, kolegami z konspiracji o tej akcji?
– Z Frankiem Trzeciakiem tylko raz rozmawiałem o tym. Właściwie tylko on mi wtedy pozostał. Tego chłopaka z Zaczernia nie znałem i choć spotkałem go kiedyś, to nie rozmawiałem na ten temat. Nie kontaktowałem się z nim później. Z Frankiem umawialiśmy się na rozmowę na ten temat, ale nie zdążyliśmy. Ludzie odchodzą. – Czy był Pan jakoś uhonorowany jako uczestnik tej akcji? – Nie. Ale muszę dodać, że byłem potem, po akcji, wezwany do Inspektoratu. Wezwano mnie, żebym opowiedział, jak było. I przyznaję, że się trochę zagalopowałem w swoich ocenach dotyczących dowodzenia tą akcją. Było tam trzech oficerów. Wśród nich był Ciepliński. Zarzucałem dowództwu, że nas zostawili na pastwę losu. Któryś z obecnych na tę moją skargę odpowiedział, że zostanę podany do odznaczenia za tę akcję. Odpowiedziałem tylko, że żadne odznaczenie nie wróci życia Tadkowi i Frankowi. – Jaka była ich reakcja? – Zamurowało ich. Po prostu. – Czy sporządzał Pan jakiś raport na ten temat? – Żadnego raportu nie sporządzałem. Przedstawiłem tylko szczegółowo przebieg akcji z naszej perspektywy. Poza Cieplińskim, tych dwóch pozostałych nie znałem. – Czy ktoś z dowództwa nalegał, prosił czy też może wydał rozkaz, aby Pan na ten temat nie rozmawiał, nie opowiadał o tym zdarzeniu? – Nie, takiego rozkazu ani prośby nie było. Ale ja i tak o tym wszystkim nie mówiłem nigdy. Zaczepiali mnie czasem o to. Nie chciałem o tym mówić. Było mi żal. Szczególnie Tadka. Z jego śmiercią nigdy nie mogłem się pogodzić. Dziękujemy za rozmowę. ir ur i
Rozmawiali: r i ru z 29
grudzień 2015
NIEZNANE WĄTKI... Marcin Maruszak
ZBRODNIA STANU WŁADYSŁAWA KRUCZKA
Z
odnalezionych przez dziennikarzy „Tajnej Historii Rzeszowa” w Archwum Państwowym w Przemyślu – sensacyjnych w swej wymowie – dokumentów Polskiej Policji Państwowej wynika, że począwszy od 1933 roku Władysław Kruczek, późniejszy I Sekretarz KW PZPR w Rzeszowie, bywał wielokrotnie aresztowany przez Prokuraturę jako podejrzany o zbrodnię stanu, polegającą na czynieniu przygotowań do zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego oraz o kolportowanie ulotek nawołujących do zbrojnej rewolucji, mającej na celu utworzenie Polskiej Republiki Rad w ramach ZSRR. Pozostawał również jednym z głównych figurantów w sprawie konfidencjonalnego rozpracowania Komitetu Okręgowego KPP Rzeszów–Tarnów.
Z dokumentów Prokuratury Sądu Okręgowego w Rzeszowie i Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej Policji Państwowej (KPPP) w Rzeszowie, do których dotarła redakcja THR, wynika, że już od początku lat 30. XX wieku Władysław Kruczek był uważany za niebezpiecznego agitatora komunistycznego i podejrzewany o popełnienie zbrodni stanu przeciwko interesom Państwa Polskiego, o której mowa w art. 97 KK z 1932 roku. Pomimo kilkakrotnego aresztowania udawało mu się jednak unikać kary i odzyskiwać wolność. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że zawdzięczał to jedynie swemu sprytowi i inteligencji. Odnalezione przez nas dokumenty wskazują jednak, że prawda jest zgoła inna. Pomimo zgromadzenia dużej ilości dowodów przeciwko Kruczkowi przez organa śledcze i sądowe II Rzeczypospolitej, odwlekano postawienie go w stan oskarżenia, gdyż był jednym z głównych figurantów w sprawie konfidencjonalnego rozpracowania Komitetu Okręgowego Rzeszów–Tarnów Komunistycznej Partii Polski (KPP). Począwszy od 1933 roku Kruczek pozostawał w stałym zainteresowaniu i pod obserwacją Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Rzeszowie. Ostatecznie, w wyniku rozpracowania rzeszow30
Jedna z ulotek kolportowanych przez działaczy Komitetu Dzielnicowego KPP w Boguchwale (kopia ze zbiorów autora).
grudzień 2015
skich struktur KPP przez Policję, został skazany na karę 3,5 roku więzienia. Z tych samych dokumentów wynika, że po rozbiciu Komitetu Dzielnicowego KPP w Boguchwale, na którego czele stał Antoni Paśko, to właśnie Kruczek z ramienia partii kierował działaniami mającymi na celu odbudowanie jej struktur w terenie. Nie wiedział jednak, że w wyniku śledztwa prowadzonego przeciwko Paśce i towarzyszom organa śledcze posiadały bardzo dokładne informacje o powiązaniach miejscowych komunistów, a Policja Państwowa dysponowała wysoko ulokowaną agenturą w strukturach KPP. W latach 1933-1934 Kruczek pozostawał pod obserwacją Policji. W tym czasie był kilkakrotnie aresztowany, co nie przeszkodziło mu w systematycznym, sprawnym odtwarzaniu struktur Komitetu Dzielnicowego w Boguchwale, który należał wówczas do najliczniejszych na terenie Komitetu Okręgowego KPP Rzeszów–Tarnów. To właśnie w wyniku uznania jego zasług w tym względzie kierownictwo Komitetu Okręgowego postawiło go w 1933 roku na czele Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiej (KZMP) na terenie Okręgu, włączając jednoczenie w skład egzekutywy Okręgu.
Informacja do Prokuratury o osadzeniu Władysława Kruczka w więzieniu karno-śledczym w Rzeszowie 18 października 1933 r. (kopia ze zbiorów autora).
Pierwsze zetknięcie się Kruczka z organami śledczymi II Rzeczypospolitej miało miejsce wiosną 1933 roku. 4 kwietnia został zatrzymany przez funkcjonariuszy Wydziału Śledczego KPPP w Rzeszowie na zebraniu członków KPP, które odbywało się w domu Jana Rejmenta w Zwięczycy. Do 9 sierpnia Kruczek przebywał w areszcie prewencyjnym Sądu Okręgowego w Rzeszowie pod zarzutem z art. 154, 164 i 166 KK. Tego dnia Sędzia Śledczy Sądu Okręgowego w Rzeszowie postanowił jednak umorzyć postępowanie przeciwko niemu i zdecydował o jego wyjściu na wolność. Od Pierwsza strona protokołu przesłuchania aresztowanego Władysława Kruczka przez Sędziego tego czasu Kruczek pozostawał pod Śledczego Sądu Okręgowego w Rzeszowie, dr. Janusza Fryda 19 października 1933 r. (kopia ze ciągłą obserwacją miejscowego Wy- zbiorów autora). 31
grudzień 2015
działu Śledczego. Świadczą o tym zapiski z dochodzenia, sporządzone przez Komendanta Posterunku Policji Państwowej Powiatu Rzeszowskiego w Boguchwale, w których ten informował m.in.: „…w toku obserwacji działalności zwolnionego z aresztu Władysława Kruczka, dnia 9.10.1933 r. uzyskałem z tego samego źródła informację, że dnia 7.10.1933 r. jako miejscowy instruktor i wybitny organizator komórek KZMP odbył on pod domem Tomasza Dronki w Zwięczycy zebranie z czynnymi członkami KZMP, a mianowicie Tomaszem Adamcem, Janem Popkiem, Władysławem Rejmentem i Stanisławem Dronką, na którym to zebraniu przemawiał Kruczek w duchu organizacyjnym, wzywając obecnych do łączenia się w organizacjach komunistycznych celem przeprowadzenia w najbliższym czasie rewolucji itp.”. Prowadzone w tej sprawie dochodzenie wykazało, że podczas omawianego zebrania Kruczek zachęcał do wywołania rewolucji na wzór sowiecki, używając następujących słów: „musimy się organizować, wstępować do komunistycznej partii, musimy agitować chłopów i robotników, ażeby w jak najkrótszym czasie, jak najprędzej przeprowadzić rewolucję taką samą jak w Rosji sowieckiej. Tam chłopu i robotnikowi jest dobrze”. W oparciu o materiały prowadzonego dochodzenia, 16 października o godz. 6.00 rano funkcjonariusze Wydziału Śledczego zatrzymali Kruczka w jego rodzinnym domu w Zwięczycy. Rewizja przyniosła jednak wynik negatywny, a sam Kruczek nie przyznawał się do udziału we wspomnianym zebraniu. Całość zgromadzonych w tej sprawie przez Posterunek Policji Państwowej w Boguchwale materiałów została 17 października 1933 roku przekazana do dyspozycji Wiceprokuratora Rejonu I Sądu Okręgowego w Rzeszowie wraz z opinią, że wszyscy zatrzymani w tej sprawie „są zakonspirowanymi członkami komórki KZMP, którą kieruje przytrzymany Władysław Kruczek”. 32
Druga strona protokołu przesłuchania Władysława Kruczka z 19 października 1933 r. z treścią jego zeznania i własnoręcznym podpisem (kopia ze zbiorów autora).
Już 18 października akta znalazły się na stole Sędziego Śledczego Sądu Okręgowego w Rzeszowie, dr. Janusza Fryda, wraz z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie Kruczka i innych podejrzanych o popełnienie zbrodni stanu z art. 97 § 1 KK poprzez fakt organizowania zebrań członków partii komunistycznej oraz namawiania do przystąpienia do partii komunistycznej, a nadto roz-
rzucania ulotek komunistycznych. Tego samego dnia Sędzia Śledczy wydał postanowienie o wszczęciu śledztwa w tej sprawie oraz o tymczasowym aresztowaniu Kruczka i innych. O godz. 8.30 wszyscy trafili do aresztu śledczego mieszczącego się przy więzieniu karno-śledczym w Rzeszowie, pozostając do dyspozycji prokuratora. Kruczek został wpisany do księgi więźniów
grudzień 2015
pod numerem 917/33 i dla dobra postępowania osadzony w pojedynczej celi. W trakcie przesłuchania, przeprowadzonego osobiście przez Sędziego Śledczego w dniu 19 października, Kruczek czuł się bardzo pewnie i konsekwentnie nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów, używając m.in. następujących słów: „Zaprzeczam, bym w ogóle należał do jakiejś organizacji komunistycznej oraz bym werbował członków dla takiej organizacji, w końcu bym w jakichkolwiek okolicznościach wzywał do walki rewolucyjnej i organizował jakieś związki komunistyczne”. Prowadzone w tej sprawie postępowanie nie przyniosło spodziewanych rezultatów, gdyż opierało się głównie na zeznaniach jednego z podejrzanych. Przesłuchiwani świadkowie zasłaniali się niewiedzą lub brakiem pamięci. Nie udało się też zgromadzić przekonujących materiałów dowodowych, a Policja konsekwentnie odmawiała ujawnienia swoich informatorów. Po niespełna dwóch miesiącach spędzonych w celi Kruczek poczuł się na tyle pewnie, że skierował na ręce Sędziego Śledczego pismo, w którym domagał się wyjaśnienia powodów jego przetrzymywania w więzieniu. 7 stycznia 1934 roku Prokurator Prokuratury Sądu Okręgowego w Rzeszowie złożył na ręce Sędziego Śledczego wniosek o umorzenie śledztwa i wypuszczenie zatrzymanych na wolność. 10 stycznia o godz. 12.30 Kruczek opuścił mury rzeszowskiego więzienia, udając się do rodzinnego domu w Zwięczycy. Nie zaprzestał jednak swej działalności. Już 17 czerwca tegoż roku został zatrzymany przez funkcjonariuszy Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Rzeszowie pod zarzutem przynależności do KPP. Wniosek o jego tymczasowe aresztowanie skierował do Wiceprokuratora Sądu Okręgowego w Rzeszowie Kierownik Wydziału Śledczego, starszy przodownik służby śledczej Jan Kruczek. W pismach do prokuratury z dn. 18 i 19 czerwca 1934
Zapytanie o karalność Władysława Kruczka wraz z odpowiedzią Ministerstwa Sprawiedliwości z 27 października 1933 r.: „Nienotowany w Rejestrze Karnym” (kopia ze zbiorów autora).
roku informował on o zatrzymaniu Władysława Kruczka wraz z Leonem Zuckhaftem, podejrzewanym o organizowanie kolportażu wydawnictw Komitetu Centralnego KPP na terenie Komitetu Okręgowego KPP w Rzeszowie, wnioskując jednocześnie o ich tymczasowe aresztowanie. Kierownik Wydziału Śledczego poinformował również organa śledcze, że „odnośnie podejrzanego Władysława Kruczka zapodał komendant Posterunku PP w Boguchwale, że wymieniony, po aresztowaniu Antoniego Paśki i zlikwidowaniu KD KPP w Boguchwale kierował całą robotą komunistyczną na terenie Zwięczycy i gmin okolicznych […]. Przy rewizji domu podejrzanego Kruczka Władysława zakwestionowano szereg książek, które wraz załączonym wykazem przesyłam do dalszego postępowania”. Okazało się, że wśród zarekwirowanych u Kruczka książek były m.in. Dzieła Wybrane Lenina oraz książki autorstwa Karola Marksa i Róży Luksemburg. Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Kruczka jako podejrzanego o zbrod-
nię stanu z art. 97 § 1 KK zostało podpisane przez Sędziego Śledczego już następnego dnia, tj. 19 czerwca. Tym samym Kruczek po raz trzeci trafił do aresztu mieszczącego się w więzieniu karno-śledczym na rzeszowskim Zamku i został wpisany do księgi więźniów pod numerem 122/34. Jednak już w zarządzeniu z 7 lipca 1934 roku Prokurator Okręgowy w Rzeszowie uznał, że nie zachodzi dalsza potrzeba stosowania aresztu prewencyjnego. Tego samego dnia o godz. 13.30 Kruczek został zwolniony, jednak śledztwo prowadzono nadal. Kruczek zdawał sobie sprawę, że jest obserwowany przez Policję. Postanowił przenieść swoją działalność na inny teren. Od kierownictwa KPP otrzymał polecenie odbudowania struktur Komitetu Dzielnicowego w Dębnie k. Leżajska. 22 sierpnia w nocy wyszedł niepostrzeżenie ze swojego domu w Zwięczycy w całkowitej konspiracji, nie zabierając ze sobą żadnych dokumentów. Nie zdawał sobie jednak sprawy ze 33
grudzień 2015
skali infiltracji środowisk komunistycznych ze strony Policji. Już 29 sierpnia do sekretariatu Prokuratury Sądu Okręgowego w Rzeszowie wpłynął telefonogram z Posterunku Policji Państwowej Powiatu Łańcuckiego w Leżajsku o następującej treści: „Dnia 28 sierpnia 1934 roku o godz. 15 został zatrzymany przez tut[ejszy] Posterunek osobnik bez dokumentów, który zapodał, że nazywa się Kruczek Władysław urodz[ony] w 1910 r. w Zwięczycy p[o] w[iat] Rzeszów i tam zamiesz[kały], syn Tomasza i Rozalii z Rzepków. Za pośrednictwem Wydziału Śl[edczego] PP w Rzeszowie stwierdzono, że przytrzymany wydalił się z miejsca zamieszkania w dniu 22 sierpnia br. i jest znany jako niebezpieczny organizator komunistyczny na terenie wiejskim […]”. Zatrzymanie Kruczka nastąpiło w domu znanego działacza komunistycznego Stanisława Rzeźnikiewicza, co mogło wskazywać na cel jego pobytu w Leżajsku. Jak wynika z policyjnego meldunku, „przy rewizji osobistej osoby przytrzymanego Władysława Kruczka nie znaleziono żadnych dowodów rzeczowych, które mogły by być pomocne do ujawnienia jego działalności wywrotowej”. Tego samego dnia Kruczek został osadzony w areszcie Policji i przekazany do dyspozycji Asesora Sądu Grodzkiego w Leżajsku jako podejrzany o „uprawianie działalności komunistycznej na terenie tutejszych gmin wiejskich” oraz dla potwierdzenia tożsamości. W celu zebrania obciążających go dowodów funkcjonariusze Policji z Leżajska skierowali pisemne zapytania do Wydziału Śledczego KPPP w Rzeszowie, a następnie do Posterunku Policji Państwowej w Boguchwale. W odpowiedzi Kierownika Wydziału Śledczego KPPP w Rzeszowie, aspiranta Władysława Zielskiego, znalazły się dosyć zaskakujące słowa: „Wydział Śledczy nie posiada dostatecznego materiału dowodowego p[rzeciw]ko zatrzymanemu Władysławowi Kruczkowi, na podstawie którego mógłby zostać zawyrokowany. Poza informacjami 34
Wykaz książek zarekwirowanych podczas rewizji w domu Władysława Kruczka 17 czerwca 1934 r. (kopia ze zbiorów autora).
jakie zostały telefonicznie podane z tut[ejszego] Wydziału Śledczego innych materiałów podać nie mogę w tym czasie”. Wyjaśnienie sytuacji przyniosło dopiero niezwykle cenne w swej treści pismo, sporządzone do tej sprawy 1 września przez Komendanta Posterunku PP w Boguchwale, przodownika PP Józefa Zajicia. Informuje on Posterunek Policji w Leżajsku, że „Władysław Kruczek, wybitny działacz i organizator KZMP, wedle posiadanych tu informacji
konfidencjonalnych spełniał funkcję przedstawiciela KZMP w dzielnicy zwięczyckiej. Po ostatnim zebraniu przedstawicieli KZMP kilku dzielnic OK Rzeszów–Tarnów przy udziale okręgowca, został on powołany do egzekutywy KO młodzieży Rzeszów– Tarnów. Do Leżajska wyjechał on 22/8 1934 po południu celem zwołania tam posiedzenia KD względnie odebrania sprawozdania z działalności dzielnic KZMP istniejących na tamtym terenie. Z uwagi na cią-
grudzień 2015
głość wywiadu konfidencjonalnego zdążającego do ogólnej likwidacji KO Rzeszów–Tarnów, zebrany materiał dowodowy odnoszący się do działalności przytrzymanego udzielić [tu w znaczeniu: przekazać – przyp. M.M.] nie mogę, gdyż nie byłoby to na czasie i mogłoby sparaliżować wytyczne. W interesie ciągłości wywiadu leży jednak sprawa unieszkodliwienia przytrzymanego Kruczka na pewien okres czasu, a to z uwagi na zgubną jego działalność organizacyjną, dlatego też przedkładam jednocześnie zawiadomienie Pana Prokuratora SO Rejonu I w Rzeszowie o podżeganiu do poplecznictwa popełnionego przez przytrzymanego. W końcu nadmieniam, że przytrzymany odchodząc z domu nie miał przy sobie ani grosza, co dowodzi niezbicie, że znaleziona przy nim gotówka została mu wypłacona przez KC jako płatnemu już funkcjonariuszowi tego komitetu”. Z cytowanego pisma wynika niezbicie, że już w połowie 1934 roku organa Policji i Prokuratura otrzymywały wiarygodne i szczegółowe informacje konfidencjonalne z terenu Komitetu Okręgowego KPP Rzeszów–Tarnów dotyczące działalności Kruczka oraz prowadziły jego inwigilację i stałą obserwację. Tymczasem funkcjonariusze Posterunku PP w Leżajsku kontynuowali zbieranie materiału dowodowego. W piśmie skierowanym do Prokuratora Sądu Okręgowego w Rzeszowie 6 września 1934 roku Komendant tamtejszego posterunku, st. posterunkowy Józef Palcewicz, informował: „Posterunek PP stwierdził na podstawie informacji konfidencjonalnych, że Kruczek w czasie swego pobytu u Rzeźnikiewicza w Leżajsku udał się w tow[arzystwie] Reichenthala Mozesa z Leżajska, również działacza komunistycznego, do gminy Dębna gdzie komunikował się z Michałem Jażyńskim, bratem Jurka Jażyńskiego, który obecnie odsiaduje karę 4 lat za uprawianie działalności komunistycznej, jednak czy Kruczek jaką działalność w Dębnie
Telefonogram z opinią o Władysławie Kruczku, wysłany 28 sierpnia 1934 r. przez Kierownika Wydziału Śledczego Policji Państwowej w Rzeszowie, st. przodownika Jana Kruczka w odpowiedzi na zapytanie z Posterunku PP w Leżajsku (kopia ze zbiorów autora).
Pismo Komendanta Posterunku Policji Państwowej Powiatu Rzeszowskiego w Boguchwale, przodownika Józefa Zajicia z 1 września 1934 r., dotyczące działań wywiadowczych wobec Władysława Kruczka i Komitetu Okręgowego KPP Rzeszów-Tarnów (kopia ze zbiorów autora).
35
grudzień 2015
prowadził, tego konfident nie mógł zapodać, zaznaczając przy tym, że Kruczek przybył do Dębna, by zorganizować na nowo komórkę komunistyczną z Dębnie, która po aresztowaniu Jurka Jażyńskiego w Dębnie została rozbita. Dopiero po zorganizowaniu komórki komunistycznej w Dębnie miał Kruczek dostarczyć literaturę komunistyczną dla Dębna. Nadmienia się, że powyższe informacje zostały zebrane drogą konfidencjonalną i w tej sprawie tut[ejszy] Posterunek PP nie może ujawnić konfidenta, który mógłby służyć jako świadek w powyższej sprawie. Innych dowodów tut[ejszy] posterunek nie mógł zebrać, a to z powodu działalności konspiracyjnej przytrzymanego Kruczka”. Przesłuchiwany 29 sierpnia przez Asesora Sądu Grodzkiego w Leżajsku Schreyera Kruczek konsekwentnie nie przyznawał się do przynależności do partii komunistycznej, twierdząc, że przybył na te tereny w poszukiwaniu pracy w charakterze szofera w jednym z tutejszych majątków. Nie przeszkodziło to jednak w wydaniu przez Sędziego decyzji o jego tymczasowym aresztowaniu począwszy od dnia 29 sierpnia. Ostatecznie, 8 października Kruczek trafił ponownie do więzienia karno-śledczego w Rzeszowie (co zostało odnotowane w księdze więźniów pod numerem 478/34), pozostając do dyspozycji Prokuratora Sądu Okręgowego. Z akt sprawy wynika, że tego dnia miał zeznawać jako świadek w innej sprawie przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie. Postanowieniem z 17 października 1934 roku śledztwo w sprawie działalności komunistycznej Kruczka wszczął Sędzia Śledczy Sądu Okręgowego. 22 listopada przesłuchano w charakterze świadka w tej sprawie Kierownika Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Rzeszowie, aspiranta Władysława Zielskiego, który potwierdził przekazane wcześniej informacje, że „żadnego materiału dowodowego dotąd pomimo usilnych starań w tym kierunku Wydział Śledczy nie zdołał zebrać”. Tego samego dnia Sędzia 36
Śledczy Władysław Szczerbiński nakazał natychmiastowe zwolnienie Kruczka, z zastosowaniem dozoru Policji Państwowej i obowiązkiem meldowania się na Posterunku Policji Państwowej w Boguchwale jeden raz w tygodniu, w dniach wyznaczonych przez Komendanta Policji. Już tego samego dnia o godz. 11.00 Kruczek opuścił więzienie karno-śledcze w Rzeszowie. Nie mógł wtedy przypuszczać, że jego kolejny pobyt na wolności będzie trwał
krócej od poprzednich. W składzie odtwarzanego przez niego Komitetu Dzielnicowego KPP w Boguchwale funkcjonował już bowiem wpływowy agent Wydziału Śledczego KPPP w Rzeszowie, którym był zamieszkały w Zwięczycy Bronisław Szalacha ps. „Siwy”. Tymczasem śledztwo prowadzone w sprawie działalności Kruczka na terenie Leżajska przyniosło dalsze materiały dowodowe, wskazujące na to, iż był on winien popełnienia zbrodni stanu z art. 97 § 1 KK. Przesłuchano
Postanowienie o zastosowaniu aresztu tymczasowego wobec Władysława Kruczka, podejrzanego o popełnienie zbrodni stanu, wystawione 17 października 1934 r. przez Sędziego Okręgowego Śledczego Rejonu I Sądu Okręgowego w Rzeszowie (kopia ze zbiorów autora).
grudzień 2015
w charakterze świadka m.in. Komendanta Posterunku Policji Państwowej w Leżajsku, st. posterunkowego Józefa Palcewicza, który zeznał m.in., że „Kruczek przebywał na terenie Leżajska na wolności od dnia 24 lub 25 sierpnia 1934 do 28 sierpnia 1934. Wiadomość o jego pobycie i działalności otrzymałem od konfidenta, którego nazwiska wyjawić nie mogę, gdyż jestem pod tym względem związany tajemnicą urzędową”. Ciekawie wygląda również przedstawiony przez niego opis zatrzymania Kruczka, wedle którego „Kruczek na mój widok bardzo się zmieszał. Po doprowadzeniu go na P[osterunek] PP w Leżajsku początkowo odmawiał podania swego nazwiska i adresu, a dopiero gdy mu przedstawiłem, że będzie przetrzymany i że będę dochodził przy pomocy władz policyjnych jego danych osobistych, wówczas Kruczek wymienił swe nazwisko i adres, przy czym przyznał się, że jest podejrzany o komunizm przez Policję, że był 2-krotnie więziony, a raz miał śledztwo pod zarzutem działalności komunistycznej lecz został zwolniony dla braku dowodu winy. Wyraził się wówczas, że nie jest komunistą. Odebrałem Kruczkowi kopertę z listu, która to koperta była otwarta przez oddarcie jednej krawędzi, a na tej kopercie były litery i słowa skrócone napisane ołówkiem, z których wynikało, że okręgowa komunistyczna partia w Rzeszowie dała mu adres do Leżajska do Mozesa Reichenthala zamieszkałego przy ulicy Wałowej. […] Tę kopertę dołączyłem do akt. Kruczek był wyznaczony do działalności na terenie wiejskim i poza Dębnem nie rozwijał działalności komunistycznej ani w Leżajsku, ani w innych wsiach. Komórki komunistycznej założyć nie zdołał, bo nie zdążył tego uczynić, gdyż jego działalność komunistyczną przerwałem, przytrzymując go dnia 28 sierpnia 1934 roku”. Śledztwo w tej sprawie było prowadzone co najmniej do końca grudnia 1934 roku. Prawdopodobnie ze
Sądowy nakaz zwolnienia Władysława Kruczka z aresztu tymczasowego w więzieniu karno-śledczym w Rzeszowie, wydany 22 listopada 1934 r. (kopia ze zbiorów autora).
względu na brak dostatecznego materiału dowodowego, na początku 1935 roku kierownictwo Wydziału Śledczego KPPP w Rzeszowie zdecydowało się ujawnić swojego współpracownika Szalachę dla potrzeb toczącego się przeciwko Kruczkowi postępowania lub też nastąpiło to w wyniku dekonspiracji. Tego prawdopodobnie nie uda się łatwo ustalić, gdyż akta tej sprawy zostały ukryte lub zaginęły w okresie „wczesnego PRL-u”. Nie ulega jednak wątpliwości, że na podstawie zeznań, jakie złożył
Bronisław Szalacha przed Sądem Okręgowym w Rzeszowie, skazano w 1935 roku na kary więzienia wielu działaczy komunistycznych z terenu Komitetu Dzielnicowego w Boguchwale, co doprowadziło do całkowitej likwidacji struktur komunistycznych na tym terenie. Władysław Kruczek został skazany wyrokiem Sądu Okręgowego w Rzeszowie z 16 listopada 1935 roku na trzy i pół roku więzienia za zbrodnię stanu popełnioną przeciwko interesom Rzeczypospolitej Polskiej. 37
grudzień 2015
Marcin Maruszak
WYROK NA WŁADYSŁAWA KRUCZKA
Z
dokumentów przechowywanych w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, że na Władysławie Kruczku, wieloletnim I Sekretarzu KW PZPR w Rzeszowie oraz członku Biura Politycznego KC PZPR, ciążył wyrok śmierci wydany przez struktury Polskiego Państwa Podziemnego. Rozkaz wykonania wyroku otrzymał, dowodzony przez Hieronima Bednarskiego ps. „Nawrócony”, oddział „Straży” Delegatury Sił Zbrojnych (DSZ) i WiN, który podlegał dowódcy dywersji rzeszowskiej Placówki DSZ ps. „Zagłoba” (N.N.), a od początku 1946 roku – Kazimierzowi Dziekońskiemu ps. „Bruno”, dowódcy „Straży” Okręgu WiN Rzeszów.
Władysław Kruczek. Zdjęcie z okresu powojennego (ze zbiorów autora).
Informacja o planowanej likwidacji Kruczka znajduje się w sporządzonej w 1976 roku przez SB KW MO w Rzeszowie Charakterystyce Nr 31, dotyczącej grupy „Nawróconego”. Odwołuje się ona bezpośrednio do zeznań Tadeusza Miąsika ps. „Mikuś”, jednego z aresztowanych wiosną 1946 roku żołnierzy oddziału „Straży”, który oprócz Kruczka wymienił wśród osób przeznaczonych do likwidacji również innych znanych działaczy komunistycznych ze Zwięczycy, m.in. wysokich funkcjonariuszy Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (WUBP) w Rzeszowie Bronisława Kruczka i Władysława Rejmenta, członków PPR: Jadwigę Paśko, Stanisława Zawadę oraz Władysława Micała, brata Augustyna Micała, 38
agenta Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu) i członka grupy inicjatywnej PPR na teren Rzeszowszczyzny. Za wiarygodnością zeznań Miąsika może przemawiać fakt, że składał je już po podpisaniu oświadczenia o współpracy z UB. Potwierdzają je również fakty dotyczące działalności oddziału. W okresie od marca do lipca 1945 roku oddział „Zagłoby” przeprowadził szereg likwidacji osób, które utrzymywały kontakty z UB lub PPR i stanowiły tym samym zagrożenie dla lokalnych struktur podziemia. Zastrzelono wówczas m.in. byłego dowódcę plutonu AK ze Zwięczycy Adama Wróbla, ponadto: Władysława Saneckiego, Antoniego Dominę, Władysława Tokarza, Władysława Jakubca oraz funkcjonariusza UB Ludwika Barana. Podjęto również próbę likwidacji Mariana Pietruchy, byłego żołnierza z plutonu dywersyjnego AK Tadeusza Paji „Sokoła”, który w lipcu 1945 roku wstąpił do PPR, a następnie robił karierę w UB. W czerwcu 1945 roku żołnierze oddziału zadźgali nożami dwóch funkcjonariuszy sowieckiego NKWD, którzy systematycznie zapuszczali się na teren Zwięczycy. Ta ostatnia akcja przyczyniła się ostatecznie do zawieszenia działalności oddziału. W wyniku wzmożonych działań nowo utworzonego w WUBP w Rzeszowie Wydziału do Walki z Bandytyzmem żołnierze od-
Hieronim Bednarski. Zdjęcie przedwojenne (ze zbiorów autora).
działu „Nawróconego” zostali zmuszeni do czasowego zamelinowania się na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Warto wspomnieć, że o oddziale „Zagłoby”, w kontekście likwidacji członków PPR na terenie Rzeszowa i gminy Racławówka, zeznawał ponadto były dowódca rzeszowskich struktur wywiadu i dywersji AK Mieczysław Kawalec w trakcie śledztwa prowadzonego przeciwko kierownictwu IV Zarządu Głównego Zrzeszenia „WiN”. Wybór Bednarskiego i podległych mu ludzi do likwidacji Kruczka nie był dziełem przypadku. Tworzyli oni bowiem oddział dobrze uzbrojonych, wyszkolonych i zaprawionych w bojach w okresie „Burzy” żołnierzy. Sam Bednarski pochodził ze Zwięczycy, czyli z tej samej miejscowości co Kruczek. Od 1942 roku należał do miejscowego oddziału komunistycznej Gwardii Ludowej, aż do jego rozbicia latem 1943 roku. Niewykluczone, że utrzymywał wówczas kontakty ze swoim krewnym, pochodzącym również ze Zwięczycy por. Janem Kruczkiem ps. „Nurt”, przedwo-
grudzień 2015
Fragmenty Charakterystyki Nr 31 sporządzonej przez SB w 1976 r. – zaznaczono akapit mówiący o planach zlikwidowania m.in. Władysława Kruczka (kopia ze zbiorów autora).
jennym policjantem, który jako funkcjonariusz niemieckiej policji kryminalnej Kripo współpracował z rzeszowskim Inspektoratem AK. To wszystko sprawiało, że Bednarski posiadał dużą wiedzę na temat lokalnych struktur PPR oraz powiązań niektórych jej działaczy z wywiadem sowieckim. Stanowił zatem realne zagrożenie dla miejscowych komunistów. Zapłacił za to wysoką cenę. Już po ujawnieniu się Bednarskiego w 1947 roku próbowało go zlikwidować dwóch funkcjonariuszy UB. Był nieustannie nękany przez organa bezpieczeństwa, m.in. propozycjami współpracy. Po nieudanej próbie przedostania się do amerykańskiej strefy okupacyjnej w Niemczech został aresztowany i skazany na potrójną karę śmierci.
Wyrok wykonano w marcu 1953 roku w więzieniu w Opolu, w niespełna miesiąc po śmierci Stalina. Władze Polski Podziemnej miały wiele powodów, aby zlikwidować Kruczka. Działalność komunistycznych jaczejek na terenie dzisiejszego Podkarpacia była przez Inspektora rzeszowskiego Inspektoratu AK Łukasza Cieplińskiego uważana za wybitnie szkodliwą dla niepodległości Polski. Dotyczyło to m.in. prowokowania odwetowych i prewencyjnych akcji niemieckich, których ofiarami była przede wszystkim ludność cywilna rzeszowskich wsi. Ponadto komuniści organizowali siatki wywiadowcze, których zadaniem było zbieranie na potrzeby wywiadu sowieckiego informacji o struktu-
rach Polskiego Państwa Podziemnego. Kruczek należał do głównych organizatorów tych działań. Znane były również jego powiązania z sowieckimi organami bezpieczeństwa. Jak sam podał w jednej z ankiet do akt osobowych PZPR, po zwolnieniu z więzienia we wrześniu 1939 roku udało mu się przedostać na teren okupacji sowieckiej, gdzie, jako zasłużony „towarzysz”, rozpoczął karierę w sowieckich organach bezpieczeństwa. W aktach osobowych Kruczka znajduje się informacja o jego wstąpieniu do wywiadu sowieckich Wojsk Pogranicznych podległych NKWD, gdzie dorobił się stopnia porucznika lub kapitana. Łatwo zatem wywnioskować, że aby w tak krótkim czasie awansować do stopnia oficerskiego, musiał przejść 39
grudzień 2015
Kwestionariusz członkowski PPR, wypełniony własnoręcznie przez Władysława Kruczka w sierpniu 1945 r. – tu, w tabeli dotyczącej zatrudnienia, brak okresu służby w Armii Czerwonej. Jako osoby potwierdzające przynależność partyjną wymienił pochodzącego z sąsiedniej Boguchwały ministra Stanisława Tkaczowa oraz słynną Julię Brystygier, znajomą z okresu lwowskiego, zajmującą po wojnie wysokie stanowisko w MBP (kopia ze zbiorów autora).
specjalistyczne szkolenie w podległej NKWD szkole oficerskiej Wojsk Pogranicznych w Moskwie. Po wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej Kruczek dostał się do niewoli niemieckiej, skąd udało mu się zbiec. Jesienią 1941 roku przedostał się przez linię frontu na teren Rzeszowszczyzny, gdzie z rozkazu Stalina rozpoczął, wraz z przybyłym z Moskwy Augustynem Micałem, budowę struktur PPR oraz jej zbrojnego ramienia w postaci GL. W oparciu o te struktury oraz zgodnie z wytycznymi Kominternu komuniści pod kierownictwem Kruczka rozwijali intensywnie akcje sabotażowe w terenie. Ze względu jednak na słabe wyszkolenie 40
gwardzistów akcje te prowadzone były często w sposób nieprzemyślany, z narażeniem życia członków organizacji i ludności cywilnej, której groził nadto odwet ze strony okupanta. Zgodnie z zamierzeniami Stalina, które wcielał w życie Kruczek, rozwinięcie na tyłach wojsk niemieckich intensywnych działań partyzanckich przy pomocy struktur PPR i GL miało na celu odciążenie Armii Czerwonej. Oczywiście, realizacja tych zamierzeń miała się dokonać kosztem społeczeństwa polskiego, które w ten sposób narażano na działania eksterminacyjne i pacyfikacyjne ze strony Niemców. Nie miała znaczenia ilość przelanej polskiej krwi. Dla Kruczka i komunistów liczyła się przede wszystkim
obrona ojczyzny światowego proletariatu oraz internacjonalistycznie pojmowany interes światowej rewolucji komunistycznej. W kwietniu 1942 roku Gestapo aresztowało Władysława Kruczka, a w styczniu 1943 roku do aresztu trafił Augustyn Micał i wielu innych komunistów. Efektem prowadzonego przeciwko nim śledztwa było rozbicie Komitetu Obwodowego PPR, połączone z aresztowaniami działaczy komunistycznych z okolic Rzeszowa. Kulminacją działań niemieckich śledczych były dokonane latem 1943 roku pacyfikacje miejscowości powiązanych ze strukturami PPR i GL, m.in.: Zwięczycy, Boguchwały, Woli Zgłobieńskiej,
grudzień 2015
Życiorys Władysława Kruczka z marca 1949 r. – zaznaczono akapit dotyczący pracy w wywiadzie Armii Czerwonej w 1941 r. (kopia ze zbiorów autora).
41
grudzień 2015
Kwestionariusz członkowski PZPR, wypełniony własnoręcznie przez Władysława Kruczka z datą 24 lutego 1949 r. – tu zaznaczył m.in. służbę w sowieckim wojsku i stopień kapitana (kopia ze zbiorów autora).
Siedlisk i Pstrągowej. Zginęło wtedy kilkaset osób, a podobną liczbę wysłano do obozów koncentracyjnych. Władysławowi Kruczkowi udało się przetrwać pobyt w niemieckich więzieniach i obozach. Po powrocie w rodzinne strony, od maja 1945 roku rozpoczął pracę w KW PPR w Rzeszowie, początkowo jako instruktor Wydziału Organizacyjnego, a następnie jako kierownik tego Wydziału. W latach 1945-1947 Kruczek odpowiadał z ramienia KW PPR w Rzeszowie za całość działań wymierzonych przeciwko Polskiemu Stronnictwu Ludowemu (PSL) i jego regionalnym strukturom. Już jesienią 1945 roku rozpoczął objazd powiatowych struktur partii, celem rozpowszechnienia i zapoznania jej członków z programem przeciwdziałania wpływom PSL w terenie. Podczas swoich wystąpień podkreślał, że główną uwagę należy zwrócić na udzielenie pomocy „lewicy” 42
w postaci reżimowego Stronnictwa Ludowego (SL). Działania te były równoległe do działań bezpieki, która na polecenie KW PPR w Rzeszowie zaczęła zbierać obciążające materiały na temat członków PSL zajmujących kierownicze stanowiska w administracji państwowej oraz prowadzić przeciwko nim działania terrorystyczne. Efektem podejmowanych przez PPR działań na terenie obecnego Podkarpacia były m.in. zabójstwa, porwania i pobicia wielu działaczy PSL. Z ramienia KW PPR Kruczek zajmował się ponadto tworzeniem partyjnego wywiadu, którego zadaniem była m.in. ochrona, we współpracy z UB, struktur partii przed jej infiltracją, a także dostarczanie informacji o ludziach opozycji i podziemia. Należy jednocześnie zauważyć, że struktury PPR w terenie stanowiły w latach 1945-1946 podstawową sieć informacyjną organów bezpieczeństwa. Tak rozbudowana sieć wpły-
wów umożliwiała także Kruczkowi ochronę towarzyszy partyjnych przed zarzutami związanymi z infiltracją i rozbiciem struktur PPR przez Gestapo oraz blokowaniem informacji na temat działań bandyckich prowadzonych w ramach GL. W styczniu 1947 roku Kruczek nadzorował z ramienia PPR działania, które doprowadziły do sfałszowania wyborów do Sejmu na Rzeszowszczyźnie, czego efektem było m.in. zmarginalizowanie PSL i umieszczenie wielu jego działaczy w aresztach śledczych UB. Biorąc zatem pod uwagę wysoki stopień szkodliwości działań podejmowanych przez Kruczka przeciwko niepodległościowym i wolnościowym dążeniom Polaków, można przypuszczać, że nie przez przypadek znalazł się on na liście osób wyznaczonych przez podziemie „do odstrzału”.
grudzień 2015
Marcin Maruszak
HIERONIM BEDNARSKI. CZŁOWIEK, KTÓRY MIAŁ ZLIKWIDOWAĆ WŁADYSŁAWA KRUCZKA
H
ieronim Bednarski, ps. „Nawrócony”, którego szczątki ekshumował w 2006 roku zespół pod kierunkiem dr. Krzysztofa Szwagrzyka, pozostaje symbolem oporu przeciwko rządom komunistów odwołujących się do symbolu Zwięczycy jako „czerwonej wsi”. Jego postać przypomina bowiem, że Zwięczyca to nie całkiem „czerwona” wieś i że wielu jej mieszkańców było czynnie zaangażowanych w walkę z komunizmem. Jednak pamięć o Bednarskim oraz ujawnienie faktów, które wskazują, że dowodzony przez niego oddział miał w imieniu Polski Podziemnej wykonać wyrok na Władysławie Kruczku i innych wysokich działaczach komunistycznych, okazały się groźne dla wielu wpływowych środowisk. Może o tym świadczyć choćby podjęta przez zwolenników Kruczka próba niedopuszczenia do godnego pochowania szczątków Bednarskiego w rodzinnej Zwięczycy.
Hieronim Bednarski urodził się 21 listopada 1921 roku w Zwięczycy. Ojciec i matka byli rolnikami. Po ukończeniu nauki w Szkole Powszechnej Nr 1 w Rzeszowie odbył szkolenie zawodowe, przygotowując się do zawodu ślusarza. Pracował w prywatnej firmie Oppman-Kozłowski w Rzeszowie, która wykonywała m.in. zamówienia związane z budową filii Polskich Zakładów Lotniczych. Od najmłodszych lat zaangażowany był w działalność społeczną, religijną i polityczną. Jako kilkunastoletni chłopiec i uczeń gimnazjum uczęszczał na spotkania Organizacji Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego (OM TUR) oraz spotkania Akcji Katolickiej, organizowane w rodzinnej Zwięczycy przez księży z parafii farnej w Rzeszowie. W tym okresie zetknął się po raz pierwszy z działaniami stojącego na czele miejscowych komunistów Władysława Kruczka, który za wszelką cenę usiłował nie dopuścić do rozszerzania się idei upowszechnianych przez stowarzyszenia katolickie. Zagrażało to bowiem wpływom komunistów wśród okolicznych mieszkańców i było sprzeczne z ideami ateizmu komunistycznego. Działania kierowanych przez Kruczka młodzieżowych bojówek polegały m.in. na
rozbijaniu spotkań Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży, zastraszaniu i biciu ich uczestników oraz organizowaniu drobnych akcji sabotażowych. Te wydarzenia, całkowicie odmienne doświadczenia życiowe oraz poglądy na sprawy społeczne i polityczne sprawiły, że już wówczas Hieronim Bednarski stał się zawziętym wrogiem Kruczka i innych komunistów. W okresie przedwojennym nielegalne działania Komunistycznej Partii Polski (KPP) na omawianym terenie pozostawały w zainteresowaniu organów odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa, w tym Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Rzeszowie. Zastępcą kierownika tego Wydziału w latach 1932-1934 był mieszkający w Zwięczycy sierżant Jan Kruczek, daleki krewny Bednarskiego, co miało prawdopodobnie wpływ na jego dalszą działalność. W tym czasie Policja prowadziła bowiem intensywne działania mające na celu „rozpracowanie” miejscowych jaczejek komunistycznych. Ochronie kontrwywiadowczej Policji podlegały także prawdopodobnie spotkania Akcji Katolickiej w Zwięczycy. W 1934 roku, przy pomocy wprowadzonego do struktur
Hieronim Bednarski, Szybowice, 1950 r. (fot. Archiwum).
KPP agenta, udało się Policji doprowadzić do aresztowania i postawienia przed sądem wielu czołowych działaczy komunistycznych wywodzących się z tej i okolicznych miejscowości, z Władysławem Kruczkiem na czele. Tajnym agentem Wydziału Śledczego okazał się bliski kolega Bednarskiego, mieszkaniec Zwięczycy Bronisław Szalacha ps. „Siwy”, prawdopodobnie pozostający na etacie Policji jako agent tajnych Brygad Wywiadowczych. Zadania tej struktury Policji Państwowej polegały na zbieraniu informacji na temat środowisk wrogich politycznie i stanowiących zagrożenie dla bytu państwowego, takich jak wspomniana już KPP. W trakcie procesu „Siwy” zeznawał przeciwko swoim współtowarzyszom, a następnie, wspomagany przez lokalne struktury Policji, systematycznie rozbudowywał swoją siatkę informatorów i współpracowników w terenie, starając się w ten sposób nie dopuścić do odrodzenia wpływów rozbitej aresztowaniami partii komunistycznej. Posiadając broń, prowadził działania wywiadowcze, kontrolując mieszkańców o prokomunistycznych poglądach. Jego działania przysporzyły mu zaciekłych wrogów. Coraz częściej dochodziło do strzelanin i bójek. Jednym z bliskich współpracow43
grudzień 2015
Komunistyczna „bibuła” kolportowana przez KPP w powiecie rzeszowskim – ulotka z 1931 r. i gazetka dla młodzieży z 1934 r. (kopie ze zbiorów autora).
ników „Siwego” był wówczas Hieronim Bednarski. Często widywano ich obu chodzących z bronią. Charakter współpracy Bednarskiego z Policją pozostaje jednak do dziś niewyjaśniony. Niewątpliwie miały na nią wpływ jego patriotyczne i antykomunistyczne przekonania oraz chęć ochrony swych przyjaciół przed działaniami komunistów. O zdecydowanych poglądach Bednarskiego w okresie przedwojennym może świadczyć charakterystyka, jaką w 1950 roku dla potrzeb UB sporządził Józef Bielenda, ówczesny I Sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Rzeszowie. Można w niej przeczytać m.in., że Bednarski „należał do szajki Bronisława Szalachy konfidenta policji, z którym razem tropili członków KPP jak również rozbijali i bili członków KPP”. 44
Działalność „Siwego” zakończyła się szybko i dramatycznie – w 1939 roku zginął, zastrzelony przez bojówkę komunistyczną, niedaleko kaplicy Akcji Katolickiej w Zwięczycy. Sprawców nigdy nie udało się ustalić. Śmierć z rąk członków bojówek komunistycznych groziła również Bednarskiemu. Uszedł z życiem tylko dlatego, że w trakcie śledztwa po zabójstwie „Siwego” do aresztów Policji trafiło wielu miejscowych komunistów podejrzewanych o udział w zamachu, m.in. Bronisław Kruczek, późniejszy wysoki oficer WUBP w Rzeszowie i zagorzały wróg Bednarskiego. Niedługo potem wybuchła wojna. Wielu miejscowych komunistów, po wypuszczeniu z więzień i aresztów, przedostało się na teren okupacji so-
wieckiej, gdzie robili karierę w organach bezpieczeństwa. Należał do nich m.in. Władysław Kruczek, który dosłużył się stopnia oficerskiego w Wojskach Pogranicznych NKWD. Tymczasem Hieronim Bednarski zatrudnił się w rzeszowskiej fabryce PZL, przemianowanej przez okupanta na Flugmotorenwerke (Zakłady Silników Lotniczych), pracujące na potrzeby Luftwaffe. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej w 1941 roku, na terenie zakładu zaczęto organizować komórki komunistycznej konspiracji pod egidą Polskiej Partii Robotniczej (PPR) oraz jej zbrojne ramię – Gwardię Ludową (GL). W tym celu przez służby sowieckie przerzucony został na teren Generalnego Gubernatorstwa Władysław Kruczek.
grudzień 2015
Gazetki kolportowane przez KPP w powiecie rzeszowskim w latach 30. XX wieku (kopie ze zbiorów autora).
Niejasne są okoliczności włączenia się Bednarskiego w działalność komunistycznej konspiracji, zwłaszcza że wśród miejscowych komunistów miał on jak najgorszą opinię. Mogło mu tutaj pomóc poparcie ze strony jednego z czołowych działaczy lub też chęć wykorzystania przez komunistów jego kontaktów i wiedzy z okresu przedwojennego. Wprowadzenie Bednarskiego w struktury PPR mogło się też dokonać z inspiracji polskiej części kierownictwa Kripo (Kriminalpolizei), przy wykorzystaniu przedwojennych „wtyczek” Policji Państwowej w strukturach KPP. W niemieckiej policji kryminalnej pracowali bowiem podczas okupacji funkcjonariusze byłego Wydziału Śledczego Komendy Powiatowej Policji Państwowej w Rzeszowie, dobrze znający środowisko miejscowych komunistów. Zastępcą szefa Kripo w Rzeszowie był wówczas wspomniany już Jan Kruczek, który działał równocześnie w strukturach Polskiego
Państwa Podziemnego, pełniąc m.in. kierownicze funkcje w Państwowym Korpusie Bezpieczeństwa, mającym stanowić zalążek struktur Policji po zakończeniu wojny. Wpływ na decyzję Bednarskiego mogła mieć także rozpowszechniana przez komunistów w ramach tzw. Narodowych Komitetów Walki propaganda w postaci broszur, ulotek i gazetek, wzywająca do zatarcia dotychczasowych podziałów politycznych w obliczu wspólnego wroga. Przykład Bednarskiego mógł ponadto – w zamierzeniach komunistów – spowodować szeroki odzew wśród bojowo nastawionej części miejscowej młodzieży, dla której był on niekwestionowanym autorytetem. W ocenie samego Bednarskiego, dodatkowym atutem, który przesądził o przyłączeniu się do komunistów, była niewątpliwie oferowana przez nich możliwość realnej walki z bronią w ręku. Od samego początku działalności w strukturach GL uczestniczył w akcjach dywersyjnych i sabotażo-
Jedyna ocalała fotografia Bronisława Szalachy (z lewej) z Hieronimem Bednarskim. Zwięczyca, lata 30. XX wieku (kopia ze zbiorów autora).
45
grudzień 2015
Hieronim Bednarski (z lewej) i Władysław Czyż. Zwięczyca, lata 40. XX wieku (kopia ze zbiorów autora).
Hieronim Bednarski (drugi od lewej) z kolegami w Racławówce, lata 40. XX wieku (kopia ze zbiorów autora).
wych. Wielu jego towarzyszy uważało bowiem, że najpierw powinien się sprawdzić w walce. Przysięgę złożył przed miejscowym dowódcą oddziału GL oraz szefem okręgowych struktur wywiadu GL, Józefem Augustynem, który, ze względu na przedwojenną działalność Bednarskiego oraz opinie członków partii, nadał mu pseudonim „Nawrócony”. Do dziś krążą liczne opowieści o organizowanych wówczas przez Bednarskiego wraz z Julianem Kalandykiem akcjach na transporty kolejowe, podczas których zdobywano broń i węgiel. W tym czasie „Nawrócony” uczestniczył też w organizowaniu kontaktów z gettem żydowskim w Rzeszowie, do którego przemycano żywność i skąd wyciągano Żydów, którzy zamierzali się ukryć. Wiosną 1943 roku był już poszukiwany przez Gestapo. Musiał zniknąć, więc wstąpił do leśnego oddziału partyzanckiego GL, zorganizowanego przez Józefa Augustyna w oparciu o kilku zbiegłych z transportu żołnierzy sowieckich oraz ukrywających się Żydów. Oddział, którym dowodził Józef Bieniek, uczestnik wojny domowej w Hiszpanii, prowadził działania dywersyjne w zachodniej części powiatu rzeszowskiego, m.in. w lasach w okolicach Czudca i Bratkowic. W krótkim czasie stał się jednak uciążliwy dla miejscowej
ludności, gdyż nastawieni na przetrwanie gwardziści dopuszczali się licznych kradzieży. Poza tym, działania GL doprowadziły do zaostrzenia represji wobec ludności, którą władze niemieckie podejrzewały o sprzyjanie i ukrywanie partyzantów.
46
Ostatecznie, próby wywołania przez komunistów narodowego powstania oraz organizowane przez nich akcje sabotażowe, a także ich nieudolność organizacyjna i brak znajomości zasad konspiracji, doprowadziły do zastosowania przez niemieckie władze okupacyjne radykalnych środków. W oparciu o informacje uzyskane przez Gestapo po aresztowaniach czołowych działaczy komunistycznych z tego terenu, m.in. Augustyna Micała i Władysława Kruczka, Niemcy przeprowadzili wiosną i latem 1943 roku pacyfikacje wielu miejscowości, w tym Zwięczycy i Boguchwały. Zginęło kilkadziesiąt osób, ponadto kilka zostało rozstrzelanych przez pluton egzekucyjny niedaleko szkoły w Zwięczycy. Z relacji świadków wynika, że Niemcy mieli listę poszukiwanych. Niedługo potem, 17 lipca urządzili w Woli Zgłobieńskiej zasadzkę na przebywających na kwaterze gwardzistów z oddziału Bieńka, których następnie wymordowano, a potem żandarmi niemieccy spacyfikowali całą wieś, mordując
kilkudziesięciu jej mieszkańców. Hieronimowi Bednarskiemu udało się uniknąć losu kolegów z oddziału, gdyż przebywał wtedy w innym miejscu. W ten tragiczny sposób zakończyły się jego okupacyjne związki z komunistami. Przebywając wśród nich, zdołał poznać wiele ich tajemnic. Posiadł dużą wiedzę o strukturach, ludziach i metodach pracy PPR i GL oraz ich powiązaniach z wywiadem sowieckim i niemieckimi organami bezpieczeństwa. Już wówczas przez wielu komunistów był podejrzewany o zdradę. Od tego czasu nie mógł się czuć bezpiecznie, zwłaszcza że w sprawozdaniach wywiadu AK z tamtego okresu znajdowały się informacje o jego kontaktach z Kripo. Jesienią 1943 roku Bednarski został zwerbowany do AK przez Adama Wróbla, dowódcę plutonu w Zwięczycy. Co charakterystyczne, odbierając od niego przysięgę, Wróbel postanowił pozostawić mu nadany w GL pseudonim, co miało prawdopodobnie podkreślać jego ponowną zmianę poglądów i przynależności organizacyjnej, lecz jednocześnie nie było zgodne z zasadami konspiracji. Po bezprecedensowym na tym terenie rozwiązaniu przez komendanta Obwodu AK Rzeszów placówki AK w Boguchwale w grudniu 1943 roku (oficjalnie
grudzień 2015
przyczyną były silne wpływy konspiracji chłopskiej i komunistycznej, które doprowadziły do podporządkowania się części oddziałów placówki rozkazom Komendanta Batalionów Chłopskich), pluton AK ze Zwięczycy został przydzielony do placówki AK w Czudcu, dowodzonej przez Władysława Maca ps. „Młot”. Bednarski trafił do drużyny dywersyjnej Józefa Rzepki. Ciężkie warunki bytowe w konspiracji sprawiły, że zimą 1944 roku zachorował na zapalenie płuc. Przebywał wówczas w leśniczówce leśniczego Bałchana w Babicy, gdzie pozostawał pod opieką miejscowej akuszerki. Na wiosnę 1944 roku rozpoczęły się w całym Obwodzie rzeszowskim AK intensywne przygotowania do powstania zbrojnego przeciwko Niemcom pod kryptonimem „Burza”. Jednym z elementów owych przygotowań była reorganizacja placówek AK. Bednarski, wraz kilkoma innymi żołnierzami z Babicy, Zwięczycy, Racławówki i Drabinianki, został przeniesiony na teren Rzeszowa, gdzie wszystkich włączono do nowo utworzonej placówki o kryptonimie „22”. W jej ramach uczestniczył w szkoleniach z dywersji organizowanych przez Dowództwo AK na terenie położonej niedaleko Lisiej Góry. Poszerzał ponadto swoją wiedzę na temat broni i zasad obowiązujących w konspiracji. W oparciu o żołnierzy z plutonu Adama Wróbla oraz akowców z Drabinianki utworzono drużynę dywersyjną, której dowódcą został nieznany do dziś z nazwiska podoficer AK o pseudonimie „Zagłoba”. Drużyna wchodziła w skład plutonu AK pod dowództwem Stanisława Rzepki ps. „Jastrząb” w Zgrupowaniu II Rzeszów-Wschód. Rejonem działalności grupy „Zagłoby” był teren położony wzdłuż szosy Rzeszów – Babica. Od początku lipca jego żołnierze rozpoczęli akcje zdobywania broni na Niemcach. Atakowali i rozbrajali pojedyncze patrole nieprzyjaciela. Przeprowadzili też kilka zuchwałych akcji na transporty niemieckie, a 26 lipca spalili most w Boguchwale, powodując utrudnienia w transporcie wojsk
niemieckich na zapleczu zbliżającego się frontu. Dzięki temu mogli przeprowadzić kilka zasadzek na transporty nieprzyjaciela na trasie wyznaczonego objazdu. Do najgłośniejszych należała potyczka w przysiółku Gaj pomiędzy Niechobrzem a Boguchwałą, w której Bednarski został ranny (działalność oddziału w okresie „Burzy” opisano na łamach „Tajnej Historii Rzeszowa” nr 2 w artykule pt. Zapomniani bohaterowie „Burzy”). Po ucieczce Niemców z Rzeszowa Hieronim Bednarski wraz z pozostałymi żołnierzami oddziału znalazł się w zorganizowanej przez AK służbie porządkowej na terenie miasta. Wykonywał wówczas zadania specjalne zlecone przez akowskiego komendan-
ta miasta, m.in. organizował zabezpieczenie dokumentów z rzeszowskiego Arbeitsamtu (niemieckiego urzędu pracy) w taki sposób, by nie dostały się w ręce Sowietów. W trakcie rozbrajania przez Sowietów służby porządkowej Bednarski uczestniczył w zabezpieczaniu i magazynowaniu broni placówki krypt. „22”. Od września 1944 roku magazyn znajdował się obok jego rodzinnego domu w Zwięczycy, co może świadczyć o tym, że miejscowe dowództwo AK darzyło go dużym zaufaniem. W uznaniu zasług oraz bohaterskiej postawy w okresie „Burzy”, na mocy rozkazu Komendanta Obwodu, kpt. Władysława Składzienia z dnia 1 września 1944 roku, Bednarski został awansowany do stopnia starszego strzelca.
Fragment meldunku Inspektoratu AK Rzeszów z okresu Akcji „Burza” (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
47
grudzień 2015
Nowa okupacja sowiecka wymusiła na żołnierzach AK ponowne zejście do konspiracji. Było to skutkiem represji, jakie spotykały akowców ze strony przedstawicieli władzy sowieckiej oraz organizujących się polskich organów bezpieczeństwa. Działania w terenie rozpoczęły grupy operacyjne NKWD i „Smiersz” (kontrwywiad Armii Czerwonej). Ich celem stało się zbieranie informacji o strukturach i działalności Polskiego Państwa Podziemnego. Rozpoczęły się aresztowania żołnierzy AK. W tym też czasie kilkakrotnie zatrzymywany i przesłuchiwany przez NKWD był również Bednarski. Jesienią 1944 roku działania władz sowieckich skupiły się na organizowaniu struktur II Armii Wojska Polskiego. W Rzeszowie rozpoczęto tworzenie 10. Dywizji Piechoty, co wiązało się z przymusowym poborem do wojska kilku roczników. W teren wyruszyły grupy operacyjne, które
przy pomocy obław urządzanych na poszczególne wsie wcielały do armii uchylających się od służby młodych ludzi. Hieronim Bednarski i jego koledzy z konspiracji nie zamierzali wstępować do komunistycznego wojska, zwłaszcza że związani byli przysięgą Armii Krajowej. Podobnie jak wielu innych, którzy przeżyli okupację niemiecką, Bednarski zamierzał założyć rodzinę i zakosztować choć na chwilę normalnego życia, bez ciągłego ukrywania się i bez towarzyszącego wszystkim działaniom lęku o życie własne i najbliższych. Jego wybranką została pochodząca z Racławówki Kazimiera Kwiatkowska. Ich wesele było wydarzeniem głośnym w całej okolicy. Zgromadziło wielu znajomych i kolegów Bednarskiego z konspiracji. Nie mogło jednak ujść uwadze polskich organów bezpieczeństwa i NKWD, toteż 30 września 1944 roku, podczas obławy urządzonej na uczestników poprawin w rodzinnym domu Bednarskich w Zwięczycy,
Kwestionariusz osobowy „na członka nielegalnej organizacji pod nazwą AK”, opracowany przez wrocławską SB ponad 20 lat po śmierci Hieronima Bednarskiego (kopia ze zbiorów autora).
48
bezpieka zatrzymała kilkunastu mężczyzn, których przewieziono do aresztu PUBP w Rzeszowie pod pretekstem uchylania się od obowiązku służby wojskowej. Wśród zatrzymanych był również Hieronim Bednarski. Po kilku godzinach wszystkich zatrzymanych zwolniono, wręczając im karty powołania. Represje, stosowane przez władze komunistyczne przeciwko trwającym w konspiracji i ukrywającym się przed poborem żołnierzom AK, sprawiły, że zapełniały się nimi więzienia i areszty. Rosła też ich liczba w więzieniu na rzeszowskim Zamku. Na szczeblu dowództwa rzeszowskiego Inspektoratu AK zapadła decyzja o odbiciu więźniów. Do tej akcji zostali wyznaczeni przede wszystkim zaprawieni w bojach żołnierze pionów dywersji AK z terenu Rzeszowa i okolicznych miejscowości. Hieronim Bednarski miał wchodzić w skład jednego z plutonów za-
Fragment tzw. Charakterystyki, opracowanej w 1974 r. przez funkcjonariuszy SB KW MO we Wrocławiu na temat oddziału Hieronima Bednarskiego (kopia ze zbiorów autora).
grudzień 2015
bezpieczających akcję od strony siedziby MO. Jednak przeprowadzona w nocy z 8 na 9 października próba zaskoczenia obstawy więzienia nie powiodła się. Doszło do wymiany ognia na ulicach miasta. W trakcie strzelaniny pod siedzibą MO Bednarski został lekko ranny w udo. Wobec przewagi MO i UB, jego oddział musiał się wycofać. Następstwem tej akcji były wzmożone działania represyjne ze strony komunistycznych organów bezpieczeństwa. Urządzano obławy na akowców w okolicach Rzeszowa, dochodziło do licznych aresztowań. Zapadały pierwsze wyroki śmierci, wydawane przez sądy sowieckie. W tych okolicznościach „Zagłoba” nakazał swoim żołnierzom wstąpić w szeregi tworzącego się wojska, aby uniknąć represji. Według założeń dowództwa AK, była to doskonała okazja do szerzenia propagandy antykomunistycznej oraz organizowania dezercji. Wykonując zalecenia dowództwa, pod koniec października 1944 roku Bednarski wraz z kilkoma żołnierzami z plutonu „Zagłoby” zaciągnął się do 2. pułku zapasowego w Rzeszowie. Następnie został przeniesiony na teren byłego obozu koncentracyjnego na Majdanku k. Lublina, gdzie zorganizowano obóz przejściowy dla kandydatów do szkół oficerskich. Po czterech tygodniach przekazano go do Oficerskiej Szkoły Saperów w Przemyślu. Tutaj Bednarski mógł osobiście przekonać się, jakie nastroje panowały w armii Żymierskiego – zwłaszcza o jej całkowitym podporządkowaniu rozkazom sowieckim. Miał także okazję zetknąć się z metodami stosowanymi przez organa Informacji Wojskowej (kontrwywiadu wojskowego), gdzie prawie wszystkie stanowiska oficerskie obsadzone były przez Sowietów. Jako żołnierz AK, nie mógł uważać takiej armii za swoją i reprezentującą Naród Polski. 21 grudnia 1944 roku zdezerterował na rozkaz „Zagłoby”. W tym samym czasie zdezerterowało także kilku innych żołnierzy z jego plutonu. Od tej chwili wszyscy byli zaciekle tropieni przez Informację Wojskową i UB jako dezerterzy. Czekały ich już jednak inne zadania.
Fragment Rozkazu Okresowego Komendanta Obwodu AK Rzeszów z 1 września 1944 r., zawierający m.in. informację o awansie Hieronima Bednarskiego ps. „Nawrócony” do stopnia starszego strzelca (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
W dniu 19 stycznia 1945 roku ostatni Dowódca Armii Krajowej, generał brygady Leopold Okulicki, wydał rozkaz o rozwiązaniu AK. W jego treści znalazły się m.in. następujące słowa: „Żołnierze Armii Krajowej!
niu, że rozkaz ten spełnicie, że zostaniecie na zawsze wierni tylko Polsce oraz by Wam ułatwić dalszą pracę – z upoważnienia Pana Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej zwalniam Was z przysięgi i rozwiązuję szeregi Armii Krajowej”.
Daję Wam ostatni rozkaz. Dalszą swą pracę i działalność prowadźcie w duchu odzyskania pełnej niepodległości Państwa i ochrony ludności polskiej przed zagładą. Starajcie się być przewodnikami Narodu i realizatorami niepodległego Państwa Polskiego. W tym działaniu każdy z Was musi być dla siebie dowódcą. W przekona-
Za sprawą stojącego na czele rzeszowskiego podziemia kpt. Łukasza Cieplińskiego, jednocześnie z procesem likwidacji struktur AK tworzono struktury nowej, cywilnej konspiracji. Utworzona jeszcze w 1943 roku elitarna, antysowiecka i antykomunistyczna organizacja „Nie” pozwalała na zachowanie pionów dywersji 49
grudzień 2015
i wywiadu w terenie oraz zamelinowanie i zabezpieczenie broni będącej na wyposażeniu podziemnej armii. W oparciu o piony struktur dywersji utworzono oddziały żandarmerii wojskowej, mające prowadzić działania zabezpieczające struktury byłej AK, jak również działania dyscyplinujące wobec jej byłych żołnierzy. Trwająca nadal wojna oraz warunki okupacji sowieckiej wymusiły także organizowanie specjalnych akcji samoobrony, w tym likwidacji konfidentów. Wczesną wiosną 1945 roku „Zagłoba” dostał rozkaz zorganizowania oddziału samoobrony, którego terenem działania miał być obszar macierzystej placówki krypt. „22” w Obwodzie AK–„Nie”–DSZ Rzeszów (inne kryptonimy to „41” i „78”), obejmujący: Rzeszów, Zwięczycę, Drabiniankę, Staroniwę, Kielanówkę i Bziankę. Na jego czele postawił Hieronima Bednarskiego, a skład uzupełniali inni żołnierze z plutonu „Zagłoby”. Organizacja poszczególnych akcji oparta była o rotacyjnie dobieraną czwórkę bezpośrednich wykonawców plus przewodnik. Zadaniem dowódcy oddziału było przedstawienie żołnierzom pisemnego i zaakceptowanego przez Komendanta Obwodu wniosku o likwidację lub karę chłosty oraz dostarczenie niezbędnych informacji wywiadowczych. Po zakończonej akcji „Zagłoba” spisywał raport, który przedstawiał Obwodowemu Oficerowi Dywersji. Magazynem broni dysponował Bednarski. W okresie swej działalności od lutego do lipca 1945 roku oddział wykonał kilka akcji likwidacyjnych, kar chłosty oraz rekwizycji mienia. Za współpracę z organami bezpieczeństwa zlikwidowano wówczas m.in.: byłego dowódcę oddziału AK Adama Wróbla, Władysława Saneckiego, Antoniego Dominę, Władysława Tokarza, Władysława Jakubca oraz funkcjonariusza UB Ludwika Barana. Podjęto również próbę likwidacji byłego żołnierza plutonu dywersyjnego AK Tadeusza Paji „Sokoła” – Mariana Pietruchy, który w lipcu 1945 roku wstąpił do PPR, a następnie robił karierę w UB. Karą chłosty ukarano m.in. byłego żołnie50
Fragment sporządzonej przez UB w październiku 1948 r. „Charakterystyki bandy” Hieronima Bednarskiego (kopia ze zbiorów autora).
rza AK Stefana Mikułę. W czerwcu 1945 roku żołnierze oddziału zlikwidowali w Zwięczycy dwóch oficerów sowieckich. W planach była także likwidacja kilku konfidentów z okresu okupacji niemieckiej, kilku funkcjonariuszy UB oraz czołowych działaczy i członków PPR ze Zwięczycy. Żołnierze oddziału przeprowadzili również kilka akcji rekwizycji mienia u bogatych gospodarzy, co przyczyniło się m.in. do przylepienia im „łatki” pospolitych przestępców. Wymienione akcje spowodowały wzmożoną aktywność UB. Na organizację działań skierowanych prze-
ciwko Bednarskiemu i jego ludziom miał wówczas znaczący wpływ Władysław Kruczek, który w maju 1945 roku powrócił z obozu koncentracyjnego, włączając się czynnie w prace Komitetu Miejskiego PPR w Rzeszowie oraz w organizowanie struktur wywiadu partyjnego w terenie. Dzięki utworzonej przez niego siatce informatorów rekrutujących się spośród członków PPR, miejscowa bezpieka, w postaci nowo utworzonego w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego Wydziału do Walki z Bandytyzmem, uzyskała precyzyjne informacje o tożsamości żołnierzy z oddziału Bednarskiego. Sam Kru-
grudzień 2015
Ppor. Bronisław Kruczek, Kierownik Sekcji II Wydziału I WUBP w Rzeszowie (kopia ze zbiorów autora).
tożsamości i wyjechała na tzw. Ziemie Odzyskane. W tym czasie Hieronim Bednarski, w oparciu o rodzinne koneksje, uzyskał podpisane przez Przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej w Rzeszowie tzw. świadectwo moralności na nazwisko Jan Ziółkowski, którym posługiwał się od tej pory jako dokumentem tożsamości. Dzięki temu udało mu się niepostrzeżenie opuścić Rzeszowszczyznę.
Awers i rewers (u dołu) protokołu z przesłuchania zatrzymanego w kwietniu 1945 r. Wojciecha Buczka (kopia ze zbiorów autora).
czek miał nachodzić rodzinę ukrywających się braci Rusinów, namawiając do ich ujawnienia się przed organami bezpieczeństwa. 17 kwietnia 1945 roku funkcjonariusze MO zatrzymali Wojciecha Buczka, przy którym znaleziono korespondencję dotyczącą spraw organizacyjnych. W czerwcu, w trakcie obławy urządzonej w Zwięczycy przez UB i bojówkę PPR, został zastrzelony Władysław Kalandyk. W tym samym czasie, w niewyjaśnionych do dziś okolicznościach, zaginął
Józef Buda. Wzmogły się poszukiwania żołnierzy oddziału, w tym szczególnie Hieronima Bednarskiego. To właśnie wtedy Bednarski miał otrzymać rozkaz likwidacji Kruczka, stojącego na czele miejscowej PPR, jednak nie zdążył go wykonać, bowiem po rozwiązaniu 5 sierpnia 1945 roku Delegatury Sił Zbrojnych (poakowskiej organizacji wojskowej, w której skład wchodził oddział Bednarskiego), „Zagłoba” rozwiązał oddział. Część żołnierzy otrzymała fałszywe dowody
W nadziei ukrycia się i podjęcia legalnej pracy, wyjechał we wrześniu 1945 do Jeleniej Góry, gdzie został zatrudniony w Straży Przemysłowej. W tym czasie przebywało tam kilku jego znajomych z konspiracji. Wykorzystując dotychczasowe kontakty z podziemiem, w okresie od października do grudnia 1945 roku Bednarski współorganizował akcje „legalizacji” dla spalonych żołnierzy AK i członków Zrzeszenia „WiN” z terenu Rzeszowszczyzny. Polegały one na wyrabianiu fałszywych dokumentów, a także znalezieniu miejsca osiedlenia i pracy. Aby sfinansować tę działalność, rekwirowano majątek wysiedlanym Niemcom. 12 grudnia 1945 roku Bednarski został aresztowany w przebraniu oficera WP przez Oddział Informacji Wojskowej 10. Sudeckiej Dywizji Piechoty. Podczas rewizji znaleziono przy nim pistolet typu Walter. Osadzony w miejscowym areszcie, został natychmiast poddany brutalnemu, wstępnemu śledztwu, które prowadził oficer sowiecki, kpt. 51
grudzień 2015
Raport opisujący okoliczności ucieczki Hieronima Bednarskiego w grudniu 1945 r. z aresztu Informacji Wojskowej 10. Sudeckiej Dywizji Piechoty w Jeleniej Górze (kopia ze zbiorów autora).
Protokół z likwidacji magazynu broni Placówki 22a sporządzony 5 stycznia 1946 r. przez ppor. UB Bronisława Kruczka (kopia ze zbiorów autora).
52
Hołokołosow. Bednarski wiedział, że jeden z byłych żołnierzy oddziału, Tadeusz Miąsik ps. „Mikuś”, utrzymywał kontakty z UB, starał się więc skierować śledztwo na jego osobę. Tymczasem przebywający w okolicach Rzeszowa Miąsik prowadził grę z bezpieką, oczekując ochrony przed polującymi na niego ludźmi Bednarskiego oraz liczył na amnestię w przypadku ujawnienia się. Prowadzący sprawę Bednarskiego w rzeszowskim WUBP ppor. Bronisław Kruczek, po otrzymaniu informacji o jego aresztowaniu oraz o działaniach Informacji Wojskowej zmierzających do rozbicia siatki, postanowił niezwłocznie wykorzystać Miąsika do realizacji sprawy, zanim ten dowie się o tym, że na jego trop wpadły organa wojskowej bezpieki. Dalsza jego ochrona ze strony UB nie była już bowiem możliwa. Ponadto ppor. Kruczek obawiał się, że Miąsik może zerwać kontakty i ukryć się. Był to początek zakrojonych na wielką skalę działań organów bezpieczeństwa wymierzonych w siatkę Bednarskiego, które doprowadziły do szeregu tragicznych wydarzeń. W Wigilię Bożego Narodzenia funkcjonariusze UB zatrzymali Tadeusza Miąsika w towarzystwie Piotra Rusina, ukrywającego się w ziemiance w rodzinnym domu w Zwięczycy. Rusin, który w drodze podjął próbę ucieczki, został zastrzelony przez konwojujących go funkcjonariuszy. O świcie 5 stycznia 1946 roku Informacja Wojskowa i UB urządziły obławę na współpracujących z Bednarskim konspiratorów na terenie Drabinianki, rozbijając komórkę „legalizacyjną” siatki i aresztując kilkanaście osób. Podczas operacji doszło do wymiany ognia, w której zginęli Stanisław Bojda i Tadeusz Pruc. W ręce władz bezpieczeństwa wpadły pieczęcie, dokumenty i pojedyncze sztuki broni. Tego samego dnia, na podstawie informacji przekazanych przez Miąsika, grupa operacyjna WUBP, złożona z funkcjonariuszy Sekcji II Wydziału VII pod dowództwem ppor. Bronisława Kruczka, wykryła i zlikwidowała magazyn broni należącej do oddziału, znajdujący się w zabudowaniach rodzinnego domu Bednarskiego.
grudzień 2015
Jednak sukces władz komunistycznych w walce z grupą WiN Bednarskiego okazał się niepełny. Już 30 grudnia 1945 roku Bednarski, wraz z czterema innymi więźniami, zbiegł z aresztu Informacji Wojskowej w Jeleniej Górze. Powrócił w okolice Rzeszowa i nawiązał kontakt z ukrywającym się również żołnierzem z oddziału „Zagłoby”, Antonim Rzucidłą. W lutym 1946 udało im się odnowić kontakty z siatką WiN w okolicach Czudca. Obaj zostali ponownie zaangażowani do pracy konspiracyjnej w strukturach „Straży” WiN przez Kazimierza Dziekońskiego (ps. „Orlik II”, „Bruno”), pełniącego wówczas funkcję Kierownika „Straży” Rejonu WiN Rzeszów. W tym samym miesiącu dowodzony przez Bednarskiego oddział przeprowadził szereg akcji rekwizycyjnych i nieudaną zasadzkę na kolumnę samochodów MO i UB koło Czudca. W okresie od lutego do maja 1946 roku współpracował z oddziałem „Straży” dowodzonym przez Jana Szelę ps. „Kluczyk”, który operował na terenie gminy Czudec. Bednarski odpowiadał za magazyn broni oddziału, który znajdował się na strychu jednego z domów w Woli Czudeckiej. Oddział Szeli został jednak szybko rozpracowany i rozbity przez UB i KBW, a magazyn broni zlikwidowała Milicja. Bednarskiemu ponownie udało się uniknąć aresztowania. Odtąd ukrywał się na własną rękę, utrzymując kontakt z siatką WiN i prowadząc działalność wywiadowczą przeciwko działaczom PPR.
Zaświadczenie, wydane 3 września 1945 r. przez MRN w Rzeszowie na nazwisko Jana Ziółkowskiego, którym posługiwał się Hieronim Bednarski (kopia ze zbiorów autora).
W tym czasie Władysław Kruczek, z nominacji partii komunistycznej, odpowiadał za działania wymierzone w Polskie Stronnictwo Ludowe (PSL) oraz za agitację partyjną przed zbliżającym się referendum ludowym. Objeżdżając pod silną eskortą KBW okoliczne miejscowości, zdawał sobie prawdopodobnie sprawę z zagrożenia, jakie dla jego osoby niosła działalność pozostającego na wolności Bednarskiego. W celu wyeliminowania tego zagrożenia, wszczęto w rzeszowskim WUBP sprawę mającą na celu agen- Kwestionariusz osobowy Józefa Budy – „członka nielegalnej organizacji po-AK-owskiej-terturalne rozpracowanie miejsca jego ror[ystyczno]-rabunkowej”, sporządzony w 1976 r. przez SB KW MO w Rzeszowie (kopia ze ukrywania się. Sprawa trafiła do rąk zbiorów autora). 53
grudzień 2015
ppor. Bronisława Kruczka, który po rozbiciu siatki Bednarskiego awansował na zastępcę Kierownika Sekcji II Wydziału I WUBP – komórki odpowiedzialnej za zwalczanie podziemia poakowskiego. Nie był to raczej przypadek, gdyż Bronisław Kruczek był bliskim współpracownikiem Władysława Kruczka jeszcze z okresu KPP, kiedy to jako członek bojówki komunistycznej ochraniał wysokich funkcjonariuszy partii i „polował” na współpracującego z Policją Bednarskiego. W ramach WUBP ppor. Kruczek nadzorował działania operacyjne zmierzające do ujęcia Bednarskiego, m.in. werbował i prowadził nastawioną w tym celu agenturę. Nieustannej inwigilacji poddano wówczas całą rodzinę Bednarskiego, a jego rodzinny dom był pod ciągłą obserwacją. Działania te nie przyniosły jednak rezultatu. Po wejściu w życie ustawy o amnestii Bednarski ujawnił się 18 marca 1947 roku przed komisją działającą przy PUBP w Rzeszowie, zdając przy tym sowiecki pistolet maszynowy i pistolet TT.
„Samopomoc Chłopska” oraz jako kierownik ośrodka maszynowego. Dla zamaskowania swojej przeszłości politycznej wstąpił na początku 1949 roku do PZPR, jednak w 1950 roku został z niej usunięty za zatajenie przynależności do AK. W obliczu szantażu ze strony UB (starano się udowodnić mu nadużycia finansowe) zgodził się na współpracę z PUBP w Prudniku w charakterze informatora o pseudonimie „Biały”. Przekazał kilka zdawkowych i lakonicznych informacji, unikając kontaktów z bez-
pieką. Dla komunistów był wówczas szczególnie cenny, posiadał bowiem wiedzę o przeszłości wielu wysokich działaczy partyjnych, co w okresie walki z tzw. odchyleniem prawicowo-nacjonalistycznym w partii miało duże znaczenie dla UB. Znał m.in. doskonale przeszłość Józefa Augustyna, swojego dowódcy z GL, który był podejrzewany o kontakty z Gestapo. Augustyn był jednym z najbliższych współpracowników Władysława Kruczka, który wtedy robił już karierę w PZPR. Sprowadzało to na Bednar-
Po dopełnieniu formalności związanych z ujawnieniem, Hieronim Bednarski znalazł zatrudnienie przy zakładaniu linii elektryfikacyjnych w okolicach Rzeszowa. W dalszym ciągu jednak pozostawał pod obserwacją bezpieki. Otrzymywał także liczne pogróżki. W niejasnych okolicznościach został 15 maja 1947 roku postrzelony w ramię przez funkcjonariusza UB w okolicach młyna w Boguchwale. Była to prawdopodobnie próba zamachu na jego życie. Postrzał spowodował poważne obrażenia, skutkujące częściowym niedowładem ręki, który pozostał mu już do końca życia. O ile wiadomo, winni zamachu na jego życie funkcjonariusze MO i UB nie ponieśli żadnych konsekwencji swego czynu. Przez kolejny rok Bednarski mieszkał i pracował przy rodzinie w Dębicy. Ostatecznie, w lipcu 1948 roku osiedlił się wraz z żoną i dwojgiem dzieci w miejscowości Szybowice (powiat Prudnik). Pracował na różnych stanowiskach w Gminnej Spółdzielni 54
Fragment notatki informacyjnej, sporządzonej w grudniu 1988 r. przez SB w Rzeszowie na temat działalności oddziału Jana Szeli ps. „Kluczyk” (kopia ze zbiorów autora).
grudzień 2015
skiego realne zagrożenie, zwłaszcza że wysokie stanowiska w prokuraturze, partii i bezpiece zajmowali wówczas bliscy współpracownicy Kruczka z okresu KPP, PPR i sowieckiej okupacji, m.in. Julia Brystygier, Antoni Alster czy Stanisław Tkaczow, a także prokurator Zbigniew Domino z Kielnarowej. Dla nich usunięcie wroga Kruczka nie stanowiłoby większego problemu. Nękany przez UB, Bednarski zaczął myśleć o ponownym zejściu do konspiracji. Od połowy 1950 roku zaangażował się w działalność utworzonej na terenie powiatu Prudnik antykomunistycznej organizacji „Konspiracyjna Armia Polska” (KAP). Jej twórcą był zamieszkały w Białej Prudnickiej Stanisław Stojanowski, który utrzymywał kontakt z członkami WiN i głównymi figurantami prowadzonej przez bezpiekę sprawy o kryptonimie „Cezary” – Danutą Ćwiklińską i Tomaszem Gołąbem. Jesienią 1950 roku kilku działaczy KAP wraz z Hieronimem Bednarskim zostało zaangażowanych przez Władysława Borskiego – agenta amerykańskiej CIA do pracy na rzecz ekspozytury amerykańskiego wywiadu na terenie RFN. To prawdopodobnie wtedy Bednarski postanowił zerwać ostatecznie kontakty z bezpieką, licząc na możliwość ucieczki za granicę. W ramach zorganizowanej przez Borskiego na terenie Śląska sieci wywiadowczej zorganizował na bazie KAP komórkę przerzutową dla kurierów z terenu Niemiec oraz zbierał informacje będące w zainteresowaniu wywiadów państw zachodnich. Po otrzymaniu w lutym 1951 roku wezwania z WUBP w Opolu, postanowił się ukrywać. W okresie od marca do czerwca dowodził utworzonym na bazie KAP kilkuosobowym oddziałem zbrojnym, który przeprowadził szereg akcji ekspropriacyjnych, wymierzonych w członków PZPR i Spółdzielnie „Samopomocy Chłopskiej”. Zorganizował wówczas m.in. nieudany skok na konwój przewożący pieniądze z banku w Jeleniej Górze do Zakładów Odzieżowych w Gryficach. Celem prowadzonej przez oddział działalności było zdobycie środków mających
Pierwsza strona oświadczenia złożonego przez Hieronima Bednarskiego podczas amnestii w 1947 r. (kopia ze zbiorów autora).
sfinansować ucieczkę zagrożonych członków organizacji do Monachium. W ramach tego przedsięwzięcia Bednarski zgodził się pełnić rolę kuriera, mającego przewieźć informacje wywiadowcze dotyczące dyslokacji baz i magazynów wojskowych na terenie Śląska oraz dane dotyczące lotniska wojskowego w Krakowie. Niestety, 16 czerwca 1951 roku został zatrzymany wraz z czterema innymi członkami KAP podczas próby nielegalnego przekroczenia granicy na punkcie kontrolnym Wojsk Ochrony Pogranicza (WOP) w Piechowicach (pow. Jelenia Góra). Tego samego dnia wszyscy zatrzymani zbiegli z aresztu, dokonując drugiej, tym razem udanej próby przekroczenia granicy. Jednak
Józef Rzucidło i Hieronim Bednarski (z prawej) wraz z rodzinami, Szybowice, 1950 r. (fot. ze biorów autora).
55
grudzień 2015
władze bezpieczeństwa posiadały już informacje o grupie uciekinierów, wszczynając za nimi pościg. W trakcie przeprawy łodzią przez Łabę grupa Bednarskiego została ostrzelana, a następnego dnia osaczona przez funkcjonariuszy czechosłowackich organów bezpieczeństwa. Podczas ucieczki towarzyszący Bednarskiemu Antoni Rzucidło skręcił nogę w kostce i nie mógł iść dalej. Bednarski zdecydował się pozostać przy nim. Obaj ukryli się w stogu siana, przeczekując obławę. Pozostałym trzem uciekinierom udało się zmylić pogoń i szczęśliwie przekroczyć granicę.
Postanowienie o zatrzymaniu Hieronima Bednarskiego, wystawione przez PUBP w Morągu 5 stycznia 1952 r. (kopia ze zbiorów autora).
Pierwsza strona wyroku Wojskowego Sądu Rejonowego w Opolu z 31 października 1952 r. w sprawie Hieronima Bednarskiego i Antoniego Rzucidły (kopia ze zbiorów autora).
56
Jak się okazało, ten dramatyczny moment zadecydował o późniejszym tragicznym losie Bednarskiego. Kilka dni potem Bednarski i Rzucidło próbowali kilkakrotnie przekroczyć granicę czechosłowacko-niemiecką w tym samym miejscu, jednak bez powodzenia z powodu dużego zagęszczenia patroli wojskowych wywołanego alarmem. Obaj postanowili wrócić do kraju i 6 sierpnia przekroczyli granicę w okolicach Prudnika. W okresie od sierpnia do listopada 1951 roku ukrywali się u członków KAP na terenie Szybowic i okolicznych miejscowości. Od 1 grudnia przebywali na terenie powiatu Morąg w województwie olsztyńskim, gdzie ściągnął ich jeden z poszukiwanych. Zamieszkali w wynajętej melinie. Ciężkie warunki i brak możliwości zatrudnienia sprawiły, że ich sytuacja bytowa stała się dramatyczna. W czasie napadu na jeden ze sklepów spółdzielczych zostali rozpoznani. 5 stycznia 1952 roku Bednarskiego i Rzucidłę zatrzymali funkcjonariusze z PUBP w Morągu. Po kilku dniach zostali przetransportowani do aresztu śledczego WUBP w Opolu. Obaj przeszli ciężkie śledztwo, połączone z biciem i torturami. Akt oskarżenia, sporządzony przez oficera śledczego WUBP w Opolu, zarzucał Bednarskiemu m.in. kierowanie związkiem mającym na celu zbrodnie. Postawę Hieronima Bednarskiego w trakcie prowadzonego przeciwko niemu śledztwa obrazuje krótka charakterystyka, opracowa-
grudzień 2015
Areszt Śledczy i więzienie w Opolu (stan z 2006 r.): widok na pawilon, gdzie przetrzymywano skazanych na karę śmierci; korytarz więzienny; wnętrze celi w pawilonie skazanych na KS (fot. ze zbiorów autora).
Protokół potwierdzający wykonanie 29 marca 1953 r. egzekucji Hieronima Bednarskiego (kopia ze zbiorów autora).
na 26 sierpnia 1952 roku przez jednego z oficerów UB: „Na śledztwie Bednarski Hieronim zachowywał się źle, ponieważ nie starał się ujawnić przestępczej działalności podejrzanych, liczy zawsze, że będzie miał możliwość uwolnić się (zbiec). Przy dokonaniu przestępstwa widać nasilenie złej woli i podejrzany nie rokuje żadnej nadziei na poprawę. Jest on zdecydowanym wrogiem Polski Ludowej i Związku Radzieckiego”. Oznaczało to, że już na dwa miesiące przed oficjalnym wyrokiem Bednarski został skazany przez komunistów na śmierć; prawdopodobnie zdecydowano o tym już wcześniej. Stał się po prostu niewygodny. Miał zbyt dużą wiedzę o ludziach partii i bezpieki, a jego legenda podtrzymy-
wała dodatkowo opór w niektórych kręgach społeczeństwa. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Opolu z dnia 31 października 1952 roku skazano Bednarskiego na karę śmierci oraz utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na zawsze, wraz z przepadkiem całego mienia. Składowi sędziowskiemu przewodniczył por. Henryk Laska, oskarżał prok. Ryszard Mik, zaś obrońcą z wyboru był Wacław Pietroń, były sędzia wojskowy, znany na Rzeszowszczyźnie jako „kat akowców” (do stycznia 1952 roku szef Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie, po przeniesieniu do rezerwy podjął pracę w Zespole Adwokackim Nr 2 w Opolu). Nieznane są, niestety, okoliczności wy-
boru tego właśnie obrońcy przez Bednarskiego. Być może, Pietroń sam przekonał jego rodzinę o swoich wpływach w środowisku sędziowskim i obiecał pozytywny wynik procesu. Wiele zarzutów, również ze strony obrony, kierowano pod adresem Sądu w sprawie przyjętej kwalifikacji prawnej czynu Bednarskiego, któremu de facto nie udowodniono udziału w żadnej zbrodni ani też w żadnym zabójstwie. Skarga obrońcy w tej sprawie została odrzucona. 3 lutego 1953 roku Najwyższy Sąd Wojskowy pod przewodnictwem płk. Aleksandra Tomaszewskiego postanowił odrzucić skargę rewizyjną obrońcy, a wyrok WSR w Opolu utrzymać w mocy. Rada Państwa, decyzją z 23 marca 1953 roku, nie 57
grudzień 2015
skorzystała z prawa łaski. Antoni Rzucidło został skazany na karę dożywotniego więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na 5 lat oraz przepadek całego mienia. Według relacji Edwarda Pieczonki, który był wówczas więziony w Opolu, Bednarski po ogłoszeniu wyroku przygotowywał ucieczkę, w którą zaangażowani byli też inni więźniowie. Z niejasnych do dziś powodów zrezygnował jednak z realizacji tego planu. Prawdopodobnie liczył na pomoc kogoś wysoko postawionego w hierarchii aparatu represji w zamian za łapówkę. Wszystko wskazuje na to, że nie wiedział, iż idzie na śmierć. Według oficjalnych dokumentów UB, wyrok śmierci na Bednarskim został wykonany 29 marca 1953 roku o godzinie 3.00 w nocy w więzieniu karno-śledczym w Opolu. Zapisy z ksiąg cmentarnych wskazują jako datę zgonu 31 marca. Natomiast według relacji Edwarda Pieczonki, został on zastrzelony podczas rutynowego prowadzenia pod prysznic w towarzystwie innych
Fragment artykułu o Hieronimie Bednarskim, opublikowanego w opolskiej mutacji „Gazety Wyborczej” 28 marca 2006 r. (kopia ze zbiorów autora).
Dr Krzysztof Szwagrzyk przy ekshumacji szczątków Hieronima Bednarskiego (fot. ze zbiorów autora).
Ekshumacja szczątków Hieronima Bednarskiego. Pierwszy z prawej dr Jerzy Kawecki z Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu (fot. ze zbiorów autora).
58
Dziennikarze w rozmowie z dr. Krzysztofem Szwagrzykiem (drugi od prawej) na miejscu ekshumacji szczątków Hieronima Bednarskiego (fot. ze zbiorów autora).
grudzień 2015
więźniów. Gdy na chwilę oddzielono Bednarskiego od pozostałych, usłyszano pojedynczy strzał i od tej pory nikt go już więcej nie widział. Ciało ubecy pogrzebali 2 kwietnia w tajemnicy przed rodziną na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Opolu. Miejsce to miało pozostać zapomniane na zawsze, jednak dzięki determinacji żony Bednarsiego,
Kazimiery, udało się je oznaczyć. Na miejscu wskazanym przez grabarza, Niemca z pochodzenia, rodzina postawiła krzyż. Wydaje się, że wraz ze śmiercią Hieronima Bednarskiego usunięto ostatnią przeszkodę na drodze do kariery politycznej Władysława Kruczka, który już rok później – w 1954 roku – został członkiem Komitetu Centralnego PZPR,
a w późniejszych latach reprezentował najbardziej twardogłowy aparat partyjny. Zmarł 5 listopada 2003 roku. Do końca życia unikał wywiadów i kontaktów z prasą. Nikt nigdy nie zapytał go także o Hieronima Bednarskiego. Przechowywana przez rodzinę Bednarskiego informacja o miejscu taj-
Uroczystości pogrzebowe szczątków Hieronima Bednarskiego 4 września 2010 r. w kaplicy na cmentarzu komunalnym w Zwięczycy koło Rzeszowa (fot. Archiwum).
W ostatnią drogę odprowadził Hieronima Bednarskiego zwięczycki proboszcz, ks. Stanisław Ruszel (fot. Archiwum).
Wojskowa asysta i salwa honorowa przy grobie Hieronima Bednarskiego w Zwięczycy 4 września 2010 r. (fot. Archiwum).
59
grudzień 2015
Uroczyste otwarcie wystawy poświęconej Hieronimowi Bednarskiemu w rzeszowskim Oddziale IPN 4 września 2010 r. Od lewej: prof. Krzysztof Szwagrzyk, dyr. Ewa Leniart i Robert Bednarski – wnuk Hieronima (fot. Archiwum).
nego pochówku oraz zapis w księgach cmentarnych umożliwiły po latach ekshumację jego szczątków przez zespół naukowców pod kierunkiem dr. Krzysztofa Szwagrzyka z Instytutu Pamięci Narodowej. Badania kodu DNA potwierdziły tożsamość ofiary. Jak się jednak okazało, odnalezienie i czasochłonna identyfikacja szczątków Hieronima Bednarskiego nie były końcem gehenny, przez jaką musiała przechodzić jego rodzina. W odpowiedzi na artykuł w rzeszowskich „Nowinach”, w którym poinformowano o planowanym pogrzebie szczątków Bednarskiego na cmentarzu w rodzinnej Zwięczycy, grupa miejscowych zwolenników Władysława Kruczka usiłowała nie dopuścić do tej uroczystości, szantażując m.in. miejscowego proboszcza, wysyłając oszczercze listy do redakcji „Nowin” i składając protesty w IPN. Według relacji jednego z wysokich przedstawicieli rzeszowskiego Oddziału IPN, pewien mieszkaniec Zwięczycy miał złożyć wizytę w Instytucie, domagając się wstrzymania ceremonii pogrzebowej, ponieważ „Bednarski zdradził GL”. Gdy w odpowiedzi usłyszał, że to dobrze, gdyż GL była wrogą Polsce sowiecką agenturą, opuścił Instytut wielce wzburzony. Dopiero zdecydowana postawa rodziny oraz Ewy Leniart, Dyrektora rzeszowskiego Oddziału IPN, doprowadziły do spacyfikowania tych usiłowań. Uroczystości pogrzebowe odbyły się 4 września 2010 roku na cmentarzu komunalnym w Zwięczycy przy udziale rodziny, władz samorządowych, kierownictwa rzeszowskiego IPN oraz asysty honorowej Wojska Polskiego. Obecna była również ekipa TV „Trwam”. u r eue dre red i d ie u i r ed i ier i r z ierz z r i i i i z ie
Fragmenty wystawy IPN poświęconej Hieronimowi Bednarskiemu (fot. ze zbiorów autora).
60
zg z ie i i re ie i i z e dzi ed r ieg z ere u i i i i
grudzień 2015
ARTYKUŁ ir
K
ń i
BEZPIEKA POD „SPECJALNYM NADZOREM” PARTII: WYDZIAŁ ADMINISTRACYJNY KW PZPR W RZESZOWIE
ierownictwo Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie odpowiadało za zabezpieczenie realizacji polityki partii m.in. w prokuraturze i resorcie bezpieczeństwa. Od lat przywykliśmy do opinii, że działu przez struktury partyjne, czyw państwie komunistycznym, jakim li – de facto polityką „niezależnych” była po II wojnie światowej Polska, i samowolnych struktur ubeckich kiestyl funkcjonowania i władzę orga- rowała rządząca partia PZPR. W latach nów bezpieczeństwa cechował brak pięćdziesiątych – okresie represyjnej ograniczeń oraz pełna swoboda dzia- i ostrej polityki czasów stalinowskich łania. Rzeczywiście, w praktyce było – Wydział inspirował i wpływał na w tym sporo prawdy, bo już od chwili ostateczne wyroki sądowe. Daleko im powołania UB i MO po wojnie, orga- było od sprawiedliwości, a tendencyjna te permanentnie łamały przepisy, ne i sfingowane procesy „ustawiane” zarówno te ustanowione przez siebie, z góry miały wyeliminować pewne jak i przez aparat „sprawiedliwości”. osoby i grupy społeczne z życia puJednak w pewnym sensie aparat bez- blicznego. Czołowe miejsce wśród pieczeństwa i jego działalność nie nich zajmowały oczywiście struktury „uchroniły się” od narzuconej ideolo- byłego państwa podziemnego i organigii partyjnej, realizowanej praktycznie zacje niepodległościowe działające na na każdym szczeblu. Mało tego, sto- Rzeszowszczyźnie. sunkowo szybko powołano w ramach komitetów wojewódzkich PZPR na Wytyczanie i wspieranie polityki pracy terenie całej Polski specjalistyczne „bezpieki” i wymiaru sprawiedliwości komórki, które miały objąć szeroko ro- na Rzeszowszczyźnie odbywało się na zumianą problematykę pracy organów specjalnych zebraniach i „pogadanbezpieczeństwa i wymiaru sprawie- kach” w godzinach pracy Wydziału dliwości. Kluczowym ogniwem dla Administracyjnego KW PZPR w Rzelicznych struktur stał się Wydział Administracyjny, który działał – z przerwami – już od chwili powstania PZPR w grudniu 1948 roku.
Wydział Administracyjny KW PZPR w Rzeszowie utworzony został już w 1949 roku i od razu rozpoczął funkcjonowanie. Przez niemal całe lata pięćdziesiąte kierował nim Kazimierz Wnęk, a jego zastępcą był Bolesław Żak. Wydział oficjalnie zajmował się nadzorowaniem polityki i stylu funkcjonowania dwóch kluczowych obszarów ważnych dla komunistów, czyli aparatu bezpieczeństwa (MO, UB, a od 1956 roku SB) oraz wymiaru sprawiedliwości (sądy, prokuratury itp.). Ten nadzór w praktyce oznaczał wytyczanie kierunków działania Wy-
Mirosław Romański – ur. w 1975 roku w Rzeszowie, ukończył studia historyczne na Uniwersytecie Rzeszowskim. W latach 2006-2007 historyk Instytutu Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie, doktor nauk humanistycznych w zakresie historii najnowszej. Autor wielu artykułów naukowych i sześciu publikacji książkowych. Prowadzi zajęcia dydaktyczne z historii współczesnej i politologii. W swoich badaniach koncentruje się na zagadnieniach społeczno-politycznych po 1945 roku w wymiarze lokalnym, ogólnopolskim oraz międzynarodowym.
Wyciąg z protokołu posiedzenia Egzekutywy KW PZPR w Rzeszowie, na którym zatwierdzono kandydaturę Bolesława Żaka na stanowisko Instruktora Wydziału Administracyjnego KW, podpisał Jan Ptasiński, późniejszy Wiceminister w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego i zastępca Przewodniczącego Komitetu ds. Bezpieczeństwa Publicznego przy Radzie Ministrów (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
61
grudzień 2015
szowie. Dlatego, oprócz pracowników tego Wydziału, zapraszano na nie różne osoby związane etatowo z aparatem sądowniczym, milicyjnym, wojskowym i spraw wewnętrznych. Po przedstawieniu głównych problemów dotyczących pracy aparatu bezpieczeństwa podejmowano formalne i nieformalne decyzje, przyjmowano wytyczne oraz uchwały. Jedną z ważniejszych dla pracy Wydziału Administracyjnego KW PZPR w ówczesnym województwie rzeszowskim spraw była nomenklatura partyjna w aparacie bezpieczeństwa, kierowana bezpośrednio przez ten Wydział. W wojewódzkich władzach rzeszowskiej „bezpieki” niedługo po powstaniu PZPR Wydział inspirował tworzenie ogniw partyjnych w aparacie bezpieczeństwa. Zatem dość szybko zorganizowano Komitet Zakładowy, przemianowany z dzielnicowego, i oddziałowe organizacje partyjne przy wydziałach Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Rzeszowie. W latach 1949-1956 Wydział
Administracyjny na funkcję sekretarza Komitetu Zakładowego PZPR przy WUBP zatwierdził kolejno: Józefa Gajeckiego, Eugenię Wróblewską i Stefana Piegdonia. W 1956 roku, po zreorganizowaniu urzędów bezpieczeństwa i włączeniu służb w skład MO, nastąpiło połączenie organizacji partyjnych na wszystkich szczeblach w jedną całość. Wówczas uchwała Wydziału Administracyjnego KW PZPR zdecydowała, że I sekretarzem KZ PZPR w Komendzie Wojewódzkiej MO w Rzeszowie zostanie Bolesław Jeziorski. W latach następnych był nim Antoni Fąfara. Oprócz współpracy z organami bezpieczeństwa, bardzo ważnym aspektem funkcjonowania Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie był jego wpływ na sprawy związane z agenturą UB/SB i polityką kadrową. Efektem pracy Wydziału było zatwierdzanie odpowiednich osób na stanowiskach w organach bezpieczeństwa. Ta swoista karuzela kadrowa de facto zaczęła też zapewniać wkrótce ludzi związanych z UB na stanowi-
Dokument z akt osobowych Bolesława Żaka, który w latach 1953-1954 pełnił funkcję zastępcy Kierownika Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
62
skach w aparacie partyjnym. Wydział Administracyjny inspirował i rozwijał też samą współpracę UB/SB z PZPR. Praktycznie więcej było tu wpływu partii na obsadę kadrową aparatu bezpieczeństwa i obraną politykę jego pracy. Zwerbowanie każdego członka partii do współpracy z organami bezpieczeństwa wymagało zezwolenia Wydziału Administracyjnego i I Sekretarza KW PZPR. Werbowanie składało się początkowo z rozpracowania kandydata, a gdy już stwierdzono, że potencjalna osoba się nadaje, partia wydawała w porozumieniu z Wydziałem Administracyjnym zgodę na werbunek. Można powiedzieć, że partia mile widziała agenturę w swoich szeregach, a organy bezpieczeństwa były narzędziem wykonawczym w jej tworzeniu. Np. latem 1953 roku funkcjonariusze UB w Rzeszowie, za zgodą KW PZPR, zwerbowali do tajnej współpracy 42 członków PZPR z różnych miejscowości woj. rzeszowskiego. Jesienią podano informację o następnych 117 członkach PZPR, którym Wydział Administracyjny KW PZPR zezwolił na podjęcie
Tajna notatka służbowa dotycząca wyskoich funkcjonariuszy partyjnych, przekazana z SB do Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie. Sporządzona została przez mjr. Zdzisława Panka st. inspektora z Inspektoratu Kierownictwa SB KW MO w Rzeszowie. Przy pomocy stale napływających od organów bezpieczeństwa informacji tego typu partia mogła sprawować kontrolę nad szeregowymi członkami PZPR (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
grudzień 2015
współpracy w charakterze TW. Agenturę osób z legitymacjami partyjnymi Wydział Administracyjny rozbudowywał praktycznie w każdym środowisku: w zakładach pracy, w szkołach, urzędach, ośrodkach maszynowych, służbie zdrowia, rolnictwie itd. Osoby z legitymacjami partyjnymi, które były współpracownikami „bezpieki”, nazywano rezydentami i kontaktami osobowymi. Te zależności określono szczegółowo w 1955 roku w instrukcji „bezpieki”. W latach pięćdziesiątych braki kadrowe i nieodpowiednie decyzje organizacyjne sprawiły, że Wydział Administracyjny miał przerwy w funkcjonowaniu. Teoretycznie w 1959 roku, a praktycznie od lutego 1960 roku reaktywowano Wydział Administracyjny KW PZPR w Rzeszowie, który od tej pory funkcjonował na stałe. Obejmował on kilka etatów i po reaktywacji zatrudniano w nim: Wojciecha Krząstka, Tadeusza Krupę, Stanisława Szczepanika i Eugeniusza Pietrasa, a następnie, w wyniku zmian kadrowych – Kazimierza Wnęka, Bolesława Żaka i Stanisława Jasienia. W 1960 roku cała nomenklatura Wydziału Administracyjnego obejmowała ponad 300 stanowisk, zatem to Wydział decydował o ich obsadzie. Były to w większości stanowiska w aparacie bezpieczeństwa i w sądownictwie. Po
zatwierdzeniu danego kandydata na stanowisko i po otrzymaniu przez niego pozytywnej opinii I Sekretarza KW, zgoda na objęcie stanowiska przechodziła jeszcze przez Egzekutywę KW PZPR w Rzeszowie. Gdy ta również zaakceptowała kandydata, mógł objąć swoją funkcję. Trzeba tutaj dodać, że żadna osoba, która nie posiadała pozytywnej rekomendacji partyjnej, choćby spełniała wszystkie wymogi, nie miała najmniejszych szans na objęcie danego stanowiska. W latach sześćdziesiątych kierownikiem Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie był Wojciech Krząstek. Intensywnie rozwijano wówczas politykę nagonki na Kościół, zatem rola organów bezpieczeństwa była tutaj szczególna. Powołanie tzw. Zespołu ds. Kleru wiązało się z zaangażowaniem w prace Wydziału Administracyjnego Tomasza Wiśniewskiego, Stanisława Golenia, Mikołaja Maszary (zastępcy Komendanta MO w Rzeszowie), Mariana Kapalskiego oraz Henryka Żaka. W latach siedemdziesiątych Wydziałem kierował Kazimierz Homik, pracownik etatowy KW PZPR w Rzeszowie. Również po przejęciu władzy przez ekipę Gierka w 1970 roku za najważniejsze i kluczowe stanowiska
dla Wydziału Administracyjnego uważano oczywiście te, które były w aparacie „bezpieki”. Ogółem Wydział ten w dekadzie lat siedemdziesiątych miał wpływ na zatwierdzanie stanowisk bezpośrednio i pośrednio związanych z pionem administracji, przemysłu, w gospodarce komunalnej, energetyce, handlu, budownictwie, kulturze, służbie zdrowia, sądownictwie, prokuraturach oraz milicji. Organy bezpieczeństwa MO i objęcie ich nomenklaturą PZPR nadal były istotne dla aparatu partyjnego, ponieważ milicja jako aparat represji i „ramię zbrojne” odgrywała też bardzo ważną dla ekipy Gierka rolę. W aparacie milicyjnym na terenie Rzeszowszczyzny istniały wówczas 53 stanowiska objęte nomenklaturą partyjną. Były to stanowiska komendantów powiatowych, zastępców komendantów ds. SB, a także naczelników wydziałów Komendy Wojewódzkiej MO w Rzeszowie. W drugiej połowie lat siedemdziesiątych nomenklatura Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie koncentrowała się na wymiarze sprawiedliwości i obejmowała stanowiska komendantów i naczelników MO, kierowników i komendantów komisariatów MO, stanowiska w prokuraturach, jak również pracowników sądów i komendantów Straży Pożarnej. Poza tym
Świadectwo pracy Tadeusza Krupy w aparacie partyjnym PZPR (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
63
grudzień 2015
Wniosek o odwołanie Eugeniusza Pietrasa ze stanowiska Instruktora Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
Wykaz świadczący o tym, że w zainteresowaniu Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie pozostawała m.in. obsada personalna kierowniczych stanowisk w jednostkach MO (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
64
grudzień 2015
Wyciąg z protokołu posiedzenia egzekutywy KW PZPR w Rzeszowie, na którym zatwierdzono kandydaturę Wojciecha Krząstka na stanowisko kierownika Wydziału Administracyjnego (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
Fragment akt osobowych Wojciecha Krząstka w KW PZPR w Rzeszowie (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
Charakterystyka Wojciecha Krząstka podpisana przez I Sekretarza KW PZPR w Rzeszowie Władysława Kruczka (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
Wydział Administracyjny zatwierdzał też nominacje na stanowiska dyrektorów szpitali, prezesa PCK, Zrzeszenia Prawników Polskich i Rady Adwokackiej. Zadania Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie, tak w latach siedemdziesiątych, jak i osiemdziesiątych, obejmowały sporządzanie notatek i charakterystyk kadry zatrudnionej w aparacie milicyjno-esbeckim i w wymiarze sprawiedliwości. Sporządzano je w sposób ogólny, ale i szczegółowy, tzn. koncentrowano się na konkretnych osobach peł- Wniosek o zwolnienie Wojciecha Krząstka ze stanowiska Kierownika niących kluczowe funkcje. Zabiegi tego typu wykonywano Wydziału Administracyjnego KW PZPR w Rzeszowie (ze zbiorów Archiz powodów ideologicznych, tj. dla partii ważne były osoby wum Państwowego w Rzeszowie). 65
grudzień 2015
Charakterystyka Bolesława Żaka (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
gwarantujące światopogląd i postawę polityczną zgodne z oczekiwanymi. Mało tego, takie charakterystyki sporządzano co jakiś czas, ponieważ skierowanie danego kandydata na stanowisko nie gwarantowało, że będzie on trzymał się swoich poglądów. Dlatego Wydział Administracyjny przeprowadzał od czasu do czasu kolejne rozmowy z osobami na kluczowych stanowiskach będących w jego gestii, aby zawsze panować nad sytuacją. Kluczowe zadania Wydziału Administracyjnego miały zagwarantować wysoki poziom upartyjnienia w aparacie milicyjnym, dlatego Wydział inspirował liczne szkolenia i dokształcanie pracowników tego aparatu. W myśl założeń, wysokie upartyjnienie miało zapewnić dobry poziom pracy. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych średni poziom upartyjnienia MO sięgał 80%. Upartyjnienie MO wraz z SB wynosiło około 90%, przy czym samej SB prawie 99%. Jak widać, spośród aparatu bezpieczeństwa najważniejszą rolę dla Wydziału Administracyjnego 66
Wyciąg z akt osobowych Bolesława Żaka w KW PZPR w Rzeszowie (ze zbiorów Archiwum Państwowego w Rzeszowie).
pod kątem objęcia wpływami partyjnymi odgrywała Służba Bezpieczeństwa. Po 13 grudnia 1981 roku praca Wydziału Administracyjnego została zawieszona w związku z wprowadzeniem stanu wojennego. Później w praktyce nie działał on już w ciągłości, bo z uwagi na liczne problemy organizacyjne w wewnętrznej strukturze KW PZPR wiele jego zadań rozdzielano między inne komórki. Formalnie jednak Wydział istniał, choć jego praca jako taka nie była określona konkretnie przy pomocy zarządzeń i uchwał. W związku z likwidacją w lutym 1989 roku wszystkich wydziałów działających w rzeszowskim KW PZPR i powołaniu w ich miejsce komisji problemowych, cała dotychczasowa problematyka, którą zajmował się Wydział Administracyjny, została skoncentrowana w tzw. Komisji Problemowej ds. Przestrzegania Prawa i Porządku Publicznego. Jednak już w czerwcu 1989 roku, na skutek upadku systemu PRL, cały Komitet Wojewódzki PZPR został rozwiązany.
Wydział Administracyjny rzeszowskiego KW PZPR był praktycznie jedną z najważniejszych komórek odpowiadających za sprawy kluczowe dla komunistów, czyli związane z bezpieczeństwem i porządkiem publicznym. Mam nadzieję, że niniejszy tekst pozwala na ogólne zorientowanie się w jego działalności. Niestety, „czyszczenie” dokumentacji wytworzonej przez MSW i SB w 1990 roku spowodowało zniszczenie sporej części akt wytworzonych przez Wydziały Administracyjne, w tym i rzeszowski. Jego dokumentacja, zdeponowana w rzeszowskim Archiwum Państwowym (zespół KW PZPR), stanowi w porównaniu z pozostałymi wydziałami zespół najbardziej wybrakowany. Zniszczoną dokumentację Wydziału Administracyjnego można oszacować na około 70% zasobu. Nie jest to pocieszająca wiadomość dla badacza najnowszej historii takiego jak ja, ale z drugiej strony, zachowane akta pozwoliły przynajmniej na określenie stylu i charakteru pracy omawianej komórki.
grudzień 2015
Marcin Maruszak
OSTATNIA TAJEMNICA „RUSALA” – MIEJSCE UPADKU RAKIETY V-2
atem 2014 roku dziennikarze „Tajnej Historii Rzeszowa” i działacze Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia stali się depozytariuszami wiedzy o miejscu upadku fragmentu rakiety V-2, której jedynym dysponentem przez wiele lat pozostawał żołnierz AK i dowódca oddziału antykomunistycznego podziemia Aleksander Rusin ps. „Rusal”. To właśnie „Rusal” przez cały okres istnienia poligonu w Bliźnie zbierał informacje wywiadowcze o prowadzonych tam eksperymentach z bronią rakietową. Dane te trafiały następnie za pośrednictwem akowskich siatek wywiadowczych do Londynu. W okresie Akcji „Burza” dowodzony przez niego oddział podjął próbę zdobycia poligonu. Po wejściu Sowietów „Rusal” współpracował z komisjami alianckimi przy odkrywaniu i zabezpieczaniu fragmentów rakiet, które udało mu się ukryć w okresie okupacji niemieckiej. Najwięcej możliwości poszukiwania tajnej broni posiadali wówczas Sowieci, któ-
L
rzy działali de facto na terenach przez siebie okupowanych. Za wszelką cenę usiłowali zdobyć informacje o ukrytych fragmentach rakiet. Jak się jednak okazało, nigdy nie udało im się to w pełni. Najważniejsze tajemnice pozostały bowiem w dyspozycji polskiego podziemia, na którego czele na tym terenie stał „Rusal”, który – jak się okazało – do końca życia skrywał tajemnicę ostatniego, nieujawnionego aliantom fragmentu rakiety V-2 na poligonie w Bliźnie, by przekazać ją następcy – osobie najbliższej i najbardziej zaufanej. Od kilku miesięcy członkowie Stowarzyszenia, do którego należy też syn „Rusala”, Roman Rusin, podejmowali starania, aby zainteresować najważniejsze instytucje Podkarpackiej Doliny Lotniczej sprawą wydobycia tego niezwykle cennego historycznie obiektu, jednak bez powodzenia. Pomimo pisemnych próśb, ani PZL WSK Rzeszów, ani PZL WSK Mielec, ani Politechnika Rzeszowska nie znalazły na to środków. Odbyło się szereg spotkań
w tej sprawie z przedstawicielami wymienionych instytucji, jednak zamiast konkretnej oferty pomocy, koncentrowano się na zadawaniu szczegółowych pytań dotyczących lokalizacji oraz wiarygodności dowodów. Członkowie Stowarzyszenia zwrócili się zatem o pomoc w sfinansowaniu i przeprowadzeniu przedsięwzięcia do różnych organizacji pozarządowych. Ostatecznie nawiązano w tej sprawie kontakt z historykami z Aeroklubu Mieleckiego, którzy podjęli się zorganizowania akcji wydobycia rakiety. W pracach brali też udział członkowie Podkarpackiego Stowarzyszenia Poszukiwaczy „Ocalić od Zapomnienia” oraz Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Bliźnieńskiej. Efektem działań młodych zapaleńców i miłośników historii było wydobycie 25 września 2015 roku ostatniego fragmentu Rakiety V-2. Trwają poszukiwania sponsora, który wspomógłby konserwację zabytku. Zainteresowani proszeni są o kontakt z Parkiem Historycznym w Bliźnie.
Pisma z propozycją współpracy skierowane do Zarządu WSK „PZL-Rzeszów” S.A. i Rektora Politechniki Rzeszowskiej.
67
grudzień 2015
ROZMOWA
SYN ALEKSANDRA RUSINA „RUSALA” O OKOLICZNOŚCIACH UJAWNIENIA MIEJSCA UPADKU FRAGMENTÓW RAKIETY V-2 ORAZ OSTATNIEJ WOLI SWEGO OJCA Z Romanem Rusinem, synem Aleksandra Rusina „Rusala”, legendarnego żołnierza AK i dowódcy oddziału antykomunistycznego podziemia, rozmawia Marcin Maruszak.
Marcin Maruszak: W jaki sposób Pana Ojciec, Aleksander Rusin „Rusal”, dowiedział się o miejscu, gdzie mogły spaść szczątki rakiety? Roman Rusin: Ojciec mój Aleksander Rusin urodził się 18 stycznia 1914 roku w Dobryninie. Po ukończeniu szkoły podstawowej pracował w gospodarstwie rodziców i dorabiał w miejscowych majątkach, gdyż rodziców nie było stać na dalsze kształcenie. W 1935 roku został powołany do służby wojskowej. Bardzo się ucieszył, bo swoją przyszłość upatrywał w wojsku. Po odbyciu służby pozostał w wojsku, jako żołnierz zawodowy. Po wkroczeniu Armii Czerwonej dostał się do niewoli sowieckiej, skąd udało mu się zbiec i po wielu perypetiach dotarł do rodzinnego domu w Dobryninie. W 1940 roku wstąpił do ZWZ-AK, gdzie został dowódcą oddziału dywersyjnego. W 1943 roku Niemcy przenie-
śli poligon doświadczalny pocisków V-1 i rakiet V-2 do wsi Blizna w pobliżu Dobrynina. Wtedy Ojciec otrzymał rozkaz zaprzestania wszelkiej działalności dywersyjnej, a skupienia się na akcjach wywiadowczych. W tym celu przysłano z mieleckiej komendy AK Józefa Bułasia, a z Komendy Głównej AK przyjechał Sławomir Górecki. Pewnego razu Ojciec z kolegą siedzieli niedaleko domu i zauważyli, jak wystrzelona rakieta V-2 zaczęła koziołkować w powietrzu i upadła około półtora kilometra od miejsca, w którym przebywali. Natychmiast na rowerach udali się w to miejsce. Jadąc, zauważyli połamany las, leżącą na ziemi i ziejącą ogniem rakietę. Podbiegli do niej, a Ojciec krokami przemierzył długość i średnicę i szybko się oddalili, ponieważ Niemcy na motocyklach przeszukiwali teren. Następnym razem, przebywając w lasach niedaleko Blizny,
Lato 2014 roku. Członkowie ekspedycji poszukiwawczej dla ustalenia i potwierdzenia miejsca upadku fragmentu rakiety V-2. W środku Roman Rusin, po prawej Sławomir Bury, Prezes Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych Podkarpacia, i Marcin Maruszak, Redaktor Naczelny Kwartalnika „Tajna Historia Rzeszowa” (fot. Archiwum).
68
Płk Aleksander Rusin ps. „Rusal”, „Olek” (fot. ze zbiorów rodziny Rusinów).
Ojciec zauważył, jak wystrzelona rakieta V-2 rozpadła się w powietrzu na dwie części. Tylna cześć spadła na torfowe łąki nieopodal Blizny, natomiast przednia część poleciała dalej i upadła w lesie. Ojciec natychmiast zamaskował miejsca upadku rakiety i Niemcom, mimo poszukiwań, nie udało się odnaleźć tych miejsc. Jesienią 1944 roku do domu rodzinnego mojego Ojca w Dobryninie przyjechała międzynarodowa komisja – Amerykanie, Anglicy i Francuzi w towarzystwie Sowietów. Ojciec oprowadził ich po Bliźnie, a następnie wskazał miejsce upadku tylnej części rakiety. Zabrano wtedy wystające z ziemi części. Było tego około pół ciężarówki. Miejsca upadku przedniej części nie wskazał, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. – W jakich okolicznościach Ojciec przekazał Panu tę wiedzę? – W latach siedemdziesiątych Ojciec mnie wtajemniczył i zaprowadził w to miejsce. Było to oczko wodne o średnicy około 6 metrów i około metra głębokości wody. Przy pomo-
grudzień 2015
– W latach późniejszych, oprowadzając po Bliźnie wycieczki szkolne i ludzi zainteresowanych, Ojciec wspominał, że teren po byłym poligonie dobrze by było w jakiś sposób zagospodarować. Zawsze miał nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie i że trzymane w tajemnicy fragmenty rakiety V-2 znajdą tam swoje miejsce. W 2006 roku dotarł do Ojca redaktor Adam Sikorski w celu zrobienia filmu o moim Ojcu i o poligonie w Bliźnie. W późniejszym okresie do Ojca przyjechał ówczesny nadleśniczy Nadleśnictwa Tuszyma i zaproponował współpracę dotyczącą historii poligonu, ponieważ w rozpracowaniu tajnej broni Hitlera brali udział również leśnicy, i obiecywano mu, że w budynku Nadleśnictwa powstanie izba pamięci, w której zasługi mojego Ojca będą wyekspoFragmenty rakiety V-2 (fot. Archiwum). nowane razem z leśnikami. Ojciec, cy osęki wydobyliśmy prawie trzy- dzieląc się swoją wiedzą, zachowysta kilogramów różnych elementów wał ostrożność. Wskazał tylko miejrakiety, które Ojciec przekazał do sce upadku pierwszej rakiety i tylnej Muzeum Okręgowego w Rzeszo- części drugiej. Wydobyte fragmenty wie. Miejsce upadku w dalszym cią- rakiet przejęło Nadleśnictwo do twogu utrzymywał w tajemnicy. rzonej izby pamięci. W Nadleśnictwie na krótki czas częściowo wyekspono– Dlaczego, według Pana, pomimo wano zasługi Ojca, potem jednak ekswielokrotnych poszukiwań oma- pozycję usunięto, a niektóre zasługi wianego fragmentu rakiety, dotych- przypisano leśnikom, jak na przykład czasowe działania w tym kierunku ukrycie części rakiety V-2. Mój Ojciec kończyły się niepowodzeniem? po tym fakcie był bardzo rozgoryczo-
Lato 2014. Pomnik w parku historycznym w Bliźnie. Od lewej: Sławomir Bury, Roman Rusin i Marcin Maruszak (fot. Archiwum).
ny, a jednocześnie miał nadzieję, że w Bliźnie powstanie jakieś muzeum. – Czy Ojciec przekazał Panu jakieś wytyczne (ostatnią wolę) dotyczące wspomnianego fragmentu rakiety? – Krótko przed śmiercią Ojciec upoważnił mnie, abym, w przypadku, gdy w Bliźnie powstanie muzeum, przekazał tam mundur i wszystkie po nim pamiątki oraz wskazał miejsce upadku przedniej części V-2. Prosił, abym stał na straży, by niewypaczona historia została przekazana następnym pokoleniom. Na dzień dzisiejszy tylko częściowo spełniłem wolę Ojca. Wypożyczyłem mundur i inne pamiątki do Parku Historycznego w Bliźnie. – Dlaczego zdecydował się Pan podjąć działania zmierzające do odnalezienia i ujawnienia ukrywanego przez wiele lat przez Pańskiego Ojca miejsca upadku fragmentu rakiety V-2? Jakie nadzieje wiąże Pan z wydobyciem fragmentu rakiety? Gdzie według Pana powinien się on się znaleźć po wydobyciu? – Jeżeli chodzi o szczątki przedniej części rakiety V-2, długo zwlekałem, aż wreszcie przekonałem się, że Park Historyczny w Bliźnie jest dobrym miejscem, aby pamięć o moim Ojcu i jego walce o Polskę wolną i niepodległą była godnie zaprezentowana. Dlatego zdecydowałem się wskazać miejsce upadku rakiety ekipie poszukiwaczy, pod warunkiem, że pozostałości po V-2 znajdą się w Parku Historycznym w Bliźnie. Jednocześnie pragnę podkreślić, że nie byłoby tego wszystkiego bez bardzo dobrej współpracy z wójtem Gminy Ostrów, panem Piotrem Cielcem, radnym i sołtysem wsi Blizna, panem Wiesławem Jeleniem, redaktorem kwartalnika „Tajna Historia Rzeszowa”, panem Marcinem Maruszakiem i prezesem Podkarpackiego Stowarzyszenia Rodzin Żołnierzy Niezłomnych, panem Sławomirem Burym oraz z ekipą poszukiwaczy z Mielca z panem Mariuszem Mazurem, która ma dokonać eksploracji miejsca upadku rakiety V-2. – Dziękuję za rozmowę 69
grudzień 2015
ARTYKUŁ Marcin Maruszak
LEON SŁOWIK PS. „UZDA” ŻOŁNIERZ NIEZŁOMNY Z BRATKOWIC
P
rawdopodobnie nigdy przedtem ani potem nie wydano i nie wykonano w Rzeszowie wyroku śmierci w czasie tak krótkim, jak to miało miejsce w 1947 roku wobec żołnierza AK i WiN Leona Słowika. Komunistyczny sąd i prokuratura w sposób niezwykle szybki i skrupulatny zlikwidowały i zatarły wszelkie ślady po człowieku, który stał się w okolicach Rzeszowa symbolem oporu przeciwko narzuconej siłą władzy. Przez cały okres PRL niszczono wszelkie ślady jego działalności i pamięć o nim, którą komuniści uważali za szczególnie groźną. Zastanawiające jest to, co dzieje się z pamięcią o Leonie Słowiku również dzisiaj. Nie umieszczono jego biogramu w wydanej przez rzeszowski IPN książce poświęconej skazanym na karę śmierci przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Rzeszowie, a w wydawanej przez władze samorządowe „Trzcionce” oczerniono pamięć o nim i o jego kolegach z podziemia. Czy to tylko wynik przeoczenia, czy może działalności tzw. resortowych dzieci? Pomimo czynionych przez władze komunistyczne starań, aby wymazać z pamięci mieszkańców Bratkowic postać Leona Słowika, zachowały się liczne świadectwa jego walki o wolną Polskę. Paradoksalnie, to właśnie komuniści najlepiej udokumentowali jego działalność. Zachowane protokoły przesłuchań oraz inne wytworzone przez komunistyczne organa bezpieczeństwa dokumenty wskazują wyraźnie, że jego działalność skierowana była wyłącznie przeciwko przedstawicielom komunistycznego aparatu represji oraz jego współpracownikom. Chociaż został przez stalinowski sąd skazany i zamordowany jako zwykły kryminalista, przywrócono mu po latach cześć i honor. Sąd Okręgowy w Rzeszowie II Wydział Karny, postanowieniem z dnia 11 stycznia 2011 roku, unieważnił wyrok śmierci orzeczony wobec Leona Słowika przez Wojskowy Sąd Rejonowy (WSR) w Rzeszowie i uznał, że jego działalność skierowana była na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego. Orzeczenie Sądu wydane w tej sprawie stanowi wyjątkowy przykład znacznego zaangażowa70
nia organów wymiaru sprawiedliwości w proces dochodzenia do prawdy o życiu i walce jednego z Żołnierzy Wyklętych. Leon Słowik urodził się 2 marca 1915 roku w dużej wsi Bratkowice w powiecie rzeszowskim, w chłopskiej rodzinie Józefa i Marii z domu Kwoka. Do szkoły powszechnej uczęszczał w Bratkowicach. Służbę wojskową odbył w 2. Pułku Strzelców Podhalańskich w Sanoku w stopniu szeregowego.
Leon Słowik w mundurze 2. Pułku Strzelców Podhalańskich (ze zbiorów autora).
Z tego okresu zachowała się jego fotografia w charakterystycznym podhalańskim umundurowaniu. 5 lutego 1940 roku poślubił Marię Świder z Bratkowic, z którą miał dwóch synów. W 1943 roku został zaprzysiężony w Placówce AK Głogów Małopolski (krypt. „Grab”), otrzymując pseudonim
Przedwojenny dowód osobisty Leona Słowika (ze zbiorów rodziny Słowików).
grudzień 2015
Fałszywa kenkarta, którą posługiwał się Leon Słowik w okresie okupacji niemieckiej (ze zbiorów rodziny Słowików).
Leon Słowik, lata 40. XX wieku (fot. ze zbiorów rodziny Słowików).
„Uzda”. Pełnił służbę w plutonie pod dowództwem Jana Surowca ps. „Rydz” w Bratkowicach. Następnie został przydzielony do patrolu dywersyjnego pod dowództwem ppor. Józefa Lisa ps. „Tajfun”, przeznaczonego do wykonywania zadań specjalnych związanych m.in. z akcjami AK o kryptonimach „Kośba” i „Wrzód”, tj. zwalczaniem gorliwych funkcjonariuszy niemieckich, osób współpracujących z władzami okupacyjnymi, sowieckich szpiegów oraz powszechnego bandytyzmu. Używał wówczas fałszywej kenkarty na nazwisko
Leon Kurek, w której figuruje m.in. krakowski adres zameldowania. Może to świadczyć o jego zaangażowaniu w poważne zadania wywiadowcze i dywersyjne na rzecz podziemia. Latem 1943 roku uczestniczył na terenie Nosówki w likwidacji dwóch groźnych dla AK działaczy komunistycznych – Władysława Mytycha i Józefa Ciebiery ze Zgłobnia. Według jednoźródłowej informacji, akcją dowodził Tadeusz Lis ps. „Ukleja”, późniejszy zastępca Dowódcy Placówki AK w Głogowie. W okresie Akcji „Burza” walczył w składzie wydzielonej ze Zgrupowania III Obwodu AK Rzeszów grupy pod dowództwem „Tajfuna”, której zadaniem było realizowanie działań dywersyjnych wzdłuż szosy Rzeszów – Głogów Małopolski. Żołnierze tej grupy m.in. rozbili kilka niemieckich samochodów, zdobywając wiele jednostek broni maszynowej. Od jesieni 1944 roku w ramach oddziału „Tajfuna” Słowik wykonywał zadania z zakresu dywersji i samoobrony, skierowane przeciwko nowemu, sowieckiemu okupantowi. Od dowódcy otrzymał pistolet typu Colt, pochodzący z alianckiego zrzutu. Po aresztowaniu ppor. Lisa przez NKWD w październiku 1944 roku, „Uzda” objął dowództwo nad patrolem dywer-
syjnym na terenie placówki, którego zadaniem było zabezpieczanie struktur AK oraz magazynów broni, a przede wszystkim ochranianie żołnierzy i ich rodzin przed infiltracją bezpieki. Oddział prowadził też działania dyscyplinujące byłych żołnierzy AK, jak również organizował akcje specjalne, w tym likwidację zagrażających AK konfidentów. Po wydaniu przez Komendanta Głównego AK 19 stycznia 1945 roku rozkazu o jej rozwiązaniu, oddział „Uzdy” działał nadal. Było to możliwe dzięki bezpośredniemu zaangażowaniu i działalności Inspektora Inspektoratu AK Rzeszów, mjr. Łukasza Cieplińskiego ps. „Konrad”, który od lutego 1945 roku pełnił funkcję szefa sztabu Okręgu antykomunistycznej organizacji „Nie”. Mjr Ciepliński rozbudowywał siatkę organizacji, opierając ją przeważnie na strukturach akowskich i utrzymując w terenie sieć wywiadowczą AK oraz oddziały dywersyjne. W połowie lutego 1945 roku Ciepliński zorganizował w Rzeszowie odprawę oficerów swego sztabu, w czasie której zadecydował o wzmożeniu czynnego oporu. Przekazał podległym sobie komendantom obwodów m.in. rozkazy likwidacji zagrażających
Leon Słowik z żoną przed domem rodzinnym w Bratkowicach, lata 40. XX wieku (fot. ze zbiorów rodziny Słowików).
71
grudzień 2015
podziemiu działaczy Polskiej Partii Robotniczej (PPR) i funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa (UB). Nakazem chwili było też zorganizowanie funduszy na przerzut „spalonych” żołnierzy na inny teren w sytuacji całkowitego odcięcia od środków przyznanych na ten cel w Komendzie Okręgu, którego dowództwo mieściło się za linią frontu w Krakowie. Przystąpiono więc do planowania i realizowania akcji ekspropriacyjnych na składy, magazyny, przedsiębiorstwa, a także bogatych gospodarzy, wysługujących się nowej władzy. Za organizację tych działań na terenie Obwodu „Nie”–DSZ Rzeszów odpowiadali Komendant Obwodu Mieczysław Kawalec oraz ppor. Wiktor Błażewski ps. „Orlik”, dowódca dywersyjnego oddziału dyspozycyjnego Inspektoratu. „Uzda” utrzymywał bezpośredni kontakt z p.o. oficerem dywersji zachodniej części Obwodu rzeszowskiego AK–„Nie”–DSZ, Bolesławem Jastrzębskim ps. „Jastrząb”, a następnie z jego następcą, Michałem Frankiewiczem ps. „Kaczor”. Zeznanie Stanisława Świdra z 6 marca 1946 r., mające świadczyć o tym, jak Leon Słowik i jego działalność była postrzegana przez część mieszkańców Bartkowic. Określenia typu: „przychodziło po niego NKWD” czy „partyzant przeciw demokracji” wydają się w tej kwestii kluczowe (IPN Rz 046/1006, t. 1; kopia ze zbiorów autora).
Wyciąg z protokołu przesłuchania w lipcu 1946 r. Tadeusza Dziedzica ps. „Grusza”, byłego dowódcy dywersji Placówki AK Trzciana krypt. „Świerk”. Potwierdza, że w okresie okupacji niemieckiej Leon Słowik brał udział w akcjach likwidacyjnych pod dowództwem Tadeusza Lisa ps. „Ukleja”, późniejszego zastępcy dowódcy Placówki AK w Głogowie Małopolskim (IPN Rz 046/1006, t. 3; kopia ze zbiorów autora).
72
W pierwszej połowie 1945 roku oddział „Uzdy” wykonał kilka wyroków śmierci oraz przeprowadził szereg akcji rekwizycji mienia u członków PPR, m.in. 23 maja brał udział w likwidacji funkcjonariusza UB Franciszka Fereta oraz w próbie likwidacji członka PPR Władysława Mytycha. Z kolei 15 czerwca patrol „Uzdy” uczestniczył w rozbiciu posterunku Milicji Obywatelskiej (MO) w Świlczy, skąd uwolnił zatrzymanego dzień wcześniej żołnierza podziemia oraz zarekwirował na cele organizacyjne większą ilość broni palnej, maszynę do pisania, pieczątki, sorty mundurowe, kilka zegarków funkcjonariuszy MO, a także kwotę 153 200 złotych – własność gminy zbiorowej. Po ogłoszeniu przez rząd lubelski amnestii 2 sierpnia 1945 roku Leon Słowik nie ujawnił się i kontynuował działalność podziemną.
grudzień 2015
W wyniku ustaleń, jakie zapadły pomiędzy rzeszowskimi działaczami Polskiego Stronnictwa Ludowego (PSL) i podziemnego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” (WiN), na początku 1946 roku, wraz z byłym dowódcą miejscowego oddziału Ludowej Straży Bezpieczeństwa (LSB) Franciszkiem Rejmanem ps. „Bicz”, otrzymał polecenie utworzenia oddziału partyzanckiego mającego operować na styku powiatów rzeszowskiego, kolbuszowskiego i dębickiego. Oddział miał pełnić rolę żandarmerii, której zadaniem było pacyfikowanie postaw i nastrojów prokomunistycznych wśród byłych działaczy podziemia i chłopów, a także zapobieganie infiltracji struktur WiN i PSL ze strony UB i MO. Działania takie zostały wymuszone sytuacją polityczną w kraju, zwłaszcza stopniowym zaostrzaniem przez komunistów represji wobec członków PSL, co z kolei było ściśle związane ze zbliżającym się terminem powszechnych wyborów do Sejmu, a tym samym walką o władzę pomiędzy PSL a partiami tzw. bloku komunistycznego. 12 lutego 1946 roku oddział „Uzdy” i „Bicza” dokonał rekwizycji mienia w spółdzielniach w Trzcianie i Bratkowicach. Tego samego dnia „Uzda” brał także udział w wykonaniu kary chłosty na leśniczym Władysławie Baranie i Franciszku Mytychu za współpracę z okupantem niemieckim. Próbowano też wtedy zlikwidować sekretarza miejscowego koła PPR Jana Fereta i jego syna Franciszka, który służył w PUBP w Rzeszowie. Jednak Feretowie ostrzeliwali się z posiadanej broni, co uniemożliwiło realizację zadania. Wiosną 1946 roku Leon Słowik uczestniczył w zlikwidowaniu funkcjonariusza UB o nazwisku Woźniak w Stykowie oraz sołtysa Nosówki Stefana Miłka za donoszenie na UB. W maju oddział „Uzdy” i „Bicza” próbował zlikwidować funkcjonariusza UB Kazimierza Rozborskiego, któremu udało się jednak uciec i złożyć ob-
Odpis protokołu przesłuchania 26 listopada 1946 r. funkcjonariusza UB Kazimierza Rozborskiego z opisem próby zlikwidowania go przez oddział Rejmana i Słowika (IPN Rz 108/2897; kopia ze zbiorów autora).
ciążające zeznania. 10 lipca oddział dokonał rekwizycji mienia w spółdzielni produkcyjnej w Zgłobniu, a pod koniec lipca zlikwidował funkcjonariusza UB nazwiskiem Kocór w Klęczanach. Żołnierze chodzili wówczas uzbrojeni m.in. w zrzutowe pistolety maszynowe typu Sten, Colty i granaty. Oprócz bezwzględnego zwalczania funkcjonariuszy UB i członków PPR, do podstawowych zadań oddziału „Uzdy” w tym okresie należało systematyczne pobieranie kontrybucji i różnego rodzaju opłat nakładanych na wysługujących się komunistom działaczy partyjnych i spółdzielczych, a także pobieranie opłat za drzewo wywożone z lasu oraz tzw. pogadanki z nauczycielami i działaczami organizacji mło-
dzieżowych. Zaplecze oddziału w początkowej fazie było dobrze zorganizowane. Osłona wywiadowcza WiN i sieć informatorów w terenie zapewniały bezpieczeństwo i dostęp do informacji. Za aprowizację odpowiadały lokalne struktury PSL. Prawie wszyscy partyzanci posiadali ponadto legitymacje PSL wystawione na fałszywe nazwiska oraz posługiwali się innymi fałszywymi dowodami tożsamości. Przez kilkumiesięczny okres działalności oddziału przewinęło się przez jego szeregi kilkunastu byłych żołnierzy dawnego patrolu LSB pod dowództwem Franciszka Rejmana ps. „Bicz”, Oddziału Specjalnego BCh pod dowództwem Stanisława Pieli ps. „Kościarz” i patrolu dywersyjnego „Straży” AK–„Nie”–DSZ 73
grudzień 2015
Postanowienie Sądu Okręgowego w Rzeszowie, stwierdzające nieważność wyroku byłego Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie wydanego w 1947 r. wobec Leona Słowika (ze zbiorów autora).
74
grudzień 2015
pod dowództwem Leona Słowika ps. „Uzda”. Oddział utrzymywał także kontakty z operującym latem 1946 roku na Podkarpaciu zgrupowaniem partyzanckim WiN pod dowództwem mjr. Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”. Leon Słowik odpowiadał za jeden z magazynów broni oddziału, który mieścił się w Bratkowicach. Schowano tam cztery ręczne karabiny maszynowe, kilka karabinów, pistoletów oraz kilkaset sztuk amunicji. Działalność partyzancka „Uzdy” spotkała się z wyraźną reakcją władz bezpieczeństwa. Represje nasilono zwłaszcza w okresie przed czerwcowym referendum. Tropieniem i likwidacją zbrojnego podziemia na terenie powiatu rzeszowskiego zajmował się m.in. powołany 8 czerwca 1946 roku Powiatowy Sztab Bezpieczeństwa Głosowania Ludowego, którego zadaniem było koordynowanie działań skierowanych przeciwko podziemiu, przy wykorzystaniu zwiększonej obecności wojska i jednostek Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego (KBW) w terenie oraz działań operacyjnych UB. W celu rozbicia oddziału „Uzdy” oraz w reakcji na doniesienia o przejawach jego działalności, począwszy od kwietnia 1946 roku wysyłano w teren grupy operacyjne złożone przede wszystkim z funkcjonariuszy Wojewódzkiego i Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (UBP) w Rzeszowie oraz żołnierzy stacjonującego w tym mieście 5. Samodzielnego Batalionu Operacyjnego KBW, którymi dowodził m.in. oficer sowiecki Piotr Rałdugin. W wyniku radykalnych działań, do końca 1946 roku władzom bezpieczeństwa udało się doprowadzić do aresztowania większości partyzantów. Pozostała część ujawniła się w okresie amnestii ogłoszonej 22 lutego 1947 roku. Na początku 1947 roku bezpieka dysponowała szczegółowymi danymi na temat struktury i składu osobowego oddziału. Wielu „leśnych” zostało później aresztowanych i skazanych
Pismo Szefa PUBP w Rzeszowie do Wojskowej Prokuratury Rejonowej z informacją o próbie ucieczki aresztowanego 3 września 1947 r. Leona Słowika (IPN Rz 108/2897; kopia ze zbiorów autora).
Postanowienie o tymczasowym aresztowaniu Leona Słowika 5 września 1947 r., podpisane przez Podprokuratora Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie Ludwika Migielskiego i zatwierdzone przez Szefa PUBP Rzeszów (IPN Rz 108/2897; kopia ze zbiorów autora).
75
grudzień 2015
przez stalinowskie sądy. Ciekawie brzmią fragmenty zeznań jednego z żołnierzy oddziału Eugeniusza Porady, złożonych przed oficerem UB w trakcie prowadzonego przeciwko niemu śledztwa: „[...] Rejman mówił mi, że to jest stara organizacja AK, która zmieniła nazwę na WiN. Zaprzysiężony Rejmanowi nie byłem, legitymacji nie posiadałem, widziałem legitymację u Rejmana, Leona Słowika, Misia Wojciecha, na których była fotografia z pieczątką okrągłą, przez kogo podpisana, nie wiem [...]”. Spalony na terenie Rzeszowszczyzny Leon Słowik zmuszony został do ukrycia się pod fałszywym nazwiskiem na
tzw. Ziemiach Odzyskanych. Około połowy sierpnia 1946 roku wyjechał do miejscowości Turków w województwie pomorskim. Występował m.in. pod nazwiskiem Sebastian Wiśniewski. Imał się rożnych zajęć, starając się dość często zmieniać miejsce pracy i zamieszkania. Jednak miłość do żony oraz dwójki małych dzieci, pozostawionych w Bratkowicach, była silniejsza – utrzymywał z żoną tajny kontakt listowny. Okazało się to jednak zgubne. Jak wynika z zachowanych dokumentów bezpieki, do drugiej połowy 1947 roku działała jeszcze na omawianym terenie siatka oddziału „Uzdy”, nastawiona już przede wszystkim na przetrwanie, choć do
Protokół rewizji osobistej, dokonanej u Leona Słowika 5 września 1947 r. przez funkcjonariuszy UB i KBW. Wśród zarekwirowanych rzeczy figurują fałszywe dokumenty, notes i fotografia, których brak w aktach śledztwa (IPN Rz 108/2897; kopia ze zbiorów autora).
76
końca zachowująca charakter antykomunistyczny. W jednym z meldunków KBW z tego okresu informowano: „[…] dnia 24 lipca 1947 roku w rejonie Głogowa pow. Rzeszów ukazała się banda NSZ Słowika w sile 20 ludzi. W celu likwidacji w/w bandy wyjechała grupa operacyjna WBW. Operacja dała wynik negatywny, gdyż banda rozproszyła się po lesie na drobne grupy”. Trudno traktować informację o tak licznym oddziale jako wiarygodną, biorąc pod uwagę fakt, że Leon Słowik i Franciszek Rejman ukrywali się na Ziemiach Zachodnich, a pozostałych dowódców patroli i większość żołnierzy oddziału aresztowano lub sami ujawnili się w czasie amnestii. Być może, była to jedynie zwykła konfabulacja, mająca usprawiedliwić represje ze strony KBW. Jednak podjęte w tej sprawie przez organa bezpieczeństwa działania wydają się całkowicie nieadekwatne do sytuacji. W reakcji na wspomniane wydarzenie, szef Sztabu WBW Rzeszów kpt. Woch oraz pomocnik szefa Sztabu do spraw wywiadowczych por. Kicki, w piśmie z 2 sierpnia 1947 roku poinformowali Wydział III Oddziału I KBW w Warszawie o „nowo utworzonej bandzie rabunkowej Słowika”. W raporcie por. Kickiego znalazły się informacje o tym, że „banda ta jest pozostałością bandy Rejmana, działa w sile 6–12 ludzi rekrutujących się z bandy Rejmana i Lisa, uzbrojonych w 1 RKM, automaty i granaty, umundurowana w mundury WP i MO”. Dowódcę Leona Słowika określono jako byłego żołnierza AK. Według przedstawionych w dalszej części meldunku danych, „[...] banda ta dokonuje napadów wyłącznie rabunkowych, lecz stara się okazać jako banda o zabarwieniu politycznym. Obecnie zwiad pracuje nad ustaleniem stanu osobowego bandy oraz stałego miejsca dyslokacji w celu jej likwidacji”.
grudzień 2015
Postanowienie o wszczęciu śledztwa w sprawie przeciwko Leonowi Słowikowi, wydane 5 września 1947 r. przez oficera śledczego PUBP w Rzeszowie, Kazimierza Witka (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora). Leon Słowik z żoną. Lata 40. XX w. (fot. ze zbiorów rodziny Słowików).
W kolejnym meldunku KBW z omawianego okresu znalazła się m.in. informacja, że „[…] w dniu 14.08.1947 zwiad ustalił, że banda NSZ Słowika jest bandą rabunkową i grasuje w rejonie Głogowa pow. Rzeszów. D[owód]ca bandy Słowik uciekł na Ziemie Odzyskane. Z[astęp]ca Słowika pochodzi z Trzciany a pozostałych 5-ciu członków rekrutuje się z bandy NSZ Lisa. Wypad zorganizowany pod koniec miesiąca nie dał większych rezultatów. Aresztowano brata d[owód]cy bandy – współpracownika Słowika, znaleziono 430 sztuk amunicji, 1 płaszcz wojskowy oraz dokumenty i zdjęcia”.
Akt oskarżenia w trybie doraźnym przeciwko zatrzymanemu 13 września 1947 r. Leonowi Słowikowi, sporządzony przez oficera śledczego Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie, ppor. Stanisława Horaka (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora).
Ustaleniem miejsca pobytu „Uzdy” zajmowała się grupa operacyjna złożona z funkcjonariuszy Sekcji do Walki z Bandytyzmem PUBP w Rzeszowie oraz Samodzielnej Kompanii Zwiadu 3. Brygady KBW. Od 18 sierpnia 1947 roku grupa operacyjna KBW pod dowództwem por. Józefa Włodyki prowadziła działania w okolicach Bratkowic. Zorganizowano liczne zasadzki i wzięto pod obserwację zabudowania gospodarstwa Słowików. Z raportu ówczesnego Dowódcy KBW woj. rzeszowskie77
grudzień 2015
go wynika, że „[...] Grupa była zakonspirowana i w celu zdobycia wiadomości od ludności cywilnej żołnierze zostali poprzebierani na pracowników leśnych. Oprócz tego zostały urządzone zasadzki w stodole obok domu dowódcy bandy „Słowika” w Bratkowicach, skąd w dzień i w nocy obserwowano żonę Słowika, ponieważ przypuszczano, że ma kontakt z mężem [...]”. Po zebraniu wystarczającej ilości informacji przeprowadzono rewizję w domu „Uzdy” oraz u jego sąsiadów, gdzie znaleziono zdjęcia i korespondencję, wysyłaną przez niego do żony na ich adres. Na tej podstawie udało się ustalić miejsce jego pobytu. „Uzda” został zatrzymany 2 września 1947 roku przez grupę operacyjną KBW i PUBP Rzeszów pod dowództwem st. sierż. Jana Bardynia w miejscowości Kleśnik na terenie Pomorza Zachodniego. Przy zatrzymanym znaleziono m.in. kenkartę oraz trzy dokumenty tożsamości na fałszywe nazwiska, a także pistolet 15-strzałowy kal. 9 mm. Postanowienie o jego tymczasowym aresztowaniu podpisał podprokurator Wojskowej Prokuratury Rejonowej (WPR) w Rzeszowie, Ludwik Migalski. Opis okoliczności towarzyszących zatrzymaniu Leona Słowika znajduje się w dalszej części wspomnianego raportu: „[...] Tego samego dnia dowódca grupy por. Włodyka obstawiał okoliczne poczty oraz rodzinę Słowika, ażeby nie wysłali telegramu na zachód, poczym z przedstawicielem PUBP udał się do w/w miejscowości gdzie w dniu 2 września 1947 roku wspólnie z tamtejszymi funkcjonariuszami PUBP w majątku Klejnik [powinno być: Kleśnik – przyp. M.M.] aresztował Słowika, który ukrywał się na fałszywe nazwisko Wiśniewski Sebastian. Podczas konfrontacji Słowik usiłował zbiec, co mu się nie udało. Podczas przesłuchania na tamtejszym PUBP Słowik usiłował wyciągnąć pistolet 78
Protokół oględzin broni zarekwirowanej u Leona Słowika 20 września 1947 r. (sygnatura akt IPN Rz 108/2897; kopia ze zbiorów autora).
jednemu z funkcjonariuszy PUBP. W czasie transportowania Słowika pociągiem pośpiesznym Szczecin – Kraków do Rzeszowa, Słowik pod pretekstem załatwienia swojej potrzeby o godz. 24.00 przechodząc koło drzwi raptownie je otworzył i wyskoczył z pociągu, który jechał z prędkością 80 km/godz. Porucznik Włodyka zatrzymał pociąg i ujął Słowika, który usiłował się odczołgać do pobliskich zarośli. Słowik odniósł ciężkie obrażenia twarzy i oczu”. Pech chciał, że przy wyskakiwaniu z pociągu Leon Słowik uderzył
w słup telefoniczny. Według zachowanej korespondencji UB, odniósł on ciężkie obrażenia, m.in. stracił większość zębów w górnej szczęce. Nie był w stanie uciekać. Półprzytomnego ubecy wsadzili z powrotem do pociągu. Nie wiadomo, czy był opatrywany przez lekarza. W ciężkim stanie przewieziono go do siedziby PUBP w Rzeszowie. Podczas przesłuchania prowadzonego przez oficera śledczego, st. sierż. Kazimierza Witka, „Uzda” nie przyznał się do żadnego zabójstwa. Jednocześnie ujawnił magazyn broni i amunicji, który mieścił się w Bratkowicach.
grudzień 2015
popełnienia przestępstwa z art. 4 § 1 Dekretu z dnia 13 czerwca 1946 roku, skazując go 7 października 1947 roku na karę śmierci oraz, po myśli art. 49 § 1 KKWP, na utratę praw obywatelskich i honorowych na zawsze, i po myśli art. 49 § 1 Dekretu – na przepadek mienia. W uzasadnieniu Sąd stwierdził, iż „[...] jedyną karą na jaką oskarżony zasłużył może być tylko całkowite wyeliminowanie go ze społeczeństwa jako jednostkę wybitnie aspołeczną”.
Postanowienie Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie z 2 października 1947 r. o zatwierdzeniu aktu oskarżenia w sprawie Leona Słowika (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora).
W treści aktu oskarżenia przeciwko Leonowi Słowikowi, oskarżonemu z art. 4 § 1 Dekretu z dnia 13 czerwca 1946 roku o przestępstwach szczególnie niebezpiecznych w okresie odbudowy państwa polskiego, oficer śledczy WPR w Rzeszowie ppor. Stanisław Horak zawarł wniosek o rozpatrzenie sprawy w trybie doraźnym na zasadzie art. 1 § 4 Dekretu z dnia 25 czerwca 1946 roku o przystosowaniu przepisów w postępowaniu doraźnym do postępowania przed sądami wojskowymi. Już 2 października akt oskarżenia został
zatwierdzony przez prokuratora WPR w Rzeszowie, ppłk. Cezarego Matkowskiego. Podczas rozprawy, która odbyła się 7 października 1947 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Rzeszowie, w składzie: kpt. Norbert Ołyński, strz. Tadeusz Kaczmarczyk, strz. Michał Morawski, Słowik podtrzymał zeznania złożone w śledztwie oraz opisał swoją działalność w AK i okoliczności aresztowania. Podprokurator WPR w Rzeszowie kpt. Tadeusz Małaczyński złożył wniosek o najwyższy wymiar kary. Sąd uznał Słowika winnym
Po wyroku Słowik został osadzony w celi śmierci więzienia na rzeszowskim Zamku. W telefonogramie do Szefa Departamentu Służby Sprawiedliwości MON, mającym na celu ustalenie, czy Prezydent RP nie skorzysta z prawa łaski, skład sądzący wyraził opinię, że „[...] skazany jako typ wybitnie aspołeczny na łaskę nie zasługuje”. W odpowiedzi, wystosowanej 23 października 1947 roku, Szef Wydziału Karnego Departamentu, ppłk Mieczysław Halski, zawiadomił o nieskorzystaniu przez Prezydenta RP z prawa łaski wobec Leona Słowika. Wyrok został wykonany już 29 października 1947 roku w więzieniu na Zamku w Rzeszowie, w obecności kpt. Ołyńskiego i naczelnika więzienia. Katem był Bronisław Kisiel, zaś zgon stwierdził lekarz, dr Jan Matuszewski. Miejsce pochówku Leona Słowika do dziś pozostaje nieznane. Komuniści pozbawili Leona Słowika i jego rodzinę dosłownie wszystkiego. Skonfiskowano cały jego majątek oraz próbowano odebrać mu honor i dobre imię żołnierza Rzeczypospolitej. W rozpowszechnianej latami propagandzie komunistycznej przedstawiany był jako krwiożerczy herszt bandy. W ostateczności skazano go na całkowite zapomnienie, odmawiając także godziwego pochówku. Skrupulatnie zacierano po nim ślady. Był bowiem symbolem oporu 79
grudzień 2015
przeciwko narzuconemu przemocą systemowi. Jego postać wzbudzała strach wśród licznej rzeszy współpracowników nowej władzy. Musiał zniknąć. Prawdopodobnie już nigdy nie uda się ustalić niektórych szczegółów jego życiorysu. Jego dzieci i wnuki nie wiedzą nawet, gdzie dokładnie stał rodzinny dom ich ojca i dziadka. Wyrok na Leonie Słowiku został wykonany w więzieniu na Zamku Lubomirskich w Rzeszowie. Jak się okazuje, pamięć o nim, jak i o innych ofiarach komunistycznego reżimu zamordowanych w tym więzieniu, budziła i nadal budzi lęk wśród byłych beneficjentów minionego systemu. Wciąż bowiem nie wiadomo, gdzie znajdują się miejsca pochówku zamordowanych w tym więzieniu patriotów, którzy oddali życie w imię niepodległości Ojczyzny. A przecież żyją nadal wśród nas byli funkcjonariusze i urzędnicy komunistycznego aparatu represji z tamtego okresu. Niestety, czas jest nieubłagany. Razem z pokoleniem Żołnierzy Wyklętych odchodzi również pokolenie ich katów i prześladowców – chociażby byłych funkcjonariuszy UB. Trudno tylko pogodzić się z faktem, że nikt nigdy nie zapytał ich – i prawdopodobnie już nie zapyta – gdzie pochowane są ich ofiary.
Pierwsza strona Protokołu rozprawy głównej w sprawie Leona Słowika, prowadzonej w trybie doraźnym przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Rzeszowie 7 października 1947 r. (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora).
Przy pisaniu artykułu wykorzystano tekst autora pt. Oddział Franciszka Rejmana „Bicza” i Leona Słowika „Uzdy”. Geneza, struktury i działalność (1944-1947), który ukazał się w „Zeszytach Historycznych WiN-u”, Nr 32-33, oraz dokumenty i relacje ze zbiorów THR. Pismo ppłk. Mieczysława Halskiego (właść. Mordechaja Halperna), Szefa Wydziału Karnego Departamentu Służby Sprawiedliwości MON do Szefa WSR w Rzeszowie, informujące 18 października 1947 r., że Prezydent RP nie skorzystał z prawa łaski wobec Leona Słowika (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora).
80
grudzień 2015
Wyrok (wraz z uzasadnieniem) Wojskowego Sądu Rejonowego w Rzeszowie w sprawie Leona Słowika z orzeczoną 7 października 1947 r. karą śmierci (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora).
81
grudzień 2015
Awers i rewers tzw. karty zapytaniowej Wzrór E-15, skierowanej w 1967 r. przez KW MO w Rzeszowie do Wydziału Ewidencji Operacyjnej MSW w sprawie miejsca pobytu Leona Słowika (IPN Rz 046/1006, t. 1; ze zbiorów autora).
Awers i rewers zawiadomienia o śmierci więźnia Leona Słowika z powodu „wykonania kary śmierci” 29 października 1947 r. Zawiadomienie, wystawione przez Naczelnika Więzienia w Rzeszowie, przesłano do Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Rzeszowie i do Departamentu Więziennictwa Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (IPN Rz 108/2897; ze zbiorów autora).
Autor dziękuje rodzinie Leona Słowika za pomoc przy opracowaniu artykułu. 82
grudzień 2015
ARTYKUŁ Marcin Maruszak
FUNKCJONARIUSZE RZESZOWSKIEJ SB MIELI SFAŁSZOWAĆ DOKUMENTACJĘ OPERACYJNĄ DOTYCZĄCĄ ZNANEGO POETY I PROZAIKA JANUSZA KORYLA
T
akie są ustalenia Sądu Okręgowego w Rzeszowie, który pod przewodnictwem Małgorzaty Moskwy wydał 27 grudnia 2013 roku wyrok w bezprecedensowej sprawie z prywatnego powództwa Janusza Koryla o naruszenie dóbr osobistych poprzez określenie go „tajnym współpracownikiem” i „donosicielem” SB w książce pt. Bagno. Postępowanie toczyło się bez powołania biegłych z Instytutu Pamięci Narodowej. W 2014 roku Sąd Apelacyjny w Rzeszowie odrzucił apelację obu stron i utrzymał wyrok w mocy. Sąd Najwyższy 30 czerwca 2015 roku oddalił bez rozpatrzenia wniosek Wiesława Zielińskiego o kasację wyroku. w Warszawie, postawił ultimatum, domagając się rezygnacji tych członW 2001 roku, w odpowiedzi na ków Zarządu Głównego, wobec któapel Instytutu Pamięci Narodowej rych zaistniały podejrzenia. W prze(IPN), Wiesław Zieliński – ówcze- ciwnym razie zapowiadał własną sny Prezes Oddziału Rzeszowskie- rezygnację z członkostwa w Związgo Związku Literatów Polskich (ZLP) oraz członek Zarządu Głównego ZLP zgłosił chęć zapoznania się ze zgromadzonymi w IPN materiałami na swój temat. Jak sam twierdzi w wywiadzie udzielonym kwartalnikowi „Tajna Historia Rzeszowa”, dokumenty te były dla niego szokiem. W roku 2004 zaczęły się w nich bowiem pojawiać nazwiska jego bliskich współpracowników ze Związku. Z dokumentami SB zapoznało się wówczas wielu innych członków ZLP, którzy nie kryli swego oburzenia. Atmosfera w Związku stawała się coraz bardziej napięta. Oliwy do ognia dolała publikacja książki Joanny Siedleckiej pt. Kryptonim Liryka. Bezpieka wobec literatów, w której znalazły się informacje na temat tajnych współpracowników SB, działających w szeregach ZLP.
Ultimatum wobec agentów
ku. Jak sam wspomina, tylko on jeden głosował za wotum nieufności dla Zarządu Głównego. W reakcji na taki stan rzeczy złożył rezygnację ze stanowiska oraz członkostwa w ZLP. Nie była to, jak się okazuje, pierwsza
W odpowiedzi na pojawiające się coraz częściej rewelacje o agenturze wśród ludzi pióra, Wiesław Zieliński sporządził pismo potępiające współpracę członków Zarządu Głównego ZLP z bezpieką. Jednak na 46 członków Oddziału, pod listem podpisało się tylko 13 osób. Następnie na nadzwyczajnym zebraniu Zarządu, które odbyło się 20 lutego 2009 roku Pierwsza strona wyroku w sprawie Koryl vs. Zieliński z 27 grudnia 2013 r. (kopia ze zbiorów THR). 83
grudzień 2015
Fragmenty Noty IPN z 22 kwietnia 2010 r. dotyczącej Janusza Koryla (kopia ze zbiorów THR).
symboliczna rezygnacja Zielińskiego ze stanowiska w organizacjach związanych z kulturą. W lutym 1982 roku, na znak protestu przeciwko wprowadzeniu stanu wojennego, zrezygnował on z przewodniczenia Krajowej Radzie Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy „Gwoźnica”. Po rezygnacji z członkostwa w ZLP Wiesław Zieliński spotykał się z przejawami ostracyzmu ze strony środowiska literackiego. Przeżywał ciężkie chwile. Nie poddał się jednak. Postanowił podzielić się swym doświadczeniem z czytelnikami. W 2011 roku ukazała się jego książka pt. Bagno, w której podjął niełatwy temat współpracy niektórych członków ZLP ze Służbą Bezpieczeństwa. Nigdy nie ukrywał przy tym, że chciał w ten sposób rozliczyć się ze swoim środowiskiem literackim oraz postawą niektórych jego członków wobec problemu komunistycznej agentury. Książka była szokiem dla całego środowiska, a fakt jej publikacji został całkowicie zignorowany przez lokalne środki masowego przekazu. Podczas pracy nad książką autor przeprowadził szczegółową kwerendę w zasobie archiwalnym Instytutu Pamięci Narodowej, docierając do 84
nieznanych dotąd historykom dokumentów. W publikacji znalazły się ich szczegółowe opisy, cytaty i fotografie, z których wynika, że bardzo wielu dawnych kolegów autora było uwikłanych we współpracę z SB.
Pozew
Jednym z negatywnych bohaterów okazał się znany rzeszowski poeta Janusz Koryl, który, w reakcji na dotyczące go fragmenty książki, złożył 21 listopada 2011 roku w Sądzie Okręgowym w Rzeszowie pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko jej autorowi. Domagał się m.in. wydania pozwanemu zakazu rozpowszechniania książki
oraz wycofania egzemplarzy wprowadzonych już do sprzedaży. Stosował przy tym argument, że zmusza go to do ciągłego odpierania fałszywych oskarżeń w życiu prywatnym i zawodowym oraz zagraża jego karierze literackiej. Ponadto wysunął żądania zobowiązania pozwanego do umieszczenia w lokalnej prasie przeprosin za umieszczenie w omawianej książce nieprawdziwych stwierdzeń, naruszających jego dobre imię i cześć oraz zasądzenia na jego rzecz od pozwanego kwoty 5000 zł tytułem zadośćuczynienia i zwrotu kosztów postępowania. Janusz Koryl, poprzez swojego pełnomocnika, którym okazał się znany
Napisane odręcznie zobowiązanie z podpisem „J. Koryl” z teczki TW ps. „Literat” (kopia ze zbiorów THR).
grudzień 2015
rzeszowski adwokat Ryszard Lubas, wskazał przy tym te fragmenty książki (m.in. str. 78, 82, 120), które przedstawiają go jako tajnego współpracownika SB, twierdząc jednocześnie, że autor publikacji podaje informacje nieprawdziwe, operując fałszywymi sugestiami, aluzjami i niedopowiedzeniami oraz „w sposób bezkrytyczny opierając się na kilku dokumentach z IPN-u, utworzonych kilka lat temu na podstawie zapisków por. Jana Szydełko”. Jak wynika z dokumentacji sądowej, w piśmie skierowanym do sądu Koryl zdecydowanie zaprzeczył, jakoby był tajnym współpracownikiem SB, choć przyznał, że był nagabywany przez te służby. Zaprzeczył także autorstwu słów przypisywanych mu przez funkcjonariusza SB w dokumentach, jakie zachowały się w IPN. Jako argument przytoczył m.in. nieprawdziwość informacji, jakie na jego temat zapisano w dokumentach SB, oraz powszechną dostępność niektórych z nich. Ma to rzekomo wskazywać, że źródłem tych informacji był ktoś inny.
IPN chwali książkę Fakt złożenia pozwu wywołał w środowisku literackim Rzeszowa duże poruszenie. W powszechnej świadomości był odbierany jako próba zastraszenia autora książki. W odpowiedzi na pozew Wiesław Zieliński wniósł o oddalenie powództwa ze względu na błędną interpretację prawa i nadinterpretację fragmentów książki. Według Zielińskiego, pozew zawierał „subiektywne odczucia powoda, które mijają się z treścią książki stanowiącej esej dokumentalny, odnoszący się do kilku postaci, a nie tylko powoda, który z przyczyn zrozumiałych zaprzecza oczywistym faktom”. Ponadto autor stwierdził, że książka nie narusza z jego winy dóbr osobistych Koryla, a tylko odnotowuje jego postawy i zachowania, w wyniku których Zieliński był prześladowany. Wskazał także, iż treść książki została oparta na dowodach w postaci dokumentów uzyskanych z IPN oraz przytoczył argumenty na to, że książ-
ka nie budzi zastrzeżeń Instytutu co do wiarygodności tych dokumentów. Podkreślił ponadto, że przy pisaniu książki opierał się również na „osobistej wiedzy i znajomości tematu, w tym między innymi na osobistej znajomości powoda i jego roli w środowisku literackim”. Zaprzeczył, jakoby bezkrytycznie wykorzystał dokumenty uzyskane z IPN, twierdząc, że zweryfikował je na podstawie obserwacji środowiska i poszczególnych bohaterów książki oraz terminologii widniejącej w dokumentach IPN. Jednocześnie Wiesław Zieliński podjął konsultacje z Oddziałem IPN w Rzeszowie, który odmówił wydania jego publikacji, określając ją jako popularno-naukową. Jednak władze Instytutu, w przesłanym do autora piśmie, bardzo pochlebnie wypowiadały się na temat książki, wskazując na potrzebę jej rozpowszechnienia. Pomimo tego Wiesław Zieliński podjął starania o zaangażowanie Oddziału IPN w Rzeszowie w promocję wydanej już książki. Miało to w zamierzeniu autora pomóc w obronie warstwy merytorycznej opracowania. Jednak odpowiedź władz Instytutu również była negatywna. Swą odmowę Dyrekcja rzeszowskiego Oddziału IPN uzasadniła m.in. tym, że „zasadą przyjętą przez Instytut Pamięci Narodowej Oddział w Rzeszowie jest organizacja promocji książek wydawanych przez IPN lub publikacji, w których mamy swój udział merytoryczny”. Można zatem odnieść wrażenie, że do promocji tej książki przez IPN nie doszło jedynie ze względu na nieformalne „zasady”, których przestrzeganie nie jest objęte regulaminem lub zapisami prawa.
Sprawa kryptonim „Literat” Pozew rozpatrywał Sąd pod przewodnictwem SSO Małgorzaty Moskwy. Jak wynika z ustaleń Sądu, Wiesław Zieliński, począwszy od 1984 roku, był rozpracowywany przez funkcjonariuszy Wydziału III WUSW w Rzeszowie w ramach kwestionariusza ewidencyjnego krypt. „Literat”, Nr Ew. 21207. Wśród zachowanych do-
kumentów sprawy nie ma jednak donosów pisanych bezpośrednio przez wykorzystywane w niej osobowe źródła informacji. Wszystkie zebrane w sprawie informacje widnieją w aktach w postaci notatek sporządzonych przez oficera prowadzącego. Prawdopodobnie inwigilacja Zielińskiego miała związek z próbami wpływania przez SB na proces wyboru prezesa Oddziału Rzeszowskiego ZLP i przewodniczącego Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy „Gwoźnica”. Wiesław Zieliński cieszył się bowiem wówczas opinią opozycjonisty o poglądach niezgodnych z linią PZPR. W ramach omawianego kwestionariusza wykorzystywano m.in. tajnego współpracownika (TW) ps. „Literat”, którym – według dokumentów SB – miał być Janusz Koryl. W teczce personalnej TW znajdują się m.in. informacje o jego rejestracji w dniu 22 lutego 1985 roku oraz o zdjęciu go z ewidencji czynnych TW 6 listopada 1986 roku. Według ustaleń Sądu, „w sprawie [teczce pracy TW – przyp. M.M.] nie zalegają dokumenty, w których rozmowa lub udzielone informacje byłyby potwierdzone podpisem powoda lub listy płac z podpisem powoda, potwierdzające pobranie wynagrodzenia […]. Do wniosku o opracowanie kandydata na TW dołączono pisemne zobowiązanie do zachowania w tajemnicy treści przeprowadzonych rozmów z pracownikiem WUSW w Rzeszowie i udzielenie pomocy w zakresie zainteresowań SB z podpisem J. Koryl”. Ze sporządzonego przez Sąd opisu dokumentów można się też dowiedzieć, że „pod wszystkimi opisanymi wyżej informacjami i uzupełnieniami, w których pojawia się TW »Literat«, jako źródło informacji widnieje podpis i zapis, że opracowującym był st. insp. Sekcji V Wydziału III por. Jan Szydełko oraz informacja zawierająca opis zadania oznaczonego przez tego funkcjonariusza SB”.
Materiał dowodowy pod okiem Sądu W trakcie postępowania Sąd pokusił się o ciekawą interpretację treści 85
grudzień 2015
Wbrew twierdzeniom pozwanego, dokumenty te nie wskazywały, że osoby te rzeczywiście przekazywały informacje, lecz oznaczały dane osobowe osób, oznaczonych pseudonimami, które były wymienione w dokumentach źródłowych – informacjach, notatkach służbowych i raportach zawartych w teczkach prowadzonych przez funkcjonariuszy SB. Ocena tych dokumentów sporządzonych przez IPN, oznaczonych jako Nota nr 151/04 i nr 12/10, winna być odniesiona do tych dokumentów, które zawierały pseudonim Tajnego Współpracownika »Literat« […]. Jeśli nawet gramatyczna wykładnia zapisu zawartego w tej Nocie o treści, „które przekazywały informacje” może wprowadzać w błąd, to tylko w sytuacji, gdy analizowany jest ten dokument w oderwaniu od wskazanych wyżej, znanych pozwanemu dokumentów źródłowych. Powiązanie tych dokumentów w sposób jednoznaczny prowadzi do wniosku, że przywołany dokument IPN nie potwierdzał współpracy”.
Wniosek o opracowanie kandydata na TW Janusza Koryla z 22 lutego 1985 r., podpisany przez zastępcę Naczelnika Wydziału III SB, mjr. Stanisława Wysokińskiego (kopia ze zbiorów THR).
szeregu dokumentów stanowiących materiał dowodowy. Należą do nich, wydane przez Oddziałowe Biuro Udostępniania i Archiwizacji Dokumentów IPN Oddział w Rzeszowie, Noty nr 151/04 i nr 12/10 dotyczące „danych identyfikujących tożsamość pracowników, funkcjonariuszy, żołnierzy organów bezpieczeństwa państwa oraz osób, które przekazywały informacje o wnioskodawcy organom bezpieczeństwa państwa”, w których wymieniono m.in. Janusza Koryla. Przedstawiając ten dokument, Wiesław Zieliński twierdzi, że „użył miana tajnego współpracownika i donosiciela wobec powoda, nie ze swej inicjatywy, lecz wo86
bec wskazania przez IPN, że powód był donosicielem”. Jednak w opinii Sądu, „z dokumentu nie wynikało, że powód dostarczał informacji służbom bezpieczeństwa, jako Tajny Współpracownik, lub aby donosił tym służbom”. Sąd wskazał również, że „treść ich nie potwierdza takich czynności powoda. Noty już w swoich nagłówkach wyraźnie oznaczają zakres informacji, jakie zawierają. Podano w niej wystarczająco jasno, że dotyczą one danych identyfikacyjnych informatorów zanonimizowanych w dokumentach lub tożsamość pracowników […] oraz osób, które przekazywały informacje o wnioskodawcy organom bezpieczeństwa.
Wydaje się oczywiste, że tak kuriozalna w swej treści ocena wydarzeń historycznych przez Sąd była możliwa jedynie w oderwaniu od podstawowej wiedzy na temat procedur operacyjnych obowiązujących w SB, całości zapisów ewidencyjnych dotyczących TW „Literat” oraz opinii biegłych z Instytutu Pamięci Narodowej. Strona pozwana nie skorzystała jednak w obliczu tych „rewelacji” z możliwości podważenia kompetencji Sądu co do oceny wydarzeń historycznych. Ponadto, ani Sąd, ani obie strony postępowania nie podjęły żadnych starań o powołanie na świadków funkcjonariuszy, których podpisy widnieją na dokumentach. Odwołanie się do ich zeznań mogłoby mieć decydujące znaczenie dla ustalenia wiarygodności tych dokumentów. Jest to o tyle zaskakujące, że w omawianym przypadku niepełny materiał dowodowy (akta wykorzystane w publikacji) stał się przedmiotem dowolnej interpretacji ze strony
grudzień 2015
Plan wykorzystania TW ps. „Literat”, opracowany 1 kwietnia 1985 r. przez por. Jana Szydełkę i zatwierdzony przez zastępcę Naczelnika Wydziału III SB, mjr. Stanisława Wysokińskiego (kopia ze zbiorów THR).
Sądu, który skupił się głównie na analizie gramatycznej treści pojedynczych dokumentów. Wobec braku wniosku o powołanie biegłych oraz stosując podstawę prawną pozwu w postępowaniu cywilnym (art. 24 k.c.), działania Sądu ograniczały się do przeprowadzenia oceny dostarczonego materiału dowodowego. Jednak decydując się na samodzielną ocenę omawianego materiału, Sąd naraził się na zarzut niefachowości. Uznał m.in., że „powód został umieszczony w dokumentach KW MO w Rzeszowie, jako tajny współpracownik bez swej woli”, przywołując w tym miejscu oświadczenie samego Koryla, który stwierdził, że „jego rejestracja, jako tajnego współpracownika służb bezpieczeństwa nastąpiła bez jego woli i wiedzy”. Wskazuje to oczywiście na brak podstawowej wiedzy Sądu w sprawach dotyczących procedur obowiązujących w tym zakresie w SB. Jest rzeczą absolutnie bezsporną, że zarówno sama rejestracja
TW, jak i obieg dotyczącej go dokumentacji w MSW, nie mogły być w żaden sposób konsultowane z TW. Wiedza TW ograniczała się jedynie do faktu podjęcia współpracy i jej sformalizowania w postaci złożenia podpisanego oświadczenia. TW w żaden sposób nie mógł ingerować w proces tworzenia dokumentacji operacyjnej. Wydaje się, że wystarczającym argumentem w tej sprawie byłoby dostarczenie Sądowi słynnej i cytowanej w niektórych dokumentach sprawy krypt. „Literat” Instrukcji MSW Nr 006/70, zwanej „Biblią” SB, w której szczegółowo określono m.in. zasady pozyskiwania TW. Jest to o tyle ważne, że Sąd, na poparcie tezy o braku współpracy Koryla z SB, przytacza chybione i stojące w sprzeczności z wiedzą historyczną argumenty, wskazując np., że opisywane w dokumentacji zdarzenia były „znane publicznie, albo co najmniej dużej liczbie osób”. Innym
argumentem, mającym wspierać tezę o fikcyjnej współpracy, ma być również data obrony pracy magisterskiej TW, „z pomylonym miesiącem, czy inne drobne pomyłki, jak np. co do koloru oczu w kwestionariuszu”. Sąd w swej zapalczywości zarzuca wręcz oficerom SB brak profesjonalizmu, twierdząc, że „szereg dokumentów, powołanych i opisanych wyżej zawiera odwołania do innych współpracowników lub osób, a nawet zapisy o włączenie ich do dokumentacji TW »Literat«, co mogło stanowić podstawy do przypisania tych informacji powodowi”. Zaskakuje fakt, że w oparciu o taką interpretację dowodów, Sąd podjął się próby generalnej oceny wiarygodności dokumentów wytworzonych przez SB, twierdząc m.in., że „dokumenty te pochodzą z jednostek służb bezpieczeństwa PRL i były przygotowane przez funkcjonariuszy, co do których wymagano określonych wyników w werbowaniu współpracowników, a to w konsekwencji mo87
grudzień 2015
gło powodować tworzenie niektórych dokumentów znajdujących się w aktach tych organów, w sposób, który budzi poważne wątpliwości, a doświadczenie zawodowe uczy, że w niektórych przypadkach były one zakwestionowane w postępowaniach sądowych”. Sąd negatywnie ocenił również dwóch świadków przedstawionych przez stronę pozwaną, w tym byłą żonę Janusza Koryla, która zeznała, że pamięta, jak jej były mąż wielokrotnie umawiał się z człowiekiem o nazwisku Szydełko. Jednak, jak wynika z dokumentacji procesowej, Sąd nie dał wiary złożonym przez nią wyjaśnieniom, uznając je za odosobnione i sprzeczne z zeznaniami powoda oraz uwzględniając fakt, że oboje pozostają w konflikcie, w tym prowadzą sprawy sporne. Za niemające znaczenia uznał Sąd również „dowody z listów, opinii, artykułów
czy zeznań świadków wyrażających swoje prywatne opinie o książce, pozytywne lub negatywne, a w istocie nie odnoszące się do prawdziwości lub zafałszowania faktów”. Chodzi tutaj zwłaszcza o zeznania znanego historyka, dr. hab. Grzegorza Ostasza, który wskazał na dochowanie przez Wiesława Zielińskiego należytej staranności przy pisaniu książki i obiektywną wiarygodność wykorzystanych materiałów.
Kto sfałszował podpis? Koronnym argumentem w rękach powoda okazała się jednak ekspertyza kryminalistyczna podpisu pod zobowiązaniem o zachowaniu tajemnicy. Pozwany Zieliński domagał się odrzucenia złożonego 9 października 2012 roku wniosku w tej sprawie z powodu przekroczenia terminów wyznaczonych przez Sąd, a po jego odrzuceniu domagał się zbadania
Charakterystyka TW ps. „Literat” z 5 kwietnia 1985 r., opracowana przez por. Jana Szydełkę i zatwierdzona przez mjr. Stanisława Wysokińskiego (kopia ze zbiorów THR).
88
całego dokumentu. Dopiero na zastrzeżenie pełnomocnika pozwanego w trybie art. 162 kpc, Sąd postanowił objąć opinią grafologa nie tylko podpis Koryla, lecz cały odręczny dokument. Pozwany wskazał także na przekroczenie terminu złożenia wniosku w tej sprawie przez powoda i niepoinformowanie o tym pełnomocnika strony pozwanej. Tymczasem Sąd zatwierdził wniosek, chociaż – jak wskazał Zieliński – „strona powodowa została wezwana do złożenia wniosku na rozprawie 13 września 2012 roku w terminie dwutygodniowym. Mówi o tym protokół rozprawy z dnia 13 września 2012 roku. Dwutygodniowy termin wyznaczony 13 września mija 27 tego miesiąca, a nie 13 października”. Sąd z niewiadomych przyczyn nie uwzględnił jednak wcześniejszych zastrzeżeń strony pozwanej i wydał polecenie zbadania jedynie niepełnego podpisu na zobowiązaniu. Pismem z 23 lipca 2013 roku Sąd zwrócił się o opracowanie opinii do biegłego grafologa, celem ustalenia, czy podpis o treści „J. Koryl” na dokumencie o sygnaturze IPN RZ 0094/1622 (sygn. KW MO/WUSW 13694/I), jest własnoręcznym podpisem powoda. Jako materiał porównawczy wskazano niektóre pisma widniejące w aktach i dokumenty przedstawione przez powoda. Biegły Sądu Okręgowego w Rzeszowie mgr Zofia Grad przedstawiła 5 listopada 2013 roku ekspertyzę kryminalistyczną, z której wynika, że przedmiotem badania był jedynie kwestionowany podpis o treści „J. Koryl”. W opinii wskazano, że podpis ten „nie został nakreślony przez Janusza Koryla”, co przy braku innych, własnoręcznie sporządzonych przez TW „Literat” dokumentów, postawiło obronę w niezwykle trudnej sytuacji. Pełnomocnik pozwanego zgłosił zarzuty do opinii, wśród których znalazł się wniosek o dodatkową opinię uzupełniającą oraz o przeprowadzenie dowodu z opinii innego biegłego z Laboratorium Kryminalistycznego Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Sąd jednak nie roz-
grudzień 2015
poznał tego wniosku. Jak się wkrótce okazało, fakt ten przyniósł określoną, niekorzystną dla pozwanego ocenę Sądu. Przywołując bowiem jako stwierdzony fakt sfałszowania podpisu pod oświadczeniem TW ps. „Literat”, Sąd posunął się do niemających precedensu w tego typu sprawach stwierdzeń, wskazując m.in., że „w kontekście opisanego powyżej fałszerstwa dokonanego, jak należy przypuszczać, przez pracowników KW MO w Rzeszowie, a wysoce prawdopodobne, że przez por. Jana Szydełko, treść informacji i notatek służbowych odwołujących się do TW »Literat«, jako źródła informacji, należy uznać za niewiarygodne. Zasadnym jest wnioskowanie, że skoro funkcjonariusz ten sfałszował podpis powoda pod oświadczeniem, a następnie doprowadził do rejestracji powoda, w oparciu o to oświadczenie, jako tajnego współpracownika, to dalsze sporządzone przez niego notatki i informacje mogły być sfałszowane w podobny sposób. Funkcjonariusz ten dysponował bowiem szeregiem danych dotyczących pozwanego i innych osób uczestniczących w działalności literackiej w Rzeszowie i Gwoźnicy, [sic!] co podano w zawartych powyżej ustaleniach faktycznych”. Trzeba przyznać, że tak daleko posunięta w swych tezach interpretacja Sądu na korzyść powoda jest zastanawiająca, zwłaszcza że Sąd nie powołuje się tutaj na konkretne orzecznictwo, publikacje lub opinie biegłych.
wania w tajemnicy faktu współpracy zostało sfałszowane, oczyścić go z zarzutu współpracy. Nie uwzględnił [Sąd – przyp. M.M.] przy tym dostarczonej sentencji wyroku Trybunału Konstytucyjnego, sygn. akt K/2/07 z 11 maja 2007 roku, który określa pięć warunków, jakie muszą być spełnione do uznania przez IPN osoby wytypowanej na tajnego współpracownika. […] Zgodnie z sentencją w/w wyroku TK o współpracy decyduje świadoma wola jej podjęcia i wypełnienie aktu współpracy poprzez udokumentowane donoszenie. Samo zobowiązanie osobiście napisane czy też z upoważnienia ustnego – a o ustanej zgodzie na podjęcie współpracy mówią także akta SB przejęte IPN – nie decyduje o uznaniu kogoś jako TW! Tymczasem
te dokumenty przyjął Sąd do dalszych rozważań, zamykając pośpiesznie możliwość zgłaszania wniosków dowodowych, oddalając odnoszące się do treści książki. Poprzez zamknięcie dowodów i brak przesłuchania stron, uniemożliwił powołanie ewentualnych świadków, jak np. przedstawiciela IPN czy osoby z bliskiej rodziny powoda, która wyraża gotowość potwierdzenia zgodności dokumentacji z zaistniałymi w przeszłości faktami”. Jednocześnie Wiesław Zieliński skierował do Prezesa i Sędziego Sądu Okręgowego w Rzeszowie wniosek o zmianę składu sędziowskiego w sprawie. Powołał się przy tym, oprócz argumentów wskazanych w piśmie do Ministerstwa Sprawie-
Skargi na Sąd W piśmie, skierowanym w dniu 15 lutego 2013 roku do Ministra Sprawiedliwości, Wiesław Zieliński wskazał, że w jego ocenie podczas omawianego postępowania „dochodzi do jawnego naruszania konstytucyjnych zasad bezstronności”. Zarzucił Sądowi niedopuszczanie do głosu oraz odrzucenie najbardziej istotnych w jego mniemaniu dowodów. W treści pisma czytamy m.in., że „bez wniosku powoda przeprowadza się de facto lustrację, aby moim kosztem, po wykazaniu, że osobiste zobowiązanie do zacho-
Fragment ekspertyzy grafologicznej wykonanej przez biegłego sądowego w listopadzie 2013 r. (kopia ze zbiorów THR).
89
grudzień 2015
dliwości, na okoliczności pozbawienia możliwości obrony za sprawą oddalenia istotnych wniosków dowodowych, m.in. powołania świadków potwierdzających inne zeznania i treści zawarte w dokumentach SB. Wskazał jednocześnie na okoliczność dopuszczenia przez Sąd dokumentów, których nie wykorzystał w książce, co też w jego mniemaniu nie miało wpływu na naruszanie dóbr osobistych powoda.
Wyrok „skazujący” Wyrokiem z dnia 27 grudnia 2013 roku, sygn. akt I C 1445/11, Sąd Okręgowy w Rzeszowie uwzględnił powództwo Janusza Koryla w całości i zobowiązał Wiesława Zielińskiego do przeproszenia powoda „poprzez złożenie oświadczenia podpisanego imieniem i nazwiskiem i zamieszczenie go na stronie trzeciej w Dzienniku Nowiny w terminie 14 dni od uprawomocnienia się orzeczenia o następującej treści: »Przepraszam Pana Janusza Koryla za umieszczenie w książce pt.
„Bagno” nieprawdziwych stwierdzeń naruszających jego dobre imię i cześć«”. Sąd zasądził także od pozwanego na rzecz powoda kwotę 2500 zł oraz 2650 zł tytułem zwrotu kosztów procesu. Nakazał także ściągnąć od pozwanego kwotę 125 zł tytułem uzupełnienia nieuiszczonej opłaty od pozwu, w zakresie którego uwzględniono żądanie. Sąd jednocześnie oddalił powództwo w zakresie zabezpieczenia roszczenia poprzez wydanie zarządzenia tymczasowo zakazującego pozwanemu rozpowszechniania książki i wycofania wprowadzonych już do sprzedaży jej egzemplarzy. Bardzo interesująco wygląda uzasadnienie wyroku Sądu we fragmencie dotyczącym interpretacji zapisów ustawy o IPN. Sąd uznał bowiem, że „zbędne jest dla potrzeb niniejszej sprawy analizowanie w sposób szczegółowy przesłanek regulacji prawnych odnoszących się do definicji współpracy w świetle ustawy z dnia 18 października 2006 roku o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeń-
Raport o wyeliminowaniu TW ps. „Literat” z czynnej sieci agenturalnej z 21 października 1986 r., podpisany przez kpt. Jana Szydełkę i zatwierdzony przez mjr. Stanisława Wysokińskiego (kopia ze zbiorów THR).
90
stwa państwa, a w szczególności orzecznictwa odnoszącego się do tej definicji. Pozwany nie podejmuje bowiem w swojej książce próby analizowania pojęć tajny współpracownik czy donosiciel w innym jak tylko potocznym znaczeniu tych słów. Pozwany w zaskarżonych treściach książki posługuje się ustawowym pojęciem tajnego współpracownika w zaskarżonym cytacie książki, oznaczonym na wstępie pkt 4, jednakże nie wyjaśnia, czy pisząc o współpracowniku ma na myśli to, że powód jest współpracownikiem w tym właśnie znaczeniu”. Sąd uznał jednocześnie, odwołując się do definicji współpracy widniejącej w ustawie lustracyjnej, że „powód nie spełnia wymogów wynikających z art. 3a 1 cytowanej wyżej ustawy, który stanowi, że współpracą w rozumieniu ustawy jest świadoma i tajna współpraca z ogniwami operacyjnymi lub śledczymi organów bezpieczeństwa państwa w charakterze tajnego informatora lub pomocnika przy operacyjnym zdobywaniu informacji”.
Charakterystyka TW ps. „Literat”, napisana odręcznie przez kpt. Jana Szydełkę 21 października 1986 r. i zatwierdzona przez mjr. Stanisława Wysokińskiego (kopia ze zbiorów THR).
grudzień 2015
Apelacja obnaża słabość Sądu W apelacji od wymienionego wyroku pełnomocnik Wiesława Zielińskiego adw. Marek Rachel zarzucił Sądowi I Instancji „dokonanie ustaleń faktycznych w sposób wybiórczy” poprzez „pominięcie wskazanych przez pozwanego faktów”. Wskazał m.in. na okoliczność dochowania należytej staranności przez autora książki w zbieraniu i weryfikacji materiałów do niej oraz fakt, iż „TW »Grot« jest tym, który z polecenia SB wyznaczony został do kontroli poczynań pozyskanego do współpracy powoda, pomimo wskazania w uzasadnieniu wyroku na tego współpracownika, jako osoby, od której pochodziły informacje uzyskane przez służbę”. Według strony pozwanej, „pełny obraz funkcji i roli tego współpracownika pozwala na wyciągnięcie dalszych, logicznych wniosków, iż dokumenty zgromadzone w IPN, do których wgląd miał pozwany, były ze sobą spójne, uzupełniały się, a oceniane całościowo pozwalały na stwierdzenie ich obiektywnej wiarygodności”. Apelacja wykazała również błędy w ustaleniach faktycznych, argumentując m.in., że „cały tekst zobowiązania jak i podpis zostały sporządzone tym samym charakterem pisma, podczas gdy tekst dokumentu nie był przedmiotem opinii i analizy biegłego, a materiał dowodowy nie daje podstaw do takiego twierdzenia”. Według Marka Rachela, dokument zobowiązania „nie mógł budzić wątpliwości dla osoby nie mającej wiedzy specjalnej z zakresu grafologii”. Ponadto w opinii adwokata dowód w postaci wykonanej ekspertyzy kryminalistycznej „nie zasługiwał na wiarygodność z uwagi na sprzeczności zawarte w opracowaniu, brak wyjaśnień istotnych kwestii, wybiórczość dokonanych ocen – brak odniesienia się do różnic podpisów w samym materiale porównawczym, brak wyliczenia cech wspólnych podpisów, ograniczenie ilustracji tylko do niektórych materiałów i wyjaśnienie w dalszej części opracowa-
nia jedynie, co oznaczają znaczniki na obrazkach”. To właśnie na podstawie niepełnej i niewiarygodnej, według strony pozwanej, opinii Sąd miał dokonać błędnego ustalenia, iż „cały tekst zobowiązania (nie będący przecież przedmiotem opracowania) i podpis pod nim zostały sporządzone tym samym charakterem pisma, a sam podpis został sfałszowany”. W apelacji znalazł się również zarzut wybiórczego traktowania treści niektórych dokumentów i pomijanie analizy dokumentów wskazujących na TW „Literata”. Jako główny zarzut podano „lakoniczne wskazanie, iż ocena dokumentów znajdujących się w aktach IPN jako niewiarygodnych jest uzasadniona brakiem podpisu powoda z pominięciem faktu, iż Wiesław Zieliński weryfikował ich treść zarówno z pracownikami Instytutu jak i w środowisku literackim, posiłkując się osobistą znajomością i wiedzą na temat powoda”. Jako wewnętrznie sprzeczne i niezgodnych z zasadami logicznego rozumowania uznano również ocenę dotyczącą omawianych wcześniej Not IPN nr 151/04 i nr 12/10, które – według oceny Sądu – wbrew swojej treści, nie wskazywały, „że powód dostarczał informacji służbom bezpieczeństwa”. W apelacji zauważono również, że Sąd I Instancji uznał, iż dołączenie szeregu dokumentów do teczki TW „Literat” mogło stanowić podstawę do przypisania ich powodowi, a jednocześnie pominął wynikający z tego wniosek, że pozwany miał podstawy do formułowania wywodów zawartych w swej książce. Wskazano także na błędną ocenę zeznań żony powoda jako niewiarygodnych, podczas gdy zeznania tego świadka okazały się spójne z dokumentacją wytworzoną przez SB. Zarzuty sformułowane w apelacji dotyczą również złamania art. 217 § 1, art. 224 § 1, art. 227, art. 278 kpc poprzez nierozpoznanie wniosku pełnomocnika pozwanego o dodatkową opinię i biegłego z zakresu kryminalistyki oraz naruszenia prawa materialnego, m.in. art. 24 kodeksu
cywilnego, ustawy o IPN-KŚZpNP i ustawy o ujawnianiu informacji o dokumentach organów bezpieczeństwa z lat 1944-1990 oraz treści tych dokumentów poprzez ich niewłaściwą interpretację, błędną wykładnię i zastosowanie. Wykazano przy tym, że przywołane przez Sąd i błędnie zastosowane zapisy tzw. ustawy lustracyjnej wskazują, że kwestia zgodności z prawdą oświadczeń lustracyjnych i dokumentów zgromadzonych w IPN winna być przedmiotem postępowania lustracyjnego. W interpretacji art. 24 k.c. Sąd nie uwzględnił uwag strony pozwanej, która wykazała, że zgodnie z orzeczeniem Sądu Najwyższego z dnia 5 marca 2002 roku (I CKN 535/00), „bezprawność nieprawdziwej informacji, naruszającej cudze dobro osobiste, zostaje uchylona, w razie wskazania przez sprawcę, że źródło informacji, z którego korzystał, obiektywnie zasługiwało na wiarę”. Wiesław Zieliński złożył uzupełnienie do apelacji z dnia 14 lutego 2014 roku, wskazując liczne, nieodpowiadające w jego mniemaniu stanowi faktycznemu sformułowania, zawarte w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku. Zauważył m.in., że „podtrzymanie wyroku byłoby zezwoleniem na likwidację tych publikacji, które oddają historyczną rzeczywistość powojennej Polski i naszego Regionu”. Zwracał także uwagę na postanowienia Europejskiej Konwencji Praw Człowieka w zakresie ochrony swobody wypowiedzi w mediach, przedstawiając się jako dziennikarz i pracownik mediów. Jednak w ocenie specjalistów od prawa prasowego, nie mamy, niestety, w tym przypadku do czynienia z materiałem prasowym i koniecznością stosowania zapisów prawa dziennikarskiego. Kolejną reakcję Wiesława Zielińskiego na negatywną ocenę pracy Sądu I Instancji stanowił wniosek o wszczęcie postępowania wyjaśniającego w celu zbadania prawidłowości przeprowadzenia sprawy przez SSO Małgorzatę Moskwę, skierowany do Rzecznika Dyscyplinarnego Krajowej Rady Są91
grudzień 2015
downictwa. Wskazał w nim m.in. na sposób rozstrzygnięcia sprawy przez Sąd I Instancji z pominięciem i naruszeniem aktów prawnych oraz przy braku znajomości metod pracy SB.
10 000 złotych tytułem zadośćuczynienia Na stronie internetowej kwartalnika „Tajna Historia Rzeszowa” ukazał się 31 stycznia 2014 roku obszerny wywiad z Wiesławem Zielińskim, gdzie oprócz zagadnień dotyczących twórczości literackiej i działalności opozycyjnej, zasygnalizowano również fakt toczącego się postępowania sądowego. Niecałe dwa tygodnie później, 12 lutego, apelację od wyroku złożył również pełnomocnik Janusza Koryla, domagając się zasądzenia od pozwanego na rzecz powoda kwoty 10 000 zł tytułem zadośćuczynienia pieniężnego, z ustawowymi odsetkami liczonymi od daty wniesienia pozwu do dnia zapłaty, a ponadto zasądzenia od pozwanego na rzecz powoda kosztów postępowania za dwie instancje, w tym kosztów zastępstwa adwokackiego. Zarzucił również zaskarżonemu wyrokowi naruszenie przepisu art. 448 k.c. w związku z art. 24 § 1 k.c. „z uwagi na nieadekwatność zasądzonego na rzecz powoda zadośćuczynienia, co zdaniem powoda wynikało z przyjęcia wadliwego kryterium »miarkowania« zadośćuczynienia i wynikających z tego konsekwencji procesowych określonych przepisem art. 98 k.p.c.”. Apelacja zawiera jednocześnie wniosek o przeprowadzenie dowodów z załączonych dokumentów, wśród których znalazł się niepełny wydruk wywiadu, jakiego Wiesław Zieliński udzielił „Tajnej Historii Rzeszowa”. Miało to m.in. uzasadniać chybione, zdaniem powoda, ograniczenie wysokości zadośćuczynienia, z uwagi na fakt, że „jej opisy zamieszczały i zamieszczają portale internetowe”. Jako argument tej części apelacji przytoczono również fakt, że „znalazła się w zasobach bibliotecznych Biblioteki Narodowej w Warszawie oraz Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie”. Wskazano także, iż „sprawa ta była przedmiotem 92
zainteresowania wielu osób, czego dowodem była ich stała obecność na posiedzeniach sądowych”. Pełnomocnik Janusza Koryla stwierdził, że powód, znając z doniesień medialnych zamiar pozwanego co do ignorowania przyszłego wyroku sądowego, zgłosił dodatkowo na etapie postępowania apelacyjnego subsydiarne roszczenie odsetkowe. Tym samym, apelacja złożona przez powoda, według opinii wielu osób, sprawia wrażenie kary lub rewanżu za przejawy zainteresowania sprawą ze strony mediów i opinie wypowiadane przez autora książki na forum publicznym. Przez niektóre osoby związane ze sprawą odbierana jest jako próba zastraszenia autora Bagna, zwłaszcza że – jak wskazał w apelacji pełnomocnik pozwanego – „utrzymuje się on z niewysokiej renty i emerytury żony. Nie posiada żadnych oszczędności, a ponosi wysokie koszty utrzymania i leczenia”. Mimo wszystko, jeszcze przed ostatecznym zakończeniem sprawy Wiesław Zieliński rozpoczął pracę nad kolejną książką pt. Sprawa Obiektowa kryptonim „Muza”. Dochód z jej sprzedaży zamierza przeznaczyć na pokrycie zobowiązań wynikających z przegranego procesu. Różne patriotyczne środowiska Rzeszowa żywo na to reagują, podejmując akcje poparcia dla odważnego pisarza.
Gra o wysoką stawkę Nie ulega wątpliwości, że sprawa, jaką Janusz Koryl wytoczył Wiesławowi Zielińskiemu, nie ma precedensu na terenie Podkarpacia. Tak samo, jak książka pt. Bagno, która stanowi jedyną jak dotąd próbę zmierzenia się z problemem agentury SB w środowisku literackim Rzeszowa. Wiesław Zieliński, przystępując do jej pisania, kierował się niewątpliwie szlachetnymi pobudkami, jednak zetknął się z problemami o skomplikowanej materii prawnej, których rozstrzygnięcie będzie należało do sądu. Pierwszy raz bowiem mamy do czynienia z orzeczeniem sądu (który nie jest sądem lustracyjnym), wskazującym na celowe sfałszowanie przez funkcjonariuszy
SB całości dokumentacji operacyjnej MSW dotyczącej konkretnej osoby, co jest jednoznaczne z celowym i świadomym wytworzeniem i utrzymywaniem fikcyjnego źródła informacji w resorcie. Nietrudno zatem wysnuć wniosek, że w konsekwencji działanie takie musiało się opierać na celowym wprowadzaniu w błąd i sabotowaniu przez kilku funkcjonariuszy SB działań operacyjnych prowadzonych w MSW. Podjęta przez rzeszowski Sąd próba orzekania w tak skomplikowanej materii bez odwołania się do opinii biegłych z Instytutu Pamięci Narodowej sprawia wrażenie dość karkołomnej, a oparcie wyroku na fakcie (?) sfałszowania zobowiązania kłóci się z dotychczasowym orzecznictwem w sprawach lustracyjnych i definicją współpracy zawartą w ustawie lustracyjnej. Nietrudno jednak dostrzec, że postępowanie przed sądem cywilnym rządzi się swoimi prawami, a decydujące znaczenie ma waga materiałów dowodowych przedstawionych przez obie strony. W tym przypadku Sąd uznał, że sfałszowanie zobowiązania o zachowaniu tajemnicy ma konsekwencje w postaci oceny pozostałego materiału dowodowego. Bez względu na subiektywną ocenę omawianego postępowania, należy stwierdzić, że orzekanie w sprawach dotyczących współpracy z organami bezpieczeństwa państwa komunistycznego, bez fachowej oceny wytworzonych w jej trakcie dokumentów i wskazania procedur obowiązujących w tym względzie w MSW, jest ryzykowne i będzie obarczone błędem niedochowania należytej staranności w postępowaniu. Na uwagę zasługuje jeszcze jeden ważny aspekt. Gra toczy się bowiem o wysoką stawkę. Obaj adwersarze są znanymi twórcami, których dorobek znacząco wzbogaca lokalną kulturę i oparty jest na wypracowanym przez lata autorytecie. Pełnomocnik Janusza Koryla ujął to jasno: „zarzuty pod jego adresem zawarte w książce pozwanego i związana z nimi zła sława z dużym prawdopodobieństwem znajdzie odbicie w jego relacjach z wydawcami i wpłynie w sposób negatywny na jego plany wydawnicze i całą karierę jako poety i prozaika”.
grudzień 2015
DOKUMENTY
DOKUMENTY WYWIADU INSPEKTORATU AK RZESZÓW
Z
treści dokumentu (zapis dot. Harolda Rittmana), do którego dotarli dziennikarze „Tajnej Historii Rzeszowa”, wynika, że podległy kpt. Łukaszowi Cieplińskiemu wywiad AK dysponował kartoteką agentów sowieckich działających na terenie Rzeszowa. Do dnia dzisiejszego nie udało się jej jednak odnaleźć.
Poniżej prezentujemy kolejną część wykazu aktywu komunistycznego z terenu powiatu rzeszowskiego (w odpisie), który został sporządzony w latach 1943 i 1944 przez żołnierzy wywiadu politycznego rzeszowskiego Inspektoratu Armii Krajowej, którym dowodził kpt. Łukasz Ciepliński. Część pierwszą, wraz z odpowiednim wprowadzeniem historycznym, zamieściliśmy w pierwszym numerze „Tajnej Historii Rzeszowa”. Nazwiska i pseudonimy zostały ułożone w porządku alfabetycznym, zgodnie z oryginałem. Korekcie poddano jedynie błędy maszynowe i ortograficzne oraz uzupełniono interpunkcję. Rozwinięto także skróty oraz dodano niezbędne przypisy.
Według specjalnie przygotowanych instrukcji, wywiad polityczny AK gromadził wszelkie informacje na temat stosunków politycznych i społecznych, w tym na temat postaw ludności ukraińskiej. Szczególny nacisk kładziono na pracę wywiadowczą w środowisku komunistycznym, a zwłaszcza prosowieckiej PPR. Ewidencjonowano wszelkie przejawy działalności komunistów, tworząc również listy działaczy i sympatyków. Informacje były często zdobywane z tzw. drugiej ręki. Zapisywano też wiadomości zasłyszane, których części nie zdołano nigdy zweryfikować, dlatego należy podchodzić do nich ze szczególną ostrożnością. Nie umniejsza to jednak ich wartości historycznej.
Wykaz aktywu komunistycznego oraz osób współpracujących i podejrzanych z powiatu Rzeszów (cz. 5) 200. KICAJ N., Mikołaj, Wiktor, Jan, Harta czł[onkowie] bojówki PPR. 201. KIEŁBIŃSKI N., Rzeszów, styk ze Zwolińskim, któremu ułatwia kontakt z Antosem, szewcem, [ulica] Marszałkowska. 202. KLIMA N., Rzeszów, zatr[udniony] w narzędziowni w PZL1. Przed wojną aktywny lewicowiec, ob[ecnie] kontakt z dywersją leśną. Kontakt z inż. JABŁOŃSKIM, porz[ądnym], Polakiem i STĘPNIEWICZEM. Zbiegł do partyzantki, żona samobójstwo. 203. KLIMCZAK Stanisław, czł[onek] bandy MYTYCHA i Augustyna, z którymi kontakt w Boguchwale. 204. KLOC N., Trzebownisko, areszt[owany] w maju [19]43 wraz z NOWAKIEM w schowku u CHLEBICKIEGO w Rzeszowie. 205. KLOC WŁADYSŁAW, Rzeszów Staromieście, w kontakcie z przedwoj[ennym] komun[istą] Obaczem Wład[ysławem], Klocem Janem, SKARBOWSKIM Franciszkiem, OLECHEM Stanisławem... [Punkt 205 skreślony atramentem.] 206. KLOC Jan, Staromieście (czy ident[yczny]?), w[yżej]/w[ymieniony] w kontakcie z Antosem. 207. KLOC Stanisław z Zaczernia, kontakt z mgr. Kopciem. 208. KOBYLAS Stanisław, wyborowy cekaemista oddz[iału] partyz[anckiego] „Iskra” w pow[iecie] Rzeszów. 209. KOCUR Tomasz, stolarz, Błędowa, akt[ywny] komun[ista]. Patrz Bębenek. 210. KOGOT Tadeusz i Władysław, komend[ant] z PZL, pochodzą z Miłocina ad. [= koło] Rzeszów. 211. KOGUTE[K] N. (Józef, Władysław lub Jan), abs[olwent] gim[nazjum] ps. „Marek”, l[at] 26, Trzebownisko obok młyna, poszukiwany przez Gestapo, kieruje robotą komun[istyczną] w rej[onie] Trzebownisko, Łąka, Stobierna. Sekr[etarzem] K[omunistycznej] P[artii] P[olski] [w] Trzebownisku był RZUCIDŁO Jan, ob[ecnie] nieaktywny. Kog[utek] sięga do Sokołowa i Nienadówki. W Stobiernie kontakt z BIELENDĄ, w Trzebownisku z CHŁANDOWĄ. Kog[utek] Józef prowadzi robotę w Kamieniu, Górnem, Jeżowem. Widziany 15 VIII 1943 w Krakowie. Ro Skrót od Państwowe Zakłady Lotnicze. W tym przypadku chodzi o przedwojenne PZL Filia Nr 2 w Rzeszowie, które w okresie okupacji niemieckiej przekształcono w połowie we Flugmotorenwerke Reichshof GmbH (włączone do firmy lotniczej Ernest Henschel z Kassel) i filię firmy Daimler Benz ze Stuttgartu jako zakład naprawczy silników dla lotnictwa na froncie wschodnim.
1
93
grudzień 2015
dzina kontaktuje z PASTERNAKIEM Tadeuszem. Wraz z SZYBISTYM dowodzi band[ą] rab[unkową] w rej[onie] Stobierna, Sokołów, Głogów [Małopolski], Wysoka. Ukrywa się w rej[onie] Sokołowa, Kolbuszowej. Przyjechał w Rzeszowskie z W[arsza]wy przez Kraków, w towarzystwie „Haliny” przyjaciółki. 2.[19]44 [roku] członek C[entralnego] K[omitetu] P[olskiej] P[artii] R[obotniczej]. 212. KOŁODZIEJ N., d[owód]ca CHŁOSTRY2, pozostaje w zażyłych stosunkach z KAWĄ Stanisławem, łącznikiem Komendy CK PPR w pow[iecie] Rzeszów. 213. KONIECZNY N., Trzebownisko, właśc[iwe] nazwisko przyp[uszczalnie] KUBICZ, zameldow[any] jako FURTAK u Chłandowej, utrzymuje się z własnych funduszów, buduje nagrobki. Powrócił przed wybuchem wojny sow[iecko]-niem[ieckiej]. Podejrzany o działalność komun[istyczną]. 214. KONKOL Józef (Jan), Rzeszów Rynek, komun[ista]. Ustawiacz w narzędziowni PZL, areszt[owany] 28.5.[1944]. Przyp[uszczalnie] rozstrzelany. 215. KONKOL Antoni, Budziwój, Rzeszów, czł[onek] grupy wykonawczej wraz z GŁODOWSKIM i SZCZUPIELEM. Duża ruchliwość przed wojną, czł[onek] S[tronnictwa] L[udowego „Roch”], karany za działalność wywrotową. 216. KOŃ Wincenty i Andrzej, komun[iści] przedwojenni, dział[acze] ludowi „Wici”3 (Kontaktowali się z NN, mgr. KOPCIEM […]4, SIERŻĘGĄ, A. PORADĄ. Bron.5, zwrócili się do pewn[ego] podof[icera] W[ojska] P[olskiego] o prowadzenie k[omen]dy większej grupy wojskowej, który odmówił. K[oń] Andrzej po wyjeździe w 2.[19]43? na zjazd SL w Krakowie nie powrócił. 217. KOPEĆ Stanisław, Bronisław, mgr praw, uważany za ludowca, pod hasłem Polska Chłopska, Łukawiec, of[icer] rez[erwy] WP w kontakcie z PPR, kierown[ictwem] aktywu w Łukawcu. Pełnomocnicy: WIERCIOCH, SIERŻĘGA A. Kontakty: NN przybyły do Łukawca, KOŃ z oddziałami w lesie (?), ŚWIEBODA Andrzej, ORZECH Fr[anciszek] Terliczka, Sadon Marcin, BIELENDA Jakub, RYDZ Michał, Kloc Stanisław, ORACZ Jan. Posiada prasę wszystkich stronnictw. Działalność ożywiona. Jego współprac[ownicy] proponowali podof[icerowi] WP objęcie k[ome]ndy wojsk[owej] grupy, ten odmówił ze względu na ich komun[istyczne] przekonania. 218. KORNAK Władysław, Racławówka, w składzie komit[etu] kier[ownictwa] PPR i G[wardii] L[udowej] tamt[ejszego] terenu. 219. KOSA Jan, Rzeszów, komunista. 220. KOSIKOWSKI N., Rzeszów PZL, członek bojówki CYRANA (GL). Patrz FLORCZYKIEWICZ i JABŁOŃSKI inż. 221. KOSOWSKI N., szofer f[ir]my […]6 w Rzeszowie, przewozi Żydów z obozów. 222. KOWALSKI Jan, Błażowa, komunista. 223. KOWALSKI Franciszek wraz z bratem Antonim, czł[onkowie] oddz[iału] dywers[yjnego], prawdop[odobnie] „Iskra”, przebywa w domu. Górne 209. Komun[ista]. 224. KOZIOŁ N., Zwięczyca, czł[onek] PPR. 225. KOZIOŁÓWNA N., urzęd[niczka] Ubezp[ieczalni] Społ[ecznej], w kontakcie ze STACHOWICZEM, przyp[uszczalnie] jego sekr[etarka] organ[izacyjna]. 226. KRAMARSKI Jakub i Maciej, Przybyszówka, konf[idenci] G[esta]po. Jakub, czł[onek] bojówki Stachowicza. 227. KRATA Jan, Przybyszówka, czł[onek] bojówki STACHOWICZA, kolportaż i propaganda komun[istyczna]. 228. KRATOCHWIL N., u PACZEŚNIAKOWEJ, Rzeszów. Baldachówka u SZCZEPAŃSKIEGO, adw[okat] podejrzany o działa[lność] komun[istyczną]. 229. KRÓLAK N., Rzeszów, pol[icjant] granat[owy], [ulica] Grunwaldzka, ułatwia kontakty komun[ie] na agentów G[esta]po dla Jolanty FILIPOWICZ i PACZEŚNIAKOWEJ. U niego spotkania z agentem G[esta]po ZIELIŃSKIM. Kontakt z WIŚNIEWSKĄ. Aresztowany. 230. KRUCZEK Franciszek i Władysław oraz Tomasz kolejarz, wszyscy ze Zwięczycy, członk[owie] komun[y] miejsc[owej]. Władysław i Franciszek uprawiają propagandę prosow[iecką]. 231. KRYGIEL Zygmunt, Pobitno, kontakt z ramienia PPR z CHADERĄ Antonim i SAWKĄ Julianem. Kryptonim „Straży Chłopskiej”, formacji zbrojnej podporządkowanej podziemnemu Centralnemu Kierownictwu Ruchu Ludowego, w 1941 r. przemianowanej na Bataliony Chłopskie. 3 Związek Młodzieży Wiejskiej „Wici”. 4 Fragment nieczytelny. 5 Tak w oryginale. 6 Fragment nieczytelny. 2
94
grudzień 2015
232. KRZYSIK Tadeusz, Trzciana, czł[onek] PPR w kontakcie z Michalskim, właśc[icielem] restauracji w Rzeszowie. 233. KSIĄŻEK N. z PZL w Rzeszowie (kontrola sprawdzianów) podejrzany o przynależność do PPR, w kontakcie z czł[onkiem] PPR Polakiem N. Zam[ieszkały] Rzeszów, [ulica] Kordeckiego 30. Prawdop[odobnie] major NN. 234. KUBASIK N., Rzeszów, Grunwaldzka, u Idzika, notowany komun[ista] przedwoj[enny], podejrzany o działalność komun[istyczną]. 235. KUBICKI Władysław, Zwięczyca, czł[onek] miejsc[owej] komuny, propag[anda] pro-sow[iecka]. 236. KUBICZ N., mgr i jego krewny ze Świlczy mgr, czołowy aktyw PPR pod okupacją sow[iecką], wybitny działacz komun[istyczny] na usługach sow[ietów]. Ob[ecnie] zatr[udniony] we Lwowie w zakł[adzie] szczepionek, kier[ownik] org[anizacyjny] PPR. Czy ident[yczny], czy też jego Świlcza[k] krewny7, po Witku kieruje robotą PPR w pow[iecie] Rzeszów. Patrz Rittman. 237. KUBICZ Franciszek, Świlcza, akt[yw] kom[unistycznej] p[artii], w kontakcie z WÓJCIKIEM i STACHOWICZEM. 238. KUBICZ Stanisław z Trzciany, w kontakcie z Żydem KUGLEM, b[yłym] właśc[icielem] gorzelni w Jaśle, pracujący na torfowisku w Trzcianie oraz Bembenkiem Michałem. 239. KUBICZ, mgr lekarz, Stanisław (Józef) ze Świlczy, zatr[udniony] we Lwowie w klinice, przedwojenny działacz komp[artii], ob[ecnie] nie wiadomo, czy czynny. Kontakt ze Świlczy z NN por. […]8 CZAJKOWSKI, a ci dalej z Boczajem Piotrem i LITNO WOJCIECHEM, K[ubiczem] Stanisławem, powrócił ze Lwowa, nie przejawia działalności. K[ubicz] Józef brat Stanisław przebywa we Lwowie, uważany za działacza komun[istycznego]. Patrz [rubryka] 263 czy ident[yczny]? 240. KUC Dominik, Rzeszów Czekaj, kont[akt] z LESIEM Zygmuntem. 241. KUC Antoni, Budziwój, wraz z BOMBĄ Aleks[andrem] z[astęp]ca [dowódcy?] grupy wykonawczej GL. 242. KUC Gustaw „Gustek” z Rzeszowa, gdzie jego brat krawiec mieszka. Brał udział w wojnie domowej w Hiszpanii. W Krakowie jako czł[onek] GL, PPR. Kontakty na Tarnów, Rzeszów, Gorlice, Dębica. Przeniesiony chwilowo do OK9 Warszawa, wraca jako obw[odowy] funk[cyjny] GL z W[arsza]wy do Rzeszowa. Nazwisko KUC. Zginął w napadzie na pociąg na linii Dębica–Rzeszów, gdzie dowodził oddz[iałem] partyz[anckim]. 243. KUC N. Brat Gustawa, Rzeszów Czekaj, w domu Ferenca, czł[onek] komun[istycznego] podok[ręgu] PPR, w kontakcie z CZERNENKĄ (Ukrainiec), PUCEM Janem mgr. z rzeźni. Dla niego pracuje MICAŁ, krawiec, GAWRYLUK i PIK Kuliaa10 (sklep Gawr przy ul. Lwowskiej), PAWEŁEK Fr[anciszek] z Drabinianki, PIKUŁA VD11 właśc[iciel] składu opału na Targowicy, PIELA Tad[eusz], Czekaj, wszyscy silnie obciążeni kontaktem z komuną. 244. KOGIŃSKI Wacław, urz[ędnik] PZL Rzeszów, czł[onek] PPR, areszt[owany], zwolniony. 245. KURZEJA Tadeusz, Trzciana, Rzeszów, komun[ista] bez wpływu. 246. KUS N., sekretarz gm[iny] Czudec, czł[onek] okr[ęgowego] komit[etu] PPR. 247. KUS Andrzej, brat w[yżej]/w[ymienionego] detto [= jak wyżej]12. 248. KUSAJ Franciszek, Rzeszów, ukrywa sie przed Niemcami za dostarczenie Żydom dokumentów. Patrz SAWKA. 249. KWASEK Józef i Wojciech, Zgłobień, Józef d[owód]ca miejsc[owej] komuny. 250. KWIATKOWSKI Franciszek, Racławówka, wchodzi w skład komit[etu] kierown[ictwa] PPR i GL na tamt[ejszym] terenie. 251. LASOTA N., Gwoźnica, komun[ista]. 252. LELEK N., Budziwój, komun[ista]. 253. LECH Leon i Marcin, Hadle Szklarskie, komun[iści], kandyd[aci] do bandy dywers[yjnej]. 254. LEPSZY N., sekr[etarz] nadl[eśnictwa] Głogów, Rzeszów, w kont[akcie] z sołtysem Pawłem, komun[ista] podejrzany o konfid[encję] na rzecz Niemców. 255. LEŚ Zygmunt, Rzeszów Czekaj, zatr[udniony] w restauracji „Erika”, w kontakcie z przedsięb[iorcą] budowl[anym] Tak w oryginale. Fragment nieczytelny. 9 Prawdopodobnie chodzi o Komitet Obwodowy PPR Warszawa. 10 Tak w oryginale. 11 Skrót od Volksdeutsch (osoba, która podpisała niemiecką listę narodowościową). 12 Detto – jak powiedziano wyżej; austriacka wersja włoskiego wyrażenia: ditto. 7 8
95
grudzień 2015
Czajką „Ołek” oraz z żoną MICAŁA Franciszka (Czekaj), MICAŁEM Franc[iszkiem], KUCEM Dominikiem, PAWEŁKIEM Fr[anciszkiem]. 256. LEŚNIAK Jan Władysław, (Rzeszów [ulica] Dreszera 18/2). Żona Krystyna z synem w Krakowie, Nowa Olsza, Piękna 4, organizuje chłopów w Błażowej, w Harcie, Dynowie. „Będziemy mieli mniej roboty, tam w Katyniu zginęli sami oficerowie z dwójki”. L[eśniak] Wład[ysław] lotnik, z ramienia związku metalowców jeździł przed wojną do W[arsza] wy m.in. do „Arie”? W czasie wojny przedostał się z synem na Węgry, poczem wraca do kraju, ob[ecnie] zatrud[niony] jako tokarz w PZL. Opinia lewicowca, pijak, t[owarzyst]wo ANIOŁY Stan[isława]. Przy znacznej gotówce częste rozjazdy do Krakowa, Jasła, Dynowa, Harty. W Jaśle kontakt z MOSKALEM (nazw[isko] lub pseudo[nim]). Na zlecenie, w[edłu]g własnego oświadczenia od władz wyższych, zabezpiecz[ał] fabryki przy wstęp[owaniu] Niemców. Werbuje robotn[ików]. Przekonany o zwyc[ięstwie] ZSRR. Polska powinna być „Czerwona”, robotnicza. 257. LEWANDOWSKI Stefan, Rzeszów, Pod......13 przedwojenny i obecny działacz komun[istyczny]. 258. LIB N., Rzeszów [ulica] Drucknera [Brücknera? Druckera?] 6/5, zdegradowany por[ucznik] WP, częsty gość u PACZEŚNIAKOWEJ, gdzie tytułuje go kapitanem. 259. LIB N., Niechobrz, zatr[udniony] w gm[inie]w Czudcu, w kontakcie czł[onkami] komit[etu] komun[istycznego] Ok[ręgowego]. [Rubryka 259 skreślona jest cała atramentem.] 260. LINDE N., inżynier, Rzeszów, grupa robocza Żyd[ów] w PZL, pracuje jako lekarz, dobra opinia u Żydów (podobnie jak Weitt), Kierow[nik] admin[istracyjno]-gospodarczy. Kontakt z PPR. 261. LIP Eugeniusz i brat, Rzeszów [ulica] Siemi[e]ńskiego 5. Eug[eniusz] znany szuler, rz[ekomo] kontaktuje z KUŁACKIM i SZYMBOREM. 262. LIPIŃSKI W., prac[ownik] PZL Rzeszów, Drabinianka ad. Rzeszów, b[yły] marynarz, komunista. 263. LIPSKI N., Rzeszów, zatr[udniony] na kolei jako kierow[nik] poc[iągu] osob[owego]. Prowadzi robotę wśród kolejarzy. Patrz NIEDZIAŁKOWA. 264. LUBAS Ignacy i Józef, BZIANKA, czł[onkowie] bojówki STACHOWICZA. 265. LUBAS Józef i Szymon, Bzianka, banda PPR (MACIĄG, Tadeusz i Kazimierz CIEBIERA, KASZUBA Franc[iszek], MYTYCH i AUGUSTYN) u nich kryje się L[ubas] Józef, czł[onek] bojówki CZYŻA Wojciecha. 266. LUBAS Władysław, Bzianka, czł[onek] bandy AUGUSTYNA i MYTYCHA. 267. „Ludwik”, płatny funk[cyjny], przeszkolony w Hiszpanii i Rosji, kieruje prac[ą] w Rakszawie ad. Jarosław ze swą agentką „Stefą”. Jest to Żyd z Zagłębia Dąbrow[skiego]. Z tow[arzyszką] „Heleną” delegat na okręg Rzeszów. 268. ŁAJSZYCKI Antoni, przedwojenny działacz K[omunistycznej] P[artii] P[olski], b[yły] urzędnik poczt[owy] z Rzeszowa, karany za sprzeniewierzenie, w 1939 r. wrócił z Zasania przy znacznej gotówce, podając się za ofic[era] WP. Od wiosny [19]43 ukrywa się w Łańcucie, okolicy Błażowej i Boguchwały. 269. ŁUSZCZYŃSKI Franciszek, Zwięczyca, uprawia propagandę prosow[iecką]. Członek miejsc[owej] komuny. 270. MACHNICA N., Czekaj – Rzeszów, czł[onek] bojówki PPR. 271. MACIĄG Tadeusz i Kazimierz z Bzianki, czł[onkowie] bandy PPR w rejonie. Inni: CIEBIERA, KASZUBA Franc[iszek], MYTYCH oraz AUGUSTYN z Niechobrza. Ukrywają się u ŁABUSA Józefa i Szymona, MICAŁA Michała. 272. MACIEJ Kazimierz, Nosówka, bojówkarz w kontakcie z b[rać]mi PIĄTEK u MISIA Franc[iszka] w Przybyszówce. POSIADA broń krótką. Karany za zabójstwo 2 [i] 1/2 [roku] więzienia, po 1 r[oku] zbiegł, ukrywa się, planuje napady na samochody niem[ieckie]. MACIEJ N. i N., b[ra]cia, czł[onkowie] bandy MYTYCHA i AUGUSTYNA, podobnie jak MACIEJ N. z Rzeszowa Piastów. Ukrywają się oni wraz z innymi członk[ami] bandy w rej[onie] Sędziszowa ad. Dębica. Kontaktują się z jaczejkami komun[istycznymi] z okolicznych wiosek. Rabują, kontaktują się z ukrywającymi się Żydami m.in. z WICKN[E]REM podch[orążym] WP. MACIEJE kont[aktują] się z SARNĄ. 273. MACKIEWICZ N., Rzeszów, działacz P[olskiej] P[artii] S[ocjalistycznej], kolportuje ulotki PPR, w kontakcie ze ZWOLIŃSKIM. 274. MADERA N., Rzeszów, Rzeszowska komun[a]. 275. MAGIERŁO Antoni, Budziwój, wybitny działacz komun[istyczny], emer[ytowany] naucz[yciel], b[yły] legionista. Współprac[ują] HUS Jan, CHAWLICKI, em[erytowany] naucz[yciel] […]14 z Rzeszowa. Kontakt ze ZWOLIŃSKIM. 13
Tak w oryginale. Fragment nieczytelny.
14
96
grudzień 2015
276. MAGRYŚ N., Rzeszów, skład Fabr[yczny], Rynek N[owy], prawdop[odobnie] zastępca ZWOLIŃSKIEGO. Kontakt z MIĄSIKIEM i NN. prof[esorem]. 277. MAJDA Jan, [Bo]rek Nowy, Rzeszów, plut[onowy] zawod[owy], komun[ista]. 278. MAKOWA Władysław ps. „Czarny”, „Władek”, czł[onek] bojówki PPR. 279. MALEC N., piekarz z okr[ęgowej] piekarni wojsk[owej], Rzeszów [ulica] Reformacka, przedwojenny komun[ista], w kontakcie z rodziną WITANKÓW. 280. MARCZAK N., Błażowa, czł[onek] bojówki komun[istycznej], z zawodu ślusarz, 7 kl[as] gimn[azjum]. Z nim kontaktuje TOMASZEWSKI komun[ista]. 281. MARCZYK N., Glinik, czł[onek] bojówki. 282. MANKIEWICZ z żoną, Rzeszów Rynek Gł[ówny], wraz z PACZEŚNIAKOWĄ organiz[uje] pomoc z zewnątrz dla ucieczki Żydów. Areszt[owany]. 283. MARKIEWICZ Stanisław, pow[iat] Rzeszów, plut[onowy] pol[icji] granat[owej], opinia komun[isty]. Podobno kontakt z majorem NKWD NN, który areszt[owany]. 284. MARZEC Jan, Stanisław, Wola Borkowska, członkowie bojówki komun[istycznej]. M[arzec] Jan i PALUCH utrzymuje stały kontakt z ks[iędzem] BOROWCEM. 285. MAZGAJ Franciszek, zam[ieszkały] w Staniszewskim ad. Rzeszów. Czł[onek] oddziału dywers[yjnego] PPR, prawdop[odobnie] „Iskry”. Ukrywa się. 286. MAZUR Jan, Styków, czł[onek] PPR. 287. MIAZGA Henryk, PORĘBY Kupieńskie ad. Rzeszów, cz[łonek] PPR. 288. MIAZGA Franciszek, Styków, czł[onek] PPR. 289. MIĄSIK Franciszek, Boguchwała, komun[ista] karany. 290. MIĄSIK Marcin, Rzeszów, przedwojenny działacz komun[istyczny], prowadzi biuro pisania podań przy ul. Gałęzowskiego, gdzie schadzki ze ZWOLIŃSKIM i pisma. Kontakty: ZWOLIŃSKI, JABCZUGA, PEREDEUSZ, rodzina WITANKÓW, kelner z Bufetu Warszawskiego, [z] Grygielem Zygm[untem], Magrysiem i NN prof[esorem], zatrudnionym u niego. Kontakty w swoim biurze lub u rejenta WIRSKIEGO. Często wyjeżdża w kier[unku] Jasła. 291. MICAŁ Augustyn, Rzeszów Czekaj, były czł[onek] KZMP, przedwoj[enny] funk[cyjny] OB w CK Kielce–Rzeszów, brał udział w wojnie domowej w Hiszpanii w Leg[ionie] Dąbrowskiego w baonie Pola-Foxa15, którego d[owód]cą był Jan TKACZOW, k[a]p[i]t[an] z Boguchwały. W [19]39 [roku] przebyw[ał] w Rosji, w [19]42 r. wraca w Rzeszowskie i wiąże kierowniczy aktyw kompartii. Pseudo „Stary”, brat MICAŁA Franciszka z Czekaja. M[icał] Augustyn ze Zwięczycy (czy ident[yczny] z w[yżej]/w[ymienionym]?) wciągnął do PPR przedwoj[ennego] obwodowca „Starego”, w PPR pseudo „Marian”, który zginął w walce z Niemcami w początku 4.[19]43. Kontakt z JABCZUGĄ przez NN muzykanta. 292. MICAŁ N., Rzeszów – Czekaj, krawiec wspólnik Kuca wspólnik KUCA16 i dla niego pracuje w PPR. 293. MICAŁ Walenty, Rzeszów Czekaj, czł[onek] boj[ówki] PPR w kontakcie z Wallerem. 294. MICAŁ Michał, krawiec w Bziance, czł[onek] bojówki STACHOWICZA, ukrywa czł[onków] bandy PPR Maciąga Tadeusza i Kazimierza, CIEBIERĘ, KASZUBĘ Franc[iszka], MYTYCHA i August[yna], Micała Michała i Andrzeja, czł[onków] bojówki CZYŻA Wojciecha. 295. MICHALIK N., właśc[iciel] restauracji w Rzeszowie przy ul. Grunwaldzkiej, w kontakcie z czł[onkiem] PPR KRZYSIKIEM. 296. Michał I, Michał II – „Stanisław i Aleksander” – bolszewicy, którzy połączyli się z bandą MYTYCHA i Augustyna 17.6.[19]43 r. Na czele bandy Aleksander. Inni czł[onkowie]: Piotr, d[owód]ca złapany przez Niemców, Żyd z Rzeszowa (zginął), Jaksan z Zawadki, Michał I i II (zginął), Jan Władek. Banda całkowicie zniszczona! 297. MIREK JAN, Budy [Rzeszów], [ulica] Piotra Skargi, d[owód]ca bojówki. 298. MIREK N. (czy ident[yczny] z Janem?), przed wojną PPS, w czasie wojny ani w PPS, ani w PPR nie aktywny. Wpływ na luźną grupę robotn[ików] niezorgan[izowanych]. 299. MITKA Tadeusz, Trzebownisko, aktyw komun[istyczny]. Kontakt z OŻOGIEM Stefanem, zatrzymany w obławie w Stobiernej. 15 16
Powinno być: Palafoxa. Tak w oryginale.
97
grudzień 2015
300. MLAS N. i N., dwaj b[ra]cia z Budziwoja, komun[iści]. 301. MORYS Irena vel Marzec, vel Marzycka, l[at] ok[oło] 24, Rzeszów [ulica] Pelara 1, podejrzana o szpiegostwo na rzecz Sowietów, w kontakcie z biurem N. Ritmana. Kobieta lekkich obyczajów w środowisku żołnierzy łączności lotniczej. Mówi jęz[ykiem] rosyjskim, czeskim, niemieckim, polskim. Bywa u niej Żółtek Alfons, przypuszczalnie konfident G[esta]po.W przyjaźni z żoną PELCA, Rosjanką. 302. MRÓZ Leon czł[onek] bandy MYTYCHA i Augustyna, z którymi kontaktuje w Boguchwale. 303. MURJAS Józef, Borek Stary, patrz Paluch. 304. MUTH, firma przewozowa w Rzeszowie, udziela pomocy uciekającym z obozu Żydom. Ma kontakt ze Szpilmanem. W wywożeniu z obozu pośredniczy CZAJKA „Olek”. Szoferzy są wtajemniczeni. Uwolniony Grauze, komunist[a], który został zastrzelony przez Niemców. 305. MYTYCH Władysław, Nosówka, osiedle Przymiarki, komun[ista]. Kolportuje „Trybunę Ludową”, którą otrzymuje od naucz[yciela] w Rzeszowie. Sporządził listę poborowych na okres przełomu. Oporni mają być rozstrzelani. Wraz z Augustynem i Budą zorganizował napady na elektrownie PZL. K[o]m[en]d[an]t bojówki w Nosówce nadto w Błażowej, Borku Nowym i Starym, Budziwoju, Lubeni, Straszydlu, okolicy Błażowej i Tyczyna. W kontakcie z Bębenkiem, Ciebierą Józefem. Wraz z Augustynem dowodził bandą, która nęka ludność. Banda ta 17.6.[19]43 połączyła się z bandą sow[iecką] w Błędowej Zgłobieńskiej. Kontakt z Bomb[ą] K., wraz z Maciejem i Augustynem ukrywają się w rej[onie] Sędziszów, Dębica. Nawiązują tam kontakty z miejsc[owymi] jaczejkami komun[istycznymi] i ukrywają komun[istów], i ukrywającymi się Żydami m.in. z WICKEREM podch[o]r[ążym] WP. M[ytych] ukrywa się również u swego wuja RAŁOWSKIEGO w Niechobrzu. M[ytych] wraz z Augustynem kontaktuje się z konfid[entem] Sarna Andrzejem [z] Nosówki-Krzywdy, b[rać]mi Czyż[ami] z Bzianki, z Górskim właśc[icielem] sklepu w Zabierzowie, z Pacześniakową (przez […]17, Nalepową). Przez Pacz[eśniakową] mają kontakty na Kripo i Żydów w getcie, z Paskiem ze Zwięczycy, Witkiem z Racławówki. Banda rabuje w składzie: Maciąg Tadeusz i Kazimierz, Ciebiera, Kaszuba Franc[iszek]. Ukrywają się u Lubasa Józefa i Szymona i Micała Michała. Mytych odebrał sprawozdanie Rałowskiego z zebrania A[rmii] K[rajowej] w Rudnej. Obecnie przebywa w Zgłobieniu. 306. NN komisarz Kripo w Rzeszowie, opłacany przez PPR. Łącznik do niego szewc BĄK, a ten w styczności z Groszkiem. 307. NN „krewny”Jolanty Filipowicz, współpracuje z nią. 308. NN „major” z Rzeszowa, prowadzi robotę organ[izacyjną] z ramienia BUDY. Współdziała przy próbie założenia nowej komórki w Niechobrzu, wzg[lędnie] w domu KAWY, niski brunet. Przebywał w miesiącach jesiennych w Borku, a po przeprowadzeniu jakiejś inspekcji wyjechał, przypuszczalnie w kier[unku] Dynowa. Ukrywał się chwilowo w Niechobrzu. Jest to prawdopodobnie Książek z Rzeszowa, [ulica] Kordeckiego 30. 309. NN „porucznik”, zakładał szereg komórek komun[istycznych] pod płaszczykiem S[tronnictwa] L[udowego] w pow[iecie] Rzeszów, Dębicy, Siedliskach, Zarzeczu i tworzył również prócz polit[ycznych], grupy wojskowe. Posługiwał się prasą SL „Wieści”, do której dołączał ulotki, np. ostatnio o parcelacji bez odszkodowania.W Siedliskach u władz SL ma kwaterę w domu sołtysa Wnęk-Borowca. Podczas pacyfikacji sołtys zastrzelony. NN z synem sołtysa Antonim zbiegli. Ludność odgraża mu się, komuniści tropią go. Współprac[ownicy]: Ks[iądz] BOROWIEC, „Kapelan” GL z Budziwoja, w Siedliskach Golik, Sieradzki, Pietrzyk Kaz[imierz], Niedziałek, Gugolik Franc[iszek], czł[onek] kom[órki] GL, w Zarzeczu: Burz Józef młodszy, Zieliński Henryk. 310. NN, urzędnik firmy Ryttman w Jasionce, w łączności z NN Francuzką ze dworu w Staromieściu. 311. NN,Wysoka Strzyżowska, prof[esor] uniw[ersytecki] […]18, PPR. 312. NN, Żyd, zatr[udniony w] PZL Rzeszów jako Gruppenführer, b[yły] komis[arz] bolszew[icki] w Przemyślu, szpieg sow[iecki]. Patrz jazzbandzistka z „Eriki”, Reben Wacek, sędzia sportowiec z Przemyśla, czy ident[yczny] z b[yłym] komis[arzem] sow[ieckim], nie ust[alono]. 313. NN, Żyd, zam[ieszkały] Staroniwa Dolna, ukrywa się pod nazw[iskiem] BOGDAŃSKI Zbigniew, łączność ze […]19, jego żoną i córką, którzy są komun[istami]. Czy identyczny z Żydem BOGDANOWICZEM Zbigniewem, kontakt[ującym się] ze Zwolińskim. identyczny. 314. NN, Żydówka „Fela”, ukrywa się u ZWOLIŃSKIEGO, Rzeszów [ulica] Bema. Jeździła kilkakr[otnie] do Krakowa po gotówkę na pomoc Żydom. Ob[ecnie] wyjechała w niewiadomym kierunku. 315. Nadany N., Mochuczka [?] pow. Rzeszów, komun[ista]. Fragment nieczytelny. Fragment nieczytelny. 19 Fragment nieczytelny. 17 18
98
grudzień 2015
316. Nalepowa N., Boguchwała, nieświadoma, pracuje wraz z dziećmi dla PACZEŚNIAKOWEJ. 317. NATOŃSKA Helena, b[yła] nauczycielka z Pomorza, zatr[udniona] w Arbeitsamt20, współpracuje z Jolantą FILIPOWICZ, odbiera listy z Jugosławii, rzekomo jako współpracowniczka tow[arzystwa] budowlanego tamże. Przez nią wyrabia karty pracy dla komun[istów] Chłandowa z Trzebowniska. 318. NEDKI Jan, Rzeszów PZL, przyjaciel Stefanii Czachur, siostra Stanisława, zapatrywań komun[istycznych]. 319. NIEDZIAŁEK Antoni i Ignacy, biorą udział w zebraniach w domu NIEDZIAŁKA w Niechobrzu. Patrz NN „porucznik”. Inni: CHROMIK N., CHMIEL Jakub, NN „major” z Rzeszowa i Kawa Józef chcą założyć nową komórkę komun[istyczną] tamże. 320. NIEDZIAŁKOWA N., żona kolejarza, Rzeszów Staroniwa, podejrzana, że jest łączniczką Lipskiego. 321. Nitka Marian, Głogów [Małopolski], naprzeciw ratusza, podof[icer] WP, utrzymuje łączność z bojówkami komun[istycznymi] w Bratkowicach, Rudnej i Czarnej oraz dyw[ersją] leśną. 322. NOWAK N., Rzeszów [ulica] Lwowska, areszt[owany] w skrytce CHLEBICKIEGO wraz z KLOCEM. 323. NYCKA lub NYCEK Władysław, kolejarz, czł[onek] AK, podobno z[e] Zwięczycy, współpraca z kpt. STACHOWICZEM. 324. OBACZ Władysław, Rzeszów Staromieście, przedwoj[enny] komun[ista], kontakt [z] Kloc[em] Wł[adysławem]. 325. OBACZ Jan, Trzebownisko, kontakt z mgr. KOPCIEM. 326. OBACZ Walenty na Kościarni, popularny komun[ista]. Kontakt z KLOCEM Janem i Antosem, szewcem. 327. OLECH Wojciech i syn, Błażowa, komun[iści]. 328. OLSZAK N., Rzeszów PZL, komun[ista]. 329. OPALIŃSKI N., Sekretarz gromadzki w Niechobrzu, prezes „Sierlad”. Kontakt z AUGUSTYNEM i POCZĄTKIEM. Odebrał sprawozdanie RAŁOWSKIEGO z zebrania AK z Rudnej. 330. OPIOŁA Piotr, Czerwonki, Rzeszów, komun[ista]. 331. ORGANIŚCIAK Franciszek i Ludwik, Przewrotne, członkowie PPR. 332. ORZECHOWSKI N., Rzeszów, PZL, pułk[ownik], komun[ista]. Objął stanowisko gajowego w Sołonce, podejrzenie, że chodzi o ułatwienie kontaktu z oddziałem partyz[anckim]. 333. OSAK N., Przybyszówka, kontakt z b[rać]mi Czyż[ami] współprac[ownikami] MYTYCHA i AUGUSTYNA. 334. OSETEK Kazimierz i Franciszek, Górne, przywódcy silnej jaczejki komun[istycznej], obaj czł[onkowie] oddziału dywers[yjnego], prawdopod[obnie] „Iskry”. Dawniej bojówkarze Szybistego (Stobierna) i KOGUTKA (Trzebow[nisko]). 335. OSIŃSKI N., prac[ownik] PZL Rzeszów, wraz z CYRANEM, CHLEBICKIM „Edwardem” tworzyli grupę wywiad[owczą] PPR. Na skutek ich donosu areszt[owany] 28.5.[19]44 r[oku]. 336. OSIP N., Błażowa, komun[ista]. 337. OSTROWSKI Michał, Kielnarowa, komun[ista]. 338. OWCZARSKI Franciszek, Racławówka, wchodzi w skład komitetu kierown[iczego] PPR i GL na tamtym terenie. 339. OŻÓG Stefan, Stobierna, czł[onek] bojówki gwardzistowskiej w pow[iecie] Rzeszów pod d[owódz]twem Bielendy Józefa. Areszt[owany] wraz z Rożkiem (Trzebownisko?), u którego rozstrzelany 20.9.[19]43. Kontakt z MITKĄ Tadeuszem i Bednarzem Janem. 340. PACZEŚNIAKOWA Jadwiga, Rynek [w Rzeszowie], a następnie Baldachówka u adw[okata] SZCZEPAŃSKIEGO, żona miernika, siostra AUGUSTYNA. B[ardzo] ruchliwa i wielostronna. Kontakt z AUGUSTYNEM. Zagraża chłopom, że o ile wydadzą jej brata w Niechobrzu Niemcom, ona wyda innych Polaków, o których wie. Sporządzała jakieś zapiski wraz z dr. DYNIĄ, dr. WOSIEM i NN u dr. DYNI. Kontakt z AUGUSTYNEM przez niewiadomą rzeczy NALEPOWĄ i jej dzieci, kontakt na Kripo i Żydów w getcie, zaopatrywuje [sic!] ich w dokumenty i broń i ułatwia im ucieczkę. Policjant FRANCISZKOWSKI dostarcza jej broni. Ma przejście do NN Francuzki w Staromieściu, do ZWOLIŃSKIEGO, do Jolanty FILIPOWICZ. Styka się z naucz[ycielką] PŁONKÓWNĄ (Słocina), Libem N. zdegradowanym por[ucznikiem] WP, tytułując go k[a]p[i]t[anem]. Przez KRÓLAKA, polic[janta] granat[owego] załatwia kontakty z G[esta]po. Wywiad dla PPR za pośred[nictwem] Dyniowej, żony lekarza. Przez TOBIASZOWĄ kontakt z AUGUSTYNEM, nadto z PATZEREM. U niej mieszka prof. Kratochwil podejrzany o komun[istyczną] działaln[ość], RAK Jan współpracuje z nią? Łącznicy na Niechobrz: KALANDYK Henryk i TOBIASZ Zofia. 20
Arbeitsamt – (niem.) Urząd Pracy.
99
grudzień 2015
341. PADUCH Jan „Janek”, plut[onowy], rozkazem d[owód]cy OB awansowany [na] K[o]m[en]d[an]t[a] oddziału partyz[anckiego] „Iskra” w pow[iecie] rzeszowskim. Ukrywa się. Zam[mieszkały] Huciska. 342. PALUCH Walenty, kierownik filii mleczarni w Borku Nowym ad. Błażowa, prezes tamt[ejszych] „Wici”, z[astęp]- ca JAMROZ Stanisław, zbiegł do ZSRR przed pogróżką denuncjacji. 343. PALUCH Stanisław, brat Walentego, Borek Nowy, d[awny] czł[onek] „Wici”, zdolny organ[izator], pracuje ruchliwie wraz z MURJASEM Józefem z Borku Starego, również przedwoj[ennym] czł[onkiem] „Wici” dla PPR. Obaj czł[onkowie] bojówki GL. 344. PALUCH Walenty, Czerwonki, komun[ista], czy ident[yczny] z 342 [?]. 345. PALUCH Marian, Czerwonki, komun[ista], wraz z Marcem Janem stały kontakt z ks[iędzem] Borowcem. 346. PAPROCKI N., w policji niem[ieckiej] w Rzeszowie jako tłumacz. Przez niego NAJBLUM, który w[edłu]g G[esta]- po rzeszowskiego był kurierem komun[istycznym] między Rzeszowem a Żydami lwowskimi, dostawa auto za 5000 zł. 347. PASEK N. ze Zwięczycy, kontakt z AUGUSTYNEM i MYTYCHEM. 348. PASIECZNY Józef, Lwów [ulica] Szerekowa, u niego ukrywa się DRĄG Stefan, aktyw[ista] komun[istyczny] z Huciska. 349. PASTERNAK Tadeusz, stud[ent] wet[erynarii] we Lwowie, pochodzący ze Staromieścia, przedwoj[enny], ruchliwy aktyw[ista] komun[istyczny] (styczność z rodziną KOGUTKÓW z Trzebowniska), w [19]40 r. czł[onek] NKWD na wysokim stanowisku. W [19]42 r. zniknął i ukrywa się w rej[onie] Ropczyc i Jasła, organizując bandy komun[istyczne]. W lipcu [19]43 r. u swej kochanki Zagórskiej w Brzezówce k[oło] Ropczyc. Do pomocy b[ra]cia KRÓL[owie] Władysław, Tadeusz, Julian. Przez NN kobietę w łączności z Dębicą, którą złapano i przeprowadzono obławę przyczem zastrzelono Króla Władysława i ZAGÓRSKĄ wraz z rodzinami oraz KRÓLA Juliana i rozstrzelano wszystkich. 350. PAŚKIEWICZ N., Budziwój, komun[ista]. 351. PAŚKO Antoni lub Józef, Budziwój, aktyw kom[unistycznej] part[ii]. 352. PAŚKO Jan, Budziwój, komun[ista]. 353. PAŚKO Leon, znany przedwoj[enny] działacz komun[istyczny], teść komun[isty] Witka, przywódca jaczejki w Zwięczycy. Kontakt z WITANKIEM z Rzeszowa przez SKARBOWSKIEGO z AUGUSTYNEM i BUDĄ Andrzejem oraz REJMENTEM Wład[ysławem]. 354. PATZER, Rzeszów, kontakt z PACZEŚNIAKOWĄ, przejścia na G[esta]po w Jarosławiu i [z] żandarmerią w Łańcucie, jeździ do Krakowa. 355. PAWEŁEK Franciszek, Rzeszów Czekaj, furman zawod[owy]. Jeździ często do Sokołowa. Kontakt z LESIEM Zygmuntem i komuną na Czekaju. Podejrzenie, że rozwozi broń dla PPR. 356. PAWŁOWSKI Franciszek, Łąka, sekr[etarz] Kompart[ii], areszt[owany] 15.7.[19]42 za kradzież i zwolniony za kaucją 5000 zł. 357. PAWŁOWSKI N., Rzeszów, prezes wiciowców, komun[ista]. 358. PECKA Alojzy, Białka, poch[odzi] z Borku Nowego, przysiółek Brzozówka, następca BOMBY na stanowisku okręg[owego] komis[arza] polityczn[ego]. Stały kontakt z ks[iędzem] BOROWCEM. 359. Pelc N., inż[ynier], b[yły] k[a]p[i]t[an] armii carskiej. Żona jego utrzymuje zażyły kontakt z MORYS Ireną, podejrzaną o szpiegostwo na rzecz Sow[ietów]. 360. PAŁKA Maria, siostra areszt[owanego] akt[ywisty] komun[istycznego], zam[ieszkałego] w Staniszewskim k[oło] Głogowa. 361. PEREDEUSZ N., kontakty MIĄSIK, ZWOLIŃSKI, JABCZUGA, Rodz[ina] WITANKÓW. 362. PFEIFER N., Rzesz[ów] ul. Grunwaldzka 25. Właśc[iciel] restauracji, która [jest] lokalem kontakt[owym] czł[onków] PPR. Sam, zaufany człowiek PPR. 363. PIĄTEK, b[ra]cia Stanisław i Leon, Trzciana ad. Rzeszów, brygadziści przy robotach ziemnych, podejrzani o robotę werbunkową dla PPR. W kontakcie z Maciejem K[azimierzem] u Misia Franciszka z MYTYCHEM i BEMBENKIEM. P[iątek] Stanisław, zatr[udniony] w urzędzie melioracyjnym w Trzcianie, czł[onek] SL, przystąpił do PPR. Patrz Kawalec. 364. PIETRASIEWICZ Kazimierz we wsi Bojdy k[oło] Przybyszówki, w kontakcie z oddz[iałem] desant[owym] sow[ieckim] oraz RADWAŃSKIM Stanisławem. 100
grudzień 2015
365. PIETRUCHA Jan, Brzezówka, komun[ista]. 366. PIETRZYK N., Siedliska, patrz NN „porucznik”. 367. Piotr, d[owód]ca bandy Aleksandra w [powiecie?] rzeszowskim, częściowo w dębickim, złapany przez Niemców. 368. PIOTROWSKI N., Budy Głogowskie, leśniczy, podobno AK i BCh, w stosunkach z TOMASIKIEM, podejrzany o komun[izm] po SCHONBORNIE ok[oło] [19]42 [roku]. 369. PIÓRECKI Józef, Budziwój, z[astęp]ca w grupie kierown[iczej] wraz z ks[iędzem] BOROWCEM i WYJASEM. 370. PLUTA Gustaw, Borek Nowy Wola, komun[ista]. 371. PŁAZA Stanisław, Przewrotne, aktywny komun[ista]. 372. PŁONKÓWNA N., Słocina, naucz[ycielka], styka się z PACZEŚNIAKOWĄ. Komunistka. 373. POMYKAŁA Stanisław, Przewrotne, czł[onek] bandy dywers[yjnej]. 374. POCZĄTEK Władysław, Mogielnica, pow[iat] Rzeszów, komun[ista]. Kontakt z OPALIŃSKIM. 375. POKRYWKA Stanisław s. Augustyna, podejrzany o działalność komun[istyczną] w rejonie Głogów – Przewrotne. Kontakty do AK. 376. POKRYWKA Bronisław, Przewrotne, czł[onek] PPR, kontakt z GROSZKIEM i KORNBLUMEM. Zastrzelony 19.2.[19]44 [roku]. 378. POŁUDNIAK N., Błażowa, czł[onek] bojówki komun[istycznej]. 379. POŁUDNIAK Julian (czy ident[yczny] z N.?), Błażowa, komun[ista]. 380. POPŁODZIŃSKI Józef, Pobitno, w kontakcie z Ogórkiem Mirosławem (Jasło), podejrzenie, że obaj komun[iści]. 381. POPEK Franciszek s. Michała i jego brat stryjeczny, Zwięczyca. Przedwojenni Komun[iści], nieobjęci listą dostarczoną Niemcom. Aktywni komun[iści], czł[onkowie] komit[etu] w Zwięczycy. 382. POPEK Józef, Rzeszów [ulica] Dąbrowskiego, komun[ista]. 383. PORADA Walenty, Trzebownisko, przedwoj[enny] czł[onek] KPP. Areszt[owany] przez Niemców po napadzie bojówki komun[istycznej] na leśniczówkę w rej[onie] Medyni. 384. PORADA Bronisław, Palikówka, zorganizował 18 ludzi. Kontakt z mgr. KOPCIEM, Koniem, NN, WIERCIOCHEM. 385. PÓŁCHŁOPEK N., Rzeszów PZL. Czł[onek] bojówki Cyrana. 386. PÓŁTORAK Jan, Rzeszów PZL. Komun[ista]. 387. PRĘDKI Antoni, Budziwój, komun[ista]. 388. PRÓCHNIK Józef, Przewrotne, pozostaje w kontakcie z ukrywającą się we Lwowie u Józefa aktyw[istką] komun[istyczną] Drąg Stefanią. 389. PRZEBIERADŁO N. „Sobek”, Stobierna, czł[onek] bojówki gwardzistowskiej pod dowództwem Bielendy Józefa. Tu zabity przez Niemców w lesie Trzebuszek [sic!] k[oło] Sokołowa. 390. PRZYBOŚ N., Mokuczka, Rzeszów, komun[ista]. 391. PRZYWARA Wincenty, przeszkolony do pracy komun[istycznej] w ZSRR, wraca przez zieloną granicę do [powiatu?] rzeszowskiego, odmawia dalszej współpracy z komuną. Mało aktywny, poszukiwany przez G[esta]po. 392. PUC Tadeusz, bojówkarz PPR rzeszowskiej, kuzyn SZPILMANA, komun[ista] zastrzelony [w] 11.[19]43 r[oku]. 393. PUC Stanisław ojciec, Rzeszów [ulica] Chrzanowskiej, czł[onek] PPR. 394. RADWAŃSKI Stanisław, Łąki k[oło] Przybyszówki, rybak, poszukiwany przez G[esta]po. Karany przed wojną 3-mies[ięcznym] więzieniem za komun[izm], w kontakcie z desantami sow[ieckimi] i PIETRASIEWICZEM Kazimierzem. 395. RAK Jan, Rzeszów Budy, [ulica] Karpińskiego, komun[ista]. 396. RAK Władysław, Rzeszów Czekaj, werbuje ludzi do PPR, kontakt z b[rać]mi ZWOLIŃSKIMI oraz b[yłym] policjantem KAWULĄ. 397. RAK Leon, Boguchwała, s. Franciszka, czł[onek] bandy MYTYCHA i AUGUSTYNA, kontaktuje się nimi. 398. RAK Jan, szofer na poczcie Rzeszów, [ulica] W[incentego] Pola, podejrzany o współpracę z PACZEŚNIAKOWĄ. 399. Rakoczy Józef, Rzeszów [ulica] Kolejowa, komun[ista]. 101
grudzień 2015
400. RAŁOWSKI N., Niechobrz, w zimie [19]42/43 próbował zorganizować bojówkę, lecz nie udało mu się. Pozostawał w kontakcie z MYTYCHEM i AUGUSTYNEM, który się u niego ukrywał. RAŁOWSKI Władysław zdawał sprawę MYTYCHOWI i OPALIŃSKIEMU z zebrania AK w Rudnej. Areszt[owany] 10.8.[19]43 r. 401. REICH N., adw[okat], Żyd, zbiegł z obozu pracy Rzeszów21 przy pomocy Pacześniakowej i Markiewiczów. 402. REJMENT Władysław s. Wojciecha, karany 1,5 roku więzienia. Przed wojną czł[onek] bojówki Paśki w Zwięczycy. Uprawia propagandę prosow[iecką]. Kontakt z Paśko Leonem. 403. RIECKI W., Rzeszów, przedstawiciel […]22 na Rzeszów, komun[ista]. 404. RITTMAN Harald, inż[ynier], kier[ownik] Paustellenschiesen23 Rzeszów, [ulica] Sobieskiego Tel[efon] 319. Ułatwia łączność komun[istom] na terenie miedzynarodowym – Paryż, Katowice, Gliwice, Tarnów, Rzeszów, Lwów, Odessa. Ma wozy firmowe, którymi przewozi broń i ludzi oraz wiadomości. Adres w Paryżu Rue Oswaldo-Erna24, w Krakowie Hornbergerstr[asse] 10/6. Auto łącznikowe zatrzymuje się w Świlczy u Kubicza Stanisława i w Przemyślu w młynie. Patrz: jazzbandzistka, Jackowski mgr, Kubicz ze Świlczy, Farba Mieczysława w Borku Nowym. R[ittman] dostarcza GL samochodów do przewozu bibuły i broni. Patrz: Jóźwiak Michał, patrz: Czajka „Olek” Rittman, aktywny komun[ista]. Kierownikiem biura jest inż. Valden Rudolf, który zastępuje Rittmana w sprawach firmy i konsp[iracji]. Jego biuro i jazzbandzistki zwinięto na skutek ostrzeżenia przez PPR. Z[wiązek] W[alki] Z[brojnej]25 jest w posiadaniu szczegółów co do działalności agent[ury] sow[ieckiej] na terenie Rzeszowa. 405. ROKICKI N., tokarz PZL w Rzeszowie. Zam[ieszkały] w blokach robotniczych, kontakt z Tutajem i Totusem. Jego siostra była w r[oku] [19]37 na studiach muzycznych w Kijowie. W czasie wojny powróciła do Rzeszowa, a obecnie jest we Lwowie. 406. ROLKA Franciszek, Górne, komun[ista]. 407. ROSENBAUM, Żyd, Rzeszów, był w kontakcie z Polakiem. 408. ROZBORSKI Andrzej, Boguchwała, komun[ista]. 409. ROZBORSKI N., Wyżne k[oło] Babicy, komun[ista], były czł[onek] legionu w Hiszpanii. Kont[akt] z Husem Janem i Andrzejem w Czudcu i Czarnikiem w Wólce. 410. ROŻEK N., Trzebownisko, areszt[owany] wraz z Ożogiem ukrywającym się u niego. 411. RÓG Tomasz i Józef, Lutoryż, propaganda prosow[iecka]. 412. RUBEL N., Żyd ukrywający się pod aryjskimi dokumentami, właśc[iciel] gorzelni w Jaśle. Kontakt z Kubiczem Stanisławem z Trzciany. 413. RUDZIK Józef, zatr[udniony] w PZL, zam[ieszkały] Rzeszów [ulica] Dąbrowskiego. Podejrzany, że wyjeżdża z bojówki GL w teren. Należą do niej Łachoń Jan i jego młodszy brat. 414. RUMAK Marcin, Styków, czł[onek] PPR. 415. RUSIN Władysław wraz z ojcem Stanisławem czł[onkowie] bojówki Paśki w Zwięczycy. 416. RYBCZAK Tadeusz, Rzeszów PZL, komun[ista]. 417. RZĄCA Michał, Staroniwa Górna za domem ludowym, rzezimieszek, przypuszczalnie w kontakcie z PPR. Kontakt z Benbenkiem Michałem. 418. RZĄSA Roman, Błażowa, działacz komun[istyczny]. 419. RZEPKA Jan, Lutoryż, przybył z Niechobrza, w kont[akcie] z oddziałem dywers[yjnym] PPR. 420. RZUCIDŁO Jan, Trzebownisko, przed wojną sekretarz KPP, obecnie nie aktywny. Patrz: Kogutek. 421. RZUCIDŁO Piotr, Zgłobień, czł[onek] miejsc[owej] komuny. 422. SADŁO Stanisław i Bolesław, Przewrotne, czł[onkowie] PPR. 423. SANECKI Marian, Rzeszów, [ulica] Szopena 25, ślusarz warsz[tatów] kolej[owych], d[owód]ca bojówki GL. Kontaktuje z nim Żelazko i jego stryjeczny brat Walet Franc[iszek]. Ogłosił przyłączenie się do bojówki. Członkowie bojówki: Żelazko, Dawidziak, Sawka Julian, Sanecki wsypany przez Walickiego, areszt[owany] 7.07.[19]43. Na skutek jego inform[acji] wszczęto akcję terr[orystyczną] w Woli Zgłobieńskiej. Prawdopodobnie chodzi o obóz pracy dla ludności żydowskiej, który znajdował się przy zakładach lotniczych PZL (Flugmotorenwerke Reichshof). Fragment nieczytelny. 23 Tak w oryginale. Prawdopodobnie chodzi o firmę budowlaną (niem. Baustellen…). 24 Prawdopodobnie chodzi o Rue Oswaldo-Cruz. 25 Tu w znaczeniu: Armia Krajowa. 21
22
102
grudzień 2015
424. SANECKI N., złodziej z Rzeszowa – Czekaja, czł[onek] bandy Mytycha i Augustyna. 425. SARNA Andrzej z Nosówki – Krzywdy, konfident G[esta]po, współpraca z nieżyjącym konf[identem] Pazdanem z Nosówki. Kręci się wśród ludowców. Kontakt z bojówkami Augustyna i Mytycha oraz Maciejami i Basarą Stanisławem. Jest sekret[arzem] organ[izacji]. 426. SAWKA Julian, Rzeszów, ukrywa się przed Niemcami wraz ze swym szwagrem Kusajem Franc[iszkiem]. Dostarczali dowody osobiste Żydom. Jest członkiem bojówki Saneckiego. W styczności z ZWZ, o której informuje PPR. Płatny przedwojenny agitator komuny. Kolportuje prasę ZWZ i PPR. W kontakcie z Krygielem i z Hadera Antonim. 427. SCHUNBORN Stefan, Rzeszów [ulica] Kochanowskiego, czołowy aktyw PPR. 428. SCHUNBORN Beni, czł[onek] bojówki Budy Sob. z Bud. Praktykant leśny u Piotrowskiego w Budach Głogowskich. Przybyli do niego ludzie z Krakowa Sch[unborn] Ludwik i Jan b[raci]a, aresztowani. 429. SEKUŁOWSKI (SEKUTOWSKI), Rzeszów [ulica] Grunwaldzka 43, b[yły] p[od]por[ucznik] WP z Jarosławia, podejrz[any] o przynależność do PPR (ma prasę PPR). 430. SELWA Franciszek s. Stanisława i SELWA Jan s. Adama, Głogów, Przewrotne, podejrzani o działalność komun[istyczną]. S[elwa] Franc[iszek] kontakt z Woźniakiem. 431. SELWA Andrzej, Głogów, Przewrotne, podejrzany o działalność komun[istyczną]. 432. SERAFINI Czesław, prac[ownik] we młynie Przybyszówka, czł[onek] bojówki Stachowicza. Kolportuje ulotki komun[istyczne], kontakt z Kaszubiną. 433. SIDAK N., Rzeszów, ślusarz kolej[owy], komun[ista]. 434. SIERADZKI N., Siedliska. Patrz: NN „porucznik”. 435. SIERADZKI Zygmunt, Przybyszówka, kontakt z bra[ćmi] Czyż[ami], którzy pracują dla Augustyna i Mytycha. Czy ident[yczny] z Sieradzkim? 436. SIERŻĘGA Andrzej, Łukawiec, współprac[ownik] Wierciocha, b[yły] wybitny działacz SL. Obecnie sprawy wojskowe jako najbliższy współpracownik Kopcia. Patrz: Kopeć, Koń. 437. SIKORA NN, bracia, czł[onkowie] bojówki Błędowa-[…]26. 438. SIKORA Walenty, zatr[udniony] w PZL Rzeszów. Kontakt z Augustynem zam[ieszkały] Niechobrz. 439. SIKORA N., Brzezówka, komunista. Czy drugi osobnik o tym samym nazwisku i zam[ieszkaniu]? 440. SIKORSKI N., wysiedlony, propagat[or] PPR. Należy do kółka Stachowicz, Opaliński, Smogorzewski. 441. SITEK, cała rodzina, Niechobrz, sprzedają broń gwardzistom (100 zł k[ara]b[in]). 442. SKAŁA Wincenty, Pobitno, złodziej, w kontakcie z Warulakami i Czachorami. 443. SKARBOWSKI Franciszek, Rzeszów, kontakt Pelca Władysława. [Punkt 443 skreślono atramentem.] 444. SKARBOWSKI N., furman ze Zwięczycy, łącznik między Paśko Leonem przywódcą jaczejki w Zwięczycy a Witankiem z Rzeszowa. 445. SMOGORZEWSKI Kazimierz, komendant milicji w Niechobrzu. 446. SOBCZYK Maraian, Błażowa, pseudo „Stupaj”, komunista. 447. SOŁTYS Paweł, młynarz z Głogowa, podejrzany o komun[izm], kontakt z […]27 podejrzanym o konfid[encję] na rzecz Niemców. 448. STACHOWICZ Mieczysław, zam[ieszkały] Rzeszów [ulica] Dąbrowskiego 24. Przybył z Warszawy, gdzie pracował w Urz[ędzie] Skarb[owym]. W Rzeszowie pracuje w U[rzędzie] S[karbowym]. Podejrzany o kierowniczą robotę PPR. Kontaktuje z Krakowem. Kontaktuje z czołowymi działaczami Dziedzicem Romanem i Stefko N. Kontaktuje z Kubiczem ze Świlczy (Stan[isławem]) oraz Wójcikiem. Dowodzi bojówką w Przybyszówce w składzie: Serafin Czesław, Kryza Jan, Kramarski Jakub, Micał Michał, Lubas Ignacy i Szymon, Wojciechowski Bolesław. Nadto kontakt z braćmi Czyż[ami], którzy pracują dla Augustyna i Mytycha. Obecnie d[owód]ca bandy w lasach Zgłobieńskich. 449. STACHOWICZ Władysław, brat k[a]p[i]t[an] wchodzi w skład komit[etu] kierown[iczego] PPR i GL na terenie Racławówki. St[achowicz] Władysław – czy brat prowadzi prace organ[izacyjne]. Przy pomocy k[a]p[i]t[ana] rez[erwy] Kalandyka Stanisława skontaktował się u Witanka z niezn[anym] osobnikiem, któremu wymienił szereg nazwisk żołnierzy AK z Niechobrza. Współpracuje z nim (St[anisławem] lub Miecz[ysławem]) Aksamit Tadeusz, 26 27
Fragment nieczytelny. Fragment nieczytelny.
103
grudzień 2015
Nycka (lub Nycek) Władysław, Stachowicz Mieczysław St[anisław] l[at] 36, pracownik U[rzędu] S[karbowego], przewodniczący rady powiatu rzeszowskiego. Z[astęp]ca Cypryś Ignacy, St[achowicz] (Miecz[ysław] czy St[anisław]) kontakt z Koziołówną i ks[iędzem] Borowcem oraz Czyżem Stanisławem. 450. STACHURSKI N., Budziwój, komun[ista]. 451. STAWARZ Henryk, Świlcza, czł[onek] SL, przeszedł do PPR. Patrz: Kawalec. 452. STEFKO N., Rzeszów, podejrzany o działalność komun[istyczną] (PPR). Podobno czł[onek] kiero[wnictwa] komit[etu] w Rzeszowie wraz z Dziedzicem Romanem i Stachowiczem Mieczysławem. Lokal kontaktowy [ulica] Tetmajera 1/3. Większe zebranie [ulica] Batorego naprzeciw wojsk[a]. Patrz: Dziedzic Roman. 453. STEIN Jakub, architekt, żona i córka Maria pracują w mleczarni w Rzeszowie, komun[ista]. 454. STĘPNIEWICZ Tadeusz, Rzeszów, bloki [ulica] Hetmańska 17/21, tokarz PZL, kolport[uje] „Trybuna Ludowa”. W kontakcie z robotn[ikami] Morawiecki Michał, Czech, Sikora E., Łabuz (?), Wilczyński Jan, majster awansowany przez Niemców […]28. 455. STĄPOR Władysław, komun[ista]. 456. STOPYRA Adam i Jan, Zgłobień, czł[onkowie] miejscowej komuny. 457. STRZĘPOKOWA N., córka Altmana, Staroniwa Górna, współprac[uje] w jaczejce Altman-Tutaj. 458. STYKA Emil, Czekaj, komun[ista]. 459. SUDAŁ N., Stobierna, wysiedlony z okolicy Kolbuszowej, kontakt z Gołówką Andrzejem, komun[ista]. 460. SUKIENNIK Władysław, Kolbuszowa Dolna, rolnik, przedwojenny aktyw KPP, obecnie w PPR, kolportaż bibuły. 461. SURÓWKA Adam (Sorowka), zatr[udniony] w blacharni PZL Rzeszów, podejrzany o przynależność do PPR. 462. SUSZEK Piotr, Przewrotne, czł[onek] PPR. 463. SWOROWSKI Józef, Boguchwała, cz[łonek] bandy Augustyna i Mytycha, kontaktuje z nim. 464. SYNIEC Wojciech, Styków, czł[onek] PPR. 465. SZALACHA Tadeusz, przezw[isko] „Śruba”, Zwięczyca, uprawia propagand[ę] prosow[iecką]. Czł[onek] miejsc[owej] komuny. 466. SZCZĘCH Leon, s. Józefa, Budziwój, komunista. 467. SZCZEPAN Benedykt, Białka, komun[ista]. 468. SZCZEPANIK Franciszek, Rzeszów Czekaj, furman zaw[odowy], czł[onek] bojówki PPR. Jeździ w kierunku Sokołowa, podejrzenie, że rozwozi broń dla PPR. 469. SZCZEPAŃSKI N., adw[okat] Rzeszów, do niego przeniosła się na mieszkanie Pacześniakowa. 470. SZCZEPIK Franciszek, Budziwój, czł[onek] grupy wykonawczej wraz z Konkolem i Głogowskim. 471. SZCZEPIK Franciszek, krawiec, karany obozem pracy za działaln[ość] komun[istyczną], wykazuje dużą ruchliwość. 472. SZELIGA Jan, pow[iat] Rzeszów, kontakt z bandą rabunk[ową] Golemów ze Stykowa. 473. SZEMBOR [Szenborn?] Stefan, Rzeszów Budy, przebywa stale w Krakowie, przez rzeszowskich towarzyszy uważany za wysoką figurę w obwodzie. Brat jego Karol przebywa w ZSRR, Ludwik areszt[owany]. Stefan, przyjeżdżając na krótkie okresy do Rzeszowa, zatrzymuje się u swego wuja Kowala (Drabinianka) albo u ciotki Zofii Kowal, Rzeszów [ulica] Grunwaldzka. 474. SZKOŁA Edward, Przybyszówka, ślusarz PZL, czł[onek] PPR, czynny głównie wśród robotn[ików]. Należy do piątki Chlewickiego E. Usiłują zorganizować nową „3” GL. Namawia czł[onków] AK do wstępowania do GL i wyznacza termin wymarszu do lasów sokołowskich. 475. SZPILMANN Beni, Pobitno, czł[onek] bojówki. 476. SZPILMANN N., Pobitno, komunista, areszt[owany] przez Niemców Michał (?) z PZL za złe skontrolowanie korbowodów, zwolniony jako konfid[ent] Gestapo nadal kontaktuje z komun[istami] przez kuzyna Puca Tadeusza, bojówkarza PPR. 477. SZPILMANN Jan, Pobitno, zatr[udniony] u Zweiga, ma styczność z prowokatorką VD Gretą v[on] Prowski i […]29 Darmastadt Ruth. 28 29
Fragment nieczytelny. Fragment nieczytelny.
104
grudzień 2015
478. SZPILMANN Bronisław z Rzeszowa, kontakt z Rucińskim (podwójna robota G[esta]po i PPR). 479. SZTACHOŃ Rose, Sokołów, komun[istka]. 480. SZUBÓWNA Kamila, naucz[ycielka] szk[oły] w Łukawcu, kontakt z mgr. Kopciem [Punkt 480 skreślony atramentem.] 481. SZWAJA Jan, „Siekiera”, k[o]m[en]d[an]t 3-go oddziału grupy Głowackiego, Rzeszów? 482. SZYBISTY Stanisław (Józef, Wojciech), d[awna] przyn[ależność] „Wici”, obecnie w PPR w Stobiernej, organizował w [19]40 r. oddział w Trzebownisku, który uchodził za ZWZ. Jednym z jego zaufanych był Bereś z Trzebowniska. Szybisty, przedwojenny działacz komun[istyczny], bez stałego miejsca zam[ieszkania] przebywa w Węgliskach lub Trzebownisku, podlegają Bauer i Bacior. Zbiegł przed areszt[owaniem] do Sarzyny, Woli Zarczyckiej, sięga na Rakszawę. W [19]43 r. stoi na czele bandy rab[unkowej] wraz z Kogutkiem w okolicach Sokołów – Stobierna. Do bandy Szyb[istego] należą: Kowalski, bracia Osetki. Szybisty „Stefan” z[astęp]ca „Nastka”, areszt[owany] w Krakowie w [19]44 r. 483. SZYMANKO N., właśc[iciel] biura w Rzeszowie [ulica] Kościuszki, w kontakcie ze Zwolińskim. 484. SZYNBOR bracia, Rzeszów Budy, obaj komun[iści] przedwoj[enni] pod wpływami Żydów, kontaktują się z Lipem Eug[eniuszem] i jego bratem, zdegrad[owanym] of[icerem] WP. Przy nich skupiają się kryminaliści i wydrwigrosze o poglądach komun[istycznych]. 485. ŚPIEWAK Władysław, Poręby Kupieńskie, czł[onek] PPR. 486. ŚWIDER Tadeusz, Bzianka, czł[onek] bojówki Czyża Wojciecha, komunista. 487. ŚWIEBODA Andrzej, Łąka, kontakt z mgr. Kopciem [skreślono atramentem]. 488. TABACZYŃSKI Karol, Racławówka, wchodzi w skład komit[etu] kierown[iczego] PPR i GL na tym terenie. 489. TRELIŃSKA N., Jasionka, kontakt z mgr. Kopciem [skreślono atramentem]. 490. TKACZOW N., lekarz w Boguchwale, domniemany kier[ownik] kompartii w pow[iecie] Rzeszów. Do wybuchu wojny przebywał w Borówce. Łącznikiem między nimi był Bomba naucz[yciel] szk[oły] powsz[echnej] w Woli Borowskiej. Areszt[owany] 31.05.[19]43 przez Niemców. 491. TKACZOW Jan, k[a]p[i]t[an], brat lekarza, brał udział w wojnie domowej w Hiszpanii w legionie Dąbrowskiego jako dow[ódca] baonu Palafoxa. Obecnie czołowy przywódca GL w [powiecie?] Rzeszowskim. Ukrywa się u teściowej dr. Tkaczowa Pelcowej w Staroniwie Górnej. Tkaczow kontaktuje się z Benbenkiem Stanisławem. 492. TLECHARZOWA N., Rzeszów, komun[istka]. 493. TOBIASZ N., Niechobrz, patrz: Augustyn. 494. TOBIASZ ZOFIA, łącznik Pacześniakowej na Niechobrz, kontakt z Augustynem. 495. TOMAKA N., Trzebownisko, komun[ista]. 496. TOMASIK Jan, Trzebownisko, kowal, komun[ista] aresztowany wraz z Majcherem Janem i Beresiem Stanisławem, bratem Franciszka. 497. TOMASIK Józef, majątek Budy [Głogowskie] niedaleko Rzeszowa, podejrzany o działalność komun[istyczną]. Kontakt z Piotrowskim, leśniczym. 498. TOMASZEWSKI Władysław, Błażowa, były policjant, w kontakcie z ZWZ i PPR (Marczak, […]30). Przejawia działaln[ość] śc[iśle] komun[istyczną]. 499. TOTUS N., Rzeszów, bloki robotn[icze], [ulica] Dąbrowskiego, tokarz PZL, łącznik Okr[ęgu] Rzeszów na Strzyżów – Jasło. Kontakt z Tutajem i lokalem w knajpie Pfeifera, [ulica] Grunwaldzka, Roczkowskim Marc[inem], Anioła St[anisławem], Rokickim i często z Leśniakiem. 500. TROJANOWSKI Ferdynand, Czerwonki, komun[ista]. cdn.
Fragment nieczytelny.
30
105