Rok po śmierci Dietera Przedzinga: Śledztwo w sprawie jest prowadzone. Nie zostało umorzone, nikomu nie postawiono zarzutów – tyle ma do powiedzenia rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Opolu str. 7
Ruch Autonomii Śląska w styczniu obchodził 25 lat, od momentu, gdy zdecydowano o jego powołaniu. W marcu zaś będzie miał kongres. Kongres, który być może będzie musiał odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: czy nie czas, aby sztandar wyprowadzić? Czy nie czas, aby RAŚ zakończył działalność? str. 8-10
GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ
CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE
Trocha drogsi, trocha lepsi
W
yboczcie, co trocha my sztajgli cěna Cajtunga (ô piontka), ale tyż je ôn rubszy a blank kolorowy. Cěna poszła we gůra o ¼, stron je tyż ô 1/4 wiŷncyj, tuż wierzymy, co i Wy uznocie, że to je jedno. Wyboczcie tyż, co ôbiecowali my Cajtung zaro na poczontku lutego, a je dziepŷro tera – ale to się skłodo do kupy. Zawiŷrajom drukarnia we Opolu, kaj my sie drukowali ôd 2011 roku. Tuż trza boło pomiŷniać drukarnio na tysko – a hań je blank inszo technologio, a ku tymu 12 zajt niŷ za fest idzie drukować. Bez tuż i my musieli przeorganizować cołko redakcyjno robota. Pora dni to zetrwało. Juże tera padomy, co marcowy Cajtung bydzie po 7 marca. Skirz tego, co tego dnia je kongres RAŚ-a kiery może wiela pomiŷniać styl aktywności regionalistůw. I chcěmy zaro Wom ô tym napisać. A zaś we teroźnym numerze piszŷmy – na zajtach 8-11 - jaki to RAŚ mo ze sobom cwek. Problem ma też SONŚ, po ostatecznej styczniowej decyzji o jego rozwiązaniu. Ale będzie działał jeszcze przynajmniej przez rok – o tym piszemy na stronach 5-7. Poza tym piszemy o rocznicy śmierci Dietera Przewdzinga (oraz o tym, że ze śledztwa w sprawie jego morderstwa na razie nic nie wynika), opowiadamy też o wystawie, którą zamierza zorganizować euro poseł Marek Plura – i zapraszamy do współtworzenie tej wystawy. Oczywiście piszemy o wizycie prezydenta RP w Radzionkowie. Choć to widać już na pierwszej stronie. Widać aż nadto wyraźnie, że choć prezydent RP wiele opowiada o odnowieniu dialogu społecznego, to z narodowością śląską rozmawiać nie chce. Z autonomistami też nie. Taki to i dialog społeczny, że prezydent sam wybiera tych przedstawicieli społeczeństwa, z którymi chce gadać. Nie tylko zresztą on. Z tego, co dzieje się w górnictwie aż nadto wyraźnie widać, że polskie władze i polskie partie nie mają żadnego pomysłu na Śląsk. Same doraźne działania, bez żadnej długofalowej koncepcji. Najwyraźniej jednak nam to nie przeszkadza – bo w lutowych wyborach do senatu mieszkańcy sporej części Górnego Śląska znów postawili przede wszystkim na przedstawicieli dwóch największych śląskich partii. Widać wielu z nas dobrze się czuje w tej Polsce, rozdartej między PO a PiS-em. Szef-redachtůr
NR 2 (38) LUTY 2015
ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 2,00 ZŁ (8% VAT)
To przypominanie historii, czy jej fałszowanie?
Przywraca po swojemu W Radzionkowie otwarto Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków. Wydawało się, że to będzie NASZE centrum, przypominające naszą bolesną historię. Okazuje się jednak, że natychmiast zawłaszczyła je „polska polityka historyczna” w wydaniu prezydenta RP Bronisława Komorowskiego. Który otwarcie Centrum uznał za świetną okazję, do lansowania się w wyborach prezydenckich.
Na
uroczystość otwarcia nie zaproszono organizacji, które od lat działają na rzecz przypomnienia Tragedii Górnośląskiej. Na zaproszono przede wszystkim Ruchu Autonomii Śląska – a to przecież z inicjatywy tej organizacji rok 2015 jest w województwach śląskich Rokiem Tragedii Górnośląskiej. Owszem, zaproszenie dostało Stowarzyszenie Ofiar Tragedii Górnośląskiej 1945, ale to organizacja mała, tak naprawdę koncentrująca się na śląskim dramacie, który miał miejsce w Knurowie i okolicach.
n Prezydent Bronisław Komorowski opowiada o losach, których najwyraźniej nie chce zrozumieć - Dostałem zaproszenie, ale nie skorzystałem. I dobrze, bo poczułbym się fatalnie, gdybym zobaczył, ze jedną z głównych celebrytek tej uroczystości jest senator Maria Pańczyk-Pozdziej. Osoba, która swoją postawą zaprzecza sensowi przypominania tej Tragedii – mówi Henryk Stawiarski, który w 1991 roku zakładał stowarzyszenie.
To nie była tragedia Polaków
Jesienią poseł Marek Plura szykuje w gmachu parlamentu europejskiego wielką wystawę o Śląsku. Bo jak sam mówi: - Ojropa już Ślůnska trocha przypomniała i trza jij ô nos spomnieć. Będzie ta sporo o Śląsku współczesnym, ale też pokazana zostanie historia Śląska z najwybitniejszymi postaciami z naszej historii. Plura chce wytypować te postaci przy pomocy czytelników Cajtunga, tak więc każdy może uczestniczyć w budowie ostatecznego wyglądu wystawy. Typując masz szansę wygrać wyjazd do Brukseli!!! str. 12-14
Chodzi o to, że Tragedia w ogromnym stopniu objęła przede wszystkim tych, którzy mieli volkslistę I i II. Wywiezionych w głąb Rosji Ślązaków traktowano jak Niemców, nie Polaków. Zresztą przy typowaniu osób do wywózki ogromną rolę odgrywali byli powstańcy śląscy, którzy często w ten sposób załatwiali osobiste porachunki. Więc robienie teraz z tej martyrologii męczeństwa Polaków – jest po prostu nieprzyzwoite. A taki wydźwięk miała radzionkowska uroczystość. dokończenie na str. 2
Mecenas Józef Fox: Po orzeczeniu opolskim nie pozostaje mi nic innego, niż donieść po prokuratury na GUS. Bo jeśli narodowość śląska nie istnieje, i nie można jej deklarować, to Główny Urząd Statystyczny podał kłamstwo w Roczniku Statystycznym str. 4-6
2
luty 2015r.
Przywraca po swojemu Dokończenie ze str. 1 Czego swoim zwyczajem nie omieszkał podkreślić arcybiskup Wiktor Skworc, który w Radzionkowie mówił: - Górny Śląsk, mimo swojej dramatycznej historii, bardzo związany z ojcowizną, jest także związany z ojczyzną i nie szczędzi ani krwi, ani potu, ani pracy, i tak jest po dzień dzisiejszy. A przecież ci, których wywożono w bydlęcych wagonach, krowiokach, w głąb ZSRR często nie czuli się w żaden sposób związani z polską ojczyzną. Zapomniał ksiądz arcybiskup, że spora część terenów, których dotknęła Tragedia Górnośląska, nigdy od XII
Polskę. To miejsce upamiętnienia Ślązaków, których wywożono na wschód, bo dla państwa polskiego byli narodowościowo niepewni. A dla sowieckiej Rosji byli po prostu niewolniczą siłą roboczą w ich kopalniach i fabrykach. Ale sowieci nie traktowali tak Polaków! Za przyzwoleniem zachodnich aliantów mogli w ten sposób potraktować Niemców, a w każdym razie obywateli niemieckich. Jako część wojennej kontrybucji. To z tego prawa skorzystali – kwalifikując Ślązaków jako Niemców. Oczywiście, było to uproszczenie, bo jedni Ślązacy rzeczywiście Niemcami się czuli, jeszcze inni byli po prostu Ślązakami i ni-
Wywiezionych w głąb Rosji Ślązaków traktowano jak Niemców, nie Polaków. Zresztą przy typowaniu osób do wywózki ogromną rolę odgrywali byli powstańcy śląscy, którzy często w ten sposób załatwiali osobiste porachunki. Więc robienie teraz z tej martyrologii męczeństwa Polaków – jest po prostu nieprzyzwoite. wieku nie należała do Polski! A Polakiem czuł się tam mało kto. Więc opowieści, że te ofiary wywózek były związane z polską ojczyzną jest po prostu nadużyciem. Gdy mówi się o ofiarach represji, nadużyciem obrzydliwym. Nawet jeśli stryj arcybiskupa, także ofiara tych wywózek, czuł się akurat Polakiem.
Tragedia to nie tylko wywózki Trudno jednak się arcybiskupowi, którego rodzinę dotknęły te represje, dziwić. Wpisał się po prostu w ogólny wydźwięk tej uroczystości. Było coś niesmacznego, gdy uroczyście otwierając to Centrum prezydent RP przecinał biało-czerwoną wstęgę. To nie Monte Cassino, gdzie ginęli polscy żołnierze. To nie Muzeum Powstania Warszawskiego, gdzie walczono za
kim więcej. Nie brakło oczywiście i takich, których serce biło dla Polski – ale także oni w latach 193945 zaakceptowali przynależność do narodu niemieckiego. Więc naraz czcić tu martyrologię polską, przecinać biało-czerwoną wstęgę… Niechby i była, ale wraz z jakimś górnośląskim symbolem. A jego szukać tam nadaremno. - Ważne, by z tego miejsca szedł sygnał o potrzebie przywrócenia pamięci i przywrócenia refleksji nad złożonością i dramatyzmem historii Śląska - mówił w Radzionkowie prezydent Bronisław Komorowski. Tylko zarazem podobnie jak wszyscy inni starannie przemilczał ten dramatyzm historii Śląska.
n Ślązacy wywiezieni na wschód. Workuta, lata pięćdziesiąte, górnicy z kopalni nr 40. I on, i inni koncentrowali się na deportacjach do ZSRR, zapominając, że w procederze tym brali też udział przedstawiciele Polski. A ponadto zapominali, że deportacje były tylko jednym z elementów Tragedii Górnośląskiej. Innym – nie mniej bolesnym – były polskie obozy koncentracyjne dla Ślązaków. Gdy Bronisław Komorowski, ten sam prezydent, który storpedował prawdziwą historycznie wystawę Muzeum Śląskiego, mówi o „potrzebie przywrócenia pamięci i przywrócenia refleksji nad złożonością i dramatyzmem historii Śląska” to aż się na usta ciśnie pytanie, jakiej historii. Czy tej prawdziwej, rzeczywiście złożonej, czy też tej, która według prezydenta jest „polityką historyczną” podyktowaną polską racją stanu. Bo taka polityka historyczna, to historia zmanipulowana!
W Bytomiu okupacji nie było! Prezydent Komorowski opowiadając na Śląsku o roku 1945 jako zakończeniu okupacji, nie wie o czym mówi! W Gliwicach, Bytomiu (raptem 10 km od Radzion-
Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Druk: Agora Poligrafia, Tychy Nie zamówionych materiałów redakcja nie zwraca.
Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r. uroczyście otwarto 14 lutego 2015 roku. Dla zwiedzających czynne będzie od 23 lutego. Przypomina ważną część Tragedii Górnośląskiej – czyli deportacje kilkudziesięciu tysięcy mieszkańców Górnego Śląska do pracy przymusowej w Związku Radzieckim.
kowa), Opolu żadnej niemieckiej okupacji nie było. Bo te tereny nieprzerwanie od XV wieku były Niemcami! Ich III Rzesza nie okupowała, podobnie jak nie okupowała Berlina albo Monachium. To dopiero po wojnie, decyzją Józefa Stalina ziemie te, jako zdobyczne, przypadły Polsce. Jeśli pan prezydent chce przypominać złożoną historię Śląska, to powinien mówić o tym, a nie o zakończeniu okupacji. I ciekawe, że prezydent RP nie pojawi się na Marszu na Zgodę, gdzie czci się ofiary polskiego obozu koncentracyjnego dla
kawe, że nie pojawi się tam Maria Pańczyk-Pozdziej, ksiądz arcybiskup Wiktor Skworc. Nie pojawią się, bo tam nie da się zrzucić winy na sowietów, tam trzeba wprost powiedzieć, że to Polska – nawet jeśli komunistyczna – zgotowała Ślązakom ten los. Niesmaku uroczystości nadawały też dwie dziewczynki w strojach ludowych, wdzięczące się do wszystkich gości, z uśmiechem na ustach. To tak, jakby na terenie obozu Auschwitz-Birkenau, w trakcie obchodów wyzwolenia, radośnie tańczył krakowski lajkonik. Pewne rzeczy po prostu nie
Niesmaku uroczystości nadawały też dwie dziewczynki w strojach ludowych, wdzięczące się do wszystkich gości, z uśmiechem na ustach. To tak, jakby na terenie obozu Auschwitz-Birkenau, w trakcie obchodów wyzwolenia, radośnie tańczył krakowski lajkonik Ślązaków. Bo jednak właśnie to miejsce, Zgoda, i ten Marsz – a nie Radzionków - urosły do symbolu Tragedii Górnośląskiej. Cie-
Multimedialna wystawa w budynku dawnego dworca pokazuje jak kwalifikowano ludzi do transportów (mężczyzn pomiędzy 17 a 50 rokiem życia) a następnie ich podróż krowiokami (wagony bydlęce) w głąb Rosji. Pokazuje masową śmierć jeszcze przed wyjazdem, w podróży, na dalekim zesłaniu. Motywem przewodnim prezentacji jest jednak pociąg. Organizatorzy postarali się, by za pomocą światła i dźwięku mieć odczucie podróżowania krowiokiem, a nawet obserwowania świata przez szpary w deskach. Budowa Centrum to inicjatywa władz Radzionkowa. Pomyślały o niej przejmując XIX-wieczny dworzec. Bo i z Radzionkowa wywieziona wschód około 250 osób. Miasto przejęło obiekt za 265 tysięcy, następnie za 420 tysięcy unijnej dotacji wyremontowano obiekt. Przygotowanie ekspozycji kosztowało około miliona. Ekspozycja ma ok. 300 metrów kwadratowych powierzchni. W infokioskach można sprawdzić czy w bazie Centrum znajduje się ktoś bliski. Zadaniem Centrum jest zbieranie i archiwizowanie materiałów dotyczących wywózek, pamiątek z tych wydarzeń i upowszechnianie wiedzy o nich. Instytut Pamięci Narodowej robi to rzetelnie. Politycy jednak najwyraźniej przy tej okazji manipulują historią Śląska. . Pracownicy IPN wciąż pracują nad skompletowaniem pełnej listy nazwisk wywiezionych.
przystoją do powagi miejsca, taka impreza to nie okazja dla hostess, nawet jeśli ubranych na ludowo. Dariusz Dyrda
Tomasz Świdergał (działacz RAŚ), o zachowaniu prezydenta RP Bronisława Komorowskiego w Radzionkowie: Spektakl hipokryzji w wykonaniu tego człowieka jest niesamowity. Brzydzę się każdym jego słowem w zakłamanych ustach sączących kolejne kłamstwa dla poklasku wyborców. Co pan Komorowski zrobił dla Śląska? Zniszczył koncepcje Muzeum Śląskiego wraz ze Spyrą, Semikową i Skworcem, godki śląskiej wraz z Pańczykową był przeciwnikiem, itd, itp...Niech ten spektakl już się zakończy...
3
luty 2015r.
!!! Zademonstruj swoja narodowość ślůnsko !!! Kup do sia, a do swoich krewnych na gŷszynki tresy, żeście som Ślůnzokoma.
35zł
30zł
We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!
45zł
35zł
5zł
35zł
A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?
35zł
35zł
35zł
35zł
30zł
30zł
5zł
Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 0-507-694-768, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.
* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym.
4
luty 2015r.
Choć zdelegalizowany, SONŚ wciąż istnieje
Jeszcze nie można iść do Strasburga C
9 stycznia stało się to, co musiało się stać. Chociaż niektórzy się łudzili, że sędzia opolski postawi wyżej logikę, niż dyspozycje Sądu Najwyższego. Ale nic z tego – Sąd Rejonowy w Opolu wydał 9 stycznia decyzję o wykreślenie z rejestru Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej. Co jednak nie oznacza, że SONŚ przestał działać. Bowiem zlikwidować organizację ma zarząd – i ma na to rok czasu. Czyli do 9 stycznia 2016 roku SONŚ działa jak najbardziej legalnie. I może w tym czasie podejmować liczne kroki prawne, celem obalenia absurdalnego orzeczenia.
zemu absurdalnego? Bo polskie sądownictwo zignorowało stan faktyczny – czyli niemal 900 000 deklaracji narodowości śląskiej w spisie powszechnym. Temu niemal milionowemu zbiorowisku zabroniono zrzeszania się wokół własnego poczucia tożsamości. Zaprzeczając, wbrew faktom, że tożsamość ta nie istnieje.
Najpierw wyczerpać drogę krajową Z oczywistym tym absurdem trzeba iść do europejskich trybunałów. Ale jeszcze nie teraz. Prawo stanowi bowiem, że do Strasburga można udać się dopiero, gdy wyczerpie się całą drogę prawną w Polsce. Tymczasem od decyzji opolskiego sądu znów przysługuje odwołanie do sądu okręgowego i najwyższego. Bo one wprawdzie twierdziły, że SONŚ z taki statutem działać nie może – ale w międzyczasie statut uległ niewielkim zmianom. Dopiero więc gdy odwołanie i skargę odrzucą sądy wyższej instancji, będzie można udać się do Trybunału Europejskiego. Istnieje szansa, że polska droga odwoławcza zakończy się przez styczniem 2016, czyli przed ostateczną delegalizacją SONŚ.
Rozmowa z Piotrem Długoszem, prezesem SONŚ
Przed nami rok działania Dziś problem jest dokładnie taki, że nikt w Europie nie wierzy, że w demokratycznym pastwie można zdelegalizować stowarzyszenie za … nazwę. Myślę, że ta sprawa przed europejskimi trybunałami będzie kompromitacją nie polskiego prawa, lecz polskiej demokracji.
- Co dalej ze Stowarzyszeniem Osób Narodowości Śląskiej po styczniowej decyzji Sądu Rejonowego? - Działamy! Ustawa o stowarzysze-
niach mówi, że Zarząd Główny ma co najmniej rok czasu na likwidację organizacji. A my mamy liczne koła terenowe, które posiadają wynajęte lokale i zaciągnięte zobowiązania, więc nie
jesteśmy w stanie do końca 2015 roku przeprowadzić likwidacji. W tym czasie będziemy jeszcze się odwoływać w kraju i już teraz przygotowujemy się do walki przed Europejskim Trybuna-
łem Praw Człowieka w Strasburgu. - Myśli pan, że trybunały europejskie będą dla Ślązaków łaskawsze?
- Dziś problem jest dokładnie taki, że nikt w Europie nie wierzy, że w demokratycznym pastwie można zdelegalizować stowarzyszenie za … nazwę. Myślę,
5
luty 2015r. Zanim doszło do rozprawy 9 stycznia, sąd nakazał usuniecie ze statutu stowarzyszenia wszystkich określeń „narodowość śląska”. Jednak nadzwyczajny zjazd SONŚ, który zebrał się w tym celu, sta-
Sądowe przepychanki - Postępowanie członków stowarzyszenia dowodzi uporczywości, mającej na
- Przecież SONŚ bez słów „narodowość śląska” nie miałby sensu. Jesteśmy stowarzyszeniem których łączy właśnie to, że deklarujemy narodowość śląską – mówili delegaci. nowczo odmówił: - Przecież SONŚ bez słów „narodowość śląska” nie miałby sensu. Jesteśmy stowarzyszeniem których łączy właśnie to, że deklarujemy narodowość śląską – mówili delegaci.
celu zachowanie obecnego, mylącego stanu co do istnienia narodowości śląskiej – odpowiadała na to w sądzie prokurator Izabela Kuszka. Co ciekawe, pani prokurator nie odniosła się do prawie miliona ludzi, któ-
Z uzasadnienia Sądu w Opolu: Sąd Okręgowy podkreślił, że zgodnie z przepisem art. 398 (20) kpc. Sąd któremu sprawa została przekazana, związany jest wykładnią prawa dokonaną w tej sprawie przez Sąd Najwyższy. Sąd, któremu sprawa została przekazana do ponownego rozpoznania nie będzie związany wykładnią Sądu Najwyższego tylko w razie zmiany stanu prawnego, zmiany stanu faktycznego w porównaniu do zaskarżonego wyroku. Mecenas Józef Fox: No i właśnie zaszła zmiana stanu prawnego i faktycznego. Ukazał się rocznik statystyczny, a więc oficjalny dokument państwa polskiego, w którym ujęto narodowość śląską. I to liczącą niemal 900 000 ludzi. Czyż niespełna milion ludzi, który zadeklarował narodowość śląską nie jest zmianą stanu faktycznego?
rzy przyznają się do nieistniejącej, według niej, narodowości. Reprezentujący Ślązaków mecenas Józef Fox daremnie wyjaśniał, że Sąd Naj-
wyższy w swojej opinii powoływał się na ustawy, które straciły moc prawną 10 lat temu! Dokończenie na str. 12
Z uzasadnienia Sądu w Opolu: Nadzwyczajne Walne Zebranie Delegatów SONŚ nie zmieniło w paragrafie 1 nazwy stowarzyszenia, która powinna być obrana w taki sposób, by nie wprowadzać w błąd, co do przekonania, że istnieje naród śląski, jak również nie zmieniło treści paragrafu 11 pkt 1 statutu zawierającego zapis „odczuwająca przynależność do narodowości śląskiej” oraz treści paragrafu 43 zawierającego zapis, iż „stowarzyszenie jest organizacją osób deklarujących przynależność do narodowości śląskiej”. Tymczasem zarówno Sąd Najwyższy (…) jak i Sąd Okręgowy w Opolu (…) wskazał, iż nazwa i cel Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej oraz brzmienie paragrafu 8 i 27 (obecnie paragraf 43) statutu stowarzyszenia wprowadzają w błąd co do prawnego wyodrębnienia śląskiej mniejszości narodowej i tym samym mogą implikować błędny pogląd o istnieniu narodu śląskiego, co nie wynika z żadnych przepisów”. Piotr Długosz, prezes SONŚ: Sama teza, że istnienie narodu ma wynikać z przepisów jest zabawna i karkołomna. Istnienia narodów nie dekretują ani sędziowie, ani inni prawnicy, ani nawet parlamenty. One mogą jedynie narodowi nadać taki czy inny status. Po drugie polskie prawo definiuje czym jest narodowość – i jest to subiektywne odczucie człowieka. Jak więc mamy wykreślić ze statutu zapis o osobach deklarujących przynależność do narodowości śląskiej, jeśli w polskim spisie powszechnym deklaracji takiej dokonało ponad osiemset tysięcy ludzi? Takie uzasadnienie jest gwałtem na podstawowych prawach tych ludzi, na prawie do samookreślenia, do własnej tożsamości. Usunięcie słów o narodowości śląskiej zaprzeczyłoby sensowi powołania naszego stowarzyszenia. Bo przecież skupiamy właśnie tych, którzy narodowość śląską deklarują. n Od lewej: Piotr Długosz i mecenas Józef Fox.
że ta sprawa przed europejskimi trybunałami będzie kompromitacją nie polskiego prawa, lecz polskiej demokracji. Rok 2015 wykorzystamy więc na szersze wyjście z problemami wokół naszego Stowarzyszenia na poziom europejski. Nie bez znaczenia jest tu inicjatywa posła Marka Plury, zorganizowania w gmachu Unii Europejskiej wielkiej śląskiej wystawy. Na pewno pokaże tam też narodowość śląską. Na Walnym Zebraniu Delegatów SONŚ przygotujemy także alternatywne plany działania, będąc w pełni świadomi, że tematyki narodowości śląskiej nie da się zamieść pod stół decyzjami sądów. - Ale Związek Ludności Narodowości Śląskiej, który kilkanaście lat temu odwołał się do Strasburga, przegrał i tam! - Sytuacja prawna była wtedy inna. Trybunał pokreślił wtedy, że zarejestrowanie ZLNŚ automatycznie dawało mu przywileje wyborcze zarezerwowane dla mniejszości. Dziś aby mieć ten przywilej, trzeba być wpisanym do ustawy jako mniejszość narodowa. A my nawet o to nie zabiegamy, chcemy być mniejszością nie na-
rodową, lecz etniczną, a etniczna tego przywileju nie ma. Taka jest konkluzja ekspertyzy prof. Ireneusza Krzemińskiego, który jest sędzią unijnego Trybunału Praw Człowieka. Dlatego uważa on, że mamy dużą szansę na wygraną. - Ma pan już pisemne uzasadnienie decyzji sądu z 9 stycznia? - Mam. I powiem tak; czytając uzasadnienie odnoszę wrażenie, że każda kolejne negatywna decyzja od 1997 (pierwszych prób rejestracji Związku Ludności Narodowości Śląskiej) to zaostrzenie postępowania organów państwa polskiego wobec osób narodowości śląskiej. Tym razem dowiadujemy się, że nawet jak zostaniemy uznani przez Sejm za mniejszość etniczną, to i tak nie będziemy mieć prawa do naszego stowarzyszenia! - A bieżąca działalność? - Też normalna. Wydajemy książki, prowadzimy prelekcje przybliżające śląskość, będziemy organizować festyny. Kalendarz działań na 2015 rok, przyjęty przed 9 stycznia, będziemy w zasadzie normalnie realizować. Co jest przecież oczywiste, bo
książki zostały u autorów zamówione, umowy z drukarniami zawarte, wykonawcy na festyny zamówieni. - Czyli nie ma pan poczucia straconego czasu, jakim była trzyletnia batalia o prawo SONŚ do istnienia? - Absolutnie! Przez ponad trzy lata oficjalnej działalności udało nam się skupić grono rewelacyjnych osób gotowych do społecznej pracy i pełnych odpowiedzialnej postawy obywatelskiej. Założyliśmy 12 kół terenowych, wydaliśmy kilka ważnych książek,
ustanowili Krajoznawczą Odznakę Górnośląską, zorganizowali kilkadziesiąt spotkań terenowych. Do tego bale charytatywne, wycieczki, zdążyliśmy przedstawić nasze sprawy na forum Parlamentu Europejskiego i nawiązać ważne kontakty, które w niedalekiej przyszłości doprowadzą do pozytywnego zakończenia dążeń Ślązaków. Tak więc bilans działań jest pozytywny i przybliża nasz z każdym krokiem do celu, jakim jest poszanowanie naszych praw i naszej godności. Wreszcie 140 tysięcy podpisów pod projektem ustawy o dopisaniu śląskiej
Z internecu: rainbow.warrior No cóż... najpierw wysiedlano rdzennych Ślązaków na Syberię i do Niemiec przesiedlając w ich miejsce przybyszów ze wschodu, potem faworyzowano przybyszów z Polski oferując im mieszkania i stanowiska, teraz ich potomkowie orzekają że śląskie stowarzyszenie jest nielegalne. Nie ma się co dziwić że Ślązacy mają dość takiej Polski. alicia.online Jeśli ja się czuję Ślązaczką, osoba narodowości Śląskiej, to jaka pani prokurator lub jaki sąd mi tego zabronią??? Ich rozumowanie wprowadza w błąd tzw przeciętnego Polaka - to nie stowarzyszenie stworzyło śląską narodowość, tylko naród śląski stworzył sto-
grupy etnicznej do mniejszości w Polsce, to też w dużej mierze pokłosie naszych działań. - Głównym organizatorem akcji był RAŚ… - To prawda, ale zapalnikiem była właśnie decyzja Sądu Najwyższego z 5 grudnia 2013 roku o delegalizacji SONŚ. To orzeczenie wyzwoliło w Ślązakach ogromną pozytywną energię do zbierania podpisów. Zresztą cała ta afera z rejestracją SONŚ raczej nas konsoliduje, niż zniechęca. Rozmawiał Adam Moćko
warzyszenie. Nam do naszego przekonania stowarzyszenie nie jest niezbędne, my wiemy swoje- jesteśmy Ślązakami, niezależnie od tego, co prokuratorzy i sędziowie myślą. homo-homini-lupus Tak to jest jak się chce dogadać z Polską. Wszyscy, literalnie wszyscy sąsiedzi Polski polskich szowinistów albo nienawidzą, albo nimi gardzą, albo jedno i drugie. Z Polską nie można się układać. Polskę trzeba zwalczać! grizzly26 zgadzam się w 100 % ! poza tym jaka narodowość śląska? Ślązacy nie spełniają w ogóle kryteriów bycia narodem i każde dziecko to wie. Ślązak to albo Polak albo Niemiec. Takie narody rzeczywiście są. Każdy może dzisiaj bez problemu wybierać. A separatyzm śląski trzeba odcinać od samego początku.
6
luty 2015r.
Z uzasadnienia Sądu w Opolu: Posłowie opowiedzieli się wprawdzie w dniu 7 października 2014 r. za dalszymi pracami nad obywatelskim projektem zmierzającym do tego, by Ślązacy zostali uznani za mniejszość etniczną )…) Jednakże na dzień wydania przedmiotowego postanowienia Ślązacy nie są ustawowo uznani za mniejszość etniczną. Tymczasem w nazwie i treści statutu uczestnik używa określenia „narodowość śląska”, co wskazuje na utożsamianie się z mniejszością narodową, a nie etniczną. Mecenas Józef Fox: Uzasadnienie to miesza pojęcia mniejszość narodowa, mniejszość etniczna i narodowość. W polskim prawie różnica między mniejszością narodową a etniczną nie polega na tym, że jedna jest narodem, a druga nie jest, tylko – w uproszczeniu - ta pierwsza (mniejszość narodowa) posiada swoje państwo poza granicami Polski, a ta druga nie posiada. Dlatego mniejszością narodową są w Polsce Litwini czy Niemcy, którzy swoje państwa mają, a Romowie, którzy państwa nie mają, są mniejszością etniczną, chociaż nikt nie odmawia im prawa do bycia odrębnym narodem.
Dokończenie ze str. 11 Przypominał, ze Rocznik Statystyczny 2014, więc wydawnictwo jak najbardziej państwowe, wydane jako realizacja ustawy, wymienia narodowość śląską.
ny lub kulturowy z określonym narodem lub wspólnotą etniczną. Skoro działalność oraz statut SONŚ są dla prokuratury niezgodne z prawem, to śledczy powinni także zaskarżyć GUS i inne organa państwa polskiego, które posługują się pojęciem na-
n Fragment uzasadnienia opolskiego sądu - W dokumencie i ustawie o spisie powszechnym sama definicja narodowości jest taka, że to deklaratywna, oparta na subiektywnym odczuciu cecha każdego człowieka, wyrażająca jego związek emocjonal-
rodowości śląskiej. W obliczu wszystkich przytoczonych faktów, tutejszy sąd nie powinien brać pod uwagę orzeczenia SN oraz oddalić całe postępowanie - przekonywał mecenas Fox.
Z uzasadnienia Sądu w Opolu: Zatem dalsze funkcjonowanie stowarzyszenia pod nazwą „Stowarzyszenie Osób Narodowości Śląskiej” nie tylko wprowadza w błąd co do istnienia narodowości śląskiej, ale też dawało członkom tego stowarzyszenia możliwość skorzystania z praw, które są przynależne jedynie mniejszościom wymienionym w przepisach ustawy o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Leon Swaczyna, działacz SONŚ: Ten fragment uzasadnienia to oczywista nieprawda. Te prawa przynależne jedynie mniejszościom - wynikają właśnie z wpisania tych mniejszości do ustawy. Istnienie stowarzyszenia narodowości śląskiej w żaden sposób praw ominięcia progu wyborczego (bo o niego tu chodzi) nie daje! Istnienie stowarzyszenia też nie skutkuje automatycznie wpisaniem mniejszości do ustawy, a tym bardziej uznaniem Ślązaków za mniejszość narodową. Zaś mniejszości etniczne – o taki status się staramy – przywilejów takich nie mają. Przy czym znów, nie istnieje żadna automatyczna korelacja pomiędzy istnieniem SONŚ a dopisaniem przez Sejm Ślązaków do mniejszości etnicznych, wymienionych w ustawie.
Sąd orzekł Było to jednak bicie głową w mur. Sędzia Irena Majcher postanowiła rozwiązać SONŚ oraz nakazała jego likwidację. Przytoczyła też uzasadnienie decyzji SN z grudnia 2013. - Nazwa i cele statutowe Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej wprowadzają w błąd co do prawnego wyodrębnienia śląskiej mniejszości narodowej i tym samym mogą implikować błędny pogląd o istnieniu narodu śląskiego, co nie wynika z żadnych przepisów, oraz że dążenie do uzyskania autonomii i poczucia pełnego władztwa osób narodowości śląskiej na terenie Śląska należy ocenić jako dążenie do osłabienie jedności i integralności państwa polskiego – sędzia Majcher cytowała uzasadnienie Sądu Najwyższego. Akurat wyjątkowo chybiony fragment tego uzasadnienia. Jakby nie zauważyła, że między istnieniem stowarzyszenia a prawnym wyodrębnieniem mniejszości narodowej jest ogromna różnica. Bo to drugie może zrobić tylko parlament. Dziwne, że sędzia nie wie takich rzeczy. Magda Pilorz
Mecenas Józef Fox: Po orzeczeniu opolskim nie pozostaje mi w zasadzie nic innego, niż donieść po prokuratury na GUS. Bo jeśli narodowość śląska nie istnieje, i nie można jej deklarować, to Główny Urząd Statystyczny podał kłamstwo w Roczniku Statystycznym, że zadeklarowało ją prawie 900 000 ludzi. Propaguje więc narodowość, która według sądu i prokuratury nie istnieje więc prokurator powinien to ścigać. Nie może być przecież tak, że z jednej strony państwo polskie zezwala prawie milionowi ludzi zadeklarować narodowość śląską, a potem odpowiedzieć im: takiej narodowości nie ma!
Od upadku PRL-u minęło 26 lat, a sekretarz nadal ponad prawem
P
rawo zapisane w ustawie o pracownikach samorządowych wprowadziło zasadę ogłaszania naborów na stanowiska urzędnicze, potocznie rozumiany jako konkurs. W praktyce omijano przepisy poprzez powierzanie osobie pełnienia obowiązków na urzędniczym stanowisku kierowniczym. Prawo łamano świadomie w przypadku obsadzania stanowiska sekretarza w jednostkach samorządu terytorialnego. Ostatnio tym względzie przoduje samorząd województwa śląskiego. Mirosław Sekuła, marszałek województwa w poprzedniej kadencji, powołał Krzysztofa Dzierwę na stanowisko sekretarza w drodze awansu ze stanowiska dyrektora Wydziału Organizacyjnego i Kadr w listopadzie 2013 roku. Dzierwa był radnym miejskim w Jaworznie, należącym do klubu radnych Platformy Obywatelskiej. Najwyższa Izba Kontroli prowadząc kontrole w latach 2009 – 2010, w wybranych samorządach, opisała w protokołach kontroli przypadki pomijania ogłaszania konkursów między innymi na stanowisko sekretarza. Włodarze urzędów z uporem maniaka „awansowali” pracownika poprzez powierzenie pełnienia obowiązków sekretarza. Posłowie dostrzegli ten problem i zaostrzyli prawo. Zmienione przepi-
Tak to leci u marszałka sy weszły w życie we wrześniu 2013 roku. Nowelizacja prawa wprowadziła ogłoszenie naboru, jako nadrzędną zasadę przy obsadzaniu stanowiska sekretarza. Zakazano praktyki powierzania bez konkursu pełnienia obowiązków na tym stanowisku, zakazano przynależności do partii politycznej i jej tworzenia. Sekretarz podlega bezpośrednio kierownikowi urzędu (czyli w tym przypadku marszałkowi). Odpowiada on w szczególności za właściwą organizację pracy urzędu oraz realizowanie polityki zarządzania zasobami ludzkimi.
NIKogo nie słucha Mirosław Sekuła, były marszałek, wcześniej był przecież prezesem Najwyższej Izby Kontroli więc powinien respektować zalecenia NIK-u przy obsadzaniu stanowiska sekretarza w kierowanym wówczas urzędzie marszałkowskim. Ale nic z tego - w korespondencji urzędowej wprost napisano, że pana Dzierwę awansowano na to stanowisko. Dokument taki podpisał w imieniu marszałka Seku-
ły dyrektor Wydziału Organizacyjnego i Kadr. Czy ktoś zapomniał o tym, że prawo jest zmieniane? Osoby, które dostrzegły ten problem, dosłownie zatkało podczas lektury przesłanej pisemnie informacji. Cóż pozostało? Praworządny obywatel zawiadamia organy państwa. Poinformowano o tej sprawie Państwową Inspekcję Pracy. Ta odpisuje, że nie może przeprowadzić kontroli, bo prawo pozwala jej na kontrolowanie i sprawowanie nadzoru nad przestrzeganiem prawa pracy, w szczególności przepisów i zasad BHP oraz przepisów związanych z legalnością zatrudnienia i innej pracy zarobkowej. A tutaj nie o prawo pracy chodzi, tylko łamanie innych przepisów. Zgodnie z sugestią PIP, powiadomiono o tej sprawie Najwyższą Izbę Kontroli. NIK również nie może zareagować, bo działania kontrolne zlecają jej Sejm i jego organy, Prezydent RP i Prezes Rady Ministrów. Sami z siebie kontroli nie przeprowadzają. Potem sam premier. Ten zawiadomiony wskazuje sejmik województwa jako właściwy do zbadania spra-
wy. Czyli śląska PO ma skontrolować sama siebie. Nic innego nie pozostaje, jak zawiadomić prokuraturę. Ta odmawia wszczęcia śledztwa gdyż zawiadomienie o przestępstwie w tym przypadku jest zastrzeżone dla pokrzywdzonego. Po przejściu tej urzędowej ścieżki okazuje się, że mamy do czynienia z ewentualnym uchybieniem procedury (sposobu postępowania) przy obsadzaniu tego stanowiska. I tyle. Nikt się tym zajmował nie będzie.
Nowe władze, stare praktyki Na koniec jeszcze trzy fakty. Marszałek Wojciech Saługa (PO – z Jaworzna) odwołał z dniem 16 stycznia 2015 r. Krzysztofa Dzierwę z funkcji sekretarza i w tym samym dniu nominował panią Anetę Moczkowską na to stanowisko. W tym samym dniu prezydent Tychów Andrzej Dziuba powołał na funkcję sekretarza miasta – zwolnioną przez Moczkowską - Anetę Luboń-Stysiak. Z początkiem stycznia Zenon Kubica został sekretarzem w bieruńskim starostwie, powołany
przez starostę Bernarda Bednorza. Wszystkie nominacje zrealizowano z pominięciem procedury konkursowej. Normę zawartą w przepisie art. 7 Konstytucji RP należy odczytywać jako zakaz domniemywania kompetencji organu, a więc nakaz, dyrektywę (…) interpretacji przepisów kompetencyjnych w sposób ścisły i z odrzuceniem w odniesieniu do organów władzy publicznej zasady: co nie jest zakazane, jest dozwolone” (cytat z wyroku Trybunału Konstytucyjnego z dnia 27 maja 2002 r., ). Innymi słowy, jeżeli organ administracji podejmuje działanie w sprawie, co do której przepis prawa wyraźnie lub pośrednio nie wskazuje jego właściwości, działanie takie stanowi naruszenie konstytucyjnej zasady legalizmu — czytamy w artykule poświęconym problemowi omijania procedury ogłaszania naborów w samorządzie, opublikowanym w portalu www.dlaradnych.pl. Tylko, jak widać, teoria sobie, a życie sobie. Śląska PO pokazuje, że prawa ustalane przez rządzącą państwem PO jej nie dotyczą. Najwyraźniej przynajmniej jeśli chodzi o obsadzenie stanowisk u marszałka województwa, mamy już w województwie śląskim autonomię. Czyli polskie prawo tu nie obowiązuje. Rafał Jonkisz
7
luty 2015r.
Rok po zamordowaniu Dietera Przewdzinga
- Śledztwo w sprawie jest prowadzone. Nie zostało umorzone, nikomu nie postawiono zarzutów – tyle ma do powiedzenia rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Opolu, prokurator Lidia Sieradzka. Na pytania czy jest wytypowany jakiś krąg podejrzanych albo czy istnieje szansa, by zakończyć śledztwo w bliżej określonej przyszłości dodaje: - Nie udzielamy takich informacji.
Idea, która odeszła wraz z twórcą
S
prawa dotyczy oczywiście zamordowanego niemal dokładnie rok temu, 18 lutego 2014 roku Dietera Przewdzinga, burmistrza Zdzieszowic, który podniósł hasło autonomii gospodarczej Górnego Śląska. Spotkało się ono z ogromnym odzewem śląskich środowisk, Przewdzing w ciągu kilku tygodni stał się
n Przedstawiciele naszej redakcji na pogrzebie Dietera Przewdzinga. Na pierwszym planie Paula Zawadzka, obok (z kwiatami i śląską faną) Dariusz Dyrda
Przewdzing w ciągu kilku tygodni stał się jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci regionu. Stale po nim podróżował, pracując nad stworzeniem silnego społecznego ruchu, który będzie domagał się zaprzestania gospodarczego eksploatowania Śląska przez Warszawę.
n Na pogrzebie Dietera Przewdzinga masowo demonstrowano śląskość. I w kondukcie, i pod kościołem.
Dariusz Dyrda: Z Dieterem na przełomie 2013 i 2014 roku spotkałem się kilkukrotnie. W jego Zdzieszowicach, w Mysłowicach, w Opolu. Planowaliśmy spotkanie z mieszkańcami mojego powiatu bieruńsko-lędzińskiego na początek marca, tuż po jego geburstagu. Nie doczekał. Pracowaliśmy też nad dokumentami organizacjo, którą roboczo nazywałem w myślach Ruchem Przewdzinga. Miała się docelowo przekształcić w partię regionalną. Myślę, że byłaby bardziej niewygodna dla warszawskich polityków od Ruchu Autonomii Śląska, bo Dieter stale podkreślał, że chodzi mu o autonomię gospodarczą, co wykluczało przyklejenie mu łatki separatystów. Poza tym Przewdzing, jako działacz mniejszości niemieckiej a nie zwolennik narodowości śląskiej mógł stać się świet-
jedną z najbardziej rozpoznawalnych postaci regionu. Stale po nim podróżował, pracując nad stworzeniem silnego społecznego ruchu, który będzie domagał się zaprzestania gospodarczego eksploatowania Śląska przez Warszawę. Zyskiwał także poparcie samorządu, na przykład Rada Miasta Mysłowice uchwaliła rezolucję w sprawie poparcia idei Dietera Przewdzinga. Także rady mniejszych gmin: Mszana (powiat wodzisławski), Krzanowice (pow. Raciborski). Działalność Przewdzinga doprowadzała do furii polskich nacjonalistów. W grudniu 2013 roku – na dwa miesiące przed morderstwem – poseł PiS Sławomir Kłosowski z woj. opolskiego złożył na Przewdzinga doniesienie do prokuratury. Jakoby burmistrz dążył do separatyzmu Śląska. Czas największej aktywności Dietera Przewdzinga jako lidera ruchu autonomii gospodarczej przypada na późną jesień 2013 roku i zimę 2014. I właśnie wtedy, na kilka dni przed swoimi 70 urodzinami został brutalnie zamordowany na swoim niewielkim „rancho” w Krępnej pod Zdzieszowicami. Poderżnięty, tak aby się szybko wykrwawił.
nym pomostem do bliższej współpracy między autonomistami a Niemcami na Górnym Śląsku. No i wreszcie nie udawał, że okolice Zdzieszowic, Opola, Kędzierzyna to jakaś „oplszczyzna”, wyraźnie mówił o Górnym Śląsku. Ten spełniony już samorządowiec o ogromnym szacunku w regionie mógł stać się liderem wszystkich Górnoślązaków, stanąć ponad podziałami. Był już tego bliski – i naraz zostaje zamordowany. Dla mnie motyw polityczny jest jednym z najbardziej prawdopodobnych. Zresztą nie tylko dla mnie; w Zdzieszowicach na pogrzebie Przewdzinga nagle Jurek Gorzelik mówi do mnie: „ciekawe kto z nas następny”. „Następnego” nie było – ale coraz bardziej wątpię w wykrycie mordercy. I mam takie dziwne odczucie, że organy ścigania nie robią w tej sprawie wszystkiego, co mogą.
Jego pogrzeb był wielką manifestacją śląskości. W kondukcie było wiele żółto-modrych flag Górnego, były też biało-czarne fany całego Śląska. Mieszkań-
Tej opinii nie podzielały jednak organy ścigania. Gazeta Wyborcza wkrótce po śmierci burmistrza zacytowała anonimowego oficera policji, który wykluczył motyw polityczny zbrodni. Ciekawe na jakiej podstawie? Można się zastanowić, czy śledztwo się nie ślimaczy właśnie dlatego, ze motyw ten wykluczono? Bo to przerażające, że rok po morderstwie wciąż nie ma żadnych informacji, żadnych podejrzanych. Już 19 lutego 2014 roku Prokuratura Generalna zapowiadała, że będzie monitorować sprawę tego śledztwa. Wydawało się, że zabicie burmistrza, który podniósł popularny w regionie, a niepopularny w Warszawie, postulat będzie jednak priorytetowe. Że będziemy mieli działania zakrojone na szeroką skalę, jak chociażby w przypadku zabicia generała policji Marka Papały. Moja jednak rok i nic. Czyżby znaczyło to, że morderca Przewdzinga nigdy już nie zostanie znaleziony? Morderca człowieka, który jako burmistrz śląskiej gminy z ponad 30-letnim stażem (najdłużej w Polsce) ośmielił się głośno powiedzieć: Dość wyzysku Śląska przez Warszawę!
Jego pogrzeb był wielką manifestacją śląskości. W kondukcie było wiele żółto-modrych flag Górnego, były też biało-czarne fany całego Śląska. Mieszkańcy Zdzieszowic, którzy masowo żegnali swojego burmistrza, podchodzili do niosących flagi mówiąc: „Nie dajcie zapomnieć o co walczył. Zamordowali go, bo upomniał się o Śląsk” cy Zdzieszowic, którzy masowo żegnali swojego burmistrza, podchodzili do niosących flagi mówiąc: „Nie dajcie zapomnieć o co walczył. Zamordowali go, bo upomniał się o Śląsk”. Powszechne było przekonanie, że mieliśmy do czynienia z morderstwem politycznym.
Zastępczyni Przewdzinga – a obecnie burmistrz Zdzieszowic – Sybila Zimerman, nie kontynuuje jego dążeń do autonomii regionu. Nie podjęła ich także żadna inna znacząca postać życia publicznego. Joanna Noras
Śląska Autonomia Gospodarcza – to była idea, którą w 2013 roku ogłosił Dieter Przewdzing. Słowo „gospodarcza” różniło go od RAŚ-u, bo wyraźnie podkreślało, ze nie chodzi o pewną niezależność polityczną. Chodziło mu o to, jak Polska traktuj Śląsk. „-Nie chcę żadnych przewrotów, ale nie mogą nas, Ślązaków wciąż traktować jak białych murzynów” – mówił. Chodziło mu o to, by dochody wypracowane w regionie nie były odprowadzane do budżetu centralnego. Aby firma płaciła podatki tam, gdzie swój dochód wytwarza, a nie tam, gdzie jest siedziba zarządu (w Warszawie). Przewdzing zyskiwał poklask nawet tam, gdzie RAŚ uważany był za zbyt radykalny. W ciągu kilku miesięcy stał się jedną z najbardziej znanych postaci Górnego Śląska. Zamordowany został 18 lutego 2015 roku.
8
luty 2015r.
Sztandar czas
Ruch Autonomii Śląska w styczniu obchodził 25 lat, od momentu, gdy zdecydowano o jego powołaniu. W marcu zaś będzie miał kongres. Kongres, który być może będzie musiał odpowiedzieć na fundamentalne pytanie: czy nie czas, aby sztandar wyprowadzić? Czy nie czas, aby RAŚ zakończył działalność?
P
rzesłanki przemawiające za takim rozwiązaniem są dwie. Pierwsza taka, że d czasu, gdy liderem RAŚ-u jest Jerzy Gorzelik, organizacja była na stałej fali wzno-
2020” jest realny. Że do autonomii Górnego Śląska jest znacznie bliżej.
Doszedł do ściany Jednak kolejne lata zweryfikowały ten pogląd. A przede wszystkim wybory samorządowe w 2014 roku. Apetyty w RAŚ-u były ogromne. Liczono na kolejną znaczną poprawę wyniku, na 6-7 radnych w sejmiku oraz udział we władzach samorządowych wielu śląskich miast: Katowic, Rudy Śląskiej, Chorzowa, Mysłowic, Bytomia, Świętochłowic i tak dalej. W kilku powiatach. Może na miejsca w sejmiku województwa opolskiego. Tymczasem wynik wyborczy okazał się kubłem zimnej wody. Procentowo był gorszy, niż cztery lata wcześniej. - Do 2010 roku główne siły polityczne traktowały nas jako nieznaczący folklor. Gdy jednak nagle, jako ugrupowanie regionalne, przełamaliśmy monopol wielkich partii i weszliśmy do sejmiku, zaczęto traktować nas poważnie. A to oznaczało potężną nagonkę polityczną i medialną na RAŚ. Powszechnie oskarżano nas o separatyzm. To musiało odbić się na wynikach – wyjaśniał wielokrotnie Jerzy Gorzelik.
sygnał jest wyraźny. RAŚ doszedł do ściany i albo zdoła tę ścianę przebić, albo więcej już nie uzyska, a może tracić. W tej sytuacji być może najlepszym rozwiązaniem jest po prostu zmiana szyldu
szącej. Z wyborów na wybory poprawiała swój wynik, było o niej coraz głośniej, i coraz częściej były to głosy przychylne. Gdy w roku 2010 wreszcie dostała się do sejmiku wojewódzkiego, a nawet weszła do rządzącej województwem koalicji, wydawało się, że postulat „autonomia
Wprawdzie w mandatach samorządowych nie wypadło to źle – ale jednak sygnał jest wyraźny. RAŚ doszedł do ściany i albo zdoła tę ścianę przebić, albo więcej już nie uzyska, a może tracić. W tej sytuacji być może najlepszym rozwiązaniem jest po prostu zmiana szyldu.
n Jerzy Gorzelik – człowiek który z marginalnego ugrupowania uczynił znaczną siłę polityczną
Zmiana szyldu zazwyczaj skuteczna W polskiej polityce to w zasadzie standard. Na scenie politycznej istnieje tylko jedna partia, która była już wtedy, gdy powstał RAŚ. To Polskie Stronnictwo Ludowe. Wszystkie pozostałe partie co jakiś czas zmieniają nazwy, aby odświeżyć swój wizerunek. Dotyczy to PO, PiS-u, SLD. Przecież Prawo i Sprawiedliwość istnieje niespełna 14 lat. Wcześniejsza partia braci Kaczyńskich – Porozumienie Centrum – oscylowała w wynikach wyborczych w granicach 10 procent. Po liftingu wizerunku i zmianie nazwy – swoje poparcie natychmiast podwoił. Niemal dokładnie w tym samym czasie (też 2001) powstała Platforma Obywatelska. Partia założona przez liderów Unii Wolności i Kongresu Liberalno-Demokratycznego, wówczas dwóch partii o niewielkim poparciu – po odświeżeniu wizerun-
ku i zmianie nazwy, natychmiast skoczyła z poparciem kilkukrotnie. Dziś dwie partie powstałe już w XXI wieku rządzą na polskiej scenie politycznej. Trzecia siła polityczna, Sojusz Lewicy Demokratycznej, jest tylko niewiele starsza, bo powstała w roku 1999. Wtedy to dotychczasowa partia lewicy Socjaldemokracja Rzeczypospolitej Polskiej, zmieniła nazwę właśnie na SLD. Dwa lata później zdecydowanie wygrała wybory parlamentarne i utworzyła rząd.
Zadanie dla kongresu Wszystkie te przykłady dowodzą niezbicie, że w Polsce opłaca się zmieniać polityczny szyld. Wizerunek. A jeśli tak, to czemu tropem tym nie miałby pójść i RAŚ? Organizacja znacznie starsza niż PO, PiS, SLD. Może i dla niej nastał czas na zmianę – oczywiście bez rezygnacji z kluczo-
Ci, których już nie ma… W ciągu ostatnich kilku lat RAŚ stracił wiele swoich znaczących postaci. Jedni odeszli sami, skonfliktowani z kierownictwem organizacji, inni zostali wyrzuceni. Dziś poza RAŚ-em jest spore grono dawnych czołowych postaci tej organizacji.
P
rzede wszystkim Rudolf Kołodziejczyk, człowiek, który szczycił się posiadaniem legitymacji RAŚ nr 1. W 2011 roku oskarżał przed sądami i w mediach obecne kierownictwo Ruchu o liczne działania niezgodne z prawem. Twierdził, że i kongres 2011 roku był nielegal-
ny, i obecne władze są nielegalne. Władze te odpowiedziały w roku 2011 wyrzuceniem Kołodziejczyka z RAŚ-u. Kołodziejczyk twierdzi, że i ta decyzja jest nielegalna. Rudolf Kołodziejczyk był jednym z niekwestionowanych liderów RAŚ. – To ja przyjmowałem Gorzelika – mówi. Przede wszystkim był liderem tam, gdzie wszystko się zaczęło. Czyli na Ziemi Rybnickiej. Gdy doszło do konfliktu Gorzelik – Kołodziejczyk, spora część rybnickich działaczy stanęło po jego stronie. Dziś działają tam dwie organizacje założone przez byłych działaczy Ruchu Autonomii Śląska: Wspólnota śląska Ciosek (która w wybo-
n Rudolf Kołodziejczyk
rach do rady powiatu rybnickiego w 2011 roku dostała znacznie lepszy wynik niż RAŚ) oraz Nasz Wspólny Śląski Dom, w którym właśnie działa Kołodziejczyk czy inny założyciel RAŚ-u, Stanisław Rduch. Odszedł też niegdysiejszy frontman Pyjter Langer, zrażony zbytnią w jego odczuciu pasywnością RAŚ-u. Sam jest zwolennikiem bardzo intensywnego pokazywania niemieckiego dziedzictwa Śląska. Okazuje się, że ma dużą rzeszę zwolenników, i założona przez niego Ślonsko Ferajna coraz częściej staje się dla wilu osób atrakcyjniejsza od RAŚ-u. Langer jednak, inaczej niż ludzie Ko-
łodziejczyka, nie czuje się z obecnym kierownictwem RAŚ skonfliktowany. - Miołech inszo wizjo działanio, toch poszeł swojom cestom a tela. Ino niy poradza sie nadziwać, jak to RAŚ funkcjonuje. Mo fantastyczne miano, RAŚ! Ruch Autonomie! Tuż powinni durś godać ô tyj autonomie, ô tym jak by we autonomie funkcjonowały gruby, lazarety, amty. Przī kożdyj okazje, jak strajki bergomnůw, klarować, co receptom na problemy je autonomio. A zaś taki sprawy, jak ślůnsko nacyjo, jak godka, ôstawić takim organizacjom, jak Ferajna, abo SONŚ. Nale wdycki, kiej mie potrzebujom do akcje, to
9
luty 2015r.
wyprowadzić? wych postulatów, czyli autonomii dla regionu oraz walki o poszanowanie odrębności etnicznej Ślązaków. Pomiędzy styczniem 1990 roku, gdy doszło do pierwszego zebrania śląskich autonomistów po II wojnie światowej, a marcem 2015, gdy będzie miał miejsce VIII kongres Ruchu Autonomii Śląska, organizacja dokonała bardzo wiele. Z mało znaczącego lokalnego stowarzyszenia, o którym początkowo wiedziano tylko w okolicach Rybnika, przez stowarzyszenie postrzegane marginalne – aż po trzecią siłę
Dziś niemal nikt w polskiej polityce i życiu publicznym nie chce się z autonomistami bratać. Opinia separatystów skutecznie odstrasza potencjalnych sojuszników. polityczną Górnego Śląska. W tym czasie udało się rozpropagować w społeczeństwie wiedzę o Tragedii Górnośląskiej, udało się doprowadzić do poważnej dyskusji o narodowości śląskiej oraz uznaniu godki za język. Ale czy uda się pod szyldem RAŚ coś jeszcze? Bo z drugiej strony dziś niemal nikt w polskiej polityce i życiu publicznym nie chce się z autonomistami bratać. Opinia separatystów skutecznie odstrasza potencjalnych sojuszników. Z drugiej strony z Ruchu Autonomii Śląska odeszli, lub zostali wyrzuceni, liczni działacze. RAŚ stracił swój impet. Kongres, który odbędzie się 7 marca musi odpowiedzieć na pytanie, czy zechce odzyskać ten szwung pod dotychczasowym szyldem, czy też ogłosi, ze „sztandar wyprowadzić”, a zechce pójść w jakimś nowym kierunku. Dariusz Dyrda
n Langer nie przebiera w słowach, gdy mówi o krzywdach, jakich Ślązacy doznają w Polsce
n Marsz Autonomii – najlepszy dowód, że RAŚ stał się znaczącą siłą polityczną
ida ze RAŚ-em, bo to je jednako naszo polityczno reprezentacjo – wykłada swoje credo Langer. Wokół niego skupiło się spore grono dawnych działaczy Ruchu Autonomii Śląska. Chociaż niektórzy z nich będąc aktywni w Ferajnie pozostali w RAŚ-u. Poza RAŚ-em jest też Andrzej Roczniok, kilka lat temu jeden z najbliższych współpracowników Gorzelika, a dziś najzacieklejszy krytyk. Zarzuca przewodniczącemu RAŚ, że przez jego osobiste parlamentarne ambicje nie udało się w 1997 roku zarejestrować Związku Ludności Narodowości Śląskiej. O jego rejestrację Roczniok walczy do dziś. Okazjonalnie współpracując z Dariuszem Jerczyńskim, autorem :Historii Narodu Śląskiego”. Ten także odszedł z Ruchu Autonomii Śląska zrażony zbyt małym w jego odczuciu radykalizmem. Zresztą podobnie jak
n Za tego opy Kurzawa wyleciał z RAŚ-u Roczniok nie ukrywa, że jego marzeniem jest suwerenne państwo śląskie, a nie autonomiczne województwo. Tak więc śląscy separatyści naprawdę istnieją, akurat dawno z RAŚ-u odeszli. W ciągu ostatnich lat wyrzucony został nie tylko Kołodziejczyk, ale też na przykład Bernard Ku-
rzawa, którego usunięto z szeregów organizacji za kreskówkę o ślůnskij familii, a zwłaszcza fragment wspomnień opy, jak to lotoł fligrŷm nad Warszawom i jom bombardował ze luftwaffe. Kurzawa jest też wokalistą zespołu Wichajster, próbuje swoich sił jako tłumacz literatury niemiec-
kiej na śląski. Twierdzi, że potrafi działać dla śląskości także poza tą organizacją, więc żadna krzywda mu się nie dzieje. Aktywnie udziela się w Ślonskiej Ferajnie. W roku 2012 okazało się, że płaszczyzną ponownej współpracy pomiędzy tymi ludźmi a RAŚ-em będzie powołana Rada Górnośląska. Ale rychło okazało się, że animozje i konflikty po prostu przeniosły się na jej łono. Być może jakieś nowe otwarcie, pod nowym szyldem, mogłoby spowodować, że śląscy aktywiści znów zaczną działać razem. Przykłady polskiej prawicy, która wielekroć się rozpadała i potem łączyła ponownie, żeby odnieść wyborczy sukces, pokazuje, że takie powroty są możliwe. Jeśli potrafili ponad animozje się wznieść polscy politycy, to może potrafią też śląscy aktywiści. Adam Moćko
10
luty 2015r.
Rozmowa ze Stanisławem Rduchem, jednym z założycieli Ruchu Autonomii Śląska
To jakby můj bajtel - Z grona 15 założycieli RAŚ chyba ino Wy a Ryszard Klinger som żeście dali we RAŚ-u. - Zdo się, co mocie recht. Jedni pominŷli, insi to ôsmolili, jeszcze insi, jak baji Kołodziejczyk, ôstali wyciepani. Prowda pedzieć, jo tyż już we RAŚ-u niŷ je fest aktywny, dzisio barżyj działom we Naszym Wspólnym Ślonskim Domu, nalech ôstoł, bo tŷn RAŚ to jednako jak můj bajtel… - Tŷn bajtel je dzisio majerantny, mo 25 lot. Jak Wom sie podobo karlus, na kierego wyrůs? - Czasŷm sie wadza z kamratami, bo jo je jednako fanŷm Gorzelika. Dziepiŷro kiej ôn nastoł, RAŚ nabroł szwungu, znod sie na politycznych a medialnych salonach. Gorzelik poradził spowodować, co poniŷkiere media nom pszajom, piszom ô naszych inicjatywach. Za Gorzelika zaczyna sie na Ślůnsku poważno dyskusjo ô idŷje autonomie. Trzech piŷrszych przewodniczoncych, Paweł Musioł, Zenek Wieczorek a Krzysiek Kluczniok byli ze naszŷj rybnickij ziymi, a RAŚ boł znany inoś tukej. Kiej liderŷm ôstoł Jerzy Gorzelik, katowiczanin, akademicki rechtůr a ku tŷmu zocny orator, ô RAŚ-u zaczyno być głośno I je głośno do dzisio… - Ale co z tego, eli do autonomie
co arcybiskup Zimoń wom pomogoł. - To je barżyj skomplikowane… - To znaczy? - Jak ech już pedzioł, tym kiery ciepnoł idyja RAŚ-u boł farorz Jośko. Ino za dwa roki Jośko napisoł w rybnickich Nowinach komunikat, co ni mo a nikej ni mioł ze RAŚ-ŷm nic spůlnego! Padoł mi, co mu tak biskup Zimoń kozoł. Fest go to gryzło, zaro zapod na choroba i pomer. A bez Jośki byli my trocha jak bajtle bez ôjca. Ku tŷmu naszych dwůch posłůw na Sejm, Musioł a Kazimierz Świtoń ôkozali sie porażkom. Bez dwa roki we Sejmie niŷ zrobili do autonomie nic. Świtoń barżyj wojował o krzyże na oświęcimskim żwirowisku, jak ô Ślůnsk. - Tuż jak sie to stało, co ôstali posłami RAŚ-u? - Tak nasze listy poukłodoł biskup Zimoń. Bo to ôn decydowoł, fto na naszŷj liście bydzie na piŷrszym placu. - Niŷ poradza poszkopić. Biskup Zimoń kozoł farorzowi Jośce wyprić sie RAŚ-u a ze wtůryj zajty ukłodoł listy RAŚ-u do Sejmu??? - No ja! Kościůł poradzi działać wielokierunkowo. Ze jednŷj zajty dystansowoł sie ôd RAŚ-a, ale ze wtůry widzioł naszo popularność na rybnickij ziŷmi. A że Pa-
rych insi majom we zocy, kierzy majom życiowe sukcesy, niŷ przyciongo kolejnych. I momy kupa studŷntůw, ino ni momy takich ludzi, kierzy poradzom u sia, swoim szacunkiem wygrywać wybory. Abo siedziba… - Co siedziba? - Padajom, co tak cie widzom, jak cie piszom! RAŚ je srogom ślůnskom organizacjom, a nikej niŷ nafasowoł siedziby takij, jako mo piŷrszy lepszy agent reklamowy, już ô adwokatach niŷ spomna. Durś jakiś zagracone nory, ancle bez stołu prezydialnego, bez biurka… Niŷ godom, co momy mieć cołko willa w Katowicach, jak Związek Górnośląski, ale to niŷ je normalne, że taki RAŚ mo gorszo siedziba, niźli Nasz Wspólny Śląski Dom, mało ferajna ze Rybnika. I to niŷ je normalne, co tako organizacjo ni mo choćby jednyj frelki we biurze, choćby na pół etatu… - RAŚ mo swůj sztandar. Ufundowaliście go Wy, Stanisław Rduch! - No ja. We 1996 roku. Byli my na Annabergu a hań myńszość nimiecko sie asi swoimi sztandarami. Ech się znerwowoł i fundłech tyż RAŚ-owi. Uwdy to boło 3200 złotych, ale jak padom, my kierzy zakłodali RAŚ, byli ludziami na stanowiskach…
n ks. Henryk Jośko
- A dzisio słyszy sie, co możne czas, aby tŷn sztandar wyprowadzić… - Kożdo forma aktywności kiedyś sie kończy. Ważne, coby zetrwała idyjo. A eli inszo organizacjo miałaby ô nia się lepi starać, niźli RAŚ, to czamu niý? Zaś sztandar może przeca trefić do jakigo muzeum… muzeum Historii Ślůnska, bo co by niŷ pedzieć, RAŚ je kansŷm jego nojnowszyj historie. Rozmawiał Dariusz Dyrda
Dzisio, kiej Kościůł katowicki (niŷ mylić z katolickim) durś nos atakuje, aż ciŷnżko uwierzyć, co przeca piŷrszy tref mieli my w kościelnŷj krypcie, a zôrganizowoł go farorz Henryk Jośko. To za jego namowom trefili my sie i postanowili założyć RAŚ ni ma bliżyj, niźli 25 lot nazod, kiej eście napisali swoja deklaracja ideowo. - Je bliżŷj, bo sie ô nij ôsprawio… A przeca zdowało sie, co RAŚ ledwo powstoł, a sie rozleci…. - Jak to? - Dzisio, kiej Kościůł katowicki (niŷ mylić z katolickim) durś nos atakuje, aż ciŷnżko uwierzyć, co przeca piŷrszy tref mieli my w kościelnŷj krypcie, a zôrganizowoł go farorz Henryk Jośko. To za jego namowom trefili my sie i postanowili założyć RAŚ. Dzisio mało fto wiý, ale we 1990 roku RAŚ boło tak samo ciŷnżko zarejestrować, jak dzisio SONŚ abo ZLNŚ. I som my chneda pewni, co dziepiŷro zakulisowo interwencjo biskupa Damiana Zimonia spowodowała, iże nos zarejestrowali. Choć dali byli my zastraszani, inwigilowani. Nojbarżyj jo. - Kiej się dzisio bliko na stosunek arcybiskupa Wiktora Skworca do autonomistůw, aże sie wierzyć niý chce,
weł Musioł, piŷrszy przewodniczoncy, był fest klerykalny i był rod, kiej ś nim biskup chcioł godać, to mu biskup listy poukłodoł. I tak na naszo lista trefił Świtoń, kiery przeca nic spůlnego z idŷjom autonomie ni mioł. Nale aktywność Świtonia to boł do nos ciŷnżki szlag i RAŚ boł trocha we impasie. Uwdy zaczon działać Gorzelik i zaczli my nabiŷrać szwungu. - Niŷ zdowo Wom sie, co ôstatnio tego szwungu je jakby mŷnij? - Mie sie zdowo, co brakuje nom wiceliderůw. Gorzelik je super, eli idzie ô promocja we mediach, eli idzie ô akcje, ô kierych bydzie się ôsprawiać. Nale kole niego powiniŷn stoć ftoś, fto mo talent do scalanio a niŷ rozbijanio, fto by RAŚ organizacyjnie poskłodoł, bo dziś je trocha zlajerowany. Pofilujcie se na tych,kierzy RAŚ zakłodali. Dyrechtory grub, adwokaty, ludzie na stanowiskach. Dzisio tacy bojom sie kontaktůw ze RAŚ-em i je ich we organizacji niŷwiela. A ôrganizacjo bez ludziůw, kie-
Fragment deklaracji z 13 stycznia 1990 roku: Uznając, iż w dotychczasowych formach strukturalnych systemu państwowego nie jest możliwe doprowadzenie do nadania Śląskowi i Jego mieszkańcom należnego, bo wynikającego z siły potencjału gospodarczego, miejsca w życiu społecznym kraju, zachodzi konieczność uzyskania prawa do samostanowienia o losach Śląska. W pierwszym etapie autonomię w formie obowiązującej przed wojną na polskiej części Śląska wraz z Sejmem Śląskim, a w dążeniu docelowym – pełnej autonomii. n Oryginalna deklaracja ideowa, która zdecydowała o powołaniu RAŚ
11
luty 2015r.
RAŚ-owi przyklejono wiele łatek. Inne przykleił sobie sam
Hajlujący sekretarz Kiedy kampania do samorządów 2014 roku trwała w najlepsze, Ruchowi Autonomii Śląska zadano mocny cios, który na pewno kosztował utratę wielu głosów. Nie zrobił jednak tego żaden poltoński spin-doktor, tylko… sekretarz generalny RAŚ, jedna z 3-4 najważniejszych osób w organizacji. Michał Buchta spowodował, że autonomiści zostali nazwani nazistami. - To było straszne. Nagle ludzie zaczęli odmawiać wieszania na swojej posesji naszych banerów, na moich plakatach pojawiły się domalowane swastyki. W pierwszej chwili nie wiedziałem, co się dzieje. Potem zobaczyłem, co Buchta zamieścił na facebooku. Aż mną zatrzęsło – mówi Jerzy Bogacki, od kilkunastu lat członek zarządu RAŚ, niedawny kandydat tej organizacji na prezydenta Chorzowa. - Każdemu z osobna musiałem tłumaczyć, że nie mamy takich poglądów, że to jedynie wygłup sekretarza – dodaje Roman Boino, lider RAŚ w powiecie tarnogórskim.
Sekretarz pokazał, jak wychować dzieci
zauważono za to faszystowski wydźwięk buchtowego zdjęcia i komentarza. A jeśli takie poglądy ma ktoś ze ścisłego kierownictwa RAŚ-u, to pewnie coś jest na rzeczy, że są faszystowscy – myślał pewnie niejeden wyborca.
Michał Buchta: Okazuje się, że dyskusja z przymrużeniem oka, w której zamieściłem równie żartobliwy komentarz ze zdjęciem z internetu, przedstawiającym hajlujące dzieci - może przez niektórych zostać potraktowana z pełną powagą! Nie no, serio! Żyję 30 lat na świecie i nazizmu dotychczas nie propagowałem, nie propaguję i w przyszłości nie zamierzam propagować, wręcz przeciwnie. Komentarza usuwać nie będę, bo nie uważam że zrobiłem coś złego.
Tłumaczyliśmy się za niego - Poczuliśmy to wyraźnie. Chcieliśmy w kampanii mówić o naszym pomyśle na miasto. Nagle zamiast tego stale musiałem tłumaczyć, że nie jestem faszystą. To, co zrobił Buchta na pewno odebrało nam przynajmniej jedną trzecią poparcia. Lu-
informowano bowiem pod koniec października, że Buchta rozumiejąc swój błąd od razu zrezygnował z funkcji sekretarza organizacji. Zre-
starą historię z Lloyd Georgem i jego bon-motem: „Dać Polsce Śląsk, to jak dać małpie zegarek”. Jerzy Gorzelik przy okazji pewnej konferencji dodał:
Poszło o wpis Buchty na profilu innej działaczki RAŚ, Moniki Kassner. Buchta zamieścił tam zdjęcie „hajlujących” na tle swastyki dzieci z własnym komentarzem: „(...) Niektóre dzieci od małego wiedzą w co należy wierzyć.” Wpis natychmiast podchwycili wszyscy nieżyczliwi RAŚ. Zawzięty wróg tej organizacji, wicewojewod Piotr Spyra grzmiał: „Aż nie chce mi się wierzyć” – i oczywiście udostępniał dalej, aby pokazać, że oto wyszły na jaw prawdziwe poglądy RAŚ-mana. Wpis Buchty zaczął żyć własnym życiem, za kilka dni pisały o nim ogólnopolskie gazety, portale, nawet plotkarskie w rodzaju Pudelka. Jeden wpis Buchty wyrządził autonomistom więcej szkody, niż lata pozytywnego przekazu. I nie ma znaczenia, o co Buchcie faktycznie chodziło. Tłumaczył potem, że szło mu o zakpienie z Andrzeja Rocznioka, którego - jak twierdzi - uważa za śląskiego, antypolskiego nacjonalistę. Bo tego kpienia nie zauważono;
Z internetu „Debilizm jest groźniejszy od eboli”, „Ewidentne propagowanie nazizmu”, „RAS-ista”, „Debilizm”, „Przerażające”, „Typowe śląskie patriotyczne wychowanie”, „Wujek adi byłby dumny”, „Czego ludzie już nie wymyślą, żeby ich zauważyli. Żenada”, „Jakikolwiek by to kontekst nie był, odczucia są jednoznaczne! Boso, ale w stronę nazizmu! Od małego! Takie są Buchty przesłanki? SKANDAL!” - to tylko niektóre z komentarzy, jakie pojawiły się po zamieszczeniu przez Michała Buchtę zdjęcia „hajlujących” dzieci na tle flagi ze swastyką
n Poszło o to zdjęcie i ten komentarz dzie byli na RAŚ oburzeni – wspomina Leon Kubica, wiceszef RAŚ w Mysłowicach. Za kiepski wynik w listopadowych wyborach obarcza wprost Michała Buchtę. I nieistotne, czy prokuratura w końcu dopatrzy się w czynie Buchty propagowania faszyzmu, czy się nie dopatrzy. Istotne, że RAŚ czynem swojego sekretarza stworzył okazję, aby przypiąć mu kolejną łatkę. Łatkę nazizmu. Przy okazji też szefostwo Ruchu Autonomii Śląska wyszło na kłamców. Natychmiast po ekscesie po-
zygnował, tyle że… jest nim nadal. Jerzy Gorzelik tłumaczy, że Buchta zrezygnował, ale rezygnacja nie została przez zarząd przyjęta. O ile jednak o rezygnacji mówiono głośno, to o braku jej przyjęcia jakoś zapomniano…
Nie jedyny wybryk Zresztą Gorzelik sam ponosi winę za inne łatki przypinane RAŚ-owi. Przede wszystkim tę o antypolskości RAŚ-u. I nie chodzi już nawet o
„I jak należało się spodziewać, małpa zegarek zepsuła”. Też bon-mot. Równie dobry i w zasadzie odzwierciedla-
jący stan upadku Śląska pod polskimi rządami. Bardziej szkodzą wizerunkowi RAŚ kibicowskie komentarze Jerzego Gorzelika. „Biało-czerwona tłuszcza” na trybunach, przy okazji sukcesów Jerzy-
ka Janowicza pokazała jego wrogość do polskiego kibicowania. Zupełnie niepotrzebną. Bo takie komentarze w żaden sposób nie służą śląskie sprawie – a wywołują w polskich kibicach (nie tylko kibolach!) wrogość wobec śląskości. W efekcie takich właśnie komentarzy RAŚ zyskał opinię organizacji antypolskiej. Oczywiście, że opinia ta jest nieprawdziwa, a ekscesy nagłaśniane ponad ich znaczenie. Ale wrogowie śląskości, wrogowie autonomii czekają na każde potknięcie liderów RAŚ, aby wykazać, że jest to w zasadzie organizacja wrogów Polski. Dlatego potknięcia takie nie powinny się zdarzać. A już zwłaszcza, jak wygłup sekretarza Michała Buchty, nie powinny się zdarzać w czasie kampanii wyborczej. Bo powodują nagły spadek polarności RAŚ w najważniejszym momencie. - Procentowo w roku 2014 uzyskaliśmy nieco gorszy wynik w wyborach samorządowych, niż cztery lata wcześniej. Osobiście uważam, że spadek ten ściśle związany jest z zachowaniem pana Buchty – mówi Jerzy Bogacki, członek zarządu RAŚ. Adam Moćko
Kilkanaście dni po wygłupie Michała Buchty odbyły się wybory samorządowe. On sam kandydował nie z listy RAŚ lecz z komitetu Żorska Samorządność. Był to jeden z najmocniejszych komitetów w mieści. Kandydaci z jego listy, w jego okręgu, zdobywali po kilkaset głosów. Najlepszy – ponad 500, kilku następnych pomiędzy 300 a 100. Michał Buchta uzyskał 23 (!) głosy - i był to najsłabszy wynik na liście. To kompromitacja, gdy sekretarz generalny znaczącej na Śląsku organizacji dostaje taki wynik. Ale ta kompromitacja dowodzi, jak także w jego dzielnicy odebrano ten rzekomo niewinny żart.
12
luty 2015r.
Marek Plura szykuje w Brukseli wielką wystawę o Śląsku
Kůnkurs: naszo ślůnsko histůryjo Jesienią tego roku poseł Marek Plura szykuje w gmachu parlamentu europejskiego wielką wystawę o Śląsku. Bo jak sam mówi: Ojropa już Ślůnska trocha przypomniała i trza jij ô nos spomnieć.
B
ędzie tam sporo o Śląsku współczesnym, ale też pokazana zostanie historia Śląska – ta prawdziwa, nie polska, nie czeska, nie niemiecka, ale po prostu śląska. Ze wszystkimi jej zawiłościami, ale i z najwybitniejszymi postaciami z naszej historii. Plura chce wytypować te postaci przy pomocy czytelników Cajtunga, tak więc każdy może uczestniczyć w budowie ostatecznego wyglądu wystawy. Sam euro poseł też jednak przedstawia swoje propozycje. Nasza redakcja dołożyła do nich kilka własnych. Czytelnicy mogą głosować, ale mogą też zgłaszać inne. A poniżej te wytypowane:
Litwin Władysław Jagiełło - nomen omen król Polski. Opolczyk wzmocnił Śląsk min. wzmacniając tu Kościół. Sprowadził tu Cystersów, którzy nauczyli nas nowocześnie gospodarzyć. W Częstochowie – należącej do jego śląskich włości - ulokował Paulinów z Węgier i obdarował ich do dziś cudami słynącą ikoną Bogurodzicy, którą przywiózł z klasztoru w ruskim Bełzie.
John Baildon i Fryderyk Reden
Książę Jan (Hanusz) II Dobry
Propozycje Marka Plury
Św. Jadwiga Śląska
(Nie mylić z Jadwigą Polską) Dziś jest ona pięknym symbolem śląskiego obyczaju i kultury asymilującej to co piękne i dobre z Niemiec i Polski, choć zawsze trwającej przy własnych rodzinnych tradycjach… dla mnie ideał! Pochodziła z Bawarii, wyszła za mąż za śląskiego i wielkopolskiego księcia Henryka I Brodatego. Ożywiała życie religijne Śląska fundując kościoły i sprowadzając duchownych z Niemiec. Pomagała niemieckim osadnikom na Śląsku wspierając rozwój rolnictwa. Rozwijała dopiekę nad ubogimi, fundowała szpitale. Była pełna cech tak bliskich Ślązakom jak skromność i zaangażowanie w pracę oraz spolegliwość ugruntowaną w lokalnej wspólnocie.
Ostatni piastowski władca Górnego Śląska. Gospodarny, nowoczesny, miłujący lud, lojalny lennik czeski, miłośnik kultury polskiej i przyjaciel polskich królów oraz ich niemieckich rodzin – słowem: ideał Ślůnzoka!. Na przełomie XV i XVI w. zjednoczył ten region wydobywając go z dzielnicowego niebytu i nadając mu duże znaczenie gospodarcze. Wzbogacił Opole. Zakładał kopalnie min. Tarnowskie Góry, według własnego prawa górniczego tzw. Ordunku Gornego. Brał w obronę chłopów przed uciskiem ze strony szlachty ustanawiając tzw. Przywilej Hanuszowy z roku 1531. Jeden z jego zapisów stanowił, iż po śmierci księcia najwyższą władzą w księstwie miał być sejmik ziemski. Nigdy jednak do tego nie doszło, gdyż postulatów tych nie spełnił jego sąsiad książę karniowski (dziś czeski Krnov), i bytomski Jerzy Hohenzollern-Ansbach rodem z Bawarii, któremu swoje państwo zapisał w testamencie. Z drugiej strony dowodzi to, że Hanuszowi bardziej niż na własnym interesie dynastycznym zależało, aby Górny Śląsk pozostał cały w jednych rękach.
Książę Władysław Opolczyk
Georg von Giesche… i jego spadkobiercy
Dziś jest on jedną z legendarnych postaci wzmacniających poczucie śląskiej dumy. Dał nam złotego orła śląskiego w koronie i żółto-modrą górnośląską flagę. Jest symbolem dawnej siły władców śląskich. Władał kilkoma księstwami na Śląsku i w Polsce. Mimo, iż formalnie był lennikiem czeskim, zarządzał Królestwem Węgierskim i Polskim oraz Rusią Halicką (+/- Zachodnia Ukraina, stąd na ukraińskiej fladze jego odwrócone barwy). Bronił Polski przed Litwinami bratając się z Krzyżakami. Do parteru sprowadził go
Protoplasta potęgi przemysłowej Górnego Śląska. Urodził się w XVII w. w Schmartsch (dziś Smardzów) na Dolnym Śląsku w rodzinie szlachty … małopolskiej. Ożenił się z kupiecką wrocławianką. Na początku XVIII wieku otwarł kopalnię galmanu pod Bytomiem. Firma rodziny Giesche kontynuowała działalność w XIX i XX wieku stając się jedną z większych w Europie Środkowej. Po I wojnie światowej większość majątku spółki znalazła się w Polsce. Przepiękny Nikiszowiec to spadek po firmie Gieschego.
Jako swoisty tandem są wzorem nowoczesności Górnego Śląska. John Baildon urodził się w XVIII w. w Szkocji, a mieszkał i zmarł w Gliwicach – inżynier uważany za ojca współczesnego hutnictwa. Friedrich von Reden urodził się w XVIII w. w Dolnej Saksonii - minister w rządzie pruskim. Z jego inicjatywy wprowadzono na Górnym Śląsku innowacje technologiczne w górnictwie i hutnictwie, dzięki czemu nasz region zawdzięcza mu ożywienie gospodarcze spowodowane rozwojem przemysłu. Wg pomysłu von Redena Baildon opracował na terenie obecnego Chorzowa projekt Królewskiej Huty (Königshütte) – wówczas najnowocześniejszej na świecie. Zaprojektowali Kanał Kłodnicki. Zbudowany przez Baildona wielki piec w Tarnowskich Górach był pierwszym tego typu w Europie. Zbudował nowatorską hutę cynku w Katowicach-Wełnowcu.
Konstanty Wolny
Wzór Górnoślązaka – samorządowca. Katowiczanin rodem z Bujakowa. Śląski działacz narodowy i społeczny, współautor Statutu Organicznego Województwa Śląskiego (tzn. statutu śląskiej
13
luty 2015r.
Marek Plura: Na bezrok chca coby cołko Ojropa się wspůmniyła, iże Ślůnzoki byli, sům a dycki bydům jej ôbywatelami. Skuli tego rychtujã wielo wystawa we Ôjropyjskim Parlamyncie kiero wele decymbra pokoże najważniejszych Ślůnzokůw, dzionka kierym my dzisiok wiymy, fto my to sům!
n Marek Plura w euro parlamencie chce przybliżyć Europie Śląsk – region kiedyś dla niej ważny, a dziś nieco zapomniany.
Chcę jednak, żeby była to nie moja, ale nasza wystawa, dlatego zachęcam wszystkich czytelników, aby do końca marca 2015 na adres redakcji nadsyłali swoje pomysły na postacie, które chcieliby pokazać w Brukseli. Wśród uczestników tego plebiscytu wylosujemy 2 miejsca na 4-dniowy wyjazd do Europarlamentu w czasie otwarcia wystawy. autonomii), pierwszy i wieloletni zarazem marszałek Sejmu Śląskiego. Politycznie bliski mi chrześcijański demokrata.
Wojciech Korfanty
Najwybitniejszy z nieżyjących polityków – Ślązaków rodem z Siemianowic Śl. Wicepremier, Poseł, Senator, chrześcijański demokrata, oponent J. Piłsudskiego. Przywódca propolskich powstańców, współtwórca i obrońca autonomii Województwa Śląskiego. Politycznie bliski mi chadek. Legenda śląskiej polityki… Warto wiedzieć, że Polakiem poczuł się dopiero jako dorosły człowiek, wtedy też zaczął używać polskiego imienia Wojciech, zamiast jego wcześniejszego niemieckiego odpowiednika - Adalbert.
Zefyl Koždůń - Josef Koždoň - Josef Koždon
n Chorzowski pomnik Redena, dłuta Augustyna Dyrdy (ojca naszego red. nacz)
Gdybym żył w jego czasach byłby moim idolem… może jeszcze będzie? Ideolog narodu śląskiego. Urodził się w XIX w..we Lysznyj, obecnie Lesznej Górnej koło Cieszyna. Ślůnzok, obywatel Austro-Węgier i Czechosłowacji. – polityk śląski, założyciel i przywódca Śląskiej Partii Ludowej, sekretarz generalny Związku
14
luty 2015r.
Ślązaków. Zwolennik niepodległości a następnie autonomii Górnego Śląska. Działacz społeczny i samorządowy, poseł Śląskiego Sejmu Krajowego w Austro-Węgrzech. Burmistrz Czeskiego Cieszyna, który doprowadził to miasto do rozkwitu.
Jerzy Buzek Wzór współczesnego Górnoślązaka – Europejczyka. Urodził się w Śmiłowicach, po czeskiej stronie Górnego Śląska (zwanej w Polsce Zaolziem). Najwybitniejszy z żyjących polityków – Ślązaków. Mąż stanu: Premier - reformator, min. przywrócił Województwo Śląskie, choć już bez autonomii (no i bez Opola). Przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Propozycje redakcji Ślůnskigo Cajtunga Zgadzamy się z niemal wszystkimi propozycjami Marka Plury – niemal, bo bez Jerzego Buzka. Uważamy, że jego zasługi niweluje fakt, iż konsekwentnie wrogo jest nastawiony wobec uznania Ślązaków za grupę etniczną, uznania godki i nadania nam autonomii. Co jest tym bardziej dziwne, że statut autonomicznego województwa śląskiego opracował w dużym stopniu brat jego dziadka, Jan Buzek. Mamy jednak kilka własnych propozycji. Oto one:
Marek Plura rekomenduje żonę księcia, my jego samego. Wbrew bowiem polskim podręcznikom polskim przez pewien czas istniało niepodległe państwo śląskie – a twórcą jego potęgi był właśnie Brodaty. Nie uznawał nad sobą władzy zwierzchniej ani cesarza Niemiec, ani żadnego polskiego monarchy, ani króla Czech. Budował mocne własne państwo, przyłączając do niego kolejne ziemie polskie, czeskie, łużyckie. Zabiegał u papieża o królewską koronę, ale – znów wbrew polskim historykom – nic nie wskazuje, by chodziło mu o koronę króla polski. Być może chciał się po prostu koronować królem Śląska… Dzieło ojca kontynuował jego syn Henryk Pobożny. Jednak klęska, którą podniósł od Tatarów pod Legnicą (sam zginął) spowodowała, że państwo śląskie zaczęło podupadać i za kilkadziesiąt lat rozdrobniło się i popadło w zależność od czeskich i niemieckich sąsiadów.
Witelo
Książę Henryk Brodaty
niejszych fizyków w histori, Jan Kepler wydaje swój własny traktat o optyce, nazywa go skromnie „Dodatek do Witelona”. Czyż trzeba coś więcej, żeby wyjaśnić, czym dla początków nowoczesnej nauki był śląski uczony. Był kimś na miarę Kopernika czy Galileusza – tyle że o 250 lat wcześniejszym.
Johannes Christian Ruberg Nie był uczonym wielkiej miary, ale to właśnie jego odkrycie spowodowało, że na przełomie XVIII i XIX wieku Śląsk zaczął się błyskawicznie rozwijać i bogacić. I bardzo przyspieszył rozwój całego świata. W XVIII wieku najważniejszym metalem był cynk, bo jego dodatek powoduje, że żelazo nie rdzewieje. Ale w Europie nie umiano pozyskiwać czystego cynku. W podtyskich Paprocanach dokonał tego właśnie Ruberg. Na Śląsku w ciągu zaledwie 20 lat wyrosło kilkaset hut cynku. Ale co więcej, Ruberg odkrył, że piec hutniczy można opalać węglem kamiennym. Wcześniej ten surowiec używany był tylko przez najbiedniejszych, do palenia w piecach. Dzięki temu wynalazkowi obok hut cynku zaczęły równie szybko wyrastać kopalnie węgla – i biedny Górny Śląsk w ciągu półwiecza stał się jednym z najbardziej uprzemysłowionych regionów świata. Bez Ruberga nie było by więc, wspomnianych przez Marka Plurę – Baildona, Redena, koncernu Giesche i innych potężnych przemysłowców Śląska XIX wieku. Choć stworzył wielu magnatów, sam zmarł w biedzie i pochowany został w bezimiennym grobie.
Gerhart Hauptmann
Niezwykły, a zapomniany uczony średniowiecza. Niezwykły, gdyż w XIII wieku, czasach, gdy uczeni wszystkie zjawiska tłumaczyli działaniem sił nadprzyrodzonych – ten śląski duchowny zajmował się eksperymentami naukowymi, czym wyprzedził swoją epokę o dwieście lat. Zajmował się zjawiskami optyki, a także widzeniem, stąd badał anatomię oka. Badał rozpraszanie się światła, odbicia, załamania. Jako pierwszy wyjaśnił naukowo zjawisko mgły i tęczy. Pisał też o złudzeniach optycznych („oko nie otrzymuje żadnej innej informacji poza światłem, barwą i wielkością kątową”). Jego dzieł „Perspektywa” przez niemal 400 lat było najważniejszym traktatem o świetle. Gdy w XVII wieku jeden z najwybit-
K
u
p
Dolnośląski pisarz, laureat literackiego Nobla z 1912 roku. Pisał w śląskim dialekcie języka niemieckiego. Jego „Tkacze” (głównie za ten dramat dostał Nobla) to przejmująca opowieść o tragicznych warunkach życiowych śląskiej klasy robotniczej i ich antykapitalistycznym powstaniu. To dramat mas, nędzy i buntu. Naturalizm dzieła jest tak duży, a sceny tak drastyczne, że nawet dziś, po ponad stu latach, wiele teatrów obawia się wystawić „Tkaczy” w obawie przed skandalem obyczajowym.
o
n
Można oczywiście składać własne propozycje. Może wybitny uczony średniowiecza Witelo? Może książę pszczyński Jan Henryk XV Hochberg von Pless, może któryś z licznego grona śląskich noblistów, może wielki poeta romantyzmu Joseph von Eichendorff (co najmniej miary Mickiewicza)? Moja propozycja to .......................................................................................................................................................................................................... ....................................................................................................................................................................................................................................................... Imię, nazwisko, adres, telefon ....................................................................................................................................................................................... ...................................................................................................................................................................................................................................................... ....................................................................................................................................................................................................................................................... Dla uczestników konkursu Marek Plura ufundował 2 miejsca na 4-dniowy wyjazd do Europarlamentu w czasie otwarcia wystawy (jesień 2015). Propozycje należy składać na adres redakcji (43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53) do dnia 31 marca 2015 roku.
15
luty 2015r.
PISANE ZA BRYNICĄ
Do senatu
Volenti non fit iniuria W Ta
– Ślązacy nie poszli
łacińska paremia była jedną z pierwszych poznanych przeze mnie na studiach. „Chcącemu nie dzieje się krzywda” oddaje sytuację, która już na stałe ugruntowała się na Górnym Śląsku. Zachowanie Górnoślązaków w trakcie wyborów uzupełniających do senatu w Tychach, Mysłowicach i powiecie bieruńsko-lędzińskim polegające na obcesowej i typowej dla ogólnopolskiego, leniwego elektoratu bezczynności spowodowało, iż nasz naczelny Dariusz Dyrda nie tylko nie wygrał, ale i również postanowił, że kandydować więcej nie zamierza, bo jak twierdzi, „nie będzie w nieskończoność kopał się z koniem”. I słusznie. Zatrważająco niska frekwencja wyniosła około 7%, co oznacza, że do urny poszła co piętnasta uprawniona do głosowania osoba. Jest to cicha zgoda na obecną politykę, Ślązakom nie zależy na tym by mieć „swoich” przedstawicieli, przedstawicieli regionu, a nie partii. Nie zależy im na tym, by przeciwstawić się polityce PO. Ślązacy godzą się na taką rzeczywistość, a więc żadna krzywda im się nie dzieje. Z kolei ci Ślązacy, którzy poszli zagłosować, w większości zdecydowali, iż ponad śląskie wartości, ponad realne dbanie o potrzeby regionu, ponad partyjne
podziały, są dla nich ważniejsze kwestie religijne. Do głosowania na kandydata PiS-u zachęcali księża, po wyjściu z kościoła uczestników mszy obdarowywano książkami w rodzaju „Objawienia maryjne w Sosnowcu”. Dla mnie wpływ Kościoła Katolickiego na politykę, na głosy wyborców jest tak znaczny, iż zastanawiam się nad tym, czy aby nie wyemigrować z tego kraju. Kraju, w którym dzieje się źle, a najlepiej działo się w XVI stuleciu (tzw. „Złoty Wiek Rzeczypospolitej”), gdy w zdecydowanej większości katolicka polska szlachta na posłów wybierała protestantów. Bo byli lepiej wykształceni i zwyczajnie mądrzejsi. Może mniej od rywali wiedzieli o maryjnych objawieniach, ale za to więcej, jak zorganizować swoje państwo, aby żyło się w nim wszystkim dobrze. Ślązacy głosując dziś na PiS wybierają państwo centralne, wrogie śląskim aspiracjom etnicznym, językowym. No ale volenti non fit iniuria Rozumiem ludzi głęboko religijnych, ale ci którzy świadomie akceptują wpływ religii na politykę, ci którzy dają się „omotać” bajkom o roli Boga w procesie sprawowania władzy - działają na szkodę tego kraju, gdyż (parafrazując) „nie wiedzą co czynią”. Co dzieje się, gdy religia
przejmuje władzę w państwie – obserwujemy dziś w krajach arabskich. Dlatego też uważam, że nie obraziłam uczuć religijnych żadnego, inteligentnego czytelnika. Absolutnie akceptuję fakt, iż komuś podoba się sylwetka kandydata PiS-u (chociaż w mojej ocenie jest ona antyśląską), ale nie rozumiem jak można głosować na człowieka, który na spotkaniu wyborczym stwierdził, iż żeby poprawić kondycję Polski, Jezus Chrystus powinien zostać koronowany na króla Polski, a Maryja – na królową. Kopalniom będzie od tych koronacji lepiej, czy kolejki do lekarza w Mysłowicach mniejsze? A tak zwyczajnie, po ludzku nie rozumiem, po co Jezusowi, który jest już „Królem Wszechświata” jeszcze korona trochę prowincjonalnej Polski… Jako pełnomocnik wyborczy „KWW Ze Śląska- nie z partii” dziękuję wszystkim wolontariuszom oraz tym, którzy poszli oddać swój głos na Darka Dyrdę. Najbardziej jednak dziękuję Ruchowi Autonomii Śląska – koło Mysłowice, którego członkowie odwalili kawał dobrej roboty. Innym strukturom RAŚ z terenu tych wyborów nie dziękuję. Nie specjalnie byłoby za co. Zażenowana gorolica Paula Zawadzka
FIKSUM DYRDUM
Zazdroszczą nam ideałów
M
inister spraw zagranicznych Polski, Schetyna Grzegorz, wymyślił sobie, że na obchody wyzwolenia obozu Auschwitz nie trzeba zapraszać Rosjan, wystarczy Ukraińców. Bo, jak wyznał, wyzwalali go nie Sowieci, tylko Ukraińcy. Skąd to wie? Bo jednostką, która obóz wyzwoliła był I Front Ukraiński. A więc – konkluduje Schetyna - Ukraińcy, nie Rosjanie. Idąc tym tropem, powinniśmy teraz za wszystkie zbrodnie Tragedii Górnośląskiej obarczyć nie Rosjan, nie Sowietów, lecz Ukraińców! Bo ten sam Front Ukraiński, który wyzwolił Auschwitz-Birkenau, dopuścił się zbrodni wojennej na ludności Miechowic (dzielnica Bytomia), mordując kilkaset bezbronnych osób; podobnej zbrodni Przyszowickiej (powiat gliwicki) i wielu innych. Więc jeśli polski minister spraw zagranicznych powiada, że to Ukraińcy wyzwalali Oświęcim, to musi też uznawać, że to dzielny naród ukraiński mordował Ślązaków i nadzorował Tragedię Górnośląską. Oczywiście jest to bzdura, która dowodzi, że w państwie polskim polityką zagraniczną zajmuje się człowiek, który być może nie odróżnia Austrii od Australii a Indii od Indian. Bowiem Front Ukraińskiego nie tworzono z Ukraińców, lecz z obywateli całego Związku Sowieckiego. We Froncie Ukraińskim, podobnie jak – powiedzmy – w Bałtyckim, było najwięcej Rosjan, po nich Ukraińców, Białorusinów, Kazachów. Czeczenów, Azerów, Turkmenów – i ja-
kie tam jeszcze ludy Kraj Rad zamieszkiwały. Nazwa Frontu pochodziła od regionu, gdzie go sformowano, a nie od narodowości jego żołnierzy. Chyba, że polski minister Schetyna wszystko to wie – a jedynie „rżnie głupa” w zapamiętałej polskiej nienawiści do wszystko co ruskie. Za tę nienawiść polskich elit płacimy dziś wszyscy wysoką cenę – bo gdy inne kraje UE eksportują swoje towary do Rosji, my w rewanżu na ciągłe zaczepki, jesteśmy objęci rosyjskim embargiem na mięso, jabłka i czort wie co jeszcze. Bo stoimy murem za Ukrainą – tą Ukrainą, która według Schetyny dopuściła się nie tylko zbrodni wołyńskiej, ale i górnośląskiej. Tę zbrodnię wołyńską przychodzi Polsce wybaczyć o wiele łatwiej, niż katyńską. Za Katyń ma Rosja przepraszać Polskę po wieki wieków. Chociaż zbrodni dopuściła się nie Rosja, lecz Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. – Nie szkodzi – powie polski polityk – Rosja jest jej następcą prawnym! I będzie miał rację. Tylko III RP jest następcą prawnym PRL-u. Tego PRL-u, który w 1945 roku stworzył obozy koncentracyjne dla Ślązaków, który represjonował nas na wiele sposobów. Więc dlaczego Schetyna nie powie Ślązakom zwykłego „przepraszam”? A jeszcze lepiej prezydent RP, Komorowski Bronisław. Lansować się do Radzionkowa przyjechać potrafi, a na Zgodę nie. Jest tak honorowy, by jako jedyny z europejskich przywódców nie gadać z Putinem – to przecież powinien mieć
też dość honoru, by przyjechać i powiedzieć: tak, Polska wyrządziła wam wiele krzywd. Przepraszam w imieniu Polski, w imieniu mojej ojczyzny. W 1965 roku polskich biskupów było stać na orędzie do Niemców: „Wybaczamy i prosimy o wybaczenie”. Polska znacznie więcej wycierpiała od Niemców, niż Niemcy od Polski, ale człowiek wielkiej klasy – a tacy byli ówcześni polscy biskupi – nie zważa na miarę krzywd, lecz na fakt ich istnienia. I umie prosić o wybaczenie. Człowiek miałki umie się go tylko od innych domagać. Dlatego pytam, czemu w Polsce nie ma dziś ludzi miary tamtych biskupów? Miary Stefana Wyszyńskiego, Karola Wojtyły, Bolesława Kominka... Wielcy, wybitni ludzie! Więc czemu ich następcy tak skarleli? Czemu nie umieją dziś iść drogą pojednania? Czemu nie umieją powiedzieć Ślązakom: Bądźcie tym, kim się czujecie! Czemu wbrew naszej woli chcą, abyśmy stali się kimś innym? Czemu prezydent Bronisław Komorowski, który wyrósł z ruchu wolnościowego, nie godzi się na naszą wolność? Wolność nie do stanowienia swojego państwa, bo przecież my chcemy do Polski należeć, tylko wolność do bycia tym, kim się jest. Dlaczego w Polsce ci, którzy sami wywalczyli wolność, odmawiają jej nam? Może dlatego, że my wciąż mamy nasze ideały. A oni wiedzą, że swoje już utracili. I zwyczajnie nom zowiszczom? Dariusz Dyrda
ydawało się, że przy niskiej frekwencji – jaka towarzyszy wyborom uzupełniającym – śląski kandydat ma szanse. Zwłaszcza w takim okręgu, gdzie istnieje powiat, w którym 37% mieszkańców deklaruje narodowość śląską. Były to jednak założenia mylne – ludzie ci nie poszli na wybory. W wyborach, które rozegrały się 8 lutego w Tychach, Mysłowicach i powiecie bieruńsko-lędzińskim, zarejestrowano jedynie trzech kandydatów. Czesław Ryszka (PiS), Michał Gramatyka (PO) i nasz redaktor naczelny Dariusz Dyrda (komitet Ze Śląska – nie z partii). Z uwagi na okres zbierania podpisów (do rejestracji kandydata konieczne było 2000) w czasie Bożego Narodzenia, nie zdołały tego dokonać ani PSL ani Nowa Prawica. Tak więc kandydat śląskich regionalistów zmierzył się z przedstawicielami dwóch największych partii politycznych. Oczywiście ich kampania była większa, ale Dariusza Dyrdy też zauważalna, więc istniała nadzieja, że ludzie deklarujący narodowość śląską pójdą głosować. W Mysłowicach i powiecie bieruńsko-lędzińskim stanowią oni znaczną część populacji - odpowiednio 27 i 37 procent. Mobilizacja tych ludzi wystarczyłaby, by w senacie zasiadł drugi, obok Kazimierza Kutza, człowiek deklarujący narodowość śląską. Ale mobilizacji nie było – frekwencja wyniosła zaledwie około 7%, a poszedł karnie głosować przede wszystkim elektorat związany z Radiem Maryja (kandydat PiS to współpracownik tego radia). W efekcie Czesław Ryszka z PiS-u zdecydowanie pokonał obu rywali, uzyskując znacznie ponad połowę (56%) wszystkich oddanych głosów. Michał Gramatyka (PO) uzyskał znacznie powyżej 20%,
Dariusz Dyrda – poniżej. Chociaż startował pod szyldem własnego komitetu – dostał wynik zbliżony do tego, jaki uzyskiwali kandydaci RAŚ w senackich wyborach. Chociaż akurat w 2011 roku to Dyrda dostał w tym samym okręgu bardzo dobry wynik – znacznie ponad 30%, przegrywając tylko nieznacznie z wicepremier Elżbietą Bieńkowską. Teraz wybory musiały się odbyć właśnie dlatego, że Bieńkowska złożyła mandat senatora, zostając europejskim komisarzem. Ale co się stało, że Dyrda dostał znacznie słabszy wynik niż wtedy? - W 2011 roku w okręgu tym nie było kandydata PiS. Więc ta część elektoratu, która jest zarazem bardzo religijna, ale i śląska, głosowała na mnie. Teraz był kandydat PiS-u, i to bardzo mocno wspierany przez Kościół. Więc to na niego zagłosował ten religijny elektorat, który do urn idzie prosto po mszy. A inny po prostu na zimowe wybory, w śnieżycy, w środku ferii, nie poszedł – wyjaśnia sam kandydat. To jednak smutne, że gdy mamy szanse mieć własnego, rychtig ślůnskigo, przedstawiciela w parlamencie, nie chce nam się iść. – Ludzie tela godajom o ślůnskości, o tym że Polska nos wykorzystuje. Ale kiej przīszło do welowanio, niŷ poszli. Kutz mo jednako trcha recht, co Ślůnzoki som dupowaci – dziwi się Leon Kubica, działacz RAŚ z Mysłowic, zaangażowany w kampanię Dariusza Dyrdy. Sam kandydat patrzy na to trochę inaczej: - Niŷ idzie nawet ô to, fto wygroł. Ino kiej we takich Mysłowicach welować idzie 5% ludziůw, tuż pokazywomy, co nom je egal. A społeczeństwo, kierŷmu je egal, nic do sia niŷ wywojuje. Wdycki bydzie ino popychadłŷm do barżyj aktywnych. MP
Dziŷnkuja wszyjskim,kierzy we wyborach 8 lutego 2015 roku welowali na mie. Dziýnkuja tyż tym wszyjskim, kierzy rostomaicie pomogali przī kampanii wyborczŷj. Jedni przī plakatach, banerach, roznoszeniu materiałůw wyborczych, inszym dziýnkuja za gelt, kiery wpłacili la konto komitetu, jeszcze inszym – za to, co za mnom skwolali. Nojbarżyj zaś dziŷnkuja mysłowickij strukturze RAŚ-a, kiero na fol angażowała sie we kampanio. Niŷ udało sie – ale pokozaliście, co genau Ślůnskowi pszajecie. Dariusz Dyrda
Standardyzujom godka
Z
aczon s nowa trefiać sie manszaft do standardyzacje ślunskij godki. We katowickij Ligocie, a robotom regieruje dr Artur Czesak, festelny ligwista ze Uniwersytetu Jagiellońskigo we Krakowie. Teroźne kodyfikatory niŷ wadzom sie o transkrypcjo, ino we piŷrszyj raje majom starość zrychtować (a barżyj ôpisać) ślůnsko gramatyka, skirz tego, co bez gramatyki ni ma przeca żodnego jŷnzyka. Zespůł na roboczo przījon na sztarcie transkrypcjo mianowano „cieszyńskom” abo „ślabikorzowom” – nale wszyjscy hań padajom, co mo ôna za tela falerůw, bez co trzeja jom poprawić. Używajom tych samych argumentůw, co my we Cajtungu – co we tŷj transkrypcje je za tela rostomaitych „o” (aże sztyry) a zaś ni ma litery do zapisanio klangu miŷndzy „e” a „y” a tyż miŷndzy „i” a „y”. Dejcie pozůr, sam u nos we Cajtungu taki litery som.
Manszaft bydzie trefioł się roz we miesioncu, a som hań chneda wszyjscy, kierzy piszom we ślůnskij godce abo sie niom rychtig zajmujom. – To juże trzeja zrychtować wartko! We internecu je coroz godnij zajtůw, kiere mianujom sie „po ślůnsku” a je hań feler na felerze, ôszŷdom goniony. Nale ani niŷ idzie im tego pokozać, skirz tego, co zawdy pedzom: „wy godocie po ślůnsku tak, a jo inacyj. I tela”. A eli bydzie spisany kanon, muster godki, bydzie szło pedzieć: „tuż dej se pozůr, jak to direk mo być” – pado Antoni Respondek, kiery boł na trefie. - Wierza, co tera půdzie to lepi… „Manszaft Tamborki” sie uwijoł, bo chcieli wartko nafasować gelt ze Unie Europejskij na wydanie Ślabikorza. A to je za ważno do Ślůnzokůw rzecz, coby sie wyrychlać, zrobić bele jak, skuli geltu – przīdowo Dariusz Dyrda. (AM)
16
luty 2015r.
Czy niebawem historyczny polski kronikarz na trafi do indeksu ksiąg zakazanych? No bo przecież według Sądu Najwyższego i opolskiej prokuratury Dłuosz wprowadza w błąd, jakoby istniał jakiś naród śląski
Nowości wydawnicze
W ofercie mamy trzy nowe świetne książki:
Super promocjo do każdego, fto chce wydrukować banery abo plandeki po ślůnsku. - Normalno cena m2 – 17 zł + 23 % VAT (brutto 20,91 zł – i tak jedna z nojniższych cen w regionie) - Cena do wydrukůw po ślůnsku za m2 – 13 zł + VAT (brutto 15,69 zł) Drukujŷmy do szerokości 160 cm (długość wiela trzeba) na nojwyższyj zorty maszynie Roland. Zamůwiŷnie idzie skłodać do redakcji Ślůnskigo Cajtunga – Tel. 0-501-411-994, e-mail: megapres@interia.pl
Takim właśnie przykładem jest książka „Dante i inksi” Mirosława Syniawy, będąca antologią wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! – cena 23 złote
Ślůnskie ksiůnżki w hurcie tanij! Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe łôsprowki”? „Asty kasztana ”? Eli ni mosz, terozki festelno szansa kupić je blank tanio. W księgarniach komplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. U nas razem z kosztami przesyłki wydasz na nie jedynie: !!! 110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście kupić także osobno. Koszt przesyłki – 9 złotych. W przypadku zamówienia powyżej 100 złotych – przesyłka gratis. lub telefonicznie 507-694-768. Można też zamówić wpłacając na konto 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 - ale prosimy przy zamówieniu podawać numer telefonu kontaktowego.
Instytut Ślůnskij Godki. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53
Asty Kasztana, Ginter Pierończyk - „Opowieści o Śląsku niewymyślonym” to autentyczna saga rodziny z Załęża. Jak się żyło w Katowicach śląskim pokoleniom? Historia przeplatana nie tylko zabawnymi anegdotkami,ale też tragicznymi wspomnieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych zbiorów. 92 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych.
„Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyrdy – to jedyny podręcznik języka śląskiego. W 15 czytankach znajdujemy kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, a pod każdą czytanką wyjaśnia najważniejsze różnice między językiem śląskim a polskim. Wszystko to uzupełnione świetnym słownikiem śląsko-polskim i polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena 28 złotych.
„Pniokowe Łosprowki” Eugeniusza Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularnego felietonisty Radia Piekary) to kilkadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej śląskiej godce, kierom dzisio nie godo już żoděn, krom samego Ojgena! 210 stron formatu A-5. Cena 20 złotych.
„Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego – to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. Cena 60 złotych.
„Komisorz Hanusik” autorstwa Marcina Melona laureata II miejsca na śląską jednoaktówkę z 2013 roku. to pierwsza komedia kryminalna w ślunskiej godce. „Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bardzij wyzgerny jak James Bond! A wypić poradzi choćby lompy na placu” – taki jest Achim Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złotych.
„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Jest już w sprzedaży. Autor, Marcin Melon, jest nauczycielem w jednej z tyskich szkół, więc jest to dokładnie ten śląski dialekt, którego używa się na naszym terenie – cena 28 złotych
Farbą drukarską pachną jeszcze „Ich książęce wysokości”. To dzieje władców Górnego Śląska – a książka wyszła spod pióra Jerzego Ciurloka, znanego bardziej jako wicman Ecik z Masztalskich, ale będącego też wybitnym znawcą kultury i historii regionu – cena 30 zł