Ślunski Cajtung 02/2016

Page 1

Prowda pedzieć, ech je ale rod, coch niŷ musioł jechać teli świat – do Bruksele – ŏboczyć wystawa „Silesius”, kiero my pora razy we Cajtungu zachwolali. Silesius, czyli po łacinie Ślůnzok! Dobrze, coch niŷ pojechoł. Bych się ale znerwowoł! – czytaj str. 4-5

polskość i demokracja to nie synonimy. Można być Polakiem i nie być demokratą, można być demokratą, ale nie być Polakiem. Czy więc KOD nie pokazuje przypadkiem, że jest za demokracją, ale tylko dla Polaków. Że w ich wizji „demokracji” Ślązacy też nie mają co liczyć na realizację swoich postulatów – czytaj str. 11

Patrzę na Niemców zatrwożonych zaproszonymi Arabami. Że strach wyjść na ulicę. I przypominają mi się opowieści mojij omy a jij kamratek, o tym, że przudzij, to u nos szło ŏstawić kole sklepu koło, chałpa ŏstawić ŏtworzono. Kiej się skludziły gorole – ŏroz koło sie traciło, dźwiŷrze trza było zawiŷrać– czytaj str. 14

GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ

CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE

Witomy nazod

P

okozaliście, coście som naszymi wiernymi Czytelnikoma! Za ŏstatni piŷnć tydni telefonowało do nos niy mynij, jak 300 ludziůw pytać, czamu ni ma Cajtunga. Eli nos już PiS zawar – pytaliście – abo co? Dziynki za kożdy ze tych telefonůw, z kierych boło widać, co mocie nos fest radzi. Dziŷnki tyż tym, kierzy cierpliwie czakali. Żodŷn nos niŷ zawar! Ino roz, że chorość szef-redachtůra (heksynszus), dwa – pomiŷniali my drukarnio, trzī – czakali my co tyż sejm ze naszom ustawom wypiŷtności. No a zaś ĕntlich, czakali my na Zgoda. No ale razŷm my Cajtůng zrychtowali, i mocie go we rynkach. Chociaż wiele radosnych wieści w nim nie ma. Sejm Rzeczpospolitej zaśpiewał nam starą śpiewkę, że Ślązacy to najwierniejsi Polacy, którzy przelali daninę krwi za powrót do macierzy. Zarazem jednak postraszył, że chociaż jesteśmy Polacy, to jednak separatyści, więc polscy patrioci kazaliby do nas strzelać. Jakoś im to straszenie strzelaniem do Ślązaków nawet dobrze się rocznicowo spasowało – bo trafili datą dzienną niemal idealnie w początek Tragedii Górnośląskiej… Cieszyliśmy się na wystawę Silesius, ale przyniosła nam rozżalenie. Wystawa może i ładna, tylko Ślązaków na niej jakoś nie ma. Poseł Marek Plura zapowiada, że w czerwcu jednak pokaże ją w Brukseli – ale ponieważ my ją widzieliśmy, wcale nam aż tak bardzo nie zależy. Wierzymy za to, że PiS dotrzyma wyborczego słowa, i zabierze z województwa śląskiego Częstochowę i jej okolice. Będzie wtedy bardziej śląskie. I wierzymy, że po półtoramiesięcznej przerwie czytelników Cajtunga przybędzie, a nie ubędzie. Bo będzie to znaczyć, że ludzi, którzy Ślůsnkowi pszajom tyż przybywo! Szef-redachůr

NR 6/7 1 (47) 2016r. (42)STYCZEŃ/LUTY CZERWIEC/LIPIEC 2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 2,00 ZŁ (8% VAT)

Obchody Tragedii - znacznie większe, jakby w odpowiedzi na sejmowe wypowiedzipracowity

Tak Polska na Śląsk wkraczała

Chociaż to rok 2015 był w województwie śląskim oficjalnie Rokiem Ofiar Tragedii Górnośląskiej – to tegoroczne obchody były znacznie większe. Może to odpowiedź na sejmowe wypowiedzi posłów, w kwestii uznania języka śląskiego i śląskiej grupy etnicznej. Może tak postanowiliśmy przypomnieć, jak Polska w 1945 roku potraktowała Ślązaków.

S

tale wprawdzie słyszymy głosy, że to nie Polska, tylko komuniści, że tamto państwo nie było wcale polskie. Ale słusznie zauważył Jurek Gorzelik, że jeśli komunistyczna Polska nie była Polską – to jakaski reprezentacja zdobyła medal na mundialu w 1974 roku? Polska czy nie polska?

TO BYŁY POLSKIE REPRESJE Stale nam się wmawia, że Tragedia Górnośląska to działania ZSRR, ale w najbardziej złowieszczym miejscu tych zbrodni, na świętochłowickiej Zgodzie, załoga nosiła czapki z białym orzełkiem, a nie czerwoną gwiazdą. Decyzje o otwarciu obozów koncentracyjnych dla Ślązaków podejmowali polscy urzędnicy, wojewoda śląski, starosta opolski, a nie sowieci. Owszem, częścią Tragedii były też wywózki na wschód, do przymusowej pracy w kopalniach, i za to akurat odpowiadają Rosjanie. Ale gehennę Ślązakom zgotowali oni wspólnie z Polakami. Stale słyszymy, że nie było polskich obozów koncentracyjnych. Ale były, w latach 1945-46 trafiło tam wielu Ślązaków. Wielu tam zmarło z głodu, epidemii. Jeszcze inni zostali bestialsko zamordowani. W tym także niemowlęta. Polska stara się to przemilczeć, ale my pamiętamy. W polskich mediach wymaga się od Ukraińców, żeby przepraszali za Rzeź Wołyńską, od Rosjan – za Katyń, z wielkim szumem – i słusznie – obchodzona jest rocznica wyzwolenia obozu zagłady

n Marsz na Zgodę i składanie kwiatów pod bramą polskiego obozu koncentracyjnego. Składały dziesiątki delegacji – na naszym zdjęciu Lyjo Swaczyna, tworzący właśnie partię Ślonzoki Razem. Auschwitz-Birkenau. Ale gdy my zbieramy się ledwie kilka dni później pod bramą innego obozu, który otwarto zaledwie kilka dni po wyzwoleniu Auschwitz – wtedy polskie media milczą. Nie pokazują „Marszu na Zgodę”, odbywającego się już od ośmiu lat, zawsze w ostatnią sobotę stycznia. Tą 12-kilometrową trasą w styczniu 1945 roku pędzono mieszkańców Katowic do obozu koncentracyjnego na Zgodzie. Czemu więc państwo polskie nie ma w sobie dość odwagi, by i za to powiedzieć „przepraszam”?

ROCZNICA ROZBRZMIEWA CORAZ GŁOŚNIEJ Przypominanie o Tragedii Górnośląskiej zaczęliśmy od Marszu na Zgodę. W tym roku pod bramą dawnego obozu zebrało się około 300 ludzi. To rekord. Działacze RAŚ, Ślůnskij Ferajny, DURŚ, powstającej partii Ślonzoki Razem, mniejszości niemieckiej, ostatnie żyjące ofiary tej Zgody. Był wicemarszałek województwa Henryk Mercik, był przewodniczący rady miasta Chorzów Jacek Nowak (z PiS – więc chwała mu za przybycie), był europoseł Marek Plura. Był też… polski nacjonalista Adam Słomka, który na katowickim Placu Wolności, miejscu skąd marsz rusza, próbował zakłócić obchody.

Ale w tym roku Tragedia Górnośląska to nie tylko Zgoda. Trudno wyliczyć wszystkie miejsca, gdzie wspominano ofiary polsko-sowieckich represji na Ślązakach. W kilkudziesięciu kościołach Górnego Śląska odbyły się msze w intencji ofiar. Na licznych miejscach kaźni czy wywózek, w bytomskich Miechowicach, w Radzionkowie, w Mysłowicach (gdzie był osławiony obóz Rosengarden), w Łaziskach Górnych, w Siemianowicach Śląskich, w Gliwicach, w kilku miejscowościach powiatu wodzisławskiego. Miejsc przybywa – ale też trudno znaleźć na Górnym Śląsku miejscowość, w której te represje nie dotknęły żadnej rodziny.

DLA NAS DEMOKRACJA JESZCZE NIE NADESZŁA To wtedy państwo polskie obwieściło nam, że żadnej śląskiej grupy etnicznej nie ma. Albo jesteś Niemcem, więc masz godzinę na spakowanie się i fora ze dwora (i tak często przez obóz koncentracyjny), albo jesteś Polakiem i masz złożyć deklarację wierności narodowi polskiemu. Wojewoda śląski Aleksander Zawadz-

ki mówił wtedy: „Ślązak jest nierozerwalną częścią narodu polskiego, tak jak Śląsk jest nierozerwalną częścią składową Polski i ten fakt Ślązak przyjmuje jak zbawienie dla siebie. (…) dołoży wszelkich sił, aby dać stal i węgiel potrzebne dla odbudowy Warszawy, symbolu bohaterstwa narodu polskiego i jego jedności. Warszawy, która podbiła serca mieszkańców ziem śląska Górnego i Opolskiego”. Żaden Ślązak nie miał wtedy prawa zaprotestować, powiedzieć że jest inaczej. W latach 1945-46 państwo polskie batem i kolbą karabinu nauczyło Ślązaków, że mają o swojej odmienności milczeć, a najlepiej zapomnieć. Dlatego do 1989 roku, do czasu upadku Polski Ludowej, nikt głośno o tej odmienności nie mówił. Gdy nastała demokracja, zaczęliśmy. Ale obserwując to, co działo się ostatnio w polskim sejmie, trzeba powiedzieć, że my, Ślązacy wciąż na demokrację czekamy. Dariusz Dyrda PS. W poprzednich latach przy okazji rocznicy Zgody szeroko opisywaliśmy represje Tragedii Górnośląskiej. Tym razem poświęcamy im mniej miejsca. Ale jeszcze nieraz będziemy do nich wracać.


2

styczeń/luty 2016r.

Nojlepsze gŷszynki pode krisbaum! Do cołkij familie i kamratów

35zł

30zł

We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!

45zł

35zł

35zł

A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?

35zł

35zł

35zł

35zł

5zł

30zł

30zł

5zł

Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 535 998 252, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.

* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym. Nie ma tam sklepu!


3

styczeń/luty 2016r.

Nie wie, jakie cele ma RAŚ; zarabiał 200 zł miesięcznie. Ale jest ambitny i pracowity

Nowy wojewoda

W wywiadzie dla portalu wpolityce.pl (opublikowanym 24 grudnia) nowy wojewoda śląski, Jarosław Wieczorek (PiS) nie pozostawia złudzeń, jaki jest jego stosunek do śląskości i czego mamy się po obecnej władzy spodziewać…

set tysięcy, które deklarują narodowość śląską i język śląski. Czy też jednak, niestety, „polską tożsamość śląską”? W wywiadzie pada też pytanie: „jako rodowity Ślązak może pan próbować przekonać koleżanki i kolegów z Warszawy do pewnych działań korzystnych dla regionu, prawda?”. To pytanie wywołało dyskusję pod wywiadem, którą najlepiej chyba określa wypowiedź jednego z internautów, podpisującego się świętochłowiczanin: „zgodnie z taką logiką Abdelhamid Abaaoud to „rodowity Belg” a Omar Ismail Mostefai to „rodowity Francuz”.

PRACOWITY ALE LEŃ?

M

amy tam na przykład takie kwiatki. Pytanie: „RAŚ jest przeciwnikiem państwa polskiego, więc należałoby się chyba spodziewać jakiejś reakcji obronnej państwa polskiego.” I odpowiedź nowego wojewody: „Oczywiście nie wyobrażam sobie ruchów separatystycznych, takich które będą dążyły do oderwania Śląska od Polski. Wszystkim nam zależy na utrzymaniu unitarności Rzeczypospolitej Polskiej, bo naszą siłą jest jedność państwa polskiego. Ja osobiście nie rozumiem tych zapędów autonomicznych, takich, które miałyby na celu oderwanie Śląska od reszty kraju.” No i masz, wojewoda śląski, ze śląskiego miasta, Gliwic, w którym działają struktury RAŚ-u i innych śląskich organizacji, nie odróżnia w swojej wypowiedzi autonomii od separatyzmu i uważa, że RAŚ chce oderwać Śląsk od Polski. To oznacza, że albo kompletnie nie ma pojęcia o celach organizacji, która jest jedną z głównych sił politycznych w województwie, albo świadomie robi czytelnikom wodę z mózgu.

Postanowiliśmy zajrzeć na jego oświadczenie majątkowe. Ciekawy dokument. Okazuje się, ze ten niezwykle pracowity i ambitny człowiek nie robił nic poza… byciem radnym w Gliwicach. Z tego tytułu osiągał miesięczny dochód w granicach około 2000 złotych. Niewiele, jak na kogoś bardzo pracowitego i ambitnego. Co więcej, kiedy spojrzeć na garnitury pana wojewody, to dziw ogarnia, że przy tak niewielkiej wypłacie, zdołał naszporować na takie ancugi.

CO DLA NIEGO ZNACZY „FAKTYCZNA HISTORIA”? Aż strach pomyśleć, o co mu w takim razie chodzi, gdy mówi: „W ramach tych kompetencji, któ-

re posiadam, będę się starał, aby faktycznie historia, tożsamość historyczna Polski i Śląska była kultywowana. Pamięć historyczna w odniesie-

niu do bohaterów, którzy walczyli o Śląsk i Polskę musi być utrzymana”. Co rozumie przez tożsamość Śląska? Czy także tożsamość tych kilku-

Działacze PiS-u podkreślają, że nowy wojewoda to bardzo pracowity, ambitny i świetnie merytorycznie przygotowany facet. Postanowiliśmy więc zajrzeć na jego oświadczenie majątkowe. Ciekawy dokument. Okazuje się otóż, ze ten niezwykle pracowity i ambitny człowiek nie robił nic poza… byciem radnym w Gliwicach. Z tego tytułu osiągał miesięczny dochód w granicach około 2000 złotych. Niewiele, jak na kogoś bardzo pracowitego i ambitnego. Co więcej, kiedy spojrzeć na garnitury pana wojewody, to dziw ogarnia, że przy tak niewielkiej wypłacie, zdołał naszporować na takie ancugi. Wprawdzie jeszcze niedawno prowadził własną agencję reklamową. Zarabiał w niej miesięcznie średnio… 200 złotych. Czy takie dochody z własnej firmy to dowód pracowitości, czy fachowości? Fachowości nie dowodzi chyba też fakt, że zarówno w roku 2013, jak i w 2014 pan wojewoda musiał dokonywać korekty w swoim oświadczeniu majątkowym, co oznacza, że wypełnił je niezgodnie ze stanem faktycznym. Czy ktoś, kto nie umie wypełnić zgodnie z prawdą dość prostego formularza na pewno ma kwalifikacje na bycie wojewodą śląskim? Dwaj nowi wicewojewodowie nie pozostawiają złudzeń, że Śląsk pozostanie poza główną sferą zainteresowań śląskiego urzędu wojewódzkiego. Jan Chrząszcz jest z Bielska-Białej a Mariusz Trepka z Częstochowy. I tak w końcu przyjdzie nam zatęsknić za wicewojewodą Piotrem Spyrą. Kiery, chocia kabociorz, je jednak Ślůnzokiŷm. MP

Autonomiści walczą o metropolię w ROW-ie

R

AŚ z byłego ROW-u nie ustaje w staraniach o zmianę ustawy metropolitalnej. Chodzi o zapis, który definiuje potencjalny związek metropolitalny jako zwarty, silnie zurbanizowany obszar zamieszkały przez 500 tysięcy mieszkańców, który zawiera siedzibę wojewody lub sejmiku. Ustawa napisana typowo pod miasta wojewódzkie uniemożliwia tym samym terenom byłego ROW skorzystanie z praw, przywilejów i 5% udziałów w podatku PIT, gdyż żadne tam-

tejszych miast nie jest wojewódzkim, choć teren jest wysoce zurbanizowany i wymagane 500 000 ludzi przekracza z ogromnym naddatkiem. Aby uwiarygodnić swoje dążenia regionaliści postanowili zorganizować cykl konferencji i wydarzeń, które pokazałyby wymierne korzyści wynikające z utworzenia związku metropolitalnego przez miejscowości Subregionu Zachodniego. Najpierw był briefing prasowy, który odbył się przed odnawianym wówczas dworcem na rybnickim Paruszowcu, o którego rewitalizację działacze RAŚ zabiegali od lat. Podczas

briefingu radny sejmiku Janusz Wita, kandydat na prezydenta Rybnika Jan Lubos oraz Bartłomiej Bobula, który zainicjował starania o zmianę ustawy metropolitalnej przekonywali, że rozwiązanie problemów transportowych - komunikacji miejskiej, kolei oraz trasy Pszczyna-Racibórz - jest możliwe jedynie razem, a ustawa o związkach metropolitalnych daje gotowe ku temu narzędzia. – Nie jest to wprawdzie autonomia, ale zawsze krok w tym kierunku – mówi Janusz Wita. Następnie we współpracy z Zabytkową Kopalnią Ignacy i nieformalną inicjatywą Dworzec na Paruszowcu

zorganizowano konferencję o transporcie publicznym w aglomeracji rybnickiej. Wydarzenie zyskało Honorowy Patronat Prezydenta Miasta Rybnika i zgromadziło niemal stuosobową widownię. 22stycznia zorganizowali II edycję cyklu. Tym razem zastanowili się nad zagadnieniem planowania przestrzennego, a co z tym związane również smogu i kwestii logistycznych. Wydarzenie zyskało patronat 13 samorządów. Wnioskiem końcowym była propozycja Bartłomieja Bobuli o wystosowanie listu otwartego do Parlamentu RP o zmianę ustawy metropolital-

nej, w celu umożliwienia subregionowi rybnickiemu wspólnego rozwiązania problemów, które go dotyczą. - Chcemy pokazać, że ustawa zawiera błąd logiczny. Na Górnym Śląsku istnieją tereny spełniające kryteria metropolii, chociaż nie mające miasta wojewódzkiego. Ale piszący ustawę znowu nie pomyśleli, że Śląsk ma inną specyfikę, niż reszta Polski. A mi trochę przykro, bo przecież idea metropolii pojawiła się w naszym województwie, ale jej autorzy zatroszczyli się tylko o konurbację katowicką, o naszej, mniejszej, zapominając zupełnie. (AM)


4

styczeń/luty 2016r.

Niŷ tak ech se ta wystowka forsztelowoł

Silesius bez Ślůnzokůw DARIUSZ DYRDA Prowda pedzieć, ech je ale rod, coch niŷ musioł jechać teli świat – do Bruksele – ŏboczyć wystawa „Silesius”, kiero my pora razy we Cajtungu zachwolali. Silesius, czyli po łacinie Ślůnzok! Dobrze, coch niŷ pojechoł. Bych się ale znerwowoł!

P

oseł Marek Plura obiecowoł nom, co to bydzie wystowka ŏ Ślůnzokach. Tużech se miarkowoł, jak to bydzie piŷknie, kiej pokożymy Ojropie, iże sam je chneda milion ludziůw, kierzy majom włosno kultura, włosno godka, a Polska niŷ chce jejch uznać. Miarkowołech se, co ŏbocza hań „Komisorza Hanusika”, „Promytyjosa Przībitego”, „Dantego a inkszych” a i „Ślůnski Cajtung” – jako przīkłody, co niŷ

n Mysłowicki wernisaż pokoże we ojropejskim parlamencie, co sam żyje ślůnsko nacyjo i noleży jij sie zoca.

Jak ech ino wloz, to ŏroz żech wiedzioł, co niŷ byda rod. O’boczyłech plakat, co wystowka zrychtowoł Związek Górnośląski, a zaś genau wiceprezeska Łucja Staniczek. O’ kieryj ŏd zawdy wiŷm co ŏna je tako „polsko Ślązaczka”, cosik na muster senator Pańczyczki inoś po swojimu godomy, ale tyż piszŷmy. Literatura, cajtungi.

WIERZYŁECH… Wierzyłech, co ŏbocza hań tych Ślůnzokůw, kierzy nafasowali Prŷmio Nobla, ale tyż Jozefa Kożdonia, kiery sto lot nazod staroł sie o ślůnski państwo, a inszych rychtīg ślůnskich politykůw, a tyż naszych monarchów, baji Hajnel Brodziaty, kierzy we strzŷdniowieczu mieli swoji włosne ślůnski państwo. Forsztelowołech se, co poseł Plura

Miarkowołech se, co pokożymy hań, czym przůdzij, sto a dwiesta lot nazod, boł nasz hajmat. Rŷchtig werkiŷm Ojropy,ze piŷrszom maszynom parowom, kaj huty a gruby rośli gibcij, niźli we inszych tajlach Ojropy chałupki bauerůw. Wierzyłech, co pokożom hań Donnersmarckůw a Schaffgotschůw, Godule, Baildona, Redena a Hochbergůw, naszo arystokracjo. Spominajonc ku tymu, co Heinrich XV von Hochberg, Fürst von Pleß (książę na Pszczynie) tyż po I Welt Wojnie mioł starość zrychtować ślůnski

państwo a ze takom misjom jechoł na światowo konferencjo pokojowo do Paryża. Tuż ech boł tyj wystowce rod i rychtowołech sie na droga, coby we poczontku grudnia być we Bruksele, na wernisażu tŷj wystawy. Wierzyłech, co relacja ś nij bydzie srogom czŷnściom świątecznego numera gazety…

… ALE ŎBOCZYŁECH Ale! Skirz chaje ze arabskimi imigrantami we Bruksele boł uwdy stan wyjontkowy i poseł Plura wystowka ŏdwołoł. O’biecowoł ůwdy, co we lutym abo marcu jednako tŷn aufsztelug we Bruksele, we Parlemŷncie Ojropejskim pokoże. Czakołech, ale juże niŷ czakom, a byda rīchtig rod, eli ta wystowka nikej do Bruksele niŷ trefi. Spytocie: czamu? A skirz tego, co ech jom ŏboczył. 7 stycznia, we mysłowickim Muzeum Miasta, poseł Marek Plura jom pokozoł. Padoł, co eli je już zrychtowano, a niŷ idzie razinku ŏboczyć jij we Bruksele, to chocia bydzie po-

kazowoł sam u nos. Zaczon ŏd Mysłowic, a naszyj redakcje niŷ mogło przeca na wernisażu niŷ być. Jak ech ino wloz, to ŏroz żech wiedzioł, co niŷ byda rod. O’boczyłech plakat, co wystowka zrychtowoł Związek Górnośląski, a zaś genau wiceprezeska Łucja Staniczek. O’ kieryj ŏd zawdy wiŷm co

niŷ poradził nadziwać, co niŷ boło Jorga Gorzelika, ani Hajnela Mercika, a ze szefostwa RAŚ-a boła inoś Monika Kassner. Niŷ boło Pyjtra Długosza, szefa likwidowanego SONŚ-a, chocia boł Andrzej Roczniok, lider niŷuznowanego juże 20 lot Związku Ludności Narodowości Śląskiej, kiery teraz zakłodo

Ta wystowka pokazywo nasz hajmat, jako kraina, kaj żyjom (abo żyły) Niŷmce do kupy ze Polokoma, a żodnych inszych nacyj sam ni ma. Żol mi, co musza to napisać o Marku Plurze, ale firmuje wystawa, kiero niŷ je żodnym Silesiusŷm, inoś Anty-Silesiusŷm. ŏna je tako „polsko Ślązaczka”, cosik na muster senator Pańczyczki, kiero niŷ uznowo „języka śląskiego, bo to piękna staropolska gwara, zakonserwowana polszczyzna Reyów i Kochanowskich”. No ja, pomyślołech se, tela ŏbocza tela Ślůnzokůw, wiela jejch na wernisaż przīdzie. Anich sie zaś

partio „Ślonzoki Razym”. A ŏn tyż, dziepiŷro coch wloz, pado do mie: - Poblikołeś se już na ta wystowka? - Niŷ, dzipiŷroch przīszeł… - To se pofiluj. - A co? - Ano jakiś taki… politycznie poprawne…


5

styczeń/luty 2016r. SZUKOŁECH ŚLŮNZOKŮW. DARŶMNIE I jakżech szeł ŏd jednŷj tabule ku wtůryj, to rŷchtig szukołech coroz barżyj wystowki o Ślůnzokach. To coch widzioł, mogło zrychtować ministerstwo kultury we Warszawie. Abo Pańczyczka do kupy ze niŷdownym wicewojewodom Piotrem Spyrom, wrogiŷm ślůnskij nacyje. Skirz tego, co na cołkij wystowce ŏ naszyj nacyje, a ŏ tym co jij Polska niŷ uznowo – ani słowa! Ze wystowki niŷ idzie sie zwiedzieć, co sam żyjom jakieś Ślůnzoki, kiere niŷ som ani Polokoma, ani Niŷmcoma. Ja, rychtig, momy pokozanych ślůnskich magnatów, tych Donnersmarckůw, Schaffgotschůw, Hochbergůw, momy Baildona, momy tyż Godulle. Inoś diobli wiedzom, czamu we polskij wersje ŏbjaśniŷń, je ŏn Godula a niŷ Godulla. Chop sie przeca som pisoł bez dwa „ll”. Momy sam noblistów, przy kierych niŷ piszom, jakij byli nacyje, inoś jakij religie boła jejch familia! Momy inakszych uczonych, jak Witello abo Ruberg. Momy nawet świŷntych. Ino Ślůnzokůw niŷ momy! Som szportsmŷny: Wilimowski, Małysz, a Kukuczka. Som polityki: Korfanty, Ziętek a … Jerzy Buzek. A zaś przī Korfantym idzie przeczytać, co to je nasz… bohater narodowy. Nasz??? To je bohater nacy-

n Mysłowicki wernisaż

n Jerzy Buzek – Silesius, który się tego wyparł.

n Korfanty, nasz bohater narodowy

je polskij, a niŷ ślůnskij. Chop kiery wywołoł wojna domowo, we kieryj Ślůnzoki prały sie przeciw Ślůnzokůw; chop, kiery ściongnoł sam wojowkůw somsiednigo państwa, kierych dno niŷpoznaki przeblyk za Ślůnzokůw – taki chop niŷ może być przeca bohaterŷm jednych a wtůrych. Ale zaś już do Kożdonia, rychtycznego lidera Ślůnzokůw placu sam niy stykło. Do braci Reginkůw, do Latacza, Ulitzki. Do Kożdonia niŷ stykło! Na wystowce Silesius (Ślůnzok!!!) je plac do Wojciecha Kilara, kompozytora ze Lwowa, a niŷ ma do Kożdonia.

głos, kiery hań, we Bruksele, głośno zawoło: Ojropo! Sam żyjŷmy my, Ślůnzoki, kierych państwo uznać niŷ chce. Sie Ojropo ŏbocz,

WYSTAWA REGIONALNO, ALEŻODŶN SILESIUS Bez tuż padom, to niŷ je wystowka o Ślůnzokach. To niŷ je Silesius żodŷn. To je wystowka

o zocnych ludziach, kierzy żyli na Ślůnsku. Uczonych, politykach, szportsmŷnach, arystokratach, pisorzach a inakszych artystach. Chocia niŷ stykło już placu do Ondry Lysogůrskigo, jedynego pisorza kiery pisoł po ślůnsku, a kierego nominowali do prŷmie Nobla! Ta wystowka pokazywo nasz hajmat, jako kraina, kaj żyjom (abo żyły) Niŷmce do kupy ze Polokoma, a żodnych inszych nacyj sam ni ma. Żol mi, co musza to napisać o Marku Plurze, ale firmuje wystawa, kiero niŷ je żodnym Silesiusŷm, inoś Anty-Silesiusŷm. Doł sie Staniczkowyj spodobać, abo co? Me Mysłowicach ŏboczyłech wystowka regionalistyczno. Tako, jako mogłaby pokozać Małopolska, Mazowsze abo Wielgopolska, poasić sie swoimi zocnymi ludziami. Ale na tego Silesiusa jo czakoł, jako na

mało, bez tuż pokozali inoś tajla, to jo niŷ wierza, iże genau ta wtůro tajla ŏpowiado ŏ tym, co jo by rod był hań ŏboczyć. Tuż ta wystowka

Na tego Silesiusa jo czakoł, jako na głos, kiery hań, we Bruksele, głośno zawoło: Ojropo! Sam żyjŷmy my, Ślůnzoki, kierych państwo uznać niŷ chce. Sie Ojropo ŏbocz, my sam som! Ale Silesius pado blank co inszego. Wele tŷj wystowki nos sam ni ma! my sam som! Ale Silesius pado blank co inszego. Wele tŷj wystowki nos sam ni ma! Wystowka mo jeździć po Ślůnsku. A jo wierza, co nikej do Bruksele niŷ pojedzie. Bo chocia na wystowce pani Stanicczyno padali, iże sam, we Mysłowicach placu je

nom we Bruksele wiŷncyj nawyrzondzo, jak zrychtuje dobrego. Nasi czytelniki wygrali u Plury na „Silesiusa”, do Bruksele, wycieczka. Wierza, co eli bydom chcieli, a wystowka bydzie, to Plura jejch hań weźnie. Ale naszo redakcjo niŷ pojedzie. Na co?


6

styczeń/luty 2016r.

Wydarzenia przed sejmową debatą komentuje prof. dr hab. Tomasz Kamlusella z University of St Andrews w Szkocji

Kpiny od początku

W lipcu 2014 roku, podpisany przez ponad 140 tysięcy osób, obywatelski projekt w sprawie uznania śląskiej mniejszości etnicznej oraz języka śląskiego jako regionalnego trafił do Sejmu. 9 grudnia 2015 roku, w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, zespół roboczy pod kierunkiem Sebastiana Chwałka oraz Krzysztofa Kołodziejczaka przygotował projekt stanowiska Rządu RP a propos powyższego projektu obywatelskiego.

D

wa dni później projekt ów został rozesłany do ministerstw i „służb” celem konsultacji. Nikt nie zgłosił poprawek ani żadnych obiekcji, dlatego po upływie 10 dni (czyli 21 grudnia 2015 roku), projekt stał się oficjalnym stanowiskiem Rządu w tej sprawie.

UTOŻSAMIALI SIĘ Z POLAKAMI, DLATEGO PODDANO ICH WERYFIKACJI NARODOWOŚCIOWEJ Autorzy projektu twierdzą, że Ślązaków i języka śląskiego nie ma, bowiem „zdecydowana większość ludności Górnego Śląska historycznie utożsamiała się i utożsamia nadal z narodem polskim”. Dlatego zapewne w okresie międzywojennym 110 tysięcy osób musiało opuścić autono-

miczne województwo śląskie, a w roku 1930 większość ludności województwa głosowała na partie niemieckie. Po 1945 roku, z dwumilionowej ludności całego Górnego Śląska, który przypadł Polsce, połowę mieszkańców wysiedlono do powojennych Niemiec oraz (bezprawnie) zniesiono autonomię regionu. Pozostałą ludność poddano polonizacji w ramach tzw. weryfikacji oraz rehabilitacji narodowej. Z powodu także tych działań, połączonych z przymusową zmianą (tj. spolszczeniem) imion (w 1947 roku) oraz nazwisk (w okresie do roku 1963), około 800 tysięcy Ślązaków rozczarowanych życiem w realnym polsko-narodowym komunizmie wyjechało do Niemiec Zachodnich w latach 1952-1993. Po upadku komunizmu, około 400 tysięcy osób zadeklarowało przynależność do mniejszości niemieckiej, a na

łaby język codziennej komunikacji.) Stąd wniosek, że po prostu w Warszawie nie ma woli politycznej, aby uznać Ślązaków za Ślązaków. A wśród polskich elit politycznych trwa wciąż międzywojenne oraz endeckie w swym powodzie przeświadczenie, że Ślązacy to „masa etnograficzna”, „warstwa pośrednia”, „ludność indyferentna narodowościowo”, która koniec końców powinna się zdecydować czy chce być Polakami bądź Niemcami.

BIAŁORUSINÓW I UKRAIŃCÓW POLSKA TEŻ NIE UZNAWAŁA Nic z tego, że pogląd ten obraża 870 tysięcy obywateli polskich oraz odgórnie lekceważy ich wybory tożsamościowe, jak i inicjatywę polityczną. W okresie międzywojennym polskie elity polityczne dokładnie w ten sam spo-

wej, etnicznej i językowej mniejszości” w roku 2015 polski budżet oświatowy wyniósł prawie 45 miliardów złotych (czyli około 13% budżetu państwa o wysokości 343 miliardów złotych). Z tego 326 milionów złotych (czyli 0.7% budżetu oświaty) przeznaczono na nauczanie języków mniejszościowych oraz języka regionalnego (czytaj: kaszubskiego) w szkołach podstawowych i średnich. Gros środków wydano na nauczanie mniejszościowego języka niemieckiego oraz regionalnego języka kaszubskiego, odpowiednio 145 milionów złotych oraz 127 milionów złotych. W pierwszym wypadku nauczaniem języka niemieckiego jako mniejszościowego objęto 38 757 uczniów, a w drugim nauczaniem kaszubszczyzny jako języka regionalnego 18 056 uczniów. Czyli, nakłady na głowę wyniosły 3 749 złotych na ucznia

Wśród polskich elit politycznych trwa wciąż międzywojenne oraz endeckie w swym powodzie przeświadczenie, że Ślązacy to „masa etnograficzna”, „warstwa pośrednia”, „ludność indyferentna narodowościowo”, która koniec końców powinna się zdecydować czy chce być Polakami bądź Niemcami. chwile obecną około 250 tysięcy obywateli RP zamieszkujących na Górnym Śląsku legitymuje się też obywatelstwem niemieckim. Dodatkowo w oficjalnym spisie z 2011 roku, 870 tysięcy osób zadeklarowało narodowość śląską, czyli przynależność do narodu śląskiego, oraz 550 tysięcy oficjalnie oświadczyło, że na co dzień rozmawia w języku śląskim. Ponadto dokument stanowiska rządowego oznajmia, że „w ocenie Rządu nie można zatem twierdzić, iż tradycja i kultura mieszkańców [Górnego] Śląska odróżnia się w sposób istotny od kultury pozostałych obywateli Rzeczypospolitej Polskiej, a więc kultury i tradycji polskiej.” Jednak wspomniane w tym dokumencie te same tradycje pozwalają Rządowi na uznanie 250 tysięcy mieszkańców Górnego Śląska za Niemców. (Przecież górnośląscy Niemcy mieszkają i mówią po śląsku; nie ma ani jednej nawet najmniejszej miejscowości lub dzielnicy ani w Górnym Śląsku, ani gdzie indziej w Polsce, gdzie niemczyzna stanowi-

sób traktowały „Rusinów” (tj. Ukraińców, którym Warszawa nawet odmawiała miana „Ukraińców”) i Białorusinów odmawiając im podmiotowości grupowej (a tym bardziej narodowej) oraz Żydów, którzy mieli w końcu „wyjechać do siebie”. Zaś w kwestii języka śląskiego dokument stanowiska rządowego twierdzi, że „ludność tradycyjnie zamieszkująca region Górnego Śląska posługuje się […] dialektem śląskim języka polskiego.” Dobrze, że nie „gwarą”, jak do niedawna się jeszcze się mawiało. Podobne było stanowisko Warszawy wobec kaszubskiego jako „dialektu języka polskiego” przed rokiem 2005, kiedy to w końcu postanowiono uznać kaszubszczyznę za język regionalny odrębny od polszczyzny. Jednak głównym powodem odmowy uznania Ślązaków i ich języka, podawanym w stanowisku Rządu, są przewidywane koszty finansowe. Wedle dokumentu „System finansowania edukacji, w tym zadań służących podtrzymywaniu tożsamości narodo-

niemieckiego jako języka mniejszościowego oraz aż 7 044 złote na ucznia kaszubszczyzny jako języka regionalnego.

MNIEJ DEMOKRATYCZNI NIŻ AUSTRO-WĘGRY Autorzy stanowiska Rządu ubolewają, że jeśli na potrzeby edukacyjne mniejszości niemieckiej ze 144 tysiącami członków wydaje się rocznie 145 milionów złotych, to na potrzeby oświatowe mniejszości śląskiej należałoby wyłożyć 870 milionów złotych. Czy to tak wiele? Ponadto na 228 tysięcy Kaszubów deklarujących w spisie z 2011 roku przynależność do narodu kaszubskiego (narodowość kaszubską) nakłady per capita są niższe, rzędu 600 złotych na osobę, a nie 1 000 złotych na osobę jak w przypadku mniejszości niemieckiej. Tak więc, biorąc Kaszubów za wzór, Rząd wydałby jedynie około 500 milionów złotych na Ślązaków czyli 1.1% budżetu oświatowego na edukacyjne potrzeby aż 2.5% obywateli.

W latach 1869-1918 Austro-Węgry chciały i potrafiły zapewnić pełną edukację elementarną milionom uczniów w językach polskim i ukraińskim w Galicji, przezywanej przecież wtedy z powodu biedy jej mieszkańców „Głodomerią”. Wiedeń poświęcił na ten cel środki o wiele większe niż kiedykolwiek byłyby potrzebne na realizację nauczania śląszczyzny jako języka regionalnego. Co za wniosek płynie z tej konstatacji? Czyżby gospodarczo kwitnąca Polska Anno Domini 2015, de facto była per capita biedniejsza niż Austro-Węgry sto lat wcześniej? I czy to oznacza, że tak na prawdę „Polska jest w ruinie”, jak to oznajmił PiS w niedawnej kampanii wyborczej? A może jest inaczej? Może w realności Polska jest wielokrotnie dostatniejsza od Monarchii CK, lecz za to w Polsce panuje demokracja pośledniejszego sortu, niźli w Austro-Węgrzech? Zwłaszcza dla tych, których mowa odbiega od oficjalnego języka polskiego. Gdyby Wiedeń był podjął taka postawę wobec Polaków w cesarsko-królewskiej Galicji, jak dziś Warszawa reprezentuje wobec Ślązaków, toby obecnie nie Polacy mieszkali w Krakowie czy Rzeszowie, a Austriacy. A w zasadzie Niemcy, bo naród austriacki jeszcze się wtedy z niemieckiego nie wykształcił. Szczęśliwie dla Polaków i demokracji w Galicji, w tamtym czasie nie rządziła we Wiedniu jakaś austriacka endecja. Nie miałem złudzeń. Jak rząd PO pod przewodnictwem Kaszëby Donalda Tuska nie chciał się pochylić nad potrzebami oraz inicjatywa ustawodawczą Ślązaków, to – wiedziałem - tym bardziej nie uczyni tego jeszcze silniej nacjonalistyczny rząd PiS. Stanowisko rządu miało być tylko listkiem figowym, udającym, że nie chodzi o endeckie uprzedzenia, tylko argumenty rzekomo naukowe. Tomasz Kamusella Napisano w Dundee (takie normalne szkockie miasto, gdzie w magistracie można otrzymać praktyczne informacje w co najmniej 60 językach, również i po polsku(zob: http://www.dundeecity.gov.uk/, proszę spojrzeć na zakładkę „Select Language”). PS. Skróty, tytuł i śródtytuły pochodzą od redakcji.


7

styczeń/luty 2016r.

Narodowość śląska? Korfanty kazałby do was strzelać – czyli PiS, Kukiz’15 i PSL o naszym obywatelskim projekcie ustawy

Sejm nie pozostawia złudzeń Polski parlament w dość brutalny, a chwilami chamski sposób pokazał nam, gdzie ma śląskie aspiracje. Oczywiste było, że jeśli nie udało się sprawy załatwić w poprzedniej kadencji, to w tej się nie uda na pewno. Jedno, co można zapisać PiS-owi na plus, to nie spowalnianie procedury. Gdyby Platforma Obywatelska zastosowała takie samo tempo, to sprawę zakończyłaby w tamtej kadencji. Ale wtedy nie mogłaby lawirować, musiałaby się opowiedzieć albo za nami, albo przeciw nam. Teraz, będąc w opozycji, mogła się ustawić na pozycjach obrońców Ślązaków. Bo już wie, że polskiego, nacjonalistycznego elektoratu nie pozyska.

W

racając do samej sejmowej debaty. Pod nieobecność chorego prof. Zbigniewa Kadłubka, który sprawę referował w sejmie poprzedniej kadencji, tym razem w imieniu 140 000 ludzi, którzy projekt podpisali, występował Jerzy Gorzelik. Podkreślając już na starcie, że nie występuje na mównicy jako szef Ruchu Autonomii Śląska.

MÓWIŁ JAK NAUKOWIEC, NIE JAK PRZEDSTAWICIEL LUDU Może Gorzelik chciał nawiązać stylem do Kadłubka, może po prostu uznał, że tak do posłów należy, ale jego

wystąpienie było trochę takim „profesorskim gadaniem”. Jakby naukowców chciał przekonać a nie polityków. Mnóstwo cytatów, z Korfantego, z ks. Emila Szramka, Cata-Mackiewicza, Doroty Simonides. Najmniej jednak jakby w imieniu tych 140 000, którzy się pod projektem podpisali. Którzy nie są często intelektualistami, profesorami, naukowcami – ale wiedzą, że są Ślązakami, że to ich narodowość. Wystąpienie Gorzelika byłoby zapewne piękne na konferencji popularno-naukowej o Ślązakach, może w filmie dokumentalnym, ale na sejmowej sali za mało w nim – w moim odczuciu – było polityki. Nie usłyszałem na przykład tego, co przecież widzę, że

KIEDYŚ UMIAŁ PRZYWALIĆ MOCNO Oczywiście dla tych nielicznych posłów, którzy znajdowali się na sali, to co mówi Gorzelik nie miało żadnego znaczenia. Oni, zanim wszedł na mównicę, wiedzieli, jak zagłosują. Ale jego wystąpienie miało znaczenie dla mediów. To one tworzą w kraju przekaz z tego sejmowego wydarzenia. Niestety, Jurek mówił tak, że więcej pokazano tych, którzy go krytykowali, niż jego samego. Jurek, kiedyś w tym świetny, zapomniał, że trzeba się wyróżnić jednym zdaniem, które utkwi w pamięci, które pokażą telewizje.

zdecydujecie, jaką macochę w Polsce zobaczą Ślązacy”.

KUKIZ I PSL PRZECIW, RESZTA ZA DALSZĄ OBRÓBKĄ Zanim doszło do dyskusji, a raczej wyzwisk, kluby przedstawiły swoje stanowisko. PiS, PO i Nowoczesna są za dalszym dyskutowaniem nad projektem w komisjach, natomiast Kukiz’15 i PSL chcą natychmiastowego jej odrzucenia, czyli uważają, ze o śląskich aspiracjach nawet nie warto dyskutować. Ponieważ padł wniosek o odrzucenie w pierwszym czytaniu, powinien on by głosowany na kolejnym posiedzeniu sejmu. Ostatecznie wniosek został wy-

Wystąpienie Gorzelika było trochę takim „profesorskim gadaniem”. Jakby naukowców chciał przekonać a nie polityków. Mnóstwo cytatów, z Korfantego, z ks. Emila Szramka, Cata-Mackiewicza, Doroty Simonides. Najmniej w imieniu tych 140 000, którzy się pod projektem podpisali. Którzy nie są często intelektualistami, profesorami, naukowcami – ale wiedzą, że są Ślązakami, że to ich narodowość. Ślązacy jeszcze niedawno darzyli Polskę sympatią a coraz bardzie zaczynają nienawidzić, bo ich Polska jak obywateli drugiej kategorii traktuje. Nie usłyszałem, że my jesteśmy w swojej ojczyźnie, a ci inni u nas to są przybysze. Słowem – za dużo na mównicy było eksperta, a za mało Ślązaka, który jest wściekły, że nim Polska od lat pomiata.

Całość wystąpienia była spójna i logiczna, ale błyskotliwe bon-moty, na telewizyjną migawkę, znaleźć w niej trudno. Brakło tam zdania, powiedzmy, takiego: „Naszą ojczyzną jest Śląsk, więc Polska zawsze będzie macochą. Ale są macochy, które za ich zachowanie kocha się jak matkę, a są takie, których się nienawidzi. To wy, Sejm RP,

cofany (czytaj str. 10), ale i tak do kolejnego głosowania trzeba było czeka. Zasadniczo na to, jak zachowają się posłowie PiS, bo to oni zdecydują o dalszych losach projektu. Ale tak naprawdę nie ma to chyba większego znaczenia. Bo ogromna większość parlamentarna jasno dała wyraz, że aspiracje Ślązaków uważa za

fanaberię. I że, czy to od razu, czy po obróbce w komisjach, projekt ustawy odrzucą. - Zasłona kurtuazji opadła. Spora część elity polskiej pokazała, że Śląsk postrzega w kategoriach kolonialnych. Ślązacy okazali się nieokrzesanym ludem, który nie ma prawa do tożsamości. Arogancki ton posłów nie zostawia złudzeń – skwitował „dyskusję” Jurek Gorzelik. Pytanie co dalej? W sejmie zdominowanym przez PiS, Kukiza’15 i PSL już chyba nic. Ale czekamy dziesiątki lat, możemy poczekać do następnej kadencji. A może wielu śląskich wyborców PiS jednak zrozumie, że według ich posła, wielki polski polityk kazałby do nas strzelać. Wyborcy Kukiza’15 raczej nic nie zrozumieją – kto głosował na polskich narodowców bez programu, ten polityki zrozumieć nie próbuje. Dariusz Dyrda

Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską

ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Nie zamówionych materiałów

redakcja nie zwraca.

POLSKA PRESS Sp. z o.o.,

Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec


8

styczeń/luty 2016r.

O małpie, strzelaniu i przelanej powstańczej krwi za Polskę

Posłowie mieli głos. Niektórzy sensowny

Swoim wystąpieniem Jerzy Gorzelik do mediów trafił słabo. Słabiej nawet, niż poseł Szymon Giżyński z PiS-u, który nie odnosił się to usłyszanych tez, tylko bajdurzył o plemiennym państewku Ślązaków z X wieku, jakby ono cokolwiek do rzeczy miało. Potem już według posła Giżyńskiego zawsze byliśmy Polakami: - Śląskość jest polskością, która oparła się niemieckiemu żywiołowi – ogłosił swój werdykt. Niemniej jednak występując w imieniu PiS, nie zawnioskował o odrzucenie projektu, lecz o jego dalsze procedowanie w komisjach. DWA GŁOSY ZA

Młoda posłanka Nowoczesnej, Monika Rosa, mówiła o śląskich aspiracjach tak pięknie, że większość jej wystąpienia zamieszczamy obok w osobnej ramce. Może się trochę zagalopowała twierdząc, że każdy z nas myśli o sobie „Ślązak-Polak-Europejczyk. To się nie wyklucza”, bo jednak wielu z pominięciem tego środkowego członu, ale co tam. W naszym odczuciu to właśnie Monika Rosa przejmie w sejmie pałeczkę po Marku Plurze. Danuta Pietraszewska z Platformy Obywatelskiej nie powiedziała niczego, czego byśmy się po niej nie spodziewali. Przekonywała, że PO w poprzed-

n Jerzy Gorzelik mówił m.in.: Przyznanie Ślązakom statusu mniejszości etnicznej otwiera możliwość mądrego pielęgnowania tożsamości i pamięci. To jedyna szansa na powstrzymanie zaniku odrębności, odrębności, która dodaje urody Rzeczypospolitej. niej kadencji wniosek wspierała, potem wyjaśniała, na czym zmiana w ustawie polega. Podkreśliła także, że organy europejskie monitują Polskę w sprawie prowadzenia dialogu z mniejszości

Poseł z Kukiz’15.Tomasz Jaskóła zdumiał najbardziej, nie zajmował się bowiem projektem ustawy lecz… Jerzym Gorzelikiem. Cytował różne jego wypowiedzi na przestrzeni lat.

Pan poseł mówi też o pisemnym uzasadnieniu wnioskodawców: „Wreszcie dochodzimy do sytuacji, że Powstania Śląskie nazywane są wojną domową. Cóż za kuriozum, wojna domo-

Posłanka Barbara Dziuk była dla nas hitem dnia. Bo oto przedstawicielka PiS ogłosiła, że popiera autonomię gospodarczą Śląska! „Śląsk w wielu kwestiach jest finansowo dyskryminowany, i o tym powinniśmy rozmawiać” – mówiła śląską, a Polska nie wykonuje ich zaleceń. Nie wyjaśniła jednak, dlaczego za rządów PO Polska europejskie zalecenia w sprawie Ślązaków lekceważyła. Wniosek jednak złożyła taki sam, jak PiS: „ Do dalszego procedowania w komisjach”.

DEBATOWANO O … GORZELIKU

Na przykład „Jestem Ślązakiem nie Polakiem, nic Polsce nie przyrzekałem, więc nie czuję się zobowiązany do lojalności wobec tego państwa”. Albo wypowiedzią brytyjskiego premiera Lloyda George’a („Dać Polsce Śląsk, to jak dać małpie zegarek”), którą Gorzelik kilka lat temu uzupełnił: „No i po 80 latach widać, że małpa zegarek zepsuła”.

wa na Śląsku”. Więc ciekawe jak pan poseł nazywa wojny, gdzie brat walczy przeciw bratu, szwagier przeciw szwagrowi, sąsiad przeciw sąsiadowi, a po obu stronach walczą też żołnierze sąsiadujących państw, często przebrani dla niepoznaki za cywilów. Jak nie to jest wojną domową, to co nią można nazwać? Dalej pan poseł wyjaśniał, że sądy

prawomocnymi wyrokami odrzucały wnioski o rejestrację organizacji narodowości śląskiej, gdyż taka narodowość nie istnieje. Zapomniał pan poseł tylko, że według sądów nie istnieje, bo nie ma jej w …ustawie. A nie ma jej, bo tacy, jak poseł Jaskóła, nie godzą się na jej wpisanie. „W praworządnym państwie rozmawiałby z autorami wniosku tylko prokurator” cytował teatralnie stetryczałego profesora Franciszka Marka, podając go zresztą za wybitnego językoznawcę, chociaż Marek językoznawstwem się nigdy nie zajmował. To już drugi tego typu „wybitny językoznawcę”, kiedyś za takiego ogłaszano nawet Józefa Stalina. Kiedy już Jaskóła zaczął cytować Gorzelika, nagle inni wsiedli na tego konia. Giżyński wrócił na mównicę, zapytać, czy Gorzelik rzeczywiście mówił, że 11 listopada nie wywiesza biało-czerwonej flagi, bo to nie jego święto i nie jego flaga. Nie znamy w redakcji tej wypowiedzi lidera RAŚ, ale jeśli chodzi


9

styczeń/luty 2016r.

n Rybnicki poseł od Kukiza Krzysztof Sitarski grzmiał: „- Na Śląsku w każdej gminie stoi pomnik powstańców śląskich, którzy bronili Śląska przed Niemcami. Tym bohaterom każdego roku 11 listopada oddajemy hołd. My Ślązacy-Polacy. To tyle, jestem przeciw tej ustawie”. A na naszej fotce Sitarski zanim został posłem. Tak, tak, w koszulce „Oberschlesien mein Vaterland”. Nasi opa padali na takich „kabociorz”. o nas, to naszo fana, panie pośle, je żółto-modro, a nasze święto to 15 lipca, gdy mądry Sejm Rzeczypospolitej Polskiej nadał Śląskowi autonomię! Natomiast posłanka Dorota Arciszewska-Mielewczyk, czołowa ślązakożerczyni w PiS, nie mogła przepuścić takiej okazji by popisać się swoją złością na śląskie pomysły i na Gorzelika. Przy okazji podnosząc rangę Śląska, bo w jej wersji twierdzimy, nie że Polska zepsuła zegarek, tylko że „złoty zegarek”.

JAK BY TU JESZCZE HANYSOM DOKOPAĆ…

Inni posłowie szli na mównicę chyba głównie po to, żeby „dokopać Hanysom”. Niezrzeszony poseł Jan Klawiter wystąpił chyba zgodnie z zasadą: „Nie znam się, to się wypowiem”. Zdumiał zaś Mieczysław Baszko z PSL: „Uznanie projektu ustawy jest nie do zaakceptowania. W naszym przekonaniu takie projekty prowadzą do regionalizacji i autonomizacji Polski”. W naszym panie pośle. też, tylko my uważamy, że regionalizacja i autonomizacja to najlepsze, co może Polskę spotkać. Poseł Robert Winnicki z Kukiz’15 cwanie wykorzystał kompromitują-

cy start „Zjednoczonych dla Śląska” w wyborach parlamentarnych i fakt, że sprawozdawca projektu ustawy, Zbigniew Kadłubek był w tym komitecie, firmowanym mniejszością niemiecką, „jedynką” na liście. „Ślązacy nie zagłosowali na ten komitet, wybrali partie ogólnopolskie”. A poseł Sobierajski z PiS-u zasugerował, że dziś przemawia Gorzelik, nie Kadłubek dlatego, że ten drugi okazał się nie ukrytą, a zupełnie jawną opcją niemiecką. Niestety, śląscy liderzy muszą jeszcze długo uczyć się polityki. Jeśli twarzą śląskiej grupy etnicznej uczynili Kadłubka, to nie powinni zaraz potem pakować go na listę mniejszości niemieckiej. Gdzie nic nie ugrał, ale dał przeciwnikom oręż do ręki. Danuta Pietraszewska zwróciła zresztą uwagę na grę prawicowców. „Projekt ustawy mówi o grupie etnicznej, a wy wmawiacie wszystkim, że chodzi o narodowość śląską i dyskutujecie nad tym, czy istnieje naród śląski. Bycia grupę etniczną Ślązacy nie wyrzekną się nigdy.” Po czym próbowała tłumaczyć, po co Ślązakom ten zapis: Mówicie, że nasza kultura jest wartością, ale nie dostajemy żadnej wsparcia od państwa dla chronienia naszej kultury. Inne mniejszości dostają dofinansowanie, Ślązacy nigdy nie dostali nic.” Rybnicki poseł od Kukiza, Krzysztof Sitarski postanowił pokazać swój polski patriotyzm. Grzmiał: - Na Śląsku w każdej gminie stoi pomnik powstańców śląskich, którzy bronili Śląska przed Niemcami. Tym bohaterom każdego roku 11 listopada oddajemy hołd. My Ślązacy-Polacy. To tyle, jestem przeciw tej ustawie. Nie wiemy, kiedy Poseł Sitarski przeszedł tę niezwykłą metamorfozę, bo jeszcze niedawno paradował w koszulkach „Oberschlesien mein Vaterland”. Taki Polak widać, który swoją ojczyznę nazywa Oberschlesien. Nasi opa padali na takich „kabociorz”. Jednak najmocniejszy akcent padł na koniec. Poseł Stanisław Pięta z Bielska-Białej, zrugał Gorzelika za cytaty z Mackiewicza i Korfantego, i wygłosił swoją opinię: - Mackiewicz i Korfanty, oni kazaliby do was strzelać!

n Poseł Stanisław Pięta (PiS): „Korfanty kazałby do was strzelać”. No cóż, każdy wie, że pięta nie jest siedzibą rozumu…

n Poseł Szymon Girzyński (PiS)

TEATR ODEGRALI, ZOBACZYMY CO DALEJ Gorzelik w odpowiedziach zachował się z klasą. Próbował dyskutować merytorycznie, przekonywać, ale znów jak uczony uczonych. A przecież tutaj każdy odgrywał jedynie swój teatr, dla swoich wyborców, dla dziennikarzy, a nie szukał prawdy. Posłanka Barbara Dziuk była dla nas hitem dnia. Bo oto przedstawicielka PiS ogłosiła, że popiera autonomię gospodarczą Śląska! „Śląsk w wielu kwestiach jest finansowo dyskryminowany, i o tym powinniśmy rozmawiać” – mó-

wiła. Dążenia do etniczności uważa za niepotrzebną awanturę, ale myśl o autonomii jest jej bliska. Kto by się tego po posłance PiS-u spodziewał? Co jednak najciekawsze, w debacie nie wzięli udziału śląscy liderzy PiS-u: Grzegorz Tobiszowski, Izabela Kloc, Jerzy Polaczek. Ciekawe czemu? Może dlatego, że na miejscu wciąż chcą udawać wielkich Ślązaków, więc w sejmie przeciw śląskim aspiracjom woleli głosu nie zabierać? - Żaden z nich nie ma zadatków na nowego Wojciecha Korfantego, który nigdy nie zapomniał, że jest Ślązakiem – skwitował to Jerzy Gorzelik.

MONIKA ROSA - NOWOCZESNA (FRAGMENTY WYSTĄPIENIA):

DANUTA PIETRASZEWSKA (PO): NARUSZONO STANDARDY - Chcieliśmy wyrazić swój sprzeciw wobec mowy nienawiści, jaka została skierowana wobec Ślązaków w Sejmie Rzeczypospolitej. Zostaliśmy nie tylko obrażeni, ale wydrwieni. Posłowie PiS i Kukiz’15 porównywali nas do „getta ślązakowców” , pytali, czym różni się mango lub awokado od Ślązaka. Szczytem były słowa posła PiS Stanisława Pięty, który zwrócił się do Jerzego Gorzelika, uzasadniającego ustawę, że „Korfanty to by do was kazał strzelać” – mówi posłanka PO, Danuta Pietraszewska. Zapowiada, że w tej sprawie zainteresuje sejmową komisję etyki, gdyż naruszono standardy parlamentaryzmu, nie można tolerować słów, jakie padły w czasie dyskusji. - Złożymy jako PO oficjalny protest w sprawie tej debaty – twierdzi.

Przynajmniej pół miliona Polaków zasługuje na dostrzeżenie, uznanie ich korzeni, kultury i języka. Już wiele lat temu Jerzy Giedroyc mówił: Górny Śląsk otaczany jest murem nieufności i niezrozumienia. Czas najwyższy z tym skończyć. I gdyby rzecz dotyczyła tylko Nowoczesnej oraz Ślązaków, można by tutaj zakończyć. Ale stawką jest coś więcej. Bo stawką jest kształt państwa. Czy Polska będzie krajem służącym swym obywatelom? Krajem, który pozwoli Polakom rozwijać się i wzajemnie wzbogacać? Czy też będzie krajem prowokującym konflikty, w którym władze dzielą mniejszości na lepsze i gorsze - ze strachu, z niewiedzy, z cynicznego, politycznego wyrachowania? Nie żyjemy jednak w kraju, który glajszachtuje swoich obywateli. Nie żyjemy pod tyranią Wielkiego Językoznawcy niszczącego odrębności etniczne i kulturowe. Nie żyjemy też w państwie, który ma wywieszone na sztandarze ˝obywatelu, odczep się˝. Żyjemy w Polsce początku XXI w., w kraju europejskim. Rolą państwa jest nie tylko tolerowanie tożsamości polskich obywateli, ale również aktywne ich wspieranie - lekcjami języka polskiego, ale i języków mniejszości, nauką historii Polski wzbogacaną o historię małych ojczyzn, muzeami, badaniami naukowymi i ochroną zabytków.

Wspieranie tożsamości śląskiej nie jest żadnym przywilejem, nie jest czymś nadzwyczajnym, jest czymś, co dotyczy ponad pół miliona Polaków, którzy swoje korzenie odnajdują w swoim śląskim etnosie, czymś, co powinno być zrobione już dawno temu. Ślązacy nie są żadną zakamuflowaną opcją niemiecką, są jak najbardziej jawną opcją polską. Są obywatelami Rzeczypospolitej, (…) o prawo do tożsamości Ślązaków, innych mniejszości etnicznych i etnicznej większości będzie się Nowoczesna upominać - o wspólne prawo do bycia jednym narodem w całej swojej różnorodności.


10

styczeń/luty 2016r.

Sejm nie wiadomo, sejmik za

Zaledwie kilka dni po tym, jak sejm odesłał obywatelski projekt do komisji, znienacka zajął się nim… sejmik województwa śląskiego. Radni, sporą większością, przyjęli uchwałę popierającą obywatelski projekt ustawy. Była to chyba jednak głównie manifestacja niechęci wobec PiS-u i Kukiza’15, bo przez poprzednie dwa lata zdominowany przez PO sejmik jakoś nie odczuwał potrzeby popierania tej ustawy. Dopiero gdy PiS odniósł się do niej krytycznie. Zresztą także w sejmiku jedynie PiS był przeciw uchwale, choć nie cały (radny z Bierunia, Piotr Czarnynoga nie głosował). Reszta klubów ją poparła.

O

czywiście poparł RAŚ, ale wszystko inne mniej lub bardziej zdumiewało. Platforma Obywatelska przez lata była hamulcowym śląskich aspiracji, chociaż poseł Marek Plura (i posłanka Danuta Pietraszewska) próbowali przekonywać, że jest inaczej. To przecież władze Platformy Obywatel-

skiej zamiast prawdziwego Muzeum Śląskiego zafundowały nam jego protezę, która powinna się nazywać „Muzeum Polskości na Śląsku”. A tu nagle PO jednogłośnie popiera język śląski i śląską grupę etniczną?

PRZECIW, A NAWET ZA Albo SLD. Jeszcze niedawno poseł tej partii, Marek Balt (obecnie już wiceprzewodniczący SLD) porównywał z mównicy sejmiku nasze aspiracje do Mein Kampf, a tu proszę, lewica jednogłośnie popiera śląski projekt. Najbardziej sensacyjnie zaś wybrzmiał głos PSL-u. W sejmie tylko dwa kluby, Kukiz’15 i właśnie ludowcy domagają się natychmiastowego odrzucenia śląskiego, obywatelskiego projektu ustawy, bez procedowania nad nim w komisjach. Nawet PiS nie jest tak

rządom PiS-u, niż głosowaniem w Śląskiej sprawie. Była to uchwała na zasadzie „Jak PiS jest przeciw, to my jesteśmy za”. Ale niezależnie od motywów, taka uchwała też coś warta.

pierać integralności obecnego województwa, dać częstochowskiemu zielone światło. - Dlatego obie uchwały mają charakter transakcji wiązanej, wymiennej. My

Sensacyjnie wybrzmiał głos PSL-u. W sejmie tylko dwa kluby, Kukiz’15 i właśnie ludowcy domagają się natychmiastowego odrzucenia śląskiego, obywatelskiego projektu ustawy, bez procedowania nad nim w komisjach. Tymczasem w sejmiku ten sam PSL… jednogłośnie popiera obywatelski projekt ustawy w sprawie języka śląskiego i śląskiej grupy etnicznej Choć oczywiście do takich motywów się nikt nie przyznawał: - Po obejrzeniu sejmowej debaty poczułem wobec niektórych parlamentarzystów intelektualną bezradność. Jako sejmik musieliśmy zareagować - przekonuje Jarosław Makowski, szef radnych PO.

Obie uchwały mają charakter transakcji wiązanej, wymiennej. My poprzemy język śląski i mniejszość etniczną, a wy za to poprzecie integralność województwa. Taką mniej więcej ofertę PO i PSL złożyły Ruchowi Autonomii Śląska nieprzejednany. Tymczasem w sejmiku ten sam PSL… jednogłośnie popiera obywatelski projekt ustawy w sprawie języka śląskiego i śląskiej grupy etnicznej. To znaczy, że PSL jest „przeciw” a nawet „za”! Wszystkie te formacje są w rządzącej województwem koalicji, tylko PiS jest opozycyjny. W sejmie jest na odwrót, PO i PSL są w opozycji (SLD i RAŚ-u nie ma tam wcale, ale też są wobec PiS-u krytyczne) – więc uchwała sejmiku była raczej protestem przeciw

gie dno. Otóż wpływowi posłowie PiS (między innymi Szymon Giżyński, tak krytyczny wobec śląskiego projektu ustawy) chcą restytucji województwa częstochowskiego. Piszemy o tym

- Nie głosowałem, bo uchwałę wrzucono pod obrady znienacka, a to poważna sprawa. Muszę jednak wyraźnie podkreślić, że jestem Ślązakiem - Polakiem, a nie przedstawicielem mniejszości etnicznej - mówił radny PiS, Piotr Czarnynoga.

MY WAM JĘZYK, WY NAM CZĘSTOCHOWĘ W kuluarach sejmowych można jednak usłyszeć, że sprawa ma dru-

w innym miejscu. Marszałkowi Wojciechowi Sałudze i śląskiej PO pomysł województwa częstochowskiego nie w smak. I przygotowali apel sejmiku do najwyższych władz państwowych (sejmu, rządu, prezydenta) o utrzymania spójności terytorialnej województwa śląskiego. Będzie głosowana na następnej sesji. Ponieważ jednak PiS jest za województwem częstochowskim, to RAŚ może być języczkiem u wagi. A nie jest żadną tajemnicą, że większość zwolenników RAŚ, a także wielu działaczy, chce województwa śląskiego naprawdę, bez żadnych nieśląskich ziemi. Nie tylko Częstochowy, ale i Sosnowca. W RAŚ-u może być więc spore parcie na to, by nie po-

poprzemy język śląski i mniejszość etniczną, a wy za to poprzecie integralność województwa. Taką mniej więcej ofertę PO i PSL złożyły Ruchowi Autonomii Śląska – uważa nasz informator z kierownictwa śląskiej PO. Trudno stwierdzić, czy takie rozmowy na pewno miały miejsce. Ale jeśli rzeczywiście tak było, to RAŚ zrobił kiepski interes. Za nie mającą żadnego prawnego znaczenia i bardzo spóźnioną uchwałę w sprawie języka i grupy etnicznej, poprze dalsze pozostawanie kongresówkowej Częstochowy w województwie śląskim. Czy wtedy będzie to jeszcze Ruch Autonomii Śląska czy już Ruch Autonomii Województwa Śląskiego? Adam Moćko

W INTERNECU PO SEJMOWEJ DEBACIE: Po debacie śląski internet był aktywny jak nigdy. Oprócz wyzwisk były też wzajemnie składane propozycje. Na przykład takie: - Etnicznie Slazacy, to Polacy. Nie ma czegos takiego, jak Slaska mniejszosc. To tak, jakby Cala Polske podzielic. Wszyscy jestesmy Polakami. Chcecie byc niemcami, to bierzcie swoje domy I rodziny z Polski I odrazu wezcie sobie imigranta, albo deoch, ale w niemczech. Nie zrobicie Tu Donbasu. - To my mamy inną propozycję. Nie chcecie respektować odrębności Ślązaków, to bierzcie swoje domy i rodziny ze Śląska. Donbas już tu zrobiliście w 1921 roku. Wolnoć Tomku w swoim domku.

W sobotę, 30 stycznia, sejm głosował nad dalszymi losami ustawy

Lepiej uwalić po cichu?

J

ak to w IV RP we zwyczaju, w nocy (o godzinie 1.45) 30 stycznia debatowano w sejmie nad dalszymi losami obywatelskiego projektu ustawy o śląskiej mniejszości etnicznej i języku śląskim. W pierwszej kolejności miał być głosowany wniosek Polskiego Stronnictwa Ludowego i klubu Kukiz’15 o odrzucenie projektu w pierwszym czytaniu. Obie partie chyba zorientowały się, że na Śląsku po takich pomysłach nie mają czego szukać, a przecież jest niemal pewne, że projekt i tak zostanie w końcu „uwalony”. Pytanie w głosowaniu brzmiało, kto jest za skierowaniem projektu do dalszych prac w komisji administracji i spraw wewnętrznych oraz w komisji mniejszości narodowych i etnicznych.

Za dalszym procedowaniem ustawy było 249 posłów, 51 było przeciw (czyli chciało projekt od razu wyrzucić do kosza na śmieci), 124 wstrzymało się od głosu. Tak więc projekt trafi pod obrady komisji, nim wróci – z ich opiniami - na salę plenarną obrad. Niby sukces, ale to raczej tylko udawanie, że PiS chce sprawę wnikliwie zbadać. Ze wszystkich wystąpień posłów PiS biła wrogość wobec uznania Ślązaków za mniejszość etniczną. Zresztą wśród tych, którzy chcieli od razu projekt odrzucić, najwięcej – bo aż 31 – było właśnie z Prawa i Sprawiedliwości. Mimo wycofania formalnego wniosku o odrzucenie projektu – licznie za tym odrzuceniem zagłosowali też radni klubu Kukiz’15. Aż 17 „kuki-

zowców” nie widzi powodu, by dalej nad tymi Hanysami debatować. To połowa klubu poselskiego Kukiz’15, więc w procentach formacja ta jest znacznie bardziej antyśląska od PiS-u. Przeciw dalszym pracom zagłosował też niemal cały klub PSL-u, bo 13 posłów. Przeciw ustawie opowiedziało się na tym etapie też dwóch posłów Platformy Obywatelskiej, Co charakterystyczne, jeden z nich, Leszek Korzeniowski jest wybrany posłem na Górnym Śląsku, w okręgu opolskim. Przeciw dalszemu procedowaniu był też jeden niezrzeszony (wcześniej należący do Kukiz’15) – Janusz Sanocki, zresztą też z okręgu opolskiego. Przeciw największej w historii Śląska obywatelskiej inicjatywie ustawodawczej wypowiedziało się niewielu po-

słów z Górnego Śląska. Poza wymienioną dwójką byli to: Piotr Pyzik (Gliwice), Jacek Falfus (Bielsko-Biała), Patryk Jaki (Opole), Grzegorz Matusiak (Rybnik) – z PiS-u. Natomiast z klubu KUKIZ’15 mieszkaniec Radlina (okręg Rybnik) Krzysztof Sitarski.

Przeciwnikiem dalszych prac nad śląską ustawą była też premier Beata Szydło oraz wicepremierzy Jarosław Gowin i Piotr Gliński. Jeden od oświaty, drugi od kultury, więc już znamy stosunek rządu do śląskiej edukacji regionalnej i śląskiej kultury.


11

styczeń/luty 2016r.

Kaj wyście byli, demokraci, kaj wyście byli???

Demonstracje KOD-u

Od grudnia w Katowicach, podobnie jak w innych polskich miastach odbywają się demonstracje Komitetu Obrony Demokracji. Gromadzą po kilkaset osób w różnym wieku. Wielu pod biało-czerwonymi flagami, ale żółtomodre też można zobaczyć. Jeszcze więcej żółto-modrych n Na demonstracji KOD śląskie flagi były, ale nielicznie. I podobno niemile widziane… Znacznie więcej było żółto-modrych baloników. baloników. Widać, że Ze zdroworozsądkowego, ale i z dewiek różnica. Kiedy nagle na manifestacji ciążą. Nie można być trochę, albo się szai Ślązacy przychodzą mokratycznego punktu widzenia tamto w obronie demokracji pada komenda „do nuje wolność innych ludzi, albo się nie protestować przeciwko wydarzenie było o wiele bardziej skan- hymnu” i zebrani zaczynają śpiewać Ma- szanuje. Odnosi się wrażenie, że im choniszczeniu standardów daliczne, niż zamach na Trybunał Sta- zurka Dąbrowskiego, to trzeba zapytać na dzi tylko o ich wolność, a wolność innych, demokracji Zastanawia nas, kaj wyście byli, demokraci, kaj wyście byli, kiedy w przez Prawo i grudniu 2013 roku Sąd Najwyższy wydał kuriozalne postanowienie w Sprawiedliwość. sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej? Z demokratycznego

O

wszem, mamy liczne dowody, że PiS przez dwa miesiące swoich rządów pojmuje demokrację jako prawo większości, ale z brakiem poszanowania praw mniejszości. Że nie zamierza się z mniejszościami liczyć. Owszem, rozumiemy protestujących na demonstracjach KOD. Tylko…

WTEDY WAM NIE PRZESZKADZAŁO Tylko zastanawia nas, kaj wyście byli, demokraci, kaj wyście byli, kiedy w grudniu 2013 roku Sąd Najwyższy wydał kuriozalne postanowienie w sprawie Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej? Kiedy Rzeczypospolita Polska 5 grudnia orzekła, że 870 000 obywateli nie ma żadnych praw, a ich odczucie, że są jakąś mniejszością to tylko złudzenie, bo taka mniejszość nie istnieje. I szlus. R E K L A M A

punktu widzenia tamto wydarzenie było o wiele bardziej skandaliczne, niż zamach na Trybunał Stanu, niż przekształcenie telewizji publicznej w rządową i inne tego typu działania PiS-u. Ale was demokraci w polskich miastach wtedy nie było. Nie protestowaliście. nu, niż przekształcenie telewizji publicznej w rządową i inne tego typu działania PiS-u. Ale was demokraci w polskich miastach wtedy nie było. Nie protestowaliście. Bo to nie w was, a w jakichś Hanysów, uderzała tamta decyzja państwa polskiego. To co was to mogło obchodzić? Byłoby jeszcze pół biedy. Teraz się opamiętali. Ale nie, kiedy na demonstracji KOD-u w Katowicach słychać głosy, o powstańcach śląskich, którzy przelali krew za ojczyznę, i ich ofiara nie może iść na marne, to człowiek zaczyna się zastanawiać, czy ze śląskiego punktu widzenia między KOD-em a PiS-em jest jakakol-

jaką demonstrację oni tu przyszli? Demokratyczną, czy polsko-patriotyczną?

DEMOKRACJA TYLKO DLA POLAKÓW? Bo polskość i demokracja to nie synonimy. Można być Polakiem i nie być demokratą, można być demokratą, ale nie być Polakiem. Czy więc KOD nie pokazuje przypadkiem, że jest za demokracją, ale tylko dla Polaków. Że w ich wizji „demokracji” Ślązacy też nie mają co liczyć na realizację swoich postulatów. Komitet Obrony Demokracji nie chce chyba zrozumieć, że z wolnością jest jak z

ta z której Polska swoimi orzeczeniami i decyzjami sejmu drwi nieprzerwanie od 20 lat – ich nie interesuje. Zwłaszcza, że podobno (podobno, bo dane pochodzą z internetu) organizatorzy demonstracji w Katowicach sugerowali, by na demonstrację 22 stycznia nie przychodzić ze śląskimi flagami. Bo „się będzie źle kojarzyć i zniechęcać do uczestnictwa”. Drodzy KOD-owcy, jeśli dla was lekceważona przez lata mniejszość źle się kojarzy, to z was tacy sami demokraci, jak z towarzysza Bolesława Bieruta. U niego też o żadnej śląskiej odmienności nie było mowy.

GŁOSY KOD-OWYCH AKTYWISTÓW Jeśli aktywista KOD-u (Włodzimierz Radwaniecki, z Gdańska) pisze do Ślązaków w internecie: „wole być Polakiem po AWF niż śląskim chamem i prostakiem, któremu się wydaje, że ma jakieś prawa do „suwerenności” w ramach państwa polskiego, bo w 13 wieku istniały jakieś księstewka na Śląsku. Naród białoruski, to taki sam sztuczny i śmieszny tworek, jak Ślązaki, tylko oni mieli więcej szczęścia - trafili do ZSRR i Stalin zrobił z nich republikę. Wy nawet porządnej demonstracji nie potraficie zrobić, wiec podczepiacie się pod KOD. Jak to śpiewał Młynarski - przyczepiło się gówno i krzyczy hej płyniemy” – to jak mamy stać na jednej demonstracji z tym panem i wspólnie domagać się poszanowania demokracji? Z kimś, kto ma nas za śmieszny tworek, za prostaków i chamów? Inny internetowy zwolennik KOD-u (Piotr Zakrzewski) pisze: „Zupełnie czym innym była by dla mnie walka o zachowanie kultury regionu w ramach Polskiej tożsamości. Przy stwierdzeniach nie jetem Polakiem jestem Ślązakiem trudno się dziwić, że mury wyrastają”. Czym się to różni od wystąpień pani poseł Doroty Arciszewskiej-Mielewczyk z PiS-u? W końcu pan Zakrzewski w internecie się nieco mityguje i dodaje: „wydaje mi się, że są sprawy ważne i ważniejsze i problemu należy rozwiązywać w kolejności zagrożenia”. Nam też się tak wydaje, tylko ile jeszcze mamy czekać, by nasze postulaty stały się według tych „demokratów”, ważniejszymi? Kolejne 20 lat? Bo ich „ważniejsze” mają dwa miesiące. Nasz „Cajtung” walczy od pierwszego numeru, co miesiąc, o poszanowanie wolności i demokracji. Odnosimy jednak wrażenie, że często pod pojęciami tymi rozumiemy coś zupełnie innego, niż Komitet Obrony Demokracji. Jak również zauważył Jerzy Gorzelik, odpowiadając panu Radwanieckiemu: „Panu się chyba coś pomyliło. Nie zauważyłem, by ktokolwiek podczepiał się pod KOD. Zauważyłem natomiast, że Pańskie wyobrażenie o demokracji niespecjalnie odbiega od demonstrowanego przez PiS. I właśnie wyraźnego zdystansowania się od takiego pojmowania patriotyzmu mi w KOD brakuje.” (MP, DD)


12

styczeń/luty 2016r.

Województwo częstochowskie – coś się w tej sprawie dzieje

Pozwolić im odejść

Nie jest to robione z myślą o nas, ale jednak może nam przynieść korzyść. Taką mianowicie, że województwo śląskie będzie się pozbywać nie śląskich ziem. Oby. Chodzi tylko o to, by przy okazji nie stracić Lublnińca czy Olesna.

W

szystko wskazuje na to, że PiS jednak przymierza się do powołania województwa częstochowskiego. - Sprawa jest w toku, taką wolę wyraził mąż stanu, pan prezes Jarosław Kaczyński. W tej chwili są oczywiście sprawy pilniejsze, na które czekają ludzie w całym kraju, jak program 500+. Doczekamy się jednak podjęcia sprawy województwa częstochowskiego jeszcze w tym roku, a jej sfinalizowania - w ciągu 2-3 lat,

Jeśli powstanie, to na pewno z części obecnego województwa łódzkiego i śląskiego. Być może kawałka województwa świętokrzyskiego.

ZAUWAŻYŁ, ŻE WAŻNA JEST WSPÓLNA HISTORIA! Nie możemy jednak liczyć, by Częstochowa zabrała do siebie Altrajch. Ani Sosnowiec, ani sąsiednie miasta nie zechcą być peryferiami Częstochowy. A jak zapewnia poseł Giżyński, wola mieszkańców będzie uszanowana. Ale już dla Zawiercia czy Siewierza Częstochowa może być równie atrakcyjna, jak Katowice. Odległość do obu miast jest podobna, a mentalnie tamtym mieszkańcom, dawnej Kongresówce, na pewno bliżej do Częstochowy, niż do nas. Poseł Giżyński zauważa, co będzie atutem takiego województwa: „łączyłoby ludzi podobnych nawet charakterologicznie. Łączy nas również historia; walczący na tych terenach żołnierze wyklęci, szlaki powstańcze i bitewne w częstochowskich, radomszczańskich, kłobuckich czy wieluńskich lasach, na to nakłada się też mapa archidiecezji częstochowskiej”. I ma rację, dziwne że śląscy politycy nie umie-

Poseł Giżyński: „łączyłoby ludzi podobnych nawet charakterologicznie. Łączy nas również historia; walczący na tych terenach żołnierze wyklęci, szlaki powstańcze i bitewne w częstochowskich, radomszczańskich, kłobuckich czy wieluńskich lasach, na to nakłada się też mapa archidiecezji częstochowskiej”. I ma rację, dziwne że śląscy politycy nie umieją artykułować właśnie tego, że nas z nimi nie łączą podobieństwa charakterologiczne, że nie mamy wspólnej historii. jeszcze w tej kadencji” – twierdzi poseł Prawa i Sprawiedliwości Szymon Giżyński, szef tej partii na Ziemi Częstochowskiej. Raczej wątpliwe, by odważył się powoływać na słowa Kaczyńskiego bez konsultacji z liderem PiS-u. A jeśli Kaczyński jest za powołaniem województwa częstochowskiego – to częstochowskie powstanie. O ile oczywiście wcześniej PiS na skutek jakichś perturbacji nie utraci władzy. Poseł Giżyński przekonuje, że prace nad powołaniem województwa częstochowskiego zaczną się jeszcze w bieżącym roku a zakończą w tej kadencji sejmu. W interesie Ślązaków jest by to województwo powstało – i by zabrało jak najwięcej nieśląskich ziem.

ją artykułować właśnie tego, że nas z nimi nie łączą podobieństwa charakterologiczne, że nie mamy wspólnej historii, nigdy i z nikim razem nie walczyliśmy.

KAWAŁEK ŚLĄSKA? NIE MA MOWY! Pozostaje jednak problem, co z ziemiami śląskimi, do których niektórzy częstochowscy politycy też roszczą sobie pretensje. Trzeba pamiętać, że granica Górnego Śląska przebiega raptem dziesięć kilometrów od Częstochowy, że tereny obecnych powiatów lublinieckiego (obecnie województwo śląskie) i oleskiego (obecnie woj., opolskie) do 1998 roku leżały w wojewódz-

twie częstochowskim. Trudno wyobrazić sobie, by te rdzennie śląskie ziemie znów trafiły pod władzę „medalikorzy”. - Nie dopuszczam takiej myśli ani ja, ani nasi mieszkańcy. My doskonale wiemy, że jesteśmy Ślązakami a tu jest Górny Śląsk – twierdzi Edward Maniura, burmistrz Lublińca. I dodaje, że jeśli będzie trzeba bronić śląskości Lublińca czy Woźnik, mieszkańcy wyjdą na ulicę. - Nie mam nic przeciwko powstaniu tego województwa, ale na nas nie mają co liczyć. Nawet gdyby nasi mieszkańcy mieli demon-

Sprawiedliwości, niewiele będą sobie robiły ze stanowiska sejmiku wojewódzkiego, którym rządzi koalicja PO-SLD-RAŚ-PSL. Jednak równie prawdopodobne, że sejmik przegłosuje rezolucję, że jest za integralnością województwa w dotychczasowym kształcie. Ciekawe, jak wówczas zachowa się czwórka radnych Ruchu Autonomii Śląska.

MY WAM, WY NAM? Tuż po tym bowiem, jak sejm nie przyjął projektu ustawy o języku śląskim i śląskiej grupie etniczną, uchwałę popierającą zmiany w

Trudno oczekiwać, aby państwo polskie chętnie realizowało śląskie postulaty. Sejmowa debata pokazała, jak obecna większość parlamentarna na nas patrzy. Ale tym bardziej trzeba popierać wszystkie działania spoza Śląska, które są także w naszym interesie. Właśnie takie, jak częstochowska walka o własne województwo. strować pod parlamentem – mówi Maniura. Twierdzi, że nie spotkał w swoim mieście nikogo, kto chciałby do województwa częstochowskiego. – U nas w 1998 roku wszyscy cieszyli się, że wracamy do wspólnego województwa z resztą Górnego Śląska. Nie damy sobie tego drugi raz zabrać – wyjaśnia. Zresztą zabawne byłoby, gdyby Koszęcin, siedziba zespołu „Śląsk”, nagle znalazła się poza jednym z górnośląskich województw.

SAŁUGA: CZĘSTOCHOWA I ŚLĄSK TO JEDEN REGION Wydaje się, że główny orędownik częstochowskiego, poseł Giżyński, nie ma zakusów na śląskie ziemie. Mówiąc o przyszłym kształcie nowego województwa dodaje wszak: „na to nakłada się też mapa archidiecezji częstochowskiej”. A w niej Śląska nie ma. W interesie Śląska leży więc, aby to województwo powstało. Niestety, samorząd województwa śląskiego jest odmiennego zdania. Wyraża to zwłaszcza marszałek, Wojciech Saługa (PO), co nawet nie powinno specjalnie dziwić, bo sam jest z Jaworzna, więc też spoza Śląska. Saługa twierdzi, że same pomysły w rodzaju województwa częstochowskiego nie sprzyjają jedności regionu. Pan marszałek nie sprecyzował, jakiego regionu. Bo my regionu śląsko-częstochowskiego nie znamy! Prawdopodobnie władze państwa, skupione w rękach Prawa i

ustawie o mniejszościach narodowych i etnicznych zgodną ze śląskim projektem obywatelskim przyjął 18 stycznia sejmik województwa śląskiego. Za była cała koalicja, przeciw radni PiS. Trudno nie odnieść wrażenia, ze koalicja po prostu postanowiła odpowiedzieć na to, co działo się na Sali sejmowej. Pokazać, że jest wobec PiS-u opozycją. Można jednak było też usłyszeć głosy, że jest to transakcja wiązana. Że owszem, nawet PSL poprze zmiany w ustawie (w sejmie było za ich odrzuceniem), ale w zamian RAŚ solidarnie z resztą koalicji opowie się za integralnością województwa śląskiego w obecnym kształcie. Czyli że Ruch Autonomii Śląska zagłosuje za tym, że nadal chce wspólnego województwa z Częstochową. Już niebawem zobaczymy, jak będzie.

A temat jest ważny, gdyż odejście Częstochowy byłoby pierwszym krokiem do powstania województwa autentycznie śląskiego. Krokiem pierwszym, bo przecież z czasem konieczne byłoby połączenie ziem górnośląskich leżących dziś w województwach śląskim i opolskim, a pozbycie się części Małopolski (ze śląskiego) i Dolnego Śląska (z opolskiego) – ale byłaby to zmiana w pożądanym przez Ślązaków kierunku. Trudno wprawdzie oczekiwać, aby państwo polskie chętnie realizowało śląskie postulaty. Sejmowa debata pokazała, jak obecna większość parlamentarna na nas patrzy. Ale właśnie tym bardziej trzeba popierać wszystkie działania spoza Śląska, które są także w naszym interesie. Właśnie takie, jak częstochowska walka o własne województwo. Dariusz Dyrda

SPROSTOWANIE W poprzednim numerze też pisaliśmy o planach powołania województwa częstochowskiego a tekst opatrzyliśmy mapką, pokazującą gdzie w województwie śląskim przebiegają wschodnia granice Górnego Śląska. Na skutek jednak niepodpatrzenia naszego redakcyjnego grafika powiat lubliniecki znalazł się poza Śląskiem. Wszystkich Ślązaków z tego terenu za ten błąd serdecznie przepraszamy. Wyboczcie!

PiS podczas kampanii wyborczej zapowiadał powołanie trzech nowych województw: środkowo-pomorskiego (mówił o nim także Jarosław Kaczyński), częstochowskiego i warszawskiego. Pomysł z nowym województwem na Wybrzeżu upadł chyba zupełnie, kwestia częstochowskiego wydaje się otwarta, zaś największe parcie wydaje się obecnie w PiS-ie na wydzielenie Warszawy z obecnego województwa i uczynienie jej województwem samodzielnym. Dla nas nie ulega żadnej wątpliwości, że głównym celem przyświecającym rządzącej partii jest przeprowadzenie wcześniejszych wyborów samorządowych. Zarówno w mazowieckim, jak i w śląskim, gdyby do zmian tych doszło, musiały by się odbyć nowe wybory do sejmików, gdyż województwa zmieniłyby kształt. Mazowsze w sumie mało nas obchodzi, natomiast wybory w woj. śląskim (już bez Częstochowy) to wielkie wyzwanie dla śląskich organizacji. I pytanie, czy zdołają pójść razem, czy znów, jak w ostatnich wyborach do sejmiku albo kompromitacji w wyborach parlamentarnych komitetu „Zjednoczeni dla Śląska” – na skutek osobistych animozji nie uda się stworzyć jednej, wspólnej listy, co musi przełożyć się na kolejną wyborczą porażkę Ślązaków.


13

styczeń/luty 2016r.

Cidrów już niy bydzie? PIOTR FLACH Upadający Śląsk to nie tylko zamykane kopalnie czy rozpadające się osiedla. Dla każdego ślůnskigo chopa najfajniejszy bal to… fusbal, więc niszczenie fusbala to także niszczenie naszego dziedzictwa. Obecnie z taką sytuacją mamy do czynienia w Radzionkowie

Od

bajtla lotali my na mecze GKS Ruch Radzionków na boisko przy ul. Narutowicza na Stroszku, czyli w Radzionkowie 3. W latach 80, przypadających na lata mojego pierwszego zainteresowania szpilami, grali my w klasie rozgrywek „około” okręgówki. Trwało to mniej więcej do połowy lat 90, kiedy w końcu drużyna zaliczana raczej do licznego grona klubów dzielnicowych w Bytomiu, funkcjonujących obok można powiedzieć w tamtych czasach potęg, jakimi były Szombierki i Polonia, rozpoczęła marsz w górę. Ale co ważne, nie tylko drużyna Cidrów pieła się w górę, ale jednocześnie lokalni działacze samorządowi spotykający się w klubowej kawiarence coraz śmielej występowali z ideą odzyskania praw miejskich przez Radzionków. Kulminacja, a może nawet kumulacja, miała miejsce w 1998 roku, kiedy to miasto Radzionków wybiło się na autonomię od Bytomia, zaś drużyna Cidrów dopięła swego i

awansowała do I ligi (wtedy najwyższa klasa rozgrywek). Przełomem był piątek 24 lipca 1998 roku. To właśnie w tym dniu, Ruch Radzionków podejmował na własnym boisku, na inaugurację rozgrywek, drużynę aktualnego mistrza Polski Widzewa Łódź. W składzie przyjezdnych zawodnicy znani nam dotychczas tylko z telewizora Tomasz Łapiński czy Artur

LEGENDARNY SZPIL Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, bo oto nasz Ciderland ogrywa Widzew 5-0. W tym jednym dniu byliśmy tak dumny, że bardziej już nie można i to za sprawą naszego Ruchu Radzionków. W wywiadach przedmeczowych zawodnicy łódzkiej drużyny z uśmie-

niu od wielu innych klubów z małych miasteczek, za którymi stał lub stoi duży sponsor, w Radzionkowie zrobiono coś z niczego. W pierwszym sezonie drużyna żółto-czarnych zdobyła 6 miejsce w Polsce. Do dzisiaj wyjeżdżając w odległe zakątki kraju spotyka się osoby, które o naszym mieście usłyszeli tylko w kontekście wydarzenia z 24 lipca 1998 roku.

Rzeczywistość przerosła nasze najśmielsze oczekiwania, bo oto nasz Ciderland ogrywa Widzew 5-0. W tym jednym dniu byliśmy tak dumny, że bardziej już nie można i to za sprawą naszego Ruchu Radzionków. W wywiadach przedmeczowych zawodnicy łódzkiej drużyny z uśmiechem opowiadali, że wyjeżdżając na mecz nie za bardzo wiedzieli, w którą stronę Polski mają jechać. Zaś po Radzionkowie krążyły plotki, że Widzew nie będzie nam wbijać więcej niż 3 bramek, bo nie chcą nas na początku rozgrywek zniechęcać. Wichniarek. Czytając tylko plakat zapowiadający to wydarzenie miało się wrażenie groteski. Gdzie tam naszej drużynie złożonej w zdecydowanej większości z młodych karlusów ze Śląska prowadzonych przez doświadczonego Ecika (Mariana Janoszkę) do Widzewa Łódź, którego jeszcze niedawno podziwialiśmy jak ogrywa w ostatnich minutach meczu decydującego o mistrzostwie Polski Legię Warszawa.

chem opowiadali, że wyjeżdżając na mecz nie za bardzo wiedzieli, w którą stronę Polski mają jechać. Zaś po Radzionkowie krążyły plotki, że Widzew nie będzie nam wbijać więcej niż 3 bramek, bo nie chcą nas na początku rozgrywek zniechęcać. A rzeczywistość była taka, że w jeden dzień poza zawodnikami Widzewa, cała Polska usłyszała o Radzionkowie. Mieście, w którym nie ma rzeczy niemożliwych do zrobienia. W odróżnie-

Piszę o tym, nie, dlatego że mamy rocznicę (bo nie mamy) tych wydarzeń, które utkwiły w mojej pamięci, jak i zapewne w pamięci 8.000 (sic!) publiczności zgromadzonej na tym historycznym, a może nawet już legendarnym meczu. Okazja jest niestety smutna i skłaniająca do refleksji. Mimo upływu już niemal 20 lat od dnia, w którym Radzionków odzyskał swoje miejsce na administracyjnej mapie Polski nie zrobiliśmy na-

wet małego kroku, który przybliżałby dzień, w którym drużyna Ruchu zagra w Radzionkowie.

ZLICYTOWANY STADION Zaś nad naszym klubem pojawiają się coraz czarniejsze chmury, bo oto w ostatnim czasie część stadionu została sprzedana na licytacji bytomskiej Firmie Bytaqua, w tym płyta i budynek klubowy. Przez nasze zaniedbanie, jak na razie utraciliśmy tylko płytę stadionu, na której nasi piłkarze dokonywali dla nas rzeczy, z realnego punktu widzenia, niemożliwych do zrobienia i budynek klubowy z kawiarenką, w której wylęgała się idea restytucji praw miejskich dla Radzionkowa. Nie podlega dyskusji, że w granicach miasta Radzionków potrzebna jest „Ciderarena”, podobnie jak stadion piłkarski potrzebny jest w każdym śląskim mieście. Tym bardziej takim, które zakosztowało ekstraklasy. Nie sposób wycenić Ruchu Radzionków jako jedynego (w pewnym czasie) nośnika pozytywnego wizerunku miasta w całym kraju. W Radzionkowie chyba nikt nie wyobraża sobie rozgrywek piłki nożnej bez drużyny żółto-czarnych z powodu braku obiektu, co niestety z roku na rok staje się coraz bardziej realne.

Stadion Ruch Radzionków wraz z budynkiem klubowym przy ul. Narutowicza w Bytomiu był zarządzany przez likwidatora GKS Ruch Radzionków. Obecny KS Ruch Radzionków jest sportowym sukcesorem poprzedniego GKS Ruch Radzionków, natomiast zgodnie z prawem obecny KS jedynie dzierżawił od likwidatora GKS budynek klubowy i boisko główne, które zostały zajęte w związku z zadłużeniem GKS. Likwidator prowadzi swoje postępowanie zmierzające do spłaty wierzycieli, a zatem stara się spieniężyć majątek zadłużonego GKS, w tym niestety również zbyć stadion wraz z budynkiem klubowym. Próby zbycia budynku i części stadionu miały formę licytacji. Obecna zakończona sukcesem (z punktu widzenia wierzycieli GKS) licytacja była już szóstą próbą. Licytację wygrała spółka „Bytaqua” z Bytomia, której działalność polega m.in. na wynajmie i dzierżawie. A zatem, jest nadzieja na dalszą możliwość użytkowania obiektu przez klub. W działaniach likwidatora, jak również wierzycieli GKS Ruch Radzionków (w tym gminy Bytom), nie należy dopatrywać się żadnej złośliwości, są one naturalną konsekwencją dawnych decyzji (często koniecznych i wymuszonych okolicznościami) włodarzy klubu, które doprowadziły do zadłużenia.


14

styczeń/luty 2016r.

FIKSUM DYRDUM

T

och mioł ale urlaub – dwa miesionce ech felietona do Cajtůnga niŷ pisoł. Tematůw zaś tela, co ani niŷ wiŷm, kiery nojważniejszy. Ale… Kiej blikom na Ojropa, na to, jak staro cywilizacjo niŷ może se poradzić ze emigrantami – kierzy gwołcom, kradnom a dopominają sie, coby szanować jejch prawa a zakony, a zaś w rzīci majom prawa a rechty ludności miejscowŷj – to se spominom, jak stare ludzie, kierych dzisio już ni ma, spominali te roki,kiej u nos nastała Polska. Nojbarżyj za Polska Ludowa. Gwałcone kobiety, mordowani ludzie – to wprawdzie obraz tylko tuż po wojnie. Byliśmy terenem podbitym, nie żadnym sojusznikiem, i traktowano nas jak naród podbity. Potem niby staliśmy się Polakami, a raczej kazano nam być Polakami. Nagle nie było nam wolno mówić we własnym języku, a sam jeszcze w szkole dostawałem linijką po łapach (po głowie też) kiej żech ze kamratami po ślůnsku se ŏsprawioł. Lubią Polacy opowiadać, jak to ich germanizowano, rusyfikowano. To niech podadzą przykład ze szkoły podstawowej, gdzie dzieci bito pod zaborami za mówienie między sobą po polsku. Słynne Dzieci z Wrze-

Imigranty? Oma ŏsprowiali… śni protestowały przeciw nauczaniu po niemiecku. Nam się nauczanie po śląsku przez dziesięciolecia nawet nie śniło, myśmy między sobą nawet rozmawiać po swojemu nie mogli.

ta stoły sie ważne. Jak nagle dla emigranta mieszkania były niemal od ręki, a Hanys mógł czekać, czekać, czekać. Jak nagle nasza własna historia stała się wstydliwą, a musieliśmy się uczyć

mężczyznę, który walczył z partyzantami (tyle że jugosłowiańskimi) miałem w domu. Ale on nie mógł przyjść do szkoły opowiedzieć o swoich losach – mógł zamiast niego zjawić się

Patrzę na Niemców zatrwożonych zaproszonymi Arabami. Że strach wyjść na ulicę. I przypominają mi się opowieści mojij omy a jij kamratek, o tym, że przudzij, to u nos szło ŏstawić kole sklepu koło, chałpa ŏstawić ŏtworzono. Kiej się skludziły gorole – ŏroz koło sie traciło, dźwiŷrze trza było zawiŷrać. O’roz przībycin kozoł godać we jego godce, o’roz zwyki imigranta stoły sie ważne. Nagle nasza własna historia stała się wstydliwą, a musieliśmy się uczyć historii emigrantów, o jakimś Lwowie, Wilnie jakimś, powstaniach jakichś, warszawskich, styczniowych. Patrzę na Niemców zatrwożonych zaproszonymi Arabami. Że strach wyjść na ulicę. I przypominają mi się opowieści mojij omy a jij kamratek, o tym, że przudzij, to u nos szło ŏstawić kole sklepu koło, chałpa ŏstawić ŏtworzono. Kiej się skludziły gorole – ŏroz koło sie traciło, dźwiŷrze trza było zawiŷrać. O’roz przībycin kozoł godać we jego godce, o’roz zwyki imigran-

historii emigrantów, o jakimś Lwowie, Wilnie jakimś, powstaniach jakichś, warszawskich, styczniowych. A przecież dla mnie prawdziwą wojenną historią, tą bliską, była historia młodego chłopaka w mundurze Wehrmachtu – bo taki mundur nosił mój ojciec, stryj, wszyscy bliżsi i dalsi wujkowie. Faceta, który walczył w partyzantce, widziałem tylko w telewizji;

imigrant z jakiejś tam brygady kawalerii, co to panie dziejku, na niemieckie czołgi szarżowała. Nagle imigranci kazali wyprzeć się nam własnej historii i uczyć ich. Ba, nawet dziś, w moim hajmacie, gdy id do sklepu i proszę o tresik, kyjza, abo cygarety i sztrachecle, abo fiberglas, abo bele co – słysza: nie rozumiem. Nie umie pan po polsku?

Poradza. Toć że poradzą, ino czamu u sia mom kupować we godce imigrantůw. Czamu to my sie momy uczyć jejch godki, a niŷ ŏni godki ludu, do kierego sie skludzili? Może i Niemców to czeka, może i oni za kilkadziesiąt lat będą musieli znać arabską nazwę koszulki, sera, zapałek i termometru, żeby je kupić? Na razie jednak oni przeżywają jedynie namiastkę tego rozpychania się imigrantów, którego Ślązacy doświadczyli w państwie polskim. Rozumiem lęk przed islamskimi imigrantami. Sam ten lęk podzielam. Jednak gdy Polacy na Śląsku demonstrują przeciw imigrantom, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Bo przecież oni tu też są imigrantami. Imigrantami, którzy brutalnie narzucili ludności miejscowej swoje zwyczaje. Chociaż nie zawsze brutalnie. Na przykład takie „święcone” – to zwyczaj dawnym Ślązakom nieznany. Pojawił się u nas w latach 60. XX wieku. A jednak dziś Ślŏnzoki lecom ze koszyczkiem do kościoła – i ani sobie pomyślą, że przykładają tym rękę do polonizacji swojej krainy. Dariusz Dyrda

TAKO PADO LYJO

Co

kwila ftoś dō mnie zwōni, szrajbuje i pyto czym ferajna pod mianym „Ślonzoki Razem” bydzie inkszo ôd ferajny Gorzelika, RAŚ-a, abo tŷj partie, co ôbiecoł zbajstlować? Miołech dojś fest problŷm, jako to pokozać, do momyntu ażech niŷ poczytoł „Jaskółki Śląskiej” 11-12/2015, w keryj tak Jorg-szef RAŚ, jako i jego szpec ôd „politologie” Jacek Tomaszewski naszkryflali, co ponoć wykonanie Wyroku TK ze dnia 28.10.2015 ŏ ŏbniżyniu podatkůw do biydokůw, moge ôbalić samorzōndy. Skuli tego, co te na bezrok dostanōm myni geltu z podziału tego, co pod rewolwerŷm fiskalnym Państwo Polskie zebiere wszystkim biydokom i strzedniokom. Nojprzůd Gorzelik (we Jaskółce): „sytuacja finansowa samorządu w Polsce, obciążanego kolejnymi zadaniami, już dziś oceniana musi być jako krytyczna. To znamienne, że realizując swe wyborcze obietnice, politycy partii ogólnopolskich nie zadają sobie trudu, by zatroszczyć się o interes samorządów”. I tuplikuje dali: „Mniej połączeń kolejowych? Likwidacja przedszkoli? Brak remontów dróg? Polska w ruinie może wkrótce stać się samospełniającym proroctwem, jeśli władze centralne, realizując swoje pomysły, nie zabezpieczą interesów samorządu”. Mie tako argumentacja znerwowała. Niŷ ino mie. Widzioł to tyż Rzecznik Praw Obywatelskich i pod rzōndami PO w tŷj sprawie wniůs w imŷniu Oby-

Wziąć ludziom, aby dać urzędnikom? Gańba! wateli RP pozew przeciwko Rządowi RP do Trybunału Konstytucyjnego. Tukej pora cytatōw we tyj sprawie: A co na to Trybunał Konstytucyjny? „Kwota zmniejszająca podatek nie jest przywilejem ze strony władzy względem obywateli (...). Kwota wolna należy do obywatela, jest wyrazem jego wolności i praw w państwie, jest rodzajem jego

Zdaniem TK uzasadnione jest oczekiwanie, że państwo zagwarantuje obywatelowi minimalny zasób środków umożliwiających zaspokojenie podstawowych potrzeb życiowych i uczestniczenie w życiu publicznym. „Tak pojmowane minimum egzystencji ma rangę wartości konstytucyjnej. Nie powinno być opodatkowane to, co jest nie-

ków. Już w starożytnych Atenach ci którzy nie płacili podatków, a z nich żyli, nie tylko nie mogli sprawach podatków uczestniczyć w dyskusji, ale nawet głosować. Wyobraźcie sobie, że RAŚ staje po stronie władz Katowic, które stać na wypaśną imprezę sylwestrową za 2 mln zł – ale zabierają te pieniądze bied-

„Ślonzoki Razem”, dopóki ja będę miał coś do powiedzenia, zawsze będą po stronie płacących podatki, a nie po stronie ludzi żyjących z podatków. Już w starożytnych Atenach ci którzy nie płacili podatków, a z nich żyli, nie tylko nie mogli sprawach podatków uczestniczyć w dyskusji, ale nawet głosować. podstawowej własności. W kwocie wolnej (...) widzimy pewną wizję państwa i jego stosunku do obywatela” - padoł, tuplikujonc wyrok, sędzia Mirosław Granat. Wskazał on, że konstytucja mówi o społecznej gospodarce rynkowej, co oznacza, że podatek nie powinien być ciężarem większym niż jest to absolutnie konieczne, a obowiązek jego płacenia nie może prowadzić do nędzy podatnika. „Obowiązkiem państwa jest pozostawienie dochodu podatnikowi bez obciążania go podatkiem, w zakresie w jakim jest to niezbędne do stworzenia minimalnych warunków godnej egzystencji człowieka. Dopiero dochód przekraczający tę kwotę powinien podlegać opodatkowaniu” – mówił.

zbędne do stworzenia warunków dogodnej egzystencji” - podkreślił. Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił uwagę, że w przeszłości kwota wolna od podatku podlegała waloryzacji, ale ostatni raz miało to miejsce w 2006 r. Tymczasem od marca 2008 r. do marca 2014 r. ceny wzrosły o 17,9 proc. Tomaszewski jak i Gorzelik wierza znajōm te cytaty lepi niż jo i niŷ wiym, na co strzŷlajōm w idea Autonomie i Ślůnzokōw chcōnc dowalić PiS-owi, kery dowo ulga gibcij, niż dało by PO. Stąd „Ślonzoki Razem”, dopóki ja będę miał coś do powiedzenia, zawsze będą po stronie płacących podatki, a nie po stronie ludzi żyjących z podat-

nym, w ich podatkach. Albo po stronie władz Rudy Śląskiej, która ostatnio podarowała 25% opłaty za użytkowanie wieczyste gruntów, dając w ten sposób ubogim po 1 zł, a posiadaczom sporych działek po kilkaset złotych. Ja jak i Ślonzoki Razem jesteśmy po stronie tych, co płacą podatki i klepią biedę, a nie po stronie żyjących i to nieźle z podatków i wydatków samorządu czy rządu RP. Jesteśmy za zwiększeniem kwoty wolnej opodatkowania, jak tylko się da. Uważając, że zawsze lepiej, by pieniądze były w rękach rodziny, niż urzędników. Ja rozumiem, że samorządy mają swój udział w podatku od osób fizycznych, i jeśli spadnie ten podatek, to

mniej dostaną też samorządy. Ale w Polsce kwota wolna od podatku należy do najniższych w UE. Protestowanie przeciw jej podniesieniu, przeciw pozostawieniu paruset złotych w kieszeni biednych ludzi, aby samorządy nie zbiedniały, aby urzędnicy mieli czym szastać, jest więc dla mnie działaniem hieny. Eli tak se Jorg a Tomaszewski forsztelujom autonomio, to jo je rod, iżech już ś nimi we jednŷj ferajnie niŷ je! Skirz tego, co wele mie autonomio naczyno sie na familie, a kończy hań, kaj bŷamtry, urzędniki, decydujom ŏ tym, jak wydować můj gelt! Tak, ja wiem, że Gorzelik nie protestuje wprost przeciw podwyższeniu kwoty wolnej od opodatkowania. On postuluje, żeby rząd zrekompensował samorządom te straty, wyliczone na prawie 7 miliardów. Ponieważ jakoś nie wyobrażam sobie, by rząd RP nagle znalazł – przy licznych swoich kosztownych obietnicach – te 7 miliardów, to w praktyce apel Gorzelika jest apelem o pozostawienie kwoty wolnej od podatku na haniebnie niskim poziomie. Ino mi żol. Ze RAŚ-em żech je ŏd dobrych 15 lot. I piŷrszy roz niŷ zgadzom sie ze apelem szefa RAŚ-a do polskigo rządu. Pytocie, czym „Ślonzoki Razem” bydom inaksze od RAŚ-a? Baji tym! Lyjo Swaczyna Katolik rzymski, niŷ polski


15

styczeń/luty 2016r.

PISZE CÓRKA NACZELNEGO

S

kończyło się bieganie po fryzjerach, kosmetyczkach i sklepach z ciuchami. Skończyło się zamieszanie z próbami poloneza w szkole, skończyło się martwienie czy w dniu studniówki na środku czoła nie pojawi się wielki pryszcz. Krótko mówiąc, studniówka się odbyła, a swoją drogą również wyjątkowo udała. Ale nie o studniówce dzisiaj! Jak to w każdym polskim liceum, po studniówce zaczyna się prawdziwy nacisk na maturę. Maturą straszą na każdej lekcji a nawet (o zgrozo!) na zastępstwach. Kilka razy dziennie słyszę, że od tego egzaminu zależy cała przyszłość. Od matury zależy na jakie studia się każdy młody człowiek dostanie (lub też nie), czy będzie chciał poświęcić kolejny rok na poprawę swojego wyniku, albo czy w ogóle tą nieszczęsną maturę zda! I między tymi wszystkimi pogadankami na ten temat, kilka razy wyłapałam sło-

Pała być miała... wa, że bardzo ważna jest frekwencja, że musimy chodzić do tej szkoły bo inaczej nie zdamy, nie dostaniemy się tam gdzie chcemy i generalnie to koniec świata. I ja tak siedzę w tej szkole i tego słucham, i zastanawiam się o co chodzi. Ja sama na lekcjach raczej bywam, niż regularnie na nie uczęszczam. Z drugiej strony frekwencja 61,5% świadczy o tym, że jednak częściej w tej szkole jestem niż mnie nie ma, więc nie jest najgorzej. Ocenom też do osławionej średniej 4,75 (dla niewtajemniczonych: minimalna wymagana do paska na świadectwie) też wiele brakuje. I gdyby w tym wszystkim kierować się słowami nauczycieli, rodziców (może mnie ojciec redaktor nie ocenzuruje) a nawet znajomych, martwiących się każdą oceną, to ja w za-

sadzie tej strasznej matury powinnam nie zdać. No bo frekwencja chyba najniższa w szkole, średnia ocen w klasie, to czego się spodziewać? Zresztą nie jestem w stanie zliczyć ile razy mnie o tym, że nie zdam, wręcz zapewniano. A ja uparcie od 3 lat (a w zasadzie 6, ale tak daleko w przeszłość nie brnijmy) wzruszam ramionami i mówię, że spokojnie, że dam radę. I w końcu, w końcu w klasie maturalnej nadszedł czas matur próbnych. Z polskiego wyszłam z sali pierwsza, to ludzie pytali czy nie dałam rady nic napisać. Z matematyki (a w klasie humanistycznej to chyba najbardziej znienawidzone słowo) wyszłam jako druga, i powtarzały się te same pytania. Próbnego angielskiego z operonu moja szkoła niestety nie pisała.

PISANE ZA BRYNICĄ

NIECH ŻYJE NARÓD ŚLĄSKI!

Bez Czeladzianek? 15

Co

wy byście, Hanysy, bez dziołch z Czeladzi zrobili? Obejrzałam w necie sejmową debatę na temat języka śląskiego i śląskiej mniejszości etnicznej. Gorzelik, jak to Gorzelik, mówił ze swadą, ale chyba mu się trochę miejsca pomyliły, bo był to bardziej akademicki wykład, popis erudycji, i cytowania klasyków, niż wystąpienie do parlamentu. Kto kiedykolwiek widział występującego Gorzelika, doskonale wie, o czym piszę. Kto nie widział – wytłumaczyć mu trudno. Potem przyszła debata, w którym każdy odegrał swoją rolę. Rolę łatwą do przewidzenia. Posłowie PiS znów podkreślali odwieczną tęsknotę Ślązaków za macierzą i krew w powstaniach przelaną. Posłowie Kukiz’15 zrobili to samo, tyle że mniej przebierając w słowach. PSL mnie trochę zaskoczył, bo też pojechali bogoojczyźnianie, i nawet debatować nad obywatelskim projektem nie chcą, tylko od razu wyrzucić do kosza, posłanka Pietraszewska z PO to jedna z odwiecznych zwolenniczek uznania Ślązaków i godki, więc także to, co ona powie było do przewidzenia. W sumie to nie wiedziałam, czego się po Nowoczesnej spodziewać. Tymczasem posłanka Monika Rosa w swoim emocjonalnym wystąpieniu pokazała, że nie przypadkiem wybrano ją w okręgu katowickim. Wystąpiła w imieniu Ślązaków, pięknie argumentując, czemu jest za tą ustawą. Monikę Rosę wybrano w okręgu katowickim. Ale nie jest z Katowic, jest z Czeladzi. A choć prawie rówieśniczka (no, przesadzam, ja zaczynałam liceum gdy ona je kończyła) to nie będę udawać, że koleżanka. Wydaje mi się wprawdzie, że twarz tę znam z widzenia, ale może się tylko wydaje. Bez znaczenia. Ważne jest

to, że znów poparcie znaleźliście tylko u Czeladzianki. Nie będę przypominać mojego bodaj pierwszego felietonu (eh, to prawie pięć lat) , jak to działacze RAŚ po kilku piwkach zgubili w pubie główną pieczęć organizacji, i tylko przytomności umysłu Pauli zawdzięczać należy, że pieczęci RAŚ-u nie przejęli na przykład wszechpolacy. Nie będę przypominać, jak w wyborach do sejmiku 2010 roku mieliście problem z parytetem kobiet na listach i znów Czeladzianka Paula musiała przyjść z pomocą. Nie będę przypominać tych wszystkich felietonów, które w obronie śląskości napisałam. I innych tekstów też. Myślał ktoś może, że jestem jakimś takim wybrykiem czeladzkiej natury. A tymczasem proszę, znów jak nie miał się kto za wami wstawić, to Czeladzianka! Znów dziołcha z Czeladzi, Monika Rosa, musiała w prostych słowach powiedzieć to, czego Gorzelik w swym oratorskim popisie okraszonym cytatami, nie zdołał. Dlatego dobrze wam radzę, jeśli chcecie wywalczyć tę autonomię, ta godka i to uznanie narodowości, musicie więcej atencji okazywać czeladzkim dziewczynom. Jak my te sprawy weźmiemy w swoje ręce, to ani się obejrzycie, a Freistaadt Oberschlesien będzie faktem. Tylko wtedy pamiętajcie, że zawdzięczacie to Czeladzi! I liczę w rewanżu przynajmniej na okazały dworzec jako prezent od tego Freistaadt Oberschlesien. I żeby nie było, że ortografii nie znam. Z malej litery to możecie sobie pisać warszawiankę, poznaniankę, sosnowiczankę a nawet katowiczankę. Ale skuli zocy, kiery sie nom od wos należy, Czeladzianka bez wielgi „C”. Wasza Gorolica Paula Zawadzka

Aż w końcu próbne matury zostały sprawdzone i...szok. Zaskoczenie. Niedowierzanie. No bo jak to, Zofia Dyrda drugi najlepszy wynik w klasie z matematyki? Ale jak to! Muszę przyznać, że tu sama byłam ciężko zaskoczona, bo co semestr czy koniec roku zawsze mam ledwo 2. Non stop coś do poprawy, wzywanie rodziców do szkoły i straszenie, że mnie do tej nieszczęsnej matury nawet nie dopuszczą. A tu wynik lepszy niż czwórkowi a okazjonalnie piątkowi uczniowie! Na polskim sytuacja identyczna, z tym wyjątkiem, że tutaj to 2 jest zazwyczaj dość stabilne. A matura? Drugi wynik w klasie! Pytam się więc (sama nie wiem kogo, więc jeśli ktoś odpowiedź zna, to niech się ujawni) czy to ja je-

stem genialna, czy to z systemem edukacji jest coś nie tak? Osobiście wolałabym to pierwsze, ale to drugie jest jednak bardziej prawdopodobne. I ja się tylko zastanawiam jak to możliwe, że na tym Śląsku na którym obowiązek szkolny był wprowadzony jako pierwszy na świecie, w XVII wieku,, system edukacji nie działa lepiej. Można by pomyśleć, że po czterech wiekach doświadczeń będzie funkcjonował perfekcyjnie, a tymczasem wychodzi na to, że oceny zdobywane przez 12 lat (12 lat! To w końcu kawał życia) nie mają żadnego przełożenia na wyniki tego końcowego, najważniejszego „egzaminu dojrzałości”. Trochę to smutne, że na terenie gdzie kiedyś edukacja naprawdę się wyróżniała, teraz jest na takim poziomie. No chyba, że to jednak ja jestem wybitna. Ale na to pytanie, co jest bardziej prawdopodobne, odpowiedz sobie czytelniku sam, bo ja się nie podejmuję. Zofia Dyrda

stycznia 2016 Sejm RP zajął się obywatelskim projektem rozszerzenia Ustawy o Mniejszościach Narodowych i Etnicznych oraz Języku Regionalnym o śląską mniejszość etniczną. W imieniu wnioskodawców projekt dosyć gładko i rzeczowo zreferował w zastępstwie chorego prof. Zbigniewa Kadłubka - przewodniczący RAŚ dr Jerzy Gorzelik. Projekt poparły śląskie posłanki Monika Rosa w imieniu klubu Nowoczesna oraz Danuta Pietraszewska w imieniu klubu PO. Przeciw były kluby PiS (zgodnie z przewidywaniami) i Kukiz’15 (jak widać został zdominowany przez kilkunastu działaczy Ruchu Narodowego) oraz co zaskakujące również PSL (jak widać szukają zbliżenia z nową władzą). Stanowiska tych klubów referowało i w ich imieniu zadawało pytania kilkunastu posłów, wykazując się zupełną ignorancją i skrajnie nacjonalistyczną - by nie powiedzieć szowinistyczną - postawą, czego przykłady warto przytoczyć. Poseł Zbigniew Giżyński (PiS) rodem z Sierpca na Mazowszu zasugerował, że gdyby Karaimów, Romów, Tatarów i Ślązaków umieścić na jednym zdjęciu, to bez trudu Ślązaków odróżniono by ich od pozostałych, jak jabłko od egzotycznych owoców mango, czy maracui. Zapomniał przy tym o Łemkach, którzy nie wykazują cech fizycznej odmienności od Polaków, a jednak również są wymienieni w ustawie, bo ustawa mówi o odrębności językowej, kulturowej i obyczajowej, a nie o fizycznej odmienności. Kolejny poseł Tomasz Jaskóła (Kukiz’15) z Częstochowy mówił o „sztucznej mniejszość Ślązaków, którzy w rzeczywistości są Polakami”, co jest absurdem, skoro 376 tys. Ślązaków zadeklarowało w spisie, że są wyłącznie Ślązakami (a nie Polakami!), a istnieją również Ślązacy deklarujący narodowości czeską lub

Poselska wiedza, poselska logika niemiecką, a więc również niepolską. Kolejnym argumentem posła było stwierdzenie, że „nie ma języka śląskiego, jest 6 dialektów”. Ktoś powinien mu uzmysłowić, że języki niejednolite nie są żadnym ewenementem vide regionalne i mniejszościowe języki fryzyjski i serbołużycki w Niemczech, kataloński w Hiszpanii, czy sardyński we Włoszech, a nawet państwowy norweski. Na zakończenie swego wywodu poseł stwierdził, że „w praworządnym państwie z wnioskodawcami rozmawiałby prokurator”. W nazistowskiej III Rzeszy z Serbołużyczanami, a we frankistowskiej Hiszpanii z Katalończykami rzeczywiście rozmawiali prokuratorzy, w demokratycznych Niemczech i Hiszpanii, jedni i drudzy korzystają z przywilejów narodowościowych. Z powyższego widać co dla posła Jaskóły oznacza termin „praworządne państwo”. Poseł Krzysztof Sitarski (Kukiz’15) z Wodzisławia jeszcze nie dawno paradował w koszulce „Oberschlesien ist mein Vaterland” (Górny Śląsk jest moją ojczyzną), a teraz powoływał się na Korfantego, Rymera i powstańców, dowodząc, że Ślązacy to Polacy. Jak widać chęć załapania się na stołek sprawia, że niektórzy zmieniają poglądy o 180 stopni. Lider Ruchu Narodowego poseł Robert Winnicki (Kukiz’15) urodzony na Dolnym Śląsku potomek przesiedleńców zza Buga mówił, że autorzy projektu chcą zamknąć Śląsk w getcie ślązakowskim. Wypada odpowiedzieć, że Ruch Narodowy chce zamknąć Polską w „getcie polakowskim” (są przeciw UE) i sądzi innych po sobie. Dorota Arciszewka-Mielewczyk (PiS) z Gdyni tradycyjnie mówiła o separatyzmie i w ten sposób sama dowiodła naszej naro-

dowej odrębności, bo bez takiej odrębności nie ma przecież separatyzmu. I kompletnie nie rozumie, że narody bezpaństwowe wskutek państwowych prerogatyw są poniekąd zmuszone do lojalności, a gdy są dyskryminowane, to się radykalizują. Stanisław Pięta (PiS) z Bielska-Białej ad vocem wywodu Jerzego Gorzelika, który przywołał wypowiedź Wojciecha Korfantego nazywającego Ślązaków „polskimi Alzatczykami” oraz słowa pisarza i publicysty Stanisława Mackiewicza, stwierdził: „Korfanty i Mackiewicz kazaliby do was strzelać”. Stanisław Mackiewicz jako przeciwnik polskiego nacjonalizmu z pewnością nie kazałby do nas strzelać, a podobnie Wojciech Korfanty, który nie kazał strzelać do działaczy Związku Obrony Górnoślązaków, którzy domagali się praw mniejszości dla Ślązaków w II RP i podnieśli ten problem przed przedstawicielami Ligi Narodów. Wręcz przeciwnie, Korfanty szukał z nimi porozumienia, a koalicja ChD-ZOG nie powstała jedynie wskutek braku consensusu w kwestii miejsc na listach wyborczych. Wierzę natomiast, że władza spod znaku PiS, gloryfikująca dyktaturę sanacyjną i frankistowską, gdy osiągnie pełnię władzy, może kazać strzelać do ludzi, którzy się z tą władzą nie zgodzą. Posłowie PiS, PSL i Kukiz’15 dowiedli jedynie, że o Śląsku niewiele wiedzą i Śląska kompletnie nie potrafią zrozumieć, a tych Ślązaków, którzy nie poddali się polskiemu procesowi wynarodowienia, zupełnie nie trawią. Dariusz Jerczyński Felietonista jest autorem „Historii Narodu Śląskiego”, „Orędowników Niepodległości Śląska” i kilku innych książek mówiących o naszej historii.


16

za slonskisuchar.pl

styczeń/luty 2016r.

Nowości wydawnicze

W ofercie mamy trzy nowe świetne książki:

Super promocjo do każdego, fto chce wydrukować banery abo plandeki po ślůnsku. - Normalno cena m2 – 17 zł + 23 % VAT (brutto 20,91 zł – i tak jedna z nojniższych cen w regionie) - Cena do wydrukůw po ślůnsku za m2 – 13 zł + VAT (brutto 15,69 zł) Drukujŷmy do szerokości 160 cm (długość wiela trzeba) na nojwyższyj zorty maszynie Roland. Zamůwiŷnie idzie skłodać do redakcji Ślůnskigo Cajtunga – Tel. 0-501-411-994, e-mail: megapres@interia.pl

Takim właśnie przykładem jest książka „Dante i inksi” Mirosława Syniawy, będąca antologią wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! – cena 23 złote

Ślůnskie ksiůnżki w hurcie tanij! Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe łôsprowki”? „Asty kasztana ”? Eli ni mosz, terozki festelno szansa kupić je blank tanio. W księgarniach komplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. U nas razem z kosztami przesyłki wydasz na nie jedynie: !!! 110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście kupić także osobno.

„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Jest już w sprzedaży. Autor, Marcin Melon, jest nauczycielem w jednej z tyskich szkół, więc jest to dokładnie ten śląski dialekt, którego używa się na naszym terenie – cena 28 złotych

Koszt przesyłki – 9 złotych. W przypadku zamówienia powyżej 100 złotych – przesyłka gratis. lub telefonicznie 535 998 252. Można też zamówić wpłacając na konto 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 - ale prosimy przy zamówieniu podawać numer telefonu kontaktowego.

Instytut Ślůnskij Godki. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53

Asty Kasztana, Ginter Pierończyk - „Opowieści o Śląsku niewymyślonym” to autentyczna saga rodziny z Załęża. Jak się żyło w Katowicach śląskim pokoleniom? Historia przeplatana nie tylko zabawnymi anegdotkami,ale też tragicznymi wspomnieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych zbiorów. 92 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych.

„Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyrdy – to jedyny podręcznik języka śląskiego. W 15 czytankach znajdujemy kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, a pod każdą czytanką wyjaśnia najważniejsze różnice między językiem śląskim a polskim. Wszystko to uzupełnione świetnym słownikiem śląsko-polskim i polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena 28 złotych.

„Pniokowe Łosprowki” Eugeniusza Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularnego felietonisty Radia Piekary) to kilkadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej śląskiej godce, kierom dzisio nie godo już żoděn, krom samego Ojgena! 210 stron formatu A-5. Cena 20 złotych.

„Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego – to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. Cena 60 złotych.

„Komisorz Hanusik” autorstwa Marcina Melona laureata II miejsca na śląską jednoaktówkę z 2013 roku. to pierwsza komedia kryminalna w ślunskiej godce. „Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bardzij wyzgerny jak James Bond! A wypić poradzi choćby lompy na placu” – taki jest Achim Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złotych.

Farbą drukarską pachną jeszcze „Ich książęce wysokości”. To dzieje władców Górnego Śląska – a książka wyszła spod pióra Jerzego Ciurloka, znanego bardziej jako wicman Ecik z Masztalskich, ale będącego też wybitnym znawcą kultury i historii regionu – cena 30 zł


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.