GAZETA NIE TYLKO DLA TYCH KTÓRZY DEKLARUJĄ NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ
CZASOPISMO GÓRNOŚLĄSKIE
Od Sosnowca do Opola
T
ak naprawdę sytuacja jest dynamiczna i diabli wiedzą, jak się ta zbędna metropolia będzie w końcu nazywać. Sosnowiec postawił sprawę na ostrzu noża, że jak w nazwie nie będzie Zagłębia, to oni idą raus. Liczę teraz na Rudę albo Chorzów, który ogłosi, że jeśli w nazwie będzie Zagłębie, to metropolia bez nich. Jeszcze będzie się działo, bo nazwa metropolii otwarła Puszkę Pandory – pokazała dobitnie, że my wciąż jesteśmy nie razem, ale obok siebie, po dwóch stronach Brynicy. Każdy normalny to wie, ale polityczna poprawność kazała politykom udawać, że jest inaczej. Teraz może przestaną udawać. A o sprawie tej szerzej na str. 4-5 i na 15. Poza metropolią głośno jest też o stolicy Górnego Śląska, Opolu. Nieudolny prezes TVP tak nadymił, że Festiwalu Piosenki Polskiej nie będzie. Może mniejszość niemiecka urządzi zamiast tego festiwal piosenki śląskiej i niemieckiej. Śląskiej byłby ciekawy: Myslovitz, Oberschlesien, Dżem, raperka Ilona „Potania” Chylińska i inna. Oraz regionalny Zespół Śląsk, który zatańczy nam starośląskiego kujawiaka, mazura, krakowiaka czy oberka. Bo taki ma przecież śląski repertuar. O Opolu i festiwalu na stronie 6-7. Na stronach 8-10 znowu o godce. Co zrobić, coby ŏna niŷ umrzīła. I czy to, kierŷm ŏsprawiajom a piszom poniŷkierzy je jeszcze po ślůnsku? I nasz apel – kiej u nos, we hajmacie, padajom wom we sklepie „proszę mówić po polsku” – idźcie weg kupować hań, kaj godce som radzi. Pokożcie handlyrzom, co niŷ domy se godki spodobać. Zajty 12-13 niŷ som wesołe. Poloki padajom, co Ślůnzoki som elwry. Majom trocha recht, ale to ŏni nos ku tŷmu przīwiedli. Osprawiomy hań, jak to sie podzioło. Tuż proszŷmy wos do lektury. A waszym bajtlom winszujŷmy, coby ze szule przīniyśli cojgnisty ze szerwonym poskiŷm. To przeca niŷskoro. Szef-redachtůr
NR 6/7 5 (62) 2017r. (42)maj CZERWIEC/LIPIEC 2015r. ISSN 2084-2384 NR INDEKSU 280305 CENA 3,00 ZŁ (8% VAT)
Prowda pedzieć,
WSZYJSCY PSZAJŶMY SOSNOWCOWI* *Ino gańba pedzieć głośno.
2
maj 2017r.
Homo sapiens pedzioł tak: JAN DZIADUL (publicysta, w Dzienniku Zachodnim): Nazwa metropolii powinna być zgodna z rzeczywistym stanem rzeczy, a takiemu odpowiada Metropolia Śląsko-Zagłębiowska. Czy jednak zapisałaby się w świadomości kraju? Jak to będzie po angielsku, francusku czy niemiecku? Odda znaczenie, właściwe przesłanie? Może więc Metropolia Śląsko-Zagłębiowska z dodatkiem Katowicka; w skrócie i w codziennym użyciu - Metropolia Katowicka. Panoczku Dziadul, abo coś je katowicki, abo zagłębiowski. Wy, przybycin, możne tego niŷ poradzicie spokopić, ale do Ślůnzoka to je „oczywista oczywistość”. Ale ze jednym mocie recht, „Zagłębia” na żodno cudzo godka przełożyć niŷ idzie.
PIOTR SPYRA (dawniej ZChN, PiS, PO, obecnie paria Gowina, w portalu Silesion.pl, 30 kwietnia 2017r.): Delegowanie górnośląskich folksdojczów na stanowiska urzędnicze w Zagłębiu miało wywołać wrażenie, że Ślązacy są kolaborantami. To legło u źródła wzajemnych animozji między Zagłębiakami i Ślązakami. My wdycki radzi czytomy, co piszom Piotr Spyra. Idzie sie polachać. Wom sie panoczku zdowo, co przed 1939 rokiŷm u nos mieli radzi Altrajch? Przeca stare omy wdycki padały na niego Rusyjo. I jak do nos, to animozje sie wziyny z tego, co ŏd 1945 roku te byamtry (urzędnicy) ze Altrajchu cisnom sid do nos, a niŷ co bez sztyry roki nasze regierowały hań. Powiŷ wom to chneda kożdy Ślůnzok. Ale wy, jak wdycki, mocie „swoja” prowda.
Gazeta nie tylko dla osób deklarujących narodowość śląską ISSN 2084-2384 Gazeta prywatna, wydawca: Instytut Ślunskij Godki (MEGA PRESS II) Lędziny ul. Grunwaldzka 53; tel. 0501 411 994 e-mail: megapres@interia.pl Redaktor naczelny: Dariusz Dyrda Nie zamówionych materiałów
redakcja nie zwraca.
POLSKA PRESS Sp. z o.o.,
Oddział Poligrafia, Drukarnia Sosnowiec
Do wyborów półtora roku – ale trzeba sie rychtować
Kaj ta Partyjo? Dwa roki nazod, w aprilu 2015 roka, na kongresie RAŚ-a, na kierym Jorg Gorzelik staroł sie o kolejno kadencjo szefa, ŏsprawioł ŏ koncepcje dolszego działanio – a we tym, co niŷskoro na bazie RAŚ-a rychtowano bydzie Partyjo Regionalno. Przeszły dwa roki, a partyje niŷ ino ni ma, ale tyż ustała godka ŏ nij.
E
li tak dali půdzie, to do welowanio jij niŷ doczkomy. Ani welowanio do samorzondůw, kiery bydzie już za rok, ani parlamentarnego, kiery bydzie za dwa roki. Inszo rzecz, co welowanie parlamentarne 2015 pokozało, co knif ślůnskij listy spochanyj bez RAŚ do kupy ze Dietmarŷm Brehmera ze nimieckij myńszości, przīniůs ino ŏstuda, chneda żodŷn na to niŷ welowoł. Tuż wierza, RAŚ ze wyborami do sejma do se już pokůj. Abo půdzie skuplowany za jakom srogom polskom partyjom, baji PO, do kieryj mu tera nojbliżyj. Moge zaś bydzie mioł starość – ale to moge i bez partyje, sztartnonć do senatu. Przeca pora lot nazod naszymu szef-redachtůrowi Dariuszowi Dyrdzie brakło niŷwiela, coby tym senatorŷm ŏstoł. Tak, jak we 2015 roku dobre wyniki do senatu nafasowali dwa kandydaty komitetu Ślůnzoki Razem, kierych RAŚ niŷ popiŷroł.
IDOM ŚLŮNZOKI RAZYM I moge sie tak przītrefić, co te Ślůnzoki Razem zrychtujom partyjo gibcij, jak RAŚ. Zaro po parlamentarnych wyborach to zapowiadali, i naczli zbiŷrać unterszrifty, kierych trza mieć 1000, coby partyjo zarejestrować. Majom to już naszporowane, inoś, jak wiŷmy niŷoficjalnie, tera prowadzom negocjacje ze rostomaitymi ślůnskimi organizacjami, coby partyjo miała szŷrokie społeczne poparci.
n Ci ludzie mieli stworzyć Partię Regionalną, Wciąż jej nie ma. Mogę im sie to udać, bo Rada Górnośląska, kiero teoretycznie mo te ŏrganizacje kuplować, chneda wcale niŷ funguje, a Związek Górnośląski, kiery tyż hań je, pado co půdzie do wyborůw som,
Bo eli ze swoją listom sztartnie RAŚ, sztartnie Związek Górnośląski i sztartnom Ślůnzoki Razem – ůwdy ślůnski głosy sie podzielom i żodŷn ś nich mandatůw do sejmiku niŷ nafasuje.
ki Razem barżyj radykalne ŏd RAŚ-a, tuż sami z ZG sie niŷ dogodajom. Ale sam je tyż srogi cwek, bo jedŷn ze liderów Ślůnzokůw Razem, Andrzej Roczniok już poranoście lot je z Gorzelikiem w konflikcie; a zaś wtóry, Lyjo Swaczyna bez kupa lot boł w ścisłym forsztandzie RAŚ, ale po wyborach 2014 roku go wyciepli. Tera Gorzelik, eli chce być liderŷm Ślůnzokůw, musi pokozać, co i ś nimi poradzi sie dogodać. Je mocka inszych ślůnskich ŏrganizacyj. Baji Ślůnsko Ferajna, fest mocno w Mysłowicach a Świĕtochłowicach, abo DURŚ, widzany na Ziymi Rybnickij. A inaksi. Bez politycznych ambicyj, ale eli polityczne ŏrganizacje sie niŷ dogodajom, diobli wiedzom, kogo ci poprom.
To je rychtyczny test przīwůdztwa do Jerzego Gorzelika! Bo ino ŏn smoże to wzionć do kupy. Bo RAŚ je centralny. Związek Górnośląski je barżyj propolski, Ślůnzoki Razem barżyj radykalne ŏd RAŚ-a, tuż sami z ZG sie niŷ dogodajom. Ale sam je srogi cwek, bo jedŷn ze liderów Ślůnzokůw Razem je z Gorzelikiem w konflikcie; a zaś wtóry bez kupa lot boł w ścisłym forsztandzie RAŚ, ale po wyborach 2014 roku go wyciepli. Tera Gorzelik, eli chce być liderŷm Ślůnzokůw, musi pokozać, co i ś nimi poradzi sie dogodać. a niŷ ze RAŚ-ŷm. Tuż moge sie pokozać, co teroźny Sejmik województwa ślůnskigo je ostatnim, we kierym ślůnskie regionalisty majom swoja reprezentacyjo.
TEST DO GORZELIKA
Tera RAŚ mo sztyry mandaty. Szło by mieć i wiŷncyj, ino wszyjscy ŏni musieliby sie dogodać. I to je rychtyczny test przīwůdztwa do Jerzego Gorzelika! Bo ino ŏn smoże to wzionć do kupy. Bo RAŚ je centralny. Związek Górnośląski je barżyj propolski, Ślůnzo-
Czasu je zatela, coby sie dogodać. Ino eli ku tymu niŷ przīdzie, ůwdy we 2018 roku ślůnsku samorząd moge zaś – po dwůch kadencjach – być bez ślůnskich regionalistůw. Ino gańba a ŏstuda ŏstanie. AM
Powstaną śląskie partie?
Od
kilku miesięcy pojawiają się głosy, że w wyborach samorządowych, przynajmniej na szczeblu wojewódzkim, będą mogły startować tylko partie polityczne. Uderzyłoby to w mniejszość niemiecką na opolskiej części Górnego Śląska, oraz w RAŚ na przemysłowej. Obecnie mają swoich radnych wojewódzkich, ale aby ten stan rzeczy utrzymać, musieliby założyć partie polityczne. - Mniejszość niemiecka jest gotowa do założenia partii politycznej – twierdzi Rafał Bartek, szef Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Niemców na Śląsku Opolskim. I dodaje, że mniej-
szość jest jedyną w województwie opolskim siłą polityczną, mającą na miejscu swoją centralę i kilkuset działających samorządowców. Przekształcenie tej struktury w partię byłoby więc dość proste. Byłaby to oczywiście zmiana działania mniejszości, która stale podkreślała, że nie chce się angażować w politykę. Chociaż to oczywiście argument dziwaczny, wynikający tylko z niechęci społeczeństwa do polityki, bo przecież działalność samorządowa jest nią jak najbardziej, tyle że na lokalnym szczeblu. Niemcy jednak ponadto podkreślają w ten sposób, że nie chcą wpływać na politykę Polski.
Ale chyba czas najwyższy przestać udawać – są pełnoprawnymi państwa obywatelami i mają prawo w polityce uczestniczyć. W województwie śląskim start w wyborach parlamentarnych komitetu Zjednoczeni dla Śląska, współtworzonym przez RAŚ, ale oficjalnie firmowanym przez niemiecką mniejszość, okazał się klapą tak straszną, że tutaj dla partii mniejszości niemieckiej miejsca nie ma. Jest miejsce dla partii śląskiej, której powołanie już ponad dwa lata temu zapowiadał Jerzy Gorzelik, ale jak na razie w temacie cisza zupełna. O tym jednak traktuje sąsiedni tekst „Kaj ta Partyjo?”.
Jeśli okaże się, że w wyborach samorządowych nie będą mogły startować lokalne komitety (a takie głosy padają z ust parlamentarzystów i europosłów) to śląską scenę samorządową czeka prawdziwe trzęsienie ziemi. Partii lokalnych i regionalnych powstanie przynajmniej kilka. Być może to one, jednocząc się w skali kraju, przełamią w końcu monopol PO-PiS-u? I może wśród nich znajdą się takie, które szczerze poprą ideę decentralizacji państwa i uznania narodowości śląskiej, języka śląskiego? Szansa na to jest duża, bo takie oddolne partie reprezentowałyby przede wszystkim swoje regiony, a nie warszawskie elity polityczne. MP
3
maj 2017r.
„Prawdziwi Polacy” nie zgodzą się nigdy. Nie mogą. Musieliby przyznać, że są głupcami.
Śląskość do niezłomnych nie pasuje Śląskie marzenia o autonomii i uznaniu narodowości śląskiej stoją w jawnej sprzeczności z polską racją stanu, taką, jak postrzegają ją „Prawdziwi Polacy”, spod znaku PiS-u, narodowców czy nawet większości polskiego Kościoła. Dlatego dopóki świadomość sporej części polskiego społeczeństwa nie ulegnie zmianie, na realizację śląskich postulatów nie mamy co liczyć. A to znaczy bardzo długo – bo od kilku lat nastroje ewoluują dokładnie w odwrotnym kierunku. „Prawdziwi Polacy” są w natarciu.
A
oni na uznanie śląskich aspiracji zgodzić się nie mogą. Nawet nie dlatego, że uważają je za jakieś zagrożenie dla Polski, że naprawdę wierzą w rojenia o niemieckim rewizjonizmie i bzdury o naszym marzeniu, by przyłączyć się do tychże Niemiec. Tym mogą bajdurzyć ludowi ciemnemu. Jednak ci, któ-
Francuzi, Włosi. Ale ta historia zupełnie nie pasuje do polskiej narracji.
ROZKOSZOWANIE SIĘ KLĘSKAMI Bo polska narracja to krzywdy Polsce wyrządzone. Zdradzieckie rozbiory, kilka powstań, Legiony Piłsudskiego, które
Taką otóż swoją historię z jakąś masochistyczną lubością opowiadają sobie „Prawdziwi Polacy”. Rozkoszują się tym, że ich mordowano, rabowano, wyniszczano. A oni mimo to, po dziadowsku, bo po dziadowsku, ale trwają. rzy budują nastroje Prawdziwych Polaków wiedzą, że sprawa jest o wiele poważniejsza. Że tak naprawdę dotyczy samej istoty „prawdziwopolskości”.
DAWNA, WIELKA POLSKA ICH NIE CIESZY Zbudowana jest ona bowiem na poczuciu zagrożenia. Na tym, że stale ktoś na Polskę czyha, a biedna Polska musi z tymi zagrożeniami stale walczyć. Warto zauważyć, że historia dawnej, mocarstwowej Polski, państwa Chrobrego, który Kijów zdobywał; Kazimierza Wielkiego, który do Polski przyłączył Lwów; Jagiełły – który władał ponad milionem kilometrów kwadratowych a swoich synów osadzał na tronach czeskim i węgierskim – że ta historia niewiele ich interesuje. Podobnie jak losy syna tego Jagiełły, który w ofensywnej wyprawie przeciwko potężnej Turcji – zginął pod Warną. Nie interesują ich zwycięskie wyprawy Batorego (wszak Psków leży blisko Petersburga, bliżej Finlandii niż Polski), ani zdobycie Moskwy przez hetmana Żołkiewskiego. To są tematy, które „Prawdziwych Polaków” pasjonują jednak mniej – bo pokazują Polskę nie jako pokrzywdzoną, tylko imperialne państwo, które podbija i kolonizuje inne ludy, narzucając swoje rządy sporej części Europy, od dzisiejszej Rumunii, po Estonię. Tamta Polska nie była zagrożona, sama zagrażała innym. A położenie w środku Europy, między Rosją a Niemcami, nie było jej przekleństwem, lecz zaletą. To była historią, którą szczycić by się mogły narody bez kompleksów, Anglicy,
rzekomo po 123 latach wolność wywalczyły. To Bitwa Warszawska, która cudem Polskę uratowała, podła napaść Hitlera i jeszcze podlejsza zdrada Anglii i Francji, które Polsce z pomocą nie przyszły. No i sukinsyny sowieckie, które 17 września 1939 zajęły wschodnią Polskę, potem lata mrocznej okupacji hitlerowskiej, powstanie warszawskie, okupacja sowiecka i komunistyczna. Dzielnie walczący z nią żołnierze wyklęci, a po roku 1989 rządy postkomunistycznych złodziei.
macierzą, która zmaga się z najeźdźcami. W tej narracji cały historyczny wysiłek Polski nastawiony jest na wyrwanie się z niemieckich i rosyjskich szpon. W tej narracji cały naród zjednoczony pod Przenajświętszą Panienką, walczył z najeźdźcami.
JAK NIE PRAWDZIWY POLAK, TO ZDRAJCA I w tej narracji nareszcie nie ma miejsca na żadne odcienie szarości. Wszystko musi być czarno-białe. Albo jesteś patriota, albo zdrajca. Albo służysz ojczyźnie, albo wrogom ojczyzny. Nie możesz być po prostu sobą i się polską ojczyzną nie zajmować. Ona dla „Prawdziwych Polaków” jest dobrem najwyższym i kolejne ich pokolenia o niczym innym nie marzyły, tylko żeby znów – cokolwiek by to nie znaczyło „Polska była Polską”. I nagle na ziemiach, które oni mają za odwiecznie polskie, jakaś grupa – ku ich utrapieniu liczna, gdzieś koło miliona osób – ogłasza, że jej ta wytęskniona ojczyzna nigdy specjalnie nie interesowała. Bezczelne Hanysy twierdzą, że mają własną historię, z Polską przez dobre 700 lat nic ich nie łączy-
Na ziemiach, które oni mają za odwiecznie polskie, jakaś grupa – ku ich utrapieniu liczna, gdzieś koło miliona osób – ogłasza, że jej ta wytęskniona ojczyzna nigdy specjalnie nie interesowała. Bezczelne Hanysy twierdzą, że mają własną historię, z Polską przez dobre 700 lat nic ich nie łączyło, pod żadnymi rozbiorami nie byli, z Niemcami nie walczyli, bo przecież sami byli pełnoprawnymi obywatelami III Rzeszy. No skandal! Taką otóż swoją historię z jakąś masochistyczną lubością opowiadają sobie „Prawdziwi Polacy”. Rozkoszują się tym, że ich mordowano, rabowano, wyniszczano. A oni mimo to, po dziadowsku, bo po dziadowsku, ale trwają. I do tej historii nijak nie pasuje tożsamość śląska, śląska odrębność. Bo w tej narracji wszystkie ziemie, należące obecnie do Polski, przez wszystkie te lata nic, tylko marzyły, by po tych wszystkich klęskach zjednoczyć się z
ło, pod żadnymi rozbiorami nie byli, z Niemcami nie walczyli, bo przecież sami byli pełnoprawnymi obywatelami III Rzeszy. A niecałe sto lat temu kawałek tego Śląska trafił do Polski tylko dlatego, że Polska obiecała autonomię. Bez tej autonomii nikt by tu o Polsce słyszeć nie chciał. No skandal! Te Hanysy twierdzą, że oni byli gotowi przystać do „umiłowanej ojczyzny” jedynie na swoich warunkach, a kiedy Polska warunki te złamała, to oni w 1939 roku
ucieszyli się z upadku ojczyzny umiłowanej. To przecież zdrada oczywista! W ich rozumieniu ktoś, kto może nazywać się Polakiem, a być nim nie chce, to najgorszy niewdzięcznik tej umiłowanej Polski, to ktoś, kto jedynie na wypędzenie z niej zasługuje. „Jak ci się Polska nie podoba, to wypieprzaj do Niemiec” - każdy Ślązak słyszał to i czytał w inernecie wielokrotnie. w tym jednym zdaniu zawarta jest cała ta filozofia. Tych, którzy zdanie to głoszą nie interesuje, że przecież my jesteśmy u siebie, w naszej śląskiej ojczyźnie. Bo ojczyzna (a
sami, a po prostu dostali ją w prezencie od prezydenta USA Woodrow Wilsona. Podobnie jak kawałek Śląska w 1922 roku dostali w prezencie od Francji a cały Śląsk od Stalina. Że we wrześniu 1939 roku Anglia i Francja wcale Polski nie zdradziły, tylko rozpoczęły wojnę z Niemcami tak, by ją wygrać, a nie – jak Polska – po bohaterskiej kampanii przegrać. Ba, może by nawet doszli do wniosku, ze Pakt Ribbentrop-Mołotow sprowokowali sami. A na koniec – że przed komunizmem ratunku nie było, więc żołnierze wyklęci to zwykli szaleńcy, którzy chcieli zawracać rzekę kijem,
Koncepcja polskiej martyrologii i walczenia z całym światem, mającym wobec Polski złowrogie plany – to konstrukcja równie chwiejna, jak domek z kart. Jeśli zgodzić się na wyjęcie z niej jednego, śląskiego elementu, to cały domek może się zawalić może raczej z dużej litery, Ojczyzna) jest tylko jedna. Na jakieś inne, śląskie, mazurskie, kaszubskie po prostu miejsca nie ma. Takie wyobrażenie ma prosty Prawdziwy Polak, który zjawia się na smoleńskiej miesięcznicy, czytuje Gazetę Polską, słucha Radia Maryja albo TVP.
NIE WOLNO RUSZAĆ Ale ci, którzy mu tą wizję budują, wiedzą, że sprawa jest znacznie poważniejsza. Że ta koncepcja polskiej martyrologii i walczenia z całym światem, mającym wobec Polski złowrogie plany – to konstrukcja równie chwiejna, jak domek z kart. Jeśli zgodzić się na wyjęcie z niej jednego, śląskiego elementu, to cały domek może się zawalić. No bo gdyby przyznali, że faktycznie Ślązacy są odrębną narodowością, przez 700 lat do Polski nie należeli, a nawet za Polską nie tęsknili – to „Prawdziwi Polacy” mogliby zacząć zadawać sobie pytania. Może by się zastanowili, że te rozbiory nie były żadnym spiskiem Niemców i Rosjan a po prostu efektem własnej nieudolności w rządzeniu państwem. Może doszliby do
mordując przy tym wielu rodaków.
ZAMIAST DUMY, BYŁBY WSTYD Taka własna historia jawiłaby im się jako szpetna. A przecież piękna ma być, bohaterska i szlachetna, a nie szpetnie mądra, przewidywalna, pragmatyczna. Gdyby nagle do „Prawdziwych Polaków” dotarło, że Ślązacy mieli ojczyznę lepiej rozwiniętą i bogatszą, bo się w polskie awantury nie mieszali, to musieliby uznać, że rzeczywiście przez ostatnie 250 lat stale się wygłupiają i zamiast się szczycić tymi powstaniami, żołnierzami wyklętymi – musieliby zacząć się ich wstydzić. I uznać, że własna droga donikąd nie prowadzi, że trzeba podążać tą samą, co rozwinięte kraje Europy. Ale to oznacza chociażby uznanie, że Rosja jest krajem, który za konsekwentną politykę od 250 lat należy podziwiać a nie nienawidzić. Że podziwiać trzeba Niemców, Czechów. Do tego doprowadziłoby uznanie Ślązaków. Byłby to pierwszy krok w przewartościowaniu całego postrzegania świata przez „Prawdziwych Polaków”. A tego zwyczajnie nie chcą, na
Naszą odrębność Polacy będą gotowi uznać dopiero wtedy, kiedy przestaną stawiać pomniki Wyklętym, a powstańców warszawskich nazwą durniami. Wcześniej nie wniosku, że te powstania, kościuszkowskie, listopadowe, styczniowe, były po prostu wygłupem. A warszawskie – wygłupem kompletnym. Może by doszli do wniosku, że niepodległości w 1918 roku nie wywalczyli
to nie są gotowi. Dlatego naszą odrębność Polacy będą gotowi uznać dopiero wtedy, kiedy przestaną stawiać pomniki Wyklętym, a powstańców warszawskich nazwą durniami. Wcześniej nie. Dariusz Dyrda
4
maj 2017r.
Niech żyje Sosnowiec! Kaleki twór, łączący miasta Śląska i Altrajchu, ma szanse nie powstać. I nie jest to wcale zasługa Ślązaków, gdyż nasze elity – łącznie z radnymi RAŚ – popierają ten związek. Opór przychodzi z … Sosnowca. Bo władze tego miasta mają najwyraźniej silniejsze poczucie tożsamości regionalnej, niż władze miast górnośląskich. I Sosnowiec – ustami swojego prezydenta Arkadiusza Chęcińskiego – mówi wyraźnie, że albo Metropolia Śląsko-Zagłębiowska, albo metropolia bez Sosnowca.
PANIE PREZYDENCIE CHĘCIŃSKI, CZEKAMY NA TAKĄ DEKLARACJĘ To może być nawet Oberschlesien, ale pod warunkiem, że Zagłębiowskie, ze stolicą w Sosnowcu, a w nazwie Piekar i Siemianowic zamiast Śląskie ma być Będzińskie.
N
iektórym wydawało się, że nazwa tej metropolii to kwestia drugorzędna, którą można odłożyć na później. Roboczo przyjęto nazwę Silesia, która nie zadowalała nikogo. Choćby dlatego, że stolicą Śląska (czyli Silesii) jest Wrocław i to on wciąż jest śląską metropolią czyli Metropolią Silesia. To tam choćby mieści się stadion piłkarski o nazwie Arena Silesia.
NAZWA WIELKIM OSZUSTWEM Jeśli nawet przyjąć – zgodnie z prawdą – że aglomeracja górnośląskich miast jest już większą metropolią od Wrocławia, więc faktyczną stolicą Śląska, to dalej mamy zgrzyt – bo co to za Metropolia Silesia, której spory kawałek stanowi nie Śląsk, lecz Małopolska, z małopolskimi miastami Sosnowcem, Dąbrową Górniczą, Będzinem? Żaden Ślązak nie chce chyba, żeby nagle Sosnowiec stał się Silesią. To tak, jakby nagle Zakopane nazwać Mazowszem! Ale jak widać, jeszcze bardziej Silesią nie chcą być mieszkańcy tego Sosnowca. Oni równie dobrze jak my wiedzą, że Ślązakami nie są – są za to dumni ze swojej zagłębiowskiej tożsamości. I nie chcą jej w jakiejś kulturowo im obcej Silesii utracić. Chociaż od lat w Sosnowcu istnieje centrum wystawiennicze Expo Silesia, to jednak reakcja mieszkańców Altrajchu na ten obiekt była taka, że
Wbrew temu, co się wielu Hanysom wydaje, w mieszkańcach Sosnowca mamy ważnych sprzymierzeńców, w walce o wyjaśnienie Polakom, że Zagłębie to nie Śląsk. Ich informacje w polskich telewizjach, radiach, gazetach, że coś się wydarzyło „w Sosnowcu na Śląsku” denerwuje tak samo, jak nas. A może nawet bardziej. Bo przecież informacja taka właśnie im odbiera – zupełnie inną od śląskiej – tożsamość. Ten gniew w Altrajchu narasta i sosnowiecki prezydent oraz radni wiedzą, iż w nadchodzących wyborach nie mają czego szukać, jeśli zgodzą się na Metropolię Silesia. Już nazwa województwa „Śląskie” od lat stoi im ością w gardle.
ROZMYWANIE ŚLĄSKA Bo faktycznie mają rację, że ledwo połowa jego ziem jest małopolska. Ale czy to nasza wina? Przecież my wolelibyśmy rzeczywiście województwo śląskie, najlepiej złożone z obu części Górnego Śląska, leżących na terenie Polski, czyli opol-
Wbrew temu, co się wielu Hanysom wydaje, w mieszkańcach Sosnowca mamy ważnych sprzymierzeńców, w walce o wyjaśnienie Polakom, że Zagłębie to nie Śląsk. Ich informacje w polskich telewizjach, radiach, gazetach, że coś się wydarzyło „w Sosnowcu na Śląsku” denerwuje tak samo, jak nas. A może nawet bardziej. Bo przecież informacja taka właśnie im odbiera – zupełnie inną od śląskiej – tożsamość już nikt tu więcej żadnej innej Silesii nie zaryzykuje. Tak więc nazwa Metropolia Silesia jest jednym wielkim semantycznym oszustwem.
skiej i katowickiej. To – jak zawsze – w Warszawie zdecydowano za nas. I to z pełną premedytacją, żeby coraz bardziej zamazywać granice Gór-
nego Śląska. Stworzono jakąś dziwną Opolszczyznę (łączącą ziemie górnośląskie z dolnośląskimi i nawet kawałkiem Wielkopolski na dokładkę) , stworzono jakieś dziwne Podbeskidzie (po części Śląsk, po części Małopolska), a z aglomeracji katowickiej teraz chce się zrobić jedną śląsko-zagłębiowską metropolię.
RUCH PO STRONIE KATOWIC Zobaczymy teraz, jak się zachowa Rada Miasta Katowice. Bo to ona z woli ustawodawcy ma ustalić nazwę Metropolii. Dla katowiczan chyba najbardziej oczywista byłaby Metropolia Katowice. Tylko, na taką akurat nie zgodzi się zdecydowa-
Zobaczymy teraz, jak się zachowa Rada Miasta Katowice. Bo to ona z woli ustawodawcy ma ustalić nazwę Metropolii. Dla katowiczan chyba najbardziej oczywista byłaby Metropolia Katowice. Tylko, na taką akurat nie zgodzi się zdecydowana większość miast należących do tej metropolii. Jeśli do tego dojdzie, to potrzeba będzie już całego wykładu, żeby komuś wytłumaczyć, gdzie leży ten Górny Śląsk. Zwłaszcza, jeśli jego niewielka część z Lublińcem trafi jeszcze do województwa częstochowskiego, o którym PiS od czasu do czasu przebąkuje. Po naszym śląskim hajmacie pozostanie tylko wspomnienie. Czy aby nie to przyświeca pomysłodawcom województwa częstochowskiego, Podbeskidzia, Opolszczyzny, metropolii śląsko-zagłębiowski? Żebyśmy jak Kurdowie, żyli w różnych organizmach administracyjnych. Ich ojczyzna leży aż w czterech państwach. Nasza w dwóch (Polska i Czechy), ale w Polsce miesza się ją na potęgę z sąsiadami. Ku – o zgrozo – akceptacji organizacji mających śląskość na sztandarach. I nagle odsiecz nachodzi z … Sosnowca. Który wie, że w tej aglomeracji zagłębiowska tożsamość zostanie zmielona. I chyba ma większą determinację do jej bronienia – niż śląscy włodarze do bronienia swojej.
na większość miast należących do tej metropolii. Zwłaszcza, że nie tylko ten Sosnowiec, ale i śląskie Gliwice mają aspiracje stać się równorzędnymi partnerami Katowic – i po latach nieudolnego zarządzania stolicą województwa są tego celu coraz bliżej. Być może więc ta bezsensowna metropolia nie dojdzie do skutku właśnie z powodu nazwy. Bo chociaż poseł PiS Jacek Sasin twierdzi, że u nas metropolia już działa – i wszyscy są z niej zadowoleni, to nie wiadomo, skąd tę wiedzę o zadowoleniu wziął, jeśli żadnego referendum u nas nie było? W Warszawie i okolicach też podobno wszyscy byli za metropolią, dopóki referenda nie pokazały, że jest zupełnie inaczej. U nas niby były konsultacje w gminach, ale kto o nich słyszał, kto w nich uczestniczył? Urzędnicy magistratów? Aglomeracja liczy ponad 2 miliony ludzi, w konsultacjach wzięło udział nieco ponad 10 tysięcy. Pół procenta! To oni mają być dowodem naszego zadowolenia z metropolii?
5
maj 2017r.
Nagle odsiecz nachodzi z … Sosnowca. Który wie, że w tej aglomeracji zagłębiowska tożsamość zostanie zmielona. I chyba ma większą determinację do jej bronienia – niż śląscy włodarze do bronienia swojej
Poza tym w moich Lędzinach w konsultacjach (wzięło w nich udział kilkanaście osób) pytano o Metropolię Silesia. Czy udzielone odpowiedzi będą w jakikolwiek ważne dla „Metropolii Śląsko-Zagłębiowskiej” albo „Metropolii Katowice”? Chyba nie.
(…) Mamy w Polsce zwyczaj szukania cudownych rozwiązań naszych codziennych problemów. Wielu wydaje się, że wystarczy odkryć remedium (swoisty legendarny kamień filozoficzny), dzięki któremu wszyscy będziemy piękni, młodzi i bogaci. Kiedyś wydawała się nim demokracja i gospodarka wolnorynkowa. Potem wstąpienie do Unii Europejskiej. Ostatnio przejęcie przez państwo odpowiedzialności za wszystko co możliwe, w tym także za nas samych. Po latach okazuje się, że
Innym pytaniem jest cel powoływania tej metropolii. Jej sens. Ale o tym w sąsiednim tekście Karola Winiarskiego, człowieka który od kilkunastu lat jest najpopularniejszym radnym w tymże Sosnowcu. Opublikował go na portalu sosnowiec.info. Dariusz Dyrda
B
yłbym całym sercem za stworzeniem prawdziwej górnośląskiej metropolii. Jak Nowy Jork, jak Paryż, jak Berlin, jak Londyn. Mamy ku temu gospodarczy i demograficzny potencjał. Ale metropolia to jedno miasto a nie luźna federacja miast, miasteczek i wsi. Miasto mające jeden ośrodek zarządzania. Byłbym za powołaniem takiej metropolii i mniejsza już o jej nazwę – choć mnie najbardziej podobałaby się Grody Śląskie, bo i krótka i charakterystyczna i pokazująca, że jednak to jedno miasto scalono z wielu. Może bym nawet przełknął, że znalazłby się w niej Sosnowiec, chociaż on oczywiście nijak śląski. Byłbym za – ale pod jednym warunkiem. Że to będzie prawdziwe miasto. I jak to w mieście, jego prezydenta wybierzemy w powszechnych wyborach. Tak samo jak prezydenta Warszawy wybierają warszawiacy, a nie delegowani przedstawiciele
gmin, Żoliborza, Woli, Ochoty, Pragi. Byłbym za, gdyby te Grody Śląskie miały jednego prezydenta (wolałbym zresztą, by starym śląskim zwyczajem nosił godność nadburmistrza) i jedną radę miasta. Czterdziestu – powiedzmy – ludzi, którzy decydują wespół z prezydentem o
Byłbym za – ale pod jednym warunkiem. Że to będzie prawdziwe miasto. I jak to w mieście, jego prezydenta wybierzemy w powszechnych wyborach. Tak samo jak prezydenta Warszawy wybierają warszawiacy, a nie delegowani przedstawiciele gmin wszystkim co dzieje się od Tarnowskich Gór po Tychy, od Gliwic po Mysłowice. Oni wtedy stworzą spójną wizję dla budowy tej metropolii. A Tychy, Katowice, Gliwice czy nawet moje Lędziny) staną się dzielnicami tego wielkiego miasta, tak
40:1 (fragmenty) nastąpi ogromne rozczarowanie. Dlaczego? Z kilku powodów. (…)
ZADANIA? ZAPADA CISZA Problemy dotykające miasta wchodzące w skład naszej aglomeracji są zupeł-
Przy każdej dyskusji, gdy w końcu dochodzono do katalogu zadań, którymi miałaby się zajmować nowa metropolitarna struktura (na początku oczywiście toczono zażarte boje o nazwę oraz strukturę i sposób wyboru władz), zawsze pojawiały się dwie pozycje: komunikacja i nieśmiertelna promocja. Następnie zapadała cisza może i efekty wprowadzanych rozwiązań nie zawsze są najgorsze, ale z pewnością daleko gorsze od oczekiwań. A dla niektórych z nas przynoszą pogorszenie ich osobistej sytuacji. I wtedy zamiast zrozumieć, że takiego idealnego remedium po prostu nie ma, zaczynamy szukać kolejnego cudownego rozwiązania, przy okazji odsądzając od czci i wiary („komuniści i złodzieje”) tych, którzy wprowadzali poprzednie. W skali regionalnej takim kamieniem filozoficznym od kilku lat jest metropolia. Wielu skutecznie się promowało ciągle o niej rozprawiając czyli goniąc króliczka. Teraz, gdy plany staną się rzeczywistością – króliczek zostanie złapany –
Byłbym za...
nie inne. Istnieje oczywiście wiele płaszczyzn współpracy między sąsiadującymi gminami, ale spraw, które mogą być rozwiązane na szczeblu całego regionu można policzyć na palcach jednej ręki. I to niekoniecznie w pełni sprawnej jeżeli chodzi o ilość palców. Zresztą przy każdej dyskusji, gdy w końcu dochodzono do katalogu zadań, którymi miałaby się zajmować nowa metropolitarna struktura (na początku oczywiście toczono zażarte boje o nazwę oraz strukturę i sposób wyboru władz), zawsze pojawiały się dwie pozycje: komunikacja i nieśmiertelna promocja. Następnie zapadała cisza, ewentualnie szermowano jakimiś ogólnikami w
rodzaju rozwoju czy zagospodarowania przestrzennego, co ładnie brzmi, ale niewiele znaczy. I trudno się dziwić, ponieważ rzeczywiście trudno wymyślić coś, co mogłoby stanowić pole do współdziałania wszystkich podmiotów aglomeracji. A nawet jak się coś znajdzie, to najczęściej okazuje się, że albo zajmują się tym władze wojewódzkie, albo szukanie wspólnego rozwiązania mija się z celem, ponieważ pojedyncze miasta dobrze sobie z tym problemem radzą, albo można to zrobić bez konieczności tworzenia sformalizowanej i kosztownej struktury. (…)
SZARŻA CHĘCIŃSKIEGO Zatrudnienie znajdzie paru przegranych samorządowców, być może radni (lub ich rodziny), których trzeba prze-
czych lokalnych kół partyjnych i na regionalnych konwencjach. Trudno, taka już nasza polska (i nie tylko polska) specyfika. Zresztą nie wszyscy oni są ludź-
ją. Panie pośle Sasin, przyjedź pan na rynek do Katowic i powiedz nam wszystkim, że jesteśmy zadowoleni z tej metropolii. Zdziwisz się, ale protestujących będzie znacznie więcej, niż na marszach KOD-u. Dariusz Dyrda
niędzy, ale jest nadzieja, że większość dodatkowych środków zostanie przeznaczona na komunikację. Dlaczego? Ano dlatego, że nie uda się uzgodnić żadnych innych wspólnych działań, a pieniądze wydać będzie trzeba. (…) Jest jednak jeden problem. Okazało się bowiem, że Prezydent Arkadiusz Chęciński chce do uchwały akcesyjnej dopisać
Większość dodatkowych środków zostanie przeznaczona na komunikację. Dlaczego? Ano dlatego, że nie uda się uzgodnić żadnych innych wspólnych działań, a pieniądze wydać będzie trzeba mi skrajnie niekompetentnymi, a poza politycznymi nominatami trafiają się też czasami osoby całkowicie spoza układów. Część środków oczywiście pochłonie promocja, a w zasadzie autopromocja, metropolii. Mam nadzieję, że nikomu nie wpadnie do głowy robić to wśród jej mieszkańców, co kilka lat temu mia-
Zatrudnienie znajdzie paru przegranych samorządowców, być może radni (lub ich rodziny), których trzeba przekonać do poparcia miejskich włodarzy, a także partyjni żołnierze, którzy zapewniają większość na zebraniach wyborczych lokalnych kół partyjnych i na regionalnych konwencjach konać do poparcia miejskich włodarzy, a także partyjni żołnierze, którzy zapewniają większość na zebraniach wybor-
jak Praga, Ochota i Ursynów są dzielnicami Warszawy. Za taką metropolią byłbym z całego serca. Ale to, co właśnie jest rozkręcane, to tylko maszynka do przejedzenia rocznie 300 milionów złotych i stworzenia wygodnych synekur dla różnych znajomych królika. Tak to PiS powiela bajki PO, i pod pozorem metropolii wciska nam jakiś erzac. A my mamy się jeszcze cieszyć z tego, jak nam nadal Wrocław, Kraków, Poznań ucieka-
ło miejsce w przypadku samorządowych władz wojewódzkich. Oczywiście szkoda tych wszystkich zmarnowanych pie-
jeden warunek naszego wejścia do metropolii. Ma ona się nazywać Metropolią Górnośląsko-Zagłębiowską. Nazwa bardzo dobra i sam chciałbym, żeby ta nowa struktura miała taką nazwę. Tyle, że jak na razie żadna inna uchwała z pozostałych 40 miast przystępujących do metropolii, o takim warunku nie wspomina. Nie wprowadziły go nawet pozostałe miasta zagłębiowskie i nie słychać, żeby jakiś szczególny lobbing w tym kierunku był przez naszego Prezydenta prowadzony. Może się więc okazać, że szarża Arkadiusza Chęcińskiego zakończy się podobnym wynikiem jak próba utrącenia kandydatury Donalda Tuska przez Jarosława Kaczyńskiego w Brukseli. Tym bardziej, że o nazwie związku zadecyduje Rada Miejska Katowic, a ta nie ma żadnego powodu żeby ulegać szantażowi władz Sosnowca. Karol Winiarski (sosnowiec.info) (śródtytuły i skróty pochodzą od redakcji)
6
maj 2017r.
Opolska haja Jak na razie zdarzyło się to tylko raz. W stanie wojennym, w 1982 roku, festiwal piosenki w stolicy Górnego Śląska się nie odbył. Po 35 latach sytuacja się powtarza – i również z przyczyn politycznych. Jakkolwiek by tego nie naciągać – wychodzi na to, że artyści estradowi nie chcą już kolaborować z Dobrą Zmianą. TVP, na którą mamy obowiązek płacić wszyscy, stała się bojkotowana przez wykonawców. To po prostu ich odpowiedź na zachowanie telewizji, która nie wpuszczała na swoje salony artystów krytycznych wobec PiS. Okazało się jednak, że poza Janem Pietrzakiem, szoł-biznes jest solidarny.
T
ym bardziej, że w stanie wojennym można było rzeczywiści zepchnąć niepokornego artystę na margines życia społecznego. Dziś znajdzie on miejsce na Woodstocku, w TVN, Polsacie, a przypadek „Ucha Prezesa” pokazał, że najchętniej oglądany kabaret czy serial może być nawet tylko w internecie. Więc wykonawcy, których nie ma
cy żołnierze. Którzy wprawdzie deklarację wierności narodowi polskiemu podpisali – ale entuzjazm Ślązaków, gdy Niemcy w 1954 roku zdobyli mistrzostwo świata w piłce nożnej, dowodził, że wciąż czują sentyment do państwa, którego kiedyś byli częścią. Trzeba było na różne sposoby wiązać emocjonalnie tych ludzi z Polską – i jednym z elementów tego wiązania był wła-
W pierwszej połowie lat 60-tych minionego wieku Polska wciąż czuła się na Górnym Śląsku ciut niepewnie. Przecież większość jego mieszkańców to dawni obywatele Niemiec, niemieccy żołnierze. Którzy wprawdzie deklarację wierności narodowi polskiemu podpisali – ale entuzjazm Ślązaków, gdy Niemcy w 1954 roku zdobyli mistrzostwo świata w piłce nożnej, dowodził, że wciąż czują sentyment do państwa, którego kiedyś byli częścią w TVP, nic nie tracą. Czego chyba nie zrozumiał Jacek Kurski, prezes tej telewizji. I na szybko zniszczył z przyczyn politycznych legendarny festiwal.
POLSKIEJ, ŻEBY SE NIEMCY NIE MYŚLAŁY… A ponad pół wieku temu trafił do Opola także z przyczyn politycznych. W pierwszej połowie lat 60-tych minionego wieku Polska wciąż czuła się na Górnym Śląsku ciut niepewnie. Przecież większość jego mieszkańców to dawni obywatele Niemiec, niemiec-
śnie Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu. Polskiej! – żeby nie było złudzeń, że tu Polska jest i na pohybel niemieckim rewizjonistom. Niezależnie od tych przesłanek udało się zrobić z festiwalu solidną markę, chociaż przez dziesięciolecia pozostawał jednak trochę w cieniu Sopotu. W XXI wieku jednak chyba przerósł nadmorską imprezę – ale po to, by w roku 2017 odejść w nicość. Jeśli bowiem nawet się odbędzie, jeśli nawet wystąpią tu najlepsi polscy artyści, a transmitował będzie go TVN czy Polsat, to jednak smrodek tak czy inaczej pozostanie.
Awantura o opolski festiwal zaczęła się od Kayah, którą prezes TVP Jarosław Kurski postanowił skreślić z listy wykonawców. Mimo, że po interwencji Maryli Rodowicz się wycofał, sama Kayah zrezygnowała już z udziału w tej imprezie. Po niej zrobiła to Kasia Nosowska, potem Andrzej Piaseczny, Tatiana Okupnik, dwie Kasie (Cerekwicka i Kowalska), Kombi, Grzegorz Hyży i inni a nawet Maryla Rodowicz, która na festiwalu miała mieć swój benefis. Drugi wieczór poświęcony miał być Wojciechowi Młynarskiemu, ale i jego spadkobiercy zaprotestowali, że nikt z nimi tego nie uzgadniał. W tej sytuacji prezydent Opola, wyjaśniając, że impreza bez tej obsady będzie miała niską rangę, zerwał umowę na jej realizację z TVP. Zapowiada zorganizowanie festiwalu w innym terminie, zapewne przy współpracy z inną stacją telewizyjną. I tak to Jarosław Kurski chcąc ukarać jedną niepokorną piosenkarkę, rozwalił festiwal – ikonę polskiej muzyki rozrywkowej.
7
maj 2017r.
Nie jest wykluczone, że oto Opole stało się ogniskiem walki wewnątrz Dobrej Zmiany. Że prezydent miasta wcale nie stanął okoniem obecnej władzy, a jedynie prezesowi Kurskiemu. Wiśniewski z Opola nie jest chyba na wojnę z PiS-em gotowy. Wprawdzie dali mu te kilka wsi, powodując, że teraz Opole jest większe od Paryża, ale jak dali – tak i zabrać mogą. Powołując się na wciąż trwające protesty społeczne, brak rzeczywistych konsultacji i tak dalej. Jeśli prezydent Opola postanowił iść na krzywe pyski z TVP, to prawie na pewno w rządzącej ekipie ma swoich protektorów. WOJENKA WEWNĄTRZ PIS? Tak głośno, jak w ostatnich czasach, o stolicy Górnego Śląska nie było w Polsce nigdy. Najpierw za sprawą Wielkiego Opola, czyli przyłączeniu – wbrew woli mieszkańców – do miasta kilku sąsiednich sołectw (o sprawie obszernie pisaliśmy). Politycy PiS nawet niespecjalnie kryli, że jedną z przyczyn jest osłabienie mniejszości niemieckiej – czyli tej samej ludności autochtonicznej, przeciwko której w 1963 roku wymyślono opolski festiwal. Powiększanie Opola następowało z naruszeniem kilku ustaw (między innymi tych dotyczących mniejszości narodowych), sprawa toczy się nawet w instytucjach Unii Europejskiej, ale przeforsowano ją, gdyż wpływowy wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki, jest politykiem z Opola i gra w jednej drużynie z prezydentem tego miasta, Arkadiuszem Wiśniewskim.
Mogłoby się więc wydawać dziwne, że nagle tenże Wiśniewski zrywa umowę na festiwal z PiS-owską telewizją. Przy okazji ośmieszając prezesa tejże telewizji Jacka Kurskiego. Gdy
sność miasta Opola a nie telewizji – i jeśli Kurski spróbuje takiego manewru, to naprawdę musi się liczyć z dużymi odszkodowaniami. Oczywiście TVP może zawsze zorganizować Festiwal Piosenki Prawdziwie Polskiej albo Festiwal Polskiej Piosenki Lepszego Sortu – ale Festiwalu Piosenki Polskiej nie. Nie jest jednak wykluczone, że oto Opole stało się ogniskiem walki wewnątrz Dobrej Zmiany. Że prezydent miasta wcale nie stanął okoniem obecnej władzy, a jedynie prezesowi Kurskiemu. Ze akcja ta jest uzgodniona z Patrykiem Jakim a może nawet jego szefem Zbigniewem Ziobrą. Że to po prostu wojna o wpływy w PiS-ie i próba wyautowania Kurskiego. Który rzeczywiście jest chyba najgorszym prezesem TVP po 1989 roku. Wiśniewski z Opola nie jest bowiem chyba na wojnę z PiS-em gotowy. Wprawdzie dali mu te kilka wsi, powodując, że teraz Opole jest większe od Paryża, ale jak dali – tak i zabrać mogą.
Jest Arkadiusz Wiśniewski jednym z najbardziej rozpoznawalnych prezydentów miast w Polsce, Mógłby ten potencjał dla siebie i swojego miasta wykorzystać – budując z niego rzeczywiście mocną markę. Musi ją jednak oprzeć o coś konkretnego. Takim konkretem byłoby właśnie przypomnienie, że to Opole (a nie Katowice) jest stolicą Górnego Śląska. bowiem Kurski ogłasza, że TVP zorganizuje Festiwal Piosenki Polskiej gdzie indziej, Wiśniewski spokojnie wyjaśnia mu, że impreza ta stanowi wła-
Powołując się na wciąż trwające protesty społeczne, brak rzeczywistych konsultacji i tak dalej. Jeśli prezydent Opola postanowił iść na krzywe pyski z TVP,
to prawie na pewno w rządzącej ekipie ma swoich protektorów.
WYGRAĆ TO, ŻE JEST GŁOŚNO Dzięki aferze z Wielkim Opolem a obecnie jeszcze większej aferze z festiwalem, jest Arkadiusz Wiśniewski jed-
sko-zagłębiowskiej. Rdzennym mieszkańcom Mysłowic, Mikołowa, Siemianowic – że o Gliwicach czy Tarnowskich Górach nie wspominając – mentalnie bliżej do Opola niż Sosnowca, Będzina. Nawet jeśli administracyjnie znajdą się nagle w jednym supermieście z Altrajchem, to tym chętniej będą się właśnie utożsamiać z górnośląską
Rdzennym mieszkańcom Mysłowic, Mikołowa, Siemianowic mentalnie bliżej do Opola niż Sosnowca, Będzina. Nawet jeśli administracyjnie znajdą się nagle w jednym supermieście z Altrajchem, to tym chętniej będą się właśnie utożsamiać z górnośląską stolicą, Opolem. Tylko Opole musiałoby pokazać, że się tą stolicą rzeczywiście czuje. Stolicą Górnego Śląska a nie jakiejś Opolszczyzny nym z najbardziej rozpoznawalnych prezydentów miast w Polsce, Bardziej rozpoznawalnym, niż prezydenci większych przecież Rzeszowa, Białegostoku, Szczecina, Bydgoszczy. Mógłby ten potencjał dla siebie i swojego miasta wykorzystać – budując z niego rzeczywiście mocną markę. Musi ją jednak oprzeć o coś konkretnego. Takim konkretem byłoby właśnie przypomnienie, że to Opole (a nie Katowice) jest stolicą Górnego Śląska. Okazję ma wyśmienitą, bo wielu Ślązaków jest zniesmaczonych faktem, iż nagle mają żyć w jakiejś metropolii ślą-
stolicą, Opolem. Tylko Opole musiałoby pokazać, że się tą stolicą rzeczywiście czuje. Stolicą Górnego Śląska a nie jakiejś Opolszczyzny. Arkadiusz Wiśniewski twierdzi, że jest człowiekiem otwartym na różne inicjatywy. Ma więc teraz szansę, by to udowodnić. A niewykluczone nawet, że i ci, którzy protestują przeciw powiększeniu Opola, by mu to wybaczyli – bo to przecież ludzie o tożsamości górnośląskiej, więc byliby dumni, że prezydent miasta upomina się o należne mu na Górnym Śląsku miejsce. Joanna Noras
Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej w Opolu (KFPP Opole) organizowany jest od 1963 roku. Zazwyczaj trwa trzy dni, choć były też edycje dwudniowe i czterodniowe. Stanowi podsumowanie roku w piosence polskiej, stąd nazwa jednego z koncertów „Od Opola do Opola”.
8
maj 2017r.
Padajom: „jo umia po ślůnsku godać, ale źle mi się czyto”. Fto tak godo, tŷn p
Godać? Za m
We strzoda, 17 maja we katowickim Teatrze Korez boł tref „Kiedy umrze śląsko godka? Odpowiadają EMOCJE”. Kiej sie hań siedziało, czowiek przīchodził ku fest dziwnŷj refleksje. Takij, co wele poniŷkierych naszo godka niŷ je na to, coby niom godać inoś… coby sie dziwać, jako je gryfno. I to już styknie.
O
rganizator tŷj debaty (kiero po prowdzie niŷ boła żodnom debatom, inoś wieczorkiŷm literackim) Marcin Musiał – asystent poseł ku polskimu Sŷjmowi, Moniki Rosy - padoł, coby niŷ mieć gańby godać po ślůnsku. Coby godać kaj się ino do. Som mioł starość po ślůnsku godać, chocia szło to rostomaicie, co pokozoł już swojom witaczkom „Witom wos radzi”. Możne ŏnymu się zdowo, co po ślůnsku „witać” sie niŷ miynio, co ni ma „jo witom, ty witosz, ŏn wito,my witomy”, ino wdycki „witom”? A możne ino tre-
Dadzom mi funt ŏwieziny na nudelzupa, kranc fest naknobloszonego wusztu, pora sznitek preswusztu, szwierć funta leberwusztu a ku tymu biksa maisu i tytka trzītyj żymły.
A po jakimu jo godom? Zapytejcie Miodka abo Pańczyczki, to je staropolsko mowa Reya a Kochanowskigo!
czytali, włosno poezyjo, swoje przekłody cudzyj literatury, ale kiej godali, to po polsku…
ŚLŮNSKO GODKA PO POLSKU Genau tak samo je na trefach autorskich Marcina Melona, autora „Komisorza Hanusika”. Pado Marcin, co tref je
Genau tak samo je na trefach autorskich Marcina Melona, autora „Komisorza Hanusika”. Pado Marcin, co tref je takij godce skirz tego, coby mogli sam godać tyż ci, kierzy po ślůnsku niŷ poradzom. Inoś – ftto, eli niŷ poradzi po ślůnsku, przīdzie na tref autorski pisorza, kiery po ślůnsku pisze??? fił mu sie feler ŏd sztresu? Pieron wiŷ, tak abo inacyj, dali już chneda wszyjscy godali po polsku. Eli zaś po ślůnsku to
Proszę mówić po polsku!
takij godce skirz tego, coby mogli sam godać tyż ci, kierzy po ślůnsku niŷ poradzom. Inoś – ftto, eli niŷ poradzi po
ślůnsku, przīdzie na tref autorski pisorza, kiery po ślůnsku pisze??? I tak durś, wszyjskie trefy o ślůnskij godce som po polsku. Godajom hań jako godka je gryfno, jak jom trza retować, godajom jak ji pszajom, godajom co to godka jejch serca – ino godajom ŏ tym po polsku. Skirz tego kiej ŏni pytajom „Kiej umre ślůnsko godka” – tuż jo ŏdpowiadom: Już je umarto. Eli niŷ
ustaniecie godać ŏ nij po polsku, to bydzie ino takim dinozaurŷm, na kierego się dziwocie, ŏ kierŷm radzi ŏsprawiocie, ale kiery niŷ je już ze waszŷj epoki. Ludzie, kiere majom taki stosunek do godki, nawet eli chcom, coby jom uznać za „język regionalny”, rychtujom do nij taki som skansŷn, jak Pańczyczka, kiero fanzoli o staropolskij polskij gwarze.
TUŻ TRZEJA OFŶN PEDZIEĆ PORA RZECZY. PIŶRSZO: Eli padosz, co godce pszajesz, to się jij ucz! Styknie tego fanzolynio, co „dyć jo umia po ślůnsku godać!”. A dali słuchosz, co chop (abo baba) fanzoli genau po polsku, tela co hań, kaj je „tylko” to pado „ino”, a kiej je „gdzie” to godo „kaj”.
„Samoreskirungowy forwaltung we szuli gruntowyj” Oprócz polonizatorów śląskiej godki są oczywiście też jej udziwniacze. Ludzie, którzy dla śląskości, dla popularyzowania jej historii robią dużo, ale owładnięci ideą, że śląski musi jak najbardziej różnić się od polskiego, tworzą najróżniejsze nowotworki językowe. Andrzej Roczniok na przykład (Lider Związku Ludności Narodowości Śląskiej – nie zarejestrowanego) zamiast „wszyskie godki świata” napisze „wszyskie szprachy welta” a kiedy jego córka w konkursie zajęła drugie miejsce, to się na fb chwali, że wzięła „cwaj plac”. Tymczasem „cwaj plac” to raczej dwa miejsca, niż miejsce drugie. I czy ślůnski „wtůry” jest aż tak do polskiego „drugi” podobny, żeby się posiłkować niemieckim liczebnikiem? Zwłaszcza, że niemieckie liczebniki w śląskim występują, ale nigdy jako porządkowe (czyli idzie pedzieć :sztyry”abo „fir”, ale wyłącznie „szworty”). Podobna sytuacja jest z Dariuszem Jerczyńskim, autorem świetnej Historii Narodu Śląskiego. Jego neologizmy rażą, i chociaż koncepcja, że słownictwo śląskie trzeba dopasować do XXI wieku, a trudno zapożyczać wszystko z polskiego – jest słuszna, to wykonanie w jego wykonaniu dziwaczne. Jest wrogiem polonizmów i ja to rozumiem, ale jeśli dla kogoś po śląsku nie ma polonizmu i germanizmu, tylko polonizmus i germanizmus, kapitalizmus i katolicyzmus – to cóż jeszcze dodawać? Tytułowy „Samoreskirungowy forwaltung we szuli gruntowyj” to też próbka radosnej twórczości udziwniaczy godki.
9
maj 2017r.
przīznowo, co je ańfachowym ślůnskim analfabetom. A godać tyż niŷ poradzi!
mało!
Czytej! Aha, sam mocie genau bajszpil tego, jak ślůnski znocie. Dyć we tym „Komisorzu Hanusiku” słowo „drugi” znaczy genau to samo, co po polsku. A przeca po ślůnsku „drugi” to tela, co polski „inny” a zaś polski „drugi” to po naszŷmu „wtůry”. Fto dziś pado „wtůry”? Nale chocia autory, kiere piszom po ślůnsku, tyż dowajom mocka polonizmów, werci sie czytać. Skirz tego, co hań zawdy treficie koncek godki, kiery jużeście przepomnieli. Hań znońdziecie melodio ślůnskigo jŷnzyka. Bo niŷ styknie poprzekłodać wszyjski polski słowa na ślůnski, coby już boła ślůnsko godka. Nasza mo inszo logika, inszo gramatyka, inszo dusza. I to znońdziecie u Melona, u Makule a rostomaitych inakszych (niŷ wszyjskich) kierzy majom ambicyjo pisać po ślůnsku. To je fest popularno postawa, kiero znom tyż ŏd czytelnikůw Cajtunga: „Jo po ślůnsku umia, ino źle mi się to czyto”. Psinco prowda! Kiej sie komu po ślůnsku źle czyto, to je ślůnski analfabeta. A ku tymu każdego dnia przepomino słowa, przepomino gramatyka. Ludzie, kiere niŷ czytajom, we kożdyj godce majom biŷdne słownictwo, a mało co poradzom do porządku pedzieć. Tuż fto po ślůnsku niŷ czyto – tŷn niŷ mo rŷchtig rod godki.
TRZĪ!
Wciepnie jeszcze sztyry ausdruki i sie asi, choby fazan we maju, iże pedzioł co w ślůnskij godce. I niŷ do se pedzieć, co to niŷ je po ślůnsku. Dzisio już chneda
Durś słysza: poradzisz jak poradzisz, ale godej. To niŷ ma prowda! Tak sie idzie uczyć anglickigo, niŷmieckigo – ale niŷ godki podanŷj na ta, we kieryj godajom kole ciebie. Bo ůwdy wdycki, kiej ci braknie ślůnskij gramatyki,
Fest popularno postawa, kiero znom tyż ŏd czytelnikůw Cajtunga: „Jo po ślůnsku umia, ino źle mi się to czyto”. Psinco prowda! Kiej sie komu po ślůnsku źle czyto, to je ślůnski analfabeta. Każdego dnia przepomino słowa, przepomino gramatyka. Ludzie, kiere niŷ czytajom, we kożdyj godce majom biŷdne słownictwo. Tuż fto po ślůnsku niŷ czyto – tŷn niŷ mo rŷchtig rod godki. żodŷn do porządku godać niŷ poradzi, tuż spomnieć se godka idzie ino ze buchůw, cajtungůw, ze słowa pisanego. Bez tuż…
WTŮRO ZASADA:
ślůnskigo słowa, powiŷsz po polsku. Mogę pomiŷniosz „a” na „o” i miast polskij „teściowej” powiŷsz „teściowo”, miast „żaba” – „żoba”, ale ani teściowo ani żoba po ślůnsku ni ma. To je jakiś chacharski slang godki polskij, a
ania n z u my o! Żąda śląskieg a język
Żądamy uzn ania małżeństw homoseksu alnych
Żą wie damy rno ści!
Patrz, jacyś szaleńcy!
niŷ godka ślůnsko. Tuż niŷ „godej jak poradzisz” ino „miej starość godać rŷchtig po ślůnsku”.
SZTYRY! Możne nojważniejsze! Kiej już rŷchtig poradzisz godać, to niŷ ino godej. Przīmuszej inakszych, coby sia we twojij godce bildowali. Przīmuszej tych, kierzy skludzili sie ku nom, rostomaitych przybycinůw, emigrantów, coby ŏni tyż musieli trocha siednon nad godkom. Wiela razy słyszeliście we sklepie: „nie potrafi pan mówić po polsku. Tu jest Polska!”. Co ůwdy robicie? Eli miŷniocie godka na polsko – tuż ślůnskij niŷ pszajecie. Mie, eli fto tak powiŷ, to ŏstawiom towor, i godom: „Padocie? Tuż půda se kupić hań, kaj poradzom spokopić, ŏ co mie się rozchodzi”. Eli taki klient bydzie jedŷn to do niŷwiela, ale kiej takij przedowaczce půdzie jedŷn, wtůry a drudzy, ůwdy zacznie sie uczyć. Mogecie mi wierzīc, u mie na torgu baba ze Małopolski na masarskim sztandzie, kiej mie widzi, to niŷ rycy, co mo „świeże kiełbaski, salceson, pasztetową” ino, co możne kupia wuszt, preswuszt, leberwuszt. Już tak na sztandzie pisze, bo widzi, co gŷszeft ŏd tego lepi idzie. Tak je niŷ ino w małych Lędzinach. Łońskigo roku we konzomie na kato-
wickim rynku chciołech se kupić cygarety, a sztrachecle. A zaś słysza: „po polsku proszę”. Padom „eś sie sam skludziła, to sie ucz”. Jedŷn chop za mnom wejrzoł, i pado „mocie recht”. Wtůry to samo i wszyjscy my wylyźli a ŏna ŏstała bez utargu. Pora tydni
dać niŷ musi, ale zaś jo niŷ musza po polsku. Tuż pokoż kożdŷmu: sam je Ślůnsk, tuż eli sam miŷszkosz a robisz i niŷ chcesz przīś zŷ mnom na krzīwe pyski – postarej sie trocha poznać moja godka.
Wiela razy słyszeliście we sklepie: „nie potrafi pan mówić po polsku. Tu jest Polska!”. Co ůwdy robicie? Eli miŷniocie godka na polsko – tuż ślůnskij niŷ pszajecie. Mie, eli fto tak powiŷ, to ŏstawiom towor, i godom: „Padocie? Tuż půda se kupić hań, kaj poradzom spokopić, ŏ co mie się rozchodzi”. Eli taki klient bydzie jedŷn to do niŷwiela, ale kiej takij przedowaczce půdzie jedŷn, wtůry a drudzy, ůwdy zacznie sie uczyć. nazod, jakech hań wloz i padom „cygarety a sztrachecle” to ŏna do mie grzecznie: „Proszę wybaczyć, wiem co to są cygarety, ale co sztrachcle?”. Tera hań wchodzą i padom: „cygarety, ale z mintkom, a ku tymu fojercojg, ale taki ańfachowy” – i dziołcha podowo. Sie kapła, co kiej handluje na Ślůnsku, werci sie po naszŷmu miarkować. Go-
Stowarzyszenie Karasol zapowiada, że 17 października w tym samym teatrze Korez odbędzie się tref o ślůnskij godce, ale rŷchtig po ślůnsku. Tyż som my ciekawi, jak to genau bydzie i napiszymy wom przůdzi, kiej to bydzie. Aleksander Lubina z tego Karasolu tak podsumował tref ”Kiedy umrześląsko godka” zorganizowany w Korezie przez Nowoczesną: Som event? Bina je kiej szpilplac: wywolane miana szpilów niy wygrywajom, rezerwy ize komratowych manszaftów grajom zowdy to samo, juniory za skoro na plac wypuszczone, robiom sie śmiyszne, tryner ize A-klasy niy mo obiycywać ekstra szpilu, a po lyjtach godać, iże to boł sparing..
Niŷ dopominom sie tego ŏd warszawioka, kiery som na dwa dni przījechoł, ale kiej ŏstoł u nos, ůwdy ja. Ale eliś sie sam skludził, miej w zocy ślůnsko godka, ślůnsko kultura. Eli niŷ bydziesz mioł, tuż Ślůnzoki ni majom w zocy ciebie. A tera sami padejcie: fto z wos, wylezie ze sklepu, a fto doł sie spodobać, i przŷńdzie (do wygody) na polsko
Tytułem wyjaśniania: nazwiska występujących były naprawdę imponujące, tylko jedni nie dotarli a drudzy byli niezbyt przygotowani. „Juniory” to dwoje młodych ludzi, którzy opowiadali o zaletach mówienia po śląsku, tylko po śląsku mówili słabo a sama treść była infantylna. A „tryner” to organizator, który najpierw zapowiadał wielkie wydarzenie, a potem wił się jak piskorz, że lepiej zrobić tak, niż nie robić nic. Panie Marcinie – organizatorze – momy wos w zocy, co się za promowanie godki bierecie. Ale zrychtujcie wtůry tref do porzondku, a niŷ na taki muster, o jakim u nos wdycki padali polski ordnung.
10
maj 2017r.
Najczęstsze błędy (ŏbyczne ŏszydy) W
n Demokratyczna Unia Regionalistów Śląskich (DURŚ) uczy śląskiej pisowni poprzez dyktando. Z roku na rok cieszy się ono większą popularnością.
Godej! Ino niŷ „jak poradzisz” a „jak poradzisz nojlepi”. Porozważuj, jaby to pedzieć a poćwicz. Kiej szterdziści razy powiŷsz „mom wos w zocy” abo „mom do wos reszpekt” to ŏroz, kiej godosz po ślůnsku niŷ chybniesz ze polskim „szanuja wos” godka? Eli wom wygoda ważniejszo, tuż niŷ fanzolcie, co godce pszajecie!
PIONTE! Jednako godej! Ino niŷ „jak poradzisz” a „jak poradzisz nojlepi”. Porozważuj, jaby to pedzieć a poćwicz. Kiej
szterdziści razy powiŷsz „mom wos w zocy” abo „mom do wos reszpekt” to ŏroz, kiej godosz po ślůnsku niŷ chybniesz ze polskim „szanuja wos”. Ino coby godać do porzondku, niŷ idzie w doma z familiom godać durś po polsku,
cie ni mioł gorżyj ze tego, co zno godnij, jak jedna godka – a polskij bajtle wdycki zdonżom się wyuczyć. Przeca po polsku godo do nich telewizor, komputer, po polsku godajom rechtory we szule. Ta godka chyci zawdy – a ślůnski eli niŷ chyci w doma, możne niŷ chyci już nikej. Do dziś se spominom, jak sztandarowy bojownik o ślůnsko godka roz przībył na ślůnski tref ze cerom. I Pyjter Langer pado do dziołchy: „Frelko, jak ci na miano?” A dziołszka „Słuuuuucham pana?” Pyjtra aże sztopło, machnył gościom a pado „pytałem dziewczynko, jak ci na imię”. Do dzisio widza szerwono ŏd gańby macha tego bojownika…
Niŷ dej sie spodobać, co eli bajtle bydom godać po ślůnsku, ůwdy bydom miały ciynżyj. Jeszcze żodŷn czowiek na świecie ni mioł gorżyj ze tego, co zno godnij, jak jedna godka – a polskij bajtle wdycki zdonżom się wyuczyć
Na całym spotkaniu w Korezie dobrze wypadła posłanka Monika Rosa z Nowoczesnej. Nie siliła się na mówienie po śląsku, bo nie kryje, że wychowana na naszym placu, z omom Ślonzoczkom, wprawdzie język śląski rozumie, ale go niemal nie używa. Dziś jednak to ona w Sejmie jest frontmenem (frontłomenem?) walki o język i jej rolą jest przekonywać do tego innych parlamentarzystów. Nie trzeba być przecież chorym, żeby walczyć o prawa pacjentów, nie trzeba być bezdzietną, żeby walczyć o in vitro, nie trzeba więc godać po śląsku, żeby się w język śląski politycznie angażować. I biorąc pod uwagę innych uczestników tego spotkania, dobrze że pani poseł Rosa nie próbuje pisać wierszy po śląsku.
w robocie po polsku, a ino roz na dwa tydnie, kiej půdziesz do omy, po ślůnsku. We kożdyj godce godo się piŷknie ino ůwdy, kiej się w nij godo durś. Eli się godo roz za kiej, to i słówek i gramatyki niŷ styko.
SZŮSTE Godej w doma, godej do bajtli. Niŷ dej sie spodobać, co eli bajtle bydom godać po ślůnsku, ůwdy bydom miały ciynżyj. Jeszcze żodŷn czowiek na świe-
I już go mŷnij mom w zocy. Niŷ pojada po mianach, ale takich bojowników ŏ godka, kierych bajtle po ślůnsku ani be, ani me, to znom kielanoście. I nikej niŷ poradzą se forsztelować, na pierona im ta godka, kiej ani swojij bajtli we nij niŷ bildujom. Ja, ja - jo wiŷm co mało fto tŷn tekst przeczyto, bo ludzie niŷradzi czytajom we godce. No ale przeca ŏ tym, czamu a jak mieć reszpekt do godki – niŷ napisza po polsku… Dariusz Dyrda
ů, ŷ, ŏ Poniŷkierzy wynokwiajom, co im ślůnski litery w czytaniu zawodzajom, bo „jakeś taki ptoszki nad nimi”. Kożdy, fto průbowoł pisać po ślůnsku polskimi literami, wartko miarkowoł, iż bez tych ptuszkůw niŷ idzie ŏddać ślůnskich klangůw. Inaksi padajom, co wadzi im, iże som rostomaite ślůnskie transkrypcje. To zaś je cygaństwo.Eli fto po ślůnsku czyto a godka zno, to mu styknie 5 minut, coby bez problemu czytrać kożdo jedna ślůnsko transkrypcjo.
iększość z nas mówiąc po ślasku automatycznie używa polonizmów, w śląskiej godce nie występujących. Warto zwracać na nie uwagę i ich nie robić. Otóż i one: Po śląsku nie ma słowa „kiedy” Jest „kiej” (nie mylić z kaj. Po polsku jest kogoś wstyd. Ale gańba ni ma komu, ino kogo. Baji: Ciotce je gańba za jeji bajtla. Polskie drugi jest odpowiednikiem śląskiego wtůry. Po śląsku drugi – to inny. A przede wszystkim nie ma słowa pan/pani przy zwracaniu się do
kogoś. My – podobnie jak niemal wszystkie narody Europy, zwracamy się w pierwszej osobie liczny mnogiej (godomy za dwoje): Wy (Anglicy – You, Niemcy Się, Rosjanie – Wy. Np. Witejcie ujku. Witom wos sąsiedzie. Siednom se sam. Jeśli kogoś bardzo szanujemy, zwracamy się do niego per Oni (godomy za troje). Baji: Profesorze, pedzom nom wiela to bydzie? I nie ma się co wstydzić takich form, bo są ogólnoświatowe. To Polacy wydziwiają z panem.panią. Po śląsku nie ma „w zeszłym tydniu” Jest Łońskiego tydnia.
Pięć lat temu w Cajtungu publikowaliśmy stale takie poradniki mowy. Jeśli taka będzie wola czytelników, do formuły tej powrócimy.
Brifiger przīsmyczył Z
prawdziwą satysfakcją przeczytałem tekst w kwietniowym numerze „Od 3 Maja do 27:1”. Nie jestem stałym czytelnikiem waszej gazety, teksty po śląsku nie bardzo rozumem, ale jeśli jest u was więcej takich analiz historycznych, chyba zastanę stałym czytelnikiem. Bo chociaż nawiązywaliście w tekście do Śląska, to jako być może jedyni napisaliście, czym naprawdę była Konstytucja 3 Maja. Wszędzie o niej „ochy” i „achy”a wy, jako jedyni, napisaliście, że przecież konstytucja ta była totalną głupotą i rzeczywistą przyczyną rozbiorów Polski, bo wszyscy racjonalni ludzie wiedzieli, żemusi ona na Polskę rozbiory sprowadzić. Jako jedyni napisaliście, że tymi, którzy zachowali się wtedy rozsądnie, byli Targowiczanie, którzy układami z rozgniewaną carycą próbowali przed rozbiorami ratować. I jako jedyni napisaliście, że ta konstytucja została wprowadzona w ramach zamachu stanu, bo Sejm Czteroletni wcale jej nie przegłosował. Słowem dopiero od was dowiedziałem się, jak wielkim wygłupem konstytucja ta była. Jak wszystkie polskie powstania, jak
żołnierze wyklęci. Rzeczywiście, PiS słusznie odwołuje się do tych tradycji, bo niczym się od nich nie różni. Jeśli podobnych tekstów będzie u was więcej, macie we mnie stałego czytelnika i propagatora Ślůnskigo Cajtunga. I chociaż jestem bardzo pokrojcowany, Polaka we mnie 7/8, a Ślązaka tylko 1/8 (jedna z prababek) to jednak jeśli narodowość śląska myśli podobnie jak wy – sekunduję jej z serca. Bo jest po prostu europejska. Adam Mijasek, Katowice (adres do wiadomości redakcji) OD REDAKCJI: Stali czytelnicy wiedzą, że rzeczywiście podobne analizy się u nas zdarzają. Całkiem niedawno mieliśmy tekst o tutalnym idiotyzmie powstania warszawskiego na przykład. Już w numerze sierpniowym będzie o tym, że wprawdzie II wojnę światową wywołali Niemcy, ale to nieudolna polska dyplomacja prowokowała ich jak mogła, a także tow dużej mierze jej działania doprowadziły do paktu Ribbentrop-Mołotow. Oraz- oczywiście – że Anglicy i Francuzi wcale Polski nie zdradzili.
11
maj 2017r.
Czy to po śląsku?
Piszemy na sąsiedniej stronie o udziwniaczach języka śląskiego. Wymieniamy tam nazwisko Dariusza Jerczyńskiego, autora świetnej, ale napisanej po polsku Historii Narodu Śląskiego. Jerczyński chciałby także wydawać książki po śląsku, ale nie ukrywamy, że jako wydawnictwo mamy obawy, czy język, którym on pisze, jest jeszcze „śląski” czy już tylko „jerczyński”. Po konsultacjach z nim uznaliśmy, że najlepiej będzie zapytać o to czytelników Cajtunga, a więc także potencjalnych czytelników książki Jerczyńskiego w języku, który według niego jest echt ślůnski. Oto więc próbka tego tekstu. Prosimy czytelników o informację, czy podoba im się taka wersja języka śląskiego i czy byliby chętni czytać w niej książki. Można się podzielić z nami tymi informacjami na pocztę tradycyjną (43-143 Lędziny, ul. Grunwaldzka 53), elektroniczną (megapres@interia.pl) lub telefonicznie (501-411-994). Niecierpliwie czekamy na Wasze opinie.
III ŚLŌNSKI AUFSZTAND, eli polsko militarno inwazyjo, eli gōrnoślōnsko dōmowo haja?
T
ake trzi roztomajte badniyńcio na przileżitoście ze maja a junika 1921 na Gōrnym Ślōnsku idzie we roztomajtych historyjowych buchach trefić. III ślōnski aufsztand to sztandard miano we polskij historyjografije, chocioż kej fto tyn punkt ôd widzynio przimnie, to poradzi barzij ô polskim na Gōrnym Ślōnsku, jak ô echt ślōnskim aufsztandzie, godać. Toć, co przi tyj przileżitoście sie mit roztopiyrzo, choby „ôroz Ślōnzoki ze giwerami na niymiecke włodze wylyźli”. Ômijo sie przi tym take „knyplōwate” detale, jako fakt, co ôperacyjne plany tego „ôroz” aufsztandu już we januar 1921 ôficiry ze Gyneralsztaba ôd Polskij Armije we Warszawie narychtōwali, co tyn sztab sekretnie do betajlōnga we hajach 700 ôficirōw a fanytryjgerōw, 1300 podôficirōw a 7 tauzynōw szicokōw ze pukownikami Mielżyńskim a Zenktellerym na szpicy delegiyrōwoł (ôba rodzōne we Wielgopolsce), co tauzyny nowych „ślōnskich powstańcōw” we cołkij Polsce werbōwali, a na Gōrnym Ślōnsku niy Niymce, ino Internacyjōnalno Plebiscitowo a Reskirunkowo Komisyjo na szpicy ze francuzkim gen. Henri Le Rondem, kery oufyn popiyroł polsko zajta, wtynczos reskirowała. Co wiyncyj na Gōrnym Ślōnsku żodnych abtajlōngōw ôde niymieckij armije niy bōło, ino internacyjōnalny siōły francuzko-italsko-britijske bōły. Skirz tego mianowaniy tyj militarnyj breweryje ślōnskim aufsztandym mo psinco do faktōw, za to sztand ô polskij, militarnyj inwazyje mo fest argumynta, tym barzij, co i polski minister ôd zagranicōwych zachōw Jan Dąbski tyn „aufsztand” za „Żeligowszczyzna we gorszij herausgabie” mianowoł, tōż za prōba skopiyrōwanio niyrechtownygo anszlusa Strzodkowyj Litwy bez abtajlōng gen. Żeligowskigo, ôde zwiōnzka ze kerym, jednako jako ôde zwiōnzka ze milityrakcyjōm na Gōrnym Ślōnsku, polski reskirunek fest sie ôdstrzig.
n Dariusz Jerczyński na Marszu Autonomii. Toć, co popiyrocze ślōnskoście ônych aufsztandōw po swojij zajcie prowdziwy argumynt majōm, co sztylym ôd powstańczyj armije to Polsko Milityrôrganizacyjo (POW) ôd Gōrnygo Ślōnska bōła, kero ze rodzōnych Ślōnzokōw nojutramyntij sie skłodała, a we 1919 - 23 tauzyny 225 perzōnōw rachowała. Eli do roku 1921 tak sie roztopiyrziła, coby 90 procyntōw powstańcōw być, jako mocka polskich historikerōw ôsprowio? Wadzi sie ze tym już sama cifra 9 tauzynōw ôjokōw, bez Gyneralsztab ôd Polskij Armije delygiyrōwanych, a znōmy tyż, co tauzyny nowych powstańcōw bez roztomajtyj zorty komityje we cołkij Polsce werbōwane bōły, nojwiyncyj we Poznaniu, Łodzie, Warszawie, Kelcach, Krakōwie a Lwōwie. Som jedyn komityj we Czynstochowie kōncek mynij jak tauzyn perzōnōw powerbōwoł, a Polsko Milityrôrganizacyjo ôd Gōrnygo Ślōnska ze zicym we Sosnowcu werbowała mocka kwatyrnikōw Altrajchu, kerzi – jako wtynczos pol-
ske cajtungi pisali – srogi betajlōng we anszlusie bez powstańcōw Myslowic mieli. Wożnym argymyntym we kwestyje cifry Ślōnzokōw po polskij zajcie je finalno cifra czōnkōw ôd Zwiōnzka Bōłych Powstańcōw, kery we februar 1922 do 20 tauzynōw 843 czōnkōw sztajgnył. Te wszijske cifry dajōm zwola medikōwać, co rodzōne Ślōnzoki ze jednyj zajty, a delegiyrōwane polske ôjoki a werbusy ze cołkij Polski ze wtoryj zajty, możno i mynij wiyncyj pōł na pōł (fufciś fufciś) perzōnalnygo sztandu armije ôd powstańcōw bōły (archiwa zemikrofilmōwane we Ślōnskij Bibliotyce sōm, tōż mōm nadziejo, co jako uczōno kolōna, nojlepij polsko-niymiecko, kejsik to gynau porachuje). No a motiwacyjo niy wszijskich Ślōnzokōw, kerzi po polskij zajcie sie hajali, zowdy tako idyjowo bōła. Meldōnek ô przileżitościach ôd Abtajlōnga II ôd Inszpektorata nr IV we Krakōwie podował, co we dziyń 14 julika zdemōbilizōwane powstańce, kerym geltu do elwrōw niy chcie-
li wybecalōwać, sziby we chałpie ôd likwidacyjnyj komisyje we Szopiynicach wytrzaskali, bild ôd Piłsudskigo zrōmbali, a potyn „Deutschland, Deutschland über alles” zaśpiywali. Na zicher to niy ma haltōng ôd polskich patryjotōw, kerych jedinōm chyńcióm bōło ślōnskich ziymiōw ku Polsce dokuplōwaniy, jako ônych polsko historyjografijo mitologiyruje. Co wiyncyj dołażōm te Ślōnzoki, kere szczylać do swoich bracikōw, ōnklōw, kuzinōw, kamratōw abo sōmsiadōw niy chciały, nale do polskigo aufsztandu musym bez powstańczo milicyjo zakludzōne ôstały. Niymiecki historiker dochtōr Ewald Sztefan Pollok porachōwoł, co jejich mōgło być i 7 tauzynōw. Ô tym, co te przileżitoście dōmowōm hajōm bōły, certifikat dowo fakt, co polske powstańce ze żodnōm regular niymieckōm armijōm sie niy hajali, ino ze takōm samōm paramilitarnōm, ciwilferajnōm, kero tyż ze rodzōnych Ślōnzokōw się skłodała (kej dzisioj
sie bado na bildy ôd powstańcōw a hajokōw ze Selbstschutza, nojskorzij żodyn niy poradzi, kerzi sōm kerzi, pedzieć), a co ciekawe, we sekretnym meldunku mjr Bronisława Sikorskigo do ministra ôd milityrzachōw na tyjma niymieckich milityrôrganizacyjōw na Gōrnym Ślōnsku stoło, co „SROGSZO TAJLA JE W NICH ŻIWIOŁ POLSKI na pōł abo cołko pōniymczōny”. Ôbalo to drugi polski, historyjōwy mit, choby po niymieckij zajcie Freikorpsy ze strzodka Rajchu 90 procyntōw bōły. Sroge militarny znaczyniy ône miōły, dyć perfekt wyszkolōne a nojlepij pozbrojōne bōły, nale cifrōwo niy wiyncyj jak 20 procyntōw pojstrzōd kole 40 tauzynōw hajokōw Selbstschutz Oberschlesiens (Samoôbrōny Gōrnygo Ślōnska) bōły. Nojsrogszy a nojbarzij znany ś nich bajerski Freikorps Oberland kole 1000 perzōnōw rachōwoł (tōż tela wiela polskich werbusōw ze jednyj Czynstochowy), Freikorps von Paulsen 900, Freikorps von Aulock 800, gōrnoślōnski Orgesch 300, a krōm tego mocka, nale niysrogich abtajlōngōw. Plan ônych dislokacyje ze 1 julika 1921 ô lokacyje na ausie plebiscitowygo teryna 8 a pōł tauzyna Frajkorpslerów medikōwoł. Jejich richtich cifra 1 augusta 1921 ino 5 tauzynōw 782 hajokōw wyniesła, tōż fest mynij, jak same 9000 polskich ôjokōw bez Generalny Sztab ôd Polskij Armije delegiyrōwanych, a do tego trza poranoście tauzynōw polskich werbusōw dorachōwać. Meldōnek polskigo wywiada ze 1 aprila 1921, tōż jeszczy przed przińściym Frajkorpsōw ze strzodka Rajchu, ô 35 tauzynōw hajokōw Selbstschutz Oberschlesiens godoł. Dariusz Jerczyński Od redakcji: Wyjątkowo, jak na Cajtung, zachowaliśmy zapis ślabikorzowy, którym posługuje się autor. Przy okazji czytelnik ma szanse porównania tego zapisu śląskiej mowy z tym, który stosuje się w naszym wydawnictwie.
12
maj 2017r.
Tak nas widzą - bo Ilość ludzi w Polsce, którzy zdają sobie sprawę, że nasz region należy do najwyżej rozwiniętych – stale rośnie. Liczba tych, którzy rozumieją nasze aspiracje, a nawet je popierają – też. Przybywa i tych, którzy jako tako znają historię Śląska. Ale to ludzie, którzy czytają.
C
ała reszta, żywiąca się papką z fejsbuka, nosząca koszulki z żołnierzami wyklętymi, wyobraża sobie Śląsk zupełnie inaczej. Dla nich to brudny zasyfiony teren, na którym żyją brudni prymitywni górnicy, przepijający swoje wypłaty, i ich równie brudne baby, podczas gdy ich miasta się walą. Tak właśnie Śląsk widzi ogromna rzesza Polaków. Obrazuje to świetnie internet, gdzie przeważają takie właśnie obrazki ze Śląska. Na popularnych portalach „demotywatory” czy „kwejk”, takich jak te, które prezentujemy obok, jest całe mnóstwo. Najsmutniejsze jest to, że ich autorzy mają trochę racji. Po 1945 roku Śląsk podlegał permanentnej społecznej degeneracji. Najpierw, zaraz po wojnie, wypędzono na zachód, do Niemiec, zdecydowaną większość naszej
n Tak polski internet widzi Ślązaków. Po trosze tacy jesteśmy, ale takimi uczyniła nas właśnie Polska. Przed wojną familia Cholonków Janoscha, była śląskim marginesem, folklorem. Polskie rządy scholonkizowały tysiące śląskich rodzin. śląskiej inteligencji. Przybyła z Kresów, lwowska, zastąpiła ją tylko częściowo. Do tego miała problem, by zasymilować się z ludnością miejscową.
NAJAZD HORD WULCÓW
W PRL-u zachodziły ponadto trzy kolejne, negatywne dla śląskiej społeczności procesy. Nakładające się na siebie. Pierwszy, to zwożenie z całej Polski imigrantów, gastarbaiterów, werbusów, których Ślązacy szybko nazwali wulcami. To nie były żadne polskie elity. To był najbardziej prymitywny element z wschodniej Polski, jakże często nawet bez szkoły podstawowej, przyuczany już na miejscu do roboty na grubie. Młodzi chłopcy, wyrwani z małych miasteczek, rzuceni do wulchauzów (hoteli robotniczych), tu chamieli dodatkowo – ale szybko dostawali na Śląsku mieszkania, wrastając w naszą społeczność. I zaszczepiając w niej to chamstwo. Dzisiaj ich wnuki nawet często uważają się za Hanysów (nieraz są także z Hanysami pokrojcowani), ale - chociaż grzebyk z tylnej kieszeni spodni przestał im wystawać - soroństwo z wulchauzu w nich zostało.
EDUKACJA JEST FUJ, DO ROBOTY! Drugim elementem jest polityka edukacyjna wobec Ślązaków. Chyba największą zbrodnią, jaką Polska wyrządziła naszemu ludowi. Zaczęła otóż lansować u nas kult pracy fizycznej.
Wykształcenie było w pogardzie, ślůnski synek mioł jak nojgibcij iś na gruba i się tym asić. Wypuszczona przez jedną z firm „śląskich” koszulka „Prosto z gruby dupia, a niŷ z tyjatru” jest pokłosiem tej polityki. Przed wojną, ow-
Efekt? Przed wojną na krakowskich uczelniach było więcej dzieci ze Śląska, niż za Bieruta czy Gomułki. A przecież przed wojną więcej Ślązaków studiowało w Berlinie czy Wrocławiu, niż w Krakowie.
W PRL-u zachodziły trzy kolejne, negatywne dla śląskiej społeczności procesy. Nakładające się na siebie. Pierwszy, to zwożenie z całej Polski imigrantów, gastarbaiterów, werbusów, których Ślązacy szybko nazwali wulcami. To był najbardziej prymitywny element z wschodniej Polski, jakże często nawet bez szkoły podstawowej, przyuczany już na miejscu do roboty na grubie. szem, śląski bezrobotny marzył, by jego syn dostoł robota na grubie abo w hucie, ale śląski majster marzył, żeby syn się uczył, został urzędnikiem, prawnikiem, lekarzem, inżynierem, czasem księdzem. Po wojnie Polska nagradzała medalem matkę, której czterech synów poszło na kopalnię, a nijak nie nagradzała tej, której dzieci pokończyły studia.
Przez cały okres PRL-u państwo to robiło wszystko, by Ślązacy byli jak najgorzej wykształceni, by byli tylko proletariatem. I ten śląski proletariat, coraz bardziej prymitywny, bratał się z mieszkańcami wulchauzów. Przedwojenny śląski proletariat, stawał się śląsko-wulcowskim lumpenproletariatem. Im w jakimś mieście wulców było więcej, tym proces ten był bardziej widoczny.
13
maj 2017r.
takimi nas zrobili ROZKWIT LUMPENPROLETARIATU Jakby tego było mało, w okresie międzywojennym Ślązacy w polskim województwie śląskim oswoili się z polskojęzecznymi gazetami, z językiem tym w szkołach. Ale ci z okolic Gliwic, Zabrza, Opola, Raciborza, Bielska, Kędzierzyna – oni do 1945
Mazowsza, już po dwóch zdaniach był pewien, że ten lumpeproletariusz jest z Górnego Śląska.
GDY FIZYCZNEJ ROBOTY ZABRAKŁO Trzeci cios śląskiej kulturze zadał… upadek komuny. A wraz z nim upadek śląskiego przemysłu. Przez kilkadzie-
Przez cały okres PRL-u państwo to robiło wszystko, by Ślązacy byli jak najgorzej wykształceni, by byli tylko proletariatem. I ten śląski proletariat, coraz bardziej prymitywny, bratał się z mieszkańcami wulchauzów. Przedwojenny śląski proletariat, stawał się śląsko-wulcowskim lumpenproletariatem roku czytali po niemiecku, to był ich język szkolny i urzędowy. Nagle wrzuceni w polszczyznę i czytać niemal przestali i w szkole mieli większe od rówieśników w innych regionach kraju problemy. Przynajmniej jedno pokolenie było więc dla kultury śląskiej stracone. I tym bardziej podatne na ową propagandę, że nauka niewiele warta, liczy się ciężka fizyczna robota. Wykluczeni z awansu społecznego, w niej szukali swojej wartości. Do tego Ślązacy, którzy już studia pokończyli, pomijani byli zazwyczaj przy awansach, chyba że się śląskości ostentacyjnie wyrzekli, zapominając godki i zwyczajów nawet w zaciszu domowym. Wychowując dzieci w oderwaniu od śląskiej kultury. Godka natomiast kwitła w lumpenproletariackich osiedlach. Przeplatana polskimi wulgaryzmami, coraz bardziej spolszczona, ale wciąż na tyle inna, że każdy mieszkaniec Małopolski, Wielkopolski,
siąt lat wpajano śląskiemu synkowi, że wiedza się nie liczy, jego drogą życiową jest robota do penzyji na grubie. Ale nagle gruby pozawiŷrali, dla pokolenia urodzonego w latach 80 tej ro-
půdom robić. Gdy gruby zabrakło, roboty zabrakło, stawali się normalnymi elwrami, najtańszą, niewykwalifikowaną siłą roboczą. Lumpenproletariat rozrastał się w trybie zastraszającym, a wraz z nim alkoholizm, patologie. Ludzie, od pokoleń nawykli do ciężkiej fizycznej pracy, w rytm kopalnianego zegara, nagle, pozbawieni tej pracy, tracili ustalony przez pokolenia rytm życia – co było kolejnym przyczynkiem do ich wykolejania się. Nagle stawali się nikomu niepotrzebni, na marginesie społecznego życia. Lumpenproletariat pęczniał.
KOBIETY – NAGLE ZAGUBIONE I wreszcie, śląski świat był paternalistyczny. Mężczyzna zarabiał pieniądze, kobieta była gospodynią domowego ogniska. Kinder, Kirche, Kűche – sprawdzało się w tamtej rzeczywistości, ale kobieta do pełnienia tych ról (rodzinnej, religijnej i kuchennej), nie musiała być specjalnie wykształ-
Nagle gruby pozawiŷrali, dla pokolenia urodzonego w latach 80 tej roboty już nie było. Tylko, oni jak ojcowie i dziadkowie, nauką już gardzili, od dzieciństwa wiedzieli, że na gruba půdom robić. Gdy gruby zabrakło, roboty zabrakło, stawali się normalnymi elwrami, najtańszą, niewykwalifikowaną siłą roboczą. Lumpenproletariat rozrastał się w trybie zastraszającym boty już nie było. Tylko, oni jak ojcowie i dziadkowie, nauką już gardzili, od dzieciństwa wiedzieli, że na gruba
cona. Ba, wykształcenie nawet by jej przeszkadzało, bo mając je mogłaby czuć potrzebę zawodowej realizacji. Więc dziewczyny ze śląskiego proletariatu (przypomnijmy, śląską inteligencję w 1945 roku wypędzono), też się specjalnie do nauki nie garnęły. Bo i po co? Gdy jednak pracy w górnictwie i hutnictwie zaczynało brakować, mężczyzna na śmieciówkach miał problem z zapewnieniem bytu rodzinie. Jego kobieta, bez fachu, mogła nająć się jedynie do prac najgorszych, najprostszych. Kolejny krok ku popadaniu w pauperyzację, a wraz z nim w społeczny margines. W prostactwo, nieuctwo, coraz częściej dziedziczone.
ZAFUNDOWANE PRZEZ POLSKĘ! Tak, w tym naśmiewaniu się ze śląskich prostaków wiele jest racji. Ale za ten stan rzeczy odpowiedzialność ponosi Polska. Która z jed-
nej strony największych swoich soroni i nieuków zwoziła nam tu przez niemal pięćdziesiąt lat, gwarantując im dobrą pracę w przemyśle – z drugiej robiąc wszystko, by upodlić śląski proletariat. Który 90 lat temu biegle czytał w dwóch językach (i to czytał dużo), rozmawiając między sobą trzecim, a dziś czasem trzeba się za niego wstydzić. Ale to efekty wasze-
go, warszawscy prześmiewcy, gospodarzenia na Śląsku. Sto lat temu u nas analfabetyzm nie istniał, w okolicach Warszawy sięgał 50 procent. Dziś nasz lud jest w znacznym stopniu lumpenproletariatem. I wy się jeszcze dziwicie, że polskie rządy na Śląsku wielu z nas postrzega jako plagę? Dariusz Dyrda
14
maj 2017r.
Nojlepszy gĕszynk 35zł
30zł
We Niŷmcach tyż werci sie demonstrować ślůnskość!
45zł
35zł
35zł
A może wybieresz se inkszy tres, abo inszy gadżet?
35zł
35zł
35zł
35zł
5zł
30zł
30zł
5zł
Instytut Ślůnskij Godki, 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53.* adres e-mail: megapres@interia.pl, tel. 535 998 252, konto bankowe 96 1020 2528 0000 0302 0133 9209 Eli kupisz za 100 zł abo lepij (do kupy ze ksionżkami ze ôstatnij strony) – dostawa gratis. Na terenie aglomeracji katowickiej możliwe dostarczenie kurierem i zapłata przy odbiorze.
* Powyższy adres jest jedynie adresem korespondencyjnym. Nie ma tam sklepu!
15
maj 2017r.
FIKSUM DYRDUM
Z
ażarta dyskusja na temat nazwy Metropolii uświadomiła mi, że Górny Śląsk na północnym wschodzie graniczy z regionem, który dużo gada o swojej odrębnej tożsamości, ale nawet nazwy nie posiada. Ja, ja, idzie mi o Altrajch. Po naszemu jest jedno słowo, określające te ziemie. Altrajch właśnie. Po ichniemu jednak oni się nijak nie nazywają. Chcą w nazwie metropolii słowa „zagłębiowska” (śląsko-zagłębiowska). Ale to sensu nie ma. Zagłębie – słowo to w języku polskim oznacza obszar, na którym występują i są wydobywane surowce naturalne, kopaliny. Z czasem przeniesiono je też na rolnictwo. I dlatego mamy Zagłębie Ruhry, Zagłębie Saary, Zagłębie Ostrawskie, Legnickie Zagłębie Miedziowe. W tym rozumieniu zagłębiem jest też przemysłowy Górny Śląsk. Istnieją też zagłębia cukrowe, truskawkowe. Natomiast to Zagłębie, które się rzuca, że chce w nazwie metropolii Zagłębia… akurat zagłębiem nie jest. Ostatnio gruba hań zawarli, żadnych surowców nie kopią. To co oni za Zagłębie? Kiedy nim byli, to jak każde zagłębie mieli też przymiotnik, który je lokalizował. Jak jest Ostrawskie, Legnickie – tak oni byli Dąbrowskie. Nie
Zagłębie zagłębiowskie Zagłębie i już, tylko Zagłębie Dąbrowskie. To dlatego po II wojnie światowej było województwo śląsko-dąbrowskie, a nie śląsko-zagłębiowskie, to dlatego Solidarność jest do dziś śląsko-dąbrowska a nie śląsko-zagłębiowska. I może najpierw nad tym głąby lansują-
i Małopolski czyli Wrocławiowi i Krakowowi! Będzin będzie metropolią śląsko-małopolską a Wrocław i Kraków jego peryferiami, o! Sęk jednak w tym, że te spory o nazwę niezbicie dowodzą, iż wbrew różnym Buzkom te dwa regiony nie zla-
bie w nazwie. Chyba, że faktycznie w Altrajchu zamieszkam, ale dopóki żyję na Śląsku – za żadne skarby! Bo Śląsk i Altrajch to dwa różne światy, a kto uważa inaczej, to chyba ani o zdanie nie popytał na ulicy w Siemianowicach, ani w Sosnowcu.
To Zagłębie, które się rzuca, że chce w nazwie metropolii Zagłębia… akurat zagłębiem nie jest. Ostatnio gruba hań zawarli, żadnych surowców nie kopią. To co oni za Zagłębie? Kiedy nim byli, to jak każde zagłębie mieli też przymiotnik, który je lokalizował. Jak jest Ostrawskie, Legnickie – tak oni byli Dąbrowskie. Nie Zagłębie i już, tylko Zagłębie Dąbrowskie ce Zagłębie by się zastanowiły. Że jeśli już, to metropolia śląsko-dąbrowska, a nie zagłębiowska. Ale… Tak, jak katowicki okręg przemysłowy stanowi tylko maleńki skrawek Śląska, tak Ziemia Dąbrowska stanowi maleńki wycinek Małopolski. Po co więc ten minimalizm, nazwijcie tę pseudo-metropolię … Śląsko-Małopolską. Na pohybel stolicom Śląska
ły się w jedną całość. Ani Altrajch nie chce być Śląskiem, ani żaden Ślązak nie zgodzi się, żeby ziemie na których mieszka, nagle miały w nazwie altrajcherski człon. Bo to tak, jakby nagle gościowi, który jest pies na baby, kazać żyć w związku homoseksualnym. Po prostu obrzydzenie bierze. Ja osobiście wolę wypić ocet, niż powiedzieć, że mieszkam w czymś, co ma Zagłę-
W Sosnowcu, w którym pewien człowiek, sądząc, że ja tutejszy, zaproponował mi toast „wypijmy za to, że nie jesteśmy kormelami”. Kormel to po ichniemu właśnie Ślązak. Czemu tak nas nazywają? Czort wie, a kto gorola z Sosnowca zrozumie? Dyskusje o nazwie metropolii dowodzą tego dobitnie. Po co więc politycy uparli się połączyć w jedność coś,
PISZE CÓRKA NACZELNEGO
M
oże ostatni raz weszłam w Nowym Jorku do księgarni. I tak sobie pomyślałem, że w domu, to jednak książek będzie żal. Robotnik ocenia siłę nabywczą swojej wypłaty, licząc ile że na rozklekotanego opla będzie musiał odkładać tyle, co Amerykanin na nowego chevroleta
Zauważyłam taką prawidłowość. Ci, którzy mówią, że poradzom godać ich czytanie po śląsku męczy, zazwyczaj nie czytają w żadnym innym języku. Męczy ich po prostu czytanie. albo Niemiec na nówkę volkswagena. Ewentualnie na ilość butelek piwa. Bankowiec przelicza swoją wypłatę na akcje spółki energetycznej albo lotniczej. Dominika i Alice przeliczają na flakoniki perfum. Ja dziwna jakaś jestem, bo przeliczam na książki. W USA, pracując za 25% stawki rynkowej (bo to niby nie praca, tylko wymiana kulturowa) mogłam sobie jednak kupić tygodniowo piętnaście książek. Nie, żebym aż tyle kupowała, bo wychodziły gdzieś tak dwie-
WYBACZCIE, JESTEM Z WARSZAWY
Książek mi żal Z
-trzy na miesiąc, ale mogłam. Pewnie kupowała bym więcej, tylko jak bym się potem z tym księgozbiorem do samolotu zabrała? W Polsce ktoś, kto zarabia nie 25, ale 100 % minimalnej, może sobie tygodniowo ku-
pić książek z pięć. Teoretycznie oczywiście, bo jak kupi bułki, mortadelę i bilet miesięczny, to mu na jedną książkę wystarczy. Dlatego w USA czytam książki z księgarni, a w Polsce czytałam z biblioteki (chociaż i tak jedną z pierwszych moich czynności w USA było zapisanie się do biblioteki. I też korzystałam z niej często). I kiedy słyszę, że pan wicepremier Gliński planuje wprowadzić ustawową cenę książki, to myślę, że będzie jeszcze gorzej. Ta ustawowa cena, jedna-
kowa u wszystkich sprzedających, będzie oczywiście ustawiona pod Empik, największą (i najdroższą chyba) sieć księgarską. Znikną możliwości kupienia u wydawcy, który zadowala się niską marżą. Zresztą zapytałam ojca. I mi potwierdził, ze Historię Narodu Śląskiego, którą sprzedaje po 60 złotych, w tych regulacjach pana Glińskiego, musiałby sprzedawać po 80. Może chodzi po prostu o to, żeby ludzie już nic nie czytali? Jeśli tak faktycznie jest, to dla mnie kolejny powód, żeby ten piękny kraj opuścić na dłużej. Bo z takimi, co nie czytają, ja nie mam o czym rozmawiać. Głupiego to mam psa – i wystarczy. Aha, zauważyłam taką prawidłowość. Ci, którzy mówią, że poradzom godać ale ich czytanie po śląsku męczy, zazwyczaj nie czytają w żadnym innym języku. Męczy ich po prostu czytanie. Ja po śląsku z godaniem problem mam, ale czytam Hanusika czy ojca sztuki z przyjemnością. No ale mnie za to męczy sprzątanie i gotowanie. Tak że materiał na tradycyjną śląską żonę ze mnie żaden. Zofia Dyrda
co jednością nie jest – i być nie chce? Czemu uparli się ożenić ludzi, którzy miłości do siebie nie czują, a co więcej, są o sobie jak najgorszego zdania? Bo Warszawa nie odróżnia Śląska od Altrajchu? Warszawa wielu rzeczy u nas nie odróżnia. Ot, mój kolega na felietonowej stronie, Marek Łuszczyna pisze przecież, że w 2003 roku najechaliśmy Warszawę. W pierwszej chwili nie wiedziałem o jaką manifestację Ślązaków mu chodzi, ale nagle skojarzyłem, że o górników. Mimo, że wie o Śląsku więcej, niż 99% warszawiaków, to i dla niego Ślązak=górnik. A nawet nie górnik, tylko górniczy związkowiec. I nawet trudno się dziwić, pamiętam jeszcze te czasy, gdy wśród polskich strojów ludowych w czytankach, Ślązak ubrany był właśnie w mundur górniczy. Ale jeśli tak, to przypodobajcie się Warszawie jeszcze bardziej, i nazwijcie tę metropolię: Górnikowo. A ponieważ, jak napisałem na początku, tam gdzie górnicy kopią, jest zagłębie, więc może po prostu Zagłębie? Albo Zagłębie śląsko-zagłębiowskie! Dariusz Dyrda
Warszawy Śląska nie widać, to są dla wielu stołecznych inteligentów Hawaje, miejsce geograficzne zamknięte w kilku hasłach. Co ciekawe, wielu moich kolegów uważa, że w sumie Ślązacy powinni dbać o te hasła, troszczyć się by były właściwe, ze względu na dobro marki. Tak jak słowo Hawaje ma stawiać przed oczami opalone dziewczyny, pełen relaks i luksus, tak Śląsk powinien mieć dobrych reżyserów, seksowną tendencję autonomiczną i trendy ofertę dla złaknionych industrialnych doznań turystów- hipsterów. Nawet niektórzy z moich kolegów sądzą, że powinniście odpuścić te zadymy w Warszawie, bo to nie wpływa dobrze na relacje. Nie dymiliście dawno- mówię im to - ale wszyscy są ciągle pod wrażeniem tej majowej akcji z 2003 roku, kiedy wepchnęliście całą policyjną kohortę przez witrynę do butiku z damską galanterią. Tam się chyba jakieś opony zapaliły i ze dwóch funkcjonariuszy; zdjęcia w każdym razie mamy jak z Majdanu, bo robił je m.in. nieodżałowany geniusz fotografii prasowej, Krzysztof Miller. Moim zdaniem ta długa pamięć może się wiązać ze strachem przed powtórką.
Pomysł na ETA Wśród warszawskich Goroli słowo Śląsk bardzo często prowokuje też troskliwe pytanie: „Tam już teraz czyściej chyba jest, prawda”? Niby z życzliwym zainteresowaniem, ale jednak warszawska wyższość w każdym słowie, bo to trochę taka troska o trzeci świat. Świat bez Spa. Nie do końca uświadomione pytanie o to, z
Inny stereotyp to odruchowe, szczególne dla estetów utożsamianie Śląska z Nikiszowcem tylko, rozciąganie tego widoku na cały region i podkreślanie że na Śląsku jest teraz bardzo zielono. Może jest, nie wiem, nie mieszkam u Was, wiem natomiast, że młodzi warszawiacy mają niesamowitą łatwość to formułowania
Wśród warszawskich Goroli słowo Śląsk bardzo często prowokuje też troskliwe pytanie: ”Tam już teraz czyściej chyba jest, prawda?” Niby z życzliwym zainteresowaniem, ale jednak warszawska wyższość w każdym słowie, bo to trochę taka troska o trzeci świat. Świat bez Spa. Nie do końca uświadomione pytanie o to, z jak dużą dysproporcją cywilizacyjną mamy do czynienia. jak dużą dysproporcją cywilizacyjną mamy do czynienia. Ale za chwile wypada porzucić ten tok rozumowania i zacząć rozmawiać o dokonaniach Śląska i Ślązaków. Jak mówię że z tym trzecim powstaniem to nie do końca bo jednak doszło do zakwestionowania wyników plebiscytu, to włącza się mądra polskość i słyszę: „Dobrze zrobili, ostry ruch, ale mieli na oku długofalową strategię, świadomość opłacalności pozostania przy Koronie.”
stereotypów tonem erudytów, lubują się w jaskrawych ocenach innych regionów Polski. Na przykład Podlaskie z neonazistowskim Białymstokiem- oddać Białorusi. - A Śląsk Niemcom? - pytam - Śląsk powinien upominać się o swoje jak kraj Basków. Przecież ich była w 2003 garstka. A zobacz. Oddałem kij bilardowy i usiadłem posłuchać, co ma do powiedzenia. CDN Marek Łuszczyna
16
maj 2017r.
Książka, na którą wielu z naszych Czytelników długo czekało – już jest. Już ją wysyłamy, rozwozimy po Śląsku. Jeśli zgłosicie się do nas, chętnie zorganizujemy u Was wieczór autorski, NA KTÓRYM Gott mit Uns będzie po promocyjnych cenach.
To sie werci poczytać:
„Dante i inksi” Mirosława Syniawy, to antologia wielkich dzieł światowej poezji na język śląski. Tytuł pochodzi od „Boskiej Komedii” Dantego, której fragmenty znajdziemy tam właśnie w godce. Poza tym są jednak wiersze czołowych poetów niemieckich, rosyjskich, francuskich, angielskojęzycznych, a także azjatyckich. Okazuje się, ze w godce brzmi to świetnie! - cena
Ksiůżka ślůnsko – nojlepszy Ksiůżka ślůnsko – nojlepszy gĕszynk podgĕszynk krisbaum! pod krisbaum 23 złote
Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? Mosz już „Historia Narodu Śląskiego”? „Rychtig Gryfno Godka”? łôsprowki”? „Rychtig Gryfno Godka”? „Pniokowe „Pniokowe łôsprowki”? ”? Eli ni mosz, terozki ”? Eli ni mosz, terozki „Asty kasztana „Asty kasztana festelno kupić je blank tanio. festelno szansa szansa kupić je blank tanio. księgarniach tych książek kosztuje WW księgarniach kompletkomplet tych książek kosztuje średnio około 135 złotych. Uz nas razem z kosztami średnio około 135 złotych. U nas razem kosztami przesyłki wydasz na nie!!!jedynie: !!! przesyłki wydasz na nie jedynie: 110 złotych !!!110 złotych !!! Ale możesz je oczywiście Ale możesz je oczywiście kupić także kupić osobno. także osobno. Koszt –przesyłki – 9 złotych. Koszt przesyłki 9 złotych. Wprzypadku przypadku zamówienia powyżej złotych W zamówienia powyżej 100 złotych – 100 przesyłka gratis. – przesyłka gratis. lub telefonicznie 535 998 252. lub telefonicznie 535 998 252. Można teżwpłacając zamówić wpłacając na konto Można też zamówić na konto 96 2528 1020 2528 0302 0133 9209 96 1020 0000 03020000 0133 9209 - ale prosimy przy podawać zamówieniu podawać - ale prosimy przy zamówieniu numerkontaktowego. telefonu kontaktowego. numer telefonu „Historia Narodu Śląskiego” Dariusza Jerczyńskiego
– to jedyna książka opowiadająca o historii Ślązaków z Instytut Godki. Instytut ŚlůnskijŚlůnskij Godki. naszego własnego punktu widzenia, a nie polskiego, czeskiego czy niemieckiego. 480 stron formatu A-4. 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53 43-143 Lędziny ul. Grunwaldzka 53 Cena 60 złotych.
„Komisorz Hanusik we tajnyj służbie ślonskij nacyje” to druga część skrzącego się humorem kryminału z elementami fantasy, rozgrywający się na dzisiejszym Śląsku. Autor, Marcin Melon, jest anglistą, co w
książce widać szkółŚląskiego” - cena 28 zło-Dariusza Jerc „Historia Narodu – to jedyna książka opowiadająca o historii Ś tych naszego własnego punktu widzenia, a nie czeskiego czy niemieckiego. 480 stron forma Cena 60
„Ich książęce wysokości” - to dzieje „Pniokowe Łosprowki” „Rychtig Dariusza Dyr- Eugeniusza „Rychtig Gryfno Godka” Dariusza Dyr-Gryfno Godka” Kasztana, Ginter- „OpoPierończyk - „OpoAstyAsty Kasztana, Ginter Pierończyk Kosmały (Ojgena dy języka – to śląjedyny podręcznik językaz Pnioków ślą- – popular– to jedyny podręcznik wieści o Śląsku niewymyślonym” todyauwieści o Śląsku niewymyślonym” to aunego felietonisty Radia Piekary) to kilskiego. W 15 czytankach znajdujemy znajdujemy tentyczna sagaz Załęża. rodziny się W 15 czytankach tentyczna saga rodziny Jak zsięZałęża. Jakskiego. dowcipnych gawęd w takiej kompendium wiedzy kadziesiąt o Górnym Śląsku, kompendium wiedzy o Górnym Śląsku, w Katowicach śląskim pokoleniom? żyłożyło w Katowicach śląskim pokoleniom? a podnajważkażdą czytankąśląskiej wyjaśnia a pod każdą czytanką wyjaśnia godce,najważkierom dzisio nie godo Historia przeplatana nie tylko zabawnymi Historia przeplatana nie tylko zabawnymi niejsze różnice między śląskim niejsze różnice między językiem śląskim jużjęzykiem żoděn, krom samego Ojgena! 210 anegdotkami,ale też wspomtragicznymi wspomanegdotkami,ale też tragicznymi polskim. Wszystko toformatu uzupełnione a polskim. Wszystko toa uzupełnione stron A-5. nieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych nieniami i pięknymi zdjęciami z prywatnych świetnym isłownikiem śląsko-polskim i 20 złotych. świetnym słownikiem śląsko-polskim Cena zbiorów. stron formatu A-5. zbiorów. 92 stron92 formatu A-5. polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. polsko-śląskim. 236 stron formatu A-5. Cena: 15 złotych. Cena: 15 złotych. Cena 28 złotych. Cena 28 złotych.
Uns” – ostatni Eugeniusza żołnierze „Gott mitŁosprowki” „Pniokowe Mariana Kulika, to wspomnienia Kosmały (Ojgena z Pnioków – popularostatnich Ślązaków, służących w armii IIIto kilnego felietonisty Radia Piekary) Rzeszy. Stare opy spominajom przedwokadziesiąt dowcipnych gawęd w takiej jenno Polska, służba przī dzisio wojsku i to, co godo śląskiej godce, kierom nie się samkrom dzioło, samego kiej przīszłyOjgena! Poloki a 210 już żoděn, Rusy. Fascynująca stron formatu A-5. lektura. Cena: 2920 złotych. Cena złotych.
władców Górnego Śląska - a książ-
„Komisorz Hanusik” autorstwa Marc
Melona laureata miejsca na ślą ka wyszła spod pióra JerzegoII Ciur-
jednoaktówkę z 2013 roku. to pierw
loka, znanego bardziej jako wickomedia kryminalna w ślunskiej god
„Chytrzyjszy jak Sherlock Holmes, bar man Ecik z Masztalskich, ale będąwyzgerny jak James Bond! A wypić por
lompy na placu” cego teżchoćby wybitnym znawcą kultury– taki jest Ac
Hanusik, bohater książki. Cena: 28 złoty
i historii regionu - cena 30 zł